4113

Szczegóły
Tytuł 4113
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

4113 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 4113 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 4113 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

4113 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

tytu�: "Dom przy Hope street" autor: Danielle Steel Tytu� orygina�u THE HOUSE ON HOPE STREET (c) Copyright 2000 by Danielle Steel pright for the Polish translation by Bertelsmann Media Sp. z o.o., Warszawa 2001 Projekt obwoluty, ok�adki i stron tytu�owych Ewa �ukasik Redakcja v �� � Emilia Stawska Redakcja techniczna Lidia Lamparska Korekta Urszula Przasnek � Bo�enna Burzy�ska Bertelsmann Media Sp. z o.o. Warszawa 2001 Sk�ad KOLONEL Druk i oprawa GGP Media, P�Sneck ISBN 83-7227-837-7 Nr 2902 Jack i Liz Sutherlandowie spotkali si� z Amand� Parker o dziesi�tej rano w wigili� Bo�ego Narodzenia. W okr�gu Marin na p�nocy San Francisco ranek by� s�oneczny. Amand� robi�a wra�enie przera�onej i zdenerwowanej. By�a drobn�, delikatn� blondynk�, r�ce dr�a�y jej niemal niedostrzegalnie, kiedy systematycznie dar�a papierow� chusteczk�. Przez ostatni rok Jack i Liz prowadzili jej spraw� rozwodow�, tworzyli zgrany zesp�, a wsp�ln� kancelari� prawa rodzinnego za�o�yli przed osiemnastu laty, zaraz po �lubie. Lubili razem pracowa� i ju� od dawna wytworzy� si� mi�dzy nimi rodzaj wygodnej rutyny. Prowadzenie kancelarii sprawia�o im przyjemno��, poza tym robili to dobrze. �wietnie si� uzupe�niali, cho� ich styl pracy by� diametralnie r�ny. Niepostrze�enie i w�a�ciwie nie�wiadomie wykszta�cili schemat typu dobry gliniarz/z�y gliniarz, kt�ry okaza� si� bardzo korzystny zar�wno dla nich, jak i dla klient�w. Jack zawsze odgrywa� rol� bardziej agresywnego, zmierzaj�cego do konfrontacji, prawdziwy lew sali s�dowej, walcz�cy o lepsze warunki i wi�ksze alimenty, bezlito�nie osaczaj�cy przeciwnik�w w rogu, z kt�rego nie mieli wyj�cia, je�li nie przystali na to, czego chcia� dla swojego klienta. Liz, �agodniejsza, czu�a na niuanse, w razie potrzeby trzyma�a klientk� za r�k� i walczy�a o prawa dzieci. Czasami ta r�nica styl�w prowadzi�a do spor�w 5 ' zy partnerami, jak mia�o to miejsce w przypadku idy. Mimo niecnego post�powania m�a wobec idy, mimo jego gr�b, nieustannych obelg s�ownych, ^m nawet r�koczyn�w, Liz uwa�a�a, �e ��dania Jacka c niego s� zbyt wyg�rowane. Oszala�a�? - zapyta� j� Jack przed przyj�ciem Aman-Zobacz, co ten facet z ni� wyprawia. Utrzymuje trzy inki, oszukuje j� od dziesi�ciu lat, ukrywa sw�j mama w nosie w�asne dzieci, a teraz chce si� wycofa� �e�stwa tak, �eby nie kosztowa�o go to ani grosza, co mamy zrobi�, twoim zdaniem? Za�o�y� mu fun-:>owierniczy i podzi�kowa� za stracony czas i fatyg�? [acku odezwa�a si� irlandzka waleczno��, a cho� to Liz aimi p�omiennie rudymi w�osami i b�yszcz�cymi zieli oczami robi�a wra�enie osoby o ognistym tempera-ie, by�a w istocie znacznie bardziej od niego ugodowa, opatrywa� si� w ni� ciemnymi oczami, wzrokiem nie-iowrogim. Od trzydziestego roku �ycia mia� zupe�nie v�osy. Bliscy znajomi czasami podkpiwali, m�wi�c, �e lominaj� Katharine Hepburn i Spencera Tr�cy. Jed-limo nami�tnych spor�w, wszyscy, i na sali s�dowej, i ni�, doskonale wiedzieli, �e ta para szaleje za sob�. :o trwa�e, kochaj�ce si� ma��e�stwo, stanowili rodzin� jc� powszechn� zazdro��, z pi�tk� uwielbianych dzie-t�rych czw�rka mia�a p�omieni�cie rude w�osy matki, n�odszy ch�opiec czupryn� ciemn�, jak niegdy� Jack. fie twierdz�, �e Phillip Parker nie zas�uguje na ci�gi -czy�a cierpliwie Liz. - Pr�buj� ci jedynie powiedzie�, n�ci si� na niej, je�li zaczniemy go zbytnio naciska�. \. ja ci m�wi�, �e tego w�a�nie mu potrzeba, bo inaczej b�dzie ni� poniewiera�. Trzeba go trafi� w takie :e, �eby poczu�, i najlepiej zacz�� od portfela. Liz, nale wiesz, �e podobnych wybryk�w nie mo�na pu�-azem. Jsuwasz mu ziemi� spod n�g i parali�ujesz interesy, co m�wi�a, nie by�o pozbawione sensu, ale twarda taktyka Jacka op�aci�a si� ju� bardzo licznym klientom. Udawa�o mu si� wywalczy� dla nich takie odszkodowania, o jakich mog�oby marzy� jedynie kilku adwokat�w. Znany by� z tego, a teraz szczeg�lnie mu zale�a�o, �eby zdoby� jak najwi�cej pieni�dzy dla Amandy. Phillipowi Parkerowi uda�o si� co prawda ukry� wiele milion�w dolar�w, mia� te� doskonale prosperuj�c� firm� komputerow�, ale �onie i tr�jce dzieci dawa� akurat tyle pieni�dzy, �eby nie umarli z g�odu. A od czasu separacji z najwy�szym trudem wyci�ga�a od niego tylko tyle, by wy�ywi� i ubra� dzieci. Sytuacja sta�a si� jeszcze bardziej paradoksalna, kiedy u�wiadomili sobie, ile wydaje na swoje przyjaci�ki, nie wspominaj�c ju� o tym, �e w�a�nie kupi� nowiutkiego porsche'a. Amandy nie sta� by�o nawet na kupienie deskorolki synowi pod choink�. - Zaufaj mi, Liz. Ten facet jest brutalem, ale zacznie kwicze� jak prosiak, kiedy go przyci�niemy w s�dzie. Wiem, co robi�. - Jack, je�li przyci�niesz go za mocno, zrobi jej krzywd�. - Akurat ta sprawa przera�a�a Liz od chwili, gdy Amanda opowiedzia�a im, jakie tortury psychiczne cierpia�a od dziesi�ciu lat, i jak dwukrotnie zosta�a dotkliwie pobita. Po ka�dym biciu odchodzi�a od m�a, ale potrafi� sk�oni� j� do powrotu obietnicami, szanta�em emocjonalnym, gro�bami i prezentami. Liz nie mia�a najmniejszych w�tpliwo�ci, �e Amanda boi si� go �miertelnie, przyznawa�a zreszt�, �e ma ku temu powody. - Je�li b�dzie trzeba, za�atwimy nakaz s�dowy - zapewni� �on� Jack na chwil� przed tym, jak do biura wkroczy�a Amanda. Zacz�� wi�c wyja�nia�, co zamierza zrobi� tego ranka w s�dzie. W zasadzie postara si� zamrozi� wszystkie znane aktywa, parali�uj�c w ten spos�b dzia�alno�� firmy dop�ty, dop�ki nie uzyskaj� od Parkera wszystkich dodatkowych informacji finansowych. Ca�a tr�jka zgadza�a si� co do jednego: Phillip Parker nie b�dzie tym zachwycony. Amanda s�ucha�a wywod�w Jacka z wyra�nym przera�eniem. 7 - Nie jestem pewna, czy powinni�my to zrobi� - powiedzia�a mi�kko, szukaj�c wzrokiem poparcia u Liz. Jack zawsze troch� j� przera�a�, ale Liz u�miechn�a si� do niej zach�caj�co, cho� sama wcale nie by�a pewna, czy Jack rzeczywi�cie wie, co robi. Na og� mia�a do niego pe�ne zaufanie, ale w tym przypadku niepokoi�o j� tak ostre podej�cie do sprawy. Nikt jednak bardziej od Jacka Sutherlanda nie uwielbia� stacza� boj�w, zw�aszcza zwyci�skich, w imieniu pokrzywdzonych. A tym razem bardzo pragn�� zwyci�stwa swojej klientki. Uwa�a�, �e Amanda na to zas�uguje, z czym Liz w zupe�no�ci si� zgadza�a, cho� nie bardzo podoba� jej si� spos�b, kt�ry mia� prowadzi� do tego zwyci�stwa. Liz wyczuwa�a, �e zbytnie naciskanie Phillipa Parkera mo�e by� niebezpieczne. Przez nast�pne p� godziny Jack t�umaczy� Amandzie swoj� strategi�, a o godzinie jedenastej weszli do sali s�dowej na rozpraw�. By� tam ju� Phillip Parker ze swoim adwokatem, a jego spojrzenie ostentacyjnie wyra�a�o wyra�ny brak zainteresowania Amanda. Jednak chwil� p�niej, kiedy uzna�, �e nie jest obserwowany, popatrzy� na �on� tak wymownie, �e Liz poczu�a na plecach dreszcz przera�enia. Spos�b bycia Phillipa Parkera mia� przypomnie� Amandzie, kto jest panem sytuacji. Spogl�da� na ni� wzrokiem przera�aj�cym i poni�aj�cym zarazem tylko po to, by po chwili u�miechn�� si� do niej serdecznie, jakby chcia� wprowadzi� j� w stan skrajnej niepewno�ci. Bardzo to by�o sprytne, wyra�na informacja posy�ana w u�amku sekundy wywiera�a bowiem na Amandzie zamierzony efekt. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e jej zdenerwowanie ro�nie w b�yskawicznym tempie, pochyli�a si�, by szepn�� co� do Liz w oczekiwaniu na przybycie s�du. - On mnie zabije, je�li s�dzia zamrozi jego aktywa -powiedzia�a rozstrz�siona, tak cicho, �e tylko Liz mog�a j� us�ysze�. - Fizycznie? - spyta�a Liz wyra�nym szeptem. - No nie... chyba nie... ale si� w�cieknie. Jutro ma przyjecha� po dzieci i nie mam poj�cia, co mu powiem. - Nie mo�esz z nim rozmawia� - o�wiadczy�a stanowi Liz. - Czy kto� inny nie m�g�by zawie�� do niego dzie Amanda w milczeniu pokr�ci�a g�ow�. Wygl�da�a bezbronnie, �e Liz pochyli�a si� do m�a i szepn�a: - Nie przeholuj. Skin�� twierdz�co, przek�adaj�c jakie� papiery, po cz podni�s� g�ow� i u�miechn�� si� przelotnie najpierw Liz, potem do Amandy. Z tego u�miechu obydwie \ wnioskowa�y, �e doskonale wie, co robi, jak woj�w got�w do wyruszenia w b�j, kt�rego nie zamierza przegi I jak zwykle, nie przegra�. Po wys�uchaniu matactw Phillipa Parkera i jego ad\ kat�w s�dzia zgodzi� si� zamrozi� aktywa i monitoro\ dzia�alno�� firmy przez trzydzie�ci dni, dop�ki Par nie ujawni informacji niezb�dnych prawnikom jego �e do zawarcia uk�adu. Adwokat Parkera gwa�townie p testowa�, spieraj�c si� z s�dzi�, kt�ry jednak nie zgoc si� go wys�ucha�, a w chwil� p�niej uderzeniem m�o zarz�dzi� koniec posiedzenia. Po kilku sekundach Par wypad� z sali s�dowej, obrzuciwszy przedtem z�owro^ spojrzenim swoj� ju� niemal eks-�on�. Patrz�c na nie Jack u�miecha� si� promiennie od ucha do ucha, nast�p spakowa� akta do teczki i z min� zwyci�zcy popati na �on�. - Dobra robota - powiedzia�a spokojnie Liz, dostr gaj�c k�tem oka, �e w Amandzie wzbiera panika. G wychodzili z sali s�dowej, nie odezwa�a si� s�owem �adnego z nich. Liz patrzy�a na ni� ze wsp�czuciem. - Amando, wszystko b�dzie dobrze. Jack ma racj�. T ko w ten spos�b mogli�my go sk�oni� do zwr�cenia na i uwagi. - Z punktu widzenia zawodowego i strategiczne Liz uznawa�a te racje, niepokoi�a si� jednak o swoj� klie: k� i za wszelk� cen� chcia�a j� pocieszy�. - Czy mo�esz postara�, �eby kto� by� u ciebie, kiedy m�� zjawi si� dzieci? - Rano przyjedzie moja siostra z dzie�mi. 8 - Amando, to tch�rzliwy brutal - uspokaja� Jack. - Nic ci nie powie w obecno�ci os�b postronnych. Dotychczas tak rzeczywi�cie by�o. Ale tym razem zosta� osaczony. Nigdy wcze�niej nie wyrazi�a zgody, by posun�li si� tak daleko, ale od paru miesi�cy poddawa�a si� psychoterapii i pr�bowa�a okaza� si� odwa�niej sza i nie ulega� tak �atwo tyranii Phillipa, s�ownej, fizycznej czy finansowej. By� to dla niej zasadniczy krok, mia�a nadziej�, �e kiedy przestanie dr�e� ze strachu, b�dzie dumna, i� zdoby�a si� na tak� decyzj�. I chocia� Jack chwilami te� j� przera�a�, mia�a do niego pe�ne zaufanie i tym razem post�pi�a dok�adnie wed�ug jego zalece�. Sama by�a zdumiona, �e s�dzia odni�s� si� do niej tak przychylnie. W drodze powrotnej do kancelarii Jack powiedzia�, �e jest to wa�na wskaz�wka. S�dzia chcia� jej pom�c i broni� jej, zamra�aj�c aktywa Phillipa, �eby go zmusi� do udzielenia informacji, kt�rej domagaj� si� od miesi�cy. - Wiem, �e ma pan racj� - powiedzia�a z westchnieniem, patrz�c na nich oboje. - Po prostu to mnie przera�a. Wiem, �e musz� mu si� postawi�, ale kiedy on si� rozz�o�ci, wst�puje w niego szatan. - We mnie te� - powiedzia� z u�miechem Jack, a jego �ona �mia�a si�, kiedy �egnali si� z Amand�, �ycz�c jej weso�ych �wi�t. - W przysz�ym roku �wi�ta b�d� znacznie lepsze - obieca�a Liz, maj�c nadziej�, �e uda im si� do tego przyczyni�. Chcieli za�atwi� dla Amandy takie alimenty, kt�re pozwoli�yby jej i dzieciom na spokojne i wygodne �ycie. W takim samym komforcie, je�li nie wy�szym, jakim cieszy�y si� przyjaci�ki Phillipa w kupionych przez niego apartamentach. Jednej z nich podarowa� nawet domek w zimowym kurorcie Aspen, podczas gdy �onie ledwie starcza�o pieni�dzy na zabranie dzieci do kina. Jack nienawidzi� tego typu facet�w, zw�aszcza gdy za nieodpowiedzialne zachowanie ojca musia�y p�aci� dzieci. - Masz nasz domowy telefon? - pyta�a Liz. Amand� skin�a g�ow�. Wygl�da�o na to, �e zaczyna s odpr�a�. Przynajmniej na jaki� czas najgorsze ma za sob poza tym �e decyzja s�du zrobi�a na niej wra�enie. - Zadzwo�, je�li b�dziesz czego� potrzebowa�a. Gdyl on pojawi� si� dzi� wieczorem, gdyby dzwoni� i grozi� < to zadzwo� pod 911, a potem do mnie. Te s�owa Liz zabrzmia�y troch� nadopieku�czo, ale rj zaszkodzi�o przypomnie� o tym Amandzie. W chwil� po niej pe�na wdzi�czno�ci Amand� po�egna�a si�, a Ja zdj�� marynark� i krawat i u�miechn�� si� do �ony z wyra na przyjemno�ci�, jak� daje odpr�enie. - Cudownie jest pokona� tego drania. Dostanie za sw je, kiedy trza�niemy go alimentami, z kt�rych w �ad> spos�b si� nie wyp�acze. - Poza tym, �e �miertelnie j� nastraszy - przypomnij Liz z powa�nym wyrazem twarzy. - Ale przynajmniej, cho� wystraszona, b�dzie mu przyzwoite dochody. Ju� chocia�by dzieciaki na to zas�ug j�. Nie uwa�asz, �e troch� przesadzi�a� z tym numerem 91 Daj spok�j, Liz, ten facet jest draniem, ale nie szale�ca - W�a�nie o to mi chodzi. Jest wystarczaj�cym drania �eby dzwoni� z pogr�kami czy zjawi� si� w domu i n straszy� j� na tyle, �e si� ze wszystkiego wycofa. Wte b�dziemy musieli prosi� s�d o uniewa�nienie nakazu. - Skarbie, o tym nawet nie ma mowy. Nie pozwol� na to. To ty j� nastraszy�a� tym numerem 911. - Chcia�am jej tylko przypomnie�, �e nie jest sar i mo�e liczy� na pomoc. Jack, to zmaltretowana kobiei Nie my�li racjonalnie, nie sta� jej na to, �eby przeciwstaw si� by�emu m�owi. To typowa ofiara, o czym doskom wiesz. - A ty jeste� pe�na wsp�czucia i kocham ci�. Podszed� bli�ej i obj�� j�. Dochodzi�a ju� pierwss a kancelaria mia�a by� nieczynna od Bo�ego Narodzer do Nowego Roku. W domu czeka�a pi�tka dzieci, wi oboje wiedzieli, �e zaj�� im nie zabraknie. Jednak L 10 11 �atwiej od Jacka rozstawa�a si� z prac�. Kiedy by�a z dzie�mi, potrafi�a my�le� tylko o nich i to tak�e Jack w niej kocha�. - Jacku Sutrherlandzie, kocham ci� - powiedzia�a z u�miechem, kiedy j� poca�owa�. Zazwyczaj nie obsypywa� jej pieszczotami w biurze, ale w ko�cu by�o Bo�e Narodzenie i przed feriami uda�o im si� zako�czy� wszystko, co zamierzali. R�wnie� rozpraw� Amandy mieli ju� za sob�. Liz od�o�y�a akta, Jack zapakowa� do teczki kilka nowych spraw i p� godziny p�niej si� rozjechali. Liz pojecha�a do domu przygotowywa� wigili�, a Jack uda� si� do �r�dmie�cia, �eby zrobi� jeszcze kilka od�o�onych na ostatni� chwil� zakup�w. Zawsze ko�czy� kupowanie gwiazdkowych prezent�w w ostatniej chwili, w przeciwie�stwie do Liz, kt�ra wszystkie kupowa�a ju� w listopadzie. By�a osob� wyj�tkowo dobrze zorganizowan�, pami�ta�a o najdrobniejszych szczeg�ach i jedynie dzi�ki temu dawa�a sobie rad� i z du�� rodzin�, i z prac� zawodow�. Pomaga�a w tym tak�e Carole, wspania�a gospodyni, kt�ra pracowa�a u nich ju� od czternastu lat i by�a bardzo przywi�zana do dzieci. Liz nie mia�a ani cienia w�tpliwo�ci, �e bez niej nie da�aby sobie rady. Carole by�a mormonk�, zacz�a u nich pracowa�, kiedy mia�a dwadzie�cia trzy lata. Kocha�a dzieci Sutherland�w niemal tak samo jak rodzice, szczeg�lnie dotyczy�o to dziewi�cioletniego Jamiego. Jack obieca� wr�ci� do domu o pi�tej lub wp� do sz�stej. Wieczorem mia� jeszcze z�o�y� nowy rower dla Jamiego. Liz wiedzia�a te�, �e w domowym gabinecie b�dzie ko�o p�nocy nerwowo pakowa� prezent dla niej. Ale wigili� Bo�ego Narodzenia obchodzi�o si� u nich uroczy�cie. Oboje wynie�li z domu okre�lone tradycje, kt�re by�y im bliskie, a po wielu wsp�lnych latach stworzyli z nich �wi�teczny obyczaj pe�en ciep�a i przytulno�ci, uwielbiany przez dzieci. Pokona�a niewielk� odleg�o��, jaka dzieli�a kancelari� od domu w Tiburon, i u�miechaj�c si� do siebie, parkowa�a na podje�dzie przy Hope Street. Wszystkie trzy c�rki w�a�nie wr�ci�y z zakup�w z Carole i wyci�g� z samochodu paczki. Megan by�a smuk�� czternastol; k�, trzynastoletnia Annie, zbudowana troch� solidni bardziej przypomina�a matk�, a jedenastoletnia Rac� mimo rudych w�os�w Liz to prawdziwa podobizna J cka. Trzy siostry zgadza�y si� zadziwiaj�co dobrze, tei by�y najwyra�niej w doskona�ym nastroju i pogodi droczy�y si� z Carole. U�miechn�y si� na widok zblii j�cej si� matki. - Co tam knujecie? - Liz otoczy�a ramionami Ani i Rachel, lekko zmru�y�a oczy, patrz�c na Megan. - M< czy znowu masz na sobie m�j ulubiony czarny swet< Chyba niepotrzebnie pytam. Jeste� wi�ksza ode mr i strasznie go rozci�gasz. - Mamo, nic na to nie poradz�, �e nie masz biusti odparowa�a Megan z troch� za�enowanym u�miechem. Stale "po�ycza�y" rzeczy swoje i matki, najcz�ciej zres; bez wiedzy czy zgody w�a�cicielek. W�a�ciwie by� to jedy pow�d sprzeczek mi�dzy dziewczynkami i trzeba przyzn: niezbyt powa�ny. Patrz�c na swoje c�rki, Liz czu�a szcz�liwa, mieli z Jackiem wspania�e dzieci i uwielbi przebywa� w ich towarzystwie. - Gdzie ch�opcy? - spyta�a Liz, wchodz�c do dorr Przy okazji zauwa�y�a, �e Annie za�o�y�a jej ulubione pa tofle. Sprawa wydawa�a si� beznadziejna: cho�by kup im nie wiadomo ile rzeczy, i tak ko�czy�o si� na wsp�lnoi garderoby. - Peter wyszed� z Jessik�, a Jamie jest u kolegi - wyji ni�a Carole. Jessica by�a ostatni� dziewczyn� Petera. Mi szka�a w pobli�u w Belevedere, a Peter przebywa� ta znacznie cz�ciej ni� we w�asnym domu. - Za p� godziny mam odebra� Jamiego, chyba �e pa chce to zrobi� - powiedzia�a Carole. W wieku dwudziestu trzech lat by�a �adn�, smuk�� blo dynk�, ale z up�ywem czasu znacznie przyty�a, cho� ja! trzydziestosiedmiolatka nadal by�a �adna i mia�a wyj�tko\ 12 13 i serdeczne podej�cie do dzieci. Sta�a si� ju� pe�no-lym cz�onkiem rodziny. /�ysia�am, �e po po�udniu upiek� ciasteczka - t�uma-TJz, odk�adaj�c torebk� i zdejmuj�c p�aszcz, ejrza�a poczt� roz�o�on� na kuchennym stole, ale y�o tam nic wa�nego. Przez okno wida� by�o San :isco po drugiej stronie zatoki. Dom by� przytulny ;odny, ponadto roztacza�y si� st�d pi�kne widoki. :awda, by�o im troch� ciasno, ale bardzo ten dom >zy kto� chce mi pomaga� w pieczeniu? - spyta�a, �owi�a to ju� w�a�ciwie do siebie. Dziewczynki po-r do swoich pokoj�w i najpewniej gada�y przez tele-^zw�rka najstarszych dzieci nieustannie przepycha�a zy dw�ch domowych telefonach. pracowicie wa�kowa�a ciasto i wycina�a ciasteczka icznymi foremkami. Carole zesz�a na d�, za p� ny mia�a jecha� po Jamiego. Przy ciasteczkach by�o ,e sporo pracy i Liz spodziewa�a si�, �e Jamie b�dzie : jej pomaga�. Uwielbia� pracowa� z ni� w kuchni. f Carole go przywioz�a, zapiszcza� z zachwytu, wiz� Liz piecze ciasteczka, umoczy� palec w surowym e i obliza� go z widoczn� przyjemno�ci�. vlog� pom�c? lie by� �licznym dzieckiem, mia� g�ste, ciemne w�osy, ne br�zowe oczy i u�miech, kt�ry zawsze trafia� pros-serca matki. Podobnie jak reszta rodziny Liz darzy�a :go wyj�tkowym uczuciem, dla nich wszystkich na ;e mia� pozosta� ukochanym dzieckiem. )czywi�cie. Ale najpierw umyj r�ce. Gdzie by�e�? J Timmiego - odpowiedzia�, odchodz�c od zlewu oymi r�kami. Matka wskaza�a mu r�cznik. jak by�o? J niego w domu nie ma Bo�ego Narodzenia - wyja�- powag�, pomagaj�c rozwa�kowa� reszt� ciasta. - odpar�a z u�miechem Liz. - Oni s� �ydami. - Maj� �wiece, l prezenty przez ca�y tydzie�. Dlaczego my nie mo�emy by� �ydami? - Chyba mamy pecha. Ale i tak dobrze wychodzisz na tym jednym �wi�tecznym wieczorze. - U�miechn�a si� do swojego najm�odszego dziecka. - Prosi�em Miko�aja o rower - o�wiadczy� z nadziej�. -Powiedzia�em, �e Peter obieca� nauczy� mnie je�dzi�. - Wiem, skarbie. Pomaga�a mu napisa� ten list do Miko�aja. W g��bi szuflady przechowywa�a wszystkie listy swoich dzieci do Miko�aja, by�y absolutnie wspania�e, szczeg�lnie te od Jamiego. Ch�opiec podni�s� g��wk� do g�ry z radosnym u�miechem, przez d�u�sz� chwil� patrzyli sobie w oczy. Jamie by� dzieckiem szczeg�lnym, specjalnym darem w �yciu Liz. Urodzi� si� przesz�o dwa miesi�ce za wcze�nie, dozna� uraz�w podczas porodu i w wyniku podawania tlenu. Mog�o to spowodowa� �lepot�, ale sko�czy�o si� na tym, �e Jamie by� tylko lekko op�niony w rozwoju, co czyni�o go innym, nieco wolniejszym od r�wie�nik�w. Mimo to radzi� sobie nie�le, chodzi� do specjalnej szko�y. By� dzieckiem odpowiedzialnym, uwa�nym i kochaj�cym. Nigdy jednak nie dor�wna swoim siostrom i bratu. Wszyscy od dawna ju� si� z tym pogodzili. Pocz�tkowo by� to szok, dojmuj�ca rozpacz, szczeg�lnie dla Liz. Czu�a si� winna. Pracowa�a zbyt ci�ko, prowadzi�a trzy kolejne sprawy, bez �adnej przerwy, przez co nabawi�a si� ci�kiego stresu. Wcze�niej mia�a du�o szcz�cia, �adnych problem�w przy porodach. Ta ci��a by�a bardzo trudna, od pocz�tku do ko�ca Liz czu�a si� �le, a dwa i p� miesi�ca przed terminem nagle zacz�a rodzi�, przy czym lekarze okazali si� zupe�nie bezradni. Jamie urodzi� si� w dziesi�� minut po jej przyje�dzie do szpitala, dla niej by� to por�d �atwy, ale dla Jamiego katastrofalny. Na pocz�tku zanosi�o si� na jeszcze wi�ksze nieszcz�cie, przez wiele tygodni wydawa�o si�, �e dziecko nie prze�yje. Kiedy po sze�ciu tygodniach pobytu w inkubatorze przywie�li go wreszcie 14 >mu, mieli wra�enie, �e to cud. I dalej tak pozosta�o. [owali go jak specjalny dar mi�o�ci, obdarzony w do-i szczeg�lnym rodzajem m�dro�ci. By� naj�agodniej- i najlepszym z dzieci, mimo swoich ogranicze� od-:a� si� wspania�ym poczuciem humoru. Ju� dawno :yli si� go wielbi� i docenia� jego mo�liwo�ci, zamiast :wa� nad tym, kim nie by� i kim nigdy nie b�dzie. By� kiem tak urodziwym, �e ludzie zawsze zwracali na uwag�, po czym zaskakiwa�a ich prostota i bezpo-.io�� jego wypowiedzi. Czasami dopiero po d�u�szej i u�wiadamiali sobie jego odmienno�� i wtedy litowali id nim, co denerwowa�o rodzic�w i rodze�stwo. Ile-ludzie m�wili, jak bardzo im przykro, Liz odpowia-)o prostu: Niepotrzebnie. To wspania�y dzieciak, ma serce wiel-.k ca�y �wiat i wszyscy go kochaj�. - A on prawie ;e czu� si� szcz�liwy, co by�o dla niej wielk� pociech�. Napomnia�a� o polewie czekoladowej - zauwa�y� przy-ie Jamie. Uwielbia� ciasteczka z czekoladow� polew� cz�sto piek�a je specjalnie dla niego. My�la�am, �e na �wi�ta damy tylko czerwony i zielony �. Co ty na to? ny�la� chwil�, po czym skin�� aprobuj�co g�ow�. )obrze. Czy mog� dekorowa�? )czywi�cie. kaza�a mu blach� z ciasteczkami w kszta�cie �wi�tecz-choinek i szpryc� z czerwonym kremem. Zabra� si� ^t�onej pracy nad pierwsz� blach�, po czym przy- sobie nast�pn�. Pracowali zgodnie, a� udekorowali czka na wszystkich tacach i Liz wsun�a je do piekar-Zorientowa�a si�, �e Jamie jest zafrasowany. ) co chodzi? - zapyta�a, bo nie ulega�o w�tpliwo�ci, i go trapi. A skoro raz zaprz�tn�� sobie czym� uwag�, o by�o wybi� mu to z g�owy. ^ je�li on go nie przyniesie? Cto? - Pos�ugiwali si� w rozmowie rodzajem skr�t�w stenograficznych, doskonale znanych obydwojgu i bardzo wygodnych. - Miko�aj - wyja�ni� Jamie, patrz�c na matk� ze smutkiem. - Masz na my�li rower? - Skin�� twierdz�co g�ow�. -Dlaczego mia�by nie przynie��? Przez ca�y rok by�e� bardzo grzeczny, m�j skarbie. Id� o zak�ad, �e przyniesie. - Nie chcia�a zepsu� mu niespodzianki, ale r�wnocze�nie pragn�a go upewni�. - Mo�e my�li, �e nie b�d� umia� je�dzi�. - Miko�aj nie jest a� tak nierozgarni�ty. Oczywi�cie, �e si� nauczysz je�dzi�. Poza tym powiedzia�e� mu przecie�, �e Peter ci� nauczy. - My�lisz, �e mi uwierzy�? - Na pewno. Mo�e teraz p�jdziesz si� troch� pobawi� albo sprawdzi�, co robi Carole, a ja ci� zawo�am, kiedy ciasteczka si� upiek�. Pierwsze b�dzie dla ciebie. U�miechn�� si� na t� my�l i wbiegaj�c po schodach na g�r� w poszukiwaniu Carole zapomnia� o Miko�aju. Uwielbia�, kiedy Carole mu czyta�a, bo sam jeszcze si� nie nauczy�. Liz wyj�a z szafy kilka prezent�w, kt�re tam ukry�a, i umie�ci�a je pod choink�, a kiedy ciasteczka si� upiek�y, zawo�a�a Jamiego. Ale doskonale czu� si� z Carole i wcale nie mia� ochoty schodzi� na d�. Liz wy�o�y�a ciasteczka na p�misek i postawi�a je na kuchennym stole, po czym posz�a na g�r�, �eby zapakowa� oprawne w sk�r� dzie�a Chaucera, kt�re kupi�a dla Jacka. Inne prezenty dla niego by�y ju� od wielu tygodni zapakowane, ale na t� ksi��k� natrafi�a niedawno, buszuj�c po ksi�garniach. Reszta popo�udnia min�a bardzo szybko. Peter wr�ci� do domu wcze�niej ni� ojciec. Wygl�da� na uszcz�liwionego i podnieconego, poch�on�� gar�� ciasteczek i zapyta�, czy zaraz po kolacji mo�e znowu p�j�� do Jessiki. - A mo�e tym razem ona przysz�aby do nas? - spyta�a Liz do�� p�aczliwym tonem. Ostatnio prawie nie widywali 16 17 a, kt�ry zajmowa� si� sportem, siedzia� w szkole albo >jej dziewczyny. Liz mia�a wra�enie, �e odk�d dosta� 3 jazdy, przychodzi� do domu jedynie na noc. ?.odzice nie pozwol� jej dzisiaj wyj��. W ko�cu to a Bo�ego Narodzenia. J nas te� jest wigilia - przypomnia�a mu Liz. W tym sncie do kuchni wkroczy� Jamie, wzi�� z tacy cias- o i spojrza� na starszego brata wzrokiem pe�nym bienia. Peter by� jego bohaterem. J Timmiego nie ma wigilii. On jest �ydem - o�wiad- amie rzeczowym tonem. er czu�ym gestem zmierzwi� mu w�osy i zjad� kolejn� ciasteczek. a je zrobi�em - wyja�ni� Jamie, wskazuj�c na cias- i znikaj�ce w ustach brata. Wspania�e - wyzna� Peter z pe�nymi ustami, po czym i� si� do matki: - Mamo, Jessica nie b�dzie mog�a j wyj��. Dlaczego ja nie mog� p�j�� do niej? U nas udno. Wielkie dzi�ki. Potrzebny jeste� w domu, musisz zro- ��ne rzeczy - oznajmi�a stanowczo Liz. Ausisz mi pom�c przygotowa� ciasteczka i marchewki .iko�aja i renifera - o�wiadczy� z powag� Jamie. Ka�- �oku robili to razem i Peter wiedzia�, jak bardzo zawie-y by�by Jamie, gdyby tym razem mu nie towarzyszy�. L czy b�d� m�g� wyj��, jak on si� ju� po�o�y? - za-Peter i naprawd� trudno by�o mu odm�wi�. By� m dzieckiem i dobrym uczniem, w�a�ciwie nale�a�a ? nagroda. -goda - Liz ust�pi�a bez trudu. - Ale musisz wcze�nie > jedenastej, obiecuj�. dy stali wszyscy troje w kuchni, wr�ci� Jack, zm�czo-: triumfuj�cy. Zako�czy� w�a�nie �wi�teczne zakupy nial w�tpliwo�ci, �e znalaz� idealny prezent dla Liz. Ize��, weso�ych �wi�t - powiedzia�, porwa� Jamiego w ramiona i u�cisn�� mocno, co ch�opca bardzo rozbawi�o. - Co dzisiaj robi�e�, m�ody cz�owieku? Got�w na przyj�cie Miko�aja? - Upiekli�my mu z mam� ciasteczka. - Pycha. - Jack zjad� jedno, podszed� do Liz, poca�owa� j� na powitanie, popatrzyli na siebie z wzajemnym uznaniem. - Co mamy na kolacj�? - Szynk�. Carole upiek�a szynk� po po�udniu, a Liz zamierza�a przygotowa� ulubione przez ca�� rodzin� s�odkie kartofle z przyprawami i czerwon� fasol�. A w dzie� Bo�ego Narodzenia zawsze jadali indyka ze "specjalnym" nadzieniem przygotowanym przez Jacka. Liz nala�a m�owi kieliszek wina i towarzyszy�a mu do salonu. Jamie kroczy� tu� za nimi. Peter poszed� zatelefonowa� do Jessiki, �e przyjdzie zaraz po kolacji. Do salonu dobieg�y z g�ry piski, kiedy Peter wyjmowa� s�uchawk� z r�k Megan, roz��czaj�c j� z kolejnym adoratorem. - Hej, wy tam, spokojnie! - zawo�a� Jack w g�r� schod�w. Usiad� na kanapie obok �ony, �eby rozkoszowa� si� atmosfer� �wi�t. Na choince pali�y si� lampki, a Carole nastawi�a p�yt� z kol�dami. Uszcz�liwiony Jamie usiad� przy mamie i pod�piewywa�, podczas gdy rodzice pogr��yli si� w rozmowie. Po kilku minutach wsta� i poszed� na g�r� poszuka� Petera albo Carole. - Martwi si� o rower - szepn�a Liz, a Jack si� u�miechn��. Obydwoje zdawali sobie spraw�, jak bardzo Jamie b�dzie uszcz�liwiony, kiedy dostanie ten rower. Od tak dawna o nim marzy�, a w tym roku rodzice wreszcie uznali, �e dojrza� ju� do takiego prezentu. - Ca�e popo�udnie m�wi� o rowerze, boi si�, �e Miko�aj mu nie przyniesie. - Z�o�ymy rower, jak on ju� za�nie - szepn�� Jack i pochyli� si�, by poca�owa� Liz. - Pani mecenas, czy m�wi�em pani ostatnio, jaka pani jest pi�kna? 18 19 - Nie, przynajmniej nie w ostatnich dniach. - U�miech- ' n�a si� do niego. Cho� byli ma��e�stwem od wielu lat i niemal nieustannie przebywali w towarzystwie dzieci, romans mi�dzy nimi wcale si� nie sko�czy�. Jack by� w tym doskona�y, zawsze potrafi� porwa� j� na romantyczny wiecz�r, na przyjemn� kolacj�, a od czasu do czasu na weekend. Czasami bez szczeg�lnego powodu przysy�a� jej kwiaty. Nie lada sztuki wymaga�o utrzymanie romansowej strony zwi�zku, skoro razem pracowali i mieli mn�stwo powod�w, by si� nie zgadza� czy po prostu znudzi� si� sob�. Ale jako� nigdy do tego nie dosz�o, a Liz zawsze z wdzi�czno�ci� przyjmowa�a romantyczne zabiegi Jacka. - Kiedy piekli�my z Jamiem ciastka po po�udniu, my�la�am o Amandzie Parker. Mam nadziej�, �e ten dra� nie narobi jej k�opot�w po dzisiejszej rozprawie. Ja mu po prostu nie ufam. - Musisz si� nauczy� zostawia� prac� w biurze - ostudzi� j� Jack i nala� sobie kolejn� lampk� wina. Udawa�, �e jemu znacznie lepiej wychodzi�o to zostawianie pracy w biurze. - Czy to przypadkiem nie twoja teczka le�y w przedpokoju wy�adowana papierami? A mo�e mi si� tylko wydawa�o? Jack skwitowa� te przekomarzania u�miechem. - Po prostu nosz� j� ze sob�, ale nie my�l� o niej. Tak jest znacznie lepiej. - Na pewno! Liz wiedzia�a swoje, bo zbyt dobrze zna�a m�a. Porozmawiali jeszcze chwil�, a potem posz�a szykowa� kolacj�. Tego wieczoru d�ugo nie wstawali od sto�u, rozmawiali z dzie�mi, �mieli si� co chwila. M�wili o zabawnych epizodach, jakie wydarzy�y si� w poprzednich latach. Jamie bra� �ywy udzia� w rozmowie. Przypomnia�, jak to babcia przyjecha�a na �wi�ta i nalega�a, �eby wszyscy poszli na pasterk�, a potem zasn�a w ko�ciele, a oni dostali ataku �miechu, bo chrapa�a na ca�y g�os. Liz u�wiadomi�a sobie, �e bardzo si� cieszy z tego, i� matka postanowi�a w roku sp�dzi� �wi�ta u brata. Trudno by�o wytrzyma�: w okresie �wi�tecznym, poucza�a wszystkich, co i jak; robi�, narzuca�a w�asne dziwactwa i przyzwyczajenia wsze te� dr�czy�a Liz z powodu Jamiego. Po jego uro niu by�a wstrz��ni�ta, nazywa�a to tragedi�, co ZP robi�a w dalszym ci�gu przy ka�dej nadarzaj�cej si� ot kiedy tylko Jamie jej nie s�ysza�. Uwa�a�a, �e powinn go wys�a� do szko�y specjalnej, �eby nie stanowi� "ci� dla pozosta�ych dzieci. Liz w�cieka�a si� za ka�dym ra kiedy to s�ysza�a. Jack radzi�, �eby po prostu nie zwn uwagi na gadanie matki. Jamie stanowi� wa�n� czesi dziny i za nic na �wiecie nie odes�aliby go z domu. R dzieci by�aby tym oburzona. Niemniej Liz zawsze wpi w z�o��, ilekro� matka wyra�a�a si� negatywnie o Jam Jak co roku Peter pom�g� Jamiemu wystawi� n i ciasteczka dla Miko�aja, a na renifera czeka� talerz chewek i miseczka soli. Jamie podyktowa� Peterowi l do Miko�aja w sprawie roweru, nalega� r�wnie�, Miko�aj nie zapomnia� o naprawd� wspania�ych prezei dla Petera i si�str. "Dzi�kuj�, Miko�aju", podyktow zako�czenie i z zadowoleniem kiwa� g�ow�, kiedy '. odczyta� mu g�o�no ca�y list. - Czy powinienem mu powiedzie�, �e nic si� nie s1 jak nie przyniesie roweru? - dopytywa� si� z zaniepok min�. - Nie chcia�bym, �eby si� g�upio czu�, je�li g przyniesie. - Nie, my�l�, �e tak jest dobrze. Poza tym by�e; grzeczny. Za�o�� si�, �e przyniesie. - Wszyscy wiec �e Jamie dostanie tak upragniony rower i nie mog doczeka� �wi�tecznego poranka. W ko�cu Liz po�o�y�a synka do ��ka. Megan jak z\ rozmawia�a przez telefon, a Rachel i Annie chich w swoim pokoju, przymierzaj�c wzajemnie swoje cii Peter pom�g� Jackowi z�o�y� rower i poszed� do Je Liz sprz�ta�a w kuchni i szykowa�a kolacj� na nasi 21 20 dzie�. Carole posz�a zanie�� co� przyjaci�ce, a Liz obieca�a jej, �e sama posprz�ta po kolacji. By� to pogodny, szcz�liwy wiecz�r, przepojony atmosfer� �wi�t, Liz i Jack cieszyli si� perspektyw� odpoczynku i d�ugiego weekendu. Pracowali ci�ko i rozkoszowali si� czasem, kt�ry mogli sp�dza� z dzie�mi. W�a�nie wchodzili powoli po schodach, trzymaj�c si� za r�ce, kiedy zadzwoni�a Amanda Parker. Telefon odebra�a Megan. Liz posz�a z ni� porozmawia� i od razu si� zorientowa�a, �e Amanda p�acze. Prawie nie mog�a m�wi�. - Tak mi przykro, �e dzwoni� w wigili�. Ale przed chwil� zadzwoni� Phil i... - Zacz�a szlocha�, a Liz pr�bowa�a j� uspokoi�. - Co powiedzia�? - Powiedzia�, �e je�li nie ka�� wam wszystkiego odmrozi�, to mnie zabije. M�wi, �e nie da mi nawet dziesi�ciu cent�w na utrzymanie, �e mog� razem z dzie�mi zdechn�� z g�odu, bo jego to nic nie obchodzi. - Tak si� nie stanie i dobrze o tym wiesz. Musi ci� utrzymywa�. Po prostu pr�buje ci� nastraszy�. Co zreszt� nie�le mu si� udawa�o. Liz nie cierpia�a takich sytuacji, gdy bezradnie s�ucha�a o obelgach, jakie spada�y na lubian� klientk�. Niekt�re historie opowiedziane wcze�niej przez Amand� przyprawia�y j� o dreszcze. M�� bi� Amand� i terroryzowa� j� do tego stopnia, �e przez d�ugie lata nie mog�a si� zdecydowa�, by od niego odej��. A teraz musia�a si� trzyma�, znosz�c jego gro�by, dop�ki nie uda si� im uzyska� dla niej takich warunk�w, na jakie zas�ugiwa�a. Liz zdawa�a sobie spraw�, �e dla Amandy nie by�o to �atwe, stanowi�a bowiem idealny typ ofiary. - Nie odbieraj ju� dzisiaj telefon�w - poradzi�a spokojnym g�osem. - Pozamykaj drzwi i sied� z dzie�mi w domu, a je�li us�yszysz na zewn�trz co� podejrzenego, dzwo� na policj�. Dobrze? On po prostu pr�buje ci� nastraszy�. Pami�taj, �e to tch�rz, kt�ry lubi si� zn�ca�. Je�li si� nie poddasz, zrezygnuje. Amanda nie wydawa�a si� przekonana. - M�wi, �e mnie zabije. - Je�li w dalszym ci�gu b�dzie ci grozi�, zdob�dziem; w przysz�ym tygodniu kolejny nakaz s�dowy. A je�li poten si� do ciebie zbli�y, p�jdzie do wi�zienia. - Dzi�kuj� - powiedzia�a Amanda z nieznaczn� ulg w g�osie. - Przykro mi, �e zawracam wam g�ow� w wigili� - Nie zawracasz nam g�owy. Po to jeste�my. Jak b� dziesz nas potrzebowa�a, to zadzwo�. - Ju� mi lepiej. Ta rozmowa mi pomog�a. Amanda m�wi�a to z wdzi�czno�ci�, a Liz poczu�a przy p�yw serdecznych uczu� dla swojej klientki, kt�r� czek tak nieprzyjemne Bo�e Narodzenie. - Tak bardzo mi jej �al - powiedzia�a do Jacka chwil p�niej, wchodz�c do sypialni. Rozmawia�a z Amand przez telefon w korytarzu. - Nie jest przygotowana n kontakty z tym draniem. - Dlatego w�a�nie ma nas jako obro�c�w. Jack zd��y� ju� zdj�� buty i spacerowa� po sypialr w skarpetkach, ciesz�c si� w duchu z prezentu, jaki kup: dla �ony. Kiedy jednak spojrza� na Liz, zorientowa� si^ �e naprawd� jest zaniepokojona. - S�dzisz, �e odwa�y si� teraz j� skrzywdzi�? - spyta�e Phillip Parker krzywdzi� sw� �on� ju� od wielu lat, al od jakiego� czasu �yli w separacji. - Nie. My�l�, �e pr�buje j� zastraszy�. O co mu tera chodzi? O odwo�anie dzisiejszego nakazu. Mo�e pr�bowa na r�ne sposoby, a my i tak niczego nie odwo�amy, o czyn on doskonale wie. - Biedna Amanda. To dla niej takie trudne. - Po prostu musi si� uodporni� i przebrn�� przez to di ko�ca. My jej w tym pomo�emy, a jemu te� przejdzie. M; wystarczaj�co du�o, by p�j�� z ni� na korzystn� ugod> i ustali� alimenty dla niej i dla dzieci. Jak b�dzie trzeba niech troch� zaoszcz�dzi na jednej ze swoich przyjaci�ek - Mo�e w�a�nie tego si� obawia. 23 22 Liz u�miechn�a si� i popatrzy�a z podziwem na m�a. Zdejmowa� koszul� i jak zawsze wyda� jej si� niewiarygodnie przystojny. W wieku czterdziestu czterech lat w dalszym ci�gu mia� silne, wysportowane cia�o i mimo siwych w�os�w wygl�da� bardzo m�odo. - Dlaczego si� u�miechasz? - My�la�am o tym, jaki jeste� wspania�y. Wygl�dasz lepiej i bardziej poci�gaj�co ni� w dniu naszego �lubu. - Chyba psuje ci si� wzrok, moja droga, ale bardzo si� z tego ciesz�. Ty te� wygl�dasz pi�knie. Nikt by si� nie domy�li�, �e czterdzieste j ednoletnia Liz urodzi�a pi�tk� dzieci. Jack podszed� i poca�owa� �on�, po czym oboje zapomnieli o Amandzie Parker i jej problemach. Bez wzgl�du na to, jak bardzo j� lubili i jak serdecznie jej wsp�czuli, stanowi�a cz�� ich �ycia zawodowego, o kt�rym teraz nale�a�o zapomnie�, aby cieszy� si� Bo�ym Narodzeniem, sob� nawzajem i dzie�mi. Siedz�c na ��ku, ogl�dali przez chwil� telewizj�. Dziewczynki przed po�o�eniem si� spa� przysz�y powiedzie� dobranoc, punktualnie o jedenastej Liz us�ysza�a, �e wr�ci� Peter. Zawsze przestrzega� wyznaczonej godziny. Po obejrzeniu dziennika zgasili �wiat�o i spleceni u�ciskiem w�lizgn�li si� pod ko�dr�. Liz uwielbia�a przytula� si� do m�a, a kiedy szepn�� jej co� do ucha, zachichota�a, wsta�a, podesz�a na palcach do drzwi i zamkn�a je na klucz. Nigdy nie wiadomo, kiedy kt�re� z dzieci zechce tu wej��, tym bardziej �e Jamie cz�sto budzi� si� w nocy i przychodzi� po pomoc, bo chcia� si� napi� wody i czeka�, �e kto� go z powrotem utuli w ��ku. Ale po przekr�ceniu klucza w zamku sypialnia nale�a�a wy��cznie do nich, wi�c kiedy Jack zsun�� koszulk� nocn� Liz i poca�owa� j�, j�kn�a cichutko. Idealna wigilia Bo�ego Narodzenia. Rozdzia� drugi O wp� do si�dmej rano w pierwszy dzie� �wi�t Jamie przyszed� do nich do ��ka. Liz mia�a ju� na sobie nocn� koszul�, a przed za�ni�ciem otworzyli drzwi do sypialni. Kiedy ch�opczyk u�o�y� si� obok Liz, Jack jeszcze spal g��bokim snem, ubrany tylko w g�r� od pi�amy. Liz i Jack przez ca�� noc spali mocno do siebie przytuleni. Jamie dopytywa� si�, czy ju� mo�na zej�� na d�, ale wszyscy domownicy jeszcze spali w najlepsze. - Za wcze�nie, skarbie - szepn�a Liz. - Mo�e po�pisz tu z nami jeszcze troch�. Noc si� nie sko�czy�a. - A kiedy b�dzie czas, �eby zej��? - Najwcze�niej za dwie godziny. Mia�a nadziej� zatrzyma� go mo�liwie najd�u�ej. Je�li si� uda, to chocia� do �smej. Pozosta�e dzieci by�y ju� na tyle du�e, �e nie chcia�y wstawa� o �wicie, ale Jami by� bardzo podekscytowany. W ko�cu Liz posz�a z nim cichutko do jego pokoju, poca�owa�a go i dala pud�o z klockami Lego do zabawy. - Jak nadejdzie czas, przyjd� po ciebie - obieca�a. Jamie zabra� si� do konstruowania budowli z klock�w, a ona wr�ci�a jeszcze na godzink� do Jacka. U�miecha�a si� do siebie, tul�c si� do niego w ciep�ym i wygodnym ��ku. By�o ju� po �smej, kiedy Jack wreszcie si� obudzi�, a do 25 sypialni znowu wkroczy� Jamie. O�wiadczy�, �e ju� mu zabrak�o klock�w. Liz poca�owa�a m�a, kt�ry odpowiedzia� jej zaspanym u�miechem, wspominaj�c przyjemno�ci minionej nocy. Jamiego wys�ano, by obudzi� pozosta�ych cz�onk�w rodziny. - Od dawna nie �pisz? - spyta� Jack, przyci�gaj�c j� do siebie ruchem pe�nym rozleniwienia. - Jamie przyszed� o wp� do si�dmej. Okaza� du�� cierpliwo��, ale chyba ju� d�u�ej nie wytrzyma. Po pi�ciu minutach Jamie z powrotem wkroczy� do sypialni rodzic�w, a za nim cisn�li si� pozostali. Dziewczynki robi�y wra�enie nie do ko�ca obudzonych, a Peter otacza� Jamiego ramieniem. Poprzedniego wieczoru pomaga� w sk�adaniu roweru i teraz u�miecha� si� na my�l o tym, jak bardzo malec si� ucieszy. - Wstawaj, tato - powiedzia� ze �miechem, �ci�gaj�c z ojca ko�dr�, a Jack z j�kiem obr�ci� si� na bok i usi�owa� schowa� g�ow� pod poduszk�, co zach�ci�o c�rki do psot. Zanim zd��y� si� obroni�, Annie i Rachel rzuci�y si� na niego, Megan zacz�a go �askota�. Jamie chichota� z zachwytu, a Liz wsta�a i w�o�y�a szlafrok, nie spuszczaj�c oczu z tej rodzinnej scenki. Nagle wszystko sta�o si� pl�tanin� r�k i n�g, jakby dzieci zn�w by�y ma�e, a ojciec, broni�c si� przed nimi, wci�gn�� do ��ka r�wnie� Jamiego. Liz ze �miechem obserwowa�a ten wielki k��b rozchichotanych dzieci�cych cia�, w ko�cu wyratowa�a Jacka z opresji, o�wiadczaj�c, �e pora ju� zej�� na d� i przekona� si�, co przyni�s� Miko�aj. Zanim zd��y�a dopowiedzie� to do ko�ca, Jamie jako pierwszy wyskoczy� z ��ka, rzuci� si� do drzwi, a dziewczynki ze �miechem posz�y w jego �lady. Na ko�cu kroczy� Peter z ojcem. Jamie by� ju� w po�owie schod�w, kiedy pozostali wychodzili z sypialni rodzic�w. Nie m�g� zobaczy� swoich prezent�w, dop�ki nie znalaz� si� za zakr�tem schod�w. Na widok b�yszcz�cego, pi�knego czerwonego roweru zrobi� tak� min�, �e Liz zakr�ci�y si� �zy w oczach. Wyraz twarzy Jamiego w chwili, gdy zoba- czyi rower, to by�a prawdziwa magia �wi�t Bo�ego Narc dzenia, wi�c ca�a rodzina wpatrywa�a si� w niego z rado��: i dum�, kiedy p�dzi� do swojego prezentu. Liz przytrz^ ma�a rower, �eby m�g� na niego wsi���, a potem Pete prowadz�c za kierownic�, obwi�z� go uroczy�cie woki salonu, staraj�c si� nie rozjecha� pozosta�ych prezent�w Jamie by� tak podekscytowany, �e wr�cz trudno by�o zn zumie�, co m�wi. - Dosta�em! Dosta�em! Miko�aj da� mi rower! - wykrz? kiwa� do wszystkich. Jack nastawi� tymczasem p�yt� z kol�dami. Nagle ca dom wype�ni�a �wi�teczna atmosfera. Dziewczynki r�wnif zabra�y si� do rozpakowywania swoich prezent�w, a P< terowi w ko�cu uda�o si� nam�wi� Jamiego, �eby na chwi zsiad� z roweru, wtedy obaj b�d� mogli obejrze� pozosta prezenty. Jack ogl�da� ju� dzie�a Chaucera i kaszmirom marynark�, kt�r� Liz kupi�a mu u Neimana Marcusa. L z zachwytem przyj�a z�ot� bransoletk�, kupion� przf Jacka poprzedniego dnia. Bransoletka by�a wr�cz idealn zachwyci�a si� ni� dok�adnie tak, jak tego oczekiwa� ofi; rodawca. Sp�dzili p� godziny na otwieraniu prezent�w i wyd; waniu okrzyk�w zachwytu, po czym Jamie znowu wsiai na rower, a Peter pomaga� mu zachowa� r�wnowag�. L posz�a do kuchni, by przygotowa� �niadanie. Zamierza poda� nale�niki, kie�baski i bekon, typowe �wi�teczne �nii danie. Sma�y�a nale�niki i nuci�a kol�dy, kiedy do kuchi wszed� Jack, �eby dotrzyma� jej towarzystwa. Jeszcze n powt�rzy�a, jak bardzo jej si� podoba bransoletka. - Liz, kocham ci� - powiedzia�, patrz�c na ni� czule. Czy zastanawiasz si� czasami nad tym, jakie masz szcz�s ci�? - Przy tych s�owach spojrza� w kierunku salonu, sk� dochodzi�y radosne odg�osy. - Robi� to mniej wi�cej sto razy dziennie, czasem naw< cz�ciej. - Podesz�a do m�a, obj�a go, a on mocno ; przytuli�. 26 liii - Dzi�kuj� ci za wszystko... nie mam poj�cia, jak sobie zas�u�y�em na ciebie, ale ciesz� si�, �e mamy siebie nawzajem. - Trzymaj�c j� w ramionach, wypowiedzia� te s�owa wyj�tkowo mi�kko. - Ja te� - odpar�a i pospieszy�a do kuchenki, by przewr�ci� bekon i kie�baski. Jack zrobi� kaw� i ponalewa� sok pomara�czowy, a Liz tymczasem sko�czy�a sma�enie. Po kr�tkiej chwili zasiedli wszyscy do �niadania; rozmawiali o prezentach, �mieli si�, droczyli mi�dzy sob�. Jamie po�o�y� rower w kuchni na pod�odze tu� obok swojego krzes�a. Gdyby mu pozwolili, jad�by �niadanie, siedz�c na nim. - Jakie macie plany na dzisiaj? - spyta� Jack, nalewaj�c sobie drug� fili�ank� kawy. Wszyscy pozostali zacz�li st�ka�, �e strasznie si� objedli. - Nied�ugo musz� zabra� si� do indyka - powiedzia�a Liz, spogl�daj�c na zegar. Kupi�a prawie dziesi�ciokilo-gramowego indyka, kt�ry b�dzie si� piek� co najmniej p� dnia. A Jack musia� przygotowa� swoje s�awne nadzienie. Dziewczynki oznajmi�y, �e chc� przymierzy� gwiazdkowe ciuszki i zadzwoni� do przyjaci�ek. Peter chcia� ponownie wpa�� do Jessiki, ale musia� obieca� Jamiemu, �e wr�ci nied�ugo i pomo�e mu je�dzi� na nowym rowerze. Jack o�wiadczy�, �e na chwil� wst�pi do biura. - W pierwszy dzie� �wi�t? - Liz spojrza�a na niego zaskoczona. - Tylko na par� minut. - Wyja�ni�, �e zapomnia� zabra� akta, kt�re chcia�by przejrze� podczas weekendu. - Mo�e zostawisz to do jutra? Dzisiaj nie b�d� ci przecie� potrzebne. Liz usi�owa�a go powstrzyma�. Zaczyna si� zachowywa� jak pracoholik. W ko�cu by� pierwszy dzie� �wi�t Bo�ego Narodzenia. - B�d� si� czu� lepiej, wiedz�c, �e mam te akta w domu. Jutro rano spokojnie je przejrz�. - Patrzy� przepraszaj�co na �on�. - Co� mi wczoraj m�wi�e� o zostawianiu pracy w biu rze? Panie mecenasie, lepiej przestrzega� w�asnych nauk - Podjad� tylko na pi�� minut, potem wr�c� i zrobi nadzienie. Nawet si� nie zorientujesz, a ju� b�d� z po wrotem. - U�miechn�� si� do niej, poca�owa� i pom�g sprz�tn�� ze sto�u. Liz zosta�a w kuchni i zabra�a si� do indyka. Po p� godzinie Jack zszed� z g�ry �wie�o ogolony, w spodniacl koloru khaki i w czerwonym swetrze. - Potrzebujesz czego�? - zapyta� przed wyj�ciem, a Li pokr�ci�a przecz�co g�ow� i u�miechn�a si�. - Tylko ciebie. W odr�nieniu od niekt�rych znanycl mi os�b nie zamierzam pracowa� podczas tego weekendu W okresie �wi�tecznym robi� sobie jeden wolny dzie�. Liz w dalszym ci�gu by�a w szlafroku, rude w�osy, pros te i l�ni�ce, sp�ywa�y niemal do ramion, wielkie zielon oczy z mi�o�ci� wpatrywa�y si� w m�a. Dla niego ni postarza�a si� nawet o jeden dzie� od chwili �lubu. - Kocham ci�, Liz - powiedzia� ciep�o, poca�owa� j; i z u�miechem skierowa� si� w stron� drzwi. Przez ca�� drog� do biura my�la� o niej. Podjecha� n swoje miejsce na parkingu przed budynkiem. Otworzy drzwi do kancelarii w�asnym kluczem, ale nie zamkn�� icl za sob�. Wy��czy� alarm i wszed� do gabinetu. Dok�adni wiedzia�, gdzie le�� potrzebne mu akta, wiedzia� te�, � ich znalezienie zabierze mu najwy�ej minut�. Mia� ju z powrotem w��czy� alarm, kiedy us�ysza� kroki w hallu Wiedzia�, �e w budynku nie ma nikogo i zastanawia� si� czy Liz nie przyjecha�a za nim, cho� to nie mia�oby naj mniejszego sensu. Wyjrza� przez drzwi, �eby sprawdzi� czy rzeczywi�cie kto� za nim wszed�. - Halo? - zawo�a�. Nikt mu nie odpowiedzia�, ale us�ysza� szmer, dziwny metaliczny szcz�k, a kiedy wyszed� zza rogu korytarza nagle znalaz� si� twarz� w twarz z Phillipem Parkerem m�em Amandy. Parker mia� wrogi wyraz twarzy, wygl�da 28 29 ujnie i brudno, jakby mia� kaca. Jack lekko opu�ci� : i zobaczy�, �e Parker trzyma w r�ku wycelowany 50 rewolwer. Poczu� dziwny spok�j, kiedy odezwa� m�a swojej klientki. 'bil, od�� bro�. Tutaj nie jest ci potrzebna, "y sukinsynu, nie b�dziesz mi m�wi�, co mam robi�, a�o ci si�, �e mo�esz mnie upieprzy�, co? �e mnie szysz. Ale nic z tego. Okr�ci�e� j� doko�a palca, robi tko, co chcesz; my�lisz, �e oddajesz jej przys�ug�, z wiedzie�, co dla niej zrobi�e�? s zorientowa� si� nagle, �e Parker p�acze i �e ma na ie krwaw� plam�. Sprawia� wra�enie szale�ca. Jack sia�, �e jest albo po narkotykach, albo po alkoholu, iwywa� si� irracjonalnie i histerycznie, kiedy be�- owiedzia�em, �e j� zabij�, jak si� nie cofniecie... nie >l� wam na to... nie mo�ecie mi zamrozi� wszystkiego tinie upieprzy�... powiedzia�em jej, �eby to zrobi�a... dzia�em... ona nie ma prawa... wy nie macie prawa... 'nil, to potrwa tylko miesi�c, p�ki nie podasz nam nacji, o kt�re prosili�my. W ka�dej chwili mo�emy wo�a�. Je�li chcesz, to w poniedzia�ek. Nie przejmuj c. - G�os Jacka by� niski, spokojny i koj�cy, ale serce i mu jak szalone. �fie m�w mi, co mam robi�. Zreszt� i tak jest za i. To ju� bez znaczenia. Wszystko zrujnowa�e�. Zmu-nnie do tego. )o czego ci� zmusi�em, Phil? - Jack wyczu� jednak iktownie, o co chodzi, zanim jeszcze Phil Parker to wiedzia�. Liz mia�a racj�, posun�li si� za daleko, �wuj�c go, Jack nagle przestraszy� si� o Amand�. Co r zrobi� jej czy dzieciom? Nabi�em j� - powiedzia� Parker bezbarwnie i natych-zacz�� szlocha�. - To twoja wina. Nie chcia�em tego :. Ale musia�em. Chcia�a zabra� wszystko, co mam.... tko, prawda? Ta ma�a dziwka... nie mia�e� prawa... niby co mia�em robi�, jak wszystko zamrozi�e�? Zdechn�� z g�odu? Jack zdawa� sobie spraw�, �e nie ma sensu odpowiada� na te pytania, m�g� jedynie modli� si�, by Phil nie m�wi� prawdy. - Phil, sk�d wiedzia�e�, �e tu b�d�? - spyta� spokojnie. - Jecha�em za tob�. Ca�e rano czeka�em przed twoim domem. - Gdzie jest Amanda? - Powiedzia�em ci... nie �yje. - Wytar� nos r�kawem, a krew z marynarki rozmaza�a mu si� na twarzy. - A gdzie s� dzieci? - By�y z ni�. Tam je zostawi�em - powiedzia�, cicho pochlipuj�c. - Dzieci te� zabi�e�? Phil pokr�ci� g�ow� przecz�co i wycelowa� pistolet w Jacka. - Zamkn��em je z ni� w jej sypialni. - S�ysz�c te s�owa, Jack poczu� skurcz �o��dka. - A teraz musz� zabi� ciebie. To b�dzie sprawiedliwe. Bo to wszystko twoja wina. Ty j� do tego sk�oni�e�. Dop�ki si� nie pojawi�e�, by�a z niej mi�a dziewczyna. To twoja wina, ty draniu! - Wiem. Phil, Amanda nic nie zawini�a. A teraz od�� bro� i porozmawiajmy. - Ty sukinsynu, nie m�w mi, co mam robi�, bo ciebie te� zabij�. W u�amku sekundy przechodzi� od rozpaczy do furii, �widrowa� Jacka wzrokiem. Jack nagle u�wiadomi� sobie, �e ten szaleniec m�wi prawd� i got�w wykona� swoj� gro�b�. - Phil, od�� bro� - powt�rzy� g�osem spokojnym i pewnym, robi�c r�wnocze�nie krok w stron� Phillipa Par-kera. - Od�� bro�. - Odpieprz si�, draniu - powiedzia� Parker, powoli opuszczaj�c pistolet wycelowany dotychczas w skro� Jacka. Jack u�wiadomi� sobie, �e zaczyna wygrywa�. Phil si� 31 30 za chwil� b�dzie m�g� podej�� do niego i odebra� Ani na sekund� nie spuszcza� wzroku z Parkera olutku zbli�a� si� do niego. W chwili gdy niemal f przy nim, w pomieszczeniu rozleg� si� huk wybu-ack spojrza� na Parkera zaskoczony. Pistolet wymie-by� w jego pier� i przez d�u�sz� chwil� Jack nie czu� itnie nic. By� pewny, �e tamten chybi�, kula jednak i tak r�wniutko, �e w�a�ciwie tego nie poczu�. Sta�, jlny poruszy� nawet r�k� i patrzy�, jak Phil Parker � pistolet w usta, poci�gn�� za spust i odstrzeli� sobie )wy. Na �cianie za nim rozprysn�a si� krew i m�zg ero w tym momencie Jack poczu�, jakby kula armat-godzi�a go w tors. Osun�� si� na kolana, usi�uj�c mie�, co si� sta�o. Wszystko wydarzy�o si� tak b�ys-znie. Wiedzia�, �e musi gdzie� zadzwoni�, zanim przytomno��, widzia� telefon stoj�cy na biurku, na powoli si� osuwa�. Z trudem dosi�gn�! s�uchawki, i�gn�� j� do siebie i wykr�ci� numer 911. Upadaj�c 'd�og� s�ysza� w uchu g�os, ale teraz ju� nawet odmie sprawia�o mu trudno��, 'olicja. 'osta�em postrzelony... - Uda�o mu si� wydusi� te , widzia�, jak ze swetra na dywan sp�ywa czerwie�, wt�rzyli adres i numer telefonu, a Jack dysza� do awki potwierdzaj�c te dane. Powiedzia� te�, �e drzwi varte. Zadzwoni� do �ony - wycharcza� i kiedy podawa� im imer poczu�, jak zamykaj� mu si� oczy. Caretka jest w drodze. B�dzie na miejscu za nieca�e ninuty. k nie rozumia�, o co chodzi. Dlaczego karetka? Po co :aj� karetk�? Nie m�g� sobie przypomnie�. Chcia� ie Liz. Le�a� na pod�odze z zamkni�tymi oczami, mu zimno i mokro, a z oddali dochodzi� d�wi�k y. Zastanawia� si�, czy to Liz i dlaczego robi tyle i. I nagle us�ysza� g�osy tu� obok siebie, kto� go poruszy�. K�adli mu co� na twarz, szarpali go i ci�gn�li, g�osy przesz�y w krzyki. Nie m�g� sobie przypomnie�, dlaczego tutaj s� i co si� sta�o. A gdzie Liz? Co z ni� zrobili? Czu�, �e ze�lizguje si� w ciemno��, ale kto� stale go wo�a�, a on teraz pragn�� jedynie obecno�ci Liz, zamiast tych wszystkich ludzi, kt�rzy na niego krzyczeli. Kim oni byli? Gdzie jest jego �ona i dzieci? Kiedy zadzwonili, Liz nadal by�a w kuchni w szlafroku. Min�o mniej wi�cej dziesi�� minut od wyj�cia Jacka. Ogarn�o j� dziwne przeczucie, �e to mo�e by� Amanda. Zdziwi�a si�, s�ysz�c w telefonie zupe�nie obcy g�os. Rozm�wca przedstawi� si� jako funkcjonariusz policji, wyja�ni�, �e maj� powody podejrzewa�, i� jej m�� dozna� obra�e� w kancelarii i prosi�, aby do niej zadzwonili. Do kancelarii wys�ano ju� karetk�. - M�j m��? - Zastanawia�a si�, czy nie chodzi o g�upi �art. To przecie� nie mia�o sensu. Wyszed� zaledwie przed kilkoma minutami. - Czy mi

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!