7744

Szczegóły
Tytuł 7744
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7744 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7744 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7744 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Arkady Gajdar Timur i jego dru�yna NASZA KSI�GARNIA � WARSZAWA 1965 t�umaczy� z j�zyka rosyjskiego ALEKSANDER WAT Tytu� orygina�u T1MUR I JEGO KOMANDA Ilustrowa� JULIUSZ MAKOWSKI PRINTEED IN POLAND Instytut Wydawniczy �Nasza Ksi�garnia", W-wa 1965. Wyd. X. Nak�ad 100 000+254 egz. Ark. wyd. 4,2. Ark. aIuk. 7. Papier druk. mat. kl. V, 70 g, 81X104/32. Cz�stochowa. Oddano do sk�adania 5.XI.1964 r. Podpisano do <iruku 12.11.1965 r. Druk uko�czono w marcu 1965 r. E--87 Zak�ady Graficzne �Dom S�owa Polskiego" Zam. 8321/a I u� trzy miesi�ce min�y, odk�d pu�kownik Aleksandr�w, dow�dca dywizjonu pancernego, wyjecha� z domu. Prawdopodobnie by� teraz na froncie. W po�owie lata przysz�a od niego depesza: kaza� c�rkom, Oldze i �eni, przenie�� si� na ostatnie tygodnie wakacji na podmo-skiewskie letnisko. M�odsza, �eni�, w kolorowej chusteczce na g�owie, zsuni�tej do ty�u, podpieraj�c si� szczotk� do zamiatania, stoi naburmuszona przed Olg� i s�ucha jej polece�. � Ja pojad� z rzeczami � m�wi Olga � a ty masz sprz�tn�� mieszkanie! Nie marszcz brwi i nie oblizuj warg! Nie zapomnij zamkn�� na klucz mieszkania! Ksi��ki odnie� do wypo�yczalni! Nie wst�puj po drodze do kole�anek, id� wprost na dworzec. Z dworca nadasz do ojca depesz�, kt�r� ci daj� do r�ki. Potem wsi�dziesz do poci�gu... no i wysi�dziesz na miejscu... Eugenio! Wiesz, �e masz mnie s�ucha�! Jestem twoj� siostr�... � Ja te� jestem twoj� siostr�. � Tak... ale ja jestem starsza... Zreszt� ojciec tak kaza�. Kiedy na dole zadudni�a odje�d�aj�ca ci�ar�wka, �eni� westchn�a i rozejrza�a si� woko�o: � <-? .%. w mieszkaniu by� rozpaczliwy nie�ad. Podesz�a do zakurzonego lustra, w kt�rym odbija�a si� wisz�ca na �cianie fotografia ojca. C�! Niech tak b�dzie. Olga jest starsza i na razie trzeba jej s�ucha�! Ale za to �eni� jest taka podobna do ojca: ma taki sam nos, jak on, i takie usta i brwi. I na pewno b�dzie mia�a sposobno�� wykaza�, �e odziedziczy�a te� ojcowski charakter! Mocniej zwi�za�a chusteczk� na g�owie. Zzu�a sanda�ki. Chwyci�a �cierk�. �ci�gn�a ze sto�u obrus, podstawi�a wiadro pod kran i wymiot�a za pr�g wielki stos �mieci. Po chwili ju� pyka� i sycza� prymus. Pod�oga zalana by�a wod�. W blaszanej balii burzy�y si� i p�ka�y pieniste mydliny... a nied�ugo potem przechodnie z podziwem obserwowali bos� dziewczynk� w czerwonej sukience, kt�ra bez trwogi sta�a na parapecie trzeciego pi�tra, myj�c zamaszy�cie otwarte na o�cie� okno. Ci�ar�wka mkn�a szerok�, os�onecznion� drog�. Olga usadowi�a si� wygodnie w wyplatanym foteliku; opar�a si� plecami o mi�kki tob�, nogi trzyma�a na walizce. Rudy kotek le�a� na jej kolanach i pazurkami tarmosi� bukiet b�awatk�w. Zaraz za trzydziestym kilometrem dogoni�a ich zmotoryzowana kolumna wojska. �o�nierze siedzieli rz�dami na drewnianych �awach, trzymaj�c karabiny mi�dzy nogami, i �piewali ch�rem. Na g�o�ny �piew wsz�dzie otwiera�y si� szeroko okna i drzwi mijanych cha�up. Spoza p�ot�w, przez furtki, zbiega�y si� zewsz�d ucieszone dzieci, wymachiwa�y r�kami, rzuca�y czerwonoarmistom niedojrza�e jab�uszka, a wykrzykn�wszy za nimi ostatnie �hura", wraca�y natychmiast do swoich walk i boj�w, przypuszczaj�c ostr�, kawaleryjsk� szar�� na g�szcze pokrzyw i pio�un�w. A potem samoch�d skr�ci� ku letniskowemu osiedlu i niebawem stan�� przed niedu��, obro�ni�t� bluszczem will�. Szofer i jego pomocnik otwarli boczn� klap� i zacz�li wy�adowywa� baga�e. Olga tymczasem posz�a otworzy� oszklon� werand�. Z werandy roztacza� si� widok na rozleg�y, zapuszczony ogr�d. W g��bi sta�a niezgrabna, pi�trowa szopa; na dachu jej powiewa�a czerwona chor�giewka. Olga wr�ci�a do ci�ar�wki. Po chwili podbieg�a do niej �wawa staruszka � jak si� okaza�o, mleczarka mieszkaj�ca w s�siedztwie. Zaofiarowa�a si� doprowadzi� will� do porz�dku, wyszorowa� pod�ogi, wymy� okna i �ciany. Potem s�siadka zabra�a si� do �cierek i miednic, a Olga z kotkiem na r�ku zesz�a do ogrodu. Na drzewach wi�ni b�yszcza�y sople �ywicy � owoce by�y podziobane przez wr�ble. Pachnia�o tu mocno czarnymi porzeczkami, rumiankiem i pio�unem. Daleko w g��bi ogrodu, z licznych dziur w dachu szopy, g�sto poro�ni�tego mchem, HHH HHi y rozchodzi�y si� przewody z cienkiego sznurka, w dalszym swoim biegu znikaj�c w koronach otaczaj�cych drzew. Olga przedar�a si� przez krzaki leszczyny. Strzepn�a z twarzy paj�czyn�. Co za dziwo � czerwona chor�giewka znik�a z dachu! Stercza� tam ju� tylko nagi pr�t. Po chwili us�ysza�a szybki, trwo�ny szept, a zaraz potem ci�ka drabina, przystawiona do okna strychu, trzeszcz�c obsun�a si� po �cianie i run�a z g�o�nym hukiem, przygniataj�c li�cie �opianu. Tajemnicze przewody wibrowa�y woko�o dachu szopy. Kotek wyrwa� si� z r�k Olgi i da� nura w pokrzywy. A ona, nic nie rozumiej�c, sta�a, rozgl�da�a si� na wszystkie strony i nas�uchiwa�a. Ale nic ju� nie by�o wida� i s�ycha� w�r�d g�stej zieleni ani za parkanem, ani w czarnym kwadracie strychowego okienka. Olga wr�ci�a na ganek. � Ch�opaki br�j� w cudzych ogrodach � t�u-' maczy�a jej mleczarka. � Wczoraj u s�siad�w otrz�li dwie jab�onie i z�amali grusz�. Wiadomo, jaka to teraz m�odzie�... Same �obuzy. Odprowadza�am niedawno synka do Czerwonej Armii. Ga�-gan, nawet si� nie upi�, jak to dawniej bywa�o, powiedzia� tylko: �B�d� zdrowa, matko!" I poszed�. Idzie i gwi�d�e synek m�j najmilszy. Wieczorem, jak to matka, pot�skni�am za nim, pop�aka�am. W nocy raptem budz� si� i czy mi si� zdaje, _ P � nr czy co, ale jakby kto� kr�ci� si� i myszkowa� po podw�rku. �No � my�l� sobie � jestem teraz sama jedna jak ten ko�ek, kto si� ujmie za moj� krzywd�? Czy to wiele potrzeba, �eby star� kobiet� ukatrupi�? Stuknie ci� ceg�� po g�owie i koniec". Ale B�g si� zlitowa�, nic nie ukradli. Pokr�cili si� i poszli. Stoi tam u mnie na podw�rku beczka z d�bowych klepek, taka ci�ka, �e we dwie nie damy rady, a te �obuzy przesun�y j� o dwadzie�cia krok�w. I nic wi�cej. Ale kto to by�, co za jedni -� licho ich wie... O zmierzchu, po sko�czonym sprz�taniu, Olga wysz�a na ganek. Ostro�nie wyj�a ze sk�rzanego futera�u bia�y, b�yszcz�cy per�ow� mas� akordeon. Dosta�a go od ojca na urodziny. Po�o�y�a go na kolanach, przerzuci�a pasek przez rami� i zacz�a dobiera� muzyk� do s��w niedawno us�yszanej piosenki: O, gdyby tylko jeszcze raz Zobaczy� ciebie... O, bodaj kr�tki, kr�tki czas... Bo ty nawet nie wiesz, ty nawet nie wiesz, Szybuj�c w zimnym niebie, Jak ja czeka�am, drogi m�j, na ciebie Do rana, A� do rana! Hej, ptaku, ptaku-samolocie, Czemu� mi go zabra�? Kiedy on do mnie wr�ci? Jak d�ugo t�skni� mam, z t�sknoty schn��? To nic, �e mnie porzuci�... Byleby powr�ci�... byleby powr�ci� Kiedykolwiek b�d�! �piewaj�c rzuca�a chwilami bystre spojrzenia w stron� krzaka, kt�ry sta� w cieniu parkanu. Do-�piewa�a piosenk� do ko�ca, szybko si� podnios�a i zapyta�a g�o�no: � Hej tam! Kto si� tam chowa? Czego wam trzeba? Zza krzaka wyszed� m�ody cz�owiek w bia�ym p��ciennym ubraniu. Schyli� g�ow� i odpowiedzia� uprzejmie: � Nie chowam si�. Jestem te� troszeczk� artyst�. Nie chcia�em przeszkadza�, wi�c sta�em i s�ucha�em. �. Tak, ale sta� i s�ucha� mo�na z ulicy. Nie trzeba by�o w�azi� przez parkan do cudzego ogrodu! � Ja? Przez parkan? � nieznajomy a� si� �achn��. � Przepraszam bardzo, ale nie jestem kotem! W rogu brak paru desek, wi�c przez ten otw�r dosta�em si� tu z ulicy. � To rozumiem! � odpowiedzia�a Olga z u�miechem. � Ale prosz�, oto furtka, przez kt�r� mo�na wydosta� si� z powrotem na ulic�. Nieznajomy nic ju� na to nie odrzek�. Wyszed� pos�usznie przez furtk� i zamkn�� j� za sob�. Oldze spodoba�o si� jego post�powanie. ^Vfef �;.�.w^ **� �� Prosz� zaczeka�! � zawo�a�a schodz�c z werandy. � Rzeczywi�cie jeste�cie artyst�? � Nie. Jestem in�ynierem mechanikiem, ale w wolnych chwilach wyst�puj� w naszej fabrycznej operze. �piewam i sam sobie akompaniuj�. � Czy mog� was o co� poprosi�? � zwr�ci�a si� do niego Olga otwarcie, nie robi�c ju� dalszych ceregieli. � Czy nie zechcieliby�cie odprowadzi� mnie na stacj�? Oczekuj� mojej m�odszej siostry. Ciemno, p�na pora, a jej jeszcze nie ma. W�a�ciwie nie boj� si� ludzi, ale nie orientuj� si� w tutejszych drogach... Zaraz, zaraz, po co zn�w otwiera� furtk�? Prosz� zaczeka� na mnie za parkanem. Odnios�a do mieszkania akordeon, narzuci�a chustk� na ramiona i wysz�a na drog� � ciemn�, pachn�c� ros� i kwiatami. Z�a na �eni� i niespokojna, niewiele si� odzywa�a do towarzysza, kt�ry przedstawi� si� jako Georgij Garajew, in�ynier mechanik pracuj�cy w fabryce samochod�w. Tymczasem przeszed� jeden i drugi poci�g, przeszed� wreszcie trzeci, ostatni, a �eni nie by�o. � Ile to k�opot�w ma si� z takim niezno�nym stworzeniem! � lamentowa�a Olga. � �ebym ja nareszcie mia�a ze czterdzie�ci albo przynajmniej trzydzie�ci lat! Ale ona ma trzyna�cie, a ja osiemna�cie i ona nie chce mnie s�ucha�. -� Byle nie czterdzie�ci! � zaprotestowa� energicznie Georgij. � To �wietnie, �e macie tylko 11 ,<--V- ^ S/.^ r-"'-"- osiemna�cie lat! I nie trzeba si� niepokoi� bez powodu! Siostra na pewno przyjedzie jutrzejszym rannym poci�giem. Peron si� wyludni�. Gieorgij wyj�� papiero�nic�. Dw�ch wyrostk�w o zuchwa�ych minach podesz�o z papierosami, prosz�c o ogie�. � M�odzie�cze! �� rzek� Georgij o�wietlaj�c zapa�k� twarz starszego. � Najpierw wypada si� przywita�, a potem dopiero pcha� si� z papierosem. Bo je�li si� nie myl�, mia�em ju� zaszczyt pozna� was, kawalerze, w parku, w momencie kiedy�cie z du�ym nak�adem si� i pracy wy�amywali desk� z nowego parkanu. Nazywacie si� Mi-chai� Kwakin, je�li si� nie myl�? Ch�opak sapn�� mocno i wycofa� si�, a Georgij zgasi� zapa�k�, wzi�� Olg� pod r�k� i wyprowadzi� j� z peronu. Kiedy si� oddalili, drugi wyrostek zatkn�� za ucho pogniecionego papierosa i spyta� niedbale: � C� to za agitator si� znalaz�? Tutejszy? � Tutejszy � mrukn�� niech�tnie Kwakin. � Wuj Timki Garajewa. A swoj� drog� warto by Timk� zdyba� gdzie i da� mu �upnia. Z t� swoj� band� zaczyna nam za bardzo w�azi� w parad�. W trakcie tej rozmowy zauwa�yli na drugim ko�cu peronu za latarni� siwego, dostojnie wygl�daj�cego jegomo�cia, kt�ry z wolna, podpieraj�c si� lask�, schodzi� po schodach. By� to stary mieszkaniec osiedla � doktor F. G. Ko�okolczy-kow. Ch�opcy pobiegli za nim, z daleka nagabuj�c go o zapa�ki. Widocznie ani wygl�d ich, ani g�osy nie przypad�y staremu doktorowi do gustu. Odwr�ciwszy si�, pogrozi� im s�kat� lask� i majestatycznie ruszy� dalej. Na dworcu w Moskwie �eni� nie zd��y�a nada� depeszy do ojca. Wysiad�a z podmiejskiego poci�gu z zamiarem odszukania miejscowej poczty. Przesz�a przez stary park, mimochodem zebrawszy bukiecik dzwonk�w, i wkr�tce znalaz�a si� na skrzy�owaniu dw�ch ulic biegn�cych pomi�dzy ogrodami. G�ucho tu by�o i tak pusto, �e �eni� od razu zmiarkowa�a: trafi�a nie tam, gdzie trzeba. Naraz zobaczy�a ma��, �ywo gestykuluj�c� dziewczynk�, kt�ra g�o�no wymy�laj�c ci�gn�a za rogi opieraj�c� si� koz�. � Powiedz mi, malutka � zawo�a�a do niej �eni� z daleka � jak st�d i�� na poczt�?! Ale w tej�e chwili koza wyrwa�a si� z r�k dziewczynki i kr�c�c �bem, pu�ci�a si� galopem przez park. Ma�a z wrzaskiem pop�dzi�a za ni�. �eni� obejrza�a si� woko�o: zmierzch ju� zapada, nie wida� nigdzie �ywego ducha! Otworzy�a wi�c pierwsz� lepsz� furtk� i podesz�a do szarej pi�trowej willi. � Prosz� mi powiedzie� � zapyta�a przez zamkni�te drzwi, g�o�no, ale ugrzecznionym tonem � jak st�d doj�� do poczty? Nikt nie odpowiedzia�. �eni� posta�a chwil�, 13 namy�laj�c si�, w ko�cu otworzy�a drzwi i przez korytarz wesz�a do pokoju. W domu nie by�o nikogo! Zak�opotana, odwr�ci�a si�, aby czym pr�dzej wyj��, ale spod sto�u wylaz� po cichu du�y, rudawy pies. Obejrza� badawczo �eni�, warkn�� cicho i po�o�y� si� pod drzwiami w poprzek jej drogi. �� G�upi! � krzykn�a �eni� cofaj�c si� i odruchowo rozcapierzaj�c palce. � Nie my�l, �e jestem z�odziejka! Nic tu u was nie wzi�am. Patrz, to klucz od naszego mieszkania. A to depesza do tatusia. M�j tatu� jest oficerem. Zrozumiano? Pies le�a� bez ruchu i milcza�. �eni� powolutku podesz�a do otwartego okna, zagaduj�c psa: � No, widzisz! Le�ysz sobie? Tak, pole� sobie, piesku... Dobry pieseczek, dobry... Zaraz wida�, �e m�dry, sympatyczny... Ale ledwie dotkn�a r�k� parapetu, sympatyczny piesek zerwa� si� z miejsca i tak gro�nie zaszczeka�, �e �eni�, przestraszona, wlaz�a na kanap� i podwin�a pod siebie nogi. � Bardzo to wszystko dziwne � gada�a do psa, bliska p�aczu. � Twoim obowi�zkiem jest �apa� bandyt�w i szpieg�w, a ja... ja jestem grzeczna. Masz! � pokaza�a mu j�zyk. -� G�uptas! Po�o�y�a klucz i depesz� na brzegu sto�u. Nie by�o rady, trzeba by�o czeka� na powr�t gospodarzy. Tymczasem min�a jedna godzina... druga... �ciemni�o si�. Przez otwarte okno dobiega�y dale- 14 ..i ."Je �# kie gwizdki lokomotywy, szczekanie ps�w... gdzie� grano w siatk�wk�, kto� brzd�ka� na gitarze. I tylko tu naoko�o tej szarej willi zalega�a g�ucha cisza. �eni� po�o�y�a g�ow� na twardym wa�ku kanapy i cichutko zap�aka�a. W ko�cu zasn�a mocnym snem. Obudzi�a si� dopiero nazajutrz rano. Za oknem szumia�y g�ste, sp�ukane przez deszcz, korony drzew. Gdzie� nie opodal skrzypia�o ko�o u studni. Dalej pi�owano drzewo. Ale tu, w tej willi, po dawnemu panowa�a g�ucha cisza. �eni� stwierdzi�a, �e le�y na sk�rzanej poduszce, a nogi ma nakryte prze�cierad�em. Psa w pokoju ju� nie by�o. To znaczy, �e kto� tu w nocy wchodzi�! Zerwa�a si�, odgarn�a w�osy z czo�a, obci�gn�a zmi�t� sukienk�, wzi�a ze sto�u depesz� i klucz i ju� mia�a wyj��, gdy zauwa�y�a na stole arkusik papieru, a na nim kilka s��w napisanych niebieskim o��wkiem du�ymi literami: �Dziewczynko, wychodz�c z domu, zatrza�nij mocno drzwi". U do�u by� podpis: �Timur". �Timur? Kt� to jest Timur? Trzeba mu podzi�kowa� i przeprosi�". Zajrza�a do przyleg�ego pokoju. Biurko, na biurku � ka�amarz, popielniczka, niedu�e stoj�ce lustro. Obok sk�rzanych automobilowych okular�w le�a� stary, odrapany rewolwer. Z boku oparta o biurko sta�a krzywa turecka szabla w zniszczo- 15 nej i porysowanej pochwie. �eni� od�o�y�a klucz i depesz�, wyci�gn�a szabl� z pochwy i wywijaj�c kling� nad g�ow�, popatrzy�a na siebie w lustrze. Doprawdy, wygl�da�a walecznie i gro�nie! Dobrze by�oby sfotografowa� si� w tej pozie, a po wakacjach pokazywa� zdj�cia kole�ankom w szkole! Mo�na by zbuja�, �e ojciec zabra� j� ze sob� na front. Rewolwer w lewej gar�ci, o tak! Tak b�dzie jeszcze lepiej. Zmarszczy�a brwi, jak mog�a naj-gro�niej, zagryz�a wargi i mierz�c w lustro, nacisn�a cyngiel. Huk rozleg� si� po ca�ym mieszkaniu. Dym zasnu� szyby. Lustro, kt�re sta�o na stole, upad�o na popielniczk�. �eni� p�przytomna, og�uszona, zapomniawszy o kluczu i depeszy wybieg�a na dw�r i pop�dzi�a przed siebie, byle dalej od tego dziwnego i niebezpiecznego domu! Sama nie wiedzia�a, jakim sposobem znalaz�a si� nad rzeczk�. Bez klucza od moskiewskiego mieszkania, bez depeszy! Teraz b�dzie musia�a wyzna� siostrze wszystko: i o psie, i o noclegu w pustej willi, o szabli tureckiej i o niefortunnym wystrzale. Trzeba� to mie� pecha! Gdyby by� tatko, toby j� zrozumia� i usprawiedliwi�. Ale Olga nie zrozumie � Olga b�dzie si� gniewa�a. Mo�e si� nawet rozbeczy! A to b�dzie najgorsze. Bo chocia� zdarza si� czasem, �e i sama �eni� p�acze, ale �zy Olgi doprowadzaj� j� zawsze do takiego stanu, �e ma ochot� uciec � uciec byle gdzie, cho�by na s�up telegraficzny, na wysokie drzewo, na komin. 16 u r �eby doda� sobie kura�u, wyk�pa�a si� w rzece. Potem d�ugo jeszcze b��ka�a si� po osiedlu, szukaj�c swojej willi. Kiedy wesz�a na werand�, Olga akurat rozpala�a prymus. Na odg�os krok�w odwr�ci�a si� i, milcz�c, z�owrogo popatrzy�a na siostr�. � Olu, dzie� dobry! � przem�wi�a �eni� zatrzymuj�c si� na ostatnim schodku i sil�c si� na u�miech. � Olu, nie b�dziesz na mnie krzycza�a? 17 H � B�d� � odpowiedzia�a Olga nie spuszczaj�c z niej oczu. � To pokrzycz sobie � zgodzi�a si� �eni� potulnie. � Wiesz, mia�am dziwn� przygod�, doprawdy! Co za dziwna przygoda! Olu, prosz� ci�, nie marszcz brwi, nic strasznego si� nie sta�o, po prostu zgubi�am klucz od mieszkania i nie nada�am depeszy do tatusia... �eni� zmru�y�a oczy i nabra�a powietrza w p�uca, aby wszystko naraz wygarn��. Raptem furtka ogrodowa otwar�a si� z trzaskiem i koza, bardzo kud�ata, z kulkami rzepu w g�stej sier�ci, z nisko zwieszonym �bem, pogna�a w g��b ogrodu. Za ni� z krzykiem i lamentem bieg�a ta sama co wczoraj, bosa dziewczynina. �eni� skorzysta�a z pretekstu, by przerwa� niebezpieczn� rozmow�. Skoczy�a do ogrodu, chc�c wyp�dzi� koz�. Ale zanim podbieg�a, malutka, bardzo zdyszana, trzyma�a ju� kozg za rogi. � Dziewczynko, czy� ty czego� nie zgubi�a? � zwr�ci�a si� do �eni; m�wi�a szybko, przez z�by, a m�wi�c szturcha�a koz� nog�. � Nie � odpowiedzia�a zaskoczona �eni�. � A to czyje? Nie twoje? � pyta�a malutka pokazuj�c klucz od moskiewskiego mieszkania. � Moje � szepn�a �eni� i trwo�nie spojrza�a w stron� werandy. � Masz tu klucz, li�cik i kwit, a depesza twoja zosta�a ju� nadana � w dalszym ci�gu szybko i przez z�by terkota�a dziewczynka. 18 Wsun�wszy �eni do r�ki zwini�ty rulonik, uderzy�a koz� pi�stk�. Koza skoczy�a do furtki. Za koz�, jak cie�, bosonoga jej opiekunka gna�a przez pokrzywy i osty, a� obie znik�y za furtk�. �eni�, kul�c plecy � jak gdyby to jej si� dosta�o, a nie kozie � powoli rozwin�a rulonik. �To nasz klucz. A to pokwitowanie z nadania depeszy. Wi�c jednak kto� j� nada�! Ale kto? Aha, li�cik! Co tam jest w tym li�ciku?" Na kartce kto� napisa� niebieskim o��wkiem par� zda� du�ym pismem: �Dziewczynko, nie b�j si� nikogo! Wszystko jest w porz�dku i nikt si� o niczym ode mnie nie dowie". Ni�ej by� podpis: �Timur". �eni�, jak zaczarowana, powoli wsun�a kartk� do kieszeni. Po chwili wyprostowa�a si� i, ju� ca�kiem uspokojona, wr�ci�a do Olgi. A Olga wci�� jeszcze sta�a przed nie rozpalonym prymusem. W oczach jej kr�ci�y si� �zy. �eni� zawo�a�a z rozpacz�: � Olu, ja tylko �artowa�am! Olu, za co si� na mnie gniewasz? Sprz�tn�am mieszkanie, wymy�am okna. Tak si� stara�am! Wypra�am wszystkie �cierki, wyszorowa�am wszystkie pod�ogi. Masz tu klucz od mieszkania, masz pokwitowanie z poczty. Olu, ja musz� ci� poca�owa�. Wiesz sama, jak ci� kocham! Je�eli chcesz, zrobi� to dla ciebie i skocz� z dachu w pokrzywy. I nie czekaj�c na odpowied� rzuci�a si� siostrze na szyj�. 19 ^B � Aha... a ja najad�am si� przez ciebie strachu... � m�wi�a Olga w nowym przyst�pie �alu. � Wiecznie te twoje g�upie �arty i figle... A tatu� mi kaza�... �eniu, przesta�! Przesta�, mam r�ce mokre od nafty!... Przesta�, lepiej by� nala�a mleka do rondelka i postawi�a na prymusie!... � Sama wiesz, �e bez figl�w nie mog� wytrzyma� � mrukn�a �eni�, gdy Olga podesz�a do umywalni. . , Zamaszystym ruchem postawi�a rondelek na prymusie, namaca�a w kieszeni li�cik i zwr�ci�a si� do siostry: � Olu, czy jest B�g? �� Nie ma � odpowiedzia�a Olga nachylaj�c twarz nad umywalk�. � To kto jest? � Daj mi spok�j � zniecierpliwi�a si� Olga � nikogo nie ma. �eni� zamilk�a, ale po chwili zn�w zapyta�a: ' � Olu, a kto to jest Timur? � Timur to nie B�g. To by� taki wschodni w�adca � niech�tnie t�umaczy�a Olga namydlaj�c twarz i r�ce. � Kulawy, okrutny, z historii �redniowiecznej. � A je�eli nie w�adca, nie okrutny i nie z historii, to kto? � To nie wiem. Daj mi spok�j! Czego si� uczepi�a� Timura? �- Bo mi si� zdaje, �e zakocha�am si� w Ti-murze. 20 � W kim? Dziewczyno, co ty wygadujesz? � Olga podnios�a znad miednicy namydlon� twarz. � Coraz to co� nowego! Nie dasz mi si� spokojnie umy�! Zaczekaj, przyjedzie tatu� i rozprawi si� z tym twoim zakochaniem. � To i co, �e tatu�! � zawo�a�a �eni� w bolesnym uniesieniu. � Je�li nawet przyjedzie, to przecie i tak nie na d�ugo. I na pewno nie zrobi krzywdy samotnej, bezbronnej dziewczynie. �; To niby ty jeste� samotna i bezbronna? � spyta�a Olga, jak gdyby nie wierz�c w�asnym uszom. �� Och, �eniu, doprawdy przestaj� ci� rozumie�. I w kogo� ty si� wrodzi�a? A na to �eni� spu�ci�a g�ow� i ogl�daj�c odbicie swej twarzy w niklowym imbryku, odpowiedzia�a dumnie: � W tatusia! Tylko w tatusia! W niego jednego! I w nikogo wi�cej na �wiecie! Doktor F. G. Ko�okolczykow, dostojny jegomo�� w podesz�ym wieku, siedzia� w swoim ogr�dku i naprawia� zegar �cienny. Przed nim sta� jego wnuk Kola z bardzo przygn�bion� min�. Nazywa�o si� to? �e pomaga dziadkowi w pracy. W istocie pomoc polega�a na tym, �e od godziny trzyma� w r�ku �rubokr�t, czekaj�c, a� po�yteczny ten instrument oka�e si� potrzebny dziadkowi. Niestety, spiralna spr�ynka stalowa, kt�r� trzeba by�o wprawi� w gniazdko, okaza�a si� jak na z�o�� bardzo uparta, a dziadek w tym samym stopniu cierpliwy. Zdawa�o si�, �e ko�ca nie b�dzie temu czekaniu. Kola czu� si� pokrzywdzony, tym bardziej �e nad s�siednim parkanem, po raz nie wiadomo kt�ry, ukaza�a si� rozwichrzona g�owa Simy Simakowa, kt�ry to Sima by� ch�opcem roztropnym i oblatanym. W dodatku Sima Simakow, zar�wno j�zykiem, jak g�ow� i r�kami, dawa� Koli znaki tak przedziwne i zagadkowe, �e pi�cioletnia siostrzyczka tego�, Tatianka, kt�ra, siedz�c pod lip�, usi�owa�a wepchn�� kulk� rzepu w pysk wyleguj�cego si� leniwie psa, wrzasn�a wniebog�osy i poci�gn�a dziadka za nogawic�, co mia�o ten skutek, �e g�owa Simy Simakowa momentalnie znik�a. Wreszcie spr�yna trafi�a na swoje miejsce. � Ka�dy cz�owiek ma obowi�zek pracowa� � podnosz�c spocone czo�o i zwracaj�c si� do Koli poucza� stary doktor Ko�okolczykow. � A ty masz tak� min�, jakbym ci zaaplikowa� �y�k� oleju rycynowego. Podaj mi �rubokr�t i zabierz st�d obc��ki. Praca uszlachetnia cz�owieka. A tobie w�a�nie brak szlachetno�ci. Wczoraj na przyk�ad zjad�e� sam cztery porcje lod�w i nie podzieli�e� si� ze swoj� m�odsz� siostrzyczk�. � Ona k�amie bezczelnie! � oburzy� si� Kola rzucaj�c na Tatiank� mia�d��ce spojrzenie. � Trzy razy z rz�du da�em jej odgry�� po dwa k�sy. 22 A ona zaraz polecia�a ze skarg� i po drodze zw�dzi�a ze stolika mamusi cztery kopiejki. � A ty w nocy spuszcza�e� si� z okna po sznurze � wygarn�a Tatianka spokojnie, z zimn� krwi�, nawet nie odwracaj�c g�owy. � I pod poduszk� masz schowan� latark�. A wczoraj jaki� urwis wrzuca� kamyki do sypialni. Co rzuci�, to gwizdn��. Zn�w rzuci� i zn�w gwizdn��. Na bezczelne s�owa tej osoby bez sumienia Kol� a� zatka�o. A� go dreszcz oblecia� od st�p do g��w. Ale na szcz�cie dziadek, zaprz�tni�ty swoj� robot�, nie zwr�ci� uwagi na niebezpieczne oszczerstwa, a mo�e ich nawet nie dos�ysza�. Ponadto w sam� por� nadesz�a mleczarka z ba�kami. Odmierzy�a mleko kwaterk�, a przy okazji poskar�y�a si� na sw�j los: � A u mnie, dobrodzieju m�j, Fiodorze Grigo-rjewiczu, dzi� w nocy pr�bowali skra�� d�bow� beczk� z podw�rka. O �wicie ludzie widzieli na moim dachu jakich�ci dw�ch: siedzieli, szelmy, na kominie i machali nogami. � Jak to: na kominie? Prosz� ja kogo! A to w jakim celu? � zdziwi� si� doktor. Nagle od strony kurnika rozleg� si� g�o�ny szcz�k i dzwonek. �rubokr�t w r�ku starego doktora zatrz�s� si� nerwowo. Co gorsza, krn�brna spr�ynka zn�w wystrzeli�a z gniazdka i z ostrym �wistem uderzy�a o dach kryty blach�. Wszyscy, nawet Tatianka, nawet leniwe psisko, obejrzeli si�, nie wiedz�c, sk�d ten ha�as i co si� w�a�ciwie 23 [*;%.�> "/�l dzieje. Tylko Kola bez s�owa porwa� si� z miejsca. Przez chwil� jak zaj�c kica� przez grz�dki z marchwi�, a� znik� za p�otem. Zatrzyma� si� dopiero ko�o obory, z kt�rej � podobnie jak z kurnika � rozlega�y si� ostre sygna�y, jak gdyby kto� wali� odwa�nikiem o stalow� szyn�. Tu Kola spotka� si� z Sim� Simako-wem i zapyta� go wzburzonym g�osem: � S�uchaj, nic nie rozumiem... C� to jest? Alarm? � Gdzie�by! Wygl�da to na sygna� og�lny, wedle wzoru numer jeden. Przeskoczyli obaj przez p�ot, potem przez otw�r w ogrodzeniu dostali si� do parku. Tu przy��czy� si� do nich kr�py ch�opak, Gejka. Po chwili przybieg� Wasilij �adygin. P�niej jeszcze kto�. Potem nast�pni. Chy�kiem, boczkiem, im tylko znanymi �cie�kami, pop�dzili dok�d�, porozumiewaj�c si� w biegu. �' Alarm? � Co znowu! Wz�r numer jeden � zbi�rka og�lna! �� Co za zbi�rka? By�oby: �trzy stop, trzy stop". A tu jaki� cymba� rusza ko�em dziesi�� razy z rz�du. �- Ano, zobaczymy! ~� Aha, sprawdzi si�! � Naprz�d! Piorunem! 24 W tym samym czasie w pokoju, w kt�rym �eni� sp�dzi�a ubieg�� noc, znajdowa� si� ros�y, ciemnow�osy ch�opak, lat oko�o trzynastu. Ubrany by� w czarne spodnie z cienkiego materia�u i w ciemnoniebiesk� koszulk� z wyhaftowan� na piersi czerwon� gwiazd�. Rozmiawia� z siwym, rozczochranym dziadem � ten mia� na sobie koszul� ze zgrzebnego p��tna i �atane portki niezwyk�ej szeroko�ci. Lewa jego noga opiera�a si� na drewnianej kuli, bardzo grubej roboty, przypi�tej do kolana rzemykami. W jednej r�ce trzyma� arkusik papieru, w drugiej zaciska� odrapany rewolwer. �- �Dziewczynko, wychodz�c z domu, zatrza-�nij mocno drzwi!" � przeczyta� drwi�cym tonem. �� Wi�c mo�e mi w ko�cu powiesz, kto tu nocowa� dzi� na kanapie? � Znajoma � odpowiedzia� niech�tnie ch�opak. � Pies j� tu zatrzyma� w czasie mojej nieobecno�ci. � Nieprawda! � z�o�ci� si� stary. � Gdyby to by�a znajoma, toby� j� w kartce nazywa� po imieniu. �- Kiedy pisa�em t� kartk�, to jeszcze jej nie zna�em. A teraz j� znam. -� Nie zna�e�?, I zostawi�e� j� rano sam� w mieszkaniu? Chory jeste� na g�ow�, przyjacielu, i trzeba by ci� odes�a� do sanatorium, To dziewczynisko st�uk�o mi lustro i rozbi�o popiel- 25 .'SU �>s .�;�* �,^| . ..<��. t�Sjc!:jfr7j(|5 ' H--': niczk�. Dobrze, �e rewolwer nabity by� �lepymi nabojami. A gdyby naboje by�y ostre? � Ale�... wujaszku, nie mamy ani jednego ostrego naboju! Przecie� przeciwnicy twoi te� s� uzbrojeni w drewniane szable i strzelby! Starzec jak gdyby si� u�miechn��, ale zaraz doda� surowym tonem, potrz�saj�c kud�ami: � A ty, przyjacielu, uwa�aj! Ja wszystko widz�. Wpl�ta�e� si� w jakie� ciemne sprawki! Doigrasz si� tego, �e b�d� zmuszony wyprawi� ci� z powrotem do matki. Postukuj�c kul�, ruszy� po schodach na g�r�. A ch�opiec podbieg� do psa, kt�ry w�a�nie po cichu wsun�� si� do pokoju. Chwyci� go za �apy i uca�owa� w pysk. � Jeste�, Rito! To�my wpadli, co? Ale to nic, wuj dzisiaj jest w dobrym humorze. Uwaga, zaraz zacznie �piewa�! Rzeczywi�cie z g�ry da�o si� s�ysze� najpierw chrz�kanie, potem �tra-la-la", wreszcie niski baryton za�piewa�: Ju� trzeci� nie �pi� noc i znowu mi si� roi W pos�pnej ciszy �w tajemny gwar! � St�j, szalony psie! � krzykn�� Timur. � Nie szarp mi spodni! I dok�d mnie tak ci�gniesz? Raptem zatrzasn�� drzwi, prowadz�ce na g�r� do pokoju wuja, i skoczy� za psem przez korytarz na werand�. 26 W k�cie ko�o aparatu telefonicznego miota� si� i t�uk� o �cian� ma�y dzwonek z br�zu, uwi�zany na sznurku. Ch�opak zacisn�� go w r�ku, a sznurek nawin�� na gw�d�. Sznurek przesta� drga�, zapewne gdzie� si� urwa�. Zaniepokojony ch�opiec chwyci� s�uchawk� telefoniczn�. Na godzin� przed opisanymi wypadkami Olga siedzia�a przy stole. Przed ni� le�a� podr�cznik fizyki. Wesz�a �eni�, wyj�a z szafki flasz'eczk� z jodyn�. �� �eniu! � zawo�a�a Olga ze z�o�ci�. � Zn�w skaleczy�a� si� w r�k�? � Po prostu sz�am sobie � k�ama�a �eni� jak z nut. � A tu na drodze sta�o co� k�uj�cego czy ostrego. No i tak si� jako� skaleczy�am. � Czemu to na mojej drodze nie stoi nigdy nic �k�uj�cego czy ostrego"? � przedrze�nia�a Olga. � Nieprawda! Na twojej drodze stoi egzamin z matematyki, kt�ry jest k�uj�cy i ostry. Zobaczysz, na pewno nie zdasz. Oleczko kochana, nie id� na in�ynieri�, id� na medycyn�! � papla�a �eni� podsuwaj�c siostrze lusterko. � Sama popatrz: jaki z ciebie in�ynier? In�ynier powinien by� taki... taki... taki... (przybiera�a coraz sro�sz� 27 min�), a ty jeste� taka... taka... taka... �� tu �eni� spojrza�a pow��czy�cie, unios�a troszk� brwi i u�miechn�a si� s�odko. � G�uptasku! � rzek�a Olga. Obj�a siostr�, poca�owa�a j� i leciutko odepchn�a. �� Id�, �e-niu, nie przeszkadzaj. Przynios�aby� lepiej wody ze studni. �eni� wzi�a z talerza jab�ko i podesz�a do okna. Chwil� tam posta�a, po czym, otwieraj�c futera� akordeonu, rzek�a: � Olu! Podszed� dzi� do mnie jaki� nieznajomy; wygl�da� nawet wcale nie�le, blondyn w bia�ym ubraniu, i zapyta�: �Dziewczynko, jak ci na imi�?" A ja na to: ��eni�". � �eniu, nie przeszkadzaj i nie ruszaj akordeonu � rzek�a Olga nie odwracaj�c g�owy i nie odrywaj�c si� od ksi��ki. �~ �A siostra twoja �� ci�gn�a dalej �eni� wyjmuj�c instrument z futera�u � zdaje si� ma na imi� Olga?" � �e�ka, nie przeszkadzaj i nie ruszaj akordeonu � powt�rzy�a Olga, ale mimo woli s�ucha�a bardzo uwa�nie. � �Twoja siostra gra � powiada �� bardzo �adnie. Powinna by i�� do konserwatorium". (�eni� wyj�a akordeon i przerzuci�a rzemie� przez rami�). �Nie �- m�wi� mu na to � Olga specjalizuje si� w �elazobetonie". A on.mi odpowiada: �A-a-a!" (Tu �eni� nacisn�a klawisz). A ja mu odpowiadam: �Be-e-e!" (Nacisn�a inny klawisz). � Niezno�ne stworzenie! Od�� natychmiast akordeon na miejsce! � zawo�a�a Olga zrywaj�c si� z krzes�a. � Kto ci pozwoli� wdawa� si� w rozmowy z obcymi lud�mi? � Prosz� bardzo, od�o�� � obrazi�a si� �eni�. � Nie ja si� wda�am. To on si� wda�. Chcia�am ci opowiedzie� wszystko, ale skoro tak, to ju� nic nie powiem. Zaczekaj, przyjedzie tatu�, to ci poka�e! � Mnie? Tobie poka�e! Przeszkadzasz mi si� uczy�! � W�a�nie, �e tobie! � krzykn�a �eni� chwytaj�c wiadro i wybiegaj�c na ganek. �< Opowiem mu, jak sto razy dziennie ganiasz mnie to po naft�, to po myd�o, to po wod�! Nie jestem ci�ar�wk�, nie jestem koniem, nie jestem traktorem! �eni� przynios�a wod� i postawi�a wiadro na �awie. Olga, pochylona nad ksi��k�, nie raczy�a na ni� spojrze�. �eni� czu�a si� dotkni�ta. Nic nie m�wi�c, wysz�a do ogrodu. Podesz�a do starej szopy. Wyj�a z kieszeni proc�, naci�gn�a gumk� i wystrzeli�a w g�r� ma�ego spadochroniarza z tektury. Z pocz�tku lecia� do g�ry nogami. Potem przewr�ci� si� w powietrzu, a wtedy rozpi�� si� nad nim b��kitny, papierowy spadochronik. Ale silny podmuch wiatru porwa� go w bok i po chwili biedny skoczek znik� w ciemnym oknie na strychu szopy. 29 Katastrofa! Trzeba ratowa� ma�ego, tekturowego spadochroniarza! �eni� obesz�a dooko�a szop� �-z jej dziurawego dachu bieg�y we wszystkie strony cienkie przewody � przystawi�a do okna na p� zbutwia�� drabin�, wspi�a si� po niej i zeskoczy�a na pod�og� strychu. Co za niespodzianka! Na strychu kto� mieszka! Na �cianie wisz� zwoje sznur�w, latarnia, dwie skrzy�owane chor�giewki sygnalizacyjne i mapa osiedla, g�sto pokre�lona niezrozumia�ymi znakami. W k�cie le�y s�oma nakryta rog�kami, a obok przewr�cona skrzynia z dykty. Pod dziurawym, omsza�ym dachem sterczy du�e ko�o, jak gdyby sterowe, a obok wisi aparat telefoniczny amatorskiej roboty. �eni� wyjrza�a przez szpar�. Ziele� g�stych sad�w faluje przed ni� jak morze. Pod niebem igraj� go��bie. �eni� zdecydowa�a: te go��bie to b�d� mewy, ta stara szopa ze sznurami, chor�giewkami i latarni� b�dzie ogromnym okr�tem, a ona, �eni�, b�dzie jego kapitanem. I nagle zrobi�o si� �eni weso�o! Pokr�ci�a ko�em sterowym. Tajemnicze sznurki napi�y si�, zadrga�y, zahucza�y. Na dworze zaszumia� wiatr, pogna� zielone fale. A �eni zdawa�o si�, �e to szopa-okr�t z wolna wyp�ywa na szeroki obszar morza. � Ster na lew� burt� � zakomenderowa�a g�o�no, mocniej napieraj�c na ci�kie ko�o. W�skie promienie s�o�ca przedar�y si� przez 30 szpary w dachu i pad�y na sukienk� i twarz �eni. Ale ona wiedzia�a, �e to nieprzyjacielskie statki �owi� j� mackami reflektor�w. Dobrze. �eni� wyda im bitw�. Energicznie manewrowa�a skrzypi�cym ko�em, kr�c�c to w prawo, to w lewo, i w�adczym g�osem wykrzykiwa�a s�owa komendy. Ostre promienie reflektor�w naraz zblad�y i pogas�y. Ale to nie s�o�ce skry�o si� za chmur�. To rozgromiona nieprzyjacielska eskadra idzie na dno! Bitwa wygrana! Zakurzon� d�oni� �eni� ociera czo�o. Wtem na �cianie zabrz�cza� telefon. Jeszcze jedna niespodzianka! �eni� by�a pewna, �e i telefon jest tu tylko dla zabawy. Zrobi�o si� jej troch� nieswojo. Zdj�a s�uchawk�. Ostry, d�wi�czny g�os zapyta�: � Halo! Halo! Prosz� odpowiada�! Co za osio� zrywa przewody i nadaje niedorzeczne i niezrozumia�e sygna�y? � To nie osio� � b�kn�a dziewczynka zaskoczona � to ja, �eni�. -�� Zwariowana dziewczyno! � krzykn�� tamten ostro, ale jakby ze strachem. � Zostaw w spokoju ko�o sterowe i zmykaj. Zaraz zbiegn� si� nasi ludzie i spuszcz� ci lanie! �eni� rzuci�a s�uchawk�, ale by�o ju� za p�no. W oknie ukaza�a si� g�owa: to Gejka. Za nim wlaz� Sima Simakow, Kola Ko�okolczykow, a potem jeszcze inni ch�opcy, jeden po drugim. 31 "?-.. �'C- �5 �Nf 81H1I l#* ^^/^ �� Kto wy jeste�cie? � pyta�a wystraszona �eni� cofaj�c si� od okna. � Id�cie sobie!... To nasz ogr�d. Ja was nie zaprasza�am... Ale ch�opcy milcz�c napierali na ni� zwart� gromad�, rami� przy ramieniu. Przyparta do muru, wrzasn�a g�o�no, W tej chwili w oknie mign�� jeszcze jeden cie�. Ch�opcy odwr�cili si� i natychmiast rozst�pili. Wysoki ch�opak w ciemnoniebieskiej koszulce z wyhaftowan� na piersi czerwon� gwiazd� podszed� do �eni. � Ciszej, �eniu! � rzek�. �� Nie krzycz! Nikt ci� tu nie tknie. My si� ju� znamy. Jestem Timur. � To ty jeste� Timur?! � zawo�a�a �eni� niedowierzaj�co, wytrzeszczaj�c oczy pe�ne �ez. � To� ty mnie w nocy nakry� prze�cierad�em? To� ty zostawi� kartk� i nada�e� depesz� do tatusia na front, a mnie odes�a�e� klucz i pokwitowanie? Ale dlaczego? Za co? Sk�d ty mnie znasz? Na to Timur podszed� do niej, wzi�� j� za r�k� i odpowiedzia� na jej pytania: � Zosta� z nami! Si�d� i s�uchaj, a wtedy zrozumiesz wszystko. Ch�opcy usadowili si� na s�omie, nakrytej ro-g�kami, woko�o Timura, kt�ry roz�o�y� przed sob� map� osiedla. Powy�ej okienka, na sznurkowej hu�tawce ulokowa� si� obserwator. Na szyi mia� sznurek z pogi�t� lornetk� teatraln�. 32 miejsca. � promieniem �eni� siedzia�a obok Timura. Ze skupieniem obserwowa�a odpraw� tego nie znanego nikomu sztabu. Pierwszy przem�wi� Timur: � Jutro o �wicie, kiedy jeszcze wszyscy b�d� spa�, ja i Ko�okolczykow naprawimy zerwane przez ni� (tu wskaza� na �eni�) przewody. � Ko�okolczykow za�pi �> wtr�ci� ponuro Gej-ka, kr�py ch�opak o du�ej g�owie, ubrany w marynarsk� bluz�. � Wiadomo, �e on budzi si� tylko do �niadania i do obiadu. � To oszczerstwo! � krzykn�� j�kaj�c si� Kola Ko�okolczykow i zerwa� si� z Ja co dzie� wstaj� z pierwszym s�o�ca! � Ja tam nie wiem, kt�ry promie� s�o�ca jest pierwszy, a kt�ry drugi, ale wiem, �e on na pewno za�pi � upiera� si� Gejka. W tej chwili gwizdn�� hu�taj�cy si� na sznurach obserwator. Ch�opcy podbiegli do okna. W k��bach kurzu p�dzi� drog� dywizjon artylerii konnej. Masywne konie w rynsztunku, z rzemieniami, z metalowymi sprz�czkami, szybko ci�gn�y zielone jaszcze i okryte szarymi pokrowcami armaty. Je�d�cy o ogorza�ych twarzach, siedz�c mocno w siod�ach, dziarsko i zamaszy�cie zataczali dzia�a na zakr�cie. Baterie jedna za drug� skrywa�y si� w lesie. Dywizjon szybko przemkn�� i znik�. � Jad� na stacj� za�adowa� si� � che�pliwie popisywa� si� swoj� wiedz� Kola. � Ja od razu 3 � Timur... 33 HH poznaj� po ekwipunku, kiedy jad� na �wiczenia, a kiedy na rewi� czy gdzie indziej. � Jak poznajesz, to milcz! � zgromi� go Gej-ka. � My te� mamy oczy. Czy wiecie, ch�opcy, �e ten gadu�a ma zamiar uciec do Czerwonej Armii? � Ej �e! � wtr�ci� Timur. � To tylko takie g�upie gadanie. -� Dlaczego g�upie gadanie? � spyta� Kola oblewaj�c si� rumie�cem. � A czemu to dawniej ch�opcy uciekali na front? � To by�o dawniej! A obecnie jak najsurowiej nakazano wszystkim dow�dcom i oficerom, aby takich jak my przep�dzali na cztery wiatry. � Dlaczego na cztery wiatry? � zaperzy� si� Kola i jeszcze bardziej poczerwienia�. � Jak to... swoich mieliby przep�dza�? � Ano tak! � I Timur westchn��. � W�a�nie swoich! A teraz, ch�opcy, do roboty! Znowu rozsiedli si� na swoich miejscach. �' W willi numer 34 w Krzywym Zau�ku otrz�-siono jab�o�, sprawcy nie ustaleni � meldowa� nad�sany Kola Ko�okolczykow. � Z�amali dwie ga��zie i podeptali klomb. � Czyj to dom? � Timur zajrza� do ceratowego zeszytu. � Dom czerwonoarmisty Kriukowa. Kto tuz was by� dawniej amatorem cudzych sad�w i jab�ek? �� Ja � odezwa� si� kto� nie�mia�o. 34 � Kt� to m�g� zrobi�? � Kto, jak nie Miszka Kwakin i jego pomocnik zwany �Figur�"? To jab�o� miczurinowska, selekcyjna odmiana �z�otosoczystej". � Zawsze i wsz�dzie Kwakin! � Timur zamy�li� si�. � Gejka! Spotka�e� si� z nim? � Spotka�em. � No i co? � Trzasn��em go dwa razy po karku. �- Aon? � On? On te� mnie trzepn�� ze dwa razy. � Ty wiesz tylko jedno: �trzepn��, trzasn��"... A co z tego? Guzik z p�telk�!... Ale dobrze! Kwa-kinem zajmiemy si� osobno. Dalej. � W domu numer 25 poszed� do wojska syn starej mleczarki � oznajmi� kto� z k�ta. � Odkry� Ameryk�! � Timur pokiwa� g�ow�. � Na wrotach ju� od trzech dni widnieje nasz znak. A w�a�nie, kto go namalowa�? Ty, Ko�okolczykow? -�Ja. �~- Dlaczego g�rny promie� gwiazdy z lewej strony skr�ca si� jak pijawka? Jak si� podj��e�, to r�b starannie. Ludzie b�d� ogl�da� i kpi� z nas. Jed�my dalej. Simka Simakow poderwa� si� i szybko, bez za-j�knienia, wyb�bni�: � W domu numer 54 przy ulicy Puszkarowej zgin�a koza. Id�, patrz�, stara baba bije ma�� dziewczynk�. Zwracam si� do niej: �Ciociu, teraz 35 m? bi� nie wolno, prawo zakazuje". A ona na to: �Koza jej zgin�a! Ach, �eby� ty skis�a!" �Ale gdzie zgin�a?" �A tam w jarze za laskiem. Przegryz�a bestia postronek i przepad�a, jakby j� wilki po�ar�y". �� Poczekaj! Czyj to dom? � Dom czerwonoarmisty Paw�a Guriewa. Dziewczynka, Niura, jest jego c�rk�. A bi�a j� w�asna babka � jak si� nazywa, nie ustali�em. Koza bura, grzbiet czarny. Wo�aj� na ni� Ma�ka. � Odnale�� koz�! � rozkaza� Timur. � P�jdzie was czterech. Ty... ty, ty i ty. Czy to ju� wszystko, ch�opcy? � W domu numer 22 jaka� dziewczynka ci�gle p�acze � odezwa� si� Gejka jakby niech�tnie. � Dlaczego? � Pyta�em, ale nie chce powiedzie�. � To pytaj tak, aby powiedzia�a. Mo�e j� kto pobi�... mo�e skrzywdzi�? � Pyta�em, nie chce powiedzie�. � Du�a ta dziewczynka? � Cztery lata. � To gorzej! �eby to by�a osoba odpowiedzialna, ale cztery lata! Zaraz, czyj to dom? � Dom lejtnanta Paw�owa. Tego, co to go niedawno zabito na granicy. � �Pyta�em, nie chce powiedzie�" � Timur przedrze�nia� Gejk�. Spos�pnia�, namy�la� si� chwil�. � No, dobrze, ju� ja sam si� tym zajm�, wy si� do tego nie wtr�cajcie. 36 � Na horyzoncie ukaza� si� Miszka Kwa-kin! � g�o�no meldowa� obserwator. � Idzie po drugiej stronie ulicy. �re jab�ko. Timur! Wy�lij patrol: niech mu przetrzepi� sk�r�. � Nie trzeba. Nie ruszaj si� z miejsca! Zaraz wr�c�. Wyskoczy� przez okno na drabin� i znik� w krzakach. Obserwator po chwili meldowa�: � W polu widzenia nieznajoma m�oda osoba, mi�ej powierzchowno�ci, stoi przed furtk� z dzbankiem w r�ku i kupuje mleko. Wygl�da na to, �e to w�a�cicielka willi. � To twoja siostra? � zapyta� Kola Ko�okol-czykow poci�gn�wszy �eni� za r�kaw. A poniewa� mu nie odpowiedzia�a, ostrzeg� j� nad�tym i nad�sanym tonem: � Niech ci aby nie wpadnie do g�owy zawo�a� j� tutaj! � Sied�! -� odpowiedzia�a �eni� kpi�co, wy-szarpuj�c r�kaw. � Nie komenderuj! Te� si� znalaz� komendant... � Nie zaczepiaj jej, bo mo�esz jeszcze od niej oberwa� � podjudza� go Gejka. � Ja? � Kola obrazi� si� na dobre. � Od niej? A czym, je�li �aska? Pazurkami? Patrzaj, jakie ja mam musku�y! Widzisz, na r�kach. I na nogach! � A ona da ci rad�, pomimo twoich musku-��w na r�kach i na nogach! Uwaga! Teraz Timur podchodzi do Kwakina. 37 Niedbale wymachuj�c zerwan� ga��zk�, Timur przeci�� drog� Kwakinowi. Zauwa�ywszy to, Kwakin zatrzyma� si�, na jego p�askiej twarzy nie zna� by�o zdziwienia ani strachu. � Komisarzowi cze�� i s�awa! �- pochylaj�c na bok g�ow�, rzek� niezbyt g�o�no. � Dok�d tak pilno? � Atamanowi cze�� i s�awa! � odpowiedzia� mu tym samym tonem Timur. � Pilno mi si� spotka� z tob�. � Bardzo si� ciesz�, ale czym tu pocz�stowa� takiego go�cia, sam nie wiem. Chyba �e tym. � Wsun�� r�k� w zanadrze i poda� Timuro-wi jab�ko. � Kradzione? � zapyta� Timur nadgryzaj�c jab�ko. � Kradzione. Odmiana �z�otosoczysta" � obja�ni� Kwakin. � Jeden tylko feler, �e nie ca�kiem dojrza�e. � Kwa�ne � potwierdzi� Timur odrzucaj�c jab�ko. � S�uchaj, atamanie, czy widzia�e� na parkanie domu numer 34 taki oto znak? �- To m�wi�c Timur wskaza� mu gwiazd� na swojej niebieskiej koszulce. � A jak�e, widzia�em � Kwakin naczupurzy� si�. � Ja, bracie, widz� wszystko. "Wszystko i zawsze, czy to w dzie�, czy to w nocy." �� No to zapami�taj sobie: je�eli zobaczysz gdzie� taki znak czy to w dzie�, czy to w nocy, to szoruj od tego miejsca jak oparzony. 38 � Ej, komisarzu! Wida�, �e� w gor�cej wodzie k�pany � odci�� si� Kwakin przeci�gaj�c s�owa. � Ano, do�� tego, pogadali�my, i kwita. � Ej, atamanie, wida�, �e� uparty jak kozio� � nie podnosz�c g�osu odpowiedzia� Timur. � A teraz zakarbuj to sobie w pami�ci i powt�rz ca�ej waszej bandzie, �e to nasza ostatnia rozmowa. Kto� postronny aniby pomy�la�, �e to s� wrogowie, a nie przyjaciele od serca. Nie dziw, �e i Olga zapyta�a mleczarki, czy przypadkiem nie zna tego ch�opca, kt�ry umawia si� z tym nicponiem Kwakinem. � Kto go tam wie, co za jeden! � odpowiedzia�a mleczarka z nag�� pasj�. � Z pewno�ci� taki sam �obuz i ga�gan. Cz�sto widuj� go, jak si� kr�ci ko�o waszego domu. Uwa�aj tylko, �eby nie pobili twojej siostrzyczki. Olga zaniepokoi�a si� na serio. Spojrza�a nienawistnie na obu ch�opc�w, wesz�a na werand�, postawi�a dzbanek i zamkn�wszy za sob� drzwi, wr�ci�a na ulic�, �eby odszuka� �eni�. Nie by�o jej w domu od dw�ch godzin. Po powrocie na strych Timur zda� spraw� ze spotkania z przeciwnikiem. Postanowiono wystosowa� do bandy Kwakina ultimatum na pi�mie, i to nie zwlekaj�c, nast�pnego dnia. 39 :% *&** "..�/-��� /, v<: Cichcem, nie sprawiaj�c ha�asu, ch�opcy opu�cili strych, a potem przez dziury w p�otach i przez p�oty prysn�li w r�ne strony. Timur podszed� do �eni. � I co? � zapyta�. � Teraz wszystko rozumiesz? � Wszystko � odpowiedzia�a �eni� � tylko niezupe�nie. Wyt�umacz mi to pro�ciej. � To zejd�my na d� i chod� ze mn�. Siostry twojej i tak nie ma w domu. Zeszli na d�, po czym Timur przewr�ci� drabin� na ziemi�. Mrok ju� zapada�, ale �eni� posz�a za nim bez wahania. Zatrzymali si� przed domem mleczarki. Timur rozejrza� si�: nikogo w pobli�u nie wida�. Wyj�� z kieszeni tubk� olejnej farby i podszed� do bramy. Na bramie narysowana by�a gwiazda. G�rny jej promie� rzeczywi�cie skr�ca� si� jak pijawka. Pewnym poci�gni�ciem Timur wyr�wna� i zaostrzy� promienie gwiazdy. � Powiedz mi, po co to wszystko � spyta�a �eni�. � Wyt�umacz mi pro�ciej, co to wszystko znaczy! Timur wsun�� tubk� do kieszeni, zerwa� li�� �opianu, otar� zafarbowany palec i patrz�c jej w oczy, rzek�: � To znaczy, �e z tego domu kto� poszed� do Czerwonej Armii. I �e od tej chwili dom ten jest pod nasz� ochron� i opiek�. Tw�j ojciec te� jest w wojsku? 40 � Tak! � odpowiedzia�a �eni� z dum� i wzruszeniem. � M�j ojciec jest oficerem. � To i ty jeste� pod nasz� ochron� i opiek�. Stan�li przed furtk� innej willi. Tu r�wnie� na p�ocie by�a namalowana gwiazda. Ale proste i jasne jej promienie by�y obrysowane szerok�, czarn� obw�dk�. � Widzisz! � rzek� Timur. � Z tego domu te� kto� poszed� do Czerwonej Armii. Ale ten ju� nie �yje. To willa lejtnanta Paw�owa, kt�rego niedawno zabito na granicy. Mieszka tu jego �ona i ta ma�a dziewczynka, kt�ra cz�sto p�acze i kt�ra nie chcia�a powiedzie� poczciwemu Gejce, dlaczego p�acze. Ty o niej pami�taj, �eniu, a przy okazji zr�b jej jak�� przyjemno��. Powiedzia� to wszystko bardzo prosto, a jednak �eni� przesz�o mrowie, chocia� wiecz�r by� ciep�y, a nawet duszny. Sta�a ze schylon� g�ow� i milcza�a. � Czy ten Gejka jest naprawd� poczciwy? � zapyta�a po chwili, byleby co� powiedzie�. � Tak. Ojciec jego jest marynarzem. Mo�e my�lisz, �e on krzywdzi tego pysza�ka Kolk� Ko-�okolczykowa? Dokucza mu, owszem, ale kiedy trzeba, staje w jego obronie. Ostry, gniewny okrzyk kaza� im si� odwr�ci�. Za nimi sta�a Olga. �eni� wzi�a Timura za r�k�; chcia�a podej�� z nim do siostry i przedstawi� go, ale zatrzyma� j� ponowny okrzyk, surowy i osch�y. 41 Bardzo zmieszana, skin�a g�ow� Timurowi i wzruszaj�c ramionami, podesz�a do Olgi. � Eugenio � m�wi�a Olga ze �zami w g�osie, ci�ko dysz�c �- zabraniam ci si� zadawa� z tym ch�opakiem! Zrozumiano? � Ale�, Olu � b�kn�a �eni�. � Co si� sta�o? � Zabraniam ci si� spotyka� z tym ch�opakiem � powt�rzy�a Olga stanowczo. � Masz trzyna�cie lat, a ja mam osiemna�cie. Jestem twoj� siostr�... Starsz� siostr�... Ojciec odje�d�aj�c kaza� mi... � Ale�, Olu, ty nic a nic nie rozumiesz! �� zawo�a�a z rozpacz� �eni�. Dr�a�a na ca�ym ciele. Powinna by�a wyja�ni�, wyt�umaczy�! Ale nie mog�a si� przem�c. B�d� co b�d� nie mia�a czystego sumienia! W ko�cu machn�a r�k� i nic nie powiedzia�a. Po powrocie od razu po�o�y�a si� do ��ka. D�ugo nie mog�a zasn��. W ko�cu zmorzy� j� sen i nie s�ysza�a, jak w nocy kto� zastuka� w okno i dor�czy� depesz� od ojca. �wita�o. Przebrzmia�a tr�bka pastucha. Stara mleczarka otworzy�a furtk� i pogna�a krow� do stada. Ledwie znik�a za zakr�tem, pi�ciu ch�opc�w wypad�o zza krzaka akacji i pop�dzi�o do studni, staraj�c si� nie sprawia� ha�asu pustymi wiadrami. 42 SiiISf -� Pompuj! � Dawaj! � Bierz! � Chwytaj! Oblewaj�c bose nogi zimn� wod�, biegli na podw�rko, wylewali wod� z wiader do d�bowej beczki i natychmiast, co pary w piersiach, wracali do studni. Timur podbieg� do Simy Simakowa, Ten, bardzo zgrzany, bez ustanku pompowa� wod�. 43 W MB � Nie widzia�e� Ko�okolczykowa? � zapyta�. � Nie? Pewno zn�w zaspa�. Pr�dzej, �pieszcie si�! Stara zaraz wr�ci. Nied�ugo potem w ogrodzie Ko�okolczykowa Timur stan�� pod drzewem naprzeciwko domu i gwizdn��. Nie doczekawszy si� odpowiedzi, wdrapa� si� na drzewo i zajrza� do pokoju. Pod oknem sta�o ��ko widoczne do po�owy, pod kocem wyra�nie rysowa�y si� nogi. Timur rzuci� na ��ko kawa�ek kory i zawo�a� po cichu: � Kola, wstawaj! Kolka! �pi�cy nawet nie drgn��. Timur doby� scyzoryka, uci�� d�ugi pr�t, wyostrzy� na jego ko�cu s�czek i tak zmajstrowan� w�dk� wsun�� przez okno. Zaczepiwszy s�czkiem o koc, poci�gn�� go ku sobie. Lekki kocyk pope�zn�� na parapet. W tej chwili da� si� s�ysze� ochryp�y, zdziwiony krzyk. Siwy starzec w nocnej koszuli wyskoczy� z ��ka. Wyba�uszaj�c zaspane oczy i usi�uj�c chwyci� wymykaj�cy si� koc, podbieg� do okna. Timur, znalaz�szy si� twarz� w twarz z czcigodnym doktorem, zlecia� z drzewa na �eb, na szyj�- Stary doktor rzuci� na ��ko ocalony koc, zerwa� ze �ciany dubelt�wk�, wsadzi� na nos okulary, wystawi� przez okno luf�, zamkn�� oczy i wystrzeli� w powietrze. 44 -J^J �-.��}� -vy*v- ~m - b *�** t- --r^> w Timur, struchla�y, zatrzyma� si� dopiero przy studni. Co za pech! �pi�cego doktora wzi�� za Kol�, a stary doktor jego zn�w wzi�� za z�odzieja! Tymczasem do studni zbli�a�a si� mleczarka z nosid�em i dwoma wiadrami. Timur skry� si� za akacj� i zacz�� obserwowa�. Babina, wr�ciwszy na swoje podw�rko, podnios�a wiadro, przewr�ci�a je nad beczk� i... odskoczy�a jak oparzona: z pe�nej po wr�by beczki woda chlusn�a jej strumieniem pod nogi. Nie posiadaj�c si� ze zdumienia, rozgl�daj�c si� na wszystkie strony i g�o�no wydziwiaj�c, mleczarka obesz�a beczk� woko�o. Zaczerpn�a wody r�k�, pow�cha�a. Raptem skoczy�a na ganek, by sprawdzi�, czy k��dka wisi na miejscu, i dalej nic nie rozumiej�c zastuka�a do okna s�siadki. Timur parskn�� �miechem. Wyszed� z ukrycia. P�no, trzeba si� �pieszy�. S�o�ce ju� wschodzi, Kola Ko�okolczykow nie przyszed�, a przewody nie s� naprawione. . Id�c do szopy Timur zajrza� po drodze w otwarte okno willi, wychodz�ce na ogr�d. �eni� siedzia�a przy ma�ym stoliku. By�a w koszulce i sportowych spodenkach. Raz po raz odgarniaj�c niecierpliwym ruchem spadaj�ce na czo�o w�osy, pisa�a list. Na widok Timura nie okaza�a zdziwienia ani strachu. Pokiwa�a palcem, �eby nie zbudzi� Olgi, wrzuci�a nie doko�czony list do szuflady i na palcach wymkn�a si� z mieszkania. 45 l#s*. - v>" "T�*' �.^ �i Timur opowiedzia� jej o swoich dzisiejszych k�opotach, a na to �eni�, zapomniawszy o pouczeniach Olgi, zaofiarowa�a si� z pomoc� przy naprawie przewod�w, kt�re niechc�cy uszkodzi�a. A kiedy po sko�czonej robocie Timur sta� ju� po tamtej stronie parkanu, �eni� powiedzia�a mu na po�egnanie: � Nie wiem dlaczego, ale moja siostra strasznie ci� nienawidzi. � Niestety � odrzek� Timur ze smutkiem � tak samo jak m�j wujek ciebie. Chcia� odej��, ale �eni� zatrzyma�a go. �� Poczekaj, przy czesz sobie w�osy. Jeste� okropnie potargany. Wyj�a z kieszeni grzebyk i poda�a go Timuro-wi. W tej chwili z okna rozleg� si� oburzony g�os Olgi: � �eniu, co ty robisz?... Nied�ugo potem obie siostry wysz�y na werand�. � Ja tobie znajomych nie dobieram � broni�a si� rozpaczliwie �eni�. .� Jakich? � A takich. W bia�ych ubraniach... �Ach, jak pi�knie gra twoja siostra!" Pi�knie! Niech lepiej pos�ucha, jak ona pi�knie umie wymy�la�! O, patrz, pisz� o tym wszystkim do tatusia. �� Eugenio, ten ch�opak to �obuz, a ty jeste� g�upia � m�wi�a Olga zimno, udaj�c spok�j. � �.Y*�/*ff^V �'.,**? 5�. �'Pf : Jak chcesz, to prosz� bardzo, pisz do ojca. Ale je�eli jeszcze raz zobacz� ci� z tym ch�ystkiem, to s�owo daj�, �e tego samego dnia wr�cimy do Moskwy. A wiesz dobrze, �e umiem dotrzymywa� s�owa. �� Wiem... dr�czycielko... � ze �zami odpowiedzia�a �eni�. � O tym to ja dobrze wiem. � A teraz przeczytaj! � Olga po�o�y�a na stole depesz�, kt�ra nadesz�a w nocy, po czym wysz�a z pokoju. Depesza brzmia�a: