16483
Szczegóły |
Tytuł |
16483 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16483 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16483 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16483 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Clive Cussler
SKARB CZYNGIS-CHANA
Przek�ad MACIEJ PINTARA
ANBER
Tytu� orygina�u Treasure of Khan
Copyright � 2006 by Sandecker, RLLLP.
For the Polish edition
Copyright � 2006 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
Warszawa 2007. Wydanie I
Cesarska nawa�nica
10 sierpnia 1281 roku Zatoka Hakata, Japonia
Arik Timur wpatrzy� si� w ciemno��, przechyli� g�ow� w stron� burty i nastawi� ucha. Odg�os wiose� przybli�a� si�. Tijnur skry� si� w mroku. Tym razem intruzi spotkaj� si� z gor�cym powitaniem.
Plusk wiose� ucich�. ��d� dobi�a do burty okr�tu. Na niebie widnia� tylko w�ski sierp ksi�yca, lecz noc by�a pogodna i �aglowiec o�wietla�y gwiazdy. Timur przykl�kn�� i obserwowa�, jak przez nadburcie przechodzi ciemna posta�, a za ni� nast�pne. W ko�cu na pok�adzie znalaz�o si� kilkunastu m�czyzn. Intruzi mieli pod sk�rzanymi zbrojami jaskrawe jedwabne stroje, szeleszcz�ce przy ka�dym ruchu. Uzbrojeni byli w katany, ostre jak brzytwa jednosieczne miecze.
Pu�apka zosta�a zastawiona, a oni po�kn�li przyn�t�. Mongolski dow�dca odwr�ci� si� do ch�opca stoj�cego u jego boku i skin�� g�ow�. Majtek natychmiast zacz�� bi� w ci�ki dzwon z br�zu, kt�ry trzyma� w r�ku, i nocn� cisz� rozdar� dudni�cy d�wi�k. Zaskoczeni nag�ym alarmem napastnicy zamarli. Z mroku wyskoczy�o trzydziestu wojownik�w uzbrojonych we w��cznie z metalowymi grotami. Natarli na wrog�w z zab�jcz� furi�. Po�owa przeciwnik�w zgin�a natychmiast, gdy groty przebi�y ich zbroje. Pozostali spr�bowali stawi� op�r, ale szybko zostali pokonani. Po kilku sekundach wszyscy intruzi le�eli martwi lub konaj�cy na pok�adzie okr�tu. Wszyscy z wyj�tkiem jednego.
M�czyzna w haftowanej czerwonej szacie z jedwabiu i workowatych spodniach wpuszczonych w buty z nied�wiedziej sk�ry zaskoczy� obro�c�w swoj� szybko�ci�. Odwr�ci� si� i run�� na nich. W mgnieniu oka powali� na pok�ad trzech ludzi. Jednego niemal przeci�� na p� ciosem miecza.
Widz�c to, Timur zerwa� si� na nogi, doby� miecz i rzuci� si� naprz�d. Napastnik odparowa� pchni�cie w��czni�, obr�ci� si� i zamachn�� si� na niego zakrwawionym mieczem. Mongolski dow�dca, kt�ry zabi� ju� wielu
ludzi i zna� si� na walce, zrobi� zr�cznie unik. Koniec ostrza rozci�� mu ubranie na piersi i min�� sk�r� o milimetry. Kiedy miecz przeciwnika opad�, Timur uni�s� sw�j i ugodzi� napastnika w bok. Intruz zesztywnia�, gdy klinga przebi�a mu serce. Pochyli� si� lekko w stron� Mongo�a, przewr�ci� oczami i pad� martwy.
Obro�cy wydali okrzyk zwyci�stwa, kt�ry rozszed� si� echem po zatoce, daj�c zna� reszcie floty mongolskiej, �e tej nocy japo�ski atak si� nie powi�d�.
- Dzielnie walczyli�cie - pochwali� Timur swoich ludzi, w wi�kszo�ci Chi�czyk�w. - Wrzu�cie cia�a Japo�czyk�w do morza i zmyjcie ich krew z pok�adu. Dzisiejszej nocy mo�emy spa� spokojnie.
Przykl�kn�� obok martwego samuraja i wyrwa� mu z r�k zakrwawiony miecz. W s�abym �wietle latar� okr�towych obejrza� dok�adnie japo�sk� bro�, podziwiaj�c jej doskona�e wykonanie i ostr� jak brzytwa kling�. Skin�� z satysfakcj� g�ow� i wsun�� katan� do pochwy przy swym pasie.
Kiedy zw�oki napastnik�w wyrzucano bezceremonialnie za burt�, do Timura podszed� kapitan okr�tu, Korea�czyk imieniem Jon.
- Doskonale walczyli�cie - powiedzia� - ale ile jeszcze atak�w na m�j okr�t b�d� musia� znie��?
- Ofensywa l�dowa zn�w nabierze tempa, kiedy tylko przyb�dzie po�udniowa flota Jangcy. Przeciwnik zostanie wkr�tce pokonany i te nocne napady ustan�. By� mo�e to, co sta�o si� dzisiaj, podzia�a na wroga odstraszaj�co.
Jon chrz�kn�� sceptycznie.
- M�j okr�t powinien by� ju� z powrotem w Pusan. Ta inwazja zamienia si� w kl�sk�.
- Przybycie tutaj dw�ch flot powinno by� lepiej skoordynowane, ale nie ma w�tpliwo�ci co do ostatecznego wyniku walki. Zwyci�ymy - odpar� gniewnie Timur.
Kiedy kapitan odszed�, kr�c�c g�ow�, Timur zakl�� pod nosem. By� zdany na korea�ski okr�t i za�og� oraz armi� chi�skich piechur�w. Wiedzia�, �e gdyby wyl�dowa�a tu mongolska konnica, ten wyspiarski kraj zosta�by pokonany w tydzie�.
Timur musia� jednak przyzna� racj� kapitanowi. Inwazja istotnie utkn�a w martwym punkcie. Gdyby by� przes�dny, uwa�a�by, �e wisi nad nimi jaka� kl�twa. Kiedy wielki Kubi�aj-chan, cesarz Chin i w�adca imperium mongolskiego, za��da� od Japo�czyk�w z�o�enia mu ho�du i spotka� si� z odmow�, wys�a� flot� inwazyjn�, �eby ich ujarzmi�. Ale okr�t�w, kt�re wyruszy�y do Japonii w 1274 roku, by�o o wiele za ma�o. Zanim flota mongolska dobi�a do brzegu, zdziesi�tkowa� j� pot�ny sztorm.
Teraz, po siedmiu latach, nie mo�na by�o pope�ni� tego samego b��du. Kubi�aj-chan zorganizowa� pot�ne si�y inwazyjne, z�o�one z korea�skiej floty wschodniej i g��wnej grupy bojowej z Chin, po�udniowej floty Jangcy. Na japo�skiej wyspie Kiusiu mia�o wyl�dowa� sto pi��dziesi�t tysi�cy chi�skich i mongolskich �o�nierzy, by pokona� wojowniczych w�adc�w, broni�cych tego kraju. Ale flota inwazyjna nie zosta�a jeszcze skonsolidowana. Flota wschodnia, p�yn�ca z Korei, przyby�a pierwsza. ��dni chwa�y, spr�bowali wyl�dowa� na p�noc od zatoki Hakata, lecz szybko utkn�li. W obliczu za�artej obrony Japo�czyk�w musieli si� wycofa� i czeka� na przybycie drugiej floty.
Z rosn�c� pewno�ci� siebie Japo�czycy zacz�li podejmowa� walk� z flot� mongolsk�. Nocami na zatok� wypuszcza�y si� �odzie i atakowa�y mongolskie okr�ty, stoj�ce na kotwicy. Samuraje okaleczali zw�oki, zabieraj�c g�owy ofiar jako trofea. Po kilku japo�skich atakach okr�ty floty inwazyjnej zacz�to wi�za� razem dla bezpiecze�stwa. Zasadzka Timufa polega�a na tym, �e zacumowa� okr�t samotnie na kra�cu zatoki, �eby zwabi� japo�skich napastnik�w.
Cho� nocne wypady samuraj�w nie mia�y znaczenia strategicznego, dzia�a�y dyprymuj�co na si�y inwazyjne. Po opuszczeniu Pusan �o�nierze gnie�dzili si� od niemal trzech miesi�cy na korea�skich �aglowcach. Brakowa�o �ywno�ci, okr�ty niszcza�y, szerzy�a si� biegunka. Ale Timur wiedzia�, �e przybycie po�udniowej floty Jangcy zmieni sytuacj�. Do�wiadczone i zdyscyplinowane si�y chi�skie �atwo pokonaj� s�abo zorganizowanych samuraj�w, gdy masowo wyl�duj�. Oby tylko przyby�y.
Nast�pny poranek by� pogodny i s�oneczny. Od po�udnia wia� silny wiatr. Z rufy swojego okr�tu kapitan Jon obserwowa� zat�oczon� zatok� Hakata. Widok floty korea�skiej robi� wra�enie. Na wodzie sta�o niemal dziewi��set jednostek p�ywaj�cych r�nych kszta�t�w i wielko�ci. Przewa�a�y szerokie, mocne d�onki. Niekt�re mia�y zaledwie sze�� metr�w d�ugo�ci, inne - jak �aglowiec Jona - ponad dwadzie�cia cztery. Prawie wszystkie skonstruowano specjalnie do tej operacji. Ale flota wschodnia to nic w por�wnaniu z si�ami, kt�re dopiero mia�y przyby�.
O wp� do czwartej po po�udniu rozleg� si� okrzyk obserwatora i wkr�tce w ca�ej zatoce zabrzmia�y podniecone g�osy i b�bny. Na horyzoncie pojawi�y si� pierwsze okr�ty po�udniowych si� inwazyjnych, p�yn�ce ku japo�skim wybrze�om. Z godziny na godzin� by�o ich coraz wi�cej, ros�y w oczach, a� w ko�cu ca�e morze wype�ni�y ciemne, drewniane kad�uby i krwistoczerwone �agle. Z Cie�niny Korea�skiej wy�oni�o si� ponad trzy tysi�ce okr�t�w, transportuj�cych sto tysi�cy �o�nierzy. Tak ogromnej
floty inwazyjnej nie widziano potem przez niemal siedemset lat, do czasu l�dowania aliant�w w Normandii.
Czerwone jedwabne �agle okr�t�w wojennych �opota�y na horyzoncie. Przez ca�� noc i du�� cz�� nast�pnego dnia do wybrze�a zbli�a�y si� kolejne eskadry chi�skich d�onek i zajmowa�y pozycje w zatoce Hakata i wok� niej, podczas gdy dow�dcy wojskowi opracowywali strategi� desantu. Flagi sygna�owe powiewa�y wysoko na okr�cie admiralicji.
Ze swoich stanowisk obronnych za kamienn� tam� Japo�czycy patrzyli ze zgroz� na pot�n� flot�. Przewa�aj�ce si�y wroga zwi�ksza�y determinacj� niekt�rych obro�c�w. Inni, za�amani, modlili si� z rozpacz� do bog�w o pomoc z nieba. Nawet najodwa�niejsi samuraje zdawali sobie spraw�, �e jest ma�o prawdopodobne, by prze�yli atak.
Ale tysi�c mil morskich na po�udnie pojawi�a si� si�a pot�niejsza od floty inwazyjnej Kubi�aj-chana. Na ciep�ych wodach zachodniego Pacyfiku w pobli�u Filipin pojawi� si� tajfun. Zapocz�tkowa�a go burza z piorunami, kt�ra przerwa�a front wysokiego ci�nienia, powoduj�c zderzenie ciep�ego powietrza z zimnym. Porywaj�c ciep�e powietrze z powierzchni morza, wiatr stopniowo przeistoczy� si� w nawa�nic�. P�dzi� przez ocean, nabieraj�c niszczycielskiej si�y. Jego pr�dko�� ros�a, a� przekroczy�a dwie�cie pi��dziesi�t kilometr�w na godzin�. Supertajfun, jak to si� teraz okre�la, posuwa� si� niemal prosto na p�noc, a potem dziwnym trafem skr�ci� na p�nocny wsch�d. Dok�adnie na jego drodze znalaz�y si� po�udniowe wyspy japo�skie i flota mongolska.
Si�y inwazyjne u wybrze�y Kiusiu, oboj�tne na zbli�aj�c� si� nawa�nic�, szykowa�y si� do wsp�lnego uderzenia.
- Mamy rozkaz do��czy� do zgrupowania na po�udniu - zameldowa� Timurowi kapitan Jon, gdy w jego eskadrze wymieniono flagami sygna�y. - Pierwsze oddzia�y l�dowe s� ju� na brzegu i zabezpieczaj� port do wy�adunku nast�pnych. Mamy wyp�yn�� z zatoki Hakata w �lad za flot� Jangcy i przygotowa� si� do wysadzenia na l�d naszych �o�nierzy jako wsparcia.
- Wreszcie moi ludzie zn�w stan� na twardym gruncie- odrzek� Timur. Jak wszyscy Mongo�owie, przywyk� do walki na ko�skim grzbiecie. Atak z morza by� dla Mongo��w czym� nowym. Zastosowano go dopiero w ostatnich latach w celu podbicia Korei i po�udniowych Chin.
- Wkr�tce b�dziecie mieli okazj� powalczy� na l�dzie - odpar� Jon, zaj�ty nadzorowaniem podnoszenia kamiennej kotwicy okr�tu.
Gdy wyp�ywali z zatoki Hakata za g��wnymi si�ami floty i kierowali si� wzd�u� wybrze�a na po�udnie, Jon patrzy� z niepokojem na pociemnia�e niebo. Przes�ania�a je rosn�ca w oczach chmura. Zerwa� si� wiatr i morze
si� wzburzy�o. W d�onk� uderzy�y mocno strugi deszczu. Korea�scy kapitanowie rozpoznali oznaki nadci�gaj�cego szkwa�u i oddalili si� od l�du. Chi�czycy, mniej do�wiadczeni w �eglowaniu na pe�nym morzu, dalej p�yn�li wzd�u� brzegu.
Timur nie m�g� zasn�� na rozko�ysanej koi i wyszed� na pok�ad. O�miu jego ludzi trzyma�o si� nadburcia, cierpi�c na chorob� morsk�. Nocn� ciemno�� rozja�nia�y male�kie �wiate�ka, pl�saj�ce ponad falami - to latarnie na innych okr�tach znaczy�y pozycj� floty. Wiele �aglowc�w by�o nadal powi�zanych razem. Timur patrzy�, jak ma�e skupiska ognik�w unosz� si� i opadaj� na wzburzonym morzu.
- Nie b�d� m�g� wysadzi� twoich �o�nierzy na l�d! - krzykn�� do niego kapitan. - Sztorm wci�� przybiera na sile. Musimy wyp�yn�� na pe�ne morze, �eby nie rozbi� si� o ska�y.
Timur nie zamierza� protestowa� i tylko skin�� g�ow�. Cho� niczego bardziej nie pragn�� ni� opuszczenia ze swoimi lud�mi rozhu�tanego okr�tu, wiedzia�, �e pr�ba dotarcia do brzegu by�aby g�upot�. Jon mia� racj�. Perspektywa dalszej �eglugi nie wygl�da�a zach�caj�co, ale nie mogli zrobi� nic poza ucieczk� przed sztormem.
Kapitan kaza� podnie�� �agiel lugrowy na fokmaszcie i wzi�� kurs na zach�d. Gwa�townie miotany rosn�cymi falami okr�t zacz�� si� powoli oddala� od l�du.
W�r�d reszty floty panowa�o zamieszanie. Kilka chi�skich �aglowc�w usi�owa�o wysadzi� �o�nierzy na brzeg. Cz�� okr�t�w, g��wnie z floty wschodniej, posz�a w �lady Jona, kieruj�c si� na pe�ne morze. Niewielu jednak wierzy�o w to, �e zn�w uderzy tajfun i zniszczy flot�, tak jak w 1274 roku. Wkr�tce okaza�o si�, �e byli w b��dzie.
Supertajfun przybiera� na sile i by� coraz bli�ej, nios�c ze sob� ulewny deszcz. Nied�ugo po �wicie niebo poczernia�o i sztorm zaatakowa� z pe�n� moc�. Siek�ce poziomo strugi deszczu rozdziera�y �agle statk�w. Fale rozbija�y si� o brzeg z hukiem, kt�ry s�ycha� by�o z odleg�o�ci wielu mil. Szybko�� wyj�cego wichru przekroczy�a pr�dko�� huraganu czwartej kategorii i supertajfun w ko�cu uderzy� w Kiusiu.
Trzymetrowa �ciana wody wdar�a si� na l�d. Zatapia�a domy, wioski i umocnienia. Ton�y setki ludzi. Wiatr wyrywa� z korzeniami drzewa, r�ne szcz�tki szybowa�y w powietrzu jak pociski. Od ci�g�ej ulewy co godzin� przybywa�o trzydzie�ci centymetr�w wody. Rzeki wyst�powa�y z brzeg�w. Osuni�cia ziemi poch�ania�y kolejne ofiary, pod zwa�ami gliny znika�y w ci�gu sekund ca�e wsie i miasta.
Ale kataklizm na l�dzie nie dor�wnywa� temu, co si� dzia�o na morzu. Flot� mongolsk�atakowa� nie tylko silny wiatr i ulewny deszcz, lecz r�wnie�
ogromne fale. Sztorm przewraca� jedne okr�ty, inne rozbija� na kawa�ki. �aglowce zakotwiczone blisko brzegu wpada�y na ska�y i si� roztrzaskiwa�y. Po pot�nych uderzeniach wody z wielu kad�ub�w zostawa�y tylko drzazgi. W zatoce Hakata powi�zane razem d�onki rozrzucone zosta�y po morzu. Gdy jeden �aglowiec szed� na dno, poci�ga� za sob� inne. Uwi�zieni na szybko ton�cych okr�tach marynarze i �o�nierze nie mieli szans. Ci, kt�rym udawa�o si� wydosta� na powierzchni� rozszala�ego morza, gin�li wkr�tce pod falami, gdy� bardzo niewielu umia�o p�ywa�.
Timur i jego ludzie trzymali si� kurczowo okr�tu miotanego niczym korek w pralce. Jon umiej�tnie prowadzi� d�onk� przez paszcz� sztormu, steruj�c tak, by dzi�b uko�nie ci�� fale. Kilka razy �aglowiec przechyli� si� mocno na burt� i Timur pomy�la�, i� zaraz si� przewr�ci. Ale Jon sta� niewzruszenie przy sterze i okr�t z powrotem si� prostowa�. Kapitan szczerzy� z�by w zawzi�tym u�miechu, zmagaj�c si� z �ywio�em. Poblad�, gdy nagle z mroku wy�oni�a si� monstrualna, dwunastometrowa fala.
Wielka g�ra wody zwali�a si� na nich z hukiem grzmotu. Przykry�a okr�t niczym lawina, grzebi�c go pod pian�. Na kilka sekund korea�ski �aglowiec ca�kowicie znikn�� pod powierzchni� szalej�cego morza. Ludzie pod pok�adem poczuli, jak od gwa�townego zanurzenia �o��dki podchodz� im do garde�, zauwa�yli te�, �e wycie wichru usta�o i wok� zrobi�o si� ciemno. Drewniany okr�t powinien by� si� rozpa�� na kawa�ki od uderzenia fali. Jako� to jednak wytrzyma�. Kiedy gigantyczna fala przetoczy�a si� dalej, wy�oni� si� spod wody.
Gdy fala przetacza�a si� przez pok�ad, Timur zdo�a� uchwyci� si� szczebla drabinki. Teraz zobaczy� ze zgroz�, �e stracili maszty. Za ruf� rozleg� si� krzyk. Timur rozejrza� si� po pok�adzie i z przera�eniem stwierdzi�, �e Jon, pi�ciu korea�skich marynarzy i kilku jego �o�nierzy wypadli za burt�. Powietrze rozdar�y paniczne wrzaski, kt�re wkr�tce zag�uszy�o wycie wiatru. Timur m�g� tylko bezradnie patrze�, jak ton�cych ludzi zabiera wielka fala.
Pozbawiony maszt�w i za�ogi �aglowiec by� teraz ca�kowicie na �asce sztormu. Przechyla� si�, wznosi� i opada�, atakowany i zalewany przez fale. Mia� tysi�c okazji, by zaton��, ale dzi�ki prostej, mocnej konstrukcji utrzymywa� si� na wodzie, podczas gdy wok� niego sz�y na dno dziesi�tki chi�skich jednostek.
Po kilku godzinach wiatr stopniowo usta�, a deszcz przesta� pada�. Na chwil� pokaza�o si� s�o�ce i Timur my�la�, �e to koniec sztormu. Ale znale�li si� tylko w oku cyklonu, co da�o ludziom chwil� wytchnienia przed nast�pnym uderzeniem �ywio�u. Timur odszuka� pod pok�adem dw�ch korea�skich cz�onk�w za�ogi i zmusi� ich do pomocy przy pro-
wadzeniu �aglowca. Gdy zn�w zerwa� si� wiatr i powr�ci� deszcz, Timur i dwaj marynarze przywi�zywali si� na zmian� do steru i walczyli z zab�jczymi falami.
Nie znaj�c swojej pozycji, dzielnie utrzymywali okr�t na wodzie. Nie wiedzieli, �e wiatr wieje teraz z p�nocy, spychaj�c ich na pe�ne morze. Po uderzeniu w Kiusiu tajfun straci� nieco energii, ale w porywach wci�� mia� pr�dko�� ponad stu czterdziestu kilometr�w na godzin� i brutalnie miota� okr�tem. Timur niewiele widzia� przez siek�cy deszcz. Kilka razy omal nie wpad� na brzeg, mijaj�c o w�os ska�y wy�aniaj�ce si� z mroku. Ludzie na statku nawet nie wiedzieli, jak bliscy byli �mierci.
Tajfun szala� ca�� dob�, potem wiatr os�ab�, a ulewa zamieni�a si� w zwyk�y deszcz. Korea�ski statek, uszkodzony i przeciekaj�cy, ci�gle utrzymywa� si� na powierzchni. Cho� kapitan i za�oga zgin�li, inni przetrwali wszystko, co zgotowa� im zab�jczy sztorm. Kiedy morze zacz�o si� uspokaja�, uwierzyli, �e los si� do nich u�miechn��.
Reszta mongolskich si� inwazyjnych nie mia�a takiego szcz�cia. Tajfun zniszczy� niemal ca�� flot� Jangcy. Rozbi�a si� o ska�y lub zaton�a na morzu. Wybrze�e za�mieca�y szcz�tki wielkich chi�skich d�onek, korea�skich okr�t�w wojennych i barek wios�owych. W wodzie, w�r�d wycia wiatru, rozlega�y si� krzyki konaj�cych. Wielu �o�nierzy, ubranych w ci�kie sk�rzane zbroje, sz�o na dno natychmiast po wpadni�ciu do morza. Inni walczyli o to, �eby pozosta� na powierzchni, ale zalewa�y ich nadci�gaj�ce bez ko�ca fale. Nieliczni szcz�liwcy, kt�rym uda�o si� wydosta� na l�d, zgin�li z r�k samuraj�w. Po przej�ciu sztormu na pla�ach wala�y si� stosy trup�w. U wybrze�y Kiusiu sta�o tak wiele na wp� zatopionych wrak�w, �e mo�na by�o przej�� po nich such� nog� z jednej strony zatoki Imari na drug�.
Niedobitki floty inwazyjnej powr�ci�y do Korei i Chin z nieprawdopodobn� wiadomo�ci�, �e matka natura zn�w pokrzy�owa�a Mongo�om plany podboju Japonii. Ta katastrofa by�a druzgoc�cym ciosem dla Kubi�aj--chana, najwi�ksz� pora�k� Mongo��w od czasu rz�d�w Czyngis-chana. Pokaza�a �wiatu, �e si�y wielkiego imperium nie s� niezwyci�one.
Japo�czycy uznali nadej�cie zab�jczego tajfunu za cud. Mimo zniszcze� wyspa Kiusiu unikn�a inwazji i agresor poni�s� kl�sk�. Wi�kszo�� uwa�a�a, �e sta�o si� tak za spraw� jedenastogodzinnych mod��w w �wi�tyni bogini S�o�ca w Ise. Boska interwencja to pewny znak, �e niebiosa b�ogos�awi� Japoni� i chroni� j� przed naje�d�cami. Wiara w kamikaze, czyli �boski wiatr", by�a tak silna, �e przetrwa�a w Japonii przez wieki. St�d te� pochodzi nazwa pilot�w-samob�jc�w z okresu II wojny �wiatowej.
Na pok�adzie korea�skiego okr�tu Timur i jego ludzie nie mieli poj�cia, co spotka�o flot� inwazyjn�. Przypuszczali, �e przegrupuje si� ona po sztormie i b�dzie kontynuowa� natarcie.
- Trzeba do��czy� do reszty floty - powiedzia� Timur. - Nasz w�adca oczekuje zwyci�stwa i musimy spe�ni� nasz obowi�zek.
By� tylko jeden problem. Po trzydniowym dryfowaniu w sztormie bez maszt�w i �agli nie wiedzieli, gdzie s�. Pogoda si� poprawi�a, ale w polu widzenia nie by�o innych okr�t�w. Co gorsza, nikt na pok�adzie nie zna� si� na morskiej nawigacji. Jeden z dw�ch ocala�ych cz�onk�w korea�skiej za�ogi by� kucharzem, a drugi stolarzem okr�towym.
- Japonia musi by� na wsch�d od nas - zwr�ci� si� Timur do stolarza. - Zr�b nowy maszt i �agle. Pop�yniemy wed�ug s�o�ca i gwiazd w kierunku l�du i znajdziemy nasz� flot�.
Stolarz pr�bowa� protestowa�.
- Okr�t jest uszkodzony, przecieka! Musimy pop�yn�� na p�nocny zach�d, do Korei, �eby si� uratowa�! - krzykn��.
Ale Timur nie chcia� o tym s�ysze�. W po�piechu zrobiono tymczasowy maszt i wci�gni�to na� prowizoryczne �agle. Mongolski �o�nierz, kt�ry z konieczno�ci sta� si� �eglarzem, poprowadzi� okr�t na wsch�d, by jak najszybciej zn�w stan�� na l�dzie i wzi�� udzia� w walce.
Min�y dwa dni. Timur i jego ludzie wci�� widzieli tylko b��kitne morze. Japo�ski l�d si� nie pojawi�. Porzucono pomys� zmiany kursu, gdy od po�udniowego zachodu zn�w nadci�gn�� sztorm. Tropikalna burza posuwa�a si� wolniej ni� tajfun, szerszym frontem. Okr�t przez pi�� dni zmaga� si� z silnym wiatrem i ulewnym deszczem. Wydawa�o si�, �e uszkodzony mugun do�ywa swych dni. Podmuchy wichury zn�w porwa�y za burt� prowizoryczny maszt i �agle. Stolarz bez przerwy uszczelnia� przecieki poni�ej linii wodnej. Co gorsza, urwa� si� ca�y ster i zabra� ze sob� dw�ch �o�nierzy, kt�rzy trzymali si� go kurczowo, by ratowa� �ycie.
Kiedy wydawa�o si�, �e okr�t d�u�ej nie przetrwa, sztorm usta�. Ale gdy pogoda si� poprawi�a, ludzi na pok�adzie ogarn�� jeszcze wi�kszy niepok�j ni� przedtem. Od ponad tygodnia nie widzieli l�du i zaczyna�o brakowa� �ywno�ci. Ludzie b�agali Timura, by p�yn�� do Chin, ale uniemo�liwia� to przeciwny wiatr, pr�d morski i brak steru. Dryfowali po oceanie bez �adnej orientacji, bez mo�liwo�ci kierowania okr�tem.
Timur straci� poczucie czasu. Godziny rozci�ga�y si� w dni, dni w tygodnie. Gdy wyczerpa�y si� zapasy, wycie�czona za�oga zacz�a �owi� ryby i gromadzi� wod� deszczow� do picia. Ponur� sztormow� pogod� zast�pi�o bezchmurne niebo i s�o�ce. Wiatr os�ab� i zrobi�o si� cieplej. Przy
lekkiej bryzie okr�t z ospa�� za�og� sun�� wolno bez celu po g�adkim morzu. Wkr�tce zawis�o nad nim widmo �mierci. Ludzie zacz�li umiera� nocami z g�odu i ka�dego ranka znajdowano nowe zw�oki. Timur patrzy� na swoich �o�nierzy z poczuciem winy. Zamiast zgin�� w walce, padn� z g�odu gdzie� na oceanie, daleko od domu.
Ludzie wok� niego drzemali w po�udniowym s�o�cu, gdy nagle przy lewej burcie wybuch�o zamieszanie.
- To ptak! - krzykn�� kto�. - Spr�bujmy go zabi�!
Timur podni�s� si� z pok�adu i zobaczy�, �e trzech ludzi stara si� otoczy� du�� mew� z ciemnym dziobem. Odskakiwa�a w bok, patrz�c na nich czujnie. Jeden z �o�nierzy chwyci� s�kat�, opalon� r�k� drewniany m�otek i rzuci� nim w ptaka w nadziei, �e go og�uszy lub zabije. Mewa zrobi�a zgrabny unik, z g�o�nym wrzaskiem oburzenia zamacha�a skrzyd�ami i wzbi�a si� w powietrze. Kiedy zawiedzeni �o�nierze kl�li, Timur przygl�da� si� uwa�nie bia�emu ptakowi, kt�ry szybowa� na po�udnie, stapiaj�c si� stopniowo z horyzontem. Patrzy� zmru�onymi oczami na odleg�� b��kitn� lini�, gdzie niebo styka�o si� z morzem, i nagle uni�s� brwi. Zamruga� powiekami, wyt�y� wzrok i dostrzeg� na horyzoncie ma�� zielon� wypuk�o��. Stwierdzi� te�, �e wilgotne morskie powietrze, do kt�rego przyzwyczai�y si� jego p�uca, mia�o teraz inn� wo�. Poczu� s�odki, kwiatowy aromat.
- Przed nami jest l�d - powiedzia� ochryp�ym g�osem do ludzi na pok�adzie i wskaza� kierunek, gdzie polecia�a mewa. - Musimy tam dop�yn��.
Wycie�czona za�oga od�y�a na te s�owa. Ludzie wpatrzyli si� w odleg�y punkt na horyzoncie, a potem zebrali resztki si� i wzi�li si� do pracy. Odpi�owali desk� z pok�adu, opu�cili j� za ruf� i przywi�zali linami, by pos�u�y�a za ster. Kiedy trzej ludzie kierowali okr�tem, pozostali wios�owali miot�ami, deskami, a nawet szablami.
Odleg�y punkt r�s� wolno, a� sta� si� szmaragdow� wysp� z wysok� g�r�. O skalisty, pionowy brzeg rozbija�y si� fale. Nast�pi�a chwila paniki, gdy okr�t dosta� si� w pr�d, kt�ry zni�s� go w kierunku ma�ej zatoki otoczonej poszarpanymi g�azami.
- Ska�y przed dziobem! - krzykn�� stary stolarz.
- Wszyscy na lew� burt�! - zawo�a� Timur, kiedy zbli�ali si� do czarnej skalnej �ciany. Ludzie zacz�li gor�czkowo wios�owa�, czym tylko si� da�o. Dzi�b w ostatniej chwili oddali� si� od ska� i wszyscy wstrzymali oddech, gdy kad�ub otar� si� lew� burt� o podwodne g�azy.
- Nie ma tu miejsca do zej�cia na l�d - powiedzia� stolarz. - Musimy zawr�ci� na morze.
Timur spojrza� na wysok�, porowat� skaln� �cian� na brzegu. Na poziomie linii wodnej, po lewej stronie od dziobu okr�tu, dostrzeg� ma�y, owalny otw�r ciemnej groty.
- Zawracamy - rozkaza�.
Wyczerpani ludzie skierowali okr�t z powrotem na morze. Kiedy p�yn�li wzd�u� l�du, zobaczyli, �e wysoki brzeg opada w jednym miejscu. W ko�cu stolarz wypowiedzia� s�owa, kt�re za�oga chcia�a us�ysze�.
- Tutaj mo�emy przybi� do brzegu - oznajmi� i wskaza� du�� zatok�.
Timur skin�� g�ow� i zm�czeni ludzie ostatkiem si� skr�cili w stron� l�du. Wp�yn�li do zatoki i poprowadzili okr�t ku piaszczystej pla�y. Wkr�tce pokryty skorupiakami kad�ub zary� si� w dno tu� przy brzegu.
Wszyscy byli tak wyczerpani, �e ledwo mogli zej�� z pok�adu. Timur wzi�� miecz i powl�k� si� z pi�cioma lud�mi na poszukiwanie jedzenia i s�odkiej wody. Us�yszeli szum. Przedarli si� przez g�szcz wysokich paproci i dotarli do laguny z wodospadem sp�ywaj�cym ze skalnej p�ki. Rzucili si� w tamt� stron�, czerpi�c d�o�mi ch�odn� wod�.
Szcz�cie trwa�o kr�tko. Nagle rozleg�o si� bicie w b�ben na pok�adzie korea�skiego muguna, sygna� wzywaj�cy do walki. Timur zerwa� si� na nogi.
- Wracamy na okr�t! - krzykn�� do swoich ludzi.
Nie czekaj�c na nich, pu�ci� si�.p�dem do zatoki. B�l i s�abo��, kt�re czu� przedtem w nogach, znikn�y pod dzia�aniem s�odkiej wody i przyp�ywu adrenaliny. Bieg� przez d�ungl�, a bicie w b�ben brzmia�o coraz g�o�niej w jego uszach. Wreszcie min�� k�p� palm i wypad� na piaszczyst� pla��.
Natychmiast zauwa�y� pow�d alarmu. Przez zatok�, w kierunku stoj�cego na mieli�nie �aglowca, p�yn�o w�skie kanu. W �odzi siedzia�o kilku m�czyzn bez koszul, kt�rzy rytmicznie poruszali drewnianymi wios�ami w kszta�cie �opat. Zbli�ali si� szybko do brzegu. Mieli ciemnobr�zow� sk�r� i czarne, kr�cone w�osy, kr�tsze ni� on. Na ich piersiach wisia�y naszyjniki z ko�ci.
- Co mamy robi�? - zapyta� �o�nierz, kt�ry wszcz�� alarm i dopiero teraz przesta� bi� w b�ben.
Timur si� zawaha�. Wiedzia�, i� jego ludzie s� w takim stanie, �e mog�aby ich pokona� grupka starych bab.
- We�cie w��cznie - powiedzia�. - Sformujcie lini� obrony na pla�y. Niedobitki jego oddzia�u, uzbrojone w kilka w��czni, kt�re jeszcze im
pozosta�y, ustawi�y si� w szereg. Timur wiedzia�, �e je�li trzeba b�dzie, oddadz� za niego �ycie w walce. Si�gn�� do r�koje�ci samurajskiego miecza, kt�ry teraz nosi� przy pasie.
Kanu sun�o prosto w kierunku m�czyzn na pla�y. Wio�larze milczeli. Kiedy dzi�b zazgrzyta� o piasek, wyskoczyli z �odzi, wci�gn�li j� szybko na brzeg i stan�li obok niej. Przez kilka sekund obie grupy patrzy�y na siebie podejrzliwie. W ko�cu jeden z tubylc�w podszed� do Timura. By� starszy od innych, mia� nie wi�cej ni� metr pi��dziesi�t wzrostu i d�ugie siwe w�osy zwi�zane w ko�ski ogon. Nosi� naszyjnik z z�b�w rekina i trzyma� w r�ku s�katy kij. Przygl�da� si� Mongo�owi b�yszcz�cymi piwnymi oczami i u�miecha� szeroko, ods�aniaj�c rz�d bia�ych z�b�w. Przem�wi� szybko melodyjnym j�zykiem. Jego s�owa brzmia�y jak przyjazne powitanie. Timur skin�� lekko g�ow�. Nie spuszcza� z oka wio�larzy przy kanu. Stary m�czyzna co� jeszcze powiedzia�, a potem nagle wr�ci� do �odzi i si�gn�� do �rodka.
Timur zacisn�� mocniej palce na r�koje�ci japo�skiego miecza i pos�a� swoim ludziom ostrzegawcze spojrzenie. Uspokoi� si�, gdy stary cz�owiek uni�s� do g�ry t�ustego, pi�tnastokilowego tu�czyka. Na ten znak inni tubylcy wyj�li z kanu trzcinowe kosze z rybami i skorupiakami. Postawili je u st�p ludzi Timura. Wyg�odniali �o�nierze rzucili si� najedzenie. Stary m�czyzna podszed� do Timura i pocz�stowa� go wod� z buk�aka ze �wi�skiej sk�ry.
Kiedy obie grupy nabra�y do siebie zaufania, tubylcy wskazali d�ungl�, gestami zach�caj�c rozbitk�w, �eby szli za nimi. Timur i jego ludzie z wahaniem zostawili sw�j okr�t. Po kilku kilometrach dotarli do ma�ej polany, gdzie sta�o kilka chat krytych strzech�. Otacza�y zagrod�, w kt�rej dzieci bawi�y si� ze stadem �wi�. Na przeciwleg�ym kra�cu polany wznosi�a si� wi�ksza chata z wysokim dachem - dom wodza, kt�rym ku zaskoczeniu Timura okaza� si� stary siwow�osy m�czyzna.
Mieszka�cy wioski gapili si� na go�ci, gdy pospiesznie przygotowywano uczt�. Azjatyckich wojownik�w podj�to w osadzie z wielkimi honorami. Okr�t, ubiory i bro� �wiadczy�y o wy�szo�ci obcych. Warto mie� takich sprzymierze�c�w w wojnie z wszelkimi potencjalnymi wrogami. Chi�scy i korea�scy �o�nierze cieszyli si� po prostu, �e �yj�. A przyja�nie nastawieni tubylcy zapewnili im obfito�� jedzenia, dach nad g�ow� i towarzystwo kobiet. Timur, jedz�c z wodzem tubylc�w pieczone �limaki, zastanawia� si� w duchu, czy jeszcze kiedy� zobaczy Mongoli�.
W ci�gu nast�pnych kilku tygodni cz�onkowie floty mongolskiej stopniowo zadomowili si� w wiosce. Timur pocz�tkowo odmawia� mieszkania w obozie i co noc spa� na niszczej�cym okr�cie. Dopiero gdy pu�ci�y nadwer�one sztormami wr�gi i wrak spocz�� na dnie zatoki, przeni�s� si� niech�tnie do osady.
My�la� o swojej �onie i czw�rce dzieci, ale po zatoni�ciu okr�tu zacz�� traci� nadziej� na powr�t do domu. Jego podw�adnym spodoba�o si� nowe �ycie na tropikalnym odludziu. Woleli je o wiele bardziej ni� s�u�b� wojskow� w Chinach pod rozkazami mongolskiego w�adcy. Timur nie m�g� si� z tym pogodzi�. By� lojalnym poddanym chana i wiedzia�, �e ma obowi�zek powr�ci� do s�u�by przy pierwszej nadarzaj�cej si� okazji. Ale jego okr�t le�a� w kawa�kach na dnie zatoki i nie by�o mo�liwo�ci powrotu do ojczyzny. Timur z rezygnacj� przyzwyczai� si� stopniowo do �ycia rozbitka na wyspie.
Mija�y lata. Z czasem Timur i jego ludzie nauczyli si� �piewnego j�zyka wyspiarzy. Mongolski dow�dca lubi� chwile, gdy on i siwy w�dz opowiadali sobie nawzajem r�ne historie. Pewnego razu Mahu - takie imi� nosi� w�dz - snu� opowie�� o tym, jak jego przodkowie zaledwie kilka pokole� temu przebyli wielkie morze na ogromnych �aglowcach. Dudnienie i dym wydobywaj�cy si� ze szczytu g�ry by�y zaproszeniem od bog�w, by si� tu osiedli�. Odt�d bogowie zapewniaj� im dobr� pogod�, obfito�� jedzenia i wody.
Timur si� za�mia�. Jak prymitywni tubylcy, kt�rzy z trudem przeprawiaj� si� w ma�ych kanu na s�siednie wyspy, mogli pokona� ocean?
- Chcia�bym zobaczy� kt�ry� z tych waszych wspania�ych statk�w - powiedzia� kpi�co.
- Poka�� ci go - obruszy� si� Mahu. - Zaprowadz� ci� do niego. Widz�c, �e stary w�dz nie �artuje, Timur przysta� na jego propozycj�.
Po dw�ch dniach w�dr�wki przez wysp� zaczyna� ju� �a�owa� swojej decyzji, gdy nagle zaro�ni�ta �cie�ka doprowadzi�a ich do ma�ej piaszczystej pla�y. W�dz wskaza� bez s�owa co� na drugim kra�cu pla�y.
Timur pocz�tkowo widzia� tylko dwa wielkie pnie drzew, le��ce na brzegu. Gdy zn�w spojrza� na zwalone drzewa, u�wiadomi� sobie, �e to nie s� zwyk�e pnie, lecz elementy masywnego statku, zagrzebanego do po�owy w piasku.
Nie wierzy� w�asnym oczom. Pobieg� w tamt� stron� jak zahipnotyzowany. Cho� stary �aglowiec najwyra�niej tkwi� na pla�y od lat, mo�e nawet od dziesi�cioleci, wydawa� si� nienaruszony. Timur przekona� si�, �e to dwukad�ubowiec z p�askim pok�adem, wspartym na dw�ch wielkich k�odach. Statek mia� niemal dwadzie�cia metr�w d�ugo�ci, ale tylko jeden maszt. Pok�ad ju� si� rozpad�, lecz masywne podpory wygl�da�y jak nowe. Timur nie w�tpi�, �e to statek dalekomorski. Opowie�� Mahu okaza�a si� prawdziwa. Timur patrzy� z podnieceniem na szcz�tki �aglowca i wyobra�a� sobie ucieczk� z wyspy.
- Pop�yniemy do domu, do mojego w�adcy - mrukn��.
Z ekip� tubylc�w pod kierownictwem korea�skiego stolarza okr�towego Timur wzi�� si� do odbudowy starego �aglowca. �ci�to pobliskie drzewa i zrobiono z nich pok�ad. Z w��kien kokosowych spleciono liny i powi�zano nimi kad�uby i podpory. Z trzciny zrobiono du�y �agiel i umocowano go do masztu z pnia m�odego drzewa, rosn�cego przy pla�y. W ci�gu kilku tygodni niemal zapomniany statek zosta� wydobyty z piasku i przygotowany do rejsu przez ocean.
Timur wiedzia�, �e wi�kszo�� jego dawnej za�ogi b�dzie si� ba�a ponownie nara�a� �ycie w niebezpiecznej morskiej podr�y. Mieli ju� na wyspie �ony i dzieci. Na ochotnika zg�osi�o si� zaledwie trzech �o�nierzy i stary Mahu. Tylu ludzi ledwo wystarczy�o do obs�ugi starego �aglowca, ale Timur zaakceptowa� bez sprzeciwu decyzj� tych, kt�rzy postanowili zosta�.
Zgromadzono zapasy, potem czekali kilka dni, a� Mahu oznajmi, �e nadesz�a w�a�ciwa pora.
- Bogini Hina zapewni nam teraz bezpieczn� podr� na zach�d - powiedzia� do Timura, gdy wiatr zmieni� kierunek. - Ruszajmy. '
- Zamelduj� naszemu w�adcy, �e ma now� koloni� na tym odleg�ym l�dzie! - zawo�a� Timur do swoich ludzi zebranych na pla�y, kiedy statek pokona� fale przyboju, i bryza popchn�a go ku pe�nemu morzu. Zaopatrzona w wod� pitn�, suszone ryby i miejscowe owoce za�oga statku by�a przygotowana do sp�dzenia wielu tygodni na oceanie.
Gdy zielon� wysp� zas�oni�y fale za ruf�, ludzie na statku poczuli niepok�j. Przypomnia�a im si� mordercza walka z �ywio�em ponad dziesi�� lat temu. Czy si�y przyrody zn�w pozwol� im przetrwa�?
Jednak Timur nie traci� pewno�ci siebie. Ufa� staremu Mahu. Cho� w�dz tubylc�w by� ma�o do�wiadczonym �eglarzem, bez trudu czyta� z gwiazd, w dzie� �ledzi� ruch s�o�ca, obserwowa� chmury i fale. Wiedzia�, �e wiatry na po�udnie od wyspy wiej� jesieni� na zach�d i b�d� im stale wydyma�y �agle w kierunku domu. Mahu potrafi� �owi� tu�czyki �y�k� z ko�cianym haczykiem, u�ywaj�c na przyn�t� lataj�cych ryb, i m�g� urozmaici� ich jad�ospis w czasie d�ugiego rejsu.
Kiedy l�d znikn�� z oczu, �egluga okaza�a si� zaskakuj�co �atwa dla niedo�wiadczonej za�ogi. Co dzie� wita�o ich pogodne niebo i spokojne morze. Przez dwa tygodnie p�yn�li z wiatrem. Czasem tylko jaki� szkwa� wypr�bowywa� wytrzyma�o�� statku i dawa� za�odze okazj� do zgromadzenia wody deszczowej. Mahu ca�y czas obserwowa� s�o�ce i gwiazdy. Kilka dni p�niej zauwa�y� niezwyk�e wypi�trzenie na po�udniowym zachodzie.
- L�d na po�udnie od nas - oznajmi�. - Dwa dni drogi st�d.
Wszyscy poczuli ulg�, �e zn�w stan� na ziemi. Ale gdzie s�, co to za l�d?
Nast�pnego ranka na horyzoncie pojawi� si� jaki� punkt. R�s� z ka�d� godzin�. Nie by�a to jednak ziemia, lecz inny statek na ich kursie. Kiedy si� zbli�y�, Timur zobaczy� nisk� ruf� i bia�e, tr�jk�tne �agle, kt�re wydyma� wiatr. �aglowiec wygl�da� na arabski statek handlowy. Gdy podp�yn�� bli�ej i opu�ci� �agle, z pok�adu pozdrowi� ich szczup�y, ciemnosk�ry m�czyzna w jaskrawej szacie. Timur przygl�da� mu si� przez chwil�. Uznawszy, �e nic im nie grozi, wspi�� si� na burt� �aglowca.
Kapitanem statku handlowego z Zanzibaru by� jowialny muzu�manin, kt�ry od dawna wymienia� towary z dworem wielkiego chana. Zmierza� teraz do Szanghaju z �adunkiem ko�ci s�oniowej, z�ota i przypraw, by wymieni� je na chi�ski jedwab i porcelan�. Za�oga Timura, zaproszona na pok�ad, patrzy�a ze smutkiem, jak opuszczony przez nich katamaran zaczyna samotnie dryfowa� po Pacyfiku.
Muzu�ma�ski kupiec uzna�, �e uratowanie �ycia mongolskiemu dow�dcy zapewni mu lepsz� pozycj� w interesach. Nie zawi�d� si�. Gdy statek zawin�� do szanghajskiego portu, natychmiast wybuch�a wrzawa. Wie�� o powrocie �o�nierzy trzyna�cie lat po nieudanej inwazji na Japoni� rozesz�a si� lotem b�yskawicy. Timura i jego ludzi powitali przedstawiciele dworu i zabrali ich do Cesarskiego Miasta. Po drodze Timur wypytywa� ich o to, co si� dzia�o podczas jego nieobecno�ci.
Wiele wiadomo�ci go przygn�bi�o. Us�ysza�, �e inwazja na Japoni� sko�czy�a si� katastrof�, gdy� tajfun zniszczy� ponad dwa tysi�ce okr�t�w i zgin�o blisko sto tysi�cy ludzi. Dowiedzia� si� ze smutkiem, �e wielu jego towarzyszy nie powr�ci�o z niedobitkami floty. R�wnie przykra by�a informacja, �e japo�skie wyspy nie zosta�y dot�d podbite. Cho� Kubi�aj--chan zamierza� po raz trzeci spr�bowa� inwazji, jego doradcy zdo�ali mu to wyperswadowa�.
W ci�gu niespe�na pi�tnastu lat nast�pi� kres dominacji imperium. Po pora�ce w Japonii nie powiod�a si� r�wnie� wyprawa do Wietnamu w celu st�umienia rozruch�w. Koszty przed�u�enia Wielkiego Kana�u do Czangtu zrujnowa�y gospodark�. Stan zdrowia w�adcy wzbudza� niepok�j i zastanawiano si� z obaw�, kto b�dzie jego nast�pc�. Ludno�� ju� buntowa�a si� przeciwko temu, �e cesarstwem Juan rz�dzi Mongo�. Po pokonaniu dynastii Song w 1279 roku i zjednoczeniu Chin przez Kubi�aj-chana jego imperium chyli�o si� teraz zwolna ku upadkowi.
Gdy orszak przyby� do sto�ecznego Dadu, Timura i jego ludzi zaprowadzono do Cesarskiego Miasta i prywatnych komnat w�adcy. W przesz�o�ci Timur widywa� Kubi�aj-chana wiele razy i zaszokowa�o go to, co
22
teraz zobaczy�. Na wy�cie�anym szezlongu le�a� gruby, zaniedbany m�czyzna, odziany w jedwabny str�j, spogl�daj�cy na niego ponuro czarnymi oczami. Przybity niedawn� �mierci� ukochanej �ony i strat� drugiego syna, Kubi�aj szuka� pocieszenia wpiciu i jedzeniu. Nadu�ywa� jednego i drugiego. Wprawdzie osi�gn�� s�dziwy wiek osiemdziesi�ciu lat, ale nadmiar trunk�w i potraw rujnowa� mu zdrowie. Timur zauwa�y�, �e oty�y chan opiera zniekszta�con� przez artretyzm stop� na podn�ku, a w zasi�gu r�ki ma dzbanek kumysu.
- Wr�ci�e� po d�ugiej nieobecno�ci, by na nowo obj�� swoje obowi�zki, Timurze - stwierdzi� w�adca ochryp�ym g�osem.
- Jestem na twoje rozkazy, panie - odrzek� Timur i sk�oni� si� nisko.
- Opowiedz o swoich przygodach, Timurze, o tajemniczym l�dzie, gdzie trafi�e� jako rozbitek.
Dla Timura i jego ludzi przyniesiono rze�bione krzes�a. Mongolski dow�dca opisa� pot�ny tajfun, kt�ry odepchn�� jego okr�t daleko od Japonii, i p�niejsze prze�ycia na morzu. Gdy rozdano czarki z alkoholem, opowiedzia� o szcz�liwym dotarciu do zielonej wyspy i go�cinno�ci jej mieszka�c�w. Przedstawi� Mahu i wyja�ni�, �e pomaga� mu on �eglowa� przez ocean na du�ym dwukad�ubowcu, dop�ki nie spotkali arabskiego statku handlowego.
- Niezwyk�a podr� - powiedzia�.Kubi�aj. - Czy l�dy, kt�re napotka�e�, s� urodzajne?
- O tak. Gleba jest �yzna, klimat �agodny i cz�sto pada deszcz, co sprawia, �e wszystko tam dobrze ro�nie.
- Gratuluj�, m�j w�adco- odezwa� si� pomarszczony m�czyzna z d�ug�, siw� brod�, stoj�cy u boku chana. Na konfucja�skim doradcy Kubi�aja opowie�ci Timura najwyra�niej nie robi�y wielkiego wra�enia. -Zn�w powi�kszy�e� imperium o nowe ziemie.
- Czy to prawda, �e zostawi�e� tam garnizon? - zapyta� w�adca. - Te ziemie s� teraz pod rz�dami Mongo��w?
Timur wiedzia�, �e jego ludzie, kt�rzy zostali na wyspie, od dawna nie s� �o�nierzami. Ich lojalno�� wobec chana by�a w�tpliwa na d�ugo przed dotarciem do l�du.
- Tak - sk�ama�. - Ma�y kontyngent wojskowy rz�dzi tamtym krajem w twoim imieniu, panie. - Spojrza� ze wstydem na Mahu, ale stary w�dz tubylc�w tylko skin�� g�ow�. Rozumia� polityk� imperium.
Kubi�aj popatrzy� w przestrze�, jakby dostrzeg� co� daleko poza murami pa�acu.
- Chcia�bym zobaczy� to cudowne miejsce, ten kraj, gdzie s�o�ce �wieci dla mojego imperium - szepn�� w ko�cu z rozmarzeniem chan.
- Tak, to niemal raj na ziemi. Pi�kny jak wszystkie ziemie pod twoimi rz�dami, panie.
- Znasz drog� powrotn�, Timurze?
- Nie znam si� na nawigacji morskiej, panie, ale Mahu potrafi czyta� z gwiazd i s�o�ca. S�dz�, �e umia�by znale�� drog� powrotn� do swojej ojczyzny i doprowadzi� tam mocny statek.
- Dobrze s�u�ysz imperium, Timurze. Twoja lojalno�� zostanie sowicie wynagrodzona. - Kubi�aj straci� oddech i zakaszla� si�, opluwaj�c jedwabn� szat�.
- Dzi�kuj�, m�j w�adco - odrzek� Timur i zn�w si� sk�oni�. Zjawili si� dwaj stra�nicy pa�acowi i wyprowadzili mongolskiego dow�dc� i jego ludzi z komnaty chana.
Gdy Timur opuszcza� pa�ac, czu� smutek. Wielki Kubi�aj-chan, kt�ry rz�dzi� jednym z najwi�kszych imperi�w w historii �wiata, w przeciwie�stwie do swojego dziadka, krwio�erczego zdobywcy, by� �wiat�ym w�adc�. Ch�tnie przyjmowa� kupc�w i podr�nik�w z odleg�ych kraj�w, ustanowi� prawa sprzyjaj�ce tolerancji religijnej, popiera� badania naukowe w dziedzinie geografii, astronomii i medycyny. Teraz by� bliski �mierci, a bez niego imperium musia�o si� sta� mniej post�powym pa�stwem.
Kiedy Timur wyszed� poza teren pa�acu, nagle zauwa�y�, �e u jego boku nie ma Mahu. Ze zdziwieniem zda� sobie spraw�, �e stary w�dz zosta� w komnacie w�adcy. Czeka� na niego, ale po kilku godzinach wyruszy� ze stolicy do swojej rodzinnej wioski. Ju� nigdy nie zobaczy� tego starego cz�owieka, kt�remu tyle zawdzi�cza�, i cz�sto zastanawia� si� nad jego dalszym losem.
Zaledwie dwa miesi�ce p�niej og�oszono smutn� wiadomo�� o �mierci wielkiego w�adcy. Kubi�aj-chana pokona� w ko�cu podesz�y wiek i opilstwo. W Dadu, kt�re wybra� na stolic� swojego imperium, odby�a si� uroczysta ceremonia po�egnalna. Potem na po�udnie od miasta, nosz�cego dzi� nazw� Pekin, zbudowano o�tarz ku czci w�adcy, kt�ry stoi do dzisiaj. Po publicznym nabo�e�stwie ozdobny karawan z trumn� wielkiego chana wyjecha� ze stolicy na p�noc. W asy�cie tysi�ca konnych �o�nierzy orszak �a�obny dotar� do Mongolii, ojczyzny Kubi�aja. Zw�oki chana z�o�ono do sekretnego grobu w g�rach Chentej, wraz z konkubinami, zwierz�tami i bogactwami z ca�ego imperium. By zapewni� zmar�emu w�adcy spokojne �ycie po�miertne i zamaskowa� miejsce jego wiecznego spoczynku, teren stratowano ko�mi. Grabarzy zabito, a dow�dc�w orszaku �a�obnego zobowi�zano pod kar� �mierci do zachowania tajemnicy. Po kilku latach miejsce poch�wku mongolskiego w�adcy posz�o w zapomnienie, a pami��
o Kubi�aj-chanie rozwia� wiatr wiej�cy niestrudzenie na zielonych, lesistych zboczach �a�cucha g�rskiego.
Tysi�c sze��set kilometr�w na po�udnie wielka chi�ska d�onka wymkn�a si� przed �witem ze swojego basenu portowego w Szanghaju i pop�yn�a cicho w d� ��tej Rzeki do Pacyfiku. By�a jednym z bardzo niewielu pe�nomorskich statk�w handlowych w cesarskiej flocie. Mia�a ponad sze��dziesi�t metr�w d�ugo�ci i kilkana�cie �agli na czterech wysokich masztach. Poniewa� w cesarstwie Juan wci�� panowa�a �a�oba, na d�once nie powiewa�a �adna bandera umo�liwiaj�ca jej identyfikacj�.
Nieliczni ludzie na brzegu zastanawiali si�, dlaczego ten du�y statek, kt�ry zwykle stawia� �agle z wielk� pomp�, wychodzi z portu tak wcze�nie. Tylko garstka gapi�w zauwa�y�a, �e na pok�adzie jest zaledwie po�owa za�ogi. Jeszcze mniej obserwator�w dostrzeg�o dziwny widok przy sterze. Obok kapitana sta� ciemnosk�ry starzec z rozwianymi, siwymi w�osami i wskazywa� s�o�ce wschodz�ce na niebie. W dziwnym j�zyku podawa� tras� �aglowca, kt�ry oddala� si� od cywilizacji i zapuszcza� na wody rozleg�ego niebieskiego oceanu, by dotrze� do dalekiego i niez&znaczonego na mapach celu.
�lad dynastii
4 sierpnia 1937 roku Szang-tu, Chiny
Przyt�umione grzmoty w oddali przypomina�y bicie w b�ben wojenny. Najpierw rozleg� si� cichy huk, kilka sekund p�niej dono�ny �oskot. Przerwy mi�dzy odg�osami budzi�y z�udn� nadziej�, �e to koniec ha�asu. Potem w powietrzu zn�w rozlega� si� dra�ni�cy huk, i wszyscy czekali na uderzenie.
Leigh Hunt wsta� ze �wie�o wykopanego rowu, wyci�gn�� r�ce do g�ry i opar� ostro�nie d�o� na szczycie ceglanego muru obok siebie. Wykszta�cony w Oksfordzie archeolog z British Museum by� ubrany w d�ugie spodnie khaki i tego samego koloru koszul� z dwiema kieszeniami. Obie cz�ci jego przepoconego stroju pokrywa�a teraz cienka warstwa py�u. Zamiast klasycznego he�mu tropikalnego, dla ochrony g�owy przed letnim s�o�cem nosi� sfatygowany filcowy kapelusz. Spojrza� zm�czonymi piwnymi oczami wzd�u� szerokiej doliny na wsch�d, w kierunku ha�asu. W faluj�cym od porannego upa�u powietrzu po raz pierwszy zobaczy� na horyzoncie ob�oczki dymu.
- Tsendyn, wygl�da na to, �e artyleria jest coraz bli�ej - powiedzia� nonszalancko w stron� rowu.
Niski m�czyzna w cienkiej we�nianej koszuli, przewi�zany w pasie czerwon� szarf�, wygramoli� si� bez s�owa z do�u. W rowie za jego plecami ekipa chi�skich robotnik�w dalej kopa�a such� ziemi� ci�kimi �opatami i kilofami. W przeciwie�stwie do pracuj�cych Chi�czyk�w ten niski, szeroki w barach m�czyzna mia� sko�ne oczy i ciemn� cer�. Miejscowi od razu wiedzieli, �e jest Mongo�em.
- Pekin pad�. Ju� wida� uchod�c�w - odrzek�, wskazuj�c w�sk� drog� gruntow�, oddalon� o p�tora kilometra. W kurzu toczy�o si� wiele woz�w zaprz�onych w wo�y. Wioz�y dobytek chi�skich rodzin uciekaj�cych na zach�d. - Musimy opu�ci� wykopaliska, zanim zjawi� si� tu Japo�czycy.
Hunt odruchowo dotkn�� rewolweru Webley Fosbery kaliber 455 w kaburze na biodrze. Dwa dni wcze�niej ostrzela� noc� grupk� rabusi�w, kt�rzy grasowali w okolicy i pr�bowali ukra�� skrzyni� z wykopanymi artefaktami. Korzystaj�c z chaosu panuj�cego w Chinach, wsz�dzie w��czy�y si� bandy z�odziei, ale wi�kszo�� by�a nieuzbrojona i naiwna. Walka z japo�sk� armi� cesarsk� to ca�kiem inna sprawa.
Japonia szybko podbija�a Chiny. Odk�d w 1931 roku japo�ska armia kwantu�ska zaj�a Mand�uri�, celem japo�skich militaryst�w by�o skolonizowanie Chin na wz�r Korei. Po sze�ciu latach szermierki s�ownej i inscenizowanych incydent�w Japo�czycy dokonali inwazji na p�nocne Chiny w obawie, �e oddzia�y nacjonalist�w Czang Kaj-szeka urosn� w si��.
Cho� Chi�czycy mieli du�� przewag� liczebn� nad Japo�czykami, ust�powali im pod wzgl�dem wyposa�enia, wyszkolenia i dyscypliny. Czang Kaj-szek wykorzystywa� posiadane �rodki najlepiej, jak m�g�. Walczy� z Japo�czykami za dnia, wycofywa� si� noc� i pr�bowa� spowolni� ich marsz naprz�d, prowadz�c wojn� na wyczerpanie.
Hunt ws�uchiwa� si� w kanonad� artylerii japo�skiej, kt�ra sygnalizowa�a upadek Pekinu. Wiedzia�, �e Chi�czycy s� w tarapatach. Wkr�tce padnie sto�eczne miasto Nankin i si�y Czang Kaj-szeka wycofaj� si� jeszcze dalej na zach�d. Z poczuciem osobistej pora�ki spojrza� na zegarek.
- Ka� kulisom przerwa� prac� w po�udnie - zwr�ci� si� do Tsendyna. -Po po�udniu zabezpieczymy artefakty, doko�czymy dokumentacj� i do��czymy do uciekinier�w zmierzaj�cych na zach�d.
- Poleci pan jutro do Nankinu? - zapyta� Tsendyn.
- W tych warunkach nie ma to sensu. Je�li zjawi si� samolot, wezm� najwa�niejsze artefakty i polec� na p�noc, do U�an Bator. Obawiam si�, �e b�dziesz musia� za�adowa� pozosta�e przedmioty, sprz�t i zapasy do poci�gu towarowego. Powinno ci si� uda� dotrze� do U�an Bator za kilka tygodni. Zaczekam tam na ciebie. Potem pojad� na zach�d kolej� transsyberyjsk�.
- Dobry plan. Chi�czycy si� nie utrzymaj�.
- Mongolia Wewn�trzna ma dla Japo�czyk�w niewielkie znaczenie strategiczne. Prawdopodobnie �cigaj� tylko niedobitki si�, kt�re broni�y Pekinu - odrzek� Hunt i wyci�gn�� r�k� w kierunku odleg�ej kanonady. -Podejrzewam, �e wkr�tce si� cofn� i przez kilka dni, czy nawet tygodni, b�d� pl�drowali Pekin, zanim wznowi� ofensyw�. Mamy mn�stwo czasu na ewakuacj�.
- Szkoda, �e musimy zostawi� to wszystko w�a�nie teraz. Prawie sko�czyli�my odkopywa� Pawilon Wspania�ej Harmonii- powiedzia�
Tsendyn, patrz�c na labirynt row�w, kt�re ci�gn�y si� wok� nich jak okopy I wojny �wiatowej.
- Wielka szkoda - przyzna� Hunt i pokr�ci� ze z�o�ci� g�ow�. - Ale przynajmniej wiemy, �e to miejsce zosta�o ju� dok�adnie przeszukane.
Kopn�� wydobyte z ziemi kawa�ki marmuru, kt�re le�a�y na stosie u jego st�p, i obserwowa�, jak na szcz�tkach wspania�ej niegdy� budowli cesarskiej osiada py�. Podczas gdy wi�kszo�� wsp�czesnych mu archeolog�w szuka�a w Chinach prehistorycznych grobowc�w wype�nionych artefaktami z br�zu, Hunt koncentrowa� si� na znacznie p�niejszym okresie panowania dynastii Juan. Sp�dza� ju� trzecie lato na terenach Szang-tu, gdzie odkopywa� pozosta�o�ci letniej rezydencji cesarskiej, kt�r� zbudowano w 1260 roku. Patrz�c na nagie zbocze wzg�rza upstrzone stertami �wie�o wykopanej ziemi, trudno by�o sobie wyobrazi� dawn� �wietno�� pa�acu i teren�w wok� niego, prawie osiemset lat temu.
Cho� zachowane chi�skie �r�d�a historyczne podaj� niewiele szczeg��w na temat Szang-tu, mo�na je znale�� w ksi��ce Opisanie �wiata weneckiego kupca i podr�nika Marco Polo, kt�ry barwnie przedstawi� w niej XIII-wieczne Chiny i Jedwabny Szlak. Rezydencj� wzniesiono na du�ym wzg�rzu w samym �rodku ogrodzonego murami miasta. Pa�ac otacza�y drzewa i �cie�ki z lazurytu, kt�re nadawa�y budowli magiczn�, niebieskaw� barw�. Mi�dzy budynkami dworskimi wok� pa�acu Ta-an Ko, czyli Pawilonu Wspania�ej Harmonii, by�y pi�kne ogrody i fontanny. Rezydencj� wzniesiono z zielonego marmuru, poz�ocono, wy�o�ono glazur� i ozdobiono zapieraj�cymi dech malowid�ami i rze�bami najbardziej utalentowanych chi�skich rzemie�lnik�w. U�ywane pocz�tkowo jako letnia rezydencja, gdzie cesarz chroni� si� przed peki�skim upa�em, Szang-tu szybko sta�o si� o�rodkiem naukowym i kulturalnym z centrum medycznym i obserwatorium astronomicznym. Miasto by�o rajem dla krajowych i zagranicznych badaczy. Wiatr wiej�cy stale na szczycie wzg�rza ch�odzi� go�ci i w�adc� imperium, kt�re rozci�ga�o si� od Morza �r�dziemnego do Korei.
Ale letnia rezydencja chyba najbardziej s�yn�a z rozleg�ych teren�w �owieckich. Le�a�y w zamkni�tym parku o powierzchni ponad czterech tysi�cy hektar�w. W�r�d drzew, strumieni i g�stych traw w�adca i jego go�cie polowali dla przyjemno�ci na jelenie, dziki i inn� zwierzyn�. Rezerwat przecina�y podwy�szone �cie�ki, by my�liwi nie moczyli sobie n�g. Zachowane tapiserie pokazuj� w�adc� poluj�cego w parku na swoim ulubionym koniu z tresowanym gepardem my�liwskim u boku.
Rezydencja przez stulecia sta�a opuszczona, by�a pl�drowana i niszcza�a, a� zosta�y z niej tylko ruiny. Hunt ledwo m�g� uwierzy�, �e przed wiekami zobaczy�by tu zielone ogrody, fontanny, strumienie i drzewa. Teraz
szeroka trawiasta r�wnina si�ga�a do odleg�ych br�zowych wzg�rz. Nie by�o tu �ycia, o minionej chwale miasta szepta� tylko wiatr w�r�d wysokich traw. Xanadu - tak� nazw� Szang-tu spopularyzowa� poemat Samuela Taylora Coleridge'a - istnia�o ju� tylko w wyobra�ni.
Za zgod� rz�du Republiki Chi�skiej Hunt trzy lata temu rozpocz�� wykopaliska. �opata za �opat� ods�ania� fragmenty Pawilonu Wspania�ej Harmonii i zdo�a� powi�za� je ze sob�. Zidentyfikowa� salon, kuchni� i jadalni�. Przedmioty z br�zu i porcelany, wydobyte z ziemi, m�wi�y o codziennym �yciu w pa�acu. Ale, ku swemu rozczarowaniu, Hunt nie odkry� ani terakotowej armii, ani waz z okresu panowania dynastii Ming - niczego, co przynios�oby mu s�aw�. Prace by�y prawie zako�czone, do odkopania pozosta�y jedynie szcz�tki sypialni w�adcy. Wi�kszo�� koleg�w Hunta ju� uciek�a ze wschodnich region�w Chin, by nie utkn�� w zam�cie wojny domowej, jak te� unikn�� obcej inwazji. Hunt czerpa� jednak perwersyjn� przyjemno�� z panuj�cego zamieszania i niebezpiecze�stwa nadci�gaj�cego z rejonu Mand�urii. Uwielbia� staro�ytno�� i dramat, wiedzia�, �e jest w samym �rodku wydarze� tworz�cych histori�.
Wiedzia� te�, �e British Museum b�dzie zadowolone ze wszystkiego, co im dostarczy na planowan� wystaw� obrazuj�c� dzieje Xanadu. Chaos i zagro�enie, kt�re stwarza�a japo�ska inwazja, by�y mu na r�k�. Dodawa�y uroku artefaktom i powinny u�atwi� ich transport na zach�d. Miejscowe w�adze ju� opu�ci�y pobliskie wioski, a urz�dnicy pa�stwowi nadzoruj�cy wykopaliska nie pojawiali si� od tygodni. Hunt liczy� na to, �e bez trudu wywiezie wykopane przedmioty z kraju. O ile, oczywi�cie, sam si� st�d wydostanie.
- Chyba ju� wystarczaj�co d�ugo trzymam ci� tutaj, z dala od twojej rodziny, Tsendyn. W�tpi�, �eby Rosjanie pozwolili Japo�czykom zaj�� Mongoli�, wi�c powiniene� by� tam bezpieczny.
Mongo� wyszczerzy� w u�miechu ostre z�by.
- �ona ucieszy�aby si� z mojego powrotu.
Rozmow� przerwa� im daleki warkot samolotu. Na po�udnie od nich na niebie r�s�