13459
Szczegóły |
Tytuł |
13459 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
13459 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 13459 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
13459 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Maria Nurowska
RESZTA �WIATA
Ludowa Sp�dzielnia Wydawnicza Warszawa 1981
Opracowanie graficzne
Wies�aw Wo�kuski
MIEJSCA l\;iU!iTF,KA ��*;. i. M � �> w - �"�Dr^u
.N. MAS.
ISBN 83-205-3313-9
Copyright by Ludowa Sp�dzielnia Wydawnicza Warszawa 1981
mojej c�rce Tani
Rozdzia� I
Dzie� by� naprawd� pi�kny, znik�y nareszcie te ci�kie, brudne chmury, nisko wisz�ce nad dachami, a na ich miejscu pojawi�y si� bia�e, strz�piaste cumulusy. �wieci�o s�o�ce i w jego promieniach wszystko doko�a wydawa�o si� Ance jakie� �adniejsze. Nie by�a tutaj od jesieni, a zima ci�gn�a si� w tym roku jak nigdy, �nieg d�ugo le�a� na dachach dom�w, parkanach i chodnikach i niestety ma�o mia� wsp�lnego z tym prawdziwym, puszy�-* tym i bia�ym �niegiem; tu, w mie�cie, by� po prostu czarny, pokryty warstw� spalin, w�glowego py�u i sadzy. Poza tym ju� oko�o po�udnia zamienia� si� w szar� kasz� albo w zwyczajne b�oto. Anka nie lubi�a zimy i zawsze czeka�a na wiosn�, kt�ra tak si� w tym roku oci�ga�a, tak op�nia�a swoje nadej�cie. Drzewa na ulicach ci�gle jeszcze pozbawione li�ci, a nawet p�czk�w, wyci�ga�y ku niebu nagie ga��zie, ale kiedy przekroczy�a bram�, przystan�a zdumiona: na krzewach wzd�u� g��wnej alei pojawi�y si� ju� delikatne, zielone kie�ki, z kt�rych lada moment powinny rozwin�� si� listki. To by�a prawdziwa niespodzianka, tego
nie mog�a oczekiwa� nawet w najskrytszych marzeniach, liczy�a tylko na przebi�niegi w sczernia�ej, zesz�orocznej trawie. A tutaj � tak zielono. Mo�e wi�c pospieszy�a si� ze swoim narzekaniem na wiosn�, b�d� co b�d� by�a dopiero po�owa kwietnia.
Od razu poprawi� si� jej nastr�j i w stron� um�wionej �awki, na kt�rej zwykle czeka�a na Marka, sz�a nuc�c zapami�tan� z radia melodi�. W parku by�a te� ich druga �awka, na kt�rej Anka siada�a w chwilach zw�tpienia. To dlatego nosi�a nazw� �z�ej �awki", ale nie tylko: znajdowa�a si� bowiem na szczycie wzniesienia i nawet kto� zupe�nie zdrowy m�g�by si� zm�czy�, chc�c tam dotrze�, a co dopiero Anka. Prawd� m�wi�c najcz�ciej wchodzi�a pod g�r� na z�o�� (i to tak�e mog�oby t�umaczy� nazw� �awki) ca�emu �wiatu, rodzicom, Markowi oraz wszystkim krewnym i znajomym. Tych krewnych i znajomych by�o du�o za du�o i Anka wiele da�aby za to, aby m�c t� liczb� jako� zmniejszy�, a nawet zredukowa� do zera; co jednak nie by�o wcale takie proste, bo wszyscy ci ludzie interesowali si� jej zdrowiem i zadawali pe�ne troski pytania w najlepszej wierze. Powinna stara� si� ich zrozumie�, tak m�wi�a mama, chocia� oni wcale nie starali si� zrozumie� jej. By� mo�e nie starcza�o im wyobra�ni na to, aby postawi� si� w jej po�o�eniu, tej otaczanej �yczliwo�ci� i trosk�, chocia� ani ich �yczliwo��, ani ich troska wcale nie by�y Ance potrzebne. Przeciwnie, denerwowa�y j� tylko, nie pozwalaj�c zapomnie� o tym, o czym pami�ta� nie chcia�a. Tylko ojciec, on jeden, zachowywa� si� tak, jakby
Anka by�a zdrowa i jakby nie by�o wady serca, z kt�r� przysz�a na �wiat, a kt�ra odbiera�a jej wi�kszo�� przyjemno�ci, jakimi obdarowuje �ycie, staraj�c si� zrekompensowa� wszystkie swoje niedostatki. Te �yciowe niedostatki przypad�y Ance w nadmiarze i musia�a si� z tym pogodzi� i znale�� w sobie wi�cej nadziei, ni� mieli jej inni. A te natr�tne pytania, te zwr�cone na ni� oczy w�a�nie t� nadziej� jej odbiera�y. Coraz gorzej znosi�a nieustann� ingerencj� innych we w�asne �ycie, a od czasu gdy pojawi� si� Marek, sta�o si� to prawdziw� udr�k�...
Zapami�ta�a dzie� ich spotkania tak dok�adnie, ze wszystkimi szczeg�ami. Tyle si� przecie� zmieni�o przez to tylko, �e on przyszed� wtedy do le�nicz�wki...
...przyje�d�a�a tam co roku i pierwsze dni schodzi�y jej zawsze na odwiedzaniu znajomych miejsc i na por�wnywaniu, co zosta�o po staremu, a co si� zmieni�o. Ze smutkiem przyj�a fakt, �e na podw�rzu pana Podeszwy zamiast drewnianego �urawia przy studni jest teraz zwyczajna, pomalowana na zielono pompa, a nie opodal jego zagrody, pod lasem, wyr�s� drewniany, przypominaj�cy g�ralski sza�as domek, kt�ry przy pi�knych mazurskich domach z czerwonej ceg�y by� po prostu brzydki. Widocznie wszystko, co z�e, we wsi bra�o pocz�tek od obej�cia pana Podeszwy, chocia� on sam by� cz�owiekiem otwartym i bardzo poczciwym i na pewno nie wiedzia�, co robi, sprzedaj�c dzia�k� tym z miasta. I nie tylko on. Niestety, innym gospodarzom te� przyszed� taki pomys� do g�owy, a ch�tnych do kupna by�o wie-
lu, chocia� ceny dzia�ek z roku na rok sz�y w g�r�. Nasta�a moda na letnie domki, czy jak je nazywano, dacze, wyrasta�y wi�c na ca�ych Mazurach jak grzyby po deszczu. Z grzybami za� by�o dok�adnie odwrotnie, mimo deszczu nie chcia�y rosn��. Pani le�niczyna twierdzi�a, �e to z tego zimna. Nawet w lipcu noce by�y ch�odne, a grzyb lubi wilgo� i ciep�o.
�� Patrzy Ania � pokazywa�a pusty prawie kosz, z kilkoma zaledwie ma�lakami na dnie. � Ziemia kwitnie, borowiki powinny sypn��, a tu nic... Nie op�aci si� ju� cz�owiekowi zrywa� za ciemnia. Te letniki poza tym ka�den jeden grzyb wypatrz�,, niech si� tylko gdzie jaki poka�e. Smieciuchy i brudasy, tych papierzysk�w narzucaj�, tych butelek...
Co prawda Aeka te� si� do owych letnik�w, tak krytykowanych przez �on� le�niczego,,, zalicza�a, ale nie mia�a z nimi nic wsp�lnego poza jednym tylko, �e jak oni przyje�d�a�a tu z miasta. Nie obrazi�a si� wi�c za te s�owa prawdy, doda�a nawet:
� W�a�nie, biedny ten las w lecie...
� A biedny, biedny � kiwa�a g�ow� pani le�niczyna.
W le�nicz�wce sp�dza�a Anka swoje letnie wakacje: miesi�c z ojcem i miesi�c z matk�. Takie r�ne by�y te dwa miesi�ce, tak do siebie niepodobne przez to tylko, �e rodzice zamieniali si� miejscami. Miesi�c z ojcem to by�o �apanie ryb, p�ywanie ��dk�, chodzenie na grzyby, d�ugie rozmowy na mostku ��cz�cym dwa jeziora: Uplik i Zdru�no, p�nym wieczorem, gdy gwiazdy od-
10
bija�y si� w wodzie... A miesi�c z matk� to by�o takie dreptanie w miejscu, bo mama wszystkiego .si� ba�a. Najpierw ba�a si�, �e w le�nicz�wce mo�e zepsu� si� telefon i w ten spos�b zostan� odci�te od �wiata w�r�d tych las�w i jezior, potem � te Anka upar�a si� mieszka� na g�rce, a wi�c musia�a pokonywa� codziennie strome i kr�te schody; to by�y te strachy wi�ksze. A te mniejsze, to znaczy mniej prawdopodobne, jak to, �e w lesie mo�e Ank� ugry�� �mija, potrafi�y skutecznie zatru� im obu �ycie. Mama nawet si� u�miecha�a z za�enowaniem, m�wi�c o tej �mii, �e to niby przesadzone i ona o tym wie, ale skutek by� ten sam: podczas ich wsp�lnego miesi�ca ani razu nie wchodzi�y do lasu, spaceruj�c jedynie �rodkiem drogi i omijaj�c z daleka ga��zie roz�o�ystych �wierk�w, z kt�rych m�g� spa�� na nie jaki� kleszcz. Kleszczy mama ba�a si� prawie tak samo jak �mij... Ba�a si� te�, �e z zaro�li wypadnie w�ciek�y lis i od razu rzuci si� na Ank�, ale 0 tym ju� nie m�wi�a g�o�no. Pocz�tkowo Anka buntowa�a si�, pr�bowa�a mamie t�umaczy�, ale potem da�a spok�j. Wiadomo by�o przecie�, �e mama ma zawsze racj�. Nawet ojciec nic tu nie m�g� poradzi�, bo ju� sam fakt, �e Anka jest w le�nicz�wce, tak mam� przera�a�, �e nie chcia�a i�� na �adne ust�pstwa. Gdyby to by�o mo�liwe, Sp�dza�aby wakacje gdzie� bli�ej domu, na przyk�ad w �widrze, gdzie p�ynie rzeka i jest podobno Mikroklimat. Co roku m�wi�a o wynaj�ciu tam pokoju, ale co roku zostawa�a przeg�osowana, bo nawet babcia uwa�a�a, �e wakacje powinno si� ;p�dza� na wsi. W ten spos�b Anka otrzymywa�a
11
I
ten prezent w postaci Mazur, kt�re kocha�a i do kt�rych t�skni�a przez ca�y rok w mie�cie. Wiedzia�a jednak, �e gdyby nie g�os babci, odebrano by jej przyjazdy tutaj, dla w�asnego dobra oczywi�cie (wszystko, czego nie by�o jej wolno, mia�o t� motywacj�). Ona sama ma�o dba�a o to i gdyby nie oczy mamy, �ledz�ce ka�dy jej ruch, gdyby nie jej g�os, nawo�uj�cy za ka�dym razem gdy tylko
\
Anka znalaz�a si� poza zasi�giem wzroku, �y�aby zupe�nie inaczej. Tak przynajmniej my�la�a...
No wi�c by�a ta le�nicz�wka o -nie otynkowanych �cianach z ciemnobordowej ceg�y, z drewnianym, pomalowanym na zielono i obro�ni�tym dzikim winem gankiem i bia�ymi ramami okien.' Co roku na ich przyjazd le�niczyna robi�a w pokoiku na g�rce generalne porz�dki, pastuj�c pod�og� past� o zjadliwym zapachu i co gorsza, w nie mniej zjadliwym kolorze. Na ten temat zreszt� prowadzone by�y z le�niczyna pertraktacje: czy nie da�oby si� jako� z tego pastowania zrezygnowa�. Kobieta zgadza�a si� od razu, przytakuj�c nawet, �e pod�oga w naturalnym kolorze jest du�o �adniejsza i wystarczy j� tylko porz�dnie wyszorowa�, aby by�a czysta i pachn�ca sosnowym drewnem. Ale rozmowy rozmowami, a pastowanie pastowaniem; kiedy Anka z ojcem stawali w progu, wita�a ich buraczkowa farba, pod kt�r� beznadziejnie gin�o pi�kno poznaczonych . z�otymi s�ojami desek. Ca�e szcz�cie, �e to byli oni: ojciec i Anka, bo gdyby trafi�o na mam�, za nic by si� nie zgodzi�a, by Anka spa�a w pokoiku, gdzie �mierdzi past�. Do przyjazdu mamy ten przykry zapach zawsze zd��y� ju� zwietrze� i pachnia�y tylko zawieszone na belkach sufitu bukiety zi�, kt�re Anka zbiera�a na ��kach.
Ale poza tym wszystko by�o wspania�e: pobielone wapnem �ciany, belkowany sufit, i okno we wn�ce i, co najwa�niejsze, widok na jezioro...
Tamtego dnia wraca�a �cie�k� od strony wsi, ostro�nie nios�c kank� i uwa�aj�c, aby ani jedna kropla mleka si� nie wyla�a, to w�a�nie stawia�a
13
sobie za punkt honoru: donie�� kank� nie uroniwszy z niej ani kropli. By� to czas wakacji z ojcem i wszystkie obowi�zki dzielono uczciwie; ona sprz�ta�a pok�j i przynosi�a mleko, bo krowa pani le�niczyny by�a cielna; ojciec za� �owi� ryby, skroba� je potem i sma�y� w kuchni. Takie bywa�y zwykle ich kolacje, bo obiady gotowa�a �ona le�niczego. Co do podzia�u obowi�zk�w Anka mia�a pewne zastrze�enia, b� �apanie ryb by�o raczej przyjemno�ci�, czego nie mo�na by�o powiedzie� o sprz�taniu, w kt�rego sk�ad wchodzi�o tak�e zmywanie naczy�. �A o skrobaniu i patroszeniu zapomnia�a�?" � broni� si� ojciec. �No tak, ale naczynia musz� zmywa� codziennie, i to dwa razy" � odpowiada�a. Ojciec �mia� si�: �Nie targuj si� ze starym ojcem, nie wypada". "
Jak zawsze w czerwcu niebo by�o bezchmurne, z gdzieniegdzie tylko uczepionymi, pulchnymi ob�oczkami i ��tym s�o�cem jak na dziecinnym rysunku. Anka sz�a nad jeziorem, od kt�rego bi� taki blask, �e musia�a mru�y� oczy. W k�pie starych drzew widzia�a ju� czerwony dach le�nicz�wki, zanim tam jednak dotar�a, dogoni� j� drabiniasty w�z, na kt�rym siedzia� pan Podeszwa, w takim �miesznym kapeluszu, jakby zdj�tym ze stracha na wr�ble. Zatrzyma� konia dobrze znanym, przeci�g�ym: prr...
� Ju� na wakacjach. Z mamusi� to? � spyta�, wyra�nie ucieszony z jej widoku.
Bardzo si� z panem Podeszw� lubili. Prowadzili d�ugie rozmowy, o ile nie mia� nic pilnego do zrobienia w polu. Spotykali si� zwykle na mostku, gdzie pan Podeszwa przychodzi� z w�dk�. Zarzu-
14
ca} j� daleko i zapatrzony w ta�cz�cy na wodzie sp�awik rozpoczyna� jedn� ze swoich przyd�ugich opowie�ci. Pocz�tkowo Anka si� nawet nudzi�a, bo rzecz bywa�a zwykle o tym, o czym mia�a ma�e poj�cie, na przyk�ad o chorobach koni, kr�w i owiec (pod tym wzgl�dem gospodarz dor�wnywa� prawie matce Anki, m�g� wyliczy� z pami�ci wszystkie nazwy, poczynaj�c od nosacizny, kt�rej si� najbardziej obawia�), ale potem znajdowa�a w tych opowie�ciach co� ciekawego, czego nie mog�aby si� dowiedzie� z �adnej ksi��ki, a co mo�na by nazwa� �yciow� m�dro�ci�.
� Z ojcem � odpar�a.
� Ale pogod� trafi�y�cie.
� Jak ja przyjecha�am, to na pewno b�dzie deszcz.
� Dobrze by i by�o �- odrzek�. � Wczoraj z wieczora ogr�d z kobieto polewalim, a nawet nie zna�. Woda iwsi�k�a w piach i tyle tego. Jarzyna schnie, jak sch�a.
-Tow takim razie b�dzie pada�o, bo wie pan, mnie spotka� to gorzej ni� czarnego kota.
� Te� Ania m�wi � obruszy� si� pan Podeszwa. � Lepiej by Ania przysz�a na wi�ni, pi�kne w tym roku.
� Dobrze, przyjd� � zgodzi�a si�, zawstydzona nagle. :
Pan Podeszwa cmokn�� na konia i w�z potoczy� si� dalej piaszczyst� drog�; wok� k� powsta�� otoczka kurzu, kt�ry zacz�� wierci� Ance w nosie. Przez chwil� my�la�a nawet, �e kichnie, co by�oby zupe�n� katastrof�, unios�a kank� na wszelki wypadek, ale rozesz�o si� po ko�ciach.
15
Zdj�a sanda�y i dalej sz�a boso po rozgrzanym piasku, czuj�c jak mi�kko przesypuje si� mi�dzy palcami st�p. Wkr�tce skr�ci�a na podw�rze le�nicz�wki, gdzie przy pompie zasta�a pana le�niczego.
� Ranny ptaszek z Ani � przywita� j�.
� Kto rano wstaje... � roze�mia�a si�. � Nie widzia� pan mojego ojca? Ju� powinien zej�� na l�d.
� Pana Rudziejewskiego to si�� nie �ci�gniesz z �odzi, dop�ki ryba bierze.
� A sk�d pan wie, �e bierze?
� To si� wie, takie rzeczy...
Wiadro by�o ju� pe�ne, przelewa�o si� nawet, pan le�niczy przesta� wi�c pompowa� i zdj�wszy je, ruszy� w stron� stajni. Anka domy�li�a si�, �e to woda dla konia. Zdziwi�a si�, dlaczego z pompy, a nie z jeziora, gdzie zwykle poi�o si� konie, nawet z wioski je tutaj przyprowadzano.
� Czy ko� mo�e zachorowa�? � spyta�a.
� Ko�? � zdziwi� si�. � Nie, dlaczego?
� No bo pan niesie wod� do stajni...
� Nios�, bo si� nam rodzinka powi�kszy�a � w nocy. Mamy �rebaczka...
�- Naprawd�? To dlaczego ja nic o tym nie Wiem. A mog� p�j�� z panem?
� Jasne. Czemu by nie.
Posz�a za nim. I ju� za progiem przystan�a, ogl�daj�c ten jeden z cud�w �wiata: �rebaczka na d�ugich, cienkich nogach. Widzia�a wilgotn� jeszcze szyj� i szeroko otwarte oczy.
�Jak dobrze zacz�� si� dzie�" � pomy�la�a.
16
Od kilkunastu minut Marek bezskutecznie czeka� ma tramwaj z numerem pi�tna�cie. Nadje�d�a�y wszystkie po kolei: dw�jka, trzydzie�ci jeden, osiemnastka, tylko pi�tnastki nie by�o. Jak zwykle w �yciu, ten oczekiwany numer si� sp�nia�. Tym razem by�o mu to szczeg�lnie nie na r�k�, bo najpierw zaj�cia si� przed�u�y�y, potem magister Pi�rkoWiski mia� do niego nie cierpi�c� zw�oki spraw� (chodzi�o o referat na k�ko polonistyczne, kt�ry Marek mia� przygotowa�), no i w ko�cu ten tramwaj. Sp�nienie zrobi�o si� ca�kiem poka�ne i Anka jak zawsze nie b�dzie mog�a tego zrozumie�. Prawie zobaczy� jej nad�san� twarz i zrobi�o mu si� przykro. Nie lubi�, jak Anka by�a taka, a ostatnio sta�a si� dra�liwa i przeczulona, byle g�upstwo wyprowadza�o j� z r�wnowagi, a co dopiero prawie p�godzinne sp�nienie.
Z ut�sknieniem zacz�� wygl�da� tramwaju w zw�aj�cej si� perspektywie szyn, ale �aden jako� ni� nadje�d�a�. Zastanawia� si� nawet, czyby nie zrezygnowa� z tego czekania i nie i�� pieszo. By�o jednak dosy� daleko, ca�e cztery przystanki, a poza tym wystarczy�oby pewnie, aby podj�� tak� decyzj�, a tramwaj dogoni�by go na pierwszym zakr�cie. Jak zwykle w �yciu... A ona tam czeka. Tak si� ostatnio sk�ada�o, �e ci�gle by� sp�niony, wpada� zdyszany do kina, ju� po kronice, i zastawa� j� czekaj�c� w pustym hallu, do kawiarni, wreszcie do jej domu, biegn�c po dwa stopnie, kiedy nie chcia�o mu si� czeka� na wiod�, i nie
S -< *fteizta
17
mog�c z�apa� tchu stawa� pod drzwiami. A ona te drzwi otwiera�a i mda�a smutn� twarz.
� Nie gniewaj si�, Anka, prosz� � m�wi� z poczuciem winy.
� Nie gniewam si� � odpowiada�a. � Mam du�o czasu, mog� czeka�.
Ale to w�a�nie by�o najgorsze, ten jego wieczny po�piech, to wieczne sp�nianie si� i jej d�ugi
, dzie�, wype�niony pustymi godzinami, w kt�rych d�u�y�a si� ka�da minuta. Jego godziny by�y zawsze za kr�tkie, nigdy nie by� w stanie niczego zaplanowa�, bo wskaz�wki zegarka p�dzi�y jak szalone li ani si� m�g� obejrze�, jak czas ju� si� ko�czy�, a on by� na przyk�ad w po�owie refeiatu. Te referaty na k�ko polonistyczne sta�y si� w�a�-
' nie ko�ci� niezgody pomi�dzy nim i Ank�, bo ilekro� ona mia�a jak�� propozycj�, chcia�a i�� do kina czy na spacer, on by� w�a�nie zaj�ty pisaniem
referatu.
� Anka, ja naprawd� nie mog�. Zrozum. Musz� napisa� ten referat. Jak jutro b�d� wygl�da�! � m�wi� z rozpacz�.
� Mo�esz to zrobi� po kinie � odpowiada�a, na wszelki wypadek robi�c t� swoj� min� �bezradnej i zagubionej", na kt�r� tyle razy dawa� si� nabiera�. Mi�k�, rezygnowa� ze swoich plan�w i pozwala� zaci�gn�� si� w ka�de miejsce, nawet do Iwony, kt�rej szczerze nie cierpia�.
� Jak ty mo�esz s�ucha� tego, co ona wygaduje! � dziwi� si�.
� Nie mam wyboru � odpowiada�a Anka � jest moj� jedyn� przyjaci�k�, a poza tym... ona przynajmniej ma dla mnie czas,
I to by� tak�e argument przeciwko niemu, Ale nie zawsze tak by�o, nie zawsze Anka by�a taka niesprawiedliwa, zapatrzona w siebie. Bywa�y chwile, kiedy na powr�t stawa�a si� t� dziewczyn�, kt�r� pozna� zesz�ego lata na Mazurach...
...od rana nie dopisywa�o im szcz�cie, najpierw zgubi�a si� Jolka ii musieli jej z Tadkiem szuka� po ca�ym miasteczku, a potem nie mogli ruszy� dalej. Siedzieli na plecakach za rogatkami, s�o�ce pra�y�o, a �aden z zatrzymywanych samochod�w nawet nie zwolni�.
� 'Kiep�ciuchno � powiedzia� Tadek � mo�e zmienimy tras�?
� Nie ma mowy � zaprotestowa�a Jolka. � Mia�o by� Ruciane, to b�dzie. Musimy sztywno trzyma� si� planu.
� W�a�nie trzymamy si�, sztywno � odpar� Tadek. � Kr�gos�up mi zesztywnia�, i nie tylko...
� To sobie pospaceruj. My z Markiem czujemy si� w porz�dku. . .
� M�w za siebie � odburkn�� Tadek; wsta� co prawda z plecaka, ale tylko po to, aby po�o�y� si� w trawie.
Jolka spojrza�a czule na Marka:
� G�odny jeste�?
� Mo�e jednak si� zabierzemy � odrzek� z nadziej�.
Wybrali si� na te wakacje z namiotem i plecakami we tr�jk�, to naczy on, Jolka i Tadek. M�wi�o si� o autostopie, ale przewa�nie by�y postoje, takie wyczekiwanie za rogatkami miast i miasteczek al-
19
bo piesze w�dr�wki. W ostateczno�ci kupowali bilety w kasie i dalej jechali autobusem. Ale nie
0 to przecie� chodzi�o... Nie wiadomo dlaczego w tym roku kierowcy bardzo niech�tnie si� zatrzymywali, nawet ci z ci�ar�wek. By� mo�e moda na zabieranie autostopowicz�w przemin�a.
1 nikogo, no, prawie nikogo, bo czasami jednak kt�ry� z kierowc�w przystawa�, nie interesowa�o ju� zdobycie kuponu. Atrakcyjniejszy by� toto-lo-tek, kt�ry jako� si� nie zestarza�.
Tadek narzeka�, a Jolka by�a zachwycona, jak zawsze. Wszystko j� cieszy�o, to, �e pada deszcz albo to, �e �wieci s�o�ce. �y�a bardzo blisko natury, dostrzegaj�c wok� siebie tyle szczeg��w.
� Popatrz � m�wi�a pokazuj�c mu co� bardzo mikroskopijnego w trawie.
� Nic nie widz�.
� No jak to, przecie� to orchidea. Tylko malutka.
� W�a�nie, jest ca�kiem niewidoczna.
� Ja widz�.
Jolka reagowa�a spontanicznie, p�aka�a z byle powodu, ale jej �zy szybko wysycha�y, jak u dziecka. Marka zdumiewa�a zawsze ta zmienno��, nie. m�g� nad��y� za jej nastrojami, nie m�wi�c ju� o s�owach. Jolka �uwielbia�a m�wi�", usta jej si� nie zamyka�y. Czasami czu� si� tym bardzo zm�czony, przestawa� s�ucha�, nigdy si� jednak nie obra�a�a, kiedy przy�apany nie wiedzia�, o czym m�wi. Poza tym podziwia� j�, to jak z u-�miechem znosi swoje nie�atwe przecie� �ycie, jak umie pogodzi� wszystkie pozornie nie do pogodzenia obowi�zki: zaj�cia przed po�udniem w szkole,
I
potem w szkole muzycznej po po�udniu, przed kt�rymi musia�a jeszcze odebra� z przedszkola m�odszego brata, je�li matka pracowa�a na drug� zmian�. Rodzice jej byli rozwiedzeni, Jolka wi�c musia�a pomaga� matce, wyr�cza�a j� w robieniu zakup�w, w opiece nad kilkuletnim bratem. To Jolka w�a�ciwie wychowywa�a ch�opca, bo matka po powrocie z fabryki by�a zwykle bardzo zm�czona. Marek dziwi� si� nawet, �e dziewczynie starcza energii na ci�gni�cie szko�y muzycznej. Nie mia�a zamiaru po�wi�ci� si� muzyce, po maturze chcia�a zdawa� na biologi�, po co wi�c ca�y ten dodatkowy wysi�ek.
� Nic nie rozumiesz � odpowiada�a, gdy pyta� o to � muzyka... co ja bym bez niej zrobi�a. Kiedy siadam do fortepianu, wszystko przestaje si� liczy�...
� S�uchajcie, mo�e wrzucimy co� na ruszta � powiedzia� Tadek. � Po�udnie blisko.
Jolka spojrza�a pytaj�co na Marka, ale on nagle si� rozz�o�ci�:
� W tcn spos�b to do wieczora si� st�d_ nie wydostaniemy. Co wy sobie maj�wk� urz�dzacie?
-.� A masz jaki� lepszy pomys�? � Tadek podni�s� si� z ziemi otrzepuj�c ubranie.
� Trzeba czeka�.
� Chyba na Godota � u�miechn�� si� krzywo Tadek. � Raczej trzeba wypr�bowa� stary spos�b,
�- To znaczy?
� Wys�a� Kurczaka na wabia, a my b�dziemy czatowa�, o tam, za tym krzakiem � wskaza� r�k� jaki� bli�ej nie znany Markowi krzew; rozro�ni�ty, usypany drobnymi, ��tymi kwiatami, kt�re
21
silnie pachnia�y, a� tutaj czu� 03^0 ich s�odkawo--md�� wo�.
Tadkowi chodzi�o o Jolk�, bo tak j� nazywali z powodu niskiego wzrostu i jasnych, kr�tko �ci�tych w�os�w, kt�re przypomina�y, pi�rka.
Pocz�tkowo Marek nie chcia� si� zgodzi�, ale oboje z Jolk� zacz�li mu t�umaczy�, �e to w tej sytuacji naprawd� jedyne wyj�cie. Pozostawili j� wi�c na szosie, a sami wynie�li si� za ten krzak, gdzie nareszcie by� cie� i powiew wiatru nie wydawa� si� ju� taki gorzcy, ch�odzi� nawet.
Marek po�o�y� si� zak�adaj�c r�ce pod g�ow�. Przed oczami mia� teraz czyste, oddalone niebo, na kt�rym w pewnej chwili pojawi� si� ma�y b�yszcz�cy punkcik. Ostro przecina� b��kit, pozostawiaj�c za sob� bia�� kresk�. Puch�a i rozrasta�a si� w oczach...
� Ju� go ma � us�ysza� podniecony g�os Tadka.
� Kogo? � nie zrozumia�.
� No tego, w czerwonym fiacie.
Teraz dopiero u�wiadomi� sobie, �e le�y w trawie pod krzakiem, a Jolka zatrzymuje na szosie
samochody.
Tymczasem Tadek zerwa� si� i chwyciwszy sw�j plecak zacz�� biec w stron� szosy. By� ju� na wysoko�ci rowu kiedy czerwony fiat ostro ruszy� z miejsca pozostawiaj�c za sob� niebieskaw� smug� spalin. Tadek przystan�� patrz�c za samochodem, nie mia� przy tym najm�drzejszej miny.
� Widzia�e�? � spyta�, kiedy Marek si� z nim
zr�wna�. . � Co niby � wzruszy� ramionami.
� Odjecha�.
� To by�o do przewidzenia. � Marek prze�ywa� co� na kszta�t satysfakcji, bo od pocz�tku by� przeciwny temu ich sposobowi na podr�owanie. -� A gdzie Kurczak?-
Tadek spojrza� na niego, wyra�nie zdziwiony.
� Schowa�a si� pewnie. To wasz nast�pny numer, wasze salto mortale -� ci�gn�� dalej, gdy tamten si� nie odezwa�.
� Zgadza si� � przytakn�� g�ow� Tadek � tylko �e ona jest tam, w samochodzie... \
Marka ogarn�o uczucie niepokoju o Jolk�, pomieszane z rozdra�nieniem, �e wszystko im si� dzisiaj komplikuje, a do wieczora by�o jeszcze daleko.
� To s� wasze genialne pomys�y � wycedzi� przez z�by.
� Przynajmniej je mamy.
� W�a�nie widz�.
� Ty tylko umiesz krytykowa� � wybuchn�� Tadek, te� wyra�nie zaniepokojony tym uprowadzeniem Jolki. � Rusz mak�wk� chocia� raz.
� Co mo�emy zrobi�? Goni� faceta na piechot� czy zawiadomi� milicj�? Raczej to pierwsze, bierz plecak i idziemy...
� Ale co z Kurczakiem?
� Pewnie gdzie� ju� tam na nas czeka...
I nie pomyli� si�, po kilkunastu minutach szybkiego marszu zamajaczy�a im w oddali samotna sylwetka. W miar� jak si� do niej przybli�ali, mo- ' gli ju� rozpozna� znajome szczeg�y: czerwon� bluzk� Joli i zielony plecak, na kt�rym siedzia�a w cieniu, pod drzewem...
23
Skr�ci�a w prawo, gdzie za zakr�tem w pobli�u przerzuconego przez strumyk mostku sta�a ich �awka, ale z niezadowoleniem stwierdzi�a, ze jest zaj�ta. Siedzia�y na niej jakie� dwie dziewczyny. Nie mia�a wyboru, musia�a usi��� na �awce po "przeciwnej stronie alei. Tamte o czym� rozmawia�y, �miej�c si� i �ywo gestykuluj�c, co bardzo An-k� irytowa�o, potem jednak, pogr��ona we w�asnych my�lach, zapomnia�a niemal o ich obecno�ci. ...nie sprawdzi�a si� jej przepowiednia, pod wiecz�r niebo zachmurzy�o si� i pierwsze grube krople zadudni�y o ziemi�, a potem lun�� g�sty, przes�aniaj�cy szyby deszcz.
� �wi�ci niebiescy � rzek�a ze strachem lesni-czyna � chmura si� oberwa�a czy co...
� Niech pada jak najwi�cej � odpar� le�niczy � uprawy mi posch�y.
�- Ty to tylko za tym swojm lasem, a ko�o domu to o nic nie zadbasz, dach w oborze dziurawy...
Siedzieli w kuchni: ojciec, le�niczy i Anka przy stole, a le�niczyna na �awie obok p�yty, pod kt�r� buzowa� ogie�. Anka lubi�a tutaj przesiadywa�, i nie tylko ona, wszyscy zbierali si� w kuchni, bo by�o najprzytulniej, no i wystarcza�a jedna lampa naftowa. Nie marnowa�o si� nafty, po kt�r� trzeba by�o je�dzi� szmat drogi, bo do sp�dzielni w Kocz-ku nie dowozili, we wsi by�a elektryczno��. Teraz ju� i w le�nicz�wce za�o�yli �wiat�o, co Anka przyj�a z �alem; taki inny zrobi� si� dom o�wietlony �ar�wkami. Brakowa�o jej naftowej lampy, mimo �e by�o z ni� tyle k�opotu: nafta si� rozlewa�a albo znowu �le przyci�ty knot kopci�, pozosta-
24
wiaj�c ' czarci� sadz� na szkle. Ale ten nastr�j, jaki tworzy�o �wiat�o naftowej lampy, by� niepowtarzalny i tego w�a�nie �a�owa�a, tak samo jak �urawia przy studni pana Podeszwy.
W pewnej chwili rozleg�o si� pukanie do drzwi i wesz�o trzech ch�opc�w w brezentowych kurtkach; tak Anka pocz�tkowo my�la�a, bo mieli g��boko nasuni�te kaptury. Nie by�o wida�, �e jest z nimi dziewczyna.
� �wi�ci niebiescy � za�ama�a r�ce le�niczo-wa � to� zdejmijcie kurtki, bo zaraz b�dzie potop.
Tamci pos�usznie wycofali �i� do sieni, a potem pojawili si� ju� bez plecak�w i bez tych ociekaj�cych wod� okry�.
� Nie zd��yli�my rozbi� namiotu � powiedzia�a dziewczyna.
� W namiocie toby�cie mogli karasie �apa� w t� ulew� � odrzek�a �ona le�niczego.
� To mo�na b�dzie si� ogrza�?
�, A grzejcie si� do woli, kuchnia du�a, pomie�cimy isi�.
Wszyscy troje usiedli w kucki przy ogniu, kt�ry strzela� iskrami z otwartych drzwiczek. Nikt nic nie m�wi�. Pierwszy odezwa� si� ojciec Anki:
� Pa�stwo z daleka?
Wtedy Marek spojrza� w ich stron�, zobaczy�a jego twarz: ciemne, zro�ni�te brwi, pod kt�rymi g��boko kry�y si� oczy o skupionym spojrzeniu, prosty nos, troch� zatart� lini� ust. Podoba�a jej si� ta twarz, wydawa�a si� inteligentna.
� Z Warszawy � odpar�. � A dzisiaj z Mr�gowa, jak na z�o�� nic nie jecha�o.
25
� Jecha�o, jecha�o, ale nie chcia�o nas zabra� � wtr�ci�a dziewczyna.
� W�a�nie � ch�opak u�miechn�� si�.
I znowu zapanowa�a cisza, s�ycha� by�o tylko trzaskanie ognia.
� A mo�e g�odni � spyta�a le�niczowa. � Co� si� tam zawsze w spi�arni znajdzie...
� Dzi�kujemy bardzo � odpar�a dziewczyna. � Mamy puszki, uda�o nam si� kupi� wo�owin� w sosie. Chcieliby�my tylko podgrza�, mo�na?
� A mo�na, mo�na � odrzek�a �ona le�niczego �yczliwie.
Dziewczyna wysz�a do sieni i przynios�a stamt�d puszki. Poda�a je jasnow�osemu ch�opcu, prosz�c, aby otworzy�. Anka, pomy�la�a, �e to musi by� jej ch�opak i odczu�a co� na kszta�t zawodu. Wola�aby,' �eby okaza� si� nim ten ni�szy, o puco�owatej twarzy, kt�rej nie ratowa�y nawet w�sy.
Ta dziewczyna krz�ta�a si� przy kuchni, jakby by�a u siebie. Nuci�a nawet, i wszystko to za widoczn� aprobat� gospodyni.
� I chce si� wam tak w��czy� po drogach, w ten deszcz � spyta�a, podk�adaj�c drzewa pod p�yt�.
� Fajnie jest, co tam � odpar�a ze �miechem dziewczyna.
Ch�opcy siedzieli w kucki, przy ogniu. Wygl�dali zabawnie: boso, z podwini�tymi nogawkami spodni. Arika z trudem opanowywa�a u�miech. Na pewno zauwa�yliby, �e si� u�miecha i spojrzeliby w jej kierunku, a tego nie chcia�a, obawia�a si� nawet. Siedzia�a wi�c sztywno wypros-
26
towana ze wzrokiem wbitym w blat sto�u, tylko od czasu do czasu zerkaj�c tam, pod piec. Poza tym ca�y czas robi�a por�wnania i zawsze wypada�y na jej niekorzy��. Tamci byli jej r�wie�nikami, a przecie� r�nili si� tak bardzo, �e r�wnie , dobrze mogliby by� przybyszami z innej planety. Ance tak samo trudno by�oby si� z nimi porozumie�...
�� Mo�ecie si� tu rz�dzi� � powiedzia�a �e�ni-czyna wybieraj�c si� spa�. � A przenocujcie na sianie, nic po namiocie w tak� ulew�.
� Bardzo dzi�kujemy � po raz pierwszy odezwa� si� ten drugi ch�opak, kt�rego Anka nazwa�a w my�lach �puco�owatym".
Dziewczyna tylko si� u�miechn�a, odsuwaj�c jednym ruchem grzywk� z czo�a. �ona le�niczego odpowiedzia�a na ten u�miech d.Anka poczu�a co� jak zazdro��: tamta wtargn�a tutaj, w jednej chwili usuwaj�c j� w cie�.
Ojciec rozmawia� z le�niczym, a oni usiedli na �awie pod piecem, jedz�c z mena�ek swoj� wo�owin� w sosie, a� tutaj dociera� ostry zapach przypraw i Ance zrobi�o si� od tego jako� md�o. Na szcz�cie knot w lampie by� przykr�cony (powr�ci�a do �ask, gdy podczas burzy zgas�o �wiat�o) i Anka siedzia�a w cieniu. Mama wypatrzy�aby t� zmian� na jej twarzy, ale ojciec niczego nie zauwa�y�, zaj�ty rozmow�. Dopiero gdy le�niczy wyszed� zajrze� do obory, czy tam nie za bardzo przecieka, bo par� dni Wcze�niej wiatr str�ci� kilka dach�wek i zrobi�a si� dziura w dachu, ojciec przypomnia� sobie o niej:
� Nie jeste� zm�czona?
I
Spojrzenia pow�drowa�y w jej stron�, te spod pieca naturalnie, wi�c si� zaczerwieni�a, na szcz�cie ukry�a to naftowa lampa, jak zawsze niezawodna.
� Nie... tak sobie... � zaj�kn�a si�.
� To mo�e zagraliby�my w brid�a? �"zaproponowa� ojciec. � Gracie pa�stwo?
� Ma si� rozumie� � odpar� ten �gorszy" ch�opak. � Ale brakuje czwartego. Mo�e le�niczy?
� Nie, on nie, ale moja c�rka...
Nareszcie, zza zakr�tu wy�oni� si� tramwaj, tak oczekiwana przez niego pi�tnastka. Wskoczy� do pierwszego wagonu, aby by� bli�ej przej�cia dla pieszych, tu� przed przystankiem.. Denerwowa� si�, bo motorniczy nie wiadomo dlaczego nie wykorzysta� zmiany �wiate� na zielone, pierwsze ruszy�y samochody i teraz jecha�y i jecha�y bez ko�ca, a szyny w jednym miejscu krzy�owa�y si� z jezdni�. Kiedy mo�na by�o jecha�, �wiat�a znowu si� zmieni�y, i nale�a�o przepu�ci� pieszych. Marek ba� si� spojrze� na zegarek, by� z�y na siebie, �e wymy�li� to ich pierwsze wiosenne spotkanie w parku. Mogli si� przecie� um�wi� gdzie� bli�ej i wtedy nie by�oby tych wszystkich k�opot�w. Z Kurczakiem te� si� kiedy� umawia� w parku, ale to by�o zupe�nie co innego. Jolka by�a taka ufna i taka cierpliwa. Potrafi�a znie�� wszystko': jego z�e humory, ci�g�e sp�nienia, brak czasu, wreszcie d�ugie zamy�lenia, kiedy to zapomina� prawie o jej obecno�ci. Gdyby nie jej
28
wyrozumia�o��, ju� dawno przestaliby pewnie ze sob� chodzi�, a tak ci�gn�o si� to przez kilka lat. I by�oby tak pewnie dalej, gdyby Marek nie spotka� Anki...
...pocz�tkowo nie zwr�ci� na ni� uwagi w tej le�nicz�wce. By� zaaferowany ostatnimi prze�yciami, d�ug� w�dr�wk� w deszczu, a potem przyrz�dzaniem kolacji. Dopiero p�niej j� zauwa�y�. Siedzia�a przy stole z twarz� w cieniu, wi�c nie wiedzia�, jak wygl�da. Podoba� mu si� kolor jej w�os�w, taki lekko rudawy, mieni�cy si� w �wie-. tle naftowej laimipy. Zauwa�y� te� jej r�ce, d�ugie i w�skie. Trzyma�a je na blacie sto�u, by�y wi�c o�wietlone. Potem, kiedy usiedli przy stole, z cienia wy�oni�a si� jej twarz.. Uderzy� go surowy wyraz oczu, jakby dziewczyna mia�a za z�e, �e si�' jej przygl�da, �e j� ocenia. Zrobi�o mu si� jako� g�upio, po raz pierwszy mia� wra�enie, �e kto� czyta w jego my�lach. I ju� si� nie zastanawia�, jaka ona jest. �adna czy brzydka. Ba� si� na ni� spojrze�, aby to uczucie porozumienia wbrew jego woli nie powr�ci�o.
Dziewczyna �wietnie gra�a w brid�a i by�a milcz�ca. Ju� to samo, �e umia�a milcze�, by�o czym� wyj�tkowym. Pocz�tkowo s�dzi�, �e jest onie�mielona i "�e jej to z czasem przejdzie, ale nie, do ko�ca by�a taka. Odzywa�a si� kr�tko, zwi�le. By� to pewnego rodzaju fenomen, nigdy si� z czym� takim do tej pory nie spotka�. Dziewczynom usta zwykle si� nie zamyka�y i to nie tylko jego r�wie�nicom, ale nawet tym starszym, doros�ym ju�, jak jego siostrze i wszystkim jej przyjaci�kom.
Ojciec dziewczyny, przeciwnie, by� bardzo rozmowny. Opowiada� r�ne anegdoty, takie do �miechu, ale ona ani razu si� nie roze�mia�a, nie u�miechn�a si� nawet. Mo�e zna�a je ju� na pami��, chocia� facet nie wygl�da� na takiego, co si� powtarza. Zrobi� na Marku dobre wra�enie, a raz powiedzia� nawet:
� Uwaga na moj� c�rk�, nie nale�y jej lekcewa�y�...
Chodzi�o oczywi�cie o gr� w brid�a i tak powinni to zrozumie�, ale Marek pomy�la�, �e chyba rzeczywi�cie nie nale�y jej lekcewa�y�...
Kiedy le�a� ju� na sianie pr�bowa� odtworzy� w pami�ci jej twarz, ale nic z tego nie wychodzi�o. Nie potrafi� przypomnie� sobie ani koloru jej oczu, ani te� kszta�tu nosa i ust. Dalej nie wiedzia�, czy by�a �adna czy brzydka, ale jedno wiedzia� na pewno: �e mu si� podoba�a. Jedyne, co mu pozosta�o, to nastr�j wok� jej osoby, r�wnie ulotny i trudny do odtworzenia jak rysy twarzy, ale to w�a�nie kaza�o mu ci�gle powraca� do tych godzin sp�dzonych w jej pobli�u, w kuchni, w le�nicz�wce...
Dziewczyny wybuchn�y gwa�townym �miechem i Anka ockn�a si� z zamy�lenia. Mimowolnie zacz�a si� przys�uchiwa� ich rozmowie o wakacjach, chocia� by� dopiero kwiecie�.
� M�wi� ci, te narty wodne to jesit co�. Zakochana jestem � papla�a jedna z nich. � Przedtem to si� nudzi�am nad morzem, tylko piach i woda...
� Ty to jeste� odwa�na, ja bym si� ba�a...
� Te� si� ba�am z pocz�tku, ale Wiechu mnie nam�wi�. Najpierw to z nim je�dzi�am, a teraz to ju� sama, bez niczego. Dla mnie to jest sport!
� Coca-oola to jest to! � odpowiedzia�a druga, troch� bez sensu, i obie znowu zanios�y si� �miechem.
By�y na pewno g�upie te dziewczyny, ale ��czy�o je takie samo porozumienie, jak tamtych troje, kiedy pojawili si� w le�nicz�wce. Oni wspaniale do siebie pasowali. Anka by�a kim� zupe�nie innym. Nawet nie przez swoj� chorob�, po prostu nie umia�a ani tak rozmawia� jak oni, ani �mia� si� z byle czego. Ocenia�a ich surowo, udaj�c przed sob�, �e to ona z nich rezygnuje, a nie odwrotnie.
D�ugo le�a�a tamtej nocy w pokoiku na g�rce, w le�nicz�wce, nie mog�c zasn��. Okno wyra�nie zaczyna�o ja�nie� na tle czerni �cian, a ona odtwarza�a w pami�ci ca�y wiecz�r. A w�a�ciwie nie ca�y wiecz�r tylko to, co si� dzia�o, odk�d tamci weszli do kuchni. Wi�c zapukali, a potem stan�li w drzwiach tacy przemokni�ci...
�� Bardzo mili, prawda � dobieg� j� z cie-' mno�ci g�os ojca.
� Czy ja wiem � odpar�a, zaskoczona, �e ojciec odgad�, i� nie �pi.
� Nie b�d� dla nich za surowa.
� Nic o nich nie wiem. i... nie chc� wiedzie�.
� Ale dlaczego?
� Bo s� inni. Nie umia�abym z nimi rozmawia�.
^� Jak zawsze przesadzasz � odpar� ojciec
iiiHitili - &&m iilfel ' iHti
ziewaj�c. � Lepiej wy�pij si�, a rano na wszystko spojrzysz inaczej.
� To znaczy na co?
� Na naszych wieczornych go�ci...
Anka nic ju� nie odpowiedzia�a. Po jakim� czasie ojciec spyta� j�, czy �pi. Nie odezwa�a si�. Nie spa�a i on o tym wiedzia�, ale nie pyta� wi�cej. By�a mu za to jako� wdzi�czna.
Wizyta tej tr�jki odebra�a jej ca�y spok�j, po raz pierwszy �le si� czu�a w swoim ukochanym pokoiku na g�rce, z widokiem na jezioro.
S�ysza�a g�osy tamtych na podw�rzu, �miech dziewczyny, a patem ich wspinaczk� po drabinie...
Mimo �e Marek by� teraz z Ank�, �e po�egna� si� z tamt� dziewczyn� w�a�nie dla niej, Anka ci�gle jeszcze by�a zazdrosna. Bo w tym wyborze Marka kry�o si� co� niepokoj�cego. Dlaczego opu�ci� dziewczyn�, kt�ra mia�a to wszystko, i czego jej brakowa�o: swobod�, wdzi�k. Anka ze swoim warkoczem wygl�da�a poza tym staro�wiecko, podczas gdy tamta z zabawn� buzi�, z zadartym noiskiem i kr�tko ostrzy�onymi jasnymi w�osami od razu zdobywa�a sympati�. Nawet le�niczowa to potwierdzi�a. W kilka dni po ich odej�ciu z le�nicz�wki powiedzia�a nieoczekiwanie: �C� to za mi�e i �adne dziecko". Anka nawet nie musia�a pyta�, o kim �ona le�niczego m�wi. Wiedzia�a. Wiedzia�a nawet wi�cej, to nie by�a tylko kwestia wygl�du. Kiedy t;amci troje weszli do kuchni tacy ociekaj�cy wod�, kiedy suszyli si� przy ogniu, �miej�c si� i opowiadaj�c o swojej przygodzie, mia�a wra�enie, �e m�wi�
32
innym j�zykiem. Gdyby j� z�apa�a taka ulewa, nie potrafi�aby si� zdoby� na u�miech, by�aby przera�ona i nieszcz�liwa...
I nagle zda�a sobie spraw�, �e to najgorsze jest jeszcze pnzed ni�: wakacje. Co b�dzie z wakacjami! Dopiero te dwa letnie miesi�ce u�wiadomi� Markowi, jak� naprawd� Anka jest kalek�. Do tej pory uda�o jej si� ukry� przed nim jako� swoj� chorob�. Wiedzia� o niej, ale nigdy ich jeszcze nie dzieli�a. Nie rzuca�a si� tak bardzo w oczy. Ale podczas wakacji...
W pop�ochu wsta�a z �awki ruszaj�c alej�, chcia�a znale�� si� mo�liwie najdalej od tych chichocz�cych dziewczyn, kt�re mia�y nad ni� tak� przewag�.
Tramwaj zatrzyma� si� na przystanku i Marek wysiad�, ruszaj�c szybkim krokiem w stron� parku, od kt�rego dzieli�a go ulica, a potem skrzy�owanie i �wiat�a. Nigdy jeszcze dotarcie tutaj nie sprawia�o mu tyle k�opotu. Chocia� jesieni�, kiedy to po raz ostatni um�wi� si� z Jol�, te� by� taki pe�en emocji. Ju� z daleka zobaczy� jej kraciast� kurtk�...
� Wi�c to przez ni� � powiedzia�a z �alem, � Od razu mi si� nie podoba�a. Taka zimna...
� To pierwsze wra�enie, w rzeczywisto�ci jest... , � v
Urwa�, bo Jola patrzy�a mu w oczy z takim napi�cj^i&j.Jakby oti tego, co teraz powie, wszy-^M �e�. A to nie mog�o mie� przecie� �ad|n�go fflnacB^nia, niczego ju� mi�dzy nimi nie
3 �
33
mog�o naprawi�. Marek by� teraz z Ank�. Chocia� tak trudno by�o mu si� z ni� porozumie�, nie czu� si� zniech�cony, co mu si� cz�sto zdarza�o przy Joli. Anka fascynowa�a go. Poci�ga�a go nie tylko jej trudna do zapami�tania twarz, ale tak�e jej umys�. Cz�sto mia� wra�enie, �e ona widzi pewne rzeczy g��biej, �e jest m�drzejsza od niego, posiada wi�ksz� wiedz�. Troch� go to nawet dra�ni�o, ura�a�o jego pr�no��, ale z drugiej strony sprawia�o, �e nigdy si� przy niej nie nudzi�.
Wtedy od razu ruszyli z Jol� w stron� bramy, wychodz�c na ulic�, jakby oboje zdawali sobie spraw�, �e po takiej rozmowie nie powinni przebywa� d�u�ej w parku, gdzie tak cz�sto spotykali si� w innej sytuacji. Kiedy� byli par�, teraz mia�o to by� ich ostatnie spotkanie. Marek zaproponowa� Jolce przyja��, ona jednak przecz�co pokr�ci�a g�ow�:
� Nie � powiedzia�a � to "niemo�liwe. Przynajmniej dla mnie.
Przy bramie zatrzyma�a si� i rzek�a:
� To ju� id�. I nie odprowadzaj mnie.
� Ale...
� Lepiej p�d� do swojej dziewczyny. Przecie� widz�, �e ci si� ziemia pali pod nogami.
Musia�o j� wiele kosztowa�, �eby si� nie rozp�aka�. Marek zna� j� przecie� i t� �atwo��, z jak� przychodzi�y jej �zy. By�a naprawd� �wietn� dziewczyn�, jednak�e musia� jej to wszystko powiedzie�, bo liczy�a si� tylko Amka. Ona by�a najwa�niejsza.
�� Wiesz, ona jest chora na serce �- zacz��.
34
� I dlatego chcesz z ni� by�, z lito�ci? � spyta�a oschle Jola.
� No nie... �
� Wi�c p�d� do niej!
Odwr�ci�a si� podnosz�c ko�nierz kurtki. A potem, w biegu prawie, wsiad�a do ruszaj�cego z przystanku autobusu. Nie obejrza�a si� ani razu.
Marek przypomnia� sobie Jol� z lata, tak� opalon�, w bia�ej koszulce polo i w d�insach. Siedzia�a w rowie poprawiaj�c opatrunek na skaleczonej nodze. W pewnej chwili spojrza�a na niego
i mia�a takie jasne, weso�e oczy...
Sz�a pod g�r�, w stron� �z�ej �awki", opanowana nag�ym �alem do Manka, �e nie pozostawi� jej w spokoju, �e zjawi� si� w warszawskim mieszkaniu, wpl�tuj�c w spraw�, jakiej nie mog�a ud�wign��.
Wtedy, po powrocie z wakacji, by�a sama w domu. Czyta�a ksi��k�, kiedy zadzwoni� telefon. Od�o�y�a j� z prawdziwym �alem. Nie by�a wcale ciekawa, kto dzwoni. Wiadomo. A us�ysza�a ca�kiem obcy g�os:
� Anka?
� Tak � odpar�a zdziwiona � Anna Rudzie-jewska. "
� Cze��. Tu Marek.
� Kto?
� No... znajomy z deszczowych Mazur.
� Aha, poznaj� � odpar�a niepewnie.
� To fajnie. S�uchaj, chcemy wpa�� do ciebie
35
z koleg� Tadkiem � powiedzia� �artobliwie. �
Mogiemy?
� Ale... jestem troch� zaj�ta... Ogarn�a j� panika. Wtedy w le�nicz�wce wymienili co prawda swoje adresy i telefony, ale nigdy by nie przypuszcza�a, �e oni si� odezw�. Teraz nie mog�a dopu�ci�, aby tu weszli. Szczeg�lnie Marek... Potrzebowa�a przecie� dw�ch tygodni, �eby z powrotem polubi� pokoik na g�rce i umie� si� cieszy� swoj� samotno�ci�, na kt�r� skazywa�a j� choroba i troch� ona sama. Stroni�a od r�wie�nik�w i od ludzi, w og�le.
� Nie odgrywaj wa�niaczki, Anka � powiedzia� ch�opak. � W dodatku znowu leje. Jeste�my przemokni�ci. Chyba nie ska�esz nas na zapalenie p�uc. By�oby to morderstwo z premedytacj�.
� No dobrze... To czekam � odpar�a po chwili wahania. By�a przy tym �miertelnie powa�na, chocia� on nie m�wi� przecie� serio.
A potem Marek przychodzi� ju� sam. Przesiadywa� w jej pokoju d�ugie godziny i jego obecno�� z ka�dym dniem stawa�a si� wa�niejsza. A� kt�rego� dnia uj�� jej twarz w obie d�onie i poca�owa�. A w�a�ciwie na kr�tk� chwil� dotkn�� sp�kanymi suchymi wargami jej ust. Takie ciep�o przenikn�o j� od tego dotyku. Pomy�la�a, �e to ju� zawsze b�dzie jej ciep�e wspomnienie...
'9,
Wystarczy�o kilka minut szybkiego marszu, aby pojawi� si� ucisk w okolicy mostka, a potem oddech sta� si� p�ytki, jakby napotyka� w krtani
36
szczelny korek. Powietrze nie dochodzi�o do p�uc. Rozejrza�a si� doko�a, ale by�o pusto. Tylko ptaki �piewa�y. Mia�y radosne, wiosenne g�oisy. To jedno jeszcze zapami�ta�a, a potem obraz powoli zacz�� si� �ciemnia�, jakby w �rodku dnia nasta� zmierzch.
Wiedzia�a, �e nie wolno jej si� podda�, zrezygnowa� z oporu, gdy� inaczej stanie si� co� nieodwracalnego1. By�a sama i nie mog�a liczy� na nikogo pr�cz siebie. Musia�a uczyni� ten wysi�ek, si�gn�� do torebki po pastylk� i w�o�y� j� pod j�zyk. Koniecznie musia�a to zrobi�... Si�gn�� po pastylk�... Wydawa�o si� to takie niemo�liwe, ten jeden ruch w stron� przewieszonej przez rami� torby, gdzie w przegr�dce by�o pude�ko... Wreszcie, z najwi�kszym trudem dokona�a tego: otworzy�a torb�, wyj�a z niej pude�ko, a potem pastylk�, wsuwaj�c j� pod j�zyk. Ale w chwil� p�niej pude�ko wypad�o jej z r�ki, a proszki si� rozsypa�y. Nie mia�a odwagi schyli� si� po nie.
Wtedy, nie wiadomo sk�d, zjawi� si� malutki staruszek z siw� kozi� br�dk�, kt�ra czyni�a go jeszcze mniej realnym.
� A to katastrof a � powiedzia�. � Co to, choruje si�? i ' '
Anka milcza�a, przyjrza� si� wi�c jej uwa�nie a potem rzek�:
� Ho, ho!
Nie wiadomo, co to �ho, ho" mia�o znaczy�, mo�e s�u�y�o mu jako okrzyk dla dodania si�, bo naraz przykucn��, w taki spos�b jak to czyni� dzieci, zaczynaj�c zbiera� rozsypane proszki. Zaj�o mu to dos�ownie kilka sekund. Podni�s�
37
I
si� rze�ko, wr�czaj�c Ance pude�ko. Uj�� j� potem pod rami� prowadz�c w stron� �awki. By� od niej ni�szy prawie o g�ow�, wi�c ta jego pomoc tym bardziej wydawa�a *si� czym� niestosownym, wstydliwym nawet.
� Na co to si� choruje? � spyta� ciekawie.
� Na serce � odpar�a staraj�c si� opanowa� dygotanie kolan.
Czu�a si� bardzo jeszcze niepewnie, chocia� wr�ci� jej prawie normalny oddech.
� Na serce, w tym wieku� zdziwi� si� staruszek. � Patrzcie pa�stwo, co to si� wyprawia...
�To musia�o tak wygl�da�" � my�la�a z m�ci-
w� satysfakcj� � �je�eli kto� mia� mi pom�c to w�a�nie taki staruszek, �eby mi by�o jeszcze bardziej przykro, �ebym si� czu�a bardziej niedo��na, bardziej do niczego..."
�� Dzi�kuj� panu � rzek�a, gdy ju� siedzia�a na �awce, czuj�c za plecami jej zbawcze oparcie.
� Nie ma za co � zatrzepota� r�czkami staruszek, ' a potem usiad� obok. Wyj�� z kieszeni gazet�, starannie roz�o�y� j� na kolanach i zabra� si� do czytania.
Anka przyj�a to niemal z przera�eniem. Wiedzia�a, �e nie mo�e pozwoli� sobie na poszukiwanie nowej �awki, nie mo�e nawet przej�� na drug� stron� alei, i dlatego, �e gdyby usiad�a naprzeciwko, staruszek od razu by zrozumia�, �e nie chcia�a siedzie� obok niego, i dlatego te�, �e kolana ci�gle jeszcze mia�a s�abe i nie by�a pewna, czyby si� pod ni� nie ugi�y, gdyby teraz wsta�a. Najgorsze by�o to, �e Marek m�g� nadej�� lada moment.
� Prosz� pana � powiedzia�a z rozpacz� � tutaj przyjdzie m�j ch�opiec, niech mu pan nie m�wi o tym... �e mia�am atak...
� Nie m�wi�, �e mia�a pani atak? � zdziwi� si� staruszek, ale zaraz doda�: � A, jak pani sobie �yczy, mog� i nie m�wi� � potem powr�ci� do czytania. �" O, co to si� wyprawia: �Milionowe straty powoduj� rokrocznie wandale w urz�dzeniach miejskich..."
Anka ju� nie s�ucha�a, wypatruj�c Marka w g��bi alei; wkr�tce zobaczy�a go, jak szed�, a raczej bieg�, w jej stron�. Wtedy postanowi�a wyj�� mu naprzeciw, nie chc�c dopu�ci� do konfrontacji ich obu, to znaczy Marka i tego starego
39
cz�owieka, kt�ry by� na tyle gadatliwy, �e musia�by opowiedzie� o jej zas�abni�ciu. A tego by chyba nie znios�a. Do tej pory stara�a si� zrobi� wszystko, aby jej choroba by�a jak najmniej widoczna. Chcia�a zapobiec sytuacji, w kt�rej Marek sta�by si� jej opiekunem, tak� dochodz�c� piel�gniark� czy co� w tym rodzaju. Mama oczywi�cie nie mia�aby nic przeciw temu, ale ona, Anka, d�ugo by chyba nie wytrzyma�a. Na szcz�cie do tej pory on by� po prostu ch�opakiem, a ona dziewczyn�. Spotykali si�, chodzili razem do kina, na wystawy, i to by�o wszystko. Kiedy szli ulic� obejmowa� j�, ale by�o to naturalne i nie rzuca�o si� w oczy. Kto� obcy, obserwuj�c ich z boku, nigdy by nie zgad�, �e dzieli ich taka przepa��, z czego, na szcz�cie, tylko ona w pe�ni zdawa�a sobie spraw�. I chcia�a, �eby tak by�o jak najd�u�ej, chcia�a odwlec moment, w kt�rym on naocznie si� przekona, jaka jest prawda...
� Ale si� zadysza�em � powiedzia� ca�uj�c j� w policzek. � Dlaczego nie czeka�a� na dole?
� Tak sobie � odpar�a staraj�c si� opanowa� dr�enie kolan. Na wszelki wypadek uj�a go pod r�k�. � No to chod�my...
Ale wtedy us�ysza�a szybkie szuraj�ce kroki za plecami i wiedzia�a, do kogo nale��. Zrobi�o jej si� gor�co ze zdenerwowania.
� Chod�my � powiedzia�a niecierpliwie. By�o ju� jednak za p�no. Staruszek znalaz�
si� obok nich i nie mog�a udawa�, �e widzi go po raz pierwszy w �yciu. A nawet gdyby chcia�a wyprze� si� tej znajomo�ci, nic by to nie da�o, bo on trzyma� w r�ku jej torebk�.
40
� Zapomnia�a panienka na �awce � powiedzia� wr�czaj�c jej zgub�, a potem zaraz zwr�ci� si� do Marka: � Niech pan dba o ni�, kawalerze. Samej niech jej pan nie wypuszcza, bo tu ca�a katastrofa by�a. Proszki si� wysypa�y, musieli�my zbiera�...
� Jakie proszki? � spyta� podejrzliwie Marek.
� Nic takiego � odpar�a. �
� A ja uwa�am inaczej � ci�gn�� staruszek. � A ja uwa�am, �e jak si� nie ma zdrowia, trzeba o nie dba�, bo nikt inny tu nie pomo�e. Tylko sam cz�owiek mo�e sobie pom�c...
� Ale co z tymi proszkami? � przerwa� mu Marek.
� No... wysypa�y si� z pude�eczka, jak panienka zas�ab�a...
Ten przestrach w oczach Marka, kt�ry z uwag� zacz�� si� wpatrywa� w jej twarz, ten przestrach zna�a bardzo dobrze, tyle razy widzia�a go w oczach innych. A teraz on tak patrzy� na ni�, tak w�a�nie jak tego nie chcia�a.
� �le si� czujesz, Aniu? � spyta�. Powiedzia� �Aniu", a nie �Anka", jak zwykle
si� do niej zwraca�. To by�a nast�pna zmiana na gorsze w ich stosunkach.
� Nic mi nie jest � odpar�a ostro. � Chod�my ju�!
Rozdzia� II
Le�a�a w swoim pokoju na tapczanie, przykryta pledem w ��t� i zielon� krat�. By�a spokojna, bardzo jednak os�abiona. Po tej historii w parku czu�a si� jak po ci�kiej chorobie. Mia�a lodowate d�onie i stopy, bez sprzeciwu wi�c pozwoli�a matce przykry� si� kocem. Potulnie przyjmowa�a te� jej s�owa, w kt�rych by�a ta zwyk�a nuta pretensji, z jak� matka si� do niej zwraca�a. W�a�ciwie nigdy nie prowadzi�y normalnych rozm�w, odk�d Anka pami�ta�a, by�y tylko te rozm�wki na temat, co si� powinno, a czego nie. Powinno si� na siebie uwa�a�, a nie powinno si� robi� wszystkiego innego. Mama zadowolona by�a tylko w jednym wypadku: kiedy mog�a po�o�y� Ank� na tapczanie i otuli� j� kocem, niczego jej ju� wtedy nie by�o do szcz�cia potrzeba. Z rozp�du wypowiedzia�a jeszcze kilka uwag o tej �nierozs�dnej wyprawie do parku", ale kiedy Anka rzek�a: � Id� ju�, mamu�ku, spr�buj� zasn�� � mama od razu zwin�a �agle i wycofa�a si� z pokoju. Anka zosta�a sama i chocia� nie chcia�o jej si� spa�, nie chcia�o jej si� te� robi� nic innego, ani
42
czyta�, ani nawet my�le�. W g�owie mia�a pustk�, a w�a�ciwie by�a to taka zupe�na oboj�tno��, wszystkie sprawy, na kt�rych jej zale�a�o, oddali�y si�, jakby nie dotyczy�y jej samej, ale kogo� obcego, o kim wiedzia�a niewiele, a nawet nie wiedzia�a nic. Kim by�a ta dziewczyna le��ca w przytulnie urz�dzonym pokoju, w kt�rym zgromadzonych by�o tyle r�nych rzeczy: fotel na biegunach, przykryty futrem, biurko, lampa stoj�ca, rega�y z ksi��kami za szk�em (szk�a mia�o nie by�, bardzo tego w ka�dym razie nie chcia�a, ale profesor poleci�, aby w jej pokoju nie by�o ksi��ek, bo wch�aniaj� potrzebny Ance tlen). Mama oczywi�cie rzuci�a si� do ogo�acania rega��w, wynosi�a ksi��ki, uk�adaj�c je w przedpokoju na pawlaczu, ale Anka strasznie zacz�a rozpacza�. By�a wtedy jeszcze ma�a, to znaczy na tyle du�a, �e potrafi�a czyta� i zd��y�a si� przyzwyczai� do swoich ksi��ek, od �Kubusia Puchatka" pocz�wszy na �Alicji w krainie czar�w" sko�czywszy. To ojciec wymy�li� szk�o, a wi�c ocali� to jedno, co jeszcze jej pozosta�o. Ojciec zrozumia�, �e ta jej rozpacz nie jest tylko zwyk�ym uporem rozkapryszonego dziecka, ale czym� znacznie g��bszym. To by�o tak jakby nagle utraci�a wypr�bowanych przyjaci�. Od tamtego czasu nic si� te� nie zmieni�o w jej stosunku do ksi��ek, traktowa�a je w taki sam osobisty spos�b jak wtedy. Chodzi�a po ksi�garniach, antykwariatach, je�dzi�a z ojcem w niedziel� na pchli targ, aby sprawdzi�, czy nie znajdzie si� tam co� dla niej. Zawsze potrafi�a wypatrzy� co� ciekawego, na przyk�ad ostatnio kupi�a ca�kiem niedrogo tomik wierszy Ewy
48
Lipskiej. Chocia� cz�� z nich mia�a w innej ksi��ce, by�a zadowolona, bo bardzo ceni�a j� jako poetk�. Lubi�a ten jej trze�wy ton i nigdy by si� nie zgodzi�a z krytykami, kt�rzy zarzucali Lipskiej, �e jej wiersze's� zbyt intelektualne i zimne. Anka nie znosi�a czu�ostkowo�ci � mo�e dlatego, �e od dzieci�stwa mia�a uraz do tych wszystkich zdrobnie� i spieszcze�, z jakimi si� do niej zwraca�y wszystkie przyjaci�ki mamy. Pewnie wyobrazi�y sobie, �e do dziecka, w dodatku chorego, powinno si� m�wi� takim w�