4020

Szczegóły
Tytuł 4020
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4020 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4020 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4020 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

STEPHEN KING MROCZNA WIE�A IV CZARNOKSIʯNIK I KRYSZTA� Z angielskiego prze�o�y� KRZYSZTOF SOKO�OWSKI WARSZAWA 2003 Tytu� orygina�u: THE DARK TOWER IV: WIZARD AND GLASS Copyright � Stephen King 1997 All rights reserved Copyright � for the Polish edition by Wydawnictwo Albatros A. Kury�owicz 2003 Copyright � for the Polish translation by Krzysztof Soko�owski 2003 Redakcja: Barbara Nowak Ilustracja na ok�adce: Larry Rostant/Artist Partners Ltd. Projekt graficzny ok�adki: Andrzej Kury�owicz ISBN 83-7359-025-0 Sprzeda� wysy�kowa: merlin.com.pl/Dzia� Obs�ugi Klienta Gara�owa 7, 02-651 Warszawa tel.: (22)-607-7993, (22)-607-7996, fax: (22)-607-7992 e-mail: [email protected] www.merlin.pl WYDAWNICTWO ALBATROS ANDRZEJ KURY�OWICZ fax: (22)-842-9867 adres dla korespondencji: skr. poczt. 55, 02-792 Warszawa 78 Warszawa 2003. Wydanie I Sk�ad: Laguna Druk: Bia�ostockie Zak�ady Graficzne S.A. Ksi��ka ta dedykowana jest Julie Eugley i Marshy DeFilippo. Prowadzi�y mi korespon- dencj�, a wi�kszo�� tej korespondencji z ostat- nich kilku lat dotyczy�a rewolwerowca Rolan- da z Gilead. W rzeczywisto�ci to Julie i Marsha zagoni�y mnie do komputera. Julie, zagania�a� mnie energiczniej, wi�c twoje imi� wymieniam jako pierwsze. SPIS TRE�CI STRESZCZENIE 9 PROLOG: BLAINE 17 CZʌ� PIERWSZA: ZAGADKI 29 1. Pod Ksi�ycem Demona (I) 31 2. Wodospady Ogar�w 48 3. �wi�teczna g� 64 4. Topeka 88 5. Autostradowanie 110 CZʌ� DRUGA: SUSAN 151 1. Pod Ksi�ycem Poca�unk�w 153 2. Dow�d czysto�ci 162 3. Spotkanie na drodze 183 4. Po zachodzie ksi�yca 210 5. Powitanie w mie�cie 232 6. Sheemie 272 7. Na Zboczu 300 8. Pod Ksi�ycem Handlarza 337 9. Citgo 352 10. Ryba, nied�wied�, zaj�c, ptak 385 INTERLUDIUM: KANSAS, GDZIE�, KIEDY� 415 CZʌ� TRZECIA: �WI�TO PLON�W 421 1. Pod Ksi�ycem �owczyni 423 2. Dziewczyna w oknie 440 3. Zamki 458 4. Roland i Cuthbert 480 5. T�cza Czarnoksi�nika 519 6. Zamkni�cie roku 550 7. Odzyskanie kryszta�u 579 8. Popio�y 607 9. Plony 631 10. Pod Ksi�ycem Demona (II) 688 CZʌ� CZWARTA: WSZYSTKIE DZIECI BOGA MAJ� BUTY 749 1. Kansas o poranku 751 2. Buty na drodze 764 3. Czarnoksi�nik 779 4. Kryszta� 794 5. �cie�ka Promienia 802 POS�OWIE 813 STRESZCZENIE Czarnoksi�nik i kryszta� to czwarty tom d�ugiej opowie�ci, zainspirowanej poematem Roberta Browninga Sir Roland pod Mroczn� Wie�� stan��. Pierwszy tom pt. Roland opowiada o tym, jak rewolwerowiec z Gilead �ciga i dogania Waltera, cz�owieka w czerni, kt�ry udawa� przyjaciela jego ojca, w rzeczywisto�ci jednak s�u�y� wielkiemu czarodziejowi Martenowi. Dopadni�cie Waltera, nieb�d�cego w pe�ni cz�owiekiem, nie jest celem Rolanda, lecz jedynie �rodkiem prowadz�cym do celu � Roland pr�- buje dotrze� do Mrocznej Wie�y. Jest przekonany, �e tam b�dzie m�g� powstrzyma� proces destrukcji �wiata Po�red- niego, a mo�e nawet odwr�ci� go. Roland z Gilead jest kim� w rodzaju rycerza � ostatniego z rycerzy � a Mroczna Wie�a to jego obsesja. Wiemy, �e tylko dla niej �yje. Dowiadujemy si� o przedwczesnej inicjacji Rolanda, sprowokowanej przez Martena, kt�ry uwi�d� jego matk�. Marten spodziewa� si�, �e Roland nie przetrzyma pr�by i zostanie �wys�any na zach�d", na zawsze pozbawiony szansy na przej�cie rewolwer�w ojca. Ch�opiec jednak rujnuje plany czarodzieja i przechodzi pr�b� walki, przede wszystkim dzi�ki m�dremu wyborowi broni. Dowiadujemy si� tak�e, �e �wiat Rolanda jest powi�zany z naszym w jaki� wa�ny i straszny spos�b. Po raz pierwszy 9 orientujemy si� w tym, gdy na pustyni, w opuszczonej stacji na trasie dyli�ans�w, rewolwerowiec spotyka Jake'a, ch�opca mieszkaj�cego w Nowym Jorku w 1977 roku. Mi�dzy tym �wiatem a naszym istniej� drzwi; takimi drzwiami mo�e by� �mier�, a Jake trafia do �wiata Po�redniego w�a�nie przez �mier�; popchni�ty wpada pod samoch�d i ginie pod jego ko�ami na Czterdziestej Trzeciej Ulicy. Popchn�� go m�czyz- na nazwiskiem Jack Mort... tylko �e w m�zgu Morta kry� si� i kierowa� jego r�k� stary wr�g Rolanda, Walter. Nim Rolandowi uda si� dopa�� Waltera, Jake ginie ponow- nie, tym razem dlatego, �e rewolwerowiec, postawiony przed okrutnym wyborem: �ycie symbolicznego syna lub Mroczna Wie�a, wybiera Wie��. Jake spada w przepa��, a jego ostatnie s�owa brzmi�: �Id� wi�c. S� inne �wiaty ni� ten". Do spotkania Waltera i Rolanda dochodzi nad Morzem Zachodnim. W czasie d�ugiej, nocnej rozmowy cz�owiek w czerni przepowiada Rolandowi przysz�o�� za pomoc� dziw- nej talii kart tarota. Zwraca jego uwag� na trzy z nich: Wi�nia, W�adczyni� Mroku i �mier� (lecz jeszcze nie dla ciebie, rewolwerowcze). Tom drugi, Powo�anie Tr�jki rozpoczyna si� na brzegu Morza Zachodniego. Rewolwerowiec budzi si� z d�ugiego snu po rozmowie z Walterem i widzi, �e umar� on dawno i jego zetla�e ko�ci zmiesza�y si� z innymi, zalegaj�cymi do- oko�a. Wyczerpany Roland zaatakowany zostaje przez zg�od- nia�e homarokoszmary i powa�nie ranny: traci wskazuj�cy i �rodkowy palec prawej r�ki. Homarokoszmary s� jadowite; ruszaj�c w drog� wzd�u� brzegu Morza Zachodniego, rewol- werowiec jest ci�ko chory, prawdopodobnie umieraj�cy. W czasie tej w�dr�wki Roland napotyka stoj�ce na pla�y drzwi. Otwieraj� si� one na Nowy Jork w trzech r�nych �niegdy�". Z1987 roku Roland powo�uje Eddiego Deana, Wi�nia, niewol- nika heroiny, z 1964 Odette Susannah Holmes, kobiet�, kt�ra straci�a obie nogi w wypadku w metrze... tylko �e nie by� to wypadek. Jest ona prawdziw� W�adczyni� Mroku; w duszy tej zaanga�owanej spo�ecznie zamo�nej Murzynki ukrywa si� druga osobowo�� � gwa�towna, w�ciek�a i sprytna Detta Walker. Gdy zostaje powo�ana, jej pierwsz� my�l� jest zabi� Rolanda i Eddiego. 10 Mi�dzy tymi dwoma �niegdy�", w 1977 roku, Roland wcho- dzi w zdeprawowany, chory m�zg Jacka Morta, kt�ry skrzyw- dzi� Odett� dwukrotnie. Cz�owiek w czerni powiedzia�: ��mier�, lecz jeszcze nie dla ciebie, rewolwerowcze". Mort nie jest tak�e przepowiedzianym przez Waltera �trzecim". Roland zapobiega zamordowaniu Jake'a Chambersa, kt�rego w innym niegdy� Mort wepchn�� pod samoch�d, a wkr�tce potem sam Mort ginie pod ko�ami wagonu metra, w kt�rym w 1959 roku straci�a nogi Odetta. Szalony umys� Morta nie zostaje powo�any do �wiata Po�redniego, a Roland my�li: �kt� chcia�by mie� przy sobie kogo� takiego?". Za bunt przeciw przepowiedzianej przysz�o�ci trzeba jednak zap�aci�; p�aci si� za wszystko, prawda? Ka, robaki � powie- dzia�by pewnie dawny nauczyciel Rolanda, Cort � jest jak wielkie ko�o, tocz�ce si� bez najmniejszej przerwy. Nie stawajcie przed nim, kiedy si� toczy, bo zmia�d�y wasze g�upie �by i tch�rz- liwe serduszka. Roland s�dzi, �e powo�a� troje w Eddiem i Odetcie, ponie- wa� Odetta jest podw�jn� osobowo�ci�, lecz kiedy zmienia si� ona w Susannah (przede wszystkim dzi�ki mi�o�ci i od- wadze Eddiego), rewolwerowiec orientuje si�, �e zasz�a pomy�- ka. Cierpienie sprawiaj� mu tak�e powracaj�ce wspomnienia Jake'a i pami�� jego s��w o dw�ch �wiatach. Jaka� cz�� umys�u rewolwerowca wie, �e ch�opca nigdy nie by�o! Zapo- biegaj�c wepchni�ciu Jake'a pod samoch�d, kt�ry mia� go zabi�, Roland stworzy� paradoks czasowy, doprowadzaj�cy go powoli do szale�stwa. A w naszym �wiecie paradoks ten powoli doprowadza do szale�stwa Jake'a. Ziemie ja�owe, trzeci tom serii, rozpoczyna si� tym w�a�nie paradoksem. Po zabiciu gigantycznego nied�wiedzia imieniem Mir (tak nazywali go dawni ludzie, kt�rzy panicznie si� go bali) lub Shardik (tak nazywali go Wielcy Dawni, kt�rzy go zbudowali... albowiem nied�wied� ten okazuje si� cyborgiem) Roland, Eddie i Susannah, cofaj�c si� jego �ladem, odkrywaj� �cie�k� Promienia. Istnieje sze�� Promieni ��cz�cych dwana�- cie portali wyznaczaj�cych granice �wiata Po�redniego. W miejscu, gdzie si� krzy�uj�, w centrum �wiata Rolanda i � by� mo�e � wszystkich innych �wiat�w, wed�ug najg��bszego 11 przekonania rewolwerowca i jego przyjaci�, stoi Mroczna Wie�a, do kt�rej tak uparcie d���. Eddie i Susannah nie s� ju� wi�niami w �wiecie Po�rednim. Zakochani w sobie, na dobrej drodze do zostania rewolwerow- cami, stali si� pe�noprawnymi uczestnikami wyprawy Rolanda i z w�asnej woli towarzysz� mu w drodze wzd�u� �cie�ki Promienia. Niedaleko Bramy Nied�wiedzia, w m�wi�cym kr�gu, para- doks czasowy zostaje rozwi�zany przez powo�anie prawdzi- wego trzeciego. Pod koniec niebezpiecznego rytua�u, podczas kt�rego Eddie, Susannah, Roland i Jake zachowuj� si� z ho- norem i pami�taj� oblicza ojc�w, do �wiata Po�redniego powraca Jake. Wkr�tce czw�rka bohater�w zmienia si� w pi�t- k�; ch�opiec zaprzyja�nia si� z billy-bumblerem. Bumblery, przypominaj�ce krzy��wk� borsuka, szopa i psa, potrafi� m�wi�, a raczej na�ladowa� ludzk� mow�. Jake nazywa swego przyjaciela Ejem. Pi�tka w�drowc�w kieruje si� w stron� Ludu, wielkiego zrujnowanego miasta, w kt�rym zdegenerowani potomkowie dw�ch frakcji, M�odych i Siwych, walcz� ze sob�, nie pojmuj�c ju� o co i dlaczego. Przed dotarciem do miasta trafiaj� do miasteczka River Crossing. Mieszkaj�cy tam starzy ludzie rozpoznaj� w Rolandzie rycerza, rewolwerowca b�d�cego reliktem dawnych czas�w �nim �wiat poszed� naprz�d", i ze czci� przyjmuj� go wraz z jego przyjaci�mi. W rozmowie opowiadaj� pielgrzymom o poci�gu jednoszynowym, kt�ry, by� mo�e, w dalszym ci�gu je�dzi z miasta Lud, przez ziemie ja�owe, ku Mrocznej Wie�y. Jake'a informacja ta przera�a, ale nie zaskakuje. Tu� przed powrotem do �wiata Po�redniego, w Nowym Jorku, w ksi�ga- rni b�d�cej w�asno�ci� m�czyzny o nieprzypadkowym by� mo�e nazwisku Calvin Tower (Wie�a) ch�opiec kupi� dwie ksi��ki: Zagadeczki! �amig��wki dla wszystkich!, z wydartymi rozwi�zaniami, i Charliego Puf-Puf, przeznaczon� dla dzieci historyjk� o poci�gu. Pozornie jest to zabawna opowie��, ale Jake wyczuwa, �e w Charliem nie ma nic zabawnego, �e budzi strach, Roland za� wie co� nader niepokoj�cego: w Wysokiej Mowie jego �wiata s�owo char oznacza �mier�. 12 Ciotka Talitha, matrona populacji River Crossing, daje Rolandowi srebrny krzy�yk na �a�cuszku i w�drowcy ruszaj� swoj� drog�. Przed Ludem natykaj� si� na strzaskany samolot z naszego �wiata, niemiecki my�liwiec z lat trzydziestych. Za sterami pozosta�y zw�oki pot�nie zbudowanego pilota, naj- prawdopodobniej legendarnego, na p� mitycznego bandyty Davida Quicka. Podczas przekraczania rzeki Send po wal�cym si� mo�cie Jake i Ej omal nie gin�. Wypadek ten rozprasza uwag� Rolan- da, Eddiego i Susannah, co sprawia, �e ca�a pi�tka osaczona zostaje przez chorego (i �miertelnie niebezpiecznego) bandyt�, Gashera, kt�ry porywa Jake'a i prowadzi go do podziemnej kryj�wki ostatniego wodza Siwych, Tik-Taka. Jego prawdziwe nazwisko brzmi Andrew Quick; jest on prawnukiem Davida Quicka, pilota, kt�ry pr�bowa� wyl�dowa� pod miastem sa- molotem z innego �wiata. Roland i Ej ruszaj� tropem Jake'a, a Eddie i Susannah znajduj� Kolebk� Ludu i budz� u�pionego Blaine'a Mono. Blaine jest ostatnim pozostaj�cym ponad ziemi� narz�dziem wielkiego podziemnego systemu komputerowego miasta Lud. Interesuj� go wy��cznie zagadki. Obiecuje zawie�� w�drowc�w a� do ostatniej stacji trasy, je�li rozwi��� zadane przez niego zagadki. Informuje ich te�, �e je�li nie rozwi���, b�d� w stanie podj�� tylko jedn� podr�: do polany u kresu drogi. Innymi s�owy, obiecuje im �mier�, i to nie samotn�, ma bowiem zamiar uwolni� �mierciono�ny gaz parali�uj�cy, kt�ry zabije wszystkich przebywaj�cych w mie�cie: M�odych, Siwych i rewolwerowc�w. Roland uwalnia Jake'a. Pozostawia Andrew Quicka mar- twego, tyle �e... Andrew Quick �yje. P�lepy, ze straszn� ran� g�owy, uratowany zostaje przez m�czyzn� nazywaj�cego samego siebie Richardem Fanninem oraz Wiecznym Przyby- szem, przed kt�rym Walter ostrzega� Rolanda. Roland i Jake spotykaj� si� z Eddiem i Susannah w Kolebce Ludu. Susannah z pomoc� �tej suki" Detty Walker rozwi�zuje zagadk� wymy�lon� przez sztuczn� inteligencj�. W�drowcy wchodz� na pok�ad Blaine'a, z konieczno�ci ignoruj�c przera- �aj�ce ostrze�enia, kt�re wysy�a im �zdrowa", lecz fatalnie s�aba cz�� m�zgu Blaine'a, nazwana przez Eddiego �Ma�ym 13 Blaine'em". Dowiaduj� si�, �e sterowany przez sztuczn� inte- ligencj� poci�g ma zamiar pope�ni� samob�jstwo wraz z nimi. Fakt, �e �fizycznie" inteligencja ta pozostaje w mie�cie, a czer- wony poci�g oddala si� od niej z pr�dko�ci� dochodz�c� do o�miuset mil na godzin�, w niczym nie poprawia sytuacji. Tylko jedno mo�e ocali� bohater�w: zagadki, kt�re Blaine kocha nad �ycie. Roland z Gilead proponuje rozegranie turnieju. T� w�a�nie propozycj� ko�cz� si� Ziemie ja�owe i zaczyna Czarnoksi�nik i kryszta�. Romeo: O, Julio! Przysi�gam na ten ksi�yc, co wspaniale Powleka srebrem tamtych drzew wierzcho�ki... Julia: O! Nie przysi�gaj na ksi�yc, bo ksi�yc Co tydzie� zmienia kszta�t swej pi�knej tarczy; I mi�o�� twa po takiej przysi�dze Mog�aby r�wnie� zmienn� si� okaza�. Romeo: Na c� mam przysi�c? Julia: Nie przysi�gaj wcale; Lub wreszcie przysi�� na samego siebie Na ten uroczy przedmiot mych uwielbie� To ci uwierz�. William Shakespeare: Romeo i Julia *. Na czwarty dzie�, ku jej [Doroty] wielkiej rado�ci, Oz pos�a� po ni�, a kiedy wesz�a do sali tronowej, powiedzia� uprzejmie: � Siadaj, moja mi�a. S�dz�, �e znalaz�em spos�b wydostania ci� z tej krainy. * Przek�ad: J�zef Paszkowski. 15 � I b�d� mog�a wr�ci� do Kansas? � spyta�a wzru- szona. � Widzisz, tego nie jestem pewny � odpar� Oz � poniewa� nie mam najmniejszego poj�cia, gdzie znajduje si� Kansas. L. Frank Baum: Czarnoksi�nik z krainy Oz*. Jak cz�owiek, co ��da szklanki wina przed walk�, Tak ja zapragn��em haustu szcz�liwszych wspomnie�, By nabra� otuchy, �e i tu nie ulegn�. Wprz�d pomy�l, walcz potem � to jest �o�nierska sztuka; Smak czas�w minionych � i wszystko b�dzie dobrze! Robert Browning: Sir Rolandpod Mroczn� Wie�� stan��**. * Przek�ad: Pawe� �opatka. ** Przek�ad: Juliusz �u�awski. PROLOG BLAINE � ZADAJ MI ZAGADK� � zach�ca� Blaine. � CO POWIEDZIA�E�? � pe�en niedowierzania g�os Du�ego Blaine'a ponownie upodobni� si� do g�osu jego brata- -bli�niaka, z kt�rego istnienia nie zdawa� sobie sprawy. � Powiedzia�em, �e ci� pieprz� � odpar� ch�odno Ro- land � ale je�li nie jeste� w stanie tego zrozumie�, Blaine, to powiem ja�niej. Nie. Odpowied� brzmi �nie". Przez bardzo d�ug� chwil� Blaine milcza�, a kiedy postanowi� odpowiedzie�, nie uczyni� tego s�owami. �ciany, pod�oga i sufit zn�w zacz�y odbarwia� si� i znika�. W ci�gu dziesi�ciu sekund Kabina Baron�w ponownie przesta�a istnie�. Poci�g jecha� teraz przez g�ry, kt�re wcze�niej widzieli na horyzoncie: o�owianosza- re szczyty p�dzi�y ku nim jak wicher, a potem zostawa�y w tyle, ods�aniaj�c ja�owe doliny, w kt�rych pe�za�y chrz�szcze wielko�- ci ��wi morskich. Roland zobaczy�, jak z jednej z jaski� nagle wyskoczy�o co� podobnego do wielkiego w�a. Schwyta�o �uka i wci�gn�o go do pieczary. Nigdy nie widzia� takiej krainy ani takich zwierz�t, na widok kt�rych przechodzi� go dreszcz. By�y wrogie, lecz nie na tym polega� problem. Chodzi�o o to, �e to wszystko by�o obce. Jakby Blaine przewi�z� ich na inny �wiat. � MO�E POWINIENEM WYKOLEI� SI� TUTAJ � odezwa� si� po pewnym czasie Blaine. M�wi� z namys�em, lecz w jego g�osie rewolwerowiec wyczuwa� skrywan� w�ciek�o��. 19 � Mo�e � przytakn�� oboj�tnie. Wcale nie by�o mu to oboj�tne i wiedzia�, �e komputer by� mo�e potrafi odczyta� jego prawdziwe uczucia. Blaine powiedzia� im, �e dysponuje takim sprz�tem, i chocia� Roland by� pewien, �e komputer potrafi k�ama�, w tym wypadku nie mia� powodu w�tpi� w prawdziwo�� jego s��w. Gdyby Blaine rzeczywi�cie wykry� napi�cie w g�osie rewolwerowca, gra by�aby sko�czona. Poci�g by� niewiarygodnie zmy�ln� maszyn�... ale mimo wszystko tylko maszyn�. By� mo�e nie zdo�a�by zrozumie�, �e ludzie cz�sto s� w stanie podj�� dzia�ania sprzeczne z ich wszystkimi emocjami. Gdyby w g�osie rewolwerowca wykry� l�k, zapewne za�o�y�by, �e Roland blefuje. Taka pomy�ka mog�aby zabi� ich wszystkich. � JESTE� NIEUPRZEJMY I AROGANCKI � rzek� Blaine. � TE CECHY MO�E WYDAJ� SI� INTERESU- J�CE TOBIE, ALE NIE MNIE. Twarz Eddiego zdradza�a g��boki niepok�j. Bezg�o�nie powiedzia�: Co ty wyprawiasz?, lecz Roland zignorowa� go. By� zaj�ty Blaine'em i doskonale wiedzia�, co robi. � Och, potrafi� by� jeszcze bardziej nieuprzejmy. Roland z Gilead rozpl�t� r�ce i powoli wsta�. Wydawa�o si�, �e stoi w powietrzu na lekko rozstawionych nogach, z praw� d�oni� na biodrze, a lew� na wyk�adanej sanda�owym drewnem r�koje�ci rewolweru. Sta� tak jak wielekro� przedtem na zakurzonych uliczkach dziesi�tk�w zapomnianych miasteczek, w tuzinach usianych g�azami kanion�w, w niezliczonych knaj- pach z ich zapachem skwa�nia�ego piwa i zje�cza�ego t�uszczu. Dla niego by� to kolejny pojedynek na jeszcze jednej opustosza- �ej uliczce. To wszystko i to mu wystarcza�o. Oto khef, ka i ka-tet. To, �e zawsze dochodzi do rozstrzygaj�cego pojedynku, by�o niezaprzeczalnym faktem jego �ycia i osi�, wok� kt�rej obraca�o si� jego w�asne ka. A to, �e t� walk� stoczy na s�owa, a nie na kule, w niczym nie zmienia�o sytuacji. I tak b�dzie to walka na �mier� i �ycie. Unosz�cy si� wok� zapach �mierci by� r�wnie wyczuwalny i silny jak od�r bagiennego gazu. Nagle, jak zawsze, ogarn�� go lodowaty spok�j i przesta� by� sob�. � Mog� nazwa� ci� bezmy�ln�, pustog�ow�, g�upi�, aro- ganck� maszyn�. Mog� nazwa� ci� n�dznym, bezmy�lnym tworem, kt�ry ma tyle rozumu, co wiatr �wiszcz�cy w dziupli. 20 � PRZESTA�. Roland ci�gn�� tym samym tonem, kompletnie ignoruj�c Blaine'a. � Niestety moj� nieuprzejmo�� nieco ogranicza fakt, �e jeste� tylko maszyn�... tym, co Eddie nazywa gad�etem. � JESTEM NIE TYLKO... � Na przyk�ad nie mog� nazwa� ci� skurwysynem, bo nie urodzi�e� si� i nie masz matki. Nie mog� powiedzie�, �e jeste� gorszy od najgorszego �ebraka, kt�ry kiedykolwiek tarza� si� w rynsztokach najpodlejszych zau�k�w, gdy� nawet on jest lepszy od ciebie: nie masz kolan, na kt�rych m�g�by� si� czo�ga�, i nie upad�by� na nie, gdyby� nawet je mia�, poniewa� nie rozumiesz, czym jest ludzkie mi�osierdzie. Nie mog� te� nazwa� ci� kutasem, bo go nie masz. Roland przerwa�, by zaczerpn�� powietrza. Jego towarzysze czekali z zapartym tchem. W kabinie zalega�a g�ucha cisza. Blaine oniemia�. � Natomiast mog� nazwa� ci� wiaro�omc�, kt�ry pozwoli� swej jedynej towarzyszce pope�ni� samob�jstwo, tch�rzem napawaj�cym si� dr�czeniem g�upc�w i mordowaniem nie- winnych, oszala�ym i be�kocz�cym mechanicznym goblinem, kt�ry... � ROZKAZUJ� CI PRZESTA� ALBO ZARAZ WAS ZABIJ�! Oczy Rolanda rozjarzy�y si� tak gro�nym blaskiem, �e Eddie a� si� wzdrygn��. Obok us�ysza� westchnienia Jake'a i Susannah. � Zabij, je�li chcesz, ale nie pr�buj mi rozkazywa�! � rykn�� rewolwerowiec. � Zapomnia�e� oblicza tego, kto ci� stworzy�! A teraz zabij nas albo milcz i s�uchaj mnie, Rolanda z Gilead, syna Stevena, rewolwerowca i pana pradawnej krainy! Nie w�drowa�em przez taki kawa� �wiata i tyle lat, �eby s�ucha� twojej dziecinnej paplaniny! Rozumiesz? Teraz ty b�dziesz mnie s�ucha�! Zapad�a g��boka cisza. Wszyscy wstrzymali oddech. Roland surowo spogl�da� przed siebie, z podniesion� g�ow� i d�oni� na kolbie rewolweru. Susannah Dean unios�a d�o� do ust, zas�aniaj�c u�miech, jaki m�g�by pojawi� si� na wargach kobiety dotykaj�cej jakiej� 21 nowej cz�ci garderoby � na przyk�ad kapelusza � �eby upewni� si�, �e jest na swoim miejscu. Obawia�a si�, �e jej �ycie za chwil� si� sko�czy, a mimo to w tym momencie czu�a nie strach, lecz dum�. Zerkn�a w lewo i zobaczy�a, �e Eddie z u�miechem i zdumieniem spogl�da na Rolanda. Wyraz twarzy ch�opca by� jeszcze �atwiejszy do odczytania: malowa� si� na niej nieskrywany podziw. � Powiedz mu! � szepn�� Jake. � Niech wie! Teraz! � Lepiej s�uchaj, co ci m�wi � doda� Eddie. � On naprawd� wcale si� ciebie nie boi, Blaine. Nie na darmo nazywaj� go W�ciek�ym Psem z Gilead. Po d�ugiej, d�ugiej chwili Blaine zapyta�: � CZY TAK CI� NAZYWAJ�, ROLANDZIE, SYNU STEVENA? � By� mo�e � przyzna� Roland, spokojnie stoj�c nad pustymi g�rami. � NA CO MI WASZE TOWARZYSTWO, JE�ELI NIE CHCECIE MI ZADAWA� ZAGADEK? � zapyta� Blaine. Teraz przypomina� rozkapryszone, nad�sane dziecko, kt�rego nie po�o�ono w por� spa�. � Nie powiedzia�em, �e nie chcemy � rzek� Roland. � NIE? � W g�osie Blaine'a us�yszeli niedowierzanie. � NIE ROZUMIEM, A JEDNAK ANALIZA G�OSU WSKAZUJE NA RACJONALNE PRZES�ANKI. WYJA�- NIJ MI TO, PROSZ�. � Powiedzia�e�, �e chcesz us�ysze� je natychmiast�odpar� Roland. � W�a�nie na to nie wyrazi�em zgody. Twoje za- chowanie by�o niedopuszczalne. � NIE ROZUMIEM. � By�e� nieuprzejmy. Czy teraz rozumiesz? Zapad�o d�ugie, pe�ne namys�u milczenie. � JE�LI TO, CO POWIEDZIA�EM, UZNA�E� ZA NIEGRZECZNE, TO PRZEPRASZAM. � Przeprosiny przyj�te, Blaine. Jest jednak powa�niejszy problem. � WYJA�NIJ. W g�osie Blaine'a pojawi�a si� niepewno��, co wcale nie zdziwi�o Rolanda. Komputer od dawna nie zazna� innych 22 ludzkich reakcji ni� ignorancja, s�u�alczo�� czy przes�dny l�k. Je�li kiedy� spotka� si� z przejawami ludzkiej odwagi, to bardzo dawno temu. � Wy��cz obraz, a zrobi� to. Roland usiad�, jakby uznaj�c, �e to wyklucza dalsze spory i perspektyw� rych�ej �mierci. Blaine wykona�, co mu kazano. �ciany zn�w zabarwi�y si� i zas�oni�y koszmarny krajobraz. Migocz�cy punkcik na mapie znajdowa� si� ju� blisko k�ka z napisem Candleton. � W porz�dku � powiedzia� Roland. � Nieuprzejmo�� mo�na wybaczy�, Blaine. Tak uczono mnie za m�odu i glina zastyg�a w taki kszta�t, jaki sformowa�a d�o� artysty. Uczono mnie jednak, �e g�upota jest niewybaczalna. � POD JAKIM WZGL�DEM OKAZA�EM SI� G�U- PI, ROLANDZIE Z GILEAD? � zapyta� z�owrogo Blaine. Susannah nagle pomy�la�a o kocie przyczajonym przy mysiej dziurze, z lekko poruszaj�cym si� ogonem i b�yszcz�cymi zielonymi �lepiami. � Mamy co�, czego pragniesz � odpar� Roland � ale jedyn� nagrod�, jak� za to proponujesz, jest �mier�. To g�upota. Zapad�a d�uga cisza. Blaine rozwa�a� t� odpowied�. Potem rzek�: � M�WISZ PRAWD�, ROLANDZIE Z GILEAD, LECZ JESZCZE NIE DOWIOD�E� JAKO�CI SWOICH ZAGADEK. NIE NAGRODZ� WAS �YCIEM ZA KIEP- SKIE ZAGADKI. Roland skin�� g�ow�. � Rozumiem, Blaine. Teraz pos�uchaj i postaraj si� zro- zumie�. Moi przyjaciele znaj� ju� cz�� tej opowie�ci. Kiedy by�em ch�opcem w baronii Gilead, ka�dego roku urz�dzano siedem festyn�w: Zimowy, Szerokiej Ziemi, Siewu, �rodka Lata, Pe�nej Ziemi, �niw oraz Ko�ca Roku. Zagadki stanowi�y wa�n� cz�� ka�dego z nich, a podczas festyn�w Szerokiej Ziemi i Pe�nej Ziemi by�y najwa�niejszym punktem programu, gdy� z opowiadanych zagadek przepowiadano dobre lub z�e zbiory. � TO PRZES�D NIEOPIERAJ�CY SI� NA FAK- TACH � rzek� Blaine. � IRYTUJ�CY I NIEPOKOJ�CY. 23 � Oczywi�cie, �e to przes�d � zgodzi� si� Roland � ale zdziwi�by� si�, jak cz�sto te przepowiednie si� sprawdza�y. Na przyk�ad taka zagadka, Blaine: jaka jest r�nica mi�dzy sto- giem a kwok�? � BARDZO STARA ZAGADKA I NIEZBYT INTE- RESUJ�CA � powiedzia� Blaine, lecz sprawia� wra�enie zadowolonego, �e ma co� do rozwi�zania. � ST�G TO DU�A KUPA, A KWOKA TO KURZA DUPA. ZAGAD- KA OPARTA NA FONETYCZNEJ ZBIE�NO�CI WY- RAZ�W. PODOBNA, OPOWIADANA W WYMIARZE, W KT�RYM ISTNIEJE BARONIA NOWEGO JORKU, BRZMI NAST�PUJ�CO: NA CZYM POLEGA RӯNI- CA MI�DZY CYRKLEM A ZDANIEM Z�O�ONYM? � Nasz nauczyciel angielskiego powtarza� nam j� przynaj- mniej raz w roku: Cyrkiel przedziela prost� i daje odcinek, a zdania z�o�one oddziela przecinek � wtr�ci� si� Jake. � TAK�przyzna� Blaine. �BARDZO STARA I G�U- PIA ZAGADKA. � Chocia� raz musz� przyzna� ci racj�, kolego � rzek� Eddie. � CH�TNIE POS�UCHAM JESZCZE O KONKUR- SACH ZAGADEK, ROLANDZIE, SYNU STEVENA. TO BARDZO INTERESUJ�CE. � Podczas festynu Szerokiej Ziemi i Pe�nej Ziemi od szesnastu do trzydziestu zawodnik�w zbiera�o si� w samo po�udnie w Sali Przodk�w, kt�rej drzwi by�y w�wczas otwarte. Tylko w te dni posp�lstwo � kupcy, wie�niacy, rzemie�lnicy i tym podobni ludzie � mogli wej�� do Sali Przodk�w, co te� t�umnie robili. Oczy rewolwerowca przybra�y nieobecny i senny wyraz. Jake widzia� to spojrzenie w swoim poprzednim, mgli�cie pami�tanym �yciu, gdy Roland opowiada� mu, jak razem ze swoimi przyjaci�mi, Cuthbertem i Jamiem, zakradli si� kiedy� na balkon tej�e sali, aby zobaczy� jaki� rytualny taniec. Roland m�wi� o tym Jake'owi, kiedy razem w�drowali przez g�ry tropem Waltera. Marten siedzia� obok mojej matki i ojca � powiedzia� Ro- land. Pozna�em ich z daleka, a kiedy ta�czy�a z Martenem, 24 powoli wiruj�c, inni zrobili im miejsce, a potem bili brawo. Rewolwerowcy jednak nie klaskali... Jake z zaciekawieniem patrzy� na Rolanda, zastanawiaj�c si�, sk�d przyby� ten dziwny, tajemniczy cz�owiek... i po co. � Na �rodku sali ustawiano wielk� beczk� � ci�gn�� Roland � i ka�dy z uczestnik�w konkursu wrzuca� do niej gar�� zwitk�w kory z wypisanymi na nich zagadkami. Niekt�re by�y stare, zas�yszane od starszych... a nawet czasem wyczytane w ksi�gach... lecz wiele u�o�ono specjalnie na t� okazj�. Trzej s�dziowie, w�r�d kt�rych zawsze by� jeden rewolwerowiec, wydawali werdykt po przeczytaniu ka�dej z nich i akceptowano je tylko wtedy, kiedy oni je zaaprobowali. � TAK, ZAGADKI WYMAGAJ� STARANNEJ OCE- NY � przyzna� Blaine. � Na tym polega� konkurs � m�wi� dalej rewolwerowiec. K�ciki jego warg unios�y si� w nik�ym u�miechu na wspo- mnienie tamtych dni, gdy by� w wieku tego posiniaczonego ch�opca, siedz�cego tu z billy-bumblerem na kolanach. � I trwa� wiele godzin. Uczestnicy stali szeregiem na �rodku Sali Przodk�w. Miejsce w szeregu zale�a�o od wynik�w, a poniewa� znacznie lepiej by�o sta� na ko�cu szeregu ni� na pocz�tku, wszyscy mieli nadziej� na wysoki numer. Zwy- ci�zca musia� poda� poprawne rozwi�zanie chocia� jednej zagadki. � OCZYWI�CIE. � Ka�dy m�czyzna i ka�da kobieta... gdy� w�r�d najlep- szych zawodnik�w z Gilead by�o kilka kobiet... po podej�ciu do beczki wyci�gali zwitek z zagadk� i wr�czali go Mistrzowi. Ten odczytywa� zagadk� i je�li pozosta�a nierozwi�zana, gdy przesypa� si� piasek w trzyminutowej klepsydrze, zawodnik musia� wyj�� z szeregu. � I T� SAM� ZAGADK� ZADAWANO NAST�P- NEMU W KOLEJCE? � Tak. � ZATEM MIA� WI�CEJ CZASU DO NAMYS�U. � Tak. � ROZUMIEM. DLA MNIE BOMBA. Roland zmarszczy� brwi. 25 � Bomba? � Chcia� powiedzie�, �e to niez�a zabawa � pospiesznie wyja�ni�a Susannah. Roland wzruszy� ramionami. � Pewnie dla widz�w, ale uczestnicy traktowali to bardzo powa�nie, wi�c po zako�czeniu konkursu i wr�czeniu nagrody cz�sto dochodzi�o do k��tni i bijatyk. � CO BY�O NAGROD�? � Najwi�ksza g� w baronii. I co roku zabiera� j� do domu m�j nauczyciel Cort. � MUSIA� ZNA� MN�STWO ZAGADEK � rzek� z szacunkiem Blaine. � CHCIA�BYM, �EBY TU BY�. To jest nas dw�ch � pomy�la� Roland. � Teraz dochodz� do mojej propozycji � powiedzia�. � WYS�UCHAM JEJ Z WIELKIM ZAINTERESO- WANIEM, ROLANDZIE Z GILEAD. � Urz�d�my sobie festyn. Ty nie b�dziesz zadawa� zaga- dek, poniewa� wolisz us�ysze� nowe, ni� powtarza� te, kt�rych na pewno znasz miliony... � W�A�NIE. � Poza tym wi�kszo�ci i tak nie zdo�aliby�my rozwi�- za� � ci�gn�� Roland. � Jestem pewien, �e znasz takie zagadki, kt�re zaskoczy�yby nawet Corta, gdyby wylosowa� je z beczki. Wcale nie by� tego pewien, ale u�y� ju� kija, a teraz przysz�a chwila na marchewk�. � OCZYWI�CIE � przytakn�� Blaine. � Proponuj�, �eby zamiast g�si nagrod� by�o nasze �y- cie � o�wiadczy� Roland. � Jad�c, b�dziemy zadawa� ci zagadki. Je�li rozwi��esz je wszystkie, zanim dotrzemy do Topeki, b�dziesz m�g� zrealizowa� sw�j pierwotny plan i zabi� nas. Oto twoja g�. Je�li jednak my ci� pokonamy, je�eli w ksi��ce Jake'a lub w naszej pami�ci znajdzie si� jaka� zagadka, kt�rej nie znasz i nie potrafisz rozwi�za�, to dowie- ziesz nas do Topeki i pozwolisz nam odej��. Oto nasza g�. Cisza. � Zrozumia�e�? � TAK. 26 � Zgadzasz si�? Blaine Mono znowu milcza�. Eddie siedzia� sztywno, obej- muj�c ramieniem Susannah i spogl�daj�c na sufit Kabiny Baron�w. Jake delikatnie g�aska� Ej a, omijaj�c zlepione krwi� futerko w tych miejscach, gdzie bumbler mia� skaleczenia od no�a. Czekali, a� Blaine � prawdziwy Blaine, pozostaj�cy daleko w tyle, �yj�c swym niby-�yciem pod miastem, kt�rego mieszka�c�w pozabija� � rozwa�y propozycj�. � TAK � rzek� w ko�cu Blaine. � ZGADZAM SI�. JE�LI ROZWI��� WSZYSTKIE WASZE ZAGADKI, ZABIOR� WAS ZE SOB� TAM, GDZIE KO�CZ� SI� WSZYSTKIE TORY. JE�LI KTO� Z WAS ZADA MI ZAGADK�, KT�REJ NIE ZDO�AM ROZWI�ZA�, DA- RUJ� WAM �YCIE I ZAWIOZ� DO TOPEKI, GDZIE WYSI�DZIECIE I RUSZYCIE W DALSZ� DROG� DO MROCZNEJ WIE�Y. CZY DOBRZE ZROZUMIA�EM WARUNKI I SENS TWOJEJ PROPOZYCJI, ROLAN- DZIE, SYNU STEVENA? � Tak. � BARDZO DOBRZE, ROLANDZIE Z GILEAD. � BARDZO DOBRZE, EDDIE Z NOWEGO JORKU. � BARDZO DOBRZE, SUSANNAH Z NOWEGO JORKU. � BARDZO DOBRZE, JAKEU Z NOWEGO JORKU. � BARDZO DOBRZE, EJU ZE �WIATA PO�RED- NIEGO. S�ysz�c swoje imi�, Ej na moment podni�s� �ebek. � JESTE�CIE KA-TET- JEDNO�CI� Z WIELU. TAK JAK JA. TERAZ MUSIMY DOWIE��, CZYJE KA-TET JEST SILNIEJSZE. Zapad�a d�uga cisza, przerywana tylko miarowym pulsowa- niem silnik�w, nios�cych ich przez ziemie ja�owe ku Topece, gdzie ko�czy� si� �wiat Po�redni, a zaczyna� �wiat Ko�cowy. � A ZATEM � zawo�a� Blaine � ZARZU�CIE SIECI, W�DROWCY! ZADAWAJCIE SWOJE PYTANIA. NIECH ZACZNIE SI� TURNIEJ. CZʌ� PIERWSZA ZAGADKI Rozdzia� 1 POD KSIʯYCEM DEMONA (I) Miasteczko Candleton, cho� zrujnowane i zatrute promie- niowaniem, nie by�o bynajmniej martwe. Po wielu, wielu stuleciach wci�� ko�ata�o si� w nim �ycie: �ycie �uk�w wielko�ci ��wi, ptak�w przypominaj�cych miniaturowe, zdeformowane smoki, i kilku zataczaj�cych si� robot�w, wchodz�cych i wy- chodz�cych z wal�cych si� budynk�w, niczym �ywe trupy z nierdzewnej stali, zgrzytaj�cych stawami i nieprzytomnie mrugaj�cych atomowymi oczami. � Poka� przepustk�, przyjacielu � pokrzykiwa� jeden z nich, od dwustu trzydziestu czterech lat zab��kany w k�cie sali recepcyjnej Travellers Hotel. W zardzewia��, kanciast� g�ow� wpuszczon� mia� sze�cioramienn� gwiazd�. Uda�o mu si� wy- ��obi� p�ytkie wg��bienie w zastawiaj�cej mu drog�, obitej stalowymi p�ytami �cianie, i by� to jego jedyny sukces. � Poka� przepustk�, przyjacielu! Na po�udnie i wsch�d od miasta mo�li- wy wzrost promieniowania. Poka� przepustk�, przyjacielu! Na po�udnie i wsch�d od miasta mo�liwy wzrost promieniowania. Opas�y szczur, �lepy, wlok�cy flaki za sob� w worku jak zgni�e �o�ysko, przepe�z� z wysi�kiem ko�o n�g robota. Robot- -Szeryf nie zwr�ci� na niego uwagi, wali� g�ow� w �cian� i powtarza�: �Poka� przepustk�, przyjacielu. Na po�udnie i wsch�d od miasta mo�liwy wzrost promieniowania!". Za jego plecami, na barze, czaszki m�czyzn i kobiet, kt�rzy 31 przyszli tu kiedy� na ostatniego w �yciu drinka i kt�rych kata- klizm tu w�a�nie dopad�, szczerzy�y z�by, jakby ludzie ci umarli z u�miechem na ustach. By� mo�e niekt�rzy mieli tyle szcz�cia. Kiedy Blaine Mono przelecia� nad miastem z pr�dko�ci� kuli wylatuj�cej z lufy karabinu, p�k�y okna i uni�s� si� kurz a kilka czaszek na barze rozpad�o si� niczym antyczne wazy. Radioaktywny huragan przemkn�� nad ulic� i koniowi�z przed restauracj� Elegant Beef and Pork uni�s� si� w powietrze wessany p�dem niczym pasmo dymu. Stoj�ca na miejskim placu fontanna p�k�a na dwie cz�ci, pluj�c nie wod�, lecz kurzem, w�ami, zmutowanymi skorpionami i kilkoma kr�c�- cymi si� w k�ko �ukami-��wiami. Cie�, kt�ry zak��ci� spok�j miasta, znik� tak szybko, jak si� pojawi�. Candleton uspokoi�o si�, lecz nim zn�w si� zacz�o rozk�ada� (rozk�ad ten przez dwa i p� wieku zast�powa� mu �ycie), po raz pierwszy od o�miu lat uderzy�a we� fala d�wi�ko- wa. Od spowodowanych ni� wibracji rozlecia� si� stoj�cy na. placu z fontann� sklep. Robot wypowiedzia� swe sakramen- talne ostrze�enie: �Wzrost pro..." i zamar�. Sta� w k�cie, twarz� do �ciany, niczym ukarane za z�e zachowanie dziecko. Dwie�cie do trzystu k� za Candleton, oceniaj�c wed�ug- �cie�ki Promienia, poziom promieniowania i zawarto�� DEP3 w ziemi gwa�townie spada�y. Szyna Blaine'a schodzi�a tu do wysoko�ci niespe�na dziesi�ciu st�p nad ziemi�... i to tu w�a�nie, z sosnowego lasu, wysz�a zgrabna sarna, by napi� si� ze strumie- nia, kt�rego woda by�a ju� w trzech czwartych oczyszczona. Sarna nie by�a normalna: z jej brzucha zwisa�a pi�ta noga, chwiej�ca si� bezw�adnie w rytm krok�w, a po lewej stronie g�owy mia�a trzecie, �lepe, oko, lecz mog�a rodzi� potomstwo i jej DNA wygl�da�o nie�le jak na mutanta w dwunastym pokoleniu. W swym sze�cioletnim �yciu urodzi�a trzy �ywe jelonki. Dwa z nich by�y najzupe�niej normalne � Ciotka Talitha z River Crossing powiedzia�aby o nich: rozp�odo- we� trzeciego, pozbawionego sk�ry potwora, zabi� ojciec. �wiat, a przynajmniej ta cz�� �wiata, powoli zalecza� rany. Sarna zacz�a pi� i nagle poderwa�a �eb, spojrza�a dooko�a szeroko rozwartymi �lepiami. Gdzie� z daleka dobieg� j� przenikliwy szum; po chwili, kr�tkiej jak mgnienie oka, do- 32 jrza�a o�lepiaj�cy b�ysk �wiat�a. Poczu�a strach, lecz cho� reagowa�a b�yskawicznie, a �wiat�o oddalone by�o o wiele k� martwego �wiata, nie mia�a najmniejszej szansy na ucieczk�. Nim zd��y�a napr�y� mi�nie, drobna iskierka by�a tu�-tu�, zalewaj�c polan� i strumie� upiornym blaskiem. Powietrze rozdar� og�uszaj�cy szum turbin pracuj�cych z pe�n� moc�. Betonowy pas, na kt�rym wspiera�a si� szyna, zabarwi� si� na r�owo, w powietrze wzlecia�y: py�, kamienie, rozerwane cia�a mniejszych zwierz�t, li�cie i ig�y drzew. Sarna zgin�a na miejscu, zabita si�� podmuchu, kt�ry wywo�a� przeje�d�aj�cy Blaine. By�a za ci�ka, by porwa� j� wicher, ale przelecia�a w powietrzu niemal siedemdziesi�t jard�w, chlapi�c wod� z kopyt i pyska. Zdarta sk�ra i pi�ta noga wessane zosta�y przez wir. Zapad�a cisza, cienka jak warstewka lodu na stawie w Ko�cu Roku, po czym hukn�� p�dz�cy za poci�giem grzmot, zabijaj�c unosz�cego si� nad lasem zmutowanego ptaka, zapewne kru- ka. Bezw�adne cia�o z pluskiem wpad�o do strumienia. Tylne czerwone �wiate�ko Blaine'a rozp�yn�o si� w ciem- no�ci. Zza cienkiej zas�ony chmur wychyn�� ksi�yc w pe�ni, malu- j�c strumie� i polan� srebrem tandetnej bi�uterii. Na jego powierzchni wida� by�o twarz, nie tak� jednak, jak� chcieliby ogl�da� kochankowie, lecz mask� trupiej czaszki, jak te na barze w Travellers Hotel, z rozbawieniem gro�nego szale�- ca wpatrzon� w istoty pr�buj�ce prze�y� na ja�owej ziemi. W Gilead, nim �wiat poszed� naprz�d, pe�ni� Ko�ca Roku nazywano Ksi�ycem Demona. I uwa�ano, �e spojrzenie w je- go twarz przynosi nieszcz�cie. Dzi� jednak nie mia�o to wielkiego znaczenia. Dzi� demony spotyka�o si� wsz�dzie. Susannah spojrza�a na plan trasy. Zielona kropka oznacza- j�ca ich pozycj� znajdowa�a si� ju� w po�owie drogi mi�dzy Candleton i Rile�, nast�pn� stacj� Blaine'a. Kto chcia�by na niej wysi���? � pomy�la�a. 33 Przenios�a spojrzenie na Eddiego, kt�ry siedzia� nierucho- mo, ze wzrokiem utkwionym w dachu Kabiny Baron�w. Pod- nios�a spojrzenie i dostrzeg�a klap� (tylko �e w takim futurys- tycznym g�wnie jak Blaine nie by�o chyba klap, lecz wy��cznie luki albo co� jeszcze bardziej niesamowitego), na kt�rej nary- sowany by� wychodz�cy na zewn�trz cz�owieczek. Spr�bowa�a wyobrazi� sobie, co si� stanie z cz�owiekiem wychylaj�cym si� z poci�gu przy pr�dko�ci o�miuset mil na godzin�, i ujrza�a jasny obraz g�owy zerwanej z ramion, niczym kwiat z �ody�ki, lec�cej wzd�u� wagonu, mo�e nawet odbijaj�cej si� od niego i nikn�cej w ciemno�ci; szeroko rozwarte oczy, powiewaj�ce w�osy. Spr�bowa�a wymaza� z pami�ci ten obraz tak szybko, jak to tylko mo�liwe. Zreszt� klapa z pewno�ci� by�a zamkni�ta, Blaine Mono nie mia� zamiaru ich wypu�ci�. Mo�e i uda im si� wygra�, ale nie s�dzi�a, by Blaine uwolni� ich tak po prostu, nawet gdyby zdo�ali pokona� go na zagadki. Przykro mi to m�wi�, ale my�lisz jak pieprzony bia�as, skar- bie � powiedzia�a do siebie; jej g�os niezbyt ju� przypomi- na� g�os Detty Walker. Nie ufam twojej mechanicznej dupie. Za�o�� si�, �e pokonany b�dziesz bardziej niebezpieczny ni� ze wst��k� zwyci�zcy, przypi�t� do modu��w pami�ci czy gdzie- kolwiek. Jake wyci�gn�� r�k�; podawa� Rolandowi oberwan� ksi��e- czk� z zagadkami, jakby ba� si� odpowiedzialno�ci. Susannah wiedzia�a, jak musi si� czu� ch�opiec; �ycie ich wszystkich mog�o zale�e� od s��w wypisanych na tych brudnych, po- gniecionych kartkach. � Rolandzie, chcesz? � Eee! � Ej spojrza� na rewolwerowca. � Olant-ooo-ie! � Wzi�� ksi��k� w z�by, zabra� j� Jake'owi i wyci�gn�� sw� nieproporcjonalnie d�ug� szyj� do Rolanda, podaj�c mu Zaga- deczki! �amig��wki dla wszystkich! Roland przygl�da� si� im przez chwil�. Twarz mia� skupion�, wzrok wpatrzony w przestrze�. Potrz�sn�� g�ow�, jakby m�wi�: �Nie, jeszcze nie", i zerkn�� na plan trasy. Blaine nie mia� twarzy, punktem odniesienia mog�a by� dla nich tylko mapa. Zielony migaj�cy punkt wyra�nie zbli�a� si� do napisu Rilea. 34 Susan zastanowi�a si� przelotnie, jak te� wygl�da krajobraz za oknem, i zdecydowa�a, �e wcale nie chce wiedzie�. Nie po tym, co widzia�a po wyje�dzie z Ludu. � Blaine! � krzykn�� Roland. � TAK? � Czy mo�esz nas opu�ci�? Chcemy porozmawia�. Je�li my�lisz, �e to zrobi, musisz by� szalony, pomy�la�a Susannah, ale Blaine odpowiedzia� natychmiast i jako� tak bardzo ch�tnie. � OCZYWI�CIE, REWOLWEROWCZE. WY��CZ� WSZYSTKIE SENSORY W KABINIE BARON�W. KIE- DY SKO�CZYCIE ROZMOW� I ZDECYDUJECIE SI� ZACZ�� ZADAWA� ZAGADKI, WR�C�. � Aha! Ty i genera� MacArthur � burkn�� Eddie. � CO POWIEDZIA�E�, EDDIE Z NOWEGO JORKU? � Nic. M�wi� do siebie, to wszystko. � BY MNIE WEZWA�, DOTKNIJCIE PLANU TRA- SY. GDY �WIECI SI� NA CZERWONO, SENSORY S� WY��CZONE. DO WIDZENIA �LEPA GIENIA, KARA- LUCHY POD PODUCHY. PISZCIE D�UGIE LISTY. � Blaine przerwa� i doda� po chwili: � OLEJ Z OLIWEK, BYLE NIE BOBROWY. Prostok�t mapy w przedniej �cianie rozjarzy� si� nagle czerwieni� tak intensywn�, �e Susannah musia�a zmru�y� oczy. � Olej z oliwek, byle nie bobrowy? � zdumia� si� Jake. � Co to w�a�ciwie mia�o znaczy�? � Oboj�tne � odezwa� si� Roland. � Nie mamy czasu. Mono zmierza do celu r�wnie szybko, niezale�nie od tego czy Blaine jest z nami, czy nie. � Nie wierzysz chyba, �e on naprawd� si� wy��czy�? � spyta� Eddie. � Taki o�lizg�y robal? Daj spok�j, oprzytomniej. Gwarantuj� ci, �e nas podgl�da i pods�uchuje. � Bardzo w to w�tpi� � odpar� Roland i Susannah z nim si� zgodzi�a, przynajmniej na razie. � S�ysza�e� chyba, jak bardzo by� podniecony perspektyw� gry w zagadki po wszyst- kich tych latach. I... � I jest pewny siebie � doda�a Susannah. � Nie spodzie- wa si� k�opot�w. Nie z nami. 35 � A b�dzie mia� z nami k�opoty? � spyta� rewolwerowca Jake. � B�dzie? � Nie wiem � odpar� Roland. � Nie chowam asa w r�- kawie, je�li o to ci chodzi. Gra b�dzie uczciwa... ale jest to przynajmniej taka gra, w kt�r� kiedy� gra�em. W kt�r� wszyscy kiedy� grali�my... do pewnego stopnia. O to w�a�nie chodzi. � Skinieniem g�owy wskaza� ksi��eczk�, kt�r� Jake odebra� Ejowi. � Dzia�aj� tu r�ne si�y... wielkie... si�y, i nie, wszystkie pr�buj� powstrzyma� nas na drodze do Mrocznej Wie�y. Susannah s�ucha�a jego s��w, ale my�la�a o Blainie... Blainie, kt�ry pozostawi� ich samym sobie, jak grzeczne dziecko po- s�usznie zakrywaj�ce oczy, licz�ce i czekaj�ce, a� jego kumple pochowaj� si� i b�dzie mog�o zacz�� ich szuka�. Czy�by tym si� stali? Kumplami Blaine'a? Ta my�l wyda�a si� jej w jaki� spos�b gorsza nawet od obrazu otwieranej klapy i urywanej przez p�d powietrza g�owy. � Wi�c co robimy? � spyta� Eddie. � Musisz mie� jaki� pomys�, inaczej by� go nie odes�a�. � Wielka inteligencja Blaine'a, w po��czeniu z d�ug� samo tno�ci� i okresem wymuszonej bezczynno�ci, mog�a sprawi� �e jest bardziej ludzki, ni� mu si� wydaje. W ka�dym razie tak� mam nadziej�. Po pierwsze musimy zbada� jego... jakby to powiedzie�... geografi�? Je�li tylko si� uda, powinni�my okre�li�, gdzie jest silny, a gdzie s�aby, kiedy jest absolutnie pewien siebie, a kiedy ju� nie tak absolutnie. W takim turnieju nie chodzi tylko o spryt zadaj�cego zagadki, w �adnym razie nie wolno wam da� si� zwie��. Chodzi te� o ustalenie s�abych punkt�w odpowiadaj�cego. � A on ma jakie� s�abe punkty? � zdziwi� si� Eddie. � Je�li nie ma � odpar� spokojnie Roland � zginiemy w tym poci�gu. � Godne podziwu, jak potrafisz pocieszy� nas w najtrud- niej szych chwilach. � Eddie u�miechn�� si� z wysi�kiem. � Z pewno�ci� dodaje ci to wdzi�ku. � Na pocz�tek zadamy mu cztery zagadki. �atw�, trud- niejsz�, trudn� i najtrudniejsz�. Nie w�tpi�, �e odpowie na wszystkie; naszym zadaniem b�dzie s�ucha�, jak odpowiada. 36 Eddie skin�� g�ow�, a Susannah pozwoli�a sobie na odrobi- n�, cho� tylko odrobin�, nadziei. Ta taktyka wyda�a si� jej dobra. � Potem ode�lemy go i zn�w odb�dziemy rozmow� � m�wi� dalej Roland. � By� mo�e b�dziemy ju� wiedzieli, w kt�r� stron� skierowa� konie. Te pierwsze zagadki mog� pochodzi� sk�dkolwiek, ale... gestem g�owy wskaza� ksi��ecz- k�... bior�c pod uwag� opowie�� Jacka o ksi�garni, odpowied�, kt�rej naprawd� potrzebujemy, jest tam, a nie we wspomnie- niach dotycz�cych zagadek na Dni �wi�teczne. Musi tam by�. � Pytanie � poprawi�a go Susannah. Roland spojrza� na ni�, unosz�c brwi nad sp�owia�ymi, lodowatoniebieskimi oczami. � Szukamy pyta�, nie odpowiedzi. Tym razem to odpo- wiedzi mog� nas zabi�. Rewolwerowiec skin�� g�ow�. Wygl�da� na zagubionego, beznadziejnie zagubionego; nie by� to wyraz, kt�ry Susannah pragn�a widzie� na jego twarzy. A jednak, gdy Jake zn�w poda� mu ksi��k�, wzi�� j� i trzyma� przez chwil�; sp�owia�a, lecz weso�a, czerwona ok�adka dziwnie wygl�da�a w jego opalonych d�oniach, zw�aszcza w prawej, u kt�rej brakowa�o dw�ch palc�w. Nast�pnie przekaza� j� Eddiemu. � Ty jeste� ta �atwa � powiedzia� do Susannah. � Mo�e? � Susannah u�miechn�a si� lekko. � Ale nie wypada m�wi� takich rzeczy damie. To bardzo nieuprzejmie. Rewolwerowiec spojrza� na Jake'a. � Zadasz zagadk� jako drugi. Niech b�dzie troch� trud- niejsza. Ja b�d� trzeci, ty ostatni, Eddie. Wybierz z ksi��ki kt�r��, kt�ra wyda ci si� najtrudniejsza... � Trudne s� na ko�cu � podpowiedzia� Jake. � ...i zapomnij o tych swoich g�upich �artach, prosz�. To jest gra na �mier� i �ycie. Czas g�upich �art�w min��. Eddie spojrza� na Rolanda: wysokiego, chudego i brzyd- kiego. Spojrza� na cz�owieka, kt�ry dokona� B�g wie jak ohydnych czyn�w w imi� dotarcia do tej swojej Wie�y... zastanawia� si�, czy Roland wie, jak bole�nie go zrani� t� rzucon� niedbale przestrog� przed dziecinnym zachowaniem, u�miechem, niem�drym �artem. 37 Nie teraz, Eddie. Nie teraz, gdy zagro�one jest �ycie, Otworzy� usta, by co� powiedzie�, co� swojego, w�asnego i specjalnego, �miesznego i z�o�liwego zarazem; co� takiego co zawsze doprowadza�o do furii jego brata Henry'ego. i zamkn�� je, nie m�wi�c nic. Bo mo�e wielki, chudy i brzydki tym razem mia� racj�? Mo�e pora od�o�y� na bok tanie dowcipy i g�upie �arty. Mo�e czas wreszcie dorosn��? Po kilku minutach cichych konsultacji i szybkim przejrzeniu ksi��ki Jake'a (przez Eddiego i Susannah; ch�opiec oznajmi� �e wie, jak� zagadk� zada jako pierwsz�), Roland podszed� do przedniej �ciany wagonu i po�o�y� d�o� na pulsuj�cym krwaw� czerwieni� prostok�cie. Plan pojawi� si� natychmiast i cho� w zamkni�tym wagonie nie odczuwa�o si� ruchu, zielona kropka by�a ju� bardzo blisko oznaczenia Rilea. � A WI�C, ROLANDZIE, SYNU STEVENA � krzyk- n�� Blaine g�osem, kt�ry Eddiemu wyda� si� pogodny, wr�cz weso�y. � CZY TWOJEKA-TETMO�E JU� ZACZYNA�? � Tak. Rund� rozpocznie Susannah z Nowego Jorku. - Rewolwerowiec odwr�ci� si� do niej i zni�aj�c g�os (cho� oczywi�cie wiedzia�, �e gdyby chcia�, Blaine m�g�by ich spokoj- nie pods�ucha�), powiedzia�: � Nie musisz wstawa� jak z powodu n�g, ale zwracaj si� do niego uprzejmie, za ka�dym razem zaczynaj�c od imienia. Je�li... kiedy prawid�owo od- powie na twoj� zagadk�, powiedz: �Dzi�ki ci, Blaine, od- powiedzia�e� prawdziwie". Po tobie w przej�ciu stanie Jake i zada swoj� zagadk�. Rozumiesz? � A je�li odpowie �le albo nie odpowie? Roland u�miechn�� si� ponuro. � S�dz�, �e o to nie musimy si� martwi�, przynajmniej na razie. � Podni�s� g�os. � Blaine? � TAK, REWOLWEROWCZE? � Zaczynamy. � Roland odetchn�� g��boko. � DOSKONALE! Rewolwerowiec skin�� na Susannah, Eddie u�cisn�� jej d�o�, 38 Jake poklepa� drug�. Ej przygl�da� si� jej w napi�ciu, oczkami w z�otych obw�dkach. Susannah u�miechn�a si� nerwowo i spojrza�a na plan trasy. � Cze��, Blaine. � JAK CI LECI, SUSANNAH Z NOWEGO JORKU? Czu�a, jak mocno wali jej serce. Poci�a si�. Nagle przypo- mnia�a sobie szko�� i odkrycie, kt�re zrobi�a ju� w pierwszej klasie: najtrudniej jest zacz�� � jako pierwsza za�piewa� piosenk�, opowiedzie� �art, przeczyta� wypracowanie o waka- cjach... albo, skoro ju� przy tym jeste�my, zada� zagadk�. Ta, kt�r� wybra�a, pochodzi�a ze zwariowanego wypracowania Jake'a, kt�re ch�opiec wyrecytowa� im z pami�ci po d�ugiej rozmowie ze starymi lud�mi z River Crossing. Wypracowanie pod tytu�em: �Moje pojmowanie prawdy" zawiera�o dwie zagadki, jedn� z nich wykorzysta� ju� Eddie. � SUSANNAH? JESTE� TAM, MOJA MA�A KOW- BOJKO? Kolejna uszczypliwo��, ale tym razem lekka, niez�o�liwa, dobroduszna. Wr�cz weso�a. Blaine potrafi� by� czaruj�cy... pod warunkiem �e dosta�, czego chce. Jak niekt�re znane jej rozpuszczone dzieciaki. � Tak, Blaine, jestem tutaj, a oto moja zagadka: �Co jest czarno-bia�e i ca�e czerwone"? Rozleg� si� dziwny d�wi�k, jakby Blaine parodiowa� cz�o- wieka klikaj�cego j�zykiem. Potem nast�pi�a kr�tka, lecz zauwa�alna przerwa, a kiedy Blaine odezwa� si� wreszcie, jego g�os nie by� ju� tak pogodny. � ZARUMIENIONA ZEBRA. DZIECINNY �ART. JE�LI RESZTA WASZYCH ZAGADEK NIE B�DZIE LEPSZA, PO�A�UJ�, �E OCALI�EM WAM �YCIE CHO�BY NA KR�TK� CHWIL�. Prostok�t mapy zn�w si� roz�wietli�, nie na czerwono jed- nak, lecz r�owo. � Nie z�o��cie go � poprosi� Ma�y Blaine. Ilekro� prze- mawia�, Susannah wyobra�a�a sobie spoconego, ma�ego �ysego cz�owieczka, kurcz�cego si� przy ka�dym kroku. G�os Du�ego Blaine'a dobiega� ich zewsz�d (niczym g�os Boga w filmach Cecila B. DeMille'a), g�os Ma�ego jedynie z g�o�niczka nad 39 ich g�owami. � Prosz�, nie z�o��cie go, przyjaciele, ju� roz- p�dzi� poci�g powy�ej maksymalnej szybko�ci, kompensatory szyny z trudem j� wytrzymuj�. Tor jest w stanie znacznie gorszym, ni� kiedy jechali�my t�dy poprzednio. Susannah, kt�ra w swym kr�tkim �yciu sporo czasu sp�dzi�a w trz�s�cych si� i kiwaj�cych trolejbusach i wagonach metra nie czu�a nic, poci�g jecha� r�wnie g�adko jak w�wczas, gdy opuszcza� Kolebk� Ludu, wierzy�a jednak Ma�emu Blaine'owi Przypuszcza�a, �e je�li poczuj� wstrz�s, b�dzie to ostatnia rzecz, jak� poczuli w �yciu. Roland tr�ci� j� �okciem w bok, przywo�uj�c do rzeczywisto�ci. � Dzi�ki. � Trzy razy uderzy�a si� palcami prawej r�ki po gardle, powtarzaj�c gest Rolanda z pierwszej rozmowy z Ciotk� Talith�. � DZI�KUJ� CI ZA GRZECZNO�� � powiedzia� Blaine. Zn�w sprawia� wra�enie rozbawionego; zapewne po- winna si� z tego cieszy�, je�li nawet bawi� sie^ jej kosztem. - NIE JESTEM JEDNAK KOBIET�. JE�LI W OG�LE MAM P�E�, JEST TO P�E� M�SKA. Susannah popatrzy�a na Rolanda, zdziwiona. � Lewa r�ka dla m�czyzn � wyja�ni� rewolwerowiec. Na mostku. � Pokaza� jej, jak powinien wygl�da� w�a�ciwy gest. � Och! Roland spojrza� na Jake'a. Ch�opiec wsta�, po�o�y� Eja na siedzeniu, co zreszt� na nic si� nie zda�o, bumbler bowiem natychmiast zeskoczy� na pod�og� i pospieszy� za panem stoj�cym w przej�ciu, twarz� do mapy. � Cze��, Blaine, to ja, Jake. No, wiesz, syn Elmera. � ZADAJ MI ZAGADK�. � Szed� brat i siostra, i m�� z �on�, znale�li cztery jab�ka pod jab�oni�. Po jab�ku sobie wzi�li i jedno zosta�o, jak to si� sta�o? � Nie�le! Mo�na tylko mie� nadziej�, �e Susannah nauczy si� czego� na twoim przyk�adzie. Odpowied� jest oczywista dla ka�dego, kto dysponuje cho� odrobin� inteligencji; jab�ka wzi�li: m�czyzna, jego �ona i siostra. Mimo wszystko dobrze si� postara�e�. 40 � Dzi�ki ci, Blaine, odpowiedzia�e� prawdziwie. � Jake uderzy� si� trzykrotnie z��czonymi palcami lewej d�oni po mostku i wr�ci� na miejsce. Susannah przytuli�a go mocno. Spojrza� na ni� z wdzi�czno�ci�. Przysz�a kolej Rolanda. � Hile, Blaine. � HILE, REWOLWEROWCZE. � I zn�w w g�osie Blaine'a brzmia�o rozbawienie wywo�ane chyba pozdrowie- niem, kt�rego Susannah nie s�ysza�a nigdy przedtem. Heil col � pomy�la�a. Przypomnia�a sobie Hitlera, a potem oczywi�cie samolot, kt�ry rozbi� si� pod miastem Lud. Focke-Wulf, tak powiedzia� Jake. Nie zna�a si� na tym, wiedzia�a jednak, �e za sterami siedzia� martwy bandyta, trup za stary nawet, by cuchn��. � POWIEDZ SWOJ� ZAGADK�, ROLAN- DZIE. NIECH B�DZIE DOBRA. � Dobro ka�dy widzi inaczej. A oto zagadka: �Co ma cztery nogi rano, dwie po po�udniu, a trzy wieczorem?". � To naprawd� dobra zagadka � ucieszy� si� Blaine. � Prosta, ale dobra. Odpowied� brzmi: cz�owiek, kt�ry w dzieci�- stwie raczkuje, jako doros�y chodzi na dw�ch nogach, a w sta- ro�ci podpiera si� lask�. Blaine wydawa� si� wr�cz zachwycony sob�, a Susannah odkry�a nagle rz