45

Szczegóły
Tytuł 45
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

45 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 45 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

45 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

W�adys�aw Stanis�aw Reymont Ch�opi * * * Jesie� - Niech b�dzie pochwalony Jezus Chrystus! - Na wieki wiek�w, moja Agato, a dok�d to w�drujecie, co? - We �wiat, do ludzi, dobrodzieju kochany - w tyli �wiat!... - zakre�li�a kijaszkiem �uk od wschodu do zachodu. Ksi�dz spojrza� bezwiednie w t� dal i rych�o przywar� oczy, bo nad zachodem wisia�o o�lepiaj�ce s�o�ce; a potem spyta� ciszej, l�kliwiej jakby... - Wyp�dzili was K��bowie, co? A mo�e to ino niezgoda?... mo�e... Nie zaraz odrzek�a, wyprostowa�a si� nieco, powlek�a ci�ko starymi wype�z�ymi oczami po polach ojesienia�ych, pustych i po dachach wsi, zanurzonej w sadach. - I... nie wyp�dzali... jak�eby... dobre s� ludzie - krewniaki. Niezgody te� nijakiej by� nie by�o. Samam ino zmiarkowa�a, �e trza mi w �wiat. Z cudzego woza to z�a� cho� i w p� morza. Trza by�o... roboty ju� la mnie nie mia�y... na zim� idzie, to jak�e - darmo mi to dadz� warz� abo i ten k�t do spania?... A �e rychtyk i cio�ka odsadzili od maci... a i g�ski, bo to ju� zimne nocki, trza zagna� pod strzech�, tom i zrobi�a miejsce... jak�e, bydl�tek szkoda, Bo�e, stworzenie te�... A ludzie dobre, bo mi� cho� latem przytul�, k�ta ani tej �y�ki strawy nie �a�uj�, �e se cz�owiek kiej jaka gospodyni paraduje... A na zim� we �wiat, po proszonym. Niewiela mi potrza, to se u dobrych ludzi uprosz� i do zwiesny z Panajezusow� �ask� przechyrlam, a jeszcze si� co� nieco� grosza u�cibi - to rychtyk la nich na przednowek... krewniaki przeciech... A ju� ta Jezusiczek przenajs�odszy biedoty opu�ci� nie opu�ci. - Nie opu�ci, nie - zawo�a� gor�co i wstydliwie wsadzi� jej w gar�� z�ot�wk�. - Dobrodzieju nasz serdeczny, dobrodzieju! Przypad�a mu do kolan roztrz�sion� g�ow�, a �zy jak groch posypa�y si� po jej twarzy szarej i zradlonej jak te jesienne podor�wki. - Id�cie z Bogiem, id�cie - szepta� zak�opotany podnosz�c j� z ziemi. Zebra�a dr��cymi r�kami torby i kijaszek z je�em na ko�cu, prze�egna�a si� i posz�a szerok�, wyboist� drog� ku lasom; raz w raz tylko odwraca�a si� ku wsi, ku polom, na kt�rych kopano kartofle; i na te dymy pastusich ognisk, co si� snu�y nisko nad �cierniskami - pogl�da�a �a�o�nie, a� i znikn�a za przydro�nymi krzami . A ksi�dz usiad� z powrotem na k�kach od p�uga, za�y� tabaki i roz�o�y� brewiarz, ale oczy ze�lizgiwa�y mu si� z czerwonych liter i lecia�y po ogromnych, w jesiennej zadumie pogr��onych ziemiach, to po bladym niebie b��dzi�y lub zatrzymywa�y si� na parobku, pochylonym nad p�ugiem. - Walek... bruzda krzywa... te... - zawo�a� unosz�c si� nieco i chodzi� ju� oczami krok za krokiem za par� t�ustych siwk�w, ci�gn�cych p�ug ze skrzypem. Zacz�� znowu bezwiednie przebiega� czerwone litery brewiarza i porusza� ustami, ale co chwila goni� oczami siwki, to stadko wron, kt�re ostro�nie, z wyci�gni�tymi dziobami podskakiwa�y w bru�dzie i raz w raz, za ka�dym �wistem bata, za ka�dym nawrotem p�uga, podrywa�y si� ci�ko, pada�y zaraz na zorane zagony i ostrzy�y dzioby o twarde, zesch�e skiby. - Walek! a �mignij no praw� po portkach, bo zostaje! U�miechn�� si�, bo jako� po bacie prawa ju� r�wno ci�gn�a, a gdy konie dosz�y do drogi, uni�s� si� �ywo poklepa� je przyja�nie po karkach, a� wyci�ga�y do niego nozdrza i przyjacielsko obw�chiwa�y twarz. - Heeet-aa! - wo�a� �piewnie Walek, wyci�gn�� b�yszcz�cy jakby ze srebra p�ug, uni�s� go lekko, poci�gn�� konie lejcami, �e zatoczy�y kr�tki �uk, wrazi� kr�j b�yszcz�cy w r�ysko, �mign�� batem, konie poci�g�y z miejsca, a� zgrzytn�y orczyki - i ora� dalej wielki �an ziemi, co pod prostym k�tem spada� od drogi po pochy�o�ci i niby d�ugi w�tek zgrzebnych skib rozci�ga� si� a� ku wsi, le��cej nisko i jakby zatopionej w czerwonawych i ��tawych sadach. Cicho by�o, ciep�o i nieco sennie. S�o�ce, chocia� to by� ju� koniec wrze�nia, przygrzewa�o jeszcze niezgorzej - wisia�o w po�owie drogi mi�dzy po�udniem a zachodem, nad lasami, �e ju� krze i kamionki, i grusze po polach, a nawet zesch�e twarde skiby k�ad�y za si� cienie mocne i ch�odne. Cisza by�a na polach opustosza�ych i upajaj�ca s�odko�� w powietrzu, przymglonym kurzaw� s�oneczn�; na wysokim, bladym b��kicie le�a�y gdzieniegdzie bez�adnie porozrzucane ogromne bia�e chmury niby zwa�y �nieg�w, nawiane przez wichry i postrz�pione. A pod nimi, jak okiem ogarn��, le�a�y szare pola niby olbrzymia misa o modrych wr�bach las�w - misa, przez kt�r�, jak srebrne prz�dziwo rozb�ys�e w s�o�cu, migota�a si� w skr�tach rzeka spod olch i �ozin nadbrze�nych. Wzbiera�a w po�rodku wsi w ogromny pod�u�ny staw i ucieka�a na p�noc wyrw� w�r�d pag�rk�w; na dnie kotliny, doko�a stawu, le�a�a wie� i gra�a w s�o�cu jesiennymi barwami sad�w - niby czerwono-��ta liszka, zwini�ta na szarym li�ciu �opianu, od kt�rej do las�w wyci�ga�o si� d�ugie, spl�tane nieco prz�dziwo zagon�w, p�achty p�l szarych, sznury miedz pe�nych kamionek i tarnin-tylko gdzieniegdzie w tej srebrnawej szaro�ci rozlewa�y si� strugi z�ota - �ubiny ��ci�y si� kwiatem pachn�cym, to biela�y omdla�e, wysch�e �o�yska strumieni albo le�a�y piaszczyste senne drogi i nad nimi rz�dy pot�nych topoli z wolna wspina�y si� na wzg�rza i pochyla�y ku lasom. Ksi�dz ockn�� si� z zapatrzenia, bo d�ugi, �a�osny ryk rozleg� si� gdzie� niedaleko, a� wrony poderwa�y si� z krzykiem i sko�nym rzutem lecia�y na kopaniska- a czarny migoc�cy cie� bieg� za nimi do�em po r�yskach i podor�wkach. Przys�oni� r�k� oczy i patrzy� pod s�o�ce - drog� od las�w sz�a jaka� dziewczyna i ci�gn�a za sob� na postronku du��, czerwon� krow�; gdy przechodzi�a obok, pochwali�a Boga i chcia�a skr�ci�, aby ksi�dza poca�owa� w r�k�, ale krowa szarpn�a j� w bok i znowu rycze� zacz�a. - Na sprzedanie prowadzisz, co? - Ni... ino do m�ynarzowego bysia... a st�j�e, zapowietrzona... W�ciek�a� si� czy co! - wo�a�a zadyszana; usi�uj�c powstrzyma�, ale krowa j� poci�gn�a, �e ju� obie gna�y w dyrdy, a� kurz je zakry� ob�okiem. A potem wl�k� si� ci�ko po piaszczystej drodze �yd szmaciarz, pcha� przed sob� taczki dobrze na�adowane, bo raz w raz przysiada� i ci�ko dysza�. - Co tam s�ycha�, Moszku? - Co s�ycha�?... Komu dobrze, to i dobrze s�ycha�... Kartofle , chwa�a Bogu obrodzi�y, �yto sypie, kapusta b�dzie. Kto ma kartofle, kto ma �yto, kto ma kapust� temu dobrze s�ycha�! - Poca�owa� ksi�dza w r�kaw, za�o�y� na kark pas od taczek i pcha� dalej, l�ej ju�, bo zaczyna� si� spadek �agodny. A potem szed� �rodkiem drogi w kurzawie, bo zamiata� nogami, �lepy dziad, prowadzony przez t�ustego kundla na sznurku. A potem lecia� od lasu ch�opak z butelk�, ale ten ujrzawszy ksi�dza przy drodze okr��y� go z dala i bieg� na prze�aj p�l do karczmy. To znowu ch�op z s�siedniej wsi wi�z� zbo�e do m�yna albo �yd�wka p�dzi�a stado kupionych g�si. A ka�dy pochwali� Boga, zamieni� s��w par� i szed� w swoj� drog�, odprowadzany �yczliwym s�owem i spojrzeniem ksi�dza, kt�ren, �e ju� s�o�ce by�o coraz ni�ej, powsta� i krzykn�� do Walka: - Do�rz do brz�zek i do domu... na nic si� konie zmachaj�. I poszed� wolno miedzami, odmawia� p�g�osem modlitwy i jasnym, pe�nym kochania spojrzeniem ogarnialpola... ...Rz�dy kobiet czerwieni�y si� na kopaniskach... rozlega� si� gruchot zsypywanych do woz�w kartofli... miejscam orano jeszcze pod siew... stada kr�w srokatych pas�y si� na ugorach... d�ugie, popielate zagony rdzawi�y si� m�od� szczotk� zb� wschodz�cych... to g�si niby p�aty �nieg�w bieli�y si� na wytartych, zrudzia�ych ��kach... krowa gdzie� zarycza�a... ogniska si� pali�y i d�ugie, niebieskie warkocze dym�w ci�gn�y si� nad zagonami... W�z zaturkota� albo p�ug zgrzytn�� o kamienie... to cisza znowu obejmowa�a ziemi� na chwil�, �e s�ycha� by�o g�uchy be�kot rzeki i turkot m�yna, schowanego za wsi�, w zbitym g�szczu drzew po��k�ych... to znowu �piewka si� zerwa�a lub krzyk nie wiadomo sk�d powsta�y lecia� nisko, t�uk� si� po bruzdach i do�ach i ton�� bez echa w jesiennej szaro�ci, na �cierniskach oprz�dzonych srebrnymi paj�czynami, w pustych sennych drogach, nad kt�rymi pochyla�y si� jarz�biny o krwawych, ci�kich g�owach... to w��czono role i tuman szarego, przes�onecznionego kurzu podnosi� si� za bronami, wyd�u�a� i pe�za� a� na wzg�rze i opada�, a spod niego niby z ob�oku wychyla� si� bosy ch�op, z go�� g�ow�, przewi�zany p�acht� - szed� wolno, nabiera� ziarna z p�achty i sia� ruchem monotonnym, nabo�nym i b�ogos�awi�cym ziemi, dochodzi� do ko�ca zagon�w, nabiera� z worka zbo�a, nawraca� i z wolna podchodzi� pod wzg�rze, �e najpierw g�owa rozczochrana, potem ramiona, a w ko�cu ju� by� ca�y widny na tle s�o�ca z tym samym b�ogos�awi�cym ruchem siejby; z tym samym �wi�tym rzutem rozrzuca� zbo�e, co jak z�oty py� kolistym wirem pada�o na ziemi�. Ksi�dz szed� coraz wolniej, czasem przystawa�, aby odetchn��, to znowu obejrza� si� na swoje siwki, to przygl�da� si� ch�opakom, obt�ukuj�cym kamieniami ogromn� grusz�, a� hurmem przybiegli do niego i chowaj�c r�ce za siebie ca�owali w r�kaw sutanny. Pog�adzi� ich po g�owach i rzek� upominaj�co: - Nie �amcie ino ga��zi, bo na bezrok gruszek mie� nie b�dziecie. - My nie rzucalim na gruszki, ino �e tam jest gapie gniazdo - ozwa� si� �mielszy. Ksi�dz si� u�miechn�� dobrotliwie i zaraz znowu przystan�� przy kopaczkach. - Szcz�� Bo�e w robocie! - Bo�e zap�a�, dzi�kujemy! - odpowiedzieli razem, prostuj�c si�, i ruszyli wszyscy do uca�owania r�k dobrodzieja kochanego. - Pan B�g da� lato� urodzaj na kartofle, co? - m�wi� wyci�gaj�c otwart� tabakierk� do m�czyzn - brali sumiennie i z szacunkiem w szczypty, nie �miej�c przy nim za�ywa�. - Ju�ci, kartofle kiej kocie �by i du�o pod krzami. - Ha, to �winie zdro�ej�, bo jaki taki chcia� b�dzie wsadza� do karmika. - Ju� i tak drogie; na zaraz� latem wygin�y, a i do Prus kupuj�. - Prawda, prawda. A czyje to ziemniaki kopiecie? - A Borynowe. - Gospodarza nie widz�, tom i rozezna� nie rozezna�. - Ociec pojechali z moim ano do boru. - A to wy, Anna, jak�e si� macie? - zwr�ci� si� do m�odej, przystojnej kobiety w czerwonej chustce na g�owie , kt�ra, �e r�ce mia�a uwalane ziemi�, przez zapask� uj�a jego r�k� i poca�owa�a. - Jak�e si� ma ten wasz ch�opak, com go to we �niwa chrzci�? - B�g zap�a� dobrodziejowi, zdr�w, si� chowa i co� nieco� ba�ykuje. - No, zosta�cie z Bogiem. - Panu Bogu oddajem. I ksi�dz skr�ci� na prawo, ku cmentarzowi, kt�ry le�a� z tej strony wsi, przy topolami wysadzonej drodze. D�ugo za nim spogl�dali w milczeniu, na jego smuk��, pochylon� nieco posta�, dopiero gdy przeszed� niskie, kamienne ogrodzenie cmentarza i szed� mi�dzy mogi�ami ku kaplicy, co sta�a wpo�r�d po��k�ych brz�z i klon�w czerwonych, rozwi�za�y si� im j�zyki. - Lepszego to i na ca�ym �wiecie nie znale�� - zacz�a kt�ra� z kobiet. - Ju�ci, chcia�y go te� zabra� do miasta... �eby ociec z w�jtem nie je�dzili prosi� biskupa, to by�wa go i nie mieli... Kopta no, ludzie, kopta, bo do wieczora ma�o daleko, a ziemniak�w ma�o wiele! - m�wi�a Anna wysypuj�c sw�j kosz na kup� ��c�c� si� na rozkopanej ziemi, pe�nej zesch�ych ��cin. Wzi�li si� chy�o za robot� i w cicho�ci, �e ino s�ycha� by�o dziabanie motyczek o tward� ziemi�, a czasem suchy d�wi�k �elaza o kamie�. Czasami kto� niekto� wyprostowa� zgi�ty i zbola�y grzbiet, odetchn�� g��boko, popatrzy� bezmy�lnie na siej�cego przed nimi i znowu kopa�, wybiera� z szarej ziemi ��te ziemniaki i rzuca� do kosza, przed si� stoj�cego. Ludzi. by�o kilkana�cioro, przewa�nie starych kobiet i komornik�w, a za nimi bieli�y si� dwa krzy�aki, u kt�rych w p�achtach le�a�y dzieci raz w raz pop�akuj�c. - A tak i stara posz�a we �wiat - zacz�a Jagustynka - Kto? - spyta�a Anna podnosz�c si�. - A stara Agata. - Na �ebry... - Ju�ci, �e na �ebry! Hale! nie na s�odko�ci, ino na �ebry. Obrobi�a krewniak�w, wys�u�y�a si� im bez lato, to ju� j� pu�ci�y na wolny dech. - Wr�ci na zwiesn�, to im naznosi w torebeczkach, a to i cukru, a to i harbaty, a to i grosza co� nieco�; zaraz j� b�d� mi�owa�y, ka�� spa� w ��ku, pod pierzyn�, robi� nie dadz�, coby se wypoczena. A wujna, a ciotka jej m�wi�, p�ki tego ostatniego szel��ka od niej nie wyci�gn�... A jesieni� to ju� la niej miejsca nie ma w sieni ani we chliwie. Scierwy, psie krewniaki i zapowietrzone - wybucha�a Jagustynka i taki gniew j� przej��, �e stara jej twarz posinia�a. - Biednemu to zawsze na ten przyk�ad wiatr w oczy dorzuci� jeden z komornik�w, stary, wyn�dznia�y ch�op z krzyw� g�b�. - Kopta no, ludzie, kopta - pop�dza�a Anna nierada tokowi rozmowy. Jagustynka, �e to d�ugo nie mog�a bez gadania, to spojrza�a na siej�cego i rzek�a: - Te Paczesie to stare ch�opy, �e ja�e im ju� k�aki na�bach puszczaj�... - Ale kawalery zawdy - rzek�a insza kobieta. - A tyle dziewuch si� starzeje albo i s�u�by szuka� idzie... - Przeciech, a one maj� ca�y p�w��czek i jeszeze ��czk� za m�ynem. - Ju�ci, abo to im matka da si� �eni�... abo to im popu�ci... - A kto by krowy doi�, kto by opiera�, kto by kole gospodarstwa abo i �wy� chodzi�... - Obrz�dzaj� se matul� i Jagusi�, bo jak�e, Jagna kiej pani jaka, kiej i druga dziedziczka, ino si� stroi... a myje, a w lusterku przegl�da, a warkocze zaplata. - I patrzy ino, kogo by pu�ci� pod pierzyn�, kt�ren aby mocny! - dorzuci�a znowu ze z�ym u�miechem Jagustynka. - J�zek Banach�w posy�a� z w�dk� - nie chcia�a. - Cie... dziedziczka zapowietrzona. - A stara ino w ko�ciele siaduje, a na ksi��ce si� modli, a na odpusty chodzi! - Prawda, ale czarownica to te� jest ; a Wawrzonowym krowom to chto mleko odebra�, co? A jak na Jadamowego ch�opaka, co jej �liwki w sadku obrywa�, jakie� z�e s�owo powiedzia�a, to mu si� zaraz taki ko�tun zbi� i tak go pokr�ci�o, Jezus! - I ma tu b�ogos�awie�stwo Bo�e by� nad narodem, kiej takie we wsi siedz�... - A drzewiej, kiej jeszcze krowy pasa�am tatusiowe, to bacz�, �e takie ze wsi wyganiali - doda�a znowu Jagustynka. - Tym si� krzywda nie stanie, bo ma j� kto strzec...i zni�aj�c g�os do szeptu, a patrz�c z ukosa na Ann�, co kopa�a na przedzie pierwsz� z kraja redlin�, szepta�a Jagustynka s�siadkom: - A pono pierwszy do obrony to ano ch�op Hanki... cieka si� on za Jagn� kiej ten pies.:. - Laboga... moi�ciewy... cude�ka prawicie... Hale! to by ju� grzech i obraza boska by�a... - szepta�y do siebie kopi�c i nie podnosz�c g��w. - A bo to on jeden... a to jak za suk�, tak ch�opaki za ni� ganiaj�. - A bo te� urod� ma, to ma; wypasiona kiej ja�owica, bia�a na g�bie, a �lepie to ma rychtyk jak te lnowe kwiatki... a mocna, �e i niejeden ch�op jej nie uradzi... , - A bo to co robi, ino �re a wysypia si�, to nie ma urodna by�... Milcza�y d�ug� chwil�, bo trzeba by�o kartofle wysypywa� na kup�. A potem ju� z rzadka pogadywa�y to o tym, to o owym a� i zamilk�y, bo kt�ra� dojrza�a, �e od wsi r�yskiem bie�y J�zka Borynianka. , Jako� i ta nadbiega�a zziajana i ju� z daleka krzycza�a: - Hanka, a chod�cie ino do cha�upy, bo krowie si� cosik sta�o. - Jezus Maria, a kt�rej?... - A to ci graniastej... a to ci... tchu z�apa� nie mog�..- - Loboga, a�e mnie zatkn�o, my�la�am, �e mojej...-zawo�a�a z ulg� Anna. - Witek j� co dopiero przygna�, bo gajowy ich wyp�dzi� z zagaj�w. Krowa si� zlacha�a, bo taka �pa�na... i zaraz przed obor� upad�a... i ani pi� nie pije, ani �re� nie �re, ino si� tarza, a ryczy, �e loboga! - Ojca to nie ma? - Ni, tatulo jeszcze nie przyjechali. O Jezus, m�j Jezus, taka krowa, co na raz dobrze i garniec mleka dawa�a. A chod�cie� rych�o. - Duchem ci lec�, w to oczymgnienie. Jako� i wyj�a dziecko z p�achty, nadzia�a mu czapeczk� z kutasikami, okr�ci�a zapask� i posz�a �ywo, a taka by�a strwo�ona wie�ci�, �e nawet nie opu�ci�a we�niaka, zapomnia�a do cna, a� jej ods�oni�te do kolan nogi bieli�y si� po roli. J�zka bieg�a przodem. A kopacze, ka�dy okrakiem nad swoj� redlin�, posuwali si� z wolna, kopi�c leniwiej, jako �e nikt nie pili� i nie pogania�. S�o�ce ju� si� przetacza�o na zach�d i jakby roz�arzone biegiem szalonym czerwieni�o si� ko�em ogromnym i zsuwa�o za czarne, wysokie lasy. Mrok g�stnia� i pe�za� ju� po polach; sun�� bruzdami, czai� si� po rowach, wzbiera� w g�szczach i z wolna rozlewa� si� po ziemi, przygasza�, ogarnia� i t�umi� barwy, �e tylko czuby drzew, wie�e i dachy ko�cio�a gorza�y p�omieniami. A niekt�rzy �ci�gali ju� z p�l do dom�w. G�osy ludzkie, r�enia, porykiwania, turkoty woz�w coraz ostrzej brzmia�y w cichym, omroczonym powietrzu. Sygnaturka na ko�ciele zacz�a dzwoni� Anio� Pa�ski spi�owym �wiergotem, �e ludzie przystawali i szept pacierz�w, niby szemranie opadaj�cych listk�w, pada� w mroki. Ze �piewami a pokrzykami weso�ymi sp�dzano byd�o z pastwisk, co ci�b� sz�o drogami w tumanach kurzawy, �e ty�ko raz w raz wychyla�y si� z niej g�owy pot�ne i rogi krzaczaste. Owce pobekiwa�y tu i �wdzie, to g�si zerwa�y si� z pastwisk i stadami lecia�y, ca�e w zorzach zachodu zatopione, �e tylko krzyk przenikliwy znaczy� je w powietrzu. - Ale szkoda, ta graniasta to sielna krowa. - I..: nie na biedaka trafi�o. - A tak i bydl�tka �al, co si� zmarnuje. - Gospodyni Boryna nie ma, to wszystko leci kiej przez sito. - A bo to Hanka nie gospodyni? - La siebie... jakby na komornym u ojca siedz�, tu ju�ci patrz�, aby ino na swoj� stron� co� nieco� urwa�, a ojcowego niechta pies pilnuje. - A J�zka, �e to jeszcze skrzat g�upi, to i c� poradzi? -Hale, abo to Boryna nie m�g�by gront odda� Antkowi, co? - A sam p�jdzie do nich na wycug, co?... Starzy�cie. Wawrzku, a do cna jeszcze g�upi - zacz�a �ywo Jagustynka. - Ho, ho, Boryna jeszcze krzepki, mo�e si� o�eni�, a g�upi by by�, �eby dzieciom zapisywa�. - Hale, krzepki to ju�ci, �e jest, ale ju� ma ze sze��dziesi�t rok�w. - Nie b�j si�, Wawrzku, ka�da m��dka p�jdzie za niego, niechby tylko rzek�. - Ju� dwie �ony pochowa�. - Niech se pochowa i trzeci�, Panie Bo�e mu pom�, a niech dzieciom, p�ki �yw, nie daje ni staja, ni liszki jednej, ni tyle, co trepem przydepnie. �cierwy, wyrychtowa�yby go, kiej moje mnie. Da�yby mu wycugi �e na wyrobek by chodzi�, z g�odu by zdycha� abo i na �ebry, po proszonym szed�. Oddaj ino, co masz, dzieciom - to ci oddadz�; rychtyk ci tego starczy na sznureczek abo i na ten kamie� do szyi... - Ludzie, a to czas do domu, mroczeje. - Czas, czas! S�o�ce ju� zasz�o. Pozbierali pr�dko motyczki, koszyki, to dwojaki od obiad�w i szli wolno g�siego miedz�, pogaduj�c co� nieco�,a tylko stara Jagustynka wykrzykiwa�a wci�� nami�tnie na dzieci w�asne, a potem ju� i na wszystkich pomstowa�a. A r�wno z nimi jaka� dziewczyna gna�a macior� z prosi�tami i �piewa�a cienkim g�osikiem: Aj, nie chod� kiele woza, Aj, nie trzymaj si� osi, Aj, nie daj ch�opu g�by,- - Cie, g�upia, wrzeszczy, kiejby j� kto ze sk�ry obdziera� Na Borynowym podworcu, obstawionym z trzech stron budowlami gospodarskimi, a z czwartej sadem, kt�ry go oddziela� od drogi, ju� si� zebra�o do�� narodu; kilka kobiet radzi�o i wydziwia�o nad ogromn� czerwono-bia�� krow�, le��c� przed obor� na kupie nawozu. Stary pies, kulawy nieco i z oblaz�� na bokach sier�ci�, ogania� graniast�, obw�chiwa� j�, szczeka�, to wypada� w op�otki i gna� dzieci na drog�, co si� by�y wiesza�y na p�otach i zaziera�y ciekawie w obej�cie, albo dociera� do maciory, co leg�a pod cha�up� i rozwalona j�cza�a cicho, bo ssa�y j� bia�e, m�ode prosi�ta. Hanka nadbieg�a w�a�nie zziajana, przypad�a do krowy i j�a j� g�aska� po g�buli i �bie. - Granula, biedoto, granula! - wo�a�a �zawo, a� buchn�a p�aczem i lamentem serdecznym. A kobiety radzi�y raz w raz nowe ratowanie chorej; to s�l rozpuszczon� wlewali jej w gard�o, to topiony z po�wi�canej gromnicy wosk z mlekiem; radzi� ktosik myd�a z serwatk� - insza znowu wo�a�a, �eby krew pu�ci�-ale krowie nic nie pomaga�o, wyci�ga�a si� coraz d�u�ej, niekiedy podnosi�a �eb i porykiwa�a d�ugo, jakby o ratunek, bole�nie, a� jej pi�kne oczy o bia�kach r�owych m�tnia�y mg�� i ci�ki, rogaty �eb opada� z wysilenia, �e ino wysuwa�a oz�r i polizywa�a r�ce Hanki_. - A mo�e by Ambro�y co poradzi�? - zaproponowa�a kt�ra�. - Prawda, na chorobach on jest znaj�cy - zawt�rowali. Bie�yj no, J�zia! Na Anio� Pa�ski dzwonili, to musi jeszcze by� przy ko�ciele Laboga, a jak ociec nadjad� b�dzie to pomstowanie, b�dzie. - A przeciech my niczego niewinowate! -narzeka�a p�aczliwie. A potem siad�a na progu obory, wsadzi�a ch�opakowi w usta, bo pop�akiwa�, bia��, pe�n� pier� i z trwog� niezmiern� spogl�da�a na krow� rz꿹c�, to przez op�otki na drog� i nas�uchiwa�a. W pacierz abo i dwa wpad�a J�zia z krzykiem, �e Jambro�y ju� id�. Jako� i przyszed� zaraz dziad mo�e stuletni,prosty jak �wieca, twarz mia� such�, pomarszczon� jak kartofel na zwiesn� i szar� tak��, wygolon� i poci�t� szramami, w�osy bia�e jak mleko kosmykami opada�y mu na czo�o i kark, bo by� z go�� g�ow�. Poszed� prosto do krowy i dokumentnie j� obejrza�. - Oho, widz�, �e �wie�e mi�so jedli b�dzieta. - A dy� jej pom�cie co, wylekujcie, a to� krowa ze trzysta z�otych warta - i dopiero po ciel�ciu, a dy� pom�cie! O m�j Jezu, m�j Jezu! - zawo�a�a J�zia. Ambro�y wyj�� z kieszeni puszczad�o, powecowa� je po cholewie, przyjrza� si� pod zorz� ostrzu i przeci�� granuli arterie pod brzuchem - ale krew nie trysn�a, a ciek�a wolno czarna, spieniona. Stali wszyscy doko�a pochyleni i patrzyli bez oddechu. - Za p�no! Oho, bydl�tko ostatni� par� puszcza- rzek� uroczy�cie Ambro�y. - Nic to, ino paskudnik albo i co innego... trza by�o zaraz, kiej zachorza�a... ale te baby to ino juchy do p�akania s� m�dre, a jak trza radzi�, to w bek kiej owce. - Splun�� pogardliwie, obszed� krow�, zajrza� jej w oczy, przyjrza� si� ozorowi, obtar� zakrwawione r�ce o jej mi�kk�, l�ni�c� sk�r� i zabiera� si� do odej�cia. - Na ten pochowek dzwoni� nie b�d�; zadzwonita w garki sami. - Ociec � Antkiem! - krzykn�a J�zka i wybieg� na drog� naprzeciw, bo g�uchy, ci�ki turkot rozleg� si� z drugiej strony stawu, gdzie z rozczerwienionej zorzam zachodu kurzawie czernia� d�ugi w�z i konie. - Tatulu, a to... graniasta ju� zdycha - wo�a�a, dobiegaj�c do ojca, kt�ry skr�ca� w�a�nie na t� stron� stawu. Antek szed� w ko�cu i podtrzymywa�, bo wie�li d�ug� sosn�. - Nie ple� byle czego po pr�nicy - mrukn�� podcinaj�c konie. - Jambro�y puszczali krew i nic... i wosk topiony lali jej w gardziel i nic... i s�l... i nic... pewnie paskudnik...Witek peda�, co borowy wygna� ich z zagaj�w i co granula zara si� pok�ada�a i st�ka�a, ja�e j� i przygna�... - Graniasta, najlepsza krowa, a�eby was, �cierwy, pokr�ci�o, kiej tak pilnujecie! - rzuci� lejce synowi i z batem w gar�ci pobieg� przodem. Baby si� rozst�pi�y, a Witek, kt�ry ca�y czas co� najspokojniej majstrowa� pod cha�up�, skoczy� w ogr�d i przepad� ze strachu, nawet Hanka podnios�a si� na progu i sta�a bezradna, strwo�ona. - Zmarnowali mi bydl�!... - wykrzykn�� wreszcie stary, obejrzawszy krow�. - Trzysta z�otych jak w b�oto! Do miski to �cierw�w a� g�sto, a przypilnowa� nie ma kto. Taka krowa, taka krowa! A to cz�owiek ruszy� si� z domu nie mo�e, bo zaraz szkoda i upadek... - Dy� ja od po�ednia samego by�am przy kopaniu- t�umaczy�a si� cicho Hanka. - A bo ty co kiej widzisz! - krzykn�� z w�ciek�o�ci�.- A bo ty stoisz o moje!... Taka krowa, taki haman, �e i drugiej nie w ka�dym dworze by znalaz�! Wyrzeka� coraz �a�o�niej i obchodzi� j�, pr�bowa� podnie��, ci�ga� za ogon, zagl�da� w z�by, ale krowa dysza�a chrapliwie i coraz ci�ej, krew przesta�a p�yn��, tylko krzep�a w czarne, spieczone �u�le - wyra�nie ju� zdycha�a - Nie ma co, ino j� trza dorzn��, cho� tyla si� wr�ci! - rzek� w ko�cu, przyni�s� kos� ze stodo�y, poostrzy� j� nieco na taczalniku, co sta� pod okapem obory, rozdzia� si� ze spencerka, zawin�� r�kawy koszuli i zabra� si� do zarzynania... Hanka z J�zi� buchn�y p�aczem, bo granula, jakby czuj�c �mier�, unios�a z trudem �eb, zarycza�a g�ucho i... pad�a z przerzni�tym gard�em, grzebi�c ino nogami... Pies zlizywa� krzepn�c� na powietrzu krew, a potem skoczy� na do�y od kartofli i szczeka� na konie stoj�ce z wozem w op�otkach, bo tam je zostawi� Antek, a sam spokojnie przygl�da� si� jatce. - Nie bucz, g�upia! Ojcowa krowa to nie nasza strata powiedzia� ze z�o�ci� do �ony i zabra� si� do wyprz�gania i rozbierania koni, kt�re ju� Witek ci�gn�� za grzywy do stajni. - Ziemniak�w w polu du�o? - zagadn�� Boryna, myj�c pod studni� r�ce. - A boga� tam ma�o, b�dzie ze dwadzie�cia work�w'. - Trzeba dzisiaj zwie��. - Hale, zwo�cie se sami, ja ju� kulas�w nie czuj� ni krzy�a... a i licowy kuleje na przedni�. - J�zka, zwo�aj no Kub� od kopania, niech �r�bk� za�o�y za licowego i trza dzisiaj zwie��. - Deszcz ano by� mo�e. Ale wrza� z�o�ci� i zmartwieniem, bo coraz to przystawa� przed krow� i kl�� siarczy�cie, a potem �azi� po podw�rzu i zagl�da� to do obory, to do stodo�y, to pod szop� i sam nie wiedzia�, czego szuka, �ar�a go ano taka strata. - Witek! Witek! - j�� wo�a� i odpina� szeroki rzemie� z bioder, ale ch�opak si� nie pokaza�. Ludzie si� porozchodzili, bo rozumieli, �e taka szkoda i taka markotno�� musi si� sko�czy� bitk�, jako �e do niej Boryna by� skory zazwyczaj, ale stary kl�� tylko dzisiaj i poszed� do izby. - Hanka, a daj no je��! - krzykn�� na synow� w otwarte okno i poszed� na swoj� stron�. Dom by� zwyk�y, kmiecy - przedzielony na przestrza� sieni� ogromn�; szczytem wychodzi� na podw�rze, a frontem czterookiennym na sad i na drog�. Jedn� po�ow� od ogrodu zajmowa� Boryna z J�zi�, a na drugiej siedzieli Antkowie. Parobek � pastuchem sypiali przy koniach. W izbie by�o ju� czarniawo, bo przez ma�e okienka, przys�oni�te okapem i zagajone drzewami, ma�o przeciska�o si� �wiat�a, a i mrocza�o ju� na �wiecie, �e tylko po�yskiwa�y szk�a obraz�w �wi�tych, co rz�dem czerni�y si� na bielonych �cianach; izba by�a du�a, ale przygnieciona czarnym pu�apem i ogromnymi belkami pod nim, i tak zastawiona r�nym sprz�tem, �e tylko ko�o wielkiego komina z okapem, co sta� przy siennej �cianie, by�o nieco� swobodnego miejsca. Boryna si� rozzu� i poszed� do ciemnego alkierza, zamykaj�c drzwi za sob�, odsun�� � ma�ej szybki desk�, �e zachodnie �wiat�o krwawym brzaskiem zala�o alkierz. Izdebka pe�na by�a r�nych rupieci i statk�w gospodarskich, na dr��kach, w poprzek przewieszonych, wisia�y ko�uchy, czerwone pasiaste we�niaki, bia�e sukmany, to ca�e p�ki motk�w szarej prz�dzy i zwini�te w k��by brudne runa owiec i worki z pierzem. Wyci�gn�� bia�� sukman� i pas czerwony, a potem d�ugo czego� szuka� w beczkach nape�nionych zbo�em, to w k�cie pod stosem starych rzemieni i �elastwa, a� us�yszawszy Hank� w pierwsze izbie, zaci�gn�� desk� na okienko i znowu co� d�ugo grzeba� w zbo�u. A na �awie pod oknem ju� si� dymi�o jad�o; od ogromnego tygla z kapust� rozchodzi� si� zapach s�oniny, jak od jajecznicy, kt�rej niezgorsza miseczka sta�a obok. - Gdzie Witek pas� krowy? - zapyta�, kraj�c pot�ny glon chleba z bochna jak przetak wielkiego. - Na dworskich zagajach i borowy go stamt�d wygoni�. - �cierwy, zmarnowali mi bydl�. - Przeci�ch, tylo krowa, to si� z�acha�a w tym gonieniu, �e si� w niej cosik zapali�o. - Dziadaki, psiekrwie. Pa�niki s� nasze, w tabeli stoi kiej w� a one ci�giem wyganiaj� i pedaj�, co ich. - Drugich te� powyganiali, a ch�opaka Walkowego tak zbi�, tak zbi�... - Ha! do s�du trza abo i do komisarza. Trzysta z�otych warta, jak nic. - Pewnie, pewnie - przytakiwa�a rada niezmiernie, �e ociec si� udobruchali. - Powiedzcie Antkowi, �e skoro ziemniaki zwiez�, to niech si� wezm� do krowy, trza j� ob�upi� i po�wiertowa�. Przynd� od w�jta, to wama pomog�. W s�sieku u belki j� powiesi� - b�dzie przespiecznie ode ps�w lebo jenszej gadziny... Sko�czy� wrychle je�� i wsta�, bych si� nieco przyogarn��, ale takie oci��enie poczu� w sobie, takie ci�gotki w ko�ciach, tak� senno��, �e jak sta�, rzuci� si� na ��ko by si� z pacierz przedrzyma�. Hanka posz�a na swoj� stron� i krz�ta�a si� po izbie, i coraz to wychyla�a si� przez okno spojrze� na Antka, kt�ry po�ywia� si� na ganku, przed domem; odsadzi� si� od miski obyczajnie i z wolna ci�gn�� �y�k� za �y�k�, skrzybi�c mocno o wr�by i spozieraj�c czasami przed si� na staw - bo zach�d ju� by� i na wodzie czyni�y si� z�otopurpurowe t�cze i p�omienne koliska, przez kt�re niby bia�e chmurki przep�ywa�y z g�gotem g�si, rozlewaj�c dziobami sznury krwawych pere�. Wie� zaczyna�a si� mrowi� i wrze� ruchem; na drodze z obu stron stawu, ci�gle podnosi�y si� kurzawy i turkoty woz�w, i porykiwania kr�w, kt�re wchodzi�y do stawu po kolana, pi�y wolno i podnosi�y ci�kie �by, a� cienkie strugi wody, niby bicze opali, opada�y im z szerokich g�bul. Gdzie�, od drugiego ko�ca stawu, s�ycha� by�o trzask kijanek bab pior�cych i g�uchy, monotonny �opot cep�w w jakiej� stodole. - Antek, ur�b no pie�k�w, bo sama nie poradz�-prosi�a nie�mia�o i z obaw�, bo nic to nie by�o u niego skl�� abo i zbi� z leda powodu. Nie odrzek� nawet, jakby nie s�ysza�, �e ona nie �mia�a powt�rzy� i ju� sama posz�a udziabywa� trzaski z pni - i milcza� z�y, zm�czony ca�odzienn� prac� srodze, i patrzy� teraz na staw, na drug� stron�, w du�y dom, �wiec�cy bia�ymi �cianami i szybami okien, bo zach�d bi� w niego. P�ki czerwonych georginii wychyla�y si� zza kamiennego p�otu i pali�y jaskrawo na tle �cian, a przed cha�up�, w sadzie, to mi�dzy op�otkami uwija�a si� wysoka posta�, ale twarzy rozezna� nie mo�na by�o, bo co chwila gin�a w sieni, to pod drzewami. - �pi� se kiej dziedzic, a ty, parobku, r�b - mrukn�� ze z�o�ci�, bo ojcowe chrapanie rozlega�o si� a� na ganku. Poszed� na podw�rze i raz jeszcze przyjrza� si� krowie. - Ju�cik, ojcowa krowa ale i nasza strata - rzek� do �ony, kt�ra, �e to Kuba przywi�z� ziemniaki z pola, rzuci�a �upanie drzewa i sz�a do woza. - Do�y jeszcze nie wyporz�dzone, to trza zesu� na klepisko. - Kiej ociec m�wili, �eby� na klepisku krow� z Kub� obdar� i wyporz�dzi�. - Zmie�ci si� i krowa, zmieszcz� si� i ziemniaki-szepta� Kuba, otwieraj�c wierzeje stodo�y na ro�cie�. - Ja ta nie jestem drzyk, cobym krow� ob�upia� ze sk�ry - rzuci� Antek. I ju� nie m�wili, s�ycha� by�o tylko gruchot zsypywanych na klepisko ziemniak�w. S�o�ce zgas�o, wiecz�r si� robi�, �wieci�y jeszcze zorze �unami zakrzep�ej krwi i ostyg�ego z�ota i posypywa�y, na staw jakby py�em miedzianym, �e wody ciche drga�y rdzaw� �usk� i szmerem sennym. Wie� zapada�a w mrokach i w g��bok�, martw� cisz� jesiennego wieczora. Cha�upy mala�y, jakby si� przyp�aszcza�y do ziemi, jakby si� tuli�y do drzew sennie pochylonych, do p�ot�w szarych. Antek z Kub� zwozili ziemniaki, a Hanka z J�zi� uwija�y si� ko�o gospodarstwa, bo g�si trza by�o zagna� na noc, to �winie nakarmi�, bo z kwikiem cisn�y si� do sieni i wsadza�y �ar�oczne ryje do cebratek, gdzie sta�o picie dla bydl�t, to krowy wydoi�, bo w�a�nie Witek przygna� reszt� z pastwiska i zak�ada� im za drabiny po gar�ci siana, �eby spokojniej sta�y przy dojeniu. Jako� J�zia zabra�a si� doi� pierwsz� z brzegu, gdy Witek wylaz� od ��ob�w i spyta� cicho, trwo�nie: - J�zia, a gospodarz �li?... - O Jezu, spier� ci�, chudziaku, spier�... tak pomstowali - odpowiedzia�a, wytykaj�c ku �wiat�u g�ow� i os�aniaj�c r�k� twarz, bo krowa chlasta�a ogonem, oganiaj�c si� od much. - Ale... bom to winowaty... ale... borowy mi� wygna� i jeszcze chcia� kijem spra�, inom uciek�... a granula zarno si� j�a pok�ada�, a porykiwa�, a st�ka�, �em do cha�upy przygna�. Zamilk�, ale s�ycha� by�o ciche, bolesne chlipanie i siurkanie nosem. - Ju�ci, �e nie pierwszyzna, ale zawdy tak si� bojam...bo nijakiej wytrzyma�o�ci na bicie nie mam... - G�upi�, parobek tyli, a boja si�... ju� ja prze�o�� tatusiowi.. . - Prze�o�ysz, J�zia? - zawo�a� rado�nie - bo to borowy mi� wygna� z krowami, bo... - Prze�o��, Witek, ino si� ju� nie bojaj! - Kiej tak... to na�ci tego ptaka! - szepn�� z rado�ci� i wyj�� z zanadrza drewniane cud�o. - Obacz ino, jak si� sam rucha. Postawi� go na progu obory, nakr�ci�, i ptak zacz�� si� kiwa�, podnosi� nogi d�ugie i spacerowa�... - Bociek, Jezu, a dy� si� rucha kiej �ywy! - zawo�a�a zdumiona, odstawi�a szkopek, przykucn�a przed progiem i z naj�ywsz� rado�ci� i zdumieniem patrzy�a. - Jezu! to z ciebie mechanik! I to si� sam tak rucha, co? - A sam, J�zia, ino go ko�eczkiem nakr�c�, to ju� se spaceruje kiej dziedzic po obiedzie - o... - odwr�ci� go i ptak powa�nie a �miesznie zarazem podnosi� d�ug� szyj� podnosi� nogi i szed�. Zacz�li si� �mia� serdecznie i bawi� jego ruchami tylko J�zia czasami podnosi�a oczy na ch�opaka - podziw w nich by� a zdumienie. - J�zia! - rozleg� si� g�os Boryny sprzed cha�upy. - A czeg�j? - odkrzykn�a. - Chodzi ino. - Kiej dojem krowy. - Pilnuj tu, bo id� do w�jta -powiedzia�, wsadzaj�c g�ow� do ciemnej obory - nie ma tutaj tego znajdka co? - Witka?... ni, pojecha� po ziemniaki z Antkiem, bo Kuba mia� urzn�� sieczki dla koni... - odpowiedzia�a pr�dko i troch� niespokojnie, bo Witek przycupn�� za ni� ze strachu. - �cierwa ten ch�opak, to ino pasy drze�, �eby zmarnowa� tak� krow� - mrucza� powracaj�c do izby, gdzie si� odzia� w now� kapot� bia��, wyszywan� na wszystkich szwach czarnymi tasiemkami, nadzia� wysoki czarny kapelusz, okr�ci� si� czerwonym pasem i poszed� drog� nad stawem ku m�ynowi. - Roboty jeszcze tyla... zw�zka drzewa... siew nie sko�czony... kapusta w polu... �ci�ka nie wygrabiona... podora� by trza na kartofle... dobrze by i pod owsy... a tu jed� na s�dy... Laboga, �e to cz�ek nigdy obrobi� si� nie obrobi, ino ci�giem jak ten w� w jarzmie... �e i wyspa� si� nie ma czasu ni odpocz��... - rozmy�la�. - A tu i ten s�d... T�umok �cierwa, hale, ja z ni� sypia�em... �eby� oz�r straci�a... lakudro jaka�... suka... - splun�� ze z�o�ci�, nabi� fajeczk� machork� i d�ugo pociera� zwilgotnia�e zapa�ki o portki, nim zapali�. Pyka� od czasu do czasu i wl�k� si� wolno; bola�y go wszystkie ko�ci i �ale za krow� raz w raz go markoci�y i rozbiera�y. A tu ani odbi� si� na kim, ani wy�ali�, nic... sam jak ten ko�ek; sam o wszystkim my�l, sam deliberuj �bem, sam kiele wszystkiego obiegaj kiej ten pies... a do nikog�j s�owa przem�wi� i rady znik�d ni pomocy - a ino strata i upadek... a wszystkie to kiej te wilki za owc�... a ino skubi�, a patrz�, kiedy ozerw� w kawa�y... Ciemnawo ju� by�o we wsi, przez przywierane drzwi i okna, �e to wiecz�r by� ciep�y, bucha�y smugi ognisk i zapach gotowanych ziemniak�w i �uru ze skwarkami; gdzieniegdzie jedli w sieniach albo i zgo�a przed domami, �e ino skrzybot �y�ek s�ycha� by�o a pogadywania. Boryna szed� coraz wolniej, bo oci�a�o go rozdra�nienie, a potem przypomnienie nieboszczki, co j� na zwiesn� by� pochowa�, u�api�o go za grdyk�. Ho! ho!... przy niej, co j� wspominam wieczorem w dobry spos�b, nie przygodzi�oby si� tak granuli... gospodyni to by�a, gospodyni!... Ju�ci, �e i mamrot, i przekl�tnica te�, �e i dobrego s�owa nikomu da� nie da�a i ci�giem si� z babami za �by wodzi�a... ale zaw�dy �ona i gospodyni! - Tu westchn�� pobo�nie na jej intencj�, i �al go jeszcze wi�kszy dusi�, bo przypomina�, jak to bywa�o... Przyszed� z roboty, spracowany - to i je�� t�usto da�a, i cz�sto g�sto kie�basy podtyka�a kryjomo przed dzieciskami... A jak si� wszystko darzy�o!... i cielaki, i g�ski, i prosiaki... �e co jarmarek by�o z czem je�dzi� do miasta, i grosz by� zawsze gotowy, na zak�ad z samego przych�wku... A ju� co kapusty z grochem, to ju� jensza zgo�a tak nie potrafi... A teraz co?... Antek ino na swoj� stron� ci�gnie, kowal te� wypatruje, aby co chyci�, a J�zka? Skrzat g�upi, kt�remu plewy jeszcze we �bie, co i nie dziwota, bo dzieusze ma�o co na dziesi�ty rok idzie... Hanka kiej ta �ma �azi, a choru je jeno, i tyle zrobi, co ten pies zap�acze... To� i marnieje wszystko... granule trza by�o dorzn��... we �niwa wieprzak zdech�... wrony g�ski tak przebra�y, �e z po�owa osta�a!... Tyle marnacji, tyle upadku!... Przez sito wszy�ko leci, przez sito... - Ale nie dam! - wykrzykn�� prawie g�o�no - p�ki rucham tymi kulasami, to ani jednej morgi nie odpisz� i do waju na wycug nie p�jd�... Ino Grzela z wojska do dom powr�ci, to niechta se Antek na �onin� gospodark� wr�ci... nie dam... - Niech b�dzie pochwalony! - zabrzmia� jaki� g�os. - Na wieki!... - odrzuci� machinalnie i skr�ci� z drogi w szerokie i d�ugie op�otki, bo w�jtowa osada le�a�a troch� w g��bi. W oknach si� �wieci�o i pieski ujada� pocz�y. Wszed� prosto do �wietlicy. - W�jt doma? - zapyta� t�ustej kobiety, kl�cz�cej przyko�ysce i karmi�cej dziecko. - Zarno wr�c�, pojecha� po ziemniaki. Siadajcie, Macieju, a dy� i ci te� czekaj� na niego - wskaza�a ruchem brody na dziada siedz�cego przy kominie; by� to ten stary �lepiec, wodzony przez psa; czerwonawe �wiat�o szczap ostro op�ywa�o jego ogromn�, wygolon� twarz, �ys� czaszk� i szeroko otwarte oczy, zasnute bielmem, nieruchomo tkwi�ce pod siwymi, krzaczastymi brwiami... - Sk�d to Pan B�g prowadzi? - zapyta� Boryna, siadaj�c po drugiej stronie ognia. - Ze �wiata, a sk�d�e by, gospodarzu? - odpowiada� wolno rozlaz�ym, j�cz�cym, i�cie proszalnym g�osem i nadstawia� pilnie usz�w, a wyci�gn�� tabakierk�. - Za�yjcie, gospodarzu. Maciej za�y� rzetelnie i kichn�� raz po raz trzy razy, a� mu �zy w oczach stan�y. - T�ga jucha! - i r�kawem tar� za�zawione oczy. - Niech wam b�dzie na zdrowie. Peterburka, dobrze ano robi na oczy. - Wst�pcie jutro do mnie, krowem dorzn��, to si� tam jaka sztuczka la was znaj�� znajdzie. - B�g zap�a�... Boryna, widzi mi si�, co?... - A ju�ci, �e�cie to rozeznali?... no, no. - Po g�osie ino, po gadaniu. - C� ta we �wiecie s�ycha�? W�drujecie ci�giem? - Moi�ciewy, a c� by! - A to �le, a to i dobrze, a to i r�nie, jak we �wiecie. A wszyscy piszcz�, a narzekaj�, jak przyjdzie dziadowi co da� abo i drugiemu, ale na gorza�� maj�. - Prawd� rzekli�cie, bo ano tak i jest. - Ho, ho! tyle rok�w si� cz�ek telepie po tej �wi�tej ziemi, to si� i wie r�nie. - A gdzie�cie to podzieli tego znajd�, co was prowadza� �oni? - zapyta�a w�jtowa. - Poszed� se �cierwa, poszed�, wy�uska� on mi dobrze torbeczki... Mia�em co� grosza od ludzi ochfiarnych, com go ni�s� na wotywy do Cz�stochowskiej Panienki, to mi jucha podebra� i poszed� we �wiat! Cichoj, Burek! bo to pewnikiem w�jt! - poci�gn�� sznurkiem i pies warcze� przesta�. Zgad�, bo w�jt wszed�, bat rzuci� w k�t i od progu wo�a�: - �ono, je��, bom g�odny kiej wilk - jak si� macie, Macieju; a wy czego, dziadu?... - Ja do was, Pietrze, wedle tej mojej sprawy, co ma by� jutro. - Ja za� se poczekam, panie w�jcie. Ka�ecie w sieniach - dobrze i tam b�dzie, a ostawicie przy ogniu, �e to stary jestem, ostan�, a dacie t� miseczk� ziemniak�w abo i chleba skibk�, to pacierz za was zm�wi� jeden abo i drugi... jakby�cie dali gotowy grosz abo i dziesi�tk�... - Sied�cie se, dostaniecie i kolacj�, a chcecie, to zanocujcie... I w�jt siad� do miski, okrytej par� �wie�o ut�uczonych ziemniak�w i polanych obficie skwarkarni, w drugiej donicy sta�o zsiad�e mleko. - Siadajcie, Macieju, z nami, zjecie, co jest - zaprasza�a w�jtowa, k�ad�c trzeci� �y�k�. - B�g zap�a�. Przyjecha�em z boru, tom se ju� dobrze podjad�... - Bierzcie si� ano za �y�k�, nie zaszkodzi wam, teraz ju� wieczory d�ugie... - D�ugi pacierz i du�a miska, jeszcze bez to niktoj nie pomar� - rzuci� dziad. Boryna wzdraga� si�, ale w ko�cu, �e s�onina mocno razi�a mu nozdrza, przysiad� si� do �awki i pojada� z wolna, delikatnie, jak obyczaj kaza�. A w�jtowa raz w raz wstawa�a i dok�ada�a kartofli, to mleka przylewa�a. Dziadowski pies si� kr�ci� i skamla� zdziebko do jad�a. - Cicho, Burek, gospodarze ano jedz�... i ty dostaniesz, nie b�j si�... uspokaja� go dziad i wci�ga� nozdrzami smakowit� wo�, a przygrzewa� r�ce przy ogniu. - To Jewka was podobno zaskar�y�a - zacz�� w�jt, podjad�szy nieco. - A ona ci! �em to jej zas�ug nie wyp�aci�! Zap�aci�em, jak B�g w niebie, i jeszczem ponadto z dobrego serca ksi�dzu za chrzciny da� worek owsa... - Ona powieda, �e ten dzieciak to... - W imi� Ojca i Syna! W�ciek�a si� czy co? - Ho, ho, stary z was, a jeszcze majster! - W�jtowie pocz�li si� �mia�. - Staremu pr�dzej si� przytrafi, bo praktyk ci jest i znaj�cy! - szepta� dziad. -Cygani jak ten pies, anim j� tkn��.Jeszcze by ,taki t�umok....taka pode p�otem zdycha�a a skamla�a, coby j� za sam� warz� a k�t do spania wzi��, bo na zim� sz�o. Nie chcia�em, ale nieboszka peda: "We�miem, przyda si� w domu, co mamy przynajmowa�? b�dzie swoja pod r�k�..." Nie chcia�em ja, jako �e zim� roboty nijakiej, a jedna g�ba wi�cej do miski. Ale nieboszka pedo: "Nie turbuj si�, umie pono we�niaki i p��tno tka�, zasadz� j� i niechta se �cibie, zaw�dy co� u�cibie". No i osta�a, odpas�a si� ino i zarno si� postara�a o przych�wek... A kto w sp�ce, to ju� r�nie gadali... - Ona skar�y na was. - Zakatrupi� �cierw�, cygana pieskiego! - Ale do s�du trza wam i��. - P�jd�. B�g zap�a�, �e�cie mi powiedzieli, bo wiedzia�em ino, �e o zas�ugi - ale zap�aci�em, na co �wiadk�w mam. A pyskacz zapowietrzony, a dzid�wka! Laboga tyle umartwienia, �e ja� chyba udzier�y� nie udzier�� a to mi i krowa pad�a, �e dorzn�� musia�em, roboty nie poko�czone, a tu cz�owiek sam kiej ten palec. - U wdowca to kiej mi�dzy wilkami owca - powiedzia� znowu dziad. . - O krowiem s�ysza�, m�wili mi ju� na polu... - To dworska sprawa, bo pono borowy wygna� z zagaj�w. Najlepsza krowa! Ze trzysta z�otych warta�a, �egna�a si�, bo ci�ka by�a, zapali�y si� w niej w�tpia, �em dorzn�� musia�... Ale dworowi tego nie daruj�... Podam do s�du. Ale w�jt zacz�� mu t�umaczy� i przek�ada�, �eby si� wstrzyma�, jako w pierwszej z�o�ci zawsze si� �le radzi, bo sta� za dworem, a w ko�cu, �eby zwr�ci� rozmow� w inn� stron�, mrugn�� na �on� i powiedzia�: - Boby�cie si�, Macieju, o�enili i mia�by kto gospodarstwa pilnowa�. - Kpicie czy co?... A dy� na Zieln� sko�czy�em pi��dziesi�t i osiem rok�w. Co wama te� w g�owie, jeszcze tamta dobrze nie ostyg�a... - We�cie kobit� do swego wieku, a zaraz si� wam zgoi wszystko - doda�a w�jtowa i j�a sprz�ta� ze sto�u. - Dobra �ona g�owy m�owej korona - dorzuci� dziad, obmacuj�c miski, kt�re przed nim postawi�a w�jtowa. �achn�� si� Boryna, ale zamedytowa� g��boko, �e mu to samemu do g�owy nie przysz�o. Bo� jaka si� tam kobieta nadarzy, a zaw�dy � ni� lepiej ni�li samemu biedowa�... - Kt�ra i g�upia jest, i niemrawa, kt�ra zn�w k��tnica, kt�ra do ch�opskich ko�tun�w si�gaj�ca, kt�ra paparuch a latawiec po muzykach i karczmach, a zaw�dy ch�opu z ni� lepiej i wygoda - ci�gn�� dziad, pojadaj�c. - Dopiero by na wsi wydziwiali - powiedzia� Boryna - Hale - ludzie warna zwr�c� krow� abo i co poradz�. abo i kiele gospodarstwa chodzi� b�d�, abo si� nad wami u�al� - zagada�a gor�co w�jtowa. - Abo i ciep�� pierzyn� narz�dz� - za�mia� si� w�jt. A we wsi tyle jest dziewuch, �e jak si� idzie mi�dzy cha�upami, to bucha kiej z pieca. - Ale, widzisz go, rozpustnik... czego mu si� zachciewa... - A Zo�ka Grzegorzowa na ten przyk�ad, �mig�a, pi�kna i wiano niezgorsze. - A c� to Maciejowi potrza wiana, nie gospodarz to pierwszy we wsi? - Kto by ta mia� dobra a i grontu dosy� - zaoponowa� dziad. - Ni, Grzegorzowa nie la nich - podj�� w�jt - za md�a i m��dka to jeszcze. - A J�drkowa Kasia? - wylicza�a dalej w�jtowa. - Zm�wiona. Wczoraj Roch�w Adam posy�a� z w�dk� - Jest ci jeszcze Stachowa Weronka. - Mamrot, latawiec i jedno biedro ma grubsze. - A wdowa po Tomku, jak�e to jej?... ca�kiem jeszcze do �eniaczki... - Troje dzieci, cztery morgi, dwa krowie ogony i stary ko�uch po nieboszczyku - A Ulisia tego Wojtka, co to za ko�cio�em siedzi?... - I... to la kawalera... z przychowkiem, ch�opak m�g�by ju� by� do pasionki, ale Maciejowi tego nie potrza, ma ju� pastucha swojego. - Jest ci jeszcze, jest tego nasienia panowego, ale ino wybieram takie, co by pasowa�y la Macieja. - A zabaczy�a� o jednej, co by by�a la nich w sam raz. - Kt�rna?.... - A Jagna _Dominikowa? - Prawda, ca�kiem o niej przepomnia�am. - Sielna dziewucha, a ros�a, �e bez p�ot nie przejdzie, bo �erdki pod ni� p�kaj�... a pi�kna, bia�a na g�bie, a urodna kiej ja�owica. - Jagna - powt�rzy� Boryna s�uchaj�cy w milczeniu wyliczania - a to powiedaj� o niej, �e �asa na ch�opak�w. - Ale, by� to kto przy tym, to wie! Pleciuchy plet�, byle ple��, a wszystko ino przez zazdro�� - broni�a mocno w�jtowa - Ja te� nie powiedam sam z siebie, ino tak pogaduj�. Ale trza mi i�� - poprawi� pasa, wrazi� w�gielek we fajk� i pykn�� par� razy. - Na kt�r� to w s�dzie? - zapyta� spokojnie. - Na dziewi�t� napisane w powiestce. Musicie do dnia wsta�, je�li na piechty. - I... �r�bk� se wolno pojad�. Osta�cie z Bogiem, dzi�kuj� wama za po�ywienie i somsiedzk� rad�. - Id�cie z Bogiem, a pomy�lcie, co�wa wama raili... Powiecie, to z w�dk� p�jd� do pani matki i jeszcze przed Godami sprawim wesele... Boryna nie odrzek� nic, �ypn�� ino oczami i wyszed�. - Jak stary m��dk� bierze, diabe� si� cieszy, bo profit z tego mia� b�dzie - rzek� dziad powa�nie, skrobi�c g�o�no po dnie miski. Boryna wolno wraca� i �u� w sobie rozwa�nie, co mu raili. Nie da� pozna� po sobie tam u w�jt�w, �e mu si� ta my�l strasznie uda�a, bo jak�e, gospodarz by�, a nie �aden ch�opak, co to ma jeszcze mleko pod nosem, a na wspominek o �eniaczce a�e kwiczy i z nogi na nog� przydeptuje Noc ju� ogarn�a ziemi�, gwiazdy srebrn� ros� pob�yskiwa�y z ciemnych, g�uchych g��bin, cicho by�o we wsi, psy tylko niekiedy poszczekiwa�y, a tu i �wdzie spoza drzew m�y�y si� s�abe �wiate�ka... czasem wilgotny podmuch zawia� z ��k, �e drzewa pocz�y si� lekko chybota�. Boryna nie wr�ci� drog�, jak� by� przyszed�, a tylko pu�ci� si� w d�, przeszed� most, pod kt�rym woda z be�kotem przelewa�a si� do rzeki i wali�a g�ucho na m�yn, i nawr�ci� na drug� stron� stawu - wody le�a�y ciche i l�ni�y si� czarniawo, pobrze�ne drzewa rzuca�y na tafl� czarne cienie i jakby ram� obejmowa�y brzegi, a w po�rodku stawu, gdzie ja�niej by�o, odbija�y si� gwiazdy niby w zwierciadle stalowym. Maciej sam nie wiedzia�, dlaczego nie poszed� prosto do domu, a wybra� d�u�sz� drog�, mo�e aby przej�� ko�o domu Jagny? a mo�e aby zebra� nieco my�li i pomedytowa�. - Ju�ci, �e by�oby niezgorzej! ju�ci! A co tam o niej m�wi�, to taka prawda. - Splun��. - Sielna kobieta!- Dreszcz nim wstrz�sn��, bo i ch��d wilgotny szed� od staw�w, a u w�jt�w gor�c by� silny. - A bez kobiety trza zmarnie� abo dzieciom gospodark� odpisa� - my�la� - a du�a jucha i kiej malowana. - A krowa najlepsza pad�a, a kto wie jutra?... Mo�e to i trza poszuka� �ony? Tyle obleczenia po nieboszce jest - przygodzi�oby si�. Ale stara Dominikowa to pies... a c�, maj� cha�up� i gront, toby na swojem osta�a. Troje ich, a maj� pi�tna�cie morg�w, to niby na Jagn� pi�� i sp�ata za cha�up� i lewentarz! Pi�� morg�w to rychtyk te pola za mojem kartofliskiem, �yto, widzi mi si�, posia�y lato�, tak... Pi�� morg�w do moich to... trzydzie�ci pie� bez ma�a! Karwas pola!... Zatar� r�ce i poprawi� pasa. - To ino m�ynarz ma wi�cej... z�odziej, krzywd� ludzk� a procentami, a oszuka�stwem tyla nabra�... A na bezrok podwi�z�bym gnoju, a uprawi� i pszenicy posia� na ca�ym kawale; konia by trzeba przykupi�, a i po granuli krowin� jak�... Prawda, krow� by dosta� dosta�a... I tak rozmy�la�, liczy�, rozmarza� si� gospodarsko, a� czasem i przystawa� z ci�kiej deliberacji. A �e m�dry ch�op by�, to wszystko zasi� zbiera� w sobie i g��boko w g�ow� patrzy�, coby czego nie prze�lepi� i nie przepomnie�. - Wrzeszcza�yby juchy, wrzeszcza�y! - pomy�la� o dzieciach, ale wnet fala mocy i pewno�ci zala�a mu serce i skrzepi�a g�uche jeszcze, wahaj�ce postanowienia. Gront m�j, wara komu drugiemu do niego. A nie chceta, to... - nie sko�czy�, bo stan�� przed cha�up� Jagny. �wieci�o si� u nich jeszcze i przez otwarte okno pada�a szeroka smuga �wiat�a i sz�a przez kierz georginiowy i niskie drzewa �liwkowe a� na p�ot i drog�. Boryna stan�� w cieniu i zapu�ci� wzrok w izb�. Lampka tli�a si� nad okapem, ale w kominie musia� si� buzowa� t�gi ogie�, bo s�ycha� by�o trzask �wierczyny i czerwonawe �wiat�o zape�nia�o ogromn�, mroczn� po k�tach izb�; stara, skulona przed kominem, czyta�a cosik g�o�no, a Jagna przeciw niej twarz� do okna siedzia�a; w koszuli by�a tylko i z podwini�tymi do ramion r�kawami -- podskubywa�a g�. - Urodna jucha, to urodna! - my�la�. Podnosi�a czasem g�ow�, nas�uchiwa�a matki, wzdycha�a ci�ko, to znowu bra�a si� skuba� pi�ra, a� g� zag�ga�a bole�nie i rwa� si� pocz�a z krzykiem z jej r�k, i bi� skrzyd�ami, �e puch si� rozwia� po izbie bia�ym tumanem. Uspokoi�a j� rych�o i mocno �ciska�a kolanami, �e g� jeno pog�giwa�a z cicha a bole�nie, i odpowiada�y jej inne gdzie� z sieni czy z podw�rza. - Pi�kna kobieta - pomy�la� i odszed� �piesznie, bo mu uderzy�o do g�owy, a� si� podrapa�, zapi�� p�tl� i pasa przyci�gn��. Ju� by� w swoich wrotach i wchodzi� w op�otki, gdy si� obejrza� na jej dom, bo rychtyk sta� naprzeciw, tylo �e po tamtej stronie wody. Kto� akuratnie wychodzi�, bo przez drzwi uchylone lun�a struga �wiat�a i jak b�yska wica zamigota�a i pad�a a� na staw, potem czyje� mocne st�pania zadudni�y, i rozleg� si� chlupot wody nabieranej, a w ko�cu wskro� ciemni i mgie�, co si� by�y zwleka�y z ��k, �piew si� ozwa� przyciszony: � Ja za wod�, ty za wod�, Jak�e ja ci buzi podom??... Podam ci j� na listeczku, A na�ci-�e, kochaneczku... S�ucha� d�ugo, ale g�os rych�o przepad� i �wiat�a wkr�tce pogas�y. Na niebo wtacza� si� zza las�w ksi�yc w pe�ni i rozsrebrza� czuby drzew, i sia� przez ga��zie �wiat�o na staw, i zagl�da� w okna chat, co mu by�y naprzeciw. P