16495

Szczegóły
Tytuł 16495
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

16495 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 16495 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 16495 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

16495 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Orson Scott Card CARTHAGE CITY tyt. oryg.: �Carthage City� IASFM nr 9/1987 Orson Scott Card, autor powie�ci Ender�s Game, kt�ra zdoby�a dwie najwi�ksze nagrody SF � Nebula I Hugo (1986), oraz jej kontynuacji Speaker for the Dead (1987) � r�wnie� nagrodzonej Nebul�. W Polsce publikowano Gr� Endera na �amach �Fantastyki� (1991), a ostatnio (1991) ukaza�a si� w wydaniu ksi��kowym nak�adem Editions Spotkania i Fantastyki Sp. z o.o. Card Jest te� autorem cyklu Tales of Alvin Maker. W Carthage City Card prezentuje Czytelnikom IASFM ten sam spos�b alternatywnego widzenia historii Ameryki, co w owym wysoko ocenionym przez krytyk� cyklu. Niewiele p�askodennych ��dek p�yn�o w d� Hio ostatnimi czasy, w ka�dym razie nie z pionierami na pok�adzie, nie z rodzinami i narz�dziami, meblami, nasionami i kilkoma prosiakami na zapocz�tkowanie stada. Czasy by�y niespokojne. Wystarczy�o kilka zapalaj�cych strza� i wkr�tce jakie� plemi� czerwonosk�rych by�o w posiadaniu sznura na wp� osmalonych skalp�w do sprzedania Francuzom w Detroit. Hooch Palmer nie mia� tego typu k�opot�w. Wszyscy czerwonosk�rzy znali jego ��dk�, wysoko na�adowan� beczu�kami. W wi�kszo�ci tych beczu�ek chlupota�a whisky, co by�o chyba jedynym muzycznym d�wi�kiem zrozumia�ym dla czerwonosk�rych. Ale po�rodku tej du�ej bednarskiej sterty znajdowa�a si� jedna beczu�ka, w kt�rej nie chlupota�o. Wype�niona by�a prochem i mia�a pod��czony lont. Jak u�ywa� tego prochu? Ot�, p�yn� z pr�dem, na zakr�cie mocno odpychaj�c si� dr�gami, a tu nagle pojawi� si� p� tuzina kanoe wype�nione czerwonosk�rymi w barwach wojennych ze szczepu Kicky�Poo. Albo, p�on�ce przy brzegu ognisko i jakich� diab��w z plemienia Shaw�Nee ta�cz�cych wok� niego, ze strza�ami gotowymi do zapalania. Dla wi�kszo�ci ludzi taki widok oznacza�, �e nadchodzi czas modlitwy, walki i �mierci. Nie dla Hoocha jednak�e. Hooch w takich przypadkach stawa� wyprostowany po�rodku swojej tratwy, z pochodni� w jednej r�ce a lontem w drugiej i krzycza� �Wysadzi� whisky, wysadzi� whisky!�. Wi�kszo�� czerwonosk�rych nie zna�a angielskiego, ale wszyscy dobrze wiedzieli, co znaczy �wysadzi� i co znaczy �whisky�. Nie lecia�y wi�c za nim strza�y ani nie by� �cigany. Wr�cz przeciwnie � dosy� pr�dko kanoe zacz�y go omija� z daleka drug� stron� rzeki. Niekt�rzy czerwonosk�rzy wo�ali: �Carthage City!�, a Hooch odwrzaskiwa� w odpowiedzi: �Tak jest!� i kanoe �miga�y w d� rzeki, kieruj�c si� do miejsca, gdzie trunek by� sprzedawany. Dla ch�opc�w przy dr�gach by�a to pierwsza podr� w d� rzeki i nie wiedzieli oni, rzecz jasna, tego wszystkiego, co wiedzia� Hooch, mieli wi�c portki pe�ne, kiedy pierwszy raz spostrzegali czerwonosk�rych z ich ognistymi strza�ami. A kiedy widzieli Hoocha trzymaj�cego pochodni� przy loncie, gotowi byli skaka� prosto do rzeki. Hooch za� tylko �mia� si� i �mia�. �Wy, ch�opcy, nic nie wiecie o czerwonosk�rych i w�dce� � m�wi�. � �Nie zrobi� niczego, co mog�oby spowodowa� sp�yni�cie do rzeki cho�by kropelki z tych beczek. Bez zastanowienia zabiliby w�asn� matk�, gdyby stan�a 1 pomi�dzy nimi a tymi beczu�kami. Nie tkn� wi�c nas tak d�ugo, dop�ki mam proch, kt�ry mo�e wybuchn��, gdyby pr�bowali co� nam zrobi�. W g��bi duszy ch�opcy od dr�g�w mogli pow�tpiewa�, czy Hooch rzeczywi�cie wysadzi�by tratw� wraz z za�og�, ale rzecz w tym, �e Hooch naprawd� zrobi�by to. Nie by� on specjalnie my�licielem, nie trawi� wiele czasu na rozmy�laniach o �mierci i o tym, co potem, i na tym podobne filozoficzne tematy, tyle jednak zdecydowa�: je�eli umrze, to nie sam. Za�o�y� r�wnie�, �e je�li kto� go zabije, nie b�dzie mia� �adnego po�ytku z tego wyczynu, nikt. A ju� na pewno nie jaki� na wp� pijany, tch�rzliwy czerwonosk�ry cherlak z no�em do skalpowania. Najwi�ksz� tajemnic� z tego wszystkiego by�o, �e tak naprawd� Hooch nie potrzebowa� ani pochodni, ani lontu. Ale� ten lont nawet nie wchodzi� do beczu�ki z prochem. Hooch nie chcia� ryzykowa�, �e proch wybuchnie przez przypadek. Tak, je�eli Hooch kiedykolwiek mia�by potrzeb� wysadzenia swojej �odzi, wystarczy�oby tylko, aby usiad� i pomy�la� o tym przez chwil�. I wkr�tce proch zacz��by si� ogrzewa�, i mo�e nawet troch� dymi�, i wtedy �buch�! � wybuch. Tak jest. Stary Hooch by� iskr�. Och, s� ludzie, kt�rzy m�wi�, �e nie istnieje nic takiego jak iskra, i na dow�d powiadaj�: �Czy spotka�e� kiedykolwiek iskr� albo czy znasz kogo�, kto j� spotka�?� Ale to �aden dow�d. Je�li przypadkowo jeste� iskr�, nie chodzisz i nie rozpowiadasz o tym wszystkim wok�, czy� nie tak? I to nie dlatego, �e kto� m�g�by mie� ochot� wynaj��, ci� na w�asne us�ugi � tak �atwo przecie� u�y� krzesiwa czy chocia�by alchemicznych zapa�ek. Nie, jedyny po�ytek z bycia iskr� to mo�no�� wzniecania ognia na odleg�o�� i to tylko wtedy, gdy ma to by� z�y ogie�, kt�ry skrzywdzi kogo�, spali budynek, wysadzi co� w powietrze. A skoro ju� wynajmowa�by� si� do tego rodzaju us�ug, to nie kwapi�by� si� pewnie z wywieszaniem szyldu �Iskra do Wynaj�cia�. Najgorsze ze wszystkiego jest to, �e kiedy rozniesie si� wok�, �e jeste� iskr�, obwinia ci� za wybuch ka�dego najmniejszego po�aru. Czyj� ch�opak zapali fajk� w stodole i stodo�a sp�onie. Czy ten ch�opak kiedykolwiek powie: �Tak tato, to ja�. Ale� sk�d! Ch�opak powie: Jaka� iskra musia�a wznieci� ten ogie�, tato!� I wtedy b�d� szuka� ciebie � koz�a ofiarnego. Nie, Hooch nie by� �adnym g�upcem. Nikomu nigdy nie wspomina� nawet, jak potrafi wznieca� i rozpala� r�ne sprawy. By� jeszcze jeden pow�d, dla kt�rego Hooch nie wykorzystywa� zbyt cz�sto swojej szczeg�lnej zdolno�ci wzniecania ognia. By�a to przyczyna tak tajemna, i� nawet sam Hooch nie wiedzia� dok�adnie jaka. Rzecz w tym, �e ogie� go przera�a�. Przera�a� go do g��bi. S� ludzie, kt�rzy boj� si� wody � wi�c wyp�ywaj� w morze; niekt�rzy boj� si� �mierci � wi�c zostaj� grabarzami; jeszcze inni boj� si� Boga � wi�c zajmuj� si� kaznodziejstwem. Hooch ba� si� ognia jak niczego innego na �wiecie i mimo �e czu� paniczny strach, co� go do tego ognia ci�gn�o. Kiedy jednak nadchodzi� czas, aby sam pod�o�y� ogie�, wtedy wycofywa� si� i odwleka� t� chwil�, wynajdywa� powody, dla kt�rych nie powinien w og�le tego zrobi�. Hooch mia� t� zdolno��, ale wykorzystywa� j� z wielkimi oporami. To jednak zrobi�by. Wysadzi�by beczk� z prochem i siebie, i swoich ch�opc�w przy dr�gach, i ca�� w�dk�, zanim pozwoli�by czerwonosk�rym na mord i przyw�aszczenie wszystkiego. Hooch m�g� czu� strach przed ogniem, ale przezwyci�y�by go, gdyby tylko dostatecznie si� zez�o�ci�. To dobrze, �e czerwonosk�rzy tak lubili w�dk�, �e nie zaryzykowaliby wylania nawet jednej kropli. �adne kanoe nie podp�ywa�o zbyt blisko, �adna strza�a nie za�wiszcza�a, aby z brz�kiem uderzy� w beczk�, i Hooch ze swoimi beczu�kami, anta�kami i bary�kami prze�lizgiwa� si� po powierzchni wody tak spokojnej, jak tylko mo�na sobie wymarzy�, prosto do Carthage City, kt�re by�o tylko nazw� na wyrost, nadan� przez gubernatora Harrisona fortyfikacji z setk� �o�nierzy, w miejscu, gdzie rzeka My�Ammy spotyka�a si� z rzek� Hio. Lecz Bill Harrison by� typem cz�owieka, kt�ry najpierw nadawa� nazw�, a potem ci�ko pracowa�, aby miejsce doros�o do niej. I rzeczywi�cie, tym razem ju� oko�o pi��dziesi�ciu komin�w znajdowa�o si� po zewn�trznej stronie palisady, co oznacza�o, �e Carthage City doros�o, aby by� prawie wiosk�. S�ysza� ich, zanim jeszcze jego ��dka sta�a si� widoczna z nabrze�a � musz� istnie� czerwonosk�rzy, kt�rzy p� �ycia sp�dzaj� na posterunku na brzegu rzeki wyczekuj�c na nadp�yni�cie �odzi z gorza�k�. Widz�c, ile pieni�dzy zmieni�o w�a�cicieli w Forcie Dekane, i wiedz�c, �e inni handlarze alkoholem zostali po drodze zatrzymani, Hooch by� pewien, �e tym razem Indianie byli szczeg�lnie spragnieni, a Carthage City suszy�o ju� od dawna. I oto nadp�ywa on sam z �adunkiem wi�kszym ni� kiedykolwiek i jest bardziej ni� pewne, �e tym razem dostanie dobr� cen�. Bill Harrison m�g� by� pr�ny jak paw, przybieraj�c pozy i samozwa�czo nazywaj�c siebie gubernatorem, cho� nikt go nie wybra� ani nie wyznaczy�, ale zna� si� na tym, co do niego nale�a�o. Jego ch�opaki, wystrojeni w eleganckie mundury, stali w szeregu na nabrze�u a� mi�o by�o popatrze�, muszkiety na�adowane i gotowe wystrzeli� do pierwszego Indianina, kt�ry zrobi�by cho�by krok w kierunku rzeki. Nie by�a to tylko formalno��, Hooch widzia�, �e czerwonosk�rzy wydawali si� by� dosy� skorzy. Oczywi�cie, nie podskakiwali do g�ry jak dzieci, tylko stali, stali tak i patrzyli, prosto przed i siebie, nie zwa�aj�c na to, kto ich widzi, na wp� nadzy, jak zazwyczaj latem. Stali tak pokornie, gotowi k�ania� si� przest�puj�c z nogi na nog�, b�aga� i prosi� m�wi�c: � Prosz�, panie Hooch, jedn� beczu�k� za trzydzie�ci sk�r jelenich; o, to by brzmia�o s�odko, och jak s�odko; prosz�, panie Hooch, jeden kubek za dziesi�� sk�rek pi�moszczura. �Ju�hu!� krzykn�� Hooch. Ch�opcy od dr�g�w spojrzeli na niego, jakby by� niespe�na rozumu, gdy� nie wiedzieli, jacy ci czerwonosk�rzy byli przedtem, zanim gubernator Harrison za�o�y� tu interes, �e dawniej nie raczyli nawet spojrze� na bia�ego cz�owieka, �e cz�owiek musia� wczo�giwa� si� do ich wigwam�w i d�awi� si� dymem i par�, i siedzie� tam robi�c znaki i rozmawiaj�c w ich �jub�jub� � dop�ki nie dosta� pozwolenia na handel. Bywa�o, �e Indianie stali tak z �ukami i strza�ami, a ty by�e� �miertelnie przera�ony, �e zadecyduj�, i� tw�j skalp jest cenniejszy ni� towary, kt�re masz na handel. Ale ju� nie teraz. Teraz �aden z nich nie posiada� broni. Wywiesili j�zyki wyczekuj�c na gorza�k�. I b�d� pili i pili, pili i pili, pili i �ju�hu!� Padn� martwi, zanim sko�cz� pi�, co b�dzie najlepsze ze wszystkiego, najlepsze ze wszystkiego. Hooch zawsze mawia�, �e dobry Indianin to martwy Indianin, i tak ustawi� sprawy wraz z Billem Harrisonem, �e Indianie umierali z przepicia w szybkim tempie, p�ac�c po drodze za ten przywilej. Hooch by� wi�c cz�owiekiem tak szcz�liwym jak tylko mo�na, kiedy przybijali do nabrze�a w Carthage City. I nie do wiary � sier�ant nawet mu zasalutowa�. Jaka r�nica w por�wnaniu z tym, jak potraktowa� go szeryf w Suskwahenny � jakby by� brudem zeskrobanym z deski klozetowej. Tu, w nowym kraju, ludzie o �mia�ej naturze, tacy jak Hooch, byli traktowani jak d�entelmeni, i to bardzo Hoochowi odpowiada�o. Przyjedzie tu potem, kiedy ju� pola b�d� �adnie uporz�dkowane, a domy b�d� sta�y w r�wniutkich rz�dach przy prostopad�ych ulicach, i wtedy we�mie swoje pieni�dze i kupi sobie najwi�kszy dom w miasteczku, a bankier zejdzie z chodnika w b�oto ulicy, aby jemu da� przej�cie, i burmistrz b�dzie si� do niego zwraca� �sir� � je�eli sam do tego czasu nie zdecyduje si� zosta� burmistrzem. To w�a�nie wyra�a� salut sier�anta, przepowiadaj�c jego przysz�o��, kiedy zst�powa� na brzeg. � Wyl�dujemy tutaj, panie Hooch � powiedzia� sier�ant. � Mam list przewozowy � powiedzia� Hooch. � I �eby nie by�o �adnego piractwa ze strony twoich ch�opak�w. Cho� przyznam, �e jest tam prawdopodobnie jedna beczka dobrej �ytniej whisky, kt�ra jako� nie zosta�a policzona i wpisana na list�. Za�o�� si�, �e nikt tej jednej beczki nie b�dzie szuka�. � B�dziemy tak ostro�ni, jak pan sobie �yczy � odpowiedzia� sier�ant, ale twarz jego rozja�nia� u�miech tak szeroki, �e wida� by�o z�by trzonowe, i Hooch wiedzia�, �e sier�ant znajdzie spos�b, aby co najmniej po�ow� z tej beczki zatrzyma� dla siebie. Je�eli jest g�upi, to sprzeda sw�j p�anta�ek czerwonosk�rym, miarka po miarce. Nie mo�na si� wzbogaci� na po�owie anta�ka whisky. Nie, gdyby sier�ant by� cwany � podzieli�by si� swoj� cz�ci�, �yk po �yku, z oficerami, od kt�rych zale�a� jego awans, i gdyby tak dalej post�powa�, nadszed�by dzie�, w kt�rym sier�ant ju� nie wita�by �odzi wp�ywaj�cych do portu, o nie, siedzia�by w kwaterze oficerskiej z �adn� �onk� w sypialni i ze stalow� szabelk� przy boku. Nie znaczy to, �e Hooch kiedykolwiek wypowiedzia�by te my�li przy sier�ancie. Hooch wykoncypowa�, �e je�eli cz�owiekowi trzeba, co� podpowiada�, oznacza to, �e ten cz�owiek jest na tyle g�upi, �e i tak nie potrafi tego wykona�. A je�eli cz�owiek ma na tyle rozumu, aby samemu co� przedsi�wzi�� � nie potrzebuje handlarza alkoholem, aby mu m�wi�, co ma robi�. � Gubernator Harrison chce si� z panem widzie� � powiedzia� sier�ant. � I ja chc� si� � nim widzie� � odpar� Hooch. � Ale najpierw potrzebna jest mi k�piel, golenie i czyste ubranie. � Gubernator m�wi, �eby zatrzyma� si� pan w starym domu. � W starym? � zapyta� Hooch. Oficjaln� rezydencj� Harrison wybudowa� dopiero przed czterema laty. Hooch m�g� si� domy�la� tylko jednego powodu, dla kt�rego Bill si� szarpn�� i wybudowa� tak szybko drug�. � No wi�c, czy gubernator Bill wzi�� sobie now� �on�? � A tak � odpowiedzia� sier�ant. � �adniutk�, �e nie wiem, i tylko pi�tnastoletni� � co pan na to! Poniewa� pochodzi z Manhattanu, niewiele m�wi po angielsku, a przynajmniej nie brzmi to po angielsku, kiedy m�wi. Hoochowi nie robi�o to r�nicy. Dobrze m�wi� po holendersku, prawie tak dobrze jak po angielsku, a ju� na pewno o wiele lepiej ni� w j�zyku Shaw�Nee. W mgnieniu oka zaprzyja�ni si� z �on� Billa Harrisona. Bawi� si� nawet my�l� o� ale nie, nie, to nie by� dobry pomys�, aby ba�amuci� �on� innego m�czyzny. Hooch mia� do�� cz�sto ochot� na to, ale wiedzia�, �e gdy raz wesz�o si� na tak� �cie�k� � sprawy zaczyna�y si� komplikowa�. Poza tym, tak naprawd� Hooch nie potrzebowa� �adnej bia�ej kobiety, skoro wok� kr�ci�y si� te wszystkie spragnione, india�skie squaw. Czy Bill Harrison sprowadzi swoje dzieci tutaj, teraz kiedy ma drug� �on�? Hooch nie by� pewien, w jakim wieku mog� by� obecnie ch�opcy Billa, ale na pewno w odpowiednim, aby zasmakowa�o im �ycie na pograniczu. Jednak Hooch mia� niejasne uczucie, �e du�o lepiej by�oby dla ch�opc�w, gdyby zostali w Filadelfii pod opiek� ciotki. I nie dlatego, �e nie powinni znale�� si� tu w dzikiej krainie, ale dlatego, �e powinni by� z dala od ojca. Hooch do�� lubi� Billa Harrisona, ale nie wybra�by go na opiekuna dzieci, nawet w�asnych dzieci Billa. Hooch zatrzyma� si� u bram fortyfikacji. O, to naprawd� mi�y dodatek. Obok zwyk�ych amulet�w i talizman�w maj�cych odstrasza� wrog�w i chroni� przed ogniem i innymi tego typu sprawami Gubernator Bill wywiesi� napis szeroko�ci bramy. Du�e litery g�osi�y: CARTHAGE CITY, a ma�ymi literami by�o napisane: STOLICA STANU WOBBISH. To by�o w�a�nie to, co tylko stary Bill m�g� wymy�li�. Spodziewa� si�, �e w pewnym sensie napis ten mia� wi�ksz� moc ni� jakikolwiek z amulet�w. Hooch jako iskra wiedzia� na przyk�ad, �e �aden z amulet�w odstraszaj�cych ogie� nie powstrzyma�by go, utrudni�by tylko rozniecenie ognia bezpo�rednio przy amulecie. Gdyby uda�o mu si� rozpali� ogie� gdzie indziej, to i amulet sp�on��by tak jak wszystko inne. Ale napis nadaj�cy stanowi nazw� Wobbish i czyni�cy Carthage stolic� � to co innego, to naprawd� mog�oby mie� w sobie moc, w�adz� nad sposobem ludzkiego rozumowania. Je�eli powtarzasz co� dostatecznie cz�sto, ludzie zaczynaj� to traktowa� jako prawd� i wkr�tce staje si� to prawd�. Oczywi�cie nic w stylu: �Dzi� w nocy ksi�yc zatrzyma si� w swej w�dr�wce po niebie i zacznie porusza� si� w odwrotn� stron�. Aby tak si� sta�o, Ksi�yc musia�by us�ysze� twoje s�owa. Ale je�li b�dziesz m�wi�: �Ta dziewczyna jest �atwa� lub: �Ten cz�owiek jest z�odziejem�, nie ma znaczenia, czy osoba, o kt�rej m�wisz, wierzy ci czy nie � wszyscy inni zaczn� ci wierzy� i traktowa� te osoby tak, jakby to by�a prawda. Wi�c Hooch doszed� do wniosku, �e je�li Harrison spowoduje, aby wystarczaj�co du�o ludzi zobaczy�o tablic� nazywaj�c� Carthage stolic� stanu Wobbish, to pewnego dnia tak w�a�nie si� stanie. Fakt jednak, �e dla Hoocha niewielkie znaczenie mia�o to, czy to Harrison by� gubernatorem i ustanowi� swoj� stolic� w Carthage City, czy te� jaki� ob�udny abstynent, jaki� pedantyczny Tkacz�Boskiej�Zbroi z p�nocy, gdzie Strumyk Tippy�Canoe wpada do rzeki Wobbish, mia�by zosta� gubernatorem i ustanowi� stolic� Vigor Church. Niech ci dwaj sami o tym rozstrzygn�: kt�rykolwiek by wygra�, Hooch zamierza� by� cz�owiekiem bogatym i robi�, co mu si� �ywnie podoba. Je�li mia�oby by� inaczej, niech wszystko poch�onie ogie�. Je�eli kiedykolwiek Hooch zostanie pobity i z�amany, zrobi wszystko, aby nikt inny na tym nie skorzysta�. Gdy iskrze nie zostawa�a �adna nadzieja, mog�a jeszcze wyr�wna� porachunki � i to jest ca�y m�j po�ytek z tego, �e jestem iskr�, koncypowa� sobie Hooch. Oczywi�cie, b�d�c iskr� nie marnowa� tego zapewniaj�c sobie zawsze gor�c� wod� do k�pieli. Co to by�a za mi�a odmiana � opu�ci� rzek� i wr�ci� do cywilizowanego �ycia. Wy�o�one dla niego ubranie by�o czyste i mi�e by�o uczucie pozbycia si� k�uj�cej brody z twarzy. Nie wspominaj�c ju� faktu, �e squaw, kt�ra go k�pa�a, nader ochoczo zapatrywa�a si� na dodatkow� porcj� gorza�ki i gdyby nie �o�nierz przys�any przez Harrisona, pukaj�cy do drzwi i ka��cy mu si� pospieszy�, Hooch odebra�by pierwsz� rat� jej d�br przeznaczonych na wymian�. Jednak zamiast tego osuszy� si� i ubra�. Wygl�da�a na bardzo zatroskan�, kiedy ruszy� w kierunku drzwi. � B�dzie z powrotem? � zapyta�a. � Pewnie, �e tak � odpowiedzia�. � I b�d� mia� ze sob� beczu�k�. � Ale przed zmrokiem � powiedzia�a. � Mo�e tak, mo�e nie � odrzek�. � Co za r�nica? � Po zmroku wszyscy czerwonosk�rzy, jak ja, poza fort. � Ach to tak � mrukn�� Hooch. � A wi�c postaram si� przyj�� przed zmrokiem. A je�eli nie przyjd�, b�d� ciebie pami�ta�. Mog� zapomnie� twarz, ale nie zapomn� r�k, ha? To by�a naprawd� mi�a k�piel. U�miechn�a si�, ale by�a to groteskowa imitacja prawdziwego u�miechu. Hooch nie m�g� si� nadziwi�, �e czerwonosk�rzy nie wymarli wiele lat temu � ich kobiety by�y tak brzydkie. Ale w pewnym sensie, je�li zamkn�o si� oczy, od biedy i squaw mog�a uj�� a� do chwili, w kt�rej znowu b�dzie mie� prawdziwe kobiety. Okaza�o si�, �e Harrison zbudowa� nie tylko now� rezydencj�, ale powi�kszy� r�wnie� fortyfikacj� tak, �e by�a prawie dwa razy taka jak przedtem. Wzd�u� ca�ej fortyfikacji ci�gn�o si� solidne umocnienie ziemne. Harrison by� got�w do wojny. To spowodowa�o, �e Hooch poczu� si� nieswojo. Handel alkoholem nie by� zbyt intratny w czasie wojny. Czerwonosk�rzy, kt�rzy brali udzia� w wojnie, nie byli tymi samymi czerwonosk�rymi, kt�rzy pili w�dk�. Tych ostatnich ogl�da� tak cz�sto, �e prawie zapomnia� o istnieniu tych pierwszych. By�o nawet dzia�o. Nie, dwa dzia�a. To wcale nie; wygl�da�o dobrze. Biuro Harrisona nie mie�ci�o si� w rezydencji. Znajdowa�o si� w zupe�nie oddzielnym budynku, w budynku kwatery g��wnej, w po�udniowozachodnim, dobrze o�wietlonym naro�niku. Hooch zauwa�y�, �e opr�cz zwyk�ego kontyngentu �o�nierzy na warcie i oficer�w zajmuj�cych si� papierkow� robot� w kwaterze g��wnej przebywa�o kilku obijaj�cych si� �lamazarnie lub i siedz�cych Indian. Oswojeni Indianie Harrisona, oczywi�cie � zawsze kilku mia� na podor�dziu. Tym razem oswojonych czerwonosk�rych by�o wi�cej ni� zazwyczaj, a jedynym, kt�rego Hooch rozpozna�, by� Lolla�Wossiky, jednooki Shaw�Nee, kt�ry by� wci�� najbardziej pijanym Indianinem spo�r�d jeszcze �yj�cych. By� tak godny pogardy, �e nawet inni czerwonosk�rzy na�miewali si� z niego � prawdziwy lizus. A naj�mieszniejszy w tym wszystkim by� fakt, �e jakie� pi�tna�cie lat temu Harrison osobi�cie zabi� ojca Lolla�Wossiky, podczas gdy Lolla�Wossiky, w�wczas ma�y brzd�c, przygl�da� si� temu. Czasami Harrison nawet opowiada� t� histori� w obecno�ci Lolla�Wossiky, a jednooki pijak przytakiwa� tylko i �mia� si� i szczerzy� i zachowywa�, jakby nie mia� w og�le rozumu ani ludzkiej godno�ci, jak najpodlejszy, najbardziej plugawy czerwonosk�ry, jakiego Hooch kiedykolwiek widzia�. Dop�ki mia� jak�� w�dk�, nie zale�a�o mu nawet na pomszczeniu �mierci swojego ojca. Nie, Hooch nie by� ani troch� zaskoczony widokiem Lolla�Wossiky le��cego na pod�odze przy drzwiach do biura Harrisona, tak �e ilekro� drzwi si� otwiera�y, uderza�y go w zadek. Nie do wiary, �e nawet teraz, po czteromiesi�cznej przerwie w dostawie whisky do Carthage City, Lolla�Wossiky by� dok�adnie zakonserwowany. Zobaczy� wchodz�cego Hoocha, podni�s� si� na �okciu, machn�� r�k� na powitanie i luln�� si� bezd�wi�cznie na pod�og�. Chustka, kt�r� mia� przewi�zan� na oku, przesun�a si� ukazuj�c pusty oczod� z wessanymi powiekami. Hooch poczu� si� tak, jakby brakuj�ce oko wpatrywa�o si� w niego. Nie podoba�o mu si� to wra�enie. Nie lubi� Lolla�Wossiky. Harrison by� typem cz�owieka, kt�ry lubi� otacza� si� takimi n�dznymi kreaturami � Hooch wykombinowa� sobie, �e w ten spos�b prawem kontrastu Harrison poprawia� sobie samopoczucie � ale Hooch nie lubi� ogl�da� tak zdegenerowanych przedstawicieli rasy ludzkiej. Czemu Lolla�Wossiky jeszcze �yje? W momencie kiedy Hooch mia� w�a�nie otworzy� drzwi do biura Harrisona, przeni�s� wzrok z jednookiego pijanego Indianina na innego i � rzecz �mieszna � przez chwil� wydawa�o mu si�, �e jest to znowu Lolla�Wossiky, tak byli do siebie podobni. Ale tym razem by� to dwuoki Lolla� Wossiky, i wcale nie pijany, o nie! Musia� mie� ze sze�� st�p wzrostu, sta� oparty o �cian�, g�owa wygolona z pozostawionym czubem, ubranie czyste. Sta� wyprostowany jak �o�nierz na baczno��, i nawet nie spojrza� na Hoocha. Jego oczy wpatrzone by�y prosto przed siebie. Hooch wiedzia� jednak, �e ten ch�opiec widzia� wszystko, chocia� nie patrzy� na nic. Hooch dawno nie widzia� Indianina, kt�ry mia� taki wygl�d � ch�odny i panuj�cy nad wszystkim. Niebezpieczne, niebezpieczne, czy�by Harrison stawa� si� na tyle beztroski, aby do swojej kwatery g��wnej wpu�ci� Indianina z takimi oczyma? Z aparycj� kr�la i ramionami tak silnymi, �e wydaje si�, i�by m�g� napi�� �uk wykonany z pnia sze�cioletniego d�bu? Lolla�Wossiky by� tak oble�ny, �e Hoochowi robi�o si� niedobrze. Ale ten Indianin, kt�ry wygl�da� jak Lolla� Wossiky, by� kra�cowo r�ny. Nie tylko, �e nie przyprawia� Hoocha o md�o�ci, ale wprawi� go w z�o�� � by� tak dumny i wyzywaj�cy, jakby si� uwa�a� za r�wnego bia�emu cz�owiekowi. Nie, nawet za lepszego. Tak w�a�nie wygl�da� � jakby uwa�a� si� za lepszego. Nagle zda� sobie spraw�, �e stoi tak z r�k� na klamce gapi�c si� na czerwonosk�rego. Nie poruszy� si� od jak dawna? Nie by�o dobrze dawa� innym pozna�, jak ten czerwonosk�ry nieswojo go nastraja�. Otworzy� drzwi i wszed� do �rodka. Ale nie m�wi� o Indianinie, o nie, to by nie by�o korzystne. Nie by�oby dobrze, gdyby Harrison domy�li� si�, jak ten jeden dumny Shaw�Nee zawadza� mu, jak go denerwowa�. Poniewa� gubernator Bill siedzia� sobie za du�ym starym sto�em, niczym B�g na tronie, Hooch zda� sobie spraw�, �e zmieni�o si� tu wszystko. To nie tylko fort si� rozr�s� � wzmog�a si� pr�no�� Billa Harrisona. I je�eli Hooch chcia� zarobi� na tej podr�y, tak jak si� tego spodziewa�, musia� sprawi�, aby gubernator Bill spu�ci� nieco z tonu, �eby mogli pertraktowa� jak r�wny z r�wnym, a nie jak handlarz z gubernatorem. � Zauwa�y�em twoje dzia�o � powiedzia� Hooch, nie zadaj�c sobie nawet trudu, �eby si� przywita�. � Przeciwko komu ta artyleria, przeciw Francuzom z Detroit, Hiszpanom z Florydy czy Indianom? � Niewa�ne, kto kupuje skalpy, tak czy inaczej zawsze chodzi o czerwonosk�rych � odpowiedzia� Harrison. � Teraz siadaj, odpr� si�, Hooch. Kiedy drzwi s� zamkni�te, nie potrzeba ceremonii. O tak, Gubernator Bill lubi� swoje gierki, jak to polityk. Daje ci odczu�, �e to ty robisz mu przys�ug� zezwalaj�c, aby siedzia� w twojej obecno�ci, �e zaszczycasz go pozwalaj�c mu czu� si� jak prawdziwy kumpel, zanim opr�nisz mu kiesze�. Ach, pomy�la� Hooch, te� mam swoje gierki do rozegrania i zobaczymy, kto b�dzie g�r�. Hooch usiad� i po�o�y� nogi na biurku gubernatora Billa. Wyj�� szczypt� tabaki i wetkn�� j� pod policzek. Zauwa�y�, �e Bill wzdrygn�� si� nieco. By� to jawny znak, �e �ona oduczy�a go niekt�rych m�skich nawyk�w. � Masz ochot� na szczypt�? � spyta� Hooch. Minuta up�yn�a, zanim Harrison przyzna�, i� nie mia�by nic przeciwko odrobinie. � W zasadzie wyrzek�em si� tego � rzek� ponuro. A wi�c Harrison nadal t�skni� za kawalerskim �yciem. No, to by�a dobra wiadomo�� dla Hoocha. Da�a mu atut do wytr�cenia gubernatora z r�wnowagi. � S�ysza�em, �e wzi��e� sobie z Manhattanu bia�y podgrzewacz do ��ka. Zadzia�a�o: twarz Harrisona poczerwienia�a. � Po�lubi�em dam� z Nowego Amsterdamu � odpar�. G�os jego by� cichy i zimny. Nie przeszkadza�o to Hoochowi � tego w�a�nie pragn��. � Masz �on�! � zawo�a� Hooch. � A niech mnie! Przepraszam, Gubernatorze, co innego s�ysza�em, b�dziesz musia� mi wybaczy�. Powt�rzy�em tylko to, co� co m�wi�y pog�oski. � Pog�oski? � spyta� Harrison. � Och, nie zwracaj na to uwagi. Wiesz, jak �o�nierze gadaj�. Przede wszystkim wstyd mi, �e ich s�ucha�em. No w�a�nie, przecie� przez tyle lat zachowywa�e� �wi�t� pami�� o swojej �onie i gdybym by� twoim przyjacielem, wiedzia�bym, �e kobieta, kt�r� wzi��e� do swego domu, mo�e by� tylko dam�, i to �on� po�lubion� jak nale�y. � Co ja chc� wiedzie� � rzek� Harrison � to kto ci powiedzia�, �e ona jest czymkolwiek innym? � Ale� Bill, to by�o tylko takie pr�ne �o�nierskie gadanie. Nie chc�, �eby kto� mia� k�opoty tylko dlatego, �e nie potrafi trzyma� j�zyka za z�bami. Na Boga, Bill, dopiero co przyszed� transport gorza�y! Przecie� nie b�dziesz mia� im za z�e tego, co m�wili, kiedy ich my�li zaj�te ju� by�y whisky. We� sobie szczypt� tabaki i pami�taj, �e twoi ludzie ci� lubi�. Hyrison wzi�� z kapciucha poka�nych rozmiar�w szczypt� i zatkn�� j� za policzek. � Och wiem, Hooch, oni mi nie przeszkadzaj�. � Hooch wiedzia� jednak, �e to go niepokoi�o, �e Harrison by� tak z�y, i� nie potrafi� celnie splun��, co udowodni�, nie trafiaj�c do spluwaczki. Do spluwaczki, zauwa�y� Hooch, kt�ra by�a nieskazitelnie czysta. Czy nikt ju� tutaj nie spluwa� opr�cz Hoocha? � Cywilizujesz si� � powiedzia� Hooch. � Zanim si� obejrzysz, b�dziesz mia� koronkowe zas�onki. � Ju� mam � odrzek� Harrison. � W domu. � I ma�e porcelanowe nocniczki? � Hooch, masz my�li jak �mija i g�b� jak �winia. � Dlatego mnie kochasz, Bill � bo ty masz my�li jak �winia i g�b� jak �mija. � Pami�taj o tym � rzek� Harrison. � W�a�nie pami�taj, jak mog� uk�si�, i to uk�si� g��boko i jadowicie. Lepiej o tym pami�taj, zanim spr�bujesz ze mn� swoich kpiarskich sztuczek. � Kpiarskie sztuczki! � wykrzykn�� Hooch. � O co ci chodzi, Billu Harrisonie! O co mnie oskar�asz? � Oskar�am ci�, �e celowo pokierowa�e� wszystkim tak, aby�my przez cztery d�ugie, wiosenne miesi�ce nie mieli w og�le w�dki, a� musia�em powiesi� trzech czerwonosk�rych za w�amanie do magazynu wojskowego, a i moim �o�nierzom te� zabrak�o! � Ja! Ja przywioz�em ten �adunek tak szybko, jak si� da�o! Harrison u�miechn�� si� tylko. Hooch podtrzymywa� sw�j wygl�d bolesnego oburzenia � by� to jeden z jego najlepszych wyraz�w twarzy, a poza tym nawet cz�ciowo prawdziwy. Gdyby cho� jeden z innych handlarzy whisky wykaza� troch� wi�cej sprytu, znalaz�by drog� w d� rzeki pomimo zabieg�w Hoocha. Nie by�o win� Hoocha, �e przypadkowo w�a�nie on by� najbardziej wykr�tnym, z�o�liwym, pod�ym, kompetentnym skunksem w interesie, kt�ry w pierwszym rz�dzie nie by� ani zbyt czysty, ani zbyt wyra�ny. Wyraz ura�onej niewinno�ci Hoocha trwa� d�u�ej ni� u�miech Harris co Hooch przewidzia�. � S�uchaj, Hooch � powiedzia� Harrison. � Mo�e lepiej zacznij do mnie m�wi�: panie Ulysses Palmer � rzek� Hooch. � Tylko przyjaciele m�wi� do mnie Hooch. Harrison jednak nie z�apa� si� na przyn�t�. Nie zacz�� zapewnia� o swej dozgonnej przyja�ni. � S�uchaj pan, panie Palmer � powiedzia� Harrison � pan wie i ja wiem, �e to nie ma nic wsp�lnego z przyja�ni�. Pan chce by� bogaty, a ja chc� by� gubernatorem, potrzebuj� pa�skiej w�dki, a pan potrzebuje mojej protekcji, aby sta� si� bogaty. Lecz tym razem przeci�gn�� pan strun�. Rozumie mnie pan? Mo�e pan mie� monopol � nie obchodzi mnie to � ale je�li nie b�d� mia� sta�ego zaopatrzenia w whisky od pana, zaopatrz� Si� gdzie indziej. � Ale�, gubernatorze Harrison, mog� zrozumie�, �e kiedy� tam zacz�� si� pan niepokoi�, i mog� to panu wynagrodzi�. Co by pan powiedzia� na sze�� beczu�ek najlepszej whisky, tylko na pa�ski u�ytek� Harrison jednak nie by� w nastroju do przekupstwa. � Zapomina pan, panie Palmer o tym, �e mog� mie� ca�� whisky, je�li tego zechc�. No, je�li Harrison mo�e m�wi� bez os�onek, tak samo potrafi i Hooch, chocia� sprawi�, aby regu�� by�o, by takie rzeczy wypowiada� z u�miechem. � Panie Gubernatorze, jeden raz mo�e pan zabra� ca�� moj� whisky. Ale jaki handlarz potem b�dzie chcia� robi� z panem interesy? Harrison �mia� si� i �mia�. � Ka�dy handlarz, Hoochu Palmer, i pan o tym wie! Hooch wiedzia�, kiedy by� pokonany. Do��czy� si� do �miechu Harrisona. Kto� zapuka� do drzwi. � Prosz� � powiedzia� Harrison. Jednocze�nie wskaza� Hoochowi, aby pozosta� w swoim krze�le. Wszed� �o�nierz, zasalutowa� i powiedzia�: � Pan Andrew Jackson chce si� z panem widzie�, sir. M�wi, �e jest z Tennizy*. � Nie spodziewa�em si� go tak szybko, ale jestem zachwycony, bardzo zadowolony, pro� go, pro�. Andrew Jackson. To musia� by� ten prawnik, kt�rego ludzie nazywali Mr. Hickory. Ale w czasach, kiedy Hooch dzia�a� w krainie Tennizy, Hickory Jackson by� prawdziwym wiejskim ch�opakiem � zabi� cz�owieka w pojedynku, od czasu do czasu przy�o�y� komu� pi�ci� w twarz, znany by�, �e dotrzymywa� s�owa, i, jak wie�� nios�a, nie zupe�nie by� po�lubiony swojej �onie, kt�ra mog�a by� zam�na z cz�owiekiem, kt�ry nawet jeszcze nie umar�. Tym r�nili si� Hickory i Hooch � Hooch na jego miejscu zagwarantowa�by sobie, �eby ten m�� od dawna nie �y� i �eby by� pogrzebany. Hooch by� wi�c nieco zaskoczony, �e ten Jackson ur�s� ju� na tyle, aby prowadzi� interesy wiod�ce go z Tennizy wprost do Carthage City. Ale to nic w por�wnaniu z zaskoczeniem jakiego dozna�, kiedy przez drzwi wszed� Jackson, sztywny jak dr�g, z p�on�cym wzrokiem. Przeszed� przez pok�j i wyci�gn�� r�k� do gubernatora Harrisona. Nazwa� go pan panem Harrisonem. Oznacza�o to, �e albo by� g�upcem, albo nie domy�la� si�, �e potrzebuje Harrisona tak samo, jak Harrison potrzebuje jego. � Zbyt wielu czerwonosk�rych si� tu kr�ci � odezwa� si� Jackson. � Wystarczy ten jednooki Indianin, aby si� porzyga�. � Ale� � odpar� Harrison � traktuj� go jako co� w rodzaju maskotki. Mojej w�asnej czerwonosk�rej maskotki. � Lolla�Wossiky � przyszed� z pomoc� Hooch. Mo�e i nie o pomoc chodzi�o. Nie podoba�o mu si� po prostu, �e Jackson go nie zauwa�y�, a Harrison nie pofatygowa� si�, aby go przedstawi�. Jackson odwr�ci� si�, by spojrze� na niego. � Co pan powiedzia�? � Lolla�Wossiky � odpowiedzia� Hooch. � Imi� jednookiego Indianina � rzek� Harrison. Jackson zimno zmierzy� Hoocha. � Wtedy tylko chc� zna� imi� konia � powiedzia� � kiedy mam zamiar go dosi���. � Nazywam si� Hooch Palmer � powiedzia� Hooch. Wyci�gn�� r�k�. Jackson zdawa� si� tego nie zauwa�a�. � Nazywa si� pan Ulysses Brock � odpar� Jackson � i jest mi pan winien dziesi�� funt�w na poczet d�ug�w nie sp�aconych w Nashville. Teraz kiedy Appalachee* przyj�o walut� Stan�w Zjednoczonych, znaczy, �e jeste� mi pan winien dwie�cie dwadzie�cia dolar�w w z�ocie. Wykupi�em te d�ugi i tak si� sk�ada, �e kiedy us�ysza�em, i� handluje pan whisky w tych stronach, zabra�em wszystkie papiery ze sob� i chyba zaaresztuj� pana. Nigdy nie przysz�o Hoochowi do g�owy, �e Jackson b�dzie mia� tak� pami�� lub �e oka�e si� takim skunksem, aby wykupi� weksel innego cz�owieka, a zw�aszcza weksel sprzed siedmiu lat, kt�ry powinien ju� by� do tej pory zapomniany. Lecz Jackson wyci�gn�� z kieszeni p�aszcza nakaz s�dowy i po�o�y� go na biurku gubernatora Harrisona. � Poniewa� zdaj� sobie spraw�, �e ten cz�owiek zosta� ju� przez pana zatrzymany � powiedzia� Jackson � mi�o mi zakomunikowa�, �e zgodnie z prawem Appalachee, osoba zatrzymuj�ca ma prawo do dziesi�ciu procent odzyskanych pieni�dzy. Harrison przechyli� si� do ty�u w swoim krze�le i wyszczerzy� si� do Hoocha. � No, Hooch, mo�e b�dzie lepiej, jak usi�dziesz i wszyscy si� lepiej zapoznamy. A mo�e ju� nie musimy, skoro pan Jackson wydaje si� zna� ciebie lepiej ni� ja. � Och, znam dobrze Uiyssesa Brocka � powiedzia� Jackson. � Jest tego typu skunksem, kt�rego musieli�my si� najpierw pozby� z Tennizy; aby�my mogli aspirowa� do cywilizacji. Spodziewam si�, �e wkr�tce i wy te� pozb�dziecie si� takich jak on, kiedy b�dziecie ju� gotowi sk�ada� petycj�, aby kraina Wobbish zosta�a przy��czona do Stan�w Zjednoczonych. � Wiele bierzesz za pewnik � odpar� Harrison. � Wiesz, mo�emy spr�bowa� da� sobie tutaj rad� sami. � Je�eli Appalachee nie poradzi�o sobie samo z Tomem Jeffersonem jako prezydentem, wydaje mi si�, �e tu nie p�jdzie wam �atwiej. � Mo�e � odpowiedzia� Harrison � mo�e musimy zrobi� co�, na co Tom Jefferson nie mia� odwagi. I mo�e tutaj potrzebujemy ludzi takich jak Hooch. � Potrzebujecie �o�nierzy � rzek� Jackson. � Nie handlarzy w�dk�. Harrison pokr�ci� g�ow�. � Jest pan cz�owiekiem, kt�ry zmusza mnie, aby przej�� do rzeczy, panie Jackson, i teraz ju� rozumiem, dlaczego ludzie z Tennizy przys�ali w�a�nie pana na spotkanie ze mn�. Przejd� wi�c do rzeczy. Mamy te same k�opoty tutaj, jakie wy macie tam, i te k�opoty mo�na podsumowa� jednym s�owem: czerwonosk�rzy. � Dlatego jestem zdumiony, �e pozwala pan pijanym Indianom przesiadywa� tutaj, w swoim w�asnym dow�dztwie. Ich miejsce jest na zach�d od Mizzipy*, to jasne jak dzie�. Dop�ki tego nie zrobimy, nie b�dziemy mieli ani pokoju, ani cywilizacji. A poniewa� zar�wno Appalachee; jak i Stany Zjednoczone, s� jednakowo przekonane, �e czerwonosk�rych mo�na traktowa� jak istoty ludzkie, musimy rozwi�za� problem Indian, zanim przyst�pimy do unii. To takie proste. � Widzi pan? � odpar� Harrison. � Ju� zgadzamy si� zupe�nie. � To dlaczego pa�ska kwatera g��wna jest tak pe�na Indian jak ulica Independence* w Washington City? Indianie Cherriky* pracuj� jako urz�dnicy, a nawet zajmuj� stanowiska rz�dowe w Appalachee, w samej stolicy, posady, kt�re powinni zajmowa� biali, a przyje�d�am tu i widz�, �e pan te� si� nimi otacza. � Niech si� pan uspokoi, panie Jackson, niech si� pan uspokoi. Czy� kr�l nie trzyma Murzyn�w w swoim pa�acu w Wirginii? � Jego Murzyni to niewolnicy. Wszyscy wiedz�, �e z czerwonosk�rych nie mo�na zrobi� niewolnik�w. Nie s� na tyle inteligentni, aby ich prawid�owo wyszkoli�. � No wi�c niech pan siada na tym krze�le, panie Jackson, a ja si� postaram wy�uszczy� panu spraw� najlepiej jak potrafi�, pokazuj�c panu dwa pierwszorz�dne okazy Shaw�Nee. Niech pan siada. Jackson wzi�� krzes�o i postawi� je po przeciwleg�ej od Hoocha stronie pokoju. To spowodowa�o, �e co� szarpn�o Hoocha za trzewia � spos�b w jaki Jackson si� zachowywa�. Ludzie tacy jak Jackson wydawali si� by� prawi i uczciwi, ale Hooch wiedzia�, �e nie istnia�o nic takiego jak dobry cz�owiek. M�g� najwy�ej istnie� cz�owiek, kt�ry nie zosta� jeszcze kupiony lub nie by� jeszcze w wielkich tarapatach albo nie mia� odwagi si�gn�� po to, na co mia� ochot�. Cnota sprowadza�a si� tylko do tego � tyle Hooch zdo�a� w ci�gu swojego �ycia zauwa�y�. A tu ten Jackson zadzieraj�cy nosa i nawo�uj�cy, aby Bill Harrison go aresztowa�! Tylko pomy�le�, jaki� obcy z Tennizy przyje�d�a tutaj i powiewa nakazem s�dowym jakiego� s�dziego, i to sk�d, z Appalachee, co nie mia�o tutaj wi�kszej mocy, ni� gdyby wystawi� go sam kr�l Etiopii. No, panie Jackson, daleka droga st�d do domu i zobaczymy, czy nie przytrafi si� panu po drodze jaki� wypadek. Nie, nie, nie. Powiedzia� sobie w my�lach Hooch. Wyr�wnywanie rachunk�w nic nie daje na tym �wiecie. Wyr�wnywanie rachunk�w pozostawia ci� w tyle. Najlepsza zemsta to wzbogaci� si� tak, aby wszyscy m�wili do ciebie �sir�, tak wyr�wnuje si� rachunki z tymi lud�mi. �adnej partyzantki. Jak raz przyklej� ci etykietk� napadaj�cego z ukrycia, koniec z tob�, Hoochu Palmer. Hooch siedzia� wi�c i u�miecha� si�, kiedy Harrison zawo�a� swojego adiutanta. � Czemu nie zaprosisz tu Lolla�Wossiky? A przy okazji powiedz jego bratu, �eby te� tu przyszed�. Brat Lolla�Wossiky � musia� nim by� ten hardy czerwonosk�ry stoj�cy pod �cian�. �mieszne, jak r�ne mog� by� dwa ziarna z tego samego str�ka. Lolla�Wossiky wszed� �asz�c si�, u�miechaj�c, spogl�daj�c szybko to na jedn� bia�� twarz, to na drug�, zastanawiaj�c si�, czego od niego chc� i jak szybko m�g�by ich na tyle uszcz�liwi�, aby zas�u�y� sobie na whisky. Na nim ca�ym wypisane by�o, jak jest spragniony, chocia� by� ju� tak pijany, �e ni� potrafi� prosto i��. Czy te� wypi� ju� tak du�o, �e nie potrafi� chodzi� prosto, nawet gdy by� trze�wy? Hooch zastanawia� si� � i wkr�tce pozna� odpowied�. Harrison si�gn�� do komody za swoimi plecami i wyci�gn�� dzbanek i kubek. Lolla�Wossiky przygl�da� si�, jak br�zowawy p�yn chlupn�� do kubka, swym jedynym okiem tak skupionym, jakby, smakowa� trunek samym wzrokiem. Nie zrobi� jednak nawet kroku w; kierunku kubka. Harrison wyci�gn�� r�k� i postawi� kubek na stole blisko Indianina, ale ten sta� ci�gle, u�miechaj�c si�, patrz�c to na kubek, to na Harrisona, czekaj�c, czekaj�c. Harrison odwr�ci� si� do Jacksona i u�miechn��. � Lolla�Wossiky jest chyba najbardziej cywilizowanym czerwonosk�rym w kraju Wobbish, panie ] Jackson. Nigdy nie bierze rzeczy, kt�re do niego nie nale��. Nie odzywa si� j pierwszy, je�eli si� do niego nie przem�wi. Jest pos�uszny i robi to, co mu ka��. I wszystko, czego w zamian chce, to kubek p�ynu. Nie musi to by� nawet dobry trunek. Wystarczy kukurydziana whisky lub byle jaki hiszpa�ski rum, nieprawda�, Lolla�Wossiky? � Bardzo prawda, panie Ekscelencja � powiedzia� Lolla�Wossiky. Jego mowa by�a zadziwiaj�co wyra�na jak na Indianina. A zw�aszcza pijanego Indianina. Hooch zauwa�y�, �e Jackson przygl�da si� jednookiemu czerwonosk�remu z obrzydzeniem. Nast�pnie wzrok prawnika z Tennizy przesun�� si� w kierunku drzwi, gdzie sta� wysoki, silny, prowokuj�cy Indianin. Wielk� przyjemno�� sprawia�o Hoochowi obserwowanie twarzy Jacksona. Wyraz obrzydzenia na niej zmieni� si� w wyraz czystej z�o�ci. Z�o�ci, tak i strachu. O nie, nie jeste� nieustraszony, panie Jackson. Wiesz, kim jest brat Lolla�Wossiky. Jest twoim wrogiem i moim wrogiem, i wrogiem ka�dego bia�ego cz�owieka, kt�ry chce mie� t� ziemi�, poniewa� kiedy� ten butny czerwonosk�ry przy�o�y sw�j tomahawk do twojej g�owy i bardzo powoli b�dzie zdziera� z niej skalp, i nie sprzeda go �adnemu Francuzowi, panie Jackson, ale zatrzyma go i przeka�e swoim dzieciom i powie im: To jest jedyny dobry bia�y cz�owiek. To jest jedyny bia�y cz�owiek, kt�ry nie �amie danego s�owa. To jest to, co si� robi bia�ym ludziom. � Hooch o tym wiedzia�, Harrison wiedzia� i Jackson wiedzia�. Ten m�ody Indianin przy drzwiach oznacza� �mier�. Ten m�ody Indianin oznacza� bia�ych ludzi zmuszonych �y� na wsch�d od g�r, st�oczonych w starych miasteczkach wraz ze swoimi prawnikami, profesorami i lud�mi o wznios�ych zasadach, kt�rzy nie dawali swobodnie odetchn��. Z lud�mi takimi, jak sam Jackson. Na t� my�l Hooch a� parskn�� ze �miechu. Jackson by� dok�adnie takim typem, kt�ry powodowa�, �e ludzie w�drowali na zach�d, aby od niego uciec. Jak daleko na zach�d b�d� ja musia� ucieka�, �eby prawnicy zgubili m�j �lad i pozostali w tyle? � Widz�, �e zauwa�yli�cie Ta�Kumsaw, starszego brata Lolla�Wossiky i mojego bardzo, bardzo drogiego przyjaciela. Znam tego m�odego cz�owieka od czas�w, kiedy �y� jeszcze jego ojciec. Zobaczcie, na jakiego silnego m�odzie�ca wyr�s�. Je�eli Ta�Kumsaw zauwa�y�, jak go o�mieszano, nie da� po sobie pozna�. Nie patrzy� na �adn� z os�b b�d�cych w pokoju. Patrzy� w okno za plecami gubernatora. Nie oszuka� jednak Hoocha. Hooch wiedzia�, co obserwowa� tamten, i mia� do�� dobre poj�cie o tym, co Ta� Kumsaw tak�e czu�. Ci czerwonosk�rzy traktowali rodzin� naprawd� serio. Ta�Kumsaw ukradkiem obserwowa� brata i je�eli Lolla�Wossiky by� zbyt pijany, aby odczuwa� wstyd, to Ta� Kumsaw odczuwa� go tym bardziej. � Ta�Kumsaw � powiedzia� Harrison. � Widzisz, �e nala�em ci drinka. Chod�, siadaj i wypij, b�dziemy mogli porozmawia�. Na s�owa Harrisona Lolla�Wossiky zesztywnia�. Czy to mo�liwe, �eby drink nie by� dla niego? Ale Ta�Kumsaw nawet nie drgn��, nie da� znaku, �e s�ysza�. � Widzi pan? � powiedzia� Harrison do Jacksona.. � Ta�Kumsaw nie jest nawet na tyle cywilizowany, �eby usi��� i napi� si� towarzysko z przyjaci�mi. Ale jego m�odszy brat jest cywilizowany, czy� nie tak? Czy nie tak, Lolly? Przykro mi, �e nie mam dla ciebie krzes�a, przyjacielu, ale mo�esz usi��� na pod�odze pod sto�em, tu przy moich nogach, i wypi� ten rum. � Jest pan bardzo uprzejmy � powiedzia� Lolla�Wossiky t� swoj� czyst�, precyzyjn� mow�. Ku zdziwieniu Hoocha, jednooki Indianin nie rzuci� si� na kubek. Zamiast tego podszed� ostro�nie, stawiaj�c ka�dy krok z wypracowan� precyzj�, i wzi�� kubek w lekko tylko dr��ce d�onie. Nast�pnie przykl�kn�� przy stole Harrisona i, utrzymuj�c kubek w r�wnowadze, opu�ci� si� do pozycji siedz�cej, ze skrzy�owanymi nogami. W dalszym ci�gu jednak pozostawa� przed sto�em, a nie pod nim, i Harrison zwr�ci� mu na to uwag�. � Chcia�bym, aby� usiad� pod sto�em � powiedzia� gubernator. � Poczyta�bym to sobie za niezwyk�� uprzejmo�� z twojej strony. Wi�c Lolla�Wossiky pochyli� g�ow� niemal do kolan i, ko�ysz�c si� na po�ladkach, przesun�� si� pod st�. Trudno mu by�o w tej pozycji pi�, poniewa� nie m�g� podnie�� g�owy do g�ry, nie m�wi�c ju� o odchyleniu jej do ty�u, aby przechyli� kubek. Da� sobie jednak rad�, pij�c ostro�nie, kiwaj�c si� z boku na bok. Przez ca�y ten czas Ta�Kumsaw nie wypowiedzia� ani s�owa. Nie pokaza� nawet, �e widzi, jak jego brat jest poni�any. Och, pomy�la� Hooch, jaki ogie� musi p�on�� w sercu tego ch�opca. Harrison podejmuje naprawd� du�e ryzyko. A poza tym, je�eli jest on bratem Lolla�Wossiky to musi wiedzie�, �e Harrison zabi� jego ojca podczas powstania czerwonosk�rych w latach dziewi��dziesi�tych, kiedy genera� Wayne walczy� z Francuzami. Cz�owiek o takich rzeczach nie zapomina, zw�aszcza Indianin, a tymczasem Harrison wystawia� go na pr�b�, na pr�b�, do granic wytrzyma�o�ci. � Teraz, kiedy wszyscy ju� czuj� si� swobodnie � powiedzia� Harrison � dlaczego nie usi�dziesz i nie powiesz nam, co ci� do nas sprowadza, Ta�Kunsaw. Ta�Kunsaw nie usiad�. Nie zamkn�� drzwi, nie post�pi� ani kroku dalej w g��b pokoju. � Ja m�wi� za Shaw�Nee, Caska�Sheenaw, Pee�Orawa, Winney�Baygo. � Ale� Ta�Kumsaw, wiesz, �e nie m�wisz nawet w imieniu wszystkich Shaw�Nee, a z ca�� pewno�ci� nie m�wisz w imieniu ca�ej reszty. � Wszystkie plemiona, kt�re podpisa�y traktat Genera�a Wayna. � Ta�Kumsaw kontynuowa�, jak gdyby Harrison w og�le nie przem�wi�. � Traktat m�wi� biali nie sprzedawa� whisky Indianom. � Oczywi�cie � wtr�ci� Harrison. � I dotrzymujemy postanowie� traktatu. Ta�Kumsaw nie spojrza� na Hoocha, lecz podni�s� r�k� i wskaza� na na�. Hooch odczu� ten gest, jak gdyby Ta�Kumsaw dotkn�� go palcem. Tym razem to go nie zez�o�ci�o, lecz �miertelnie przerazi�o. S�ysza�, �e niekt�rzy czerwonosk�rzy posiadali tak siln� moc przywabiania, �e �aden amulet nie pomaga� � mogli wi�c zwabi� ci� samotnego w zaro�la i pokraja� ci� no�ami na kawa�ki po to tylko, aby us�ysze�, jak krzyczysz. O tym my�la� Hooch czuj�c, z jak� nienawi�ci� Ta�Kumsaw wskazywa� na niego. � Dlaczego wskazujesz na mojego starego przyjaciela, Hoocha Palmera? � spyta� Harrison. � Zdaje mi si�, �e nikt mnie dzisiaj nie lubi � powiedzia� Hooch. Za�mia� si�, ale mimo wszystko nie rozwia�o to jego strachu. � On przywie�� swoj� ��d� pe�n� whisky � powiedzia� Ta�Kumsaw. � No, on przywi�z� wiele rzeczy � odrzek� Harrison. � Ale je�eli przywi�z� whisky, to zostanie ona dostarczona markietanowi* tu w forcie i ani kropla nie b�dzie sprzedana czerwonosk�rym, mo�esz by� tego pewien. My dotrzymujemy postanowie� traktatu, Ta� Kumsaw, nawet je�li wy Indianie tego ostatnio nie robicie. Tak si� porobi�o, �e �odzie nie mog� si� ju� sp�awia� w d� Hio, m�j przyjacielu, i je�li sprawy si� nie poprawi�, zdaje mi si�, �e wojsko b�dzie musia�o podj�� jak�� akcj�. � Spali� wiosk�? � spyta� Ta�Kumsaw. � Zastrzeli� nasze dzieci? Naszych starych ludzi? Nasze kobiety? � Sk�d ci si� bior� takie pomys�y? � spyta� Harrison. Wydawa� si� by� do g��bi ura�ony, chocia� Hooch wiedzia�, �e Ta�Kumsaw opisa� typow� akcj� wojska. Hooch przem�wi� wprost � Wy, czerwonosk�rzy palicie bezbronnych farmer�w w ich chatach i osadnik�w na �odziach, czy� nie tak? Wi�c dlaczego uwa�asz, �e wasze wioski mia�yby by� bezpieczniejsze, powiedz mi to! Ta�Kumsaw w dalszym ci�gu nie patrzy� na niego. � Angielskie prawo m�wi: Zabij cz�owieka, co kradnie twoj� ziemi�, nie jeste� z�y. Zabij cz�owieka, �eby ukra�� jego ziemi�, i jeste� bardzo z�y. Kiedy my zabijamy bia�ych farmer�w, nie jeste�my �li. Kiedy wy zabijacie czerwonosk�rych ludzi, kt�rzy �yj� tu tysi�c lat, jeste�cie bardzo �li. Traktat m�wi: Pozosta�cie wszyscy na wsch�d od rzeki My�Ammy, ale oni nie pozostaj� i ty im pomagasz. � Pan Palmer odezwa� si� tu nie na miejscu � powiedzia� Harrison. � Niewa�ne, co wy, dzicy, robicie naszym ludziom � torturuj�c m�czyzn, gwa�c�c kobiety, porywaj�c dzieci, aby s�u�y�y wam jako niewolnicy � my nie wydajemy wojny bezbronnym. My jeste�my cywilizowani, a wi�c zachowujemy si� w cywilizowany spos�b. � Ten cz�owiek b�dzie sprzedawa� whisky czerwonosk�rym ludziom. B�d� przez niego le�eli w b�ocie jak robactwo. Da swoje whisky czerwonosk�rym kobietom. Uczyni je s�abymi jak krwawi�ce sarny, b�d� robi�y wszystko, co im powie. � Je�li to zrobi, aresztujemy go � powiedzia� Harrison. � B�dziemy go s�dzi� i ukarzemy za z�amanie prawa. � Je�li to zrobi, wy nie aresztowa� go � powiedzia� Ta�Kumsaw. � B�dziecie z nim dzieli� sk�r�. B�dziecie go chroni�. � Nie nazywaj mnie k�amc� � zawo�a� Harrison. � Nie k�am � odpar� Ta�Kumsaw. � Je�eli b�dziesz w ten spos�b rozmawia� z bia�ymi lud�mi, Ta�Kumsaw, m�j stary, to kt�ry� z nich w ko�cu naprawd� si� zdenerwuje i odstrzeli ci g�ow�. � I wiem, �e wtedy go aresztujesz. Wiem, �e b�dziesz go s�dzi� i ukarzesz go za z�amanie prawa. � Ta�Kumsaw powiedzia� to bez cienia u�miechu, ale Hooch ju� tyle razy handlowa� z Indianami, �e zna� ich �arty. Harrison pokiwa� g�ow� powa�nie. Hoochowi wyda�o si�, �e by� mo�e Harrison nie pozna�, �e to by� �art. M�g� my�le�, �e Ta�Kumsaw naprawd� w to wierzy�. Ale nie, Harrison wiedzia�, �e on i Ta�Kumsaw nawzajem si� ok�amywali; i przysz�o Hoochowi do g�owy, �e kiedy obie strony k�ama�y i ka�da ze stron wiedzia�a, �e ta druga k�amie, to stawa�o si� to ju� bliskie m�wieniu prawdy. Naprawd� �mieszny by� fakt, �e Jackson rzeczywi�cie wierzy� w to wszystko. � Tak jest � powiedzia� prawnik z Tennizy. � To, co oddziela ludzi cywilizowanych od dzikich, to rz�dy prawa. Czerwonosk�rzy nie s� jeszcze wystarczaj�co �wiatli, ale je�li ty nie chcesz by� podmiotem prawa bia�ych ludzi, musisz ust�pi�. Po raz pierwszy Ta�Kumsaw spojrza� jednemu z nich w oczy. Popatrzy� ch�odno na Jacksona i powiedzia�: � Ci m�czy�ni s� k�amcami. Wiedz�, co jest prawd�, ale m�wi�, �e to nieprawda. Ty nie jeste� k�amc�. Ty wierzysz w to, co m�wisz. Jackson powa�nie pokiwa� g�ow�. Wygl�d mia� tak pr�ny i praworz�dny i boski, �e Hooch nie m�g� si� powstrzyma� i troszeczk� podgrza� krzes�o, na kt�rym siedzia� Jackson, tylko tyle, �eby ten zacz�� si� kr�ci�. To zdj�o z Jacksona kilka warstw dystynkcji. Lecz Jackson w dalszym ci�gu utrzymywa� swoj� poz�. � Wierz� w to, co m�wi�, poniewa� m�wi� prawd�. � Wierzysz w to, co m�wisz. Ale to jeszcze nie jest prawda. Jak si� nazywasz? � Andrew Jackson. Ta�Kumsaw przytakn��. � Hickory. Jackson wygl�da� na zupe�nie zaskoczonego i zadowolonego, �e Ta�Kumsaw o nim s�ysza�. � Niekt�rzy tak mnie nazywaj�. Hooch podgrza� jego krzes�o troch� bardziej. � Niebieska Kurtka m�wi, Hickory, to dobry cz�owiek. Jackson w dalszym ci�gu nie mia� poj�cia, czemu jego krzes�o by�o takie niewygodne, ale tego ju� by�o za wiele. Podskoczy� do g�ry, odsun�� si� od krzes�a i potrz�sa� jako� nogami przy ka�dym kroku, aby si� wystudzi�. Ale przemawia� w dalszym ci�gu z dystynkcj� ca�ego �wiata. � Ciesz� si�, �e Niebieska Kurtka tak uwa�a. On jest wodzem Shaw�Nee w kraju Tennizy, czy� nie tak? � Czasami � odpar� Ta�Kumsaw. � Co znaczy: czasami? � spyta� Harrison. � Albo jest on wodzem, albo nie. � Kiedy m�wi szczerze, jest wodzem � powiedzia� Ta�Kumsaw. � Mi�o mi wiedzie�, �e mi ufa � powiedzia� Jackson. U�miech jego by� jednak nieco blady, poniewa� Hooch zaj�ty by� podgrzewaniem pod�ogi pod jego stopami i stary Hickory musia�by umie� fruwa�, �eby przed tym umkn��. Hooch nie planowa� m�czy� go d�ugo. Wystarczy�o, �e Jackson zrobi� kilka ma�ych podskok�w, a potem pr�bowa� wyt�umaczy�, dlaczego ta�cuje w�a�nie przed m�odym wojownikiem Shaw�Nee i Gubernatorem Williamem Henry Harrisonem. Ta ma�a gra Hoocha zosta�a popsuta, poniewa� w tym w�a�nie momencie Lolla�Wossiky przechyli� si� do przodu i wykula� spod sto�u. Na twarzy mia� idiotyczny u�miech, oczy zamkni�te. � Niebieska Kurtka! � wykrzykn��. Hooch zauwa�y�, �e alkohol w ko�cu zniekszta�ci� mu mow�. � Hickory! � zawo�a� jednooki Indianin. � Jeste�cie moimi wrogami � powiedzia� Ta�Kums

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!