7981

Szczegóły
Tytuł 7981
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7981 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7981 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7981 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Gene Wolfe Urth Nowego s�o�ca ksi��k� dedykuj� Elliolowi i Barbarze - oni wiedz� dlaczego. Zbud� si�, bo ranek w cisz� wype�nion� noc� cisn�� kamieniem, a� gwiazdy z krzykiem pierzch�y. Patrz tam! My�liwy, co od wschodu bie�y, zarzuci� petl� lassa na su�ta�ska wie�e. Fitzgerald Rozdzia� l Grotmaszt Cisn�wszy jeden manuskrypt w ocean czasu, zaczynam pisa� na nowo. Bez w�tpienia jest to niedorzeczno��, ja jednak zachowa�em jeszcze tyle zdrowego rozs�dku, aby zdawa� sobie spraw�, i� nikt nigdy nie przeczyta tych s��w, nawet ja sam. Pozw�lcie mi wi�c wyja�- ni�, nie wiadomo komu i po co, kim jestem oraz co takiego uczyni�em naszej Urth. Naprawd� mam na imi� Severian. Przyjaciele, kt�rych nigdy nie mia�em zbyt wielu, nazywali mnie Severianem Kulawym. �o�nierze, kt�rych niegdy� mia�em mn�stwo, cho� nie a� tak wielu, jakbym chcia�, nazywali mnie Severianem Wielkim. Nieprzyjaciele, kt�rzy mno�yli si� jak muchy na bitewnych polach zasianych trupami, nazy- wali mnie Severianem Oprawc�. By�em ostatnim Autarch� Wsp�lnoty, a tym samym jedynym prawowitym w�adc� planety znanej pod�wczas jako Urth. Pisanie jest jak choroba. Kilka lat temu (je�li czas ma jeszcze jakiekolwiek znaczenie) siedzia�em w mojej kabinie na pok�adzie statku dowodzonego przez Tzadkiela, odtwarzaj�c z pami�ci ksi�g�, kt�r� sp�odzi�em w komnatach Domu Absolutu. Niczym kopista pracowicie wodzi�em pi�rem, przenosz�c na papier tekst zamkni�ty w mojej g�owie, w poczuciu, �e oto dokonuj� ostatniego sensownego � a raczej bez- sensownego � czynu w �yciu. Pisa�em, k�ad�em si� spa�, a potem wstawa�em i na nowo siada�em do pisania, a� wreszcie dotar�em do chwili, kiedy wszed�em do wie�y nieszcz�snej Valerii i us�ysza�em, jak �ciany budowli, a tak�e wszystkich doko�a, m�wi� do mnie. Wtedy w�a�nie poczu�em, jak na ramiona spada mi dostojny ci�ar m�sko�ci i zrozumia�em, �e ju� nie jestem m�odzie�cem. Dziesi�� lat wcze�niej � tak mi si� przynajmniej wyda- wa�o � pisa�em o tym samym w Domu Absolutu; teraz od tamtych dni dzieli mnie cale stulecie, a mo�e nawet wi�cej. Wzi��em ze sob� na pok�ad w�sk� o�owian� szkatu�� z ciasno dopasowanym wiekiem. Tak jak si� spodziewa�em, by�o w niej akurat tyle miejsca, �eby upchn�� r�kopis. Zamkn��em starannie wieko, po czym ustawi�em pistolet na najmniejsz� moc i stopi�em kraw�dzie pokrywy, ��cz�c j� ze �ciankami pojemnika. �eby wydosta� si� na pok�ad, trzeba pokona� niezwyk�e, tajemnicze korytarze, w kt�rych cz�sto rozbrzmiewa przedziwny g�os, czasem trudno s�yszalny, ale zawsze zrozumia�y. Dotar�szy do w�azu nale�y przywdzia� powietrzny str�j, niewidzialny p�cherz atmosfery utrzymy- wanej wok� cia�a dzia�aniem naszyjnika ze l�ni�cych metalowych cylindr�w. Str�j sk�ada si� z kaptura, koszuli, spodni, but�w oraz r�kawic, przy czym te ostatnie nie izoluj� ca�kowicie r�k od �wiata zewn�trznego; kiedy cz�owiek chwyci si� czego� w pr�ni, lodowate zimno szybko przenika do palc�w. Statki �egluj�ce mi�dzy s�o�cami w niczym nie przypominaj� tych z Urth. Przede wszystkim maj� mn�stwo pok�ad�w, tak �e przekro- czywszy reling jednego natychmiast wchodzi si� na nast�pny. Pok�ady s� z drewna, kt�re lepiej radzi sobie z okrutnym mrozem, ale pod spodem jest metal i kamie�. Z ka�dego pok�adu wyrastaj� maszty sto razy wy�sze od Wie�y Sztandaru w naszej Cytadeli. Na pierwszy rzut oka wydaj� si� zupe�nie proste, ale kiedy spojrze� na nie od nasady ku szczytowi, �atwo zauwa- �y�, �e wyginaj� si� delikatnie pod naporem s�onecznego wiatru. Nie spos�b ich policzy�. Na ka�dym jest tysi�c rei, ka�da reja podtrzymuje srebrny lub fuliginowy �agiel, tak �e je�li kto� chce zoba- czy� odleg�e s�o�ca, pyszni�ce si� biel�, fioletem, lazurem i r�em, musi zdrowo si� natrudzi�, by dojrze� cho� kilka z nich mi�dzy wyd�- tymi �aglami, zupe�nie jakby szuka� ich w przerwach mi�dzy chmurami na jesiennym nocnym niebie. Dowiedzia�em si� od stewarda, �e czasem �eglarz, kt�ry wdrapie si� na kt�ry� z maszt�w, przez nieuwag� rozlu�ni uchwyt i odpadnie od rei. Na Urth taki nieszcz�nik run��by na pok�ad i zgin�� na miejscu, ale tutaj nic takiego mu nie grozi. Chocia� statek jest ogromny i pe�en niewyobra�alnych skarb�w, chocia� my, a wi�c za�oga i pasa�erowie, znajdujemy si� wielekro� bli�ej jego �rodka, ni� mieliby�my do �rodka Urth st�paj�c po jej powierzchni, to si�a przyci�gania jest zaskakuj�co niewielka. Nieostro�ny �eglarz p�ynie w�r�d lin i �agli niczym puch ostu, jedyne za� cierpienie, jakiego do�wiadcza, spowodowane jest docinkami towarzyszy � co prawda nie s�yszy ich g�os�w, ale wie, �e na�miewaj� si� z niego do rozpuku. Pr�nia t�umi wszystkie d�wi�ki, a �eby porozumie� si� z innym cz�owiekiem, trzeba zbli�y� si� do niego na tyle, by dwa p�cherze powietrza po��czy�y si� w jeden. S�ysza�em, �e gdyby tak nie by�o, nieustanny ryk s�o�c doprowadzi�by wszech�wiat do ob��du. Jednak w�wczas, kiedy wyszed�em na pok�ad z o�owianym pojem- nikiem pod pach�, nie zdawa�em sobie z tego wszystkiego sprawy, Powiedziano mi tylko, �e musz� za�o�y� metalowy naszyjnik oraz �e przechodz�c przez w�az musz� najpierw zamkn�� wewn�trzne drzwi, a dopiero potem otworzy� zewn�trzne, w drodze powrotnej za� post�pi� odwrotnie. Wyobra�cie wi�c sobie moje zdumienie, gdy wreszcie znalaz- �em si� na zewn�trz. Nade mn� pi�y si� w g�r� maszty, reje i �agle, kondygnacja nad kondygnacj�, st�oczone tak ciasno, �e wydawa�o si�, i� nie zostawi� ani troch� miejsca dla gwiazd. Olinowanie przypomina�o paj�czyn� utkan� przez paj�ka wielko�ci statku, sam statek natomiast by� wi�kszy od niejednej wyspy rz�dzonej przez mo�now�adc� uwa�aj�cego si� niemal za monarch�. Pok�ad rozci�ga� si� przede mn� jak bezkresna r�wnina; po to, by postawi� na nim stop�, musia�em przywo�a� na pomoc ca�� sw� odwag�. Poniewa� do tej pory nie opuszcza�em kabiny, nie zdawa�em sobie sprawy, �e wa�� tylko jedn� �sm� tego, co na Urth. Teraz czu�em si� jak duch, albo raczej jak cz�owiek z papieru, odpowiedni m�� dla papierowych dam, kt�rych suknie malowa�am jako dziewczynka ko- lorowymi kredkami. Wiatr wiej�cy od odleg�ych s�o�c nie dor�wnuje si�� najs�abszemu zefirkowi, ja jednak czu�em jego podmuchy i ba�em si�, �e kt�ry� z nich porwie mnie ze sob�. Nie tyle st�pa�em po po- k�adzie, co unosi�em si� nad nim; teraz wiem, �e by�o tak naprawd�, Poniewa� utrzymywane si�� naszyjnika powietrze otacza�o tak�e moje stopy, nie pozwalaj�c podeszwom but�w na zetkni�cie z deskami Pok�adu. Rozejrza�em si� w poszukiwaniu jakiego� �eglarza, kt�ry doradzi�by mi, kt�r�dy powinienem si� wspina�. S�dzi�em, i� b�dzie ich wielu, jak na pok�adach statk�w przemierzaj�cych oceany Urth, tymczasem nie zoba- czy�em ani jednego. Po to, by nie zu�ywa� niepotrzebnie powietrznych skafandr�w, wi�ksz� cze�� podr�y sp�dzaj� we wn�trzu statku, wy- chodz�c na zewn�trz jedynie w razie potrzeby, czyli bardzo rzadko. Zawo�a�em g�o�no, ale, rzecz jasna, nie otrzyma�em odpowiedzi. W odleg�o�ci zaledwie kilku �a�cuch�w dostrzeg�em podstaw� masz- tu, lecz natychmiast zrozumia�em, i� nie zdo�am si� na niego wdrapa�, poniewa� by� grubszy od najpot�niejszego drzewa, jakie kiedykolwiek wyros�o w naszych lasach, i tak g�adki, jakby wykonano go z metalu. Ruszy�em przed siebie, obawiaj�c si� dziesi�tk�w wyimaginowanych niebezpiecze�stw, nie�wiadom rzeczywistych zagro�e�, jakie zawis�y nad moj� g�ow�. Rozleg�e pok�ady s� zupe�nie p�askie, dzi�ki czemu marynarze mog� dawa� sobie znaki nawet na znaczn� odleg�o��; gdyby by�y zakrzywione i gdyby ka�dy punkt na ich powierzchni znajdowa� si� w jednakowej odleg�o�ci od �rodka statku, �eglarze mkn�liby sobie z oczu, tak jak z oczu wachtowych nikn� statki �egluj�ce po morzach, kiedy odp�yn� wystarczaj�co daleko, by skry� si� za wypuk�o�ci� Urth. Poniewa� s� p�askie, wydaj� si� lekko pochylone, chyba �e stoi si� dok�adnie po�rodku. W zwi�zku z tym wydawa�o mi si�, �e - lekki jak pi�rko � wspinam si� po zboczu widmowego wzg�rza. Wspinaczka trwa�a co najmniej p� wachty. Cisza � tak nieprzenik- niona, �e bardziej materialna od samego statku � le�a�a mi na duszy niezno�nym ci�arem. S�ysza�em jedynie swoje lekkie, niepewne st�p- ni�cia, czasem za� czu�em delikatne dr�enie pok�adu pod stopami i to wszystko. Od kiedy jako ma�y ch�opiec zacz��em ucz�szcza� na lekcje do mistrza Malrubiusa, wiedzia�em, �e przestrze� mi�dzy s�o�cami wcale nie jest pusta, gdy� przemierza j� wiele setek, a mo�e nawet tysi�cy statk�w. P�niej przekona�em si�. i� przebywaj� tam r�wnie� �ywe stworzenia, takie jak gigantyczna wodnica, z kt�r� zetkn��em si� dwa razy, a tak�e skrzydlata istota, kt�ra mign�a mi mi�dzy kartami ksi�gi ojca Inire. Teraz sp�yn�o na mnie zupe�nie nowe objawienie; dowiedzia�em si� oto, i� te wszystkie statki i ogromne stworzenia stanowi� zaledwie co� w rodzaju gar�ci nasion rzuconych na pustyni�, kt�ra nawet po sko�czonym zasiewie jest tak samo pusta jak przedtem. Z pewno�ci� zawr�ci�bym w�wczas i ruszy� w drog� powrotn� do kabiny, gdyby nie �wiadomo��, �e jak tylko tam dotr�, zraniona duma natychmiast znowu wygna mnie na pok�ad. Wreszcie zbli�y�em si� do misternej paj�czyny takielunku, czasem l�ni�cej w blasku gwiazd, czasem nikn�cej w cieniu rzucanym przez s�siedni, wy�szy pok�ad. Cho� liny wydawa�y si� takie cienkie i delikat- ne, to ka�da z nich by�a grubsza od pot�nych kolumn naszej katedry. Opr�cz powietrznego stroju mia�em na sobie tak�e czarn� we�nian� opo�cz�; podwin��em jej skraj i obwi�za�em go sobie wok� pasa, do utworzonej w ten spos�b sakwy w�o�y�em o�owiany pojemnik, nast�p- nie za� z ca�ej si�y odbi�em si� zdrow� nog� od pok�adu. Poniewa� czu�em si� jak istota nie z cia�a i ko�ci, lecz z puchu i pi�r, wyobra�a�em sobie, i� b�d� wznosi� si� powoli, dostojnie, jak owi nieroztropni �eglarze p�ywaj�cy mi�dzy rejami. Sta�o si� zupe�nie inaczej. Da�em susa wi�kszego ni� ktokolwiek tu, na Ushas. ale cho� lecia�em w g�r�, moja pr�dko�� wcale si� nie zmniejsza�a. Uczucie by�o zarazem wspania�e i przera�aj�ce. Wkr�tce przera�enie wzi�o g�r� nad zachwytem, poniewa� nie by�em w stanie utrzyma� sensownej pozycji; nogi uciek�y spode mnie, przekr�ci�em si� na bok, potem zacz��em powoli obraca� si� w pustce jak miecz wyrzucony w powietrze r�k� triumfuj�cego zwyci�zcy. L�ni�ca lina przemkn�a obok mnie tu� poza zasi�giem moich ramion. Us�ysza�em zduszony okrzyk i dopiero po chwili u�wiadomi�em sobie, �e wyrwa� si� z mojej piersi. W g�rze pojawi�a si� druga lina; p�dzi�em ku niej, jakby by�a moim �miertelnym wrogiem, kt�rego postanowi�em obali� si�� uderzenia. Zdo�a�em chwyci� j� obiema r�- kami, cho� niewiele brakowa�o, a ramiona wyskoczy�yby mi ze staw�w barkowych, o�owiany pojemnik za�. kt�ry, gnany rozp�dem, chcia� lecie� dalej, sta�by si� przyczyn� mojej �mierci, gdy� zwi�zana opo�cza przesun�a si� z pasa na szyj� i prawie mnie udusi�a. Nie zwolni�em jednak uchwytu, dodatkowo oplot�em lodowato zimn� lin� obiema nogami, a po chwili zdo�a�em nawet g��biej odetchn��. W ogrodach Domu Absolutu �y�o sporo nadrzewnych ma�p, a poniewa� s�u�ba (szczeg�lnie ta zajmuj�ca si� najbrudniejszymi i najbardziej pospolitymi pracami) cz�sto zabija�a je i pakowa�a do garnka, unika�y ludzi, zachowuj�c wobec nich ostro�ny dystans. Wielokrotnie obserwowa�em je z zazdro�ci�, jak �migaj� po konarach albo bez wysi�ku przeskakuj� z ga��zi na ga���, nie zwracaj�c uwagi na wo�anie g�odnej Urth, czyhaj�cej na ich najmniejszy b��d. Teraz sam musia�em przeistoczy� si� w takie zwierz�. Ledwo wyczuwalne ci��enie podpowiada�o mi, �e d� jest tam, gdzie pok�ad, lecz m�j sparali�owany przera�eniem umys� nie potrafi� wyci�gn�� z tego faktu �adnych wniosk�w. Zawiod�y nawet wspomnienia: mo�e i kiedy� ju� sk�d� spad�em, ale teraz nic z tego nie wynika�o. Na szcz�cie lin� mo�na by�o potraktowa� tak�e jako co� w rodzaju �cie�ki; w g�r� sz�o si� r�wnie �atwo jak w d�, a poniewa� plecionka z niezliczonych w��kien dawa�a doskonale uparcie dla st�p, dostar- czaj�c jednocze�nie mn�stwa uchwyt�w dla r�k, pod��ylem w g�r� niczym jakie� zwierz� o niezgrabnych, d�ugich ko�czynach, na przyk�ad wystraszony zaj�c przeprawiaj�cy si� po zwalonym pniu na drugi brzeg strumienia. Niebawem dotar�em do rei podtrzymuj�cej ni�szy �agiel gnie- zdny; zatrzyma�em si� tam na chwil�, po czym przeskoczy�em na inn�, cie�sz� lin�, z tej za� na kolejn�. Przy nast�pnej rei stwie- rdzi�em, �e ju� si� nie wspinam; szept podpowiadaj�cy mi, gdzie jest d�, ucich�, szarobr�zowy kad�ub statku za� sta� si� po prostu jakim� gigantycznym obiektem majacz�cym na granicy mojego pola widzenia. Po przeciwnej stronie od nieba nadal odgradza�y mnie srebrzyste �agle. By�o ich chyba tyle samo co wtedy, gdy zaczyna�em wspinaczk�. Po prawej i po lewej wznosi�y si� maszty wyrastaj�ce z innych po- k�ad�w, dziesi�tki, mo�e nawet setki niesko�czenie wysokich kolumn, pochylone pod rozmaitymi k�tami, oddzielone od siebie odleg�o�ciami, kt�re przypuszczalnie nale�a�o liczy� w milach. Niczym wyci�gni�te palce Prastw�rcy wskazywa�y drog� ku kra�com wszech�wiata. G�rne �agle, cho� tak wielkie, przypomina�y zaledwie drobniutkie skrawki folii migocz�ce w�r�d gwiazd. St�d mog�em ju� bezpiecznie cisn�� o�owiany pojemnik w pustk�, aby gdzie�, kiedy� (je�li taka by�aby wola Prastw�rcy) odnalaz�a go istota nale��ca do jakiej� obcej rasy. Nie uczyni�em tego jednak, gdy� powstrzyma�y mnie my�l i wspo- mnienie. Wspomnienie dotyczy�o postanowienia, jakie podj��em w trak- cie pracy nad r�kopisem: przyrzek�em sobie wtedy, �e powierz� go pustce dopiero po tym, jak nasz statek przedrze si� na drug� stron� tkaniny czasu. Po tej stronie, na jednej z p�ek w bibliotece mistrza Ultana, zostawi�em przecie� ju� pierwszy manuskrypt; by�o wi�c jasne, �e przetrwa najwy�ej tak d�ugo, jak d�ugo b�dzie istnia�a Urth. Ten egzemplarz by� przeznaczony dla kogo innego. Nawet gdybym nie zdo�a� poradzi� sobie z czekaj�c� mnie pr�b�, dzi�ki niemu prze- s�a�bym male�k� cz�stk� naszego �wiata poza granice kosmosu. Teraz spogl�da�em na s�o�ca tak odleg�e, �e nie spos�b by�o do- strzec otaczaj�cych je planet, mimo i� niekt�re z nich s� z pewno�ci� wi�ksze od Serenusa, na skupiska gwiazd dostrzegalne zaledwie jako jeden, s�abo �wiec�cy punkcik i zastanawia�em si�, jak to mo�liwe, �eby to wszystko okaza�o si� za ma�e dla moich ambicji. Czy�by wszech�wiat zd��y� tak bardzo urosn��, na przek�r m�drcom twier- dz�cym, jakoby proces rozprzestrzeniania si� zosta� ju� dawno zaha- mowany? A mo�e to ja uros�em? My�l w�a�ciwie nie by�a my�l�, tylko instynktown�, niemo�liw� do pohamowania ��dz�: pragn��em dotrze� na sam szczyt. Teraz m�g�bym broni� mego postanowienia, twierdz�c, jakobym zdawa� sobie spraw�, �e druga taka okazja mo�e si� ju� nie nadarzy� albo �e nie wypada�o mi ugi�� si� przed wyzwaniem, kt�remu wielokrotnie potrafili sprosta� zwykli marynarze, i tak dalej, i tak dalej. Wszystko to by�yby nieudolne pr�by znalezienia racjonalnego uzasadnienia, podczas gdy w rzeczywis- to�ci chodzi�o o co� znacznie prostszego. Ot� od wielu lat jedyn� rado�ci�, jakiej okazjonalnie mog�em zazna�, by�a rado�� zwyci�stwa, teraz natomiast znowu poczu�em si� ch�opcem. Dawno temu marzy�em, by wspi�� si� na szczyt Wielkiej Wie�y; nawet przez chwil� nie przysz�o mi do g�owy, �e sama Wielka Wie�a mo�e pragn�� wzbi� si� w niebo. Ten statek ju� to uczyni� i z ka�dym uderzeniem serca wznosi� si� coraz wy�ej, a ja chcia�em wznosi� si� razem z nim. Im wy�ej by�em, tym �atwiej mog�em si� porusza�, a jednocze�nie tym bardziej niebezpieczna stawa�a si� moja wyprawa. Nie wa�y�em ju� nic. Przeskakiwa�em z liny na lin�, z rei na rej�, odpoczywa�em przez chwil�, po czym dawa�em kolejnego ogromnego susa. W pewnej chwili pomy�la�em sobie, �e nie ma �adnego powodu, dla kt�rego musia�bym robi� tyle przystank�w w drodze ku wierzcho�- kowi masztu. Zaraz po tym wystartowa�em jak jedna z rakiet, kt�re w najkr�tsz� noc roku wystrzeliwuje si� z ogrod�w Domu Absolutu; bez trudu mog�em sobie wyobrazi�, �e sycz� jak one, ci�gn�c za sob� p�omienisty ogon i sypi�c deszczem r�nobarwnych iskier. �agle i liny defilowa�y przede mn� w nie ko�cz�cej si� procesji. Nagle w do�� znacznej odleg�o�ci dostrzeg�em zawieszony nierucho- mo � tak mi si� w ka�dym razie wydawa�o - przedmiot, z�ocisty, otoczony czym� w rodzaju szkar�atnej obr�czy. Uzna�em, �e jest to jaki� przyrz�d nawigacyjny, umieszczony tam, gdzie mo�na by�o dostrzec gwiazdy, albo zwyk�e narz�dzie, pozostawione przez nieuwag� na pok�adzie, kt�re pod wp�ywem niewielkiej zmiany kursu pop�yn�o w przestrze�. Nadal szybowa�em w niezm�conej ciszy. Kiedy w moim polu widzenia pojawi� si� mars grotmasztu, wyci�g- n��em r�k�, by z�apa� si� fa�u. By� niewiele grubszy od mego palca, cho� ka�dy z �agli mia� powierzchni� kilkunastu du�ych ��k. Chybi�em, a zaraz potem fa� znalaz� si� poza zasi�giem moich r�k. Podobnie jak drugi. Do trzeciego zabrak�o mi co najmniej dw�ch �okci. Usi�owa�em zawr�ci� jak p�ywak, ale zdo�a�em tylko podkurczy� nog�. Grube liny, w liczbie ponad stu, sko�czy�y si� ju� dawno temu. Przed chwil� min��em ostatni fa�. Zosta�a mi jeszcze jedna wanta, ale zdo�a�em tylko musn�� j� ko�cami palc�w. Rozdzia� II Pi�ty �eglarz Zrozumia�em, �e oto nadszed� kres mego �ycia. Podr�uj�c na pok�adzie �Samru" zauwa�y�em, �e za ruf� jest przerzucona d�uga lina, bez w�tpienia z my�l� o niefortunnych marynarzach, kt�rym zdarzy�oby si� wypa�� za burt�. Nie mia�em poj�cia, czy nasz statek te� ci�gnie tak� lin�; ale nawet gdyby tak by�o. to niewiele by mi to da�o. Trudno�� mego po�o�enia (z wysi�kiem opieram si� pokusie, �eby nie u�y� s�owa "nieszcz�cie") nie wynika�a z faktu, �e wylecia�em za burt� i zosta�em za ruf�, tylko na tym, �e wznios�em si� ponad las maszt�w, ba, wznosi�em si� nadal � a raczej po prostu lecia�em, bo przecie� r�wnie dobrze m�g�bym spada� g�ow� naprz�d � z pr�dko�- ci�, jak� uzyska�em po ostatnim odbiciu. W dole, a w ka�dym razie pod moimi stopami, statek kurczy� si� jak srebrzysty kontynent naje�ony czarnymi masztami przypominaj�- cymi smuk�e czu�ki konik�w polnych. Wok� mnie p�on�y gwiazdy, jasne i r�nobarwne, jakich nie mo�na zobaczy� z powierzchni Urth. Przez chwil� � nie z nadmiaru odwagi, lecz dlatego, �e odwaga opu�- ci�a mnie wraz z umiej�tno�ci� logicznego my�lenia � rozgl�da�em si� w jej poszukiwaniu. Powinna by� zielona jak ksi�yc, z wyra�nymi bia�ymi plamami w miejscach, gdzie l�dy i morza skry�y si� pod lodo- wymi czapami. Nie uda�o mi si� jednak odszuka� ani jej, ani nasyco- nego szkar�atem dysku starego s�o�ca. Zaraz potem u�wiadomi�em sobie, �e szuka�em w niew�a�ciwym miejscu. Je�eli Urth w og�le by�a widoczna, to powinna znajdowa� si� za ruf�. Natychmiast skierowa�em tam wzrok i ujrza�em... nie, nie nasz� Urth, lecz rozszerzaj�cy si�, wieloramienny wir fuliginu, koloru ciemniejszego od najg��bszej czerni. Wygl�da� tak, jakby sk�ada� si� z samej nico�ci, ale otacza� go pier�cie� r�nobarwnego �wiat�a, co� w rodzaju ko�a utworzonego z miliarda rozta�czonych gwiazd. Przegapi�em cud. Cud nast�pi� wtedy, kiedy ja utrwala�em na papierze jakie� napuszone zdanie o mistrzu Gurloesie albo o wojnie z Ascianami. Rozdarli�my tkanin� czasu, fuliginowy wir za� wyzna- cza� koniec wszech�wiata. Albo jego pocz�tek. Je�li pocz�tek, to na kolorowy pier�cie� gwiazd sk�ada�y si� m�ode, dopiero co narodzone s�o�ca, a wobec tego by� to jedyny naprawd� magiczny pier�cie�, jaki kiedykolwiek pojawi si� w tym wszech�wiecie. Roz�o�y�em szeroko r�ce na ich powitanie i wy- da�em radosny okrzyk, cho� opr�cz mnie m�g� go us�ysze� jedynie Prastw�rca. Zaraz potem wydoby�em z opo�czy o�owian� szkatu��, unios�em j� obur�cz nad g�ow� i ze szcz�liwym u�miechem na ustach cisn��em z ca�ej si�y byle dalej od mego niewidocznego b�bla powietrza, byle dalej od za�mieconego s�siedztwa statku, byle dalej od wszech�wiata, z kt�rego przybywali�my. O�owiany pojemnik z moim r�kopisem w �ro- dku stanowi� ostatni dar z�o�ony m�odemu kosmosowi przez stary, odchodz�cy w niebyt. Natychmiast pochwyci�o mnie przeznaczenie i pchn�o do ty�u � nie prosto w d�, ku temu samemu miejscu na pok�adzie, z kt�rego zacz��em wspinaczk�, bo w�wczas na pewno przyp�aci�bym to �yciem, ale w d� i nieco do przodu, w zwi�zku z czym ju� po chwili min��em szczyt �mojego" masztu. Odwr�ci�em g�ow�, ma�o nie skr�caj�c sobie przy tym karku, by w por� wypatrzy� nast�pny, ale nast�pnego nie by�o. Przemkn��em tu� nad g�rn� rej� � gdybym lecia� troch� ni�ej, ani chybi roztrzaska�bym sobie o ni� g�ow� � z tak wielk� pr�dko�ci�, �e nawet nie pr�bowa�em jej z�apa�, a zaraz potem sta�o si� dla mnie jasne, i� wyprzedzi�em statek. Kiedy wreszcie pojawi� si� kolejny z niezliczonych maszt�w, spog- l�da�em na niego z wielkiej odleg�o�ci i pod przedziwnym k�tem. �agle zdawa�y si� rosn�� na nim jak li�cie na drzewie, ju� nie prostok�tne jak te, kt�re ogl�da�em do tej pory, lecz tr�jk�tne. Przez jaki� czas wydawa�o mi si�, �e jego tak�e wyprzedz�, potem za�, �e w niego uderz�. W ostatniej chwili dostrzeg�em cienki jak konopna linka sztag i chwyci�em si� go kurczowo. Przez pewien czas, dysz�c ci�ko, trzepota�em jak chor�giew na wietrze, potem za� odepchn��em si� co si� w ramionach i poszybowa�em wzd�u� bukszprytu � gdy� ten ostatni, pochylony pod niezwyk�ym k�tem maszt by� oczywi�cie bukszprytem. Nie obchodzi�o mnie, �e mog� roztrzaska� si� o dzi�b statku; pragn��em tylko tego, by wreszcie dotkn�� kad�uba, wszystko jedno gdzie i w jaki spos�b. Tymczasem zamiast na kad�ub wpad�em na sztagzel i pocz��em zsuwa� si� po ogromnej, srebrzystej powierzchni; istotnie, zdawa� si� nie mie� grubo�ci ani wagi, tylko sam� powierzchni�, jakby zestalon� z niesko�czenie cienkich pasemek �wiat�a. Nabra�em pr�dko�ci na spadku, wyhamowa�em na przeciwleg�ej krzywi�nie, obr�ci�em si� kilka razy, po czym zsun��em na pok�ad. Nie mia�em poj�cia, czy wr�ci�em na ten sam, z kt�rego nie tak dawno wyruszy�em. Le�a�em nieruchomo, bez tchu w piersi, pr�buj�c zapanowa� nad potwornym b�lem uszkodzonej nogi. Przyci�ganie statku by�o tak s�abe, �e ba�em si�, i� lada podmuch s�onecznego wiatru oderwie mnie od desek i ci�nie w lodowat� przestrze�. Czas mija�, a ja wci�� dysza�em jak po wyczerpuj�cym biegu; dopiero po d�u�szej chwili u�wiadomi�em sobie, �e zapewne ko�czy si� zapas powietrza i m�j metalowy naszyjnik nie zdo�a utrzyma� mnie przy �yciu wiele d�u�ej. Na wp� uduszony d�wign��em si� na nogi (mimo os�abienia ma�o co nie wzlecia�em nad pok�ad), potoczy�em doko�a b��dnym spojrzeniem, dostrzeg�em klap� w�azu w odleg�o�ci zaledwie kilku krok�w ode mnie, zataczaj�c si� doku�tykaiem do niej, szarpn��em ostatkiem si�, run��em do �rodka i zatrzasn��em j� za sob�. Wewn�trzne drzwi otworzy�y si� same. Natychmiast poczu�em powiew �wie�ego powietrza, jakbym siedzia� w dusznej celi, do kt�rej wtargn�� o�ywczy, rze�ki wiatr. Zdj��em naszyjnik, po czym wyszed�em na korytarz, opar�em si� o �cian� i d�ugo upaja�em si� czystym, ch�odnym powietrzem, nie interesuj�c si� zupe�nie tym, gdzie jestem; wystarcza�a mi b�oga �wiadomo��, �e wr�ci�em do wn�trza statku, �e nie b��kam si� ju� w�r�d jego takielunku. Korytarz by� w�ski, pe�en niemal p�ynnego b��kitnego blasku s�- cz�cego si� ze �cian i sufitu. Jak wiesz, czytelniku, zapami�tuj� wszy- stko, co mnie otacza i co dzieje si� wok� mnie, chyba �e �pi� albo jestem nieprzytomny. W trakcie podr�y zd��y�em ju� pozna� wszy- stkie korytarze ��cz�ce moj� kabin� z w�azem, przez kt�ry wyszed�em na pok�ad, lecz teraz z pewno�ci� nie znajdowa�em si� w �adnym z nich. Tamte przypomina�y salony wiejskich dwork�w, gdy� na ich �cianach wisia�y obrazy, posadzki za� by�y z lakierowanego drewna; tutaj na pod�odze le�a�a zielona wyk�adzina podobna do trawy, kt�rej drobniutkie �d�b�a zdawa�y si� wgryza� w podeszwy moich but�w miniaturowymi z�bkami. Stan��em wobec trudnego wyboru. Za plecami mia�em w�az; mog- �em ponownie wyj�� na zewn�trz i rozpocz�� poszukiwania w�a�ciwego pok�adu. Mog�em te� ruszy� przed siebie tym rz�si�cie o�wietlonym korytarzem, prowadz�c poszukiwania od wewn�trz. Naturalnie wi�za�o si� z tym powa�ne niebezpiecze�stwo, �e zgubi� si� w trzewiach ogrom- nego statku, ale czy by�o to gorsze od zagro�e�, kt�re czyha�y w�r�d �agli, lin i maszt�w, a tak�e dalej, w niesko�czonej pustce rozci�gaj�cej si� mi�dzy s�o�cami? Wci�� jeszcze zastanawia�em si�, jak� podj�� decyzj�, kiedy do moich uszu dobieg�y ludzkie g�osy. Przypomnia�o mi to, �e w dalszym ci�gu mam opo�cz� zawi�zan� idiotycznie wok� pasa; pospiesznie rozsup�a�em w�ze�, a chwil� potem zza zakr�tu korytarza wyszli ci, kt�rych g�osy wcze�niej us�ysza�em. Wszyscy byli uzbrojeni, lecz na tym ko�czy�o si� wszelkie podobie�st- wo. Jeden wygl�da� ca�kiem zwyczajnie, jak ludzie, kt�rych o ka�dej porze dnia mo�na by�o spotka� przy nabrze�ach w Nessus. Drugi nale�a� do rasy, z jak� jeszcze nie mia�em okazji si� zetkn�� w moich w�dr�wkach: by� wysoki jak arystokrata, sk�r� za� mia� nie r�owobr�zow� (a wi�c bia��, wedle nomenklatury stosowanej w tych sprawach), lecz naprawd� bia�� jak morska piana, na g�owie za� r�wnie bia�e w�osy. Trzeci� osob� by�a kobieta niewiele ni�sza ode mnie, za to nadzwyczaj pot�na i bardzo grubej ko�ci. Za t� tr�jk�, sprawiaj�c wra�enie, �e gnaj� przed sob�, sz�a posta� przypominaj�ca barczystego m�czyzn� w kompletnej zbroi. Przypuszczani, �e min�liby mnie bez s�owa, ale ja post�pi�em krok naprz�d, stan��em na �rodku korytarza zmuszaj�c ich do zatrzymania, po czym wyja�ni�em, w jak nieprzyjemnej znalaz�em si� sytuacji. - Ju� o tym zameldowa�em � poinformowa�a mnie posta� w zbroi. � Kto� po ciebie przyjdzie, albo ja odprowadz� ci� do kajuty. Na razie musisz p�j�� z nami. � A dok�d idziecie? zapyta�em, lecz on ju� si� odwr�ci� i da� znak dw�m m�czyznom, by szli dalej. - Chod�! � szepn�a kobieta, po czym niespodziewanie poca�o- wa�a mnie w usta. Poca�unek nie trwa� d�ugo, ale by�a w nim brutalna nami�tno��. Zaraz potem po�o�y�a r�k� na moim ramieniu i zacisn�a palce tak mocno, jak m�g�by to uczyni� silny m�czyzna. � Musisz z nami p�j��, bo w przeciwnym razie nie b�d� wiedzieli gdzie ci� szuka�, je�li w og�le zechc� zada� sobie tyle trudu � wyja�ni� prosty marynarz (w rzeczywisto�ci wcale nie wygl�da� pospolicie, gdy� mia� pogodn�, do�� przystojn� twarz oraz p�owe w�osy po�udniow ca). � Nie by�oby najgorzej, gdyby nie zechcieli. � Mo�e b�dziesz m�g� mi pom�c � powiedzia� bia�ow�osy m� czyzna. Pomy�la�em sobie, �e widocznie mnie rozpozna�. Zale�a�o mi na pozyskaniu jak najwi�kszej liczby sojusznik�w, wi�c odpar�em, �e naturalnie uczyni� to, je�li tylko zdo�am. � Na Danaidesa, b�d�cie wreszcie cicho! � sykn�a kobieta, po czym zapyta�a mnie szeptem: � Masz bro�? Pokaza�em jej pistolet. � Musisz bardzo uwa�a�, pos�uguj�c si� nim we wn�trzu statku. Ustaw go na najmniejsz� moc. � Ju� to zrobi�em. Ca�a czw�rka d�wiga�a arkebuzy, bro� bardzo podobn� do musz- kiet�w, tyle �e o kr�tszym, a zarazem grubszym �o�ysku i cie�szej lufie. Opr�cz tego kobieta mia�a za paskiem sztylet o d�ugim ostrzu, m�czy�ni natomiast kr�tkie, ci�kie maczety. � Jestem Purn � przedstawi� si� ten z jasnymi w�osami. � Severian. U�cisn��em wyci�gni�t� r�k�. By�a du�a, o szorstkiej sk�rze i bardzo silna. � Ona nazywa si� Gunnie... � Burgundofara � poprawi�a go kobieta. � Wszyscy m�wimy na ni� Gunnie. Wskaza� na m�czyzn� o bia�ej sk�rze. � A ten to Idas. � Cisza! � sykn�� cz�owiek w zbroi, spogl�daj�c w kierunku. z kt�rego ca�a czw�rka niedawno nadesz�a. Jeszcze nie widzia�em. �eby kto� potrafi� odwr�ci� g�ow� pod takim k�tem. � A jak on si� nazywa? � zapyta�em szeptem Purna. Odpowiedzia�a mi Gunnie. � Sidero. Odnios�em wra�enie, �e spo�r�d ich trojga ona najmniej si� go obawia. � Dok�d nas prowadzi? Sidero wyprzedzi� nas i otworzy� nie wyr�niaj�ce si� niczym szcze- g�lnym drzwi w �cianie korytarza. � Chod�cie tutaj. To dobre miejsce. Dysponujemy przewag�. Rozproszy� si�. Ja zajm� centraln� pozycje w szyku. Czeka�, a� zaata kuj�. Obowi�zuje sygnalizacja d�wi�kowa. � Na lito�� Prastw�rcy, o czym on m�wi? � zapyta�em. � Polujemy na znajdy � wymamrota�a Gunnie. � Nie przejmuj si� za bardzo Siderem. Strzelaj tylko wtedy, je�li b�dziesz uwa�a�, �e grozi ci niebezpiecze�stwo. M�wi�c to popycha�a mnie w kierunku otwartych drzwi. � Nie obawiaj si�. W�tpi�, �eby�my tutaj co� znale�li � odezwa� si� Idas i stan�� tak blisko za moimi plecami, �e odruchowo zrobi�em krok naprz�d. Znalaz�em si� w ca�kowitej ciemno�ci, ale natychmiast wyczu�em, �e nie stoj� ju� na zwyk�ej pod�odze, lecz na jakich� a�urowych p�ytach, oraz �e pomieszczenie, do kt�rego wszed�em, jest znacznie wi�ksze ni� zwyk�a kajuta czy nawet du�y pok�j. Poczu�em na policzku mu�ni�cie w�os�w Gunnie, a zaraz potem owia� mnie zapach jej perfum i potu. � W��cz �wiat�o, Sidero. Nic nie wida�. �wiat�o mia�o znacznie bardziej ��ty odcie� ni� to, kt�re p�on�o w korytarzu, i zdawa�o si� wysysa� barwy ze wszystkiego, co znalaz�o si� w jego zasi�gu. Stali�my, zbici w ciasn� gromadk�, na pomo�cie z czarnych pr�t�w grubo�ci serdecznego palca. Za jego kraw�dzi�, nie zabezpieczon� �adn� barierk�, otwiera�a si� przepa��, kt�ra bez trudu pomie�ci�aby Wie�� Matachina. Znajduj�cy si� tu� nad naszymi g�o- wami sufit przypuszczalnie stanowi� spodni� stron� pok�adu. Otch�a� wype�nia� zwalony byle jak, wymieszany bez �adu i sk�adu �adunek: skrzynie, bele, beczki, kontenery, maszyny i cz�ci zamienne do nich, worki (wiele z przezroczystego materia�u), przer�ne rupiecie. � Tam! Sidero wyci�gn�� r�k�, wskazuj�c w�sk� drabin�, kt�rej delikatny, paj�czy zygzak k�ad� si� cieniem na niebotycznej �cianie. � Ty pierwszy � powiedzia�em. Nie musia� skoczy� ku mnie, poniewa� dzieli�a nas odleg�o�� naj- wy�ej pi�dzi, w zwi�zku z czym nie zd��y�em nawet si�gn�� po pistolet, a c� dopiero m�wi� o jego wyci�gni�ciu. Chwyci� mnie za ramiona ze zdumiewaj�c� si��, zmusi� do cofni�cia si� o krok. po czym pchn�� brutalnie. Przez jeden lub dwa oddechy chwia�em si� na kraw�dzi platformy, rozpaczliwie m��c�c powietrze r�kami, potem za� run��em w przepa��. Na Urth ani chybi skr�ci�bym sobie kark; tu, na statku, raczej sp�ywa�em ni� spada�em ku odleg�ej pod�odze, co jednak w najmniej- szym stopniu nie zmniejszy�o mego przera�enia. Widzia�em, jak w g�- rze wiruje sufit i podwieszony pod nim, a�urowy pomost. Zdawa�em sobie spraw�, �e wyl�duj� na plecach, a wi�c g��wny impet uderzenia b�d� musia�y wzi�� na siebie czaszka i kr�gos�up, lecz nie mog�em si� odwr�ci�. Wymachiwa�em r�kami, szukaj�c jakiego� punktu oparcia, ale znalaz�em go tylko w przemykaj�cych mi przez g�ow� wspomnie- niach, gdzie pojawi� si� tak�e sztag, kt�ry niedawno ocali� mi �ycie. Cztery oblicza spogl�daj�ce na mnie z g�ry � metalowa przy�bica Sidera, bia�e jak kreda policzki Idasa, u�miech Purna, pi�kne, dzikie rysy Gunnie � przypomina�y maski z koszmarnego snu. Z ca�� pewno�ci� �aden nieszcz�nik zrzucony z Wie�y Dzwon�w nie mia� a� tyle czasu na to, by kontemplowa� sw�j zbli�aj�cy si� nieodwo�alnie koniec. Uderzenie by�o tak silne, �e powietrze z g�o�nym ni to westchnie- niem, ni to j�kiem uciek�o mi z piersi. Przez co najmniej sto uderze� serca le�a�em bez ruchu, dysz�c ci�ko, tak jak dysza�em ca�kiem niedawno, kiedy uda�o mi si� dosta� do wn�trza statku. Do mojego umys�u powoli torowa�a sobie drog� �wiadomo��, �e cho� istotnie do�wiadczy�em upadku, to jego konsekwencje nie by�y wiele gro�niejsze od tych, jakich zazna�bym wypad�szy z ��ka na dywan. Usiad�em i obmaca�em si� pobie�nie, ale nie stwierdzi�em �adnego z�amania. Istotnie wyl�dowa�em na czym� w rodzaju dywanu z plik�w papie- ru; przemkn�a mi my�l, �e widocznie Sidero doskonale wiedzia�, i� nic mi nie grozi, ale zaraz potem tu� obok dostrzeg�em jak�� przechylon� pod dziwacznym k�tem maszyn�, naje�on� d�wigniami i pokr�t�ami. Podnios�em si� na nogi. Wysoko w g�rze pomost by� pusty, drzwi, przez kt�re weszli�my z korytarza, zamkni�te. Rozejrza�em si� w po- szukiwaniu drabiny, ale maszyna, obok kt�rej sta�em, zas�ania�a mi niemal ca�� �cian�. Ruszy�em powoli wzd�u� jej boku, brodz�c po kolana w zadrukowanym papierze. (Paczki by�y powi�zane konopnym sznurkiem, kt�ry w wielu miejscach pop�ka�, w zwi�zku z czym kartki rozsypa�y si� po pod�odze jak �nieg). Sz�o mi si� do�� trudno, cho� z pewno�ci� wielce pomocna by�a zmniejszona waga mego cia�a. Poniewa� patrzy�em pod nogi, wyszukuj�c najlepsz� drog�, zauwa- �y�em stoj�c� przede mn� istot� dopiero wtedy, kiedy niemal na ni� wpad�em. Rozdzia� III Kajuta Moja r�ka odruchowo si�gn�a po pistolet. Doby�em go i wycelo- wa�em, zanim zd��y�em o tym pomy�le�. Kosmate stworzenie przypo- mina�o sylwetk� przygarbion� salamandr�, kt�ra kiedy� o ma�o nie spali�a mnie �ywcem w Thraksie. Pod�wiadomie oczekiwa�em, �e lada chwila ca�kiem si� wyprostuje, ods�aniaj�c p�on�ce serce. Tak jednak nie uczyni�o, a ja nie nacisn��em spustu. Przez jaki� czas oboje stali�my bez ruchu, a potem stworzenie rzuci�o si� do ucieczki, gramol�c si� przez skrzynie i przeskakuj�c worki niczym nieporadne szczeni� goni�ce �yw� futrzan� kulk�, kt�r� by�o ono samo. Dopiero teraz uleg�em temu okrutnemu instynktowi, nakazuj�- cemu ludziom zabija� wszystko, co okazuje przed nimi l�k, i strzeli�em. Promie� (potencjalnie wci�� �miertelnie niebezpieczny, mimo i� prze- sun��em regulator w najni�sze po�o�enie, aby zasklepi� szczelin� mi�dzy wiekiem a �ciankami o�owianego pojemnika) trafi� w jak�� metalow� sztab�, kt�ra zad�wi�cza�a jak dzwon. W�ochata istota, kimkolwiek by�a, uskoczy�a w bok, a w nast�pnej chwili znik�a za wielkim pos�giem spowitym w ochronny kokon. Kto� krzykn��; odnios�em wra�enie, i� poznaj� zmys�owy kontralt Gunnie. Zaraz polem rozleg� si� odg�os bardzo podobny do �piewu strza�y wypuszczonej z �uku, potem za� drugi okrzyk, ju� z pewno�ci� nie kobiecy. Kud�aty stw�r pojawi� si� w tym samym miejscu, w kt�rym przed chwil� znikn��, ale tym razem zdo�a�em nad sob� zapanowa� i nic nacisn��em spustu. Strzeli� natomiast Purn, trzymaj�c arkebuz w taki spos�b, jakby to by�a w��cznia. Zamiast o�lepiaj�cej ognistej kuli, kt�r� spodziewa�em si� ujrze�, z lufy wytrysn�� jakby sznur, gi�tki i czarny w tym niezwyk�ym �wietle, i pomkn�� w kierunku ofiary z owym �wiszcz�co-�piewnym odg�osem, kt�ry nie tak dawno dotar� do moich uszu. Uderzywszy w plecy w�ochatego stworzenia owin�� si� wok� niego dwa razy, lecz cho� wyt�a�em wzrok, nie dostrzeg�em �adnego innego efektu. Purn krzykn�� triumfalnie i podskoczy� jak konik polny. Do- piero teraz u�wiadomi�em sobie, �e przecie� w tej wielkiej �adowni mog� wykonywa� takie same skoki jak na pok�adzie statku; natych- miast wybi�em si� z ca�ej si�y w g�r� (nie chcia�em nigdzie odchodzi�, aby nie straci� okazji do zrewan�owania si� Siderowi za jego niedawny post�pek) i niewiele brakowa�o, bym roztrzaska� sobie czaszk� o jak�e odleg�y, zdawa�oby si�, sufit. B�d�c w powietrzu mog�em dok�adnie obserwowa� tocz�c� si� w dole walk�. Futrzasta istota � w blasku s�o�ca Urth jej sier�� by�aby chyba p�owa � broni�a si� zaciekle, lecz do dw�ch p�tli ze sznura wystrzelonego przez Purna do��czy�y trzy kolejne, kiedy prze- m�wi� arkebuz Sidera, a potem jeszcze dwie, gdy spust nacisn�a Gunnie, skacz�ca z budz�cym respekt wdzi�kiem w�r�d wor�w, skrzy� i poustawianych byle jak maszyn. Wyl�dowa�em w pobli�u niej. wdrapa�em si� na stercz�c� ukosem w powietrze luf� ogromnego dzia�a, ale zanim zdo�a�em si� dobrze rozejrze�, kud�aty stw�r pojawi� si� nie wiadomo sk�d i niemal wpad� mi w ramiona. �Niemal", gdy� ani ja go nie chwyci�em, ani on mnie, a mimo to stali�my si� jakby jednym cia�em, sklejeni lepkimi zwojami, kt�rymi by� owini�ty. Przy okazji okaza�o si�, �e to, co wzi��em za futro, jest czym� w rodzaju ubioru sk�adaj�cego si� z mn�stwa pask�w jakiego� materia�u. Zaraz po tym, jak run�li�my z lufy dzia�a, odkry�em jeszcze jedn� w�a�ciwo�� czarnych zwoj�w: rozci�gni�te, kurczy�y si� do mniejszych rozmiar�w ni� poprzednio, �ciskaj�c ofiar� ze znacznie wi�ksz� si��. Cho� robi�em co mog�em, by odzyska� swobod� ruch�w, z ka�d� chwil� mia�em jej coraz mniej; Gunnie i Purn za�miewali si� do rozpuku. Sidero owin�� wi�nia kilkoma dodatkowymi zwojami czarnego sznura, a nast�pnie poleci� Gunnie, �eby mnie uwolni�a. Zrobi�a to przecinaj�c wi�zy sztyletem. � Dzi�kuj� - wysapa�em. � To si� ci�gle zdarza � odpar�a. � Kiedy� przykSei�am si� w ten spos�b do ust�pu. Nie przejmuj si�. Idas i Purn ruszyli za Siderem, nios�c we dw�ch sp�tane stworzenie. Podnios�em si� z zas�anej papierami posadzki. � Obawiam si�, �e zd��y�em ju� odwykn�� od szyderstw. � A kiedy� by�e� do nich przyzwyczajony? Nie wygl�dasz na takiego. � Owszem, jako ucze�. Wszyscy na�miewali si� z m�odszych uczni�w, szczeg�lnie ci starsi. Gunnie wzruszy�a ramionami. � Je�li si� nad tym zastanowi�, to ka�dy z nas bez przerwy robi co� zabawnego. We� na przyk�ad spanie z otwartymi ustami: je�li jeste� oficerem, nikt nie da po sobie pozna�, �e cokolwiek zauwa�y�, ale je�li nim nie jeste�, musisz liczy� si� z tym, �e najlepszy przyjaciel wrzuci ci do ust jakiego� �miecia. Nie pr�buj ich oderwa�. Fragmenty czarnego powrozu przywar�y do mojej at�asowej koszuli. � Powinienem nosi� n� � mrukn��em. � Chcesz powiedzie�, �e go nie masz? � Zmierzy�a mnie wsp� czuj�cym spojrzeniem wielkich, ciemnych oczu. By�y �agodne jak oczy krowy. � Ka�dy powinien mie� przy sobie n�. � Zazwyczaj u�ywa�em miecza, ale potem przesta�em go nosi�, naturalnie z wyj�tkiem wi�kszych uroczysto�ci. Wychodz�c z kabiny s�dzi�em, �e pistolet oka�e si� a� nadto wystarczaj�cy. � Do walki, owszem. Ale czy kto� o twoim wygl�dzie musi wal czy�? � Cofn�a si� o krok i uda�a, �e bacznie mi si� przygl�da. � Chyba niewielu jest takich, kt�rzy odwa�yliby si� stawi� ci czo�o. Tymczasem prawda przedstawia�a si� w ten spos�b, �e w butach na grubej podeszwie Gunnie prawie dor�wnywa�a mi wzrostem, a tam, gdzie ka�dy materialny przedmiot mia� swoj� wag�, z pewno�ci� sporo by wa�y�a, gdy� grube ko�ci i solidne mi�nie okrywa�a spora warstwa t�uszczu. Roze�mia�em si� i przyzna�em, �e n� najbardziej przyda�by mi si� w chwili, kiedy Sidero zrzuca� mnie z pomostu. Pokr�ci�a g�ow�. � Och, nie. N� nawet by go nie zadrasn��. � U�miechn�a si�, po czym doda�a: � Jak powiedzia� w�a�ciciel burdelu, kiedy marynarz zg�osi� si� do niego z pretensjami. � Ponownie wybuchn��em �miechem, ona za� obj�a mnie przyja�nie. � Poza tym, n� potrzebny jest nie tylko do walki, ale przede wszystkim do pracy. Jak przetniesz lin�, je�li nie masz no�a, albo jak otworzysz pojemnik z �ywno�ci�? Rozgl�daj si� uwa�nie doko�a; w tych �adowniach mo�na znale�� wiele interesuj�cych rzeczy. � Idziemy chyba w niew�a�ciwym kierunku � zauwa�y�em. � Nie obawiaj si�, znam drog�. Gdyby�my wracali tak jak tu weszli�my, na pewno nie uda�oby si� niczego wyszpera�. � A co si� stanie, je�li Sidero wy��czy �wiat�o? � Nie zrobi tego. Kiedy raz si� je w��czy, dzia�a tak d�ugo, a� wszyscy wyjd�. Oho, widz� co�. Patrz! Spojrza�em we wskazanym kierunku. Nie wiedzie� czemu natych- miast doszed�em do wniosku, i� zauwa�y�a ten n� du�o wcze�niej, podczas polowania na kud�at� istot�, by teraz uda�, �e w�a�nie go znalaz�a. Wida� by�o tylko r�koje�� z ko�ci. � We� go sobie. Nikt nie b�dzie mia� nic przeciwko temu. � Nawet gdyby mia�, z pewno�ci� bym si� tym nie przej�� � od par�em. By� to my�liwski n� o spiczastym ostrzu z pi��, d�ugo�ci jakich� dw�ch pi�dzi. W sam raz do ci�kiej pracy, pomy�la�em. � We� te� pochw�. Przecie� nie b�dziesz ci�gle trzyma� go w r�ce. Pochwa zosta�a wykonana ze zwyk�ej czarnej sk�ry, ale mia�a niewielk� kieszonk�, przez co przypomina�a nieco sporz�dzon� z do- skonale wyprawionej ludzkiej sk�ry pochw� Terminus Est. N� spo- doba� mi si� na pierwszy rzut oka, teraz za� podoba� mi si� jeszcze bardziej. � Przymocuj go do pasa. Uczyni�em to, po czym przesun��em go na lew� stron�, by zr�w- nowa�y� ci�ar pistoletu. � Przypuszcza�em, �e na takim ogromnym statku przywi�zuje si� wi�cej wagi do rozmieszczenia �adunku � zauwa�y�em. Gunnie wzruszy�a ramionami. � To w�a�ciwie nie jest �adunek, tylko rupiecie. Czy wiesz, jak jest zbudowany ten statek? � Nie mam najmniejszego poj�cia. Parskn�a �miechem. � Tak samo jak wszyscy. Naturalnie snujemy r�ne domys�y, ale w ko�cu okazuje si�, �e s� b��dne, a przynajmniej wi�kszo�� z nich. � Wydawa�o mi si�, �e powinni�cie zna� sw�j statek... � Jest za du�y i jest w nim zbyt wiele miejsc, do kt�rych nie mamy dost�pu. Wiadomo jednak, �e ma siedem pok�ad�w, nie z jednej strony, ale ze wszystkich, przede wszystkim po to, �eby pomie�ci�o si� wi�cej �agli. Rozumiesz? � Tak. � Na trzech pok�adach s� jakby g��bokie wn�ki, pe�ni�ce funkcj� g��wnych �adowni. Na czterech pozosta�ych trzyma si� r�ne graty, takie jak te, kt�re widzisz, a opr�cz tego s� tam kajuty pasa�erskie, kwatery za�ogi i mn�stwo innych rzeczy. W�a�nie: skoro mowa o ka jutach, to chyba powinni�my ju� wraca�. Poprowadzi�a mnie ku drabinie wiod�cej ku innej platformie ni� ta, z kt�rej niedawno spad�em. � Wyobra�a�em sobie, �e skorzystamy z jakiego� ukrytego prze j�cia albo �e w�druj�c mi�dzy tymi rupieciami, jak je nazwa�a�, stwier dzimy nagle, �e przemieni�y si� w ogr�d. Kobieta pokr�ci�a g�ow�, po czym odpar�a z u�miechem: � A wiec jednak zd��y�e� ju� troch� zobaczy�? Poza tym, zdaje si�, �e jeste� poet�, a zapewne r�wnie� dobrym k�amc�. � By�em Autarcha Urth. Istotnie, musia�em od czasu do czasu pos�ugiwa� si� k�amstwem, cho� wtedy nazywa�o si� to dyplomacj�. � To ca�kiem zwyczajny statek, tyle �e zosta� zbudowany przez ludzi zupe�nie niepodobnych do ciebie albo do mnie. By�e� Autarcha, powiadasz... Czy to znaczy, �e w�ada�e� ca�� Urth? � Tylko jej niewielkim fragmentem, chocia� mia�em prawo do ca�o�ci. Wst�puj�c na pok�ad tego statku zdawa�em sobie spraw�, �e je�li moja wyprawa zako�czy si� sukcesem, to z pewno�ci� nie wr�c� jako Autarcha. Troch� si� jednak dziwi�, i� ta wiadomo�� nie wywar�a na tobie �adnego wra�enia. � Jest tyle r�nych planet... Niespodziewanie wybi�a si� z obu n�g i poszybowa�a w g�r� niczym wielki b��kitny ptak. Cho� ja sam wykonywa�em ju� podobne skoki, widok kobiety zdolnej do takiego wyczynu musia� wywo�a� zdziwienie. Wznios�a si� �okie� lub dwa nad a�urow� platform�, po czym opad�a na ni� lekko jak pi�rko. Przypuszcza�em, �e kwatery za�ogi b�d� przypomina�y w�ski i cia- sny forkasztel �Samru", tymczasem okaza�o si�, �e marynarze maj� do dyspozycji mn�stwo obszernych kajut rozmieszczonych na wielu poziomach wok� szerokiego szybu wentylacyjnego. Gunnie poinfor- mowa�a mnie, �e musi wraca� do obowi�zk�w, i zaproponowa�a, bym poszuka� sobie wolnej kabiny. Chcia�em ju� odpowiedzie�, �e przecie� mam w�asn� kajut�, kt�r� opu�ci�em zaledwie wacht� temu, ale co� mnie powstrzyma�o. Skin��em tylko g�ow�, po czym zapyta�em, jaka lokalizacja, jej zdaniem, b�dzie najlepsza � przypuszczam, i� w uszach Gunnie zabrzmia�o to jak pytanie, gdzie mog� znale�� kajut� po�o�on� najbli�ej jej miejsca za- mieszkania. Wskaza�a mi kierunek, po czym rozeszli�my si� w przeciw- ne strony. Na Urth najstarsze zamki otwiera si� za pomoc� s��w. W taki w�a�nie zamek by�y wyposa�one drzwi mojej luksusowej kabiny, teraz za� ze zdziwieniem stwierdzi�em, i� m�wi�ce zamki strzeg� tak�e dost�pu do kajut za�ogi, mimo �e zar�wno wszystkie w�azy, jak i drzwi wiod�ce do �adowni, w kt�rej niedawno by�em, otwiera�o si� i zamyka�o bez u�ycia s��w. Pierwsze, a tak�e drugie drzwi, do kt�rych podszed�em, poinformo- wa�y mnie, �e strze�one przez nie pomieszczenia maj� ju� sta�ych miesz- ka�c�w. Musia�y to by� nadzwyczaj wiekowe mechanizmy, poniewa� zd��y�y wykszta�ci� co� w rodzaju zr�nicowanych osobowo�ci. Trzeci zamek zaprosi� mnie do �rodka. � Bardzo �adna kajuta! � doda� z w�asnej inicjatywy. Zapyta�em, kiedy po raz ostatni kto� mieszka� w tej �bardzo �adnej kajucie". � Nie wiem, panie. Na pewno wiele podr�y temu. � Nie nazywaj mnie �panem". Jeszcze nie wiem, czy zamieszkam w twojej kajucie. Nie odpowiedzia�. Te zamki z pewno�ci� maj� niewielk� inteligen- cj�, bo w przeciwnym razie �atwo by�oby je przekupi�, a pr�dzej czy p�niej musia�yby oszale�. Po chwili drzwi otworzy�y si� na o�cie� i wszed�em do �rodka. W por�wnaniu z kabin�, kt�r� do tej pory zajmowa�em, ta ab- solutnie nie zas�ugiwa�a na miano �bardzo �adnej". Znajdowa�y si� w niej dwie w�skie koje, szafa, komoda, w k�cie za� urz�dzenia sanitar- ne. Wszystko by�o pokryte warstw� kurzu takiej grubo�ci, i� bez trudu wyobrazi�em sobie, jak bucha k��bami z otwor�w wentylacyjnych, cho� k��by te m�g�by dostrzec tylko kto� dysponuj�cy umiej�tno�ci� przyspieszania biegu czasu albo �yj�cy r�wnie d�ugo jak drzewo, dla kt�rego ka�dy rok jest jak jeden dzie�, albo trwaj�cy wiecznie jak Gyoll, od pocz�tku �wiata tocz�ca swoje wody przez Nessus. Rozmy�laj�c o tych sprawach (trwa�o to znacznie d�u�ej ni� napi- sanie powy�szych s��w) znalaz�em w szafie jak�� czerwon� szmat�, zmoczy�em j� w umywalce i przyst�pi�em do wycierania kurzu. Kiedy, otrz�sn�wszy si� z zamy�lenia, stwierdzi�em, i� oczy�ci�em ju� wierzch komody oraz stalow� ram� jednej koi, zrozumia�em, �e nie�wiadomie podj��em ju� decyzj�. Naturalnie nie zrezygnowa�em z zamiaru od- szukania mojej poprzedniej kabiny, gdzie mog�em zazna� o wiele wi�kszych wyg�d ni� tutaj. Do tej, skromniejszej kajuty b�d� m�g� zagl�da� wtedy, gdy zapragn� sp�dzi� jaki� czas w�r�d za�ogi, aby uzyska� niedost�pne dla zwyk�ych pasa�er�w informacje o budowie i zasadzie dzia�ania statku. Poza tym by�a jeszcze Gunnie. Trzyma�em ju� w ramionach tyle kobiet, �e nawet gdybym chcia�, nie zdo�a�bym ich zliczy�, zd��y�em te� wielokrotnie stwierdzi�, i� sta�o�� uczu� cz�ciej niszczy mi�o��, ni� podsyca jej p�omienie, a cho� cz�sto wraca�em my�l� do nieszcz�snej Valerii, to jednak gor�co pragn��em zdoby� przychylno�� Gunnie. Jako Autarcha mia�em niewielu przyjaci�, je�li nie liczy� ojca Inire, Valeria za� by�a w�r�d nich jedyn� kobiet�. U�miech Gunnie nie wiedzie� czemu przywi�d� mi na my�l wspomnienia szcz�liwego dzieci�stwa u boku Thei (jak�e wci�� za ni� t�skni�!) oraz d�ug� w�dr�wk� do Thraxu z Dorcas. W�wczas traktowa�em t� podr� jako cz�� mego wygnania, wi�c stara�em si� jak najpr�dzej pod��a� naprz�d; teraz wiem, �e pod wieloma wzgl�dami by� to najszcz�liwszy okres mojego �ycia. Wyp�uka�em �cierk�, zdaj�c sobie niejasno spraw�, �e czyni� to po raz kolejny, a nast�pnie rozejrza�em si� po kabinie, by stwierdzi� ze zdumieniem, i� nigdzie nie ma ju� ani �ladu brudu. Zosta�y mi tylko materace; sprawa by�a trudna, ale musia�em jako� sobie poradzi�, bo mia�em nadziej�, �e b�dziemy z nich do�� cz�sto korzysta�. Nie da�o si� ich w �aden spos�b wytrze�, wi�c w ko�cu zdj��em je z koi, wynios�em na metalowy chodnik biegn�cy wok� szybu wentylacyjnego, przewiesi�em przez por�cz i t�uk�em tak d�ugo, a� nie zosta�a w nich nawet odrobina kurzu. Mia�em ju� wr�ci� z nimi do kajuty, kiedy wraz z kolejnym powie- wem t�oczonego przez szyb wentylacyjny powietrza nadlecia� czyj� przera�liwy krzyk. Rozdzia� IV Znajdy Krzyk dobiega� z do�u. Wychyli�em si� za sprawiaj�c� wra�enie niezbyt solidnej barierk�, a wtedy rozleg� si� ponownie, przepe�niony cierpieniem i samotno�ci�, powtarzany wielekro� przez echo schwytane w pu�apk� metalowych pomost�w, �cian, drzwi i sufit�w. Przez chwil� wydawa�o mi si�, �e to m�j w�asny krzyk, kt�ry w jaki� tajemniczy spos�b przetrwa� w mym wn�trzu od owego mrocz- nego poranka, kiedy szed�em po pla�y z aquastorem Malrubiusem u boku, obserwuj�c, jak aquastor Triskele roztapia si� w ob�oku migocz�cego py�u, i dopiero teraz wyrwa� si� na wolno��. Poczu�em wielk� pokus�, by przeskoczy� przez reling, ale nie wiedzia�em, jak daleko w g��b statku si�ga szyb, wrzuci�em wi�c tylko materace do mojej nowej kajuty, po czym ruszy�em w d� po w�skich, kr�tych schodach, przeskakuj�c po kilka stopni. Z miejsca, w kt�rym niedawno si� znajdowa�em, otch�a� szybu sprawia�a wra�enie wype�nionej mglistym p�mrokiem, nieprzeniknio- nym dla ��tawego, niezwyk�ego blasku rozsiewanego przez lampy. Przypuszcza�em, �e owa mg�a rozproszy si�, kiedy zejd� ni�ej, ona jednak g�stnia�a coraz bardziej, a� wreszcie przywiod�a mi na my�l komnat� mgie� w zamku Baldandersa, cho� z pewno�ci� nie by�a a� tak g�sta jak opary, kt�re si� tam unosi�y. Zrobi�o si� te� znacznie cieplej, nie mo�na wi�c by�o wykluczy�, i� mg�a powsta�a w wyniku zetkni�cia ciep�ego, wilgotnego powietrza nap�ywaj�cego z g��bi statku z ch�odniejszym i bardziej suchym, kt�re wype�nia�o wy�sze poziomy. Poczu�em, �e po czole, plecach i piersi sp�ywaj� mi stru�ki potu. Drzwi wielu kajut sta�y otworem, ale w pomieszczeniach panowa�a ca�kowita ciemno��. Zapewne niegdy� statek mia� znacznie liczniejsz� za�og�, m�g� te� s�u�y� do transportu wi�ni�w (wystarczy�o odpowiednio poinstruowa� zamek, aby kabina zamieni�a si� w cel�) lub �o�nierzy. Krzyk rozleg� si� ponownie, ale tym razem towarzyszy� mu odg�os przypominaj�cy walenie miotem w kowad�o, cho� nie ulega�o dla mnie w�tpliwo�ci, i� on tak�e wydobywa si� z gard�a �ywej istoty. S�yszany noc�, w dzikich g�rach, z pewno�ci� wywo�ywa�by wi�kszy strach ni� wycie wilka. Jaki� by� w nim smutek, ja