551
Szczegóły |
Tytuł |
551 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
551 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 551 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
551 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Timothy Zahn
Triplet
Donowi i Kathy oraz Donom i Kathe, kt�rzy, ka�de na sw�j w�asny spos�b, rozprawili si� z pog�osk�, �e pisanie jest z konieczno�ci zaj�ciem samotnika.
Prolog
�wiat by� mas� jaskrawych barw, przenikaj�cych si� jak plamy �wiat�a d�ni�te w wiruj�cy odm�t. T�em by�a spowijaj�ca wszystko delikatna mgie�ka ro�linnego �yda, w niej ja�nia�y bardziej wyodr�bnione b�yski zwierz�t i owad�w. By�o tam te� niemal l�nienie, kt�re wskazywa�o na przedstawidela rodzaju ludzkiego. Jak�e odbiega�o od szaro�d i czerni jego w�a�-dwej siedziby.
Astaroth nienawidzi� tego wszystkiego.
Oczywi�de, najbardziej nienawidzi� ludzi, lecz jego z�o�� budzi�y te� wszystkie inne przejawy �yda. Nawet �yde ro�lin, bo cho� samo w sobie bezu�yteczne i niewinne, to jednak bez niego nie mog�aby istnie� ca�a reszta... a w�wczas demon i jego rodzaj nie znajdowa�by si� w tak nienawistnym po�o�eniu. �miertelne �yde by�o zar�wno wrogiem, jak i zdobycz� w tej wojnie i wynikaj�ce st�d po��czenie ��dzy i fu�i cz�sto stawa�o si� dla niego niemal nie do zniesienia. Trudno by�o uwierzy�, �e rodzaj ludzki, tak niewiarygodnie kruchy i g�upi, mo�e by� r�wnocze�nie tak niezno�nie silny. Demon nie rozumia� tego - �adna z istniej�cych Pot�g tego nie rozumia�a - i z�o�� bior�ca si� z owej niemo�no�d zrozumienia tylko pot�gowa�a w nim ch��, by zniszczy� to wszystko.
L�nienie oznaczaj�ce ludzk� istot� przemkn�o obok miejsca, gdzie demon unosi� si� zwini�ty wok� siebie, i Astaroth skrzywi� si�. Lecz to nie by�a ta istota i min�a go nie�wiadoma niczego. Jednak niewiele czasu up�ynie, nim tamta w�a�-dwa wr�d, by zacz�� go wypytywa�, i demon wiedzia�, �e oto nadesz�a pora przygotowa� si� na ten kontakt. By ukry� swoj�
nienawi�� i przepe�niaj�cy go gniew wobec tego cz�owieka i jego rodzaju. By przedstawi� si� jako ch�tny i godny zaufania s�uga, gotowy spe�nia� g�upie cz�owiecze rozkazy. By ukry� prawd�, kto z nich jest tutaj faktycznie panem.
Tej roli Astaroth nie cierpia�, tej roli wi�kszo�� jego rasy nigdy by nie zaakceptowa�a ani nie znios�a. Lecz on mia� wi�cej cierpliwo�ci od innych; a mo�e po prostu wyra�niej dostrzega� mo�liwo�ci, jakie wynika�y z takiej sytuacji. Wkr�tce, wiedzia� to dobrze, ca�y b�l i gorycz upokorzenia odwr�c� si�, aby spa�� na rodzaj ludzki, i zostan� tysi�ckrotnie wynagrodzone.
Ju� wkr�tce.
Rozdzia� 1
Melodyjne podzwanianie domowego kompu rozbrzmiewa�o dcho, lecz uporczywie, samo urz�dzenie za� mia�o niesko�czon� cierpliwo��... i w ko�cu Danae mai ce Taeger otrz�sn�a si� z kamiennego snu, by na me odpowiedzie�.
- Tak, Rax, o co chodzi? - wymamrota�a.
- Dzi� rano dzwoni� do d�bie Dean Hsiu, Danae - rozleg� si� cichy g�os kompu. - Przykro mi, �e ci� budz�, lecz prosi�, by� oddzwoni�a najp�niej do jedenastej.
Danae zdo�a�a na tyle unie�� powieki, by skupi� wzrok na holozegarze, kt�ry by� tu� obok unosz�cego si� nad pod�og� pos�ania. Zosta�o jeszcze pi�� minut.
- Czy powiedzia�, czego chce? - Westchn�a, przeci�gaj�c si� pod prze�cierad�em i uspokajaj�c buntuj�cy si� niespodziewanie �o��dek.
- Nie, lecz wnosz�c z jego tonu powiedzia�bym, �e deszy� si� z czego�.
- W przypadku Deana Hsiu mo�e to oznacza� praktycznie wszystko - odpar�a derpko, siadaj�c i drapi�c si� energicznie po g�owie. Rzucone poniewczasie spojrzenie na pos�anie obok powiedzia�o jej, �e rozmowa nie zak��ci�a snu Pirra, poniewa� jego tam me by�o. S�dz�c z wygl�du pos�ania, pewnie w og�le me po�o�y� si� do ��ka.
- Pirro ju� wsta� i wyszed�? - zapyta�a z wymuszon� obo-j�tno�d�, kiedy zsun�a si� na pod�og� i pocz�apa�a do niszy po tog�.
- Wydaje mi si�, �e wyszed� z doku kr�tko po tym, jak po�o�y�a� si� dzi� w nocy do ��ka - odpowiedzia� Rax.
- Dzi� rano, chcesz powiedzie�.
Danae spojrza�a ze z�o�ci� na ��ko. Przez chwil� czu�a pokus�, by przeszuka� po�ow� niszy Pirra, �eby zobaczy�, czy wyszed� w roboczym ubraniu, czy te� po prostu wybra� si� na poszukiwanie kolejnego przyj�cia po tym, kiedy ich zrobi�o klap�. Lecz Dean Hsiu czeka�... a pr�by kontrolowania Pirra i tak by�y tylko strat� czasu. Ju� od dawna wiedzia�a, �e ten zwi�zek si� sko�czy�.
- Wybierz dla mnie Deana Hsiu, dobrze, Rax? - poprosi�a z westchnieniem.
Zd��y�a usadowi� si� przed telefonem, nim pojawi� si� przed ni� hologram starszego m�czyzny.
- Ach... Ms. Panya - rozpromieni� si� Hsiu. - Dzi�kuj�, �e odpowiedzia�a� na m�j telefon. Mam nadziej�, �e nie zak��ci�em d spokoju?
- Oczywi�cie, �e nie, prosz� pana - odpar�a Dane. - Dzi� w nocy pomaga�am paru przyjacio�om �wi�towa� ich praktyki dyplomowe i obawiam si�, �e nadmiernie to przeci�gn�li�my.
- C�, b�dziesz musia�a poprosi� ich, by wieczorem odwzajemnili d t� uprzejmo�� - u�miechn�� si� jej rozm�wca. -Tw�j wniosek w sprawie praktyk w�a�nie wr�d� - zawiesi� dramatycznie g�os - opatrzony piecz�tk� "zatwierdzono".
Danae opad�a szcz�ka.
- Chce pan powiedz! e�.-.Triplet?
- Triplet, w�a�nie tak. - Hsiu skin�� g�ow�. - Threshold, Shamsheer i Karyx. Dosta�a� zezwolenie na wszystkie trzy �wiaty. I z tego, co wiem, jest to pierwszy wypadek, �e kto� z Autaris zosta� tak zaszczycony. Moje najserdeczniejsze gratulacje.
Danae znowu zacz�a oddycha�.
- Dzi�kuj� panu. To... o wiele wi�cej, ni� si� spodziewa�am.
- Tak, wiem - odpar� z b�yskiem w oku. - Lecz czeka ci� mn�stwo pracy, wi�c opanuj si� i we� si� w gar��. Przede wszystkim b�dziesz musia�a przej�� pe�ny trening mentalny, maksymalizuj�cy zdolno�� zapami�tywania; potem trzytygodniowy kurs j�zykowy. Nast�pnie... niech pomy�l�... nast�pnie sp�dzisz kolejne trzy tygodnie, zapoznaj�c si� z kulturami Shamsheeru i Karyxu; i w ko�cu czekaj� de �wiczenia praktyczne z ustnych polece� i najcz�dej u�ywanych zakl��.
10
- Tak, oczywi�cie. Och, czy by�o tam co� o kurierze, o kt�rego prosi�am?
- O kurierze? Nie wiedzia�em, �e zwr�ci�a� si� z jak�� szczeg�ln� pro�b�... - Hsiu spojrza� gdzie� poza obiektyw. -Och, tak, jest. Najbardziej do�wiadczony kurier... mam tu nazwisko, Ravagin.
- Dostan� go?
Hsiu zmarszczy� nieznacznie brwi.
- Sformu�owanie nie jest do ko�ca jasne... ale wygl�da na to, �e je�li on si� zgodzi, to Kontrola Tripletu nie b�dzie mia�a nic przeciwko temu. To jaki� tw�j przyjaciel?
- Nigdy go nie widzia�am. Lecz przydzielenie mi najbardziej do�wiadczonego kuriera ma ogromne znaczenie dla projektu, kt�rego plan przed�o�y�am.
- Ach. - Hsiu wzruszy� ramionami, najwyra�niej zbywaj�c to jako rzecz, z kt�r� nie mia� nic wsp�lnego. - C�, tak czy inaczej, rozpocz��em ju� przygotowania, kontaktuj�c si� z rozmaitymi, zwi�zanymi z t� spraw� departamentami. Sprawd� jutro w moim biurze, czy nadszed� zatwierdzony rozk�ad twoich zaj��, dobrze?
Szcz�ki Danae zacisn�y si� na chwil�; lecz ani w g�osie Hsiu, ani na jego twarzy nie dostrzeg�a nawet �ladu niedba�ej arogancji swego ojca. On po prostu pr�buje pom�c, powiedzia�a sobie, t�umi�c odruchowy bunt, kt�ry tamten mimo woli wyzwoli�. Nie usi�uje rz�dzi�, nie widzi we mnie dzieciaka, kt�ry nie potrafi pokierowa� w�asnym �yciem. Po prostu oferuje pomoc i zwyk�� uprzejmo��. To nieco pomog�o.
- Znakomicie, prosz� pana - odpowiedzia�a grzecznie, zdo�awszy zapanowa� nad g�osem. - Dzi�kuj�, �e mimo tylu zaj�� znalaz� pan dla mnie czas.
- Och, to �aden k�opot, Ms. Panya. Dobrze wi�c, zostawiam ci� teraz sam�. I jeszcze raz, moje gratulacje.
- Dzi�kuj� ci, Deanie Hsiu.
Hsiu u�miechn�� si� i jego wizerunek znikn��. Danae odchyli�a si� na krze�le i b��dzi�a wzrokiem po pokoju, pr�buj�c upora� si� z ogromem swego tryumfu. Zezwolenia na odwiedzenie kt�rego� z ukrytych �wiat�w Tripletu by�y r�wnie rzadkie co uczciwi ludzie... zatem przyznanie jej jednego z takich zezwole� w rzeczy samej by�o...
By�o w najwy�szym stopniu podejrzane.
11
Zagryz�a wargi, a przepe�niaj�ce j� uniesienie rozwia�o si� w obliczu nag�ych w�tpliwo�ci. Pewne wy�ledzi� j� tutaj... a je�li tak, to dowiedzia� si� o jej podaniu w sprawie praktyk na Triplede...
Wporz�dku, Danae. przesta� si� podnieca� i pomy�l. Wys�a�a podanie... kiedy? Trzy miesi�ce temu? Mniej wi�cej. Dobrze:
lot na Triplet zaj�� by� mo�e tydzie�; dla prawid�owej oceny musiano sprawdzi� g��wne rejestry ziemskie z punktu widzenia ewentualnych problem�w psychologicznych, politycznych czy te� prawnych. Czyli jeszcze cztery do pi�ciu tygodni na lot w obie strony, razem ze sprawdzeniem i ca�� reszta; i oczywi�cie na koniec jeszcze tydzie�, by dostarczy� zgod� na Autaris. Co daje... najwy�ej sze�� albo siedem tygodni. Mieliby sze�� tygodni, �eby wydoby� jej podanie z ca�ych work�w podobnych wniosk�w; by przeczyta� je, przeanalizowa�, pokaza� wszystkim wok�, przekaza� do g�ry, i w ko�cu je zatwierdzi�.
Niemo�liwe. To by�o po prostu niemo�liwe.
- Cholera - powiedzia�a bardzo dcho. - Cholera. Cholera.
- Danae, wszystko w porz�dku?
- Nie, Rax, nic nie jest w porz�dku - warkn�a. - Gdzie on jest?
- Pirro? S�dz�...
- Do diab�a z Pirro. Chodzi o Harta. Gdzie on jest? Kr�tka chwila ciszy.
- Nie s�dz�, bym zna� kogokolwiek o tym imieniu.
- Sprawd� jeszcze raz - rzuci�a ze z�o�d�. - Jest gdzie� tutaj... w mieszkaniu obok, na ulicy, mo�e pod kamieniem na podw�rku. - Podnios�a nagle g�os. - Hart? Wiem, �e mnie s�yszysz, ty b�karde. Zbieraj si� i chod� tutaj, zaraz. S�yszysz mnie? Zaraz.
Nie us�ysza�a odpowiedzi... ale te� nie oczekiwa�a jej. Zad�-gn�wszy gwa�townie szarf� togi, zdecydowanym krokiem wysz�a z pokoju i zesz�a do holu. Tam czeka�a, wpatruj�c si� w�ciek�ym wzrokiem w wej�cie.
Rozleg�o si� delikatne, niemal nie�mia�e pukanie w drewno pokrywaj�ce stal drzw.
- Wejd� - zgrzytn�a z�bami Danae, nie robi�c nic, by otworzy� drzwi.
Chwila dszy... potem z dchym klik elektroniczny zamek otworzy� si� i drzwi rozwar�y si� na o�de�. Do holu wkroczy�
12
cz�owiek �redniego wzrostu o trudnym do okre�lenia wygl�dzie, wsuwaj�c do kieszeni ma�y elektroniczny dekoder.
Przez chwil� patrzyli tylko na siebie w milczeniu. Potem Danae nabra�a g��boko powietrza w p�uca.
- Zrobi�e� to, prawda? - powiedzia�a. - Za�atwi�e� mi t� wypraw� na T�plet. Ty i kochany tatu�do, i ca�e cholerne mn�stwo pieni�dzy.
Hart wzruszy� nieznacznie ramionami.
- Ja tylko przesy�am meldunki - odpar�. - Nie wiem, co tw�j ojciec robi z otrzymanymi informacjami.
- Pewnie. - Przymkn�a na chwil� oczy; czu�a, jak ca�e wcze�niejsze podniecenie ulatuje z niej, pozostawiaj�c w ustach smak popio�u. - A je�li to odrzuc�? Potrafi� to zrobi�, dobrze wiesz. Co zrobi�by z tob� kochany tatu�do, gdyby dowiedzia� si�, �e po�apa�am si� w waszych male�kich machinacjach?
- Mojej pracy nie da si� wykonywa� bez ko�ca w ukrydu, Ms. mai ce Taeger. Jeste� na to zbyt inteligentna, i tw�j ojdec zdaje sobie z tego spraw�. Jestem tutaj, by de strzec, to wszystko.
- I �eby umo�liwia� mu wtr�canie si� w moje �yde, kiedy to tylko mo�liwe. Mam racj�? Hart nie odpowiedzia�.
- Od jak dawna mnie �ledzisz? - zapyta�a Danae, �eby przerwa� dsz�.
- Niemal od chwili kiedy wst�pi�a� na uniwersytet - odpowiedzia� Hart. - �atwo by�o de odnale�� pod tym przezwiskiem "Danae Panya". - Uni�s� z zamys�em brew. - Prawie jakby� wiedzia�a, �e nigdy nie dostaniesz si� na T�plet bez pewnej pomocy.
Omal nie plun�a mu w twarz. Powstrzyma�o j� tylko skr�caj�ce wn�trzno�d podejrzenie, �e mo�e jednak ma racj�.
- Tak w�a�nie s�dzisz, co? - warkn�a. - My�lisz, �e to wszystko dzieje si� dlatego, �e male�ka dziewczynka kochanego tatu�da d�gnie dwie sroki za ogon? �e pr�buje ustawi� si� tak, jak jej najwygodniej?
Hart ledwie dostrzegalnie wykrzywi� usta.
- Nie potrafi� powiedzie�, Ms. mai ce Taeger. Czy to ju� wszystko?...
Danae parskn�a.
13
- Jak gdyby moje rozkazy cokolwiek dla d�bie znaczy�y. Pewnie; id� sobie, zabieraj si� st�d. Ju� mia� ruszy� do drzwi, lecz zawaha� si�.
- Ms. mai ce Taeger... czy tw�j przyjaciel wybiera si� z tob� na Triplet?
- Kto? Pirro? - U�miechn�a si� krzywo. - Ach, tak, przypuszczam, �e kochany tatu�do jest z jego powodu nie�le rozdra�niony, prawda? Jego s�odka, niewinna c�reczka �yj�ca z pozbawionym ambicji obibokiem. C�, powiedz mu, �e tak, z pewno�d� zabior� go ze sob� na Threshold. Mo�e nawet na Shamsheer i K.aryx, je�li odpowiednio posmarowali�de tamtejszych urz�dnik�w.
- Jak sobie �yczysz - rzek� spokojnie. - Przypuszczam, �e osobi�de zechcesz dostarczy� Pirro owe dobre wie�d. S�dz�, �e wd�� jeszcze znajdziesz go w kamienicy na rogu z kobiet�, kt�r� odprowadzi� do domu zesz�ej nocy z waszego przyj�da.
Zwieszona u boku prawa d�o� dziewczyny zwin�a si� bezsilnie w pi��.
- Wyno� si� - rzud�a Danae zd�awionym szeptem.
Hart sk�oni� si� i wymkn�� dcho, zamykaj�c za sob� drzwi i zatrzaskuj�c elektroniczny zamek. Danae przymkn�a powieki i wspar�a si� o �dan�. Ca�a jej �elazna stanowczo�� zmieni�a si� w wod� i wydek�a. Niewierno�� Pirra nie stanowi�a wprawdzie zaskoczenia - Danae by�a na tyle uczdwa, by przyzna� to przed sob� - lecz bezceremonialno��, z jak� to ujawniono, mimo wszystko bola�a. Bez w�tpienia. Hart mia� to na celu. B�kart.
Sta�a tak przez d�ug� minut�, kuruj�c nowe urazy, jakich dozna�a jej psychika. Potem wzi�a g��boki oddech i wyprostowa�a si�. Uniwersytet na Autaris nie stanowi� ju� dla mej przystani... lecz z drugiej strony i tak nie mia�a zamiaru pozosta� tutaj na zawsze. Hart by� tutaj; Pirro odszed� - i do diab�a z nimi.
Z jakich� znanych tylko sobie powod�w kochany tatu�do w ko�cu przechytrzy�. Bowiem od kiedy tylko pami�ta, dag-n�� za sznurki, nie chc�c pozwoli� jej �y� w�asnym �ydem ani uzna� faktu, �e jest ju� doros�a i - musia�a to przyzna� -nape�niaj�c j� przez to wd�� now� gorycz�. Lecz teraz, przez otwarde dla niej tych szczeg�lnych drzwi, prawdopodobnie umo�liwi� jej wydostanie si� z tego kokonu, kt�ry tak j� dusi�.
14
Triplet.
Kupienie jej drogi na Threshold to jedna rzecz; lecz Sham-sheer i Karyx to zupe�nie co� innego. Pieni�dze nie przedostan� si� przez tunele - ani pieni�dze, ani powi�zania, ani Hart ze swoj� prywatn� siatk� szpiegowsk�. Gdy tylko znajdzie si� w Ukrytych �wiatach, b�dzie mog�a robi� wszystko, co zechce... i kochany tatu�do nie b�dzie m�g� absolutnie nic na to poradzi�.
Istnia�a wi�c spora szansa, �e do ko�ca �yda b�dzie �a�owa� tego, i� pozwoli� jej si� tam dosta�.
Rozdzia� 2
Rzadko zdarza�o si�, by teren wok� Krateru Reingold mia� okazj� spotka� si� z czym� wi�cej ni� tylko z kr�tkim b�yskiem s�o�ca, lecz tego dnia w�a�nie mia�o miejsce jedno z tych rzadkich wydarze�. Rozs�onieczniony i ciep�y ranek, kiedy nawet wiej�ce zwykle wiatry zmieni�y si� w �agodne podmuchy, nale�a� do tych �wit�w, kt�re przypomina�y Ravaginowi bardziej beztroskie dni jego dzieci�stwa, wi�c kusi� go, by wyruszy� na w��cz�g� w�r�d okolicznych wzg�rz i od�o�y� na p�niej zako�czenie raportu. Nikt przecie� nie traktowa� powa�nie tych cholernych sprawozda�, chyba �e co� posz�o �le. B�g �wiadkiem, �e zas�u�y� sobie na dodatkowy wolny dzie�.
Lecz obowi�zek wzywa� swoj� syreni� pie�ni�... poza tym, to Corah Lea zebra�aby baty, gdyby sp�ni� si� z t� g�upi� robot�. W ko�cu poszed� na kompromis;
zrezygnowa� z kolejki podmiejskiej i przeszed� spacerem dwa kilometry od domu do biura w budynku Dyrekcji Przej�cia.
W niespokojnej budowli skrzyd�o kurier�w stanowi�o, jak zwykle, przysta�, do kt�rej nie mia�o dost�pu kontrolowane pandemonium, zdaj�ce si� bez chwili przerwy wype�nia� ca�� reszt� budynku. W�r�d inspektor�w i koordynator�w nieustannie p�dz�cych na spotkania, grup przygotowuj�cych si� do wypad�w w Ukryte �wiaty i na gwa�t za�atwiaj�cych ostatnie drobiazgi oraz padaj�cych z n�g wycieczek, kt�re ju� powr�ci�y, wlok�cych si� wolno do pokoj�w sprawozdawczych, Ravagin cz�sto odnosi� wra�enie, �e przedostanie si�
16
przez budynek Dyrekcji Przej�cia jest najbardziej niebezpieczn� cz�ci� ka�dej wyprawy. Ten dzie� nie stanowi� wyj�tku, wi�c odetchn�� z ulg�, kiedy drzwi skrzyd�a kurier�w zamkn�y si� za mm z solidnym bum.
Wkr�tce odkry�, �e odpr�y� si� za szybko. Oto kiedy w��czy� sw�j terminal, w oczy uderzy�y czerwone litery wiadomo�ci biegn�cej przez ekran:
RAVAGIN: PROSZ�, ZAMELDUJ SI� U MNIE NATYCHMIAST.
CORAH
- Wspaniale - mrukn��. - Po prostu wspaniale. - .Lea nie wzywa�a kurier�w do swego biura z b�ahego powodu. Je�li chcia�a widzie� si� z nim osobi�cie, oznacza�o to niemal na pewno z�e wie�ci. Krzywi�c si� powsta� i zanurzy� znowu w pandemonium za drzwiami.
Inspektor Corah Lea czeka�a na niego z oboj�tnym wyrazem twarzy, kt�ry zna� tak dobrze.
- Ravagin - powita�a go skinieniem g�owy, wskazuj�c krzes�o stoj�ce przed biurkiem. - Oczekiwa�am de nieco wcze�niej.
- Wybra�em d�u�sz� drog� do pracy - rzek� potulnie. -Mo�esz potr�ci� mi z wyp�aty, je�li chcesz.
W zamian zosta� nagrodzony chrz�kni�ciem wyra�aj�cym ura�on� godno�� i niemal niech�tnym u�miechem.
- Nigdy nie nale�a�e� do ludzi, kt�rzy pr�buj� jakich� zastraszaj�cych gambit�w, prawda? W porz�dku; przejd�my do rzeczy. To twoje podanie o urlop, na pocz�tek. Czy naprawd� powa�nie my�lisz o odej�ciu?
Ravagin skin�� g�ow�.
- Nie jest to �aden podst�p, by otrzyma� podwy�k� czy zwi�kszony wymiar urlopu, je�li o to d chodzi. Gdybym chda� czego� takiego, poprosi�bym o to wprost. Wiesz przede�.
- Wiem. - Jej twarz i g�os z�agodnia�y oddrobin�. - Czy zatem mo�esz mi powiedzie� dlaczego? Westchn��.
- Widzia�a� wyniki testu. Jestem zm�czony, prostu zm�czony. Przeprowadzam ludzi przez
2 - Triplet 17
szesnastu lat - a to o dwa do trzech lat d�u�ej ni� jakikolwiek inny kurier, jakiego posiadasz, i jaki� rok d�u�ej ni� przypuszczalne maksimum.
- Jeste� dobry w tym, co robisz - powiedzia�a Lea. - Cholernie dobry. Nie naci�galiby�my tak bardzo zasad, �eby ci� zatrzyma�, gdyby� nie by� taki dobry.
- Doceniam komplement. - Skin�� g�ow�. - Gdybym nie by� tak dobry w tym, co robi�, odszed�bym ju� dawno, z twoj� czy bez twojej pomocy.
�achn�a si�, krzywi�c usta.
- Nie wiesz, co to fa�szywa skromno��, prawda?
- Fa�szywa skromno�� dobra jest dla polityk�w - wzruszy� ramionami. Zapad�a chwila ciszy.
- No c� - odezwa�a si� w ko�cu Lea. - Czy istnieje co�, co mog�abym zaoferowa�, a co zmieni�oby tw�j zamiar? Sam wspomnia�e� o podwy�ce i d�u�szym urlopie.
U�miechn�� si�.
- Nie, chyba �e masz jaki� magiczny balsam dla ukojenia chwilowo wypalonej psychiki.
- Przykro mi... wszystkie te technologiczne cuda s� za Tunelem, gdzie� w Shamsheerze. Nie s�dz� jednak...?
- Gdyby mieli co� takiego, dawno bym z tego skorzysta� - odpar� cierpko. - Prawdopodobnie. Czy jest co� jeszcze?
- W rzeczy samej. - Usi�owa�a przybra� oboj�tn� min�, ale co i raz na jej twarzy pojawia�o si� zak�opotanie. - Otrzyma�am... no c�, nazwijmy to niecodzienn� pro�b�, pochodz�c� z nieznanego �r�d�a... nieznanego, poniewa� nikt nie chce mi powiedzie� sk�d, do diab�a, pochodzi. W pro�bie tej wyra�ono szczeg�lne �yczenie, by nasz najbardziej do�wiadczony kurier zosta� wyznaczony jako ten, kt�ry ma zabra� magistrantk� Uniwersytetu Autaris do Ukrytych �wiat�w w celu odbycia przez ni� praktyk.
Ravagin zmarszczy� brwi.
- Chodzi o studentk�? Jedn�?!
- Tak napisano.
- Co oni sobie my�l�, u diab�a, �e co my tutaj prowadzimy, prywatne biuro obs�ugi turystycznej? Lea wzruszy�a ramionami.
18
- Nie wiem nic wi�cej ponad to, co d przekaza�am... z wyj�tkiem by� mo�e wyra�nych aluzji, �e je�li nie zgodzisz si� jej towarzyszy�, to mog� spotka� ci� nieprzyjemno�ci.
- Och, sko�cz z tym, dobrze? Mnie to nie dotyczy. Id� na urlop, pami�tasz?
- Mo�e tak, mo�e nie. - Lea wci�gn�a g��boko powietrze. - Nie mo�emy udawa�, �e kto� inny jest bardziej do�wiadczony od ciebie; to udokumentowany fakt, kt�rego nie mo�emy ukry�. Wa�niacy na g�rze dali ju� do zrozumienia, �e chc�, by� pozosta� na s�u�bie na czas tej ostatniej wyprawy. Je�li tego nie zrobisz... to ca�kiem mo�liwe, �e tw�j wniosek o urlop mo�e nie zosta� zatwierdzony.
- C�, nie ulega dla mnie w�tpliwo�ci, �e jest to tryumf pewnego rodzaju ludzkiej g�upoty - prychn�� Ravagin. -Mam nadziej�, �e przedstawi�a� im do poczytania wyniki mojego ostatniego testu medyczno-psychologicznego?
- Oczywi�cie, powiedzia�am im, �e wyst�puje u ciebie pe�-noobjawowy syndrom wyczerpania zwi�zany z prac� kuriera - westchn�a. - Nic to nie da�o. Najbardziej do�wiadczony kurier jest tym, czego chc�, i najbardziej do�wiadczony kurier jest tym, co zdecydowani s� dosta�.
- Zatem w porz�dku. Je�li w ten spos�b chc� gra�, to zwolni� si� natychmiast. W�wczas b�d� ca�kowicie poza ich zasi�giem.
- No c�... - Teraz Lea wygl�da�a na wyra�nie zak�opotan�. - Nie przypuszczam, by� by� got�w przej�� na emerytur� w dojrza�ym wieku trzydziestu o�miu lat.
Ravagin poczu�, jak zw�aj� mu si� oczy.
- Sugerujesz - rzek� wolno - �e mog� mi da� wilczy bilet, je�li nie zechc� im ulec? Lea roz�o�y�a r�ce.
- Nie wiem, co zamierzaj� tam na g�rze, przysi�gam. Wiem tylko, �e nie widzia�am nikogo tak bardzo zdenerwowanego od czasu, kiedy Proloc z Vandahlu zignorowa� wszelkie ostrze�enia i straszliwe opowie�ci i za��da�, by�my zabrali jego dzieci do Shamsherru, aby mog�y si� przelecie� na lataj�cych dywanach.
Dreszcz przebieg� Ravaginowi po plecach.
- Wi�c kim, u diabla, jest ta studentka, c�rk� Prezydenta?
19
- Znam tylko jej nazwisko: Danae Panya. Aktualnie na Autaris; �adnych innych danych nie przekazano. Czy co� d to m�wi?
- Absolutnie nic. - Nie doda�, �e sprawy polityki i biznesu Dwudziestu �wiat�w sta�y na marginesie jego zainteresowa�.
- Mnie te� to nic nie m�wi. - Lea skrzywi�a usta. - S�uchaj, Ravagin; wiem, �e nienawidzisz ust�powa� pod naciskiem tak samo jak ja... lecz czy doprawdy by�oby to takie z�e? Naprawd� takie nie do przyj�cia? To b�dzie tylko jedna osoba...
- Niedo�wiadczony dzieciak.
- Oni wszyscy s� niedo�wiadczeni, dlatego w�a�nie potrzebujemy kurier�w, czy� me? Wi�c to b�dzie jedna osoba, a nie jaka� grupa wycieczkowicz�w, kt�rych wy wszyscy tak nie cierpicie. W dodatku z wyznaczonym przez uniwersytet programem badawczym. Co znacz� kr�tk� wypraw�, podczas kt�rej nie b�dzie ci si� pl�ta� pod nogami, tylko przez wi�kszo�� czasu zajmowa� w�asn� robot�. Pojawi si� tutaj za kilka tygodni, co daje ci sporo czasu na wypoczynek i przygotowanie na jej przyj�cie.
- Och, to� to najs�odszy sen kuriera - rzek� sarkastycznie Ravagin, krzywi�c usta pod wp�ywem niespodziewanej my�li. - Powiedz mi, Corah: czym ci zagrozili, gdyby� mnie na to nie nam�wi�a?
Jej oczy umkn�y przed jego spojrzeniem.
- To nie ma nic do rzeczy. Poza tym, to nie twoja sprawa.
- Aha. - Innymi s�owy, gdyby si� z tego wykr�ci�, ona zebra�aby za to wszystkie baty. Niech diabli wezm� ich wszystkich, pomy�la� z gorycz�. Trzeba by�o nale�e� do szczeg�lnie niskiej klasy ludzkiego robactwa, by uderza� w cz�owieka przez jego przyjaci�... i nale�e� do szczeg�lnie g�upiej klasy ludzi, by ust�powa� pod tak� presj�.
Klasy, kt�rej cz�onkiem, niestety, by� on sam. Zdarza�y si� chwile, kiedy nienawidzi� si� za to.
- W porz�dku - westchn��. - Zrobi� to... nie dla twojego szefa, i z ca�� pewno�ci� nie dla tego dzieciaka, Panya, i jej politycznych koneksji. Zrobi� to tylko i wy��cznie dla ciebie, Corah... wi�c dopilnuj, �eby si� o tym dowiedzieli. Zrozumiano? Winni zwraca� si� do ciebie Wielki Szefie.
Lea skin�a g�ow� pr�buj�c, nie do ko�ca z powodzeniem, powstrzyma� �zy nap�ywaj�ce jej do oczu.
20
- Zrozumia�am, Ravagin. Ka�� im te� za to w taki spos�b zap�aci�, �eby skorzysta� na tym ca�y Korpus. Mo�esz na to liczy�.
- Z pewno�ci�. - Podni�s� si�. - Wi�c je��i to wszystko... musz� jeszcze doko�czy� raport.
- Do diab�a z raportem - odpar�a. - Dzi� mamy pi�kny dzie�; zabieraj si� st�d i desz si� nim, p�ki trwa. �cisn�� usta.
- W porz�dku. S�dz�, �e tak zrobi�. Spr�bowa�a si� u�miechn��.
- To najmniejsza rzecz, jak� mog� uczyni�. I, Ravagin... dzi�ki. Do ciebie r�wnie� winni zwraca� si� Wielki Szefie.
- Taa. - Wielki Szef. Tytu�, kt�rego pewnie nigdy nie mia�by ochoty zdoby�. Ale liczy�a si� sama my�l.
- Pogadamy p�niej. Powodzenia.
Rozdzia� 3
Na pierwszy rzut oka Triplet wyra�nie rozczarowywa�. Zdaniem Danae, ju� podrz�dny kosmoport, na kt�rym wyl�dowali, sprawia� wystarczaj�co z�e wra�enie; zaprojektowany bez g�owy i umiejscowiony dwadzie�cia pi�� kilometr�w od najbli�szego prawdziwego miasta, wygl�da� jak architektoniczy wrz�d. Lecz pobliskie budynki Kontroli Tripletu, kt�re mo�na by�o dostrzec przez okna holu portu, wygl�da�y jeszcze gorzej. Mia�a ju� okazj� widywa� obozy wojskowe, lecz to, co zobaczy�a tutaj, nie dor�wnywa�o nawet tym w�tpliwej jako�ci standardom. G��wny budynek Ochrony T�pletu przypomina� masywn� bryle betonu, kt�ra sprawia�a wra�enie zbudowanej w warunkach, bojowych. Le��cy p� kilometra dalej budynek Dyrekcji Przej�cia prezentowa� si� nieco lepiej, lecz to wszystko, co zyskiwa� dzi�ki lepszemu projektowi, tradt przez swe ogrodzone otoczenie...
Danae mimowolnie zadr�a�a. Szeroki na trzysta metr�w ochronny pier�cie� wok� Tunelu Threshold nazywano Martw� Stref� i by� on podobno najpilniej strze�onym miejscem na wszystkich Dwudziestu �wiatach. Nie zna�a szczeg��w... a przygl�daj�c si� dziwnie niewyra�nym kszta�tom, le��cym za zewn�trznym ogrodzeniem Martwej Strefy, stwierdzi�a, �e wcale nie chce ich zna�.
- Ms. Danae Panya?
Wzdrygn�a si�, przenosz�c wzrok z okna na dw�ch m�czyzn, kt�rzy si� do niej zbli�yli.
- Tak? - przyzna�a ostro�nie.
- Witamy na Tupiecie - u�miechn�� si� starszy. - Jestem Uaison Dyrektor Hamen DorLexis. Musz� powiedzie�, �e nieco nas zaskoczy�a�, przybywaj�c tak wcze�nie.
22
Odpr�y�a si� odrobin�.
- Okaza�o si�, �e mog� lecie� wcze�niej, ni� to pierwotnie planowa�am - wyja�ni�a, staraj�c si�, by zabrzmia�o to zupe�nie naturalnie. W rzeczywisto�ci musia�a przebrn�� przez ca�e piek�o biurokracji, by w ostatniej chwili zmieni� termin lotu. -S�dzi�am, �e zdo�am wykorzysta� dodatkowy czas, by rozejrze� si� troch� po Thresholdzie.
- Je�li chodzi o zwiedzanie, to znalaz�a� si� nie po tej stronie planety - odpar� DorLexis. - Wszystko tutaj podporz�dkowane jest bezpo�rednio zaopatrzeniu i ochronie Tunelu.
- Rozumiem. - Drugi m�czyzna sta� dalej spokojnie z ty�u i Danae pochwyci�a jego spojrzenie. - A pan jest...?
- Och, wybacz mi - wtr�ci� szybko DorLexis, nim tamten zdo�a� odpowiedzie�. - Ms. Panya, to jest kurier Ravagin;
cz�owiek, kt�ry zabierze de do Ukrytych �wiat�w.
- Doprawdy? - Z nowym zainteresowaniem spojrza�a na tamtego. �redniego wzrostu i budowy, z ciemnymi oczyma osadzonymi w spokojnej twarzy - nie by�o w nim niczego szczeg�lnie godnego uwagi. A z pewno�ci� niczego, co by�oby pi�tnem weterana wypraw do Ukrytych �wiat�w. - Mi�o mi pana pozna�, Mr. Ravagin.
- Po prostu Ravagin, Ms. Panaya - zwr�ci� si� do niej. Brzmi�cy w jego g�osie spok�j dor�wnywa� temu, jaki malowa� si� na jego twarzy. - To pojedyncze, uniwersalne imi�.
- Ach - rzuci�a, w gruncie rzeczy nie rozumiej�c, o co mu chodzi. - C�... zatem prosz� zwraca� si� do mnie Danae. Skin�� g�ow�, a DorLexis na nowo w��czy� si� do rozmowy.
- Podj��em ju� odpowiednie kroki, by twoje baga�e zosta�y przekazane do Budynku Inspekcji, Ms. Panaya; skoro tylko b�dziesz gotowa, mo�emy sterowa� si� tam sami i rozpocz�� dotycz�c� d�bie procedur�.
- Ju�? Przypuszcza�am, �e z uwagi na wcze�niejsze przyby-de b�d� musia�a poczeka� na to przynajmniej kilka dni.
DorLexis u�miechn�� si�, niemal jak zadowolony z siebie magik.
- Przywykli�my tutaj do radzenia sobie z nieoczekiwanym. Zabra�em si� do pracy, gdy tylko kapitan statku przekaza� nam laserem list� pasa�er�w. Zechdej uda� si� w t� stron�...
Razem skierowali si� do wyj�da.
23
- Ile to wszystko zajmie czasu? - zapyta�a Dane.
- Och, samo przygotowanie potrwa zaledwie kilka godzin - zapewni� j� DorLexis. - Musimy podda� ci� testom na wszystkie choroby, kt�rych mo�esz by� nosicielk�, poda� d par� zastrzyk�w o szerokim spektrum dzia�ania, kt�re zaktywizuj� tw�j system odporno�ciowy, i sprawdzi� reakcje na nie... o to tu chodzi.
- Jak r�wnie� upewni� si�, �e wiesz, w co si� pakujesz -wtr�ci� Ravagin.
- Przeczyta�am wszystkie materia�y, kt�re mi przesiali�cie -zwr�ci�a si� do� Danae. - Chcesz powiedzie�, �e s� nie�cis�e?
- Oczywi�cie, �e nie - powiedzia� szybko DorLexis. - Chodzi tylko o to... no c�, kurierzy sk�aniaj� si� ku opinii, �e nasze pakiety informacyjne s� niekompletne.
Danae spojrza�a na Ravagina.
- Asa?
- Oczywi�cie - odpar�. - Nie mo�na na kilku stronicach zamie�ci� wszystkich informacji o dw�ch �wiatach, szczeg�lnie je�li i tak z za�o�enia ma to by� tylko og�lny przegl�d tego, co wiemy na ten temat.
- Zatem dlaczego pakiety nie zawieraj� wi�cej informacji?
- Jaki mia�oby to sens? Wi�kszo�� podr�nik�w i tak nie zawraca�aby sobie g�owy ich przeczytaniem. Zrobiliby dok�adnie to, co robi� teraz: zdaj� si� na kuriera, by w Ukrytych �wiatach my�la� i martwi� si� za nich.
- Ravagin... - zacz�� ostrzegawczo DorLexis.
- Nie, niech m�wi dalej, prosz� - przerwa�a Danae. - Je�li tak nisko oceniasz swoich klient�w, to dlaczego wd�� wykonujesz t� prac�?
- Kto powiedzia�, �e ich nisko oceniam? - warkn�� Ravagin. - Stwierdzi�em tylko, �e wi�kszo�� z nich nie przygotowa�aby si� lepiej, ni� robi� to teraz, bez wzgl�du na to, jakie daliby�my im materia�y.
- Mo�e pani by� pewna, Ms. Panaya - wtr�d� DorLexis -�e Ravagin i wszyscy inni nasi kurierzy s� �arliwie oddani swej pracy, bez wzgl�du na to, co niekiedy zdarza im si� powiedzie�. - Rzud� Ravaginowi w�dek�e spojrzenie. - Wyprawa do Ukrytych �wiat�w pod opiek� kogokolwiek z Korpusu daje pe�n� gwarancj� bezpiecze�stwa.
- Oczywi�de. - Danae skin�a g�ow�, z trudem kryj�c rozdra�nienie wywo�ane wtr�ceniem si� DorLexisa, cho�by
24
i wynikaj�cym z najlepszych intencji. Odda�a pierwszy, bezpo�redni strza�, by zobaczy�, co ka�e Ravaginowi wykonywa� t� prac�, a DorLexis po prostu to zepsu�. Trudno, p�niej b�dzie na to jeszcze mn�stwo czasu. - Zatem kiedy faktycznie udamy si� do Shamsheeru?
- Cho�by jutro rano, je�li b�dziesz chcia�a - odpar� DorLexis, wyra�nie zadowolony, �e znowu znalaz� si� na bezpiecznym gruncie. - Woleliby�my, by� si� dobrze wyspa�a, nim wyruszysz w drog�.
Danae skin�a g�ow�.
- To brzmi rozs�dnie. Pragn� jak najszybciej wyruszy�. Czy to ci odpowiada, Ravagin? Wzruszy� ramionami, ju� znowu schowany w swej skorupie.
- Ty tu jeste� szefem.
Przez par� nast�pnych chwil szli w milczeniu; dotarli do wyj�cia i zanurzyli si� w wiej�ce na zewn�trz, zmienne wiatry. Przebyli po�ow� drogi do samochodu, kt�ry wskaza� DorLexis, kiedy z oddali dobieg�o s�abe puf statku schodz�cego poni�ej bariery d�wi�ku. Danae spojrza�a w g�r�, lecz niskie chmury kry�y przed wzrokiem podchodz�cy do l�dowania statek.
- Jak cz�sto l�duj� tutaj statki z innych �wiat�w? - zapyta�a, zachowuj�c oboj�tny ton.
- Och, zwykle raz lub dwa razy w tygodniu - odpar� DorLexis, sam spogl�daj�c w niebo. - Tak jak powiedzia�em, w tej cz�ci Thresholdu znajduje si� niewiele rzeczy godnych uwagi z wyj�tkiem Tunelu, a jak wiesz, obowi�zuj� �cis�e ograniczenia liczby ludzi, kt�rym pozwala si� do� wej��.
- Uhum. - Lecz to by� huk hamuj�cego w atmosferze statku kosmicznego, Danae mia�a co do tego niemal absolutn� pewno��. Oznacza�o to, �e chwila wytchnienia, jak� zdoby�a wy�udzaj�c wcze�niejszy lot, w�a�nie si� ko�czy�a.
Jakikolwiek by� to statek - handlowy, wojskowy czy prywatny - mog�a r�czy�, �e przyb�dzie na nim Hart.
Podeszli do samochodu i wsiedli do �rodka... i gdy DorLexis kluczy� w�r�d innych zaparkowanych pojazd�w, zmierzaj�c do drogi wylotowej, Danae uchwyci�a wzrokiem luksusowy �lizgacz jakiego� bogacza, szykuj�cy si� do lotu nad l�dowiskiem portu.
Hart, na pewno.
25
Cholera. Lecz teraz nic na to nie mog�a poradzi�. Opad�a na poduszki i zamkn�a oczy, pr�buj�c bez powodzenia si� odpr�y�.
Wyniki jego testu torowa�y sobie drog� przez ekran i Rava-gin przerwa� na chwil� planowanie szlaku, by rzuci� okiem na ostatni� linijk�. Zielone �wiat�o, jak nale�a�o si� spodziewa�. To oznacza�o, �e Danae Panya usun�a ostatni� przeszkod� stoj�c� pomi�dzy ni� a jej dwoma radosnymi miesi�cami w Ukrytych �wiatach.
Cholera.
Westchn�� i star� informacj� z ekranu. Ta wyprawa wywo�ywa�a w nim wystarczaj�co sprzeczne uczucia, nim jeszcze wybra� si� tego ranka do kosmoportu - a teraz, sp�dziwszy znaczn� cz�� dnia ze swoj� klientk�, jego nastr�j jeszcze si� pogorszy�. Z pyta�, jakimi go zasypa�a, wynika�o jasno, �e nale�y do tego typu klient�w, kt�rzy uwa�aj�, i� kurier i jego klient winni by� najlepszymi przyj ad�hni natychmiast od startowego dzwonka. A istnia�o niewiele typ�w, kt�rych Ra-vagin nienawidzi� bardziej. Rzeczywi�cie zanosi�o si� na par� radosnych miesi�cy.
Brz�k telefonu przerwa� te ponure rozmy�lania.
- Ravagin, tu Kyle Grey z wartowni przy g��wnym wej�ciu. Czy znasz kogo� o nazwisku Hart?
- Nie - odpar� Ravagin. - A powinienem?
- Ja nie chcia�bym go zna�, gdybym by� na twoim miejscu. Chce porozmawia� z tob� o przy��czeniu si� do jutrzejszej wycieczki.
Ravagin prychn��.
- Jasne. Po prostu zapakuj� go do mojego kuferka i przemyc� przez telepcie. Ka� mu pow��czy� si� po Martwej Strefie, dobrze?
- Czekaj, nie us�ysza�e� jeszcze najlepszego. Kiedy powiedzia�em, �e nie mog� pozwoli� mu na widzenie si� z tob� bez zezwolenia, pr�bowa� takie zezwolenie kupi�. Ode mnie.
Ravagin poczu�, jak brwi unosz� mu si� do g�ry.
- Powiadasz, �e chcia� ci da� �ap�wk�?
- Aha. I to du��. Tak�, �e niemal zapragn��em nie mie� �adnych skrupu��w.
26
- Ani kamer wymierzownych w twoj� wartowni�, prawda? - doda� zjadliwie Ravagin.
- To te�. Tak czy inaczej, zablokowa�em ju� hol i w��czy�em alarm, lecz pomy�la�em, �e mo�e chcia�by� przyj�� tutaj i rzuci� okiem na tego typa, zanim go st�d zabior�.
Dlaczego nie?
- Ju� id�.
Kiedy Ravagin przyby� na miejsce, w�a�nie przeszukiwano Harta; i s�dz�c ze stosu pieni�dzy pi�trz�cego si� na stole holu, nosi� przy sobie wi�cej, ni� wynosi� nale�ny mu udzia� w nielegalnym czy podejrzanym interesie. Lecz je�li m�czyzna martwi� si� tym, to ani w jego twarzy, ani w postawie nie mo�na by�o tego dostrzec. W rzeczywisto�ci jego znudzona mina zdawa�a si� sugerowa�, �e bywa� aresztowany przynajmniej dwa razy w tygodniu.
- Ty jeste� Ravagin - rzek� m�czyzna, gdy Ravagin wkroczy� do pokoju. - Nazywam si� Hart. Chcia�bym om�wi� z tob� jutrzejsz� wypraw�, je�li mo�na.
Ten cz�owiek mia� klas�; Ravagin musia� mu to odda�.
- Przykro mi, lecz z zasady nie zabieram ze sob� do Ukrytych �wiat�w sko�czonych durni; nikomu nie wychodzi to na zdrowie. Co pozwoli�o d s�dzi�, �e mo�esz tutaj zaoferowa� tak� jawne �ap�wk�, i �e ci si� tu upiecze?
- Och, �ap�wka by�a tylko przyn�t� - wzruszy� ramionami Hart. - Pomy�la�em, �e wartownik mo�e zadzwoni� i zawiadomi� de o tym. Jak widz�, mia�em racj�.
- Pogratulowa� - chrz�kn�� stoj�cy w pobli�u dow�dca stra�y. - Nagrod� jest par� lat w bardzo g��bokim loszku.
- Wcale nie; wyjd� w d�gu paru godzin - odpar� spokojnie Hart. - Mam, �e tak powiem, wysoko postawionych przy-jad�.
- Doskonale; mo�esz do nich zadzwoni�, kiedy znajdziesz si� w Mie�de Za Wrotami - powiedzia� dow�dca.
- Zadzwoni�. W tym czasie - wbi� oczy w oczy Ravagina -mo�e b�d� m�g� om�wi� z Mr. Ravaginem mo�liwo�d do��czenia do grupy, z kt�r� jutro wyrusza.
- Nie ma �adnych mo�liwo�d -rzek� stanowczo Ravagin. -Lista zosta�a ustalona i nic ju� w tej sprawie nie mog� zrobi�.
- To nie jest ca�kiem zgodne z prawd� - potrz�sn�� g�ow� Hart. - Kurier posiada uprawnienia w zakresie ustalania
27
sk�adu grupy; ��cznie z mo�liwo�ci� uzupe�nienia jej. Nawet w ostatniej chwili, tak jak teraz, je�li nie chcia�by� od�o�y� wyprawy o dzie� lub dwa. Co r�wnie� le�y w zakresie twoich uprawnie�.
Ravagin �ci�gn�� usta, zaintrygowany wbrew samemu sobie. Danae Panya znalaz�a si� tutaj w wyniku urz�dowych, i prawdopodobnie popartych pieni�dzmi, nacisk�w; a teraz Hart dawa� do zrozumienia, �e ma podobne poparcie. Czy�by istnia� tu jaki� zwi�zek?
- Masz racj�, przynajmniej zasadniczo - przyzna� - lecz w tym wypadku nie ma to znaczenie. M�j klient bardzo si� stara�, by zapewni� sobie prywatn� wypraw� do Ukrytych �wiat�w,-a ja stwierdzi�em, �e tam, gdzie pieni�dze walcz� z pieni�dzmi, zwykle wygrywaj� te pierwsze.
Hart uni�s� brew.
- Czy to co� pomo�e, je�li d powiem, �e jej pieni�dze i moje pieni�dze pochodz� od tej samej osoby?
- Mog�oby... gdyby� m�g� te� wyja�ni�, dlaczego ta osoba od razu nie postara�a si� o wsp�ln� wypraw�.
- Sta�o si� tak z powod�w, w kt�re wola�bym nie wnika� -odpar� Hart wzruszywszy ramionami. - Zapewniam de jednak, �e �atwo mog� dowie�� tego, co m�wi�.
Jaki� ruch na zewn�trz zwr�d� uwag� Ravagina: d�ki wi�zienny transportowiec zatrzyma� si� w�a�nie pod drzwiami.
- Na twoim miejscu nie marnowa�bym czasu. Nim znajdziesz kogo�, kto d uwierzy, b�dziemy ju� dawno na Sham-sheerze, poza twoim zasi�giem.
Hart spojrza� na� ch�odno.
- Rozumiem. S�dz�, �e powinienem znale�� nieco podechy w fakde, i� nie dajesz si� tak �atwo przekupi�. Spr�buj� zatem z innej beczki przez tych - spojrza� przez drzwi na transporter - par� chwil, kt�re mi jeszcze pozosta�y. Ot� Ukryte �wiaty s� kra�cowo niebezpiecznym miejscem, nawet dla kuriera z twoim do�wiadczeniem i reputacj�. Je�li cokolwiek przydarzy si� tam twojej klientce, mo�esz znale�� si� w powa�nych k�opotach.
- Czy to gro�ba?
- W �adnym razie. To tylko proste stwierdzenie faktu. Pomimo wszystkich twoich niew�tpliwych zdolno�d, brakuje d przeszkolenia zawodowego ochroniarza. Ja je mam. Je�li pozwolisz mi towarzyszy� sobie, zmniejszysz ryzyko, zar�wno
28
je�li chodzi o mo�liwo�� nara�enia klientki na jakie� powa�ne niebezpiecze�stwo, jak te� mo�liwo�� ewentualnych prawnych konsekwencji po powrocie.
Te s�owa sprawi�y, �e niech�� do Harta, kt�r� Ravagin z trudem opanowywa�, przekroczy�a delikatn� granic�, dziel�c� j� od odrazy.
- Nie wiem, gdzie uczy�e� si� post�powa� z lud�mi. Hart -powiedzia�, ledwie nad sob� panuj�c - lecz proponuj� d, by� nigdy ju� nie pr�bowa� sugerowa�, �e kurier Tripletu nie potrafi wykona� swej roboty. - Zwr�ci� si� do dow�dcy stra�y: - Kapitanie, doceni�bym to, gdyby� dopilnowa�, aby w�adze Miasta Za Wrotami przetrzyma�y tutaj wi�nia, dop�ki m�j klient i ja nie znajdziemy si� na Shamsheerze. Je�li b�dziesz potrzebowa� do tego wi�kszej ilo�ci zarzut�w, zawiadom mnie... mam kilka, kt�re z rado�ci� wni�s�bym przeciwko niemu.
Dow�dca u�miechn�� si� pos�pnie.
- Masz to u mnie, Ravagin. Chod�my, Hart; nie pozw�lmy, �eby cela czeka�a.
Ravagin przygl�da� si� z holu, jak ciskaj� Harta do transportera i odje�d�aj�.
- Facet strzeli� w dziesi�tk�, czy� nie? - zauwa�y� Grey ze swego stanowiska.
- Ca�a ta wyprawa zaczyna wygl�da� w ten spos�b -warkn�� Ravagin. - S�uchaj, Grey, chcia�bym przestrzec reszt� kurier�w przed tym go�ciem. Je�li rzeczywi�cie ma takie plecy, �eby wydoby� si� z ba�aganu, w jakim si� znalaz�, to mo�e pr�bowa� nam�wi� kogo� innego, by poprowadzi� go za mn�.
- Prawda. - Grey skin�� g�ow�. - Nie s�dzisz, �e ca�e to gadanie o niebezpiecze�stwie brzmia�o cokolwiek z�owieszczo?
- Jak gdyby w Danae Panya by�o co� wskazuj�cego na k�opoty? - Ravagin potrz�sn�� g�ow�. - Pod tym wzgl�dem nic nie mog�oby mnie zaskoczy�. Nie spuszczaj oka z tych drzwi, dobrze?
- Pewnie. Nie martw si�; ka�dy, kto zechce dzi� w nocy dosta� si� do Tunelu, b�dzie musia� przej�� przez Martw� Stref�
- Niemal mam nadziej�, �e Hart tego spr�buje. Pogadamy p�niej.
Wd�� gotuj�c si� w �rodku, uda� si� z powrotem do swego biura i czakaj�cych tam map.
Rozdzia� 4
Hart, na nieszcz�de, okaza� si� cz�owiekiem s�ownym. Do rana zd��y� ju� opu�ci� wi�zienie i w�adze Miasta Za Wrotami zapewni�y Ravagina, i� udzieli�y mu "powa�nego ostrze�enia", by trzyma� si� z dala od ca�ego obszaru Krateru Rein-gold. Jednak Ravagina prze�ladowa�o, �e jest obserwowany, kiedy wraz z Danae wsiada� do autokaru, by odby� kr�tk� jazd� do Tunelu.
By� to typowy dzie� dla Thresholdu: ch�odny, pochmurny i og�lnie rzecz bior�c nieprzyjemny - dzie�, kt�ry, zgodnie z przes�dami kurier�w, wr�y� dobrze wyprawie do Ukrytych �wiat�w. Nie znaczy to, �e Ravagin wierzy� w kt�r�� z tych bzdur... doprawdy nie. Lecz sp�dzi� mn�stwo czasu, podr�uj�c po Karyksie, a nikt, kto tam zawita�, nigdy potem nie potrafi� ju� przyj�� ca�kowicie nonszalanckiej postawy wobec poj�� szcz�liwego trafu i przeznaczenia. A bior�c pod uwag� k�opoty, kt�rych ca�a ta wyprawa zd��y�a ju� przysporzy�... Ukradkiem, czuj�c si� bardziej ni� odrobin� g�upio, uni�s� r�k� ku szarym chmurom na niebie i uczyni� ni� klasyczny znak przynosz�cy szcz�cie. Tak na wszelki wypadek.
Niewiele ryzykowa�, �e znak zostanie dostrze�ony. Oczy Danae, jak oczy wszystkich, kt�rzy przemierzali t� drog�, nie odrywa�y si� od okna. Ravagin nigdy nie m�g� zrozumie�, co go�cie widz� w resztkach prastarego krateru po nuklearnym wybuchu. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e Krater Reingold stanowi� miejsce jakiego� straszliwego wybuchu; nawet po jakich� o�miu stuleciach erozji mierzy� blisko dwie�cie kilometr�w �rednicy i w bezchmurny dzie� bez trudu mo�na go by�o
30
dostrzec z niskiej orbity. Najwi�kszy krater na Thresholdzie;
lecz ogl�dany z ziemi nie robi� jakiego� szczeg�lnego wra�enia. W rzeczywisto�ci niewiele by�o tu do ogl�dania opr�cz tej samej sterylnej, szarobrunatnej gleby, kt�ra pokrywa�a wi�kszo�� tego �wiata.
- Rozumiem, �e ca�a planeta zasadniczo wygl�da tak samo - zauwa�y�a Danae, wd�� wpatruj�c si� w widok za oknem.
- Uh?... - wyduka�, zaskoczony tym, w jaki spos�b jej my�li zbiega�y si� z jego rozwa�aniami. - Masz na my�li ziemi�?
- Tak, oraz ogromne kratery i parszyw� pogod� - skin�a g�ow�, odwr�ci�a si� i spojrza�a na niego z zaciekawieniem. -Wszystko to z powodu wojny?
Wzruszy� ramionami.
- Prawdopodobnie, cho� w�a�ciwie nie mamy poj�cia, jak wygl�da� ten �wiat, wojna zmieni�a jego mieszka�c�w w szary py�.
- Przed przylotem pr�bowa�am znale�� jakie� informacje o wojnie - powiedzia�a, odwracaj�c si� do okna. - Jednak niewiele o niej napisano.
- To dlatego, �e diablo ma�o o niej wiadomo - odpar�. -Wiemy, �e tutejsz� cywilizacj� tworzy�y istoty humanoidalne;
prawdopodobnie prawdziwi ludzie, tacy jak my i d z Ukrytych �wiat�w... i �e wykona�y pierwszorz�dn� robot�, by zetrze� si� z powierzchni ziemi. Wszystko inne to czysta spekulacja.
Skrzywi�a si�.
- ��cznie z teori�, �e Tunel stanowi� jeden z ich g��wnych cel�w? Teraz skrzywi� si� Ravagin.
- To m�g� by� czysty przypadek, �e ta cz�� Thresholdu najbardziej uderpiala od bombardowania. To nie musia�o mie� nic wsp�lnego z Tunelem.
Jak gdyby na dany sygna�, autokar wjecha� na niewielkie wzniesienie i Tunel znalaz� si� w polu widzenia.
Nie wygl�da� szczeg�lnie imponuj�co; on sam i jego otoczenie, co niemal na pewno mieli na celu jego nieznani budowniczowie. Kilka niskich wzg�rz otacza�o d�u�szy pag�rek; ten ostatni mia� ma�e, przypominaj�ce pieczar� wej�de, otwieraj�-
31
ce si� na zach�d. Prawdopodobnie przed wojn� krajobraz Thresholdu tworzy�o mn�stwo podobnie niepozornych wzg�rz, w�r�d nich by�y takie, na kt�rych wzrok nie zatrzymywa� si� powt�rnie... i dopiero po wojnie pag�rki mog�y rzuci� si� w oczy jako te, kt�re przetrwa�y niemal bezpo�redni j�drowy wybuch...
Danae wypu�ci�a powietrze z p�uc w d�ugim, pe�nym zdumienia wydechu.
- Niewiarygodne - mrukn�a. - Nawet nie wygl�da na zniekszta�cony.
- Przynajmniej nie tak, by mo�na to by�o zauwa�y� -skin�� g�ow� Ravagin. - Czy czyta�a� kiedy� oryginalny dziennik z odkrycia Reingoldu? B�dziesz musia�a to zrobi�, kiedy wr�cimy. Biedna kobieta niemal zwariowa�a, pr�buj�c wyja�ni�, jak mog�o si� to tutaj osta�, a jej kolega z za�ogi, kt�ry pierwszy odkry� dzia�anie samego Tunelu, naprawd� na jaki� czas straci� zmys�y.
- Wcale mu si� nie dziwi�. Shamsheer musia� by� prawdziwym szokiem.
Autokar pokona� �agodnie wznosz�c� si� ramp�, kt�r� doprowadzono do wzg�rz, i zatrzyma� si�.
- Ostatnia chwila, by� zmieni�a sw�j zamiar - przestrzeg� Ravagin, gdy wysiadali.
- Nie b�d� g�upi - odci�a si� Danae i ruszy�a przed nim wyci�gni�tym krokiem do wej�cia Tunelu. Ravagin odwr�ci� si� i rozejrza� uwa�nie, a potem pod��y� za ni�, czuj�c si� nieco lepiej. Hart m�g� wd�� czai� si� gdzie� z ty�u; lecz od tej chwili diablo trudno b�dzie mu dotrzyma� im kroku.
Przez mniej wi�cej pi��dziesi�t pierwszych metr�w Tunel bieg� prosto w g��b pag�rka, nieco tylko si� obni�aj�c, i nim zacz�� si� kolisty zakr�t w lewo, znikn�y za nimi ostatnie m�enia �wiat�a, przedostaj�ce si� przez wej�cie. Delikatny blask mg�olampy Danae czeka� na niego na zakr�cie; zapaliwszy w�asn�, Ravagin podszed� do niej.
- Trzymaj si� z daleka od �cian - przestrzeg�, przeciskaj�c si� obok i obejmuj�c prowadzenie. - Miejscami s� nier�wne, a budulec jest tak samo niepodatny na uszkodzenia jak materia�, z jakiego zbudowano Tunel na zewn�trz, tak wi�c mo�esz zarobi� siniaka, kt�rego d�ugo b�dziesz pami�ta�.
32
- By�oby lepiej, gdyby wasi ludzie dali nam porz�dne lampy - burkn�a, kiedy pomaszerowali dalej. - Nawet zapa�ki �wieci�yby ja�niej ni� to co�.
- I by�yby doskonale widoczne dla ka�dego, kto przypadkiem w��czy�by si� na Shamsheerze wok� Tunelu. Pr�bujmy nie zaprasza� do podr�y z tamtej strony.
- Lecz... Och. -Zamilk�a.
By� mo�e, pomy�la� Ravagin, przyszed� jej nagle do g�owy inny pow�d przemawiaj�cy za u�ywaniem przy�mionego o�wietlenia.
W�dr�wka, odbywana w niemal absolutnej ciemno�ci, zawsze wydawa�a si� trwa� d�u�ej ni� w rzeczywisto�ci, i Ravagin zaczyna� ju� wyczuwa� zaniepokojenie swej klientki, kiedy na �cianie pojawi�y si� pierwsze kropki marker�w. Wedle standardowej procedury nale�a�o natychmiast wskaza� je nowicjuszom... lecz dotychczas nic w tej wycieczce nie odby�o si� zgodnie z przyj�tymi standardami i dlatego w�a�nie Ravagin postanowi� bezpo�rednio zapozna� Danae z tym, dzi�ki czemu Krater Reingold zyska� miano Nokautu. Min�li zamaskowane szafki... przed nimi zamajaczy� w�a�nie tr�jk�tny wska�nik... Ravagin zwi�kszy� swoj� przewag� nad Danae o jeszcze jeden krok...
I nagle znalaz� si� pi�� metr�w za ni�.
Wstrz�s wywo�any jego znikni�ciem sprawi�, �e bezwiednie przesz�a jeszcze dwa kroki; a gdy g�o�no wci�gn�a powietrze i zacz�a si� odwraca�, by�o ju� za p�no. Obr�t sprawi�, �e jej �okie� przeci�� niewidzialn� granic� telepola...
I nagle znowu znalaz�a si� metr za nim.
Okr�ci�a si� na pi�cie, by zwr�ci� si� do� twarz�, i Ravagin us�ysza�, jak wypu�ci�a powietrze z cichym uff.
- To by�a pod�a sztuczka - burkn�a, lecz w jej g�osie brzmia�a raczej nabo�na cze�� ni� z�o��. - Wasze pakiety informacyjne nawet w przybli�eniu nie potrafi� okre�li�, o co chodzi.
- Nie s�dz�, by cokolwiek potrafi�o - zgodzi� si�, w jaki� nieokre�lony spos�b zawiedziony, �e tak szybko dosz�a do siebie. - Trzeba tego osobi�cie do�wiadczy�, by naprawd� w to uwierzy�.
- Nawet teraz w to nie wierz�. - Znowu g��boko odetchn�a. - Naprawd� przera�aj�ce w tym wszystkim jest to, �e
3 - Triplet 33
niczego nie czu�am. Mo�na by by�o przez ca�� wieczno�� przemierza� tych samych pi�� metr�w Tunelu, pr�buj�c przedosta� si� na drug� stron�.
- Mieszka�cy Reingoldu byli ju� cholernie tego bliscy. To by� naprawd� rozpaczliwy pomys�, �eby spr�bowa� przej�� nago. Niemal us�ysza�, jak drgn�a.
- ...dobrze. C�. Zatem sami powinni�my si� do tego zabra�, jak s�dz�. Prawda?
- Oczywi�cie. Szafki s� tutaj, zbudowane tak, by wygl�da�y jak fragment �ciany...
Pokaza�jejJakje otworzy�. W przy�mionym �wietle �ci�gn�li z siebie kombinezony i powiesili je na przygotowanych wieszakach. Ravagin ju� dawno przesta� odczuwa� zak�opotanie wywo�ane konieczno�ci� przej�cia telepola nago, lecz zaskakuj�co wysoki odsetek jego klient�w - nawet je�li wiedzieli, co mo�e ich spotka� - zaczyna� w�a�nie si� w tym momencie burzy� i pr�bowa� na wszystkie mo�liwe sposoby �ama� zasady. Zwykle wystarczy�o kilka pr�b przej�cia tych samych pi�ciu metr�w, by ich przekona�, �e nic, z wyj�tkiem ich w�asnych da�, nie mo�e przedosta� si� z Thresholdu do Shamsheeru. Nikt dok�adnie nie wiedzia�, dlaczego budowniczowie Tunelu tak to w�a�nie urz�dzili, lecz by�o te� powszechnie wiadomo, �e nikt nie m�g� na to nic poradzi�.
- Jestem gotowa - powiedzia�a w ko�cu Danae, gasz�c swoj� mg�olamp� i zamykaj�c drzwi szafki. - Co teraz?
- We� mnie za r�k� - powiedzia� Ravagin, si�gaj�c w ciemno�ci tam, sk�d dochodzi� jej g�os. - Telepcie wyprawia niekiedy dziwne rzeczy z poczuciem r�wnowagi.
Jej r�ka by�a sztywna i niech�tna, lecz przynajmniej nie wyra�a�a sprzeciwu co do samej zasady. Krocz�c ostro�nie i czerpi�c wskaz�wki ze s�abo �wiec�cych kropek wska�nikowych, aby zachowa� r�wnowag� i kierunek, poprowadzi� j� naprz�d... i nagle, dos�ownie na mgnienie oka, odni�s� wra�enie, �e pod�oga si� przechyli�a.
Danae wci�gn�a g�o�no powietrze i trac�c r�wnowag�, mocno si� na nim opar�a. Pochwyci� j� i przez chwil� stali przytuleni do siebie...
Po chwili wszystko wr�ci�o do normy, wi�c odsun�a si� od niego gwa�townie, wyrywaj�c r�wnocze�nie d�o� z jego u�dsku.
34
- Przepraszam - mrukn�a, a w jej g�osie zabrzmia� zar�wno gniew, jak i zak�opotanie.
- Wszystko w porz�dku - zapewni� j� o wiele szczerzej, ni� zamierza�. - To si� zwykle zdarza podczas pierwszego przej�cia - doda� odrobin� niezr�cznie. Dotyk jej da�a wywar� na jego sk�rze niezwykle przyjemnie wra�enie... - Chod�my, szafki znajduj� si� nieco dalej w g��bi Tunelu. Daj mi r�k�, poprowadz� de.
- Dzi�kuj� d, nic mi nie jest - odpar�a nieco derpko.
- Jak chcesz. - Ruszy� w g��b tunelu, zostawiaj�c j�, by sama sobie znalaz�a drog�. Tunel wd�� zakr�ca� w lewo i Ravagin pozwoli�, by koniuszki jego palc�w muska�y �dan� z prawej strony, a� wyczu� delikatne wybrzuszenie, kt�re oznacza�o pocz�tek kompletu zamaskowanych szafek umieszczonych z tej strony. Wypuk�o�� wybrzusza�a si� coraz bardziej i kilka krok�w dalej palce Ravagina odnalaz�y ukryty uchwyt; pod�gn�� za� i otworzy� drzwi szafki. Na g�rnej p�ce le�a�a gar�� pier�deni �wietlik�w; wzi�� jeden i nasun�� na palec lewej r�ki.
- Niech stanie si� �wiat�o - rzek�, sk�adaj�c d�o� w kubek... i nad d�oni� pojawi�a si� roz�arzona kula mglistego �wiat�a. -A teraz - powiedzia� obejrzawszy si� na Danae - ubierzmy si� i wyjd�my st�d. Prosz�, spr�buj z tym na pocz�tek. - Poda� jej fa�dzist� szat� takiego rodzaju, kt�ry noszony by� przez pomniejsz� szlacht� Shamsheeru.
-