3527
Szczegóły |
Tytuł |
3527 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3527 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3527 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3527 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JANUSZ G�OWACKI
WIR�WKA
NONSENSU
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
WIZYTA
Ko�o si�dmej wieczorem ci�kie kroki i ko�atanie. Teresa jest ju� przy drzwiach, my�l�c, �e
przyjechali wcze�niej, �e Andrzej z Bodziem b�d� dopiero za godzin�, �e b�dzie musia�a sama ich
przyjmowa�. Zdenerwowana, nienawidz�c Andrzeja za to niepotrzebne wyj�cie i jednocze�nie
czuj�c jednak ulg�, �e ju� s�, otwiera drzwi rozja�niaj�c si� w u�miechu. A oni ju� tam stoj�, oboje
zakutani w kurty, grube chusty, zawsze wygl�daj�ce brudno � on w kaloszach, ona w trzewikach
wysokich, przydeptanych, mali oboje i bardzo starzy. Wi�c Teresa, u�miechaj�c si� w tym nast�pnym
momencie ju� �atwiej, zaprasza do �rodka i wype�niaj�c l�k przed cisz� za g�o�no i za szybko
pyta o podr�, t�ok, m�wi, �e Andrzej z synkiem b�d� za chwil�. A oni, nieufni, czujni, ostro�nie
wchodz� na l�ni�c� posadzk�, kt�ra od razu im si� nie podoba, bo jest obca, inna i niepotrzebna.
Ci�gle niewiele m�wi�c wy�aniaj� si� z tych kurt i chust, robi� si� jeszcze mniejsi i jeszcze starsi.
Potem, uroczy�cie prowadzeni, wchodz� do sto�owego, gdzie kwiaty zdobyte z trudem w zimie,
Matka Boska i �lubna fotografia na ich cze�� zawieszone nad niskim, modnym tapczanem, radio
solidne, szerokie, l�ni�ce politur� i bogato obite krzes�a.
Siadaj� na tych krzes�ach przy stole nakrytym bia�o i teraz zaczynaj� si� dla Teresy najtrudniejsze
momenty. Bo oni o nic nie pytaj�, nie patrz� na pok�j, tylko na ni� � bardzo spokojnie, jakby
jej nigdy przedtem nie widzieli. Opowiadaj�c, jak to mieszkanie w nowych blokach zdobyli, Teresa
wie, �e nie s�uchaj�, �e jej nie lubi� za to, �e jest z miasta, �e ma�e to przez ni� Andrzej ze wsi
uciek�, odszed� od nich i od ziemi oboj�tnie, bez �alu, czego nigdy nie przebacz�, bo nie mog� zrozumie�.
Patrz� na ni�, trzydziestoletni�, zgrabn�, ale ju� troch� tyj�c�, z w�osami jasnymi, ostrzy�onymi
za kr�tko, w sp�dnicy te� chyba za kr�tkiej i w sweterku czarnym za obcis�ym. Niech�ci
si� w ich oczach gromadzi coraz wi�cej. Wi�c Teresa urywa. Wybiega do kuchni, ale zaraz wraca,
proponuje herbat�, bo chocia� kaloryfery dobrze grzej�, oni przemarzli i raz po raz pocieraj�
spierzchni�te, czerwone d�onie z brudnymi paznokciami. Potem, �eby ci�gle co� robi�, szynk� i
chleb cienko pokrojone stawia na stole. I jeszcze jedn� i drug� karafk� z przygotowan� przez Andrzeja
nalewk�. Potem zn�w m�wi tylko ona. Ale jest ju� lepiej, bo za pi�tna�cie minut wraca Andrzej,
wi�c swobodniej opowiada o pracy Andrzeja w Prezydium Powiatowej Rady, o swojej w
szkole, o synku Bodziu, do ojca podobnym i dziadka.
Stary m�wi oszcz�dnie, starczym, skrzekliwym g�osem, bo chocia� sam trzyma si� jeszcze prosto,
g�os ma ju� umar�y. Tylko ona, bez wieku, poci�ta zmarszczkami, ci�gle zimna, patrzy ostro i
nie mo�e zrozumie�, co si� podoba�o w tej jazgotce jej synowi. G�osu nie zdziera, tylko czeka, bo
przyjechali z interesem powa�nym, robi� zgod�, a czas rozmowy jeszcze nie nadszed�.
Teresa nalewa do kieliszk�w, ale oni dzi�kuj�, czekaj� na syna, i zn�w si� robi gorzej. Ale teraz
ju� zgrzyta klucz w drzwiach i wchodzi Andrzej, palto lodenowe i kapelusz rzucaj�c na wieszak i
zrywaj�c futerko z Bodzia. Teresa oddycha z ulg�, kiedy Andrzej spiesz�c si� matk� i ojca w r�k�
ca�uje, a Bodzio tym wy�wiczonym �dziadku, babciu� wy�om w ch�odzie robi. Potem siedz� przy
stole, a Bodzio przegl�da zdj�cia na tapczanie i wszystko jest, jak zaplanowali, wi�c mo�na ju�
chwil� odsapn�� przed t� zasadnicz� rozmow�, kt�ra ju� teraz odb�dzie si� na pewno, a o kt�rej
mo�liwych wspania�ych nast�pstwach a� strach pomy�le�.
Na razie Andrzej, wysoki, w czarnym wyprasowanym garniturze, srebrzystym krawacie przy
bia�ej koszuli, w stroju, w kt�rym starzy niech�tnie syna nie kochanego poznaj�, zaprasza do picia.
Podnosi kieliszek my�l�c, �e oni zupe�nie si� nie zmienili, a przed oczami staj� mu wspomnienia ze
5
wsi, z ich domu � ani wzruszaj�ce, ani weso�e. Ale wznosz�c ten kieliszek u�miecha si� serdecznie,
ciep�o, chocia� z napi�ciem dla Teresy bardzo widocznym w�a�nie dlatego, �e ona teraz prawie tak
samo jak on czuje i my�li.
� Wi�c zdrowie rodzic�w kochanych za to, �e odwiedzili, i w og�le!
Wypili. Matka szybko, oboj�tnie, stary zakaszla� si�, poczerwienia� od razu. Zagry�li szynk�,
chlebem. Po chwili Andrzej zn�w nala� � wypili.
� Wi�c oto, synu, jeste�my � zachrypia� stary. � Oto jeste�my.
Wypili. Teraz zakrztusi�a si� Teresa, u�miechn�a przepraszaj�co. Dla niej picie ju� si� sko�czy�o.
� A Bodzio grzeczny ch�opak, zdrowy � pochwali� zn�w stary.
I tak idzie ta rozmowa, klucz�ca, ostro�na, powykr�cana, dotykaj�ca tylko i uciekaj�ca od tej
sprawy jedynej i najwa�niejszej. Wi�c teraz Andrzej o brata Macieja pyta, potem o pogrzeb drugiego,
Ignaca, na kt�rym nie by�, bo w�a�nie odbywa� wojsko. Potem lekko o konie, byd�o i, ju� blisko
tej sprawy, zn�w odskakuje. G��wnie Andrzej pyta, stary odpowiada. Teresa raz i drugi spr�bowa�a
si� wtr�ci�, potem na tapczanie przy Bodziu pozornie oboj�tna uwa�nie s�ucha. Stara te� ju� nie
pije, przechyli�a g�ow� na bok, patrzy czujnie wyblak�ymi oczami I ta rozmowa ko�uje dalej, a Andrzej
wiejskie wspomnienia, wtedy j�trz�ce niesprawiedliwo�ci�, teraz odleg�e ju� i ostyg�e, odnajduje
w sobie. Obraz wsi mocno przy�miony powraca w skrzeku starego, nie tyle w znaczeniu s��w,
ile w d�wi�ku i tonacji.
A stary rzecz te� snuje delikatnie, statecznie szukaj�c wspomnie� zbli�aj�cych, nie dziel�cych.
I tak ko�uj�, raz po raz zderzaj�c si� kieliszkami, a� stary po przerwie d�u�szej odchrz�kn��, poprawi�
si� w krze�le, spojrza� na star�.
� Wiadomym ci jest, Andrzeju, cel naszego przyjazdu. Jako rodzonemu synowi nale�e� ci si� po
nas mia�a po r�wni z bratem twoim Maciejem gospodarka. Teraz, jako �e� od nas z ziemi odszed�,
pod�ug ustawy ostatniej prawo swoje potraci�e�. Jednak�e, jako �e i ustawy na nowe si� zmieniaj�, i
my po polsku i chrze�cija�sku obowi�zek sw�j rodzicielski znamy, uzgodnili�my z Maciejem sp�aci�
nale�n� ci po �mierci naszej twoj� cz�� zaraz, z po�ytkiem dla stron obu. Maciejowi ziemi jest
teraz potrzeba, jako �e �eni� si� zamierza, a przed �lubem wykaza� musi. Na to zgod� listami wyrazi�e�
i przez co w�a�nie zgodnie z zapowiedzi� jeste�my, pokazuj�c, �e �alu nie mamy i zgody
chcemy.
Spojrza� na matk�, szybko wychyli� kieliszek, zagryz�, zakrztusi� si� i chrypia� dalej:
� Tak wi�c przybywamy do was uzgodni� spraw�, co my chcemy, co wy. Niech ka�dy powie,
co ma na my�li i sercu, a zgod� zrobimy.
Wtedy Andrzej grzecznie, uk�adnie ucieszy� si� s�owami ojca. Do zgody on jest pierwszy. Nie
przez niekochanie ziemi i rodziny odszed�, tylko p�dzony ciekawo�ci� do �wiata.
Ojciec kiwn�� g�ow� i szybko podni�s� kieliszek:
� Dosy� ju�. � Stara ostro odsun�a butelk�. � Zostaw, m�wi�.
Andrzej roze�mia� si� na te nic nie zmienione od tamtych czas�w rz�dy matki i kieliszki znowu
nape�ni�. Stara rzuci�a tylko ramionami i sw�j odsun�a.
Tymczasem stary, raz spraw� rozpocz�wszy, nie ko�uj�c wyk�ada.
Teresa, jak to zreszt� by�o zaplanowane, wzi�a �pi�cego Bodzia na r�ce, zanios�a do ��eczka
przygotowanego w kuchni. Wracaj�c us�ysza�a w�a�nie, jak Andrzej przeciw wymienionej d�ugiej,
opatrzonej wieloma zerami liczbie ostro protestuje. Zatrzyma�a si� d�u�ej w drzwiach, bo ta liczba,
chocia� przecie� spodziewali si� czego� takiego, uderzy�a j� jednak, oszo�omi�a konkretno�ci�.
Wypowiedziana, przetworzy�a si� w jej my�lach w wi�ksze mieszkanie w wielkim mie�cie, koniec
nie lubianej pracy, urz�dniczej pensji � futra, teatry. Potem us�ysza�a, �e Andrzej w�a�nie ze wzgl�du
na ni� i syna, powo�uj�c si� na ich wsp�lne szcz�cie, sumy tej nie przyjmuje jako za ma�ej. I
chce jej si� krzycze�, ale wie, �e Andrzejowi mo�na ufa�, bo jest sprytny i po ch�opsku, i po miejsku,
i widzi w nim tylko lekko przy�mione w�dk� skupienie. S�yszy dalej, jak stary namawia, spo-
6
cony, coraz bardziej czerwony na g�bie, i jak Andrzej, rozche�stany, upiera si�, �e nale�y mu si�
wi�cej, �e ma prawo.
A� �eb starego jest coraz bli�ej obrusa i on sam, po pijacku, serdecznie zgodliwy, przytakiwa�
zaczyna, zgadza� si�: � S�usznie, synu, s�usznie.
� Cicho, ty! � sykn�a stara. I sama ju�, napi�ta, spr�ona, jakby jeszcze zmala�a, zupe�nie nie
pijana, maj�c z g�ry nad Andrzejem dawn� przewag� szacunku, kt�ry w nim teraz powraca, i w�a�nie
trze�wo�ci - przejmuje spraw�.
� A ty, Andrzeju, wiesz, �e dopiero po naszej �mierci m�g�by� pr�bowa� swego dochodzi�. A
my z ojcem po�yjemy.
� Czego wam z ca�ego serca �ycz�! � Andrzej, spocony, zmierzwiony, przechyli� si� do przodu.
Ale na krzywd� si� zgodzi� nie mog�. I tak, kochani, dodacie dwadzie�cia tysi�cy.
� S�usznie, synu. � Stary rozlewaj�c nalewk� trz�s�c� si� r�k� podnosi kieliszek. � S�usznie. Stara
nie zwraca ju� na niego uwagi. � Nie post�pimy.
Do niej nale�y decyzja i tylko ju� w jej stron� Andrzej, troch� be�kotliwie: � Sumienia nie macie.
Bez sumienia ludzie.
� A ty co? Jak na ziemi �y�e�, nie do roboty ci by�o. Co innego mia�e� w g�owie.
Oczy jej nieprzyja�niej� jeszcze bardziej i u Andrzeja zn�w powracaj� te dawne obrazy, rozko�ysane
w�dk� i roztkliwieniem nad sob�.
� A co? Oczkiem w g�owie wam nie by�em. Trzech nas by�o. Oni u was we wszystkim pierwsi
przede mn�. � Machn�� r�k�. Kieliszek rozprysn�� si� na pod�odze. � Uczy� si� chcia�em. Post�picie
dwadzie�cia?
Stara roze�mia�a si� niespodziewanie, ostro, skrzekliwie.
� I nauczy�e� .si�. Z komunistami robi� porz�dki. �e te� ta Matka Boska ze �ciany chce na ciebie
patrze�. Za ma�o ci� stary bi�, przez to teraz takie czasy, tacy jak ty rz�dz�. Pi�� do�o��.
- Dwadzie�cia. - Pi��.
Teresa chcia�a mu, be�koc�cemu, przerwa�, spraw� zako�czy�, dla niej ju� wygran�. Ba�a si� teraz
jego uporu pijackiego, ju� bez sprytu. Ba�a si�, �eby si� te pieni�dze z powrotem w nieokre�lone
nie zamieni�y. Ale on nie zwa�a� na jej machania, a wtr�ci� si� wprost � nie mia�a odwagi. Tam
wci�� te dwie liczby pada�y, Andrzej ze �zami ju� swoj� wymawia�, a matka dalej spokojnie swoj�.
� G�wniarzu, skurwysynu, za ma�o ci� wali�em � zerwa� si� jeszcze stary, podrzuci� �eb i znowu
si� zwali� na krzes�o.
- Pi��.
I Andrzej wreszcie, zupe�nie ju� pokonany jej opanowaniem, w�dk� roztkliwiony: � Zgadzam
si�, ch�opy ciemne � zap�aka�. � Zgadzam si� jako lepszy i m�drzejszy. Na wasze nieszcz�cie si�
zgadzam. � I utwierdzaj�c si� w tym roztkliwieniu, �zy brudn� r�k� rozmazuj�c: � Niech si� Maciej,
m�j brat, zad�awi t� ziemi� moj� ukochan�, kt�rej widzie� nie chc�.
Teraz stara, ci�gle ostra, wszystko wiedz�ca, wyci�gn�a papiery przedtem schowane pod krzes�em
i na oczach rozlu�nionej Teresy, kt�ra teraz mog�a ju� podej��, Andrzej, za�liniony, przekrwiony,
odpychaj�c starego, co g�o�no chrapi�c na niego napiera�, nabazgra� swoje nazwisko pod
liczb� przygotowan�, kt�r� stara przewidzia�a z g�ry i na swoim postawi�a. Po czym papier schowa�a
uwa�nie i wtedy dopiero razem z Teres� � ani wroga, ani zadowolona � przeci�gn�a kolejno
ko�cistymi silnymi r�kami chrapi�cego starego, potem Andrzeja, poplamionych, lepkich, i k�ad�y
ich w ubraniach w czyst� po�ciel, przygotowan� specjalnie na ten przyjazd. Wreszcie sama skuli�a
si� obok, zwin�a przy nich, zn�w bardzo ma�a i bardzo stara � zasn�a spokojnie od razu.
Dopiero wtedy, s�ysz�c chrapanie tych trojga, sprawdziwszy przedtem, jak ma�y �pi, gasz�c
�wiat�o, wym�czona nieludzko i odpr�ona Teresa zacz�a liczy�.
7
KONGO NA KUBUSIA PUCHATKA
Dwadzie�cia po �smej. Poprawi�em si� w fotelu i u�miechn��em do przechodz�cej z nowymi
ta�mami ciotki, staraj�c si�, aby w u�miechu tym by�o mo�liwie du�o podziwu i sympatii. Ciotka
przesz�a oboj�tnie, podnosz�c spojrzeniem siedz�cego w g��bi, obok wysuszonej, d�ugiej angielskiej
dziennikarki, wuja Leona, kt�ry zaraz wsta� i zacz�� przesuwa� co� w projektorze.
Uwa�nie zak�ada� ta�m�. S�abe �wiat�o ma�ej �ciennej lampy podkre�la�o chudo�� jego twarzy.
� Co z Ag�? � skr�ci� si� ci�ko w moj� stron� dyrektor, ojciec Agi, m�j te��. � Przecie�
um�wili�cie si� tutaj? O si�dmej � spojrza� karc�co. � To bardzo nieprzyjemne wobec Blanki i
Leona. Zale�a�o im na Adze dzisiaj. B�d� dotkni�ci.
� Postanowi�am nie zapala� du�ego �wiat�a ciotka zatrzyma�a si� przy fotelu dyrektora bo
chocia� szybciej posz�oby przygotowanie projektora i nowych ta�m, rozbi�oby to absolutnie nastr�j.
Leonie, przet�umacz! � U�miechn�a si� serdecznie do Angielki, poznanej par� dni temu
korespondentki liberalnego tygodnika, kt�r� wprowadza�a w�a�nie w �ycie typowo polskiej rodziny.
� Eryku, b�d� �askaw sprawdzi�, czy kto� czasem nie dzwoni.
� Ju� sprawdzam, mamo. � Dziesi�cioletni, drobny, ze starannie wypracowanym przedzia�kiem,
podni�s� si� szybko z puszystego dywanu, gdzie zosta� uprzednio zakomponowany, wyg�adzi�
garniturek w modn� krat� i u�miechaj�c si� sympatycznie, znikn�� w hollu.
Ta pokaz�wka by�a w�a�ciwie zupe�nie niepotrzebna, bo dla nas nienaganne maniery Eryka i
wymy�lna uprzejmo�� ciotki nie by�y zaskoczeniem, Angieka za� nie mog�a ich w pe�ni doceni�.
Ale ciotka nie umia�a sobie odm�wi� zaprezentowania swojej szko�y, poza tym �wietny pretekst
dawa�o sp�nienie Agi. Wygrywa�a wi�c trzy rzeczy: Eryk, oczekiwanie na Ag�, niech�� do
mnie � nie by�em w stanie przyprowadzi� punktualnie Agi.
� Nie, mamo, obawiam si�, �e si� omyli�a�... � Zn�w u�miechni�ta sympatycznie twarz Eryka.
� Dzi�kuj� ci, mo�e usi�dziesz. Chyba rozpoczniemy. Ci�g dalszy: nasz powt�rny przyjazd
do Konga. Kasuj� �wiat�o. Leonie, prosz�.
Na �cianie porusza� si� egzotyczny ogr�d, patem d�ugi dziwaczny domek z werand�.
� Oto nasz bungalow. Przet�umacz, Leonie.
� Oh, bungalow � ucieszy�a si� Angielka.
� Co jest z Ag�? � zn�w ci�ki zwrot dyrektora w moj� stron�. � Chc� potem z tob� porozmawia�
� m�wi szeptem.
Kiwam g�ow�, u�miecham si� na znak, �e ch�tnie, i udaj�, �e uwa�nie przygl�dam si� kolorowym
obrazkom, biegaj�cym po �cianie, wyczarowanym przez superkamer� japo�sk�, bezszmerow�,
z kompletem obiektyw�w i filtr�w za trzysta dolar�w, na superb�onie kolorowej angielskiej,
kupionej w Kongo. Wpatruj� si� wi�c w �cian�, ozdobion� kongijskim bungalowem, i
zastanawiam si�, co jest z Ag�, czy przyjdzie, zastanawiam si�, czy ten re�yser z filmu po wczorajszej
rozmowie z�amie si�, czy te� b�dzie dalej ci�gn�� spraw�, co by mog�o mie� dla mnie
najgorsze nast�pstwa, o kt�rych nawet nie bardzo chcia�em my�le�. Tak naprawd� to by�em
prawie pewny, �e si� wycofa. W ko�cu m�g� uwierzy�, �e kogo� na niego napuszcz� albo sam
mu zrobi� jak�� przykro��. Wygl�da� na cz�owieka ostro�nego, kt�ry si� zawsze zastanawia i
ka�d� rzecz ogl�da z kilku stron. To mi si� nawet w nim podoba�o podczas wczorajszej rozmowy
w najwytworniejszej kawiarni�hotelu, przeznaczonej zasadniczo tylko dla go�ci zagranicz-
8
nych, �e nie oburzy� si�, nie zerwa�, nie przewr�ci� kawy, tylko patrzy� na mnie z namys�em. Ja
go �wietnie pami�ta�em i on te� mnie powinien pami�ta� sprzed paru lat, kiedy jeszcze nie pracowa�em
w Instytucji jako kierownik dzia�u, przed �lubem z Ag�. Widywa� mnie wtedy w tej
samej kawiarni w do�� gro�nych zestawach � z Bomb�, Wasserwag� � i w�a�nie z tamtego czasu
i za tamte sprawy, a nie za moj� obecn� prac�, samoch�d i koszule non�iron mia� dla mnie
ostro�ny szacunek. Wtedy zreszt� inaczej te� na mnie patrzy�a Aga, z podziwem i oddaniem,
w�a�nie w tej kawiarni. Kiedy ja by�em ostry, zimny i zastanawia�em si� nad ni�, nad jej ojcem i
t� prac�. Zastanawia�em si� spokojnie, bo mia�em �wietn� pozycj� wyj�ciow� i du�o do stracenia.
Kiwa�em g�ow� znajomym � by�o ich bardzo du�o � a ona odwraca�a si� ci�gle, wy�apywa�a
spojrzenia kobiet, kt�re uzupe�nia�em informacjami: marka samochodu, miejsce pracy ojca, po�o�enie
willi. Rzuca�em jej to, czasem przesadzaj�c, i wiedzia�em, �e j� to z�o�ci, denerwuje,
upokarza, widzia�em, �e chce si� podnie�� i wyj��. Raz nawet wysz�a, ale ju� po dziesi�ciu minutach
przywita�em j� spokojnym u�miechem. Kupi�a sobie wkr�tce zamszowy kostium i kr�tko
obci�a w�osy. Chodzenia �miesznym, energicznym krokiem oduczy�em j� dopiero potem, ju�
po �lubie.
� A to jest nasz nast�pny bungalow, ju� po przeprowadzce, ale przed okradzeniem, do kt�rego
jeszcze powr�c�. Leon, przet�umacz.
� Interesting � u�miechn�a si� sucha Angielka w za du�ych okularach. Korespondentka szanowanej
gazety londy�skiej, poznaj�ca �ycie polskiej rodziny, zorganizowana przez ciotk� w
samolocie i odt�d za po�rednictwem Leona w��czona w rytm jej zaj�� jako moment nowy, a ju�
niezb�dny. Ogl�da�a wi�c teraz, wystaj�ca sztywno z fotela, w tweedowej sp�dnicy ods�aniaj�cej
suche kolana, jak na zabarwionej �cianie w egzotycznej scenerii ciotka, przygarbiona, z ci�kimi,
wisz�cymi piersiami i siwymi w�osami, biegnie opi�ta w sk�py kostium k�pielowy, a za
ni� wolno idzie wuj Leon, lekarz polski w Kongo, doktor Judym na dwuletniej dewizowej
umowie, w kr�tkich spodenkach, przykryty kolorowym kapeluszem. Id� w stron� bungalowu,
przed kt�rym na werandzie buja si� w hamaku Eryk. W drzwiach staje czarny s�u��cy.
� Bardzo si� z tego bungalowu cieszymy. A to jest s�u��cy, kt�rego podejrzewamy o kradzie�
� ju� o niej wspomina�am. Przet�umacz, Leonie.
� To wprost wspania�e � zachrypia� dyrektor w stron� swojej siostry. � Siedzimy w domu, na
naszej ziemi, ulica Puchatka Kubusia, �nieg za oknami, a tu Kongo, a w nim nasza rodzina.
Ciotka aprobuj�co kiwn�a g�ow�. � �adnie to powiedzia�e�. � I po chwili namys�u: � To te�,
Leonie, przet�umacz.
Teraz szary Ford�Mustang, kupiony za pierwsze dewizy, na tuzin rat, mi�kko sunie przez
busz.
� Busz � wyja�nia ciotka.
Celowo omija mnie wzrokiem. Nie widzi ciep�ego, pe�nego oddania u�miechu. Teraz, po
skomplikowaniu si� sytuacji z Ag�, stara�em si� j� na r�ne sposoby pozyska�, przychodzi�em
na wszystkie wieczory po ich powrocie z Konga, zawsze bra�em jej stron� przeciw Leonowi, ale
ona mi nie mog�a zapomnie� kpin z jej wiedzy o �yciu i z zach�anno�ci na ludzki podziw. Nienawidzi�a
mnie prawie za odci�ganie od niej Agi. Nie mog�a wybaczy� bratu, �e zgodzi� si� na
nasz �lub, nie wierzy�a tu zreszt� mia�a wyj�tkowo troch� racji � w moje zdolno�ci. Dawniej mi
to wszystko by�o oboj�tne, ale nie teraz. Wi�c u�miecha�em si� i pomaga�em jej t�pi� Leona,
zawsze pozostaj�cego w jej cieniu, mi�ego, porz�dnego cz�owieka, kt�rego lubi�em, a kt�ry
przekre�li� si� ostatecznie kr�tkim, nieudanym romansem w Kongo, przerwanym przez przyjazd
ciotki. Ciotka uzna�a go od tego czasu za nienormalnego i nie dopu�ci�a do przed�u�enia kontraktu.
Wsp�czu�em mu, ale nie sta� mnie by�o na �adn� filantropi�. Dyrektor liczy� si� z siostr�.
Musia�em te� bardzo uwa�a� na Eryka, jego zdolno�ci taktyczne zacz��em docenia� dopiero
po powrocie z Jugos�awii � �wietnie wyczuwa� nastroje, wygrywa� uczucia i bezlito�nie, celnie
donosi�. Spraw� za�atwi� dopiero rower. Czu�em do siebie wstr�t, bo szczeniaka nienawidzi�em,
ale uzna�em to za potrzebne. Aga zacz�a mi si� wymyka� w Jugos�awii; nie mia�em wtedy
9
�adnych podejrze� i nie wyczuwa�em niebezpiecze�stwa. By�o du�o s�o�ca, pi�knie si� opali�em,
uty�em troch�, ale wygl�da�em jeszcze bardzo efektownie. Ciotka �wiczy�a Eryka w konwencjach,
ja rozmawia�em z dyrektorem � pot�nym, wylewaj�cym si� z elastycznych spodenek
� o sprawach Instytucji, w kt�rej mia�em ju� w�asny pok�j, nie bardzo nawet daleko od jego gabinetu,
i szybko ko�czy�em przerwane studia, za co mi ta Instytucja p�aci�a stypendium.
Aga nie mia�a nad morzem humoru, ale ci�gle nie by�o jeszcze �le, by�o ciep�o i wygodnie.
My�la�em o tym koledze ze studi�w, kt�rego przed tym wszystkim odwiedzi�em w Instytucji i
wychodz�c od niego zobaczy�em, po raz pierwszy, id�c� do ojca Ag�. Ona mnie wyra�nie zauwa�y�a,
a ten kolega sk�oni� si� z podziwem, oczy mu zab�ys�y i zacz�� m�wi� o niej, rozmarzaj�c
si� p�aczliwie coraz bardziej i nie widz�c dla siebie ani dla nikogo �adnych szans, a ja patrzy�em
na ni� i zastanawia�em si�. Potem, na pocz�tku znajomo�ci z Ag�, widzia�em jego nieukrywan�
niech�� i zazdro��, zast�pion� jeszcze p�niej ogromn� serdeczno�ci�. My�la�em o
tym wszystkim, oddychaj�c dewizowym powietrzem, mocz�c si� w Adriatyku i gaw�dz�c nad
koniakiem z dyrektorem, kt�ry bra� mnie cz�sto pod r�k� i chodzili�my wieczorami na spacery,
obaj w tropikowych garniturach, on w ciemniejszym, i s�ucha�em jego opowiada� o pierwszych
latach Instytucji, o okupacji. Nawet przyzwyczai�em si� do niego troch�. Chodzili�my, jak wypada�o,
zawsze sami na m�skie rozmowy. Kiedy wraca�em, Aga zwykle spa�a. Potem dopiero
powiedzia�a mi, �e udawa�a.
Ostrzejszy, wibruj�cy g�os ciotki: � A oto konkubina Leona. Leon, przet�umacz.
� Daj spok�j, prosz� � Leon zszarza� na twarzy jeszcze bardziej. � Prosz� � powiedzia� troch�
piskliwie.
� T�umacz, prosz�. Nie wstydz� si� niczego w moim �yciu i nie widz� powodu, �ebym mia�a
cokolwiek ukrywa�.
Szczup�a, najwy�ej trzydziestoletnia brunetka w obcis�ych spodniach u�miecha�a si� na �cianie
do rozpromienionego Leona.
� Inaczej ja b�d� musia�a zacz�� t�umaczy� albo Eryk. Uczy� si� przecie� dwa lata. To te�
przet�umacz.
� Ma charakter � u�miechn�� si� dyrektor w moj� stron�. � Trzeba jej to przyzna�. Zawsze
taka by�a � wzi�� mnie na moment jak dawniej za rami� � .prosz� ciebie, od dziecka.
Wuj ci�gle jeszcze milcza�, ju� nawet zacz��em my�le�, �e spr�buje si� zbuntowa�, chocia�
oczywi�cie by� zupe�nie bez szans. Ale nagle za�ama� si� i zacz�� m�wi�.
� Oho! � roze�mia�a si� Angielka w stron� ciotki, mru��c oko.
Ciotka r�wnie� u�miechn�a si� do niej porozumiewawczo i te� zmru�y�a oko. Tymczasem
projektor, ustawiony przez wuja Leona na specjalnej p�ce, wymieni� ju� obraz na �cianie na zupe�nie
neutralny. Leon podni�s� si� nagle, niezr�cznie wymijaj�c fotele przeszed� przez pok�j i
znikn�� w korytarzu. Angielka zn�w u�miechn�a si� do ciotki, ciotka jej odpowiedzia�a. Dyrektor
si� roze�mia�, a za nim ja, czego bym, gdyby nie trudna sytuacja, raczej nie zrobi�.
� Eryku, b�d� �askaw sprawdzi�, czy nasza herbata ju� si� zaparzy�a � popisa�a si� ciotka. I
przyprowad� z powrotem swego ojca.
� Ju� id�, mamo � u�miechni�ty Eryk wysun�� si� z pokoju.
Potem, po Jugos�awii i jeszcze po Rumunii, sprawa z Ag� zacz�a nagle wygl�da� konkretnie.
Sko�czy�a architektur�, m�wi�a o wielu zaj�ciach na mie�cie, cz�sto wychodzi�a z domu.
Mnie to nawet nie bardzo przeszkadza�o, odwiedza�em dyrektora, pisa�em prac� dyplomow�, co
jaki� czas robi�em sobie troch� gimnastyki w klubie, gdzie dawniej podnosi�em ci�ary. Poza
tym lubi�em siedzie� w domu sam, mieszkali�my �adnie, nowe bloki, Saska K�pa, si�dme pi�tro,
widok na Wis��. Wszystko by�o proste, a dawne sprawy, znajomo�ci i napi�ta ostro�� sprzed
�lubu odsuwa�y si� coraz dalej, robi�y prawie nierealne. Potem dowiedzia�em si�, �e Ag� widywano
ci�gle z pewnym znanym architektem, �e widywano ich na dansingach w hotelu i potem w
jego samochodzie. Przemy�la�em spraw� i doszed�em do wniosku, �e ludzie si� zmieniaj�, i tego
samego wieczoru, kiedy wr�ci�a do domu, powiedzia�em jej o wszystkim z u�miechem, pogar-
10
dliwie, lekcewa��co cedz�c s�owa, a ona sta�a jeszcze w palcie w du�ym hallu naszego mieszkania
i nie m�wi�a na razie nic. Wtedy wymin��em j�, trzasn��em drzwiami i zbieg�em z si�dmego
pi�tra, czekaj�c ci�gle i nas�uchuj�c jej wo�ania i stuku obcas�w. Potem czeka�em jeszcze
chwil� przed domem, zanim wyprowadzi�em Volkswagena z wygodnie pod domem usytuowanego
gara�u i pojecha�em do kawiarni w Hotelu. W kawiarni przysiad�em si� do paru znajomych
os�b � szykowali si� gdzie� na wiecz�r, rozmawiali o innych znajomych, tych, kt�rzy ju� tu nie
przychodz�, poszli w g�r� albo w d�. Zosta�o ju� nie tak wielu. Mnie uwa�ali za tego, kt�ry poszed�
w g�r�. Pytali o Volkswagena � s�ucha�em coraz mniej uwa�nie, zastanawiaj�c si�, dlaczego
przegra�em rozmow� z Ag�, dlaczego za mn� nie wybieg�a, i wtedy pierwszy raz zacz��em
my�le� o r�nych konsekwencjach. Potem wyszed�em, chocia� serdecznie mnie zapraszali,
ale ja wtedy ju� w my�lach rozgrywa�em sprawy z Ag�, a ich zaproszenia te� by�y inne, za serdeczne.
Wi�c wr�ci�em do domu, odstawi�em samoch�d do gara�u. W windzie przejrza�em si�
uwa�nie w lustrze, patrzy�em na cofni�te w�osy i poszerzon� twarz, potem szybko odsun��em si�
i ju� przed samym zatrzymaniem windy spr�bowa�em wyprowadzi� par� cios�w.
Podnios�em j� krzykiem na nogi, ona te� zacz�a krzycze�, uderzy�em j�, kiedy powiedzia�a,
�e j� oszuka�em. Cofn�a si� i przesta�a m�wi�. Zrobi�a si� bardzo spokojna i sz�a w stron�
drzwi. Zrozumia�em, o co jej chodzi. Wyczu�em, �e to uderzenie u�atwia jej sytuacj�, wi�c z�apa�em
j� za r�k� i uderzy�em drugi raz, mocno, i wtedy wreszcie zacz�a p�aka�. By�em strasznie
zdenerwowany, ale poczu�em wielk� ulg�, i rzeczywi�cie, nie chcia�a ju� wyj��. Rozmawiali�my
potem d�ugo, wtedy jeszcze opanowa�em sytuacj�. Przez jaki� czas nie wypuszcza�em jej samej,
chodzili�my razem do Hotelu, spotykali�my architekta, ale on wycofa� si� zupe�nie � mia�em
jednak metr osiemdziesi�t pi�� i podkre�lone marynark� szerokie ramiona. Zreszt� Aga ju� nie
traktowa�a go powa�nie.
� Na tym na razie ko�czymy. Leonie, prosz� o �wiat�o.
Zmru�y�em oczy, zaatakowane nag�ym b�yskiem przemy�lnie umieszczonych �ar�wek.
� Teraz b�dzie herbata, wieczorna herbata nie tylko w Anglii jest instytucj�. Przet�umacz,
Leonie. Eryku, b�d� �askaw sprawdzi�, czy kto� nie dzwoni�. Nie? To zabawne. Mam po tej
Afryce s�uchowe fantasmagorie. Jaka szkoda, �e Aga straci�a dzisiejszy wiecz�r. � To ju� powiedzia�a
ciotka do mnie, ale nade mn�.
� Zupe�nie nie rozumiem � roz�o�y�em bezradnie r�ce.
Dyrektor dystyngowanym ruchem podci�gaj�c mankiet ukaza� z�oty kwadratowy zegarek ze
stoperem i kalendarzem. � Dziewi�ta godzina, ale� nam zlecia�o!
Wuj Leon wr�ci� z kuchni manewruj�c egzotyczn� tac� z dziwacznie dr��onymi fili�ankami.
Parowa�a w nich herbata zakupiona w drodze powrotnej s t a m t � d. Angielka spr�bowa�a i nada�a
twarzy wyraz zachwytu. Potem co� szybko m�wi�a do Leona.
� Chodzi o t� histori� z czas�w okupacji... � zacz�� Leon.
� Rozumiem � przerwa�a ciotka. � Obieca�e� � u�miechn�a si� do dyrektora.
� No, no. Czy uwa�asz, doprawdy, �e to interesuj�ce? � skromnie skrzywi� si� dyrektor.
Angielka wyci�gn�a z torebki zgrabny bloczek z wybitym na wierzchu tytu�em liberalnego
tygodnika. Pod uwa�nym spojrzeniem ciotki poci�gn��em ma�y �yk herbaty i prawie dor�wna�em
Angielce zachwyconym u�miechem. Dyrektor m�g� opowiedzie� jak zawsze jedn� z trzech
historii: o go��biarzu, o czo�gach i o granacie. By�em nawet ciekaw, kt�r� wybierze. Stosunkowo
najzno�niejsza by�a o czo�gu. Dyrektor, pogodnie u�miechni�ty, spojrza� kokieteryjnie na
Angielk�, kre�l�c� wst�pne uwagi srebrzystym d�ugopisem.
� Tylko, rozumie si�, bez nazwisk. Without names, rozumie si�.
� Of course � kiwn�a ze zrozumieniem g�ow� Angielka.
� Przypomnij jeszcze, Leonie, �e my, niestety, sp�dzili�my okupacj� w Rumunii.
� Stoj� wi�c w oknie pi�tego pi�tra � p�ynnie, z wpraw� zacz�� dyrektor � pode mn� barykada,
za ni� Niemcy. Chaos, po�ary. Repetuj�, strzelam, repetuj�, strzelam, �uski si� sypi�... Nagle
go��biarz!...
11
Pi�tna�cie po dziewi�tej. Aga mo�e ju� by� w domu. Ciekawe, jak wygl�da�a ich rozmowa.
Ciekawe � to okre�lenie troch� za s�abe, je�eli chodzi o moj� sytuacj�. Bo na pewno posz�a si� z
nim spotka�. Oczywi�cie, on m�g� w og�le nie przyj��, s�dz� jednak, �e przyszed�. Wczoraj,
podczas rozmowy w Hotelu, powiedzia� mi, �e prze�y� wojn�, lata� nad Angli�, a teraz ma do��
spraw i problem�w i uwa�a, �e mu si� to nale�y. To brzmia�o obiecuj�co. Wygl�da�o, �e da� si�
troch� zastraszy�. Przewidywa� zreszt� k�opoty raczej s�usznie, bo sytuacja by�a teraz krytyczna.
Od momentu kiedy pojawi�o si� s�owo: rozw�d, musia�em co� przeciw niemu wymy�li�. R�wnocze�nie
zacz�a zaostrza� si� sytuacja w Instytucja. Wcale nie by�y przypadkiem coraz kr�tsze,
surowsze rozmowy z dyrektorem, kt�ry jednak co� wyczuwa�, i nie opowiada� mi ju� o
czo�gu. Dlatego powiedzia�em szczerze re�yserowi na jego: �e Ag� lubi, ceni i szanuje i przy
niej naprawd� odpoczywa, �e dla mnie znaczy ona o wiele wi�cej, st�d moje na razie uprzejme
propozycje, �eby si� zgubi�. Przed spraw� z re�yserem dyrektor radzi� tylko, bo te� do niego ,co�
nieco� dochodzi�o, oczywi�cie nie ode mnie, ale radzi� do�� serdecznie, potem bardzo och��d�.
To by�a te� dzia�alno�� ciotki, kt�ra wyczuwa�a wszystko o wiele lepiej. Jakie� p� roku temu,
kiedy powt�rzy�a si� historia z architektem, wpad�em na pomys�, �eby wykorzysta� swojego ojca.
Mieszka� sam po wymianie mieszka�, mia� emerytur� i paczki od matki ze Stan�w, z kt�rych
dawniej urywa�em sporo, a teraz ju� nie musia�em. Ojciec pisywa� r�wnie� anonimy, najpierw
dla przyjemno�ci, z �alu do ludzi i do matki, potem ju� prawie zawodowo, na zam�wienia s�siad�w.
Dawali mu za to prezenty i dzi�kowali. Poprosi�em wi�c, �eby na Ag� napisa�, �e dziwka, i
co� w tym rodzaju. Zrobi�em mu wielk� przyjemno��, bo mia� do mnie �al, �e go rzadko odwiedzam
i nie prosz� o rady, a sam pokaza�em anonim Adze.
� Prosz�, co pisz�! � Ona zacz�a si� �mia�, chocia� anonim by� zupe�nie zgrabny. Powiedzia�a,
�e ludzie si� zmieniaj�, wi�c ona i ja te� si� zmieniamy, bardzo zmieniamy. �mia�a si�
jednak troch� bole�nie i wida� by�o, �e wra�enie to na niej zrobi�o. Potem zn�w troch� wychodzili�my
razem, poprawi�y si� stosunki w Instytucji, zrobi�em dyplom i wymieni�em Volkswagena
na nowszy model. I dopiero wtedy zacz�a si� sprawa re�ysera.
� Zupe�nie ostyg�a ci herbata � ostry, karc�cy szept ciotki.
� Rzeczywi�cie � szybko podnios�em fili�ank�. Z�apa�em ciep�e spojrzenie Leona, kt�ry coraz
bardziej zaczyna� czu� si� ze mn� solidarny. Zupe�nie mnie to nie cieszy�o.
� ...I wtedy zza zakr�tu wyje�d�a na nas kompania czo�g�w...
Wi�c sko�czy� ju� z go��biarzem. Angielka pilnie notowa�a, dyrektor mia� zaczerwienion�
twarz i niezgrabnie macha� r�koma. Poprawi�em si� w fotelu. By�o wp� do dziesi�tej. Czu�em
wzrastaj�ce napi�cie. Coraz niecierpliwiej czeka�em na dzwonek u drzwi albo telefon. Dyrektor
przechodzi� ju� do trzeciej, ostatniej historii, wuj z porozumiewawczym u�miechem podsun�� mi
ciasteczka, ciotka roz�o�y�a przed Erykiem ilustrowany angielski album, po czym z pewnym
roztargnieniem rozejrza�a si� po pokoju, szukaj�c nast�pnej atrakcji, gdy� dyrektor wyra�nie
zbli�a� si� do ko�ca. Ja wiedzia�em ju�, �e Aga nie przyjdzie, i zastanawia�em si�, czym naprawd�
mog� zagrozi� re�yserowi, je�eli si� nie wycofa. A wszystkie pomys�y wydawa�y mi si�
g�upie i nieprzydatne, nawet ten z pobiciem. I powr�ci�a znowu my�l, �e �le postawi�em, od samego
pocz�tku �le postawi�em, i wtedy poczu�em, �e wilgotniej� mi r�ce i ogarnia rznie wielka
z�o�� i �al. Potem zmusi�em si�, �eby przesta� o tym my�le�, i obserwuj�c pok�j zag��bi�em si�
jeszcze bardziej w fotelu, poci�gn��em spory �yk wystyg�ej herbaty, ciep�o, serdecznie u�miechn��em
si� w stron� dyrektora, postanawiaj�c, �e niezale�nie od wszystkiego nie dam si� przekre�li�
i usun��, nie b�d� zaczyna� od nowa, nie zaprzyja�ni� si� z wujem Leonem. Poczu�em si�
mocniej i pewniej i zauwa�y�em, �e ogromna s�omiana mata zas�aniaj�ca okno przesta�a mi si�
wydawa� tak obskurnie tandetna.
12
WIELKI BRUDZIO
Dodek wszed� wolno do �rodka, kiwn�� g�ow� u�miechni�temu szatniarzowi, uwa�nym, wypracowanym
spojrzeniem skontrolowa� sal� kawiarni. Paru cudzoziemc�w, par� dziewczyn z
nimi, nic ciekawego. Usiad� w g��bi na sta�ym miejscu; mia� st�d dobry punkt obserwacyjny,
sam nie rzucaj�c si� niepotrzebnie w oczy.
� Du�a kawa, koniak. � U�miechn�� si� do kelnerki, przerwa� na moment podrzucanie kluczyk�w
od zaparkowanej przed kawiarni� bia�ej Florydy, ostro�nie podni�s� kieliszek. Zaraz
powinni by�, je�eli Niutek nie nawali, to ju� lada chwila. Chyba jednak nie powinien, Niutek
zna prawa businessu. W ko�cu przy jego uk�adach nie sprawia mu to �adnego k�opotu, a zysk
oczywisty. Wejd� mu kilkoma z�otymi. Z ma�ym dam ju� sobie rad�. Podobno bystry ch�opak,
tylko rozbeatlesowany. Ale czego si� nie robi...
Dodek ma ju� trzydziestk�, maskuje to m�odzie�owym u�miechem, artystyczn� koszulk�
polo, zamszow� marynark� i ciemnymi okularami. W �rodowisku ma niez�� pozycj�: wiadomo,
�e kr�ci si� przy filmie, zna ANDRZEJA, JERZEGO, EL�BIET�. Przy tym ojciec dosy�a z Zachodu,
odwiedzi� ostatnio, zostawi� w�z. Ale s� te� k�opoty, zw�aszcza z t� spraw�. No, niby nic
takiego, ale gdyby rodzice tamtej naprawd� z�o�yli skarg�, w �rodowisku by�by spalony absolutnie.
Je�li nie by�aby jeszcze gorzej. To bardzo g�upia sprawa i nieprzyjemna. Zn�w dzwonili
starzy dziewczyny, wi�c teraz chodzi o czas, o przewleczenie. I potem � czy mu si� sprawdzi ta
koncepcja. W ka�dym razie bardzo nieprzyjemna sprawa.
Uwa�nie przeprowadzi� wzrokiem wchodz�c� par�. Francuz ustawia � otaksowa� sprawnie.
Czterdziestoletni �ysiej�cy brunet z w�sikiem i osiemnastka, zamszowy kostium, znana z widzenia,
bardzo du�e pieni�dze, Saska K�pa. Nie ma, cholera, Niutka!
Szybkim ruchem wypi� reszt� koniaku. Za szybkim � skrytykowa� si� natychmiast. U�miechaj�c
si� do siadaj�cej obok pary pu�ci� w ruch kluczyki od Floridy. Spojrza� na zegarek. Dwadzie�cia
minut.
Re�imek szed� szybko w stron� domu. Zerwa� si� z ostatniej lekcji i teraz spieszy� si�, �eby
zatrzyma� szofera s�u�bowego wozu ojca. Mia� skoczy� po niego pod szko��, wycwani� si�, za
taki przyjazd dych� bierze. Z g�ry! Jak zd���, to mu jeszcze za dzisiaj odbior�. Przez starego ten
ca�y k�opot. Dawniej nawet sarn� teczk� szofer odwozi� i w szkole stary porozmawia� w trudnych
momentach, a przekonywa� nauczyciela umia� � w tej nowej szkole oczywi�cie, bo w starej
byli sami swoi i �adnych k�opot�w w og�le. Ju�, ju� mia� nawet Morrisa kupi�. Teraz m�wi,
�e po maturze, a to w najlepszym razie jeszcze prawie rok. Tygodni�wk� zmniejszy�, wozu nie
daje teraz nawet poprowadzi�, potem si� dziwi, jak si� co� zrobi.
Skr�ci� w cienist� alej�, zastawion� solidnymi domami. Wcisn�� g��biej wygl�daj�ce z kieszeni
farmerskiej bluzy dwie nowe pocket�books i poczt�wkowe nagranie beatles�w. Przyg�adzi�
kr�tko ostrzy�one w�osy, u�miechn�� si�. Z tym ostatnim otworzonym Fiatem 1500 by�o
bardzo �miesznie. Podjecha� pod szko��, wzi�� Beat�, Magd�, potem doskoczy� Bob, zwi�za�a
ich milicja dopiero pod P�ockiem.
Zgrzyt hamulc�w. Podpatrzonym na westernach ruchem odwraca si� b�yskawicznie.
� Podrzuci� ci�? � Niutek go�cinnie otwiera drzwi bia�ego Fiacika 600.
13
� Lec� tylko tu do chaty. Nie ma go, � Machn�� ze z�o�ci� r�k� nie widz�c zaparkowanej
zwykle o tej porze przed domem efektownej limuzyny ojca. � Ju� po mnie pojecha�, przepad�a
dycha.
� Nie masz teraz czasu? Mogliby�my skoczy� rozejrze� si�, mo�e gdzie� co� si� dzieje.
� Potem. Musz� przegra� beatles�w na magnetofon. Wzi��em p�yt� i musz� odda� za gadzin�.
Wpadnij, jak chcesz pos�ucha�.
� To wsiadaj � Niutek otworzy� drzwiczki. Poznajcie si�. To jest Andrzej, studiowa�em z nim
troch�, wpadnie ze mn�.
Re�imek u�cisn�� d�o� szczup�ego wysokiego blondyna w spodniach khaki i sp�owia�ej welwetowej
koszuli.
Niutek ostro ruszy�. Ostatecznie mo�na wpa��, Dodek mo�e poczeka�. Nawet lepiej, je�eli
troch� poczeka. W�a�ciwie ciekawe, dlaczego tak mu zale�y na szybkim poznaniu Re�imka. Ale
to ju� jego sprawa. Par� z�otych po�yczy.
Niutek ma k�opoty z pieni�dzmi. Rzuci� prac� instruktora na prawie jazdy, matka w�ciek�a si�
i nie chce mu po�yczy� tych pi�ciu tysi�cy, ona zreszt� w tym wydawnictwie rzeczywi�cie za
du�o nie zarabia. Teresa si� sko�czy�a, no, wprawdzie zosta� po niej ten w�zek z przydzia�u i
pozycja towarzyska. A to procentuje. Cho�by w�a�nie sprawa z Dodkiem. Tyle �e teraz silnik
bardzo nawala, wypada�oby w�zek zmieni� na nowszy, a przedtem stary dobrze sprzeda�. Kupiec
ju� niby ustawiony, tylko trzeba pi�� tysi�cy szybko w�o�y� w kosmetyk�. Dodek du�o nie
po�yczy. Nie jest za dobrze.
Re�imek mocuje si� ze skomplikowanym systemem zamku. W hallu Betsy � niedu�a, troch�
za t�ga, w okularach, odprowadza w�a�nie koleg� z uniwersytetu.
� Cze��. Uczyli�my si� w�a�nie matematyki wyja�ni� z nie�mia�ym u�miechem s�siad z wy�szego
pi�tra.
Kid raz jeszcze skontrolowa� przed lustrem g�adko wygolone policzki, nienagannie zawi�zany
krawat. O drugiej mia� skoczy� do szko�y po Wand�. Wyszed� z �azienki, narzuci� marynark�,
zbieg� po schodach na d�, do living roomu. S� jeszcze! skrzywi� si�.
Ojciec nobliwy, szpakowaty, pan Olek oraz jaki� trzeci, o wygl�dzie rzemie�lnika, na jego
widok urwali rozmow�.
� Mam dzi� imieniny. M�g�by� da� w�z?
� Prosz� ci� bardzo. � Kid z�apa� w powietrzu rzucone kluczyki.
� Jak studia? � pan Olek u�miechn�� si� przyja�nie. � Trzeba ma�emu :kupi� w�z, wstyd, �eby
ci�gle .po�ycza�. Za rok doktor, i co?
� Na razie starczy w domu jeden. � Ojciec Kida si�gn�� do kieszeni. � Jak z pieni�dzmi? � Na
dzi� tak. Jak sprawy?
� Dojrzewaj� � u�miechn�� si� pan Olek dojrzewaj�. � Ten trzeci, nowy, oboj�tnie patrza�
przez okno.
Kid wyprowadzi� z gara�u b�yszcz�cego Forda, wymin�� stoj�c� przed will� Syrenk� pana
Olka. Cwaniaczek, maskuje si�. Z opowiada� ojca wiedzia�, �e pan Olek ma talent do interes�w.
A staremu trzeba przyzna�, �e na ludziach si� zna. Robi przyjemne businessy.
Spojrza� na zegarek. Za pi�tna�cie minut Wanda wychodzi ze szko�y, zd��y akurat. Wszystko
rozwija si� prawid�owo. Obstawi� chyba s�usznie. No, to na pewno by� du�y zbieg okoliczno�ci,
�e ich spotka� nad morzem, zw�aszcza w tamtym uk�adzie. Z Sylwi� nudzili si� troch� w tym kurorcie,
chocia� stary zostawi� mu par� z�otych. Ten o�rodek obok, gdzie Witold z siostr� sp�dzali
sierpie�, to by�a du�a atrakcja. Zamkni�ty teren, �wietne wille nad samym morzem, jezioro,
kajaki, w�asna pla�a, cie� przy bramie. Du�a atrakcja i jeszcze co� wi�cej. To by�o w�a�nie
doj�cie, to w�a�ciwe doj�cie. Dzieciom by�o tam dobrze, ale te� im si� nudzi�o, no i do�� krucho
byli z fors�. Starzy pojechali do W�och, ich zostawili, �eby poznawali kraj, i dali im tylko na
s�odycze.
14
Wje�d�a� ju� do �r�dmie�cia, zmniejszy� szybko��, przepu�ci� zat�oczony tramwaj. �ledzie!
Wi�c w�a�nie przez ten wyjazd ich rodzic�w on finansowa� te koniaki i dansingi w kurorcie
obok. Wzi�� ich na fors� i Forda, kt�rego mu stary podes�a�. �mieszny ten stary. �adnie my�li, a
tu jednak nie od razu si� zorientowa�. Siedzi w tych swoich badylarskich interesach i jakby zaczyna�
si� gubi�.
Skr�ci� w boczn� ulic�. Przed szko�� zobaczy� Wand� z dwiema kole�ankami.
Nic nie szkodzi, �e odst�pi� Witoldowi Sylwi�. Poza wszystkim ta Wanda jest bardzo przyjemna.
Ostro zahamowa�. Ma�a lubi mocne efekty.
Dziesi�� minut p�niej Niutek zatrzyma� w�z przed kawiarni� w �Europejskim� i rozejrza�
si� uwa�nie � bia�ej Floridy na parkingu nie by�o. Zerwa� si� ju�? No, w ka�dym razie nale�y
sprawdzi�.
� Wyskakuj. Klamka do do�u � kolejny raz pouczy� Andrzeja. � W porz�dku, wyrabiasz si�. Zajrzyjmy.
Nie �artuj � przeci�� podawane zreszt� bez przekonania wyja�nienia Andrzeja, �e w�a�ciwie
powinien sko�czy� projekt. � Albo chcesz co� pozna�, albo nie chcesz.
Drzwi uchyli� portier w uniformie, min�li pusty boczny barek. Potem Niutek kiwn�� g�ow�
szatniarzowi i zatrzymali si� przy wielkiej kotarze, oddzielaj�cej hall i szatni� od g�sto zastawionej
stolikami sali.
� Niewiele jeszcze ciekawego. � Skin�� g�ow� siedz�cej z Pestk� przy stoliku najbli�ej wyj�cia
Armii Zbawienia: dwudziestoletniej blondynce, ubranej pod stewardess�.
� Zostaw to � powstrzyma� zainteresowanie Andrzeja.
Z samego ko�ca sali pomacha�a Sylwia.
� Idziemy. Mo�na na chwil�? To jest Andrzej. � To jest Paul, Francuz. Siadajcie.
Wymienili u�ciski d�oni z patrz�cym na nich bez przekonania Francuzem.
� Pracownik ambasady � uzupe�ni�a szybko Sylwia.
� Kiedy wr�ci�a�? � Wczoraj z Kidem.
� Nigdzie ci� wczoraj nie by�o wida�. � Wr�ci�am w nocy.
� S�ysza�em, �e co� si� zmieni�o. Nowy uk�ad? � Od kogo s�ysza�e�?
� Od ludzi. � Nic du�ego.
� Aha. � Niutek ju� tylko dla zasady rozejrza� si�. � Nie widzia�a� przypadkiem Dodka?
Taki czarny, przystojny, z filmu, bia�a Florida. Pokazuje si� czasem z EL�BIET�.
� Owszem, by� tu, siedzia� sam, wyszed� chyb p� godziny temu.
Czterdzie�ci minut czeka� � szybko obliczy� Niutek. � Bardzo mu zale�y, to ju� pewne.
� A co, szukasz go? � Ma�y business.
� Film? � z szacunkiem spyta�a Sylwia.
� Co� w tym rodzaju. Ju� go mo�esz uspokoi�, idziemy � u�miechn�� si� do zaniepokojonego
Francuza. � �egnamy si�, Andrzej. Z�apiemy go w Spatifie.
Uk�on szatniarza, dw�jka portierowi i Niutek otworzy� w�z.
� Wymieniam go na kabriolet, jak jest gor�co i w�z postoi na s�o�cu, to ma�a przyjemno��.
Opu�cili szyby.
Wyprowadzaj�c Fiacika Niutek zlustrowa� jednocze�nie zaparkowanego obok, efektownego
Peugeota na paryskiej rejestracji. � Pewnie Paul u�miechn�� si� do Andrzeja. � Jak Sylwia?
� Bardzo efektowna i mi�a. Bardzo.
� Tak, bardzo bystra, bardzo du�e pieni�dze i bardzo dok�adnie jest poobstawiana.
� My�lisz, �e co? Ten Paul? � skrzywi� si� sceptycznie Andrzej.
� Daj spok�j � u�miechn�� si� Niutek. � Naprawd� daj spok�j. Nie w t� stron�.
Przed Spatifem bia�a Florida.
No i jest tych moich � zastanowi� si� chwil� � tysi�c z�otych. � Zosta� teraz w wozie zatrzyma�
Andrzeja. � To b�dzie bardzo prywatne.
� Co nowego, panie Franiu? � u�miechn�� si� do kontroluj�cego karty wst�pu nieznajomych
szatniarza.
15
� Pan Bob siedzi. � Bob?! Za co?
� Za du�y numer. � Pan Franio obejrza� frencz Niutka. � �adn� rzecz masz, cz�owieku, w�oski
p�aszczyk.
� Kiedy zwi�zali Boba?
� Wczoraj. Niedobrze. Pan Bob by� mi winien pieni�dze. Posiedzi.
Dodek siedzia� przy stoliku z ANDRZEJEM. � Mo�na ci� na chwil� przeprosi�? � Niutek z
szacunkiem sk�oni� si� ANDRZEJOWI.
Nie przedstawi�, palant � my�la� wychodz�c z Dodkiem do hallu. � Szanuje si�, filmowiec! �
Wybacz, stary, nie mog�em przyj��, ale za�atwi�em. Trudno by�o � .dodaje po chwili. Bardzo
trudno. Dzi� o �smej idziemy do niego na imieniny.
� W porz�dku! � Dodek si�ga do kieszeni. Zdaje si�, �e chcia�e� ode mnie co� po�yczy�.
O �smej wszystko ju� by�o przygotowane. Re�imek wcze�niej zmieni� farmersk� bluz� na
zamszow� marynark�, koszulk� polo na non�iron. Gabinet ojca, otworzony nie bez trudu � ojciec
wyje�d�aj�c zabra� klucz, uzupe�niaj�c w ten spos�b swoj� wypowied�, �e nie �yczy sobie
�adnych wizyt � ukazywa� budz�ce szacunek, b�yszcz�ce solidnymi grzbietami tom�w rega�y,
sk�rzane fotele, biurko troch� staromodne, za du�e, ale w dobrym stylu. Spokojne wn�trze rozja�nia�y
reprodukcje impresjonist�w. Ju� dobre par� lat temu, r�wnocze�nie ze zmian� kierunk�w
wyjazd�w zagranicznych ojca, nast�pi�o przemeblowanie. Matka, nauczona poprzednimi
do�wiadczeniami, nie zamyka�a ju� niczego.
Jeszcze ostatnie spojrzenie na ruchomy barek, zastawiony butelkami � zak�ski w kuchni � na
porozrzucane w dw�ch g��wnych pokojach na tapczanach �Paris Matche� i �Play Boye�, rzut
oka na Betsy i � mo�na przyjmowa�.
Betsy, troch� niepewnie czuj�ca si� w sk�rzanej w�skiej sp�dniczce, w kt�rej nie wygl�da
najlepiej, bo jest na ni� troch� za niska i za gruba, we w�oskim sweterku zgni�ozielonym i w wysokich
szpilkach, poprawia okulary, kiwa g�ow� i ju� g�o�no nastawia beatles�w, my�l�c, �e
by�oby dobrze, :gdyby Robert ju� przyszed�, najlepiej jaka pierwszy. Betsy w og�le nie lubi du�ych
przyj��, na kt�rych zawsze si� peszy. Tu, mimo �e jest u siebie, te� nie czuje si� swobodnie.
W ka�dym razie jest zdenerwowana i dlatego, �e nie jest �adna, najwy�ej sympatyczna, i
wie od brata, �e nie ma stylu. Ani �adna nowoczesna, ani intelektualistka, mimo tych okular�w,
kt�rych przecie� mog�aby nie nosi�. Bo w�a�nie nie ma konwencji, mimo �e brat stara si� jej co�
wypracowa�, i to on nam�wi� j� na okulary, chocia� jej drugiego roku na matematyce nie szanuje.
Robert ma oczywi�cie du�o minus�w, nie jest najprzystojniejszy, ale jest przy niej stale, a
to si� liczy, bardzo liczy. Dlatego Robert m�g�by ju� przyj��. Mieszka w tym samym domu, tylko
�e on na pewno, te� z podobnych przyczyn, przyjdzie p�niej, bo bardzo nie lubi by� pierwszy.
Dlatego kiedy wreszcie jest dzwonek, wie, �e to nie Robert, gdy przynaglona spojrzeniami
Re�imka przyg�adza podnosz�c� si� ci�gle grzywk� i idzie do drzwi.
O dziewi�tej s� ju� wszyscy.
Witold ta�czy z Sylwi� ju� trzecie nagranie, ye ye ye wyra�nie zwalnia, nie lubi beatles�w,
przyj�cie ich przez ksi�cia Filipa uwa�a za faux pas i nonsens. Jednak jakie� formy obowi�zuj�.
Zreszt� jest zm�czony. Wczoraj po d�u�szej przerwie wreszcie odby� do�� forsown� przeja�d�k�
konn� � wyszed� z wprawy. Trzeba b�dzie teraz wzi�� si� ostro za siebie. W og�le nie przepada
za ta�cem, woli porozmawia�.
� Mo�e si� napijemy?
� Oczywi�cie, je�eli chcesz.
Sylwia jest bardzo �adna. Bezb��dne maniery, uk�ad sylwetki. Taka jeszcze przecie� m�oda, a
cztery j�zyki biegle opanowane, �wietny angielski akcent. No c�, praca w ambasadzie. Witold
potrafi oceni� ten akcent.
� Koniak?
16
Zatrzymali si� przy barku. Nape�ni� kieliszki. Jak �wietnie si� z�o�y�o, �e akurat na te wakacje
rodzice zostawili ich w kraju. Jak to dobrze, �e Kid tak ogromnie zaanga�owa� si� z Wand� i
�e nic powa�nego nie ��czy�o go z Sylwi�. D�ugi szereg wspania�ych przypadk�w. Poza wszystkim
nad morzem by�o bardzo przyjemnie. Oczywi�cie, to nie Adriatyk, ale w ko�cu to jest jego
kraj.
� Salut! � wypili.
Dodek, rozparty w fotelu, bawi si� kluczykami bia�ej Floridy.
� My�l� w�a�nie o takim scenariuszu: dwie osoby, ch�opak i dziewczyna, wchodz� do domu,
do mieszkania, w kt�rym maj� sp�dzi� swoj� pierwsz� noc. Kochaj� si�. Wchodz� i potem rano
wychodz� i nienawidz� si�. Prze�yli jak�� tragedi�. Jedno�� akcji, miejsca, czasu. Kilkadziesi�t
uj��, ca�o�� w kilkudziesi�ciu uj�ciach.
Dodek czuje si� dobrze. Sprawa rozwija si� zgodnie z jego za�o�eniami. Re�imka ju� przyci�gn��,
przyjemny ch�opak, �adnie s�ucha, zna si� na wozach, szanuje film, wszystko pasuje. I ta
Wanda, siostra Witolda, te� mi�a. Tylko bardzo m�oda. W tym wypadku lepiej si� nie anga�owa�,
nie ryzykowa�. Oczywi�cie, porozmawia� mo�na, ale kierunek nie ten. Przek�ada .kluczyki
od Floridy z prawej r�ki do lewej.
� Napijemy si�?
Wanda ta�czy teraz z Kidem. Idzie im dobrze, zgrali si� ju� nad morzem. Kid te� �wietnie
wygl�da z tymi sp�owia�ymi w�osami. Br�zowa cera, kontrast z koszul�, �wietny garnitur.
Beatlesi przechodz� w bluesa, wi�c mo�na porozmawia�. Kid przytula Wand� mocniej.
� Jeste� dzi� naj�adniejsza. Wiesz, gdyby wysz�a ta ca�a historia z maj� prac� w Kongo, to za
granic� urz�dzam si� natychmiast. Zreszt� tam p�ac� w dolarach. Potem ty do mnie przyje�d�asz
albo lepiej: spotykamy si� po�rodku, w Pary�u, i bierzemy �lub w Pary�u. Daje nam go mer Pary�a.
Jestem w stanie to za�atwi�, mam tam znajomych i rodzin�, bardzo wysoko notowanych
tam.
� Na pewno si� uda � u�miecha si� Wanda. Na Witolda mo�na liczy�.
� A na ciebie?
� Na ca�� rodzin�.
Ta, z kt�r� przyszed� Niutek, jest ju� pijana. Niutek umie post�powa� z kobietami. �wietnie
ta�czy, potrafi rozmawia�. Wyci�gn�� j� z �Hybryd�. �adna dziewczyna, kolorowa, m�wi, �e
plastyczka. Nawet wygl�da. Podobno mieszka w Konstancinie, willa, ogr�d. Zupe�nie nowa
twarz, ale ostatecznie Niutek ma�e sobie pozwoli� na ekstrawagancj�. Ta nowa te� ju� sk�d�
wie, �e on i Teresa. Dlatego trzeba z ni� ostro, z g�ry. Idzie dobrze, mo�e by� �miesznie. Podnosi
butelk�.
� Nic ci nie b�dzie � .prze�amuje jej wahania.
Tylko Andrzejowi jako� nie idzie, z tym jest k�opot, wida� od razu, �e nie czuje si� pewnie.
Trzeba go troch� popchn��.
� Czekaj tu! � Sadowi dziewczyn� w fotelu, podchodzi do Andrzeja, przegl�daj�cego z pozornym
o�ywieniem p�yty. � I jak? Co jest z tob�?
� Bardzo tu jest przyjemnie � z przesadnym zadowoleniem u�miecha si� Andrzej.
� Dlaczego nic nie robisz? Przecie� przedstawi�em ci�. Czekaj, Magdo � podnosi drobn�
blondynk�, rozmawiaj�c� z Wand� i Kidem. � Pozw�l na chwil�. Nudzi si� cz�owiek, o kt�rym
marzysz.
� Nie wyg�upiaj si� � u�miecha si� blondynka patrz�c �yczliwie na Andrzeja.
� Nalewamy. � Niutek przyci�ga barek, nape�nia kieliszki.
� Widzia�em pani� kiedy� na Legii. Bardzo mi si� pani podoba�a � decyduje si� Andrzej,
stwierdziwszy, �e dziewczyna niezbyt mu si� podoba. W�a�ciwie �adna, ale za drobna, za niska,
nie jego typ. W ko�cu jednak obiektywnie jest do�� �adna. A w og�le to przecie� nie obowi�zuj�ce.
� Gdzie si� pan tak opali�?
17
� By�em na studenckim obozie, nad morzem. Podchodzi do nich Teresa, �wietnie opalona, w
bia�ym kostiumiku typu �Elle�. Wpad�a na kr�tko z�o�y� Re�imkowi �yczenia. Sp�dzi�a wakacje
w Hiszpanii, ojciec wzi�� j� z sob� w nagrod� za zdanie egzamin�w na drugi rok.
� Zazdroszcz� panu � mruga na Niutka � ja niestety musia�am zosta� na lato w mie�cie, pomaga�am
matce na dzia�ce. Sadzi�y�my troch�.
� Zostaw � interweniuje Niutek � to �wietny ch�opak, studiowali�my razem.
� Och, pan te� studiuje? A co? � Teresa rozgl�da si� szukaj�c Re�imka. Gdzie on w�a�ciwie
jest? Mo�e w kuchni?
� Na politechnice.
� Aha, na politechnice. To bardzo interesuj�ce. Zawsze chcia�am studiowa� na politechnice.
Teresa studiuje ekonomi�. � �wietnie wygl�dasz � zwraca si� do Niutka. Ich sprawa sko�czy�a
si� ju� rok temu, ale robienie tego typu uwag Teresa uwa�a za dow�d prawdziwie dobrego tonu.
Jest pewna, �e to si� rozejdzie i b�dzie si� podoba�o.
� Dzi�kuj�. � Teresa psuje Niutkowi uk�ad Andrzej�Magda, ale on r�wnie� u�miecha si�. W
pe�ni docenia znaczenie historii z Teres� w swoim �yciu � to by� zupe�ny prze�am, skok w g�r�
o par� pi�ter, pocz�tek pozycji towarzyskiej i w og�le wszystkiego. Dlatego si� u�miecha.
� Dlaczego? � wtr�ca si� Andrzej. � Co dlaczego?
� Dlaczego chcia�a pani studiowa� na politechnice?
� Dlaczego? � wzruszy�a ramionami Teresa. Powiedzia�a to nie po to, a�eby jej wierzono, ani
po to, �eby udziela� p�niej wyja�nie�, tylko dlatego, �eby by� uprzejm�. A dla kogo�, kto nie
rozumie tej prostej sprawy,