11332

Szczegóły
Tytuł 11332
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11332 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11332 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11332 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

2 WAC�AW G�SIOROWSKI KSIʯNA �OWICKA Powie�� historyczna z XIX wieku Wydawnictwo �Tower Press� Gda�sk 2001 3 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 4 TOM PIERWSZY 5 I Wiosna roku 1818 dla ziem polskich zdawa�a si� by� wiern� stra�niczk� postanowie� kongresu wiede�skiego. Bo cho� po staremu, po dawnemu mia�a jeden i ten sam p�aszcz zieleni na pokrycie ca�ego chrobrowego w�adania, cho� tymi samymi warkoczami s�onecznych promieni grza�a wszystkie z�omy Rzeczypospolitej, przecie� dla ka�dej poszczeg�lnej cz�ci nowego rozbioru inne ho�ubi�a nadzieje, inne budzi�a t�sknice, inne zawo�ania, inne troski serdeczne. Wi�c gdy Warszawa rozbrzmiewa�a ochot� wskrzeszonego, a ledwie co uko�czonego sejmu, gdy jako stolica Kr�lestwa Kongresowego bramy triumfalne stawia�a swemu monarsze, a kwiatami s�a�a ka�d� pi�d� ziemi, stary gr�d Zygmuntowy stroi� si� r�wnocze�nie w kiry, �a�obne przywdziewa� szaty, a w grobach kr�lewskich gotowa� spocznienie zw�okom Ko�ciuszki. Wi�c gdy Wilno roi�o jedynie, aby �kr�l-odnowiciel� zi�ci� co pr�dzej swe mi�o�ciwe napomknienia i Litw� obdarowa� statutami Kongres�wki � Lw�w marzy� ju� tylko o takiej wspania�omy�lno�ci Wiednia, kt�ra by nareszcie pozwoli�a Galicji zakosztowa� pe�ni austriackiego obywatelstwa. Ka�da poszczeg�lna po�a� dawnej Rzeczypospolitej w inn� ci��y�a stron�, ka�da zabiega�a o wytrze�wienie si�, o pojednanie z losem, o wyzbycie niedogodnych wspomnie�. Ka�da na sw�j spos�b zamy�la�a bytowa�, ka�da swoj� w�asn� rozpoczyna�a polityk�. I mo�e by wiosna roku 1818 przywiod�a nar�d polski do uznania tego nowego rozbioru Rzeczypospolitej, mo�e by raz na zawsze rozszczepi�a dzieci jednej ziemi, gdyby nie poszmer id�cy sponad Warty, gdyby nie rozhowor lip os�aniaj�cych prastare siedziby rycerskich rod�w wielkopolskich, gdyby nie zawzi�to�� ludu pozna�skiego, co nie tylko na ��wi�tym przymierzu nie umia� si� pozna�, ale nawet nie chcia� si� pok�oni� takiemu �odnowicielowi� Polski, kt�ry dzie�o odnowienia pocz�� od przyznania kr�lowi pruskiemu kolebki Piast�w. Bo� tu jedynie na pograniczu Brandenburgii, tu jedynie na ziemi Mieczys�awa nie pr�bowano nowym �yciem �y�, nie kwapiono si� nowemu panu, ho�dowa�, nie przyznawano do ob��kania napoleo�skiego, nie wypierano wczorajszych hase�. A je�eli i tu przyjmowano niby uroczyste nadania kr�lewskiej mo�ci, to przecie� snad� maj�c w�asne sprzed roku 1806 racje o pruskich przyrzeczeniach, niewiele obiecywano sobie nawet z uroczystych zar�cze� wiede�skich. Pono� i sam ksi��� Radziwi��, namiestnik pozna�ski a kr�lewski kuzyn, straci� po kongresie grunt dla swych rachub, a cho� na czele nowego ksi�stwa sta�, ani wiedzia�, dok�d i��, 6 k�dy prowadzi�. Bo nie tylko Radziwi��, ale i nikt nie wiedzia�, dok�d si�ga zagwarantowane przez kr�la pruskiego prawo rozwoju narodowego, bo nikt nie zdolen by� poj�� onego swobodnego bytowania skrawka Rzeczypospolitej bez Rzeczypospolitej. St�d cisza i przygn�bienie panowa�o na ziemi pozna�skiej; st�d tyle bywa�o tu wesela, ile ochoty przedosta�o si� spoza �wie�o usypanych kopc�w granicznych, znacz�cych posiad�o�� Kr�lestwa Kongresowego; st�d tyle bywa�o my�li jasnej, ile mocy w spojrzeniu marsem okrytych twarzy, i st�d tyle tu bywa�o wiary w przysz�o��, ile tchnienia w piersi bohater�w spod Rac�awic, Dubienki, Novi, Mo�ajska, Saragossy i Lipska. Lecz by�a chwila w Pozna�skiem, i� zdawa�o si�, �e chmurne oblicza napoleo�czyk�w rozpromienia�y; by�a chwila, i� nie tylko spod Targowej G�rki, siedziby imci pana Amilkara Kosi�skiego, zwanego popularnie �Pierwszym Legionist��, ale ju� z samej Winnog�ry, k�dy gospodarzy� umi�owany w�dz, D�browski, cale powa�ne i�� zacz�y s�uchy o zamys�ach ministra Knesebeka, o sympatiach ku Polakom Hardenberga a �mia�ych planach Boyena. Nic by to jeszcze, �eby jeno s�uchy chodzi�y. Lud pozna�ski niewiele by si� po nich spodziewa�, ale kiedy raptem w styczniu roku siedemnastego og�oszono nominacj� genera�a Kosi�skiego na genera�a porucznika pruskiej armii, nad Wart� a� zakipia�o. Co z�uda � to z�uda, a co dokument � to dokument. W tym za� razie dokumentem by�o, i� pierwszy legionista nie Prusakom b�dzie komenderowa�, gdy� sam, Litwin szczery z drohickiej ziemi, po niemiecku nie umia�, a cho�by nawet regimenty pruskie legio�skiej mowy si� nauczy�y, to� jeszcze pan Amilkar nie �adnym rzemie�lnikiem �o�nierskim by�, aby si� obcym na instruktora wynaj��. Tedy nie bez racji spodziewano si�, i� po tym pierwszym dokumencie nast�pi drugi, zgo�a rzecz dok�adnie wystawiaj�cy, bo powo�uj�cy pod sztandary narodowe wszystkich polskich oficer�w i �o�nierzy na ziemi pozna�skiej osiad�ych. Dla wyja�nienia tej wojskowej formacji powiadano, jako kr�l pruski postanowi� z cesarzem Aleksandrem p�j�� w zawody i tako� mie� swoje polskie wojsko, i to wojsko, kt�re by mog�o w potrzebie r�wnie zagrozi� Rosji, jako polskie wojsko cesarza Aleksandra grozi�o Prusom. Ten wyk�ad wi�d� niby do tego, �e w razie zawieruchy wojennej pu�ki polskie kr�la pruskiego p�jd� na polskie pu�ki Kongres�wki. Nikt atoli tak dalece w dociekaniach si� nie zap�dza� rozumiej�c, �e ju� by tam genera�owie polscy wiedzieli, jak sobie poczyna�, aby �aw� i��, a jednemu i w�asnemu znakowi s�u�y�. W �lad za nominacj� imci pana Amilkara gruchn�o, �e ksi��� namiestnik pozna�ski ju� list� uk�ada na brygad� piechoty i brygad� jazdy, a co z przedniejszy mi oficerami deliberuje. M�odzie� hurmem sposobi�a si� do zaci�gu; weterani butniej pogl�dali na �fa�dy�; krew zagra�a w Pozna�skiem. A� nagle, pod koniec roku siedemnastego, spad�a nowina, i� pu�kownik Dezydery Ch�apowski, na uczynion� sobie przez ksi�cia Radziwi��a propozycj� obj�cia dow�dztwa pu�ku u�an�w, odrzek�, i� na polskim mundurze nie ma miejsca dla pruskiej kokardy. Dumna odpowied� Ch�apowskiego jednych ucieszy�a, drugich rozgniewa�a. Jedni chwalili pu�kownikowi odmow�, drudzy zarzucali niepolityczno�� i usuwanie si� od powinno�ci obywatelskiej. Ci dla t�szego argumentu j�li wyk�ada�, jako nieprzystojnym jest, aby �o�nierz tak zas�u�ony, jako pan Amilkar Kosi�ski, pruski mundur wdziewa� lub cho�by tylko pruskiemu sztabowi si� poddawa�; tamci za�, broni�c Kosi�skiego, tym zawzi�ciej nastawali na Ch�apowskiego, tym gwa�towniej pot�piali tych, co wyg�rowan� skrupulatno�ci� psuli poczciwe usi�owania. Tymczasem ci, pod imieniem kt�rych si� �cierano, milczeli. Pu�kownik Ch�apowski nawet by� wyjecha� do Anglii na nauk rolniczych badanie, genera� Kosi�ski za�, cho� siedzia� w Targowej G�rce, tyle przecie� dawa� znaku �ycia, ile �e od czasu do czasu jaki artykulik literacki w �Mr�wce Pozna�skiej� og�asza�. Zreszt� najbli�si s�siedzi �Pierwszego Legionisty� 7 wiedzieli zaledwie, i� genera� od dnia swej pruskiej nominacji czego� spochmurnia�, i� prawie nie przyjmowa�, od ludzi stroni�, a jeno coraz cz�ciej do Winnog�ry do D�browskiego je�dzi�. Jako� istotnie, gwarny podot�d dom imci pana Amilkara og�uch�, zawar� wrota swego dziedzi�ca, okiennicami po�ow� okien przys�oni� i niech�tnie ku go�ci�cowi pogl�da�. Nie brak�o z pocz�tku ciekawych i natr�t�w, kt�rzy mimo te oznaki �omotali do bramy, a z odwiedzinami si� zapowiadali. Lecz �e pani genera�owa czego� s�abowa�a, a genera� za� dnie ca�e sp�dza� w Winnog�rze, wi�c go�� nieproszony rad nierad zawraca� sprzed dwora. A �e ze swej strony ani genera�, ani genera�owa zaprosin nie przyjmowali, przeto po pewnym czasie dw�r w Targowej G�rce przybra� sw�j dawny, szczery wygl�d, nie turbuj�c si� zbytnio o go�ci: nikt bowiem ani �mia� przede� zaje�d�a�. St�d �atwo sobie wystawi� zdumienie starego Macieja, kt�ry za ogrodowego w Targowej G�rce s�u�y�, gdy pewnego popo�udnia czerwcowego ujrza� p�dz�c� wprost ku dworowi bryk�. Stary Maciej oczy przetar�, jakby w�asnym nie wierz�c �renicom, za czym z gro�nym pomrukiem powl�k� si� o kiju do bramy wjazdowej. Odsun�� podpieraj�ce rozwarte wrota kamienie i bram� z zewn�trz zatrzasn��. A� uporawszy si� z wrotami, plecami si� o nie zapar� i nastroszywszy siwe, krzaczaste brwi, odwr�ci� si� ku nadje�d�aj�cej bryce, gotuj�c si� do solennej odprawy natr�ta. Ba, i do tym solidniejszej, i� Maciej �ywi� od dawna rankor do samego siebie za to, �e na Trzy Kr�le landrata do dworu wpu�ci� mniemaj�c, i� pan genera� rozkazu do tak urz�dowej osoby nie stosowa�, tym bardziej i� landrat wysumitowa� si� uroczy�cie, jako panu, genera�owi wiezie generalsk� pensj�. Z tego Madejowego rezonowania wynik�o, �e pan genera� landrata w antykamerze sfuka� i razem z asygnatami kaza� mu si� precz wynosi�, a Macieja zekpa� tak okrutnie, jak bez ma�a onego Latoura, co Mantu� podda�, a niemal ca�� drug� legi� do niewoli austriackiej zaprzeda�. Bryka tymczasem ani my�la�a zwa�a� na gro�n� postaw� starego s�ugi i par�a wyci�gni�tym k�usem na bram� wjazdow�. Dopiero gdy zawarta brama ju� wprost zagrodzi�a drog� bryce, stangret paln�� raz i drugi z bata, a wreszcie konie zdar� i zakrzykn�� ra�no: � Hej tam, brama! Maciej na to wezwanie ani drgn��, zapar� si� mocniej o wrota i kijem poszturgiwa� kamuszczki, zda si� ani postrzegaj�c parskaj�cych tu� przed nim ko�skich �b�w. Stangret wyczeka� chwil� i zakrzykn�� ponownie: � Niech�e ta wasan otworzy! Maciej �mign�� kijem po kamuszczkach i b�kn�� opryskliwie: � Czego? Ani dudu! � Zejd� sam i otw�rz! � rozleg� si� za plecami stangreta d�wi�czny g�os m�czyzny siedz�cego w bryce. Stangret zacz�� gramoli� si� ze swego siedzenia. Maciej w oka mgnieniu przeszed� z obronnej pozycji do zaczepnej. � Co to? Czego to? � Do pana genera�a Kosi�skiego! � odpar� z lekkim zniecierpliwieniem m�czyzna. � Nie ma rozkazu! Pani genera�owa niezdrowa, a pan genera� � nie ma rozkazu. Komu wola popasa�, to na folwark do ekonoma. Tu ani dudu! � Wi�c pana genera�a nie ma w domu? � Jest, nie jest, nie ma rozkazu i kwita. � Lecz przecie� zamelduj, do licha! � Nie ma rozkazu! � oburkn�� Maciej i �mign�� kijem po kamuszczkach. M�czyzna w bryce �achn�� si�, odrzuci� p�aszcz z ramion i wyskoczywszy z bryki, szed� wprost na Macieja, zabieraj�c si� snad� do gor�cej rozprawy. Lecz zanim stan�� przed gro�nie wyprostowan� postaci� starego Macieja, wypogodzi� twarz ozwa� si� jowialnie: 8 � A, mo�ci J�drzejowski, takiego przywitania si� nie spodziewa�em ! Maciej �ypn�� szklistymi oczyma. � Bo... a jak�e, nie ma rozkazu! � Tam do diaska, nie poznajesz�e mnie, a kto ci przy szturmie Sandomierza sier�antowa�? Stary drgn��, fyrkn�� nosem i chude, �ylaste r�ce ku go�ciowi wyci�gn��. � Chryste, a to� pan �ukasi�ski! Ani dudu, pan �ukasi�ski! Gdzie�bym nie pami�ta�! Maciej do ramienia �ukasi�skiego si� pochyli�, lecz ten go szybkim ruchem powstrzyma� i za r�k� u�cisn��. � Nie, nie, m�j J�drzejowski, dziadem moim mogliby�cie by�! Dawaj r�k�, w jednym plutonie chodzili�my. Raduj� si�, �e was widz� zdrowym! No, a teraz mi przyst�pu nie bro�cie, skoro przekonali�cie si�, �em nie Filistyn. J�drzejowski si� zafrasowa�. � Kiedy bo, panie poruczniku... � C� tedy, pani genera�owa cierpi�ca? Pana genera�a nie ma w domu? � Nie, nie to, tylko �e nie ma rozkazu, to jest na odwr�t: jest rozkaz, nie przyjmujemy nikogo, chyba pan Szczaniecki albo pan Pr�dzy�ski, albo ten... i ani dudu. �Bram� zawieraj i �ywego ducha nie wpuszczaj.� �ukasi�ski si� zas�pi�. � Hm! Gdybym by� wiedzia�, pismo bym przodem wyprawi�. � Bram� kazali zawrze�. Mnie samemu, panie poruczniku, nijako... J�drzejowski skrzywi� si� w tym miejscu z tak komiczn� �a�o�ci�, �e a� �ukasi�skiego rozweseli�. � Bram�, bram�, powiadasz. No, a furtk� mo�na? � Fu-furtk�? � zdziwi� si� serdecznie Maciej. � O furtce dalipan nie by�o mowy, wi�c chyba �e furtka, tylko meldowa�, ani dudu! � Wybornie! Tedy, m�j J�drzejowski, stawcie czo�o bryce, a ja tymczasem op�otkami samotrze�. W razie czego, nie widzia�e� mnie. Maciej chcia� protestowa�, lecz spojrzawszy na �ukasi�skiego, jakby mu serca zabrak�o na d�u�sze opieranie si�. � Zekpa� mnie pan genera� raz za landrata, a jak zekpie drugi raz za pana porucznika, to chocia� para, a b�dzie l�ej. Niech�e pan porucznik jeno zwa�a na psy. Pan genera� musi w ogrodzie za pa�acem. �ukasi�ski skierowa� si� ku furtce mi�dzy op�otkami, a dostawszy si� za kamionk�, skr�ci� w bok dziedzi�ca, wprost w g��b ogrodu za dw�r, upatruj�c w krzy�uj�cych si� a wij�cych na wsze strony dr�kach i �cie�kach postaci pana genera�a. A� dotar� tak do kamionki pod cieplarni� i nikogo nie napotka�. Zawr�ci� tedy w przeciwny kraniec, lecz i tym razem nie by� szcz�liwym. By�a to dla� okoliczno�� wielce niepomy�lna, �ukasi�ski bowiem, ju� wybieraj�c si� z Warszawy, s�ysza� o nag�ym i nieub�aganym odludztwie genera�a, a nadto mia� nie lada w�tpliwo��, czyli samo nazwisko �ukasi�ski nie starczy genera�owi, aby na tym mocniejsze wrzeci�dze drzwi przed go�ciem zamkn��. Ale nie pora by�o o odwrocie my�le�, �ukasi�ski bez wahania z kra�ca ogrodu j�� i�� wprost ku dworowi. Lecz gdy w perspektywie alei ukaza� mu si� spowity winem ganek, �ukasi�skiemu raptem tchu zabrak�o. Zastanowi� si� wi�c, a dostrzeg�szy �aweczk� darniow�, osun�� si� na ni� oci�ale i tak zastyg� bez ruchu, bez drgnienia twarzy, bez mrugni�cia powiek, niby poch�oni�ty graniem s�onecznych cieni, padaj�cych z przesyconego �wiat�em grabu, niby zas�uchany w pogwar pszcz�, rozhulanych nad krzakami ja�min�w, bramuj�cych rabaty alei, niby w zapatrzeniu szukaj�cy wytchnienia dla my�li. �ukasi�ski tak bezw�adnie podda� si� os�upieniu, kt�re go ogarn�o, �e ani nie zwr�ci� uwagi na odg�os �wawych krok�w w pobli�u, ani nie spostrzeg� drobnej, ruchliwej postaci m�czyzny w bia�ym kitlu, kt�ra zarysowa�a si� poza klombem i nadchodzi�a wprost ku �awce. 9 M�czyzna w bia�ym kitlu snad� by� baczniejszym, gdy� raptem przystan��, zmierzy� bystrym spojrzeniem �ukasi�skiego i z wyrazem niepewno�ci ruszy� zn�w, a� zbli�ywszy si� do siedz�cego, zatrzyma� si� i zagadn�� niech�tnie: � Co tu aspan? �ukasi�ski na d�wi�k g�osu m�czyzny w bia�ym kitlu porwa� si� z �awki, wyprostowa� ca�� �mig�o�ci� swej m�odej a m�skiej postaci i uchylaj�c kaszkietu, rzuci� gor�czkowo: � Wszak mam honor z panem genera�em? � No tak, lecz co aspan, co tu aspan? � Jestem Walery �ukasi�ski, niegdy� porucznik sz�stego pu�ku wojsk Ksi�stwa Warszawskiego. Genera� poczerwienia� z lekka. � �ukasi�ski, tak, pami�tam. Wi�c dzi� major czwartego pu�ku w wojsku kongresowym? � Tak, panie generale. Kosi�ski �ci�gn�� brwi. � Bardzo mi�o, ale daruj, �e bez ogr�dki zapytam, co pana do mnie sprowadza? � Pragnienie przypomnienia si� jego �askawo�ci, ch�� zasi�gni�cia rady. Genera� �achn�� si�. � Mo�ci majorze, o ile mi wiadomo, radzi� sobie potrafisz znakomicie, a co do pami�ci mej, to ta a� nadto zaprowidowan� zosta�a nowinami, na jakiego to personata u jego cesarzewiczowskiej mo�ci wyszed�e�. St�d wybacz, ale trudno mi zgodzi� si� na tak niespodziewany zaszczyt. �ukasi�ski poblad�; dr�enie przebieg�o jego kszta�tnie wygi�te wargi. � Generale, mniema�em, �e cho� tu nie wed�ug mizernych obm�w ludzi s�dz�. � Nie bierz mi za z�e, mo�ci majorze, �yj� z dala od ludzi, nie przyjmuj� nikogo. Gdyby� si� by� zapyta�, uprzedzono by ci� zawczasu. Wina s�u�by mojej... � Mego urojenia raczej � przerwa� gor�czkowo �ukasi�ski � �egnam tymczasem. � Bo dalipan pozw�l, majorze � zacz�� pojednawczo genera�, kt�rego wartka odpowied� �ukasi�skiego zak�opota�a � nie rozumiesz mnie. � A� nadto, �e genera� raczy� nabra� o mnie nowego wyobra�enia i to wed�ug potwarczych wie�ci, sam za� ani dziwi si�, i� stawi�c si� tu, na wie�ci o nim chodz�ce nie zwa�a�em! � Jak to bo, jak to?! � Ano, takim ci ja podobno jestem personatem u jego cesarzewiczowskiej mo�ci, jakim pan genera� u kr�lewskiej. Kosi�skiemu krew uderzy�a do g�owy. � S�uchaj, mo�ci �ukasi�ski � odrzek� urywanym g�osem � mam ci� za cz�owieka honoru. Tak rozsta� si� nie mo�emy. Tu, na tym miejscu, musimy rzecz rozstrzygn��. Pozw�l, w tej chwili przynios�, co trzeba. Wracam natychmiast. Genera�, nie czekaj�c na odpowied� majora, rzuci� si� na prze�aj ku dworowi. Zanim �ukasi�ski zdo�a� och�on�� z pierwszego wzburzenia, Kosi�ski ju� stan�� przed nim zadyszany, rozgor�czkowany. � A teraz wybieraj, panie majorze, tu masz pistolet, a tu moj� nikczemn� �ap�: albo mi w �eb wypal, albo podaj r�k� swemu dawnemu brygadierowi. �ukasi�ski potrz�sn�� g�ow�. � Nie �ywi� urazy, mam honor po�egna�! Kosi�ski chwyci� majora w ramiona. � Tak waszmo�ci nie puszcz�! Nie czy� mi tej krzywdy. Zawini�em, lecz patrz, jakich�e to sam doczeka�em czas�w, ��� mnie zalewa, sobie samemu obmierz�em. Panie Walery, no, ju� mi nie przymawiaj, korz� si� przed waszeci�, bij� w piersi i ca�ym sercem w dom prosz�. 10 Major broni� si� perswazjom genera�a i odje�d�a� chcia�, lecz gdy mu Kosi�ski bitw� pod �arnowcem wypomnia�, a do czas�w adiutanctwa �ukasi�skiego si�gn��, major zmi�k� i da� si� powie�� do dworu. Tu ostatnie lody wnet prys�y, bo genera� tak zacnie do majora przem�wi�, �e i ten roztaja� i zrzuci� z siebie przybran� sk�r� ugrzecznionej rezerwy. A dopiero� kiedy Kosi�ski, daj�c folg� poruszeniu, sfuka� starego J�drzejowskiego za to, �e �mia� bryce �ukasi�skiego wstr�ty czyni�, to ju� taka zst�pi�a pogoda a jasno��, �e ca�y dw�r w Targowej G�rce powesela�, a rozhowor poszed� a� ku pokojom pani genera�owej. Kosi�ski podczas go�cia swego w kancelarii usadowi�, do podwieczorku kaza� nakry�, a ugaszcza�. Tu jeszcze p�g�bkiem odpowiada� �ukasi�ski, tu jeszcze genera� rwanymi zdaniami ciska�, a� kiedy major, wspominaj�c o swej podr�y, b�kn�� co� o pruskiej granicy, Kosi�skiemu potok s��w zerwa� si� z ust: � Patrz�e, na co zn�w zeszli�my! Patrz�e na dobrodziej�w z kongresu wiede�skiego! P�ty �zy nad nami ronili, a� nas po raz sz�sty pokawa�kowali! No, bo� sz�sty! Trzy by�y rozbiory stanis�awowskie, czwarty Tyl�a, pi�ty po roku dziewi�tym, sz�sty teraz, wiede�ski! Wy tam, w tym �wie�o upieczonym Kr�lestwie, cho� tyla macie, �e was gromada ludu, a my tu ani jutra, ani spodziewania, ani z�udy. S�ysza�e� przecie�, genera�em porucznikiem pruskim mnie zrobili. Przyj��em, bo mi si� Radziwi�� zakl��, i� tu idzie o tworzenie polskiego wojska! I podobno Radziwi�� prawd� m�wi�, bo i minister Hardenberg to� samo w oczy mi powt�rzy�. Ale c�, Peterburkowi si� to nie spodoba�o i kr�lewska mo�� zwin�� chor�giewk�. � Wi�c istotnie formacja pogrzeban� zosta�a? A te� uroczyste przyrzeczenia?! � Pod ziemi� ju� ich nie znajdziesz. Uwa� tedy, co ze mn�! Ani si� do Prusak�w naprasza�em, ani my�la�em komu innemu ni� swoim s�u�y�. A tu c�? Kosi�ski si� na pruskiego dygnitarza wypromowa�, a o polskich regimentach ani s�ychu. Z tego, po latach tu�aczki, wojowania tylem si� doczeka�, �e mnie lada chmyza szameruje, a prusacko�� zarzuca! Powiedz no, panie Walery, czyli mo�esz teraz dziwowa� si�, i� na cudaka zeszed�em, i� mi w�troba do rozumu si� dobiera, i� rad bym ka�dego �ga� j�zorem a przymawia�? Do czarta, a tu na ostre nie ma z kim i��, bo za plecami gadaj�. A przecie� nie wdzia�em onego munduru, kt�rym mnie obdarzono, a przecie� landratowi, co mi �o�d pruski przywi�z�, drzwi pokaza�em! C� wi�cej uczyni� mog�em? Mia��em si� sam zaprosi� do lochu magdeburskiego na rehabilitacj�? Tfy! Lepiej nie m�wi�, bo jak ruszysz, to by� trzy dni pomstowa� i jeszcze ��ci nie ula�. Rzecz w tym, i� u nas �le si� dzia� zaczyna. Ksi��� Antoni niby wywodzi, kalkuluje, pomy�lniejszego wiatru wyczekuje, ale� s� to kosza�ki opa�ki. My tu z prusk� mo�ci� nic nie mamy do zyskania, a wszystko do stracenia. � I my nie w lepszym jeste�my po�o�eniu. Genera� spojrza� uwa�nie na �ukasi�skiego i b�kn�� niepewnie: � H�? Bo jak�e to? Wszak ci wy w Kongres�wce? � Mamy ten sam punkt wyj�cia, a nim jest powstanie! � zakonkludowa� z moc� �ukasi�ski. Genera� odsapn��, si�gn�� w milczeniu po lulk�, napcha� j� tytuniem, skrzesa� skier na hubk�, roz�arzy� j�, przy�o�y� na tytu� i pykn�� b��kitnym dymem i niby zapomniawszy o definicji majora, zagadn�� flegmatycznie: � A teraz powiadaj mi, panie Walery, jak�e ci na nowej s�u�bie pod cesarzewiczem. � To� pewnie pan genera� s�ysza�: ��ukasi�ski oczko w g�owie, �ukasi�ski faworyt. Chluba dywizji, chwa�a brygady�. � No, a naprawd�? � Naprawd�: tyle racji, i� o �o�nierza dbam, s�u�by pilnuj�, karno�ci strzeg�, unikam ha�as�w o lada sprzeczk�, no i z�by �ciskam. � Tw�j pu�k jest pod Mycielskim, w brygadzie Grabowskiego? 11 � By�; w roku zesz�ym mianowali nam Bogus�awskiego na dow�dc�, a na brygadiera awansowa� Blumer. Grabowski zosta� trzecim dyrektorem generalnym w Komisji Wojny. � A c� my�lisz o Konstantym? �ukasi�ski zachmurzy� si� i odrzek� g�ucho: � Panie generale, pozw�l, �e zamilcz�. Nie chcia�bym b�ahego s�owa powiedzie�, a na s�d bezstronny o cesarzewiczu mnie nie sta�. � Pochwalam waszmo�cin� pow�ci�gliwo��, w twoim po�o�eniu rzekomego ulubie�ca jeno ci to zaszczyt przynosi. Major oczy przys�oni� powiekami, jakby dobywaj�ce si� spod nich blaski chcia� skry�. Kancelari� chwilowa zaleg�a cisza, a� Kosi�ski ozwa� si� zmieniaj�c przedmiot rozmowy. � Bardzo si� ciesz�, �e ci� ogl�dam, majorze. �wiat czasu nie widzia�em waszmo�ci. Zm�nia�e�, anibym ci� pozna�. Ale, ani zgadniesz, kto mnie niedawno wypytywa� o ciebie, wojewoda-genera�. � D�browski?! � Tak, zm�wi�o si� o tobie. Genera� nie m�g� si� do�� nachwali� postawy czwartego pu�ku na paradzie cesarskiej. �ukasi�skiemu pulsa na skroniach nap�cznia�y, chcia� co� rzec, lecz si� zm�g�. Kosi�ski, jakby my�li majora przenikaj�c, doda�: � A �e s�ysza�, i� jeste� dusz� pu�ku, tedy wypomnia� waszmo�ci. Nie prezentowa�e��e si� genera�owi-wojewodzie? � Nie mia�em sposobno�ci. Podczas sejmu dzie� i noc trzymali nas w koszarach; a potem do genera�a-wojewody przyst�p trudny, szpieg�w jak nabi�. Kosi�ski pykn�� z lulki, spojrza� spod oka na �ukasi�skiego i nic nie odpowiedzia�. Kancelari� po raz drugi cisza zaleg�a. Kosi�ski zn�w niby pu�ci� mimo uszu uwag� �ukasi�skiego, major za�, nie doczekawszy si� s�owa, zasun�� si� zn�w w ��wi� skorup�. Milczenie obustronne ze zwyk�ego przestanku w rozmowie przeistoczy�o si� w niezno�nie niemi�� pauz�. Na chudej, pomarszczonej twarzy pana Amilkara zarysowa�a si� wyczekuj�ca, skupiona flegma. Wynios�e czo�o �ukasi�skiego falowa�o bruzdami wewn�trznej walki. A� wreszcie major poruszy� si� i zapyta� raptownie: � Czy wojewoda-genera� przebywa obecnie w Winnog�rze? � Powinien lada godzina wr�ci�, czekam nawet na wiadomo��, wyjecha� w Krakowskie. � My�la�em, �e zastan�. W Warszawie m�wiono mi, �e wojewoda-genera� wprost z sejmu do Winnog�ry powr�ci�. � No tak, lecz wypad�o mu w rodzinne strony. � Wszak pan genera� z wojewod�-genera�em w bliskiej pozostaje za�y�o�ci? Kosi�ski zasun�� szyj� w wystaj�ce nad chustk� patermordery. � Pych... pan D�browski rad dawnemu towarzyszowi broni a podkomendnemu. Ju�ci cz�ek garnie si� do tego jedynego serca, kt�re zawsze jednakowo grzeje; ale gdzie tu o za�y�o�ci m�wi�! � Powiadano mi. � Bzdury ludziska prawi�! � uni�s� si� raptem Kosi�ski. � Ja w za�y�o�ci z panem D�browskim! A organista ze �wi�tym J�zefem! Nie, nie, mo�ci �ukasi�ski, nie na to osiwia�em przy D�browskim, abym za pan brat by� z tym, nad kt�rego nie by�o jeszcze! Tak, nie by�o i nie b�dzie, bo jak ziemia takiego jednego wyda, to ju� jej musi na ca�e bytowanie starczy�! � Prawda, generale � przyzna� cicho �ukasi�ski. Lecz pana Amilkara to przyznanie racji nie uspokoi�o, bo b�cn�� lulk� o st� i ci�gn�� tchem jednym: � D�browski! Nasze prawnuki zbutwiej�, dwadzie�cia pokole� robactwo stoczy, a on jeden zostanie! Genera� i genera�! Generalskich bulion�w naros�o niby ple�ni, a ilu� genera��w mamy?! On jeden by� od Maciejowickiej bitewki i on jeden genera�owa� b�dzie p�ty, p�ki ta 12 rozerwana ziemia si� nie zewrze, p�ki duch piastowy nie zmartwychwstanie. Wam kongresowiakom cesarskie przepychy za�mi�y bystro��, was oszo�omi�y wiede�skie przysi�gi a uroczyste deklamacje wilk�w, kt�rzy rok ca�y wyli ze wspania�omy�lnej troski o dol� barana, a� ci go porwali na cz�ci! Widzisz waszmo�� t� pi��? To jest m�j kongres! � Z�ote s�owa, panie generale! Kosi�ski spojrza� na rozognion� twarz �ukasi�skiego i och��d�, lecz major nie zwa�a� ju� na widoczn� zn�w pow�ci�gliwo�� pana Amilkara, do kieszeni surduta si�gn��, doby� papier we czworo z�o�ony i poda� Pierwszemu Legioni�cie. � Oto, z czym przybywam. Genera� z pewnym zdziwieniem wzi�� papier, roz�o�y� i do oczu podni�s�. Ale zaledwie przebieg� kilka wierszy, drgn��, zaszele�cia� nerwowo papierem i szepn��: � Od Wierzbo�owicza... wi�c waszmo��... waszmo�� jeste� tym, na kt�rego my tu czekamy od dw�ch miesi�cy?! � Na rozkazy genera�a! Kosi�ski raz i drugi papier do oczu podni�s�, jakby jeszcze mu nie dowierza�, jeszcze sprawdza�. � Wi�c Wierzbo�owicz w imieniu waszmo�cinym? � Nie tylko w moim, generale, bo� gromada nas jest. � Tak, tak, ale� dusz� tej gromady waszmo�� jeste�... waszmo��... Kosi�skiego kurcz chwyci� za gard�o, poruszy� wargami, lecz nie mog�c g�osu doby�, porwa� �ukasi�skiego za r�ce i �ciska� je, a w d�oniach tuli�. � Generale, nie zas�u�y�em sobie niczym. � Stokro�, stokro�! Upatrywali�my w tajemniczym naczelniku wszystkich, krom ciebie! Nie umiem politykowa�. Ow� my�leli�my, �e� jest jednym z tych, kt�rzy dorwawszy si� do pa�skich wzgl�d�w, o sobie jeno my�l�. A bola�o nas to, dokucza�o nam, bo� zdolno�ciami si� wyr�niasz, bo�, co nam nie obcym, ca�ego pu�ku cieszysz si� mi�o�ci�. St�d dwakro� wi�ksza rado��. Panie Walery, a to� dopiero siurpryz� panu, D�browskiemu zgotowa�e�! A patrz oczajdusz� Wierzbo�owicza! By�a o tobie mowa przy nim, s�owa nie pisn��, nawet mrugni�ciem si� nie uj��. A przecie� szwagrem ci jest. � Obligowa�em go. I trzeba, generale, �eby i dalej tak, a nie inaczej o mnie m�wiono. To boli czasem, ale i to chroni, to rozwi�zuje r�ce. � Masz s�uszno��, majorze. Za poczciw� ofiar� podw�jna spotka ci� nagroda! Czekaj�e, dzi� na noc pacho�ka do Winnog�ry pchn� dowiedzie� si�, czy pan D�browski wr�ci�; je�eli tak, to jutro na po�udnie dotrzemy do wojewody. I wiesz, dla wi�kszej siurpryzy, ani nie wspomn� o twej misji, jeno wprost zapowiem, �e majora �ukasi�skiego przywo��. � Wola�bym generale, �eby to najciszej urz�dzi�. Dosta�em urlop do Karlsbadu. Nikt ani nie przypuszcza, �e od Krakowa skr�ci�em na Pozna�. Bytno�� moja w Winnog�rze mog�aby obudzi� czujno�� szpieg�w warszawskich. � Hm, widzisz, panie Walery, b�ka bym strzeli�! Oczywi�cie, �e trzeba spotkanie z panem D�browskim inaczej u�o�y�. Lecz polegaj na mnie, Kossobudzkiego wyprawi�, �o�nierzysko z kamienia, w�odarzuje u mnie. Genera� si� zakrz�tn��, na kredensowego zakrzykn��, po ekonoma pos�a� i naradziwszy si� z nim, do kancelarii powr�ci�. Teraz dopiero rozmowa z �ukasi�skim potoczy�a si� ra�no, a� stopniowo przesz�a w poszmer bratni dw�ch jednakowo czuj�cych dusz, jednakowo pragn�cych serc. Zar�wno genera�, jak i �ukasi�ski nie pr�bowali rozbiera� s��w Aleksandra I, wyrzeczonych na dopiero co odbytym sejmie warszawskim, ani wypomina� ostatnich awantur cesarzewicza, ani zastanawia� si� nad kr�tactwem Nowosilcowa czy te� deliberowa�, ku czemu mo�� pruska zmierza. Starczy�o im dw�ch zda�, aby zaniecha� kwestii jasnych, oczywistych i 13 przes�dzonych dla ka�dego, kt�ry nie swego, lecz ojczyzny dobra pragn��, kt�ry nie och�apu z pa�skiego sto�u, ale przysz�o�ci ludu polskiego szuka�. Jako� genera� bez wst�p�w j�� napomyka� o swoich i Szczanieckiego pu�kownika planach ku skupieniu patriot�w, utworzeniu gromady, kt�ra by nie da�a zgnu�nie� ludowi, kt�ra by ducha w nim nieci�a, a t�yzn� zaprawia�a, no i kt�ra poda�aby r�ce braciom z Galicji, Kongres�wki, Litwy, Wo�ynia i Podola. �ukasi�ski wys�ucha� uwa�nie Kosi�skiego, a gdy ten sko�czy�, zwierzy� si� ze swoimi zamys�ami. � Jest nas kilkunastu do dzisiaj, przy najsilniejszych zabiegach, za lat kilka mo�e by� nas kilkuset � to za ma�o na Polsk�, a za wiele na dochowanie tajemnicy, na ustrze�enie si� wykrycia. Werbunek jest niebezpiecznym i trudnym. Dlatego te� inn� drog� rad bym obra�. Kr�lestwo i Litwa a� si� roi od wolnomularstwa, wolnomularstwo jest dozwolonym, to� nawet cesarzewicz w lo�y zasiada. Ow� zda�o mi si�, i� mo�na by w�asne otworzy� lo�e, zmieni� statuty i nie ku odbudowaniu �wi�tyni Salomona d��y�, lecz ku odbudowaniu Rzeczypospolitej zmierza�. Do l� takich mo�na zgo�a otwarcie namawia� upatrzonych i tam ich z wolna zaprawia� i wypr�bowanych d�wiga� do l� drugiego stopnia i jeszcze trzeciego, a dopiero w stopniu czwartym pracowa� otwarcie. Kosi�ski na ten wyw�d potar� zmarszczone czo�o. � �mia�y rzut, ale diablo trudny. Pr�bowa�em tego chleba, ci�ki do prze�kni�cia. T�umowi nie wierz� nigdy, gromadce dzielnych zaufam zawsze. � Niezawodnie, gromadka dzielnych znaczy wi�cej, ale w�wczas gdy t�um jest urobionym, cho� ociosanym z grubego. Zreszt�, generale, nie upieram si� przy moim uk�adzie, a raczej przy uk�adzie naszej garstki. Przeciwnie, rad b�d� najsurowszemu podda� go s�dowi, w tym celu przyby�em. Przywioz�em szczeg�owy opis. � Doskonale, dzi� jeszcze na noc do przewertowania go zasi�d�, �ebym si� przed genera�em nie zb�a�ni�. �ci�gniemy Szczanieckiego, a bodaj i Miel�y�skiego. No, no, panie Walery, przekonasz si�, �e i tu ludzie nie �pi� na laurach. � Wi�c genera�-wojewoda nie odm�wi? � Jak to? Co? � Bo, generale, nie mam czego kry�, garstka nasza nie z potentat�w si� sk�ada, s�dzia, adwokat, szlachcic wo�y�ski, a co Wierzbo�owicz: jako podpu�kownik, najwi�kszym mi�dzy nami personatem. � Do czego waszmo�� zmierzasz? � Do tego, generale, �e D�browskiego pragn�liby�my mie� za przewodnika, za wodza, a wobec naszej ubogiej w zas�ugi czeredy obawiamy si�, aby nam nie odm�wi�. Kosi�ski po�o�y� r�k� na ramieniu �ukasi�skiego. � D�browski nie odmawia nigdy dobrej sprawie! Major nie zd��y� odpowiedzie� genera�owi, gdy na progu ukaza�a si� wypr�ona posta� starego kamerdynera. � Co tam? � zagadn�� niecierpliwie genera�. � Ja�nie pani marsza�kowa Bro�cowa! Kosi�ski otworzy� szeroko oczy. � Kto? Kto? � Ja�nie pani marsza�kowa Bro�cowa z pann�. � Powiedzieli�cie? � Kaza�a si� zameldowa� do pani genera�owej i do pana genera�a. Pan Amilkar strzepn�� z determinacj� r�koma. � Ano c�, le�, pro� do salonu, zaraz przyb�d�, jeno surdut wdziej�. Kamerdyner wyszed�, genera� odwr�ci� si� do �ukasi�skiego. 14 � Masz ci bal z Bro�cow�! Trzy dni b�dzie plotkowa�a, zanim si� ruszy. A w dodatku �ona mi s�abuje! No i nie lubi� tej baby! W por� si� wybra�a. Ale bo, panie Walery, wam co� jest? � Mnie? Nic zupe�nie. � Darujesz waszmo��, musz� si� ogarn�� i go�ciowi si� ucieszy�. � Niech pan genera� mn� si� nie k�opocze. O jedno bym prosi�, aby mnie pan genera� gdzie na ustroniu zasadzi� i o bytno�ci mej Bro�cowej nie m�wi�. Lepiej, �eby mnie nie widzia�a. � Wi�c znasz j�, znasz? � Dobrze. � Masz s�uszno��, majorze, tak b�dzie lepiej. Baba si� znudzi i pr�dzej wyjedzie. Chod� t�dy do sionki, w go�cinnym pokoju ci� ulokuj�, wybacz jeno z g�ry samotno�� chwilow�. Po wieczerzy czmychn� Bro�cowej. Kosi�ski zaprowadzi� majora bocznymi schodami na pi�terko, nani�s� mu kopersztych�w do ogl�dania i przeprosiwszy solennie, na powitanie marsza�kowej pod��y�. �ukasi�ski, zostawszy sam, pochyli� si� nad kopersztychami, lecz te zm�czy�y go czego�, wi�c przeszed� si� po izdebce, otworzy� okno i si�gn�wszy do mantelzak�w podr�nych, kt�re genera� kaza� z bryki przynie��, doby� zw�j papier�w i pr�bowa� raz jeszcze u�o�ony plan wolnomularstwa patriotycznego. Ale nawet ta ukochana, najdro�sza mu sprawa nie zdo�a�a rozp�dzi� natr�tnych my�li, cisn�cych si� do g�owy majora. Daremnie �ukasi�ski pr�bowa� rozbiera� punkty organizacyjnego statutu, daremnie zastanawia� si� chcia�, kt�ry postulat mo�e wyda� si� s�abszym, a kt�ry genera�owi zgo�a dziwacznym mo�e si� przedstawi�, jak ten, aby, dla upozorowania legalno�ci, w ka�dej lo�y mie� biusty cesarskie na honorowym miejscu, z ka�dego wiersza czytanego skryptu wychyla�y si� ku niemu wielkie, sp�oszone, czarnogranatowe oczy, a w uszach brzmia�y mu echa zgie�kliwego rozgwaru na ostatnim zebraniu u Bro�c�w. I �ukasi�ski odrzuci� trzymany skrypt, g�ow� wspar� na framudze okiennej i podda� si� natr�tnym wspomnieniom. To� ledwie rok min��, jak �ukasi�ski sta�ym bywa� go�ciem u marsza�ka Kr�lewskiego Zamku, jak �y� jeno my�l� ogl�dania panny �anety, jak �ciga� j� ka�dym pulsu uderzeniem, jak �ni� cudny sen, jak roi�! I nie tylko roi� przecie�. Bo� i pan Broniec mile przyjmowa� zabiegi �ukasi�skiego skierowane ku swej najstarszej pasierbicy, i pani Bro�cowa nie szcz�dzi�a s��w zach�ty, ba, nawet hrabia Grudzi�ski, ojciec, cho� z dala, Wierzbo�owiczowi si� zwierzy�, �e rad by �ukasi�skiego mie� za zi�cia. Wszystko sk�ada�o si� ku dobremu, a� potem Gutakowski ministrowicz spad� jak kula, a nim jedn� z trzech panien Grudzi�skich sobie upodoba�, dwom naraz si� zaleca�. Zjawienie si� Gutakowskiego by�o pierwsz� chmur�, i gro�n�. A potem dom Bro�c�w zhardzia�, matka o wi�kszej karierze dla c�rek zacz�a my�le�, panna �aneta posmutnia�a, och�od�a. Lecz to podobno by�y jeszcze dobre, jeszcze szcz�liwe chwile. A� w saloniku Bro�c�w ukaza� si� wielki ksi��� Konstanty! Zanim ktokolwiek spostrzeg�, zorientowa� si�, odgad� intencje cesarzewicza, nast�pcy tronu, �ukasi�ski ju� je w lot chwyci�, ju� je zg��bi�, ju� nie w�tpi�. Ma�e, �widruj�ce oczy ksi�cia wpija�y si� w �anet�, ruda g�owa ku niej si� chyli�a, ku niej szeroka, ceglasta szczerzy�a si� twarz. I zacz�y si� dla majora noce d�ugie, dni m�ki, bezsilnego gniewu. Na nic si� nie zda�y napomknienia �ukasi�skiego, na nic usi�owanie przekonania Bro�c�w. Marsza�kostwo ani my�leli zawi�zywa� losu �anecie i zbywali majora p�s��wkami. �ukasi�ski upatrzy� sposobno�� i do �anety wprost si� odwo�a�, lecz ca�y jego impet osadzi�o jedno jej spojrzenie, ca�y �ar wystudzi�o w nim jedno uprzejme s�owo. Odt�d �ukasi�ski snu� si� jak cie� po komnatkach Bro�c�w, ju� nie szuka� oczu �anety, ju� nie ��da� u�miechu, ju� nie napawa� si� czarem id�cym z jej postaci, lecz trwa�, aby do dna wychyli� gorycz, aby nic z b�lu nie uroni�. Potem, potem, tu� przed ksi�ciem, wyr�s� niby spod ziemi Rembieli�ski. I bez ubiegania si� o wzgl�dy, o r�k� �anety si� deklarowa�, bo i ani my�la� pannie si� naprzykrza� lub miesza� si� do jej rozm�w z ksi�ciem. �ukasi�ski zrozumia� gr�. Czemu opiera�a si� dot�d �aneta Grudzi�ska, do tego 15 da�aby si� sk�oni� cesarzewiczowi pani Rajmundowa Rembieli�ska. Majora na te sid�a bezecne opanowa�a w�ciek�o��. Do oczu Bro�cowej prawd� wypowiedzia�, a gdy ta cale do serca rzeczy nie bra�a, wszcz�� sprzeczk� z Rembieli�skim, wyzwa� go i naznaczy�. Od tej pory przesta� bywa� u Bro�c�w. Od tej pory raz jeden podczas parady na Saskim placu widzia� �anet�, jak z okna mieszkania genera�a Toli�skiego wraz z kilku damami wia�a chustk� na powitanie p�dz�cej czw�rki ksi���cego kabrioletu. Major odetchn�� ci�ko i mocniej ku ogrodowi si� wychyli�, jakby przestworu szukaj�c dla t�ocz�cych go wspomnie�, gdy naraz, tu� za sob�, us�ysza� zafrasowany g�os genera�a: � R�b, co chcesz, panie Walery, musisz zej�� na d�. Nie uda�o si� incognito. � Ale�, generale... � Nie moja wina, z Bro�cow� to tak: zanim karczm� min�a, ju� zdo�a�a j�zyka zasi�gn��, a wyrekonesansowa�, �e major czwartego pu�ku bawi w Targowej G�rce. Major nie wiedzia�, co odpowiedzie�. Kosi�ski wzi�� to za konfuzj�. � Co tam, przecie� ci� baba nie zje! A�eby� st�d gaw�d niepotrzebnych nie mia�, ze�ga�em, �e� po sumk� lokowan� u mnie wst�pi� w drodze do �bad�w�. Dalej, dalej, panie Walery. W�sa nie ka�� ci podkr�ca�, bo go, biedaku, wed�ug arcystrategii cesarzewicza, jako piechur goli� musisz, ale� chocia� faworyciny nastrosz, bo dalipan, c�ru� Bro�cowej warta grzechu! I baba nie bez kozery napar�a si� ciebie, wodzi przecie� ten sw�j towar macierzy�ski nie tylko na pokaz. � Wi�c i panny Grudzi�skie s� z marsza�kow�? � Tatarzynie, bisurmanie, zaraz mu si� pluralisu zachciewa! Jedna jest, �ania nie dziewczyna, starczy za mendel. Mnie samemu nie bardzo tacy go�cie, ale �e mi z tob� tyle dzi� ukontentowania sp�yn�o, to niech tam i Bro�cow�! Nie marud�, nie zm�czysz si� dyskusj�, Bro�cowa za nas dw�ch nagada. �ukasi�ski chcia� si� wymawia�, lecz pan Amilkar pod rami� go uj�� i poci�gn�� za sob�. Major zm�g� si�. Opiera� si� by�o niepodobna. Spotkanie z Bro�cow� nie u�miecha�o mu si�, ale i nie mia� racji kry� si�, bo m�g� jej nie tylko spojrze�, ale i ostro spojrze� w oczy. No, a z pann� Grudzi�sk�, je�eli to by�a jedna z si�str �anety, ��czy�y go raczej mi�e wspomnienia. Tu� przed drzwiami do salonu, zdj�a �ukasi�skiego w�tpliwo��: a gdyby �aneta? � Pozw�l, panie generale � zapyta� niepewnie �ukasi�ski � czy pani Bro�cow� jest z pann� J�zefin�? � Nie umiem ci powiedzie�, ale masz, przekonaj si� � odpar� ra�no Kosi�ski i drzwi przed majorem rozwar�. �ukasi�ski przest�pi� pr�g i zamar� w powitalnym uk�onie: o trzy kroki przed nim, wsparta na klawikordzie, sta�a �aneta Grudzi�ska. 16 II �ukasi�ski sam nie zdawa� sobie sprawy, jak przebrn�� pierwsze ognie przywitania, jak zdo�a� wyj�ka� kilka zdawkowych frazes�w i jak nareszcie krzykliwy g�os Bro�cowej wpad� w znane majorowi tempo bez�adnego paplania. Niegdy� ta paplanina pani marsza�kowej dokucza�a �ukasi�skiemu. Dzi� by�a mu mi��, b�ogos�awion�, bo dzi�ki niej m�g� zasun�� si� w r�g fotelu i och�on�� z wra�enia, a raczej oswoi� si� z my�l�, �e to, co mniema� by� stygn�cym, �arem wion�o, �e to, co przypuszcza� by� obola�� jeszcze blizn�, by�o ran� piek�c�, ran� krwaw�. I major podni�s� czo�o, niedostrzegalny u�miech przemkn�� mu si� po ustach, b�lem je naznaczy� i sczez� w m�skim za�amie warg. Ha, to� winszowa� sobie m�g� �mia�o, ha, to� je�eli przeznaczeniem jego by�o sp�on�� w ogniu beznadziejnej mi�o�ci, gdzie�by znalaz� pi�kniejsz�, gdzie� wdzi�czniejsz� zwodnic�, gdzie� taka druga korona l�ni�cych, jedwabistych ciemnoblond splot�w zdo�a�aby si� zbrata� z takimi ostro�ukami brwi, z tak� przedziwnie ryt� twarzyczk�, z tak mieni�cymi si� g��biami wielkich, pod�ugowatych oczu! G�os Bro�cowej przera�liwiej zaskrzecza�: � S��w nie mam dla obojga najja�niejszych pa�stwa. Powiadam ci, generale, pop�akali�my si� ze wzruszenia. Wierz mi, miewali�my zacnych kr�l�w, ale takiego jeszcze nie by�o. � Prawda, �e nie by�o � zauwa�y� oschle pan Amilkar. � A cesarzowa matka � sama dobro�. Wystaw sobie, moje panienki by�y jej prezentowane, a jak�e, uca�owa�a jedn� po drugiej, a ju� �anetk�... Przecie� chyba Beauperek do �ez nie jest skory, a �zy, �zy mia� w oczach! � Beauperek? C� to za Beauperek? � M�j m��. �anetka bardzo si� ca�ej rodzinie cesarskiej podoba�a. Pozw�l, �anetko, ale co prawda, to prawda. Twarzyczka panny Grudzi�skiej zap�oni�a si� z lekka. � Jeste�cie panie pod urokiem. � Nie, nie, generale, zapytaj kogo chcesz; jeden g�os uwielbienia, czci, zachwytu i rado�ci. Pod ber�em kr�la Aleksandra tylko dobre nas czeka, a �e jacy� krzykacze, jak ten Niemojowski i Led�chowski, usi�owali zak��ci� skupienie wiernych najja�niejszemu panu, serc, nad tym jeno ubolewa�, jeno si� rumieni�. Zreszt� kr�l jegomo�� bardzo godnie i pi�knie im odpowiedzia�: �Nie kwapcie si� do korzystania ze swob�d�, co znaczy po prostu: �Zostawcie� mi przywilej czynienia wam dobrze, niech�e i ja mam jakie� zadowolenie�. � Przepraszam, nie pr�buj� oponowa�, mo�cia marsza�kowo, bo widz�, �e lepiej ode mnie znasz si� na arkanach. 17 � I prawd� powiedziawszy, drogi generale, to tak, sto razy tak. Przecie� wszystko dzia�o si� tu� obok nas. Beauperek od rana do nocy na pokojach kr�lewskich bawi�, no a sosem angielskim wprost furor� zrobi�. Cesarzowa matka napar�a si� przepisu i do Peterburka go zabra�a. A nie m�wi�c ju�, �e hrabia Nesselrode ani jednej okazji nie opu�ci u nas. Kt� mo�e lepiej od nas zna� intencje kr�la jegomo�ci. Po prostu grzech, grzech �miertelny upatrywa� cienia w tym, co samo przez si� jest s�o�cem! � Szkoda jeno, �e owo s�o�ce na takim skrawku Rzeczypospolitej wzesz�o. � Idzie ci, generale, o Litw�, Wo�y�? � Nie, pani marsza�kowo, idzie mi o to, co w Polsce by�o i jest najszczerzej polskim; idzie mi o to, �e siedz� tu na ziemi Chrobrego i �e mnie za granic� wyrzucono i kazano zosta� gapiem bez ma�a. � Ale�, generale, czemu� nie przeprowadzisz si� do Warszawy? � Prawda, o tym radykalnym sposobie nie pomy�la�em. Ale pozwolisz, mo�cia marsza�kowo, �e p�jd� na chwil� do �ony; musia�a si� obudzi�, a nie darowa�aby mi, gdybym j� w czas o przyje�dzie pani marsza�kowej nie uprzedzi�. � By�e� jej nie trudzi�, generale. � C� znowu, sprawi jej to prawdziw� dystrakcj�. Genera� wysun�� si� z salonu. Bro�cowa westchn�a i zauwa�y�a z rezygnacj�: � Najlepszy w �wiecie cz�owiek, ale zawsze jakobin. � Nie s�dz� � b�kn�� �ukasi�ski. � Wszyscy oni tacy; jak z legion�w wyszed�, to a� parzy czerwono�ci�. Zacne antyki, godne podziwu, ale gdzie do naszych czas�w! � Pewnie, my�my ju� na przeciwleg�ym brzegu przepa�ci. � M�wisz tak, majorze, i� gdybym ci� nie zna�a, gotowa bym ci� tak�e pos�dzi�! Nawet bardzo �atwo, bo wiesz, jak ci� nazywa �aboklicki? No, powiedz, �anetko, powiedz majorowi. � Nie przypominam sobie. � Katonem czwartego pu�ku! Cesarzewicz, jak us�ysza�, �mia� si� do rozpuku. Lecz nie dopuszczaj sobie niefortunnej my�li. Wielki ksi��� wypomina ci� z ca�ym uznaniem, stawia zawsze za wz�r oficera. Nieprawda�, �anetko? Panna Grudzi�ska sk�oni�a g�ow� na znak potwierdzenia. � Jego cesarzewiczowska mo�� bardzo �askaw � ozwa� si� g�ucho major. � Powiem ci wi�cej, majorze. Kilkakrotnie zapytywa� Beauperka, dlaczego nie bywasz u nas. Spodziewam si�, �e za powrotem do Warszawy nie zapomnisz o nas. Zawsze mamy ci� w mi�ym zachowaniu. Wszak ci to kuzynami prawie jeste�my, rodzisz si� z �ucji Grudzi�skiej. M�j dawny ma��onek, pan Antoni, skoro od pruskiej mo�ci hrabstwo otrzyma�, do paranteli jest nieskory. Jam zawsze wierna szlacheckiemu obyczajowi,wi�c nie zapominaj, majorze. �ukasi�ski wyprostowa� si� na fotelu i odpar� z uk�onem: � Pani marsza�kowo! Wej�cie do salonu, genera�a i s�aniaj�cej si� u jego ramienia pani genera�owej uwolni�o majora od dalszych wynurze� Bro�cowej. Rozmowa potoczy�a si� teraz spokojniejszym torem, ile �e pani Kosi�ska umia�a zr�cznie unika� aluzji do polityki i wymija� zachwyty Bro�cowej nad par� cesarsk� i dworem petersburskim. A �e nadto i genera� nie zdradza� ochoty do prostowania �wiatopogl�d�w marsza�kowej, przeto ta ostatnia zawr�ci�a na ulubiony temat warszawskich plotek. Przej�cie do jadalni na wieczerz� by�o jedynie dalszym ci�giem popisu marsza�kowej, przeplatanym ledwie monosylabami gospodarstwa. �ukasi�ski nie bra� udzia�u w sekundowaniu Bro�cowej, bo i zreszt� nie by�o miejsca po temu i poprzestawa� na zwyk�ej uprzejmo�ci wsp�biesiadnika, w czym harmonizowa� z �anet�, kt�ra tak dalece nie zwa�a�a na opowiadania matki, �e nie potrafi�a ani razu w por� przyzna� jej s�uszno�ci. 18 Lecz je�eli milczenie �anety i majora by�o zgo�a usprawiedliwionym gadatliwo�ci� Bro�cowej, to zachowanie si� ich wzgl�dem siebie � dziwnie nienaturalnym. Siedzieli tu� obok siebie, s�u�yli sobie wzajem, wymawiali towarzyskie komuna�y, pami�tali o sobie, a jednocze�nie ani razu na si� nie spojrzeli, ani razu nie zamienili najpospolitszego u�miechu, najbanalniejszego grymasu porozumienia my�lowego dw�ch spotykaj�cych si� przechodni�w, dwojga ludzi dla si� oboj�tnych, obcych. Oczy �ukasi�skiego-i Grudzi�skiej nawet w promieniu swym ku r�nym pada�y punktom, nawet strzeg�y si� zetkni�cia na tym samym za�amie adamaszkowego obrusa, na tym samym odblasku kryszta�owego paj�ka. Po wieczerzy pani Kosi�ska wym�wi�a si� strudzeniem i do komnat swoich odesz�a. Genera� za� wys�ucha� cierpliwie raz jeszcze powt�rzonej historii amor�w ministrowej Wielhorskiej do Witwickiego, oficera z kwatermistrzostwa, jej zazdro�ci o pann� Maisonville, guwernantk� c�rki, w kt�rej zn�w kocha� si� adiutant namiestnika, Miroszewski, no i wynik�ej st�d gmatwaninie, po��czonej z wykradzeniem guwernantki, szukaniem zaginionej przez genera�a R�nieckiego i powsta�ych st�d arcykomicznych komplikacjach. A� j�� wypomina� p�n� godzin� i do pokoj�w go�cinnych ofiarowa� si� prowadzi� Bro�cow�. Ale pani marsza�kowa nie da�a genera�owi doko�czy�. � Musisz mi, drogi generale, co najmniej jeszcze godzin� po�wi�ci�. Jutro trzeba nam rusza� dalej, mamy jeszcze by� u D�browskich, u podczaszego Ch�apowskiego, u Dzia�y�skich, no i w Popowie kilka dni zabawi�. A mnie tu, krom przyja�ni, i sprawa wa�na sprowadza. Idzie mi o Popowo! No, nie mog� sobie da� z nim rady, gospodarstwo nic nie przynosi, opieka licha, wi�c zamierzam si� stara�, aby Popowo do amtowych d�br odkupili: nikt przecie� lepiej nie mo�e zap�aci�. Genera� westchn�� nieznacznie. � Mia�em ju� honor przed rokiem... � No tak, no tak, ale c�, zesz�o mi na niczym. Teraz chc� niebo i ziemi� poruszy�. � W�tpie, czy si� to zda na co, amty ziemi maj� zado��. � M�j drogi generale, tylko mi nie odmawiaj. Porad� co, jak � a cho�by reskrypt kr�lewski z Berlina wydostan� i Popowa si� zb�d�. � Zby� �atwo. � Ot�, ot� w�a�nie, tajemnicy nie ma, hipoteka zapisana, wi�c byle czego wzi�� nie mog�. Ale nie s�d�, i� b�d� nadu�ywa�a twej uczynno�ci. Chod�my do ogrodu, przejdziemy si�, a rozpowiem ci wszystko dok�adnie. Genera� poda� w milczeniu rami� Bro�cowej. �aneta podnios�a si�. Major wsta�, nie wiedz�c, co mu czyni� wypada, lecz tu marsza�kowa wybawi�a go z k�opotu, bo odwr�ciwszy si� ku �ukasi�skiemu, zadecydowa�a z ca�� swobod�: � Podaj, majorze, r�k� �anetce i ruszajcie przodem, was ta rozmowa nie zajmie. �ukasi�ski zawaha� si�, ale tu� obok �wawiej zaszele�cia�y mu�liny panny Grudzi�skiej i r�ka jej wsun�a si� niepostrze�enie pod nachylaj�ce si� machinalnie rami� majora. Szli d�ugo w milczeniu �r�d mrokami spowitych alei, brn�c w falach ja�minowych tchnie�, ani zwa�aj�c na bia�e ki�cie akacjowych p�k�w, kt�re zwiesza�y si� co kroku nad ich g�owami, a poi� chcia�y sw� s�odycz�. � Pan dawno w podr�y? � Czwarty dzie�. � W drodze do Karlsbadu? � Tak, do Karlsbadu. R�wny, p�ynny ch�d panny Grudzi�skiej spl�ta� si� raptownie. � Mo�e pani �yczy sobie wraca�? � Dlaczego? Id�my jeszcze, taki pi�kny wiecz�r, lecz mo�e pana trudz�? � Bynajmniej. 19 � Wi�c id�my, t�dy ku grabom. �ukasi�ski odchrz�kn�� z lekka i staraj�c si� nada� swemu g�osowi ton wyszukanej galanterii, odezwa� si�: � Nie mia�em sposobno�ci z�o�enia pani moich powinszowa�. � Powinszowa�? Nie rozumiem. � Wzgl�dy okazywane pani przez cesarzow� matk� upowa�niaj� mnie do tego. Panna Grudzi�ska drgn�a. � Bardzo dzi�kuj�, istotnie, cesarzowa by�a �askaw� wyr�ni� mnie cyfr� frejliny. � I tak dalece, �e wr� pani przysz�o��, wielk� przysz�o��, wspania��! � Wr�by zawodz�. � I cz�sto, lecz w tym razie nie ma mowy o przepowiadaniu kr�lewicza z bajki, bo� kr�lewicz jest �ywy i wcielony. Kr�lewicz, wi�c szcz�cie, wi�c sen ziszczony, wi�c panowanie krociom, wi�c tron! Albo� to wszystko, a wdzi�czne zadanie poskromienia rozhuka�ca, a duma ug�askania tego, kt�ry dol� milion�w igra? � Czemu tak do mnie m�wisz, panie majorze...? � szepn�a urywanie panna Grudzi�ska. �ukasi�ski za�mia� si� spazmatycznie. � Cha, cha, czemu? M�wi� to, o czym m�wi� wszyscy i o czym m�wi� mi wolno. � Jeste� niesprawiedliwym, majorze, nigdy nie stara�am si� budzi� w panu, sentyment�w. � Prawda, wyznaj�, �wi�ta prawda. Ja sam w�asny b�l wyko�ysa�em i do w�asnej poczuwam si� winy! Lecz usun��em si�, odszed�em, ust�pi�em z drogi. Powiem wi�cej, gdy zacz�� Gutakowski w domu pa�stwa bywa�, mniema�em, i� ku pani si� deklaruje, widzia�em me nadzieje pogrzebane, alem si� opanowa� i do�� si�y znalaz�, aby milcze�. Bo� i jak�e z Gutakowskim i�� mog�em w zawody, ja �o�nierz-pospolitak z paniczem wytwornym, bogaczem, ministrowiczem skoligaconym i przyznam, nie tylko dorodnym, ale i zalet charakteru pe�nym. Za Gutakowskim przemawia�o wszystko. �a�o�� szarpa�a mnie, gdym widzia� was razem, obok siebie, zaj�tych rozmow�, a tak zdawa�o mi si� pogr��onych we wzajemnym zaciekawieniu, tak ku sobie si� sk�aniaj�cych... Grudzi�ska nerwowym ruchem uwolni�a r�k� spod ramienia majora i osun�a si� na stoj�c� w pobli�u �awk�. � Tak, �a�o�� wielka szarpa�a mn� i n�ka�a zawi��, �em nie tak, jak tamten jest mo�nym, dorodnym, �e nie mog� krociami wynie�� si� nad tamtego, zgasi� kawalersko�� jego obej�cia, za�mi� wysoko�ci� urodzenia, a zab�yszcze� �wietniejszym mundurem, ni�li uniform fligeladiutanta jego kr�lewskiej mo�ci i ciebie, �aneto, nawr�ci� ku sobie i ciebie wywalczy�! �ukasi�ski wpi� palce w oparcie �awki i pochyli� si� ku Grudzi�skiej, jakoby odpowiedzi czeka�. �aneta siedzia�a bez ruchu, wp� ku por�czy przytulona. � Powiem wi�cej, na co kry�? Nikczemne skrada�y si� ku mnie porywy, ssa�y ze mnie �o�niersk� uczciwo��, padalczymi opl�tywa�y kr�gi. Nienawidzi�em go, szuka�em zwady, lecz Gutakowski umia� mnie z godno�ci� przetrzyma�, umia� bro� wytr�ci�, a zastawionych na� side� unika�. Lecz ta jego rozwaga, ta jego oficerska stateczno��, miast ostudzi� mnie, podnieci�a, miast ukorzy�, gwa�towniejszym, niecniejszym zatru�a jadem, postanow