14312
Szczegóły |
Tytuł |
14312 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14312 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14312 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14312 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Czesław Chruszczewski
BAJKOWY DOM
Osoby:
Żona
Mąż
Ten trzeci, czyli Dom
Miejsce akcji: przed Domem, w Domu, przed Domem, w Domu, przed Domem, w
Domu, itd.,
Czas akcji: miało się ku wiośnie.
Żona Prawdziwe cudo. Zawsze marzyłam o takim domku z bajki.
Mąż Domek? Ładny domek. Piętrowy dom z wszelkimi wygodami.
Żona Dom czy domek, nie zamierzam się sprzeczać, jest śliczny, jest słodki. Różowe
ściany, czerwony dach, zielone okiennice z serduszkami, klomby róż pod oknami, nad
balkonem ornament grecki, nie trudno odgadnąć, że to stylizowane fale morskie, ile w tym
szlachetnej wytworności.
Mąż W toalecie niebieskie kafle i dziesiątki guzików, można zdechnąć ze śmiechu. Chcesz
wyszorować zęby, naciskasz guzik i z szafki w ścianie wyjeżdża komplet szczoteczek,
(śmieje się) Wszędzie fotokomórki, zamiast drzwi — kurtyna ciepłego powietrza. Dom,
proszę ciebie, sam się sprząta, ogrzewa, chłodzi. Kosztowało to mnóstwo forsy. Takie
domy, proszę ciebie, są bardzo drogie. Ale nie potrzebujesz opłacać służby.
Żona Na oko wygląda bardzo niewinnie.
Mąż Fasada tradycyjna, wnętrze supernowoczesne. No, chciałaś dom, masz dom. (śmieje
się)
Żona Jest strasznie milutki.
Mąż Gdy wejdziesz do środka, zdębiejesz. Powiadam ci, prawdziwy cyrk.
Żona Nie zapomniałeś o niczym. Firaneczki w oknach są rozkoszne. Dziękuję.
Mąż Nie wygłupiaj się, za co tu dziękować. Ten dom był kompletnie urządzony od strychu
do piwnicy. Firanki też były. Można je zmieniać siedem razy w tygodniu. Wystarczy
nacisnąć guzik, automat zwija firankę w paski i rozwija firankę w kółka. Dobra zabawa.
Żona Wejdziemy?
Mąż Pakuj się do środka, na co czekasz, do licha.
Żona To bardzo przyjemnie stać przed własnym domem. Stoję i myślę: kupiłeś dla swojej
najmilszej bajkowy domek.
Mąż No, wchodź, wchodź. Matyldo.
(świst)
Żona Kochany, gdzie jesteś?
Mąż Diabelstwo wypchnęło mnie na ulicę. Zapomniałem stanąć na elektrycznej
wycieraczce.
Żona Więc stań i wejdź do środka. Nigdy nie wycierasz butów.
Mąż Nigdy!
Żona Boże, jak tu czysto, wszystko dosłownie się świeci.
Mąż Świeci się kuchnia, łazienka, świecą się dwa pokoje gościnne, hali, bawialnia, cały
parter się świeci, aż strach.
Żona A na piętrze?
Mąż Na piętrze świeci się sypialnia, ubieralnia, biblioteka, sztuczny ogród, taras, i hala
maszyn.
Żona Hala maszyn?
Mąż Czy coś takiego. Jeden pokój zajmują maszyny, które wprowadzają w ruch, co
potrzeba. Ten dom jest samowystarczalny. Gotuje, pierze, zamawia sprawunki przez
telefon, chcesz, powiedzmy, na obiad kawałek baraniny, albo coś delikatniejszego, na
przykład: kotlet wieprzowy — wystukujesz na maszynie zamówienie, kartkę wkładasz do
drugiej maszyny i sprawa załatwiona.
Żona Prawdziwa bajka. Kwiaty w wazonach, na podłodze wspaniały dywan.
Mąż Niezły.
Żona Boże, jak tu czysto.
Mąż Powtarzasz się, moja droga, napiłbym się czegoś. Włącz główny agregat (brzęczenie),
dobra, teraz otwórz bufet.
(świst)
Żona Kochany, gdzie jesteś?
Mąż (glos z oddalenia) Za drzwiami, to draństwo wydmuchnęło mnie z hallu.
Żona Dlaczego cię wydmuchnęło?
Mąż A niech to diabli, nie wiem.
Żona Położyłeś nogi na oparciu fotela.
Mąż Zawsze kładę nogi na oparciu.
Żona On widocznie tego nie lubi.
Mąż On, co za on, do diabła?
Żona Nasz dom, mój drogi.
Mąż Otwórz drzwi, dlaczego trzymasz mnie za drzwiami?
Żona To on cię trzyma.
Mąż Naciśnij zielony guzik… (brzęczenie)
Żona Wejdź, kochany, drzwi otwarte.
Mąż Ten dom ma bzika na punkcie czystości, gdybym wiedział…
Żona Gdybyś wiedział?
Mąż Kupiłbym remizę tramwajową.
Żona Mam nadzieję, że z czasem przywykniecie do siebie.
(melodyjka)
Żona Nigdy nie pisałam pamiętników, od rana do wieczora latanina, nie było kiedy. Teraz
mam dużo wolnego czasu, dom pracuje za mnie, spełnia każde moje życzenie. Wreszcie
mogę kontemplować piękno. Tyle tego piękna dookoła, gdzie spojrzeć — piękno, czego
dotknąć — piękne. Lecz o dziwo, ludzie przechodzą obojętnie obok najwspanialszych
cudów natury, nieszczęśliwi patrzą nie widząc; jedzą nie smakując; dotykają nie czując;
oddychają nie żyjąc. Nigdy nie popełnię błędu bezmyślności. Dostrzegam piękno, o,
dobrze je widzę, ilekroć tylko stanę przed lustrem. Jestem piękna. I on jest piękny. Mój
cudowny dom. Dlatego tak dobrze nam ze sobą. Mąż prawie przez cały dzień przebywa
poza domem. Powiada, że praca bardzo go absorbuje. Wraca późnym wieczorem, zjada
byle co i biegnie do łazienki. Cudowny dom sprawił, że mój małżonek pokochał ciepłą i
zimną wodę. Kąpie się jak nigdy dotąd. „Wariatom, powiada, nie można się sprzeciwiać.
Wydmuchnie mnie z łóżka i wylecę w bieliźnie na ulicę”. Zawsze był trywialny. Boleję
nad tym. (melodyjka)
Mąż Wyjeżdżam na tydzień.
Żona Będę okropnie tęsknić.
Mąż Mam znowu na widoku dobry interes.
Żona Interesy, ciągle te interesy.
Mąż Ty i ten dom kosztujecie majątek.
Żona Ale żaden z twoich przyjaciół nie może się poszczycić tak piękną żoną i tak pięknym
domem.
Mąż (śmieje się) A nie może! A niech ich diabli wezmą! Żółkną z zazdrości. Powiadam ci,
zgrzytają zębami. Wita się z tobą taki jeden czy drugi, na gębie uśmiech, że to niby dobrze
życzy, a w kącikach ust piana, gdyby splunął, padłbym trupem od tego jadu. Ja ich znam.
Rękę mu podajesz, a on niby przez pomyłkę całuje jak babę, wolałby ugryźć, ale boi się.
„Słyszałem — mówi — kupił pan wspaniały dom, pogratulować, pogratulować”, a w
ślepiach jego czytam: „Bodajby jasny piorun strzelił w dom szanownego pana, bodajby
pochłonęło go trzęsienie ziemi…”
Żona Przestań.
Mąż (śmiejąc się) Pożartować nie można?
Żona Lepiej nie wywołuj wilka z lasu.
Mąż Nie potrzeba wywoływać. Dookoła pełno wilków.
Żona Przerażasz mnie.
Mąż Ostrzegam. Wiedzą, że handluję diamentami. Na noc zamykaj dom. Dźwignię z
czerwoną rączką trzeba podnieść, o tak, w ciągu kilku sekund na okna i drzwi opadną
stalowe kraty. Prawdziwa forteca.
Żona Mój śliczny domek nazywasz fortecą.
Mąż No więc, niech będzie zamek. Ty królowa, a dom — zamek, (śmieje się) Podaj mi
walizkę. (świst — głos z oddalenia) Diabeł wydmuchnął mnie za drzwi.
Żona Strąciłeś popiół z cygara na dywan.
Mąż (śmiejąc się) A niech go nie znam, to ci pedant. Podaj walizkę przez okno, nie będę
wracał.
Żona Och, jak cudownie. Jesteśmy zupełnie sami. Ja i mój piękny dom. Rano karmię
gołębie w ogrodzie, podlewam kwiaty, po śniadaniu opalam się na tarasie. Obiad, jak
zwykle o czwartej, potem siadam przy moim biureczku i piszę ten pamiętnik. Dwie
godziny. Wieczorem oglądam telewizję lub bawię się z nim. Mój dom mówi. Jego głos
słychać wszędzie. We wszystkich pokojach, w kuchni, w łazience, nawet na strychu, i w
piwnicy założono małe głośniki. O czym mówi? To zależy od guzika. Opowiada bajki albo
czyta gazety. Umie recytować wiersze, zna wiele doskonałych dowcipów, chętnie plotkuje,
cytuje filozofów. Zależnie od nastroju naciskam odpowiedni guziczek i natychmiast słyszę
jego głos:
Głos domu Dzień dobry. „Miłość powinna być pomostem rzuconym między
przeciwieństwami ciała i duszy, człowieka i przyrody, umysłu ludzkiego i pierwiastka
kosmicznego. Życie ludzkie prowadzone wedle rozumu zwykłego należy przeorganizować
wedle rozumu nadzwyczajnego, który powołuje człowieka do całkowitego oddalenia się
»rzeczy kochanej«. Umysł nadzwyczajny wie, iż akt miłości składa się zawsze z dwóch
elementów: z tego, który kocha, 1’amante, i z tego, co się kocha, 1’amato, i że pierwszy z
tych elementów jest tym brakiem, ii manco nobile, który zostaje usunięty przez oddanie się
istoty kochającej całkowicie temu, co kocha”.
Żona Jaki on mądry i jak pięknie mówi o miłości. Mój dom jest wielkim filozofem. Jego
wiedza została zamknięta w kilku blaszanych szafach. Słowa utrwalone na taśmie
magnetofonowej mogę odtwarzać niezliczoną ilość razy. Nacisnęłam guzik: „Rozważania
filozoficzne!” On potrafi również wytwarzać odpowiedni nastrój:
Głos domu
„O, gdybym spłonął i w niebiosów progi
Wzlatując, kory cielesnej wyzbyty,
Syna Alkmeny podzielił zaszczyty,
Co, w ogniu cały, wzniósł się między bogi!
Już duch mój, górnej wypatruje drogi,
W opornym ciele wzdryga się ukryty,
Nim spłonę, iskrą twych oczu przeszyty,
Jak stos ku chwale twej piękności srogiej…
O święty ogniu, nieśmiertelne płomię,
Spraw, abym istnieć przestając widomie
I precz rzuciwszy więzy swego ciała,
Wolny i nagi w tej ofiary dymie
Wzbił się ku niebu i tam wielbił imię
Piękności, z której i twoja powstała.”
Żona „Wolny i nagi”. Mogę słuchać takich wierszy od rana do wieczora. Chwilami wydaje
mi się, że On mnie rozumie. Wczoraj siedziałam w saloniku na podłodze, układając kwiaty
w wazonach. Nagle usłyszałam jego głos:
Głos domu
„W tobie z woli niebios jest mój los ukryty.
Nadziei, szczęścia ty jesteś obrazem,
Kochaj mnie, jeśli łaska, a posiądę razem
Morze, niebo i ziemię, skarby i zaszczyty.”
Żona Bardzo przestraszyłam się. Nad domem przeleciał samolot odrzutowy, straszliwy huk,
uderzenie fali powietrza uruchomiło zapewne mechanizm. Uspokojona bawiłam się
kwiatami. Przed kolacją poprosiłam go o coś wesołego. Opowiedział mi sprośny dowcip.
Chciał opowiedzieć, lecz przerwałam mu w pół zdania. Nastawiony na nauki ścisłe
wygłosił pogadankę o grawitacji ciał. Po kolacji tańczyliśmy. To znaczy, On grał, ja
tańczyłam. Cały dom tańczył. W takt melodii kołysały się żyrandole… Wirowały ściany.
Aha, ściany. Zapomniałam napisać, że ściany zmieniają kolor. Pod wieczór jaśnieją, a po
tym tańcu wyraźnie pokraśniały.
(melodyjka)
Żona Dzisiaj w nocy wyznał mi swoją miłość. Na wszelki wypadek zmierzyłam sobie
temperaturę. Trzydzieści sześć i pięć. A więc to był sen… Nie, nie śniłam. Kocham swój
dom, no ale nie przesadzajmy. Któż by to przypuszczał, miłość z wzajemnością. Dobre
sobie. Kilka minut przed północą skończyłam makijaż, wtedy usłyszałam jego szept:
Szept domu Jesteś piękna… ja jestem piękny. Dobrana z nas para. Kocham cię, Matyldo,
kocham do szaleństwa. Bądź moją.
Żona Oczywisty nonsens. On jest mój, ale ja nie mogę być jego. Czy właściciel może
stanowić własność domu? Plotę głupstwa, lecz moja równowaga została nieco zachwiana.
A co wyzwoliło to nieoczekiwane wyznanie? Samolot odrzutowy, czy wstrząs ziemi?
Muszę przerwać pisanie pamiętnika, ktoś dzwoni.
Mąż (przez drzwi) Otwieraj, Matyldo, otwieraj.
Żona To ty? Wróciłeś szybciej.
Mąż Jutro jadę dalej. Mała zmiana trasy podróży.
(świst)
Żona Jesteś bardzo brudny, a on nie znosi brudu.
Mąż (z oddalenia) Niech go piekło pochłonie, przed chwilą wyszedłem z pociągu.
Żona Umyj ręce pod kranem w ogrodzie, myślę, że cię wpuści do domu.
Mąż Pogadam z naczelnym technikiem na jego temat. Nasz dom powinien przyzwyczaić się
do małej porcji brudu i nie zatruwać innym życia.
(świst)
Żona Doprawdy nie rozumiem. Czy dobrze umyłeś ręce?
Mąż (stojąc za drzwiami) Do stu diabłów, umyłem!
Żona Umyj jeszcze twarz.
Mąż No, mycie w zimnej wodzie nie należy do przyjemności, ale…
(świst)
Żona Mój Boże, znowu cię wydmuchnął na ulicę.
Mąż (stojąc za drzwiami) Rozwalę to draństwo.
Żona Mam pomysł, idź do łaźni.
Mąż Idę do hotelu, skoro świt wyjeżdżam. Wracam za trzy dni z brygadą elektrotechników.
Niech go diabli… niech go diabli!
(melodyjka)
Żona Następnego dnia dom nawiązał ze mną rozmowę. Nie umiem opisać mego zdumienia.
On był rzeczywiście fenomenalny pod każdym względem. Przechodziłam przez salon, gdy
przemówił:
Głos domu Co ten brudas mówił o elektrotechnikach?
Żona Mówił, że wróci razem z brygadą monterów.
Głos domu Przecież działam bez najmniejszych zakłóceń. Co więcej, wypracowałem
własny styl działania, w poważnym stopniu usamodzielniłem się.
Żona Nie rozumiem, jakim cudem prowadzisz ze mną rozmowę, ale jeśli już gawędzimy,
pozwól sobie powiedzieć, źle uczyniłeś, wyrzucając mego męża z domu.
Głos domu Dobrze uczyniłem. Nie znoszę brudasów, a on lepi się od brudu.
Żona To jednak mój mąż, nie powinieneś o tym zapominać.
Głos domu Właśnie — mąż. Prawdę powiedziawszy, nie chodzi mi o jego brudne łapska
czy pobłocone buty.
Żona A o co, na Boga?
Głos domu Jestem zazdrosny o ciebie.
Żona (śmiejąc się) Dom nie może być zazdrosny o człowieka.
Głos domu Może. Piękna kobieta mieszka w pięknym domu, ale czego tu szuka facet o
plugawej duszy.
Żona Obrażasz mego męża.
Głos domu Pogardzam nim. Nie jest godny takiej kobiety. Przy najbliższej okazji
przytrzasnę mu nos albo wdmuchnę do śmietnika.
Żona Jakim prawem…
Głos domu (przerywając) Kocham cię. Kocham nad życie. Słyszę twoje lekkie kroki,
zdejm pantofle, proszę, dotknij bosymi stopami podłogi, schodów… Błagam, zdejm
pantofle.
Żona Oszalałeś.
Głos domu W pewnym sensie oszalałem. Spójrz na moje ściany, na sufit.
Żona Są krwistoczerwone.
Głos domu Dokąd idziesz?
Żona Do ogrodu, odetchnąć świeżym powietrzem.
Głos domu Nie wychodź, (metaliczny trzask) Wybacz. Zamknąłem wszystkie okna i drzwi.
Żona Kraty! Wszędzie kraty!
Głos domu Nikt teraz nie zakłóci naszego spokoju. Akt miłości składa się zawsze z dwóch
elementów: z tego który kocha, i z tego, co się kocha. Człowiek, gdy żyje wedle prawa
miłości, rodzi owoce na wszystkich szczeblach życia od ciała aż do najwyższych sfer
ducha.
Żona Duszno, gorąco, podłoga parzy stopy.
Głos domu Płonę z miłości do ciebie.
Żona Otwórz drzwi!
Głos domu Spójrz na mnie… podziwiaj. Jestem dobrze zbudowany, jestem czysty, nigdzie
nie znajdziesz odrobiny kurzu, jestem solidny, piękny, modny, widziałaś moje
fundamenty, jestem doskonale wyposażony.
Żona Rozkazuję! Otwórz drzwi! Dom płonie!
Głos domu „Jestem jak ów, co w szale na swe życie godzi, bo jedynym, o wstydzie,
przewodnikiem łodzi uczyniłem dziecinę skrzydlatą i ciemną. Piękny obraz oglądam, co
pierzcha przede mną.”
Żona Zawsze marzyłam o takim domku z bajki. Różowe ściany, czerwony dach.
Głos domu Nad balkonem ornament grecki, stylizowane fale morskie.
Żona Klomby róż pod oknami… Wyjdę do ogrodu i zerwę róże dla ciebie.
Głos domu Nie wyjdziesz. Zagram ci serenadę. (serenada)
Żona Dom płonie. Drzwi zamknięte, kraty w oknach. A gdyby tak zatelefonować po straż
pożarną… Halo! Straż pożarna? Proszę pana, mój dom… Co za dom? Bajkowy… Prosi
pan o bliższe dane. Prawdziwe cudo. Zawsze marzyłam o takim domku z bajki. Zielone
okiennice z serduszkami… tak, proszę pana, mój dom pali się… Adres. Bulwar Siódmy.
Nad balkonem ornament grecki… Halo! Odłożył słuchawkę, co za człowiek. Ani odrobiny
szacunku dla sztuki.
(kilka godzin później)
Mąż (który wrócił z podróży służbowej) Zgliszcza, same zgliszcza, (do żony) Na pewno nie
wyłączyłaś żelazka.