Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3308 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
JACK HIGGINS
Akcja o p�nocy
uchodzi za najpopularniejszego brytyjskiego tw�rc� literatury sensacyjno-przygodowej. Jego powie�ci ukazuj� si� w prawie 30 j�zykach �wiata, a ich ��czny nak�ad przekroczy� 150 milion�w egzemplarzy. Naprawd� nazywa si� Harry Patterson. Wychowywa� si� w Irlandii P�nocnej, uko�czy� socjologi� i psychologi� spo�eczn� na London University. Przez kilka lat pracowa� jako nauczyciel. S�aw� i maj�tek przynios�a mu powie�� "Orze� wyl�dowa�" (1975) wydana pod pseudonimem Jack Higgins - jednym z kilku, kt�rych u�ywa� w trakcie kariery pisarskiej. Napisa� ponad 60 ksi��ek. Najbardziej znane to: "Konfesjona�" (1985), "Orze� odlecia�" (1991), "C�rka prezydenta" (1997), "Lot or��w" (1998), "Odwet" (2000), "Niebezpieczna gra" (2001) i "�mier� jest zwiastunem nocy" (2002). Wkr�tce uka�e si� In a Darker Place ("W mrocznym miejscu"). Ksi��ki Higginsa doczeka�y si� licznych ekranizacji. Nale�� do nich filmy pe�nometra�owe "Modlitwa za konaj�cych" i "Orze� wyl�dowa�" oraz kilkugodzinne seriale telewizyjne zrealizowane na podstawie "Konfesjona�u", "Nocy Lisa", "Cold Harbour" i innych powie�ci.
Powie�ci Jacka Higginsa w wydawnictwach Albatros A.Kury�owicz/A.A.Kury�owi�z
W sprzeda�y
ZDRAJCA W BIA�YM DOMU
ODWET
NIEBEZPIECZNA GRA GRA DLA BOHATER�W
ODP�A� DIAB�U
ORZE� WYL�DOWA�
ORZE� ODLECIA�
AKCJA O PӣNOCY
W przygotowaniu
�MIER� JEST ZWIASTUNEM NOCY
COLD HARBOUR
KRYPTONIM "WALHALLA"
W MROCZNYM MIEJSCU
JACK HIGGII1S
AKCJA O PӣNOCY
Z angielskiego prze�o�y�a EWA PENKSYK-KLUCZKOWSKA
WARSZAWA 2002
Tytu� orygina�u: IN THE HOUR BEFORE MIDNIGHT
Copyright (c) Jack Higgins 1969
Copyright (c) for the Polish edition by Wydawnictwo Albatros A. Kury�owicz 2002
Copyright (c) for the Polish translation by Ewa Penksyk-Kluczkowska 2002
Redakcja: Teresa Kowalewska
Ilustracja na ok�adce: Jacek Kopalski
Projekt graficzny ok�adki: Andrzej Kury�owicz
ISBN 83-88087-98-3
Dystrybucja:
Firma Ksi�garska Jacek Olesiejuk Kolejowa 15/17, 01-217 Warszawa tel./fax (22)-631-4832, (22)-632-9155 e-mail:
[email protected]
www.olesiejuk.pl Wydawnictwo L & L/Dzial Handlowy
Ko�ciuszki 38/3, 80-445 Gda�sk tel. (58)-520-3557, fax (58)-344-1338
Sprzeda� wysy�kowa: merlin.com.pl/Dzia� Obs�ugi Klienta
Gara�owa 7, 02-651 Warszawa
tel. (22)-607-7993, (22)-607-7996, fax (22)-607-7992
e-mail:
[email protected]
www.merlin.pl
WYDAWNICTWO ALBATROS ANDRZEJ KURY�OWICZ
fax: (22)-842-9867
adres dla korespondencji:
skr. poczt. 55, 02-792 Warszawa 78
Warszawa 2002. Wydanie I
Sk�ad: Laguna Druk: OpolGraf S.A., Opole
Dla Kena i Janet Swinhoe -oraz dla Amy
Musia� umrze� w nocy, ale ja zda�em sobie z tego spraw� dopiero w gor�czce dnia.
Nawet nie �mierdzia� zgnilizn�, co i tak nie mia�o znaczenia. W tym miejscu umiera�o wszystko - tylko nie ja, Stacey Wyatt, mistrz sztuki przetrwania. Kiedy� powita�bym �mier� jak przyjaciela i by�bym sk�onny do wsp�pracy, ale to by�o dawno temu - zbyt dawno. Teraz czeka�em w otch�ani w�asnej wyobra�ni, uodporniony na wszystko, co mogli mi zrobi�.
Od trzech dni by�em w Dziurze, nazywanej tak zar�wno przez wi�ni�w, jak i stra�nik�w: w miejscu ciemno�ci i piekielnej gor�czki, gdzie zapuszczasz korzenie we w�asnych odchodach i umierasz z braku powietrza.
Odk�d znalaz�em si� w obozie pracy w Fuad, po raz czwarty pos�ano mnie na d� i za ka�dym razem zbiega�o si� to w czasie z inspekcj� majora Husseiniego. W wojnie czerwcowej by� jednym z tysi�cy pokonanych na Synaju i wypuszczonych do domu, do kt�rego powlekli si� przez jedn� z najgorszych pusty� na Ziemi. Widzia�, jak ginie jego oddzia�, jak wok� niego ludzie setkami umieraj�
z pragnienia, jak s�o�ce wypala im m�zgi, w gor�czce nie do zniesienia. Po tych wydarzeniach pozosta�a mu nienawi�� do Izraela, kt�ra rozwin�a si� w jak�� paranoj�.
Zdawa�o mu si�, �e wsz�dzie widzi �yd�w, nieustanne zagro�enie bezpiecze�stwa Egiptu. A skoro ja by�em wrogiem jego kraju, os�dzonym i skazanym za dzia�alno�� wywrotow�, to tak�e musia�em by� �ydem, tylko jako� zdo�a�em ukry� ten fakt przed s�dem.
W lipcu poprzedniego roku niedu�� �odzi� motorow� przywioz�em z Krety �adunek z�ota dla d�entelmena z Kairu, kt�ry mia� spotka� si� ze mn� na pla�y w Ras el Kanayis. By�a to cz�� z�o�onego procesu wymiany, kt�ry gdzie� komu� mia� przynie�� fortun�. Nigdy w�a�ciwie si� nie dowiedzia�em, co zawiod�o, ale nagle na wodzie pojawi�o si� kilka �cigaczy stra�y przybrze�nej, a na pla�y p� kompanii piechoty. By�a to dla nas du�a niedogodno��. Gospodarka pa�stwa wzbogaci�a si� o p� tony z�ota, a John Smith, nieznany ameryka�ski obywatel, poszed� siedzie� na siedem lat.
Po sze�ciu miesi�cach sp�dzonych w wi�zieniu miejskim zosta�em przeniesiony do Fuad, wioski rybackiej po�o�onej dziewi��dziesi�t mil od Aleksandrii. By�o nas tam oko�o trzydziestu, wi�kszo�� politycznych skazanych na roboty drogowe w kajdanach, chocia� my akurat budowali�my now� przysta�. Pilnowa�o nas kilku rekrut�w i cywilny nadzorca, niejaki Tufik, wielki, t�usty facet, kt�ry mocno si� poci� i wci�� si� u�miecha�. Mia� dwie �ony i o�mioro dzieci i traktowa� nas z nadzwyczajn� -zwa�ywszy na okoliczno�ci - delikatno�ci�, chocia� my�l�, �e po prostu obiecano mu premi�, je�li sko�czymy w lipcu. To za� znaczy�o, �e potrzebowa� wszystkich robotnik�w i nie chcia�, �eby mu ktokolwiek umar�.
M�czyzna, kt�ry tej nocy odszed� do lepszego �wiata, by� przypadkiem szczeg�lnym, Beduinem z po�udnia kraju. Wci�� pr�bowa� ucieka�; dzikie, dumne zwierz�, kt�re wszystkie noce swego �ycia sp�dzi�o pod go�ym niebem. Dla niego ka�de wi�zienie oznacza�o wyrok �mierci i wszyscy - nawet Tufik - zdawali sobie z tego spraw�. Liczy�a si� jednak og�lna dyscyplina i Beduin trafi� dla przyk�adu do Dziury. By� ju� tam tydzie�, kiedy do niego do��czy�em.
Wok� szyi mia�em co� w rodzaju zamkni�tej na k��dk� drewnianej u�dzienicy, do kt�rej na wysoko�ci ramion �a�cuchem przykuto moje nadgarstki. W w�skim pomieszczeniu nie mo�na by�o si� w tym ani po�o�y�, ani nawet sta�, bo u�dzienica klinowa�a si� mi�dzy chropowatymi �cianami, bole�nie szarpi�c moj� szyj�. Siedzia�em wi�c w gor�czce, unosz�c si� w swojej otch�ani. Czyta�em ulubion� ksi��k� strona po stronie, a kiedy to przestawa�o wystarcza�, powraca�em do kursu samoanalizy. Zaczyna�em od dzieci�stwa, od najwcze�niejszych wspomnie� -Przystani Wyatta dziesi�� mil od Cape Cod i rodziny mojego ojca, kt�ra nigdy mnie nie lubi�a, chocia� nie zdawa�em sobie z tego sprawy, dop�ki on sam nie zgin�� w Korei w 1953, kiedy mia�em dziesi�� lat. Dopiero wtedy sta�o si� dla mnie jasne, �e p�yn�ca we mnie krew Wyatt�w zosta�a splamiona, poniewa� moja matka jest Sycylijk�. Przenie�li�my si� wi�c na Sycyli�, do wielkiej, zimnej willi na klifie ponad morzem, na przedmie�ciach Palermo, do mojego dziadka, Vita Barbaccii, przed kt�rym m�czy�ni uchylali kapeluszy i kt�ry rozstawia� policj� jak figury szachowe, rzuca� gniewne spojrzenia i przyprawia� polityk�w o dr�enie.
Vito Barbaccia, capo mafia, Pan �ycia i �mierci...
W�a�nie analizowa�em studenckie lata na Harvardzie,
kiedy nad moj� g�ow� rozleg� si� huk, szcz�kn�� �a�cuch i ze zgrzytem rozsuni�to kamienie. Gdy podniesiono drewnian� klap�, do �rodka wp�yn�o s�oneczne �wiat�o, o�lepiaj�c mnie na chwil�. Zamkn��em oczy, a potem uchyli�em lekko powieki i patrzy�em przez delikatn�, z�ot� mgie�k�, kt�ra powiedzia�a mi, �e jest ju� p�ne popo�udnie.
Na skraju Dziury kuca� major Husseini o oliwkowej dziobatej twarzy, ma�y i pomarszczony, wysuszony przez s�o�ce Synaju, kt�re doprowadzi�o go do ob��du. Za nim sta�o kilku �o�nierzy, a w�r�d nich Tufik, sprawiaj�cy wra�enie bardzo nieszcz�liwego.
- No, �ydzie - powiedzia� major po angielsku, bo chocia� m�j arabski w ci�gu ostatnich dziesi�ciu miesi�cy sta� si� nawet zrozumia�y, Husseini uwa�a� za dyshonor u�ywanie j�zyka swoich ojc�w w rozmowie z kim� takim jak ja. Wsta� i roze�mia� si� pogardliwie. - Patrzcie na niego - machn�� r�k� na pozosta�ych. - Siedzi w swoich w�asnych odchodach, jak zwierz�. - Znowu spojrza� w d�. - Lubisz to, �ydzie? Lubisz siedzie� umazany w�asnym g�wnem?
- Nie jest tak �le, majorze - odpar�em po arabsku. -Gdy ma�pa spyta�a kiedy� Bodidharm�, czym jest Budda, mistrz odpowiedzia�, �e wysuszonym �ajnem.
Spojrza� na mnie z niedowierzaniem. By� tak oszo�omiony, �e r�wnie� zacz�� m�wi� po arabsku.
- O czym ty gadasz? - wykrztusi�.
- �eby to poj��, musia�by� mie� m�zg.
Problem w tym, �e m�wi�em po arabsku i wszyscy mnie zrozumieli. Sk�ra na jego policzkach napi�a si�, a oczy zw�zi�y. Odwr�ci� si� do Tufika.
- Wyci�gnij go. Powie� go na jaki� czas na s�o�cu. Zajm� si� nim, jak wr�c�.
10
- Jest na co czeka� - o�wiadczy�em i nie wiedzie� czemu za�mia�em si� s�abo.
Fuad by�o niewielkie; przy szerokim placu sta�o czterdzie�ci czy pi��dziesi�t ma�ych dom�w o p�askich dachach i rozsypuj�cy si� meczet, a w tym wszystkim niespe�na setka mieszka�c�w. By�o bardzo biedne, podobnie jak wi�kszo�� takich egipskich miasteczek, chocia� nowa przysta� mog�a to zmieni�. Morze by�o odleg�e o jakie� czterysta jard�w, niebieskie Morze �r�dziemne. Fajnie je podziwia�, le��c na pla�y w Antibes. Zanim usun�li moje dyby i przywi�zali mnie za nadgarstki do drewnianej szubienicy ustawionej na �rodku placu, rzuci�em na nie okiem.
To pewnie mia�o bole� i bola�oby w normalnych okoliczno�ciach, ale przez ostatnie miesi�ce tyle przeszed�em, �e b�l sam w sobie niewiele ju� dla mnie znaczy�. W najwi�kszym �arze dnia by�by dokuczliwy, ale nie teraz, p�nym popo�udniem. Odkry�em kiedy�, �e koncentruj�c si� na jakim� niezbyt odleg�ym przedmiocie, mo�na wprowadzi� si� w co� w rodzaju hipnozy, kt�ra sprawia, �e czas znacznie si� skraca.
Za posterunkiem stra�nik�w z pomalowanego na bia�o masztu sp�yn�a flaga Zjednoczonej Republiki Arabskiej, nieco dalej trzej m�czy�ni i ch�opiec sp�dzali z pustyni stado owiec licz�ce kilkaset sztuk. G�sta chmura py�u wzbita spod ich racic nios�a si� w stron� miasta jak k��b dymu i flaga na maszcie za�opota�a.
Wszystko to by�o bardzo biblijne, bardzo starotestamen-towe - poza tym, �e pastuszkowie nie�li bro� automatyczn�, co zapewne o czym� �wiadczy�o, chocia� nie by�em pewien o czym. Bo�e, ale� ja by�em wyczerpany. Zamkn�-
11
�em oczy i przez chwil� oddycha�em g��boko. Kiedy znowu je otworzy�em, nic si� nie zmieni�o. Ten sam plac, te same brudne ma�e domki, ten sam niesamowity brak ludzi. Woleli siedzie� w domach, kiedy Husseini by� w pobli�u.
Ze swojego biura wy�oni� si� Tufik z manierk� wody i skierowa� si� w moj� stron�. Z ka�dego pora jego sk�ry wyp�ywa� pot. Wdrapanie si� na star� skrzynk�, na kt�rej wcze�niej stali dwaj stra�nicy, kt�rzy mnie wieszali, wymaga�o od niego ogromnego wysi�ku, ale zrobi� to i wcisn�� szyjk� manierki mi�dzy moje z�by. Pozwoli� mi wypi� ma�y �yk, a reszt� wyla� na moj� g�ow�.
- Niech pan b�dzie rozs�dny, panie Smith, kiedy on wr�ci. Prosz� mi to obieca�. Je�li dalej b�dzie go pan denerwowa�, �le si� to dla pana sko�czy.
Patrzy� na mnie niespokojnie, ocieraj�c twarz wilgotn� chusteczk�. Ciekawe. Zwraca� si� do mnie per pan, co zdarzy�o mu si� po raz pierwszy, i martwi� si� o mnie -za bardzo si� martwi�. To nie mia�o za grosz sensu, ale zanim zdo�a�em si� nad tym zastanowi�, wr�ci� Husseini.
Jego land-rover rozp�dzi� owce, odleg�e teraz o sto jard�w, i zatrzyma� si� gwa�townie przed posterunkiem. Major wysiad� i skierowa� si� w moj� stron�. Stan�� jakie� dziesi�� jard�w ode mnie, podni�s� na mnie pe�en nienawi�ci wzrok, a potem odwr�ci� si� i wszed� na posterunek.
Owce wp�yn�y mi�dzy domy i przesz�y przez plac, kieruj�c si� do sadzawki z drugiej strony miasteczka. Ch�opiec, kt�rego zauwa�y�em wcze�niej, dziesi�cio- lub jedenastoletni, ma�y, ciemny i pe�en energii, biega� tam i z powrotem, gwi�d��c i klaszcz�c w d�onie, by pogoni� stado. Jego trzej towarzysze byli typowymi Beduinami w wy�wiechtanych szatach i burnusach, chroni�cych przed ci�kim kurzem wzbijanym przez owce.
12
Przeszli obok ze zwieszonymi g�owami, poganiaj�c energicznie stado, skupieni na swoich sprawach. Owcze dzwonki pobrz�kiwa�y w stoj�cym nieruchomo powietrzu. By�o bardzo cicho, a s�o�ce chyli�o si� nad horyzontem. Za p� godziny ca�a ta zgraja zako�czy sw�j dzie� pracy i wr�ci z przystani.
Owce walczy�y o najlepsze miejsca przy wodopoju, a pastuchowie przykucn�li pod �cian�, przygl�daj�c si� im. Po chwili otworzy�y si� drzwi posterunku i pojawi� si� w nich Husseini. Ruszy� ku mnie z dwoma �o�nierzami depcz�cymi mu po pi�tach. Kiedy mnie odci�li, spad�em na ziemi�, zwini�ty w k��bek. Husseini co� powiedzia�, ale nie zrozumia�em co. �o�nierze podnie�li mnie i poprowadzili mi�dzy sob� przez plac do domu Tufika.
T�u�cioch mieszka� sam, je�li nie liczy� starej kobiety, kt�ra przychodzi�a mu gotowa� i pra�. Mieszkanie s�u�y�o jednocze�nie za biuro. Sta�o tu biurko z �aluzjowym zamkni�ciem, dwa drewniane krzes�a i st�. Major rzuci� jaki� rozkaz i �o�nierze posadzili mnie na jednym z krzese�, mocno zwi�zuj�c moje ramiona.
Wtedy zobaczy�em jego bicz - s�dz�c z wygl�du, by� to prawdziwy bicz ze sk�ry nosoro�ca, gwarantuj�cy zdarcie sk�ry do ko�ci. Husseini zdj�� kurtk� munduru i zacz�� powoli zakasywa� r�kawy. Tufik patrzy� na to przera�ony i poci� si� jeszcze mocniej ni� zwykle. Dwaj �o�nierze stan�li pod �cian�, a major podni�s� bicz.
- No, �ydzie - wycedzi�, obur�cz zginaj�c go w kab-��k. - Na pocz�tek tuzinek, a potem zobaczymy.
- Majorze Husseini - powiedzia� jaki� g�os po angielsku.
Husseini odwr�ci� si� gwa�townie, a ja podnios�em g�ow�. W drzwiach sta� jeden z pastuch�w. Praw� r�k�
13
si�gn�� do burnusa i �ci�gn�� go, ods�aniaj�c ogorza�� twarz i usta, kt�re zawsze wygl�da�y, jakby za chwil� mia�y rozja�ni� si� w u�miechu, ale rzadko to czyni�y, i szare oczy, zimne jak woda w g�rskim strumieniu.
- Sean? - wykrztusi�em zaskoczony. - Sean Burke? Czy to naprawd� ty?
- A kt� by inny, Stacey?
Spod szaty wynurzy�a si� jego lewa r�ka, uzbrojona w browning. Pierwsza kula trafi�a Husseiniego w rami�, obracaj�c go. Mog�em spojrze� mu w twarz, kiedy umiera�. Druga odstrzeli�a ty� jego g�owy i rzuci�a go o �cian�.
Dwaj �o�nierze gapili si� na Burke'a g�upkowato, coraz szerzej otwieraj�c oczy, automaty wci�� zwisa�y im z ramion. I tak umarli, kiedy karabin maszynowy �ci�� ich dwiema d�ugimi seriami.
Zapad�a cisza, kt�r� przerwa� Tufik, z trudem wypowiadaj�c s�owa:
- Martwi�em si�, okropnie si� martwi�em. My�la�em, �e nie przyjdziecie, �e mo�e co� si� nie uda�o.
Burke go zignorowa�. Podszed� powoli do mnie i pochyli� si�.
- Stacey? - powiedzia� cicho i lew� r�k� delikatnie dotkn�� mojego policzka. - Stacey?
Na jego twarzy odmalowa� si� b�l - co�, czego nigdy wcze�niej nie widzia�em, a potem ten straszliwy, zab�jczy gniew, z kt�rego tak s�yn��.
- Co mu zrobi�e�? - zapyta� Tufika. Nadzorca szeroko otworzy� oczy.
- Co ja mu zrobi�em, effendi? Ale� to dzi�ki mnie jego uwolnienie by�o mo�liwe.
- W�a�nie doszed�em do wniosku, �e nie podobaj� mi si� twoje warunki finansowe.
Browning wysun�� si� do przodu. Tufik krzykn��
14
z przera�enia i schowa� si� w k�cie. Pokr�ci�em g�ow� i powiedzia�em s�abym g�osem:
- Zostaw go w spokoju, Sean, mog�em wygl�da� gorzej. Zabierz mnie tylko st�d.
Browning ponownie znikn�� w fa�dach szaty. Tufik opad� na kolana i rozp�aka� si�.
Domy�li�em si�, kim byli pozostali dwaj pastuchowie. Pi�t Jaeger, Po�udniowoafryka�czyk, jeden z niewielu ocala�ych z naszej kampanii w Katandze, i Legrande, by�y cz�owiek O AS, kt�rego Burke zrekrutowa� w Stan-leyyille, gdzie odtwarzali�my nasz� formacj�. Jaeger usiad� za kierownic� land-rovera Husseiniego, a Legrande pom�g� Burke'owi wsadzi� mnie na tylne siedzenie. Nikt nie m�wi� zbyt wiele - najwyra�niej operacja trzyma�a si� jakiego� grafiku czasowego.
Fuad nadal by�o ciche jak gr�b. Wyjechali�my na drog�, mijaj�c kolumn� wi�ni�w wracaj�cych do obozu.
- Szybko wam posz�o - wymamrota�em. Burke skin�� g�ow�.
- Czas nas ponagla. Ale o nic si� nie martw.
Mil� dalej Jaeger zjecha� z drogi i przez piaszczyste wydmy dojecha� na skraj szerokiej, p�askiej pla�y. Gdy zatrzyma� samoch�d, dobieg� nas d�wi�k jakiego� innego silnika i znad morza wy�oni� si� samolot, lec�cy jakie� dwie�cie-trzysta st�p nad wod�. Legrande wyci�gn�� rakietnic� i wystrzeli� flar�, a samolot skr�ci� ostro i wykona� precyzyjne l�dowanie.
Kiedy maszyna podko�owa�a ku nam, stwierdzi�em, �e to cessna. Nie by�o czasu, �eby sta� po pr�nicy. Gdy otworzy�y si� drzwi kabiny, natychmiast poci�gn�li mnie do przodu i wepchn�li do �rodka. Za mn� wsiad�a reszta
15
i kiedy Legrande zabezpiecza� drzwi, cessna skr�ca�a ju� na wiatr.
Burke przystawi� mi flaszk� do ust, a ja zakrztusi�em si�, kiedy brandy rozla�a si� po moim prze�yku. Po chwili przesta�em kas�a� i u�miechn��em si� s�abo.
- Gdzie teraz, pu�kowniku? - zapyta�em.
- Pierwszy przystanek to Kreta - odpar�. - B�dziemy tam za godzin�.
Wzi��em od niego butelk� i znowu �ykn��em, po czym odchyli�em si� w siedzeniu, a ciep�a i cudowna jasno�� zala�a moje cia�o. �ycie znowu si� zacz�o, tylko o tym by�em w stanie my�le�. Kiedy cessna podnios�a si� w powietrze i skr�ci�a nad morze, s�o�ce zgas�o za horyzontem i zapad�a noc.
Po raz pierwszy spotka�em Seana Burke'a w Lourenco Marques w portugalskim Mozambiku na pocz�tku 1962 roku, w knajpie nad wod� o nazwie "�wiat�a Lizbony". W tym czasie gra�em na fortepianie - ta umiej�tno�� by�a jednym z bardziej praktycznych produkt�w ubocznych mojej kosztownej edukacji, i teraz go wykorzystywa�em.
Z powod�w, kt�re w tej Chwili nie s� istotne, w bardzo zaawansowanym wieku dziewi�tnastu lat zosta�em w�drowcem. Zmierza�em z Kairu do Kapsztadu w niespiesznie pokonywanych etapach. Znalaz�em si� w Lourenco Marques, poniewa� tylko dot�d wystarczy�o mi pieni�dzy na przejazd przybrze�nym parowcem w Mombasie. Nie zmartwi�o mnie to za bardzo. By�em m�ody i zdolny i tak zapami�tale ucieka�em od przesz�o�ci, �e zastanawia�em si� jedynie nad tym, co nast�pnego dnia odkryj� za horyzontem.
Tak czy owak, Lourenco Marques dosy� mi si� podoba�o. Mia�o pewien barokowy urok i - przynajmniej w tamtych czasach - zupe�nie nie by�o tu rasowych napi��, kt�re zauwa�y�em wsz�dzie indziej w Afryce.
Cz�owiek, kt�ry prowadzi� "�wiat�a Lizbony", nazywa�
17
si� Coimbra. By� chudym, truposzowatym Portugalczy-kiem, kt�ry interesowa� si� tylko jednym - pieni�dzmi. O ile zdo�a�em si� zorientowa�, macza� palce niemal we wszystkim i nie mia� absolutnie �adnych skrupu��w. Czegokolwiek chcia�e�, Coimbra m�g� to dla ciebie zdoby� za odpowiedni� cen�. Mia� tak�e najlepsz� kolekcj� dziewcz�t na wybrze�u.
Zauwa�y�em Burke'a, kiedy tylko wszed�, zreszt� dzi�ki imponuj�cej budowie cia�a zawsze chyba musia� przyci�ga� uwag�. Zapewne to w�a�nie najbardziej w nim uderza�o - emanowa� fizyczn� sprawno�ci� i kontrolowan� si��, kt�ra powodowa�a, �e ludzie usuwali mu si� z drogi nawet w takim miejscu jak to.
Ubrany by� w filcowy kapelusz, kurtk� my�liwsk�, spodnie khaki i sanda�y. Jedna z dziewcz�t, kwarteronka
0 sk�rze koloru miodu i ciele, kt�re biskupa rzuci�oby na kolana, przesz�a obok niego, ko�ysz�c kusz�co biodrami. Ale Burke spojrza� przez ni�, jakby po prostu nie istnia�a,
1 poprosi� o drinka.
Dziewczyna mia�a na imi� Lola i gdyby�my byli dobrymi przyjaci�mi, powiedzia�bym mu, �e przepu�ci� cholernie dobr� okazj�. Ale by�oby to tylko takie pijackie gadanie - wtedy nie by�em do tego zbytnio skory i wydawa�o mi si� to niebezpiecznie niestosowne. Kiedy podnios�em wzrok, Burke sta� ze szklank� piwa w r�ku i patrzy� na mnie.
- Powiniene� to sobie odpu�ci� - powiedzia�, kiedy nala�em nast�pnego. - To ci nie przyniesie nic dobrego, przynajmniej nie w tym klimacie.
- M�j pogrzeb.
To chyba dobra odpowied�, pomy�la�em - na miar� twardego poszukiwacza przyg�d, kt�rym w naiwno�ci serca by�em we w�asnym wyobra�eniu. Przypi�em do
18
niego, jednak on odm�wi� mi spokojnie, z twarz� bez wyrazu. Kiedy podnios�em szklank� do ust, musia�em podj�� prawdziwy wysi�ek: whisky smakowa�a obrzydliwie. Zacisn��em wargi, pospiesznie odstawi�em szklank� i przycisn��em d�o� do ust.
Wyraz jego twarzy nie uleg� zmianie.
- Barman powiedzia� mi, �e jeste� Anglikiem -o�wiadczy�.
Ja pomy�la�em o nim dok�adnie to samo, by� mo�e z racji jego irlandzkiego pochodzenia, na kt�re bardziej wskazywa� styl wypowiedzi ni� akcent.
Pokr�ci�em g�ow�.
- Jestem Amerykaninem.
- Nie s�ycha� tego.
- Tak zwany okres s�owotw�rczy sp�dzi�em w Europie. Pokiwa� g�ow�.
- Pewnie nie umiesz gra� The Lark in the Clear Airl
- Owszem, umiem - odpar�em i wyprostowa�em si�, oddaj�c w ten spos�b ho�d tej pi�knej, starej irlandzkiej pie�ni ludowej.
Daleko mi by�o do Johna McCormacka, ale nie by�o tak �le, przynajmniej moim zdaniem. Kiedy sko�czy�em �piewa�, Burke pokiwa� g�ow�.
- Jeste� dobry, za dobry na to miejsce - o�wiadczy�.
- Dzi�ki - mrukn��em. - Nie b�dzie ci przeszkadza�, je�li zapal�?
- Powiem barmanowi, �eby przys�a� ci piwo - powiedzia�.
Wr�ci� do baru i chwil� p�niej jeden z pacho�k�w Coimbry klepn�� go w rami�. Po kr�tkiej wymianie zda� poszli razem na g�r�.
Lola podesz�a do mnie, ziewaj�c rozdzieraj�co. ::- Straci�a� �up - stwierdzi�em.
19
- Tego Anglika? - Wzruszy�a ramionami. - Widzia�am ju� takich. P�m�czyzna. Wielki we wszystkim poza tym, co trzeba.
Odesz�a, a ja zamy�li�em si� nad jej s�owami, graj�c powolnego bluesa. Wtedy by�em sk�onny uzna�, �e powiedzia�a to ot tak sobie albo z zawodowej urazy, uwa�aj�c, �e zrobiono jej afront. M�czyzna nie musia� by� homoseksualist� tylko dlatego, �e nie by� szczeg�lnie zainteresowany kobietami, chocia� ja nigdy nie uwa�a�em za cnot� niewykorzystywania ka�dej okazji do tego, co -przynajmniej moim zdaniem - by�o najwi�ksz� przyjemno�ci� w �yciu. Moja sycylijska po�owa bardzo wcze�nie odkry�a kobiety.
Dotar�em do ko�ca utworu i zapali�em papierosa. Z jakich� powod�w zapad�a chwila ciszy - ciszy, kt�rej czasami do�wiadcza si� w t�umie. Zdawa�o si�, �e wszyscy przestali rozmawia� i wszystko sta�o si� zadziwiaj�co zjawiskowe. Czu�em si� tak, jakbym nagle znalaz� si� na zewn�trz i patrzy� na zat�oczone pomieszczenie, w kt�rym wszystko porusza si� w zwolnionym tempie.
Co ja tu robi�em, na skraju czarnej Afryki? Dooko�a mnie wy�ania�y si� z dymu twarze - hebanowe, bia�e i w r�nych odcieniach br�zu. Zwyk�y mot�och, z kt�rym nic mnie nie ��czy�o opr�cz jednego - wszyscy od czego� uciekali�my.
Nagle stwierdzi�em, �e mam do��. Jakbym w pewnej chwili zobaczy� nie tyle samego siebie, kt�rym by�em w tamtej chwili, ale tego, kt�rym sta�bym si� wkr�tce -i nie spodoba�o mi si� to, co zobaczy�em. By�em zgrzany i lepki, pot la� si� spod moich pach, wi�c postanowi�em zmieni� koszul�. Teraz oczywi�cie wiem, �e szuka�em tylko jakiego� pretekstu, �eby p�j�� na g�r�.
M�j pok�j znajdowa� si� na trzecim pi�trze, apartamen-
20
ty Coimbry na drugim, a pod nimi by�y pokoje dziewcz�t. Wok� panowa�a cisza i gdy przystan��em na pocz�tku korytarza, poczu�em, �e znowu ogarnia mnie ten sam dziwny spok�j, kt�rego do�wiadczy�em ju� wcze�niej.
Kiedy us�ysza�em g�osy, wydawa�y si� do�� odleg�e. Ruszy�em w ich kierunku. Pierwsze drzwi prowadzi�y do jakiego� przedpokoju. Wszed�em ostro�nie i przysun��em si� do a�urowego parawanu, przez kt�ry przebija�y si� tysi�ce promieni �wiat�a.
Coimbra siedzia� przy swoim biurku, a jeden z jego goryli, Gilberto, sta� za nim z pistoletem. Herrara, cz�owiek, kt�ry przyprowadzi� tu Burke'a z knajpy, opiera� si� o drzwi ze skrzy�owanymi ramionami.
Burke sta� kilka jard�w od biurka, na lekko rozstawionych nogach, z d�o�mi w kieszeniach my�liwskiej kurtki. Widzia�em jego twarz z profilu. By�a kamienna.
- Chyba pan nie rozumie - m�wi� Coimbra. - Nikt nie jest zainteresowany pa�sk� propozycj�, i tyle.
- A moje pi�� tysi�cy dolar�w?
Coimbra wygl�da�, jakby za chwil� mia� straci� cierpliwo��.
- Mia�em powa�ne wydatki w tej sprawie... powa�ne wydatki - wycedzi�.
- Nie w�tpi�.
- Chyba pan wie, majorze, �e w interesach zdarzaj� si� takie rzeczy. Zawsze, trzeba by� przygotowanym do szybkiego odwrotu. A teraz musi mi pan wybaczy�. Moi ludzie odprowadz� pana. To niespokojna okolica i by�bym niepocieszony, gdyby przydarzy�o si� panu co� niedobrego.
- Nie w�tpi� - powt�rzy� Burke.
Gilberto u�miechn�� si� i poko�ysa� lugerem trzymanym w d�oni, a Burke zdj�� kapelusz i otar� twarz wierzchem prawej d�oni. Wygl�da� na zm�czonego.
21
Ale ja zobaczy�em to, czego oni nie mogli widzie�. Wewn�trz kapelusza tkwi� banker o kr�tkiej lufie, przytrzymywany spr�ynk�. Niemal w tym samym momencie Burke strzeli� do Gilberta, rzucaj�c go o �cian�, a potem odwr�ci� si� i wymierzy� w wycofuj�cego si� Herrar�.
- Nie radz� - powiedzia� ostrzegawczo.
Odwr�ci� Herrar� przodem do �ciany i przeszuka� go szybko. Coimbra, do ko�ca pe�en niespodzianek, otworzy� srebrne pude�ko na cygara i wyczarowa� stamt�d ma�y automacik.
Mia�em kiedy� przyjaciela, kt�ry nigdy nie gra� w golfa, ale kiedy zacz��, w ci�gu trzech miesi�cy zosta� wspania�ym zawodnikiem. Mia� po prostu smyka�k� do tej gry, tak jak niekt�rzy maj� dar do j�zyk�w, a inni mog� rywalizowa� z komputerem w liczeniu w pami�ci.
Pewnego pami�tnego niedzielnego popo�udnia w pierwszym miesi�cu mojego pobytu na Harvardzie jaki� kolega zabra� mnie do miejscowego klubu strzeleckiego. Nigdy w �yciu nie strzela�em z pistoletu, ale kiedy ten ch�opak w�o�y� mi do r�ki colta Woodsmana i powiedzia� mi, co mam robi�, do�wiadczy�em szczeg�lnego uczucia. Rewolwer sta� si� nagle cz�ci� mnie, a to, co wyczynia�em z nim w ci�gu godziny, wprawi�o wszystkich w zdumienie.
Tak wi�c by�em urodzonym strzelcem z jak�� niesamowit� smyka�k� do rewolwer�w, ale nigdy nie mierzy�em do cz�owieka. To, co wtedy si� wydarzy�o, wydawa�o si� tak naturalne, �e a� przera�aj�ce. Otworzy�em nagle drzwi, pad�em na kolana, chwyci�em le��cego na pod�odze lugera Gilberta i niemal w tym samym momencie strzeli�em Coimbrze w r�k�.
Burke odwr�ci� si�, na ugi�tych kolanach, jak tygrys gotowy do skoku, ze swoim rewolwerem w jednej d�oni
22
i pistoletem Herrary w drugiej. Chocia� wtedy nie zdawa�em sobie z tego sprawy, to, �e nie zastrzeli� mnie odruchowo, dobrze �wiadczy�o o jego samokontroli.
Rzuci� mi kr�tkie spojrzenie i pomy�la�em, �e zaraz si� u�miechnie. Zamiast tego jednak otworzy� drzwi, przez chwil� nas�uchiwa�, a potem je zamkn��.
- W tym miejscu ludzi obchodz� tylko ich w�asne sprawy - mrukn��em.
Burke podszed� powoli do biurka. Gilberto le�a� skulony pod �cian�, przeciskaj�c r�ce do klatki piersiowej, z k�cika ust s�czy�a mu si� krew. Oczy mia� otwarte, ale najwyra�niej by� w g��bokim szoku. Coimbra by� bardzo blady i trzyma� praw� d�o� pod lewym ramieniem, jakby chcia� powstrzyma� krwawienie. Burke przy�o�y� luf� swojego rewolweru do jego czo�a.
- Pi�� tysi�cy dolar�w.
Coimbra si� zawaha�, a ja powiedzia�em szybko:
- W orzechowym sekretarzyku za tymi drzwiami jest sejf.
Burke g�o�no odci�gn�� kurek rewolweru. Coimbra wyst�ka� z oci�ganiem:
- Klucz jest w pude�ku na cygara pod szuflad�.
- We� go - poleci� mi Burke. - Przynie� wszystko, co znajdziesz.
W kasetce, kt�r� postawi�em na biurku, by�o znacznie wi�cej ni� pi�� tysi�cy dolar�w, ale nigdy nie dowiedzia�em si�, ile dok�adnie. Burke wzi�� wszystko, r�wne paczki banknot�w znikn�y w przestronnych kieszeniach jego my�liwskiej marynarki.
- Zawsze trzeba by� przygotowanym do szybkiego odwrotu, czy nie tak powiedzia�e�, Coimbra?
Ale Coimbra nie odpowiedzia�; le�a� zemdlony na biurku. Herrara nadal sta� pod �cian� z roz�o�onymi
23
r�koma. Burke odwr�ci� si� i uderzy� go jakby mimochodem, trafiaj�c zaci�ni�t� pi�ci� w podstaw� czaszki. Herrara z j�kiem pad� na ziemi�.
Banker wr�ci� pod swoj� spr�ynk� wewn�trz kapelusza. Burke umie�ci� kapelusz na g�owie, poprawiaj�c jego rondo przed lustrem, a potem odwr�ci� si� twarz� do mnie.
- Pierwsza zasada w buszu - poinstruowa� mnie. -Id�, nie biegnij. Zapami�taj drog� do wyj�cia.
Wyszli�my bocznym wyj�ciem, kt�re zazwyczaj by�o otwarte - dla klient�w, kt�rzy chcieli mie� bezpo�redni dost�p do dziewcz�t, a nie �yczyli sobie rozg�osu. Ford truck sta� zaparkowany tu� za rogiem, za jego kierownic� drzema� Murzyn. Burke kaza� mi si��� z ty�u, powiedzia� co� do kierowcy i do��czy� do mnie.
Kiedy truck ruszy�, zapyta�em:
- Dok�d teraz?
- Stare wojskowe lotnisko w Carubie. Wiesz, gdzie to jest?
- Jestem w mie�cie dopiero od dw�ch tygodni. Tej pracy w "�wiat�ach Lizbony" nie traktowa�em jako celu swojej drogi �yciowej. Pr�bowa�em tylko zebra� pieni�dze na bilet do Kapsztadu.
- Z jakiego� szczeg�lnego powodu?
- Cz�owiek musi mie� cel w �yciu.
Przyj�� to chyba ca�kiem powa�nie, bo skin�� g�ow�.
- To by� niez�y strza� - zauwa�y� po chwili. - Gdzie si� tego nauczy�e�?
Kiedy mu to wyja�ni�em, by� wyra�nie zdziwiony. Wtedy jeszcze nie zdawa�em sobie sprawy, jak dobrze musia�em wypa��, poniewa� nie wiedzia�em, �e instynktownie zachowa�em si� jak profesjonalista, kt�ry pierwszy
24
pocisk zawsze kieruje w r�k� przeciwnika, wiedz�c, �e nawet umieraj�cy cz�owiek wci�� mo�e do niego strzeli�.
Przejechali�my przez rogatki miasta. Nie by�o tam ju� lamp ulicznych i spowi�y nas ciemno�ci. Po chwili Burke zapyta�, czy mam paszport.
Odruchowo si�gn��em po portfel.
- Tak, ale to chyba wszystko, co mam.
I wtedy, jakby dopiero teraz przysz�o mu to do g�owy, powiedzia�:
- Nazywam si� Burke. Sean Burke.
- Stacey Wyatt. - Zawaha�em si�, a potem zapyta�em: - Czy mi si� zdawa�o, czy Coimbra nazywa� pana majorem?
- Zgadza si�. Dwadzie�cia lat sp�dzi�em w armii brytyjskiej, w komandosach. Odszed�em w zesz�ym roku. Teraz dzia�am z pe�nomocnictwa rz�du w Katandze.
- Kongo?
- Formuj� specjaln� jednostk�, kt�ra ma pom�c w utrzymaniu porz�dku. Coimbra mia� mi znale�� kilku ludzi, ale dra� nawet nie pr�bowa�. Mam starego DC-3, kt�ry czeka na lotnisku, i nie mam nikogo, kto m�g�by nim polecie�.
- Opr�cz mnie.
Powiedzia�em to bez zastanowienia i nie mog�em ju� tych s��w cofn��, nawet gdybym chcia�. Z jednej strony powodowa�a mn� duma, ale tak�e co� jeszcze. Z jakiego� powodu potrzebowa�em aprobaty Burke'a. Przypuszczam, �e psychologowi analiza tej sytuacji nie sprawi�aby wiele trudu. Zbyt wcze�nie straci�em ojca i ca�� reszt� rodziny z jego strony. Teraz ci�ko pracowa�em nad tym, by wymaza� z pami�ci wypadki kilku ostatnich miesi�cy. Straci�em wtedy matk� i zosta�em z jedn� tylko osob� na
25
�wiecie, kt�ra naprawd� si� o mnie troszczy�a - moim dziadkiem. Jedyn� osob�, kt�r� ba�em si� kocha�. W moje my�li wdar� si� g�os Burke'a.
- M�wisz powa�nie? - zapyta�.
- Coimbra by� pierwszym cz�owiekiem, do kt�rego strzeli�em - o�wiadczy�em. - My�l�, �e powiniene� to wiedzie�.
- Cztery tysi�ce frank�w miesi�cznie - rzuci�. - ��cznie ze wszystkim.
- ��cznie z ochron�? S�ysza�em, �e tam jest do�� ci�ko.
Zmieni� si� teraz ca�kowicie, by� niemal zupe�nie inn� osob�. Roze�mia� si� w ciemno�ciach i obj�� mnie ramieniem.
- Naucz� ci�, Stacey, wszystkiego, co powiniene� wiedzie�. Przejdziemy Kongo od ko�ca do ko�ca i wyjdziemy, �miej�c si�, z kieszeniami pe�nymi z�ota.
Za horyzontem jak odleg�y werbel zagrzmia� grom i zacz�� pada� ci�ki, ciep�y deszcz, grzechocz�c o p��cienny dach. Powietrze by�o naelektryzowane. Rozpiera�o mnie podniecenie. My�l�, �e po prostu chcia�em by� taki jak on. Twardy, nieul�k�y, niezale�ny, zdolny zmierzy� si� z ca�ym �wiatem i wygra�.
Bo�e, ale� by�em wtedy szcz�liwy - po raz pierwszy od lat - kiedy truck telepa� si� przez noc, a moje nozdrza wype�nia� py� Afryki.
"�ajdaki Burke'a" - z takim okre�leniem wyskoczy� pewien pismak po naszym pierwszym rajdzie na Katang�. Stracili�my wtedy wielu ludzi, ale przeciwnicy stracili ich wi�cej, a gazetowe opowie�ci tylko wspomog�y rekrutacj�. Na chwil� wykreowa�y Burke'a na bohatera, a potem o nim zapomnia�y, ale do tego czasu utrwali�a si� nasza reputacja elitarnego korpusu. Teraz ju� ludzie sami si� zg�aszali i Burke m�g� przebiera� w kandydatach.
To by�y wspania�e dni - najlepsze, jakie kiedykolwiek prze�y�em. Ostre �ycie, ostry trening. Wtedy po raz pierwszy poczu�em swoj� si��, wypr�bowa�em swoj� odwag� i stwierdzi�em - podobnie jak zapewne wi�kszo�� ludzi - �e nawet kiedy si� boj�, mog� mimo wszystko i�� dalej, a to w ko�cu jest najwa�niejsze.
Burke'owi wci�� by�o ma�o. W chwili przerwy pomi�dzy kolejnymi naborami zmusi� nas nawet do treningu spadochronowego, zrzucaj�c nas nad lotniskiem Lumba ze starego de havillanda rapide'a. Miesi�c p�niej wykorzystali�my nasze nowe umiej�tno�ci w praktyce i skoczyli�my na misj� w Kasai, tu� pod nosem simb�w, miej-
scowych partyzant�w. Przedarli�my si� przez kilkaset mil nieprzyjaznego buszu i wyprowadzili�my z misji osiem zakonnic.
Dzi�ki tej ma�ej wycieczce Burke awansowa� na pu�kownika, a ja na kapitana. W tym samym czasie na Haryardzie by�bym mniej wi�cej na trzecim roku. Wiod�em niez�e �ycie, pe�ne akcji i pasji, a pieni�dze, zgodnie z obietnic� Burke'a, sp�ywa�y regularnie. Dwa lata p�niej ci z nas, kt�rzy zostali, musieli z trudem wygrzebywa� si� z tego, w co si� wpakowali�my.
Wbrew obiegowej opinii wi�kszo�� najemnik�w trafi�a do Konga z tych samych powod�w, dla kt�rych inni zaci�gali si� do Legii Cudzoziemskiej. Tak to ju� w �yciu jest. Widzia�em, co zosta�o z osadnik�w po�wiartowanych pi�� w tartaku. Zna�em te� najemnik�w, kt�rzy mieli zwyczaj pozbywa� si� wi�ni�w, wsadzaj�c ich do skrzynek po amunicji i wrzucaj�c do jeziora Kivu - i to tylko wtedy, gdy byli zbyt zm�czeni, by pos�u�y� si� nimi jako tarczami strzeleckimi.
Bardzo si� potem zmieni�em, ale Pi�t Jaeger nie zmieni� si� ani troch�. Pochodzi� z miasta po�o�onego w �rodku d�ungli p�nocnego Transwalu, gdzie wci�� wierzono, �e kafirowie nie maj� dusz, i by� jednym z nielicznych z pierwszego sk�adu komanda, kt�rzy prze�yli.
Nie by� rasist� - co wydawa�o si� dziwne, je�li zwa�y� na jego przesz�o��. Do��czy� do nas, poniewa� szansa na prze�ycie przygody i troch� pieni�dzy w kieszeni korzystnie kontrastowa�a z rodzinn� farm� i ojcem, w jednej r�ce nosz�cym Bibli�, a w drugiej pejcz, kt�ry r�wnie ch�tnie wypr�bowywa� na grzbiecie Pi�ta, jak i na plecach pracuj�cych dla niego kafir�w. Pi�t Jaeger zosta� z nami,
28
poniewa� uwielbia� Burke'a, poszed� wi�c za nim do tego piek�a i bez wahania zrobi�by to raz jeszcze.
Teraz obserwowa�em go w lustrze, kiedy starannie goli� moj� brod�. M�ody b�g o br�zowej sk�rze, z kr�tko ostrzy�onymi jasnymi w�osami. Spe�nienie marze� szef�w castingu, szukaj�cych aktor�w do roli m�odego oficera SS, ogarni�tego rozterkami sumienia i w ostatniej scenie po�wi�caj�cego si� dla dziewczyny.
W drzwiach pojawi� si� Legrande ze swoj� pozbawion� wyrazu twarz� wie�niaka i gauloise'em zwisaj�cym spod ci�kich w�s�w. Jak ju� m�wi�em, wi�kszo�� z tych, kt�rzy przybyli do Konga, trafi�a tam w poszukiwaniu przygody, ale by�y te� i wyj�tki - i takim wyj�tkiem by� Legrande. Strzelec OAS i bezlitosny zab�jca, przyjecha� do Konga, szukaj�c azylu, i pomimo mojego m�odego wieku okazywa� mi co� na kszta�t niech�tnego szacunku. Podejrzewam, �e zawdzi�cza�em to moim umiej�tno�ciom strzeleckim, a mo�e te� jakim� innym powodom.
Pi�t delikatnie zdj�� gor�cy r�cznik i odsun�� si�, a z lustra spojrza� na mnie jaki� obcy, z wyra�nie wybijaj�cymi si� ko��mi pos�pnej, pociemnia�ej od s�o�ca twarzy i z ciemnymi oczami, patrz�cymi gdzie� w niebyt. Kto� cichy i spokojny, pokornie czekaj�cy na rozw�j wydarze�.
- Troch� cia�a, to wszystko, czego ci brak - stwierdzi� Pi�t. - Potrzebne ci dobre jedzenie i mn�stwo czerwonego wina.
- I baba - doda� Legrande ze �mierteln� powag�. -Dobra baba, kt�ra zna si� na rzeczy. R�wnowaga we wszystkim.
- S�ysza�em, �e na Sycylii takich pe�no - mrukn�� Pi�t. Spojrza�em na niego ostro, ale zanim zd��y�em zapyta�,
co ma na my�li, z tarasu wesz�a jaka� kobieta i zawaha�a si� na nasz widok. Najwyra�niej by�a Greczynk� i mia�a
29
mo�e trzydzie�ci-trzydzie�ci pi�� lat. Trudno oceni� dok�adny wiek ch�opki. Mia�a mn�stwo smoli�cie czarnych w�os�w, kt�re sp�ywa�y jej na plecy, oliwkow� sk�r�, ledwie widoczne zmarszczki wok� oczu i mi�e spojrzenie.
Legrande i Pi�t wybuchn�li �miechem. Pi�t popchn�� Francuza ku drzwiom.
- Zostawiamy ci� z tym, Stacey.
Ich �miech przez chwil� odbija� si� s�abym echem w pokoju. Kobieta po�o�y�a na ��ku dwa czyste r�czniki i bia�� koszul�, u�miechn�a si� i powiedzia�a co� po grecku. Nie znam tego j�zyka, wi�c spr�bowa�em po w�osku, pami�taj�c, �e W�osi byli tu w czasie wojny. Ale w�oski nie wywo�a� reakcji, podobnie jak niemiecki.
Wzruszy�em bezradnie ramionami, a ona znowu si� u�miechn�a i z jakiego� powodu potarga�a mi w�osy, jakbym by� uczniakiem. Wci�� siedzia�em przed toaletk�, przy kt�rej goli� mnie Pi�t. Greczynka sta�a bardzo blisko, z piersiami na wysoko�ci mojej twarzy. Nie u�ywa�a perfum, ale tania, bawe�niana sukienka, kt�r� mia�a na sobie, by�a dopiero co wyprana i pachnia�a bardzo �wie�o, czysto i kobieco, nape�niaj�c mnie b�lem, o kt�rego istnieniu ju� zapomnia�em.
Przygl�da�em si� jej, jak przechodzi przez pok�j i wychodzi na taras, po czym odetchn��em g��boko kilka razy. Min�o du�o czasu, cholernie du�o czasu, od kiedy mia�em do czynienia z kobiet�, a Legrande jak zwykle wsadzi� palec prosto w ran�. Podnios�em si� z krzes�a i zacz��em si� ubiera�.
Willa by�a po�o�ona na zboczu wzg�rza, kilkaset st�p ponad bia�ym piaskiem pla�y. Kto� musia� wyda� niez�� fortun�, by przerobi� w ten spos�b wiejski dom.
30
Siedzia�em przy stole na skraju tarasu w gor�cym s�o�cu. Po chwili pojawi�a si� kobieta, nios�ca tac� z grejpfrutem i jajecznic� na bekonie oraz bardzo angielskim dzbankiem herbaty. Moje ulubione �niadanie. Burke pomy�la� o wszystkim. Nie s�dz�, �eby kiedykolwiek jakikolwiek posi�ek smakowa� mi tak jak ten - na tarasie z widokiem na Morze Egejskie, z wynurzaj�cymi si� z mg�y Cykladami gdzie� na p�nocy.
To wszystko mia�o jaki� dziwny posmak nierealno�ci i nagle przysz�o mi do g�owy koszmarne podejrzenie. Gdzie ja w�a�ciwie jestem? Tu czy w Dziurze?
Zamkn��em na chwil� oczy, a kiedy je otworzy�em, zobaczy�em, �e Burke patrzy na mnie uwa�nie.
Mia� na sobie wyblak�� kurtk� my�liwsk� i spodnie khaki, stary filcowy kapelusz rzuca� cie� na jego twarz. W r�ku trzyma� karabin Martini kalibru .22.
- Nie wychodzisz z wprawy, co? - powiedzia�em. Skin�� g�ow�.
- Strzelam do wszystkiego, co si� rusza. Wspania�y poranek. Jak si� czujesz?
- Znacznie lepiej. Doktor, kt�rego przys�a�e�, zaaplikowa� mi kilka doskona�ych lek�w. I dzi�ki za �niadanie. Pami�ta�e�.
- Na tyle ci� ju� znam - odpar� i u�miechn�� si� tym swoim rzadko pojawiaj�cym si� u�miechem, kt�ry zdawa� si� niemal roztapia� to co� mro�nego, tkwi�cego w �rodku.
Widz�c go tu w filcowym kapeluszu i my�liwskiej koszuli, znowu przypomnia�em sobie nasze pierwsze spotkanie w Mozambiku. Wygl�da� niemal tak samo -budowa zapa�nika wagi ci�kiej i energia cz�owieka o po�ow� m�odszego -jednak co� si� zmieni�o: odrobin�, ale widocznie.
Po pierwsze, pod oczyma mia� worki i zaostrzy�y si�
31
rysy jego twarzy. Gdyby to by� ktokolwiek inny, powiedzia�bym, �e pije za du�o, ale w�dka nigdy go nie poci�ga�a, podobnie zreszt� jak kobiety, skoro ju� jeste�my przy tym temacie. Ledwie tolerowa� moje potrzeby dotycz�ce obu tych zagadnie�.
Najwi�kszy szok prze�y�em, kiedy usiad� i zdj�� okulary przeciws�oneczne. Jego oczy, te pi�kne szare oczy, by�y teraz puste, jakby przys�oni�te nieprzejrzyst� b�on� oboj�tno�ci. Kiedy w obozie pracy w Fuadzie zab�ysn�� w nich gniew, przez kr�tk� chwil� widzia�em dawnego Seana Burke'a. Teraz jednak mia�em wra�enie, �e patrz� na cz�owieka, kt�ry sta� si� obcy dla siebie samego.
Nala� fili�ank� kawy, wyj�� paczk� papieros�w i zapali� jednego. Nigdy wcze�niej nie widzia�em, �eby pali�. R�ka trzymaj�ca papierosa dr�a�a leciutko.
- Od czasu, kiedy mnie ostatnio widzia�e�, Stacey, dorobi�em si� kilku wad - mrukn��.
- Na to wygl�da.
- Bardzo �le tam by�o?
- Z pocz�tku nie. Wi�zienie w Kairze by�o nie gorsze od innych na �wiecie. Ale ten ob�z pracy by� fatalny. Od czasu Synaju Husseini mia� chyba co� z deklem. My�la�, �e pod ka�dym ��kiem siedzi �yd.
Wygl�da� na zaintrygowanego, wi�c wyja�ni�em, o czym m�wi�. Kiedy sko�czy�em, skin�� g�ow�.
- Widzia�em ju�, jak ludziom tak odpala�o.
Nasta�a chwila ciszy, jakby zastanawia� si�, co powiedzie�. Nala�em sobie kolejn� fili�ank� herbaty i pocz�stowa�em si� jego papierosem. Dym uderzy� mi w gard�o jak kwas i zakrztusi�em si�.
Sean zerwa� si� natychmiast.
- Co jest? Co si� sta�o? - zapyta� z niepokojem. Zdo�a�em z�apa� oddech i unios�em papierosa.
32
- Tam musia�em obej�� si� bez tego, wi�c ten smakuje jak najpierwszy w �yciu. Nie martw si�, nic mi nie b�dzie.
- Ale po co znowu zaczyna�!
Zaci�gn��em si� po raz drugi i wyszczerzy�em z�by w u�miechu.
- Staruszek Wolter mia� racj�. S� takie przyjemno�ci, dla kt�rych warto skr�ci� �ycie.
Zmarszczy� brwi i wyrzuci� swojego papierosa za balustrad�, jakby przyznanie mi s�uszno�ci by�o ca�kowicie sprzeczne z jego w�asnymi pogl�dami. Dla niego m�czyzna - prawdziwy m�czyzna - by� ca�kowicie samowystarczalnym, zdyscyplinowanym stworzeniem, kontroluj�cym swoje otoczenie i odpornym na wszelkie pokusy, na wszelkie obsesyjne potrzeby.
Siedzia� tu teraz, wci�� z lekkim wyrazem dezaprobaty na twarzy, wpatrzony w przestrze�, a ja obserwowa�em go. Sean Burke, najlepszy, najdoskonalszy wojownik, jakiego w �yciu zna�em. Wspania�y �o�nierz, Achilles bez pi�ty, a jednak i on gdzie� tam w �rodku mia� jakie� otch�anie. Jak ju� m�wi�em, rzadko si� u�miecha�, jakby jakie� mroczne wydarzenie, kt�re dotkn�o go w przesz�o�ci, nadal w nim tkwi�o. Jego duchowym domem wci�� by�a armia, prawdziwa armia, tego by�em pewien -i wedle wszelkich regu� powinien w niej zrobi� osza�amiaj�c� karier�.
W czasie kr�tkiej chwili s�awy w Kongu gazety przekopa�y gruntownie jego przesz�o��. Urodzi� si� w Eire, jako syn anglo-irlandzkiego protestanckiego ministra, kt�ry swego czasu walczy� z zapa�em za Republik�. Podczas drugiej wojny �wiatowej jako siedemnastolatek do��czy� do Stra�y Irlandzkiej i szybko zosta� przeniesiony do Regimentu Komandos�w. Szybko te� dosta� M.C. jako m�ody porucznik pod Arnhem, a w Malai jako kapitan
33
I
dosta� D.S.O. i awans na majora. Dlaczego wtedy zrezygnowa�? Brakowa�o oficjalnego wyja�nienia, kt�re mia�oby jakikolwiek sens. Sam Burke powiedzia� wtedy, �e armia po prostu sta�a si� zbyt nudna. Ale w pewnej gazecie pojawi� si� pe�en niedom�wie� i insynuacji artyku�, kt�ry podsuwa� inne wyja�nienie - �e grozi� mu s�d wojenny, �e nie zrezygnowa�, ale zosta� wydalony z armii i ca�kowicie poha�biony. Znowu przypomnia�em sobie nasze pierwsze spotkanie w "�wiat�ach Lizbony". Co o nim wtedy powiedzia�a Lola? P�m�czyzna. Wielki we wszystkim opr�cz tego, co trzeba. Ca�kiem mo�liwe. Wszystko by�o mo�liwe na tym najgorszym ze wszystkich mo�liwych �wiat�w.
Moje prawdziwe ja nie mog�o jednak zaakceptowa� tej my�li w poranek taki jak ten. �wiat by� pi�kny, ten �wiat poza Dziur�, by� pe�en ciep�a, powietrza i �wiat�a, s�odkich d�wi�k�w, s�o�ca i kolor�w o�lepiaj�cych m�zg.
Sean wsta� i przechyli� si� przez balustrad�, wygl�daj�c na morze.
- Niez�e miejsce, co? Skin��em g�ow�.
- Do kogo nale�y? - zapyta�em.
- Do faceta nazwiskiem Hoffer. Karl Hoffer.
- A kim on jest?
- Austriackim finansist�.
- Nie mog� powiedzie�, �ebym o nim s�ysza�.
- Nie mo�esz. Nie jest entuzjast� gazetowych- publikacji.
- Jest bogaty?
- Jest milionerem, ale to wedle moich standard�w, a nie twoich, jankeskich. To w�a�nie jego z�oto przewozi�e� tej nocy, kiedy Egipcjanie ci� dorwali.
By�a to interesuj�ca wiadomo��. Milioner i finansista,
kt�ry oddaje si� drobnemu szmuglowi z�ota na boku, jest raczej rzadkim zjawiskiem. Herr Hoffer wygl�da� na cz�owieka o nieograniczonych mo�liwo�ciach.
- Gdzie on teraz jest?
- W Palermo - odpar� Burke, a w jego g�osie pojawi�o si� jakie� o�ywienie, jakbym pytaj�c o to, u�atwi� mu zadanie.
Mo�e to t�umaczy�o uwag� Pi�ta o dziewczynach z Sycylii.
- Kiedy zabrali�cie mnie do samolotu, zapyta�em, dok�d lecimy - powiedzia�em - a ty o�wiadczy�e�, �e pierwszym przystankiem jest Kreta. Pewnie drugim jest Sycylia?
- Sto tysi�cy dolar�w w czterech ratach plus wydatki, Stacey - o�wiadczy�, po czym usiad� z powrotem i przechyli� si� przez st�. Tak ciasno spl�t� d�onie, �e pobiela�y mu k�ykcie. - Co ty na to?
- Za kontrakt? - zapyta�em. - Kontrakt na Sycylii? Skin�� g�ow�.
- Robota najwy�ej na tydzie�. Z tob� bez trudu sobie / ni� poradzimy.
Wszystko zacz�o mi si� uk�ada� w g�owie.
- M�wi�c o mnie, masz na my�li mnie jako Sycylijczyka, prawda?
- Oczywi�cie. - Kiedy by� podekscytowany, jego irlandzkie pochodzenie wy�azi�o z niego jak �mietanka wyp�ywaj�ca na powierzchni� mleka. - Z twoim sycylijskim pochodzeniem musi nam si� uda�. Bez ciebie, uczciwie przyznam, pewnie nie mieliby�my szansy.
- Bardzo interesuj�ce - mrukn��em. - Ale powiedz mi co�, Sean... Czy siedzia�bym tu w tej chwili, gdyby nie trafi� ci si� ten sycylijski biznes? Gdyby� mnie nie potrzebowa�?
34
35
Popatrzy� na mnie Wygl�da� jak motyl przyszpilony do tablicy kolekcjonera. Pr�bowa� co� powiedzie�, ale nie uda�o mu si�.
- Ty draniu - sykn��em. - Mo�esz wsadzi� sobie w dup� te sto tysi�cy dolar�w.
Jego d�onie roz��czy�y si�, a sk�ra na twarzy powlek�a si� mleczn� biel�. Co� drgn�o w tych szarych oczach.
- Przeszli�my d�ug� drog� od "�wiate� Lizbony", prawda, pu�kowniku? - powiedzia�em, a potem wsta�em, nie czekaj�c na jego odpowied�, i zostawi�em go tam.
W zimnym cieniu mojej sypialni zala�a mnie z�o��. R�ce zacz�y mi si� trz��� i poczu�em, �e ca�� twarz mam zlan� potem, wi�c otworzy�em g�rn� szuflad� toaletki w poszukiwaniu chusteczki. Zamiast niej znalaz�em pistolet - taki sam, jaki zwykle nosi�em, replik� tego, kt�rego tamtej nocy tysi�ce lat temu pozbawili mnie Egipcjanie - smith & wesson kalibru .38 special z dwucalow� luf� i kabur�.
Przymocowa�em go do pasa z przodu po prawej stronie, wci�gn��em znalezion� za drzwiami lnian� kremow� marynark� i wsun��em do kieszeni paczk� naboi.
W living roomie znalaz�em tali� kart, co oznacza�o, �e Legrande i Pi�t s� gdzie� w pobli�u. Wyszed�em, kieruj�c si� �cie�k� w d� zbocza, do bia�ej pla�y poni�ej. Napi�cie powoli ust�powa�o. Nadszed� czas, �eby sprawdzi�, czy niczego nie zapomnia�em.
W normalnej walce ka�dy �o�nierz zawsze woli mie� przy sobie dobry karabin ni� rewolwer. Wbrew temu, co pokazuj� w westernach, bro� kr�tka nie jest zbyt u�yteczna na odleg�o�� powy�ej pi��dziesi�ciu jard�w i wi�kszo�� ludzi z dziesi�ciu krok�w nie trafi�aby z niej nawet w drzwi stodo�y.
Nie ma jednak najmniejszych w�tpliwo�ci, �e dla kogo�, kto naprawd� zna si� na rzeczy, w bezpo�rednim starciu najlepszy jest dobry rewolwer lub pistolet.
Swego czasu moj� ulubion� spluw� by� automatyczny browning P35, obecnie standardowe wyposa�enie British Army - przede wszystkim z tego powodu, �e mog�em odda� z niego trzyna�cie strza��w bez prze�adowania. W automatach jest jednak mn�stwo drobiazg�w, kt�re mog� zawie��. Nie widzia�em nigdy �adnego profesjonalnego strzelca, kt�ry wybra�by automat.
W zasadzce w Kimpali zaatakowa� mnie rozp�dzony jak poci�g ekspresowy simba z trzystopow� maczet� w prawej r�ce. Strzeli�em do niego, jednak iglica uderzy�a w niewypa�. W rewolwerze b�benek po prostu
37
obr�ci�by si� dalej, ale to by� pistolet. Zaci�� si� i m�j czarnosk�ry przyjaciel dalej na mnie lecia� z ob��dem w oczach.
Sp�dzili�my par� minut, walcz�c na ziemi, i wspomnienie tych chwil wraca�o do mnie p�niej przez jaki� czas. Od tego czasu by�em zdeklarowanym rewolwerowcem. Je�li zostawisz jedn� komor� pust� dla bezpiecze�stwa, masz tylko pi�� naboj�w, ale w zamian zyskujesz ca�kowit� niezawodno��.
Kiedy zszed�em na pla��, by�o cicho i spokojnie, morze wygl�da�o jak niebieskozielone lustro, a s�o�ce przypieka�o tak silnie, �e ska� nie spos�b by�o dotkn��, tak by�y rozgrzane. �wiat�o odbija�o si� od bia�ego piasku, zamazuj�c kszta�ty i o�lepiaj�c.
Zdj��em marynark� i za�adowa�em smith & wessona pi�cioma nabojami. Potem zwa�y�em go w lewej i prawej d�oni. Ten rytua� by� pocz�tkiem pracy. �ar przepala� cienkie podeszwy moich but�w, pra�y� moje plecy, stawa� si� cz�ci� mnie, tak jak by� ni� ten rewolwer z uchwytem idealnie pasuj�cym do mojej d�oni. Nie by�o w nim nic specjalnego, �adnej rze�bionej na zam�wienie r�koje�ci czy podpi�owanego spustu. Zwyk�a fabryczna, pierwszorz�dna �mierciono�na bro�, zupe�nie jak Stacey Wyatt.
Wyj��em tali� kart i ustawi�em pi�� w jednym rz�dzie na kraw�dzi bazaltowej ska�y, po czym odmierzy�em pi�tna�cie krok�w. Kiedy� potrafi�em strzeli� w p� sekundy pi�� razy z tej odleg�o�ci, ale od tamtych czas�w wiele si� wydarzy�o. Przykucn��em, odwiod�em kurek i strzeli�em, trzymaj�c rewolwer w wyci�gni�tej r�ce na wysoko�ci klatki piersiowej. Echa wystrza��w zamar�y na oleistym morzu. Prze�adowa�em bro� i podszed�em do ska�y.
38
Dwa trafienia na pi��. Co prawda pozosta�e trzy kule nie pad�y zbyt daleko od celu, ale i tak nie by� to dobry wynik. Wr�ci�em na poprzednie miejsce, przybra�em pozycj� strzeleck�, z rewolwerem przy lewym oku, i wypali�em kolejno do pi�ciu kart.
Zgodnie ze swoimi oczekiwaniami trafi�em wszystkie. Ustawi�em nowe karty i znowu spr�bowa�em. Tym razem opr�ni�em magazynek znacznie szybciej.
Jeszcze po jednym trafieniu do ka�dej, postanowi�em. Ustawi�em r�wno karty, za�adowa�em, po czym odwr�ci�em si� i na szczycie �cie�ki zobaczy�em Burke'a. Sta� tam i patrzy�, anonimowy w swoich ciemnych szk�ach. Wr�ci�em do linii strza�u, odci�gn��em kurek i wypali�em pi�� razy w tak kr�tkich odst�pach, �e strza�y zabrzmia�y jak jeden ci�g�y grzmot. Kiedy prze�adowywa�em bro�, Burke podszed� i obejrza� karty. Cztery trafienia - trzy blisko siebie, jedno na samym skraju. O w�os wy�ej chybi�bym.
- Troch� czasu, Stacey - powiedzia� Burke. - To wszystko, czego ci trzeba.
Wyci�gn�� r�k�, a ja poda�em mu smith & wessona. Wa�y� go przez chwil� w d�oni, a potem odwr�ci� si� i wystrzeli�, wysuwaj�c praw� stop� tak daleko do przodu, �e lewe kolano niemal dotyka�o ziemi, i trzymaj�c rewolwer w wyprostowanej r�ce.
Odda� pi�� strza��w - trzy pad�y blisko siebie, pozo