4433

Szczegóły
Tytuł 4433
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4433 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4433 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4433 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

J E S T E � N I E � M I E R T E L N Y Je�li nie wierzysz to pos�uchaj konkluzji fizyk�w, biolog�w i lekarzy o wnioskach p�yn�cych z Zasady Antropicznej. Prof. dr hab. n.med. Andrzej Brodziak Teskt sformu�owano w stylistycznej formie wyk�adu, a �ci�lej scenariusza audycji nagranej na ta�m� magnetofonow�. Uczyni�em tak, aby m�c przekazywa� bardzo dotykaj�ce uwagi, formu�owane czasami w formie gramatycznej drugiej osobie. Przygotowawcze prace edytorskie prowadzi�a V Katedra i Klinika Chor�b Wewn�trznych �l�skiej Akademii Medycznej, Bytom, ul. �eromskiego 7. SPIS TRE�CI * Wst�p 3 1.Pierwszy cz�on wnioskowania, czyli o tym:CZYM JEST ORGANIZM �YWY 2.Drugi cz�on wnioskowania, czyli o PSYCHICE I FENOMENIE �WIADOMO�CI 3.Trzeci cz�on wnioskowania, czyli o POZORNEJ �MIERCI 4.Czwarty cz�on wnioskowania, czyli o CZASOPRZESTRZENI I JEJ OBIEKTACH oraz EWOLUCJI WSZECH�WIATA, a tak�e o SKO�CZONO�CI NASZEGO CZASU 5.Pi�ty cz�on wnioskowania, czyli o DUCHU CZ�OWIEKA I NADRZ�DNYM TWORZE MY�L�CYM O tym czy poj�cie uk�adu pami�taj�cego ma zwi�zek z poj�ciem czasoprzestrzeni i nie�miertelno�ci O sensowno�ci sformu�owania konceptu ducha pewnego obiektu Formy obecno�ci teoretycznych zasob�w wiedzy na powierzchni kuli czasoprzestrzeni, czyli w czole ekspancji Wszech�wiata Odleg�y cel przyrostu poznania i akumulacji wiedzy O wzgl�dnym istnieniu przysz�o�ci Konkluzje o naszej n i e � m i e r t e l n o � c i i naturalnych �r�d�ach etyki ** Pi�miennictwo *** Dodatek 1. Frgamenty opowiadania s.f. C.C.Mac App'a pt. "Zapomnij o ziemi". **** Dodatek 2. Dialogi o pozornej �mierci, sensie indywidualnego �ycia i indywidualnej �wiadomo�ci, czyli o fuzji dw�ch �r�de� przekona�. JESTE� NIE�MIERTELNY Wyk�ad ten nie jest prezentacj� pogl�d�w religijnych, ani tych rozpowszechnionych, ani jakich� nowych, nie b�dzie to nawet prezentacja koncepcji filozoficznej. Wniosek, i� jeste� nie�miertelny jest konkluzj� kilku odkry� naukowych dokonanych na przestrzeni ostatnich 50-ciu lat. Na pewno przychodzi Ci ju� na my�l pytanie: no dobrze, ale dlaczego do tej pory nie s�ysza�em, �e jestem nie�miertelnym?. Z dw�ch powod�w: Po pierwsze, jest znane, �e dysputy naukowc�w docieraj� do �wiadomo�ci szerokiej publiczno�ci zwykle dopiero po jaki� 80-ciu latach, dopiero wtedy, je�li kto� si� zawe�mie i postanowi powiedzie� o tym prostymi s�owami. W�a�nie si� zawzi��em. Postanowi�em podj�� ryzyko i powiedzie� Wam o tej niedawnej konkluzji, p�yn�cej z kilku dyscyplin naukowych. Dlaczego podejmuj� ryzyko? Ot� dlatego, �e cz�� moich koleg�w profesor�w, mojego �rodowiska oburzy si� bardzo. Powiedz�, �e z�ama�em zasady naukowca, kt�ry powinien ogranicza� si� tylko do m�wienia o takich hipotezach, kt�re le�� w obr�bie jego dziedziny i kt�re mo�na udowodni� poprzez jaki� konkretny eksperyment. Tak, to prawda; to co powiem jest konkluzj� p�yn�c� nie tylko z biologii i medycyny, ale tak�e z fizyki czasoprzestrzeni, najnowszych teorii kosmologicznych i lingwistyki formalnej, czyli nauki m�wi�cej o �r�d�ach i zasadach przekszta�cania kodu genetycznego. Ja jestem natomiast tylko lekarzem, tak wi�c trzy pozosta�e, wymienione tu dziedziny znam tylko pobie�nie. To, �e jestem lekarzem sprawi�o jednak, �e si� zawzi��em. Z tego powodu w�a�nie postanowi�em si� narazi� i spr�bowa� powiedzie� Wam o tym, o czym m�wi si� na przyj�ciach w w�skich gronach ludzi czo�owych uniwersytet�w, takich jak: Cambridge, Stanford, Harvard, Oxford, Sorbona, tych, gdzie zawsze mo�na by�o wysun�� dowoln� karko�omn� hipotez�, bez wzgl�du na to, czy b�dzie si� ona podoba�a otoczeniu czy nie. Dlaczego to, �e jestem lekarzem zmusza mnie do m�wienia? Ot� nauka jest neutralna wobec emocji szerokiej publiczno�ci. Bywaj� okresy kiedy m�wi ona ludziom rzeczy niepopularne, bulwersuj�ce, niepokoj�ce. Przypomnij sobie co s�dzisz o teorii Darwina albo jaki jest obiegowy pogl�d o dzie�ach Freuda. Tym razem jednak, konkluzja p�yn�ca z fizyki czasoprzestrzeni, teorii kosmologicznych, biologii molekularnej i prostych klinicznych obserwacji lekarskich jest wysoce optymistyczna. Je�li wi�c b�dziesz mia� cierpliwo�� i wytrwasz w czytaniu do ko�ca, to uzyskasz niezwyk�y podarek. Twoje �rednie, przeci�tne samopoczucie b�dzie poprawione, b�dzie lepsze na trwa�e! Dlaczego tak si� stanie? Zauwa�! Zapytaj siebie! Kiedy cz�owiek czuje si� dobrze, b�d� jest wr�cz szcz�liwy? Oczywi�cie wtedy, kiedy dobrze o sobie my�li, czyli jego prawdziwa, g��boka samoocena jest pozytywna i dalej kiedy jest przekonany, �e to co robi ma g��boki sens. Zauwa� jednak, �e nie jest mo�liwe, aby by� przekonanym tak naprawd�, �e istnienie nasze i to co robimy ma g��boki sens, je�li jednocze�nie s�dzimy, �e otaczaj�cy nas �wiat: "jest bez sensu", "powsta� przez przypadek", "d��y ku zag�adzie", "do niczego nie s�u�y ", a panuj�ce w nim regu�y dzia�ania to: "oko za oko", "cel u�wi�ca �rodki", "najwa�niejsze to pieni�dz", "czas to pieni�dz", "szcz�cie to suma przyjemno�ci" itp. Je�li uda�oby mi si� przekona� Ci�, �e jeste� nie�miertelny, to uzbroi�bym Ci� w spok�j ducha i pancerz chroni�cy przed wieloma niepokoj�cymi zapytaniami o tzw."sens �ycia". Tym razem wi�c pr�ba przekazania tego co m�wi si� na uniwersytetach mog�aby mie� natychmiastowy efekt psychoterapeutyczny, profilaktyczny, podnosz�cy trwale nastr�j. Taki cel jest wi�c typowym celem lekarskim. Poniewa� jestem lekarzem, postanowi�em wi�c spr�bowa�, gdy� jest to chyba m�j obowi�zek, skoro znam pewn� tajemnic�, tajemnic� w cudzys�owie, kt�ra do klient�w lekarzy, pacjent�w nie dotar�a, jak to wiem z codziennej praktyki lekarskiej. Aby� �w prezent, w postaci przekonania o swojej nie�miertelno�ci, odebra�, musisz dokona� jednak znacznego wysi�ku umys�owego. Musisz uwa�nie s�ucha� dalszej cz�ci wyk�adu tak, aby zauwa�y� logiczne, konsekwentne przej�cie od fakt�w eksperymentalnych z zakresu fizyki i biologii (na og� zreszt� uhonorowanych nagrodami Nobla) do wniosku, i� jeste� nie�miertelny. Je�li uznasz ka�dy krok wnioskowania za wiarygodny, wtedy uznasz ca�y �a�cuch wnioskowania za s�uszny. Zostaniesz wtedy przekonany. Tylko uznanie argumentacji, prowadz�cej od naocznych obserwacji do ko�cowej konkluzji, prowadzi do zmiany zapatrywa�. Narzucanie ko�cowej konkluzji, nawet je�li ma ona t� sam� wymow� dotycz�c� �mierci i nie�miertolno�ci jak sam dobrze wiesz ze szczerych rozm�w z rodzicami, przyjaci�mi, kolegami lub znajomymi, nie daje wewn�trzego przekonania o prawdziwo�ci takiego wniosku. Obserwuj�c ponure twarze, pij�cych na um�r ludzi, lekoman�w, narkoman�w wiem dobrze, �e na pewno s�dz� oni, �e ich �ycie nic nie znaczy. Odwrotnie, czynami swoimi za�wiadczaj�, �e wszystko co ich otacza jest im obce, ulotne, bez sensu. No, dobra ! We�miemy si� teraz do pracy. Je�li nie jeste� w dobrym stanie ducha, nie masz dzisiaj jasno�ci umys�u od�� czytanie do jutra, b�dzie to bowiem ci�ka praca, mimo i� nie b�d� wymaga�, aby� zagl�da� do Encyklopedii. * * * Na wst�pie zastan�wmy si� dlaczego wi�kszo�� ludzi s�dzi obecnie, i� musz� umrze� i na pewno znikn� z tego �wiata ca�kowicie. Chc� m�wi� tu o nowych koncepcjach i nie po�wi�c� temu zagadnieniu wiele czasu. Podam tylko, �e moim zdaniem takie pesymistyczne, lecz bardzo rozpowszechnione przekonania bior� si� w�a�nie st�d, i� obietnice doktryn religijnych, jako i� podawane s� bez dowod�w, jedynie jako objawienia, s� po prostu pomijane jako wizje niczym nie uzasadnione, oparte jedynie w fenomen wiary. Sk�onno�� do fenomenu wiary jest dana jednak tylko niekt�rym ludziom. Inni s� sceptyczni, gdy� taka jest ich natura. Oni, ze wzgl�du na konstytucj� ich m�zg�w, chc� argument�w wywiedzionych z obserwacji, kt�re sami mog� sprawdzi�. No tak, ale do po�owy XX wieku, nauka i �rodki popularyzacji nauki, twierdzi�y, �e zachodzi niesko�czony, bezwzgl�dny up�yw czasu, tak jak to sformu�owa� kiedy� Newton. Wszech�wiat jest niesko�czenie wielki i ma charakter statyczny, a organizmy zwierz�t i ludzi powsta�y drog� ewolucji, kt�rej g��wnym mechanizmem jest walka o byt, selekcja naturalna i optymalne przystosowywanie si� organizm�w do �rodowiska. Jak Pa�stwo zrozumiecie p�niej, z za�o�e� takich musi p�yn�� wniosek, i� ka�dy z nas znika z tego �wiata ca�kowicie i raz na zawsze. Nawet je�li kto� z Was nie dyskutowa� na takie tematy, lecz jedynie uczy� si� o teorii Darwina i definicj� Euklidesa prostej biegn�cej ku niesko�czono�ci, podawan� na lekcjach geometrii w klasie V, uto�samia� z bezwzgl�dnym up�ywem czasu, to pod�wiadome mechanizmy wnioskowania, pracuj�ce na og� w nocy, gdy cz�owiek �pi, dawa�y ka�demu rzeczywi�cie pesymistyczn� konkluzj�, �e ka�dy musi umrze�. Wyw�d dotycz�cy problemu �mierci przeprowadz� tutaj na podstawie ustale� nauki, dokonanych o fizyce czasoprzestrzeni ju� w latach 1905-1916 oraz teorii kosmologicznych, sformu�owanych w latach 1960-1989. Niezmiernie wa�ne jest tak�e odkrycie kodu genetycznego, dokonane przez F.H. Cricka i J.D. Watsona w roku 1954 oraz dalszy rozw�j biologii molekularnej. Aby wyw�d by� przekonywujacy potrzebne jest tak�e si�ganie do poj�� z zakresu neurofizjologii i nauk o komputerach. S�dz�, �e wnioskowanie uwzgl�dniaj�ce te odkrycia trzeba podzieli� na pi�� etap�w: Najpierw musimy porozmawia� o tym (a) czym jest organizm �ywy, potem o tym czym jest (b) psychika i �wiadomo�� cz�owieka, a nast�pnie o (g) pozornej �mierci jako o jedynym sposobie na rozw�j twor�w z�o�onych. W kroku czwartym musimy wr�ci� do (d) kosmologicznych modeli, ekspanduj�cej czterowymiarowej kuli czasoprzestrzeni, sformu�owanych w ostatnich latach dzi�ki wysi�kom fizyk�w. Pi�ty etap b�dzie pozornie bior�c "ulotny", ale wedlug mnie r�wnie racjonalny, mimo i� b�dzie tam o (e) duchu cz�owieka. x x x S�dz�, �e z wyk�adem powinienie� zapozna� si� przez 5 kolejnych dni lub lepiej przez 5 kolejych seans�w rozsuni�tych w czasie o 2-3-7 dni. 1. Pierwszy cz�on wnioskowania, czyli o tym : "CZYM JEST ORGANIZM �YWY" Przed p� wiekiem przyrodnicy, a wi�c r�wnie� biolodzy i lekarze s�dzili, �e najwa�niejsz� cech� organizm�w �ywych to metabolizm i zdolno�� do utrzymywania we wn�trzu ich kom�rek, tkanek i uk�ad�w komunikacji pewnego stabilnego stanu zwanego "homeostaz�". Poj�cie to sformu�owa� Cannon. By�o ono now� zdobycz� my�low� pierwszej po�owy XX wieku. M�wiono wi�c, �e: "�ywym jest to co (1) posiada metabolizm, czyli wymienia substancje oraz energi� z otoczeniem, w celu utrzymania homeostazy i (2) jest przy tym samosterowalne, to znaczy samoistnie odbiera i przetwarza informacje niezb�dne dla sterowania metabolizmem oraz (3) reprodukuje si� samo." Takie definicje nie obejmowa�y jednak twor�w takich jak wirusy, kt�re jakkolwiek poznane p�niej, by�y jednak uznane intuicyjnie przez biolog�w jako twory �ywe. My�l�, �e w�a�nie poznanie budowy i dzia�ania wirus�w by�o "kijem w mrowisko" problem�w �ycia i �mierci. Dlaczego? Ot� wirus nie ma w�asnego metabolizmu i nie utrzymuje we-wn�trz swojego organizmu homoestazy. Wirus to w�a�ciwie tylko przepis, taki zbi�r zamro�onych instrukcji i rozkaz�w, kt�ry naka�e maszynerii kom�rki innego organizmu, aby go odtwarza�a, czyli reprodukowa�a. Skoro jednak wirus potrafi sprawi�, aby si� powieli� i istnie� dalej, wi�c trwa on w czasie, niejako �yje. �ycie wymaga wi�c przede wszystkim zapami�tania zbioru instrukcji, pewnego przepisu. Zapami�tanie pewnego przepisu by�o niezb�dne r�wnie� dla powstania jakichkolwiek innych form �ycia na Ziemi. Prosz� bowiem sobie u�wiadomi�, �e p�ki nie zacz�y dzia�a� pierwsze elektrownie atomowe, to ca�o�� energii dost�pnej dla organizm�w �ywych, pochodzi�a z wytwor�w procesu opartego o jedn� jedyn�, lecz bardzo z�o�on� reakcj�, a mianowicie reakcj� fotosyntezy, kt�ra umo�liwia wi�zanie w kom�rkach ro�lin dwutlenku w�gla, tak aby w rezultacie powstawa�y cukry, no i p�niej inne substancje takie jak aminokwasy, t�uszcze, bia�ka nios�ce energi� i stanowi�ce budulec. Reakcja fotosyntezy zachodzi tylko wobec obecno�ci du�ych, z�o�onych, zabarwionych na zielono cz�steczek chlorofilu lub bakteriochlorofilu. Owoce i inne cz�ci ro�lin s� po�ywieniem zwierz�t, a one niestety dalej s� po�ywieniem cz�owieka. Innego �r�d�a energii dla organizm�w, ni� to, kt�re jest wytwarzane przy udziale chlorofilu po prostu nie ma. W takim razie cz�steczka chlorofilu by�a i jest kluczowa dla powstania i utrzymywania si� �ycia na Ziemi. Reakcja fotosyntezy sk�ada si� jednak z kilku tysi�cy sk�adowych reakcji elementarnych, kt�re musz� by� wykonywane we w�a�ciwej kolejnosci. Nawet pocz�tek �ycia wymaga wi�c zapami�tania kolejno�ci ca�ego ci�gu reakcji elementarnych, kt�re musz� by� wykonywane we w�a�ciwej kolejno�ci. Zapami�tanie owej w�a�ciwej "sekwencji reakcji" jest najbardziej fundamentalnym warunkiem istnienia �ycia. Je�li jest to warunek najbardziej podstawowy, musi wi�c by� spe�niony zawsze. Powstaje wi�c pytanie, czy po fizycznej i chemicznej ewolucji materii, przy pojawieniu si� trzeciego, biologicznego stopnia komplikacji organizacji materii rzeczywi�cie zawsze zachodzi zapami�tywanie "w�a�ciwych ci�g�w reakcji chemicznych". Od czasu odkrycia kodu genetycznego, zapisanego cz�stkami kwasu dezoksyrybo-nukleinowego (DNA) i rybonukleinowego (RNA) jest w�a�ciwie szeroko znane, �e ka�da znana forma �ycia zawiera w sobie "przepis", zapisany w tym kodzie, na realizacj� z�o�onych sekwencji reakcji biochemicznych. �w zapis w tym kodzie okre�la struktur� i spos�b uzyskiwania energii organizm�w jednokom�rkowych i wirus�w, a tak�e ro�lin i zwierz�t. Kod ten okre�la tak�e rozw�j tych form �ycia poprzez pewne stadia rozwojowe oraz okre�la spos�b ich reprodukcji. Wydaje si� wi�c, �e �ycie powsta�o wtedy, gdy dosz�o do utworzenia takiego zapisu i �e istnienie tego zapisu jest istot� �ycia. Wydaje mi si� wi�c (17), �e wsp�czesna, lapidarna definicja �ycia powinna brzmie� nast�puj�co: ��ywym jest to, co zosta�o utworzone wed�ug pewnego programu (przepisu), kt�ry wszed� w sk�ad struktury tego uk�adu, wyznacza t� struktur� i jej dzia�anie oraz okre�la tak�e jej rozw�j, spos�b reprodukcji, a potem zostaje przekazany do wn�trza osobnik�w potomnych". Nale�y zauwa�y�, �e definicja ta sk�ada si� z sze�ciu warunk�w dotycz�cych owego programu ("przepisu"). Stwierdzaj� one, �e: 1. wed�ug programu "uk�ad zosta� utworzony" 2. program �w "wszed� w sk�ad struktury uk�adu" 3. program wyznacza "struktur� i dzia�anie uk�adu" 4. program "okre�la rozw�j" uk�adu 5. program "okre�la spos�b reprodukcji" uk�adu 6. program zostaje "przekazany osobnikom potomnym" (wpisany do struktury osobnik�w nast�pnego pokolenia). Co wynika z takiej nowej definicji fenomenu �ycia (17). Ot� prosz� zauwa�y�, �e istota pewnego organizmu polega na istnieniu pewnego przepisu okre�laj�cego ten organizm i realizacji tego przepisu, natomiast sk�adniki budulcowe, w postaci cz�steczek wody i zwi�zk�w w�gla oraz azotu s� brane z otoczenia, gdzie zawsze istniej�, uk�adane dzi�ki owemu przepisowi we w�a�ciwym porz�dku i uk�adzie przestrzennym. To jednak, �e nasze cia�o ma okre�lony kszta�t i funkcje nie le�y w charakterze owych cz�steczek wody czy te� dwutlenku w�gla, lecz w charakterze owego z�o�onego przepisu, kt�ry sprawi�, �e cz�steczki te by�y zasysane, przepompowywane i u�o�y�y si� na kszta�t "pewnej pi�knej kobiety". Z przytoczonej wy�ej definicji wynika�oby, i� tak zwana �mier� uk�adu �ywego zachodzi wtedy, gdy ustaje realizacja tej cz�ci owego "przepisu", kt�ra dotyczy zachowania struktury i uzysku energii lub wtedy, kiedy struktura ta daleko odbiega od pierwotnego wzorca, wyznaczonego przez wczesn� posta� tego "przepisu". Starzenie si� polega na kumulacji odmienno�ci od wczesnej postaci tego "przepisu". Wprowadzenie istotnego b��du do owego "przepisu" wywo�uje chorob� uk�adu �ywego, gdy� prowadzi to do z�ego wyznaczenia struktury i jej dzia�ania. Chorob� mog� wywo�a� jednak tak�e wp�ywy zewn�trzne np. urazy fizyczne wywarte na struktur�, wytworzon� ju� wcze�niej przez �w "przepis". Poj�cie �mierci organizmu biologicznego komplikuje si� jednak natychmiast, je�li zastanowi� si�, na chwil�, sk�d pochodzi �w "przepis". Niemal ka�dy cz�owiek uznaje wsp�cze�nie, i� jest on wynikiem ewolucji organizm�w biologicznych. Uznaje si� wtedy, innymi s�owy, �e "przepis" na danego, konkretnego osobnika pochodzi od jego rodzic�w, przy czym w momencie ��czenia genom�w (zapis�w kodowych zawartych w gametach rodzic�w) potomek mo�e uzyska� now� cech�, czyli uzupe�nienie zapis�w poprzednich. Ju� tutaj od razu podkre�l�, po raz pierwszy, �e owej zmiany mo�na dokona� tylko przez wprowadzenie poprawki mi�dzy jednym pokoleniem a drugim. Ewolucja uznaje przy tym, �e ze stosunkowo prostych zapis�w genetycznych, wyznaczaj�cych takie twory jak probakterie, bakterie, proste wielokom�rkowce powstawa�y p�niej "przepisy" na organizmy coraz to bardziej z�o�one. Proces ewolucyjny generuje wi�c, z pewnego zapisu prostego, ca�� sekwencj� przepis�w coraz bardziej z�o�onych. Musimy uzna� wi�c, i� istnieje mechanizm sta�ego komplikowania owego przepisu pierwotnego. Patrz rys.1. Wczesna posta� teorii ewolucji mechanizm ten upatrywa�a w przypadkowych mutacjach i selekcji osobnik�w, na skutek walki o byt, wymuszonej przez konkurowanie o ograniczone �rodki do �ycia. Wsp�cze�nie istotn� rol� mechanizm�w ewolucyjnych upatruje si� w "gramatycznie uzasadnionych" zamianach cz�ci zapisu pierwotnego, generowanych niejako z zewn�trz. Tak czy inaczej istnieje pewien metaj�zyk dokonuj�cy "podstawie�" ("przemian") w zapisie pierwotnym. Od czasu prac dotycz�cych pierwszych chwil ewolucji kosmologicznej (G. Gamow, A. Penzias, S. Weinberg, P. Davis, S. Hawhing), a p�niej nieuchronnej ewolucji fizycznej i fizykochemicznej materii (Ilya Prigogine, Manfred Eigen), zrozumiano, i� owym metaj�zykiem, dokonuj�cym inicjacji a p�niej przemian zapisu pierwotnego jest ewoluuj�ca posta� fizyczna i chemiczna Wszech�wiata. W pewnym momencie jej rozwoju stan fizyko-chemiczny natury wytwarza warunki wystarczaj�ce dla powstania �ycia. Przepisu kodowego na "pojedynczy organizm" nie mo�na wi�c rozpatrywa� w oderwaniu. Do�� jasne jest jego pochodzenie. Systemem, kt�ry go utworzy� jest "ewoluuj�cy p�cherz czasoprzestrzeni". Owe �r�d�o, generuj�ce te przepisy, tworzy wiele wersji bardzo podobnych, a czasami identycznych (bli�niaki jednojajowe), a p�niej dokonuje w nich zmian. Nasuwa si� wi�c pytanie, czy zaprzestanie realizacji "programu na organizm" (w wypadku �mierci osobniczej) niszczy �w przepis? �r�d�o generuj�ce przecie� pozosta�o i dzia�a dalej. Istnieje tu analogia do systemu sieci komputerowej. Wys�anie programu (przepisu) przez komputer g��wny do jednego z komputer�w obwodowych, na ekranie kt�rego "wida�" jego prac�, mo�na uzna� jako analogi� do pewnej formy istnienia. "Wymazanie programu" w jednym z komputer�w obwodowych (analog �mierci), lub nawet zniszczenie owego komputera obwodowego nie oznacza, i� program ten przesta� istnie�. Mo�e on by� przes�any ponownie ze �r�d�a generuj�cego. Ujmuj�c t� my�l innymi s�owy, mo�na powiedzie�, �e poniewa� istot� organizmu jest tworz�ca go my�l konstrukcyjna (przepis, zapis kodowy), wi�c zniszczenie cia�a nie unicestwia uk�adu, gdy� jego istota i tak pozostanie. Problem jest oczywi�cie bardziej z�o�ony. Ot� ludzie w swej t�sknocie za nie�miertelno�ci�, wyra�an� cz�sto poprzez praktyki religijne, maj� na my�li, jak si� wydaje, nie tyle przekazanie w prz�d "odwzorowania siebie", "swojej kopii", czy "zapisu kodowego", ile raczej chodzi im o trwanie swojej�wiadomo�ci. Konieczne jest wi�c teraz rozpatrzenie tego aspektu problemu. U W A G A : Zapoznaj si� z tym fragmentem wywodu nast�pnego dnia. 2. Drugi cz�on wnioskowania czyli o PSYCHICE I FENOMENIE �WIADOMO�CI. Jak wiadomo wi�kszo�� zapami�tywanych wra�e�, obraz�w, danych szkolnych i uniwersyteckich, jak i wyuczonych umiej�tno�ci pochodzi od innych ludzi. W systemie nerwowym, w trakcie �ycia odbijaj� si� co prawda tysi�ce obraz�w natury, ale wi�kszo�� to dane sformowane przez poprzednie pokolenia w postaci obraz�w, wytworzonych przedmiot�w, wiedzy, lub dorobku kulturalnego. Zawarto�� naszej psychiki jest jak gdyby pobrana z "zasobu informacyjnego", istniej�cego niezale�nie od nas. Nasza praca przyczynia si� oczywi�cie do powi�kszenia tego zbioru danych. Ro�nie on stale i cz�sto jest (ostatnio) utrwalany na maszynowych no�nikach informacji, co zwi�ksza mo�liwo�ci ca�o�ci naszej cywilizacji. Na tej podstawie uznaje si� w istocie ostatnio do�� powszechnie, i� niezale�nie od psychiki pojedynczego cz�owieka istnieje niejako ponadludzki proces duchowy (F.Hayek). Musi to uzna� ka�dy cz�owiek, gdy� osobiste mo�liwo�ci realizacji pewnego, mo�liwego do wyznaczenia celu, np. takiego jak wyprodukowanie aparatu telewizyjnego, lub jakiego� pojazdu s� skromne, natomiast dla pewnej, wi�kszej zbiorowo�ci s� one proste. Niekt�re z mo�liwych cel�w s� na granicy mo�no�ci realizacji i to jedynie poprzez wysi�ek ca�ej ludzko�ci. Mo�na wi�c powiedzie�, i� nie ca�a, ale du�a cz�� psychiki pojedynczego cz�owieka (zapami�tana wiedza, umiej�tno�ci) jest czym�, co jest pobrane ze zbioru wi�kszego lub (tworu) istniej�cego niezale�nie i ponadosobniczo, a wi�c jest czym�, co ma pewne �r�d�o zewn�trzne. To, co z kolei jest wytworem pracy ca�o�ci �ycia pewnego cz�owieka ma tak�e pewne odbicie zewn�trzne w postaci napisanych przez niego ksi��ek, skomponowanych b�d� nagranych melodii itp. Co wi�cej, obserwacja lekarska starszych os�b, umieraj�cych fizjologiczn� �mierci� wykazuje, �e proces mia�d�ycowy, a zw�aszcza fizjologiczna inwolucja starcza powoduje z regu�y w ostatniej fazie �ycia takie spustoszenie w bogatym wcze�niej zbiorze pami�tanych danych, �e nale�y u�wiadomi� sobie, �e owo odbicie przyj�tych najpierw informacji, a p�niej odbicie zewn�trzne wytworzonych konkluzji jest tylko czasowe. Najwi�ksza wyrazisto�� wewn�trzna tych informacji istnieje jedynie w pe�ni �ycia, p�niej istnieje raczej ich odbicie zewn�trzne. To co pozostaje z psychiki ogranicza si� coraz bardziej do istoty zapis�w wyznaczonych przez przepis genetyczny. Dotychczasowe rozwa�ania o istocie psychiki pomija�y istot� �wiadomo�ci, to znaczy owego odczucia, i�: "to ja widz�, czuj� i jestem czym� odr�bnym ni� reszta �wiata". W moich pracach opublikowanych drukiem w og�lnodost�pnych czasopismach (11-14,27) stara�em si� wys�owi� w obr�bie terminologii neurofizjologicznej, czym jest istota "�wiadomo�ci". M�wi�c w wielkim skr�cie, pojawia si� ona w bardziej z�o�onych systemach nerwowych, wtedy kiedy mo�liwe jest nie tylko: (a) percepowanie, obserwowanie �wiata zewn�trznego, ale i tak�e (b) sta�e percepowanie ,lub lepiej, "odczuwanie", informacji z wn�trza swojego cia�a i dalej, kiedy jest ju� mo�liwe (c) nie tylko widzenie, s�yszenie �wiata zewn�trznego, ale i tak�e wyobra�anie sobie (niejako przy zamkni�tych oczach) owego �wiata zewn�trznego i jednoczesne (d) wyobra�anie sobie (co jest na og� nie�wiadome) wn�trza w�asnego cia�a. Je�li system nerwowy pewnego osobnika potrafi "wyobrazi� sobie samego siebie" oraz wyobrazi� siebie, nie ogl�dany akurat �wiat, to potrafi on wtedy wyobrazi� sobie r�wnie� "siebie w tym �wiecie". Wtedy w�a�nie odczuwane i rozumiane jest to, "�e ja jestem czym� innym ni� otaczaj�ce mnie osoby lub przedmioty". Dla odczuwania w�asnej odr�bno�ci, b�d� innymi s�owy, indywidualno�ci lub to�samo�ci konieczne jest r�wnie� zapami�tanie swojej przesz�o�ci, czyli d�ugiej uporz�dkowanej liniowo sekwencji wra�e� lub inaczej wydarze� �yciorysowych i potrzebna jest ku temu umiej�tno�� ich szybkiego przegl�dania. Pytaj�c przebudzonego pacjenta "kim Pan jest, jak si� Pan nazywa?" otrzymujemy odpowied� nie natychmiast, lecz dopiero po pewnej chwili. Zapytani w ten spos�b, dokonujemy szybkiego, przynajmniej cz�ciowego przegl�dni�cia swojego �yciorysu. Wiadomo, ju� do�� du�o, na temat mechanizm�w neurofizjologicznych umiej�tno�ci "�adowania do pami�ci" w�asnego �yciorysu. Opublikowa�em na ten temat d�ugi artyku� w wielonak�adowym, dost�pnym w bibliotekach miesi�czniku "M�ody Technik" (13). Rysunek nr 2a i 2b streszcza g��wne idee tego artyku�u. Prosz� zauwa�y� jednak, �e fenomen "�wiadomo�ci" na staro�� lub w pewnych chorobach jest umniejszany, zanika i ginie, gdy� zale�y on bardzo od mo�no�ci wywo�ania z pami�ci obraz�w �wiata i siebie w tym �wiecie, a pami�� w�a�nie zaczyna zawodzi� i czasami jej wydolno�� zmniejsza si� o rz�d wielko�ci 100 razy. Gdyby zapyta� co trzeba by�oby uczyni�, aby w takim momencie �ycia pewnego cz�owieka m�g� on by� w pe�ni �wiadom samego siebie, w taki sam jaskrawy spos�b jak w latach swojej m�odo�ci, to trzeba by odpowiedzie�, �e trzeba by�oby mie� wcze�niejsz� wersj� "przepisu na organizm tego cz�owieka" ; kt�ra znik�a ju�, gdy� do genetycznego zapisu kodowego wkrad�o si� zbyt du�o b��d�w. Tak� wcze�niejsz� wersj� programu na organizm, trzeba by uruchomi� tak, aby powsta� system nerwowy tego cz�owieka, a nast�pnie nale�a�oby wprowadzi� do powsta�ego m�zgu te same informacje i uruchomi� podprogram realizuj�cy "wyobra�anie". Wtedy taki tw�r powiedzia�by: "aha, w�a�nie si� obudzi�em ze snu! Jestem Janem Kowalskim". Istnieje bowiem nie tylko problem zapominania w�asnych prze�y�, zw�aszcza tych wcze�niejszych, ale i problem niesprawno�ci z�o�onego mechanizmu przegl�dania "�cie�ki biograficznej". Niestety, na staro��, mo�no�� wyobra�ania sobie prze�ytych wydarze� jest upo�ledzona. Co wi�cej, istnieje tu problem filozoficzny, kt�ry zauwa�y� ju� Gautama Budda, o czym pisze w swojej ksi��ce znany neurolog i psychiatra Kazimierz D�browski. Ot� Budda zauwa�y�, �e "nigdy nie pozostajemy tacy sami, nawet przez minut�" i zapyta�: "dla jakiego Ja pragniemy wi�c wiecznego trwania?". Jest wi�c zrozumia�e w �wietle obserwacji lekarskich i wiedzy o neurofizjologii, �e jaki� rodzaj odnotowania psychiki w chwili �mierci nie umo�liwia�by uzyskania fenomenu nie�miertelno�ci w takim sensie, w jakim wyra�aj� to ludzie w swych pragnieniach. Program na organizm cz�owieka jest programem niezwyk�ym. Jego cz�� okre�la struktur� m�zgu i spos�b na realizacj� �wiadomo�ci, czyli "wyobra�ania samego siebie". Tym niemniej "�wiadomo�� jest tworzona z element�w, kt�re s� niezniszczalne, gdy� s� zewn�trzne wobec organizmu danego cz�owieka i mog�aby by� w pewnych warunkach odtworzona. Wr��my teraz jednak jeszcze do w�a�ciwo�ci "przepisu",czy te� programu na organizm cz�owieka, gdy� niezwyk�o�� tego programu u�wiadamia czym jest w istocie tzw. "�mier�". 3. Trzeci cz�on wnioskowania czyli o POZORNEJ �MIERCI Ten wa�ny fragment mojego wywodu mo�na by nazwa� wyk�adem o koniecznosci okresowego pojawiania si�, w trakcie rozwoju ka�dego z�o�onego tworu "fazy istnienia" w formie zapisu kodowego czyli fazy "pozornej �mierci". Niezwyk�o�� programu na organizm cz�owieka polega r�wnie� na tym, �e jego zapis jest tak "zminiaturyzowany", i� mie�ci si� on w ca�o�ci we wn�trzu ka�dej kom�rki organizmu. Jest wi�c on powt�rzony we wn�trzu ka�dego organizmu cz�owieka miliardy razy. Co wi�cej we wczesnych stadiach rozwojowych zarodka cz�owieka, kiedy dokonywany jest pierwszy podzia� kom�rki jajowej, a potem ju�,jednocze�nie,podzia�y kom�rek moruli, gastruli i dalszych stadi�w rozwojowych; program ten potrafi odczyta� sam siebie! Po prostu; pewna cz�� �a�cucha DNA, zawiera informacje na ma�e struktury wewn�trzkom�rkowe, kt�re s� niezb�dne, aby pozosta�� cz�� �a�cucha skopiowa�, czyli odczyta� i zapisa� ponownie w niezmienionej postaci. Proces odczytu informacji zawartej w �a�cuchu DNA, poprzez inn� cz�� �a�cucha DNA zachodzi w momencie ka�dego podzia�u kom�rkowego, a wi�c w trakcie rozwoju, czyli dorastania miliardy razy. Po podziale kom�rkowym, w kom�rkach potomnych, wykorzystywany jest na og� inny fragment ca�ego d�ugiego �a�cucha. St�d wynika odmienno�� budowy np. kom�rki w�troby od kom�rki m�zgu, czyli neuronu. Do�� podobny proces zachodzi w makroskali czasowej. Je�li bowiem popatrze� na ewolucj� i zbiory osobnik�w, coraz to bardziej rozwini�tych gatunk�w, to �atwo zauwa�y�, �e ka�dy nast�pny gatunek jest nieco inny, posiada pewien "przyrost informacji", kt�ry wynika z wprowadzenia do genetycznego zapisu kodowego "pewnej zmiany". Co jest jednak istotne? Ow� zmian� mo�na wprowadzi� tylko w zredukowanej fazie istnienia, w fazie istnienia w postaci zapisu kodowego, tej samej zreszt� fazie, kt�ra jest potrzebna, aby przekaza� przepis do wn�trza osobnik�w potomnych, co jest najistotniejsz� umiej�tno�ci� organizm�w �ywych. Wsz�dzie w przyrodzie widoczna jest wi�c naprzemienno�� istnienia: w postaci zapisu kodowego (�ycie w fazie utajonej, jak np. genom w formie zarodnikowej, po�owa genomu w obr�bie plemnika, wirus nieaktywny) oraz w fazie �ywej, kiedy to program jest interpretowany przez rodzaj "procesora", to znaczy kiedy zachodzi wytwarzanie struktury "wielowymiarowej", kt�ra przejawia metabolizm i regulacje utrzymuj�ce homeostaz�. W przyrodzie o�ywionej p r o c e s o r e m j e s t t e g o s a m e g o t y p u o b i e k t, a w i � c o s o b n i k "n-1" t e g o p o k o l e n i a . Tak wi�c urzeczywistnenie zapisu na organizm �ywy, zawarty w zap�odnionej kom�rce jajowej realizuje organizm matki. Nale�y tu jednak zauwa�y�, �e organizm matki realizuje program nowej generacji (n), bo powsta�y z rekombinacji genom�w matki X (n-1) i innego osobnika Y (n-1). Nowy genom ("nowe") powstaje wi�c w fazie zapis�w kodowych (w utajonej fazie �ycia), lecz jest urzeczywistniny przez "stare". Umo�liwia to "post�p". "Procesor" w przyrodzie o�ywionej, to pochodnawcze�niejszej wersji "programu". Aby wi�c otrzyma� bardziej z�o�on� form� istnienia, konieczna jest owa faza istnienia utajonego (faza pozornej �mierci), w postaci zapisu kodowego. W tej w�a�nie formie mo�liwe jest stosowanie zasady p�ci, czyli w��czanie do proces�w powstawania "program�w nowych" mechanizm�w: rekombinacji poprzednich wersji program�w, mutacji oraz podstawie� dokonywanych przez tzw. odwrotn� transkryptaz�, czyli w�a�nie przez retrowirusy. Zmiany "zapisu kodowego", uzyskane w fazie utajonej s� testowane p�niej przez natur� przez kryteria "sensowno�ci" i "sofistykacji" (przyrostu informacji). Dlaczego natura stosuje te w�a�nie kryteria, pozostaje tajemnic�, chyba, �eby uwzgl�dni� hipotez� "Zasady Antropicznej" , do kt�rej wr�c� jeszcze p�niej. Jakkolwiek "przepis na organizm" tkwi we wn�trzu pewnego organizmu, jednak jego przekazanie do osobnika potomnego jest sk�adow� procesu nadrz�dnego, kt�ry zabezpiecza trwanie �ycia i rozw�j ich form. �w proces nadrz�dny sprawia, �e zachodzi powtarzanie si� mniej lub bardziej z�o�onego cyklu �yciowego. U ludzi cykl �w to istnienie pocz�tkowo jedynie w formie osobnych gamet (stadium 1), potem w formie zygoty (stadium 2), a p�niej w formie zarodka p�odu (stadium 3) i postaci doros�ej (stadium 4). Nie wszystkie formy (stadia) owego cyklu �yciowego zawieraj� pe�n� informacj� o strukturze i funkcji osobnika. Np. plemniki ludzkie od strony informacyjnej, dziel� si� na "haploidalne typy X" i "haploidalne typy Y". Typ Y nie zawiera pe�nej informacji o organi�mie cz�owieka. Jest nawet problematyczne czy genom m�czyzny kt�ry, jak wiadomo nie jest w pe�ni diploidalny, gdy� w obr�bie pary XY brakuje tutaj pewnego odcinka homologicznego) zawiera, czy nie zawiera pe�n� informacj� o organi�mie cz�owieka. Przepis czy te� program realizuj�cy organizm cz�owieka ma wi�c daleko bardziej z�o�ony charakter ni� program komputerowy. Komputery jako, �e nie zbieraj� informacji o swoim wn�trzu, przynajmniej na razie, nie mog� wytworzy� �wiadomo�ci. Programy realizowane przez komputer nie zawieraj� cz�ci okre�laj�cej budow� komptera, tote� komputery nie mog� si� reprodukowa�. To ostatnie, w zasadzie, wykonalne jest w fabryce robot�w, gdzie produkcja by�aby realizowana przez roboty. W sytuacji tej trzeba by jednak powiedzie� jasno kto mia�by wprowadza� udoskonalenia produkowanych robot�w. Jednak nawet pewien "robot nadrz�dny" wprowadza�by zmiany nie do starych egzemplarzy, lecz do projektu, a wi�c do przepisu na nowe prototypy robot�w.Zachodzi�aby wi�c ta sama prawid�owo��, polegaj�ca na naprzemienno�ci projektu na obiekt i obiekt zrealizowany. Istnienie jedynie w fazie projektu, a wi�c w fazie "pozornej �mierci", zwanej przez ludzi po prostu "�mierci�" by�o konieczne, aby�my powstali w takiej formie w jakiej jeste�my i aby�my si� przemienili w now� form�, pod��aj�c� ku punktowi Omega, o kt�rym b�d� m�wi� za chwil�. Analogiczny proces dotyczy sfery psychicznej. Pewna osoba, kszta�c�ca si� w okre�lonej epoce, wyrabia sobie pewien pogl�d oparty o dost�pne wtedy argumenty. Po pewnym czasie argumenty te i �w pogl�d staj� si� przestarza�e, ale osoba ta, pracuj�c ca�e �ycie nad sformu�owaniem tego pogl�du nie jest w stanie go zmieni�. Ewolucja poznania, wiedzy i technologii wymaga jasnego sformu�owania pewnych pogl�d�w, a p�niej ich przemiany. Jest to proces analogiczny do procesu wnioskowania (wywodu, gdzie poszczeg�lne ogniwa wyst�puj� jedno po drugim i gdzie "ogniwo p�niejsze" nie mo�e wyprzedzi� ogniwa bardziej pierwotnego). S� do pomy�lenia dwa futurystyczne sposoby przeciwdzia�ania owej naprzemienno�ci fazy �ywej i fazy martwej. Autorzy "science fiction" pisz� cz�sto o przysz�ej mo�liwo�ci rejestracji ca�o�ci psychiki cz�owieka i przenoszenia jej na odtwarzale (hardwardowe) no�niki softwaru ludzkiego. My�le� mo�na by tak�e o modyfikacji o charakterze in�ynierii genetycznej. Psychika bowiem to tylko dane zapami�tywane w ci�gu jednego �ycia. Zapis kodowy psychiki by�by wi�c na pewno prostszy (kr�tszy) od zapisu kodowego struktury organizmu. Mo�na by wi�c pomy�le� o sposobach na dodanie do "przepisu na organizm" zapisu kodowego psychiki, tak, aby by�a ona odtwarzana wiernie u osobnika potomnego. Gdyby by�o to wykonalne, powsta�y by jednak pytania: (1) czy ma to sens? oraz (2) czy nie zachodzi podejrzenie, i� natura zapewnia nie�miertelno�� na odmiennej zasadzie? Ot� owa konieczno�� wprowadzania zmian przy ka�dym przej�ciu z fazy martwej do fazy �ywej jest niezb�dna dla trwania ewolucji. A ewolucja z kolei kryje, jak si� wydaje, rozw�zania o zupe�nie innym charakterze. Nie rozwa�ano ich do tej pory dok�adniej. Wy�aniaj� si� one jednak wobec koniecznych pr�b pogodzenia nieco wcze�niejszego konceptu czasoprzestrzeni oraz teorii kosmologicznych, przjmuj�cych, i� Wszech�wiat powsta� przed 15 miliardami lat w chwili tzw. "Wielkiego Wybuchu", poszerza si� i jednocze�nie ewoluuje. 4. Czwarty cz�on wnioskowania czyli o CZASOPRZESTRZENI I JEJ OBIEKTACH oraz EWOLUCJI WSZECH�WIATA, a tak�e o SKO�CZONO�CI NASZEGO CZASU Zgodnie z wsp�czesnymi pogl�dami przestrze� jest czterowymiarowa. Proponuje si�, aby tr�jwymiarow�, znan� nam przestrze� wyobra�a� sobie jako powierzchni� kuli (balonu, p�cherza), kt�rej �rednica jest owym czwartym wymiarem, reprezentuj�cym czas. Dla fizyk�w czas jest takim samym wymiarem jak odleg�o��. R.F.Feyman, specjalista z zakresu szczeg�lnej i og�lnej teorii wzgl�dno�ci, laureat nagrody Nobla, w swoim znanym podr�czniku akademickim: "Wyk�ady z fizyki" pisze : "przytoczone r�wnania pouczaj� nas, �e czas i przestrze� s� r�wnowa�ne i czas staje si� przestrzeni�, musz� by� zatem mierzone w tych samych jednostkach. Jak� odleg�o�ci� jest zatem sekunda. �atwo to obliczy�. Jest to 3*108m, czyli odleg�o�� jak� �wiat�o przebiega w ci�gu sekundy". [Na marginesie, gwoli aktualno�ci wywodu, nale�y tu wspomnie�, i� teoria tzw. strun lub membran proponuje nowe, bardziej efektywne widzenie Wszech�wiata jako tworu jedenastowymiarowego, vide artyku� M.Duff, Ch. Sulton (10). Nale�y r�wnie� wspomnie�, �e zdaniem niekt�rych matematyk�w-topolog�w czasoprzestrze� mo�e by� bardziej skomplikowanym tworem geometrycznym ani�eli czterowymiarowa kula. Podejrzewaj� oni, i� jest to tzw. "rozmaito�� n-wymiarowa (18).] Tw�rcy poj�cia czasoprzetrzeni rozumieli jednak, pocz�tkowo Wszech�wiat jako niesko�czony i wgl�dnie sta�y. Od oko�o pi��dziesi�ciu lat gromadzone s� jednak liczne argumenty teoretyczne i do�wiadczalne (E.P. Hubble, A.Penzias) przemawiaj�ce za teori� tzw. Wielkiego Wybuchu. W jej �wietle owa czterowymiarowa kula stale powi�ksza si�. Jej promie�, tzn.czas, zapocz�tkowany w �rodku owej kuli, narasta, biegn�c od momentu jego pocz�tku "na zewn�trz". W chwil� po wybuchu czasoprzestrze� (owa kula, balon, p�cherz) by�a ma�a, mocno zakrzywiona (jak krzywizna powierzchni ma�ego balonu). B�d�c na powierzchni owego, poszerzaj�cego si�, balonu "obserwujemy" czasoprzestrze�, kt�ra coraz bardziej "wyprostowuje si�". Ze wzgl�du na sta��, sko�czon� szybko�� �wiat�a nie mo�e dotrze� do nas to, co si� dzieje wsp�cze�nie w odleg�ych punktach czasoprzestrzeni. To co widzimy na niebie le�y b�d� blisko (stosunkowo blisko nas), b�d� jest �ladem po bardzo dawnych wydarzeniach. Zgodnie z wsp�czesnymi zapatrywaniami odleg�e losy naszego Wszech�wiata zale�� od trudnej do oszacowania ilo�ci zawartej w nim materii. Je�li jej g�sto�� nie przekroczy pewnej wielko�ci krytycznej, to w pewnej odleg�ej przysz�o�ci Wszech�wiat zacznie dokonywa� kolapsu. Czas b�dzie si� wtedy cofa�. Je�li �rednia g�sto�� jest w rzeczywisto�ci ma�a, rozpr�anie czasoprzestrzeni b�dzie post�powa� do czas�w osi�gni�cia niezwyk�ego rozrzedzenia materii. Niekt�rzy fizycy m�wi� o mo�liwo�ci pojawienia si� wtedy warunk�w do zaistnienia nowego Wielkiego Wybuchu (3,7). Uznaj�c koncept czterowymiarowej kuli czasoprzestrzeni, wcze�niejsze wydarzenia i ich twory tkwi� niejako we wn�trzu, w �rodku owej kuli. Patrz rys.3. Cz�owiek mo�e dokonywa� ma�ych ruch�w w trzech wymiarach przestrzennych (na skal� metr�w, kilometr�w lub co najwy�ej tysi�cy kilometr�w, a wi�c na odleg�o�� u�amk�w sekundy). W skali czasu ruch�w nie potrafi wykonywa� w og�le, z tym, i� jako fragment ekspanduj�cej,czterowymiarowej kuli czasoprzestrzeni dokonuje on niejako ruchu "jednostajnego przyspieszonego" ze sta�� okre�laj�c� ekspansj� czasoprzestrzeni. Je�li wi�c nasza tr�jwymiarowa przestrze� to powierzchnia czterowymiarowej kuli czasoprzestrzeni, to oznacza to, �e cz�owiek w ci�gu swojego �ycia dokonuje "podr�y w czasie" na odleg�o�� 70 lat x szybko�� ekspansji kuli czasoprzestrzeni (obecnie lokalnie oko�o 3000 km/sek). Na po wierzchni owej kuli mo�e si� on porusza� "w lewo, w prawo i w g�r�" na skal�, jak ju� wspomnino, kilometr�w. Mo�na by nawet powiedzie�, i� t w o r z y o n p e w i e n s k r a w e k owej kuli czasoprzestrzeni. Czas dla cz�owieka ma wi�c nieco inne znaczenie ni� odlegl�ci, mimo i� z wy�szej, bardziej og�lnej perspektywy zapewne jest to wymiar tego samego rodzaju. Czas dla cz�owieka jest niejako "osi� ruchu sta�ego". Jako tzw. "istota pozornie �miertelna" nie mo�e si� on w owym ruchu zatrzyma�. W tym wymiarze cz�owiek nie mo�e dokona� r�wnie� translokacji. W�a�nie tylko z punktu widzenia biologicznego, jest w pe�ni zrozumia�e dlaczego nie mo�e si� on przemieszcza� w czasie, ani nie mo�e si� w czasie zatrzyma�. C o f a n i e s i � w c z a s i e, ale tak naprawd�! w makroskali, niestety wymaga�oby, pr�cz podr�y, jeszcze zmiany postaci fizycznej. Je�li cofn�liby�my si� wstecz o 15 miliard�w lat, to znale�liby�my si� w �arz�cej kuli ognia o temperaturze 3000 0K. Podr� nasza, naszej osoby, kt�ra utrzymywa�aby w�a�ciwe jej re�imy postrzegania i rozumowania by�aby niemo�liwa, gdy� procesy my�lowe oparte s� o dzia�ania neuron�w, a wi�c nieistniej�cych w�wczas fizycznie pierwaiastk�w w�gla i azotu. Trzeba by by�o odtworzy� my�lenie o elementy epoki leptonowej czy hadronowej, co zapewne nie jest mo�liwe. Inna mo�liwo�� to sta� si� bardziej prymitywnym. Rozwa�my teraz mo�liwo�� przemieszczania (podr�y) w czasie, w makroskali, lecz w prz�d ku przysz�o�ci. Rzeczywista podr� ku przysz�o�ci wymaga�aby przyspieszonego rozwoju. Przeniesienie si� powiedzmy o 25 miliard�w lat w prz�d, wymaga�oby przewidzenia fenomen�w rozrzedzaj�cej si� materii i by� mo�e spadk�w r�nic energetycznych. Je�li mia�oby przy tym nast�pi� przeniesienie w prz�d "nas samych", a wi�c istot my�l�cych, a o tym jest mowa, to konieczne by�oby dokonanie w trakcie takiej podr�y w przysz�o�� szybkiego rozwoju struktury tych istot, tak aby utrzyma� procesy my�lowe mimo zmieniaj�cej si� warunk�w fizycznych. Postulat szybkiego przeniesienia si� uk�adu biologicznego w odleg�� przysz�o�� jest wi�c postulatem dokonania szybkiego rozwoju. My�lowa analiza rezultat�w "przeniesienia si� w czasie" uk�ad�w biologicznych w okresie ostatnich 3 miliard�w lat wykazuje, �e dokona�y one, tak jak si� to m�wi, ewolucji. Ewolucja ta powoduje przy tym narastanie zdolno�ci poznawania �wiata, jak i ostatnio mo�liwo�ci technologicznych. Rzeczywiste przeniesienie si� uk�adu biologicznego w przysz�o�� powodowa�oby wi�c zapewne znaczne zwi�kszenie stopnia rozumienia rzeczywisto�ci. Trudno powiedzie� czy by�aby to "obecna osoba". Tw�r ten rozumia�by jednak zapewne wi�cej. Nie trzeba tu przy tym dodawa�, �e "wiedzie� to m�c". Znane od 3 lat poj�cie "wormholes" wskazuje na teoretyczne mo�liwo�ci istnienia "dziur czasowych" i "p�tli czasowych" (22). Jednak eksperyment my�lowy, polegaj�cy na umieszczeniu w "zapocz�tkowanej i obecnie ekspanduj�cej czasoprzestrzeni" my�l�cych twor�w biologicznych wykazuje, �e rozpatrywanie jedynie fizycznych aspekt�w czasoprzestrzeni jest niewystarczaj�ce dla rozumienia og�lnego jej sensu. W�a�nie na �w zwi�zek mi�dzy w�a�ciwo�ciami czasoprzestrzeni, a powstaniem w niej najpierw �ycia, potem postrzegania, mowy, my�lenia, �wiadomo�ci, a wi�c cz�owieka wskazuje Zasada Antropiczna. Wr�cimy do niej jeszcze. Obecnie w moim wywodzie jest jednak potrzebne, aby zwr�ci� uwag� na mo�no�� zapami�tywania odwzorowywa� fragment�w przesz�o�ci w�asnie przez czasoprzestrze�. Zwr��, prosz� uwag�, �e obraz fragmentu nieba, w kt�rym widzimy gwiazdy, quazary, pulsary, po�o�one bardzo daleko od nas, jest w istocie jedynie wys�an� bardzo dawno temu fotografi�, a raczej przesy�anym stale, w spos�b ci�g�y "filmem", lub odwzorowaniem wydarze�, kt�re zasz�y bardzo dawno temu. Wynika to ze sko�czonej szybko�ci �wiat�a. Nie jest to translokacja w czasie ku przysz�o�ci, jest to jedynie "przes�anie fragmentu przesz�o�ci do chwili obecnej" (co symbolicznie mo�na uj�� zapisem PFP � I, gdzie � I oznacza "do chwili obecnej"). Przes�anie takie jest odpowiednikiem zarejestrowania czego� i czekania na rozw�j promienia czasu, czyli rozw�j w kierunku przysz�o�ci. Operacja typu "przes�anie fragmentu przesz�o�ci do chwili obecnej" (czyli PFP � I) jest w�a�nie tym, czego mo�e dokona� jakikolwiek uk�ad zapami�tuj�cy. W obecnej technologii ludzkiej operacje "przes�ania fragmentu przesz�o�ci do chwili obecnej" dokonuj� np. maszyna drukarska, aparat fotograficzny, magnetowid lub p�at pami�ci komputerowej. Nale�y przy tym zauwa�y�, ze "zapami�tanie czego� i odtworzenie p�niej", czyli �w transfer typu "przes�ania fragmentu przesz�o�ci do chwili obecnej" mo�e dotyczy� jedynie powierzchownych cech jakiego� obiektu, b�d� mo�e to by� przekaz kompletny. 5. Pi�ty cz�on wnioskowania czyli o DUCHU CZ�OWIEKA i NADRZ�DNYM TWORZE MY�L�CYM. Uwaga ! Pi�ty etap wnioskowania jest indukcyjnym wnioskiem z czterech poprzednich rozdzia��w. Jego zrozumienie nie wymaga �adnego wykszta�cenia. Wymaga jednak przyswojenia i pami�tania poprzednich czterech rozdzia��w, dalej wymaga "spr�enia si�" i dokonania intelektualnego skoku! Je�li przeskoczysz ten dwu-metrowy r�w, zdob�dziesz to co Ci obieca�em. Twoje samopoczucie poprawi si� na sta�e. Je�li jednak nie zrozumiesz to wpadniesz do wody, b�dziesz odczuwa� niepok�j i b�dziesz musia� si� wydostawa� z tego mokrad�a. Uwaga wi�c! Prosz� Ci�! Nie skakaj, je�li nie masz dzisiaj si�. Od�� czytanie tego tekstu (s�uchanie ta�my) do jutra. Tak b�dzie lepiej, gdy� w nocy Tw�j m�zg, je�li przeczyta�e� rozdzia�y a, b, g, d, b�dzie dzia�a�, b�dzie pr�bowa� skonsolidowa� fragmenty wywodu. B�dzie to robi� w fazie snu non-REM, kiedy to elektroencefalograf rejestruje fale wolne. Nie pij dzi� nic, nie �ykaj Relanium, pozw�l Twojemu m�zgowi dzisiaj w nocy dzia�a�. Rozdzia� (e) pi�ty przeczytaj dopiero jutro !!! Gdy wr�cisz do rozwa�a� celowe b�dzie zapoznanie si� z kolejnymi etapami wywodu przedstawionymi w podrozdzia�ach 1-6. 1) O tym czy poj�cie uk�adu pami�taj�cego ma zwi�zek z poj�ciem czasoprzestrzeni i problemem nie�miertelno�ci. Je�li uk�ad zarejestrowa� w s z y s t k i e i s t o t n e c e c h y o b i e k t u, to wed�ug tego zapisu obiekt ten b�dzie m�g� by� odtworzony w przysz�o�ci dok�adnie w takiej formie w jakiej istnia� on poprzednio. Na og� fotografia nie spe�nia tego warunku. Odzwierciedla ona jedynie "zewn�trzne pozory obiektu". Tym niemniej ju� od dawna, tzn. od czas�w istnienia p i s m a mo�na by�o przenosi� "w prz�d" ca�o�� fragment�w przesz�o�ci. Przyk�adem mog� tu by� wiersze, oddaj�ce pewien nastr�j, czy te� pewne przepisy kulinarne lub opisy dzia�a�, kt�re wykonane "po kolei" utworz� zawsze ten sam obiekt. Wszystkie zapisy j�zykowe odnosz� si� jednak do "procesora", czyli w tym przypadku m�zgu ludzkiego, kt�ry potrafi odtworzy� i nada� im "realny kszta�t". Zarysowuje si� jednak post�p w zakresie doskonalenia takich �rodk�w zapami�tywania, aby przekaz by� w�a�nie typu zupe�nego. Przyk�adem s� tu mo�liwo�ci komputer�w (czyli procesor�w informacji),zapewniaj�cych pe�ne przeniesienie "w prz�d" mo�liwo�ci dzia�a� pewnego programu, kt�ry mo�e np. sterowa� produkcj�, wytwarzaj�c pewien obiekt, czyli tak jak czyni� to obecnie roboty. Programy komputerowe mog� by� zapami�tywane przy tym w pami�ci jak wiersze, lub na r�nych no�nikach takich jak papier (listing), dysk lub pami�� operacyjna. Zupe�no�� przeniesienia zale�y wi�c nie od rodzaju no�nika, tylko od precyzji kodowania. Warto podkre�li�, �e zupe�ny przekaz fragmentu przesz�o�ci, na og� jest dokonywany poprzez przekaz zapisu kodowego na posta� pewnego obiektu. Obiekt ten zaczyna "�y�" dopiero wtedy,je�li �w zapis kodowy zostaje "realizowany" przez pewien p r o c e s o r , kt�ry musi istnie�. Warto tu zauwa�y�, i� je�li pewien obiekt jest "zarejestrowany dostatecznie kompletnie" to nabiera on w tym zakresie pewnych cech "nie�miertelno�ci". Spos�b na nie�miertelno�� w tym sensie, �e uk�ad pami�taj�cy przenosi "w prz�d" w kierunku nap�ywaj�cej przysz�o�ci kompletny projekt (przepis) na obiekt istnieje wi�c i jest zrozumia�y. Nie jest to jednak spos�b rozwi�zuj�cy ca�o�� problemu naszej nie�miertelno�ci. Rozwa�ania musimy kontynuowa�. 2) O sensowno�ci sformu�owania konceptu ducha pewnego obiektu Tutaj w�a�nie jest jednak miejsce i potrzeba wprowadzenia poj�cia ducha pewnej osoby. Ot� tak jak s�dzi�o wielu wcze�niejszych filozof�w, idealist�w, poczynaj�c od Platona, pr�cz psychiki organizm�w �ywych sensowne jest rozwa�anie zupe�nie czego� innego. Byt �w mo�na by nazwa� ide� pewnego obiektu. Poj�cie to mo�na wprowadzi�, przypominaj�c ponownie rozr�nienie pomi�dzy przepisem a gotowym obiektem. Uczyni� to pogl�dowo jeszcze raz przytaczaj�c Euklidesowsk� definicj� tr�jk�ta. M�wi ona, �e: "tr�jk�t to figura geometryczna p�aska, z�o�ona z trzech punkt�w A, B, C p�aszczyzny, kt�re nie le�� na jednej prostej i przez to wyznaczaj� tzw. trzy wierzcho�ki i trzy odcinki ��cz�ce owe wierzcho�ki, zwane bokami tr�k�ta". Przytoczy�em wi�c przed chwil� "przepis na tr�jk�t". Wcze�niej m�wi�em o "przepisie na organizm cz�owieka", okre�lonym w pochodz�cym z zewn�trz kodzie DNA. Ot� przepis, to nie to samo co gotowy obiekt. Trzeba dopiero zastosowa� si� do owego przepisu, aby otrzyma� obiekt. Nasze rozwa�ania doprowadzi�y nas jednak do stanu umys�u, kiedy to czujemy, i� rozr�nianie jedynie "przepisu" b�d� "projektu na obiekt" i gotowego, zrealizowanego obiektu nie wystarcza. Nawet greckie s�owo idea pochodzi od czasownika "by� widnym", "widzialnym". Ot� mo�emy nie mie� w polu widzenia �adnego tr�jk�ta nie zna� teoretycznego "przepisu na tr�jk�t", lecz potrafimy sobie wyobrazi�, niejako widzie� tr�jk�t. Chodzi wi�c o to, czy w czasoprzestrzeni Wszech�wiata, pr�cz istniej�cych niew�tpliwie gotowych obiekt�w takich jak ludzie, zwierz�ta, ro�liny oraz przepis�w (projekt�w) na te obiekty w postaci zapis�w genetycznych w kodzie DNA istniej� jeszcze inne odpowiedniki tych obiekt�w,analogiczne do ludzkich wyobraze� obiekt�w nieistniej�cych aktualnie w "polu widzenia". S�dz�, �e analog wyobra�e�, czyli pewne �lady po zrealizowanych kiedy� obiektach rzeczywiscie istniej�. S� nimi te skrawki czterowymiarowej czasoprzestrzeni, kt�re pozosta�y "w tyle", "w przesz�o�ci", "we wn�trzu" kuli czasoprzestrzeni. Mo�na na potrzeby tego tekstu przyj��, �e owe �lady po istniej�cych niegdy� obiektach, b�dziemy nazywali duchami tych obiekt�w. 3) Formy obecno�ci teoretycznych zasob�w wiedzy na powierzchni kuli czasoprzestrzeni, czyli w czole ekspansji Wszech�wiata W tym miejscu racjonalnie my�l�cy czytelnicy na pewno bardzo si� zdenerwowali. Tote� proponuj� opu�ci� na chwil� t� �cie�k� rozwa�a� i wr�ci� na razie do rozr�nianych ju� "przepis�w na obiekty" i gotowych, zrealizowanych obiekt�w. Obiekt tak z�o�ony jak cz�owiek wyznacza nie tylko pewn� figur� geometryczn� tkwi�c� w czasoprzestrzeni, ale i wiele my�li, kt�re on sformu�owa�, a wi�c gdzie� powiedzia�, zapisa�. Zapis kodowy na cia�o pewnej osoby, ��cznie z przepi