7227
Szczegóły |
Tytuł |
7227 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7227 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7227 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7227 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
GLUT DONALD F
IMPERIUM KONTRATAKUJE
I
To dopiero nazywam zimnem! � Luk� Sky-walker przerwa�
cisz�, kt�rej przestrzega� od opuszczenia nowej bazy
Rebeliant�w kilka godzin wcze�niej. Dosiada� tautauna,
jedynej poza nim �ywej istoty w zasi�gu wzroku. Czu� si�
zm�czony i samotny, wi�c d�wi�k w�asnego g�osu zaskoczy�
go.
Wraz z innymi uczestnikami rebelianckiego Przymierza
kolejno badali bia�e pustkowie Hoth, zbieraj�c informacje o
swym nowym domu. Wszyscy wracali do bazy z mieszanymi
uczuciami ulgi i osamotnienia. Nic nie przeczy�o ich
wcze�niejszym odkryciom, �e na tej zimnej planecie nie
istniej� �adne inteligentne formy �ycia. Podczas swych
d�ugich samotnych wypraw Luk� widzia� jedynie ja�owe bia�e
r�wniny i �a�cuchy niebieskawych g�r, kt�re zdawa�y si�
znika� we mg�ach odleg�ych horyzont�w.
M�ody m�czyzna u�miechn�� si� pod podobn� do maski
szar� chust�, kt�ra chroni�a go przed zimnymi wiatrami
Hoth. Patrz�c na lodow� pustyni� przez gogle, g��biej
nacisn�� na g�ow� obszyty futrem kaptur.
U�miechn�� si� k�cikiem ust, pr�buj�c wyobrazi� sobie
oficjalnych badaczy w s�u�bie rz�du Imperium. ,,Galaktyka
jest usiana osadami kolonist�w, kt�rych niewiele obchodz�
sprawy Imperium czy jego opozycji � Przymierza �
pomy�la�. � Lecz szalony musia�by by� osadnik, kt�ry
ro�ci�by sobie prawa do Hoth. Ta planeta nie ma nic do
zaoferowania nikomu � opr�cz n a s".
Przymierze ponad miesi�c temu za�o�y�o na tym lodowym
�wiecie wysuni�t� plac�wk�. Luk� by� dobrze znany w bazie
i cho� mia� zaledwie dwadzie�cia
trzy lata, inni Rebelianci zwracali si� do niego per komandor
Skywalker. Ten tytu� wprawia� go w lekkie zak�opotanie. Tym
niemniej jego pozycja upowa�nia�a go do wydawania
rozkaz�w zespo�owi wytrawnych �o�nierzy. Wiele prze�y� i
bardzo si� zmieni�. Jemu samemu trudno by�o uwierzy�, �e
jeszcze trzy lata temu by� naiwnym ch�opcem z farmy na
swym rodzinnym Tatooine.
M�ody komandor przynagli� tauntauna do szybszego
biegu.
� No, dalej, ma�y � zach�ci� go.
Szare cia�o jaszczura �nie�nego by�o pokryte g�stym
futrem chroni�cym go przed zimnem. Galopowa� na
muskularnych tylnych nogach, kt�rych palce podobne do
palc�w trydaktyla zako�czone by�y wielkimi zakrzywionymi
szponami wzbijaj�cymi ogromne fontanny �niegu. G�owa
tauntauna podobna do g�owy lamy wyci�gn�a si� w prz�d,
a jego ruchliwy ogon rozwin�� si� za nim, kiedy zwierz�
wbiega�o po oblodzonym stoku. Obraca� z boku na bok
rogat� g�ow�, jakby bod�c wiatr, kt�ry atakowa� jego kud�aty
pysk.
Luk� marzy� o zako�czeniu swej misji. Czu�, �e mimo
grubo watowanego ubrania u�ywanego przez Rebeliant�w,
jest niemal zamarzni�ty, ale wiedzia�, �e jest tu z w�asnego
wyboru; zg�osi� si� na ochotnika do przeczesywania p�l
lodowych w poszukiwaniu innych form �ycia. Wzdrygn�� si�
patrz�c na d�ugi cie�, jaki on i zwierz� rzucali na �nieg.
,,Wiatr si� wzmaga � pomy�la�. � A te mro�ne wiatry po
zapadni�ciu nocy przynosz� na r�wniny temperatury nie do
zniesienia". Kusi�o go, by wr�ci� do bazy troch� wcze�niej,
ale wiedzia�, jak wa�ne jest ustalenie z ca�� pewno�ci�, �e
Rebelianci byli sami na Hoth.
Tauntaun gwa�townie skr�ci� w prawo, niemal zrzucaj�c
Luke'a. Ch�opak ci�gle jeszcze przyzwyczaja� si� do jazdy
na tych nieobliczalnych stworzeniach.
� Nie chcia�bym ci� urazi� � rzek� do swego
wierzchowca � ale znacznie swobodniej czuj� si� w kabinie
mojego starego, godnego zaufania �mi-gacza.
Jednak dla wykonywanego zadania tauntaun � mimo
swoich wad � by� najbardziej sprawnym i praktycznym
�rodkiem transportu dost�pnym na Hoth.
Kiedy zwierz� osi�gn�o szczyt kolejnego lodowego
wzniesienia, je�dziec zatrzyma� je. Zdj�� przyciemnione
gogle i przez par� chwil mru�y� oczy, aby przyzwyczai� si�
do o�lepiaj�cego blasku �niegu.
Nagle jego uwag� zwr�ci�o pojawienie si� na niebie
p�dz�cego obiektu, kt�ry, opadaj�c ku zamglonemu
horyzontowi, zostawia� za sob� smug� dymu. B�ys-
kawicznym ruchem d�oni w r�kawicy si�gn�� do pasa i
chwyci� elektrolornetk�. Poczu� ch��d niepokoju walcz�cy o
lepsze z zimnem atmosfery Hoth. To, co widzia�, mog�o by�
dzie�em cz�owieka, mo�e nawet czym� wys�anym przez
Imperium. M�ody komandor �ledzi� ognisty tor lotu obiektu i z
napi�ciem patrzy�, jak bolid spada na bia�y grunt i ginie w
blasku w�asnego wybuchu.
Tauntaun zadr�a� na odg�os eksplozji. Wyda� pe�en
przera�enia pomruk i zacz�� nerwowo drze� szponami
�nieg. Luk� poklepa� zwierz� po g�owie, pr�buj�c je
uspokoi�. Z trudem s�ysza� w�asny g�os w�r�d wycia wiatru.
� Spokojnie, ma�y, to tylko meteoryt � krzykn��. Zwierz�
uspokoi�o si� i Luk� podni�s� do ust komunikator.
� Echo Trzy do Echa Siedem. Ha�, stary, s�yszysz mnie?
Z odbiornika dobiega�y trzaski, a potem przez zak��cenia
przedar� si� znajomy g�os:
� To ty, ma�y? O co chodzi?
G�os by� nieco dojrzalszy i jakby ostrzejszy od g�osu
Luke'a. Przez chwil� m�ody m�czyzna wspomina� ciep�o
pierwsze spotkanie z korelia�skim kosmicznym
przemytnikiem w ciemnym, pe�nym obcych, szynku w porcie
kosmicznym na Tatooine. Teraz Ha� by� jego jedynym
przyjacielem, kt�ry nie nale�a� oficjalnie do Rebelii.
� Zamkn��em swoje ko�o i nie wykry�em �adnym
sygna��w �ycia � powiedzia� do transmitera, mocno
przyciskaj�c usta do nadajnika.
� Tym, co �yje na tej kostce lodu, nie wype�ni�by� nawet
kr��ownika � odpowiedzia� Ha�, z trudem przekrzykuj�c
gwizd wiatru. � Ustawi�em ju� swoje czujniki. Kieruj� si� do
bazy.
� Zobaczymy si� nied�ugo � odpar� Luk�. Ci�gle mia� na
oku faluj�cy s�up dymu wznosz�cy si� z odleg�ego
ciemnego punktu. � Niedaleko st�d w�a�nie spad� meteoryt
i chc� go sprawdzi�. Nie potrwa to d�ugo.
Wy��czy� transmiter i skupi� uwag� na tauntaunie. Gad
przest�powa� z nogi na nog�. Z g��bi gard�a wyda� ryk
sygnalizuj�cy by� mo�e strach.
� St���j, ma�y! � rzek�, poklepuj�c go po g�owie. � O
co chodzi... Czujesz co�? Nic tu nie ma.
Lecz tak�e zacz�� odczuwa� niepok�j, po raz pierwszy od
wyruszenia z ukrytej bazy Rebeliant�w. Je�li wiedzia�
cokolwiek o tych jaszczurach �nie�nych, to to, �e mia�y
wyostrzone zmys�y. Niew�tpliwie zwierz� usi�owa�o
powiedzie� Luk�'owi, �e co�, jakie� niebezpiecze�stwo, czai
si� w pobli�u.
Nie trac�c ani chwili odczepi� od pasa ma�y przedmiot i
ustawi� jego miniaturowe potencjometry. Urz�dzenie by�o
wystarczaj�co czule, aby wychwyci� nawet najs�absze
sygna�y �ycia przez wykrywanie temperatury cia�a i
wewn�trznych uk�ad�w organizmu. Lecz kie
dy zacz�� odczytywa� wskazania, zda� sobie spraw�, �e nie
by�o potrzeby � ani czasu � tego robi�.
Dobre p�tora metra nad nim przesun�� si� jaki� cie�.
Luk� b�yskawicznie odwr�ci� si� i nagle wyda�o mu si�, �e
o�y� sam grunt. Rzuci�a si� na niego gwa�townie wielka g�ra
pokryta bia�ym futrem, doskonale zamaskowana na tle
nieregularnie rozsianych pag�rk�w �niegu.
� O, cholera!
R�czny miotacz Luk�'a nie zd��y� opu�ci� kabury. Wielka
�apa lodowego stworzenia, wampy, uderzy�a go mocno w
twarz, zrzucaj�c z tauntauna w zmro�ony �nieg.
Przytomno�� straci� szybko, tak szybko, �e nawet nie
us�ysza� �a�osnych wrzask�w zwierz�cia ani gwa�townej
ciszy, jaka nast�pi�a po trzasku �amanego karku. I nie
poczu�, jak wielka, w�ochata istota, kt�ra go zaatakowa�a,
chwyci�a go brutalnie za kostk� i powlok�a, jak pozbawion�
�ycia kuk��, przez pokryt� �niegiem r�wnin�.
Z zag��bienia w gruncie na stoku wzg�rza, gdzie spad�
obiekt lataj�cy, ci�gle unosi� si� czarny dym. Jego ciemne
k��by, rozp�dzane nad r�wninami przez lodowate wiatry
Hoth, znacznie przerzedzi�y si� od czasu, kiedy urz�dzenie
spad�o na ziemi� i utworzy�o dymi�cy krater.
W kraterze co� si� poruszy�o.
Najpierw da�o si� s�ysze� tylko buczenie, mechaniczne,
coraz intensywniejsze, jakby walcz�ce o lepsze z wyj�cym
wiatrem.
Potem przedmiot poruszy� si�. -B�yszcza� w jasnym
�wietle popo�udnia, powoli wynurzaj�c si� z krateru.
Zdawa�o si�, �e obiekt jest jak�� form� �ycia or-
ganicznego posiadaj�c� podobn� do czaszki g�ow�. Liczne
p�cherzykowate oczy o ciemnych soczewkach
patrzy�y na zimne puste przestrzenie. Lecz w miar�
wznoszenia si� z krateru kszta�t obiektu zacz�� wskazywa�,
�e jest to jaka� maszyna o du�ym cylindrycznym korpusie
po��czonym z kulist� g�ow� i wyposa�onym w kamery,
czujniki i metalowe wysi�gniki, z kt�rych kilka ko�czy�o si�
chwytakami podobnymi do kleszczy kraba.
Urz�dzenie zawis�o nad dymi�cym kraterem i wysun�o
wysi�gniki w r�nych kierunkach. Nast�pnie wewn�trz jego
mechanizm�w w��czy� si� sygna� i maszyna pop�yn�a
ponad lodow� r�wnin�.
Ciemny robot sonduj�cy znikn�� wkr�tce za odleg�ym
horyzontem.
Inny je�dziec, okutany w zimowy ubi�r i siedz�cy na
plamistoszarym tauntaunie, p�dzi� przez zbocza Hoth w
kierunku bazy operacyjnej Rebelii.
Oczy m�czyzny patrzy�y oboj�tnie na matowe szare
kopu�y, niezliczone wie�e strzelnicze i ogromne generatory
mocy, kt�re by�y jedynym �wiadectwem cywilizowanego
�ycia na tym �wiecie. Ha� Solo stopniowo zwalnia� bieg
swego jaszczura �nie�nego, �ci�gaj�c wodze tak, �e do
ogromnej jaskini lodowej stworzenie wbieg�o k�usem.
Ha� z przyjemno�ci� powita� wzgl�dne ciep�o wielkiego
zespo�u jaski�, ogrzewanych przez urz�dzenia czerpi�ce
moc z ogromnych generator�w na zewn�trz. T� podziemn�
baz� stanowi�y zar�wno naturalna jaskinia lodowa, jak i
pl�tanina kanciastych bia�ych tuneli wytopionych
rebelianckimi laserami w g�rze litego lodu. Korelianin bywa�
ju� w bardziej opuszczonych dziurach w Galaktyce, ale w tej
chwili nie potrafi� przypomnie� sobie, gdzie.
Zsiad� z tauntauna i rozejrza� si�, obserwuj�c ruch
panuj�cy wewn�trz gigantycznej groty. Gdziekolwiek
spojrza�, widzia� przenoszone, montowane lub naprawiane
przedmioty. Rebelianci w szarych mundurach z po�piechem
wy�adowywali zaopatrzenie i dopasowywali sprz�t. By�y tam
te� roboty, g��wnie jednostki R2 i roboty pomocnicze, kt�re
wydawa�y si� wszechobecne, tocz�c si� lub chodz�c
lodowymi korytarzami, sprawnie wykonuj�c swe niezliczone
zadania.
Ha� zacz�� zastanawia� si�, czy nie mi�knie z czasem.
Na pocz�tku nie mia� ani osobistego interesu, ani nie czu�
lojalno�ci dla tej ca�ej Rebelii. Jego ostateczne
zaanga�owanie w konflikt mi�dzy Imperium a Przymierzem
zacz�o si� jako zwyk�a transakcja, sprzeda� jego us�ug
oraz prawa do wykorzystania jego statku, ,,Soko�a
Millenium". Zadanie wydawa�o si� do�� proste: zawie��
Bena Kenobiego, m�odego Luke'a i dwa roboty do systemu
Alderaan. Sk�d mia� wtedy wiedzie�, �e b�d� od niego
wymaga� uratowania ksi�niczki ze wzbudzaj�cej
najwi�kszy strach stacji bojowej Imperium, Gwiazdy
�mierci?
Ksi�niczka Leia Organa...
Im wi�cej Solo o niej my�la�, tym bardziej zdawa� sobie
spraw�, w jakie wdepn�� k�opoty, przyjmuj�c pieni�dze Bena
Kenobiego. Pocz�tkowo chcia� tylko odebra� zap�at� i
prysn��, �eby sp�aci� kilka paskudnych d�ug�w, kt�re
wisia�y mu nad g�ow� jak meteor got�w spa�� w ka�dej
chwili. Nigdy nie zamierza� zosta� bohaterem.
A jednak co� go tu trzyma�o. Przy��czy� si� do Luke'a i
jego szalonych rebelianckich przyjaci�, kiedy przypu�cili
legendarny ju� atak na Gwiazd� �mierci. Co�. Na razie Ha�
sam nie potrafi� zdecydowa� si� co to by�o.
Teraz, d�ugo po zniszczeniu Gwiazdy �mierci, ci�gle by� z
Rebeliantami, pomagaj�c w zak�adaniu tej bazy na Hoth,
prawdopodobnie najbardziej ponurej
ze wszystkich planet w Galaktyce. Ale powiedzia� sobie, �e
wszystko to szybko si� zmieni. Je�li o niego chodzi�o, to
Ha� Solo i Rebelianci w�a�nie mieli odpali� w rozbie�nych
kierunkach.
Przeszed� szybko przez podziemny pok�ad hangaru, gdzie
dokowa�o kilka rebelianckich my�liwc�w. Kr�cili si� przy nich
ubrani na szaro ludzie w asy�cie robot�w r�nych kszta�t�w.
Najbardziej interesowa� Koreliani-na frachtowiec w kszta�cie
spodka spoczywaj�cy na �wie�o zainstalowanych
�adownikach. Ten statek, najwi�kszy w hangarze, zarobi�
kilka nowych wgniece� w metalowym poszyciu od czasu,
kiedy Ha� po raz pierwszy skuma� si� ze Skywalkerem i
Kenobim. Jednak ,,Sok� Millenium" by� s�ynny nie ze
wzgl�du na wygl�d, ale na szybko��: ten frachtowiec ci�gle
by� najszybszym statkiem, jaki kiedykolwiek zrobi� skok na
Kes-sel lub prze�cign�� imperialny my�liwiec typu TIE.
Znaczn� cz�� sukces�w ,,Soko�a" mo�na by�o przypisa�
jego konserwacji, powierzonej w tej chwili w�ochatym r�kom
dwumetrowej g�ry br�zowego futra, kt�rej twarz by�a
w�a�nie ukryta pod mask� do spawania.
Chewbacca, ogromny Wookie i drugi pilot ,,Soko�a",
naprawia� centralny podno�nik statku, kiedy zauwa�y�
nadchodz�cego Solo. Przerwa� prac� i podni�s� mask�,
ods�aniaj�c swe pokryte futrem oblicze. Z jego pe�nego
z�b�w pyska da� si� s�ysze� ryk, kt�ry potrafi�o zrozumie�
tylko niewielu nie-Wookiech we wszech�wiecie.
Ha� Solo by� jednym z tych niewielu.
� Zimno to nie jest w�a�ciwe s�owo, Chewie � odpar�
Korelianin. � Wol� porz�dn� walk�, oboj�tnie kiedy, od
ca�ego tego chowania si� i zamarzania!
Zauwa�y� smu�ki dymu unosz�ce si� z nowo ze-
spawanego kawa�ka metalu.
� Jak ci idzie z tymi podno�nikami? Chewie odpowiedzia�
typowym dla Wookiech pomrukiem.
� �wietnie � powiedzia� Ha�, w pe�ni zgadzaj�c si� z
jego pragnieniem powrotu w przestrze�, na jak�� inn�
planet� � gdziekolwiek, byle nie na Hoth. P�jd� si�
zameldowa�. Potem ci pomog�. Jak tylko zamontujemy te
podno�niki, wynosimy si� st�d.
Wookie szczekn�� rado�nie i wr�ci� do pracy, a Solo
poszed� w g��b jaskini lodowej.
Centrum dowodzenia pe�ne by�o sztucznego �ycia
sprz�tu elektronicznego i urz�dze� kontrolnych si�gaj�cych
do lodowego sklepienia. Tak jak hangar, centrum roi�o si�
od Rebeliant�w. Pomieszczenie pe�ne by�o kontroler�w,
�o�nierzy, technik�w oraz robot�w przer�nych typ�w i
rozmiar�w. Wszyscy byli zaj�ci przekszta�caniem
pomieszczenia w sprawny o�rodek maj�cy zast�pi� baz� na
Yavin.
M�czyzna, do kt�rego przyszed� Ha� Solo, ca�� uwag�
skupia� na ekranie komputera, wielkiej konsoli, na kt�rej
jasno b�yska�y kolorowe odczyty. Rie-ekan, ubrany w
mundur genera�a Rebelii, wyprostowa� sw� wysok� posta�
na widok przyby�ego.
� Generale, na tym terenie nie ma �ladu �ycia
� zameldowa� Ha�. � Ale wszystkie wyznaczniki obszaru
s� ustawione, wi�c b�dzie pan wiedzia�, kiedy kto� przyjdzie
z wizyt�.
Jak zwykle genera� Rieekan nie zareagowa� u�miechem
na b�azenad� Solo. Podziwia� m�odego m�czyzn� za to, �e
jakby nieoficjalnie przy��czy� si� do Rebelii. Jego zalety
wywar�y takie wra�enie na Rie-ekanie, �e cz�sto
zastanawia� si�, czyby nie nada� mu honorowego stopnia
oficerskiego.
� Czy komandor Skywalker ju� si� zameldowa�?
� zapyta� genera�.
� Sprawdza meteoryt, kt�ry spad� blisko niego �
odpowiedzia� Ha�. � Wr�ci nied�ugo.
Rieekan zerkn�� na nowo zainstalowany ekran radaru i
przyjrza� si� migaj�cym obrazom.
� Trudno b�dzie dojrze� zbli�aj�ce si� statki przy ca�ej
tej aktywno�ci meteor�w w tutejszym systemie.
� Generale, ja... �Ha� zawaha� si�. � My�l�, �e czas,
�ebym si� st�d ruszy�.
Zbli�aj�ca si� posta� odci�gn�a jego uwag� od genera�a
Rieekana. Jej ch�d by� pe�en wdzi�ku i zarazem
stanowczo�ci, a delikatne rysy m�odej kobiety jako� nie
pasowa�y do bia�ego munduru bojowego. Nawet z tej
odleg�o�ci widzia�, �e ksi�niczka Leia jest zaniepokojona.
� Jeste� dobry w walce � zauwa�y� genera�, dodaj�c: �
Nie chcia�bym ci� straci�.
� Dzi�kuj�, generale. Wyznaczono jednak nagrod� za
moj� g�ow� i je�li nie sp�ac� d�ugu Hutowi Jabbie, to jestem
chodz�cym trupem.
� Nie�atwo �y� ze znamieniem �mierci � zacz�� oficer,
ale Ha� odwr�ci� si� do ksi�niczki Lei. Solo nie by�
sentymentalny, ale zdawa� sobie spraw�, �e w tej chwali jest
poruszony.
� To chyba ju�, Wasza Wysoko��... � przerwa� nie
wiedz�c, jakiej spodziewa� si� odpowiedzi od ksi�niczki.
� Doskonale � zimno odpar�a Leia. Jej nag�a wynios�o��
szybko przekszta�ci�a si� w szczery gniew.
M�czyzna potrz�sn�� g�ow�. Dawno temu powiedzia�
sobie, �e stworzenia p�ci �e�skiej � ssaki, p�azy czy jakie�
jeszcze nie odkryte klasy biologiczne � s� poza jego
miernymi zdolno�ciami pojmowania. Cz�sto sobie mawia�,
�e lepiej by�oby, gdyby zosta�y dla niego tajemnic�. Lecz w
ko�cu uwierzy� na chwil�, �e w ca�ym kosmosie jest
przynajmniej jedna osoba p�ci
�e�skiej, kt�r� naprawd� zaczyna� rozumie�. A jednak w
przesz�o�ci zdarza�o mu si� myli�.
� No � powiedzia�. � Nie rozklejaj si� tak. Na razie,
ksi�niczko.
Odwracaj�c si� do niej gwa�townie plecami, wszed� do
cichego korytarza ��cz�cego si� z centrum dowodzenia.
Szed� w kierunku pok�adu hangarowego, gdzie czekali na
niego ogromny Wookie i przemytniczy frachtowiec, dwie
rzeczywisto�ci, kt�re rozumia�. Nie mia� zamiaru
zatrzymywa� si�.
� Ha�! � Leia bieg�a za nim, lekko zadyszana.
Zatrzyma� si� i oboj�tnie odwr�ci� do niej.
� Tak, Wasza Wysoko��?
� My�la�am, �e postanowi�e� zosta�. Wydawa�o si�, �e w
g�osie Lei brzmia�a prawdziwa troska, ale nie by� tego
pewien.
� Ten �owca nagr�d, na kt�rego wpadli�my na Ord
Mantell, zmieni� moj� decyzj�.
� Czy Luk� wie? � zapyta�a.
� Dowie si�, jak wr�ci � odburkn�� Ha�. Oczy ksi�niczki
zw�zi�y si�. Obrzuci�a go spojrzeniem, kt�re dobrze zna�.
Przez chwil� czu� si� jak
jeden z sopli na powierzchni planety.
� Nie cz�stuj mnie tym swoim spojrzeniem � powiedzia�
ostro. � Z ka�dym dniem szuka mnie coraz wi�cej �apaczy.
Zamierzam sp�aci� Jabb�, zanim wy�le wi�cej swoich
zdalnych morderc�w, Gank�w, i kto wie, kogo jeszcze.
Musz� zdj�� t� nagrod� z mojej g�owy, p�ki jeszcze j� mam.
Jego s�owa wyra�nie podzia�a�y na Lei� i Ha� widzia�, �e
zaniepokoi�a si� o niego, a mo�e nawet poczu�a co� wi�cej.
� Ale ci�gle jeste� nam potrzebny � rzek�a.
� Nam? � zapyta�.
�Tak.
� A co powiesz o sobie? � starannie podkre�li� ostatnie
s�owo, ale tak naprawd� nie wiedzia�, dlaczego. Mo�e by�o
to co�, co chcia� powiedzie� od pewnego czasu, ale
brakowa�o mu odwagi � nie, poprawi� si�, g�upoty � aby
wyjawi� swe uczucia. W tym momencie wydawa�o si�, �e
niewiele ma do stracenia i by� got�w na jak�kolwiek
odpowied�.
� O mnie? � zapyta�a wprost. � Nie wiem, o co ci
chodzi.
Ha� Solo z niedowierzaniem ponownie potrz�sn�� g�ow�.
� Nie, prawdopodobnie nie wiesz.
� A co dok�adnie mam wiedzie�? � znowu w jej g�osie
narasta� gniew, prawdopodobnie Dlatego, pomy�la�, �e w
ko�cu zaczyna�a rozumie�.
U�miechn�� si�.
� Chcesz, �ebym zosta�, z powodu tego, co do mnie
czujesz. Ksi�niczka znowu zmi�k�a.
� No, tak, bardzo... � rzek�a i przerwa�a na chwil� �
nam pomog�e�. Jeste� urodzonym przyw�dc�... Nie da� jej
sko�czy�, przerywaj�c w �rodku zdania.
� Nie, Wasza Mi�o��. To nie o to chodzi. Nagle Leia
popatrzy�a Hanowi prosto w twarz oczyma, kt�re wyra�a�y w
ko�cu pe�ne zrozumienie. Wy-
buchn�a �miechem.
� Masz bujn� wyobra�ni�.
� Naprawd�? My�l�, �e ba�a� si�, �e odejd� nawet bez...
� skoncentrowa� wzrok na jej wargach � ...poca�unku.
Zacz�a si� �mia� jeszcze bardziej.
� Wola�abym raczej poca�owa� Wookiego.
� Mog� ci to za�atwi�. � Zbli�y� si� do niej, a ona
wygl�da�a promiennie nawet w zimnym �wietle lodowego
pomieszczenia. � Wierz mi, przyda�by ci si�
dobry poca�unek. Jeste� tak zaj�ta wydawaniem rozkaz�w,
�e zapomnia�a�, jak by� kobiet�. Gdyby� na chwil�
popu�ci�a, m�g�bym ci pom�c. Ale ju� za p�no, kwiatuszku.
Twoja wielka szansa odlatuje.
� S�dz�, �e prze�yj� � powiedzia�a, wyra�nie roz-
dra�niona.
� �ycz� powodzenia!
� Nawet ci� nie obchodzi, czy... Wiedzia�, co chcia�a
powiedzie� i nie da� jej doko�czy�.
� Zaoszcz�d� mi tego, prosz�! � przerwa�. � Nie m�w
mi znowu o Rebelii. M�wisz tylko o niej. Jeste� tak zimna
jak ta planeta.
� A ty my�lisz, �e jeste� tym, kt�ry mo�e da� nieco
gor�ca?
� Jasne, gdybym by� zainteresowany. Ale nie s�dz�,
�eby sprawi�o mi to wielk� przyjemno�� � m�wi�c to Ha�
cofn�� si� i znowu na ni� spojrza�, ch�odno j� oceniaj�c. �
Jeszcze si� spotkamy � rzek�. � Mo�e do tego czasu
troch� si� rozgrzejesz.
Wyraz jej twarzy znowu si� zmieni�. Solo widzia�
morderc�w o przyjemniejszym spojrzeniu.
� Masz wszelkie maniery banthy, ale nie tak� klas�. Baw
si� dobrze w podr�y, pistolecie!
Ksi�niczka Leia szybko odwr�ci�a si� i pospieszy�a
korytarzem.
II
Temperatura na powierzchni Hoth opad�a. Jednak mimo
lodowatego powietrza imperialny robot sonduj�cy leniwie
p�yn�� nad omiatanymi �niegiem polami i wzg�rzami,
wyci�gaj�c czujniki we wszystkich kierunkach w
poszukiwaniu sygna��w �ycia.
Czujniki termiczne robota nagle o�y�y. Znalaz� w pobli�u
�r�d�o ciep�a, a ciep�o by�o dobrym wska�nikiem �ycia.
G�owa przekr�ci�a si� na swej osi, a wra�liwe, podobne
oczom, p�cherze zarejestrowa�y kierunek, w kt�rym
znajdowa�o si� �r�d�o ciep�a. Robot sonduj�cy
automatycznie zmieni� pr�dko�� i ruszy� nad lodowymi
polami z maksymaln� szybko�ci�.
Podobna do owada maszyna zwolni�a dopiero wtedy, gdy
zbli�a�a si� do pag�rka �niegu wi�kszego od siebie. Jej
detektory zarejestrowa�y jego rozmiary � prawie 1,8 m
wysoko�ci i ca�e 6 m d�ugo�ci. Lecz wielko�� pag�rka mia�a
znaczenie drugorz�dne. Naprawd� zdumiewaj�ca, je�li
urz�dzenie zwiadowcze w og�le mog�o by� zdumione, by�a
ilo�� ciep�a promieniuj�ca spod wzniesienia. Istota
schowana pod nim z pewno�ci� by�a �wietnie
zabezpieczona przed zimnem.
Z jednego z wysi�gnik�w robota wystrzeli� cienki
niebieskobia�y promie� �wiat�a wwiercaj�c si� swym
skoncentrowanym gor�cem w bia�y pag�rek i rozrzucaj�c
we wszystkich kierunkach b�yszcz�ce p�atki �niegu.
Pag�rek zacz�� dr�e�, a potem gwa�townie dygota�.
Cokolwiek pod nim si� znajdowa�o, by�o g��boko zirytowane
sonduj�cym promieniem laserowym robota. �nieg wielkimi
p�atami zacz�� si� zsuwa� z tego
czego�, a w jednym ko�cu w masie bieli pokaza�o si� dwoje
oczu. Wielkie ��te jak bli�niacze punkciki ognia patrzy�y na
mechaniczn� istot�, kt�ra ci�gle jeszcze strzela�a w
najlepsze bolesnymi promieniami. P�on�y pierwotn�
nienawi�ci� do tego, co przerwa�o jego drzemk�.
Pag�rek zatrz�s� si� znowu z rykiem, kt�ry omal nie
zniszczy� czujnik�w s�uchowych robota sonduj�cego.
Automat odjecha� par� metr�w w ty� powi�kszaj�c odleg�o��
mi�dzy sob� a istot�. Robot nigdy przedtem nie spotka� si�
z lodowym stworzeniem wampa;
jego komputery poradzi�y mu post�pi� ze zwierz�ciem
szybko i sprawnie.
Maszyna dokona�a wewn�trznej regulacji mocy swego
promienia laserowego, kt�ry w chwil� p�niej o-si�gn��
maksymaln� koncentracj�. Wycelowa�a laser w stworzenie,
ogarniaj�c je wielk� chmur� promieni i dymu. W sekund�
p�niej nieliczne cz�stki pozosta�e z wampy zosta�y
rozniesione lodowatymi wiatrami.
Dym rozwia� si�, nie zostawiaj�c �adnego fizycznego
dowodu � poza du�ym zag��bieniem w �niegu � na to, �e
lodowe stworzenie kiedykolwiek znajdowa�o si� w pobli�u.
Lecz jego istnienie zosta�o zapisane w pami�ci robota
sonduj�cego, kt�ry ponownie ruszy� ze sw� zaprog-
ramowan� misj�.
Ryki innego lodowego stworzenia wampy w ko�cu
obudzi�y poturbowanego m�odego komandora Rebelii.
G�owa Luke'a wirowa�a, bola�a, a mo�e, o ile m�g�
stwierdzi�, p�ka�a. Z trudem zogniskowa� wzrok i doszed� do
wniosku, �e znajduje si� w lodowym w�wozie, kt�rego
�ciany odbijaj� �wiat�o zapadaj�cego zmroku.
Nagle zda� sobie spraw�, �e wisi g�ow� w d�, ze
zwi�zanymi r�koma i czubkami palc�w oddalonymi
o jakie� trzydzie�ci centymetr�w od za�nie�onego pod�o�a.
Kostki mia� odr�twia�e. Wyci�gn�� szyj� i zobaczy�, �e stopy
ma zamro�one w lodzie zwisaj�cym ze sklepienia i �e na
jego nogach formuj� si� lodowe stalaktyty. Czu� zamarzni�t�
mask� w�asnej krwi zaskorupia�� na twarzy w miejscu, gdzie
paskudnie rozci�o j� stworzenie.
Znowu us�ysza� zwierz�ce porykiwania, g�o�niejsze teraz,
kiedy rozbrzmiewa�y w g��bokim i w�skim przej�ciu w�r�d
lodu. Ryki potwora by�y og�uszaj�ce. Zastanawia� si�, co
zabije go najpierw, zimno, czy k�y i pazury tego, co
zamieszkiwa�o w�w�z.
� Musz� si� uwolni� � pomy�la� � wyrwa� si� z tego
lodu.
Si�y nie powr�ci�y mu jeszcze w pe�ni, ale zaciskaj�c z�by
podci�gn�� si� i si�gn�� do kr�puj�cych go wi�z�w. Jeszcze
zbyt s�aby, Luk� nie m�g� skruszy� lodu i wr�ci� do
poprzedniej pozycji. Bia�a pod�oga pop�dzi�a mu na
spotkanie.
� Odpr� si� � powiedzia� do siebie. � Odpr� si�.
Lodowe �ciany zatrzeszcza�y od coraz g�o�niejszych ryk�w
zbli�aj�cego si� stworzenia. Jego kroki skrzypia�y na
zamarzni�tym gruncie, zbli�aj�c si� przera�aj�co. Nie
potrwa d�ugo, zanim w�ochaty bia�y potw�r wr�ci i
prawdopodobnie ogrzeje zmarzni�tego m�odego wojownika
w ciemno�ci swego �o��dka.
Luk� obieg� spojrzeniem w�w�z, lokalizuj�c w ko�cu
stert� sprz�tu, kt�ry zabra� ze sob�, le��c� teraz w
bezu�ytecznej bez�adnej kupce na ziemi, o prawie ca�y
nieosi�galny metr poza zasi�giem jego r�ki. A by�o tam
urz�dzenie, kt�re ca�kowicie poch�on�o jego uwag� �
gruba r�koje�� z par� przycisk�w zako�czona metalowym
dyskiem. Przedmiot ten nale�a� niegdy� do jego ojca, by�ego
Rycerza Jedi, kt�rego zdradzi� i zamordowa� m�ody Darth
Vader. Lecz
teraz by� w�asno�ci� m�odego komandora. Da� mu go Ben
Kenobi, aby dzier�y� go z honorem przeciw tyranii Imperium.
Luk� w rozpaczy spr�bowa� skr�ci� swe obola�e cia�o na
tyle, aby dosi�gn�� porzuconego miecza �wietlnego. Lecz
lodowate zimno zwolni�o jego reakcje i os�abi�o go. Zacz��
poddawa� si� swemu losowi, kiedy us�ysza�, jak warcz�c
nadchodzi lodowe stworzenie � wampa. Resztki nadziei
prawie go opu�ci�y, kiedy wyczu� t� obecno��.
Ale to nie obecno�� bia�ego olbrzyma zdominowa�a
w�w�z. By�a to raczej ta uspokajaj�ca duchowa obecno��,
kt�ra czasami nawiedza�a Luke'a w chwilach napi�cia lub
niebezpiecze�stwa. Obecno��, kt�ra po raz pierwszy
objawi�a mu si� po tym, jak stary Ben, raz jeszcze w swej
roli Jedi Obi-wana Kenobiego, znikn�� w kupce w�asnych
ciemnych szat �ci�ty mieczem �wietlnym Dartha Vadera.
Obecno��, kt�ra by�a czasami jak znajomy g�os, prawie
milcz�cy szept, kt�ry przemawia� prosto do jego umys�u.
� Luk�. � Szept pojawi� si� znowu, natarczywie. �
Pomy�l o mieczu �wietlnym w twojej d�oni.
S�owa sprawi�y, �e ju� bol�ca g�owa m�czyzny zacz�a
pulsowa�. Potem poczu� nag�y przyp�yw si�, poczucie
pewno�ci siebie, kt�re zach�ca�o go do kontynuowania
walki mimo pozornie beznadziejnej sytuacji. Skupi� wzrok na
mieczu �wietlnym. Wyci�gn�� obola�� r�k�, zacisn�� powieki
w skupieniu. Jednak bro� ci�gle by�a poza jego zasi�giem.
Wiedzia�, �e miecz b�dzie wymaga� czego� wi�cej ni� tylko
stara� o dosi�gni�cie go.
� Musz� odpr�y� si� � powiedzia� sobie. � Od-
pr�y�... � Zawirowa�o mu w g�owie, kiedy us�ysza� s�owa
swego bezcielesnego opiekuna.
� Pozw�l p�yn�� Mocy, Luk�.
Moc!
Ujrza� wy�aniaj�cy si� z ciemno�ci podobny do goryla
odwr�cony wizerunek wampy, kt�rego uniesione ramiona
ko�czy�y si� ogromnymi b�yszcz�cymi szponami. Po raz
pierwszy widzia� jego ma�pi pysk i zadr�a� na widok baranich
rog�w bestii i drgaj�cej dolnej szcz�ki z wystaj�cymi k�ami.
Lecz wtedy wojownik wyrzuci� stworzenie ze swoich my�li.
Przesta� stara� si� dosi�gn�� broni; jego cia�o odpr�y�o si�
i zwiotcza�o, umo�liwiaj�c jego duchowi otwarcie si� na
wskaz�wki nauczy ciel�. Ju� czu�, jak przep�ywa przez niego
to pole energetyczne wytwarzane przez wszystkie �ywe
istoty, kt�re zespala sam wszech�wiat.
Tak jak nauczy� go Kenobi, moc wype�ni�a Luke'a, by sta�
si� pos�uszn� jego woli.
Lodowe stworzenie, wampa, rozcapierzy�o swe czarne,
zakrzywione szpony i post�pi�o ci�ko w kierunku
wisz�cego m�odzie�ca. Nagle miecz �wietlny, jakby za
spraw� czar�w, skoczy� do r�ki Luke'a. Ten b�yskawicznie
wcisn�� barwny guzik na broni wyzwalaj�c podobny do klingi
promie�, kt�ry szybko przeci�� jego lodowe wi�zy.
Kiedy spad� na ziemi� z broni� w r�ku, monstrualny
kszta�t g�ruj�cy nad nim zrobi� ostro�ny krok w ty�. Mruga�
paciorkowatymi oczyma koloru siarki, patrz�c z
niedowierzaniem na brz�cz�cy promie� �wiat�a, kt�ry
przedstawia� widok niezrozumia�y dla jego prymitywnego
umys�u.
Luk�, chocia� trudno by�o mu si� porusza�, skoczy� na
r�wne nogi i zamachn�� si� mieczem na �nie�nobia�� mas�
mi�ni i futra, zmuszaj�c j� do cofni�cia si� o krok, dwa.
Opuszczaj�c miecz, przeci�� sk�r� potwora �wietlnym
ostrzem. �ciany w�wozu zadr�a�y od straszliwego ryku b�lu
lodowego stworzenia. Od
wr�ci�o si� i pospiesznie wygramoli�o z w�wozu. Jego bia�y
tu��w zla� si� z odleg�ym terenem.
Niebo by�o ju� wyra�nie ciemniejsze, a z atakuj�c�
ciemno�ci� nadesz�y zimniejsze wiatry. Moc by�a z Luke'em,
ale nawet ta tajemnicza si�a nie mog�a go teraz ogrza�.
Ka�dy krok, jaki potykaj�c si� robi� wychodz�c z w�wozu,
by� trudniejszy ni� poprzedni. W ko�cu pociemnia�o mu w
oczach, potkn�� si�, zjecha� po zboczu i straci� przytomno��
zanim jeszcze dotar� do dna.
W podpowierzchniowym g��wnym doku hangarowym
Chewie przygotowywa� ,,Soko�a Millenium" do startu.
Odrywaj�c wzrok od roboty ujrza� do�� dziwn� par�, kt�ra
w�a�nie wy�oni�a si� zza pobliskiego zakr�tu i wmiesza�a si�
w zwyk�� krz�tanin� Rebelian-t�w w hangarze.
�adna z tych postaci nie by�a ludzka, cho� jedna z nich
mia�a kszta�t humanoidalny i sprawia�a wra�enie cz�owieka
w z�ocistej zbroi. Jego ruchy by�y dok�adne, prawie zbyt
dok�adne, aby by�y ludzkie, kiedy ze szcz�kiem szed�
sztywno korytarzem. Jego towarzysz nie potrzebowa� do
przemieszczania si� ludzkich n�g, poniewa� ca�kiem dobrze
radzi� sobie tocz�c sw�j ni�szy, beczkowaty korpus na
miniaturowych ko�ach.
Ni�szy z dwu robot�w wydawa� z siebie pe�ne pod-
niecenia piski i gwizdy.
� To nie moja wina, ty rozregulowana puszko po
konserwach � o�wiadczy� wysoki, cz�ekopodobny robot
wymachuj�c metaliczn� r�k�. � Nie prosi�em, �eby�
w��czy� grzejnik termiczny. Wyrazi�em jedynie opini�, �e w
jej pomieszczeniu jest lodowato. Ale tam m a by� lodowato.
Jak teraz wysuszymy wszystkie jej rzeczy?... A! Jeste�my
na miejscu.
�e Trzypeo, z�ocisty android o ludzkich kszta�tach,
zatrzyma� si�, aby zogniskowa� czujniki optyczne na
dekuj�cym �Sokole Millenium".
Drugi robot, Erdwa Dedwa, wci�gn�� ko�a i przedni� nog�
i opar� sw�j p�katy, metaliczny kad�ub na ziemi. Czujniki
mniejszego robota zlokalizowa�y znajome postacie Hana
Solo i jego towarzysza, Wookiego, zaj�tych wymian�
centralnych podno�nik�w frachtowca.
� Panie Solo, sir � zawo�a� Trzypeo, jedyny z dw�jki
robot�w wyposa�ony w imitacj� ludzkiego g�osu. � Czy
m�g�bym zamieni� z panem s�owo?
Ha� nie mia� specjalnie nastroju do odrywania si� od
pracy, a szczeg�lnie z powodu tego wybrednego androida.
� O co chodzi?
� Pani Leia pr�buje skontaktowa� si� z panem przez
komunikator � poinformowa� go Trzypeo. � Musi by�
zepsuty.
Lecz Ha� wiedzia�, �e tak nie by�o.
� Wy��czy�em go � powiedzia� ostro, nie przerywaj�c
pracy przy statku. � Czego Jej Kr�lewska �wi�tobliwo��
sobie �yczy?
Czujniki s�uchowe Trzypeo wykry�y pogard� w g�osie
m�czyzny, ale nie zrozumia�y jej. Robot doda�, na�laduj�c
ludzk� gestykulacj�;
� Szuka pana Luke'a i przyj�a, �e jest tutaj z panem,
Zdaje si�, �e nikt nie wie...
� Luk� jeszcze nie wr�ci�? � Korelianin natychmiast
zaniepokoi� si�. Widzia�, �e niebo nad wej�ciem do lodowej
jaskini znacznie pociemnia�o od czasu, kiedy wraz z
Chewbacc� zacz�li naprawia� �Soko�a Millenium". Wiedzia�,
jak bardzo opada�a temperatura na powierzchni po
zapadni�ciu nocy i jak zab�jcze potrafi�y by� wiatry.
W mgnieniu oka zeskoczy� z podno�nika �Soko�a", nie
obejrzawszy si� nawet na Wookiego.
� Zanituj to, Chewie. Oficer dy�urny! � wrzasn��, a
potem przytkn�� do ust transmiter i spyta�:
� Stra� Bezpiecze�stwa, czy komandor Skywalker ju�
si� zameldowa�?
Negatywna odpowied� wywo�a�a grymas na jego twarzy.
Sier�ant dy�urny wraz z adiutantem podbiegli do Solo.
� Czy komandor Skywalker ju� wr�ci�? � zapyta� Ha� z
napi�ciem w g�osie.
� Nie widzia�em go � odpar� sier�ant. � Mo�liwe, �e
wszed� po�udniowym wej�ciem.
� Prosz� to sprawdzi�! � poleci� ostro, cho� oficjalnie
nie by� upowa�niony do wydawania rozkaz�w. � To pilne.
Kiedy sier�ant wraz z adiutantem odwr�cili si� i pop�dzili
korytarzem, ma�y robot wyda� zaniepokojony wznosz�cy si�
pytaj�co gwizd.
� Nie wiem, Erdwa � odpowiedzia� sztywno Trzypeo,
zwracaj�c g�ow� i tors w kierunku Hana. � Sir, czy
m�g�bym spyta�, co si� dzieje?
Pilot odburkn�� robotowi gniewnie:
� Id� i powiedz swojej ksi�niczce, �e je�li Luk� nie
pojawi si� szybko, to znaczy, �e nie �yje.
Erdwa zacz�� gwizda� histerycznie na ponur� prze-
powiedni� Solo, a jego przera�ony z�ocisty towarzysz
wykrzykn��:
� Och, nie!
Kiedy Ha� Solo wpad� do g��wnego tunelu, znalaz� si� w
centrum krz�taniny. Ujrza� paru �o�nierzy Rebelii ze
wszystkich si� powstrzymuj�cych pr�buj�cego si� im wyrwa�
nerwowego tauntauna.
Z drugiego ko�ca wpad� do korytarza oficer dy�urny,
szukaj�c wzrokiem Solo.
� Sir � rzek� gor�czkowo � komandor Skywalker nie
wszed� po�udniowym wej�ciem. M�g� zapomnie�
zameldowa� si�.
� Niemo�liwe � warkn�� Korelianin. � Czy �miga-cze
s� gotowe?
� Jeszcze nie � odpar� oficer � Przystosowanie ich do
zimna okazuje si� trudne. Mo�e do rana...
Ha� przerwa� mu. Nie by�o czasu do stracenia na
maszyny, kt�re i tak prawdopodobnie zepsu�yby si�.
� B�dziemy musieli wzi�� tauntauny. Bior� sektor
czwarty.
� Temperatura spada zbyt gwa�townie.
� Pewnie � burkn�� Solo � a Luk� jest na zewn�trz.
Drugi oficer zg�osi� si� na ochotnika.
� Ja wezm� sektor dwunasty. Niech kontrola ustawi
sektor alfa.
Ale Ha� wiedzia�, �e nie ma czasu na uruchamianie przez
kontrol� ekran�w obserwacyjnych, nie, kiedy Luk�
prawdopodobnie umiera� gdzie� na bezludnych r�wninach
tam w g�rze. Przepchn�� si� przez t�um �o�nierzy Rebelii i
chwyci� wodze jednego z uje�d�onych tauntaun�w
wskakuj�c mu na grzbiet.
� Nocne burze zaczn� si�, zanim kt�rykolwiek z was
dotrze do pierwszego czujnika � ostrzeg� oficer dy�urny.
� No to zobaczymy si� w piekle � mrukn�� Ha�, kieruj�c
wierzchowca na zewn�trz jaskini.
Pada� g�sty �nieg, kiedy Solo p�dzi� na tauntaunie przez
pustyni�. Zbli�a�a si� noc i wiatr w�ciekle wy�, przebijaj�c
jego grube ubranie. Wiedzia�, �e je�li nie znajdzie m�odego
wojownika szybko, b�dzie dla niego r�wnie bezu�yteczny
jak lodowy sopel.
Tauntaun odczuwa� ju� skutki spadku temperatury. Nawet
warstwy izoluj�cego t�uszczu i zbitego szarego futra nie
chroni�y go przed �ywio�ami po zapadni�ciu nocy. Zwierz�
ju� sapa�o, oddychaj�c z coraz wi�kszym trudem.
Je�dziec modli� si�, aby �nie�ny jaszczur nie pad�
przynajmniej zanim nie odnajdzie Luke'a.
Ostrzej pop�dzi� swego wierzchowca, zmuszaj�c go do
biegu przez lodowe r�wniny.
Poprzez �nieg porusza� si� jeszcze jeden kszta�t. Jego
metalowy korpus unosi� si� nad zamarzni�tym pod�o�em.
Imperialny robot sonduj�cy zatrzyma� si� nagle, na
moment obracaj�c czujnikami we wszystkich kierunkach.
Nast�pnie, zadowolony z odczyt�w, robot �agodnie
opu�ci� si� na ziemi�. Kilka sond przypominaj�cych nogi
paj�ka oddzieli�o si� od metalowego kad�uba, rozgarniaj�c
le��cy �nieg.
Co� zacz�o materializowa� si� wok� niego, pulsuj�cy
blask, kt�ry stopniowo przykry� maszyn� jakby
przezroczyst� kopu��. Pole si�owe szybko zestali�o si�, nie
dopuszczaj�c �niegu omiataj�cego kad�ub robota do jego
powierzchni.
Po chwili blask znikn��, a p�dzony wiatrem �nieg szybko
uformowa� doskona�� kopu�� bieli, ca�kowicie przes�aniaj�c
robota i chroni�ce go pole si�owe.
Tauntaun p�dzi� z najwi�ksz� szybko�ci�, z pewno�ci�
zbyt wielk�, bior�c pod uwag� odleg�o��, jak� przeby� i
trudne do zniesienia mro�ne powietrze. Ju� nie spa�, zacz��
�a�o�nie st�ka�, a jego ch�d by� coraz bardziej niepewny.
Hanowi by�o przykro z powodu
b�lu tauntauna, ale w tej chwili �ycie zwierz�cia by�o mniej
wa�ne ni� �ycie jego przyjaciela.
Je�d�cowi coraz trudniej by�o cokolwiek dostrzec przez
g�stniej�cy �nieg. Zdesperowany, szuka� jakiej� zmiany w
wiecznych r�wninach, jakiego� odleg�ego punktu, kt�ry
m�g�by by� Luke'em. Lecz nie by�o wida� nic pr�cz
ciemniej�cych po�aci �niegu i lodu.
A jednak by�o co� s�ycha�.
�ci�gn�� wodze, gwa�townie zatrzymuj�c tauntauna. Solo
nie by� pewny, ale wydawa�o mu si�, �e s�yszy co� jeszcze
opr�cz wycia wichru wok� siebie. Usi�owa� co� zobaczy�,
sk�d dochodzi� d�wi�k.
A potem przynagli� wierzchowca, zmuszaj�c go do galopu
przez omiatane �niegiem pole.
Luk� m�g� by� martwy i sta� si� po�ywieniem pad-
lino�erc�w przed powrotem �witu. Jednak jakim� cudem
ci�gle by� �ywy i walczy� o utrzymanie tego stanu mimo
gwa�townych atak�w nocnych burz. Z b�lem wydosta� si� ze
�niegu tylko po to, aby lodowata wichura wbi�a go we� z
powrotem. Kiedy pada�, zastanowi� si� nad ironi� tego
wszystkiego � ch�opiec z farmy na Tatooine dojrzewaj�cy
do walki z Gwiazd� �mierci, teraz gin�cy samotnie na
zamarzni�tym obcym pustkowiu.
Wyczo�ganie si� na p� metra wyczerpa�o resztki jego si�,
zanim w ko�cu run�� w ci�gle rosn�ce zaspy.
� Nie mog�... � rzek�, cho� nikt nie m�g� go us�ysze�.
Ale kto�, cho� niewidoczny, us�ysza� go jednak.
� Musisz. � S�owa wirowa�y w m�zgu Luke'a. � Sp�jrz
na mnie!
Nie m�g� zignorowa� tego polecenia; si�a tych cicho
wypowiedzianych s��w by�a zbyt wielka.
Z ogromnym wysi�kiem uni�s� g�ow� i ujrza� co�, co wzi��
za halucynacj�. Przed nim, najwyra�niej nieczu�y
na zimno i ci�gle odziany tylko w zniszczone szaty, kt�re
nosi� na gor�cej pustyni Tatooine, sta� Ben Kenobi.
Luk� chcia� do niego zawo�a�, ale me potrafi� wydoby� z
siebie g�osu.
Zjawa przem�wi�a z t� sam� �agodn� powag�, jakiej Ben
zawsze u�ywa� wzgl�dem m�odzie�ca.
� Musisz prze�y�, Luk�.
M�ody komandor odnalaz� si�y, aby ponownie poruszy�
ustami.
� Zimno mi... Tak zimno...
� Musisz uda� si� do systemu Dagobah � pouczy�a
widmowa posta� Bena Kenobiego. � B�dziesz uczy� si� u
Yody, Mistrza Jedi, kt�ry by� i moim nauczycielem.
Luk� s�ucha�, potem wyci�gn�� r�k� do niesamowitej
postaci.
� Ben... Ben... � j�kn��.
Posta� sta�a nieporuszona wysi�kami Luke'a.
� Luk� � przem�wi�a znowu � jeste� nasz� jedyn�
nadziej�.
Nasz� jedyn� nadziej�.
M�ody m�czyzna by� zdezorientowany. Lecz zanim zdo�a�
zebra� si�y, aby poprosi� o wyja�nienie, posta� zacz�a
rozp�ywa� si�. A kiedy ostatni �lad zjawy znikn�� mu z oczu,
Luke'owi wyda�o si�, �e widzi zbli�aj�cego si� tauntauna z
cz�owiekiem na grzbiecie. Jaszczur �nie�ny porusza� si�
chwiejnym krokiem. Je�dziec by� jeszcze za daleko, a burza
uniemo�liwia�a rozpoznanie.
W rozpaczy m�ody komandor zawo�a�: �Ben!" zanim
znowu pogr��y� si� w nie�wiadomo�ci.
Tauntaun ledwie m�g� usta� na nogach, kiedy Solo
zatrzyma� go i zsiad�.
Ha� patrzy� z przera�eniem na pokryty �niegiem, prawie
zamarzni�ty kszta�t le��cy jak nie�ywy u jego st�p.
� No, ch�opie � powiedzia� do nieruchomej postaci,
natychmiast zapominaj�c o tym, �e sam prawie zamarz� �
jeszcze nie jeste� martwy. Daj mi jaki� znak.
Ale nie potrafi� wykry� �adnej oznaki �ycia i zauwa�y�, �e
twarz przyjaciela, prawie przykryta �niegiem, jest w�ciekle
poszarpana. Potar� j� ostro�nie, unikaj�c dotkni�cia
zasychaj�cych ran.
� Nie r�b tego, Luk�. Jeszcze nie czas na ciebie.
Wreszcie s�aba reakcja. Cichy j�k, ledwo s�yszalny ponad
wyciem wiatru, wystarczy� do rozgrzania jego w�asnego
dygoc�cego cia�a. Ha� u�miechn�� si� z ulg�.
� Wiedzia�em, �e nie zostawisz mnie tutaj samego!
Musimy si� st�d wydosta�.
Wiedz�c, �e ratunek Luke'a � i jego w�asny � le�a� w
szybko�ci tauntauna, ruszy� do zwierz�cia, nios�c
bezw�adnego m�odego wojownika na r�kach. Lecz zanim
zdo�a� u�o�y� go na grzbiecie stworzenia, jaszczur �nie�ny
wyda� pe�en b�lu ryk, a potem zwali� si� na �nieg jak sterta
szarych k�ak�w. Ha� po�o�y� towarzysza i podbieg� do
le��cego zwierz�cia, kt�re wyda�o ostatni g�os, nie ryk czy
wycie, ale s�abe chrap-ni�cie i zamilk�o.
Solo zacz�� szuka� odr�twia�ymi palcami cho� naj-
s�abszego �ladu �ycia.
� Bardziej martwy ni� ksi�yc Trytona � rzek� wiedz�c,
�e Luk� nie s�yszy ani s�owa. � Nie mamy du�o czasu...
Opieraj�c nieruchome cia�o przyjaciela o brzuch
nie�ywego jaszczura, przyst�pi� do pracy. Przez chwil�
pomy�la�, �e takie u�ycie ulubionej broni Rycerza Jedi
mog�o by� czym� w rodzaju �wi�tokradztwa, ale w�a�nie
teraz miecz �wietlny by� najbardziej efektywnym i
precyzyjnym narz�dziem do rozci�cia grubej sk�ry
tauntauna.
Z pocz�tku bro� dziwnie le�a�a mu w r�ku, ale za chwil�
rozcina� kad�ub zwierz�cia od kud�atej g�owy do pokrytych
�uskami tylnych �ap. Skrzywi� si� od wstr�tnego zapachu,
buchaj�cego z paruj�cego brzucha. Niewiele pami�ta�
rzeczy, kt�re �mierdzia�yby jak wn�trzno�ci jaszczura
�nie�nego. Nie zastanawiaj�c si� odrzuci� o�liz�e trzewia w
�nieg.
Kiedy trup zwierz�cia by� ju� zupe�nie wypatroszony, Solo
wepchn�� przyjaciela do �rodka ciep�ej, pokrytej futrem
sk�ry.
� Wiem, �e nie pachnie tu �adnie, ale ochroni ci� przed
zamarzni�ciem. Jestem pewien, �e ten tauntaun nie
zawaha�by si�, gdyby by� na naszym miejscu.
Z wypatroszonego cia�a jaszczura �nie�nego wydoby�a
si� nowa fala smrodu.
� Fu! � Ha� omal nie zwymiotowa�. � W�a�ciwie to
dobrze, �e urwa� ci si� film, bracie.
Nie zosta�o wiele czasu do zrobienia tego, co nale�a�o
zrobi�. Lodowatymi r�kami Solo przerzuca� zawarto��
pakunku z zaopatrzeniem przymocowanego na grzbiecie
wierzchowca, a� w�r�d rzeczy wydawanych Rebeliantom
znalaz� pojemnik z namiotem.
Zanim go rozpakowa�, powiedzia� do transmitera:
� Baza Echo, s�yszycie mnie? �adnej odpowiedzi.
� Ten transmiter jest bezu�yteczny!
Niebo pociemnia�o z�owrogo i wiatr d�� gwa�townie, co
prawie uniemo�liwia�o nawet oddychanie. Z trudem otworzy�
pojemnik i z wysi�kiem zacz�� ustawia� jedyny element
rebelianckiego wyposa�enia, kt�ry m�g� da� schronienie im
obu � cho�by na kr�tki czas.
� Je�li nie postawi� tego namiotu szybko � mrukn�� do
siebie � Jabba nie b�dzie potrzebowa� �owc�w nagr�d.
III
Erdwa Dedwa sta� przed samym wej�ciem do ukrytego
lodowego hangaru Rebeliant�w, przy-pr�szony warstw�
�niegu osiad�ego na jego korpusie w kszta�cie korka. Jego
wewn�trzne mechanizmy czasowe wiedzia�y, �e czeka� tu
ju� d�ugo, a jego czujniki optyczne powiedzia�y mu, �e niebo
jest ciemne.
Ale jednostk� R2 interesowa�y tylko jej wbudowane
czujniki sonduj�ce, kt�re ci�gle wysy�a�y sygna�y poprzez
pola lodowe. Jego d�ugie i uporczywe poszukiwania
czujnikami Luke'a Skywalkera i Hana Solo niczego nie da�y.
Kr�py robot zacz�� gwizda� nerwowo, kiedy podszed� do
niego Trzypeo sztywno brodz�c w �niegu.
� Erdwa � rzek� z�ocisty robot, przechylaj�c w stawach
biodrowych g�rn� cz�� korpusu � ju� nic wi�cej nie
mo�esz zrobi�. Musisz wej�� do �rodka. � Z�ocisty android
wyprostowa� si� na ca�� wysoko��, symuluj�c ludzki
dreszcz. Wiatr z wyciem omiata� jego b�yszcz�cy kad�ub. �
Erdwa, przeguby mi zamarzaj�. Czy m�g�by� si�
pospieszy�? � Trzypeo, zanim sko�czy� zdanie, ju�
spieszy� z powrotem do wej�cia do hangaru.
Niebo Hoth by�o ju� wtedy ca�kowicie czarne, a
zmartwiona ksi�niczka Leia Organa czuwaj�c, sta�a w
wej�ciu do rebelianckiej bazy. Dr�a�a na nocnym wietrze,
pr�buj�c przebi� wzrokiem ciemno��. Czeka�a obok g��boko
zaniepokojonego Derlina, ale my�l� b��dzi�a gdzie� po
lodowych polach.
Ogromny Wookie siedzia� w pobli�u. Kiedy oba roboty
wesz�y do hangaru, szybko podni�s� grzywias-t� g�ow� znad
ow�osionych r�k.
Trzypeo by� po ludzku roztrz�siony.
� Erdwa nie odebra� �adnych sygna��w � zameldowa�
nerwowo � cho� uwa�a, �e jego zasi�g jest zbyt
ograniczony, aby sprawi�, �eby�my porzucili nadziej�.
Jednak w sztucznym g�osie androida da�o si� wykry�
bardzo ma�o pewno�ci.
Leia skin�a wy�szemu robotowi g�ow� na znak, �e
przyj�a wiadomo��, ale nic nie powiedzia�a. My�li mia�a
zaj�te par� zaginionych bohater�w. Najbardziej niepokoj�ce
dla niej by�o to, �e skoncentrowa�a si� na jednym z nich:
ciemnow�osym Korelianinie, kt�rego s�owa nie zawsze
nale�a�o bra� dos�ownie.
Kiedy ksi�niczka sta�a na stra�y, Derlin odwr�ci� si�, aby
przyj�� meldunek od porucznika.
� Wszystkie patrole z wyj�tkiem Solo i Skywalkera
powr�ci�y, sir. Major obejrza� si� na ksi�niczk�.
� Wasza Wysoko�� � rzek� g�osem ci�kim z �alu
� dzi� ju� nic wi�cej nie da si� zrobi�. Temperatura spada
szybko. Trzeba zamkn�� wrota. Przykro mi.
� Odczeka� chwil�, potem zwr�ci� si� do porucznika:
� Zamkn�� wrota.
Oficer odwr�ci� si�, aby wykona� rozkaz i temperatura w
lodowym pomieszczeniu zdawa�a si� opada� jeszcze ni�ej,
kiedy Wookie zawy� �a�o�nie z rozpaczy.
� �migacze powinny by� gotowe rano � powiedzia�
major do Lei. � U�atwi� poszukiwanie.
W�a�ciwie nie oczekuj�c twierdz�cej odpowiedzi zapyta�a:
� Czy jest jaka� szansa, �e prze�yj� do rana?
� S�aba � odpar� z ponur� szczero�ci�. � Ale owszem,
szansa istnieje.
W odpowiedzi na s�owa majora Erdwa uruchomi� w swym
beczkowatym kad�ubie miniaturowe kompu-
tery. �onglerka licznymi zbiorami matematycznych oblicze� i
uwie�czenie wylicze� seri� tryumfalnych gwizd�w zaj�o mu
tylko par� chwil.
� Psze pani � przet�umaczy� Trzypeo � Erdwa m�wi,
�e prawdopodobie�stwo prze�ycia wynosi jeden do
siedmiuset dwudziestu pi�ciu. � A pochylaj�c si� w
kierunku ni�szego robota, android protokolarny mrukn��:
� Nie s�dz�, aby w tej chwili ta informacja by�a
nam potrzebna.
Nikt nie zareagowa� na to t�umaczenie. Przez kilka d�ugich
chwil panowa�a uroczysta cisza, zak��cana jedynie
wibruj�cym �oskotem metalu uderzaj�cego o metal:
ogromne wrota rebelianckiej bazy zosta�y zamkni�te na noc.
Tak jakby jakie� bezduszne b�stwo oficjalnie odci�o grup�
od dw�ch m�czyzn na lodowych r�wninach i oznajmi�o ich
�mier� metalicznym hukiem.
Chewbacca jeszcze raz zawy� rozdzieraj�co. W my�li Lei
wkrad�a si� cicha modlitwa, cz�sto odmawiana na by�ym
�wiecie zwanym Alderaan.
S�o�ce wspinaj�ce si� nad pomocny horyzont Hoth by�o
stosunkowo przy�mione, ale jego blask wystarcza�, aby
nieco ogrza� lodow� powierzchni� planety. �wiat�o sun�o
po faluj�cych wzg�rzach �niegu, z trudem wciska�o si� w
ciemniejsze wg��bienia lodowego w�wozu i w ko�cu
spocz�o na czym�, co musia�o by� jedynym doskona�ym
bia�ym pag�rkiem na ca�ym
�wiecie.
By� on tak doskona�y, �e musia� zawdzi�cza� swe
istnienie jakiej� innej sile ni� Natura. Nagle, w miar� jak
niebo stawa�o si� coraz ja�niejsze, pag�rek zacz�� bucze�.
Ktokolwiek by go obserwowa�, by�by zaskoczony tym, co
zobaczy�. Wydawa�o si�, �e �nie�
na kopu�a rozrywa si� w wielkim wybuchu wysy�aj�c w niebo
pokrywaj�c� j� warstw� �niegu. Bucz�ca maszyna zacz�a
wci�ga� wysuwane czujniki, a jej kad�ub uni�s� si� powoli z
zamarzni�tego bia�ego legowiska.
Robot sonduj�cy zatrzyma� si� na kr�tko w powietrzu, a
potem ruszy� dalej przez pokryte �niegiem r�wniny z
porann� misj�.
Co jeszcze wtargn�o w poranne powietrze lodowego
�wiata � stosunkowo ma�y t�ponosy statek o ciemnych
oknach kabiny i dzia�kach laserowych po obu burtach.
Rebeliancki �migacz �nie�ny by� grubo opancerzony i
przeznaczony do walki nad powierzchni� planety. Lecz tego
ranka odbywa� lot zwiadowczy, p�dz�c nad rozleg�ym
bia�ym krajobrazem i wznosz�c si� nad konturami zasp.
Cho� by� zaprojektowany dla dwuosobowej za�ogi, Zev by�
na statku sam. Ogarnia� spojrzeniem panoramiczny odczyt
pos�pnych po�aci pod nim i modli� si� o znalezienie
obiekt�w poszukiwa� zanim o�lepnie od blasku �niegu.
Nagle us�ysza� s�aby wysoki przerywany sygna�.
� Baza Echo � krzykn�� rado�nie do kabinowego
transmitera. � Mam co�! Niewiele, ale m�g�by to by� jaki�
sygna� �ycia. Sektor 4-6-1 na 8-8-2. Podchodz� bli�ej.
Gor�czkowo manipuluj�c sterami statku, Zev zmniejszy�
lekko jego szybko�� i przechyli� go nad zasp�. Z
przyjemno�ci� powita� przeci��enie dociskaj�ce go do fotela
i skierowa� �migacz w kierunku s�abego sygna�u.
Kiedy bia�y bezkres Hoth p�dzi� pod nim, rebelian-cki pilot
prze��czy� transmiter na inn� cz�stotliwo��.
� Echo Trzy, tu �obuz Dwa. Czy mnie s�yszysz?
Komandorze Skywalker, tu �obuz Dwa.
Jedyn� odpowiedzi�, jak� odebra�, by�y trzaski zak��ce�.
Ale potem us�ysza� g�os, bardzo daleki g�os przedzieraj�cy
si� przez trzaski.
� Mi�o, �e wpadli�cie, ch�opaki. Mam nadziej�, �e nie
wyrwali�my was z ��ka zbyt wcze�nie.
Zev z rado�ci� powita� charakterystyczny sarkazm w
g�osie Hana Solo. Prze��czy� nadajnik z powrotem na ukryt�
baz� Rebeliant�w.
� Baza Echo, tu �obuz Dwa � zameldowa� nagle
podniesionym g�osem. � Znalaz�em ich. Powtarzam...
Jednocze�nie pilot w��czy� precyzer sygna��w mru-
gaj�cych na ekranach monitor�w w kabinie. Nast�pnie
jeszcze bardziej zredukowa� pr�dko�� statku, opuszczaj�c
go na tyle nisko, �e m�g� lepiej widzie� ma�y obiekt
kontrastuj�cy z puszystymi r�wninami.
Obiekt, przeno�ny namiot wchodz�cy w sk�ad wy-
posa�enia Rebeliant�w, tkwi� na szczycie zaspy. Po na-
wietrznej le�a�a ubita warstwa �niegu. A o g�rn� cz��
zaspy by�a niepewnie oparta prowizoryczna antena radiowa.
Lecz o wiele milszym widokiem ni� wszystko to, by�a
znajoma posta� ludzka, stoj�ca przed �nie�nym schro-
niskiem i gor�czkowo wymachuj�ca r�kami.
Kiedy Zev przechyli� statek do l�dowania, odczu�
wszechogarniaj�c� wdzi�czno��, �e cho� jeden z wo-
jownik�w, kt�rych mia� odnale��, jeszcze �yje.
Jedynie grube okno ze szk�a dzieli�o poturbowanego,
prawie zamarzni�tego Luke'a Skywalkera od czw�rki
obserwuj�cych go przyjaci�.
Ha� Solo, kt�ry docenia� wzgl�dne ciep�o panuj�ce w
centrum medycznym Rebeliant�w, sta� obok Lei, swego
drugiego pilota Wookiego, Erdwa Dedwa i �e Trzypeo.
Odetchn�� z ulg�. Wiedzia�, �e mimo ponurej
atmosfery w pomieszczeniu m�ody komandor by� wreszcie
poza zasi�giem niebezpiecze�stwa i w najlepszych
mechani