7227

Szczegóły
Tytuł 7227
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7227 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7227 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7227 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

GLUT DONALD F IMPERIUM KONTRATAKUJE I To dopiero nazywam zimnem! � Luk� Sky-walker przerwa� cisz�, kt�rej przestrzega� od opuszczenia nowej bazy Rebeliant�w kilka godzin wcze�niej. Dosiada� tautauna, jedynej poza nim �ywej istoty w zasi�gu wzroku. Czu� si� zm�czony i samotny, wi�c d�wi�k w�asnego g�osu zaskoczy� go. Wraz z innymi uczestnikami rebelianckiego Przymierza kolejno badali bia�e pustkowie Hoth, zbieraj�c informacje o swym nowym domu. Wszyscy wracali do bazy z mieszanymi uczuciami ulgi i osamotnienia. Nic nie przeczy�o ich wcze�niejszym odkryciom, �e na tej zimnej planecie nie istniej� �adne inteligentne formy �ycia. Podczas swych d�ugich samotnych wypraw Luk� widzia� jedynie ja�owe bia�e r�wniny i �a�cuchy niebieskawych g�r, kt�re zdawa�y si� znika� we mg�ach odleg�ych horyzont�w. M�ody m�czyzna u�miechn�� si� pod podobn� do maski szar� chust�, kt�ra chroni�a go przed zimnymi wiatrami Hoth. Patrz�c na lodow� pustyni� przez gogle, g��biej nacisn�� na g�ow� obszyty futrem kaptur. U�miechn�� si� k�cikiem ust, pr�buj�c wyobrazi� sobie oficjalnych badaczy w s�u�bie rz�du Imperium. ,,Galaktyka jest usiana osadami kolonist�w, kt�rych niewiele obchodz� sprawy Imperium czy jego opozycji � Przymierza � pomy�la�. � Lecz szalony musia�by by� osadnik, kt�ry ro�ci�by sobie prawa do Hoth. Ta planeta nie ma nic do zaoferowania nikomu � opr�cz n a s". Przymierze ponad miesi�c temu za�o�y�o na tym lodowym �wiecie wysuni�t� plac�wk�. Luk� by� dobrze znany w bazie i cho� mia� zaledwie dwadzie�cia trzy lata, inni Rebelianci zwracali si� do niego per komandor Skywalker. Ten tytu� wprawia� go w lekkie zak�opotanie. Tym niemniej jego pozycja upowa�nia�a go do wydawania rozkaz�w zespo�owi wytrawnych �o�nierzy. Wiele prze�y� i bardzo si� zmieni�. Jemu samemu trudno by�o uwierzy�, �e jeszcze trzy lata temu by� naiwnym ch�opcem z farmy na swym rodzinnym Tatooine. M�ody komandor przynagli� tauntauna do szybszego biegu. � No, dalej, ma�y � zach�ci� go. Szare cia�o jaszczura �nie�nego by�o pokryte g�stym futrem chroni�cym go przed zimnem. Galopowa� na muskularnych tylnych nogach, kt�rych palce podobne do palc�w trydaktyla zako�czone by�y wielkimi zakrzywionymi szponami wzbijaj�cymi ogromne fontanny �niegu. G�owa tauntauna podobna do g�owy lamy wyci�gn�a si� w prz�d, a jego ruchliwy ogon rozwin�� si� za nim, kiedy zwierz� wbiega�o po oblodzonym stoku. Obraca� z boku na bok rogat� g�ow�, jakby bod�c wiatr, kt�ry atakowa� jego kud�aty pysk. Luk� marzy� o zako�czeniu swej misji. Czu�, �e mimo grubo watowanego ubrania u�ywanego przez Rebeliant�w, jest niemal zamarzni�ty, ale wiedzia�, �e jest tu z w�asnego wyboru; zg�osi� si� na ochotnika do przeczesywania p�l lodowych w poszukiwaniu innych form �ycia. Wzdrygn�� si� patrz�c na d�ugi cie�, jaki on i zwierz� rzucali na �nieg. ,,Wiatr si� wzmaga � pomy�la�. � A te mro�ne wiatry po zapadni�ciu nocy przynosz� na r�wniny temperatury nie do zniesienia". Kusi�o go, by wr�ci� do bazy troch� wcze�niej, ale wiedzia�, jak wa�ne jest ustalenie z ca�� pewno�ci�, �e Rebelianci byli sami na Hoth. Tauntaun gwa�townie skr�ci� w prawo, niemal zrzucaj�c Luke'a. Ch�opak ci�gle jeszcze przyzwyczaja� si� do jazdy na tych nieobliczalnych stworzeniach. � Nie chcia�bym ci� urazi� � rzek� do swego wierzchowca � ale znacznie swobodniej czuj� si� w kabinie mojego starego, godnego zaufania �mi-gacza. Jednak dla wykonywanego zadania tauntaun � mimo swoich wad � by� najbardziej sprawnym i praktycznym �rodkiem transportu dost�pnym na Hoth. Kiedy zwierz� osi�gn�o szczyt kolejnego lodowego wzniesienia, je�dziec zatrzyma� je. Zdj�� przyciemnione gogle i przez par� chwil mru�y� oczy, aby przyzwyczai� si� do o�lepiaj�cego blasku �niegu. Nagle jego uwag� zwr�ci�o pojawienie si� na niebie p�dz�cego obiektu, kt�ry, opadaj�c ku zamglonemu horyzontowi, zostawia� za sob� smug� dymu. B�ys- kawicznym ruchem d�oni w r�kawicy si�gn�� do pasa i chwyci� elektrolornetk�. Poczu� ch��d niepokoju walcz�cy o lepsze z zimnem atmosfery Hoth. To, co widzia�, mog�o by� dzie�em cz�owieka, mo�e nawet czym� wys�anym przez Imperium. M�ody komandor �ledzi� ognisty tor lotu obiektu i z napi�ciem patrzy�, jak bolid spada na bia�y grunt i ginie w blasku w�asnego wybuchu. Tauntaun zadr�a� na odg�os eksplozji. Wyda� pe�en przera�enia pomruk i zacz�� nerwowo drze� szponami �nieg. Luk� poklepa� zwierz� po g�owie, pr�buj�c je uspokoi�. Z trudem s�ysza� w�asny g�os w�r�d wycia wiatru. � Spokojnie, ma�y, to tylko meteoryt � krzykn��. Zwierz� uspokoi�o si� i Luk� podni�s� do ust komunikator. � Echo Trzy do Echa Siedem. Ha�, stary, s�yszysz mnie? Z odbiornika dobiega�y trzaski, a potem przez zak��cenia przedar� si� znajomy g�os: � To ty, ma�y? O co chodzi? G�os by� nieco dojrzalszy i jakby ostrzejszy od g�osu Luke'a. Przez chwil� m�ody m�czyzna wspomina� ciep�o pierwsze spotkanie z korelia�skim kosmicznym przemytnikiem w ciemnym, pe�nym obcych, szynku w porcie kosmicznym na Tatooine. Teraz Ha� by� jego jedynym przyjacielem, kt�ry nie nale�a� oficjalnie do Rebelii. � Zamkn��em swoje ko�o i nie wykry�em �adnym sygna��w �ycia � powiedzia� do transmitera, mocno przyciskaj�c usta do nadajnika. � Tym, co �yje na tej kostce lodu, nie wype�ni�by� nawet kr��ownika � odpowiedzia� Ha�, z trudem przekrzykuj�c gwizd wiatru. � Ustawi�em ju� swoje czujniki. Kieruj� si� do bazy. � Zobaczymy si� nied�ugo � odpar� Luk�. Ci�gle mia� na oku faluj�cy s�up dymu wznosz�cy si� z odleg�ego ciemnego punktu. � Niedaleko st�d w�a�nie spad� meteoryt i chc� go sprawdzi�. Nie potrwa to d�ugo. Wy��czy� transmiter i skupi� uwag� na tauntaunie. Gad przest�powa� z nogi na nog�. Z g��bi gard�a wyda� ryk sygnalizuj�cy by� mo�e strach. � St���j, ma�y! � rzek�, poklepuj�c go po g�owie. � O co chodzi... Czujesz co�? Nic tu nie ma. Lecz tak�e zacz�� odczuwa� niepok�j, po raz pierwszy od wyruszenia z ukrytej bazy Rebeliant�w. Je�li wiedzia� cokolwiek o tych jaszczurach �nie�nych, to to, �e mia�y wyostrzone zmys�y. Niew�tpliwie zwierz� usi�owa�o powiedzie� Luk�'owi, �e co�, jakie� niebezpiecze�stwo, czai si� w pobli�u. Nie trac�c ani chwili odczepi� od pasa ma�y przedmiot i ustawi� jego miniaturowe potencjometry. Urz�dzenie by�o wystarczaj�co czule, aby wychwyci� nawet najs�absze sygna�y �ycia przez wykrywanie temperatury cia�a i wewn�trznych uk�ad�w organizmu. Lecz kie dy zacz�� odczytywa� wskazania, zda� sobie spraw�, �e nie by�o potrzeby � ani czasu � tego robi�. Dobre p�tora metra nad nim przesun�� si� jaki� cie�. Luk� b�yskawicznie odwr�ci� si� i nagle wyda�o mu si�, �e o�y� sam grunt. Rzuci�a si� na niego gwa�townie wielka g�ra pokryta bia�ym futrem, doskonale zamaskowana na tle nieregularnie rozsianych pag�rk�w �niegu. � O, cholera! R�czny miotacz Luk�'a nie zd��y� opu�ci� kabury. Wielka �apa lodowego stworzenia, wampy, uderzy�a go mocno w twarz, zrzucaj�c z tauntauna w zmro�ony �nieg. Przytomno�� straci� szybko, tak szybko, �e nawet nie us�ysza� �a�osnych wrzask�w zwierz�cia ani gwa�townej ciszy, jaka nast�pi�a po trzasku �amanego karku. I nie poczu�, jak wielka, w�ochata istota, kt�ra go zaatakowa�a, chwyci�a go brutalnie za kostk� i powlok�a, jak pozbawion� �ycia kuk��, przez pokryt� �niegiem r�wnin�. Z zag��bienia w gruncie na stoku wzg�rza, gdzie spad� obiekt lataj�cy, ci�gle unosi� si� czarny dym. Jego ciemne k��by, rozp�dzane nad r�wninami przez lodowate wiatry Hoth, znacznie przerzedzi�y si� od czasu, kiedy urz�dzenie spad�o na ziemi� i utworzy�o dymi�cy krater. W kraterze co� si� poruszy�o. Najpierw da�o si� s�ysze� tylko buczenie, mechaniczne, coraz intensywniejsze, jakby walcz�ce o lepsze z wyj�cym wiatrem. Potem przedmiot poruszy� si�. -B�yszcza� w jasnym �wietle popo�udnia, powoli wynurzaj�c si� z krateru. Zdawa�o si�, �e obiekt jest jak�� form� �ycia or- ganicznego posiadaj�c� podobn� do czaszki g�ow�. Liczne p�cherzykowate oczy o ciemnych soczewkach patrzy�y na zimne puste przestrzenie. Lecz w miar� wznoszenia si� z krateru kszta�t obiektu zacz�� wskazywa�, �e jest to jaka� maszyna o du�ym cylindrycznym korpusie po��czonym z kulist� g�ow� i wyposa�onym w kamery, czujniki i metalowe wysi�gniki, z kt�rych kilka ko�czy�o si� chwytakami podobnymi do kleszczy kraba. Urz�dzenie zawis�o nad dymi�cym kraterem i wysun�o wysi�gniki w r�nych kierunkach. Nast�pnie wewn�trz jego mechanizm�w w��czy� si� sygna� i maszyna pop�yn�a ponad lodow� r�wnin�. Ciemny robot sonduj�cy znikn�� wkr�tce za odleg�ym horyzontem. Inny je�dziec, okutany w zimowy ubi�r i siedz�cy na plamistoszarym tauntaunie, p�dzi� przez zbocza Hoth w kierunku bazy operacyjnej Rebelii. Oczy m�czyzny patrzy�y oboj�tnie na matowe szare kopu�y, niezliczone wie�e strzelnicze i ogromne generatory mocy, kt�re by�y jedynym �wiadectwem cywilizowanego �ycia na tym �wiecie. Ha� Solo stopniowo zwalnia� bieg swego jaszczura �nie�nego, �ci�gaj�c wodze tak, �e do ogromnej jaskini lodowej stworzenie wbieg�o k�usem. Ha� z przyjemno�ci� powita� wzgl�dne ciep�o wielkiego zespo�u jaski�, ogrzewanych przez urz�dzenia czerpi�ce moc z ogromnych generator�w na zewn�trz. T� podziemn� baz� stanowi�y zar�wno naturalna jaskinia lodowa, jak i pl�tanina kanciastych bia�ych tuneli wytopionych rebelianckimi laserami w g�rze litego lodu. Korelianin bywa� ju� w bardziej opuszczonych dziurach w Galaktyce, ale w tej chwili nie potrafi� przypomnie� sobie, gdzie. Zsiad� z tauntauna i rozejrza� si�, obserwuj�c ruch panuj�cy wewn�trz gigantycznej groty. Gdziekolwiek spojrza�, widzia� przenoszone, montowane lub naprawiane przedmioty. Rebelianci w szarych mundurach z po�piechem wy�adowywali zaopatrzenie i dopasowywali sprz�t. By�y tam te� roboty, g��wnie jednostki R2 i roboty pomocnicze, kt�re wydawa�y si� wszechobecne, tocz�c si� lub chodz�c lodowymi korytarzami, sprawnie wykonuj�c swe niezliczone zadania. Ha� zacz�� zastanawia� si�, czy nie mi�knie z czasem. Na pocz�tku nie mia� ani osobistego interesu, ani nie czu� lojalno�ci dla tej ca�ej Rebelii. Jego ostateczne zaanga�owanie w konflikt mi�dzy Imperium a Przymierzem zacz�o si� jako zwyk�a transakcja, sprzeda� jego us�ug oraz prawa do wykorzystania jego statku, ,,Soko�a Millenium". Zadanie wydawa�o si� do�� proste: zawie�� Bena Kenobiego, m�odego Luke'a i dwa roboty do systemu Alderaan. Sk�d mia� wtedy wiedzie�, �e b�d� od niego wymaga� uratowania ksi�niczki ze wzbudzaj�cej najwi�kszy strach stacji bojowej Imperium, Gwiazdy �mierci? Ksi�niczka Leia Organa... Im wi�cej Solo o niej my�la�, tym bardziej zdawa� sobie spraw�, w jakie wdepn�� k�opoty, przyjmuj�c pieni�dze Bena Kenobiego. Pocz�tkowo chcia� tylko odebra� zap�at� i prysn��, �eby sp�aci� kilka paskudnych d�ug�w, kt�re wisia�y mu nad g�ow� jak meteor got�w spa�� w ka�dej chwili. Nigdy nie zamierza� zosta� bohaterem. A jednak co� go tu trzyma�o. Przy��czy� si� do Luke'a i jego szalonych rebelianckich przyjaci�, kiedy przypu�cili legendarny ju� atak na Gwiazd� �mierci. Co�. Na razie Ha� sam nie potrafi� zdecydowa� si� co to by�o. Teraz, d�ugo po zniszczeniu Gwiazdy �mierci, ci�gle by� z Rebeliantami, pomagaj�c w zak�adaniu tej bazy na Hoth, prawdopodobnie najbardziej ponurej ze wszystkich planet w Galaktyce. Ale powiedzia� sobie, �e wszystko to szybko si� zmieni. Je�li o niego chodzi�o, to Ha� Solo i Rebelianci w�a�nie mieli odpali� w rozbie�nych kierunkach. Przeszed� szybko przez podziemny pok�ad hangaru, gdzie dokowa�o kilka rebelianckich my�liwc�w. Kr�cili si� przy nich ubrani na szaro ludzie w asy�cie robot�w r�nych kszta�t�w. Najbardziej interesowa� Koreliani-na frachtowiec w kszta�cie spodka spoczywaj�cy na �wie�o zainstalowanych �adownikach. Ten statek, najwi�kszy w hangarze, zarobi� kilka nowych wgniece� w metalowym poszyciu od czasu, kiedy Ha� po raz pierwszy skuma� si� ze Skywalkerem i Kenobim. Jednak ,,Sok� Millenium" by� s�ynny nie ze wzgl�du na wygl�d, ale na szybko��: ten frachtowiec ci�gle by� najszybszym statkiem, jaki kiedykolwiek zrobi� skok na Kes-sel lub prze�cign�� imperialny my�liwiec typu TIE. Znaczn� cz�� sukces�w ,,Soko�a" mo�na by�o przypisa� jego konserwacji, powierzonej w tej chwili w�ochatym r�kom dwumetrowej g�ry br�zowego futra, kt�rej twarz by�a w�a�nie ukryta pod mask� do spawania. Chewbacca, ogromny Wookie i drugi pilot ,,Soko�a", naprawia� centralny podno�nik statku, kiedy zauwa�y� nadchodz�cego Solo. Przerwa� prac� i podni�s� mask�, ods�aniaj�c swe pokryte futrem oblicze. Z jego pe�nego z�b�w pyska da� si� s�ysze� ryk, kt�ry potrafi�o zrozumie� tylko niewielu nie-Wookiech we wszech�wiecie. Ha� Solo by� jednym z tych niewielu. � Zimno to nie jest w�a�ciwe s�owo, Chewie � odpar� Korelianin. � Wol� porz�dn� walk�, oboj�tnie kiedy, od ca�ego tego chowania si� i zamarzania! Zauwa�y� smu�ki dymu unosz�ce si� z nowo ze- spawanego kawa�ka metalu. � Jak ci idzie z tymi podno�nikami? Chewie odpowiedzia� typowym dla Wookiech pomrukiem. � �wietnie � powiedzia� Ha�, w pe�ni zgadzaj�c si� z jego pragnieniem powrotu w przestrze�, na jak�� inn� planet� � gdziekolwiek, byle nie na Hoth. P�jd� si� zameldowa�. Potem ci pomog�. Jak tylko zamontujemy te podno�niki, wynosimy si� st�d. Wookie szczekn�� rado�nie i wr�ci� do pracy, a Solo poszed� w g��b jaskini lodowej. Centrum dowodzenia pe�ne by�o sztucznego �ycia sprz�tu elektronicznego i urz�dze� kontrolnych si�gaj�cych do lodowego sklepienia. Tak jak hangar, centrum roi�o si� od Rebeliant�w. Pomieszczenie pe�ne by�o kontroler�w, �o�nierzy, technik�w oraz robot�w przer�nych typ�w i rozmiar�w. Wszyscy byli zaj�ci przekszta�caniem pomieszczenia w sprawny o�rodek maj�cy zast�pi� baz� na Yavin. M�czyzna, do kt�rego przyszed� Ha� Solo, ca�� uwag� skupia� na ekranie komputera, wielkiej konsoli, na kt�rej jasno b�yska�y kolorowe odczyty. Rie-ekan, ubrany w mundur genera�a Rebelii, wyprostowa� sw� wysok� posta� na widok przyby�ego. � Generale, na tym terenie nie ma �ladu �ycia � zameldowa� Ha�. � Ale wszystkie wyznaczniki obszaru s� ustawione, wi�c b�dzie pan wiedzia�, kiedy kto� przyjdzie z wizyt�. Jak zwykle genera� Rieekan nie zareagowa� u�miechem na b�azenad� Solo. Podziwia� m�odego m�czyzn� za to, �e jakby nieoficjalnie przy��czy� si� do Rebelii. Jego zalety wywar�y takie wra�enie na Rie-ekanie, �e cz�sto zastanawia� si�, czyby nie nada� mu honorowego stopnia oficerskiego. � Czy komandor Skywalker ju� si� zameldowa�? � zapyta� genera�. � Sprawdza meteoryt, kt�ry spad� blisko niego � odpowiedzia� Ha�. � Wr�ci nied�ugo. Rieekan zerkn�� na nowo zainstalowany ekran radaru i przyjrza� si� migaj�cym obrazom. � Trudno b�dzie dojrze� zbli�aj�ce si� statki przy ca�ej tej aktywno�ci meteor�w w tutejszym systemie. � Generale, ja... �Ha� zawaha� si�. � My�l�, �e czas, �ebym si� st�d ruszy�. Zbli�aj�ca si� posta� odci�gn�a jego uwag� od genera�a Rieekana. Jej ch�d by� pe�en wdzi�ku i zarazem stanowczo�ci, a delikatne rysy m�odej kobiety jako� nie pasowa�y do bia�ego munduru bojowego. Nawet z tej odleg�o�ci widzia�, �e ksi�niczka Leia jest zaniepokojona. � Jeste� dobry w walce � zauwa�y� genera�, dodaj�c: � Nie chcia�bym ci� straci�. � Dzi�kuj�, generale. Wyznaczono jednak nagrod� za moj� g�ow� i je�li nie sp�ac� d�ugu Hutowi Jabbie, to jestem chodz�cym trupem. � Nie�atwo �y� ze znamieniem �mierci � zacz�� oficer, ale Ha� odwr�ci� si� do ksi�niczki Lei. Solo nie by� sentymentalny, ale zdawa� sobie spraw�, �e w tej chwali jest poruszony. � To chyba ju�, Wasza Wysoko��... � przerwa� nie wiedz�c, jakiej spodziewa� si� odpowiedzi od ksi�niczki. � Doskonale � zimno odpar�a Leia. Jej nag�a wynios�o�� szybko przekszta�ci�a si� w szczery gniew. M�czyzna potrz�sn�� g�ow�. Dawno temu powiedzia� sobie, �e stworzenia p�ci �e�skiej � ssaki, p�azy czy jakie� jeszcze nie odkryte klasy biologiczne � s� poza jego miernymi zdolno�ciami pojmowania. Cz�sto sobie mawia�, �e lepiej by�oby, gdyby zosta�y dla niego tajemnic�. Lecz w ko�cu uwierzy� na chwil�, �e w ca�ym kosmosie jest przynajmniej jedna osoba p�ci �e�skiej, kt�r� naprawd� zaczyna� rozumie�. A jednak w przesz�o�ci zdarza�o mu si� myli�. � No � powiedzia�. � Nie rozklejaj si� tak. Na razie, ksi�niczko. Odwracaj�c si� do niej gwa�townie plecami, wszed� do cichego korytarza ��cz�cego si� z centrum dowodzenia. Szed� w kierunku pok�adu hangarowego, gdzie czekali na niego ogromny Wookie i przemytniczy frachtowiec, dwie rzeczywisto�ci, kt�re rozumia�. Nie mia� zamiaru zatrzymywa� si�. � Ha�! � Leia bieg�a za nim, lekko zadyszana. Zatrzyma� si� i oboj�tnie odwr�ci� do niej. � Tak, Wasza Wysoko��? � My�la�am, �e postanowi�e� zosta�. Wydawa�o si�, �e w g�osie Lei brzmia�a prawdziwa troska, ale nie by� tego pewien. � Ten �owca nagr�d, na kt�rego wpadli�my na Ord Mantell, zmieni� moj� decyzj�. � Czy Luk� wie? � zapyta�a. � Dowie si�, jak wr�ci � odburkn�� Ha�. Oczy ksi�niczki zw�zi�y si�. Obrzuci�a go spojrzeniem, kt�re dobrze zna�. Przez chwil� czu� si� jak jeden z sopli na powierzchni planety. � Nie cz�stuj mnie tym swoim spojrzeniem � powiedzia� ostro. � Z ka�dym dniem szuka mnie coraz wi�cej �apaczy. Zamierzam sp�aci� Jabb�, zanim wy�le wi�cej swoich zdalnych morderc�w, Gank�w, i kto wie, kogo jeszcze. Musz� zdj�� t� nagrod� z mojej g�owy, p�ki jeszcze j� mam. Jego s�owa wyra�nie podzia�a�y na Lei� i Ha� widzia�, �e zaniepokoi�a si� o niego, a mo�e nawet poczu�a co� wi�cej. � Ale ci�gle jeste� nam potrzebny � rzek�a. � Nam? � zapyta�. �Tak. � A co powiesz o sobie? � starannie podkre�li� ostatnie s�owo, ale tak naprawd� nie wiedzia�, dlaczego. Mo�e by�o to co�, co chcia� powiedzie� od pewnego czasu, ale brakowa�o mu odwagi � nie, poprawi� si�, g�upoty � aby wyjawi� swe uczucia. W tym momencie wydawa�o si�, �e niewiele ma do stracenia i by� got�w na jak�kolwiek odpowied�. � O mnie? � zapyta�a wprost. � Nie wiem, o co ci chodzi. Ha� Solo z niedowierzaniem ponownie potrz�sn�� g�ow�. � Nie, prawdopodobnie nie wiesz. � A co dok�adnie mam wiedzie�? � znowu w jej g�osie narasta� gniew, prawdopodobnie Dlatego, pomy�la�, �e w ko�cu zaczyna�a rozumie�. U�miechn�� si�. � Chcesz, �ebym zosta�, z powodu tego, co do mnie czujesz. Ksi�niczka znowu zmi�k�a. � No, tak, bardzo... � rzek�a i przerwa�a na chwil� � nam pomog�e�. Jeste� urodzonym przyw�dc�... Nie da� jej sko�czy�, przerywaj�c w �rodku zdania. � Nie, Wasza Mi�o��. To nie o to chodzi. Nagle Leia popatrzy�a Hanowi prosto w twarz oczyma, kt�re wyra�a�y w ko�cu pe�ne zrozumienie. Wy- buchn�a �miechem. � Masz bujn� wyobra�ni�. � Naprawd�? My�l�, �e ba�a� si�, �e odejd� nawet bez... � skoncentrowa� wzrok na jej wargach � ...poca�unku. Zacz�a si� �mia� jeszcze bardziej. � Wola�abym raczej poca�owa� Wookiego. � Mog� ci to za�atwi�. � Zbli�y� si� do niej, a ona wygl�da�a promiennie nawet w zimnym �wietle lodowego pomieszczenia. � Wierz mi, przyda�by ci si� dobry poca�unek. Jeste� tak zaj�ta wydawaniem rozkaz�w, �e zapomnia�a�, jak by� kobiet�. Gdyby� na chwil� popu�ci�a, m�g�bym ci pom�c. Ale ju� za p�no, kwiatuszku. Twoja wielka szansa odlatuje. � S�dz�, �e prze�yj� � powiedzia�a, wyra�nie roz- dra�niona. � �ycz� powodzenia! � Nawet ci� nie obchodzi, czy... Wiedzia�, co chcia�a powiedzie� i nie da� jej doko�czy�. � Zaoszcz�d� mi tego, prosz�! � przerwa�. � Nie m�w mi znowu o Rebelii. M�wisz tylko o niej. Jeste� tak zimna jak ta planeta. � A ty my�lisz, �e jeste� tym, kt�ry mo�e da� nieco gor�ca? � Jasne, gdybym by� zainteresowany. Ale nie s�dz�, �eby sprawi�o mi to wielk� przyjemno�� � m�wi�c to Ha� cofn�� si� i znowu na ni� spojrza�, ch�odno j� oceniaj�c. � Jeszcze si� spotkamy � rzek�. � Mo�e do tego czasu troch� si� rozgrzejesz. Wyraz jej twarzy znowu si� zmieni�. Solo widzia� morderc�w o przyjemniejszym spojrzeniu. � Masz wszelkie maniery banthy, ale nie tak� klas�. Baw si� dobrze w podr�y, pistolecie! Ksi�niczka Leia szybko odwr�ci�a si� i pospieszy�a korytarzem. II Temperatura na powierzchni Hoth opad�a. Jednak mimo lodowatego powietrza imperialny robot sonduj�cy leniwie p�yn�� nad omiatanymi �niegiem polami i wzg�rzami, wyci�gaj�c czujniki we wszystkich kierunkach w poszukiwaniu sygna��w �ycia. Czujniki termiczne robota nagle o�y�y. Znalaz� w pobli�u �r�d�o ciep�a, a ciep�o by�o dobrym wska�nikiem �ycia. G�owa przekr�ci�a si� na swej osi, a wra�liwe, podobne oczom, p�cherze zarejestrowa�y kierunek, w kt�rym znajdowa�o si� �r�d�o ciep�a. Robot sonduj�cy automatycznie zmieni� pr�dko�� i ruszy� nad lodowymi polami z maksymaln� szybko�ci�. Podobna do owada maszyna zwolni�a dopiero wtedy, gdy zbli�a�a si� do pag�rka �niegu wi�kszego od siebie. Jej detektory zarejestrowa�y jego rozmiary � prawie 1,8 m wysoko�ci i ca�e 6 m d�ugo�ci. Lecz wielko�� pag�rka mia�a znaczenie drugorz�dne. Naprawd� zdumiewaj�ca, je�li urz�dzenie zwiadowcze w og�le mog�o by� zdumione, by�a ilo�� ciep�a promieniuj�ca spod wzniesienia. Istota schowana pod nim z pewno�ci� by�a �wietnie zabezpieczona przed zimnem. Z jednego z wysi�gnik�w robota wystrzeli� cienki niebieskobia�y promie� �wiat�a wwiercaj�c si� swym skoncentrowanym gor�cem w bia�y pag�rek i rozrzucaj�c we wszystkich kierunkach b�yszcz�ce p�atki �niegu. Pag�rek zacz�� dr�e�, a potem gwa�townie dygota�. Cokolwiek pod nim si� znajdowa�o, by�o g��boko zirytowane sonduj�cym promieniem laserowym robota. �nieg wielkimi p�atami zacz�� si� zsuwa� z tego czego�, a w jednym ko�cu w masie bieli pokaza�o si� dwoje oczu. Wielkie ��te jak bli�niacze punkciki ognia patrzy�y na mechaniczn� istot�, kt�ra ci�gle jeszcze strzela�a w najlepsze bolesnymi promieniami. P�on�y pierwotn� nienawi�ci� do tego, co przerwa�o jego drzemk�. Pag�rek zatrz�s� si� znowu z rykiem, kt�ry omal nie zniszczy� czujnik�w s�uchowych robota sonduj�cego. Automat odjecha� par� metr�w w ty� powi�kszaj�c odleg�o�� mi�dzy sob� a istot�. Robot nigdy przedtem nie spotka� si� z lodowym stworzeniem wampa; jego komputery poradzi�y mu post�pi� ze zwierz�ciem szybko i sprawnie. Maszyna dokona�a wewn�trznej regulacji mocy swego promienia laserowego, kt�ry w chwil� p�niej o-si�gn�� maksymaln� koncentracj�. Wycelowa�a laser w stworzenie, ogarniaj�c je wielk� chmur� promieni i dymu. W sekund� p�niej nieliczne cz�stki pozosta�e z wampy zosta�y rozniesione lodowatymi wiatrami. Dym rozwia� si�, nie zostawiaj�c �adnego fizycznego dowodu � poza du�ym zag��bieniem w �niegu � na to, �e lodowe stworzenie kiedykolwiek znajdowa�o si� w pobli�u. Lecz jego istnienie zosta�o zapisane w pami�ci robota sonduj�cego, kt�ry ponownie ruszy� ze sw� zaprog- ramowan� misj�. Ryki innego lodowego stworzenia wampy w ko�cu obudzi�y poturbowanego m�odego komandora Rebelii. G�owa Luke'a wirowa�a, bola�a, a mo�e, o ile m�g� stwierdzi�, p�ka�a. Z trudem zogniskowa� wzrok i doszed� do wniosku, �e znajduje si� w lodowym w�wozie, kt�rego �ciany odbijaj� �wiat�o zapadaj�cego zmroku. Nagle zda� sobie spraw�, �e wisi g�ow� w d�, ze zwi�zanymi r�koma i czubkami palc�w oddalonymi o jakie� trzydzie�ci centymetr�w od za�nie�onego pod�o�a. Kostki mia� odr�twia�e. Wyci�gn�� szyj� i zobaczy�, �e stopy ma zamro�one w lodzie zwisaj�cym ze sklepienia i �e na jego nogach formuj� si� lodowe stalaktyty. Czu� zamarzni�t� mask� w�asnej krwi zaskorupia�� na twarzy w miejscu, gdzie paskudnie rozci�o j� stworzenie. Znowu us�ysza� zwierz�ce porykiwania, g�o�niejsze teraz, kiedy rozbrzmiewa�y w g��bokim i w�skim przej�ciu w�r�d lodu. Ryki potwora by�y og�uszaj�ce. Zastanawia� si�, co zabije go najpierw, zimno, czy k�y i pazury tego, co zamieszkiwa�o w�w�z. � Musz� si� uwolni� � pomy�la� � wyrwa� si� z tego lodu. Si�y nie powr�ci�y mu jeszcze w pe�ni, ale zaciskaj�c z�by podci�gn�� si� i si�gn�� do kr�puj�cych go wi�z�w. Jeszcze zbyt s�aby, Luk� nie m�g� skruszy� lodu i wr�ci� do poprzedniej pozycji. Bia�a pod�oga pop�dzi�a mu na spotkanie. � Odpr� si� � powiedzia� do siebie. � Odpr� si�. Lodowe �ciany zatrzeszcza�y od coraz g�o�niejszych ryk�w zbli�aj�cego si� stworzenia. Jego kroki skrzypia�y na zamarzni�tym gruncie, zbli�aj�c si� przera�aj�co. Nie potrwa d�ugo, zanim w�ochaty bia�y potw�r wr�ci i prawdopodobnie ogrzeje zmarzni�tego m�odego wojownika w ciemno�ci swego �o��dka. Luk� obieg� spojrzeniem w�w�z, lokalizuj�c w ko�cu stert� sprz�tu, kt�ry zabra� ze sob�, le��c� teraz w bezu�ytecznej bez�adnej kupce na ziemi, o prawie ca�y nieosi�galny metr poza zasi�giem jego r�ki. A by�o tam urz�dzenie, kt�re ca�kowicie poch�on�o jego uwag� � gruba r�koje�� z par� przycisk�w zako�czona metalowym dyskiem. Przedmiot ten nale�a� niegdy� do jego ojca, by�ego Rycerza Jedi, kt�rego zdradzi� i zamordowa� m�ody Darth Vader. Lecz teraz by� w�asno�ci� m�odego komandora. Da� mu go Ben Kenobi, aby dzier�y� go z honorem przeciw tyranii Imperium. Luk� w rozpaczy spr�bowa� skr�ci� swe obola�e cia�o na tyle, aby dosi�gn�� porzuconego miecza �wietlnego. Lecz lodowate zimno zwolni�o jego reakcje i os�abi�o go. Zacz�� poddawa� si� swemu losowi, kiedy us�ysza�, jak warcz�c nadchodzi lodowe stworzenie � wampa. Resztki nadziei prawie go opu�ci�y, kiedy wyczu� t� obecno��. Ale to nie obecno�� bia�ego olbrzyma zdominowa�a w�w�z. By�a to raczej ta uspokajaj�ca duchowa obecno��, kt�ra czasami nawiedza�a Luke'a w chwilach napi�cia lub niebezpiecze�stwa. Obecno��, kt�ra po raz pierwszy objawi�a mu si� po tym, jak stary Ben, raz jeszcze w swej roli Jedi Obi-wana Kenobiego, znikn�� w kupce w�asnych ciemnych szat �ci�ty mieczem �wietlnym Dartha Vadera. Obecno��, kt�ra by�a czasami jak znajomy g�os, prawie milcz�cy szept, kt�ry przemawia� prosto do jego umys�u. � Luk�. � Szept pojawi� si� znowu, natarczywie. � Pomy�l o mieczu �wietlnym w twojej d�oni. S�owa sprawi�y, �e ju� bol�ca g�owa m�czyzny zacz�a pulsowa�. Potem poczu� nag�y przyp�yw si�, poczucie pewno�ci siebie, kt�re zach�ca�o go do kontynuowania walki mimo pozornie beznadziejnej sytuacji. Skupi� wzrok na mieczu �wietlnym. Wyci�gn�� obola�� r�k�, zacisn�� powieki w skupieniu. Jednak bro� ci�gle by�a poza jego zasi�giem. Wiedzia�, �e miecz b�dzie wymaga� czego� wi�cej ni� tylko stara� o dosi�gni�cie go. � Musz� odpr�y� si� � powiedzia� sobie. � Od- pr�y�... � Zawirowa�o mu w g�owie, kiedy us�ysza� s�owa swego bezcielesnego opiekuna. � Pozw�l p�yn�� Mocy, Luk�. Moc! Ujrza� wy�aniaj�cy si� z ciemno�ci podobny do goryla odwr�cony wizerunek wampy, kt�rego uniesione ramiona ko�czy�y si� ogromnymi b�yszcz�cymi szponami. Po raz pierwszy widzia� jego ma�pi pysk i zadr�a� na widok baranich rog�w bestii i drgaj�cej dolnej szcz�ki z wystaj�cymi k�ami. Lecz wtedy wojownik wyrzuci� stworzenie ze swoich my�li. Przesta� stara� si� dosi�gn�� broni; jego cia�o odpr�y�o si� i zwiotcza�o, umo�liwiaj�c jego duchowi otwarcie si� na wskaz�wki nauczy ciel�. Ju� czu�, jak przep�ywa przez niego to pole energetyczne wytwarzane przez wszystkie �ywe istoty, kt�re zespala sam wszech�wiat. Tak jak nauczy� go Kenobi, moc wype�ni�a Luke'a, by sta� si� pos�uszn� jego woli. Lodowe stworzenie, wampa, rozcapierzy�o swe czarne, zakrzywione szpony i post�pi�o ci�ko w kierunku wisz�cego m�odzie�ca. Nagle miecz �wietlny, jakby za spraw� czar�w, skoczy� do r�ki Luke'a. Ten b�yskawicznie wcisn�� barwny guzik na broni wyzwalaj�c podobny do klingi promie�, kt�ry szybko przeci�� jego lodowe wi�zy. Kiedy spad� na ziemi� z broni� w r�ku, monstrualny kszta�t g�ruj�cy nad nim zrobi� ostro�ny krok w ty�. Mruga� paciorkowatymi oczyma koloru siarki, patrz�c z niedowierzaniem na brz�cz�cy promie� �wiat�a, kt�ry przedstawia� widok niezrozumia�y dla jego prymitywnego umys�u. Luk�, chocia� trudno by�o mu si� porusza�, skoczy� na r�wne nogi i zamachn�� si� mieczem na �nie�nobia�� mas� mi�ni i futra, zmuszaj�c j� do cofni�cia si� o krok, dwa. Opuszczaj�c miecz, przeci�� sk�r� potwora �wietlnym ostrzem. �ciany w�wozu zadr�a�y od straszliwego ryku b�lu lodowego stworzenia. Od wr�ci�o si� i pospiesznie wygramoli�o z w�wozu. Jego bia�y tu��w zla� si� z odleg�ym terenem. Niebo by�o ju� wyra�nie ciemniejsze, a z atakuj�c� ciemno�ci� nadesz�y zimniejsze wiatry. Moc by�a z Luke'em, ale nawet ta tajemnicza si�a nie mog�a go teraz ogrza�. Ka�dy krok, jaki potykaj�c si� robi� wychodz�c z w�wozu, by� trudniejszy ni� poprzedni. W ko�cu pociemnia�o mu w oczach, potkn�� si�, zjecha� po zboczu i straci� przytomno�� zanim jeszcze dotar� do dna. W podpowierzchniowym g��wnym doku hangarowym Chewie przygotowywa� ,,Soko�a Millenium" do startu. Odrywaj�c wzrok od roboty ujrza� do�� dziwn� par�, kt�ra w�a�nie wy�oni�a si� zza pobliskiego zakr�tu i wmiesza�a si� w zwyk�� krz�tanin� Rebelian-t�w w hangarze. �adna z tych postaci nie by�a ludzka, cho� jedna z nich mia�a kszta�t humanoidalny i sprawia�a wra�enie cz�owieka w z�ocistej zbroi. Jego ruchy by�y dok�adne, prawie zbyt dok�adne, aby by�y ludzkie, kiedy ze szcz�kiem szed� sztywno korytarzem. Jego towarzysz nie potrzebowa� do przemieszczania si� ludzkich n�g, poniewa� ca�kiem dobrze radzi� sobie tocz�c sw�j ni�szy, beczkowaty korpus na miniaturowych ko�ach. Ni�szy z dwu robot�w wydawa� z siebie pe�ne pod- niecenia piski i gwizdy. � To nie moja wina, ty rozregulowana puszko po konserwach � o�wiadczy� wysoki, cz�ekopodobny robot wymachuj�c metaliczn� r�k�. � Nie prosi�em, �eby� w��czy� grzejnik termiczny. Wyrazi�em jedynie opini�, �e w jej pomieszczeniu jest lodowato. Ale tam m a by� lodowato. Jak teraz wysuszymy wszystkie jej rzeczy?... A! Jeste�my na miejscu. �e Trzypeo, z�ocisty android o ludzkich kszta�tach, zatrzyma� si�, aby zogniskowa� czujniki optyczne na dekuj�cym �Sokole Millenium". Drugi robot, Erdwa Dedwa, wci�gn�� ko�a i przedni� nog� i opar� sw�j p�katy, metaliczny kad�ub na ziemi. Czujniki mniejszego robota zlokalizowa�y znajome postacie Hana Solo i jego towarzysza, Wookiego, zaj�tych wymian� centralnych podno�nik�w frachtowca. � Panie Solo, sir � zawo�a� Trzypeo, jedyny z dw�jki robot�w wyposa�ony w imitacj� ludzkiego g�osu. � Czy m�g�bym zamieni� z panem s�owo? Ha� nie mia� specjalnie nastroju do odrywania si� od pracy, a szczeg�lnie z powodu tego wybrednego androida. � O co chodzi? � Pani Leia pr�buje skontaktowa� si� z panem przez komunikator � poinformowa� go Trzypeo. � Musi by� zepsuty. Lecz Ha� wiedzia�, �e tak nie by�o. � Wy��czy�em go � powiedzia� ostro, nie przerywaj�c pracy przy statku. � Czego Jej Kr�lewska �wi�tobliwo�� sobie �yczy? Czujniki s�uchowe Trzypeo wykry�y pogard� w g�osie m�czyzny, ale nie zrozumia�y jej. Robot doda�, na�laduj�c ludzk� gestykulacj�; � Szuka pana Luke'a i przyj�a, �e jest tutaj z panem, Zdaje si�, �e nikt nie wie... � Luk� jeszcze nie wr�ci�? � Korelianin natychmiast zaniepokoi� si�. Widzia�, �e niebo nad wej�ciem do lodowej jaskini znacznie pociemnia�o od czasu, kiedy wraz z Chewbacc� zacz�li naprawia� �Soko�a Millenium". Wiedzia�, jak bardzo opada�a temperatura na powierzchni po zapadni�ciu nocy i jak zab�jcze potrafi�y by� wiatry. W mgnieniu oka zeskoczy� z podno�nika �Soko�a", nie obejrzawszy si� nawet na Wookiego. � Zanituj to, Chewie. Oficer dy�urny! � wrzasn��, a potem przytkn�� do ust transmiter i spyta�: � Stra� Bezpiecze�stwa, czy komandor Skywalker ju� si� zameldowa�? Negatywna odpowied� wywo�a�a grymas na jego twarzy. Sier�ant dy�urny wraz z adiutantem podbiegli do Solo. � Czy komandor Skywalker ju� wr�ci�? � zapyta� Ha� z napi�ciem w g�osie. � Nie widzia�em go � odpar� sier�ant. � Mo�liwe, �e wszed� po�udniowym wej�ciem. � Prosz� to sprawdzi�! � poleci� ostro, cho� oficjalnie nie by� upowa�niony do wydawania rozkaz�w. � To pilne. Kiedy sier�ant wraz z adiutantem odwr�cili si� i pop�dzili korytarzem, ma�y robot wyda� zaniepokojony wznosz�cy si� pytaj�co gwizd. � Nie wiem, Erdwa � odpowiedzia� sztywno Trzypeo, zwracaj�c g�ow� i tors w kierunku Hana. � Sir, czy m�g�bym spyta�, co si� dzieje? Pilot odburkn�� robotowi gniewnie: � Id� i powiedz swojej ksi�niczce, �e je�li Luk� nie pojawi si� szybko, to znaczy, �e nie �yje. Erdwa zacz�� gwizda� histerycznie na ponur� prze- powiedni� Solo, a jego przera�ony z�ocisty towarzysz wykrzykn��: � Och, nie! Kiedy Ha� Solo wpad� do g��wnego tunelu, znalaz� si� w centrum krz�taniny. Ujrza� paru �o�nierzy Rebelii ze wszystkich si� powstrzymuj�cych pr�buj�cego si� im wyrwa� nerwowego tauntauna. Z drugiego ko�ca wpad� do korytarza oficer dy�urny, szukaj�c wzrokiem Solo. � Sir � rzek� gor�czkowo � komandor Skywalker nie wszed� po�udniowym wej�ciem. M�g� zapomnie� zameldowa� si�. � Niemo�liwe � warkn�� Korelianin. � Czy �miga-cze s� gotowe? � Jeszcze nie � odpar� oficer � Przystosowanie ich do zimna okazuje si� trudne. Mo�e do rana... Ha� przerwa� mu. Nie by�o czasu do stracenia na maszyny, kt�re i tak prawdopodobnie zepsu�yby si�. � B�dziemy musieli wzi�� tauntauny. Bior� sektor czwarty. � Temperatura spada zbyt gwa�townie. � Pewnie � burkn�� Solo � a Luk� jest na zewn�trz. Drugi oficer zg�osi� si� na ochotnika. � Ja wezm� sektor dwunasty. Niech kontrola ustawi sektor alfa. Ale Ha� wiedzia�, �e nie ma czasu na uruchamianie przez kontrol� ekran�w obserwacyjnych, nie, kiedy Luk� prawdopodobnie umiera� gdzie� na bezludnych r�wninach tam w g�rze. Przepchn�� si� przez t�um �o�nierzy Rebelii i chwyci� wodze jednego z uje�d�onych tauntaun�w wskakuj�c mu na grzbiet. � Nocne burze zaczn� si�, zanim kt�rykolwiek z was dotrze do pierwszego czujnika � ostrzeg� oficer dy�urny. � No to zobaczymy si� w piekle � mrukn�� Ha�, kieruj�c wierzchowca na zewn�trz jaskini. Pada� g�sty �nieg, kiedy Solo p�dzi� na tauntaunie przez pustyni�. Zbli�a�a si� noc i wiatr w�ciekle wy�, przebijaj�c jego grube ubranie. Wiedzia�, �e je�li nie znajdzie m�odego wojownika szybko, b�dzie dla niego r�wnie bezu�yteczny jak lodowy sopel. Tauntaun odczuwa� ju� skutki spadku temperatury. Nawet warstwy izoluj�cego t�uszczu i zbitego szarego futra nie chroni�y go przed �ywio�ami po zapadni�ciu nocy. Zwierz� ju� sapa�o, oddychaj�c z coraz wi�kszym trudem. Je�dziec modli� si�, aby �nie�ny jaszczur nie pad� przynajmniej zanim nie odnajdzie Luke'a. Ostrzej pop�dzi� swego wierzchowca, zmuszaj�c go do biegu przez lodowe r�wniny. Poprzez �nieg porusza� si� jeszcze jeden kszta�t. Jego metalowy korpus unosi� si� nad zamarzni�tym pod�o�em. Imperialny robot sonduj�cy zatrzyma� si� nagle, na moment obracaj�c czujnikami we wszystkich kierunkach. Nast�pnie, zadowolony z odczyt�w, robot �agodnie opu�ci� si� na ziemi�. Kilka sond przypominaj�cych nogi paj�ka oddzieli�o si� od metalowego kad�uba, rozgarniaj�c le��cy �nieg. Co� zacz�o materializowa� si� wok� niego, pulsuj�cy blask, kt�ry stopniowo przykry� maszyn� jakby przezroczyst� kopu��. Pole si�owe szybko zestali�o si�, nie dopuszczaj�c �niegu omiataj�cego kad�ub robota do jego powierzchni. Po chwili blask znikn��, a p�dzony wiatrem �nieg szybko uformowa� doskona�� kopu�� bieli, ca�kowicie przes�aniaj�c robota i chroni�ce go pole si�owe. Tauntaun p�dzi� z najwi�ksz� szybko�ci�, z pewno�ci� zbyt wielk�, bior�c pod uwag� odleg�o��, jak� przeby� i trudne do zniesienia mro�ne powietrze. Ju� nie spa�, zacz�� �a�o�nie st�ka�, a jego ch�d by� coraz bardziej niepewny. Hanowi by�o przykro z powodu b�lu tauntauna, ale w tej chwili �ycie zwierz�cia by�o mniej wa�ne ni� �ycie jego przyjaciela. Je�d�cowi coraz trudniej by�o cokolwiek dostrzec przez g�stniej�cy �nieg. Zdesperowany, szuka� jakiej� zmiany w wiecznych r�wninach, jakiego� odleg�ego punktu, kt�ry m�g�by by� Luke'em. Lecz nie by�o wida� nic pr�cz ciemniej�cych po�aci �niegu i lodu. A jednak by�o co� s�ycha�. �ci�gn�� wodze, gwa�townie zatrzymuj�c tauntauna. Solo nie by� pewny, ale wydawa�o mu si�, �e s�yszy co� jeszcze opr�cz wycia wichru wok� siebie. Usi�owa� co� zobaczy�, sk�d dochodzi� d�wi�k. A potem przynagli� wierzchowca, zmuszaj�c go do galopu przez omiatane �niegiem pole. Luk� m�g� by� martwy i sta� si� po�ywieniem pad- lino�erc�w przed powrotem �witu. Jednak jakim� cudem ci�gle by� �ywy i walczy� o utrzymanie tego stanu mimo gwa�townych atak�w nocnych burz. Z b�lem wydosta� si� ze �niegu tylko po to, aby lodowata wichura wbi�a go we� z powrotem. Kiedy pada�, zastanowi� si� nad ironi� tego wszystkiego � ch�opiec z farmy na Tatooine dojrzewaj�cy do walki z Gwiazd� �mierci, teraz gin�cy samotnie na zamarzni�tym obcym pustkowiu. Wyczo�ganie si� na p� metra wyczerpa�o resztki jego si�, zanim w ko�cu run�� w ci�gle rosn�ce zaspy. � Nie mog�... � rzek�, cho� nikt nie m�g� go us�ysze�. Ale kto�, cho� niewidoczny, us�ysza� go jednak. � Musisz. � S�owa wirowa�y w m�zgu Luke'a. � Sp�jrz na mnie! Nie m�g� zignorowa� tego polecenia; si�a tych cicho wypowiedzianych s��w by�a zbyt wielka. Z ogromnym wysi�kiem uni�s� g�ow� i ujrza� co�, co wzi�� za halucynacj�. Przed nim, najwyra�niej nieczu�y na zimno i ci�gle odziany tylko w zniszczone szaty, kt�re nosi� na gor�cej pustyni Tatooine, sta� Ben Kenobi. Luk� chcia� do niego zawo�a�, ale me potrafi� wydoby� z siebie g�osu. Zjawa przem�wi�a z t� sam� �agodn� powag�, jakiej Ben zawsze u�ywa� wzgl�dem m�odzie�ca. � Musisz prze�y�, Luk�. M�ody komandor odnalaz� si�y, aby ponownie poruszy� ustami. � Zimno mi... Tak zimno... � Musisz uda� si� do systemu Dagobah � pouczy�a widmowa posta� Bena Kenobiego. � B�dziesz uczy� si� u Yody, Mistrza Jedi, kt�ry by� i moim nauczycielem. Luk� s�ucha�, potem wyci�gn�� r�k� do niesamowitej postaci. � Ben... Ben... � j�kn��. Posta� sta�a nieporuszona wysi�kami Luke'a. � Luk� � przem�wi�a znowu � jeste� nasz� jedyn� nadziej�. Nasz� jedyn� nadziej�. M�ody m�czyzna by� zdezorientowany. Lecz zanim zdo�a� zebra� si�y, aby poprosi� o wyja�nienie, posta� zacz�a rozp�ywa� si�. A kiedy ostatni �lad zjawy znikn�� mu z oczu, Luke'owi wyda�o si�, �e widzi zbli�aj�cego si� tauntauna z cz�owiekiem na grzbiecie. Jaszczur �nie�ny porusza� si� chwiejnym krokiem. Je�dziec by� jeszcze za daleko, a burza uniemo�liwia�a rozpoznanie. W rozpaczy m�ody komandor zawo�a�: �Ben!" zanim znowu pogr��y� si� w nie�wiadomo�ci. Tauntaun ledwie m�g� usta� na nogach, kiedy Solo zatrzyma� go i zsiad�. Ha� patrzy� z przera�eniem na pokryty �niegiem, prawie zamarzni�ty kszta�t le��cy jak nie�ywy u jego st�p. � No, ch�opie � powiedzia� do nieruchomej postaci, natychmiast zapominaj�c o tym, �e sam prawie zamarz� � jeszcze nie jeste� martwy. Daj mi jaki� znak. Ale nie potrafi� wykry� �adnej oznaki �ycia i zauwa�y�, �e twarz przyjaciela, prawie przykryta �niegiem, jest w�ciekle poszarpana. Potar� j� ostro�nie, unikaj�c dotkni�cia zasychaj�cych ran. � Nie r�b tego, Luk�. Jeszcze nie czas na ciebie. Wreszcie s�aba reakcja. Cichy j�k, ledwo s�yszalny ponad wyciem wiatru, wystarczy� do rozgrzania jego w�asnego dygoc�cego cia�a. Ha� u�miechn�� si� z ulg�. � Wiedzia�em, �e nie zostawisz mnie tutaj samego! Musimy si� st�d wydosta�. Wiedz�c, �e ratunek Luke'a � i jego w�asny � le�a� w szybko�ci tauntauna, ruszy� do zwierz�cia, nios�c bezw�adnego m�odego wojownika na r�kach. Lecz zanim zdo�a� u�o�y� go na grzbiecie stworzenia, jaszczur �nie�ny wyda� pe�en b�lu ryk, a potem zwali� si� na �nieg jak sterta szarych k�ak�w. Ha� po�o�y� towarzysza i podbieg� do le��cego zwierz�cia, kt�re wyda�o ostatni g�os, nie ryk czy wycie, ale s�abe chrap-ni�cie i zamilk�o. Solo zacz�� szuka� odr�twia�ymi palcami cho� naj- s�abszego �ladu �ycia. � Bardziej martwy ni� ksi�yc Trytona � rzek� wiedz�c, �e Luk� nie s�yszy ani s�owa. � Nie mamy du�o czasu... Opieraj�c nieruchome cia�o przyjaciela o brzuch nie�ywego jaszczura, przyst�pi� do pracy. Przez chwil� pomy�la�, �e takie u�ycie ulubionej broni Rycerza Jedi mog�o by� czym� w rodzaju �wi�tokradztwa, ale w�a�nie teraz miecz �wietlny by� najbardziej efektywnym i precyzyjnym narz�dziem do rozci�cia grubej sk�ry tauntauna. Z pocz�tku bro� dziwnie le�a�a mu w r�ku, ale za chwil� rozcina� kad�ub zwierz�cia od kud�atej g�owy do pokrytych �uskami tylnych �ap. Skrzywi� si� od wstr�tnego zapachu, buchaj�cego z paruj�cego brzucha. Niewiele pami�ta� rzeczy, kt�re �mierdzia�yby jak wn�trzno�ci jaszczura �nie�nego. Nie zastanawiaj�c si� odrzuci� o�liz�e trzewia w �nieg. Kiedy trup zwierz�cia by� ju� zupe�nie wypatroszony, Solo wepchn�� przyjaciela do �rodka ciep�ej, pokrytej futrem sk�ry. � Wiem, �e nie pachnie tu �adnie, ale ochroni ci� przed zamarzni�ciem. Jestem pewien, �e ten tauntaun nie zawaha�by si�, gdyby by� na naszym miejscu. Z wypatroszonego cia�a jaszczura �nie�nego wydoby�a si� nowa fala smrodu. � Fu! � Ha� omal nie zwymiotowa�. � W�a�ciwie to dobrze, �e urwa� ci si� film, bracie. Nie zosta�o wiele czasu do zrobienia tego, co nale�a�o zrobi�. Lodowatymi r�kami Solo przerzuca� zawarto�� pakunku z zaopatrzeniem przymocowanego na grzbiecie wierzchowca, a� w�r�d rzeczy wydawanych Rebeliantom znalaz� pojemnik z namiotem. Zanim go rozpakowa�, powiedzia� do transmitera: � Baza Echo, s�yszycie mnie? �adnej odpowiedzi. � Ten transmiter jest bezu�yteczny! Niebo pociemnia�o z�owrogo i wiatr d�� gwa�townie, co prawie uniemo�liwia�o nawet oddychanie. Z trudem otworzy� pojemnik i z wysi�kiem zacz�� ustawia� jedyny element rebelianckiego wyposa�enia, kt�ry m�g� da� schronienie im obu � cho�by na kr�tki czas. � Je�li nie postawi� tego namiotu szybko � mrukn�� do siebie � Jabba nie b�dzie potrzebowa� �owc�w nagr�d. III Erdwa Dedwa sta� przed samym wej�ciem do ukrytego lodowego hangaru Rebeliant�w, przy-pr�szony warstw� �niegu osiad�ego na jego korpusie w kszta�cie korka. Jego wewn�trzne mechanizmy czasowe wiedzia�y, �e czeka� tu ju� d�ugo, a jego czujniki optyczne powiedzia�y mu, �e niebo jest ciemne. Ale jednostk� R2 interesowa�y tylko jej wbudowane czujniki sonduj�ce, kt�re ci�gle wysy�a�y sygna�y poprzez pola lodowe. Jego d�ugie i uporczywe poszukiwania czujnikami Luke'a Skywalkera i Hana Solo niczego nie da�y. Kr�py robot zacz�� gwizda� nerwowo, kiedy podszed� do niego Trzypeo sztywno brodz�c w �niegu. � Erdwa � rzek� z�ocisty robot, przechylaj�c w stawach biodrowych g�rn� cz�� korpusu � ju� nic wi�cej nie mo�esz zrobi�. Musisz wej�� do �rodka. � Z�ocisty android wyprostowa� si� na ca�� wysoko��, symuluj�c ludzki dreszcz. Wiatr z wyciem omiata� jego b�yszcz�cy kad�ub. � Erdwa, przeguby mi zamarzaj�. Czy m�g�by� si� pospieszy�? � Trzypeo, zanim sko�czy� zdanie, ju� spieszy� z powrotem do wej�cia do hangaru. Niebo Hoth by�o ju� wtedy ca�kowicie czarne, a zmartwiona ksi�niczka Leia Organa czuwaj�c, sta�a w wej�ciu do rebelianckiej bazy. Dr�a�a na nocnym wietrze, pr�buj�c przebi� wzrokiem ciemno��. Czeka�a obok g��boko zaniepokojonego Derlina, ale my�l� b��dzi�a gdzie� po lodowych polach. Ogromny Wookie siedzia� w pobli�u. Kiedy oba roboty wesz�y do hangaru, szybko podni�s� grzywias-t� g�ow� znad ow�osionych r�k. Trzypeo by� po ludzku roztrz�siony. � Erdwa nie odebra� �adnych sygna��w � zameldowa� nerwowo � cho� uwa�a, �e jego zasi�g jest zbyt ograniczony, aby sprawi�, �eby�my porzucili nadziej�. Jednak w sztucznym g�osie androida da�o si� wykry� bardzo ma�o pewno�ci. Leia skin�a wy�szemu robotowi g�ow� na znak, �e przyj�a wiadomo��, ale nic nie powiedzia�a. My�li mia�a zaj�te par� zaginionych bohater�w. Najbardziej niepokoj�ce dla niej by�o to, �e skoncentrowa�a si� na jednym z nich: ciemnow�osym Korelianinie, kt�rego s�owa nie zawsze nale�a�o bra� dos�ownie. Kiedy ksi�niczka sta�a na stra�y, Derlin odwr�ci� si�, aby przyj�� meldunek od porucznika. � Wszystkie patrole z wyj�tkiem Solo i Skywalkera powr�ci�y, sir. Major obejrza� si� na ksi�niczk�. � Wasza Wysoko�� � rzek� g�osem ci�kim z �alu � dzi� ju� nic wi�cej nie da si� zrobi�. Temperatura spada szybko. Trzeba zamkn�� wrota. Przykro mi. � Odczeka� chwil�, potem zwr�ci� si� do porucznika: � Zamkn�� wrota. Oficer odwr�ci� si�, aby wykona� rozkaz i temperatura w lodowym pomieszczeniu zdawa�a si� opada� jeszcze ni�ej, kiedy Wookie zawy� �a�o�nie z rozpaczy. � �migacze powinny by� gotowe rano � powiedzia� major do Lei. � U�atwi� poszukiwanie. W�a�ciwie nie oczekuj�c twierdz�cej odpowiedzi zapyta�a: � Czy jest jaka� szansa, �e prze�yj� do rana? � S�aba � odpar� z ponur� szczero�ci�. � Ale owszem, szansa istnieje. W odpowiedzi na s�owa majora Erdwa uruchomi� w swym beczkowatym kad�ubie miniaturowe kompu- tery. �onglerka licznymi zbiorami matematycznych oblicze� i uwie�czenie wylicze� seri� tryumfalnych gwizd�w zaj�o mu tylko par� chwil. � Psze pani � przet�umaczy� Trzypeo � Erdwa m�wi, �e prawdopodobie�stwo prze�ycia wynosi jeden do siedmiuset dwudziestu pi�ciu. � A pochylaj�c si� w kierunku ni�szego robota, android protokolarny mrukn��: � Nie s�dz�, aby w tej chwili ta informacja by�a nam potrzebna. Nikt nie zareagowa� na to t�umaczenie. Przez kilka d�ugich chwil panowa�a uroczysta cisza, zak��cana jedynie wibruj�cym �oskotem metalu uderzaj�cego o metal: ogromne wrota rebelianckiej bazy zosta�y zamkni�te na noc. Tak jakby jakie� bezduszne b�stwo oficjalnie odci�o grup� od dw�ch m�czyzn na lodowych r�wninach i oznajmi�o ich �mier� metalicznym hukiem. Chewbacca jeszcze raz zawy� rozdzieraj�co. W my�li Lei wkrad�a si� cicha modlitwa, cz�sto odmawiana na by�ym �wiecie zwanym Alderaan. S�o�ce wspinaj�ce si� nad pomocny horyzont Hoth by�o stosunkowo przy�mione, ale jego blask wystarcza�, aby nieco ogrza� lodow� powierzchni� planety. �wiat�o sun�o po faluj�cych wzg�rzach �niegu, z trudem wciska�o si� w ciemniejsze wg��bienia lodowego w�wozu i w ko�cu spocz�o na czym�, co musia�o by� jedynym doskona�ym bia�ym pag�rkiem na ca�ym �wiecie. By� on tak doskona�y, �e musia� zawdzi�cza� swe istnienie jakiej� innej sile ni� Natura. Nagle, w miar� jak niebo stawa�o si� coraz ja�niejsze, pag�rek zacz�� bucze�. Ktokolwiek by go obserwowa�, by�by zaskoczony tym, co zobaczy�. Wydawa�o si�, �e �nie� na kopu�a rozrywa si� w wielkim wybuchu wysy�aj�c w niebo pokrywaj�c� j� warstw� �niegu. Bucz�ca maszyna zacz�a wci�ga� wysuwane czujniki, a jej kad�ub uni�s� si� powoli z zamarzni�tego bia�ego legowiska. Robot sonduj�cy zatrzyma� si� na kr�tko w powietrzu, a potem ruszy� dalej przez pokryte �niegiem r�wniny z porann� misj�. Co jeszcze wtargn�o w poranne powietrze lodowego �wiata � stosunkowo ma�y t�ponosy statek o ciemnych oknach kabiny i dzia�kach laserowych po obu burtach. Rebeliancki �migacz �nie�ny by� grubo opancerzony i przeznaczony do walki nad powierzchni� planety. Lecz tego ranka odbywa� lot zwiadowczy, p�dz�c nad rozleg�ym bia�ym krajobrazem i wznosz�c si� nad konturami zasp. Cho� by� zaprojektowany dla dwuosobowej za�ogi, Zev by� na statku sam. Ogarnia� spojrzeniem panoramiczny odczyt pos�pnych po�aci pod nim i modli� si� o znalezienie obiekt�w poszukiwa� zanim o�lepnie od blasku �niegu. Nagle us�ysza� s�aby wysoki przerywany sygna�. � Baza Echo � krzykn�� rado�nie do kabinowego transmitera. � Mam co�! Niewiele, ale m�g�by to by� jaki� sygna� �ycia. Sektor 4-6-1 na 8-8-2. Podchodz� bli�ej. Gor�czkowo manipuluj�c sterami statku, Zev zmniejszy� lekko jego szybko�� i przechyli� go nad zasp�. Z przyjemno�ci� powita� przeci��enie dociskaj�ce go do fotela i skierowa� �migacz w kierunku s�abego sygna�u. Kiedy bia�y bezkres Hoth p�dzi� pod nim, rebelian-cki pilot prze��czy� transmiter na inn� cz�stotliwo��. � Echo Trzy, tu �obuz Dwa. Czy mnie s�yszysz? Komandorze Skywalker, tu �obuz Dwa. Jedyn� odpowiedzi�, jak� odebra�, by�y trzaski zak��ce�. Ale potem us�ysza� g�os, bardzo daleki g�os przedzieraj�cy si� przez trzaski. � Mi�o, �e wpadli�cie, ch�opaki. Mam nadziej�, �e nie wyrwali�my was z ��ka zbyt wcze�nie. Zev z rado�ci� powita� charakterystyczny sarkazm w g�osie Hana Solo. Prze��czy� nadajnik z powrotem na ukryt� baz� Rebeliant�w. � Baza Echo, tu �obuz Dwa � zameldowa� nagle podniesionym g�osem. � Znalaz�em ich. Powtarzam... Jednocze�nie pilot w��czy� precyzer sygna��w mru- gaj�cych na ekranach monitor�w w kabinie. Nast�pnie jeszcze bardziej zredukowa� pr�dko�� statku, opuszczaj�c go na tyle nisko, �e m�g� lepiej widzie� ma�y obiekt kontrastuj�cy z puszystymi r�wninami. Obiekt, przeno�ny namiot wchodz�cy w sk�ad wy- posa�enia Rebeliant�w, tkwi� na szczycie zaspy. Po na- wietrznej le�a�a ubita warstwa �niegu. A o g�rn� cz�� zaspy by�a niepewnie oparta prowizoryczna antena radiowa. Lecz o wiele milszym widokiem ni� wszystko to, by�a znajoma posta� ludzka, stoj�ca przed �nie�nym schro- niskiem i gor�czkowo wymachuj�ca r�kami. Kiedy Zev przechyli� statek do l�dowania, odczu� wszechogarniaj�c� wdzi�czno��, �e cho� jeden z wo- jownik�w, kt�rych mia� odnale��, jeszcze �yje. Jedynie grube okno ze szk�a dzieli�o poturbowanego, prawie zamarzni�tego Luke'a Skywalkera od czw�rki obserwuj�cych go przyjaci�. Ha� Solo, kt�ry docenia� wzgl�dne ciep�o panuj�ce w centrum medycznym Rebeliant�w, sta� obok Lei, swego drugiego pilota Wookiego, Erdwa Dedwa i �e Trzypeo. Odetchn�� z ulg�. Wiedzia�, �e mimo ponurej atmosfery w pomieszczeniu m�ody komandor by� wreszcie poza zasi�giem niebezpiecze�stwa i w najlepszych mechani