16059
Szczegóły |
Tytuł |
16059 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16059 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16059 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16059 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Lisa Kleypas
Nami�tno��Prolog
Londyn, listopad 1836
Jakich m�czyzn pani lubi, panno Briars? Wola�aby pani blondyna czy bruneta? Ma by� wysoki czy �redniego wzrostu? Anglik czy cudzoziemiec? - W�a�cicielka domu publicznego by�a zadziwiaj�co rzeczowa, jakby chodzi�o o ustalenie menu na przyj�cie, a nie o wyb�r zamawianego na wiecz�r m�czyzny.
S�ysz�c te pytania, Amanda wzdrygn�a si�. Policzki jej poczerwienia�y i poczu�a, �e twarz pali j� �ywym ogniem.
Zastanawia�a si�, czy m�czyzna te� tak by si� czu� podczas pierwszej wizyty w domu publicznym. Na szcz�cie ten przybytek uciech by� o wiele bardziej dyskretny i elegancko umeblowany, ni� sobie wyobra�a�a. Nie by�o tu szokuj�cych obraz�w ani wulgarnych grafik, nigdzie te� nie dostrzeg�a klient�w ani prostytutek. Salon pani Bradshaw prezentowa� si� ca�kiem mi�o. By� wygodnie umeblowany, a �ciany obito ciemnozielonym adamaszkiem. Obok zdobionej z�oceniami kanapy sta� ma�y stolik o marmurowym blacie.
Gemma Bradshaw si�gn�a po le��cy na nim male�ki notatnik ze z�otym o��wkiem i wyczekuj�co spojrza�a na Amand�.
- Nie mam ulubionego typu m�skiej urody - odrzek�a Amanda, zawstydzona, ale zdecydowana. - Zaufam pani os�dowi. Prosz� przys�a� do mnie kogo� w dniu moich urodzin, dok�adnie za tydzie�.
To zdanie z jakiego� powodu rozbawi�o pani� Bradshaw.
- A wi�c to prezent dla samej siebie? Co za uroczy pomys�. - Ko�cist� twarz gospodyni rozja�ni� u�miech. Nie by�a pi�kna ani nawet �adna, ale mia�a g�adk� cer�, g�ste, rude w�osy i pon�tne cia�o o bujnych kszta�tach. - Pozwoli pani, �e zadam jeszcze jedno pytanie. Czy jest pani dziewic�?
- Dlaczego pani pyta? - zdziwi�a si� Amanda.
W�a�cicielka domu publicznego z rozbawieniem unios�a starannie wyskuban� brew.
Skoro chce pani zda� si� na m�j os�d, to musz� zna� wszystkie szczeg�y. Kobiety takie jak pani rzadko goszcz� w moim przybytku.
No, dobrze. - Amanda wzi�a g��boki oddech i zacz�a m�wi� szybko i z determinacj�, jakby zapomnia�a o rozwadze, kt�r� zwykle bardzo si� szczyci�a. - Jestem star� pann�. Za tydzie� sko�cz� trzydzie�ci lat. I owszem, nadal jestem dzie... dziewic�. - Przy tym s�owie si� zaj�kn�a, ale zdecydowanie m�wi�a dalej: - Nie znaczy to jednak, �e musz� ni� pozosta� na zawsze. Przysz�am tutaj, poniewa� powszechnie wiadomo, �e spe�nia pani wszelkie �yczenia klient�w. Wiem, �e dziwi pani� widok takiej kobiety jak ja...
Moja droga. - Pani Bradshaw przerwa�a jej �agodnie. -Od dawna nic ju� nie jest w stanie mnie zadziwi�. Wydaje mi si�, �e rozumiem pani problem i rzeczywi�cie b�d� mog�a spe�ni� pani oczekiwania. Prosz� mi tylko powiedzie�, czy ma pani jakie� szczeg�lne wymagania co do wieku i wygl�du?
Chcia�abym, �eby to by� kto� m�ody, jednak nie m�odszy ode mnie. Ale te� nie za stary. Nie musi by� przystojny, chocia� nie chcia�abym, �eby by� odpychaj�cy. Czysty i schludny - doda�a po kr�tkim namy�le. - Musi by� czysty i schludny.
Z�oty o��wek porusza� si� szybko.
To nie b�dzie trudne - odpar�a pani Bradshaw z b�yskiem, rozbawienia w oczach.
Nalegam te� na zachowanie pe�nej dyskrecji � oznajmi�a z naciskiem Amanda. - Gdyby kto� si� dowiedzia�, co zrobi�am...
Moja droga. - Pani Bradshaw usadowi�a si� wygodniej na kanapie. - Jak pani s�dzi, co sta�oby si� z tym interesem, gdybym nie potrafi�a zachowa� dyskrecji? Moje pracownice obs�uguj� znanych cz�onk�w parlamentu, �e nie wspomn� o najzamo�niejszych d�entelmenach... i damach z najlepszego towarzystwa. Nie zdradz� pani sekretu, panno Briars.
Dzi�kuj� - odrzek�a Amanda z ulg�, ale i przera�eniem. Mia�a okropne przeczucie, �e pope�nia najwi�kszy b��d swego �ycia.
1
Amanda od razu si� domy�li�a, dlaczego stoj�cy na progu m�czyzna zosta� prostytutk�. Od chwili gdy ukradkiem, niczym zbieg�ego skaza�ca, wpu�ci�a go do domu, patrzy� na ni� w niemym os�upieniu. Najwyra�niej do wykonywania bardziej wymagaj�cego zawodu brakowa�o mu sprawno�ci umys�owej. Jednak do tego, po co go tu dzisiaj sprowadzi�a, nie potrzeba wiele rozumu.
- Prosz� si� po�pieszy� - wyszepta�a, wci�gn�a go za rami� w g��b korytarza i zatrzasn�a drzwi. - Czy kto� pana widzia�? Nie spodziewa�am si�, �e tak po prostu zapuka pan do frontowych drzwi. Czy nikt panu nie powiedzia�, �e w pana zawodzie dyskrecja to wa�na rzecz?
- W moim... zawodzie? - powt�rzy� troch� speszony.
Teraz, kiedy nie m�g� ju� ich dosi�gn�� wzrok ciekawskich, Amanda przyjrza�a mu si� dok�adniej. Chocia� najwyra�niej nie b�yszcza� intelektem, by� niezwykle przystojny. Mo�na by nawet powiedzie� - pi�kny, gdyby to by�o w�a�ciwe s�owo do opisania kogo� tak wybitnie m�skiego. By� wysoki, szczup�y i dobrze zbudowany. Mia� g�ste, czarne, schludnie przystrzy�one w�osy i starannie ogolon� smag�� twarz o prostym nosie i pe�nych ustach.
Na dodatek mia� niespotykanie niebieskie oczy w odcieniu b��kitu, jakiego Amanda nigdy dot�d nie widzia�a; mo�e jedynie w pobliskiej aptece, gdzie wytwarzano tusz, przez wiele dni gotuj�c indygowiec w siarczanie miedzi, dop�ki roztw�r nie sta� si� tak ciemnoniebieski, �e a� niemal fioletowy. Oczy nieznajomego nie mia�y jednak anielskiego wejrzenia, kt�re zwykle kojarzy si� z niewinnym b��kitem. Spogl�da�y bystro i powa�nie, jakby nieraz ogl�da�y nieprzyjemn� stron� �ycia, kt�rej ona sama nigdy nie widzia�a.
Amanda �atwo poj�a, dlaczego kobiety p�aci�y za jego towarzystwo. My�l, �e mo�na wynaj�� tego pi�knookiego m�czyzn� dla spe�nienia w�asnych zachcianek, by�a niezwykle kusz�ca. Amanda zawstydzi�a si�, �e jego obecno�� wywar�a na niej tak wielkie wra�enie. Przebiega�y jej po plecach to zimne, to zn�w gor�ce dreszcze, na policzki wyst�pi�y rumie�ce. Ju� dawno pogodzi�a si� ze staropanie�stwem i postanowi�a znosi� je z godno�ci�. Przekonywa�a nawet sam� siebie, �e wolny stan daje jej poczucie wolno�ci. Jednak niepos�uszne cia�o zdawa�o si� nie rozumie�, �e kobieta w jej wieku nie powinna odczuwa� zmys�owych pragnie�. Przecie� nawet niezam�na dwudziestojednolatka uwa�ana by�a za star� pann�, a c� dopiero m�wi� o trzydziestolatce. Najlepsze lata mia�a dawno za sob� i nie wzbudza�a ju� niczyjego po��dania. O kim� takim jak ona m�wiono �ma�pia kr�lowa". �a�owa�a, �e nie potrafi do ko�ca zaakceptowa� swojego stanu.
Zmusi�a si�, �eby spojrze� prosto w niezwykle niebieskie oczy przybysza.
- Zamierzam by� szczera, panie... Nie, prosz� mi nie m�wi�, jak si� pan nazywa, nasza znajomo�� b�dzie kr�tka, wi�c nie musz� zna� pa�skiego imienia. Widzi pan, zastanowi�am si� nad moj� do�� po�pieszn� decyzj� i prawd� m�wi�c... zmieni�am zdanie. Prosz� nie traktowa� tego jak osobistego afrontu. To nie ma nic wsp�lnego z panem czy z pana wygl�dem. Wyja�ni� to pa�skiej pracodawczyni, pani Bradshaw. Jest pan niezwykle przystojny, bardzo punktualny i nie w�tpi�, �e doskona�y... w swoim fachu. Pope�ni�am b��d. Wszystkim nam si� to przytrafia, a ja nie jestem wyj�tkiem. Co jaki� czas zdarza mi si� podj�� nietrafn� decyzj�...
- Zaraz, zaraz. - Uni�s� d�o�, nie odrywaj�c wzroku od jej zarumienionej twarzy. Zamilk� na chwil�.
W ca�ym doros�ym �yciu nikt nigdy w ten spos�b nie �mia� si� do niej zwr�ci�. Urwa�a zaskoczona i z wysi�kiem powstrzyma�a potok s��w, kt�re cisn�y si� jej na usta. Nieznajomy spl�t� ramiona na muskularnej piersi, opar� si� o drzwi i patrzy� na ni�. W �wietle wisz�cej w korytarzu lampy jego rz�sy rzuca�y na policzki d�ugi cie�.
Mimo woli Amanda pomy�la�a, �e pani Bradshaw wykaza�a si� doskona�ym gustem. Przys�any m�czyzna by� zaskakuj�co zadbany i wygl�da� zamo�nie. Ubrany by� modnie, ale z klasyczn� elegancj�, w czarny surdut i ciemnoszare spodnie, a czarne buty mia� wypolerowane do po�ysku. Wykrochmalona koszula wydawa�a si� �nie�nobia�a przy ogorza�ej cerze; fular z szarego jedwabiu by� zawi�zany w nieskazitelny w�ze�. Gdyby jeszcze przed chwil� kto� kaza� Amandzie opisa� idea� m�czyzny, powiedzia�aby, �e to blondyn o jasnej karnacji i delikatnej budowie. Teraz musia�a ca�kowicie zmieni� zdanie. �aden p�owow�osy Apollo nie m�g� si� r�wna� z tym ros�ym, krzepkim, wyj�tkowo przystojnym m�czyzn�.
Panna Amanda Briars - powiedzia�, jakby oczekiwa� potwierdzenia swoich s��w. - Pisarka.
Tak, pisz� powie�ci - odrzek�a z wymuszon� cierpliwo�ci�. - A pana na moj� pro�b� przys�a�a tu pani Bradshaw, tak?
Zdaje si�, �e tak - odpar� wolno.
Prosz� o wybaczenie, panie... Nie, nie, niech pan nic nie m�wi. Jak ju� wyja�ni�am, pope�ni�am b��d, wi�c prosz� st�d odej��. Oczywi�cie zap�ac� za us�ug�, chocia� nie zamierzam z niej skorzysta�. Nie wykona� jej pan wy��cznie z mojej winy. Prosz� mi tylko powiedzie�, ile wynosi stawka, a natychmiast za�atwimy t� spraw�.
Nieznajomy patrzy� na ni� i wyraz jego twarzy powoli zacz�� si� zmienia�. Zaskoczenie ust�powa�o miejsca fascynacji. Niebieskie oczy b�yszcza�y z rozbawieniem, przyprawiaj�c Amand� o coraz wi�ksze zdenerwowanie.
A o jakie us�ugi dok�adnie chodzi�o? - zapyta� �agodnie i podszed� bli�ej. - Obawiam si�, �e nie om�wi�em z pani� Bradshaw szczeg��w.
Och, nic nadzwyczajnego. - Amandzie coraz trudniej by�o zachowa� zimn� krew. Jej policzki p�on�y ogniem, uderzenia serca odbija�y si� echem w ka�dym zak�tku cia�a. -Zwyk�a us�uga. - Odwr�ci�a si� do stoj�cej przy �cianie konsolki, gdzie wcze�niej po�o�y�a plik starannie z�o�onych banknot�w. - Zawsze p�ac� swoje d�ugi. Niepotrzebnie narazi�am pana i pani� Bradshaw na k�opoty, wi�c oczywi�cie musz� to wynagrodzi�... - Urwa�a i wyda�a z siebie zduszony okrzyk, kiedy poczu�a, �e przybysz �cisn�� jej rami�. To nie do pomy�lenia, �eby obcy m�czyzna dotyka� jakiejkolwiek cz�ci cia�a damy, cho� oczywi�cie jeszcze bardziej nie do pomy�lenia by�o to, �e dama uciek�a si� do wynaj�cia m�skiej prostytutki. Zdruzgotana Amanda postanowi�a, �e pr�dzej si� zabije, ni� jeszcze kiedykolwiek zrobi co� tak nierozwa�nego.
Zesztywnia�a pod jego dotykiem, nie �mi�c si� ruszy�, gdy nagle, tu� przy uchu, us�ysza�a jego g�os.
Nie chc� pieni�dzy - powiedzia� z lekkim rozbawieniem. -Nie p�aci si� za us�ug�, kt�ra nie zosta�a wykonana.
Dzi�kuj�. - Zacisn�a pi�ci taka mocno, �e a� zbiela�y jej kostki. - To bardzo uprzejmie z pa�skiej strony. Zap�ac� przynajmniej za pow�z. Nie musi pan wraca� do domu piechot�.
Ale� ja jeszcze nie wychodz�.
Amanda ze zdziwienia a� otworzy�a usta. Odwr�ci�a si� na pi�cie i spojrza�a na niego przera�onym wzrokiem. Co to ma znaczy�? Jak to, nie wychodzi? Zaraz zmusi go do wyj�cia, nie pytaj�c, czy sobie tego �yczy, czy nie! Szybko rozwa�y�a w my�lach, co mo�e zrobi� w tej sytuacji, niestety, nie mia�a wielkiego wyboru. Lokajowi, kucharce i pokoj�wce da�a dzisiaj wychodne, wi�c nie mog�a si� spodziewa� pomocy z ich strony. Nie mog�a te� przecie� przywo�a� policjanta. Takie zdarzenie wywo�a�oby skandal, kt�ry zaszkodzi�by jej pozycji zawodowej, a przecie� pisanie by�o jej jedynym �r�d�em utrzymania. W porcelanowym stojaku przy drzwiach spostrzeg�a parasol z drewnian� r�czk� i dyskretnie zrobi�a krok w tamt� stron�. Niechciany go�� natychmiast zauwa�y� ten manewr.
Zamierzasz mnie tym uderzy�? - zapyta�.
Je�li oka�e si� to konieczne.
Parskn�� �miechem i uni�s� do g�ry jej podbr�dek, tak �e musia�a spojrze� mu w oczy.
Ale� prosz� pana! Co pan robi?
Nazywam si� Jack. - U�miechn�� si� lekko. - I wkr�tce sobie p�jd�, ale przedtem porozmawiamy o pewnych sprawach. Mam do ciebie kilka pyta�.
Westchn�a zniecierpliwiona.
Panie Jack, nie w�tpi�, �e ma pan jakie� pytania, ale...
Jack to moje imi�.
No, dobrze... Jack. - Skrzywi�a si� lekko. - By�abym ci wielce zobowi�zana, gdyby� natychmiast opu�ci� m�j dom.
Zrobi� kilka krok�w w g��b korytarza; porusza� si� tak swobodnie, jakby zaprosi�a go na herbatk�. Amanda czu�a, �e musi zmieni� opini� na temat jego stanu umys�owego. Doszed� ju� do siebie po tym, jak niespodziewanie si�� wci�gn�a go do �rodka, i poziom jego inteligencji wyra�nie wzr�s�.
Nieznajomy rozejrza� si� wok�, szacuj�c wzrokiem klasyczne meble w kremowo-niebieskim salonie i mahoniowy st� z wisz�cym nad nim lustrem, stoj�cy w ko�cu holu. Je�li szuka� wymy�lnych ozd�b lub oznak bogactwa, to musia� si� rozczarowa�. Amanda nie znosi�a rzeczy pretensjonalnych i niepraktycznych, tote� wybra�a meble raczej ze wzgl�du na ich funkcjonalno�� ni� styl. Kupuj�c stolik, stara�a si�, aby by� na tyle mocny, �eby utrzyma� stos ksi��ek i masywn� lamp�. Nie lubi�a z�oce�, rze�bionych ornament�w i hieroglif�w, kt�re sta�y si� ostatnio bardzo modne.
Go�� zatrzyma� si� przy wej�ciu do salonu, wi�c Amanda oznajmi�a oschle:
- Widz�, �e nie zamierzasz wype�ni� mojego polecenia, wi�c prosz�, wejd� do �rodka i usi�d�. Czym ci� mog� pocz�stowa�? Mo�e kieliszek wina?
Chocia� zaproszenie zabrzmia�o ironicznie, go�� przyj�� je z u�miechem.
- Ch�tnie, pod warunkiem, �e si� do mnie przy��czysz.
Bia�e z�by nieoczekiwanie b�ysn�y w u�miechu, a Amanda poczu�a si� tak, jakby po szarym, zimowym dniu wesz�a do ciep�ej k�pieli. Zawsze by�o jej zimno. W wilgotnym, ch�odnym klimacie Londynu marz�a do szpiku ko�ci i chocia� okrywa�a si� pledami, bra�a gor�ce k�piele, pi�a herbat� z brandy, wiecznie czu�a, �e marznie.
Mo�e napij� si� troch� wina. - Sama zdziwi�a si�, �e to m�wi. - Niech pan siada, panie... to znaczy, siadaj, Jack. -Obrzuci�a go ironicznym spojrzeniem. - Skoro jeste� w moim salonie, to mo�e mi zdradzisz, jak masz na nazwisko.
Nie - odrzek� cicho. Jego oczy nadal b�yszcza�y weso�o. -Bior�c pod uwag� okoliczno�ci, w jakich si� poznali�my, dochodz� do wniosku, Amando, �e mo�emy sobie m�wi� po imieniu.
Nie brakowa�o mu tupetu! Nieco nerwowym gestem nakaza�a, �eby usiad�, a sama podesz�a do kredensu. Jack jednak sta�, dop�ki nie nape�ni�a dw�ch kieliszk�w czerwonym winem. Dopiero kiedy usiad�a na mahoniowej kanapie, zaj�� stoj�cy nieopodal fotel. Blask ognia buzuj�cego w bia�ym marmurowym kominku migota� na jego czarnych w�osach i z�oci� g�adk�, smag�� sk�r�. Bi�o od niego zdrowie i m�odo��. Amanda pomy�la�a, �e Jack chyba jest od niej o kilka lat m�odszy.
- Czy mog� wznie�� toast? - zapyta�.
- Widz�, �e masz na to wielk� ochot� - odrzek�a surowo.
U�miechn�� si� i podni�s� kieliszek.
- Zdrowie pi�knej kobiety, obdarzonej wielk� odwag� i fantazj�.
Amanda nie spe�ni�a toastu. Ze zmarszczonym czo�em patrzy�a, jak go�� upija �yk wina. Nie do��, �e wtargn�� do jej domu i nie chcia� wyj��, kiedy go o to poprosi�a, to jeszcze robi� sobie z niej �arty.
By�a inteligentn�, uczciw� kobiet� i mia�a �wiadomo�� swoich wad oraz zalet... i wiedzia�a, �e nie jest pi�kno�ci�. W najlepszym wypadku mo�na by�o powiedzie�, �e jest niebrzydka, i to tylko wtedy, je�li nie bra�o si� pod uwag� aktualnie obowi�zuj�cego idea�u kobiecej urody. By�a niska i do�� pulchna, chocia� kto�, patrz�cy na ni� przychylnie, opisa�by jej sylwetk� jako kobiec� i zmys�ow�. G�ste, mahoniowe w�osy wi�y si� niesfornie i nie da�y si� wyprostowa� �adnym przyborem fryzjerskim ani mikstur�. Owszem, odznacza�a si� �adn� cer�, bez �lad�w po ospie i wyprysk�w, i jaki� �yczliwy przyjaciel rodziny kiedy� powiedzia�, �e ma �adne oczy, ale by�y to zwyk�e, szare oczy, kt�rych nie o�ywia� nawet cie� b��kitu czy zieleni.
Nie mog�c si� pochwali� urod�, Amanda postanowi�a doskonali� umys� i wyobra�ni�, kt�re, jak ponuro przepowiedzia�a jej matka, sprowadz� na ni� tylko nieszcz�cie.
D�entelmeni nie chcieli wykszta�conych �on. Woleli atrakcyjne kobiety, kt�re nie my�la�y za du�o i zawsze si� z nimi zgadza�y. A ju� na pewno nie szukali kobiet z bujn� wyobra�ni�, kt�re marzy�y o fikcyjnych postaciach z ksi��ek. Dlatego te� dwie starsze i �adniejsze siostry Amandy z�owi�y m��w, ona za� zacz�a pisa� powie�ci.
Nieproszony go�� nadal patrzy� na ni� czu�ym wzrokiem.
- Powiedz mi, dlaczego taka urodziwa kobieta jak ty postanowi�a wynaj�� m�czyzn� do ��ka?
To bezpo�rednie pytanie urazi�o j�, ale jednocze�nie... perspektywa szczerej, wolnej od zwyk�ych towarzyskich konwenans�w rozmowy z m�czyzn� wyda�a jej si� bardzo kusz�ca.
- Przede wszystkim nie musisz mi wmawia�, �e jestem jak�� Helen� troja�sk� - odrzek�a cierpko. - Trudno mnie nazwa� pi�kno�ci�.
Spojrza� jej prosto w oczy.
- Ale� jeste� pi�kna - oznajmi� cicho.
Energicznie potrz�sn�a g�ow�.
- Najwyra�niej s�dzisz, �e jestem g�upi� g�si�, kt�ra da si� nabra� na pochlebstwa, albo masz fa�szywe wyobra�enie pi�kna. Jakkolwiek jest, mylisz si�.
U�miechn�� si� lekko.
Nie zostawiasz rozm�wcy pola do dyskusji, prawda? Czy na wszystkie tematy masz r�wnie zdecydowane pogl�dy?
Niestety, tak - odpar�a cierpkim g�osem.
Czy�by posiadanie zdecydowanych pogl�d�w by�o czym� z�ym?
U m�czyzn jest to cecha godna podziwu. U kobiet natomiast uwa�ana jest za wad�.
Ja tak nie my�l�. - Wypi� �yk wina, wygodniej rozsiad� si� w fotelu i przygl�daj�c si� jej uwa�nie, wyci�gn�� przed siebie d�ugie nogi. Wygl�da�o na to, �e szykuje si� do d�u�szej rozmowy.
Amandzie wcale si� to nie spodoba�o, ale go�� na to nie zwa�a�.
- Nie dam ci wykr�ci� si� od odpowiedzi. Wyja�nij mi, dlaczego wynaj�a� m�czyzn� na dzisiejszy wiecz�r.
Jego otwarte spojrzenie sk�oni�o j� do szczero�ci. Zauwa�y�a, �e kurczowo zaciska palce na n�ce kieliszka, wi�c postara�a si� je rozlu�ni�.
Dzi� s� moje urodziny - wyzna�a.
Tak? - Roze�mia� si� cicho. - Wszystkiego najlepszego.
Dzi�kuj�. Czy teraz mo�esz wyj��?
Och, nie. Skoro jestem twoim prezentem urodzinowym, dotrzymam ci towarzystwa. Nie sp�dzisz samotnie tak wa�nego wieczoru. Niech zgadn�... Dzisiaj rozpocz�a� trzydziesty pierwszy rok �ycia, tak?
Sk�d wiesz, ile mam lat?
Kobiety zawsze dziwnie reaguj� na trzydzieste urodziny. Kiedy� zna�em pewn� pani�, kt�ra tego dnia zakry�a wszystkie lustra czarn� materi�, jakby umar� jej kto� bliski.
Op�akiwa�a swoj� utracon� m�odo�� - wyja�ni�a kr�tko Amanda i poci�gn�a spory �yk wina, a� poczu�a w piersiach fal� gor�ca. - Tak zareagowa�a na to, �e wkroczy�a w wiek �redni.
Wcale nie sta�a� si� kobiet� w �rednim wieku. Jeste� dojrza�a jak cieplarniana brzoskwinia.
Bzdura - wymamrota�a, zirytowana tym, �e jego puste pochlebstwo sprawi�o jej przyjemno��. Mo�e spowodowa�o to wino, a mo�e �wiadomo��, �e po dzisiejszym wieczorze nigdy wi�cej nie zobaczy tego nieznajomego m�czyzny, w ka�dym razie nagle poczu�a, �e mo�e powiedzie� mu wszystko, co jej przyjdzie do g�owy. - Dojrza�a to ja by�am dziesi�� lat temu. Teraz jestem tylko dobrze zakonserwowana, a ju� nied�ugo spotka mnie taki sam los jak inne przejrza�e owoce.
Jack roze�mia� si�, odstawi� kieliszek, a potem wsta� i zdj�� surdut.
- Wybacz, ale gor�co tu jak w piecu. Zawsze masz w domu tak ciep�o?
Popatrzy�a na niego nieufnie.
Jest tak wilgotno, a ja stale marzn�. Cz�sto nawet w domu nosz� czepek i szal.
M�g�bym poleci� inne metody, kt�re by ci� skutecznie rozgrza�y. - Nie prosz�c o pozwolenie, usiad� tu� obok niej. Amanda cofn�a si� w r�g kanapy, staraj�c si� za wszelk� cen� zachowa� resztki panowania nad sob�.
Czu�a niepok�j, �e to du�e, m�skie cia�o znalaz�o si� tak blisko niej. Nigdy jeszcze nie siedzia�a obok obcego m�czyzny, kt�ry mia� na sobie jedynie koszul�, bez surduta. Poczu�a jego zapach i wci�gn�a go g��biej w nozdrza... M�ska sk�ra, p��tno, lekka, ale wyra�na wo� drogiej wody kolo�skiej. Dopiero teraz zda�a sobie spraw�, jak �adnie mo�e pachnie� m�czyzna. �aden z m��w jej si�str nie pachnia� tak przyjemnie. W przeciwie�stwie do dzisiejszego go�cia byli to szacowni nudziarze - jeden uczy� w ekskluzywnej szkole, drugi by� bogatym kupcem z tytu�em szlacheckim.
- A ile ty masz lat? - zapyta�a impulsywnie, �ci�gaj�c brwi.
Jack waha� si� przez u�amek sekundy, ale odpowiedzia�:
- Trzydzie�ci jeden. Dlaczego tak zawracasz sobie g�ow� liczbami?
Amanda dosz�a do wniosku, �e jak na sw�j wiek wygl�da bardzo m�odo, ale w ko�cu m�czy�ni bardzo cz�sto nie wygl�daj� na swoje lata, w przeciwie�stwie do kobiet. �ycie jest niesprawiedliwe.
- Owszem, dzisiaj my�l� o liczbach - przyzna�a. � Jutro jednak wcale nie b�d� si� nad tym zastanawia�. B�d� kroczy� przez reszt� swojego �ycia, ciesz�c si� nim, je�li to tylko b�dzie mo�liwe.
To pragmatyczne podej�cie chyba go rozbawi�o.
Dobry Bo�e, m�wisz tak, jakby� sta�a nad grobem! Jeste� atrakcyjna, w kwiecie wieku i na dodatek zrobi�a� karier� jako powie�ciopisarka.
Nie jestem atrakcyjna. - Westchn�a smutno.
Jack po�o�y� rami� na oparciu kanapy, nie dbaj�c o to, �e zajmuje jej wi�ksz� cz��, podczas gdy Amanda coraz g��biej wciska�a si� w r�g. Z irytuj�c� dok�adno�ci� oszacowa� j� wzrokiem.
Masz pi�kn� cer�, doskonale wykrojone usta...
S� za szerokie - oznajmi�a.
Przez d�ug� chwil� patrzy� na jej wargi, a� w ko�cu odezwa� si� troch� ni�szym g�osem ni� dot�d.
- Twoje usta doskonale nadaj� si� do tego, o czym w tej chwili my�l�.
Jestem pulchna - doda�a Amanda. Postanowi�a wyliczy� wszystkie swoje wady.
To doskonale. - Spu�ci� wzrok na jej biust. Nikt jeszcze nie patrzy� na ni� w taki spos�b... niegodny d�entelmena.
A w�osy okropnie mi si� kr�c�.
Czy�by? Rozpu�� je, to si� przekonam.
Co takiego? - To oburzaj�ce polecenie wywo�a�o u niej nag�y wybuch �miechu. Jeszcze nigdy nie spotka�a tak bezczelnego typa.
Rozejrza� si� po przytulnym salonie, a potem jego diabelski wzrok zn�w spocz�� na Amandzie.
- Przecie� nikt nie zobaczy - powiedzia� cicho. � Czy nigdy nie zdarzy�o ci si� rozpu�ci� w�os�w w obecno�ci m�czyzny?
Cisz� panuj�c� w salonie podkre�la�o ciche trzaskanie ognia w kominku i szmer ich oddech�w. Amanda pierwszy raz w �yciu czu�a, �e boi si� tego, co mo�e za chwil� zrobi�. Serce bi�o jej tak mocno, my�li zaczyna�y si� pl�ta�. Sztywno potrz�sn�a g�ow�. To by� nieznajomy cz�owiek. By�a z nim sama w domu, zdana na jego �ask�. Po raz pierwszy od bardzo dawna znalaz�a si� w sytuacji, nad kt�r� nie mia�a kontroli. Na dodatek sama si� w t� sytuacj� wp�dzi�a.
Czy ty przypadkiem nie pr�bujesz mnie uwie��? - wyszepta�a.
Nie musisz si� mnie obawia�. Nigdy nie narzucam si� damom.
Z pewno�ci� nie zachodzi�a taka potrzeba. Najprawdopodobniej jeszcze nie spotka� si� z odmow� ze strony �adnej kobiety.
Amanda pomy�la�a, �e to jest bez w�tpienia najciekawsza sytuacja w jej �yciu. By�o ono wyj�tkowo monotonne i tylko postacie powie�ci, kt�re pisa�a, robi�y i m�wi�y to, na co ona sama nigdy by si� nie odwa�y�a.
Jakby czytaj�c w jej my�lach, go�� u�miechn�� si� leniwie i opar� podbr�dek na r�ku. Je�li rzeczywi�cie chcia� j� uwie��, wcale si� z tym nie �pieszy�.
- Jeste� dok�adnie taka, jak sobie wyobra�a�em � stwierdzi� cicho. - Czyta�em twoje powie�ci... przynajmniej t� ostatni�. Niewiele kobiet pisze tak jak ty.
Amanda nie lubi�a rozmawia� na temat swojej pracy. Czu�a si� niezr�cznie, kiedy wychwalano jej powie�ci, a kiedy je krytykowano, by�a bardzo speszona. Jednak opinia tego m�czyzny bardzo j� zainteresowa�a.
Nie spodziewa�am si�, �e pro... �e m�czyzna, kt�ry... �e d�igolacy czytuj� powie�ci.
No c�, co� musimy robi� w wolnym czasie - odrzek� rozs�dnie. - Nie mo�emy ca�ego �ycia sp�dza� w ��ku. A tak przy okazji, to s�owo wymawia si� inaczej.
Amanda wys�czy�a reszt� wina i t�sknie spojrza�a w stron� kredensu. Mia�a ochot� jeszcze si� napi�.
Nie teraz - powiedzia� Jack, odebra� jej pusty kieliszek i odstawi� na stolik. Przy tym ruchu znalaz� si� tu� nad ni� i Amanda cofn�a si� nerwowo, tak �e niemal le�a�a na oparciu kanapy. - Nie b�d� m�g� ci� uwie��, je�li wypijesz za du�o wina - oznajmi�. Ciep�y oddech owion�� jej policzek i chocia� Jack jej nie dotyka�, wyra�nie czu�a jego blisko��.
Nie podejrzewa�am, �e masz tego rodzaju skrupu�y -oznajmi�a dr��cym g�osem.
Och, nie mam �adnych skrupu��w - zapewni� beztrosko. - Po prostu lubi� wyzwania. Je�li wypijesz wi�cej wina, b�dziesz zbyt �atw� zdobycz�.
Ty bezczelny, pr�ny... - zacz�a z oburzeniem, ale umilk�a, widz�c �obuzerski b�ysk w jego oczach. Celowo j� prowokowa�. Kiedy si� od niej odsun��, ucieszy�a si�, ale zaraz tego po�a�owa�a. Nie mog�c si� powstrzyma�, zapyta�a: - Podoba�a ci si� moja ostatnia powie��?
Owszem, tak. Z pocz�tku my�la�em, �e to b�dzie typowa historia z �ycia wy�szych sfer. Najbardziej spodoba�o mi si�, �e te szlachetne, dobrze urodzone postacie w miar� rozwoju akcji zaczynaj� si� zmienia�. Przyzwoici ludzie posuwaj� si� w ko�cu do oszustwa, przemocy, zdrady... Piszesz o wszystkim tak otwarcie, bez uprzedze�.
Krytycy twierdz�, �e moje powie�ci s� nieprzyzwoite.
To dlatego, �e wszystkie twoje ksi��ki maj� jeden temat: �e zwykli ludzie w prywatnym �yciu s� zdolni do niezwyk�ych rzeczy. Takie twierdzenie sprawia, �e czuj� si� nieswojo.
A wi�c naprawd� czyta�e� moje powie�ci - stwierdzi�a zaskoczona.
I zastanawia�em si�, jak wygl�da prywatne �ycie uk�adnej panny Briars.
Teraz ju� wiesz. Jestem kobiet�, kt�ra w dniu w�asnych urodzin wynajmuje zigolaka.
Roze�mia� si� cicho, s�ysz�c to smutne stwierdzenie.
- Tak te� si� tego nie wymawia. - Zn�w przyjrza� jej si� uwa�nie i odezwa� si� zmienionym g�osem. W jego rozbawionym tonie nawet niedo�wiadczona Amanda us�ysza�a zmys�ow� nut�. - Skoro jeszcze nie poprosi�a� mnie, �ebym wyszed�, to rozpu�� w�osy. - Nie poruszy�a si�, tylko patrzy�a na niego rozszerzonymi oczyma, wi�c zapyta� cicho: - Boisz si�?
O, tak. Ca�e �ycie ba�a si� takiej chwili... ryzyka, mo�liwo�ci odrzucenia i wy�miania. Ba�a si� te� rozczarowania. Mo�liwe przecie�, �e odkryje, i� intymne chwile z m�czyzn� s� tak obrzydliwe, jak opowiada�y siostry. Ostatnio jednak stwierdzi�a, �e jest co�, czego boi si� jeszcze bardziej. Najgorzej by by�o, gdyby nigdy nie pozna�a tej wielkiej, kusz�cej tajemnicy, kt�r� znaj� chyba wszyscy inni ludzie na �wiecie. W swoich powie�ciach doskonale opisywa�a wywo�ywan� przez t� tajemnic� nami�tno��, t�sknot�, szale�stwo i ekstaz�. Szcz�cie jej nie dopisa�o i �aden m�czyzna nie zakocha� si� w niej tak mocno, �eby chcie� zwi�za� z ni� �ycie. Ale czy to znaczy, �e nikt nigdy jej nie zapragnie, nie b�dzie po��da�, �e do nikogo nie b�dzie nale�a�a? W swoim �yciu kobieta prze�ywa mo�e dwadzie�cia tysi�cy nocy. Cho� jedn� z nich chcia�a sp�dzi� z kim�.
R�ka sama pow�drowa�a do szpilek. Amanda przez ostatnie szesna�cie lat upina�a w�osy w ten sam spos�b. Skr�ca�a wij�ce si� pasma i uk�ada�a je w ciasny, g�adki w�ze�. Potrzeba by�o dok�adnie sze�ciu szpilek, �eby go starannie upi��. Rano jej w�osy uk�ada�y si� do�� g�adko, jednak w miar� up�ywu dnia drobne loczki wymyka�y si� z uwi�zi i zaczyna�y tworzy� wok� twarzy puszyst� aureol�.
Jedna szpilka, druga, trzecia... wyjmowa�a je z w�os�w i �ciska�a w d�oni, a� ich ostre ko�ce wbija�y si� w cia�o. Kiedy wyj�a ostatni� szpilk�, ciasno splecione pukle rozlu�ni�y si� i ci�ko opad�y na jedno rami�.
W niebieskich oczach nieznajomego zab�ys�y ogniki. Wyci�gn�� r�k� ku jej w�osom, ale w ostatniej chwili si� zawaha�.
- Czy mog�? - zapyta� chrapliwie.
Jeszcze �aden m�czyzna nie prosi� o pozwolenie dotkni�cia jej-
- Tak- odrzek�a, ale dopiero za drugim razem zdo�a�a wypowiedzie� to s�owo wyra�nie. Zamkn�a oczy i poczu�a, �e przysun�� si� bli�ej. Przebieg� j� lekki dreszcz, kiedy Jack palcami delikatnie przeczesywa� jej w�osy, rozdzielaj�c skr�cone loki. Jego palce znika�y mi�dzy g�stymi pasmami, lekko muskaj�c sk�r� jej g�owy i rozk�adaj�c wij�ce si� pukle na ramionach.
Po�o�y� r�k� na d�oni Amandy i rozprostowa� jej palce, a� upu�ci�a metalowe szpilki. Kciukiem wyg�adzi� drobne, czerwone �lady, kt�re pozostawi�y ostre ko�ce, a potem uni�s� jej d�o� do ust i poca�owa� obola�e miejsca.
Nie odsuwaj�c ust od wn�trza jej d�oni, powiedzia�:
- Twoja r�ka pachnie cytrynami.
Otworzy�a oczy i spojrza�a na niego powa�nie.
- Nacieram d�onie sokiem cytrynowym, �eby usun�� plamy z atramentu.
Ta informacja najwyra�niej go rozbawi�a. W jego oczach wida� by�o teraz r�wnie� iskierki humoru. Wypu�ci� r�k� Amandy i zaczaj si� bawi� jej w�osami, mimochodem dotykaj�c grzbietem d�oni jej ramienia. Na chwil� wstrzyma�a oddech.
Powiedz mi, dlaczego wynaj�a� m�czyzn� od pani Bradshaw, zamiast uwie�� kt�rego� ze swoich znajomych?
Z trzech powod�w. - M�wienie przychodzi�o jej z trudem, poniewa� nieznajomy ca�y czas g�adzi� j� po w�osach. Na szyi i policzkach poczu�a fal� gor�ca. - Po pierwsze, nie chcia�am i�� do ��ka z kim�, kogo potem b�d� musia�a widywa� na spotkaniach towarzyskich. Po drugie, nie potrafi�abym nikogo uwie��, brakuje mi tej umiej�tno�ci.
Bardzo �atwo si� tego nauczy�, Brzoskwinko.
Nie nazywaj mnie tak- zaprotestowa�a z niepewnym �miechem. - To niedorzeczne przezwisko.
A po trzecie... - podpowiedzia�, zach�caj�c j� do dalszych wyja�nie�.
A po trzecie... Nie poci�ga mnie �aden ze znanych mi d�entelmen�w. Pr�bowa�am sobie wyobrazi�, jak by to by�o, ale �adnym z nich nie jestem zainteresowana w ten szczeg�lny spos�b.
A jaki m�czyzna m�g�by ci si� spodoba�?
Amanda lekko drgn�a, czuj�c, �e r�ka Jacka otacza jej ramiona.
No c�... Na pewno nie przystojny.
Dlaczego?
Poniewa� atrakcyjno�ci fizycznej zawsze towarzyszy pr�no��.
U�miechn�� si� niespodziewanie.
I pewnie uwa�asz, �e brzydocie towarzysz� rozliczne zalety?
Tego nie powiedzia�am - zaprotestowa�a. - Chodzi mi tylko o to, �e wol� m�czyzn nie wyr�niaj�cych si� wygl�dem.
A je�li chodzi o charakter?
Musia�by by� mi�y, inteligentny, ale nie zarozumia�y, weso�y, ale nie lekkomy�lny.
Co� mi si� zdaje, Brzoskwinko, �e tw�j idea� m�czyzny to wcielenie przeci�tno�ci. Wydaje mi si� te�, �e nie m�wisz prawdy na temat swoich pragnie�.
Otworzy�a szeroko oczy i z irytacj� zmarszczy�a czo�o.
Trzeba ci wiedzie�, �e zawsze jestem szczera a� do przesady!
W takim razie powiedz mi, �e nie chcia�aby� spotka� kogo� takiego jak jedna z postaci z twoich ksi��ek. Na przyk�ad podobnego do bohatera ostatniej twojej powie�ci.
Prychn�a drwi�co.
Mia�by by� podobny do tego pozbawionego zasad indywiduum, kt�re wszystkich wok� siebie doprowadza do zguby? Do barbarzy�cy, zdobywaj�cego kobiety wbrew ich woli? To nie by� �aden bohater. Opisa�am go, �eby pokaza�, czym si� ko�czy takie post�powanie. - Amanda zapali�a si� do tematu i m�wi�a dalej z pogard�: - A czytelnicy mieli czelno�� narzeka�, �e nie by�o tam szcz�liwego zako�czenia. Przecie� to jasne, �e ten typ na takie nie zas�ugiwa�!
A jednak troch� go lubi�a� - stwierdzi� Jack i spojrza� na ni� uwa�nie. - Pozna�em to po tym, jak o nim pisa�a�.
U�miechn�a si� skr�powana.
- By� mo�e w �wiecie fantazji darzy�am go odrobin� sympatii, ale nie w rzeczywisto�ci.
Jack obj�� j� mocniej.
- A wi�c niech to b�dzie tw�j prezent urodzinowy, Amando. Noc z krainy fantazji. - Pochyli� si� nad ni�, szerokimi ramionami przes�aniaj�c jej widok na ogie� w kominku, i zacz�� j� ca�owa�.
2
Zaczekaj. - Amanda w panice odwr�ci�a g�ow�, kiedy usta Jacka znalaz�y si� tu� obok jej ust. Wargi Jacka przylgn�y do jej policzka i poczu�a zadziwiaj�ce, mi�e ciep�o. - Zaczekaj - powt�rzy�a dr��cym g�osem. Siedzia�a zwr�cona twarz� do ognia, kt�rego ��ty blask mocno o�lepia�, i stara�a si� unika� poca�unk�w nieznajomego. Delikatnie muska� ustami jej policzek.
Amando, czy kto� kiedy� ju� ci� ca�owa�?
Oczywi�cie, �e tak - odpar�a z ura�on� dum�, ale nie mia�a zamiaru dodawa�, �e to by�y zupe�nie inne poca�unki ni� dzisiejszy. Ca�us skradziony w ogrodzie albo symboliczny u�cisk i buziak pod �wi�teczn� jemio�� nie by�y tym samym, co gor�ce obj�cia m�czyzny ogarni�tego po��daniem. -Wy...wydaje mi si�, �e masz w tych sprawach wielkie do�wiadczenie - powiedzia�a. - Trudno si� dziwi�... W tym zawodzie...
U�miechn�� si� szeroko.
Chcia�aby� si� przekona�?
Najpierw chc� ci� o co� zapyta�. Jak... jak d�ugo si� tym zajmujesz?
Od razu zrozumia�, o co jej chodzi.
- Od kiedy pracuj� dla pani Bradshaw? Wcale nie tak d�ugo.
Ciekawa by�a, co te� mog�o przywie�� takiego m�czyzn� do uprawiania prostytucji. Mo�e straci� prac� lub zosta� z niej zwolniony za pope�nienie jakiego� b��du? A mo�e popad� w d�ugi i potrzebowa� dodatkowych zarobk�w? Z jego wygl�dem, inteligencj� i og�ad� �atwo znalaz�by zaj�cie w wielu zawodach. Musia� by� naprawd� zdesperowany albo leniwy i rozpustny.
Masz rodzin�? - wypytywa�a.
Nie warto o niej wspomina�. A ty?
S�ysz�c zmian� w tonie jego g�osu, Amanda podnios�a wzrok. Oczy Jacka spogl�da�y teraz powa�nie, a jego twarz wyda�a si� jej tak pe�na surowego pi�kna, �e a� co� �cisn�o j� w sercu.
Rodzice ju� nie �yj� - odrzek�a - ale mam dwie starsze siostry, obie zam�ne. Mam te� du�� liczb� siostrze�c�w i siostrzenic.
Dlaczego nie wysz�a� za m��?
A dlaczego ty si� nie o�eni�e�? - odparowa�a.
Za bardzo ceni� sobie niezale�no��, �eby si� jej wyrzec, nawet cz�ciowo.
Mn� kierowa�o to samo - przyzna�a. - Poza tym ka�dy, kto lepiej mnie pozna�, za�wiadczy, �e jestem bezkompromisowa i uparta.
U�miechn�� si� leniwie.
Po prostu nale�y si� z tob� odpowiednio obchodzi�.
Odpowiednio si� ze mn� obchodzi�? - powt�rzy�a cierpko. - Mo�e mi �askawie wyja�nisz, co w�a�ciwie masz na my�li?
Tylko to, �e m�czyzna, kt�ry wie cokolwiek o kobietach, potrafi�by sprawi�, �eby� mrucza�a jak zadowolona kotka.
To stwierdzenie jednocze�nie zirytowa�o j� i roz�mieszy�o. Co za dra�! Nie da�a si� jednak zwie�� pozorom. Chocia� m�wi� �artobliwie, by�o w nim co� - jakie� napi�cie, wyrywaj�ca si� spod kontroli si�a - co kaza�o jej zachowa� czujno��. Nie by� to niedo�wiadczony ch�opak, tylko w pe�ni dojrza�y m�czyzna. Cho� Amanda nie by�a do�wiadczona, z tego, jak na ni� patrzy�, odgad�a, �e czego� od niej chce. Mo�e j� sobie podporz�dkowa�, mo�e wykorzysta� seksualnie, a mo�e po prostu wyci�gn�� od niej pieni�dze?
Patrz�c jej prosto w oczy, rozlu�ni� w�ze� zawi�zanego pod szyj� fularu z szarego jedwabiu i zdj�� go powoli, jakby si� ba�, �e jakikolwiek gwa�towny ruch mo�e j� sp�oszy�. Rozpi�� trzy g�rne guziki koszuli, a potem odchyli� si� i spojrza� uwa�nie na jej zarumienion� twarz.
W dzieci�stwie zdarza�o si� Amandzie widywa� fragment poro�ni�tej siwymi w�osami piersi ojca, kiedy ten chodzi� po domu w szlafroku. Oczywi�cie widywa�a te� robotnik�w i parobk�w w rozpi�tych koszulach, nie pami�ta�a jednak, �eby kt�rykolwiek z nich mia� pier� niczym odlan� z br�zu, o mocnych, wyra�nie zaznaczonych mi�niach, kt�re wprost po�yskiwa�y. Jego cia�o wydawa�o si� twarde i gor�ce. P�omienie ta�cz�ce w kominku z�oci�y g�adk� sk�r� Jacka, podkre�laj�c tr�jk�tne zag��bienie u nasady szyi.
Mia�a ochot� go dotkn��. Chcia�a przy�o�y� wargi do tego intryguj�cego zag��bienia i wch�on�� jeszcze wi�cej odurzaj�cego zapachu tego m�czyzny.
Chod� tutaj, Amando. - Jego g�os brzmia� cicho, ledwie s�yszalnie.
Nie mog� - odm�wi�a niepewnie. - Wydaje mi si�, �e powiniene� ju� i��.
Jack pochyli� si� i delikatnie chwyci� j� za nadgarstki.
- Nie zrobi� ci krzywdy - wyszepta�. - Nie zrobi� nic, co by ci si� nie podoba�o, ale nie wyjd� st�d, je�li przedtem nie wezm� ci� w ramiona.
Mia�a zam�t w g�owie, a jednocze�nie ogarnia�o j� po��danie, i to wszystko sprawia�o, �e czu�a si� ca�kowicie bezradna. Gdy przyci�gn�� j� bli�ej, opar�a si� o niego, ale dalej siedzia�a sztywno wyprostowana. Jack pog�adzi� du�� d�oni� jej plecy, a� przeszed� j� dreszcz. Sk�r� mia� gor�c�, jakby pod t� g�adk�, z�otaw� powierzchni� p�on�� �ywy ogie�.
Oddech Amandy sta� si� kr�tki, urywany. Z zamkni�tymi oczami napawa�a si� uczuciem zalewaj�cego j� od st�p do g��w ciep�a. Po raz pierwszy w �yciu bezw�adnie wspar�a g�ow� na ramieniu m�czyzny.
Kiedy wyczu�, �e dr�y, przytuli� j� mocniej i powiedzia� pieszczotliwie:
Nie b�j si�, mhuirnin. Nie skrzywdz� ci�.
Jak mnie nazwa�e�? - zapyta�a ze zdumieniem. U�miechn�� si�.
- To takie czu�e s��wko. Czy�bym ci jeszcze nie powiedzia�, �e jestem Irlandczykiem?
To by wyja�nia�o jego akcent, staranny, ale troch� �piewny, z�agodzony celtyck� nut�. T�umaczy�o to r�wnie�, dlaczego szuka� pracy w przybytku pani Bradshaw. Rzemie�lnicy i kupcy cz�sto woleli zatrudni� gorzej wykwalifikowanych Anglik�w ni� Irlandczyk�w, zostawiaj�c dla nich najbrudniejsz� i najbardziej niewdzi�czn� prac�.
Czy�by� mia�a jakie� uprzedzenia wobec Irlandczyk�w? -zapyta�, patrz�c jej prosto w oczy.
Ale� sk�d - odrzek�a p�przytomnie. - Tylko tak sobie my�la�am... �e pewnie dlatego jeste� taki ciemny i masz takie niebieskie oczy.
A chuisle mo chroi - wyszepta�, odgarniaj�c z jej czo�a wij�ce si� kosmyki.
Co to znaczy?
Kiedy� ci wyja�ni�. Kiedy�... - D�ugo trzyma� j� w obj�ciach, a� poczu�a, �e ze wszystkich stron otacza j� ciep�o jego cia�a. Rozlu�ni�a si� i uspokoi�a. Dotkn�� palcami obszytej mu�linow� falbank� wysokiej st�jki sukni w br�zowe i pomara�czowe pasy. Ostro�nie, bez szczeg�lnego po�piechu, rozpi�� kilka guzik�w i obna�y� mi�kk�, g�adk� szyj�. Amanda nie potrafi�a ju� kontrolowa� rytmu w�asnego oddechu. Jej pier� co chwila unosi�a si� i opada�a. Jack pochyli� si� i nagle Amanda poczu�a na szyi dotyk jego ust. Z jej gard�a wydar� si� cichy j�k.
Jeste� taka s�odka. - Te wypowiedziane szeptem s�owa sprawi�y, �e po plecach przebieg� jej dreszcz. Kiedy wyobra�a�a sobie intymne chwile z m�czyzn�, zawsze na my�l przychodzi�a jej ciemno�� i niezdarne, po�pieszne, natarczywe dotkni�cia. Nie przysz�o jej do g�owy, �e mo�e si� to dzia� w blasku i cieple ognia i �e kto� tak cierpliwie i delikatnie b�dzie si� stara� rozbudzi� jej cia�o. Usta Jacka pow�drowa�y w g�r�, do wra�liwej muszli ucha. Kiedy Amanda poczu�a lekkie dotkni�cie j�zyka, drgn�a zaskoczona.
Jack - wyszepta�a. - Nie musisz odgrywa� roli mojego kochanka. Naprawd�... to bardzo mi�o z twojej strony, ale nie musisz udawa�, �e ci si� podobam i...
Wyczu�a, �e si� u�miechn��.
- Musisz by� bardzo niewinna, mhuirnin, skoro uwa�asz, �e m�czyzna potrafi z grzeczno�ci udawa� co� takiego.
W tej samej chwili Amanda zda�a sobie spraw�, �e co� w intymny spos�b uciska jej biodro, i natychmiast znieruchomia�a. Twarz jej poczerwienia�a, a my�li chaotycznie przebiega�y jej przez g�ow� jak niesione wichur� p�atki �niegu po niebie. By�a zawstydzona i... nie posiada�a si� z ciekawo�ci. Siedzieli wtuleni w siebie. Amanda nigdy nie by�a tak blisko pobudzonego m�czyzny.
Oto twoja szansa, Amando - szepn�� Jack. - Jestem tw�j. R�b ze mn�, co ci si� podoba.
Ale ja nie wiem, co robi� - odpar�a dr��co. - W�a�nie dlatego ci� wynaj�am.
Roze�mia� si� i poca�owa� jej ods�oni�t� szyj�, tam gdzie mo�na by�o wyczu� bij�cy szale�czo puls. Ta sytuacja wydawa�a jej si� tak nieprawdopodobna, tak niepasuj�ca do jej normalnego �ycia, �e mia�a wra�enie, i� jest kim� innym, a nie Amand� Briars - wiecznie skrobi�c� pi�rem po papierze star� pann� o poplamionych atramentem palcach, grzej�c� nogi butelk� z ciep�� wod�. Sta�a si� kim� �agodnym... bezbronnym... kobiet� zdoln� do po��dania i po��dan�.
Nagle zda�a sobie spraw�, �e zawsze troch� ba�a si� m�czyzn. Niekt�re kobiety doskonale rozumiej� przeciwn� p�e�, jej jednak przychodzi�o to z trudem. Wiedzia�a tylko tyle, �e nawet kiedy by�a m�oda, d�entelmeni nigdy z ni� nie �artowali ani nie flirtowali. Rozmawiali z ni� o powa�nych sprawach, traktowali j� z szacunkiem, zgodnie z zasadami dobrego wychowania, i nigdy nawet nie przysz�o im do g�owy, �e by�oby jej mi�o, gdyby popatrzyli na ni� czasem bardziej frywolnie.
A teraz ten niesamowicie przystojny m�czyzna, cho� bez w�tpienia zimny dra�, najwyra�niej bardzo chcia� si� dosta� pod jej sp�dnic�. Dlaczego mia�aby mu odm�wi� poca�unk�w i pieszczot? Co dobrego mog�o jej przynie�� zachowanie cnoty? Wiedzia�a, �e cnota nie ogrzeje zimnego ��ka.
Odwa�nie chwyci�a Jacka za po�y koszuli i przyci�gn�a do siebie. Natychmiast si� podda� i lekko przylgn�� ustami do jej ust. Zala�o j� przyjemne ciep�o, a on napar� na ni� troch� mocniej, a� musia�a rozchyli� wargi. Kiedy jego j�zyk dotkn�� wn�trza jej ust, zaskoczona zupe�nie nowym i dziwnym doznaniem chcia�a si� cofn��, ale rami� Jacka to uniemo�liwi�o. W r�nych cz�ciach cia�a, kt�rych nie potrafi�a nawet nazwa�, zacz�a odczuwa� dziwne napi�cie. Pragn�a, �eby jeszcze raz zbada� j�zykiem jej usta. By�o to tak dziwne, tak intymne i podniecaj�ce, �e nie potrafi�a zdusi� cichego j�ku. Cia�o rozlu�nia�o si� z wolna, r�ce same spocz�y na jego czarnych, jedwabistych w�osach, przyci�tych tu� nad karkiem.
Rozepnij mi koszul� - wyszepta� Jack. Ca�owa� j� nieprzerwanie, kiedy niezdarnie rozpina�a guziki jego kamizelki i lnianej koszuli. Cienka tkanina by�a rozgrzana i przesycona zapachem jego cia�a. G�adka sk�ra na torsie l�ni�a z�otawo, twarde mi�nie lekko drga�y pod dotykiem kobiecych palc�w. Ciep�o bij�ce od jego cia�a kusi�o j�, jak miska pe�na �mietanki kusi kota.
Jack - wyszepta�a, z trudem chwytaj�c oddech. - Nie chc� posuwa� si� jeszcze dalej... Ja... Taki prezent urodzinowy w zupe�no�ci mi wystarczy.
Roze�mia� si� cicho i wtuli� usta w jej szyj�.
- Dobrze.
Przytuli�a si� do jego nagiej piersi, �apczywie ch�on�c jego ciep�o i zapach.
Och, to okropne.
Dlaczego? - zapyta�. Bawi� si� jej lokami i lekko g�adzi� wra�liw� sk�r� na skroniach.
Poniewa� czasami lepiej jest nie wiedzie�, co si� w �yciu traci.
Moja s�odka - wyszepta� i skrad� jej poca�unek. - Pozw�l mi zosta� z tob� troch� d�u�ej.
Nim zd��y�a odpowiedzie�, zacz�� j� ca�owa� �mielej ni� poprzednio. Jego du�e d�onie delikatnie przytrzymywa�y jej g�ow�, zatopione w kaskadzie rozpuszczonych w�os�w. Amanda pragn�a wtuli� si� w niego jak najmocniej. Nigdy jeszcze nie czu�a tak silnego fizycznego pobudzenia. Jack by� taki silny, dobrze zbudowany, tak �atwo m�g� j� zniewoli�, a jednak obchodzi� si� z ni� zadziwiaj�co delikatnie. Amanda zastanawia�a si� p�przytomnie, dlaczego si� go nie l�ka, cho� przecie� powinna. Od dzieci�stwa wbijano jej do g�owy, �e m�czyznom nie nale�y ufa�, �e to niebezpieczne istoty, niezdolne do panowania nad swoimi pop�dami. A jednak przy tym m�czy�nie czu�a si� bezpieczna. Po�o�y�a d�onie na jego piersi i poczu�a szybkie, mocne bicie serca.
Oderwa� usta od jej ust i spogl�da� na ni� oczami tak pociemnia�ymi, �e ju� nie wygl�da�y na niebieskie.
- Amando, ufasz mi?
- Oczywi�cie, �e nie - odrzek�a. - Nic o tobie nie wiem.
Roze�mia� si�.
- Rozs�dna kobieta. - Zacz�� rozpina� guziki jej sukienki, zr�cznie wy�uskuj�c z p�telek rze�bione kr��ki z ko�ci s�oniowej.
Amanda zamkn�a oczy. Serce bi�o jej lekko, a zarazem gwa�townie, niczym trzepocz�cy si� w panice ptak. Powtarza�a sobie w my�lach, �e ju� nigdy wi�cej nie zobaczy tego cz�owieka. Pozwoli sobie na chwil� zapomnienia w jego towarzystwie, a potem zachowa j� na zawsze w najg��bszym, najtajniejszym zakamarku pami�ci, tylko i wy��cznie dla siebie. Kiedy ju� b�dzie star� kobiet�, od dawna przywyk�� do samotno�ci, wspomni sobie czasem, �e kiedy� prze�y�a wspania�y wiecz�r z przystojnym nieznajomym.
Pod rozpi�t� sukni� w br�zowe pasy ukaza�a si� zwiewna koszulka z cieniutkiej jak mgie�ka bawe�ny, a pod ni� lekki gorset na cienkich fiszbinach, zapinany z przodu na haftki. Amanda zastanawia�a si�, czy nie powinna udzieli� Jackowi wskaz�wek, jak si� taki gorset rozpina, ale szybko si� przekona�a, �e czynno�� ta jest mu dobrze znana. Najwyra�niej nie by� to pierwszy gorset, z jakim mia� w �yciu do czynienia. Lekko �ci�gn�� jego brzegi i ca�y rz�d drobnych haftek rozpi�� si� z zadziwiaj�c� �atwo�ci�. Pom�g� Amandzie wyswobodzi� ramiona z r�kaw�w sukni, wi�c teraz p�le�a�a przed nim z piersiami okrytymi jedynie cienkim, niemal przezroczystym batystem. Czu�a si� ca�kiem obna�ona i musia�a si�� woli si� powstrzymywa�, �eby nie podci�gn�� sukni i nie okry� si� ni� szczelnie.
- Zimno ci? - zapyta� Jack z trosk�, zauwa�ywszy jej niespokojny ruch, i przytuli� j� mocniej do piersi. By� silny i pe�en energii, ciep�o jego cia�a przenika�o przez koszul� i przyprawia�o Amand� o dr�enie, kt�re nie mia�o nic wsp�lnego ze zdenerwowaniem czy ch�odem.
Jack odsun�� rami�czko halki i przylgn�� ustami do bia�ej sk�ry na ramieniu Amandy. Dotyka� jej delikatnie, obwodz�c d�ugimi palcami kr�g�� pier�. Po chwili nakry� j� d�oni� i delikatnie pie�ci� przez cieniutk� materi� koszulki. Amanda zamkn�a oczy. Przywar�szy ustami do jego policzka, poczu�a lekk� szorstko�� zarostu. Przeci�gn�a wargami a� do szyi, gdzie sk�ra sta�a si� g�adka i jedwabista.
Us�ysza�a, �e Jack gor�czkowo, zduszonym g�osem, szepcze co� po irlandzku. Uj�� jej g�ow� w obie d�onie, odchyli� na oparcie kanapy i zacz�� ca�owa� jej piersi przez bawe�nian� koszulk�.
- Pom� mi zsun�� w d� t� koszulk� - wyszepta� chrapliwie. - Prosz�, Amando.
Zawaha�a si�. Przez chwil� s�ycha� by�o tylko po�pieszne, urywane oddechy ich obojga. Potem zsun�a cienk� halk� a� do talii, zupe�nie obna�aj�c piersi. Wydawa�o jej si� niemo�liwe, �e le�y wyci�gni�ta na kanapie z nieznajomym m�czyzn�, p�naga, rzuciwszy gorset na pod�og�.
Nie powinnam tego robi� - powiedzia�a dr��cym g�osem, na pr�no staraj�c si� zakry� r�kami pulchne piersi. - Nie powinnam by�a w og�le wpu�ci� ci� do domu.
To prawda. - Z u�miechem zdj�� koszul�, ukazuj�c niewiarygodnie pi�kny, imponuj�co umi�niony tors. Kiedy si� pochyli�, Amanda poczu�a, �e ro�nie w niej napi�cie. Pr�bowa�a nie zwa�a� na swoje zahamowania i poczucie skromno�ci. -Czy mam przesta�? - zapyta�, przyci�gaj�c j� do siebie. - Nie chcia�bym ci� przestraszy�.
Przycisn�a policzek do ramienia Jacka i przez moment napawa�a si� dotykiem nagiej m�skiej sk�ry. Nigdy jeszcze nie czu�a si� tak bezbronna, ale bardzo jej si� to uczucie podoba�o.
- Nie boj� si� - powiedzia�a, oszo�omiona i zdziwiona w�asn� �mia�o�ci�. Nie os�aniaj�c si� ju� ramionami, przywar�a nagim cia�em do piersi Jacka.
Z jego gard�a wydoby� si� bolesny j�k. Ukry� g�ow� w zag��bieniu jej ramienia i ca�uj�c j�, zacz�� zsuwa� si� coraz ni�ej. Dotyka� j�zykiem jej piersi, zataczaj�c leniwe kr�gi, a ciep�o jego oddechu parzy�o j� jak ogie�. Wolno, spokojnie przesun�� si� ku drugiej piersi, a ona za�ka�a cicho, ponaglaj�c go w ten spos�b. Jack nie �pieszy� si�, jakby czas przesta� istnie� i jakby mia� ca�� wieczno��, �eby cieszy� si� cia�em Amandy.
Uni�s� sp�dnic� i przywar� biodrami do jej cia�a. Wci�gn�a g��boko powietrze, czuj�c jego nacisk dok�adnie tam, gdzie najbardziej tego pragn�a. To nieprzyzwoite, �e on tak dobrze zna kobiece cia�o. Jego ruchy sprawia�y, �e przep�ywa�y przez ni� fale rozkoszy. Czu�a, �e przepe�nia j� jaka� pulsuj�ca energia.
Wci�� oddziela�y ich od siebie warstwy ubrania, spodnie, buty, bielizna, nie m�wi�c ju� o uci��liwych fa�dach materia�u sukni Amandy. Nagle ogarn�o j� szokuj�ce dla niej samej pragnienie, �eby si� tego wszystkiego pozby� i poczu� na sobie ca�kiem nagie cia�o Jacka. Jakby czytaj�c w jej my�lach, roze�mia� si� niepewnie i chwyci� j� za r�k�.
Nie, Amando... Dzisiaj nie stracisz dziewictwa.
Dlaczego?
Po�o�y� jej d�o� na piersi i przywar� ustami do jej szyi.
- Poniewa� najpierw powinna� si� o mnie dowiedzie� kilku rzeczy.
Teraz, kiedy wygl�da�o na to, �e Jack jednak nie uwiedzie jej do ko�ca, Amanda strasznie tego zapragn�a.
- Ale przecie� my si� ju� nigdy nie spotkamy � odpar�a roz�alona. - No i dzi� s� moje urodziny.
Jack roze�mia� si�. Poca�owa� j� w usta i mocno przytuli�, szepcz�c do ucha czu�e s��wka. Jeszcze nikt do niej tak nie m�wi�. M�czyzn onie�miela�o jej opanowanie i zasadniczy spos�b bycia. �aden d�entelmen nie o�mieli� si� nazwa� jej swoim kochaniem, �licznotk�, s�odkim skarbem... i przy �adnym nie czu�a, �e te okre�lenia naprawd� do niej pasuj�. By�a wdzi�czna Jackowi, �e wprawi� j� w taki nastr�j, ale zarazem mia�a to sobie za z�e. Teraz ju� dok�adnie wiedzia�a, dlaczego nie powinna by�a sprowadza� tego tajemniczego osobnika do swojego domu. Lepiej by�o w og�le nie zazna� takich wra�e�, skoro nigdy wi�cej nie mia�y by� jej udzia�em.
- Amando - wyszepta�, �le sobie t�umacz�c przyczyn� jej nag�ego smutku. - Zaraz poczujesz si� lepiej. Zaczekaj chwil�... Pozw�l mi... - I wprawnie wsun�� r�k� pod sp�dnic�.
Amandzie kr�ci�o si� w g�owie. Le�a�a nieruchomo, obejmuj�c Jacka ramionami, kiedy dotyka� aksamitnej sk�ry jej brzucha, a potem tam, gdzie nawet sama nigdy si� nie dotyka�a. Nie mog�c si� opanowa�, konwulsyjnie porusza�a biodrami. Irlandzki akcent Jacka by� teraz du�o wyra�niejszy.
- Czy w�a�nie tutaj ci� boli, mhuirninl
Wtulona w jego szyj�, wyda�a st�umiony okrzyk. Palce Jacka b��dzi�y po najwra�liwszym miejscu jej cia�a, a ona mia�a wra�enie, �e zaczyna w niej p�on�� ogie�. Zniewolona, ch�tnie poddawa�a si� jego pieszczotom. Odchyli�a g�ow� do ty�u i wpatrzy�a si� w niego p�przytomnym wzrokiem. Jego oczy przybra�y kolor, kt�rego nigdy dot�d nie widzia�a, mo�e jedynie w snach... By�y jasne, jaskrawoniebieskie. Krzykn�a cicho i wygi�a si� w �uk, poddaj�c si� zalewaj�cej j� fali rozkoszy.
Da�a si� unosi� ekstazie, gdy wtem Jack z j�kiem odsun�� si� od niej, usiad� i odwr�ci� g�ow�. Tak nagle przerwa� pieszczoty, �e czu�a niemal fizyczny b�l. Zrozumia�a, �e chocia� doprowadzi� j� do szczytu rozkoszy, sam nie m�g� tego osi�gn��. Niepewnie po�o�y�a r�k� na jego udzie, daj�c mu zna�, �e pragnie dostarczy� mu takiej samej przyjemno�ci, jak� on da� jej. Nadal na ni� nie patrz�c, uni�s� jej d�o� do ust i uca�owa� wn�trze.
Amando - powiedzia� szorstkim g�osem. - Nie mog� ju� d�u�ej sobie ufa�. Musz� wyj��, dop�ki jestem w stanie to zrobi�.
Zosta� ze mn�. Zosta� na ca�� noc. - Zdziwi�a si�, s�ysz�c w swoim g�osie rozmarzony, t�skny ton.
Jack spojrza� na ni� z ukosa i zobaczy� rumieniec, kt�ry nie znika� z jej policzk�w. Pog�adzi� jej d�o�, jakby chcia� wetrze� w sk�r� odcisk poca�unku, kt�ry przed chwil� tam z�o�y�.
Nie mog�.
Czy... czy chodzi o to... �e masz dzi� jeszcze jedn� wizyt�? - zapyta�a z wahaniem. Na my�l o tym, �e z jej ramion p�jdzie prosto do innej kobiety, poczu�a si� okropnie.
Roze�mia� si� kr�tko.
- Dobry Bo�e, nie. Tylko �e... - Urwa� i spojrza� na ni� przeci�gle. - Wkr�tce to zrozumiesz. - Pochyli� si� i poca�owa� j� lekko w podbr�dek, policzki i powieki.
Ju� wi�cej... po ciebie nie po�l� - oznajmi�a za�enowana. Si�gn�� po le��cy obok pled i okry� j� starannie.
Tak, wiem - odrzek�, wyra�nie rozbawiony.
Nie otwieraj�c oczu, s�ucha�a szelestu lnianej tkaniny, kiedy Jack ubiera� si� przy kominku. Ze wstydem, ale i z przyjemno�ci�, rozmy�la�a o tym, co jej si� przydarzy�o tego wieczora.
- Dobranoc, Amando - powiedzia� cicho i odszed�, a ona zosta�a sama, p�naga, w pomi�tej sukni, o�wietlona tylko blaskiem ognia. Mi�kki, kaszmirowy pled otula� jej nagie ramiona. Rozpuszczone, wij�ce si� w�osy sp�ywa�y na oparcie kanapy.
Przychodzi�y jej do g�owy bezsensowne my�li... Mia�a ochot