4203

Szczegóły
Tytuł 4203
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4203 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4203 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4203 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Tomasz Olszakowski Pan Samochodzik i tajemnice warszawskich fort�w Rozdzia� pierwszy DZIEWI�TNASTOWIECZNA POEZJA � WIZYTA ANTYKWARIUSZA � PORCELANOWA RӯA � TROCH� FIZYKI � ODWIEDZAM ANTYKWARIAT Gdy zima nastaje Patrz� wok� biedne ptaszki Czy nie ma dla nich ziarnek My�l�c, �e b�d�c ch�opcem Mia�yby ich ca�y garnek � zadeklamowa� Pan Samochodzik obserwuj�c, jak na za�nie�onym parapecie go��bie przepychaj� si� walcz�c o okruchy, kt�re im wysypa�. � Nie jestem znawc� poezji, ale to jaka� upiorna szmira... � oderwa�em na chwil� wzrok od ekranu monitora. U�miechn�� si� przeci�gaj�c w fotelu. � Och, to taki stary wierszyk. Znalaz�em go w jednym z numer�w �Kuriera Warszawskiego� z 1899 roku. Nades�a�a go do redakcji jaka� poetka. Zapami�ta�em go, bo by� bardzo weso�y. � Wydrukowali to? � wyrazi�em zdziwienie. � Oczywi�cie, razem z kilkoma innymi �per�ami� jej poezji. Gdyby by�a pisark�, idealnie pasowa�oby do niej miano grafomanki, a tak... � strzeli� w powietrzu palcami szukaj�c odpowiedniego s�owa. � Wierszokletka � zasugerowa�em. � Z ust mi wyj��e�. � Jak si� nazywa�a? � Niestety redaktorzy nie zanotowali jej imienia dla potomno�ci, za to opublikowali fragment jej listu � przez chwil� szuka� w notatniku, a potem wy�owi� z niego kawa�ek odbitki ksero. 3 � Poczytaj sobie. � Lecz i ja si� nie �udz�, �ebym mog�a �y� wiecznie. Wiem, �e moja �miertelna cz�stka wr�ci do ziemi. Pozostanie jednak po mnie nie�miertelna spu�cizna talentu, kt�r� przekazuj� potomno�ci � przeczyta�em z patosem. Szef roze�mia� si�. � No c� � powiedzia�. � Za dar dzi�kujemy. D�wi�k telefonu przerwa� nam uczon� dyskusj� o poezji sprzed wieku. Szef podni�s� s�uchawk�. � Go��? � zdziwi� si�. � Prosz� wpu�ci�. � Kto do nas idzie? � zaciekawi�em si�. � Antoni Biedermayer � wyja�ni� Pan Samochodzik. � Chyba nie mia�em przyjemno�ci pozna�. � Ma male�ki antykwariat ko�o skrzy�owania Alei Jerozolimskich i Nowego �wiatu � wyja�ni�. � Tak w g��bi, w podw�rku. � Ach, przy Foksal � domy�li�em si�. � Niedaleko ksi�garni rosyjskiej? � Nie, ko�o tego pa�acyku, w kt�rym mie�ci si� sztab KPN-u. � Jest ich tam kilka... � To w�a�ciciel jednego z nich. Po chwili do gabinetu szefa wkroczy� starszy m�czyzna ubrany w szary garnitur. � Czemu zawdzi�czamy wizyt�? � zagadn�� szef po wzajemnej prezentacji. Go�� usiad� na podsuni�tym mu krze�le. � Panie Tomaszu � powiedzia� � znamy si� od wielu lat. Szef kiwn�� powa�nie g�ow�. � Przed laty powiedzia� mi pan, �e je�li trafi mi si� co� naprawd� niezwyk�ego, b�dzie pan wdzi�czny... � Pami�tam � potwierdzi� Pan Samochodzik. � Nie kontaktowali�my si� specjalnie cz�sto, ale przez pa�skie r�ce przep�yn�o wiele ciekawych rzeczy. � Dzi� trafi�o mi si� co� naprawd� zadziwiaj�cego � powiedzia� powa�nie. Otworzy� neseser, a z jego wn�trza wyj�� ostro�nie czarn� tub�, w jakiej studenci ASP nosz� rysunki. Delikatnie wydoby� z niej k��b waty. Rozwin�� i naszym oczom ukaza�a si� porcelanowa r�a. Wykonano j� z niezwyk�� staranno�ci�. Przypomina�a do z�udzenia prawdziwy �ywy kwiat. Szef uj�� j� delikatnie w d�onie. � Zdumiewaj�ca rzecz � powiedzia�. Poda� mi okaz. Z bliska r�a straci�a nieco sw�j urok. By�a zniszczona. P�atki w kilku miejscach by�y wyszczerbione. Kolory, niegdy� z pewno�ci� bardzo �ywe, zmatowia�y. P�atki pokry�a siateczka cieniutkich p�kni��, jakie na starej porcelanie pozostawia czas. �odyga by�a na ko�cu od�amana. � Ciekawy przyk�ad fantazji dawnych mistrz�w � powiedzia� szef w zadumie. 4 � Co o tym s�dzisz, Pawle? � Nigdy w �yciu nie widzia�em nic podobnego � mrukn��em. � Nawet na obrazku. � Porcelanowa r�a � powiedzia� go��. � Nieprzydatna, k�opotliwa, bezu�yteczna. Nie by�a z pewno�ci� ozdob� �adnego przedmiotu. Na tak d�ugiej �odydze musia�aby si� szybko u�ama�. Wewn�trz kielicha wida� by�o resztki nie wyp�ukanej do ko�ca ziemi. � �wie�o wykopana � zauwa�y�em. � Mo�e wczoraj. Czy kto� chcia�by mie� bukiet porcelanowych kwiat�w? � Skoro nie s�u�y do niczego, z pewno�ci� by�a dzie�em sztuki � Pan Samochodzik u�miechn�� si� melancholijnie. � Arty�ci czasami tworz� przedmioty pi�kne i bezu�yteczne zarazem. Tak mog�o by� i w tym przypadku. Musia�a sta� dok�adnie pionowo � doda�. � W przeciwnym razie u�ama�aby si� pod w�asnym ci�arem. � Niekoniecznie � zauwa�y� antykwariusz. � Prosz� zwr�ci� uwag�, �e wewn�trz �odygi znajduje si� metalowy trzpie�. Ostro�nie odwr�ci�em r�� kielichem w stron� pod�ogi. � Faktycznie � zauwa�y�em. � Zosta�a u�amana i prawdopodobnie trzpie� wystawa�. Potem zardzewia�. Gdyby by� z �elaza, korozja wesz�aby w g��b �odygi, a p�czniej�ce �elazo rozerwa�oby porcelan�. To musi by� co� innego. Stop �elaza z niklem albo cynkiem... Szef kiwn�� g�ow�. � U�amana i wyrzucona � powiedzia�. � Ale siateczka p�kni�� powsta�a wcze�niej. Ten kwiat musia� si� przez d�u�szy czas systematycznie nagrzewa� i ch�odzi�. Znajdowa�a si� na wolnym powietrzu. � To jaka� bzdura � zauwa�y�em. � Na dworze rosn� prawdziwe kwiaty, wi�c po co komu sztuczne? � Na przyk�ad w czasie zimy � antykwariusz wyszczerzy� z�by w szelmowskim u�miechu. � Jak panowie j� datuj�? � S�dz�c ze stanu zachowania ma kilkaset lat � powiedzia� szef. � Mo�e dwie�cie? Je�li le�a�a w ziemi, mog�o j� to zar�wno chroni� przed wp�ywem czynnik�w zewn�trznych, jak i przy�piesza� procesy erozji kaolinitu... Wszystko zale�y od gleby. � Ta wygl�da na do�� ciemn� � wyd�uba�em paznokciem odrobin� ziemi z za�amania �odygi. Pod palcami co� mi zab�ys�o. � Sp�ucz wod� w �azience � poradzi� mi szef. � We� p�dzelek. Starannie oczy�ci�em r�� i przynios�em j� do pokoju. Obejrzeli j� uwa�nie. � Do rdzenia, czy jak to nazwiemy, prowadz� cztery otworki, nie, pi��. W czterech tkwi� resztki plomb z metalu, kt�ry chyba jest z�otem. Prawdopodobnie przytrzymywa�y 5 pierwotnie z�ote listki. Spr�bowa�em sobie wyobrazi� r��, jak wygl�da�a, zanim czas zniweczy� lwi� cze�� jej urody. � Jak spr�bujemy datowa�? � zapyta� ponownie go��. Szef zamy�li� si�. � Nie znam �adnych analogii. Nic, co by�oby do niej podobne. Robota jest niezwykle precyzyjna, co oznacza, �e wykonali j� fachowcy bardzo wysokiej klasy. Porcelana wygl�da na mi�nie�sk�... � Mo�na to �atwo sprawdzi� � zauwa�y�em. Antykwariusz u�miechn�� si�. � W jaki spos�b? � zagadn��. � C�, ka�de na �wiecie z�o�e gliny zawiera domieszki metali i innych pierwiastk�w. Taka kompozycja jest indywidualna dla ka�dego regionu, w promieniu pi�ciu, sze�ciu kilometr�w. Nale�y zatem nasz� r�� albo jej kawa�ek zbombardowa� neutronami w reaktorze, a potem odczyta� jej sk�ad izotopowy. Po okre�leniu sekwencji domieszek pierwiastk�w �ladowych zorientujemy si� na podstawie katalog�w z��... Szef westchn�� ci�ko. � Pomys� genialny, jedyny w swoim rodzaju � powiedzia�. � A ile kosztuje napromieniowanie pr�bki w reaktorze? � C�, nasze laboratoria w �wierku dopiero si� do tego przymierzaj�, ale na Zachodzie... � Czyli doliczmy jeszcze koszta podr�y. Zamilk�em. � Pewnie par� tysi�cy dolar�w � zauwa�y�em po chwili. Szef wzruszy� ramionami. � Podziwiam stopie� rozwoju naszej nauki, ale to si� po prostu nie op�aca. � Mo�na te� spr�bowa� inaczej � zauwa�y�em. � Wykona� mikroszlif i obejrze� pod mikroskopem prze�am. Pojawi� si� konerkcje domieszek, kt�re b�dzie mo�na por�wna�... � Gdzie robi� takie mikroszlify? � Na pewno na Ukrainie. Z tego co wiem, profesor Andrzej Buko z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Warszawie robi� podobne badania. Maj� tam chyba nawet laboratorium. � Profesor Buko robi� je dla wczesno�redniowiecznych garnk�w glinianych. A tu mamy porcelan�. Nawet zak�adaj�c, �e uda�oby si� tego dokona�, to nie b�dziemy mieli materia��w por�wnawczych. � No to impas � westchn��em. � Wymy�li�em wszystko co si� da�o. Szef ogl�da� r�� przez silne szk�o powi�kszaj�ce. � Tu s� resztki znaku firmowego � powiedzia�. � Niestety w tym w�a�nie 6 miejscu powsta� odprysk. Dwa skrzy�owane miecze, nad nimi kropka � zawyrokowa� wreszcie. � Mi�nia � pochwali�em si� natychmiast swoj� zdobyt� na studiach wiedz�. Szef pokr�ci� g�ow� przecz�co. � To nie jest mi�nie�ska porcelana. Zwr�� uwag� na chorobliwie ��t� barw� w miejscach, gdzie porcelana powinna by� bia�a. � Poza tym jest to wyr�b zbyt toporny jak na mi�nie�ski � uzupe�ni� go��. � Owszem mia�o to tak wygl�da�... My�l�, �e to wyr�b angielski. Wyroby mi�nie�skie podrabia�y firmy Chelsea, Derby, Lowesto., Worcester, Plymouth-Selton... � A mo�e rosyjska? � zauwa�y� Pan Samochodzik. � Podobny symbol umieszcza� tak�e Francis Gardner w swojej fabryczce w Wierbi�kach pod Moskw�... Widzia�em te� takie oznaczenie na wyrobach kt�rej� z manufaktur francuskich. � Czyli niczego si� z tego nie dowiemy � j�kn��em. � Wr�cz przeciwnie � zaprotestowa� szef. � Znamy ju� dat� powstania. Masowe fa�szerstwa wyrob�w mi�nie�skich pojawi�y si� w drugiej po�owie XVIII wieku. � I co dalej? � zapyta�em. Zamy�lili si� obaj. � W�a�ciwie nie ma �adnych powod�w do niepokoju � powiedzia� szef. � Ot, kto� wygrzeba� z ziemi porcelanow� r�� i zani�s� j� do najbli�szego antykwariatu. Dosta� za ni� kilka groszy... � uni�s� pytaj�co brwi patrz�c na go�cia. � Dwadzie�cia z�otych � wyja�ni� antykwariusz. � Nie jest warta tej ceny, uszkodzenia s� paskudne, ale spodoba�a mi si�. Gdy obejrza�em j� dok�adniej... � A kto j� przyni�s�? � M�ody ch�opak, dwadzie�cia kilka lat. Nie by� specjalnie rozczarowany cen�. � Spisa� pan jego personalia? � zaciekawi� si� szef. � Chcia�bym pozna� historie tego przedmiotu. � Nie, nie pomy�la�em o tym. Suma nie by�a na tyle znacz�ca, �eby je odnotowywa�... Po kilku minutach po�egna� si� i wyszed�. � No c� � powiedzia� szef patrz�c na zegarek � na razie mamy dzie� pracy z g�owy. Popatrzy�em za okno. W�a�nie zaczyna� pada� �nieg. Pomy�la�em z niech�ci�, �e trzeba opu�ci� ciep�e biuro i wyj�� na zi�b. * * * Szed�em powoli Nowym �wiatem. By�a siedemnasta. Zapada� zmierzch. Pod�wietlone witryny sklep�w przyci�ga�y wzrok. Jako� dawno nie mia�em okazji t�dy i��. Przez ca�e lato i wi�ksz� cz�� jesieni trwa�y tu zakrojone na szerok� skal� prace budowlane, teraz 7 dopiero mog�em w pe�ni oceni� ich efekty. Poszerzono znacznie chodniki, nadaj�c ulicy bardziej wygl�d pasa�u. Cze�� przeznaczona dla pojazd�w si�� rzeczy zosta�a zw�ona i cz�ciowo wy��czona z ruchu. Obecnie jedynie autobusy i taks�wki sun�y �rodkiem. Chodniki, o kt�re ma�o sobie nie po�ama�em n�g b�d�c jeszcze studentem, obecnie zast�piono granitowymi p�ytkami. Wzd�u� kraw�dzi ulicy ci�gn�� si� rz�d metalowych s�upk�w. Odetchn��em g��boko mro�nym powietrzem. Pono� cz�owiek dla zachowania zdrowia powinien codziennie przespacerowa� si� co najmniej przez dwadzie�cia minut. Usi�owa�em przypomnie� sobie, kiedy ostatni raz spacerowa�em bez celu ciesz�c oczy widokami sklepowych witryn. Rok temu? Mr�z wzmaga� si�. Drepta�em niespiesznie przed siebie. Buty skrzypia�y. By�y zupe�nie nowe, a poza tym zesztywnia�y od mrozu. Przechodzi�em w�a�nie ko�o antykwariatu �Arka�, gdy k�tem oka zauwa�y�em jaki� znajomy przedmiot. Przystan��em i podszed�em. Na wystawie le�a�a porcelanowa r�a. Wpatrywa�em si� w ni� zdumiony. By�a prawie identyczna. Mo�na by�o w pierwszej chwili pomy�le�, �e to ta sama, ale p�atki kielicha by�y troch� bardziej rozchylone, a poza tym mistrz, kt�ry wykona� r��, nieco lepiej j� wybarwi�. Waha�em si� tylko chwil�. Wszed�em do �rodka. � Co mo�e pan powiedzie� o tym drobiazgu? � zagadn��em sprzedawc� pokazuj�c mu jednocze�nie legitymacj� ministerstwa. Popatrzy� na ni� zafrasowany. � To ja zawo�am szefa � zaproponowa�. Ten nadszed� po chwili. � Czym mo�emy s�u�y�? � zapyta�. � Zaciekawi� mnie ten przedmiot � wskaza�em r��. � Ach � obejrza� moj� legitymacj�. � Czy�by znikn�a z jakiej� pa�stwowej kolekcji? � Na razie nic nam na ten temat nie wiadomo. � Jest powa�nie uszkodzona � rzek� z �alem. Smuk�ymi palcami podni�s� j� z wystawy i pokaza� mi, �e od drugiej strony porcelana rozsypuje si� w palcach. � W�a�ciwie to jest nam zupe�nie zbyteczna, ale spodoba�a mi si�, a pi�tna�cie z�otych to nie jest specjalnie wyg�rowana suma. � Rozumiem � mrukn��em. � Czy spisa� pan mo�e personalia sprzedaj�cego? � Przy zakupie takich drobiazg�w, je�li cena nie przekracza trzydziestu z�otych, nie bawimy si� w takie formalno�ci. Je�li jednak pojawi si� tu ponownie... mam zawiadomi� policj�? Zamy�li�em si�. Jak do tej pory nie mia�em �adnych dowod�w, �e pope�niono jakiekolwiek przest�pstwo. Po prostu kto� sprzedawa� porcelanowe r�e, powa�nie zniszczone i pochodz�ce w drugiej polowy XVIII wieku. Ostatecznie ka�demu wolno posiada� takie przedmioty i sprzedawa� je. � Prosz� mu da� moj� wizyt�wk� � poda�em kartonik. � Chcia�bym z nim porozmawia�. � Na przyk�ad gdzie to wykopa�? � w�a�ciciel u�miechn�� si� domy�lnie. � Po prostu mam dziwne przeczucie... Czy ma pan teori�, sk�d mo�e to pochodzi� i jakie by�o pierwotne zastosowanie...? � My�la�em o bukiecie sztucznych kwiat�w w wazonie � powiedzia�. � Jednak mikrouszkodzenia na powierzchni �wiadcz� raczej o tym, �e by�a d�u�szy czas wystawiona na dzia�anie mrozu. Jasne! Teraz widzia�em, dlaczego porcelana sta�a si� taka porowata! Przemarz�a. � Nigdy wcze�niej nie widzia�em nic takiego � powiedzia� w zadumie. Po�egna�em si� i wyszed�em. Elementy �amig��wki zaczyna�y pomalutku do siebie pasowa�. Je�li wyprodukowano j� w drugiej po�owie XVIII wieku, to zapewne na zlecenie kt�rego� z naszych magnat�w. Przypomnia�o mi si� kilka akapit�w z podr�cznika do historii, kt�ry czyta�em we wczesnej m�odo�ci. Magnaci p�dzili �ycie oddaj�c si� niekiedy do�� ekscentrycznym rozrywkom, w rodzaju je�d�enia w �rodku lata saniami po rozsypanym cukrze. T� akurat histori� uzna�em za ca�kowicie wyssan� z palca. Cukier w tamtych czasach by� drogi nawet jak na mo�liwo�ci magnat�w, poza tym technologia jego produkcji sprawia�a, �e wcale nie by� bia�y. Ale po puchu saniami mogli je�dzi�. Skoro w lecie chcieli bawi� si� w zim�, to mo�e w zimie chcieli bawi� si� w lato. Odpowiednia ilo�� porcelanowych kwiat�w powtykanych w �nieg... Odpowiednia ilo��. Trzeba by ich wetkn�� setki... Wiedzia�em ju�, co zrobi� jutro. 9 Rozdzia� drugi SZYKUJ� ZASADZK� � TAJEMNICA Z�OTYCH LI�CI � NIEPOWODZENIE ZASADZKI � PO�CIG PRZEZ STAR�WK� � GAR�� FOTOGRAFII � TAJEMNICA LOCHU Pan Tomasz przyszed� nieco sp�niony. Stan�� w drzwiach i z niejakim zaskoczeniem zaobserwowa�, jak wbijam w plan Warszawy kolorowe chor�giewki. � Mo�na zapyta�, co robisz? � zaciekawi� si�. � Widzisz pan, szefie, od trzech dni ch�opak sprzedaj�cy porcelanowe r�e posuwa si� przez miasto � powiedzia�em. � Zacz�� na Mokotowie, trzy dni temu. Dwa dni temu grasowa� przy Marsza�kowskiej i w okolicy placu Trzech Krzy�y. Wczoraj zwiedza� Nowy �wiat. Dzi� chyba kolej na Krakowskie Przedmie�cie i Star�wk�. � Ciekawe � mrukn�� szef. � I du�o ju� tego posia�? � Dwadzie�cia jeden r�. W r�nym stanie zachowania, przewa�nie zniszczonych w powa�nym stopniu. Zainkasowa� od dziesi�ciu do czterdziestu z�otych. � Niech zgadn�, z uwagi na niewielk� warto�� transakcji nigdzie nie poproszono go o okazanie dokument�w? � Zgadza si�. � Przyjmijmy, �e gdzie� to wykopuje... � Musia� to wykopa� kilka dni, a mo�e nawet kilka tygodni temu. Przedwczoraj chwyci�o dwadzie�cia stopni mrozu. Wszelkie prace wykopaliskowe musia� podj�� wcze�niej. � O ile wykopa� to z ziemi, a nie znalaz� w piwnicy opuszczonej cha�upy. Ciekawe. I co planujesz zrobi�? � Da�em zna� do antykwariat�w na Star�wce. Je�li si� pojawi, powiadomi� nas. � Pomys�owo. Zadzwoni� telefon. Szef odebra�. 10 � Znowu kto� do nas � powiedzia�. � Jeszcze jedna r�a? � zaciekawi�em si�. � Nie, nie s�dz�. Po chwili do gabinetu wszed� nadkomisarz Skorli�ski. � Witam pan�w � powiedzia�. � Prosz� wybaczy�, �e przeszkadzam, ale mam tu co�, co chyba powinni panowie zobaczy�. Otworzy� raport�wk� i wyj�� z niej cztery foliowe woreczki. W ka�dym tkwi� z�oty listek. � R�a gubi li�cie � powiedzia� pan Tomasz. � Jaka r�a? � zaciekawi� si� go��. Szef pokaza� mu kwiat pozostawiony przez pana Biedermayera. � Nie�le � mrukn��. � R�e to tylko drobiazgi. Sprzedaje je, �eby wycisn�� jeszcze troch� grosza. Naprawd� chodzi o z�oto. � Ile wa�� te li�cie? � zapyta�em. � Prawie dziesi�� gram�w ka�dy. � Sk�d pochodz�? � zagadn�� szef. � Dwaj w�a�ciciele kantor�w zg�osili nam fakt zakupienia czego� takiego. Troch� ich zastanowi�o, �e tak artystycznie wykonane li�cie kto� sprzedaje jako z�om. � Na z�ocie si� nie znam � mrukn�� Pan Samochodzik. � Ale znam kogo�, kto si� zna. Na ulicy Widok jest Antykwariat Jubilerski. � No to w drog� � zakomenderowa�em podrywaj�c si� z fotela. Dwadzie�cia minut p�niej siedzieli�my w zacisznym wn�trzu antykwariatu. Stary ekspert d�u�sz� chwil� ogl�da� listki. � Toporna, prymitywna robota � powiedzia� wreszcie. Wyj�� lup� i popatrzy� na nas. Od tak dawna patrzy� na z�oto, a� jego oczy sta�y si� jasne i po�yskliwe. � Z jakiego okresu pochodz�? � zapyta� Pan Samochodzik. � Wykonano je w USA w latach dwudziestych naszego wieku � powiedzia� jubiler. � Czy mog�y by� pierwotnie cz�ci� tego? � po�o�y�em przed nim r��. Obrzuci� j� przelotnym spojrzeniem. � Panie Tomaszu � zwr�ci� si� z wyrzutem do szefa � otacza si� pan dyletantami. � To dobry ch�opak � usi�owa� mnie broni� szef. � Tylko musi up�yn�� troch� czasu, zanim si� dotrze. � Widzia�e� kiedy� z bliska r��? � zapyta� mnie. � Oczywi�cie � odpar�em. � Wr�czaj�c r�� patrzy�e� jej w oczy, a nie na kwiat � westchn��. � R�a ma li�cie ma�e i okr�g�e. A te s� wyra�nie pod�u�ne. Pochodz� z wie�ca laurowego. 11 � Wieniec laurowy? � zdumia� si� Skorli�ski. � Przecie� musia�by wa�y�... � Zapewne oko�o kilograma � doko�czy� jubiler. � Czyli kosztowa�, bez robocizny, oko�o tysi�ca dolar�w. Wyci�gn�� z p�ki opas�y tom. Kartkowa� go d�u�sz� chwil�. � Wykona�a go firma Kowalski i Synowie z Chicago � powiedzia� wreszcie. Na otwartej stronie widnia� symbol w kszta�cie podkowy. Identyczny znajdowa� si� na jednym z li�ci. � Nie s�dz�, �eby wykonali du�o takich wie�c�w � powiedzia� spokojnie. � Z pewno�ci� w ewidencji zachowali wzmianki o tym zam�wieniu. � Spr�buj� ich znale�� przez internet � mrukn��em. � W latach trzydziestych ich siedziba mie�ci�a si� pod tym adresem � przepisa� nam dane z jakiego� starego katalogu. � W Ameryce niewiele rzeczy si� zmienia. Swoj� drog� sprzedawa� co� takiego po kawa�ku na z�om... � Dorwiemy go � u�miechn�� si� Skorli�ski. � Ostrzeg�em ju� wszystkich kantorowc�w... Szef kiwn�� powa�nie g�ow�. W tym momencie za�wierka�a radiostacja nadkomisarza. � Jasny gwint! � wrzasn�� zrywaj�c si� na nogi. � Co si� sta�o? � zapyta�em. � Cz�owiek z listkiem odwiedza� w�a�nie punkt skupu z�ota w Hotelu Europejskim i poszed� w stron� Star�wki. Wskoczyli�my do Rosynanta. � Mam tam jednego cz�owieka. B�dzie potrzebne wsparcie � mrukn�� i zacz�� wydawa� rozkazy przez radiotelefon. W w�skich uliczkach nie mog�em rozwin�� wi�kszej szybko�ci. Wreszcie wypad�em na szersz� nieco arteri� Nowego �wiatu i doda�em gazu. Chwil� zatrzyma�y nas �wiat�a przy skrzy�owaniu ze �wi�tokrzysk�. � Dok�d jedziemy? � zapyta�em. � Naprzeciwko ko�cio�a �wi�tej Anny przy Krakowskim Przedmie�ciu jest kantor handluj�cy z�otem. Id� o zak�ad, �e tam w�a�nie poszed�. Zaparkowa�em przed kantorem nieprzepisowo, ale za to z piskiem opon. Wyskoczyli�my z wozu. Kantor mie�ci� si� w g��bi budynku. Prowadzi� do niego do�� d�ugi korytarz. Za lad� sta� m�odzieniec lat oko�o dwudziestu pi�ciu. Na nasz widok ajent podni�s� z wagi jubilerskiej z�oty listek i pokaza� go nam. � Jeste� aresztowany � o�wiadczy� Skorli�ski pechowemu klientowi. Ten odwr�ci� si� bez s�owa i wystrzeli� mu dwukrotnie w pier�. A potem wycelowa� we mnie. Trening nie poszed� na marne, uchyli�em si� odruchowo. Kula gwizdn�a mi tu� ko�o skroni. Huk og�uszy� mnie zupe�nie, bandyta strzela� z odleg�o�ci nie wi�kszej ni� dziesi�� centymetr�w od mojej g�owy. Nim oprzytomnia�em, wybiega� ju� na ulic�. W bramie obr�ci� si� i cisn�� w nasz� stron� granat typu t�uczek. Uskoczy�em we wn�k� ko�o lady, ale on nie dolecia� a� do kantoru. Eksplodowa� w po�owie korytarza. Ze �cian posypa� si� tynk. Szyba os�aniaj�ca lad� rozsypa�a si�. U�wiadomi�em sobie, �e le�� przywalony jakimi� drewnianymi elementami. � Wsparcie, potrzebne wsparcie � us�ysza�em g�os nadkomisarza, kt�ry krzycza� do radiostacji. � �yje pan? � zapyta�em. � Tak, mia�em kamizelk�. Ale ze trzy �ebra posz�y. Go� go! Pozbiera�em si� z ziemi. W g�owie kr�ci�o mi si� paskudnie, a na skroni czu�em oparzenie, chyba na skutek wystrza�u z pistoletu. Ruszy�em chwiejnie do wyj�cia. Z ka�d� chwil� coraz bardziej odzyskiwa�em panowanie nad swoim cia�em. Napastnik po�wi�ci� dwie kule, �eby przedziurawi� ko�a Rosynanta. U�ywa� naprawd� wrednego kalibru i �adne wynalazki zabezpieczaj�ce d�tki przed utrat� powietrza nie mog�y tu pom�c. Samoch�d sta� na kapciach. Si�� rzeczy musia�em wi�c �ciga� wroga na piechot�. Jego jasna kurtka mign�a mi ko�o Kolumny Zygmunta. Ruszy�em w po�cig. Stopniowo odzyskiwa�em s�uch, a sprzed oczu znikn�y mi czerwone plamki. Bieg�em, moje stopy wybija�y werble na granitowej kostce. Z nieba zacz�� pr�szy� �nieg. Cia�o wr�ci�o ju� do normy. Pracowa�o jak maszyna. Jaki� d�wi�k przebi� si� do moich ci�gle jeszcze pora�onych uszu. Syrena policyjnego radiowozu. Uciekinier odwr�ci� si� i wystrzeli� w moj� stron�. Odruchowo pad�em na pokryty �wie�ym puszystym �niegiem bruk. Kula gwizdn�a mi nad g�ow�. Poderwa�em si� ra�no. �Je�li dobrze p�jdzie, nie zd��y ponownie za�adowa� � pomy�la�em. Zanurkowa� w uliczk� Piwn�. Niespodziewanie straci�em go z oczu, pami�ta�em jednak, �e w tym miejscu w�ski przesmyk pochodz�cy z nie zabudowanej ulicy Zatylnej ��czy j� ze �wi�toja�sk�. Faktycznie, gdy znalaz�em si� przed katedr� zauwa�y�em jego kurtk� ju� ko�o wyj�cia na rynek. Musia� by� nie�le wysportowany. Zwi�kszy�em szybko�� po�cigu. W mro�nym powietrzu zaczyna�em powoli dostawa� zadyszki. Pomy�la�em ze smutkiem, �e chyba ostatnio zaniedba�em �wiczenia. Wybieg�em na rynek. By� pusty. Odruchowo zauwa�y�em, �e okno pana Tomasza jest ciemne. Zatrzyma�em si� zdezorientowany. Padaj�cy z nieba �nieg pom�g� mi. Odcina�a si� w nim czarna �cie�ka �lad�w, odbitych przez nogi uciekiniera. Pobieg�em za nim. Przez Celn� wypad�em na Brzozow�. Czeka� na mnie zaczajony w bramie. Wyskoczy� z cienia i kopn�� mnie z boku w kolano. Wywali�em si� jak d�ugi. Doskoczy� do mnie i pr�bowa� kopn�� mnie w twarz. Pierwszy kopniak uda�o mi si� zablokowa� d�oni�. Gdy pr�bowa� ponownie z�apa�em go za stop� i przekr�ciwszy j� energicznie sprowadzi�em go do parteru. Usi�owa� si� poderwa�, ale szarpn��em go za kurtk�. Wywin�� si� z niej zr�cznie i pozostawiaj�c ten w�tpliwej jako�ci �up w moich r�kach zerwa� si� na r�wne nogi. Poszed�em natychmiast za jego przyk�adem. �nieg wali� coraz g�stszy, dlatego zbyt p�no spostrzeg�em bro� w jego r�ce. Zada�em chybiony cios 13 i w tym momencie poczu�em, jakby kto� obla� mnie wrz�tkiem. Dra� mia� paralizator elektryczny. Przezwyci�aj�c ogarniaj�cy mnie bezw�ad usi�owa�em utrzyma� si� na nogach. Nie da�em rady. Zobaczy�em jego nog� wznosz�c� si� do kopniaka, kt�ry mia� mnie zapewne pos�a� na tamten �wiat, gdy gdzie� z g�ry hukn�� strza�. Wr�g strzepn�� trafion� widocznie d�o� i rzuci� si� do ucieczki. Usi�owa�em wsta�, ale nogi i r�ce ugi�y si� pode mn�. Widzia�em, jak si� oddala�. Z nieba sypa� �nieg. Uciekinier nie zostawia� ju� �lad�w. Kamieniczki wzd�u� Brzozowej sta�y milcz�ce w okowach mrozu. Kontemplowa�em dachy pokryte czerwon� dach�wk� i usi�owa�em odzyska� w�adz� nad swoim cia�em. Nadbiegli dwaj policjanci. Bezw�adn�, jakby drewnian� r�k� wskaza�em im kierunek. Biegli przez chwil�, po czym jeden z nich zawr�ci�. Krzycza� co� do radiostacji. Nadbieg�o jeszcze czterech z psem. Wskaza�em le��c� na bruku kurtk�. Jeden z nich da� j� do pow�chania psu i pobiegli w d� uliczki. Odleg�a syrena radiowozu da�a zna�, �e inna grupa zablokowa�a teren od strony Wis�y. Wsta�em chwiejnie na nogi. Kolana ponownie ugi�y si� pode mn�. By�em s�aby jak niemowl�. Kto� mnie podtrzyma�. Nadkomisarz Skorli�ski. Zamkn��em oczy i polecia�em w ciemno��. Doszed�em do siebie. Le�a�em na kanapie w kawalerce szefa. W powietrzu unosi� si� zapach amoniaku. Usiad�em z wysi�kiem. Poczu�em, �e co� nie tak jest z moj� twarz�. Pod okiem mia�em przyklejony plaster. � Powierzchowne oparzenie prochem � odezwa� si� Skorli�ski. Dobrze, �e grudki nie trafi�y dwa centymetry wy�ej, bo czyta�by� teraz Braille�em. Wygl�da� chyba r�wnie kiepsko jak ja. Policyjny lekarz obwi�zywa� mu bok elastycznym banda�em. � No nie przesadzajmy � zaoponowa� pan Tomasz. � Mia�by jeszcze drugie oko. � Co si� sta�o? � zapyta�em ci�gle jeszcze p�przytomnie. Szef poda� mi fili�ank� zielonej herbaty i upewni� si�, �e dam rad� utrzyma� j� w d�oni. � To amator � powiedzia� Skorli�ski. � Kompletny amator. � Dzi�kuj� � mrukn��em. � Amator strzelaj�cy do wszystkiego, co si� rusza! � No w�a�nie. Tacy s� najgorsi. Kupi na bazarze pistolet i ju� mu si� wydaje, �e jest Rambo. W chwili nakrycia spr�bowa� si� wyrwa� z potrzasku strzelaj�c do nas. Zmarnowa� amunicj� dziurawi�c ko�a w samochodzie... � Z�apali�cie go? � zapyta�em z nadziej�. � Nie, ale pracujemy nad tym. � To brzmi jak z g�upiego dowcipu o gliniarzach � zauwa�y� Pan Samochodzik. � Zablokowali�my teren. Znikn�� jak kamie� w wod�. Gdzie� w ogr�dkach wzd�u� ulicy Brzozowej. Przeczesali�my je, ale psy nie podj�y tropu. Zapach ci�ko trzyma si� �niegu. By� mo�e wszed� do kt�rego� z tamtejszych budynk�w. Niestety nie mieli�my 14 nakazu rewizji. � Fatalnie � mrukn��em. � A kurtka? Przyda si� na co�? � A� za bardzo. Obwieszony jak choinka. Istny chodz�cy arsena� � wskaza� gestem na stolik. Przy stole jaki� policjant wype�nia� papiery. � Opr�cz rewolweru Colta, z kt�rego usi�owa� nas sprz�tn��, mia� przedwojenny pistolet marki VIS. � Niemo�liwe � zdumia�em si�. � Przecie� to wyj�tkowo rzadkie cacko. � Owszem. Z tego co wiem, istniej� w tej chwili tylko dwa kompletne modele tej broni. Ponadto dwa granaty przedwojenne, kostka trotylu, cztery sk�adane no�e wojskowe i fiolka czego�, co prawdopodobnie jest iperytem. Zrobi�o mi si� zimno. Gdyby zgniot�a si� podczas walki... � Wszystkie te przedmioty wyprodukowano przed wojn� � wtr�ci� si� pracuj�cy nad spisem funkcjonariusz. � Reszta zawarto�ci kieszeni? � No c�. Mia� kwitek z zak�adu fotograficznego. Je�li czujesz si� ju� wystarczaj�co dobrze, mogliby�my podjecha� na �wi�tokrzysk� i obejrze� z bliska, co te� mu wywo�ali. Fotografie mia� odebra� wczoraj, ale jeszcze si� nie pofatygowa�. W razie czego powiadomili�my ju� zak�ad, �e gdyby si� zjawi�... � Jakie nazwisko poda� oddaj�c fotografie do wywo�ania? � zaciekawi�em si�. � Malinowski. Zapewne fa�szywe. Pojechali�my radiowozem. Prowadzi� pan Tomasz, bo mnie jeszcze ci�gle kr�ci�o si� w g�owie. D�o�, kt�r� zas�oni�em si� przed kopniakiem, bola�a zdrowo, chyba mia�em wybite dwa palce. By�em ciekaw, sk�d szef wzi�� si� tak szybko na Star�wce, ale zapomnia�em zapyta�. Nadkomisarz odebra� kopert� z fotografiami, a potem siedli�my wygodnie w radiowozie. � A teraz chwila prawdy � powiedzia� wyci�gaj�c plik zdj��. Wi�kszo�� by�a niedo�wietlona, ale na kilkunastu zobaczyli�my istny skarbiec Alibaby. W niskim ceglanym korytarzu, o p�koli�cie sklepionym stropie le�a�o kilkana�cie masywnych drewnianych skrzy�. Skrzynie pokrywa� bia�y nalot. Mo�e by�a to ple��, a mo�e woda wyp�uka�a wapno spomi�dzy cegie�. Na kolejnym zdj�ciu skrzynie by�y otwarte. Wype�nia�y je poczernia�e trociny. W nich le�a�y jakie� przedmioty opakowane w stare po��k�e gazety. Na nast�pnych zdj�ciach odwini�te z gazet naszym oczom ukaza�y si� skarby. Z�oty wieniec, z kt�rego prawdopodobnie pochodzi�y listki. Z�oty talerz ozdobiony hebrajskimi napisami. Dwa z�ote kandelabry. Pan Samochodzik z�apa� si� za g�ow�. � Sk�d on to wytrzasn��? � j�kn��. � Co to za miejsce? � Trafi� na skrytk� w jakiej� piwnicy � zauwa�y�em. � To nie wygl�da na piwnic� � powiedzia� w zadumie Skorli�ski. � Zwr��cie uwag� na to zdj�cie � pokaza� nam to najbardziej niewyra�ne. Widnia�a na nim dziura 15 wybita w murze przecinaj�cym w poprzek korytarz. � To mo�e by� dos�ownie wsz�dzie � powiedzia�em. � Ciekawe, z jakiego okresu pochodz� te precjoza? Szef zamy�li� si� na chwil�. � Chyba wiem � powiedzia� wreszcie. � To musi by� skrytka z czas�w drugiej wojny �wiatowej. Datuje j� wieniec. Je�li pochodzi z lat trzydziestych... Nadkomisarz Skorli�ski skin�� powa�nie g�ow�. � Taka� i moja wiedza � powiedzia�. � Widz� tylko jedn� mo�liwo�� ustalenia, sk�d pochodzi ten skarb � powiedzia� pan Tomasz. � Musimy dowiedzie� si� wszystkiego o historii powstania tego wie�ca i jego dalszych losach. Wr�cili�my do ministerstwa. Siad�em do komputera. � Co chcesz sprawdzi�? � zaciekawi� si� Pan Samochodzik. � Pr�buj� znale�� w internecie t� ameryka�sk� firm� jubilersk�. � S�dzisz, �e maj� swoj� stron� www? � Chyba nie, ale nie zawadzi spr�bowa�. Poza tym gdzie� tam s� ksi��ki teleadresowe Chicago, wi�c sprawdz�, czy ich adres nie zmieni� si�. � No to do dzie�a � zach�ci� mnie. Po kilkunastu minutach zapisa�em na kartce adres poczty e-mail. � Znalaz�em ich, szefie � zameldowa�em. � Zaraz wy�l� do nich list. Wrzuci�em zdj�cie wie�ca na p�yt� skanera i zrobi�em wyci�g. � Po co to? � zaciekawi� si� pan Tomasz. � Lepiej wys�a� od razu obrazek. To u�atwi im poszukiwania. � Kiedy mo�na si� spodziewa� odpowiedzi? � My�l�, �e niepr�dko. W tej chwili w USA jest chyba noc. Mo�e jutro o tej porze. � Wy�lij to i chod�my na wycieczk� po staromiejskich antykwariatach � powiedzia�. � Hm? � zdziwi�em si�. � Zapomnieli�my o naszym kwiaciarzu w�druj�cym przez miasto z nar�czem porcelanowych r�. Mieli zadzwoni�, gdyby si� pojawi�, ale nie by�o nas na miejscu, a zapomnia�em w��czy� automatyczn� sekretark�. � Kto� powinien zosta� w biurze � zauwa�y�em. � Dobra. Grzeb sobie w komputerze, a ja si� przejd�. Zapisuj, gdyby kto� dzwoni� � u�miechn�� si� i wyszed�. Popatrzy�em na zegarek. By�a dopiero czternasta. Zostawi�em w��czony komputer i zacz��em grzeba� w archiwum szefa zajmuj�cym p� szafy. Zebra� w nim tysi�ce informacji dotycz�cych zaginionych podczas ostatniej wojny dzie� sztuki. Przegl�da�em po��k�e ju� fiszki wykonane z cienkiej tekturki. Informacje, tysi�ce informacji. Tyle 16 trop�w, kt�re mo�na by�oby podj��. Sp�dzi�em przesz�o godzin� grzebi�c w nich. Gdy odwr�ci�em si� w stron� komputera na ekranie wida� by�o podniesion� chor�giewk� i p�on�� napis: czeka poczta. Kto� za oceanem, mimo bardzo p�nej pory zdecydowa� si� natychmiast odpowiedzie� na m�j list. Wy�wietli�em meila. Hello Daniec. My znale�li informacja, o kt�r� prosi�e�. Ten wieniec my zrobili na zlecenie Polonia dla Paderewskiego, jak mia� w Chicago koncert. Ale dok�adnej daty ci nie podam. Gdzie� to by�o w okolicach trzydziestego roku. Ivo Kowalsky � Aha � mrukn��em. � A wi�c dla Paderewskiego. Wr�ci� szef. � Kolejne trzy r�e � powiedzia� k�ad�c jedn� z nich przede mn�. � Pokpili�my spraw�. � Mam ju� informacj� ze Stan�w � powiedzia�em podaj�c mu wydruk. Przelecia� go po�piesznie wzrokiem. � Hm, to ciekawe � powiedzia�. � Musz� co� sprawdzi� w naszym archiwum. Wr�ci� po kilku minutach z opas�ym skoroszytem. � Mam tu list� przedmiot�w, kt�re rodzina Paderewskich straci�a podczas wojny � powiedzia�. � W PRL-u dzia�a�a specjalnie komisja zajmuj�ca si� windykacj� zaginionych dzie� sztuki. Zbiera�a tak�e relacje. Wyj�� po��k�� ze staro�ci kartk� papieru i przelecia� j� wzrokiem. � Dziwne � mrukn��. � Co si� sta�o? � zapyta�em. � Nie ma tu �adnych informacji na temat tego wie�ca. Widocznie stracili go jeszcze przed wojn�. � Mo�e zapomnieli go wymieni�? � zauwa�y�em. � Nie. Spis jest niezwykle dok�adny. Wymienia nawet platerowane sztu�ce o r�czkach zaprojektowanych przez Wyspia�skiego. Na pewno nie przeoczyliby wa��cego przesz�o kilogram z�otego wie�ca. Kryje si� w tym jaka� zagadka. Trzeba j� wyja�ni�. � Trzeba � potwierdzi�em. � Mo�e zosta� im skradziony jeszcze przed wojn�. � My�l� raczej, �e by�o inaczej. Nasz wielki kompozytor m�g� przekaza� wieniec na jaki� szczytny cel. Nie zapominaj, �e by� wart ci�kie tysi�ce z�otych, a przedwojenna Polska nie by�a chyba krajem szczeg�lnie dostatnim ani szcz�liwym, cho� oczywi�cie bior�c pod uwag� wszystko, co zdarzy�o si� p�niej... Przejrza�em ponownie plik zdj��. � Zastanawiam si� nad czym� � powiedzia�em. � Ten talerz z hebrajskimi 17 napisami. � Mo�e to jaki� �ydowski skarb? � Nie, nie s�dz�. Sk�d akurat oni zdobyliby ten wieniec? � Powiedzmy, �e Paderewski chcia� wesprze� Towarzystwo Dobroczynno�ci czy Ubezpieczalni� Spo�eczn�. Wystawi� swoje trofeum na licytacj�. Zapl�ta� si� na ni� bogaty �ydowski fabrykant lub bankier. Na przyk�ad Hipolit Wawelberg... � W�wczas ju� nie �y�, niestety � powiedzia� szef. � Hipoteza warta jest sprawdzenia. A teraz powiedz, jak chcesz si� za to zabra�. � Szefie, sam mi pan podsun�� rozwi�zanie, deklamuj�c wczoraj wierszyk o ptaszkach. Przejrz� wszystkie numery gazet z lat mi�dzywojennych. Wyszukam informacje o aukcjach na cele dobroczynne... � Czekaj � zaprotestowa�. � Pope�niasz powa�ny b��d. Ju� za�o�y�e�, �e wieniec zosta� sprzedany na licytacji. Nie ma na to �adnych dowod�w. Poza tym, czy wiesz, ile czasu b�dziesz musia� po�wi�ci� cho�by na przejrzenie tych dwudziestu rocznik�w �Kuriera Warszawskiego�? Siedz�c po osiem godzin dziennie w bibliotece sko�czysz najwcze�niej za dwa � trzy miesi�ce. To jest dwadzie�cia razy po 365 numer�w, gazeta ukazywa�a si� tak�e w niedziele. Dolicz jeszcze dodatki poranne i specjalne... � Inaczej � zaprotestowa�em. � Zdob�d� wersj� elektroniczn� tej gazety i poszukam wyszukiwark� wszystkich wzmianek o kompozytorze. B�dzie ich pewnie z tysi�c... � Znakomicie. A gdzie zdob�dziesz elektroniczn� wersj�? � Na uniwersytecie. My�l�, �e wszystkie zbiory maj� ju� zeskanowane. � Obawiam si�, �e si� mylisz. Najcz�ciej wykorzystywane roczniki starych gazet s� zachowane w postaci mikrofilmu. Komputeryzacja jeszcze tam nie dotar�a. � Jest na to rada � powiedzia�em. � Wystarczy wykona� skan z mikrofilmu. Szybko p�jdzie, bo mikrofilm jest w rolkach. Mo�e nawet uda si� zautomatyzowa�. Szef z�apa� si� za g�ow�. � A sk�d wytrza�niesz taki skaner? Przecie� taka maszyna kosztuje minimum dwadzie�cia tysi�cy. Potrzebna b�dzie zupe�nie fantastyczna rozdzielczo��. Od razu powiedz�, �e ministerstwa nie sta� na taki wydatek. Biblioteki Uniwersyteckiej te� nie. � Faktycznie ci�ka sprawa � powiedzia�em w zadumie. � Wobec tego pojad� dzi� do Biblioteki Narodowej. Wezm� wszystkie ksi��ki dotycz�ce naszego podejrzanego i sprawdz�, czy w kt�rej� z nich nie znajd� czego� na temat wie�ca. � Spisz przy okazji wszystkie adresy, pod kt�rymi mieszka� � rozkaza� szef. � Niewykluczone, �e to jednak jest piwnica. Mo�e nie traktowali tych skarb�w jako zaginionych. Mo�e wiedzieli gdzie s�, ale nie wydobyli ich z uwagi na zmian� ustroju lub domy te skonfiskowano im i nie mogli dobra� si� do skrytki. Ja tymczasem poszukam ich potomk�w, o ile jeszcze jacy� �yj�. No i ruszyli�my do pracy. Ko�czy�em ju� przegl�da� stos ksi��ek, gdy w kieszeni zapika� mi telefon kom�rkowy. Wyszed�em z czytelni do holu. Szef. � Dowiedzia�e� si� czego�? � zagadn��. � Niewiele. Ignacy Jan Paderewski, urodzony w 1860 roku w Kury��wce na Podolu, koncertowa� w USA ponad 300 razy, w latach mi�dzywojennych mia� w Polsce 5 maj�tk�w, ale w Warszawie nie mieszka�. Zmar� w 1941 roku w USA... � Pawle, to s� wiadomo�ci na poziomie ucznia podstaw�wki. Konkrety. � Eee... � popatrzy�em na wyk�adane ��tym kamieniem �ciany biblioteki szukaj�c w nich natchnienia. � Dobra. Go� do Archiwum Akt Nowych. � Tak jest. � Zaczekaj. Zg�osisz si� do pani Kuryluk, poprosisz o dost�p do archiwum rodziny Paderewskich. Posiedzisz do wieczora, ale chc� wiedzie�, co w nim jest. � Dobrze, szefie. 19 Rozdzia� trzeci NOCNE �WIAT�O W OKNIE MINISTERSTWA � HISTORIA FUNDUSZU OBRONY NARODOWEJ � KTO UKRAD� Z�OTO � EDWARD MR�Z OBRABIA BANK � ZAGINIONA CIʯAR�WKA � UKRYTY DEPOZYT �wita�o ju� gdy sko�czy�em. Nocny str� zapiecz�towa� magazyn i ziewaj�c wypu�ci� mnie na ulic�. Mr�z w nocy jeszcze bardziej si� wzm�g�. Poszed�em powoli ulic� Podwale. M�j wzrok przyci�gn�a pod�wietlona witryna antykwariatu �Lamus�. Popatrzy�em zaciekawiony na wystawione za pancern� szyb� ksi��ki i grafiki. Na samym przedzie wystawy le�a� cz�ciowo roz�o�ony staloryt przedstawiaj�cy panoram� Sztokholmu. Wst�ga papieru szeroka na trzydzie�ci centymetr�w i d�uga, jak wynika�o z za��czonego opisu, na przesz�o cztery metry. Westchn��em ci�ko. Mo�e gdybym dosta� jak�� premi�... Wyszed�em na rynek. By� wielki, ponury i o tej porze ca�kowicie bezludny. Zimny wiatr przewala� po nim k��by �niegu. Latarnie jeszcze ci�gle �wieci�y; niebo nie by�o ju� czarne, ale ciemnogranatowe. Gdy tylko wyszed�em zza bezpiecznego rogu kamienicy w twarz wion�� mi lodowaty podmuch. Szed�em niespiesznie wci�gaj�c w p�uca g��bokie hausty lodowatego przesyconego zapachem �niegu powietrza. Zima by�a mro�na tego roku. Wyszed�em na Plac Zamkowy. Wiatr wdzieraj�c si� od strony Wis�y zmusza� p�atki �niegu do szale�czego galopu. Wszed�em �mia�o w zadymk�, ale ju� po kilkudziesi�ciu krokach straci�em orientacj�. Otacza�y mnie g�ste tumany �niegu, latarnie w�a�nie wy��czono i nie mog�em si� zorientowa�, w kt�r� stron� i��. Po przej�ciu kilkuset krok�w potkn��em si� o jaki� stopie�. Z tuman�w wy�oni� si� kamienny blok oparty na kilkunastostopniowej podstawie. Kolumna Zygmunta. Dnia�o. W m�tnym �wietle zauwa�y�em, �e m�odzi wandale pokryli cok� g�sto wydrapanymi w kamieniu napisami. Ruszy�em naprz�d 20 w stron� majacz�cego przede mn� ko�cio�a �wi�tej Anny. Przypomnia�em sobie przeczytany kiedy� w prasie artyku� na temat konserwacji kolumny. � Bazgrol� � mrukn��em. � A przecie� sto lat temu podstaw� kolumny otacza� basenik z ma�ymi wodotryskami. Co szkodzi�oby zrobi� tak teraz? Ko�ci� milcza� opleciony rusztowaniami. Wyobrazi�em sobie, jak �adnie b�dzie wygl�da�a barokowa �wi�tynia po odnowieniu elewacji. Tylko na jak d�ugo to starczy? Dziennie Krakowskim Przedmie�ciem przeje�d�aj� tysi�ce samochod�w. Niebawem odnowiona fasada znowu pokryje si� kurzem i brudem. Mi�dzy ko�cio�em a dzwonnic� odgrodzony sztachetami drzema� pod �niegiem male�ki skwerek. Po�rodku wznosi�a si� kolumna. W p�mroku by�a ledwo widoczna, ale wiedzia�em, �e tam jest. Znowu przypomnia�em sobie stare zdj�cie, na kt�rym wida� by�o jeszcze nagrobki. W tym miejscu znajdowa� si� niegdy� niewielki przyko�cielny cmentarzyk. � Sic transit gloria mundi � mrukn��em. � Tak przemija chwa�a �wiata. Wczoraj cmentarz, dzi� placyk... Po drugiej stronie ulicy mign�� mi kantor, w kt�rym niedawno omal nie zgin��em. Wyrwane przez wybuch drzwi ju� znajdowa�y si� na swoim miejscu. Szybko si� uwin�li, z drugiej strony kantor nie mo�e przecie� na noc zosta� bez drzwi. Ruszy�em naprz�d. Min��em statu� Madonny Passawskiej i znajduj�cy si� za ni� skwer z pomnikiem Adama Mickiewicza. Przeszed�em na drug� stron� i omin��em gmach ministerstwa. Za kilka, mo�e kilkana�cie godzin szef wezwie mnie na dywanik i zapyta, czego si� dowiedzia�em w archiwum. Przez chwil� zastanawia�em si�, czy warto i�� do domu. Czy nie lepiej wej�� do ministerstwa, zrzuci� buty i przedrzema� si� kilka godzin w fotelu? Skr�ci�em w Ossoli�skich i wyszed�em na plac Pi�sudskiego za Ministerstwem Kultury i Sztuki. Obejrza�em si� odruchowo i w�wczas zobaczy�em, �e w oknach naszego gabinetu pali si� �wiat�o. Tkni�ty niedobrym przeczuciem ruszy�em szybkim krokiem w stron� budynku. Otworzy�em boczne drzwi w�asnym kluczem, wystuka�em kod na zamku szyfrowym i przesun��em kart� przez czytnik. Do drzwi gabinetu skrada�em si� na paluszkach. Wewn�trz ci�gle kto� by�. �Siatka agent�w Jerzego Batury w naszym ministerstwie. Przyskrzyni� was, ptaszki, na gor�cym uczynku� � pomy�la�em. Wyj��em z kieszeni pora�acz elektryczny i pistolet gazowy. Zrzuci�em grub� kurtk�, �eby nie kr�powa�a mi ruch�w, gdyby dosz�o do walki z w�amywaczami. Jednym nag�ym kopniakiem otworzy�em drzwi i z uniesion� broni� wpad�em do �rodka. Szef oderwa� wzrok od roz�o�onych przed nim zdj��. � I czego si� dowiedzia�e� w archiwum? � zagadn��. Opu�ci�em pistolet i siad�em ci�ko na fotelu. � Znalaz�em w teczce z fotografiami zdj�cie kompozytora przed punktem zbi�rki dar�w na FON. Wieniec trzyma w r�ce, otaczaj� go jacy� ludzie. Niestety kopi� zrobi� 21 najwcze�niej na przysz�y tydzie�... � FON � mrukn�� szef. � To z jednej strony u�atwia, a z drugiej znacznie komplikuje spraw�... � Fundusz Obrony Narodowej? Z tego co wiem, jest zdeponowany w muzeum na Zamku Kr�lewskim w Warszawie... � To tylko cz�� prawdy. Znasz histori� FON-u? � Niestety wiem tylko, �e w latach mi�dzywojennych... � W 1936 roku dekretem prezydenta Mo�cickiego powo�ano do �ycia Fundusz Obrony Narodowej. Pomys� by� taki: spo�ecze�stwo ofiaruje pieni�dze i kosztowno�ci, kt�re zostan� spieni�ane na licytacjach, a za uzyskane fundusze dozbroi si� nasz� armi�. Spo�ecze�stwo odpowiedzia�o na apel prezydenta. Przynoszono wszystko, nawet pami�tki rodzinne. Modne by�o has�o: �Obr�czki z�ote zamienimy na �elazne�. Og�em zgromadzono niemal dwie tony wyrob�w ze srebra oraz 350 kilogram�w z�otej bi�uterii i osiemna�cie kilogram�w brylant�w. � Nie�le. � Ponadto zebrano oko�o 36 kilogram�w z�otych monet, w tym legendarn� monet� Zygmunta III Wazy o nominale stu dukat�w, obecnie wart� oko�o �wier� miliona dolar�w. Wiele dukat�w Jana Kazimierza z panoram� Torunia, by�y to cz�sto jedyne znane egzemplarze tych numizmat�w... Skarby zdeponowano w sejfach PKO, a 5 wrze�nia 1939 roku podj�to decyzj� o ewakuacji FON-u. Jeszcze tego samego dnia pu�kownik Franciszek Stachowicz wyruszy� dwiema ci�ar�wkami w kierunku Lublina. Stamt�d uda� si� dalej na wsch�d do Lwowa, gdzie skarby przepakowano w metalowe skrzynie i wys�ano do Czerniowiec w Rumunii. Pocz�tkowo Rumuni aresztowali konw�j, ale wkr�tce na polecenie swoich w�adz zwolnili ludzi i skrzynie. W ambasadzie w Bukareszcie dokonano komisyjnego spisania zawarto�ci i wyekspediowano skrzynie drog� morsk� do Francji. Tam po agresji niemieckiej skarb podzielono. Przedmioty srebrne zakopano w winnicy w pobli�u Saint Brieuc. Skrytk� otwarto w 1976 roku, kiedy to srebrne przedmioty decyzj� rz�du na obczy�nie przekazano do polski. Dziwnym trafem 61 skrzy� ze srebrem wys�ano do Sudanu, ale tak�e uda�o si� je odzyska�. Z�oty FON w 1940 roku trafi� do Londynu. Z�oto pocz�tkowo zamelinowano w podziemiach hotelu Rubens, p�niej jednak przeniesiono je do piwnicy willi w Montpellier. Opiekowa� si� nim pu�kownik Alfred Wi�niewski. Zaminowa� ca�y budynek, umie�ci� tu i �wdzie samopa�y � pu�apki. Po wojnie razem z genera�em Tatarem postanowili przekaza� klejnoty do Polski, aby mog�y pos�u�y� do odbudowy zniszczonego kraju. W tym celu musieli wywie�� w pole reszt� w�adz emigracyjnych i angielskich celnik�w. Niebawem nadarzy�a si� okazja. W 1947 roku zmar� na emigracji genera� dywizji Lucjan �eligowski, znany ci zapewne... � To ten, kt�ry wymy�li� �rodkow� Litw� i dzi�ki niemu Wilno wr�ci�o przed wojn� 22 do Polski? � Dok�adnie ten sam. Przetransportowano trumn� z jego zw�okami na katafalku zbudowanym ze skrzy� po amunicji armatniej. Anglikom wyja�niono, �e taki ceremonia� przys�uguje genera�om artylerii. W skrzyniach przyby�y do kraju z�ote precjoza. Wkr�tce do kraju powr�ci� genera� Tatar � g��wny opiekun skarbu. Oskar�ono go o zawi�zanie w polskiej armii spisku dow�dc�w wymierzonego przeciw Zwi�zkowi Radzieckiemu, by� torturowany przez UB, wreszcie po sfingowanym procesie skazano go na kar� �mierci. Mia� szcz�cie, uratowa�a go �mier� Stalina. Potem by�a amnestia i zwolniono go z wi�zienia. Zmar� przed kilkunastu laty. � A skarby? � Prawdopodobnie a� do 1956 roku spoczywa�y jako oddzielny depozyt w skarbcu NBP. Niestety potem decyzj� premiera J�zefa Cyrankiewicza dokonano ich likwidacji. Dokumenty, do kt�rych uda�o si� dotrze� historykom wspominaj�, �e przetopiono w sztaby 112 kilogram�w z�otych wyrob�w, w tym tak�e monet. � Co� mi si� tu nie zgadza � powiedzia�em. � Z�ota moneta zawsze jest cenniejsza od zawartego w niej kruszcu. � Och, wed�ug tych dokument�w przetopiono tak�e z�ote zegarki. � Jak to? � zdumia�em si�. � Rabunek, Pawle. Rabunek na wielk� skal�. Starzy jubilerzy, kt�rzy zeznawali w 1990 roku przed komisj� badaj�c� spraw� FON-u wspominali, �e w latach pi��dziesi�tych otrzymali znaczne ilo�ci z�otej bi�uterii celem naprawy i oczyszczenia. By�y w�r�d nich przedmioty unikatowe, a przy tym figuruj�ce w spisach dar�w przekazanych na FON. W tych te� latach na mi�dzynarodowych gie�dach numizmatycznych pojawi�o si� wiele z�otych monet. Polskich monet, cz�sto bardzo rzadkich. Poza tym zwr�� uwag�, ile brakowa�o. Do kraju trafi�o 210 kilogram�w, a przetopiono zaledwie po�ow�. �wiadkowie siedzieli w katowniach UB. Spo�ecze�stwo nie wiedzia�o nawet o przekazaniu klejnot�w. � Czyli nasz wieniec pochodzi z rabunku? � M�wisz o najwa�niejszych w�wczas ludziach w pa�stwie. W 1976 odnaleziono osiemna�cie przedmiot�w pochodz�cych ze z�otego FON-u. By�y zdeponowane w kilku muzeach. Do��czono je do reszty ekspozycji. Do dzi� nie wiadomo, co sta�o si� z brylantami. A nie zapominaj, �e by�o ich osiemna�cie kilogram�w. Gdyby rzuci� na raz tak� ilo�� na brylantow� gie�d� w Antwerpii, to ceny na ca�ym �wiecie spad�yby natychmiast o jedn� czwart�. Nie wyja�niona pozostaje kwestia przedmiot�w wykonanych z platyny. Zagin�a bez �ladu sztabka itru, w�wczas metalu prawie stokrotnie cenniejszego ni� z�oto, gdy� jego �wiatowe zasoby oceniano na nieca�y kilogram... � Zatem to miejsce � pukn��em palcem w le��c� na stole odbitk� � to piwnica 23 pod will� kt�rego� z �wczesnych decydent�w? � Zastanawia�em si� nad tym, ale potem znalaz�em jeszcze co�. Pewien trop... W szafie wygrzeba� kserokopi� jakiego� dokumentu. � Do wywiezienia FON-u oddelegowano trzech wojskowych. Pierwszy transport wyruszy� 5 wrze�nia. By�y to dwa samochody pod dow�dztwem wspomnianego ju� wcze�niej pu�kownika Franciszka Stachowicza. W dwana�cie godzin p�niej odjecha� drugi transport, dwa samochody pod dow�dztwem kapitana Wac�awa Skar�y�skiego. Wreszcie prawie dwadzie�cia cztery godziny p�niej, w nocy z 6 na 7 wrze�nia, w banku pojawi� si� podchor��y Edward Mr�z. Klucze od sejf�w zabra� najprawdopodobniej omy�kowo jego poprzednik, wi�c on nie namy�laj�c si� d�ugo pod�o�y� dynamit pod �cian� banku. Wywali� wielk� dziur�, wyni�s� skrzynie z klejnotami, za�adowa� je na ci�ar�wk� i ruszy� w �lad za konwojem. � Ostry go�� � mrukn��em z uznaniem. � Najzabawniejsze, �e dwa pierwsze transporty jak policzono w Lublinie wywioz�y ca�y z�oty FON. Zmie�ci� si� na czterech ci�ar�wkach, a nie na sze�ciu. Biednemu podchor��emu Mrozowi nikt o tym nie powiedzia�. � To znaczy, �e wysadzi� w powietrze i obrabowa� bank, nawet nie zdaj�c sobie z tego sprawy � roze�mia�em si�. � W�a�ciwie tak. � Ale w takim razie co wywi�z�? Przecie� jeszcze w Lublinie musieli si� zorientowa�, �e maj� czego� za du�o. � Pod warunkiem, �e Edward Mr�z dotar�by do Lublina. Poczu�em fal� ch�odu. � A nie dotar�? � Nie mog�c przedrze� si� przez kolumny uchod�c�w zawr�ci� w stron� Warszawy. Taki meldunek wys�a� do sztabu Armii �Lw�w�. � Czy dotar� do Warszawy? � Nie wiadomo. Znikn�� bez �ladu, jak kamie� rzucony w wod�. Razem z nim znikn�a ci�ar�wka z�ota. � Ale co to by�o za z�oto, skoro FON by� ju� w Lublinie? � Wysadzaj�c �cian� banku podchor��y dobra� si� do depozytu Muzeum Narodowego. Oko�o tysi�ca dwustu przedmiot�w, bezcennych �wiadectw naszej kultury, w tym korona Augusta II Sasa, znikn�o. � Ukrad� je? � Oczywi�cie nie da si� tego wykluczy�. Ale s�dz�, �e do tego typu akcji wybrano cz�owieka o nieposzlakowanej uczciwo�ci. My�l� raczej, �e ukry� to gdzie� � pukn�� palcem w fotografi� piwnicy. � A jaka� kanalia odnalaz�a skrytk� i pomalutku j� teraz wybebesza. W dodatku tnie dzie�a sztuki na kawa�ki. � Musimy go dopa�� � powiedzia�em � zanim narobi wi�kszych szk�d. Oczy szefa zab�ys�y. � Proponuj� rozwin�� �ledztwo dwutorowo. Nadkomisarz Skorli�ski zajmie si� poszukiwaniem gagatka metodami operacyjnymi. My postaramy si� odnale�� piwnic�. � To b�dzie trudne. Warszawa jest du�ym miastem. � To prawda, ale nie wi�cej ni� trzydzie�ci procent budynk�w pochodzi sprzed 1939 roku. Id� si� wyspa�, a rano nad tym pomy�limy. Trzeba za wszelk� cen� zaw�zi� kr�g poszukiwa�. Pos�usznie poszed�em do domu. By�a sz�sta rano. Na Marsza�kowskiej z�apa�em pierwszy tramwaj. 25 Rozdzia� czwarty PIERWSZY TROP � FUNDACJA WAWELBERG�W � CENTRALNY O�RODEK BADA� CYWILIZACJI ROSYJSKIEJ � GDZIE SZUKA� SKRYTKI � JAK ZGINA� JURIJ GAGARIN Gdy o dwunastej w po�udnie dowlok�em si� do pracy Pan Samochodzik by� ju� po rozmowie z nadkomisarzem Skorli�skim. � Nie jest �le � powiedzia�. � Z kurtki pobrano �lady zapachowe, mo�e uda si� je dopasowa� do zebranych od podejrzanych. Z kwitka wyodr�bniono odciski palc�w, trwaj� poszukiwania podobnych lub identycznych w kartotekach. A co ty wymy�li�e� przez noc? � Nic nie wymy�li�em � przyzna�em ze skruch�. � Po prostu spa�em. � Nadkomisarz by� taki mi�y, �e przyni�s� mi kilka wydruk�w � roz�o�y� na stole p�acht� formatu A0. Przedstawia�a zdj�cie piwnicy i skrzynek. � Jak widzisz, podostrzyli to nieco na komputerze i troch� skontrastowali. Niewyra�ne zacieki na drewnianych �ciankach okaza�y si� by� oznaczeniami. Pierwotnie skrzynie s�u�y�y do przechowywania pocisk�w. Na le��cej na ziemi gazecie mo�na by�o odczyta� tytu� artyku�u �Wojny nie b�dzie� i dat�: 30 sierpnia 1939. � Najciekawszy wyda� si� Skorli�skiemu ten fra