15893
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 15893 |
Rozszerzenie: |
15893 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 15893 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 15893 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
15893 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Agnieszka No�y�ska-Demianiuk
Klub muszkieterek czyli IGA w tarapatach
ISBN: 83-88109-71-5
Rozdzia� pierwszy
O czijm nicjiisze si� w pami�tniku?
- Siostro! Siostro!
Zakonnica id�ca szkolnym korytarzem odwr�ci�a si� w stron�, z kt�rej dochodzi�
j� dziecinny g�osik. Pac! Celnie rzucony plastikowy kubek plasn�� z hukiem o
druciane oprawki okular�w Jego zawarto�� g�stymi kroplami sp�yn�a po nowiutkim,
przepisowo wykrochmalonym habicie.
- Santa Madonna! - Zgroza i oburzenie sprawi�y, �e siostra Alojza poczu�a si� na
chwil� bezradna. Chwyci�a palcami za nos, z kt�rego kapa�y resztki bia�ej cieczy.
Odruchowo poliza�a. Jogurt... O smaku bananowym. Patrzcie pa�stwo! Do czego jest
zdolna ta dzisiejsza m�odzie�! Chusteczk� przetar�a ko�nierzyk i ta prosta
czynno�� wp�yn�a na ni� koj�co. Czerwone policzki odzyska�y normaln� barw�.
Ciekawe, kto tak �obuzuje? Chuligan! Ca�kowity brak szacunku!
Rozejrza�a si� dooko�a, ale w t�umie przekrzykuj�cych si� maluch�w dostrzeg�a
tylko niebieskie spodenki, kt�re galopowa�y korytarzem. Ich w�a�ciciel i
niew�tpliwie sprawca ca�ego zaj�cia roztr�ca� po drodze uczni�w, a wreszcie
wpad� jak burza na schody prowadz�ce na pi�tro.
- Jeszcze porozmawiamy! - mrukn�a gro�nie, pewna, �e winowajca znajduje si� ju�
poza zasi�giem jej wzroku.
Dzwonek na koniec przerwy zabrzmia� niczym wystrza� i Alojza odruchowo si�
wzdrygn�a. Dopiero po d�u�szej chwili poczu�a jego b�ogos�awione efekty:
wszechpanuj�c� cisz� i spok�j. Jeszcze tylko ostatni gimnazjali�ci przepchali
si� przez w�-
skie drzwi trzeciej klasy Jeszcze dwaj dresiarze z drugiej przemkn�li obok niej,
chichocz�c na widok zaplamionego habitu.
- Co za wychowanie! Przebojowi, przem�drzali i pysza�ko-waci - tak mog�a kr�tko
zdefiniowa� wsp�czesne dzieciaki. W dodatku �adnej kultury nie maj�! Wczoraj
przy�apa�a dwie sz�stoklasistki na paleniu w �azience. Dawniej to by�o nie do
pomy�lenia! Chodzi�o si� do szko�y w granatowych mundurkach. Nie wolno by�o
�mieci�, trzaska� drzwiami. Jak nauczyciel przechodzi�, dzieci potulnie stawa�y
na baczno��. I wyros�y na dobrych ludzi. Tak, Alojza stanowczo by�a zwolenniczk�
dawnego systemu wychowania.
- A ty co, Kostecka? Nie idziesz do klasy? - Zatrzyma�a si� na widok
gimnazjalistki, kt�ra jakby nigdy nic siedzia�a sobie na parapecie. - Sko�czy�a�
ju� lekcje?
- Zaraz id� - Iga nie mia�a najmniejszego zamiaru si� ruszy�. Ale siostra Alojza
nie z takimi dawa�a sobie rad�. Nic tylko
dosta�a pa�� i nie chce si� jej i�� na zaj�cia. Albo nie odrobi�a pracy domowej.
Wzruszy�a ramionami. No, pewnie, �e wstyd! Popatrzy�a na dziewczyn� uwa�niej.
Biedactwo! Siedzi taka sa-miutka w k�cie, wtuli�a g�ow� w ramiona. Santa Madonna!
- Chod�, dziecko, chod� - pochyli�a si�, zagarniaj�c j� ramieniem. - Widzisz, w
�yciu ka�dego cz�owieka s� dobre i z�e chwile. Grunt to zachowa� optymizm.
- Widzia�am, jak siostr� potraktowa� ten g�upol - rzuci�a cicho Iga.
- Widzia�a�? - zmiesza�a si� Alojza. - Wszystkiemu jest winne wychowanie w
rodzinie. Zamaszy�cie strzepywa�a z siebie resztki jogurtu. �To zdarzenie
musieli pewnie zauwa�y� wszyscy - pomy�la�a z przestrachem. - Za chwil� znowu
zaczn� si� u�miechy docinki, kt�rych i tak nie brakowa�o na lekcjach religii.
Pewnie ta ma�a wszystko wypapla". - Spojrza�a na Ig� z niech�ci�.
- W ka�dym razie id� na lekcje - nakaza�a surowszym tonem. - Z Bogiem! -
Oddali�a si�, ko�ysz�c zawieszonym u pasa drewnianym r�a�cem.
Przez chwil� poczu�am ulg� na my�l, �e niesprawiedliwo�� i chamstwo czaj� si�
wsz�dzie. Alojza nie by�a osamotniona w swojej niedoli. Zn�w stan�� mi przed
oczami cyniczny u�miech Wiki czytaj�cej m�j pami�tnik. Jak ona mog�a?! A mia�a
by� wielka, prawdziwa przyja��. Taka przez du�e �P". I pewnie trwa�aby dalej,
gdybym nie przejrza�a ich na wylot.
Kto to widzia�, �eby przyj�� do domu przyjaci�ki i zachowa� si� jak z�odziej!
Mia�am odwag� nazwa� rzecz po imieniu. I na pewno nie przyjm� �adnych pokr�tnych
wyja�nie�. �e szuflada by�a otwarta, �e chcia�y tylko po�yczy� zeszyt. Mog�y
spyta�! Zreszt� wiele m�wi� wyraz twarzy Wiki, kiedy dzi� spotka�am j� przed
szko��.
Oczywi�cie wtedy jeszcze nie mia�am poj�cia, �e dziewczyny czyta�y te zapiski.
Dopiero dzi�...
Rano Wiki rzuci�a do mnie w szatni: - Nie wiedzia�am, �e adorujesz Kamila. (Co
za przedpotopowe s�owo! Adorujesz!).
- No, no, wcale ci si� nie dziwi�! Te jego d�ugie w�osy to przepastne spojrzenie
czarnych oczu - recytowa�a z pasj�, niczym wyuczon� lekcj�. Za�mia�a si�,
mrugaj�c oczami.
Poczu�am, �e �wiat obr�ci� si� o 360 stopni i w�a�nie zwali� mi si� na g�ow�. To
by�y moje w�asne zdania. Skrz�tnie skrywana tajemnica, kt�r� przela�am na kartki
papieru. Tajemnica, kt�rej nie zdradzi�abym nikomu. Kamil chodzi� do trzeciej
gimnazjum i mia�am nik��, z�udn�, ale jednak nadziej�, �e mo�e kt�rego� pi�knego
dnia dostrze�e moj� obecno��.
Fala upokorzenia zala�a mnie ca��, od st�p a� po p�on�ce ogniem policzki. Co
zrobi�? Zapa�� si� pod ziemi�? Niestety, ziemia ani drgn�a. Teraz wiedzia�y!
Wiedzia�y i wy�miewa�y si� ze mnie po cichu. Wiki na pewno opowiedzia�a reszcie
klasy naj -lepsze kawa�ki.
- Uwa�aj, �eby� sobie j�zyka nie przygryz�a! - sykn�am. - Jest za d�ugi!
- No, no... Wyluzuj - rzuci�a ura�ona. - Przecie� jeste�my razem, w klubie, nie?!
Mia�y�my si� sobie zwierza� - zrobi�a zawiedzion� min�. - Przyrzeka�y�my sobie w
zesz�ym roku, pami�tasz?
- Daruj - prychn�am. - �wi�stwo zrobi�y�cie - popatrzy�am jej prosto w oczy
Chyba do�� wyzywaj�co, bo Wiki straci�a ca�� pewno�� siebie.
- Ja nic takiego nie zrobi�am - t�umaczy�a si� nieporadnie.
- Podobno powiedzia�a� Niec�. A skoro jej powiedzia�a�, to...
- G�upoty gadasz! Jak jedna paln�a drugiej co� od rzeczy to zaraz ca�y �wiat
musi wiedzie�, prawda? Niczego takiego nie m�wi�am! Sorry musz� i�� - min�am j�,
potr�caj�c mocno i wysz�am z szatni. Prawie biegiem dotar�am na drugie pi�tro.
Jak mog�y mnie w taki spos�b potraktowa�?! To na pewno Wiki nam�wi�a Niek� do
otwarcia tej nieszcz�snej szuflady. Dobrze si� bawi�y kiedy sobie czyta�y moje
najskrytsze zwierzenia! Rozumia�am, �e zrobi�a to w�cibska Wiki, ale Nieka?
Os�bka, jak sama mawia�a, g��boko wierz�ca. W sierpniu ka�dego roku je�dzi�a na
pielgrzymk� do Cz�stochowy w niedziel� lata�a do ko�cio�a. Nieka? Ka�da inna,
tylko nie ona! Nie mog�am poj��, �e do��czy�a do tego klanu z�o�liwc�w Nikt mnie
nie rozumia�. �wiat by� pe�en obrzydliwych, nieczu�ych istot! Nie mia�am przy
sobie nikogo, kto m�g�by mnie pocieszy�! Nie p�jd� wi�cej do szko�y! No, bo
jak�e mog�abym, po tym wszystkim, wej�� do klasy jakby nigdy nic! Wej�� i
nara�a� si� na z�o�liwe spojrzenia! Na my�l o tym �zy cisn�y mi si� do oczu.
* * *
W sali nieopodal odbywa�a si� lekcja muzyki, oczywi�cie w ramach przedmiotu
zwanego sztuk�. Beznadzieja! Ka�da godzina sztuki by�a raczej szko�� marnowania
farby albo nieartyku�owanego wydzierania si� w ramach nauki �piewu.
- Pan mi nie podskoczy! - przez p�otwarte drzwi dosz�y mnie czyje� staaowcze
s�owa. Przystan�am i z zapartym tchem �ledzi�am rozgrywaj�c� si� scen�.
Ja mam pana gdzie�! - Ledwie odros�a od ziemi zygota
- zygotami nazywali�my niesfornych wychowank�w podstaw�w-
a Przed Gapciem z zuchwa�� min�, wymachuj�c chudymi r�czka
8
- Pan jej nie podskoczy - przytakn�a rezolutnie inna dziewczynka. - Wie pan,
kim jest jej ojciec...? - Zawaha�a si� na widok wykrzywionej z�o�ci� twarzy
nauczyciela.
- No, co si� czaisz? - dopowiedzia� siedz�cy w drugiej �awce piegowaty
ch�opaczek. - Szanowny tatu�cio jest wiceprezesem miasta.
- Nie wiceprezesem, tylko wiceprezydentem - u�ci�li�a zygota. - Nie b�d� pisa� w
zeszycie! I co mi pan zrobi?!
Zach�cona brakiem reakcji Gapcia, wskoczy�a na �awk� i zacz�a z furi� depta�
zeszyty kole�anki.
- Prosz� pana! Ona mi wszystko niszczy! - wszcz�a alarm s�siadka. Teraz ju� w
ca�ej klasie zaszumia�o. Wszyscy jak na komend� zacz�li krzycze�, rzucali w
siebie d�ugopisami i czym popadnie.
- Uspok�jcie si�! Natychmiast! - Dostrzeg�am jeszcze, �e bezradny muzyk usi�uje
powstrzyma� og�lne rozprz�enie i harmi-der, ale nikt go ju� nie s�ucha�. Wyli
niczym stadko baran�w id�cych na rze�! �Zaraz kto� z zewn�trz si� tym
zainteresuje" - my�la�am i chyba po raz pierwszy w �yciu zrobi�o mi si� troch�
�al. Oczywi�cie Gapcia, a nie gromadki k��liwych i jazgocz�-cych zygot. Im
niew�tpliwie by�a potrzebna Baba-Jaga i wielki, rozpalony do czerwono�ci piec...
- Czego tu szukasz, Kostecka? - Jadowity g�os dyrektora �ur-ka oderwa� mnie od
sprawy Gapcia. Przesta�am buja� w ob�okach i odskoczy�am od drzwi.
- Ja tylko przechodzi�am...
- Przechodzi�a�, wi�c id� dalej. Lekcje chyba si� jeszcze nie sko�czy�y -
odsun�� mnie ramieniem i wszed� do klasy Gwar ucich� jak no�em uci��. Dyro nie
zna� si� na �artach. Zaszura�y krzes�a. Reszty ju� nie zobaczy�am, bo ruszy�am z
impetem na pierwsze pi�tro. Lepiej by�o nie zadziera� z szefem.
� * *
Matematyka! No tak, lekcja Fabiana z IIA, czyli z moj� klas�, musia�a ju� si�
zacz��. Trudno! Mo�e jako� przetrwam te nieca�e trzy kwadranse? W ko�cu, je�eli
uciekn� z placu boju, dziewczyny b�d� jeszcze gorzej ze mnie drwi�y.
- Oooo, zagubiona owieczka si� znalaz�a...! - przywita� mnie nauczyciel, kiedy
wesz�am do klasy. Wida� dopisywa� mu humor. Klasa zarechota�a przymilnie. Fabian
by� najokropniejszy w ca�ym gimnazjum. Zawsze mia� niezawodny spos�b, by
denerwowa� ludzi, szczeg�lnie tak zwan� p�e� pi�kn�.
- Chwileczk�, Kostecka, chwileczk� - powstrzyma� mnie ruchem r�ki.
10
Czego on, u diab�a, chce?! Przecie� id� do swojej �awki.
- W�a�nie wasz dobrze zapowiadaj�cy si� kolega - wskaza� na stoj�cego z ponur�
min� Hirka - by� �askaw zrezygnowa� z rozwi�zywania r�wnania. - Odwr�ci� si� i
zastuka� palcem w tablic�. - Mo�e raczysz doko�czy�? - Przysiad� na pulpicie
pierwszej �awki, niby �yczliwy i zapraszaj�cy, zerkaj�c na mnie ch�odno.
Nie by�o rady �adne wykr�ty i usprawiedliwienia nie pomog�. Nie tym razem. To,
co nieuchronne, zacz�o przybli�a� si� szeregiem bia�ych cyferek, o kt�rych nie
mia�am zielonego poj�cia. Dlaczego w�a�nie dzi� musia�o mnie co� podobnego
spotka�? Nie wymy�li�abym tego w najgorszych snach! I to tylko dlatego, �e si�
sp�ni�am! Wzi�am kred� i bezradnie spojrza�am na klas�. Wszyscy pochylali
pracowicie g�owy nad zeszytami. Udawali, �e co� pisz�. Tylko Nieka dawa�a mi
jakie� znaki w powietrzu.
Szkoda, �e nie przynios�am ze sob� okular�w. Nie zak�ada�am ich od pierwszej
klasy, kiedy us�ysza�am od Kamila: �Iga, masz takie sarnie oczy". Od tej chwili
chowa�am oprawki, ilekro� m�j najwspanialszy na �wiecie ch�opak znalaz� si� w
pobli�u. Czyta�am z bliska, a notatki z tablicy przepisywa�am od Wiki. Wreszcie
w og�le przesta�am nosi� okulary do szko�y
Teraz przyda�yby si� bardzo. Wyt�a�am wzrok, nie mog�am jednak zrozumie� znak�w
Nieki.
- Gontarek! B�d� �askawa nie bawi� si� alfabetem Morse'a. Nie p�yniemy po morzu.
Palce Nieki znieruchomia�y Znikn�a ostatnia deska ratunku.
- Taaak, Kostecka - Fabian nie wygl�da� na specjalnie przej�tego - mniemam, �e
�adna z pa� nie potrafi �askawie tego doko�czy� - powi�d� wzrokiem po grupce
dziewczyn. Cisza.
- Taaak - owo �tak" by�o d�ugie i wymowne. - Ocena niedopuszczalna - tak zawsze
m�wi� na jedynki. - Siadaj, Kostecka -westchn��. - Niestety, pon�tne nie oznacza
poj�tne - dorzuci� jadowicie. Na t� ostatni� uwag� Hirek zachichota�. O�ywi� si�
nawet nasz klasowy dowcipni�, Szalony Karolek, siedz�cy przezornie w ostatnim
rz�dzie.
Co za bezczelno��! Po raz kolej ny tego dnia wezbra�a we mnie irytacja. Nie
tylko we mnie. Zauwa�y�am, �e Nieka i Wiki spogl�da�y na nauczyciela z wyrzutem.
Fabian s�yn�� z wypowiadania uszczypliwych uwag i robienia uczniom ma�ych
z�o�liwo�ci. Jednak pr�by zmiany j ego nawyk�w ko�czy�y si� dla nas tragicznie.
Wszelkie s�owne przepychanki kwitowa� zapowiedzi� niezapowiedzianej kartk�wki.
Najcz�ciej z ca�ego materia�u. Nie nale�a�o i�� z nim na udry Tym bardziej, �e
w klasie humanistycznej znalezienie or�a z matematyki graniczy�o z cudem.
Nie poczu�am nawet, jak �ciskana przeze mnie kurczowo kreda rozsypa�a si� w
drobne kawa�ki. Na uginaj�cych si� nogach dotar�am do swojego miejsca. Nieka
patrzy�a na mnie ze wsp�czuciem.
- Nie martw si� tym przyg�upem - szepn�a. Wyj�a z plecaka czekolad� i po�o�y�a
kawa�ek na moim zeszycie.
- Bierz - zach�ci�a - przecie� lubisz milk�. Bez �adnych �mieci. - �mieciami
nazywa�y�my rodzynki, owoce i bakalie, kt�rych szczerze nienawidzi�y�my
Uwa�a�y�my, �e tylko czysta �mietankowa przyjemno�� ma niepowtarzalny smak.
Teraz kawa�ek milki pachnia� zdrad�. �Co ona sobie wyobra�a?" - my�la�am. Gdzie
by�a, kiedy Wiki czyta�a m�j dzienniczek? ! Pewnie sta�a wraz z nimi w moim
pokoju i �mia�a si� do rozpuku. W ko�cu, moja mama powiedzia�a, �e kiedy mnie
nie by�o, po notatki przysz�y trzy dziewczyny. A na pocz�tku zesz�ego roku
obieca�y�my sobie, �e b�dziemy razem. �e jedna drugiej �adnej �wini, �adnej
z�o�ci... �e b�dziemy sobie pomaga�, zwierza� si� ze wszystkiego. Jak czterej
muszkieterowie - Atos, Por-tos, Aramis i D'Artagnan. Wbrew temu, o czym m�wi�
Gruby Hirek, �e to ksi��ka nie dla bab, a w og�le przedpotopowy prze�ytek,
czyta�y�my j� chyba z tysi�c razy Postanowi�y�my, �e zrobimy tak samo. Za�o�ymy
Klub Czterech Muszkieterek. Jedna za wszystkie, wszystkie za jedn�. Uwierzy�am
im, zaufa�am, i co? Min�� zaledwie miesi�c od powrotu z wakacji, a one zrobi�y
mi najwi�ksze �wi�stwo w �yciu! Spokojnie patrzy�am, jak kostka czekolady
roztapia mi si� w palcach. Gdy na r�ku utworzy�a si� cienka stru�ka, strzepn�am
j� wprost na otwarty zeszyt Nieki.
12
- Co ty robisz?! Zg�upia�a� zupe�nie! - Przyjaci�ka gor�czkowo usi�owa�a
zetrze� lepk� smu�k� z kartek. - Chyba na m�zg ci si� rzuci�o!
- Gontarek, m�wi�a� co�? - dobieg� je g�os nauczyciela. -Nie, nie, przepraszam-
uciszy�a si� szybko. Zmierzy�a mnie
w�ciek�ym spojrzeniem. Chyba nie czu�a si� winna. Ba, mia�a nadziej�, �e zapomn�
o ca�ej sprawie. R�wnie dobrze mog�a marzy� o tym, �e nast�pnym razem napisz� za
ni� wypracowanie z polaka. Koniec dobrych uczynk�w dla z�ych przyjaci�ek!
Nie zwa�aj�c na tocz�c� si� lekcj�, napisa�am na karteczce: Mi�ka! Czekam na
ciebie pod �Zielon� Budk�" na Kruczej o 15.00. Iga. Mi�ka by�a jedyn� osob�, z
kt�r� w tej chwili chcia�am szczerze porozmawia�. Bo wczoraj w pokoju - tak
przynajmniej powiedzia�a mi mama - znajdowa�y si� trzy dziewczyny z klubu. Trzy
bez Mi�ki. Zwin�am kartk� w tr�bk�.
- Podaj Misce - szepn�am do Grubego Hirka. - Ja musz� wyj��. - Wsta�am z �awki,
kieruj�c si� w stron� wyj�cia.
- Chwileczk�, Kostecka - dobieg� do mnie podniesiony g�os nauczyciela. - Czy
mo�esz mi wyja�ni�, dlaczego opuszczasz... ?
Nie s�ucha�am. Niech sobie gada. Nic mnie ju� nie obchodzili. Ani on, ani ca�a
ta gromada zdrajc�w. Fabian sta� i patrzy� na mnie z gapiowatym wyrazem twarzy
Wychodz�c, trzasn�am drzwiami. Na z�o��.
T�ozdzicJt drugi
K,O0O nic luhi� zygoty?
- Gadasz! - nie dowierza�a Mi�ka. Sz�y�my Krucz� w kierunku MDM-u, opalaj�c
twarze w promieniach pa�dziernikowego s�o�ca. Pogoda by�a prawie tak pi�kna, jak
w najgor�tszych dniach lipca. Co chwila przystawa�am, li��c ro�ek z lodami.
Kropelki �mietankowej cieczy g�sto sp�ywa�y na chodnik.
- Naprawd� Gapcio sta� jak g�upek i nic nie m�wi�? - Przyjaci�ka ch�on�a z
satysfakcj� ka�de s�owo. Sama mia�a z nim na
pie�ku, podobnie jak ja z Fabianem. Kiedy� kaza� jej nauczy� si� grania na
flecie melodii z Janosika. Powiedzia�, �e postawi sz�stk�, gdy tymczasem przed
samym ko�cem roku bezczelnie si� rozchorowa� i przez ca�y miesi�c nie
przychodzi� do szko�y Podobno z�ama� palec u prawej r�ki. Gdyby z�ama� nog�, ale
palec? ! Ciekawe, czy mnie daliby zwolnienie, jakbym z�ama�a ma�y palec! Potem,
oczywi�cie, by�o ju� za p�no na odpytywanie i tak na koniec sz�stej klasy Mi�ka
zosta�a ze sm�tn� czw�rk� z muzyki. A mog�a podwy�szy� sobie �redni�! Nawet
katechetka postawi�a wszystkim pi�tki i sz�stki. Tylko z niego wyszed� taki
sprawiedliwy!
- M�wi� ci, �e ta ma�a zygota zrobi�a go w jajo! Nie masz poj�cia, jaki by�
bezradny! Gdyby nie przyszed� dyrek, zjedliby Gapcia z kanapkami!
- W og�le szkoda, �e si� zjawi�.
- Nie przeginaj. Gapek znalaz� si� w opa�ach, wi�c �urek musia� go jako� wspom�c
swoim pedagogicznym autorytetem. �Bo nasz muzyk wielkim autorytetem si� nie
cieszy�" - pomy�la�am. - Wiesz, ja go nawet lubi� - nie chcia�am by� wredna
wobec wszystkich.
- Nie masz za co go lubi� - Mi�ka by�a nieprzejednana. Konspiracyjnie zni�y�a
g�os: - S�ysza�am, �e w tej swojej szkole molestowa�...
A� zatchn�o mnie z oburzenia. - Kogo molestowa�?
- No, wiesz. Uczennice.
- Teraz to mocno przesadzi�a� - obruszy�am si�.
- Poczekaj! Naprzeciwko szko�y muzycznej jest normalny wie�owiec. No i kto� z
okna zauwa�y�, �e on na lekcjach trzyma dziewczynki za �ebra. Zrobi�a si� afera.
Nawet musia� si� t�umaczy� przed dyrektorem.
- Niemo�liwe - zaprzeczy�am. - On jest klarnecist� i trzyma za �ebra, �eby
�wiczy� oddech przeponowy. A w og�le to rodzice od wrze�nia podpisali specjalne
o�wiadczenia, �e si� na to ca�e trzymanie zgadzaj�.
- Co� podobnego! - najwyra�niej mi nie dowierza�a. - A ty sk�d o tym wiesz?
Ciebie te� trzyma� za �ebra? - roze�mia�a si�.
- Nie! - by�am lekko wkurzona tym g�upim �ledztwem. - C�rka kole�anki mojej mamy
chodzi do muzycznej i ju� we wrze�niu m�wi�a nam o zebraniu. W og�le zejd�my z
biednego Gapcia - zaproponowa�am.
- No to wejd�my na Fabiana - Mi�ka pos�usznie zmieni�a temat. - Ale� go dzi�
wrobi�a�?! Min� mia� nieziemsk�. Jakby kto� mu naplu� do herbaty! Po twoim
wyj�ciu w og�le nie wiedzia�, co ma powiedzie�. Chyba po raz pierwszy kto� z
uczni�w tak mu zalaz� za sk�r�.
- Nale�a�o mu si�! - podsun�am przyjaci�ce ro�ek. - Zjedz troch�, bo do reszty
pop�ynie. - Mi�ka zamacha�a r�k�, jakby odgania�a much�. - Nie ku�! Obieca�am
sobie, �e przez ca�y ten tydzie� nie zjem nic s�odkiego.
- Nie powiesz chyba, �e ci si� to uda?! - Mi�ka raz na kilka dni z ob��dem w
oczach zaczyna�a now� diet�. Diet� cud, maj�c� si� zako�czy� natychmiastow�
utrat� zb�dnych kilogram�w, kt�rych mia�a niew�tpliwie za du�o.
- Prawie si� uda�o. Gdyby wczoraj nie przyjecha�a ciotka Matylda...
- Wiem, wiem... - Jako� nie mia�am ch�ci na s�uchanie kolejnej opowie�ci o
Matyldzie. Wys�ucha�am ich ju� do��, �eby straci� sympati� do tego z�o�liwego
ob�artucha, a raczej ob�artuchy, kt�ra co kilka dni robi�a najazd na dom
Lisi�skich.
Matylda by�a kuzynk� jej matki. Niestety, nie nale�a�a do grona tych wujenek,
kt�re przyje�d�aj� raz na kilka lat, przywo��c mas� prezent�w. Starej, a w
dodatku nieprzyzwoicie bogatej pannie, nudzi�o si� samej w willi pod Aninem,
wi�c zadomowi�a si� u Lisi�skich. Na tydzie� zaj�a najpi�kniejszy pok�j, a
poniewa� by� to jednocze�nie pok�j Mi�ki, k��tnie wisia�y w powietrzu.
- Mama ugotowa�a dla niej superobiad - nawija�a. - Sama zrobi�a tort i bezy.
Wiesz, te z kremem �mietankowym i czekolad�. Jazgota wsuwa�a, a� jej si� uszy
trz�s�y Bezy by�y niebia�skie, po prostu niebia�skie! - rozmarzy�a si�.
- Nie mog�a� si� oprze� - zrobi�am wsp�czuj�c� min�.
- A ty by� mog�a?! Tak siedzie� i patrze�, jak oni wszyscy jedz�? ! To kana�! -
Kana�em by�o dla Mi�ki wszystko, co zaczyna-
�o si� w dniu, kiedy wstawa�a lew� nog�. Beznadziejna lekcja z Gapciem, przyjazd
Matyldy a nawet chwilowy brak drobniacz-k�w. Drobniaczkami okre�la�a
pieszczotliwie drobne monety, kt�re w szufladzie biurka gromadzi� dla niej
dziadek.
- Chcia�abym ci co� powiedzie� - zacz�am ostro�nie. - Nic nie s�ysza�a�?
- A o czym mia�am niby s�ysze�? - Przystan�a na ruchliwej ulicy i popatrzy�a na
mnie uwa�nie. - No, m�w, o co chodzi.
- Dzi� pok��ci�y�my si� z Wiki - delikatnie wprowadza�am j� w k�opotliwy dla
mnie temat. �adnej reakcji, poza pytaniem maluj�cym si� na twarzy
- Przyzna�a, �e czyta�y�cie m�j pami�tnik - doko�czy�am. Musia�am by� czerwona
niczym piwonie w ogr�dku babci. Czu�am, jak pal� mnie policzki.
Zapanowa�o niezr�czne milczenie. Mijali nas przechodnie, jakie� dziecko niemal
wpad�o na mnie. - Przepraszam - pobieg�o dalej.
- Ja tego pami�tnika nie czyta�am - Mi�ka powoli dobiera�a s�owa. - Kiedy one
by�y u ciebie w domu, Wiki podobno znalaz�a go na wierzchu szuflady
- A ty mnie nie uprzedzi�a�? - zatchn�o mnie z oburzenia. - Pozwoli�a�, �eby
takie nic, jak Wiki, czyta�o moje najskrytsze zwierzenia? Taka z ciebie
przyjaci�ka. Ot co!
- A co mia�am zrobi�? - broni�a si�, zdenerwowana. - Przecie� mnie z nimi nie
by�o! Po co ty w og�le piszesz co� takiego, w dodatku same intymno�ci.
Zostawiasz to gdzie� na wierzchu, a potem masz pretensje do wszystkich �wi�tych.
Wiki zadzia�a�a jak rasowa dziennikarka. Znasz j�, wsz�dzie w�szy tematy
Przysz�y po notatki, ciebie nie by�o w domu; w dodatku twoja mama wpu�ci�a je do
pokoju. A szuflad� podobno mia�a� otwart�. �wi�ty by si� skusi�!
- Jakbym chcia�a, �eby wszyscy wiedzieli o moich osobistych sprawach, to bym si�
og�osi�a w intemecie. Ludzie tam pisz� b�ogi...
- Widzisz - przyjaci�ka stara�a si� co� mi powiedzie�, tylko najwyra�niej nie
wiedzia�a, jak to zrobi�. - Wiki od razu by od�o�y�a ten pami�tnik. Od razu -
powt�rzy�a - gdyby nie to, �e...
16
- �e co? No, m�w�e! - nie wytrzyma�am.
- Po co� ty pisa�a w nim o Kamilu? - wydusi�a wreszcie.
- Przecie� on... on z ni� chodzi. Z Wiki. I ona go naprawd� kocha. Wi�c odebra�a
to jak policzek - zako�czy�a.
- Cooo? - Po raz drugi ziemia usuwa�a mi si� spod n�g. Ale szok! To by�o
niemo�liwe! Mi�ka musia�a co� �le zrozumie� albo �le us�ysze�. Sk�d mia�aby
zreszt� wiedzie�! Mnie Wiki nigdy o Kamilu nie m�wi�a, a w ko�cu jeste�my w
Klubie. Dlaczego? �zy nap�yn�y mi do oczu.
- Nie przejmuj si�... - uspokaja�a Mi�ka. - Kamil jest ob��dnie przystoj ny i to
dlatego... Raczej niemo�liwe, �eby si� kt�rej � z nas nie podoba�. Mieszka na
moim osiedlu, a �e oczy mam, to widz�, jak dziewczyny si� za nim ogl�daj�. -
Pociesza�a, ale zupe�nie jej to nie wychodzi�o. Ugodzi�a mnie prosto w serce!
Gdyby rozpacz mia�a dno, moje si�gn�oby samego �rodka Ziemi.
- On zacz�� chodzi� z Wiki ca�kiem niedawno - dobija�a.
- Na pocz�tku wrze�nia zauwa�y�am ich w parku, wiesz, trzymali si� za r�ce. Od
razu wszystkiego si� domy�li�am i powiedzia�am o tym Wiki, ale prosi�a mnie,
�ebym nikomu nie m�wi�a. Dop�ki sprawa si� nie wyja�ni. Nie wiedzia�am, co ma
si� wyja�ni�, ale na wszelki wypadek...
- No oczywi�cie! Na wszelki wypadek tak� bomb� trzyma�y�cie w tajemnicy! - by�am
pe�na ironii. W jednej sekundzie przepad� ca�y m�j �wiat! Rudow�osa,
patyczkowata brzydula i najprzystojniejszy z ch�opak�w- Kamil! Zielonooka
ropucha i m�czyzna mojego �ycia! Tego jeszcze nie by�o! Jak oni si� spotkali?
Jak on m�g� si� w niej zakocha�? Jednocze�nie zakie�kowa�y we mnie w�tpliwo�ci-
sk�d wiadomo, �e Kamil jest zakochany? Czy to tak od razu wida�? �e �azi� z ni�
po parku? No i co z tego? Z jednej strony nie wzi�y go w krzy�owy ogie� pyta�,
nie maj� dowodu z wykrywacza k�amstw. Z drugiej strony, skoro Mi�ka powiedzia�a,
�e on chodzi z Wiki, to jednak musia� spotka� si� z ni� wi�cej razy Nie tylko
ten jeden. Po cichu przyznawa�am jej racj�. Nie?kgi$jgj?ieobnosi�ze swoim
szcz�ciem. Wiedzia�a, �e by�ra^ej zazdrof^ihr Zreszt�, ju� moja babcia, czyli
Busia, twierdzi�a, �e m�?fczyzgl nie s� stali w uczuciach. Lataj� z kwiatka na
kwiatek. Wi�c ??? nie by�a pewna Kamilowych uczu�.
17
'^1
A skoro tak, to... - w ciemnym tunelu rozpaczy zab�ys�o nik�e �wiate�ko. - Ona
nie jest go pewna, nie jest pewna... - szepta�am do siebie. Mo�e jeszcze nic
straconego... Jaka� blada i z�udna by�a ta moja nadzieja, ale musia�am si� czym�
pocieszy�, �eby natychmiast nie wykrzycze� Misce ca�ej swojej w�ciek�ej irytacji.
- Ale� on ci zawr�ci� ci w g�owie! - roze�mia�a si� przyjaci�ka - Masz zaw�d
mi�osny wypisany na twarzy - stara�a si� zajrze� mi w oczy -Widzisz, Igu�?
Dlatego nie powinna� si� w�cieka� na Wiki. Jej po prostu zrobi�o si� przykro.
No jasne, jej mog�o si� zrobi� przykro! A mnie nie!
- Kamil mi si� podoba - przyzna�am cicho. - Okropnie mi si� podoba. I co z tego?
Okazuje si�, �e jest ch�opakiem mojej przyjaci�ki, kt�ra nawet nie raczy�a mnie
o tym zawiadomi�.
- Musowo trzeba zrobi� zebranie klubu - zawyrokowa�a Misia. - Obgadamy jako� t�
spraw�. Przecie� nie dopu�cimy do tego, �eby rozsypa�a si� taka przyja�� -
spogl�da�a na mnie z niepokojem, jakbym to w�a�nie ja by�a wszystkiemu winna.
Wyci�gn�a kom�rk�.
- Wysy�am do dziewczyn SMS-y. Zbieramy si� jutro wieczorem u mnie. Co ty na to?
- Niech ci b�dzie.
Patrzy�am, jak szybciutko wpisuje szeregi liter. Wcisn�a OK. Wcale si� nie
ucieszy�am, ale je�li jej zale�a�o... Ciekawe, czy Wiki b�dzie si� t�umaczy�.
Jutro powinnam przyj�� do szko�y w koszulce z napisem: �Nienawidz� Wiki". Po
pierwsze, za to, �e nie powiedzia�a mi o Kamilu, moim wy�nionym ch�opcu z bajki,
kt�remu mog�abym odda� ca�� dusz�, serce, a mo�e nawet co� wi�cej. Po drugie, za
przeczytanie mojego pami�tnika. Zebra�oby si� pewnie jeszcze po trzecie, czwarte
i dziesi�te.
Podchodzi�y�my do przystanku na placu MDM. Patrzy�am, jak podje�d�aj� autobusy
pokryte krzykliwymi reklamami. Ludzi by�o pe�no; wchodzili i schodzili,
siedzieli na �aweczce pod blaszanym daszkiem. W�a�nie teraz, w porze szczytu,
najlepiej by�o wida�, jak ka�dy jest zaj�ty swoimi sprawami. Mierni, bierni i
niewierni - egoi�ci! Sk�d si� bra�y takie my�li? - Prze�uwa�am swoj� kl�sk�,
kiedy Mi�ka spyta�a:
- Odwiedzisz ze mn� Praszczatka?
18
- Kogo? - Ach, po chwili za�apa�am. Kiedy� spotka�am j� z dziwacznym
cz�owieczkiem, kt�ry by� gospodarzem na ich osiedlu, a potem zwolnili go, zdaje
si�, �e za ba�aganienie. Gruby Hirek powiedzia�by o nim: mi�niak, gdy� naprawd�
przypomina� Batmana w jego najlepszym wydaniu. Szkoda, �e nie gra� w polskiej
lidze koszyk�wki, bo zdobyliby�my mistrzostwo. Wrzuca�by pi�eczk� r�k� do kosza.
Nic trudnego dla kogo�, kto ma prawie dwa metry wzrostu! Do tego te d�ugie w�osy,
rozku-d�ane jak u goryla! Mi�ka twierdzi�a, �e Praszczatek zaledwie przekroczy�
trzydziestk�. A c� to by�a za r�nica - trzydziestka czy setka? Dla mnie wiek
dojrza�y zaczyna� si� ju� powy�ej magicznej dwudziestki, a ludzi jeszcze
starszych uwa�a�am za wielce dostojnych staruszk�w. Chocia� mama przekonywa�a,
�e jak b�d� mia�a czterdzie�ci lat, to rado�nie wkrocz� w drag� m�odo��. Akurat!
Wszystko jedno - Praszczatek by� najlepszym i najzabawniejszym m�odzie�cem pod
s�o�cem! A przekona� nas o tym niczym innym, jak tylko swoim cudownym,
mi�osiernie m�drym zachowaniem - zim� otwiera� wszystkie lufciki w piwnicach,
�eby zmarzni�te bezpa�skie koty mog�y si� ogrza�, latem stawia� pod drzewami na
podw�rku miseczki z wod� dla ptak�w. Ale znale�li si� i tacy dranie, kt�rzy go
nie lubili. Biedny dozorca domu, znienawidzony przez osiedlow�, g�upi� j�dz�! Ta
baba-jaga wci�� mu dogryza�a - �e brudno, �e nie sprz�ta, co akurat by�o
wierutn� bujd�, mog�am o tym za�wiadczy� (tylko kto by mnie pyta�!). Szczu�a,
�azi�a ze skargami do administracji, a� wykopa�a go na brak. No, prawie na bruk,
bo Praszczatek ani my�la� o opuszczeniu s�u�bowego mieszkanka na osiedlu, w
kt�rym zameldowa� si� razem z �on� i pi�ciorgiem wyj�tkowo rozbrykanych Prasz-
czaci�tek. Ale co Mi�ka mog�a mie� z nimi wsp�lnego?
- Zobaczysz - przywo�a�a na twarz min� numer pi��, kt�r� nazywa�am: nic nie
powiem, ale b�dzie super. Mia�a tych min na zawo�anie chyba z dziesi��.
- Pojed� ze mn�, to sama si� przekonasz.
Mo�e i faktycznie powinnam z ni� pojecha�? W przeciwnym wypadku pozostawa�o mi
tylko jedno - siedzenie samej w domu, podczas gdy inni sp�dzaj� gdzie� mi�o czas.
19
- Okey jad� - zgodzi�am si�. Obym tylko nie wpl�ta�a si� w jak�� fataln�
histori�!
T�ozdziai trzeci
pmszczatkowe �uhisic"
O tym, �e jest super, przekona�am si�, gdy wymi�te, lekko pot�uczone i w�ciek�e
pokona�y�my godzinne dryfowanie zat�oczonym autobusem. Sta� w monstrualnych
korkach, najpierw na Trasie �azienkowskiej, potem na ulicy Ostrobramskiej.
Kl�am, na czym �wiat stoi. W dodatku chyba mieli�my jesie� stulecia. Kiedy
ostatnio s�o�ce pra�y�o w pa�dzierniku? Wi�cej nie dam si� nabra� Misce -
lamentowa�am w duchu. Ju� dawno by�abym w domu!
Z trudem dobrn�y�my do mieszkanka by�ego gospodarza, mieszcz�cego si� na
parterze 28-pi�trowego mr�wkowca. �ciany obskurnej, w�skiej klatki schodowej
jaki� g�upol, graficiarz, wymaza� mi�osnymi wyznaniami. Musia� si� wyczeka� na
swoj� wybrank�, bo napisa� przy wej�ciu: Czeka�em 15minut. Chyba zd��y�a� si�
wyspa�. O rety! Zabra�o mu to chyba z p� �ciany a na dodatek obok napisu
namalowa� serce przebite strza��.
- Go�� w dom, B�g w dom! - krzykn�a na nasz widok pani Danusia, Praszczatkowa
�ona. A musia�y�my wygl�da� nieziemsko - umazane po uszy ketchupem z musztard�,
bo po drodze na ulic� Starego Doktora wst�pi�y�my do wietnamskiej budki na
makaron z ostrym sosem. Wi�c zia�y�my ogniem niczym smok wawelski po jagni�cinie
przyprawionej materia�em wybuchowym.
- Daj�e si� sob� nacieszy� - w przedpokoju zjawi� si� Prasz-czatek i zamaszy�cie
cmokn�� Misk� w policzek. - Dawno� u nas nie by�a! Danka, poszukaj kapci! - Nie
zauwa�y�, �e specjalnie przygotowane na takie okazje bambosze stoj� tu� przy
lustrze. W wielkim zgie�ku, kt�ry nagle zapanowa� w ca�ym domu, uczestniczy�y
tak�e trzy ledwie odros�e od ziemi istotki p�ci �e�skiej.
20
- Mi-�ka! Li-�ka! -wrzeszcza�y, wieszaj�c lepkie od czekolady �apska na mojej
przyjaci�ce. Reszta czyha�a tylko, �eby wypa�� z jakiego� ciemnego k�ta z
huraganowym wyciem. �e te� dzieci nie mog� si� rodzi� od razu du�e!
- Monisiu, rozp�aszczcie si� - sekundowa�a rodzicom czwarta, prawie doros�a
latoro�l Praszczatk�w, Majka.
- Eeee, jaki� tam ze mnie go�� - przekomarza�a si� u�miechni�ta Mi�ka. Wrzaski i
wcale g�o�na muzyka hip-hopowa, kt�ra lecia�a z magnetofonu, absolutnie jej nie
przeszkadza�y - czu�a si� tu tak jak u siebie w domu. Jedn� r�k� przygarnia�a
krzykliwe zygoty drug� usi�owa�a za�o�y� kapcie.
- A to jest Iga Kostecka, moja najlepsza przyjaci�ka - przedstawi�a mnie
wreszcie. Kochana jest, �e tak mnie komplementuje!
- No, ma�a, w�a� do salonu - Praszczatek mrugn�� do mnie szelmowsko i usun�� si�
z mikroskopijnego przedpokoiku, robi�c mi przej�cie.
Ale maniery! Moja Busia wywin�aby or�a! Ujrza�am male�kie kwadratowe
pomieszczenie, o jednym oknie wype�nionym zieleni� trawnika i kasztanowcami,
prze�wietlonymi s�o�cem. Tak, pokoik, chocia� milutki i zadbany, w naj�mielszych
snach nie zas�ugiwa� na swoj� szumn� nazw�. Nie da�oby si� w nim upchn�� nawet
dodatkowej szpilki! Cztery pi�trowe dzieci�ce ��eczka po obydwu stronach, do
tego du�a szafa, st� i telewizor. Nie licz�c rega�u wype�nionego do samej g�ry
ksi��kami. I du�ego komputera. Podobno Praszczatek kiedy� studiowa� informatyk�.
Mia� niezwyk�e zami�owanie do tworzenia program�w komputerowych i fajnych gier,
kt�re pono� nie�le si� sprzedawa�y
- Widzisz? - zawt�rowa�a moim my�lom Mi�ka. - Gnie�d�� si� tu jak sardynki w
s�oiku!
- Nie sardynki, ale �ledzie w beczce - poprawi�am j� odruchowo. J�dza, kt�ra
wykopa�a Praszczatk�w z dozorcostwa, rozpycha�a si� sama na czterech pokojach! I
gdzie tu sprawiedliwo��! Chocia� oni nigdy si� nie skar�yli.
Wesz�y�my do �rodka i zaj�y�my miejsca na krzese�kach wrogu.
- Ale si� czuj� zresetowany! - westchn�� Praszczatek, kt�ry w mi�dzyczasie
usiad� z �on� na kanapie.
- To si� wy��cz! - dogada�a mu pani Danusia. - Ca�y dzie� szuka� pracy -
wyja�ni�a. -1 jak zwykle niczego nie znalaz�. Skaranie boskie z tym cz�owiekiem!
fej s�owom przeczy� serdeczny u�miech, z jakim popatrywa�a na m�a, i r�ka,
kt�r� g�aska�a go delikatnie po rozczochranej g�owie.
- A wiesz, �abciu, co ja robi�, jak mnie najdzie taka wielka, ogromna ch�� do
pracy? - spyta� j� Praszczatek i nie czekaj�c na odpowied�, stwierdzi�: - Siadam
sobie w k�ciku i czekam, czekam spokojniutko... A� mi przejdzie! - za�mia� si�
tym swoim grubym g�osem.
- Widzicie wy, co ja z nim mam? - zaniepokoi�a si� na dobre. - Policzymy si�
jeszcze! - pogrozi�a mu palcem, wstaj�c z kana-
??
- Niech zgadn�... - popatrzy�a na mnie i Misk�. - Na pewno
przysz�y�cie zobaczy� ma�e. A s� �liczne! Same cude�ka! Chod�cie!
O rety! Jakie ma�e? Czy�by ich rodzinka znowu si� powi�kszy�a? Wyobrazi�am sobie,
jak nasz� dzielnic�, a wkr�tce ca�e miasto zaczn� oblega� male�kie rozbrykane
Praszczatkowe dzieci�tka, kt�re niczym myszki zape�ni� najpierw jedno mieszkanko,
potem drugie, wsz�dzie lokuj�c swoje paluszki i zakatarzone noski. Wsz�dobylskie
gumisie! Nie, raczej ma�e Gargamele! Sytuacja wyja�ni�a si�, kiedy pani domu
podprowadzi�a nas do rega�u w kolorze wi�ni i otworzy�a drzwiczki.
Aaaaale numer! Zamar�am z zachwytu. Z samego dna szafy, z wiklinowego kosza,
wy�o�onego kocykiem, wytrzeszcza�y na nas �lepka s�odkie, najs�odsze na �wiecie
male�stwa. Cztery kocie kuleczki bia�ego puchu! Mi�ka trafi�a w m�j najczulszy
punkt. Wiedzia�a, �e mam hopla na punkcie wszystkich zwierz�t. Mog�abym hodowa�
nawet w�e albo zielone, o�lizg�e ge-kony Niestety, w przera�liwie sterylnej
przestrzeni naszego domu nie by�o miejsca nawet dla muchy! Mieszka� w nim
jedynie Poldek, czyli ukochana papuga Busi, kt�r� dosta�a kilka lat temu na
urodziny od swojego m�a, czyli mojego Dziadusia. Niestety,
22
by�a to tak�e ostatnia pami�tka po nim, wi�c za Poldka Gie�-ciusia da�aby si�
pokroi�.
Dzibu�ki! Jakie� one by�y s�odkie! Zmie�ci�yby si� w mojej stulonej d�oni!
Popiskiwa�y cichutko, a jeden, wida� najodwa�niejszy wysun�� w naszym kierunku
wilgotny nosek. Marzy�am, �eby pozwolono mi dotkn�� rozkosznego, mi�ciutkiego
futerka...
- A nie m�wi�am, �e b�dzie super? - zagadn�a zadowolona Mi�ka.
- Mo�ecie wzi�� je na r�ce - przyzwoli�a Praszczatkowa. - Tylko ostro�nie! I tak
nied�ugo b�dziemy musieli si� ich pozby� -westchn�a. - Trzy p�jd� do s�siad�w,
ale z tym ostatnim to zupe�nie nie wiemy, co zrobi�.
Zastrzyg�am uszami niczym s�o� w cyrku przed podniesieniem kurtyny. Jejku! Za
kilka dni jedno z tych male�stw najprawdopodobniej b�dzie bezdomne! Wprost
poczu�am jak�� niesamowit� wi� z tym bezbronnym, bezradnym, male�kim ko-curkiem,
kt�rego �ycie zale�a�o ode mnie. W�a�nie! Przecie� nie mog�am w �aden spos�b
dopu�ci�, by smacznie �pi�cy gumi� zosta� okrutnie pozbawiony dachu nad g��wk�,
jedzenia i znalaz� si� w gromadzie brudnych, walcz�cych o �ycie podw�rkowych
kot�w Najwyra�niej czeka� na mnie. Schyli�am si� na dno szafy i delikatnie
wygrzeba�am go spod kocyka. Po�o�y�am kuleczk� na d�oni i poczu�am cichusie�kie
kocie mruczenie. Ma-luszek wyci�gn�� si� na grzbiecie,- j ego cieniutkie j ak
ig�y pazurki prostowa�y si� i chowa�y, wk�uwaj�c w moje palce z niewymownym
zadowoleniem. Ale cieplutki! B�dzie moim Gumi-siem, albo nie... Ubisiem! Tak -
Ubisiem albo Ubisi� - w zale�no�ci od p�ci, chocia� by�o mi wszystko jedno - ona
czy on. Wtuli�am twarz w jedwabiste, �nie�ne futerko i szepn�am do skr�conej
tubki uszka:
- Ubinku, zabior� ci� do domeczku, zobaczysz. Wiesz? Czarne oczka Ubisia
otworzy�y si� szerzej i spojrza�y na mnie
z wielk� powag�. Potem zamkn�y si�. A potem znowu si� otworzy�y Ubinek
zrozumia�. Zrozumia�, �e go nie zawiod� i �e wkr�tce po niego przyjd�, cho�by
nie wiem co si� mia�o sta�.
Min�o pewnie z p� godziny, kiedy na ziemi� �ci�gn�a mnie gwa�townie
Praszczatkowa.
- Iguniu - stwierdzi�a - je�li chcia�aby� wzi�� kocurka do domu, to nie ma
�adnych przeciwwskaza�. Co wi�cej, b�dziemy ci bardzo wdzi�czni, bo naprawd� nie
mamy zielonego poj�cia, co z nim zrobi�. Sama widzisz - zatoczy�a r�k� po pokoju
- u nas nie ma warunk�w.
Nie musia�a mnie namawia�. Absolutnie. Pragn�am przygarn�� kocurka lub kocurk�
natychmiast. Zaraz. Ju�. Pozostawa�o to najgorsze, czyli wykonanie rzeczy
niewykonalnej - przekonanie do Ubisia mojej mamy
* * *
- Twoj� mam� trzeba jako� odczarowa�. Chocia� spr�buj
- przekonywa�a Mi�ka, kiedy odprowadza�y�my si� do domu po wizycieuPraszczatk�w-
najpierwjaj�, potem ona mnie. Ci�gle to robi�y�my, nie przestawa�y�my gada� ze
sob� godzinami. Kiedy� zdarzy�o si�, �e odprowadza�y�my si� przez ca�e pi��
godzin, w og�le nie maj �c poj �cia o up�ywie czasu. Wkroczy�a wtedy babcia
Mi�ki, spotka�a nas na drodze i nakrzycza�a - najpierw na mnie, potem na ni�.
Wnuczce powiedzia�a, �e jest wp�ywowa, czyli uleg�a rzekomo mojemu z�emu
wp�ywowi. Nie mia�a racji, bo po Misce mog�am spodziewa� si� wiele dobrego.
Zawsze pr�bowa�a znale�� wyj�cie z trudnej sytuacji, chocia� jej zwariowane
pomys�y nie wszystkim si� podoba�y Natomiast mo j ej mamy odczarowa� by si� nie
da�o. Mia�a wstr�t do zwierz�t i alergi� na sier��. �atwiej by�oby mi osi�gn��
mistrzostwo �wiata w jakiej� dyscyplinie sportowej albo wpisa� si� do Ksi�gi
Rekord�w Gu-innessa, ni� wzi�� male�stwo od Praszczatk�w.
- Mam pomys� - ucieszy�a si� nagle Misia. - Mam �wietny pomys�! Podrzuc� wam
Ubisia prosto pod drzwi, zadzwoni�, a dalej to ju� samo si� potoczy Zgoda?
- Super - u�miechn�am si� �a�o�nie niczym wisielec przed zadyndaniem na sznurku.
- Moja mama otworzy, zobaczy kocurka i w te p�dy zadzwoni po dozorc�, �eby go
zabra�. - Brrr! Wstrz�sn�o mn� - wyobra�am sobie, jak ten padalec wyrzuca
24
s�odk� kocin� do �mietnika. Podobno zrobi� tak kiedy� ze szczeniakami urodzonymi
przez bezdomn� suczk� na parkingu!
Mi�ka po�o�y�a swoj� d�o� na mojej. - Mo�e jako� dadz� si� przekona�? - w jej
g�osie brzmia�a niepewno��. - W ka�dym razie co� wymy�limy, jak si� spotkamy Nie
zapomnisz? Jutro wieczorem u mnie. Tylko nie wa� si� nie przyj�� - pogrozi�a mi
palcem.
T�ozcLziab czwarty
K�opoty z Wiercioch�w^
Nast�pnego dnia wysz�am z domu niewyspana i z�a na ca�y �wiat. Mama �wiczy�a na
harfie od sz�stej rano. O 19.00 mia�o si� rozpocz�� przedstawienie premierowe w
Teatrze Muzycznym, w kt�rym gra�a. I by� mo�e z tej wa�nej przyczyny nie
uznawa�a za stosowne respektowa� naszego prawa do ciszy, naszego, czyli mojego,
babci i taty
- Dajcie mi �wi�ty spok�j! - krzykn�a, gdy nie�mia�o wesz�am do pokoju, �eby
spyta�, czy da mi pieni�dze na op�at� pianina. Bo kaza�a mi zapisa� si� na
pianino! Jakby nie wiedzia�a, �e to zupe�na strata czasu! Ca�y wiecz�r trwa�a
awantura z tego powodu, przypiecz�towana moj� absolutn� kl�sk�.
- Jak chcesz, mam - odpowiedzia�am. - Najwy�ej nie zap�ac� za t� horrendaln�
g�upot�!
No i pieni�dze znalaz�y si� natychmiast. Prawd� m�wi�c, dzi� nie mia�am
najmniejszej ochoty na k��tnie ani z mam�, ani z muszkieterkami, chocia� moja
wczorajsza z�o�� jakby lekko przyblad�a. Sz�am w�skimi uliczkami w stron�
gimnazjum, rozmy�laj �c o tym, czy naprawd� wszyscy naoko�o robi� mi na z�o��. A
mo�e to tylko moja wybuja�a wyobra�nia podsuwa�a czarne wizje spiskuj�cych
przyjaci�ek i rozlicznych prowokacji? Patyczkowata wiewi�rka Wiki w szkole
u�miecha�a si� do mnie promiennie niczym panienka z reklamy pasty do z�b�w,
m�wi�a zawsze g�osikiem s�odkim, cienkim i ca�kiem sympatycznym, ale z
autentyczn� szczero�ci� pewnie nie mia�o to nic wsp�lnego.
Patrzcie, patrzcie! Moje muszkieterki przyuwa�y�am ju� z daleka. Na ogromnym
dziedzi�cu przed szko�� sta�y wszystkie trzy, a Wiki a� ugina�a si� pod ci�arem
wielkiej pasiastej donicy kt�r� trzyma�a na sp�k� z Niek�. Pocz�tkowo
rozdziela�a je grupka uczni�w, kt�rzy jednak szybko wchodzili do budynku. No, no!
Czeka�y na mnie, to by�o wida�. Z doniczki wychyla� swe jaskrawe kwiaty �liczny
fio�ek alpejski. Podobnego dosta�am w zesz�ym roku na imieniny od babci.
Przyspieszy�am kroku i znalaz�am si� nagle tu� przy nich. Stan�y�my oko w oko,
a raczej oczy w oczy. W powietrzu zaiskrzy�o, napi�cie musia�o si�ga� zenitu.
Moje oczy rzuca�y pioruny, a muszkieterki miny mia�y niewyra�ne.
Wiki wyprostowa�a si�, odrzuci�a do ty�u d�ugie, rude w�osy i zrobi�a krok do
przodu. Wyrwa�a Niec� wielgachn� donic�, po czym wr�czy�a mi j� z
przepraszaj�cym u�miechem.
- Wielkie sorry! - zacz�a. - Jeszcze raz sorki za ten pami�tnik! Igu�, b�agam
ci�, zapomnijmy! O tej k��tni w szatni te� -i spontanicznie rzuci�a mi si� na
szyj�, cmokaj�c w policzki.
- Pog�d�my si�, Iguniu - zawt�rowa�a jej Nieka, kt�ra uwiesi�a si� mnie z
drugiej strony - Ja ju� zapomnia�am o tej milce.
Tak, wygl�da�o na to, �e chc� mnie udusi� w�asnymi r�kami. Albo chc� si� ze mn�
pogodzi�. Mi�ka - jedyna os�bka, kt�ra bezpo�rednio nie by�a zamieszana w ca��
afer� - spogl�da�a na mnie tak, jakby chcia�a powiedzie�: �S� nie do zniesienia,
to fakt; ale pog�d� si� z nimi, bo �y� ci nie dadz�".
Nie mog�am dalej tak sta�, jak kiczowata Barbie, ze sztucznym u�mieszkiem
przylepionym do twarzy i czeka� na dalsze korne ho�dy Inwencja dziewczyn mnie
zdumia�a! Zdoby�y si� na tak wiele serca!
- Spu�cisz zas�on� niepami�ci na t� nieszcz�sn� histori�? - Wiki jak zwykle
poetycko �wirowa�a.
- Nigdy przenigdy nie zajrzymy do twoich szuflad - zarzeka�a si� Nieka.
Przeprasza�y, jedna przez drug�, a m�j z�y humor zaczyna� si� ulatnia�. Gdzie� w
�rodku, w sercu, tkwi�a ostra zadra, ale grube lody Antarktydy topnia�y w
osza�amiaj�cym tempie. Prawd� m�wi�c, mo�e nie zrobi�y tego specjalnie? Fakt.
26
Jestem ba�aganiar�-tak przynajmniej twierdzi mama. Szuflady w pokoju zawsze mam
pootwierane, wi�c nic dziwnego... Znalaz�y pami�tnik, a �e by�y ciekawe... Mo�e
i by�y g�upio chichocz�cymi, zjadliwymi kretynkami, ale tym kwiatkiem zam�ci�y
mi bardzo w g�owie.
27
- Powinny�my sobie nawzajem przebacza�, nawet siedemdziesi�t siedem razy, jak
jest napisane w Ewangelii - Nieka mia�a zawsze argument nie do odparcia. Moja
wiara pozostawia�a wiele do �yczenia, ba, mo�na rzec, �e by�a male�ka jak
ziarnko gorczycy Albo jak ziarenko maku. Ale w ko�cu Nieka powiedzia�a, �e
jeste�my z pokolenia JPII. �W�a�nie - pomy�la�am - dam im do zrozumienia, �e
wybaczam. Honorowo. Niech wiedz�, jaka jestem wielkoduszna". Poczu�am si�
nies�ychanie dumna z siebie. Gdyby to spotka�o kt�r�� z nich, na pewno
obrazi�aby si� na amen. A ja nie. U�miechn�am si�, jeszcze troch� wymuszenie i
powiedzia�am cicho:
- Dzi�kuj� wam, dziewczyny. Bo si� rozklej�... - chlipn�am ostrzegawczo. -
Zapomnijmy o wszystkim.
Przysi�g�abym, �e us�ysza�am zbiorowe westchnienie ulgi, podobne do tego, jakie
wydziera�o si� cz�sto z piersi taty, kt�ry zachowywa� anielsk� cierpliwo�� po
moich licznych wybrykach.
- Zaraz, daj. Po�o�ymy to na razie na schodach - Nieka chwyci�a za doniczk� i
postawi�a kwiat przy balustradzie. - Zobaczysz, jeszcze poczujesz ten s�odki
ci�ar w drodze do domu! -1 jak ja mia�am ich nienawidzi�?!
- Jedna za wszystkich, wszystkie za jedn� - powiedzia�am. Po chwili poczu�am na
ramieniu r�k� Nieki.
- Iga ma imieniny czy co� w tym stylu? - znienacka znalaz� si� przy nas Gruby
Hirek. - Bo jest taka �wi�tecznie objuczona...
Wybuchn�y�my �miechem. �mia�y�my si� i �mia�y�my, opada�o z nas ca�e dotychczas
t�umione napi�cie, a Hirek gapi� si�, zdezorientowany.
- No wiecie! - poczu� si� obra�ony. - Jak nie chcecie m�wi�, to nie - odwr�ci�
si� na pi�cie. Jako� nie pali�y�my si� do wyja�nie�.
- Hirku, nie jestem wielb��dem - powiedzia�am. - Przynajmniej na razie. A
fio�ek... - zawaha�am si� - fio�ek jest dobry na smutki. I na rado�� te�. Na
wszystko - podkre�li�am z naciskiem i wesz�am do szatni. Za mn� ruszy�y Nieka,
Mi�ka i Wiki, zostawiaj�c na zewn�trz lekko os�upia�ego Hirka.
28
- Sp�jrzmy prawdzie w oczy - relacjonowa�am dziewczynom spokojnie. - Moja mama
ubzdura�a sobie, �e zostan� pianistk�. Nie mam za grosz talentu, ale i tak
zaprowadzi mnie na te lekcje, sama albo z policj� - gdybym si� opiera�a. Wiem,
�e nie da si� niczym ub�aga�.
Zaraz po lekcjach, zmuszona przez rodzicielk�, drepta�am wraz z Misk�, Niek�,
Wild oraz masywn�, ci�k� donic� pod pach�, prosto do Domu Kultury, �eby si�
zapisa�. Dobrze, �e musz-kieterki nie da�y si� prosi� i solidarnie ruszy�y ze
mn�. Stanowi�y g��wn� podpor� psychiczn� i filar ca�ej ekspedycji. Inaczej chyba
bym si� zap�aka�a!
- Mo�e przesadzasz? - protestowa�a Nieka. - W ko�cu tego typu zaj�cia nie s�
niczym z�ym... Pograsz sobie troch�. B�dzie z tego korzy��, bo dostaniesz
sz�stk� u Gapcia. Wiesz, on lubi takich, kt�rzy chodz� gdzie� na instrument.
- No nie! -wrzasn�am zdenerwowana. -1 ty, Brutusie, przeciwko mnie? Kogo w
ko�cu masz popiera�, bo widz�, �e wybra�a� moj � mam� ? - by�am roz�alona do
ostatnich granic. Czy Nieka nie rozumie, �e przez fortepian zmarnuj� sobie �ycie?
B�d� �wiczy� i �wiczy�, bo wiadomo, �e bez pracy nie ma ko�aczy, jak m�wi Busia.
A ja nie chc�! Po pierwsze, �adnych efekt�w. Jestem beztalenciem i s�o� nadepn��
mi na ucho. Dok�adnie tak powiedzia�a ciotka Natalia, kt�rej kiedy� za�piewa�am
��t� ��d� podwodn�: - �Temu dziecku przyda�yby si� lekcje kszta�cenia s�uchu.
Fa�szuje, a� mi�o!". Tylko �e mnie wcale nie by�o mi�o us�ysze� takie zdanie,
wypowiedziane w �rodku eleganckiego obiadu, przy go�ciach. Nawet, je�li wysz�o z
ust znanej b�d� co b�d� �piewaczki. Ziemniak stan�� mi w gardle. Pewnie mamie
te�, bo z po�piechem zacz�a przysuwa� go�ciom przystawia. Po drugie, nie mam
zamiaru marnowa� sobie �ycia. Gdybym chcia�a zosta� wirtuozem, tak jak mama,
zacz�abym si� uczy� ju� w ko�ysce. Wiedzia�am, j ak wygl�daj � dni takich
dzieci - od rana do wieczora wygrywanie gam; nie mo�na wybra� si� do kina ani do
kole�anki, bo zawsze co� jest do wy�wiczenia. Praca, praca i jeszcze raz praca.
A potem przygotowania do konkurs�w, stresy, ca�e to oczekiwanie - przejdzie si�
do nast�pnego etapu czy
zn�w rok b�dzie zmarnowany? O nie! Zreszt�, teraz chodzi�am do drugiej gimnazjum,
wi�c na szlifowanie gam by�o stanowczo za p�no. - Nie nadaj� si�! - j�cza�am. -
Nie nadaj�!
- Ale przypomnij sobie, co ci obiecali - perswadowa�a Nieka. - Chyba lepiej
pochodzi� troch� na te g�upie zaj�cia, a potem jecha� do Kanady nie?
Mia�a racj�. Po wieczornej burzy w domu rodzice doszli do wniosku, �e p�j d� na
ust�pstwa. W zamian za obietnic� wytrwania ca�ego roku na lekcjach, mia�am
jecha� do wujka Waldka do Kanady Na dwa miesi�ce. Tak, to by� jeden jasny punkt
w tej ca�ej sprawie. Drugim jasnym punktem by� Ubi�. Male�stwo siedzia�o u
Praszczatk�w i do�y�oby u nich pewnie staro�ci, gdyby nie obietnica taty, �e w
drodze wyj �tku pozwoli zabra� pucha-tego Ubisia do domu. Och! Pami�ta�am o
porzekadle Obiecanki cacanki, a g�upiemu rado��, ale jakie� to by�oby cudowne,
gdyby moi szanowni staruszkowie dotrzymali wszystkich swoich
obietnic!
Przed nami wyr�s� znienacka jednopi�trowy budyneczek Domu Kultury z czerwonej
ceg�y, ogrodzony niewysokim murem. Za furtk�, przez kt�r� przesz�y�my na
niewielki plac zaro�ni�ty zieleni� szumia�y uspokajaj�co stare drzewa. A jednak
co� tu by�o nie tak.
Pierwsza Wiki dostrzeg�a dziwaczny poch�d, kt�ry uformowa� si� przy drzwiach
klubu i zmierza� wprost w kierunku furtki. Na czele sz�a niewysoka, pulchna
kobieta w �rednim wieku. Z czubka g�owy zwiesza� si� jej s�omiany kapelusz we
w�ciekle czerwonym kolorze, zrobiony z nitek sk��bionych ze sob� tak mocno, �e
ca�o�� przypomina�a wyj�tkowo niechlujne ptasie gniazdo. Spod niego wystawa�o
kilka nier�wno uci�tych marchewkowych kosmyk�w. D�uga, za szeroko skrojona
suknia w maki, wydyma�a si� niczym balon na wietrze, a dyrekcja - jak j� w
my�lach nazwa�am - co chwila brz�cza�a jakimi� ogromnymi ozdobami na r�kach i
srebrnymi kolczykami w uszach. Czy�by podzwania�a tak�e bransoletkami na nogach?
Nie, na szcz�cie na nogach nosi�a zwyczajne, sk�rzane p�buty. �No tak, trudno
jej obnosi� tyle cia�ka" - pomy�la�am z�o�liwie. Zreszt�, dziwacznie ubrana
os�bka nios�a co� wi�cej ni� tylko cia�ko, bo...
wielk� p�yt� chodnikow�. Za ni� drepta�, posapuj�c z wysi�ku, siwiej�cy gruby
m�czyzna z kolejn� p�yt� w r�ku, a jeszcze dalej sz�y g�siego dwie dziewczyny i
staruszek w czapce z daszkiem. Wszyscy obarczeni ci�kimi chodnikami.
- R�wno! R�wno! - rozleg�o si� posapywanie przewodniczki. Ka�dy d�wiga� sw�j
ci�ar z godnym podziwu uporem. Dok�d zmierzali? Za klubem mie�ci� si� ogromny,
okryty z�� s�aw� �mietnik, gdzie wieczorami zbierali si� r�ni tacy. G��wnie
nur-
VoiM kultu-: 1 i_~��*�**�*�**
kowie, czyli ci, kt�rzy �yli ze zbierania po �mietnikach puszek, folii i �eliwa
oraz aluminiowych sprz�t�w. Widzia�am, jak we dw�ch albo we trzech wynosili
stamt�d stare lod�wki, a bywa�o, �e wskakiwali do kontener�w i przeszukiwali,
nieraz go�ymi r�kami, ca�e tony �mieci.
A w klubie trwa� remont. Zaraz na progu natkn�y�my si� na zwisaj�ce z sufitu
kable, sznury, wiadra z farbami i mn�stwo jakiego� bia�ego py�u pokrywaj�cego
grub� warstw� meble, pod�og�, a nawet przemykaj�cych tu pod �cianami robotnik�w
w zafarbowanych kombinezonach.
- Pani Krysiu! Poda mi pani �cierk�? - zawo�a�a wysoka, patyczkowata kobiecinka,
kt�ra niespodziewanie stan�a u szczytu schod�w prowadz�cych do sal na pierwszym
pi�trze.
-Id�! Id�! -odkrzykn�a starsza, przysadzista kobieta w chusteczce na g�owie.
Przystan�a na �rodku korytarza i spojrza�a
na nas ostro.
- A wy tu, panienki, czego? Jak na muzyk�, to trzeba wej��
wy�ej.
- Nie, nie... - zapl�ta�am si� - to znaczy, my najpierw chcia�y�my si� zapisa�.
- Jak ja nie lubi�am tych pyta� doros�ych!
- Do dyrekcji idziemy - doko�czy�a �mia�o Wiki. - Wie pani,
gdzie to jest?
Pani Krysia wzdrygn�a si�, jakby j� giez uk�si�.
- Tfu! - wysycza�a przez z�by - dyrekcja jest. Dlaczego by nie? Jest tam -
wskaza�a r�k� za siebie, na sun�cy z namaszczeniem poch�d. - Ale ona chce
oszcz�dza� - m�wi�a ze wzburzeniem. Twarz wykrzywi� jej gryma