16212
Szczegóły |
Tytuł |
16212 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16212 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16212 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16212 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
MICHAEL GERBER
Barry Trotter i ko�ska kuracja
1 KO�SKA KWJ4
PRZE�O�Y�A PAULINA BRAITER
wydawnictwo MAG Warszawa 2006
-^0 'L9 'w IZ ^pdAr^ -jn
N9SI
'Lilii
JBST1T[
uopB|SUBJij i^sijoj sip joj
ot^i A� ^003 � iH3P
ROZDZIA� 0
KUKA &S�U oD W084
Wielu ludzi pyta mnie (B�g jeden wie, �e sam te� zadaj� sobie to pytanie): �Czemu ci�gle piszesz te ksi��ki?". Kr�tka odpowied� brzmi: �Rozpaczliwie potrzebuj� pieni�dzy". Tak naprawd� jestem praktycznie zrujnowany - pisz� te s�owa na opakowaniu po Big Macu na dworcu autobusowym w mie�cie tak biednym, �e nie sta� go nawet na w�asn� nazw�. Oto m�j dom. �ycie pisarza nie jest us�ane r�ami, ani nawet stokrotkami.
Po pierwsze, pozw�lcie, �e zdementuj� pewne plotki. Wbrew temu, co mogli�cie przeczyta�, nie wyda�em milion�w, pr�buj�c uwie�� Madonn�. Oboje z Madonn� �yjemy w szcz�liwych zwi�zkach ma��e�skich (nie ze sob� nawzajem). Nie wpakowa�em te� maj�tku w budow� najwy�szej na �wiecie konstrukcji z klock�w lego. Wydaje si� to zbyt absurdalne, by o tym wspomina�, ale zdziwiliby�cie si�, jak wiele os�b pyta�o mnie o t� pog�osk�. Rzeczywi�cie, kupi�em sobie stary model jaguara, by uczci� uko�czenie Barryego Trottera i Niepotrzebnej kontynuacji, lecz ma on
zaledwie dwana�cie centymetr�w d�ugo�ci i stoi na moim biurku.
Mam bardzo skromne potrzeby - dajcie mi dach nad g�ow�, najprostsze jedzenie i dzie�o literatury dzieci�cej do sparodiowania, a b�d� szcz�liwy. Po sukcesie dw�ch pierwszych ksi��ek o Barrym Trotterze powinienem m�c odej�� spokojnie w stron� zachodz�cego s�o�ca i �y� z odsetek, wcielaj�c w �ycie projekt stworzenia sieci kaplic �lubnych dla zmotoryzowanych. Lecz, podobnie jak wiele innych os�b w show-biznesie, zaufa�em niew�a�ciwym ludziom. Ludziom, akurat. Chcia�bym.
Kilka lat temu, zbieraj�c materia�y do pierwszej ksi��ki, pozna�em grupk� myszy. Przewodzi� im czaruj�cy, br�zo-woszary osobnik Timothy. Timothy twierdzi�, �e jest nie�miertelny, ja jednak wiedzia�em tylko, �e tryska dowcipem i zna mn�stwo fascynuj�cych anegdot o ludziach s�awnych i bogatych. Odbyli�my wiele d�ugich - i jak s�dzi�em g��bokich - rozm�w; wkr�tce stali�my si� nieroz��czni.
Prze�yli�my te� wiele wspania�ych chwil... szalonych chwil. Pami�tam, jak pewnego lata wraz z Timothym wa��sali�my si� po Europie mikrobusem marki Volkswagen (kaza�em go przerobi� tak, by Timothy m�g� prowadzi�). Gdy zaproponowa�, �e zostanie moim agentem/ksi�gowym/menad�erem, zgodzi�em si� ch�tnie. Nie nale�� do os�b uwa�aj�cych, i� fakt, �e kto� ma pi�� centymetr�w wzrostu, automatycznie dyskwalifikuje go jako kandydata na stanowisko kierownicze. Sam jestem do�� niski.
Dopiero p�niej odkry�em, �e zaledwie w ci�gu tygodnia Timothy zd��y� wszystko przepisa� na siebie. Wszelkie wp�ywy z pierwszych dw�ch ksi��ek o Barrym Trotterze
trafia�y na konto gryzonia w banku szwajcarskim. Za ka�dym razem, kiedy pyta�em o nieprzychodz�ce czeki, Timothy zbywa� mnie jakim� wykr�tem, a ja jak kretyn wierzy�em. Stopniowo stawa� si� coraz trudniej osi�galny przez telefon. Jak g�upiec, s�dzi�em, �e jest zaj�ty za�atwianiem mi nowych projekt�w. W rzeczywisto�ci urz�dza� niewiarygodnie huczne przyj�cia, uzale�ni� si� od markowego mas�a orzechowego i zaci�ga� powa�ne kredyty w najdro�szych sklepach serowarskich Londynu.
Co gorsza, zacz�� kr��y� po �wiecie, udaj�c mnie. To on zaleca� si� do Madonny, on mia� fetysz Lego i on zaanga�owa� si� w dzia�ania Mysiego Frontu Wyzwolenia Mu-styn�w. Ja sam nigdy, przenigdy nie przekaza�bym nawet centa tym przepe�nionym nienawi�ci� fanatykom. Nigdy nie uczestniczy�em w �adnym z ich wiec�w � je�li przyjrzycie si� zdj�ciom, od razu wida�, �e to nie ja � nie porasta mnie przecie� futro, cho� faktycznie jestem w jednej �smej Sycylijczykiem.
Gdy w ko�cu si� zorientowa�em, co si� dzieje, by�o ju�
0 wiele za p�no. Jedyn� pociech� dla mnie stanowi�o odkrycie, �e wiele s�awnych os�b, o kt�rych m�wi� Timothy -takich jak Benjamin Disraeli, Sonia Henje, Maria Callas
1 sekretarz generalny ONZ Kofi Annan - tak�e da�o si� oszuka� temu ma�emu cwaniakowi. Przynajmniej znalaz�em si� w dobrym towarzystwie.
M�j wydawca �askawie zgodzi� si�, bym napisa� t� ksi��k�, z nadziej�, �e dzi�ki wp�ywom uda mi si� pozwa� mysz do s�du. Nie b�dzie to jednak �atwe - co noc oko�o trzeciej dzwoni telefon, a gdy podnosz� s�uchawk�, s�ysz� piskliwy g�osik, opisuj�cy wszystkie straszne rzeczy, jakie mnie
spotkaj�, je�li wydam now� powie��. Z pewno�ci� to mysi zab�jca, jeden z wynaj�tych zbir�w Timothy'ego.
� Hej, kole� (zawsze zwraca si� do mnie per �kole�", czego nie cierpi�), je�li wydasz Barry'ego 3, pogryziemy wszystkie stronice... Potem ka�emy naszym ludziom w ksi�garniach porozrzuca� je po pod�odze. Pogn� si� i trzeba je b�dzie zwr�ci�. Tw�j wydawca straci miliony!
Jasne, �e si� boj� - kto by si� nie ba� - ale Orion zapewnia, �e u�yj� wszelkich mo�liwych �rodk�w, by zapewni� mi bezpiecze�stwo. Tote� postanowi�em zrobi� co trzeba. Prosz�, zastan�wcie si�, czy nie kupi� tej ksi��ki, cho�by po to, by powstrzyma� mnie przed napisaniem nast�pnych. Z Wasz� pomoc� (to znaczy pieni�dzmi) mog� wygra� walk� o moje dobre imi�.
Dzi�kuj�, �e to przeczytali�cie, i mam nadziej�, �e spodoba si� Warn ksi��ka.
M.G. Miasto bez nazwy, 2004
ROZDZIA� 1
Trivia Row drzema�a w letnim upale. Od tygodni s�o�ce dzia�a�o jakby na biegu wstecznym - jego osobliwie ci�kie promienie, zamiast obdarza� energi�, wysysa�y j� z ziemi. Wszelka dzia�alno�� w blasku niebia�skiego �ledczego toczy�a si� wolniej, ospa�ej, w dos�ownym morzu potu. Nawet uliczne owady, cho� jak zawsze liczne, zrezygnowa�y z gryzienia i k�ucia, uznaj�c, �e te czynno�ci wymagaj� zbyt wiele wysi�ku. Kruche �d�b�a trawy pragn�y tylko przytuli� si� do ziemi i zasn��, przynajmniej do czasu, gdy Anglia oddali si� nieco bardziej od s�o�ca.
W owo wtorkowe popo�udnie w uliczce panowa�a cisza, zak��cana jedynie miarowym kapaniem potu przera�onych mieszka�c�w. Zbli�a�a si� pora powrot�w ze szko�y; ca�e rodziny wygl�da�y nerwowo ze swych pozbawionych klimatyzacji dom�w o zamkni�tych na g�ucho drzwiach i oknach. �Czy moje dziecko zdo�a dzi� wymkn�� si� zombi?". �A mo�e zn�w nakarmi� je ziemi�, jak ostatnio?".
Na zewn�trz poruszy�y si� dwie postacie. Vermon i Pecu-nia Durneyowie, patrz�cy bezmy�lnie przed siebie, w�drowali sztywno tam i z powrotem, pos�uszni rozkazom paskudnego m�odego, pi�tnastoletniego czarodzieja Barry'ego Trottera. Niewra�liwa na upa� para kr��y�a po Trivia Row, wypuszczaj�c powietrze z opon wszystkich samochod�w, przegryzaj�c plastikowe worki pe�ne skoszonej trawy i wysypuj�c ich zawarto��, chwytaj�c dzieciaki i wrzucaj�c je g�ow� w d� do kub��w ze �mieciami.
Na ko�cu ulicy pojawi� si� Howard, miejscowy o�mio-latek. Obdarzony bujn� wyobra�ni� ch�opak szed� wolno, zatopiony w my�lach, nie widz�c zbli�aj�cych si� zombi.
Trzyman� w r�ku figurk� Howard poprawia� wiecznie zje�d�aj�ce z nosa okulary.
- Wy, g�upcy � rzek� g�o�no � nikt nie zdo�a powstrzyma� mojego magnetomierza.
By� to jeden z wa�nych element�w historii, kt�r� w�a�nie wymy�la�.
- Tak ci si� zdaje - odpar� Howard nieco innym g�osem, kt�ry wskazywa�, �e teraz przemawia druga figurka. - Zaraz ci� uderz�. � Przysun�� do siebie dwie figurki, udatnie odgrywaj�c efekty d�wi�kowe.
Pi�tna�cie metr�w dalej matka Howarda lekko uchyli�a okno. Zwr�cenie uwagi zombi mog�o zaowocowa� kilkoma kilogramami trawy wepchni�tej przez otw�r na listy, musia�a jednak zaryzykowa�.
- Howardzie! - krzykn�a, wskazuj�c gor�czkowo przez szpar�. � Durneyowie! Uciekaj, Howardzie, biegiem!
Ch�opak uni�s� wzrok, ujrza� zamienionych w zombi s�siad�w i pomkn�� do drzwi. Nie zd��y�.
10
- Arrgh - warkn�a Pecunia, po raz trzeci w tym tygodniu wpychaj�c do kub�a szamocz�cego si� Howarda.
- Arrgh - zgodzi� si� us�u�nie Vermon.
W matce Howarda co� p�k�o. Z miot�� w r�ku zbieg�a ze schod�w i pop�dzi�a w stron� Durney�w.
- Cholerni nieumarli. - Zamachn�a si� gwa�townie. � Wynocha st�d!
Podczas gdy Durneyowie zacz�li si� cofa�, warcz�c i machaj�c r�kami, matka Howarda pomog�a mu wygramoli� si� z kub�a.
- Wy dwoje powinni�cie si� wstydzi�! - hukn�a. � I ten odmieniec Trotter te�.
O�mielona pokazem odwagi (i poirytowana ci�g�ymi upa�ami) spo�eczno�� Trivia Row ruszy�a do kontrataku. Otwar�y si� drzwi i okna, i na wycofuj�cych si� zombi posypa�y si� niczym grad najr�niejsze przedmioty ciskane przez zlanych potem, doprowadzonych do ostateczno�ci mieszka�c�w.
- A macie, wy dranie! � wrzasn�� jeden z s�siad�w. � Wiem, �e zjedli�cie mojego psa!
Siedz�cy w domu Barry Trotter ogl�da� t� scen� z g��bok�, przejmuj�c� satysfakcj�. W ko�cu zrozumia�, czemu niekt�rzy zostawali szamanami � zombi by�y super. Zam�wienie tego zestawu okaza�o si� najlepszym pomys�em od lat.
A jednak... Nagle ogarn�o go niezwyk�e uczucie. Czy�by naprawd� t�skni� za powrotem do szko�y? Owszem, teraz, gdy w ksi�garniach zaroi�o si� od ludzi kupuj�cych mocno ubarwion� ksi��k� J.G. Rollins Barry Trotter i kawior filozoficzny (naprawd�, je�li chodzi o ksi��ki, to ludzie potrafi�
11
kupi� wszystko*), w Hokpoku traktowano go jak znakomito��. Ale �eby od razu mia� chcie� wr�ci� do szko�y? Nie, niemo�liwe. Zasun�� kotary i w pokoju zn�w zapanowa�a ciemno��.
Wyci�gni�ty na niezas�anym ��ku patrzy� t�po w telewizor, w kt�rym lecia� jaki� mecz, i zapada� si� coraz g��biej w kokon nudy, ci�kiej niczym zesz�omiesi�czna gazeta. Zmuszanie spiker�w do bekania by�o zabawne pierwsze kilkaset razy, a odwracanie goli mia�o sens tylko, je�li obstawi�o si� zak�ad. Mo�e gdyby powt�rzy� to wystarczaj�co wiele razy, doprowadzi�by do wojny mi�dzy Francj� i Hondurasem. Barry u�miechn�� si� na t� my�l.
Niezwyk�e uczucie zn�w powr�ci�o. Nie, to nie by� entuzjazm na my�l o szkole. Hokpok nie by� w stanie wzbudzi� podobnej reakcji, niewa�ne � pozytywnej czy negatywnej. Zawroty g�owy, strach, fascynacja, niewyt�umaczalne pragnienie ucieczki... Gdyby nie fakt, �e przebywa� na Trivia Row, przysi�g�by, �e w pobli�u kr�c� si� marketorzy.
S�ysz�c jaki� d�wi�k, Barry wszed� do �azienki, wspi�� si� na muszl� klozetow� i wyjrza� przez okno. To, co zobaczy�, wzbudzi�o w nim md�o�ci pomieszane z przejmuj�c� rado�ci�... Pi�� metr�w ni�ej w ogrodzie oddzia� ubranych w garnitury marketor�w otacza� Dupka Durneya. Dupek, jako Gumol (i to w dodatku wyj�tkowo t�py), nie mia� poj�cia, �e marketorzy to zmora �wiata magicznego i �e nikt � mo�liwe, �e nawet Barry - nie potrafi umkn�� �grupie fokusowej", zespo�owi marketor�w skupiaj�cemu swe niewiarygodne z�o na jednej, bezradnej ofierze.
Komu ja to m�wi�?
12
� Mamo, tato, w ogrodzie s� jacy�... dziwni ludzie! � wrzasn�� Dupek, kt�ry odczuwa� ju� pierwsze skutki dzia�ania og�upiaj�cej, przera�liwie drogiej wody kolo�skiej
marketor�w.
-Aargh - odpar� t�po Vermon z werandy, na kt�r� zap�dzili ich s�siedzi. Wraz z �on� zajadali si� zawarto�ci� zam�wionego tydzie� wcze�niej kube�ka sma�onego kurczaka.
� Nie uciekaj, m�odzie�cze... Chcieliby�my, �eby� odpowiedzia� nam na kilka pyta� � powiedzia� jeden z marketor�w g�adkim tonem, kryj�cym w sobie groz�. � W zamian damy ci ten banknot, dziesi�� funt�w.
-No... dobrze. � Dupek, wyra�nie oszo�omiony, spr�bowa� niezgrabnie z�apa� banknot.
� Nie tak szybko. - Marketor odchrz�kn�� i oznajmi� g�o�no: � Przyjmuj�c zaproponowane wynagrodzenie, tym samym zgadzasz si� na wzi�cie udzia�u w naszych badaniach i po�wiadczasz, �e nasza firma i klienci nie ponios� �adnej odpowiedzialno�ci w razie odniesienia przez ciebie obra�e� i/lub �mierci.
Wyg�osiwszy obowi�zkow� formu�k�, wr�czy� banknot Dupkowi, kt�ry pr�bowa� schowa� go do kieszeni, ale nie
trafi�.
W chwili, gdy dziesi�� funt�w powoli opad�o na ziemi�, marketorzy zbili si� w ciasny kr�g niczym szakale. Dupek nie mia� ju� szans - zacz�a si� �grupa fokusowa".
� Kt�rego znanego sportowca lubisz najbardziej? - spyta� jeden z marketor�w.
- Wybierz tylko spo�r�d tych z przesz�o�ci� kryminaln� - doda� drugi.
13
� Mleko o smaku sera - rzek� trzeci, unosz�c notatnik. -Tak czy nie?
� Czy kupi�by� past� do z�b�w sprawiaj�c�, �e twoja �lina przypomina�aby krew? - wtr�ci� drugi.
� Nadmuchiwane spodnie?! - przekrzykiwa� ich czwarty. � Nogawki zaciskaj�ce si� na udach, automatyczne wysuwanie kieszeni, awaryjne poduszki po�ladkowe. Jak to brzmi?
Pierwszy chwyci� Dupka za ko�nierz.
� Czy chcia�by� je�� pi�ra? � warkn��. � Mo�e z dietetycznym sosem?
Dupek z trudem formu�owa� s�owa.
� Czy s�... chrupkie? - By� blady, patrzy� t�po szklistymi oczami.
� Mog� by�! Mo�e oblane nugatem? � zapyta� szybko marketor. - I pokryte pysznym, hipoalergicznym karmelem!
Marketor wypu�ci� Dupka, kt�ry run�� ci�ko na ziemi�.
Natychmiast podni�s� go drugi. Dupek zachwia� si� na nogach.
� Jakie uczucia wzbudzaj� w tobie s�owa �papierosy sma�one w g��bokim oleju"?
� Chyba... chyba... chyba zaraz si� wyrzygam.
Kr�g marketor�w cofn�� si� o krok i Dupek zacz�� wymiotowa� obficie wprost na rabatk�. Nast�pnie osun�� si� na ziemi� i znieruchomia�. Nie by� martwy; wyssali go w rekordowo kr�tkim czasie. Obserwuj�cy z g�ry ca�� scen� Barry patrzy� zafascynowany, ogarni�ty przepyszn� Scha-denfreude.
14
- Niewiele w sobie mia� - zauwa�y� jeden z marketo-
row.
- Te dzisiejsze dzieciaki � odpar� drugi. � Zupe�nie jakby nic ich nie obchodzi�o.
� Oblejcie go wod� i zn�w zaczniemy - zaproponowa� trzeci.
- Tylko nie wod� - zaprotestowa� czwarty. - Mamy susz�. � Uda�, �e obsikuje nieprzytomnego ch�opaka.
- Nie, dajmy sobie spok�j, jest wyko�czony � mrukn�� pi�ty, podnosz�c upuszczony przez Dupka banknot. -Chod�my na lunch.
Marketorzy zatrzasn�li teczki. Barry s�ysza� ich wyra�nie; rozmawiali g�o�no, jak ludzie przywykli do tego, �e si� im ust�puje.
� Wiesz, mam pomys� na wsp�lny biznes � oznajmi� jeden, w��czaj�c kom�rk�.
- S�ucham ci� - zainteresowa� si� jego kolega. Wszyscy ukl�kli obok Dupka, zadaj�c sw�j klasyczny,
upiorny coup de grace. Barry nie m�g� si� ju� doczeka�.
� Je�li twoja firma wprowadzi na rynek papierosy sma�one w g��bokim oleju, moja firma zacznie sprzedawa� papier toaletowy nas�czony nikotyn�.
� My ich uzale�nimy, a wy pomo�ecie im rzuci� na��g. � Drugi marketor wsta�. - Podoba mi si� ten pomys�. Wy�lij mi notatk�.
Pierwszy marketor nacisn�� guzik swego telefonu.
� Zrobione.
Drugi tak�e nacisn�� guzik.
- W�a�nie si� zgodzi�em. Kolejny guzik.
15
� Wypu�ci�em pierwsz� transz� w ofercie publicznej -oznajmi� pierwszy.
Zn�w guzik.
- A ja wzi��em par� milion�w z tych pieni�dzy i przekupi�em odpowiednich urz�dnik�w rz�dowych - oznajmi� drugi. - Mamy ju� zgod�, towar powinien wej�� na p�ki w poniedzia�ek, najp�niej we wtorek.
- Wspaniale! - wykrzykn�� pierwszy marketor, naciskaj�c kolejny przycisk telefonu. - Akcje na sprzeda�... cena ro�nie. Bingo, jeste�my miliarderami.
� Doskonale � odpar� drugi marketor. � Hej, ch�opcy, stawiam wszystkim.
Gdy wiwatuj�cy marketorzy wyszli powoli tyln� furtk�, Barry przekona� si� co zrobili: marketorzy oblepili Dupka krzykliwymi, absurdalnymi, krety�skimi has�ami i sloganami. Dupek z pewno�ci� b�dzie zachwycony. Niekt�rzy mogliby rzec, �e spotka�a go s�uszna kara, ale Barry by si� z tym nie zgodzi�. On uwa�a�, �e karanie Durney�w to jego zaj�cie*.
* Barry mia� wszelkie prawo nie cierpie� Durney�w, kt�rzy (a to tylko jeden z niezliczonych przyk�ad�w) tresowali paj�ki tak, by gnie�dzi�y mu si� we w�osach. Nie by�a to jednak z ich strony czysta z�o�liwo��, lecz efekt wsp�pracy z Ministerstwem Ma-giczno�ci i gumolsk� agencj� szpiegowsk� MI-6. Jako niemowl� Barry Trotter zosta� wybrany do obejmuj�cej ca�y kraj grupy magicznych sierot uczestnicz�cych w projekcie furia. Projekt mia� na celu stworzenie magicznej osoby do tego stopnia irytuj�cej, �e skupi�aby na sobie ca�� wrogo��, jak� Gumole odczuwali wobec czarodziej�w. Rol� Durney�w � odgrywan� z niek�amanym
16
W holu Hybryda zakas�a�a dono�nie. Barry spojrza� na zegar - jak zwykle by� sp�niony. Nosi� nar�czn� klepsydr�, ale zupe�nie si� nie sprawdza�a: piasek przesypywa� si� przy ka�dym poruszeniu r�ki. Barry sp�ni� si� w�a�nie na Hok-pocki Depres, rozklekotany poci�g wioz�cy uczni�w rozpoczynaj�cych kolejny semestr w Szkole Magii i Czar�w--Mar�w Hokpok. Na szcz�cie Barry nie mia� zbyt wielu baga�y; wi�kszo�� podstawowych rzeczy wys�pia� od swych koleg�w (niewa�ne, pro�b� czy gro�b�). Teraz, gdy Barry sta� si� s�awny, wi�kszo�� ch�tnie dawa�a mu prezenty, a on napawa� si� sw� now� popularno�ci�*. Zaledwie w ci�gu miesi�ca, z przeci�tnego, wrednego �obuza sta� si� s�ynnym na ca�y �wiat niegrzecznym ch�opcem. Niech B�g b�ogos�awi autork� i jej ksi��k�!
zapa�em � by�o ci�g�e torturowanie Barry'ego a� do magicznego okresu dojrzewania. Szefostwo projektu liczy�o na to, �e dzi�ki temu Barry rozwinie w sobie pot�n� mani� prze�ladowcz� i po uzyskaniu mocy stanie si� ca�kowicie nieodpowiedzialny. Jak wiemy, ta cz�� planu sprawdzi�a si� doskonale. Na razie nie wiadomo jeszcze, czy projekt furia, odni�s� r�wnie� sukces na szersz� skal�, zapobiegaj�c konfliktowi pomi�dzy Gumolami a ludem magicznym. Mo�na jednak przedstawi� argumenty, �e Durneyowie nie byli wcale gumolskimi czarnymi charakterami, lecz tr�jk� najwi�kszych bohater�w �wiata magicznego. Argumenty te nie przekona�yby nikogo, ale wci�� by�y mo�liwe.
* Colin Cryptic w gazetce �Harce Hokpoku" nazwa� Barry'ego �wrednym, wra�liwym i wspania�ym".
17
W holu Hybryda zakas�a�a dono�nie. Barry spojrza� na zegar � jak zwykle by� sp�niony. Nosi� nar�czn� klepsydr�, ale zupe�nie si� nie sprawdza�a: piasek przesypywa� si� przy ka�dym poruszeniu r�ki. Barry sp�ni� si� w�a�nie na Hok-pocki Depres, rozklekotany poci�g wioz�cy uczni�w rozpoczynaj�cych kolejny semestr w Szkole Magii i Czar�w--Mar�w Hokpok. Na szcz�cie Barry nie mia� zbyt wielu baga�y; wi�kszo�� podstawowych rzeczy wys�pia� od swych koleg�w (niewa�ne, pro�b� czy gro�b�). Teraz, gdy Barry sta� si� s�awny, wi�kszo�� ch�tnie dawa�a mu prezenty, a on napawa� si� sw� now� popularno�ci�*. Zaledwie w ci�gu miesi�ca, z przeci�tnego, wrednego �obuza sta� si� s�ynnym na ca�y �wiat niegrzecznym ch�opcem. Niech B�g b�ogos�awi autork� i jej ksi��k�!
zapa�em � by�o ci�g�e torturowanie Barry'ego a� do magicznego okresu dojrzewania. Szefostwo projektu liczy�o na to, �e dzi�ki temu Barry rozwinie w sobie pot�n� mani� prze�ladowcz� i po uzyskaniu mocy stanie si� ca�kowicie nieodpowiedzialny. Jak wiemy, ta cz�� planu sprawdzi�a si� doskonale. Na razie nie wiadomo jeszcze, czy projekt furia odni�s� r�wnie� sukces na szersz� skal�, zapobiegaj�c konfliktowi pomi�dzy Gumolami a ludem magicznym. Mo�na jednak przedstawi� argumenty, �e Durneyowie nie byli wcale gumolskimi czarnymi charakterami, lecz tr�jk� najwi�kszych bohater�w �wiata magicznego. Argumenty te nie przekona�yby nikogo, ale wci�� by�y mo�liwe.
* Colin Cryptic w gazetce �Harce Hokpoku" nazwa� Barry'ego �wrednym, wra�liwym i wspania�ym".
17
Dwana�cie miesi�cy temu do Barry'ego zwr�ci�a si� gu-molska dziennikarka J.G. Rollins. Pani Rollins o�wiadczy�a, �e zamierza napisa� ksi��k�, kt�ra zwr�ci uwag� szerokich mas na nihilistyczn� egzystencj� wsp�czesnych magicznych nastolatk�w.
- Chc� zedrze� okrywaj�c� j� zas�on� - oznajmi�a, unosz�c dumnie pi�ro.
- Dobra � odpar� Barry, niepewny, czy on sam ma by� zdzierc�, czy te� zas�on�.
- Super. - J.G. Rollins otworzy�a notatnik. - Jak cz�sto w przeci�tnym tygodniu widujesz si� z rodzicami? - spyta�a. � Od czasu do czasu, rzadko czy nigdy?
- Nigdy - odpar� szczerze Barry, nie wyja�niaj�c, �e oboje nie �yj�.
- Wspaniale. To znaczy, jakie� to smutne - poprawi�a si� szybko. - Zatem w og�le nie ma ich w twym �yciu?
- Nie. � Barry wycisn�� z oka fa�szyw� �z�.
- Ju� dobrze, dobrze, znajdziemy ci mi�y dom, obiecuj�. � Barry zesztywnia�, a J.G. to zauwa�y�a. - Albo nie. Jeste� ju� du�ym ch�opcem, sam dasz sobie rad�. - Nabaz-gra�a co�. Barry z trudem odczyta� s�owa �Sprzeciwia si� pr�bom udomowienia; p�dziki". Zn�w unios�a wzrok. -Spragniony wskaz�wek i rad, znudzony szko��, porzucony przez starsze pokolenie. Czy wype�niasz czas u�ywaniem zakazanych narkotyk�w i przypadkowym seksem?
Chcia�bym, pomy�la� Barry. Pomijaj�c przeterminowane sk�adniki eliksir�w podw�dzone z szafek Snajpera, w szkole nie znano narkotyk�w. Wo�ny Hokpoku, Angus Filtr, konfiskowa� wszystko i sprzedawa� w Hogsbiede z ca�kiem niez�ym zyskiem. Centaury zarabia�y krocie, sprzedaj�c
18
oregano, ku zachwytowi student�w nie�wiadomych istnienia efektu placebo. A co do seksu, pomimo m�skich przechwa�ek obecnie Barry utkn�� gdzie� pomi�dzy neckingiem i pettingiem. Jednak�e w g�osie autorki d�wi�cza�a tak wielka nadzieja, no i istnia�a szansa, �e da si� na tym zarobi� par� groszy.
- Sam nie uj��bym tego lepiej � sk�ama�.
Podczas ca�ego czwartego roku Barry spotyka� si� regularnie z Rollins, a� wreszcie trzy miesi�ce temu, w maju, z drukarni wyjecha� pierwszy nak�ad Barry ego Trottera i kawioru filozoficznego. Ksi��ka sprzedawa�a si� �wietnie, zw�aszcza w�r�d doros�ych; nikt jeszcze nie straci� pieni�dzy, m�wi�c starszym pokoleniom, �e ich naj mroczniej sze podejrzenia co do nastolatk�w s� zgodne z prawd�. Po paru tygodniach nazwisko Barry'ego sta�o si� synonimem m�odzie�czych wybryk�w; oczywi�cie czu� si� zobowi�zany potwierdza� swoj� reputacj�. Zach�cany przez bli�niak�w Gwizzley�w Barry zacz�� szale�. Stworzy� zakl�cie magicznie owijaj�ce foli� wszystkie toalety w szkole. S�uchawki prysznic�w zatka�y si� od rozmoczonych s�odyczy. A Barry zacz�� sp�dza� mn�stwo czasu w najr�niejszych szafach, �poznaj�c bli�ej" swoje szkolne kole�anki.
�Nasz strach przed przysz�o�ci�", grzmia� wst�pniak �Wr�bity codziennego" (magiczne gazety cz�sto krzycz�), �ma teraz imi�: Barry Trotter". �Fajt" umie�ci� za� po prostu na swej ok�adce wielkie zdj�cie Barry'ego z jednym, jedynym s�owem: Fajfus.
Dzi�ki podobnym artyku�om - i tryumfalnie be�kotliwym wyst�pom ch�opaka w telewizji i radiu � ksi��ka sprzedawa�a si� jeszcze lepiej. Wkr�tce Barry w�drowa�
19
wilgotnymi korytarzami Hokpoku niczym B�g � no, B�g z pojawiaj�cymi si� jeszcze od czasu do czasu Pryszczami Ognia i wci�� rzadkim zarostem.
Tre�� Kawioru niemal zupe�nie nie odpowiada�a faktom, lecz w obronie J.G. trzeba powiedzie�, �e Barry niemal natychmiast zacz�� j� bajerowa�. Po szczeg�lnie barwnej historii pokonania i pokarania �najwi�kszego smoka na �wiecie" na oczach ca�ej wiwatuj�cej, szalej�cej szko�y uzna�, �e autorka co� podejrzewa. Ale ani razu nie kwestionowa�a jego s��w � nawet gdy pozna�a go do�� dobrze, by wiedzie�, do jakiego stopnia jest zak�amany.
Niezale�nie od tego, jak by�a nieprawdziwa, ksi��ka przynios�a sukces im obojgu: J.G. urz�dza�a sobie w�a�nie w Szkocji kawa�ek Karaib�w, a Barry nie m�g� si� ju� doczeka� pierwszego pe�nego semestru s�awy. Mo�e i uczciwo�� to najlepsza polityka, ale je�li chodzi o Barry ego Trottera i kawior filozoficzny, nieuczciwo�� wygra�a w przedbiegach.
Ta my�l pocieszy�a Barry'ego, gdy zamyka� dom. Dur-neyowie wci�� przebywali na dworze, wiedzia� jednak, �e w ko�cu trafi� do piwnicy pani Kegg (nigdy jej nie zamyka�a, bo nie mog�a znale�� klucza). Tam zombi mogli strzec jej olbrzymich zapas�w taniego be�tu przed gumolskimi nastolatkami, kr���cymi po okolicy w poszukiwaniu darmowego drinka. Sama pani Kegg dawno temu by�a jedn� z nich. Obecnie, stale zalana, zapewne nie zauwa�y nawet
20
Vermona i Pecunii kr���cych po piwnicy, mamrocz�cych i z�eraj�cych robale. Przez ca�e lato bra�a ich za wieszaki*.
Barry wszed� do kominka i wyci�gn�� male�k�, papierow� parasolk�. Zabra� j� z egzotycznego baru w Hogsbiede podczas nielegalnej pota�c�wki z okazji ko�ca roku szkolnego. �w wieczorek, zako�czony zgodnie z wieloletni� hokpock� tradycj� wizyt� gajowego Hamgryza w areszcie i wykupieniem grupki uczni�w, zorganizowa�a Herbina Gringor, by zaimponowa� swojemu nowemu ch�opakowi, Victorowi Crumbowi. Zazwyczaj Herbina by�a pann� po-rz�dnick� � przez du�e �P" � lecz Barry zauwa�y�, �e gdy na horyzoncie pojawia� si� okre�lony typ ch�opaka, jej krytycyzm gwa�townie s�ab�.
Victor Crumb by� ma�om�wnym, cuchn�cym, ledwo umiej�cym czyta� gwiazdorem �uitkitu z konkurencyjnej szko�y. Z pocz�tku Barry nie lubi� go wy��cznie z tych powod�w. Potem jednak znalaz� sobie kolejne, jeszcze zasad-niejsze. W czasie mecz�w Crumb z upodobaniem podkrada� si� w powietrzu do graczy z przeciwnej dru�yny i bazgroli� po nich flamastrem. Jego zaimprowizowane ilustracje by�y zazwyczaj bardzo nieprzyzwoite, skatologiczne i zabawne -pod warunkiem, �e dotyczy�y kogo� innego. Herbina zgadza�a si� z t� opini�. - To nastoletni Breugel - m�wi�a.
* Pani Kegg, alkoholiczka, wci�� by�a wstawiona, do tego stopnia, �e uwa�a�a si� za osob� magiczn�. Co mog�o nawet odpowiada� prawdzie, gdyby okre�lenie �magiczny" stanowi�o synonim nieodwracalnych uszkodze� m�zgu.
21
- Raczej nastoletni b�azen � wymamrota� gniewnie Bar-ry, zapami�tale tr�c r�cznikiem kark.
Bazgro�y Victora budzi�y w Herbinie jakie� nieokre�lone uczucie - co� nowego, podniecaj�cego i raczej nienadaj�ce-go si� dla m�odszych czytelnik�w tej ksi��ki. Od chwili, gdy ujrza�a obsceniczny rysunek na karku Barry'ego, uwierzy�a �wi�cie, �e Crumb to geniusz. Co wi�cej, uzna�a, �e ona sama jest w�a�ciw� kobiet�, kt�ra ogrzeje serce nad�sanego, milcz�cego socjopaty.
Powodzenia, pomy�la� Barry, przygl�daj�c si� parasolce. Ten ma�y gad�et z drewna i papieru zosta� obdarzony magiczn� moc� powrotu. Rozwini�ta parasolka przenosi�a ka�dego, kto j� trzyma�, do barku �Tiki", ciemnej i brudnej mordowni hawajskiej, w kt�rej odbywa�a si� impreza. W ramach promocji barman wr�cza� je klientom (cz�sto do ko�ca niewiedz�cym o tricku wywo�uj�cym powr�t). Pomys� okaza� si� niezwykle skuteczny handlowo, bo jak inaczej wyja�ni� trwa�� obecno�� podobnego wrzodu na handlowym obliczu miasteczka? Wystr�j by� �a�osny, obs�uga paskudna, a co do rozrywki, to widok podstarza�ego, fa�szywego transseksualisty Dawn Ho bardziej kojarzy� si� z b�lem z�b�w.
Kr�tko m�wi�c, bar by� oble�ny, nawet wedle niskich jak R�w Maria�ski standard�w Hogsbiede. Lecz po czterech latach Barry mia� powy�ej uszu sypi�cego si� Ekspressu Hokpockiego z jego ple�ni�, ob�a��c� farb� i rozumnymi, chorobotw�rczymi kanapkami. Potrzebowa� mocnego mai tai, by prze�y� kolejn� mordercz� ceremoni� Nadzia�u. Ju� niemal czu� smak drinka.
22
Roz�o�y� szybko parasolk�, uni�s� r�k� i zaintonowa� magiczne s�owo. Chonotuchcelei. Nic si� nie sta�o.
- Pewnie niewypa� - mrukn�� Barry. Nic dziwnego, w ko�cu parasolka pochodzi�a z knajpy, w kt�rej nawet w tequili zamiast robak�w p�ywa�y dosma-czane, plastikowe repliki.
Barry kilka razy roz�o�y� i zamkn�� drobiazg. Nagle us�ysza� walenie w drzwi. Pochyli� si� i zrobi� par� krok�w, i parasolka zadzia�a�a. Wzlecia�a w g�r�, ci�gn�c go przez warstwy tynku, desek i dach�wek, kt�re zostawi�y bogat� kolekcj� siniak�w.
- Aaa! � wrzasn�� Barry, wystrzeliwuj�c w powietrze i cudem unikaj�c zderzenia z kaczk�.
Wrzeszcz�c coraz g�o�niej i zwieraj�c w panice po�ladki, ze wszystkich si� zaciska� czubki palc�w na r�czce parasolki.
Zdumiewaj�ce, jak� si�� ma ten wihajster, pomy�la� Barry, patrz�c, jak drobniaki wylatuj� mu z kieszeni i lec� ku ziemi ze �mierciono�n� pr�dko�ci�. No c�, po prostu odpr�� si� na reszt�...
W tym momencie parasolka wyrzuci�a z siebie snop iskier i Barry zatrzyma� si� w powietrzu. Gad�et j�kn��, zakas�a� i zdech�. I wtedy zacz�y si� prawdziwe krzyki.
Stare powiedzenie g�osi, �e czasem lepiej jest mie� szcz�cie ni� umiej�tno�ci; czyste szcz�cie zrz�dzi�o, �e Barry wyl�dowa� w krzakach w ogrodzie Durney�w. S�ysz�c trzask, oszo�omiony Dupek uni�s� na moment g�ow�, a potem zn�w zemdla�.
23
Barry przez chwil� siedzia� w krzakach, odpoczywaj�c. Wygl�da�o na to, �e wszystkie najwa�niejsze narz�dy -przynajmniej te, o kt�rych wiedzia� - s� w porz�dku. Jakie� z�amania? Nie, ale widok, jaki ujrza�, sprawi�, i� zacz�� podejrzewa� wstrz�s m�zgu. Przed nim sta� Hamgryz odziany w str�j francuskiej pokoj�wki.
- Czee, B'ry � zagrzmia� alkoholowo hokpocki gajowy. - Przysz�em zabra� ci� do szko�y. Bub'ldor przys�a� po ciebie w�z.
- Jeste� prawdziwy? - spyta� Barry.
- Chiba tak. - Hamgryz popad� w g��bokie zamy�lenie. � A mo�e i ni. W ku�cu, co to je prawda? Czy ktokolwiek z nas jest naprawd�...
- Och, zamknij si�, wiedzia�em, �e nie powiniene� zapisywa� si� na zaj�cia uzupe�niaj�ce. - Barry westchn�� z rezygnacj�. � Odrobina wiedzy to bardzo niebezpieczna rzecz, zw�aszcza gdy nie wiesz, co z ni� zrobi�. Pomo�esz mi wsta�?
- Jasne - odpar� Hamgryz.
Szarpni�ciem postawi� Barry'ego na nogach, na boki polecia�y od�amki ga��zi.
Barry jeszcze nigdy nie czu� takiej wdzi�czno�ci za tward� ziemi� pod stopami. Ludzie zazwyczaj nie my�l� o niej, dop�ki nie znajd� si� trzydzie�ci pi�ter w g�rze, pewni, �e zaraz zamieni� si� w puree.
- Po co ci te ciuchy?
- Te co?
- Ubranie, uniform. - Barry poci�gn�� go za r�kaw.
- Hej, uw'�aj na to, jest po�yczone. Bub'ldor kaza� mi si� przebra�, cobym si� nie wyr�nia� w �wiecie Gumli -
24
odpar� Hamgryz. - Ale w sklipie mieli na mnie tylko to albo kost'm seksownej piel�gniarki.
� W takim razie uwa�am, �e s�usznie wybra�e�.
Wychodz�c z ogrodu, Barry us�ysza�, jak Dupek si� budzi, be�kotliwie pod�piewuj�c melodyjk� reklamow�. Nie m�g� go przecie� tak po prostu zostawi�. Mo�e zacznie pada� deszcz... albo grad, bardzo mocny. Chocia� panuj�ca susza sprawia�a, �e grad nie wydawa� si� zbyt prawdopodobny. Barry nie m�g� po prostu za�o�y�, �e Dupek znowu oberwie. Musia� mie� pewno��.
- Zaczekaj - rzuci�.
- Barrie, Bubl'dor chce si� z tob� widzie� jak najszybcij...
- To potrwa tylko chwilk� � uci�� Barry.
M�ody, m�ciwy czarodziej zawr�ci� z entuzjazmem, wyci�gaj�c r�d�k�.
Dupek siedzia� ze skrzy�owanymi nogami na trawie,
mamrocz�c co� pod nosem.
- Adeste fidelis � zaintonowa� Barry i z r�d�ki wystrzeli� promie� czerwono-zielonej energii, trafiaj�c Dupka prosto w �rodek niskiego czo�a Neandertalczyka.
�Jingle bells, jingle bells, jingle all the way � za�piewa� dono�nie Dupek, ko�ysz�c si� w prz�d i w ty�, jego twarz rozja�ni� t�py u�miech.
- Wkr�tce nie b�dzie ci ju� tak weso�o, frajerze - mrukn�� Barry. �To za te wszystkie �czekoladki", kt�re dawa�e� mi w dzieci�stwie.
Zakl�cie to szybko przynosi�o �mier�, zazwyczaj samob�jcz�, �piewaj�cy bowiem stara� si� zrobi� wszystko, byle tylko zatrzyma� d�wi�cz�ce w g�owie Jingle bells. Wizja cierpi�cego tortury psychiczne Dupka niezmiernie uradowa�a
25
Barry'ego. Z lekkim sercem podbieg� do czekaj�cego Ham-gryza.
- Wyglondosz jak �wirninty elf- zauwa�y� gajowy, przygl�daj�c mu si� podejrzliwie. - Mo�ymy ju� jicha�?
- Yes, si, oui, jawooohl! - za�piewa� Barry.
Nagle chwyci� Hamgryza za r�ce i zacz�� tryumfalnie obraca� si� w ta�cu wok� olbrzyma. Kr�ci� si� tak i kr�ci�, coraz szybciej i szybciej, a� w ko�cu jego r�ce zwolni�y uchwyt i polecia�...
...G�owa Barry'ego boles'nie uderzy�a o wys�an� dywanem pod�og�, budz�c go.
- Au, skur...
- Zaczekaj, pomog� ci. - Chudy, �ysiej�cy m�czyzna w wyra�nie znoszonej, tweedowej marynarce wyci�gn�� r�k�. - Spad�e� z kozetki.
- Bezbolesna procedura, akurat. Powiniene� zamontowa� por�cz. � Barry'emu wci�� kr�ci�o si� w g�owie. Usiad� na brzegu kozetki, pocieraj�c r�k� g�ow� i pr�buj�c zebra� my�li. Wszystko wydawa�o mu si� dziwnie odleg�e, bezsensowne i �mieszne, jakby by� bohaterem jakiej� taniej ksi��ki. - Chyba mam wstrz��nienie m�zgu.
- Zaraz si� przekonamy, to bardzo proste. Ile masz lat?
- Trzydzie�ci dziewi�� � odpar� Barry.
- Jak si� nazywa twoja �ona?
- To dyrektorka szko�y, Herbina Gringor. Ona ka�e mi to robi�.
- Zgadza si�. A kim ja jestem? - spyta� m�czyzna.
- Ty jeste� doktor Ritalin, �wir, kt�ry mnie zahipnotyzowa�. Nowy szkolny psychiatra.
26
- Zgadza si� � odpar� Ritalin. � Nic ci si� nie sta�o. Chcesz kontynuowa�?
Na moment irytacja Barry'ego wezbra�a do tego stopnia, �e pokona�a nawet strach przed �on�.
- To si� nie uda - oznajmi� gniewnie. � Ty jeste� idiot�, a ja przez reszt� �ycia b�d� wygl�da� jak dziewi�ciolatek.
- Barry, ludzki m�zg to niezwykle pot�ny narz�d. Poza tym ma popieprzone poczucie humoru � oznajmi� doktor Ritalin. - Jak wiesz, uwa�am, �e co� w twojej przesz�o�ci -co� w twym umy�le � nie pozwala ci normalnie si� starze�. Regresja hipnotyczna to jedyna metoda odkrycia, co.
- A co mi tam. - Barry zn�w si� po�o�y�. - W ko�cu zap�aci�em za ca�e pi��dziesi�t minut.
- Po prostu si� odpr�.
Po chwili Barry wr�ci� my�lami do pi�tego roku, podejmuj�c akcj� kilkana�cie godzin p�niej. Zbiera� w�a�nie si�y, got�w stan�� przed obliczem swego odwiecznego wroga, �miertelnego arcykretyna, dyrektora Alpo Bubeldora.
ROZDZIA� 2
Gdy Barry maszerowa� niech�tnie do gabinetu Bubel-dora, nietoperz kieszonkowiec s'mign�� spo�r�d cieni, z�akniony zdobyczy, kt�r� m�g�by zanie�� swoim panom ze �lizgorybu. Barry obdarzy� go gniewnym spojrzeniem i nietoperz zatrzyma� si� tak szybko, �e o ma�o nie zawirowa� w powietrzu.
- Hej, szybuj�ce szmaty, pos�uchajcie. - M�ody czarodziej doby� r�d�ki i zaintonowa� magiczne s�owo �Z�ypies".
Z koniuszka r�d�ki wystrzeli�a fala ultrad�wi�k�w i odbi�a si� od �cian pomieszczenia - Barry czu� w d�oni jej wibracje. Piszcz�c i wpadaj�c na siebie, nietoperze wycofa�y si� w mroczne k�ty.
Barry zn�w by� w parszywym nastroju. O ile dobrze zrozumia� Hamgryza - a prawdopodobie�stwo pomy�ki by�o ca�kiem spore � Bubeldor wezwa� go pilnie do siebie w sprawie decyzji Wizengamoniu. Najwy�szy s�d czarodziejski nie spotyka� si�, by om�wi� wyniki quitkitu; czy�by naprawd� zamierzali go wyrzuci�?
28
Co takiego zrobi� w zesz�ym roku? Mn�stwo, szczerze m�wi�c, tyle, �e trudno to by�o spami�ta�... A tak: kt�rego� dnia przy�apano go w schowku na szczotki z Doris Jackson. Doris, trzecioklasistka z Pufpifpafu wyr�nia�a si� tym, �e nie tylko umia�a zamieni� si� w os�a, ale te� za jednego syfka pozwala�a pomaca� si� pod stanikiem*. Przy�apa� ich Angus Filtr, i Barry, by uciec, musia� rzuci� Zakl�cie D�awi�cego Smrodu. P�niej przekupi� Filtra, �eby wo�ny nie umie�ci� w Maginecie zrobionych napr�dce zdj��. Ale fiut
i tak to zrobi�.
Im wi�cej Barry przypomina� sobie szczeg��w, tym gorzej si� czu�, a jazda z Piddlesex te� zrobi�a swoje; Hamgryz przywi�z� go widmow� limuzyn�, co przypomina�o podr�owanie w samym �rodku bardzo zimnej i bardzo pe�nej chustki do nosa.
Kiedy samochody zostaj� zez�omowane - zw�aszcza w tragicznych okoliczno�ciach - ich duchy pozostaj� na tym �wiecie. Wielu mag�w podr�uje owymi upiornymi pojazdami, bo nie wymagaj� one szczeg�lnych umiej�tno�ci, kt�rych brak jest magicznej braci. Poza tym mo�na je tanio kupi�, jako �e rozwalone samochody nie dzia�aj� zbyt
dobrze.
Gdy wszyscy mieli ju� po dziurki w nosie wdeptywania w niewidzialne �ajno testrali, Hokpok zakupi� kilkana�cie
* Prawd� m�wi�c, wystarczy�o napisa� na kartce papieru s�owa �jeden syfek" i da� jej. Dla Doris nie by�o to nic wielkiego � wychowywa�a si� w komunie pod Stonehenge i zupe�nie nie przejmowa�a si� nagimi ludzkimi cia�ami. Wci�� si� dziwi�a, �e ch�opcy a� tak si� przejmuj�.
29
widmowych limuzyn. Tej, kt�r� podr�owali Barry i Ham-gryz, brakowa�o prawego, przedniego ko�a i os' wlok�a si� po ziemi, krzesz�c snop iskier. Jazda do Hokpoku ze �limacz� pr�dko�ci� dwudziestu kilometr�w na godzin� d�u�y�a si� niemi�osiernie. Gdy Barry wspina� si� na marmurowe stopnie wiod�ce do gabinetu Bubeldora, ju� dawno zapad� zmrok i pochodnie jak zwykle rzuca�y niesamowite cienie na �ciany.
Blizna Barry'ego bola�a; zdarza�o jej si� to do�� cz�sto. Powinienem by� przyj�� t� ofert�, pomy�la�.
- Witam, jestem Harry Potter - zacz�� �wiczy� w g�os. -Gdy chc� niem�drze zignorowa� b�l blizny, za�ywam Nie-b�lnic.
W ko�cu dotar� do drzwi dyrektora i zastuka�. Za plecami us�ysza� szelest i instynktownie przypad� do ziemi; sze�� metalowych gwiazdek uderzy�o w drzwi, zaledwie o kilka cali mijaj�c jego g�ow�. Potem rozleg�o si� g�o�ne niemieckie przekle�stwo i odg�os krok�w kogo� wysokiego i niezgrabnego, oddalaj�cego si� szybko.
- Odwal si�, Vielokont � rzuci� z irytacj� Barry. - Dopiero przyjecha�em. Zabij mnie po kolacji.
Lord Vielokont, zwany te� lordem Ciemniak�w oraz Tym, Kt�ry �mierdzi, nieustannie pr�bowa� zamordowa� Barry'ego z powod�w, kt�re sam Barry nie do ko�ca pojmowa�. Niestety, kiedy tylko zbli�a� si�, by zapyta�, Vielo-kont usi�owa� go zabi�.
Za ka�dym razem, gdy Barry m�wi� o tym nauczycielowi, tamten reagowa� dziwnym, lekko sztucznym u�miechem i odpowiada� co� w stylu: �Nie b�d� niem�dry, Trot-ter. Ten, Kt�ry �mierdzi nie mo�e wej�� do Hokpoku.
30
Nie czyta�e� Kawioru filozoficznego?. My�leli, �e s� tacy dowcipni. Barry podejrzewa�, �e w istocie chcieli, by Vie-lokont go za�atwi�. Po szkole kr��y�y pog�oski o zak�adach przyjmowanych w pokoju nauczycielskim. Wredne fajfu-sy, pomy�la� Barry.
Mimo kilkunastu nieudanych pr�b, podejmowanych ka�dego tygodnia, i szk�d wartych miliony galon�w, nikt (oficjalnie) nie wierzy� pi�tnastolatkowi. Barry podejrzewa�, �e teraz, gdy sta� si� s�awny dzi�ki ksi��ce pe�nej artystycznych k�amstw, ludzie ci (oficjalnie) wierzyli mu jeszcze mniej.
Drzwi Bubeldora otworzy�y si�.
- Nie musisz tak wali�, ty niecierpliwy smarku.
- To nie by�em ja, dyrektorze, Vielokont cisn�� we mnie gwiazdkami i...
- Zdumiewaj�ce. K�amiesz r�wnie naturalnie jak oddychasz, prawda, Trotter? Nie min�o nawet p� minuty, a ty ju�... Co w�a�ciwie robisz na pod�odze?
- Ju� m�wi�em, Vielokont... Bubeldor wzdrygn�� si� z irytacj�.
- Wejd� do �rodka. �mierdzi tu moczem*.
* Odlewanie si� przed gabinetem Bubeldora i szybka ucieczka sta�y si� tradycyjnym rytua�em daj�cym prawo wst�pu do Hok-pockiego Klubu Kamienia ��ciowego. W rezultacie kamienne p�yty wok� drzwi nosi�y �lady powa�nych zniszcze�. Skrzaty domowe wspierane przez zwi�zek zawodowy odmawia�y zrobienia czegokolwiek, argumentuj�c: �To nie brudzenie, tylko terroryzm". Bubeldor nieustannie rzuca� zakl�cie Szuruburu, ale nawet magia ma swoje granice, zw�aszcza w czasie sezonu na szparagi.
31
Barry otrzepa� si� i wmaszerowa� do dusznego, zagraconego gabinetu. Alpo Bubeldor, dyrektor Hokpoku, sta� przed d�ugim sto�em, na kt�rym dominowa�y ka�amarze i niewielkie kawa�ki pergaminu. Wsz�dzie wok� �miga�y pi�ra, zanurzaj�c si� w inkau�cie i kre�l�c co� szybko. Od �cian odbija�y si� odg�osy skrobania.
� Co to? � spyta� Barry, wskazuj�c st�.
� Oto, Trotter, nowe �r�d�o szkolnych funduszy. Barry podni�s� kawa�ek pergaminu i ujrza� nieudolnie
sfa�szowany gumolski banknot tysi�cfuntowy.
� Kr�lowa ma zeza.
� S�yszycie, pi�ra? Musimy zacz�� od pocz�tku, bo obecny tu Leonardo uwa�a, �e wasza wersja gumolskiej kr�lowej nie osi�ga jego wyg�rowanych standard�w � rzuci� drwi�co Bubeldor.
Pi�ra zata�czy�y z irytacj� w powietrzu i podj�y skro-banin�.
� Jak sobie chcesz, mnie to nie obchodzi. - Barry schowa� banknot do portfela; Bubeldor mia� racj�, Gumole pewnie nic nie zauwa��. Przysun�� sobie krzes�o.
� Nie, nie, nie siadaj, to nie potrwa d�ugo, a szczerze m�wi�c, nie chc�, �eby� zniszczy� mi poduszki.
-Ja si� myj� - rzuci� Barry z najwi�kszym oburzeniem, na jakie potrafi� si� zdoby�, po czym nieco ciszej doda�: � ..ostatnio.
� Jak zapewne pami�tasz � zacz�� Bubeldor - zesz�y rok zako�czy� si� kolejn� z twoich �a�osnych, seksualnych eskapad. Jeszcze jedn� fantastyczn� wypraw� na dno czyich� majtek.
� Doris i ja tylko...
32
Bubeldor przerwa� mu.
- Wiem, co ty tylko. Wszyscy wiedz�, co ty tylko. Specjalna komisja Wizengamoniu sp�dzi�a ca�e nieprzyjemne lato, dowiaduj�c si�, co ty tylko.
- Dyrektorze, to niesprawiedliwe, �e wszyscy cz�onkowie Wizengamoniu wkurzaj� si� na mnie za obmacanie jednej
dziewczyny.
- O nie. - Bubeldor za�mia� si� wynio�le. � Nie tylko jednej dziewczyny, Trotter, nie b�d� taki skromny. Twoje ofiary s� r�wnie liczne, jak �upie� na twojej g�owie.
W powietrzu pojawi� si� nagle si�gaj�cy kolan stos ksi�g i upad� ci�ko na pod�og� przed Barrym, kt�ry pochyli� si� i odczyta� tytu�: Raport Specjalnej Komisji Wizengamoniu do Spraw Niemoralnego Prowadzenia na temat Barryego Trottera alias �doktora Macango".
- Imponuj�cy, nieprawda�? Dwa tysi�ce �epizod�w" w zaledwie cztery lata. Ile to daje na tydzie�?
- Nie wiem, dyrektorze.
- Nie pyta�em, to by�o pytanie retoryczne. Oto kolejne. Powiedz mi, Trotter, czy od tego wszystkiego dosta�e� nowych odcisk�w?
- Szczerze m�wi�c, zabawne, �e pan pyta...
- Retoryczne oznacza, �e nie nie musisz odpowiada�, g��bie - wtr�ci� szorstko Bubeldor. � Przez t� przekl�t� ksi��k� o kawiorze � z kt�rej, co podkre�lam, szko�a nie dosta�a nawet grosza � Wizengamo� musia� zbada� twoje post�powanie. Wiesz, czemu ka�dy ucze�, cz�onek cia�a pedagogicznego i go�� odwiedzaj�cy Hokpok by� przez ca�y majowy tydzie� poddawany badaniu na obecno�� twoich odcisk�w palc�w?
33
Bubeldor przerwa� mu.
- Wiem, co ty tylko. Wszyscy wiedz�, co ty tylko. Specjalna komisja Wizengamoniu sp�dzi�a ca�e nieprzyjemne lato, dowiaduj�c si�, co ty tylko.
- Dyrektorze, to niesprawiedliwe, �e wszyscy cz�onkowie Wizengamoniu wkurzaj� si� na mnie za obmacanie jednej dziewczyny.
- O nie. - Bubeldor za�mia� si� wynio�le. - Nie tylko jednej dziewczyny, Trotter, nie b�d� taki skromny. Twoje ofiary s� r�wnie liczne, jak �upie� na twojej g�owie.
W powietrzu pojawi� si� nagle si�gaj�cy kolan stos ksi�g i upad� ci�ko na pod�og� przed Barrym, kt�ry pochyli� si� i odczyta� tytu�: Raport Specjalnej Komisji Wizengamoniu do Spraw Niemoralnego Prowadzenia na temat Barryego Trottera alias �doktora Macango".
- Imponuj�cy, nieprawda�? Dwa tysi�ce �epizod�w" w zaledwie cztery lata. Ile to daje na tydzie�?
- Nie wiem, dyrektorze.
- Nie pyta�em, to by�o pytanie retoryczne. Oto kolejne. Powiedz mi, Trotter, czy od tego wszystkiego dosta�e� nowych odcisk�w?
- Szczerze m�wi�c, zabawne, �e pan pyta...
- Retoryczne oznacza, �e nie nie musisz odpowiada�, g��bie � wtr�ci� szorstko Bubeldor. � Przez t� przekl�t� ksi��k� o kawiorze � z kt�rej, co podkre�lam, szko�a nie dosta�a nawet grosza � Wizengamo� musia� zbada� twoje post�powanie. Wiesz, czemu ka�dy ucze�, cz�onek cia�a pedagogicznego i go�� odwiedzaj�cy Hokpok by� przez ca�y majowy tydzie� poddawany badaniu na obecno�� twoich odcisk�w palc�w?
33
Barry nie odpowiedzia�, uczy� si�.
� Chcieli uczyni� z ciebie przyk�ad - ci�gn�� Bubeldor. � Chcieli ci� zmusi�, �eby� znalaz� sobie prac�.
Barry zadr�a�. Legalna praca by�a jego kryptonitem.
� Ale ja, cho� bez w�tpienia tego po�a�uj�, przekona�em ich, by dali ci jeszcze jedn� szans� - rzek� dyrektor. M�wi�c, nerwowo skr�ca� w d�oniach baloniki, robi�c z nich zwierz�tka. Nabra� tego nawyku w m�odo�ci, gdy z katastrofalnym skutkiem usi�owa� zatrudni� si� jako klown w weso�ym miasteczku*. - Powiedzia�em ministerstwu, �e Hokpokowi przyda si� nieco s�awy, nawet tak odra�aj�ce �nieco" jak ty. Przyrzek�em, �e znajd� spos�b, by ci� ujarzmi�. Zgodzili si� niech�tnie, pod warunkiem, �e ca�a reszta student�w dostanie ko�skie dawki antybiotyk�w, a twoi najcz�stsi partnerzy przejd� letni� terapi� zniech�caj�c� w stylu Mechanicznej pomara�czy. Mo�esz zosta� w szkole.
� Dzi�kuj� � mrukn�� Barry.
� Zapewniam, �e nie zrobi�em tego dla ciebie. Hokpok jest jak �ywa istota, czy raczej by�by, gdyby �ywe istoty po�era�y pieni�dze. A cho� czyni� ogromne post�py w zakresie zbierania funduszy � Bubeldor wskaza� gestem zapalczywie pracuj�ce pi�ra � czarodziej�w nie da si� naci�gn�� tak
* On je robi�, a feniks przepala�; w ca�ym pokoju unosi�y si� dymi�ce strz�py gumy. W�a�nie ten nawyk sprawi�, �e Bubeldor zacz�� �ywi� irracjonalny strach przed balonami - wierzy�, �e te podr�nicze to starsi bracia ma�ych balonik�w, zdecydowani pom�ci� rozrywanych pobratymc�w. Nie wiadomo jednak, co zrobi�by balon, gdyby dorwa� w swe r�ce (?) Bubeldora. Tak to ju� jest z fobiami.
34
�atwo. Potrzebujemy galon�w, szczeroz�otych galon�w, ca�ego mn�stwa galon�w. Twoja obecno�� �ci�ga kandydat�w, a kandydaci oznaczaj� czesne, kt�re w�a�nie potroi�em. Pi�kne dzi�ki.
Bubeldor podszed� do biurka i usiad� swobodnie na jego brzegu. Gdy to uczyni�, butelkowozielona szata rozchyli�a si�. Pomarszczony, oble�ny staruch nie nosi� nic pod spodem.
- Lecz tw�j systematyczny blitzkrieg klaps�w i szczypa-nek musi si� sko�czy�. Nies�awny doktor Macango odk�ada sw�j stetoskop. Masz szlaban.
- Ale je�li dziewczyna nie ma nic przeciwko...
- Wizengamo� ma co� przeciwko � uci�� dyskusj� Bubeldor. Machn�� r�k�, z szuflady biurka wyskoczy� zw�j i pomaszerowa� do Barry'ego. Zacz�� si� rozwija�, coraz bardziej i bardziej. -To tylko wst�pna lista.
- No dobra, przyznaj�, cz�� z tego si� zgadza. Chi Ching, Doris, Hanna Krubbot, Hanna i Doris, Gollum*... o tym zapomnia�em. - Barry zachichota�. - Chwileczk�, nie robi�em nic z Angin� Johnson i jej przyjaci�k�, tylko patrzy�em!
Twarz Bubeldora mia�a nieprzenikniony wyraz, jakby powstrzymywa� b�ka.
- Drago Malgnoy?! - wykrzykn�� Barry. - Chcia�by!
- Trotter, mo�e nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji. Naturalnie, dla kogo� takiego jak ty usuni�cie ze szko�y to sta�e zagro�enie, co� jak czarne chmury albo wizyty u fryzjera. Ale tym razem sprawy wygl�daj� inaczej. Kr��y nawet petycja.
Wymiana studencka.
35
- Na pewno jest prawdziwa? Widzia� j� pan? - spyta� sceptycznie Barry. Pomy�la�, �e to, o czym m�wi dyrektor, brzmi zupe�nie jak jeden z pomys��w Ferda i Jorgego.
- Widzia�em? Do diab�a, Trotter, jaja podpisa�em, wielkimi, zamaszystymi, krzywymi literami - oznajmi� Bubel-dor, nieco zbyt dumnie jak na gust Barry'ego. - Oko�o osiemdziesi�ciu siedmiu procent rodzic�w uczni�w obecnie chodz�cych do tej szko�y podpisa�o ��danie, by ci� usun��, a nast�pnie dla bezpiecze�stwa wygna� z kraju. Owszem, liczba absolwent�w jest nieco ni�sza, ale trzeba wzi�� pod uwag� demencj�. Tak czy inaczej, mamy do czynienia z olbrzymi� fal� oburzenia. � Dyrektor podrapa� si� po plamach na swej szacie. � Obawiaj� si� o przysz�o�� nast�pnego pokolenia mag�w.
- Od kiedy to w�a�ciwie nie wolno przygotowywa� si� do egzamin�w ABW z genitomancji? � zapyta� podst�pnie Barry*.
Bubeldor zignorowa� ten bezczelny gambit, westchn�� tylko, uznaj�c, �e z pewno�ci� istniej� �atwiejsze sposoby zarabiania na �ycie.
- Gdyby chodzi�o o kogokolwiek innego - oznajmi� z ogromnym znu�eniem - w tej chwili r�d�ka s�u�y�aby ci ju� tylko do zbierania �mieci w parku. Osobi�cie uwa�am
* Szlachetna, pradawna sztuka genitomacji to, jak wszyscy wiedz�, przepowiadanie przysz�o�ci z rozmiaru, kszta�tu, barwy i u�o�enia genitali�w. Nigdy nie stanowi�a tematu ABW, standardowego egzaminu, do kt�rego podchodzili wszyscy magowie w pi�tej klasie. ABW nie ma �adnych konotacji politycznych, oznacza po prostu Akumulacj� Bezu�ytecznej Wiedzy.
36
te�, �e par� semestr�w mieszania w kotle bezpiecze�stwa w Akademii �wi�tego Hilarego dla Ledwo Magicznych dobrze by ci zrobi�o. Ale tego lata liczba kandydat�w do Hokpoku wzros�a o dwadzie�cia tysi�cy procent, nie licz�c �a�osnych fa�szywek podrzucanych przez Ferda i Jorgego. Ci dwaj to niewiarygodni kretyni.
- Czemu? � spyta� Barry.
- Genetyka, kontakt z wielobarwnymi ogniami*. Kto wie? - odpar� Bubeldor. - A, chodzi ci o wzrost liczby zg�osze�? To przez t� ksi��k�. - Bubeldor zn�w przybra� zbola��, surow� min�. � Ludzie uwielbiaj� czyta� o kim� g�upszym ni� oni sami.
- No c�, je�li to pana pocieszy, lord Vielokont wr�ci�.
- Powa�nie w to w�tpi� � rzek� Bubeldor. � W czerwcu wrzuci�e� go do wi�rownicy. Wszyscy to widzieli�my.
- Jest niezwykle odporny - nad�sa� si� Barry. � I pr�buje mnie zabi�.
* Moda ta pojawi�a si� w �wiecie magicznym mniej wi�cej w czasach psychodelii. A cho� obecnie nikt ju� nie ubiera si� jak Jimmi Hendrix, wielobarwne (a nawet stroboskopowe) ognie wci�� ciesz� si� spor� popularno�ci�. Niestety, chemikalia u�ywane przez mag�w do osi�gni�cia podobnych efek�w wydzielaj� gaz wywo�uj�cy halucynacje. Obiektywni obserwatorzy uwa�aj�, �e co najmniej dwadzie�cia pi�� procent �magii", kt�r� czarodzieje uwa�aj� za prawdziw�, to jedynie �a�osne z�udzenia. Gaz czyni tak�e cz�owieka niezwykle podatnym na sugestie, dzi�ki czemu twierdze� o magii nie da si� odrzuci�. Je�li kto� powie: �w�a�nie ci� immupetyzowa�em", to, gdy pozostajesz pod wp�ywem wielobarwnego, stroboskopowego b�d� czarnego ognia, wierzysz mu.
37
te�, �e par� semestr�w mieszania w kotle bezpiecze�stwa w Akademii �wi�tego Hilarego dla Ledwo Magicznych dobrze by ci zrobi�o. Ale tego lata liczba kandydat�w do Hokpoku wzros�a o dwadzie�cia tysi�cy procent, nie licz�c �a�osnych fa�szywek podrzucanych przez Ferda i Jorgego. Ci dwaj to niewiarygodni kretyni.
� Czemu? - spyta� Barry.
� Genetyka, kontakt z wielobarwnymi ogniami*. Kto wie? - odpar� Bubeldor. - A, chodzi ci o wzrost liczby zg�osze�? To przez t� ksi��k�. � Bubeldor zn�w przybra� zbola��, surow� min�. - Ludzie uwielbiaj� czyta� o kim� g�upszym ni� oni sami.
� No c�, je�li to pana pocieszy, lord Vielokont wr�ci�.
� Powa�nie w to w�tpi� - rzek� Bubeldor. - W czerwcu wrzuci�e� go do wi�rownicy. Wszyscy to widzieli�my.
� Jest niezwykle odporny - nad�sa� si� Barry. -1 pr�buje mnie zabi�.
* Moda ta pojawi�a si� w �wiecie magicznym mniej wi�cej w czasach psychodelii. A cho� obecnie nikt ju� nie ubiera si� jak Jimmi Hendrix, wielobarwne (a nawet stroboskopowe) ognie wci�� ciesz� si� spor� popularno�ci�. Niestety, chemikalia u�ywane przez mag�w do osi�gni�cia podobnych efek�w wydzielaj� gaz wywo�uj�cy halucynacje. Obiektywni obserwatorzy uwa�aj�, �e co najmniej dwadzie�cia pi�� procent �magii", kt�r� czarodzieje uwa�aj� za prawdziw�, to jedynie �a�osne z�udzenia. Gaz czyni tak�e cz�owieka niezwykle podatnym na sugestie, dzi�ki czemu twierdze� o magii nie da si� odrzuci�. Je�li kto� powie: �w�a�nie ci� immupetyzowa�em", to, gdy pozostajesz pod wp�ywem wielobarwnego, stroboskopowego b�d� czarnego ognia, wierzysz mu.
37
� Daj spok�j, tylko zn�w nie zaczynaj.
� Niech pan spojrzy.
Barry, w�ciek�y, �e dyrektor mu nie wierzy, wskaza� r�k� drzwi gabinetu. Gwiazdki powoli przegryza�y si� przez drewno.
-Trotter, nawet gdyby Terry Vielokont m�g� prze�y� proces wi�rowania, w co bardzo w�tpi�...
Bubeldor ujrza�, jak za plecami Barry'ego Vielokont wychyla si� zza ci�kiej zas�ony. Dyrektor post�pi� szybko