673

Szczegóły
Tytuł 673
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

673 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 673 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

673 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Autor: Prentice Mulford Tytul: MOC DUCHA. MOC �YCIA B�G W TOBIE Jako istota duchem obdarzona jeste� cz�stk� Niesko�czonej �wiadomo�ci i Nieprzebranej M�dro�ci. Jako ta jej cz�stka jeste� bez przerwy wzrastaj�c� si��. Si�a ta mo�e tylko zwi�ksza� si�, nigdy - male�. Ona to, z otch�ani czasu si� d�wigaj�c i wci�� si� pot�guj�c, ukszta�towa�a umys� tw�j i tym, czym jest dzi�, uczyni�a. Do si�y tej ka�dy z �ywot�w twoich nie�wiadomie dorzuci� co� nowego. Ka�de zmaganie si� duchowe - czy to w walce z b�lem, na�ogiem lub wyst�pkiem, czy w d��eniu do jakiej� w�adzy, umiej�tno�ci, kunsztu albo sztuki - zmaganie si� z samym sob�, z niezadowolenia z siebie pochodz�ce, z poczucia brak�w w�asnych - wszystko to by�o czynnikiem post�pu w g��b ku rosn�cej mocy, wzwy� ku wzgl�dnemu udoskonaleniu, a przez nie ku szcz�ciu. Albowiem sensem �ywota jest szcz�cie. Dzi� rozporz�dzasz wi�ksz� ilo�ci� si� duchowych ni� kiedykolwiek przedtem; dowodzi tego w�a�nie twoje z siebie niezadowolenie, wzrastaj�cy krytycyzm w stosunku do siebie. Gdyby bowiem duch tw�j nie by� si� sta� ja�niejszym, nie dostrzeg�by tych brak�w w sobie, a ju� zw�aszcza nie bola�by nad nimi. Ale na wahad�owej drodze u�wiadomie� mo�e w tej chwili w�a�nie mijasz punkt najni�szy. Przeceniasz swe usterki pod pierwszym wstrz�saj�cym wra�eniem ich odkrycia. Przypuszczasz, �e wzrastaj�, ale to tylko twoje z�udzenie optyczne, to rezultat tego, �e� zbli�y� si� do prawdy. B�g w tobie, czyli wiecznie kwitn�ca w �onie twoim si�a, otworzy� ci oczy na wady charakteru twego; ale te� nigdy jeszcze wady te nie by�y tak bliskie usuni�cia, jak w�a�nie w tej chwili. Oto pod domem znajdowa�a si� zapowietrzona jama, stanowi�ca �r�d�o ukryte zarazy. Odkrycie jej - zapewne - nie by�o dla nikogo przyjemn� niespodziank�, ale obecnie ju� mieszka�cy domu czuj� si� pewniejsi ni� przed tym odkryciem, bo teraz nie ulega najmniejszej w�tpliwo�ci, �e gniazdo zarazy zostanie zniszczone. Ta czarodziejska r�d�ka rabdomanty, poznaniem zwana, gdy zamiast �y�y z�ota odkrywa gnojowisko zask�rne, nie mniejszej, lecz tym wi�kszej pochwa�y jest godna. Nikt niech si� nie przera�a swoimi b��dami: s� one w nim - zapewne; ale i B�g te� w nim jest, i on mu je wskazuje, chc�c, by si� doskonali�. Od dziewi�tnastu wiek�w powtarzano ci�gle cz�owiekowi, �e niegodny ze� grzesznik, a ten �wiat to pad� n�dzy i upadku. Wbijano mu to w g�ow� tak d�ugo, a� w ko�cu sta� si� tym "grzesznikiem", a przez ow� "grzeszno��" jego �ycie i �wiat sta�y si� "pado�em". Ale oto pierwsze zdanie pierwszej ksi��ki, z kt�rej dziecko chi�skie nauk� w szkole rozpoczyna, brzmi: "Cz�owiek jest dobry". Traktowa� ka�dego zawsze i z za�o�enia jako d�entelmena - to znaczy tak we� to d�entelme�stwo wm�wi�, zasugerowa� mu je, a� stanie si� ono dla niego t� "drug� natur�" z przys�owia, a z czasem w ko�cu nawet po prostu "natur�". Nikt niechaj nie narzeka: "Jak�e mam przezwyci�y� wszystkie swe s�abo�ci? Nie! lepiej ju� dam spok�j; trudno, ju� si� nie poprawi�". Przecie� m�wi�c to, w�a�nie poprawiasz si� w tej chwili. Ka�dy protest w duszy jest jak�� jej przemian�. Tylko �e, oczywi�cie, nie wszystko mo�e sta� si� w jednym dniu, tygodniu ani nawet roku. I w przysz�ych twych wcieleniach nigdy nie nast�pi taki dla ciebie okres, kiedy ju� nic do poprawienia w sobie nie b�dziesz m�g� znale��. Ka�da za� poprawa z konieczno�ci przypuszcza, �e istnieje to w�a�nie, co ma by� poprawione. Ka�dy wci�� od nowa buduje sam siebie z nowych barw, si� i kszta�t�w, jako �ywy chram b�stwa; a kamieniem w�gielnym, za�o�onym dla� przez Budowniczego, jest szacunek dla samego siebie - wielkie, �wi�te JA nasze; ale nie to ma�e i marne, dzisiejsze, tylko ten idealny obraz samego siebie, kt�ry ka�dy z nas w sobie nosi i do ko�ca �ywym nosi� winien. Podobnie jak drzewo nie przestaje rosn�� w zimie, �aden talent nigdy wzrasta� nie ustaje. Ucz�c si� deklamacji, malarstwa, gry w bilard lub czego� podobnego, �atwo jest zauwa�y�, �e po przerwie miesi�cznej, rocznej, a nawet czasami d�u�szej, gdy tylko nam powr�ci utracona wprawa, gramy, malujemy lub deklamujemy o wiele lepiej ni� poprzednio; sami o tym nie wiedz�c, zgo�a nie my�l�c o tym ani tego pragn�c, wzbogacili�my si� o nowe punkty widzenia i nowe metody. "Jaki� wi�c sens ma �ycie?" Sensu w�asnego �ycia okre�li� nikt nie mo�e - ten sens zostaje zawsze okre�lany przez szerszy los zbiorowy, przez prawo, kt�re nami rz�dzi i wiedzie nas. Dok�d?... Oto ku coraz bardziej wzrastaj�cej, po prostu bezgranicznej zdolno�ci do szcz�cia. Co dnia i co godziny wszyscy - niech sobie pozory, jak chc�, przeciwko temu przemawiaj� - wrastamy coraz g��biej w szcz�cie przy pomocy coraz to czulszych naszych i coraz m�drzejszych, coraz �wietlistszych organ�w. Cierpienia, kt�re wypada nam znosi�, pochodz� z tego samego narastania duchem, kt�re sprawia, �e chc�c nie chc�c znajdujemy si� coraz bli�ej �r�d�a niedoli naszej tak, i� je wreszcie musimy zauwa�y� i uzna� udr�k� nasz� za niezbity dow�d, �e�my zb��dzili na manowce, sk�d za wszelk� cen� musimy zawr�ci�. Na tego za�, kto z g��bi duszy, z powag� �mierteln� domaga si� poznania w�a�ciwej swej drogi, zst�pi co� zawsze, co go poprowadzi; jest to bowiem jedno z najg��bszych i najsubtelniej pomy�lanych praw bytowych, i� �adne prawdziwe wo�anie o pomoc bez odpowiedzi nie b�dzie zostawione. Wszelkie mocne i szczere pragnienie lub modlitwa musi nam przynie�� w darze to, o co si� modlimy, czego po��damy. Ludzie, kt�rych los zda si� szczeg�lnie prze�ladowa�, mog� by� najlepsi nawet i najporz�dniejsi, ale s� wida� krn�brni i zakamieniali wobec w�asnej duszy: nie widz�, a - co gorsza - nie chc� widzie�, dok�d los pragnie ich zaprowadzi�; s� jak ten ko� oporny, kt�ry przed przeszkod� wci�� si� wy�amuje, cho� go szpicruta je�d�ca bole�nie przynagla. Gdzie b�l, tam i b��d jest; gdzie cierpienie, tam musi by� co� fa�szywego. Cierpienie to busola, kt�ra wskazuje drog� ku Wyspom Szcz�liwo�ci. W szczup�ym k�ku tych, kt�rzy osi�gn�li m�dro��, znajdzie si� dzisiaj kilku, �yj�cych w tak doskona�ej harmonii z Niesko�czono�ci�, i� droga ich przeznacze� nie prowadzi ju� nigdy przez cierpienia, pochodz�ce z powa�niejszych jakich� zbocze� na manowce. Ci najnieliczniejsi z rozmys�em zachowuj� w sobie jaki� brak niewielki, jaki� "s�aby punkt" w cielesnej swojej organizacji, aby dla drobniutkich odchyle� swych od prawdy posiada� w sobie jeszcze jak�� busol� ziemsk�, co�, przez co ka�dy najmniejszy brak w nich m�g�by ujawnia� si� wyra�nie i, �e tak powiemy, namacalnie. Sens �ycia?!... Tak si� naucz �y�, aby ka�dy nowy tw�j dzie� cechowa�a pewno�� coraz to wi�kszej pe�ni bytu, coraz to czystszych i subtelniejszych uciech - aby to, co si� zowie "czasem do zabicia", nie istnia�o dla ciebie, aby nawet my�l o tym by�a ci ca�kiem obca. Naucz si� doznawa� czysto fizycznej b�ogo�ci, po prostu zwierz�cej uciechy ze s�o�ca, ekstazy oddychania, jak to umiej� tutaj wszyscy ci, co �ycie wzwy� w sobie d�wigaj�. Trzeba potrafi� wznie�� si� nad b�l i chorob�, sta� si� na tyle panem swoich my�li, aby one, dowolnie, k�dy zechcesz, wys�ane - panu swemu przynios�y, czego tylko zapragnie: i dom, i ojczyzn�, odzie� i po�ywienie,�druha i ukochan�... My�l powinna sta� si� podobna do owego d�ina z arabskiej bajki: wszystko zdobywa� winna, nie grabi�c przy tym ani nie krzywdz�c bli�nich, bo d�in tylko stwarza, lecz nic nie odbiera. Tak wzm�c si� trzeba na si�ach, aby nasz duch dowolnie zdolny by� cia�o swoje odm�adza�, przemienia� i uszlachetnia�, podtrzymuj�c je, jak d�ugo zechce, w takim stanie, �e �adna z jego cz�ci nie os�abnie,�nie zwi�dnie ani nie ulegnie rozk�adowi. Pi� z ci�gle nowych studzien rado�ci i nap�j uciech podawa� innym; by� zawsze tym, co daje; nie mie� wrog�w i nie czu� si� wrogiem niczyim, ale by� zawsze mile przez wszystkich widziaa kolacj� i posiada, jak ambasadorowie, znak specjalny, by pojazd jego nie musia� czeka� na skrzy�owaniach ulic.nym - oto istotny sens �ycia, kt�rego si� nauczyli i ucz� codziennie ludzie r�wnie jak my "realni", lecz bardziej od nas �ywi. M�wi�c innymi s�owy, ziemi� zmienia� nale�y w niebo. Podobna doskona�o�� to zreszt� odleg�y dzi� jeszcze, co prawda, ale nieunikniony los ka�dej duszy indywidualnej, nikt bowiem uj�� nie zdo�a przed ostatecznym szcz�ciem. W miar� jak krocz�c poprzez swe kolejne cia�a, duch urasta, uczy si� on w�a�ciwie ocenia� wszystkie m�ki, kt�re zni�s� lub znosi, jako �yczliwe i m�dre szturcha�ce, kt�re go wypychaj� ze �lepych uliczek, aby w nich nie utkn��, zwracaj� go natomiast w kierunku, w kt�rym id�c, uniknie wreszcie wszelkiego cierpienia i stanie na wy�ynie �ycia. W�wczas w porywaj�cym wirze szcz�cia zniknie dla niego wszelkie poczucie czasu, jak na poch�aniaj�cym uwag� widowisku lub w ekstazie mi�osnej, podczas muzyki albo podczas niebezpiecze�stw, fascynuj�cych przyg�d. I hinduska nirwana nie stanowi r�wnie� nic spoza cz�owieka. Jest ona, przeciwnie, rodem z tego �wiata i w kwiecie lotosu serca ludzkiego spoczywa: "Duch jest jej tworzywem, �ycie - jej cia�em, �wiat�o - kszta�tem". A tak oto przebiega szereg rozwojowy: ja��, sk�adaj�ca si� tylko z pokarmu; w tej ja�ni, jak w otoczce, tkwi ja�� oddechowa; w niej - emocjonalna; w tej zn�w - poznawcza, i w niej dopiero, jako najwewn�trzniejsza - ja��, b�d�ca rozkosz�! I ta jest zaiste istot� cz�owieka; kto bowiem dociera do istoty rzeczy, tego przenika rozkosz; a gdyby tej rozkoszy nie by�o na �wiecie, kt� by chcia� �y�, oddycha�? On (duch, atman) j� stwarza; kto raz ju� znajdzie spok�j i punkt oparcia dla siebie w tym, co Ponadcielesne, Niewypowiedzialne, Niezg��bione, ten ju� tego spokoju dost�pi� na zawsze; je�li jednak poza tym jest w nim i co� innego, gdy jest w nim jaka� pr�nia, nie zazna on spokoju, lecz b�dzie w nim niepok�j zwyk�y tym, co mylnie s�dz� si� by� m�drymi (Wedanta). Niepodobna nigdy za cz�sto powtarza�, �e tylko w pogodzie ducha le�y tajemnica wszelkiego ziszczenia. Wystrzega� si� nadziei, co wrzaw� i ha�as doko�a siebie czyni - i po��dania, szarpi�cego nerwy - nie da� si� trawi� t�sknocie! We �nie i na jawie podtrzymywa� w sobie tylko �agodn� pewno��, �e wszelki trud i praca musz� si� nam op�aci�, wszelkie przedsi�wzi�cie powie��; �e dzisiejsze nasze d�wigni�cie si� wzwy� na drodze rozwoju jest tylko stopniem do nast�pnego jutra. Marzona przez ci� podr� do krainy cud�w ma by� dla serca twego czym� tak niezbicie pewnym, jak to, �e jutro znowu wzejdzie s�o�ce. Niepok�j i troska staj� si� s�owami bez tre�ci dla tego, kto wie, bo pozna� prawd�; a jego pos�annictwo i ostateczny triumf - czy to jako malarza, rze�biarza, m�wcy, kupca, architekta czy wynalazcy - s� dla� rzecz� tak �atw� i sam� przez si� zrozumia��, jak wej�cie na pi�tro po wygodnych schodach. W �yciu, nawet niezupe�nie, lecz chocia�by wzgl�dnie doskona�ym, doj�� do tego musi, je�eli tylko prawid�owe i owocne u�ywanie substancji my�lowej, pos�ugiwanie si� jej si�ami przyci�gaj�cymi i odpychaj�cymi, stan� si� dla nas czym� tak naturalnym i przyrodzonym, jak oddech albo bicie serca. Potrzeba na to tylko, aby�my doszli do tego istotnie �ywego poznania z ducha, �e nasze pragnienia, we w�a�ciwej objawiaj�ce si� postaci, s� czym� w rodzaju liny duchowego przyci�gania ku nam z matematyczn� pewno�ci� wszystkich potrzebnych nam si�, �rodk�w, pomocy, sposobno�ci - podobnie jak musku�y naszych ramion potrafi� �ci�ga� ku brzegowi ��d�, kt�r� holujemy. Wszak ju� dzi� nadajemy spokojnie depesz�, nie troszcz�c si� bynajmniej o to, �e nie dojdzie do miejsca przeznaczenia z tej racji, i� o istocie elektryczno�ci my dotychczas prawie nic nie wiemy. Czy elektryczno�� stanowi jaki� magnetyczny wir w eterze, czy wszech�wiatowy eter w og�le istnieje, czy te� jest jedynie nasz� hipotez� pomocnicz�: a je�li istnieje, to czy mamy go sobie wyobra�a� jako ciecz idealn�, czy jako substancj� o konsystencji stali? Wszystko to s� dzisiaj��jeszcze zagadnienia z dziedziny fizyki matematycznej; a poniewa� nauka ta - i to w�a�nie stanowi o jej charakterze i wielko�ci - mniej wi�cej co lat dwadzie�cia z gruntu si� odmienia, wi�c czym jest elektryczno��, wiemy dzi� r�wnie ma�o, jak za czas�w Franklina; tylko �e ju� umiemy ni� si� pos�ugiwa�, i w�a�nie jedn� z pos�ug, kt�re nam oddaje, jest przesy�anie depesz. Zupe�nie tak samo i pos�ugiwanie si� si�� my�low� jest zagadnieniem czysto praktycznej natury, kwesti� prostego do�wiadczenia, kt�re ka�demu podj�� wolno. A nawet ka�dy na sw�j swoisty spos�b spr�bowa� go powinien. Kto, nie zbadawszy tej sprawy osobi�cie w spos�b do�wiadczalny, odrzuca zjawiska psychiczne w tej postaci, jak je tu wyk�adamy, po prostu dlatego tylko, �e wydaj� mu si� niezrozumia�e, ten - gdyby chcia� by� konsekwentny - musia�by odk�ada� zapoznanie si� z telefonem i telegrafem a� do czasu, gdy sama istota elektryczno�ci przestanie dla� by� rzecz� niepoj�t�. W�a�ciwie za� ostro�ni� tego rodzaju r�wnie� i �y� by nie powinien - bo wszak co to jest �ycie, nikt dotychczas nie wie. Zanim ludzie nauczyli si� korzysta� z elektryczno�ci, by�o jej w przyrodzie tyle�, co i dzisiaj, i by�a ona r�wnie� jak dzisiaj zdolna s�u�y� naszej wygodzie; lecz w�adza nasza nad ni� jeszcze nie istnia�a, bo brak�o nam sposob�w i umiej�tno�ci nadawania jej kierunku dla nas po��danego. Przemo�n� pot�g� pr�d�w my�lowych a� po dzie� dzisiejszy nie tylko si� trwoni, ale nawet gorzej: przez ignorancj� i z�e przyzwyczajenia, nabywane i umacniane w ci�gu ca�ego �ycia, nasze baterie pracuj� tutaj w kierunku wr�cz przeciwnym, ni�by nale�a�o. Gromadzimy w sobie i wy�adowujemy raz po raz nie�yczliwo��, zazdro��, szyderstwo, ur�gania, gminno�� i brzydot� pod wszelkimi postaciami; a przecie� to wszystko stanowi realn� substancj� my�low�, tylko przepuszczon� przez z�e transformatory, szkodzi wi�c nam na pewno, a mo�e i innym. Kamieniem w�gielnym owocno�ci wszystkich naszych usi�owa� i w tym, i we wszelkim innym istnieniu naszym jest: nigdy o niczym w my�lach nie m�wi� - niemo�liwe. Nigdy�pod wp�ywem pierwszego pop�du nie odrzuca� �adnej��idei, jakkolwiekby si� dziwn� albo zuchwa�� zda�a. Zawsze najpierw poczeka�, niech si� instynkty skupi� w nas i zbior� - cz�sto s� nieobecne. Dopiero wtedy mo�e si� zjawi w nas ten dziwnie subtelny dreszcz zarania, b�d�cy udzia�em wy��cznie tych, co stoj� u pocz�tk�w rzeczy. Najwi�kszy, najoczywistszy cud, gdyby nawet by� dla wszystkich widoczny, ale trwa� tylko jedn� chwil�, ze�lizgn��by si� g�adko i bez �ladu po m�zgu ludzko�ci. Im fantastyczniejsza i bardziej osza�amiaj�ca jest jaka� my�l, tym wi�cej czasu nale�y jej zostawi描do dzia�ania. Wo�a� "niemo�liwe!", poniewa� co� si� niemo�liwym zdaje, znaczy to w og�le hodowa� w sobie fatalny nawyk do negacji. �wiadomo�� staje si� wtedy jak gdyby wi�zieniem o drzwiach zaryglowanych przed niesko�czono�ci� z zewn�trz, podczas gdy wewn�trz zostaje sam, sam jeden male�ki cz�owieczek. M�wi� "niepodobie�stwo!" o jakim� celu do osi�gni�cia w sobie - czy b�dzie nim wieczna m�odo��, czy cielesna nie�miertelno�� - jest grzechem, pope�nianym przeciwko Duchowi, albowiem nie daje mu to urzeczywistnia� samego siebie za naszym po�rednictwem. Albo, w�a�ciwiej m�wi�c, b�dzie to dla niego tylko zw�ok�, tylko op�nieniem. Bo, jak chcesz si� opieraj, stawaj okoniem i wierzgaj na pr�no przeciw o�cieniowi - na d�u�sz���met� nie ma, ani by� nie mo�e, skutecznego oporu przeciw doskonaleniu si� wszechrzeczy (nie wy��czaj�c ciebie), i wszelkie twoje krzykliwe "to niepodobie�stwo!" oznaczaj� co najwy�ej wzniesienie chwilowej przegrody. Mawiaj do siebie zawsze: wszystko jest mo�liwe - ja mog� sta� si� wszystkim, co budzi m�j podziw. Mog� zosta� pisarzem, artyst�, wynalazc�, m�wc�; mog� si� zrobi� jak chc�, pi�knym, gibkim, zda si� ju� tylko: "kawiarni�". Powiedzenia Nestora Roqueplana, Rogera de Beauvoira, Alfonsa Karra i de Vallesa wystarrowym i szcz�liwym. A wtedy stan� przed tob� otworem drzwi do niewidzialnej �wi�tyni wn�trza ducha. Twoje "nie mog�" by�o t� zapor�, kt�ra ci� odgradza�a od ciebie samego. "�ywi� nadziej� wbrew wszelkiej nadziei" jest wielk� m�dro�ci�; a m�dro�� t� osi�ga� umia�a dotychczas jedna tylko mi�o��. Bia�ej magii pragnienia nikt na zasadzie cudzych do�wiadcze� nie posi�dzie, cho�by �wiadectwo i przyk�ad by�y dla niego jak najbardziej przekonuj�ce, a cud obcego �ycia jak najoczywistszy. Te mog� zawsze s�u�y� tylko jako zach�ta i podnieta, nigdy - jako wz�r w�a�ciwy do na�ladowania; podobnie bowiem, jak s� og�lne prawa, kt�rym podlegaj� wszyscy, tak s� te� prawa indywidualne, jako �e ka�dy cz�owiek jest jedyny, niezast�piony i z nikim nie da si� por�wna�. Ani ja po twej drodze szcz�cia doj�� nie mog�, ani ty po mojej, przychodzimy bowiem z dwu zupe�nie r�nych okolic wieczno�ci. Najg��bszy rdze� mego i twego �ycia nosz� na sobie pi�tna dw�ch zgo�a obcych istnie�. Nie ma dw�ch s��w, kt�re by dla dw�ch ludzi to samo znaczenie posiada�y, a c� dopiero m�wi� o dw�ch r�nych i obcych sobie do�wiadczeniach. Gdzie nied�wied� polarny w najlepsze u�ywa �ycia i p�awi si� w rozkoszy, tam tygrys odmra�a sobie �apy. Ka�da istota musi znale�� odr�bny sw�j wyraz jednostkowy dla praw og�lnych. Znane jest na przyk�ad to powszechne prawo, �e wiatr nap�dza �aglowce; ale przecie� nie na ka�dym statku jednakowo ustawia si� �agle. Podobnie�, wed�ug powszechnie obowi�zuj�cego prawa, my�li nasze poza obr�bem organizmu dzia�aj� jedne na drugie tudzie� na �wiat fizyczny, tak �e cia�a nasze zale�� w znacznej mierze od zabarwienia my�lowego tych, z kt�rymi - sami o tym nie wiedz�c - obcujemy w Oceanie Ducha. Ale w�a�nie dlatego by�oby to z mej strony krokiem zupe�nie chybionym, gdybym ja, widz�c kogo� o duchu znacznie m�j duch przewy�szaj�cym, a kto sw� drog� ci�gle idzie naprz�d, chcia� na�ladowa� niewolniczo jego spos�b �ycia, jego metody i stosunek do �wiata i ludzi. Organizm nasz zawiera �elazo, fosfor, siark�, zwi�zki mineralne w tysi�cznych odmianach tak r�norodnych i subtelnych, �e chemia fizjologiczna daleka jest jeszcze od ich dok�adnej znajomo�ci. A duchowa nasza istota sk�ada si� ze swej strony z niewidocznych odpowiednik�w tych wszystkich pierwiastk�w i ich po��cze�, w nies�ychanie delikatny i niesko�czenie rozmaity spos�b w ka�dej jednostce ze sob� pomieszanych i uwarstwionych. Kt� wi�c, pr�cz ciebie samego, zdo�a oceni� nale�ycie, kto zdo�a w�a�ciwie pokierowa� wszystkimi poszczeg�lnymi akcjami i reakcjami tego jedynego na �wiecie ich zespo�u, kt�ry twe JA stanowi? Ty sam musisz wyszuka� sobie odpowiadaj�cych twojej naturze przyjaci�, okre�li� w�a�ciwe dla ciebie po�ywienie tudzie� potrzebn� ilo�� ruchu - s�owem, instynkty w sobie wy�wiczywszy, wykry� musisz, jakich ci trzeba zabieg�w higienicznych, by �y� mo�liwie dobrze. A tu cz�owiek dzisiejszy lekarza dopiero pyta� musi, co je�� powinien - lekarza, kt�ry r�wnie ma�o, jak on sam, wie o tym. Taki zanik instynkt�w spotyka si� na ca�ej przestrzeni natury chyba jeszcze tylko u pewnych zwyrodnia�ych mr�wek rozb�jniczych, kt�re nie s� zdolne nawet po�ywienia znajdowa� same sobie i musz� si� kaza� karmi� niewolnicom. Lekarze w najlepszym razie wiedz� to i owo o chorobach, ale na zdrowiu zgo�a si� nie znaj�, chocia�by z tego wzgl�du, �e istotne zdrowie trafia si� bardzo rzadko. Lekarz przez ca�e �ycie nie styka si� nigdy z lud�mi zdrowymi, normalnymi. St�d zjawiaj� si� potem takie wariackie obliczenia, jak te na przyk�ad, kt�re spotykamy u wielkiego chemika Liebiga, dowodz�cego, �e cz�owiek potrzebuje dziennie tyle a tyle substancji bia�kowych. Znakomity ten uczony przeprowadza� swe do�wiadczenia wy��cznie na obrzmia�ych i nap�cznia�ych korporantach o brzuchach piwoszy, a wi�c na nies�ychanie n�dznych motorach ludzkich, potrzebuj�cych potr�jnej ilo�ci paliwa. I wskutek tych bada� nad tak nieodpowiednimi obiektami przez lat trzydzie�ci potem w ca�ej Europie po prostu hodowano zapalenia wyrostka robaczkowego, artretyzm i inne choroby przemiany materii, przekarmiaj�c ludzi, a zw�aszcza dzieci, i krew im zatruwaj�c. Ka�dy lepszy cz�owiek ma w ka�dej ga��zi swojej dzia�alno�ci, czy to b�dzie sztuka, nauka czy handel, swoje w�asne metody, tak odmienne, swoiste i zr�nicowane, �e chc�c je wyt�umaczy�, nie by�by w stanie dobra� s��w dosy� subtelnych; a co si� tyczy jego cia�a, tego siedliska wszystkich jego zmys��w, czy� mia�by dopiero by� zmuszonym kogo innego o nie pyta�? Nale�y zawczasu �wiczy� powonienie, smak i czucie na pokarmach delikatnych; a przy lada drobnostce, kt�ra nam doskwiera, nie mo�na pozwala�, aby do organizmu wlewano nam kwartami lekarstwa - czyli w�a�ciwie te substancje reguluj�ce, kt�re w niewielkich dawkach ustr�j sam na w�asny u�ytek wytwarza� mo�e i powinien. Niew�tpliwie, ludzie z wi�kszym do�wiadczeniem w zakresie praw og�lnych mog� by� innym bardzo przydatni i pomocni, dodaj�c im bod�ca, podtrzymuj�c odwag�, krzepi�c si�y i, �e tak powiemy, zara�aj�c ich nadziej�. Spotyka� si� z takimi lud�mi o okre�lonej porze, mo�liwie w tym samym miejscu, i toczy� powa�ne, przyjemne rozmowy - rzecz to wysoce po�yteczna, kt�ra mo�e mie� dla nas skutki wr�cz nieobliczalne. Kto jednak bierze sobie jakiego� cz�owieka, m�czyzn� czy kobiet�, cho�by nawet proroka czy �wi�tego, za autorytet i nieomylnego w �wiecie duchowym przewodnika, ten oczywi�cie zbacza z w�a�ciwej drogi, �yje bowiem do�wiadczeniem cudzym - do�wiadczeniem cz�owieka inaczej z pierwiastk�w jemu swoistych z�o�onego, inaczej reaguj�cego na �wiat i na kt�rego �wiat te� inaczej oddzia�ywa. Czepianie si� po�y innego cz�owieka jest grzechem tch�rzostwa. Lgn�� do czego� ma�ego, pozornie pewnego, poniewa� widocznego, zamiast si� powierzy� samej niewyczerpanej, niesko�czonej Mocy - c� to za ma�oduszno��! Zamiast w niesko�czono�ci jak ptak zawis�szy na jej skrzyd�ach w promienne da� si� ponosi� kraje... Tej niesko�czonej si�y samej w sobie nikt z nas nie ujrzy nigdy, widzimy zawsze tylko jej wiecznie zmienne kszta�ty, jako to s�o�ce, gwiazdy lub zwierz�ta; lecz naszym jest zadaniem uciele�nia� j� w nowej postaci w samych sobie - w postaci przysz�ego ziemskiego archanio�a. Si�a ta dzia�a w ka�dym - w m�czy�nie czy kobiecie, doros�ym czy dziecku. I na jakimkolwiek stopniu drabiny �ycia stoj�, na jakimkolwiek poziomie moralnym albo umys�owym, dzi� s� oni wszyscy m�drzejsi, silniejsi, a wi�c i lepsi, ni� byli wczoraj i kiedykolwiek przedtem, cho�by wszelkie pozory m�wi�y co innego. We wszystkich postaciach natury i ducha, wyzwalaj�cych si� z wi�z�w materii, p�d do subtelnej doskona�o�ci, zanim pewien stopie� rozwoju osi�gnie, pozostaje sam sobie nie znany, nie�wiadomy. T�skni�cy B�g przebywa wsz�dzie, wiecznie czynny, nawet w pijaczynie, kt�ry si� w rynsztok stoczy�. Duch pragnie si� zewsz�d wydoby� i wzbi� w g�r�: z najpodlejszego k�amcy, z najbardziej pogardy godnego �ajdaka. I wielkim to jest b��dem powiedzie� o kimkolwiek, jakoby "na psy zszed�"; takich s��w raz na zawsze poniecha� wypada. Podobna my�l o kim� dzia�a jak cios psychiczny, kt�ry, skro� Niewidzialne id�c, uderza w piersi tego, do kogo si� odnosi, wstecz go odrzuca i cofa w rozwoju; stanowi ona dla ka�dego czynnik hamuj�cy w tym ci�kim, �lepym trudzie wydobycia si� jeszcze w ci�gu tego wcielenia z okrutnej wilczej jamy, w kt�r� wpadamy tak cz�sto. I zupe�nie tak samo, jak nasze my�li nieraz cios zadaj� innym, tak te� czyja� my�l niema, nie wypowiedziana, nie uj�ta w s�owa, z pewno�ci� i nam cz�sto bezwiednie przeszkodzi�a wybrn�� z jakiego� bagna, w kt�rym brodzili�my w�a�nie: z jakiego� stanu niezdecydowania albo zale�no�ci, z�ego usposobienia, my�li drwi�cych i szyderczych lub nienawi�ci� tchn�cych. Wszelki s�d wzgardliwy albo pot�piaj�cy szkodzi nie tylko tym, o kt�rych jest wypowiaobnych wypadk�w wymiany tej dokonuje si� w spos�b oficjalny. Kt�ry� dziennik m�g�by wysy�a� reporter�w do wszysdany, ale pogarsza r�wnie� w og�le "aur�" �wiata i, chocia� odrobin�, lecz zawsze j� uwstecznia. "Co mi nie zadaje �miertelnego ciosu, to mnie silniejszym czyni" (Nietzsche). Pasowanie si� ci�g�e z wiecznym promieniowaniem ku nam z otaczaj�cego �wiata wyziew�w szyderstwa i pogardy, uw�aczaj�cej krytyki i szarpania czci ludzkiej, mo�e doprowadzi� cz�owieka do tego, �e nagle stanie si� on si�� pozytywn� i - jak stal hartowny - na kszta�t twardego miecza p�jdzie przez �wiat i �ycie. Si�a istoty ludzkiej, kt�ra w ten spos�b nagle sta�a si� pozytywn�, jest niezmierna, i niezmierny jest wir ten w eterze duchowym, kt�ry wytwarza ona niespodzianie przez odruch sprzeciwu. Tylko �e taki cz�owiek musi raz gdzie� kiedy� znale�� i tak� wysp�, dla siebie odpowiedni�, gdzie negatywnie odbiorczym sta� si� mo�e. Bo by� przez ca�e �ycie bez przerwy po-zytywnym - tego nikt znie�� nie zdo�a. Ka�dy cz�owiek ma prawo rzec do otoczenia, kt�re go krytykuje: "Wola�bym s�owa aprobaty - prawda - lecz nie zale�� od niczyjego 'tak' i niczyjego 'nie' . Jedyn� instancj�, kt�r� uznaj�, jest B�g w sercu moim. Przed Jego s�dem w nico�� pada sofizmat wszelki, a od zmarszczenia brwi Jego nie masz ucieczki". Nikomu nic nie przyjdzie - w najdos�owniejszym realnym znaczeniu tego s�owa - i na nic mu si� nie zda t�umaczy� si� z morderstwa, oszustwa czy kradzie�y nieodpartym przymusem, neuroz�, psychoz� i innymi tego rodzaju terminami fachowymi oraz powo�ywaniem si� na przer�nych ekspert�w i bieg�ych. To mo�e dobre w s�dzie dla prawnik�w, lecz zgo�a i na wieki wiek�w bezskuteczne ze stanowiska prawa naturalnego i niesko�czonego, kt�re ma w�asne sankcje przeciw wszelkiemu zboczeniu z drogi prawdy. Ludzko�� dzisiejsza przechodzi w rozwoju swoim przez stadium krytyczne: ma ju� do�� si�y ducha, aby pope�nia� niebotyczne b��dy, ale i cierpi, mo�e wi�cej ni� kiedykolwiek, od wy�ej wymienionych, a nieub�aganych sankcji naturalnych i wskutek tego �yje w piekle wzajemnych nienawi�ci. Tylu i tak r�norodnych form nienawidzenia si� nie by�o z pewno�ci� jeszcze nigdy: nienawidzi si� ju� nie tylko warstwami i kastami, poziomo i pionowo, ale i po przek�tnej, od narodu do narodu, "patriotycznie", i w poprzek, od partii do partii... Pomi�dzy za� tymi g��wnymi nienawistnych uczu� kierunkami biegn� zygzakowate, jak �y�ki poboczne na ciele ludzko�ci, niezliczone nienawi�ci mi�dzy jednostkami, od serca do serca, sposobem prywatnym. I wszystko dlatego, �e duch ju� tak si� wzmocni�, i� jego op�r przeciw niesko�czonym prawom zdolny jest wywo�ywa� o wiele wi�ksze skutki ni� u zwierz�t lub istot natury pierwotnej. Lecz oto ju� si� tyle nagromadzi�o cierpie�, a fa�sz - cho� nie wiadomo, na czym on polega - ci��y nam tak niezno�nie, �e i t�sknota, nawet w najt�pszych duszach, przepot�n� stawa� si� zaczyna, aby si� czego� wi�cej dowiedzie� o prawach, kt�re tym wszystkim rz�dz�. I dlatego t�sknocie tej stanie si� zado�� i na pytania te przyjdzie odpowied�; albowiem jest to prawo natury nad prawami, �e czego duch ludzki pragnie, to pr�dzej czy p�niej, zale�nie od si�y pragnie�, zi�ci� si� musi. Im wi�ksza jest liczba pytaj�cych, tym rychlejsza te� b�dzie odpowied� na pytania i tym dok�adniejsza. Istnieje magiczne s�owo, kt�re zniewala wszech�wiat: s�owo "chc�" - gdy wypowiada si� je krwi� serdeczn�, mi��szem kom�rek rozrodczych, ca�� istot� swoj�, ca�� dusz�. Poprzednie pokolenie t�skni�o do przezwyci�enia przestrzeni, odleg�o�ci - i oto si�a pary objawi�a mu si�. My w naszym pokoleniu urzeczywistnili�my m�wienie i s�yszenie na odleg�o�� za pomoc� elektryczno�ci. Obie te si�y istnia�y w przyrodzie zawsze, lecz brak�o bia�ej magii pragnie� milion�w ludzi, aby w kilku m�zgach przetworzy�y si� one w ducha wynalazczego i t� drog� zi�ci�y t�sknot� milion�w. A przecie� para i elektryczno�� to ledwie drobniutkie wskaz�wki, jak cz�owiek odkry� mo�e si�y pomocnicze o wiele dla� wa�niejsze, o wiele pot�niejsze, i nie na zewn�trz niego le��ce, lecz wewn�trzne - niewidzialne czynniki, kt�re mnie i ciebie, czytelniku, tworz�. Niepok�j, z�e samopoczucie, niezadowolenie, owo "Na mi�o�� bosk�! niech si� co odmieni" i owo "Tak przecie� d�u�ej trwa� nie mo�e!", wypowiadane dzisiaj z krzykiem przez miliony ludzi, jako ich modlitwa i kl�twa zarazem, te g�osy, te pragnienia - one to wydzieraj� gwa�tem gatunek ludzki spod panowania z�ego albo - co to samo znaczy - z ni�szych, bardziej g�uchych i t�pych form istnienia. Wstrz�saj�ce nami g��bokie wzruszenia, kt�re powoduj�, �e cz�owiek wychodzi poza samego siebie i ponad siebie wzwy� si� d�wiga, dwojakiego s� rodzaju i dwiema drogami do doskona�o�ci nas prowadz�: drog� udr�ki i drog� rado�ci. Droga rado�ci otwiera si� przed nami z chwil�, gdy tylko zaczynamy stosowa� si� do czystych, instynktownie poznanych praw Niesko�czonej �wiadomo�ci i gdy czynimy to nie ze strachu przed dobrze nam znanym cierpieniem, kt�re jest nast�pstwem ka�dego najmniejszego przeciw nim sprzeciwu, ale z najg��bszego wewn�trznego o ich s�uszno�ci przekonania. Schiller okre�la cnot� jako "sk�onno�� do spe�niania obowi�zku". Gdy "obowi�zek" pojmowa� do�� szeroko, w sensie harmonii z niesko�czono�ci�, to cnota b�dzie w�a�nie t� drog� rado�ci, o kt�rej m�wimy. Innymi s�owy, ludzko�� wejdzie na t� drog� wtedy, gdy da si� nak�oni� do wi�kszej m�dro�ci w swoich poczynaniach, powodowana pragnieniem zachwyt�w, kt�re m�dro�ci stanowi� nagrod�, oraz uciech� wynalazcy, odkrywcy na widok ods�aniaj�cych si� przed jego wzrokiem nowych si� i mocy. Subtelne smako�yki je si� z umiarkowaniem, gdy� do�wiadczenie uczy, jak bardzo ten umiar pobudza zmys� smaku, a wi�c i zwi�ksza rozkosz. Smak za� i zapach wyzwalaj� w nas te� instynkty lecznicze, kt�re dobrowolnie zatraci� organizm, st�piony u�yciem krwi zwierz�cej, alkoholu i nikotyny. Mili i delikatni b�dziemy dla przyjaci� nie z egoistycznej obawy, aby ich nie utraci�, lecz dlatego, �e uprzejme i delikatne zachowanie stanie si� dla nas �r�d�em tak przyjemnych wzrusze�, jak oddychanie czystym i �wie�ym powietrzem. Wszystko zawis�o od wyczulenia i uduchowienia i wszystko ku takiemu wysubtelnieniu zmierza, �e przegrody, wznoszone pomi�dzy lud�mi przez materi�, stan� si� nieuchwytne, a ka�de drgnienie jednakowo przenika� b�dzie wszystkich w my�l "tat twam asi": tym ty jeste�. Strach by� od wiek�w podstaw� wszelkich praw, ale na przysz�o�� ma ni� by� tylko rado��. Ca�y kompleks obaw, zgrupowanych doko�a wyobra�enia "grzechu", ma by� wymazany ze �wiadomo�ci ludzkiej. "Kusiciel" b�dzie wyst�powa� na przysz�o�� w zgo�a odmiennej roli - b�dzie "uwodzi�" do dobroci, m�dro�ci i wysubtelnienia, a pos�ugiwa� b�dzie si� przyn�t� pot�guj�cej si� w duszach rado�ci. Cierpienie, jako znak ostrzegaj�cy, mia�o cel dop�ty, dop�ki ludzko�� by�a w stanie barbarzy�stwa - bicz na ni� by� potrzebny. Jej �lepota duchowa sprawia�a, �e tylko bolesnymi �rodkami mo�na j� by�o chocia� w przybli�eniu kierowa� na w�a�ciw� drog�. Lecz gdy przejrzy na oczy - a jej subtelniejsi przedstawiciele i bystrzejsi ju� si� nauczyli patrze� - w�wczas cierpienie stanie si� zbyteczne. Albowiem czy� na uczt� potrzeba zap�dza� kogo pa�k�? PRAWO POWODZENIA We wszelkich przedsi�wzi�ciach, natury praktycznej zar�wno jak idealnej, powodzenie nie bywa nigdy dzie�em �lepego przypadku, ale przychodzi zawsze jako wynik prawa: przypadek bowiem by�by przejawem dowolno�ci, na kt�r� nie ma miejsca w prawid�owym biegu zjawisk przyrodzenia. Wszystko w nieub�agany spos�b wi��e si� ze sob� w jeden �a�cuch przyczynowy; inaczej ni� jako przyczyna lub skutek, nic w og�le na �wiecie pomy�le� si� nie da: gdy ma�ym palcem od r�ki porusz�, musi to spowodowa� zmian� konfiguracji ca�ego wszech�wiata, jakkolwiek oczywi�cie gdzie� tam na Syriuszu albo na Drodze Mlecznej nies�ychanie nik��. Poniewa� prawa natu w kt�rym �yjemy, ona sama nie mo�e ju� wskrzesi� �ycia politycznego, kt�rego nam brak; umiemy wi�c by� wdzi�cznry nie mog� przestawa� dzia�a� tam, gdzie si� zaczyna kora wielkiego m�zgu, przeto i nasze losy wewn�trzne, duchowe r�wnie ma�o pod wp�ywem przypadku si� kszta�tuj�, jak - dajmy na to - rozw�j ro�liny z ziarna. Los nasz jest produktem dzia�ania praw bytu, a w miar� tego, jak wzrasta nasze tych praw poznanie, uczymy si� pos�ugiwa� nimi, jak si�� wodospadu, par� lub elektryczno�ci�. Nasz� istotn� ja�ni� jest nie cia�o, lecz ca�kowity zesp� my�li, chce� i uczu�. Substancja duchowa, z nich z�o�ona, wyp�ywa z nas i tworzy ko�o nas atmosfer� - od cz�owieka do cz�owieka kr��y, porusza, oddzia�ywa. A jak m�wi poeta: "Co tak odr�nia bog�w od ludzi? To, �e sprzed bog�w bij� wielkie fale; Nas fala wznosi, nas fala d�wiga - My w niej toniemy". W tym oto sensie z ludzi czyni� bog�w - tego te drobne szkice nauczy� pragn�. Wszelka moc prawdziwa polega na sile fal, kt�re od nas i do nas, ku nam i w nas id�. W miar� tego, jak b�dziemy uczyli si� wzbudza� je, pot�gowa� i kierowa� nimi, b�dziemy stawali si� zdolni w godzin� dokona� wi�cej rzeczy ni� obecnie w tydzie�. A moc ta dzi�ki wprawie b�dzie w nas dalej jeszcze wzrasta�. W tym i tylko w tym opanowaniu fal duchowych jest �r�d�o wszelkich cud�w, magii i si� tajemniczych, o kt�rych wspomnienie zachowa�a nam staro�ytno��. Cud bowiem nie stoi w sprzeczno�ci z natur�, ale z tym jedynie, co my dot�d o naturze wiemy. A ponadzmys�owo�� nie musi jeszcze bynajmniej oznacza� nadnaturalno�ci. Powodzenie lub niepowodzenie ka�dego naszego przedsi�wzi�cia wi�cej zale�y od przewa�aj�cego w nas nastroju ni� od czego b�d� innego - wi�cej nawet ni� od si� do pracy, od inteligencji, bystro�ci i pilno�ci. Ka�dy duch jest zbiorem substancji psychicznej, pochodz�cej z niesko�czonej otch�ani�wszechczas�w, a na kt�r� sk�ada si� do�wiadczenie i wspomnienia bardzo wielu cia�. Ta substancja psychiczna dzia�a na kszta�t magnesu. Posiada ona zdolno�� przyci�gania my�li i ze swej strony promieniowania ich z siebie, a na podobie�stwo magnesu przez samo swe dzia�anie staje si� silniejsz�. Podobnie jak kawa�ek zwyk�ego �elaza magnetyzuje si� przez zetkni�cie z magnesem, tak i zwyczajny cz�owiek, pozornie �adnymi nie obdarzony zdolno�ciami, w�adny jest przyci�ga� do siebie si�y duchowe i stawa� si� przez to tw�rczym z ducha. Jakie za� pr�dy b�d� mia�y do niego dost�p, to znowu zale�y od tego, jakie w nim samym tkwi� pierwiastki. Je�li ze� promieniuj� nadzieja, radosno�� i zdecydowanie, si�a, sprawiedliwo��, dok�adno�� i porz�dek, to z biegiem czasu musi on coraz wi�cej tych w�a�nie czynnik�w wbiera� w siebie z otoczenia, a te czynniki s� ju� same przez si� cz�ciami sk�adowymi powodzenia w �yciu. Wytwarza si� w�wczas wok� danej jednostki wir magnetyczny w Niewidzialnym, kt�ry coraz szybciej doprowadza do centrum si�y, zmierzaj�ce w tym samym kierunku, gdy� w�asne pierwiastki sk�adowe danej duszy znajduj� si� w�wczas na zewn�trz niej w przestrzeni i �ci�gaj� ku niej tego samego rodzaju pierwiastki z cia�, kt�rych nigdy nawet nie widzieli�my. Ludzie, z kt�rymi mamy w przysz�o�ci si� spotka� i kt�rym przeznaczone jest wspomaga� nas lub zwalcza�, s� to ci w�a�nie, z kt�rymi ju� od dawna fluidy nasze zmiesza�y si� z dala od naszego cia�a. Gdy my�l stanowcza na swej drodze r�wnie stanowcz� my�l napotka i gdy takie dwie my�li zawr� ze sob� przymierze dla wsp�lnego celu, to w po��czeniu musz� osi�gn�� dwa razy tak wielkie powodzenie, niezale�nie od tego, czy cia�a, przez kt�re dzia�aj�, pod jednym przebywaj� dachem, czy te� dziel� je morza i dalekie l�dy. Lecz kto hoduje w duszy, jako dominuj�cy nastr�j, gniew, zniech�cenie lub jak�� inn� form� z�ego samopoczucia, ten na tysi�ce mil doko�a siebie rozsy�a, jako cz�stki realne swej istoty, co� w rodzaju magnes�w do przyci�gania beznadziejno�ci, ma�oduszno�ci i zniecierpliwienia, i te jego nieszcz�sne w�asno�ci duchowe zlewaj� si� w�wczas z podobnymi do siebie w�asno�ciami innych ludzi, a rosn�c przez to i nabieraj�c mocy, sprowadzaj� wreszcie i stykaj� ze sob� in persona tych nieszcz�nik�w, co to musz� tutaj szkodzi� sobie wzajemnie na zdrowiu i szcz�ciu. Je�eli jeste� w stanie wyra�nie i stanowczo w pogodzie ducha d��y� do okre�lonego celu, na uczciwych zasadach opartego - (brzmi ci to mo�e jak kazanko, traktacik umoralniaj�cy?... chwileczk� cierpliwo�ci, to tylko pozory) - w takim razie wprawi�e� w ruch najwi�ksz� si�� milcz�c�, jaka tylko w og�le istnieje w�r�d tych, kt�re s� zdolne ustanowi� ��czno�� pomi�dzy tob� a okoliczno�ciami, lud�mi i stosunkami, potrzebnymi ci do urzeczywistnienia twego celu. Je�li jednak opar�e� plan sw�j na czym innym ni� na uczciwo�ci, owa si�a duchowa, raz w ruch wprawiona, sama przez si� dalej dzia�a� b�dzie, tylko �e jej rezultat ostateczny mniej si� korzystny dla ciebie oka�e, ni� gdyby cel tw�j pozostawa� w zgodzie z najwy�szymi twymi idea�ami etycznymi. Zamierzasz cel sw�j osi�gn�� oszustwem i podej�ciem? Zapewne - i tak mo�na. B�dziesz w takim razie, na mocy tego samego prawa i na tej samej drodze, przyci�ga� do siebie my�li oszuka�cze i podst�pne, jako wys�anniczki innych cia� - cia� przysz�ych towarzyszy twoich i wsp�winnych; albowiem, wskutek naturalnego prawa przyci�gania, i nieczyste my�li r�wnie� gromadz� si� w skupiska, u�atwiaj�ce ich dzia�anie i... wykrycie. Dlatego to w ostatecznym rezultacie oszu�ci i nicponie zawsze jako� szkodz� sobie wzajem. Sporo ludzi na �wiecie jest wprawdzie nie od tego, aby kiedy�, czasem uciec si� w interesach do metod w�tpliwej warto�ci moralnej, skoro tylko im one rokuj� powodzenie; wszelako w �ci�le prywatnych swoich, osobistych sprawach stanowczo wol� mie� do czynienia z lud�mi szlachetnego ducha - po prostu dlatego, �e tacy ludzie zawsze s� tymi, co daj�, co innych pobudzaj� naprawd� do czynu i obdarzaj� szcz�ciem, no i... dlatego tak�e, �e si� z nimi nic nie ryzykuje. To przyjemne i pocieszaj�ce odr�nianie pomi�dzy stosunkami w interesach a osobistymi nie da si� jednak a la longue utrzyma� ze wzgl�du na powy�ej sformu�owane prawo obcowania psychicznego. Pr�dy my�lowe nie trzymaj� si� godzin biurowych, a stosunki prywatne musz� w tych warunkach w ko�cu te� znicponie�. Oszustwo pope�niane jedynie z przyjemno�ci oszukiwania jest niew�tpliwie rzecz� stosunkowo rzadk�. Najcz�ciej s�u�y ono tylko za �rodek do celu. Gdyby si� przeto sta�o dla wszystkich oczywiste, �e w�a�ciwe zu�ytkowanie wir�w woli, pr�d�w energii w wolnym oceanie my�li prowadzi do powodzenia r�wnie szybko, jak oszukiwanie, a przy tym daje wszystkie korzy�ci promiennej, radosnej tw�rczo�ci, w�wczas doprawdy nie wiadomo, dlaczego by ludzie nie mieli da� pierwsze�stwa metodzie uczciwej. Tak, jak dzi� sprawy stoj�, maj� oni istotnie do wyboru tylko albo t�p�, bezbronn� i biern� przyzwoito��, albo te� chytre, ruchliwe oszustwo. Nie o�mielaj� si� po prostu wierzy� samym sobie, aby byli zdolni post�powa� przyzwoicie, a jednocze�nie tw�rczo w dziedzinie warto�ci, promiennie, genialnie. Wi�kszo�� post�puje �le po prostu i wy��cznie z fa�szywej skromno�ci. A przecie� ta promienna i warto�ciotw�rcza, genialna porz�dno�� (jak o tym tutaj w�a�nie chcemy przekona� wszystkich) nie jest bynajmniej jakim� darem dobrej wr�ki zsy�anym dla uprzywilejowanych od samej kolebki; jest ona, przeciwnie, czym� jednakowo dla wszystkich dost�pnym - czym�, co osi�gn�� mo�na najzwyczajniej w �wiecie, dzi�ki bia�ej magii spragnionej t�sknoty. Zdarza si�, �e czasami ludzie zupe�nie m�odzi w osza�amiaj�co kr�tkim czasie, na poz�r wr�cz z dnia na dzie�, osi�gaj� w �yciu zdumiewaj�ce powodzenie. Pochodzi to st�d, �e m�oda wyobra�nia, zmierzaj�ca wprost do celu, dzia�a w �wiecie duchowym w spos�b o wiele wyrazistszy, nie ulega bowiem �adnym za�amaniom; mniej bru�dzi jej jeszcze k�amliwe p�niejsze pseudodo�wiadczenie, i st�d jest ona w stanie ze �wiata z�ud r�anych przenie�� niezm�cone do rzeczywisto�ci, jak brzoskwinia, puszkiem dziewiczym okryte, marzenie dni dzieci�cych, od dawna wy�nione, a nikomu nie znane, tak �e nie zdo�a� jeszcze porysowa� go i splugawi� pazur �adnego "wychowawcy". Wszystko bowiem, co w jasnym, s�onecznym marzeniu, w zwyci�skiej i promiennej mocy postanawiamy sobie niechybnie osi�gn��, staje si� przez to natychmiast delikatnym my�lowym zarysem przysz�ej budowli urzeczywistnienia, mglisto majacz�cej w dalach niewiadomego �ycia, i na gwa�t zaczyna przyci�ga� do siebie wszelakie si�y tw�rcze - lubych pomocnik�w swoich. Eter wko�o nas roi si� od takich subtelnych konstrukcji, od po�yskuj�cych marzennych zarys�w nie zbudowanych jeszcze gmach�w rzeczywisto�ci. Lecz jak�e z nich niewiele wznosimy do ko�ca - my, ludzie s�abi i niekonsekwentni, kt�rzy jednak�e uwa�aliby�my za niemo�liwe i jawne szale�stwo, za marnotrawienie naszych kapita��w, gdyby�my mieli zostawi� niedoko�czon� budow� cho�by jedynego tylko drapacza niebios. A jednak na te dzielne i �ywe minutki, co z tak� weso�� i beztrosk� rado�ci� krz�taj� si� doko�a nieocenionego dla nas skarbu, wysy�amy, niczym na wrog�w, wci�� od nowa niszcz�ce zast�py zgry�liwo�ci i zw�tpie�, i kwa�nych humor�w, a� wszystko znowu z ziemi� "szcz�liwie" zr�wnamy. A wtedy zn�w gdzie indziej wszystko zaczynamy budowa� od pocz�tku, kln�c i z�orzecz�c g�o�no na nasz "brak szcz�cia". Gdyby� ludzie nareszcie zechcieli raz zrozumie�, �e wznoszenie zamk�w na lodzie a� do ko�ca jest najsolidniejszym, realnym zaj�ciem, a grunt pod t� budow� dostaje si� na domiar zupe�nie za darmo! Ten, kto dost�p do siebie daje nastrojowi (a to znaczy my�li), �e jakie� przedsi�wzi�cie nie mo�e si� powie��, ten przez �w nastr�j, kt�ry go tak otacza, jak mglista pow�oka j�dro komety twarde, b�dzie przyci�ga� ku sobie z przestworzy inne podobnie tch�rzliwe, ma�oduszne, niewolnicze my�li z rodzaju "ja nie mog�" i b�dzie przez to zbli�a� si� do s�abych, niewolniczych cia�, przed kt�rymi zazwyczaj my�li podobne rojnie chadzaj� przodem; b�dzie dzia�a� na szkod� s�onecznych swych przyjaci�, b�dzie niszczy� sobie zdrowie, umniejsza� talent przedsi�biorczy, a� wreszcie ograniczy swoje stosunki osobiste tylko do tych ludzi, kt�rzy si� wzajemnie o zgub� przyprawiaj�. Albowiem si�� my�li pos�ugiwa� si� mo�na zupe�nie tak samo jak lokomotyw�: da� si� jej zawie�� w cudowne okolice albo kark na niej skr�ci� - jak komu si� podoba. Kto w cicho�ci serca niezachwianie �ywi jakie� pragnienie sta�e, kto zdecydowa� w duszy, �e zwyci�y� musi, ten z niewidocznie przed nim faluj�cego Oceanu Ducha �ci�ga ku sobie si�y pomocnicze z r�wn� niezawodno�ci� wzmacniaj�ce jego pocz�tkowy zmys�, jak zarodek z krwi matki bezwiednie, a przecie� planowo wysysa te wszystkie pierwiastki, kt�rych mu w�a�nie w ka�dym danym stadium rozwoju potrzeba. Chc�cemu ca�y wszech�wiat jest, �e tak powiem, placent�, macierzystym �onem jego czynu. Przez "si�y pomocnicze" rozumiemy przede wszystkim duchow� p�odno��, czyli wci�� wzrastaj�c� zdolno�� wynajdywania nowych dr�g, nowych �rodk�w: "co�" nam przychodzi na my�l... "co�" "si�" urzeczywistnia... Mowa nasza fakt ten zna ju� od bardzo dawna i gramatycznie wszyscy zupe�nie prawid�owo tych "co�" i tych "si�" u�ywamy - gramatycznie, powiadam, ale nie praktycznie, w czynie. "Si�y pomocnicze" b�d� z kolei polega�y dalej na wci�� pot�guj�cej si� umiej�tno�ci napotykania zawsze najodpowiedniejszego cz�owieka do poparcia i urzeczywistnienia naszych cel�w. Nie tra� nigdy czasu na wyszukiwanie tych si� i os�b pomocniczych za po�rednictwem swych cielesnych zmys��w. Pozw�l, niech to za ciebie za�atwi pod�wiadomo��, a ty staraj si� tylko podtrzymywa� w sobie odpowiedni nastr�j. Przysz�a matka r�wnie� zostawia zarodkowi w �onie swym mo�liwie niekr�powan� wolno��, aby m�g� si� rozwija� wed�ug tajemniczych, przyrodzonych praw swych, kt�re nareszcie sprawi�, �e ujrzy �wiat�o dzienne. Ona sama nic, tylko ma by� "przy nadziei" - "dobrej" lub jeszcze lepiej "radosnej nadziei". Tak te� i duch, gdy mocnym ci�arny jest zamiarem. My�l nieustannie, �e "postanowione!", �e� zdecydowany; my�l nieustannie: "Naprz�d!" - nic, tylko wci�� my�l o tym, i to nie tylko m�zgiem, lecz sercem, kom�rk� ka�d� twego cia�a, ka�dym twoim ruchem; a my�l ta zrodzi si��, musi j� zrodzi� w tobie tak�, �e r�wnie pewnie, jak �uraw okr�towy podnosi sw�j �adunek, wyd�wignie ona wreszcie mocne twe zamiary z g��bin Niewidzialnego ku rzeczywisto�ci. Moce, pochodz�ce z tego Niewidzialnego, a duchowi naszemu przyrodzone, b�d� te� nieustannie dzia�a�y i wtedy, kiedy cia�o u�pione bez pami�ci le�y: "swoich Pan obdarza we �nie" - budz� si� i widz� drzwi wszystkie przed sob� otworem stoj�ce; widz�, jak nowe plany, sposoby i metody ku umi�owanemu przez nich celowi zgodnie wiod�. I dopiero widok tych nowych dr�g-sposob�w cia�o nasze w ruch wprawia, nikt bowiem nie mo�e usiedzie� w bezczynno�ci, gdy widzi przed sob� ziszczone w �ywym kszta�cie wszystkie swe pragnienia; nastaje dla� niechybny czas dzia�ania, czas wzi�cia si� do pracy szybk� i pewn� d�oni�. Lecz z drugiej strony, przez nieumiej�tne zachowanie si�, mo�na ju�, zanim do takiego dojrza�o si� czynu, by� tak znu�onym i tak na ciele wyczerpanym przez bezmy�lne uganianie si� za "sprzyjaj�cymi okoliczno�ciami", �e zabraknie nam si�y i �wie�o�ci ducha, aby godnie przyj�� ow� ide� zbawcz�, kiedy naprawd� przyjdzie. Wszelkie za� powodzenie w interesach opiera si�, jak wiadomo, na ci�g�ym przyp�ywie nowych plan�w, pomys��w, kombinacji. Nasze niewidzialne "ja" u�ywa naszego cia�a do spe�niania czynno�ci materialnych zupe�nie tak samo, jak dajmy na to, przy �cinaniu drzewa drwal pos�uguje si� siekier�: gdy mianowicie sko�czy, odk�ada j� na bok i idzie na przechadzk� - korzysta z wolnej chwili. Nasze "ja" duchowe - ten wolny zesp� my�li, d��no�ci i uczu� - przechadza si� podobnie� swobodnie i bez troski po przestworzach bytu, gdy cia�o le�y we �nie; to "ja" zdolne jest w�wczas osi�gn�� ca�kowity rozw�j swej istoty, b�d�c przyci�gane i odpychane przez inne ja�nie, stanowi�ce, jak i ono, o�rodki zg�szczonego ducha w niesko�czono�ci eteru psychicznego. Wprawdzie my�l nasza i na jawie r�wnie� dzia�a na nasz� korzy�� lub niekorzy��, czy to z dala, czy z bliska, u tych, ku kt�rym ci��y; jednak�e jej si�a wtedy, kiedy cia�o le�y bezw�adnie pogr��one we �nie, jest o wiele wi�ksza, gdy� mniej j� w�wczas kr�puj� te drobne codzienne przeszkody, konwenanse i przes�dy, od kt�rych nie jest zdolna oswobodzi� si� ca�kowicie nawet najt�sza i najdzielniejsza wola. St�d te�, jak si� zdaje, o wiele jest lepiej nie przywi�zywa� na jawie zbyt wielkiego znaczenia do tych, a nie innych os�b, i nie upiera� si� przy ich wy��cznym wsp�dzia�aniu, nie wplata� ich zanadto do naszych sn�w za dnia, poniewa� "ja" nasze, wyzwolone we �nie, posiada zakres dzia�ania o wiele wi�kszy i, �e tak powiemy, wi�ksze "ko�o znajomych" ni� wtedy, gdy czuwamy. Poch�oni�ci maniacko kilkoma osobami, ca�y nasz fluid ku nim skierowujemy i mo�e nie dajemy mu przez to ��czy� si� z innymi, o wiele pot�niejszymi, a jeszcze nam nie znanymi pomocnikami, albo przynajmniej od nich go odci�gamy: szarpie si� go w dwie strony zamiast pozwoli�, aby pod��a� prosto jak strza�a do celu. I jeszcze jedna sprawa jest tu nie mniej istotna: duch owych nam nie znanych pomocnik�w jest we �nie r�wnie� wolniejszy i silniejszy; zaleca si� przeto, o ile mo�no�ci, przeznacza� te same godziny na spoczynek; kto z nocy dzie� sobie robi, tego omijaj� najwa�niejsze rendez-vous w Nie�wiadomym. Sympatia jest si��. Istnieje przys�uchiwanie si� czynne temu, co kto� m�wi, kt�re na m�wi�cego dzia�a zap�adniaj�co; a �yczliwo�� jednego jedynego cz�owieka bez cienia szyderstwa ni zazdro�ci jest pr�dem, niepowstrzymanie naprz�d popychaj�cym nasz� spraw�, a kt�rego warto�ci na pieni�dze okre�li� si� nie da. Z tej samej racji nie�yczliwo�� jest wrogim �ywio�em oporu, kt�ry na kszta�t niewidzialnego muru przeciwstawia wszystkim d��eniom twoim ten, kto j� ku tobie cho�by tylko w skryto�ci ducha �ywi, a nigdy �adnym s��wkiem ani spojrzeniem nawet przeciwko tobie nie wyst�pi�. I tylko nieprzerwany pr�d uprzejmej �yczliwo�ci, z ciebie wyp�ywaj�cy, zdolny b�dzie szcz�liwie odwr�ci� od ciebie z�e tego oporu skutki. Dlatego to jest tak niebezpieczn� rzecz� robi� sobie wrog�w, cho�by z powod�w najs�uszniejszych. Ka�de burzliwe zgromadzenie, ka�da k��tnia w rodzinie, ka�de wyst�pienie cz�owieka przeciw cz�owiekowi przepe�nia Niewidzialne substancj� niszcz�c�. A kto sam przypadkowo jest podra�niony jakim� bodajby drobiazgiem, automatycznie podstawia sam siebie, jak pod kierunek wiatru, pod dzia�anie tej w�a�nie niszcz�cej substancji; ka�dy najmniejszy z�y humor zostaje natychmiast ze wszech stron obficie podsycony, tak �e o wiele �atwiej jest we� wpa��, ni� wyj�� ze�. Rada jest na to tylko jedna: osi�gn�� wpraw� w odwracaniu my�li. W takich z�ych chwilach nale�y natychmiast zmieni� kierunek ducha, pozwalaj�c sobie co najwy�ej na drobn� przyjemno�� obejrzenia si� za siebie przez rami�, jak to te� wygl�da ta wszystka z�o�� ludzka, kt�ra mia�a ch�tk� podchwyci� nasz z�y humor, podsyci�, podtrzyma� go z ha�asem, a teraz oto stoi razem z nim za drzwiami, jak wod� zlany pudel. Gdy uprzejmo��, sympatia i dobra wola spotkaj� si� ze sob�, aby przyjacielsko pogaw�dzi� godzink� na okre�lony temat w okre�lonym celu, promieniuje w�wczas od takiej oazy wy�szego �ycia fluid, kt�ry w ka�dym umy�le, blisko b�d�cym czy daleko, budzi i wprawia w dr�enie pokrewne struny, nowe zainteresowania do �ycia powo�uje albo od�wie�a dawne i, stosownie do tego, jak kto jest zdolny wyczuwa� i przyjmowa� my�li, zach�ca do powzi�cia podobnych zamiar�w. Albowiem �adna my�l na �wiecie nie jest ca�kowicie i bezwzgl�dnie oryginalna, �adna nie jest odkryciem jednego cz�owieka. Ta sama idea w ci�gu jednej godziny w tysi�cu m�zg�w - wi�c w tysi�cu odcieni, lecz w gruncie jednakowa - pojawi� si� mo�e. Jej odkrywc� za� zwie si� t� anten� ludzk�, kt�ra jest ju� w�a�nie do�� czule nastrojona na pewien specjalny rodzaj dot�d jeszcze nie pochwyconych fal duchowych. Harmonijna wsp�lnota ludzi jednakowo my�l�cych dzia�a tu jak szczeg�lnie pot�ny nadawca, wysy�aj�cy g�r� ponad wszystkim fale nie do odparcia, nie do pokrzy�owania. Kiedy w tej harmonijnej wsp�lnocie duchowej omawia si� zgodnie jakie� ulepszenie w tej czy innej maszynie, jaki� post�p techniczny, s�owem co�, co po�ytek ludziom przynie�� mo�e, w�wczas drgania nad tym debatuj�cych my�li, falami kulistymi rozchodz�c si� doko�a, w niezliczonych istotach budz� wkr�tce sympati�, zainteresowanie i t�sknot� ku dojrzewaj�cej tej idei. Ludzie za�, w kt�rych ta sama, co w nas, zapala si� idea, stanowi� zas