8134

Szczegóły
Tytuł 8134
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8134 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8134 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8134 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jacek Dukaj Ruch genera�a Poci�g zatrzyma� si� i Genera� zeskoczy� na ziemi�. Przez k��by buchaj�cej od lokomotywy pary dojrza� kr�p� posta� krasnoludzkiego maszynisty, kt�ry ju� krz�ta� si� dooko�a czterokrotnie ode� wy�szych k�, z sobie tylko znanych powod�w wal�c z furi� w brudny metal m�otem o bardzo d�ugim trzonku. Genera� zamacha� lask�, powstrzymuj�c swego adiutanta od podbiegni�cia do tor�w, i podszed� do krasnoluda. - Chyba wszystko w porz�dku? Tamten spojrza�, sapn��, od�o�y� m�ot. W czarnej od sadzy twarzy b�yska�y ��tawe bia�ka. Dziko spl�tana broda krasnoluda posiada�a aktualnie barw� smo�y i zapewne da�oby si� z niej wyczesa� z p� szufli w�gla. Maszynista si�gn�� gdzie� pod �w bujny krzak zarostu, wyj�� papierosa i zapa�ki, zapali�, zaci�gn�� si�. - Wszystko w porz�dku, Generale - rzek�, uspokoiwszy ju� nerwy. Genera� zerkn�� na zegarek, kt�ry wyci�gn�� z lewej kieszeni kurty. - Kwarta do drugiej. O p�torej klepsydry szybciej ni� zapowiadali�cie. Nie�le. Krasnolud parskn�� dymem; roz�arzony czerwono papieros, wetkni�ty gdzie� w �rodek tej ciemnej g�stwy, gdzie znajdowa�y si� usta maszynisty, na moment zajarzy� si� jeszcze mocniej. - Nie o to chodzi. Pomocnika mam do dupy. Genera� b�dzie spokojny, "Demon" ci�gnie jak cholera, m�g�by nawet szybciej. - Wola�bym raczej wi�cej wagon�w. - Te� da rad�. - No. To �wietnie. Ciesz� si�. - Poklepa� krasnoluda po ramieniu sw� lew� d�oni� (zal�ni�y kamienie, b�ysn�� metal), na co krasnolud wyszczerzy� w u�miechu krzywe z�by; ale Genera� patrzy� ju� gdzie indziej, na adiutanta mianowicie, kt�ry mimo wszystko zbli�a� si� do nich. Genera� po�egna� si� z maszynist� i wszed� pod okap w�glowej szopy. Ko�ysz�ca si� pod jej dachem lampa naftowa ciska�a po okolicy blade cienie. Major Zakraca wypr�y� si� i regulaminowo zasalutowa�: obcasy razem, cholewy na wysoki po�ysk, lewa d�o� na r�koje�ci szabli, prawe rami� wyrzucone energicznie w prz�d i w g�r�. - Daj�e spok�j, Zakraca, nie jeste�my na defiladzie. - Tak jest, generale. Po czym przeszed� w r�wnie regulaminowe "spocznij". Genera� po prostu nie m�g� sobie da� rady z Zakrac�; nawet nie pr�bowa� zmienia� nawyk�w oficera, przypuszczalnie zostan� mu one ju� do �mierci. Jako nastoletni kadet Akademii Wojny, Zakraca wybra� si� wraz ze sw� dru�yn� na wycieczk� w G�ry Zmierzchu - mieli wolny miesi�c, chcieli sprawdzi� prawdziwo�� legend, wydawa�o im si� to odpowiedni� rozrywk� dla przysz�ych dow�dc�w armii. Z ca�ej dru�yny prze�y� jeden Zakraca: wizytuj�cy akurat osiad�ego w okolicy znajomego nekromant� �elazny Genera� uratowa� ch�opca dos�ownie wyrywaj�c go ze szpon�w smoka. Genera�, kt�ry i tak by� bohaterem dla ka�dego z urwickich kadet�w, w oczach m�odego Zakracy awansowa� w�wczas na co najmniej p�boga. Zakraca dor�s�, trzasn�a mu trzydziestka - lecz w jego prywatnej teogonii wci�� nic si� nie zmienia�o. - No wi�c? - Jest �le. Iluzjoni�ci Pe�zacza otworzyli nad miastem �abie Pole. Ludzie ogl�daj�. Ptak leje ksi���cych ile wlezie. - Warzhad mia� wyda� dekret. - Nie wyda�. - Jasny piorun. Co m�wi? - Jego Kr�lewska Wysoko�� nie zamierza ucieka� si� do stosowania cenzury - wyrecytowa� z kamienn� twarz� Zakraca. - Powinien pan jednak, generale, zabiera� ze sob� lusterka, by�by pan na bie��co, polte'y nigdy do ko�ca pewne. - Niech zgadn�, kto mu podpowiedzia�, co zamierza�: Birzinni, prawda? - Premier nie opu�ci� Zamku od dw�ch dni - odpar� Zakraca. Genera� u�miechn�� si� ponuro. - Masz konie? - Za sk�adem. - Wi�c do Zamku. � Jad�c, wylicza� spodziewany czas dotarcia poszczeg�lnych oddzia��w na pozycje. Teoretycznie dane konieczne dla przeprowadzenia podobnych kalkulacji pozostawa�y zmiennymi nieaproksymowalnymi: na przyk�ad taki Nex Pluci�ski, jako g��wnodowodz�cy Armii Po�udnie, gdyby tylko zechcia�, by�by w stanie op�ni� ca�� operacj� o trzy-cztery dni. Kolej �elazna sama z siebie niczego nie przes�dza�a, ca�y osi�gni�ty dzi�ki niej zysk czasowy m�g� zosta� �atwo zmarnotrawiony przez jedn� niefortunn� rozmow� na Zamku. Przemkn�li przez Lasek Wieczorny i wypadli na Kr�lewskie B�onie. Otworzy�a si� przed nimi panorama Czurmy, stolicy Zjednoczonego Imperium, od staro�ytno�ci siedziby kr�l�w na Havrze. �una od �wiate� miasta gasi�a gwiazdy, kt�re i tak w wi�kszo�ci przes�ania�o �abie Pole. Dwumilionowa metropolia ci�gn�a si� dziesi�tkami w��w wzd�u� zatoki o kszta�cie �zy. W czystych wodach oceanu przegl�da�a si� krwawa kl�ska wojsk Ksi�stwa Spokoju. Genera� spogl�da� na naniebn� iluzj�, usi�uj�c, mimo niewygodnego skr�tu perspektywicznego, zorientowa� si� w bardziej szczeg�owym przebiegu bitwy. Wzi�te to by�o z punktu widzenia lec�cego ponad �abim Polem or�a b�d� soko�a (a najpewniej s�pa). Co jaki� czas wpada�y jednak w transmisj� d�u�sze i kr�tsze wstawki ze zbli�e�, gdy trwa� jaki� wyj�tkowo zaci�ty pojedynek, wyj�tkowo krwawa rze�ba b�d� wyj�tkowo efektowne magiczne starcie. Kiedy w��czy�a si� reklama Sk�ad�w Kowalskiego, Genera� spyta� Zakrac�: - Kto jeszcze to sponsoruje? - Jawnie: stali klienci Pe�zacza. Sumak, Fo�szy�ski, bracia Que, Kompania Po�udniowa, Holding STC. Nie wiem natomiast, kto wszed� z powod�w politycznych; je�li w og�le wszed� ktokolwiek, bo mo�e nie by�o potrzeby. - Ilu ludzi Pe�zacza to trzyma? - Ohoho, chyba wszyscy. Tam ju� si� t�uk� �adnych par� klepsydr, a leci to non stop. - Napu�cili nawet d�inny. - Mhm? - Tylko si� przypatrz: �aden rydwan nie wchodzi im w wizj�. Musieli po�o�y� blokad�. Znowu p� miasta b�dzie si� procesowa�. Pe�zacz na pewno dosta� od kogo� po cichu w �ap�, w �aden spos�b nie zwr�ci�oby mu si� podobne przedstawienie z samych reklam. - No... nie wiem. Pan zobaczy na tarasy, balkony, dachy, generale. Pan zobaczy na ulice. Ma�o kto �pi. To nie jest bitwa o byle wioch�, tam Ptak rozdeptuje Ksi�stwo. Frekwencja, �e pozazdro�ci�. Pe�zacz na pewno doi ich wszystkich ile wlezie. Na dodatek sukinsyny maj� szcz�cie, bo oba ksi�yce akurat s� pod horyzontem i jako�� obrazu uda�a im si� jak z lustra. Wpadli na przedmie�cie. Tu ju� musieli zadziera� g�owy, by nie straci� z widoku tocz�cej si� na nocnym niebosk�onie bitwy. Przez �abie Pole przewala�o si� piek�o: smoki p�on�y w locie, otwiera�y si� w ziemi wulkany, tryska�a lawa, lud�mi rzuca�o na setki �okci w g�r�, rozdzierana przestrze� zwija�a ich w obwarzanki i strucle, potem odwija�a w drug� stron�, i na nice, metamorficzne potwory �ciera�y si� ponad g�owami piechoty, snopy �wiat�a z ustawionych na wzg�rzach dooko�a Pola latarni tartyjskich krzy�owa�y si�, ��czy�y, wygina�y i rozszczepia�y, indywidualne pojedynki urwit�w przeradza�y si� w szalone pokazy magicznych fajerwerk�w, urwici w u�amkach knot�w wy�adowywali w walce moc, umiej�tno�ci i do�wiadczenie zebrane w ci�gu ca�ego swego �ycia, ro�li pod chmury i kurczyli si� ni�ej �dziebe� trawy, rzygali ogniem, wod�, gazem, nico�ci�, ciskali na wrog�w huragany �miertelnych przedmiot�w, lawiny niszcz�cych energii, i r�wnocze�nie bronili si� przed analogicznymi ich atakami. Biedota ze slums�w, le��c bezpo�rednio na ziemi b�d� na rozci�gni�tych na niej kocach, komentowa�a g�o�no przebieg pojedynk�w, nagradza�a zwyci�zc�w i przegranych gwizdami, oklaskami, przekle�stwami. Wyjechali na G�rn� Willow�, Genera� pokaza�: w prawo. Zatrzymali konie przy sze�ciopi�trowym "Zaje�dzie Gonzalesa". Stajenny zabra� wierzchowce, przeszli na zaplecze. Starzec prowadz�cy interes wynajmu rydwan�w stukn�� cybuchem fajki w nocny cennik. Genera� skin�� na Zakrac�; major zap�aci�. Okaza�o si�, �e zajazd dysponuje tylko jednym wolnym rydwanem, pozosta�e jeszcze nie wr�ci�y albo nie nadawa�y si� do u�ytku. - Zamek - rzek� Genera� d�innowi rydwanu, ledwo usiedli i zapi�li pasy. - A konkretnie? - spyta� d�inn ustami umieszczonej na przedpiersiu p�askorze�by, ju� unosz�c pojazd w powietrze. - G�rny taras na Wie�y Hassana. - Ten taras jest zamkni�ty dla... - Wiemy. - Jak szanowni panowie sobie �ycz�. Wyprysn�li ponad nisk� zabudow� przedmie�cia. Zamek majaczy� na horyzoncie czarn� pi�ci� wbit� g��boko w gwiazdosk�on. Wyniesiony w g�r� na stromej kolumnie ska�y na blisko p� w�a, spieczony z jednej bry�y kamienia-niekamienia przed niespe�na czterystu laty, trwa� ponad Czurm� w niezmiennej i niezmienialnej formie, s�u��c kolejnym kr�lom Zjednoczonego Imperium jako dom, twierdza, pa�ac oraz centrum administracyjne. Genera� doskonale pami�ta� ten dzie�, gdy Szarchwa� uaktywni� wreszcie latami konstruowane zakl�cie, wyszarpuj�c z wn�trza planety gigantyczny blok gor�cej lawy i formuj�c go po�r�d ulewy i grzmotu piorun�w, w przes�aniaj�cych wszystko k��bach gor�cej pary - w wy�niony pradawnym koszmarem Zamek. Spikowali na Wie�� Hassana, wielki paluch czarnej budowli wskazuj�cy aktualnie �rodek �abiego Pola. Poziome s�upy �wiat�a, bij�ce z wie�y na wszystkie strony przez mniejsze i wi�ksze okna oraz inne otwory, czyni�y z niej filar jakiej� na p� materialnej drabiny jasno�ci. Rydwan wlecia� w jeden z najwy�szych jej szczebli, wyhamowa� i osiad� mi�kko na wysuni�tej w przepa�� szcz�ce tarasu. - Jeste�my - rzek� d�inn. - Mam czeka�, czy mog� ju� wr�ci�? - Nie czekaj - rzek� Zakraca si�gaj�c do kieszeni. - Ile? - Dwa osiemdziesiat. Zanim major zap�aci�, Genera� by� ju� przy wej�ciu do hali postojowej. Zerkn�� po raz ostatni w niebo. Chroniona sferycznym ugi�ciem przestrzeni piechota Ptaka Zdobywcy odcina�a w�a�nie wojskom Ksi�stwa Spokoju ostatni� drog� odwrotu. � - G��wnodowodz�cy Armii Zero, genera� urwit�w Zjednoczonego Imperium, do�ywotni cz�onek Rady Korony, do�ywotni senator Zjednoczonego Imperium, honorowy cz�onek Rady Elekcyjnej, kr�lewski doradca, dwukrotny regent, Stra�nik Rodu, Pierwszy Urwita, rektor Akademii Sztuk Wojny, kawaler order�w Czarnego Smoka i Honoru, siedmiokrotny Kassitz Mieczy, fordeman Zamku, hrabia Kardle i B�adyga, Rajmund Kaesil Maria �arny z Warzhad�w! Genera� wszed� i popatrzy� na od�wiernego. Od�wierny zamruga�. Genera� nie opuszcza� wzroku. Od�wierny usi�owa� si� u�miechn��, ale dolna warga zacz�a mu dr�e�. Genera� sta� i patrzy�. - Daj�e spok�j, jeszcze padnie nam biedaczyna na serce - mrukn�� pierwszy minister Birzinni, wertuj�c zalegaj�ce st� papiery. - Ciebie te� tak zapowiada�? - Ja nie jestem �elaznym Genera�em, nie mam o�miuset lat, moje tytu�y nieco mniej liczne. - Nieco. - Widzia�e�? - spyta� zag��biony w przysuni�tym do otwartego okna fotelu kr�l, wskazuj�c brod� niebo nad Czurm�. - Widzia�em, Wasza Wysoko�� - przytakn�� Genera�, podchodz�c do�. Bogumi� Warzhad pali� papierosa, strzepuj�c popi� do ustawionej na kolanie popielniczki w kszta�cie muszli. Na parapecie przy jego lewym �okciu sta�o jedno z luster dystansowych, odbijaj�c obraz Sali Rady pa�acu Ksi�cia Spokoju w Nowej Plisie; rubin g�osu lustra by� wyci�ni�ty. Na owej Sali panowa� chaos nie mniejszy, ni� na �abim Polu. - Skurwysyn Ptak ma szcz�cie jak jaki� pieprzony Gurlan. - Warzhad rozgni�t� papierosa, zaraz wyj�� z papiero�nicy i zapali� nast�pnego. - Jebanemu Szczuce trzasn�a faza i Ptak uderzy� dok�adnie wtedy, p� klepsydry urwici cholernego ksi�ciunia szli bez wsparcia, po�owa zdech�a z niedotlenienia. Ni chuja nie pojmuj�, czemu ten dupog�owy Szczuka si� nie cofn��. Co, do kurwy n�dzy, z�oto maj� zakopane pod tym zasranym �abim Polem, czy jak? Dla nikogo nie by�o tajemnic�, i� j�zyk, jakim pos�uguje si� na codzie� m�ody kr�l, do�� daleko odbiega od standard�w obowi�zuj�cych w arystokratycznych sferach, wszelako obserwowane w nim od jakiego� czasu nat�enie niecenzuralnych wyraz�w wskazywa�o na lichy - i wci�� pogarszaj�cy si� - stan nerw�w w�adcy. - T�umaczy�em Waszej Wysoko�ci - odezwa� si� znad tr�jwymiarowej projekcji pola walki odwr�cony do monarchy plecami Nex Pluci�ski. - Nie zd��yliby na czas otworzy� kana��w w nowym miejscu. - Ale urwici Ptaka te� by nie zd��yli! - wrzasn�� Warzhad. - Wi�c co za r�nica? - Ptak ma �wier�milionow� armi� - rzek� cicho kr�lowi �elazny Genera�. - Jemu o nic innego nie chodzi, jak w�a�nie o wykluczenie z walki urwit�w. Wdepcze ksi���cych w ziemi� sam� mas� rzuconego do ataku wojska. - Dlaczego my i Ferdynand nie mamy �wier�milionowych armii? - Bo to nieop�acalne - westchn�� Birzinni, piecz�tuj�c jaki� dokument. - Pierdolonemu Ptakowi, �eby go szlag, najwyra�niej si� op�aca. - Ptakowi te� si� nie op�aca. Dlatego musi podbija�. - Nie by�bym tego taki pewien - mrukn�� Genera�. - Wi�c sami, kurwa, nie wiecie, i jeszcze mnie mydlicie oczy! A og�o�my, cholera, powszechny pob�r do wojska, niech si� sukinsyn zdziwi! On ma �wier� miliona? Ja b�d� mia� pieprzony milion! A co! W ko�cu to Imperium, nie jakie� p�nocne zadupie! Gustaw, ile by�o w ostatnim spisie? - Sto dwana�cie milion�w czterysta siedem tysi�cy dwie�cie pi��dziesi�t siedem pe�noletnich obywateli, Wasza Wysoko�� - odpar� natychmiast Gustaw Lamberaux, Sekretarz Rady, kt�remu w g�owie siedzia�o pi�� demon�w. - A ile ma ten ca�y Ptak, ma� jego plugawa? - Tego on sam zapewne nie wie. Ludno�� zamieszkuj�c� podbite przeze� ziemie ocenia si� na dwie�cie pi�tna�cie do dwustu osiemdziesi�ciu milion�w. - A� tyle?! - zdumia� si� Warzhad. - Sk�d si� wzi�o tyle tego robactwa? - Na P�nocy panuje bieda, Wasza Wysoko��. Mno�� si� w bardzo szybkim tempie - zakomunikowa� Lamberaux, sugeruj�c oczywiste logiczne powi�zanie tych dw�ch fakt�w. - To jest naturalne ci�nienie demograficzne - rzek� Genera� przysiadaj�c na parapecie przed kr�lem, lask� k�ad�c przez biodro, lew� d�o� na jej ga�ce. - Pr�dzej czy p�niej taki Ptak musia� si� przydarzy�. Niesie go fala przyrostu naturalnego, jest niczym b�yskawica wy�adowuj�ca energi� burzy. To jeszcze tw�j pradziadek wyda� dekret zamykaj�cy granice Imperium przed imigrantami. Bogacz jest bogaczem jedynie dop�ty, dop�ki ma przy sobie dla zobrazowania kontrastu n�dzarza. To dlatego tak absurdalna wydaje si� ofensywa Ptaka, gdy si� patrzy na map�: jego ziemie przy ziemiach Imperium i sojusznik�w wygl�daj� jak, nie przymierzaj�c, pch�a przy smoku. Ale to jest z�y punkt widzenia. - A jaki jest dobry, h�? - Dobry jest taki: nieca�e siedemset lat temu ca�e dzisiejsze Imperium to by�a Czurma, zatoka, Wyspa Latarni, co posz�a na dno podczas Dwunastoletniej, i okoliczne sio�a. Oraz baron Anastazy Warzhad, kt�ry mia� odwag� podnie�� rebeli� w �rodku Wielkiego Pomoru. A caryca Yx spojrza�a na map�, zobaczy�a pch�� przy smoku, i odwlek�a wys�anie wojska. - A c� to za analogie poronione? - zirytowa� si� Birzinni, sko�czywszy jak�� kr�tk� rozmow� przez swoje lusterko. - �e co? - �e my jeste�my taki kolos na glinianych nogach? A Ptak z t� jego barbarzy�sk� zbieranin� to przysz�e Imperium? - O tym mo�emy si� przekona� tylko w jeden spos�b - rzek� spokojnie Genera�. - Czekaj�c. Ale czy naprawd� chcesz mu pozwoli� zbudowa� to swoje imperium? - Ty po prostu masz skrzywion� perspektyw�. - Birzinni zamacha� w stron� Genera�a zdezaktywowanym lusterkiem. - To przez te wszystkie twoje czary: �yjesz i �yjesz i �yjesz, jeszcze jeden wiek, jeszcze jeden, historia ca�ych pa�stw zamkni�ta pomi�dzy m�odo�ci� a staro�ci�; cho�by� chcia�, nie zmienisz tej skali. - Dla kr�l�w - powiedzia� Genera� patrz�c Warzhadowi prosto w b��kitne oczy - jest to najw�a�ciwsza ze skal, najw�a�ciwsza z perspektyw. Musimy uderzy� teraz, gdy Ptak zwi�zany jest w Ksi�stwie. Bez podchod�w, bez macania, ca�� pot�g�. Wej�� na niego przez Prze��cz G�rn� i Doln�, wej�� z zachodu Mokrad�ami, i desantem morskim w K'da, Ozie i obu Furtwakach; i powietrznym, rozk�adaj�c mu system zaopatrzenia. Teraz, zaraz. Warzhad odrzuci� papierosa, zacz�� obgryza� paznokcie. - Mam go zaatakowa�? Tak ni z tego, ni z owego, bez powodu? - Pow�d masz. Najlepszy z mo�liwych. - Jaki? - Dzisiaj Ptak jest do pokonania. - Wojny chcesz?! - krzykn�� Birzinni, wznosz�c r�ce ponad g�ow� i budz�c tym swoim krzykiem drzemi�cego przy kominku ministra skarbu, Sasz� Querza. - Wojny?! Agresji na Lig�?! Oszala�e�, �arny?! Od bardzo dawna nikt ju� do niego nie zwraca� si� inaczej jak "Generale", ewentualnie "panie hrabio", nawet kolejne metresy, i teraz �elazny Genera� wbi� sw�j lodowato zimny wzrok we wzburzonego premiera. Birzinni cofn�� si� o krok. - Ja nie jestem od�wiernym! Daruj sobie te sztuczki! Mam demona, nie zuroczysz mnie! - A �eby�cie ocipiali, cisza mi tu!! - rozdar� si� kr�l Bogumi� Warzhad, i istotnie cisza zapad�a natychmiast. - Ty, Genera� - kr�l wskaza� go palcem. - Ja sobie przypominam: ty ju� od jakiego� czasu pr�bujesz mnie podjudzi� przeciwko Ptakowi. Jeszcze chyba w Oxfeld usi�owa�e� wymusi� na mnie zgod� na poci�gni�cie tej krasnoludzkiej �elaznej drogi pod Prze��cze. Od dawna to planujesz. Ja m�wi�! - potrz�sn�� palcem. - Nie przerywa�, kurwa, kiedy kr�l m�wi! Nie wiem, co ty sobie wyobra�asz! Od wieku nie mia�e� �adnej porz�dnej wojny, wi�c marzy ci si� jaka� krwawa rozr�ba, co? Nie zamierzam przej�� do historii jako ten, kt�ry rozp�ta� g�upi�, niepotrzebn�, bezsensown� i niczym nie sprowokowan� wojn�! S�yszysz mnie? - On t� kolej i tak wybudowa� - rzek� Birzinni. - Co? - T� drog� �elazn� krasnolud�w. - Za moje w�asne pieni�dze - mrukn�� Genera�. - Ani grosza z pa�stwowej kiesy nie wzi��em. - Bo�e drogi, co tu si� dzieje? - �achn�� si� Warzhad. - Czy to jest jaki� spisek szalonych militaryst�w? - Ja nie wiem, czy to si� stanie jutro, czy za rok, czy za lat dwadzie�cia - powiedzia� Genera� wstaj�c z parapetu. - Ale wiem, mam t� pewno��, �e w ko�cu Ptak uderzy i na nas. A wtedy - wtedy to b�dzie jego decyzja, jego wyb�r, i chwila dogodna dla niego. Bro�my si�, p�ki jeszcze mo�emy, p�ki jeszcze sytuacja jest korzystniejsza dla nas. - Chcia�e� powiedzie�: dla ciebie - warkn�� Birzinni. Genera� wspar� si� twardo na lasce, zacisn�� szcz�ki. - Oskar�asz mnie o zdrad�? Premier w kontrolowany spos�b okaza� zmieszanie. - O nic ci� nie oskar�am, jak�e bym �mia�... Siwow�osy minister skarbu ockn�� si� na dobre. - Czy wy�cie wszyscy rozum potracili? - zaskrzecza�. - Birzinni, ty chyba na �eb ze schod�w zlecia�e�! �elaznego Genera�a o zdrad� pos�dzasz? �elaznego Genera�a...?? To� on mia� wi�cej szans na przej�cie korony Imperium, ni� ta korona ma gwiazd! Jeszcze o twoich pradziadkach si� nie �ni�o, kiedy on wiesza� za niepos�usze�stwo i spiskowanie przeciwko kr�lowi! Dwa razy by� regentem; czy cho� o dzie� op�ni� przekazanie pe�ni w�adzy? Dwa razy jemu samemu proponowano tron, ale odmawia�! Z g��w usieczonych przeze� zdrajc�w u�o�y�bym stos wy�szy od Wie�y Hassana! Ty� si� tyle razy przy goleniu nie zaci��, ile jego pr�bowali zabi�, w�a�nie za wierno�� koronie! Dwie rodziny straci� w buntach i rebeliach! Blisko tysi�c lat stoi na stra�y rodu Warzhad�w! W og�le nie by�oby ju� dzi� tego rodu, gdyby nie wyratowani przez niego osobi�cie twoi przodkowie, Bogumi�. Ty si� ciesz, �e masz przy sobie takiego cz�owieka, bo �aden inny w�adca na Ziemi nie mo�e si� poszczyci� tak wiernym poddanym; kt�rego wierno�ci mo�e by� tak pewnym. Ju� pr�dzej w siebie bym zw�tpi�, ni� w niego! - Co powiedziawszy, Querz ponownie zasn��. Aby uciec spod ich kosych spojrze�, jakie skierowali na niego zirytowani tak nieprzyzwoicie szczer� przemow� ministra skarbu, Genera� wycofa� si� w ciemny k�t sali i usiad� w ustawionym tam pod rze�b� gryfa fotelu wy�o�onym czarn� sk�r�. Lask� prze�o�y� przez uda, r�ce opu�ci� symetrycznie na oparcia, cho�, rzecz jasna, o �adnej symetryczno�ci nie mog�o tu by� mowy, bo wzrok patrz�cych zawsze uskakiwa� ku lewej d�oni Genera�a. To by�a ta s�ynna �elazna R�ka, Magiczna D�o�. Od o�miu wiek�w nieustannie doskonal�cy si� w swych urwickich sztukach - zanim jeszcze w og�le powsta�a definicja urwity, zanim zosta� genera�em, zanim uruchomi� tajemne mechanizmy swej d�ugowieczno�ci - ju� wtedy, na samym pocz�tku, s�yn�� by� z owej inkrustowanej klejnotami i metalem ko�czyny. Legenda g�osi�a, i� oddaj�c si� ciemnym kunsztom (a pod�wczas by�y to kunszty uznawane za bardzo, bardzo ciemne) wda� si� �arny w konszachty z Niewidzialnymi tak pot�nymi, �e nie m�g� ju� nad nimi zapanowa�, i gdy podczas kolejnego z nimi spotkania dosz�o do k��tni, istoty zaatakowa�y go. Wielkim wysi�kiem woli pokona� je i cudem prze�y�; wszelako utraciwszy w walce w�adz� nad lew� r�k�, nie m�g� ju� jej odzyska�. Zorientowawszy si� rych�o w nieskuteczno�ci wszelkich znanych form kuracji, aby nie pozosta� inwalid� do ko�ca �ycia (kt�re mia�o si� przecie� okaza� tak d�ugie), zdecydowa� si� mimo wszystko uciec do magii: implantowa� sobie zatem w odpowiednich miejscach r�ki, d�oni, palc�w rubiny psychokinetyczne. Odt�d nie mi�nie i nie nerwy porusza�y i zawiadywa�y martw� ko�czyn�, a dzia�o si� to bez jakiegokolwiek ich po�rednictwa, sam� moc� my�li �arnego. Tym sposobem de facto przekszta�ci� on cz�� swojego cia�a w magiczny artefakt. Sarkaj�cy na p�rodki i rzadko zatrzymuj�cy si� w p� drogi, i tym razem nie cofn�� si� �arny ze �cie�ki, jaka si� przed nim po owej operacji otworzy�a. Nast�pi�y kolejne implantacje, kolejne magiczne machinacje, transformuj�ce rami� i d�o� w pot�ny i coraz pot�niejszy, skomplikowany i wci�� si� komplikuj�cy, wielozadaniowy semiorganiczny mageokonstrukt. Ten proces bowiem wci�� si� jeszcze nie zako�czy�; min�y tymczasem wieki i wieki, a on trwa�. Wychylaj�ca teraz z cienia r�kawa kurty d�o� Genera�a wygl�da�a niczym t�tni�cy jakim� zimnym, nieorganicznym �yciem splot metalu, szk�a, drewna, kamieni szlachetnych, twardszych od nich nici - oraz, jednak, cia�a. Wed�ug legendy jedno skinienie palca Genera�a r�wna�o z ziemi� niezdobyte twierdze; wed�ug legendy zaci�ni�cie owej pi�ci zatrzymywa�o serca wrog�w, �cina�o im krew w �y�ach. Ale to by�a legenda - sam Genera� wszystkiemu zaprzecza�. R�ka spoczywa�a nieruchomo na oparciu fotela. Genera� milcza�. Nie pozosta�o mu ju� nic do powiedzenia; �yj�c tak d�ugo potrafi� rozpozna� chwile zwyci�stw i momenty kl�sk, bardzo precyzyjnie wa�y� szanse i nie myli� ma�o prawdopodobnego z po prostu niemo�liwym. Siedzia� i patrzy�. Kr�l nerwowo pali� kolejnego papierosa. Premier Birzinni, stoj�c przy wielkim, okr�g�ym stole zajmuj�cym �rodek komnaty, konferowa� szeptem z dwoma swymi sekretarzami, nieprzerwanie stukaj�c przy tym paznokciem w le��ce obok lusterko dystansowe. Sasza Querz chrapa�. Ogie� w kominku trzeszcza� i hucza�. Pod przeciwleg�� �cian� Nex Pluci�ski i jego sztabowcy, na podstawie raport�w zwiadowc�w, przekazywanych za po�rednictwem podwieszonej uko�nie pod sufitem baterii luster (dwana�cie na dwana�cie), aktualizowali sytuacj� militarn�, zobrazowan� w tr�jwymiarowej projekcji ziem granicznych Ksi�stwa i Ligi. Jeden z ludzi Orwida, odpowiedzialny za podtrzymywanie i odpowiednie przekszta�canie tej iluzji, drzema� na krze�le za lustrami; drugi, selektywnie w��czaj�cy i wy��czaj�cy na ��danie ich foni�, sta� pod popiersiem Anastazego Warzhada i ziewa�. Szepty premiera i sekretarzy, sztucznie t�umione g�osy zwiadowc�w, monosylabiczne pomruki sztabowc�w, furkot ognia, szum nocy - wszystko to dzia�a�o usypiaj�co, nic dziwnego, �e stary Querz faktycznie przysn��. Genera� wszelako od czterech dni obywa� si� bez snu i tak�e teraz nie zamierza� rezygnowa� z magicznych stymulator�w. Zerkn�� na zegarek. Prawie trzecia. Wszed� Orwid z Brud�, szefem dalwidz�w. Birzinni uciszy� swoich sekretarzy. - Co jest? Orwid zamacha� r�k�. - Nie, to nie ma nic wsp�lnego z Ptakiem. - Wi�c? - Genera� chcia� wiedzie�. - Skoro jednak fatygowali�cie si� osobi�cie... Bruda u�miechn�� si� blado do skrytego w cieniu Genera�a. - Znale�li�my j� - rzek� do�. Kr�l zmarszczy� brwi. - Kogo? - Planet� Genera�a - wyja�ni� Orwid podchodz�c. - Wasza Wysoko�� z pewno�ci� pami�ta. To by�o tu� po intronizacji Waszej Wysoko�ci. Upar� si� i zagna� mi ludzi do przeszukiwania kosmosu. - Ach, prawda... - Warzhad pomasowa� w roztargnieniu czubek wydatnego nosa. - S�oneczna Kl�twa. Holocaust. Druga Ziemia. No tak. I co, faktycznie trafili�cie na ni�? - Tak jest - skin�� g�ow� Bruda. - Prawd� m�wi�c, ju� zw�tpili�my. Genera� przedstawi� bardzo zgrabn� argumentacj�, statystyka i miliardy gwiazd i w og�le: niemo�liwe, �eby nie by�o ani jednej planety o parametrach wystarczaj�co zbli�onych do Ziemi... Ale w�a�nie na to wygl�da�o. Dopiero dzisiaj... - No, no, no - kr�l wykrzywi� si� do Genera�a. - Znowu, cholera, mia�e� racj�, niech ci� szlag. I co teraz zrobimy z tym odkryciem, a? - Jak to co? - podnieci� si� Orwid. - To jasne, trzeba tam polecie� i przej�� j� w posiadanie w imieniu Waszej Wysoko�ci, jako cz�� Imperium! - Gdzie to w�a�ciwie jest? - spyta� Genera�. - Druga planeta numeru 583 ze �lepego �owcy. Nie wida� z naszej p�kuli. Oko�o dwunastu tysi�cy sz�og�w. - No, kochany Generale - wyszczerzy� si� premier - nosi ci� i nosi, wojny by� chcia�, ruchu, akcji - masz okazj�. Bierz statek i le�. C� za przygoda! Genera� Odkrywca! Jak j� nazwiesz? Czekaj, zaraz ci wystawi� pe�nomocnictwa kr�lewskiego namiestnika i gubernatora ziem przy��czonych. - Od razu z�apa� za lusterko i wyszczeka� do� odpowiednie rozkazy. Genera� przeni�s� wzrok na kr�la. - Nie s�dz�, �eby to by� odpowiedni czas na podobne wycieczki - rzek�. Orwid wygrzeba� z kieszeni pryzmat iluzyjny, po�o�y� na stole i wymamrota� kod wyzwalaj�cy. W powietrzu rozwin�� si� tr�jwymiarowy obraz planety. Kilkoma s�owami Orwid powi�kszy� go i podni�s�. - �adna, nie? - Obszed� planet� dooko�a, przygl�daj�c si� jej z nie skrywan� satysfakcj�, jakby w istocie przez uaktywnienie pryzmatu to on j� stworzy�. - Nie wida�, bo iluzjonisci zdj�li j� z bardzo bliskiego spojrzenia, ale ma dwa ksi�yce, jeden du�y, trzy-, czterokrotna masa naszego Tryba, drugi natomiast prawie �mie�. Ten kontynent, co go terminator tak tnie, idzie tam potem jeszcze do drugiego bieguna. A tylko popatrz na te archipelagi. Popatrz na te g�ry. A� zauroczy�o to samego kr�la i Warzhad wsta� i z papierosem w ustach podszed� do iluzji. Genera� r�wnie� si� zbli�y�; nawet Pluci�skiego zainteresowa�a. Planeta, w po�owie bia�o- b��kitna, w po�owie czarna, wisia�a nad nimi, niczym wyba�uszone z pi�tego wymiaru oko nie�mia�ego b�stwa. Obraz w iluzji by� zamro�ony, pryzmat pami�ta� tylko to jedno odbicie w �renicy - huragany zatrzymane w wirowaniu, chmury z�apane w rozci�gni�ciu na �wier� oceanu, burze pochwycone w �rodku paroksyzm�w, zastopowane w obrotach noc i dzie� - ale wystarczy�o. - M�j Bo�e, m�j Bo�e - szepn�� Warzhad. - Sam chcia�bym polecie�. Birzinni u�miechn�� si� pod w�sem. Genera� zacisn�� praw� d�o� na ramieniu kr�la. - Wasza Wysoko��. Ja b�agam was... - Nie b�dzie, kurwa, �adnej wojny! - rozdar� si� monarcha, pluj�c petem na dokumenty i odskakuj�c wstecz od �arnego. - Co ci si� nie podoba? No co?! M�wi�, �e polecisz - i polecisz! Genera� wzi�� g��boki oddech. - Wasza Wysoko��, prosz� wobec tego tylko o rozmow� w cztery oczy w Cichej Komnacie. - Co ty knujesz? - warkn�� Birzinni. - O co ci chodzi? My�lisz, �e uda ci si� zastraszy� kr�la? W cztery oczy z �elaznym Genera�em, dobre sobie...! - Jestem kr�lewskim doradc� i Stra�nikiem Rodu, przys�uguje mi... - Nie pozwol�! - Tu premier zwr�ci� si� do Warzhada. - Nie zdajesz sobie sprawy, panie, do czego on jest zdolny... - Wyda�em rozkaz, czy nie? - sykn�� kr�l. - No wyda�em, czy nie?! Wi�c, kurwa, wykona� bez pyskowania! Ju�! - Spojrza� na iluzj�, podrapa� si� w policzek, rozgl�dn�� po sali i wypu�ci� powietrze z p�uc. - Id� spa�. Dobranoc. Po czym wyszed�. - Co si� sta�o? - spyta� minister skarbu. - Nic, �pij dalej - machn�� na� Birzinni. Genera� wr�ci� po lask�, sk�oni� si� premierowi i Pluci�skiemu i ruszy� do wyj�cia. Birzinni podkr�ci� w�sa, Nex postuka� si� w zamy�leniu cybuchem fajki w przednie z�by... odprowadzali wzrokiem plecy Genera�a do samych drzwi. Orwid nie patrzy�, bawi� si� wy��czonym pryzmatem, Bruda nawet odwr�ci� wzrok, by nie napotka� spojrzenia mijaj�cego go �arnego; dopiero potem zerkn��. Gustaw Lamberaux z zamkni�tymi oczyma konwersowa� ze swymi demonami. Od�wierny zamkn�� drzwi. - Na mi�o�� bosk� - sapn�� Sasza Querz - co tu si� dzieje? - Nic si� nie dzieje, �pij, �pij. � - �e co?? - Kr�lewski rozkaz. Lec� jutro z rana - rzek� Genera� siadaj�c na �awie pod fosforyzuj�c� �cian� bezokiennego gabinetu Zakracy. - Birzinni, co? - warkn�� ponuro major. - Jego robota, prawda? Genera� nawet nie fatygowa� si� odpowiedzie�. Zakraca wsta� zza biurka, maszeruj�c nerwowo w te i we w te sprawdzi� machinalnie g��wne zakl�cia antypods�uchowego konstruktu pomieszczenia, wreszcie wybuchn��: - Owija go sobie dooko�a palca! Nawet si� z tym nie kryje! Przecie� nie mo�e si� �udzi�, �e nikt nie widzi! Na co on liczy? My�li, �e ujdzie mu to na sucho? W�a�nie mnie dosz�o, �e re Duin przej�� pakiet kontrolny Yaxa & Yaxa. S�ysza� pan, generale? To jest ju� dwie trzecie Rady Kr�lewskiej! Birzinni z�apa� nas za gard�o! - Re Duin by� do przewidzenia - mrukn�� Genera�, spogl�daj�c na przeciwleg�� �cian�, po kt�rej kartograficznym fresku para niewidzialnych d�inn�w przesuwa�a symboliczne strza�ki, linie, tr�jk�ty i k�ka. - Przebi� si� ju�? - Ptak? - major zwolni�, obejrza� si� na �cian�. - Ci�gle to samo. Ale trzebaby chyba cudu, �eby w ko�cu ich nie zdusi�. Mam tu bierne odbicie ze sztabu Szczuki - wskaza� na jedno z ustawionych na biurku lusterek. - My�l� ju� o oddaniu Zalesia i Prawej Hurty. - Ferdynand le�y - rzek� Genera�. - Le�y i prosi o dor�ni�cie. Wycofanie si� z gwarancji dla Ksi�stwa by�o najwi�kszym b��dem Birzinniego. Przyjdzie nam za to drogo zap�aci�. Do unikni�cia by�o morze krwi. - Nic pan nie m�g� poradzi�, generale. - Zakraca wr�ci� za biurko, zacz�� przestraja� jedno z lusterek. - Votum separatum da�o przynajmniej niekt�rym do my�lenia. Zreszt� Warzhad i tak zrobi�by, co chcia� Birzinni, chocia�by zdo�a� pan przekona� Rad�. A tam po prawdzie nie ma przecie� kogo przekonywa�, sam pan najlepiej wie, ile kosztuje g�os takiego Spoty czy Chwalczy�skiego. Ale s�owo �elaznego Genera�a ma znaczenie, tak, tak, ludzie pana popieraj�, niech pan nie udaje zdziwionego, zapluty ch�op z najdalszego zadupia dobrze wie, �e �elazny Genera� nigdy nie �amie danego s�owa i nie splami�by swojego honoru �adn� zdrad� czy krzywoprzysi�stwem, i prawda jest taka, �e przyznaj� racj� panu, Generale, nie kr�lowi, kr�l szczeniak, Genera� legenda; ludzie jednak wiedz�, ludzie wiedz� bardzo dobrze, kto co warty... O, jest. Ilu pan chce? - Wezm� "Jana IV" z tr�jk� kinetyk�w. Na g��wnego �ci�gnij Goulde'a. Pe�na obsada urwicka, z ci�kim uzbrojeniem, sprz�tem desantowym i tak dalej. Nadto zapas�w ile si� da... a, nie, one ju� s� w stazach. Zreszt� sam wiesz: chc� by� przygotowany na ka�d� mo�liwo��, skoro poj�cia nie mam, czego si� tam spodziewa�. - S�ysza�e�, Kuzo - zwr�ci� si� Zakraca do lustra. - Genera� leci jutro rano. Zaraz pobudz� ludzi. Macie tam miejsce? - Stary Dw�r stoi prawie pusty, ju� jaki� czas temu przygotowali�my miejsce dla uciekinier�w z Krateru - odezwa�o si� zwierciad�o. - Na par�na�cie klepsydr mo�emy tam zakwaterowa� i pu�k. "Jan IV" jest w hangarze, nie ruszali�my go od lat, b�d� musia� pogoni� d�inny. Za�aduje pan ludzi od razu, Generale, czy te� szykuje pan jakie� �wiczenia, odpraw�? W wy�ywieniu jeste�my uzale�nieni od Ziemi i dodatkowa setka g�b na stanie... - Najwy�ej jeden posi�ek - mrukn�� Genera�. - Najwy�ej jeden posi�ek - powt�rzy� Zakraca. - A w�a�nie, by�y jakie� sygna�y z Krateru? Ksi���cy nie ruszaj� si�? Ile maj� statk�w? - Cztery lub pi��, nadto trzy w ruchu wahad�owym, ale, przypuszczam, zniszczone, przej�te b�d� zablokowane, bo to ju� mija trzydzie�ci klepsydr, jak nic z Ksi�stwa nie wysz�o ponad atmosfer�. Tak w og�le to jest kwestia polityczna, urwici Ptaka robili tu podchody od Subbermayera jeszcze za starego Lucjusza, sm�ci�y si� jakie� duchy po szczelinach, pokazywa�y widma, prawdopodobnie niewyciszone manifestacje sprz�e� bilokacyjnych, pi�tego, czwartego stopnia. Pan wie, Generale, o tej pr�bie desantu na Wron�? Chcieli si� wkopa� na sto �okci i ob�o�y� wyrwidusz�, nie wiem, czemu si� wycofali, to by im jednak dawa�o jak�� odskoczni�; chocia�, nie da si� ukry�, cholernie kosztowne to by�o, wszyscy w b�blach, g��wny konstrukt na �ywych diamentach... Krater jednak si� nie podda. A gdyby ksi���cy ewakuowali cywili tak bez niczego, z samego strachu... - Rozumiem, rozumiem. - Genera� przeszed� za biurko, wchodz�c w pole widzenia lustrzanego Kuzo. Kuzo poderwa� si�, uk�oni�; Genera� skin�� mu g�ow�. - Czyj to by� rozkaz z tym Starym Dworem? - Mhm, po prawdzie my�my si� sami dogadali, tu, na miejscu, jak tylko wysz�o to o�wiadczenie o neutralno�ci. By�o jasne, �e nie b�dzie rozkazu do powrotu, a jak ju� Ptak we�mie Now� Plis�, Krater pozostanie ostatnim wolnym kawa�kiem Ksi�stwa Spokoju we wszech�wiecie. Tam si� wkr�tce rozp�ta piek�o. Szykuj� si� ju� na �mier�. - A w Plisie o tych cywili nikt si� nie upomnia�? Zapomnieli o nich, czy co? M�wisz, �e zosta�o im par� statk�w... Mhm, pomy�lmy: na prawie azylu, u nas czy na Wyspach... - Nie maj� kinetyk�w. Prawie nikogo nie maj�. Z urwit�w zosta�y chyba dwie osoby, reszta zwykli �o�nierze. W ramach tej wielkiej mobilizacji sprzed heksonu �ci�gn�li wszystkich na d�. Pewnie w�a�nie gin� gdzie� na �abim Polu. - Powinni�my wi�c wej�� na Krater - rzek� twardo Genera�, pochylaj�c si� ponad ramieniem majora ku zwierciad�u dystansowemu. - Teraz jest najlepszy moment: przed oddaniem Plisy, ale po kl�sce Ksi�stwa. By�by� w stanie to wykona�? Trzeba zatkn�� tam sztandar Imperium zanim pojawi si� pierwszy statek Ptaka. Kuzo skrzywi� si�. - Niezbyt mi si� to podoba... - Nie b�d� g�upi, Kuzo - warkn�� Genera�. - A po c�e� szykowa� Stary Dw�r? Ratujesz ludzi i ocalasz budynki i sprz�t, bo po szturmie urwit�w kamie� na kamieniu w Kraterze nie zostanie, wiesz o tym. A Ptak na baz� Imperium nie skoczy. Zero krwi. - Ale oni si� nie poddadz�! M�wi�em przecie�! - Ptakowi - nie; nam - tak. Uwierz mi, tam si� w�a�nie modl� o jakie� honorowe wyj�cie. Nikt tak naprawd� nie pragnie �mierci, cho�by nie wiadomo jak chwalebnej. B�d� tam rano; tymczasem zr�b tylko jedno: z�� im w moim imieniu propozycj�. Warunki kapitulacji tak honorowe, jak tylko chc�. Sam przyjm�. Osobi�cie. Na moje s�owo. Rozumiesz? �adnej ujmy. Mo�esz to nawet uj�� jako okresow� protekcj�. - Pan to m�wi serio, Generale? - Nie zadawaj g�upich pyta� - warkn�� Zakraca. - W takim razie spr�buj�. Kapitan Kuzo zasalutowa� i roz��czy� si�, lustro odbi�o twarze Genera�a i majora. Genera� wyprostowa� si�, u�miechn��. Zakraca pokr�ci� g�ow�. - Ju� widz� min� Birzinnego. Zesra si�, jak us�yszy. Teraz wszystko zale�y od tego, czy skurwiel nie ma tam na Trybie jakiej� wtyki. No bo potem przecie� ju� nie odda Krateru Ptakowi, na co� takiego nawet kr�l nie p�jdzie. A jak urwitom Ptaka puszcz� nerwy, to mo�e nareszcie b�dzie pan mia� t� wojn�, generale... Ni z tego, ni z owego w Generale wezbra� zimny gniew. Jedn� my�l� obr�ci� Zakrac� z fotelem przodem do siebie, po czym wycelowa� w majora obtoczony w szkle i metalu palec. - Nie obra�aj mnie, Zakraca - wycedzi� przez zaci�ni�te z�by. - Kr�l i Birzinni nie rozumiej�, bo nie chc� zrozumie�, ale czy r�wnie� ty s�dzisz, �e mnie ta wojna potrzebna jest dla zabawy, rozrywki, popisu? - Bardzo przepraszam, je�li tak pan to odebra�... R�wnie szybko min�� generalski gniew. - Niewa�ne. - �arny machn�� lask�, odwr�ci� si� i wyszed�. � D�inn posadzi� s�u�bowy rydwan Genera�a na dachu jego willi kilkana�cie �okci od le�aka ze �pi�c� Kasmin�. Zasn�a ogl�daj�c bitw� na �abim Polu, w opuszczonej bezw�adnie r�ce �ciska�a jeszcze kieliszek z odrobin� wina na dnie. Genera� podszed�, stan�� nad ni�, spojrza�. By�a w bia�ym, jedwabnym szlafroku; �ciskaj�cy go pasek rozwi�za� si�, jedwab sp�yn�� po jeszcze bielszym ciele kobiety. Genera� sta� i patrzy�: g�owa oparta o rami�, opuszczone powieki, wp�otwarte usta, zmierzwione w�osy przes�aniaj�ce p� twarzy, na drugiej po�owie, na policzku, czerwonawy odcisk, zapewne dopiero co przewr�ci�a we �nie g�ow� z barku na bark. Patrzy�, jak oddycha. Piersi w d� i w g�r�. Od nocnego zimna spierzch�y si� jej brodawki. Uni�s� praw� r�k� i zatrzyma� d�o� tu� przed rozchylonymi wargami Kasminy. Gor�cy oddech parzy� mu sk�r�. Patrzy� jak szamocz� si� pod powiekami jej ga�ki oczne. Mia�a w sobie trzy czwarte krwi elfiej i niewykluczone, i� widzia�a go tak�e przez powieki. Pochyli� si� i poca�owa� j�. W pierwszym odruchu, jeszcze �ni�c, nie otworzywszy oczu - obj�a go ramionami i przyci�gn�a. Opar� si� jej, boj�c si� o le�ak. - Starcy, jak ja - szepn�� - wierz� ju� tylko takim wyznanionym: nie�wiadomym, mimowolnym. - Sk�d wiesz, o kim �ni�am? - O mnie. - O tobie. Zagl�dn��e�? - Nie. Widzia�em, jak si� u�miecha�a�, znam ten u�miech. Podni�s� kieliszek, wyprostowa� si�, wypi�. - Podoba�o ci si�? - spyta�, wskazuj�c szk�em niebo. Pomasowa�a ucho, przeci�gn�a si�, zawi�za�a szlafrok. - Dzieci, jak ja - mrukn�a - lubi� kolorowe widowiska. Przysz�o zaproszenie na bankiet u Ozraba, p�jdziemy? - Nie. - Nawet nie spyta�e�, kiedy to. - Jutro lub pojutrze. - Co, znowu wyje�d�asz? - Polityka, Kas, polityka. Wsta�a z rozmachem, a� przewr�ci� si� le�ak. - Pieprz� polityk� - burkn�a. Za�mia� si�, przygarn�� j�, przytuli�. - Nie pos�dza�em ci� o a� takie perwersje. Chod� ju� lepiej, chod�; przed �witem zawsze najzimniej. Zeszli na drugie pi�tro. Poltergeisty przygotowa�y Genera�owi gor�c� k�piel - Kasmina uda�a, �e si� na niego obra�a, i odm�wi�a, posz�a poplotkowa� przez lusterko z przyjaci�kami. P� klepsydry letargu w parz�cej sk�r� wodzie wystarczy�o Genera�owi dla pe�nego relaksu. Ockn�wszy si�, przeprowadzi� kilka rozm�w korzystaj�c z odbicia w sufitowym zwierciadle, kt�re skl�� na ten czas, by pozby�o si� skroplonej na� pary oraz wesz�o w sie� miejskich luster dystansowych. Potem poltergeisty wytar�y �arnego grubymi, mi�kkimi r�cznikami i odzia�y w tr�jwarstwow� szat�. Przeszed� do gabinetu. Szkoda mu by�o czasu na jedzenie, pobra� energi� bezpo�rednio z r�ki, przesun�wszy ni� przez buzuj�cy w kominku ogie�. Usiad�szy nast�pnie w fotelu, uaktywni� dymnik: najobszerniejsze ze standardowych zakl�� wizualizuj�cych magi�. Dymnik mia� wbudowany modu� deszyfruj�cy, aby przej�� ewentualne blokady czar�w, chroni�ce je przed otworzeniem si� na oczach obcego; tu jednak wystarczy�o rozpoznanie has�a, bo wszystko to by�y czary �arnego. Ale, rzecz jasna, s� czary i czary, has�a i has�a, r�ne poziomy tajno�ci i r�ne dymniki. Jaskrawo pstrokate kwiaty konstrukt�w wystrzeli�y ze �cian, z artefakt�w le��cych na biurku i na p�kach rega��w oraz z samego biurka, a lewa r�ka Genera�a wprost wybuchn�a gigantycznym, wielobarwnym bukietem, kt�ry wype�ni� niemal ca�e pomieszczenie. Odci�wszy pozosta�e wizualizacje, Genera� skupi� si� na tej. Przeskalowa� i rozwin�� interesuj�ce go jej ga��zie, reszt� symbolicznych manifestacji zakl�� �ci�gaj�c do wewn�trz. Osta�y si� jeno trzy konstrukty, jeden chwiej�cy si� czarn� w purpurowe pasy kontrzakl�� tr�b� od palca wskazuj�cego do drzwi, drugi sp�ywaj�cy r�nokolorowym kobiercem spod nadgarstka na kolana Genera�a i na dywan pod jego stopami, trzeci paj�cz� sieci� sztywnych algorytm�w decyzyjnych wyrastaj�cy z przedramienia pod sufit, i uk�adaj�cy si� pod nim ko�dr� g�stego dymu. �arny odruchow� boczn� my�l� wywo�a� quasiiluzyjne operatory magiczne, w postaci pary szczypiec, no�a, igie� i szpuli srebrnej wst��ki, kt�ry to kolor, jako jedyny, nie wyst�powa� w �adnych wizualizacjach. Nast�pnie Genera� otworzy� sfer� podczasu i przyst�pi� do pracy. P�omienie w kominku pe�ga�y w zwolnionym tempie, jak sp�ywaj�ce we wn�trzu bezgrawitacyjnego pieca niedokrzep�e szk�o. Tak naprawd� trwa�o to osiemna�cie klepsydr, ale kiedy zamkn�� sfer�, dopiero �wita�o. Przebra� si� w mundur polowy. Lustro odbija�o kilkana�cie wywo�awczych ornament�w, ale nie odebra�. Poltergeisty spakowa�y mu do torby wskazane dokumenty, artefakty, ubranie. Torb� zanios�y do rydwanu. Przechodz�c, zajrza� do sypialni. Nie powinien by�. Drugi raz zobaczy� Kasmin� �pi�c�, bezbronne pi�kno, ufna nago��, spokojny oddech spomi�dzy wp�rozchylonych warg. Zauroczy�a go zupe�nie biel jej stopy. Przekl�� si�; przekl�� si� po raz drugi; dopiero wtedy m�g� si� ruszy�. Wyszed� na dach. Po �abim Polu ju� ani �ladu, niechybnie oznacza to koniec Ferdynanda. - Akademia Sztuk Wojny, Baurabiss - rzek� Genera� d�innowi. � Przez otwarty dach hangaru wpada� do wn�trza ch�odny wiatr. Szarym prostok�tem nieba sun�y brzydkie chmury. Poranek przyszed� na �wiat doprawdy niezbyt urodziwy. - Ilu? - spyta� Genera� Zakrac�. - Siedemdziesi�ciu dw�ch - odpar� major spogl�daj�c przez szyb� kantoru na par� magtech�w po raz ostatni skanuj�cych przygotowany do lotu wahad�owiec. - Obr�cili�my we dwa, "Niebieskim" i "Czarno-czerwonym" - rzek� Tuul, hormistrz Baurabissu. - Po pi�tnastu. Teraz ostatni. - Goulde? - Ju� na Trybie. - Kapitan G�az melduje gotowo�� - zakomunikowa� demon kryszta�u operacyjnego, spoczywaj�cego w rogu biurka Tuula. Genera� zerkn�� na zegarek. - P� klepsydry - mrukn��. - Trzeba si� zbiera�. Jest potwierdzenie od Kuzo? - Tak. - Birzinni przys�a� papiery? - Jeszcze w nocy. Genera� wsta�, przeci�gn�� si�, zatrzyma� wzrok na suficie i wykrzywi� usta. - Zakraca - rzuci� - lecisz ze mn�. Major obejrza� si� na� zdumiony. - Generale, ja tutaj... - Lecisz ze mn� - powt�rzy� �arny i Zakraca wzruszy� ramionami, bo zna� ten ton i wiedzia�, �e przeznaczenie ju� si� zatrzasn�o. - Miejsce jest - westchn�� Tuul, wizualizuj�c kryszta�em na przeciwleg�ej do wielkiej szyby �cianie schemat "Czarno-czerwonego". - W ostatnim leci tylko trzynastu. I reszta sprz�tu. Genera� podszed� do kryszta�u, po�o�y� na nim d�o�, na chwil� zaniewidzia�. - Dobrze - mrukn��, odsun�wszy r�k�. Hormistrz pokr�ci� z niesmakiem g�ow�. - M�g�by pan, generale, robi� to jako� delikatniej, demony g�upiej� mi od takich wiwisekcji. - Przepraszam. Nie mam czasu. - Pochyli� si� nad zawalonym papierami biurkiem Tuula i u�cisn�� d�o� hormistrza. - Oby B�g. - Oby B�g - po�egna� si� Tuul i od razu rozpocz�� rozmow� z czyim� zdalnym odbiciem w jednym z rozstawionych na blacie luster. Major i Genera� zeszli po �elaznych schodkach na poziom pod�ogi hangaru; drzwi kantorka automatycznie zatrzasn�� za nimi d�inn budynku. Zakraca poszuka� papierosa, zapali�, zaci�gn�� si�. - Dlaczego? - spyta�, odruchowo przykrywszy ich obu szybkim antypods�uchowym. - Bo to jest co� wi�cej, ni� ci si� wydaje. - Co takiego? - Polecisz. - Polec�. Rozkaz. Oczywi�cie �e polec�. Ale demon w intuicji podpowiada mi, �ebym by� ostro�ny. - Masz dobrze u�o�one demony - u�miechn�� si� Genera�. - B�d� ostro�ny; b�d� zawsze. - Nie powie mi pan? - Powiem. - Taak - westchn�� Zakraca i zdj�� czar. Ruszyli ku "Czarno-czerwonemu". Wahad�owiec unosi� si� dwadzie�cia �okci nad posadzk�. Mia� kszta�t p�katego cygara, wykonany by� z d�bowego drewna, g�adko wypolerowanego i poci�gni�tego pokostem; na obu ko�cach zamyka�y go symetryczne rozety wielkich, kryszta�owych okien. Genera� mrugn�� sobie w spojrzeniu dymnikiem, wizualizuj�c jawne poczw�rne zakl�cie hermetyzuj�ce �obo�skiego-Krafta, kt�re oplata�o �ci�le pojazd; nie dostrzeg� w nim �adnych luk, i nie spodziewa� si� dostrzec, znaj�c dok�adno�� magtech�w Tuula - a i tak musia� im przecie� zawierzy�, nie spos�b dopilnowa� wszystkiego samemu, konstrukty czar�w statk�w kosmicznych nale�� do najrozleglejszych i najbardziej skomplikowanych. Mia� jednak z�e do�wiadczenia z lotami ponadatmosferycznymi. Raz ju� prze�y� nag�� dehermetyzacj� statku na orbicie; tylko natychmiastowa, bezmy�lna, artefaktyczna reakcja r�ki uchroni�a go od �mierci z wymro�enia i uduszenia. Od tamtego czasu - a zdarzy�o si� to jedena�cie lat temu - nie opuszcza� planety bez wielokrotnego zabezpieczenia sporz�dzonego z w�asnych czar�w. Nie szyfrowa� ich i towarzysz�cy mu urwici mieli okazj� podziwia� ten majstersztyk sztuki magicznej, redukuj�cy �obo�skiego-Krafta do jednej tysi�cznej energoch�onno�ci i toksyczno�ci pierwotnego zakl�cia. Nikt wszak�e nie potrafi� skopiowa� owego dzie�a. Takie przyk�ady �wiadczy�y najdobitniej o s�uszno�ci stosowanej nomenklatury: nie nauka - sztuka. �elazny Genera� by� za� jej niekwestionowanym arcymistrzem. Przy oznaczonym rur� zielonego gazu pionie lewitacyjnym "Czarno-czerwonego", kt�rym jeden z d�inn�w statku wci�ga� pasa�er�w do jego wn�trza, spotkali pilota. - To zaszczyt, generale - rzek� kinetyk, prze�kn�wszy ostatni k�s spo�ywanej w po�piechu kanapki. - Osobisty? - spyta� Genera�, wskazuj�c wzrokiem kabur� przymocowan� do pasa pilota, z kt�rej wystawa�a r�koje�� pistoletu, pod dymnikiem kwitn�cego na z�oto i czarno. - Mhm, tak - odpar� kinetyk przenikaj�c przez ziele�. - Po Baurabissie chodz� r�ne plotki. Krater siedem w��w od Mnicha, a przecie� trwa wojna. Sam pan wie, generale. Zreszt�, co taka pukawka mo�e; to tylko dla komfortu psychicznego - doda�, szybuj�c ku ciemnemu brzuszysku wahad�owca, kt�re, pos�uszne woli d�inna, otwiera�o si� ju� sze�ciop�atowym w�azem. Major i Genera� wlecieli po pilocie. Wewn�trz �ciany fosforyzowa�y pomara�czowo, by�o nawet ja�niej ni� w hangarze. "Czarno-czerwony", jak wszystkie wahad�owce, stanowi� w istocie po prostu solidne pud�o do przewo�enia ludzi i �adunk�w na orbit� i z powrotem. By� mniejszy, ni� si� wydawa� z zewn�trz. Sk�ada� si� z dw�ch pomieszcze�: kabiny pilota z przodu oraz reszty cygara, gdzie do �cian przymocowano fotele dla pasa�er�w i haki dla �adunku. Aby wykorzysta� przestrze� do maksimum, ta cz�� wahad�owca obj�ta by�a zakl�ciem deformuj�cym okresowo grawitacj�: "d�" znajdowa� zawsze pod stopami, o ile cho� jedna z nich dotyka�a fosforyzuj�cego drewna pojazdu. �rednica cygara przekracza�a dwana�cie �okci, wi�c nie zahacza�o si� g�ow� o g�owy chodz�cych po "suficie", je�li tylko, rzecz jasna, nie zbli�y�o si� za bardzo do rozety widokowej, gdzie �ciany "Czarno-czerwonego" zbiega�y si� ku sobie. Spa� tu ju�, przypi�ty do fotela, jeden z przydzielonych urwit�w, w niekompletnym mundurze bitewnym, w kokonie silnego czaru obronnego. Pilot, wleciawszy do wn�trza, znikn�� od razu w swojej kabinie. Zakraca i Genera� usiedli blisko rozety; przez jej okna widzieli z wysoko�ci przekrzywiony nieco hangar, nieco przekrzywione niebo. - Wychodz� do Tryba - poinformowa� �arny majora i zmieni� si� w smolistoczarny pos�g. Zakraca uni�s� tylko lekko brwi. Wyj�� przeno�ne lusterko i wda� si� w d�ug� rozmow� ze sztabowcami z Zamku, kt�rzy analizowali w�a�nie dane dostarczone przez ocala�e duchy szpiegowskie; blokada Ptaka by�a �ci�lejsza ni� si� spodziewali, i tych informacji nie by�o znowu tak wiele. Tymczasem Ptak szed� na Plis�. G��wne si�y przerzuca� Tchatarakk�, wyparowawszy oba Jeziora Jadowe, Mniejsze i Wi�ksze. Panika w�r�d ludno�ci Ksi�stwa si�gn�a takich rozmiar�w, �e nikt ju� nie panowa� nad ruchami migracyjnymi. Bogumi� Warzhad stan�� przed dylematem: wpuszcza� ich, czy nie wpuszcza�? Wygl�da�o na to, �e nie ma wyj�cia; zakazy imigracyjne skierowane przeciwko Lidze m�ci�y si� naporem uchod�c�w z innej strony. Na gie�dzie Czurmy skoczy�a w g�r� cena z�ota i diament�w, tak�e ziemi na Wyspach. Monstrum ekonomii nigdy nie potrafi�o panowa� nad swym obliczem, od jednego cienia my�li przebiega�y po nim wysokie fale strachliwych min i grymas�w. Wkr�tce przyby�o pozosta�ych jedenastu urwit�w. Zakraca zna� jednego z nich, chor��ego Iurg�, i wda� si� z nim w dyskusj� na temat nowych zasad rekrutacji do Akademii, pod�ug kt�rych dopuszczono do urwickiego szkolenia pierwsze kobiety; Iurga by� przeciw, Zakraca by� przeciw, wspierali si� nawzajem w swym oburzeniu. W mi�dzyczasie kinetyk podni�s� wahad�owiec ponad miasto i zacz�� si� wspina� przez chmury ku gwiazdom. W dzie� s�abo widoczne, w miar� wznoszenia si� "Czarno-czerwonego" �wieci�y coraz ja�niej; czary antyoporowe oraz klaruj�ce czyni�y widok lustrzanie wyra�nym. Niebosk�on �ciemnia� a� do g��bokiego mroku zimnego kosmosu, weszli na orbit� Ziemi. Kilka nieumocowanych przedmiot�w rozpocz�o lewitacj� po wn�trzu wahad�owca. Urwici w mgnieniu oka �ci�gn�li je telekinez� do siebie. Wszed�szy na odpowiedni kurs, "Czarno-czerwony" j�� �ciga� ksi�yc. Pasa�erowie nie widzieli Tryba, dop�ki nie rozpocz�� si� manewr l�dowania, a raczej cumowania, bo Tryb, cho� najwi�kszy z naturalnych satelit�w planety, i tak by� przecie� niczym wi�cej, jak sporych rozmiar�w kulistym od�amkiem ska�y. Jego przyci�ganie by�o niemal niezauwa�alne, wszyscy przebywaj�cy na jego powierzchni zmuszeni byli nosi� specjalne buty, trwale skl�te wcze�niej przez mag�w, aby nie "odskoczy�" przypadkiem w kos