Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1503 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
LUKIAN Z SAMOSTATY
DIALOGI SATYRYCZNE
EDYCJA KOMPUTEROWA:
WWW.ZRODLA.HISTORYCZNE.PRV.PL
MAIL:
[email protected]
MMIII�
I.
ZGROMADZENIE BOG�W
DZEUS: Ju� nie pomrukujcie, bogowie, i po k�tach si� nie
zbierajcie, i niech jeden drugiemu do ucha nie szepce wyraz�w
oburzenia o to, �e wielu niegodnych z nami zasiada do sto�u.
Skoro si� w tych sprawach zwo�a�o zgromadzenie, to niech ka�dy
m�wi otwarcie, co- my�li i niech wyg�asza oskar�enie. Ty b�d�
heroldem, Hermesie � obwieszczenie wed�ug prawa!
HERMES: S�uchajcie, cicho tam! Kto chce przemawia� spo�r�d
bog�w rzeczywistych, kt�rym przemawia� wolno? Sprawa dotyczy
przesiedle�c�w i obcokrajowc�w.
MOMOS: Ja, Momos, je�eliby� mi, Dzeusie, g�osu udzieli�.
DZEUS: Ju� samo og�oszenie pozwala m�wi�; mnie do tego
wcale nie b�dzie potrzeba.
MOMOS: M�wi� tedy, �e niekt�rzy z nas robi� �le i to jest
niebezpieczne, bo nie do�� im, �e sami stali si� bogami z ludzi,
ale jeszcze, je�li kt�ry swoich towarzysz�w i s�u��cych nie ka�e
otacza� czci� r�wn� naszej, to zdaje mu si�, �e niczego wielkiego
nie dokaza� i nie dowi�d�, �e jest m�ody. Uwa�am, Dzeusie, �e
powiniene� mi pozwoli� m�wi� otwarcie. Ja bym nawet nie potrafi�
inaczej � wszyscy wiedz�, �e mam j�zyk nieskr�powany i nie
potrafi�bym niczego zamilcze�, je�eli si� dzieje co�, co nie jest
w porz�dku.
Ja wy�ledzam wszystko i wypowiadam swoje zdanie publicznie;
ani si� nie boj� kogokolwiek, ani ze wstydu nie ukrywam
swego zdania. Tote� niezno�ny si� wydaj� niejednemu i niby wygl�dam
na donosiciela z urodzenia � oni mnie nazywaj� jakby
oskar�ycielem publicznym. Zreszt�, skoro wolno jest i to jest
og�oszone, i ty, Dzeusie, pozwalasz m�wi� swobodnie, to b�d�
m�wi� �mia�o, nie taj�c niczego.
Wi�c powiadam, �e wielu jest takich, kt�rym nie do�� tego,
�e sami bior� udzia� w naszych zebraniach i bankietach na r�wni
z nami, chocia� s� w po�owie �miertelni, to jeszcze swoich s�u��cych
i uczestnik�w proqesyj wprowadzili do nieba i wpisali do
ksi�g, i oni teraz na r�wni z nami uczestnicz� w podzia�ach
i w ofiarach, a nawet nam nie zap�acili taksy za pobyt.
DZEUS: �adnych zagadek, Momosie, tylko jasno i wyra�nie
m�w i podawaj nazwiska; teraz twoja mowa pada na �rodek zgro
madzenia i niejeden zacznie si� domy�la� tego lub owego i przystosowywa�
sobie to, co si� m�wi; jeden tak, drugi inaczej. Kto� taki
otwarty jak ty nie powinien si� waha� m�wi� niczego.
MOMOS: To doskonale, Dzeusie, �e jeszcze mnie pobudzasz
do otwarto�ci. To jest z twojej strony krok naprawd� kr�lewski
i wspania�omy�lny. Zatem b�d� wymienia� i nazwiska. Wi�c taki
oto najwy�ej urodzony Dionysos � to jest p�cz�owiek i nawet
nie Hellen po k�dzieli, tylko Syrofenicjanin, syn c�rki jakiego�
kupca, Kadmosa.
Skoro mu przyznano nie�miertelno�� � jaki on tam jest, ju�
nie m�wi�, ani o tej jego mitrze, ani o pija�stwie, ani o tym, jak
chodzi � my�l�, �e wszyscy widzicie, jaki jest zniewie�cia�y
i kobiecy z natury, p�ob��kany i od rana pachnie mocnym winem.
Ot� on tutaj ca�e bractwo wprowadzi� do nas i jest tu razem
z ca�� procesj�, kt�r� za sob� wodzi i bogiem og�osi� Pana i Seilena
i Satyr�w, jakich� dzikus�w i kozopas�w bez liku, jakich�
skoczk�w o niesamowitych kszta�tach � jeden ma rogi na g�owie
i od po�owy w d� do kozy podobny, a brod� d�ug� zapu�ci�, tak
�e ma�o si� r�ni do capa; drugi znowu �ysy staruszek, z perkatym
nosem, przewa�nie na o�le je�dzi: to Lidyjczyk�a Satyrowie maj�
uszy ko�czyste i te� �yse g�owy a rogate. Takie im ro�ki rosn� jak
nowonarodzonym ko�l�tom. To s� jacy� tam Frygijczycy. A ogony
maj� wszyscy te�. Widzicie, jakich nam bog�w robi ten panicz?
Potem my si� dziwimy, je�eli nami ludzie gardz�, kiedy patrz�
na takich �miesznych bog�w i cudacznych. Ja ju� nie m�wi�, �e
i dwie kobiety tutaj na g�r� sprowadzi�: Jedna by�a jego kochank�
� Ariadna � i jej wianek te� w��czy� do ch�ru gwiazd, a druga
to c�rka ch�opa, Ikariosa. A co ze wszystkiego naj�mieszniejsze
� bogowie � to to, �e on i psa Erigony, i jego te� tu na g�r� sprowadzi�,
aby si� kobietka nie nudzi�a, je�eli nie b�dzie mia�a
w niebie swojego pieska, do kt�rego si� przyzwyczai�a i bardzo
go lubi. Czy wam si� to nie wydaje krokiem �mia�ym a troch� po
pijanemu i na �miech? A s�yszeli�cie o innych te�.
DZEUS: Nic, Momosie, nie m�w ani o Asklepiosie, ani o Heraklesie.
Bo ja widz�, do czego ty zmierzasz. A oni przecie� �
jeden kuruje i chorych stawia na nogi, i jest ,,wart tyle, co moc
ludzi innych, a Herakles to m�j syn i niema�ymi trudami kupi�
sobie nie�miertelno��. Wi�c nie skar� na nich!
MOMOS: Ja zamilcz�, Dzeusie, chocia� w zwi�zku z tob�
du�o mog� powiedzie�. Ju�, je�li nie co innego, to znaki od ognia
oni jeszcze maj�. A gdyby wolno by�o m�wi� otwarcie o tobie
samym, to du�o mia�bym do powiedzenia.
DZEUS: O, tak! O mnie samym mo�na �mia�o. Chyba ty �
mnie te� � nie skar�ysz o obce pochodzenie?
MOMOS: To, to mo�na tylko na Krecie us�ysze� � tam i co
innego o tobie m�wi�, i gr�b tw�j pokazuj�. Ja im nie wierz�;
ani tym, kt�rzy m�wi�, �e jeste� podrzutkiem � m�wi� o mie�cie
Ajgion i o Achai.
Ale to, co by moim zdaniem najbardziej nale�a�o zbada� i zgani�,
to powiem. Bo pocz�tek przekroczeniom tego rodzaju i przyczyn�
tego, �e si� nasze zgromadzenie zaroi�o od nieuprawnionych,
da�e� ty, Dzeusie, obcuj�c z kobietami �miertelnymi i schodz�c do
nich raz w tej, raz w innej postaci. Tak �e my si� boimy, �eby ci�
kto nie zabi� na ofiar�, jak ci� z�apie, kiedy b�dziesz bykiem, albo
ci� opracowa� got�w jaki z�otnik, kiedy z�otem b�dziesz, i zamiast
Dzeusa zrobi si� nam naszyjnik albo naramiennik, albo kolczyk.
I zape�ni�e� niebo tymi p�bogami. Ju� nie mog� inaczej powiedzie�.
To bardzo zabawna rzecz, kiedy kto� nagle us�yszy, �e Herakles
zosta� mi�dzy bog�w przyj�ty, a Eurysteus, kt�ry mu rozkazy
dawa�, umar� i blisko �wi�tyni Heraklesa, kt�ry by� s�ug�,
le�y gr�b Eurysteusa, jego pana. Albo znowu w Tebach Dionysos
jest bogiem, a jego kuzyni, Pentheus i Aktaion, i Learchos, to najwi�ksi
biedacy spo�r�d wszystkich ludzi.
Odk�d ty, Dzeusie, otworzy�e� drzwi dla takich typ�w i zacz��e�
si� interesowa� kobietami �miertelnymi, wszyscy ci� na�laduj�
i to nie tylko m�czy�ni, ale, co najwi�kszy wstyd, boginie
r�wnie�. Kt� bo nie wie o Anchizesie i o Titonosie, i o Endymionie,
i o Jasijonie, i innych? Tak �e to ju� wol� pomin��. Bo
d�ugo by trzeba m�wi�, �eby to przebada� ca�kowicie.
DZEUS: Tylko nic nie m�w o Ganymedesie � M�j Momosie
� bo b�d� si� gniewa�, je�eli obrazisz ch�opaka, kiedy mu wyjedziesz
na famili�.
MOMOS: Nieprawda� � w takim razie o orle te� nie mam
m�wi�, �e ten r�wnie� jest w niebie, na berle kr�lewskim siada
i omal �e ci gniazda na g�owie nie zrobi, bo uchodzi za boga?
Czy i temu mamy da� pok�j ze wzgl�du na Ganymedesa? A taki
Attis, Dzeusie, i Korybas, i Sabadzios � sk�d ci weszli w nasze
ko�o � i ten Mitras, Med, w kaftanie z d�ugimi r�kawami i z tiar�
na g�owie? Nawet m�wi� po grecku nie umie. Tak �e kiedy kto�
pije w jego r�ce on nic nie rozumie. Tote� Skytowie i Getowie
widz�c, �e oni tacy, przestali si� w og�le na nas ogl�da� i sami
obdarzaj� nie�miertelno�ci� i wybieraj� na bog�w, kogo chc�.
W ten sam spos�b, jak to Zamolksis, cho� by� niewolnikiem, zosta�
w poczet bog�w wpisany � sam nie wiem, jak to si� mog�o
sta� tak po cichu.
Chocia�, moi bogowie, to jeszcze wszystko p� biedy, ale ty
z psi� twarz�, ty prze�cierad�ami poobwijany Egipcjaninie, ty kto
jeste�, dobra duszo, i jak t y �miesz podawa� si� za boga � szczekaj�c?
A czego chce ten �aciaty byk z Memfis, przed kt�rym bij�
pok�ony i on udziela wyroczni, i ma swoich prorok�w? Ju� mi
wstyd wymienia� ibisy i ma�py, i capy, i inne stwory, jeszcze
bardziej zabawne � ja nie wiem, jak si� to z Egiptu napcha�o do
nieba i jak wy, bogowie, mo�ecie na to patrze�, kiedy si� im ludzie
po r�wni z wami a nawet bardziej ni� wam k�aniaj�? Albo ty,
Dzeusie, jak.ty to znosisz, kiedy ci baranie rogi rosn�?
DZEUS: To jest rzeczywi�cie wstyd � to, z tym Egiptem. Ale
wiesz, Momosie, tam u nich jest wiele rzeczy zagadkowych i nie
bardzo trzeba to wy�miewa�, kiedy si� nie jest wtajemniczonym.
MOMOS: Bardzo nam tajemnic potrzeba, �eby wiedzie�, �e
bogowie to bogowie, a pawiany to pawiany!
DZEUS: Daj pok�j, m�wi�, zostaw sprawy egipskie. Innym
razem to rozpatrzymy, przy wolnym czasie. A ty wymieniaj
innych.
MOMOS: Wymieniam, Dzeusie, Trofoniosa, a co mnie najwi�cej
gn�bi, to: Amfiloch. Przecie� to syn cz�owieka ob�o�onego
kl�twa, cz�owiek, kt�ry matk� rodzon� zabi�, a uda� si�
i wr�b udziela w Kilikii, k�amie cz�sto i szarlataneri� si� bawi
dla tych dw�ch obol�w. Dlatego ty, Apollonie, ju� nie masz dawnej
s�awy, bo dzisiaj ka�dy kamie� i ka�dy o�tarz udziela wyroczni,
je�eli go tylko obla� oliw� i powiesi� na nim wianek,
a znajdzie si� do niego jaki� szarlatan, kt�rych jest wielu. Ju�
i pos�g Polydamasa, atlety, leczy gor�czki w Olympii, a Teagenesa
� w Thasos i Hektorowi sk�adaj� ofiary w Ilionie, a Protesilaosowi
naprzeciw, na Chersonezie. Odk�de�my si� tacy zrobili,
przyby�o wiele krzywoprzysi�stwa i �wi�tokradztwa na �wiecie
i w og�le gardz� nami ludzie i dobrze robi�.
Tyle o tych nieprawego pochodzenia i p�niej wpisanych.
Ale ja, opr�cz tego, s�ysz� ju� wiele obcych nazw, chocia� ani
u nas nie ma nikogo takiego, ani w og�le kto� taki w ciele i ko�ciach
istnie� nie mo�e i bardzo si�, Dzeusie, tym r�wnie� bawi�.
Bo, doprawdy, gdzie� jest ta Dzielno��, o kt�rej si� tyle m�wi,
i Przyroda, i Dola, i Przeznaczenie? To s� nazwy, pod kt�re �aden
konkretny przedmiot nie podpada, nazwy puste, bez desygnat�w,
powymy�lane przez g�upich ludzi, przez filozof�w. I chocia� to
s� postacie zaimprowizowane, to jednak taki maj� wp�yw na
ludzi bezmy�lnych, �e wam ju� nikt nawet ofiar sk�ada� nie chce,
bo wie, �e cho�by wam i tysi�ce hekatomb przyprowadzi�, to
jednak Los zrobi�by to, co przeznaczone i co dla ka�dego od pocz�tku
zosta�o wyprzedzone. Rad bym ciebie, Dzeusie, zapyta�,
czy� ju� gdzie� widzia� albo Dzielno��, albo Przyrod�, albo Przeznaczenie?
Bo �e o nich wci�� s�yszysz w dyskusjach filozof�w,
to wiem � przecie�e� nie g�uchy, �eby nie s�ysze�, kiedy oni tak
o tym krzycz�.
Mia�bym jeszcze wiele do powiedzenia, ale dam pok�j. Ja
widz�, �e wielu si� na mnie gniewa za to, co m�wi�, i sykaj� � ci
najwi�cej, kt�rych dotkn�a otwarto�� moich s��w.
Poza tym, je�eli pozwolisz, Dzeusie, to odczytam uchwa��
w tej sprawie � mam j� ju� napisan�.
DZEUS: Przeczytaj. Nie wszystkie punkty twojego oskar�enia
by�y g�upie. Trzeba niejednemu koniec po�o�y�, �eby si� tak
wi�cej dzia� nie mog�o.
UCHWA�A
W imi� bo�e! Na zgromadzeniu legalnym, odbytym si�dmego
tego miesi�ca pod przewodnictwem Dzeusa, gdy na pierwszym
miejscu siedzia� Posejdon, nadz�r pe�ni� Apollon, a sekretarzem
by� Momos, syn Nocy, Sen poda� wniosek nast�puj�cy: Poniewa�
wielu obcokrajowc�w, nie tylko Hellen�w, ale i barbarzy�c�w,
kt�rzy �adn� miar� nie zas�uguj� na to, �eby uczestniczyli w naszym
ustroju, wpisani do gminy p�niej � nie wiadomo jakim
sposobem � i uchodz�cy za bog�w, nape�nili niebo tak, �e przy
stole roi si� t�um ha�a�liwy, r�noj�zyczna jaka� zbieranina i zabrak�o
ambrozji i nektaru, tak �e kwaterka ju� kosztuje min� -
takie mn�stwo teraz pije � a ci, o sobie tylko my�l�c, odpychaj�
na bok bog�w dawnych i prawdziwych, i rozsiadaj� si� na pierwszych
miejscach wbrew wszystkim tradycjom ojczystym, i chc�
odbiera� najwi�ksz� cze�� na ziemi � postanowi�a Rada i Lud
zwo�a� zgromadzenie na Olimpie czasu przesilenia zimowego
i wybra� na s�dzi�w najwy�szego trybuna�u siedmiu bog�w bez
zarzutu � trzech z dawnej Rady z czas�w Kronosa, a czterech
spo�r�d dwunastki � pomi�dzy nimi i Dzeusa. Ci s�dziowie b�d�
zasiadali sami, z�o�ywszy prawem przepisan� przysi�g� na Styks,
Hermes b�dzie zebranie og�asza� i sprowadza� wszystkich, kt�rzy
si� uwa�aj� za upowa�nionych do zasiadania w zgromadzeniu, i ci
przyjd�, prowadz�c z sob� zaprzysi�onych �wiadk�w i dowody
osobiste dotycz�ce pochodzenia. Dlatego powinni si� zg�asza� po
jednemu, a s�dziowie rozpatrz� spraw� ka�dego i b�d� to og�osz�
kogo� bogiem, b�d� te� ode�l� go do jego mogi�y i do grobowc�w
rodzinnych. A gdyby kto� z nieukwalifikowanych, kogo trybuna�
raz z listy bog�w wykre�li�, zosta� schwytany na tym, �e idzie
na g�r� do nieba, takiego wrzuci� do Tartaru.
I ka�dy powinien si� zaj�� swoj� robot�, a wi�c ani Atena nie
powinna leczy�, ani Asklepios udziela� wyroczni, ani Apollon
robi� tylu rzeczy na raz, tylko sobie jak�� jedn� rzecz wybra�
i by� albo wieszczkiem, albo kitarzyst�, albo lekarzem.
A filozofom zapowiedzie�, �eby nie wymy�lali nazw pustych
i nie pletli o tym, na czym si� nie znaj�.
A kt�rym ju� przyznano �wi�tynie albo ofiary, tych pos�gi
usun��, a powstawia� pos�gi Dzeusa albo Hery, albo Apollona,
albo kogo� innego, a tamtym niech pa�stwo ka�demu usypie mogi��
i postawi na niej s�up, zamiast o�tarza. A gdyby kto� pu�ci�
to og�oszenie mimo uszu i nie zechcia� si� stawi� przed trybuna�em,
na takiego wyda si� wyrok zaocznie. Taki jest nasz wniosek.
DZEUS: Bardzo sprawiedliwy, Momosie. Kto jest za tym,
niech podniesie r�k�. Albo, lepiej, niech tak b�dzie � bo ja
wiem, �e wielu jest tutaj takich, kt�rzy nie podnios� r�k. Wi�c
teraz id�cie sobie wszyscy, a dopiero, jak Hermes og�osi, przyjdzie
ka�dy i przyniesie z sob� wyra�ne dokumenty i jasne dowody
osobiste: imi� ojca i matki, i sk�d kt�ry pochodzi, i jak zosta�
bogiem, i plemi�, i r�d. Je�eli kto� takich dokument�w nie dostarczy,
trybuna� nie b�dzie si� ogl�da� na to, czy kto� ma wielk�
�wi�tyni� na ziemi i czy go ludzie uwa�aj� za boga, czy nie.
II.
DZEUS MA TRUDNO�CI W DYSKUSJI
PIESEK: A ja, Dzeusie, nie b�d� ci si� naprzykrza� modlitwami
o takie rzeczy, jak bogactwo albo z�oto, albo w�adza kr�lewska;
o to si� ludzie najwi�cej modl�, a tobie nie bardzo �atwo dawa�
te rzeczy. Bo widz�, �e cz�sto puszczasz te modlitwy mimo
uszu. Ja bym pragn�� od ciebie tylko jednej rzeczy i to bardzo
�atwej.
DZEUS: C� to takiego, Piesku? Nie zawiedziesz si�. Szczeg�lniej,
je�eli prosisz o co�, jak m�wisz, �atwego.
PIESEK: Odpowiedz mi na jedno nietrudne pytanie.
DZEUS: To rzeczywi�cie ma�a pro�ba i to nic trudnego; wi�c
pytaj, o co chcesz.
PIESEK: Widzisz, to jest taka rzecz. Czyta�e� z pewno�ci�
i ty poematy Homera i Hesioda. Wi�c powiedz mi, czy to jest
prawda, co oni pisz� o Przeznaczeniu i o Mojrach, �e nie mo�na
umkn�� tego, co one ka�demu wyprzeda przy urodzeniu?
DZEUS: To jest wielka prawda. Nie ma nic, czego by Mojry
nie zrz�dzi�y. Wszystko, cokolwiek si� dzieje, kr�ci si� za ich
wrzecionem i ju� od samego pocz�tku wszystko ma wynik z g�ry
wyprzedzony i nic nie ma prawa dzia� si� inaczej.
PIESEK: Nieprawda� zatem, gdy ten sam Homer w innej
cz�ci poematu m�wi:
Pr�dzej Hadesa zobaczysz, nim ci to Mojra wyprz�d�a...
to, oczywi�cie, powiemy wtedy, �e on w takich miejscach
od rzeczy?
DZEUS: I bardzo od rzeczy. Bo w ten spos�b nic si� dzia� nie
mo�e: poza prawem Mojr, poza ich nici�. To, co poeci �piewaj�
z natchnienia Muz, to jest prawda, ale kiedy ich te boginie
opuszczaj� i oni pisz� sami od siebie, wtedy b��dz� i opowiadaj�
czasem rzeczy sprzeczne z tym, co przedtem. Trudno, to s� ludzie,
wi�c nie znaj� prawdy, kiedy ich odejdzie to, co dot�d z nimi by�o
i �piewa�o przez nich.
PIESEK: Wi�c to tak powiemy. A jeszcze i na to mi odpowiedz:
czy nie trzy s� Mojry: Kloto i Lachesis, mam wra�enie,
i Atropos?
DZEUS: Tak jest.
PIESEK: A Dola przeznaczona i Fortuna � o nich si� te� tyle
m�wi � co one s� za jedne i co mo�e ka�da z nich? Czy to samo,
co Mojry, czy i troszk� wi�cej ponadto? Bo s�ysz�, jak wszyscy
m�wi�, �e nie ma pot�gi wi�kszej ni� Fortuna i Dola.
DZEUS: Nie mo�esz wszystkiego wiedzie�, Piesku; nie godzi
si�. Ale dlaczego ty si� pytasz o te Mojry?
PIESEK: Je�eli mi tylko, Dzeusie, naprz�d i to powiesz, czy
i nad wami one panuj� i czy wy jeste�cie koniecznie zawi�li od
ich nici?
DZEUS: Z konieczno�ci, Piesku. Ale czemu si� u�miechasz?
PIESEK: Przypomnia�em sobie te wiersze Homera, w kt�rych
on m�wi o tobie, o twojej przemowie na zgromadzeniu bog�w.
Kiedy� ty im grozi�, �e na jakiej� z�otej linie powiesisz wszystko.
M�wi�e�, �e sam tak� lin� spu�cisz z nieba, a bogowie wszyscy,
je�eli chc�, niech si� na niej uwiesz� i niech ci�gn� w przeciwn�
stron�, a nie dadz� ci rady � przeci�gniesz wszystkich z �atwo�ci�,
je�eli zechcesz � razem z ziemi� i z morzem.
Wtedy� mi si� wyda� podziwu godny. Bo co za si�a! Dreszcz
mnie przechodzi� przy s�uchaniu tych s��w. A teraz widz�, �e ty
sam, razem z t� lin� i z gro�bami, wisisz, jak sam przyznajesz, na
cienkiej nitce Mojr. Wi�c mam wra�enie, �e s�uszniej mog�aby
si� Kloto pyszni�, �e i ciebie samego na swojej nitce nosi jak rybak
rybk� na w�dce.
DZEUS: Ja nie wiem, do czego zmierzaj� te twoje pytania.
PIESEK: Do tego, Dzeusie. Ale b�agam ci� na Mojry i na
Dol�, nie dra�nij si� i nie gniewaj, kiedy ja b�d� prawd� m�wi�
otwarcie. Bo je�eli to tak jest i nad wszystkim Mojry panuj�,
i nikt ju� nie potpafi niczego zmieni� w tym, co one raz postanowi�,
to po co my, ludzie, wam sk�adamy ofiary i przyprowadzamy
hekatomby, modl�c si� o r�ne dobra od was? Ja nie widz�,
na co by si� nam mog�y przyda� te zabiegi, je�eli z pomoc� modlitw
nie mo�emy uzyska� od was ani odwr�cenia tego, co z�e, ani te�
dost�pi� z r�ki bog�w jakiego� dobra.
DZEUS: Ja wiem, sk�d id� te twoje figlarne pytania; to od
tych przekl�tych sofist�w, kr�taczy, kt�rzy twierdz�, �e my si�
nawet nie troszczymy o �udzi. Oni takie pytania zadaj� przez bezbo�no��
i odci�gaj� innych od ofiar i mod��w, bo to niby rzecz
daremna. �e my ani si� nie troszczymy o to, co si� u was dzieje,
ani w og�le �adnego wp�ywu nie mamy na sprawy ziemskie. Ale
nieweso�o b�dzie tym, kt�rzy takie rzeczy opowiadaj�.
PIESEK: Ale�, Dzeusie, na wrzeciono, kt�re trzyma Kloto,
zapewniam ci�, �e to nie pod ich wp�ywem zadawa�em ci te pytania
tylko rozmowa � ja sam nie wiem, jak � jako� nam na to
zesz�a, �e ofiary s� zb�dne. Wi�c je�eli� �askaw, to jeszcze ci jedno
kr�tkie pytanie zadam, a ty nie wahaj si� da� mi odpowiedzi,
tylko, �eby odpowied� by�a mniej podniecona.
DZEUS: Pytaj, je�eli masz czas na takie brednie.
PIESEK: Ty m�wisz, �e wszystko, co si� dzieje, to pochodzi
od Mojr?
DZEUS: M�wi� przecie�.
PIESEK: A my, czy mo�emy zmienia� to i odp�ata� nici?
DZEUS: W �aden spos�b; nigdy.
PIESEK: Je�eli pozwolisz, to wysnuj� wniosek; czy te� on
jest oczywisty, chocia�bym go i nie wypowiedzia�?
DZEUS: Oczywisty. Ale ci, kt�rzy ofiary sk�adaj�, nie sk�adaj�
ich dla interesu, nie uprawiaj� handlu zamiennego, jakby
sobie u nas kupowali �aski, tylko po prostu cze�� oddaj� temu, co
lepsze.
PIESEK: Wystarczy i to, je�eli i ty przyznajesz, �e z ofiar nie
ma �adnego po�ytku i to s� tylko objawy szlachetnego sposobu
my�lenia ludzi oddaj�cych cze�� temu, co lepsze. Jednak�e, gdyby
tu by� kto� z tych sofist�w, kr�taczy, to mo�e by ci� zapyta�, pod
jakim wzgl�dem nazywasz bog�w lepszymi, skoro oni przecie� na
r�wni z lud�mi s� w niewoli i podlegaj� tym samym paniom: Mojrom.
Nie wystarczy to, �e s� nie�miertelni, �eby si� przez to
samo wydawali lepsi. To przecie� znacznie gorzej; ludziom przynajmniej
�mier� przynosi wolno��, a u was ta sprawa nigdy nie
ma kresu; wasza niewola jest wieczna, kr�ci si� na nitce bardzo
d�ugiej.
DZEUS: Ale�, Piesku; ta wieczno�� i bezkres to jest nasze
szcz�cie; wszelakie dobra wype�niaj� nasze �ycie.
PIESEK: Nie wszystkim wam, Dzeusie, jest tak dobrze. R�nie
tam i u was bywa; wy te� nieraz nie macie spokoju. Ty jeste� szcz�liwy,
bo jeste� kr�l i potrafisz poci�gn�� ziemi� i morze, kiedy
spu�cisz tutaj lin� jak do studni. Ale Hefajstos jest kulawy i robociarz
jaki�, i z ogniem wci�� ma do czynienia w swoim rzemio�le.
Prometeusa nawet kiedy� do ska�y przybito. Po c� bym mia�
przypomina� twego ojca, kt�ry jeszcze w kajdanach siedzi, w Tartarze?
M�wi� te� o was, �e i mi�o�� was nawiedza, i rany odnosicie,
a niekiedy idziecie na s�u�b� do ludzi, jak to tw�j brat s�u�y�
u Laomedonta, a u Admeta Apollon. To mi si� nie wydaje wielkim
szcz�ciem. Mam wra�enie, �e jedni z was maj� szcz�cie, wypad�
im dobry los, a drudzy wprost przeciwnie. Ja ju� nie m�wi� o tym,
�e porywaj� was bandyci � tak samo jak i nas � �e obrabowuj�
was �wi�tokradcy i z najwi�kszych bogacz�w stajecie si� nagle
najwi�kszymi biedakami. A niejednego nawet ju� i przetopiono;
dlatego, �e by� z�oty albo srebrny. Taki mu ju� los by� pisany.
DZEUS: Widzisz, Piesku � to s� blu�nierstwa, to, co m�wisz.
Got�we� tego kiedy� �a�owa�.
PIESEK: Oszcz�d� sobie gr�b, Dzeusiej ty wiesz, �e nie
spotka mnie nic, czego by Mojra przed tob� nie postanowi�a. Ja
nawet nie widz�, �eby i samych �wi�tokradc�w kara spotyka�a.
Oni po wi�kszej cz�ci unikaj� waszych r�k. Nie by�o im pisane,
tak mi si� wydaje, �eby mieli by� schwytani.
D�EUS: Czy nie m�wi�em, �e ty nale�ysz do tych, kt�rzy
my�l� i s�owem wniwecz obracaj� Opatrzno��?
PIESEK: Bardzo ich si� boisz, Dzeusie, ale nie wiem, dlaczego.
Cokolwiek powiem, ty wsz�dzie podejrzewasz ich wp�ywy. A ja
od kog� innego m�g�bym si� prawdy dowiedzie�, je�eli nie od
ciebie? Ja bym si� z przyjemno�ci� ciebie jeszcze i o to zapyta�,
co to jest ta wasza Opatrzno��. Czy to jest kt�ra� z Mojr, czy te�
bogini jeszcze wy�sza od nich, kt�ra i nad nimi panuje?
DZEUS: Ja ci ju� i przedtem m�wi�em, �e nie masz prawa
wiedzie� wszystkiego. To si� nie godzi. A ty� z pocz�tku powiedzia�,
�e mi zadasz jakie� jedno pytanie, a tymczasem mnie tu bez
ko�ca zasypujesz kwestyjkami. Ja widz�, jaki jest g��wny cel
twoich s��w: wykaza�, �e my si� wcale nie troszczymy o sprawy
ludzkie.
PIESEK: To nie jest moja my�l, tylko ty przed chwil� powiedzia�e�,
�e Mojry wszystkiego dokonuj�. Chyba, �e ci �al tych s��w
i odwo�ujesz to, co� powiedzia�; mo�e by�, �e reklamujecie dla
siebie Opatrzno��, a odrzucacie Przeznaczenie.
DZEUS: Wcale nie; tylko Mojra przez nas dokonywa wszystkiego.
PIESEK: Rozumiem; podajecie si� za s�u��cych, za jakich�
funkcjonariusze w Mojr. Tylko �e i w takim razie one by stanowi�y
Opatrzno��, a wy jeste�cie jakby jakimi� narz�dziami w ich
raku, instrumentami.
DZEUS: Jak to rozumiesz?
PIESEK: Tak samo, mam wra�enie, jak siekierka w r�ku
cie�li albo �wider. To jako� wsp�dzia�a w rzemio�le, ale nikt nie
mo�e powiedzie�, �e te rzeczy to majster; okr�t nie jest dzie�em
siekierki i �widra, tylko cie�li okr�towego. Tak samo wi�c w ka�dej
sprawie okr�ty buduje Przeznaczenie, a wy jeste�cie, je�li
czym, to �widrami albo siekierkami w r�kach Mojr. Zdaje si�, �e
�udzi� powinni Przeznaczeniu sk�ada� ofiary i Przeznaczenie
prosi� o �aski, a tymczasem oni do was id� i wam cze�� oddaj�
hymnami i ofiarami. Albo nawet i Przeznaczeniu gdyby oddawali
cze��, nie post�powaliby s�usznie. Bo my�l�, �e nawet i same Mojry
nie mog� nic zmieni� ani odwr�ci� z tego, co na pocz�tku postanowi�y
o ka�dym cz�owieku. Przecie� Atropos nie znios�aby, �eby
kto� w przeciwn� stron� kr�ci� wrzeciono i psu� robot� Kloto.
DZEUS: Ty ju�, Piesku, uwa�asz, �e nawet Mojrom ludzie
nie powinni czci oddawa�? Ty, zdaje si�, masz d��no�ci wywrotowe.
A my, je�eli ju� nie z innego powodu, to zas�ugujemy chyba
na cze�� dlatego, �e udzielamy wyroczni i przepowiadamy wszystko,
co Mojra zrz�dzi.
PIESEK: Dzeusie, w og�le na nic si� nie przyda wiedzie�
z g�ry to, co ma przyj��, je�eli nie ma �adnego sposobu, �eby si�
tego ustrzec. Chyba �e ty powiesz tak: cz�owiek, kt�ry si� z g�ry
dowiedzia�, �e umrze od grotu z �elaza, m�g�by unikn�� �mierci
zamkn�wszy si� w mieszkaniu. Ale to si� nie uda. Wyprowadzi
go kiedy� Mojra na polowanie i nastawi go na grot z �elaza.
I Adrastos ci�nie w��czni� w dzika, chybi go, a zabije syna Krezusa,
jakby w��czni� w ch�opaka rzuci�o silne rami� Mojry.
A z Laijosem jak by�o? To ju� nawet i zabawne:
Na przek�r bogom ty si� nie wa� syna mie�.
Bo je�li sp�odzisz go, zabije ci� tw�j syn.
Mam wra�enie, �e to by�a zbyteczna rada, skoro mia�o si� tak
sta� w ka�dym razie. Wi�c te� po wyroczni on i sp�odzi� syna,
i syn go zabi� rzeczywi�cie. Ot� ja nie widz�, na jakiej podstawie
domagacie si� wdzi�czno�ci za wyrocznie.
Ja ju� nie m�wi� o tym, �e zwykle dajecie wyrocznie m�tne
i wieloznaczne, i nie m�wicie jasno, czy ten, kt�ry przejdzie rzek�
Halys, zburzy w�asne pa�stwo, czy pa�stwo Kyrosa. Wyrocznia
dopuszcza i jedno rozumienie, i drugie,
DZEUS: Wiesz, Piesku, Apollon mia� pewien pow�d, �eby si�
gniewa� na Kroisosa, bo Kroisos go do�wiadcza� gotuj�c w jednym
garnku baranin� i ��wia.
PIESEK: Wypada�o nie gniewa� si� w og�le, b�d�c bogiem.
Tylko, mam wra�enie, �e ju� i to by�o Lidyjczykowi przeznaczone,
to, �e go wyrocznia w b��d wprowadzi; ju� mu to Przeznaczenie
wyprz�d�o, �e nie us�yszy jasno tego, co ma przyj��. Wi�c i wasze
wyrocznie s� udzia�em Przeznaczenia.
DZEUS: Zatem ty nam nie zostawiasz nic; jeste�my bogami
na pr�no; nawet Opatrzno�ci jakiej� nie wnosimy do spraw ziemskich
ani ofiar godni nie jeste�my � zupe�nie jak �widry a�bo
siekierki? Ja mam wra�enie, �e twoje lekcewa�enie dla mnie jest
naturalne, skoro, jak widzisz, trzymam piorun w r�ku, a znosz�,
�eby� tyle na nas wygadywa�.
PIESEK: Ci�nij go, Dzeusie; je�eli mi jest przeznaczone pa��
od pioruna, nie b�d� ciebie o to uderzenie obwinia�, tylko Mojr�,
Kloto, kt�ra mnie przez ciebie trafi. Przecie� nie m�g�bym mojej
rany przypisywa� piorunowi samemu, A tylko o. to jeszcze zapytam
i ciebie, i Przeznaczenie. A ty mi w jego imieniu odpowiedz.
Bo przypomnia�a mi to twoja gro�ba. Dlaczego to zostawiacie
w spokoju �wi�tokradc�w i bandyt�w, i takich wielkich zbrodniarzy,
i gwa�cicieli, i krzywoprzysi�zc�w, a trafiacie piorunami nieraz
w jakie� drzewo albo w kamie�, albo w maszt okr�tu, kt�ry
nic z�ego nie zrobi�, a czasem w jakiego� przyzwoitego i pobo�nego
w�drowca? Dlaczego milczysz, Dzeusie? Czy nawet i tego
nie mam prawa wiedzie�?
DZEUS: Nie, Piesku. W og�le g�ow� zawracasz i nie wiadomo,
sk�d mi to wszystko znosisz.
PIESEK: Wi�c ju� o to was nie b�d� pyta�, ciebie i Przeznaczenia,
czemu to Fokion, taki porz�dny cz�owiek, umar� w takim
ub�stwie i w n�dzy, i Aristeides przed nim, a Kallias i Alkibiades,
ch�opaki rozpustne, mieli pieni�dzy wi�cej ni� potrzeba, i Mejdias,
zbrodniarz, i Charops z Ajginy, obrzydliwiec ostatni, kt�ry matk�
g�odem zamorzyi. I na odwr�t: Sokratesa oddano Jedenastce, a Meletosa
nie; i Sardanapal by� kr�lem, cho� by� zniewie�cia�y, a Goches,
cz�owiek dzielny, zosta� przez niego wbity na pal, bo mu
si� stosunki nie podoba�y. Ja ju� nie chc� m�wi� szczeg�owo
o tym, co si� dzisiaj dzieje: zbrodniarze op�ywaj� we wszystko
i chciwcy, a ludzie porz�dni musz� chodzi� i biega�, znosi�
ub�stwo i choroby, i tysi�czne inne dolegliwo�ci, kt�re ich gniot�.
DZEUS: A ty nie wiesz, Piesku, jakie kary zbrodniarze po
�mierci znosz� i jakim szcz�ciem ciesz� si� tam ludzie porz�dni?
PIESEK: Ty mi m�wisz o Hadesie, o Tityosach i Tantalach,
a ja, je�eli nawet istnieje co� takiego, b�d� to jasno wiedzia�, do
piero jak umr�. A tak, na razie, to wola�bym t� odrobin� �ycia
tutaj prze�y� w szcz�ciu, a po �mierci niech mi i jedena�cie
s�p�w w�trob� szarpie, a nie: tutaj cierpie� pragnienie, jak Tantal,
a dopiero potem na Wyspach Szcz�liwych pi� z bohaterami, le��c
na ��kach elizejskich.
DZEUS: Co m�wisz? Ty nie wierzysz, �e istniej� jakie� kary
i nagrody, i s�d, na kt�rym si� bada �ycie ka�dego cz�owieka?
PIESEK: Ja s�ysz�, �e tam jaki� Minos, Krete�czyk, s�dy
odbywa pod ziemi� w takich sprawach. A o nim powiedz mi te�.
M�wi� przecie�, �e to tw�j syn.
DZEUS: A o c� ty si� jeszcze w zwi�zku z nim pytasz, Piesku?
PIESEK: Kogo on przede wszystkim karze?
DZEUS: Jasna rzecz, �e zbrodniarzy, na przyk�ad morderc�w
i �wi�tokradc�w.
PIESEK: A kogo odsy�a do bohater�w?
DZEUS: Dobrych i pobo�nych, i tych, kt�rzy dzielni byli za
�ycia.
PIESEK: A dlaczego, Dzeusie?
DZEUS: Dlatego, �e jedni zas�uguj� na kar�, a drudzy na
nagrod�.
PIESEK: A je�eliby kto� nie z w�asnej inicjatywy co� strasznego
zrobi�, czy i takiego Minos zas�dzi na kar�?
DZEUS: Nic podobnego.
PIESEK: Ani te�, gdyby kto� nie sam z siebie co� dobrego zrobi�, to i temu
zapewne Minos nie przyzna nagrody?
DZEUS: No nie.
PIESEK: W takim razie, Dzeusie, on nie powinien nikogo ani
nagradza�, ani kara�.
DZEUS: Jak to nikogo?
PIESEK: Bo my, ludzie, niczego nie robimy sami z siebie,
tylko s�uchamy jakiej� nieuniknionej konieczno�ci, je�eli prawd�
jest tamto, na co�my si� przedtem zgodzili, �e Mojra jest winna
wszystkiemu. I gdyby zabi� kto�, to ona pope�nia zab�jstwo, i gdyby
�wi�tyni� zrabowa�, zrobi to tylko, co mu jest nakazr
�e je�liby Minos chcia� s�dzi� sprawiedliwie, to Mojr� powinien
kara� zamiast Sizyfa i Mojr� � zamiast Tantala. Bo co oni z�ego
zrobili? Przecie� tylko s�uchali rozkaz�w.
DZEUS: Nie, niewart jeste� nawet, �eby ci odpowiada� na
takie pytania. Zuchwa�y jeste� i kr�tacz. Ju� sobie id� precz,
a ciebie zostawiam.
PIESEK: Ja si� chcia�em jeszcze i o to zapyta�, gdzie w�a�ciwie
Mojry mieszkaj� albo, jak one daj� rady temu, �eby wej��
w najdrobniejsze szczeg�y tylu spraw. Przecie� ich jest tylko trzy.
Mam wra�enie, �e p�dz� �ycie pe�ne ci�kiego trudu i marny ich
los: tyle spraw mie� na g�owie.
Zdaje si�, �e i one te� nie urodzi�y si� pod szcz�liw� gwiazd�.
Ja przynajmniej, gdyby mi by� dany wyb�r, nie zamieni�bym si�
z nimi za moje �ycie. Wola�bym raczej by� do samej �mierci
jeszcze biedniejszy ni� jestem, ni� siedzie� i prz��� wrzeciono
pe�ne tylu spraw, i pilnowa� ka�dego szczeg�u. Je�eli ci, Dzeusie,
nie �atwo odpowiada� na te pytania, to zadowolimy si� i tymi odpowiedziami,
kt�re� da�. One wystarczaj�, �eby o�wietli� poj�cie
Przeznaczenia i Opatrzno�ci. A us�ysze� co� wi�cej � zapewne
nie by�o mi przeznaczone.
III.
O OFIARACH
Czego to g�upi ludzie nie robi� � przy sposobno�ci ofiar
i �wi�t, i procesyj � w stosunku do bog�w, o co si� nie modl�
i czego nie �lubuj�, i co przy tym o bogach my�l�. Ja nie wiem,
czy jest cz�owiek taki ponury i smutny, kt�ry by si� nie roze�mia�
spojrzawszy na naiwno�� tego, co ci ludzie wyrabiaj�.
A my�l�, �e jeszcze, zanim si� roze�mieje, zastanowi si� i rozwa�y
u siebie, czy wypada tych ludzi nazywa� pobo�nymi, czy
te� wprost przeciwnie; czy to nie s� nieprzyjaciele bog�w i op�tam
z�ym duchem; ci, kt�rzy b�stwo uwa�aj� za co� tak biednego
i n�dznego, �eby potrzebowa�o ludzi i cieszy�o si�, gdy mu schlebiaj�,
a gniewa�o si�, gdy je zaniedbuj�.
Przecie� to wszystko, co si� sta�o w Etolii, i nieszcz�cia Kalydo�czyk�w,
i te morderstwa, i zmarnowanie si� Meleagra � to
wszystko, m�wi�, mia�a by� robota Artemidy, obra�onej o to, �e
jej Ojneus nie zaprosi� na ofiar�. Tak jej do �ywego dogryz�a
r�nica w bydle ofiarnym. Mam wra�enie, �e j� widz� wtedy
w niebie, jak siedzi sama, bo inni bogowie poszli do Ojneusa, jak
ona si� tam awanturuje i piekli, �e jej nie wzi�to na tak� uroczysto��.
Ajtiop�w za� m�g�by kto� szcz�liwymi nazwa� � po trzykro�,
je�eli im Dzeus pami�ta t� przys�ug�, kt�r� mu wy�wiadczyli
podejmuj�c go ofiarami przez dwana�cie dni z rz�du, a on z sob�
przyprowadzi� innych bog�w te�.
I tak, zdaje si�, �e bogowie nic za darmo nie robi�, tylko
sprzedaj� ludziom �aski i mo�na sobie u nich kupi� zdrowie, jak
si� uda, to za ciel�; bogactwo � za cztery wo�y, a koron� kr�lewsk�
za sto wo��w. To, �eby ca�o wr�ci� spod Ilionu do Pylos, kosztuje
wo��w dziewi��, a �eby z Aulidy przep�yn�� do Ilionu, to
kosztuje kr�lewn�. To �eby miasto nie zosta�o wtedy zdobyte,
kupi�a sobie Hekuba u Ateny za dwana�cie wo��w i p�aszcz.
Trzeba wnosi�, �e du�o mo�na sobie u nich kupi� nawet za koguta,
za wianek albo za kadzid�o.
Mam wra�enie, �e wiedzia� o tym i Chryzes � to przecie�
by� kap�an i stary cz�owiek, i zna� si� na rzeczach boskich, kiedy
z pr�nymi r�kami odszed� od Agamemnona � on jakby sobie
by� z g�ry z�o�y� u Apollona �ask� i teraz si� o ni� prawuje, i ��da
wzajemno�ci, i tylko co nie beszta, kiedy m�wi: �Apollonie najlepszy,
przedtem wie�c�w na twojej �wi�tyni nie by�o. Dopiero
ja ci j� cz�sto ozdabia�em wie�cami i tyle ci zad�w wo�owych
i kozich popali�em na o�tarzach, a ty nie dbasz o mnie, kiedy mnie
takie nieszcz�cie spotyka, i za nic sobie masz dobroczy�c�". Tote�
tak tymi s�owami zmi�kczy� serce Apollona, �e ten porwa� �uk,
usiad� sobie na wybrze�u ko�o okr�t�w i zaraz� razi� z �uku Achaj�w
razem z mu�ami i z psami.
A kiedym ju� wspomnia� o Apollonie, to powiem i to, co
o nim ludzie m�drzy opowiadaj� � nie to, �e nie mia� szcz�cia
w mi�o�ci, ani o zab�jstwie Hyakinthosa, ani �e Dafne na niego
patrzy� nie chcia�a, ale jak to, skazany za pomordowanie Kyklop�w
i wygnany za to z nieba, zosta� wys�any na ziemi�, aby tu
zazna� losu ludzkiego. Wi�c kiedy nawet na s�u�bie by� w Tessalii
u Admeta i we Frygii u Laomedonta � u tego nawet nie sam
jeden, ale razem z Posejdonem � wtedy obaj k�adli ceg�y z biedy
i budowali mur. I nawet ca�ej zap�aty nie dostali od Frygijczyka
� m�wi�, �e zosta� im winien wi�cej ni� trzydzie�ci drachm troja�skich.
Doprawdy, czy� nie to opowiadaj� z uroczyst� min� poeci
o bogach i o wiele �wi�tsze od tej historie o Hefajstosie i o Prometeuszu,
o Kronosie i Rei, i prawie o ca�ym domu Dzeusa? I to
jeszcze pomocy Muz wzywaj� na pocz�tku eposu, aby z nimi �piewa�y.
A jak w nich boginie wst�pi�, naturalna rzecz, wtedy �piewaj�,
�e Kronos, jak tylko wykastrowa� ojca, Uranosa, wst�pi�
na tron na jego miejsce i zacz�� swoje dzieci zjada�, jak to p�niej
robi� Thyestes z Argos. Dzeusa Rea wykrad�a, podrzuci�a kamie�,
a Dzeusa, wyrzuconego na Krecie, wychowa�a koza, jak Telefosa
�ania, a Persa, Kyrosa Starszego, psica. Dzeus potem nap�dzi� ojca
i do wi�zienia go wtr�ci�, a sarn obj�� rz�dy. �on mia� wiele r�nych,
a na ostatku rodzon� siostr� � wed�ug praw perskich i assyryjskich.
Kochliwy i przepadaj�cy za �yciem p�ciowym, �atwo
swoimi dzie�mi niebo nape�ni�; jedne mia� z r�wnych sobie, a niekt�re
nieprawego pochodzenia, z kobiet �miertelnych mieszkaj�cych
na ziemi. Uda� si� ch�opiec � raz si� w z�oto zamienia�, to
znowu w byka, to w �ab�dzia, to w or�a � w og�le: wi�cej przybiera�
r�nych postaci, ni� sam Proteus. Jedn� tylko Aten� urodzi�
z w�asnej g�owy � po prostu m�zg sobie wybra�. Bo Dionysosa,
m�wi�, �e jeszcze nie sformowanego do ko�ca z matki, kiedy
si� jeszcze pali�a, wygra�, we w�asnym udzie go przechowa�,
a potem wyci��, jak si� b�le zacz�y.
Podobne do tego rzeczy �piewaj� i o Herze, jak to: nie obcuj�c
z m�em, z wiatru urodzi�a syna, Hefajstosa. Ten by� nie
bardzo szcz�liwy; rzemie�lnik, kowal, wci�� ko�o ognia, w dymie
siedzi wci��, iskry go obsypuj� � jak to ko�o komina � i nawet
n�g nie ma r�wnych. Kuleje od tego upadku, kiedy go Dzeus
zrzuci� z nieba. Gdyby go Lemnijczycy nie byli jeszcze w powietrzu
z�apali � a zrobili to bardzo dobrze � i nie przyj�li do siebie,
by�by nam Hefajstos zgin��. Tak jak Astyanaks, kiedy spad�
z wie�y.
Chocia� to z Hefajstem to jeszcze p� biedy. A z Prometeusem
kt� nie wie, co si� sta�o za to, �e nad miar� kocha� ludzi? Tego
te� Dzeus kaza� do kraju Skyt�w zaprowadzi� i rozkrzy�owa�
go na Kaukazie. Or�a przy nim postawi�, aby mu dzie� w dzie�
szarpa� w�trob�.
Wi�c ten odprawia swoj� pokut� wed�ug wyroku. Ale taka
Rea � bo trzeba mo�e i to powiedzie� � czy ta si� nie kompromituje
i nie prowadzi strasznie, kiedy dzi�, b�d�c ju� staruszk� �
wdzi�ki dawno opad�y � i matk� tylu bog�w, jeszcze si� kocha
w ch�opcu i wozi z sob� Attisa na wozie w lwy zaprz�onym �
tym bardziej, �e on si� jej nigdy na nic przyda� nie mo�e? Wobec
tego, jak mo�na jeszcze mie� pretensj� do Afrodyty, �e rogi m�owi
przyprawia, albo do Seleny, kt�ra do Endymiona schodzi nieraz
z po�owy drogi?
Ale dajmy ju� pok�j tym obmowom, a p�jd�my do samego
nieba. Polecimy tam na skrzyd�ach poezji t� sam� drog�, co
Homer i Hezjod, i zobaczymy, jak tam jest na g�rze. �e niebo
z wierzchu jest z br�zu, to ju� przed nami Homer powiedzia�; s�yszeli�my.
A jak wyj�� wy�ej i wynurzy� si� troch� na g�r�, i znale��
si� po prostu na szczycie sklepienia niebieskiego, zjawia si�
�wiat�o ja�niejsze i s�o�ce czystsze, i gwiazdy �wietniejsze,
i w og�le powsz�dy jest dzie� i ziemia pod nogami z�ota. U wej�cia
zaraz mieszkaj� Godziny. Pilnuj� bramy. A potem Jutrzenka
i Hermes, bo to s�u��cy i pos�a�cy Dzeusa. Z kolei ku�nia Hefajsta,
pe�na wszelkiego rodzaju dzie� sztuki, a potem domy bog�w
i pa�ac kr�lewski Dzeusa. To wszystko bardzo pi�kne, bo to robota
Hefajstosa. �Bogowie za� siedz� woko�o przy Dzeusie" �
skoro ju� jeste�my na g�rze, to wypada, s�dz�, m�wi� wy�szym
stylem � spogl�daj�c z g�ry na ziemi�, nachylaj�c si�, czy tam
gdzie� nie wida� ognia, mo�e go kto� rozpala, a mo�e si� tam
sk�de� zapach ofiar podnosi �i k��by dymu obwija". I je�eli kto�
sk�ada ofiar�, ciesz� si� wszyscy, nachylaj� si� z otwartymi ustami
nad dymem i spijaj� krew, kt�ra si� po o�tarzach leje � zupe�nie
jak muchy. A je�eli s� na wikcie w domu, to nektar i ambrozja
na obiad. Dawniej ludzie te� jadali i pijali razem z nimi � taki
Iksion i Tantalos. Ale �e byli zuchwali i plotkarze, wi�c jeszcze
i teraz ponosz� za to kar�; nie ma wst�pu do nieba dla istot �miertelnych
i nie wolno im o nim m�wi�.
Takie jest �ycie bog�w. Tote� i ludzie odpowiednie do tego
i na tych za�o�eniach oparte praktyki przedsi�bior� w s�u�bie
bo�ej. Wi�c naprz�d poodgradzali im �asy i oddawali im g�ry
w opiek�, i po�wi�cali im ptaki i ro�liny � ka�demu bogu jakie�.
A potem sobie narody bog�w porozbieraly i ka�dy jakiego� czci
i robi go swoim obywatelem. Delfijczyk Apollona, tak samo lud
wyspy Delos, Ate�czyk Aten� � podobie�stwem imienia dowodzi
pokrewie�stwa, obywatel Argos Her�, Mygdo�czyk Re�, a mieszkaniec
wyspy Pafos Afrodyt�. Krete�czycy znowu m�wi� nie
tylko to, �e Dzeus si� u nich urodzi� i wychowa�; ale nawet pokazuj�
jego gr�b. Wi�c my�my si� tak d�ugi czas �udzili my�l�c, �e
Dzeus grzmoty i deszcze zsy�a i wszystkim innym rz�dzi, a nie
wiedzieli�my, �e on dawno umar� i jest pochowany na Krecie.
Potem �wi�tynie pobudowali, aby u nich bogowie nie byli bez
dachu nad g�ow� i bez ognisk domowych, i robi� ich podobizny
w pos�gach, odwo�awszy si� do us�ug Praksytelesa albo Polykleita,
albo Fejdiasa. A ci � nie wiem, gdzie bog�w widzieli � ale
robi� Dzeusa z brod�, Apollona jako m�odego ch�opca raz na zawsze,
Hermesa z d�ug� brod�, Posejdona z w�osami w kolorze morskim,
a Atenie daj� oczy niebieskie. Wszystko jedno � ci, co
wchodz� do �wi�tyni, my�l�, �e ju� nie widz� ani ko�ci s�oniowej
z Indii, ani z�ota wykopanego w g�rach trackich, tylko samego
syna Kronosa i Rei, kt�rego Fejdias na ziemi� sprowadzi� i kaza�
mu z g�ry patrze� na pusty kraj Pizyjczyk�w, aby by� zadowolony,
je�eli mu kto� raz na ca�ych pi�� lat z�o�y ofiar� przy okazji
igrzysk olimpijskich.
Pozak�adali o�tarze i przepowiednie, i skraplanie �wi�con�
wod�, i przyprowadzaj� ofiary. Ch�op wo�u od p�uga, pasterz
owc�, pastuch koz�, a kto� tam inny kadzid�o albo bu�k� �wi�con�;
ubogi cz�owiek wyprasza sobie �ask� boga, ca�uj�c tylko siebie
samego w praw� r�k�. A ci, co ofiary sk�adaj� � bo do nich
nawracam � wie�cem przystrajaj� zwierz�, a przede wszystkim
przyjrzeli si� dok�adnie, czy ono jest bez zarzutu, aby przypadkiem
nie zar�n�� jakiego� nieu�ytka, przyprowadzaj� je do o�tarza
i zarzynaj� przed oczyma boga. Ono ryczy �a�o�nie � zapewne
tak b�ogos�awi boga i ju� p�g�osem zast�puje flet przy
ofierze. Kt� by m�g� przypuszcza�, �e bog�w nie cieszy taki
widok?
Rytua� m�wi, �e poza obr�b �wi�conej wody nie wolno wchodzi�
nikomu, kto nie ma czystych r�k, ale kap�an sam stoi tam
okrwawiony, zupe�nie jak ten Cyklop, rozcina i wybiera wn�trzno�ci,
i wydziera serce, i krwi� polewa o�tarz, i czego on tam nie
robi z pobo�no�ci! Na ko�cu rozpala ogie� i k�adzie tam koz�;
niesie j� za sk�r� i owc� razem z we�n�; cudowna wo� spalenizny,
tak odpowiednia do �wi�tego obrz�du, wznosi si� w g�r�
i rozp�ywa si� pc cichu po samym niebie.
Skyta zarzuci� wszelkie ofiary, uwa�aj�c, �e s� zbyt ubogie,
samych ludzi sk�ada Artemidzie w ofierze i tak czyni�c podoba
si� bogini.
To mo�e jest w porz�dku. I to, co Assyryjczycy robi� i Frygowie,
i Lydyjczycy. A jak do Egiptu przyjdziesz, dopiero wtedy
zobaczysz wiele rzeczy powa�nych i naprawd� godnych nieba:
Dzeusa z g�ow� barana, poczciwego Hermesa z pyskiem psa, Pana
jako ca�ego koz�a, a jako ibisa jakiego� tam innego i jako krokodyla,
i ma�p�.
�A je�li zechcesz to tak�e zrozumie�, aby� to wiedzia�", to
us�yszysz z ust wielu uczonych w pi�mie i prorok�w z golonymi
g�owami � oni ci powiedz�, ale naprz�d, jak to si� m�wi,
�zamknij drzwi, kto nie wtajemniczony" � �e to z powodu wojny
i powstania Gigant�w bogowie wystraszeni przybyli do Egiptu,
aby si� tam ukry� przed nieprzyjaci�mi. I tam jeden z nich przybra�
posta� koz�a, drugi barana � ze strachu � inny jakiego�
zwierz�tka albo ptaszka. Dlatego jeszcze i dzi� zachowuj� tam
postacie b�stw z owych czas�w. To, naturalnie, wszystko jest zapisane
w �wi�tyniach, a te napisy pochodz� sprzed tysi�cy lat.
Ofiary i u nich te same. Tyle tylko, �e odprawiaj� �ale nad
zwierz�ciem ofiarnym i bij� si� w piersi stoj�c naoko�o ju� zabitego.
A niekt�rzy je zakopuj� zaraz po zabiciu.
Najwi�kszym bogiem jest u nich Apis. Ten je�eli zginie, to
gdzie� jest kto�, kto swoje w�osy ceni tak wysoko, �eby sobie
g�owy nie kaza� ogoli� i �ysin� nie okazywa� �a�oby, cho�by mia�
w�osy purpurowe jak Nisos? Apis to b�g wybrany z trzody po
zej�ciu poprzedniego, jako o wiele pi�kniejszy i bardziej powa�ny
od pospolitych wo��w.
Tak si� to dzieje i taka jest wiara szerokich k�. Mam wra�enie,
�e tu nie ma co si� gniewa� i gani� � tu trzeba jakiego� Heraklita
albo Demokryta � jeden, �eby si� �mia� z ich ciemnoty,
a drugi, �eby ich g�upot� op�akiwa�.
IV.
O �A�OBIE
Warto si� przyjrze� temu, co ludzie w razie �a�oby robi�
i m�wi�, i temu te�, co m�wi� znowu ci, kt�rzy chc� ich niby to
pociesza�; jak to ludzie uwa�aj�, �e nie do zniesienia jest taki
cios dla nich samych i dla tych, przed kt�rymi si� skar��. A przecie�
� na Plutona i Persefon� � nie wiedz� zgo�a jasno, czy
�mier� jest czym� przykrym i warto si� ni� gry��, czy te� na odwr�t:
czym� przyjemnym i lepszym dla tych, kt�rzy pomarli,
a tylko prawo i zwyczaj nakazuj� w takich razach smutek. Wi�c
kiedy kto� umrze, ludzie tak robi� � ale wol� naprz�d powiedzie�,
jakie mniemania �ywi� o samej �mierci. W ten spos�b b�dzie rzecz�
jasn�, z jakiego powodu podejmuj� te zbyteczne zabiegi.
Ot� wielki t�um tych, kt�rych ludzie m�drzy nazywaj� idiotami,
ci ulegaj� na tym punkcie Homerowi, Hezjodowi i innym
bajkopisarzom, traktuj� ich poezje jak rodzaj prawa i przyjmuj�,
�e istnieje g��boko pod ziemi� jakie� miejsce, Hades, wielkie, rozlegle,
ciemne i bez s�o�ca � nawet nie wiem, jak sobie tam wyobra�aj�
o�wietlenie, aby mo�na by�o dojrze� to, co tam jest
wszystko. A kr�luje nad t� przepa�ci� brat Dzeusa, kt�ry si� nazywa
Pluton. Kto�, kto si� na tych rzeczach zna, powiedzia� mi,
�e ta nazwa st�d, �e jego bogactwo stanowi� umarli (plutos znaczy
po grecku: bogactwo). Wi�c ten Pluton ustanowi� u siebie
taki ustr�j i taki bieg �ycia pod ziemi�. Przypad�o mu w udziale
panowanie nad zmar�ymi. Wi�c on ich przyjmuje, a wzi�wszy zatrzymuje
ich wi�zami, z kt�rych nie ma uj�cia. Nikomu w og�le
wyj�� na g�r� nie pozwala � z bardzo ma�ymi wyj�tkami �
w ci�gu ca�ej wieczno�ci � z przyczyn bardzo wa�nych.
Op�ywaj� jego kraj rzeki wielkie i straszne � ju� z samego
imienia: Rzeki P�aczu i Lament�w, i Rzeki P�omieni itd. Tak si�
nazywaj�. Najwi�ksza woda to jezioro Acheruzja. Na ni� naprz�d
natrafiaj� ci, kt�rzy tam przychodz�. Nie ma sposobu, �eby
je przep�yn�� albo przej�� bez przewo�nika. Za g��bokie na to,
�eby je przebrn�� nogami i zbyt rozleg�e, �eby je przep�yn��.
W og�le: nawet umar�e ptaki przelecie� go nie potrafi�.
U samego zej�cia i u bramy, kt�ra jest ze stali, stoi bratanek
kr�la, Aijakos. Ma sobie zlecon� stra�. Obok niego pies tr�jg�owy
o bardzo ostrych z�bach; na wchodz�cych patrzy jako� przy
ja�nie i spokojnie, a na tych, kt�rzy pr�buj� ucieka�, szczeka
i straszy ich paszcz�.
Tych, kt�rzy przep�yn� jezioro do wn�trza tego kraju, przyjmuje
��ka du�a, poros�a asfodelem i �r�d�o, kt�re zabija pami��.
Dlatego nazywa si� �r�d�em Niepami�ci (Lethe). Takie rzeczy
faktycznie opowiedzieli dawnym ludziom ci, kt�rzy stamt�d przyszli:
Alkestis i Protesileos, i homerycki Odysseus, �wiadkowie
bardzo powa�ni i wiarogodni � mam wra�enie, �e nie pili z tego
�r�d�a. Bo nie byliby pami�tali o tych rzeczach.
Zatem Pluton, jak oni m�wili, i Persefone maj� tam w�adz�
i wszystkim rz�dz� absolutnie, a w s�u�bie u nich zostaje i uczestniczy
w rz�dach wielki t�um: Erynie i Kery, i Strachy, i Hermes
� ten jednak stale tam nie przebywa.
Namiestnik�w za� i satrap�w, i s�dzi�w siedzi tam dw�ch: Minos
i Radamantys, Krete�czycy, synowie Dzeusa. Ci dobrych ludzi
i sprawiedliwych, i tych, co si� dzielno�ci� odznaczali za �ycia,
kiedy ich si� du�o zbierze, odsy�aj� na dolin� Elysion, jakby na
osiedlenie � oni tam razem p�dz� �ycie bardzo dobre.
A jak dostan� kogo� spo�r�d z�ych, oddaj� go Eryniom i odsy�aj�
do szeregu bezbo�nik�w, aby ponosi� kar� wed�ug swej
niesprawiedliwo�ci. Jakich oni tam m�k nie znosz� � tam ich
torturuj� i pal�, i s�py ich zjadaj�, i na kole ich kr�c�, i oni kamienie
pod g�r� tocz�! Tantalos nad samym jeziorem stoi i usycha
� got�w, nieborak, umrze� z pragnienia.
A ci, kt�rzy mieli �ycie przeci�tne, a tych jest du�o, b��kaj�
si� po ��ce i nie maj� cia�. Porobi�y si� z nich cienie; kiedy je
chwyta� r�k�, znikaj� tak jak dym. �ywi� si� libacjami od nas
i tym, co my im tu spalamy na grobach. Tak �e je�li tu kto� na
ziemi nie zostawi� przyjaciela albo krewnego, taki nieboszczyk
g�oduje tam pomi�dzy nimi.
Te mniemania s� tak g��boko zakorzenione w szerokich
ko�ach, �e kiedy umrze kto� w domu, to przede wszystkim bior�
obola i k�ad� go umar�emu do ust. To ma by� op�ata dla przewo�nika
za przew�z. Nie dochodz� naprz�d, jaka waluta ma kurs tam
pod ziemi� i czy tam uznaj� obole attyckie, macedo�skie, czy egineckie
� i �e lepiej by by�o o wiele nie mie� przy sobie op�aty
za przew�z. Bo gdyby ich przewo�nik nie przyj��, mo�na by ich
mo�e wydosta� znowu do �ycia.
Potem ich k�pi� � jakby im nie do�� by�o tej k�pieli w jeziorze
podziemnym � i najlepszymi balsamami namaszczaj�
cia�o, kt�re ju� musi zacz�� wydziela� wo� przykr�. Ubieraj� ich
w wie�ce z uroczych kwiat�w i wystawiaj� ubranych w �wietne
stroje, aby, rzecz oczywista, nie marzli po drodze i �eby ich Kerberos
nagimi nie widzia�.
Wtedy zaczynaj� si� g�o�ne lamenty i p�acz kobiet, i u wszystkich
�zy i bicie si� w piersi, i szarpanie w�os�w, i zaczerwienione
policzki. Czasem kto� i ubranie drze na sobie, i popio�em sobie
g�ow� posypuje, i �ywi staj� si� biedniejsi od nieboszczyka. Bo ci
si� po ziemi wij�, nieraz i g�owami bij� o pod�og�, a ten wygl�da
przyzwoicie, �adny i z przesad� wie�cem ozdobiony, wysoko sobie
le�y mi�dzy niebem a ziemi� � wystrojony jak na procesj�.
Potem matka albo, na Dzeusa, ojciec te�, z ko�a rodziny wyst�puje
naprz�d i rzuca si� na niego � powiedzmy, niech na katafalku
le�y kto� m�ody i �adny, aby jaskrawiej wyszed� ten dramat,
kt�ry si� nad nim odprawia � wi�c ojciec wydaje d�wi�ki
niesamowite i bez sensu, na kt�re nieboszczyk sam mo�e by i odpowiedzia�,
gdyby m�g� z siebie g�os wydoby�. Ojciec b�dzie
m�wi� j�kliwym g�osem, przeci�gaj�c z naciskiem ka�dy wyraz:
�Dziecko najmilsze, odchodzisz ode mnie i ju�e� umar�, przed
czasem ci� ode mnie oderwano, mnie samego w nieszcz�ciu zostawiasz
� nie o�eni�e� si� i dzieci nie mia�e�, nie chodzi�e� na
wojn� i gruntu� nie uprawia�, i nie doczeka�e� staro�ci; ju� nie
b�dziesz wi�cej p�no do domu wraca� ani si� kocha� nie b�dziesz,
dziecko moje, ani z kolegami pi� nie b�dziesz przy okazjach".
Te i tym podobne rzeczy b�dzie m�wi�, przekonany, �e syn
jeszcze potrzebuje takich rzeczy i pragnie ich jeszcze i po �mierci,
a tylko udzia�u w nich bra� nie mo�e. Ale czemu ja tylko o tym
m�wi�? Ilu� to i konie, i dziewcz�ta, i podczaszych na pogrzebie
pozabija�o i suknie, i bi�uterie popalili razem z cia�em albo zakopali,
jak gdyby zmarli mieli si� tym pos�ugiwa� albo mie� co�
z tego � tam, pod ziemi�?
Wi�c ten stary cz�owiek, kt�ry obchodzi �a�ob� w ten spos�b,
m�wi, jak powiedzia�em i jeszcze wi�cej ponadto, a ca�� t� tragedi�
robi, zdaje si�, nie ze wzgl�du na ch�opca, bo wie, �e ten go
nie us�yszy, cho�by krzycza� g�o�niej ni� sam Stentor. Ani te� ze
wzgl�du na siebie samego. Bo zrozumie� to i wiedzie� mo�na i bez
krzyku. Przecie� nikt nie musi krzycze� sam do siebie. Wi�c zostaje
tylko to, �e on to wszystko plecie ze wzgl�du na obecnych,
a nie wie ani tego, co si� z jego ch�opcem dzieje, ani gdzie on si�
podzia� � i w og�le nie zastanawia si� nad �yciem, jakie ono jest;
inaczej nie irytowa�by si� tak na wyj�cie z �ycia, jakby to by�a
rzecz st