5412

Szczegóły
Tytuł 5412
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5412 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5412 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5412 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

MARCIN PRZYBY�EK ma�pia pu�apka W �yciu ka�dego m�czyzny pojawia si� moment refleksji. Nie chodzi o chwile nad kuflem w jednym z przydro�nych bar�w na Jagiello�ska Street, lecz o ten szczeg�lny moment, gdy cz�owiek zaczyna widzie� w pe�nej krasie pierwsz� po�ow� �ycia. Taki nastr�j ogarn�� mnie, kiedy tkwi�em w swoim biurze na trzysta czterdziestym drugim pi�trze linowca Stockomville wdrapuj�cego si� na orbit� z Cotomou - dzielnicy Warsaw City po�o�onej w rozwidleniu rzek Vistula i Narau. To by� wyj�tkowo upalny marzec. W czwartym sektorze nawali�y radiatory i mimo i� awaryjne cyrkulatory pracowa�y na pe�nych obrotach, i tak trudno by�o wytrzyma�. Siedzia�em rozparty w fotelu, patrzy�em poprzez �aluzje na konaj�ce s�o�ce i czeka�em na zlecenie. Moja agencja znalaz�a si� na skraju bankructwa. Jedna trzecia populacji Warsaw City pogr��ona by�a w �wiatach Sensorycznych. Rynek by� olbrzymi. Moje og�oszenia zamie�ci�em we wszystkich portalach. Lecz nie tylko ja wpad�em na taki pomys�. Wyroi�o si� mn�stwo partaczy i lamer�w podaj�cych si� za gamedec�w, a b�d�cych zwyk�ymi naci�gaczami. Reputacja profesji zacz�a podupada�. I tak z powodu zgrai pata�ach�w powoli godzi�em si� z my�l� o zmianie zawodu. Zadzwoni� telesens. W nozdrza uderzy� osza�amiaj�cy zapach perfum. Zanim odwr�ci�em si� w kierunku ekranu, wiedzia�em, �e mam zlecenie. I to nie byle jakie. Channelu nr 101 u�ywaj� wyj�tkowe kobiety. Powoli spojrza�em spod ronda kapelusza i za chwil� dzi�kowa�em stw�rcy, �e cie� zas�ania� mi oczy, kt�re postanowi�y pospiesznie opu�ci� moje zepsute cia�o. Z ekranu patrzy�a najpi�kniejsza niewiasta, jak� kiedykolwiek widzia�em. Okay, by�a podretuszowana przez gierczany make-up, ale stary wyga bez trudu rozpozna klejnot. Za ni� rozpo�ciera� si� Deep Past World - jeden z najekskluzywniejszych �wiat�w - za� ona sama prezentowa�a stosowny image. Po�yskuj�ca �uskami obcis�a sukienka rozci�ta by�a od bioder w d�, by nie kr�powa� ruch�w; znad ramienia wystawa�a kolba lejzergana, dobrze wyrobiona i - spostrzeg�em to od razu - cz�sto u�ywana; ca�o�ci dope�nia� napier�nik z kompozyt�w wyrze�biony w motywy huraganu i fal. Info wy�wietli�o jej nazwisko. Jane Seymour. "Z tych Seymour'�w?", zastanawia�em si�, gdy us�ysza�em jej aksamitny alt: - Pan Torkil Aymore? - Do us�ug. Poruszy�a si� niepewnie. - Jest pan licencjonowanym solverem, prawda? - W dzisiejszych czasach, droga pani, zaw�d ten nazywaj� gamedecem lub, d�u�ej, game detectivem. - W ka�dym razie pomaga pan graczom? Wzi��em g��bszy oddech. - Z ca�ym szacunkiem, pani... - Panno. - Panno Seymour, nie bezinteresownie. - Wiem. Jaka jest pana stawka? - Najpierw musz� pozna� spraw�. Kobieta rozejrza�a si� - Czy to jest bezpieczny kana�? Harry Norman, m�j wsp�lnik, twierdzi�, �e zabezpieczenia s� solidne, lecz ostatnio gdzie� znikn�� i nie mog�em go z�apa�. Nie mia�em pewno�ci. - Absolutnie, droga pani. - Dobrze. Sprawa wygl�da tak Niedaleko st�d jest ekranowana �wi�tynia, w kt�rej utkwi� m�j... narzeczony. Siedzi tam ju� dwa dni i nie mo�e wyj��. Pr�bowa�am dosta� si� do �rodka, ale nie uda�o si�. Nie wiem, co robi�. - Mam nadziej�, �e nie usi�owa�a pani zdj�� mu he�mu? - Nie. Wiem, �e to niebezpieczne. He�my sensoryczne stymuluj� m�zg grawitacyjnymi impulsami w setkach milion�w miejsc jednocze�nie, daj�c wra�enie pe�nego uczestnictwa w Grze. Pobudzenia te od��czaj� od o�rodkowego uk�adu nerwowego reszt� cia�a, dzi�ki czemu centra motoryczne mog� wydawa� polecenie ruchu r�k�, a ta le�y bezw�adnie. Za to rusza si� inna - w �wiecie cyfrowych przep�yw�w. Dlatego do wej�cia i wyj�cia z programu niezb�dna jest specjalna procedura. M�wi�c o ekranowanej �wi�tyni panna Seymour mia�a na my�li nielicencjonowany tw�r, swego rodzaju wirus, zaimplementowany do Deep Past World przez jakiego� dowcipnisia. Narzeczony Jane nie m�g� wewn�trz budowli wyj�� z Gry, gdy� haker wprowadzi� program uniemo�liwiaj�cy ucieczk�. W sumie nie powinienem by� go pot�pia�. To mi�dzy innymi dzi�ki takim jak on wci�� mia�em prac�. Hakerzy to nie zab�jcy. Zawsze pozostawiaj� z�apanym w pu�apk� drog� wyj�cia. Lecz ta otwiera si� dopiero po rozwi�zaniu jakiej� piekielnej zagadki. Zna�em tego typu przypadki. Robota niewdzi�czna i wymagaj�ca cholernego skupienia. Mo�e nie najdro�sza, ale z pewno�ci� nie najta�sza. Potar�em czo�o. - Panno Seymour... wezm� to zlecenie za... dziesi�� tysi�cy. W razie niepowodzenia pi��dziesi�t procent - ryzykowa�em. Wiedzia�em jednak, �e DPW jest jedn� z najdro�szych rzeczywisto�ci, za� makija� i perfumy zleceniodawczyni podpowiada�y mi, �e mam do czynienia z nieprzyzwoitym bogactwem. Poza tym mia�em d�ugi. Kobieta okaza�a si� prawdziw� arystokratk�. Nie drgn�a jej brew. - Dopuszcza pan niepowodzenie? - Nie jestem geniuszem, droga pani. - Czy zdarzy�o si� panu zawie��? Wkroczy�a na niebezpieczny teren. Postanowi�em omin�� pytanie: - Pami�tam przypadek, gdy rozwi�za�em pewien problem... za p�no. W przypadku pani narzeczonego czas jest istotnym czynnikiem. A ja bardzo nie lubi� pracowa� w po�piechu. - Zgoda. Kiedy pan wejdzie? - Za godzin�. Gdzie jest najbli�sza brama? - Przeka�� panu koordynaty. B�d� czeka�a. Po roz��czeniu si� dokona�em rutynowego ogl�du �o�a. Z��czki i kontrolki wydawa�y si� funkcjonowa� prawid�owo. Przeprowadzi�em szybki test automasa�u przeciwdzia�aj�cego odle�ynom oraz regulatora ciep�oty cia�a. Poszed�em do lod�wki i wyj��em z kontenera zasobnik z p�ynem infuzyjnym. Pod��czy�em go do zaczepu. Wykona�em kilka prostych �wicze� fizycznych i wzi��em tusz. Od�wie�ony za�y�em gamepill - kapsu�k� przestawiaj�c� biochemiczne tory mojego ustroju na minimalizacj� produkcji metabolit�w. Dzi�ki niej przez cztery doby nie musia�em si� martwi� o przepe�nienie p�cherza moczowego i jelita grubego. Kosztowa�y maj�tek, lecz w mojej pracy by�y nieodzowne. Sprawdzi�em czas. By�em w cuglach. Za�o�y�em kombinezon, pod��czy�em nanowtyczk� p�ynu do gniazdka na przedramieniu i wygodnie si� u�o�y�em. Zanim za�o�y�em kask, zd��y�em jeszcze pomy�le�, �e nie jestem pewien, czy zamkn��em drzwi na zasuw�. Sprawdzi�em poczt�. Jane przekaza�a mi adres bramy i numer swojego konta bankowego. Wszed�em na stron� DPW i zalogowa�em si�. Poproszony o uiszczenie op�aty, poda�em numer panny Seymour. Za chwil� sta�em przed menu z ubraniami. Przywdzia�em kolczug� ozdobion� fantazyjnymi naramiennikami wraz ze stosownymi dodatkami. Z talerza ozd�b wybra�em skromny tatua� na policzkach. Na bro� obra�em obosieczny top�r noszony na plecach. By�em gotowy. Wyda�em instrukcj� transportu do wskazanego przez Jane miejsca i za chwil� podziwia�em rzadki las, wysokie paprocie, kolorowe ptaki krzycz�ce w�r�d listowia, fantastyczny kolor nieba i cudown� muzyk� otaczaj�c� mnie ze wszystkich stron. By3em w Deep Past World! Niedaleko kamiennego portalu, z kt�rego si� wy�oni�em, sta�a panna Seymour. - Standard? - spojrza�a rozczarowana. - S�dzi�am, �e taki obie�y�wiat jak pan dorobi� si� jakich� artefakt�w. U�miechn��em si� p�g�bkiem. Postanowi�em nie odpowiada� na zaczepk�. - Gdzie jest ta �wi�tynia? - Poprowadz� pana. Szed�em za ni� i powoli zaczyna�em �a�owa�, �e nie jestem pi�kny i bogaty. Zaprosi�bym w�wczas pann� Seymour na drinka. A tak, mog�em co najwy�ej popatrze�. - Nie widz� innych Graczy - zagai�em. - Ma�o ich - przyzna�a. - Przenie�li si� na wsch�d i poluj� na smoki. Tutaj nie ma ju� dzikich zwierz�t. Weszli�my tu z Henrym, by troch� odpocz��. Potem zamierzali�my wyruszy� na �owy. I gdyby nie ta diabelska �wi�tynia, ju� od dw�ch dni bawiliby�my si� wraz z innymi - w jej g�osie s�ycha� by�o wyra�ne roz�alenie. Henry by� g�upcem w�a��c do jakiego� gmachu maj�c obok siebie tak� katedr�, pomy�la�em. Za niewielkim wzg�rzem poro�ni�tym przez skrzypy i wid�aki rozpo�ciera�a si� kolorowa dolina ozdobiona kobiercem wysokich, s�odko pachn�cych kwiat�w. W jej centrum przycupn�a okr�g�a kaplica. Zatrzyma�em si� i odetchn��em. Od tej chwili ka�dy szczeg� m�g� by� wa�ny. Otworzy�em menu screenshot�w i uwieczni�em obraz ca�ej niecki. Za chwil� ruszy�em w �lad za przewodniczk�. Wraz ze zbli�aniem si� do budowli monumentalne tony DPW ust�pi�y miejsca melodii dziwnie nostalgicznej, granej na zwielokrotnionych smykach, poznaczonej g��bokimi uderzeniami b�bna i mi�kkimi odciskami bas�w. Uk�ad ��ki zdawa� si� pozbawiony wzoru. Kamienne bloki �wi�tyni r�wnie�. - Pozwoli pani - odezwa�em si� - �e najpierw sam obejrz� obiekt, a potem, je�li uznam to za stosowne, zadam kilka pyta�. - Zgoda. Dziewczyna usiad�a na pobliskim kamieniu. Otworzy�a okno podgl�du innych zak�tk�w �wiata i pogr��y�a si� w zadumie. Uruchomi�em notatnik i w��czy�em nagrywanie. Dla wygody zwi�kszy�em jaskrawo�� kraw�dzi obiektywu i kontrast obrazu. - Deep Past World, dzie� zero, godzina... - w��czy�em chronometr - czternasta czasu lokalnego. Sektor... - zerkn��em na map� - ... F 45 �amane na D 334. Narzeczony klientki, Henry... jak pani narzeczony ma na nazwisko? - Wallace! - odkrzykn�a Jane. - A wi�c Henry Wallace uwi�ziony zosta� w tym obiekcie dwie doby temu... Okr��y�em struktur� poszukuj�c wystaj�cych element�w, kamieni innego koloru, czy zwyczajnie przycisk�w, kt�re mog�yby pe�ni� rol� d�wigni, lecz, tak jak si� tego spodziewa�em, nic nie znalaz�em. �ciana, wykonana z blok�w piaskowca, by�a stosunkowo g�adka; przy gruncie zwie�czono j� nisk� podmur�wk� z otoczak�w. Wr�ci�em do wej�cia. Nie prezentowa�o niczego osobliwego. Ozdobione by�o dwiema bia�ymi kolumnami, pomi�dzy kt�rymi mie�ci�y si� d�bowe, g�adkie drzwi z pojedynczym kasetonem. Mosi�na klamka nie dawa�a si� ruszy� z miejsca nawet pod najsilniejszym naciskiem. Nie by�o dziurki na klucz. Cofn��em si� i przyjrza�em portykowi. Zdawa�o mi si�, �e dostrzeg�em wyryty na nim niewielki napis. Przybli�y�em obraz. Rzeczywi�cie by�y tam greckie litery uk�adaj�ce si� w ci�g: (((((. Zrobi�em zdj�cie. Odbieg�em i przyjrza�em si� budowli na tle otaczaj�cych drzew i wzg�rz. Nie odnalaz�em prawid�owo�ci. Obszed�em ca�� dolin� od czasu do czasu robi�c fotki i rzucaj�c zdawkowe zdania do nagrywarki. Potem przysz�a pora na wspinaczk�. Na szcz�cie pobliskie d�by i jesiony by�y stare, rosochate i ch�tnie przyjmowa�y go�ci. Obserwacje poczynione z wysoko�ci r�wnie� nie przybli�y�y mnie do tajemnicy. Szpiczasty dach kaplicy pokryty by� drewnianym gontem. Szczyt zdobi�a niewielka z�ota iglica zako�czona kulk�. Odwiedzi�em jeszcze kilka drzew patrz�c z r�nych k�t�w i szukaj�c powi�za�. Badania zaj�y mi kilka godzin. W ko�cu zbli�y�em si� jeszcze raz do gmachu i postanowi�em przej�� do drugiej fazy. - Okay - mrukn��em do siebie - sko�czyli�my ogl�danie, przechodzimy do os�uchiwania... Nie zwr�ci�em uwagi, �e od d�u�szej chwili jestem obserwowany przez zleceniodawczyni�. By�a, zdaje si�, zdegustowana. - Przez tyle czasu nic pan nie znalaz�? - zapyta�a nie kryj�c rozdra�nienia. Wy��czy�em nagrywark�. - Szanowna panno Seymour - uk�oni�em si� dworsko. - Raczy pani wybaczy�, lecz s�dz�, �e mamy do czynienia z robot� profesjonalisty. Pozwoli pani zatem, �e b�d� post�powa� zgodnie ze wszystkimi zasadami, bo je�li je z�ami� i co� przeocz�, b�dzie pani musia�a zaaplikowa� Henry'emu elektrowstrz�sy. To nie by�a przeno�nia. Wyj�cie z Gry bez procedury oznacza�o dla m�zgu szok por�wnywalny do serii pot�nych elektrycznych wy�adowa� w obr�bie ca�ej kory m�zgowej. W najlepszym wypadku ko�czy�o si� to b�lem g�owy. Cz�ciej wyst�powa�a amnezja i halucynacje - pozosta�o�ci z Gry. Zdarza�y si�, cho� rzadziej, d�ugo trwaj�ce stany paranoidalne, majaczeniowe, a w ko�cu - kazuistycznie - przypadki utraty osobowo�ci, a nawet �mierci. Dziewczyna umilk�a. Poprawi�a si� na prowizorycznym siedzisku i zaci�a usta. Przybli�y�em ucho do drzwi. Cisza. Os�uchiwanie mur�w r�wnie� nie przynios�o rezultat�w. Potem przysz�a kolej na obmacywanie i opukiwanie. Gdy zapada� zmierzch, mia�em za sob� pe�ny zestaw bada�, kt�ry absolutnie nic nie ujawni�. Nieopodal dostrzeg�em kamienny kr�g przeznaczony na ognisko. - Jest pani kleryczk�? - rzuci�em. Skin�a g�ow�. - Niech pani rozpali ogie�. Robi si� zimno. Otworzy�a menu czar�w. W powietrzu przed ni� zawis�a ksi�ga. Wybra�a zakl�cie zapalaj�ce i wycelowa�a w palenisko. W powietrze strzeli� weso�y p�omie�. Usiedli�my w ciep�ej trawie. Powietrze wype�nione by�o graniem cykad, pohukiwaniami puchaczy i szumem drzew. Gwiazdy b�yszcza�y jak brylanty. Gdzie� daleko na wschodzie �arzy�a si� �una. By� mo�e to �owcy �wi�towali ubicie kolejnego smoka. Albo odwrotnie. Po raz nie wiem kt�ry zdumia�em si� nad fenomenem Gier: cz�owiek nie odczuwa� senno�ci ani znu�enia, bo ca�y czas jakby spa�. Moje cia�o le�a�o gdzie� tam, w Cotomou, i odbywa�o przymusowe le�akowanie. Wspomnienie "realnej" rzeczywisto�ci by�o tak odleg�e, �e zdawa�o si� u�ud�. - Teraz nadszed� czas... - odezwa�em si� i przestraszy�em swojego g�osu. Kilka godzin sp�dzonych we w�asnym towarzystwie zrobi�o swoje - ...abym zada� pani kilka pyta�. - My�la�am, �e si� nie doczekam - patrzy�a nieruchomo w ogie�. - Nawet pan nie wie, jak nudne jest obserwowanie pana przy pracy. - Nie denerwuje si� pani losem narzeczonego? �achn�a si�. - Henry to d?entelmen. Dop�ki dzia�a jego �o�e i gamepill, nie b�dzie panikowa�. Znam go. Poza tym wie, �e w razie czego zmieni� mu zasobnik i podam nast�pn� dawk� prochu. Zmarszczy�em czo�o w niemym podziwie. - Przejd�my do interesuj�cych mnie kwestii - ponowi�em. - Niech mi pani opowie ze wszystkimi szczeg�ami, jak si� tutaj znale�li�cie i jak Henry wszed� do �wi�tyni. Skrzywi�a si�. - Niewiele mam do powiedzenia. Weszli�my dwie i p� doby temu. T� sam� bram�, kt�r� wszed� pan. Troch� pobiegali�my i cieszyli�my si� otoczeniem. Potem Henry dostrzeg� t� kaplic� i zaproponowa�, by�my si� razem pomodlili. Za dwa miesi�ce mamy �lub. To mia�a by� medytacja za nasze szcz�cie. Zgodzi�am si�. On wszed� pierwszy, a ja jeszcze przez chwil� patrzy�am na �wiat. Wie pan - u�miechn�a si� niewinnie - euforia po wej�ciu. Skin��em na znak, �e rozumiem. Nawet mnie odurza� DPW. Fotorealistyczna jako�� obrazu i krystaliczny d�wi�k dawa�y pe�ni� z�udzenia. Na dodatek doskonale imitowane zapachy, poruszenia powietrza, strefy ch�odniejsze i cieplejsze, i jeszcze ta s�odka muzyka - mo�na si� by�o zach�ysn��. - Potem podesz�am do drzwi - wznowi�a opowie�� - lecz te by�y jak lita ska�a. Nie mog�am ich otworzy�. Na pocz�tku my�la�am, �e to �art. Pr�bowa�am si� z nim skontaktowa�, ale milcza�. Za kilka minut zrozumia�am, �e to nie on milczy, tylko si� nawzajem nie s�yszymy. Domy�li�am si�, �e to jaka� pu�apka i czeka�am maj�c nadziej�, �e poradzi sobie z zagadk�. Henry jest piekielnie inteligentny... Chcia�bym, dziecino, pomy�la�em, �eby� kiedy� tak o mnie powiedzia�a. - ...Lecz po up�ywie czterdziestu o�miu godzin da�am za wygran�. Wysz�am z Gry i sprawdzi�am og�oszenia w portalu. Pana oferta wydawa�a mi si� najsensowniejsza. - Mi�o mi - pochyli�em g�ow� wspominaj�c, jak konstruowa�em og�oszenie poc�c si�, by wypad�o wiarygodnie. - Czy nie pami�ta pani niczego osobliwego, gdy wchodzi� do �rodka? Jaka� barwa? D�wi�k? Mo�e co� powiedzia�? Zmarszczy�a brwi. - Nic takiego. Zaraz... - potar�a czo�o. - Mam wra�enie, �e westchn��. My�la�am, �e to tak sobie, z zadowolenia. Ale teraz... wydaje mi si�, �e by�o w tym westchnieniu co� wi�cej... - Co? - Nie wiem... by�o jakby g��bsze. Zagryz�em wargi. Zagadka nie zapowiada�a si� ciekawie. Po z g�ry siedmiu godzinach docieka� mia�em jedno westchnienie i tajemniczy napis. Wizja dziesi�ciu tysi�cy kredyt�w powoli odp�ywa�a w nico��. Zna�em siebie i wiedzia�em, �e z�o�ono�� problemu mnie przerasta. Z regu�y w zagadkach tego typu by�y jakie� wskaz�wki, czasem wi�cej trop�w po to, by zmyli� Gracza. Tutaj nie by�o prawie nic. - Sk�d si� bior� takie rzeczy? - spyta�a. - �wiaty Sensoryczne przesta�y by� w�asno�ci� firm. Wsp�tworz� je Gracze z ca�ego �wiata. Jeden na dziesi�� tysi�cy ma pstro w g�owie i zamiast miejsc do zabawy programuje takie �wi�stwo. - Podnios�em si�. Otworzy�em menu ekwipunku i wyci�gn��em z niego pochodni�. Przytkn��em drzewce do ognia i poczeka�em, a� si� zajmie. - Pozwoli pani, �e j� opuszcz�. Chcia�bym jeszcze co� sprawdzi�. - Oczywi�cie - odpar�a ch�odno - za to panu p�ac�. Obserwacja uk�adu gwiazd i chmur nic nie da�a. Przypomnia�em sobie o napisie. Wszed�em w s�ownik i wczyta�em zdj�cie. Efekt t�umaczenia zaskoczy� mnie. ((((( czyta�o si� kalos i znaczy�o po grecku pi�kno. Co� we mnie drgn�o. Krew w �y�ach zacz�a �ywiej kr��y�. Poczu�em dawne podniecenie, kt�re towarzyszy�o mi w chwilach, gdy zbli�a�em si� do rozwi�zania. Stary rupie� si� rozgrzewa, pomy�la�em. Otworzy�em encyklopedi� i odnalaz�em has�o "z�oty podzia� odcinka". Wyczyta�em tam o greckiej estetyce i proporcjach. Na�o�y�em siatk� wsp�rz�dnych na zdj�cie kaplicy i przekona�em si�, �e stworzona zosta�a zgodnie ze staro�ytnymi kanonami pi�kna! "Mam, mam, mam", my�la�em gor�czkowo, "sam kszta�t budowli jest kluczem. Tylko co on oznacza, jak go zinterpretowa�... Co trzeba zrobi�, �eby otworzy� drzwi? Zrobi� co� pi�knego? Przybra� pi�kn� poz�? �adnie za�piewa�? Powiedzie� wiersz?" My�li gor�czkowo t�oczy�y si� w g�owie, czu�em jednak, �e mijam si� z rozwi�zaniem. Mimo to spr�bowa�em. Najpierw �adnie si� zaprezentowa�em. Potem z r�nymi intonacjami wypowiada�em s�owo kalos, potem prosi�em, k�ania�em si� i pl�sa�em. O �wicie stwierdzi�em, �e jestem za ma�o pi�kny. Wtedy spojrza�em na pann� Seymour, kt�rej dostarczy�em zdrowej rozrywki, i kt�ra bez �adnych zahamowa� �mia�a si� ze mnie do rozpuku. Stwierdzi�em, �e rozwi�zaniem zagadki mo�e by� ona. Po wielu dyskusjach nak�oni�em j� do przybierania wyuzdanych pozycji naprzeciwko wej�cia, a nawet do cz�ciowego i w sumie nieudanego striptizu. Po up�ywie doby od mojego wej�cia zw�tpi�em. Zastosowa�em wszystkie sztuczki: dawa�em my�lom odp�yn��, zn�w do nich wraca�em, odwraca�em perspektyw�, czepia�em si� skojarze�, ��czy�em ze sob� wszystkie elementy. M�j notatnik zape�niony by� dziesi�tkami bezu�ytecznych drzewek i schemat�w zale�no�ci. Siedzia�em oparty o kostropaty pie� d�bu i rozmy�la�em, gdzie pope�ni�em b��d. Co mnie zawiod�o? Pami��? Inteligencja? Spostrzegawczo��? Oboj�tnie obserwowa�em pann� Jane, kt�ra gotowa�a si� do wyj�cia. Postanowi�a naocznie sprawdzi� stan zdrowia narzeczonego, a �e mieszka� po drugiej stronie Warsaw City, liczy�a, �e podr� mo�e jej zaj�� sporo czasu. Poza tym chcia�a mie� w zapasie kilka godzin na konsultacj� z lekarzem i przyjaci�mi. Wtedy zza wzg�rza wy�oni�a si� posta�. By� to siwow�osy g�ral ze sk�rzan� tarcz� przewieszon� przez plecy. U pasa zwisa� pot�ny szeroki miecz. - Co? Znowu kto� znikn��? - spyta� basem. - Wie pan co� o tym miejscu?! - zerwa�em si�. - Niech nam pan pomo�e! - "Pal diabli wynagrodzenie", pomy�la�em. - Nie, przyjacielu - odpar� nie zwalniaj�c kroku i przechodz�c obok nas. - Ja tu nic nie pomog�. - Ale tam mo�e zgin�� cz�owiek! - Je�li nie chce, to nie zginie - za�mia� si� olbrzym. - Ale tak nie mo�na! - wrzasn��em oburzony. - Mo�na, mo�na. Sam pan zobaczy - m�czyzna oddali� si�. Patrzyli�my z Jane na siebie i zastanawiali�my si� nad s�owami nieznajomego. Kobieta by�a nimi tak wstrz��ni�ta, �e usiad�a obok bramy i czeka�a do zmierzchu. Kiedy s�o�ce zacz�o znika� za szczytami drzew, postanowi�em zerwa� z ni� kontrakt. Tylko tyle mog�em dla niej zrobi�: nie wzi�� pieni�dzy, na kt�re i tak nie zas�ugiwa�em. Ju� otwiera�em usta, gdy nagle us�yszeli�my skrzypienie. Spojrzeli�my w kierunku �wi�tyni. W otwartych drzwiach sta� Henry Wallace. - Henry! - krzykn�a. Oboje pomkn�li�my do ocale�ca. Wygl�da� marnie. Po raz kolejny musia�em doceni� programist�w. Tak subtelnie wyra�onych uczu� dawno nie widzia�em. Twarz mia� lekko zapadni�t� i blad�. Oczy dziwnie b�yszcza�y. Sta� ci�ko oparty o kolumn�. - Przepraszam, kochanie - wychrypia� i usiad� na schodkach. - �yjesz! - krzykn�a uradowana Jane i czule go obj�a. Nie odwzajemni� u�cisku. Jego r�ka lekko pog�adzi�a j� po plecach. By� oszo�omiony. - Ciesz� si�, �e nic panu nie jest - odezwa�em si�. Wtedy panna Seymour przypomnia�a sobie o mojej obecno�ci. Zwolni�a oplot ramion wok� szyi m�czyzny i dokona�a prezentacji. - Henry, to jest pan Torkil Aymore, gamedec, kt�rego wynaj�am, by ci� ratowa�. - Mi�o mi - Wallace pr�bowa� wsta�, lecz uni�s� si� tylko i z powrotem klapn�� na stopie�. Wyci�gn�� do mnie r�k� z wyrazem przeprosin na twarzy. �cisn��em j�. By�a szczup�a i delikatna. - Ale� pana wytrzyma�o - rzek�em ciekaw czaj�cej si� w �rodku zagadki. - C� to za diabelska pu�apka? Pokr�ci� g�ow� na wspomnienie. - To dzie�o hakera, wie pan - nie ust�powa�em. - Takich przest�pc�w powinno si� wsadza� do wi�zienia! - zawt�rowa�a dziewczyna. - Pr�bowa�em pana wydoby� z zewn�trz, ale, zdaje si�, �e kaplic� mo�na by�o otworzy� tylko od �rodka, prawda? - mia�em nadziej�, �e potwierdzi moje s�owa. Inaczej moja reputacja mocno by podupad�a. Kiwn�� g�ow�. Kamie� spad� mi z serca. - To nie przest�pca - odezwa� si� cichym g�osem. - To geniusz. Zatka�o mnie. Panna Seymour poblad�a. - O czym ty m�wisz? - wyszepta�a. Wallace patrzy� w ziemi� i przez chwil� milcza�. Po chwili podni�s� wzrok, w kt�rym wci�� �arzy� si� blask. - Nie by�o �adnej zagadki - powiedzia� w ko�cu. - Mog�em wyj��, kiedy tylko chcia�em. - Jak to!? - dziewczyna nie kry�a oburzenia. - Pozwoli�e� mi czeka� ponad trzy i p� doby? Czy� ty zwariowa�?! Ju� si� szykowa�am, by do ciebie jecha�! M�czyzna skrzywi� si� od ha�asu. - Tego nie spos�b opisa� - odezwa� si� przepraszaj�cym tonem. - Wejd� sama, to zobaczysz. Ja na ciebie poczekam - westchn��. - Dok�adnie wiedzia�em, ile mam czasu i jak d�ugo mog� naci�ga� strun�. - Ale� niech pan wreszcie powie, co tam jest! - nie wytrzyma�em. - Co�, co mo�na zobaczy� tylko raz. G�os w �rodku informuje, �e kaplica nigdy nie wpu�ci po raz drugi tej samej osoby. - Niech pan si� nie zn�ca - b�aga�em. - Tam jest... - Henry wyci�gn�� dr��cy palec w kierunku drzwi - ...pi�kno... Wyba�uszy�em oczy. Dziewczyna zamar�a. - Jak to pi�kno? - spyta�a. - Nie do opisania. Kwintesencja. Czu�em si� tak, jakby kto� zanurzy� mnie w samej ostatecznej esencji... - urwa� na chwil�. - Dotyka�em idea�u. - By�a tam inna kobieta? - Panna Seymour wci�� nie rozumia�a. Gdy Henry stara� si� jej wyt�umaczy� istot� zagadki i zapewnia� o swojej wierno�ci, obraz tajemnicy powoli klarowa� si� w mojej g�owie. Pu�apk� by�o samo zjawisko, od kt�rego nie m�g� si� oderwa�. Maj�c �wiadomo��, �e drugi raz nie b�dzie okazji, stara� si� przebywa� w �wi�tyni tak d�ugo, jak tylko m�g�. Prawdopodobnie gdyby by� sam, siedzia�by jeszcze d�u�ej. - Ale jak to mo�liwe? - spyta�a mnie wys�uchawszy do ko�ca wyja�nie� narzeczonego. - Jak mo�na stworzy� w Grze taki fenomen? Usiad�em obok nich i popatrzy�em na zmierzchaj�cy �wiat. - To rzeczywi�cie geniusz - przyzna�em. - A odpowiadaj�c na pani pytanie, s�dz�, �e tylko w Grze jest to mo�liwe. - W jaki spos�b? - nie ust�powa�a. Wtedy pomy�la�em, �e posiadanie �ony nie musi by� miodem, jaki sobie kiedy� wyobra�a�em. S�uchanie tych wszystkich pyta� i przymus odpowiadania. - Czym jest odczuwane przez nas pi�kno? - spyta�em. - Zbiorem subtelnych wra�e� wynik�ych z obserwacji kolor�w, kszta�t�w, proporcji i... czego� jeszcze. Czego� nieuchwytnego. W tej chwili mamy na sobie he�my steruj�ce naszymi doznaniami operuj�c setkami milion�w zmiennych na mikrosekund�. Tw�rca kaplicy z�ama� formu�� pi�kna lub bardzo si� do niej przybli�y� komponuj�c tak� mieszank� dozna�, �e odwiedzaj�cy kaplic� ma wra�enie kontaktu z sam� ide�. Henry kiwa� g�ow�. Patrzy�em na niego i zastanawia�em si�, jakimi oczami patrzy teraz na przysz�� �on�. Czy kontakt z kaplic� spowodowa�, �e zacz�� w niej przez kontrast dostrzega� brzydot� czy wr�cz przeciwnie, uczulony na przejawy pi�kna, widzia� w niej wi�cej �wiat�a? Nie umia�em odpowiedzie� na to pytanie. Jego twarz zdradza�a jedynie wielkie zm�czenie. Panna Seymour pokaza�a klas�. Zanim zgas�a �una zachodu, otworzy�a menu swojego banku i przela�a na moje konto ca�� sum�. Uzna�a, �e skoro nie mia�em �adnych szans, nie jest w stanie oceni� moich umiej�tno�ci i wyp�acenie po�owy honorarium by�oby nieuzasadnione. Trudno mi by�o nie zgodzi� si� z jej logik�, zw�aszcza �e ci�ar moich d�ug�w znacznie si� w tym momencie zmniejsza�. Zanim si� po�egna�em i wszed�em w bram�, zastanawia�em si�, czy kobieta zdecyduje si� odwiedzi� �wi�tyni�. I znowu nie zna�em odpowiedzi. Pozostawi�em bro�, tatua� i ubranie w odpowiednich miejscach i wylogowa�em si�. Za chwil� by�em w portalu i wyda�em dyspozycj� rewitalizacyjn�. Gdy zielony pasek wype�ni� si� do ko�ca, poczu�em, jak wraca mi czucie w prawdziwym ciele. Zacisn��em i rozlu�ni�em pi�ci. Wzi��em g��boki oddech i powoli wyci�gn��em r�ce do he�mu. Delikatnie nim poruszy�em i za chwil� zsun��em. Le�a�em jeszcze chwil� trawi�c prze�yte wydarzenia. Wreszcie od��czy�em zasobnik i usiad�em. Przypomnia�em sobie, w jaki spos�b kiedy� w Afryce polowano na ma�py: my�liwy dr��y� w skorupie kokosa otw�r na tyle du�y, by ofiara mog�a przecisn�� przez niego skulon� d�o�, lecz na tyle ma�y, by r�ka zwini�ta w pi�� nie mog�a si� wydosta�. Nast�pnie wk�ada� do �rodka b�yszcz�cy przedmiot. Tak skonstruowan� pu�apk� przymocowywa� lin� do drzewa i odchodzi�. Ma�pa widz�c kusz�cy obiekt wk�ada�a �ap� i chwyta�a go. Lecz ku jej przera�eniu okazywa�o si�, �e mo�e wyj�� r�k� tylko wypuszczaj�c go z r�ki. Nie chc�c si� z nim rozsta�, szarpa�a si� d�ugie godziny, a� do nadej�cia �owcy. Henry zosta� schwytany w tak� w�a�nie pu�apk�. W ka�dej chwili m�g� zostawi� b�yszcz�cy przedmiot, lecz sam, z w�asnej nieprzymuszonej woli, nie chcia� tego zrobi�. Wiecie, co jest najlepsze w pracy gamedeca? Rytua� po wykonaniu zadania: gor�cy prysznic, lampka koniaku i kuba�skie cygaro. Okutany w mi�kki szlafrok, rozpiera�em si� na fotelu powoli zapadaj�c w drzemk�. Przed oczami majaczy�y obrazy z DPW: pi�kna twarz panny Seymour, tajemnicza kaplica, ��ka pe�na kwiat�w, g�ral i Henry Wallace. Zanim odp�yn��em w sen, my�la�em, czy sam zdecyduj� si� na wizyt� w sanktuarium. Mo�e kiedy�. Chotom�w 30 stycznia 2002 r. Marcin Przyby�ek MARCIN PRZYBY�EK Urodzi� si� w 1968 r. w Pu�tusku. Mieszka w Chotomowie. Absolwent warszawskiej Akademii Medycznej (lekarz medycyny), prowadzi firm� szkoleniow� Hekson, w kt�rej uczy biznesmen�w komunikacji, relaksacji, negocjacji, asertywno�ci. Publicysta "�wiata Gier Komputerowych", m.in. autorska rubryka "Grao Story". Opowiadanie z gierczanym detektywem "gamedecem" w roli g��wnej jest literackim debiutem Marcina. Tubikontinjud - w dziedzinie prozy i publicystyki. (mp)