3896
Szczegóły |
Tytuł |
3896 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3896 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3896 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3896 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Wolfgang Jeschke - Ostatni dzie� stworzenia
I sta� si� wiecz�r i poranek- dzie� pi�ty.
I rzek� B�g: Niech zrodzi ziemia istoty �ywe
Wed�ug rodzaju swego: byd�o i p�azy, i zwierz�ta ziemne,
wed�ug rodzaj�w swoich. I sta�o si� tak.
I uczyni� B�g zwierz�ta ziemne wed�ug rodzaj�w
ich, i byd�o, i wszelkie p�azy ziemne, wed�ug rodzaju
swego. I ujrza� B�g, �e to by�o dobre.
I rzekl B�g: Uczy�my cz�owieka na wyobra�enie
i podobie�stwo nasze...
(Genesis 1, 23-26)
PROLOG
W roku 1959 Steve Stanley uko�czy� 16 lat. Dzieci�stwo sp�dzi� w Pary�u i Rzymie, gdzie ojciec jego przebywa� jako przedstawiciel jednego z ameryka�skich koncern�w farmaceutycznych. Po powrocie do Stan�w Zjednoczonych ucz�szcza� na uczelnie w Springfield w stanie Ohio. Postanowi� studiowa� budow� samolot�w i zosta� pilotem. Zda� wszystkie egzaminy, po czym podj�� s�u�b� w Air Force.
W roku 1959 wywiad ameryka�ski odkry� w rejonie Morza �r�dziemnego �lady �wiadcz�ce o istnieniu planu, kt�ry mia� radykalnie zmieni� rzeczywisto��.
W roku 1968 Steve Stanley mia� 25 lat i nale�a� do grona najlepszych pilot�w Si� Powietrznych USA.
W roku 1968 rozpocz�to w �cis�ej tajemnicy i przy zastosowaniu ostrych �rodk�w bezpiecze�stwa przygotowania do akcji, kt�r� flota Stan�w Zjednoczonych zamierza�a przeprowadzi� przy wsp�udziale NASA i kt�ra mia�a sta� si� wydarzeniem prze�omowym w dziejach ludzko�ci.
W roku 1977 Steve Stanley mia� 34 lata i by� zatrudniony w firmie Rockwell jako pilot-oblatywacz. Straci� t� prac�, kiedy prezydent Carter podj�� decyzj� o niewdra�aniu do seryjnej produkcji samolotu B-1. Steve Stanley pocz�� ubiega� si� o posad� w NASA, gdzie w�a�nie szukano do�wiadczonych pilot�w.
W roku 1977 tajny plan NASA i floty USA znajdowa� si� ju� w bardzo zaawansowanym stadium, chocia� niekt�rzy z naukowc�w uczestnicz�cych w akcji ostrzegali usilnie przed mog�cymi nast�pi� konsekwencjami.
W tym czasie nikt z grona wtajemniczonych nie mia� ju� z�udze�: nie wszystko przebiega�o zgodnie z planem. Wojsko, ignoruj�c ostrze�enia, forsowa�o projekt za wszelka cen�, jakkolwiek nawet laicy zdo�ali si� ju� zorientowa�, �e w rejonie morskim na zach�d od Bermud�w dziej� si� dziwne rzeczy. Fantastyczne spekulacje na temat tak zwanego "tr�jk�ta bermudzkiego" zacz�to snu� w okresie dogodnym dla CIA, kt�ra podsyca�a nawet owe niejasne pog�oski, aby zniech�ci� naukowc�w do zaj�cia si� na serio zagadkowymi zjawiskami.
Wkr�tce nazwisko Steve Stanley'a, wymienione przez komputer, wpisano na list� kandydat�w wybranych do wzi�cia udzia�u w tajnym przedsi�wzi�ciu. W�r�d nich znale�li si� specjali�ci z r�nych ga��zi nauki, techniki i logistyki, jak r�wnie� dawni cz�onkowie grupy bojowej, spe�niaj�cy okre�lone wymagania.
Steve Stanley nie m�g� jeszcze wtedy wiedzie�, czego oczekuje si� od niego- tak samo jak inni znajduj�cy si� na li�cie dowodz�cego ca�o�ci� akcji, admira�a Williama W. Francisa. Nikt z nich nie zdawa� sobie sprawy, ze ich �ycie zmieni si� radykalnie, wyprzedzaj�c naj�mielsze marzenia. Wybrano ich, aby przekroczyli bramy raju- jednak�e wydarzenia, jakich stali si� �wiadkami, nie zwiastowa�y dzie�a stworzenia, a raczej apokalips�.
Pewnego dnia Steve Stanley znikn�� bez �ladu, a wraz z nim znikn�li w ten sam spos�b ci, kt�rych wytypowa� komputer.
Czy rzeczywi�cie bez �ladu?
�lady takie istnia�y.
Jednak�e ich wykrycie by�o spraw� niezmiernie trudn�, a jeszcze trudniejsz�- w�a�ciwe odczytanie, zw�aszcza dla tych, kt�rzy nie byli im wsp�cze�ni.
Cz�� 1
�lady
Kiedy dnia 13 sierpnia 1970 roku z portu w Lizbonie wyp�yn�� "Glomar Challenger", aby przeprowadzi� wiercenia podwodne w rejonie Balear�w, na wyja�nienie zagadkowych zjawisk maj�cych miejsce w latach 50-tych i 60-tych czekali nie tylko naukowcy. Biolodzy i oceanografowie pragn�li rzuci� �wiat�o na wa�ne zdarzenie sprzed oko�o pi�ciu i p� milion�w lat, kiedy to nast�pi�o przej�cie z miocenu w pliocen. Dla obszaru �r�dziemnomorskiego oznacza�o to rewolucj� biologiczn�, wi���c� si� z drastyczn� zmiana klimatu w Europie.
Ekspedycj� finansowa�a Narodowa Fundacja Naukowa, a nadzorowa� j� Instytut Oceanografii. Dnia 23 sierpnia w godzinach popo�udniowych okr�t badawczy zakotwiczono elektronicznie w odleg�o�ci 100 mil od Barcelony i rozpocz�to pierwsze podwodne wiercenia na g��boko�ci 2000 metr�w. Potem nast�pi�y kolejne wiercenia.
Uzyskane wyniki potwierdzi�y s�uszno�� hipotez Williama E.B. Bensona z Narodowej Fundacji naukowej oraz Orvill'a L. Bandy'ego z Uniwersytetu w Po�udniowej Kalifornii. Potwierdzi�y one r�wnie� ryzykowne przypuszczenia kilku wysokich urz�dnik�w Pentagonu , interesuj�cych si� pewnym projektem z ko�ca lat sze��dzi�si�tych, a wi�c z okresu kiedy program Apollo prze�ywa� sw�j punkt kulminacyjny. W trakcie konferencji prasowych w Pary�u i w Nowym Jorku, na kt�rych poinformowano opini� publiczn� o wynikach ekspedycji, zatajono przezornie kilka informacji. Dotyczy�y one wydobytego na powierzchni� morza materia�u, kt�rego pocz�tkowo nie mo�na by�o zidentyfikowa�, a kt�ry z ca�� pewno�ci� stanowi� istotny argument przemawiaj�cy za projektem. Argument ten sk�oni� prezydenta Nixona w lutym 1971 roku- lot Apolla zosta� w�a�nie pomy�lnie uko�czony- do dokonania drastycznych ci�� w bud�ecie lot�w kosmicznych NASA na korzy�� projektu o kryptonimie "Sealab", przygotowywanego wsp�lnie przez flot� i NASA.
Wyniki potwierdzi�o kilka zagadkowych szczeg��w, zgromadzonych przez wywiad. Pierwsza wskaz�wka pochodzi�a z roku 1959. Odkrycie dokonane przez francuskie Ministerstwo Wojny by�o niezwykle alarmuj�ce, gdy� nie umiano znale�� na nie �adnego wyja�nienia. Oznaczono je jako "Dow�d nr 1". Komandor Francis, do�wiadczony oficer z Wydzia�u Zbrojeniowego Floty USA, otrzyma� rozkaz przeprowadzenia odpowiednich bada�. Jednak dopiero w roku 1968 natkn�� si� na kolejny szczeg�, pasuj�cy do tej osobliwej mozaiki: by� to "Dow�d nr 2" ze Szwajcarii. W roku 1969 wywiad wyszpera� w Watykanie informacj�, skatalogowan� nast�pnie jako "Dow�d nr 3". Mozaik� kompletowano fragment po fragmencie, stopniowo przybywa�y kolejne elementy uk�adanki i r�wnie� naukowa baza przedsi�wzi�cia przybiera�a sukcesywnie form� zaprojektowan� ju� od dawna przez Francisa i jego wsp�pracownik�w. Pod tym k�tem analizowano ju� od ponad dziesi�ciu lat wszelkie publikacje z dziedziny fizyki teoretycznej.
DOW�D Nr 3
FLET �W. WITA
Anachronizm�w nie rozpoznaje si� �atwo. Chyba �e czyni to cz�owiek, kt�ry by� �wiadkiem pewnych wydarze� i mo�e usystematyzowa� je wed�ug ich funkcji i wygl�du, lub te� kto�, kto urodzi� si� po fakcie, ale i tak wie o wszystkim z przekaz�w. Natomiast ci przedwcze�nie urodzeni potraktuj� takie zjawiska jako osobliwo��, albo jako przedmioty magiczne lub �wi�te- w zale�no�ci od stanu umys�u i stopnia pobo�no�ci.
Ju� od stuleci istniej� poszlaki �wiadcz�ce o tym, �e kiedy� w zamierzch�ej przesz�o�ci w rejonie Morza �r�dziemniego musia�o wydarzy� si� co�, co mo�na by okre�li� mianem "za�amania czasu". Osobliwe znaleziska z wybrze�y po�udniowej Hiszpanii i po�udniowych W�och, z Malty, Sardynii, Korsyki i Belear�w, ale przede wszystkim z Sycylii czczono o czci si� tu i �wdzie po dzie� dzisiejszy jako relikwie, a to ze wzgl�du na ich niezniszczalno�� i tajemniczo��. S� to w�a�ciwie okruchy jakiej� masy o zabarwieniu od brudnej bieli do br�zu, z odcieniem ��ci, kt�r� mo�na wzi�� za star� ko�� s�oniow� lub szcz�tki szkielet�w wyszlifowanych w ci�gu stuleci przez wod� i piasek i zdeformowanych nie do poznania. Tym skwapliwiej wi�c puszczano wodze fantazji, nadaj�c owym ko�cianym szcz�tkom konkretne kszta�ty, dostrzegaj�c w nich nawet �wi�to�� oraz interpretuj�c je jako ocalone w cudowny spos�b cz�ci cia�a najprzer�niejszych �wi�tych, kt�rzy kiedy� st�pali po ziemi.
I tak w San Lorenzo, w pobli�u miasta Reggio w Kalabrii, czci si� od ponad 500 lat kawa�ek takiej masy o d�ugo�ci dwudziestu centymetr�w, b�d�cy jakoby palcem wskazuj�cym proroka Jeremiasza. W Ajgeciras w okolicach Giblartaru przechowuje si� jako relikwie przedmiot w kszta�cie kwadratu o bokach d�ugo�ci 12 cm- rzekomo cz�� czaszki Jana Chrzciciela, kt�rego odr�bana g�owa przyp�yn�a w cudowny spos�b do wybrze�y Hiszpanii- a w co najmniej 37 ko�cio�ach spoczywaj� kosteczki palc�w od r�k i n�g, szcz�ki g�rne i dolne, �ebra i piszczele co najmniej dwudziestu siedmiu �wi�tych, prorok�w i innych postaci zas�u�onych dla religii.
Najosobliwsze do tej pory znalezisko spoczywa w srebrnym relikwiarzu w ko�ciele Sta. Felicita w Palermo; to, co przenaj�wi�tsze u �wi�tego Wita, albo Vitusa, jak go zwano w tych stronach. Vitus, jako �wi�ty, czczony dzi� mi�dzy innymi przez piwowar�w i g�rnik�w, przez ludzi u�omnych i kotlarzy, aktor�w aptekarzy i winogrodnik�w, wzywany przy nocnym moczeniu i po�arach, uk�szeniu w�a i w�ciekli�nie, pl�sawicy i padaczce, podnieceniu i zagro�onej niewinno�ci, pochodzi� z Mazara del Valla, miejscowo�ci po�o�onej w po�udniowo zachodniej cz�ci Sycylii. Jak wiadomo, wycierpia� wiele za spraw� siepaczy Dioklecjana na prze�omie lat 304/305. By� synem zamo�nego poganina zwanego Hylas i ku jego zmartwieniu przysta� ju� w wieku siedmiu lat do sekty chrze�cijan. Chc�c uj�� karz�cej d�oni rozsierdzonego ojca, uciek� wraz ze sw� mamk� Crescenti� i swoim nauczycielem Modestiusem do Lukanii. Tam jednak rozpoznano go, uj�to, po czym doprowadzono z powrotem do Rzymu, gdzie zamierzano pozbawi� go �ycia w szczeg�lnie okrutny spos�b: miano umie�ci� go w kotle z wrz�cym olejem. W ostatniej chwili anio�owie wybawili go z opresji, porywaj�c ze sob� daleko, gdzie wkr�tce zmar�.
W roku 583 zacz�to dzieli� szcz�tki m�czennika. Cia�o przewieziono do Dolnej Italii, podczas gdy oddzielony cz�onek pozosta� w Sycylii. Przeor Furlad z St. Denis, cz�owiek obrotny, sprowadzi� okaleczone zw�oki do swojego klasztoru w 756 roku, ale widocznie nie wszyscy jego nast�pcy okazywali Witowi t� sam� cze��, gdy� w roku 836 przeor Hilduin podarowa� zw�oki klasztorowi Corvey. Tam dokonano dalszego podzia�u cia�a m�czennika. W roku 922 ksi��� Wenzel, kt�ry na cze�� Wita budowa� ko�ci� w Pradze, w�a�nie w miejscu, gdzie dzi� wznosi si� na Hradczanach s�ynna katedra �w. Wita, otrzyma� rami� zmar�ego. W roku 1355 cesarz Karol IV postanowi� zebra� wszystkie brakuj�ce szcz�tki, porozrzucane tu i �wdzie, znalaz� jedynie w Pawii kilka kosteczek, o kt�rych autentyczno�ci teologowie nie byli do ko�ca przekonani. Dzi� w Europie �rodkowej i Po�udniowej jest ponad 150 miejscowo�ci, gdzie znajduj� si� podobno cz�ci cia�a �w. Wita.
Najbardziej wyszukana relikwia, jakiej Wit zawdzi�cza sw�j patronat nad zagro�on� niewinno�ci�, pojawi�a si� w Palermo w X wieku. Dokumenty wspominaj� o niej w roku 938 w zwi�zku z odbudow� ko�cio�a Sta. Felicita, gdzie znalaz�a bezpieczne schronienie. Legendy, oplataj�ce do tej pory tak bujnie posta� m�odego m�czennika, milcz� na temat los�w, jakie sta�y si� udzia�em relikwii w ci�gu tych 355 lat.
Istnieje przekaz usi�uj�cy w spos�b wiarygodny wyja�ni� jej pochodzenie: pewien rybak, Rosso, wyruszy� na po��w. W nocy zaskoczy� go sztorm, a fale rzuci�y ��d� na pe�ne morze. Przez dwa dni i dwie noce Rosso cierpia� niewypowiedziane m�ki, a� wreszcie burza ucich�a, a on ujrza� rankiem trzeciego dnia znajomy brzeg. Wyci�gn�� siec i wtedy oczom jego ukaza� si� obok dwunastu ryb (w t� liczb� oczywi�cie nie mo�na wierzy�, gdy� najprawdopodobniej chodzi tu o aluzj� do dwunastu aposto��w) dziwny przedmiot: wygi�ty, podobny do w�a, rowkowany, o d�ugo�ci p�torej stopy i �rednicy p� pi�dzi, z nieznanego, bladoszarego materia�u, kt�ry byt zarazem elastyczny i kruchy.
Rybak wdzi�czny za swoje cudowne ocalenie, przekaza� osobliwe znalezisko przeorowi z Sta. Felicita, ten za� zamkn�� je w skrytce, aby zaoszcz�dzi� jego widoku - m�g� bowiem nasun�� nieprzyzwoite skojarzenia - damom. Dzia�o si� to w po�owie IX wieku.
Przedmiot �w jakoby cudem przetrwa� bez �adnego uszczerbku po�ar, kt�ry w 922 roku obr�ci� Sta. Felicita' w perzyn�. W roku 932 rozpocz�to budow� nowego ko�cio�a i ten zachowa� si� w du�ej cz�ci do dnia dzisiejszego.
W 1217 roku Ambrozius, m�ody i ambitny przeor z Sta. Felicita, uzyska� od arcybiskupa Palermo zgod� na zwr�cenie si� do Ojca �wi�tego z pro�b� o uwierzytelnienie relikwii. Papie� Miko�aj lll wys�a� natychmiast do Palermo dwie komisje ekspert�w, kt�re na miejscu dokona�y ogl�dzin, nie zdoby� si� jednak na podj�cie decyzji. Dopiero Bonifacy Vlll powo�a� w roku 1296 trzeci� komisj� ekspert�w i tuz przed �mierci�, w roku 1303, wyda� decyzj� pozytywn�, udzielaj�c swego apostolskiego b�ogos�awie�stwa.
Od XIII wieku �w osobliwy tw�r, zatwierdzony przez najwy�sz� instancj� Ko�cio�a katolickiego jako symbol chrze�cija�skiej niewinno�ci i �wiadectwo zadziwiaj�cej m�sko�ci, spoczywa� w srebrnym, kunsztownie cyzelowanym wy�cie�anym jedwabiem relikwiarzu, otwieranym jedynie co sto lat, z okazji jubileuszu istnienia Sta. Felicita. Relikwi� wystawiano na pokaz, aby wszyscy mogli ujrze� nie podlegaj�cy procesowi butwienia cz�onek �wi�tego.
Profesor Angelo Buenocavallo, baka�arz medycyny w Palermo, napisa� w roku 1439 rozpraw� naukow� na temat owej relikwii - zwanej w gwarze ludowej "niewymowny �w. Wita", lub tez wr�cz ordynarnie "il gazzo di Santa Felicita". Buenocavallo twierdzi� stanowczo, �e sporny przedmiot nie mo�e by� ludzkim cz�onkiem w og�lno�ci ani tym bardziej w szczeg�lno�ci, gdy� nawet gdyby zmieni� si� pod wp�ywem wrz�cego oleju, to i tak pod wzgl�dem anatomicznym nie wykazuje najmniejszego podobie�stwa z t� cz�ci� cia�a nie m�wi�c ju� w og�le o d�ugo�ci. Wprawdzie u �wi� stwierdzono niejednokrotnie, ze ich ogony p�czniej� we wrz�cym oleju, przez co odnosi�o si� wra�enie, ze stopniowo rosn� i twardniej�, ale w tym wypadku nie chodzi�o o wysma�one mi�so, a najprawdopodobniej o ko�� s�oniow�. Wed�ug profesora Buenocavallo wszystko przemawia�o za tym, ze jest to jeden z owych poga�skich, wykonanych z ko�ci s�oniowej instrument�w muzycznych, na kt�rych z tak� wpraw� grali muzu�ma�scy muzykanci.
Buenocavallo nie otrzyma� zezwolenia na publikacj� swoich spostrze�e�. Ludzie zawistni oskar�yli go przed w�adzami ko�cielnymi o herezj�, jako ze o�mieli� si� por�wna� cz�onek �w. Wita z ogonami �wi�. Jego rozpraw� skonfiskowano i spalono publicznie. Dzielny profesor z trudem unikn�� kary za herezj�, ale na okres dw�ch lat otrzyma� zakaz nauczania. Wtedy wyjecha� do Padwy, gdzie jeszcze trzydzie�ci owocnych lat udziela� si� w dziedzinie anatomii. S�awa o nim przekroczy�a znacznie granice jego przybranej ojczyzny.
Tymczasem instrument �w. Wita spoczywa� w srebrnym relikwiarzu i wraz z up�ywem stuleci ulega� coraz bardziej zapomnieniu.
Kiedy w roku 1938 relikwiarz otwarto z okazji obchod�w tysi�clecia Sta. Felicita i oczom publiczno�ci ukaza� si� �wi�ty cz�onek, obejrza� go nadzwyczaj skrupulatnie niejaki Luigi Risotto, nauczyciel gimnastyki z Tarentu, zraniony podczas I wojny �wiatowej dok�adnie w to samo miejsce, co niegdy� s�ynny Abelard. W roku 1939 na famach ukazuj�cej si� w Tarencie gazecie dla nauczycieli opublikowany zosta� artyku�, w kt�rym Luigi Risotto zdecydowanie kwestionowa� autentyczno�� relikwii. Jego zdaniem by� to nies�ychany skandal, �e kosci� katolicki jeszcze w XX wieku o�miela si� podawa� kawa�ek szlauchu, w dodatku o tej dtugo�ci i okre�lonych w�a�ciwo�ciach, za genitalia jednego ze �wi�tych i nakazuje go czci�. W ten spos�b kontynuuje si� czasy mrocznego �redniowiecza i bezwstydnie og�upia prosty nar�d wiernych - to wszystko w czasie, kiedy bogaty w tradycje kulturowe nar�d w�oski zamierza sta� si� narodem wiod�cym na �wiecie r�wnie� pod wzgl�dem politycznym. To ha�ba, unosi� si� autor artyku�u.
A przecie�, prowadzi� dalej sw�j wyw�d Risotto, mamy tu do czynienia wy��cznie z rowkowanym kawa�kiem szlauchu wykonanego z twardej, ale sparcia�ej ju� �ywicy gumowej - pozosta�o�ci� po fajce perskiej pochodzenia maureta�skiego. W swoim racjonalistycznym uniesieniu i ograniczonej erudycji Risotto przeoczy� fakt, ze �w kawa�ek gumy wspomniany byt ju� w wieku X, a w roku 1303 zosta� uznany za relikwi�, Maurowie za� poznali tyto� dopiero w po�owie XVI wieku. Je�eli za� chodzi o fajk� persk�, to skonstruowano j� w roku 1612. Uczyni� to przedsi�biorczy w�a�ciciel kawiarni, Ziad Kawadri, kt�ry po d�ugich i intensywnych rozmy�laniach stworzy� nargile ku wygodzie swoich klient�w. Z Damaszku owo �r�d�o orientalnego komfortu rozpocz�o sw�j marsz triumfalny po krajach muzu�ma�skich a� do Budapesztu i Casablanki, Dar-es-Salam i Hyderabadu. W roku 1961 powo�ana zosta�a moc� zalecenia Jana XXlll watyka�ska komisja ekspert�w. Mia�a ona przejrze� w spokoju wykaz wszystkich relikwii, po czym wytrzebi� te, kt�re okaza�y si� niegodne tego, aby je czci�, jako niedorzeczne, bolesne lub wr�cz �mieszne. W ci�gu ponad pi�ciu lat komisja rozpatrzy�a 3786 tego rodzaju przypadk�w, z czego 1284 wpisa�a na list� godnych jak najszybszego zapomnienia, a 1544 uzna�a za niewskazane na d�u�sz� met�. Pozosta�e 958 mog�y by� po cichu respektowane, ale wymieniane jedynie w wyj�tkowych sytuacjach. Wynik tych bada� byt zaskakuj�cy: istnia�o ponad tysi�c przypadk�w, w kt�rych relikwie wykonane by�y z materia�u o barwie od brudnobia�ej do brudno��tej, przypominaj�cego wed�ug s��w opisu "star�, porysowan� ko�� s�oniow�".
Komisja papieska postara�a si� o pr�bki tego materia�u i przekaza�a je do gabinetu fizykalnego w Watykanie celem dokonania bada� najnowocze�niejszymi metodami, z udzia�em radioaktywnego w�gla w��cznie. W toku bada� poczyniono kolejne zadziwiaj�ce spostrze�enia. Wszystkie testy przeprowadzone z udzia�em radioaktywnego w�gla wypad�y ujemnie, a to mog�o oznacza� tylko jedno: je�eli byt to materia� organiczny, a wi�c ko�ci wzgl�dnie ko�� s�oniowa, guma lub bursztyn, to pr�bki musia�y pochodzi� sprzed 30000 lat, gdy� wyznaczanie dat wed�ug tej metody nie si�ga dalej w przesz�o��. Prawdopodobnie pr�bki by�y nawet starsze ni� 100 000 lat. Nie mog�y wi�c to by� ani palec wskazuj�cy proroka Jeremiasza, ani czaszka Jana Chrzciciela, ani kostka z prawej nogi �w. Genowefy, ani mostek �w. Paw�a.
Cz�onek �w. Wita, zaliczony - co by�o �atwe do przewidzenia - do relikwii, o kt�rych nale�a�o zapomnie� jak najszybciej, r�ni� si� wprawdzie od innych przedmiot�w kolorem i konsystencj�, ale po dok�adnych badaniach wykaza� ten sam przedbiblijny, a raczej niebiblijny wiek. To, co rybak Rossi wyci�gn�� sieci� z g��bin morskich po d�ugotrwa�ym sztormie, sta�o si� raptem niezmiernie interesuj�ce, r�wnie� dla uczonych papieskiego gabinetu fizykalnego. To, co pojawi�o si� na horyzoncie jako niepozorne zachmurzenie, mog�o przerodzi� si� w burz�, kt�ra by�a w stanie wstrz�sn�� podwalinami dziej�w religii. Gdyby przypuszczenia sprawdzi�y si�, owo odkrycie mog�o mie� dalekosi�ne znaczenie.
I rzeczywi�cie, wszystko to mia�o sprawdzi� si� co do joty.
Dnia 2 marca 1969 roku w Palermo zjawili si� wys�annicy Paw�a Vl, wr�czaj�c miejscowemu arcybiskupowi list od Ojca �wi�tego. Papie� prosi� Jego Eminencj� o wys�anie do bazyliki �w. Piotra z przyczyn, kt�re musi zatai�, przechowywanej w Sta. Felicita relikwii �w. Wita. Z trwog� musi bowiem przyj�� do wiadomo�ci oznaki �wiadcz�ce o tym, ze antychryst mo�e jednym posuni�ciem unicestwi� tysi�clecia dziej�w religii, odebra� �wiatu mo�liwo�� tak wyczekiwanego zbawienia, aby w ko�cu opanowa� go ca�kowicie.
Rozgoryczony tym widocznym brakiem zaufania Ojca �wi�tego, kt�ry nie wyja�nia� w li�cie zwi�zku pomi�dzy dziwaczn� relikwi� a zaistnia�� gro�b� obj�cia panowania przez antychrysta, z drugiej za� strony zatroskany nagl�cym tonem pro�by, Jego Eminencja poleci� otworzy� relikwiarz z Sta. Felicita i wr�czy� wys�annikom papie�a po��dany przedmiot.
I tak oto cz�onek �w. Wita, cz�� fajki perskiej lub tez poga�ski instrument muzyczny odbyt sw� pierwsz� po ponad tysi�cletnim okresie spokoju podro�. Nie rozpoznany w ci�gu tysi�clecia wytr�ci� teraz z r�wnowagi zar�wno fizyk�w, jak r�wnie� teolog�w i polityk�w.
Dnia 5 marca relikwia dotarta do Rzymu, po czym bezzw�ocznie dostarczono j� przed oblicze Ojca �wi�tego, kt�ry obejrza� j� z rosn�cym zak�opotaniem i znalaz�szy potwierdzenie dla swoich najgorszych przeczu�, odda� si� modlitwom.
W tym czasie w gabinecie fizykalnym przeprowadzono kolejne ekspertyzy pr�bek, w wyniku kt�rych stwierdzono, ze nie jest to materia� organiczny ani tez nieorganiczny, lecz syntetyczny. Potwierdzi�o to badanie relikwii z Palermo. Poza tym eksperci ku w�asnemu zdumieniu stwierdzili, ze istnieje podobie�stwo pomi�dzy "il gazzo di Santa Felicita" a �ebrowanym szlauchem od maski tlenowej u�ywanej przez pilot�w my�liwc�w odrzutowych.
Przede wszystkim nale�a�o znale�� odpowied� na nast�puj�ce pytanie: na ile wiek�w przed wynalezieniem sztucznych tworzyw m�g� pojawi� si� �w materia�, kt�ry zreszt� ju� wtedy zawiera� znamiona bardzo zaawansowanego wieku. Watyka�scy uczeni stan�li przed zagadk�. Nie istnia�a �adna teoria naukowa, kt�ra mog�aby wyja�ni� ten stan rzeczy.
Cz�onek �w. Wita pow�drowa� wi�c do archiwum watyka�skiego, gdzie przechowywano najbardziej osobliwe przedmioty, kuriozalne przyrz�dy, r�kopisy i dzie�a sztuki, zebrane na przestrzeni p�tora wieku. Podejmuj�c tak m�dr� decyzj�, Pawe� Vl nie wzi�� pod uwag� jednego faktu: tego mianowicie, i� CIA interesuje si� wszystkim, a jej agenci s� dos�ownie wsz�dobylscy. Ameryka�ska agencja wywiadowcza stale w�szy�a co dzieje si� pod tronem papieskim i w ten spos�b Waszyngton ju� wkr�tce dowiedzia� si� o zagadkowych przedmiotach i zaniepokojeniu w Watykanie, otrzyma� te� nied�ugo potem przesy�k� zawieraj�c� zdj�cia i pr�bki dziwnego materia�u.
Kapitan Francis spogl�da� przez lup� na roz�o�one na biurku zdj�cia. Ogarnia�a go ��dza czynu. To co niespodziewanie otrzyma� z Watykanu, pasowa�o jak ula� do jego koncepcji i obu element�w pochodz�cych z Algerii i Gibraltaru z lat 1959 i 1968. Wiercenia dokonane z pok�adu "Glomar Challenger" w rejonie Balear�w dostarcz� z pewno�ci� ostatnich brakuj�cych fragment�w mozaiki. Wkr�tce rozpoczn� si� przygotowania do projektu Deep Sea Drilling Narodowej Fundacji, Naukowej, pieni�dze s� ju� gotowe.
Francis rzuci� okiem na swoje nieco ju� sfatygowane dystynkcje kapita�skie. Najwy�szy czas wspi�� si� nieco wy�ej. Z satysfakcj� odnotowa� w swojej �wiadomo�ci bodziec, jakim dla owego projektu by�a przesy�ka z Rzymu. To pomo�e mu w karierze. Awans na admira�a przybiera� realne kszta�ty.
Francis by� w nastroju pe�nym optymizmu.
DOW�D Nr 2
RYDWAN BOJOWY Z GIBRALTARU
Podczas gdy Austriacy i Francuzi k��cili si� o tron w wojnie o sukcesj� hiszpa�sk�, Brytyjczycy opanowali baz� b�d�c� najwa�niejszym punktem strategicznym w rejonie zachodniej cz�ci Morza �r�dziemnego. Rankiem 4 sierpnia 1704 roku �o�nierze zaatakowali Gibraltar, zaj�li go wykorzystuj�c moment zaskoczenia, po czym wywiesili flag� Wielkiej Brytanii.
D�ebel-al-Tarik, ska�a Taryka, nazwana tak na cz�� s�ynnego dow�dcy arabskiego, kt�ry wiod�c swoje oddzia�y wdar� si� na odleg�o�� 711 stop, aby wzi�� szturmem P�wysep Pirenejski, jest tworem z wapna jurajskiego. Wraz z D�abel Muza, ska�� wznosz�c� si� po stronie afryka�skiej, tworzy ona w�sk� zapor�, oddzielaj�c� niegdy� Atlantyk od Morza �r�dziemnego. Poniewa� z basenu Morza �r�dziemnego wyparowuje wi�cej wody, ni� wpada jej z dop�yw�w, nap�ywa do� stale woda z Atlantyku. Wynikiem tego trwaj�cego ju� od milion�w lat procesu jest wyryty przez natur� wy�om o szeroko�ci 24 kilometr�w i si�gaj�cy na g��boko�� 300 metr�w: Cie�nina Gibraltarska. Woda wy��obi�a na po�udniowym boku ska�y dwa tarasy- Windmill Hill i Europa Flats- kt�re opadaj� tworz�c Punta de Europa. Trudno o lepsze miejsce na twierdz�. W roku 1714 Anglicy rozpocz�li tu prace, realizuj�c plan budowy bazy morskiej. Hiszpania nigdy nie tai�a swoich ��da� odno�nie odzyskania Gibraltaru, zdecydowa�a si� nawet kilkakrotnie na interwencj� zbrojn� wszystko na pr�no. Poniewa� za� Anglia by�a cz�sto dla Hiszpanii cennym sprzymierze�cem przeciw Francji, jak na przyk�ad podczas wojen napoleo�skich, baza brytyjska, z kt�rej mo�na by�o kontrolowa� wszystkie ruchy statk�w p�yn�cych pomi�dzy Morzem �r�dziemnym a Atlantykiem, pozosta�a nienaruszona.
Po zej�ciu Napoleona ze sceny historii, znowu odezwa�y si� g�osy nawo�uj�ce do "wyzwolenia" skalistego terenu. G�osy te nie mia�y wprawdzie �adnego znaczenia, a polityczni zapale�cy, zaanga�owani w rewolucje liberaln�, interwencj� francusk� i wreszcie krwaw� wojn� domow� rozgrywan� przez zwolennik�w i przeciwnik�w regentki mieli i tak pe�ne r�ce roboty, ale w Hiszpanii wszystko, co cho�by z daleka pachnie rekonkwist�, jest w stanie rozpali� nami�tno�ci nacjonalistyczne, dlatego te� Anglicy podchodzili do sprawy Gibraltaru niezwykle ostro�nie i taktownie. Najdrobniejsze starcie z tuziemcami wzbudzi�oby niechybnie niezadowolenie mocarstw europejskich, zawistnych o strategiczn� pozycj� Brytyjczyk�w, ka�da za� bijatyka pomi�dzy marynarzami z Royal Navy a rybakami hiszpa�skimi mog�a przerodzi� si� w wojn� wyzwole�cz�. Z tego tez powodu komendant bazy postanowi� w roku 1843 wzmocni� fortyfikacje wzniesione na piaszczystej mierzei w kierunku p�nocnowschodnim od Moorish Castle. Pierwsze prace przy sypaniu sza�c�w rozpocz�ty si� jesieni� 1843 r.
Wszelkich zmian terenu miano dokona� mo�liwie jak najdyskretniej, aby ukry� sw�j zamiar przed nacjonalistami i unikn�� k�opotliwych pyta� z Madrytu. Roboty nadzorowa� pu�kownik Frank Gilmore, oficer do�wiadczony ju� w dziedzinie budowania twierdz, niegdy� doradca Mohammeda Ali w Egipcie, zanim tamten por�ni� si� z Wielk� Brytani�. Gilmore byt zapalonym archeologiem amatorem i jako taki brat udzia� w wykopaliskach w Nubii. Inni oficerowie zwali go �artobliwie "Gilmore Pasza".
Najpierw wyci�to rzadki zagajnik i wykopano rowy. W celu postawienia fundament�w pod kazamaty fortyfikacji zewn�trznych Gilmore Pasza rozkaza� wykarczowa� korzenie i usun�� sypk� ziemi�, przede wszystkim margiel i �upek ilasty. Na g��boko�ci oko�o o�miu stop natrafiono na tward� warstw� gliny. Gilmore poleci� wykopa� w niej sztolni�, aby ustali� stopie� twardo�ci. Zaledwie jednak robotnicy dotarli kilofami na g��boko�� trzech stop, wydobyto glin� zawieraj�c� �lady rdzy.
Pu�kownik przerwa� roboty, aby zbada� materia�. Istotnie by�o to zwietrza�e �elazo, ale odkryto r�wnie� �lady innych substancji, miedzy innymi t�pe od�amki granulowanego materia�u, prawdopodobnie szk�a.
W zwi�zku z tym Gilmore rozkaza� przekopa� pieczo�owicie, cal po calu teren o powierzchni dwadzie�cia stop na dwadzie�cia, przypuszczaj�c s�usznie, ze natkn�� si� na wytw�r pracy ludzkiej. Na g��boko�ci oko�o dw�ch stop ukaza�y si� ponownie �lady rdzy, a nazajutrz wy�oni�y si� zarysy kwadratu o wymiarach sze�� stop na dwana�cie.
Pu�kownik Gilmore sporz�dzi� rysunek przedmiotu w ma�ej skali, po czym poleci� odgarn�� kolejne warstwy ziemi. Nast�pnie sporz�dzono drugi szkic w ma�ej skali, aby moc zrekonstruowa� pionowo ca�kowicie zwietrza�y przedmiot. Teraz Gilmore nie mia� ju� w�tpliwo�ci: tajemniczy przedmiot powsta� w efekcie pracy ludzkich r�k. By�y to pozosta�o�ci czego� w rodzaju wozu, by� mo�e antycznego rydwanu bojowego zatopionego w mule. B�oto musia�o dosta� si� do �rodka i wype�ni�o wn�trze niczym form� odlewnicz�, konserwuj�c w ten spos�b pojazd.
Uzbrojony w szpachl� i p�dzel Gilmore Pasza obszuka� boki pojazdu, chc�c odnale�� �lady k�, ale bez skutku. Chcia� ju� da� za wygran�, przypuszcza� bowiem �e ko�a rydwanu byty drewniane, nie mog�y wi�c zachowa� si� tak d�ugo, gdy wtem zorientowa� si�, ze z ty�u i z przodu pojazdu wystaje na boki cos metalowego przypominaj�cego ko�a. Oznacza�o to, �e pojazd mia� kiedy� cztery ko�a, co jak na antyczny rydwan bojowy stanowi�o konstrukcj� do�� niezwyk��.
Kiedy pu�kownik Gilmore przyst�pi� do wykonania pionowej rekonstrukcji rydwanu w oparciu o szkice, powsta� osobliwy tw�r, kt�ry przywodzi� na my�l raczej lekki elegancki pow�z, ni� opancerzony rydwan bojowy znany z rysunk�w.
Z jednej strony, uznanej przez Gilmore'a instynktownie za "prz�d", znajdowa� si� du�y blok metalowy, si�gaj�cy do polowy wysoko�ci obudowy bocznej. Trudno by�o teraz rozstrzygn��, czy chodzi�o tu o masywn� platform�, na kt�rej sta� kieruj�cy pojazdem i �ucznicy, czy te� to bro�, rodzaj taranu. W ka�dym razie konstrukcja pojazdu wygl�da�a raczej na niezgrabn� i niepraktyczn�: podwozie, zw�aszcza "platforma" by�y nie wiadomo po co masywne, natomiast boki by�y s�abo opancerzone. Mo�e kiedy� znajdowa�a si� tam jaka� os�ona sk�rzana lub drewniana, ale nic ju� z niej nie pozosta�o, pomy�la� pu�kownik. Nie by� zadowolony, gdy� nie m�g� upora� si� z zaklasyfikowaniem znaleziska.
0 ca�ej tej sprawie poinformowa� oczywi�cie sir Waltera, a ten - w duchu ubawiony incydentem, ale nie okazuj�c tego po sobie - zezwoli� na chwilowe przerwanie rob�t fortyfikacyjnych, aby Gilmore m�g� spokojnie dosi��� swego, "egipskiego konika", jak si� wyrazi�. Sir Walter nie w�tpi� zreszt� ani przez chwil�, ze maj� oto do czynienia z pojazdem Maur�w, kt�ry ugrz�z� im w mule, kiedy zdobyli D�ebel al-Tarik.
Pu�kownik nie polemizowa� z komendantem, ale by� zbyt wytrawnym archeologiem, aby nie wiedzie�, �e - bior�c pod uwag� rodzaj pod�o�a jak r�wnie� g��boko��, na kt�rej odkryto pojazd chodzi tu o wytw�r pracy ludzkiej pochodz�cy, z czas�w sprzed naszej ery, najp�niej z epoki kartagi�skiej, ale prawdopodobnie z czas�w o wiele bardziej zamierzch�ych.
W przypuszczeniu tym utwierdzi� si� jeszcze bardziej, kiedy przy kolejnych ogl�dzinach zagadkowego miejsca natkn�� si� na znajduj�ce si� w stanie ostatecznego rozk�adu ko�ci, a w�r�d nich na czaszk�, w kt�rej widnia�a dziura wielko�ci paznokcia. Wo�nica tego pojazdu zosta� wi�c najwidoczniej zastrzelony.
Pu�kownika irytowa� fakt, �e ko�ci znajdowa�y si� w stanie wskazuj�cym na bardziej odleg�y wiek ni� trzy lub cztery tysi�ce lat. W Egipcie wykopywa� ju� szkielety, kt�re przetrwa�y w stanie doskona�ym nawet pi�� tysi�cy lat, i to w gorszych warunkach, warstwa gliny za�, w jakiej tkwi� ten pojazd mog�aby zakonserwowa� zw�oki ludzkie na okres dziesi�cio - lub nawet dwudziestokrotnie d�u�szy.
Pu�kownik Gilmore, nie potrafi�c poradzi� sobie z t� zagadk�, zwr�ci� si� do sir, Waltera z pro�b� o wyra�enie zgody na powiadomienie o wszystkim londy�skiego Royal Society, aby zainteresowa� znaleziskiem ekspert�w.
-To wykluczone, pu�kowniku - odpar� sir Walter.- Ca�kowicie wykluczone. Nie mog� dopu�ci� do tego, �eby zjawi�a si� tu chmara naukowc�w i utrudnia�a mi wykonywanie zada� wojskowych. Prace fortyfikacyjne na p�noc od Morish Castle s� ju� i tak op�nione ze wzgl�du na pana zainteresowania. Zechce pan teraz spowodowa�, aby roboty ruszy�y wreszcie z miejsca i zostamy uko�czone.
-Ale gdyby pan pozwoli�, sir...
-Wiem. Musi pan jednak zrozumie�, pu�kowniku, �e nie mog� pozwoli� sobie na sprowokowanie w prasie dyskusji na temat, jak to podczas prac fortyfikacyjnych po stronie Gibraltaru dokonano odkrycia archeologicznego.
-Podczas robot kanalizacyjnych, sir.
Sir Walter machn�� niecierpliwie r�k�.-Wydaje mi si�, �e nawet archeolog, czy jak te� nazywa pan takich ludzi, odr�ni prace fortyfikacyjne od kanalizacyjnych, pu�kowniku Gilmore.
-Sir, by� mo�e, chodzi tu o jedno z najwa�niejszych odkry� dotycz�cych czas�w prehistorycznych w Europie, i to na terytorium podleg�ym w�adzy Jego Kr�lewskiej Mo�ci.
- Na terytorium wojskowym, za, kt�rego bezpiecze�stwo ja odpowiadam, pu�kowniku Gilmore.
- O tym oczywi�cie wiem, sir. Ale prosz� zrozumie� r�wnie� moja sytuacj�. Nie jestem licencjonowanym archeologiem, brakuje mi �rodk�w i w og�le mo�liwo�ci ku temu, by przeprowadzi� dok�adne badania, a w szczeg�lno�ci - aby ustali� wiek znaleziska. Nauka mog�aby ponie�� niepowetowana strat�. Nie chcia�bym obarcza� siebie d�u�ej odpowiedzialno�ci� za...
- Odpowiedzialno�� mo�e pan spokojnie przerzuci� na mnie, pu�kowniku. Odnosz� zreszt� wra�enie, �e przecenia pan to odkrycie. Zachowuje si� pan tak, jak gdyby chodzi�o o szkielet s�onia z armii Hannibala. Tymczasem to wszystko jest prawdopodobnie sprawka jakiego� hiszpa�skiego ch�opa, kt�ry w mglist� noc zboczy� z drogi i wpad� razem ze swoim wozem w bagno. Nie b�dziemy robi� wok� tej sprawy tyle szumu. Nie musz� chyba wyra�a� si� dok�adniej, pu�kowniku. Mam nadziej�, �e zrozumia� pan, o czym m�wi�.
- Tak jest, sir.
Nie by�o rady. Sir Walter by� nieugi�ty. Tym niemniej pozwoli� pu�kownikowi zwr�ci� si� do zaprzyja�nionego fotografa londy�skiego z pro�b� o przyjazd i sfotografowanie miejsca odkrycia tajemniczego przedmiotu.
W trzy tygodnie p�niej Archibald Wesley przyby� na Gibraltar, po czym na�wietli� oko�o czterdziestu p�yt, aby uwieczni� dla potomnych dziwne odkrycie i umo�liwi� naukowcom przeprowadzenie sp�nionej ale niezb�dnej ekspertyzy. Zar�wno on jak r�wnie� pu�kownik Gilmore zobowi�zani zostali do zachowania �cis�ej tajemnicy. Nast�pnie podj�to ponownie prace fortyfikacyjne i odgarni�to resztki gliny.
Kiedy w roku 1846 pu�kownik Gilmore przeszed� w stan spoczynku, zapewne m�g�by ju� ujawni� okoliczno�ci, w jakich dosz�o do dokonania tamtego odkrycia, ale dziwnym sposobem nie d��y� do tego. Mo�e przezwyci�y� ostatecznie trapi�c� go rozterk� i opowiedzia� si� za lojalno�ci� wojskowa, rezygnuj�c z pasji badacza. Mo�e te� - co jest bardziej prawdopodobne - doszed� do przekonania, �e jego szkice i niedoskona�e technicznie zdj�cia nie zdo�aj� przekona� �rodowiska ekspert�w do niego, amatora, a wprost przeciwnie - jego starania wywo�aj� fal� ostrej krytyki, tym bardziej, �e nie uda�o mu si� wyja�ni� sir Walterowi wagi odkrycia i konieczno�ci przeprowadzenia fachowych bada�. Pech chcia�, �e Gilmore nie dowiedzia� si� nigdy, i� w dwa lata po jego usuni�ciu si� w cie� �ycia prywatnego na Gibraltarze dokonano kolejnego odkrycia. Podczas dalszych prac fortyfikacyjnych natrafiono na czaszk� pracz�owieka, uznawan� przez wiele lat za czaszk� ma�poluda. W tym czasie komendantem bazy na Gibraltarze nie by� ju� sir Walter Griffith. Wykopalisko znane by�o w kr�gach fachowc�w, ale zainteresowano si� nim dopiero w sto lat p�niej.
Kiedy 25 grudnia 1874 Gilmore Pasza, do�ywszy s�dziwego wieku, zmar� w swojej posiad�o�ci w pobli�u Chatham pod Londynem, wszystkie dokumenty dotycz�ce zagadkowego rydwanu bojowego z Gibraltaru popad�y w niepami��.
Jego wnuk, Edward George Gilmore jr, zdolny architekt i zapalony automobilista, postanowi� odrestaurowa� dom w Chatham i sprzeda� go pewnemu zamo�nemu fabrykantowi w��kienniczemu z Manchesteru. Przed przeprowadzka do Londy�skiej dzielnicy Westend, gdzie czeka� ju� na niego w�asnor�cznie zaprojektowany dom, Edward Gilmore jr zada� sobie jeszcze troch� trudu, aby przejrze� stare papiery i listy zalegaj�ce obszerny strych w dawnej rodowej posiad�o�ci. Zapragn�� zapozna� si� z nimi przed wrzuceniem ich do kominka. Wertuj�c papierzyska natkn�� si� na zawini�tko, w kt�rym znajdowa�y si� 32 mocno ju� po��k�e zdj�cia.
Na odwrocie ka�dego z nich widnia� podpis wykonany przez jego dziadka, samych zdj�� jednak nie mo�na ju� by�o zidentyfikowa� poza ozdobnym znakiem firmy "Archibald Wesley, Calotype Atelier, Chiswick" umieszczonym w prawym dolnym rogu. W zawini�tku znajdowa�a si� te� paczuszka zawieraj�ca py� zmieszany z jakimi� drobnymi okruchami (na pewno py� kostny, pomy�la� Gilmore jr) i zwitek szkic�w wykonanych r�k� pu�kownika Gilmore'a, w�r�d nich za� rysunek, na kt�rym bez trudu mo�na by�o rozpozna� automobil.
Mister Edward G. Gilmore zamar� z wra�enia. Na rysunku widnia�a data: 12 marca 1844 r. C� to takiego? Czy�by stary pu�kownik by� utajonym wynalazc�? Czy�by ju� w 1844 roku by� w stanie skonstruowa� automobil? Przecie�- o ile mu wiadomo-pu�kownik Gilmore zajmowa� si� raczej wykopaliskami, a nie technik�.
Gilmore poch�ania� wzrokiem ca�y rysunek, przygl�da� mu si� ze wszystkich stron. Pozosta�e szkice ukazywa�y pojazd w rozmaitych przekrojach poprzecznych. Jedno nie ulega�o w�tpliwo�ci: nie chodzi�o tu o pow�z, lecz raczej o automobil, jakkolwiek o osobliwym wygl�dzie. Umieszczony z przodu kad�ub silnika �wiadczy� o nap�dzie przednim. Gilmore przejrza� wszystkie dokumenty, jakie pozosta�y po dziadku, chc�c natrafi� na inne �lady jego dzia�alno�ci jako wynalazcy, ale niestety bez rezultat�w. Na pewno by� to przyrz�d do transportowania wykopanej ziemi, albo wehiku� wojskowy, kt�ry znalaz� zastosowanie przy budowie fortyfikacji.
Gilmore junior straci� zainteresowanie ca�� t� spraw�, doceni� jednak na tyle znaczenie w�asnego odkrycia, �e uczyni� na ten temat wzmiank� w swoim pami�tniku, szkice natomiast i zdj�cia przechowa�, zamierzaj�c zawie�� je do Londynu. W kilka tygodni p�niej przeprowadzi� si� do swojego nowego domu w londy�skim Westend.
Tam te� spu�cizna po Gilmore Paszy spoczywa�a spokojnie do pewnego sobotniego, deszczowego popo�udnia we wrze�niu 1968 roku, kiedy to Patrick Geston, od 1966 roku m�� Catherine Geston z domu Gilmore, wnuczki architekta Edwarda G. Gilmore juniora i c�rki Artura Edwarda Gilmore, przedsi�biorcy budowlanego, otworzy� w nap�ywie nostalgii pami�tnik dziadka swojej �ony i zacz�� go przegl�da�. W pewnej chwili spostrzeg� wpisan� tam uwag� na temat osobliwego wehiku�u o wygl�dzie automobilu, narysowanego jakoby w 1844 roku przez jego przodka. Nieco ni�ej dopisek: "Istniej� jeszcze inne szkice oraz 32 zdj�cia, na kt�rych niestety nic nie mo�na rozpozna�, opr�cz ja�niejszych i ciemniejszych plam".
Patrick Geston, nauczyciel niemieckiego i angielskiego, a tak�e t�umacz, mi�o�nik science fiction i ca�ej literatury penetruj�cej pogranicza nauki i teren znajduj�cy si� poza t� granic�, os�upia�. Dopi� sw�j kufel piwa, pow�drowa� na strych i zacz�� przeszukiwa� skrzynie, kartony i kosze. W ko�cu znalaz� to, czego szuka�.
W szczelnie zamkni�tej, br�zowej kopercie, oznaczonej napisem "Automobil dziadka Gilmore Paszy", znajdowa�a si� poszukiwana paczuszka. Na wierzchu le�a� rysunek "automobilu".
Geston drgn�� gwa�townie, jakby pod wp�ywem pr�du.
Rysunek przedstawia� niew�tpliwie "jeepa" lub "land-rover", mimo pewnych odst�pstw od formy. Brakowa�o b�otnik�w i k�, a maska znajdowa�a si� nieco ni�ej.
Gdzie, na Boga, stary pu�kownik Gilmore natkn�� si� w roku 1844 na jeepa? Wtedy, gdy silnik benzynowy nie by� jeszcze w og�le znany?
Geston poczu�, �e brak mu tchu. Plik papier�w trzyma� tak ostro�nie, jak gdyby by�y w stanie rozsypa� mu si� mi�dzy palcami w py�. Przez g�ow� przelatywa�y szale�cze my�li o podr�ach w czasie, zbudzi�o si� wspomnienie ksi��ki "Hawk among the sparrows" Dean Mc Laughlina, wydanej przed dwoma miesi�cami przez "Analog" i przeczytanej niedawno opowie�ci o podr�y w czasie jakiego� niemieckiego autora, kt�rego nazwiska niestety nie pami�ta�.
Co si� w nogach pospieszy� do gabinetu i rozdygotanymi r�koma roz�o�y� na biurku zdj�cia. I tu gorzkie rozczarowanie. Zdj�cia by�y doszcz�tnie za��cone, pe�ne brunatnych plam. Cz�� z nich wykazywa�a wprawdzie regularn� struktur�, ale nie wiadomo by�o, co przedstawiaj�.
Nie zra�ony niepowodzeniem Geston skierowa� swoja uwag� na szkice, kt�re u�o�y� w kolejno�ci, kieruj�c si� wypisanymi na odwrocie danymi. Teraz ju� nie mia� w�tpliwo�ci: Przed sob� mia� przekroje poprzeczne jeepa, od g�ry do do�u. Dostrzeg� nawet podobie�stwo mi�dzy struktura plam na niekt�rych zdj�ciach a szkicami zawieraj�cymi przekroje poprzeczne dolnej cz�ci pojazdu.
Geston pobieg� do pokoju i nie kryj�c swego podniecenia zawo�a� do �ony: - Czym si� zajmowa� Gilmore, pu�kownik Gilmore, tw�j pra-pradziadek?
Pani Geston unios�a wzrok znad ksi��ki, kt�r� w�a�nie czyta�a. O szyby b�bni� ulewny deszcz.-Jak to, czym si� zajmowa�? By� oficerem. Chyba budowniczym fortec, czy kim� takim. Ale dlaczego zainteresowa�e� si� tym tak nagle?
- A z jakiego powodu nazywano go pasza?- nalega� Patrick, nie zwracaj�c uwagi na jej pytania.
- 0 Bo�e, czy ja wiem? Zreszt�... poczekaj! Czy on nie przebywa� jaki� czas w Egipcie? Wydaje mi si�, �e tam by�.
Egipt! S�owo to podzia�a�o na Patricka Geston jak znak magiczny. Pobieg� do kuchni, wyj�� z lod�wki puszk� piwa i otworzy� ja dr��cymi palcami, aby sp�uka� piasek ca�ego Wschodu, kt�ry nagle zgromadzi� mu si� na b�onie �luzowej-takie przynajmniej odni�s� wra�enie.
- Kiedy to by�o?- zapyta�, wr�ciwszy do pokoju.
- Nie mam poj�cia, ale na pewno mo�na to ustali�.
I rzeczywi�cie, da�o si� ustali�. W okresie, o jaki chodzi�o, pu�kownik Frank Gilmore nie byt w Egipcie. W roku 1840 powr�ci� z Aleksandrii do Londynu, a w rok p�niej zosta� odkomenderowany na Gibraltar, gdzie a� do przej�cia w stan spoczynku w roku 1846 kierowa� pracami fortyfikacyjnymi. Gibraltar?
Geston by� rozczarowany, ale nie zamierza� ust�powa�. Natychmiast wys�a� do towarzystw Royal Socjety i National Geographic Socjety listy z zapytaniem, czy w po�owie lat czterdziestych XIX wieku przeprowadzano na Gibraltarze lub w jego okolicach badania archeologiczne. Od jednej i drugiej instytucji otrzyma� wkr�tce informacje, �e w czasie, o kt�rym mowa, a nawet w okresie p�niejszym, nie przeprowadzano w okolicach Gibraltaru �adnych prac archeologicznych. Jednak�e w roku 1848 podczas rozbudowy fortyfikacji natrafiono na szcz�tki czaszki ma�poluda, kt�ra ostatnio przyj�o si� uznawa� za czaszk� pracz�owieka.
Zapa� Gestona znacznie przygas�. Przecie� w 1848 roku stary Frank nie przebywa� ju� na Gibraltarze, lecz w swojej posiad�o�ci w Chatham. I co teraz? Nagle przypomnia� sobie znajomego Niemca, autora bardzo poczytnej ksi��ki o zagadkowych wykopaliskach z czas�w prehistorycznych i nieco p�niejszych. Geston prze�o�y� t� ksi��k� na j�zyk angielski i z tego powodu prowadzi� z Niemcem przez pewien czas o�ywiona korespondencj�. Teraz zaoferowa� mu ca�y materia�, zaznaczaj�c, �e jest, by� mo�e, na tropie nies�ychanie wa�nej sprawy, brakuje mu jednak mo�liwo�ci i �rodk�w, aby i�� dalej tym tropem.
Pisarz, podobnie jak pu�kownik Gilmore Pasza-archeolog amator, okaza� olbrzymie zainteresowanie odkryciem i zaproponowa� opublikowanie materia�u w swojej kolejnej ksi��ce, oczywi�cie po dokonaniu gruntownej analizy wszystkich szkic�w i zdj��. To mia�o u�atwi� dalsze post�powanie,
Poniewa� Geston nie ufa� poczcie na tyle, aby powierzy� jej tak cenn� przesy�k�, wybra� inn� - pewniejsz� - jak mu si� wydawa�o - drog�. W Klubie Niemieckim w Londynie pozna� kiedy� kilku pracownik�w Ambasady RFN, a w�r�d nich doktora Wernera Reicherta, kt�ry dwa, trzy razy tygodniowo odbywa� podr� z Londynu do Bad Godesbergu i z powrotem, przewo��c wa�ne i tajne pisma dyplomatyczne. On w�a�nie podj�� si� misji dostarczenia koperty do RFN.
Inny pracownik ambasady, kt�rego zadaniem by�o zestawienie zawarto�ci przesy�ki dla kuriera, powieli�, zgodnie z przyj�tym trybem post�powania, ca�y materia� przesy�any do Bad Godesbergu, po czym przekaza� kopie wywiadowi ameryka�skiemu.
W trzy dni p�niej Pentagon wiedzia� ju� o osobliwym odkryciu, ��cz�cym si� zreszt� w logiczn� ca�o�� z innym zagadkowym wykopaliskiem, tym razem z Algierii, o kt�rym dane dostarczy�o mu w roku 1959 francuskie Ministerstwo Wojny.
Zdj�cia by�y niemal zupe�nie nieczytelne, dlatego te� kapitan Francis zadecydowa�, �e nale�y sprowadzi� na miejsce materia� oryginalny, aby zanalizowa� go dok�adniej i zwi�kszy� kontrast za pomoc� komputera. Poza tym nale�a�o za wszelk� cen� zapobiec publikacji materia�u, oraz uniemo�liwi� autorowi wydawanie jakichkolwiek tekst�w. Bior�c pod uwag� aktualne stadium projektu, przeciek do strony przeciwnej najdrobniejszych nawet informacji o czynno�ciach Marynarki Wojennej m�g�by okaza� si� brzemienny w skutki.
16 pa�dziernika 1968 roku koperta ze zdj�ciami i szkicami dotar�a do Bad Godesbergu. Adresat podr�owa� w�a�nie z cyklem odczyt�w, nie m�g� wi�c odebra� przesy�ki osobi�cie, w zwi�zku z czym zwr�ci� si� do swojego wydawnictwa z pro�b�, aby kopert� odebra� dla niego kto� inny.
W poniedzia�ek, 21 pa�dziernika, jedna z redaktorek wydawnictwa pojecha�a do Bad Godesbergu i odebra�a przesy�k�, kt�r� w pi�tek nast�pnego tygodnia dostarczono w Dusseldorfie w�a�ciwemu adresatowi. Ten otworzy� kopert�, przejrza� pobie�nie materia�, gdy� czas nagli�, po czym wsun�� kopert� do walizki i pojecha� taks�wk� na dworzec.
W cztery godziny p�niej, kiedy poci�g znajdowa� si� pomi�dzy Karlsruhe a Bazyle�, pisarz wyszed� z przedzia�u I klasy, w kt�rym akurat siedzia� sam, na oko�o dziesi�� minut, a kiedy wr�ci� z powrotem, spostrzeg�, �e jego walizka znikn�a. Natychmiast poinformowa� kierownika poci�gu, a ten z kolei zaalarmowa� policj� kolejow�. Rewizja poci�gu przeprowadzona na stacji granicznej w Lorrach nie da�a �adnych rezultat�w, tak samo zako�czy�a si� druga rewizja na dworcu kolejowym w Bazylei.
Kiedy pisarz wr�ci� wieczorem do domu, p�niej ni� zamierza�, walizka by�a ju� w mieszkaniu. Jaki� nieznajomy wr�czy� j� taks�wkarzowi prosz�c, aby ten dostarczy� j� pod wskazany adres i poinformowa� pani� domu, �e jej m�� zosta� zatrzymany na kr�tko w wa�nej sprawie, ale przyjedzie najp�niej za godzin�.
W walizce znajdowa�o si� wszystko to, co powinno by�-opr�cz koperty ze szkicami i zdj�ciami.
Policja nie natrafi�a jakoby na �aden �lad sprawcy kradzie�y i wkr�tce umorzy�a dochodzenie.
Kapitan Francis spogl�da� na okno, ale nie widzia� grubych p�at�w �niegu gnanych za szyba niemal poziomo przez ostre porywy wichury. Jego oczy zdawa�y si� wypatrywa� jakiego� punktu gdzie� w dali.
- Dlaczego w�a�nie Gibraltar?- mrukn��.- To przecie� najs�absze miejsce.- W zamy�leniu po�lini� kciuk i palec wskazuj�cy, po czym wolnym ruchem zacz�� przyg�adza� nimi swoje cienkie w�sy. - Najs�absze miejsce.
Na stoj�cym obok biurku le�a�y roz�o�one szkice i zdj�cia z roku 1844 oraz niekszta�tny, silnie skorodowany kawa�ek metalu, podobny do w�gla drzewnego, ale po�yskuj�cy matowo w miejscach, sk�d pobrano pr�bki materia�u.
A wi�c b�d� i straty, pomy�la� kapitan Francis. No c�, gdzie drwa r�bi�, tam wi�ry lec�. A drwa b�dziemy r�ba� na pewno. Jeszcze troch�, i wykonamy najwi�ksze w dziejach �wiata przedsi�wzi�cie.
Kapitan u�miechn�� si�. Jak zwykle, by� w nastroju pe�nym optymizmu.
DOW�D NR 1
STRZELBA TIEFENBACHERA
Axel Tiefenbacher, urodzony w roku 1934 w Hanau pod Frankfurtem, mia� ju� od dzieci�stwa bzika na punkcie broni. Skupowa� i krad� - gdzie tylko m�g� - najprzer�niejsze okazy broni palnej. A� wreszcie nadszed� czas, kiedy owa pasja zgubi�a go.
W roku 1949 sad dla nieletnich skaza� go na dwa lata pobytu w domu poprawczym, gdy� podczas bijatyki z �o�nierzami okupacyjnymi w pewnej knajpie we frankfurckiej dzielnicy Bockenheim postrzeli� i ci�ko zrani� sier�anta armii ameryka�skiej. Efektem tego incydentu by�a r�wnie� rewizja przeprowadzona w domu pa�stwa Tiefenbacher, podczas kt�rej policja odkry�a schowek z zadziwiaj�cym zapasem broni. By�y tam 42 pistolety z wielu kraj�w, g��wnie jednak bro� palna u�ywana niegdy� przez niemiecki Wehrmacht oraz przez �o�nierzy ameryka�skich, jak r�wnie� radziecki pistolet maszynowy. Opr�cz tego w schowku znajdowa�y si�: amunicja r�nego kalibru, rura "panzerfausta" i kilka ameryka�skich granat�w r�cznych.
Tiefenbacher, zapytany o pochodzenie tego arsena�u, milcza� uparcie. Po wyj�ciu na wolno�� w 1951 zacz�o powodzi� mu si� coraz gorzej. Szcz�cie opu�ci�o go zupe�nie, policja mia�a go ju� na oku, nie m�g� wi�c pozwoli� sobie na �aden podejrzany krok.
W roku 1952 zosta� ponownie skazany na osiem miesi�cy wi�zienia. Policja znalaz�a u niego po dok�adnej rewizji dwa angielskie karabiny szybkostrzelne i 14 ameryka�skich pistolet�w, cz�ci ci�kiego karabinu maszynowego, u�ywanego niegdy� przez Wehrmacht, oraz francuska bro� przeciwpancerna, skradziona przed dwoma miesi�cami w Rastatt.
Latem 1953 roku zosta� uj�ty we Frankfurcie przy pr�bie kradzie�y samochodu, a poniewa� postrzeli� przy tej okazji jakiego� przechodnia oraz policjanta, u�wiadomi� sobie, �e nie mo�e ju� liczy� na pob�a�liwo�� s�dziego. Grozi�o mu co najmniej pi�� lat wi�zienia.
Tej samej nocy uda�o mu si� przedosta� na po�udnie, w pobli�u Kehlheim przep�yn�� Ren i - zanim jeszcze policja zarz�dzi�a poszukiwanie zbiega - znalaz� si� w Strasburgu. Kiedy zabrak�o mu got�wki (a nie musia� na to d�ugo czeka�) zg�osi� si� do biura werbunkowego Legii Cudzoziemskiej.
Szkolenie wojskowe w pobli�u Perpignan i Oranu nie trwa�o d�ugo, potem za� przetransportowano go statkiem do Wietnamu. Jeszcze przed up�ywem trzeciego miesi�ca pobytu na froncie od�amek granatu urwa� Tiefenbacherowi dwa palce u prawej r�ki. W ten spos�b omin�o go Dien Bien Phu. Dwa wspania�e, rozpustne miesi�ce sp�dzi� jako rekonwalescent w Marsylii. Za swoj� odwag� i zas�ugi w Wietnamie otrzyma� odznaczenie i awansowa� na kaprala.
Tymczasem resztki oddzia��w przebywaj�cych w Wietnamie przerzucono do Algierii, gdzie w�a�nie "wielki nar�d francuski" traci� nieco ze swojej chwa�y i �yka� bezradnie jedna pora�k� po drugiej, a sfrustrowani legioni�ci dokumentowali w�asne m�stwo na ludno�ci cywilnej. Tiefenbacher wykaza� si� r�wnie� tu, przeprowadzi� w g�rach Atlas kilka akcji pacyfikacyjnych i awansowa� w 1956 roku jeszcze wy�ej.
Jego jednostk� odkomenderowano do Quarglii w celu zabezpieczenia teren�w naftowych Hassi Messaoud i konwojowania transport�w udaj�cych si� przez Grand Erg Oriental do szyb�w wiertniczych w Bourarhet przy granicy libijskiej.
W dniu 18 stycznia 1957 roku Tiefenbacher, wiod�c dwa pancerne samochody rozpoznawcze i 18 �o�nierzy, znajdowa� si� w drodze powrotnej do Quarglii. Niedawno odprowadzili konw�j samochod�w ci�arowych w kierunku fortu Flatters a� do Hi Bel Guebbour, gdzie przekazali go nast�pnej jednostce zabezpieczaj�cej. Tu� przed zapadni�ciem zmroku wpadli w zasadzk�: pierwszy samoch�d najecha� na min�. Eksplozja by�a tak silna, �e zdemolowa�a przedni� o�, kierowca za� zgina� na miejscu. �o�nierze zeskoczyli z platformy na ziemi� i wtedy zostali ostrzelani z pobliskiej wydmy. Tiefenbacher straci� jeszcze jednego cz�owieka , trzech by�o rannych.
Partyzanci dosiedli swych wielb��d�w i rzucili si� do ucieczki. Po�cig za nimi w ciemno�ciach i na tym bezdro�nym terenie nie rokowa� �adnych nadziei na powodzenie; niemo�liwe tak�e by�o umieszczenie reszty ludzi, trzech rannych oraz broni na jednym samochodzie, aby