1232
Szczegóły |
Tytuł |
1232 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1232 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1232 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1232 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
NR ID : b00084
Tytu� : Anhelli
Autor : Juliusz S�owacki
Stefanowi H.
na
pami�tk� spotkania si� w Ziemi
�wi�t�j i pod g�rami
Libanu
Rozdzia� I
Przyszli wygna�ce na ziemi� sybirsk� i obrawszy miejsce szerokie, zbudowali dom drewniany, aby zamieszka� razem w zgodzie i w mi�o�ci braterski�j; by�o za� ich oko�o tysi�ca ludzi z r�nego stanu.
A rz�d dostarczy� im niewiast, aby si� �enili, albowiem dekret m�wi�, �e pos�ani s� na zaludnienie.
Przez jaki� czas by� pomi�dzy ni�mi wielki porz�dek i wielki smutek, albowiem nie mogli zapomnie�, �e s� wygna�cami i �e ju� nie zobacz� ojczyzny; chyba B�g zechce...
A gdy ju� zbudowali dom i ka�dy si� zaj�� swoj� prac� opr�cz ludzi, kt�rzy chcieli, aby je nazywano m�drymi, i zostawali w bezczynno�ci m�wi�c: Oto my�l�my o zbawieniu ojczyzny; ujrzeli raz wielk� gromad� ptak�w czarnych lec�c� z p�nocy.
Za ptakami za� ukaza� si� ob�z jakoby i tab�r i sanie zaprz�one psami i trzoda ren�w z ga��zistemi rogami i ludzie na �y�wach nios�cy oszczepy; by� to ca�y lud sybirski.
Na czele za� szed� kr�l ludu a zarazem ksi�dz, ubrany pod�ug zwyczaju w futrach i w koralach, na g�owie za� mia� wieniec z w��w nie�ywych zamiast korony.
Wi�c mocarz �w przybli�ywszy si� do gromady wygna�c�w przem�wi� j�zykiem ich ziemi: Witajcie!
Oto ja zna�em ojc�w waszych tak�e nieszcz�liwych i widzia�em, jak �yli bogobojnie i umierali m�wi�c: Ojczyzno! Ojczyzno!
Wi�c chc� by� przyjacielem waszym, i zrobi� przymierze mi�dzy wami a moim ludem, aby�cie byli w ziemi go�cinn�j i w kraju dobrze �ycz�cych.
A z ojc�w waszych ju� nie �yje �aden opr�cz jednego, kt�ry jest ju� stary i mnie sprzyja; a mieszka st�d daleko w samotn�j chacie.
Je�eli chcecie, aby przyjaciel ojc�w waszych by� przewodnikiem waszym, zostan� z wami i lud m�j opuszcz�; albowiem wy jeste�cie nieszcz�liwsi.
M�wi� jeszcze d�u�ej starzec �w i uszanowali go i zaprosili do swojej szopy.
I zrobiono przymierze z ludem sybirskim, kt�ry si� rozszed� i zamieszka� w swoich �nie�nych sio�ach; a kr�l jego zosta� z wygna�cami, aby je pociesza�.
I dziwiono si� m�dro�ci jego; m�wi�c: Oto j�j zapewnie od ojc�w naszych naby�, a s�owa jego s� od przodk�w naszych.
Nazywano go za� Szamanem, tak albowiem nazywa lud sybirski kr�l�w i ksi�y swoich, kt�rzy s� czarownikami.
Rozdzia� II
Rozpatrzywszy si� Szaman w sercach ow�j zgrai wygna�c�w, rzek� sam w sobie: Zaprawd� nie znalaz�em tu, czegom szuka�; oto serca ich s�abe s� i dadz� si� podbi� smutkowi.
Dobrzy byliby z nich ludzie w szcz�ciu, ale je n�dza przemieni w ludzi z�ych i szkodliwych. Co uczyni�e�, Bo�e?
Aza� ka�demu kwiatowi nie dajesz dokwita� tam, gdzie mu jest ziemia i �ycie w�a�ciwe? Dlaczego� ci ludzie maj� gin��?
Wybior� wi�c jednego z nich i ukocham go jak syna, a umieraj�c oddam mu ci�ar mer, i wi�kszy ci�ar, ni� mog� unie�� inni; aby w nim by�o odkupienie.
I poka�� mu wszystkie nieszcz�cia t�j ziemi, a potem zostawi� samego w ciemno�ci wielkiej z brzemieniem my�li i t�sknot na sercu.
To powiedziawszy przywo�a� do siebie m�odzie�ca imieniem Anhelli i po�o�ywszy na nim r�ce wla� w niego mi�o�� serdeczn� dla ludzi i lito��.
A obr�ciwszy si� do gromady rzek�: Odejd� z tym m�odzie�cem, abym mu pokaza� wie�e rzeczy bolesnych, a wy zostaniecie sami uczy� si�, jak znosi� g��d, n�dz� i smutek.
Ale miejcie nadziej�; bo nadzieja przejdzie z was do przysz�ych pokole� i o�ywi je; ale je�li w was umrze, to przysz�e pokolenia b�d� z ludzi martwych.
A to, o czem pomy�licie, wype�ni si� i wielka rado�� b�dzie na ziemi w on dzie� zmartwychwstania.
Lecz wy b�dziecie w grobach, i ca�uny b�d� na was spr�chnia�e; wszak�e wasze groby b�d� �wi�te, a nawet B�g od cia� waszych odwr�ci robaki, i ubierze was w umar�ych dumn� powag�... b�dziecie pi�kni.
Tak jak ojcowie wasi, kt�rzy s� w grobach; bo spojrzycie na ka�d� czaszk� ich: nie zgrzyta ani cierpi, lecz spokojn� jest i zdaje si� m�wi�: Dobrzem uczyni�a.
Czuwajcie nad sob�, bo jeste�cie jak ludzie stoj�cy na podniesieniu; a ci, co przyjd�, widzie� was b�d�.
Oto powiedzia�bym wam tajemnic�, �e jednych dusze id� w s�o�ce, a drugich dusze oddalaj� si� od s�o�ca na ciemne gwiazdy, lecz nie zrozumiecie mnie!
Powiedzia�bym wam, dlaczego �yjecie i dlaczego si� rodz� milijony dusz nowych i na jaki cel dane jest cia�o: lecz nie pojmiecie mnie!
Lecz m�wi� wam, b�d�cie spokojni nie o jutro, lecz o dzie�, kt�ry b�dzie jutrem �mierci wasz�j.
A gorsze jest jutro �ycia, ni� jutro �mierci. Cho� nie tak my�l� ludzie podli i ludzie ma�ego serca.
Rzek�y wi�c do Szamana zgraje: Kt� ci da� w�adz� naucza� o �yciu i o �mierci? Oto mamy mi�dzy sob� ksi�y, do nich nale�y s�owo Boskie.
Na to im odpowiedzia� Szaman: S�yszeli�cie o Moj�eszu i o cudach, kt�re czyni�? Jam jest Moj�esz mi�dzy sybirskim ludem, a cudy czyni�em straszniejsze ni� tamten, co przed wiekami.
A nie wyszed��e z zorzy p�nocnej Anio�, kiedym go wywo�a� z p�omieni? spytajcie ludu mojego.
Na moje s�owo ten �nieg sta� si� krwi�, a te s�o�ce szczernia�o jak w�giel; wiele bowiem we mnie jest Boga.
Lecz nie ku�cie mnie o cudy; albowiem jeste�cie ludem starym, a wskrzesi� was cudem jest. O to pro�cie Boga.
Aby was wskrzesi�, m�wi�, i doby� z mogi�y i uczyni� was narodem, kt�ry drugi raz k�adziony jest w ko�ysce i spowity; by wyr�s� prosty i nie skrzywiony na ciele.
Tak m�wi� Szaman; i nie �mieli mu odpowiedzie� wygna�ce; lecz przyrzekli z ludem sybirskim chowa� przymierze.
Rozdzia� III
A oto raz noc�, obudzi� Szaman Anhellego m�wi�c mu: Nie spij, ale chod� ze mn�, albowiem s� rzeczy wa�ne na pustyni.
Wdziawszy wi�c bia�� szat� Anhelli uda� si� za starcem, i szli przy blasku gwiazd.
Niedaleko wi�c zaszed�szy ujrzeli ob�z ca�y ma�ych dzieci�tek i pachol�t gnanych na Sybir, kt�re odpoczywa�y przy ogniu.
A we �rodku gromadki siedzia� pop na tatarskim koniu, maj�cy u siod�a dwa kosze z chlebem.
I zacz�� owe dzieci�tka naucza� pod�ug now�j wiary ruskiej i pod�ug nowego katechizmu.
I pyta� dzieci o rzeczy niegodne, a pachol�ta odpowiada�y mu przymilaj�c si�, albowiem mia� u siod�a kosze z chlebem i m�g� je nakarmi�; a by�y g�odne.
Wi�c obr�ciwszy si� ku Anhellemu Szaman rzek�: Powiedz! nie przebra��e miary ten ksi�dz zasiewaj�c z�e ziarno i ka��c czysto�� dusz tych male�kich?
Oto zapomnia�y ju� p�aka� po matkach swoich i tu si� wdzi�cz� do chleba jak ma�e szczeni�tka; szczekaj�c rzeczy z�e i kt�re s� przeciwko wierze.
Powiadaj�c, �e car jest g�ow� wiary i �e w nim jest B�g i �e nic nie mo�e rozkaza� przeciwko Duchowi �wi�temu, nakazuj�c nawet rzeczy podobne zbrodniom, albowiem w>nim jest Duch �wi�ty.
U�yj� wi�c przeciwko temu ksi�dzu ognia niebieskiego, aby go spali�, i strac� go w oczach dzieci�tek.
A skoro wyrzek� Szaman s�owo przekle�stwa, zapali� si� �w pop na koniu, i wysz�y mu z piersi p�omienie, kt�re si� z��czy�y w powietrzu nad g�ow�.
I przel�kniony ko� unosi� go zacz�� po stepie pal�cego si�; a potem wzdrygn�wszy si� zrzuci� z siebie w�giel siedz�cy na siodle do ostatka.
A oto na owem pr�chnie cz�owieka chodzi�y skry..... jak owe iskierki, kt�re s� na spalonym papierze b��dne i snuj�ce si� w r�ne strony.
Przybli�ywszy si� wi�c Szaman ku dzieci�tkom rzek�: Nie l�kajcie si�; B�g z wami.
Ogie� przestraszy� was jak go��bki �pi�ce, ale�cie zasypia�y w domie po�aru i cia�ka wasze ju� wi�d�y.
I wyci�ga�y do starca r�czki owe dzieciny krzycz�c: Staruszku, we� nas z sob�!
I rzek� Szaman: Gdzie� Was zaprowadz�? Oto ja id� w drog� �mierci; chcecie�, abym was wzi�� i ukry� pod p�aszczem i wysypa� was z po�y mojej przed Panem Bogiem?
Odpowiedzia�y mu dzieci�tka: We� nas i zaprowad� nas szerokiemi go�ci�cami a� do matek naszych.
I wszystkie krzycz�� zacz�y z wielk� dum�: My Polaki, odprowad� nas do ojczyzny i do matek naszych - a� Szaman pocz�� p�aka� u�miechaj�c si�...
I nie m�g� odej��, bo mu jedna dziecina usn�a na p�aszczu, i na pole p�aszcza jego, wtenczas gdy rozmawia�.
A przybywszy Kozacy patrzali w zadumieniu na owe dzie�o; i zacz�li odgania� dzieci�tka od ludzi obcych, nie �miej�c jednak bi� �adne pami�tni na �w ogie�.
Rozdzia� IV
I przechodzi� Szaman z Anhellim pustemi drogami Syberyi, gdzie sta�y turmy.
I widzieli twarze niekt�rych wi�ni przez kraty patrz�cych si� na niebo smutne i blade.
A przy jednej z onych turm spotkali ludzi nios�cych trumny i zatrzyma� je Szaman ka��c otworzy�.
Wi�c gdy zdj�to trumien wieka, wzdrygn�� si� Anhelli widz�c, �e umarli byli jeszcze w �a�cuchach, i rzek�: Szamanie, oto si� boj�, �eby nie zmartwychwstali ci um�czeni.
Obud� kt�rego z nich, albowiem masz si�� cud�w; obud� tego starca z siw� brod� i z bia�emi w�osami: bo mi si� zdaje, �em go zna� �ywym.
A Szaman spojrzawszy surowo rzek�: C� wi�c? Oto go wskrzesz�, a ty go zn�w zabijesz. Zaprawd� i dwa razy go wskrzesz� i dwa razy od ciebie �mier� we�mie.
Lecz niech b�dzie, jak ��dasz, aby� wiedzia�, �e �mier� nas ochrania od smutk�w, kt�re ju� si� by�y w drog� ku nam wybra�y, a znalaz�y nas martw�mi.
Tak m�wi�c spojrza� Szaman na starca w trumnie i rzek�:
Wsta�! A cia�o w �a�cuchach podnios�o si� i usiad�o, patrz�c si� na ludzi jak cz�owiek spi�cy.
A poznawszy go wtenczas Anhelli rzek�: Witaj, cz�owieku mo�ny niegdy� w radzie i jeden z najm�drszych.
C� wi�c przywiod�o ciebie w wi�zieniu, aby� si� sp�aszczy� przed w�adz� i uczyni� owe wyznanie winy, o kt�r�m s�yszeli�my?
Dlaczego zapar�e� si� serca twojego i przesz�o�ci twoj�j? Czy ci m�kami odebrano rozum i pami��? Co�e� uczyni�!
Zaszkodzi�e� nam; albowiem dzi� m�wi� do nas ludzie obcy: Oto przewodnicy wasi zapieraj� si� i zmieniaj� serca dla narodu, a tylko ludzie mali trwaj� w sta�o�ci.
Ta wi�c sta�o�� ma�ych uporem jest, gdy ludzie pierwsi w narodzie uznaj� b��d sw�j nie spodziewaj�c si� nawet przebaczenia.
A gdy to m�wi� Anhelli, sta�o si� pod�ug s��w Szamana, �e wskrzeszony �w j�kn�wszy umar� na nowo.
Rzek� wi�c Szaman: Zabi�e� go, Anhelli, powtarzaj�c ludzkie obmowy i oszczerstwo, o kt�rem nie wiedzia� przed �mierci�.
Lecz ja go wskrzesz� raz drugi, a ty si� strze�, aby� go powt�rnie o �mier� nie przyprawi�.
To powiedziawszy zbudzi� umar�ego, i podni�s� si� �w cz�owiek w trumnie �zy wylewaj�c z otwartych powiek.
I rzek� do� Anhelli: Przebacz, bom nie wiedzia�, �e m�wi� obmow� i oszczerstwo.
Oto widzia�em ci� w radzie narodu z bratem twoim, i widzia�em wasze dwie g�owy zawsze razem, a bia�o�ci� podobne dw�m go��biom, kt�re razem zlatuj� na proso.
Bo zaprawd�, �e Jak dwaj go��biowie zlatywali�cie na urn� projekt�w i wyniszczali�cie ziarno praw; a na plewy wasze zlatywali si� male�cy wr�blowie �wiergoc�c o rzeczach mniejszej wagi.
Przebacz mi, �e was r�wnam ptakom Bo�ym i rzeczom b�ahym; ale bia�o�� wasza i prostota tak ka�e.
O nieszcz�liwi! oto jeden na cmentarzu sybirskim szuka spocznienia, a drugi le�y pod r�ami i cyprysami Sekwany. Biedni go��biowie i roz��czeni i umarli!
Us�yszawszy owe s�owa wskrzeszony, krzykn��: M�j brat! i powali� si� w trumnie i umar�.
A Szaman rzek� do Anhellego: Na co�e� mu powiedzia� o �mierci brata? Oto chwila, a dowiedzia�by si� od Boga i spotka�by si� z bratem mi�ym w krainie niebieski�j.
Sta�o si�! Niech zakryj� te trumny i zanios� je na cmentarz. A ty nie pro� mnie wi�cej, abym wskrzesza� tych, kt�rzy �pi� i odpoczywaj�.
Rozdzia� V
I tak odbywali Szaman z Anhellim w�dr�wk� po ziemi smutn�j i po go�ci�cach pustych i pod szumi�cemi lasami Syberyi; spotykaj�c ludzi cierpi�cych i pocieszaj�c ich.
A oto jednego wieczora przechodzili oko�o cich�j i stoj�cej wody, nad kt�r� ros�o kilka wierzb lamentuj�cych i ma�o sosen.
A Szaman ujrzawszy wyskakuj�ce rybki ku zorzy wieczornej, rzeki: Oto Widzisz t� p�otk�, co przelecia�a przez powietrze i zn�w uton�a.
A teraz opowiada siostrom swoim na dnie, �e zobaczy�a niebo, i opowiada o niebie r�ne rzeczy i z tego ma s�aw� mi�dzy inszemi rybkami.
S�uchaj�c wi�c powie�ci o niebiosach zap�yn� do sieci i jutro b�d� przedawane na rynku.
Nie jest�e to nauka dla ludzi, i dla tych, kt�rzy za lud�mi rozpowiadaj�cemi o Bogu i o niebiosach w�druj� girlandami, a tak daj� si� u�owi� sieciom ludzkim i przedawani s�.
A chorob� zgubn�, m�wi�: jest melancholija i zamy�lenie si� zbytnie o rzeczach duszy.
Dwie s� bowiem melancholije: jedna jest z mocy, druga ze s�abo�ci; pierwsza jest skrzyd�ami ludzi wysokich, druga kamieniem ludzi topi�cych si�.
M�wi� ci o t�m; albowiem poddajesz si� smutkowi i tracisz nadziej�.
Tak m�wi�c nadeszli na gromad� Sybirc�w, kt�rzy �owili ryby 'w' jeziorze. A rybacy owi spostrzeg�szy Szamana przybiegli ku niemu m�wi�c: Kr�lu nasz! opu�ci�e� nas dla ludzi obcych i smutni jeste�my nie widz�c ciebie mi�dzy nami.
Zosta� przez t� noc, a zastawi�my wieczerz� i po�cielemy ci �o�e w �odzi.
Usiad� wi�c Szaman na ziemi, a kobiety i dzieci rybak�w otoczy�y go i zadawa�y mu r�ne pytania, na kt�re Szaman odpowiada� z u�miechem, bo by�y b�ahe.
Lecz po wieczerzy gdy wsta� ksi�yc i rozci�gn�� swoje �wiat�o po g�adkiej wodzie, jakoby go�ciniec z�oty ku po�udniowi:
Kobiety i dzieci zacz�y gada� smutni�j, m�wi�c: Oto opu�ci�e� nas! i nie robisz wi�c�j cud�w mi�dzy nami.
Wi�c zacz�li�my w�tpi� o rzeczach wiary, i w�tpi�my nawet, czy jest w nas jaka dusza.
Na to Szaman u�miechn�wszy si� rzek�: Chcecie� abym dusz� pokaza� oczom waszym?
A wszystkie dzieci i kobiety zawo�a�y zgodnie: Chcemy! uczy� to!
Obr�ciwszy si� wi�c Szaman do Anhellego rzek�: C� uczyni� z t� zgraj� kawek? Chceszli abym ciebie u�pi� i dusz� twoj� wywo�awszy z cia�a pokaza� j� tym ludziom.
Anhelli odpowiedzia� mu: Czy� jak n si� podoba, jestem w twoj�j mocy.
Przywo�awszy wi�c Szaman jedne dzieci�tko z gromady, posadzi� je na piersiach Anhellemu, kt�ry si� by� po�o�y� jak do snu, i rzek� do owego dzieci�tka:
Oto po�� twe r�czki na czole tego m�odzie�ca i zawo�aj go trzy razy imieniem Anhelli!
I sta�o si�, �e na dziecka wo�anie wyszed� z Anhellego duch maj�cy posta� pi�kn� i barwy rozmaite i skrzyd�a bia�e na ramionach.
A ujrzawszy si� wolnym poszed� �w Anio� na wod� i po s�upie �wiat�o�ci ksi�ycowej odchodzi� na po�udnie.
Gdy wi�c ju� by� daleko i na �rodku stawu, rozkaza� Szaman ow�j dziecinie zawo�a� dusz�, aby wr�ci�a.
I obejrza� si� duch jasny na wo�anie dziecka i powraca� leniwo po z�otej fali wlek�c po ni�j ko�ce skrzyde� obcis�ych ze smutku.
A gdy mu rozkaza� Szaman wst�pi� w cia�o cz�owieka, j�kn�� jak harfa rozbita i wzdrygn�� si�; lecz pos�ucha�.
A zbudziwszy si� Anhelli, usiad� i zapyta�, co si� z nim sta�o?
Odpowiedzieli mu rybacy: Panie! widzieli�my dusz� twoje i prosiemy ci�, b�d� kr�lem naszym! albowiem nie w taki�j jasno�ci ubrani s� kr�lowie chi�scy, jak dusza, kt�ra jest z twego cia�a.
A nie widzieli�my nic ja�niejszego na ziemi opr�cz s�o�ca; i nic ja�niej migaj�cego opr�cz gwiazd, kt�re s� r�owe i sine.
Skrzyde� takich nie maj� �ab�dzie przelatuj�ce w maju przez ziemi� nasz�.
A nawet uczuli�my wio�; jakby wo� tysi�ca kwiat�w i zapach konwalii.
S�ysz�c o t�m Anhelli obr�ci� si� do Szamana i rzek�: Prawda� to jest? - a Szaman rzek�: Prawda - op�tany� jest przez Anio�a.
C� wi�c, zapyta� Anhelli, uczyni�a dusza moja b�d�c woln�? Powiedz, bo nie pami�tam.
Odpowiedzia� mu Szaman: Oto posz�a po tym go�ci�cu z�otym, co jest na wodzie od ksi�yca, i ucieka�a w tamt� stron� jak cz�owiek, co si� spieszy.
A na te s�owa spu�ci� g�ow� Anhelli i zamy�liwszy si� zacz�� p�aka� m�wi�c: Oto chcia�a powr�ci� do ojczyzny.
Rozdzia� VI
Uspokoiwszy wi�c Szaman p�acz w Anhellim opu�ci� rybak�w i odszed� w pustynie.
A ksi�yc jeszcze by� wysoko, gdy zaszli do chaty starego cz�owieka, kt�ry przywita� Szamana jak dawnego przyjaciela. By� to jeden z wygna�c�w barskich... ostatni.
Chata jego ocieniona szerok� jab�oni� i pe�na gniazd go��bich, i �piewaj�ca od �wierszcz�w ustronna by�a i spokojna.
I postawi� �w starzec przed go��mi cynowy dzban, chleby i Jab�ka czerwone, a potem zacz�� jak zwykle rozmow� o dawnych czasach i o ludziach ju� umar�ych.
Nie wiedzia� za� nic, �e nowe pokolenie w Polszcze i nowi byli rycerze i nowi m�czennicy; i nie chcia� wiedzie� o t�m b�d�c cz�owiekiem przesz�o�ci.
A nie by�o ju� w nim �adnej pami�ci, ale by�a pami�� o rzeczach, kt�re mu si� zdarzy�y za m�odu; lecz o dniu wczorajszym nie wiedzia� i nie my�la� o jutrze.
A utrzymywa� si� z robaczk�w, kt�re nazywaj� czerwcem; i z nich p�aci� podatek carowi, a by� w�a�nie dzie� sk�adania daniny.
Jako� o godzinie po�n�j zajecha� przed chat� celnik, i napiwszy si� ze dzbana dopomnia� si� o rzecz winn�.
Stary wi�c �w cz�owiek obna�y� si� ze wszystkiego, aby wystarczy� podatkowi i s�ug� onego zbogaci�.
A zabrawszy wszystko celnik wychodzi� z chaty m�wi�c: Oto masz jab�o� owocami okryt�, musz� z ni�j wzi��� dziesi�cin�.
To powiedziawszy, s�ugom swoim rozkaza� trz��� drzewo stare i rozros�e, a Szaman do Anhellego rzek�:
P�jd� i sta� pod jab�oni�, a nic nie m�w do tych, co trz�s� drzewem, a� si� moc Boska poka�e.
Poszed� wi�c Anhelli i stan�� pod ulew� jab�ek czerwonych, jak cz�owiek spokojny.
A oto jab�o� okry�a si� wielk� jasno�ci�, a owoce na niej sta�y si� gwiazdami i b�yszcz�c bardzo nie upada�y wi�c�j.
I go��bie �pi�ce obudzi�y si� my�l�c, �e ju� jest godzina ranna, i umywszy pi�ra wylecia�y w powietrze r�ane.
Wi�c �wiat�o�� owa przerazi�a celniki, tak �e zostawiwszy ca�y podatek uciekli w przestrachu i wsiad�szy na w�z odjechali.
A Szaman zawo�awszy Anhellego rzek�: Chod�my st�d! albowiem gospodarz pyta� nas b�dzie, jak� w�adz� to czyniemy; a to jest tajemnic� i znaczenie tych gwiazd tajemnic� jest.
Tak m�wi�c otoczy� si� ciemno�ci� z Anhellim i wyszli.
Rozdzia� VII
I rzek� Szaman: Oto ju� nie b�dziemy cud�w okazywa�, ani mocy Bo�ej, kt�ra w nas jest, ale p�aka� b�dziemy; bo zaszli�my do ludzi, kt�rzy nie widz� s�o�ca.
Ani nauk im dawa� nale�y, bo ich wi�cej nauczy�o nieszcz�cie; ani nadziei im dawa� b�dziemy, bo nie uwierz�. W dekrecie, co je pot�pi�, napisano by�o: na wieki!...
Oto s� kopalnie Sybiru!
St�paj tu ostro�nie, bo ta ziemia brukowana jest lud�mi �pi�cymi. S�yszysz? oto oddychaj� g�o�no, a niekt�rzy z nich j�cz� i gadaj� przez sen:
Jeden o matce swojej, drugi o siostrach i braciach, a trzeci o domie swoim i o t�j, kt�r� mi�owa� sercem, i o �anach, gdzie mu si� zbo�e k�ania�o jak panu swemu, i szcz�liwi s� teraz przez sen... lecz si� obudz�.
W innych kopalniach wyj� zbrodniarze; lecz ta jest tylko grobem syn�w ojczyzny i pe�na cicho�ci.
�a�cuch, co tu szcz�ka, smutny ma g�os, a w sklepieniu s� r�ne echa, i jedne echo, kt�re m�wi: �a�uj� was.
Gdy si� litowa� Szaman, weszli stra�nicy i �o�nierze z lampami budzi� �pi�ce do pracy.
Powstali wi�c wszyscy z ziemi i rozbudzili si�, i szli jak owce ze spuszczonemi g�owami, opr�cz jednego, kt�ry nie wsta�, bo by� umar� we �nie.
Wi�c przyst�piwszy Anhelli do tych, co szli na prac� z m�otami, zapyta� jednego z nich cichym g�osem: kto by� ten umar�y i z jakiej choroby sko�czy�.
Na to mu odpowiedzia� cz�owiek blady i aresztant.... Ten, o kt�rego pytasz, ksi�dzem by�, ja go zna�em; spowiada� �on� moj� i dzieci w ojczy�nie.
A gdy przysz�a wojna, siad� na ko� z krzy�em w r�ku i z bosemi nogami; a gdy by� ogie�, przed szeregami sta�, krzycz�c: Za ojczyzn�!... za ojczyzn�!
I przywo�a� go biskup i wyda� katom w r�ce, ale wprz�dy zdj�� z niego po�wi�cenie na rynku miejskim i wypu�ci� z r�k pastora� i omdla�.
A k�ty pochwycili cz�owieka Bo�ego i wepchn�li go w ciasn� siermi�g�, a potem go w ni�j zamkn�li z trudno�ci�, bo by� oty�y ten cz�owiek, i sta� bez ruchu jak rzecz martwa.
Wi�c przywieziono go do kopalni, i udawa�, �e mu jest dobrze na sercu; alem ja widzia�, �e by� blady i smutny.
I podda� si� rozpaczy i sech� jak stare drzewo. A przyst�piwszy raz do niego rzek�em: B�j si� Boga! dlaczego si� gryziesz?
I rzek� mi z wielk� tajemnic� jak cz�owiek ob��kany: Zapomnia�em wyraz�w pacierza.... i pogroziwszy mi palcem, abym by� cicho, odszed�.
I zobaczy�em go raz, �e bra� w ciemno�ci o��w zgni�y i trucizn� ow� po�ywa�.
A po kilku dniach rumieniec ceglany wyszed� mu na twarz, a cia�o opad�o na ko�ciach jak zmoczone p��tno namiotu, oczy za� mia� b�yszcz�ce.
A dzi� nie wiem jak umar�, bo oto spa�em przy nim, a nie s�ysza�em, aby cho� westchn��.
A je�eli macie serce, �a�ujcie go, bo go znam, by� cz�owiek uczciwy.
Wi�c Anhelli obr�ciwszy si� do Szamana rzek�: To samob�jca!
Lecz Szaman zas�oni� oczy i podni�s�szy kawa�ek o�owiu z ziemi rzek�: Ten o��w zab�jc� jest i doradzc� z�ym, bo m�wi�: We� mi� i zjedz, jam jest ko�cem i spokojno�ci�.
Ten o��w oszuka�com jest, bo si� uda� przed cz�owiekiem za Boga, kt�ry sam tylko cierpienie ko�czy na wieki i serce uspakaja.
A przekl�ty, kto przed najmniejszym wichrem pada na ziemi� i �amie si�!..... podobny strzaskanej kolumnie.
Lecz przed wichry silnemi i wam pada� wolno... b�dziecie �a�owani.
C� wi�c! odm�wi� nam po�wi�conego cmentarza? Kto wie, jaki jest sen w niepo�wi�conej mogile?
Wszak�e lepiej jest umiera� w gromadce dzieci i wnucz�t, kt�re p�acz�... i patrze� na rozwijanie si� drzew wiosennych, i mie� godzin� cich�.
Gdy tak m�wi� Szaman, otoczyli go ko�em n�dzarze i rzekli: Dobrze nauczasz, jeste� cz�owiekiem z serca, a mo�e przys�anym od Boga.
Wi�c oto wiedz, �e przed pi�cia dniami upad�a ska�a i zawali�a jeden z korytarz�w, gdzie pracowa� cz�owiek pewny stary z pi�cia synami, a stra�nicy nie chc� j�j rozwali� prochem m�wi�c: To d�uga praca, niech umrze.
A my stajemy co dnia przy owej skale s�ucha�, czy jeszcze �yj�; lecz nie s�ycha� nic w tej jaskini, nawet j�ku.
Je�eli� jest cz�owiek Bo�y, odwal kamie�; mo�e jeszcze �yje ojciec lub kt�re z dzieci jego.
Spraw przynajmni�j zadziwienie katom naszym uwolniwszy tych ludzi, albowiem pomr� z g�odu.
Przyprowadzili wi�c Szamana ku owej skale i sta�o si� wielkie milczenie, a Szaman podni�s�szy oczy w g�r� modli� si�.
I przyszed� wiatr podziemny i wywr�ci� ska��, tak �e otworzy�a si� czelu�� ciemna i g��boka, a �aden w ni� nie �mia� wst�pi� najpierwszy.
Wi�c Szaman wzi�wszy kaganiec wszed� do lochu po rozwalonych kamieniach, a za nim Anhelli i wi�niowie.
I okropny ujrzeli widok! Oto na ciele najm�odszego syna le�a� ojciec, jak pies, co po�o�y �apy na ko�ci i gniewny jest.
A oczy tego ojca otwarte b�yszcza�y jak szk�o, a czworo innych umar�ych le�a�o w blisko�ci le��c jedni na drugich.
I spojrzawszy na nie Szaman rzek�: Co uczyni�em? Oto ojciec �yje, a synowie pomarli ju�. Dlaczego�em si� modli�!
Tak m�wi�c wyszed� z lochu, a po�owa zgrai sz�a za nim.
Rozdzia� VIII
A przechodz�c dalej, ujrzeli wiele ludzi bladych i um�czonych, kt�rych imiona wiadome s� w ojczy�nie.
I przyszli nad jezioro podziemne, i post�powali brzegami ciemnej wody, kt�ra si� nie rusza�a, a z�ota by�a gdzieniegdzie od �wiat�a kaga�c�w.
I rzek� Szaman: Jest�e to morze Genezareta�skie Polak�w? A ci ludzie s�� rybakami nieszcz�cia?
Jeden wi�c z tych, kt�rzy siedzieli smutni nad brzegami czarnej wody, z twarz� zaduman� odpowiedzia�: Pozwalaj� nam odpoczywa�, albowiem dzi� s� imieniny kr�lewskie i dzie� wytchnienia.
Wi�c usiadamy tu nad ciemn� wod� duma� i rozmy�la� i odpoczywa�; bo serca nasze s� strudzone gorz�j ni� cia�a.
A oto utracili�my niedawno naszego proroka, kt�rego ta ska�a by�a miejscem ulubion�m i te wody mi�emi mu by�y.
Cz�owiek to by� blady, z b��kitnemi oczyma, wychud�y i pe�ny ognia.
A oto przed siedmi� laty ogarn�� go pewnej nocy duch proroctwa, i uczu� wstrz�nienie, kt�re by�o w ojczy�nie, i rozpowiada� nam przez noc ca�� to, co widzia�, �miej�c si� i p�acz�c.
A dopiero o poranku zasmuci� si� i krzykn��: Oto zmartwychwstali, lecz nie mog� odwali� mogi�y! i to powiedziawszy upad� martwy. A my�my tu postawili jemu ten krzy� drewniany.
A we dwa lata p�ni�j, powiedzieli nam nowi wygna�cy, co si� sta�o, i policzywszy noce poznali�my, �e �w prorok nam prawd� m�wi�; wi�c chcieli�my go uczci�, lecz ju� by� w ziemi.
Szanujemy wi�c ten krzy� nie m�wi�c wi�cej: Oto cz�owiek, kt�ry le�y pod nim, by� wariatem i ob��kanym i godnym �miechu. C� m�wicie na to?....
A obr�ciwszy si� Szaman ku Anhellemu rzek�: Czemu� si� tak zamy�li� nad t� czarn� wod�, co z �ez jest ludzkich? czy o tym proroku dumasz, czy o sobie?
Gdy m�wi�, rozesz�o si� wielkie echo od wybuchu miny, i powtarza�o si� nad g�owami bij�c jak dzwon podziemny. I rzek� Szaman: Oto jest dzwonienie po umar�ym proroku! Oto jest Anio� Pa�ski dla tych, kt�rzy nie widz� s�o�ca. M�dlmy si�.
I podni�s�szy oczy rzek�: Bo�e! Bo�e! prosiemy Ci�, aby nasza m�ka by�a odkupieniem.
A nie b�dziemy Ci� ju� b�aga�, aby� powr�ci� s�o�ce oczom naszym, i powietrze piersiom naszym, bo wiemy, �e Tw�j s�d nad nami jest zapad�y... lecz nowonarodzeni niewinnemi s�. Zlituj si�. Bo�e!
A przebacz nam, �e ze smutkiem krzy� d�wigamy i nie weselemy si� jak m�czennicy; bo nie powiedzia�e�, czy m�ka nasza policzon� nam b�dzie za ofiar�: lecz powiedz, a rozwesel�my si�.
Bo c� jest �ycie, aby go �a�owa�? Czy to jest Anio� dobry, kt�ry nas opuszcza w godzinie �mierci?
Gor�co krwi jest ogniem ofiary, a ofiara s� ch�ci nasze. Szcz�liwi, kt�rzy si� mog� za lud po�wi�ci�.
I rzekli na to n�dzarze: Oto prawd� m�wi� ten cz�owiek; albowiem nieszcz�liwsz� jest od nas ta niewiasta, kt�ra tu za m�em swoim przyby�a i cierpi za serce cz�owieka.
Chod�cie! a poka�emy wam wilgotn� jam�, gdzie �yje ta m�czennica z ma��onkiem swoim.
Wielk� pani� i ksi�n� by�a, a dzi� jest jako s�u�ebnica �ebraka.
A niegodzien jest lito�ci ten, kt�rego ona ukocha�a; albowiem kl�kn�wszy przed cesarzem b�aga� o �ycie, i dano mu je pogardziwszy nim.
Tak m�wi�c przyszli pod �cian� i przez krat� ujrzeli owych dwoje ma��onk�w.
Niewiasta kl�cza�a przed m�em i w misie wody obmywa�a jego nogi; powraca� bowiem z pracy jak wyrobnik.
A woda w misie zaczerwieni�a si� krwi� jego i niewiasta nie brzydzi�a si� m�em i krwi�, a by�a m�oda i pi�kna jak anieli niebiescy.
Tych dwoje ludzi byli cesarscy.
Rozdzia� IX
A gdy ju� mia� Szaman wychodzi� z Anhellim na gwiazdy, pocieszywszy niekt�re wi�nie, us�ysza� szcz�k wielki w jednym z korytarz�w.
Wi�c obr�ciwszy si� do jednego z tych, co szli za nim, spyta� go: co by to by�o, �w szcz�k �elaza i bicie? a za� aresztant odpowiedzia�: Karz� jednego z nas.
Zapewne starca, kt�ry wczoraj nie chcia� pracowa� dla �wi�ta Boskiego, p�dz� przez �a�cuchy.
A udawszy si� na miejsce m�ki Szaman z Anhellim, ujrzeli w korytarzu dwa szeregi ludzi stoj�cych z �a�cuchami w r�ku, ka�dy w postawie cz�owieka, co si� zamierza uderzy�.
I ujrzeli post�puj�cych naprz�d dw�ch �o�nierzy z lampami, a we �rodku za niemi obna�onego po pas cz�owieka z brod� siwa.
A za ka�dym krokiem, gdy si� przybli�a�, s�ycha� by�o uderzenie �a�cucha, i szcz�k drugi wychodz�cy z chud�j piersi bitego starca.
Gdy za� Ju� by� u ko�ca kary, i zostawa�o mu zaledwie dziesi�� krok�w lub ma�o wi�cej, us�ysza� Anhelli dwa uderzenia s�absze, jakoby dane przez ludzi lito�nych.
Lecz starzec odebrawszy je upad� krzy�em na ziemi i by� martwy.
Wi�c owi dwaj m�odzie�cy, kt�rzy go uderzyli lito�nie, padli mu na ramiona i po�o�yli si� na trupie wo�aj�c jeden i drugi: M�j ojcze!...
I odwr�ci� si� Szaman, a spojrzawszy na Anhellego nakry� mu g�ow� po�� szaty swoj�j....
l kaza� si� wynie�� duchom niebieskim, a otworzywszy oczy Anhelli zobaczy� �nieg i gwiazdy.
I przekonany by�, �e widzenie kopalni snem by�o, albowiem nie wiedzia�, jak z nich wyszed�.
Rozdzia� X
A oto wygna�cy owi w szopie �niegow�j, w niebytno�ci Szamana k��ci� si� zacz�li pomi�dzy sob�, i podzielili si� na trzy gromady; a ka�da z nich my�la�a o zbawieniu ojczyzny!
Wi�c pierwsza na czele mia�a grafa Skir, kt�ry utrzymywa� stron� tych, co si� przebior� w kontusze i nazywa� si� b�d� szlacht�, jakby z Lechem na nowo przybyli do kraju pustego.
A druga mia�a na czele �o�nierza chudego, imieniem Skartabell�, kt�ry chcia� ziemi� podzieli� i og�osi� wolno�� ch�op�w, i r�wno�� szlachty z �ydami i z Cyganami.
A trzecia na czele swoim mia�a ksi�dza Bonifata, kt�ry chcia� kraj zbawi� modlitw� i na ocalenie kraju podawa� spos�b jedyny, i�� i gin�� nie broni�c si�, jak m�czennicy.
Te wi�c trzy gromady zacz�y by� mi�dzy sob� niezgodne w duchu, i k��ci� si� pocz�y o zasady.
A oto druga owa gromada uzbroiwszy si� w siekiery, wysz�a w pole odgra�aj�c si�, �e u pierwszych dowi� si�, jaka jest krew, drugim za� da to, czego ��daj�: m�cze�stwo.
Lecz nim przysz�o do walki, a umys�y ju� by�y rozgrzane, zgodzono si� za porad� kt�rego� z tych, co by� z trzeciej gromady, aby rzecz t� przez s�d Boga rozstrzygn��.
I rzek� do nich �w doradzca: Oto postawmy trzy krzy�e na na�ladownictwo m�ki Pana naszego, i na tych trzech drzewach przybijmy po jednemu z najmocniejszych w ka�dej gromadzie rycerzy; a kto najd�u��j �y� b�dzie, przy tym zwyci�stwie.
A �e umys�y tych ludzi by�y jakoby w stanie pijanym, znale�li si� trzej rycerze, kt�rzy za swoje przekonanie �mier� ponie�� chcieli i by� ukrzy�owanymi, jako Chrystus Pan przed wiekami.
Postawiono wi�c trzy krzy�e z najwy�szego, jakie by�o w tym kraju, drzewa, i wyst�pili trzej m�czennicy po jednemu z ka�dej gromady; wszak�e nie wybrani losem, lecz z w�asnej woli. Nie byli to gromad wodzowie, lecz jedni z najmniejszych.
Kiedy wi�c cie�le postawili krzy�e na wysokiem wzg�rzu �niegow�m, odezwa� si� g�os z nieba jakoby wicher, pytaj�c: Co czynicie? lecz go ci ludzie nie przel�kli si�.
I zawieszono na krzy�ach ludzie owe ob��kane, i przybito im r�ce �wiekami; a ten, co by� na prawo, krzycza�: R�wno��! - a ten, co by� z lew�j, krzycza�: Krew! - wisz�cy za� po�rodku m�wi�: Wiara!
I t�umy sta�y w milczeniu pod krzy�ami czekaj�c, co si� stanie, i tak je noc zasta�a na �niegu, a by�a wielka ciemno�� i okropne milczenie.
A� o p�nocy zorza borealna rozci�gn�a si� na ca�ej niebios po�owicy, i ogniste wystrzeli�y z niej miecze; a wszystko sta�o si� czerwone i te krzy�e z m�czennikami.
Wtenczas strach jaki� ogarn�� t�umy i rzek�y: �le czyni�my! Godzi� si�, aby za nasze wiary ci ludzie gin�li niewinni?
I przerazi�y si� zgraje m�wi�c do siebie: Oto umieraj� i nie skar�� si�.
Rzekli wi�c do tych, co byli ukrzy�owani: Chcecie, a zdejmiemy Wras? lecz ci im nic nie odpowiedzieli, b�d�c ju� umar�ymi.
A poznawszy to rozbieg�y si� zgraje pe�ne przera�enia, a �aden z tych, co uciekali, nie odwr�ci� g�owy, aby spojrz�� na martwe i um�czone. Zorza je czerwieni�a, zostali sami.
A w�a�nie wtenczas Szaman z Anhellim powracali z w�dr�wki podziemn�j, i zadziwili si� postrzeg�szy na ognistych niebiosach trzy czarne krzy�e, i rzekli z przestrachem: Co si� sta�o?
A przyszed�szy bli��j strwo�yli si� widz�c na krzy�ach cia�a trup�w, i poznali w nich swoje znajome; wi�c Szaman usiad�szy pod krzy�ami p�aka�...
A powstawszy rzek� do Anhellego: Oto mi duch Bo�y oznajmi� win� tego ludu, i wiem, dlaczego tych ludzi ukrzy�owano; lecz a�eby cia�a ich nie ucierpia�y jakiej now�j sromoty, zdejmiemy je i zaniesiemy na cmentarz.
Niech maj� spoczynek w ziemi, albowiem w dobr�j wierze na �mier� si� wydali, i nie b�dzie im to na pot�pienie, ale na zag�ad� grzech�w. Krzy� je oczy�ci�.
Tak m�wi�c zdejmowali owe zmarz�e i sko�cia�e na krzy�u, i przenosili je na dawne grobowisko wygna�c�w.
Rozdzia� XI
A gdy si� zbli�ali ku cmentarzowi, Anhelli us�ysza� hymn skar��cych si� mogi�, i jakoby skarg� popio��w na Boga.
Lecz skoro si� j�ki podnios�y. Anio� siedz�cy na szczycie wzg�rza skin�� skrzyd�ami i uciszy� je.
I trzy razy to uczyni�, albowiem po trzykro� rozp�aka�y si� mogi�y.
I zapyta� si� Anhelli Szamana... co to za Anio� z bia�emi skrzyd�ami i ze smutn� gwiazd� na w�osach, przed kt�rym ucichaj� grobowce?
Lecz nic mu nie odpowiedzia� starzec: zasypywa� bowiem �niegiem cia�a umar�ych i by� zatrudniony.
A przybli�ywszy si� Anhelli ku owemu Anio�owi, spojrza� na niego i upad� jak cz�owiek martwy.
Sko�czywszy wi�c Szaman grzebanie umar�ych, szuka� go oczyma i nie widz�c nigdzie szed� na wzg�rze.
A natrafiwszy cia�o Anhellego spotkn�� si� na nim, i krzykn�� bole�nie; ale poznawszy, �e m�odzieniec �yje, ucieszy� si�.
Wzi�� go zatem za r�k� i rzek�: Wsta�! nie jest jeszcze czas spoczynku.
A powstawszy Anhelli, ogl�da� si� woko�o i spu�ci� przed Szamanem g�ow� jak cz�owiek, co si� wstydzi, m�wi�c:
Otom zobaczy� Anio�a podobnego t�j niewie�cie, kt�r� kocha�em z ca��j duszy moj�j b�d�c jeszcze dzieckiem.
A mi�owa�em j� w czysto�ci serca mego; dlatego �zy mi� zalewaj�, kiedy my�l� o ni�j, i o moj�j m�odo�ci.
Bo oto by�em przy ni�j jak ptak swojski, co si� boi; i nie wzi��em nawet poca�owania od j�j ust koralowych, cho� by�em blisko; jak go��b, m�wi�,, siedz�cy na ramieniu dziewczyny.
Dzi� ju� to snem jest. Oto szafirowe niebo i gwiazdy bia�e patrz� na mnie: s�� to gwiazdy te same, kt�re mnie widzia�y m�odym i szcz�liwym?
Dlaczego� nie powstanie wicher, co mi� z ziemi zwieje i zaniesie w krain� cich�! dlaczego ja �yj�?
Oto ju� jednego wnios� nie ma na moj�j g�owie z tych, kt�re by�y dawni�j, oto si� nawiet ko�ci we mnie odnowi�y, a ja zawsze pami�tam.
A nie ma jedn�j kawki w powietrzu, kt�ra by nie spa�a przez jedn� noc �ycia w spokojnem gnie�dzie. Lecz o mnie B�g zapomnia�. Chcia�bym umrze�.
Bo zdaje mi si�, �e gdy b�d� umar�ym, to sam B�g po�a�uje tego, co ze mn� uczyni�, my�l�c: �e oto ju� nie narodz� si� raz drugi.
Wszak rodzi� si� nie jest to, co zmartwychwstawa�; trumna nas odda, lecz nie spojrzy na nas jak matka.
Oto mi wi�c smutno, �e ujrza�em tego Anio�a, i wola�bym by� wczoraj umrze�.
A Szaman zapatrzywszy si� w gwiazdy rzek�: Zaprawd�, �e jak dawni�j wiele by�o op�tanych przez czarty, tak dzi� wielu jest op�tanych przez czyste Anio�y.
C� zrobi�! Oto wyp�dz� wszystkie te duchy z cia�, i pozwol�, aby wesz�y w lilije wodne, i rozlecia�y si� po gwiazdach r�anych, i zamieszka�y w tem, co jest najpi�kniejszego, -a opu�ci�y ludzi.
A wieszli, kto to jest ten Anio� smutny na cmentarzu? Oto si� zowie Eloe, a urodzi� si� ze �zy Chrystusow�j na Golgocie, z t�j �zy, kt�ra wylana by�a nad narodami.
Gdzie indzi�j napisano jest o Anielicy t�j i wnuczce Maryi Panny... jak zgrzeszy�a ulitowawszy si� nad m�k� ciemnych Cherubin�w i umi�owa�a jednego z nich, i polecia�a za nim w ciemno��.
A teraz jest wygnan� jak wy jeste�cie wygnani, i ukocha�a mogi�y wasze i piastunk� jest grobowc�w, m�wi�c ko�ciom: Nie skar�cie si�, lecz spijcie!
Ona odp�dza reny, kiedy przyjd� mech wyci�ga� spod g�owy trup�w, ona jest pasterk� ren�w.
Przywyknij do ni�j za �ycia, albowiem b�dzie na mogile twoj�j st�pa� przy blasku ksi�yca; przywyknij do g�osu j�j, aby� si� nie obudzi�, gdy m�wi� b�dzie.
Zaprawd�, �e dla tych, co s� smutni, ta kraina pi�kn� jest i nie bezludn�; albowiem tu �nieg nie plami skrzyde� anielskich, a gwiazdy te s� pi�kne.
Tu przylatuj� mewy, i gnie�d�� si�, i kochaj� si�, nie my�l�c, �e jest jaka pi�kniejsza ojczyzna.
Tak m�wi� i podni�s� jedn� z czaszek tych, kt�re le�a�y odkryte; a w ni�j by�o rodze�stwo ma�ych ptasz�t.
I wyci�ga�y g��wki przez miejsce, gdzie by�y oczy ludzkie, i pe�na by�a p�acz�c�j troski ko�� �pi�cego cz�owieka.
A wzi�wszy j� rozgniewany Anhelli, rzuci� o ziemi� m�wi�c: Precz, ko�ciele zha�biony.
A p�omie� z ziemi wyszed�szy stan�� przed nim w kszta�cie jakoby ludzkim, i w ubraniu biskupiem z infu�� i z krzy�em na g�owie, a wszystko ogniste.
I rzek� z wielk� zgroz�: Oto przyszli�cie rusza� umar�e;
czy� nie dosy� trupom wichry mie� nad sob� i zapomnienie?
R�ce moje �ama�y hostij�, a teraz je wyci�gn� nad wami i przekln� m�wi�c: B�d�cie przekl�ci, burzyciele grob�w.
Aza� nie dosy� wycierpia�em na moim tronie, i na biskupim oparty pastorale, modl�c si� za kraj, kt�ry mia� gin�� jak cz�owiek pot�piony.
Kiedy Kimbar wywo�a� Sybir i postawi� go przed obliczem sejmu bladego, m�wi�c: Oto jest krzy�.
Nie poszed�em�e na wygnanie ]'ak cz�owiek czysty? Kt� mi co zarzuci i grobowi mojemu? Oto umar�em i zapomniano o mnie; czeg� wi�c�j chcecie od ludzi, co umarli?
Widzicie t� bia�� ziemi�, jam tu mieszka�; widzicie ko�ci te ja �y�em z niemi.
A to jest moja ko��, ta ko�� spr�chnia�a. Ludzie j� niegdy� szanowali, a dawni�j jeszcze ca�owa�a j� matka moja, a dzisiaj mewa w t�j czaszce uwi�a gniazdo i mieszka; dajcie wy pok�j bia�emu ptakowi Boga.
Ja zna�em matk� jego matki, gdzie� jest? gdzie s� gile, kt�re przylatywa�y ubiera� r� girlandami suche drzewa Syberyi, abym sobie przypomnia� jab�onie sad�w moich w ziemi ojczyst�j.
Tak skar�y� si� - i przeprasza� go Anhelli za obelg� ko�ci jego m�wi�c: Oto ja wkr�tce przyjd� po�o�y� si� z wami, nie klnij mnie.
My�la�em, �e si� smucisz za Wzgard� ko�ci twoj�j... jest�e to �wi�tynia pe�na ptasiego wrzasku? Lecz niech tak b�dzie, jak si� Bogu podoba�o.
A nie powiem ci, co si� sta�o z nazwiskiem rodu twojego, bo nie m�g�by� zasn��, cho� jeste� umar�ym, i poszed�by� j�cz�c po �wiecie.
A teraz przesta� by� latarni� grobu w�asnego, i zrzu� ogniste szaty, i rozbierz si� z p�omieni.
Gdy to m�wi�, utopi� si� duch w �niegu i sta�o si� ciemno, gdy zgasn��.
Wi�c pobieg� za nim Anhelli wo�aj�c: Powiedz mi nazwiska tych ludzi, kt�rzy tu spoczywaj� przy tobie...
Skoro to wyrzek�, us�ysza� spod ziemi jakoby g�osem tym, co by� w ogniu, wychodz�cy d�ugi szereg imion ju� zapomnianych.
I obudzi� Anhellego Szaman m�wi�c: Wr��my do ludzi, grobowce bowiem powiedzia�y nam swoje tajemnice.
I zeszli ze wzg�rza mogi� modl�c si�.
Rozdzia� XII
A gdy przyszli pod dom wygna�c�w, us�yszeli zgie�k wielki, i �miech, i wrzaski, i szcz�kanie kielich�w i brudne pie�ni; a stan�wszy Szaman pod oknami s�ucha�, nim wszed� do tej jaskini nieszcz�cia.
A gdy si� ukaza� po�r�d zgrai, ucich�a; poznano bowiem cz�owieka silnego w Bogu, i nie �miano mu si� ur�ga�.
A podni�s�szy Szaman oczy b�yszcz�ce, zacz�� m�wi� zapalaj�c si� w smutku.
C�e�cie uczynili, rzek�, beze mnie? Widzia�em wasz� Golgot�. Biada wam!
A nie zostan� z wami, lecz to, co powiem, zostanie z wami. B�d�cie pot�pieni, k��tliwi ludzie.
Wichry rozsiewaj� d�bu nasiona i roznosz� je po ziemi, lecz wichry te b�d� przekl�te, co wasze mowy i rady do ojczyzny zanios�. Pomrzecie!
Zbli�a si� wielki dzie�, a �aden nie do�yje wieczora dnia tego. Zbli�a si� dzie� sybirski i s�o�ce zatracenia.
Dlaczego�e�cie nie s�uchali rad moich i nie �yli spokomie w zgodzie i mi�o�ci braterski�j, jak przystoi na ludzi, kt�rzy nie maj� ojczyzny?
Oto obrazili�cie ludy t�j ziemi, i z oszczepami stoj� czyhaj�c na was; psy ich nawet czyhaj�, aby z was kt�rego ro-zedrz��.
Spotka��e z was kiedy kto Ostyjaka, i obszed� si� z nim �agodnie i po ludzku? Zaprawd�! ko�o psa nie przeszed� �aden, nie uderzywszy go nog� jak w�a. O ludzie bez pami�ci i serca!
Wi�c wstanie s�o�ce i dzie� przyniesie straszni�jszy ni� ciemno��, a cisz� okropni�jsz� ni� s� burze na morzu, bo b�dziecie si� l�ka� sami siebie.
A �nieg ten stanie si� morzem, a fala jego zielon� b�dzie, a dom wasz gin�cym b�dzie okr�tem.
Wyostrzcie wasze topory, bo potrzebne wam b�d�; a kto z was umie zabija�, jest cz�owiek po�yteczny.
Zbli�a si� Wielkanoc i krzy� czerwony napiszecie na waszych wrotach, lecz jak� krwi�? Zaprawd�, nie krwi� baranka.
Gdy to m�wi� Szaman, niekt�rzy si� przel�kli, lecz jeden z pijanych chwyciwszy za dzban gliniany, rzuci� go na proroka i w�os mu krwi� poczerwieni�.
Uj�wszy wi�c za top�r Anhelli chcia� si� zem�ci�, ale go zatrzyma� Szaman m�wi�c: B�d� cierpliwa.
Kto tu za rok powr�ci, b�dzie p�aka� nad nimi; dlaczeg� bra� zemst� z tych, kt�rzy jutro b�d� rzecz� godn� lito�ci.
Bo�e, nie karz ich.
Tak m�wi�, a jeden ze zgrai zawo�a�: Czarowniku, urzek�e� nas! oto dzban by� pe�ny i wysech�.
A inni zajrzawszy w dzbany, potwierdzili to zgodnie m�wi�c: Odczaruj nas, albo ci� ukarzemy �mierci�.
I sta� si� wielki wrzask, i gro�ne podnios�y si� przeklinania; a jeden wzi�wszy n� wrazi� go w piersi Szamana, m�wi�c: Oczarowa�e� nas.
Upad� starzec na r�ce Anhellego, a ten go wyni�s� z chaty, i pomog�a mu m�oda niewiasta Ellenai, kt�ra kiedy� by�a zbrodniark�.
A gdy wyszli na miejsce o�wiecone gwiazdami, przem�wi� starzec: Nie�cie mnie blisko grobowc�w, bo ju� zasn�.
Po�o�yli go wi�c na jedn�j z mogi�, i zimno �niegu o�ywi�o go, a kobieta owin�a nogi jego w�osami i trzyma�a je na �onie.
I otworzywszy oczy starzec, zawo�a� po trzykro�: Anhelli! Anhe��i! Anhelli! a g�os jego by� smutny.
I rzek� mu: We� reny moje i p�jd� na p�noc, znajdziesz mieszkanie w �niegu i spokojno��. A b�dziesz �y� mlekiem ren�w.
We� z sob� t� niewiast�, i niech ci ona b�dzie siostr�; ona mi� ukocha�a w godzin� �mierci, wi�c nie chc�, aby zgin�a jak tamci.
C� ci m�wi� b�d�! Oto �mier� b�dzie m�wi� za mnie i wyr�czy mi�. Ja ci� kocha�em.
Bo� czysty by� jak lilija bior�ca z wody li�cie i kolory niewinne, bo� mi by� jak syn dobry.
Nie smu� si� a� do �mierci po zgonie ojczyzny twoj�j... Ani p�acz my�l�c, �e j�j nie zobaczysz; wszystko jest snem smutnym.
Gdy tak m�wi�, us�ysza� Anhelli st�panie po �niegu i rzek�: Kto� nadchodzi? Czy to �mier� st�pa g�o�no?
Lecz by� to ren, kt�ry stan�wszy nad umieraj�cym panem, zadziwione oczy nape�ni� wielkiemi �zami; i odwr�ci� si� od niego Szaman p�acz�c.
A po chwili, przyst�piwszy do� Anhelli, wzi�� go za r�k� i poczu�, �e by�a martwa.
Wi�c pochowa� starca w �niegu, i obr�ciwszy si� do niewiasty, rzek�: Chceszli mnie wzi��� za brata? chod� ze mn�. A ta mu do n�g upad�a m�wi�c: Aniele m�j!
Podni�s� j� z ziemi Anhelli, i udali si� oboje na p�noc, a za niemi szli renowie Szamana, wiedz�c, �e za nowemi id� panami.
A za� Anhelli milcza�, bo mia� serce pe�ne �ez i bole�ci.
Rozdzia� XIII
Odeszli wi�c Anhelli z ow� niewiast� i z renami Szamana, na dalek� pustyni� p�nocn�, a znalaz�szy pust� chat� w lodzie wykut�, zamieszkali w niej.
A po kr�tkiem po�yciu, Anhelli przyzwyczaja� si� nazywa� siostry imieniem zbrodniark� t� i pokutnic�.
Ona mu by�a s�ug� i u�cie�a�a �o�e li�ciami i doi�a reny wieczorem a rano wyp�dza�a je na pasz�.
Serce jej od modlitwy ci�g�ej sta�o si� pe�ne �ez, smutk�w i niebieskich nadziei, i wypi�knia�o na niej cia�o.
Oczy rozpromieni�y si� blaskiem cudownym i ufno�ci� w Bogu; a w�osy sta�y si� d�ugie i podobne szacie obszernej, kiedy si� w nie ubra�a, i podobne namiotowi biednego pielgrzyma.
I dziwi� si� Anhelli, �e by�a spokojn� o przysz�o��, pope�niwszy niegdy� zbrodni� wielk�, a nawet krwi� maj�c zmazane r�ce.
I dziwi� si�, �e skarga j�j by�a male�k� i skar��c� si� jak p�acz niewinn�j dzieciny, kiedy zazdro�ci�a ptakom skrzyde� niebieskich, widz�c, jak rybitwy bia�e w�druj� ku s�o�cu z�otemu i ton� w promieniach.
A l�ka�a si� zmaza� s�owami nieczystemi m�wi�c: Oto nas dwoje na ogromn�j pustyni, wi�c nas B�g pewnie s�ucha i na nas patrzy; a je�li o rzeczy dobre prosi� Go b�dziemy, to nie opu�ci nas.
Przyszed� wi�c dzie� sybirski, a s�o�ce nie zachodzi�o, lecz biega�o niebem, jak ko� w zawodzie z p�omienist� grzyw� i z bia��m czo�em.
Straszliwe �wiat�o nie ko�czy�o si� nigdy, a huk lod�w by�, jakoby g�os Bo�y odzywaj�cy si� na wysoko�ciach do ludzi n�dznych i opuszczonych.
A d�ugi smutek i t�sknoty przyprawi�y o �mier� ow� wygnank�, i po�o�y�a si� na �o�u li�cianem pomi�dzy renami swojemi, aby umrze�.
A by� zach�d s�o�ca; albowiem od niejakiego czasu, zacz�y si� noce w ziemi sybirski�j i s�o�ce coraz d�u��j zostawa�o pod ziemi�.
Obr�ciwszy wi�c ku Anhellemu szafirowe oczy zalane �zami wielkiemi, rzek�a Ellenai: Umi�owa�am ciebie, bracie m�j, i opuszczam.
A powiedziawiszy, gdzie j� mia� pochowa�, �e pod sosn�, kt�ra by�a w smutnym parowie, le�e� pragnie, rzek�a: Czem�e ja b�d� po �mierci?
Oto chcia�abym by� jak� rzecz� �yj�c� przy tobie, Anhelli, paj�czkiem nawet, kt�ry jest mi�y wi�niowi i schodzi je�� z jego r�ki po z�otym promyku s�onecznym.
Jam si� przywi�za�a do ciebie jak siostra i jak matka twoja, i wi�c�j jeszcze... Ale grobowiec wszystko ko�czy...
Nie zapominaj o mnie - bo kt� o mnie b�dzie pami�ta� po �mierci, chyba ren, kt�regom doi�a zalewaj�c si� �zami.
Je�eli wiesz, gdzie ludzie id� po �mierci, to mi powiedz, bo niespokojna jestem, cho� mam nadziej� w Bogu.
Oto ja polec� do krainy twoj�j rodzinn�j i obacz� dom tw�j, s�ugi twoje i rodzice twoje, je�eli jeszcze �yj�?
I nawet miejsce te, gdzie sta�o twoje ��eczko dziecinne, ma�a niegdy� ko�yska twoja.
Ty powiesz, �e to s� my�li gminne, �e cz�owiek po �mierci nie lata... C�! kiedy z tak� my�l� �mier� pi�kniejsza.
A oto patrzaj nad �o�em mojem, ta szyba lodu s�o�cem czerwona, z dwoma skrzyd�ami promieni: nie jest�e to Anio� z�oty stoj�cy nade mn�?
Reny wyci�gaj� mech spod moj�j po�cieli i skubi� �o�e �mierci jedz�c... Biedne reny moje, �egnam was.
A teraz podnios� oczy do Kr�lowy Niebieski�j i b�d� si� modli�a do Ni�j.
Zacz�a wi�c tu umiera� �ca m�wi� litanije do Matki Chrystusow�j, i w�a�nie wym�wiwszy: R�o zlota! skona�a.
I na znak cudu, upad�a r�a �ywa na bia�e piersi umar��j, i le�a�a na nich, a w jamie rozesz�a si� od ni�j wo� r�ana i mocna.
Nie �mia� wi�c Anhelli ruszy� cia�a umar��j, ani z�o�y� r�k, kt�re by�y wyci�gni�te, lecz usiad�szy na ko�cu �o�a p�aka�.
A oto jakoby o p�nocy sta� si� wielki szelest, i my�la� Anhelli, �e reny szeleszcz�, wyjadaj�c mech spod �o�a �mierci; lecz inna by�a przyczyna.
Chmura jakoby duch�w ciemnych zatrzyma�a si� nad jam� �miej�c si� g�o�no, a ciemne twarze pokaza�y si� przez rozszczepione lodu sklepienie i krzycza�y: Nasz� jest!
Lecz r�a owa cudowna dostawszy skrzyde� go��bich, podlecia�a w g�r�, i spojrza�a na nie oczyma niewinnego Anio�ka.
Ciemne wi�c owe duchy i chmura ich wznios�a si� z dachu krzycz�c w ciemnem powietrzu smutne przeklinania, i sta�a si� zn�w cicho��, jaka przystoi w miejscu, gdzie trup spoczywa.
We trzy za� godziny po p�nocy, us�ysza� Anhelli stukanie do drzwi, kt�re by�y z lodu, i odwaliwszy bry�� wyszed� na ksi�yc.
I zobaczy� owego Anio�a, kt�ry mu by� przypomnia� mi�o�� dla niewiasty i pierwsz� jego mi�o�� na ziemi; wi�c spu�ciwszy przed nim g�ow�, sta� cicho.
I rzek�a do niego Eloe: Wynie� mi tu umar�� twoj� siostr�, ja wezm� j� i pochowam lito�nie; moj� jest.
Odszed�szy wi�c Anhelli do jamy, wzi�� na r�ce trupa, wyni�s� i po�o�y� go na �niegu przed Anio�em.
A Eloe ukl�kn�wszy nad �pi�c�, pod�o�y�a pod ni� z oboj�j strony ko�ce skrzyde� �ab�dzich i zawi�za�a je pod umar��.
I z pe�nemi trupa skrzyd�ami, wstawszy na ksi�yc, odesz�a.
Wr�ci� wi�c Anhelli do jamy pust�j, i spojrzawszy na �ciany zaj�cza�, bo ju� j�j nie by�o.
Rozdzia� XIV
Oko�o wi�c onego czasu, gdy ziemia zaczyna si� od s�o�ca odwraca� i zasypia w ciemno�ciach.
Zawo�a� Jehowa dwa odwieczne Cherubiny przed tron Sw�j, i rzek�: Id�cie na r�wnin� Syberyi.
A patrz�c w �wiat�o Bo�e, zrozumieli Anio�owie, jaka by�a wola Pana, i zeszli w krain� mglist� ukrywszy w sobie �wiat�o��.
I przyszli na miejsce, gdzie by�a posiele�c�w szopa, lecz nie znale�li �ladu jej, wicher j� by� bowiem powali�.
A z owych tysi�ca zosta�o jakoby dziesi�ciu ludzi bladych i strasznych z postaci.
A przybli�ywszy si� Anio�owie, ujrzeli ich przy stosie "wielkim z drzewa, na kt�rym le�a� trup cz�owieczy.
I wzdrygn�wszy si� rzekli: Ludzie, co czynicie? Aza� to jest ofiara Bogom piekielnym?
Odpowiedzia� im na to cz�owiek najstarszy: Zaprawd�, �e ofiar� nasz� jest trup, a Bogiem, kt�ry go przyjmie, jest g��d.
Zrobili�my rzecz r�wn� z naszego spo�ecze�stwa, a rz�dzi� nami los, nie za� �aden pan ziemski, ani kr�le.
A c� wi�c mieli�my czyni� z wn�trzno�ciami naszemi, i z gniazdem w�y, kt�re nam gryz�o wn�trzno�ci?
Czy B�g pami�ta� o nas? i da� nam umrze� w ojczy�nie i w ziemi, gdzie�my si� urodzili?
Nie! Uczyni� nas ludem Kaim�w i �udem Samojed�w... Przekl�ty!
Tak m�wi� �w cz�owiek i ociera� usta, na kt�rych by�a krew �wie�a! A na to za� Anieli:
Nawr��cie si�, rzekli: i pro�cie Boga! Albowiem poka�emy wam znak Jego gniewu ten sam, kt�ry by� niegdy� znakiem przebaczenia.
I roze�mieli si� g�o�no ci ludzie, nie wiedz�c, �e z Anio�ami rozmawiali, i rzekli: Jaki� jest znak?
A wyci�gn�wszy r�k� Anieli, pokazali na wielk� t�cz�, kt�ra przebieg�a i po�o�y�a si� na po�owicy chmurnych niebios, m�wi�c: Oto ten jest.
I straszliwe przera�enie zdj�o te ludo jady na widok rzeczy tak pi�kn�j i b�yszcz�c�j, kt�r�j B�g u�y� na znak Swego rozgniewania.
A usta ich by�y otwarte, a j�zyki czarne jak w�giel, a oczy ich jakoby szklanne nie odwraca�y si� od niebieskich kolor�w.
I w zadziwieniu wyrzekli imi� Chrystusa i poupadali martwi.
Rozdzia� XV
Tego samego dnia, przed wschodem s�o�ca, siedzia� Anhelli na bryle lodu, na miejscu pustem, i ujrza� zbli�aj�cych si� ku sobie dw�ch m�odzie�c�w.
Po wietrze lekkim, kt�ry szed� od nich, poczu�, �e byli od Boga, i czeka�, co mu zwiastowa� b�d�, spodziewaj�c si�, �e �mier�.
A gdy go pozdrowili jak ziemscy ludzie, rzek�: Pozna�em was, nie kryjcie si�; Anio�ami jeste�cie.
Przychodzicie-li pocieszy� mnie? Czy sprzecza� si� ze smutkiem, kt�ry si� nauczy� w samotno�ci milczenia?
I rzekli mu ci m�odzie�cy: Oto przyszli�my ci zwiastowa�, �e dzisiejsze s�o�ce wstanie jeszcze, lecz jutrzejsze nie poka�e si� nad ziemi�.
Przyszli�my ci zwiastowa� ciemno�� zimow� i wi�ksz� okropno��, ni� jacy ludzie doznali kiedy: samotno�� w ciemno�ciach.
Przyszli�my ci zwiastowa�, �e bracia twoi pomarli jedz�c trupy i b�d�c w�ciekli od krwi ludzki�j: a ty jeste� ostatni.
A jeste�my ci sami, kt�rzy przed wiekiem przyszli do chaty ko�odzieja i usiedli za jego sto�em w cieniu lip pachn�cych.
Lud wasz wtenczas, by� jako cz�owiek, kt�ry si� budzi i powiada sobie: Oto mnie rzecz mi�a czeka o po�udniu i weseli� si� b�d� wieczorem...
Zwiastowali�my wam nadziej�, a teraz przyszli�my zwiastowa� koniec i nieszcz�cie, a B�g nie kaza� nam wyjawi� przysz�o�ci.
I rzek� im odpowiadaj�c Anhelli: Zaprawd�, ur�gacie mi m�wi�c o Pia�cie i o pocz�tku, wtenczas kiedy ja czekam �mierci, a w �yciu mojem widzia�em tylko n�dz�!
Czy przyszli�cie przerazi� mnie wo�aj�c: Ciemno�ci nadchodz�! Na c� wam przera�a� tego, co cierpi? Nie dosy�e jest przera�enia w grobowcu?
�ycie moje zacz�o si� od przera�enia. Ojciec m�j umar� �mierci� syn�w ojczyzny, zamordowany; a matka moja umar�a z bole�ci po nim, a jam by� pogrobowcem.
Pierwsza lilija na grobie ojca mego jest moj� r�wienniczk�, a pierwsza r�a na grobie matki moj�j by�a mi siostr� m�odsza.
Oto mi� w ko�ysce owion�a wo� krwi ojcowski�j, i wyros�em z twarz� smutn� i przel�knion�.
A gdym usiada� dzieckiem na kolanach u �udzi obcych, to gada�em wyrazami przera�enia z ciemno�ci�, a li�� jesienny szumi�cy z wichrami rozumia�em, co szepta�.
Nad ko�ysk� moj� by� przestrach; wi�c niech przynajmni�j sam smutek cichy b�dzie w godzin� �mierci.
Id�cie! i powiedzcie Bogu, �e je�eli ofiara duszy przyj�t� jest, oddaj� j�, i zgadzam si�, aby umar�a.
Taki mam smutek w sercu, �e mi �wiat�a anielskie w przysz�o�ci natr�tnemi s�, a oboj�tny jeste