Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4020 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
STEPHEN KING
MROCZNA WIE�A IV
CZARNOKSIʯNIK I KRYSZTA�
Z angielskiego prze�o�y�
KRZYSZTOF SOKO�OWSKI
WARSZAWA 2003
Tytu� orygina�u:
THE DARK TOWER IV: WIZARD AND GLASS
Copyright � Stephen King 1997
All rights reserved
Copyright � for the Polish edition
by Wydawnictwo Albatros A. Kury�owicz 2003
Copyright � for the Polish translation by Krzysztof Soko�owski 2003
Redakcja: Barbara Nowak
Ilustracja na ok�adce: Larry Rostant/Artist Partners Ltd.
Projekt graficzny ok�adki: Andrzej Kury�owicz
ISBN 83-7359-025-0
Sprzeda� wysy�kowa:
merlin.com.pl/Dzia� Obs�ugi Klienta
Gara�owa 7, 02-651 Warszawa
tel.: (22)-607-7993, (22)-607-7996, fax: (22)-607-7992
e-mail:
[email protected]
www.merlin.pl
WYDAWNICTWO ALBATROS
ANDRZEJ KURY�OWICZ
fax: (22)-842-9867
adres dla korespondencji:
skr. poczt. 55, 02-792 Warszawa 78
Warszawa 2003. Wydanie I
Sk�ad: Laguna
Druk: Bia�ostockie Zak�ady Graficzne S.A.
Ksi��ka ta dedykowana jest Julie Eugley
i Marshy DeFilippo. Prowadzi�y mi korespon-
dencj�, a wi�kszo�� tej korespondencji z ostat-
nich kilku lat dotyczy�a rewolwerowca Rolan-
da z Gilead. W rzeczywisto�ci to Julie i Marsha
zagoni�y mnie do komputera. Julie, zagania�a�
mnie energiczniej, wi�c twoje imi� wymieniam
jako pierwsze.
SPIS TRE�CI
STRESZCZENIE 9
PROLOG: BLAINE 17
CZʌ� PIERWSZA: ZAGADKI 29
1. Pod Ksi�ycem Demona (I) 31
2. Wodospady Ogar�w 48
3. �wi�teczna g� 64
4. Topeka 88
5. Autostradowanie 110
CZʌ� DRUGA: SUSAN 151
1. Pod Ksi�ycem Poca�unk�w 153
2. Dow�d czysto�ci 162
3. Spotkanie na drodze 183
4. Po zachodzie ksi�yca 210
5. Powitanie w mie�cie 232
6. Sheemie 272
7. Na Zboczu 300
8. Pod Ksi�ycem Handlarza 337
9. Citgo 352
10. Ryba, nied�wied�, zaj�c, ptak 385
INTERLUDIUM: KANSAS, GDZIE�, KIEDY� 415
CZʌ� TRZECIA: �WI�TO PLON�W 421
1. Pod Ksi�ycem �owczyni 423
2. Dziewczyna w oknie 440
3. Zamki 458
4. Roland i Cuthbert 480
5. T�cza Czarnoksi�nika 519
6. Zamkni�cie roku 550
7. Odzyskanie kryszta�u 579
8. Popio�y 607
9. Plony 631
10. Pod Ksi�ycem Demona (II) 688
CZʌ� CZWARTA: WSZYSTKIE DZIECI BOGA MAJ�
BUTY 749
1. Kansas o poranku 751
2. Buty na drodze 764
3. Czarnoksi�nik 779
4. Kryszta� 794
5. �cie�ka Promienia 802
POS�OWIE 813
STRESZCZENIE
Czarnoksi�nik i kryszta� to czwarty tom d�ugiej opowie�ci,
zainspirowanej poematem Roberta Browninga Sir Roland pod
Mroczn� Wie�� stan��.
Pierwszy tom pt. Roland opowiada o tym, jak rewolwerowiec
z Gilead �ciga i dogania Waltera, cz�owieka w czerni, kt�ry
udawa� przyjaciela jego ojca, w rzeczywisto�ci jednak s�u�y�
wielkiemu czarodziejowi Martenowi. Dopadni�cie Waltera,
nieb�d�cego w pe�ni cz�owiekiem, nie jest celem Rolanda,
lecz jedynie �rodkiem prowadz�cym do celu � Roland pr�-
buje dotrze� do Mrocznej Wie�y. Jest przekonany, �e tam
b�dzie m�g� powstrzyma� proces destrukcji �wiata Po�red-
niego, a mo�e nawet odwr�ci� go.
Roland z Gilead jest kim� w rodzaju rycerza � ostatniego
z rycerzy � a Mroczna Wie�a to jego obsesja. Wiemy, �e
tylko dla niej �yje. Dowiadujemy si� o przedwczesnej inicjacji
Rolanda, sprowokowanej przez Martena, kt�ry uwi�d� jego
matk�. Marten spodziewa� si�, �e Roland nie przetrzyma
pr�by i zostanie �wys�any na zach�d", na zawsze pozbawiony
szansy na przej�cie rewolwer�w ojca. Ch�opiec jednak rujnuje
plany czarodzieja i przechodzi pr�b� walki, przede wszystkim
dzi�ki m�dremu wyborowi broni.
Dowiadujemy si� tak�e, �e �wiat Rolanda jest powi�zany
z naszym w jaki� wa�ny i straszny spos�b. Po raz pierwszy
9
orientujemy si� w tym, gdy na pustyni, w opuszczonej stacji
na trasie dyli�ans�w, rewolwerowiec spotyka Jake'a, ch�opca
mieszkaj�cego w Nowym Jorku w 1977 roku. Mi�dzy tym
�wiatem a naszym istniej� drzwi; takimi drzwiami mo�e by�
�mier�, a Jake trafia do �wiata Po�redniego w�a�nie przez
�mier�; popchni�ty wpada pod samoch�d i ginie pod jego
ko�ami na Czterdziestej Trzeciej Ulicy. Popchn�� go m�czyz-
na nazwiskiem Jack Mort... tylko �e w m�zgu Morta kry� si�
i kierowa� jego r�k� stary wr�g Rolanda, Walter.
Nim Rolandowi uda si� dopa�� Waltera, Jake ginie ponow-
nie, tym razem dlatego, �e rewolwerowiec, postawiony przed
okrutnym wyborem: �ycie symbolicznego syna lub Mroczna
Wie�a, wybiera Wie��. Jake spada w przepa��, a jego ostatnie
s�owa brzmi�: �Id� wi�c. S� inne �wiaty ni� ten".
Do spotkania Waltera i Rolanda dochodzi nad Morzem
Zachodnim. W czasie d�ugiej, nocnej rozmowy cz�owiek
w czerni przepowiada Rolandowi przysz�o�� za pomoc� dziw-
nej talii kart tarota. Zwraca jego uwag� na trzy z nich: Wi�nia,
W�adczyni� Mroku i �mier� (lecz jeszcze nie dla ciebie,
rewolwerowcze).
Tom drugi, Powo�anie Tr�jki rozpoczyna si� na brzegu
Morza Zachodniego. Rewolwerowiec budzi si� z d�ugiego
snu po rozmowie z Walterem i widzi, �e umar� on dawno
i jego zetla�e ko�ci zmiesza�y si� z innymi, zalegaj�cymi do-
oko�a. Wyczerpany Roland zaatakowany zostaje przez zg�od-
nia�e homarokoszmary i powa�nie ranny: traci wskazuj�cy
i �rodkowy palec prawej r�ki. Homarokoszmary s� jadowite;
ruszaj�c w drog� wzd�u� brzegu Morza Zachodniego, rewol-
werowiec jest ci�ko chory, prawdopodobnie umieraj�cy.
W czasie tej w�dr�wki Roland napotyka stoj�ce na pla�y drzwi.
Otwieraj� si� one na Nowy Jork w trzech r�nych �niegdy�".
Z1987 roku Roland powo�uje Eddiego Deana, Wi�nia, niewol-
nika heroiny, z 1964 Odette Susannah Holmes, kobiet�, kt�ra
straci�a obie nogi w wypadku w metrze... tylko �e nie by� to
wypadek. Jest ona prawdziw� W�adczyni� Mroku; w duszy tej
zaanga�owanej spo�ecznie zamo�nej Murzynki ukrywa si� druga
osobowo�� � gwa�towna, w�ciek�a i sprytna Detta Walker. Gdy
zostaje powo�ana, jej pierwsz� my�l� jest zabi� Rolanda i Eddiego.
10
Mi�dzy tymi dwoma �niegdy�", w 1977 roku, Roland wcho-
dzi w zdeprawowany, chory m�zg Jacka Morta, kt�ry skrzyw-
dzi� Odett� dwukrotnie. Cz�owiek w czerni powiedzia�:
��mier�, lecz jeszcze nie dla ciebie, rewolwerowcze". Mort
nie jest tak�e przepowiedzianym przez Waltera �trzecim".
Roland zapobiega zamordowaniu Jake'a Chambersa, kt�rego
w innym niegdy� Mort wepchn�� pod samoch�d, a wkr�tce
potem sam Mort ginie pod ko�ami wagonu metra, w kt�rym
w 1959 roku straci�a nogi Odetta. Szalony umys� Morta nie
zostaje powo�any do �wiata Po�redniego, a Roland my�li:
�kt� chcia�by mie� przy sobie kogo� takiego?".
Za bunt przeciw przepowiedzianej przysz�o�ci trzeba jednak
zap�aci�; p�aci si� za wszystko, prawda? Ka, robaki � powie-
dzia�by pewnie dawny nauczyciel Rolanda, Cort � jest jak
wielkie ko�o, tocz�ce si� bez najmniejszej przerwy. Nie stawajcie
przed nim, kiedy si� toczy, bo zmia�d�y wasze g�upie �by i tch�rz-
liwe serduszka.
Roland s�dzi, �e powo�a� troje w Eddiem i Odetcie, ponie-
wa� Odetta jest podw�jn� osobowo�ci�, lecz kiedy zmienia
si� ona w Susannah (przede wszystkim dzi�ki mi�o�ci i od-
wadze Eddiego), rewolwerowiec orientuje si�, �e zasz�a pomy�-
ka. Cierpienie sprawiaj� mu tak�e powracaj�ce wspomnienia
Jake'a i pami�� jego s��w o dw�ch �wiatach. Jaka� cz��
umys�u rewolwerowca wie, �e ch�opca nigdy nie by�o! Zapo-
biegaj�c wepchni�ciu Jake'a pod samoch�d, kt�ry mia� go
zabi�, Roland stworzy� paradoks czasowy, doprowadzaj�cy go
powoli do szale�stwa. A w naszym �wiecie paradoks ten powoli
doprowadza do szale�stwa Jake'a.
Ziemie ja�owe, trzeci tom serii, rozpoczyna si� tym w�a�nie
paradoksem. Po zabiciu gigantycznego nied�wiedzia imieniem
Mir (tak nazywali go dawni ludzie, kt�rzy panicznie si� go
bali) lub Shardik (tak nazywali go Wielcy Dawni, kt�rzy go
zbudowali... albowiem nied�wied� ten okazuje si� cyborgiem)
Roland, Eddie i Susannah, cofaj�c si� jego �ladem, odkrywaj�
�cie�k� Promienia. Istnieje sze�� Promieni ��cz�cych dwana�-
cie portali wyznaczaj�cych granice �wiata Po�redniego.
W miejscu, gdzie si� krzy�uj�, w centrum �wiata Rolanda i �
by� mo�e � wszystkich innych �wiat�w, wed�ug najg��bszego
11
przekonania rewolwerowca i jego przyjaci�, stoi Mroczna
Wie�a, do kt�rej tak uparcie d���.
Eddie i Susannah nie s� ju� wi�niami w �wiecie Po�rednim.
Zakochani w sobie, na dobrej drodze do zostania rewolwerow-
cami, stali si� pe�noprawnymi uczestnikami wyprawy Rolanda
i z w�asnej woli towarzysz� mu w drodze wzd�u� �cie�ki
Promienia.
Niedaleko Bramy Nied�wiedzia, w m�wi�cym kr�gu, para-
doks czasowy zostaje rozwi�zany przez powo�anie prawdzi-
wego trzeciego. Pod koniec niebezpiecznego rytua�u, podczas
kt�rego Eddie, Susannah, Roland i Jake zachowuj� si� z ho-
norem i pami�taj� oblicza ojc�w, do �wiata Po�redniego
powraca Jake. Wkr�tce czw�rka bohater�w zmienia si� w pi�t-
k�; ch�opiec zaprzyja�nia si� z billy-bumblerem. Bumblery,
przypominaj�ce krzy��wk� borsuka, szopa i psa, potrafi�
m�wi�, a raczej na�ladowa� ludzk� mow�. Jake nazywa swego
przyjaciela Ejem.
Pi�tka w�drowc�w kieruje si� w stron� Ludu, wielkiego
zrujnowanego miasta, w kt�rym zdegenerowani potomkowie
dw�ch frakcji, M�odych i Siwych, walcz� ze sob�, nie pojmuj�c
ju� o co i dlaczego. Przed dotarciem do miasta trafiaj� do
miasteczka River Crossing. Mieszkaj�cy tam starzy ludzie
rozpoznaj� w Rolandzie rycerza, rewolwerowca b�d�cego
reliktem dawnych czas�w �nim �wiat poszed� naprz�d", i ze
czci� przyjmuj� go wraz z jego przyjaci�mi. W rozmowie
opowiadaj� pielgrzymom o poci�gu jednoszynowym, kt�ry,
by� mo�e, w dalszym ci�gu je�dzi z miasta Lud, przez ziemie
ja�owe, ku Mrocznej Wie�y.
Jake'a informacja ta przera�a, ale nie zaskakuje. Tu� przed
powrotem do �wiata Po�redniego, w Nowym Jorku, w ksi�ga-
rni b�d�cej w�asno�ci� m�czyzny o nieprzypadkowym by�
mo�e nazwisku Calvin Tower (Wie�a) ch�opiec kupi� dwie
ksi��ki: Zagadeczki! �amig��wki dla wszystkich!, z wydartymi
rozwi�zaniami, i Charliego Puf-Puf, przeznaczon� dla dzieci
historyjk� o poci�gu. Pozornie jest to zabawna opowie��, ale
Jake wyczuwa, �e w Charliem nie ma nic zabawnego, �e budzi
strach, Roland za� wie co� nader niepokoj�cego: w Wysokiej
Mowie jego �wiata s�owo char oznacza �mier�.
12
Ciotka Talitha, matrona populacji River Crossing, daje
Rolandowi srebrny krzy�yk na �a�cuszku i w�drowcy ruszaj�
swoj� drog�. Przed Ludem natykaj� si� na strzaskany samolot
z naszego �wiata, niemiecki my�liwiec z lat trzydziestych. Za
sterami pozosta�y zw�oki pot�nie zbudowanego pilota, naj-
prawdopodobniej legendarnego, na p� mitycznego bandyty
Davida Quicka.
Podczas przekraczania rzeki Send po wal�cym si� mo�cie
Jake i Ej omal nie gin�. Wypadek ten rozprasza uwag� Rolan-
da, Eddiego i Susannah, co sprawia, �e ca�a pi�tka osaczona
zostaje przez chorego (i �miertelnie niebezpiecznego) bandyt�,
Gashera, kt�ry porywa Jake'a i prowadzi go do podziemnej
kryj�wki ostatniego wodza Siwych, Tik-Taka. Jego prawdziwe
nazwisko brzmi Andrew Quick; jest on prawnukiem Davida
Quicka, pilota, kt�ry pr�bowa� wyl�dowa� pod miastem sa-
molotem z innego �wiata.
Roland i Ej ruszaj� tropem Jake'a, a Eddie i Susannah
znajduj� Kolebk� Ludu i budz� u�pionego Blaine'a Mono.
Blaine jest ostatnim pozostaj�cym ponad ziemi� narz�dziem
wielkiego podziemnego systemu komputerowego miasta Lud.
Interesuj� go wy��cznie zagadki. Obiecuje zawie�� w�drowc�w
a� do ostatniej stacji trasy, je�li rozwi��� zadane przez niego
zagadki. Informuje ich te�, �e je�li nie rozwi���, b�d� w stanie
podj�� tylko jedn� podr�: do polany u kresu drogi. Innymi
s�owy, obiecuje im �mier�, i to nie samotn�, ma bowiem zamiar
uwolni� �mierciono�ny gaz parali�uj�cy, kt�ry zabije wszystkich
przebywaj�cych w mie�cie: M�odych, Siwych i rewolwerowc�w.
Roland uwalnia Jake'a. Pozostawia Andrew Quicka mar-
twego, tyle �e... Andrew Quick �yje. P�lepy, ze straszn�
ran� g�owy, uratowany zostaje przez m�czyzn� nazywaj�cego
samego siebie Richardem Fanninem oraz Wiecznym Przyby-
szem, przed kt�rym Walter ostrzega� Rolanda.
Roland i Jake spotykaj� si� z Eddiem i Susannah w Kolebce
Ludu. Susannah z pomoc� �tej suki" Detty Walker rozwi�zuje
zagadk� wymy�lon� przez sztuczn� inteligencj�. W�drowcy
wchodz� na pok�ad Blaine'a, z konieczno�ci ignoruj�c przera-
�aj�ce ostrze�enia, kt�re wysy�a im �zdrowa", lecz fatalnie
s�aba cz�� m�zgu Blaine'a, nazwana przez Eddiego �Ma�ym
13
Blaine'em". Dowiaduj� si�, �e sterowany przez sztuczn� inte-
ligencj� poci�g ma zamiar pope�ni� samob�jstwo wraz z nimi.
Fakt, �e �fizycznie" inteligencja ta pozostaje w mie�cie, a czer-
wony poci�g oddala si� od niej z pr�dko�ci� dochodz�c� do
o�miuset mil na godzin�, w niczym nie poprawia sytuacji.
Tylko jedno mo�e ocali� bohater�w: zagadki, kt�re Blaine
kocha nad �ycie. Roland z Gilead proponuje rozegranie
turnieju. T� w�a�nie propozycj� ko�cz� si� Ziemie ja�owe
i zaczyna Czarnoksi�nik i kryszta�.
Romeo:
O, Julio!
Przysi�gam na ten ksi�yc, co wspaniale
Powleka srebrem tamtych drzew wierzcho�ki...
Julia:
O! Nie przysi�gaj na ksi�yc, bo ksi�yc
Co tydzie� zmienia kszta�t swej pi�knej tarczy;
I mi�o�� twa po takiej przysi�dze
Mog�aby r�wnie� zmienn� si� okaza�.
Romeo:
Na c� mam przysi�c?
Julia:
Nie przysi�gaj wcale;
Lub wreszcie przysi�� na samego siebie
Na ten uroczy przedmiot mych uwielbie�
To ci uwierz�.
William Shakespeare: Romeo i Julia *.
Na czwarty dzie�, ku jej [Doroty] wielkiej rado�ci, Oz
pos�a� po ni�, a kiedy wesz�a do sali tronowej, powiedzia�
uprzejmie:
� Siadaj, moja mi�a. S�dz�, �e znalaz�em spos�b
wydostania ci� z tej krainy.
* Przek�ad: J�zef Paszkowski.
15
�
I b�d� mog�a wr�ci� do Kansas? � spyta�a wzru-
szona.
� Widzisz, tego nie jestem pewny � odpar� Oz �
poniewa� nie mam najmniejszego poj�cia, gdzie znajduje
si� Kansas.
L. Frank Baum: Czarnoksi�nik z krainy Oz*.
Jak cz�owiek, co ��da szklanki wina przed walk�,
Tak ja zapragn��em haustu szcz�liwszych wspomnie�,
By nabra� otuchy, �e i tu nie ulegn�.
Wprz�d pomy�l, walcz potem � to jest �o�nierska
sztuka;
Smak czas�w minionych � i wszystko b�dzie dobrze!
Robert Browning: Sir Rolandpod Mroczn� Wie�� stan��**.
* Przek�ad: Pawe� �opatka.
** Przek�ad: Juliusz �u�awski.
PROLOG
BLAINE
� ZADAJ MI ZAGADK� � zach�ca� Blaine.
� CO POWIEDZIA�E�? � pe�en niedowierzania g�os
Du�ego Blaine'a ponownie upodobni� si� do g�osu jego brata-
-bli�niaka, z kt�rego istnienia nie zdawa� sobie sprawy.
� Powiedzia�em, �e ci� pieprz� � odpar� ch�odno Ro-
land � ale je�li nie jeste� w stanie tego zrozumie�, Blaine, to
powiem ja�niej. Nie. Odpowied� brzmi �nie".
Przez bardzo d�ug� chwil� Blaine milcza�, a kiedy postanowi�
odpowiedzie�, nie uczyni� tego s�owami. �ciany, pod�oga i sufit
zn�w zacz�y odbarwia� si� i znika�. W ci�gu dziesi�ciu sekund
Kabina Baron�w ponownie przesta�a istnie�. Poci�g jecha� teraz
przez g�ry, kt�re wcze�niej widzieli na horyzoncie: o�owianosza-
re szczyty p�dzi�y ku nim jak wicher, a potem zostawa�y w tyle,
ods�aniaj�c ja�owe doliny, w kt�rych pe�za�y chrz�szcze wielko�-
ci ��wi morskich. Roland zobaczy�, jak z jednej z jaski� nagle
wyskoczy�o co� podobnego do wielkiego w�a. Schwyta�o �uka
i wci�gn�o go do pieczary. Nigdy nie widzia� takiej krainy ani
takich zwierz�t, na widok kt�rych przechodzi� go dreszcz. By�y
wrogie, lecz nie na tym polega� problem. Chodzi�o o to, �e to
wszystko by�o obce. Jakby Blaine przewi�z� ich na inny �wiat.
� MO�E POWINIENEM WYKOLEI� SI� TUTAJ �
odezwa� si� po pewnym czasie Blaine. M�wi� z namys�em, lecz
w jego g�osie rewolwerowiec wyczuwa� skrywan� w�ciek�o��.
19
� Mo�e � przytakn�� oboj�tnie.
Wcale nie by�o mu to oboj�tne i wiedzia�, �e komputer by�
mo�e potrafi odczyta� jego prawdziwe uczucia. Blaine powiedzia�
im, �e dysponuje takim sprz�tem, i chocia� Roland by� pewien, �e
komputer potrafi k�ama�, w tym wypadku nie mia� powodu
w�tpi� w prawdziwo�� jego s��w. Gdyby Blaine rzeczywi�cie
wykry� napi�cie w g�osie rewolwerowca, gra by�aby sko�czona.
Poci�g by� niewiarygodnie zmy�ln� maszyn�... ale mimo wszystko
tylko maszyn�. By� mo�e nie zdo�a�by zrozumie�, �e ludzie cz�sto
s� w stanie podj�� dzia�ania sprzeczne z ich wszystkimi emocjami.
Gdyby w g�osie rewolwerowca wykry� l�k, zapewne za�o�y�by, �e
Roland blefuje. Taka pomy�ka mog�aby zabi� ich wszystkich.
� JESTE� NIEUPRZEJMY I AROGANCKI � rzek�
Blaine. � TE CECHY MO�E WYDAJ� SI� INTERESU-
J�CE TOBIE, ALE NIE MNIE.
Twarz Eddiego zdradza�a g��boki niepok�j. Bezg�o�nie
powiedzia�: Co ty wyprawiasz?, lecz Roland zignorowa� go.
By� zaj�ty Blaine'em i doskonale wiedzia�, co robi.
� Och, potrafi� by� jeszcze bardziej nieuprzejmy.
Roland z Gilead rozpl�t� r�ce i powoli wsta�. Wydawa�o si�,
�e stoi w powietrzu na lekko rozstawionych nogach, z praw�
d�oni� na biodrze, a lew� na wyk�adanej sanda�owym drewnem
r�koje�ci rewolweru. Sta� tak jak wielekro� przedtem na
zakurzonych uliczkach dziesi�tk�w zapomnianych miasteczek,
w tuzinach usianych g�azami kanion�w, w niezliczonych knaj-
pach z ich zapachem skwa�nia�ego piwa i zje�cza�ego t�uszczu.
Dla niego by� to kolejny pojedynek na jeszcze jednej opustosza-
�ej uliczce. To wszystko i to mu wystarcza�o. Oto khef, ka
i ka-tet. To, �e zawsze dochodzi do rozstrzygaj�cego pojedynku,
by�o niezaprzeczalnym faktem jego �ycia i osi�, wok� kt�rej
obraca�o si� jego w�asne ka. A to, �e t� walk� stoczy na s�owa,
a nie na kule, w niczym nie zmienia�o sytuacji. I tak b�dzie to
walka na �mier� i �ycie. Unosz�cy si� wok� zapach �mierci by�
r�wnie wyczuwalny i silny jak od�r bagiennego gazu. Nagle, jak
zawsze, ogarn�� go lodowaty spok�j i przesta� by� sob�.
� Mog� nazwa� ci� bezmy�ln�, pustog�ow�, g�upi�, aro-
ganck� maszyn�. Mog� nazwa� ci� n�dznym, bezmy�lnym
tworem, kt�ry ma tyle rozumu, co wiatr �wiszcz�cy w dziupli.
20
� PRZESTA�.
Roland ci�gn�� tym samym tonem, kompletnie ignoruj�c
Blaine'a.
� Niestety moj� nieuprzejmo�� nieco ogranicza fakt, �e
jeste� tylko maszyn�... tym, co Eddie nazywa gad�etem.
� JESTEM NIE TYLKO...
� Na przyk�ad nie mog� nazwa� ci� skurwysynem, bo nie
urodzi�e� si� i nie masz matki. Nie mog� powiedzie�, �e jeste�
gorszy od najgorszego �ebraka, kt�ry kiedykolwiek tarza� si�
w rynsztokach najpodlejszych zau�k�w, gdy� nawet on jest
lepszy od ciebie: nie masz kolan, na kt�rych m�g�by� si�
czo�ga�, i nie upad�by� na nie, gdyby� nawet je mia�, poniewa�
nie rozumiesz, czym jest ludzkie mi�osierdzie. Nie mog� te�
nazwa� ci� kutasem, bo go nie masz.
Roland przerwa�, by zaczerpn�� powietrza. Jego towarzysze
czekali z zapartym tchem. W kabinie zalega�a g�ucha cisza.
Blaine oniemia�.
� Natomiast mog� nazwa� ci� wiaro�omc�, kt�ry pozwoli�
swej jedynej towarzyszce pope�ni� samob�jstwo, tch�rzem
napawaj�cym si� dr�czeniem g�upc�w i mordowaniem nie-
winnych, oszala�ym i be�kocz�cym mechanicznym goblinem,
kt�ry...
� ROZKAZUJ� CI PRZESTA� ALBO ZARAZ WAS
ZABIJ�!
Oczy Rolanda rozjarzy�y si� tak gro�nym blaskiem, �e Eddie
a� si� wzdrygn��. Obok us�ysza� westchnienia Jake'a i Susannah.
� Zabij, je�li chcesz, ale nie pr�buj mi rozkazywa�! �
rykn�� rewolwerowiec. � Zapomnia�e� oblicza tego, kto ci�
stworzy�! A teraz zabij nas albo milcz i s�uchaj mnie, Rolanda
z Gilead, syna Stevena, rewolwerowca i pana pradawnej
krainy! Nie w�drowa�em przez taki kawa� �wiata i tyle lat,
�eby s�ucha� twojej dziecinnej paplaniny! Rozumiesz? Teraz
ty b�dziesz mnie s�ucha�!
Zapad�a g��boka cisza. Wszyscy wstrzymali oddech. Roland
surowo spogl�da� przed siebie, z podniesion� g�ow� i d�oni�
na kolbie rewolweru.
Susannah Dean unios�a d�o� do ust, zas�aniaj�c u�miech,
jaki m�g�by pojawi� si� na wargach kobiety dotykaj�cej jakiej�
21
nowej cz�ci garderoby � na przyk�ad kapelusza � �eby
upewni� si�, �e jest na swoim miejscu. Obawia�a si�, �e jej
�ycie za chwil� si� sko�czy, a mimo to w tym momencie czu�a
nie strach, lecz dum�. Zerkn�a w lewo i zobaczy�a, �e Eddie
z u�miechem i zdumieniem spogl�da na Rolanda. Wyraz
twarzy ch�opca by� jeszcze �atwiejszy do odczytania: malowa�
si� na niej nieskrywany podziw.
� Powiedz mu! � szepn�� Jake. � Niech wie! Teraz!
� Lepiej s�uchaj, co ci m�wi � doda� Eddie. � On
naprawd� wcale si� ciebie nie boi, Blaine. Nie na darmo
nazywaj� go W�ciek�ym Psem z Gilead.
Po d�ugiej, d�ugiej chwili Blaine zapyta�:
� CZY TAK CI� NAZYWAJ�, ROLANDZIE, SYNU
STEVENA?
� By� mo�e � przyzna� Roland, spokojnie stoj�c nad
pustymi g�rami.
� NA CO MI WASZE TOWARZYSTWO, JE�ELI NIE
CHCECIE MI ZADAWA� ZAGADEK? � zapyta� Blaine.
Teraz przypomina� rozkapryszone, nad�sane dziecko, kt�rego
nie po�o�ono w por� spa�.
� Nie powiedzia�em, �e nie chcemy � rzek� Roland.
� NIE? � W g�osie Blaine'a us�yszeli niedowierzanie. �
NIE ROZUMIEM, A JEDNAK ANALIZA G�OSU
WSKAZUJE NA RACJONALNE PRZES�ANKI. WYJA�-
NIJ MI TO, PROSZ�.
� Powiedzia�e�, �e chcesz us�ysze� je natychmiast�odpar�
Roland. � W�a�nie na to nie wyrazi�em zgody. Twoje za-
chowanie by�o niedopuszczalne.
� NIE ROZUMIEM.
� By�e� nieuprzejmy. Czy teraz rozumiesz?
Zapad�o d�ugie, pe�ne namys�u milczenie.
� JE�LI TO, CO POWIEDZIA�EM, UZNA�E� ZA
NIEGRZECZNE, TO PRZEPRASZAM.
� Przeprosiny przyj�te, Blaine. Jest jednak powa�niejszy
problem.
� WYJA�NIJ.
W g�osie Blaine'a pojawi�a si� niepewno��, co wcale nie
zdziwi�o Rolanda. Komputer od dawna nie zazna� innych
22
ludzkich reakcji ni� ignorancja, s�u�alczo�� czy przes�dny l�k.
Je�li kiedy� spotka� si� z przejawami ludzkiej odwagi, to bardzo
dawno temu.
� Wy��cz obraz, a zrobi� to.
Roland usiad�, jakby uznaj�c, �e to wyklucza dalsze spory
i perspektyw� rych�ej �mierci. Blaine wykona�, co mu kazano.
�ciany zn�w zabarwi�y si� i zas�oni�y koszmarny krajobraz.
Migocz�cy punkcik na mapie znajdowa� si� ju� blisko k�ka
z napisem Candleton.
� W porz�dku � powiedzia� Roland. � Nieuprzejmo��
mo�na wybaczy�, Blaine. Tak uczono mnie za m�odu i glina
zastyg�a w taki kszta�t, jaki sformowa�a d�o� artysty. Uczono
mnie jednak, �e g�upota jest niewybaczalna.
� POD JAKIM WZGL�DEM OKAZA�EM SI� G�U-
PI, ROLANDZIE Z GILEAD? � zapyta� z�owrogo Blaine.
Susannah nagle pomy�la�a o kocie przyczajonym przy mysiej
dziurze, z lekko poruszaj�cym si� ogonem i b�yszcz�cymi
zielonymi �lepiami.
� Mamy co�, czego pragniesz � odpar� Roland � ale
jedyn� nagrod�, jak� za to proponujesz, jest �mier�. To g�upota.
Zapad�a d�uga cisza. Blaine rozwa�a� t� odpowied�. Potem
rzek�:
� M�WISZ PRAWD�, ROLANDZIE Z GILEAD,
LECZ JESZCZE NIE DOWIOD�E� JAKO�CI SWOICH
ZAGADEK. NIE NAGRODZ� WAS �YCIEM ZA KIEP-
SKIE ZAGADKI.
Roland skin�� g�ow�.
� Rozumiem, Blaine. Teraz pos�uchaj i postaraj si� zro-
zumie�. Moi przyjaciele znaj� ju� cz�� tej opowie�ci. Kiedy
by�em ch�opcem w baronii Gilead, ka�dego roku urz�dzano
siedem festyn�w: Zimowy, Szerokiej Ziemi, Siewu, �rodka
Lata, Pe�nej Ziemi, �niw oraz Ko�ca Roku. Zagadki stanowi�y
wa�n� cz�� ka�dego z nich, a podczas festyn�w Szerokiej
Ziemi i Pe�nej Ziemi by�y najwa�niejszym punktem programu,
gdy� z opowiadanych zagadek przepowiadano dobre lub z�e
zbiory.
� TO PRZES�D NIEOPIERAJ�CY SI� NA FAK-
TACH � rzek� Blaine. � IRYTUJ�CY I NIEPOKOJ�CY.
23
�
Oczywi�cie, �e to przes�d � zgodzi� si� Roland � ale
zdziwi�by� si�, jak cz�sto te przepowiednie si� sprawdza�y. Na
przyk�ad taka zagadka, Blaine: jaka jest r�nica mi�dzy sto-
giem a kwok�?
� BARDZO STARA ZAGADKA I NIEZBYT INTE-
RESUJ�CA � powiedzia� Blaine, lecz sprawia� wra�enie
zadowolonego, �e ma co� do rozwi�zania. � ST�G TO
DU�A KUPA, A KWOKA TO KURZA DUPA. ZAGAD-
KA OPARTA NA FONETYCZNEJ ZBIE�NO�CI WY-
RAZ�W. PODOBNA, OPOWIADANA W WYMIARZE,
W KT�RYM ISTNIEJE BARONIA NOWEGO JORKU,
BRZMI NAST�PUJ�CO: NA CZYM POLEGA RӯNI-
CA MI�DZY CYRKLEM A ZDANIEM Z�O�ONYM?
� Nasz nauczyciel angielskiego powtarza� nam j� przynaj-
mniej raz w roku: Cyrkiel przedziela prost� i daje odcinek,
a zdania z�o�one oddziela przecinek � wtr�ci� si� Jake.
� TAK�przyzna� Blaine. �BARDZO STARA I G�U-
PIA ZAGADKA.
� Chocia� raz musz� przyzna� ci racj�, kolego � rzek�
Eddie.
� CH�TNIE POS�UCHAM JESZCZE O KONKUR-
SACH ZAGADEK, ROLANDZIE, SYNU STEVENA. TO
BARDZO INTERESUJ�CE.
� Podczas festynu Szerokiej Ziemi i Pe�nej Ziemi od
szesnastu do trzydziestu zawodnik�w zbiera�o si� w samo
po�udnie w Sali Przodk�w, kt�rej drzwi by�y w�wczas otwarte.
Tylko w te dni posp�lstwo � kupcy, wie�niacy, rzemie�lnicy
i tym podobni ludzie � mogli wej�� do Sali Przodk�w, co te�
t�umnie robili.
Oczy rewolwerowca przybra�y nieobecny i senny wyraz.
Jake widzia� to spojrzenie w swoim poprzednim, mgli�cie
pami�tanym �yciu, gdy Roland opowiada� mu, jak razem ze
swoimi przyjaci�mi, Cuthbertem i Jamiem, zakradli si� kiedy�
na balkon tej�e sali, aby zobaczy� jaki� rytualny taniec. Roland
m�wi� o tym Jake'owi, kiedy razem w�drowali przez g�ry
tropem Waltera.
Marten siedzia� obok mojej matki i ojca � powiedzia� Ro-
land. Pozna�em ich z daleka, a kiedy ta�czy�a z Martenem,
24
powoli wiruj�c, inni zrobili im miejsce, a potem bili brawo.
Rewolwerowcy jednak nie klaskali...
Jake z zaciekawieniem patrzy� na Rolanda, zastanawiaj�c
si�, sk�d przyby� ten dziwny, tajemniczy cz�owiek... i po co.
� Na �rodku sali ustawiano wielk� beczk� � ci�gn��
Roland � i ka�dy z uczestnik�w konkursu wrzuca� do niej
gar�� zwitk�w kory z wypisanymi na nich zagadkami. Niekt�re
by�y stare, zas�yszane od starszych... a nawet czasem wyczytane
w ksi�gach... lecz wiele u�o�ono specjalnie na t� okazj�. Trzej
s�dziowie, w�r�d kt�rych zawsze by� jeden rewolwerowiec,
wydawali werdykt po przeczytaniu ka�dej z nich i akceptowano
je tylko wtedy, kiedy oni je zaaprobowali.
� TAK, ZAGADKI WYMAGAJ� STARANNEJ OCE-
NY � przyzna� Blaine.
� Na tym polega� konkurs � m�wi� dalej rewolwerowiec.
K�ciki jego warg unios�y si� w nik�ym u�miechu na wspo-
mnienie tamtych dni, gdy by� w wieku tego posiniaczonego
ch�opca, siedz�cego tu z billy-bumblerem na kolanach. �
I trwa� wiele godzin. Uczestnicy stali szeregiem na �rodku
Sali Przodk�w. Miejsce w szeregu zale�a�o od wynik�w,
a poniewa� znacznie lepiej by�o sta� na ko�cu szeregu ni�
na pocz�tku, wszyscy mieli nadziej� na wysoki numer. Zwy-
ci�zca musia� poda� poprawne rozwi�zanie chocia� jednej
zagadki.
� OCZYWI�CIE.
� Ka�dy m�czyzna i ka�da kobieta... gdy� w�r�d najlep-
szych zawodnik�w z Gilead by�o kilka kobiet... po podej�ciu
do beczki wyci�gali zwitek z zagadk� i wr�czali go Mistrzowi.
Ten odczytywa� zagadk� i je�li pozosta�a nierozwi�zana, gdy
przesypa� si� piasek w trzyminutowej klepsydrze, zawodnik
musia� wyj�� z szeregu.
� I T� SAM� ZAGADK� ZADAWANO NAST�P-
NEMU W KOLEJCE?
� Tak.
� ZATEM MIA� WI�CEJ CZASU DO NAMYS�U.
� Tak.
� ROZUMIEM. DLA MNIE BOMBA.
Roland zmarszczy� brwi.
25
�
Bomba?
� Chcia� powiedzie�, �e to niez�a zabawa � pospiesznie
wyja�ni�a Susannah.
Roland wzruszy� ramionami.
� Pewnie dla widz�w, ale uczestnicy traktowali to bardzo
powa�nie, wi�c po zako�czeniu konkursu i wr�czeniu nagrody
cz�sto dochodzi�o do k��tni i bijatyk.
� CO BY�O NAGROD�?
� Najwi�ksza g� w baronii. I co roku zabiera� j� do domu
m�j nauczyciel Cort.
� MUSIA� ZNA� MN�STWO ZAGADEK � rzek�
z szacunkiem Blaine. � CHCIA�BYM, �EBY TU BY�.
To jest nas dw�ch � pomy�la� Roland.
� Teraz dochodz� do mojej propozycji � powiedzia�.
� WYS�UCHAM JEJ Z WIELKIM ZAINTERESO-
WANIEM, ROLANDZIE Z GILEAD.
� Urz�d�my sobie festyn. Ty nie b�dziesz zadawa� zaga-
dek, poniewa� wolisz us�ysze� nowe, ni� powtarza� te, kt�rych
na pewno znasz miliony...
� W�A�NIE.
� Poza tym wi�kszo�ci i tak nie zdo�aliby�my rozwi�-
za� � ci�gn�� Roland. � Jestem pewien, �e znasz takie
zagadki, kt�re zaskoczy�yby nawet Corta, gdyby wylosowa� je
z beczki.
Wcale nie by� tego pewien, ale u�y� ju� kija, a teraz przysz�a
chwila na marchewk�.
� OCZYWI�CIE � przytakn�� Blaine.
� Proponuj�, �eby zamiast g�si nagrod� by�o nasze �y-
cie � o�wiadczy� Roland. � Jad�c, b�dziemy zadawa� ci
zagadki. Je�li rozwi��esz je wszystkie, zanim dotrzemy do
Topeki, b�dziesz m�g� zrealizowa� sw�j pierwotny plan i zabi�
nas. Oto twoja g�. Je�li jednak my ci� pokonamy, je�eli
w ksi��ce Jake'a lub w naszej pami�ci znajdzie si� jaka�
zagadka, kt�rej nie znasz i nie potrafisz rozwi�za�, to dowie-
ziesz nas do Topeki i pozwolisz nam odej��. Oto nasza g�.
Cisza.
� Zrozumia�e�?
� TAK.
26
� Zgadzasz si�?
Blaine Mono znowu milcza�. Eddie siedzia� sztywno, obej-
muj�c ramieniem Susannah i spogl�daj�c na sufit Kabiny
Baron�w. Jake delikatnie g�aska� Ej a, omijaj�c zlepione krwi�
futerko w tych miejscach, gdzie bumbler mia� skaleczenia od
no�a. Czekali, a� Blaine � prawdziwy Blaine, pozostaj�cy
daleko w tyle, �yj�c swym niby-�yciem pod miastem, kt�rego
mieszka�c�w pozabija� � rozwa�y propozycj�.
� TAK � rzek� w ko�cu Blaine. � ZGADZAM SI�.
JE�LI ROZWI��� WSZYSTKIE WASZE ZAGADKI,
ZABIOR� WAS ZE SOB� TAM, GDZIE KO�CZ� SI�
WSZYSTKIE TORY. JE�LI KTO� Z WAS ZADA MI
ZAGADK�, KT�REJ NIE ZDO�AM ROZWI�ZA�, DA-
RUJ� WAM �YCIE I ZAWIOZ� DO TOPEKI, GDZIE
WYSI�DZIECIE I RUSZYCIE W DALSZ� DROG� DO
MROCZNEJ WIE�Y. CZY DOBRZE ZROZUMIA�EM
WARUNKI I SENS TWOJEJ PROPOZYCJI, ROLAN-
DZIE, SYNU STEVENA?
� Tak.
� BARDZO DOBRZE, ROLANDZIE Z GILEAD.
� BARDZO DOBRZE, EDDIE Z NOWEGO JORKU.
� BARDZO DOBRZE, SUSANNAH Z NOWEGO
JORKU.
� BARDZO DOBRZE, JAKEU Z NOWEGO JORKU.
� BARDZO DOBRZE, EJU ZE �WIATA PO�RED-
NIEGO.
S�ysz�c swoje imi�, Ej na moment podni�s� �ebek.
� JESTE�CIE KA-TET- JEDNO�CI� Z WIELU. TAK
JAK JA. TERAZ MUSIMY DOWIE��, CZYJE KA-TET
JEST SILNIEJSZE.
Zapad�a d�uga cisza, przerywana tylko miarowym pulsowa-
niem silnik�w, nios�cych ich przez ziemie ja�owe ku Topece,
gdzie ko�czy� si� �wiat Po�redni, a zaczyna� �wiat Ko�cowy.
� A ZATEM � zawo�a� Blaine � ZARZU�CIE SIECI,
W�DROWCY! ZADAWAJCIE SWOJE PYTANIA.
NIECH ZACZNIE SI� TURNIEJ.
CZʌ� PIERWSZA
ZAGADKI
Rozdzia� 1
POD KSIʯYCEM DEMONA (I)
Miasteczko Candleton, cho� zrujnowane i zatrute promie-
niowaniem, nie by�o bynajmniej martwe. Po wielu, wielu
stuleciach wci�� ko�ata�o si� w nim �ycie: �ycie �uk�w wielko�ci
��wi, ptak�w przypominaj�cych miniaturowe, zdeformowane
smoki, i kilku zataczaj�cych si� robot�w, wchodz�cych i wy-
chodz�cych z wal�cych si� budynk�w, niczym �ywe trupy
z nierdzewnej stali, zgrzytaj�cych stawami i nieprzytomnie
mrugaj�cych atomowymi oczami.
� Poka� przepustk�, przyjacielu � pokrzykiwa� jeden
z nich, od dwustu trzydziestu czterech lat zab��kany w k�cie sali
recepcyjnej Travellers Hotel. W zardzewia��, kanciast� g�ow�
wpuszczon� mia� sze�cioramienn� gwiazd�. Uda�o mu si� wy-
��obi� p�ytkie wg��bienie w zastawiaj�cej mu drog�, obitej
stalowymi p�ytami �cianie, i by� to jego jedyny sukces. � Poka�
przepustk�, przyjacielu! Na po�udnie i wsch�d od miasta mo�li-
wy wzrost promieniowania. Poka� przepustk�, przyjacielu! Na
po�udnie i wsch�d od miasta mo�liwy wzrost promieniowania.
Opas�y szczur, �lepy, wlok�cy flaki za sob� w worku jak
zgni�e �o�ysko, przepe�z� z wysi�kiem ko�o n�g robota. Robot-
-Szeryf nie zwr�ci� na niego uwagi, wali� g�ow� w �cian�
i powtarza�: �Poka� przepustk�, przyjacielu. Na po�udnie
i wsch�d od miasta mo�liwy wzrost promieniowania!". Za
jego plecami, na barze, czaszki m�czyzn i kobiet, kt�rzy
31
przyszli tu kiedy� na ostatniego w �yciu drinka i kt�rych kata-
klizm tu w�a�nie dopad�, szczerzy�y z�by, jakby ludzie ci umarli
z u�miechem na ustach. By� mo�e niekt�rzy mieli tyle szcz�cia.
Kiedy Blaine Mono przelecia� nad miastem z pr�dko�ci�
kuli wylatuj�cej z lufy karabinu, p�k�y okna i uni�s� si� kurz
a kilka czaszek na barze rozpad�o si� niczym antyczne wazy.
Radioaktywny huragan przemkn�� nad ulic� i koniowi�z przed
restauracj� Elegant Beef and Pork uni�s� si� w powietrze
wessany p�dem niczym pasmo dymu. Stoj�ca na miejskim
placu fontanna p�k�a na dwie cz�ci, pluj�c nie wod�, lecz
kurzem, w�ami, zmutowanymi skorpionami i kilkoma kr�c�-
cymi si� w k�ko �ukami-��wiami.
Cie�, kt�ry zak��ci� spok�j miasta, znik� tak szybko, jak si�
pojawi�. Candleton uspokoi�o si�, lecz nim zn�w si� zacz�o
rozk�ada� (rozk�ad ten przez dwa i p� wieku zast�powa� mu
�ycie), po raz pierwszy od o�miu lat uderzy�a we� fala d�wi�ko-
wa. Od spowodowanych ni� wibracji rozlecia� si� stoj�cy na.
placu z fontann� sklep. Robot wypowiedzia� swe sakramen-
talne ostrze�enie: �Wzrost pro..." i zamar�. Sta� w k�cie, twarz�
do �ciany, niczym ukarane za z�e zachowanie dziecko.
Dwie�cie do trzystu k� za Candleton, oceniaj�c wed�ug-
�cie�ki Promienia, poziom promieniowania i zawarto�� DEP3
w ziemi gwa�townie spada�y. Szyna Blaine'a schodzi�a tu do
wysoko�ci niespe�na dziesi�ciu st�p nad ziemi�... i to tu w�a�nie,
z sosnowego lasu, wysz�a zgrabna sarna, by napi� si� ze strumie-
nia, kt�rego woda by�a ju� w trzech czwartych oczyszczona.
Sarna nie by�a normalna: z jej brzucha zwisa�a pi�ta noga,
chwiej�ca si� bezw�adnie w rytm krok�w, a po lewej stronie
g�owy mia�a trzecie, �lepe, oko, lecz mog�a rodzi� potomstwo
i jej DNA wygl�da�o nie�le jak na mutanta w dwunastym
pokoleniu. W swym sze�cioletnim �yciu urodzi�a trzy �ywe
jelonki. Dwa z nich by�y najzupe�niej normalne � Ciotka
Talitha z River Crossing powiedzia�aby o nich: rozp�odo-
we� trzeciego, pozbawionego sk�ry potwora, zabi� ojciec.
�wiat, a przynajmniej ta cz�� �wiata, powoli zalecza� rany.
Sarna zacz�a pi� i nagle poderwa�a �eb, spojrza�a dooko�a
szeroko rozwartymi �lepiami. Gdzie� z daleka dobieg� j�
przenikliwy szum; po chwili, kr�tkiej jak mgnienie oka, do-
32
jrza�a o�lepiaj�cy b�ysk �wiat�a. Poczu�a strach, lecz cho�
reagowa�a b�yskawicznie, a �wiat�o oddalone by�o o wiele k�
martwego �wiata, nie mia�a najmniejszej szansy na ucieczk�.
Nim zd��y�a napr�y� mi�nie, drobna iskierka by�a tu�-tu�,
zalewaj�c polan� i strumie� upiornym blaskiem. Powietrze
rozdar� og�uszaj�cy szum turbin pracuj�cych z pe�n� moc�.
Betonowy pas, na kt�rym wspiera�a si� szyna, zabarwi� si� na
r�owo, w powietrze wzlecia�y: py�, kamienie, rozerwane cia�a
mniejszych zwierz�t, li�cie i ig�y drzew. Sarna zgin�a na miejscu,
zabita si�� podmuchu, kt�ry wywo�a� przeje�d�aj�cy Blaine.
By�a za ci�ka, by porwa� j� wicher, ale przelecia�a w powietrzu
niemal siedemdziesi�t jard�w, chlapi�c wod� z kopyt i pyska.
Zdarta sk�ra i pi�ta noga wessane zosta�y przez wir.
Zapad�a cisza, cienka jak warstewka lodu na stawie w Ko�cu
Roku, po czym hukn�� p�dz�cy za poci�giem grzmot, zabijaj�c
unosz�cego si� nad lasem zmutowanego ptaka, zapewne kru-
ka. Bezw�adne cia�o z pluskiem wpad�o do strumienia.
Tylne czerwone �wiate�ko Blaine'a rozp�yn�o si� w ciem-
no�ci.
Zza cienkiej zas�ony chmur wychyn�� ksi�yc w pe�ni, malu-
j�c strumie� i polan� srebrem tandetnej bi�uterii. Na jego
powierzchni wida� by�o twarz, nie tak� jednak, jak� chcieliby
ogl�da� kochankowie, lecz mask� trupiej czaszki, jak te na
barze w Travellers Hotel, z rozbawieniem gro�nego szale�-
ca wpatrzon� w istoty pr�buj�ce prze�y� na ja�owej ziemi.
W Gilead, nim �wiat poszed� naprz�d, pe�ni� Ko�ca Roku
nazywano Ksi�ycem Demona. I uwa�ano, �e spojrzenie w je-
go twarz przynosi nieszcz�cie.
Dzi� jednak nie mia�o to wielkiego znaczenia. Dzi� demony
spotyka�o si� wsz�dzie.
Susannah spojrza�a na plan trasy. Zielona kropka oznacza-
j�ca ich pozycj� znajdowa�a si� ju� w po�owie drogi mi�dzy
Candleton i Rile�, nast�pn� stacj� Blaine'a. Kto chcia�by na
niej wysi���? � pomy�la�a.
33
Przenios�a spojrzenie na Eddiego, kt�ry siedzia� nierucho-
mo, ze wzrokiem utkwionym w dachu Kabiny Baron�w. Pod-
nios�a spojrzenie i dostrzeg�a klap� (tylko �e w takim futurys-
tycznym g�wnie jak Blaine nie by�o chyba klap, lecz wy��cznie
luki albo co� jeszcze bardziej niesamowitego), na kt�rej nary-
sowany by� wychodz�cy na zewn�trz cz�owieczek. Spr�bowa�a
wyobrazi� sobie, co si� stanie z cz�owiekiem wychylaj�cym si�
z poci�gu przy pr�dko�ci o�miuset mil na godzin�, i ujrza�a
jasny obraz g�owy zerwanej z ramion, niczym kwiat z �ody�ki,
lec�cej wzd�u� wagonu, mo�e nawet odbijaj�cej si� od niego
i nikn�cej w ciemno�ci; szeroko rozwarte oczy, powiewaj�ce
w�osy.
Spr�bowa�a wymaza� z pami�ci ten obraz tak szybko, jak
to tylko mo�liwe. Zreszt� klapa z pewno�ci� by�a zamkni�ta,
Blaine Mono nie mia� zamiaru ich wypu�ci�. Mo�e i uda im
si� wygra�, ale nie s�dzi�a, by Blaine uwolni� ich tak po prostu,
nawet gdyby zdo�ali pokona� go na zagadki.
Przykro mi to m�wi�, ale my�lisz jak pieprzony bia�as, skar-
bie � powiedzia�a do siebie; jej g�os niezbyt ju� przypomi-
na� g�os Detty Walker. Nie ufam twojej mechanicznej dupie.
Za�o�� si�, �e pokonany b�dziesz bardziej niebezpieczny ni� ze
wst��k� zwyci�zcy, przypi�t� do modu��w pami�ci czy gdzie-
kolwiek.
Jake wyci�gn�� r�k�; podawa� Rolandowi oberwan� ksi��e-
czk� z zagadkami, jakby ba� si� odpowiedzialno�ci. Susannah
wiedzia�a, jak musi si� czu� ch�opiec; �ycie ich wszystkich
mog�o zale�e� od s��w wypisanych na tych brudnych, po-
gniecionych kartkach.
� Rolandzie, chcesz?
� Eee! � Ej spojrza� na rewolwerowca. � Olant-ooo-ie! �
Wzi�� ksi��k� w z�by, zabra� j� Jake'owi i wyci�gn�� sw�
nieproporcjonalnie d�ug� szyj� do Rolanda, podaj�c mu Zaga-
deczki! �amig��wki dla wszystkich!
Roland przygl�da� si� im przez chwil�. Twarz mia� skupion�,
wzrok wpatrzony w przestrze�. Potrz�sn�� g�ow�, jakby m�wi�:
�Nie, jeszcze nie", i zerkn�� na plan trasy. Blaine nie mia�
twarzy, punktem odniesienia mog�a by� dla nich tylko mapa.
Zielony migaj�cy punkt wyra�nie zbli�a� si� do napisu Rilea.
34
Susan zastanowi�a si� przelotnie, jak te� wygl�da krajobraz za
oknem, i zdecydowa�a, �e wcale nie chce wiedzie�. Nie po
tym, co widzia�a po wyje�dzie z Ludu.
� Blaine! � krzykn�� Roland.
� TAK?
� Czy mo�esz nas opu�ci�? Chcemy porozmawia�.
Je�li my�lisz, �e to zrobi, musisz by� szalony, pomy�la�a
Susannah, ale Blaine odpowiedzia� natychmiast i jako� tak
bardzo ch�tnie.
� OCZYWI�CIE, REWOLWEROWCZE. WY��CZ�
WSZYSTKIE SENSORY W KABINIE BARON�W. KIE-
DY SKO�CZYCIE ROZMOW� I ZDECYDUJECIE SI�
ZACZ�� ZADAWA� ZAGADKI, WR�C�.
� Aha! Ty i genera� MacArthur � burkn�� Eddie.
� CO POWIEDZIA�E�, EDDIE Z NOWEGO JORKU?
� Nic. M�wi� do siebie, to wszystko.
� BY MNIE WEZWA�, DOTKNIJCIE PLANU TRA-
SY. GDY �WIECI SI� NA CZERWONO, SENSORY S�
WY��CZONE. DO WIDZENIA �LEPA GIENIA, KARA-
LUCHY POD PODUCHY. PISZCIE D�UGIE LISTY. �
Blaine przerwa� i doda� po chwili: � OLEJ Z OLIWEK,
BYLE NIE BOBROWY.
Prostok�t mapy w przedniej �cianie rozjarzy� si� nagle
czerwieni� tak intensywn�, �e Susannah musia�a zmru�y� oczy.
� Olej z oliwek, byle nie bobrowy? � zdumia� si� Jake. �
Co to w�a�ciwie mia�o znaczy�?
� Oboj�tne � odezwa� si� Roland. � Nie mamy czasu.
Mono zmierza do celu r�wnie szybko, niezale�nie od tego czy
Blaine jest z nami, czy nie.
� Nie wierzysz chyba, �e on naprawd� si� wy��czy�? �
spyta� Eddie. � Taki o�lizg�y robal? Daj spok�j, oprzytomniej.
Gwarantuj� ci, �e nas podgl�da i pods�uchuje.
� Bardzo w to w�tpi� � odpar� Roland i Susannah z nim
si� zgodzi�a, przynajmniej na razie. � S�ysza�e� chyba, jak
bardzo by� podniecony perspektyw� gry w zagadki po wszyst-
kich tych latach. I...
� I jest pewny siebie � doda�a Susannah. � Nie spodzie-
wa si� k�opot�w. Nie z nami.
35
�
A b�dzie mia� z nami k�opoty? � spyta� rewolwerowca
Jake. � B�dzie?
� Nie wiem � odpar� Roland. � Nie chowam asa w r�-
kawie, je�li o to ci chodzi. Gra b�dzie uczciwa... ale jest to
przynajmniej taka gra, w kt�r� kiedy� gra�em. W kt�r�
wszyscy kiedy� grali�my... do pewnego stopnia. O to w�a�nie
chodzi. � Skinieniem g�owy wskaza� ksi��eczk�, kt�r� Jake
odebra� Ejowi. � Dzia�aj� tu r�ne si�y... wielkie... si�y, i nie,
wszystkie pr�buj� powstrzyma� nas na drodze do Mrocznej
Wie�y.
Susannah s�ucha�a jego s��w, ale my�la�a o Blainie... Blainie,
kt�ry pozostawi� ich samym sobie, jak grzeczne dziecko po-
s�usznie zakrywaj�ce oczy, licz�ce i czekaj�ce, a� jego kumple
pochowaj� si� i b�dzie mog�o zacz�� ich szuka�. Czy�by tym
si� stali? Kumplami Blaine'a? Ta my�l wyda�a si� jej w jaki�
spos�b gorsza nawet od obrazu otwieranej klapy i urywanej
przez p�d powietrza g�owy.
� Wi�c co robimy? � spyta� Eddie. � Musisz mie� jaki�
pomys�, inaczej by� go nie odes�a�.
� Wielka inteligencja Blaine'a, w po��czeniu z d�ug� samo
tno�ci� i okresem wymuszonej bezczynno�ci, mog�a sprawi�
�e jest bardziej ludzki, ni� mu si� wydaje. W ka�dym razie
tak� mam nadziej�. Po pierwsze musimy zbada� jego... jakby
to powiedzie�... geografi�? Je�li tylko si� uda, powinni�my
okre�li�, gdzie jest silny, a gdzie s�aby, kiedy jest absolutnie
pewien siebie, a kiedy ju� nie tak absolutnie. W takim turnieju
nie chodzi tylko o spryt zadaj�cego zagadki, w �adnym razie
nie wolno wam da� si� zwie��. Chodzi te� o ustalenie s�abych
punkt�w odpowiadaj�cego.
� A on ma jakie� s�abe punkty? � zdziwi� si� Eddie.
� Je�li nie ma � odpar� spokojnie Roland � zginiemy
w tym poci�gu.
� Godne podziwu, jak potrafisz pocieszy� nas w najtrud-
niej szych chwilach. � Eddie u�miechn�� si� z wysi�kiem. �
Z pewno�ci� dodaje ci to wdzi�ku.
� Na pocz�tek zadamy mu cztery zagadki. �atw�, trud-
niejsz�, trudn� i najtrudniejsz�. Nie w�tpi�, �e odpowie na
wszystkie; naszym zadaniem b�dzie s�ucha�, jak odpowiada.
36
Eddie skin�� g�ow�, a Susannah pozwoli�a sobie na odrobi-
n�, cho� tylko odrobin�, nadziei. Ta taktyka wyda�a si� jej
dobra.
� Potem ode�lemy go i zn�w odb�dziemy rozmow� �
m�wi� dalej Roland. � By� mo�e b�dziemy ju� wiedzieli,
w kt�r� stron� skierowa� konie. Te pierwsze zagadki mog�
pochodzi� sk�dkolwiek, ale... gestem g�owy wskaza� ksi��ecz-
k�... bior�c pod uwag� opowie�� Jacka o ksi�garni, odpowied�,
kt�rej naprawd� potrzebujemy, jest tam, a nie we wspomnie-
niach dotycz�cych zagadek na Dni �wi�teczne. Musi tam by�.
� Pytanie � poprawi�a go Susannah.
Roland spojrza� na ni�, unosz�c brwi nad sp�owia�ymi,
lodowatoniebieskimi oczami.
� Szukamy pyta�, nie odpowiedzi. Tym razem to odpo-
wiedzi mog� nas zabi�.
Rewolwerowiec skin�� g�ow�. Wygl�da� na zagubionego,
beznadziejnie zagubionego; nie by� to wyraz, kt�ry Susannah
pragn�a widzie� na jego twarzy. A jednak, gdy Jake zn�w
poda� mu ksi��k�, wzi�� j� i trzyma� przez chwil�; sp�owia�a,
lecz weso�a, czerwona ok�adka dziwnie wygl�da�a w jego
opalonych d�oniach, zw�aszcza w prawej, u kt�rej brakowa�o
dw�ch palc�w. Nast�pnie przekaza� j� Eddiemu.
� Ty jeste� ta �atwa � powiedzia� do Susannah.
� Mo�e? � Susannah u�miechn�a si� lekko. � Ale nie
wypada m�wi� takich rzeczy damie. To bardzo nieuprzejmie.
Rewolwerowiec spojrza� na Jake'a.
� Zadasz zagadk� jako drugi. Niech b�dzie troch� trud-
niejsza. Ja b�d� trzeci, ty ostatni, Eddie. Wybierz z ksi��ki
kt�r��, kt�ra wyda ci si� najtrudniejsza...
� Trudne s� na ko�cu � podpowiedzia� Jake.
� ...i zapomnij o tych swoich g�upich �artach, prosz�. To
jest gra na �mier� i �ycie. Czas g�upich �art�w min��.
Eddie spojrza� na Rolanda: wysokiego, chudego i brzyd-
kiego. Spojrza� na cz�owieka, kt�ry dokona� B�g wie jak
ohydnych czyn�w w imi� dotarcia do tej swojej Wie�y...
zastanawia� si�, czy Roland wie, jak bole�nie go zrani� t�
rzucon� niedbale przestrog� przed dziecinnym zachowaniem,
u�miechem, niem�drym �artem.
37
Nie teraz, Eddie. Nie teraz, gdy zagro�one jest �ycie,
Otworzy� usta, by co� powiedzie�, co� swojego, w�asnego
i specjalnego, �miesznego i z�o�liwego zarazem; co� takiego
co zawsze doprowadza�o do furii jego brata Henry'ego.
i zamkn�� je, nie m�wi�c nic. Bo mo�e wielki, chudy i brzydki
tym razem mia� racj�? Mo�e pora od�o�y� na bok tanie
dowcipy i g�upie �arty. Mo�e czas wreszcie dorosn��?
Po kilku minutach cichych konsultacji i szybkim przejrzeniu
ksi��ki Jake'a (przez Eddiego i Susannah; ch�opiec oznajmi�
�e wie, jak� zagadk� zada jako pierwsz�), Roland podszed�
do przedniej �ciany wagonu i po�o�y� d�o� na pulsuj�cym
krwaw� czerwieni� prostok�cie. Plan pojawi� si� natychmiast
i cho� w zamkni�tym wagonie nie odczuwa�o si� ruchu, zielona
kropka by�a ju� bardzo blisko oznaczenia Rilea.
� A WI�C, ROLANDZIE, SYNU STEVENA � krzyk-
n�� Blaine g�osem, kt�ry Eddiemu wyda� si� pogodny, wr�cz
weso�y. � CZY TWOJEKA-TETMO�E JU� ZACZYNA�?
� Tak. Rund� rozpocznie Susannah z Nowego Jorku. -
Rewolwerowiec odwr�ci� si� do niej i zni�aj�c g�os (cho�
oczywi�cie wiedzia�, �e gdyby chcia�, Blaine m�g�by ich spokoj-
nie pods�ucha�), powiedzia�: � Nie musisz wstawa� jak
z powodu n�g, ale zwracaj si� do niego uprzejmie, za ka�dym
razem zaczynaj�c od imienia. Je�li... kiedy prawid�owo od-
powie na twoj� zagadk�, powiedz: �Dzi�ki ci, Blaine, od-
powiedzia�e� prawdziwie". Po tobie w przej�ciu stanie Jake
i zada swoj� zagadk�. Rozumiesz?
� A je�li odpowie �le albo nie odpowie?
Roland u�miechn�� si� ponuro.
� S�dz�, �e o to nie musimy si� martwi�, przynajmniej na
razie. � Podni�s� g�os. � Blaine?
� TAK, REWOLWEROWCZE?
� Zaczynamy. � Roland odetchn�� g��boko.
� DOSKONALE!
Rewolwerowiec skin�� na Susannah, Eddie u�cisn�� jej d�o�,
38
Jake poklepa� drug�. Ej przygl�da� si� jej w napi�ciu, oczkami
w z�otych obw�dkach.
Susannah u�miechn�a si� nerwowo i spojrza�a na plan trasy.
� Cze��, Blaine.
� JAK CI LECI, SUSANNAH Z NOWEGO JORKU?
Czu�a, jak mocno wali jej serce. Poci�a si�. Nagle przypo-
mnia�a sobie szko�� i odkrycie, kt�re zrobi�a ju� w pierwszej
klasie: najtrudniej jest zacz�� � jako pierwsza za�piewa�
piosenk�, opowiedzie� �art, przeczyta� wypracowanie o waka-
cjach... albo, skoro ju� przy tym jeste�my, zada� zagadk�. Ta,
kt�r� wybra�a, pochodzi�a ze zwariowanego wypracowania
Jake'a, kt�re ch�opiec wyrecytowa� im z pami�ci po d�ugiej
rozmowie ze starymi lud�mi z River Crossing. Wypracowanie
pod tytu�em: �Moje pojmowanie prawdy" zawiera�o dwie
zagadki, jedn� z nich wykorzysta� ju� Eddie.
� SUSANNAH? JESTE� TAM, MOJA MA�A KOW-
BOJKO?
Kolejna uszczypliwo��, ale tym razem lekka, niez�o�liwa,
dobroduszna. Wr�cz weso�a. Blaine potrafi� by� czaruj�cy...
pod warunkiem �e dosta�, czego chce. Jak niekt�re znane jej
rozpuszczone dzieciaki.
� Tak, Blaine, jestem tutaj, a oto moja zagadka: �Co jest
czarno-bia�e i ca�e czerwone"?
Rozleg� si� dziwny d�wi�k, jakby Blaine parodiowa� cz�o-
wieka klikaj�cego j�zykiem. Potem nast�pi�a kr�tka, lecz
zauwa�alna przerwa, a kiedy Blaine odezwa� si� wreszcie,
jego g�os nie by� ju� tak pogodny.
� ZARUMIENIONA ZEBRA. DZIECINNY �ART.
JE�LI RESZTA WASZYCH ZAGADEK NIE B�DZIE
LEPSZA, PO�A�UJ�, �E OCALI�EM WAM �YCIE
CHO�BY NA KR�TK� CHWIL�.
Prostok�t mapy zn�w si� roz�wietli�, nie na czerwono jed-
nak, lecz r�owo.
� Nie z�o��cie go � poprosi� Ma�y Blaine. Ilekro� prze-
mawia�, Susannah wyobra�a�a sobie spoconego, ma�ego �ysego
cz�owieczka, kurcz�cego si� przy ka�dym kroku. G�os Du�ego
Blaine'a dobiega� ich zewsz�d (niczym g�os Boga w filmach
Cecila B. DeMille'a), g�os Ma�ego jedynie z g�o�niczka nad
39
ich g�owami. � Prosz�, nie z�o��cie go, przyjaciele, ju� roz-
p�dzi� poci�g powy�ej maksymalnej szybko�ci, kompensatory
szyny z trudem j� wytrzymuj�. Tor jest w stanie znacznie
gorszym, ni� kiedy jechali�my t�dy poprzednio.
Susannah, kt�ra w swym kr�tkim �yciu sporo czasu sp�dzi�a
w trz�s�cych si� i kiwaj�cych trolejbusach i wagonach metra
nie czu�a nic, poci�g jecha� r�wnie g�adko jak w�wczas, gdy
opuszcza� Kolebk� Ludu, wierzy�a jednak Ma�emu Blaine'owi
Przypuszcza�a, �e je�li poczuj� wstrz�s, b�dzie to ostatnia
rzecz, jak� poczuli w �yciu.
Roland tr�ci� j� �okciem w bok, przywo�uj�c do rzeczywisto�ci.
� Dzi�ki. � Trzy razy uderzy�a si� palcami prawej r�ki
po gardle, powtarzaj�c gest Rolanda z pierwszej rozmowy
z Ciotk� Talith�.
� DZI�KUJ� CI ZA GRZECZNO�� � powiedzia�
Blaine. Zn�w sprawia� wra�enie rozbawionego; zapewne po-
winna si� z tego cieszy�, je�li nawet bawi� sie^ jej kosztem. -
NIE JESTEM JEDNAK KOBIET�. JE�LI W OG�LE
MAM P�E�, JEST TO P�E� M�SKA.
Susannah popatrzy�a na Rolanda, zdziwiona.
� Lewa r�ka dla m�czyzn � wyja�ni� rewolwerowiec.
Na mostku. � Pokaza� jej, jak powinien wygl�da� w�a�ciwy
gest.
� Och!
Roland spojrza� na Jake'a. Ch�opiec wsta�, po�o�y� Eja na
siedzeniu, co zreszt� na nic si� nie zda�o, bumbler bowiem
natychmiast zeskoczy� na pod�og� i pospieszy� za panem
stoj�cym w przej�ciu, twarz� do mapy.
� Cze��, Blaine, to ja, Jake. No, wiesz, syn Elmera.
� ZADAJ MI ZAGADK�.
� Szed� brat i siostra, i m�� z �on�, znale�li cztery jab�ka
pod jab�oni�. Po jab�ku sobie wzi�li i jedno zosta�o, jak to si�
sta�o?
� Nie�le! Mo�na tylko mie� nadziej�, �e Susannah nauczy
si� czego� na twoim przyk�adzie. Odpowied� jest oczywista
dla ka�dego, kto dysponuje cho� odrobin� inteligencji; jab�ka
wzi�li: m�czyzna, jego �ona i siostra. Mimo wszystko dobrze
si� postara�e�.
40
� Dzi�ki ci, Blaine, odpowiedzia�e� prawdziwie. � Jake
uderzy� si� trzykrotnie z��czonymi palcami lewej d�oni po
mostku i wr�ci� na miejsce. Susannah przytuli�a go mocno.
Spojrza� na ni� z wdzi�czno�ci�.
Przysz�a kolej Rolanda.
� Hile, Blaine.
� HILE, REWOLWEROWCZE. � I zn�w w g�osie
Blaine'a brzmia�o rozbawienie wywo�ane chyba pozdrowie-
niem, kt�rego Susannah nie s�ysza�a nigdy przedtem. Heil col
� pomy�la�a. Przypomnia�a sobie Hitlera, a potem oczywi�cie
samolot, kt�ry rozbi� si� pod miastem Lud. Focke-Wulf, tak
powiedzia� Jake. Nie zna�a si� na tym, wiedzia�a jednak, �e za
sterami siedzia� martwy bandyta, trup za stary nawet, by
cuchn��. � POWIEDZ SWOJ� ZAGADK�, ROLAN-
DZIE. NIECH B�DZIE DOBRA.
� Dobro ka�dy widzi inaczej. A oto zagadka: �Co ma
cztery nogi rano, dwie po po�udniu, a trzy wieczorem?".
� To naprawd� dobra zagadka � ucieszy� si� Blaine. �
Prosta, ale dobra. Odpowied� brzmi: cz�owiek, kt�ry w dzieci�-
stwie raczkuje, jako doros�y chodzi na dw�ch nogach, a w sta-
ro�ci podpiera si� lask�.
Blaine wydawa� si� wr�cz zachwycony sob�, a Susannah
odkry�a nagle rz