3539

Szczegóły
Tytuł 3539
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3539 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3539 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3539 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Stanis�aw Goszczurny MEWY 2 CZʌ� PIERWSZA Rozdzia� l W letnie popo�udnia stary mia� zwyczaj siada� na niskim progu i patrzy� na zakurzon�, niezbyt ruchliw� ulic�. � Czego tak sterczysz jak kamie�? � burcza�a �ona. � Zostaw mnie, jestem zm�czony � odpowiada� i zn�w zapada� ni to w sen, ni to w zadum�. Czasem siedzia� tak do p�nego wieczora, potem oci�ale d�wiga� si� i szed� na kolacj�. S�siad�w z pocz�tku to dziwi�o. Zagadywali do niego, pr�bowali nawi�za� rozmow�, przewa�nie jednak bezskutecznie. Odpowiada� niech�tnie i raczej unika� ludzi. W ko�cu wszyscy przyzwyczaili si� do tego. Sta� si� nieod��cznym elementem ulicy; nie zwracano na niego uwagi, tak jak nie dostrzegano stoj�cego przed domem starego, przekrzywionego kamienia, kt�ry kiedy� by� pomalowany wapnem. W niekt�re popo�udnia pr�g przed mieszkaniem Zador�w by� pusty. Ale wiadomo by�o, �e stary w ko�cu przyjdzie. Zatoczy si�, potknie o kamie� i zwali na swoje miejsce. Pomamrocze co� pod nosem, zamachnie si� na natr�tne dzieciaki, rzuci przekle�stwo i za�nie za�liniony, niechlujny. W lecie mieszkanie Zador�w by�o odgrodzone od ulicy kawa�kiem kretonu zawieszonym na otwartych drzwiach, gdy� w �rodku panowa� upa� i zaduch. Kiedy� by� to skromny sklepik, zaopatruj�cy ca�e przedmie�cie w myd�o, s�l, zbo�ow� kaw� i inne �artyku�y kolonialne�. Dzi� zosta�y tylko na p� zatarte napisy po obu stronach drzwi; �kakao, kawa, nabia��... W�a�ciciel wyni�s� si� z miasteczka, a dawny sklep Zadorowie zamienili na mieszkanie. Za lad� mie�ci�a si� 3 kuchnia, reszta za� obszernego pomieszczenia zast�powa�a jadalni� i sypialni�. Ciekawskie dzieci i w�cibscy s�siedzi mieli sporo uciechy, gdy Zadorowa wci�ga�a m�a ze schod�w do domu. Czasem by� bezw�adny jak w�r m�ki, niekiedy pr�bowa� si� opiera�, ale na og� nie mia� si�, �eby protestowa� energiczniej. Kl�� wi�c tylko pod nosem i przelewa� si� przez r�ce. Zo�ka czasem pomaga�a matce w tej czynno�ci. Cz�ciej jednak odsuwa�a si� jak najdalej albo wychodzi�a z domu. Nigdy nie mog�a si� przyzwyczai� do widoku pijanego ojca. Brzydzi�a si� nim i zarazem ba�a. Ilekro� musia�a go dotkn��, zbiera�o jej si� na wymioty. Mia�a szesna�cie lat, zgrabne nogi, a g�ow� pe�n� marze� i mrzonek. Gdyby j� kto� zapyta�, dlaczego przesta�a si� uczy� po siedmiu klasach szko�y podstawowej, sama prawdopodobnie nie potrafi�aby da� odpowiedzi. Wzruszy�aby ramionami i o�wiadczy�a z u�miechem: �Tak mi si� jako� z�o�y�o�... Nie mia�a du�ych trudno�ci w nauce. By�a raczej leniwa, ale nie bardziej ni� tysi�ce innych dziewcz�t w jej wieku. Wola�a kino czy wygrzewanie si� nad brzegiem rzeki w lecie, a sanki zim� ni� �l�czenie nad nudnymi ksi��kami, lecz niekt�re przedmioty niezwykle j� interesowa�y. Bardzo ch�tnie uczy�a si� geografii. Nazwy egzotycznych miast, l�d�w czy pa�stw same wbija�y si� jej w pami��. Bujna wyobra�nia podsuwa�a obrazy sk�panych w s�o�cu pla�, wysokich palm, bezszelestnie sun�cych samochod�w, wyfraczonych pan�w z pokrytymi szronem siwizny skroniami, zapraszaj�cych j� do najelegantszych lokali. Lubi�a te� histori�. Ale tu zn�w widzia�a cudowne kreacje dworskich dam, ta�czy�a menuety, je�dzi�a karetami, kochali j� ksi���ta i szlachetni rycerze. A tymczasem w �yciu samochody przeje�d�a�y przed ich domkiem na przedmie�ciu i pozostawa� po nich tylko kurz, kt�ry wdziera� si� przez nieszczeln� zas�on� do mieszkania. Z marze� budzi� j� przykry g�os matki, wiecznie narzekaj�cej, zapracowanej, chorowitej, d�wigaj�cej na swych barkach w�r domowych trosk, zawsze wzdychaj�cej do lepszych czas�w. Zadorowa nie by�a jeszcze star� kobiet� i kiedy� musia�a by� nawet niebrzydka. �wiadczy�a o tym �lubna fotografia wisz�ca nad ��kiem. Pochylona ku niej g�owa m�odego m�czyzny z zab�jczym hiszpa�skim w�sikiem i lekko zamglonym �od kochania� wzrokiem nale�a�a do ojca Zo�ki, zdolnego niegdy� majstra murarskiego. Dawne to by�y czasy. Mieli przed sob� �ycie, pi�kne perspektywy � rzemie�lnik zawsze ma chleb w r�kach. Okaza�o si� jednak, �e w �yciu bardzo trudno czasem zrealizowa� najprostsze marzenie, gdy w r�kach rzemie�lnika za cz�sto 4 pojawia si� kieliszek. Majster nie zawsze mia� robot�, czasem wyje�d�a� na ca�e miesi�ce, �eby zarobi� na utrzymanie domu. Zim� trzeba by�o �y� z tego, co zarobi�o si� latem, w sezonie. Ale w d�ugie zimowe wieczory dla zabicia wlok�cego si� czasu bezrobotny rzemie�lnik szuka� rozrywki w�r�d koleg�w, pi�, gra� w karty i wynajdywa� tysi�ce okazji, �eby wyci�gn�� od �ony zarobiony w lecie grosz. Potem przyszed� na �wiat syn. Dziecko przysporzy�o k�opot�w, walka o �ycie zrobi�a si� jeszcze ci�sza. I tak po kolei trzeba by�o rezygnowa� z pi�knych przedma��e�skich marze�: w�asny domek odsun�� si� w sfer� nieosi�galnych mrzonek, potem nawet posiadanie w�asnego mieszkania przekroczy�o ich mo�liwo�ci. Wojna te� zostawi�a w nich trwa�e �lady. Gdy ci�gn�li szos� z t�umem uciekinier�w, nadlecia�y samoloty i wtedy w przydro�nym rowie pozosta� na zawsze ich sze�cioletni synek. Potem okrutne lata przyt�pi�y �al i matka my�la�a czasem nawet, czy nie lepiej, �e jej ma�e dziecko nie musi si� tak potwornie m�czy�. Zadora zaj�� si� nielegalnym handlem. Je�dzi� po wsiach, skupowa� mi�so i przywozi� do miasta. Ten proceder, cho� pozwoli� im jako� przetrwa�, a nawet dawa� niekiedy niez�y zysk, dostarcza� jednak handlarzowi wiecznych okazji do picia. �ona cierpia�a z tego powodu, ale nie mog�a m�wi�, bo w odpowiedzi s�ysza�a, �e tego wymagaj� interesy, a zreszt� �ycie jest i tak niepewne, wi�c czemu sobie �a�owa�. Tak w codziennych troskach i zmarnowanym �yciu uton�y marzenia, mi�o�� do m�a, ambicje, pozosta�a samotno�� i gorycz. Po dwudziestu trzech latach ma��e�stwa �adna dziewczyna zmieni�a si� w zgorzknia�� kobiet�. O�ywi�y j� urodziny Zo�ki. Czasy by�y bardzo ci�kie, lecz Zadorowa cieszy�a si� dzieckiem, w kt�rym widzia�a jedyn� blisk� sobie istot�. Dziewczynka zaj�a teraz w jej sercu miejsce opuszczone przez m�a i poprzednie dziecko. Zadorowa kocha�a Zo�k� prymitywn�, egoistyczn� mi�o�ci� matki, kt�ra wierzy, �e tylko ona mo�e zapewni� dziecku szcz�cie. Tak jak kiedy� planowa�a swoje �ycie, tak teraz snu�a marzenia na temat przysz�o�ci c�rki, jej szcz�cia. A wierzy�a g��boko, �e dziewczynie do tego szcz�cia nie potrzeba dyplom�w ani uniwersytet�w. Wystarczy bogaty, kochaj�cy, uleg�y m��, kt�ry spe�ni wszystkie �yczenia i zachcianki. Wbija�a Zo�ce w g�ow�, �e dziewczyna musi by� �adnie ubrana, umie� si� nale�ycie zachowa�, zna� si� na gospodarstwie, bo cho�by mia�a dziesi�� s�u��cych, od niej b�dzie zale�a� ca�y dom. Wtedy dopiero b�dzie si� podoba�a m�czyznom. Cz�sto te� zwraca�a jej uwag�, �e 5 nie powinna si� zadawa� z byle kim, bo to do niczego nie prowadzi, a ona jest przeznaczona dla kogo� lepszego. Maj�c takie pogl�dy na przysz�o�� c�rki nie przejmowa�a si� nadmiernie, kiedy na wywiad�wkach s�ysza�a, �e Zo�ka leniuchuje. A gdy dziewczyna po siedmiu klasach o�wiadczy�a, �e nie b�dzie si� dalej uczy�a, matka nie protestowa�a. Pocz�tkowo postanowi�y, �e dziewczyna p�jdzie na jaki� kurs gospodarstwa domowego, bo �to zawsze si� jej przyda�, ale w ko�cu zaniecha�y nawet tego. Matka patrzy�a na smuk��, zgrabn� posta� c�rki i teraz ju� otwarcie wpaja�a jej przekonanie, �e jest przeznaczona dla �kogo� lepszego� i celem jej �ycia powinno by� zrobienie �dobrej partii�. I tak czeka�a na m�a dla Zo�ki, a dziewczyna obija�a si�, marnowa�a czas. Po wojnie murarze byli potrzebni, tote� w domu nie mieli biedy. Matka musia�a tylko pilnowa� wyp�at, by majster nie utopi� pieni�dzy w kieliszku. Chodzi�a wi�c w te dni do niego na budow� i tak si� z tym oswoi�a, �e w ko�cu uwa�a�a to za rzecz normaln�. Przyzwyczai�a si� te� przez tyle lat do jego pija�stwa. Wiedzia�a, jak z nim post�powa�, kiedy jest zupe�nie nieprzytomny, a co robi�, gdy wpadaj�c we w�ciek�o�� ��da pieni�dzy na w�dk�. Nie kocha�a go, czasem nawet brzydzi�a si� nim i przeklina�a chwil�, w kt�rej zdecydowa�a si� wyj�� za niego. W gruncie rzeczy jednak przywyk�a do swego �ycia i nawet jej przez my�l nie przesz�o, �eby wyzwoli� si� od pijaka. By�a ju� za stara, �eby na nowo zaczyna� �ycie, a zreszt� w sferze jej poj�� nie mie�ci� si� rozw�d, separacja czy inna forma wyzwolenia. By�a fanatycznie religijna i uwa�a�a, �e to co raz zosta�o z��czone, nie mo�e by� na ziemi roz��czone. Zabiera�a wi�c m�owi pieni�dze w zamian daj�c mu utrzymanie i tylko nigdy nie mog�a pogodzi� si� z tym, �e robi jej wstyd przed lud�mi. Przed s�siadami, znajomymi zawsze pragn�a uchodzi� za dobr� matk�, �on� i chcia�a, �eby nie widzieli �ha�by�. Ba�a si� zreszt�, �e pija�stwo ojca mo�e zaszkodzi� opinii jej c�rki i zrazi� ewentualnego zi�cia. A stary majster Zadora uton�� w swoim kieliszku. Pracowa�, bo nie m�g� przesta� pracowa�, nie m�g� straci� rozp�du, jak kamie� str�cony z g�ry. To by� u niego odruch warunkowy, bez kt�rego nie m�g� �y�. Pewno kiedy�, przed laty, i on mia� swoje ambicje i marzenia, szczerze obiecywa� m�odej �onie, �e dorobi� si� domku i b�d� �y� w dobrobycie. Teraz, po latach niczego ju� nie obiecywa�. Pocz�tkowo dra�ni� go dokuczliwy g�os �ony, kt�ra bez przerwy oskar�a�a go o z�amane �ycie i zawiedzione nadzieje. Potem ot�pia�, nie s�ysza� nawet, kiedy zrz�dzi�a. Kiedy�, kiedy jeszcze pi� mniej, pr�bowa� zabiera� g�os na temat domu czy Zo�ki. Ale tu �ona by�a nieust�pliwa. Tylko jej zdanie 6 by�o wa�ne, tylko ona mia�a racj�, tylko jej plany wchodzi�y w rachub�. Zrezygnowa� wi�c z prawa g�osu i tylko czasem, gdy s�ucha� gadaniny o ma��e�stwie c�rki, mrucza�: �Niech si� jakiego� fachu nauczy albo idzie do roboty. Baba jak piec, a nic nie robi, tylko �re i czeka na kr�lewicza...� Przy okazji spuszcza� c�rce lanie, bo t� form� wychowania uwa�a� za niezawodn�. Matka podczas bicia broni�a c�rki do�� s�abo, ale do spraw matrymonialnych nie pozwala�a si� ojcu wtr�ca�. W ko�cu pija�stwo ojca dosz�o ju� do takiego stadium, �e nic dla niego nie istnia�o, nic go nie obchodzi�o. Zrobi� si� wulgarny i brutalny. Czasem w napadzie pijackiego sza�u bi� �on�, ��daj�c pieni�dzy. Nierzadko te� obrywa�a Zo�ka, przewa�nie niewinnie, co budzi�o w niej odruchy buntu i nienawi�ci do ojca. W alkoholowym zamroczeniu pijak nie wiedzia�, co robi. By� bliski delirium. W tej sytuacji Zo�ka prowadzi�a dziwne �ycie. Niby mieszka�a w domu � tu przecie� jad�a, spa�a � nic jednak j� z domem nie wi�za�o. By�o jej do�� wygodnie lawirowa� mi�dzy matk� a ojcem, ale razi�o j� chamstwo ojca, nienawidzi�a go za bicie, wstyd, jaki jej przynosi�, za to wreszcie, �e nie by� kim� innym, bogatym, �lepszym�. Ale i matka, ze swoimi lamentami, wiecznymi planami matrymonialnymi, religijn� uleg�o�ci� wobec pijaka, tak�e razi�a dziewczyn�, kt�ra chcia�a by� z �lepszej rodziny�. Coraz lepiej zdawa�a sobie spraw�, �e nie cierpi domu, a rodzic�w si� wstydzi. Mimo to by�o jej w domu do�� wygodnie. Nie zna�a spokoju, ciep�a rodzinnego, ale mia�a co je�� i w co si� ubra�, a przy tym nie musia�a pracowa�. Ojca nienawidzi�a, matk� pogardza�a i ju� od m�odo�ci zaprawia�a si� w zak�amaniu, nieufno�ci, stara�a si� chodzi� w�asnymi drogami. Miewa�a sympatie i znajomo�ci, ale wszystkie trwa�y kr�tko. Marzy�a o tym, �eby znalaz� si� kto�, kto by j� wyrwa� z dotychczasowego �ycia, wsadzi� do samochodu i powi�z� daleko od zakurzonego przedmie�cia, pijanego ojca i k��tliwej matki. Kr�lewicz si� nie zjawi�, a znajomi ch�opcy proponowali nieprzyzwoite rzeczy. Ale gdy wychodzi�a do miasta, stara�a si� kr�ci� biodrami, bo uwa�a�a, �e wytworne kobiety tak w�a�nie powinny robi�, a w ka�dym razie wiedzia�a, �e to si� podoba m�czyznom. Powiedzia� jej zreszt� o tym Maciek, z kt�rym przyja�ni�a si� najd�u�ej. Zdawa�o jej si� nawet, �e w�a�nie on jest tym, kt�ry zabierze j� do pi�knej willi. Maciek odbywa� praktyk� w szpitalu miejskim. Pacjentki ju� teraz zwraca�y si� do niego per �panie doktorze�. By� przystojny i elegancki, nie przeklina� i zabiera� Zo�k� do kawiarni. W kinie �ciska� jej r�k� lub nieznacznie 7 trzyma� za kolano. Wszystko to jednak robi� tak delikatnie i �agodnie, �e przez my�l jej nie przesz�o protestowa� czy obra�a� si�. Poca�owali si� za rogiem domu, gdy j� odprowadza� p�nym wieczorem. Zdawa�o si�, �e tylko ksi�yc by� �wiadkiem tej niemej sceny. Ale okaza�o si�, �e �wiadk�w by�o wi�cej. Nazajutrz matka zrobi�a Zo�ce piekieln� awantur�. � Nie pozwol�, �eby� si� tak zachowywa�a na oczach wszystkich! � krzycza�a. � Pod samym domem �ciskasz si� nie wiadomo z kim. Ca�a ulica o tym m�wi! � Mam gdzie� ca�� ulic� � spokojnie o�wiadczy�a Zo�ka. � To wyprowad� si� z domu! Nie b�d� znosi�a wstydu! Nie wiadomo co za jeden ani sk�d si� wzi��, a ty od razu rzucasz mu si� na szyj�! � A w�a�nie �e wiadomo! � wrzasn�a rozz�oszczona dziewczyna. � Za rok b�dzie lekarzem, mo�e si� ze mn� o�eni! Matka zamilk�a. Chodzi�o jej przecie� o to, z kim... Uzna�a, �e lekarz mo�e stanowi� odpowiedni� parti� dla jej c�rki. Uspokoi�a si� wi�c i tylko doda�a ostrzegawczo: � Uwa�aj, szanuj si� i nie pozwalaj mu za du�o. Jeste� ju� na tyle doros�a, �e nie musz� ci chyba t�umaczy�, co taki go�� mo�e ci zrobi�. Potem wyjedzie, a ty zostaniesz... Wprawdzie matka nigdy Zo�ce nie m�wi�a, co �taki go�� mo�e jej zrobi�, ale ona i tak dobrze wiedzia�a. Wstydliwe wiadomo�ci zdoby�a od starszych kole�anek, bardziej do�wiadczonych. Nie mia�a wi�c brak�w w tej dziedzinie i nawet Ma�ka nie puszcza�a poza granic� kolan. Ca�owa�a si� jednak z nim ch�tnie, zw�aszcza od czasu rozmowy z matk�, gdy� teraz nie ba�a si� �adnych plotek, a w duchu nawet s�dzi�a, �e matka to aprobuje. Zadorowa pr�bowa�a j� wypytywa� o Ma�ka i jego zamiary, ale teraz ju� nie zrz�dzi�a, bo w g��bi serca mia�a nadziej�, �e jej c�rka zostanie �pani� doktorow��. Spotykali si� codziennie, chodzili do kina i kawiarni, wzbudzaj�c zazdro�� kole�anek Zo�ki. A gdy si� �ciemnia�o, szli do parku, gdzie on stara� si� wykorzysta� ciemno�ci, a ona si� broni�a. Kt�rego� dnia Zo�ka wychodzi�a z mieszkania, gdy na progu zderzy�a si� z ojcem. Chcia�a go wymin�� w milczeniu, lecz zatoczy� si� na ni�, a� uderzy�a ramieniem w drzwi. Mia� zaczerwienione oczy i kilkudniowy zarost. Cuchn�� w�dk� i wapnem. � M�g�by� uwa�a�, jak chodzisz � powiedzia�a ze z�o�ci�. Bez s�owa uderzy� j� w twarz. Chcia�a za wszelk� cen� unikn�� awantury. Wykr�ci�a si� i ruszy�a do drzwi, ale pijak ponownie zast�pi� jej drog�. 8 � Suko! � warkn��. Matka pr�bowa�a go odci�gn��, ale odepchn�� j�, a� polecia�a w k�t mieszkania, i zacz�� bezlito�nie bi� dziewczyn�. Trzyma� za w�osy i t�uk� pi�ci� po g�owie i plecach. Szarpn�a si�, a� zosta� mu w gar�ci p�k w�os�w. W�ciek�o�� zap�on�a w niej. Z pazurami i z�bami rzuci�a si� na ojca. Zaskoczony nag�ym atakiem pocz�� si� cofa� i zas�ania� twarz r�kami, a ona gryz�a, drapa�a i kopa�a. Pijak chwyci� le��cy na stole talerz i zamierzy� si� na rozszala�� c�rk�. Ale w tym momencie matka z�apa�a garnek z gor�c� zup� i chlusn�a mu w twarz. Zawy� i upad� obok sto�u. Zo�ka wybieg�a z domu. W�osy i ubranie mia�a w nie�adzie. Ludzie, kt�rzy zebrali si� przed domem, rozst�pili si� przed ni� w milczeniu. Sz�a jak lunatyczka, niezdolna skupi� my�li. Dopiero za rogiem przystan�a, �eby poprawi� sukni� i przyczesa� w�osy. Z trudem wstrzymywa�a �zy, ale nie by�o takiego przekle�stwa, kt�rego by nie rzuci�a na g�ow� ojca. Maciek od razu zauwa�y�, �e dziewczyna jest wytr�cona z r�wnowagi. Nie pyta� o nic, tylko wzi�� j� pod r�k� i skierowa� ku kawiarni. � Nie, nic � zaprotestowa�a. � Nie chod�my dzi� tutaj. � A dok�d? Wszystko jedno, do parku, do kina, nie chc� widzie� ludzi... Najlepiej chod�my do kina. � Ju� byli�my. Film zmieniaj� jutro. � To nie, chod�my jeszcze raz. Gdy na widowni zgas�o �wiat�o, chwyci�a go za r�k� i mocno przywar�a do jego ramienia. Zapad� ju� zmierzch, kiedy wyszli ponownie na ulic�. Przez jaki� czas szli w milczeniu pozwalaj�c si� wymija� ludziom. Potem wok� nich zrobi�o si� pusto. Ulice niewielkiego miasta ciche s� i spokojne wieczorami. Jedynie na deptaku m�odzi spaceruj� troch� d�u�ej. Przez otwarte okna wida� by�o bia�e sufity ze zwisaj�cymi z nich �wiec�cymi lampami. � Chcesz, �ebym ci� odprowadzi� do domu? � zapyta�. � Och, nie, nie! � zaprotestowa�a. � Je�li chcesz ju� odej��, to id�! Nie kr�puj si�. � Nigdzie nie chc� i��, tylko jeste� dzi� taka dziwna. � Chod�my do parku. Poszed� pos�usznie i po drodze zastanawia� si�, co jej si� dzi� sta�o. Kiedy weszli mi�dzy drzewa, wzi�a go pod r�k� i zn�w przytuli�a si� do jego ramienia. Obj�� j�, a r�wnocze�nie pomy�la�, �e mi�a z niej dziewczyna. Na policzkach czu� mi�kkie w�osy. Troch� go �askota�y, ale 9 nie usuwa� g�owy, �eby nie zepsu� nastroju. �wir skrzypia� pod nogami, a z �awek dolatywa� chichot i szepty. Szli wolno, zatopieni w swych my�lach. Ona czu�a si� dobrze i my�la�a, �e chcia�aby teraz umrze�, on pragn�� r�wnie�, �eby ten wiecz�r trwa� jak najd�u�ej. Przeszli przez ca�y park i znale�li si� nad brzegiem rzeki. Nie s�ycha� jej by�o, bo p�yn�a leniwie i sennie, a tylko �wiat�a z przystani na drugim brzegu odbija�y si� w niej ��tymi smugami. Usiedli za star� �odzi� wyci�gni�t� na brzeg. Trawa by�a mokra od wieczornej rosy. Odgarn�� jej w�osy i poca�owa� delikatnie w usta. Wtedy zamkn�a oczy i nagle ze wszystkich si� przywar�a do niego. Ju� wiedzia�, �e wreszcie nie b�dzie stawia� mu oporu. J�kn�a cicho i z�apa�a go za r�k�. � Nie, nie... kochany m�j... Przytul mnie mocniej. O Bo�e! A potem zacz�a ca�owa� go bez�adnie i m�wi� jak w gor�czce: � Och, zabierz mnie st�d, jedyny, zabierz daleko... Gdy bra� j�, tamowane od tylu godzin �zy wytrys�y wreszcie z jej oczu. Rozdzia� II Gdy Maciek odjecha�, dni sta�y si� szare i puste. Do miasta nie by�o po co chodzi�. Matka zrobi�a si� jeszcze bardziej gderliwa i na ka�dym kroku dokucza�a dziewczynie. Ojciec si� nie zmieni�. Po tamtej scenie przez jaki� czas unika� Zo�ki, a� pewnego dnia zn�w j� zbi� bez przyczyny, a ona nie mia�a si�y si� broni�. Rozstanie z Ma�kiem by�o mniej bolesne, ni� my�la�a. Nie obiecywa� jej niczego, niczym nie �udzi� i niczego nie ��da�. Do ko�ca praktyki spotyka�a si� z nim, po staremu chodzili do kawiarni, kina i parku. Ale wiedzia�a, �e go nie kocha, cho� by� jej pierwszym m�czyzn�. Wdzi�czna mu by�a za chwile rado�ci i rozkoszy, ale ju� nie prosi�a, �eby j� zabra�. Gdy sam zacz�� jej wyja�nia�, �e to niemo�liwe, bo przecie� jeszcze nie u�o�y� sobie �ycia, nie wie, czy zda egzaminy i nie mo�e si� wi�za� na sta�e, przyj�a to spokojnie, niemal oboj�tnie. Oswoi�a si� z my�l� o rozstaniu. A jednak kiedy odjecha�, pusto si� sta�o i niezno�nie. Tote� po kt�rej� z rz�du awanturze z ojcem zdecydowa�a si� p�j�� do pracy. 10 Przez jaki� czas chodzi�a do szwalni i szy�a m�skie koszule. Po trzech miesi�cach odesz�a, bo denerwowa� j� jazgot maszyn i pytlowanie szwaczek. Uda�o jej si� dosta� prac� w sklepie. Przez ca�� zim� sprzedawa�a po�czochy, skarpetki, tasiemki i guziki. Matce po dawnemu nie dawa�a spokoju my�l o wydaniu c�rki za m��. Kiedy� spr�bowa�a nawet na ten temat pom�wi� z m�em przy rzadkiej okazji, kiedy by� trze�wy w domu. W zimie nieco rzadziej si� upija�, bo nie mia� za co, tkwi� wi�c niekiedy nieruchomo przy stole. Kwesti� ma��e�stwa c�rki zby� kilkoma mrukni�ciami i zdawa�o si�, �e wcale si� tym nie przej��. Jednak�e co� musia�o z tej rozmowy pozosta� w jego rozmi�k�ym od w�dki m�zgu. Wiosna ju� by�a w ca�ej pe�ni. Kupy �niegu przed domem staja�y i zamieni�y si� w g��bokie ka�u�e. Rynsztok szumia� sp�ywaj�c� wod�, a spod k� samochod�w tryska�y wielkie fontanny b�ota. Zo�ka wr�ci�a z pracy i jad�a odgrzany obiad. Nie mia�a apetytu i niemrawo grzeba�a �y�k� w talerzu. Przez szybki w drzwiach widzia�a skrawek b�otnistej ulicy i dom po drugiej stronie. Bola�y j� nogi od kilkugodzinnego stania za lad�. Marzy�a o tym, �eby si� wyci�gn�� na swoim ��ku. Na ulicy rozleg� si� chlupot, kto� g�o�no zakl�� i drzwi zadr�a�y od uderzenia. � Ojciec wraca � powiedzia�a matka. � Pijany, wczoraj dosta� pieni�dze � zauwa�y�a Zo�ka. Odsun�a talerz, bo nagle poczu�a, �e nie prze�knie ani k�sa. � Jezus Maria, kogo on prowadzi? � j�kn�a matka. Rzeczywi�cie ojciec nie wraca� sam. Nigdy nie mia� zwyczaju przyprowadza� koleg�w do domu. Wola� swoj� milcz�c� samotno��. Dzi� jednak prowadzi� dosy� m�odego, tak samo jak on umazanego wapnem m�czyzn�. Obydwaj byli pijani; go�� trzyma� si� jeszcze ca�kiem dobrze, widocznie nie wypi� tak du�o lub w�dka mu mniej szkodzi�a, lecz stary Zadora zatacza� si� jak zwykle i wodzi� b��dnie mocno zaczerwienionymi oczyma. Zo�ka na ich widok wsta�a od sto�u i chcia�a ukry� si� za lad�, �w kuchni�, ale ojciec chwyci� j� za r�k�. � Nie uciekaj � pr�bowa� by� mi�y � przyprowadzi�em dzi� koleg�. Przywitaj si�. Niech�tnie, ale z ciekawo�ci� spojrza�a na go�cia. Nie by� nawet brzydki, tylko ubranie mia� brudne. Widocznie prosto z pracy poszli z ojcem na w�dk�. Przygl�da� si� dziewczynie niebieskimi, lekko zmru�onymi oczami i mocno �ciska� jej d�o�. 11 Na twarzy ojca ukaza�o si� co� w rodzaju u�miechu. � Podoba ci si�? � zagada�. To m�j kolega. Te� murarz. Dobry fachowiec. Niejedna by chcia�a wyj�� za niego. No, czego stoicie? Przyjmijcie go�cia, jak trzeba. Matka, daj no tu co� na st�. Siadajcie. Wyci�gn�� z kieszeni butelk� w�dki. Go�� mia� ze sob� wino. Zadorowa ca�� sw� postaw� okazywa�a niech�� go�ciowi, ale bez s�owa nakry�a do sto�u, po�o�y�a chleb i zimne kotlety, kt�re usma�y�a na jutro. Zo�ka nie wiedzia�a, co pocz��. Go�� by� jej najzupe�niej oboj�tny, ale czu�a do niego co� w rodzaju pretensji, �e przyszed� pod gazem. Ojcem brzydzi�a si�. Niezr�cznie jednak by�o po prostu wyj�� z domu, zreszt� nie mia�a dok�d i��, a w mieszkaniu nie by�o gdzie si� ukry�. Siad�a wi�c razem ze wszystkimi do sto�u. � W�dki czy wina? � szarmancko zapyta� go��. � Wina. � Nie lubi pani w�dki? � Wystarczy popatrzy� na ojca, �eby j� na ca�e �ycie znienawidzi�. � Bzdury pleciesz � ofukn�� j� ojciec niezwykle, jak na niego, dobrodusznie. � Pijemy. Zdrowie m�odych! Zo�ka poczu�a, �e si� czerwieni. Ogarn�� j� gniew na ojca za sytuacj�, jak� wytworzy�, i na matk�, �e nie potrafi temu zaradzi�. Pohamowa�a si� jednak i podnios�a kieliszek do ust. Drugi prze�kn�a z wi�ksz� przyjemno�ci�, a za trzecim razem zgodzi�a si� na w�dk�. � Pani ojciec to dobry murarz. Ma z�ote r�ce � zagadywa� go��. � Czy�by? � zdziwi�a si� szczerze. Jako� nie mog�a sobie skojarzy� z�otych r�k dobrego rzemie�lnika z cz�owiekiem, kt�rego zawsze widzia�a albo pijanego, albo siedz�cego milcz�co i samotnie. � O tak. Zna si� na robocie. � Ale na piciu te�. � Ka�dy ma swoje wady. Ojciec pani nie jest zbyt rozmowny i lubi czasem wypi�, ale poza tym nic mu nie brakuje. Wypi�a ju� drugi kieliszek w�dki i w g�owie poczu�a lekki zam�t. Opanowa�a j� ochota dokuczenia temu cz�owiekowi, kt�rego ojciec najwyra�niej uzna� za kandydata do jej r�ki. � Pan pewnie u ojca praktykuje i w robocie, i przy kieliszku � powiedzia�a zaczepnie. � Ostry ma pani j�zyk � odpar� bez gniewu. � Lubi� takie dziewczyny. 12 � Ostra dziewczyna i ostra w�dka � zarechota� nagle ojciec. Matka by�a coraz bardziej niezadowolona. Amant jej si� nie podoba�, a poza tym nie mia�a okazji do rozmowy, bo nikt si� ni� nie interesowa�. Kiedy zjedli skromn� zak�sk�, odetchn�a w duchu, my�l�c, �e na tym si� sko�czy. Ale ojciec niespodziewanie zainteresowa� si� jedzeniem. � Daj co� jeszcze � powiedzia� � g�odni jeste�my. � W knajpie nic nie by�o? � wtr�ci�a Zo�ka z�o�liwie. � Zamknij si�! � warkn��. � Nic nie mam w domu � opryskliwie powiedzia�a matka. � Nie spodziewa�am si� go�ci. � To id� co� kupi�. � Gdzie ja teraz co dostan�? Przecie� ju� noc. � W mie�cie jeszcze sklepy otwarte. � Jak chcecie, to sobie id�cie kupowa� � powiedzia�a matka z nieukrywan� z�o�ci�. Zo�ka nagle si� podnios�a. � To ja p�jd�. � Sied� � ojciec szarpn�� j� za r�k�. � Ona p�jdzie. W powietrzu zawis�a awantura. Dziewczynie zrobi�o si� wstyd przed go�ciem. Matka podnios�a si� i zacz�a wci�ga� p�aszcz. Ona r�wnie� wstydzi�a si� go�cia i dlatego ust�pi�a. Kiedy matka wysz�a, w mieszkaniu przez d�u�sz� chwil� panowa�o niezr�czne milczenie. Ale stary, jakby nic nie zasz�o, nape�ni� kieliszki i powiedzia�: � No, pijcie. Wasze zdrowie. � Wypi�, wytar� usta r�k� i pr�bowa� si� u�miechn��. � Posz�a � powiedzia�. � Nie wr�ci wcze�niej jak za p� godziny. Ja te� wychodz� na chwil�. Bawcie si� dobrze, musicie si� przecie� pozna�, no nie? � i rechocz�c pod nosem znikn�� za zas�on� oddzielaj�c� kuchni� od reszty mieszkania. Go�� by� ju� prawie zupe�nie pijany. Z trudem opanowa� czkawk� i u�miechn�� si� do Zo�ki. � Troch� to g�upio wysz�o, co? � Z matk�? No widzi pan, jaki ten pa�ski majster dobry. � Nie ma o czym m�wi�. Ka�dy mo�e zrobi� g�upstwo. Zreszt�, po co mamy nimi si� zajmowa�. � A czym? Zamilk� speszony. Chc�c pokry� zdenerwowanie, si�gn�� niepewn� r�k� po butelk�. � Wina? 13 Zo�ce szumia�o ju� dobrze w g�owie i czu�a si� nadzwyczaj lekko. Bawi� j� ten nieporadny, ur�ni�ty go��, a niedawne zaj�cie nie wywo�a�o wi�kszego wra�enia. W�dka jej smakowa�a. � W�dki. � Prawda, �e lepsza? Nie odpowiedzia�a, tylko wychyli�a kieliszek. Go�� niespodziewanie przesta� by� nie�mia�y i przysun�� si� blisko. � Poca�ujmy si� � szepn��. � Nikt nie widzi. Nerwowo zacz�� mi�� jej bluzk�. � �mierdzi pan w�dk� � powiedzia�a. � No, ma�a � m�wi� ca�uj�c j� po twarzy. � Chod�, chod�... Podobasz mi si�. Ca�� si�� poci�gn�� j� nagle na ��ko. � No, nie bro� si�... Spokojnie, spokojnie... Nagle oprzytomnia�a. � Co? � No, nie wiesz? Nie udawaj naiwnej. Stary si� gdzie� ulotni�, a ty nie chcesz? � Och, wy �winie! � z ca�ych si� kopn�a go w brzuch. Zatoczy� si� a� na st�. Nie zrezygnowa� jednak. Ze z�o�ci� rzuci� si� na ni� i ponownie pchn�� na ��ko. � Precz! � wrzasn�a dziewczyna. � Precz, bo zabij�! Ca�ym ci�arem przygni�t� j� i zion�� w twarz alkoholem. Czu�a, �e j� opuszczaj� si�y. Nie my�la�a jednak ust�pi�. Nagle z�bami chwyci�a jego nos. Rozleg� si� krzyk i go�� zerwa� si� jak oparzony. Wtedy uchwyci�a gliniany wazonik, stoj�cy obok na stoliku, i r�bn�a w pochylon�, spocon� g�ow�. M�czyzna z j�kiem upad� na pod�og�. Za zas�on� rozleg� si� charkot i pijany ojciec wytoczy� si� be�kocz�c przekle�stwa. Gdy zobaczy� le��cego go�cia, rzuci� si� na Zo�k�. W tym momencie wesz�a matka. Krzykn�a rozdzieraj�co i skoczy�a na pomoc c�rce. Zo�ka le�a�a zamroczona alkoholem i prze�yciami. Nie reagowa�a na nic. Jak przez mg�� widzia�a matk� szamocz�c� si� z pijakiem. Gdy j� uderzy�, porwa�a n� i zagrozi�a, �e go zabije. Wtedy pijak zostawi� �on� i pochyli� si� nad swym kompanem. Tamten doszed� ju� do przytomno�ci i siedzia� oparty plecami o �cian�. Trzyma� si� za g�ow�, a po policzku ciek�a mu krew. Stary sam ledwo stoj�c na nogach pr�bowa� podnie�� swego go�cia. Wreszcie obydwaj wytoczyli si� z mieszkania. �Szkoda, �e go nie zabi�am� � pomy�la�a Zo�ka i odwr�ci�a si� twarz� do �ciany. Opanowa� j� zupe�ny bezw�ad. Czu�a, �e cho�by teraz dom si� pali�, nie b�dzie mia�a si�y wsta�. Chcia�a zasn��, ale nie mog�a. S�ysza�a, jak matka pop�akuj�c sprz�ta i porz�dkuje mieszkanie. Potem 14 wszystko ucich�o i �wiat�o zgas�o. �Powinnam si� st�d wynie�� � my�la�a Zo�ka. � Zostawi� to wszystko i i�� na koniec �wiata. O, �eby to si� ju� raz sko�czy�o... Bo�e, Bo�e, je�eli jeste� tam w niebie, to czemu mnie tak m�czysz?� Przele�a�a tak kilka godzin. By�a ju� g��boka noc, gdy us�ysza�a cz�apanie za drzwiami. Unios�a si� i nas�uchiwa�a trwo�nie. Wraca� ojciec. Jego cie� zamajaczy� w drzwiach. Przez chwil� sta� w miejscu, potem ruszy� ku niej. Chcia�a krzykn��, lecz glos zamar� jej w gardle. Pijak stan�� nad ��kiem i zacz�� be�kota�: � Jeste� tu? Jeszcze tu jeste�? Nie podoba� ci si� murarz? Mojego go�cia uderzy�a�? Dr��cymi d�o�mi pocz�� j� dusi�. Matka przera�ona wyskoczy�a z ��ka i chwyci�a go za r�ce. � Uspok�j si�, J�ziu, uspok�j si�, zostaw j�. Po�� si� spa�... J�zek, Chryste Panie! Krzyk uderzonej matki poderwa� wreszcie sparali�owan� strachem Zo�k�. Wyskoczy�a z ��ka i pr�bowa�a obezw�adni� ojca. Ale on wpad� w furi�. Kopa�, bi� na o�lep i �ama�, co mu wpad�o w r�ce. � Ratunku, ratunku! � pocz�a wo�a� dziewczyna. Wsp�lnie z s�siadami ledwo go obezw�adnili. Leg� wreszcie na ��ku pokaleczony, nieprzytomny, z r�kami i twarz� we krwi. Zadorowa kl�cza�a przed obrazem Matki Boskiej i modli�a si� szlochaj�c. Zo�ka w milczeniu pakowa�a swoje skromne manatki. Do niewielkiej starej walizki w�o�y�a �wi�teczn� sukni�, troch� bielizny. Spod pieca wyci�gn�a ukryte przed ojcem pieni�dze. Bez p�aczu i bez po�egnania wysz�a. Na �wiecie ju� dnia�o. Rozdzia� III Sta�a przed bia�ymi drzwiami i d�ugo si� namy�la�a, zanim nacisn�a guzik dzwonka. Jad�ka ogromnie si� zdziwi�a. Chodzi�y kiedy� do jednej klasy, ale nie by�y przyjaci�kami na �mier� i �ycie. Wprawdzie gdy wyje�d�a�a, przy po�egnaniu w przyst�pie kole�e�stwa serdecznie zaprasza�a Zo�k� do Gda�ska, ale jako� nie liczy�a si� z tym powa�nie, �e zaproszenie zostanie przyj�te. Tymczasem Zo�ka sta�a oto przed ni� z walizeczk� w r�ku i pyta�a z 15 nie�mia�ym u�miechem: � Mo�na, nie przeszkadzam? � Ale sk�d�e, chod�! � wykrzykiwa�a nieszczerze Jad�ka. � Strasznie si� ciesz�, �e przyjecha�a�. Zo�ka sta�a niezdecydowanie w przedpokoju i nie wiedzia�a, co powiedzie�. Nie chcia�a wyja�nia� sytuacji, w jakiej si� znalaz�a, a r�wnocze�nie ba�a si�, �e Jad�ka po prostu odm�wi jej go�ciny. � Wchod�, rozbieraj si�. �wietnie trafi�a�, jestem sama w cha�upie. � Rodzic�w nie ma? � Wyjechali do Zakopanego. Mamy jeszcze przesz�o tydzie� swobody. Mo�esz u mnie przez ten czas mieszka�. To doda�o Zo�ce odwagi. Wprawdzie od razu zrozumia�a, �e kole�anka przyjmuje j� tylko na tydzie�, ale uzna�a, �e w jej sytuacji dobre i to. Po godzinie Jad�ka. zna�a ju� wszystkie jej b�le. � Nic si� nie martw � m�wi�a. � Jako� si� tu urz�dzisz. Poznam ci� z Kruszynk� i Celin�. Znajdziesz sobie jakie� zaj�cie i b�dziesz jako� �y�a. Mam tutaj fajn� paczk�, oni ci pomog�. By�o ju� ciemno, kiedy raptem Zo�ka obudzi�a si�. Przez chwil� nie mog�a sobie u�wiadomi�, gdzie si� znajduje i dopiero po pewnym czasie zorientowa�a si�, �e to nie ich brudny sklepik, ale przyjemny pokoik w mieszkaniu rodzic�w Jad�ki. Przez szpar� u do�u drzwi wdziera�a si� jasna smuga �wiat�a z s�siedniego pokoju. Jad�ka nie by�a sama, bo s�ycha� stamt�d by�o kilka g�os�w. �Rodzice wr�cili niespodziewanie � pomy�la�a ze strachem. � Chyba mnie wyrzuc��. Zdenerwowana zacz�a si� ubiera�. Czesa�a w�osy, gdy do pokoju zajrza�a Jad�ka. � O, ju� wsta�a! � zawo�a�a do kogo� za drzwiami i doda�a zwracaj�c si� do Zo�ki: � W�a�nie chcia�am ci� budzi�. Do�� leniuchowania! Szkoda czasu, zd��ysz si� wyspa� po �mierci. Jej lekki, swobodny ton uspokoi� Zo�k�. Gdyby zanosi�o si� na burz� z rodzicami, Jad�ka nie by�aby taka weso�a. Posz�a wi�c do drugiego pokoju ju� pewniejsza siebie. W mieszkaniu by�y dwie kole�anki i jeden kolega Jad�ki. Ch�opak by� zgrabny i szczup�y. Mia� na imi� Kostek i czupryn� sczesan� nisko na czo�o. Silnie potrz�sn�� r�k� Zo�ki i powiedzia� swobodnie: � Serwus, jak si� czujesz na nowych �mieciach? Wszystko: oczy, czupryna, swoboda, a zw�aszcza bezceremonialne �ty� � podoba�o si� Zo�ce. Kole�anki by�y nie mniej bezpo�rednie. Przywita�y si� z ni� jak stare znajome. Starsza, 16 Celina, dziewczyna dwudziestoletnia, mia�a g��boko wyci�t� czarn� bluzk� i palce ��te od nikotyny. Nie nosi�a stanika, i piersi falowa�y jej przy lada ruchu. M�odsza, Kruszynka, mia�a w sobie co� z osy; cienka w talii, ruchliwa, pe�na zadziorno�ci, �ywo strzela�a czarnymi oczkami i �mia�a si� niemal bez przerwy. Zo�ka od razu poczu�a si� przyj�ta do tego grona. Ju� po kilku minutach pozby�a si� uczucia za�enowania, jakie zazwyczaj odczuwa�a podczas zawierania znajomo�ci. Zapali�a nawet papierosa, �eby nie robi� wra�enia prowincjonalnej g�si. � Przyprowadzi�am ich, gdy ty spa�a� � wyja�nia�a Jad�ka. � Chcia�am was od razu pozna� ze sob�. Fajna kole�anka, co? � Pytanie by�o skierowane do wszystkich, ale odpowiedzia� Kostek: � Na oko niez�a, a jak si� b�dzie sprawowa�, zobaczymy. � Co masz zamiar robi� w Gda�sku? � rzeczowo pyta�a Celina. � Czy ja wiem? Mo�e znajd� jakie� zaj�cie. Umiem troch� szy�, pracowa�am w sklepie... � Poczekaj, nie pali si� � powiedzia� Kostek � rozejrzysz si�, wejdziesz w �ycie, to co� znajdziesz. Na robot� zawsze masz czas. � Dop�ki starych nie ma, mo�esz u mnie mieszka� � powt�rzy�a swoje zaproszenie Jad�ka, teraz ju� bez poprzedniej nuty nieszczero�ci. � Co tu b�dziemy nad ni� kraka� � wtr�ci�a Kruszynka. � Jako� si� u�o�y i koniec. Teraz lepiej co� zorganizujmy, trzeba uczci� przybycie kole�anki. Inicjatywa zosta�a z miejsca przyj�ta i Kostek wyskoczy� po koleg�w i co� do picia. Zo�ka uj�a ich sobie tym, �e do sk�adki dorzuci�a pi��dziesi�t z�otych. �al jej by�o tych pieni�dzy, ale chcia�a zrobi� jak najlepsze wra�enie i s�dzi�a, �e to ona powinna wszystkich ugo�ci�. Po pi�tnastu minutach wr�ci� Kostek z dwoma kolegami i kilkoma butelkami taniego wina. Kruszynka nastawi�a muzyk�. Od razu zrobi�o si� weso�o i przyjemnie. Zo�ka jednak przez d�u�szy czas nie mog�a si� �rozkr�ci�. Zbyt �wie�e jeszcze by�y jej prze�ycia, �eby mog�a od razu przeskoczy� w nastr�j beztroski. Gdy wzi�a do r�ki kieliszek wina, przed oczyma stan�a jej scena w domu. Na chwil� zamajaczy�a przede ni� nieprzytomna ze z�o�ci twarz ojca. � �mia�o, nie zastanawiaj si�! � krzykn�� jej nad uchem Kostek. Otrz�sn�a si� z przykrych wspomnie�. Tamto mia�a ju� poza sob�. By�a zdecydowana nigdy nie wraca�. Jednym haustem wypi�a kwa�ne wino i u�miechn�a si� z przymusem. � Zata�czysz? � pyta� zgi�ty w przesadnym uk�onie Kostek. 17 Ochoczo poderwa�a si� z miejsca. Kruszynka tuli�a si� ju� do wysokiego blondyna, a Jad�ka i Celina kokietowa�y drugiego koleg� Kostka. Po p�nocy, kiedy lekko pijani �egnali si� z ca�owaniem i piskami, Zo�ka szczerze �a�owa�a, �e zabawa ju� si� ko�czy. Ale Jad�ka ba�a si�, �e s�siadki poskar�� rodzicom, a poza tym rano musia�a i�� do szko�y. Zo�ka pomog�a jej posprz�ta�, a potem natychmiast zasn�a. Rozdzia� IV Od tej chwili dni zamieni�y si� dla niej w jedno nieprzerwane �wi�to. Zo�ka oddycha�a pe�n� piersi�. Syci�a si� swobod�, bawi�a si�, jak umia�a, i nie my�la�a o tym, co b�dzie jutro. Beztroska �paczki� udziela�a si� jej, i teraz �a�owa�a, �e wcze�niej nie uciek�a z domu. Spotyka�a si� z nimi pod Studni� Neptuna, chodzili razem do kina na D�ug� albo na dansingi �Pod Wie��. Jedno tylko j� martwi�o: pieni�dze, kt�re zabra�a ze sob�, stopnia�y w b�yskawicznym tempie. Zabawy, a nawet skromne na poz�r wycieczki do kina, by�y jednak dosy� kosztowne. Czterysta z�otych � ca�y sw�j maj�tek � wyda�a nie wiedz�c kiedy i na co. Dok�ada�a do wsp�lnych rachunk�w �Pod Wie���, czasem kupi�a bilety, bo taki by� zwyczaj, �e p�aci� ten, kto mia� pieni�dze. I po kilku dniach zosta�a bez grosza. Ale nie trapi�a si� tym zbytnio, bo w tych dniach nie by�a w stanie my�le� o niczym powa�nie. Kostek od samego pocz�tku nie odst�powa� Zo�ki. Umawia� si� z ni� po cichu, jakby chcia� to ukry� przed reszt� �paczki�, ale gdy byli sami, niedwuznacznie si� umizgiwa�. Podoba� si� jej i ch�tnie si� z nim spotyka�a bez kole�anek. Jad�ka zreszt� i tak przychodzi�a rzadko na wsp�lne spotkania. Zo�ka zauwa�y�a nawet, �e reszta �paczki� troch� od niej stroni. Wkr�tce jednak przesta�o j� to dziwi�. Jad�ka mia�a swoje zaj�cia, uczy�a si� jeszcze i nie odczuwa�a materialnych k�opot�w. Reszta by�a zdana na w�asne si�y. Kostek mia� tylko matk�, i to nie w Gda�sku. Ona niewiele mog�a mu da�, tak �e ch�opak sam stara� si� zaspokaja� swoje potrzeby. Kruszynka mieszka�a razem z Celin�. Starsza rzekomo gdzie� pracowa�a, a m�odsza podobno si� jeszcze uczy�a, ale Zo�ka nigdy ich nie pyta�a o sprawy osobiste, a same nie by�y skore do 18 zwierze�. Kt�rego� wieczora, gdy spotkali si� pod kinem �Kameralnym�, Kostek zaproponowa� �Wie��. � A fors� macie, bo ja nie �mierdz� groszem? � rzeczowo zapyta�a Celina. � Ja te� dzi� jestem go�y � stwierdzi� Kostek. � A ty? � zwr�ci� si� do Zo�ki. � Nie mam nic. Sko�czy�o si�... � Tak szybko? Szkoda � zauwa�y�a Kruszynka. Zo�ce zrobi�o si� g�upio i poczu�a si� wobec nich winna. My�la�a o tym, kiedy wr�ci�a do mieszkania Jad�ki. Po raz pierwszy od przyjazdu przysz�o jej te� na my�l, �e zbli�a si� termin powrotu rodzic�w. D�ugo przewraca�a si� na ��ku my�l�c, jakie znale�� wyj�cie z tej sytuacji, lecz nic nie wymy�li�a i wreszcie znu�ona zasn�a. Rano, gdy si� przebudzi�a, Jad�ki ju� nie by�o. W kuchni na stole obok chleba le�a�a karteczka: �Czy ju� znalaz�a� jakie� zaj�cie i mieszkanie? Staruszkowie wracaj� za dwa dni. B�dzie draka, je�li ci� zastan��. Jad�ka widocznie kr�powa�a si� powiedzie� kole�ance w oczy, �e czas si� wynie��. Wola�a napisa�. Zo�ka odczu�a to bole�nie. Poczu�a nawet pretensj� do kole�anki, �e j� wyrzuca, bo ju� przywyk�a do tego mieszkania. Ledwo prze�kn�a co� nieco�, posprz�ta�a po sobie i zmartwiona nie wiedzia�a, co dalej pocz��. W ko�cu machn�a r�k�. �Mam jeszcze dwa dni czasu, utopi� si� zawsze zd��� � pomy�la�a p�artem i zacz�a si� ubiera�. Dopiero teraz po raz pierwszy dok�adnie rozejrza�a si� po pokoju, w kt�rym sypia�a. By� s�oneczny, przyjemnie pomalowany na niebiesko. Toaletka sta�a mi�dzy oknami, w jednym rogu tapczan, a w pobli�u drzwi szafa. By� tam jeszcze ma�y stoliczek i dwa foteliki. ��ebym mog�a tak mieszka� � my�la�a rozczesuj�c swoje z�otawe w�osy, z kt�rych by�a zawsze bardzo dumna. � Nie dla psa kie�basa. Musz� bogato wyj�� za m���. Sko�czy�a czesanie, ubra�a si� i stan�a bezradnie. Nie wiedzia�a, dok�d p�j��. Mimo woli zacz�a otwiera� szuflady i przegl�da� ich zawarto��. W toaletce nie by�o nic interesuj�cego. Kremy, pudry, p�czki w�os�w, stare oprawki do szminek. W szafie opr�cz sukien i p�aszczy wisia�o kilka garnitur�w pana domu. Zo�ka przetrz�sn�a wszystkie kieszenie, nie zdaj�c sobie sprawy, czego szuka. W kieszeni prochowca natrafi�a na co� twardego. Wyci�gn�a niewielk�, lecz ci�k� paczuszk�. By� to plastykowy woreczek przepasany czerwon� gumk�. Zdj�a gumk� i zajrza�a do �rodka. Wewn�trz znajdowa�o si� dziesi�� nowych, b�yszcz�cych zegark�w. 19 Wysypa�a wszystko na tapczan i jak urzeczona patrzy�a. Dr��cymi z podniecenia r�kami dotyka�a zegark�w, przygl�da�a im si�, przymierza�a. A w duchu ju� walczy�a z pot�n� pokus�. �Wezm� i wyjd�. Zanim wr�c� i odkryj�, �e zgin�y, b�d� ju� daleko. Zreszt� gdzie mnie b�d� szuka�?� �Milicja ci� w ko�cu odnajdzie. P�jdziesz do wi�zienia.� �Nie odwa�� si� zameldowa� milicji. B�d� si� bali o w�asn� sk�r�.� �A co zrobi Jad�ka? Przecie� mo�e skrupi� si� na niej.� �Co ci� obchodzi Jad�ka? Ona nie martwi si� tym, �e wyrzuca ci� na ulic�. Po co te skrupu�y? Przecie� to i tak nielegalne... Handlarz nie zubo�eje...� Rumie�ce wyst�pi�y jej na twarz, oczy b�yszcza�y nieprzytomnie. Wyobra�nia ukazywa�a, co mo�e kupi� za te skarby. Lecz Zo�ka jeszcze nigdy nic nie ukrad�a. Nie uwa�a�a przynajmniej za kradzie� wybierania matce z torebki drobnych sum pieni�dzy. Pierwszy raz stan�a wobec tak wielkiej pokusy. �A jednak nie � powiedzia�a sobie. � To by�oby �wi�stwo.� Z �alem zacz�a wk�ada� zegarki do torebki. Westchn�a ci�ko i wsun�a paczuszk� z powrotem do kieszeni. Zamkn�a szaf� i odwr�ci�a si�. Na dywaniku obok tapczanu le�a� jeden zegarek. K�u� j� w oczy, wabi� i kusi�. Jak �ywe, z�o�liwe stworzenie zdawa� si� do niej u�miecha� i przymila�. Spocona, nie panuj�ca nad sob� dziewczyna schowa�a b�yszcz�cy przedmiot do torebki. Szybko wybieg�a z mieszkania i jakby w obawie, �e zmieni sw� decyzj�, skierowa�a si� wprost do zegarmistrza. Z pieni�dzmi w torebce posz�a na dworzec kolejowy. D�ugo studiowa�a rozk�ad jazdy, namy�laj�c si�, dok�d wyjecha� do Krakowa, Poznania, a mo�e Warszawy. Nagle kto� zawo�a� j� po imieniu. Celina u�miechaj�c si� wo�a�a: � C� to, chcesz wyje�d�a�? Wybierasz sobie poci�g? � Sama nie wiem, co robi� � zwierzy�a si� Zo�ka. � Pracy nie mam, od Jad�ki musz� si� wyprowadzi�. � Najgorsze, �e forsy nie masz � zauwa�y�a Celina. � Troch� jeszcze mam � g�adko odpowiedzia�a Zo�ka, a widz�c zdziwienie na twarzy Celiny wyja�ni�a szybko: � Sprzeda�am tak� jedn� rzecz, kt�r� zabra�am z domu. Z�oty krzy�yk z �a�cuszkiem, pami�tka od chrzestnej. � To klawo! Czego si� martwi�? Jak jest forsa, to wszystko w porz�dku. Chod�my co� zje��, 20 bo jeszcze dzi� nic nie mia�am w ustach. Zjad�y dobry obiad w �Starogda�skiej�, potem spotka�y Kostka, kt�ry strasznie potrzebowa� pieni�dzy, Zo�ka po�yczy�a mu trzysta z�otych. Wieczorem razem z Kruszynk� i jeszcze dwoma kolegami poszli pota�czy�. P�aci�a oczywi�cie Zo�ka. Gdy si� �egnali, Kostek poradzi� jej, �eby przenios�a si� do hotelu na jeden, dwa dni, a w tym czasie znajdzie dla niej jakie� lokum. Celina um�wi�a si� z ni� przed biurem zatrudnienia. � Mo�e trafi si� jaka� robota � powiedzia�a. � A je�li nie, to pomy�limy o czym innym. Jad�ka ju� spa�a, Zo�ka wi�c cicho w�lizn�a si� do mieszkania i po�o�y�a si�. Zanim zgasi�a �wiat�o, zajrza�a jeszcze do torebki. Przeliczy�a pieni�dze, jakie jej pozosta�y. Za zegarek dosta�a tysi�c z�otych. Teraz mia�a jeszcze tylko sto dwadzie�cia. Przera�enie zn�w j� ogarn�o. �Bo�e, co ja zrobi�am � my�la�a. � Ukrad�am zegarek i nawet nie mam pieni�dzy.� Ukry�a twarz w poduszce i bezradnie zap�aka�a. Rano Jad�ka, wyra�nie niezadowolona, powiedzia�a jej, �e najwy�szy czas, �eby si� rozsta�y. � Nie gniewaj si�, �e tak d�ugo tu siedz� � odpowiedzia�a pokornie Zo�ka. � Dzi� wieczorem si� wyprowadz�. Jad�ce zrobi�o si� widocznie przykro, bo usi�owa�a si� t�umaczy�, ale Zo�ka przerwa�a. � Nic nie m�w. I tak czuj� si� jak �winia. Wlaz�am tu i siedz� jak w swoim domu. Jestem ci strasznie wdzi�czna. Troch� rozczulone, lecz wewn�trznie obce sobie, sp�dzi�y ten dzie� razem. Jad�ka nie pyta�a, dok�d wyniesie si� Zo�ka, ta z kolei nie zwierza�a si� ze swoich zmartwie�. Po prostu nie my�la�a o tym, niezdolna by�a do zastanawiania si� nad sob�. Ciemno ju� by�o, kiedy uca�owa�y si� i Zo�ka z walizeczk� wysz�a na ulic�. W ci�gu dnia zapomnia�a o um�wionym spotkaniu z Celin� i nie by�a w urz�dzie zatrudnienia. Tote� teraz posz�a wprost do jej mieszkania. Z trudno�ci� odnalaz�a drog� w w�skich zau�kach w pobli�u Mot�awy. By�a tam tylko raz, i to w ci�gu dnia, tak �e teraz d�ugo nie mog�a trafi�. W ko�cu odnalaz�a stary w�ski domek i wesz�a na skrzypi�ce, brudne i ciemne schody. D�ugo puka�a do drzwi. Wreszcie zniecierpliwiona s�siadka wyjrza�a i powiedzia�a: � Czego pani ha�asuje! Przecie� gdyby by�y w domu, dawno by otworzy�y! Posz�a z powrotem na D�ug�. Ale pod kinem w zwyk�ym miejscu ich spotka� nie by�o ani Kostka, ani dziewczyn. Spacerowa�a z nadziej�, �e kt�re� z nich wreszcie przyjdzie, ale min�a 21 godzina, dwie, ludzie wyszli z kin po ostatnim seansie, opustosza�a ulica, a nikt znajomy si� nie zjawi�. Przypomnia�a sobie rad� Kostka. Gdy dalsze wa��sanie si� po D�ugiej nie mia�o ju� �adnego sensu, a patroluj�cy milicjant uwa�nie si� jej pocz�� przygl�da�, ruszy�a w stron� hotelu. Onie�mielona dywanem i palmami stoj�cymi w hallu ze strachem zwr�ci�a si� do portiera. � Czy mo�na tutaj przenocowa�? Patrzy� na ni� d�ugo i uwa�nie. Wreszcie zapyta�: � Panienka podr�uje sama? � Tak, przyjecha�am do krewnych, ale nikogo nie zasta�am. Wyjechali do Zakopanego i jeszcze nie wr�cili. Pokr�ci� g�ow�, jakby chcia� powiedzie� ,,znamy si�, panienko, nieraz to s�ysza�em�. � Bardzo �a�uj� � mrukn�� � nie ma wolnego pokoju. Zn�w znalaz�a si� na ulicy. Stan�a bezradnie i �zy nap�yn�y jej do oczu. Oparta o filar p�aka�a, bo absolutnie nie wiedzia�a, co ma teraz robi�. Ale p�acz przyni�s� jej ulg�, bo po jakim� czasie uspokoi�a si� troch� i postanowi�a, �e przez ca�� noc b�dzie spacerowa�a. Byle doczeka� �witu, wtedy mo�e znajdzie si� jakie� wyj�cie. Mog�a jeszcze wr�ci� do mieszkania Celiny i Kruszynki, ale teraz, gdy miasto by�o puste, za nic nie posz�aby ciemnymi, niebezpiecznymi zau�kami. S�uchaj�c w�asnych krok�w skierowa�a si� wi�c zn�w na D�ug�, bo tam by�o najwi�cej �wiat�a i czu�a si� najbezpieczniej. Gdy po raz nie wiadomo kt�ry patrzy�a bezmy�lnie na fotosy kinowe, zwr�ci�a uwag� na wej�cie do kina �Kameralnego�. Kino i kawiarnia mie�ci�y si� na pi�trze. Parter i schody by�y puste. Nie by�o tam �adnych drzwi, a s�aba �ar�wka o�wietla�a jedynie nagie, ��tawe �ciany i schody. Zm�czona d�ugim chodzeniem wesz�a do wn�trza, usiad�a na schodach i opar�a si� o �cian�. Nie wiedzia�a. kiedy zasn�a. Obudzi�o j� do�� silne szarpanie za rami�. � Panienko, no, panienko, pobudka! Przera�ona zerwa�a si� na nogi i o ma�o nie spad�a ze schod�w. Przytrzymywa�o j� mocne rami�. Przed ni� sta� milicjant. � C� to, nie mamy gdzie spa�? Powt�rzy�a k�amstwo z hotelu. 22 � O, co za brak rozs�dku � m�wi� dobrodusznie milicjant. � Kt� to przyje�d�a tak na wariata? Trzeba si� by�o porozumie� listownie. � Tak si� jako� z�o�y�o � b�ka�a speszona. � A gdzie mieszkaj� ci krewni? Jak si� nazywaj�? Mo�e ich znam? � E, nie... To tacy jedni. Mieszkaj� tam, ko�o ko�cio�a... � przera�ona dziewczyna coraz wyra�niej j�ka�a si� i pl�ta�a w k�amstwach. � Chod�my, kochanie, do komisariatu � powiedzia� nagle milicjant � tam si� wszystko wyja�ni. Rozdzia� V Siedzia�a chmurna i zmartwiona na brzegu metalowego ��ka. Z tego miejsca nie mo�na by�o uciec. Wszystkie okna by�y zakratowane, a przy zamkni�tych na klucz drzwiach stale siedzia� dy�urny milicjant. A poza tym nie mia�a ubrania. Kazali jej si� umy�, dobrze nakarmili, dali czysty k�t z wygodnym ��kiem, ale sukni� schowali, a na jej miejsce dali flanelow�, troch� za kr�tk� pid�am�. Zo�ka mia�a w izbie zatrzyma� wszystko, czego potrzebowa�a. Dbali o ni�, by�a syta, wypoczywa�a. Nawet willa by�a �adna i przyjemnie po�o�ona, w�r�d zielonych ogrod�w Wrzeszcza. Lecz my�l o tym, co nast�pi, nie dawa�a jej spokoju. Tote� zatopiona we w�asnych my�lach nie s�ucha�a, co si� wok� niej dzia�o. �Czy ju� wiedz� o zegarku? � zastanawia�a si� z niepokojem. � Chyba nie, bo zamkn�liby mnie w areszcie, a nie tutaj. Co ze mn� zrobi�? Ode�l� do poprawczaka? A mo�e do domu?� W pokoju znajdowa�y si� jeszcze trzy dziewczyny. Jedna w wieku Zo�ki by�a tu ju� trzeci raz. Zna�a wszystkich opiekun�w i rozmawia�a z nimi poufale. Pierwszy raz przyprowadzono j� z dworca, gdzie nocowa�a na �awce. By�a bezdomna i bez rodziny. Umieszczono j� w domu dziecka, gdzie pr�bowano j� nauczy� krawiectwa. Nie wytrzyma�a tam jednak d�ugo. Okrad�a kole�anki i uciek�a. Przez d�u�szy czas �y�a z drobnych kradzie�y, mieszka�a, gdzie popad�o, a� wreszcie �wpad�a� w domu towarowym i wr�ci�a do izby zatrzyma�. Tym razem sprawa przedstawia�a si� gorzej i wys�ano j� do domu poprawczego. S�d uzna�, �e trzeba j� odosobni�, 23 aby si� do reszty nie wykolei�a. Ale sprytna dziewczyna potrafi�a omota� jednego z wychowawc�w, kt�ry pocz�� j� faworyzowa�. �y�a z nim po cichu przez jaki� czas, a gdy jej si� nadarzy�a sposobno��, zn�w uciek�a na wybrze�e. Mieszka�a z jakim� marynarzem. Gdy wyje�d�a� w d�u�szy rejs, po�egna� si� z ni�, zostawiaj�c jej na pociech� kilkaset z�otych i sporo przyjaci�. �y�ka do z�odziejstwa tkwi�a w niej jednak stale. Przy ka�dej okazji bra�a rzeczy i pieni�dze bli�nich jak w�asne. W ko�cu dosta�a si� tu po raz trzeci i teraz grozi�a jej ju� powa�niejsza sprawa s�dowa. Dwie pozosta�e mieszkanki pokoju by�y m�odsze od Zo�ki. Jedna mia�a niewiele ponad trzyna�cie lat i uciek�a z domu, bo czu�a si� w nim obco. Rodzice �yli z sob� jak pies z kotem, a dziecko samo uk�ada�o sobie �ycie. Przyjecha�a nad morze, marz�c �e zostanie �on� marynarza. Druga, czternastoletnia brunetka, by�a bardzo do�wiadczona, wiele widzia�a w domu. Mieszka�a z matk�, kt�ra je�li przyprowadza�a dw�ch amant�w, to czasem jednego odst�powa�a c�rce. Teraz czarnulka poucza�a po cichu swoj� m�odsz� kole�ank�, jak nale�y unika� ci��y, czego tamta s�ucha�a chciwie i w skupieniu. Ch�opcy mieszkali w osobnych pokojach. By�o ich wi�cej ni� dziewcz�t, gdy� zami�owania podr�nicze i ��dza przyg�d ch�tniej mieszkaj� w m�odych cia�ach rodzaju m�skiego. R�nymi drogami dostali si� do izby zatrzyma�. Jeden, sierota, wa��sa� si� po �wiecie, pr�bowa� kradzie�y, od m�odo�ci zaprawia� si� do w��cz�gostwa. Inny uciek� z domu, bo go matka solidnie, a niesprawiedliwie przetrzepa�a. Tamten zn�w pragn�� odwiedzi� ciotk� w Nowym Jorku i mia� ochot� dosta� si� na statek, aby ten zamiar zrealizowa�. Jeszcze inny ba� si� wr�ci� do domu, bo w szkole dosta� dw�j�, a wi�c wsiad� w poci�g i wysiad�... w izbie zatrzyma�. Byli te� tacy, kt�rzy po kilka razy tu wracali, szczeg�lnie uparci rajzerzy; ich ��dza podr�y silniejsza by�a ni� przywi�zanie do domu rodzicielskiego czy gro�ba domu poprawczego. Nie zagrzewali tu d�ugo miejsca. Po jakim� czasie, gdy zbadano, co maj� na swych kontach, ka�dy w�drowa� w swoj� stron�. Jednego odwo�ono do domu poprawczego, drugiego do mamy, trzeciego do domu dziecka. Niekt�rzy po pewnym czasie wracali tu i historia zaczyna�a si� od nowa. Dzwonek zbudzi� Zo�k� z odr�twienia. Z pokoik�w wysypali si� �pensjonariusze� na obiad. Zasiedli w dawnym salonie, przy sto�ach nakrytych bia�ymi obrusami. Apetyty, mimo zmartwie�, dopisywa�y, bo wszyscy zajadali, a� rozlega�o si� mlaskanie i siorbanie. Dy�urny opiekun 24 spacerowa� mi�dzy nimi i dobrodusznie poucza�: � Nie �piesz si� tak, ma�y. Je�� trzeba wolno i �adnie. Nikt ci nie zabierze zupy z talerza. A ty czemu tak siorbiesz, a� uszy bol� s�ucha�? Otw�rz buzi�, wsad� w ni� �y�k�, po�knij bez poci�gania. O, widzisz? Po co ma by� s�ycha�, jak jesz. A mo�e b�dziesz kiedy� na wielkim przyj�ciu i co wtedy? B�dziesz jad� jak prosi�? Dzieci pos�usznie stosowa�y si� do tych rubaszny