1180
Szczegóły |
Tytuł |
1180 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1180 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1180 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1180 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jrr Tolkien - Powr�t Kr�la
(1/2)
www.bookswarez.prv.pl
Synopsis
Oto trzeci tom "W�adcy Pier�cieni".
W tomie pierwszym, zatytu�owanym "Wyprawa", opowiedzieli�my, jak Gandalf Szary odkry�, �e Pier�cie�, kt�ry znalaz� si� w posiadaniu hobbita Froda Bagginsa, jest ni mniej, ni wi�cej tylko Jedynym Pier�cieniem, rz�dz�cym wszystkimi Pier�cieniami W�adzy. Opisali�my te�, jak Frodo i jego towarzysze z cichego ojczystego Shire'u musieli ucieka� przed groz� Czarnych Je�d�c�w Mordoru i jak w ko�cu z pomoc� Aragorna, Stra�nika z Eriadoru, dotarli mimo straszliwych niebezpiecze�stw do domu Elronda w Rivendell.
Tam odby�a si� Wielka Narada i uchwalono podj�� pr�b� zniszczenia z�owrogiego klejnotu, a Frodo zosta� wybrany na powiernika Pier�cienia. Potem wyznaczono uczestnik�w wyprawy, kt�rzy mieli pom�c Frodowi w trudnym zadaniu; musia� bowiem przedosta� si� do Mordoru, kraju Nieprzyjaciela, i na G�r� Ognia, jedyne w �wiecie miejsca, gdzie Pier�cie� m�g� by� unicestwiony. Do Dru�yny nale�a� Aragorn, a tak�e Boromir, syn W�adcy Gondoru, przedstawiciel Du�ych Ludzi; Legolas, syn kr�la elf�w z Mrocznej Puszczy - reprezentant elf�w; Gimli, syn Gloina spod Samotnej G�ry - krasnolud; Frodo wraz ze swym s�ug� Samem i dwaj jego m�odzi krewniacy, Meriadok i Peregrin - czterej hobbici; wreszcie czarodziej Gandalf Szary.
Dru�yna przemykaj�c si� chy�kiem zaw�drowa�a z Rivendell daleko na p�noc, a gdy nie uda�o si� w�r�d zawiei �nie�nej przeby� g�rskiej prze��czy Karadhrasu, Gandalf poprowadzi� towarzyszy do ukrytej bramy olbrzymich Loch�w Morii, by spr�bowa� drogi pod g�rami. Niestety w walce ze z�owrogim potworem podziemnego �wiata Gandalf wpad� w czarn� przepa��. Z kolei na czele wyprawy stan�� Aragorn, kt�ry ju� ujawni� si� jako spadkobierca staro�ytnych kr�l�w Zachodu; Aragorn wywi�d� Dru�yn� przez wschodnie wrota Morii i Krain� Elf�w, Lorien, nad Wielk� Rzek� Anduin�. Z jej nurtem sp�yn�li a� nad wodogrzmoty Rauros. Wszyscy uczestnicy wyprawy w�wczas ju� wiedzieli, �e s� �ledzeni przez szpieg�w i �e Gollum, szkaradny stw�r, kt�ry ongi by� w�a�cicielem Pier�cienia, idzie trop w trop za nimi.
Wybi�a godzina decyzji: czy skr�ci� na wsch�d do Mordoru, czy te� wraz z Boromirem pospieszy� do Minas Tirith, stolicy Gondoru, by dopom�c ludziom w nadci�gaj�cej wojnie, czy te� rozdzieli� si� na dwie grupy. Gdy sta�o si� jasne, �e powiernik Pier�cienia za nic nie zrezygnuje z dalszej beznadziejnej w�dr�wki di nieprzyjacielskiego kraju, Boromir spr�bowa� mu wydrze� Pier�cie� przemoc�. Pierwsza cz�� ko�czy si� upadkiem Boromira op�tanego z�ym czarem, ucieczk� i znikni�ciem Froda oraz jego wiernego giermka Sama, rozproszeniem pozosta�ych cz�onk�w Dru�yny zaatakowanych przez ork�w z plemion s�u��cych b�d� samemu Czarnemu W�adcy Mordoru, b�d� te� zdrajcy Sarumanowi z Isengardu. Zdawa�o si�, �e sprawa Pier�cienia jest raz na zawsze przegrana.
W drugim tomie - "Dwie Wie�e" - z�o�onym z dw�ch ksi�g, trzeciej i czwartej, dowiadujemy si� o dalszych losach rozbitej Dru�yny. Ksi�ga trzecia opowiada o skrusze i �mierci Boromira, kt�rego cia�o przyjaciele z�o�yli w �odzi i oddali w opiek� rzece; o niewoli Meriadoka i Peregrina, kt�rych okrutni orkowie p�dzili przez stepy Rohanu w stron� Isengardu, podczas gdy przyjaciele - Aragorn, Legolas i Gimli - starali si� odnale�� i ocali� porwanych hobbit�w.
W tym momencie pojawiaj� si� je�d�cy Rohanu. Oddzia� konny pod wodz� Eomera otacza ork�w i rozbija ich w puch na pograniczu puszczy Fangorn; hobbici uciekaj� do lasu i tam spotykaj� enta Drzewca, tajemniczego w�adc� Fangornu. U jego boku s� �wiadkami wzburzenia le�nego ludu i marszu ent�w na Isengard.
Tymczasem Aragorn z dwoma towarzyszami spotyka Eomera powracaj�cego po bitwie. Eomer u�ycza w�drowcom koni, aby mogli pr�dzej dotrze� do lasu. Pr�no szukaj� tam zaginionych hobbit�w, lecz niespodzianie zjawia si� Gandalf, kt�ry wyrwa� si� z krainy �mierci i jest teraz Bia�ym Je�d�cem, chocia� ukrytym jeszcze pod szarym p�aszczem. Razem udaj� si� na dw�r kr�la Rohanu, Theodena. Gandalf uzdrawia s�dziwego kr�la i wyzwala go od z�ego doradcy, Smoczego J�zyka, kt�ry okazuje si� tajnym sprzymierze�cem Sarumana. Z kr�lem i jego wojskiem ruszaj� na wojn� przeciw pot�dze Isengardu i bior� udzia� w rozpaczliwej, lecz ostatecznie zwyci�skiej bitwie o Rogaty Gr�d. Potem Gandalf wiedzie ich do Isengardu, gdzie zastaj� warowni� w gruzach, zburzon� przez ent�w, a Sarumana i Smoczego J�zyka obl�onych w niezdobytej Wie�y Orthank.
Podczas rokowa� u st�p wie�y Saruman nie skruszony stawia op�r, Gandalf wyklucza go wi�c z Bia�ej Rady czarodziej�w i �amie jego r�d�k�, po czym zostawia go pod stra�� ent�w. Smoczy J�zyk ciska z okna wie�y kamie�, chc�c ugodzi� Gandalfa, lecz pocisk chybia celu; Peregrin podnosi tajemnicz� kul�, kt�ra jest, jak si� okazuje, jednym z trzech palantir�w Numenoru - kryszta��w jasnowidzenia. P�niej tej samej nocy Peregrin ulegaj�c czarodziejskiej sile kryszta�u wykrada go, a kiedy si� w niego wpatruje, mimo woli nawi�zuje ��czno�� z Sauronem. Ksi�ga trzecia ko�czy si� w chwili przelotu nad stepami Rohanu Nazgula, skrzydlatego Upiora Pier�cienia zwiastuj�cego blisk� ju� groz� wojny. Gandalf oddaje palantir Aragornowi, a Peregrina bierze na swoje siod�o jad�c do Minas Tirith.
Ksi�ga czwarta zawiera histori� Froda i Sama, zab��kanych w�r�d nagich ska� Emyn Muil. Dwaj hobbici przedostaj� si� wreszcie przez g�ry, lecz dogania ich Smeagol - Gollum. Frodo ob�askawia Golluma i niemal zwyci�a jego z�o�liwo��, tak �e stw�r staje si� przewodnikiem w�drowc�w przez Martwe Bagna i spustoszony kraj w drodze do Morannonu, Czarnych Wr�t Mordoru na p�nocy.
Nie spos�b jednak przez t� bram� przej��, Frodo wi�c za rad� Golluma postanawia spr�bowa� tajemnej �cie�ki, znanej rzekomo przewodnikowi, a pn�cej si� za zachodni mur Mordoru nieco dalej na po�udnie w�r�d G�r Cienia. W drodze natykaj� si� na zwiadowc�w armii Gondoru, kt�rymi dowodzi Faramir, brat Boromira. Faramir zgaduje cel wyprawy, lecz opiera si� pokusie, kt�rej uleg� Boromir, i pomaga hobbitom, gdy chc� pospieszy� ku prze��czy Kirith Ungol, strze�onej przez ukryt� w lochu potworn� paj�czyc�. Faramir jednak ostrzega Froda, �e na tej �cie�ce, o kt�rej Gollum nie powiedzia� im wszystkiego, co sam wie, grozi �miertelne niebezpiecze�stwo. U rozstajnych dr�g przed wst�pieniem na �cie�k� do z�owrogiego grodu Minas Morgul ogarniaj� hobbit�w wielkie ciemno�ci p�yn�ce z Mordoru i zalegaj�ce ca�� okolic�. Pod os�on� ciemno�ci Sauron wysy�a z warowni pierwsze swoje pu�ki, z kr�lem Upior�w na czele. Wojna o Pier�cie� ju� si� zacz�a.
Gollum prowadzi Froda i Sama na tajemn� �cie�k� omijaj�c� Minas Morgul i noc� podchodz� wreszcie pod Kirith Ungol. Gollum zn�w dostaje si� we w�adz� z�ych si� i pr�buje zaprzeda� hobbit�w potwornej stra�niczce prze��czy, Szelobie. Zdradzieckie zamiary udaremnia bohaterski Sam, odpieraj�c napa�� Golluma i rani�c Szelob�.
Czwarta ksi�ga ko�czy si� w chwili, gdy Sam musi dokona� trudnego wyboru. Frodo, zatruty jadem Szeloby, le�y jak gdyby martwy. Trzeba wi�c albo pogrzeba� spraw� Pier�cienia, albo Sam opu�ciwszy swego pana we�mie na siebie jego misj�. Sam decyduje si� przej�� Pier�cie� i bez nadziei, bez pomocy znik�d, donie�� go do Szczelin Zag�ady. W ostatnim jednak momencie, gdy Sam ju� schodzi z prze��czy do Mordoru, spod wie�y wie�cz�cej Kirith Ungol nadci�ga patrol ork�w. Niewidzialny dzi�ki czarom Pier�cienia, sam pods�uchuje rozmow� �o�dak�w i dowiaduje si�, �e Frodo, wbrew jego przypuszczeniom �yje, jest tylko u�piony trucizn�. Sam nie mo�e dogoni� ork�w, unosz�cych cia�o Froda przez tunel do podziemnego wej�cia fortecy. Pada zemdlony przed zatrza�ni�t� �elazn� bram�.
Trzeci i ostatni tom trylogii opowie o rozgrywce strategicznej mi�dzy Gandalfem a Sauronem, zako�czonej rozp�dzeniem Ciemno�ci, zwyci�onych raz na zawsze. Wr��my wi�c do wa��cych si� los�w bitwy na zachodzie.
Ksi�ga pi�ta
Rozdzia� 1
Minas Tirith
P
ippin wyjrza� spod os�ony Gandalfowego p�aszcza. Nie by� pewny, czy si� ju� zbudzi�, czy te� �pi dalej i przebywa w�r�d migoc�cych szybko wizji sennych, kt�re go otacza�y, odk�d zacz�a si� ta osza�amiaj�ca jazda. W ciemno�ciach �wiat ca�y zdawa� si� p�dzi� wraz z nim, a wiatr szumia� mu w uszach. Nie widzia� nic pr�cz sun�cych po niebie gwiazd i olbrzymich g�r po�udnia majacz�cych gdzie� daleko, po prawej stronie na widnokr�gu, i tak�e umykaj�cych wstecz. Ospale pr�bowa� wyliczy� czas i poszczeg�lne etapy podr�y, lecz pami��, ot�pia�a od snu, zawodzi�a. Przypomnia� sobie pierwszy zawrotny p�d bez wytchnienia, a potem o brzasku nik�y blask z�ota i przybycie do milcz�cego miasta i wielkiego pustego domu na wzg�rzu. Ledwie si� pod dach tego domu schronili, gdy zn�w Skrzydlaty Cie� przelecia� nad nimi, a ludzie pobledli z trwogi. Gandalf wszak�e przem�wi� do hobbita paru �agodnymi s�owy i Pippin usn�� w k�tku, znu�ony, lecz niespokojny, jak przez mg�� s�ysz�c doko�a krz�tanin� i rozmowy, a tak�e rozkazy wydawane przez Czarodzieja. Po zmierzchu ruszyli dalej. By�a to druga... nie, trzecia ju� noc od przygody z palantirem. Na to okropne wspomnienie Pippin otrz�sn�� si� ze snu i zadr�a�, a szum wiatru rozbrzmia� gro�nymi g�osami.
�wiat�o rozb�ys�o na niebie, jakby �una ognia spoza czarnego wa�u. Pippin skuli� si� zrazu przestraszony, zadaj�c sobie pytanie, do jakiej z�owrogiej krainy wiezie go Gandalf. Przetar� oczy i w�wczas zobaczy�, �e to tylko ksi�yc, teraz ju� niemal w pe�ni, wstaje na mrocznym niebie u wschodu. A wi�c noc dopiero si� zacz�a, jazda w ciemno�ciach potrwa jeszcze wiele godzin. Hobbit poruszy� si� i zapyta�:
- Gdzie jeste�my, Gandalfie?
- W kr�lestwie Gondoru - odpar� Czarodziej. - Jedziemy wci�� jeszcze przez Anorien.
Na chwil� zapad�o milczenie. Potem Pippin krzykn�� nagle i chwyci� kurczowo za p�aszcz Gandalfa.
- Co to jest?! - zawo�a�. - Sp�jrz! P�omie�, czerwony p�omie�! Czy w tym kraju s� smoki? Patrz, drugi!
Zamiast odpowiedzie� hobbitowi, Gandalf krzykn�� g�o�no do swego wierzchowca:
- Naprz�d, Gryfie! Trzeba si� spieszy�. Czas nagli. Patrz! W Gondorze zapalono wojenne sygna�y, wzywaj� pomocy. Wojna ju� wybuch�a. Patrz, p�on� ogniska na Amon Din, na Eilenach, zapalaj� si� coraz dalej na zachodzie! Rozb�yska Nardol, Erelas, Min-Rimmon, Kalenhad, a tak�e Halifirien na granicy Rohanu.
Lecz Gryf zwolni� biegu i poszed� w st�pa, a potem zadar� �eb i zar�a�. Z ciemno�ci odpowiedzia� mu r�enie innych koni, zagrzmia� t�tent kopyt, trzej je�d�cy niby widma przemkn�li p�dem w po�wiacie ksi�yca i znikn�li na zachodzie. Dopiero wtedy Gryf zebra� si� w sobie i skoczy� naprz�d, a noc jak burza hucza�a wok� p�dz�cego rumaka.
Pippin zn�w poczu� si� senny i niezbyt uwa�nie s�ucha�, co Gandalf opowiada mu o zwyczajach Gondoru. Wsz�dzie tu na szczytach najwy�szych g�r wzd�u� granic rozleg�ego kraju by�y przygotowane stosy i czuwa�y posterunki z wypocz�tymi ko�mi, by na rozkaz w�adcy w ka�dej chwili m�c rozpali� wici i rozes�a� go�c�w na p�noc do Rohanu i na po�udnie do Belfalas.
- Od dawna ju� nie zapalano tych sygna��w - m�wi� Gandalf. - Za staro�ytnych czas�w Gondoru nie by�o to potrzebne, bo kr�lowie zachodu mieli siedem palantir�w! - Na te s�owa Pippin wzdrygn�� si� niespokojnie, wi�c Czarodziej szybko doda�: - �pij, nie b�j si� niczego. Nie pod��asz jak Frodo do Mordoru, lecz do Minas Tirith, tam za� b�dziesz bezpieczny o tyle, o ile w dzisiejszych czasach mo�na by� gdziekolwiek bezpiecznym. Je�li Gondor upadnie albo te� Pier�cie� dostanie si� w r�ce Nieprzyjaciela, wtedy nawet Shire nie zapewni spokojnego schronienia.
- �adnie� mnie pocieszy� - mrukn�� Pippin, lecz mimo to senno�� ogarn�a go znowu. Zanim pogr��y� si� w g��bokim �nie, mign�y mu w oczach bia�e szczyty wynurzone jak p�ywaj�ce wyspy z morza chmur i �wiec�ce blaskiem zachodz�cego ksi�yca. Zd��y� pomy�le� o przyjacielu pytaj�c sam siebie, czy Frodo ju� dotar� do Mordoru i czy �yje. Nie wiedzia�, �e Frodo z daleka patrza� na ten sam ksi�yc zni�aj�cy si� nad Gondorem przed �witem nowego dnia.
O
budzi� Pippina gwar licznych g�os�w. A wi�c przemin�a zn�w jedna doba, dzie� w ukryciu i noc w podr�y. Szarza�o ju�, zbli�a� si� ch�odny brzask, zimne szare mg�y spowija�y �wiat. Gryf parowa�, zgrzany po galopie, lecz szyj� trzyma� dumnie podniesion� i nie zdradza� zm�czenia. Doko�a stali ro�li ludzie w grubych p�aszczach, a za nimi majaczy� we mgle kamienny mur. Zdawa� si� cz�ciowo zburzony, lecz mimo wczesnej pory krz�tali si� przy nim robotnicy, s�ycha� by�o stuk m�ot�w, szcz�k kielni, skrzyp k�. Tu i �wdzie przez mg�� przeb�yskiwa�y nik�e �wiat�a pochodni i latarni. Gandalf pertraktowa� z lud�mi, kt�rzy mu zast�pili drog�, a przys�uchuj�c si� Pippin stwierdzi�, �e mowa w�a�nie o nim.
- Ciebie, Mithrandirze, znamy - powiedzia� przyw�dca ludzi - zreszt� ty znasz has�o Siedmiu Bram, wolno ci wi�c jecha� dalej. O twoim towarzyszu wszak�e nic nam nie wiadomo. Co to za jeden? Karze� z g�r p�nocy? Nie chcemy w dzisiejszych czasach mie� w swoim kraju obcych go�ci, chyba �e s� to m�ni i zbrojni wojownicy, na kt�rych pomocy i wierno�ci mo�emy polega�.
- Por�cz� za niego przed tronem Denethora - odpar� Gandalf. - A co do m�stwa, nie trzeba go mierzy� wzrostem. M�j towarzysz ma za sob� wi�cej bitew i niebezpiecznych przyg�d ni� ty, Ingoldzie, chocia� jeste� od niego dwakro� wy�szy. Przybywa prosto ze zdobytego Isengardu, o kt�rego upadku przywozimy wam nowin�; jest bardzo utrudzony, gdyby nie to, zaraz bym go obudzi�. Nazywa si� Peregrin; to m�� wielkiej waleczno�ci.
- M��? - z pow�tpiewaniem rzek� Ingold, a inni za�miali si� drwi�co.
- M��! - krzykn�� Pippin, nagle trze�wiej�c ze snu. - M��! Nic podobnego! Jestem hobbitem, nie cz�owiekiem i nie wojownikiem, chocia� zdarza�o mi si� wojowa�, gdy innej rady nie by�o. Nie dajcie si� Gandalfowi zba�amuci�!
- Niejeden zas�u�ony w bojach nie umia�by pi�kniej si� przedstawi� - powiedzia� Ingold. - C� to znaczy: hobbit?
- Nizio�ek - odpar� Gandalf, a spostrzegaj�c wra�enie, jakie ta nazwa wywar�a na ludziach, wyja�ni�: - Nie, nie ten, lecz jego wsp�plemieniec.
- I towarzysz jego wyprawy - doda� Pippin. - By� te� z nami Boromir, wasz rodak; on to mnie ocali� w�r�d �nieg�w p�nocy, a potem zgin�� w mojej obronie stawiaj�c czo�o przewadze napastnik�w.
- B�d� cicho! - przerwa� mu Gandalf. - T� �a�obn� wie�� wypada najpierw oznajmi� jego ojcu.
- Ju� si� jej domy�lamy - odpar� Ingold - bo dziwne znaki przestrzega�y nas ostatnimi czasy. Skoro tak, jed�cie nie zwlekaj�c do grodu. W�adca Minas Tirith zechce pewnie co pr�dzej wys�ucha� tego, kto mu przynosi ostatnie po�egnanie od syna, niechby to by� cz�owiek czy te�...
- Hobbit - rzek� Pippin. - Niewielkie us�ugi mog� odda� waszemu W�adcy, lecz przez pami�� dzielnego Boromira zrobi� wszystko, co w mojej mocy.
- B�d�cie zdrowi - powiedzia� Ingold. Ludzie rozst�pili si� przed Gryfem, kt�ry wszed� zaraz w w�sk� bram� otwart� w murach. - Oby� wspar� Denethora dobr� rad� w godzinie ci�kiej dla niego i dla nas wszystkich, Mithrandirze! - zawo�a� Ingold. - Szkoda, �e zn�w przynosisz wie�ci o �a�obie i niebezpiecze�stwie, jak to jest podobno twoim zwyczajem.
- Rzadko si� bowiem zjawiam i tylko wtedy, gdy potrzebna jest moja pomoc - odpar� Gandalf. - Je�li chcesz mojej rady, to s�dz�, �e za p�no bierzecie si� do naprawy mur�w wok� Pelennoru. Przeciw burzy, kt�ra si� zbli�a, najlepsz� obron� b�dzie wam w�asna odwaga, a tak�e nadzieja, kt�r� wam przynosz�. Nie same tylko z�e wie�ci wioz�! Zaniechajcie kielni, pora ostrzy� miecze!
- Te roboty sko�czymy dzi� przed wieczorem - rzek� Ingold. - Naprawiamy ju� ostatni� cz�� muru, najmniej zreszt� nara�on�, bo zwr�con� w stron� sprzymierzonego z nami Rohanu. Czy wiesz co� o Roha�czykach? Czy stawi� si� na wezwanie? Jak s�dzisz?
- Tak jest, przyjd�. Ale stoczyli ju� wiele bitew na waszym zapleczu. Ta droga, podobnie jak wszystkie inne, dzi� ju� nie prowadzi w bezpieczne strony. Czuwajcie! Gdyby nie Gandalf, kruk z�ych wie�ci, zobaczyliby�cie ci�gn�ce od Anorien zast�py Nieprzyjaciela zamiast je�d�c�w Rohanu. Nie wiem na pewno, czy tak si� mimo wszystko nie stanie. �egnajcie i pami�tajcie, �e trzeba mie� oczy otwarte!
Gandalf wjecha� wi�c w szeroki pas ziemi za Rammas Echor - tak Gondorczycy nazwali zewn�trzny mur, wzniesiony niema�ym trudem, gdy Ithilien znalaz�o si� w zasi�gu wrogiego cienia. Mur ten mia� ponad dziesi�� staj d�ugo�ci i odbiegaj�c od st�p g�r wraca� ku nim zatoczywszy szeroki kr�g wok� p�l Pelennoru; pi�kne, �yzne podgrodzie rozpo�ciera�o si� na wyd�u�onych zboczach i terasach, kt�re opada�y ku g��bokiej dolinie Anduiny. W najdalej na p�noco-wsch�d wysuni�tym punkcie mur odleg�y by� od Wielkich Wr�t stolicy o cztery staje; w tym miejscu szczeg�lnie wysoki i pot�ny, g�rowa� na urwistej skarpie ponad pasmem nadrzecznej r�wniny; tu bowiem na podmurowanej grobli bieg�a od brod�w i most�w Osgiliathu droga przechodz�ca mi�dzy warownymi wie�ami przez strze�on� bram�. Na po�udnio-zachodzie odleg�o�� mi�dzy murem a miastem wynosi�a najmniej, bo tylko jedn� staj�; tam Anduina, op�ywaj�c szerokim zakolem g�ry Emyn Arnen w po�udniowym Ithilien, skr�ca�a ostro na zach�d, a zewn�trzny mur pi�trzy� si� tu� nad jej brzegiem, gdzie ci�gn�y si� bulwary i przysta� Harlond dla �odzi przybywaj�cych pod pr�d Rzeki z po�udniowych prowincji. Podegrodzie by�o bogate w pola uprawne i sady, ko�o dom�w sta�y szopy i spichrze, owczarnie i obory; liczne potoki, perl�c si�, sp�ywa�y z g�r do Anduiny. Niewielu wszak�e pasterzy i rolnik�w �y�o na tym obszarze, wi�kszo�� ludno�ci Gondoru skupia�a si� w siedmiu kr�gach stolicy lub w wysoko po�o�onych dolinach na podg�rzu, w Lossarnach czy te� dalej na po�udnie w pi�knej krainie Lebennin, nad jej pi�ciu bystrymi strumieniami. Dzielne plemi� osiad�o mi�dzy g�rami a Morzem. Uwa�ano ich za Gondorczyk�w, lecz mieli w �y�ach krew mieszan�, byli przewa�nie kr�pej budowy i smag�ej cery; wywodzili si� od dawno zapomnianego ludu, kt�ry �y� w cieniu g�r za Czarnych Lat, przed nastaniem kr�l�w. Dalej jeszcze, w lennej krainie Belfalas mieszka� w zamku Dol Amroth nad Morzem ksi��� Imrahil, potomek wielkiego rodu, a ca�e jego plemi� ros�ych ludzi mia�o oczy szarozielone jak morskie fale.
Gandalf jecha� czas jaki�, a� niebo rozwidni�o si� zupe�nie, Pippin za�, wybity wreszcie ze snu, rozgl�da� si� wko�o. Po lewej r�ce widzia� tylko jezioro mgie� wzbijaj�cych si� ku z�owrogim cieniom wschodu, po prawej natomiast spi�trzony od zachodu �a�cuch g�rski urywa� si� nagle, jak gdyby kszta�tuj�ca ten teren pot�na Rzeka przerwa�a olbrzymi� zapor� i wy��obi�a szerok� dolin�, kt�ra mia�a si� sta� p�niej polem bitew i ko�ci� niezgody. Tam za�, gdzie Bia�e G�ry, Ered Nimrais, ko�czy�y si�, ujrza� Pippin wedle zapowiedzi Gandalfa ciemn� bry�� g�ry Mindolluiny, fioletowe cienie w g��bi wysoko po�o�onych w�woz�w i strzelist� �cian� bielej�c� w blasku wstaj�cego dnia. Na wysuni�tym ramieniu tej g�ry sta�o miasto, strze�one przez siedem kr�g�w kamiennych mur�w, tak stare i pot�ne, �e zdawa�o si� nie zbudowane, lecz wyrze�bione przez olbrzym�w w ko��cu ziemi.
Pippin patrza� z podziwem, gdy nagle szare mury zbiela�y i zarumieni�y si� od porannej zorzy, s�o�ce wychyn�o nad cienie wschodu i wi�zka promieni obj�a gr�d. Hobbit krzykn�� z zachwytu, bo wie�a Ektheliona, wystrzelaj�ca po�r�d ostatniego i najwy�szego obr�bu mur�w, rozb�ys�a na tle nieba jak iglica z pere� i srebra, smuk�a, pi�kna, kszta�tna, uwie�czona szczytem iskrz�cym si� jak kryszta�. Z blank�w powia�y bia�e chor�gwie trzepocz�c na rannym wietrze, a z wysoka i z daleka dobieg� g�os d�wi�czny jakby srebrnych tr�b.
Tak Gandalf i Peregrin o wschodzie s�o�ca wjechali pod Wielkie Wrota Gondoru i �elazne drzwi otwar�y si� przed Gryfem.
- Mithrandir! Mithrandir! - zawo�ali ludzie. - A wi�c burza jest naprawd� ju� blisko.
- Burza nadci�ga - odpar� Gandalf. - Przylatuj� na jej skrzyd�ach. Musz� stan�� przed waszym w�adc� Denethorem, p�ki trwa jego namiestnictwo. Cokolwiek bowiem si� zdarzy, zbli�a si� koniec Gondoru takiego, jaki znali�cie dotychczas. Nie zatrzymujcie mnie!
Ludzie na rozkaz pos�usznie odst�pili od niego i nie zadawali wi�cej pyta�, chocia� ze zdziwieniem przygl�dali si� hobbitowi siedz�cemu przed nim na siodle, a tak�e wspania�emu wierzchowcowi. Mieszka�cy grodu nie u�ywali bowiem koni i rzadko widywano je na ulicach, chyba �e nios�y go�c�w Denethora. Tote� ludzie m�wili mi�dzy sob�:
- To z pewno�ci� ko� ze s�awnych stajen kr�la Rohanu. Mo�e Rohirrimowie wkr�tce przyb�d� na pomoc.
Gryf tymczasem dumnie st�pa� po d�ugiej, kr�tej drodze pod g�r�.
Gr�d Minas Tirith rozsiad� si� na siedmiu poziomach, z kt�rych ka�dy wrzyna� si� w zbocze g�ry i otoczony by� murem, w ka�dym za� murze by�a brama. Pierwsza, Wielkie Wrota, otwiera�a si� w dolnym kr�gu mur�w od wschodu, nast�pna odsuni�ta by�a nieco na po�udnie, trzecia - na p�noc, i tak dalej, a� po szczyt, tak �e brukowana droga wspinaj�ca si� ku twierdzy przecina�a stok zygzakiem to w t�, to w drug� stron�. Ilekro� za� znalaz�a si� nad Wielkimi Wrotami, wchodzi�a w sklepiony tunel, przebijaj�cy olbrzymi filar skalny, kt�rego pot�ny, wystaj�cy blok dzieli� wszystkie kr�gi grodu z wyj�tkiem pierwszego. Cz�ciowo ukszta�towa�a tak g�r� sama przyroda, cz�ciowo praca i przemy�lno�� ludzi sprzed wiek�w, do�� �e na ty�ach rozleg�ego dziedzi�ca za Wrotami pi�trzy� si� bastion kamienny, ostr� niby kil statku kraw�dzi� zwr�cony ku wschodowi. Wznosi� si� a� do najwy�szego kr�gu, gdzie wie�czy�a go obmurowana galeria; obro�cy twierdzy mogli wi�c jak za�oga olbrzymiego okr�tu z bocianiego gniazda spogl�da� z wysoka na Wrota, le��ce o siedemset st�p ni�ej. Wej�cie do twierdzy r�wnie� otwiera�o si� od wschodu, lecz by�o wg��bione w rdze� ska�y; st�d d�ugi, o�wietlony latarniami sk�on prowadzi� pod Si�dm� Bram�. Za ni� dopiero znajdowa� si� Najwy�szy Dziedziniec i Plac Wodotrysku u st�p Bia�ej Wie�y. Wie�a ta, pi�kna i wynios�a, mierzy�a pi��dziesi�t s��ni od podstawy do szczytu, z kt�rego flaga Namiestnik�w powiewa�a na wysoko�ci tysi�ca st�p ponad r�wnin�. By�a to doprawdy pot�na warownia, nie do zdobycia dla najwi�kszej nawet nieprzyjacielskiej armii, je�li w murach znale�li si� ludzie zdolni do noszenia broni; napastnicy mogliby wtargn�� �atwiej od ty�u, wspinaj�c si� po ni�szych od tej strony zboczach Mindolluiny, a� na w�skie rami�, kt�re ��czy�a G�r� Stra�y z g��wnym masywem. Lecz rami� to, wzniesione do wysoko�ci pi�tego muru, zagradza�y mocne sza�ce wsparte o urwist�, przewieszon� nad nim �cian� skaln�. Tutaj w sklepionych grobowcach spoczywali dawni kr�lowie i w�adcy, na zawsze milcz�cy mi�dzy g�r� a wie��.
P
ippin z coraz wi�kszym podziwem patrza� na ogromne kamienne miasto; nawet we �nie nie widzia� dot�d nic r�wnie wielkiego i wspania�ego. Ten gr�d by� od Isengardu nie tylko rozleglejszy i pot�niejszy, lecz znacznie pi�kniejszy. Niestety, wszystkie oznaki wskazywa�y, �e podupada� z roku na rok, i �y�a w nim ju� teraz ledwie po�owa ludzi, kt�rych by m�g� wygodnie pomie�ci�. Na ka�dej ulicy je�d�cy mijali wielkie domy i dziedzi�ce, a nad �ukami bram Pippin spostrzega� rze�bione pi�knie litery dziwnego i starodawnego pisma; domy�la� si�, �e to nazwiska dostojnych m��w i rod�w, zamieszkuj�cych tu niegdy�; teraz siedziby ich sta�y opuszczone, na bruku wspania�ych dziedzi�c�w nie d�wi�cza�y niczyje kroki, g�os �aden nie rozbrzmiewa� w salach, ani jedna twarz nie ukazywa�a si� w drzwiach czy te� w pustych oknach. Wreszcie znale�li si� przed Si�dm� Bram�, a ciep�e s�o�ce, to samo, kt�re l�ni�o za Rzek�, gdy Frodo w�drowa� dolinkami Ithilien, b�yszcza�o tu na g�adkich �cianach, na mocno osadzonych w skale filarach i na ogromnym sklepieniu, kt�rego zwornik wyrze�biony by� na kszta�t ukoronowanej, kr�lewskiej g�owy. Gandalf zeskoczy� z siod�a, bo koni nie wpuszczano do wn�trza twierdzy, a Gryf, zach�cony �agodnym szeptem swego pana, pozwoli� si� odprowadzi� na bok.
Stra�nicy u bramy mieli czarne p�aszcze, a he�my niezwyk�e, bardzo wysokie, nisko zachodz�ce na policzki i ciasno obejmuj�ce twarze; he�my te, ozdobione nad skroni� bia�ym skrzyd�em mewy, b�yszcza�y jak srebrne p�omienie, by�y bowiem wykute ze szczerego mithrilu i stanowi�y dziedzictwo z dni dawnej chwa�y. Na czarnych pancerzach widnia�o wyhaftowane bia�ym jak �nieg jedwabiem kwitn�ce drzewo, a nad nim srebrna korona i gwiazdy. By� to tradycyjny str�j potomk�w Elendila i nikt go ju� nie nosi� w Gondorze pr�cz stra�nik�w twierdzy pilnuj�cych wst�pu na Plac Wodotrysku, gdzie ongi ros�o Bia�e Drzewo.
Wie�� o przybyciu go�ci musia� ich zapewne wyprzedzi�, bo otwarto bram� natychmiast, o nic nie pytaj�c. Gandalf szybkim krokiem wszed� na wybrukowany bia�ymi p�ytami dziedziniec. Urocza fontanna tryska�a tu w blasku porannego s�o�ca; otacza�a j� �wie�a ziele�, lecz po�rodku, schylone nad basenem, sta�o Martwe Drzewo, a krople smutnie spada�y z jego nagich, po�amanych ga��zi z powrotem w czyst� wod�.
Pippin zerkn�� na nie, spiesz�c za Gandalfem. Wyda�o mu si� ponure i zdziwi� si�, �e zostawiono uschni�te drzewo w tak porz�dnie utrzymanym otoczeniu.
"Siedem gwiazd, siedem kamieni i jedno bia�e drzewo".
Przypomnia� sobie te s�owa, wyszeptane kiedy� przez Gandalfa. Lecz ju� sta� u drzwi wielkiej sali pod ja�niej�c� wie��; w �lad za Czarodziejem min�� ros�ych, milcz�cych od�wiernych i znalaz� si� w ch�odnym, cienistym, dzwoni�cym echami wn�trzu kamiennego domu. W d�ugim, pustym, wy�o�onym p�ytami korytarzu Gandalf po cichu przem�wi� do Pippina:
- Rozwa�aj ka�de s�owo, mo�ci Peregrinie! Nie miejsce to i nie pora na hobbickie gadulstwo. Theoden to dobrotliwy staruszek. Denethor jest z innej zgo�a gliny, dumny i przebieg�y, znacznie te� wspanialszego rodu i mo�niejszy, chocia� nie tytu�uj� go kr�lem. B�dzie przede wszystkim zwraca� si� do ciebie i zada ci mn�stwo pyta�, skoro mo�esz mu wiele powiedzie� o jego synu Boromirze. Kocha� go bardzo, mo�e za bardzo; tym bardziej, �e wcale do siebie nie byli podobni. Lecz zapewne u�yje os�ony mi�o�ci, �eby dowiedzie� si� wszystkiego, co chce, licz�c, �e �atwiej si� tego dowie od ciebie ni� ode mnie. Nie m�w nic ponad to, co konieczne, a zw�aszcza nie wspominaj o misji Froda. Ja sam to wyja�ni� we w�a�ciwej chwili. Je�li si� da, nie m�w te� nic o Aragornie.
- Dlaczego? Co zawini� Obie�y�wiat? - szepn�� Pippin. - Chcia� przecie� tak�e przyj�� tutaj, prawda? I niechybnie wkr�tce zjawi si� we w�asnej osobie.
- Mo�e, mo�e - odpar� Gandalf. - Je�li si� jednak zjawi, nadejdzie pewnie inn� drog�, ni� my�limy, inn�, ni� my�li sam Denethor. Tak b�dzie lepiej. W ka�dym razie nie my zapowiemy jego przybycie. Gandalf zatrzyma� si� przed wysokimi drzwiami z polerowanego metalu.
- Widzisz, m�j Pippinie, brak mi czasu na wyk�ad z historii Gondoru, chocia� wielka szkoda, �e� si� czego� wi�cej nie nauczy� za m�odu, zamiast pl�drowa� ptasie gniazda po drzewach i wagarowa� w lasach Shire'u. Pos�uchaj jednak mojej rady. Nie by�oby m�drze przynosz�c pot�nemu w�adcy wie�� o �mierci spadkobiercy opowiada� szeroko o bliskim nadej�ciu kogo�, kto - je�li przyjdzie - ma prawo za��da� tronu. Zrozumia�e�?
- Tronu? - powt�rzy� oszo�omiony Pippin.
- Tak jest - rzek� Gandalf. - Je�eli dotychczas w�drowa�e� po �wiecie z zatkanymi uszami i u�pionym umys�em, obud� si� wreszcie!
I zapuka� do drzwi.
D
rzwi si� otwar�y, lecz nikogo za nimi nie by�o. Pippin ujrza� ogromn� sal�. �wiat�o dociera�o do niej przez okna, g��boko wci�te w grube mury dw�ch bocznych naw, odgrodzonych od �rodkowej rz�dami wysmuk�ych kolumn podpieraj�cych strop. Kolumny z litego czarnego marmuru rozkwita�y u szczyt�w kapitelami wyrze�bionymi w dziwne postacie zwierz�t i li�cie osobliwego kszta�tu. Wysoko w g�rze ogromne sklepienie po�yskiwa�o w p�mroku matowym z�otem, inkrustowanym w r�nobarwny dese�. W tej d�ugiej, uroczystej sali nie by�o zas�on ani dywan�w, �adnych tkanin ani drewnianych sprz�t�w, tylko pomi�dzy kolumnami mn�stwo milcz�cych pos�g�w wykutych w zimnym kamieniu.
Pippin nagle przypomnia� sobie wyciosane w skale Argonath pomniki i z trwo�n� czci� spojrza� w perspektyw� tego szpaleru dawno zmar�ych kr�l�w. W g��bi, wzniesiony na kilku stopniach sta� wysoki tron pod baldachimem z marmuru rze�bionym na kszta�t ukoronowanego he�mu. Za nim na �cianie mozaika z drogocennych kamieni przedstawia�a kwitn�ce drzewo. Tron by� pusty. U podn�a wzniesienia, na najni�szym stopniu, szerokim i wysokim, umieszczono kamienny fotel, czarny i g�adki, a na nim siedzia� stary cz�owiek ze spuszczonymi oczyma. W r�ku trzyma� bia�� r�d�k� opatrzon� z�ot� ga�k�. Nie podni�s� wzroku. Dwaj przybysze z wolna szli ku niemu, a� stan�li o trzy kroki przed kamiennym fotelem. W�wczas Gandalf przem�wi�:
- Witaj, W�adco i Namiestniku Minas Tirith, Denethorze, synu Ektheliona! Przynosz� ci rad� i wie�ci w tej ci�kiej godzinie.
Dopiero wtedy stary cz�owiek d�wign�� g�ow�. Pippin zobaczy� rze�bion� pi�knie twarz, dumne rysy, cer� koloru ko�ci s�oniowej, d�ugi, orli nos pomi�dzy ciemnymi, g��boko osadzonymi oczyma. Wyda�a mu si� bardziej podobna do Aragorna ni� do Boromira.
- Godzina jest zaprawd� ci�ka - rzek� starzec - a ty masz zwyczaj zjawia� si� w takich w�a�nie chwilach, Mithrandirze. Lecz chocia� wszystkie znaki zwiastuj� nam, �e wkr�tce los Gondoru si� przesili, mniej ci��y mojemu sercu ta sprawa ni�li w�asne nieszcz�cie. Powiedziano mi, �e� przywi�z� kogo�, kto by� �wiadkiem zgonu mojego syna. Czy to ten tw�j towarzysz?
- Tak jest - odpar� Gandalf. - Jeden z dw�ch �wiadk�w. Drugi zosta� u boku Theodena, kr�la Rohanu, i niebawem zapewne te� przyb�dzie. S� to, jak widzisz, nizio�ki, lecz �aden z nich nie jest tym, o kt�rym m�wi przepowiednia.
- B�d� co b�d� nizio�ki - pos�pnie stwierdzi� Denethor - a niezbyt mi�a jest dla mnie ta nazwa, odk�d z�owieszcze s�owa zak��ci�y spok�j tego dworu i popchn�y mojego syna do szale�czej wyprawy, w kt�rej znalaz� �mier�. M�j Boromir! Jak�e nam go dzisiaj brak! To Faramir powinien by� i�� zamiast niego.
- I poszed�by ch�tnie - rzek� Gandalf. - Nie b�d� niesprawiedliwy w swoim �alu. Boromir domaga� si� tej misji dla siebie i za nic nie zgadza� si�, by go kto� inny zast�pi�. Mia� charakter w�adczy, zagarnia� to, czego pragn��. D�ugo w�drowa�em w jego towarzystwie i dobrze go pozna�em. Ale m�wisz o jego �mierci. Wi�c ta wiadomo�� dosz�a do ciebie wcze�niej ni� my?
- Dosz�o do moich r�k to - powiedzia� Denethor i odk�adaj�c r�d�k� podni�s� ze swych kolan przedmiot, w kt�ry si� wpatrywa�, gdy go�cie zbli�ali si� do tronu. W ka�dej r�ce trzyma� po�ow� du�ego, p�kni�tego na dwoje, bawolego rogu, okutego srebrem.
- To r�g, kt�ry Boromir nosi� zawsze przy sobie! - wykrzykn�� Pippin.
- Tak jest - rzek� Denethor. - W swoim czasie i ja go nosi�em, jak wszyscy pierworodni synowie w moim rodzie od zamierzch�ych czas�w, jeszcze sprzed upadku kr�l�w, od czas�w, gdy Vorondil, ojciec Mardila, polowa� na bia�e bawo�y Arawa na dalekich stepach Rhun. Trzyna�cie dni temu us�ysza�em znad p�nocnego pogranicza �ciszony g�os tego rogu, potem za� Rzeka przynios�a mi go, lecz z�amany; nigdy ju� wi�cej nie zagra. - Denethor umilk� i zapad�a pos�pna cisza. Nagle zwr�ci� czarne oczy na Pippina. - Co powiesz na to, nizio�ku?
- Trzyna�cie dni temu... - wyj�ka� Pippin. - Tak, to si� zgadza. Sta�em przy nim, gdy zad�� w r�g. Lecz pomoc nie nadesz�a. Tylko nowe bandy ork�w.
- A wi�c by�e� przy tym - rzek� Denethor patrz�c pilnie w twarz hobbita. - Opowiedz mi wszystko. Dlaczego pomoc nie nadesz�a? Jakim sposobem ty ocala�e�, a poleg� Boromir, m�� tak wielkiej si�y, maj�c tylko gar�� ork�w przeciw sobie?
Pippin zaczerwieni� si� i zapomnia� o strachu.
- Najsilniejszy m�� zgin�� mo�e od jednej strza�y - odpar� - a Boromira przeszy� ca�y r�j strza�. Gdy go ostatni raz widzia�em, osun�� si� pod drzewo i wyci�ga� ze swojego boku czarnopi�ry grot. Co do mnie, omdla�em w tym momencie i wzi�to mnie do niewoli. P�niej ju� nie widzia�em Boromira i nic wi�cej o nim nie s�ysza�em. Ale czcz� jego pami��, bo to by� m�ny cz�owiek. Umar�, �eby nas ocali�, mnie i mego wsp�plemie�ca Meriadoka; �o�dacy czarnego W�adcy porwali nas obu i powlekli w lasy. Chocia� nie zdo�a� nas obroni�, nie umniejsza to mojej wdzi�czno�ci.
Pippin spojrza� Denethorowi prosto w oczy, bo zbudzi�a si� w nim jaka� dziwna duma i zrani� go ton wzgardy czy podejrzenia w zimnym g�osie starca.
- Wiem, �e tak mo�nemu w�adcy ludzi nie na wiele si� przydadz� us�ugi hobbita, nizio�ka z dalekiego p�nocnego kraju, lecz to, na co mnie sta�, ofiarowuj� ci na sp�at� mego d�ugu.
I odrzucaj�c z ramion szary p�aszcz Pippin doby� mieczyka, by z�o�y� go u n�g Denethora.
Nik�y u�miech, jak ch�odny b�ysk s�o�ca w zimowy wiecz�r, przemkn�� po starczej twarzy; Denethor spu�ci� jednak g�ow� i wyci�gn�� r�k� odk�adaj�c na bok szcz�tki Boromirowego rogu.
- Podaj mi sw�j or�! - rzek�. Pippin podni�s� mieczyk i poda� w�adcy r�koje�ci� do przodu.
- Sk�d go masz? - spyta� Denethor. - Wiele, wiele lat przetrwa�a ta stal. To niew�tpliwie ostrze wykute przez nasze plemi� na p�nocy w niepami�tnej przesz�o�ci.
- Bro� ta pochodzi z Kurhan�w, kt�re wznosz� si� na pograniczu mojego kraju - odpar� Pippin. - Lecz dzi� mieszkaj� tam jedynie z�o�liwe upiory i wola�bym o nich nie m�wi� wi�cej.
- Dziwne legendy kr��� o was - rzek� Denethor. - Raz jeszcze sprawdza si� przys�owie, �e nie nale�y s�dzi� cz�owieka - lub nizio�ka - po pozorach. Przyjmuj� twoje us�ugi. Nie�atwo ci� bowiem nastraszy� s�owami i umiesz przemawia� dworn� mow�, chocia� brzmi ona niezwykle w uszach lud�w po�udnia. Nadchodz� czasy, gdy potrzebni nam b�d� pomocnicy rycerskich obyczaj�w, mali czy wielcy. Przysi�gnij mi teraz wierno��.
- Ujmij r�koje�� miecza - pouczy� hobbita Gandalf - i powtarzaj za Denethorem przysi�g�, je�li nie zmieni�e� postanowienia.
- Nie zmieni�em - rzek� Pippin.
Starzec po�o�y� mieczyk na swych kolanach i zacz�� recytowa� formu�� przysi�gi, Pippin za�, z r�k� na gardzie, powtarza� z wolna s�owo po s�owie.
- �lubuj� wierno�� i s�u�b� Gondorowi i Namiestnikowi w�adaj�cemu tym kr�lestwem. Jemu pos�uszny, b�d� usta otwiera� lub zamyka�, czyni� lub wstrzymywa� si� od czyn�w, p�jd�, gdzie mi rozka�e, lub wr�c� na jego wezwanie, s�u�y� mu b�d� w biedzie lub w dostatku, w czas pokoju lub wojny, �yciem lub �mierci�, od tej chwili, a� dop�ki m�j pan mnie nie zwolni lub �mier� nie zabierze, lub �wiat si� nie sko�czy. Tak rzek�em ja, Peregrin, syn Paladina, nizio�ek z Shire'u.
- Przyj��em te s�owa, ja, Denethor, syn Ektheliona, W�adca Gondoru, Namiestnik wielkiego kr�la, i nie zapomn� ich ani te� nie omieszkam wynagrodzi� sprawiedliwie: wierno�� mi�o�ci�, m�stwa czci�, wiaro�omstwa pomst�.
Po czym Pippin otrzyma� z powrotem sw�j mieczyk i wsun�� go do pochwy.
- A teraz - rzek� Denethor - daj� ci pierwszy rozkaz: m�w i nie przemilczaj prawdy. Opowiedz mi ca�� histori�, przypomnij sobie wszystko, co wiesz o moim synu Boromirze. Si�d� i zaczynaj!
M�wi�c to uderzy� w ma�y srebrny gong stoj�cy obok jego podn�ka i natychmiast zjawili si� s�udzy. Pippin zrozumia�, �e stali od pocz�tku w niszach po obu stronach drzwi, gdzie ani on, ani Gandalf nie mogli ich widzie�.
- Przynie�cie wino, jad�o i krzes�a dla go�ci - rzek� Denethor - i pilnujcie, by nikt nam nie przeszkodzi� w ci�gu nast�pnej godziny.
- Tyle tylko czasu mog� wam po�wi�ci� - doda� zwracaj�c si� do Gandalfa - bo wiele spraw ci��y na mojej g�owie. Mo�e nawet wa�niejszych, lecz mniej dla mnie pilnych. Ale je�li si� da, porozmawiamy znowu dzi� wieczorem.
- Mam nadziej�, �e wcze�niej jeszcze - odpar� Gandalf. - Spieszy�em bowiem z wiatrem na wy�cigi z odleg�ego o sto pi��dziesi�t staj Isengardu nie tylko po to, by ci przywie�� jednego ma�ego wojaka, cho�by najdworniejszych obyczaj�w. Czy nie ma dla ciebie wagi wiadomo��, �e Theoden stoczy� wielk� bitw�, �e Isengard pad� i �e z�ama�em r�d�k� Sarumana?
- Nowiny bardzo wa�ne, lecz wiedzia�em o tym bez ciebie, do�� by powzi�� w�asne plany ku obronie od gro�by ze wschodu.
Denethor zwr�ci� ciemne oczy na Gandalfa, a Pippin nagle spostrzeg� mi�dzy nimi dwoma jakie� podobie�stwo i wyczu� napi�cie dw�ch si�, jak gdyby tl�cy si� lont ��czy� dwie pary oczu i lada chwila m�g� buchn�� p�omieniem.
Denethor nawet bardziej wygl�da� na czarodzieja ni� Gandalf, wi�cej mia� w sobie majestatu, urody i si�y. Zdawa� si� starszy. Lecz inny jaki� zmys� na przek�r wzrokowi upewni� Peregrina, �e Gandalf posiada wi�ksz� moc, g��bsz� m�dro�� i majestat wspanialszy, chocia� ukryty. Na pewno te� by� starszy. "Ile on mo�e mie� lat?" - my�la� Pippin i dziwi� si�, �e nigdy dotychczas nie zada� sobie tego pytania. Drzewiec mrucza� co� o czarodziejach, lecz s�uchaj�c go hobbit nie pami�ta�, �e to dotyczy r�wnie� Gandalfa. Kim jest naprawd� Gandalf? W jakiej odleg�ej przesz�o�ci, w jakim kraju przyszed� na �wiat? Kiedy go opu�ci? Pippin ockn�� si� z zadumy. Denethor i Gandalf wci�� patrzyli sobie w oczy, jakby nawzajem czytaj�c swe my�li. Lecz Denethor pierwszy odwr�ci� twarz.
- Tak - powiedzia�. - Kryszta�y jasnowidzenia podobno zagin�y, mimo to w�adcy Gondoru maj� wzrok bystrzejszy ni� pospolici ludzie i wiele nowin dociera do nich. Ale teraz prosz�, si�d�cie.
S
�udzy przynie�li fotel i niskie krzese�ko, podali na tacy srebrny dzban, kubki i bia�e ciasto. Pippin usiad�, lecz nie m�g� oderwa� oczu od starego w�adcy. Czy mu si� zdawa�o, czy te� rzeczywi�cie m�wi�c o kryszta�ach Denethor z nag�ym b�yskiem w oczach spojrza� na niego.
- Opowiedz swoj� histori�, m�j wasalu - rzek� Denethor na p� �artobliwie, a na p� drwi�co. - Cenne s� dla mnie s�owa tego, kto przyja�ni� si� z moim synem.
Pippin na zawsze zapami�ta� t� godzin� sp�dzon� w ogromnej sali pod przenikliwym spojrzeniem W�adcy Gondoru, w ogniu coraz to nowych podchwytliwych pyta�, z Gandalfem u boku przys�uchuj�cym si� czujnie i pow�ci�gaj�cym - hobbit wyczuwa� to nieomylnie - gniewn� niecierpliwo��. Kiedy min�� wyznaczony czas i Denethor zn�w zadzwoni� w gong, Pippin by� bardzo znu�ony.
"Jest chyba niewiele po dziewi�tej - my�la�. - M�g�bym teraz zje�� trzy �niadania za jednym zamachem".
- Zaprowad�cie dostojnego Mithrandira do przygotowanego dla� domu - powiedzia� Denethor do s�ug. - Jego towarzysz mo�e, je�li sobie �yczy, zamieszka� tymczasem razem z nim. Ale wiedzcie, �e zaprzysi�g� mi s�u�b�; nazywa si� Peregrin, syn Paladina; trzeba go wtajemniczy� w pomniejsze has�a. Zawiadomcie dow�dc�w, �e maj� si� stawi� tutaj u mnie mo�liwie zaraz po wybiciu trzeciej godziny. Ty, czcigodny Mithrandirze, przyjd� r�wnie�, je�li i kiedy ci si� spodoba. O ka�dej porze masz do mnie wst�p wolny, z wyj�tkiem kr�tkich godzin mego snu. Och�o� z gniewu, kt�ry w tobie wzbudzi�o szale�stwo starca, i wr��, by mnie wesprze� rad� i pociech�.
- Szale�stwo? - powt�rzy� Gandalf. - O, nie! Pr�dzej umrzesz, ni� stracisz rozum, dostojny panie. Umiesz nawet �a�oby u�y� jako p�aszcza. Czy s�dzisz, �e nie zrozumia�em, dlaczego przez godzin� wypytywa�e� tego, kt�ry wie mniej, chocia� ja siedzia�em obok?
- Je�li zrozumia�e�, mo�esz by� zadowolony - odpar� Denethor. - Szale�stwem by�aby duma, kt�ra by wzgardzi�a pomoc� i rad� w potrzebie; lecz ty udzielasz tych dar�w wedle w�asnych zamys��w. W�adca Gondoru nie b�dzie nigdy narz�dziem cudzych plan�w, cho�by najszlachetniejszych. W jego bowiem oczach �aden cel na tym �wiecie nie mo�e g�rowa� nad spraw� Gondoru. A Gondorem ja rz�dz�, nikt inny, chyba �e wr�c� kr�lowie.
- Chyba �e wr�c� kr�lowie? - powt�rzy� Gandalf. - S�usznie, czcigodny Namiestniku, twoim obowi�zkiem jest zachowa� kr�lestwo na ten przypadek, kt�rego dzi� ju� ma�o kto si� spodziewa. I w tym zadaniu u�ycz� ci wszelkiej pomocy, jak� zechcesz ode mnie przyj��. Ale powiem jasno: nie rz�dz� �adnym kr�lestwem, Gondorem ani innym pa�stwem, wielkim czy ma�ym. Obchodzi mnie wszak�e ka�de dobro zagro�one niebezpiecze�stwem na tym dzisiejszym �wiecie. W moim sumieniu nie uznam, �e nie spe�ni�em obowi�zku, cho�by Gondor zgin��, je�li przetrwa t� noc co� innego, co mo�e jutro rozkwitn�� i przynie�� owoce. Ja bowiem tak�e jestem namiestnikiem. Czy� o tym nie wiedzia�?
I rzek�szy to odwr�ci� si�, a Pippin bieg� za nim do wyj�cia usi�uj�c dotrzyma� mu kroku.
Gandalf nie spojrza� na hobbita ani si� nie odezwa� do niego przez ca�� drog�. Przewodnik wprowadzi� ich od drzwi sali przez Plac Wodotrysku na uliczk� mi�dzy wysokie kamienne budynki. Skr�cali par� razy, nim wreszcie zatrzymali si� przed domem w pobli�u muru strzeg�cego twierdzy od p�nocnej strony, opodal ramienia, kt�re ��czy�o gr�d z g��wnym masywem g�ry. Weszli po szerokich rze�bionych schodach na pi�tro, gdzie znale�li si� w pi�knym pokoju, jasnym i przestronnym, ozdobionym zas�onami z g�adkiej, l�ni�cej, z�ocistej tkaniny. Sprz�t�w by�o tu niewiele, nic pr�cz stolika, dw�ch krzese� i �awy, ale po obu stronach w nie zas�oni�tych alkowach przygotowano ��ka z porz�dn� po�ciel�, a tak�e miski i dzbany z wod� do mycia. Trzy wysokie, w�skie okna otwiera�y widok na p�noc, ponad szerok� p�tl� Anduiny, wci�� jeszcze osnutej mg��, ku odleg�ym wzg�rzom Emyn Muil i wodogrzmotom Rauros. Pippin musia� wle�� na �aw� i wychyli� si� poprzez szeroki kamienny parapet, by wyjrze� na �wiat.
- Czy gniewasz si� na mnie, Gandalfie? - spyta�, gdy przewodnik pozostawi� ich samych i zamkn�� drzwi. - Zrobi�em, co mog�em.
- Bez w�tpienia! - odpar� Gandalf wybuchaj�c nagle �miechem; podszed� do Pippina, obj�� go ramieniem i tak�e popatrza� przez okno. Pippin zerkn�� na twarz Czarodzieja g�ruj�c� tu� nad jego g�ow�, troch� zaskoczony, bo �miech zabrzmia� beztrosko i weso�o. A jednak porysowana zmarszczkami twarz Gandalfa wyda�a mu si� w pierwszej chwili zak�opotana i smutna; dopiero po d�u�szej obserwacji dostrzeg� pod t� mask� wyraz wielkiej rado�ci, ukryte �r�d�o wesela, tak bogate, �e mog�oby �miechem wype�ni� ca�e kr�lestwo, gdyby trysn�o swobodnie.
- Niew�tpliwie zrobi�e�, co mog�e� - rzek� Czarodziej. - Mam nadziej�, �e niepr�dko po raz drugi znajdziesz si� w r�wnie trudnym po�o�eniu, mi�dzy dwoma tak gro�nymi starcami. Mimo wszystko W�adca Gondoru dowiedzia� si� od ciebie wi�cej, ni� przypuszczasz, Pippinie. Nie zdo�a�e� ukry� przed nim, �e nie Boromir przewodzi� Dru�ynie po wyj�ciu z Morii i �e by� w�r�d was kto� niezwykle dostojny, kto wkr�tce przyb�dzie do Minas Tirith, i �e ten kto� ma u boku legendarny miecz. Ludzie w Gondorze my�l� wiele o starych legendach, a Denethor, odk�d Boromir ruszy� na wypraw�, nieraz rozwa�a� s�owa wyroczni i zastanawia� si�, co mia�a znaczy� "zguba Isildura".
To cz�owiek niepospolity w�r�d ludzi tych czas�w, Pippinie; kimkolwiek byli jego przodkowie, niemal najczystsza krew Westernesse p�ynie w �y�ach Denethora, tak jak i w �y�ach jego m�odszego syna, Faramira; Boromir, kt�rego ojciec najbardziej kocha�, by� jednak inny. Denethor si�ga wzrokiem daleko. Je�li wyt�y wol�, mo�e wyczyta� wiele z tego, co inni my�l�, nawet je�li przebywaj� w odleg�ym kraju. Nie�atwo go oszuka� i niebezpiecznie by�oby tego pr�bowa�.
Pami�taj o tym, Pippinie. Zaprzysi�g�e� mu bowiem s�u�b�. Nie wiem, sk�d ci ten pomys� przyszed� do g�owy czy mo�e do serca. Ale dobrze post�pi�e�. Nie przeszkodzi�em ci w tym, bo zimny rozs�dek nie powinien nigdy hamowa� szlachetnych poryw�w. Nie tylko wprawi�e� go w dobry humor, ale wzruszy�e� jego serce. Zyska�e� za� przynajmniej swobod� poruszania si� do woli po Minas Tirith - gdy nie b�dziesz na s�u�bie. Medal ma bowiem drug� stron�. Odda�e� si� pod rozkazy Denethora; on o tym nie zapomni. B�d� nadal ostro�ny!
Gandalf umilk� i westchn��.
- No tak, ale nie trzeba zbyt wiele my�le� o jutrze. Przede wszystkim dlatego, �e ka�dy nast�pny dzie� przez d�ugi czas jeszcze b�dzie przynosi� gorsze troski ni� poprzedni. A ja nie b�d� ci m�g� teraz w niczym pom�c. Szachownica jest zastawiona, figury ju� posz�y w ruch; jedn� z nich bardzo chcia�bym odnale��, a mianowicie Faramira, kt�ry jest obecnie spadkobierc� Denethora. Nie s�dz�, by przebywa� w stolicy, ale nie mia�em czasu na zasi�gni�cie j�zyka. Musz� ju� i��, Pippinie. Musz� wzi�� udzia� w naradzie dow�dc�w i dowiedzie� si� z niej jak najwi�cej. Teraz jednak kolej na ruch przeciwnika, kt�ry lada chwila otworzy wielk� gr�. A pionki zagraj� w niej role nie mniejsze ni� figury, Peregrinie, synu Paladina, �o�nierzu Gondoru. Wyostrz sw�j miecz!
Gandalf podszed� do drzwi, lecz odwr�ci� si� od progu raz jeszcze.
- Spiesz� si�, Pippinie - rzek�. - Oddaj mi pewn� przys�ug�, gdy wyjdziesz na miasto. Zr�b to, zanim po�o�ysz si� na spoczynek, je�li nie jeste� zanadto zm�czony. Odszukaj Gryfa i sprawd�, jak go zaopatrzono. Tutejsi ludzie s� dobrzy dla zwierz�t, bo to zacne i rozumne plemi�, ale nie umiej� obchodzi� si� z ko�mi tak jak Rohirrimowie.
Z
tym s�owy Gandalf wyszed�, a w tej�e chwili z wie�y fortecznej rozleg� si� g�os dzwonu, czysty i d�wi�czny. Trzy uderzenia srebrzy�cie rozbrzmia�y w powietrzu i umilk�y: wybi�a godzina trzecia po wschodzie s�o�ca.
Pippin wkr�tce potem zbieg� ze schod�w i rozejrza� si� po ulicy. S�o�ce �wieci�o jasne i ciep�e, wie�e i wysokie domy rzuca�y wyd�u�one, ostre cienie w stron� zachodu. W g�rze pod b��kitem szczyt Mindolluiny wznosi� ko�pak i okryte �nie�nym p�aszczem ramiona. Wszystkimi ulicami grodu zbrojni m�owie d��yli w r�nych kierunkach, jakby z wybiciem trzeciej godziny spieszyli zmieni� stra�e i obj�� posterunki.
- W Shire liczyliby�my godzin� dziewi�t� - stwierdzi� g�o�no sam do siebie Pippin. - Pora smacznego �niadania i otwarcia okna na blask wiosennego s�o�ca. Ach, jak ch�tnie bym zjad� �niadanie! Ciekawe, czy ci ludzie tutaj w og�le znaj� ten zwyczaj; mo�e u nich ju� dawno po �niadaniu? Kiedy te� podaj� obiad i gdzie?
W tym momencie zobaczy� m�czyzn� w czarno-bia�ej odzie�y zbli�aj�cego si� w�sk� uliczk� od o�rodka twierdzy. Pippin czu� si� samotny, postanowi� wi�c zagadn�� nieznajomego, gdy ten b�dzie go mija�; okaza�o si� to jednak niepotrzebne, bo m�czyzna podszed� wprost do niego.
- Ty jeste� nizio�ek Peregrin? - spyta�. - Powiedziano mi, �e z�o�y�e� przysi�g� na s�u�b� w�adcy tego grodu. Witaj! - Wyci�gn�� r�k�, kt�r� Pippin u�cisn��. - Nazywam si� Beregond, syn Baranora. Mam wolne przedpo�udnie, wi�c zlecono mi wyuczy� ci� hase� i wyja�ni� przynajmniej cz�� tego, co z pewno�ci� chcia�by� wiedzie�. Ja ze swej strony te� spodziewam si� nauczy� od ciebie niejednego. Nigdy bowiem jeszcze nie widzieli�my w tym kraju nizio�ka, a cho� dosz�y nas r�ne s�uchy o waszym plemieniu, stare historie, kt�re si� u nas zachowa�y, nic prawie o was nie m�wi�. Co wi�cej, jeste� przyjacielem Mithrandira. Czy znasz go dobrze?
- Jak by ci rzec? - odpar� Pippin. - Nas�ucha�em si� o nim wiele przez ca�e moje kr�tkie �ycie, ostatnio za� odby�em d�ug� podr� w jego towarzystwie. Ale w tej ksi�dze czyta� by mo�na d�ugo, a ja nie mog� si� chwali�, �e pozna�em z niej wi�cej ni� jedn�, mo�e dwie kartki. My�l� jednak, �e ma�o kto zna go lepiej. Na przyk�ad w naszej kompanii tylko Aragorn zna� go naprawd�.
- Aragorn? - spyta� Beregond. - Co to za jeden?
- Hm... - zaj�kn�� si� Pippin. - Cz�owiek, kt�ry z nami w�drowa�. Zdaje si�, �e teraz bawi w Rohanie.
- Ty r�wnie�, jak mi m�wiono, by�e� w Rohanie. Ch�tnie bym ci� o ten kraj tak�e wypytywa�, bo znaczn� cz�� tej nik�ej nadziei, jaka nam zosta�a, w nim w�a�nie pok�adamy. Ale zaniedbuj� swe obowi�zki, przede wszystkim bowiem mia�em odpowiada� na twoje pytania. Czeg� pragniesz si� dowiedzie�, Peregrinie?
- Je�li wolno... hm... najpierw chcia�bym zada� pytanie do�� dla mnie w tej chwili pal�ce, w sprawie �niadania i rzeczy temu podobnych. M�wi�c pro�ciej, ciekaw jestem, w jakich porach jada si� u was, a tak�e gdzie mie�ci si� sala jadalna, je�li w og�le istnieje. A gospody? Rozgl�da�em si� jad�c pod g�r�, lecz nic w tym rodzaju nie dostrzeg�em, chocia� dobrze krzepi�a mnie nadzieja na �yk dobrego piwa, kt�ry spodziewa�em si� dosta� w tej siedzibie m�drych i uprzejmych ludzi.
Beregond popatrza� na niego z powag�.
- Stary wojak z ciebie, jak widz� - rzek�. - Powiadaj�, �e �o�nierze na wyprawie wojennej zawsze rozgl�daj� si� pilnie za okazj� do jad�a i napitku; nie wiem, czy to prawda, bo sam niewiele po �wiecie podr�owa�em. A wi�c nic jeszcze dzisiaj w ustach nie mia�e�?
- �eby nie sk�ama�, musz� przyzna�, �e mia�em - odpar� Pippin - ale tylko kubek wina i kawa�ek ciasta, z �aski waszego w�adcy, kt�ry mnie przy tym pocz�stunku tak wy�y�owa� pytaniami, �e mi si� jeszcze bardziej je�� zachcia�o.
Beregond �mia� si� serdecznie.
- Jest u nas gadka, �e mali ludzie najwi�kszych przy stole prze�cigaj�. Wiedz, �e nie gorsze jad�e� �niadanie ni� reszta za�ogi w grodzie, chocia� bardziej zaszczytne. �yjemy w warowni, w wie�y stra�niczej i w stanie wojennego pogotowia. Wstajemy wcze�niej ni� s�o�ce, przegryzamy byle czym o brzasku i obejmujemy s�u�b� wraz ze �witem. Ale nie rozpaczaj! - Za�mia� si� znowu, widz�c, jak Pippinowi mina zrzed�a. - Ci, kt�rzy wykonuj� ci�kie prace, posilaj� si� dodatkowo w ci�gu przedpo�udnia. Potem jemy �niadanie w po�udnie lub p�niej, jak komu obowi�zki pozwol�; a po zachodzie s�o�ca zbieramy si� na g��wny posi�ek i zabawiamy si� wtedy, o tyle, o ile jeszcze w tych czasach zabawia� si� mo�na. A teraz chod�my! Oprowadz� ci� po grodzie, postaramy si� o jaki� prowiant i zjemy na murach, ciesz�c si� pi�knym porankiem.
- Zaraz, zaraz! - odpar� rumieni�c si� Pippin. - �akomstwo czy te� g��d, je�li zechcesz �askawie tak to nazwa�, wymaza�o z mej pami�ci wa�niejsz� spraw�. Gandalf - Mithrandir - jak wy go nazywacie - poleci� mi, bym odwiedzi� jego wierzchowca, Gryfa, wspania�ego rumaka z Rohanu, per�� kr�lewskiej stadniny, kt�rego mimo to kr�l Theoden podarowa� Mithrandirowi za jego zas�ugi. Zdaje mi si�, �e nowy w�a�ciciel kocha to zwierz� serdeczniej ni� niejednego cz�owieka, je�li wi�c chcecie go sobie zjedna�, potraktujcie Gryfa z wszelkimi honorami, w miar� mo�no�ci lepiej nawet ni� hobbita...
- Hobbita? - przerwa� mu Beregond.
- Tak my siebie nazywamy - wyja�ni� Pippin.
- Ciesz� si�, �e� mnie tej nazwy nauczy� - rzek� Beregond - bo teraz mog� powiedzie�, �e obcy akcent nie szpeci pi�knej wymowy, a hobbici to plemi� bardzo wymowne. Chod�my! Zapoznasz mnie z tym szlachetnym koniem. Lubi� zwierz�ta, niestety rzadko je widuj� w naszym kamiennym grodzie; wychowa�em si� gdzie indziej, w dolinie pod g�rami, a rodzina moja pochodzi z Ithilien. B�