4920
Szczegóły |
Tytuł |
4920 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4920 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4920 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4920 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Wojciech Jerzy Grygorowicz
Senny wojownik
�o�nierze smukli (...) Na widnokr�gach,
Armie jak c�gi gn� si� i krusz�.
O moi ch�opcy. Jak�e nam �wiaty,
Odkupi� jedn� rozdart� dusz� (...)
A ciemno�� stoi i grzmi i grzmi...</i>
Krzysztof Kamil Baczy�ski
<i> Gdy patrzymy na histori� wojen naszej cywilizacji odnosimy wra�enie, �e
wszystkie traktaty rozbrojeniowe wynika�y nie z pobudek humanitarnych, lecz by�y
podyktowane wzgl�dami spo�eczno-ekonomicznymi. Przyk�adowo, gdy w XII w. zosta�a
pot�piona przez papie�a kusza, jako bro� ludob�jcza, nie chodzi�o przecie� o
wzgl�dy humanitarne. Kusza podwa�a�a tylko stosunki spo�eczne, jakie panowa�y w
�redniowieczu. Dzi�ki niej cz�owiek z nizin spo�ecznych, nawet nie specjalnie
wyszkolony, m�g� skutecznie walczy� z konnym rycerzem. Z tego samego powodu w XX
i XXI wieku pot�piony zosta� terroryzm. Przyczyna by�a taka sama. Podwa�a�
stosunki ekonomiczne tego okresu. S�absze pa�stwo mog�o bowiem zada� w ten
spos�b znaczne straty nawet najsilniejszym (mo�nym �wczesnego �wiata).
Zaskakuj�ce jest, �e ci, co pot�piali w XX wieku terroryzm, u�ywali podobnych
argument�w, co pot�piaj�cy kusz� w XII stuleciu. Wspominali o ofiarach w�r�d
niewinnej ludno�ci cywilnej, zapominaj�c o stratach w�r�d tej samej grupy
podczas konflikt�w zbrojnych i blokad gospodarczych, jakie wywo�ywa�y i
wprowadza�y mocarstwa. (...)
Traktat rozbrojeniowy podpisywano za� dopiero wtedy, gdy dwa pa�stwa (lub grupa
pa�stw) stwierdza�y, �e ich zapasy jakiego� �rodka bojowego s� sobie r�wne i w
najbli�szym czasie nie da si� zdoby� przewagi. Tak by�o na przyk�ad z traktatem
waszyngto�skim (ograniczaj�cym po I Wojnie �wiatowej liczb� pancernik�w), czy
traktatami ograniczaj�cymi bro� j�drow� w drugiej po�owie XX wieku, tak samo
by�o te� z ...</i>
"Historia Wojen" praca naukowa z roku 2476.
Mia�em nadziej� na kilka dni wolnego. Te dranie z dow�dztwa odpowiedzia�y mi
jednak, �e ludzi takich jak ja jest bardzo niewielu. Potem us�ysza�em jeszcze o
trudnej dzisiejszej sytuacji, a na koniec to, �e p�ki jestem w stanie osi�ga�
trans, musz� pozosta� na stanowisku. Oczywi�cie przesta�em liczy�, �e kiedy�
wypuszcz� mnie z bazy, ale przecie� nawet tutaj mo�na si� nie�le zabawi�.
Zw�aszcza �o�nierzom z mojej formacji. Przecie� boj� si� nas nawet komandosi.
S�ysza�em wprawdzie o komandosie, kt�ry za�o�y� si�, �e spu�ci manto
drimfajterowi i zak�ad rzeczywi�cie wygra�. Jednak �w chojrak nast�pnego dnia
nadawa� si� ju� tylko do zoo. Wszyscy wiedzieli co si� sta�o, lecz �adnego
�ledztwa nie by�o. Natomiast kilka dni p�niej jaka� szycha ze sztabu
wyt�umaczy�a komandosom, �e jeden senny wojownik wart jest wi�cej ni� pu�k
�o�nierzy si� specjalnych. Od tej pory bereciarze nie wchodz� nam w parad�,
nawet w�wczas, gdy nieco przesadzimy w kantynie. Dzi� trzeba jednak zabaw�
od�o�y� na p�niej. Teraz czas (jak m�wi� moi koledzy) na aj-aj.
Gdy kandydaci na drimfajter�w pytaj� mnie o najdoskonalszy spos�b osi�gni�cia
transu, wzruszam tylko ramionami i u�miecham si�. Regu� nie ma. Ka�dy z nas stan
gotowo�ci osi�ga w charakterystyczny tylko dla siebie spos�b. Jedni przed akcj�
staraj� si� nie spa� jak najd�u�ej, inni �atwiej wpadaj� w letarg, gdy s�
wyspani. Jedni poszcz�, inni na�eraj� si� jak przys�owiowe �winie. Jedni stosuj�
jog�, lub inne techniki medytacji, inni po prostu si� modl�. Je�li chodzi o
mnie, to doskonale obywam si� bez tych "bajer�w". Lubi� tylko, gdy atak przypada
na naturaln� por� snu. Nie musz� si� zatem specjalnie przygotowywa�. Powinienem
tylko przed akcj� przebra� si� w "mundur transowy", zwany przez nas "pol�wk�".
Ciekawa sprawa z tym uniformem. Zawsze wydawa�o mi si�, �e mundur to co�, co
ujednolica oddzia�. Tymczasem �w ubi�r dla ka�dego z nas szyty jest
indywidualnie, na �yczenie (niekt�rym trans wychodzi najlepiej gdy s� nago). M�j
bardzo przypomina dres, nie ci�nie, nie kr�puje ruch�w i jest przyjemny w
dotyku. Od normalnego dresu r�ni si� wyszytym stopniem wojskowym i specjalnymi
wypustkami. Przez te wypustki pod��czam do cia�a czujniki. Trans chyba ka�dy z
nas, bez wyj�tku, osi�ga najlepiej, gdy jest w miejscu, gdzie czuje si� pewnie i
bezpiecznie. W moim przypadku jest to po prostu m�j pok�j. Dlatego nigdzie nie
musz� wychodzi�. Mam tylko o okre�lonej godzinie podj�� pr�b� wej�cia w letarg.
Cz�� z nas protestowa�a przeciw z g�ry ustalonemu czasowi, argumentuj�c, �e
trans wychodzi najlepiej nie o okre�lonej godzinie, lecz wtedy, gdy sami
czujemy, �e ju� pora. Dow�dztwo jednak uzna�o (i chyba mia�o racj�), �e lepiej
jest, gdy uderza du�a grupa w jednym czasie, ni� pojedynczy drimfajterzy na
okr�g�o. Tym razem atak wyznaczono na 17.00. Sprawdzam zegarek. Do pe�nej
godziny brakuje jeszcze dziesi�� minut, ale przecie� mog� zacz�� wcze�niej.
Pod��czam si� do aparatury. Teraz gdzie� nade mn� rozpocznie czuwanie m�j
prowadz�cy. Gdy tylko na podstawie odczyt�w stwierdzi, �e stan, w kt�ry zapad�em
nie jest transem, lecz zwyczajnym snem - obudzi mnie, bym m�g� zacz�� od nowa.
Prowadz�cy nie myl� si� nigdy. To bardzo wa�ne. Pr�ba obudzenia cz�owieka, kt�ry
znajduje si� w letargu, to to samo co wpakowanie mu kulki w �eb. M�wi si�
wprawdzie, �e kto raz do�wiadczy� transu przestaje si� ba� �mierci. Mimo to
niekt�rym z nas kontrola taka wybitnie przeszkadza. Mnie �wiadomo�� obecno�ci
prowadz�cego raczej dodatkowo mobilizuje. Teraz pozostaje tylko zamkn�� oczy,
skupi� si� i ...
<i> Zgodnie z tzw. "koncepcj� Grosowicza", od momentu powstania danego pa�stwa
do osi�gni�cia przez nie maksymalnej pot�gi up�ywa� pewien czas. Wed�ug uczonego
okres ten by� dwa razy d�u�szy ni� czas, jaki up�yn�� od osi�gni�cia maksymalnej
pot�gi do daty ca�kowitego upadku. Przyk�adowo Rzym jako pa�stwo powsta� oko�o
roku 500 p.n.e. (powstanie republiki), szczyt pot�gi osi�gn�� za cesarza Marka
Aureliusza oko�o roku 180 n.e., a ca�kowity upadek nast�pi� w 476 . A zatem od
postania do najwi�kszej �wietno�ci - 680 lat, a od najwi�kszej �wietno�ci do
ca�kowitego upadku oko�o po�owa tego okresu, czyli jakie� 300 lat. Gdy we�miemy
pod uwag� Polsk�, otrzymamy bardzo podobny wynik. Kraj ten powsta� oko�o roku
1000, a okres najwi�kszej �wietno�ci osi�gn�� na pocz�tku XVI wieku (umownie
1525). Za� ca�kowity upadek nast�pi� w 1795. Zatem ponad 500 lat od powstania do
najwi�kszej �wietno�ci i nieco ponad 250 lat do ca�kowitego upadku. Nale�y
jednak zaznaczy�, �e kraj ten odradza� si� p�nej wielokrotnie, by na pocz�tku
XXII wieku (czyli w epoce "ca�kowitej globalizacji �wiata") osi�gn�� pozycj�
por�wnywaln� do swego XVI-wiecznego odpowiednika. Przyk�ady pasuj�ce do teorii
Grosowicza mo�na by wymienia� bardzo d�ugo. Gdy jednak we�miemy pod uwag� Stany
Zjednoczone Ameryki, to stwierdzimy, �e jest to jeden z nielicznych wyj�tk�w,
nie pasuj�cych do tej koncepcji. Stany powsta�y bowiem w 1776 roku, a na
pocz�tku XXI wieku by�y najsilniejszym pa�stwem �wiata, mocarstwem, kt�re nie
mia�o sobie r�wnych. Co wa�niejsze, nic nie zapowiada�o ko�ca tego pa�stwa.
Obliczono wtedy, �e gdyby Stany Zjednoczone zatrzyma�y si� w rozwoju, a nast�pne
w kolejno�ci kraje kontynuowa�y dotychczasowy wzrost gospodarczy, dor�wna�y by
Stanom za oko�o 70 lat. Tymczasem w ci�gu 50 lat nast�pi� ca�kowity upadek
mocarstwa. Obliczmy zatem: 250 lat od powstania do najwi�kszej �wietno�ci i
tylko nieca�e 50 lat do ca�kowitego upadku. Historycy i socjologowie podaj�
kilka przyczyny tak gwa�townej kl�ski. Cz�� z nich uwa�a, �e Stany zosta�y
os�abione w wyniku tocz�cej si� na progu trzeciego tysi�clecia tzw. "�wiatowej
wojny terrorystycznej". Wszyscy s� jednak zgodni , �e decyduj�c� rol� w procesie
upadku Stan�w Zjednoczonych odegrali drimfaiterzy.</i>
"Historia wojen"
Niekt�rzy trans osi�gaj� przez wyobra�enie sobie lotu samolotem, czy te� swego
udzia�u w jakiej� katastrofie. Mnie wychodzi to najlepiej, gdy my�l� o tym, �e
spadam z du�ej wysoko�ci. Ca�a sztuka polega na tym, by "zasn��" dok�adnie
wtedy, gdy wyobra�� sobie uderzenie o ziemi�. Je�li si� uda, cia�o powinno
pogr��y� si� w letargu . Je�li nie, zaczyna si� od pocz�tku. Bardzo cz�sto
zdarza si� te�, �e po prostu zasypiasz zwyk�ym snem. Je�li kontroluje ci�
"prowadz�cy", zostaniesz obudzony i te� mo�esz spr�bowa� ponownie.
A wi�c zaczynam. Stoj� na szczycie wie�y obserwacyjnej naszej bazy (dobrze
wyobra�a� sobie upadek z miejsca, kt�re si� cz�sto widzi). Spogl�dam w d� na
budynki, na rosn�ce poni�ej zielone drzewa, na ci�gn�c� si� w oko�o pustynie i
na dalekie wzg�rza na horyzoncie. Nagle mocno odbijam si� od powierzchni dachu.
Lec� g�ow� w d�, ziemia coraz bli�ej, ach... psiakrew, nie uda�o si�. A wi�c
jeszcze raz. Stoj� na szczycie wierzy, spogl�dam w d�, odbicie, lot, uderzam o
ziemi�, widz� teraz swoje cia�o, spod kt�rego wy�ania si� czerwona ka�u�a.
Ciemno��. Chyba si� uda�o. Co� jednak jest nie tak. Nagle, nie wiadomo sk�d,
dolatuje mnie przenikliwy wysoki pisk .... Budzik pod��czony do aparatury
pomiarowej piszczy swym wysokim g�osem. Znowu klapa. Tym razem po prostu
zasn��em. Wciskam klawisz wy��czaj�cy sygna�. Trans jest czym� po�rednim mi�dzy
snem, jaw� i �mierci�, a w zasadzie wcale nie przypomina ani jawy, ani snu.
Cz�sto jednak �ni mi si�, �e jestem w transie i wtedy s� k�opoty z
rozr�nieniem. Cz�owiek �ni�cy sen o rzeczywisto�ci, te� przecie� bardzo rzadko
zdaje sobie spraw� z tego, �e �pi. A wi�c znowu.... Jeszcze tylko chwila
koncentracji. Tylko si� nie przejmowa�. Czasami udaje si� dopiero po
kilkudziesi�ciu pr�bach. Stoj� na wierzy, odbicie, lot, uderzenie o ziemi�.
Dobrze. Teraz wysz�o. Nigdy nie potrafi�em opisa� cz�owiekowi, kt�ry nie by� w
transie, jak ten stan wygl�da. To tak, jak opisywanie rzeczywisto�ci cz�owiekowi
�lepemu od urodzenia. Rzeczywisto�ci transowej nie ogl�da si� przecie� oczami,
nie s�yszy uszami. Gdy po raz pierwszy uda ci si� osi�gn�� ten stan, jeste�
ca�kowicie zagubiony. Zazwyczaj jest jednak przy tobie kto�, kto pozna� ju�
tajniki. Bez jego pomocy podczas pierwszego transu nie potrafi�by� nawet wr�ci�
z powrotem do cia�a. Z czasem uczysz si� przek�ada� to, co odczuwasz w transie,
na j�zyk, w kt�rym odbierasz rzeczywisto�� na jawie. Zyskujesz orientacj�,
zaczynasz porusza� si� z coraz wi�ksz� wpraw�. Po kilkudziesi�ciu treningach,
gdy nie jeste� ju� �lepy, uczysz si� nowej rzeczy ...
<i> Za to, co si� sta�o, trudno obwinia� ludzi, kt�rzy sprawowali kontrol� nad
armi� Stan�w Zjednoczonych. Mimo olbrzymiej przewagi militarnej kraj ten
przecie� nadal unowocze�nia� swe si�y zbrojne. Z�o�liwi twierdzili nawet, �e
Stany Zjednoczone szykuj� si� do walki ze ... Stanami Zjednoczonymi. R�wnie� na
tzw. "badanie zdolno�ci nadprzyrodzonych" armia Stan�w na pocz�tku XXI wieku
wyda�a znacznie wi�cej ni� wszystkie pozosta�e kraje razem wzi�te. Prowadzono
prace nad wykorzystaniem zdolno�ci hipnotyzer�w, telekinetyk�w, telepat�w i
jasnowidz�w. Zaawansowane by�y te� prace nad wiar� Haita�czyk�w w zombi.
Zdolno��, kt�ra mia�a okaza� si� najbardziej przydatna, usz�a jednak uwadze
ameryka�skim wojskowym. A przecie� praktyka transu (umiej�tno�� wychodzenia
duchem z cia�a) znana by�a od setek lat mnichom buddyjskim. Przypuszcza si�, �e
stan ten znany by� r�wnie� w niekt�rych wschodnich klasztorach chrze�cija�skich.
Faktem jest, �e trans do cel�w wojskowych pierwsze wykorzysta�y kraje b�d�ce
zaprzysi�g�ymi wrogami Stan�w Zjednoczonych, a mianowicie Chiny, Rosja i
Bia�oru�. Drimfajter�w pocz�tkowo wykorzystywano do dzia�alno�ci szpiegowskiej,
na bardzo ma�� skal� i w �cis�ej konspiracji. Z czasem okaza�o si�, �e
odpowiednio szkolony drimfajter w czasie transu mo�e wp�ywa� na otoczenie, w
kt�rym si� znajduje. Po przeszkoleniu najzdolniejsi z nich potrafili oddzia�ywa�
na rzeczywisto�� z si�� por�wnywaln� do si�y "cz�owieka na jawie". Wykorzystanie
tej zdolno�ci uczyni�o z "sennych wojownik�w" jedn� z najgro�niejszych broni
�wiata.
W pocz�tkowych etapach konfliktu "senni wojownicy" dzia�ali zupe�nie bezkarnie.
Efekty ich akcji przypisywano bowiem dzia�aniu si� losowych, naturalnych, b�d�
zamachom terrorystycznym. Po wielu trudach Ameryce uda�o si� odkry� natur�
atak�w i utworzy� w�asne oddzia�y wykorzystuj�ce technik� transu. Bazy
ameryka�skich "sennych wojownik�w" sta�y si� jednak od razu pierwszoplanowym
celem drimfajter�w wroga, dysponuj�cych znacznie wi�kszym do�wiadczeniem.
Dopiero wprowadzenie specjalnych barier energetycznych zapewni�o bazom
bezpiecze�stwo i pewn� r�wnowag� si�. Co ciekawe, nawet na tym etapie konfliktu,
mi�dzy walcz�cymi krajami nie by�o oficjalnie stanu wojny. �atwo by�o wykaza�,
�e samolot danego pa�stwa naruszy� przestrze� powietrzn�, �atwo by�o wskaza�
miejsce, sk�d wylecia�a rakieta. Ale trudniej udowodni�, �e duch buszuj�cy, na
przyk�ad, w elektrowni atomowej, jest �o�nierzem wrogiego pa�stwa.</i>
"Historia wojen"
Nasza baza otoczona jest dwoma barierami energetycznymi. Obie maj� kszta�t sfer,
dzi�ki czemu okrywaj� nawet podziemia bazy. Tak musi by�, gdy� drimfajterzy
potrafi� przenika� przez wszystkie stany materii. Takie zabezpieczenie
uniemo�liwia atak wroga, ale i nam samym utrudnia opuszczanie bazy. Co ciekawe,
bariera nieprzepuszczalna dla ducha w transie, nie jest �adn� przeszkod� w
"stanie cielesno�ci". Ciekawy paradoks: drimfajter w transie potrafi przenika�
przez wszystko, co jest przeszkod� dla cia�a. Nie potrafi natomiast przej��
przez to, co dla cia�a przeszkod� nie jest. Wewn�trzna bariera jest ca�kowicie
nieprzepuszczalna. To za ni� znajduj� si� najwa�niejsze punkty bazy. Zewn�trzna
to "bariera perforowana" zbudowana tak, by w pewnych warunkach mog�y przenika�
przez ni� duchy. W �ci�le okre�lonym miejscu i czasie, w barierze zewn�trznej
tworz� si� tak zwane pory, czyli inaczej przej�cia. Ka�dy z nas zna miejsca i
czas, w kt�rych na chwil� taki por si� wytworzy. Po osi�gni�ciu transu wystarczy
uda� si� do tego punktu i czeka� na wytworzenie si� tunelu. Ci co si� sp�ni� z
letargiem, b�d� musieli czeka� na drugie otwarcie w innym miejscu.
Jestem ju� w wyznaczonym punkcie. Jest tu ju� kilku moich koleg�w. Wyra�nie
czuj� ich obecno��. O�miu. Ja jestem dziewi�ty. Gdy czekamy, przybywa jeszcze
trzech. Do otwarcia zostaje ju� niewiele. Patryk, najwy�szy w tej chwili
stopniem, dzieli nas na grupy. Nigdy nie wiadomo, ilu z nas osi�gnie trans, wi�c
podzia�u trzeba dokona� bezpo�rednio przed akcj�. Dwie grupy uderzeniowe po
pi�ciu i grupa miner�w z�o�ona z dw�ch �o�nierzy. Teraz trzeba uwa�a�. Zawsze
mo�e si� zdarzy�, �e w okolicy bazy kr�ci� si� b�dzie jaka� pieprzona grupa
wroga, lub cho�by pojedynczy drimfajter, tylko czekaj�cy na otwarcie przej�cia.
Tym razem jednak wszystko jest O.K. Formujemy szyk. W transie mo�na porusza� si�
naprawd� szybko, nieprzekraczaln� barier� jest dopiero pr�dko�� �wiat�a. Lec�c w
zespole, nie b�dziemy oczywi�cie tak pr�dcy. Grupa miner�w b�dzie przenosi�
przecie� materia�y wybuchowe, a te, jak ka�da materia, b�d� nagrzewa� si� pod
wp�ywem szybko�ci. Mimo to dotarcie prawie na drugi koniec �wiata nie powinno
zaj�c wi�cej jak pi�� minut. Patryk wyznacza mnie na nawigatora, wi�c b�d� na
przedzie. "Senny wojownik" nie ogl�da �wiata oczami i nie s�yszy uszami, lecz
mo�e orientowa� si� wed�ug pola magnetycznego Ziemi, wyczuwa fale
elektromagnetyczne i zdolny jest czyta� ludzkie my�li. Wyczuwa te� ciep�o.
Wielkie miasta, z milionami my�l�cych ludzi i milionami pracuj�cych urz�dze� s�
wi�c wspania�ymi drogowskazami. Nale�y jednak uwa�a�. Przeciwnik ostatnio
uruchomi� tak zwane fa�szywe miasta, czyli urz�dzenia emituj�ce sygna� bardzo
podobny do sygna�u ludzkiego skupiska. Jednak dziesi�tki godzin nad mapami i
rutyna pozwalaj� nie zgubi� si� w�r�d fa�szywych sygna��w i rozpozna� prawdziwe.
Du�e miasto po�rodku to stolica. Od niego, niczym nawleczone na ni� koraliki,
rozchodz� si� rz�dy mniejszych miast. Co� mi si� tu nie zgadza. Nie mog� teraz
skonsultowa� si� z kolegami. Przechwycona wymiana my�li mo�e nam �ci�gn�� na
g�ow� kilka eskadr drimfajter�w wroga. Czwarta linia kolejowa od p�nocy,
czwarte miasto od stolicy w kierunku wschodnim. Dwa sygna�y fa�szywe, a wi�c
sz�sty sygna� to baza kt�r� mamy zaatakowa�. Prowadz� nasz oddzia� na ten punkt.
Tak. Chyba si� nie pomyli�em, uk�ad pracuj�cych urz�dze� odpowiada zapami�tanemu
uk�adowi budynk�w. Jest i bariera energetyczna. Teraz ka�dy wie, co do niego
nale�y. Zapory, pracuj�cej na normalnych obrotach, nie sforsuje nawet najlepszy
drimfajter. Spr�bujemy jednak innym sposobem. Z danych wywiadu wynika, �e baza,
cho� ma w�asne �r�d�o zasilania, czerpie te� energi� z zewn�trz. Wprawdzie linia
energetyczna jest r�wnie� otoczona barier�, ale kilka grafitowych pocisk�w,
kt�re wybuchn� w pobli�u transformator�w powinno na kr�tko zak��ci� jej
dzia�anie. Zanim w��cz� si� systemy zasilania awaryjnego, mo�e jednemu lub dwu z
nas uda si� wedrze� do �rodka. Wyt�am uwag�. Minerzy pewnie ju� zabrali si� do
pracy. Czuj� wybuch! Bariera traci moc. Teraz naprz�d! Kiedy� jeden z
drimfajter�w por�wna� w�a�enie w barier� do marszu pod wiatr. Mnie bardziej
odpowiada por�wnanie z wchodzeniem w piankowy materac. Im g��biej si� wpychasz,
tym wi�kszy stawia op�r. Z barier� jest tak samo. W ko�cu op�r jest tak silny,
�e wypycha ci� na zewn�trz (chyba, �e uda ci si� przerwa� przeszkod�). Pr� jak
oszala�y do przodu, jeszcze kawa�ek i si� uda!
<i> Po powszechnym wprowadzeniu barier energetycznych chroni�cych bazy wojskowe
i inne obiekty strategiczne (elektrownie, fabryki, linie energetyczne i
kolejowe), znaczenie drimfajter�w zacz�o gwa�townie spada�. Zabezpieczenia,
kt�re z ka�dym miesi�cem stawa�y si� coraz doskonalsze, ogranicza�y coraz
bardziej pole manewru "sennym wojownikom". Liczba spektakularnych akcji po obu
stronach spad�a prawie do zera. Duch zacz�� przegrywa� z materi�. Obie strony
rozumia�y doskonale, �e je�li nie uda si� w kr�tkim czasie zdoby� przewagi,
potrzebny b�dzie traktat rozbrojeniowy... </i>
"Historia Wojen"
Nagle bariera odzyskuje moc. Pr�buj� jeszcze si� szarpa�, lecz wiem, �e ju� nie
dam rady.
Zn�w jestem na zewn�trz. Licz� sygna�y towarzyszy, chyba nikomu si� nie uda�o.
- Nieprzyjaciel na trzeciej! - dolatuje mnie ostrze�enie. Wyczuwam to w tej
samej chwili. Nie mog� ich policzy�, lecz jest ich znacznie wi�cej ni� nas. W
zasadzie nie ma czego� takiego, jak walka drimfajter�w, duch jest przecie�
nie�miertelny. Ale gdy taki przyczepi si� do ciebie, to ci�ko go zgubi�. B�dzie
�azi� za tob� i tylko czeka�, a� wr�cisz do bazy, by w�lizn�� si� razem z tob� i
narobi� szk�d. Lepiej zatem wia�. Szybko w drug� stron�. Cholera, tam te� s�...
Moi koledzy momentalnie rozpraszaj� si� na wszystkie strony. Co jest? Wyczuwam
dzia�anie dwu nowych barier. To niemo�liwe! Te bariery zbli�aj� si� do mnie.
Szybko, ku �rodkowi Ziemi, cholera, tam te� s�. Jestem w pu�apce! Teraz dopiero
ogarnia mnie panika. Stan transu nie mo�e trwa� wiecznie. Zazwyczaj po
kilkunastu godzinach jest ju� niemo�liwy powr�t do cia�a. Drimfajter, kt�ry si�
sp�ni, b�dzie ju� tylko duchem, mar�, kt�ra bardzo szybko straci zdolno��
oddzia�ywania na rzeczywisto��. Kilka razy spotyka�em ju� w przestrzeni takie
zjawy. Nie rozmawia�em z nimi nigdy, bo duchy takie trac� zainteresowanie
rzeczywisto�ci� i rzadko odpowiadaj� na pytania. Teraz zaczynam rozumie�, �e ja
sam nied�ugo b�d� tak� zjaw�.. Tylko bez paniki. Te ruchome bariery musz� by�
s�absze ni� stacjonarne. Mo�e uda si� je przerwa�. Napieram na t� najbli�sz�.
Cholera! Jest jeszcze mocniejsza!! Przegrody zaciskaj� si� coraz cia�niej
odbieraj�c mo�liwo�� przemieszczania.
- No, my�leli�my, �e z�apiemy was wi�cej, ale i ty wystarczysz. - dobiega mnie
pojedyncza my�l, w j�zyku angielskim. Jeszcze raz pr�buj� rozpaczliwie wyrwa�
si� z pu�apki.
- Nie brykaj, amerykanku, i tak ju� nie uciekniesz - ironizuje duch po
przeciwnej stronie bariery.
- Nazwisko, imi�, stopie� i numer ewidencyjny - dociera do mnie po chwili. To
oczywi�cie mog� powiedzie�. Tylko po co?
- Nie chcesz m�wi�? Jak ci� przyci�niemy, zaraz b�dziesz �piewa� inaczej.
Ale mnie przestraszyli. W stanie transu nie mog� odczuwa� b�lu.
- Daj mu spok�j, on ma wa�n� misj� do spe�nienia - wtr�ca si� do rozmowy kolejny
duch.
- Mogliby�my ci� przetrzyma� do czasu, a� nie b�dziesz m�g� wr�ci� - ci�gnie
dalej. - Ale zaraz ci� wypu�cimy. Dziwisz si�? Powiem ci, dlaczego. Bo jeste�
nam potrzebny. Niedawno przypadkowo odkryli�my, �e obie strony konfliktu, w
kt�rym bierzemy udzia�, zdecydowa�y si� podpisa� traktat rozbrojeniowy i
zlikwidowa� wszystkich drimfajter�w. Jutro ma rozpocz�� si� eliminacja.
- To jaka� bzdura - wyrywa mi si�.
- Nie jeste�my ju� potrzebni. A ci, co nami dowodz�, boj� si� nas. Bali si� nas
zreszt� ca�y czas, ale korzystali z naszych us�ug. Dzi�, gdy wszystko jest
otoczone barierami, nasza praca nie przynosi ju� zysku. Sam przyznaj, kiedy
twoja grupa mia�a ostatnio udan� akcj�. - "m�wi" tamten.
Ma skubany racj�, ostatnia w miar� zyskowna operacja by�a jakie� p� roku temu.
- To, czy nam uwierzysz, nie ma znaczenia. My uznali�my, �e musimy i was
powiadomi�. Je�li nam zaufasz lub przekonasz kogo� innego, punkt kontaktowy jest
na po�udniowym biegunie magnetycznym.
Bariera nagle zaczyna traci� moc, przerywam j� bez k�opotu w nast�pnej chwili.
Nikt mnie nie �ciga. Z �atwo�ci� dolatuj� do bazy. Jeszcze raz upewniam si�, �e
nie jestem �ledzony. Potem uderzam trzy razy w barier� w um�wionym miejscu. To
takie nasze pukanie do drzwi. Szybko przenosz� si� w inny punkt, gdzie po chwili
na sekund� niknie pole. Czas na powr�t do cia�a.
A jednak zrobi�em to. W raporcie, jaki napisa�em po akcji, zatai�em rozmow�,
kt�r� odby�em z wrogiem. Wspomnia�em tylko o "ruchomych barierach, kt�re jednak
s� s�absze od barier sta�ych (uda�o mi si� przecie� przez nie przebi�), ale
kt�re w przysz�o�ci mog� sta� si� dla nas powa�nym zagro�eniem". Sam nie wiem,
czemu tak post�pi�em. Teraz le�� na swym ��ku i pr�buj� po raz kolejny wej�� w
trans. Min�� ju� czas otwarcia przej�cia, a moment uruchomienia poru dla
sp�nialskich zbli�a si� nieub�aganie. Powtarzam sobie w my�lach, �e o to im
w�a�nie chodzi�o. Naopowiadali mi bzdur, bym ba� si� opuszczenia cia�a. Mimo to
dalej nie mog� si� skoncentrowa�. Kurcze, to ju� chyba pi��dziesi�ta nieudana
pr�ba. W ko�cu zrezygnowany wstaj� z l�ka.
- Stary, jeste� wolny. Dzi� jestem bez formy - m�wi� przez komunikator do swego
prowadz�cego. C�, nie zarobi� punkt�w za kolejn� akcj�. Z �alem zdejmuj� mundur
transowy i wk�adam zwyk�y dres. Z powrotem k�ad� si� na tapczan. Zamykam oczy.
Masz ci los, wpad�em w letarg! Teraz to musztarda po obiedzie. Ostatnia
"sp�nialska grupa" pewnie dawno ju� opu�ci�a baz�, ale c� szkodzi sprawdzi�. W
um�wionym miejscu oczywi�cie nie zastaj� nikogo. Zgodnie z regulaminem z bazy
wypuszcza si� tylko grupy i to w okre�lonym czasie. Nast�pna wylatuje za ponad
pi�� godzin . A wi�c czas wraca�. Co� jednak korci mnie, by sprawdzi� jedn�
rzecz.
Pokoje drimfajter�w nie s� zgrupowane w jakiej� konkretnej cz�ci bazy, lecz
raczej rozsiane po zewn�trznym pier�cieniu (podobno ze wzgl�d�w bezpiecze�stwa).
Nie znam adres�w wszystkich. Wiem jednak, gdzie kwatery ma kilku moich koleg�w,
bezpo�redni dow�dca i trzej moi nominalni podw�adni. Co szkodzi sprawdzi�? Mo�e
w ten spos�b wylecz� si� z absurdalnych l�k�w. Najpierw do Patryka. W rogu jego
pokoju wyczuwam dzia�aj�cy aparat. Co� jednak jest nie tak. Cia�o w stanie
letargu jest bardzo podobne do trupa. Cz�owiek nie b�d�cy w transie nie zauwa�y
r�nicy. Jednak drimfajter poza cia�em,. nieomylnie mo�e rozpozna� w�a�ciwy
stan. Teraz nie mam w�tpliwo�ci. Cia�o Patryka jest martwe. A co w pokojach
innych? U jednego z moich podw�adnych to samo. Drugi jest pogr��ony w zwyk�ym
�nie. Najwyra�niej tak jak mnie nie uda�o mu si� osi�gn�� transu. Co u koleg�w?
Do licha, wsz�dzie to samo. Albo trupy, albo tacy, kt�rym nie uda�o si� wej�� w
letarg. Czy�by to by�a prawda? Nie, to niemo�liwe. Pewnie u�yli przeciw naszym
jakiej� nowej broni, a mnie chc� przekabaci� na swoj� stron� absurdaln�
bajeczk�. Lepiej wr�ci� do cia�a. Co znowu? Dw�ch ludzi idzie w stron� mego
pokoju. Stoj� pod drzwiami. Uruchamia si� automatyczny zamek. Wchodz� . Czuj�
ciep�o ich cia�. Czuj� ich zdenerwowanie. Jeden unosi r�k� w kierunku mego
��ka. Musz� si� broni�! Uderzam. Kula z pistoletu, trzymanego przez tamtego
trafia w sufit. Drugi b�yskawicznie wyci�ga bro�. Zn�w jestem szybszy. Nikt ju�
si� nie zbli�a. Wchodz� z powrotem w cia�o. Na pod�odze le�� dwaj �o�nierze w
mundurach MP. Kurcze, niewiele brakowa�o, a by�oby po mnie. Wystarczy�o, by
pistolet nie mia� t�umika. Huk momentalnie spowodowa�by zerwanie kontaktu cia�a
z duchem, mimo �e ten by� o dwa kroki od cia�a. Jeden z �andarm�w zaczyna si�
budzi�. Wstaj� i poprawiam. Co tu si� do cholery dzieje? Oni przyszli mnie
zabi�! Czy�by rzeczywi�cie by�a to prawda? Zrzucam dres i przebieram si� w
mundur jednego z le��cych. Co maj� w kieszeniach? Bro�, karta indentyfikacyjna
MP, klucze elektroniczne, jakie� inne drobiazgi i z�o�ona kartka papieru.
Rozk�adam j� i czytam "Przyst�pi� do akcji eliminacji dzi� o godzinie
osiemnastej". Pod zdaniem dzisiejsza data i nieznany mi nieczytelny podpis.
Niezale�nie od tego, co tu jest grane, trzeba wia�. Tylko jak? Nie wydostan� si�
z bazy "ciele�nie". Zbyt pilnuj�. Nawet elektroniczne klucze stra�nik�w mi nie
pomog�. Bariery te� nie sforsuj�, a nawet gdyby, to i tak nic mi to nie da. Moje
cia�o zostanie tutaj. Wystarczy, �e w jego pobli�u kto� g�o�niej krzyknie i... A
gdyby tak... Nie, to zbyt ryzykowne. A mo�e jednak...
<i> Atak kombinowany.
Atak polegaj�cy na wykorzystaniu w�asno�ci cielesno�ci w po��czeniu ze
zdolno�ciami drimfajtera. W czasie ataku grupa uderzeniowa b�d�ca w transie
(minimum 20 "sennych wojownik�w") transportuje cia�o jednego z nich. Cia�o to
musi by� zabezpieczone w hermetycznej kapsule ochronnej. Wybrany wchodzi w cia�o
tu� przed barier� i pokonuje j� w stanie cielesno�ci. Powt�rnie wchodzi w trans
i jako duch atakuje wrogi obiekt. Uwaga! Atak ekstremalnie trudny i
niebezpieczny. Mo�liwe zagro�enia i trudno�ci : 1. Bardzo du�e
prawdopodobie�stwo zerwania wi�zi ducha z cia�em w czasie transportu. Na
przyk�ad w czasie gwa�townych zmian pr�dko�ci lub wysoko�ci. 2 Mo�liwo��
"zgubienia" (opuszczenia) pojemnika z cia�em. 3. Trudno�ci zwi�zane z powt�rnym
wej�ciem w trans. 4. Mo�liwo�� wykrycia kapsu�y z ci��em przez radary
przeciwnika. 5. Mo�liwo�� odkrycia i zniszczenia cia�a drimfajtera przez
obro�c�w atakowanego obiektu. 6. Atak nie mo�liwy do przeprowadzenia, gdy
bariera energetyczna jest wzmocniona przeszkod� materialn�.
Atak "na �ywca"
Odmiana ataku kombinowanego. W czasie tego rodzaju akcji, grupa uderzeniowa
b�d�ca w transie (liczebno�� jak wy�ej) transportuje drimfajtera w "stanie
cielesno�ci", poczym przerzuca go przez barier�. Dalej akcja przebiega jak w
klasycznym ataku kombinowanym. Mo�liwe jest r�wnie� przenoszenie w ten spos�b,
os�b nie b�d�cych drimfajterami (komandos�w lub wywiadowc�w). Atak, mimo �e w
zagro�eniach nie obowi�zuje punkt pierwszy i trzeci (patrz wy�ej) jest r�wnie�
bardzo trudny do wykonania. G��wn� przeszkod� jest fakt, �e drimfajterzy
transportuj�c du�y ci�ar przy du�ych pr�dko�ciach bardzo szybko si� m�cz�.
Prowadzi to do opuszczenia pojemnika z cia�em i �mierci transportowanego
drimfajtera.
Uwaga!
Ze wzgl�du na bardzo wysokie ryzyko, oba powy�sze ataki s� zabronione przez
"Regulamin s�u�by drimfajter�w".</i>
"Podr�cznik szkolenia drimfajter�w" 2009 rok (materia� �ci�le tajny)
Musz� by� ostro�ny. Najlepiej zacz�� od razu. Jest przecie� noc, a to zwi�ksza
szanse. Na korytarzu jedno z okien jest otwarte. Dobra nasza. Na parapecie
stawiam sw�j zegarek. Jako duch przep�yn��bym przez ka�d� materialn� przeszkod�,
ale teraz b�d� transportowa� swoje cia�o i musz� precyzyjnie trafi� w otwarte
okno. Inaczej koniec. Teraz z powrotem. Skoncentrowa� si�. Cholera! Ten mundur
MP strasznie ci�nie. Rozpinam pas i guziki. Troch� lepiej. Spokojnie, tylko
spokojnie... Nie, za bardzo jestem roztrz�siony. W tych warunkach trans nigdy mi
nie wyjdzie. Dobra, spr�buj� czego� innego. Mo�e joga? Nigdy z niej nie
korzysta�em. Nie by�o potrzeby, ale teraz.... Sk�adam nogi w kwiat lotosu i w
odpowiedni spos�b uk�adam r�ce. Wyr�wna� oddech. Spokojnie, tylko spokojnie...
Nie denerwowa� si�. W oko�o cisza. Czuj�, jak serce zwalnia rytm. Spokojnie,
tylko spokojnie. Dobra, wystarczy. Chyba pomog�o. Teraz si� po�o�y�. Stoj� na
szczycie obserwacyjnej wie�y. Gotuj� si� do skoku. Lec�... C�, pierwsza pr�ba
nieudana, a wi�c znowu... Stoj� na wie�y, spadam, uderzam w ziemi�. Wysz�o!
Patrzcie, mimo takiej nerw�wki. Teraz ostro�nie, jeden fa�szywy krok i jestem
trupem. Cia�o chyba b�d� musia� podnie�� razem z ��kiem, inaczej nie zapewni�
mu stabilno�ci. Dobrze. Uwaga na drzwi! Zegarek pomaga trafi� w otwarte okno.
Teraz na p�nocny kraniec bazy. Tam podobno najmniej pilnuj�. Widok lewituj�cego
cz�owieka mo�e przecie� spowodowa� alarm. Lec� wysoko. Bariera tu� nade mn� . To
ju� kraniec bazy. Teraz obni�y� lot. Chyba wszystko w porz�dku. Czas na
najtrudniejsze. R�wno z lini� bariery jest jeszcze pasmo zasiek�w, nie mog� ich
wyczu� jako duch. Lecz czuj� barier�. Teraz!. Wchodz� w cia�o.
Pozbawione si�y ducha, rozp�dzone ��ko wali si� z wysoko�ci na ziemi�, a ja
razem z nim. Na szcz�cie mi�kkie poduszki mebla amortyzuj� upadek. Czuj� jednak
b�l. Uda�o si�? Nie do ko�ca. W bazie trwa alarm. S�ysz� wycie syren. Kamery
musia�y mnie wykry�, a mo�e kto� zobaczy� lec�cy tapczan. Nie czas si�
zastanawia�. Smugi reflektor�w ju� sun� w moj� stron�. Szybko z powrotem wyj�� z
cia�a. Zamykam oczy. O Bo�e, jak boli! Mimo zamkni�tych oczu o�lepia mnie
�wiat�o. Reflektor! To ju� chyba koniec. Nie wytrzymam...
Kurcze, uda�o si�! Musia�em zemdle� z b�lu i to spowodowa�o trans. Dobrze, nie
traci� czasu. Czuj� ju� zbli�aj�ce si� pojazdy. Cia�o w omdleniu powinno by�
mniej wra�liwe na obudzenie, wi�c gwa�townie podnosz� je w g�r�. Chyba gubi�
tropi�ce mnie snopy �wiat�a. Powietrze przeszywaj� pociski. Dzia�ka strzelaj�
jednak na �lepo, jedynie dwie serie przelatuj� w pobli�u. Zwalniam nieco, nie
mog� przecie� a� tak ryzykowa�. Teraz chyba uda�o si� naprawd�. Te� mam si� z
czego cieszy�? Jestem uciekinierem. Banit�, kt�ry nie ma dok�d wr�ci�. Gdzie�
niedaleko porusza si� pojazd. To chyba jaka� droga. Mog� wed�ug niego ustali�,
jak wysoko jestem nad ziemi�. To dobrze, bo zaczynam ju� traci� kontrol� nad
swym cia�em. Najlepiej b�dzie, je�li od razu przerw� trans. Zn�w musz� uwa�a�.
Dotkni�cie ziemi mo�e spowodowa� zerwanie wi�zi. Bezpieczniej powt�rzy� niedawny
manewr i wej�� w cia�o tu� nad ziemi�. Nie ma na co czeka�. Auuu.... Nad g�ow�
widz� gwiazdy, tysi�ce gwiazd. Jak dawno nie widzia�em tak rozgwie�d�onego
nieba? Widok tak pi�kny, �e nawet b�l staje si� zno�niejszy. Na szcz�cie chyba
nic sobie nie z�ama�em. W oko�o poro�ni�ta k�pami skromnej ro�linno�ci p�-
pustynia. Niedobrze. Je�li prawd� jest to, co m�wi� wr�g (ciekawe, kto teraz
jest wrogiem), b�d� mnie szuka� wszystkimi sposobami. ��cznie ze zwiadem
satelitarnym. Musz� zatem znale�� jakie� miejsce, gdzie m�g�bym si� schowa�. O
ponownym transie na razie nie ma co marzy�. Z ka�dym kolejnym wyj�ciem (bez
kilkugodzinnej przerwy) wzrasta stopie� trudno�ci. Ja w ci�gu ostatnich dw�ch
godzin robi�em to ju� trzy razy. Zreszt�, nawet gdyby si� uda�o, nie uni�s� bym
teraz daleko swego cia�a. Kurcze, gdzie ja mog� by�? Tyle razy studiowa�em
atlasy geograficzne. Co za pech, �e bardziej zwraca�em uwag� na to, co mo�na
"zobaczy�" w transie: miasta, elektrownie, linie energetyczne, bazy czy bardziej
ruchliwe drogi. Je�li jednak dobrze pami�tam, to jakie� czterdzie�ci kilometr�w
st�d winny zacz�� si� poro�ni�te lasem g�ry. Tam mo�na by si� schowa�. Do �witu
pozosta�y jakie� cztery godziny. Maszeruj�c ca�y czas szybkim krokiem m�g�bym
przeby� tylko po�ow� dystansu. Chyba lepiej b�dzie odczeka� te cztery godziny, a
potem zn�w spr�bowa� transu. Co to by�o, do licha? Pisk hamulc�w i �omot. To
chyba ten samoch�d, dzi�ki kt�remu zlokalizowa�em drog�. Szybko w tamt� stron�.
To p�ci�ar�wka. Reflektory w��czone. Silnik jeszcze pracuje. Przednia szyba
rozbita, a samoch�d pusty. Gdzie kierowca? Jest, le�y nieruchomo przed mask�.
Nie�le poharatany. Nawet nie ma co sprawdza�. Trup. A samoch�d? Prz�d do��
wgnieciony, lecz silnik mimo to pracuje. Dobra, solidna ameryka�ska maszyna.
Chyba opaczno�� czuwa nade mn�. Mam w�z. Ciekawe, co w schowku i baga�niku.
Strzelba, naboje, narz�dzia, apteczka. Jest i mapa samochodowa. Super. A... Tak
jak my�la�em. G�ry, o kt�re mi chodzi�o s� rzeczywi�cie w pobli�u, ale jakie�
osiemdziesi�t kilometr�w st�d. Teraz, gdy mam samoch�d (co prawda lekko
zdezelowany), nie stanowi to r�nicy. Kurcze, jak dawno nie prowadzi�em.
*
Bieguny magnetyczne Ziemi by�y chyba dwoma punktami, kt�re naj�atwiej mo�na by�o
odszuka� b�d�c w transie. Dlatego nie mia� problemu z odnalezieniem punktu
kontaktowego. Od razu wyczu� jej obecno��. Nie potrafi� tego wyt�umaczy�, ale
zawsze udawa�o mu si� rozr�ni� p�e� ducha, nawet gdyby jego cia�o znajdowa�o
si� na drugim ko�cu �wiata. Teraz r�wnie� nie mia� w�tpliwo�ci. To musi by�
kobieta.
- Amerykanin?- dotar�a do niego my�l dziewczyny.
Przytakn��. I od razu wyczu� niech��.
- Uratowa� si� kto� opr�cz ciebie?- spyta�a tamta.
- Nie. Sam ledwo uciek�em.
- U nas by�o tak samo. Wiedzieli�my o likwidacji, a mimo to dali�my si�
zaskoczy�. By�am przeciwna temu, by m�wi� wam o zagro�eniu, a teraz (o ironio)
jedynym, kt�ry mo�e mi pom�c jest Amerykanin.
- Nienawidzisz Stany Zjednoczone?
- Tak - odpowiedzia�a. - Cho� z drugiej strony w�a�nie na wz�r Stan�w wyobra�am
sobie przysz�y szcz�liwy i zjednoczony �wiat. Federalna konstytucja, oparta na
og�lno ludzkich i powszechnie przyj�tych prawach. I lokalne stanowe spo�eczno�ci
rz�dz�ce si� w�asnymi prawami wynikaj�cymi z ich kultury i religii. Je�li nie
podoba ci si� lokalne prawo ka��ce wi�zieniem homoseksualist�w, sex
pozama��e�ski i aborcje, zawsze mo�esz przenie�� si� do innego stanu, o mniej
puryta�skich prawach, bo granice s� przecie� otwarte. W takim �wiecie jest
miejsce dla ka�dego, nawet dla fundamentalist�w, gdyby �wi�t� wojn� mogli
stosowa� tylko we w�asnym stanie.
- Wi�c dlaczego tak nienawidzisz mojego kraju? - zapyta�.
- Jest wiele powod�w i naprawd� nie wiem, od kt�rego zacz��. Najbardziej banalny
to ten, �e uwa�am, �e im kraj wi�kszy i pot�niejszy, tym wi�ksze pope�nia
�wi�stwa. Ma te� wi�ksze mo�liwo�ci propagandowe, by pokaza� swoim obywatelom i
�wiatu, �e wszystko jest w porz�dku. Mo�e wybieli� swych przyjaci�, kt�rzy s�
czasami wi�kszymi sukinsynami ni� wrogowie, a od wrog�w r�ni� si� jedynie tym,
�e popieraj� Stany. Bo tak na dobr� spraw�, powiedz, czym Irak, w kt�rym kobiety
maj� wi�cej praw ni� w jakimkolwiek arabskim kraju i w kt�rym chrze�cijanin
przez wiele lat by� premierem, gorszy jest od Arabii Saudyjskiej gdzie za
posiadanie Biblii jest kara �mierci.
- Irak napad� na Kuwejt. Musia� ponie�� kar� - przerwa� dziewczynie.
- Napad� na kraj, kt�ry zagra�a� jego interesom gospodarczym. Wy zrobili�cie to
samo, gdy Panama znacjonalizowa�a Kana�. Interweniowali�cie te�, gdy na
Grenadzie powsta� lewicowy rz�d i jeszcze w kilku innych przypadkach.
- Irak popiera� terroryzm - rzuci� kolejnym argumentem, czuj�c, �e zaczyna si�
broni�.
- Zawsze podoba�a mi si� zasada w waszym prawie karnym, w my�l kt�rej nawet
najwi�kszy zbrodniarz jest niewinny dop�ki nie udowodni mu si� winy. Szkoda
tylko, �e tej zasady nie stosujecie w polityce zagranicznej. Irakowi nigdy nie
potrafili�cie tego udowodni�. A zreszt�, nawet gdyby by� winien... Powiedz mi,
jaka jest r�nica mi�dzy terroryzmem, a innymi sposobami prowadzenia wojny?
- Jak to? To chyba jasne. Terroryzm to narzucanie swej woli wi�kszo�ci przez
nielicznych. Terroryzm to �mier� i cierpienia niewinnych ludzi.
- Naiwniak z ciebie. Stany maj� 200 milion�w ludno�ci, a sw� wol� narzuca�y
ca�ej reszcie �wiata, a je�li chodzi o �mier� niewinnych ludzi to w konfliktach
zbrojnych, jakie prowadzili�cie, zgin�o znacznie wi�cej cywili, ni� w atakach
terrorystycznych.
- Na wojnie gin� oni w spos�b przypadkowy, a w atakach terrorystycznych s� celem
ataku - przerwa� dziewczynie.
- Nie widz� r�nicy, ale dobrze... Gdy wprowadzacie blokad� gospodarcz�,
zak�adacie z g�ry, �e ludno�� danego kraju b�dzie ponosi� straty na skutek
chor�b i niedo�ywienia. Czy� nie jest to terroryzm? Jaka jest zatem r�nica
mi�dzy Stanami a Irakiem?
- Sama wspomnia�a�...
- Tak, wiem. Bardziej sprawiedliwy ustr�j wewn�trzny. Tylko nie wiem czy
demokratyczno�� kraju uprawnia go do bycia �wiatowym s�dzi�. Tym bardziej, �e
kryterium oceny wcale nie jest owa demokratyczno��. Chyba, �e stosujecie zasad�
"jest demokratyczny, bo nas popiera".
- Na tym przecie� polega polityka. Od momentu, gdy powsta�y pa�stwa, ka�dy kraj
popiera� tych, co uwa�ali go za przyjaci�. Dlaczego zatem tak pot�piasz Stany?
- Bo �aden inny kraj nie pretendowa� do roli �wiatowego rozjemcy i moralnej
wyroczni (mo�e z wyj�tkiem Pa�stwa Ko�cielnego).
- Tak? - zn�w przerwa� dziewczynie. - A mnie si� zdaj�, �e do tej funkcji przez
wiele lat pretendowa� Zwi�zek Radziecki.
Nie odpowiedzia�a. Za� po chwili zacz�a jakby z innej beczki.
- A tak nawiasem m�wi�c, raczej powinnam wam wsp�czu�. Polityka Stan�w obraca
si� bowiem przeciwko wam. Nar�d, przeciw kt�remu wyst�pili�cie, nigdy wam tego
nie zapomina, a rzekomy przyjaciel po kr�tkim czasie i tak staje si� wrogiem.
Skutek - dzi� nienawidzi was prawie ca�y �wiat. Ale co ci b�d� gada� i tak ci�
nie przekonam, nieprawda�? W takim razie, chyba wystarczaj�cym powodem mojej
niech�ci b�dzie fakt, �e Stany s� wrogiem mojej ojczyzny.
- Chyba ju� nie teraz. -wtr�ci�.
- Tak. Zapomnia�am. Teraz, podobnie jak ty, nie mam ju� ojczyzny.
- I s�usznie. Bo zgodnie z twoj� teori� powinna� j� teraz nienawidzi� bardziej
ni� Stany Zjednoczone. Os�abili�cie nas tak bardzo, �e...
- My�la�am o tym d�ugo i chyba wiem, co powinnam teraz zrobi�. Teraz ja b�d�
wyroczni� �wiata.
- Co?!
- B�d� kara�a kraje za �wi�stwa, kt�re pope�nia�y, a przede wszystkim te
pa�stwa, kt�re podpisa�y uk�ad skazuj�cy nas na �mier�. My�l�, �e zlikwidowali
nas wszystkich. Odczekam, by nabrali pewno�ci. I zaczn� dzia�a�.
- Z�api� ci�. Domy�l� si�, �e kto� si� uratowa�. Odkryj� miejsce, gdzie
schowa�a� swoje cia�o, lub dostan� ci�, gdy do niego wr�cisz i zabij� ci�. Bo
przecie� b�dziesz musia�a wraca� co jaki� czas, by nie zgin��.
- Tak mog�oby by�, ale nie wiesz wszystkiego. Kilka dni temu odkryli�my, �e gdy
cia�o jest w stanie hibernacji, mo�na poza nim przebywa� dowolnie d�ugo. Co
wi�cej, taki cia�o przestaje by� wra�liwe na zerwanie kontaktu. Wiedzieli�my ju�
o planach likwidacji, wi�c nie zameldowali�my o tym. By osi�gn�� stan trwa�ego
transu, potrzebny jest jednak specjalny preparat hibernacyjny, a potem mo�esz
przez dziesi�tki lat nie wraca� do swego cia�a. Ja ju� zastosowa�am preparat i
ukry�am cia�o. W lodowej studzience niedaleko bieguna. Nigdy go tam nie znajd�.
- Je�li znam si� na hibernacji, to bez pomocy z zewn�trz nie zwitalizujesz cia�a
i nie b�dziesz mog�a do niego wr�ci�
- Teraz rzeczywi�cie nie. Ale mam czas. Za sto, mo�e dwie�cie lat na pewno
odkryj� jakie� sposoby na bezpieczny powr�t ze stanu hibernacji. Je�li wtedy
�wiat b�dzie ju� sprawiedliwy, ujawni� si� i dam si� rozmrozi�.
- Idealistko. Ty �nisz sen, senna wojowniczko. �wiat nie stanie si� bardziej
sprawiedliwy, nawet gdyby� w zamro�eniu zosta�a nie dwie�cie, a dwa tysi�ce lat.
- Mo�e nie, a mo�e tak. Ja b�d� mia�a czas. Poczekam. Poczekam, ale nie biernie.
B�d� dzia�a�!
- Jeste� szalona. Chcesz by� sumieniem �wiata. Chcesz kara� i nagradza�, a czy
potrafisz by� obiektywna? S�dzisz, �e przyjdzie ci to �atwiej ni� Stanom
Zjednoczonym?
- Tak. My�la�am i o tym. I s�dz�, �e tu zaczyna si� twoja rola. Oczywi�cie,
je�li zdecydujesz si� na zamro�enie. Pytanie tylko, czy b�dziesz w stanie
walczy� z pa�stwem, kt�re uwa�a�e� za sw� ojczyzn�, a kt�re zdradzi�o ciebie i
twoich koleg�w.
- Nie wiem, chyba tak.
- Musisz mi to udowodni�. Je�li to zrobisz, udost�pni� ci preparat hibernacyjny
i pomog� w ukryciu cia�a. Potem o wszystkim b�dziemy decydowa� wsp�lnie. Je�li
nie, to wolna droga, rad� sobie sam.
- Udowadnia�, by da� si� �ywcem pogrzeba�?
- Udowadnia�, by mie� szans� prze�ycia. Jeste� teraz szukany, a jak sam wiesz,
b�dziesz musia� co jaki� czas wraca� do cia�a, zdobywa� �ywno��, spa�. Nie
przetrwasz nawet miesi�ca.
Milcza�. Zaczyna� rozumie�, �e pakt z szalon� idealistk� to jedyne, co mu teraz
pozosta�o.
Baza, jeszcze tak niedawno wydaj�ca mu si� domem i bezpiecznym schronieniem,
by�a teraz wrog� fortec�. By�a twierdz�, kt�r� nale�a�o zdoby�. Nie oznacza�o
to, �e da� si� przekona� swojej towarzyszce. Zna� wielu ludzi, kt�rzy podwa�ali
prawa rz�dz�ce �wiatem. M�wili oni "prawa i mechanizmy tego �wiata s� z�e", ale
nie przedstawiali �adnych konkretnych sposob�w, by je zmieni�. "Prawa rz�dz�ce
tym �wiatem s� prawami diabelskimi" - grzmia� z ambony jego ksi�dz katecheta.
Jednak gdy na religii zapyta� go czy nie mo�na tych praw skorygowa�, us�ysza�
"Gdy dobro wyst�pi przeciw tym prawom, zawsze skazane b�dzie na kl�sk�, czyli na
krzy�". To, co powiedzia�a dziewczyna, nie by�o te� dla niego rewolucj�. By�
zbyt inteligentny, by nie widzie� niekonsekwencji w polityce zagranicznej swego
kraju. Nie buntowa� si� przeciw temu, gdy� zawsze uwa�a�, �e polityka ta jest
najlepsza z mo�liwych. Pow�d, dla kt�rego przysta� si� na wsp�prac�, le�a�
gdzie indziej. Po raz pierwszy kto� da� mu w miar� logiczny plan naprawy i
przedstawi� �rodki maj�ce jej s�u�y�.
- Mo�e - my�la� - rzeczywi�cie za ile� lat nastanie jaki� lepszy �wiat. Mo�e
ludzie z tego �wiata oceniaj�c nasze czasy, z�o b�d� widzie� nie w terrorystach,
lecz w rz�dach wielkich pa�stw wydaj�cych miliardy na zbrojenia. Podczas gdy za
niewielki procent tej sumy, mo�na by uratowa� miliony ludzi. Mo�e naprawd� warto
o ten lepszy �wiat walczy�.
Inna sprawa, �e nie mia� innego wyj�cia. M�g� tylko zgin��, lub przysta� na
udzia� w tym w miar� sensownym projekcie. Nie znaczy�o to, �e ba� si� �mierci.
Nadstawia� karku wiele razy. Ka�da akcja, na kt�r� wylatywa�, nios�a w sobie
ogromne ryzyko. Zgadza� si� na nie z poczuciem obowi�zku i pe�n� �wiadomo�ci�.
Tymczasem kraj, za kt�ry nadstawia� ty�ek, wypi�� si� na niego. C� mu zatem
pozostawa�o? Powiedzie� "taka jest racja stanu" i da� si� zabi�?! Nigdy! Nie po
tym, jak zosta� oszukany, nie po �mierci jego koleg�w. A zatem teraz zbli�a� si�
do bazy wroga. Wszyscy jego koledzy byli ju� zapewne martwi, ale przecie�
przeciwnik wiedzia�, �e jemu uda�o si� uj�� ca�o. Bariera zapewne nie by�a
jeszcze zdemontowana, ale system otwierania por�w by� bardzo skomplikowany.
Istnia�a zatem szansa, aczkolwiek niewielka, �e nie zosta� on jeszcze
przeprogramowany. By� mo�e sposoby, jakie pami�ta�, jeszcze zadzia�aj�. W razie
czego plan ataku przewidywa� i inne mo�liwo�ci sforsowania bariery. Uk�adali go
przecie� razem. Jego znajomo�� bazy w po��czeniu z jej nowinkami dawa�y szanse
powodzenia. Potrzebne by�o jednak maksimum koncentracji. By� ju� blisko. Poczu�
dzia�anie bariery. Napar� na ustalone miejsce i szybko przemie�ci� si� w inne.
Bariera pu�ci�a.
- Dziwne.- pomy�la�.
Nie czas by�o si� zastanawia�. Ruszy� w kierunku wewn�trznej cz�ci bazy. Bez
przeszk�d przenikn�� przez dwie �elbetonowe �ciany.
- Teraz najtrudniejsza cz�� zadania - pomy�la� .
By� przed wewn�trznym pier�cieniem. To za nim znajdowa�o si� centrum
energetyczne, lecz chroni�ca je nieprzepuszczalna bariera, by�a jeszcze
silniejsz� ni� ta, co otacza�a baz�. Wiedzia�, �e nawet najmocniejszy drimfajter
nie przedar� by si� przez tak pot�n� przeszkod�. Jednak jego towarzyszka
podsun�a mu pewien plan, kt�ry wydawa� si� by� do zrealizowania. Teraz
pozostawa�o cierpliwie czeka�. Czeka� wi�c. W ko�cu wyczu� dw�ch zbli�aj�cych
si� ludzi. To nadchodzi�a zmiana warty. �o�nierze stali ju� przed barier�,
b�d�c� jednocze�nie murem. Jeden z nich wystukiwa� na klawiaturze szyfr. Drzwi
otworzy�y si�. Teraz! Rzuci� si� naprz�d pr�buj�c wej�� w cia�o wartownika.
Uczucie by�o podobne jak przy wej�ciu w barier�. Duch w�adaj�cy cia�em stawia�
op�r, ale przecie� przez kr�tki moment w ciele mog�y znajdowa� si� dwie dusze.
Przez kr�tki moment. W nast�pnej chwili zosta� wypchni�ty z cia�a. Zgodnie z
obowi�zuj�cymi przepisami osoba wchodz�ca w barier� winna posta� w niej przez
kilka sekund. �o�nierz zrobi� to, lecz sta� za kr�tko. Gdy duch drimfajtera
zosta� wyrzucony z cia�a, tamten by� ju� po drugiej stronie bariery. Poczu�
ulg�. Gdyby si� nie uda�o, nast�pna zmiana warty by�aby dopiero za sze�� godzin.
Musia� by wtedy wr�ci� do cia�a. A gdyby w tym czasie zablokowano barier� ...
- Dobrze. Teraz za wartownikiem.
Po chwili by� ju� w dyspozytorni mocy. W miejsce to nie wprowadzano nikogo
postronnego. On jednak dost�pi� tego zaszczytu i to nie jeden raz.
Przygotowywano ich wtedy do ataku na chi�sk� elektrownie atomow�. Zna� na pami��
rozk�ad wy��cznik�w w dyspozytorni. Wiedzia� jak je wy��czy�, by nie spowodowa�
zablokowania systemu. Teraz wiedza ta si� przyda�a. Wy��czy� najpierw barier�
dyspozytorni. Dy�urny stra�nik zerwa� si� z miejsca, by w��czy� alarm.
"Wy��czy�" wi�c stra�nika. Potem skasowa� barier� zewn�trznego pier�cienia. Jego
towarzyszka winna mu ju� i�� na pomoc. Zn�w poczu� ulg�, lecz zaraz po niej
przyszed� niepok�j. Co� by�o nie tak. Wy��czy� przecie� tylko bariery, a teraz
zacz�� odczuwa� jak po kolei przestaj� dzia�a� inne urz�dzenia bazy. Po chwili
by� ju� na zewn�trz. Baza p�on�a szarpana coraz nowymi eksplozjami, podczas gdy
z g�ry, z bok�w, ze wszystkich kierunk�w sp�ywa�y coraz to nowe zast�py
drimfajter�w. Zrozumia�.
- Wraca�- pomy�la�- powt�rnie w��czy� zasilanie pola.
Nie zd��y�. Ju� w nast�pnej sekundzie zosta� z�apany. Ruchoma bariera opasa�a go
dok�adnie i mocno, jak wtedy przy wrogiej bazie. Pr�bowa� szarpa� si�, lecz nie
mia� �adnych szans. Pole by�o conajmniej tak mocne jak sta�a os�ona. Mimo to
pr�bowa�. Zaprzesta� dopiero, gdy przed barier� znalaz�a si� jego "towarzyszka".
Rozpozna� j� od razu. Cho� jej duch promienia� teraz nie niech�ci�, lecz
mieszank� tryumfu, rado�ci i politowania.
- Przecie� oni wszyscy byli martwi - pomy�la� ni to do siebie, ni to do
dziewczyny.
- Byli, bo sami ich zabili�my. Ruchomym polem uda�o nam si� skasowa� ca��
wypraw�. Jak mog�e� uwierzy�, �e kto� b�dzie dobrowolnie chcia� pozby� si�
drimfajter�w. Naiwniaczek.
- Przecie� ci z MP chcieli mnie zabi�.
- C�.... Mieli�my dwu ludzi w waszej bazie. Gdy ci� z�apali�my, tw�j duch
zosta� naznaczony. �andarmi wiedzieli, gdzie maj� si� uda�. To wystarczy�o, by�
uwierzy� -"powiedzia�a" dziewczyna, lecz on ju� jej nie s�ucha�... Czu�, �e
odchodzi... By�a ju� w nim tylko oboj�tno��. Oboj�tno�� dla spraw �wiata, kt�ry
opuszcza�. Oboj�tno��, kt�ra z ka�d� sekund� stawa�a si� coraz silniejsza...
marzec 2002