4482
Szczegóły |
Tytuł |
4482 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4482 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4482 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4482 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Trzecia Warto��
KATOLICKI UNIWERSYTET LUBELSKI
DANUTA MoSTWiN
TRZECIA WARTO��
Wykorzenienie i to�samo��
\ a" ,
REDAKCJA WYDAWNICTW KATOLICKIEGO UNIWERSYTETU LUBELSKIEGO
Lublin 1995
Opracowanie redakcyjne ROMAN HABARTA
Projekt ok�adki i stron tytu�owych ZOFIA KOPEL-SZULC
PRZED S�OWIE
ISBN 83-228-0481-4
� Copyright by Katolicki Uniwersytet Lubelski, 1995
Redakcja Wydawnictw t
Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego
ul. Konstantyn�w 1, 20-708 Lublin tel. 54-18-09 (centrala), 55-71-66 (kolporta�)
Wydanie II zmienione i poszerzone. Druk uko�czono w sierpniu 1995 r. Zam, 6/95 ZAK�AD MA�EJ POLIGRAFII KUL
Druga Wojna �wiatowa poci�gn�a za sob� niespotykane dot�d w�dr�wki lud�w. Wysiedle�cy i uciekinierzy, emigranci i repatrianci, ludzie wykorzenieni i ci bez sta�ego miejsca pobytu przechodzili granice, przep�ywali oceany, przedostawali si� na nowe kontynenty w uporczywym poszukiwaniu schronienia, kt�re zast�pi�oby im dom rodzinny.
W�r�d nich byli �owcy przyg�d i ci, kt�rzy opuszczali w�asny kraj, aby w nowym �wiecie lepiej si� urz�dzi�. Kataklizmy wojenne i przemiany polityczne naruszy�y u wszystkich tych wysiedle�c�w, zaburzy�y u wielu, a zahamowa�y u niekt�rych harmonijny rozw�j proces�w �yciowych. Przyjmowali przeszczepienie ze smutn� rezygnacj�, obaw� przed nowym i d�ugo nie goj�c� si� t�sknot� za �wiatem utraconym, do kt�rego nie mogli ju� powr�ci�. W�r�d przesiedle�c�w nap�ywaj�cych do Stan�w Zjednoczonych znalaz�y si� tysi�ce polskich emigrant�w. By�o ich od ko�ca wojny a� do ostatniego dnia grudnia 1968 r. oko�o 140 tys.
Polonia od dawna istnia�a w Ameryce, ale wed�ug danych spisu ludno�ci Stan�w Zjednoczonych z 1960 r. tylko 2 779 000 os�b poda�o pochodzenie polskie jako swoje narodowe dziedzictwo1. Dwadzie�cia lat p�niej, w 1980 r., 8 228 000 os�b przyznaje si� do pochodzenia polskiego2, a 821 000 podaje j�zyk polski jako j�zyk u�ywany w domu3. Na ten ogromny skok �ku polsko�ci" sk�ada si� kilka przyczyn. Jedn� z nich, obok gigantycznego wstrz�su emocjonalnego, jakim by� dla Polonii wyb�r papie�a Jana Paw�a II, sta�a si� emigracja powojenna. Emigracja ta, wychowana i w wi�kszo�ci wykszta�cona w okresie mi�dzywojennym, by�a ogromnym zastrzykiem kulturowym dla �rodowiska polonijnego w Stanach Zjednoczonych.
Cofnijmy si� nieco w czasie i prze�led�my kr�tko �yciorys tej grupy ludzi, kt�r� w odr�nieniu od emigracji zarobkowej, z okresu zabor�w i sprzed Pierwszej Wojny �wiatowej, nazw� polityczn� lub wrze�niow�.
� f,
i t
Pod koniec 1939 r. 100 tys. �o�nierzy polskich przekroczy�o granice polsko rumu�sk� i polsko w�giersk�, i znalaz�o si� poza krajem. Zim�, na prze�omie 1939 i 1940 r., m�odzi m�czy�ni w wieku poborowym zacz�li przekrada� si� przez obstawione granice na Zach�d, do formuj�cej si� we Francji Armii Polskiej pod dow�dztwem genera�a Sikorskiego. W maju 1940 r. armia ta liczy�a 69 tys. �o�nierzy i pozostawa�a w ramach francuskich si� zbrojnych.
W tym czasie ludno�� z terytori�w polskich odp�ywa�a tak�e:
1. Z zachodnich teren�w polskich, zagarni�tych przez Rzesz� Niemieck�, wysiedlonych zosta�o od listopada 1939 r. do ko�ca 1940 r. 1,5 min. os�b, w tym 1,2 min. aryjczyk�w i 300 tys. �yd�w polskich;
2. Masowe wysiedlania do azjatyckich obszar�w Zwi�zku Radzieckiego w okresie od pa�dziernika 1939 r. do czerwca 1941 r. i p�niej, przed wybuchem sowiecko-niemieckiej wojny; wg oblicze� Rz�du Polskiego w Londynie wysiedlonych w ten spos�b zosta�o p�tora miliona obywateli polskich. Natomiast Institute of Jewish Affairs w USA podaje cyfr� 2 milion�w, w�r�d kt�rych 600 000 stanowili �ydzi, obywatele
3. Trzeci kierunek przesiedlenia to Rzesza Niemiecka, gdzie deportowano ludno�� na przymusowe roboty. W czerwcu 1945 r. prawie 3,5 min. Polak�w w Niemczech nale�a�o do tej kategorii.
W latach 1940-1945, podczas okupacji niemieckiej, dodatkowe grupy obywateli polskich znalaz�y si� w wi�zieniach i obozach koncentracyjnych. Upadek Powstania Warszawskiego zako�czy� si� nowymi aresztowaniami i deportacj� do Rzeszy. Wtedy te� wiele os�b przekroczy�o granice w obawie przed nadchodz�c� armi� radzieck�. Spo�r�d tych eks-�o�nierzy, partyzant�w, powsta�c�w, przesiedle�c�w, by�ych wi�ni�w oboz�w koncentracyjnych rekrutowa�a si� emigracja wrze�niowa
- przeszczepie�cy, kt�rych dalszym losom po�wi�cona jest ta ksi��ka.
Pod koniec grudnia 1968 r. .sk�ad emigracji wrze�niowej przedstawia� si� nast�puj�co: byli wojskowi, je�cy wojenni, powsta�cy warszawscy, wi�niowie oboz�w - 20 tys.; polscy �o�nierze z Wielkiej Brytanii
- 20 tys.; rodziny by�ych �o�nierzy - 25 tys.; displaced persons z Niemiec Zachodnich - 35 tys.; imigracja z Polski po 1956 r. i do ko�ca grudnia 1968 - 40 tys.
* Wszystkie podkre�lone fragmenty tekstu by�y w wydaniu I (1985 r.) usuni�te przez cenzur�.
6
W odr�nieniu od wczesnej emigracji zarobkowej, sk�adaj�cej si� przede wszystkim z wie�niak�w, m�odych m�czyzn o raczej ograniczonym wykszta�ceniu, nieraz analfabet�w, emigracja wrze�niowa prezentowa�a przekr�j ca�ego narodu. Celem emigracji �za chlebem", opisywanej przez Sienkiewicza, by�a praca, zgromadzenie pieni�dzy i powr�t do rodzinnego kraju z zaoszcz�dzonym kapita�em, za kt�ry mo�na by kupi� ziemi� i za�o�y� gospodarstwo. Zwykle pierwszy wys�annik urz�dza� si� w Ameryce i sprowadza� dalsz� rodzin�. Ca�e klany, jak na przyk�ad spo�eczno�� osady Panna Maria w Teksasie, emigrowa�y rzadko. Emigracja po II wojnie �wiatowej - to rodziny, niekiedy trzypoko-leniowe: dziadkowie, rodzice i dzieci. Wyje�d�ali na zawsze. Chocia� ch�� dorobienia si� wynika�a z instynktu samozachowawczego ka�dego niemal emigranta, to jednak nie by� to cel najwa�niejszy. Wrze�niowcy pragn�li zdoby�, a w�a�ciwie odzyska�, utracone miejsce w spo�ecze�stwie. Podczas gdy stara emigracja, nazwana przeze mnie Poloni� osiad��, stworzy�a dzielnice polskie i trzyma�a si� skupisk polonijnych, emigracja powojenna, Polonia pocz�tkuj�ca, unika�a skupisk. Polsko�� Polonii osiad�ej przejawia�a si� m.in. w akcji tworzenia towarzystw asekuracyjnych, budowaniu ko�cio��w i szk�ek polskich przy tych�e ko�cio�ach; by�y to jednak inicjatywy raczej lokalne. Polonia pocz�tkuj�ca stara�a si� przenikn�� do spo�ecze�stwa ameryka�skiego, do �rodk�w masowego przekazu, informuj�c o sytuacji w Polsce, o osi�gni�ciach kultury polskiej i stara�a si� wp�ywa� na decyzje rz�du Stan�w Zjednoczonych dotycz�ce pomocy krajowi.
Wrze�niowcy wdzierali si� w spo�ecze�stwo Stan�w Zjednoczonych zrazu nie�wiadomi ameryka�skiej opinii o Polakach. Narzucone przez �rodki masowego przekazu stereotypy Polaka i Polki to grubo ciosany, ograniczony, zwykle ci�ko pracuj�cy niewykwalifikowany robotnik fizyczny i okutana w �babuszk�", nieco wystraszona robotnica fabryczna lub pomoc domowa. Polacy, pocz�tkowo nie�wiadomie, a p�niej z ca�� �wiadomo�ci�, musieli pokonywa� op�r tych uprzedze�. Byli lekcewa�eni, odrzucani i nie dopuszczani do g��wnego nurtu kulturotw�rczego, ekonomicznego i polityczno-spo�ecznego. Ksi�a polscy zatrzymywani byli w ni�szych przedzia�ach hierarchii spo�ecznej i ko�cielnej. Te cz�ciowo tylko uzasadnione stereotypy Polak�w w Ameryce wp�yn�y na drugie pokolenie emigrant�w. Synowie i c�rki polskich ch�op�w, ju� po szkole ameryka�skiej, zapragn�li lepszej przysz�o�ci i wy�szego statusu spo�ecznego dla swoich dzieci. Swoje pochodzenie, g��bokie przywi�zanie do polsko�ci, cz�sto nie u�wiadomione, starali si�
ukrywa�. J�zyk polski i na ulicy, i w szkole stawa� si� przeszkod�. Drugie pokolenie przesta�o uczy� dzieci po polsku, a szk�ki parafialne -duma Polonii - zacz�y podupada�. Interwencja administracji stanowych usun�a j�zyk polski, jako j�zyk wyk�ydowy, ze szk� w dzielnicach polskich. W college'ach nikt nie wyk�ada� j�zyka polskiego, w bibliotekach tylko nieliczne ksi��ki wspomina�y o Polsce i jej osi�gni�ciach kulturalnych.
Stopniowo m�ode pokolenia polskiej emigracji zarobkowej zacz�y opuszcza� stare dzielnice przenosz�c si� do �adniejszych, o wy�szym statusie dzielnic podmiejskich. Ale dopiero zmiany w ameryka�skiej polityce spo�ecznej, przyspieszone walk� Murzyn�w o r�wnouprawnienie, wyzwoli�y potrzeb� pluralizmu. Nauka ameryka�ska zainteresowa�a si� r�nicami kulturowymi ludzi przeszczepionych, socjologia rozpocz�a badania nad procesami przystosowania si� do nowych warunk�w, nad zachowaniem ci�g�o�ci kulturowej w�r�d grup o tej samej tradycji historycznej. Termin �etniczno��" - odrzucany, przyjmowany na nowo, krytykowany i r�nie interpretowany przez poszczeg�lne dyscypliny naukowe - z czasem uzyska� prawo obywatelstwa. Psychologia i psychiatria zainteresowa�y si� przemianami w psychice cz�owieka przeszczepionego, ekologia spo�eczna zacz�a obserwowa� wp�yw interakcji jednostki i grupy na nowe otoczenie. Poszukiwanie korzeni kulturowo--historycznych sta�o si� modne. Ta zmiana w uk�adzie spo�ecznym o�ywi�a s�abn�ce zainteresowania kultur� rodzim� w�r�d Polonii osiad�ej. Trzecie pokolenie, wykszta�cone w Ameryce, zacz�o poszukiwa� to�samo�ci i odczuwa� wewn�trzny g��d samookre�lenia. Dorobek emigracji wrze�niowej by� potencja�em oczekuj�cym na taki rozw�j wypadk�w. Dwie emigracje, osiad�a i pocz�tkuj�ca, d�ugo nie mog�y jednak znale�� porozumienia. Trudno�� wynika�a z niew�a�ciwej oceny i niezrozumienia jednych przez drugich. Wrze�niowcy wyobra�ali sobie Poloni� jako spo�eczno�� dostatni�, �wietnie zorganizowan�, oczekuj�c� ich, wyrzuconych z Ojczyzny, z bratersk� czu�o�ci�. Ma�o tego - wyobra�ali sobie, �e Polonia podzieli si� z nimi natychmiast wa�niejszymi funkcjami w swoich organizacjach, pozwoli si� uczy�, pos�ucha ich rady i pomo�e im w urz�dzeniu si� w nowym kraju.
Emigracja osiad�a widzia�a w przyje�d�aj�cych uciekinierach ludzi, kt�rzy zaczn� od najci�szej i niewykwalifikowanej pracy, tak jak zaczynali oni sami albo ich rodzice. Byli zaskoczeni dynamik� nowo przyby�ych, czuli si� ura�eni krytyk� Ameryki, j�zyka polskiego o ch�opskim akcencie, a wreszcie czuli si� zagro�eni w swoim w�asnym dorobku spo�ecznym i na stanowiskach polonijnych. Wrze�niowcy rozczaro-
wani i z poczuciem krzywdy, nie znajduj�c wsp�lnego j�zyka z Poloni� osiad�� - pozostawali na uboczu.
D�ugie lata pobytu pozwoli�y przerzuci� k�adk�, bo jeszcze nie most porozumienia, pomi�dzy emigrantami polskimi w Ameryce. Chocia� dwie emigracje stopniowo zlewaj� si� w jedn�, chocia� emigracje polskie wszystkich kraj�w �wiata d��� do wsp�lnej Polonii �wiatowej, kt�ra zadokumentowa�a swoje istnienie w Toronto w 1978 r. - rysa podzia�u
istnieje nadal.
Eseje zebrane w tej ksi��ce pod wsp�lnym tytu�em Trzecia warto�� s� sonda�em psychologiczno-socjologicznym polskiej emigracji powojennej w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie. Jest to pr�ba stworzenia podbudowy pod teori� tej emigracji. Jest to r�wnie� obraz literacki emigracji ameryka�skiej. Jest to wreszcie pr�ba artystycznego wnikni�cia w ma�o zbadane tajniki przetwarzaj�cej si� sfery psychicznej emigranta i jego nast�pnych pokole�.
W esejach Trzeciej warto�ci, opartych na faktach i zdarzeniach w obr�bie Polonii ameryka�skiej, stara�am si� poda� w�asn� ocen� tych zjawisk. Zapo�yczaj�c poj�cia z teorii system�w, teorii pola Lewina czy te� teorii faz rozwojowych Eriksona, usi�owa�am znale�� przyczyny zdarze� i wskaza� kierunki wiod�ce do ich wyja�nienia. Wizja literacka prowadzi�a do najbardziej interesuj�cej mnie sfery przemian w strukturze psychicznej cz�owieka wykorzenionego, do tego obszaru naszej pod�wiadomo�ci, gdzie odczuwane w chwilach decyduj�cych kryj� si� wi�zi lojalno�ci rodzinnych. Zastanawia�am si� nieraz, co to jest polsko�� poza Polsk� i dochodzi�am do wniosku, �e s� to przede wszystkim wi�zy rodzinne, a �ci�lej - niemo�no�� ich przeci�cia. Fatalistyczn� niemal si�� zwi�zk�w krwi wyra�a poeta polsko-ameryka�ski Joseph Lisowski w Wi�zach rodzinnych4:
Wpatrzony w zwierciad�o tak d�ugo
A� zobaczy�em dzieci�stwo moje ss�ce pier� matki4
Jej niebieskie oczy koleba�y mnie do snu
Ko�ysank� dziadka
I ojca i babki i wszystkich dzieci p�niejszych. > � _�
Zdumiony a potem ciekawo�ci� przej�ty
Odwr�ci� si� chcia�em i wtedy ujrza�em
Jak wtulony w pier� matki ssa�em mocniej
Sznur p�powiny zaw�a� si� cia�niej
A� wydawa�o si� zn�w otacza mnie jej �ono
A tam cisza - tylko echa pogrzebowych rodzinnych �ka�.
Daleka ojczyzna rodzic�w i dziadk�w znana jest pokoleniom emigrant�w �z niedos�yszenia", a j�zyk �przej�ty intuicj� poprzez purpur� i jedwab ko�cielnych sztandar�w, w dymie �wiec i kadzid�a" jest odczuciem melodii mowy, ale nie j�zykiem na co dzie�. Ludzie ci to ju� nie Polacy w znaczeniu Polaka �yj�cego na terenach geograficznych Polski. Polsko�� ich jest innego wymiaru i nale�y si� nad ni� zamy�li� w uwa�nym skupieniu, aby odczyta� jej tre��. Ws�uchani w �echa pogrzebowych rodzinnych �ka�" i �s�owa Boga przemawiaj�cego do nich po polsku", pokolenia polskich emigrant�w zwi�zane lojalno�ci� rodzinn� czerpi� budulec psychiczny z przekazanego im kulturowego dziedzictwa, stwarzaj�c w�asn�, odr�bn� to�samo��. S� to przemiany ewolucyjne, w kt�rych konfrontacja warto�ci odziedziczonych z warto�ciami otoczenia wyzwala now� si��, wy�sz� form� ludzkiej to�samo�ci - trzeci� warto��. W ten spos�b dziedzictwo polsko�ci, przekazane w tradycji rodzinnej, pobudza energi� psychiczn� kolejnych pokole� polskich emigrant�w.
1 Departament of Commerce. Bureae of the Consus. U. S. Consus of Popula-tion. Vol. I 1960.
2 U. S. Burean of the census. 1980 census of population. Supplementary report series. PC 80-SI-10. Ancestry.
3 U. S. Burean of census. Vol. I Ch. C (PC 80-1-C) Language.
4J. Lisowski. Family Ties. W: Blood of Their Blood. An Antology of Po-lish-American Poetry. T�um. D. Mostwin. Ed. by Victor Contoski. New Pivers Press 1980. Wiersze rozpoczynaj�ce ksi��k� tak�e pochodz� z tego zbioru.
TRZECIA WARTO��*
Formowanie si� nowej to�samo�ci polskiego emigranta w Ameryce
By�o to niedawno. Zaledwie ostatniej jesieni. W trzydziest� pi�t� jesie� od czas�w, kt�re sta�y si� pocz�tkiem najwi�kszej w dziejach polskich emigracji. Nasz dobry znajomy, kt�rego jednak widywali�my rzadko, odwiedzi� nas tego wieczora. Jest to naukowiec wro�ni�ty w spo�eczno�� ameryka�sk�, cz�owiek, o kt�rym m�wili�my, �e sta� si� Amerykaninem, przystosowa� doskonale do nowych warunk�w i kt�rego kontakt ze �rodowiskiem emigracyjnym by� minimalny, ograniczony do niezobowi�zuj�cych spotka�. W�a�ciwie poznali�my go przypadkwo, przez jego nie�yj�c� ju� matk�, osob� nieprzeci�tnej warto�ci. Chocia� spotykali�my si� rzadko, pami�� jego matki wi�za�a nas ciep�ym akordem, jak czasem wi��e ludzi wsp�lnie zapami�tana melodia. Pami�� ta nadawa�a ton naszej znajomo�ci.
Tego wieczora rozmawiali�my o dawnych jesieniach, pe�nych wspomnie� naszego go�cia. M�wi� o wojnie, obozie niemieckim, w kt�rym by� internowany, o ucieczce z obozu, o pocz�tkach emigracji, ci�kich latach, w kt�rych na nic innego nie mia� czasu, poza studiami i prac� zarobkow�. M�wili�my d�ugo, ale jakby nie o wszystkim, nie si�gaj�c do g��bi, w�druj�c bezpiecznie po powierzchni zdarze�. Go�� nasz podni�s� si�, po�egna� i odszed� do zaparkowanego przed domem samochodu. Ale nie odjecha�. Wr�ci�. Zdj�� p�aszcz i nie wyjmuj�c z ust papierosa natychmiast zapali� drugiego i w zachowaniu jego wyczu�am to, co j�zyk angielski okre�la terminem anxiety.
. Jest to stan niepokoju, uczucie opuszczenia przez wszystkich, samotno�ci, bezsi�y wobec nacieraj�cych, dr�cz�cych bod�c�w psychicznych. Jest to te� stan niezadowolenia z samego siebie, frtistracji, uczucie, �e spos�b naszego post�powania oceniony by� mo�e negatywnie przez
Artyku� wcze�niej zamie�ci�y �Wiadomo�ci" londy�skie (1975 nr 24).
11
osoby maj�ce dla nas specjalne znaczenie. To uczucie niezadowolenia z samego siebie jest spowodowane bardziej obaw� przed ocen� negatywn�, ni� sam� ocen�, gdy� osoby maj�ce dla nas specjalne, jedyne w swoim rodzaju znaczenie, osoby, z kt�rych zdaniem liczymy si� najbardziej - mog� ju� tylko istnie� w naszej pami�ci.
Go�� nasz opar� si� o fotel i patrz�c przed siebie, jakby nie dostrzegaj�c naszej obecno�ci powiedzia�:
- Mam ogromne poczucie winy. To mnie dr�czy. Przez te wszystkie lata nic nie zrobi�em dla Polski. I teraz, kiedy jestem w tym wieku, kiedy cz�owiek ju� my�li, ile ma lat przed sob�, to mnie zaczyna prze�ladowa�.
Chcieli�my mu przerwa�. Niepok�j jego wydawa� si� domaga� pocieszenia, zaprzeczenia, �e przecie� nie jest tak �le, �e nie tylko on jeden, �e ostatecznie nie s� to sprawy �ycia i �mierci. Nie s�ucha�. M�wi�, jakby do siebie, jakby sprawa, kt�r� usi�owa� rozstrzygn��, by�a tylko pomi�dzy nim i jego w�asnym �wiatem, kt�rego granice nie pozwala� nam przekroczy�. M�wi�c tak, oddala� si� coraz bardziej i wydawa�o si� nam, �e jeste�my widzami w teatrze szekspirowskim, gdzie na przy�mionej scenie rozgrywa si� dramat to�samo�ci cz�owieka.
Nie by� to jedyny dramat, kt�rego przysz�o mi by� �wiadkiem, nie jedyna scena wewn�trznych zmaga� emigranta. Zbieranie materia��w do studi�w nad emigracj� polsk� w Ameryce dostarczy�o mi wielu takich okazji. Przypominam sobie by�ego oficera Armii Polskiej, kt�rego spyta�am, jakie s� jego uczucia do Stan�w Zjednoczonych w por�wnaniu z uczuciami do Polski. M�j rozm�wca, w wieku oko�o pi��dziesi�tki, kt�ry nic nie zatraci� z postawy polskiego przedwojennego oficera, a tylko w ci�gu lat pobytu na emigracji zyska� srebrne pasma w bujnej jeszcze czuprynie, na pierwsze pytanie odpowiedzia� spokojnie:
- Ceni� ten kraj.
- A stosunek do Polski? - spyta�am.
Siedzia� zamy�lony za biurkiem na tle �ciany ozdobionej broni�, tr�bk� wojskow� z proporczykiem swego pu�ku, w obr�bie w�asnego �wiata, kt�ry nie przeobrazi� si� w ameryka�ski.
- Kiedy my�l� o tym teraz - powiedzia� - to zdaj� sobie spraw�, �e to by�a ogromna pomy�ka. Nie powinno si� opuszcza� w�asnego kraju. To sta�o si� dla mnie nie tylko politycznym, ale i moralnym zagadnieniem. Nie powinno si� opuszcza� ani matki, ani ojca w nieszcz�ciu. Nie powinno si� zostawia� w�asnego kraju w chwili kryzysu i tragedii.
12
Naukowiec i �o�nierz podobny odczuwali niepok�j. Jego �r�d�em by� stosunek do kraju pochodzenia. Stosunek Polaka do w�asnego kraju jest osobisty. Nie jest to grupowa wsp�zale�no�� ludzka, czy nawet powi�zanie, kt�rego podstaw� jest wzajemna wymiana: dawanie i branie. Ten stosunek wy��czno�ci, nie dopuszczaj�cy innych do udzia�u, przypomina stosunek dziecka do matki. By� mo�e na charakter takiego stosunku wp�yn�y warunki geograficzne kraju, zale�no�� od urodzaju ziemi i tradycyjnie zakorzeniona w kulturze polskiej adoracja Matki Boskiej. Te dwa symbole zwi�za�y niebo z ziemi�, wy�aniaj�c symbol matki-ojczyzny, matki czu�ej, wymagaj�cej opieki, obrony i wyrzeczenia. W uk�adzie, w kt�rym nieuchwytne wi�zy lojalno�ci ��cz�, jak w zwi�zkach rodzinnych, dziecko z matk�, wytworzy�o si� poczucie nigdy nie sp�aconego d�ugu powinno�ci dziecka wobec matki. Gdy lojalno�� ta pod wp�ywem pobytu na emigracji i wobec narastaj�cej lojalno�ci do kraju osiedlenia zaczyna ulega� przekszta�ceniom, Polak emigrant mo�e zacz�� odczuwa� nieuzasadniony niepok�j psychiczny. Jest to anxiety dziecka, kt�re boi si�, �e jego post�powanie mo�e by� ocenione negatywnie przez matk� i �e w rezultacie tego utraci mi�o�� matki.
Zanim emigrant wytworzy w sobie trzeci� warto��, kt�ra stanie si� form� po�redni� pomi�dzy identyfikacj� z krajem pochodzenia a identyfikacj� z krajem osiedlenia, a jednocze�nie bardziej zr�nicowan� i wy�sz� form� ludzkiego rozwoju, poczucie winy z powodu nie sp�aconego d�ugu wyst�pi� mo�e jako objaw nie zrozumianej ani przez emigranta, ani przez jego otoczenie anxiety - czynnika zwykle przeoczane-go w diagnozie medycznej czy psychiatrycznej. Jedn� z najwi�kszych trudno�ci emigranta jest niemo�no�� ca�kowitego porozumienia si� z otoczeniem. Nie chodzi tu tylko o porozumienie na poziomie s�ownym, ale o g��boki nurt zrozumienia ogarniaj�cy rzeczy powiedziane i nie wypowiedziane, o dialog uwarunkowany znajomo�ci� i zrozumieniem r�nic kulturowych i sytuacyjnych.
Kilka lat temu spyta�am inteligentn�, energiczn� osob�, matk� dorastaj�cej gromadki dzieci, co uwa�a za swoje najtrudniejsze prze�ycie w Ameryce.
- Brak porozumienia z Amerykanami - odpowiedzia�a - ale nie chodzi mi o porozumienie s�owne. My�l� raczej o braku zrozumienia. Oni nie mog� zrozumie� mojej przesz�o�ci w tym sensie, �e nie potrafi� uchwyci� istoty mojego odczuwania.
Wtedy j� spyta�am, czy dlatego zdecydowa�a si� nie uczy� swoje dzieci po polsku? Opowiedzia�a mi histori� swego najm�odszego synka.
13
Syn m�j - m�wi�a - urodzi� si� w Niemczech. Wyjechali�my p�niej do Francji, a stamt�d do Ameryki. Os�ucha� si� wi�c trzech j�zyk�w: niemieckiego, francuskiego i polskiego. Angielski by� czwartym. Kiedy przyjechali�my do Ameryki, mia� ju� trzy lata, a jeszcze nic nie m�wi�. Czeka�am jeszcze, pr�bowa�am go zach�ca�. Bez skutku. I wtedy posz�am z nim do lekarza, skierowa� mnie do psychiatry. Psychiatra powiedzia� mi, �e je�li b�d� nadal zmusza�a dziecko do m�wienia po polsku, to znienawidzi ten j�zyk. Wi�c ja sama, ledwie znaj�c angielski, zacz�am z nim m�wi� po angielsku i syn m�j zacz�� mi wtedy odpowiada�. Po kilkunastu latach przesz�o�� nabiera kszta�t�w �agodniejszych. By� mo�e wyrzeczenie matki - kt�ra dla dobra dziecka pozbywa si� przytulnego bezpiecze�stwa w�asnej mowy i potrafi zag�uszy� w sobie instynkt przekazywania j�zyka, w kt�rym wyros�a - nie wydaje si� ju� tragedi�, a rozs�dn� decyzj�. Zostaje tylko nie sp�ukany latami osad niezupe�nego zrozumienia, gorycz poczucia inno�ci i to wzruszenie ramionami w ge�cie tolerancyjnej rezygnacji: i tak nie mog� zrozumie� prawdziwej istoty mojego odczuwania.
W 1917 r. wybuch�a w Baltimore z�o�liwa epidemia infuenzy. Zaatakowane zosta�o ca�e miasto, ale najbardziej ucierpia�y baraki nad zatok�, w kt�rych mieszkali robotnicy portowi - emigranci. By�a to plaga, kt�r� do tej pory mieszka�cy miasta wspominaj� ze zgroz�. Ludzie umierali w zastraszaj�cym tempie, ale najbardziej dziesi�tkowani przez zaraz� byli ludzie nad zatok�. Po stracie m��w, kobiety emigrantki zostawa�y zdezorientowane, przera�one, niezdolne same zarobi� na �ycie. Umieszczano je �tymczasowo" w stanowych szpitalach psychiatrycznych. Uznano je za ob��kane, poniewa� nikt nie m�g� si� z nimi porozumie�, nie znaj�c j�zyka litewskiego, ukrai�skiego czy polskiego. Pozosta�y tam ju� na ca�e �ycie, wegetuj�c w oddziale szpitala dla ob��kanych starc�w. Byli i m�czy�ni, z kt�rymi nawet m�odzi, entuzjastyczni jeszcze psychiatrzy mimo stara� nie mogli si� porozumie�. Jeden z tych psychiatr�w opowiedzia� mi o wypadkach zwi�zanych z epidemi� w 1917 r., gdy� zaintrygowa�a go ta sprawa i zacz��^wertowa� zapomniane, stare dokumenty opisuj�ce przebieg chor�b �wczesnych pacjent�w. Przyzna�, �e naprawd� nie wie, na co chory by� staruszek Litwin.
- Nie mog�em si� z nimi porozumie� - powiedzia� - wi�c nie mog�em stwierdzi�, czy ma objawy schizofrenii. Ale po tylu latach pobytu w szpitalu dla umys�owo chorych ka�dy mo�e zwariowa�.
Psychiatra ameryka�ski, Jurgen Ruesch1, pionier zastosowania teorii komunikacyjnej do leczenia psychiatrycznego twierdzi, �e kluczem
14
otwieraj�cym wrota zdrowia psychicznego jest taki stan, w kt�rym cz�owiek nie tylko rozumie swoje otoczenie, ale jest r�wnocze�nie przez to otoczenie rozumiany. Brak porozumienia i zrozumienia jest �r�d�em anxiety. Powoduje uczucie bezsi�y, rezygnacji, frustracji i zdezorientowania. Ale czy psychiatrzy wychowani w innej kulturze, nie znaj�cy j�zyka pacjenta, mog� zrozumie� podstawy jego niepokoju? Niekt�rzy niew�tpliwie tak. B�d� to jednak ludzie wyj�tkowi, obdarzeni specjaln� wra�liwo�ci�.
Niestety, w wielkim kotle ameryka�skim teoria Ruesch'a znajduje ma�e zastosowanie w praktyce. Zaprzeczeniem jej s� nast�puj�ce fakty: W szpitalach i przychodniach psychiatrycznych chorzy psychicznie polscy emigranci leczeni s� przez lekarzy emigrant�w z Filipin albo innych kraj�w pozaeuropejskich, gdzie j�zyk angielski nie jest j�zykiem macierzystym. Pacjenci wi�c i lekarze odczuwaj� trudno�ci j�zykowe, a przecie� efekt w dziedzinie psychologii i medycyny tak bardzo zale�ny jest od jasno�ci dialogu. Trudno�ci te zwi�kszaj� anxiety i pogr��aj� pacjenta w wi�kszej jeszcze frustracji izoluj�cej go od otoczenia.
Wiele lat up�ynie, zanim powstanie pierwsza polska przychodnia zdrowia psychicznego w Nowym Jorku, zorganizowana przy Polskim Instytucie Naukowym jako akcja spo�eczna psycholog�w, pracownik�w spo�ecznych i psychiatr�w z powojennej emigracji.
Wr��my jednak do zasadniczego problemu naszych rozwa�a�. Polak emigrant jest lojalnym obywatelem Stan�w Zjednoczonych. Nie jest to przypuszczenie, ale ustalona przez wiele lat opinia. Jaka jest jednak jego lojalno�� wobec Polski? W jakim punkcie, przy jakiej linii granicznej ko�czy si� lojalno�� wzgl�dem Ameryki, a zaczyna lojalno�� wobec kraju dzieci�stwa? Kto poza grup� powojennych emigrant�w polskich zrozumie, albo zechce zrozumie�, niuanse rozdzielaj�ce lojalno�� wobec przesz�o�ci od lojalno�ci wobec tera�niejszo�ci, wobec narodu w odr�nieniu od pa�stwa? Amerykanie wys�uchuj�cy uprzejmie mglistych t�umacze� o odcieniach lojalno�ci, niecierpliwi� si� wreszcie: For-get it! Czy to naprawd� takie wa�ne?
Ale zapomnie� nie mo�na. Reakcje emocjonalne zaskakuj� niespodziewanie. Ameryka czy Polska? Polak czy Amerykanin? Nie chodzi o oficjalne stwierdzenie obywatelstwa, ale o g��bok� przynale�no��. �wiadomo�� takiego rozdwojenia prowadzi� mo�e do konfliktu. Emigrant polski w Ameryce swoj� lojalno�� do kraju osiedlenia nazwie lojalno�ci� wynikaj�c� z powinno�ci obywatelskiej, a stosunek do Polski - wi�zi� emocjonaln� przypominaj�c� wi�zy krwi. A je�li ten delikatny
15
stan r�wnowagi pomi�dzy dwiema lojalno�ciami zostanie zak��cony ju� nawet nie zatargiem politycznym pomi�dzy Polsk� a Stanami Zjednoczonymi, ale osobistym u�wiadomieniem sobie, �e stosunek do Ameryki wkracza w sfer� stosunku do Polski i staje si� ju� nie tylko powinno�ci�, ale i uczuciem? Czy emigrant przyjmie to odkrycie z ulg�, z za�enowaniem, czy wkroczy od razu na nowe tereny trzeciej warto�ci, czy te� b�dzie si� stara� bezpiecznie odci�� od jakiegokolwiek zaanga�owania, staj�c si� �cz�owiekiem mi�dzynarodowym"?
Jeden z bardziej successful emigrant�w, kt�ry dzi�ki wybitnym zdolno�ciom i pracy zaszed� du�o wy�ej w hierarchii spo�ecznej ni� inni}'w odpowiedzi na moj� ankiet� napisa�:
�yjemy w �wiecie mi�dzynarodowym. W �wiecie tym poj�cie narodowo�ci wkr�tce przestanie istnie�. Ja sam, na przyk�ad, w mojej pracy zawodowej u�ywam na co dzie� czterech j�zyk�w, klienci moi s� na ca�ym �wiecie i w zale�no�ci od tego, gdzie si� znajduj�, nie tylko m�wi�, ale i my�l� w j�zyku otaczaj�cego mnie kraju. M�j paszport jest ameryka�ski, akcent polski, m�j wygl�d? M�g�bym nale�e� wsz�dzie. Jestem cz�owiekiem kultury zachodniej, kultury mi�dzynarodowej.
List ten zdziwi� mnie. Mo�e nie tyle zdziwi�, co zasmuci�. Odczu�am go jako strat� osobist�, po kt�rej m�wi si� z �alem: jaka szkoda. Zastanowi�a mnie natomiast forma listu: by� d�ugi, pisany szybko, nier�wno, w wyra�nym podnieceniu, jakby w nami�tnym usi�owaniu przekonania adresata listu, a mo�e samego siebie. Epilog tego listu wydarzy� si� kilka lat p�niej. Zanim go jednak odkryj�, chcia�abym jeszcze dotkn�� spraw, kt�re nieraz prowadz� do zaburze� psychicznych u emigranta.
Polak w Ameryce ustali� sobie opini� solidnego, odpowiedzialnego pracownika. Emigrant powojenny wybiera�, je�li m�g�, prac� nie lepiej p�atn�, ale tak�, kt�ra przynios�aby mu status spo�eczny i zadowolenie osobiste. Pomimo odpowiedzialno�ci, zdolno�ci i doskona�ej pracy obcowanie ze �rodowiskiem zawodowym by�o i jest �r�d�em wielu utrapie� polskiego emigranta. Do zwyk�ych trudno�ci w kontaktach mi�dzyludzkich dochodzi aspekt r�nic kulturowych. Pomimo zaufania do pracy dobrze wykonanej pozostaje ostro�na niech�� w stosunku do cz�owieka nowego (kt�ry nieraz a� do emerytury nosi znami� �nowego"), emigranta ze �wschodniej Europy" i dawna, mocno jeszcze zakorzeniona opinia o ni�szo�ci klasowej Polaka. Dlatego te� polski emigrant w Ameryce nieraz odczuwa w pracy i poza ni� pustk� samotno�ci. Ulegaj�c coraz to nowym, bolesnym frustracjom szuka tej przyja�ni,
16
kt�rej ju� znale�� nie mo�e. Odrzucony przez klas� spo�eczn�, do kt�rej chcia�by nale�e�, niezadowolony z otoczenia w pracy czy w s�siedztwie, staje si� odludkiem, dziwakiem, kt�ry czuje si� naprawd� dobrze tylko w�r�d podobnych mu emigrant�w.
Sytuacja emigracji powojennej przypomina pod wieloma wzgl�dami sytuacj� inteligencji �ydowskiej w Ameryce. Jest to grupa �yd�w, kt�rzy nie nale�� ju� do ortodoksyjnej spo�eczno�ci �ydowskiej, ale kt�rzy nie zostali jeszcze w pe�ni przyj�ci przez spo�ecze�stwo kraju osiedlenia. Nie�yj�cy ju� psycholog, �yd niemiecki, Kurt Lewin, kt�ry po przyje�dzie do Ameryki na kr�tko przed wojn� rozwin�� teori� �pola psychologicznego" (Field Theory)2, pisze o �produktywnym niepokoju" rozproszonej po �wiecie diaspory �ydowskiej. Ten produktywny niepok�j wyra�a si� superwysi�kiem w pracy. Najwi�ksze osi�gni�cia �yd�w w ostatnim stuleciu przypisuje Lewin tw�rczemu niepokojowi, wynikaj�cemu z niepewno�ci przynale�enia i kryzysu przystosowywania si� do roli cz�owieka zawieszonego pomi�dzy dwiema warto�ciami. Niepokoju tego nie stwierdzi� Lewin w�r�d ludno�ci �ydowskiej w Palestynie.
Powojenny emigrant polski odczuwa podobne zawieszenie. Sam akt emigracji rozpoczyna �a�cuch zahaczaj�cych o siebie kryzys�w. Zmiana kraju, kultury, klimatu, zachwianie poczucia bezpiecze�stwa, utrudnione albo ograniczone porozumienie z otoczeniem - wszystko to wytwarza sytuacj� pobudzaj�c� do g��bszego, cz�stszego spojrzenia w siebie. Proces dojrzewania wewn�trznego, kt�ry nie zauwa�ony, a ju� wyzwolony sam� decyzj� emigracji, toczy si� i nasila, a ujawnia si� dopiero w tym czasie, gdy emigrant pozornie ju� zaaklimatyzowany, wro�ni�ty -jak mu si� wydaje - w nowy kraj, z poczuciem wzgl�dnego bezpiecze�stwa zaczyna sam o sobie my�le�: I am American. Wtedy, gdy sympatia do Ameryki zaczyna przewa�a� szal� symaptii do Polski, gdy o Ameryce, a nie o Polsce zaczyna pod�wiadomie my�Le� - m�j dom, staj� na wprost siebie dwie warto�ci: polska i ameryka�ska, domagaj�c si� wyboru.
Kilka lat temu, badaj�c przekszta�canie si� to�samo�ci narodowej u powojennej emigracji polskiej w Ameryce, dosz�am do wniosku, �e na skutek zmian wprowadzonych przez przeszczepienie, emigrant po pewnym czasie wytwarza w sobie dwukierunkow� to�samo�� obejmuj�c� zar�wno dawne powi�zania z krajem pochodzenia, jak i nowe zwi�zki z krajem osiedlenia. Od tego czasu pod wp�ywem obserwacji, a i procesu my�lowego, pierwsze moje wnioski uleg�y modyfikacji. Wydaje mi si�, �e to, co odczuwa emigrant, to, co nazwa�am dwukierunkow� to�-
17
samo�ci�, nie jest rozdwojeniem, ale zacz�tkiem procesu prowadz�cego do wy�onienia si� trzeciej warto�ci.
Poj�cie �trzecia warto��" wprowadzi� do nauki Jan �ukasiewicz, filozof, logik, profesor uniwersytet�w w Warszawie, Lwowie i Dublinie, kt�ry zapocz�tkowa� logik� matematyczn�. �ukasiewicz twierdzi, �e logiczny system trzech warto�ci, oparty o logik� niearystotelesowsk�, przyjmuje opr�cz dw�ch propozycji: prawdziwej i fa�szywej, propozycj� trzeci�, kt�ra nie reprezentuje ani pierwszej, ani drugiej, ale jest niezale�n� warto�ci� trzeci�. Ameryka�ska teoria kot�a (melting pot), w kt�rym stapiaj� si� wszystkie narodowo�ci i warto�ci kulturowe w jedn� mas� ameryka�sk�, inspirowana by�a absolutn� filozofi� arystote-lesowsk�. Emigrant albo przyjmowa� warto�ci nowe, odcinaj�c si� od przesz�o�ci, i stawa� si� nowo pocz�tym cz�owiekiem - Amerykaninem, albo te�, wed�ug tej teorii, odrzuca� przetopienie w kotle, zamykaj�c si� w �getcie etnicznym". W rezultacie emigrant na zewn�trz upodabnia� si� do Amerykanina, boj�c si� by� pos�dzonym o inno��, a wewn�trznie pozostawa� sob� - niezmienionym i przez to cz�sto zatrzymanym w procesie wewn�trznego rozwoju. Ta niemo�no�� wyj�cia na zewn�trz, bycia sob� przy jednoczesnym imitowaniu ameryka�sko�ci niezupe�nie przyj�tej albo nie przyswojonej wewn�trznie, zaci��y�a nad �star�" emigracj�, utrudniaj�c jej rozw�j. Przedwojenna emigracja pozosta�a wi�c d�ugo przy pierwszej warto�ci - identyfikacji z krajem pochodzenia, przyjmuj�c nieufnie warto�� drug� - identyfikacj� z otoczeniem ameryka�skim, kt�re odrzuca�o i krytykowa�o etniczn� inno�� emigranta.
W ostatnich latach teoria melting pot uleg�a drastycznej zmianie zmierzaj�c w kierunku koncepcji plurality, wielorodno�ci lub zr�nicowania, to znaczy przyjmowania i uwypuklania r�nic kulturowych albo etnicznych. Jest to niew�tpliwy wp�yw filozofii poarystotelesowskiej, teorii system�w albo uk�ad�w, ale s�dz�, �e jest to r�wnie� wp�yw powojennych emigracji europejskich, bardziej dynamicznych i bardziej wykszta�conych ni� emigracje poprzednie, jak r�wnie� spo�ecznego ruchu Murzyn�w, kt�rzy pobudzili �pi�c� dot�d energi� europejskich mniejszo�ci w Stanach Zjednoczonych.
Polski tw�rca logicznego systemu trzech warto�ci, Jan �ukasiewicz, uwa�a, �e logika nie ogranicza si� do reprodukcji fakt�w, ale �e ulega wp�ywom tw�rczej energii ludzkiej. �Trzecia warto��" jest wi�c wynikiem procesu tw�rczego, nie mechanicznego. Podobnie u powojennego
18
emigranta polskiego. Proces, kt�ry zaczyna si� i przebiega - ale nie ko�czy - u pierwszego pokolenia emigrant�w, to d�ugi proces stwarzania swojej inno�ci. Odczuwamy go, borykaj�c si� z dylematem lojalno�ci, porozumienia z otoczeniem, brakiem satysfakcji, nieuzasadnionego - wydawa�oby si� - poczucia winy, zanim zacznie wy�ania� si� trzecia warto��: forma po�rednia pomi�dzy identyfikacj� z krajem pochodzenia a osiedlenia. Ka�dy emigrant dojrzewa wi�c w spos�b jedyny i w�a�ciwy dla swojej osobowo�ci. Emigracja jako taka sprzyja izolacji, a emigracja powojenna dodatkowo nie skupi�a si� w istniej�cych ju� dzielnicach polskich, ale rozproszy�a jak najdalej od siebie. To osamotnienie, brak oparcia w grupie narodowo�ciowej, w prze�ywaniu zmian dotycz�cych ��czno�ci z t� grup�, stwarza warunki trudne, ale i sprzyjaj�ce procesowi tw�rczemu. Dzi� w Stanach Zjednoczonych �wyj�cie na zewn�trz" i odwaga akcentowania swojej inno�ci s� popierane, a nawet modne. Emigrant wsp�czesny ma du�o wi�ksz� skal� wyboru identyfikacji, ni� emigrant sprzed I wojny �wiatowej. Mimo to polski emigrant powojenny d�ugo prze�ywa dylemat rozdwojenia, zanim spostrze�e, �e wst�pi w sfer� trzeciej warto�ci.
Wr��my do epilogu mojej korespondencji z �cz�owiekiem mi�dzynarodowym", kt�ry mo�e by� przyk�adem tworz�cej si� trzeciej warto�ci; nie odrzuca ona znaczenia narodowo�ci, ale je przetwarza.
W kilka lat po otrzymaniu listu, kt�ry zaintrygowa� mnie i troch� zmartwi�, znajomy nasz przeje�d�a� przez Baltimore. Zatelefonowa� z hotelu, w kt�rym si� zatrzyma� i um�wili�my si�, �e odwiedzi nas tego wieczoru. By� jak zwykle nies�ychanie zaj�ty pomi�dzy jedn� a drug� konferencj�. Opowiada� o swoich mi�dzynarodowych kontaktach i sukcesach i wobec tych przestrzeni, �wiatowych po��cze�, transakcji ��cz�cych kontynenty, nasza polska, emigracyjna sprawa z dylematem lojalno�ci wyda�a mi si� niezbyt mo�e wa�na dla niego. Nie m�wili�my te� o ankiecie ani o jego odpowiedzi. Dopiero w drodze powrotnej, kiedy odwozili�my go do hotelu, tu� przed samym po�egnaniem zwr�ci� si� do mnie:
- Ta pani ankieta - powiedzia� - zaintrygowa�a mnie. D�ugo jeszcze po wype�nieniu kwestionariusza i napisaniu listu my�la�em nad tym irytuj�cym pytaniem: �Czy uwa�a si� pan za Amerykanina czy za Polaka?" Teraz nawet, niedawno, spyta�em moj� sekretark�, a ona przecie� zna wszystkich wok�: za kogo wy mnie tu uwa�acie?
- Za kogo? - spyta�em - pewnie za cz�owieka mi�dzynarodowego?
- Niech pani sobie wyobrazi, �e nie. Odpowiedzia�a: - Ale� naturalnie, tu w og�le nie ma w�tpliwo�ci, ka�dy z nas uwa�a pana za Polaka. Przecie� pan sam powtarza nam to kilka razy dziennie.
1 J. A. Ruesch. Nouverbal Commumcation; noteson the visualperception of human relations. Umversity of California Press. Berkeley 1956; Synopsis of Human Communication. �Psychiatry" 1953 vol. XVI.
2 Teori� Lewina w zastosowaniu do sytuacji emigranta przedstawiam w eseju Przestrze� �yciowa emigranta.
'�'<>-
W POSZUKIWANIU TO�SAMO�CI ETNICZNEJ*
Badania nad to�samo�ci� - wra�liwo�ci� jednostek na r�nice kulturowe, nad zainteresowaniami w�asnym rodowodem i przynale�no�ci� do grupy etnicznej - sta�y si� w czasach masowych ruch�w ludno�ciowych tak samo wa�ne, jak wa�ne by�y badania nad znaczeniem seksua-lizmu w czasach Freuda1.
D��enie do okre�lenia w�asnej to�samo�ci przesta�o by� przywilejem wybranej grupy, a sta�o si� d��eniem du�ych zbiorowo�ci2. Cz�owiek wsp�czesny, napotykaj�c ch��d i bezosobowo�� �wiata, na pr�no szuka wok� siebie odpowiedzi na dr�cz�ce pytania: kim jestem, gdzie nale��? Wtedy, spogl�daj�c w samego siebie, zaczyna wg��bia� si� w skomplikowan� struktur� wewn�trznego, w�asnego �ja".
Wiele przyczyn z�o�y�o si� na to, �e zagubiona w �wiecie jednostka zaczyna odczuwa� rozpaczliw� potrzeb� przynale�no�ci, poszukiwania nowych warto�ci w �yciu, �dokopywania" si� do �korzeni"3 - symbolu stabilizacji i bezpiecze�stwa.
Wydaje mi si�, �e jedn� z najwa�niejszych przyczyn tego zagubienia, a w jego nast�pstwie poszukiwania to�samo�ci - s� zmiany spo�eczne i towarzysz�ce im, s�abn�ce, a niegdy� rozleg�e i silne wi�zi rodzinne. Rodzina skurczy�a si�4, odizolowa�a od wp�ywu krewnych, powinowatych i od kontroluj�cego j�, ale i podtrzymuj�cego autorytetu klanu. Rozwia� si� autorytet wszechw�adnego niegdy� ojca5, a z nim autorytety pa�stw i Ko�cio��w.
Jedn� z faz to�samo�ci jest to�samo�� etniczna. Odpowiada na pytanie: kim jestem? - w sensie przynale�no�ci i lojalno�ci z grup� ludzi, z kt�rymi dziel� ten sam historycznie przekazywany dorobek kulturowy.
* Tytu� orygina�u: In Search of Ethnic Identity; pierwsza publikacja w �Social Caseswork" (1972 nr 5). W j�zyku polskim artyku� ukaza� si� tak�e w Studiach polonijnych (Lublin 1979 t. 3). W tym wydaniu t�umaczenie poprawione.
21
Celem niniejszego rozdzia�u jest bli�sze przyjrzenie si� tej w�a�nie to�samo�ci etnicznej, tej �bezpiecznie odosobnionej wsp�lnej intelektualnej konstrukcji"6 grupy ludzi oderwanej od bazy macierzystej - grupie emigrant�w z Polski, przyby�ych do Ameryki po II wojnie �wiatowej.
Poj�cie to�samo�ci
Termin �to�samo��", u�ywamy coraz cz�ciej w pracach z zakresu psychoanalizy i nauk spo�ecznych, zosta� okre�lony przez Erika Erikso-na7. Jest on u�ywany w badaniach nad jednostk�, grup� czy wsp�lnot�. �To�samo��" tkwi swymi korzeniami zar�wno w psychoanalitycznej teorii �ego", jak i w socjologicznej teorii ja�ni i pokrywa si� cz�ciowo z tym, co opisywane jest jako �identyfikacja", �samookre�lenie", �uto�samienie z systemem". Termin �to�samo��" odnosi si� zar�wno do we-wn�trzosobowych proces�w psychicznych, jak i do mi�dzyosobowych funkcji spo�ecznych8. St�d, jak si� wydaje, wynika zainteresowanie nim r�nych dyscyplin naukowych, wyst�puje on w r�nych znaczeniach, nie zawsze jasno zdefiniowanych.
To�samo�� jest pod�wiadomym wzorcem ukierunkowanym, kt�ry pozwala jednostce na orientacj� w�r�d innych os�b danego �rodowiska9, a ukierunkowana jest na przedmiot lub przedmioty mieszcz�ce si� w jego granicach. Obiektem takim mo�e by� grupa, wsp�lnota, nar�d czy religia. Erikson stwierdza, �e u�wiadamiamy sobie nasz� to�samo�� dopiero wtedy, gdy - zaskoczeni jej odkryciem - jeste�my bliscy jej osi�gni�cia lub gdy odczuwamy nadchodz�cy kryzys. To�samo�� opisywana jest przez wielu autor�w jako proces10. Erikson uwa�a j� za proces �tkwi�cy w istocie jednostki i w istocie jej spo�ecznej kultury"11. Proces ten jest pod�wiadomy, z wyj�tkiem sytuacji, w kt�rej �uk�ad zewn�trznych i wewn�trznych okoliczno�ci rozbudzi (czasem bolesn�, czasem pe�n� dumy) �wiadomo�� potrzeby to�samo�ci"12. Jest to proces dynamiczny, nieustaj�cy i nigdy nie zako�czony: wzrost osobowy i zmiany spo�eczne s� tu zale�ne od siebie. �wiadomo�� faktu, �e dawne �rodowiska ci�gle oddzia�uj� na nas, jest dla zrozumienia poj�cia to�samo�ci tak samo wa�na, jak czynniki psychologiczne dla rozwoju osobowego.
Ci�g�y wzrost zainteresowania problemem to�samo�ci w�r�d wszystkich grup etnicznych w USA jest zjawiskiem powszechnie znanym. Ruch Murzyn�w, zwi�zany z poszukiwaniem to�samo�ci, pobudzi� inne
22
mniejszo�ci narodowe do wypowiedzenia si� na ten temat i zmobilizowania to�samo�ci jako si�y spo�ecznej. Wi�zi narodowo�ciowe s� bowiem najsilniejszymi ze wszystkich ludzkich uczu�. St�umione - mog� si� wy�oni� w najmniej spodziewanej chwili, a nie odkryte - sta� si� przyczyn� schorze� emocjonalnych i umys�owych.
Om�wienie bada�13
Badania, kt�re przeprowadzi�am w 1970 r. (w zakresie mojej pracy doktorskiej - Rodzina przeszczepiona) dotyczy�y przystosowania si� do nowych warunk�w i procesu zmian w to�samo�ci emigrant�w polskich po II wojnie �wiatowej. Nades�ane 2049 odpowiedzi z ca�ych Stan�w Zjednoczonych w odzewie na ankiet� korespondencyjn� sta�y si� podstaw� bada�. Ankieta poprzedzona by�a wywiadami nagrywanymi na ta�m� magnetofonow�. Rozszerzona te� zosta�a 360 listami nades�anymi spontanicznie przez respondent�w i do��czonymi do odpowiedzi.
Pomoc prasy i organizacji polsko-ameryka�skich oraz ogromny entuzjazm odpowiadaj�cych, zach�caj�cych mnie w listach do bada�, by�y niew�tpliwym dowodem przej�cia si� tematem i pytaniami postawionymi w przedmowie do ankiety:
Kim jest powojenny emigrant polski w Ameryce?
Jak przekazuje tradycje polskie dzieciom?
Czy jego lojalno�� wobec Ameryki wyklucza jego lojalno�� i przywi�zanie do Polski?
Czy mo�liwa jest podw�jna to�samo�� i podw�jna lojalno��?
Pochodzenie ankietowanych
Pochodzenie jednostki, jej dawne i obecne �rodowisko s� kluczem do zrozumienia jej reakcji i post�powania. Odpowiedzi polskich emigrant�w, szczeg�lnie dotycz�ce pyta� o uczucia narodowe, staj� si� bardziej zrozumia�e po zapoznaniu si� z histori� emigracji polskiej poprzedzaj�cej II wojn� �wiatow�.
Grupa ankietowanych r�ni si� znacznie od pierwszych przybysz�w z Polski14. Byli to polscy ch�opi, kt�rzy emigrowali do USA g��wnie ze wzgl�d�w ekonomicznych. Ich spo�eczna i narodowa �wiadomo�� by�a ograniczona, wykszta�cenie niskie. Zainteresowania ich mia�y w�wczas charakter ekonomiczny i religijny, ale to wystarcza�o do za�o�enia dobrowolnych organizacji i stworzenia sprawnie dzia�aj�cego systemu parafialnego.
23
Historia polsko-ameryka�skich organizacji rozpocz�a si� 24 XII 1854 r. w Teksasie, w miejscu nazwanym Pann� Mari�. Zjawi�o si� tam, w kraju zwanym brush country od pustynnego, zaro�ni�tego nis-kopiennymi krzakami (u�ywanymi do wyrobu szczotek) terenu, 65 rodzin, a po dw�ch latach zosta� po�wi�cony pierwszy ko�ci� zbudowany przez Polak�w w Stanach Zjednoczonych. Do tego czasu nabo�e�stwa by�y odprawiane w starej chacie meksyka�skiej. W Pannie Marii powsta�a r�wnie� pierwsza polska szko�als. Przyk�ad tej osady by� p�niej powtarzany przez liczne grupy emigrant�w z Polski. Parafianie dostarczali pieni�dze, kamie�, budulec na budow� ko�cio��w i szk�, w kt�rych p�niej ksi�a, zakonnice i inni ch�tni uczyli dzieci religii i j�zyka polskiego.
Pierwsze zwi�zki maj�ce na celu wzajemn� pomoc powstawa�y z inicjatywy proboszcza, duchowego i spo�ecznego przyw�dcy grupy emigrant�w. Za�o�one w 1873 r. Zjednoczenie Polskie Rzymsko-Katolic-kie i w 1880 r. Polski Zwi�zek Narodowy mia�y ju� �polski" charakter. Organizacje te, religijne lub zawi�zywane w celach sampomocy, by�y tak liczne i dynamiczne, �e emigrant�w z Polski uwa�ano w owym czasie za maj�ce rozwini�ty system organizacyjny. Uzupe�ni�y je p�niej -po wybuchu II wojny �wiatowej i po 1940 r. - instytucje naukowe i kulturalne, takie jak: Polski Instytut Naukowy w Ameryce - ufundowany przez antropologa Bronis�awa Malinowskiego, Fundacja im. Tadeusza Ko�ciuszki - kt�ra jest wiod�c� instytucj� kulturaln� z siedzib� w Nowym Jorku, i Kongres Polonii Ameryka�skiej, za�o�ony w 1944 r. -nadrz�dny w stosunku do innych spo�ecznych, kulturalnych politycznych i ekonomicznych organizacji; ten ostatni stanowi centralny o�rodek polonijny, skupiaj�cy wok� siebie �ycie wsp�lnot polsko-ameryka�skich. Jego g��wna siedziba znajduje si� w Chicago. Przedstawicielstwo w Waszyngtonie s�u�y jako biuro informacyjne pa�stwowym i prywatnym urz�dom stolicy. Historia p�niejszych ruch�w emigracyjnych datuje si� od niemieckiej inwazji na Polsk� we wrze�niu 1939 r. Fakt ten wywo�a� masowe ruchy - ucieczk� z Polski ludzi w r�nym wieku i o r�nym statusie spo�ecznym. W�dr�wki ci�gn�y si� przez wiele lat. Wypadki wrze�niowe wyry�y pi�tno na kulturze narodowej, a tak�e na ludziach usi�uj�cych zaczyna� �ycie od nowa w nieznanym kraju. Utworzyli oni grup� zwan� �emigracj� wrze�niow�", reprezentuj�c� wszystkie warstwy polskiego spo�ecze�stwa. Emigranci, w wi�kszo�ci urodzeni i wykszta�ceni w Polsce w latach 1918-1939, zachowali wysoko rozwini�t� �wiadomo�� spo�eczn�, uczucia patriotyczne i poczucie wi�zi na-24
rodowej. Ich zainteresowania - to g��wnie polityka, kultura i w�asny zaw�d. Wsp�lne prze�ycia wi�za�y ich mocno. Pochodzili w wi�kszo�ci z klasy �redniej, co wp�yn�o na ich p�niejsz� orientacj� w nowym kraju. By�a to emigracja rodzinna, kilkupokoleniowa, kt�rej wiadomo�ci o �yciu w Ameryce by�y niedok�adne i cz�sto b��dne. Do wyboru USA, jako kraju swego przeznaczenia, sk�oni�y ich dwa powody. Po pierwsze - wyobra�enie o USA jako kraju wielkich mo�liwo�ci, po drugie - solidaryzowanie si� z warto�ciami ameryka�skiej demokracji. Te powody ilustruj� tradycyjne wyobra�enia Polak�w o Ameryce.
Grupa 2049 ankietowanych wywodzi si� z tej w�a�nie, ponad 140--tysi�cznej rzeszy powojennych emigrant�w z Polski. Zjawili si� jako byli wojskowi, je�cy wojenni z Niemiec, uczestnicy Powstania Warszawskiego, byli �o�nierze Polskich Si� Zbrojnych na Zachodzie lub wywiezieni na przymusowe roboty do Rzeszy Niemieckiej. Grupa ta obejmuje tak�e ludzi, kit�rzy przybyli do USA bezpo�rednio z Polski pod koniec lat pi��dziesi�tych i sze��dziesi�tych.
Charakterystyka respondent�w
Odpowiadaj�cy na moj� ankiet� emigrowali do Stan�w Zjednoczonych pomi�dzy styczniem 1948 a grudniem 1952 r., drog� wiod�c� przez Wielk� Brytani�. Wi�kszo�� z nich opu�ci�a Polsk� g��wnie z przyczyn politycznych. Najliczniejsza w�r�d nich jest grupa urodzonych w latach 1916-1926. Dominuj�c� religi� jest wyznanie rzymskokatolickie.
Blisko po�owa os�b z badanej grupy na pocz�tku pobytu w USA zna�a j�zyk angielski bardzo s�abo. Ponad 40% mia�o wykszta�cenie uniwersyteckie lub stopie� naukowy. 70% os�b zajmuje obecnie korzystne posady, a powa�na cz�� ma odpowiedzialne stanowiska.
Po�owa ankietowanych to mieszka�cy miast. Pochodz� w wi�kszo�ci z p�nocno-wschodniej cz�ci Stan�w Zjednoczonych: Wschodniego Wybrze�a i okolic jezior Michigan i Erie. Ponad 170 os�b mieszka w Kalifornii, oko�o 90% posiada rodziny, a ich doch�d rodzinny przekracza sum� 20 tys. dolar�w rocznie.
Fragmenty list�w
Odpowiedziom na ankiet� cz�sto towarzyszy�y listy. Pierwszy z cytowanych poni�ej pochodzi od syna polskiego rolnika. Ma on obecnie ponad 40 lat, jest dobrze sytuowany, a w d�ugim li�cie przyznaje, �e cho� �nie jest cz�owiekiem wykszta�conym", to jednak fakt, �e kto� zaintere-
25
sowa� si� jego losem emigranta, wywar� na nim wielkie wra�enie i dlatego postanowi� napisa� histori� swojego �ycia. Oto jej fragmenty:
Opu�ci�em m�j dom i kraj z cat� rodzin� 10 II 1940 r., 30 lat temu. Pochodz� z licznej rodziny. Chc�c ubezpieczy� nas na przysz�o��, ojciec usi�owa� da� ka�demu z nas jaki� zaw�d, bo jak podzieli� 12 hektar�w na 10 cz�ci? Starszy brat uko�czy� szko�� rolnicz�, drugi zosta� uczniem u krawca, trzeci by� w wojsku. Mnie uda�o si� otrzyma� miejsce w szkole zawodowej. Brat m�j, dwa lata starszy, zosta� z ojcem na gospodarstwie. Nie�atwo by�o ojcu op�aci� nasze wykszta�cenie z 12 hektar�w gruntu. Ale wybuch wojny w 1939 r. i tak wszystko zmieni�. Mia�am tylko rok do sko�czenia szko�y: nie uko�czy�am. 10 lutego 1940 r. o godzinie 5.30 rano kto� zacz�� wali� do drzwi. Kiedy ojciec otworzy�, pierwsza rzecz, kt�ra zobaczy�em, by�y skierowane na mnie bagnety na karabinach sowieckiego NKWD. Dreszcz przebieg� mi po grzbiecie. Wiedzia�em: stanie si� co� z�ego. Chcia�em ucieka�, ale dok�d? By�o 40" C poni�ej zera i �nieg do pasa.
Respondent m�j opisuje dalej, jak traci� po kolei wszystkich swoich bliskich. W ko�cu po d�ugich w�dr�wkach dotar� do jednostek wojska polskiego.
Drugi list pochodzi od kobiety inteligentnej, zdolnej do autorefleksji. �ywo i barwnie opisuje swoje pocz�tkowe perypetie w nowym kraju:
Przyby�am do USA w lutym 1952 r., z pomoc� IRO (International Rescuse Or-ganisation), [...] jako pomoc domowa w rodzinie duchownego (ksi�dza) kongrega-cjonalist�w. A oto moja historia. By�am rozwiedziona i zosta�am z dwiema c�rkami: dziesi�cioletni� Iren� i czteroletni� Iwon�. Pracowa�am dla IRO w Niemczech. Poniewa� Irena by�a chora, w Departamencie Pomocy Spo�ecznej uwa�ano mnie za �trudny przypadek" i traktowano przychylnie. Panna J., Australijka, bardzo lubi�a moje c�rki i obszed�szy wszystkie organizacje ochotnicze w okolicy, znalaz�a mi por�czyciela. Narodowa Katolicka Rada Pomocy Spo�ecznej ofiarowa�a mi 1000 dolar�w, gwarantuj�c tym samym, �e nie b�d� korzysta� z opieki spo�ecznej, gdy znajd� si� w Stanach. Bez tego nigdy nie dosta�abym wizy [...]. Dowiedziawszy si� o specjalistach w Massachusetts General Hospital, postanowi�am wyjecha� do Bostonu. Pocz�tek by� ci�ki. Umie�ci�am dziewczynki w prywatnej szkole francuskich dominikanek i, b�d�c zabezpieczona dzi�ki pomocy znajomego ksi�dza D., dosta�am pok�j dla siebie (w zamian za zobowi�zanie sprz�tania sze�ciu innych pokoi, wynajmowanych studentom uiniwersytetu Harvard). Zacz�am poszukiwa� pracy [...]. Po trzech miesi�cach znalaz�am prac� w katalogach bibliotecznych. Pomog�o mi w tym moje prawnicze wykszta�cenie i znajomo�� j�zyk�w obcych. Teraz nale�a�o wykorzysta� sytuacj� i zdoby� stopie� prawniczy. Teoretycznie istnia�a mo�liwo�� zdobycia magistra praw w Uniwersytecie Harvard jako �student specja�-
26
ny", specjalizuj�c si� w prawie mi�dzynarodowym, kt�re za