4957
Szczegóły |
Tytuł |
4957 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4957 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4957 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4957 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
NINA KIRIKI HOFFMAN
bogowie �ycze�
- NIE, PRUDENCE - powiedzia�a Maggie do sze�cioletniej dziewczynki. - Nie wchod�
do fontanny.
Wczesne poranne s�o�ce rozgrzewa�o piaskowego koloru p�yty na z�calo i odbija�o
si� b�yskami w wodzie starej fontanny. Kr�tkie w�osy Prudence l�ni�y z�otem, a
jej ubranko - ��ta koszulka, r�owe szorty, odblaskowozielone plastikowe,
przezroczyste sanda�ki - by�o tak jaskrawe, �e a� razi�o wzrok. Maggie zmru�y�a
oczy w szparki.
- Ale, Maggie... - zaprotestowa�a Prudence. Pokaza�a palcem monety, kt�re
po�yskiwa�y srebrnymi iskierkami na ciemnym mozaikowym dnie dolnego basenu
fontanny. Z g�rnej misy kapa�a woda. Krople tworzy�y zachodz�ce na siebie kr�gi,
kt�re marszczy�y powierzchni� wody.
Maggie poczu�a przyp�yw zaprawionej zniecierpliwieniem mi�o�ci do prawie
siostry, prawie c�rki.
- Nie mo�esz wzi�� tych monet. Ludzie zostawili je dla bog�w �ycze�.
- Gor�co - rzek�a Prudence.
Nic doda�, nic uj��. Maggie otar�a czo�o kr�tkim r�kawem koszulki i zapragn�a,
�eby gdzie� blisko mog�y kupi� co� zimnego do picia. Placyk by� opustosza�y. W
jasnych kamiennych murach ko�cio�a naprzeciw motelu wszystkie drzwi i ma�e
okienka by�y zamkni�te.
Obejrza�a si� na hotelow� werand�, kryt� strzech� z palmowych li�ci. Pod �cian�
sta�y wyplatane fotele i niewielkie kanapy, pomi�dzy nimi stoliki ze szklanymi
blatami. G�sty cie� kusi�. Nie mia�aby nic przeciwko temu, �eby tam posiedzie�,
ale Prudence chcia�a rozejrze� si� po okolicy.
Dziewczynka zawsze budzi�a si� razem ze s�o�cem, a poniewa� na tej wycieczce
mieszka�y w jednym pokoju, Maggie tak�e wstawa�a wcze�nie. Wy�lizgn�y si� z
hotelu, nawet nie zapukawszy do drzwi ��cz�cych ich pok�j z pokojem rodzic�w
ma�ej. Niech Tom i Laura jeszcze sobie �pi�, pomy�la�a Maggie, czy te� robi� to,
na co maj� ochot� w taki poranek. Przyda im si� troch� czasu sp�dzonego sam na
sam, a o wakacjach w Baja m�wili ju� od siedmiu lat.
Maggie jako nastolatka zosta�a poniek�d adoptowana przez Toma i Laur�. Kiedy
urodzi�a si� Prudence, Maggie zosta�a jej opiekunk�. Praca ta cieszy�a j� i nie
sprawia�a trudno�ci.
W wieku dwudziestu trzech lat dziewczyna podj�a ju� postanowienie, �e
wyspecjalizuje si� w opiece nad dzie�mi. By� mo�e nad szczeg�lnymi dzie�mi -
ka�dy doros�y cz�onek rodziny Prudence, kt�rego pozna�a Maggie, w�ada�
szczeg�lnego rodzaju umiej�tno�ciami. Dziewczyna spodziewa�a si�, �e Prudence w
wieku dojrzewania r�wnie� rozwinie w sobie jeden lub wi�cej talent�w.
Maggie nie by�a pewna, co si� stanie, gdy przebudz� si� zdolno�ci Prudence. Ona
sama nie mia�a �adnych, poza mi�o�ci�, umiej�tno�ci� perswazji i nawi�zywania
�cis�ego kontaktu w�a�nie teraz, kiedy dziewczynka by�a jeszcze zbyt ma�a, �eby
si� sprzeciwia�.
- Usi�d�my w cieniu - zaproponowa�a Maggie. Mia�a w torebce tali� kart. Ostatnio
uczy�a Prudence gra� w kasyno.
Przed wyj�ciem z pokoju wysmarowa�a grubo siebie i ma�� kremem z filtrem numer
pi�tna�cie, ale nie by�a pewna efektu.
- Musz� wej�� do wody - oznajmi�a dziewczynka i przechyli�a si� przez kraw�d�.
- Nie.
Woda prawdopodobnie kr��y�a w fontannie latami. Kto wie, co w niej p�ywa? Maggie
skierowa�a si� ku werandzie. Spodziewa�a si�, �e Prudence p�jdzie za ni�.
Ma�a wskoczy�a do fontanny. Woda wzbi�a si� i plusn�a na p�yty koloru lwiej
sk�ry.
Maggie zawr�ci�a p�dem.
Co wst�pi�o w Prudence? Nigdy nic nie robi�a na przek�r. Zwykle by�a idealnym
dzieckiem, pos�usznym i dobrze wychowanym. Opiekunka zaniepokoi�a si�.
- Prudence!
Dziewczynka zanurzy�a si� ca�kowicie pod wod�. Przecie� mo�e si� utopi�. Maggie
wskoczy�a za ni� i chwyci�a j� za rami�. A wtedy wszystko wok� si� zmieni�o.
Czy by�o mokro? Zimno? Gor�co? Nie umia�a tego stwierdzi�. Wszystko pociemnia�o.
Czu�a ciarki na sk�rze. Nie mia�a uczucia, �e jest pod wod� ani w jakim� innym
okre�lonym miejscu. Grunt usun�� jej si� spod n�g i zacz�a spada�, nie
puszczaj�c Prudence.
Pasma barwnego �wiat�a i cienia wirowa�y jakby w �agodnym cyklonie, a one tkwi�y
w samym oku. Run�a lawina szept�w, po hiszpa�sku, angielsku, w innych j�zykach.
Maggie skupi�a si� na tych, kt�re by�a w stanie zrozumie�. "�ycz� sobie wygra�
na loterii". "Niech on mnie zawsze kocha". "Chc� awansu". "Ten srebrny; �ycz�
sobie, �eby tatu� mi go kupi�". "�ycz� sobie, �eby rak mamy znikn��". "Rany,
gdybym m�g� mie� wszystko na �wiecie, jaki� naprawd� fajny samoch�d - mo�e
ferrari? Albo alfa romeo! To by by�o moje �yczenie. No!" "�ycz� sobie, �eby ona
tak na niego nie patrzy�a". "Prosz�, czy m�g�bym mie� kucyka?" "Nowy rower
terenowy". "Chc�, �eby te wakacje nigdy si� nie sko�czy�y". "T� Barbie w
skafandrze kosmicznym!" "Chocia� jedn� randk� z facetem, kt�ry nie jest
g�upkiem. Prosz�, prosz�!" "�ycz� sobie, �eby ona da�a mi ca�y dzie�". "Jednego
ca�usa". "Chc� si� pieprzy�!"
"Chc� odzyska� moj� c�reczk�".
Wiruj�ce �wiat�a i przemieszane, czasem p�aczliwe, rozmaicie brzmi�ce g�osy
rozp�yn�y si�. Ostatnie �yczenie powtarza�o si�. G�os by� kobiecy, cichy i
smutny.
�wiat przemie�ci� si� na nowo, a powietrze zaja�nia�o. Maggie mocniej
przytrzyma�a rami� Prudence. Pod ich stopami pojawi�a si� pod�oga z czerwonawych
terakotowych p�ytek. Popo�udniowe s�o�ce przesiewa�o si� przez koronkowe
firanki. Z prawej sta�y szafki i wy�o�ony kafelkami kuchenny blat, miodowego
koloru kuchenka i lod�wka. Pachnia�o kaw� i przypalon� grzank�. Cicho gra�a
muzyka. Co� klasycznego, uzna�a Maggie. Nie bardzo zna�a si� na muzyce powa�nej,
poznawa�a j� po du�ej liczbie instrument�w i braku perkusji, a �piewanie
irytowa�o j�.
To czyja� elegancka kuchnia, pomy�la�a dziewczyna. Nie wiedzia�a, jak obie z
Prudence znalaz�y si� tam i dlaczego.
Rozejrza�a si� i zobaczy�a ciemnow�os� kobiet�, kt�ra siedzia�a przy stole z
jasnego drewna. St� ustawiono pod oknem wychodz�cym na ogr�d pe�en kwiat�w.
Kobieta opiera�a policzki na d�oniach, palcami zakrywa�a oczy. Przed ni� sta�
du�y kubek do kawy w kolorze brzoskwini. Poci�gn�a nosem i otar�a �z�.
Prudence sta�a nieruchomo. Maggie spojrza�a na ni� i g�o�no wci�gn�a powietrze.
Znikn�� jasnow�osy skrzacik w koszulce, r�owych szortach i zielonych
sanda�kach. Pojawi�a si� ciemnow�osa dziewczynka w niebieskiej sukience do
kolan, z bia�� falbank� u do�u. Obca twarzyczka spogl�da�a powa�nie spod
starannej fryzurki.
Maggie mocniej �cisn�a j� za rami�.
- Prudence! Co si� sta�o? Co robisz?
Dziecko spojrza�o w g�r�. Oczy piaskowego koloru zmieni�y si� w
ciemnoniebieskie, opalona buzia nabra�a odcienia ko�ci s�oniowej.
Co to za magia? Prudence nie powinna przejawia� �adnych talent�w a� do wieku
dojrzewania. Czy sama si� odmieni�a? Jak? Co� by�o nie w porz�dku!
- Mamo - odezwa�a si� Prudence.
Kto to powiedzia�? G�os by� ni�szy ni� u Prudence.
Kobieta przy stole spojrza�a przez palce i otworzy�a usta.
- Jennifer! Jennifer... Och, co� mi si� zwiduje!
Otar�a oczy.
Prudence post�pi�a ku niej trzy kroki. Wysun�a si� spod d�oni Maggie.
Dziewczyna poczu�a przyp�yw dezorientacji. Poszybowa�a w stron� sufitu. Si�gn�a
w d� i chwyci�a pasmo ciemnych teraz, d�ugich i wij�cych si� w�os�w Prudence.
Zakotwiczy�a si� na tyle, by opa�� stopami na pod�og�.
- Jennifer... - wyszepta�a kobieta przy stole.
- Mamo.
Dziewczynka - czy to by�a Prudence? je�li nie, kim w takim razie jest i jak to w
og�le mo�liwe? - post�pi�a jeszcze dwa kroki do przodu.
Kobieta zerwa�a si� z krzes�a i ukl�k�a przed Prudence. Przed Jennifer.
Dziewczynka wyci�gn�a ramiona. Kobieta unios�a r�k� i dotkn�a jej policzka,
potem wybuchn�a p�aczem i ukry�a twarz w d�oniach.
- Ale... takie rzeczy... my�la�am, �e nie zdarzaj� si� naprawd� - wyszepta�a,
kiedy troch� si� uspokoi�a.
Dziecko podesz�o bli�ej i u�ciska�o j�. Maggie poczu�a si� zagubiona w smutku
tej kobiety, w jej pe�nej niewiary rado�ci. Zagubiona w tajemnicy przemiany
Prudence. To musia�o by� �yczenie z fontanny. To ono przekszta�ci�o dziecko. Ale
co b�dzie dalej? Kobieta �yczy�a sobie odzyska� c�reczk�. Teraz c�rka Toma i
Laury, Prudence, znikn�a, a Maggie zgubi�a si� gdzie� pomi�dzy fontann� a
�yczeniem. Nie znajdowa�a si� w domu tej obcej kobiety w dostatecznym stopniu,
�eby tamta mog�a j� zobaczy� lub us�ysze�, a nawet niewystarczaj�co w �rodku
samej siebie, �eby podlega� prawom grawitacji. Gdzie jest jej reszta? Czy
kiedykolwiek b�dzie znowu mia�a mas�?
Co stanie si�, my�la�a, je�li puszcz� ma��; pofrun� do sufitu? A mo�e polec� do
skraju nico�ci? Czy stan� si� znowu sob� w fontannie? A mo�e po prostu rozpadn�
si� na milion kawa�k�w i ju� nigdy si� nie pozbieram?
Po co o tym my�le�? Za nic nie mog�a zostawi� Prudence, bez wzgl�du na to, w
kogo si� przemieni�a. Powierzono jej przecie� opiek� nad ma�� od samego
pocz�tku.
Zacisn�a palce na pasemku w�os�w dziewczynki i usi�owa�a sta� w miar� pewnie na
pod�odze.
- Mamo! - Dziecko zarzuci�o r�ce na szyj� kobiety.
- Jenny... Och, Jenny! Tak za tob� t�skni�am! Nigdy ju� mnie nie opuszczaj!
Dziecko przycisn�o buzi� do ramienia matki.
- Prudence - szepn�a Maggie. - Czy musimy tu zosta� a� do ko�ca twojego �ycia?
Ma�a pokr�ci�a przecz�co g�ow�. Nie odrywa�a buzi od ramienia kobiety.
Dziewczyna odetchn�a i postanowi�a poczeka�, co b�dzie dalej.
Maggie? Gdzie jeste�?- zapyta� g�os w jej g�owie.
Tom! Uff. Poczu�a si� bezpieczniejsza. Niezbyt cz�sto odzywa� si� do niej w ten
spos�b, ale teraz znakomicie wybra� moment. Dobrze, �e m�g� jej w ten spos�b
dosi�gn��. I tylko on by� w stanie wydoby� j� i ma�� z tej dziwnej sytuacji,
tylko on.
Nie wiem, pomy�la�a. Jestem z Prudence. Co� dziwnego si� tu dzieje.
Co? Nic wam nie jest?
Chyba nie. Trudno powiedzie�. Nie wydaje mi si�, �eby nam co� bezpo�rednio
grozi�o.
Zabior� was stamt�d.
Nie! Nie. Jeszcze nie. Nie wiem, co by si� sta�o, gdyby� to zrobi�.
Kobieta uca�owa�a buzi� Prudence, u�ciska�a j� mocno i poca�owa�a jeszcze raz, z
wyrazem niebia�skiej b�ogo�ci na twarzy.
- Moja male�ka - mrucza�a i �ciska�a dziewczynk� jeszcze mocniej.
- Mamo... - powiedzia�a Prudence dr��cym g�osikiem.
Co si� dzieje? - ��da� odpowiedzi Tom.
Poczekaj. Prosz� ci�, poczekaj jeszcze chwil�.
- O co chodzi, kochanie? - zapyta�a kobieta. Uj�a ma�� za ramiona i odsun�a
si� troch� tak, �eby m�c jej zajrze� w twarz.
- Mamo, nie przysz�am tu, �eby zosta�.
- Co?! - Zabrzmia�o to tak, jakby pod�oga usun�a jej si� nagle spod n�g.
- �yczy�a� sobie, �ebym wr�ci�a, no i wr�ci�am. Ale nie mog� d�ugo zosta�.
- Nie odchod� - poprosi�a matka. - Nie mog� ci� znowu straci�.
- Nie mog� d�ugo zosta� - powt�rzy�o dziecko. - Przysz�am tylko po to, �eby si�
po�egna�.
- Nie. Nie! - Przycisn�a zn�w ma�� do siebie. - Nie pozwol� ci odej��!
Cichy g�osik powiedzia�:
- Czy tak chcesz mnie zapami�ta�? Chcesz, �ebym ja ciebie zapami�ta�a w ten
spos�b, mamo? Czy takie s� ostatnie s�owa, kt�re chcesz mi powiedzie�?
A� dreszcz przechodzi, pomy�la�a Maggie. Prudence zwykle tak nie m�wi�a. Kiedy w
og�le si� odzywa�a.
No tak, ale to nawet nie by� g�os Prudence.
- Nie, male�ka. Och, nie. Dlaczego musisz odej��?
- Bo ja umar�am, mamo.
Maggie zadr�a�a. Patrzy�a, jak tamta kobieta siada i patrzy na dziecko szeroko
rozwartymi oczami. Buzia Prudence/Jennifer sprawia�a wra�enie spokojnej i
smutnej. Dziewczynka u�miechn�a si� lekko i dotykaj�c piersi powiedzia�a:
- To jest c�reczka kogo� innego, ona musi wr�ci� do swojej mamy i tatusia.
Martwi� si� o ni� teraz.
- Co? - Kobieta wygl�da�a na zagubion� i smutn�.
- Mamo, musz� zaraz i��. Ja tylko chcia�am tym razem naprawd� si� po�egna�.
- Och, kochanie! Czy powiesz mi jedn� rzecz?
- Po to tu jestem.
- Czy on ci� bardzo skrzywdzi�, ten cz�owiek, kt�ry ci� porwa�?
Dziecko zesztywnia�o.
- Zapytaj o co� innego, mamo.
�zy p�yn�y po twarzy kobiety.
- Czy teraz ju� nic ci nie jest, male�ka?
- Nie. Jestem szcz�liwa i nie jestem sama. Dobrze by�o w ko�cu umrze�. Wszystko
w porz�dku, mamo.
- Tak mi przykro. Tak mi okropnie przykro.
- To nie twoja wina.
- Moja. - Ukry�a oczy w zgi�ciu �okcia. - Gdyby�my tylko nie posz�y do tego
parku... gdybym patrzy�a na ciebie przez ca�y czas... gdybym zabra�a psa...
- To nie twoja wina, mamo. Sta�o si� to, czego nie mo�emy zmieni�, a teraz ju�
wszystko w porz�dku. Naprawd�, mamo.
Matka u�ciska�a j� i znowu poca�owa�a w policzek.
- Och, Jenny. Kocham ci�. Zawsze ci� b�d� kocha�.
- Ja te� ci� kocham, mamo. - Dziecko pog�aska�o matk� po policzku. - Pami�taj,
ju� nic mi nie jest. Ju� nie musisz si� o mnie martwi�.
- Dobrze, Jenny. - Poci�gn�a nosem i siedzia�a cichutko, przygl�daj�c si�
ma�ej.
Maggie pochyli�a si� do przodu i zajrza�a w twarz Jennifer. Dziewczynka
u�miechn�a si� i unios�a r�k�.
- Cze��, mamo. Zobaczymy si� kiedy�.
- Do zobaczenia, Jenny.
Pok�j wok� nich znikn��. Maggie i Prudence znalaz�y si� w mrocznym miejscu bez
�cian. Jennifer rozp�yn�a si�, pozostawiaj�c Prudence - jasnow�osego,
piaskowookiego skrzata w jaskrawym ubranku. Obj�a Maggie za kolana i p�aka�a,
dop�ki dziewczyna nie nachyli�a si� i nie wzi�a jej na r�ce.
Tom, zabierz nas teraz, poprosi�a Maggie.
Wok� nich zmaterializowa� si� pok�j hotelowy. Okna by�y szeroko otwarte, bia�e
koronkowe firanki falowa�y na wietrze, pachnia�o egzotycznymi kwiatami i
zieleni�. Pod�og� za�cie�a�y rattanowe maty, a tapety by�y jasnozielone. Tom, w
bia�ym p�aszczu k�pielowym, jakie przydzielano go�ciom razem z r�cznikami,
siedzia� na brzegu wielkiego roz�cielonego ��ka. Laura, przykryta ko�dr� i
jeszcze rozczochrana po nocy, odgarn�a z czo�a jasne w�osy i usiad�a.
Prudence szlocha�a w ramionach Maggie. Dziewczyna post�pi�a w stron� ��ka i
usiad�a zwr�cona w stron� Toma, kt�ry po�o�y� r�k� na plecach c�reczki. Laura
wsun�a si� mi�dzy nich i te� dotkn�a ma�ej.
- Co si� sta�o? - zapyta� Tom.
- Co� ci jest? - pr�bowa�a dowiedzie� si� Laura.
- Jest przestraszona - powiedzia�a Maggie.
- Och, mamo! - zawo�a�a Prudence. Nie puszczaj�c Maggie, obj�a matk� za szyj�.
- To, co sta�o si� z tamt� dziewczynk�, by�o takie okropne!
- Widzia�a� to, Pru? - spyta�a Maggie.
- Ona nie chcia�a o tym my�le�, ale kiedy jej mama o to zapyta�a, to musia�a
pomy�le�. To by�o straszliwe! Zupe�nie okropne! Ludzie nie mog�... - Popatrzy�a
w twarz Maggie, a jej p�owe oczy rozszerzy�y si�. - Ludzie robi� takie rzeczy
innym ludziom?
Dziewczyna poczu�a, �e serce jej si� �ciska. Prudence by�a za ma�a, �eby
dowiadywa� si� o takich sprawach. Maggie, sama nie b�d�c o wiele starsza,
widzia�a straszne rzeczy, jakie zdarzy�y si� z jej matk�, lecz wola�aby tego nie
widzie� i nie wiedzie�. Mocniej przytuli�a dziewczynk�.
- Co si� sta�o? - powt�rzy� Tom. Jego g�os brzmia� lodowato.
Maggie ogarn�� l�k, zimny jak warstwa �niegu. Mia�a pod opiek� to dziecko, kt�re
kocha�a jak nikogo na �wiecie, i pozwoli�a mu znale�� si� w niebezpiecze�stwie.
Gdyby Tom zabra� je obie od razu, kiedy tylko chcia� to zrobi�, mo�e Prudence
nie zobaczy�aby tych okropnych obraz�w. Dlaczego mu nie pozwoli�am? - pomy�la�a.
- Wskoczy�am do wody - oznajmi�a Prudence, patrz�c na ojca. Powoli pu�ci�a Laur�
i obur�cz obj�a Maggie. Przytuli�a buzi� do jej szyi, wci�� patrz�c na
rodzic�w. - Maggie m�wi�a mi, �ebym tego nie robi�a, ale ja i tak wskoczy�am.
Laura dotkn�a ramienia Toma. Patrzy� na ni� przez chwil�, a� opu�ci�o go
napi�cie.
- Co si� sta�o? - zapyta� po raz trzeci, tym razem ju� zwyczajnie.
- W wodzie by�y pieni��ki i wo�a�y do mnie - powiedzia�a Prudence.
- Co? - spyta� Tom.
- Pieni��ki mia�y na sobie uczucia. Niekt�re by�y bardzo mocne.
- To by�a studnia �ycze� - rzek�a Maggie. - To znaczy, w�a�ciwie fontanna
�ycze�. Tam, na placu.
Prudence potar�a oczy.
- Tam by�o mn�stwo kolor�w. I troch� smak�w. Mn�stwo melodyjek wo�a�o do mnie.
Chcia�am wej�� do tej fontanny tak, jak czasem chce mi si� lod�w.
- Widzisz, Prudence... - w��czy�a si� Laura. - Nie powinna�... nie powinna�
umie� odczuwa�, jak rzeczy my�l�. Jeste� jeszcze za ma�a.
- Ja te� tak my�la�am - powiedzia�a Maggie.
Ma�a popatrzy�a na Toma.
- Maggie m�wi�a mi, �ebym tam nie wchodzi�a, tatusiu. Trzy razy m�wi�a. Ale te
uczucia przyci�ga�y mnie, wi�c wskoczy�am.
- A ja wskoczy�am za ni� - doda�a Maggie. - Nie natrafi�y�my na dno.
- Wpad�y�my w takie miejsce z g�osami.
- To by�y �yczenia. Te wszystkie �yczenia, kt�re ludzie wypowiadaj�, kiedy
wrzucaj� monety do wody - wyja�ni�a Maggie.
Tom zaintrygowany zmarszczy� brwi. Zerkn�� na r�wnie zdziwion� Laur�.
- Ludzie m�wili, czego chc�. Samochod�w. Pieni�dzy. Ca�usa. Wszystkiego. A potem
jedna pani powiedzia�a... - Prudence poci�gn�a nosem. - Chcia�a mie� z powrotem
swoj� c�reczk�, a potem my... ja... - Ma�a spojrza�a wyczekuj�co na Maggie.
- �yczenie j� zabra�o - uzupe�ni�a dziewczyna. - Porwa�o Prudence, zmieni�o j� w
inn� ma�� dziewczynk� i wys�a�o nas do jej matki. W�a�ciwie wys�a�o j�. Ja
tylko zabra�am si� z ni�.
- Nigdy nie s�ysza�am o czym� takim - odezwa�a si� Laura.
Tom pokr�ci� g�ow�.
- Ani ja.
Nie wydawa� si� ju� rozgniewany, tylko zdumiony i zaniepokojony.
Maggie g�aska�a plecy Prudence. Dziecko odpr�y�o si� wyra�nie, a dziewczyna
zda�a sobie spraw�, jak sztywno siedzia�o do tej pory. Mo�e te� si� martwi�a,
my�la�a Maggie. Nigdy dot�d nie widzia�a, �eby Tom gniewa� si� na mnie.
Pr�bowa�a mi pom�c. Broni� mnie. Poca�owa�a ma�� w czubek g�owy.
- Prudence zmieni�a si� w kogo� innego... - powiedzia�a powoli Laura. - A co
tobie si� zdarzy�o?
- Sta�am si� duchem - odpar�a Maggie. - Matka nie widzia�a mnie. Kiedy pu�ci�am
Prudence, zacz�o mnie znosi� nie wiadomo gdzie.
- Obie przemieni�y�cie si�, bo wskoczy�y�cie do fontanny? Nie podoba mi si� to.
- Tom zmarszczy� brwi.
- A co by�o potem? - Laura odgarn�a w�osy z czo�a ma�ej i spojrza�a jej uwa�nie
w oczy.
- Tamta dziewczynka by�a we mnie. Mia�am na sobie jej sukienk�. Mia�am jej
w�osy. By�am nawet wy�sza! Jej mamusia siedzia�a przy stole i p�aka�a, a
dziewczynka we mnie m�wi�a do niej. Jej mama �ciska�a mnie tak mocno, �e a�
bola�o.
- Pewnie si� ba�a�, co? - Tom dotkn�� g�owy c�rki. - Mo�na si� przestraszy�,
kiedy kto� m�wi za ciebie.
- Nie wiem... - Prudence zawaha�a si�, unios�a brwi. - Nie ba�am si� jej. By�a
ca�kiem mi�a. I powiedzia�a, �e wr�ci�a tylko na chwil�, �eby po�egna� si� ze
swoj� mamusi�, bo ona sama umar�a. Ale potem by�o to okropne.
Maggie g�aska�a j� po plecach. Prudence poci�ga�a nosem.
Tom obserwowa� wyraz twarzy Maggie.
- Matka zapyta�a ma�� - mrukn�a dziewczyna - czy... czy ten cz�owiek, kt�ry j�
porwa� i zabi�, bardzo j� skrzywdzi�.
- Jenny nie chcia�a powiedzie� - szepn�a Prudence - ale pomy�la�a o tym i
zobaczy�a to znowu. Robi� jej okropne rzeczy, mamo. Jak cz�owiek mo�e co�
takiego zrobi�? Jenny nigdy nie zrobi�a mu nic z�ego!
- Och, moja malutka... - Laura wyci�gn�a ramiona. Prudence dr��c odchyli�a si�
troch� od Maggie, �eby matka mog�a j� obj��.
- Nie wiedzia�am, �e to si� stanie. - Maggie ca�y czas trzyma�a ma�� za rami�. -
Bo inaczej od razu poprosi�abym, �eby� nas wyci�gn��. Nie wiedzia�am!
- Sk�d mia�a� wiedzie�? - Wydawa� si� wstrz��ni�ty, ale ju� przynajmniej nie
przeszywa� jej wzrokiem. - Nie zna si� pytania, dop�ki nie zostanie zadane.
Maggie pokr�ci�a g�ow�.
- Jennifer rozmawia�a z mam�. �egna�a si� z ni�. My�la�am, �e mo�emy poczeka�,
a� to zrobi, zanim poprosimy ci� o pomoc. Jennifer znikn�a z parku, gdzie by�a
z mam�. Matka nie widzia�a jej wi�cej a� do chwili, kiedy Prudence wskoczy�a do
fontanny.
- �yczenie pocieszy�o rozpaczaj�c� kobiet� - rzek� Tom.
- Tak.
- Rozumiem to, Mag.
- Ale teraz Prudence ma te okropne obrazy w g�owie.
Tom pog�aska� jasn� g��wk� c�rki.
- Powiedzia�a, �e ju� teraz nic jej nie jest - szepn�a ma�a, ko�ysana i
g�askana. - Po prostu nie �yje.
Tom westchn��, przyjrza� si� jej z przechylon� g�ow�, a potem zerkn�� na Maggie.
- Dzi�kuj�, �e by�a� z ni� - rzek� cicho.
- Kocham j� z ca�ego serca.
Westchn�� znowu.
Dzieci s� porywane, my�la�a Maggie. Nie mo�na nic na to poradzi�. Porywaj� je
�yczenia albo m�czy�ni, kobiety albo inne dzieci. Nie mog�am jej powstrzyma�.
Nawet �ebym najbardziej w �wiecie chcia�a, nie mog�am. Matka Jennifer te� nie
mog�a jej upilnowa�.
- Nigdy nie pu�ci� - wyszepta�a.
Tom po�o�y� ciep�� r�k� na jej kolanie.
- Wcze�niej czy p�niej trzeba.
- Lepiej p�niej.
- P�niej - powt�rzy� jak echo.
Laura przesta�a tuli� Prudence i ma�a spojrza�a jej w twarz.
- Widzia�a� wszystko, co si� zdarzy�o? - spyta�a matka.
Prudence zarumieni�a si� gwa�townie.
- Widzia�a�, jak ten cz�owiek podszed� do Jennifer i s�ysza�a�, jak nam�wi� j�,
�eby z nim posz�a?
- Lody - szepn�a dziewczynka. - Powiedzia� jej, �e zabierze j� na lody.
- Niewa�ne, jak przyjemnie co� brzmi i jak mi�y jest ten kto�, kto ci to
proponuje; je�li to kto� obcy, nie bierz - powiedzia�a Laura. - Zawo�aj mnie,
tatusia, Maggie albo pani� wychowawczyni�. Nie id� z nikim innym.
- Nie b�d�. Nie b�d�!
Laura poca�owa�a jasn� g��wk�.
- Jeste� g�odna?
Ma�a przesta�a wygl�da� na zapatrzon� w co� straszliwego w �rodku w�asnego
umys�u.
- Okropnie g�odna! - zawo�a�a.
- No to dobrze. Oboje z tatusiem zaraz si� ubierzemy i wszyscy b�dziemy mogli
zej�� na d� na �niadanie.
MAGGIE I PRUDENCE przesz�y do swojego pokoju, �eby poczeka�.
- Powinno si� wiedzie� - oznajmi�a dziewczynka.
Siedzia�a na ��ku, a Maggie szczotkowa�a jej w�osy.
- Co wiedzie�?
- Kiedy kto� chce ci� skrzywdzi�. Powinno si� wiedzie�. Tacy musz� mie� w sobie
co�, po czym mo�na pozna�.
Wzi�a od Maggie szczotk�. Dziewczyna usiad�a i ma�a zacz�a j� z kolei
szczotkowa�.
- Mo�e maj�. Ale wi�kszo�� z nas nie umie tego zauwa�y�.
Pomy�la�a o ludziach w jej �yciu, kt�rzy niezbyt dobrze jej �yczyli. Obce r�ce
wyci�ga�y si� do niej, �eby pom�c. Wiele j� krzywdzi�o. Za ka�dym razem my�la�a,
�e zostanie uratowana. W ko�cu wybra�a Toma, a on naprawd� j� uratowa�. Mia�a
nadziej�, ale nie wiedzia�a na pewno, �e on tak post�pi.
- Gdybym mia�a sobie czego� �yczy�, to w�a�nie tego - m�wi�a Prudence. - �ebym
zawsze mog�a wiedzie�, kiedy kto� obcy chce mnie skrzywdzi�.
Maggie wyprostowa�a si�. Fontanna �ycze� znajdowa�a si� na placu i by�a co�
winna Prudence. Cho� czy dla fontanny mia�o to znaczenie, Maggie nie wiedzia�a.
Czy jest jakie� poczucie sprawiedliwo�ci u fontanny �ycze�?
Ale co szkodzi spr�bowa�?
- Poczekaj chwil�. - Si�gn�a po torebk� i wyszuka�a �wier�dolar�wk�. - Zr�bmy
to. - Postuka�a w drzwi pomi�dzy pokojami. - Schodzimy na z�calo! - krzykn�a do
Toma i Laury, po czym chwyci�a Prudence za r�k�.
Zn�w sta�y przy fontannie i patrzy�y, jak krople spadaj�ce z g�rnej misy
marszcz� powierzchni� wody w dolnej. Monety po�yskiwa�y na mrocznym dnie.
Dziewczyna trzyma�a mocno Prudence.
- Czy �yczenia dalej wo�aj� do ciebie? - zapyta�a.
Ma�a prze�kn�a �lin�. Kiwn�a g�ow�. Pochyli�a si� do przodu i zapatrzy�a na
srebrzyste b�yski.
Maggie wr�czy�a jej ciep�� i wilgotn� monet�.
- Powiedz �yczenie.
Prudence wzi�a pieni��ek.
- Chcia�abym m�c pozna�, kiedy ludzie chc� mnie skrzywdzi�, �ebym mog�a trzyma�
si� od nich z daleka - wyrecytowa�a i upu�ci�a monet� do wody. �wier�dolar�wka
ko�ysa�a si� z boku na bok, opadaj�c na dno, a potem znikn�a.
- O! - Dziewczynka przycisn�a r�k� do piersi. Popatrzy�a na Maggie wielkimi
oczami.
- Czy to bola�o? - spyta�a z u�miechem tamta.
- Nie. To by�o, jakby dotkn�� mnie tu ciep�y palec.
Tom i Laura podeszli do nich. Laura nachyli�a si� i zanurzy�a palec w wodzie.
- Co� tu jest - powiedzia�a.
Tom zmarszczy� brwi i pochyli� si� r�wnie�, a� prawie dotkn�� twarz� wody.
- Co� dziwnego - oznajmi�.
- Dzi�kuj� za spe�nienie �yczenia - Prudence zanurzy�a r�k�. Po wodzie pobieg�y
kr�gi, a� napotka�y inne i rozbi�y si� o nie.
- Ja te� dzi�kuj� - szepn�a Maggie. Je�li �yczenie mia�o si� sprawdzi�, by�aby
to najlepsza rzecz, jakiej mog�a sobie �yczy� dla Prudence.
Ma�a przez d�u�sz� chwil� wpatrywa�a si� w srebrzyste iskierki na dnie fontanny.
- �adne z nich nie chcia�o mnie skrzywdzi� - oznajmi�a. - Te �yczenia. Nie
chcia�y zrobi� nic z�ego.
- Teraz to ju� nie ma znaczenia. - Maggie mocniej zacisn�a palce na jej
ramieniu. - Jenny te� nie chcia�a dla ciebie nic z�ego. Chod�my na �niadanie.
Dziewczynka woln� r�k� si�gn�a w stron� wody. Laura uj�a jej palce. Wszyscy
troje odwr�cili si� od fontanny i poszli w kierunku hotelowej kawiarni.
Prze�o�y�a Izabela Miksza
Od autorki
Kiedy pracowa�am nad tym opowiadaniem, przeczyta�am cztery czy pi�� ksi��ek o
przes�dach, a potem nagle przypomnia�am sobie, �e przecie� ca�kiem niedawno
napisa�am ju� opowiadanie, w kt�rym pojawi�a si� studnia �ycze�. Na nowo
sprawdzi�am materia�y �r�d�owe. W �adnej ksi��ce nie pisze si� du�o o studniach
�ycze�, ale widuj� je wsz�dzie, i tak si� zastanawiam: czyje to �aski usi�ujemy
kupi�? Moja historia akurat nie odpowiada na to pytanie...
Nina Kiriki Hoffman
NINA KIRIKI HOFFMAN
Pisarka ameryka�ska (ur. 1955). Uprawia wszystkie g��wne odmiany fantastyki, ze
szczeg�lnym uwzgl�dnieniem low fantasy (czyli "nasz �wiat plus fantazja").
Debiutowa�a w 1983 r. niefantastycznym opowiadaniem "Drawing on the Kitchen
Table" (wesz�o w sk�ad jej pierwszego zbioru "Legacy of Fire", 1990). W sumie
napisa�a ponad 200 opowiada� i cztery powie�ci: dwie z lu�nego cyklu "Renfield
Family" ("The Thread that Binds the Bones", 1993 i "The Silent Strength of
Stones", 1995) oraz dwie powie�ci trylogii, sk�adaj�cej si� wraz z kilkunastoma
opowiadaniami na cykl "Matt Black", kt�rego bohaterk� jest w�drowna dobra
czarownica ("A Red Heart of Memories", 1999, uznana przez miesi�cznik "Locus" za
jedn� z najlepszych powie�ci fantasy roku i "Past the Size of Dreaming", 2001).
Wymy�lane przez siebie postacie autorka obdarza niezwyk�ymi, magicznymi
zdolno�ciami. Nastr�j jest przewa�nie sielsko-s�odko-gorzki, z elementami
niesamowito�ci i makabry, ale podawanymi dyskretnie i m�drze.
Nasi czytelnicy znaj� ju� opowiadanie "Drzewa wiecznie senne" ("NF" 6/98). Utw�r
"Bogowie �ycze�" pochodzi z antologii "Black Cats and Broken Mirrors" (1998).
(MSN)
20