3514
Szczegóły |
Tytuł |
3514 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3514 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3514 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3514 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Niezwyk�e przygody Don Kichota z La Manczy
wed�ug Miguela Cervantesa de Savedry
na nowo opowiedziana przez Wiktora Woroszylskiego
Wydawnictwo �Tower Press�
Gda�sk 2001
2
Rozdzia� pierwszy, w kt�rym nie mieszkaj�c, bo i po c� mieliby
mieszka�, pojawiaj� si� bohaterowie ksi��ki: Don Kichot i Sanczo
Pansa
Przez skwar, od jasnego nieba do rudej roli jak na sznurze wielkie pranie sztywno
rozwieszony w powietrzu, przez skwir ptactwa polnego, przez ojczystej ziemi skwierczenie
na przyrody i dziej�w gor�cej blasze, jedzie, kolanami chudymi chude boki rumaka swego
Rosynanta �ciskaj�c, bohaterski rycerz Don Kichot.
Ju� niebawem dowiecie si� o nim wi�cej, w pierwszym zdaniu za� o to tylko chodzi�o,
�eby wjecha� Don Kichot w �w skwar i skwir, i skwierczenie, i zarazem pierwszy �lad na tej
bia�ej przedtem kartce zostawi�, i przejecha� dalej, a wy � by�cie oczy zaciekawione na
rycerza unie�li i czekali, co te� go spotka.
Jedzie, chudy i d�ugi, spiczasto�ci� kolebi�cej si� w siodle postaci widnokr�gi okr�g�e
k�uj�c, z Rosynantem jak on ko�cistym niemal jedno�� tworz�c, niezmo�ony Don Kichot, ju�
niem�ody, nim wyruszy� bowiem w sw� drog�, do rycerskiej doli sposobi�c ducha lat strawi�
wiele, jedzie wi�c nasz bohater, oby B�g mu sprzyja� i Wszyscy �wi�ci!
Par� krok�w za nim, na osio�ku brzuchem pow��cz�cym po ziemi, Don Kichota giermek,
Sanczo Pansa jak miech p�katy, wypuk�o�ci� kszta�t�w mn�c i t�amsz�c prost� krech� drogi,
w skwar ten sam, a jakby nie tak doskwieraj�cy, wje�d�a, w skwir ten sam i skwierczenie,
by�cie jego tak�e dojrze� zd��yli, bo� i o nim dowiecie si� wnet co niemiara, a na razie � byle
go dojrze�, jak za panem swoim walecznym pierwszy �lad na bia�ej zostawia karcie.
Jad� obaj, nieroz��czni w tej opowie�ci i w pami�ci �wiata, r�ni tacy, �e trudno o wi�ksz�
r�no��, nie do pomy�lenia wszelako � Don bez Sancza, Sanczo bez Dona.
Don Kichot, chudy i d�ugi, niczym tyka grochowa ku g�rze pnie si�.
Sanczo Pansa, bulwiasty ziemniak, bruzdy si� trzyma.
Don Kichot, srebrny k�os wybuja�y, wiatr ko�ysze nim, �eby tylko nie z�ama�!
Sanczo Pansa, na� przyziemna, z p�drakami ledwie-ledwie pe�zn�ca, nie pop�dzisz jej, nie
przep�dzisz!
Jeszcze mo�na do drzew por�wna� obydwu: Don Kichota do topoli w b�yszcz�cym he�mie,
Sancza � do przysadzistej oliwki, my�my nie zwyczajni takiego drzewa, lecz w Hiszpanii
oliwka, co wody prosi niewiele, w twardy grunt korzenie wbija czepliwe, owocem za�
mi�sistym, cho� drobnym, bez sknerstwa darzy, tam oliwka � jak s�siad znany od dziecka,
niebogaty, szary, ale zaradny, on nie zginie i z nim nie zginiesz.
Jad�, nieroz��czni, rycerz i giermek, rycerz przodem, giermek, jak przystoi, par� krok�w za
nim, w g�rze niebo rozpostarte jasno�� rozlewa, w dole � ko�skich i o�lich kopyt b�bnienie w
sk�r� ziemi napi�t�, a przed nimi � niewiadome przygody.
3
Rozdzia� drugi, w kt�rym wszyscy �miej� si� z szale�stwa Don
Kichota, autor za�, cho� powinien si� z tego cieszy�, ma uczucia
mieszane
W naszych czasach nie ma ju�, niestety, b��dnych rycerzy.
W czasach, w kt�rych �y� i w�drowa� Don Kichot, te� ich ju� w�a�ciwie nie by�o, i dlatego
wytykano Don Kichota palcami, i rysuj�c palcem k�ko na czole �miano si� do rozpuku.
Kiedy m�wi� o czasach Don Kichota, mam na my�li te czasy, w kt�rych nie�miertelne
�ycie jego pocz�o si� w wyobra�ni cz�owieka imieniem Miguel de Cervantes Saavedra i
niezwyk�e przygody Don Kichota przez tego� Cervantesa po raz pierwszy opisane zosta�y w
dw�ch grubych ksi�gach.
Ja jestem tym, co opowiada wam je na nowo kilka wiek�w p�niej w czasach zupe�nie
innych, maj�cych jednak z tamtymi przynajmniej tyle wsp�lnego, �e w nich tak�e nie ma
b��dnych rycerzy.
Mo�e zreszt� nie tylko tyle, ale na razie nie b�dziemy si� w to wdawali.
Miguel Cervantes de Saavedra urodzi� si� w po�owie szesnastego stulecia w Alcala de
Henares, ma�ej mie�cinie na p�noc od Madrytu, jako jedno z siedmiorga dzieci niezbyt
zamo�nego szlachcica (po hiszpa�sku � zapami�tajcie to s�owo � hidalga), paraj�cego si�
medycyn�. Kiedy by�em w Hiszpanii, odwiedzi�em Alcala de Henares, a w nim � stoj�ce po
dzi� dzie� domostwo pana doktora, z wewn�trznym podw�rkiem, na kt�rym ro�nie drzewo
figowe i wod� orze�wiaj�c� darzy niewielka studnia. W pokojach obejrza�em stare meble i
inne przedmioty � i wiecie, co uderzy�o mnie tam najbardziej? ��ka � bo u�wiadomi�em
sobie naraz, jacy mali i drobni musieli by� ludzie, kt�rzy w nich sypiali. Je�eli tacy byli
wsp�cze�ni Don Kichota, c� dziwnego, �e gniewa� ich i �mieszy� mi�dzy innymi wzrost,
kt�rym rycerz wybija� si� nad otaczaj�cy go t�umek! Ju� ten wzrost oznacza� musia� dla nich
dziwol�ga, odmie�ca... A mo�e Miguel de Cervantes sam by� wy�szy od innych i niema�o si�
przez to nacierpia�, i dlatego bohatera swojego obdarzy� tak� postaci�, przenosz�c na niego
w�asne upokorzenia i wsp�czuj�c wymy�lonemu bardziej ni� m�g�by sobie �ywemu? Nie
dziwi�bym si� wcale, gdyby tak w�a�nie by�o...
Ale teraz zbyt nam przecie� pilno do walecznego rycerza i dziwnych jego przypadk�w,
by�my chcieli dok�adniej zaj�� si� �yciem, cho� te� niezwyczajnym, tego, kt�ry go stworzy�.
Pomijaj�c wi�c wszystko, co by�o przedtem, odnajd�my Cervantesa w momencie, gdy z
4
pobru�d�on� ju� twarz� i siwiej�c� brod�, w du�ym i bardzo pi�knym (wiem, bo tak�e by�em
mie�cie Sewilli, lecz, niestety, odgrodzony od wszystkich jego pi�kno�ci, za siedmioma
zamkami, za siedmioma troskami, za siedmioma smutkami i nieszcz�ciami, w sewilskim
wi�zieniu pi�ra si� chwyta, by w zbroj� rycersk� odzia� i na ko� wsadzi� bohatera imaginacji
swojej, jegomo�cia Kichan�, co si� przezwa� by� Don Kichotem...
Czemu� to � sam si� sobie dziwi�c, pyta Cervantes � niem�odego ju� i steranego w t�
wypraw� �mudn� wysy�am? Czy�by w moim, kt�ry ruszy� si� st�d nie mog�, zast�pstwie
mia� przestworem cwa�owa�, od skr�powa� wszelakich wolny, nie podleg�y nawet my�li
potocznej, rozs�dn� zwanej, m�j bohater jak ja szalony, lecz inaczej ni� ja � nie wstydz�cy si�
swego szale�stwa?
I tu nad samym jego uchem g�os si� rozlega, jakby do w�asnego podobny, a inny � nie
s�yszany dot�d � g�os Don Kichota: c� s�odszego � m�wi g�os �w � nad w�dr�wk� w
poszukiwaniu przygody, nad stawianie czo�a �otrostwu w obronie wd�w, sierot i dziewic
napastowanych?
Ach, nie! � broni si� przed pokus� Cervantes. � Pisarzowi cel zbo�ny winien przy�wieca�:
ku przestrodze i pouczeniu powstaj� dzie�a. I ja te� ucieszn� histori� o Don Kichocie
szalonym opowiedzie� pragn�, by rodak�w przed wp�ywem przestrzec, jaki szerz� opowie�ci
rycerskie. To one umys�y m�c�, prawu �ycia niewierne, swoim prawem u�udnym na manowce
zwodz�...
Ledwie wszak�e wypowiada oskar�ycielskie te s�owa, mimowolne westchnienie t�sknoty z
piersi mu si� wyrywa: ile� ja im odda�em nocy, jak s�ucha�em ich g�osu...
I jakby tylko czeka� na t� chwil� s�abo�ci, metaliczny g�os ksi�gi rycerskiej, w mieczy
jasne szcz�kanie oprawny, przybywa z oddali: daj�c ci miecz, przyjmuj� ci� do stanu
rycerskiego � huczy � kt�ry nie uznaje �adnej pod�o�ci. Pami�taj o tym, rycerzu, �e kiedy
przyjdzie ci walczy�, a pokonany przeciwnik b�aga� b�dzie o lito��, wys�uchaj go, prosz�, i z
zimn� krwi� nie zabijaj...
Wzburzony Cervantes wstaje z zydla i zaczyna chodzi� po celi. Wojny, w kt�rych walczy�,
staj� mu przed oczyma, l�dowe i morskie � podobnego g�osu, pami�ta, nikt nie s�ysza�
w�wczas! Dobijano le��cych, d�onie ucinano bezbronnym, czci kobiecej nie oszcz�dzano...
Mo�e kiedy� istnia�o prawo rycerskie, ale� dzisiaj czas nowy � s�awny wiek szesnasty oto
ko�ca dobiega, siedemnasty w fanfarach wschodzi � pod�o�� rz�dzi �wiatem i ma�o��, nie
uznaje za� jej chyba tylko Don Kichot!
I tu w celi samotnej pisarza wrzawa si� rozlega, �miechy, g�osy z wszystkich stron,
przekrzykuj�ce si� wzajem:
� Ob��kany Don Kichot!
� Naczyta� si� tych bredni!
� Na uwi�zi, jak psa, trzyma� go trzeba!
� Inkwizycji �wi�tej na pr�b� odda�!
� Patrzcie, patrzcie, ludzie, na ob��ka�ca!
� �miejcie si� z Don Kichota!
S� to g�osy wsp�czesnych � i Cervantes chcia�by przy��czy� si� do nich, sam wi�c nie wie
dlaczego, miast przyklasn�� og�lnemu weselu, odzywa si� z raptown� pop�dliwo�ci�:
� Hola! Nie my�licie chyba, �e ja, autor, razem z wami naigrawam si� z nieszcz�nika!
�miejcie si� � po to pisz� t� ksi��k� � ale znajcie miar�, bo wasz g�o�ny triumf mnie mierzi.
Odrobina szacunku i wsp�czucia te� nale�y si� rycerzowi. Podnie�cie go z ziemi, zdejmijcie
zbroj� strzaskan�, zaprowad�cie do ��ka...
I ju� widzi, �e stanowczy rozkaz jego zostaje spe�niony, kto� podnosi Don Kichota,
prowadzi go ostro�nie � ach, to� i ja po kilku wiekach to samo widz� � i wy, troch� tylko
wyt�cie oczy, te� widzicie, nieprawda�? � jak rycerza we wrota domu jego wprowadzaj�,
5
naprzeciw gospodyni przej�ta ze schod�w zbiega: Matko Mi�osierna! � wo�a. � M�j pan! C�
to si� sta�o? Przeczuwa�am bied�, gdy przepad� przed trzema dniami razem z koniem i zbroj�!
� Znalaz�em go bez czucia na drodze � poczciwy s�siad klaruje � a gdym spyta�, co mu
dolega, o Rodrygach jakowych� i Baldwinach powiada�, ani chybi w gor�czce...
� Przywo�ajcie wr�k� Urgand�, aby mi� opatrzy�a i wyleczy�a rany � s�abym g�osem
prosi Don Kichot.
Gospodyni pot�ne rami� nadstawia, radzi Don Kichotowi, �eby si� opar�, i dorzuca: � Bez
tej jakiej� Furkandy poradzimy uleczy� was, panie, byle�cie zechcieli nas s�ucha�. O,
przekl�te ksi�gi, kt�re rozum wam pomiesza�y!
Ceryantes odk�ada pi�ro i zamy�la si�. Nie zna jeszcze dalszego ci�gu swej opowie�ci, ale
jedno wie: �e Don Kichot nie us�ucha tych, co uleczy� go pragn� z rycerskiego szale�stwa,
gdyby bowiem us�ucha�, bohater opowie�ci przesta�by istnie�, a i w og�le opowie�ci tej by nie
by�o...
6
Rozdzia� trzeci, w kt�rym dowiadujemy si�., co mia� i czego nie
mia� Don Kichot, wyruszaj�c na pierwsz� swoj� wypraw�
Pierwsz� wypraw�, z kt�rej w tak op�akanym, jak widzieli�my, powr�ci� by� stanie,
samopas, bez giermka odby� Don Kichot, a to dlatego, �e n i e m i a � go jeszcze wcale.
Przez wiele lat sposobi� si� do wyprawy, wiedz� z ksi�g o szlachetnym rzemio�le
rycerskim czerpi�c i wci�� nowe nabywaj�c folia�y, trzeba za� wiedzie�, �e nie by�o to w
owych czasach tani� rozrywk�, dro�sz� nad gr� w ko�ci by�o lub polowanie, musia� wi�c nasz
hidalgo, by nami�tno�ci do lektur uczyni� zado��, raz po raz w��ki ziemi odziedziczonej po
ojcach sprzedawa�, i tak stopnia� jego maj�tek, ledwie domek mu zosta�, par� grz�d za
domem oraz ko� zo�zowaty w stajni.
Gospodyni jego rumiana i siostrzenica blada (m i a � , jak z tego wida�, gospodyni� i
siostrzenic�) porz�dnie musia�y si� nafrasowa�, �eby w podupad�ym tym gospodarstwie
miska soczewicy na stole by�a codziennie i go��bek w niedziel�.
Zatopiony w ksi�gach Don Kichot o tak b�ahe bytowania drobiazgi ma�o si� troszczy�.
Kiedy za� uzna�, �e czas ju� najwy�szy na rycersk� wypraw� rusza�, je�li bowiem d�u�ej
zwleka� b�dzie, krzywdy ludzkie nienaprawione zostan�, �zy nieotarte, bezece�stwa
nieukarane, jednym s�owem � �wiat szkody poniesie, jakich wola�by n i e m i e � na sumieniu
Don Kichot, kiedy uzna� zatem, �e czas na niego, zaraz gestem stanowczym ksi�gi na p�k�
od�o�y�, zbroj� przywdzia�, konia dosiad� i przed lipcowym �witem gor�cym na rozstajne
drogi wyjecha�.
T� zbroj� m i a � po przodkach: rdz� i kurzem prze�arta, wieki w jakim� k�cie le�a�a �
wyci�gn�� j�, wytrzepa� i wyszlifowa�, a� zdatn� mu si� zda�a do boju, z jedn� tylko skaz�, �e
bez przy�bicy. Z tektury przy�bic� przyczepiwszy wi�c do szyszaka, na pr�b� mieczem ci�� i
zniszczy� za pierwszym ciosem. Niezra�ony, now� zrobi�, na blaszanej obr�czy, i tej ju� na
wszelki wypadek nie pr�bowa� mieczem.
Rumaka w stajni znalaz� � wiadomo ju�, co to by� za rumak � i Don Kichot wiedzia�, nim
go osiod�a� � ale siod�aj�c nada� zarazem konisku imi� nowe i pi�kne: Rosynant � i z tym
imieniem d�wi�cznym, kt�rego �aden wierzchowiec przedtem nie nosi�, gdy� Don Kichot
sam je wymy�li� w trudzie wyobra�ni, z tym imieniem wi�c ko� wyda� mu si� ca�kiem inny
ni� dot�d, po chabecie chuderlawej nie zosta�o �ladu, kopytem grzeba� najwspanialszy z
rumak�w �wiata, godny swego pana Rosynant.
7
Bodaj �e i Rosynant poczu� swoj� odmian�, w chwili bowiem gdy go Don Kichot dosiad�,
zar�a� dono�nie i tak jako� wyzywaj�co, chocia� z lekka chrapliwie.
W opowie�ciach, na kt�rych Don Kichot wzorowa� swe post�powanie, ka�dy rycerz mia�
dam� serca: pi�kn� pani�, czasem nawet ksi�niczk�, kt�r� kocha� gor�co i mi�o�ci tej
dowodzi� na wszelkie, zdarza�o si�, �e bardzo dziwne sposoby. Musia� wi�c i nasz rycerz,
opr�cz zbroi i konia, m i e � dam� serca: obra� ni� urodziw� wie�niaczk� ze wsi Toboso,
imieniem Aldonza, ale imi� to zmieni� na du�o melodyjniejsze � Dulcynea. Prawd� m�wia�,
Aldonza nie wiedzia�a nawet, �e jest Dulcyne� i dam� serca znakomitego rycerza, jak dawniej
chodzi�a za krowami i w pole, mniemaj�c, �e po staremu jest zwyczajn� Aldon��. Ale tym z
kolei Don Kichot si� nie przejmowa� i roj�c o damie serca, widzia� ju� w duchu, jak
zwyci�eni przeze� w bitwach mocarze udaj� si� z ho�dem do Dulcynei umi�owanej, by
padaj�c na kolana o�wiadcza� na przyk�ad co nast�puje: �O Pani! Jam jest niegodziwy
Karakuliambro, przez nikogo dot�d nie pokonany, pokonany jednak przez Don Kichota, kt�ry
rozkaza� mi do st�p twoich przypa�� i s�u�by, jakich tylko za��dasz, pe�ni� w pokorze�.
M a j � c ju� konia, zbroj� i dam� serca, o giermku nasz rycerz na �mier� zapomnia�,
chocia� ksi�gi, kt�re czyta�, wspomina�y wyra�nie o po�ytku dla b��dnych rycerzy z
giermk�w p�yn�cym. Ostatecznie, nie ma co si� dziwi�, �e zapomnia�, i bez tego wyruszaj�c
m i a � do�� na g�owie. Ale jak markotno bywa w drodze samemu, m i a � si� wnet przekona�.
Na razie nie by�o mu jeszcze markotno, tylko bardzo podnio�le, bo nie co dzie� si�
przecie� Don Kichotowi zdarza�o, a prawd� powiedziawszy, przez blisko pi��dziesi�t lat
�ycia nie zdarzy�o si� ani razu na rycersk� wypraw� przed �witem rusza�, w zbroi, wierzchem
na Rosynancie, z Dulcyne� w sercu, z p�omiennymi nadziejami w okrytej szyszakiem g�owie.
�wi�tem nie lada by� wi�c ten pocz�tek wyprawy, i ka�dy krzew przy drodze rozjarzony
promieniami jutrzenki, ka�dy ptak �wierkaj�cy w gnie�dzie, ka�dy ob�ok na coraz
ja�niejszym niebie temu �wi�tu wt�rowa�. Niewiele brakowa�o, a za�piewa�by nawet Don
Kichot z przepe�niaj�cej go podnios�o�ci, skoro za� nie za�piewa�, to dlatego tylko, �e,
niestety, s�uchu n i e m i a � ni g�osu.
No, a skoro o zapomnieniach mowa, to i ja w chwili wyruszania Don Kichota
zapomnia�em, po pierwsze, zaznaczy�, �e Dulcyne� nie nazywa�a si� po prostu Dulcyne�,
lecz okazalej: Dulcyne� z Toboso, a to z przyczyny, �e imi� jej wsi ojczystej brzmia�o, jak si�
rzek�o: Toboso. S�dz�, �e nie jest jeszcze za p�no, by wam o tym powiedzie� � wszak Don
Kichot nawet stai nie ujecha� od wr�t swego domostwa.
Co si� jego tyczy, to nie po prostu Don Kichotem, lecz Don Kichotem z La Manczy si�
nazwa�, La Mancza bowiem � to ca�ej cz�ci Hiszpanii miano, tej w�a�nie, gdzie urodzi� si�,
mieszka� i m i a � prze�y� najwi�ksze swoje przygody.
Nadrobiwszy te przeoczenia, pozw�lmy rycerzowi spokojnie posuwa� si� naprz�d, min��
dr�g rozstaje, skr�ci� w jedn� z czterech, jakie mia� do wyboru, bez namys�u, na ko�skim
kaprysie raczej si� opieraj�c, ca�y dzie� potem jecha� pod pra��cym s�o�cem, bez
wytchnienia, kropli napoju i kruszyny jad�a, i wieczorem dojecha� wreszcie do zajazdu, gdzie
nie czeka� na Don Kichota nikt z ludzi, a czeka�a przecie� pierwsza przygoda.
Kln� si� wszystkimi rycerskimi ksi�gami, �e m i a � jej sprosta�.
8
Rozdzia� czwarty, w kt�rym Don Kichot sp�dza pierwsz� noc poza
domem rodzinnym, i noc owa, zgodnie z obietnic� karczmarza,
nastr�cza rzeczywist� sposobno�� do niezmru�enia oka
Zajazd, do kt�rego dotar� Don Kichot, niepoka�ny by� i plugawy, w gospodarzu ka�dy
odgad�by �acno szelm� i starego obwiesia, kompania za�, kt�ra zatrzyma�a si� tu na nocleg, to
umorusani mulnicy i towarzysz�ce im w drodze do Sewilli panny lekkich obyczaj�w, te� nie
ca�kiem domyte.
Don Kichotowi jednak roi�o si�, �e ma przed sob� zamek wspania�y, czterema wie�ami
niebo podpieraj�cy, okolony fos� z mostem zwodzonym, dalej � �e stary hultaj kasztelanem
zacnym jest czy burgrabi�, mulnicy � rycerzami, dziewki za� � damami o bia�ych d�oniach.
Traf chcia�, �e w�a�nie stado �wi� p�dzono do chlewu i �winiopas zad�� w r�g z tej okazji.
Don Kichotowi zda�o si�, �e to karze� na murach zamczyska jego przybycie t� melodi�
zwiastuje.
Podjecha� do wr�t gospody, widokiem swoim najpierw strasz�c, nast�pnie �miesz�c
za�ywaj�ce wieczornego powietrza dziewki, uni�s� przy�bic� i przem�wi� do nich bardzo
dwornie, wyja�niaj�c, �e ze strony rycerza nic dostojnym damom nie grozi.
Parskn�y �miechem, na co pogniewa� si� troch�, ale zbli�aj�cy si� gospodarz wnet go
udobrucha�, bo jako szelma nad szelmami w mig si� po�apa�, na czym szale�stwo rycerza
polega, i troch� �eby si� nie nara�a�, troch� dla zabawy, j�� z Don Kichotem rozmawia� tak,
jakby wyobra�enia tamtego by�y sam� rzeczywisto�ci�. Obieca� wi�c rycerzowi nocne
schronienie dla niego i dla rumaka, tyle �e � jak zaznaczy� � �o�a nie m�g� mu ju� zapewni�,
wszystkie bowiem by�y zaj�te, nast�pnie zapyta�, czy jego szlachetno�� nie chcia�by si�
posili�.
Don Kichot o �o�e nie dba�, zgodnie ze star� ballad�, m�wi�c�, �e po�ciel� wojownika
ska�y s� twarde, snem za� wieczyste czuwanie, wieczerz� wszak�e nie wzgardzi�, i z
bolesnym wysi�kiem zacz�� zsuwa� si� z konia.
� Co do czuwania, czyli niespania � powiedzia� stary obwie� � to nie ma obaw, sposobno��
do tego nastr�czy si� tu ka�dej nocy, nie tylko tej jednej � co m�wi�c, uprzejmie przytrzyma�
strzemi� Don Kichotowi � a wieczerza tu na podw�rcu podan� zostanie, je�li waszmo��
pozwolisz.
9
Don Kichot pozwoli�, i gospodarz, zaprowadziwszy Rosynanta do stajni, poszed� wyda�
rozporz�dzenia w sprawie posi�ku. Zaraz na ch�odzie przed drzwiami zajazdu ustawiono st�
bez obrusa, na stole za� pojawi� si� dzban cienkiego wina, kromka chleba czarnego i
sple�nia�ego oraz porcja ryby przesolonej i p�surowej, znanej u nas pod nazw� dorsza.
Tymczasem obie panny lekkich obyczaj�w z ci�kiej zbroi rozbiera�y rycerza, bo sam nie
da�by sobie rady. Ale one te�, prawd� m�wi�c, nie ca�kiem da�y sobie rad�: zdj�y mu,
owszem, napier�nik i naplecznik, domy�lacie si�, nieprawda�, z tych nazw, co to za cz�ci
zbroi, w �aden spos�b jednak nie mog�y zdj�� he�mu z przy�bic�, by� on bowiem podwi�zany
pod grdyk� mn�stwem wst�g zielonych z tyloma sup�ami, �e rozwik�a� ich nijak si� nie
dawa�o, najpro�ciej by�oby przeci��, ale na to zn�w si� Don Kichot nie zgadza�. W ko�cu
zosta� w tym �elastwie g�ow� i twarz skuwaj�cym, przez co nie m�g� nic do ust w�asn� r�k�
w�o�y�, i zn�w panny mu pomog�y: on przy�bic� unosi� i przytrzymywa�, one za� paluszkami
cienkimi w tak powsta�� szczelin� k�sy chleba i ryby wtyka�y. Wino na odmian� gospodarz
mu przez trzcin� wydr��on� do gard�a wlewa�, ale wi�cej si� za ko�nierz przy tym wyla�o, ni�
trafi�o, gdzie trzeba.
Mimo wszystko by� zadowolony z posi�ku. W tym czasie znowu zabrzmia� opodal r�g
�winiopasa, utwierdzaj�c naszego rycerza w mniemaniu, �e jest go�ciem zamczyska, gdzie na
jego cze�� koncert si� odbywa przy uczcie, sama za� uczta jest wyborna, z pstr�g�w i ko�aczy
bia�ych z�o�ona, przednim winem podlana, przez wykwintne damy u�wietniona i przez
najzacniejszego z burgrabi�w dysponowana.
Troch� tylko he�m go uwiera� i niemi�e poczucie dokucza�o, nie od tej chwili zreszt�, lecz
od samego rana, gdy wyruszy� by� w drog�, w g��b pami�ci spychane, ci�gle jednak na
wierzch wyp�ywaj�ce, a w tej chwili, gdy, jak s�dzi�, tak wspaniale na zamku rycerskim by�
przyjmowany, osobliwie przykre: �e nie przys�uguj� mu do owych splendor�w prawa, bo,
cho� w duszy niechybnie jest ju� rycerzem, nigdy nie by� oficjalnie pasowany i do stanu
rycerskiego przyj�ty.
Ani przez my�l nie przesz�o biednemu Don Kichotowi, �e pasowany czy nie,
prawdziwszym jest rycerzem ni� wszystkie zamki, jakie mo�e napotka� � zamkami,
kasztelani � kasztelanami, damy � damami...
Ledwie przeto spo�y�, czym go uraczono, pad� na kolana przed starym szelm�
karczmarzem i wyznaj�c mu sw� zgryzot�, b�aga� zacz��, by pasowa� go na rycerza. Tamten
w pierwszej chwili nie pojmowa�, o co chodzi, i wytrzeszcza� w zdumieniu �lepia, pr�bowa�
przy tym podnie�� kl�cz�cego, Don Kichot jednak opiera� si� i m�wi�, �e nie wstanie, p�ki
im� kasztelan nie obieca, �e nast�pnego ranka pro�b� jego spe�ni. On sam � dodawa� � noc
ca�� sp�dzi na zbrojnym czuwaniu i medytacjach w kaplicy, kszta�c�c ducha do czekaj�cej go
uroczystej chwili, gdy za� stanie si� to, o co b�aga, ruszy dalej w �wiat, by zgodnie z
powo�aniem, potwierdzonym i u�wi�conym przez pasowanie, walczy� z krzywd�, t�pi�
bezprawie i ku chwale nadobnej pani Dulcynei z Toboso pokonywa� okrutnych wrog�w,
ludzko�ci.
Karczmarzowi rozja�ni�o si� wreszcie we �bie i poj��, czego ��da maj�cy go uparcie za
rycerza i kasztelana zamku Don Kichot. Postanowiwszy ci�gn�� zabaw�, szczwany lis sk�oni�
si� z najwi�ksz� gracj�, na jak� sta� go by�o, i oznajmi�, �e z rozkosz� uczyni zado�� m�nej
ch�ci przybysza. Don Kichot odetchn�� z ulg� i nie bez trudu podni�s� si� z kl�czek, podczas
kiedy karczmarz z coraz wi�kszym zapa�em obiecywa�, �e rankiem odprawi nale�ne
ceremonie i pasuje go na rycerza, kt�rym jest ju�, oczywi�cie, i w tej chwili, gdy rozmawiaj�
ze sob�, niechaj wszak�e rytua� pozostanie rytua�em, �eby nikt nigdy nie m�g� Don
Kichotowi zarzuci�, jakoby czegokolwiek zaniedba�. Kaplicy wprawdzie do medytacji
bezsennych zdatnej nie ma teraz na zamku, star� bowiem zburzono, by now� na jej miejscu
wystawi�, czego jeszcze z kolei nie uczyniono, zbrojnie czuwa� wszak�e mo�na i na
dziedzi�cu zamkowym.
10
Don Kichot, zgadzaj�c si� we wszystkim z wymownym karczmarzem, powa�nie kiwa�
d�ug� g�ow�, wci�� w �elastwo odzian�, i b�ogo wzdycha� na my�l o maj�cej nast�pi� za kilka
godzin wielkiej chwili pasowania.
� I ja w obronie wd�w i sierot walczy�em jak tygrys � coraz bardziej zap�dza� si� stary
hultaj � a� po wielu wspania�ych czynach osiad�em tu na swym zamku, by go�cinno��
okazywa� wszystkim b��dnym rycerzom, z samej do nich sympatii, oni za� z samej do mnie
sympatii, wdzi�czno�ci� wspartej, dziel� si� ze mn� wszystkim, co posiadaj�. Wy, panie �
zainteresowa� si� w tym miejscu � du�o macie pieni�dzy?
Don Kichot odpar�, �e ani grosika, nigdy bowiem nie by�o mowy w �adnej z ksi�g
rycerskich, by rycerzom potrzebne by�y pieni�dze.
� Ksi�gi nie wspominaj� o tym, co si� samo przez si� rozumie � wyja�ni� krzywi�c si�,
jakby go z�by bola�y, karczmarz. � Zapewniam jednak, �e prawdziwy rycerz to ten, co ma
pe�n� kies� i bielizn� na zmian� w sakwach przytroczonych do ��ku, i apteczk� polow�, i
r�ne inne przydatne rzeczy, �e pomin� ju� wo��cego to wszystko giermka.
Don Kichot przyrzek�, �e udaj�c si� w nast�pn� wypraw� uwzgl�dni te informacje, za kt�re
prawdziwie wdzi�czny jest mo�ci kasztelanowi. Tamtemu jednak nie rozja�ni�a si� mina i
mrukliwo�� nag�a go ogarn�a, a� pomy�la� Don Kichot, �e mo�e niechc�cy dotkn�� czym�
burgrabiego, lecz cho� szczerze �a�owa� takiego obrotu rzeczy, nie mia� czasu na
zastanawianie si�, kt�re s��wko zawiera�o mimowoln� niedelikatno��, trzeba bowiem by�o
�wawo przyst�pi� do zbrojnego czuwania i medytacji.
Po�rodku rozleg�ego dziedzi�ca, kt�ry mu wskaza� gospodarz, widnia�a studnia, a przy niej
drewniane koryto. Na tym korycie z�o�y� Don Kichot napier�nik sw�j i naplecznik, po czym z
kopi� w jednej d�oni i tarcz� w drugiej przechadza� si� j�� miarowym krokiem doko�a. Noc
ju� zapad�a, ale ksi�yc wzeszed� bardzo du�y i jasny, wyra�nie wi�c wida� by�o kr���cego
wok� koryta rycerza; przypatrywali mu si� te� jak dziwowisku i mulnicy umorusani, i
towarzysz�ce im w drodze do Sewilli panienki, i z�y czego� gospodarz zajazdu.
Naraz jeden z mulnik�w przypomnia� sobie, �e nie napoi� swoich mu��w przed noc�.
Chc�c to naprawi�, skierowa� si� do koryta i si�gn�� po le��c� na nim zbroj� Don Kichota.
Ten na widok zuchwalca przerwa� przechadzanie si� i medytacje i rzek� podniesionym
g�osem:
� Kimkolwiek jeste�, kawalerze, nie wa� si� dotyka� mej zbroi! �yciem zap�aci, kto nie
us�ucha wezwania!
Mulnik nie zwracaj�c uwagi na pogr�k� z�apa� za zbroj� i odrzuci� j� o kilka krok�w od
koryta. A przecie� Don Kichot wcale nie �artowa�, kiedy go ostrzega�! Teraz nie pozostawa�o
mu nic innego, jak spe�ni� gro�b�. Wyobra�aj�c sobie, �e pani jego serca, Dulcynea z Toboso,
przypatruje si� z oddali zachowaniu swego zniewa�onego wasala, bez namys�u odrzuci�
tarcz� i obur�cz ujmuj�c kopi� wymierzy� ni� zuchwalcowi cios w g�ow�. Mulnik run�� jak
d�ugi, a Don Kichot z powrotem z�o�y� zbroj� na korycie i spokojnie podj�� swoj�
przechadzk�, tudzie� medytacje.
Nie by� to jednak koniec jego walk tej nocy w obronie honoru. Niebawem inny mulnik,
kt�rego nie by�o przy opisanym wydarzeniu, skierowa� si� do koryta, by napoi� swoje
zwierz�ta. Jak poprzedni, si�gn�� po zawadzaj�c� w tej sytuacji zbroj�, a Don Kichot,
rezygnuj�c tym razem z ostrze�e�, jak poprzednikowi roz�upa� mu kopi� g�ow�.
Uczyni� si� wielki rejwach: pozostali mulnicy, rozw�cieczeni, zacz�li obsypywa� rycerza
kamieniami, on za�, nie opuszczaj�c stanowiska przy zbroi, kr�ci� si� tylko w jednym
miejscu, to prz�d, to ty�, to boki zas�aniaj�c tarcz�. A cho� drugiego mulnika zrani� by� w
milczeniu, teraz krzycza� wielkim g�osem przeciwko zdradzie, kt�ra rozpanoszy�a si� w
zamku i nie wzbrania bezecnej zgrai napastowa� z ukrycia b��dnego rycerza. R�wnie g�o�no
dar� si� karczmarz, apeluj�c do mulnik�w, by dali spok�j, bo walcz� z ob��kanym, takiego
11
za�, cho�by wszystkich pozabija�, ka�dy s�d uniewinni. Najg�o�niej piszcza�y niecnotliwe
panienki, ale nie wiadomo, czy za Don Kichotem, czy przeciw niemu.
Nie wiadomo r�wnie�, czy mulnik�w wystraszy�y niezwyk�e obelgi miotane przez rycerza,
czy raczej przestrogi karczmarza, do�� �e z widocznym l�kiem zacz�li si� wycofywa� i nawet
z dalszej odleg�o�ci zaniechali miotania kamieni na Don Kichota. Ten szlachetnie zezwoli� na
wyniesienie obu rannych i podj��, jak przedtem, zbrojne czuwanie oraz medytacje. Karczmarz
wszak�e mia� ju� najwidoczniej do�� tych igraszek, coraz bardziej krwawych i
niebezpiecznych.
� Ju� czas, panie � powiedzia�, z ca�� ostro�no�ci�, by nie dosta� znienacka w �eb,
podchodz�c do Don Kichota � odby� ceremonia�, kt�rym wam przyrzek�. Naczuwali�cie si� i
namedytowali do woli, cho� troch� wam w tym przeszkodzili nieobyci przejezdni, ale nie tak
zn�w bardzo. Wi�c jak, panie, chcecie by� pasowani?
� Niczego bardziej nie pragn� � odrzek� Don Kichot � skoro bowiem to nast�pi, b�d� m�g�
naprawd� policzy� si� z ukrytymi w murach tego zamku wiaro�omcami. Oszcz�dz�,
naturalnie, was, a tak�e niewiasty i tych m��w, kt�rych mi polecicie.
Karczmarz, nie wdaj�c si� w dyskusj�, przyni�s� ogarek �wiecy i ksi�g� buchalteryjn�, w
kt�rej zwyk� zapisywa� obrok, na kredyt wydawany mulnikom. Wezwawszy do asysty znane
nam ju� panienki, rozkaza� Don Kichotowi ukl�kn��, co ten bez sprzeciwu uczyni�. Stary
obwie�, zagl�daj�c do ksi�gi, wymamrota� co� niezrozumia�ego, po czym niespodziewanie
waln�� Don Kichota pi�ci� w kark i dalej mamrota�. Don Kichot wzdrygn�� si� od ciosu, ale
przyj�� go r�wnie pos�usznie, jak pos�usznie przed chwil� ukl�k�. Wtedy karczmarz wzi��
miecz Don Kichota i p�az� uderzy� go w rami�, co by�o nie mniej bolesne od poprzedniego
uderzenia pi�ci�, ale rycerz znowu przyj�� pokornie, co go spotyka�o, jako nale��ce do
rytua�u. Karczmarz wr�czy� miecz jednej z panienek, aby przypasa�a go rycerzowi, co te�
uczyni�a, powstrzymuj�c �miech, a Don Kichot powa�ny ani si� domy�li�, ile j� to kosztuje.
Karczmarz, zagl�daj�c do ksi�gi, ca�y czas mamrota�, tak szybko i niewyra�nie, �e ty�ko kto�
o wybitnym s�uchu i niezwykle skupionej uwadze odr�ni�by s�owa: ��wier� i jeszcze p�
�wierci i �wierci �wier� i ponadto �wier�.
Tak dokona�a si� owa ceremonia pasowania Don Kichota na rycerza, a ledwie si�
dokona�a, poczu� nasz bohater, jak wst�puj� we� nowe si�y, po�piesznie wi�c wdzia� na siebie
brakuj�ce cz�ci zbroi, okulbaczy� Rosynanta, u�ciska� gospodarza, m�wi�c: �nigdy nie
zapomn� waszmo�ci tej rycerskiej przys�ugi�, sk�oni� si� dwornie pannom lekkich obyczaj�w
i wsadzi� nog� w strzemi�, dodaj�c: �niech Opatrzno�� sprzyja temu go�cinnemu zamczysku�.
Karczmarz, syty ju� i zabaw, i obaw, wybawienia tylko pragn�� od Donkichotowej fantazji,
odpowiedzia� przeto r�wnie uprzejmie i sk�oni� si� r�wnie dwornie, i z po�piechem r�wnym
temu, z jakim Don Kichot zebra� si� do drogi, rozwar� mu wrota zajazdu. D�ugo jeszcze
spogl�da� w �lad za odje�d�aj�cym, niespokojny, czy aby tamtemu nie przyjdzie do g�owy
zawr�ci�. Nie za��da� nawet zap�aty za wieczerz�, nocleg i pasowanie, szcz�liwy, �e pozby�
si� wreszcie dziwacznego go�cia. Ani pomy�la� te�, ani po�a�owa�, �e gin�c z oczu Don
Kichotowi, sam przemienia si� z powrotem z zacnego kasztelana w starego obwiesia, jakim
jest naprawd�, zamczysko, w kt�rym go�ci� by� rycerza � w karczm� plugaw�, kompania za�,
kt�ra zatrzyma�a si� tu na nocleg � w umorusanych mulnik�w i towarzysz�ce im w drodze do
Sewilli panny lekkich obyczaj�w, te� nie ca�kiem domyte.
12
Rozdzia� pi�ty, w kt�rym Don Kichot po raz pierwszy staje w
obronie krzywdzonego i co z tego wynika
Jecha� nasz rycerz drog�, a� zajecha� do lasu �rednio g�stego, a w tym lesie najpierw
d�wi�ki jakie� dobieg�y go niezbyt zrozumia�e, nast�pnie za� obraz przedstawi� si� jego
oczom, niestety czy na szcz�cie daj�cy si� zrozumie� bez trudu.
By� to obraz krzywdziciela i krzywdzonego.
Krzywdzonym by� drobny ch�opiec, p�nagi i przywi�zany do drzewa, krzywdzicielem �
ros�e ch�opisko z batem w r�ku. Tym to batem drab ok�ada� j�cz�cego ch�opca, dogaduj�c
przy tym:
� A masz, nicponiu! I jeszcze raz masz, �eby� wiedzia�! Teraz masz, �eby� zapami�ta�! A
masz, a masz!
� Oj, wybaczcie, m�j panie gospodarzu! � szlocha� ch�opiec. � Ju� wiem, ju� mam, ju�
pami�tam, ju� nigdy nie b�d�!
� Do�� tego!�zawo�a� zatrzymuj�c si� oburzony Don Kichot. �Nie godzi si� zn�ca� nad
bezbronnym! Dosi�d� konia i ze mn� si� zmierz, ty tch�rzu!
Ch�op zaprzesta� swej okrutnej czynno�ci i wyja�ni� z ca�� pokor�:
� Panie rycerzu, ten ladaco to m�j pastuch niedba�y, kt�remu co dzie� ginie jedna
owieczka. Kiedy za� go karc�, ��e, nicpo�, �e czyni� to, by nie p�aci� mu nale�no�ci.
� W mojej przytomno�ci zadajesz k�am niewinnemu? � jeszcze bardziej oburzy� si� Don
Kichot. � Odwi�� go natychmiast i zap�a�, co� winien; je�eli nie, przebij� ci� kopi� na wylot.
� Odwi�zuj�, ju� odwi�zuj�. Ale� waszmo�� pr�dki � poskar�y� si� wie�niak i skwapliwie
j�� targa� sznury.
� Ile ci jest winien, m�w, ch�opcze, �mia�o � zwr�ci� si� Don Kichot do krzywdzonego.
� Za dziewi�� miesi�cy, panie rycerzu, po siedem reali ka�dy � odpar�, nie oci�gaj�c si�,
ch�opak.
� To wynosi sze��dziesi�t trzy reale. Nu�e, cz�owiecze, potrz��nij kies�, je�li ci �ycie mi�e!
� A trzy pary chodak�w, kt�rem mu sprawi�? � zaprotestowa� ch�op. � A puszczanie krwi,
kiedy chorza�?
� To ju� skwitowane ch�ost� � wyja�ni� Don Kichot. � Je�li on zdar� chodaki, ty zdar�e� mu
sk�r� z grzbietu, a je�li cyrulik puszcza� mu krew, gdy by� chory, ty pu�ci�e�, gdy by� zdr�w.
Kwita.
13
� Bieda tylko � westchn�� ch�op, nie targuj�c si� ju� o sum� � �e nie mam przy sobie tej
kiesy do potrz�sania. Niechby poszed� ze mn� do domu, a wyp�ac� mu wszystko co do
grosika.
� Nie p�jd�! � wrzasn�� ch�opiec. � Ob�upi mnie w domu ze sk�ry!
� Wszak nie zrobi tego � powiedzia� Don Kichot � skoro przysi�gnie na prawo rycerskie,
�e us�ucha mego rozkazu.
� Przysi�gam � uderzy� si� w piersi ch�op � na wszystkie prawa rycerskie, jakie s� i jakich
nie ma na �wiecie, �e wyp�ac� mu wedle zas�ug.
� No widzisz � ucieszy� si� Don Kichot. �Ale bacz, cz�owiecze � zwr�ci� si� surowo do
krzywdziciela � �e je�li nie spe�nisz, co� poprzysi�g�, wr�c�, aby odszuka� ci� i ukara�.
Wiesz, kto ci rozkazuje?
� Wiem, �e wielki rycerz.
� Us�ysz wi�c moje imi�. Jam Don Kichot z La Manczy, m�ciciel wszelkich krzywd i
bezprawia. A teraz obydwaj zosta�cie z Bogiem!
Co rzek�szy, Don Kichot spi�� konia i zawr�ci� ku drodze. Serce przepe�nia�a mu s�odka
duma i rado��, �e obroni� krzywdzonego przed krzywdzicielem. Us�ysza� jeszcze, oddalaj�c
si�, okrzyk ch�opca: � Dzi�ki za wstawiennictwo, szlachetny panie rycerzu!
Ale nie us�ysza� ju�, jak ch�op, kiedy tupot kopyt Rosynanta ucich� za lasem, odezwa� si�
�agodnie:
� Zbli� si�, najmilszy, zap�ac� ci, com winien, jak obieca�em temu panu.
� Je�li mnie zwiedziecie � przypomnia� ch�opiec � on powr�ci i zada wam bobu.
� Nie zwiod� ci�, nie � przyrzek� ch�op, podchodz�c do ch�opca i unosz�c bat. � Masz za
pierwszy miesi�c! � wrzasn�� nagle, spuszczaj�c bat na nagie plecy nieszcz�nika. � Masz za
drugi! Masz za trzeci miesi�c s�u�by leniwej!
� Oj, wystarczy, m�j panie gospodarzu! � b�aga�, j�cz�c pastuszek.�Za reszt� ju� mi nie
p�a�cie!
� Nie mo�e by�, �ebym ci zosta� d�u�ny � upiera� si� ch�op, ok�adaj�c ch�opca. �
Dostaniesz wedle zas�ug. Za si�dmy miesi�c! Za �smy! Za dziewi�ty! A to � za
nieproszonego obro�c�! Wo�aj�e teraz m�ciciela krzywd, niech odbierze, czego ci nie
doda�em...
� Oj, panie rycerzu � j�cza� ch�opiec � gdziekolwiek jeste�cie, o jedno was b�agam:
cho�by�cie widzieli, �e �wiartuj� mnie na kawa�ki, to nie bro�cie, lecz pozostawcie mojej
niedoli, bo nie mo�e by� gorsza od tej, jak� wstawiennictwo wasze przynosi... I bodajbym ju�
�adnego b��dnego rycerza w �yciu nie spotka�...
Biedny ch�opiec � ale i biedny Don Kichot! Mimo wszystko lepiej, �e nie s�ysza� tych
gorzkich wyrzut�w... Mo�e by si� zawaha� przed spe�nieniem powinno�ci rycerskiej? To
prawda, �e wstawiennictwo za krzywdzonymi czasem powi�ksza tylko ich niedol� � czy�by
jednak pomniejsza�a j� oboj�tno�� przechodz�cych obok i przymykanie na mijan� krzywd�
oczu i uszu?... Gdyby Don Kichot w to uwierzy� � i my wszyscy gdyby�my uwierzyli za nim
� resztka niezb�dnej do �ycia nadziei znikn�aby ze �wiata, w kt�rym tyle jest jeszcze
przemocy, niesprawiedliwo�ci i okrucie�stwa.
14
Rozdzia� sz�sty, w kt�rym Rosynant ma wp�yw na drogi i upadki
Don Kichota, a krewni i przyjaciele chc� mie� wp�yw jeszcze
wi�kszy
Jecha� dalej Don Kichot i duma go rozpiera�a, �e zaledwie pasowany na rycerza, ju�
zmierzy� si� z krzywd�, krzywdzonego obroni�, krzywdziciela od krzywdzenia skutecznie
odwi�d�. Rozpami�tuj�c naj�wie�sz� swoj� przygod�, wznosi� w duchu oczy do pi�knej
Dulcynei z Toboso i przemawia� do niej: �O, pani mego serca! To twoja niewidzialna opieka
aureol� opromienia me kroki, mocy dodaje memu ramieniu i s�owu! Wierzaj, szcz�sna, �e
czyny Don Kichota nie przynios� ci ujmy! Jak noc� rozp�dzi�em w zamczysku pod�� ha�astr�,
teraz za� �otra, zn�caj�cego si� nad ch�opi�ciem, zmusi�em do zaprzestania okrucie�stw, tak
nadal b�d� wiernie u�ywa� rycerskiego or�a dla powi�kszenia twej chwa�y i pogn�bienia z�a,
gdziekolwiek je spotkam!�
Tak przemawiaj�c w duchu do Dulcynei, kawa�ek drogi ujecha� � i oto dostrzeg� jad�cy z
przeciwka orszak. Byli to kupcy z miasta Toledo, z pacho�kami swymi i mulnikami udaj�cy
si� do Murcji po jedwab. Ali�ci Don Kichot nie ujrza� w nich tych, kim naprawd� byli, lecz
hufiec rycerski, przeznaczony wida� przez Opatrzno�� do zademonstrowania na nim przez
wielbiciela Dulcynei pot�gi jego mi�o�ci. Je�d�cy nie uczynili wprawdzie nic z�ego, a
przynajmniej nie by�o jawnych dowod�w, �eby uczynili, to jednak pal�cemu si� do walki
rycerzowi nie przeszkadza�o.
Zast�piwszy im drog� z nastawion� kopi� zawo�a�:
� Ani kroku dalej! Musicie przyzna�, waleczni rycerze, i� nie masz na ca�ym �wiecie
pi�kniejszej damy nad t�, kt�rej s�u��, niezr�wnan� Dulcyne� z Toboso.
Kupcy si� zatrzymali i nawet w pierwszej chwili bodaj �e l�k ich oblecia�, przyjrzawszy si�
jednak temu, kt�ry ich zaczepi�, wyzbyli si� chyba trwogi i raczej dla �artu, ni� dla
rzeczywistej potrzeby, wdali si� w dyskusj�.
� Panie rycerzu � powiedzia� pierwszy kupiec � ch�tnie to przyznamy, ale poka�cie nam
wprz�dy pi�kn� pani�, o kt�rej m�wicie, bo�my nigdy jej nie widzieli.
� To nie sztuka � sprzeciwi� si� Don Kichot � przyzna� oczywisto�� na w�asne oczy
stwierdzon�. Rzecz w tym, by�cie nie widz�c przecudnej Dulcynei z Toboso, lecz dlatego, �e
ja tak m�wi�, potwierdzili natychmiast, i� nie ma nad ni� pi�kniejszej, i przysi�gli zawsze
15
broni� tego twierdzenia. Je�li za� odmawiacie, wyzywam was po kolei do walki, jak prawo
rycerskie ka�e. Pokonani przeze mnie, nie b�dziecie mogli d�u�ej si� wzdraga� przed prawd�.
� A mo�e � zaproponowa� kupiec � poka�ecie nam chocia� konterfekt owej damy, niechby
by� maciupe�ki jak ziarnko, byle�my mieli na czym si� oprze� w s�dzie, kt�rego od nas
��dacie. Zreszt� � dorzuci� pojednawczo � dla przypodobania si� wam, panie rycerzu, z
pewno�ci� j� pochwalimy, cho�by jednym okiem krzywym, drugim kaprawym �ypn�a na nas
osoba z portretu.
� O�mieli�e� si� co� takiego powiedzie� o najs�odszych oczach niezwyk�ej Dulcynei z
Toboso? � zapa�a� gniewem Don Kichot. � Gi�, blu�nierco! I wy wszyscy, ilu was jest,
zap�acicie mi za t� straszn� zniewag�!
Co rzek�szy, natar� z furi� na kupca, i zaprawd�, przebi�by go kopi� na wylot, dowodz�c w
ten spos�b niezbicie, i� nie ma na �wiecie damy pi�kniejszej nad Dulcyne� z Toboso, gdyby
Rosynant nie potkn�� si� na samym �rodku drogi, wywracaj�c si� sam i zrzucaj�c na tward�
ziemi� je�d�ca. Don Kichot usi�owa� si� wygramoli� z upadku, ale w ci�kiej zbroi, z
ostrogami, szyszakiem, kopi� i tarcz�, nie by�o to wcale �atwe. Szamota� si� bezsilnie, jak
przewr�cony ��w w pancerzu, wo�aj�c:
� Nie triumfujcie, tch�rze! Nie wy�cie mnie obalili, lecz ko� m�j! Czekajcie, a� wstan� i
dam wam nauczk�!
Kupcy chcieli jecha� dalej, nie zwa�aj�c na krzyki wysadzonego z siod�a rycerza, ale
jednemu z mulnik�w ma�o tego by�o (tak ju� si� sk�ada�o, �e poganiacze mu��w z zasady nie
darzyli Don Kichota sympati�). �w niegodziwiec zbli�y� si� do le��cego, po�ama� mu kopi�,
a nast�pnie jej szcz�tkami zacz�� nieszcz�nika tak ok�ada�, tak dok�ada� mu i przyk�ada�, �e
ten mimo zbroi odczu� ok�adanie to, dok�adanie i przyk�adanie z ca�� dok�adno�ci�. Nie
skar�y� si� jednak na b�l, lecz nadal g�o�no zniewa�a� wrogich rycerzy, za jakich mia�
zaczepionych przez siebie kupc�w. Ci tymczasem, nie krwio�erczy wcale, wzywali mulnika,
�eby da� spok�j, ale ten us�ucha� dopiero wtedy, gdy porz�dnie si� zm�czy�. Zostawiwszy
Don Kichota na ziemi, ca�y orszak ruszy� wreszcie w sw� drog�, on za� w�wczas zn�w si�
pr�bowa� podnie��, taki jednak by� obity i obola�y wewn�trz swej zbroi, �e do czego nie by�
zdolny przed zemst� mulnika, tym bardziej nie sta� si� zdolny teraz. Zaprzesta� tedy p�onnych
wysi�k�w i le�a� spokojnie, z lekka poj�kuj�c, bynajmniej jednak nie czuj�c si�
nieszcz�liwym, nikt go bowiem nie pokona� i zuchwa�e m�stwo jego w obronie i ku chwale
pi�knej Dulcynei z Toboso by�o niezaprzeczalne, jedynie niefortunnemu st�pni�ciu
Rosynanta, kt�ry tymczasem wsta�, odszed� o par� krok�w i skuba� traw� na zboczu drogi,
zawdzi�cza� Don Kichot sw�j upadek.
Kiedy tak le�a�, dla rozrywki i os�ody przypominaj�c sobie przeczytane historie i po trosze
uto�samiaj�c si� z ich bohaterami, jak na przyk�ad z walecznym Baldwinem, kt�rego
porzucono rannego w g�rach, ocalony jednak zosta� przez swego stryja, markiza z Mantui,
kiedy wi�c tak le�a� czas jaki�, to w gor�czce, to zn�w w omdleniu, znalaz� go �w s�siad,
zes�any, o czym by�a mowa w rozdziale drugim, przez mi�osiernego autora. Nie tylko przez
niego jednak, lecz i przez tak� okoliczno��, �e wczoraj jecha� Don Kichot w jedn� stron�, a
dzisiaj, po opuszczeniu zajazdu, w drug�, w obu przypadkach na Rosynanta si� zdaj�c,
kt�rego, jak to konia, najpierw bawi�o oddalanie si� od stajni, nast�pnie za� powr�t do niej. W
rezultacie znajdowali si� obecnie bardzo blisko wsi rodzinnej, i dobry kmiotek z s�siedztwa,
kt�ry Don Kichota znalaz�, a kt�rego ten nie pozna�, bior�c za markiza z Mantui, dobry ten
kmiotek nie mia� szczeg�lnego k�opotu z odtransportowaniem rycerza do domu. Rozebrawszy
ze szcz�tk�w zbroi, podni�s� go z ziemi i wsadzi� na swojego ch�opskiego k�apoucha, po
czym poprowadzi� za uzd� k�apoucha i Rosynanta, a� doprowadzi� do wr�t Donkichotowego
domostwa, tam zsadzi� ostro�nie i wprowadzi� we wrota...
Pewnie pami�tacie jeszcze okrzyki przej�tej gospodyni i pieczo�owito��, z kt�r�
prowadzi�a swego pana po schodach do sypialni, obiecuj�c, �e bez wr�ki Furkandy uleczony
16
tutaj zostanie, byle s�ucha� �yczliwych sobie i kochaj�cych ludzi. Siostrzenica ju� mu
tymczasem po�ciel przygotowa�a, ksi�dz proboszcz i balwierz wioskowy, obecni akurat na
miejscu wielcy przyjaciele Don Kichota, poruszyli z dw�ch stron poduszki, �eby lepiej mu si�
le�a�o... Nie ulega w�tpliwo�ci, �e wszyscy ci ludzie naprawd� kochali Don Kichota i byli mu
�yczliwi, s�k w tym jedynie, �e wsp�czuj�c jego cia�u, wsp�lnie czu� nie potrafili z jego
umys�em ani wsp�lnie czuwa� z jego sumieniem. Tak obce i niepoj�te im by�y jego fantazje,
i� za dobroczynn� swoj� wzgl�dem niego powinno�� uwa�ali wyp�dzenie z g�owy Don
Kichota rycerskich wyobra�e� i t�sknot, by uczyni� go n o r m a l n y m , takim jak oni sami,
zjadaczem chleba. W ten spos�b, sprzyjaj�cy jemu, nie sprzyjali najg��bszej i
najprawdziwszej jego istocie, temu, co Don Kichota Don Kichotem czyni�o, ale skoro tak �
czy sprzyjali faktycznie Don Kichotowi?
W nast�pnym rozdziale dowiemy si� niechybnie, co uczynili bliscy, aby Don Kichota od
Don Kichota wyzwoli�, Don Kichota z Don Kichota uleczy�, Don Kichota w Don Kichocie
zniszczy� i zabi�.
17
Rozdzia� si�dmy, w kt�rym pod oknem Don Kichota p�onie stos
Inkwizycji, ale rycerz, zmorzony pierwsz� wypraw�, �pi
Kiedy Don Kichot, opatrzony, umyty i nakarmiony roso�em z pasztecikiem, zasn��
mocnym snem w swoim �o�u, jego blada siostrzenica wyrzek�a cichym g�osem, spuszczaj�c
oczy:
� Wielebny ksi�e proboszczu i wy, mo�ci balwierzu, winn� si� czuj�, �e nie donios�am
wam w por� o szale�stwie mego wujaszka. Mo�e byliby�cie spalili te heretyckie ksi��ki i
zaradzili nieszcz�ciu, zanim dosz�o do tego, co tu widzicie.
� Na ca�opalenie nigdy nie jest za p�no � uspokoi� j� proboszcz. � B�d� panna spokojna,
dzie� nie minie, a na stos po�lemy kacerzy!
Musicie wiedzie�, �e w owych czasach zdarza�o si� w Hiszpanii pali� na stosie nie tylko
ksi��ki, ale �ywych ludzi, skazanych na to przez �wi�t� Inkwizycj�, czyli bractwo duchowne,
tropi�ce �wi�tokradztwo, odst�pstwo od wiary, obcowanie z diab�em i inne grzechy. Niestety,
�atwiej by�o o co� takiego cz�owieka oskar�y�, ni� oskar�onemu dowie�� swej niewinno�ci.
Tak i teraz, gdy blada siostrzenica Don Kichota oskar�a�a o herezj�, czyli obraz� prawd
religijnych zgromadzone w bibliotece wujaszka opowie�ci rycerskie, c� mog�y biedne
powiedzie� na sw� obron�? Trwo�nie i b�agalnie szeleszcz�c kartkami, musia�y podda� si�
wyrokowi, kt�ry zapad� bez uczciwego zbadania rzeczy.
Rumiana gospodyni chy�o rozpali�a na dworze wielkie ognisko, powiada za� autor, cytuj�c
powiedzonko hiszpa�skie, i� zajmowa�a si� tym z gorliwo�ci� takiej pracownicy, kt�ra
wi�ksz� ma ochot� pali� ni� tka� p��tno, cho�by nie wiem jak szerokie i cienkie. Znajdowa�o
si� to ognisko akurat na wprost okien komnaty bibliotecznej, do kt�rej wprowadzono
inkwizytor�w � proboszcza i balwierza.
� Podawajcie mi tedy ksi�gi � rzek�, rozgl�daj�c si� proboszcz � jedn� po drugiej.
Zobaczymy, kt�ra na stos zas�uguje.
� Wszystkie! � zawo�a�a siostrzenica. � Wszystkie co do jednej, to pewne!
Proboszcz i balwierz zbyt byli jednak ciekawi, �eby zgodzili si� pali� ksi��ki bez
ogl�dania. Balwierz j�� si�ga� kolejno po oprawne folia�y i podawa� je ksi�dzu po g�o�nym
odczytaniu ka�dego tytu�u; wtedy dopiero ksi�dz og�asza� wyrok i wykonywa� go, nie
zwlekaj�c.
� �Wielkie czyny Esplandiana� � obwie�ci� balwierz.
18
� Gi�, wszetecznico! � wykrzykn�� proboszcz, przez otwarte okno ciskaj�c ksi�g� na stos.
Sypn�y iskry, �Wielkie czyny Esplandiana� zaj�y si� odpowiednio te� wielkim p�omieniem.
� �Florismarte z Hirkanii�.
� Nie zas�uguje na �ask�!
I �Florismarte� pow�drowa� za �Esplandianem�.
� �Rycerz Platir�.
� Za innymi niech idzie �wawo!
� Tak, dobrodzieju, tak � dogadywa�a zadowolona gospodyni � to� m�wi�am, �e
wszystkim si� stos nale�y.
� �Palmerin z Oliwy�.
� I ta oliwa bynajmniej nie sprawiedliwa � niech sp�onie, by ani kropli z niej nie zosta�o.
Tak oto, kiedy Don Kichot, przygodami zmorzony, spa� w swym �o�u pod baldachimem,
proboszcz z balwierzem, w asy�cie gospodyni rumianej i siostrzenicy bladej, nad
ksi�gozbiorem jego w wielkim po�piechu inkwizycj� sprawowali najsro�sz�. Mo�e i niedobre
to ksi��ki, mo�e i banialuki opowiada�y, z naiwno�ci autor�w lub � odwrotnie � licz�c na
czytelnik�w naiwno��, mo�e nawet styl ich mocno szwankowa�, ale wyznam wam, �e kiedy
opisuj� t� scen�, opisuj�c za� widz�, jak karty ksi�g w p�omieniu si� skr�caj� z sykiem
�a�osnym, raptem serce mi si� �ciska, jakbym obecny by� przy paleniu ludzi na stosie, i
chcia�bym r�k� inkwizytora zatrzyma�...
� �Historia s�ynnego rycerza Tyranta Bia�ego� � og�osi� balwierz.
Proboszcz drgn��.
� Co, macie tam �Tyranta Bia�ego�? � przepyta� si� podniecony. �To� to powie��, gdzie za
m�odu znajdowa�em by� kopalni� rozkoszy, daj� wam s�owo! Pami�tam jak dzi�, jest tam Don
Kyrieeleyson z Montalbanu, rycerz jakich ma�o, i brat jego, Tomasz z Montalbanu, walka
s�ynnego Tyranta z brytanem i cesarzowa zakochana w giermku swym, Hipolicie. Styl jest
przedni, daj� s�owo, kumie, we�cie t� ksi��k� do domu i przeczytajcie, a sami si�
przekonacie!
� Przeto u�askawimy t� ksi�g� � zgodzi� si� balwierz.
No, wi�c jednak! Odetchn��em na chwil� i wy chyba ze mn�. Ale od�o�ywszy na bok
�Histori� s�ynnego rycerza Tyranta Bia�ego�, inkwizytorzy si�gn�li po nast�pne dzie�a i te
rzadko ju� znajdowa�y w ich oczach �ask�, traf bowiem chcia�, �e rzadko kt�r� czytali za
m�odu, by m�c teraz z rozrzewnieniem wspomina�. Z g�r� sto ksi��ek, proz� i wierszem
pisanych, posz�o na stos, par� za� zaledwie unios�o g�ow� z tej rzezi i uniesione zosta�o na
plebani� lub do domu balwierza, by s�u�y� wyj�tkowym literackim uniesieniom niszczycieli
ksi��ek.
Nie sko�czy�o si� na tym z�owrogim ogniu: sama komnata biblioteczna, cho� ju� pusta,
zdawa�a im si� miejscem zbyt straszliwych pokus dla Don Kichota, rankiem tedy, podczas
gdy rycerz spa� ci�gle, sprowadzili robotnik�w, a ci pod nadzorem gospodyni rumianej i
siostrzenicy bladej �wawo zamurowali i zatynkowali niebezpieczn� izb�, tak i� z �adnej
strony nie by�o ju� do niej wej�cia. Kiedy Don Kichot po dw�ch dniach, zdrowszy, podni�s�
si� z �o�a, chcia� si� uda�, swoim zwyczajem, do biblioteki � ale nic z tego! Trafi� na g�adk�
�cian�, kt�r� obmacywa�, naciska�, odchodzi� od niej i wraca�, zn�w pr�bowa�, lecz ta trwa�a
nieporuszona. Wreszcie, do cna zmieszany, w�tpi�c w �wiadectwo swych zmys��w, poprosi�
domownic, by wskaza�y mu drog� do komnaty z ksi��kami.
� Komnata z ksi��kami? � parskn�a gospodyni. Nie ma w tym domu �adnej komnaty z
ksi��kami!
� A gdzie� si� podzia�a?
� Czart j� porwa�!
19
� Nie czart � sprostowa�a siostrzenica � lecz czarodziej. Owej nocy pod nieobecno�� wuja
spu�ci� si� z chmury i porwa� komnat� razem z ksi��kami. Powiedzia� tylko, �e tak m�ci si� z
wrogo�ci do w�a�ciciela ksi��ek.
� Przeja�nia mi si� w g�owie � powiedzia� Don Kichot. � Czy z�y czarodziej oznajmi�, jak
si� nazywa?
� Jakie� takie dziwne imi� � marszczy�a czo�o gospodyni. � Ko�czy�o si� chyba na �on�.
� Freston! � wykrzykn�� Don Kichot. � M�j straszliwy wr�g czarodziej Freston sprawi�, �e
biblioteka ma jakby rozwia�a si� w powietrzu! A to wszystko dlatego, �e ja, b��dny rycerz,
sprzeciwiam si� nieprawo�ciom jego i zbrodniom. Ale nic z tego! �eby nie wiem jak szkodzi�
mi pod�y Freston, ostateczne zwyci�stwo mnie musi przypa��.
� No tak � zgodzi�a si� siostrzenica � ale czy� nie lepiej da� sobie spok�j, nie wchodzi� w
parad� z�ym czarownikom, nie nara�a� si� na ich zemst� ? Albo �le wujowi tu w domu?
Don Kichot nic nie odpowiedzia�. W my�lach by� ju� daleko od swego domostwa z
zamurowan� komnat�, od tych niem�drych kobiet, od czarnego �ladu pogorzeliska na
podw�rzu, kt�re mo�e by przyj��, gdyby zauwa�y�, za �lad czarownika Frestona, od krzywdy,
kt�r� wyrz�dzili mu najbli�si, a o kt�rej wcale nie mia� poj�cia... Wbrew wszystkim i
wszystkiemu, by� przecie� nadal � Don Kichotem.
20
Rozdzia� �smy, w kt�rym Don Kichot ju� nie samopas, lecz z
giermkiem, wyrusza na sw� drug� wypraw�
Kiedy Don Kichot prawdziwie wydobrza� po przygodzie, wie�cz�cej pierwsz� jego
wypraw� � nast�pi�o to za� jakie� dwa tygodnie po owym tyle� bolesnym co w kurzu
tyt�aj�cym wie�czeniu � zaczai si� potajemnie szykowa� do wyprawy drugiej. Potajemnie �
bo doskonale u�wiadamia� sobie, �e obydwaj jego wielcy przyjaciele, sprzymierzeni z
obydwiema wiernymi domownicami, je�li dowiedz� si� o nie porzuconych przez Don Kichota
zamiarach, na g�owie stan�, aby im przeciwdzia�a�. Zachowuj�c wi�c pozory uspokojenia i
pojednania z sytuacj�, i tylko teoretycznie broni�c b��dnego rycerstwa w dysputach z
proboszczem oraz balwierzem, cichcem gromadzi� fundusze, sprzedaj�c lub zastawiaj�c, co
si� da�o z posiadanych przedmiot�w, przewa�nie zreszt� za marn� cen�, ale co tu gada� o
marnej cenie, kiedy najwi�kszy maj�tek Don Kichota � ksi�gozbi�r � poszed�, jak wiemy, z
dymem bez �adnej rekompensaty! Tak czy siak, w ko�cu zebra� Don Kichot sumk� godn�
chyba tego, co o b��dnych rycerzach klarowa� pasuj�cy go na t� dol� karczmarz. Zbroj�
przysposobi� sobie na nowo z tego, co ocala�o jeszcze na strychu, naprawi� po�amany he�m,
kopi� z tarcz� po�yczy� u znajomego hidalga z okolicy, zaopatrzy� si� te� w koszule, szarpie i
inne p