Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12311 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
ANDRZEJ WYCZAŃSKI
Szlachta polska XVI wieku
Wydawnictwo Naukowe PWN
Warszawa
2001
Projekt okładki Maryna Wiśniewska
Redaktor
Anna Moczar-Demko
Wstęp
Redaktor techniczny * ,;> ' , ,f «Ł (
Maria Czekaj ' V \ ' * j»
J> •/ 1, t . ł> i&*
Korekta s .
Boienna Frankowska
Tytuł dotowany przez Komitet Badań Naukowych
© Copyright
by Wydawnictwo Naukowe PWN SA
Warszawa 2001
ISBN 83-01-13411-9
Wydawnictwo Naukowe PWN SA ul. Miodowa 10, 00-251 Warszawa tel.: 69 54 321, e-mail:
[email protected]. www.pwn.com.pl
Wydawnictwo Naukowe PWN SA Wydanie I
Arkuszy drukarskich 16 + l ark. ii. Skład i łamanie: Egraf, Warszawa Druk ukończono w grudniu 2000 r. Druk i oprawa: GRAFMAR Sp. z o. o. 36-100 Kolbuszowa Dolna ul. Wiejska 43
fl
Pisanie o szlachcie polskiej XVI w. może się wydawać łatwe i atrakcyjne w okresie, kiedy to po potępiającym osądzeniu tej grupy w czasach PRL, przyszła moda na legitymowanie się „dobrym urodzeniem" i arystokratycznymi przodkami. Niestety, w tej mieszaninie ocen i poglądów podejmowane są (szczególnie w prasie) próby nawiązania do tradycji szlacheckiej nie najlepszego lotu. W poszukiwaniu barwnych wydarzeń i tanich sensacji sięga się do zjawisk patologicznych dawnego społeczeństwa szlacheckiego, podkreślając jego anarchizm, wyczyny pijackie i łamanie prawa, a przy okazji działania godzące w innych ludzi. Takie postępowanie ma oczywiście starą tradycję — wystarczy przypomnieć Prawem i lewem Władysława Łozińskiego, obraz dawnej, głównie siedemnastowiecznej Polski i jej społeczności szlacheckiej, tworzony na podstawie lektury akt sądowych kryminalnej proweniencji. Wyobraźmy sobie jednak opis obecnej Polski sporządzony na bazie kronik policyjnych i sądowych, obraz złożony z morderstw, gwałtów, kradzieży, kłamstw, oszustw i korupcji. Wątpię, czy uznalibyśmy taki wizerunek za prawdziwy. A przecież często właśnie czytamy o szlachcie dawnych czasów jako awanturnikach, pijakach i zdziercach.
Celem niniejszej pracy nie jest oczywiście odwrócenie tego obrazu, pokazywanie szlachty jako bohaterskich i pobożnych rycerzy bez skazy, obrońców całego chrześcijaństwa i opiekunów wdów i sierot, ofiarnych i bezinteresownych, wziętych niemal żywcem z kart Trylogii Henryka Sienkiewicza. Trylogia wprawdzie opowiadała o zupełnie innych czasach, można powiedzieć - - o zupełnie innej szlachcie, ale talent pisarski Sienkiewicza i jego wyczucie kompleksów i marzeń współczesnego mu społeczeństwa okazały się tak silne, że do dziś postaci wykreowane przez wielkiego pisarza przysłaniają nam prawdziwy obraz szlachty, i to obraz
szeroki, obejmujący jej dzieje od XVI do XVIII w. włącznie. Takie jest nie tylko dominujące odczucie społeczne, ale niekiedy również spojrzenie zawodowych historyków, którzy nie potrafili przezwyciężyć fascynacji i wpływu artystycznej wizji wybitnego pisarza.
Nasza książka pragnie uniknąć wpływu tej atrakcyjnej wizji literackiej. Nie dlatego, że skupia się na innym okresie, ale przede wszystkim dlatego, że przedstawia inny wizerunek szlachty. Chodzi nam nie o tę bohaterską (choć nie zawsze), ale politycznie mało odpowiedzialną, gospodarczo zaś i kulturalnie wręcz niedojrzałą szlachtę, ponieważ taką ona nigdy w rzeczywistości nie była. Zależy nam na przekazaniu prawdziwego obrazu szlachty, która kształtowała się w sensie jednostkowym i społecznym w XVI stuleciu, która działała w dziedzinie gospodarki, administracji, kultury, a przede wszystkim polityki. Sfera działalności politycznej jest chyba najbardziej ciekawa i pouczająca, choć trudno ją oddzielić od innych dziedzin ówczesnej aktywności szlacheckiej.
Wiek XVI w Polsce był okresem szczególnie ważnym dla szlachty, choć niewątpliwie nie tylko w naszym kraju warto śledzić losy tego stanu; równie ciekawe mogą być spostrzeżenia dotyczące szlachty innych krajów. W Polsce w tym stuleciu obserwujemy wiele kolejnych faz dojrzewania społeczno-gospodarczego, kulturalnego, wreszcie politycznego szlachty. To proces stosunkowo krótki, obejmujący 2-3 pokolenia. Polegał na przechodzeniu od biednych, nader ciemnych jeszcze, politycznie zdezorientowanych grup szlacheckich do bogacących się i kulturalnych warstw szlachty w drugiej połowie stulecia. Zmiany te objęły wszystkich, od kulturalnie zapóźnionych grup społecznych do licznych uczestników staropolskiej elity umysłowej, w szczególności literackiej, tej doby. Poza tym droga ta prowadzi od naiwnych politycznie, negatywnie nastawionych, skłonnych do nieprzemyślanych odruchów przedstawicieli szlachty, do świadomego swych celów i potrafiącego je realizować stronnictwa egzekucyjnego. Był to więc okres wielkich przemian wewnętrznych — gospodarczych, społecznych, kulturalnych, a przede wszystkim politycznych — które doprowadziły do budowy państwa, nazwanego później Rzecząpo-spolitą szlachecką. O tym będzie ta książka, starająca się wytłumaczyć, w jaki sposób doszło do owego awansu szlachty i jakie były jego bezpośrednie skutki w różnych dziedzinach ówczesnego życia, zwłaszcza politycznego.
Koncepcja tej książki powstała dość niespodziewanie. Od kilkudziesięciu lat staraliśmy się z różnych stron badać ówczesną Rzeczpospolitą, a przede wszystkim jej zachodnią część, czyli Koronę. W obrazie Korony co pewien czas pojawiała się szlachta jako przedmiot naszych obserwacji gospodarczych, społecznych, politycznych i kulturalnych. Zebranie tych, w różnych latach poczynionych studiów i opublikowanych tekstów, przyczyniło się — to znaczy ich treść, a nie sam tekst — do powstania dużej części obecnej książki. Są to z jednej strony cenne dla nas ustalenia, przemyślenia i wnioski, z drugiej materiał do nowych pomysłów i nowych refleksji.
Autor nie lubi powtarzać kwestii już poznanych i zapisanych, często ma jednak ochotę jeszcze raz na nie spojrzeć pod nieco innym kątem. Zwykle nie oznacza to, że dawniejsze badania stały się przestarzałe lub w jakimś stopniu nieaktualne, raczej to my w miarę upływu lat się zmieniamy. Przybywają nam bowiem nowe doświadczenia, społeczne i naukowe, a jednocześnie pojawiają się nowe pytania, nowe zainteresowania. W rezultacie, gdy wracamy do prac o szlachcie, które sami pisaliśmy wiele lat temu, zawarty w nich materiał nabiera innej barwy, inne niż wcześniej wykorzystane fragmenty wydają się bardziej istotne, ciekawsze, zachęcające do myślenia.
Powyższe uwagi nie upoważniają oczywiście do stwierdzenia — pragnę to wyraźnie zaznaczyć — że chciałbym odwołać albo wykreślić coś z dawniejszych prac jako obecnie nieaktualnych światopoglądowo, a nawet politycznie. Daleki jestem od takiej postawy. Powodem zmian jest rozwój nauki, a w rezultacie i rozwój nas samych. Dlatego ogólne wnioski tej książki nie odbiegają od dawnych podstawowych stwierdzeń bądź ustaleń, choć nieraz je modyfikują i wzbogacają. Daje to w pewnym stopniu możliwość krytycznego podejścia do dawnych ustaleń, jednocześnie zaś do pewniejszego pojmowania przeszłości, a przede wszystkim zrozumienia dawnych ludzi i — co najtrudniejsze — ich sposobu myślenia. Bohaterami tej książki są przedstawiciele szlachty, ale niejako pojęcia lub symbole, lecz żywi ludzie, postaci, które czegoś się uczą, do czegoś dążą, w jakiś sposób działają i na czymś im w tych działaniach zależy. Jeśli zdołamy wspólnie, piszący i czytający te strony, poznać i wytłumaczyć ich myśli i działania, będzie to nasze wspólne, wielkie osiągnięcie.
Przyzwyczailiśmy się każdą większą pracę, każdą książkę rozpoczynać od przedstawienia stanu badań. Chcielibyśmy przy tym, aby ta książka,
mając możliwie pełną wartość naukową, była równocześnie przystępna. Nie wydaje się nam bowiem, aby naukowość musiała się łączyć ze słabym odbiorem czytelniczym, a książka łatwa w odbiorze traciła walory naukowe. Chcemy postępować inaczej. Chcemy pokazywać czytelnikowi te elementy materiału źródłowego, które są szczególnie ważne, prowadzić go tokiem naszego rozumowania, nie ukrywając innych, możliwych wyjaśnień albo nasuwających się wątpliwości. Logiczny tok myślenia stanowi bowiem lepsze kryterium pracy naukowej, niż wyszukana terminologia, przesadna argumentacja i przeładowane przypisy, a nawet usilne dążenia do ostatecznych ustaleń, których przyszłe badania nie mogłyby obalić. Są to wszystko złudzenia, gdyż nauka rozwija się właśnie w wyniku przeczenia, dzięki lepszej interpretacji nowego, a nawet tego samego materiału źródłowego i przez jej logiczne uzasadnienia. Jeśli zaś nasze ustalenia wywołają sprzeciw i doprowadzą do nowych, lepszych, pewniejszych ustaleń, to w łańcuchu postępu naukowego jej rola będzie spełniona.
Kiedy o tym mowa, nasuwa się pytanie, czy mamy przed sobą pracę tzw. źródłową, opartą bezpośrednio na materiałach ówczesnych i ich interpretacji, czy też syntetyzującą, która korzysta głównie z cudzych i własnych autorskich ustaleń wcześniejszych, bez sięgania do źródeł. Taki podział w przypadku tej książki nie byłby trafny. Tam, gdzie obraz przeszłości jest lepiej poznany w wyniku dotychczasowych badań, można nie sięgać do źródeł. Jednocześnie, jak wskazywaliśmy, dużo o szlachcie pisano, lecz ustalono naprawdę mało i częste odwoływanie się do źródeł będzie nie tylko pożyteczne, ale wręcz konieczne. Może to skomplikuje zaklasyfikowanie tej pracy, ale nie będzie dla niej szkodliwe, a o to nam przecież chodzi. Konsekwencją tego stanowiska jest brak przypisów autorskich i wykazu wykorzystanych źródeł. Specjalista łatwo je odnajdzie, np. w innych naszych pracach, a każdy czytelnik zapewne zadowoli się wybraną bibliografią na końcu książki. Książkę wszak napisałem na własną odpowiedzialność i nie chciałbym zasłaniać się w swych twierdzeniach obcym autorytetem i cudzymi pracami.
Gdy mówimy o owym łańcuchu ustaleń naukowych, powraca znowu kwestia dawniejszych opracowań, wcześniejszych ogniw, które należy wymienić, aby niejako spłacić dług wobec tych badaczy, którzy swymi osiągnięciami ułatwili nam obecne zadanie. Z pozoru nasze zadłużenie wobec nich jest ogromne. Wszystkie niemal prace, dotyczące tego okresu
__i te, które poświęcone są gospodarce, i te zajmujące się społeczeństwem,
kulturą, wreszcie polityką — podają często termin szlachta, stan szlachecki lub rycerski. Szlachta zdaje się być wszędzie, wszędzie działać i częstokroć wszystko psuć, a przynajmniej nie zachowywać się tak, jak nakazywałaby wiedza, którą teraz posiadamy.
Pomimo tej swoistej wielowątkowości, dotyczącej szlachty, o kilku podstawowych cechach tego stanu wciąż za mało wiemy, jak choćby o jego liczebności i strukturze. O ile rzeczywiście trudno nam dokładnie nakreślić wewnętrzną strukturę stanu szlacheckiego, a przede wszystkim wyznaczyć zakres pojęcia „średnia szlachta", o tyle do zaniedbań badawczych należy sprawa liczebności całego stanu szlacheckiego, a przynajmniej jego udziału procentowego w całkowitym zaludnieniu Korony w XVI w. Poza późniejszymi, tj. dotyczącymi XVIII w., krytycznymi uwagami Emanuela Rost-worowskiego oraz w odniesieniu do Wielkopolski Jerzego Topolskiego, mamy jedynie wycinkowe obliczenia, które obejmują szlachtę województwa krakowskiego w latach 1563 -1565, dokonane przez autora. Są to dane dość dokładne, ale czy godne generalizowania, trudno powiedzieć. Natomiast stostunek liczebności szlachty do innych stanów wymaga jednoznacznego przedstawienia naszego krytycznego stanowiska wobec dotychczasowych, powierzchownych, sformułowań. W tym przypadku trudno powoływać się na cudze opracowania, jeśli nie chcielibyśmy jedynie podważać zawartych tam stwierdzeń.
Na nowo należało zbadać rodzinę szlachecką, w powszechnym mniemaniu dużą, rozbudowaną, zwartą. Trudno byłoby znaleźć dobrze udokumentowane prace, mówiące o rodzinie szlacheckiej w XVI w., przy tym nie chcemy porównywać danych z wcześniejszą epoką (Maria Koczerska). Musieliśmy oprzeć się na źródłach pośrednich i analogiach z późniejszymi czasami, w których metryki kościelne — chrztów, małżeństw i zgonów - pozwalają na bliższą analizę modelu tej rodziny. W każdym razie materiały genealogiczne, wykorzystujące głównie źródła sądowe, nie mogą być w tym względzie dostatecznie przekonujące, przynajmniej dopóki ogromny materiał wielkopolski, zgromadzony przez Władysława Dworza-czka, nie zostanie dokładnie przebadany.
Nieco lepiej przedstawia się znajomość materialnej oprawy ówczesnego
życia szlacheckiego, spędzanego przede wszystkim na wsi. Wprawdzie po-
vazmejsze prace dotyczą głównie dworu murowanego (Teresa Jakimowicz),
zjawiska nowego, ale zarazem nietypowego, natomiast najpopularniejszy
dwór drewniany został jedynie fragmentarycznie opracowany przez autora i jego uczniów. Dotyczy to także wyposażenia dworu, jego funkcjonowania i bezpośredniego otoczenia. Słabo też orientujemy się w ówczesnych strojach, ponieważ zachowało się bardzo niewiele zabytków, a jeszcze mniej portretów całopostaciowych i musieliśmy zadowolić się ogólnymi stwierdzeniami zapożyczonymi z prac syntetycznych (Irena Turnau). Lepiej nieco wygląda nasza wiedza na temat dawnego wyżywienia, choć ta znajomość dotyczy raczej jego podstawowych składników (Andrzej Wyczański) niż całej różnorodności dań prostych i wykwintnych, codziennych i świątecznych.
Na temat wychowania i edukacji młodego szlachcica prac jest sporo. Wiemy nieco o studiach krajowych i zagranicznych, różnicach między formalnym a rzeczywistym programem studiów oraz zainteresowaniami ówczesnych studentów. Znacznie słabiej orientujemy się w programach i efektach nauki w nowej, humanistycznej szkole, z wyjątkiem może kolegiów jezuickich. Nauka w domu wymagała sięgania do źródeł pamiętnikarskich (np. Henryka Wolfa). Łatwiej dało się poznać wzorce i ideały wychowawcze oraz środki pogłębiania wiedzy, głównie książki. Wycinkowo, dla województwa krakowskiego w latach 1563 - 1565, udało nam się określić liczbowo poziom upowszechnienia elementarnej wiedzy, umiejętności pisania i czytania wśród szlachty, tzw. stopnia alfabetyzacji (Andrzej Wyczański, Wacław Urban).
Charakter polemiczny w stosunku do najczęściej spotykanych ocen czytelników, a często i historyków, ma część poświęcona aktywności gospodarczej szlachty. Jej zaangażowanie w produkcję rolną, a w szczególności w prowadzenie gospodarstwa folwarcznego jest dość znane (Andrzej Wyczański, Marcin Kamler). Ogólne nastawienie ekonomiczne, starania o zwiększenie dochodów, o rozbudowę majątku zostało wykazane przede wszystkim przez Jerzego Topolskiego, i to na tle porównawczym, europejskim, co było dla nas szczególnie przydatne. Spostrzeżenia na temat działalności szlacheckiej w górnictwie (Feliks Kiryk), handlu, a niekiedy rzemiośle wymagały zebrania z pojedynczych wzmianek. Natomiast stosunkowo łatwo dało się ustalić, że ówczesna szlachta potrafiła liczyć, prowadzić rachunkowość, obserwować ceny i oceniać dochody, choć z braku opracowań należało się odwołać do źródeł, przede wszystkim do lustracji dóbr królewskich.
Bogacenie się szlachty w wyniku racjonalnej gospodarki wiejskiej oraz dokonywanie operacji kredytowych to już kwestia awansu szlachty średniej
iako grupy społecznej i poszczególnych jej przedstawicieli; na ten temat istnieje pewna wiedza, ale pozostaje nader fragmentaryczna (Aleksander Tarnawski, Stanisław Cynarski, Jerzy Topolski). Trzeba przyjrzeć się też ówczesnej administracji — pomijanej dotąd w opracowaniach — i sądownictwu, bo i tędy wiodły drogi życiowe szlachty, doprowadzając niekiedy do szybkiego awansu. Najszybszy jednak awans mógł być wynikiem łaski królewskiej, ale żeby na nią zasłużyć, trzeba było się wykazać wysokimi kwalifikacjami, szczególnie wykształeniem i sumienną, lojalną współpracą (Andrzej Wyczański).
W tej części należało się zastanowić nad zjawiskiem, które obecnie określa się jako „czas wolny". Nasuwa się oczywiście pytanie, czy to pojęcie z końca XX w. można w ogóle przenieść na czasy odrodzenia. Z braku innego określenia zdecydowaliśmy się je zachować, aby nie powtarzać za tradycyjnymi ujęciami opisów tzw. obyczajów i aby spróbować przedstawić tę dziedzinę dawnego życia od strony społecznej roli wolnego czasu, nie zaś barwnych, choć nietypowych zachowań. Dlatego unikaliśmy przytaczania opowieści zawartych w różnego rodzaju dziejach obyczajów, wykorzystaliśmy natomiast z jednej strony literaturę piękną, w szczególności drobne utwory Mikołaja Reja i Jana Kochanowskiego, z drugiej zebrane przez Stanisława Windakiewicza materiały dotyczące tzw. Rzeczypospolitej Babińskiej, specyficznego, szlacheckiego „świata na opak".
Duża część pracy została poświęcona problematyce politycznej. Zdecydowaliśmy się jednak podzielić ją na etapy, aby nie wnioskować z przeprowadzonych w sejmie uchwał o dążeniach i intencjach nie zawsze znanych ich inicjatorów. Postanowiliśmy dokonać analizy tworzenia się programu przyszłego stronnictwa egzekucyjnego poprzez rozpatrzenie postulatów szlacheckich, tzw. artykułów sejmikowych. Materiał ten dotychczas był wykorzystywany bardzo wyrywkowo lub tylko fragmentarycznie, a wydaje się być kluczem do zrozumienia dążeń szlacheckich i genezy przyszłych reform sejmów egzekucyjnych. Czy zabieg ten okazał się słuszny, czytelnik musi sam na to pytanie odpowiedzieć.
Po programie przyszła kolej na omówienie działań i reform stronnictwa egzekucyjnego, w czym pomocne stały się dla nas prace Anny Sucheni--Grabowskiej oraz wielu innych historyków (Oskara Haleckiego, Anny Dembińskiej, Janusza Tazbira, Władysława Pałuckiego), choć niejedną uchwałę musieliśmy na nowo, w świetle uprzednio analizowanych postula-
10
tów, oceniać. W każdym razie w tym zakresie drogę mieliśmy przetartą, problematykę na ogół znaną i opisy samych bojów sejmowych udało się skrócić.
Najtrudniejszym zadaniem okazało się zebranie wniosków z poprzednich rozdziałów i naszkicowanie zarysów ówczesnej umysłowości szlacheckiej. Dotyczyło to horyzontów intelektualnych szlachcica — jeśli to określenie nie jest zbyt górnolotne — jego stosunku do świata ziemskiego i pozagrobowego, w tym także do wiary i Kościoła, zrozumienia jego dążeń, ambicji, hierarchii wartości. Zależało nam przy tym na uchwyceniu stopnia racjonalizacji myślenia tych ludzi, jak również poziomu konkretyzacji i wymiemości ówczesnego świata i jego kategorii, w tym pojęcia przestrzeni i czasu. W wielu wypadkach musieliśmy wracać do wcześniejszych spostrzeżeń i wniosków, a nieraz formułować hipotetyczne rozumienie tamtej umysłowości, bliskiej nam w wielu wypadkach, choć jeszcze nie w pełni takiej jak nasza. Jeżeli w ten sposób udało nam się przybliżyć czytelnikowi ówczesnych ludzi — polską szlachtę — to zadanie nasze zostało spełnione.
Szlachta w społeczeństwie polskim XVI wieku
Nasz stosunek, ludzi przełomu XX i XXI w., do dawnej szlachty, jest najczęściej ambiwalentny. Gdy jedni zachwalają tradycje rycerskie, inni widzą w istnieniu szlachty wielkie społeczne nadużycie, niesprawiedliwość, a w jej działaniach jedynie obronę swoich egoistycznie pojmowanych przywilejów i interesów. Nam, jak wspomniałem we Wstępie, nie chodzi ani o wynoszenie na piedestał przedstawicieli dawnej polskiej szlachty, ani o tworzenie czarnej legendy wokół tzw. stanu rycerskiego. Nie sposób jednak uniknąć tych skrajności bez określenia miejsca i roli dawnej szlachty w społeczeństwie, które istniało w Polsce i w Europie w XVI stuleciu.
Aby zrozumieć, na czym polegał podział stanowy ówczesnych społeczeństw europejskich, trzeba przypomnieć wcześniejszą formułę Kościoła katolickiego, zaczerpniętą z antyku i dotyczącą podziału zadań i obowiązków w obrębie społeczności ludzkiej. Według tej formuły, ludzie dzielili się na tych, których zadaniem było pracować, na tych, którzy mieli ich bronić, i tych, którzy modlili się do Boga. W ten sposób ustalono podział społeczeństwa na plebejuszy — chłopów i mieszczan, na szlachtę i na duchownych, przydzielając każdej z wymienionych grup oddzielne zadania. Taki punkt widzenia uznawano ówcześnie za logiczny i sprawiedliwy, choć podział ten nie wynikał z woli Bożej albo prawa natury, lecz ze skomplikowanych procesów społecznych, które dokonały się w średniowieczu a których pisać tu nie musimy. Wystarczy stwierdzić, że dla wówczas yjących ludzi był to podział oczywisty, bardzo rzadko podawany w wątpliwość i istniejący powszechnie, przynajmniej w obrębie krajów europejskich.
Z powyższej formuły wynika jednocześnie wniosek o hierarchizacji truktury stanowej. Najniżej znajdowali się ci, którzy musieli pracować,
13
czyli plebejusze. Byli najliczniejsi i mieli obowiązek utrzymywać dwa stany wyższe, a więc szlachtę i duchowieństwo. W przypadku tych dwóch wyższych stanów sprawa hierarchii stawała się bardziej złożona. Jeśli bowiem szlachcicem należało się urodzić, to przedstawiciel kleru stawał się członkiem stanu duchownego — a mamy tu na myśli przede wszystkim Kościół katolicki — od momentu uzyskania święceń kapłańskich, będąc z urodzenia bądź szlachciem, bądź plebejuszem; najczęściej mieszczaninem, rzadko chłopem.
Podział na stany pociągał za sobą odrębne dla każdego z nich prawa i obowiązki. Istniało prawo dla szlachty, dotyczące jej uprawnień podmiotowych, np. posiadania własności ziemskiej, piastowania urzędów państwowych, udziału w życiu politycznym, oraz przedmiotowych, wynikających z doznawanych krzywd, ponoszonych strat itp. Funkcjonowały też odrębne sądy dla rozsądzania spraw obejmujących szlachtę. Z kolei kler rządził się prawem kanonicznym, miał osobne sądownictwo, prawo do posiadania beneficjów duchownych oraz do kontroli nad wiernymi, przynajmniej w zakresie ich stosunku do religii i Kościoła.
Sytuacja plebejuszy była zróżnicowana, ponieważ miasta w zachodniej i środkowej Europie posiadały samorząd. W Polsce określało go prawo magdeburskie, które ustalało dla mieszczan normy prawne, odrębne sądownictwo i władze miejskie, początkowo składające się głównie z wójta i ławników, później najczęściej z rady miejskiej z burmistrzem na czele. Najmniej wiemy o statusie chłopów, choć ten stan także rządził się odrębnym prawem, zwykle zwyczajowym, funkcjonującym pod kontrolą właściciela danych dóbr ziemskich. Mimo większej lub mniejszej zależności ludność chłopska miała zazwyczaj swój sąd wiejski, który jak większość sądów ówczesnych pozwalał chłopom na działania prawne, choć istniały w poszczególnych rejonach różnego rodzaju ograniczenia. Niemniej w Polsce XVI w. funkcjonowały sądy wiejskie, złożone z wójta sądowego i ławników, przy czym nadzór dworu był stosunkowo mało widoczny.
Z powyższych uwag na temat systemu stanowego, który istniał w dawnej Europie, wypływa kilka ogólniejszych wniosków. O ile podział stanowy pomiędzy plebejuszami i szlachtą wynikał z zasady dziedziczenia, o tyle awans społeczny w większości krajów nie był zbyt trudny. Szczególnie dotyczy to warstw pośrednich, które tworzyli wolni chłopi w Anglii lub Szwecji. Posiadali oni bowiem część uprawnień i obowiązków szlacheckich, formalnie pozostając chłopami. W obrębie plebejuszy przejście, mimo
odrębnych praw i obowiązków, z warstwy — czy lepiej stanu chłopskiego do mieszczańskiego -- zazwyczaj nie sprawiało trudności, choć pełne prawa miejskie miała tylko bogatsza grupa mieszkańców miast; pozostali podlegali prawu miejskiemu, nie w pełni z niego korzystając, np. nie posiadali prawa do obejmowania urzędów municypalnych.
W praktyce możliwe stało się też przechodzenie plebejuszów, głównie mieszczan, w szeregi szlachty. W niektórych krajach (np. we Włoszech, w Niderlandach) znaczna część szlachty mieszkała w miastach i oddawała się zajęciom miejskim, a posiadanie herbu odgrywało niewielką rolę. W innych krajach (np. we Francji) osiąganie określonych urzędów królewskich automatycznie wiązało się z nadaniem szlachectwa. Ponadto monarcha prawie wszędzie miał prawo nobilitowania plebejuszy, np. za zasługi wojenne lub też z powodu wnoszonych wpłat pieniężnych, jak to czynili w XVII w. Stuartowie w Anglii. Jednocześnie bardziej rygorystycznie strzeżono szlachectwa w Hiszpanii, choć tam nieco wcześniej ludzie o bardzo różnym pochodzeniu, z arabskim i żydowskim włącznie, dochodzili do najwyższych stanowisk i godności.
Powyższe przykłady upoważniają nas do sformułowania ogólnej zasady. Gdy będziemy pisać o szlachcie polskiej, jej sytuacji społeczno--gospodarczej lub o programach politycznych, nie będziemy używać pojęcia ani terminu „przywilej". Przywilej bowiem jest to udzielenie specjalnych praw jednostce lub grupie ludzi, które to uprawnienia wyróżniają ich spośród pozostałych członków społeczeństwa. W przypadku szlachty można mówić jeszcze o przywilejach w odniesieniu do XIII czy XIV w., lecz nie w stosunku do XVI stulecia. Funkcjonował wtedy bowiem, jak wspominaliśmy, określony system prawny, z odmiennymi normami dla każdego stanu i nie są to przywileje, lecz prawa i obowiązki stanowe. Instytucja przywileju oczywiście istniała, ale przywileje takie odnosiły się > konkretnych osób, grup i ich działań. Dotyczyły one zarówno ludzi ze tanu szlacheckiego, jak określonych miast i mieszczaństwa, a nawet gmin
wskich. W tej sytuacji traktowanie przywileju jako atrybutu szlachect-ra nie jest zgodne z ówczesnym rozumieniem prawa, a także odbiega od jego obecnych definicji.
Zanim zajmiemy się dawną szlachtą polską, należy zastanowić się, jak
' był to stan w XVI w. w Polsce. Będą to szacunki dla ziem Korony,
iktem wyjścia dla naszych rozważań są lata 1563 -1565, czyli okres
l unią lubelską (1569). Nie jest to jednak rozstrzygnięcie tylko
14
15
formalne, gdyż procesy społeczne, w tym wyodrębnienie się i kształtowanie stanu szlacheckiego w Wielkim Księstwie Litewskim, nastąpiło później niż w Koronie i przynajmniej dla XVI w. szlachta litewsko-ruska wymagałaby odrębnej charakterystyki i osobnego opracowania. Warto jedynie dodać, że według obliczeń Henryka Łowmiańskiego w 1528 r. Wielkie Księstwo Litewskie liczyło ogółem 2714 tyś. mieszkańców, w tym szlachta stanowiła ok. 3,9%, tj. blisko 105,6 tyś. osób, a mieszczanie ok. 6,8%, czyli ok. 184 tyś. ludności.
Przyjęło się w polskiej nauce historycznej twierdzenie, że w dawnej Polsce (Koronie) mieszkało wyjątkowo dużo szlachty (szczególnie ubogiej); w stosunku do ogółu ludności — między 8 a 10%, a według niektórych badaczy nawet więcej. Byłby to fenomen na skalę ogólnoeuropejską, w większości bowiem krajów Europy liczebność szlachty rzadko przekraczała 1% ludności. Tak wielka masa szlachty miałaby więc stanowić specyfikę ustrojową dawnej Rzeczypospolitej, zarówno z jej dodatnimi cechami (np. stwoistą demokracją w życiu politycznym kraju), jak i ujemnymi (tzn. stopniowym osłabieniem władzy królewskiej i anarchiza-cją życia politycznego).
Obraz powyższy nie jest jednak ścisły. Przede wszystkim istniały wówczas inne państwa — w Europie Hiszpania, w Azji Japonia — w których liczba szlachty, głównie drobnej, sięgała 10% ludności. Ponadto, jeżeli uznamy polską szlachtę zagrodową za kategorię pośrednią, podobną do wolnych chłopów, to zbliżone szacunki liczbowe znajdziemy w Anglii, w której trzon wojska stanowili przez długi czas chłopi - łucznicy. Analogiczną warstwę chłopską znajdziemy w Szwecji, w której wolni chłopi nie tylko służyli w wojsku, ale byli istotną siłą wyzwalającą Szwecję spod panowania duńskiego w początkach XVI w. Zresztą w ostatnich latach coraz więcej wątpliwości wśród historyków budzi teza o dużej liczbie, szczególnie drobnej i ubogiej szlachty, w obrębie dawnej Rzeczypospolitej.
Tezę obniżającą liczebność szlachty ogłosił w 1987 r. Emanuel Rost-worowski. Według jego obliczeń dla 1791 r., w Rzeczypospolitej byłoby ogółem blisko 750 tyś. szlachty, co stanowiłoby około 7,5% ówczesnej ludności kraju, w tym ok. 125 tyś. szlachty zamożnej, 300 tyś. drobnej i 325 tyś. pozbawionej własności. Niestety, obliczenia te niewiele nam mówią na temat sytuacji wcześniejszej choćby dlatego, że dotyczą innego obszaru Rzeczypospolitej, bez terenów utraconych w pierwszym rozbiorze. Ponadto losy szlachty podczas poprzednich dwóch stuleci zmieniły jej
16
kturę, a nawet liczebność, czego przykładem może być 43% szlachty pozbawionej własności — zjawisko wcześniej nieznane.
Dlatego należy zrezygnować z późniejszych obliczeń, nawet opartych
znacznie bogatszych materiałach, aby nie wprowadzać danych nieporównywalnych tak ze względu na inną strukturę stanu szlacheckiego, jak też nie tych samych obszarów zamieszkanych przez szlachtę. Bezpieczniej będzie wykorzystać bardziej precyzyjne dane, chociażby wycinkowe XVI w., natomiast lepiej oddające realia społeczne i demograficzne. Takim terenem, który został poddany dokładnej analizie, stało się województwo krakowskie w latach 1563-1565, gdyż zachowały się dla tych lat najbardziej wiarygodne dokumenty skarbowe, w postaci uwierzytelnionych i niemal kompletnych zeznań podatkowych.
Zgodnie z przeprowadzonymi obliczeniami w 7 powiatach województwa krakowskiego w latach 1563-1565 zamieszkiwało łącznie około 301 760 osób. Przy podziale na wieś i miasto mielibyśmy ok. 211 000 mieszkańców wsi, tj, 70% i ok. 90 600, czyli 30,0% mieszkańców miast. Szlachtę, która nas w tym wypadku interesuje, reprezentowało ok. 8800 osób, tj. 2,9% ogółu mieszkańców, przy czym 7440 osób mieszkało na wsi, a 1360 w miastach tego rejonu, głównie w Krakowie. Są to oczywiście wielkości przybliżone, ale ewentualny błąd w obliczeniach nie zmieni powyższego obrazu.
Można oczywiście sądzić, że województwo krakowskie nie reprezentowało przeciętnej struktury społecznej i demograficznej kraju i przynajmniej przedstawicieli drobnej szlachty zagrodowej mieszkało tutaj niewielu, natomiast zamożnej — sporo. Nie jest to jednak województwo wyraźnie odbiegające swoją strukturą społeczną od innych województw Małopolski czy Wielkopolski, gdyż jedynie województwa mazowieckie, w mniejszym stopniu łęczyckie i sieradzkie, zamieszkiwało szczególnie dużo drobnej szlachty. Niemniej owa specyfika wymienionych 3 województw, do których później dołączyło Podlasie, nie upoważnia do przyjęcia średniej iczebności szlachty w Koronie wyższej aniżeli 5 - 6% ogółu ludności kraju, itąd można przyjąć, że poza wskazanymi wyżej województwami w pozostałych szlachta stanowiła ok. 3,4% mieszkańców Polski, na 4,4 min dności w Koronie ok. 1570 r., szlachty byłoby w niej ogółem prawie 40 tyś., tj. 5,5% mieszkańców.
Wspomniana analiza liczebności szlachty, oparta na zeznaniach podat--owych z lat 1563-1565, pozwala na przykładzie województwa krakow-
17
skiego przyjrzeć się bliżej uwarstwieniu, czyli stratyfikacji społeczno--majątkowej* tego stanu. W dawniejszych opracowaniach przyjmowano bardzo zróżnicowany społecznie obraz szlachty, ale nie potrafiono g0 sprecyzować. Najłatwiej dawało się wyodrębnić szlachtę zagrodową, która nie posiadała poddanych-chłopów i sama własnymi rękami musiała uprawiać ziemię i prowadzić swe niewielkie gospodarstwo rolne, z którego na dodatek płaciła podatek, analogicznie jak chłopi-kmiecie. Szlachtę tę wyraźnie określają zeznania podatkowe. Jak mówiliśmy, w bardzo dużej liczbie zamieszkiwała ona Mazowsze, wschodnią część Wielkopolski i Podlasie. Natomiast niewielu było szlachciców zagrodowych w województwie krakowskim, aczkolwiek niezamożnej szlachty znajdziemy tu sporo.
Na pozór stosunkowo łatwo da się wydzielić najbogatszą warstwę szlachty, tzw. magnaterię, używając tego późniejszego nieco terminu. Próbowano nawet ustalić zasadę, że kto ma 20 i więcej wsi, ten już jest magnatem; kto zaś mniej, pozostawał zamożnym szlachcicem. Jednakże granica 20 czy nawet 10 wsi, jak chcą niektórzy, niewiele nam mówi, ponieważ wsie te zależnie od tego, gdzie się znajdowały, czy były czynszowe, czy folwarczne, mogły mieć bardzo różną wartość, odmienny dochód, nie mówiąc o tym, że 20 wsi lub inna podobna liczba to sprawa naszej umowy. Tymczasem ówcześni ludzie patrzyli na to zupełnie inaczej i raczej rzadko mylili się wskazując, kto należy do magnaterii, a kto nie. Zresztą nawet liczba posiadanych wsi i miast jest zwykle trudna do ustalenia dla poszczególnych właścicieli. Wielkie dobra były bowiem często porozrzucane po różnych częściach kraju, różnych województwach i uzupełniały je zwykle dzierżawy dóbr królewskich lub starostwa. Nie od rzeczy będzie dodać, że znaczenia takim właścicielom dodawały wysokie urzędy, najczęściej te, które zapewniały miejsce w senacie.
W rezultacie powyższych rozważań można dojść do wniosku, że precyzyjne wydzielenie magnaterii spośród szlachty koronnej okazuje się formalnie trudne, choć każdy historyk, badający ten okres, będzie wiedział, że Tarnowscy, Tęczyńscy, Jimitowie czy Firlejowie w Małopolsce, a Gór-kowie, Ostrorogowie i Kościeleccy w Wielkopolsce to rodziny magnackie.
* Stratyfikacja społeczna — zróżnicowanie społeczne rozpatrywane na podstawie występowania w społeczeństwie różnych warstw ludzi, wyróżniających się pod jakimś względem (tu: pochodzenia) i hierarchicznie usytuowanych. (Wszystkie przypisy pochodzą od redakcji).
k ścisłego wyróżnienia magnaterii spośród pozostałej szlachty
świadomie pilnowano — nie musi wszakże hamować naszych
f ń gdyż magnateria w XVI w. w Koronie podlegała znacznym
Lianom a inicjatywa tych przekształceń wychodziła w jakimś stopniu
MbaJdziej dynamicznej, acz mniej bogatej szlachty, która m.in. z tego
względu bardziej nas będzie interesowała^
Ówczesna hierarchia podatkowa me odpowiadała dokładnie hierarchii dochodów, ponieważ podatek ze wsi, tzw. pobór, był płacony z ról kmiecych zagród chłopskich, karczem lub młynów, a nie obejmował najbardziej dochodowej części dóbr, jaką stanowił pański folwark. Jest to poważny mankament dawnych materiałów skarbowych, ale kłopot dotyczy jedynie szlachty zagrodowej, która nie posiadała chłopów i z tej racji sama płaciła podatki ze swego gospodarstwa. Natomiast szlachta posiadająca chłopów może być bardziej jednolicie uszeregowana, ponieważ każdy szlachcic miał przynajmniej jeden folwark, a jego rozmiary i dochodowość w znacznym stopniu zależały od liczby chłopów, którzy świadczyli pańszczyznę na rzecz folwarku. Dzięki temu liczba chłopów, a właściwie ról chłopskich i oddawany przez nich podatek, może być przynajmniej przybliżonym wskaźnikiem wartości, a przede wszystkim dochodowości dóbr danego szlachcica. W ten zaś sposób możemy każdego szlachcica, właściciela dóbr ziemskich, ulokować na odpowiednim szczeblu drabiny uwarstwienia majątkowego szlachty w województwie krakowskim.
Analizę uwarstwienia społecznego szlachty województwa krakowskiego można przeprowadzić na dwa sposoby. W pierwszym z nich 947 znanych nam szlacheckich jednostek własnościowych podzielić należy zgodnie z wysokością wpłacanego podatku. Wówczas do najuboższych zaliczylibyśmy te, z których wpłaty wynosiły od 10 do 20 gr, co oznacza, że obszar opodatkowany nie przekraczał l łanu roli kmiecej lub roli szlachty zagrodowej. W tej kategorii podatkowej znalazło się 282 właścicieli szlacheckich, czyli 30% ogółu dóbr szlacheckich. Świadczy to o tym, że szlachty naprawdę ubogiej nie było w tym województwie mało, a wpłaty podatkowe tej grupy wynosiły łącznie 0,6% całości poboru. Łatwo też wydzielić najbogatsze dobra szlacheckie, z których podatek wyno-: 60 i więcej zł, czyli dobra takie musiały obejmować przynajmniej O opodatkowanych łanów kmiecych. Takich kompleksów własnościo-vych wymieniono zaledwie 11, co stanowiło 1,2% wszystkich majątków szlacheckich w województwie krakowskim, natomiast wpłaty podatkowe
18
19
z nich wyniosły łącznie 20% całości poboru. Warto ponadto dodać, że w przypadku największych dóbr właściciele ich mogli być jeszcze bogatsi gdyż właśnie oni najczęściej posiadali jeszcze inne majątki ziemskie w innych województwach. Nie będziemy jednak poszukiwać tych dóbr gdyż zależy nam na obserwacji struktury własności szlacheckiej w województwie krakowskim, a nie w całym kraju.
Po wydzieleniu najuboższej (podatek poniżej l zł) oraz najbogatszej szlachty (podatek 60 i więcej zł), pozostałe dobra w liczbie 654, czyli ok. 69% całej własności szlacheckiej, należy zaliczyć do majątków tzw. średniej szlachty. Oczywiście przyjmujemy takie założenie z pełną świadomością bardzo dużego zróżnicowania własności i dochodów w tej grupie społecznej. Zaliczyliśmy do niej bowiem zarówno osoby, które wnosiły podatek od 30 gr w górę, tj. posiadające powyżej l łanu kmiecego w swym majątku, jak i właścicieli dóbr, z których wpłacany podatek sięgał 60 zł (tj. 1800 gr*) i więcej, a więc wielkość dóbr mogła przekraczać 90 łanów kmiecych, czyli 12-15 wsi.
Jest to więc zakres majątkowy i zarazem dochodowy bardzo szeroki i bardzo zróżnicowany, ale nie będziemy go dalej dzielić, choćby dlatego, że odpowiada to najlepiej strukturze społecznej tzw. średniej szlachty, strukturze, która obejmowała zarówno szlachtę posiadającą cząstkę wsi, jak też bogatą — wielowioskowych właścicieli dóbr ziemskich. Należy dodać, że średnia szlachta wnosiła prawie 79% całego podatku z dóbr szlacheckich województwa krakowskiego.
Drugim sposobem badania majątkowego szlachty województwa krakowskiego jest podzielenie właścicieli dóbr ziemskich na 10 grup o podobnej liczebności, uszeregowanych wg wielkości wpłacanego podatku. Wówczas okaże się, że trzy najuboższe grupy, łącznie 285 majątków, wpłacały l ,4% całego podatku (w sumie około 75 zł), podczas gdy dziesiąta grupa, obejmująca tylko 94 właścicieli dóbr, wpłacała 54,7% podatku, czyli łącznie kwotę 3060,2 zł poboru. W sumie między najuboższym szlachcicem, którego personalia nie są tu istotne i który wpłacał 10 gr podatku, a najbogatszym, którym był wówczas kasztelan krakowski Spytek Jordan (255 zł i 23,5 gr podatku), mamy różnicę wyrażoną liczbą 767 razy większą
* W 1528 r. wprowadzono złoty polski, nazywany także florenem (jako jednostkę obrachunkową i monetę obiegową), będący odpowiednikiem 30 groszy. Ten system monetarny obowiązywał do rozbiorów.
20
rC7pi wołaty. W rzeczywistości zróżnicowanie majątkowe było nd nainiŁS^Hi r-1 •••*».• • .
"e większe. Aby uwypuklić różnice majątkowe, występujące w ob-
Z°bie województwa krakowskiego, warto dodać, że wspomniany wyżej
ytek Jordan jako kasztelan krakowski miał w pełnym użytkowaniu dobra
lenickie, dzięki czemu łącznie kwota wpłacanego przezeń podatku
gęgała 383 zł i 5,5 gr. Jego majątek więc, szacując go wg opodatkowania,
h łby 1150 razy większy od majątku najuboższego szlachcica posesjonata
w województwie krakowskim, a przecież dobra Spytka Jordana znajdowały
się i w innych województwach.
Pomimo tak wielkiego zróżnicowania majątkowego szlachty w województwie krakowskim (ograniczając się tylko do średniej szlachty), warto zastanowić się, jakiej wielkości majątki były przede wszystkim w jej posiadaniu i jakie dobra najczęściej do niej należały. Z uszeregowania wielkości wpłat podatkowych wynika jednoznacznie, że najwięcej majątków, które określilibyśmy jako średnioszlacheckie, znajdowało się w grupie od l do 8 zł podatku. Licząc w łanach kmiecych odpowiadało to majątkom od 1,5 do 12 łanów kmiecych, czyli od części wsi do 2 wiosek. Takich posiadłości było łącznie 447, co stanowiło 47% wszystkich dóbr szlacheckich w województwie, a podatek z nich wpłacany wynosił 1608 zł, czyli 29% podatku z dóbr szlacheckich. Znalazła się więc tu znaczna grupa posesjonatów średniozamożnych — wyłączyliśmy bowiem najbogatszych i najuboższych — obejmująca 68% tej grupy, którą nazwaliśmy średnią szlachtą. Wydzielona teraz grupa średniozamożna wśród owej średniej szlachty wydaje się nikła, przynajmniej majątkowo, a zapewne i docho-dowo. W tym ostatnim jednak wypadku nasuwa się dodatkowa uwaga. W tego typu majątkach, nawet bardzo niewielkich, znajdował się z pewnością folwark szlachecki, który aczkolwiek nieujęty w świetle podatków, w praktyce gospodarczej stanowił dla szlachcica największe źródło dochodu. Oczywiście warunkiem takiej dochodowości było aktywne i racjonalne zajęcie się gospodarką.
Mimo, iż średnia szlachta w województwie krakowskim zdawała się
ominować, jej majątki w stosunku do wielkiej własności ziemskiej — co
o niemały wpływ na uwarunkowania społeczno-gospodarcze, a nawet
lityczne — były dosyć skromne. Wśród 10 największych kompleksów
Tiinowały bowiem dobra kościelne. Dotyczyło to przede wszystkim
dóbr biskupa krakowskiego (456 zł i 26,4 gr podatku), a następnie
klasztoru benedyktynów w Tyńcu (311 zł 2,5 gr), kapituły krakow-
21
skiej (202 zł 22 gr) i klasztoru klarysek w Starym Sączu (171 zł 18 gr\ Znajdowały się w tej grupie także bogate królewszczyzny, jak starostw bieckie (154 zł 19 gr) i krzepickie (145 zł 7 gr). Kolejny w hierarchii po datkowej był majątek klasztoru bożogrobców w Miechowie (145 zł l or\ dobra należące do tzw. wielkorządów krakowskich (143 zł) i wreszcie dobra cystersów w Mogile (142 zł 24 gr), nie mówiąc o wcześniej wspomnianych majątkach Spytka Jordana.
Gdyby zestawić całość dóbr ziemskich — nie tylko szlacheckich
— w województwie krakowskim w latach 1563-1565, okazałoby się, Le przewaga największych, o podatku powyżej 60 zł, jest bardzo wyraźna. Owe 3,2% majątków dawały bowiem 43,1% całości wpłacanego podatku, a pamiętajmy, że wśród nich znajdziemy często tylko fragmenty znacznie większych majętności, położonych w innych województwach. Najlepszy przykład stanowiły dobra biskupa krakowskiego, skupione przede wszystkim w województwie sandomierskim. Przewaga ekonomiczna w województwie krakowskim wielkiej własności ziemskiej nad średnią własnością szlachecką byłaby druzgocząca, gdyby nie fakt, że znaczna część wielkich dóbr należała do starych klasztorów, które nie odgrywały istotnej roli w ówczesnym życiu społecznym, a tym bardziej politycznym. Natomiast inaczej przedstawiała się kwestia dóbr królewskich, gdyż posiadanie bogatych starostw, połączone z rozległymi majątkami własnymi i zazwyczaj z wysokim miejscem w senacie, zapewniało dużą siłę ekonomiczną i polityczną zarazem. Nic też dziwnego, że wśród celów walki politycznej średniej szlachty była m.in. kontrola nad posiadaniem i użytkowaniem dóbr królewskich.
Starając się umiejscowić średnią szlachtę w obrębie całego społeczeństwa Korony, możemy się jeszcze posłużyć innym kryterium podatkowym — wykazem taryfy pogłównego. Pogłówne jako podatek niezwykle rzadki, który obejmował wszystkich mieszkańców kraju, nie wyłączając ani szlachty, ani kleru, ogarniając całe społeczeństwo od żebraka po arcybiskupa gnieźnieńskiego, było uchwalane dwukrotnie w XVI w. — w 1520 i w 1590 r. Niestety, nie zachowały się — poza drobnymi fragmentami
— wykazy wpłat tego podatku, niemniej same taryfy, które wyznaczają wysokość obowiązujących opłat, są na tyle bogate i wszechstronne, że przedstawiają obraz społeczeństwa, i to taki, jaki rysował się w oczach ówczesnych ludzi. W 1520 r. określono wysokość opłat pogłównego dla 220 kategorii podatników, a w 1589 — dla 430, obejmując tym razem również ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego.
ceny podatkowej poszczególnych kategorii podatników dokonano
' się na dwóch kryteriach. Po pierwsze, brano pod uwagę przypusz-
i e wielkości dochodów, a po drugie - - prestiż społeczny, skoro
datkowani zostali urzędnicy zarówno pobierający pensję, jak i działają-
morowo, a nawet osoby wyróżnione tytułem naukowym magistra czy
doktora. Ta niekonsekwencja jest dla nas o tyle interesująca, że obok opinii
° zyskiwanych dochodach przedstawia nam hierarchię społeczną, stworzo-
ą na podstawie prestiżu osoby i piastowanego urzędu, której historyk
częstokroć nie ma możliwości ustalić.
Ulokowanie średniej szlachty wśród innych mieszkańców Korony, w tym również kleru i mieszczaństwa, nie jest dla nas łatwe, szczególnie dla 1520 r., w którym ówczesne społeczeństwo znamy jeszcze słabo. Wyniki naszych zestawień, przy założeniu, że śledzimy miejsce zajmowane w hierarchii przez średnio jedno- lub dwuwioskową szlachtę, w podziale taryfy pogłównego z 1520 r. na 7 kategorii majątkowo-dochodowych lub lepiej — dochodowo-prestiżowych — przedstawiają się następująco:
1) W najwyższej kategorii (podatek pogłówny 100-300 zł) znajduje się tylko prymas i najbogatsi biskupi katoliccy.
2) W następnej (podatek 20-60 zł) znaleźli się pozostali biskupi katoliccy, wojewodowie i kasztelanowie więksi, opaci bogatych klasztorów oraz ludzie związani z gospodarką, jak wielkorządca krakowski i żupnik krakowski.
3) Kategoria średnio-wyższa (pogłówne 5-15 zł) obejmowała prałatów i kanoników katedralnych oraz władyków prawosławnych. Jako świeccy podatnicy zostali tu zakwalifikowani kasztelanowie mniejsi, poborcy podatkowi, rajcy miasta Krakowa i wyżsi urzędnicy żup krakowskich i ceł. W praktyce, w tej grupie mogli się znaleźć przedstawiciele średniej szlachty, ale jedynie ci wielowioskowi najbardziej dynamiczni, zaangażowani w sprawy żup, ceł, podatków. Mamy tu natomiast również mieszczan, przedstawicieli miasta Krakowa.
4) W kategorii średniej (2 - 4 zł podatku) znajdujemy już dużo szlachty. : kanoników kolegialnych i zamożnych proboszczów, prawosławnych
iimandrytów oraz lekarzy są tu urzędnicy szlacheccy - - sądowi,
scy, zupni — a ponadto rajcy miejscy Poznania i Lwowa oraz wielcy
oipcy głównych miast. Przy stawce majątkowej l zł ze wsi można założyć,
iło się tu sporo szlachty średniej, posiadającej co najmniej 2 wsie,
'zależnie od piastowanych urzędów lub ich braku.
22
23
5) W kategorii średniej niższej (8 gr- l zł pogłównego) obok szlachty która posiada jedną wieś, znalazł się także skromny kler wraz z personelem uniwersyteckim, a także przedsiębiorcy, np. kuźnicy, młynarze, uprzywile jowani górnicy i liczni kupcy.
6) W kategorii niższej (2 - 6 gr podatku) mieści się przede wszystkim drobny kler, nauczyciele szkółek parafialnych, służba zamkowa i dworska rzemieślnicy, sołtysi i wykwalifikowani robotnicy.
7) W kategorii najniższej wreszcie (0,5 - l gr) występują chłopi, żacy, plebs miejski. Nie znajdziemy tu już szlachty.
Jak wynika z powyższego przeglądu, twórcy hierarchicznego obrazu ówczesnego społeczeństwa lokowali większość szlachty w grupie 4 i 5 a więc pośrodku lub nawet nieco niżej na drabinie społecznej, obejmującej całą ludność Korony. Oczywiście gdyby wykorzystać mnożnik podatkowy zależny od liczby posiadanych wsi (po l zł od wsi), część szlachty mogłaby znaleźć się o jedną kategorię wyżej, ale mało kto dotarłby do kategorii drugiej. Warto może dodać, że najniższa kategoria podatkowa, już nie szlachecka, nie jest w pełni reprezentatywna, gdyż równocześnie chłopi mieli płacić normalne podatki, tzn. pobór, i ich obecność w wykazie pogłównego jest właściwie symboliczna. Nie zmieniła w sposób wyraźny tych relacji taryfa pogłównego z 1590 r., choć stawki zostały podniesione.
Spoglądając na taryfę pogłównego jako na obraz struktury społecznej, zauważamy, że wg opinii ówczesnych ludzi średnia szlachta znajdowała się gdzieś pośrodku szesnastowiecznej drabiny społecznej w Polsce. Grupę tę klasyfikowano niżej biskupów i wielkich dygnitarzy, a powyżej ubogiego kleru, chłopów i wszelakiego rodzaju służby, natomiast obok rajców i patrycjatu wielkich miast, np. Krakowa, Poznania lub Lwowa. Nie oznacza to, że przedstawicieli średniej szlachty nie znajdziemy w wyższych warstwach społecznych, ale będzie to nie tyle awans całej średniej szlachty, ile wynik indywidualnych karier szlacheckich, a to już wymagałoby osobnego omówienia.
Z tym o