2519
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 2519 |
Rozszerzenie: |
2519 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 2519 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 2519 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
2519 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Harry Harrison
Stalowy Szczur prezydentem
(Prze�o�y�a: Ma�gorzata Pawlik - Leniewska)
1
- Mo�e wznios�aby� jaki� toast? - spyta�em patrz�c uwa�nie kelnerowi na r�ce.
Nic nie poradz�, �e nie mam zaufania do kelner�w w trakcie rozlewania trunk�w, niezale�nie od tego czy, jak ten tu, serwuj� szampana, czy spirytus. Ku ich rado�ci, a mojemu utrapieniu, im wychodzi zwykle sze�� setek z p�litr�wki, ja za� potem za to p�ac�.
- Naturalnie - odpar�a Angelina unosz�c kielich. - Za mojego m�a, Jima di Griz, kt�remu ponownie uda�o si� ocali� �wiat.
Przyznaj�, �e mnie wzruszy�a, szczeg�lnie przy s�owie "ponownie". Jako osob� z natury skromn� i nie�mia�� zawsze wzrusza�y mnie wyrazy uznania kierowane ca�kiem obiektywnie pod adresem moich uzdolnie�. Zw�aszcza gdy wyg�asza� je kto� tak czaruj�cy i bezwzgl�dny zarazem, jak moja Angelina, z kt�rej opini� nie licz� si� jedynie durnie i samob�jcy. Fakt, �e bra�a udzia� (i to nader aktywnie) w misji ratowania galaktyki przed obcymi powodowa�, �e tym wi�ksz� wag� przywi�zywa�em do jej zdania1.
- Jeste� zbyt uprzejma - wymamrota�em - ale prawda zawsze wychodzi na jaw. Tak w og�le, to patrz�c na spraw� z pewnej perspektywy, by�a to ca�kiem mi�a awantura.
Stukn�li�my si� szk�em i wychylili�my jego zawarto��. Zerkaj�c ponad ramieniem Angeliny, podziwia�em pomara�czowe s�o�ce Blodgett, zachodz�ce za purpurowy horyzont i odbijaj�ce si� karminowo od p�yn�cego za drzwiami restauracji kana�u. Ponadto rejestrowa�em par� typk�w siedz�cych przy drzwiach i od dobrego kwadransa wgapiaj�cych si� nachalnie w nasz stolik. Poj�cia nie mia�em, kim byli, ale nie w�tpi�em, �e pod prawymi pachami targali w przepoconych kaburach ca�kiem pot�ne gnaty.
Nie mia�o to zreszt� �adnego wp�ywu na sytuacj�. Nie po to zaprosi�em w�asn� �on� na kolacj�, by jakie� platfusowate goryle psu�y mi wiecz�r. Lokal by� ca�kiem przyjemny, szampan wr�cz doskona�y, a pieczony mamut wprost wyborny. Zapad� zmierzch, miejscowy kwartet zacz�� przygrywa� z cicha, a kawa i koniak doskonale wp�ywa�y na trawienie. Angelina poprawi�a makija� i przegl�daj�c si� w ma�ym lusterku spyta�a spokojnie:
- Wiesz, �e przy wej�ciu siedzi para oprych�w, kt�rzy zjawili si� zaraz po nas i przez ca�y czas si� na nas gapi�?
Westchn��em sm�tnie i wyci�gn��em etui na cygara.
- Wola�em ci o nich nie wspomina�; mog�aby� straci� apetyt.
- Nonsens! Dodali tylko troch� smaczku posi�kowi.
- To si� nazywa "�ona doskona�a" - u�miechn��em si� zapalaj�c cygaro. - Ta planeta wieje nud�. Jakiekolwiek wydarzenia mog� tylko poprawi� sytuacj�.
- Ciesz� si�, �e masz dobry humor - odpar�a, zamykaj�c puderniczk� - bo id� do nas. Od czego zaczynamy? To tylko wieczorowa torebka, wi�c nie mam zbyt du�ych zapas�w amunicji. Wiesz, granaty dymne, bomby hukowe i inne takie duperelki...
- I to wszystko? - zdumia�em si� szczerze.
- Przecie� m�wi�, �e same duperele, o masz: szminka typu pistolet jednostrza�owy. Zasi�g ledwie pi��dziesi�t jard�w. I inne takie...
- A ju� my�la�em, ze co� ci si� sta�o i faktycznie masz tylko granaty! - odetchn��em. - T� park� sam si� zajm�, troch� ruchu dobrze mi zrobi po ob�arstwie.
- Czw�reczka, m�j drogi - poprawi�a mnie z u�miechem. - Masz za plecami jeszcze park� kole�k�w tych tam...
- �aden problem.
Byli ju� blisko, ja za� poczu�em ulg�. Tak t�pe mordy mogli mie� jedynie przedstawiciele kilku profesji, na przyk�ad zakonnicy, ale r�wnie zaawansowane p�askostopie i ci�ki ch�d miewali jedynie gliniarze. Kryminali�ci w liczbie czterech mogliby sprawi� pewne k�opoty, lokalni str�e prawa w r�wnej sile potrafili dostarczy� jedynie rozrywki. Kroki ucich�y i najbardziej nad�ty z gromadki stan�� przede mn�, wyci�gn�� w pocie czo�a zapewne ryt� w z�ocie odznak�, ozdobion� dla wi�kszego efektu kilkoma szlachetnymi kamieniami, i podetkn�� mi j� pod nos.
- Jestem kapitan Kretin z policji Blodgett, a ty, jak s�dz�, jeste� osobnikiem operuj�cym pod ksyw� Stalowy Szczur...
Ksywa! Jakbym by� pospolitym rzezimieszkiem! A� mn� zatrz�s�o z oburzenia. Poza tym, cho� nie lubi� nadmiernie sformalizowanych postaci �ycia spo�ecznego, to nachalnie u�ywaj�cy drugiej osoby gliniarz nigdy nie zdobywa� mojej sympatii. Bez s�owa skruszy�em mu pod nosem cygaro, w kt�rym ukryta by�a fiolka z gazem nasennym. Zanim run�� na st�, zabra�em mu jeszcze odznak�. Ostatecznie to on sam usi�owa� mi j� nachalnie podarowa�. I to przy �wiadkach.
Dope�niwszy powinno�ci dobrego samarytanina i u�o�ywszy kapitana (m�g� si� przecie� pokaleczy� przy upadku, biedaczek), zerwa�em si� i z p�obrotu r�bn��em jego kole�k� palcem wskazuj�cym pod ucho. Znajduj�cy si� w tym miejscu splot nerwowy wykazuje si� du�� wra�liwo�ci� na urazy. S�abe nawet uderzenie powoduje u ka�dego normalnie zbudowanego cz�owieka natychmiastow� utrat� przytomno�ci. Gliniarz nie odbiega� od normy i szybko spocz�� na swym prze�o�onym. Tego ju� nasz stolik nie wytrzyma�: z brz�kiem i trzaskiem run�� na posadzk�.
- Dwadzie�cia dwa! - krzykn��em ruszaj�c galopem ku kuchni. Policja policj�, ale co b�dzie, jak rusz� kelnerzy!
Z drzwi prowadz�cych do kuchni wy�oni�o si� dw�ch mundurowych, nast�pni dwaj zakwitli w g��wnym wyj�ciu. Ocala�a dw�jka naszych go�ci niemal rzuci�a si� im na szyj�.
- Zdrada! - wrzasn��em, uruchamiaj�c wmontowanego w klamr� pasa krzykacza.
Mi�e to i niegro�ne urz�dzenie emituje ultrad�wi�ki wywo�uj�ce uczucie strachu w najbli�szym otoczeniu, tote� mojemu krzykowi zawt�rowa�o kilka autentycznych wrzask�w przera�enia i w lokalu rozp�ta�o si� pandemonium. O nic innego mi nie chodzi�o. Jako cel numer dwa wybra�em kotar� os�aniaj�c� drzwi przeciwpo�arowe.
I zn�w czterech mundurowych. To ju� stawa�o si� nudne. Czy musieli na m�j wiecz�r autorski przychodzi� od razu pe�n� obsad� komisariatu?
Wskoczy�em na d�ugi st� bankietowy i pogna�em ku panoramicznemu oknu, wymijaj�c zastaw� sto�ow� ze zr�czno�ci�, o kt�r� si� nawet nie podejrzewa�em. Wt�rowa�y mi coraz intensywniejsze wrzaski spanikowanych go�ci. Zatrzyma�em si� plecami do okna i rozejrza�em po sali. �adna akcja! Co najmniej p� tuzina str��w prawa blokowa�o wszystkie drzwi, drugie tyle usi�owa�o si� do mnie zbli�y�.
- Ju� lepsi od was pr�bowali z�apa� Jima di Griz! - rykn��em. - Lepsza �mier� ni� niewola!
To ostatnie doda�em po sekundzie namys�u. Od czasu do czasu miewam po�a�owania godn� sk�onno�� do efektownych wej�� i wyj��. Pos�a�em jeszcze Angelinie ca�usa.
- Oto koniec sagi o Stalowym Szczurze! - doda�em g�osem lektora ko�cz�cego bajk� i skoczy�em do ty�u.
Nim okrzyk zd��y� przebrzmie�, rozleg� si� brz�k p�kaj�cego szk�a, a ja wypad�em w mrok nocy. Jeszcze lec�c przekr�ci�em si� tak, aby wpa�� do kana�u ze splecionymi r�kami nad g�ow�. Zanurkowa�em i, nie pr�buj�c wyp�yn��, przeby�em dobre dwadzie�cia jard�w. Gdy przebi�em wreszcie powierzchni� wody, skrywa�a mnie zbawcza ciemno��, a wok� panowa�a cisza.
By�o to przyjemne zako�czenie mi�ego wieczoru i przyznaj�, �e nuci�em sobie pod nosem p�yn�c wolnym crawlem do brzegu. Cho� na par� chwil uda�o mi si� o�ywi� t� nudn� planet� i zapewni� cz�ci mieszka�c�w zaj�cie na czas d�u�szy. Policja b�dzie mog�a wypisywa� tak drogie sercu ka�dego urz�dasa s��niste raporty, dziennikarze cho� nie b�d� musieli wymy�la� wiadomo�ci na pierwsze strony, a spo�ecze�stwo zostanie pora�one wstrz�saj�cymi relacjami ze specjalnej akcji si� policyjnych. Na dobr� spraw� wychodzi�em na dobroczy�c� tego zadupia, a nie na przest�pc�. Niestety, sprawiedliwo�� jest czym� unikatowym na tym padole i liczy� mog�em jedynie na zrozumienie najbli�szych.
"Dwadzie�cia dwa" oznacza�o numer kryj�wki. Na wszelki wypadek mieli�my ich na Blodgett kilkana�cie. Ta akurat by�a parterowym domkiem w pewnej podejrzanej, jak na t� planet�, dzielnicy, w kt�rej moje przemoczone ubranie nie powinno budzi� sensacji, na wszelki wypadek jednak u�y�em tajnego wej�cia mieszcz�cego si� w publicznej toalecie. W samym domu m�j szlak od szafy (gdzie by�o wej�cie) do �azienki (gdzie by� prysznic) znaczy�y porozrzucane sztuki garderoby. Gor�ca woda szybko wr�ci�a mi ch�� do �ycia.
Gdy Angelina wesz�a normalnymi drzwiami, mokre ubranie suszy�o si� w suszarce, a ja odziany w suche rzeczy popija�em lecznicz� siedemdziesi�ciokonn� antygrypin� i zastanawia�em si�, czyby nie zapali� cygara.
- Efektowne wyj�cie - powiedzia�a od progu.
- Mia�em nadziej�, �e ci si� spodoba - przyzna�em skromnie. - Zapomnia�a� zamkn�� za sob� drzwi.
- Nie zapomnia�am, kochanie - odpar�a, a na progu stan�a znana mi ju� dru�yna z tutejszego komisariatu.
- I ty, Brutusie? - wrzasn��em zrywaj�c si� na nogi.
- Zaraz ci wszystko wyja�ni� - odpar�a podchodz�c.
- Zdrada! Pogadamy o tym w odpowiednim czasie! - odwrzasn��em, rzucaj�c si� ku drzwiom awaryjnym ukrytym w boazerii.
Zanim tam dotar�em, moja droga �ona podstawi�a mi nog� i run��em jak d�ugi na dywan, a na mnie zwali�o si� czterech mundurowych. Na pocz�tek. Nast�pni majaczyli ju� w sieni.
2
Jestem dobry w walce wr�cz, ale nie a� tak. Przeciwko sobie mia�em nie tylko liczb�, ale i wag� przeciwnik�w. Zanim uda�o mi si� znokautowa� pierwszy kwartet, obsiedli mnie ju� nast�pni. Jeden z�apa� za kostk�, inny wczepi� we w�osy, i tak dalej, i tak dalej. Kr�tko m�wi�c, pad�em niczym chrz�szcz pod natarciem mr�wek. Ledwie uda�o mi si� uwolni� d�o� i rzuci� Angelinie zdobyczn� odznak�.
- Masz - rykn��em. - Zas�u�y�a� na ni�! Ale nie na pami�tk�! To nagroda za zdrad�, za gorliw� wsp�prac� z policj�!
- Urocze - stwierdzi�a �api�c j� w locie i podchodz�c bli�ej. - A to twoja nagroda za brak zaufania do w�asnej �ony.
Z tymi s�owami r�bn�a mnie w szcz�k�, a kopyto w r�ku mia�a zawsze.
- Pu��cie go - us�ysza�em z oddali poprzez szum odleg�ych galaktyk i poczu�em, �e faktycznie mnie puszczaj�. Prosto na ziemi�.
Gdy po d�u�szej chwili zn�w zacz��em rozr�nia� szczeg�y otoczenia, dostrzeg�em, jak Angelina wr�cza z�ot� blach� znajomemu pysza�kowi w garniturze.
- To jest kapitan Kretin, kt�ry dzi� wieczorem pr�bowa� z tob� porozmawia� - poinformowa�a mnie lodowatym tonem. - Got�w jeste� pos�ucha� go w ko�cu?
Wymamrota�em co� og�lnie niezrozumia�ego i czo�ganiem przez pe�zanie dotar�em do najbli�szego krzes�a. Wdrapa�em si� na nie i trzymaj�c si� za szcz�k� doszed�em do wniosku, �e posiadanie �ony nie zawsze jest mi�ym do�wiadczeniem.
- Jak ju� wyja�ni�em pa�skiej ma��once, mister di Griz, chcieliby�my jedynie prosi� pana o pomoc w �ledztwie - odezwa� si�, znacznie uprzejmiej ni� za pierwszym razem, kapitan o d�wi�cznym nazwisku. - Znale�li�my zamordowanego cz�owie...
- To nie ja! Nie by�o mnie w tym czasie w mie�cie! ��dam adwokata...
- Kochanie! Pos�uchaj tego mi�ego policjanta - przerwa�a mi z naciskiem Angelina, a spos�b, w jaki powiedzia�a "kochanie" skutecznie przyprawi� o parali� moje struny g�osowe. Z do�wiadczenia wiedzia�em, �e sprowokowana, Angelina zdolna jest do wszystkiego. Teraz w�a�nie wygl�da�a na sprowokowan�.
- Nie zrozumia� mnie pan. - Kretin skorzysta� z chwili ciszy. - Nikt pana nie oskar�a o morderstwo, chcieli�my jedynie prosi� o pomoc w rozwi�zaniu owej zagadki. To pierwsze zab�jstwo, jakie mamy na Blodgett od stu trzynastu lat i, �e tak powiem, brak nam do�wiadczenia w tak powa�nych sprawach.
Rozumowanie by�o logicznie sp�jne i trudno mu by�o co� zarzuci�. Kretin wyj�� z kieszeni notes i ci�gn�� monotonnym g�osem.
- Dzi�, oko�o trzynastej, otrzymali�my meldunek o zamieszaniu w dzielnicy Zaytown, niedaleko od domu, kt�ry pa�stwo wynajmujecie. Zgodnie z zeznaniami �wiadk�w, z miejsca przest�pstwa zbieg�o trzech m�czyzn, a policja odnalaz�a pchni�t� kilkakrotnie no�em ofiar�, kt�ra zmar�a nie odzyskuj�c przytomno�ci. M�czyzna nie mia� portfela ani �adnego identyfikatora, mordercy za� opr�nili mu dok�adnie kieszenie. Jednak�e w trakcie sekcji znaleziono w jego ustach ten oto kawa�ek papieru. - Poda� mi nosz�c� �lady zmi�cia kartk�, na kt�rej ko�lawo wypisano:
ZDALOFY �D��R
- Or�em w ortografii to on nie by� - mrukn��em, nadal otumaniony po "nagrodzie" Angeliny.
- Genialna spostrzegawczo�� - warkn�a zagl�daj�c mi przez rami�.
- Przyj�li�my robocz� teori�, �e ofiara pr�bowa�a si� z panem skontaktowa� i po�kn�a, albo raczej pr�bowa�a po�kn��, ow� kartk�, by ukry� jej istnienie przed atakuj�cymi - ci�gn�� oficer nie zra�ony nasz� uprzejmo�ci�. - Oto jego zdj�cie. Chcieliby�my ustali� w pierwszej kolejno�ci to�samo�� zabitego.
Poda� mi kolorowy kartonik. Ca�ym wysi�kiem woli zogniskowa�em spojrzenie na udanym nawet hologramie. Wszystko na nic. Nie zna�em faceta.
- To ciekawa historia - stwierdzi�em uprzejmie - ale pierwszy raz widz� go na oczy.
Nie bardzo chcieli mi wierzy�, nie mieli jednak wyboru. Przekonani najwyra�niej, i� ��� w �ywe oczy, zadali jeszcze ca�� seri� bezsensownych pyta� (otrzymuj�c w zamian kilka r�wnie bezsensownych odpowiedzi) i wyszli, wynosz�c ze sob� trzech kumpli, kt�rzy nie odzyskali jeszcze przytomno�ci. Ja za� skierowa�em si� do barku, by przyrz�dzi� jaki� rozs�dny napitek.
Nale�a� mi si�. Gdy odwr�ci�em si� ze szklaneczkami w d�oniach, o cal od �renicy mojego lewego oka dostrzeg�em koniec ostrza do�� d�ugiego i nieprzyjemnie wygl�daj�cego kuchennego no�a.
- Przejd�my do rzeczy - oznajmi�a z u�miechem (nadal lodowatym) Angelina. - Co mia�e� dok�adnie na my�li nazywaj�c moje post�powanie zdrad�?
- Kochanie! - sapn��em daj�c krok w ty� i opieraj�c si� o kontuar.
N� przesun�� si� p�ynnie, nadal pozostaj�c jednak w bezpo�rednim s�siedztwie mojego oka. �ciekaj�ce po plecach krople zimnego potu doda�y mi elokwencji.
- Gdy zjawi�a� si� z policj�, pomy�la�em, �e zmuszono ci� do wsp�pracy. Nazwa�em ci� zdrajczyni�, by� mia�a alibi. Znasz mnie przecie�. Czy s�dzisz, �e naprawd� tak uwa�am? �e zrobi�em to w innym celu, ni� ochronienie ciebie na wypadek mojego aresztowania?
- Och, Jim! - N� (na szcz�cie) wypad� jej z d�oni i obj�a mnie, ja za� zosta�em zmuszony do rozpaczliwej �onglerki szk�em, by nie zmarnowa� drink�w na jej plecach.
- No, tak ju� lepiej - wysapa�em, z trudem �api�c powietrze po d�ugim i gor�cym poca�unku. - Drobne nieporozumienie. Chod�, napijemy si� i zastanowimy, o co tu biega.
- Powiedzia�e� im prawd�? Rzeczywi�cie nie widzia�e� nigdy tego go�cia?
- Wiem, �e po raz pierwszy z�ama�em w�asn� zasad�, ale faktycznie powiedzia�em im prawd�, co i tak w niczym im nie pomog�o. Nigdy dot�d nie widzia�em jegomo�cia.
- Wobec tego trzeba si� dowiedzie�, kto to jest, a raczej kim by� - oznajmi�a, wyci�gaj�c hologram zza oparcia kanapy. - Zabra�am go Kretinowi, gdy si� �egna�. To sprawa Korpusu, a nie lokalnej policji. Zaraz skontaktuj� si� z tutejszym agentem.
Naturalnie mia�a racj�, sprawa bez dw�ch zda� musia�a si�ga� poza Blodgett. Prowincjonalna nuda jak nic sprzyja rozwojowi biurokracji i to tej najgorszej, nader uporz�dkowanej. Skoro tutejsza policja nie potrafi�a zidentyfikowa� ofiary, nale�a�o zwr�ci� si� do legendarnego i nadrz�dnego wobec policji wszystkich planet organu, znanego jako Korpus Specjalny. Ja za� by�em najwa�niejszym cz�onkiem tej organizacji.
- Potrzebujemy wi�cej danych ni� tylko to - stwierdzi�em, oddaj�c jej hologram. - Um�w si� tu z agentem, a ja wr�c� za godzin� ze wszystkim, co znajd�.
Kostnica miejska mie�ci�a si� niedaleko (co m�wi�o wiele o reputacji dzielnicy) i by�a naturalnie tak licho zabezpieczona, �e niemal nie zwalniaj�c kroku otworzy�em wytrychem tylne drzwi i wszed�em do �rodka. Obdukcja nic nie da�a, spodziewa�em si� tego zreszt�. To by� naprawd� dobry hologram. W kilkana�cie sekund pobra�em pr�bki sk�ry, w�os�w i brudu spod paznokci. Potem odszuka�em odzie� denata i zebra�em drobiny py�u z podeszew but�w. Od�o�y�em wszystko na miejsce i wyszed�em t� sam� drog�, nie wzbudzaj�c niczyjego zainteresowania. Do domu wr�ci�em przez frontowe drzwi w chwili, gdy agent Korpusu wchodzi� przez szaf�.
- �adna dzi� pogoda, mister di Griz - powita� mnie, zamykaj�c drzwi mebla.
- Na Blodgett zawsze jest �adnie, dlatego mam do�� tego miejsca. Kiedy idzie nast�pna przesy�ka do sztabu?
- Za kilka godzin. Normalna cotygodniowa poczta, sam j� zawo��.
- Doskonale. Przy okazji we�miesz ten pojemnik z pr�bkami i przeka�esz go ch�opcom w laboratorium. Tu masz zdj�cie zgas�ego.
Chc� wiedzie�, kto to by�, sk�d pochodzi� i tak dalej. Cokolwiek znajd�. No i jeszcze wszystko o miejscu jego pochodzenia, ale to ju� nie z laboratorium. Facet mnie szuka�, ja za� go nie znam i bardzo mnie ciekawi, kogo i dlaczego nagle tak zainteresowa�em.
Odpowied� przysz�a w rekordowym tempie. Ju� po trzech minutach gong przy drzwiach naszego oficjalnego mieszkania oznajmi� go�cia, kt�rym by� wierny Charlie. Wpu�ci�em go i si�gn��em po zabezpieczony hermetycznie pojemnik. Ku memu zdumieniu, kurier cofn�� si�, przygryzaj�c nerwowo doln� warg�. Warkn��em ostrzegawczo i biedak omal nie zemdla�.
- Dosta�em rozkazy, mister di Griz... - wyj�ka� pospiesznie. - Osobi�cie od samego Inskippa...
- I c� ta stara pierdo�a kaza�a ci przekaza�?
- �e sfa�szowa� pan czeki i pobra� z tajnego konta Korpusu siedemdziesi�t pi�� tysi�cy kredyt�w, kt�re najpierw musi pan zwr�ci�! I �e bez tego nie udzieli �adnych informacji nie rokuj�cemu szans na reedukacj� �obuzowi, kt�ry...
- Jak powiedzia�e�? - spyta�em robi�c krok do przodu.
- To nie ja! - pisn�� rozpaczliwie, odskakuj�c. - To Inskipp! Ja tylko cytuj� jego s�owa, tak jak mi kaza�!
- Pos�a�cy przynosz�cy z�e wie�ci maj� do mnie pecha - oznajmi�em mu ch�odno, ale zanim mog�em wprowadzi� s�owa w czyn, pojawi�a si� nagle pomi�dzy nami Angelina.
- Tu jest czek na pieni�dze, kt�re po�yczyli�my z konta, co by�o zreszt� spowodowane pomy�k� w naliczeniu wysoko�ci naszych pobor�w - powiedzia�a spokojnie, podaj�c mu czek. - Teraz wszystko w porz�dku?
- Jasne! Sam czasem tak robi� - przyzna� pospiesznie Charlie i czym pr�dzej da� jej pojemnik. - Gdyby pani by�a uprzejma odda� to m�owi, to ja ju� p�jd�. Mam jeszcze sporo zaj��. Do zobaczenia.
Czym pr�dzej wycofa� si� ocieraj�c r�kawem pot z czo�a, a ja odebra�em pojemnik od Angeliny, ignoruj�c jej w�ciek�e spojrzenia. Przy�o�y�em kciuk do zamka i pojemnik otworzy� si� ukazuj�c ekranik, z kt�rego w�ciekle spojrza�a na mnie znana g�ba. Gdyby Angelina nie przechwyci�a baga�u, niechybnie r�bn��by o pod�og�. Dzi�ki przytomno�ci jej umys�u ca�o�� rych�o wyl�dowa�a na stole i Inskipp m�g� wreszcie zabra� g�os. Wykrzywia� si� przy tym szkaradnie i potrz�sa� jakim� �wistkiem.
- Do cholery, przesta� kra�� fors� organizacji, di Griz! Dajesz z�y przyk�ad innym. Odda�e� ostatni� kwot�, wi�c masz okazj� mnie pos�ucha�, ale zapami�taj sobie na przysz�o��, �e gdyby nie nasze zainteresowanie Paraiso-Aqui, to fig� by� dosta�, a nie informacje!
- Czym? - spyta�em zapominaj�c, �e to nagranie.
- Teraz jak ci� znam zada�e� pewnie g�upie pytanie w stylu "czym" albo "co to jest" - u�miechn�o si� szeroko z�o�liwe oblicze Inskippa. - Wi�c ci powiem: to ojczysta planeta go�cia, kt�ry tak ci� interesuje. Co wi�cej: chc�, �eby� tam polecia� i dok�adnie sobie t� ojczyzn� obejrza�, a potem natychmiast si� u mnie zameldowa�. Jak przeczytasz dokumenty w pojemniku, to od razu zrozumiesz, dlaczego nas ta planeta interesuje.
Ekranik pociemnia� i zjecha� w d�, a zamek w dnie pojemnika zazgrzyta� i odskoczy�. Naszym oczom ukaza�a si� wypchana koperta.
- Ciekawe - mrukn��em przegl�daj�c jej zawarto��. - Coraz ciekawsze...
- A to dlaczego? - zainteresowa�a si� Angelina.
- Bo nie do��, �e nie znam cz�owieka, kt�ry zgin�� pr�buj�c si� ze mn� skontaktowa�, to w dodatku nic nie wiem o �wiecie, z kt�rego pochodzi.
- C�... wypada�oby zmieni� ten stan rzeczy, prawda?
- Te� racja. Wyj�tkowo zamierzam dok�adnie wype�ni� instrukcj� Inskippa. Tym razem interesuje nas dok�adnie to samo, czyli informacje o tej tajemniczej planecie.
U�miechn�li�my si� do siebie doskonale wiedz�c, �e nuda i lenistwo dobieg�y ko�ca. Zaczyna�o si� co� nadzwyczaj ciekawego, cho� �adne z nas nie wiedzia�o dok�adnie, co w�a�ciwie nas czeka.
3
Prospekt reklamowy by� ci�ki i ciep�y w dotyku, a napis na ok�adce �wieci� pe�nym samozadowolenia blaskiem.
- Przyb�d� do s�onecznej doskona�o�ci wakacyjnego �wiata Paraiso-Aqui - przeczyta�em na g�os.
- Paraiso-Aqui zosta�o zasiedlone w trakcie pierwszego etapu galaktycznej ekspansji i dopiero niedawno odkryto je ponownie. Godne uwagi z powodu ho�dowania najbardziej skorumpowanej formie rz�d�w w znanej galaktyce - zacytowa�a Angelina, przegl�daj�c cie�sz� ni� folder i oprawn� w czer� ksi��eczk�.
- �agodnie okre�laj�c mamy tu do czynienia z niejak� rozbie�no�ci� zda� - stwierdzi�em, zacieraj�c r�ce.
- Bulionu, sir? - spyta� robot-steward, k�aniaj�c si� w pas.
- To si� nie nadaje nawet do k�pieli, ty cybernetyczny palancie. Ale mo�esz poda� alteria�ski Panther Sweat on the rocks. Albo lepiej dwa...
- Jeden - poprawi�a mnie Angelina. - Dla mnie bulion.
- Tak jest, madam. Doskona�y wyb�r. Jestem zaszczycony - zagulgota� ten kretyn anodowy �lini�c si� z rado�ci i zacieraj�c �apki.
Na moje nieszcz�cie oddali� si� zbyt szybko, abym m�g� go kopn��. Nienawidzi�em go gor�co i serdecznie, podobnie jak bandy rozszczebiotanych turyst�w zebranych w hallu i ca�ego kapi�cego od bezgu�cia i ob�udy statku pasa�erskiego obs�uguj�cego Luksusow� Tur� po Rajskiej Planecie. Bo tak si� nazywa�a ta krety�ska wycieczka. Tury�ci nie do�� �e byli rozszczebiotani i g�upi, to jeszcze wystrojeni jak diabe� na Zielone �wi�tki; od kr�tkiego nawet spojrzenia bola�y nie tylko oczy, ale i z�by.
- Kochanie, jeste�my ubrani dok�adnie w ten sam spos�b - zwr�ci�a mi uwag� Angelina; najwidoczniej cholera tak mnie ponios�a, �e powiedzia�em g�o�no, co my�l�.
Owszem, mia�a racj�: ubrany by�em w jasnozielon� koszul� z kr�tkimi r�kawami, ozdobion� wielkimi purpurowo-��tymi kwiatkami oraz fioletowe szorty w takie� same kwiatki, tyle �e pomara�czowo-czarne. Angelina mia�a na sobie komplecik z gatunku "sza� daltonisty", cho� przyzna� nale�a�o, �e upiorny str�j wygl�da� na niej znacznie lepiej ni� na mnie. Na dobitk� w�osy mieli�my zrobione wed�ug najnowszej wakacyjnej mody, czyli z�ote loczki z zielonymi ko�c�wkami. Czu�bym si� jak sko�czony kretyn, gdyby nie jeden drobiazg: wszyscy tutejsi tury�ci odziani byli r�wnie obrzydliwie. Przebranie by�o doskona�e, ale ile ono mnie kosztowa�o! Widok mojego odbicia w lustrze przyprawia� mnie o niestrawno��. Otworzy�em folder na chybi� trafi�, by zaj�� czym� buntuj�ce si� poczucie dobrego smaku. Ujrza�em, jak barwna fotografia z�otej pla�y nagle o�y�a. Fale ze s�yszalnym pluskiem uderza�y �agodnie o brzeg, a powietrze wype�ni� rze�ki aromat morza.
- Szcz�liwi mieszka�cy sp�dzaj� rado�nie i beztrosko czas na zabawach w�r�d dojrza�ych owoc�w i �agodnych ryb. - Co za idiota to pisa�?!
- Mieszka�cy �yj� w warunkach przypominaj�cych niewolnictwo, a �ebractwo i epidemie s� na porz�dku dziennym - doda�a cicho Angelina konsultuj�c si� z czarn� ksi��eczk�. - Rz�dz�cy od lat dyktator sprawuje w�adz� absolutn�.
- Trzydzie�ci minut do l�dowania! - oznajmi�y szeptem g�o�niki, wywo�uj�c nag�e o�ywienie pyskatych ponad miar� pasa�er�w.
Z du�� satysfakcj� pos�a�em broszur� do atomowego spopielacza, gdzie ku mojej satysfakcji zmieni�a si� w dym, a Angelina zrobi�a to samo, cho� bez podobnej rado�ci, z raportem Korpusu, gdy� nim by�a w�a�nie owa czarna ksi��eczka. Powodowa�a ni� konieczno��: gdyby znaleziono ow� publikacj� w naszych baga�ach, nie mieliby�my okazji obejrze� ani cala kwadratowego planety.
- C�, sami zobaczymy jak to wygl�da - mrukn��em, odbieraj�c od robota drinki.
- O�wiadczam ci, �e poza wszystkim, nadal jeste�my na wakacjach, i b�dziesz si� dobrze bawi�. B�dziesz si� bawi� jak cholera, cho�bym mia�a zmusi� ci� do tego torturami - u�miechn�a si� s�odko Angelina. - Traktuj to jako drugi miesi�c miodowy... zaraz, nie drugi tylko pierwszy! Nigdy nie mieli�my uczciwego miesi�ca miodowego!
- Nie za p�no troch�? Jakkolwiek by nie by�o, bli�niaki maj� prawie dwudziestk� na karkach...
- Czy chcesz przez to powiedzie�, �e jestem ju� stara, brzydka i zrz�dliwa? - spyta�a z uraz� w g�osie.
Z wra�enia upu�ci�em drinka, kt�ry wypali� solidn� dziur� w dywanie, i pad�em na kolana. Autentycznie zrobi�o mi si� jej �al, tym bardziej �e wcale nie my�la�em tak, jak sugerowa�a.
- �wiat�o mego �ycia! Jeste� coraz pi�kniejsza i nie pieprz, prosz�, bez sensu! - zawo�a�em, zyskuj�c aplauz najbli�ej zebranych i pe�en zadowolenia u�miech Angeliny.
- Tak ju� lepiej. I pami�taj: ma�e wakacje od przest�pstwa przydadz� si� nam obojgu!
Wyl�dowali�my. Przez otwart� �luz� nap�yn�o do wn�trza statku ciep�e powietrze nios�ce tony s�odkiej muzyki. Powiesi�em na szyi kamer�, na�o�y�em okulary przeciws�oneczne, uj��em d�o� Angeliny i do��czy�em do przepe�nionego szcz�liwo�ci� zbiegowiska. Angelin� zarazi�a ich weso�o��, mnie nie, ale mrucza�em co� pod nosem i szczerzy�em z�by, �eby nie rzuca� si� w oczy. �ypa�em natomiast podejrzliwie wok�, a to, co widzia�em coraz mniej mi si� podoba�o. Wszystko zgadza�o si� co do joty z broszur� reklamow�, a takie rzeczy po prostu na �wiecie nie istniej�.
Port kosmiczny usytuowany by� na brzegu morza, dzi�ki czemu powietrze by�o orze�wiaj�ce i ciep�e r�wnocze�nie. S�o�ce �wieci�o niczym na hologramie reklamowym, a zgrabne dziewcz�ta z go�ymi biustami wita�y turyst�w wie�cami kwiat�w i buteleczkami jakiego� z�ocistego alkoholu. Butelk� schowa�em, kwiatki pow�cha�em i stara�em si� nie wyba�usza� oczu na panienki. Z do�wiadczenia wiedzia�em, jak dalece si�ga zazdro�� Angeliny. Ca�o�� by�a tak sprawnie zorganizowana, �e w ci�gu kilku minut poproszono nas do odprawy paszportowej. Urz�dnik by� r�wnie �niady i u�miechni�ty co panienki, ale w odr�nieniu od nich mia� na sobie koszul�, pewnie by podkre�li� wag� swojego stanowiska.
- Bonvenu al Paraiso-Aqui - powita� nas wyci�gaj�c r�k� po dokumenty. - Viaj pasportaj, mipetas.
- A wi�c znacie tu esperanto - ucieszy�em si� podaj�c mu galaktyczn� kart� to�samo�ci. Fa�szyw� naturalnie.
- Nie wszyscy - odpar� wrzucaj�c j� do maszyny. - Naszym j�zykiem jest pi�kny espanol, ale wszyscy, z kt�rymi si� zetkniecie, b�d� znali esperanto.
Gadaj�c tak, patrzy� na ekranik ko�c�wki komputera, kt�ry oczywi�cie nie wy�wietli� mu nic wi�cej ni� spreparowane k�amstwa tycz�ce mojej osoby. Odda� mi kart� i wskaza� na obwieszon� gadgetami kamer� na mojej szyi.
- To faktycznie tak dobry sprz�t?
- Powinien by�, bo kosztowa� mnie wi�cej kredyt�w, ni� widzisz w ci�gu roku. Mog� si� o to za�o�y�, h�, h�.
- H�, h� - zarechota� nieszczerze. - Mog� j� obejrze�?
- Po co?
- Mamy do�� �cis�e przepisy odno�nie sprz�tu fotograficznego.
- A czemu? - zagra�em durnia. - Macie co� do ukrycia?
Teraz u�miech sta� si� w stu procentach sztuczny, palce dziwnie mu zadygota�y, ale nie wypad� z roli. Wobec czego te� si� szeroko u�miechn��em i poda�em mu kamer� ze s�owami.
- Tylko ostro�nie, bo to delikatne urz�dzenie. Z�apa� j� i tylna �cianka urz�dzenia odskoczy�a. Sam j� obluzowa�em. Z wn�trza wypad�a szpula filmu, daj�c mi jednocze�nie idealny pretekst, by odebra� cacko urz�dasowi.
- No i co� pan zrobi� najlepszego? - j�kn��em. - A m�wi�em, �eby� uwa�a�, niezdaro! Ca�y film ze statku diabli wzi�li.
Ignoruj�c przeprosiny zebra�em film i z godno�ci� (oraz z �on�) min��em go, zmierzaj�c ku wyj�ciu. Zgodnie z planem. Film pow�drowa� do kosza, a my na zewn�trz. Baga�, jak i nasze osoby, by� ca�kowicie czysty. Wszystko co potrzebne, ukry�em w kamerze, kt�ra mog�a nie tylko filmowa�, ale r�wnie� robi� ca�� mas� nielegalnych na tej planecie rzeczy. Dzionek zacz�� si� nie�le.
- Bo�e, sp�jrz na to! - pisn�a Angelina do��czaj�c do ch�ru radosnych zawodze� w stylu:
- Czy s� niebezpieczne? albo
- Co to jest?
Ledwie uda�o nam si� wydosta�.
- Panie i panowie, poprosz� o uwag� - rozleg� si� g�os wbitego w liberi� przewodnika. - Nazywam si� Jorge i jestem waszym przedstawicielem turystycznym. Je�li macie jakie� pytania, to prosz� zwraca� si� z nimi do mnie. Teraz odpowiem na pytanie, kt�re, jak wiem, wszyscy sobie zadajecie: te mi�e i �agodne zwierz�ta zaprz�one do woz�w zwane s� w naszym j�zyku caballos. Ich historia zagin�a w pomroce dziej�w, ale wierzy si�, �e przyby�y one wraz z pierwszymi kolonistami z legendarnej planety zwanej Ziemi� lub Brudem i b�d�cej kolebk� ludzko�ci. S� naszymi przyjaci�mi, bez protestu ci�gn�cymi wozy i pozwalaj�cymi si� dosiada�. Teraz zawioz� nas do hotelu.
Caballos i drewniane wozy by�y najniewygodniejszym �rodkiem transportu, z jakim mia�em pecha zetkn�� si� w �yciu. Poza tym nie by�y to �adne caballos tylko normalne konie, jakich na Ziemi biega�o pe�no i kt�ra by�a faktycznym, a nie mitycznym domem rodu ludzkiego, o czym naocznie i namacalnie mia�em okazj� si� przekona� podczas tyle nag�ej, co niespodziewanej podr�y za pomoc� time-helixu2. Naturalnie wiadomo�ci owe pozostawi�em dla siebie, a towarzystwo, pomimo niewyg�d, bawi�o si� �wietnie, cho� niewybrednie i wrzaskliwie. Zaczyna�em czu� si� jak pi�te ko�o u wozu.
Pr�buj�c dostosowa� si� do od�wi�tnego nastroju przypomnia�em sobie buteleczk� bursztynowego p�ynu otrzyman� przy powitaniu i postanowi�em zaryzykowa�, cho� przewidywa�em, �e mo�e mie� to tragiczne skutki. Mam umow� z �o��dkiem, �e on si� dobrze sprawuje, a ja nie przeprowadzam na nim eksperyment�w. Pr�ba picia lokalnego specja�u, najpewniej opartego na zgni�ych owocach i starych skarpetkach, mog�a by� uznana wy��cznie za eksperyment. Z determinacj� odkorkowa�em flaszk� i wysuszy�em j� jednym, solidnym �ykiem. Prawie mi g�os odebra�o.
- Hej! - zawo�a�em do Jorge siedz�cego na jednym z cugant�w, co by�o jeszcze gorsz� form� jazdy ni� ta, kt�rej ja do�wiadcza�em. - Co to jest? P�ynne s�o�ce? Doskona�y alkohol.
- Mi�o mi, �e smakuje. Wyrabiane jest ze sfermentowanego soku cana, a nazywa si� ron.
- �wietny wynalazek! Ma tylko jedn� wad�: podawany jest w zbyt ma�ych opakowaniach.
- To zale�y jak si� trafi - roze�mia� si� i z juk�w przy siodle wyci�gn�� butelczyn� rozs�dniejszych rozmiar�w.
- Jak ja ci si� odwdzi�cz�? - spyta�em retorycznie, wy�uskuj�c mu j� z gar�ci.
- Bez trudu: dopisana do rachunku - zachichota� Jorge i pogalopowa� na czo�o kolumny.
- Chyba nie zamierzasz si� sku� o tak wczesnej porze? - upewni�a si� Angelina, gdy z westchnieniem opu�ci�em na wp� opr�nion� butelk�.
- Sk�d�e znowu! Po prostu dostosowuj� si� do wakacyjnego nastroju. Przy��czysz si�?
- P�niej, chwilowo podziwiam widoki.
Faktycznie by�o co podziwia� - droga bieg�a serpentynami przez nadmorskie pola, za kt�rymi pob�yskiwa�y pla�e i woda. Sielanka jak cholera! Tylko gdzie tubylcy? Poza Jorge i wo�nicami nie by�o wok� nikogo. Faktycznie wszyscy, kt�rych spotkamy b�d� znali esperanto!
- Hej! Sp�jrzcie tu! - wrzasn�� nagle jeden z turyst�w, gdy pokonali�my kolejny zakr�t. - Czy oni nie wygl�daj� wspaniale?
Grupa kobiet i m�czyzn d�ugimi no�ami �cina�a na polu przy drodze wysokie zielone ro�liny. Jak dla mnie, to nie by�o w nich nic wspania�ego, i to pomimo skierowanych w nasz� stron� u�miech�w. Wygl�dali na zm�czonych, wyczerpanych i sk�panych we w�asnym pocie. Z lekkim u�miechem unios�em kamer� nastawion� na pojedyncze zdj�cie i nacisn��em migawk�.
S�ysz�c jej trzask nasz wo�nica odwr�ci� si� na ko�le, wiec te� go sfotografowa�em. Przez sekund� wygl�da�, jakby mia� ochot� mnie zdzieli� batem, ale opanowa� si� i wyszczerzy� z�by w oficjalnym u�miechu.
- Prosz� oszcz�dza� film na nasze pi�kne ogrody i zabytki - poradzi�.
- Mam du�o film�w - zapewni�em go rado�nie. - A co? Nie wolno fotografowa� ludzi pracuj�cych w polu?
- Oczywi�cie, �e wolno, ale to nieciekawe.
- Te� my�l�, �e im si� to nie podoba. Wygl�dali na zm�czonych. Ile godzin dziennie pracuj�?
- Poj�cia nie mam - odpar� zmieszany.
- A ile zarabiaj�?
To pytanie zada�em ju� jego plecom, gdy� nagle skupi� si� na powo�eniu. Pu�ci�em oko do Angeliny, kt�ra w odpowiedzi skin�a mi g�ow�.
- My�l�, �e teraz spr�buj�, jak smakuje ron - stwierdzi�a.
Hotel by� faktycznie luksusowy, a pokoje wygodne. W ka�dym czeka� baga� (bez dw�ch zda� dok�adnie przeszukany), wi�c zostawi�em Angelin�, by go rozpakowa�a. Wi�kszo�� wycieczki stanowili m�scy szowini�ci, wobec czego nie nale�a�o si� wyr�nia�.
- Jak sko�czysz, to zejd� na d�, s�onko - rzuci�em, zamykaj�c szybko drzwi, by nie dosta� kapciem. Angelina nie pasowa�a do roli kury domowej i �atwo mog�a wypa�� z ram konwenansu.
Zajrza�em do baru, zatrzyma�em si� przy basenie, gdzie opala�o si� kilka atrakcyjnych nudystek i w ostatniej chwili przypomnia�em sobie, �e jestem �onaty. Ju� mia�em ochot� zrobi� im kilka artystycznych zdj��, jednak w por� u�wiadomi�em sobie, jakiej klasy awantura by wybuch�a, gdyby Angelina kiedykolwiek znalaz�a te zdj�cia.
W ko�cu trafi�em do hotelowego sklepu z pami�tkami i tu mnie trafi�o. By� mo�e nie jestem wybitnym koneserem dzie� sztuki, ale tandeta i bezgu�cie zawsze doprowadza�y mnie do sza�u. Tu by�o tego a� w nadmiarze: stateczki z pozlepianych krzywo muszli, wyrzezane w drewnie opa�owym jelenie na rykowisku, krzy�yki z "akrobat�" ze sraczkowatego plastiku czy czapki i koszulki z inspiruj�cymi napisami w stylu: POCA�UJ MNIE, UCZUCIOWY DURE�! TAK TRZYMA�! WIEM, �E NA MNIE PATRZYSZ. I inne takie.
Z trudem opanowa�em dreszcze i przeszed�em do kartek pocztowych i przewodnik�w. Te mia�y chocia� naturalne kolory. Przegl�da�em w�a�nie przewodniki, gdy mi�kki g�os szepn�� mi do ucha:
- Mog� w czym� pom�c?
Szerokie usta, du�e migda�owe oczy, pe�na figura o z�ocistej karnacji...
- Oczywi�cie, �e mo�esz! - ucieszy�em si� i otrze�wia�em. Nie z Angelin� na tej samej planecie!
- Chcia�bym... przewodnik.
- Mamy wiele doskona�ych przewodnik�w. Jaki� konkretny?
- Tak, histori� Paraiso-Aqui. Tylko nie jakie� propagandowe bzdury dla turyst�w, ale co� prawdziwego. Macie tu co� takiego?
Przewierci�a mnie pow��czystym i stalowym jednocze�nie spojrzeniem, po czym odwr�ci�a si� w stron� rega�u, by po kilku sekundach powr�ci� z grub� ksi��k� w r�ku.
- S�dz�, �e tu znajdzie pan to, czego pan szuka - powiedzia�a i powoli odesz�a.
Z trudem oderwa�em wzrok od jej kusz�co faluj�cych bioder i skoncentrowa�em go na trzymanej w r�ku ksi��ce. Mia�a tytu� "Socjalna i Ekonomiczna Historia Paraiso-Aqui". �licznie. Przewertowa�em j� i natychmiast znalaz�em wsuni�t� pomi�dzy strony karteczk� z wydrukowanym na czerwono tekstem:
UWAGA! NIE DAJ SI� Z�APA� Z T� KSI��K�!
Nag�y cie� pad� na kartk� tote� zamkn��em ksi��k� i spojrza�em w g�r�. Jaki� osi�ek stercza� obok, u�miechaj�c si� fa�szywie.
- Chcia�bym t� ksi��k� - oznajmi�, wyci�gaj�c �apsko.
- A po co panu moja ksi��ka? - zdumia�em si�, najuczciwiej jak potrafi�em.
By� standardowym przyk�adem tajniaka. Nic, tylko wymalowa� mu na czole GLINA i umie�ci� w podr�czniku. Jak galaktyka d�uga i szeroka, te typki by�y zawsze takie same.
- To nie twoja sprawa - najwyra�niej sko�czy� mu si� zapas dobrego wychowania albo by� tylko na pierwszej lekcji z tego przedmiotu. - Dawaj!
- Nie! - cofn��em si� udaj�c strach. Z zimnym u�mieszkiem satysfakcji si�gn��, by mi j� odebra�.
Nareszcie zacz�y si� moje wakacje!
4
Pozwoli�em, �eby z�apa� ksi��k� obur�cz, zanim chwyci�em go za nos i solidnie poci�gn��em. Z czystego sadyzmu, przyznaj�. Rykn�� w�ciekle, ods�aniaj�c marzenie ka�dego pocz�tkuj�cego dentysty: klient na wiele lat. Po czym niespodziewanie zamkn�� g�b�... oraz oczy i zwali� si� ci�ko na ziemi�. Wielokrotnie dowiedzion� prawd� jest, i� celny cios w splot s�oneczny, zadany nie pi�ci�, ale palcem, powoduje natychmiastow� utrat� przytomno�ci. Odwr�ci�em si� na pi�cie i stwierdzi�em, �e �wiadkiem mego drobnego sukcesu by� jeden z tubylc�w w hotelowej liberii. Sta� teraz przede mn� z otwart� z podziwu g�b� i wytrzeszczonymi oczami.
- Musia� by� bardzo zm�czony, �e tak nagle zasn�� - powiedzia�em. - Ta planeta faktycznie sprzyja odpoczynkowi. Chcia�bym kupi� t� ksi��k�.
Facet spojrza� na ok�adk� i odzyska� g�os.
- Przykro mi, ale to ksi��ka nie z tego sklepu. Tym razem mnie zatka�o.
- Sam widzia�em, jak sprzedawczyni wyjmowa�a j� z p�ki - zaprotestowa�em.
- Tu nie ma sprzedawczyni ani innego sprzedawcy, ni� ja...
Dopiero wtedy dotar�a do mnie prawda: zosta�em wystawiony i ledwie ta �pi�ca kr�lewna z pod�ogi si� ocknie, str�e prawa i porz�dku, jak si� to eufemistycznie nazywa, wsi�d� mi z wrzaskiem na ogon. Mi�e z ich strony. Wakacyjny �wiatek zaczyna� mnie ju� nudzi�!
Angelina w�a�nie wk�ada�a kostium k�pielowy, gdy wszed�em do pokoju, tote� pierwsz� rzecz� jak� zrobi�em, by�o wzi�cie jej w obj�cia i solidne obca�owanie.
- Musimy cz�ciej je�dzi� na wakacje, skoro tak na ciebie dzia�aj� - stwierdzi�a, gdy przerwali�my dla z�apania tchu. - Co to za ksi��ka?
- Drobiazg, znalaz�em w hotelowym sklepie. Chod�my na pla�� sprawdzi�, jak tw�j kostium pasuje do tutejszego piasku - jednocze�nie mrugn��em znacz�co, wskazuj�c dyskretnie palcem na ucho.
- Cudownie - skin�a g�ow� na znak zrozumienia. - Poczekaj, tylko poszukam sanda��w.
W milczeniu wyszli�my i dopiero wtedy, gdy odeszli�my spory kawa�ek od jakiegokolwiek budynku, spyta�a:
- Sk�d wiesz, �e pok�j jest na pods�uchu?
- Nie wiem, ale wola�em tego nie sprawdza� maj�c t� ciekawostk� - odpar�em pokazuj�c tytu� ksi��ki i znalezion� w niej kartk� z ostrze�eniem. Po jej drugiej stronie drobnym, odr�cznym pismem napisano:
Ludno�� tej planety rozpaczliwie potrzebuje twej pomocy. B�agamy, pom� nam. Je�li si� zgodzisz nam pom�c, b�d� sam na pla�y o p�nocy.
Podpisu nie by�o. Rozmoczy�em papier w wodzie, ugniot�em ze� kulk� zmieszan� z piaskiem i cisn��em daleko w fale.
- Zastanawiam si�, kto to napisa� - mrukn�a Angelina.
- W�a�nie. Zrobi�em durnia z urz�dasa w porcie, fotografowa�em ch�op�w w polu, zadawa�em k�opotliwe pytania, tak �e trudno by�o nie zwr�ci� na mnie uwagi. Skontaktowano si� wi�c ze mn�, pytanie tylko kto. Z r�wnym powodzeniem mog� to by� zdesperowani mieszka�cy, chc�cy, by galaktyka dowiedzia�a si� o ich losie, jak i tutejsza bezpieka, chc�ca mnie wrobi� i mie� spok�j. Pytanie zreszt� jest czysto akademickie, bo i tak trzeba p�j�� na spotkanie, by to stwierdzi�. Cho� z tym mog� by� pewne k�opoty.
- A to dlaczego?
- Bo tajniak ze sklepu zacznie mnie szuka� ledwie odzyska przytomno��, co nast�pi niebawem. Nie wiem, kto napisa� to zaproszenie, ale tego, �e gliniarz pr�bowa� mi je odebra�, to jestem pewien.
- Wobec tego problem jest rozwi�zany: gdy policja przyjdzie po ciebie, uciekniesz i przegonisz ich po ca�ym mie�cie. To jedna z twoich ukochanych rozrywek. A ja p�jd� na spotkanie.
- To mo�e by� niebezpieczne...
- Jak mi�o - u�miechn�a si� promiennie ujmuj�c mnie za rami�. - Martwisz si� o mnie!
- Nie, martwi� si�, �e zabijesz tych, kt�rzy b�d� pr�bowali ci� z�apa�, je�li to zasadzka, zanim dowiesz si�, kim oni s� i o co chodzi.
- Bydl�! - uchwyt zmieni� si� w stalowy u�cisk, ale b�yskawicznie zel�a�. - Tak naprawd� to chyba masz racj�. Spr�buj� nad sob� panowa�.
- A wi�c ustalone - stwierdzi�em, masuj�c obola�e rami�. - Wracamy do pokoju i ka�emy poda� jaki� uczciwy posi�ek. Nie lubi� lata� po mie�cie o pustym brzuchu.
Pierwsz� rzecz�, jak� zobaczyli�my po wej�ciu do pokoju, by� facet chrapi�cy na pod�odze z r�k� nadal wyci�gni�t� w stron� mojej kamery, kt�ra niewinnie le�a�a sobie na fotelu.
- Coraz gorsza s�u�ba w tych hotelach - stwierdzi�em oburzony. - Nie do��, �e w�azi bez pozwolenia, to jeszcze chce kra��. Dobrze, �e aparat jest zabezpieczony przed takimi typkami.
- Glina - oznajmi�a Angelina przeszukawszy kieszenie �pi�cego. - Odznaka, spluwa, pa�ka, kajdanki, n� i granaty og�uszaj�ce. Wredny typek.
- Te� racja. Niezbyt przypomina anio�ka pilnuj�cego raju. Lepiej we� kamer� ze sob�, nigdy nic nie wiadomo. Teraz czas na posi�ek, bo znowu w�aduj� si� jacy� natr�ci.
Obs�uga by�a faktycznie b�yskawiczna: w ci�gu pi�ciu minut przyby� kelner z w�zkiem uginaj�cym si� od rozmaitych przysmak�w. Niestety, tu� za nim wlaz�o dw�ch mundurowych policjant�w.
- Won! - oznajmi�a im w�adczo Angelina zast�puj�c drog�. - Nikt was nie zaprasza�.
Kelner usi�owa� znikn�� pod wyk�adzin�, a ja b�yskawicznie zrobi�em sobie kilka kanapek. Zapowiada�o si�, �e dos�ownie b�d� jad� w biegu.
- Odsu� si�, kobieto - warkn�� pierwszy policjant i by�oby dla niego lepiej, gdyby na tym poprzesta�.
Po�o�y� jednak mi�sist� �ap� na ramieniu Angeliny, chc�c s�owa wprowadzi� w czyn. Zdo�a� wyda� jeden zduszony pisk, kt�ry zag�uszy� trzask p�kaj�cych ko�ci, i zwali� si� nieprzytomny na pod�og�. Drugi si�gn�� po bro�, ale zanim dotkn�� kolby, do��czy� do kumpla, tyle �e bez odg�osu �amanych gnat�w. Kelner odzyska� zdolno�ci motoryczne i rzuci� si� do ucieczki, a u�miechni�ta rado�nie Angelina zamkn�a za nim drzwi. Owin��em kanapki serwetk� i do�o�y�em do ca�o�ci butelk� ronu.
- Czas na mnie - oznajmi�em, pochylaj�c si� nad poligantami i daj�c ka�demu zastrzyk w kark. - Przez co najmniej dwadzie�cia cztery godziny b�d� nieprzytomni, wi�c nie zdo�aj� ci� zidentyfikowa� jako napastnika.
Poca�owa�em j� gor�co, ale przerwa�o mi nachalne walenie do drzwi.
- Lepiej oddal� si� dyskretnie - uzna�em, wychodz�c na balkon.
Byli�my na dwudziestym pi�trze, a g�adka �ciana pozbawiona by�a ozd�bek, kt�rych mo�na by�oby u�y� jako stopni. Zupe�nie jakby bez tego nie da�o si� zej��!
- Potrzymaj to chwil�, kochanie. - Poda�em jej paczk� z lunchem, przerzuci�em cia�o przez barierk� i rozhu�ta�em si� lekko, po czym pu�ci�em barierk� i wyl�dowa�em mi�kko na balkonie pi�tro ni�ej.
Angelina zrzuci�a mi posi�ek, pos�a�a ca�usa i znikn�a w naszym pokoju. Sprawy rozwija�y si� w naprawd� mi�ym tempie.
Pok�j, do kt�rego nale�a� balkon, �wieci� pustk�, co by�o mi�e, ale nie niespodziewane: o tej porze wszyscy tury�ci powinni by� na pla�y albo w sklepach z pami�tkami. Korzystaj�c z tego zjad�em co mia�em, popi�em ronem i w�a�nie zaczyna�em ca�o�� trawi�, gdy w zamku zazgrzyta� klucz. Niech�tnie odstawi�em nie dopit� butelk� i rozp�aszczy�em si� na �cianie za drzwiami.
Do �rodka wesz�o dw�ch �o�nierzy z broni� gotow� do strza�u. Poczeka�em, czy nie ma ich wi�cej i wyszed�em zza drzwi, gdy stali plecami do mnie.
- Szukacie kogo�? - spyta�em uprzejmie. Odwr�cili si� unosz�c bro�, wobec czego wstrzyma�em oddech i pos�a�em im pod nogi granat z gazem usypiaj�cym. Po czym spokojnie wr�ci�em za drzwi, by nie dosta� czym� w �eb, gdy walili si� na pod�og�, tak byli obwieszeni broni� i rynsztunkiem. Jeden z nich by� mniej wi�cej mojej budowy, co nasun�o mi pomys�, jak urozmaici� po�cig. Jedyne, co mia�em mu do zarzucenia to tyle, �e raczej stroni� od k�pieli i myd�a, bo kwestia dziurawej bielizny by�a ju� wy��cznie jego zmartwieniem. Zostawi�em mu j�.
Oszcz�dzano tu na osobistym wyposa�eniu armii, ale nie na uzbrojeniu: mikroradio, jonowy automat z pe�nym �adunkiem i bezodrzutowy pistolet kalibru .50 z trzema zapasowymi magazynkami. Umie�ci�em to wszystko we w�a�ciwych miejscach i got�w by�em wyst�powa� jako materia� propagandowy sk�aniaj�cy do zaci�gu do tutejszej armii.
Morale mi wzros�o, gdy gratuluj�c sobie w duchu pomys�u, przejrza�em si� w lustrze i otworzy�em drzwi na korytarz.
Niecelna seria roz�upa�a framug� o ca�e od mojej g�owy, a wok� uszu zacz�y mi gwizda� zupe�nie zmarnowane pociski.
5
B�yskawicznie zatrzasn��em drzwi, rzucaj�c si� jednocze�nie w bok, co by�o rozs�dnym posuni�ciem. Tam gdzie sta�em przed sekund�, pojawi�a si� w drzwiach ca�a seria dziur po kulach.
- To im nie przysporzy dobrej s�awy u turyst�w - mrukn��em do siebie, pe�zn�c w stron� balkonu.
Tym razem by�em ostro�niejszy. Najpierw wysun��em na zewn�trz zawieszony na lufie spluwy he�m, co zosta�o powitane kanonad� z s�siedniego balkonu. Podziurawiony he�m wyl�dowa� u moich st�p. Co za nerwowe towarzystwo!
Fakt faktem, �e sam by�em sobie winny. Nie nale�a�o robi� przerwy na lunch tak szybko i tak blisko. P�aci�em za niedocenienie przeciwnika. Rzadko si� to zdarza, ale c�, nikt nie jest nieomylny i jego szcz�cie, je�li zda sobie z tego spraw� na czas. Zbyt pewny siebie przest�pca b�yskawicznie staje si� by�ym przest�pc�. Albo w�cha kwiatki od spodu, albo przechodzi na pa�stwowy wikt i opierunek. Teraz przysz�a kolej na my�lenie!
Przeciwnik trzyma� oba wyj�cia, a czas bieg� nieub�aganie; wobec czego nale�a�o zrobi� trzecie wyj�cie. Pogna�em skulony do �azienki akurat w chwili, w kt�rej drzwi frontowe dziurawi�a kolejna kanonada i wlaz�em pod prysznic. Wybra�em prysznic, gdy� o tej porze by�o to najmniej prawdopodobne miejsce, gdzie m�g� przebywa� jaki� turysta. Je�li ju� musz� zabi� kogo�, kto usi�uje mnie zabi�, m�wi si� trudno, ale po co pr�bowa� zrobi� kuku niewinnemu przechodniowi? Wyj��em z kieszeni debonder i wypali�em w pod�odze pier�cie� obejmuj�cy brodzik, w kt�rym sta�em.
Debonder molekularny cz�stokro� nazywany jest dezintegratorem, co jest b��dem merytorycznym. Jego dzia�anie bowiem nie niszczy �adnej materii, a tylko wi�zania mi�dzycz�steczkowe trzymaj�ce w kupie atomy tej�e materii. Gdy te wi�zania znikaj�, atomy przestaj� si� trzyma� owej kupy i osi�ga si� efekt, o kt�ry cz�owiekowi chodzi�o. Proste, nie?
Brodzik, wraz z fragmentem pod�ogi, zachowa� si� zgodnie z powy�sz� zasad�, czyli przesta� trzyma� si� kupy (to znaczy reszty pod�ogi) i run�� w d� wn�ki, na prysznic �azienki pi�tro ni�ej. Opadaj�c wraz z nim s�ysza�em, jak w uprzednio zajmowanym przez nas obu (brodzik i mnie) lokalu p�kaj� przestrzelone drzwi.
�azienka zgodnie z przewidywaniami by�a pusta, ale to w niczym nie zmienia�o faktu, �e najrozs�dniejsz� rzecz� jak� mog�em uczyni�, by�o pozostanie w ruchu. Tak te� w�a�nie zrobi�em. Wpad�em do pokoju, w kt�rym przera�ona turystka z tego samego statku usi�owa�a dr��cymi palcami wybra� jaki� numer na klawiaturze telefonu: pewno recepcji. Na m�j widok wrzasn�a i upu�ci�a telefon.
- Cana, caballero. Espanol, von! - rykn��em gro�nie, wyczerpuj�c tym samym zas�b znanych mi s��w tutejszego j�zyka.
Pisn�a i zemdla�a. �licznie!
Ostro�nie uchyli�em drzwi. Korytarz by� pusty.
Teraz przyszed� czas szybko�ci, a nie ostro�no�ci: galopem ruszy�em do schod�w s�u�bowych mijaj�c po drodze gromadk� og�upia�ych turyst�w. Zawsze zaraz po przyje�dzie zapoznaj� si� z rozk�adem budynku, w kt�rym mieszkam i jego okolicy, co ju� niejednokrotnie uratowa�o mi je�li nie �ycie, to na pewno zdrowie i wolno��. Drzwi prowadz�ce na owe schody by�y na swoim miejscu i ju� mia�em je otworzy�, gdy us�ysza�em cichn�cy z wolna �omot podkutych but�w. Uchyli�em drzwi i zobaczy�em plecy ostatniego z �o�nierzy biegn�cych w d�. Doskonale!
Czym pr�dzej do��czy�em do nich s�uchaj�c wrzaskliwych ponagle� sier�anta. Na dole wmiesza�em si� w grup� dekownik�w, biegn�c� �wi�skim truchtem na samym ko�cu, a potem to ju� by�a �atwizna; tyle tam by�o mundur�w wok� hotelu, �e wymkni�cie si� z og�lnego zamieszania i znikni�cie mi�dzy budynkami nie nastr�cza�o �adnych trudno�ci.
Pogwizduj�c rado�nie upchn��em mundur i bro� w pojemniku na �mieci przy kuchni jednego z hoteli i sta�em si� ponownie zwyk�ym turyst�, kt�rych tabuny pa��ta�y si� wok� z wytrzeszczonymi oczyma, obserwuj�c ca�e zamieszanie i pytaj�c si� nawzajem z coraz wi�ksz� histeri�, co w�a�ciwie si� dzieje.
Przewodnicy i obs�uga hoteli pr�bowali ich uspokoi�, ale z do�� miernym skutkiem. Trzyma�em si� z dala od tubylc�w, niezale�nie jak niewinnie by wygl�dali, a po kilku minutach ruszy�em ku pla�y. To, �e poszed�em dalej ni� inni, by�o moj� spraw� i nie zwr�ci�o niczyjej uwagi. Na przeciwleg�ym brzegu niewielkiej zatoki panowa� spok�j. Wywo�ane przeze mnie zamieszanie tutaj nie dotar�o. Nie widzia�em nawet dachu swojego hotelu.
Poczu�em si� lekko zm�czony, wi�c wspi��em si� na granicz�ce z d�ungl� wydmy i opar�em o pie� solidnie wygl�daj�cego drzewa, w kt�rego cieniu przesiedzia�em do zmroku. Potem u�o�y�em si� wygodnie na trawie i zasn��em snem sprawiedliwego. Ciekawostk� tutejszej fauny by� brak rozmaitych lataj�cych i pe�zaj�cych natr�t�w wyposa�onych w z�by jadowe, zatem mog�em odpoczywa� spokojnie.
Mo�e by� to skutek zm�czenia, a mo�e ronu, tak czy tak, obudzi�em si� dopiero wtedy, gdy s�o�ce sta�o ju� wysoko. Przeci�gn��em si�, ziewn��em i us�ysza�em pe�ne protest�w burczenie w brzucha. Najwy�szy czas wraca�. Najpierw jednak dok�adnie zakopa�em ca�e nielegalne wyposa�enie pod pniem drzewa, kt�re oznaczy�em na przysz�o��. Nie ogolony, ale czysty jak �za wr�ci�em do hotelu zachowuj�c maksymalne �rodki ostro�no�ci: ostatni� rzecz�, jakiej pragn��em, to zosta� podziurawionym przez jakiego� nadgorliwego rekruta. Jedynym sposobem na opuszczenie tej planety w jednym kawa�ku by�o poddanie si� w�adzom, ale zamierza�em to zrobi� na moich warunkach.
Idealnie do tego celu nadawa�a si� hotelowa restauracja, do kt�rej zbli�y�em si� pod os�on� krzew�w, by nie wpa�� w oko mundurowemu policjantowi w�sz�cemu przed wej�ciem. Do �rodka wlaz�em przez okno i czym pr�dzej do��czy�em do kilku turyst�w pa�aszuj�cych z zapa�em �niadanie. Na�o�y�em sobie solidn� porcj�, nala�em soku i kawy i zaj��em si� po�ytecznym zaj�ciem zape�niania brzucha. Zanim kelner mnie zauwa�y� i prysn��, prawie sko�czy�em.
- O co wczoraj by�o to ca�e zamieszanie? - spyta�em siedz�c� obok starsz� par� poch�aniaj�c� jajecznic� z takim zapa�em, jakby w�a�nie zdech�a ostatnia kura.
- Nie powiedzieli nam - odpar� m�czyzna nie zmniejszaj�c tempa �ucia. - Powiedzia�em im, �e nie p�aci�em za ogl�danie strzelanin. Powiedzia�em, �e maj� odda� pieni�dze i powiedzia�em, �e odlatujemy najbli�szym statkiem.
Zanim zdo�a�em odpowiedzie�, przy drzwiach si� zakot�owa�o. P� tuzina policjant�w pr�bowa�o jednocze�nie dosta� si� przez nie do �rodka. Po chwili przegrupowali jednak szeregi i otoczyli m�j stolik z broni� gotow� do strza�u.
- Strzelamy, je�li si� poruszysz! - wrzasn�� jeden.
- Kelner! - wrzasn��em jeszcze g�o�niej. - Kierownika albo szefa tego hotelu! Piorunem! - I spokojnie zabra�em si� za kaw�.
- P�jdziesz z nami - oznajmi� najbezczelniejszy.
- Dlaczego? - spyta�em spokojnie, zdaj�c sobie spraw�, �e obserwuje mnie niez�a widownia z�o�ona z turyst�w i pracownik�w hotelu.
Dw�ch mundurowych z�apa�o mnie za ramiona. Ca�ym wysi�kiem woli nie stawia�em im czynnego oporu. Do restauracji wesz�a kolejna grupa m�czyzn. Z ulg� rozpozna�em jednego z nich.
- Jorge! - rykn��em. - Co to wszystko znaczy? Kim s� ci dziwnie u