Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12443 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
KS. GIOVANNI MARTINETTI SJ
DOWODY ŻYCIA PO ŚMIERCI
DAM
OFICYNA WYDAWNICZO-POLIGRAFICZNA „ADAM" Warszawa
Projekt okładki PROF. KSAWERY PIWOCKI
Redaktor naczelny ADAM MAZUREK
Redaktor merytoryczny IRENA BURCHACKA STEFAN BUDZYŃSKI
Redaktor techniczny STANISŁAW ROMAN
Korekta TERESA OCHAL
Przekład z języka włoskiego: ZENON ZIOŁKOWSKI
© Copyright for the polish edition by Oficyna Wydawniczo-Poligraficzna „ADAM"
WARSZAWA 2001
Tytuł oryginału: „Le prove dell'aldila" © Copyright by RCS Rizzoli Milano, 1990 r.
ISBN 83-86940-65-4
OFICYNA WYDAWNICZO-POLIGRAFICZNA „ADAM"
02-729 Warszawa, ul. Rolna 191/193 tel. 843-37-23, 843-08-79, tel./fax 843-20-52
Księgarnia Firmowa tel. 843-47-91
e-mail:
[email protected]
http.7/www.oficyna-adam.com.pl
Słowo od Wydawcy polskiego
Motto: „Me płacz nad ich odejściem, ziemskich dni rozbiciem; oni zmarli, ale żyją innym życiem".
Georg Biichner
Nad pięknem świata przejawiającym się w różnorodności form życia, delikatności i kolorycie kwiatów, wyniosłości gór, szumie wiatru igrającego w konarach drzew, gwiaździstym niebie i szumu morskich fal - kładzie się złowrogim cieniem coś, co jest zaprzeczeniem życia: śmierć! Lęka się jej człowiek instynktownie i intuicyjnie. We wszystkich kulturach i cywilizacjach rozum ludzki stawiał uporczywe pytanie: czym ona jest naprawdę? Dlaczego istnieje i w sposób bezlitosny i absolutny kładzie kres istnieniu wszelkich form życia bez jakiegokolwiek wyjątku? Czy życie człowieka kończy się nieuchronnie i ostatecznie na zimnym grobie, rozpływając się w nicości mocą praw natury, o której B. Prus pisał, że nie ma w niej miłosierdzia, czy też śmierć jest tylko niewyobrażalnym przejściem do innego życia, odmiennego sposobu istnienia, poznania i bytowania?
W dziejach myśli filozoficznej opinie były podzielone. Współcześnie jest podobnie i chociaż w monoteistycznych religiach świata judaizmie, chrześcijaństwie, islamie zdecydowanie przeważa wiara w życie wieczne, nie brakuje ludzi o światopoglądzie materialistycz-nym, ateistycznym i agnostyckim.
Autor niniejszej książki, Włoch, ks. Giovanni Martinetti SJ, profesor teologii i filozofii, adresuje swój utwór, który mamy zaszczyt zaproponować polskiemu czytelnikowi, głównie do ludzi nie wierzących w życie pozagrobowe, bądź też do tych, którzy mają do tych spraw wątpliwości lub stosunek obojętny. Książka adresowana jest także do ludzi wierzących, aby ich umocnić w wierze w życie pozagrobowe nie przez przytaczanie argumentów kaznodziejskich czy apologetycznych, ale przez odwoływanie się do racji rozumowych, do bezspornych faktów z zakresu naukowej parapsychologii, medycyny, psychologii, tanatologii. Wszystkie fakty i wydarzenia opisane w tej książce są rzeczywiste i nie mają nic wspólnego z legendami dotyczącymi świętych.
Ks. Giovanni Martinetti korzysta z rzetelnej i udokumentowanej faktografii a interpretacje i hipotezy formułuje w oparciu
o materiały archiwalne z Acta Sanctorum ojców bolandystów oraz na podstawie akt beatyfikacyjnych i kanonicznych pochodzących z biblioteki watykańskiej i Kongregacji do Spraw Świętych. Natomiast hipotezy i teorie naukowe formułuje na podstawie eksperymentów przeprowadzonych w najpoważniejszych ośrodkach badawczych i uniwersyteckich.
O. Giovanni Martinetti uzasadnia, opierając się na empirycznie stwierdzonych faktach w zakresie zjawisk paranormalnych i mistycznych (spostrzeganie pozazmysłowe, lewitacja, bilokacja, jasno-widztwo, telepatia, OOBE i doświadczeń istnienia poza ciałem w stanie śmierci klinicznej), że można dowieść z wysokim stopniem prawdopodobieństwa, że przejawiająca się głównie w aktach myśli, samoświadomości, poznaniu intelektualnym i aktach woli energia psychizmu ludzkiego, zwana w teologii duszą lub duchem - po śmierci biologicznej żyje i trwa nadal, choć w innym wymiarze rzeczywistości pozamaterialnej. Włoski jezuita pisze: Materialiści wysuwają stąd wniosek, że — wraz ze zniszczeniem mózgu i obwodowego systemu nerwowego z powodu śmierci —psychika ludzka (czyli umysł, myśl, dusza, duch, jakkolwiek się to nazywa) przestaje istnieć. Dziś jednak, w świetle lepiej przebadanych zjawisk mistycznych i paranormalnych, wykazanie niezależności duszy od ośrodkowego systemu nerwowego staje się dostępne dla wszystkich. Pozostaje prawomocne przekonanie i racje filozoficzne przemawiające za duchowością i nieśmiertelnością duszy (...) zjawiska wielorako potwierdzane: telepatia, jasnowidztwo i bilokacja dostarczają nam nowych dowodów eksperymentalnych, że dusza jest w stanie pojmować i widzieć niezależnie od organów zmysłowych i mózgu, również — przypuszczlanie w bilokacji — poza ciałem".
Autor rzetelnie opisuje udokumentowane przypadki bilokacji świętych dawnych i współczesnych (np.: Benedykta, Bernarda, Hildegardy, Antoniego z Padwy, Franciszka z Asyżu, Józefa z Kupe-rtynu, Ignacego Loyoli, Teresy z Avila, Filipa Nereusza, Katarzyny ze Sieny, Katarzyny Ricci, Jana Bosko, o. Pio, by wymienić tylko niektórych) i podejmuje próbę interpretacji teologiczno-przyrod-niczej, odwołując się do osiągnięć współczesnej fizyki, biologii, medycyny, psychologii, parapsychologii eksperymentalnej, tanato-logii. Przytacza współczesne teorie „ciała parasomatycznego" Har-ta-Crookalla, odwołuje się do koncepcji plazmy biologicznej oraz teorii fizycznej: agregacji cząstek elementarnych i pól kwantowych. Autor odwołuje się także do Objawienia biblijnego oraz nauki Ojców Kościoła dotyczącej „ciała duchowego".
Jest to koncepcja niescholastyczna; można powiedzieć, że ks. Giovanni Martinetti proponuje zarys teologii XXI w., w kontekście której można rozważać takie zagadnienia eschatologiczne jak: śmierć, zmartwychwstanie, życie pozagrobowe, niezniszczalność psychizmu ludzkiego, jego sposób istnienia, poznawania i życia po śmierci, stosunek ducha do materii i możliwość oddziaływania na materię - w sposób bardziej nowoczesny i dostosowany do mentalności ludzi z kręgu kultury zachodniej. Jednocześnie autor przestrzega ściśle metodologii nauk przyrodniczych i teologicznych, wyraźnie odcina się od spekulacji spirytystyczno-okultystycznych, wróżbiarskich, teozoficznych, magii, horoskopów itd. Ta książka nie ma nic wspólnego z modnym nurtem „New Age".
Wybitni współcześni teologowie (K. Rahner, J. Ratzinger) skłaniają się ku tezie, że śmierć to „coś więcej", niż tylko oddzielenie duszy od ciała; tak definiowano śmierć w teologii klasycznej. Oczywiście to „coś więcej" jest przedmiotem hipotez, dyskusji i kontrowersji wśród teologów i filozofów. Tym „czymś więcej" jest tzw. „ciało parasomatyczne", którego natura nie została jeszcze dobrze poznana; przypuszcza się, że w tym właśnie ciele dokonuje się fenomen bilokacji, jak również zjawiania się osób zmarłych. W kwestii tej wypowiedziała się Kongregacja Doktryny Wiary w dokumencie: „Epistula (...) de ąuisbusdam Quaestionibus ad eschatologiam spectantibus" w dniu 17 maja 1979 r., przypominając klasyczne sformułowanie dogmatyczne o nieśmiertelności duszy i zmartwychwstaniu ciała, jakie się dokona na Sądzie Ostatecznym. W powyższym dokumencie czytamy: ,JCościół stwierdza dalsze istnienie i życie — po śmierci — elementu duchowego, obdarzonego świadomością i wolą w taki sposób, że ja ludzkie trwa nadal (...) dusza trwa między śmiercią a zmartwychwstaniem, nie mając swojej pełnej cielesności".
W oryginalnym tekście dokumentu użyto sformułowania: „com-pleto sui corporis carrens". Stąd wniosek, że jeśli nie ma pełnej cielesności, to znaczy, że już jakąś formę cielesności, przynajmniej zaczątkowej, posiada. Hipotezy tej bronią również polscy teologowie, np. ks. prof. Tadeusz Wojciechowski, ks. prof. W. Hryniewicz. Jeśli jest ona prawdziwa, to implikuje daleko idące konsekwencje teologiczne, rzuca nowe światło na trudne zagadnienie stosunku duszy do ciała, jedności psychofizycznej człowieka, sposobu życia i istnienia po śmierci i możliwości oddziaływania ducha na materię po oddzieleniu się od ciała. Hipoteza ta wyjaśnia także, jak jest możliwe zjawianie ducha ludzkiego po śmierci w widzialnej postaci.
Ks. Giovanni Martinetti słusznie argumentuje, że jeśli nauka potwierdza empirycznie realność poznania pozazmysłowego i bilo-kacji, to: „duch ludzki już na tym świecie może widzieć, myśleć, porozumiewać się i działać bez organów zmysłów i systemu nerwowego; nic mu nie przeszkadza, by mógł to czynić również wówczas, gdy system nerwowy, zmysłowy przestały istnieć.
Istotnie! Współcześni neurofizjologowie twierdzą, że teza, jakoby wyższe procesy psychiczne (świadomość, jaźń, myślenie, umysł, pamięć, akty woli) były funkcją mózgu - jest anachronizmem, założeniem filozoficznym marksistowskiej ontologii. Noblista tej klasy co John Eccles w dziele naukowym napisanym wspólnie z Karlem Popperem (por. The self and its brain, Springer International, London -N-Y Heidelberg 1977) przedstawili teorię inter-akcjonizmu energetyczno-informacyjnego. Jest to model rozwiązania natury relacji między tym, co psychiczne a somatyczne. Neuro-fizjolog R. D. Matuck zaproponował z kolei model kwantowy interakcji psychizmu z procesami neurofizjologicznymi przy zastosowaniu pojęcia informacji w biocybernetycznym tego słowa znaczeniu. Na aspekt informacyjny psychiki ludzkiej zwraca też uwagę ks. prof. Mieczysław Lubański (por. Filozoficzne zagadnienia teorii informacji, ATK 1975). Wyżej wymienieni uczeni traktują psychizm ludzki, głównie jaźń, jako rodzaj niematerialnej energii, niewymiernej w jakichkolwiek jednostkach lub parametrach fizycznych, czasowo związanej z mózgiem, zatem tym bardziej nie może ginąć, nawet po śmierci cielesnej, energia psychiczna człowieka. Pytanie: w jaki sposób jaźń żyje i poznaje poza ciałem - wykracza poza granice metodologii nauk przyrodniczych i jest przedmiotem rozważań stricte teologicznych. Zdaniem ks. Giovanniego Martinet-tiego argumenty za istnieniem życia i świadomości jaźni ludzkiej po śmierci, oparte na przesłankach nauk przyrodniczych i parapsychologii eksperymentalnej są bardziej zasadne i prawdopodobne oraz bardziej przekonujące dla współczesnego człowieka niż spekulacje scholastyczne.
Wydaje się, że włoski jezuita ma rację! Zatem polecamy jego książkę wszystkim Czytelnikom, których nurtują zagadnienia życia i śmierci, celowości istnienia ludzkiego gatunku i ostatecznego przeznaczenia każdego człowieka.
Przedmowa
Przyznaję, że tytuł książki wydaje mi się zbyt sensacyjny.
Jeżeli niektórzy przyjmują go poważnie, może wzbudzić niemałe zainteresowanie, a nawet zostać uznanym za wiadomość dotąd nie słyszaną. Ale jeżeli jego treść zostanie oceniona zgodnie z zawartymi w tym tytule pojęciami, może - czy nie posuwam się za daleko? - wykrzywić lub wyprostować bieg historii.
Jednak nie myślę, bym musiał go zmieniać. A więc co do istnienia pozamaterialnego, prawie wszyscy ludzie nie widzą nic innego, jak gęste ciemności.
Wiara w to nierozpoznane życie dusz w nieogarnionych „przestrzeniach" Nieba, które zdaje się być obszarem tylko czysto umysłowym, jawi się, również wielu wierzącym, jako pobożne i religijne samourojenie, konieczność praktyczna, by przezwyciężyć lęk przed śmiercią.
Nie jest to myślenie właściwe. Jeśli chodzi o życie pozacielesne, istnieją znaki konkretne, jakby race wzbijające się w górę gdzieś, daleko w nocy, wskazujące wytrwale poszukującym obiektywnej prawdy drogę, którą powinni pójść.
W ukazaniu tych znaków zastosuję następujący sposób rozwinięcia tematu. Rozpocznę od migawek zdarzeń spontanicznych, studiów i badań bilokacji, dokonywanych w ostatnich dwudziestu latach w niektórych uniwersytetach amerykańskich. Następnie wyjaśnię, dlaczego moim - i nie tylko moim - zdaniem bilokacja jest wyraźnym znakiem życia pozacielesnego, przy założeniu, że każdy przypadek zostanie uwiarygodniony, odpowiednio udokumentowany. Wspomnę o możliwych bilokacjach w Biblii, by przejść potem do opisu tych, które zostały utrwalone w godnych uwagi życiorysach świętych od IV wieku do dziś. Przeanalizuję bilokacje osób współczesnych, ze względu na szczególną ich wartość, ponieważ są opisane ze wszystkimi szczegółami przez świadków jeszcze żyjących, znanych z nazwiska i imienia, dostępnych w ich miejscach zamieszkania. Dołączę -jako potwierdzenie - osiem z wielu zjawień zmarłych świętych, którym towarzyszyły uzdrowienia z ciężkich chorób. Następnie rozpatrzę różne teorie specjalistów wyjaśniające bilokacje i wskażę, że dwa możliwe sposoby interpretacji przemawiają za istnieniem w innym wymiarze. W końcu dokonam bilansu uprzednio przedstawionych stu piętnastu zdarzeń, z których można
wnioskować, że chodzi o przesłanki czy dowody poszlakowe co do istnienia pozamaterialnego innego świata.
Zostanie więc odsłonięta najbardziej mroczna tajemnica, która -jak świat światem - przytłacza człowieka. Czy możemy przeżywać pogrzeby innych i nasze własne z tym samym spokojem, jak pożegnanie na stacji kolejowej?
Według mnie fakty przekonują, że początek uzasadnionej odpowiedzi jest możliwy, nawet jeżeli powinna być ona uzupełniona nowymi przykładami, głębszymi studiami, a przede wszystkim zgłębianiem życia wewnętrznego, które - przez dowartościowanie cnót moralnych oraz intuicję egzystencjalną - dochodzi do sensu naszego życia i wiary religijnej.
Teraz można tylko powiedzieć, że wiara w Tamten Świat nie jest jakąś naiwną łatwowiernością. Istnieją dowody. Tak, nawet mnie, po piętnastu latach ślęczenia nad poważnymi tekstami z dziedziny parapsychologii naukowej, wydają się one dowodami poszlakowymi, ale dowodami. Myślę, że wielu - tak specjalistów, jak laików - przyzna mi rację, o ile nie będą uprzedzeni.
Czytelnik niech osądzi, czy mam rację!
o. GIOYANNIMARTINETTISJ
$
Obecne badania nad OOBE
„Widziałem z wysokości sześciu metrów
moje ciało."
Nic w życiu młodego lekarza nie zapowiadało niezwykłej sensacji: oglądania własnego ciała będąc poza nim. Wydarzenie to było tak niewiarygodne, że przez wiele lat lekarz ten utrzymywał je w tajemnicy z obawy, by nie zostać uznanym za dziwaka i człowieka niegodnego zaufania. Był jednak przekonany, że nie śnił, ani też nie uległ halucynacji.W dniu wypadku - w kwietniu 1914 roku - był lekarzem wojskowym, przydzielonym do II brygady Royal Flying Corps w Clairmarais we Francji. Nagle wezwani przez inne lotnisko, on i pilot, zajęli miejsca w kabinie samolotu, który natychmiast wystartował. Zanim jednak maszyna osiągnęła odpowiednią wysokość i szybkość, pilot wykonał ostry skręt, samolot przestał się wznosić i zaczął spadać. Lekarz, dziwnie rozluźniony i spokojny, zastanawiał się, które z dwóch skrzydeł pierwsze uderzy o ziemię. „Potem niespodziewanie ujrzałem na dole, z wysokości sześciu metrów, moje leżące na ziemi ciało".
Lekarz, oddzielony od ciała fizycznego, nie w pełni świadomy, leżał rozciągnięty na plecach. Widział pilota, któremu nic się nie stało i dwóch wyższych oficerów, biegnących w kierunku jego ciała i pochylających się nad nim. „Mój duch - czy jak to inaczej nazwiemy - unosił się nad tą sceną, pytając samego siebie o przyczynę zainteresowania się moim ciałem, i przypominam sobie wyraźnie, że czułem pragnienie, by mnie zostawili w spokoju".
Ze swojego punktu obserwacji nad bazą lotniczą młody lekarz widział ambulans opuszczający hangar i zatrzymujący się, schodzącego kierowcę, który zakręcił się i z powrotem wskoczył na swoje miejsce, lekarza dyżurnego, jak wybiega z punktu medycznego i wsiada do ambulansu, lekarza biegnącego z powrotem, bo widocznie zapomniał coś wziąć, następnie wchodzącego ponownie do ambulansu i szybko odjeżdżającego.
Po obserwacji tych, następujących po sobie faktów, mężczyzna ten - „a byłem to ja, bez cienia wątpliwości" - poczuł, że oddala się
1 OOBE, skrót od angielskiego określenia: Out of Body Experience - doświadczenie bycia poza ciałem (przyp. tłum.)
9
z dużą szybkością od lotniska ku pobliskiemu portowi i dalej nad pełne morze. Z tym samym spokojem pytał siebie samego o przyczynę tego niewiarygodnego lotu. Po tych myślach „nastąpił pewien rodzaj powrotu" i spostrzegł, że znów unosi się nad swoim ciałem. W następstwie gwałtownej zmiany punktu obserwacji uświadomił sobie, że lekarz wkłada mu do ust stymulator i otworzył oczy na zwykły świat.
Później, gdy leżał sparaliżowany w szpitalu, rozmyślał nad swoją podróżą. Każdy mógłby sobie wyobrazić szybki lot w kierunku morza, ale jak wyjaśnić czynności, które widział w pobliżu hangaru. Zmieszany i jeszcze wstrząśnięty wyrazistością zapamiętanej sceny, przekazał swojemu przełożonemu pełne sprawozdanie z własnego doświadczenia. Pytania, jakie oficer ów skierował do niego, uzupełniły to sprawozdanie o szczegóły.
Szczegółem najbardziej przekonującym był fakt, że budynki batalionu, hangar i punkt medyczny nie były widoczne z małego pola startowego. Bez tych szczegółów prawdopodobnie młody lekarz nie zostałby lekarzem konsultantem Royal Air Force, członkiem Royal College of Physicians. W ten sposób, z powodu lokalizacji hangaru, jego przełożony mógł potwierdzić tę historię2.
OOBE nie są takie rzadkie
Są to doznania wprawdzie dziwne, ale nie jedyne i bynajmniej nie wyjątkowe. W rzeczywistości nawet badania najbardziej ogólne dostarczają przykładów doznań rozdwojenia u poszczególnych osób wśród wszystkich ludów, niezależnie od kategorii społecznych, warunków życia, wieku i stanu zdrowia. Charakterystyczną cechą tych zdarzeń jest to, że podmiot (jaźń ludzka) czuje się odłączony na pewną odległość od swojego ciała fizycznego i - z tego punktu obserwacji - widzi własne ciało i wszystko, co je otacza. Wyraźnie i z pełną świadomością doświadcza istnienia samego siebie, a jego zmysł obserwacji zaostrza się. Jego zaś zdolność pojmowania jest w stanie uchwycić informacje, jakich by nie odebrał cielesnymi zmysłami. Często odczuwa, że mieści się w jakimś drugim ciele, jak gdyby duplikacie swojego Ja" fizycznego, albo też jest jakąś formą bezpostaciową, zazwyczaj niewidzialną.
2 Na podstawie Fronteiras do desconhecido, Ron Bailey i Inni Autorzy, Salecoes, Lisbona 1983, s. 271 nn, oraz La mente fuori del corpo, Scott Rogo D., SIAD, Milano 1979, s.88 nn.
10
Współcześni badacze określają doznania pozacielesne terminem złożonym: „stan ekssomatyczny", używając oznacznika OOBE (Out of Body Experiences: „doświadczenia bycia poza ciałem" - przyp. tłum.).
W latach siedemdziesiątych doktor Dean Sheils, wówczas asystent na Wydziale Psychologii Uniwersytetu w Wisconsin, przeanalizował dane z około siedemdziesięciu kultur plemiennych, których aktualne wierzenia mieściły się w OOBE i oświadczył, że obejmowały one 95% kultur przebadanych, zaś ich opisy zawierały zaskakujące analogie. Według owych wierzeń „duch" opuszcza ciało w różnych sytuacjach - omdlenia, transu czy snów - które jednak odmienne są od normalnych, zaś OOBE jest zazwyczaj spontaniczne, chociaż stwierdza się, że szamani i osoby wrażliwe mogą wyjść z ciała na zewnątrz, kiedy chcą. Wydaje się, że pojęcie „duszy" u wszystkich kultur pierwotnych pochodzi właśnie od tego rodzaju doświadczeń.
Danych podobnych do tych, znalezionych wśród ludów pierwotnych przez Sheilsa - nie brakuje w świecie zachodnim. W 1952 r. socjolog Hornell Hart, skierował do stu pięćdziesięciu pięciu studentów Uniwersytetu w Duke w Północnej Karolinie następujące pytanie: „Czy widziałeś kiedykolwiek swoje ciało będąc poza nim, jak gdybyś stał przy łóżku i na nie patrzył lub jakbyś unosił się nad nim w powietrzu?" Około 30% odpowiedziało twierdząco, opisując swoje doświadczenie. r ;
W 1974 r. doktor John Palmer i jego kolega Michael Dennis, którzy wówczas pracowali na wydziale lekarskim uniwersytetu w Wirginii, wysłali pocztą kwestionariusz do siedmiuset dorosłych mieszkańców w Charlotteville w Wirginii oraz do trzystu studentów tegoż uniwersytetu, wybranych losowo. Z wymienionego miasta odpowiedź przysłało trzysta czterdzieści jeden osób, wśród których 14% dało odpowiedź twierdzącą, oświadczając, że doświadczyli doznań pozacielesnych. Z liczby dwustu sześćdziesięciu siedmiu studentów, którzy nadesłali odpowiedź, 25% doznało podobnych doświadczeń.
Rzecz zrozumiała, że parapsychologia naukowa, którą zajmujemy się w tej książce, nie ma nic wspólnego z magią, okultyzmem, ezoteryzmem, astrologią i innymi formami teorii nie opartymi na danych obiektywnych.
Odczucie wędrówki poza ciałem jest niewyobrażalne dla tych, którzy tego nie doświadczyli - z powodu całkowitej inności w porów-
11
naniu ze świadomością normalnego istnienia. Panorama komentarzy niektórych z czterystu osób, które odpowiedziały na ankietę rozprowadzoną przez angielskiego parapsychologa z Instytutu Badań Parapsychologicznych w Oxfordzie, Celię Green, pozwoli wyrobić sobie pojęcie o tym, co u różnych osób oznacza rozdwojenie3.
„W 56,5% - pisze uczona - podmioty poszczególnych przypadków czuły się bardziej rześkie i bardziej spostrzegawcze niż zwykle". Jedna z osób powiedziała: „Nigdy nie byłem tak ożywiony i nigdy nie doznałem odczucia tak zadziwiającej wolności" (s. 96).
„Nie miałem kształtu ani substancji, wydawało mi się, że posiadam pole obserwacji niewyraźnie owalne, szerokie około 70 cm i głębokie około 30 cm" (s. 37).
„Stałam się również świadoma odczuwalnej zmiany odbioru zmysłowego. Posiadałam nad-zmysł nieskończenie bardziej skuteczny od pozostałych pięciu zmysłów. Posługując się nim, odkryłam bez obracania się, że posiadam świadomość tego wszystkiego co mnie otaczało wokoło, w kręgu 360 stopni aż do horyzontu" (s. 91).
„Część mnie, która znajdowała się poza moim ciałem, była prawdziwym moim »»ja««, które widzi, myśli i posiada uczucia" (s.45). „Czułem, że jestem spokojny i wolny od trosk; myślałem: »»A więc to tak wyglądam««. Wrażenie to było wyraźnie inne od tego, które oglądam w lustrze" (s. 117).
„Moje uwolnione »»ja«« czuło się cudownie, bardzo lekkie i przeniknięte najbardziej niezwykłą żywotnością, jakiej nigdy nie doznałem w przeszłości ani później. Przestałem interesować się moim ciałem fizycznym i fizjologicznym życiem. Chciałem tylko dalej przedłużać ten sposób życia, bardziej szczęśliwy i tak rzeczywisty, jakiego nigdy przedtem nie doznawałem" (s.99).
„Zdałem sobie sprawę - po powrocie do ciała - że otworzyłem oczy i gdy przedtem byłem w stanie oglądać pokój, teraz okazał się on ciemny i nic nie widziałem" (s.89).
„Zdałem sobie sprawę, że opuściłem swoje ciało i unosiłem się nad ulicą (...) Rzeczą najbardziej dziwną było to, że widziałem w ciemności i rozpoznałem w innej osobie naszego strażnika (...) Mogłem widzieć wyraźnie przedmioty, kolory, co było niemożliwe w nocy, przy wygaszonych światłach (s.89). Mogłem widzieć przez przedmioty nie oczami, lecz przez możliwość przenoszenia mojej świadomości z jednego punktu do drugiego, według własnej woli
3 Co do przykładów na tej i następnej stronie patrz: Green C, Esperienze di bilocazione, Astrolabio, Roma 1970.
12
(s.136). Widziałem mojego brata śpiącego w łóżku. Mur między nami nie stanowił przeszkody (...) mogłem widzieć przez ścianę w ciemnościach nocy (s.91).
„Nie miałem pojęcia czasu (...) Było to odczucie nieobecności czasu (...) Wydawało się, że czas stał w miejscu (...) Czas zdawał się nie istnieć (s.105).
„Zaskoczona, zdałam sobie sprawę, że unosiłam się nad sufitem (...) Spojrzałam w dół: ciało leżało w moim łóżku. Obok mojego ciała znajdował się doktor, moja siostra i J. Notai, szczególnie zwróciłam uwagę na J., gdyż płakał i ocierał oczy białą chusteczką" (s.116).
„Drugie »moje ja« znajdowało się na środku drogi i nie odczuwało bólu czy zaniepokojenia. Widziałem wywrócony motor i moje upadające ciało w moim kierunku. Widziałem i byłem w pełni świadomy, że to było moje ciało (...) Z łatwością przypominam sobie odczucie, jakie miałem, patrząc na koło, które się jeszcze kręciło i warczący dalej motor. Widziałem kierowcę samochodu, z którym się zderzyłem, jak z niego wysiadał i inny samochód stojący bezpośrednio za moim motorem (...) Widziałem drugiego kierowcę, który wysiadł ze swojego samochodu, zgasił motor motocykla i ustawił go na kołach, gdyż przeszkadzał mu w dojściu do mojego ciała. Pierwszy kierowca w tym czasie podnosił moje ciało, trzymając je pod pachy" (s. 138).
„Ze mną znajdowało się sześciu towarzyszy pracy. Kiedy moje ciało upadło na ziemię, mój umysł był świadomy wszystkiego, co się działo (...) Widziałem jasno wyraz twarzy moich towarzyszy. Jeden z nich udał się do telefonu. Inny przykrywał mnie marynarką (...)
Kiedy koledzy przyszli odwiedzić mnie w szpitalu, a ja im powiedziałem, który z nich podszedł do telefonu, który mnie przykrył, i tak dalej, okazało się, że wszystko było tak, jak widziałem" (s.140).
„Zawieszony w powietrzu patrzyłem na moje ciało. Wychodziłem z pokoju na ulicę, której nie znałem. Zatrzymałem się przed jakimś domem, do którego wszedłem i skierowałem się do pokoju naprzeciw schodów. W pokoju tym leżał w łóżku człowiek. Był to mój stary przyjaciel, którego nie widziałem od roku czy dwóch lat. Kiedy spotkałem go po sześciu, a może siedmiu miesiącach później, i powiedziałem, że mieszka w pokoju na pierwszym piętrze i gdy opisałem mu rozkład mebli w jego mieszkaniu, chciał wiedzieć, skąd o tym wszystkim wiem" (s.143).
„Poleciałam nad Cheltenham do pokoju mojej przyjaciółki. Początkowo nie mogłam jej znaleźć. Szukałam jej bardzo zaniepoko-
13
jona, aż znalazłam śpiącą na tapczanie. Pokój był częściowo umeblowany. Mówiłam do niej, ale jej nie obudziłam. Kiedy spotkałam ją trzy dni później na śniadaniu, rzekłam żartem, gdzie była owej niedzielnej nocy. Opisałam pokój i tapczan. Była bardzo zdziwiona i rzekła: »»Tak, tam byłam««. Tydzień później zaprowadziła mnie do tego mieszkania i zapytała, czy to był ten pokój, który widziałam owej niedzieli. Był dokładnie taki, jak opisałam: na maszynie do szycia leżała biała bluzeczka jeszcze nie wykończona. Podczas wspomnianej nocy przyjaciółka moja spała właśnie w owym pokoju zamiast w swoim domu". Prawdziwość wydarzenia - dodaje Green - została potwierdzona listem przyjaciółki, którą doznająca OOBE poszła odwiedzić.
W jednym przypadku podmiot mówi o sobie: „Nie byłem innym ciałem, ale może czymś podobnym do pola magnetycznego lub elektrycznego". Łatwo zauważyć, że odpowiada to hipotezie pani Payne i doktora Bendita: „Jedna z bardziej ciekawych analiz wykazuje, że »dubler4« utworzony jest z materii-energii o zmiennej gęstości"5.
Sobowtór OOBE może być widziany poza swoim ciałem
Niektóre doznania wyjścia z ciała bywają przygodami względnie zwyczajnymi i dotyczą osób, które ruszają w drogę niespodziewanie z przyczyn bardziej lub mniej praktycznych, a które zaskoczone podróżą - nie przypisują im cech nadprzyrodzonych. Takim był przypadek Waltera McBride'a, rolnika z Indiany, którego podróż w 1935 r., chociaż prozaiczna co do okoliczności, zawierała pewne cechy charakterystyczne dla OOBE, uzupełnione przez wzajemne rozpoznanie przeżywającego to zjawisko i zaskoczonego odbiorcę. '
4 Od fr. double (gr. eidolon, ang. wraith, niem. Doppelganger, wł. l'agente,pol. sobowtór; również fluidal lub fantom)- wydzielona podczas eksterioryzacji bilokacji, całkowitego stanu parasomatycznego obiektywna, widzialna i materialna postać, całkowicie też izomorficzna z ciałem fizycznym osoby, która uległa bilokacji o identycznej budowie cielesnej i często mająca tę samą odzież, mniej lub bardziej zmaterializowana, mogąca przejawiać własne uzdolnienia i siły psychiczne, świadomość, wolę, inteligencję, pamięć i uzdolnienia umysłowe, mogąca również wykonać działania mechaniczne (por.: R. Preus, A. Czupryńska, P. Perz, Słownik parapsychologiczny, Oficyna Wydawnicza „Adam", Warszawa 1993, s. 57 przyp. tłum.).
5 Payne Ph. D. - Benedit L. J., // senso psichico. Astrolobio, Roma. s.80
14
Jak oświadczył McBride badaczowi OOBE, Sylwanowi Muldoonowi: „około ósmej wieczorem 23 grudnia udałem się do mojego pokoju, znajdującego się na parterze domu. Zgasiłem światło i zachowywałem się w sposób zwyczajny, czując się normalnie pod każdym względem. Przeżycie, jakie nastąpiło, chociaż może wydawać się absurdalne, było takie: zacząłem unosić się w pokoju, w przestrzeni oświetlonej. Byłem całkowicie przebudzony. Światło nie pochodziło ze źródła materialnego, gdyż zgasiłem świecznik. Pokój, gdy położyłem się, był pogrążony w ciemnościach. Tymczasem to światło było białe i nie powodowało cieni; nie było takie, jak światło słońca.
McBride czuł, że unosi się w mieszkaniu coraz wyżej: Wyższe piętro i dach nie były w stanie mnie zatrzymać (...) przebyłem je z łatwością. Po osiągnięciu pewnej wysokości, przyjąłem postawę pionową i patrząc w dół, ujrzałem z przerażeniem moje ciało leżące w łóżku.
Z tym samym lękiem McBride skierował się, jakby niesiony przez falę, ku swojemu staremu domowi, oddalonemu o kilka kilometrów: „Byłem świadomy, że udałem się w odwiedziny do mego ojca, o którego zdrowie niepokoiłem się, choć nie wiedziałem, w jaki sposób tam się znalazłem". Czuł natomiast obecność pewnego rodzaju przewodnika, który z nim podróżował.
W starym domu rodzinnym, przechodząc z łatwością ściany, wszedł do pokoju sypialnego rodziców i zatrzymał się przy łóżku ojca. „Tato - wołałem - tato! Ale nie wydawało mi się, by słyszał mój głos. Mimo to, zdawało mi się, że mnie spostrzega, a potem utkwił we mnie wzrok".
Powrót McBride'a do domu odbył się bez incydentów. Kiedy znalazł się w swoim pokoju, „pierwszą rzeczą, jaką spostrzegłem, było moje własne ciało, leżące tak, jak je zostawiłem (...) Pamiętam doskonale wszystko z czasu podróży (...) Po wejściu w moje fizyczne ciało byłem przebudzony, bez żadnego uczucia senności". McBride wstał natychmiast, spojrzał na zegarek i zapisał wszystkie szczegóły swojego doświadczenia.
W dniu Bożego Narodzenia, jak zwykle, odwiedził ojca. Ten, w obecności dwóch osób, które były w tym czasie u niego, potwierdził relację syna. „Widział mnie - zakomunikował McBride - przy łóżku. Zbiegiem okoliczności, również on zapisał godzinę wizyty, zgodną z tą, jaką ja zaznaczyłem6" s
6 Bailey R., Fronteiras do desconhecido, dz. cyt., s. 275.
15
Pierwsze próby laboratoryjne w Wirginii
OOBE, żeby można było dokonać na nim doświadczeń, powinno być badane w warunkach pozwalających na kontrolę w laboratoriach, gdzie można byłoby obserwować osoby zdolne do opuszczania swojego ciała prawie na żądanie. Pionierskie doświadczenia w tej dziedzinie po raz pierwszy usiłował przeprowadzić w 1965 i 1966 r. doktor Charles T. Tart. Jako instruktor na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu w Wirginii, Tart przeprowadził serię testów naukowych z Robertem Monroe, człowiekiem udanych interesów i inżynierem w dziedzinie elektroniki, który doznawał wyraźnych objawów OOBE od 1958r., a który przyznawał, że jest zdolny wywołać je własną techniką.
Monroe został umieszczony w zaimprowizowanej w laboratorium sypialni, gdzie jego fale mózgowe, rytm serca i ruchy gałek ocznych podczas snu mogły być dokładnie sprawdzane. W założeniu, powinien on opuścić swoje ciało i skierować się do przyległej sali kontrolnej, w której czuwał doktor i gdzie powinien postarać się odczytać pięć cyfr wybranych przypadkowo na tzw. tarczy docelowej, nieznanych nawet doktorowi (by uniknąć możliwości przekazu telepatycznego), a którą umieszczono na jednej z szaf ponad poziomem widzialności. Następnie miał to wszystko zreferować, co i gdzie widział podczas doświadczenia.
Trudno było Monroemu, położonemu na polowym łóżku z niewygodnymi elektrodami, umieszczonymi na głowie i w okolicy oczu, rozluźnić się odpowiednio, by mógł doznać rozdwojenia. Niepowodzenia powtarzały się aż do ósmej sesji, podczas której - jak oświadczył - wykonał dwa krótkie OOBE. Podczas pierwszego wyszedł ze swojego pokoju „przez ciemną przestrzeń" i spotkał dwóch mężczyzn i jedną kobietę rozmawiających ze sobą. Trudność widzenia i uczucie zagubienia skłoniły go do powrotu do swojego ciała i rozpoczęcia od początku. Podczas drugiej próby ciało niefizy-czne Monro'ego przesunęło się poza łóżko i spłynęło na podłogę. Powoli przeszedł drzwi, kierując się do sali kontrolnej, w której jednak nie zastał osoby obsługującej aparaturę. Nie zatrzymując się przy numerze „tarczy docelowej", Monroe wyszedł na silnie oświetlony korytarz, gdzie zobaczył przydzieloną do tego eksperymentu laborantkę, która rozmawiała z nieznanym mu mężczyzną.
Podniecony, lecz czujący się nieswojo, Monroe powrócił do swojego ciała fizycznego i stwierdził, że ma suche gardło, a jedno
16
I
ucho mu pulsuje. Wezwał laborantkę, by przekazać jej swoje doświadczenia, mówiąc, że widział ją poza salą kontrolną, jak rozmawiała z kimś mu nieznanym. Potwierdziła, że znajdowała się na korytarzu ze swoim mężem, który przyszedł ją odwiedzić.
Próby Tarta były sugestywne, ale nie dające pewnych wyników. Zapisy elektroencefalografii były dwuznaczne, a dowód, że Monroe znajdował się poza ciałem, nie został w całości uzyskany.
W owych latach program badań analogicznych do prób Tarta podjął doktor Karlis Osis, dyrektor badań naukowych American Society of Psychical Research w Nowym Jorku (skrót ASPR: Amerykańskie Towarzystwo Badań Parapsychologicznych — przyp. tłum.) z artystą Ingo Swannem. ;¦*;i -?:f:.-;.;_ ¦. .-'• .
Urodzony w małym miasteczku, wśród Gór Skalistych, Swann przeżył swoje pierwsze OOBE w wieku trzech lat, w czasie gdy znajdował się pod wpływem znieczulenia. Później OOBE następowały po sobie często. W czasie, kiedy to Swann znalazł się w laboratorium ASPR - jak stwierdził - „wyobcowywał się" w różnych okolicznościach, opuszczając swoje ciało.
Próby z Ingo Swannem »
Psycholog przeprowadzający badania Janet Mitchell, która pracowała z Osisem, wykonała serię doświadczeń z podmiotem OOBE, zmierzających do określenia, czy byłby on w stanie zidentyfikować, a następnie opisać szczegóły przedmiotów (nieznane jej samej, by uniknąć wpływu telepatyczno-jasnowidzącego) znajdujących się poza jego fizycznym polem widzenia.
Swann usiadł w sali oświetlonej przyćmionym i rozproszonym światłem, założono mu elektrody połączone z poligrafem (znajdującym się w sąsiednim pomieszczeniu) na owłosioną skórę głowy. Na platformie, zawieszonej w odległości 60 cm od sufitu, znajdowały się różne przedmioty- „tarcze docelowe" - zmieniane z sesji na sesję, takie jak: parasol, jabłko, nożyczki, krzyżyk, torebka z czarnej skóry, litery alfabetu oraz wydrukowane znaki geometryczne w kolorze czy też kolorowe numery.
Swann - skutecznie unieruchomiony przez przewody i bezustannie obserwowany przez Mitchell, bacznie obserwującą zapisy i zmiany grafików fal mózgowych, oddychania i ciśnienia tętniczego - opisywał przedmioty, jakie widział, znajdując się w różnych punktach obserwacji pozacielesnych oraz nakreślił ich szkice.
17
Sprawozdania jego były zaskakujące. Swannowi udało się naszkicować i opisać prawie dokładnie przedmioty umieszczone na platformie. Jedyne wyjątki dotyczyły przedmiotów, których nie mógł widzieć - jak twierdził - ze względu na kąt, pod jakim znajdował się w swoim stanie poza ciałem, czy też w związku z padaniem światła i cieni kładących się na przedmioty.7
Po różnych testach, osiem grup przedmiotów i szkiców dostarczono pani psycholog Beneitcie Perskari, która nie wiedziała nic o próbie, ażeby skopiowała każdy przedmiot odpowiednim szkicem. Połączyła ona poprawnie każdy rysunek z jego przedmiotem - „tarczą docelową". Tymczasem, jak podaje statystyka, można było mieć tylko jedno prawdopodobieństwo na 40.000 osiągających przypadkowo ten wynik.
Ponadto Fundacja na rzecz Badań Psychicznych studiowała zjawiska, które mogłyby poprzeć hipotezę istnienia ducha ludzkiego v niezależnie od ciała. W lutym 1973 r. doktor Robert Morris, koordynator badań, rozpoczął serię testów ze studentem o nazwisku Stuart Blue Harary z Uniwersytetu w Duke w Północnej Karolinie, który stwierdzał, że doznawał OOBE przez całe swoje życie, wskutek czego czuł się wyobcowany od innych.
Próby ze Stuartem Blue Hararym
Połączony z szeregiem urządzeń rejestrujących zapisy psycho-fizjologiczne, Harary próbował rozpocząć „podróż astralną" (dawna nazwa OOBE). Poproszono go o przeniesienie się z budynku Fundacji na jeden z budynków przyległych, gdzie miał odróżnić „tarcze docelowe" utworzone z rysunków, liter i numerów. Jego wysiłki ukoronowane zostały skromnymi osiągnięciami: podczas całego szeregu testów Harary'emu udało się dokonać różnych ustaleń, dokładnych lub zbliżonych, i wykazać zdolność widzenia kolorów oraz kształtów lepiej niż odczytanie liter i numerów, ale jego postrzeganie często było zniekształcone.
Próby wkroczyły więc w nową fazę. Harary starał się przenieść z budynku Fundacji na inny, by następnie przekazać identyfikację i miejsce osób wybranych przypadkowo i rozmieszczonych na
7 Wiadomo, że mózg wysyła fale theta (4-7 cykli na sekundę)podczas głębokiego snu i fale beta (ponad 14 cykli)w czasie świadomego czuwania. Podczas przypuszczalnego OOBE rejestrują się fale alfa (7-14 cykli ).
18
t
I
obszarze doświadczalnym. Osobom tym powiedziano, że powinny uważać na krótkie odwiedziny „istoty astralnej", która zjawi się w określonym czasie. Początkowo Harary uzyskał znaczne postępy w umiejscowieniu tych osób i określaniu ich pozycji, jednak ich dokładność była coraz mniej ścisła. Niektórzy bowiem zawiadamiali o ujrzeniu światła, a nawet o przelotnym zjawieniu w momencie, w którym Harary przypuszczał, że znajduje się poza ciałem.
„Astralna" zdolność obecności Harary'ego została następnie wykorzystana w doświadczeniach ze zwierzętami. Chomiki i kuny nie reagowały, gdy się przy nich zjawiał, zaś aktywność kobry wyraźnie wzrastała. Harary posiadał kotkę, która była do niego bardzo przywiązana. Morris umieścił ją w obszernej klatce. Na podłodze odrysowano 24 ponumerowane kwadraty o wymiarach 25x25 cm, by można było dokonać pomiarów jej aktywności. Harary w tym czasie znajdował się w szpitalu Uniwersyteckim w Duke, w odległości 800 metrów od klatki z kotką i przygotowywał się do wyprowadzenia swego ducha z ciała w chwilach nie zaprogramowanych. Kotka, bez przerwy miaucząc, obserwowana przez Morrisa, biegała po kwadratach, usiłując desperacko wyrwać się z klatki. Jednak -jak zapisał uczony - „przestawała zachowywać się w ten sposób w trakcie trwania OOBE Harary'ego. Kotka zachowywała się tak, jak gdyby zdawała sobie sprawę z jego obecności, stawała się spokojna i pozostawała na jednym miejscu".
Doświadczenia z wieloma „przybyszami astralnymi"
Jeden z najbardziej znamiennych programów w historii badań bilokacji został rozpoczęty na początku lat siedemdziesiątych przez Karlisa Osisa i jego współpracowników z Amerykańskiego Towarzystwa Badań Parapsychicznych. Ochrzczone nazwą „Fly-in" rozpoczęły się już z chwilą skierowania odezwy do osób, które czułyby się zdolne wyruszyć dobrowolnie w podróż poza swoje ciało z jakiegokolwiek miejsca.
„Fly-in" rozpoczął się w pierwszych dniach stycznia 1973 r. Uczestniczyło w nim ponad stu wybranych wolontariuszy. Ich celem było dotarcie poza swoim ciałem z ich miast i ze swoich mieszkań do biura Osisa, znajdującego się na czwartym piętrze budynku ASPR w Nowym Jorku, o określonej godzinie i zaobserwowanie z pewnej specyficznej pozycji określonych przedmiotów - tarcz docelowych.
19
15% uczestników dostarczyło przekonywujących dowodów rzeczywistej swojej obecności w biurze ASPR. Spośród tych, którym się nie powiodło, niektórzy odbyli również swoją podróż, zatrzymując się przy niewielkim pożarze czy też zdarzeniach, które miały miejsce w pobliskich budynkach.
Między przedmiotami - „tarczami docelowymi" - znajdowały się takie, które mogły być tylko obserwowane i opisane dokładnie z określonego punktu widzenia, jak na przykład rzeźba, z przodu przedstawiająca śmiejącą się dziewczynę, a z tyłu krzesło. Osis chciał przekonać się, czy obserwator widział przedmioty z konkretnego miejsca pozacielesnego, czy też miał wizję ogólną, jak to zachodzi w postrzeganiu ESP (skrót używany na określenie spostrzegania pozazmysłowego -Extra Sensory Perception; przyp. tłum.), telepatycznym, czy też w jasnowidzeniu. Alex Tanous i Elwood Babbitt, pochodzący z Portland i z Wendell w Massachussetts, opisali przedmioty z określonego uprzednio punktu obserwacji. ;? ¦
Teddy Marmoreo z Toronto w Kanadzie zatrzymał się przy pobliskim pożarze, a następnej nocy powrócił i zbudził Osisa głośnymi uderzeniami w drzwi, zawiadamiając go rano przez telefon o dokonanym żarcie. - ; ^ *¦(->.
Niektóre sprawozdania podawały niezwykle fascynujące zdarzenia. Jeden z kolegów Osisa i wrażliwa Christine Whiting, którzy pozostali przez pewien czas w sali „tarczy docelowych", ujrzeli „niebieski obłok", a po chwili Christine ujrzała Klotyldę Kiely, przybywającą w postaci pozacielesnej z Massachussetts. Christine widziała również Alexa Tanousa, którego nie znała, pochylonego nad „tarczami docelowymi" - jak gdyby nurka. „Miss Whithing - pisał później Tanous - nie tylko opisała układ ciała i moje umiejscowienie w przestrzeni, lecz również jak byłem ubrany: w koszulę z podwiniętymi rękawami i spodnie z flaneli. W owym momencie (w Portland) wkładałem koszulę z podwiniętymi rękawami i spodnie, które wydawały się być uszyte z flaneli8. Kiedy pani Whiting kilka miesięcy później spotkała się z Tanousem, rozpoznała w nim mężczyznę, którego widziała unoszącego się nad „tarczami docelowymi".
8 Według hipotezy przyjmującej istnienie ciała parasomatycznego o naturze korpus-kularnej, ubiór ukazującego się sobowtóra (tego, który znajduje się poza swoim ciałem fizycznym) można wytłumaczyć w ten sposób, że to on nadaje formę i wygląd, zgodnie z wyobrażeniem, jakie posiada o swoim ciele fizycznym i wyglądzie. Znaczy to, że sobowtór może posiadać wpływ telepatyczny na odbiorcę, komunikując mu obraz psychiczny jaki ma o sobie i doprowadzić go do interpretacji przy pomocy tego obrazu, dziwnego odczucia obecności kogoś, wzbudzonego przez odbiór energii bioelektrycznej, płynącej z jego ciała parasomatycznego.
20
4
Doświadczenia z Alexem Tanousem
Podczas doświadczeń z kotką Harary'ego, doktor Scott Rogo współpracował z ASPR przez kilka tygodni jako doradca i przeprowadził z Hararym dwa badania na „tarczach docelowych". W pierwszym Harary, po OOBE, opisał dokładnie dwa z trzech wystawionych przedmiotów. Drugi test, mniej udany, doprowadził Rogo do wniosku, że Harary poznawał przedmioty innym widzeniem niż normalne. Momentem najbardziej interesującym w doświadczeniach Rogo z Hararym był ten, kiedy to obecność „astralna" Harary'ego spowodowała zakłócenie elektryczne, czyli wirowanie w powietrzu, co sugerowało, że on może z niego czerpać energię, by oddzielić swoją świadomość.
W celu zbadania, czy tego rodzaju skutki fizyczne mogłyby występować w sposób trwały podczas OOBE, w sali ASPR9, w latach 1978-1979 został przeprowadzony test. Doktorzy Karlis Osis i Donna McCormick użyli jako podmiotu swojego kolegę Alexa Tanousa z Portlandu w stanie Maine, profesora i adepta doświadczeń pozacielesnych.
Tanous został umieszczony w sali prób dźwiękowych, na końcu trzeciego piętra budynku ASPR na Manhattanie. „Tarcze docelowe", które powinien określić, znajdowały się w sali w przeciwnym końcu budynku. Między obydwiema salami drzwi były zamknięte. Aparaturę sprawdzającą rozmieszczono w pomieszczeniu przylegającym do sali „tarcz docelowych".
Zadanie Tanousa było dobrze określone. Tarcza docelowa zawierała różne elementy. Jeden z pięciu obrazów miał być wyświetlany na jeden z czterech kwadrantów (ćwierć okręgu koła - przyp. tłum.) o różnych kolorach, na wielkiej okrągłej tarczy. Ponadto tarcza mogła być obracana w taki sposób, że każdy kolor mógł pojawić się w jednym z czterech układów. Rysunek, kolor i układ kwadrantów miały być dobierane przypadkowo, a jedyna pozycja, z której można było dokonać poprawnego odczytania „tarczy docelowej", znajdowała się przed dyspozytorem. Ponadto w jedynym możliwym punkcie obserwacji uczeni umieścili aparat z izolowanymi czujnikami elektronicznymi, zdolnymi zarejestrować najmniejsze zmiany wewnętrzne.
Naukowcy żywili nadzieję, że bezpośrednia kontrola - poprawna identyfikacja rzuconego obrazu - potwierdzi, iż Tanousowi uda
American Society for Psychical Research: 228 East 71st Street, New York, NY 10021.
21
się wyjście pozacielesne i wejdzie do pomieszczenia przez aparat czujnikowy. Najbardziej jednak ekscytującą możliwością byłby fakt, gdyby owe bezpośrednie kontrole odpowiadały jakiejś zmianie aktywności elektrycznej wewnątrz aparatu czujnikowego.
Wyniki badań okazały się zachęcające. W całości 197 prób dokonywanych podczas 20 sesji Tanous wykonał 114 kontroli bezpośrednich, czyli z powodzeniem, a tylko 83 bez powodzenia. Przede wszystkim jednak podczas testów czujniki rejestrowały regularny poziom aktywności, znamiennie wyższy kiedy Tanous widział obiektywnie niż gdy się mylił. ; . . s . ,
¦•!»<¦¦>-
OOBE w latach osiemdziesiątych
Paola Giovetti opublikowała we Włoszech w latach osiemdziesiątych ankietę dotyczącą doświadczeń w obliczu śmierci. Niektóre osoby nie wiedziały nawet, że istnieje literatura na ten temat i - nie obciążone wiedzą o OOBE - przekazały własne doświadczenia. Między innymi dotyczyło to Guido D. z Asti, który „umarł". Lekarze wystawili mu nawet świadectwo zgonu. On tymczasem widział z góry swoje ciało i wszystko to, co się działo wokół, odczuwając wielki spokój i szczęśliwość. Skoro tylko odzyskał przytomność, powiedział, gdzie znajduje się świadectwo zgonu, co działo się przez pół godziny przed jego bolesnym powrotem do ciała1.
Dziś zainteresowanie OOBE wzrasta również we Włoszech, w związku z powiązaniem tego zjawiska z ogólnym pojęciem życia ludzkiego na Ziemi. ^ ,
Dlaczego jednak - zapytuje wielu - nie miały one miejsca w przeszłych wiekach? Lub dlaczego historia o nich nic nie mówi? Albo też dlaczego nikt nie szuka świadectw OOBE w przeszłości?
W rzeczywistości historia wspomina o pewnej liczbie tych zjawisk. Niektóre z nich są zwykłymi doznaniami wyjścia z ciała lub zwykłymi zjawieniami się osób żyjących, nie popartymi dowodami, jak to opisane jest przez Tacyta w Historiae (Księga V) o cezarze Wespazjanie i kapłanie Bazylidesie z Aleksandrii w Egipcie. Jednak najbardziej liczne i najbardziej znamienne - posiadające pewnego rodzaju dowody rzeczywistego wyjścia z ciała - znajdujemy w róż-
10 Giovetti P., Qualcuno e tornato, Armenia, Milano 1981, s.47. Później Paola Giovetti opublikowała wyniki innej ankiety, w których 150 Włochów opisało swoje doświadczenia z OOBE, w przeważającej części w okolicznościach normalnych i poza jakimkolwiek niebezpieczeństwem śmierci. Giovetti P., Viaggi senza corpo, Armenia, Milano 1983.
22
%
nych żywotach świętych wszystkich wieków, aż do naszych czasów. Właśnie nimi będę zajmował się w tej książce, nie twierdząc, że są to wszystkie, czy najbardziej charakterystyczne, gdyż jest to pierwsze studium tego tematu.
Jeszcze dzisiaj we Włoszech żyje Natuzza Evolo, która miała setki doznań OOBE, dobrze udokumentowane przez profesora Walerego Marinellego, docenta Wydziału Fizyki Technicznej Uniwersytetu w Kalabrii. Przedstawię jej przeżycia po przytoczeniu doznań świętych z naszej epoki, nie po to, aby uprzedzać orzeczenie Kościoła