5263
Szczegóły |
Tytuł |
5263 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5263 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5263 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5263 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Janusz G�owacki
�cieki, skrzeki, karaluchy
Projekt ok�adki, czw�rki tytu�owej, kart dzia�owych
'""*' 693848
Na ok�adce wykorzystano fragment tryptyku Hieronymusa Boscha �Ogr�d rozkoszy"
Autorzy zdj��
C^eslaw d�apli�ski, Zygmunt Rytka, Nick Gurey, ^biory prywatne autora
Redaktor Katarzyna Merta
Redaktor techniczny Joanna .
Korektorzy Maria Gladys^ewsko Wanda Makay Joanna Miecugow Barbara Wi�niewska
� Copyright by Janusz G�owacki
� Copyright by Polska Oficyna Wydawnicza �BGW"
ISBN 83-7066-663-9
Polska Oficyna Wydawnicza �BGW"
Warszawa 1996
Wydanie I
�amanie: Marco, Warszawa
Druk i oprawa: Prasowe Zak�ady Graficzne Sp�ka z o.o., Wroc�aw
B�JW-IO- ,4 '
Zamiast wst�pu
Komedia o
Z Januszem G�owackim rozmawia Marcin Kr�l Pochwala ironii
MARCIN KR�L: - Je�eli uznamy, %ejednak PRL by�a krajem realnym, to jak wygl�da�a twoja strategia �yciowa?
JANUSZ G�OWACKI: - Par� lat temu, ju� po okr�g�ym stole, rozmawia�em z Jackiem Kuroniem gdzie� tam w nocy na Manhattanie. Zapyta�em, czy przez te wszystkie lata naprawd� wierzy�, �e wygra, i �e komunizm si� rozleci. Odpowiedzia�, �e nie mia� �adnych w�tpliwo�ci, dziwi� si� tylko, �e tak to d�ugo trwa�o.
Ja my�la�em, �e komunizm to jest wyrok do�ywotni, czyli wyobra�ni� polityczn� mam �a�osn�. Pasje polityczne te� mizerne. Do grup i organizacji mnie nie ci�gn�o i nie ci�gnie. Chodzi�em w latach pi��dziesi�tych do szko�y TPD nr i na �oliborzu, co to by�a ku�ni� m�odych charakter�w i odwiedzali j� osobi�cie pisarze radzieccy. Przed ka�d� lekcj� tzw. wychowawcz�, przewodnicz�cy ZMP komenderowa�: �Niezor-ganizowani wychodz�!" I z ca�ej 45-osobowej klasy wychodzi�y tylko dwie osoby, Tomek �ubie�ski i ja. Tyle, �e Tomek ju� wtedy na pierwszej stronie zeszytu pisa�: ,,W imi� Ojca i Syna i Ducha �wi�tego", a ja w og�le nie mia�em.zeszytu. Za to w 10 klasie mia�em siedem dw�j na trzeci okres, czyli uczy�em si� gorzej od Lenina, ale czego� si� nauczy�em. Na egzaminie z historii, kiedr. co� tam nie umia�em odpowiedzie�, powiedzia�em, �e historii nie powinno si� uczy�, tylko powinno si� j� tworzy�. Nauczyciel si� przestraszy� i zda�em.
Kiedy pisa�em felietony w warszawskiej �Kulturze" -w latach siedemdziesi�tych, redaktor naczelny Janusz Wilhelmi wszystkich w redakcji zapisywa� do partii, �bo trzeba pom�c towarzyszowi Edwardowi", ale mnie nawet nie zaproponowa�. Wilhelmi mia� do mnie s�abo��. Pozwala� mi w felietonach wy�miewa� sprawy, o kt�re walczy� w artyku�ach wst�pnych. � Januszku � naucza� mnie � nigdy nie ufaj swoim pierwszym reakcjom, mog� by� uczciwe".
W 1982 roku, kiedy w Londynie stara�em si� o wiz� do USA, to mi si� nieoczekiwanie przyda�o. Po godzinnym przes�uchiwaniu w ambasadzie, kiedy urz�dnik kolejny raz upewnia� si�, czy celem mojego wyjazdu do Ameryki nie jest
ZAMIAST WST�PU
zamordowanie prezydenta, powinienem obrazi� si� i trzasn�� drzwiami, ale wspomnia�em rad� Wilhelmiego, prze�kn��em dum� i drzwi do demokracji uchyli�y si� przede mn�. Ju� potem dowiedzia�em si�, �e oburzona wprowadzeniem stanu wojennego administracja Reagana wyda�a polecenie, �eby utrudnia� ile si� tylko da wydawanie wiz Afga�czykom i Polakom, bo jedni i drudzy mogli prosi� o azyl.
No to, jak� ja mia�em strategi�? My�l�, �e dystans, ironi�, szyderstwo. Nie wiem tylko, czy to strategia, czy cechy charakteru. A Grecy uwa�ali, �e charakter to przeznaczenie.
- C%y taka ironiczna postawa przyda�a Ci s� te%, w Ameryce?
- Mam tak� ulubion� scen� w Sobowt�rze Dostojewskiego, kiedy radca tytularny Goladkin prze�ywa piek�o upokorze� zastanawiaj�c si�, czy pr�bowa� si� wkra�� tylnymi drzwiami na przyj�cie, na kt�re nie chc� go wpu�ci� od frontu. No to tak wygl�da� m�j dzie� w Nowym Jorku... Kiedy si� skar�y�em nowojorczykom, nie bardzo wiedzieli o co mi chodzi. Zasad� jest w�azi� za wszelk� cen�. Wlaz�e�, to wygra�e�!
Autoironia pomog�a mi to przetrzyma� i napisa� Polowanie na karaluchy, w kt�rym si� nad swoim losem nie roztkliwiam. Telewizja krakowska wystawi�a t� smutn� komedi� jako oskar�ycielskie misterium. Rozumiem, �e re�yser chcia� dobrze, chcia� mnie podci�gn�� o szczebel wy�ej. Bo ironia w Polsce nie jest w cenie. O wiele wy�ej s� notowane: patos, sentymentalizm i rezonerstwo.
Nie ujr^y mnie L nim ju^ SPATiF
- Debiutowa�e� jednak wcze�niej, w latach PRL...
Zadebiutowa�em opowiadaniem Wielki brudno w 1964 roku. To by�a prorocza wizja wolnego rynku. Rzecz o maria�u dzieci czerwonej bur�uazji i prywatnej inicjatywy. Pierwsi dawali prawa specjalne, drudzy pieni�dze. Jeden z bohater�w nazywa� si� Re�imek. To by�a najpierw powie��, tyle �e j� zdj�li. Ale dwa fragmenty Wilhelmi wydrukowa� w �Kulturze", potem to wesz�o do tomu Wir�wka nonsensu. Literacko to by�o takie sobie, ale temat by� zakazany i egzotyczny, wi�c zrobi�a si� sensacja. I to mnie wyko�czy�o. Zosta�em na nast�pne 2.0 lat specjalist� od bananowc�w.
Na dodatek zarzucono mi, �e tylko pokaza�em, a nie pot�pi�em, nie odci��em si�, �e im zazdroszcz�, czyli �e jestem moralne zero, kt�re w dodatku chodzi do SPATiF-u. A SPATiF w latach sze��dziesi�tych i siedemdziesi�tych to by�o miejsce jedyne w swoim rodzaju. Przemieszanie intelektualist�w, cinkciarzy, aktor�w, tajniak�w, cz�onk�w KC, dysydent�w i prostytutek. Dyskutowano tu Schopen-hauera, cen� dolar�w, szans� uzyskania niepodleg�o�ci i okradzenia bogatego Szweda przy barze. Po kilku p�litr�wkach rozmowy zaczynaj�ce si� w tonacji Cyda, �agodnie ewoluowa�y w stron� Marmie�adowa. Tajniacy �alili si� na nisk� jako�� aparatury pods�uchowej, do szatni wynoszono pijanych mistrz�w olimpijskich, a prostytutki patrzy�y na to z wy�szo�ci� os�b obdarzonych prawdziwym talentem. Nie wiem, czy wypada o tym m�wi� w �Tygodniku"?
ZAMIAST WST�PU
Widzisz, Marcinie, jaki ja jestem dyskretny: nie wspomnia�em, �e ciebie tam w�a�nie pozna�em, w towarzystwie Jerzego Turowicza i Henia Krzeczkowskiego. No wi�c chodzi�em tam, po to wszystko, a tak�e, �eby si� napi�.
- C%y w latach sze��dziesi�tych my�la�e�, kim be_d%ies^ ^a 20 lat?
- Nie pami�tam, a w�a�ciwie co� tam pami�tam. Chcia�em mie� sukces literacki. Wiem, �e to brzmi paskudnie. A w tamtych latach brzmia�o jeszcze gorzej. Sukces, to by�o co� bardzo podejrzanego. Ogromna wi�kszo�� Polak�w, pogr��ona w beznadziejnej frustracji, mniej lub bardziej bezinteresownie nienawidzi�a wszystkich, kt�rym si� tak czy inaczej uda�o. Pami�tasz Bohdana �azuk�? �azuka mia� w latach sze��dziesi�tych olbrzymi sukces, ale jak szed� gdzie� do knajpy, to ludzie zamiast go podziwia�, chcieli go bi�. On si� z wyrachowania zaprzyja�ni� z mistrzem olimpijskim w boksie Jerzym Kulejem i chodzili wsz�dzie razem. Ale Kulej� te� chcieli bi�. My�l�, �e w tamtych latach z ludzi, kt�rzy mieli pieni�dze, z szacunkiem traktowano tylko ladacznice i z�odziei. Mo�e jako prekursor�w wczesnego kapitalizmu... A mo�e im mniej zazdroszczono. Nie by�o zupe�nego dna, wi�c nie by�o si� od czego odbi�, spada�o si� zgodnie z zasad� R�ewicza � poziomo. Ja wtedy czyta�em najch�tniej R�ewicza, Iwaszkiewicza, Wniebowst�pienie Konwickiego, wiersze Grochowiaka i wiele razy w k�ko Trans-Atlantyk.
- A jak by by�o, gdyby� nie wyjecha�? Gdyby� by� w stanie wojennym w Polsce, esy pisa�by� utwory religijne?
Tak jak Bryll, a Wajda by re�yserowa�? Ma�e szans�. Raczej napisa�bym smutno-�mieszn� opowie�� o stanie wojennym. Ale wyjecha�em, nie ma o czym m�wi�. Zmieni� adres, to zmieni� przeznaczenie, �e zacytuj� Singera.
- Pr^ed wyjazdem napisa�e� jednak ksi��k� o �Solidarno�ci".
- A to z paru powod�w. Po pierwsze wzruszy�em si�. Ja jestem sceptyk i ironista, ale mam w sobie pok�ady bardzo taniego sentymentalizmu. W �smej klasie na lekcjach rosyjskiego, kiedy nauczycielka czyta�a histori� jakiego� otoczonego przez Niemc�w oddzia�u czerwonoarmist�w i dochodzi�a do zdania �Komendant i komisarz w milczeniu patrzyli na siebie. Wszystko by�o jasne bez s��w" - to mnie si� szkli�y oczy. Nie tak jak Szwejkowi na kazaniach kapelana wojskowego Otto Katza, ale naprawd�.
Jak si� zacz�� strajk, do Stoczni Gda�skiej pojecha�em nie tyle w romantycznym porywie, czy �eby walczy� z komun�, ale g��wnie z ciekawo�ci. W powodzenie strajku nie wierzy�em. W nawr�cenie wielu intelektualist�w, co to ja uczy�em si� z ich ksi��ek w szkole, te� nie do ko�ca. A tu prosz�. Patos rewolucji, robotnicy dzielni, nawr�cenia jak z�oto, Wa��sa nieugi�ty. Zrobi�o mi si� g�upio, �e si� czynnie do dzia�alno�ci antykomunistycznej nie w��cza�em. Dla wygody albo ze strachu - zacz��em sob� pomiata�. No i zacz��em pisa� patetyczn� Moc truchleje. Ale jako�, tak w miar� pisania, m�j niedobry charakter wzi�� g�r�, i zamiast o niepokojach intelektualisty, napisa�em i smutn�, i �mieszn� historyjk� zabiedzonego, og�upia�ego cz�owieczka, co to chce dobrze, ale ju� dobrego od z�ego nie umie odr�ni�. A w kierownictwie strajku jacy� prowokatorzy... Zupe�nie si� ta ksi��ka w Polsce nie spodoba�a. s.
ZAMIAST WST�PU
Piek�o i niebo
- I �Moc truchleje", i �Antygona w Nowym Jorku" s� utworami o ludziach z dna, o ludziach biednych. A ^ara^em, moim zdaniem, to s� twoje najlepsze utwory. Dlaczego o takich ludziach?
- Jako� coraz bardziej ci�gnie mnie w stron� biedy i nieszcz�cia. Robi�em ju� to wcze�niej, w Coraz trudniej kocha�, w Skrzeku, ale nie zwracano na to uwagi. Pewnie przez SPATiF... Dno w Nowym Jorku jest ca�kiem naturalistyczn� realizacj� surrealistycznych wizji Boscha. Na Manhattanie, kt�rego chorob�, ale i zasad� istnienia jest sukces, katastrofa jest bardzo widoczna, ale zosta�a oswojona, uznana za naturalny sk�adnik pejza�u. Imitacja nieba z Park Avenue wymaga piek�a z Lower East Side. Tompkins Square Park to jedno z paru miejsc w Nowym Jorku zamieszkanych przez bezdomnych. Przesiedzia�em tam wiele nocy i dni. Czasem �miesznych, cz�ciej przera�aj�cych. Tam jest par� kr�g�w nieszcz�cia. W pierwszym mieszkaj� ludzie, kt�rzy si� jeszcze kontaktuj� z miastem: chodz� do �a�ni, sklep�w, rabuj�, �ebrz�, handluj� narkotykami. G��biej s� ci, kt�rzy parku od lat nie opu�cili. Niekt�rzy rozmawiaj�, inni m�wi� tylko do siebie. Jeszcze g��biej mieszkaj� ci, co ju� tylko milcz�. Ale nawet oni nigdy nie pope�niaj� samob�jstwa. Ceni� �ycie. A ci, co monologuj�, niekoniecznie be�kocz�. Trzeba pos�ucha� i s�owa nabieraj� sensu. Nie wiem, po co o tym m�wi�, moja sztuka nie jest dokumentalnym zapisem �ycia w parku, a bohaterowie to nie sportretowani bezdomni. Mo�e ten park jest niczym wi�cej ni� dekoracj�. Jan Kott napisa�, �e bezdomni w tej sztuce s� tacy, jak my wszyscy. A gdyby�my jeszcze tak znale�li si� na dzie�, albo na rok na ulicy...
Moi bohaterowie czekaj� na spe�nienie marze�, w kt�rych s� tak samo jak my my wszyscy - ograniczeni, i kt�re si� nie spe�ni�, bo nie mog�. Wi�c uznaj� je za rzeczywisto��. Szukaj� powodu do �ycia. Pche�ka, cwaniaczek z Polski, jest dumny z tego, �e ma najlepszy atak epilepsji w parku. Rosyjski �yd Sasza, �e by� kiedy� malarzem, Anita, �e kto� kiedy� nazwa� j� �swoj� kobiet�"... Za te s�owa rozpaczliwie samotna Portorykanka zrobi�aby wszystko. Ale wszystko, co mo�e zrobi�, to tylko wykra�� zw�oki ukochanego ze zbiorowego grobu, gdzie chowa si� bezdomnych i zakopa� w grobie prywatnym w parku. To ma nada� zmar�emu troch� godno�ci, kt�rej nie da�o mu �ycie. Tyle �e Sasza i Pche�ka wyci�gaj� z trumny i przynosz� niew�a�ciwe cia�o. To taka komedia o rozpaczy... Po co ja j� streszczam...
- ,,Antygona", to sztuka naprawd� chrze�cija�ska w tym, co podstawowe, co proste, co nieszcz�sne. Zadajesz �wiadomie pytania o r^ec^y fundamentalne. Dzisiaj rzadko kto to robi.
- Nie wiedzia�em, �e napisa�em sztuk� chrze�cija�sk�. Czy ironia mie�ci si� w �wiatopogl�dzie chrze�cija�skim?
- Naturalnie. Tak jak gra %e �mierci�. No wla�nie. C%y my�lisz o wtasnej �mierci?
- Oczywi�cie.
- A co my�lis^?
- Niech�tnie.
- Czy mas^ ta^e przekonanie, �e uczucia metafizyczne to s� niezbywalne elementy ludzkiej osobowo�ci?
ZAMIAST WST�PU
- Raz mam, raz nie mam. Zdarza mi si� to najcz�ciej, kiedy patrz� na przyrod�. Na Wielki Kanion na przyk�ad... Rzadziej, kiedy patrz� na ludzi... a w ko�ciele... Jako ma�y ch�opiec chodzi�em do ko�cio�a i praktykowa�em. Mieszkali�my wtedy w �odzi. Kiedy by�a d�uga kolejka do spowiedzi, ja si� wepchn��em, ksi�dz to zauwa�y�, wyszed� z konfesjona�u, wzi�� mnie za ucho, przeprowadzi� przez ca�y ko�ci� i wyrzuci� za drzwi. To by�o straszne upokorzenie. Mo�e i on mia� racj�, mo�e nie... Ale ja przesta�em praktykowa�. Od tej pory ko�cio�y tylko zwiedzam.
� Nawet w tak religijnym kraju jak Ameryka?
Rzeczywi�cie, trzy lata temu by�em na Mszy w Nowym Orleanie. Celebrowa� j� bardzo s�awny ksi�dz. On by� na Karaluchach w teatrze, potem zaprosi� mnie do ko�cio�a. W ko�ciele poza mn� i angielsk� re�yserk� wszyscy byli czarni. Ksi�dz przedstawi� nas wiernym. O mnie m�wi� d�u�ej, pewnie dlatego, bo wyda�em mu si� bardziej egzotyczny. Powiedzia�: �... jest z nami kto�, kto przyby� z Polski, pewnie niewielu z was wie, gdzie jest Polska, prawie na pewno nikt z was nigdy do Polski nie pojedzie, ale to nie ma �adnego znaczenia, bo B�g jest tam taki sam, jak tu".
Potem by�a Msza. W pierwszym rz�dzie na fotelu ortopedycznym siedzia� 11-letni ch�opiec, kt�remu krokodyl odgryz� nog�. Ksi�dz zacz�� z ch�opcem rozmawia�. Powiedzia� mu, �e jest osob� wa�n�, najwa�niejsz� w tym ko�ciele, �e B�g zwr�ci� na niego uwag�. M�g� go ju� zabra�, ale zostawi� go na ziemi, a przez cierpienie go wyr�ni�, da� mu znak. M�wi�, a w chwil� p�niej ju� �piewa�. Ca�y ko�ci� zacz�� wt�rowa�, odezwa�y si� tr�bki. Ch�opiec najpierw p�aka�, potem by� szcz�liwy. �piewa� i klaska� z innymi. Na pocz�tku s�ucha�em sceptycznie, potem ju� nie. By� wiecz�r. Przez witra�e wpada�o niesamowicie czerwone zachodz�ce s�o�ce. Wygl�da�o na to, �e w ko�ciele m�g� pojawi� si� ten ta�cz�cy B�g, o kt�rego upomina� si� Nietzsche. Ju� troch� p�niej ta Angielka powiedzia�a mi �...jak tu si� dziwi�, �e ko�cio�y w Londynie s� puste".
Knajpa przegranych toreador�w
- Okazuje si�, �e nie jest tak, i� trzeba cierpie� niewol�, �eby pisa� o ludzkim nieszcz�ciu.
- W Polsce przez wiele lat, a ju� zw�aszcza w czasie stanu wojennego, pisanie i czytanie by�o g��wnie dzia�alno�ci� antykomunistyczn�. Czytelnik�w to si� dorobili�my naj wdzi�czniej szych na �wiecie. Wystarczy�o napisa�, �e bohater zdradza �on�, jest homoseksualist�, pije albo jest garbaty i ju� wszyscy wiedzieli, �e winni s� komuni�ci. A jak jeszcze kto� to wprost napisa�...
Teraz totalitaryzm si� rozlecia�. Wielki przeciwnik znikn��. Paru pisarzy odczuwa pewnie ulg�, �e nie s� d�u�ej sumieniem narodu, paru �a�uje, �e nikt ich nie ceni za odwag�, paru cierpi, �e wypracowany przez lata system aluzji i parabol jest ju� wystawiony na przecen� i �e czytelnicy zdradzili ich z Harle�uinem...
Takie same problemy maj� Rosjanie, Czesi, W�grzy -w kraju i na emigracji, co to jeszcze niedawno by�a polityczna. A i dla Zachodu cz�owiek w klatce ciekawszy by�. Tak�e zaw�d profesjonalnej ofiary, co to przyjecha�a ze Wschodu i obje�d�a�a
ZAMIAST WST�PU
uniwersytety opowiadaj�c o krzywdach, podupad�. Ja oczywi�cie strasznie upraszczam i jestem niesprawiedliwy, ale mam z�y charakter. A mo�e paru z nas, tak odrobineczk�, po ciemku, troszeczk� za t� niewol� to i t�skni...
Tak czy inaczej, pisarze s� teraz na swoim i wszystko si� szybko wyja�ni. W Madrycie by�em niedawno w takiej knajpie, w kt�rej pij� niezdolni toreadorzy. Wszyscy narzekali na wiatr, co im poderwa� mulet�, na s�o�ce, co ich nagle o�lepi�o, na byka, co mia� zeza. Cz�� kuk�a, paru mia�o sztywne r�ce, ze dw�ch nie mia�o oka. Wygl�da na to, �e o wiele trudniej jest udawa� dobrego toreadora, ni� dobrego pisarza i na arenie to si� szybciej wydaje.
Ale mo�e nie warto rozpacza�, a nu� na przyk�ad Wa��sa zostanie dyktatorem. Pewne mo�liwo�ci na prze�ladowania lokuje si� tak�e w Ko�ciele, w ko�cu czarownice to by�y pierwsze dysydentki. Paru ksi�y i biskup�w jakby rzeczywi�cie robi spore nadzieje. Ta obowi�zkowa nauka religii, �wiadectwa moralno�ci rodzic�w przy chrzcie i komunii dzieci i jeszcze par� rzeczy. Ale nie wiem, czy o tym mo�na w �Tygodniku"...
- Mo�na.
- Czyli na inkwizycj� nie ma nadziei.
- A jak jest w Ameryce % t� kultur�, esy podobnie?
- Te� podupad�a. Jest kiepsko. Ja przyjecha�em w 1982 roku i to by� pocz�tek najgorszego okresu. Reagan obci�� pieni�dze na stypendia, fundacje, biblioteki, teatry. Coraz pot�niejsza jest podkultura, videa i nintendo. Kiedy�, �eby uczestniczy� w kulturze to trzeba by�o co� z tej kultury rozumie�. Albo chocia� nauczy� si� czyta� i kupi� ksi��k�. Teraz wystarczy nauczy� si� naciska� guzik.
- Wr��my tera% do Polski.
- To ju� ty wiesz lepiej. Ja hu�tam si� gdzie� mi�dzy kontynentami. M�j stosunek do polityki si� nie zmieni�. Ani Wa��sa, ani Clinton nie wywo�uj� we mnie wi�kszych nami�tno�ci. Polska to krajobraz po bitwie. Pomieszanie z popl�taniem, rozczarowanie wolno�ci�, wolnym rynkiem, bied�, tym koszmarnym sejmem. A warto�ci to si� ju� tak na skutek manipulowania nimi popl�ta�y, �e lata up�yn�, zanim si� ludzie po�api�. A sam nar�d... wiadomo, jak lawa! Tyle �e teraz ten wewn�trzny ogie�, co go sto lat nie wyzi�bi�o, wychodzi na powierzchni� ze wszystkim, co najlepsze i a� si� zimno robi. Paskudne zagrywki polityczne, nacjonalizm, ksenofobia... ale z drugiej strony jak�e szerokie otwarcie na Europ�. Niedawno by�em w Berlinie, gdzie pewien handlarz kradzionymi samochodami znad Wis�y �ali� si�, �e mu niemiecka policja depcze po pi�tach - �Musisz zmieni� to�samo��" - doradzili mu dwaj do�wiadczeni koledzy - �twarz, dokumenty". - �Tylko zr�bcie mi jakie� przyzwoite papiery" - poprosi� tamten - ��e matka folksdojczka, a ojciec by� w SS". - �Kochany - pokr�cili g�owami - SS to si� nie uda. Bardzo kontroluj�. Wehrmacht owszem, mo�emy ci za�atwi�, ale to b�dzie du�o kosztowa�o". To taka historyjka z dziej�w honoru, kt�r� chcia�em podrzuci� Adamowi Michnikowi.
No, ale to jest wszystko pocz�tek. Nie wiadomo, co b�dzie. Mao Tse-tung zapytany kiedy�, co s�dzi o rewolucji francuskiej, odpowiedzia�: �Jeszcze za wcze�nie, �eby wydawa� jakie� opinie".
(przedruk rozmowy publikowanej w �Tygodniku Powszechnym")
TEATR 1993 - 1972
Antygona W NowymJorku
OSOBY
w kolejno�ci ukazywania si� na scenie
POLICJANT
SASZA
ANITA
PCHE�KA
JOHN
Akcja odbywa si� iv Tompkins S�uare Park w czasie jednej nocy.
AKT PIERWSZY
SCENA PIERWSZA
Nowojorski park zamieszkany przez, bezdomnych. Krzaki, drzewa. Metalowy kube� na �mieci. Resztki tekturowych pudel. Plastikowe torby powiewaj� na wieczornym, %imnym wietrze. Centralnie po�o�ona lawka, oparta o przemarzni�te drzewo, �y�tajestpn�e% kupe_ �achman�w i gazet. Wchodzi Policjant. Ujmuj�co u�miecha si� do publiczno�ci.
POLICJANT
Dobry wiecz�r. Nazywam si� James Murphy, sier�ant James Murphy. Chcia�em od razu powiedzie�, �e nie mam nic przeciwko bezdomnym. To s� tacy sami ludzie jak my, tyle �e nie maj� dom�w. Osobi�cie spotka�em bardzo wielu kulturalnych bezdomnych, cz�sto z wy�szym wykszta�ceniem, i mog� stwierdzi� z ca�� odpowiedzialno�ci�, �e s� to tak samo dobrzy Amerykanie jak wy i ja. �eby nie by�o gadania m�wi� od razu, �e to si� tyczy nie tylko Amerykan�w. Tak samo jest z bezdomnymi przedstawicielami innych mniejszo�ci, co to szukaj�c wolno�ci albo chc�c lepiej �y� i wi�cej zarabia� osiedlili si� na nowojorskich dworcach
TEATR
autobusowych, ulicach i w parkach. Oni te� kochaj� swoj� przybran� matk� Ameryk� i wdzi�czni s� za wszystko, co dla nich zrobi�a. Co� ze dwa lata temu, na przyk�ad, patrolowa�em Lower East Side no i sz�a demonstracja radyka��w protestuj�cych przeciwko polityce rz�du. Szli Pierwsz� Alej�, potem skr�cili w Si�dm� Ulic� w stron� TSP (Tompkins Square Park), no i jak zawsze palili ameryka�sk� flag�. Z tych wi�kszych. No i zacz�li by� wobec mnie agresywni. Bardzo agresywni. Ale wtedy z Tompkins Square Park wyszli nowojorscy bezdomni. G�odni, brudni, ale przepe�nieni entuzjazmem. Chorzy na AIDS, gru�lic�, syfilis, jak� chorob� wymienicie, to oni maj�. Ale maj� te� w sobie patriotycznego ducha. Naskoczyli na radyka��w, odebrali im gwia�dzisty sztandar. Ugasili to, co z niego zosta�o r�kami, szmatami, czym mogli, tym gasili i powiesili nad parkiem. I cho�by za to ja ich szanuj�. I inni policjanci ich szanuj�. To znaczy olbrzymia wi�kszo�� policjant�w... Wi�kszo�� w ka�dym razie... Ca�kiem sporo policjant�w ich szanuje.
Ja nie m�wi�, �e mi�dzy bezdomnymi a nimi nie ma nieporozumie�. Nie mog� powiedzie�, �e nie ma, bo s�. No bo ci ludzie maj� popieprzone poczucie czasu. My my�limy co b�dzie za dziesi�� lat, tak? A oni co b�dzie za godzin�. My, na przyk�ad, �pimy w nocy. Bo to normalne. Nie? A oni �pi� w dzie�, bo to bezpieczniej. No i potem nawet jak nie s� schizo, to s�abo kontaktuj�. No dobrze, ale o co mi si� rozchodzi. Rozchodzi mi si� o to, �e wielu uczciwych ludzi, takich jak wy albo ja, stara si� jako� tych bezdomnych postawi� na nogi. Zach�ci� do pracy. Ja nie m�wi�, �e to si� zawsze udaje. Szczerze m�wi�c, to si� prawie nigdy nie udaje. Ale jak si� uda, to cz�owiek ma satysfakcj�.
By� taki jeden bezdomny na Columbus Circle. Le�a� na chodniku, �mierdzia� i do nikogo si� nie odzywa�. Ja do niego m�wi�, a on nic. A� tu pewnego dnia on si� na mnie dziwnie spojrza�, otrz�sn�� si� i zacz�� handlowa� u�ywanymi ksi��kami, przy Central Parku. Tam zawsze paru homles�w handluje wyrzuconymi ksi��kami. Ale ten facet mia� pomys�y. On mia� ameryka�skie wyczucie biznesu w jajach. Wszyscy inni bezdomni rozk�adali te ksi��ki na ziemi, na gazetach, albo plastikowych torbach, a on zorganizowa� sobie krzes�o, zbi� bud� z desek. I sprzedawa� nie tylko �Screw Magazine", �Playboya", czy pedalskie poradniki. Ale ksi��ki. Prawdziw� literatur�. Sam kupi�em u niego Psy wojny Forsytha. Takie grube (pokazuje). l chcia�em wam powiedzie�, �e gdyby reszta tych zazdrosnych skurwysyn�w nie udusi�a go i nie wrzuci�a jego trupa do rzeki, to on ju� w tej chwili by mia� mieszkanie.
Ja si� staram nam�wi� bezdomnych, �eby si� wprowadzili do schronisk. Jest od cholery schronisk dooko�a. Jak si� m�wi, �e miasto nic nie robi dla bezdomnych, to ja odpowiadam � a schroniska? A bezdomni nie chc�. M�wi�, �e si� boj�... A niby czego si� do kurwy n�dzy ba�. T�umacz� takiemu, �e ilo�� gwa�t�w, morderstw i kradzie�y w schroniskach wcale nie jest du�o wi�ksza ni� na ulicach. A b�dzie siedzia� pod dachem. A on mi odpowiada: �A na co mi to? A dlaczego?" Dlaczego? Dlatego, m�wi� mu, �eby� by� cywilizowanym cz�owiekiem, korzysta�
ANTYGONA W NOWYM JORKU
ze zdobyczy kultury, wi�kszo�� schronisk ma telewizj�. A on znowu m�wi: �A
dlaczego?" Dlatego, �e �ycie jest kr�tkie. �eby� sobie m�g� powiedzie�, kiedy
b�dziesz umiera�, no bo wszyscy musimy umrze�... A on si� znowu pyta: �A
dlaczego?"
Co on sobie do kurwy n�dzy my�li, �e co to jest, kurs egzystencjalizmu? Ja nie
wiem dlaczego. Ja nie jestem filozofem, ja pracuj� w policji. (Walkie-talkie
Policjanta ^ac^yna co� mamrota�]
POLICJANT
Przepraszam...
S�ucha z wysi�kiem be�kotliwego mamrotania. Tymczasem kupa �achman�w na �awce t�a
si� porusza�. Najpierw wysuwaj� si� spod niej nogi, potem reszta. Czyli Sasza.
mi�dzy )~o-6o (trudno powiedzie�). Z. powodu zimna ubrany jest ochronnie: p�as^c^, kilka
warstw swetr�w, marynarka. Na g�ow� ma naci�gni�t� narciarsk�, bawe�nian� c^apec^k�.
Na r�kach r�kawiczki � wszystko w stanie rozpadu. Siada na �awce i ^ac^yna grzeba� pod
plas%c%em. Po chwili wy�awia ma�y magnetofon. Naciska klawisz i z satysfakcj� s�ucha
swojego ulubionego i jedynego nagranego kawa�ka. Jest to �Strangers in the Night".
POLICJANT rozmawia przez radiotelefon, staraj�c si� pr^ekr^yc^e� muzyk�
Tak, tak. Tutaj Murphy, tak rozumiem. �Czarna chmura". Zrozumia�em. (Do widz�w) Przepraszam, musz� lecie�. Mamy burz� na n. Ulicy. Ja tu jeszcze wr�c�. Policjant wychodki. �Strangers in the Night" opanowuje scen�.
SCENA DRUGA
S�uchaj�c Franka Sinatry, Sasya wywraca na wierzch puste kieszenie p�as%c%a, spod obcasa wyjmuje �yletk� i %ac%yna starannie obcina� lew� kiesze�. Wchodzi Anita. Przesy�a $j lat i wygl�da, %e nie prsys^�o jej to �atwo. Ma na g�owie troch� %a ma�� czapk� z naus^nikami. Ubrana jest w d�ugi kolorowy p�as^cs^, m�skie buty i r�kawiczki bez palc�w. Pcha przed sob� metalowy w�zek delikatesowy %awieraj�cy ca�y jej dobytek. Plastikowe torby wypchane ubraniami, itp. Na syczycie le�y r�owy telefon. W r�ku trzyma plastikowy kubek z kaw�. Podchodzi blisko Saszy, rzuca mu kr�tkie spojrzenie i wychodki- Sasza odprowadzaj� wyrokiem. W chwili, gdy Anita znika %e sceny, magnetofon zacina si�. Saszapotrz�sa nim kilka razy, ^ skutku. Anita wraca na scen� i magnetofon zaczyna gra�. Sasza patrzy na ni� i na magnetofon z namys�em. Anita wychod�} i magnetofon zn�w d�awi si� i przestaje dzia�a�. Sasza zn�w potrz�sa nim bez skutku. Anita wchodzi po raz ^rZ?ci> Sasza patrzy m n*1> a potem na magnetofon z nadziej�. Ale tym razem nic si� nie dzieje. Sasza jest rozczarowany.
SASZA wzdycha ponuro A pies by to jeba�. Odk�ada magnetofon i zabiera si� do obcinania prawej kieszeni. Anita zatrzymuje si� przy
�awce.
i6
TEATR
ANITA
Nie widzia�e� gdzie� Johna?
Sasza patrzy na ni�, potem z. nadziej� na magnetofon, potrz�sa nim kilka razy. Zniekszta�cony �piew S inatry powraca na par� sekund i cichnie. Zniech�cony Sasza wraca do obcinania kieszeni. Anita m�wi bardzo szybko, troch� mechanicznie, bardziej do siebie �/L do
ANITA
Co si� tak na mnie patrzysz? Nie patrz si� tak na mnie. Ja wiem, �e to, �e go nie ma, to w tym nie ma nic dziwnego. Ja nie jestem wariatka. On jest m�czyzn� i ma prawo i�� tam, gdzie mu si� podoba. Tyle �e on nigdy nigdzie nie chodzi... Jestem pewna, �e to ta ruda kurwa Mindi... Znasz j�., nie? Ta z nog� w gipsie... Ona lata za ka�dym facetem, kt�rego zobaczy samego... Ja do niej nic nie mam, ale ci m�wi�, jak j� kiedy zobacz� ko�o Johna! Jak j� z�api� za te farbowane kud�y, to ta szprycha zobaczy wszystkie gwiazdy i wszystkich facet�w, o kt�rych jej nawet si� nie �ni�o... Gdybym ja tutaj by�a, to on by nawet na ni� nie splun��. Ale zmarz�am w nocy i posz�am spa� do kot�owni... I teraz go nigdzie nie mog� znale��... Ja go chcia�am wzi�� do kot�owni. Powiedzia�am, �e za niego zap�ac� dwa dolary, ale on nie chcia�... A teraz tak sobie my�l�, �e mo�e on ma �al, �e ja tam posz�am. Co? No nie wiem. Co? A co ty my�lisz? Jeste� m�czyzn�. Mia�by� �al? Ale strasznie mi by�o zimno. Co?
za. potrz�sa magnetofonem.
ANITA
Ej, co ty nienormalny jeste�? To nie zegarek, od�� to. Sasza odk�ada magnetofon na �awk�. Magnetofon dziala.
ANITA
No widzisz.
Sasza jest wstrz��ni�ty, ale z& chwil� magnetofon zn�w si� zacina. ANITA
Przynios�am mu kaw�, ale go nie ma. Ca�y dzie� go szukam. Wczoraj w nocy, jak
odchodzi�am, da�am mu sweter. Kaszmir, niebieski. Dosta�am z ko�cio�a.
Kaszmirowe s� najcieplejsze. Grzej� jak kaloryfer. (Poci�ga tyk kawy) Ta kawa ju�
wystyg�a. To co, widzia�e� go? Mo�esz mi powiedzie�, by� z t� rud� zdzir�, czy nie?
Nic si� nie b�j. Nawet jak by�, to ja nie b�d� mia�a do ciebie �alu, ja nie jestem taka.
No by� z ni�, czy nie?
SASZA
Nie.
ANITA
Nie? To ta ruda lampucera jest w czepku urodzona. Czyli �e go widzia�e�. Gdzie on
jest?
ANTYGONA W NOWYM JORKU
SASZA
Zabrali go.
ANITA
Kto? Policja?
SASZA
Pogotowie.
ANITA
Pogotowie? O, Bo�e. Ale dlaczego? Co si� sta�o?
SASZA zniecierpliwiony Bo umar�.
ANITA
Umar�? >
SASZA
Umar�.
Anita siada ko�o Saszy na �awce. PrzfZ chwil� oboje milcz�. Sasza ko�czy obcina� kieszenie
i przygl�da si� L Lft/flaWtf�zV�z stercz�cym na Zf^n�tr^ resztkom p��tna. Chowa �yletk�
w obcasie. Anita ko�ysze si� miarowo na lawce, jakby odmawia�a modlitw�. Po chwili
wyja�nia.
ANITA
Wiesz. Ja si� za niego modl�. Mog� si� o co� zapyta�? Ty jeste� pewien, �e on umar�? Bo widzisz, tu si� r�ne rzeczy dziej�. On m�g� zemdle�, albo zasn��, albo si� upi�... Jeste� ca�kiem pewien, �e on umar�? Bo wiesz, ludzie s� ostatnio tacy sko�owani, �e my�l�, �e co� widz�, a to co widz�, to jest w og�le co� innego. Tak �e wiesz, musisz by� pewien na sto procent.
SASZA
Policja powiedzia�a, �e umar�.
ANITA
Indianin mi to samo dwa razy powiedzia�, to znaczy o karetce. Ale ja Indianinowi nie wierz�. On zawsze k�amie.
SASZA
Jak go zabra�a karetka, to znaczy �e umar�, �ywego by nie zabrali.
ANITA poci�gaj�c nosem, bardzp szybko
Ja to wiedzia�am, to przez ten sweter. Wiedzia�am, �e kaszmir wci�ga nieszcz�cie jak g�bka. Ale si� skusi�am. To by� sweter jakiego� nieszcz�nika. Szcz�liwi rzadko nosz� swetry. Nieszcz�nicy albo marzn�, albo si� poc� i zamiast leczy� nieszcz�cie kupuj� kaszmir. Nieszcz�nik wk�ada kaszmir i si� poci. Pot sp�ywa prosto na kaszmir. I wsi�ka, a z nim nieszcz�cie i z�e pr�dy. Mo�na pra�, prasowa�, ale nieszcz�cie w kaszmirze wszystko przetrzyma. A najgorsze s� poduszki
i8
TEATR
(demonstruje) . To to ju� jest po prostu gniazdo nieszcz�cia. Ja to czu�am, a si�
skusi�am. I teraz jest ju� za p�no.
Anita p�acie przez. chwil�, potem rozpina piaszfz.-
ANITA Widzisz.
SASZA Co?
ANITA pokazuje sweter
To jest akrylik. Z akrylikiem nie ma problemu. Wystarczy go zdj�� i par� razy strzepn�� (demonstruje) . I nieszcz�cie si� strzepuje. (Zn�w modli si� pr^e^ chwil�) . To co ja mam robi�?
SASZA
Napi� si� pershinga. Da�bym ci poci�gn��... Ale wszystko wypi�em.
ANITA .
A on co� powiedzia� przed �mierci�?
SASZA
Nie s�ysza�em.
ANITA
Wiesz, ja si� pytam, bo m�g� co� powiedzie� o mnie. Bo wiesz, on mnie kocha�...
SASZA oboj�tnie Aha.
ANITA
Wszyscy o tym wiedz�.
SASZA Aha.
ANITA
Widzia�e� nas razem, nie?
SASZA
Aha. ANITA
A czy kto� mo�e by� przy nim, kiedy umar�? No bo Johny m�g� powiedzie� co� do kogo�.
SASZA
Johny nigdy nie m�wi�.
ANITA
Ale to dopiero przez ostatnie pi�� lat. Przedtem m�wi�, bardzo du�o m�wi�.
Kto r>i
taki
ANTYGONA W NOWYM JORKU
kawa� mi opowiedzia�... (pr�buje sobie przypomnie�). Ja si� z tego za�miewa�am (Zn�w pr�buje sobie przypomnie�, ale to na nic. Macha r�k�). Nie pami�tam... Ale to by�o strasznie �mieszne... Indianin powiedzia�, �e on umar� o �smej rano... Powiedzia�, �e zamarz�.
SASZA
Nie wiem. Ja si� dowiedzia�em, kiedy przysz�a policja.
ANITA
A gdzie go zabrali? v
SASZA
Na Hart Island.
ANITA
Indianin powiedzia�, �e na Potter's Field. ;
SASZA
To jedno i to samo. Potter's Field jest na Hart Island. Na samej wyspie. ANITA
Ale dlaczego? Tam grzebi� tylko przest�pc�w, odrzutk�w, n�dzarzy bez nazwiska i dokument�w. A Johnny by� Amerykaninem i pochodzi� z dobrej rodziny. By� arystkorat�, z Bostonu. Ty jeste� arystokrat�?
SASZA
Nie, Rosjaninem.
ANITA
Katolikiem czy protestantem?
SASZA
�ydem.
ANITA
Ano widzisz, to z tob� jest zupe�nie inna historia. Ale Johnny by� z Bostonu i mia� obywatelstwo. To tak nie mo�e by�, �eby jego tam zabrali. To jest omy�ka. Anita podnosi si� i bardzo podekscytowana, mamrocz�c co� do siebie i pchaj�c w�zfk schodzi Zf sceny. Sasza patrzy Z nadziej� na magnetofon. Ale nic si� nie dzieje.
SCENA TRZECIA
za siedzi na �awce i pokas�uje. Wchodzi Pche�ka. Ma mo^e 40, mo�e jo lat. Jest porz�dnie zniszczony przez. �ycie- Porusza si� szybko. Jego ro^latane oczka patrz� niepewnie na Sasy^�. Wygl�da, �f ma nieczyste sumienie. Sasza rzuca mu pogardliwe spojrzenie i spluwa. Pche�ka siada na �awce w pewnej odleg�o�ci i pr�buje nawi�za� rozmow�.
zo
TEATR
PCHE�KA
Zimno... Zimno dzisiaj... Pieprzone zimno.
nie zwraca na niego uwag.
PCHE�KA
Dzi� jest �roda, czyli �e mo�na parkowa� po obu stronach ulicy...
Rozpina p�aszfZj wyci�ga spod niego gamety, kt�re s�u^ajako ocieplacie. Patrzy na Sasz�. Z jednej Z gazet robi sobie wojskow� czapk�. I sytcsyna maszerowa� pr^ed Sasza tam i z powrotem.
PCHE�KA
Sasza zobacz, zobacz, to ja, Stalin... Popatrz si�.
Sasza nie reaguje. Pche�ka wyci�ga Z kieszeni po�amanj grzebyk i imituj�c nim w�sik drepcze
przed Sasza.
PCHE�KA
Sasza popatrz si�, Hitler. Sasza...
Pche�ka maszeruje tam i z powrotem �piewaj�c niemieckiego marska i salutuj�c a la Hitler. Sasza przygl�da mu si�, z kamienn� tward�. Pche�ka nie rezygnuje. Zmienia repertuar, �piewa i ta�czy kodaka, wzbogacaj�c go o wymy�lone dla przyjaciela przytupy i przysiady. Sasza przygl�da mu si� pr%e% d�u�sz� chwil�, potem zn�w spluwa i zaczyna d�uba� przy magnetofonie. Pche�ka, troch� zn^echf.cony , opada na �awk� i przez, ^U�S!&1 chwil� ci�ko �apie oddech. Po chwili zmienia taktyk�. Zdejmuje z, g�owy he�m zrobiony z, �New York Timesa" , rozk�ada go i przegl�da z min� d�entelmena.
PCHE�KA
No, no, no... (sprawdza reakcje Saszy). Ciekawe...
Ale Sasza wylawia tylko gdzie� spod p�aszcza peta. Zapala go i zaci�ga si� z satysfakcj�.
PCHE�KA zach�annie wci�ga powietrze i r�k� stara si� nap�dzi� sobie troch� dymu
To niesamowite. Taki biskup w Chile zosta� arcybiskupem... Wiesz jak si� nazywa... Salvatore Mancini... Co ty o tym my�lisz, Sasza? Na pewno jaki� cwaniak, nie? Inaczej by si� nie wybi�. Ciekawe, jak to sobie za�atwi�? Jak bym takiego skurwysyna dosta� w r�ce...
Zdejmuje but, wyrzuca z. niego stare gazety, s�u��ce jako ocieplacie, wk�ada do �rodka artyku� o Mancinim, sznuruje but i patrzy na �$#*%L �. nadziej� na jak�� reakcj�. oboj�tnie pali. Pche�ka ci�ko wzdycha, po czym wyci�ga spod p�as^za kolejn� i przegl�da j� zerkaj�c od czasu do czasu na Sasz�-
PCHE�KA
Wiesz co, Sasza. Jeden facet pisze, �e ca�e �ycie na Ziemi powsta�o w wyniku b��du. Wiesz co to znaczy? To znaczy, �e to wszystko tutaj (pokazuje dooko�a) nie ma w og�le �adnego sensu. Tak on uwa�a... Kretyn. (�mieje si� pogardliwie ). I takie idiotyzmy na p� strony drukuj�. O, o, a tutaj jest zdj�cie tego chujowiny. Zdejmuje drugi but. Wyrzuca stare gazety . Owija nog� artyku�em. Zn�w pr�buje nagoni� sobie troch� dymu z papierosa. Patrzy Prost� na Sasz�, a^e ten odwraca si� do niego ty�em i wydmuchuje dym tak, �f Pche�ka nie ma �adnej szansy.
ANTYGONA W NOWYM JORKU
PCHE�KA z.
Ty naprawd� umiesz zrobi� tak, �eby uczciwy cz�owiek poczu� si� przy tobie jak najgorszy popapraniec. Potem dziwisz si�, �e ludzie nie lubi� �yd�w. Pche�ka podnosi si�. Montuje na dnie �fl&%nego kosza na �mieci piramidk� z �achman�w, ga��zi, wyrzuconych z. but�w starych gazet itd. Patrzy na Sasz�-
PCHE�KA
No o co ci si� rozchodzi? O co? Jak masz �al, to m�w... Ja to wytrzymam...
Sasza patrzy na n^e&� PrZe%. chwil� z? wstr�tem. Zaci�ga si� i zn�w wypuszcz� dym daleko poza %asi�giem Pche�ki.
PCHE�KA
Mo�e masz �al o te siedem dolc�w, co� mi wczoraj da�? Je�eli o to, to ja to mog� wyja�ni�. (B�agalnie). Daj si� sztachn��... no, jeden raz... Pche�ka rozpala ogie� i prostuje si�.
PCHE�KA
Sasze�ka, no raz.
Sasza patrzy na n'e&� ponuro i wrzuca reszt� peta w buzuj�cy w kuble ogie�. Pche�ka pr�buje go wyci�gn��, ale rezygnuje. R^uca Saszy spojrzenie okrutnie skrzywdzonej niewinno�ci. Tymczasem Sasza z, lekkim obrzydzeniem odsuwa si� od ognia.
PCHE�KA
�mierdzi? To te dzieciaki, co si� tu bawi�y, znowu wrzuci�y w ogie� �ywego go��bia. Zatrzepota� i �up. (Demonstruje trzepotanie). Ale co mo�na zrobi�... dzieci (u�miecha si� dobrotliwie i siada na �awce blisko Saszy).
PCHE�KA
No dobrze, dobrze, zaraz wszystko ci powiem. No wi�c szed�em do Lali kupi� dla nas flaszk�. No �eby�my si� razem mogli napi�. I nagle... Jak mi si� nie zacznie �ciemnia� przed oczami... Jak mi nie zacznie szumie� w g�owie... P� metra nad ziemi� mnie rzuca�o.
R.Zuca kr�tkie spojrzenie sprawdzaj�c, czy jego opowie�� zf obi�a wra�enie. Ale Sasza grzej�c r�ce nad ogniem u�miecha si� sceptycznie. Nie ma ��dnych w�tpliwo�ci, �f Pche�ka ��e.
PCHE�KA kontynuuje dramatycznie
I wiesz co si� potem sta�o? Otwieram oczy w karetce. Wioz� mnie do szpitala. Wzi�li�my FDR � ten highway nad East River. Wygl�dam sobie przez okno, a tu widok dok�adnie taki sam, jak u nas na wsi nad Wis��. Z tym, �e u nas jest �adniej, bo s� drzewa, g�ry i nie ma drapaczy. Czyli wioz� mnie karetk� i taki m�ody lekarz z kolczykiem w uchu �ciska mnie za r�k� z szacunkiem. I wiesz, co m�wi? M�wi, �e takiego ataku epilepsji w �yciu nie widzia�. Aaaaa? S�yszysz, Sasza. Nigdy w �yciu... Co ty na to? Aaaa? a nie jest wstrz��ni�ty.
ii
TEATR
PCHE�KA
A mnie co� nagle tkn�o. Wsadzam r�k� lew� do kieszeni, bo doktor �ciska� mnie za praw�., i nic. Wi�c podaj� mu lew�, zabieram praw� i wsadzam do drugiej kieszeni. Nic. Kamie� w wod�. Siedem dolc�w ukradzione w ca�o�ci... Mo�e mi si� wy�lizn�o, jak w parku mia�em atak? Ka�dy, kto si� przygl�da� jak skaka�em, m�g� zobaczy� i ukra��. Co? Jak my�lisz? Zw�aszcza po tym, jak w �Timesie" wydrukowali artyku� o Jenny. Pami�tasz? Tej, co mieszka�a dwie �awki st�d. Napisali, �e jak umar�a, znale�li przy niej dwadzie�cia pi�� tysi�cy dolar�w. No i teraz w parku strasznie kradn�. Ca�y t�um przyje�d�a w nocy z g�ry Manhattanu do parku i nas przeszukuje. Recesja. Raz by�em obmacywany przez ca�� rodzin�. Udawa�em, �e �pi�, bo co mia�em robi�. Matka, babka, dw�ch syn�w, od pocz�tku byli wkurwieni, bo nie znale�li parkingu i bali si�, �e dostan� mandat. Wi�c si� spieszyli i ma�o mnie nie rozszarpali. Zabrali mi dwa papierosy i scyzoryk. Ty �e� dobrze zrobi�, �e� sobie odci�� te kieszenie. Jak oni to widz�, to na og� zostawiaj� cz�owieka w spokoju. Chocia� czasem nic ich nie powstrzyma. Sas%a nie s�ucha. D�ubie iv magnetofonie ^ard^ewial� agrafk�.
PCHE�KA
Tak, masz racj�. Ja te� my�l�, �e te pieni�dze ukradli, jak mia�em atak. Zapyta�em si� tego lekarza, czy ich nie widzia�, ale si� tylko zdrowo u�mia�. Sas^a chichocie.
PCHE�KA
Co si� �miejesz. Epilepsja to bardzo powa�na choroba.
SASZA
Indianin. Ty paskudo.
PCHE�KA
Ale ma t� dobr� stron�, �e jak si� ma epilepsj�, to nie mo�na dosta� schizofrenii. Co Indianin?
SASZA
Widzia� ci�.
PCHE�KA
Co mnie widzia�?
SASZA
Widzia�, jak kupi�e� trzy flaszki pershinga.
PCHE�KA
Ja? Ja kupi�em trzy flaszki?
SASZA
Wys�a�em ci�, �eby� kupi� dla nas trzy flaszki pershinga i wszystko wypi�e� sam.
TnHicmin nrnsi� rif yp�w� mu da�
ANTYGONA W NOWYM JORKU
PCHE�KA
A to skurwysyn.
SASZA
Ty jeste� skurwysyn. Przepi�e� moje siedem dolar�w i nie da�e� mu nawet poci�gn��.
PCHE�KA
I ty mu wierzysz?
SASZA potakuje g�ow�
PCHE�KA
Indianinowi?
SASZA Tak.
PCHE�KA
To jest alkoholik.
SASZA
Indianin powiedzia�, �e kupi�e� trzy flaszki za pi�� dolar�w, a za dwa, co ci zosta�y, poszed�e� spa� do kot�owni.
PCHE�KA
Ja?
SASZA Tak.
PCHE�KA
Do kot�owni?
SASZA Tak.
PCHE�KA
Jak na razie, to ja mia�em atak. I wypu�cili mnie ze szpitala dwie godziny temu. Do�wiadczony lekarz, ten z kolczykiem w uchu, ten co mnie okrad�, powiedzia�, �e takiego ataku na oczy nie widzia�. Id� si� go spytaj, jak mi nie wierzysz.
SASZA
Indianin powiedzia�...
PCHE�KA
Odpieprz si� z tym Indianinem. Zobacz, jak on wygl�da. Z�amany nos, powybijane z�by, a sp�jrz na mnie (u�miecha sie_jak model). Jak ja mam atak, to fruwam jak ptak. A on leci na pysk i si� tylko t�ucze po ziemi (imituje niezdarny atak Indianina). On mi zazdro�ci, bo mam lepszy atak. Wiesz co? Ja my�l�, �e to on
TEATR
ANTYGONA W NOWYM JORKU
ukrad� mi twoje pieni�dze. On mi zazdro�ci, bo ja jestem dziecko szcz�cia, jest pierdolony Indianin.
a on
SASZA % niech�ci� Eeee.
PCHE�KA
Co, eee. Jak tylko si� urodzi�em, matka od razu podkarmi�a mnie i zanios�a nad rzek�. Stan�a sobie na �rodku mostu i zacz�a mnie hu�ta�. W�a�nie mia�a mnie wrzuci� do wody, kiedy B�g zes�a� moj� babk�. Babka j� �ap za r�k� i przekona�a, �e utopi� to prawie taki sam grzech, jak urodzi� nie�lubne.
SASZA
Twoja matka musia�a by� religijna.
PCHE�KA
Nigdy mszy nie opu�ci�a.
SASZA
A dlaczego ty nie chodzisz do ko�cio�a?
PCHE�KA
Chodzi�em. Ale pi�� lat temu, jak pracowa�em przy azbestach, poszed�em do \i polskiego ko�cio�a na msz� wielkanocn�. I kto� mi wyci�gn�� portfel z ca�� tygodni�wk�. Z tylnej kieszeni spodni... Jak si� modli�em.
SASZA
Indianin powiedzia�...
PCHE�KA
Odpieprz si�!
SASZA
Indianin powiedzia�, �e targowa�e� si� z tym Pijawk�, co wpuszcza do kot�owni. On chcia� dwa dolary za wej�cie, a ty mu chcia�e� da� jednego. On jest jeszcze wi�kszy z�odziej od ciebie... No, mo�e nie.
PCHE�KA
C Pijawka jest w porz�dku. Tak samo jak ja. Ty si� czepiasz nas obu, bo wy, ruscy �ydzi, nienawidzicie Polak�w. Poza tym mnie tam nie by�o. Co ty my�lisz, �e ja g�upi jestem, �eby p�aci� dwa dolary za przekimanie w kot�owni?
SASZA
W tej kot�owni nikt nie wytrzyma d�u�ej ni� trzy godziny, bo Pijawka tak kurki poodkr�ca, �e ludzie si� gotuj�. On jest taki sam �obuz, jak ty. Chciwy
i zawistny.
PCHE�KA
Jak na razie, to ja niczego nikomu nie zazdroszcz�.
SASZA
A temu biskupowi?
PCHE�KA
Z Chile?
SASZA
Z Chile.
PCHE�KA
Salyatore Mancini?
SASZA
Salyatore Mancini. Co ci szkodzi, �e on zosta� arcybiskupem, no wyt�umacz mi. Ty pewnie nawet nie wiesz, gdzie jest Chile.
PCHE�KA
Wiem, �e gdzie� jest. A po drugie, to nie �adna zawi��, tylko oburzenie. Bo on na pewno jakiego� uczciwego biskupa przechytrzy�. Nienawidz� oszustwa, szczeg�lnie w Ko�ciele. Jakby Mancini by� uczciwy, to by nie awansowa�.
SASZA
Eeee, zamknij si�.
PCHE�KA
Pijawka to porz�dny cz�owiek i dobry katolik. Jak przyjecha� z Polski, to zacz�� od zera, a teraz jest dozorc�.
SASZA
A widzia�e� kiedy� u niego w kot�owni szczura?
PCHE�KA
A co ma do tego szczur?
SASZA
On tam robi taki upa�, �e szczury nie mog� przetrzyma�.
PCHE�KA
Kot�ownia jest dla ludzi. Ja jestem cz�owiek, a nie szczur. Wchodzi Anita, pchaj�c pr^ed sob� tv�%ek.
ANITA
Indianin powiedzia�...
PCHE�KA odwraca si� do niej w�ciek�y
Co? No co Indianin ci powiedzia�? Ty pieprzony Portoryku! No co? Anita nie reaguje i siada na ko�cu iau>ki. Ko�ysz�c si� mamrocze co� do siebie.
SASZA
Zostaw j�.
TEATR
PCHE�KA
Co znaczy zostaw j�. A co ja jej robi�?
SASZA
John umar�. Zabrali go na Potter's Field.
PCHE�KA
John - biedny frajer (�fgna si�). No, ale czego ona tutaj kr��y? Ej ty, spieprzaj st�d.
SASZA
Ten Pijawka odkr�ca kurki, robi 70 stopni, �eby ludzie nie mogli wytrzyma�, a jak wyskocz� na chwil�, �eby z�apa� oddech, ka�e im p�aci� drugi raz. Po�owy na to nie sta�. Wyskakuj� spoceni na mr�z. �api�, zapalenie p�uc i umieraj�.
PCHE�KA
On zbiera na wycieczk� do Watykanu. Chce zobaczy� polskiego papie�a, zanim go
znowu kto� zastrzeli.
SASZA chichocie
PCHE�KA
Nic w tym nie ma �miesznego, �e kto� jest religijny.
SASZA
On nigdy nie dojedzie do Watykanu.
PCHE�KA Bo co?
SASZA
Bo jak tak b�dzie robi� dalej, to mu wszyscy klienci wymr�, zanim uzbiera na dojazd do lotniska. Dopiero trzeci tydzie� zimy, a ju� dwunastu w parku umar�o.
PCHE�KA
Ja nic o tym nie wiem. Mnie tam nie by�o. Ja si� obudzi�em w szpitalu. Dali mi
kawk�, kanapk� z kurczakiem i posypali mnie DDT. Widzia�e�, �ebym si� dzisiaj
drapa�? Prosz� bardzo. Nie mam ani jednej mendy.
Podnosi si�, staje ty�em do widowni. Odpina spodnie i demonstruje Sasay i Anicie dow�d swej
prawdom�wno�ci.
ANITA pokazuj�c Pche�k�
On tam by�. By�e� w kot�owni do rana. Ja ci� widzia�am. Widzia�am go. On wyci�gn�� takiego starego dziada z k�ta, wywl�k� go na �rodek i sam zaj�� najlepsze miejsce. Najdalej od kot�a.
PCHE�KA
Co? Co� ty powiedzia�a?
ANTYGONA W NOWYM JORKU
ANITA
On m�drze usiad�. Tylko buty zdj��. Ci wszyscy, co wchodz�, poc� si� i od razu wszystko zdejmuj�, po p� godzinie zaczynaj� p�aka�, zgrzyta� z�bami, a po godzinie s� usma�eni. Ale on do rana wysiedzia�.
SASZA chichocie
PCHE�KA
Ty mi nie powiesz, �e jej wierzysz.
SASZA
Wierz�.
PCHE�KA
Ty wierzysz tej piranii? (Do Anity) Ty pieprzona k�amczucho! (Do Sasay, Z oburzeniem) Przez pi�� lat siedzimy na jednej �awce i ty wierzysz jej, a nie mnie. Pche�ka podrywa si�. �apie w�zek Anity i pcha go mocno na drug� stron� sceny.
PCHE�KA
Zmywaj si� st�d, ty larwo, wampiro...
ANITA podnosi si�, sycz�c przfz, z,�bj z. furi� Nie dotykaj mojego w�zka.
Pche�ka cofa si� troch� speszony. Zw�aszcza �f Anita s^epcs^�c jekie� magiczne wyrazy i wykonuj�c rytualne gesty wyra�nie rsyica na niego urok. Pche�ka spluwa trzy rasy i szybko kre�li %nak krzy�?, z�by obroni� si� przed zM si��.
PCHE�KA czuj�c si� pewniej
Donosicielka. Wiesz, co my�my robili z takimi jak ty w czasie wojny w Polsce?
SASZA
Kt�rej wojny w Polsce?
PCHE�KA
Drugiej. Zamknij si�, nie przerywaj. (Do Anity) �eb by�my ci ogolili Pieprzona konfidentka. Ja wiem, �e ty nienawidzisz Polak�w. A ty w og�le wiesz, kto to by� Szopen?
SASZA
To by� Polak.
PCHE�KA
Zamknij si�. Ja si� ciebie nie pytam. Ja si� jej pytam. Szopen to by� Polak. A kto ty
jeste�?
Anita kre�li wok� Pche�ki magiczny kr�g i najwyra�niej przywo�uje cara� pot�niejsze, nieczyste si�y. Pche�ka wyra�nie przestraszony, chowa si� za Sasz�.
PCHE�KA szeptem
Ty wiesz, co ona zrobi�a? Wiesz, co ona zrobi�a swojemu bratu? (Do Anity, coraz, bardziej przestraszony) Ja si� ciebie nie boj�. Nie zastraszysz mnie. Jezus, Maria
TEATR
i J�zef mnie obroni�. (Do Sassy p�aczliwie) Ty widzisz, co ona robi? Ona rzuca na mnie urok. Sasza, jak mi si� co� stanie, podaj j� do s�du.
SASZA
Och, zamknij si�, Pche�ka. Przesta� jazgota�.
PCHE�KA do Anity
No, przyznaj si�. Jakby� mia�a jak� godno��, toby� sama powiedzia�a, gestapowski materacu. (Do Sas%y) Ona donios�a na swojego brata. Swojego w�asnego, rodzonego brata. S�odkiego ch�opca, kt�ry si� ni� opiekowa�. Kt�ry dzieli� si� z ni� wszystkim. A ona zadzwoni�a na policj� i wsadzili go do wi�zienia.
SASZA
Przesta� pieprzy�. W Nowym Jorku nikogo nie bior� do wi�zienia. Nie ma miejsc.
PCHE�KA
Ooo, jego bior�. Ty go nie znasz. Dla niego trzymaj� zawsze specjalne miejsce w izolatce.
ANITA
Zamknij si�, ty polski brudasie.
PCHE�KA triumfalnie
Aha, dyskryminacja. (DoSas^y) S�ysza�e�, b�dziesz �wiadkiem. (Do Anity) Ale ten tw�j braciszek ci� znajdzie. I wtedy po�a�ujesz tego wszystkiego, co do mnie powiedzia�a�. Chyba �eby� odwo�a�a te uroki, to mo�e bym si� wstawi� za tob�. Anita syc^y.
PCHE�KA
On ju� ci� dorwie. (Pokazuj�c Anit�) Wszyscy wiedz�, co to za numer. Nikt w parku si� do niej nie odzywa.
ANITA
John si� do mnie odzywa�.
PCHE�KA
Cha, cha, John si� w og�le do nikogo nie odzywa�. Masz nas za g�upich, czy jak? Ju� widz�, jak on z tob� rozmawia�. On umar�, �eby si� od ciebie odczepi�.
ANITA
Zamknij si�. Ty w og�le nie masz prawa wymienia� jego imienia. On by� d�entelmenem i arystokrat�. Na ciebie on by si� nawet nie chcia� odla�.
PCHE�KA
Przyssa�a� si� do niego jak kleszcz albo pijawka (wydaje mlas^c^�ce odg�osy ssania). �ycie z niego wyssa�a�. (Mlass^c^e znowu)
ANITA
On mnie kocha�.
ANTYGONA W NOWYM JORKU
29
PCHE�KA
Ale ci� ju� nie kocha. Co, Sasza, mam racj�? Cha, cha, cha! Stycba� demony ko�cielne. Anita podbiega do w�zka.
ANITA
O m�j Bo�e. Sp�ni�am si�.
Wybiega popychaj�c pr^ed sob� w�zek. ]HZ ^nikaj�c %e sceny odwraca si� i kr%yc%y.
ANITA
By�e� w kot�owni! By�e�!
PCHE�KA
Mo�e my�lisz, �e ona leci si� modli�, co? W �yciu. Dzisiaj �roda, czyli bapty�ci rozdaj� ciuchy. Ona jest �business woman"... No to, Saszka, ale tak z r�k� na sercu... Mi�dzy nami dwoma. Komu ty wierzysz? Tej kurwie, czy mnie?
SASZA
Z r�k� na sercu?
PCHE�KA Tak.
SASZA
Tej kurwie.
PCHE�KA
Znaczy nie mnie?
SASZA
Nie.
PCHE�KA
Tylko jej?
SASZA Tak.
PCHE�KA
Dobrze. Dam ci jeszcze jedn� szans�. Zastan�w si� jeszcze raz.
SASZA
Nie, dzi�kuj�.
PCHE�KA
Jak tak, to koniec... Ja odchodz�. To by by�o na tyle... S�yszysz, odchodz�. Sas^a nie wygl�da na przestraszonego.
PCHE�KA
Czy� ty s�ysza�, co ja m�wi�? Ja odchodz�! Rozumiesz mnie? Wi�cej mnie nie zobaczysz. Chcia�em ci powiedzie�, �e w�a�nie w tej chwili straci�e� jedynego przyjaciela, jakiego w og�le w swoim �yciu mia�e�. Wychodzi-
3�
TEATR
SCENA CZWARTA
a k�adzie si� na �awce. Kilka rasy ^mienia pozycj�, pr�buj�c gasn��. Potem wstaje. Z kupy �mieci wyci�ga tekturowepudio. Stawia na �awce i zaczyna metodycznie uk�ada� w nim lec�cy dot�d iv plastikowych torbach sw�j skromny ekwipunek: stary sweter, spodnie, koszula, skarpetki, tenis�wki... Wraca Pche�ka. Przygl�da si� Sas�y L niepokojem.
PCHE�KA
Sasza, nie wyg�upiaj si�. Zobacz, ja jestem z powrotem. Zobacz to ja, ja nigdzie nie id�... Nic si� nie martw... Sasza nie reaguje. Pakuje si� dalej.
PCHE�KA
No prosz� ci�. Znowu udajesz, �e chcesz wraca� do Rosji. Nie r�b tego, nie strasz mnie. Przecie� wiesz, �e nie mo�esz. Nie masz bilet�w i lubisz mnie. Ja wiem, �e mnie lubisz. (Bezskutecznie pr�buje ^wr�ci� na siebie uwag�, Sassy). Pami�tasz jak m�wi�e�, �e ja jestem zabawny facet? Pami�tasz? Sasza ci�gle nie reaguje.
PCHE�KA b�aznuj�c
Uuuu, Sasza, uuuu. Popatrz si� na mnie, Sasza. Uuuu (powa�niej�c) Sasza, nie gniewaj si�, ale tobie si� wszystko popieprzy�o. Nikt nie wraca z Nowego Jorku do Moskwy. Nikt. Nigdy. To by znaczy�o, �e jeste� wariat, a ty nie jeste� wariat, prawda? Ty jeste� inteligentny facet z wy�szym wykszta�ceniem. Sam mi m�wi�e�, �e jedyny spos�b, �eby dosta� bilet powrotny, to i�� do ambasady i zg�osi� si� na donosiciela do KGB. Ale teraz ju� nie ma KGB. Za p�no. ��dka odp�yn�a.
SASZA pakuj�c si� Nie tw�j interes.
PCHE�KA
M�j, Sasza, no przecie� sam m�wi�e�, �e nie mo�esz wr�ci� do Leningradu. Sasze�ka... Ju� w og�le nawet nie ma Leningradu. Pami�tasz jak m�wi�e�, �e nie mo�esz si� pokaza� matce w takim stanie, jak wygl�dasz? Nie masz wystarczaj�co du�o z�b�w. Jak ty si� niby masz u�miechn��? A przecie� jak zobaczysz matk�, to b�dziesz si� chcia� u�miechn��, nie? Co? Sasza?
SASZA
Co ty pieprzysz za g�upoty, ja mam wszystkie z�by.
PCHE�KA No, mo�e...
SASZA
Na pewno.
ANTYGONA W NOWYM JORKU
PCHE�KA
Tak czy inaczej, z czego ty tam b�d2iesz �y�? Tam jest bieda.
SASZA
Matka ma mieszkanie.
PCHE�KA
I to wszystko przez parszywe siedem dok�w... Kiedy ca�e �ycie na Ziemi mog�o powsta� w wyniku b��du... Jak ci nie wstyd, Sasza? A ty wiesz, �e ten John co umar�, to on raz da� Cyganowi trzydzie�ci dolar�w... Trzydzie�ci! �eby kupi� dla nas w�dk�, kie�bas�, wszystko. I my�my zaufali wszyscy Cyganowi, bo on chodzi� w garniturze. A on wzi�� pieni�dze i wr�ci� po trzech dniach pijany w dup� i w nowych butach. A wiesz jak ten John si� zachowa�? Nie powiedzia� Cyganowi ani jednego s�owa. Ani jednego.
SASZA
John w og�le nie m�wi�.
PCHE�KA
To prawda. Inna rzecz, �e takiej dobroci to ju� Cygan nie wytrzyma� i si� tej samej nocy powiesi� na tej tutaj ga��zi (pokazuje). �e�my chcieli zdj�� mu przynaj