11308

Szczegóły
Tytuł 11308
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

11308 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 11308 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 11308 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

11308 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

GRAHAM MASTERTON DZIEDZICTWO TYTU� ORYGINA�U THE HEIRLOOM PRZEK�AD EWA WOJTCZAK Biada ziemi i morzu, Bo zst�pi� do was diabe�, Pa�aj�c wielkim gniewem, �wiadom, �e ma�o ma czasu. Apokalipsa �w. Jana, 12:12 1. PRZECZUCIA Nigdy si� nie dowiem, w jaki spos�b uda�o mu si� tak podjecha� pod moje drzwi ogromn� czarn� p�ci�ar�wk�, �e go nie zauwa�y�em. Kiedy ze szczotk� w r�ce wyszed�em zza �ciany domu, aby zmie�� troch� opad�ych li�ci eukaliptusa, ju� tam by�, wysoki i milcz�cy, ubrany w jeden z tych d�ugich, szarych prochowc�w, kt�re nosz� czasami faceci od przeprowadzek oraz szlifierze mebli. Twarz mia� poci�g�� i blad� jak perkalowa torba, a oczy ukryte za ciemnymi okularami, najmniejszymi, jakie widzia�em kiedykolwiek w �yciu. R�ce wepchn�� do kieszeni. Za nim, zgrabnie zaparkowana obok mojej impali kombi, sta�a p�ci�ar�wka � bardzo stary model o kanciastych kszta�tach i czarnej karoserii tak l�ni�cej, �e zobaczy�em w niej odbity, wyko�lawiony obraz domu i drzew eukaliptusowych. � Pan Delatolla? � odezwa� si�, unosz�c czapk�. � Kim pan jest, do cholery? � zapyta�em. � To jest prywatna posiad�o��. � Nazywam si� Grant � odpar� �agodnie. � Przykro mi, �e nachodz� pana bez uprzedzenia, ale jeden z przyjaci� m�wi� mi, �e mo�e pan by� zainteresowany nabyciem pewnych niezwyk�ych antyk�w. Spojrza�em na ci�ar�wk�. � Doprawdy? No c�, to zale�y jak bardzo s� niezwyk�e. A co pan ma? Nieznacznie si� u�miechn��. � Nie mam zwyczaju marnowa� ludziom czasu, panie Delatolla. Handluj� u�ywanymi meblami i mog� pana zapewni�, �e wybieram tylko to, co najlepsze. � To miejscowy towar? � spyta�em. Skin�� g�ow�. � Przyjecha�em specjalnie z Santa Barbara, aby go sprzeda�. S�ysza� pan, oczywi�cie, o Jessopach? � M�wi pan o Jessopach, kt�rzy sprzedaj� bi�uteri� w San Diego czy o tych z Long Beach, kt�rzy buduj� samoloty? � O tych od samolot�w. Maj� dom w Escondido. � Widzia�em ten dom � stwierdzi�em. � Moja �ona twierdzi, �e jest to jedyny i zarazem najgorszy przyk�ad baroku w ca�ym stanie. Ale chyba �aden z Jessop�w nie umar�? Grant zacisn�� usta. � Nie, nie. Nic takiego. Po prostu� urz�dzaj� si� na nowo. Chcieli pozby� si� niekt�rych starych mebli. � Czy s� bardzo stare? � zainteresowa�em si�. � Nie kupuj� grat�w. � Znam pa�skie preferencje � rzek� Grant. � Gdybym nie uwa�a�, �e co� z tego pana zainteresuje, w og�le bym tu nie przyje�d�a�. Zechce pan rzuci� okiem? � Nie m�g�by pan przywie�� tego jutro rano do mojego sklepu? � spyta�em. � Za dziesi�� minut mam wyj�� z �on� i synem do rezerwatu zwierz�t. Grant zapatrzy� si� w dal na szpaler drzew przy drodze. � Przykro mi, ale musz� jeszcze przed wieczorem wr�ci� do Santa Barbara. Powiedzia� to dziwnym, pe�nym t�sknoty tonem. Jego g�os brzmia� jak wietrzyk w niedzielne popo�udnie poruszaj�cy li��mi w pobliskim cytrusowym gaiku. Nie doda� nic wi�cej, aby przekona� mnie, �e powinienem obejrze� rzeczy, kt�re przywi�z� w tym swoim podr�nym karawanie. Decyzj� pozostawi� ca�kowicie w moich r�kach. A by�a to, jak si� dowiedzia�em p�niej, jedna z zasad, wed�ug kt�rych musz� by� sprzedawane takie meble. Sprawdzi�em godzin�. � W porz�dku � powiedzia�em oschle. � Prosz� otworzy� ci�ar�wk�, a ja p�jd� uprzedzi� �on�, �e wyjdziemy p� godziny p�niej. Przypuszczam, �e p� godziny wystarczy? Kiwn�� potakuj�co g�ow�. To dziwne, ale gdy my�l� o nim dzisiaj, niezbyt dok�adnie pami�tam, jak w�a�ciwie wygl�da�. Czasami odmalowuj� go sobie jako tego francuskiego aktora komediowego Fernandela, tylko bardziej ponurego. Innym razem pojawia si� w mojej pami�ci jako Jason Robards albo Richard Nixon. Obserwowa�em go, jak szed� ku swojej ci�ar�wce, aby otworzy� tylne drzwiczki. Mia� dziwny, kaczkowaty spos�b chodzenia � jakby brn�� przez przybrze�ne, morskie fale. Obr�ci�em si� i wszed�em do domu. Jonathan, m�j sze�cioletni syn, siedzia� w korytarzu na pod�odze wy�o�onej hiszpa�skimi p�ytkami i z uporem usi�owa� zawi�za� sznurowad�a trampek. Sara by�a w kuchni, sprz�ta�a po przygotowaniu carnitas i tortillas na kolacj�. Stan��em za ni� i poca�owa�em j� w szyj�. � Jeste� gotowy? � zapyta�a. � Nie uwierzysz, ale przed domem jest sprzedawca antyk�w � odpar�em. � Dzisiaj? W niedziel�? Tutaj? � zasypa�a mnie pytaniami. � Przyjecha� z Santa Barbara. Podobno musi wraca� wieczorem, w przeciwnym razie um�wi�bym go do sklepu na jutro rano. Sara wytar�a r�ce w kwiecisty fartuszek, a potem go zdj�a. Czy to co� tak wa�nego, �e musisz po�wi�ca� niedziel�? � Ten facet odkupi� u�ywane meble od Jessop�w z Escondido. M�wi, �e przemeblowuj� dom czy co� w tym rodzaju i mieli par� specjalnych przedmiot�w, kt�rych chcieli si� pozby�. � Lepiej by specjalnie nie przerywa� ci jedynego dnia odpoczynku � warkn�a Sara. Potrafi�a by� czasem w�a�nie taka k��liwa jak teraz. � Jak s�dzisz, d�ugo to potrwa? � P� godziny. Nie d�u�ej. � Idziemy? � zapyta� Jonathan. � Chc� do samochodu. � Jeszcze nie � powiedzia�em, czochraj�c jego czupryn� w kolorze s�onecznego blondu. � Musz� porozmawia� przez kilka minut z tym panem, kt�ry jest przed domem, a potem pojedziemy. Jonathan niecierpliwie zaskrzypia� podeszwami trampek po pod�odze. Skarci�em go, wykrzykuj�c jego imi�, a on podni�s� na mnie oczy i obdarzy� jednym ze swoich ulubionych, nad�sanych, g�upiutkich u�mieszk�w podobnych do u�miechu Sary. � Powiem ci, co m�g�by� zrobi� w tym czasie � zaproponowa�em. � Id� przywi�� Sheratona do budy i sprawd�, czy ma wod� w misce. � Robi si�! � wykrzykn�� Jonathan i wybieg�. Na zewn�trz, na asfaltowym podje�dzie m�czyzna nazwiskiem Grant roz�o�y� szeroki, ciemny, aksamitny dywanik z czarnymi, jedwabnymi fr�dzlami. Ustawi� ju� na nim cztery salonowe krzes�a, dwa wysokie kandelabry, okr�g�y, wiktoria�ski nocny stoliczek z marmurowym blatem, par� steatytowych pos��k�w przedstawiaj�cych grube, nagie damy oraz inkrustowane biurko w stylu regencji. Obszed�em dooko�a meble i statuetki i obejrza�em je pobie�nie. � Panie Grant? � zacz��em. � Tak? � Mocowa� si�, aby zestawi� wojskow� skrzyni� z mosi�nymi okuciami. � Panie Grant, nie chc� pana obrazi�, ale je�eli to ten towar chce mi pan sprzeda�, to radz� panu spakowa� wszystko z powrotem i odjecha�. Szczerze m�wi�c, to jest szmelc. Zestawi� skrzyni� i podszed� do mnie. Dysza� troch� z wysi�ku, a czo�o mia� zroszone potem. � Te rzeczy s� tylko na dok�adk� � powiedzia�. � Mo�e pan mie� je wszystkie za darmo, je�li zdecyduje si� pan kupi� najlepszy okaz z kolekcji. � I tak bym panu nic za nie nie zap�aci� � skrzywi�em si�. � Niech pan da spok�j, panie Grant, to wyposa�enie sklepu z rupieciami. Te wysokie kandelabry nawet nie s� r�wne. A co przydarzy�o si� lewemu po�ladkowi tamtej grubej damy? Wygl�da, jakby kto� przejecha� po nim pi�� tarczow�. Grant pokiwa� g�ow�. Wcale nie zaprzecza�, �e jego oferta jest kiepska. Ale wydawa�o si� r�wnie�, �e nie ma najmniejszych w�tpliwo�ci, i� wezm� wszystko. Sta� z r�koma na biodrach, pr�buj�c odzyska� oddech, a ja patrzy�em na niego tak znacz�co, jak tylko mog�em i czeka�em, a� co� powie. Cokolwiek. Za domem na podw�rku us�ysza�em szczekanie Sheratona. � Prosz� pos�ucha� � zacz��em, ale Grant podni�s� palec, chc�c mi przerwa�. � Kiedy zobaczy pan per�� kolekcji � zauwa�y� � zmieni pan zdanie. � Niech b�dzie � zgodzi�em si�. � Prosz� j� wynie��. � Jest ci�ka. Mo�e wejdzie pan ze mn� do ci�ar�wki i rzuci okiem? � A co to, u diab�a, jest? Stara otomana? Naprawd�, panie Grant, nie mog� Popatrzy� na mnie, podni�s� r�ce i jego twarz u�o�y�a si� w min�, kt�ra m�wi�a: �Zaraz, zaraz, prosz� si� nie denerwowa�!� Jeszcze raz spojrza�em na samoch�d i nagle dozna�em uczucia dotkliwego ch�odu. Podobny rodzaj tremy �apie cz�owieka w szkole przed trudnym egzaminem. Nie czu�em si� tak od poprzedniej jesieni, kiedy w Los Angeles bra�em udzia� w aukcji porcelanowej kolekcji nale��cej kiedy� do George�a Charovsky�ego, wielokrotnego mordercy, kt�ry mieszka� w La Jolla. Sara nam�wi�a mnie wtedy, �ebym wzi�� udzia� w licytacji pos��ku ta�cz�cej pasterki i zap�aci�em za niego 875 dolar�w. Trzy dni p�niej wyrzuci�em figurk� do kosza na �mieci, poniewa� nie mog�em znie�� jej widoku. M�wi�c wprost, jestem uczulony na wszystkie paskudne rzeczy � na paskudne filmy, paskudne obrazy, a nade wszystko na paskudnych ludzi, czyli ludzi, kt�rzy �le traktuj� swoje dzieci, nigdy nie zabieraj� swoich ps�w na d�ugie spacery i bez powodu krzycz� na w�asne �ony. Sam nie jestem wcale idea�em. Kiepsko prowadz� auto. Chrapi� podczas snu. Czasem daj� klapsa Jonathanowi, nawet kiedy nie powinienem. Jednak jestem entuzjast� �ycia i pozwalam �y� innym. Nie wchodzicie na moje podw�rko, ja nie b�d� wchodzi� na wasze. � I co? � spyta� Grant i zamacha� r�k� ku otwartym drzwiom ci�ar�wki. Wyda�em z siebie g�o�ne, zniecierpliwione westchnienie. � W porz�dku, panie Grant. Zobaczmy, czy rzeczywi�cie ma pan tam co�, co warte jest obejrzenia. Jestem sp�niony ju� dziesi�� minut. � Nie powie mi pan, �e zawsze jest pan tak czu�y na punkcie czasu � u�miechn�� si�. � Nie � zaprzeczy�em. � Nie zawsze. Ale jest niedziela i jak dot�d niczym mnie pan nie zainteresowa�. � Nie mia�em takiego zamiaru � handlarz znowu si� u�miechn��. � Wszystko to tylko dodatek do mojej g��wnej oferty. � M�wi pan powa�nie? � zdziwi�em si�, chwytaj�c si� por�czy i wci�gaj�c si� na ty� ci�ar�wki. � Nigdy nie m�wi�em powa�niej � odpowiedzia�. Jego g�os by� zupe�nie pozbawiony emocji. Wyci�gn�� do mnie r�k�, wi�c pomog�em mu si� wspi��. Palce mia� tak suche jak �uski kukurydzy.� � Jest na samym przodzie � wyja�ni� Grant i ju� prowadzi� mnie przez w�sk�, trudn� do przej�cia alejk� dziewi�tnastowiecznych krzese� z wysokimi oparciami i pokr�conych wiktoria�skich n�g sto�owych, a� nie przedarli�my si� do ko�ca tej kolekcji nikomu niepotrzebnych rupieci i nie znale�li�my si� na przodzie ci�ar�wki. W rogu sta�o co� przykryte workiem. Cokolwiek to by�o, by�o wysokie, w�skie i wykonane z ciemnego kuba�skiego mahoniu. Mog�em dojrze� jedynie jeden bok � b�yszcz�cy i rze�biony, a drewno emanowa�o wspania�� czerwonaw� po�wiat�, jak� rzadko widzi si� w meblach zrobionych po 1860 roku. � Czy mo�e pan zdj�� worek? � zwr�ci�em si� do Granta. � Niech pan sam zdejmie, je�eli chce pan obejrze� � odpar�. Zawaha�em si�. � A co to w�a�ciwie jest? � zapyta�em. Jedno szkie�ko male�kich okular�w s�onecznych Granta b�ysn�o o�lepiaj�co i jaskrawo jak �wier�dolar�wka. Na ci�ar�wce by�o duszno i mia�em pewno��, �e czuj� zapach kwiat�w. Gardenii, a mo�e lewkonii. � To jest krzes�o � rzek�. � Niech si� pan przyjrzy dok�adnie. Z wahaniem wyci�gn��em r�k� i schwyci�em gruby worek. Dozna�em niezwyk�ego uczucia, jak gdybym w�a�nie zdziera� z kogo� ubranie. �ci�gn��em worek, rzuci�em go na pod�og� i zobaczy�em je. Krzes�o z domu Jessopa w Escondido. W ciemno�ci niewiele by�o wida�. Grant nie mia� latarki ani �adnego �wiat�a w samochodzie, a mo�e nie chcia� po prostu go w��czy� z sobie tylko znanych powod�w. Pomimo to od razu rozpozna�em, �e krzes�o jest prawdziwym cackiem, autentycznym i bardzo niezwyk�ym starym meblem. Co� w nim by�o. Majestat. Wyborne proporcje. A mistrzowskie rze�bienia na oparciu i por�czach wskazywa�y na geniusz tw�rcy. Dostrzeg�em w�e, jab�ka, �by wilcze, a na samym szczycie krzes�a oblicze szczerz�cego z�by stwora, kt�ry przypomina� skrzy�owanie cz�owieka z w�em morskim. Siedzenie, o ile widzia�em, obite by�o czarn� sk�r�. � To jakie� krzes�o � powiedzia�em do Granta. � Mog� je obejrze� w �wietle dziennym? � Jasne. Je�eli przedtem pomo�e mi pan zebra� ca�y ten towar i wystawi� na zewn�trz. Obr�ci�em si� w stron� krzes�a i bacznie mu si� przyjrza�em. Nie mog�o by� �adnych w�tpliwo�ci. Rze�biony maho�, w dodatku bardzo stary. Nigdy dotychczas nie widzia�em czego� takiego. � Gdzie Jessop je zdoby�? � spyta�em Granta, pomagaj�c wynosi� z ci�ar�wki dziesi�� chippendale�owskich krzese� o tarczowych oparciach. � Krzes�o? W Anglii, jak s�dz�. Wiele podr�owa�, kiedy by� m�odszy. Powinien pan zobaczy� niekt�re z w�oskich antyk�w, kt�re pokaza� mi tam w Escondido. Facet ma dwa weneckie pejza�e Guardiego. Prawie p� godziny zaj�o nam opr�nienie ci�ar�wki Granta. Do tego czasu podjazd przed moim domem wygl�da� jak przygotowany do wyprzeda�y rodzinnej, a Sara dwa razy wychodzi�a, �eby ponarzeka�. Kiedy si� pojawi�a po raz trzeci, prawie ko�czyli�my, wi�c poprosi�em j�, �eby poczeka�a i obejrza�a krzes�o. � Wyci�gn�li�cie to wszystko dla jednego krzes�a? � zapyta�a. � Saro � wyja�ni�em � to co� specjalnego. Poczekaj chwil�, chc� wiedzie�, co o tym my�lisz. � Wiem, co my�l� o naszej wycieczce do parku dzikich zwierz�t � obruszy�a si�, podnosz�c w g�r� r�k� i wskazuj�c na zegarek. � To prawie klapa. No c� sam b�dziesz musia� wyt�umaczy� to Jonathanowi. Powiedz mu, �e nie poszli�my do zoo z powodu krzes�a. Ja tego nie zrobi�. � Troch� cierpliwo�ci! � zdenerwowa�em si�. � Je�li trzeba, p�jdziemy do ogrodu zoologicznego nawet po ciemku, ale teraz musimy obejrze� to krzes�o. Jest doprawdy szczeg�lne. � Bo�e, daj mi si�y � po�ali�a si� Sara. � Powinnam by�a wyj�� za kierownika targu rybnego na Embarcadero. On przynajmniej nie sp�dza�by po�owy niedzielnego popo�udnia na kupowaniu szmelcu. Grant zatrzyma� si� i uwa�nie popatrzy� na Sar� przez swoje s�oneczne okulary. � Pani Delatolla � odezwa� si� w ko�cu swoim sycz�cym g�osem. � Naprawd� przykro mi z powodu ca�ego tego zamieszania. Prosz� mi wierzy�. Ale to si� musi sta� dzisiaj. � W niedziel� � odpali�a Sara. Grant dziwnie pokiwa� g�ow�; jego d�uga, ponura twarz porusza�a si� w g�r� i w d� jak ko� na biegunach, z kt�rego w�a�nie zsiad�o dziecko. � Tak � uci��. � W niedziel�. W ko�cu utorowali�my sobie drog�. Pr�bowa�em sam podnie�� krzes�o, podczas gdy Grant kopni�ciem odsuwa� na boki pl�cz�ce si� pod nogami grube liny. To by�o niewiarygodne, ale ledwie zdo�a�em je d�wign��, po czym natychmiast musia�em opu�ci� z powrotem na pod�og� ci�ar�wki. Twarz cz�owieka�w�a na szczycie oparcia krzes�a wydawa�a si� �mia� ze mnie z pogard�. Nawet jak na solidny maho� by�o nieprawdopodobnie ci�kie. Podnosi�em ju� kiedy� sam ci�k� mahoniow� szaf�, ale to krzes�o� � to by�o prawie komiczne. Ka�dy, kto chcia�by zabra� je do domu, potrzebowa�by samochodu z d�wigiem. � Nie mog� uwierzy�, �e jest takie ci�kie � powiedzia�em do Granta. Obr�ci� si�. Jego sylwetka rysowa�a si� w promieniach s�o�ca za ty�em ci�ar�wki. Za nim dostrzeg�em Sar� stoj�c� niecierpliwie w�r�d lasu drewnianych stojak�w na kapelusze, walijskich serwantek, statuetek z br�zu, sk�adanych drabin bibliotecznych i kom�d. Jo�nathan siedzia� na kamiennym kraw�niku podjazdu troch� dalej, pochrz�kuj�c i spogl�daj�c na nas ponuro. � Pomog� panu � zadeklarowa� si� Grant i przeszed� na prz�d ci�ar�wki. Chwycili�my ka�dy za jeden bok krzes�a i powoli przesun�li�my je po pod�odze a� do tylnych drzwiczek. � Raczej nie jeste� Arnoldem Schwarzeneggerem Drugim, co? � drwi�a Sara, kiedy spocony zeskoczy�em z ci�ar�wki. � Mo�e spr�bujesz sama je podnie��? � odpar�em w�ciek�y. � To paskudztwo wa�y z ton�. � Nie chc� mie� z nim nic wsp�lnego � stwierdzi�a, patrz�c na mnie z przesadn�, ale powa�n� pogard�. Wiedzia�em, �e nie �artuje. Kiedy Sara zadziera�a nosa, by�o po tobie, bracie. � Mam nadziej�, �e zdaje pan sobie spraw�, jak to wszystko odbije si� na moim ma��e�stwie � mrukn��em, pomagaj�c Grantowi wyci�gn�� krzes�o z ci�ar�wki i opu�ci� je delikatnie na ziemi�. � B�d� musia� kupi� kwiaty, perfumy i butelk� Napa Valley Brut, a nie jestem nawet pewien czy dzisiaj jest otwarta drogeria. � Niech si� pan nie martwi o swoje ma��e�stwo � rzek� Grant. � To krzes�o odmieni pa�skie �ycie. � Jest pan doradc� w sprawach problem�w ma��e�skich tak samo jak dostawc� u�ywanych sof? � spyta�a Sara z�o�liwie. Grant ustawi� tylne nogi krzes�a na pod�odze, a potem obr�ci� si� do Sary i zdj�� czapk�. � Pani Delatolla � powiedzia� � ja jedynie oczyszczam domy ze staroci. � To mi si� skojarzy�o z dezynsekcj� � zauwa�y�a ironicznie moja �ona. � Saro � warkn��em. � Na lito�� bosk�. Przesta� ju�. � W porz�dku � oznajmi�a. � Przepraszam. Ale je�li nie wyjedziemy za pi�� minut do zoo, to zabieram Jonathana do akwarium z ssakami morskimi, a ty mo�esz zosta� w domu sam i bawi� si� swoim zbutwia�ym, starym meblem, a� nie zal�gnie ci si� jaki� kornik w m�zgu. � Hi, hi, hi � za�mia� si� nieoczekiwanie Grant. Obdarzy�em go najzimniejszym spojrzeniem, na jakie by�o mnie sta�, ale facet ci�gle si� u�miecha�. Niepokoj�cy u�miech � bardziej jak z fotografii ni� prawdziwy. � S�uchaj � zagadn��em Sar�. � Mo�e wreszcie powiesz mi, co s�dzisz o tym krze�le? Chc� zna� twoje zdanie. Sara obesz�a krzes�o. Oparcie by�o znacznie wy�sze od niej, pomimo �e moja �ona nie nale�y do kobiet specjalnie drobnych. Pi�� st�p, sze�� cali, mierz�c bez but�w. Por�cze by�y pokryte rze�bami w taki spos�b, �e wygl�da�y jak splecione ze sob� w�e pe�zaj�ce ku zako�czonym szponami nogom. Siedzenie obito czarn� sk�r�; czer� mia�a lekki odcie� b��kitu jak skrzyd�o kruka, a kiedy nacisn��em na nie opuszkami palc�w, wyda�o mi si�, jakby by�o czym� ciep�ym i �ywym. � Jest brzydkie � stwierdzi�a Sara. � Prawd� m�wi�c, jest szkaradne, cho� musz� przyzna�, �e ma co� w sobie. Najbardziej zafascynowa�o mnie ozdobne oparcie. Podp�rka � na �rodku mi�dzy szczytem oparcia krzes�a a siedzeniem � by�a g�sto zape�niona rze�bami, kt�re uk�ada�y si� w setki ludzi, a ka�da z postaci mia�a tylko dwa cale d�ugo�ci. Tworzy�o to zawi�� kaskad� splecionych cia� ludzkich, wszystkie by�y nagie i wszystkie z ustami szeroko otwartymi w niemym krzyku. Przejecha�em po nich palcami. Wra�enie by�o nadzwyczajne. Wydawa�o si�, �e si� poruszaj�. Twarz cz�owieka�w�a u�miecha�a si� do mnie niewidz�cymi mahoniowymi oczami, a z jego w�os�w wy�lizgiwa�o si� k��bowisko mahoniowych �mij. G�rn� belk� wzd�u� szczytu oparcia krzes�a tworzy�y dwa pytony, ich paszcze by�y otwarte; wychodzi� z nich sznur owoc�w i wilczych �b�w, kt�ry dociera� do por�czy w kszta�cie w�y. � Co pan o nim s�dzi? � spyta� Grant. Zauwa�y�em, �e odk�d krzes�o sta�o na ziemi, wcale go ju� nie dotyka�. Wi�kszo�� handlarzy antykami opiera si� na nich w swobodnym stylu posiadacza, jak gdyby te meble naprawd� do nich nale�a�y. Ponadto prawie zawsze ustawiaj� je w taki spos�b, �eby pokaza�, jak dobrze zosta� zestawiony szkielet albo u�o�one listwy poprzeczne. Jednak�e Grant traktowa� krzes�o jakby by�o ju� moje, a w ka�dym razie, jakby ju� nie nale�a�o do niego. Mo�e krzes�o takie jak to nale�y zawsze tylko do siebie samego � pomy�la�em. Mia�o w sobie tyle dostoje�stwa i powagi, �e trudno by�o wyobrazi� sobie tak nietuzinkowy sprz�t w�r�d zwyczajnych mebli w przeci�tnym domu. Jonathan zbli�y� si� i utkwi� w krze�le urzeczony wzrok. � Co robi� ci wszyscy ludzie? � spyta� mnie w ko�cu. Grant z r�koma splecionymi przed sob� powiedzia�: � S�dz�, �e staczaj� si� z piek�a do podpiek�a. Nie s� z tego powodu zbytnio zadowoleni, jak mo�esz zauwa�y�. � Dlaczego nie maj� na sobie �adnych ubra�? � dopytywa� si� Jonathan. � Id� pop�ywa� � wtr�ci�em si�. Z zaci�ni�tymi ustami obdarzy�em Granta nieprzychylnym spojrzeniem za odebranie mi prawa do odpowiedzi na pierwsze pytanie. Wierz�, �e nale�y Jonathanowi m�wi� prawd�, ale ca�e to g�upie gadanie o piekle i podpiekle, cokolwiek ono znaczy�o, c�, to wszystko by�y bzdury. To by�o paskudne, g�upie gadanie. � Mog� usi��� na krze�le? � spyta� Jonathan. � Jasne � odpar�em. � Nie � zaprotestowa� szybko Grant. � Nic nie zaszkodzi, je�li si� pozwoli ch�opcu usi��� na krze�le � zwr�ci�em si� do Granta. � Czy pan nigdy nie siada� na �adnym krze�le, zanim pan go kupi�? Grant podszed� i stan�� mi�dzy Jonathanem a krzes�em. Ci�gle si� u�miecha�, w ten szczeg�lny, nierzeczywisty spos�b, ale widzia�em, �e nie ma zamiaru pozwoli� Jonathanowi podej�� niezale�nie od wszystkiego. � Dlaczego ch�opiec nie mo�e usi��� na krze�le? � zdziwi�a si� Sara. � Boi si� pan, �e rozpadnie si� na kawa�ki albo co� w tym rodzaju? � To nie jest� krzes�o dla dzieci � u�miechn�� si� Grant. � A poza tym zwykle nie pozwalam ludziom siada� na krzes�ach, dop�ki ich nie kupi�. � No c�, w takim razie, musimy po prostu obej�� si� bez tej przyjemno�ci � odburkn��em. � Czy chce pan, �eby pom�c panu wnie�� krzes�o z powrotem do ci�ar�wki? � Nie kupi go pan? � Jego uprzejmo�� rozwia�a si� jak dym i nagle sta� si� czujny. Potrz�sn��em g�ow�. � Nie, nie s�dz�. � Ale� m�j drogi panie Delatolla, by�em zupe�nie pewien, �e pan je kupi. Gdybym wiedzia�� � Przykro mi � powiedzia�em, nadal potrz�saj�c g�ow�. � To bardzo interesuj�ca rzecz. Najpewniej jedyna w swoim rodzaju. Koniec osiemnastego wieku, krajowe, jak s�dz�. Wykonane w Massachusetts albo mo�e w Pensylwanii. Zasadnicze proporcje s� prawdopodobnie oparte na wzorcach z Przewodnika dla wytw�rc�w mebli i ludzi z wy�szych sfer Chippendale�a, o ile si� na tym znam. Znakomicie ozdobione, r�wnie�. Wszystkie te wymy�lne rze�bienia wok� oparcia i por�czy� C�, jest prawie doskona�e. � I pan go nie chce? � spyta� Grant skonsternowany. � Nie � odpar�em stanowczo. � Niech pan da spok�j, panie Grant, b�d�my powa�ni. Robi� interesy z lud�mi, kt�rzy mieszkaj� na osiedlach i w domkach nad morzem ze �ci�le ograniczon� powierzchni� mieszkaln�. Chc� mebli na odpowiedni� skal�, w szczeg�lnym stylu. Lekkich, wysokich i eleganckich: oto czego szukaj�. Ale taka rzecz� jest zdumiewaj�ca, przyznaj� to tak jakby kto� zad�� w tr�b�, obwieszczaj�c s�d ostateczny w samym �rodku lirycznego koncertu na flety proste. � Panie Delatolla � nalega� Grant � je�li kupi pan to krzes�o, dorzuc� do niego wszystko, co pan tu widzi wok� siebie. Wszystko. Nawet ten cheveret. Nawet ten stoliczek pod czajnik do herbaty, a to jest chippendale. Spojrza�em na Sar�, a Sara spojrza�a na mnie. Ponad podjazdem powia� ch�odny wietrzyk i oboje doznali�my wra�enia, �e jest co� potwornie z�owieszczego w tym wszystkim. � Czy niekt�re z tych grat�w nie s� czasem kradzione? � natar�em na Granta. � Kradzione? Co pan chce przez to powiedzie�? � Niczego nie sugeruj�. Po prostu pan strasznie si� pali do tego, aby si� pozby� tych rzeczy. Grant zdj�� okulary. Jego oczy by�y wy�upiaste, jasne i tak trudne do zapami�tania jak jego twarz. Czasami wydaje mi si�, �e by�y ciemne albo �e jedno z nich by�o m�tne i �lepe. Czasami nie mog� sobie ich w og�le przypomnie�. � Prosz� pos�ucha�, panie Delatolla � broni� si� handlarz � ca�y ten towar jest naprawd� uczciwie nabyty i m�j. Przysi�gam. Ale musz� wr�ci� do Santa Barbara dzi� wieczorem, a nie chc� zabiera� tego ze sob�. To jedyny pow�d. Musz� panu powiedzie�, �e ma pan racj�. To co m�wi�em przedtem, to by�a po prostu taka handlowa zagrywka. Nie jest to zbyt dobry towar. A wi�c co za sens, �ebym wi�z� to wszystko z powrotem na wybrze�e? Mog� r�wnie dobrze zostawi� go tutaj za ka�d� sum�, jak� zdo�a pan zap�aci�. Zmru�y�em oczy. �aden handlarz nigdy przedtem nie m�wi� do mnie w ten spos�b. Grant naprawd� b�aga� mnie, �ebym uwolni� go tych wszystkich mebli. � A ile pan chce? � spyta�em ostro�nie. � Dziesi�� tysi�cy, a i to nawet nie pokrywa moich koszt�w. Zastanowi�em si�. Samo krzes�o musia�o by� warte ze dwana�cie i p� tysi�ca dolar�w albo nawet wi�cej. �aden z pozosta�ych mebli nie by� zbyt cenny, ale mia�em wiele kontakt�w w centrum San Diego i �atwo m�g�bym je sprzeda�. Mia�bym pi�tna�cie do dwudziestu tysi�cy dolar�w czystego zysku, wszystko dzi�ki pewnemu handlarzowi starociami, kt�ry nie mo�e si� doczeka�, aby wr�ci� do domu w Santa Barbara. � Ma pan wizyt�wk�? Jaki� dow�d to�samo�ci? � spyta�em Granta. � Jasne � powiedzia�. � Prosz�. Wr�czy� mi wizyt�wk�, na kt�rej by�o napisane: Henry E. Grant, handlarz antykami, kupno u�ywanych mebli, sprzeda� i kupno antyk�w. U do�u widnia� adres w pobli�u pla�y w Santa Barbara. � Musz� to przemy�le� � stwierdzi�em, obracaj�c wizyt�wk� w palcach. � To znaczy� to krzes�o� nie ma sposobu, aby je odpowiednio wyceni�. Nie wiadomo, jak je por�wna� z tym wszystkim. Mo�e by� warte p� miliona albo pi�� dolar�w. � Osiem tysi�cy � powiedzia� Grant. � To najni�sza cena, na jak� mog� si� zgodzi�. � Ricky� � odezwa�a si� Sara � czy naprawd� chcesz kupi� ca�y ten szmelc? Wiedzia�a, �e chc�, zw�aszcza za osiem tysi�cy, ale gra�a w swoj� ulubion� gr� polegaj�c� na maksymalnym obni�aniu ceny, po prostu udaj�c, �e chce mnie odwie�� od kupna, cokolwiek sprzedawano. Mia�em ju� do czynienia z handlarzami, kt�rzy w ko�cu ca�kowicie mnie ignorowali, a histerycznie targowali si� z Sar�. � Nie powiedzia�bym nie, je�li chodzi o niekt�re z tych rzeczy� � Zaduma�em si�. � Ale, no c�, nie wiem� je�li s�dzisz, �e to niedobry pomys�� � Siedem i p�, ale ani dolara mniej � wycedzi� Grant. Jego g�os sta� si� teraz niemal szeleszcz�cy. � Siedem i p� tysi�ca? Za to wszystko? � Nie wierzy�em w�asnym uszom. � Niech pan po prostu to we�mie � rzuci�. � Przy�le mi pan czek poczt�. � Prosz� chwileczk� poczeka� � poprosi�em. Pochyli�em si� ku Sarze i wymrucza�em w jej ucho: � Postaraj si�, �eby nie odjecha�. Potem skierowa�em si� szybko w stron� domu i wszed�em do biblioteki. Zacz��em wertowa� ksi��k� telefoniczn� i odszuka�em: Jessop, Samuel F., San Miguel, Escondido. Wystuka�em numer i czeka�em, a� us�ysz� sygna�. � Rezydencja Jessopa � odezwa� si� spokojny g�os starszej kobiety. � O� halo � powiedzia�em. � Chyba mnie pani nie zna, prawd� m�wi�c z pewno�ci� nie� Nazywam si� Delatolla. Richard Delatolla. Jestem znawc� antyk�w z Rancho Santa Fe. � Przykro mi � stwierdzi�a kobieta. � Nie chcemy niczego kupowa� i nie mamy nic do sprzedania. � Ale� nie, prosz� pos�ucha�, nie dzwoni� z �adn� ofert�. Chc� tylko powiedzie� pani, �e cz�owiek nazwiskiem Grant stoi w�a�nie przed moim domem z pewnymi starymi meblami: troch� sto��w i biurek, troch� innych drobiazg�w, jakie� krzes�a z jadalni� tak, tak, w�a�nie� i, no c�, m�wi, �e ma je z domu pana Jessopa w Escondido. Nast�pi�a d�uga przerwa. Oddech. Po chwili kobieta odpar�a: � Tak, to prawda. M�czyzna o nazwisku Grant by� tutaj w zesz�ym tygodniu. Odkupi� par� mebli z gabinetu pana Jessopa i z niekt�rych pokoi go�cinnych. T� cz�� domu meblujemy na nowo. � Rozumiem. A wi�c pan Grant jest cz�owiekiem pani znanym? � Tak, tak, znam go. Nie ma co do tego w�tpliwo�ci. Zdaje mi si�, �e przyprowadzi� go jeden z partner�w w interesach pana Jessopa. Pochodzi chyba z Los Angeles. � Z Santa Barbara � poprawi�em j�. � C�, mo�liwe � zgodzi�a si� kobieta. � Czy mo�e mi pani powiedzie� co� o krze�le? � spyta�em. � Trudno mi je wyceni� i zastanawiam si�, czy pani� � Krzes�o? Kt�re krzes�o? � zaniepokoi�a si� kobieta. � Jest ich rzeczywi�cie kilka. Ale to, kt�re interesuje mnie szczeg�lnie, jest bogato rze�bione, a na szczycie oparcia ma pysk jakiej� bestii. Z pewno�ci� domy�la si� pani, o kt�re mi chodzi. Jest to krzes�o, kt�rego nie spos�b nie zauwa�y�, prawda? � Nie wiem, o czym pan m�wi � us�ysza�em. � Nigdy nie posiadali�my opisanego przez pana krzes�a. Ani w tym domu, ani w San Clemente. � Jest pani pewna? � zmarszczy�em brwi. � Pan Grant wyra�nie sugerowa�, �e otrzyma� je od pa�stwa. � Obawiam si�, �e co� pan �le zrozumia�. Odsun��em s�uchawk� od ucha. � Tak � zgodzi�em si�. � Tak, z pewno�ci� ma pani racj�. � Czy co� jeszcze? � zabrzmia� metalicznie kobiecy g�os. � Nie, nie, dzi�kuj�. By�a pani bardzo uprzejma. Przepraszam, �e zak��ci�em pani spok�j. Od�o�y�em s�uchawk� i sta�em przez chwil�, rozmy�laj�c. By�em pewien, �e Grant powiedzia� mi, i� krzes�o pochodzi z Escondido. Czy nie m�wi�, �e Samuel Jessop przywi�z� je z Europy? Ale nawet je�li tak nie by�o, rozmowa z kobiet� wzbudzi�a we mnie podejrzenia. By� w niej jaki� po�piech. Niepok�j. Zreszt� podobnie zachowywa� si� Grant. Wygl�da�o na to, �e meble Samuela Jessopa nie ciesz� si� zbytni� popularno�ci�. Zw�aszcza krzes�o. W pewnym sensie mog�em to zrozumie�. Krzes�o by�o z rodzaju mebli, na kt�re natrafiasz od czasu do czasu w handlu antykami. S� dzie�ami ol�niewaj�cego mistrzostwa, ale nikt przy zdrowych zmys�ach nie m�g�by znie�� ich widoku u siebie w domu. Pami�tam, jak kiedy� kupi�em od kolekcjonera z Los Angeles �aweczk� rze�bion� w ��tym drewnie w kszta�cie dwu obejmuj�cych si� kafr�w. Niesamowita rzecz, ale okropna jako mebel, z kt�rym musia�by� mieszka�. Zabra�o mi dwa lata, �eby j� sprzeda�. Straci�em na niej trzysta dolar�w. Wr�ci�em korytarzem i wyszed�em przed dom. Sara nadal tam sta�a, otoczona starociami, kt�re Grant wy�adowa� na podjazd. Jonathan by� tam r�wnie�, tylko par� krok�w od niej. Grant jednak znikn�� razem ze swoj� czarn� ci�ar�wk�. � Saro?! � zawo�a�em, przyspieszaj�c kroku. Chwyci�em j� za rami�. � Saro? Gdzie jest Grant? Obr�ci�a powoli g�ow� i spojrza�a na mnie. Przez chwil� jej oczy patrzy�y prawie nieprzytomnie. Potem spyta�a: � Grant? � Grant. Ten facet od mebli. Powiedzia�em ci, �eby� go tu zatrzyma�a. Bardzo powoli potrz�sn�a g�ow�. � Nie pami�tam �adnego Granta. � Saro? � spyta�em �agodniej. � Czy dobrze si� czujesz? Saro, by� tu taki facet czarn� ci�ar�wk�� facet w s�onecznych okularach. Powiedzia�em ci, �eby� dopilnowa�a, aby nie odjecha�. Saro, �artujesz sobie ze mnie czy co? � Czarna ci�ar�wka? � Zmarszczy�a brwi. � A tak, przypominam sobie. � Potem popatrzy�a promiennie i wskaza�a za podjazd na drog�. � Tak, w�a�nie odjecha�. Sp�ni�e� si� o sekundy. Kucn��em obok Jonathana. Patrzy� na mnie z tym samym sennym wyrazem oczu co Sara. Zamacha�em r�k� przed jego twarz�, a on zamruga� i u�miechn�� si� do mnie, ale nadal wydawa� si� daleki i oderwany od rzeczywisto�ci. � Jonathanie? � spyta�em � widzia�e�, co tu si� zdarzy�o? Co ten pan wam zrobi�? � Pojecha� � stwierdzi� Jonathan po prostu. � Powiedzia�, �e musi jecha� i pojecha�. Poprosi� mnie, �ebym patrzy� na krzes�o. � Saro? � zwr�ci�em si� do �ony. � Czy to w�a�nie Grant ci powiedzia�? �eby� patrzy�a na krzes�o? Sara zamy�li�a si�, a potem przytakn�a. � To prawda. Jonathan ma racj�. Facet powiedzia�, �e to taka �adna rze�ba, �e powinnam jej si� dok�adniej przyjrze�, zw�aszcza twarzy, tak m�wi�. To najokrutniejsza i najbardziej ukochana twarz ze wszystkich. Tak w�a�nie stwierdzi�. Bardziej przypomina �ywe oblicze ni� rze�b�? Obr�ci�em si� i sam skupi�em wzrok na paszczy na czubku krzes�a. Nie podlega�o dyskusji, �e wypracowano j� z wyrafinowaniem. Solidny kuba�ski maho�, ukszta�towany i wystrugany tak, �e przyj�� kszta�t twarzy cz�owieka�w�a. Mo�na by�o prawie poczu� ko�ci pod powierzchni�, mimo �e by�o to tylko drewno. Sprawdzi�em godzin�. By�a druga, co oznacza�o, �e mieli�my ci�gle wystarczaj�co du�o czasu, aby pojecha� do rezerwatu dzikich zwierz�t. Prawd� m�wi�c, nie mia�em ochoty nigdzie wychodzi�. Czu�em jednak, �e chyba jest to dobry pomys�. Zabra� st�d na godzin� lub dwie Sar� i Jonathana, aby uspokoi� ich umys�y. Mo�e przypomn� sobie, co si� sta�o, zanim Grant odjecha�. � Daj mi dziesi�� minut, �ebym zaci�gn�� najlepsze sztuki do gara�u � powiedzia�em do Sary. � Reszta tych rupieci� no c� Je�li kto� wejdzie i ukradnie je, zrobi mi tylko przys�ug�. � Zamierzasz zatrzyma� to krzes�o? � spyta�a Sara ch�odno. � Mam zamiar pozby� si� go jak najszybciej � odpar�em. � W chwili, w kt�rej znajd� kogo�, kto da mi za nie osiem tysi�cy dolar�w, ono st�d zniknie. � Nie lubi� go � stwierdzi�a zdecydowanie takim tonem, jakim powiedzia�aby: �Nie lubi� cukinii� albo �Nie lubi� film�w starego Charlie Chaplina�. Potem szybko obr�ci�a si� i posz�a z powrotem do domu, ci�gn�c za r�k� Jonathana. Znikn�li w �rodku, a wej�ciowe drzwi trzasn�y, oznajmiaj�c g�o�no pocz�tek wtargni�cia w nasze �ycie krzes�a Samuela Jessopa. * Moje �ycie nie zawsze by�o dostatnie, ale s�dz�, �e mo�na powiedzie�, i� zawsze mia�o pewien swoisty styl. Zosta�em pocz�ty na przednim (i jedynym) siedzeniu komicznego, trzyko�owego automobilu zwanego Davisem, kalifornijskim �fantazyjnym samochodem� po�owy lat czterdziestych naszego wieku, kt�ry mie�ci� czworo ludzi rami� przy ramieniu. Niewiele tych samochod�w wyprodukowano, ale mnie w zupe�no�ci wystarczy� ten jeden. M�j ojciec, kt�rego uczciwa twarz pokolenia eisenhowerowskiego ci�gle spogl�da oczyma kr�tkowidza z obramowanej fotografii stoj�cej w salonie, by� tynkarzem. Gdybym chcia� by� lojalny i romantyczny, powiedzia�bym, �e umia� wytynkowa� dwa pokoje w ci�gu dnia i �e �ciany by�y tak g�adkie i bez skazy jak jedwab. W gruncie rzeczy matka powiedzia�a mi w rok po jego �mierci, �e nigdy nie by� szczeg�lnie dobry w swoim fachu. Koledzy z pracy nazywali go Fuszer Joe albo Stara Kielnia i Omy�ka. Tak naprawd� chcia� zosta� bukmacherem. Bukmacherem, mo�ecie to sobie wyobrazi�? Gdyby tylko mu si� uda�o! Sp�dzi�bym wtedy ca�e swoje dzieci�stwo w pobli�u Santa Anita. Zamiast tego dorasta�em na Anaheim, jednej z tych t�ocznych, nieciekawych ulic, kt�re mija si� w drodze do Disneylandu. Rodzicom marzy�o si�, �ebym zosta� dentyst� (na lito�� bosk�!) i za ka�dym razem, kiedy przedstawiali mnie komu�, u�miechali si� do mnie z zadowolon� min� i m�wili: �To jest Ricky. B�dzie dentyst��. Miewa�em nocne koszmary o mokrych, �lini�cych si� g�bach i dentystycznych metalowych �widrach, kt�re zgniata�y mnie niczym szczypce homar�w. Marzenia o stomatologii sko�czy�y si�, kiedy m�j ojciec umar� na raka p�uc w 1958 roku. Po jego �mierci matka zrobi�a si� przewra�liwiona i niezno�na, i pewnie gdybym oznajmi� jej, �e chc� si� przy��czy� do cyrku jako pomocnik po�ykacza ognia, powiedzia�aby, jak s�dz�: �Tak, tak, m�j drogi. Zr�b, jak chcesz� i da�aby mi dolara na benzyn�. Przedryfowa�em przez �redni� szko��, graj�c �rednio w football, �le w baseball i jeszcze gorzej na pianinie. Umawia�em si� na randki z �adnymi dziewcz�tami, kt�re mia�y na g�owach ko�skie ogony, a na twarzach pryszcze. Ale w�wczas wszyscy mieli pryszcze. Jedynym nauczycielem, kt�rego naprawd� bardzo lubi�em, by� m�ody facet nazwiskiem Panov. M�wi� z w�gierskim akcentem i uczy� prac r�cznych. Jego rodzina przyjecha�a do Kalifornii z Europy tu� po drugiej wojnie �wiatowej, przywo��c ze sob� sporo swoich starych mebli i obraz�w. Od czasu wojny jego ojciec straci� wi�kszo�� pieni�dzy w operacjach gie�dowych i Panovowie mieszkali w male�kim, n�dznym domku w zachodnim Hollywood. Pewnego dnia Panov zabra� mnie do siebie do domu na borscht i wewn�trz tej ma�ej, kiepskiej chatki odkry�em kr�lestwo antyk�w. Sto�y, szafy, komody, lustra, krzes�a � zawarto�� pa�acu o siedmiu sypialniach wt�oczona w trzypokojow� chatynk�. Sp�dzili�my ca�e popo�udnie, kr���c w�r�d tych wspania�o�ci, a Panov opowiada� mi o sekretach osiemnastowiecznych po��cze� . desek, t�umaczy� cuda intarsji i zachwyca� si� oparciami krzese�. Kiedy pojawi�em si� w tym domu, lubi�em Panova jako przyjaciela i jako nauczyciela. Gdy wyszed�em pi�� godzin p�niej, stwierdzi�em, �e sta� si� dla mnie jeszcze kim� wi�cej. By� moim natchnieniem, moim mentorem. Pokaza� mi nowy �wiat, z kt�rego istnienia nigdy dot�d nie zdawa�em sobie sprawy, a kt�ry uzna�em za najbardziej podniecaj�cy i najpi�kniejszy, jaki mo�na sobie wyobrazi�. Po sko�czeniu szko�y zacz��em studia na wydziale sztuk pi�knych na uniwersytecie stanowym w Los Angeles. Uczy�em si� o Chippendale�u i Sheratonie, zg��bia�em Hepplewhite�a i Gillowa. Potrafi�em odr�ni� drewno szlachetne od drewna gorszego gatunku, podp�rki od listew poprzecznych, frety (wypuk�e ozdoby o wzorze prostok�tnym) od fryz�w. Pozna�em te� w�wczas Sar�. By�a wysoka, prawie pi�kna i wydawa�a si� nie do zdobycia. Mia�a d�ugie, l�ni�ce blond w�osy, rozwiewaj�ce si� wok� g�owy w kalifornijskim s�o�cu jak z�ote nici, kt�re prz�d�a m�ynareczka w Rumpelstilzchen braci Grimm�w, i oczy w kolorze leszczyny. Wpad�em teraz w ton romantyczny, ale Sara by�a w�a�nie t� jedyn� osob�, kt�ra sprawi�a, �e czu�em w ten spos�b. Sara specjalizowa�a si� w historii renesansu i dlatego w�a�nie przy��czy�a si� do mojej grupy. Czasem mruga�em do niej przez sal� wyk�adow� � powa�ne, wyra�ne, dwuznaczne perskie oko, prawdziwe fundamenty uczucia � a ona zadziera�a nosa i lekcewa�y�a mnie. M�j najlepszy przyjaciel Carl Watkins powiedzia� mi, �e trac� czas. Sara Horton, stwierdzi�, jest typowym przypadkiem ozi�b�ej, bogatej dziewczyny, jakich mn�stwo poznali�my od czasu szko�y �redniej. Carl mia� w pewnej mierze racj�. By�em jednak przekonany, �e zachowanie Sary wynika�o raczej z nie�mia�o�ci ni� z zarozumialstwa. Podejrzewa�em to od momentu, w kt�rym j� zobaczy�em po raz pierwszy � id�c� przez campus z ksi��kami trzymanymi przy piersi. Usta mia�a wyd�te w modnej w�wczas minie Brigitte Bardot, d�ugie nogi ledwo przykrywa�a jasnoniebieska sp�dniczka mini. Powiedzia�a mi p�niej, �e zwyk�a sobie wyobra�a� siebie, i� w�a�nie gra we francuskim filmie. Po dwu czy trzech miesi�cach zniecierpliwi�em si� sposobem, w jaki konsekwentnie mnie lekcewa�y�a i zadziera�a nosa. Co o mnie my�la�a? �e jestem tr�dowaty czy co? Z�apa�em wi�c kierownic� obiema r�koma i szale�czo, ale z wyrachowaniem trzepn��em w ty� jej l�ni�cego, ognistoczerwonego kabrioletu ford mustang tu� za bram� campusu. Wykrzykiwa�a na mnie prawie przez pi�tna�cie minut. Jakim to nieuwa�nym jestem kretynem! Jak mog�em to zrobi�?! Ludziom takim jak ja powinno si� odbiera� prawo jazdy, a ich samochody zamyka�. Zacz��em j� przeprasza�. Nie by�y to zwyk�e przeprosiny, ale przeprosiny uroczyste i bezwarunkowe. Powiedzia�em, �e jedynym powodem, dla kt�rego stukn��em jej auto, by�o to, i� nie by�em w stanie oderwa� oczu od jej pi�knych w�os�w. Obieca�em zap�aci� z mojego stypendium za wszystkie naprawy w warsztacie, a wtedy uspokoi�a si� i lekko u�miechn�a. Wkr�tce po tym, jak si� lekko u�miechn�a � skoro tylko wynios�a Sara Horton naprawd� si� u�miechn�a � nast�pi�y dwa szalone, s�oneczne lata narzecze�stwa, z winem o nazwie Paul Mason, z koncertami Boba Dylana i paleniem trawy. P�niej by� �lub jak z obrazka � w domu jej rodzic�w w Pasadenie z bia�ym tortem i czarnymi cadillacami, ze szlochaj�cymi ciotkami, orchideami i sympatycznym czekiem od papci�w, kt�ry mia� mi pom�c wystartowa� w interesie z antykami. Papciowie, jak si� okaza�o, posiadali p� Seal Beach � t� po�ow�, na kt�rej znajdowa�a si� ropa. Poczu�em si�, jak gdybym zagra� o .wszystko i wygra�. Rancho Santa Fe znale�li�my w pewien wiosenny weekend, kiedy przeje�d�ali�my przez okolice San Diego. Mijali�my ma�e, wymuskane osiedle wtulone we wzg�rza o barwie piasku, oko�o siedem mil w g��b l�du od wybrze�a Pacyfiku przy Solana Beach. Osiedle mia�o jedynie z p� tuzina ulic � schludnych, o�wietlonych s�o�cem ma�ych alejek z nazwami takimi, jak: Paseo Delicias albo La Flecha. By�y tam dwa sklepy, stacja benzynowa, urz�d pocztowy i elegancka restauracja, gdzie, jak wkr�tce przekonali�my si�, mo�na zasi��� w kosztownym meksyka�skim wn�trzu, zje�� sa�atk�, ryb� i gateaux i porozmawia� o k�opotach, jakie mia�o si� ze swoim dekoratorem wn�trz. Gospoda znajduje si� przy ko�cu g��wnej ulicy, na wp� ukrytej w�r�d drzew eukaliptusowych, gdzie starsi mieszka�cy graj� na trawnikach w bowls albo kryj� twarze w �Los Angeles Sunday Times� i wygrzewaj� w s�o�cu swoje brzuchy. W normalnych okoliczno�ciach Rancho Santa Fe by�oby dla nas zbyt ustronne. Wypoczywa� tu na staro�� Victor Matur� i w okolicy nie mo�na by�o znale�� spokojniejszego miejsca. Sara oczekiwa�a wtedy pierwszego dziecka i nasz lekarz rodzinny ostrzeg� j�, �eby si� oszcz�dza�a. Co wi�cej, mo�na by�o kupi� sklep z antykami na �rodku g��wnej ulicy, w zacienionym i sympatycznym ma�ym zau�ku i je�li kiedykolwiek wyobra�a�em sobie idealne miejsce, gdzie mo�na by zacz�� sprzedawa� antyki, to tak w�a�nie ono wygl�da�o. Dwa miesi�ce p�niej wprowadzili�my si� do dwupi�trowego domu z d�bowym dachem, stoj�cego w cytrusowym gaiku jedynie p� mili za miastem, z basenem, werand� i bougainvilli� obrastaj�c� dziko ca�y dach patio. Kt�rego� dnia, gdy Sara wraca�a do domu z odwiedzin u przyjaci�ki w San Diego, przebi�a opon�. Auto zjecha�o na pobocze, stoczy�o si� dwadzie�cia st�p po nasypie i wyl�dowa�o na dachu. Sara straci�a w�wczas nasze dziecko, dziewczynk�. Teraz, w gasn�cym �wietle niedzielnego popo�udnia, siedzieli�my z Jonathanem pod udaj�c� d�ungl� sztuczn� strzech� bufetu w rezerwacie dzikich zwierz�t. Jonathan, mimo protest�w Sary, usi�owa� schrupa� hot doga, na kt�ry sk�ada� si� raczej ketchup ni� par�wka. Ja popija�em ch�odne piwo z wielkiego, papierowego naczynia. Sara zachowywa�a si� bardzo spokojnie i nie tkn�a nawet swojej ulubionej cytrynowej herbaty. � Co si� sta�o? � spyta�em j� zaniepokojony. Podnios�a oczy i zrobi�a min�, kt�ra oznacza�a: nie wiem, nic. Fr�dzle �d�ungli� rzuca�y postrz�piony, ruchliwy cie� na jej czo�o. � Nie my�lisz chyba ci�gle o tym krze�le, co? � zacz��em. � Dlaczego ten cz�owiek nie pozwoli� mi na nim usi���, tato? � wtr�ci� si� Jonathan. Wyci�gn��em r�k� i papierow� serwetk� star�em plamy ketchupu z jego podbr�dka. � Po prostu ba� si�, to wszystko. � Czego si� ba�? � zapyta�a Sara gwa�townie, prawie z agresj�. � Nie wiem. Ba� si�. Antyk to antyk. � Co to ma znaczy�? Podnios�em r�ce na znak, �e si� poddaj�. � Nic, naprawd�. Po prostu nie wiem, co powiedzie�. S�uchaj? Jeste� czym� zaniepokojona, prawda? � Oczywi�cie, �e nie. � Nie m�w mi, �e nie � naciska�em. � Wiem, kiedy jeste� zdenerwowana. Sp�dzili�my ca�e popo�udnie, ogl�daj�c lwy, zebry, tresowane s�onie i papugi, a ty nie powiedzia�a� ani s�owa. Nie powiedzia�a� nawet, jak cholernie nudne wyda�o ci si� to wszystko. � To nie jest nudne � odci�a si� Sara. � Nigdy nie m�wi�am, �e jest nudne. � W og�le niczego nie m�wi�a�. Pochyli�a si� z zawzi�tym wyrazem twarzy. � Nie rozumiem, co mi si� mog�o przydarzy� � rozwa�a�a. � To by�o jak zemdlenie. Utrata przytomno�ci na kr�tk� chwil�. Od trzeciej klasy nie mdla�am w taki spos�b. Wyprostowa�em si� na krze�le. � Mo�e to by� jaki� rodzaj autosugestii. Grant powiedzia� ci, �eby� patrzy�a na tamt� twarz i jaka� twoja pod�wiadoma my�l okaza�a si� hipnotyczna, a wi�c przez minut� albo dwie by�a� naprawd� zahipnotyzowana. Autohipnoza, a nie prawdziwa hipnoza. Chyba nie wierzysz, �e twarz z drewna wyrze�biona na krze�le mo�e rzeczywi�cie� � Czy ty wiesz, co m�wisz? � zapyta�a Sara. � M�wisz, �e zosta�am tak og�upiona przez ten mebel, �e sta�am tam jak wiejski g�upek z otwartymi ustami, a Grant bez przeszk�d wsiad� do ci�ar�wki i odjecha�. To w�a�nie masz na my�li. � W porz�dku � odrzek�em � tak w�a�nie my�l�. � Ale to jest niemo�liwe, Ricky. Takie rzeczy si� nie zdarzaj�. � Musz� si� zdarza�. To znaczy, chc� powiedzie�, �e� c� to si� zdarzy�o. � Nie w taki spos�b, jak pr�bujesz zasugerowa�. � No, a w jaki spos�b? Rozpyli� gaz o nazwie �lekcewa� mnie� i rozp�yn�� si� w chmurze dymu? Sara nie odpowiedzia�a. Poci�gn��em �yk piwa i patrzy�em na ni�. Bez przerwy nawija�a na palce ko�ce w�os�w. � Pos�uchaj � powiedzia�em �agodnie � co usi�ujesz mi powiedzie�? Zawaha�a si�, szukaj�c odpowiednich s��w, aby wyrazi� to, co czu�a. � Pr�buj� ci powiedzie�, �e przyczyn� by�o krzes�o. Ma w sobie jak�� moc. � Moc? � Nie nabijaj si� ze mnie, Ricky. Naprawd� wierz�, �e co� jest w tym krze�le, co� co spowodowa�o, �e straci�am przytomno��, gdy Grant odje�d�a� z podjazdu. � Rozumiem � pokiwa�em g�ow�. Poczu�em przygn�bienie. Przecie�, oboj�tnie jak bardzo dziwne by�o to, �e Grant zdo�a� opu�ci� podjazd, a ona tego nie zauwa�y�a, musia�o by� jakie� racjonalne wyt�umaczenie tej sprawy. Mo�e sprawi�o to napi�cie przedmiesi�czkowe Sary. Mo�e Grant wypr�bowa� na niej jaki� rodzaj magicznej sztuczki � �teraz mnie widzisz, a teraz mnie nie widzisz�. Jednak�e Jonathan r�wnie� nie widzia� odjazdu Granta, no a ch�opiec nie cierpi przecie� na npm. � Jonathanie � zwr�ci�em si� do niego. � Czy gdy ten pan odjecha�, ty naprawd� tego nie widzia�e�? Mo�e cho� co� pami�tasz? Jonathan gryz� bu�k� jak kr�lik z dzieci�cej bajki. � Jonathanie � powt�rzy�em. � Co si� zdarzy�o, kiedy pan Grant odje�d�a�? Chc�, �eby� przypomnia� sobie, co si� wtedy zdarzy�o. Pomy�l. Ch�opiec powoli od�o�y� bu�k�. Potem obr�ci� si� i popatrzy� na mnie z wyrazem twarzy, kt�ry naprawd� mnie przerazi�. Wynios�e, zimne i niesko�czenie srogie spojrzenie, jak gdyby by� bezwzgl�dnym starcem, kt�rego okrucie�stwo i determinacja w jaki� spos�b zosta�y wyzwolone przez moje pytanie. Prawie natychmiast jednak jego twarzyczka z�agodnia�a i po policzkach zacz�y p�yn�� �zy. Sara wyci�gn�a r�ce i wzi�a go w obj�cia. � W porz�dku, kochanie � powiedzia�a, g�aszcz�c jego w�osy. � Nie przejmuj si�. Nie musisz my�le� o tym, co si� wydarzy�o, je�li nie chcesz. � Potem popatrzy�a na mnie i rzek�a: � Zobacz, co zrobi�e�. � Niczego nie zrobi�em � zaprotestowa�em. � Powiedzia�em mu tylko, �eby przypomnia� sobie, co si� wydarzy�o w tamtym momencie, kiedy Grant odje�d�a� spod naszego domu. Co w tym takiego strasznego? � On nie chce o tym my�le� i tyle. Wyda�em z siebie d�ugie, w�ciek�e westchnienie. � Jezus Maria! Jaki� facet dokona� na moim podje�dzie magicznego znikni�cia. Moja �ona i syn byli jedynymi �wiadkami. Czy kt�re� z was powie mi, co si�, do diab�a, wydarzy�o?! Jonathan podni�s� g�ow� znad ramienia Sary. Jego oczy by�y pe�ne �ez. � Widzia�em ciebie, tato � wyszepta�. � Co to znaczy, �e widzia�e� mnie? Nie mog�e� mnie widzie�. By�em w domu, rozmawia�em przez telefon. � Ale ja ci� widzia�em, tatusiu � Kiedy? Kiedy mnie widzia�e�? Sara obj�a Jonathana jeszcze bardziej czule. � Nie m�w nic wi�cej, kochanie � rzek�a do niego, a we mnie wbi�a ognisty wzrok. � Tata siedzia� na krze�le � powiedzia� Jonathan. � Siedzia�e� na krze�le, ale wygl�da�e� �miesznie. � �miesznie? � Widzia�em tylko twoj� g�rn� cz��. Nogi znika�y w szczelinie z ty�u krzes�a. Pr�bowa�em powiedzie� ci, �eby� nie zsuwa� si� za oparcie, ale nie chcia�e� mnie s�ucha�. U�miecha�e� si� do mnie. By�em przera�ony. Wsta�em. Potem znowu usiad�em. Nie przychodzi�o mi do g�owy nic, co m�g�bym odpowiedzie�. Jonathan przesta� p�aka� i patrzy� na mnie powa�nie, z poblad�� buzi�. Sara g�aska�a go po r�ce. � S�uchaj, Jonathanie � stwierdzi�em w ko�cu. � Wiem na pewno, �e by�em w domu i rozmawia�em przez telefon. A wi�c to, co zdawa�o ci si�, �e widzisz, to by�a tylko twoja wyobra�nia. To by�o tylko w twojej g�owie. � Jonathan ma racj�, Ricky � wtr�ci�a si� Sara. � Racj�? Co rozumiesz przez to, �e ma racj�? Nie powiesz mi, �e te� widzia�a� mnie, jak ze�lizguj� si� z oparcia krzes�a? Potrz�sn�a g�ow�. � Nie. Je�li nawet co� widzia�am, to nie pami�tam, co to by�o. Ale wiem, �e mia�am jakie� przera�aj�ce uczucie, kiedy zemdla�am. ..Chwyci�a si� za policzek, jak gdyby przypominaj�c sobie, �e kto� j� uderzy� i popatrzy�a na mnie pe�nymi �ez oczyma. By�y to �zy niepewno�ci i strachu. � Ricky � powiedzia�a do mnie. � By�am przekonana, �e umrzesz. 2. OBUMIERANIE Kiedy wr�cili�my do domu, meble nadal sta�y tam, gdzie je zostawili�my, na podje�dzie, ale by�y odkryte, gdy� wiatr porwa� czarny, welwetowy koc na drug� stron� domu, gdzie tkwi� teraz w krzakach jak po�amany parasol albo z�apany w sid�a nietoperz. Sara wysiad�a z samochodu bez s�owa i si�gn�a na tylne siedzenie, �eby obudzi� Jonathana. Zasn��, kiedy tylko min�li�my Lake Hodges w drodze powrotnej przez Escondido. By� zmierzch i zacz�y ju� bzycze� komary. Nad naszymi g�owami gor�cy, duszny wiatr porusza� li��mi drzew eukaliptusowych. Otworzy�em frontowe drzwi, wy��czy�em przeciww�amaniowy alarm pod schodami, a potem przeszed�em do pawilonu za domem, sk�d dwie pary szerokich rozsuwanych drzwi wychodzi�y na patio z basenem. W��czy�em �wiat�a wok� basenu i rozsun��em drzwi. � Chcesz drinka? � spyta�em Sar�. Pomaga�a potarganemu Jonathanowi wej�� po schodach do jego pokoju. � Nie zamierzasz schowa� reszty tych mebli? � odpowiedzia�a pytaniem. � Pogadam jutro z Miguelem, �eby przyszed� i zrobi� to za mnie. Jestem wyko�czony. � S�dzi�am, �e jeste� nocnym markiem. � Jestem � odpar�em. � Ale to nie znaczy, �e musz� by� pe�en energii, prawda? Poza tym, Miguel lubi d�wiga� meble. Nie chcia�bym pozbawia� go tej przyjemno�ci. � Wr�c� za chwil� � powiedzia�a Sara. Podszed�em do naszej osiemnastowiecznej inkrustowanej naro�nej szafki, gdzie trzyma�em butelki z alkoholem i przygotowa�em dwa du�e drinki z rumu Collins. Potem uda�em si� do patio z czerwonej ceg�y i sta�em tam przez chwil�, s�uchaj�c odg�os�w wieczoru i obserwuj�c, jak ostatni szkar�atny b�ysk dnia opada powoli w ciemno�� drzew. Sara przysz�a par� minut p�niej w b��kitnym, jedwabnym szlafroczku. � Jonathan �pi? � spyta�em. Wzi�a swojego drinka. � M�wi, �e chce p�j�� do rezerwatu jeszcze raz w przysz�ym tygodniu, �eby zobaczy� znowu to wszystko. Zw�aszcza lwy. � Mia� szcz�cie, �e zobaczy� lwy. Zwykle kochaj� si� za ska�ami. Sara wyda�a z siebie kr�tki, wymuszony �miech. � A co do tego popo�udnia� � zacz�a. � Zapomnij o tym � rzuci�em. � Wszystko to by�o niesamowite i nieprzyjemne i w tej chwili nie uda nam si� doj�� do �adnego sensownego wyt�umaczenia. Ale to nie oznacza, �e musimy si� tym tak przejmowa�, prawd

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!