4203
Szczegóły |
Tytuł |
4203 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4203 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4203 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4203 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Tomasz Olszakowski
Pan Samochodzik i tajemnice
warszawskich fort�w
Rozdzia� pierwszy
DZIEWI�TNASTOWIECZNA POEZJA � WIZYTA ANTYKWARIUSZA
� PORCELANOWA RӯA � TROCH� FIZYKI � ODWIEDZAM ANTYKWARIAT
Gdy zima nastaje
Patrz� wok� biedne ptaszki
Czy nie ma dla nich ziarnek
My�l�c, �e b�d�c ch�opcem
Mia�yby ich ca�y garnek � zadeklamowa� Pan Samochodzik obserwuj�c, jak na
za�nie�onym parapecie go��bie przepychaj� si� walcz�c o okruchy, kt�re im wysypa�.
� Nie jestem znawc� poezji, ale to jaka� upiorna szmira... � oderwa�em na chwil�
wzrok od ekranu monitora.
U�miechn�� si� przeci�gaj�c w fotelu.
� Och, to taki stary wierszyk. Znalaz�em go w jednym z numer�w �Kuriera
Warszawskiego� z 1899 roku. Nades�a�a go do redakcji jaka� poetka. Zapami�ta�em go,
bo by� bardzo weso�y.
� Wydrukowali to? � wyrazi�em zdziwienie.
� Oczywi�cie, razem z kilkoma innymi �per�ami� jej poezji. Gdyby by�a pisark�,
idealnie pasowa�oby do niej miano grafomanki, a tak... � strzeli� w powietrzu palcami
szukaj�c odpowiedniego s�owa.
� Wierszokletka � zasugerowa�em.
� Z ust mi wyj��e�.
� Jak si� nazywa�a?
� Niestety redaktorzy nie zanotowali jej imienia dla potomno�ci, za to opublikowali
fragment jej listu � przez chwil� szuka� w notatniku, a potem wy�owi� z niego kawa�ek
odbitki ksero.
3
� Poczytaj sobie.
� Lecz i ja si� nie �udz�, �ebym mog�a �y� wiecznie. Wiem, �e moja �miertelna
cz�stka wr�ci do ziemi. Pozostanie jednak po mnie nie�miertelna spu�cizna talentu,
kt�r� przekazuj� potomno�ci � przeczyta�em z patosem.
Szef roze�mia� si�.
� No c� � powiedzia�. � Za dar dzi�kujemy.
D�wi�k telefonu przerwa� nam uczon� dyskusj� o poezji sprzed wieku. Szef podni�s�
s�uchawk�.
� Go��? � zdziwi� si�. � Prosz� wpu�ci�.
� Kto do nas idzie? � zaciekawi�em si�.
� Antoni Biedermayer � wyja�ni� Pan Samochodzik.
� Chyba nie mia�em przyjemno�ci pozna�.
� Ma male�ki antykwariat ko�o skrzy�owania Alei Jerozolimskich i Nowego �wiatu
� wyja�ni�. � Tak w g��bi, w podw�rku.
� Ach, przy Foksal � domy�li�em si�. � Niedaleko ksi�garni rosyjskiej?
� Nie, ko�o tego pa�acyku, w kt�rym mie�ci si� sztab KPN-u.
� Jest ich tam kilka...
� To w�a�ciciel jednego z nich.
Po chwili do gabinetu szefa wkroczy� starszy m�czyzna ubrany w szary garnitur.
� Czemu zawdzi�czamy wizyt�? � zagadn�� szef po wzajemnej prezentacji.
Go�� usiad� na podsuni�tym mu krze�le.
� Panie Tomaszu � powiedzia� � znamy si� od wielu lat.
Szef kiwn�� powa�nie g�ow�.
� Przed laty powiedzia� mi pan, �e je�li trafi mi si� co� naprawd� niezwyk�ego,
b�dzie pan wdzi�czny...
� Pami�tam � potwierdzi� Pan Samochodzik. � Nie kontaktowali�my si� specjalnie
cz�sto, ale przez pa�skie r�ce przep�yn�o wiele ciekawych rzeczy.
� Dzi� trafi�o mi si� co� naprawd� zadziwiaj�cego � powiedzia� powa�nie.
Otworzy� neseser, a z jego wn�trza wyj�� ostro�nie czarn� tub�, w jakiej studenci
ASP nosz� rysunki. Delikatnie wydoby� z niej k��b waty. Rozwin�� i naszym oczom
ukaza�a si� porcelanowa r�a. Wykonano j� z niezwyk�� staranno�ci�. Przypomina�a do
z�udzenia prawdziwy �ywy kwiat. Szef uj�� j� delikatnie w d�onie.
� Zdumiewaj�ca rzecz � powiedzia�.
Poda� mi okaz. Z bliska r�a straci�a nieco sw�j urok. By�a zniszczona. P�atki w kilku
miejscach by�y wyszczerbione. Kolory, niegdy� z pewno�ci� bardzo �ywe, zmatowia�y.
P�atki pokry�a siateczka cieniutkich p�kni��, jakie na starej porcelanie pozostawia czas.
�odyga by�a na ko�cu od�amana.
� Ciekawy przyk�ad fantazji dawnych mistrz�w � powiedzia� szef w zadumie.
4 � Co o tym s�dzisz, Pawle?
� Nigdy w �yciu nie widzia�em nic podobnego � mrukn��em. � Nawet na
obrazku.
� Porcelanowa r�a � powiedzia� go��. � Nieprzydatna, k�opotliwa, bezu�yteczna.
Nie by�a z pewno�ci� ozdob� �adnego przedmiotu. Na tak d�ugiej �odydze musia�aby
si� szybko u�ama�.
Wewn�trz kielicha wida� by�o resztki nie wyp�ukanej do ko�ca ziemi.
� �wie�o wykopana � zauwa�y�em. � Mo�e wczoraj. Czy kto� chcia�by mie�
bukiet porcelanowych kwiat�w?
� Skoro nie s�u�y do niczego, z pewno�ci� by�a dzie�em sztuki � Pan Samochodzik
u�miechn�� si� melancholijnie. � Arty�ci czasami tworz� przedmioty pi�kne
i bezu�yteczne zarazem. Tak mog�o by� i w tym przypadku. Musia�a sta� dok�adnie
pionowo � doda�. � W przeciwnym razie u�ama�aby si� pod w�asnym ci�arem.
� Niekoniecznie � zauwa�y� antykwariusz. � Prosz� zwr�ci� uwag�, �e wewn�trz
�odygi znajduje si� metalowy trzpie�.
Ostro�nie odwr�ci�em r�� kielichem w stron� pod�ogi.
� Faktycznie � zauwa�y�em. � Zosta�a u�amana i prawdopodobnie trzpie�
wystawa�. Potem zardzewia�. Gdyby by� z �elaza, korozja wesz�aby w g��b �odygi,
a p�czniej�ce �elazo rozerwa�oby porcelan�. To musi by� co� innego. Stop �elaza
z niklem albo cynkiem...
Szef kiwn�� g�ow�.
� U�amana i wyrzucona � powiedzia�. � Ale siateczka p�kni�� powsta�a
wcze�niej. Ten kwiat musia� si� przez d�u�szy czas systematycznie nagrzewa� i ch�odzi�.
Znajdowa�a si� na wolnym powietrzu.
� To jaka� bzdura � zauwa�y�em. � Na dworze rosn� prawdziwe kwiaty, wi�c po
co komu sztuczne?
� Na przyk�ad w czasie zimy � antykwariusz wyszczerzy� z�by w szelmowskim
u�miechu. � Jak panowie j� datuj�?
� S�dz�c ze stanu zachowania ma kilkaset lat � powiedzia� szef. � Mo�e
dwie�cie? Je�li le�a�a w ziemi, mog�o j� to zar�wno chroni� przed wp�ywem czynnik�w
zewn�trznych, jak i przy�piesza� procesy erozji kaolinitu... Wszystko zale�y od gleby.
� Ta wygl�da na do�� ciemn� � wyd�uba�em paznokciem odrobin� ziemi
z za�amania �odygi.
Pod palcami co� mi zab�ys�o.
� Sp�ucz wod� w �azience � poradzi� mi szef. � We� p�dzelek. Starannie oczy�ci�em
r�� i przynios�em j� do pokoju. Obejrzeli j� uwa�nie.
� Do rdzenia, czy jak to nazwiemy, prowadz� cztery otworki, nie, pi��. W czterech
tkwi� resztki plomb z metalu, kt�ry chyba jest z�otem. Prawdopodobnie przytrzymywa�y
5
pierwotnie z�ote listki.
Spr�bowa�em sobie wyobrazi� r��, jak wygl�da�a, zanim czas zniweczy� lwi� cze��
jej urody.
� Jak spr�bujemy datowa�? � zapyta� ponownie go��.
Szef zamy�li� si�.
� Nie znam �adnych analogii. Nic, co by�oby do niej podobne. Robota jest niezwykle
precyzyjna, co oznacza, �e wykonali j� fachowcy bardzo wysokiej klasy. Porcelana
wygl�da na mi�nie�sk�...
� Mo�na to �atwo sprawdzi� � zauwa�y�em. Antykwariusz u�miechn�� si�.
� W jaki spos�b? � zagadn��.
� C�, ka�de na �wiecie z�o�e gliny zawiera domieszki metali i innych pierwiastk�w.
Taka kompozycja jest indywidualna dla ka�dego regionu, w promieniu pi�ciu, sze�ciu
kilometr�w. Nale�y zatem nasz� r�� albo jej kawa�ek zbombardowa� neutronami
w reaktorze, a potem odczyta� jej sk�ad izotopowy. Po okre�leniu sekwencji domieszek
pierwiastk�w �ladowych zorientujemy si� na podstawie katalog�w z��...
Szef westchn�� ci�ko.
� Pomys� genialny, jedyny w swoim rodzaju � powiedzia�. � A ile kosztuje
napromieniowanie pr�bki w reaktorze?
� C�, nasze laboratoria w �wierku dopiero si� do tego przymierzaj�, ale na
Zachodzie...
� Czyli doliczmy jeszcze koszta podr�y.
Zamilk�em.
� Pewnie par� tysi�cy dolar�w � zauwa�y�em po chwili.
Szef wzruszy� ramionami.
� Podziwiam stopie� rozwoju naszej nauki, ale to si� po prostu nie op�aca.
� Mo�na te� spr�bowa� inaczej � zauwa�y�em. � Wykona� mikroszlif i obejrze�
pod mikroskopem prze�am. Pojawi� si� konerkcje domieszek, kt�re b�dzie mo�na
por�wna�...
� Gdzie robi� takie mikroszlify?
� Na pewno na Ukrainie. Z tego co wiem, profesor Andrzej Buko z Instytutu
Archeologii i Etnologii PAN w Warszawie robi� podobne badania. Maj� tam chyba
nawet laboratorium.
� Profesor Buko robi� je dla wczesno�redniowiecznych garnk�w glinianych. A tu
mamy porcelan�. Nawet zak�adaj�c, �e uda�oby si� tego dokona�, to nie b�dziemy mieli
materia��w por�wnawczych.
� No to impas � westchn��em. � Wymy�li�em wszystko co si� da�o.
Szef ogl�da� r�� przez silne szk�o powi�kszaj�ce.
� Tu s� resztki znaku firmowego � powiedzia�. � Niestety w tym w�a�nie
6 miejscu powsta� odprysk. Dwa skrzy�owane miecze, nad nimi kropka � zawyrokowa�
wreszcie.
� Mi�nia � pochwali�em si� natychmiast swoj� zdobyt� na studiach wiedz�.
Szef pokr�ci� g�ow� przecz�co.
� To nie jest mi�nie�ska porcelana. Zwr�� uwag� na chorobliwie ��t� barw�
w miejscach, gdzie porcelana powinna by� bia�a.
� Poza tym jest to wyr�b zbyt toporny jak na mi�nie�ski � uzupe�ni� go��.
� Owszem mia�o to tak wygl�da�... My�l�, �e to wyr�b angielski. Wyroby mi�nie�skie
podrabia�y firmy Chelsea, Derby, Lowesto., Worcester, Plymouth-Selton...
� A mo�e rosyjska? � zauwa�y� Pan Samochodzik. � Podobny symbol umieszcza�
tak�e Francis Gardner w swojej fabryczce w Wierbi�kach pod Moskw�... Widzia�em te�
takie oznaczenie na wyrobach kt�rej� z manufaktur francuskich.
� Czyli niczego si� z tego nie dowiemy � j�kn��em.
� Wr�cz przeciwnie � zaprotestowa� szef. � Znamy ju� dat� powstania. Masowe
fa�szerstwa wyrob�w mi�nie�skich pojawi�y si� w drugiej po�owie XVIII wieku.
� I co dalej? � zapyta�em.
Zamy�lili si� obaj.
� W�a�ciwie nie ma �adnych powod�w do niepokoju � powiedzia� szef. � Ot, kto�
wygrzeba� z ziemi porcelanow� r�� i zani�s� j� do najbli�szego antykwariatu. Dosta� za
ni� kilka groszy... � uni�s� pytaj�co brwi patrz�c na go�cia.
� Dwadzie�cia z�otych � wyja�ni� antykwariusz. � Nie jest warta tej ceny,
uszkodzenia s� paskudne, ale spodoba�a mi si�. Gdy obejrza�em j� dok�adniej...
� A kto j� przyni�s�?
� M�ody ch�opak, dwadzie�cia kilka lat. Nie by� specjalnie rozczarowany cen�.
� Spisa� pan jego personalia? � zaciekawi� si� szef. � Chcia�bym pozna� historie
tego przedmiotu.
� Nie, nie pomy�la�em o tym. Suma nie by�a na tyle znacz�ca, �eby je
odnotowywa�...
Po kilku minutach po�egna� si� i wyszed�.
� No c� � powiedzia� szef patrz�c na zegarek � na razie mamy dzie� pracy
z g�owy.
Popatrzy�em za okno. W�a�nie zaczyna� pada� �nieg. Pomy�la�em z niech�ci�, �e
trzeba opu�ci� ciep�e biuro i wyj�� na zi�b.
* * *
Szed�em powoli Nowym �wiatem. By�a siedemnasta. Zapada� zmierzch. Pod�wietlone
witryny sklep�w przyci�ga�y wzrok. Jako� dawno nie mia�em okazji t�dy i��. Przez ca�e
lato i wi�ksz� cz�� jesieni trwa�y tu zakrojone na szerok� skal� prace budowlane, teraz
7
dopiero mog�em w pe�ni oceni� ich efekty. Poszerzono znacznie chodniki, nadaj�c ulicy
bardziej wygl�d pasa�u. Cze�� przeznaczona dla pojazd�w si�� rzeczy zosta�a zw�ona
i cz�ciowo wy��czona z ruchu. Obecnie jedynie autobusy i taks�wki sun�y �rodkiem.
Chodniki, o kt�re ma�o sobie nie po�ama�em n�g b�d�c jeszcze studentem, obecnie
zast�piono granitowymi p�ytkami. Wzd�u� kraw�dzi ulicy ci�gn�� si� rz�d metalowych
s�upk�w. Odetchn��em g��boko mro�nym powietrzem. Pono� cz�owiek dla zachowania
zdrowia powinien codziennie przespacerowa� si� co najmniej przez dwadzie�cia minut.
Usi�owa�em przypomnie� sobie, kiedy ostatni raz spacerowa�em bez celu ciesz�c oczy
widokami sklepowych witryn. Rok temu?
Mr�z wzmaga� si�. Drepta�em niespiesznie przed siebie. Buty skrzypia�y. By�y
zupe�nie nowe, a poza tym zesztywnia�y od mrozu. Przechodzi�em w�a�nie ko�o
antykwariatu �Arka�, gdy k�tem oka zauwa�y�em jaki� znajomy przedmiot. Przystan��em
i podszed�em. Na wystawie le�a�a porcelanowa r�a. Wpatrywa�em si� w ni� zdumiony.
By�a prawie identyczna. Mo�na by�o w pierwszej chwili pomy�le�, �e to ta sama, ale
p�atki kielicha by�y troch� bardziej rozchylone, a poza tym mistrz, kt�ry wykona� r��,
nieco lepiej j� wybarwi�.
Waha�em si� tylko chwil�. Wszed�em do �rodka.
� Co mo�e pan powiedzie� o tym drobiazgu? � zagadn��em sprzedawc� pokazuj�c
mu jednocze�nie legitymacj� ministerstwa.
Popatrzy� na ni� zafrasowany.
� To ja zawo�am szefa � zaproponowa�.
Ten nadszed� po chwili.
� Czym mo�emy s�u�y�? � zapyta�.
� Zaciekawi� mnie ten przedmiot � wskaza�em r��.
� Ach � obejrza� moj� legitymacj�. � Czy�by znikn�a z jakiej� pa�stwowej
kolekcji?
� Na razie nic nam na ten temat nie wiadomo.
� Jest powa�nie uszkodzona � rzek� z �alem.
Smuk�ymi palcami podni�s� j� z wystawy i pokaza� mi, �e od drugiej strony porcelana
rozsypuje si� w palcach. � W�a�ciwie to jest nam zupe�nie zbyteczna, ale spodoba�a mi
si�, a pi�tna�cie z�otych to nie jest specjalnie wyg�rowana suma.
� Rozumiem � mrukn��em. � Czy spisa� pan mo�e personalia sprzedaj�cego?
� Przy zakupie takich drobiazg�w, je�li cena nie przekracza trzydziestu z�otych, nie
bawimy si� w takie formalno�ci. Je�li jednak pojawi si� tu ponownie... mam zawiadomi�
policj�?
Zamy�li�em si�. Jak do tej pory nie mia�em �adnych dowod�w, �e pope�niono
jakiekolwiek przest�pstwo. Po prostu kto� sprzedawa� porcelanowe r�e, powa�nie
zniszczone i pochodz�ce w drugiej polowy XVIII wieku. Ostatecznie ka�demu wolno
posiada� takie przedmioty i sprzedawa� je.
� Prosz� mu da� moj� wizyt�wk� � poda�em kartonik. � Chcia�bym z nim
porozmawia�.
� Na przyk�ad gdzie to wykopa�? � w�a�ciciel u�miechn�� si� domy�lnie.
� Po prostu mam dziwne przeczucie... Czy ma pan teori�, sk�d mo�e to pochodzi�
i jakie by�o pierwotne zastosowanie...?
� My�la�em o bukiecie sztucznych kwiat�w w wazonie � powiedzia�. � Jednak
mikrouszkodzenia na powierzchni �wiadcz� raczej o tym, �e by�a d�u�szy czas
wystawiona na dzia�anie mrozu.
Jasne! Teraz widzia�em, dlaczego porcelana sta�a si� taka porowata! Przemarz�a.
� Nigdy wcze�niej nie widzia�em nic takiego � powiedzia� w zadumie.
Po�egna�em si� i wyszed�em. Elementy �amig��wki zaczyna�y pomalutku do
siebie pasowa�. Je�li wyprodukowano j� w drugiej po�owie XVIII wieku, to zapewne
na zlecenie kt�rego� z naszych magnat�w. Przypomnia�o mi si� kilka akapit�w
z podr�cznika do historii, kt�ry czyta�em we wczesnej m�odo�ci. Magnaci p�dzili �ycie
oddaj�c si� niekiedy do�� ekscentrycznym rozrywkom, w rodzaju je�d�enia w �rodku
lata saniami po rozsypanym cukrze. T� akurat histori� uzna�em za ca�kowicie wyssan�
z palca. Cukier w tamtych czasach by� drogi nawet jak na mo�liwo�ci magnat�w,
poza tym technologia jego produkcji sprawia�a, �e wcale nie by� bia�y. Ale po puchu
saniami mogli je�dzi�. Skoro w lecie chcieli bawi� si� w zim�, to mo�e w zimie chcieli
bawi� si� w lato. Odpowiednia ilo�� porcelanowych kwiat�w powtykanych w �nieg...
Odpowiednia ilo��. Trzeba by ich wetkn�� setki... Wiedzia�em ju�, co zrobi� jutro.
9
Rozdzia� drugi
SZYKUJ� ZASADZK� � TAJEMNICA Z�OTYCH LI�CI � NIEPOWODZENIE
ZASADZKI � PO�CIG PRZEZ STAR�WK� � GAR�� FOTOGRAFII
� TAJEMNICA LOCHU
Pan Tomasz przyszed� nieco sp�niony. Stan�� w drzwiach i z niejakim zaskoczeniem
zaobserwowa�, jak wbijam w plan Warszawy kolorowe chor�giewki.
� Mo�na zapyta�, co robisz? � zaciekawi� si�.
� Widzisz pan, szefie, od trzech dni ch�opak sprzedaj�cy porcelanowe r�e posuwa
si� przez miasto � powiedzia�em. � Zacz�� na Mokotowie, trzy dni temu. Dwa dni
temu grasowa� przy Marsza�kowskiej i w okolicy placu Trzech Krzy�y. Wczoraj zwiedza�
Nowy �wiat. Dzi� chyba kolej na Krakowskie Przedmie�cie i Star�wk�.
� Ciekawe � mrukn�� szef. � I du�o ju� tego posia�?
� Dwadzie�cia jeden r�. W r�nym stanie zachowania, przewa�nie zniszczonych
w powa�nym stopniu. Zainkasowa� od dziesi�ciu do czterdziestu z�otych.
� Niech zgadn�, z uwagi na niewielk� warto�� transakcji nigdzie nie poproszono go
o okazanie dokument�w?
� Zgadza si�.
� Przyjmijmy, �e gdzie� to wykopuje...
� Musia� to wykopa� kilka dni, a mo�e nawet kilka tygodni temu. Przedwczoraj
chwyci�o dwadzie�cia stopni mrozu. Wszelkie prace wykopaliskowe musia� podj��
wcze�niej.
� O ile wykopa� to z ziemi, a nie znalaz� w piwnicy opuszczonej cha�upy. Ciekawe.
I co planujesz zrobi�?
� Da�em zna� do antykwariat�w na Star�wce. Je�li si� pojawi, powiadomi� nas.
� Pomys�owo.
Zadzwoni� telefon. Szef odebra�.
10 � Znowu kto� do nas � powiedzia�.
� Jeszcze jedna r�a? � zaciekawi�em si�.
� Nie, nie s�dz�.
Po chwili do gabinetu wszed� nadkomisarz Skorli�ski.
� Witam pan�w � powiedzia�. � Prosz� wybaczy�, �e przeszkadzam, ale mam tu
co�, co chyba powinni panowie zobaczy�.
Otworzy� raport�wk� i wyj�� z niej cztery foliowe woreczki. W ka�dym tkwi� z�oty
listek.
� R�a gubi li�cie � powiedzia� pan Tomasz.
� Jaka r�a? � zaciekawi� si� go��.
Szef pokaza� mu kwiat pozostawiony przez pana Biedermayera.
� Nie�le � mrukn��. � R�e to tylko drobiazgi. Sprzedaje je, �eby wycisn�� jeszcze
troch� grosza. Naprawd� chodzi o z�oto.
� Ile wa�� te li�cie? � zapyta�em.
� Prawie dziesi�� gram�w ka�dy.
� Sk�d pochodz�? � zagadn�� szef.
� Dwaj w�a�ciciele kantor�w zg�osili nam fakt zakupienia czego� takiego. Troch� ich
zastanowi�o, �e tak artystycznie wykonane li�cie kto� sprzedaje jako z�om.
� Na z�ocie si� nie znam � mrukn�� Pan Samochodzik. � Ale znam kogo�, kto si�
zna. Na ulicy Widok jest Antykwariat Jubilerski.
� No to w drog� � zakomenderowa�em podrywaj�c si� z fotela. Dwadzie�cia minut
p�niej siedzieli�my w zacisznym wn�trzu antykwariatu. Stary ekspert d�u�sz� chwil�
ogl�da� listki.
� Toporna, prymitywna robota � powiedzia� wreszcie.
Wyj�� lup� i popatrzy� na nas. Od tak dawna patrzy� na z�oto, a� jego oczy sta�y si�
jasne i po�yskliwe.
� Z jakiego okresu pochodz�? � zapyta� Pan Samochodzik.
� Wykonano je w USA w latach dwudziestych naszego wieku � powiedzia�
jubiler.
� Czy mog�y by� pierwotnie cz�ci� tego? � po�o�y�em przed nim r��.
Obrzuci� j� przelotnym spojrzeniem.
� Panie Tomaszu � zwr�ci� si� z wyrzutem do szefa � otacza si� pan dyletantami.
� To dobry ch�opak � usi�owa� mnie broni� szef. � Tylko musi up�yn�� troch�
czasu, zanim si� dotrze.
� Widzia�e� kiedy� z bliska r��? � zapyta� mnie.
� Oczywi�cie � odpar�em.
� Wr�czaj�c r�� patrzy�e� jej w oczy, a nie na kwiat � westchn��. � R�a ma li�cie
ma�e i okr�g�e. A te s� wyra�nie pod�u�ne. Pochodz� z wie�ca laurowego.
11
� Wieniec laurowy? � zdumia� si� Skorli�ski. � Przecie� musia�by wa�y�...
� Zapewne oko�o kilograma � doko�czy� jubiler. � Czyli kosztowa�, bez robocizny,
oko�o tysi�ca dolar�w.
Wyci�gn�� z p�ki opas�y tom. Kartkowa� go d�u�sz� chwil�.
� Wykona�a go firma Kowalski i Synowie z Chicago � powiedzia� wreszcie.
Na otwartej stronie widnia� symbol w kszta�cie podkowy. Identyczny znajdowa� si�
na jednym z li�ci.
� Nie s�dz�, �eby wykonali du�o takich wie�c�w � powiedzia� spokojnie.
� Z pewno�ci� w ewidencji zachowali wzmianki o tym zam�wieniu.
� Spr�buj� ich znale�� przez internet � mrukn��em.
� W latach trzydziestych ich siedziba mie�ci�a si� pod tym adresem � przepisa�
nam dane z jakiego� starego katalogu. � W Ameryce niewiele rzeczy si� zmienia. Swoj�
drog� sprzedawa� co� takiego po kawa�ku na z�om...
� Dorwiemy go � u�miechn�� si� Skorli�ski. � Ostrzeg�em ju� wszystkich
kantorowc�w...
Szef kiwn�� powa�nie g�ow�. W tym momencie za�wierka�a radiostacja
nadkomisarza.
� Jasny gwint! � wrzasn�� zrywaj�c si� na nogi.
� Co si� sta�o? � zapyta�em.
� Cz�owiek z listkiem odwiedza� w�a�nie punkt skupu z�ota w Hotelu Europejskim
i poszed� w stron� Star�wki.
Wskoczyli�my do Rosynanta.
� Mam tam jednego cz�owieka. B�dzie potrzebne wsparcie � mrukn�� i zacz��
wydawa� rozkazy przez radiotelefon. W w�skich uliczkach nie mog�em rozwin��
wi�kszej szybko�ci. Wreszcie wypad�em na szersz� nieco arteri� Nowego �wiatu
i doda�em gazu. Chwil� zatrzyma�y nas �wiat�a przy skrzy�owaniu ze �wi�tokrzysk�.
� Dok�d jedziemy? � zapyta�em.
� Naprzeciwko ko�cio�a �wi�tej Anny przy Krakowskim Przedmie�ciu jest kantor
handluj�cy z�otem. Id� o zak�ad, �e tam w�a�nie poszed�.
Zaparkowa�em przed kantorem nieprzepisowo, ale za to z piskiem opon.
Wyskoczyli�my z wozu. Kantor mie�ci� si� w g��bi budynku. Prowadzi� do niego do��
d�ugi korytarz. Za lad� sta� m�odzieniec lat oko�o dwudziestu pi�ciu. Na nasz widok
ajent podni�s� z wagi jubilerskiej z�oty listek i pokaza� go nam.
� Jeste� aresztowany � o�wiadczy� Skorli�ski pechowemu klientowi.
Ten odwr�ci� si� bez s�owa i wystrzeli� mu dwukrotnie w pier�. A potem wycelowa�
we mnie. Trening nie poszed� na marne, uchyli�em si� odruchowo. Kula gwizdn�a mi
tu� ko�o skroni. Huk og�uszy� mnie zupe�nie, bandyta strzela� z odleg�o�ci nie wi�kszej
ni� dziesi�� centymetr�w od mojej g�owy. Nim oprzytomnia�em, wybiega� ju� na ulic�.
W bramie obr�ci� si� i cisn�� w nasz� stron� granat typu t�uczek. Uskoczy�em we wn�k�
ko�o lady, ale on nie dolecia� a� do kantoru. Eksplodowa� w po�owie korytarza. Ze �cian
posypa� si� tynk. Szyba os�aniaj�ca lad� rozsypa�a si�. U�wiadomi�em sobie, �e le��
przywalony jakimi� drewnianymi elementami.
� Wsparcie, potrzebne wsparcie � us�ysza�em g�os nadkomisarza, kt�ry krzycza�
do radiostacji.
� �yje pan? � zapyta�em.
� Tak, mia�em kamizelk�. Ale ze trzy �ebra posz�y. Go� go!
Pozbiera�em si� z ziemi. W g�owie kr�ci�o mi si� paskudnie, a na skroni czu�em
oparzenie, chyba na skutek wystrza�u z pistoletu. Ruszy�em chwiejnie do wyj�cia.
Z ka�d� chwil� coraz bardziej odzyskiwa�em panowanie nad swoim cia�em. Napastnik
po�wi�ci� dwie kule, �eby przedziurawi� ko�a Rosynanta. U�ywa� naprawd� wrednego
kalibru i �adne wynalazki zabezpieczaj�ce d�tki przed utrat� powietrza nie mog�y tu
pom�c. Samoch�d sta� na kapciach. Si�� rzeczy musia�em wi�c �ciga� wroga na piechot�.
Jego jasna kurtka mign�a mi ko�o Kolumny Zygmunta. Ruszy�em w po�cig. Stopniowo
odzyskiwa�em s�uch, a sprzed oczu znikn�y mi czerwone plamki. Bieg�em, moje stopy
wybija�y werble na granitowej kostce. Z nieba zacz�� pr�szy� �nieg. Cia�o wr�ci�o ju�
do normy. Pracowa�o jak maszyna. Jaki� d�wi�k przebi� si� do moich ci�gle jeszcze
pora�onych uszu. Syrena policyjnego radiowozu. Uciekinier odwr�ci� si� i wystrzeli�
w moj� stron�. Odruchowo pad�em na pokryty �wie�ym puszystym �niegiem bruk.
Kula gwizdn�a mi nad g�ow�. Poderwa�em si� ra�no. �Je�li dobrze p�jdzie, nie zd��y
ponownie za�adowa� � pomy�la�em. Zanurkowa� w uliczk� Piwn�. Niespodziewanie
straci�em go z oczu, pami�ta�em jednak, �e w tym miejscu w�ski przesmyk pochodz�cy
z nie zabudowanej ulicy Zatylnej ��czy j� ze �wi�toja�sk�. Faktycznie, gdy znalaz�em
si� przed katedr� zauwa�y�em jego kurtk� ju� ko�o wyj�cia na rynek. Musia� by� nie�le
wysportowany. Zwi�kszy�em szybko�� po�cigu. W mro�nym powietrzu zaczyna�em
powoli dostawa� zadyszki. Pomy�la�em ze smutkiem, �e chyba ostatnio zaniedba�em
�wiczenia. Wybieg�em na rynek. By� pusty. Odruchowo zauwa�y�em, �e okno pana
Tomasza jest ciemne. Zatrzyma�em si� zdezorientowany. Padaj�cy z nieba �nieg
pom�g� mi. Odcina�a si� w nim czarna �cie�ka �lad�w, odbitych przez nogi uciekiniera.
Pobieg�em za nim. Przez Celn� wypad�em na Brzozow�. Czeka� na mnie zaczajony
w bramie. Wyskoczy� z cienia i kopn�� mnie z boku w kolano. Wywali�em si� jak d�ugi.
Doskoczy� do mnie i pr�bowa� kopn�� mnie w twarz. Pierwszy kopniak uda�o mi si�
zablokowa� d�oni�. Gdy pr�bowa� ponownie z�apa�em go za stop� i przekr�ciwszy j�
energicznie sprowadzi�em go do parteru. Usi�owa� si� poderwa�, ale szarpn��em go za
kurtk�. Wywin�� si� z niej zr�cznie i pozostawiaj�c ten w�tpliwej jako�ci �up w moich
r�kach zerwa� si� na r�wne nogi. Poszed�em natychmiast za jego przyk�adem. �nieg wali�
coraz g�stszy, dlatego zbyt p�no spostrzeg�em bro� w jego r�ce. Zada�em chybiony cios
13
i w tym momencie poczu�em, jakby kto� obla� mnie wrz�tkiem. Dra� mia� paralizator
elektryczny. Przezwyci�aj�c ogarniaj�cy mnie bezw�ad usi�owa�em utrzyma� si� na
nogach. Nie da�em rady. Zobaczy�em jego nog� wznosz�c� si� do kopniaka, kt�ry
mia� mnie zapewne pos�a� na tamten �wiat, gdy gdzie� z g�ry hukn�� strza�. Wr�g
strzepn�� trafion� widocznie d�o� i rzuci� si� do ucieczki. Usi�owa�em wsta�, ale nogi
i r�ce ugi�y si� pode mn�. Widzia�em, jak si� oddala�. Z nieba sypa� �nieg. Uciekinier
nie zostawia� ju� �lad�w. Kamieniczki wzd�u� Brzozowej sta�y milcz�ce w okowach
mrozu. Kontemplowa�em dachy pokryte czerwon� dach�wk� i usi�owa�em odzyska�
w�adz� nad swoim cia�em. Nadbiegli dwaj policjanci. Bezw�adn�, jakby drewnian�
r�k� wskaza�em im kierunek. Biegli przez chwil�, po czym jeden z nich zawr�ci�.
Krzycza� co� do radiostacji. Nadbieg�o jeszcze czterech z psem. Wskaza�em le��c� na
bruku kurtk�. Jeden z nich da� j� do pow�chania psu i pobiegli w d� uliczki. Odleg�a
syrena radiowozu da�a zna�, �e inna grupa zablokowa�a teren od strony Wis�y. Wsta�em
chwiejnie na nogi. Kolana ponownie ugi�y si� pode mn�. By�em s�aby jak niemowl�.
Kto� mnie podtrzyma�. Nadkomisarz Skorli�ski. Zamkn��em oczy i polecia�em
w ciemno��.
Doszed�em do siebie. Le�a�em na kanapie w kawalerce szefa. W powietrzu unosi� si�
zapach amoniaku. Usiad�em z wysi�kiem. Poczu�em, �e co� nie tak jest z moj� twarz�.
Pod okiem mia�em przyklejony plaster.
� Powierzchowne oparzenie prochem � odezwa� si� Skorli�ski. Dobrze, �e grudki
nie trafi�y dwa centymetry wy�ej, bo czyta�by� teraz Braille�em.
Wygl�da� chyba r�wnie kiepsko jak ja. Policyjny lekarz obwi�zywa� mu bok
elastycznym banda�em.
� No nie przesadzajmy � zaoponowa� pan Tomasz. � Mia�by jeszcze drugie oko.
� Co si� sta�o? � zapyta�em ci�gle jeszcze p�przytomnie.
Szef poda� mi fili�ank� zielonej herbaty i upewni� si�, �e dam rad� utrzyma� j�
w d�oni.
� To amator � powiedzia� Skorli�ski. � Kompletny amator.
� Dzi�kuj� � mrukn��em. � Amator strzelaj�cy do wszystkiego, co si� rusza!
� No w�a�nie. Tacy s� najgorsi. Kupi na bazarze pistolet i ju� mu si� wydaje, �e
jest Rambo. W chwili nakrycia spr�bowa� si� wyrwa� z potrzasku strzelaj�c do nas.
Zmarnowa� amunicj� dziurawi�c ko�a w samochodzie...
� Z�apali�cie go? � zapyta�em z nadziej�.
� Nie, ale pracujemy nad tym.
� To brzmi jak z g�upiego dowcipu o gliniarzach � zauwa�y� Pan Samochodzik.
� Zablokowali�my teren. Znikn�� jak kamie� w wod�. Gdzie� w ogr�dkach wzd�u�
ulicy Brzozowej. Przeczesali�my je, ale psy nie podj�y tropu. Zapach ci�ko trzyma si�
�niegu. By� mo�e wszed� do kt�rego� z tamtejszych budynk�w. Niestety nie mieli�my
14 nakazu rewizji.
� Fatalnie � mrukn��em. � A kurtka? Przyda si� na co�?
� A� za bardzo. Obwieszony jak choinka. Istny chodz�cy arsena� � wskaza� gestem
na stolik. Przy stole jaki� policjant wype�nia� papiery. � Opr�cz rewolweru Colta,
z kt�rego usi�owa� nas sprz�tn��, mia� przedwojenny pistolet marki VIS.
� Niemo�liwe � zdumia�em si�. � Przecie� to wyj�tkowo rzadkie cacko.
� Owszem. Z tego co wiem, istniej� w tej chwili tylko dwa kompletne modele
tej broni. Ponadto dwa granaty przedwojenne, kostka trotylu, cztery sk�adane no�e
wojskowe i fiolka czego�, co prawdopodobnie jest iperytem.
Zrobi�o mi si� zimno. Gdyby zgniot�a si� podczas walki...
� Wszystkie te przedmioty wyprodukowano przed wojn� � wtr�ci� si� pracuj�cy
nad spisem funkcjonariusz.
� Reszta zawarto�ci kieszeni?
� No c�. Mia� kwitek z zak�adu fotograficznego. Je�li czujesz si� ju� wystarczaj�co
dobrze, mogliby�my podjecha� na �wi�tokrzysk� i obejrze� z bliska, co te� mu
wywo�ali. Fotografie mia� odebra� wczoraj, ale jeszcze si� nie pofatygowa�. W razie
czego powiadomili�my ju� zak�ad, �e gdyby si� zjawi�...
� Jakie nazwisko poda� oddaj�c fotografie do wywo�ania? � zaciekawi�em si�.
� Malinowski. Zapewne fa�szywe.
Pojechali�my radiowozem. Prowadzi� pan Tomasz, bo mnie jeszcze ci�gle kr�ci�o
si� w g�owie. D�o�, kt�r� zas�oni�em si� przed kopniakiem, bola�a zdrowo, chyba
mia�em wybite dwa palce. By�em ciekaw, sk�d szef wzi�� si� tak szybko na Star�wce, ale
zapomnia�em zapyta�. Nadkomisarz odebra� kopert� z fotografiami, a potem siedli�my
wygodnie w radiowozie.
� A teraz chwila prawdy � powiedzia� wyci�gaj�c plik zdj��. Wi�kszo�� by�a
niedo�wietlona, ale na kilkunastu zobaczyli�my istny skarbiec Alibaby. W niskim
ceglanym korytarzu, o p�koli�cie sklepionym stropie le�a�o kilkana�cie masywnych
drewnianych skrzy�. Skrzynie pokrywa� bia�y nalot. Mo�e by�a to ple��, a mo�e woda
wyp�uka�a wapno spomi�dzy cegie�. Na kolejnym zdj�ciu skrzynie by�y otwarte.
Wype�nia�y je poczernia�e trociny. W nich le�a�y jakie� przedmioty opakowane w stare
po��k�e gazety. Na nast�pnych zdj�ciach odwini�te z gazet naszym oczom ukaza�y
si� skarby. Z�oty wieniec, z kt�rego prawdopodobnie pochodzi�y listki. Z�oty talerz
ozdobiony hebrajskimi napisami. Dwa z�ote kandelabry.
Pan Samochodzik z�apa� si� za g�ow�.
� Sk�d on to wytrzasn��? � j�kn��. � Co to za miejsce?
� Trafi� na skrytk� w jakiej� piwnicy � zauwa�y�em.
� To nie wygl�da na piwnic� � powiedzia� w zadumie Skorli�ski. � Zwr��cie
uwag� na to zdj�cie � pokaza� nam to najbardziej niewyra�ne. Widnia�a na nim dziura
15
wybita w murze przecinaj�cym w poprzek korytarz.
� To mo�e by� dos�ownie wsz�dzie � powiedzia�em. � Ciekawe, z jakiego okresu
pochodz� te precjoza?
Szef zamy�li� si� na chwil�.
� Chyba wiem � powiedzia� wreszcie. � To musi by� skrytka z czas�w drugiej
wojny �wiatowej. Datuje j� wieniec. Je�li pochodzi z lat trzydziestych...
Nadkomisarz Skorli�ski skin�� powa�nie g�ow�.
� Taka� i moja wiedza � powiedzia�.
� Widz� tylko jedn� mo�liwo�� ustalenia, sk�d pochodzi ten skarb � powiedzia�
pan Tomasz. � Musimy dowiedzie� si� wszystkiego o historii powstania tego wie�ca
i jego dalszych losach.
Wr�cili�my do ministerstwa. Siad�em do komputera.
� Co chcesz sprawdzi�? � zaciekawi� si� Pan Samochodzik.
� Pr�buj� znale�� w internecie t� ameryka�sk� firm� jubilersk�.
� S�dzisz, �e maj� swoj� stron� www?
� Chyba nie, ale nie zawadzi spr�bowa�. Poza tym gdzie� tam s� ksi��ki teleadresowe
Chicago, wi�c sprawdz�, czy ich adres nie zmieni� si�.
� No to do dzie�a � zach�ci� mnie.
Po kilkunastu minutach zapisa�em na kartce adres poczty e-mail.
� Znalaz�em ich, szefie � zameldowa�em. � Zaraz wy�l� do nich list.
Wrzuci�em zdj�cie wie�ca na p�yt� skanera i zrobi�em wyci�g.
� Po co to? � zaciekawi� si� pan Tomasz.
� Lepiej wys�a� od razu obrazek. To u�atwi im poszukiwania.
� Kiedy mo�na si� spodziewa� odpowiedzi?
� My�l�, �e niepr�dko. W tej chwili w USA jest chyba noc. Mo�e jutro o tej porze.
� Wy�lij to i chod�my na wycieczk� po staromiejskich antykwariatach
� powiedzia�.
� Hm? � zdziwi�em si�.
� Zapomnieli�my o naszym kwiaciarzu w�druj�cym przez miasto z nar�czem
porcelanowych r�. Mieli zadzwoni�, gdyby si� pojawi�, ale nie by�o nas na miejscu,
a zapomnia�em w��czy� automatyczn� sekretark�.
� Kto� powinien zosta� w biurze � zauwa�y�em.
� Dobra. Grzeb sobie w komputerze, a ja si� przejd�. Zapisuj, gdyby kto� dzwoni�
� u�miechn�� si� i wyszed�.
Popatrzy�em na zegarek. By�a dopiero czternasta. Zostawi�em w��czony komputer
i zacz��em grzeba� w archiwum szefa zajmuj�cym p� szafy. Zebra� w nim tysi�ce
informacji dotycz�cych zaginionych podczas ostatniej wojny dzie� sztuki. Przegl�da�em
po��k�e ju� fiszki wykonane z cienkiej tekturki. Informacje, tysi�ce informacji. Tyle
16 trop�w, kt�re mo�na by�oby podj��. Sp�dzi�em przesz�o godzin� grzebi�c w nich. Gdy
odwr�ci�em si� w stron� komputera na ekranie wida� by�o podniesion� chor�giewk�
i p�on�� napis: czeka poczta. Kto� za oceanem, mimo bardzo p�nej pory zdecydowa�
si� natychmiast odpowiedzie� na m�j list. Wy�wietli�em meila.
Hello Daniec.
My znale�li informacja, o kt�r� prosi�e�. Ten wieniec my zrobili na zlecenie Polonia dla
Paderewskiego, jak mia� w Chicago koncert. Ale dok�adnej daty ci nie podam. Gdzie� to
by�o w okolicach trzydziestego roku.
Ivo Kowalsky
� Aha � mrukn��em. � A wi�c dla Paderewskiego.
Wr�ci� szef.
� Kolejne trzy r�e � powiedzia� k�ad�c jedn� z nich przede mn�. � Pokpili�my
spraw�.
� Mam ju� informacj� ze Stan�w � powiedzia�em podaj�c mu wydruk. Przelecia�
go po�piesznie wzrokiem.
� Hm, to ciekawe � powiedzia�. � Musz� co� sprawdzi� w naszym archiwum.
Wr�ci� po kilku minutach z opas�ym skoroszytem.
� Mam tu list� przedmiot�w, kt�re rodzina Paderewskich straci�a podczas wojny
� powiedzia�. � W PRL-u dzia�a�a specjalnie komisja zajmuj�ca si� windykacj�
zaginionych dzie� sztuki. Zbiera�a tak�e relacje.
Wyj�� po��k�� ze staro�ci kartk� papieru i przelecia� j� wzrokiem.
� Dziwne � mrukn��.
� Co si� sta�o? � zapyta�em.
� Nie ma tu �adnych informacji na temat tego wie�ca. Widocznie stracili go jeszcze
przed wojn�.
� Mo�e zapomnieli go wymieni�? � zauwa�y�em.
� Nie. Spis jest niezwykle dok�adny. Wymienia nawet platerowane sztu�ce o r�czkach
zaprojektowanych przez Wyspia�skiego. Na pewno nie przeoczyliby wa��cego przesz�o
kilogram z�otego wie�ca. Kryje si� w tym jaka� zagadka. Trzeba j� wyja�ni�.
� Trzeba � potwierdzi�em. � Mo�e zosta� im skradziony jeszcze przed wojn�.
� My�l� raczej, �e by�o inaczej. Nasz wielki kompozytor m�g� przekaza� wieniec na
jaki� szczytny cel. Nie zapominaj, �e by� wart ci�kie tysi�ce z�otych, a przedwojenna
Polska nie by�a chyba krajem szczeg�lnie dostatnim ani szcz�liwym, cho� oczywi�cie
bior�c pod uwag� wszystko, co zdarzy�o si� p�niej...
Przejrza�em ponownie plik zdj��.
� Zastanawiam si� nad czym� � powiedzia�em. � Ten talerz z hebrajskimi
17
napisami. � Mo�e to jaki� �ydowski skarb?
� Nie, nie s�dz�. Sk�d akurat oni zdobyliby ten wieniec?
� Powiedzmy, �e Paderewski chcia� wesprze� Towarzystwo Dobroczynno�ci czy
Ubezpieczalni� Spo�eczn�. Wystawi� swoje trofeum na licytacj�. Zapl�ta� si� na ni�
bogaty �ydowski fabrykant lub bankier. Na przyk�ad Hipolit Wawelberg...
� W�wczas ju� nie �y�, niestety � powiedzia� szef. � Hipoteza warta jest
sprawdzenia. A teraz powiedz, jak chcesz si� za to zabra�.
� Szefie, sam mi pan podsun�� rozwi�zanie, deklamuj�c wczoraj wierszyk
o ptaszkach. Przejrz� wszystkie numery gazet z lat mi�dzywojennych. Wyszukam
informacje o aukcjach na cele dobroczynne...
� Czekaj � zaprotestowa�. � Pope�niasz powa�ny b��d. Ju� za�o�y�e�, �e wieniec
zosta� sprzedany na licytacji. Nie ma na to �adnych dowod�w. Poza tym, czy wiesz,
ile czasu b�dziesz musia� po�wi�ci� cho�by na przejrzenie tych dwudziestu rocznik�w
�Kuriera Warszawskiego�? Siedz�c po osiem godzin dziennie w bibliotece sko�czysz
najwcze�niej za dwa � trzy miesi�ce. To jest dwadzie�cia razy po 365 numer�w, gazeta
ukazywa�a si� tak�e w niedziele. Dolicz jeszcze dodatki poranne i specjalne...
� Inaczej � zaprotestowa�em. � Zdob�d� wersj� elektroniczn� tej gazety
i poszukam wyszukiwark� wszystkich wzmianek o kompozytorze. B�dzie ich pewnie
z tysi�c...
� Znakomicie. A gdzie zdob�dziesz elektroniczn� wersj�?
� Na uniwersytecie. My�l�, �e wszystkie zbiory maj� ju� zeskanowane.
� Obawiam si�, �e si� mylisz. Najcz�ciej wykorzystywane roczniki starych gazet s�
zachowane w postaci mikrofilmu. Komputeryzacja jeszcze tam nie dotar�a.
� Jest na to rada � powiedzia�em. � Wystarczy wykona� skan z mikrofilmu.
Szybko p�jdzie, bo mikrofilm jest w rolkach. Mo�e nawet uda si� zautomatyzowa�.
Szef z�apa� si� za g�ow�.
� A sk�d wytrza�niesz taki skaner? Przecie� taka maszyna kosztuje minimum
dwadzie�cia tysi�cy. Potrzebna b�dzie zupe�nie fantastyczna rozdzielczo��. Od razu
powiedz�, �e ministerstwa nie sta� na taki wydatek. Biblioteki Uniwersyteckiej te� nie.
� Faktycznie ci�ka sprawa � powiedzia�em w zadumie. � Wobec tego pojad� dzi�
do Biblioteki Narodowej. Wezm� wszystkie ksi��ki dotycz�ce naszego podejrzanego
i sprawdz�, czy w kt�rej� z nich nie znajd� czego� na temat wie�ca.
� Spisz przy okazji wszystkie adresy, pod kt�rymi mieszka� � rozkaza� szef.
� Niewykluczone, �e to jednak jest piwnica. Mo�e nie traktowali tych skarb�w jako
zaginionych. Mo�e wiedzieli gdzie s�, ale nie wydobyli ich z uwagi na zmian� ustroju lub
domy te skonfiskowano im i nie mogli dobra� si� do skrytki. Ja tymczasem poszukam
ich potomk�w, o ile jeszcze jacy� �yj�.
No i ruszyli�my do pracy. Ko�czy�em ju� przegl�da� stos ksi��ek, gdy w kieszeni
zapika� mi telefon kom�rkowy. Wyszed�em z czytelni do holu. Szef.
� Dowiedzia�e� si� czego�? � zagadn��.
� Niewiele. Ignacy Jan Paderewski, urodzony w 1860 roku w Kury��wce na
Podolu, koncertowa� w USA ponad 300 razy, w latach mi�dzywojennych mia� w Polsce
5 maj�tk�w, ale w Warszawie nie mieszka�. Zmar� w 1941 roku w USA...
� Pawle, to s� wiadomo�ci na poziomie ucznia podstaw�wki. Konkrety.
� Eee... � popatrzy�em na wyk�adane ��tym kamieniem �ciany biblioteki szukaj�c
w nich natchnienia.
� Dobra. Go� do Archiwum Akt Nowych.
� Tak jest.
� Zaczekaj. Zg�osisz si� do pani Kuryluk, poprosisz o dost�p do archiwum rodziny
Paderewskich. Posiedzisz do wieczora, ale chc� wiedzie�, co w nim jest.
� Dobrze, szefie.
19
Rozdzia� trzeci
NOCNE �WIAT�O W OKNIE MINISTERSTWA � HISTORIA FUNDUSZU
OBRONY NARODOWEJ � KTO UKRAD� Z�OTO � EDWARD
MR�Z OBRABIA BANK � ZAGINIONA CIʯAR�WKA � UKRYTY DEPOZYT
�wita�o ju� gdy sko�czy�em. Nocny str� zapiecz�towa� magazyn i ziewaj�c
wypu�ci� mnie na ulic�. Mr�z w nocy jeszcze bardziej si� wzm�g�. Poszed�em powoli
ulic� Podwale. M�j wzrok przyci�gn�a pod�wietlona witryna antykwariatu �Lamus�.
Popatrzy�em zaciekawiony na wystawione za pancern� szyb� ksi��ki i grafiki. Na
samym przedzie wystawy le�a� cz�ciowo roz�o�ony staloryt przedstawiaj�cy panoram�
Sztokholmu. Wst�ga papieru szeroka na trzydzie�ci centymetr�w i d�uga, jak wynika�o
z za��czonego opisu, na przesz�o cztery metry. Westchn��em ci�ko. Mo�e gdybym
dosta� jak�� premi�...
Wyszed�em na rynek. By� wielki, ponury i o tej porze ca�kowicie bezludny. Zimny
wiatr przewala� po nim k��by �niegu. Latarnie jeszcze ci�gle �wieci�y; niebo nie by�o ju�
czarne, ale ciemnogranatowe. Gdy tylko wyszed�em zza bezpiecznego rogu kamienicy
w twarz wion�� mi lodowaty podmuch.
Szed�em niespiesznie wci�gaj�c w p�uca g��bokie hausty lodowatego przesyconego
zapachem �niegu powietrza. Zima by�a mro�na tego roku. Wyszed�em na Plac
Zamkowy. Wiatr wdzieraj�c si� od strony Wis�y zmusza� p�atki �niegu do szale�czego
galopu. Wszed�em �mia�o w zadymk�, ale ju� po kilkudziesi�ciu krokach straci�em
orientacj�. Otacza�y mnie g�ste tumany �niegu, latarnie w�a�nie wy��czono i nie
mog�em si� zorientowa�, w kt�r� stron� i��. Po przej�ciu kilkuset krok�w potkn��em si�
o jaki� stopie�. Z tuman�w wy�oni� si� kamienny blok oparty na kilkunastostopniowej
podstawie. Kolumna Zygmunta. Dnia�o. W m�tnym �wietle zauwa�y�em, �e m�odzi
wandale pokryli cok� g�sto wydrapanymi w kamieniu napisami. Ruszy�em naprz�d
20 w stron� majacz�cego przede mn� ko�cio�a �wi�tej Anny. Przypomnia�em sobie
przeczytany kiedy� w prasie artyku� na temat konserwacji kolumny.
� Bazgrol� � mrukn��em. � A przecie� sto lat temu podstaw� kolumny otacza�
basenik z ma�ymi wodotryskami. Co szkodzi�oby zrobi� tak teraz?
Ko�ci� milcza� opleciony rusztowaniami. Wyobrazi�em sobie, jak �adnie b�dzie
wygl�da�a barokowa �wi�tynia po odnowieniu elewacji. Tylko na jak d�ugo to starczy?
Dziennie Krakowskim Przedmie�ciem przeje�d�aj� tysi�ce samochod�w. Niebawem
odnowiona fasada znowu pokryje si� kurzem i brudem. Mi�dzy ko�cio�em a dzwonnic�
odgrodzony sztachetami drzema� pod �niegiem male�ki skwerek. Po�rodku wznosi�a
si� kolumna. W p�mroku by�a ledwo widoczna, ale wiedzia�em, �e tam jest. Znowu
przypomnia�em sobie stare zdj�cie, na kt�rym wida� by�o jeszcze nagrobki. W tym
miejscu znajdowa� si� niegdy� niewielki przyko�cielny cmentarzyk.
� Sic transit gloria mundi � mrukn��em. � Tak przemija chwa�a �wiata. Wczoraj
cmentarz, dzi� placyk...
Po drugiej stronie ulicy mign�� mi kantor, w kt�rym niedawno omal nie zgin��em.
Wyrwane przez wybuch drzwi ju� znajdowa�y si� na swoim miejscu. Szybko si� uwin�li,
z drugiej strony kantor nie mo�e przecie� na noc zosta� bez drzwi. Ruszy�em naprz�d.
Min��em statu� Madonny Passawskiej i znajduj�cy si� za ni� skwer z pomnikiem
Adama Mickiewicza. Przeszed�em na drug� stron� i omin��em gmach ministerstwa.
Za kilka, mo�e kilkana�cie godzin szef wezwie mnie na dywanik i zapyta, czego si�
dowiedzia�em w archiwum. Przez chwil� zastanawia�em si�, czy warto i�� do domu. Czy
nie lepiej wej�� do ministerstwa, zrzuci� buty i przedrzema� si� kilka godzin w fotelu?
Skr�ci�em w Ossoli�skich i wyszed�em na plac Pi�sudskiego za Ministerstwem
Kultury i Sztuki. Obejrza�em si� odruchowo i w�wczas zobaczy�em, �e w oknach
naszego gabinetu pali si� �wiat�o. Tkni�ty niedobrym przeczuciem ruszy�em szybkim
krokiem w stron� budynku. Otworzy�em boczne drzwi w�asnym kluczem, wystuka�em
kod na zamku szyfrowym i przesun��em kart� przez czytnik. Do drzwi gabinetu
skrada�em si� na paluszkach. Wewn�trz ci�gle kto� by�.
�Siatka agent�w Jerzego Batury w naszym ministerstwie. Przyskrzyni� was, ptaszki,
na gor�cym uczynku� � pomy�la�em.
Wyj��em z kieszeni pora�acz elektryczny i pistolet gazowy. Zrzuci�em grub� kurtk�,
�eby nie kr�powa�a mi ruch�w, gdyby dosz�o do walki z w�amywaczami. Jednym
nag�ym kopniakiem otworzy�em drzwi i z uniesion� broni� wpad�em do �rodka.
Szef oderwa� wzrok od roz�o�onych przed nim zdj��.
� I czego si� dowiedzia�e� w archiwum? � zagadn��. Opu�ci�em pistolet i siad�em
ci�ko na fotelu.
� Znalaz�em w teczce z fotografiami zdj�cie kompozytora przed punktem zbi�rki
dar�w na FON. Wieniec trzyma w r�ce, otaczaj� go jacy� ludzie. Niestety kopi� zrobi�
21
najwcze�niej na przysz�y tydzie�...
� FON � mrukn�� szef. � To z jednej strony u�atwia, a z drugiej znacznie
komplikuje spraw�...
� Fundusz Obrony Narodowej? Z tego co wiem, jest zdeponowany w muzeum na
Zamku Kr�lewskim w Warszawie...
� To tylko cz�� prawdy. Znasz histori� FON-u?
� Niestety wiem tylko, �e w latach mi�dzywojennych...
� W 1936 roku dekretem prezydenta Mo�cickiego powo�ano do �ycia Fundusz
Obrony Narodowej. Pomys� by� taki: spo�ecze�stwo ofiaruje pieni�dze i kosztowno�ci,
kt�re zostan� spieni�ane na licytacjach, a za uzyskane fundusze dozbroi si� nasz�
armi�. Spo�ecze�stwo odpowiedzia�o na apel prezydenta. Przynoszono wszystko, nawet
pami�tki rodzinne. Modne by�o has�o: �Obr�czki z�ote zamienimy na �elazne�. Og�em
zgromadzono niemal dwie tony wyrob�w ze srebra oraz 350 kilogram�w z�otej bi�uterii
i osiemna�cie kilogram�w brylant�w.
� Nie�le.
� Ponadto zebrano oko�o 36 kilogram�w z�otych monet, w tym legendarn�
monet� Zygmunta III Wazy o nominale stu dukat�w, obecnie wart� oko�o �wier�
miliona dolar�w. Wiele dukat�w Jana Kazimierza z panoram� Torunia, by�y to cz�sto
jedyne znane egzemplarze tych numizmat�w... Skarby zdeponowano w sejfach PKO,
a 5 wrze�nia 1939 roku podj�to decyzj� o ewakuacji FON-u. Jeszcze tego samego dnia
pu�kownik Franciszek Stachowicz wyruszy� dwiema ci�ar�wkami w kierunku Lublina.
Stamt�d uda� si� dalej na wsch�d do Lwowa, gdzie skarby przepakowano w metalowe
skrzynie i wys�ano do Czerniowiec w Rumunii. Pocz�tkowo Rumuni aresztowali
konw�j, ale wkr�tce na polecenie swoich w�adz zwolnili ludzi i skrzynie. W ambasadzie
w Bukareszcie dokonano komisyjnego spisania zawarto�ci i wyekspediowano skrzynie
drog� morsk� do Francji. Tam po agresji niemieckiej skarb podzielono. Przedmioty
srebrne zakopano w winnicy w pobli�u Saint Brieuc. Skrytk� otwarto w 1976 roku, kiedy
to srebrne przedmioty decyzj� rz�du na obczy�nie przekazano do polski. Dziwnym
trafem 61 skrzy� ze srebrem wys�ano do Sudanu, ale tak�e uda�o si� je odzyska�. Z�oty
FON w 1940 roku trafi� do Londynu. Z�oto pocz�tkowo zamelinowano w podziemiach
hotelu Rubens, p�niej jednak przeniesiono je do piwnicy willi w Montpellier.
Opiekowa� si� nim pu�kownik Alfred Wi�niewski. Zaminowa� ca�y budynek, umie�ci�
tu i �wdzie samopa�y � pu�apki. Po wojnie razem z genera�em Tatarem postanowili
przekaza� klejnoty do Polski, aby mog�y pos�u�y� do odbudowy zniszczonego kraju.
W tym celu musieli wywie�� w pole reszt� w�adz emigracyjnych i angielskich celnik�w.
Niebawem nadarzy�a si� okazja. W 1947 roku zmar� na emigracji genera� dywizji Lucjan
�eligowski, znany ci zapewne...
� To ten, kt�ry wymy�li� �rodkow� Litw� i dzi�ki niemu Wilno wr�ci�o przed wojn�
22 do Polski?
� Dok�adnie ten sam. Przetransportowano trumn� z jego zw�okami na katafalku
zbudowanym ze skrzy� po amunicji armatniej. Anglikom wyja�niono, �e taki ceremonia�
przys�uguje genera�om artylerii. W skrzyniach przyby�y do kraju z�ote precjoza.
Wkr�tce do kraju powr�ci� genera� Tatar � g��wny opiekun skarbu. Oskar�ono go
o zawi�zanie w polskiej armii spisku dow�dc�w wymierzonego przeciw Zwi�zkowi
Radzieckiemu, by� torturowany przez UB, wreszcie po sfingowanym procesie skazano
go na kar� �mierci. Mia� szcz�cie, uratowa�a go �mier� Stalina. Potem by�a amnestia
i zwolniono go z wi�zienia. Zmar� przed kilkunastu laty.
� A skarby?
� Prawdopodobnie a� do 1956 roku spoczywa�y jako oddzielny depozyt w skarbcu
NBP. Niestety potem decyzj� premiera J�zefa Cyrankiewicza dokonano ich likwidacji.
Dokumenty, do kt�rych uda�o si� dotrze� historykom wspominaj�, �e przetopiono
w sztaby 112 kilogram�w z�otych wyrob�w, w tym tak�e monet.
� Co� mi si� tu nie zgadza � powiedzia�em. � Z�ota moneta zawsze jest cenniejsza
od zawartego w niej kruszcu.
� Och, wed�ug tych dokument�w przetopiono tak�e z�ote zegarki.
� Jak to? � zdumia�em si�.
� Rabunek, Pawle. Rabunek na wielk� skal�. Starzy jubilerzy, kt�rzy zeznawali w 1990
roku przed komisj� badaj�c� spraw� FON-u wspominali, �e w latach pi��dziesi�tych
otrzymali znaczne ilo�ci z�otej bi�uterii celem naprawy i oczyszczenia. By�y w�r�d
nich przedmioty unikatowe, a przy tym figuruj�ce w spisach dar�w przekazanych na
FON. W tych te� latach na mi�dzynarodowych gie�dach numizmatycznych pojawi�o
si� wiele z�otych monet. Polskich monet, cz�sto bardzo rzadkich. Poza tym zwr��
uwag�, ile brakowa�o. Do kraju trafi�o 210 kilogram�w, a przetopiono zaledwie
po�ow�. �wiadkowie siedzieli w katowniach UB. Spo�ecze�stwo nie wiedzia�o nawet
o przekazaniu klejnot�w.
� Czyli nasz wieniec pochodzi z rabunku?
� M�wisz o najwa�niejszych w�wczas ludziach w pa�stwie. W 1976 odnaleziono
osiemna�cie przedmiot�w pochodz�cych ze z�otego FON-u. By�y zdeponowane
w kilku muzeach. Do��czono je do reszty ekspozycji. Do dzi� nie wiadomo, co sta�o
si� z brylantami. A nie zapominaj, �e by�o ich osiemna�cie kilogram�w. Gdyby
rzuci� na raz tak� ilo�� na brylantow� gie�d� w Antwerpii, to ceny na ca�ym �wiecie
spad�yby natychmiast o jedn� czwart�. Nie wyja�niona pozostaje kwestia przedmiot�w
wykonanych z platyny. Zagin�a bez �ladu sztabka itru, w�wczas metalu prawie
stokrotnie cenniejszego ni� z�oto, gdy� jego �wiatowe zasoby oceniano na nieca�y
kilogram...
� Zatem to miejsce � pukn��em palcem w le��c� na stole odbitk� � to piwnica
23
pod will� kt�rego� z �wczesnych decydent�w?
� Zastanawia�em si� nad tym, ale potem znalaz�em jeszcze co�. Pewien trop...
W szafie wygrzeba� kserokopi� jakiego� dokumentu.
� Do wywiezienia FON-u oddelegowano trzech wojskowych. Pierwszy transport
wyruszy� 5 wrze�nia. By�y to dwa samochody pod dow�dztwem wspomnianego ju�
wcze�niej pu�kownika Franciszka Stachowicza. W dwana�cie godzin p�niej odjecha�
drugi transport, dwa samochody pod dow�dztwem kapitana Wac�awa Skar�y�skiego.
Wreszcie prawie dwadzie�cia cztery godziny p�niej, w nocy z 6 na 7 wrze�nia, w banku
pojawi� si� podchor��y Edward Mr�z. Klucze od sejf�w zabra� najprawdopodobniej
omy�kowo jego poprzednik, wi�c on nie namy�laj�c si� d�ugo pod�o�y� dynamit pod
�cian� banku. Wywali� wielk� dziur�, wyni�s� skrzynie z klejnotami, za�adowa� je na
ci�ar�wk� i ruszy� w �lad za konwojem.
� Ostry go�� � mrukn��em z uznaniem.
� Najzabawniejsze, �e dwa pierwsze transporty jak policzono w Lublinie wywioz�y
ca�y z�oty FON. Zmie�ci� si� na czterech ci�ar�wkach, a nie na sze�ciu. Biednemu
podchor��emu Mrozowi nikt o tym nie powiedzia�.
� To znaczy, �e wysadzi� w powietrze i obrabowa� bank, nawet nie zdaj�c sobie
z tego sprawy � roze�mia�em si�.
� W�a�ciwie tak.
� Ale w takim razie co wywi�z�? Przecie� jeszcze w Lublinie musieli si� zorientowa�,
�e maj� czego� za du�o.
� Pod warunkiem, �e Edward Mr�z dotar�by do Lublina.
Poczu�em fal� ch�odu.
� A nie dotar�?
� Nie mog�c przedrze� si� przez kolumny uchod�c�w zawr�ci� w stron� Warszawy.
Taki meldunek wys�a� do sztabu Armii �Lw�w�.
� Czy dotar� do Warszawy?
� Nie wiadomo. Znikn�� bez �ladu, jak kamie� rzucony w wod�. Razem z nim
znikn�a ci�ar�wka z�ota.
� Ale co to by�o za z�oto, skoro FON by� ju� w Lublinie?
� Wysadzaj�c �cian� banku podchor��y dobra� si� do depozytu Muzeum
Narodowego. Oko�o tysi�ca dwustu przedmiot�w, bezcennych �wiadectw naszej
kultury, w tym korona Augusta II Sasa, znikn�o.
� Ukrad� je?
� Oczywi�cie nie da si� tego wykluczy�. Ale s�dz�, �e do tego typu akcji wybrano
cz�owieka o nieposzlakowanej uczciwo�ci. My�l� raczej, �e ukry� to gdzie� � pukn��
palcem w fotografi� piwnicy. � A jaka� kanalia odnalaz�a skrytk� i pomalutku j� teraz
wybebesza. W dodatku tnie dzie�a sztuki na kawa�ki.
� Musimy go dopa�� � powiedzia�em � zanim narobi wi�kszych szk�d.
Oczy szefa zab�ys�y.
� Proponuj� rozwin�� �ledztwo dwutorowo. Nadkomisarz Skorli�ski zajmie si�
poszukiwaniem gagatka metodami operacyjnymi. My postaramy si� odnale�� piwnic�.
� To b�dzie trudne. Warszawa jest du�ym miastem.
� To prawda, ale nie wi�cej ni� trzydzie�ci procent budynk�w pochodzi sprzed 1939
roku. Id� si� wyspa�, a rano nad tym pomy�limy. Trzeba za wszelk� cen� zaw�zi� kr�g
poszukiwa�.
Pos�usznie poszed�em do domu. By�a sz�sta rano. Na Marsza�kowskiej z�apa�em
pierwszy tramwaj.
25
Rozdzia� czwarty
PIERWSZY TROP � FUNDACJA WAWELBERG�W � CENTRALNY
O�RODEK BADA� CYWILIZACJI ROSYJSKIEJ � GDZIE SZUKA�
SKRYTKI � JAK ZGINA� JURIJ GAGARIN
Gdy o dwunastej w po�udnie dowlok�em si� do pracy Pan Samochodzik by� ju� po
rozmowie z nadkomisarzem Skorli�skim.
� Nie jest �le � powiedzia�. � Z kurtki pobrano �lady zapachowe, mo�e uda si�
je dopasowa� do zebranych od podejrzanych. Z kwitka wyodr�bniono odciski palc�w,
trwaj� poszukiwania podobnych lub identycznych w kartotekach. A co ty wymy�li�e�
przez noc?
� Nic nie wymy�li�em � przyzna�em ze skruch�. � Po prostu spa�em.
� Nadkomisarz by� taki mi�y, �e przyni�s� mi kilka wydruk�w � roz�o�y� na
stole p�acht� formatu A0. Przedstawia�a zdj�cie piwnicy i skrzynek. � Jak widzisz,
podostrzyli to nieco na komputerze i troch� skontrastowali.
Niewyra�ne zacieki na drewnianych �ciankach okaza�y si� by� oznaczeniami.
Pierwotnie skrzynie s�u�y�y do przechowywania pocisk�w. Na le��cej na ziemi gazecie
mo�na by�o odczyta� tytu� artyku�u �Wojny nie b�dzie� i dat�: 30 sierpnia 1939.
� Najciekawszy wyda� si� Skorli�skiemu ten fra