11536

Szczegóły
Tytuł 11536
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11536 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11536 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11536 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

GEORGES SIMENON WARIATKA MAIGRETA TYTU� ORYGINA�U LA FOLLE DE MAIGRET T�UMACZY�A MARIA OCHAB ROZDZIA� I Policjant Picot sta� na warcie z lewej strony bramy na Quai des Orf?vres, a z prawej jego kolega Latuile. Dochodzi�a dziesi�ta rano, przygrzewa�o majowe s�o�ce, w kt�rym Pary� przybra� pastelowe barwy. W pewnym momencie Picot spostrzeg� drobn� starowink� w bia�ym kapeluszu, bia�ych nicianych r�kawiczkach i szarostalowej sukni. Mia�a bardzo chude, nieco wykrzywione ze staro�ci nogi. Nie zwr�ci� na ni� jednak specjalnej uwagi. Czy w r�ku mia�a koszyk z zakupami, czy torebk�? Nie przypomina� sobie. Nie zauwa�y�, kiedy przysz�a. Sta�a na chodniku, par� krok�w od niego, i patrzy�a na samochody zaparkowane na podw�rzu Policji �ledczej. Ciekawscy, g��wnie tury�ci, cz�sto zagl�daj� na Ouai des Orf?vres. Staruszka podesz�a do bramy, obejrza�a policjanta od st�p do g��w, potem odwr�ci�a si� i posz�a w stron� Pont�Neuf. Nazajutrz Picot zn�w pe�ni� wart� i zobaczy� j� po raz drugi o tej samej godzinie co poprzedniego dnia. Tym razem po d�u�szej chwili wahania podesz�a do niego i spyta�a: Tutaj znajduje si� biuro komisarza Maigret, prawda? � Tak, prosz� pani. Na pierwszym pi�trze. Podnios�a g�ow� i popatrzy�a w okna. Mia�a �adne, delikatne rysy, a jej jasnoszarych oczu nigdy chyba nie opuszcza� wyraz zdziwienia. � Dzi�kuj� panu. Odesz�a drobnym kroczkiem. Tak, w r�ku mia�a siatk� z zakupami, co pozwala�o przypuszcza�, �e mieszka w tej dzielnicy. Nast�pnego dnia Picot mia� wolne. Jego zast�pca nie zwr�ci� uwagi na staruszk�, kt�ra w�lizn�a si� na podw�rze. Kr��y�a tam przez chwil�, wreszcie wesz�a na klatk� schodow� znajduj�c� si� po lewej stronie. D�ugi korytarz na pierwszym pi�trze wywar� na niej du�e wra�enie i poczu�a si� troch� zagubiona. Wo�ny, stary Joseph, podszed� do niej i grzecznie zapyta�: � Pani czego� szuka? � Biura komisarza Maigret. � Chce pani m�wi� z komisarzem? � Tak. Po to przysz�am. � Ma pani wezwanie? Zasmucona, potrz�sn�a przecz�co g�ow�. � Trzeba mie� wezwanie? � Chce pani mu co� przekaza�? � Musz� z nim pom�wi� osobi�cie. To sprawa ogromnej wagi. � Prosz� wype�ni� ten blankiet, a ja zobacz�, czy komisarz mo�e pani� przyj��. Usiad�a przy stoliku pokrytym zielonym suknem. W �wie�o odmalowanym lokalu unosi� si� silny zapach farby. Uwa�a�a, �e jak na urz�d atmosfera jest raczej weso�a. Podar�a pierwszy druczek. Pisa�a wolno, namy�laj�c si� nad ka�dym s�owem, a niekt�re z nich podkre�laj�c. Druga kartka r�wnie� posz�a do kosza, potem trzecia, dopiero czwarta j� zadowoli�a; zwr�ci�a si� do starego Josepha. � Odda mu to pan do r�k w�asnych? � Tak, prosz� pani. � Pewnie jest bardzo zaj�ty? � Bardzo. � My�li pan, �e mnie przyjmie? � Nie wiem, prosz� pani. Mia�a ponad osiemdziesi�t lat, osiemdziesi�t sze��, mo�e siedem, i wa�y�a chyba nie wi�cej ni� dziewczynka. Jej cia�o jakby wysubtelnia�o z wiekiem, sk�r� mia�a prze�roczyst�. U�miecha�a si� nie�mia�o, jakby chc�c oczarowa� poczciwego Josepha. � Prosz� zrobi�, co w pa�skiej mocy. To dla mnie takie wa�ne! � Niech pani usi�dzie. Podszed� do drzwi i zapuka�. Maigret rozmawia� ze stoj�cymi przed nim inspektorem Janvierem i Lapointe�em, Przez szeroko otwarte okno wpada� ha�as uliczny. Maigret wzi�� druczek, rzuci� na� okiem i zmarszczy� brwi. � Jak ona wygl�da? � Bardzo przyzwoita starsza pani, troch� nie�mia�a, Prosi�a, abym si� postara�, �eby pan j� przyj��. W pierwszej linijce napisa�a swoje nazwisko zdecydowanym i regularnym charakterem pisma: Antoine de Caram�. W rubryce �adres� wpisa�a: 8 bis, quai de la M�gisserie. Wreszcie, jako pow�d wizyty poda�a: Pragn� skomunikowa� si� z komisarzem Maigret w sprawie ogromnej wagi. To kwestia �ycia i �mierci. Pismo by�o tu troch� bardziej dr��ce, a linie nier�wne. Niekt�re s�owa by�y podkre�lone. Najpierw s�owo �komisarz�. Potem �ogromnej wagi�. Kwesti� ��ycia i �mierci� podkre�li�a dwa razy. � To wariatka? � wymamrota� Maigret pykaj�c fajk�. � Nie wygl�da na to. Jest bardzo spokojna. Urz�dnicy z Quai des Orf?vres przyzwyczajeni byli do list�w od wariat�w czy os�b niezr�wnowa�onych. Na og� w listach tych niekt�re s�owa by�y podkre�lane. � Przyjmiesz j�, Lapointe? Inaczej b�dzie tu przychodzi�a codziennie. Par� minut p�niej wprowadzono staruszk� do ma�ego pokoju w g��bi korytarza. Lapointe by� sam, sta� ko�o okna. � Prosz� wej��. Zechce pani spocz��. Patrz�c na niego z ciekawo�ci� spyta�a: � Jest pan jego synem? � Synem� kogo? � Komisarza. � Nie, prosz� pani. Jestem inspektorem. � Ale� pan jest dzieckiem! � Mam dwadzie�cia siedem lat. By�a to prawda, ale prawd� by�o r�wnie�, �e wygl�da� na dwadzie�cia dwa i �e cz�ciej brano go za studenta ni� za policjanta. � Chcia�am si� widzie� z komisarzem Maigret. � Niestety, jest bardzo zaj�ty i nie mo�e pani przyj��. Waha�a si�, obraca�a w r�ku bia�� torebk� i nie mog�a si� zdecydowa�, czy usi���. � A gdybym przysz�a jutro? � B�dzie tak samo. � Komisarz Maigret nigdy nikogo nie przyjmuje? � Wy��cznie w wypadkach szczeg�lnie powa�nych. � Kiedy to w�a�nie wyj�tkowo powa�ny wypadek. To kwestia �ycia i �mierci. � Napisa�a to pani na blankiecie. � A wi�c? � Je�li zechce mi pani powiedzie�, o co chodzi, przeka�� to komisarzowi i on zadecyduje. � Zobaczy si� ze mn�? � Nic nie mog� pani obieca�, ale to niewykluczone. Wydawa�o si�, �e d�ugo wa�y za i przeciw, a� wreszcie zdecydowa�a si� usi��� na brzegu krzes�a, naprzeciw Lapointe�a, kt�ry usiad� przy biurku. � O co chodzi? � Przede wszystkim musi pan wiedzie�, �e od czterdziestu dw�ch lat mieszkam w tym samym mieszkaniu, na quai de la M�gisserie. Na parterze jest sklep z ptakami i kiedy w lecie w�a�ciciel wystawia klatki na chodnik, s�ucham ich �piewu przez ca�y dzie�. Dotrzymuj� mi towarzystwa. M�wi�a pani o niebezpiecze�stwie. � Niew�tpliwie jestem w niebezpiecze�stwie, ale pan pewno�ci� pomy�li, �e bredz�. M�odzi s�dz� na og�, �e starzy ludzie trac� rozum. � Nie przysz�o mi to na my�l. � Nie wiem, jak to panu wyt�umaczy�. Od �mierci mego drugiego m�a, to jest od dwunastu lat; mieszkam sama i nikt nigdy nie przychodzi do mego mieszkania. Zrobi�o si� dla mnie za du�e, ale pragn� zachowa� je a� do �mierci. Mam osiemdziesi�t sze�� lat i nie potrzebuj� nikogo do gotowania i sprz�tania. � Ma pani jakie� zwierz�ta? Psa, kota? � Nie. Powiedzia�am ju� panu, �e s�ucham �piewu ptak�w z parteru, bo mieszkam na pierwszym pi�trze. � Na co si� pani uskar�a? � Trudno powiedzie�. Ot� co najmniej pi�� razy w ci�gu ostatnich dw�ch tygodni rzeczy zmieni�y miejsce. � Chce pani powiedzie�, �e po powrocie do domu nie znajduje ich pani na tym samym miejscu co przed wyj�ciem? � Ot� to. Obraz na �cianie jest lekko przekrzywiony albo wazon obr�cony w inn� stron�. � Jest pani tego pewna? � No widzi pan! Poniewa� jestem stara, nie ufa pan mojej pami�ci. M�wi�am panu przecie�, �e mieszkam w tym samym mieszkaniu od czterdziestu dw�ch lat. A wi�c dok�adnie wiem, gdzie co le�y. � Nic pani nie skradziono? Nic nie zgin�o? � Nie, panie inspektorze. � Pieni�dze przechowuje pani w domu? � Bardzo niewiele. Tyle tylko, ile potrzebuj� na �ycie w ci�gu miesi�ca. M�j pierwszy m�� pracowa� w magistracie i zostawi� mi rent�, kt�r� regularnie otrzymuj�. Poza tym mam oszcz�dno�ci na ksi��eczce. � Ma pani jakie� przedmioty warto�ciowe, obrazy, bibeloty, czy ja wiem? � Mam rzeczy, na kt�rych mi zale�y, ale nie maj� one warto�ci rynkowej. � Pani go�� nie zostawia �lad�w? W deszczowy dzie� m�g�by, na przyk�ad, zostawi� �lady st�p. � Nie pada�o od dziesi�ciu dni. � Popi� z papieros�w? � Nie. � Czy kto� ma klucz do pani mieszkania? � Nie. Jedyny klucz, jaki istnieje, mam w torebce. Patrzy� na ni� zak�opotany. � Wi�c w�a�ciwie skar�y si� pani na to, �e przedmioty w mieszkaniu zmieniaj� nieco miejsce? � Tak. � Nigdy si� pani na nikogo nie natkn�a? � Nigdy. � I nie ma pani poj�cia, kto to mo�e by�? � �adnego. � Ma pani dzieci? � Niestety, nigdy ich nie mia�am. � Rodzin�? � Siostrzenic�, kt�ra jest masa�ystk�, ale rzadko j� widuj�, cho� mieszka blisko, po drugiej stronie Sekwany. � Przyjaci�? Przyjaci�ki? � Wi�kszo�� ludzi, kt�rych zna�am, zmar�a� Ale to nie wszystko� M�wi�a normalnym g�osem, bez podniecenia, patrz�c mu prosto w oczy. � �ledz� mnie. � Chce pani powiedzie�, �e kto� �ledzi pani� na ulicy. � Tak. � Widzia�a pani t� osob�? � Odwracaj�c si� nagle widzia�am wiele os�b, ale nie wiem, kt�ra to z nich. � Cz�sto pani wychodzi z domu? � Najpierw rano. Przed �sm� id� na zakupy. �a�uj�, Hale ju� nie istniej�, by�y o dwa kroki, a mam swoje przyzwyczajenia. Od kiedy je zlikwidowano, pr�buj� kupowa� w r�nych sklepach. To ju� nie to samo. � Osoba, kt�ra pani� �ledzi, to m�czyzna? � Nie wiem. � S�dz�, �e ko�o dziesi�tej wraca pani do domu? � Mniej wi�cej. Siadam przy oknie i obieram jarzyny. � Popo�udnia sp�dza pani w domu? � Tylko wtedy, kiedy pada albo jest zimno. Zazwyczaj id� posiedzie� sobie na �awce w ogrodzie Tuileries. Nie jestem jedyn� osob�, kt�ra przesiaduje na �awce. Wielu ludzi w moim mniej wi�cej wieku od lat spotykam w tym samym miejscu. � I kto� �ledzi pani� w Tuileries? � Siedzi mnie, kiedy wychodz� z domu, jakby chcia� si� upewni�, �e nie wr�c� zaraz. � A zdarza�o si� to pani? � Trzy razy. Wr�ci�am do domu, udaj�c, �e czego� zapomnia�am. � I oczywi�cie nikogo nie by�o. � A jednak wiele razy rzeczy zosta�y ruszone. Kto� czego� ode mnie chce, nie wiem dlaczego, bo nigdy nikogo nie skrzywdzi�am. Mo�e jest ich wielu. � Co robi� pani m�� w magistracie? � M�j pierwszy m�� by� naczelnikiem wydzia�u. To bardzo odpowiedzialne stanowisko. Nieszcz�ciem zmar� m�odo, w wieku czterdziestu pi�ciu lat, na atak serca. � Wysz�a pani po raz drugi za m��� � Prawie dziesi�� lat p�niej. M�j drugi m�� by� kierownikiem stoiska w domu towarowym naprzeciw magistratu. Zajmowa� si� narz�dziami ogrodniczymi i w og�le drobnym sprz�tem. � On r�wnie� zmar�? � Od dawna by� na emeryturze. Gdyby �y�, mia�by dziewi��dziesi�t dwa lata. � Kiedy umar�? � Chyba ju� panu m�wi�am: dwana�cie lat temu. � Nie pozostawi� rodziny? By� wdowcem, kiedy si� pani� o�eni�? � Mia� jedynego syna, kt�ry mieszka w Wenezueli� � Przeka�� komisarzowi wszystko, co mi tu pani posiedzia�a. � I s�dzi pan, �e mnie przyjmie? � Je�li tak zadecyduje, to przy�le pani wezwanie. � Ma pan m�j adres? � Zapisa�a go pani na blankiecie, prawda? � Tak. Nie pomy�la�am o tym. Widzi pan, mam do niego tyle zaufania! My�l�, �e tylko on to zrozumie. Nie m�wi� tego, �eby pana obrazi�, ale wydaje mi si� pan taki m�ody� Odprowadzi� j� do drzwi, a potem korytarzem a� do schod�w. Kiedy wszed� do Maigreta, Janviera ju� tam nie by�o. � No wi�c? � My�l�, �e mia� pan racj�, komisarzu. To wariatka. Ale spokojna, bardzo spokojna, bardzo opanowana. Ma osiemdziesi�t sze�� lat; �yczy�bym sobie by� r�wnie przytomny w jej wieku. � A jakie� to niebezpiecze�stwo jej grozi? � Przesz�o czterdzie�ci lat mieszka w tym samym mieszkaniu, na quai de la M�gisserie. Mia�a dw�ch m��w. Twierdzi, �e w czasie jej nieobecno�ci rzeczy zmieniaj� miejsce. Maigret zapali� fajk�. � Jakie rzeczy, na przyk�ad? � Znajduje przekrzywione obrazy, przestawione wazony� � Nie ma aby psa czy kota? � Nie. Zadowala si� �piewem ptak�w z parteru. � Nic wi�cej? � Owszem. Przekonana jest, �e kto� �ledzi j� na ulicy. � Zauwa�y�a kogo�? � No w�a�nie nie. To jej obsesja. � Przyjdzie jeszcze? � Chce zobaczy� si� z panem osobi�cie. M�wi o panu jak o Bogu, jest pan podobno jedynym, kt�ry mo�e co� z tego zrozumie�. Co mam zrobi�? � Nic. � Ale ona wr�ci. � Wtedy zobaczymy. Na wszelki wypadek m�g�by� wypyta� dozorczyni�. Maigret zag��bi� si� w papiery, a m�ody Lapointe powr�ci� do pokoju inspektor�w. � To wariatka? � spyta� go Janvier. � Mo�liwe, ale nie taka jak inne. � Du�o znasz wariatek? � Jedna z moich ciotek jest w szpitalu psychiatrycznym. � Zdaje si�, ze ta staruszka zrobi�a na tobie pewne wra�enie. � Troch� tak. Patrzy�a na mnie, jakbym by� smarkaczem, kt�ry nic nie rozumie. Wierzy tylko w Maigreta. Po po�udniu Lapointe przeszed� si� po quai de la M�gisserie, gdzie mieszcz� si� g��wnie sklepy z ptakami i innymi drobnymi zwierz�tami. Pogoda by�a pi�kna. Na chodniku zainstalowano kawiarniane ogr�dki; podnosz�c g�ow� Lapointe zauwa�y�, �e na pierwszym pi�trze okna s� otwarte. Z trudem odnalaz� mieszkanie dozorcy, w g��bi podw�rka. Dozorczyni, siedz�c w s�o�cu, cerowa�a m�skie skarpety. � Pan do kogo? Pokaza� jej legitymacj� Policji �ledczej. � Chcia�bym, �eby mi pani powiedzia�a wszystko, co pani wie o niejakiej Antoine de Caram�. Tak si� nazywa, prawda? Ta starsza dama, kt�ra mieszka na pierwszym pi�trze. � Wiem, wiem. Antoine to nazwisko jej drugiego nieoficjalnie nazywa si� wi�c Antoine. Ale bardzo jest dumna ze swego pierwszego m�a, kt�ry zajmowa� odpowiedzialne stanowisko w magistracie, i u�ywa nazwiska Antoine de Caram�. � Jak si� zachowuje? � O co panu chodzi? � Czy nie jest troch� dziwna? � Ciekawa jestem, dlaczego nagle policja si� ni� zainteresowa�a? � Sama o to prosi�a. � Na co si� mo�e skar�y�? � Podobno w czasie jej nieobecno�ci przedmioty w mieszkaniu zmieniaj� miejsce. Nigdy pani o tym nie m�wi�a? � Pyta�a tylko, czy nie widzia�am, �eby kto� si� kr�ci� ko�o jej mieszkania. Powiedzia�am, �e nie. Zreszt� st�d nie wida�, jak kto� wchodzi albo wychodzi. Schody s� przy bramie. � Kto� j� odwiedza? � Siostrzenica, raz czy dwa w miesi�cu. Ale zdarza si�, �e nie przychodzi przez trzy miesi�ce. � Zachowuje si� normalnie? � Jak wszystkie samotne staruszki. Otrzyma�a dobre wychowanie i jest dla wszystkich uprzejma. � Jest teraz u siebie? � Nie. Korzysta z ka�dego promyka s�o�ca i pewnie siedzi na �awce w Tuileries. � Czy rozmawia czasem z pani�? � Zamieniamy par� s��w. Zwykle pyta o mego m�a, kt�ry jest w szpitalu. � Dzi�kuj� pani. � My�l�, �e nie powinnam jej m�wi� o tej rozmowie? � To nie ma znaczenia. � W ka�dym razie nie my�l�, �eby by�a wariatk�. Ma swoje dziwactwa, jak wszyscy starzy, ale nie wi�ksze ni� inni. � Mo�e tu jeszcze wr�c�. Maigret by� w dobrym humorze. Od dziesi�ciu dni kropla deszczu nie spad�a z nieba, wia� lekki wiaterek, niebo by�o bladob��kitne i przy tej idealnej majowej pogodzie Pary� przypomina� operetkow� dekoracj�. Zasiedzia� si� troch� w biurze przegl�daj�c le��cy tam ju� od dawna raport, od kt�rego chcia� si� uwolni�. Z ulicy s�ysza� przeje�d�aj�ce samochody, autobusy i od czasu do czasu syren� holownika. By�o ju� ko�o si�dmej, kiedy otworzy� drzwi do s�siedniego pokoju, gdzie dy�urowa� Lucas i jeszcze dw�ch czy trzech inspektor�w � �yczy� im dobrej nocy. Schodz�c po schodach zastanawia� si�, czy nie wpa�� na aperitif do piwiarni �Dauphine�, i w momencie gdy mija� bram�, a dw�ch stoj�cych na warcie policjant�w mu salutowa�o, ci�gle jeszcze by� niezdecydowany. W ko�cu postanowi� p�j�� prosto do domu. Zrobi� par� krok�w w stron� bulwaru du Palais, kiedy pojawi�a si� przed nim drobna posta�, kt�r� od razu rozpozna�, pami�taj�c, jak j� opisa� Lapointe. � To pan, prawda? � spyta�a gor�czkowo. Nie wymieni�a nawet jego nazwiska. To m�g� by� tylko on, s�ynny komisarz, o kt�rym tyle czyta�a w gazetach. Wycina�a nawet artyku�y i wkleja�a je do zeszytu. � Prosz� mi wybaczy�, �e zatrzymuj� pana na ulicy, ale ci tam, na g�rze, nie pozwalaj� mi wej��. Maigret poczu� si� troch� �mieszny i wyobrazi� sobie ironiczne u�miechy stoj�cych z ty�u wartownik�w. � Ja oczywi�cie ich rozumiem. Nie mam do nich pretensji. Musz� przecie� da� panu pracowa�, prawda? Komisarza najbardziej uderzy�y jej jasne, szare oczy, bardzo �agodne i b�yszcz�ce zarazem. U�miecha�a si� do niego. By�a wniebowzi�ta, ale jednocze�nie w tym drobnym ciele mo�na by�o wyczu� niezwyk�� energi�. � W kt�r� stron� pan idzie? Wskaza� most Saint�Michel. � Nie b�dzie panu przeszkadza�o, je�li podejd� tam razem z panem? Drepta�a u jego boku i wydawa�a si� jeszcze mniejsza. � Przede wszystkim musi pan wiedzie�, �e nie jestem wariatk�. Wiem, jak m�odzi patrz� na starych ludzi, a ja jestem ju� bardzo stara. � Ma pani osiemdziesi�t sze�� lat, prawda? � Widz�, �e m�ody cz�owiek, kt�ry mnie przyj��, m�wi� panu o mnie. Jest bardzo m�ody jak na sw�j zaw�d, ale dobrze wychowany i bardzo uprzejmy. � D�ugo pani tu na mnie czeka? � Przysz�am za pi�� sz�sta. Pomy�la�am, �e o sz�stej wychodzi pan z biura. Widzia�am wiele wychodz�cych j�os�b, ale pana w�r�d nich nie by�o. A wi�c czeka�a na niego pe�n� godzin�, sta�a na ulicy, a wartownicy przygl�dali si� jej oboj�tnie. � Czuj� niebezpiecze�stwo. Nie bez powodu kto� wkrada si� do mego domu i szpera w moich rzeczach. � Sk�d pani wie, �e szpera w pani rzeczach? � Poniewa� nie znajduj� ich tam, gdzie je zostawi�am. Mam mani� na punkcie porz�dku. Ka�da rzecz ma u mnie swoje miejsce, ustalone od przesz�o czterdziestu lat. � Cz�sto si� to zdarza�o? � Co najmniej cztery razy. � Ma pani jakie� przedmioty warto�ciowe? � Nie, panie komisarzu. Tylko drobiazgi uzbierane w ci�gu ca�ego �ycia. Chowam je przez sentyment. Odwr�ci�a si� gwa�townie, a on zapyta�: � Czy kto� teraz pani� �ledzi? � Teraz nie, nie. B�agam pana, niech pan do mnie przyjdzie. Na miejscu lepiej pan zrozumie. � Zrobi� wszystko, �eby znale�� czas. � Niech pan to zrobi dla starej kobiety. Quai de la M�gisserie jest dwa kroki st�d. Prosz� do mnie wst�pi� w najbli�szych dniach, obiecuj�, �e nie b�d� pana zatrzymywa�. Obiecuj� te�, �e nie przyjd� wi�cej do biura. By�a w�a�ciwie do�� przebieg�a. � Przyjd� nied�ugo. � W tym tygodniu? � Mo�e w tym tygodniu. Je�li nie, to w przysz�ym. Doszli do przystanku autobusowego. � Prosz� mi wybaczy�, ale teraz musz� wraca� do domu. � Licz� na pana � powiedzia�a. � Mam do pana zaufanie. W tym momencie trudno by mu by�o powiedzie�, co o niej my�li. Niew�tpliwie jej historia by�a z tych, jakie w dobrej wierze wymy�laj� mitomani. Ale kiedy sta� przed ni� i patrzy� jej w twarz, sk�onny by� powa�nie traktowa� jej opowie��. Wr�ci� do domu; st� zastawiony ju� by� do kolacji. Uca�owa� �on� w oba policzki. � Mam nadziej�, �e przy tak pi�knej pogodzie posz�a� si� troch� przej��. � By�am na zakupach. Zada� jej pytanie, kt�re j� zdumia�o. � Czy tobie te� si� zdarza przesiadywa� na �awce w parku? Musia�a szuka� w pami�ci � To mi si� na pewno zdarza�o. Na przyk�ad kiedy czeka�am na swoj� kolejk� do dentysty. � Dzi� wiecz�r widzia�em si� z pani�, kt�ra wszystkie popo�udnia sp�dza na �awce w Tuileries. � Wiele ludzi to robi. � A czy z tob� kto� pr�bowa� rozmawia�? � Przynajmniej raz. Matka ma�ej dziewczynki prosi�a, abym popilnowa�a dziecka przez par� minut. Chcia�a kupi� co� w sklepie po drugiej stronie skweru. Tutaj okno te� by�o otwarte. Na kolacj�, jak zawsze w pi�kne letnie dni, jedli zimne mi�so z majonezem i sa�at�. � Mo�e si� troch� przejdziemy? S�o�ce r�owi�o jeszcze niebo, na bulwarze Richard�Lenoir by�o spokojnie, w oknach wida� by�o ludzi. Pa�stwo Maigret patrzyli na przechodni�w, na wystawy, co jaki� czas wymieniaj�c uwagi. Poszli na plac Bastylii, potem wracali bulwarem Beaumarchais. � Przyj��em dzisiaj dziwn� staruszk�. To znaczy Lapointe j� przyj��. Czeka�a przed gmachem i zaczepi�a mnie na ulicy. S�dz�c po tym, co m�wi, to wariatka. A w ka�dym razie musi by� lekko stukni�ta. � Co jej si� sta�o? � Nic. Twierdzi tylko, �e kiedy wraca do domu, spostrzega, �e przedmioty nie s� na swoich zwyk�ych miejscach. � Nie ma kota? � Lapointe j� o to pyta�. Nie ma �adnych zwierz�t. Mieszka nad sklepem z ptakami i to jej wystarcza. Przez ca�y dzie� s�ucha ich �piewu. � My�lisz, �e m�wi prawd�? � P�ki z ni� rozmawia�em, wierzy�em jej, tak. Ma jasne, szare oczy tchn�ce czysto�ci� i dobroci�. Powiedzia�bym raczej: prostot� ducha. Od dwunastu lat jest wdow�. Mieszka sama. Pr�cz siostrzenicy nie widuje nikogo, nie ma rodziny. Rano wychodzi na zakupy, w bia�ym kapeluszu i bia�ych r�kawiczkach. Po po�udniu przesiaduje zwykle na �awce w Tuileries. Nie skar�y si�. Nie nudzi. Wydaje si�, �e samotno�� jej nie ci��y. � Wiesz, wielu starych ludzi taje w�a�nie �yje. � Chcia�bym ci wierzy�, ale w niej jest co� innego, co�, czego nie umiem okre�li�. Kiedy wr�cili do domu, zapad�a ju� noc i troch� si� och�odzi�o. Wcze�nie po�o�yli si� spa�. Nazajutrz rano, poniewa� pogoda nadal by�a pi�kna, Maigret postanowi� p�j�� do pracy pieszo. Jak zwykle czeka�a na� sterta list�w. Przejrza� je, przyj�� inspektor�w i wys�ucha� raportu. Nie by�o nic powa�nego. Sp�dzi� banalne przedpo�udnie, postanowi� zje�� obiad w piwiarni �Dauphine� i zatelefonowa� do �ony, �e nie wr�ci do domu. Po obiedzie by� ju� przy Pont�Neuf, w drodze na quai de la Megisserie, gdy przypadkiem spotka� starego koleg�, kt�ry by� na emeryturze � stoj�c w s�o�cu przegadali dobry kwadrans. Dwukrotnie w ci�gu popo�udnia pomy�la� o staruszce, kt�r� inspektorzy ochrzcili ju� �star� wariatk� Maigreta�. Dwukrotnie od�o�y� wizyt� na p�niej, cho�by na jutro. Czy� nie wy�mia�yby go gazety, gdyby dowiedziano si� o historii w�druj�cych przedmiot�w? Wieczorem ogl�da� z �on� telewizj�. Nazajutrz pojecha� do biura autobusem, bo by� sp�niony. Oko�o dwunastej� zadzwoni� do niego komisarz policji pierwszego arrondissement. � Mam tu spraw�, kt�ra powinna was zainteresowa�. Dozorczyni m�wi�a mi, �e jeden z waszych inspektor�w, m�ody, bardzo przystojny, by� u niej. Od razu domy�li� si�, o co chodzi. � Quai de la M�gisserie? � Tak. � Nie �yje? � Tak. � Jest pan na miejscu? � Jestem na parterze, w sklepie z ptakami, w mieszkaniu nie ma telefonu. � Zaraz tam b�d�. Lapointe siedzia� w s�siednim pokoju. � Chod� ze mn�. � Co� powa�nego, szefie? � Dla mnie i dla ciebie tak. Chodzi o starsz� pani�. � T� w bia�ym kapeluszu, z szarymi oczami? � Tak. Nie �yje. � Zamordowana? � Przypuszczam, �e tak. Inaczej Jenton by mnie nie alarmowa�. Nie wzi�li samochodu, szli szybkim krokiem. Komisarz Jenton, kt�rego Maigret zna� dobrze, czeka� na skraju chodnika, obok papugi przywi�zanej cienkim �a�cuszkiem do �erdki. � Zna� pan j�? � Spotka�em j� tylko raz. Obieca�em, �e odwiedz� j� w tych dniach. O ma�y w�os nie przyszed�em wczoraj. Czy zmieni�oby to bieg wypadk�w? � Jest kto� na g�rze? � Jeden z moich ludzi i doktor Forniaux, kt�ry w�a�nie przyszed�. � Jak zgin�a? � Jeszcze nie wiem. Ko�o wp� do jedenastej s�siadka z drugiego pi�tra zobaczy�a, �e drzwi s� uchylone. Nie przywi�zuj�c do tego znaczenia posz�a po sprawunki. Kiedy o jedenastej wr�ci�a, drzwi nadal by�y otwarte, wi�c zawo�a�a: �Pani Antoine, pani Antoine!� jest pani tam? Poniewa� nikt nie odpowiada�, pchn�a drzwi� Omal nie potkn�a si� o cia�o. � Le�a�a na ziemi? � Tak. W salonie. S�siadka natychmiast zadzwoni�a na komisariat. Maigret powoli wchodzi� po schodach, twarz mia� zas�pion�. � Jak jest ubrana? � Jak do wyj�cia, ma jeszcze bia�y kapelusz i r�kawiczki. � �adnej widocznej rany? � Niczego nie zauwa�y�em. Dozorczyni powiedzia�a mi, �e jeden z waszych ludzi by� tu trzy dni temu i wypytywa� o ni�, wi�c od razu do pana zadzwoni�em. W chwili kiedy trzej m�czy�ni weszli do mieszkania, doktor Forniaux podnosi� si� z kl�czek. Podali sobie r�ce. � Ustali� pan przyczyn� zgonu? � Uduszenie. � Chce pan powiedzie�, �e �ci�ni�to jej gard�o? � Nie. Kto� musia� pos�u�y� si� rocznikiem czy chustk�, kt�r� przyciska� do nosa i ust, p�ki nie nast�pi�a �mier�. � Jest pan tego pewny? � B�d� to m�g� potwierdzi� po autopsji. Przez szeroko otwarte okno s�ycha� by�o �wiergot ptak�w z parteru. � Kiedy to si� mog�o sta�? � Wczoraj po po�udniu albo wieczorem. Po �mierci staruszka wydawa�a si� jeszcze drobniejsza ni� za �ycia. Na pod�odze le�a�o filigranowe cia�o z dziwacznie zgi�t� nog�, co nadawa�o mu wygl�d po�amanej kukie�ki. � Ile, trzeba by�o czasu, pa�skim zdaniem, aby j� ten spos�b u�mierci�? � Trudno tu o dok�adno��. Zw�aszcza ze wzgl�du na jej wiek. Pi�� minut? Troch� mniej, troch� wi�cej� � Lapointe, zadzwo� do prokuratury i do laboratorium. Powiedz Moersowi, �eby przys�a� ekip�. Panowie jeszcze mnie potrzebuj�? Przy�l� ambulans, �eby przywi�z� mi j� do Instytutu Medycyny S�dowej, gdy tylko nie b�dzie wam ju� potrzebna. Komisarz pos�a� policjanta na d�, gdzie zebra�o si� ju� ludzi. � Niech si� rozejd�. To nie jarmark. Obydwaj nawykli do przest�pstw, niemniej byli pod wra�eniem. Mo�e dlatego, �e chodzi�o o bardzo star� kobiet�, �e nie by�o widocznej rany? I mieszkanie by�o stare � jakby przeniesione z pocz�tk�w wieku czy nawet z ko�ca ubieg�ego! Solidne, wypolerowane meble z ci�kiego mahoniu, obite karmazynowym pluszem fotele, jakie zobaczy� jeszcze mo�na w prowincjonalnych salonach, mn�stwo bibelot�w i oprawionych fotografii porozwieszanych na wszystkich �cianach pokrytych tapet� w kwiatki. � Nie pozostaje nam nic innego, jak czeka� na ludzi z prokuratury. � Wkr�tce tu b�d�. Przy�l� pierwszego lepszego zast�pc� prokuratora z protokolantem; rozejrzy si� doko�a i b�dzie po wszystkim. Istotnie, tak si� to zwykle odbywa. Po czym wkraczaj� specjali�ci wraz ze swym zawadzaj�cym sprz�tem. Drzwi otworzy�y si� bezszelestnie i Maigret a� podskoczy�. By�a to dziewczynka, mieszkaj�ca na innym pi�trze, kt�ra wesz�a tu s�ysz�c ha�as. � Cz�sto tu przychodzi�a�? � Nie, nigdy. � Gdzie mieszkasz? � Naprzeciwko. � Zna�a� pani� Antoine? � Widywa�am j� czasem na schodach. � Rozmawia�a z tob�? � U�miecha�a si� do mnie. � Nie dawa�a ci nigdy cukierk�w, czekolady? � Nie. � Gdzie twoja mama? � W kuchni. � Zaprowad� mnie do niej. Przeprosi� komisarza Jenton. � Prosz� mnie zawiadomi�, kiedy przyjad� z prokuratury. Dom by� stary, �ciany i sufity krzywe, w posadzce brakowa�o klepek. � Mamo, jaki� pan chce z tob� m�wi�. Z kuchni wysz�a kobieta, wytar�a r�ce w fartuch. Ko�o �okcia zosta�o jeszcze troch� piany. � Komisarz Maigret. Przypadkiem zobaczy�em, jak pani c�rka otwiera�a drzwi naprzeciwko. Czy to pani znalaz�a cia�o? � Jakie cia�o? Id� do swojego pokoju, Lucette. � S�siadki. � Umar�a? Zawsze m�wi�am, �e to si� kiedy� stanie. W jej wieku nie mo�na mieszka� samotnie. Musia�a zas�abn�� i nie mia�a si� wo�a� o pomoc. � Zosta�a zamordowana. � Nic nie s�ysza�am. Prawda, �e na ulicy taki ha�as� � Nie by�o wystrza�u, zreszt� to nie sta�o si� dzisiaj, tylko wczoraj po po�udniu albo wieczorem. � Biedna kobieta! By�a troch� za dumna jak na m�j gust, ale nie mia�am jej tego za z�e. � By�y�cie w dobrych stosunkach? � Nie zamieni�y�my z sob� nawet dziesi�ciu zda�, od kiedy tu mieszkam, � Nic pani nie wie o jej �yciu? � Widywa�am j� czasem rano, jak wychodzi�a. W zimie nosi�a czarny kapelusz, w lecie bia�y, i zawsze r�kawiczki,, nawet na zakupy. To jej sprawa, prawda? � Kto� j� odwiedza�? � Nic mi o tym nie wiadomo. Chwileczk�, dwa czy trzy razy widzia�am dzwoni�c� do jej drzwi kobiet� postawn�, troch� m�sk� w typie. � W ci�gu dnia? � Raczej pod wiecz�r. Po kolacji. � A ostatnio, czy widzia�a pani, �eby kto� si� tutaj kr�ci�? � Zawsze kto� si� kr�ci. Ludzie wchodz� i wychodz� jak we m�ynie. Dozorczyni siedzi u siebie, w g��bi podw�rka, i nie troszczy si� o lokator�w. Odwr�ci�a si� do c�rki, kt�ra wesz�a po cichu. � Co ci m�wi�am? Wracaj szybko do swojego pokoju! � Przyjd� jeszcze do pani, zmuszony jestem przes�ucha� wszystkich lokator�w. � Nie wiadomo, kto to zrobi�? � Nie. � Jak j� znaleziono? � Lokatorka z drugiego pi�tra zobaczy�a uchylone drzwi. Poniewa� po godzinie nadal by�o otwarte, zawo�a�a j�, a potem wesz�a. � Wiem, kt�ra to. � Sk�d pani wie? � Bo to najbardziej w�cibska osoba z ca�ego domu. Zobaczy pan, ze to matka Rochin. S�ycha� by�o kroki i g�osy na klatce; Maigret wyszed�, �eby wskaza� drog� ludziom z prokuratury, kt�rzy� w�a�nie przyjechali. � T�dy � powiedzia�. � By� tu doktor Forniaux, ale jest dzi� bardzo zaj�ty i musia� odjecha�. Zast�pca prokuratora by� wysokim, m�odym m�czyzn�, bardzo eleganckim i dystyngowanym. Rozgl�da� si� ze zdumieniem, jakby nigdy jeszcze nie widzia� podobnego wn�trza. Potem spojrza� przez chwil� na szar�, skurczon� posta� na dywanie. � Czy wiadomo, jak zosta�a zamordowana? � Przez uduszenie. � Oczywi�cie nie mog�a stawia� wi�kszego oporu. Potem nadszed� s�dzia Libart i r�wnie� ciekawie rozgl�da� si� po pokoju. � Zupe�nie jak ze starego filmu. Lapointe wszed� na g�r�, jego spojrzenie spotka�o si� ze spojrzeniem Maigreta. Nie wzruszyli ramionami, cho� obaj mieli na to ochot�. ROZDZIA� II � My�l�, �e powinienem przys�a� wam dw�ch czy trzech policjant�w, aby rozp�dzili gapi�w � zaproponowa� komisarz Jenton. Lokatorzy zebrali si� ju� na schodach i w korytarzu. Ludzie z prokuratury nie zabawili d�ugo i sanitariusze z Instytutu Medycyny S�dowej wynie�li cia�o na noszach. Lapointe widzia� zas�pion�, blad� twarz Maigreta. Trzy dni temu nie zna� zmar�ej, nigdy nawet o niej nie s�ysza�. Ale w swym wyimaginowanym b�d� uzasadnionym niepokoju zwr�ci�a si� w�a�nie do niego. Usi�owa�a spotka� si� z nim osobi�cie, bo mia�a dc niego zaufanie � przypomina� sobie teraz jej pe�ne podziwu oczy, kiedy zatrzyma�a go na ulicy. Wzi�� j� za wariatk� czy zbzikowan� staruszk�. A jednak w g��bi duszy mia� jakie� niejasne w�tpliwo�ci i obieca� jej, �e przyjdzie. Przyszed�by, mo�e nawet tego w�a�nie popo�udnia. Za p�no. Zosta�a zamordowana, tak jak si� tego obawia�a. � Trzeba zdj�� odciski palc�w ze wszystkich przedmiot�w, nawet tych, kt�re wydaj� si� nie ruszone. Us�ysza� g�osy w korytarzu i otworzy� drzwi. Sta�o tam ze dwunastu dziennikarzy i fotograf�w, kt�rych policjant nie wpuszcza� do mieszkania. Kto� podsun�� mu mikrofon. � Jakiego to rodzaju zbrodnia, komisarzu? � Nic nie wiem, panowie. Mo�na powiedzie�, �e �ledztwo jeszcze si� nie rozpocz�o. � Kto to jest? � Starsza pani. � Pani de Caram�, dozorczyni nam m�wi�a. Powiedzia�a tez, �e na pocz�tku tygodnia kto� z Policji �ledczej o ni� wypytywa�. Dlaczego? Czy by�y powody po temu, by s�dzi�, �e jest w niebezpiecze�stwie? � Na razie mog� tylko powiedzie�, �e nic jeszcze nie wiem. � Mieszka�a sama, prawda? Nikt jej nie odwiedza�? � O ile nam wiadomo, nie. Ale mia�a siostrzenic�, kt�rej nazwiska nie znam, a kt�ra przychodzi�a do niej czasami. Jest masa�ystk� i mieszka niedaleko st�d, po drugiej stronie Pont�Neuf. Ta�ma zarejestrowa�a t� kr�tk� wypowied�. Uka�e si� w popo�udniowych gazetach. W�wczas siostrzenica zapewne si� zg�osi. � Czy mo�na sfotografowa� wn�trze? � Jeszcze nie. Ludzie z brygady �ledczej tam pracuj�. Teraz prosz� opu�ci� klatk� schodow�. � Czekamy na pana na podw�rzu. Maigret zamkn�� drzwi i rozejrza� si� wreszcie po mieszkaniu. Na wprost znajdowa� si� salon, gdzie napadni�to pani� Antoine, kiedy wr�ci�a z codziennego spaceru po Tuileries. Czy kto� przychodzi� do mieszkania pod jej nieobecno��, tak jak podejrzewa�a? Mo�liwe. Ale po co? C� takiego mog�o by� w tym mieszkaniu, co t�umaczy�oby te uparte poszukiwania? Niew�tpliwie wr�ci�a wcze�niej ni� zwykle i zaskoczony intruz pozby� si� jej. Czy�by to znaczy�o, �e go zna�a? M�g� przecie� uciec. Czy musia� j� zabi�? � Odciski palc�w? � Jak dot�d tylko odciski starej. Poza tym, na stole w salonie odciski lekarza. Te ju� znamy. W salonie by�y dwa okna i, jak we wszystkich pokojach na pi�trze, niski sufit. Drzwi prowadzi�y do jadalni r�wnie staromodnej co reszta mieszkania i jego w�a�cicielka. W k�cie na stoliku sta�a ogromna zielona ro�lina w owini�tej materia�em, glinianej donicy. Wsz�dzie panowa� porz�dek i a� przesadna czysto��. W jadalni by�o jedno tylko okno, a naprzeciw okna � drzwi do kuchni. W pude�ku na chleb le�a�a �w4e�a jeszcze bu�ka. W lod�wce Maigret znalaz� sporo ma�ych pakiecik�w. W jednym by� plasterek szynki, w innym p� kotleta. By�a te� sa�ata i p� butelki mleka. Pozostawa� jeszcze jeden pok�j, kt�ry, jak kuchnia, by� od strony podw�rka � sypialnia. Sta�a tam wielka orzechowa szafa z lustrem; ��ko i pozosta�e meble r�wnie� by�y z orzecha. Na pod�odze le�a� sp�owia�y, wschodni dywan, miejscami wida� by�o jego osnow�. Wszystko to wygl�da�o do�� porz�dnie. Powinien przyj�� tu po po�udniu, �eby dok�adnie obejrze� rzecz po kolei, ��cznie z zawarto�ci� szafy i szuflad. � Sko�czyli�my, szefie. Ekipa fotograf�w zabra�a sprz�t. Ci�gle jeszcze nie znaleziono odcisk�w innych ni� staruszki. Maigret wyda� instrukcje sier�antowi, aby nie wpuszcza� nikogo pr�cz inspektora, kt�rego sam przy�le. Zszed� po ciemnych, wydeptanych schodach, z por�cz� wypolerowan� przez dwa czy trzy stulecia u�ytkowania. Na podw�rku dziennikarze i fotoreporterzy walczyli z niezbyt uprzejm� dozorczyni�. Lapointe szed� za komisarzem. On te� by� przygn�biony. Widzia� pani� Antoine w swoim biurze, tam j� przyj�� i tam zawyrokowa�, �e jest chyba troch� zwariowana. Handlarz ptak�w, pan Caille, s�dz�c po nazwisku wypisanym na szyldzie, sta� obok swoich klatek ubrany w d�ug� bluz� z szarego p��tna. � Pozwoli pan, �e zadzwoni�? � Bardzo prosz�, panie komisarzu. U�miecha� si� chytrze, dumny, �e pozna� Maigreta. Telefon znajdowa� si� w sklepie, gdzie pi�trzy�y si� klatki z ptakami, a czerwone rybki p�ywa�y w akwarium. Karmi� je staruszek ubrany r�wnie� w szar� p��cienn� bluz�. � Halo!� Lucas?� Przy�lij mi kogo� na quai de la M�gisserie. Pod 8 bis� Janvier? Bardzo dobrze� Niech wejdzie do mieszkania i nikogo nie wpuszcza� Zadzwo� do mojej �ony, �e nie przyjd� na obiad� Od�o�y� s�uchawk� i zwr�ci� si� do starego handlarza ptak�w. � Od dawna mieszka pan w tym domu? � Od kiedy wprowadzi� si� tu m�j ojciec,, mia�em wtedy dziesi�� lat. � A wi�c zna pan pani� Antoine od chwili, kiedy tu zamieszka�a? � To by�o ze czterdzie�ci lat temu. �y� jeszcze jej pierwszy m��, pan de Caram�. Zajmowa� odpowiedzialne stanowisko w magistracie i kiedy organizowano tam jakie� uroczysto�ci, zawsze nam dawa� bilety. � Du�o ludzi widywali w tym okresie? � Byli zaprzyja�nieni z dwoma czy trzema ma��e�stwami, co tydzie� przychodzili tu gra� w karty. � Jaka by�a pani Antoine? � Urocza. �adna. Ale niech pan powie, co to za los, wydawa�o si�, �e nie jest mocnego zdrowia, �e nie do�yje p�nej staro�ci� taka by�a w�t�a. Natomiast on by� korpulentnym m�czyzn�, nigdy nie widzia�em go chorego. U�ywa� �ycia. Ale to on umar� nagle w swoim biurze, a jego �ona wczoraj jeszcze �y�a. � Wkr�tce po jego �mierci ponownie wysz�a za m��? � O nie! By�a sama przez prawie dziesi�� lat. Potem spotka�a, nie wiem gdzie, tego Antoine�a, za kt�rego w ko�cu wysz�a. Nic do niego nie mam. Z pewno�ci� by� to porz�dny cz�owiek, ale nie tak dystyngowany jak jej pierwszy m��. Pracowa� w �Bazar de 1�H�tel de Ville�, by� tam, zdaje si�, kierownikiem stoiska. By� wdowcem. Za�o�y� sobie ma�y warsztat na g�rze i majsterkowa�. To by�a jego pasja. Nie m�wi� du�o � dzie� dobry, do widzenia� Rzadko wychodzili. Mia� samoch�d i w niedziel� wozi� �on� na wie�. Latem wyje�d�ali gdzie� w okolice Etretat. � Czy jacy� inni lokatorzy znali ich �dobrze? � Obawiam si�, �e jestem ostatni. Pozostali umarli jeden po drugim i nowi ludzie wprowadzili si� do domu. Ze starych nie widuj� ju� nikogo. � Zapomnia�e� o panu Crispin, tato � wtr�ci� stoj�cy na progu syn. � To prawda, nie widuj� go, wi�c trudno mi uwierzy�, �e jeszcze �yje. Od pi�ciu lat jest unieruchomiony. Zajmuje dwa pokoje na pi�tym pi�trze, dozorczyni przynosi mu jedzenie i sprz�ta. � Przyja�ni� si� z pa�stwem Antoine? � Niech pan poczeka, zaraz sobie przypomn�. Przychodzi taka chwila, kiedy wszystko si� zaczyna miesza� w g�owie. Wprowadzi� si� tu troch� p�niej ni� oni, czyli pan de Caram� musia� jeszcze �y�. Nie s�dz�, �eby si� wtedy widywali. Dopiero znacznie p�niej, kiedy pani de Caram� wysz�a za pana Antoine, zacz��em widywa� ich razem. On te� pracowa� w handlu. W pasmanterii zdaje si�, na ulicy Sentier. � Dzi�kuj� panu, panie Caille. Przyszed� Janvier. � Jad�e� obiad? � Co� tam zjad�em. A pan? � P�jd� na obiad z Lapointe�em. Wejd� na g�r� i zosta� w mieszkaniu. Niczego nie ruszaj, nawet byle bibelotu. P�niej ci powiem dlaczego. Aha, tylko jedn� osob� trzeba wpu�ci�, gdyby przysz�a: siostrzenic�. Dziesi�� minut p�niej Maigret i Lapointe siedzieli przy stole w piwiarni �Dauphine�. � Aperitif? � zaproponowa� w�a�ciciel. � Nie. Prosz� nam poda� od razu karafk� beaujolais. Co pan ma do jedzenia? � Przywie�li mi dzi� �wie�e kie�baski z Owernii. Maigret zam�wi� na przystawk� filety ze �ledzia. � Co ty o tym my�lisz? � spyta� nieco przyt�umionym g�osem. Lapointe nie wiedzia�, co odpowiedzie�. � Nigdy bym nie uwierzy�, �e m�wi�a prawd�. Przysi�g�bym, �e co� sobie uroi�a, jak to cz�sto si� zdarza, starym ludziom. � Nie �yje. � I gdyby drzwi nie by�y uchylone, odkryto by to po wielu dniach. Musia�a zna� morderc�, inaczej nie potrzebowa�by jej zabija�. � Zastanawiam si�, czego szuka�. � Kiedy si� tego dowiemy, o ile w og�le si� dowiemy, �ledztwo b�dzie bliskie zako�czenia. Zaraz przeszukamy mieszkanie metr po metrze. Musi tam by� co�, co morderca chcia� sobie przyw�aszczy�. Co� trudnego do znalezienia, poniewa� wielokrotnie przeszukiwa� mieszkanie. � A je�li w ko�cu znalaz� to, czego szuka�? � W takim wypadku niewiele mamy szans na to, �e uda si� go z�apa�. Trzeba te� przes�ucha� lokator�w. Ile pi�ter ma dom? � Sze�� i mansardy. � �rednio dwa mieszkania na pi�tro� Beaujolais by�o doskona�e, podobnie jak kie�baski z frytkami. � Jednej rzeczy nie mog� zrozumie�. Pani Antoine mia�a osiemdziesi�t sze�� lat. Od dwunastu lat by�a wdow�. Dlaczego dopiero teraz zacz�to szpera� w jej mieszkaniu? Czy to, czego szukano, by�o w jej posiadaniu od niedawna? W takim razie wiedzia�aby, o co chodzi. A przecie� m�wi�a ci, �e nie ma poj�cia, czego od niej chc�. � Wydawa�a si� r�wnie zdziwiona jak my. � Obaj jej kolejni m�owie nie byli lud�mi tajemniczymi. I jeden, i drugi reprezentowali typ przeci�tnego Francuza, pierwszy troch� bardziej atrakcyjny ni� drugi. Skin�� na w�a�ciciela. � Dwie kawy. Niebo wci�� by�o niebieskie, powietrze musuj�ce. Wzd�u� bulwar�w spacerowali tury�ci z aparatami fotograficznymi przewieszonymi przez szyj�. Obaj m�czy�ni wr�cili na quai de la M�gisserie.. Tylko jeden dziennikarz czeka� na nich kr���c po podw�rku. � Oczywi�cie nic dla mnie nie macie? � wymamrota� z gorycz�. � Jak dot�d, nie. � Dziesi�� minut temu jaka� pani wesz�a na g�r�, ale nie chcia�a mi powiedzie�, kim jest. Par� minut p�niej Maigret i Lapointe witali si� z ni�. By�a to kobieta postawna, t�ga, troch� m�ska w typie, wygl�daj�ca na czterdzie�ci pi��, pi��dziesi�t lat. Siedzia�a na fotelu w salonie; Janvier, jak si� zdaje, nie pr�bowa� nic z niej wyci�gn��. � Czy pan komisarz Maigret? � Tak. Przedstawiam pani moich dw�ch inspektor�w. � Jestem Angela Louette. � Pani? � Nie, panna. Chocia� mam dwudziestopi�cioletniego syna. Nie wstydz� si� tego, przeciwnie. � Pani Antoine by�a pani ciotk�? � To siostra mojej matki. Starsza siostra. A jednak moja matka umar�a pierwsza, ponad dziesi�� lat temu. � Mieszka pani z synem? � Nie, mieszkam sama. Mam ma�e mieszkanko przy ulicy Saint�Andre�des�Arts. � A pani syn? � Mieszka raz tu, raz tam. Teraz jest, zdaje si�, na Lazurowym Wybrze�u. Jest muzykiem. � Kiedy widzia�a pani ciotk� po raz ostatni? � Mniej wi�cej trzy tygodnie temu. � Cz�sto pani tu przychodzi�a? � Raz na miesi�c albo raz na dwa. � Czy by�y�cie w dobrych stosunkach? � Nie k��ci�y�my si�. � To znaczy? � Nie by�o mi�dzy nami �adnej za�y�o�ci. Moja ciotka by�a osob� nieufn�. Z pewno�ci� wyobra�a�a sobie, �e przychodz� do niej tylko po to, by utrzyma� dobre stosunki i dosta� po niej spadek. � Mia�a pieni�dze? � Oczywi�cie, jakie� oszcz�dno�ci, ale to nie mo�e by� wi�ksza suma. � Nie wie pani, czy mia�a konto w banku? � Nigdy o tym nie m�wi�a. Prosi�a tylko, �eby j� pochowa� w tym �samym grobie, gdzie le�y jej pierwszy m��. Kupi�a kwater� na cmentarzu Montparnasse. My�l�, �e po raz drugi wysz�a za m�� po to �eby nie �y� samotnie. By�a jeszcze m�oda. Nie wiem, gdzie spotka�a wuja Antoine. Kt�rego� dnia powiedzia�a mi, �e chce wyj�� za m��, i prosi�a, �ebym by�a �wiadkiem� Maigret nie traci� ani s�owa z tego, co m�wi�a, i da� znak Lapointe�owi � kt�ry wyci�gn�� notes z kieszeni � �eby nic nie zapisywa�. Tego rodzaju kobieta z pewno�ci� zamilk�aby, gdyby prowadzono oficjalne przes�uchanie. � Niech nam pani powie, panno Louette, czy pani ciotka mia�a powody by obawia� si� o swoje �ycie? � O ile wiem nie � Nigdy nie m�wi�a pani o tajemniczym go�ciu? � Nigdy. � Czy zdarza�o jej si� odwiedza� pani�, telefonowa�? � Nie. To ja przychodzi�am od czasu do czasu, aby upewni� si�, �e jest zdrowa i niczego jej nie brakuje. Niepokoi�o mnie, �e mieszka sama. Co� mog�oby jej si� zdarzy� i nikt by nawet nie zauwa�y�. � Nie przysz�o jej do g�owy, �eby przyj�� s�u��c�? � Mog�a sobie na to pozwoli�, mia�a dwie renty. M�wi�am jej, �e nie powinna mieszka� sama, ale nie godzi�a si� nawet na pomoc s�u��cej. Widzi pan, jak utrzymywa�a mieszkanie. Nie ma ani �ladu kurzu. � Jest pani, zdaje si�, masa�ystk�? � Tak. Mam dobr� klientel�. Na nic si� nie skar�y. � A co z ojcem pani syna? � Rzuci� mnie, zanim ma�y si� urodzi�. By�am z tego zadowolona, bo pomyli�am si� co do niego. Odbi�o mi, jak to m�wi�. Nie wiem, co si� z nim dzieje, i mo�e nawet nie pozna�abym go na ulicy. � Pani syn jest wi�c zapisany jako dziecko nieznanego ojca i nosi pani nazwisko? � Tak, nazywa si� Emil Louette. Odk�d gra na gitarze po restauracjach, przybra� imi� Billy. � Jeste�cie w przyja�ni? � Czasem mnie odwiedza, zw�aszcza wtedy kiedy nie ma pieni�dzy. Prowadzi cyga�ski tryb �ycia, ale to dobry ch�opak. � Czy odwiedza� r�wnie� pani ciotk�? � Przychodzi� razem ze mn�, kiedy by� dzieckiem. Zdaje mi si�, �e odk�d sko�czy� pi�tna�cie czy szesna�cie lat, ju� jej nie widywa�. � M�g�by przecie� i j� prosi� o pieni�dze. � To nie w jego stylu. Mnie tak, bo jestem jego matk�, ale nie kogo innego. Jest za dumny. � Czy pani dobrze zna mieszkanie ciotki? � Do�� dobrze. � W kt�rym miejscu siedzia�a najcz�ciej? � W tym fotelu, ko�o okna. � Jak sp�dza�a dni, wieczory? � Najpierw sprz�tanie, potem zakupy. P�niej przygotowywa�a jedzenie. Nie zadowala�a si� prze�kni�tym w po�piechu kawa�kiem zimnego mi�sa. Chocia� mieszka�a sarna, jada�a w pokoju przy stole nakrytym obrusem. � Cz�sto wychodzi�a? � Kiedy by�o �adnie, sz�a do parku na �awk�. � Czyta�a? � Nie. Skar�y�a si� na oczy, czytanie j� m�czy�o. Patrzy�a na przechodni�w, na dzieci bawi�ce si� w alejkach. Niemal zawsze by�a leciutko i troch� smutno u�miechni�ta. Na pewno wspomina�a przesz�o�� � Nie zwierza�a si� pani? � C� mog�aby mi powiedzie�? Mia�a ca�kiem zwyczajne �ycie. � Nie mia�a przyjaci�ek? � Jej stare przyjaci�ki poumiera�y, nie mia�a ochoty szuka� nowych i nawet z tego powodu zmieni�a �awk� teraz to sobie przypomnia�am. � Jak dawno? � Zesz�ego roku, pod koniec lata. Siedzia�a zawsze na tej samej �awce w Tuileries. Pewnego dnia podesz�a do niej jaka� kobieta w tym samym mniej wi�cej wieku i spyta�a, czy miejsce obok jest wolne Musia�a odpowiedzie�, �e ta!:. Nie rezerwuje si� miejsc na �awkach. Ju� pierwszego dnia kobieta zacz�a opowiada�, �e jest Rosjank� z pochodzenia, ze by�a s�awn� tancerk�� Nazajutrz ciotka spotka�a j� w tym samym miejscu i przesz�o godzin� cudzoziemka opowiada�a jej o swoich dawnych sukcesach. D�ugi czas mieszka�a w Nicei. M�wi�a o tym bez przerwy, skar��c si� na paryski klimat. To jedno z nielicznych zdarze�, o kt�rych opowiada�a mi ciotka. �Tak lubi�am moj� �awk�! � wzdycha�a. � Musia�am nie tylko j� zmieni�, ale i przenie�� si� na inne miejsce w parku, �eby mnie nie odnalaz�a�. � Ta Rosjanka nigdy tu nie by�a? � Nic mi o tym nie wiadomo. Znaj�c ciotk� wiem, ze na pewna jej nie zaprosi�a. � S�owem, nie ma pani poj�cia, kto m�g� by� morderc�? � Nie, panie komisarzu. Co mam zrobi� z pogrzebem? � Prosz� nam zostawi� numer telefonu, b�dziemy w kontakcie. A w�a�nie, czy ma pani jakie� stosunkowo niedawne zdj�cie ciotki? � Ostatnie jest sprzed dwunastu lat, sfotografowa� j� wuj Antoine. Prosz� dzwoni� raczej wieczorem, w ci�gu dnia jestem zwykle u klient�w. Na ulicy przed bram� dy�urowa� policjant. � Co pan o niej my�li, szefie? � M�wi ch�tnie i w spos�b kategoryczny. Janvier rozgl�da� si� doko�a ze zdumieniem. � Ca�e mieszkanie jest w tym gu�cie? � Tak. Sypialnia jeszcze bardziej staro�wiecka. Lapointe, poniewa� znasz ju� troch� dom, obejdziesz wszystkie mieszkania. Spytasz ludzi, czy znali staruszk�, w jakich z ni� byli stosunkach, czy widzieli �udzi wchodz�cych do jej mieszkania. W salonie by� jeden tylko sprz�t nowoczesny, telewizor, stoj�cy naprzeciw fotela pokrytego materia�em w kwiatki. � Teraz �� powiedzia� Maigret � przeszukamy wszystko metodycznie, odnotowuj�c miejsce ka�dej rzeczy. Zacz�a si� przecie� niepokoi�, kiedy spostrzeg�a, �e przedmioty s� poprzesuwane. Posadzka z wypaczonymi ze staro�ci klepkami wy�o�ona by�a nie dywanem, lecz chodnikami, z kt�rych jeden pod�o�ony by� pod trzy nogi sto�u. Przenie�li st�, zdj�li dywanik, upewnili si�, �e niczego nie przykrywa�. Odstawili na miejsce okr�g�y st� nakryty szyde�kow� serwet�. Starannie poustawiali drobne przedmioty, kt�re uprzednio obejrzeli wielk� muszl� z napisem �Dieppe�, fajansow� pasterk�, figurk� z imitacji br�zu, przedstawiaj�c� ucznia w marynarskim ubranku z tornistrem na plecach. Na kominku ustawione by�y fotografie � zdj�cia dw�ch m�czyzn, dw�ch m��w, kt�rzy, jak si� zdaje, mylili si� w pami�ci starszej pani. Jeden z nich, o pe�nej, niemal nalanej twarzy bez zarostu, przybra� dostojn� poz�. Z pewno�ci� by� to naczelnik wydzia�u w magistracie. Drugi, skromniejszy, nosi� siwiej�ce w�sy. To by� ten typ m�czyzny, jaki najcz�ciej spotyka si� w metro i w autobusie. R�wnie dobrze m�g� by� urz�dnikiem, ksi�gowym, co majstrem czy sprzedawc� w domu towarowym, gdzie rzeczywi�cie pracowa�. U�miecha� si�, a jego u�miech by� szczery. Wida� by�o, �e jest zadowolony z �ycia. � A w�a�nie, Janvier, jak tu wesz�a ta siostrzenica? Mia�a klucz? � Nie, zadzwoni�a i otworzy�em jej drzwi. � Szafa jest zamkni�ta na klucz. Gdzie� musi le�e�. Najpierw zacz�� szuka� w bia�ej, sk�rzanej torebce, kt�r� staruszka pewnie wyci�gn�a z szafy w pierwszych dniach wiosny. Nie znalaz� w niej szminki, a tylko prasowany puder ry�owy w lekko b��kitnym odcieniu i haftowan� chusteczk� z inicja�em L � Maigret i Janvier mieli wkr�tce odkry�, �e pani Antoine mia�a na imi� Loontyna. Papieros�w nie by�o. Oczywi�cie nie pali�a. Kupiona na ulicy Rivoli torebka any�kowych cukierk�w; na pewno le�a�y tu od dawna, bo by�y posklejane. � S� klucze. Maigret by� niemal przekonany, ze znajdzie je w torebce, kt�r� zawsze nosi�a przy sobie � trzy klucze od szafy, klucz od pokoju i klucz od drzwi wej�ciowych. � Zanim pchn�a drzwi, otworzy�a torb� i w�o�y�a klucze do �rodka. Inaczej klucz zosta�by w zamku albo znale�liby�my go na pod�odze. Zd��y�a jeszcze od�o�y� torebk� na fotel i wtedy zosta�a zaatakowana. Maigret m�wi� machinalnie, raczej do siebie ni� do inspektora Janvier. Nie m�g� si� pozby� poczucia winy. Ale gdyby nawet przyszed� wczoraj, co by to zmieni�o? Nie znalaz�by wystarczaj�cych racji, by roztoczy� sta�y nadz�r nad mieszkaniem. A morderca, nie wiedz�c o jego wizycie, zrobi�by to, co zrobi� wczoraj. Pr�bowa� kolejno dopasowa� klucze do szuflady szafy, wreszcie znalaz� w�a�ciwy. Szuflada pe�na by�a papier�w i fotografii. Dojrza� ksi��eczk� oszcz�dno�ciow� wystawion� na nazwisko Leontyny Antoine, quai de la M�gisserie, z wpisem dziesi�ciu tysi�cy frank�w. By�y same wp�aty, ani jednej wyp�aty, a pieni�dze zacz�to wp�aca� dwadzie�cia pi�� lat temu. I dlatego pod nazwiskiem Antoine przekre�lono nazwisko Caram�. Dwadzie�cia pi�� lat �ycia, oszcz�dzania. Poranne zakupy. �awki na skwerze po po�udniu, a czasem kiedy pada�o � mo�e kino? By�a te� ksi��eczka bankowa Soci�t� G�n�rale z wk�adem w wysoko�ci dwudziestu trzech tysi�cy dwustu frank�w. Na kilka dni przed zesz�oroczn� Gwiazdk� podj�to dwa tysi�ce pi��set frank�w. � Ta suma nic ci nie m�wi? Janvier potrz�sn�� przecz�co g�ow�. � Telewizor. Za�o�� si�, �e kupi�a go za te dwa tysi�ce pi��set. Urz�dzi�a sobie Gwiazdk�. By�a jeszcze jedna wyp�ata, sprzed dwunastu lat, odpowiadaj�ca zapewne kosztom pogrzebu drugiego m�a. Karty pocztowe. Wi�kszo�� nosi�a podpis � Jean. Wysy�ane z r�nych miast Francji, Belgii, Szwajcarii, pewnie z okazji kongres�w. Tekst zawsze ten sam, pismo pi�kne, okr�g�e: �Czu�o�ci � Jean�. Jean to by� Caram�. Antoine nie pr�nowa� sam i nie znale�li �adnej poczt�wki od niego. Natomiast wiele fotografii, jego same