3736
Szczegóły |
Tytuł |
3736 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3736 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3736 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3736 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
HONORIUSZ BALZAC
KOMEDIA LUDZKA
IV
Studia obyczajowe
SCENY Z �YCIA PRYWATNEGO
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
HONORIUSZ BALZAC
KOBIETA PORZUCONA
HONORYNA
BEATRIX
Prze�o�yli
TADEUSZ �ELE�SKI-BOY
JULIAN ROGOZI�SKI
Tytu�y orygina��w francuskich:
LA FEMME ABANDONNEE
HONORINE
BEATRIX
5
KOBIETA PORZUCONA
Prze�o�y�
TADEUSZ �ELE�SKI-BOY
KSIʯNEJ D'ABRANTES
JEJ ODDANY S�UGA
H. DE BALZAC
6
OD T�UMACZA
KOBIETA PORZUCONA � GOBSECK � BANK NUCINGENA1
Trzy opowiadania zawarte w tym tomie szczeg�lnie b�d� interesuj�ce dla polskich balzakist�w
(a liczba ich ro�nie, widz� to z przyjemno�ci� z ka�dym dniem!), ile �e wszystkie trzy
powiadaj� nam o dalszych losach postaci tak dobrze znanych czytelnikom z �Ojca Goriot�.
Ale niemniej interesuj�ce b�dzie rzuci� okiem na daty tych utwor�w: �Kobieta porzucona�
powsta�a w roku 1832, a �Gobseck� w roku 1830; oba na par� lat przed napisaniem �Ojca
Goriot�, a na d�ugo przed pocz�ciem planu �Komedii ludzkiej�! Rzuca to �wiat�o na spos�b
wyl�gania si� tego olbrzymiego tworu w m�zgu Balzaka: kszta�towa�y si� ju� poszczeg�lne
cz�ony, nim st�a� kr�gos�up i nim u�wiadomi�a mu si� koncepcja ca�o�ci.
Pierwsze z tych opowiada� nasuwa jeszcze inn� refleksj�. By�oby mianowicie ciekawe
studium do napisania, pod tytu�em: �Pierwiastek subiektywny �Komedii ludzkiej�� lub co� w
tym rodzaju; wy�uskanie pierwiastka zwierzenia, spowiedzi z tego tak obiektywnego i epickiego
na poz�r dzie�a. Ten m�ody Gaston de Nueil, kt�rego �wyczerpanego prac�� wys�ano
na prowincj�, gdzie poznaje kobiet� maj�c� tak zawa�y� na jego �yciu, mimo woli przywodzi
nam na my�l samego Balzaka, kt�rego po wyczerpuj�cej pr�bie paryskiej matka �ci�gn�a do
Villeparisis. Tam poznaje ow� pani� de Berny, kt�rej po�o�enie w stosunku do Balzaka po
dziewi�ciu latach tyle ma analogii z w�tpliwo�ciami pani de Beaus�ant, i� list tej ostatniej
m�g�by by� �atwo uszczkni�ty z jej autentycznej, tak wzruszaj�cej i bolesnej korespondencji.
Balzac pozna� wszystkie emocje nie�mia�ej mi�o�ci wobec kobiety, kt�ra mu w�wczas imponowa�a
wszystkim; p�niej przebyli oboje, mimo �e z mniej tragicznym zako�czeniem,
wszystkie szarpania si� kochank�w, kt�rzy, wedle s��w �aci�skiego poety, ��y� ani z sob�,
ani bez siebie nie mog��. Ale warunki ich �ycia by�y inne; pani de Berny, starsza zreszt� od
Balzaka o lat dwadzie�cia par�, przyj�a rol� najwierniejszej przyjaci�ki, w zamian za� zachowa�
on w swoim sercu nigdy nie wygas�y kult dla tej, kt�ra w jego ustach i pod jego pi�rem
nosi zawsze miano D i l e c t a .
Wobec tego przede wszystkim l u d z k i e g o charakteru analizy do�� dziecinn� wydaje si�
polemika stoczona w swoim czasie przez dw�ch akademik�w, czy ta wielka dama Balzaka
zachowuje si� w pierwszym swoim widzeniu z Gastonem dosy� jak d a m a . Chodzi�o tu wi�-
1 Wymienione trzy opowiadania wysz�y w Bibliotece Boya (Arcydzie�a Literatury Francuskiej) w jednym tomie.
W niniejszym wydaniu �Gobseck� uka�e si� w t. V, a �Bank Nucingena� w t. XII. (Red.).
7
cej o kobiet� ni� o dam�, nale�a�o za� poniek�d do literackiego konwenansu, i� delikatniejsze
uczucia demonstrowa�o si� na cieplarnianym �yciu wielkiego �wiata. Zreszt� wszak i kr�lowa,
kiedy jej si� spodoba �adny ch�opiec, kt�ry nie zawsze jest kr�lem, odk�ada swoj� koron�.
Natomiast w tym pierwszym zetkni�ciu pani de Beaus�ant z Gastonem przedziwnie oddany
jest �w styl �romantyczny�, pod kt�rego wp�ywem tak m�czyznom, jak kobietom zdarza�o
si� zak�ama� w sztucznej i m�cz�cej sytuacji, z kt�rej sami nie wiedzieli, jak wybrn��. Spos�b,
w jaki pani de Beaus�ant wyprowadza Gastona do Szwajcarii, jest arcydzie�em finezji
psychologicznej.
�Bank Nucingena� to znowu� inny �wiat. To jeden z najbardziej esencjonalnych i najbrutalniejszych
zarazem komentarzy do �Komedii ludzkiej�. Nie oszcz�dzi� w nim Balzac swego
bohatera, do kt�rego ma wyra�n� s�abo�� i kt�rego ogl�damy zwykle w sympatycznym �wietle:
Rastignaka. Kto zna Rastignaka, m�odego studenta z �Ojca Goriot�, a potem widzi go
b�yszcz�cym dandysem, dyplomat�, wreszcie m�em stanu, temu brakuje ogniwa ��cz�cego
fazy tej paryskiej egzystencji, czuje jak�� luk�. �Bank Nucingena� wype�nia t� luk� w spos�b
odbieraj�cy wszelkie z�udzenia. Mo�emy tylko podziwia� ojcowsk� pob�a�liwo�� Balzaka
wobec m�odego arywisty i jeszcze raz u�miechn�� si� z owej �drogi cnoty�, na kt�r� uciek�
by� przed pokusami Vautrina. Z tych dw�ch bandyt�w, galernika i salonowca, nie wiadomo
doprawdy, kt�ry jest niebezpieczniejszy. Ale Balzac to �ywio�, kt�remu nie�atwo jest wt�oczy�
kaftan bezpiecze�stwa m o r a l n o � c i ; wiele bardzo ostrych pogl�d�w, kt�re dla ostro�no�ci
k�adzie w usta swoim cynikom, to s� � trzeba si� z tym pogodzi� � jego w�asne pogl�dy...
Pami�tajmy zawsze, �e Balzac wzrasta� w epoce gloryfikacji Korsarza; ot� prosta
transpozycja: dla Balzaka korsarz paryski posiada ten sam romantyzm co dla Byrona morski.
Pami�tajmy wreszcie, �e by�o to nazajutrz po owej gigantycznej lekcji niemoralno�ci, jak� da�
�wiatu Napoleon.
�Bank Nucingena� i technika jego operacji dost�pniejsze s� nam mo�e dzi� ni� kiedykolwiek:
przebyli�my wszak niedawno gor�czk� akcyjn� i owe �grabki�, o kt�rych m�wi Balzac,
przejecha�y si� po wszystkich po trosze, zostawiaj�c im w biurku na pami�tk� kolekcj� pi�knie
rytowanych kolorowych obrazk�w. Mimo to nie do�� ufa�em sobie co do technicznych
szczeg��w i uwa�a�em za potrzebne podda� pod tym wzgl�dem m�j przek�ad �askawej kontroli
wielkiego finansisty a mego dobrego przyjaciela, p. Witolda Kadena, kt�remu na tym
miejscu za jego uprzejmo�� sk�adam serdeczne podzi�kowanie.
1926
8
W roku 1822, z pocz�tkiem wiosny, lekarze paryscy wys�ali do Dolnej Normandii m�odego
cz�owieka, kt�ry �wie�o przeszed� chorob� zapaln�, spowodowan� wyczerpaniem nauk�
lub mo�e �yciem. Rekonwalescencja wymaga�a zupe�nego spokoju, �agodnego po�ywienia,
ch�odnego klimatu i zupe�nego braku wra�e�. Bujne ��ki Bessin oraz bezbarwne �ycie prowincji
zdawa�y si� tedy najodpowiedniejsze. Przyby� do Bayeux, �adnego miasteczka o dwie
mile od morza, do jednej ze swych krewniaczek, kt�ra przyj�a go z ow� serdeczno�ci� w�a�ciw�
ludziom nawyk�ym �y� samotnie, dla kt�rych przybycie krewnego lub przyjaciela staje
si� zbawieniem.
Pomijaj�c drobne r�nice, wszystkie ma�e miasteczka s� do siebie podobne. Za czym, po
kilku wieczorach sp�dzonych u swojej kuzynki, pani de Sainte-Sev�re, lub u os�b, z kt�rymi
ona �y�a, m�ody pary�anin, baron Gaston de Nueil, pozna� niebawem ludzi, kt�rych to zamkni�te
towarzystwo uwa�a�o za ca�e miasto. Gaston de Nueil odby� przegl�d tego niewzruszonego
personelu, kt�ry defiluje przed okiem obserwatora w licznych stolicach owych dawnych
stan�w, tworz�cych wczorajsz� Francj�.
By�a tam przede wszystkim rodzina, kt�rej dostoje�stwo, nieznane o pi��dziesi�t mil dalej,
uchodzi w danym powiecie za niezaprzeczone i wielce staro�ytne. Ta panuj�ca rodzina w
miniaturze spowinowacona jest, mimo �e nikt si� tego nie domy�la, z rodami takimi, jak
Navarreins, Grandlieu, ociera si� o Cadignan�w i czepia si� Blamont-Chauvry. Naczelnik
tego zamkni�tego rodu jest zawsze zagorza�ym my�liwym. Pozbawiony form, gn�bi wszystkich
swoj� nominaln� wy�szo�ci�; toleruje podprefekta tak, jak znosi podatki; nie uznaje �adnej
z nowych pot�g stworzonych przez wiek dziewi�tnasty i podnosi jako potworno�� polityczn�
fakt, �e prezydent ministr�w nie jest szlachcicem. �ona jego zadziera nosa, m�wi g�o�no,
mia�a wielbicieli, ale komunikuje regularnie co Wielkanoc; c�rki wychowuje �le, uwa�a,
�e za wszystko starczy im ich nazwisko.
Ani �ona, ani m�� nie maj� zreszt� najmniejszego poj�cia o nowoczesnym zbytku: liberi�
maj� jak z teatru, staromodne srebra, meble, powozy, jak r�wnie� obyczaje i mow�. Ta zmursza�a
pompa dosy� si� zreszt� godzi z prowincjonaln� oszcz�dno�ci�. S�owem, jest to dawna
szlachta, bez praw lennych, bez sfory i galon�w; wszyscy pe�ni rewerans�w mi�dzy sob�,
wszyscy oddani dynastii, kt�r� widuj� jedynie z daleka. Ten historyczny dom incognito zachowa�
myszk� starego gobelinu. W takiej rodzinie wegetuje niechybnie jaki� wuj albo brat,
genera�, kawaler order�w, dworak, kt�ry zdobywa� Hanower z marsza�kiem de Richelieu i
kt�rego znajdujecie tam niby zab��kan� kartk� starego pamfletu z czasu Ludwika XV.
Przeciwie�stwo do tych wykopalisk stanowi rodzina bogatsza, ale mniej staro�ytna. Pa�stwo
sp�dzaj� w zimie dwa miesi�ce w Pary�u, sk�d przywo�� lekki ton i kaprysy sezonu.
Pani lubi si� stroi�, ale zawsze jest nieco sztywna i zawsze sp�nia si� z mod�. Mimo to drwi
9
sobie z otwartej rubaszno�ci swoich s�siad�w, srebra s� u niej nowoczesne, ma groom�w,
Murzyn�w, kamerdynera. Najstarszy syn ma tilbury, nie robi nic, ma majorat; m�odszy jest
audytorem w Radzie Stanu. Ojciec, bardzo wtajemniczony w intrygi ministerialne, opowiada
anegdoty o Ludwiku XVIII i pani de Cayla; lokuje pieni�dze w pi�cioprocentowej rencie,
unika rozmowy o gatunkach jab�ecznika, ale popada jeszcze niekiedy w mani� prostowania
cyfry okolicznych maj�tk�w; jest cz�onkiem Rady Generalnej, ubiera si� w Pary�u i nosi
krzy� legii honorowej. S�owem, szlachcic ten zrozumia� Restauracj� i robi interesiki w Izbie;
ale rojalizm jego jest mniej czysty ni� rojalizm rodziny, z kt�r� rywalizuje. Abonuje �Gazet�
i �Debaty�2. Tamta rodzina czyta tylko �Quotidienne�.
Ksi�dz biskup, dawny generalny wikariusz, lawiruje mi�dzy tymi dwiema pot�gami, kt�re
mu oddaj� cze�� nale�n� religii, ale daj� mu niekiedy uczu� mora� zamieszczony przez dobrego
La Fontaine'a na ko�cu bajki o �O�le ob�adowanym relikwiami�. Biskup nie jest
szlachcicem.
Nast�pnie id� gwiazdy drugorz�dne, szlachta za�ywaj�ca dochodu od dziesi�ciu do dwunastu
tysi�cy rocznie, eks-kapitanowie okr�tu albo rotmistrze kawalerii, albo w og�le nic.
Cz�api� konno po go�ci�cach, co� niby proboszcz jad�cy z sakramentami, niby kontroler podatk�w
na obje�dzie. Prawie wszyscy s�u�yli w paziach albo w muszkieterach i do�ywaj�
spokojnie dni na swoim folwarczku, wi�cej troszcz�c si� o wyr�b lasu albo o jab�ecznik ni� o
monarchi�. Mimo to papl� o konstytucji i o libera�ach mi�dzy dwoma robrami wista albo przy
partii tryktraka, skoro ju� oblicz� wyczerpuj�co posagi i skombinuj� ma��e�stwa zgodnie z
genealogi�, kt�r� umiej� na pami��. �ony ich dm� si� i przybieraj� dworskie miny w swoich
plecionych bryczuszkach; s�dz�, �e s� ubrane, kiedy si� wystroi�y w szal i czepeczek; kupuj�
dwa kapelusze na rok, ale po dojrza�ym namy�le, i ka�� je sobie przywozi� z Pary�a przez
okazj�; s� zazwyczaj cnotliwe i gadatliwe.
Ko�o tych filar�w arystokratycznego klanu skupia si� kilka dobrze urodzonych starych panien,
kt�re rozwi�za�y problem zmumifikowania ludzkiej istoty. Robi� wra�enie, �e s� przypiecz�towane
do domu, gdzie si� znajduj�: twarze ich, toalety stanowi� cz�stk� budynku,
miasta, prowincji; s� jej tradycj�, pami�ci�, duchem. Wszystkie maj� co� sztywnego i monumentalnego;
umiej� u�miecha� si� i potrz�sa� wymownie g�ow� i od czasu do czasu m�wi�
co�, co uchodzi za dowcip.
Paru bogatych �yk�w w�lizn�o si� w to miniaturowe Saint-Germain3 dzi�ki swoim arystokratycznym
przekonaniom albo swemu maj�tkowi. Ale mimo ich czterdziestu lat m�wi si�
tam o nich: �Ten ch�opak ma zasady!� I robi si� z nich pos��w. Zazwyczaj ciesz� si� poparciem
starych panien, ale te� gada si� o tym.
Wreszcie paru ksi�y, kt�rych przyjmuje si� w tym wybranym towarzystwie dla ich sukienki
lub dla ich rozumu i dlatego, �e owe szlachetne osoby, nudz�c si� miedzy sob�, wprowadzaj�
do swoich salon�w element mieszcza�ski, tak jak piekarz dodaje dro�d�y do ciasta.
Suma inteligencji skupiona we wszystkich tych g�owach sk�ada si� z pewnej ilo�ci dawnych
poj��, do kt�rych miesza si� par� nowych my�li, wypiekanych wsp�lnie co wiecz�r.
Podobne do wody ciekn�cej z kurka, frazesy wcielaj�ce t� my�l maj� sw�j codzienny przyp�yw
i odp�yw, sw�j wiekuisty ruch, �ci�le jednaki: kto s�yszy ich pusty szmer dzisiaj, us�yszy
go jutro, za rok, wiecznie. Wyroki ich, wydawane niezmiennie o sprawach tego �wiata, tworz�
tradycyjn� wiedz�, do kt�rej nikt nie ma mocy doda� kropelki inteligencji. �ycie tych
rutynist�w kr�ci si� w sferze przyzwyczaje� r�wnie zakrzep�ych jak ich pogl�dy religijne,
polityczne, moralne i literackie.
Skoro kto� obcy dostanie si� do tego k�ka, ka�dy m�wi mu nie bez odcienia ironii: �Nie
znajdzie pan tu zabaw swego paryskiego �wiata!� � i ka�dy wymy�la na �ycie swoich s�sia-
2 �G a z e t a [Francuska]�, �D e b a t y � [Journal des D�bats] i wspomniana dalej �Q u o t i d i e n n e � [Gazeta
Codzienna] � rojalistyczne dzienniki z okresu Restauracji.
3 S a i n t - G e r m a i n � dzielnica Pary�a zamieszkiwana od w. XVIII przez arystokracj�.
10
d�w, staraj�c si� da� do zrozumienia, �e on jest wyj�tkiem w tym towarzystwie, kt�re sili� si�
jakoby nadaremnie zmieni�. Ale je�li, nieszcz�ciem, �w obcy potwierdzi w najlepszej wierze
s�d, jaki ci ludzie maj� o sobie wzajem, natychmiast b�dzie uchodzi� za cz�owieka z�ego, bez
czci i wiary, za zepsutego pary�anina, j a k z r e s z t � w s z y s c y p a r y � a n i e .
Kiedy Gaston de Nueil pojawi� si� w tym �wiatku, gdzie przestrzegano bardzo �ci�le etykiety,
gdzie wszystko harmonizowa�o z sob�, gdzie wszystko by�o jawne, gdzie walory rodowe
i terytorialne notowane by�y jak kursy gie�dowe na ostatniej stronicy dziennik�w, zwa�ono
go z g�ry na nieomylnych szalach miejscowej opinii. Ju� krewniaczka jego, pani de Sainte-
Sev�re, og�osi�a cyfr� jego maj�tku, cyfr� jego nadziei, rozpostar�a jego drzewo genealogiczne,
zachwali�a jego znajomo�ci, jego dobre wychowanie, skromno��. Znalaz� przyj�cie
�ci�le takie, do jakiego m�g� sobie ro�ci� prawo; przyj�to go jak dobrego szlachcica, bez ceremonii,
bo mia� dopiero dwadzie�cia trzy lata, ale kilka m�odych panienek i ich matki robi�y
do niego s�odkie oczy. Mia� osiemna�cie tysi�cy renty w ziemi w dolinie Auge, a ojciec mia�
mu wcze�niej lub p�niej zostawi� zamek Manerville z przynale�no�ciami. O jego wykszta�ceniu,
przysz�o�ci politycznej, jego warto�ci osobistej, talentach nie by�o nawet mowy. Ziemie
by�y dobre, dzier�awy pewne; by�y tam wyborne plantacje, naprawy i podatki ci��y�y na
dzier�awcach, jab�onie mia�y po trzydzie�ci osiem lat, ojciec wreszcie by� w trakcie kupna
dwustu morg�w lasu przylegaj�cych do jego parku, kt�ry chcia� otoczy� murem: �adne widoki
ministerialne, �adna s�awa ludzka nie mog�a walczy� z takimi korzy�ciami. Czy przez z�o�liwo��,
czy przez wyrachowanie, pani de Sainte-Sev�re nie pisn�a nic o starszym bracie
Gastona, a sam Gaston te� o nim nie wspomina�. Ale ten brat to by� suchotnik; wszystko wr�y�o,
�e b�dzie niebawem pochowany, op�akany, zapomniany.
Gaston de Nueil zrazu bawi� si� tymi figurami, zbiera� z nich niejako wzorki do swego albumu
w ca�ej smakowitej prawdzie ich ko�cistych, ostrych, pomarszczonych fizjonomii, w
uciesznej oryginalno�ci ich stroj�w i gest�w; rozkoszowa� si� prowincjonalizmem gwary,
ub�stwem my�li i charakter�w. Ale wiod�c przez jaki� czas ow� egzystencj�, podobn� do
�ycia wiewi�rki obracaj�cej sw� klatk�, uczu� brak kontrast�w w tym �yciu wytyczonym z
g�ry, jak �ycie mnich�w w klasztorze, i popad� w stan, kt�ry nie jest jeszcze nud� ani wstr�tem,
ale zawiera w sobie prawie wszystkie ich objawy. Po lekkich cierpieniach tego przesilenia
dokonywa si� w osobniku zjawisko transplantacji na grunt, kt�ry mu jest przeciwny, gdzie
musi zmarnie� i wie�� char�acze �ycie. W istocie, o ile go nic nie wyrwie z tego �wiata,
przyjmuje nieznacznie jego obyczaje i dostraja si� do jego pustki, kt�ra mu si� udziela i zjada
go. Ju� p�uca Gastona przyzwyczai�y si� do tej atmosfery. Ju� doznawa� niejakiego ro�linnego
szcz�cia w tych dniach p�dzonych bez trosk i bez my�li, zaczyna� traci� pami�� owego kr��enia
sok�w, owego nieustannego zap�odnienia umys�u, w kt�re tak nami�tnie rzuci� si� w
sferze paryskiej, i mia� skamienie� w�r�d tych skamienia�o�ci i zosta� tam na zawsze, jak
towarzysze Odysa, rad ze swej t�ustej pow�oki.
Pewnego wieczora Gaston de Nueil siedzia� mi�dzy starsz� dam� a jednym z generalnych
wikariusz�w diecezji, w salonie z boazeriami malowanymi na szaro, wy�o�onym fajansowymi
kafelkami, ozdobionym paroma portretami rodzinnymi, zaludnionym czterema stolikami
do gry, doko�a kt�rych szesna�cie os�b papla�o graj�c w wista. Tam, nie my�l�c o niczym, ale
trawi�c jeden z owych pysznych obiad�w, b�d�cych specjalno�ci� prowincji, spostrzeg�, i�
zaczyna si� godzi� z tym trybem �ycia. Rozumia�, czemu ci ludzie pos�uguj� si� wczorajszymi
kartami, tasuj� je na wytartym suknie i. jak dochodz� do tego, �e w ko�cu nie ubieraj� si�
ani dla siebie, ani dla drugich. Widzia� pewn� filozofi� w jednostajnym ruchu tego mechanicznego
�ycia, w spokoju tych logicznych przyzwyczaje� i nie�wiadomo�ci wykwintu. Rozumia�
niemal bezcelowo�� zbytku. Pary� ze swymi nami�tno�ciami, burzami, uciechami by�
ju� w jego pami�ci niby wspomnienie dzieci�stwa. Szczerze podziwia� czerwone r�ce,
skromn� i wyl�knion� mink� m�odej osoby, kt�rej twarz z pierwszego rzutu oka wyda�a mu
si� g�upia, wzi�cie bez wdzi�ku, ca�o�� odstr�czaj�ca, a minki bardzo �mieszne. Ju� przepad�.
11
Przeniesiony z Pary�a na prowincj�, mia� opa�� z gor�czkowej egzystencji paryskiej w zimne
�ycie prowincjonalne, gdyby nie jedno zdanie, kt�re obi�o mu si� o uszy i przej�o go nagle
wzruszeniem podobnym temu, o jakie by go przyprawi� jaki� oryginalny motyw w�r�d przegrywek
nudnej opery.
� Wszak pan by� wczoraj u pani de Beaus�ant? � rzek�a stara dama do g�owy prowincjonalnej
dynastii.
� By�em dzi� rano � odpar�. � Zasta�em j� bardzo smutn� i tak cierpi�c�, �e nie mog�em jej
nam�wi� do nas na jutro na obiad.
� U pani de Champignelles? � wykrzykn�a stara dama z odcieniem zdumienia.
� U mojej �ony � rzek� spokojnie szlachcic. � Czy� pani de Beaus�ant nie wiedzie si� z
domu burgundzkiego? Po k�dzieli, to prawda, ale ostatecznie to nazwisko pokrywa wszystko.
Moja �ona bardzo ma du�o sympatii do wicehrabiny, a biedna kobieta �yje tak d�ugo samotnie,
�e...
Wymawiaj�c ostatnie s�owa margrabia de Champignelles spogl�da� spokojnie i ch�odno po
osobach, kt�re s�ucha�y przygl�daj�c mu si�; ale prawie nie podobna by�o zgadn��, czy on
robi ust�pstwo dla nieszcz��, czy .dla szlachectwa pani de Beaus�ant, czy mu pochlebia
przyjmowa� j� u siebie, czy te� chce przez dum� zmusi� miejscow� szlacht� i damy, aby j�
zacz�li przyjmowa�.
Wszystkie panie zdawa�y si� naradza� z sob�, wymieniaj�c spojrzenia; ale g��boka cisza,
jaka naraz zapanowa�a w salonie, nie mniej jak miny obecnych wyra�a�a pot�pienie.
� Ta pani de Beaus�ant czy to mo�e ta sama, kt�rej przygoda z panem d'Ajuda-Pinto narobi�a
tyle ha�asu? � spyta� Gaston s�siadki.
� W�a�nie � brzmia�a odpowiedz. � Przyby�a, aby zamieszka� w Courcelles po �lubie margrabiego
d'Ajuda; nikt jej tu nie przyjmuje. Jest zreszt� zbyt inteligentna, aby nie czu� swego
fa�szywego po�o�enia, tote� nie pr�bowa�a bywa� nigdzie. Pan de Champignelles i kilku pan�w
z�o�yli jej wizyt�, ale przyj�a jedynie pana de Champignelles, mo�e z powodu ich pokrewie�stwa,
przez Beaus�ant�w. Stary margrabia de Beaus�ant za�lubi� pann� de Champignelles,
ze starszej linii. Mimo �e wicehrabina de Beaus�ant uchodzi za c�rk� domu burgundzkiego,
pojmuje pan, �e nie mo�emy dopu�ci� tu kobiety separowanej z m�em. To s�
stare poj�cia, ale jeste�my na tyle g�upi, �e si� ich trzymamy. Wicehrabina tym bardziej godna
jest pot�pienia w swoich wybrykach, �e pan de Beaus�ant to cz�owiek doskonale wychowany,
cz�owiek dworski w ka�dym calu; doskonale mo�na by�o si� z nim porozumie�. Ale ta
kobieta to szalona g�owa...
Pan de Nueil s�ysza� g�os swojej s�siadki, ale ju� jej nie s�ucha�. Buja� w �wiecie tysi�cznych
fantazji. Czy istnieje inne s�owo, aby wyrazi� powab przygody mi�osnej, w chwili gdy
si� u�miecha wyobra�ni, gdy w duszy l�gn� si� mgliste nadzieje, przeczucia niewymownych
upoje�, l�k�w, burz, mimo i� nic jeszcze nie karmi ani nie utrwala tego kapry�nego mira�u?
Duch buja w�wczas, p�odzi niemo�liwe projekty, daje zawczasu kosztowa� rozkoszy nami�tno�ci.
Ale mo�e zarodek nami�tno�ci zawiera j� ca�kowicie, jak nasienie zawiera pi�kny
kwiat z jego woni� i bogactwem kolor�w. Pan de Nueil nie wiedzia�, �e pani de Beaus�ant
schroni�a si� do Normandii po skandalu, kt�ry budzi u kobiet zgorszenie po��czone z zazdro�ci�,
zw�aszcza gdy czar m�odo�ci i urody usprawiedliwia niemal b��d b�d�cy jego przyczyn�.
Istnieje jaki� niepoj�ty urok we wszelkim rozg�osie, z jakichkolwiek zrodzi�by si� �r�de�.
Zdaje si�, �e dla kobiet, jak niegdy� dla rod�w, s�awa zbrodni ma�e jej wstyd. Tak samo jak
jaka� rodzina chlubi si� swymi �ci�tymi g�owami, tak �adna i m�oda kobieta staje si� powabniejsza
przez w�tpliw� s�aw� szcz�liwej mi�o�ci lub okropnej zdrady. Im godniejsza wsp�czucia,
tym wi�cej budzi sympatii. Jeste�my nielito�ciwi jedynie dla pospolitych spraw, uczu�
i przyg�d. To, co �ci�ga spojrzenia, wydaje si� wielkie. Czy� nie trzeba w istocie wznie�� si�
nad drugich, aby by� widzianym? Ot� t�um doznaje mimo woli uczucia szacunku wobec
wszystkiego, co nad nim g�ruje, nie ��daj�c zbytnio rachunku z �rodk�w.
12
W tej chwili Gaston de Nueil czu�, �e go prze ku pani de Beaus�ant tajemne dzia�anie tych
przyczyn lub mo�e ciekawo��, potrzeba wprowadzenia jakich� wzrusze� w swoje obecne
�ycie, s�owem owa masa pobudek niepodobnych do okre�lenia, a kt�re wyra�a si� niekiedy
s�owem f a t a l n o � � . Wicehrabina de Beaus�ant wyros�a przed nim nagle, otoczona t�umem
czarownych obraz�w: by�a nowym �wiatem, przy niej z pewno�ci� trzeba si� by�o l�ka�, spodziewa�,
walczy�, zwyci�a�. Musia�a stanowi� kontrast z osobami, kt�re Gaston widzia� w
tym parafia�skim salonie; s�owem, to by�a k o b i e t a , a nie spotka� jeszcze kobiety w tym
zimnym �wiecie, w kt�rym rachuba zast�powa�a uczucie, gdzie grzeczno�� by�a ju� tylko
powinno�ci� i gdzie najprostsze my�li mia�y co� zanadto jaskrawego, aby je mo�na by�o wyg�asza�
lub znosi�. Pani de Beaus�ant budzi�a w jego duszy wspomnienie m�odzie�czych marze�
oraz naj�ywszych uczu� u�pionych na chwil�.
Gaston de Nueil by� roztargniony przez reszt� wieczoru. My�la� o sposobach dostania si�
do pani de Beaus�ant, a z pewno�ci� nie by�o sposobu. Uchodzi�a za niezmiernie inteligentn�.
Ale o ile osoby inteligentne mog� si� da� porwa� rzeczom oryginalnym lub subtelnym, o tyle
s� wymagaj�ce, umiej� wszystko zgadn��; w niebezpiecznej pogoni za ich �ask� ma si� wi�c
tyle� szans, aby si� zgubi�, co aby wygra� spraw�. Przy tym wicehrabina z rodow� dum� musia�a
��czy� godno��, jak� nakazywa�o jej po�o�enie. G��boka samotno�� jej �ycia by�a z
pewno�ci� najmniejsz� zapor� wzniesion� mi�dzy ni� a �wiatem. Prawie niepodobie�stwem
by�o tedy obcemu, cho�by z najlepszej rodziny, dosta� si� do niej. Mimo to nazajutrz rano
pan de Nueil skierowa� si� spacerem w stron� pa�acyku w Courcelles i kilka razy obszed�
ogr�d, kt�ry go otacza�. Zmamiony z�udzeniami tak naturalnymi w jego wieku, patrza� przez
szczeliny albo ponad mury, przystawa� w zadumie przed zamkni�tymi �aluzjami lub bada� te,
kt�re by�y otwarte. Wierzy� w jaki� romantyczny przypadek, kombinowa� jego przebieg nie
bacz�c na niemo�liwo�ci, aby dosta� si� do nieznajomej. Tak przechadza� si� przez kilka porank�w
wielce ja�owo, ale za ka�d� tak� wypraw� ta kobieta stoj�ca poza �wiatem, ofiara
serca zagrzebana w samotno�ci, ros�a w jego my�li i wciska�a si� w jego dusz�. Tote� serce
Gastona bi�o nadziej� i rado�ci�, kiedy przypadkiem, obchodz�c mury Courcelles, us�ysza�
ci�ki krok ogrodnika.
My�la� o tym, aby napisa� do pani de Beaus�ant; ale co powiedzie� kobiecie, kt�rej nie
widzia� na oczy i kt�ra go nie zna�a? Zreszt� Gaston nie do�� wierzy� w siebie; przy tym, jak
cz�sto m�odzi ludzie jeszcze pe�ni z�udze�, �miertelnie l�ka� si� straszliwej wzgardy milczenia
i dr�a� na my�l, ile widok�w ma ta jego pierwsza proza mi�osna, i� b�dzie rzucona w
ogie�. W ko�cu, po wielu dzikich projektach, sk�adaj�c coraz to nowe romanse i �ami�c sobie
g�ow�, wymy�li� szcz�liwy spos�b, jeden z tych, kt�re znajduje si� w ko�cu w�r�d mnogo�ci
innych i kt�re najniewinniejszej kobiecie zdradzaj� si�� nami�tno�ci, z jak� m�czyzna si� ni�
zajmowa�. Cz�sto przes�dy towarzyskie stwarzaj� mi�dzy kobiet� a jej wielbicielem tyle�
realnych zap�r, ile wschodni poeci stworzyli ich w rozkosznych fikcjach swoich bajek, a najfantastyczniejsze
ich obrazy rzadko s� przesad�. Tote� w naturze, jak w �wiecie wr�ek, kobieta
musi zawsze nale�e� do tego, kto umie dotrze� do niej i wyzwoli� j� z po�o�enia, w kt�rym
usycha. Najbiedniejszego �ebraka zakochanego w c�rce kalifa z pewno�ci� nie dzieli�a
od niej wi�ksza przepa�� ni� ta, kt�ra znajdowa�a si� mi�dzy Gastonem a pani� de Beaus�ant.
Wicehrabina �y�a w absolutnej nie�wiadomo�ci aprosz�w, jakie kopa� doko�a niej pan de Nueil,
kt�rego mi�o�� ros�a od wszystkich przeszk�d, stroj�cych improwizowan� kochank� w
powaby w�a�ciwe wszystkiemu, co dalekie.
Pewnego dnia, ufaj�c swemu natchnieniu, po�o�y� nadziej� w mi�o�ci, kt�ra mia�a trysn��
z jego oczu. Wierz�c, i� s�owo wymowniejsze jest od najnami�tniejszego listu, licz�c te� na
wrodzon� ciekawo�� kobiec�, poszed� do pana de Champignelles, zamierzaj�c go wyzyska�
dla swego zamiaru. Powiedzia� szlachcicowi, �e ma wa�ne i delikatne zlecenie do pani de
Beaus�ant, ale nie wiedz�c, czy ona czyta listy pisane nieznanym pismem lub czy u�yczy�aby
zaufania obcemu cz�owiekowi, prosi go, aby za pierwsz� bytno�ci� spyta� wicehrabiny, czy
13
raczy przyj�� Gastona. Prosz�c margrabiego o tajemnic� w razie odmowy, podsun�� mu bardzo
sprytnie, aby nie tai� przed pani� de Beaus�ant argument�w, kt�re mog�yby przemawia�
za przyj�ciem. Czy� on, Gaston, nie jest cz�owiekiem honoru, lojalnym, niezdolnym dopu�ci�
si� niew�a�ciwo�ci lub nawet nietaktu! Nad�ty szlachcic, kt�rego pr�nostki Gaston umia�
pog�aska�, pad� ca�kowicie ofiar� tej dyplomacji mi�osnej, daj�cej m�odemu cz�owiekowi
tupet i ob�ud� starego ambasadora. Pr�bowa� wprawdzie przejrze� tajemnic� Gastona, ale ten,
mocno zak�opotany jego ciekawo�ci�, przeciwstawi� normandzk� chytro�� zr�cznym pytaniom
pana de Champignelles, kt�ry jako francuski rycerz pochwali� jego dyskrecj�.
Margrabia pop�dzi� z miejsca do Courcelles, z owym po�piechem, z jakim ludzie w pewnym
wieku kwapi� si� odda� przys�ug� m�odym kobietom. W po�o�eniu, w jakim si� znajdowa�a
pani de Beaus�ant, zlecenie tego rodzaju musia�o j� zaintrygowa�. Tote� mimo �e szukaj�c
w swoich wspomnieniach nie widzia�a �adnej racji, kt�ra by mog�a sprowadza� do niej
pana de Nueil, nie widzia�a te� �adnej przeszkody, aby, go przyj��, wywiedziawszy si�
wprz�d przezornie o jego pozycj� w �wiecie. B�d� co b�d� zacz�a od tego, ze odm�wi�a,
nast�pnie przedyskutowa�a ten �wiatowy problem z panem de Champignelles, sonduj�c, czy
on zna pobudki tej wizyty; w ko�cu cofn�a swoj� odmow�. Dyskusja oraz musowa dyskrecja
margrabiego podra�ni�y jej ciekawo��.
Pan de Champignelles, nie chc�c si� wyda� �mieszny, twierdzi�, jak cz�owiek �wiadomy,
ale dyskretny, �e wicehrabina musi doskonale zna� pow�d tej wizyty, mimo i� zupe�nie
szczerze szuka�a go nadaremno. Pani de Beaus�ant kombinowa�a zwi�zki mi�dzy Gastonem a
lud�mi, kt�rych on wcale nie zna�, gubi�a si� w niedorzecznych domys�ach i pyta�a sama siebie,
czy widzia�a kiedy pana de Nueil. Najszczerszy albo najzr�czniejszy list mi�osny nie by�by
wywar� takiego wra�enia co ta zagadka bez s��w, kt�ra zaprz�tn�a pani� de Beaus�ant na
kilka zawod�w.
Skoro Gaston dowiedzia� si�, �e mo�e odwiedzi� wicehrabin�, by� r�wnocze�nie uszcz�liwiony,
�e tak rych�o uzyska� gor�co upragnione szcz�cie, i bardzo zak�opotany, jak wybrn��
ze swego podst�pu.
�Ba! � powiada� sobie ubieraj�c si� � ujrze� j � , to wszystko.�
Mijaj�c bram� Courcelles mia� nadziej�, �e znajdzie jaki� spos�b rozwi�zania gordyjskiego
w�z�a, kt�ry sam zadzierzgn��.
Gaston by� z liczby tych, kt�rzy wierz�c we wszechpot�g� konieczno�ci id� zawsze naprz�d;
w ostatniej chwili, znalaz�szy si� w obliczu niebezpiecze�stwa, szukaj� w nim natchnienia
i znajduj� si�y, aby je zwyci�y�. Przyst�pi� z osobliwym staraniem do toalety. Wyobra�a�
sobie, jak wi�kszo�� m�odych ludzi, �e od jednego lepiej lub gorzej u�o�onego pukla
zale�y jego triumf, nie wiedz�c, �e u m�odego wszystko jest urokiem i powabem. Zreszt� kobiety
wybrane, do kt�rych nale�a�a pani de Beaus�ant, wra�liwe s� jedynie na powab umys�u
i charakteru. Wielki charakter schlebia ich pr�no�ci, przyrzeka im wielkie uczucie i u�wi�ca
niejako wymagania ich serca. Dowcip bawi je, odpowiada subtelno�ciom ich natury; �maj�
uczucie, �e kto� je rozumie. A czeg� chc� kobiety, je�li nie tego, aby je bawi�, rozumie� i
ub�stwia�? Ale trzeba dobrze zastanowi� si� nad �yciem, aby zrozumie� wy�sz� kokieteri�,
jaka mie�ci si� w niedba�o�ci o str�j i w oszcz�dnym szafowaniu dowcipem za pierwszym
widzeniem. Kiedy stajemy si� szczwanymi dyplomatami, jeste�my za starzy, aby korzysta� z
naszego do�wiadczenia. Podczas gdy Gaston, nie do�� ufaj�c w dary swego umys�u, szuka�
powab�w w stroju, pani de Beaus�ant r�wnie� instynktownie zaj�ta si� toalet� i m�wi�a sobie
poprawiaj�c w�osy: �B�d� co b�d� nie chc� wygl�da� na straszyd�o�.
Dowcip, osoba i wzi�cie pana de Nueil mia�y ow� naiwn� oryginalno��, kt�ra daje szczeg�lny
smak lada gestowi i my�li, pozwala wszystko powiedzie� i wszystko ka�e przebaczy�.
By� wykszta�cony, bystry, fizjonomi� mia� sympatyczn� i ruchliw� jak jego wra�liwa dusza.
W �ywych oczach przebija�o uczucie, tkliwo��, a serce jego, z gruntu dobre, nie zadawa�o im
k�amu. Postanowienie, jakie powzi�� wchodz�c do Courcelles, by�o tedy w zgodzie z jego
14
otwartym charakterem i gor�c� wyobra�ni�. Mimo odwagi, jak� daje mi�o��, nie m�g� wszak�e
pohamowa� gwa�townego bicia serca, kiedy, przebywszy du�y dziedziniec w kszta�cie
angielskiego ogrodu, przyby� do sali, gdzie pokojowiec, spytawszy go o nazwisko, znik� i
wr�ci�, aby go wprowadzi�.
� Pan baron de Nueil.
Gaston wszed� wolno, ale do�� zr�cznie, rzecz trudniejsza jeszcze w salonie, gdzie jest
jedna kobieta, ni� gdzie ich jest dwadzie�cia. Przy kominku, na kt�rym mimo pory roku
b�yszcza� wielki p�omie� i na kt�rym znajdowa�y si� dwa zapalone �wieczniki rzucaj�c �agodne
blaski, spostrzeg� m�od� kobiet�, siedz�c� w modnej ber�erce z bardzo wysokim
grzbietem. Niskie siedzenie pozwala�o g�owie przybiera� rozmaite pozy pe�ne wdzi�ku i elegancji,
nachyla� j�, sk�ania�, prostowa� leniwo, jak gdyby to by�o ci�kie brzemi�, wreszcie
zgina� nogi, pokazywa� je lub chowa� w d�ugich fa�dach czarnej sukni. Wicehrabina chcia�a
po�o�y� na okr�g�ym stoliczku ksi��k�, kt�r� czyta�a, �e jednak r�wnocze�nie zwr�ci�a g�ow�
ku panu de Nueil, ksi��ka spad�a pomi�dzy stolik a ber�erk�. Nie zwracaj�c na to uwagi wicehrabina
wyprostowa�a si� i pochyli�a g�ow� odpowiadaj�c na uk�on m�odzie�ca, lekko,
prawie nie podnosz�c si� z ber�erki, w kt�rej ton�a jej kibi�. Poda�a si� naprz�d, poprawi�a
�ywo ogie�, po czym schyli�a si�, podnios�a r�kawiczk�, kt�r� wzi�a niedbale w lew� r�k�,
szukaj�c drugiej przelotnym spojrzeniem; praw� r�k�, bia��, niemal przezroczyst�, bez pier�cionk�w,
wiotk�, o cienkich palcach i r�owych, doskonale owalnych paznokciach, wskaza�a
Gastonowi krzes�o. Skoro nieznajomy go�� usiad�, zwr�ci�a ku niemu g�ow� pytaj�cym i
zalotnym ruchem, kt�rego subtelno�ci nie podobna wyrazi�; by�a �yczliwo�� w tym ruchu
pe�nym wdzi�ku, mimo �e opanowanym, �wiadcz�cym o starannym wychowaniu oraz codziennym
nawyku do rzeczy w dobrym smaku.
Te skomplikowane ruchy nast�pi�y po sobie w jednej chwili, p�ynne i mi�kkie, i zachwyci�y
Gastona owym po��czeniem sztuki i swobody, jakim �adna kobieta stroi arystokratyczne
wzi�cie wielkiego �wiata. Pani de Beaus�ant tworzy�a zbyt wymowny kontrast do marionetek,
z kt�rymi �y� od dw�ch miesi�cy swego wygnania, aby nie sta�a si� dla� uciele�nieniem
marze�; tote� urok jej pobi� w jednej chwili wszystkie kobiety, kt�re podziwia� niegdy�. Wobec
tej damy, w tym salonie, urz�dzonym w gu�cie salon�w Saint-Germain, pe�nym rozrzuconych
po sto�ach bogatych drobiazg�w, ksi��ek, kwiat�w, Gaston odnalaz� si� w Pary�u.
St�pa� po prawdziwym paryskim dywanie, ogl�da� wytworny typ i delikatne kszta�ty pary�anki,
jej subtelny wdzi�k i jej oboj�tno�� na szukane efekty, kt�re tak szkodz� kobietom z
prowincji.
Wicehrabina de Beaus�ant by�a to blondynka z bia�� cer� i czarnymi oczami. Nosi�a szlachetnie
czo�o, czo�o upad�ego anio�a, kt�ry pyszni si� swym upadkiem i nie chce przebaczenia.
W�osy jej, obfite i upi�te wysoko nad dwoma pasmami, kt�re obejmowa�y to czo�o szerokim
kr�giem, przydawa�y jeszcze majestatu tej g�owie. W falistych liniach tych z�ocistych
w�os�w wyobra�nia widzia�a ksi���c� koron� burgundzk�, a w b�yszcz�cych oczach tej wielkiej
damy ca�y majestat jej domu: dum� kobiety silnej tylko na to, aby odepchn�� wzgard�
lub zuchwalstwo, ale pe�nej tkliwo�ci dla lubych uczu�. Owal tej ma�ej g�owy, cudownie osadzonej
na d�ugiej bia�ej szyi, rysy delikatnej twarzy, cienkie wargi i ruchliwa fizjonomia zachowa�y
wyraz uroczej ostro�no�ci, odcie� przybranej ironii, kt�ra mia�a co� z przebieg�o�ci i
impertynencji. Trudno by�o jej nie przebaczy� tych dw�ch kobiecych grzech�w, my�l�c o jej
nieszcz�ciach, o nami�tno�ci, kt�ra omal nie kosztowa�a jej �ycia i o kt�rej �wiadczy�y b�d�
zmarszczki, za najmniejszym poruszeniem fa�duj�ce jej czo�o, b�d� bolesna wymowa oczu
wzniesionych do nieba. Czy� to nie by�o imponuj�ce i dzia�aj�ce na wyobra�ni� zjawisko
widzie� w olbrzymim milcz�cym salonie t� kobiet� odci�t� od ca�ego �wiata, kt�ra od trzech
lat �y�a w tym zak�tku, z dala od miasta, sama ze wspomnieniami m�odo�ci �wietnej, szcz�liwej,
nami�tnej, niegdy� wype�nionej zabawami, ho�dami, obecnie za� wydanej na �up
strasznej pustki? U�miech tej kobiety zdradza� wysokie poczucie swej warto�ci. Nie b�d�c ani
15
matk�, ani �on�, odtr�cona przez �wiat, pozbawiona jedynego serca, przy kt�rym serce jej
mog�oby bi� bez wstydu, nie czerpi�c w �adnym uczuciu pomocy potrzebnej jej zw�tpia�ej
duszy, musia�a znajdowa� si�� w sobie samej, �y� w�asnym �yciem i wyrzec si� wszelkiej
nadziei, pr�cz tej, jaka zosta�a porzuconej kobiecie: czeka� �mierci, przy�piesza� jej krok,
mimo pi�knych dni, jakie jej jeszcze zosta�y. Czu� si� stworzon� dla szcz�cia i gin�� nie
doznaj�c go, nie daj�c go?... kobieta! Co za m�czarnie!
Pan de Nueil uczyni� te spostrze�enia z szybko�ci� b�yskawicy i czu� si� bardzo zawstydzony
sob� w obliczu najwi�kszej poezji, w jak� mo�e si� oblec kobieta. Urzeczony potr�jnym
blaskiem pi�kno�ci, nieszcz�cia i szlachetno�ci, sta� niemal os�upia�y, zadumany, podziwiaj�c
wicehrabin�, ale nie znajduj�c nic do powiedzenia.
Pani de Beaus�ant, kt�rej zdumienie to nie by�o zapewne niemi�e, wyci�gn�a do� r�k� ruchem
mi�kkim, ale rozkazuj�cym, po czym, przyzywaj�c u�miech na poblad�e wargi, jak
gdyby chc�c by� jeszcze pos�uszn� swej p�ci, rzek�a:
� Pan de Champignelles uprzedzi� mnie o poselstwie, kt�rego pan tak uprzejmie si� podj��.
By�o�by to od...
S�ysz�c te straszliwe s�owa Gaston zrozumia� jeszcze lepiej �mieszno�� swej sytuacji, nietakt,
nieuczciwo�� swego post�pienia wobec kobiety tak nieszcz�liwej. Zaczerwieni� si�.
Wzrok jego, nabrzmia�y tysi�cem my�li, zm�ci� si�, ale nagle, z ow� si��, jak� m�ode serca
umiej� czerpa� w poczuciu swych b��d�w, uspokoi� si�. Przerywaj�c pani de Beaus�ant gestem
pe�nym pokory, odpowiedzia� wzruszonym g�osem:
� Pani, nie zas�uguj� na szcz�cie widzenia pani: oszuka�em pani� niegodnie. Uczucie, jakiemu
by�em pos�uszny, mimo i� bardzo �ywe, nie mo�e usprawiedliwi� n�dznego podst�pu,
kt�ry mi da� dotrze� do pani. Ale je�eli pani pozwoli mi powiedzie� sobie...
Wicehrabina obrzuci�a pana de Nueil spojrzeniem pe�nym dumy i wzgardy; podnios�a r�k�,
aby poci�gn�� za dzwonek, zadzwoni�a; zjawi� si� s�u��cy; w�wczas, patrz�c z godno�ci�
na m�odego cz�owieka, rzek�a:
� Jakubie, po�wie� panu.
Podnios�a si� dumnie, skin�a Gastonowi g�ow� i schyli�a si�, aby podnie�� upuszczon�
ksi��k�. Ruchy jej by�y r�wnie suche, r�wnie zimne, jak te, kt�rymi go przyj�a, by�y mi�kkie,
wytworne i wdzi�czne. Pan de Nueil podni�s� si�, ale sta� w miejscu. Pani de Beaus�ant
spojrza�a na� jeszcze raz, jakby dla powiedzenia: �Co! jeszcze pan tutaj?�
Spojrzenie to smaga�o tak dotkliwym szyderstwem, �e Gaston zblad� jak cz�owiek bliski
omdlenia. �zy zakr�ci�y mu si� w oczach, ale powstrzyma� je, osuszy� je w ogniu swego
wstydu i rozpaczy, popatrza� na pani� de Beaus�ant z przeb�yskiem dumy, kt�ry wyra�a� wraz
i rezygnacj�, i pewn� �wiadomo�� swej warto�ci; wicehrabina mia�a prawo go ukara�, ale czy
powinna by�a? Po czym wyszed�. Kiedy mija� przedpok�j, przenikliwo�� jego i wyostrzona
nami�tno�ci� inteligencja pozwoli�y mu ogarn�� ca�� groz� po�o�enia.
�Je�eli opuszcz� ten dom, nie b�d� m�g� nigdy tu wr�ci�, na zawsze pozostan� dla niej
durniem. Nie podobna jest kobiecie � a to jest kobieta! � nie odgadn�� mi�o�ci, jak� budzi;
czuje mo�e mglisty i mimowolny �al, �e mnie tak szorstko odprawi�a, ale nie wolno jej, nie
mo�e odwo�a� swego wyroku; do mnie nale�y j� zrozumie�.�
Z t� my�l� Gaston zatrzyma� si� na ganku, wyda� cichy okrzyk, obr�ci� si� �ywo i rzek�:
� Zapomnia�em czego�!
I wr�ci� do salonu, wiod�c za sob� s�u��cego, kt�ry, pe�en uszanowania dla barona i �wi�tych
praw w�asno�ci, da� si� zupe�nie zwie�� naturalno�ci tonu, jakim zdanie to by�o wyrzeczone.
Gaston wszed� po cichu, nie oznajmiony. Kiedy wicehrabina, my�l�c mo�e, �e intruzem
jest s�u��cy, podnios�a g�ow�, ujrza�a przed sob� pana de Nueil.
� Jakub mnie o�wieci� � rzek� z u�miechem.
U�miech jego, nacechowany na wp� smutnym wdzi�kiem, odejmowa� tym s�owom
wszystko, co w nich by�o �artem; akcent, kt�rym by�y wyrzeczone, musia� wnikn�� do duszy.
16
Pani de Beaus�ant by�a rozbrojona.
� Zatem niech pan siada � rzek�a.
Gaston chciwie pochwyci� krzes�o. Oczy jego, rozszerzone szcz�ciem, tryska�y blaskiem
tak �ywym, �e wicehrabina nie mog�a wytrzyma� tego spojrzenia, spu�ci�a oczy na ksi��k� i
syci�a si� t� wci�� now� rozkosz�, i� jest dla m�czyzny �r�d�em jego szcz�cia: uczucie niezniszczalne
u kobiety. Gaston odgad� pani� de Beaus�ant. Kobieta jest tak wdzi�czna, gdy
spotka cz�owieka zestrojonego z tak. logicznymi kaprysami jej serca, cz�owieka, kt�ry pojmuje
sprzeczne na poz�r odruchy jej my�li, ulotne zawstydzenia jej wra�e�, to trwo�nych, to
zuchwa�ych, zdumiewaj�c� mieszanin� kokieterii i naiwno�ci!
� Pani � wykrzykn�� z cicha Gaston � zna pani m�j b��d, ale nie zna pani moich zbrodni.
Gdyby pani wiedzia�a, z jakim szcz�ciem...
� Niech pan uwa�a � rzek�a podnosz�c tajemniczym gestem paluszek do nosa, kt�ry musn�a
lekko; po czym drug� r�k� uczyni�a gest jakby do dzwonka.
Ten �adny ruch, ta pe�na wdzi�ku gro�ba obudzi�y zapewne smutn� my�l, wspomnienie
szcz�liwych chwil �ycia, czas, gdy wszystko mog�o by� tylko urokiem i tylko rozkosz�, gdy
szcz�cie usprawiedliwia�o kaprysy jej my�li, tak jak dawa�o powab najdrobniejszemu jej
ruchowi. Zmarszczy�a czo�o, twarz jej, tak s�odka w blasku �wiec, przybra�a pos�pny wyraz;
popatrza�a na pana de Nueil z powag� woln� od ch�odu i rzek�a jak kobieta g��boko przej�ta
znaczeniem swoich s��w:
� Wszystko to jest bardzo niedorzeczne! By� czas, gdy mia�am prawo by� weso�a do szale�stwa,
gdy by�abym mog�a �mia� si� z panem i przyj�� pana bez obawy; ale dzi� �ycie moje
zmieni�o si� bardzo, nie jestem ju� pani� swoich uczynk�w, musz� si� nad nimi zastanawia�.
Jakiemu uczuciu zawdzi�czam pa�skie odwiedziny? Czy to ciekawo��? W takim razie p�ac�
bardzo drogo kruch� chwil� szcz�cia. Czy�by pan ju� n a m i � t n i e kocha� kobiet� niechybnie
spotwarzon�, kt�rej pan nigdy nie widzia� na oczy? Pa�skie uczucia by�yby w�wczas
oparte na braku szacunku, na b��dzie, kt�remu przypadek da� s�aw�.
Rzuci�a ksi��k� na st� ze wzgard�.
� Jak to! � rzek�a obj�wszy Gastona straszliwym spojrzeniem � wi�c dlatego, �e by�am
s�aba, �wiat chce, abym ni� by�a ci�gle? To okropne, upokarzaj�ce. Czy pan przychodzi, aby
si� nade mn� litowa�? Jest pan zbyt m�ody, aby wsp�czu� z cierpieniami serca. Niech pan to
wie, m�j panie, wol� wzgard� od lito�ci, nie chc� by� przedmiotem niczyjego wsp�czucia.
Nasta�a chwila milczenia.
� A wi�c widzi pan � podj�a, zwracaj�c g�ow� ku niemu z wyrazem �agodno�ci i smutku �
jakiekolwiek uczucie kaza�o panu wdziera� si� nieopatrznie w moje ustronie, obra�a mnie
pan. Jest pan zbyt m�ody, aby by� zupe�nie wyzutym z dobroci, odczuje pan tedy niew�a�ciwo��
swego kroku, przebaczam go panu i m�wi� do pana teraz bez goryczy. Nie wr�ci pan
ju� tutaj, nieprawda�? Prosz� pana o to, cho� mog�abym rozkaza�. Gdyby pan odwiedzi� mnie
Jeszcze raz, nie by�oby ani w pa�skiej, ani w mojej mocy przeszkodzi�, aby ca�e miasto uwa�a�o
pana za mego kochanka, i dorzuci�by pan do moich zgryzot now� ci�k� zgryzot�. Nie
pragnie pan tego, s�dz�.
Zamilk�a, patrz�c na� z prawdziw� godno�ci�, kt�ra go zmiesza�a.
� Zb��dzi�em, pani � rzek� wzruszonym g�osem � ale zapa�, nieopatrzno��, �ywa potrzeba
szcz�cia s� w moim wieku wad� i zalet�. Teraz � doda� � rozumiem, �e nie powinienem by�
stara� si� pani widzie�, a mimo to pragnienie moje by�o bardzo naturalne...
Stara� si� opowiedzie� raczej gor�co ni� dowcipnie m�ki, na jakie skaza�o go jego musowe
wygnanie. Odmalowa� stan m�odego cz�owieka, kt�rego ogie� p�onie bez pokarmu; da� do
poj�cia, �e godzien by�by tkliwego uczucia, a mimo to nigdy nie zazna� rozkoszy mi�o�ci,
kt�rej przedmiotem by�aby kobieta m�oda, pi�kna, pe�na smaku, subtelna. Wyt�umaczy�
swoje zuchwalstwo, nie sil�c si� go usprawiedliwi�. Pochlebi� pani de Beaus�ant dowodz�c
jej, �e wciela dla niego typ kochanki ustawicznie, ale na pr�no marzony przez wi�kszo��
17
m�odych ludzi. Nast�pnie, m�wi�c o swoich rannych przechadzkach doko�a Courcelles, o
szalonych my�lach, jakie go ogarnia�y na widok pa�acyku, do kt�rego wreszcie si� dosta�,
obudzi� owo nieokre�lone pob�a�anie, jakie kobieta znajduje w swym sercu dla szale�stw,
kt�rych jest �r�d�em...
Nape�ni� nami�tnym g�osem t� zimn� samotni�, gdzie wnosi� gor�cy poryw m�odo�ci i
wdzi�k my�li, zdradzaj�cy staranne wychowanie. Pani de Beaus�ant od zbyt dawna by�a pozbawiona
wzrusze�, jakie daj� szczere a subtelnie wyra�one uczucia, aby nie odczu� �ywej
przyjemno�ci. Mimo woli patrza�a na wyrazist� twarz pana de Nueil i podziwia�a w nim ow�
pi�kn� ufno�� duszy, kt�rej nie rozdar�y jeszcze ani okrutne nauki �wiata, ani nie z�ar�y nieustanne
rachuby ambicji lub pr�no�ci. Gaston by�a to m�odo�� w swoim kwiecie; objawi� si�
jej jak cz�owiek niepospolity, kt�ry jeszcze nie zna swoich wysokich przeznacze�.
Tak wi�c oboje czynili wzajem o sobie refleksje bardzo niebezpieczne dla ich spokoju i
starali si� je sobie ukry�. Pan de Nueil poznawa� w wicehrabinie jedn� z owych rzadkich kobiet,
wci�� padaj�cych ofiar� w�asnej doskona�o�ci i swojej niewyczerpanej tkliwo�ci; kobiet,
kt�rych urocza pi�kno�� jest najmniejszym czarem, skoro raz dozwoli�y przyst�pu do swej
duszy, gdzie uczucia s� niesko�czone, gdzie wszystko jest dobroci�, gdzie instynkt pi�kna
kojarzy si� z wci�� nowymi natchnieniami mi�o�ci, aby oczy�ci� rozkosz i uczyni� j� niemal
�wi�t�: cudowna tajemnica kobiety, wspania�y dar tak rzadko u�yczany przez natur�! Wicehrabina
znowu�, s�ysz�c szczery akcent, z jakim Gaston m�wi� jej o goryczach swej m�odo�ci,
odgadywa�a cierpienia, jakie nie�mia�o�� narzuca wielkim, dwudziestopi�cioletnim dzieciom,
kiedy praca uchroni�a je od zepsucia i od zetkni�cia ze �wiatem, kt�rego przem�drza�e do�wiadczenie
niweczy m�odzie�cze przymioty. Dostrzega�a w nim marzenie wszystkich kobiet,
cz�owieka, w kt�rym nie istnieje jeszcze ani egoizm rodzinny i maj�tkowy, ani �w egotyzm
zabijaj�cy w ko�cu w pierwszym p�czku po�wi�cenie, honor, oddanie, szacunek dla
samego siebie. Tak rych�o wi�dn� te kwiaty duszy, kt�re zrazu wzbogacaj� dusz� subtelnymi,
mimo �e silnymi wzruszeniami i krzepi� w m�czy�nie uczciwo�� serca!
Raz zapu�ciwszy si� w bezkresy uczucia, zaszli bardzo daleko w teorii, wysondowali
oboje g��boko�� swoich dusz, zbadali szczero�� swych wra�e�. Egzamin ten, mimowolny u
Gastona, by� u pani de Beaus�ant rozmy�lny. Pos�uguj�c si� wrodzonym lub nabytym sprytem,
wyg�asza�a, nie szkodz�c samej sobie, s�dy przeciwne w�asnym, aby pozna� my�li pana
de Nueil. By�a tak dowcipna, tak urocza, by�a tak bardzo sob� z m�odym cz�owiekiem, kt�ry
nie mrozi� jej ufno�ci, gdy� nie s�dzi�a, aby go jeszcze ujrza�a w �yciu, �e po jakim� jej rozkosznym
odezwaniu Gaston wykrzykn�� naiwnie:
� Och, pani, w jaki spos�b kto� m�g� pani� porzuci�?
Wicehrabina zamilk�a. Gaston zaczerwieni� si�, my�la�, �e j� obrazi�. Ale ona by�a po prostu
zaskoczona pierwsz� g��bok� i szczer� przyjemno�ci�, jakiej dozna�a od dnia swego nieszcz�cia.
Najzr�czniejszy uwodziciel nie uczyni�by swoj� sztuk� post�pu, jaki pan de Nueil
zawdzi�cza� temu krzykowi serca. Ten naiwny krzyk m�odego ch�opca uniewinnia� j� we
w�asnych oczach, pot�pia� �wiat, oskar�a� tego, kt�ry j� porzuci�, i usprawiedliwia� samotno��,
na jak� si� skaza�a. Rozgrzeszenie �wiata, wzruszaj�ca sympatia, szacunek, tak upragnione,
tak okrutnie odmawiane, s�owem najtajniejsze jej pragnienia, zi�ci�y si� w tym okrzyku,
strojnym w najs�odsze pochlebstwa serca oraz w podziw, zawsze chciwie smakowany
przez kobiety. By� tedy kto�, kto j� poj�� i zrozumia�; pan de Nueil dawa� jej niewinn� sposobno��
uczynienia sobie piedesta�u ze swego upadku. Spojrza�a na zegar.
� Och, pani � wykrzykn�� Gaston � niech mnie pani nie karze za m� nieopatrzno��. Je�eli
mam mie� tylko jeden wiecz�r, niech pani raczy nie skraca� go jeszcze.
U�miechn�a si� z komplementu.
� Ale � rzek�a � skoro ju� si� nie mamy zobaczy�, c� znaczy jedna chwila wi�cej albo
mniej? Gdyby si� pan zakocha� we mnie, to by�oby nieszcz�cie.
� Ju� si� sta�o � rzek� smutno.
18
� Niech mi pan tego nie m�wi � rzek�a powa�nie. � W ka�dym innym po�o�eniu przyjmowa�abym
pana z przyjemno�ci�. B�d� z panem m�wi�a szczerze, zrozumie pan, czemu ja nie
chc�, czemu nie mog� pana widywa�. S�dz�, �e pan jest zbyt szlachetny, aby nie czu�, �e
gdyby mnie bodaj podejrzewano o drugi b��d, sta�abym si� dla ca�ego �wiata kobiet� godn�
wzgardy, pospolit�, sta�abym si� podobn� do innych. �ycie czyste i bez skazy objawi m�j
prawdziwy charakter. Jestem zbyt dumna, aby nie pr�bowa� �y� w�r�d �wiata jak istota wyj�tkowa,
ofiara praw w moim ma��e�stwie, ofiara m�czyzn w mojej mi�o�ci. Gdybym nie
zosta�a wiern� samej sobie, zas�u�y�abym na pot�pienie, kt�re mnie przygniata, i straci�abym
w�asny szacunek. Nie wznios�am si� do tej wysokiej cnoty, aby nale�e� do cz�owieka, kt�rego
nie kocha�am. Skruszy�am, wbrew prawom, wi�zy ma��e�stwa: to by� b��d, to by�a zbrodnia,
wszystko, co pan chce, ale dla mnie te wi�zy r�wna�y si� �mierci. Chcia�am �y�. Gdybym
by�a matk�, by�abym mo�e znalaz�a si�y, aby znie�� m�ki ma��e�stwa narzuconego przez
konwenans. W osiemnastym roku my, biedne dziewcz�ta, nie wiemy prawie, co z nami robi�.
Zgwa�ci�am prawa �wiata, �wiat mnie ukara�; post�pili�my oboje sprawiedliwie. By�am m�oda,
by�am pi�kna... Zdawa�o mi si�, �e spotka�am cz�owieka r�wnie kochaj�cego, jak zdawa�
si� nami�tny. By�am bardzo kochana przez chwil�!...
Urwa�a.
� My�la�am � podj�a � �e m�czyzna nie powinien nigdy porzuci� kobiety w moim po�o�eniu.
Porzucono mnie, sprzykrzy�am si� widocznie. Tak, naruszy�am z pewno�ci� jakie�
prawo przyrody, by�am zbyt kochaj�ca, zbyt oddana albo zbyt wymagaj�ca, nie wiem. Nieszcz�cie
mnie o�wieci�o. D�ugi czas oskar�a�am, potem zgodzi�am si� by� jedyn� winowajczyni�.
Rozgrzeszy�am tedy swoim kosztem tego, do kt�rego czu�am �al. Nie by�am do��
zr�czna, aby go utrzyma�: los ukara� mnie ci�ko za m� niezr�czno��. Umiem tylko kocha�;
jak my�le� o sobie, kiedy si� kocha? By�am niewolnic�, kiedy powinnam by�a sta� si� tyranem.
Ci, kt�rzy mnie znaj�, mog� mnie pot�pi�, ale b�d� mnie szanowa�. Moje cierpienia
nauczy�y mnie, aby si� ju� nie nara�a� na porzucenie. Nie rozumiem, jakim cudem istniej�
jeszcze, zni�s�szy m�ki pierwszego tygodnia, jaki nast�pi� po tym ciosie, najokropniejszym w
�yciu kobiety. Trzeba by�o �y� trzy lata samej, aby mie� si�� m�wienia tak, jak ja m�wi� w tej
chwili o mym b�lu. Agonia ko�czy si� zazwyczaj �mierci�; to by�a agonia bez zako�czenia w
grobie. Och! Wiele wycierpia�am!
Wicehrabina podnios�a oczy w sufit, kt�remu zwierzy�a wszystko to, czego nie powinien
by� us�ysze� nieznajomy. Sufit jest to naj�agodniejszy, najpowolniejszy, najbardziej oddany
powiernik, jakiego kobieta mo�e znale�� w�wczas, gdy nie �mie patrze� na swego partnera.
Sufit buduaru to instytucja. Czy� to nie jest konfesjona�, cho� bez ksi�dza? W tej chwili pani
de Beaus�ant by�a wymowna i pi�kna; trzeba by powiedzie�: zalotna, gdyby to nie by�o zbyt
silne s�owo. Oddaj�c sobie sprawiedliwo��, k�ad�c mi�dzy sob� a mi�o�ci� najwy�sze zapory,
bod�a ostrog� wszystkie uczucia m�czyzny: im wy�ej stawia�a cel, tym lepiej ukazywa�a go
spojrzeniu. Wreszcie opu�ci�a oczy na Gastona, zgasiwszy w nich zbyt wymowny wyraz, jaki
im da�y wspomnienia cierpie�.
� Niech pan przyzna, �e powinnam zosta� zimna i samotna � rzek�a spokojnie.
Pan de Nueil czu� gwa�town� ch��, aby upa�� do n�g tej kobiety wznios�ej wraz rozs�dkiem
i szale�stwem; l�ka� si� wyda� jej �miesznym, pow�ci�gn�� tedy swoje podniecenie i
swoje my�li; ba� si� zarazem i tego, �e nie potrafi ich dobrze wyrazi�, i ba� si� jakiej� mia�d��cej
odmowy albo drwin, kt�rych l�k mrozi najp�omienniejsze dusze. Gwa�t zadany uczuciom,
w chwili gdy wydziera�y si� z jego serca, sprawi� mu �w g��boki b�l, kt�ry znaj� ludzie
nie�miali i ambitni, cz�sto zmuszeni d�awi� swoje pragnienia. Mimo to przerwa� milczenie i
rzek� dr��cym g�osem:
� Niech mi pani pozwoli podda� si� jednemu z najwi�ksz