16031

Szczegóły
Tytuł 16031
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16031 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16031 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16031 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

JILL BARNETT Prze�o�y�a Bo�ena Kucharuk DC Wydawnictwo Da Capo Ksi�ga pierwsza Siedzia�a w pokoju na wie�y. Sama. By� mo�e zapomniano o niej w tym zgie�ku, kt�ry panowa� na zamku. Wspar�a d�o� o masywny rze�biony st�, na kt�rym sta� zegar - cudaczne urz�dzenie odmierzaj�ce minuty i godziny pojedynczymi kroplami wody. Urz�dzenie sk�ada�o si� z metalowo-szklanego klosza i ptak�w, kt�re macha�y skrzyd�ami, odmierzaj�c godziny, kiedy nakapa�o na nie do�� wody. Kupi�a ten zegar przed laty w chwili zauroczenia na jarmarku, gdzie stanowi� nie �ada atrakcj�. Tamtego ciep�ego wiosennego dnia farmerzy i wie�niacy z ca�ego Kent zgromadzili si� wok� pasiastego straganu, s�uchaj�c handlarza, kt�ry pokazywa�, jak p�ynie czas. - Liczcie krople! Widzicie, to up�yw czasu! Sofia sta�a po�r�d gapi�w i podobnie jak ca�a reszta uleg�a czarowi; podesz�a nawet bli�ej, dziwuj�c si�, �e kto� zdo�a� zamkn�� czas pod kloszem. Wr�ci�a z jarmarku z pust� sakiewk�, tul�c do piersi cudowny wodny zegar. W m�odzie�czej naiwno�ci roi�a sobie, �e teraz, kiedy ma ten zegar, zyska odrobin� w�adzy nad czasem i tym samym nad swoj� przysz�o�ci�. Jednak�e jeszcze tego samego roku z nadej�ciem zimy woda w kloszu zamarz�a, jakby sam czas zastyg� w miejscu. Dzie� za dniem, godzina za godzin�, mija�y niezale�nie od martwego zegara, a� w ko�cu Sofia zrozumia�a, �e przedmiot, kt�ry 11 JILL BARNETT PER�Y ukrywa�a w swej komnacie, nie mia� nic wsp�lnego z tajemnic� up�ywaj�cego czasu. Nie potrzebowa�a ju� zegara, by dostrzec jego up�yw. Kiedy budzi�a si� rankiem i spogl�da�a w polerowane szk�o, widzia�a znaki, kt�re czas pozostawia� na jej twarzy - cienkie zmarszczki nad ustami, na szyi, mi�dzy brwiami, w k�cikach oczu. Przybywa�o ich tak samo jak niegdy� kropli wody w zbiorniczku zegara. Gdy by�a m�oda i chcia�a szybko dorosn��, rzuca�a si� w �ycie na �eb na szyj�. Zachowywa�a si� w�wczas jak zamkowe kozy, uparte i bezmy�lne, bod�ce rogami wszystko, co stan�o im na drodze. Teraz wiedzia�a, �e ca�a ta m�odzie�cza zapalczywo�� i szale�czy p�d ku przysz�o�ci ani na jot� nie przy�pieszy�y rytmu czasu. Wiele dzi� rozmy�la�a o up�ywaj�cym czasie, �mierci, �yciu. Podczas takich szczeg�lnych dni, kt�re stanowi� znacz�cy zwrot w �yciu cz�owieka, zwykle przywo�uje si� wspomnienia. Podnios�a si� z krzes�a przy oknie i przesz�a przez pok�j po kolorowych p�ytkach posadzki, na kt�rych promienie s�o�ca, wpadaj�ce przez witra�owe okna, rozsiewa�y b�yszcz�ce wzory. Otwar�a ci�kie rze�bione drzwi szafki i wyj�a brzozow� szkatu�k�, prezent od pewnego kupca, pragn�cego tym darem pozyska� sobie przychylno�� ma��onki hrabiego Gloucester. W szkatu�ce znajdowa�y si� dwa r�kopisy. Jeden z nich sk�ada� si� z grubych arkuszy starego papieru, tak mi�kkiego, �e w dotyku przypomina� p��tno. Arkusze ob�o�one by�y tward� srebrn� ok�adk� inkrustowan� miedzi�, wykonan� w Kastylii, gdzie kr�lowa Eleonora sp�dzi�a dzieci�stwo. Ok�adki spina�a niewielka klamerka z zamkiem w kszta�cie �ab�dzia chowaj�cego �ebek pod skrzyd�em. Drugi r�kopis wygl�da� znacznie skromniej; nie mia� zdobionych ok�adek ani pi�knie rze�bionej klamry, kt�re by go chroni�y przed niepo��danym wzrokiem. Zapisane stronice os�ania� jedynie p�at cienkiej br�zowej sk�ry, a zwi�zywa� razem kawa�ek rzemyka. Sofia wzi�a do r�ki r�kopis oprawny w srebro i kluczykiem, wisz�cym na �a�cuszku na szyi, otwar�a zameczek. Unios�a ci�k� metalow� ok�adk� i natychmiast poczu�a zapach cynamonu i any�u, kt�ry zawsze otacza� Eleonor�. Min�o wiele czasu od dnia, gdy przegl�da�a te zapiski; nie by�o �atwo patrze� na siebie oczyma kogo� innego. Przysiad�a nieopodal na bukowej �awce wymoszczonej haftowan� poduszk�; drobny kolorowy �cieg, kt�rego kr�lowa Eleonora usilnie, cho� bez skutku, pr�bowa�a j� wyuczy�, uk�ada� si� w scen� rycerskiego turnieju. U�o�y�a ksi��k� na kolanach i przerzuciwszy kilka stronic odnalaz�a t� w�a�ciw� oznaczon� zaschni�t� r�. Na samej g�rze widnia�o jej imi�, wypisane misternie z�otymi literami; inicja� zdobi� bogaty ornament, pomalowany barw� ulubionego wina Eleonory. Sofia zacz�a czyta�. Sofia W wieku czterech lat lady Howard zosta�a oddana pod opiek� mojemu m�owi Edwardowi Plantagenetowi, kr�lowi Anglii, kt�ry jest jej kuzynem. Sofia by�a s�odkim dzieckiem, o wyj�tkowej urodzie, lecz upartym i skorym do psot. Z ka�dym rokiem stawa�a si� pi�kniejsza i bardziej uparta. Gdy mia�a dwana�cie lat, na widok jej anielskiej twarzyczki doro�li m�czy�ni stawali jak wryci i w os�upieniu otwierali usta. Mia�a d�ugie czarne w�osy, a sk�r� bia�� niczym �nieg za�cielaj�cy ��ki. Jednak najs�odsze wydawa�y si� jej oczy -niebieskie, o lekko fio�kowym odcieniu. Jest z natury ros�a, wi�c jej obecno�� od razu rzuca�a si� w oczy, jakby by�a samym kr�lem. Dzielni lordowie i rycerze, kt�rzy zdo�ali dostrzec cho�by cie� jej profilu w oknie mojej karety, zaklinali si�, �e musz� j� poj�� za �on�. Jako podopieczna kr�la ma wspania�y posag, co w po��czeniu z jej niespotykan� urod� czyni j� najbardziej po��dan� pann� w ca�ym kr�lestwie. Tak si� dzieje do czasu, dop�ki ci nieszcz�nicy nie poznaj� jej osobi�cie. Wiele razy w ci�gu ostatniego roku krzyki Edwarda odbija�y si� echem po zamkowych �cianach. �Jej g�upota doprowadza mnie do szale�stwa! Ca�kiem przez ni� osiwiej�!" Raz nawet m�j Edward wezwa� w�oskich medyk�w, �eby go zbadali. Twierdzi�, �e m�zg mu si� gotuje i wkr�tce wyrosn� mu na g�owie w�osy o barwie ognia piekielnego. To by�o po zerwaniu zar�czyn pomi�dzy 12 13 JILL BARNETT lordem Geoffreyem Woodville'em i Sofi�. Mia�a w�wczas czterna�cie lat, a wszyscy uznawali ten zwi�zek za znakomity. Sofia nie dostrzega�a jednak w nim nic znakomitego. Kiedy m�ody jasnow�osy lord przyby� w konkury, Sofia natar�a sobie w�osy smalcem, tak �e zwisa�y w t�ustych str�kach. Twarz natomiast wysmarowa�a li��mi wierzby, nadaj�c cerze niezdrowy zielonkawy odcie�, a do tego w�o�y�a ciemno��t� sukni�, kt�ra jeszcze podkre�la�a paskudny kolor jej sk�ry. Zabawnie by�o patrze� na jej wej�cie do wielkiej sali, kiedy wolno drepta�a pow��cz�c nogami niczym szalona stara wied�ma, kt�ra �ebrze u bram zamku. Pami�tam, �e przy pierwszym spotkaniu z lady Sofi� lord Geoffrey spyta� z trosk� czy przypadkiem nie jest powa�nie chora. Ilekro� Edward na ni� nie patrzy�, robi�a zeza i wpycha�a sobie jedzenie do uszu i nosa. Lord Geoffrey Woodville wraz ze swym orszakiem wyjecha� w pop�ochu przed �witem, kryj�c si� pod os�on� ciemno�ci, �eby nie rozgniewa� kr�la. Niemniej jednak dosz�o do nas, jakoby przysi�ga�, �e nawet dla kr�lewskich przywilej�w i wi�z�w krwi nie o�eni si� i nie b�dzie p�odzi� syn�w z zamkow� wariatk�. Byli te� inni, synowie znakomitych rod�w zbli�onych do dworu, nawet jeden kastylijski ksi���. Sofia uparcie odrzuca�a wszystkich zalotnik�w... dop�ki kr�l nie zagrozi�, �e si�� wyda j� za m��. Zdo�a�am go przed tym powstrzyma�. Odt�d jednak nie pojawili si� ch�tni do jej r�ki, wi�c Sofi� m�czy nuda, kt�rej nigdy nie potrafi�a d�ugo znosi�. Nie dalej jak dzi� rano, w dniu misterium, wyzna�a mi, �e niemal pragnie przybycia kolejnego konkurenta, by�e tylko czas nie p�yn�� tak wolno. Modli�am si� gor�co, wznosz�c b�agania do Boga w niebiesiech, �eby zes�a� nam kogo� odpowiedniego dla mojej niesfornej Sofii. Sofia zamkn�a ksi��k�, ogarni�ta tym szczeg�lnym uczuciem, kt�re towarzyszy wspominaniu dawnych wydarze�. By�a rozbawiona. Zak�opotana. Troch� smutna. Doznawa�a wszystkich tych uczu� jednocze�nie. Mia�a �wiadomo��, �e nadal jest t� sam� osob�, opisan� na kartach, kt�re trzyma�a w r�ku. Wci�� mia�a czarne w�osy, te same 14 PER�Y niebieskie oczy i te same wydatne usta, z kt�rych p�yn�y nieoczekiwane uwagi, nie pozwalaj�ce jej m�owi na stan b�ogiego samozadowolenia i przekonanie, �e dobrze j� zna. W �rodku pozosta�a taka sama, cho� �ycie i mi�o�� z�agodzi�y jej charakter. Jakie� to dziwne, �e obecnie ludzie, kt�rzy spotykali si� z ni� i jej m�em po raz pierwszy, dostrzegali czu�o��, z jak� on patrzy� na ni�, a ona na niego, ich wzajemne oddanie i to, �e nie bali si� pokaza� �wiatu ��cz�cego ich uczucia. Mawiali cz�sto: - Wasze ma��e�stwo musia�o by� zawarte z mi�o�ci. I to z mi�o�ci od pierwszego wejrzenia. Jej m�� zwykle zerka� na ni� w�wczas z rozbawieniem w czystych b��kitnych oczach. I zawsze odpowiada� tak samo: - Mi�o�� od pierwszego wejrzenia? Raczej wojna od pierwszego wejrzenia. A kiedy wszyscy �miali si� z jego dowcipu, porozumiewawczo mruga� do �ony. Nie wiedzia� jednak, �e ci obcy ludzie mieli racj�. Nawet teraz, po tych wszystkich latach, ilekro� na niego spojrza�a, zapiera�o jej dech w piersi, jak owego dnia, gdy Eleonora napisa�a tamte s�owa, owego dnia, gdy kr�lowa modli�a si� za ni�, albowiem wtedy w�a�nie Sofia po raz pierwszy ujrza�a sir Tobina de Clare. 1 Prima aprilis Zamek Leeds w Kent, Anglia By� czas odgrywania misteri�w, co dobrze si� sk�ada�o, bo tylko jakie� niezwyk�e wydarzenie mog�o rozproszy� nud� jej marnego istnienia. Przechadza�a si� milcz�co po blankach. Tej wiosny s�o�ce przypieka�o wyj�tkowo ostro, daj�c si� we znaki bardziej jeszcze ni� wybuchy gniewu kr�la. Edward by� jej opiekunem i stra�nikiem, i w istocie strzeg� jej mocno, zw�aszcza od czasu gdy do niego dotar�o, �e Sofia zamierza wyst�pi� w rycerskim wy�cigu, kt�ry mia� si� odby� po zako�czeniu przedstawienia. Od poprzedniego dnia pilnowano jej uwa�nie. Mia�a zakaz zbli�ania si� do stajni, a ca�y wiecz�r musia�a sp�dzi� w swojej komnacie (kr�l w tym czasie wci�� wyrzeka� na jej karygodne post�pki). Z g��bokim westchnieniem skrzy�owa�a ramiona na piersi, nie przestaj�c chodzi� tam i z powrotem po kamiennych murach. R�wnie dobrze mogliby jej sp�ta� nogi i zamkn�� j� w lochu. Albo... karmi� jedynie chlebem i wod� jak tych niemieckich i walijskich wi�ni�w, kt�rych przetrzymywano dla okupu. Dotar�szy na koniec mur�w, odwr�ci�a si� gwa�townie. Niecierpliwym ruchem odgarn�a z twarzy rozplecione ko�ce warkoczy, zwisaj�ce z w�z��w nad uszami, po czym ruszy�a w przeciwn� stron�. PER�Y Kobiety mia�y si� zadowoli� siedzeniem na trybunach, patrzeniem i g�upim wymachiwaniem jedwabnymi chusteczkami. Ka�da z nich mia�a czeka�, a� kt�ry� z rycerzy zechce j� zaszczyci� swoj� uwag�. Sofia nienawidzi�a wszelkiego oczekiwania. By�a g��boko przekonana, �e trzymanie si� na uboczu i czekanie, by zdarzy�o si� co� niezwyk�ego, nigdy nie przynosi po��danego skutku. Po stracie matki, kt�ra zmar�a w wyniku rozpaczliwie bezowocnych pr�b wydania na �wiat syna i dziedzica, Sofia wyczekiwa�a na powr�t ojca do domu. Jej pozosta� tylko on, a jemu pozosta�a tylko ona. Mia�a w�wczas niespe�na cztery lata, ale pami�ta�a wszystko dok�adnie, jakby od tamtej pory wcale nie min�o dwana�cie lat. Pami�ta�a, jak wystawa�a na zako�czonych blankami murach i przy otworach �uczniczych na wie�y. Od d�ugiego wspinania si� na palcach mia�a opuchni�te stopy, a szyja bola�a j� od zadzierania g�owy tak wysoko, by dojrze� zielone wzg�rza na horyzoncie, gdzie nad kt�rym� ze szczyt�w m�g� si� pojawi� furkocz�cy na wietrze proporzec jej ojca. Przez d�ugie samotne godziny czeka�a, �eby wr�ci� do domu. Ale nigdy nie wr�ci�. Wreszcie do zamku Torwick dotar�a wie��, �e rozpacz i gniew nie pozwalaj� mu wr�ci� do c�rki, skoro �mier� tak okrutnie zabra�a mu nowo narodzonego syna. Dziedzica. I �on�. Kiedy wi�c Sofia, wyl�kniona i samotna, na pr�no wypatrywa�a jego powrotu, on odje�d�a� coraz dalej na p�noc, coraz dalej od niej. Dwa tygodnie p�niej odni�s� �miertelne rany podczas obl�enia Rochester. Prze�y� jeszcze tylko par� dni, lecz zd��y� wys�a� wiadomo�� do Edwarda, pod�wczas nast�pcy tronu. Nie starczy�o mu jednak czasu, by przes�a� cho� s�owo do swego jedynego dziecka. �adnego po�egnania. �adnego �yczenia na �o�u �mierci. Nic. Czasami Sofia zastanawia�a si�, czy ojciec w og�le pami�ta� o jej istnieniu. Wcze�nie si� nauczy�a, i to w najbardziej okrutny spos�b, jak naprawd� ocenia si� warto�� kobiety. Nauczy�a si� tak�e, �e siedzenie i czekanie jest o wiele bardziej bolesne i daremne ni� samodzielne d��enie do zdobycia tego, czego si� pragnie. Potrafi�a 16 17 JILL BARNETT znie�� pora�k�, nie umia�a natomiast patrze�, jak omija j� wszystko, czego pragnie. Przystan�a, rozczarowana i napi�ta, �wiadoma, �e naprawd� niewiele mo�e zdzia�a�. Opar�a �okcie o mur, kt�ry wydawa� si� zawieszony wysoko nad ziemi�. Podpieraj�c brod� r�koma, zapatrzy�a si� w niebo, jakby tam wysoko czeka�y na ni� magiczne odpowiedzi. Ale �adnych odpowiedzi nie by�o. Jedynie niebo tak jaskrawo b��kitne, �e a� oczy bola�y od patrzenia na nie i kilka puchatych chmur, przesuwaj�cych si� tak wolno, jak godziny i dni jej d�ugiego, nudnego �ycia. Wyci�gn�a z w�os�w srebrn� wst��k� i zatkn�a j� za stanik niebieskiej jedwabnej sukni, a potem zacz�a rozplata� warkocze, by zaj�� d�onie czym� ciekawszym ni� niecierpliwe stukanie w kamienn� �cian�. Wkr�tce rozpuszczone w�osy opad�y ci�k� fal� na jej ramiona i plecy. By�y wolne. Wolne. W przeciwie�stwie do niej. Nie maj�c nic lepszego do roboty, spojrza�a w d�. Natychmiast dostrzeg�a kr�la i kr�low� zajmuj�cych miejsca na wy�cie�anym pode�cie obok sceny wybudowanej specjalnie na misteria. Nie spos�b by�o nie zauwa�y� Edwarda, poniewa� by� bardzo wysoki. Jego jasne w�osy roz�wietlone s�o�cem l�ni�y tak mocno, �e ludzie czasami uwa�ali, i� ma w sobie co� z Boga. Sofia wiedzia�a jednak, �e w Edwardzie nie ma nic boskiego. Poddani nazywali go D�ugonogim, ale ona nazywa�a go bezlitosnym. Mo�na by pomy�le�, �e jego jedynym ziemskim celem by�o uprzykrzanie jej �ycia. Patrzy�a z g�ry na kr�low�, siedz�c� spokojnie u boku m�a; ta biedna mi�a kobieta nie mia�a poj�cia, �e po�lubi�a najgorszego wilko�aka. Sofia kocha�a kr�low� Eleonor�, z natury �agodn� i mi�� kobiet�, kt�ra nigdy nie podnosi�a na ni� g�osu, nawet gdy co� jej si� nic podoba�o. Eleonora z pewno�ci� nie by�a winna temu, �e wydano j� za tyrana o woli silnej jak zamkowe mury i r�wnie twardej g�owie. Ma��e�stwa zawierano, kieruj�c si� wzgl�dami politycznymi. Kuzyn Sofii mia� doprawdy szcz�cie, �e w swej dobroci Eleonora nie przejrza�a jego niecnych zamiar�w. PER�Y Sofia wpatrywa�a si� w kr�la ze z�o�ci�; mia�a nadziej�, �e czaszka pali go od jej spojrzenia. Ura�ona duma podsuwa�a jej niemi�e wspomnienie poprzedniego wieczoru, kiedy to zruga� j� w obecno�ci swych go�ci. - Sofio, doprowadzasz mnie do szale�stwa swoj� g�upot�. Potrzebujesz m�a, kt�ry by ci� nauczy� pokory i pos�usze�stwa! Przez ostatnie lata s�ucha�a tych s��w niesko�czenie wiele razy. R�wnie dobrze mo�na by pr�bowa� zliczy� ziarna soli w piwnicy lub anio�y, kt�re mieszcz� si� na g��wce od szpilki. Jakby m�� m�g� j� zmusi� do pos�usze�stwa. Nie by�a przecie� niewolnic�. Sofia by�a pewna, �e kt�rego� dnia wszyscy przekonaj� si�, i� jest kim� wi�cej, a nie tylko kobiet�. Przyciskaj�c ucho do drzwi kr�lewskiej komnaty, us�ysza�a, jak Edward narzeka do kr�lowej: - Eleonoro, b�aze�stwa Sofii przynosz� nam wstyd. Powiedz mi, czemu, na lito�� bosk�, nie mo�e si� zaj�� haftowaniem albo jak�� inn� kobiec� rozrywk�. Jakby wysiadywanie z plotkuj�cymi kobietami i k�ucie ig�� kawa�ka materia�u by�o rozrywk�. Kiedy Edward nagle otworzy� drzwi i Sofia zaskoczona wpad�a do �rodka, po raz kolejny przy�apana na pods�uchiwaniu, natychmiast spyta�a, dlaczego nigdy nie widzia�a, �eby m�czy�ni haftowali, skoro uwa�aj�, �e to takie przyjemne zaj�cie. Edward dziwnie poczerwienia� na szyi, po czym wrzasn��, �e szycie nie jest zaj�ciem odpowiednim dla m�czyzn. Na moment uwierzy�a wtedy, �e istotnie mo�e go pali� w�troba. W istocie jednak wcale jej nie obchodzi� jego gniew. �ycie by�o okropnie niesprawiedliwe i kto� wreszcie musia� to zmieni�. M�czy�ni mogli swobodnie galopowa� po wzg�rzach. Kobietom wolno by�o najwy�ej dosiada� ospa�ych mu��w lub w specjalnych siod�ach przypominaj�cych krzes�o ko�ysa� si� niewygodnie na grzbietach wierzchowc�w tak starych, �e ledwie pow��czy�y nogami. Ca�e �ycie mog�o przej�� cz�owiekowi ko�o nosa, nim dotar� tam, dok�d zmierza�. Ona, Sofia Howard, nie u�ywa�a starych mu��w ani kr�puj�cych ruchy damskich siode�. Nauczy�a si� je�dzi� na koniu okrakiem, 18 19 JILL BARNETT PER�Y gdy mia�a sze�� lat, a jej opiekun wyjecha� do Londynu, �eby si� zajmowa� swym �wie�o powo�anym parlamentem - gromad� m�czyzn, kt�rzy mieli ustanawia� prawa dla ca�ego kraju i zapewne przy kielichach pe�nych wina wymy�lili, �e kobietom przypadn� najgorsze obowi�zki, takie jak szycie, pranie i przygotowywanie posi�k�w. Nim Edward wr�ci�, powiedziawszy uprzednio ca�emu Londynowi i reszcie �wiata, co maj� robi�, Sofia potrafi�a je�dzi� konno szybciej ni� jego rycerze. Na szcz�cie kr�lowa Eleonora wstawi�a si� za ni� i dziewczynce pozwolono na swobodne przeja�d�ki pod warunkiem, �e b�dzie jej towarzyszy� zbrojny opiekun. Koniecznie m�czyzna. Dlaczego kobiety nigdy nie nosi�y broni? Wszyscy uwa�ali, �e m�czy�ni s� silni, odwa�ni i honorowi. Ko�ci� i wi�kszo�� m�czyzn uznawa�a kobiety za s�abe istoty. Jakie to niesprawiedliwe, my�la�a, �e wszystkie kobiety musia�y cierpie� za to, �e kiedy�, zbyt dawno, by to mog�o mie� jakie� znaczenie, Ewa wr�czy�a Adamowi jedno niedu�e jab�ko. Sofia zastanawia�a si�, dlaczego silny, rozumny i honorowy Adam, w ko�cu m�czyzna, zjad� to jab�ko, skoro kobiety by�y takie s�abe. Jej zdaniem Ewa po prostu chcia�a nakarmi� swojego m�czyzn�. Czy� to nie nale�a�o do obowi�zk�w kobiety? Kiedy podzieli�a si� t� uwag� z arcybiskupem Canterbury, zosta�a oskar�ona o blu�nierstwo i musia�a sp�dzi� ca�e dwa tygodnie w klasztorze, gdzie kazano jej �arliwie si� modli� o pobo�ne serce, pokorny umys� i pow�ci�gliwy j�zyk. Zamiast tego dostarczy�a zabawy nowicjuszkom, lepi�c z woskowych �wiec sylwetki arcybiskupa i matki prze�o�onej w nieprzyzwoitych pozach. Ale teraz nie by�a w klasztorze. Wci�� przechadza�a si� po murach zamku Leeds. Przystan�a obok zachodnich schod�w i wsparta na kamiennym wyst�pie zapatrzy�a si� przed siebie, na zach�d; by�a przekonana, �e gdzie� tam, za lini� horyzontu, czeka na ni� spe�nienie wszystkich marze�. My�la�a o tym, �e gdzie� daleko jest �ycie, jakie chcia�aby prowadzi�, podczas gdy musi marnie� tu, w zamku Leeds, gn�biona przez tyrani� swego kuzyna, okrutnego, och, jak�e okrutnego kr�la Anglii, kt�ry ka�e jej udawa� dam�, cho� wie, �e takie zachowanie jest dla niej tortur�. Nie mog�a zrozumie�, dlaczego w �rodku czuje si� taka inna. Inna ni� wszyscy. Czy�by reszta �wiata nie dostrzega�a rzeczy, kt�re j� tak niepokoi�y? Kiedy�, niezbyt dawno, kiedy mia�a jakie� trzyna�cie lat, zapali�a dwadzie�cia �wiec, ukl�k�a na zimnej posadzce kaplicy i spyta�a o to pana Boga. Dlaczego, Bo�e? Dlaczego czuj� si� tak, jakby moje serce chcia�o wyfrun�� z piersi? Dlaczego moja krew to burzy si� z gor�ca, to �cina ch�odem, kiedy jestem z�a lub smutna? Czasami, kiedy bardzo czego� pragn� albo kiedy �ycie p�ynie wolniej ni� mi�d zim�, czuj� si� tak, jakby siedzia� we mnie ca�y r�j pszcz� i wirowa� dziko, pr�buj�c si� wydosta�. B�g jej nie odpowiedzia�. Wiedzia�a, �e B�g nie ma zwyczaju rozmawia� z lud�mi. Nie oczekiwa�a dono�nego g�osu z niebios, kt�ry by jej powiedzia�, co z ni� jest nie tak, ale w skryto�ci ducha liczy�a na jaki� znak albo zmian�. Nic nie nast�pi�o. Patrzy�a w d� ze szczytu mur�w, nie odrywaj�c oczu od swego kuzyna Edwarda. Potem unios�a podbr�dek, zamkn�a oczy i wci�gn�a g��boko powietrze. Pragn�a galopowa� po wzg�rzach, tak szybko jak nacieraj�ca armia. Chcia�a si� �wiczy� w strzelaniu z �uku i trafia� prosto do celu. Chcia�a si� nauczy� w�ada� mieczem. Chcia�a wychodzi� poza mury zamku w ka�dej chwili i bez eskorty. Chcia�a nosi� spodnie, �eby m�c si� porusza� r�wnie swobodnie jak m�czy�ni. To dopiero, Wasza Kr�lewska Mo��, by�aby prawdziwa rozrywka! Z do�u dobieg� radosny gwar, jakby wszyscy wyra�ali poparcie dla jej opinii. Wychyli�a si�, �eby spojrze� na plac przed zamkiem, gdzie g�stnia� t�um, t�ocz�cy si� jak byd�o. Ludzie przepychali si� bli�ej sceny, na kt�rej �onglerzy i akrobaci, w ubraniach za�o�onych ty�em do przodu dla uczczenia prima aprilis, pokazywali swoje sztuczki do wt�ru skocznych melodii wygrywanych przez kapel� muzykant�w, a potem zbierali miedziaki do kapeluszy. 70 21 JILL BARNETT Rozleg� si� kolejny radosny okrzyk. Sofia sta�a wysoko nad ziemi�, oddalona od reszty zamku, z plecami prostymi jak pie� wi�zu i d�o�mi opartymi p�asko o kamienn� �cian�. Muzyka zabrzmia�a g�o�niej, a t�um na placu �mia� si� i �piewa�. Wygi�a szyj�, �eby lepiej widzie�. Ludzie ta�czyli na trawie wok� sceny do rytmu lutni i katarynek. Uwielbia�a ta�czy�, nawet je�li oznacza�o to konieczno�� dotykania wilgotnych d�oni jakiego� m�odego dworzanina, bo w�wczas mog�a wirowa� coraz szybciej i szybciej, a� kr�ci�o jej si� w g�owie, i czu�a si� jak ptak, jakby zaraz mia�a pofrun��, a� jej oddech nabiera� rytmu tak szybkiego jak d�wi�ki muzyki. Zauwa�y�a sw� przyjaci�k� Edith oraz Eleonor�, swoj� m�od� kuzynk�. Eleonora mia�a czterna�cie lat, by�a najstarsz� z pi�ciu c�rek Edwarda i wkr�tce mia�a zosta� wydana za jakiego� zagranicznego ksi�cia. Wszyscy byli tam na dole, bior�c udzia� w �wi�towaniu... Wszyscy poza lud�mi pe�ni�cymi stra� na murach. I poza ni�. Jeszcze jedno szybkie spojrzenie w d� wystarczy�o, by porzuci�a zamiar udzielenia �wiatu bolesnej lekcji, kt�ra mia�a polega� na okazywaniu mu wzgardliwej oboj�tno�ci. Sofia unios�a brzeg jedwabnej sukni i szybko zbieg�a po schodach, a potem przez bram� i most nad fos� wydosta�a si� na plac przed zamkiem. Rozpuszczone w�osy powiewa�y za ni� jak faluj�ce na wietrze proporce. Na polu za scen� sta� jaskrawy, czerwono-zielony namiot aktor�w, kt�rzy mieli odgrywa� przedstawienie oparte na religii nych opowie�ciach o Chrystusie, �wi�tych i prorokach. Sofia sz�a przez t�um pogryzaj�c jab�ko, kt�re wzi�a z czyjego� koszyka. Nie zd��y�a prze�kn�� ani k�sa, gdy jej serce zabi�o mocniej, a cia�o okry�a g�sia sk�rka, jakby j� owia� lodowaty wiatr. Odwr�ci�a si� szybko. Dostrzeg�a wysokiego, bogato odzianego rycerza o mocnej posturze i nieprzeniknionej twarzy. Pokr�ci�a g�ow�, marszcz�c brwi. Jakie to dziwne, �e poczu�a jego obecno��, nim jeszcze go zobaczy�a. Sta� g�ruj�c nad k��bi�cym si� t�umem, na wp� ukryty w cieniu kr�lewskiego sztandaru, kt�ry �opota� mu nad g�ow�. Mia� ramiona PER�Y skrzy�owane na piersi, wi�c nie mog�a dojrze� herbu na jego niebieskim p�aszczu. Wspi�a si� na pusty drewniany kube�, kt�ry kto� porzuci� w pobli�u, i staj�c na czubkach palc�w usi�owa�a przyjrze� si� lepiej twarzy nieznajomego. I przyjrza�a si�! Jab�ko wypad�o jej z dziwnie zdr�twia�ej d�oni i zapomniane potoczy�o si� w traw�. Wiatr nagle usta�, jakby go przegna�o po�udniowe s�o�ce. Sztandar zwis� nieruchomo; tr�jk�tny koniec wskazywa� prosto na ciemnow�os� g�ow� rycerza, niczym wskaz�wka od Boga. Widzia�a wyra�nie jego twarz - mocn�, wyrazist�, z g��bokimi cieniami na policzkach i mi�dzy brwiami, tak surow�, �e mia�o si� wra�enie, i� nawet s�o�ce nie zdo�a jej rozpogodzi�. Wodzi� po t�umie leniwym spojrzeniem, padaj�cym spod czarnej linii g�stych brwi. Wygl�da� na znudzonego, jakby wszystko to ju� wiedzia� i widzia� wcze�niej i uznawa� za niegodne jego wyszukanego gustu. Nosi� sw� oboj�tno�� tak, jak wojownicy nosili swoje barwy, dumnie i wynio�le, jak wyzwanie dla wszystkich tych, kt�rzy mieliby czelno�� jej nie zauwa�y�. Sofi�, kt�ra a� nadto napatrzy�a si� w �yciu na doros�ych m�czyzn �ciel�cych si� u jej st�p i wychwalaj�cych jej urod�, zafascynowa�a jego postawa. Do tej pory m�czy�ni budzili w niej uczucie politowania. Tak by�o, dop�ki nie ujrza�a tego rycerza. W �aden spos�b nie wzbudza� lito�ci. Co wi�cej, mog�aby si� za�o�y� o sw�j posag, �e s�owo �lito��" nigdy nie go�ci�o na jego ustach. Nie. On z pewno�ci� nie pe�za�by u jej st�p. Ani u st�p kogokolwiek innego. Jego wzrok niedbale b��dzi� po ludzkiej ci�bie, prze�lizn�� si� po Sofii, zmierzaj�c dalej, potem zatrzyma� i zawr�ci�. Po raz pierwszy w �yciu by�a wdzi�czna naturze za urod�, kt�ra przyci�ga�a m�sk� uwag�. Czu�a na sobie spojrzenie rycerza, wnikliwe, zaciekawione, trwaj�ce wieki. Zrobi�o si� jeszcze cieplej; s�o�ce za�wieci�o mocniej. Poczu�a, �e krew w niej kr��y �ywiej, jakby si� dok�d� �pieszy�a. 22 23 JILL BARNETT PER�Y A potem zdarzy�o si� co� niebywa�ego. Sofia nagle zapragn�a znikn�� w t�umie. By�o to do niej niepodobne, jako �e zawsze szczyci�a si� tym, �e potrafi stawi� czo�o, nie trac�c przy tym spokoju i nie czuj�c strachu, ka�demu, nie wy��czaj�c samego kr�la, doprowadzonego do w�ciek�o�ci jej zachowaniem. Teraz jednak, kiedy ten rycerz na ni� patrzy�, sk�ra jej cierp�a, a usta wysycha�y od przy�pieszonego oddechu. Czu�a dziwny ucisk w brzuchu, a w g�owie jej si� kr�ci�o, jakby od kilku godzin wirowa�a w ta�cu. Wygl�da� inaczej i inaczej na ni� patrzy�. By� m�ody jak na rycerza, m�g� mie� jakie� osiemna�cie lat, ale w wyrazie jego twarzy by�o co�, od czego wydawa� si� starszy. Wpatrywa� si� w ni� nie dlatego, �e porazi�a go jej uroda - ten rodzaj spojrze� Sofia zna�a a� za dobrze. Nie, on jakby pr�bowa� zajrze� w g��b jej duszy, tam gdzie nikt nie mia� dost�pu, gdzie kry�y si� jej nadzieje i sekrety, marzenia i l�ki, my�li, kt�rych nie zna� nikt poza ni� sam�. Kusi�o j�, �eby si� odwr�ci�, �eby nie m�g� zobaczy� zby� wiele, ale wiedzia�a, �e je�li to zrobi, on zwyci�y w tym pojedynku na spojrzenia. Je�li pierwsza odwr�ci wzrok, oka�e s�abo��. Poza tym musia�a w duchu przyzna�, �e pragnie na niego patrze� mimo niepokoju, jaki w niej wzbudza�. Przy ca�ej swej wynios�o�ci i dumie by� wr�cz diabelnie przystojny. By� te� pierwszym, kt�ry wzbudzi� w niej uczucie inne ni� obrzydzenie, jakie czu�a do m�czyzn niezmiennie od wielu miesi�cy. On z pewno�ci� nie pr�bowa�by si� do niej �asi�. M�czy�ni rzadko byli w stanie d�ugo jej si� przygl�da�. Mo�na by�o odnie�� wra�enie, �e jej widok ma dziwn� w�a�ciwo�� zmieniania powa�nych i silnych ludzi w be�kocz�cych g�upc�w, gn�cych si� w uk�onach, przypominaj�cych pielgrzym�w, kt�rzy ci�gn� go�ci�cami w poszukiwaniu cudu i nagle, ku swemu zdumieniu, znajduj� go. Rycerze, lordowie i wojownicy patrzyli na ni� i zaraz potem padali jej do st�p, ca�uj�c r�bek jej sukni albo wyprawiaj�c podobne niedorzeczno�ci. Wi�kszo�� spo�r�d adoruj�cych j� dworzan potrafi�a rozpozna�, patrz�c na ty� ich g�owy, bo od tej strony zwykle ich ogl�da�a. 24 Wrodzony up�r przyszed� jej z pomoc�; nie zamierza�a ucieka� wzrokiem przed pal�cym spojrzeniem rycerza. Przeciwnie, u�miechn�a si� z udawan� nie�mia�o�ci�, wiedz�c, �e w takich chwilach m�czy�ni zwykle tracili g�ow� i rzucali si� za ni� na o�lep. Nim jednak zd��y�a oceni�, jak ta niewinna zach�ta dzia�a na nieznajomego, kto� z ty�u zawo�a� j� po imieniu. Mrugn�a odruchowo, ale si� nie odwr�ci�a. Nie jako pierwsza. Nie mog�a jako pierwsza zako�czy� tego pojedynku na spojrzenia. By�a zdecydowana w nim zwyci�y�. Patrzy�a wi�c wci�� na pi�knego rycerza, nie przestaj�c si� u�miecha�. Przechyli� lekko g�ow�, mo�e zaciekawiony, a mo�e daj�c jej tym jaki� znak. Aktorzy na scenie zacz�li �piewa� jak�� g�o�n� i spro�n� piosenk�, typow� dla misteri�w, a t�um wok� Sofii nagle zafalowa� w radosnym o�ywieniu, rzucaj�c si� naprz�d zbiera� miedziaki, kt�rymi aktorzy sypn�li ze sceny. Potr�cana i popychana, straci�a r�wnowag�. Natychmiast jednak odzyska�a grunt pod nogami i wyci�gn�a szyj�, �eby podj�� gr� spojrze� z nieznajomym. Pomagaj�c sobie �okciami roztr�ca�a napieraj�c� ci�b�, pr�buj�c wr�ci� na miejsce, sk�d mia�a dobry widok. Na nic si� zda�y jej wysi�ki. Nie mog�a go nigdzie dostrzec, chocia� podskakiwa�a i wspina�a si� na palce; mia�a przed oczyma jedynie morze ludzkich g��w. Pie�� dobieg�a ko�ca i aktorzy przyst�pili do ko�cowych uk�on�w. T�um wiwatowa� i klaska�, domagaj�c si� dalszych wyst�p�w. - Bo�e w niebie... ju� nie - szepn�a b�agalnie, toruj�c sobie drog� przez ludzk� g�stwin�. To by�a pierwsza modlitwa od wielu miesi�cy, kt�rej B�g zgodzi� si� wys�ucha�. Nagle aktorzy odwr�cili si� i zeskoczyli ze sceny, jak lordowie, o kt�rych minstrele �piewaj� w wiecz�r Trzech Kr�li. T�um ucich� i powoli zacz�� si� rozprasza�, zmierzaj�c ku straganom i miejscu, gdzie odbywa�y si� wyst�py kuglarzy. Wreszcie mog�a si� swobodnie rozejrze�. Ale rycerza ju� nie by�o. 2 Sofio! - Odwr�ci�a si� gwa�townie s�ysz�c znajomy, dr��cy z przej�cia g�os przyjaci�ki. - Zaczekaj! Lady Edith bieg�a tak szybko, �eby j� dogoni�, �e z�oty wianek zsun�� jej si� na oczy, a cienki welon okrywaj�cy w�osy odpi�� si� i sfrun�� na ziemi�. Jasnorude k�dziory opad�y dziewczynce na twarz. Edith przystan�a gwa�townie, jakby o�lepiona mi�kk� zas�on� w�os�w, pomaca�a si� po g�owie, a potem marszcz�c czo�o obejrza�a si� za siebie akurat w chwili, gdy grupa niesfornych ch�opak�w przebieg�a po jej pi�knym welonie. Podnios�a z ziemi sp�achetek ��tego jedwabiu i porz�sn�a nim, zagryzaj�c doln� warg� w wyrazie zak�opotania. Nawet z oddali Sofia widzia�a �lady st�p; zniszczenia by�y powa�ne. Edith napotka�a jej wzrok, wzruszy�a ramionami i odrzuci�a welon przez rami�, jakby to by�a ko�� kurczaka. Nast�pnie obiema r�kami chwyci�a z�oty wianek, przesuwaj�c go na ty� g�owy po p�omiennych puklach, i rzuci�a si� biegiem w stron� Sofii. Wreszcie dopad�a przyjaci�ki zdyszana z wysi�ku. - Opu�ci�a� ta�ce, Sofio! - Ta�ce b�d� jeszcze po wieczerzy. - Sofia rozejrza�a si� na boki. Gdzie on si� podzia�? - Dok�d ci tak �pieszno? PER�Y - Wcale si� nie �piesz�. - Sofia zwolni�a, lecz wci�� przeczesywa�a wzrokiem ci�b�, szukaj�c �ladu niebieskiego p�aszcza. - My�la�am, �e zamierzasz pozosta� na wie�y przez ca�y dzie�, �eby rozz�o�ci� kr�la. - Zmieni�am zdanie. Dosz�am do wniosku, �e tutaj na dole, w t�umie, mog� go rozz�o�ci� jeszcze bardziej. Lady Edith zmarszczy�a brwi, pod��aj�c za wzrokiem przyjaci�ki. - Kogo wypatrujesz? - Wypatruj�? - Sofia raptownie odwr�ci�a g�ow� i zrobi�a niewinn� min�. - Ja? - Po kr�tkiej pauzie oznajmi�a: - Ciebie, ma si� rozumie�! - Wzi�a Edith pod r�k�, popatrzy�a przed siebie i z u�miechem doda�a: - Widzia�a� to wielkie zbiegowisko? Ba�am si�, �e w og�le ci� nie znajd�. By�o tak t�oczno, �e nie mog�am si� nawet dosta� do straganu, na kt�rym sprzedaj� cukrowane figi i daktyle. Wyobra�asz sobie? - Zn�w na chwil� przerwa�a. - Umieram z g�odu! �ci�ganie przekle�stw na tward� g�ow� Edwarda to ci�ka praca. - �achn�a si� pod karc�cym spojrzeniem Edith. - Nie patrz tak na mnie, bo zas�u�y� na te przekle�stwa! - Sama nie wiem, czy powinnam ci zazdro�ci� odwagi, czy te� cieszy� si�, �e nie mam w sobie tyle zuchwa�o�ci co ty. - To dlatego, �e Edward nie zatruwa ci �ycia. Na szcz�cie masz brata, kt�ry o ciebie dba. - Kr�l troszczy si� o ciebie, Sofio. - Akurat. Bawi go to, �e niszczy mi �ycie. - Sofia nie przestawa�a rozgl�da� si� wok�, wypatruj�c tajemniczego rycerza. Nie dostrzeg�szy go nigdzie, poci�gn�a Edith za r�kaw. - Chod�my. Zaraz zaczn� si� wy�cigi. Najpierw jednak wst�pimy do sprzedawcy daktyli. Ja funduj�. - Ods�oni�a z�by w u�miechu, poklepuj�c znacz�co ma�� jedwabn� sakiewk� zawieszon� na pasku. - Mam jeszcze te wszystkie drobniaki, kt�re Edward da� mi w �wi�to Matki Boskiej Gromnicznej, �ebym by�a cicho podczas zawod�w zapa�niczych pomi�dzy jego cz�owiekiem i lordem Gilesem. Edith j�kn�a. - Nadal nie mog� uwierzy�, �e o�mieli�a� si� nazwa� kr�lew26 27 JILL BARNETT skiego faworyta cherlakiem, kt�ry ma nie wi�cej si�y ni� pch�y na podw�rzowych psach. Sofio, ten cz�owiek jest pot�ny. - Istny olbrzym. - Sofia wci�� si� u�miecha�a. - Ma �apska wielko�ci �wi�skich p�tuszy i jeszcze wi�ksze mniemanie o sobie. Edith zatrz�s�a si� ze zgrozy. - Ja nie mia�abym odwagi zachowywa� si� tak zuchwale. - To nie zuchwa�o��, tylko konieczno��, Edith. I nadal b�d� m�wi�a to, co my�l�, ilekro� odczuj� tak� potrzeb�. Edith potrz�sn�a g�ow� z min� wyra�aj�c� zarazem strach i zazdro��. - To g�upota nara�a� si� kr�lowi w taki spos�b. - Nie taka zn�w g�upota, bo tamtego wieczoru opu�ci�am wielk� sal� z pi�cioma monetami schowanymi w bucie. Dwiema z�otymi od Edwarda i trzema srebrnymi wygranymi w zak�adzie z sir Lowellem. Edith przystan�a tak gwa�townie, jakby si� zderzy�a ze �cian�. - Za�o�y�a� si�? - Owszem. Postawi�am na przeciwnika. Edith prze�egna�a si� po�piesznie. - Czemu nie mia�abym si� za�o�y�? - Przecie� to grzech. - To jako� nie przeszkadza obstawia� zak�ad�w biskupowi Culbertowi i ojcu Johnowi - zauwa�y�a cierpko Sofia. - To, �e ty i ja mia�y�my pecha urodzi� si� kobietami, nie powinno oznacza�, �e nie mo�emy si� bawi� r�wnie dobrze jak m�czy�ni. - Oczywi�cie, �e nie mo�emy. Nie jeste�my m�czyznami. Nie mamy ich si�y i w�adzy... - Je�li powiesz jeszcze, �e s� od nas m�drzejsi, natychmiast zostawi� ci� sam�. - No nie, tak daleko nawet ja bym si� nie posun�a, ale ty, Sofio, napytasz sobie jakiej� biedy, je�li si� nie zmienisz. Naprawd�. Kr�l nie b�dzie ci pob�a�a� w niesko�czono��. Z pewno�ci� mu si� nie podoba twoje zachowanie. Nawet Eleonora ci nie pomo�e, je�li si� nie poprawisz. Co b�dzie, je�li si� naprawd� rozgniewa i wyda ci� za kogo� tak okropnego, jak... jak... - Zni�ywszy g�os do szeptu, wyrzuci�a z siebie ze zgroz�: - ...jak lord Alfred. PER�Y Alfred de Bain by� czterdziestopi�cioletnim lubie�nikiem o d�oniach jak topory i ma�ych br�zowych oczkach, w kt�rych czai�o si� okrucie�stwo. Zd��y� pochowa� siedem �on, kt�re urodzi�y mu ponad dwadzie�cioro dzieci, a �aden z jego potomk�w nie do�y� nawet pi�tnastu lat. - Gdyby Edward pr�bowa� mnie odda� za �on� jakiemu� wstr�tnemu typowi, pchn�abym si� no�em prosto w serce, niech licho porwie moj� dusz�, i straszy�abym go przez ca�� wieczno��. - Nie powinna� nigdy �artowa� na temat odebrania sobie �ycia. To �miertelny grzech. - A kto tu �artuje? Edith nie odpowiedzia�a. Sofii nie spodoba�o si� jej milczenie. Edith by�a jej najlepsz� przyjaci�k� i to, �e si� nie odzywa�a, wprawi�o Sofi� w dziwny niepok�j. Cie� w�tliwo�ci zm�ci� jej umys�. - Edward wie, �e zrobi�abym co� strasznego. Czy� nie uda�o mi si� wystrychn�� na dudka ka�dego konkurenta, kt�rego pr�bowa� mi swata�? Edith pos�a�a Sofii zagadkowe spojrzenie. - My�l�, �e pewnego dnia spotkasz m�czyzn� bystrzejszego od siebie - powiedzia�a cicho. - Kogo�, kto nie zl�knie si� twoich podst�p�w i kpin. - �wietnie, mo�e wtedy wreszcie przestanie mnie m�czy� nuda. - Nie powiedzia�a jednak tego, co my�la�a: �e wie, i� m�czy�ni opuszczaj� swoje kobiety. - Mo�e zatem powinna� wyj�� za lorda Geoffreya - podsun�a Edith. - Jest bardzo bogaty. - Lord Geoffrey jest nudny jak flaki z olejem. Nie mog�abym pokocha� kogo� takiego. - I patrz�c przyjaci�ce w oczy, wyzna�a: - Przy ka�dym zalotniku wyobra�a�am sobie, �e trzyma mnie w ramionach. �e mnie ca�uje i przytula. Ale nie potrafi�am sobie wyobrazi�, �e jestem z jakim� m�czyzn� i nie pragn� ju� niczego innego. - Ci�gle powtarzasz, �e sama zadecydujesz o swoim losie. Nie wystarczy�by ci kto�, kto pragnie tylko ciebie, jak lord Geoffrey? Sofia potrz�sn�a g�ow�. 28 29 PER�Y JILL BARNETT - Je�li kiedy� wyjd� za m��... cho� nie twierdz�, �e to si� stanie... chc�, �eby moje ma��e�stwo by�o podniecaj�ce. Edith patrzy�a na przyjaci�k� tak, jakby jej wyros�a druga g�owa. - Co w tym z�ego? Moje obecne �ycie jest wystarczaj�co spokojne. Chybabym nie znios�a, gdyby po �lubie mia�o by� r�wnie nudne. Ju� wola�abym zosta� zakonnic�. - Po chwili doda�a bardziej do siebie, ni� do Edith: - Cho� Edward twierdzi, �e nie przyj�liby mnie do �adnego zakonu w tym kraju. Edith zakry�a usta d�oni�, skrywaj�c chichot. - Co ci� tak rozbawi�o? - To, co powiedzia�a�. - Edith parskn�a. - Nie widz� nic �miesznego w tym, �e pragn� ciekawszego �ycia. Edith nie przestawa�a si� �mia�. Sofia zgani�a j� surowym spojrzeniem, a potem wzi�a si� pod boki i tupn�a, czekaj�c na odpowied� zanosz�cej si� od �miechu przyjaci�ki. - Po pierwsze, nie mo�esz zosta� zakonnic� - zacz�a Edith, uspokoiwszy si� nieco. - Ko�ci� by na to nie przysta�. I musisz wiedzie�, �e kr�l nigdy by nie odda� twojego wielkiego posagu w r�ce kleru. No i przede wszystkim twoje ma��e�stwo z pewno�ci� nie mog�oby by� nudne. Nie przy twoim charakterze, Sofio. To wykluczone. - M�wisz jak Eleonora - obruszy�a si� Sofia. - I dobrze. - Edith sprawia�a wra�enie zadowolonej. - Doskonale. Bardzo bym chcia�a by� taka jak kr�lowa. Sofia nie mog�a tego powiedzie� o sobie. Za nic nie chcia�aby przypomina� kr�lowej i by� po�lubion� takiemu potworowi. - M�czyzna, kt�rego zgodz� si� po�lubi�, musi by� rycerzem Dzielnym i prawym. - Zadar�a g�ow� ku niebu i natychmiast kto� stan�� jej przed oczyma. A� jej brak�o tchu. - Musi mie� w�osy czarne jak grzech i ramiona szerokie jak zwodzony most. Musi by� wysoki. Pewny siebie. Silny. - Nie opuszczaj�c podbr�dka, odwr�ci�a si� do przyjaci�ki. - Mog� si� zgodzi� tylko na wielkiego wojownika. - Wojownicy maj� twarde serca. Niekt�re kobiety twierdz�, �e oni przenosz� swoje wojny do komnaty sypialnej. Wielu z nich bije swoje �ony. Sofia rozgl�da�a si� po ludziach, wci�� szukaj�c wzrokiem czarnych w�os�w, szerokich ramion i wynios�ej miny. - Gdyby m�j m�� mnie zbi�, wyrwa�abym mu serce i da�a je �winiom na po�arcie. Edith po�o�y�a jej d�o� na ramieniu. - Jeste� pewna, �e nikogo nie szukasz? - spyta�a podejrzliwie. - Edith. - Sofia stan�a w miejscu. - Powiedz mi, kogo mia�abym szuka�? Przecie� jeste� tutaj. - Sofia kiwn�a g�ow�, a potem po�o�y�a sobie d�o� przyjaci�ki na piersi i wzruszy�a ramionami. I ja tu jestem. Nikt wi�cej mnie nie interesuje. - Machn�a r�k�, nadaj�c gestowi wi�cej dramatyzmu ni� aktor graj�cy �wi�tego Piotra. - Chod�. To jest ten stragan. Widzisz? - Wskaza�a na proporzec z palm�, powiewaj�cy nad g�owami t�umu. Wzi�a Edith za r�k� i poci�gn�a za sob�. Stragan by� niewielki, stanowi� go namiot rozpi�ty na tyczkach i st�. By� jednak suto ozdobiony czerwonym tureckim suknem przetykanym z�ot� nici� i obwieszony srebrnymi dzwoneczkami, kt�re d�wi�cza�y, ilekro� kto� przechodz�cy w pobli�u otar� si� o �ciank� namiotu. Pod jaskrawozielon� markiz�, daj�c� schronienie przed pal�cym s�o�cem, �niadolicy w�a�ciciel sprzedawa� cukrowane figi i daktyle oraz beczu�ki oleju palmowego i oliwy przywiezione przez karawany ze Wschodu. - Milady! - Skin�� Sofii g�ow�, dostrzeg�szy u jej paska p�kat� sakiewk�. Gn�c si� w uk�onie, wskaza� na oferowane przez siebie dobra. - Prosz� tylko spojrze�. Owoce tak s�odkie, �e ich smak przybli�a cz�owiekowi niebo. Mia�a przed sob� tace dorodnych, lepkich od s�odyczy przysmak�w. Soczystych. Kusz�cych. Poczu�a, jak �lina nap�ywa jej do ust. Sprzedawca zna� si� na swym fachu, bo odgaduj�c jej pragnienie, zach�ca�: - Prawdziwa rozkosz dla j�zyka, milady! - Daj�e wi�c p� garnca dla milady! 31 JILL BARNETT Srebrna moneta przelecia�a ko�o ucha Sofii; sprzedawca zgrabnie pochwyci� w locie. - Ca�a Anglia wie, �e j�zyk lady Sofii Howard koniecznie nale�a�oby czym� os�odzi�! - M�ski �miech rozleg� si� tu� za jej plecami. Edith mrukn�a co� niezrozumiale pod nosem i cofn�a si� nieco. Sofia nie dos�ysza�a tego, ale i tak wiedzia�a, co przyjaci�ka mia�a na my�li. Dobrze zna�a paskudny g�os Richarda Warwicka. Przypomina� szcz�k uderzaj�cych o siebie ostrzy. By� synem barona Johna Warwicka i spe�nia� rol� karz�cej r�ki sprawiedliwo�ci, gdy byli ma�ymi dzie�mi, kiedy to szczypa� j� podczas mszy, wrzuca� jej pod sukienk� �aby wy�owione w fosie i krad� jej buty zsuni�te z n�g podczas sumy. Par� razy musia�a wraca� z kaplicy na ugi�tych nogach, �eby Edward lub Eleonora nie zauwa�yli jej bosych st�p wystaj�cych spod sukienki. Ilekro� s�ysza�a g�os Richarda, niemal czu�a uk�ucia ostrych kamyk�w, wbijaj�cych si� jej w stopy. Dwa lata wcze�niej odrzuci�a jego o�wiadczyny, nie tylko dlatego, �e nigdy nie mog�aby go pokocha� i za nic nie potrafi�a sobie wyobrazi� siebie w jego ramionach, ale te� dlatego, �e by� wyj�tkowo irytuj�c� osob�. Mog�a si� za�o�y�, �e to w�a�nie on zniweczy� jej plany udzia�u w wy�cigu, donosz�c kr�lowi o jej zamiarach. Sofia nawet nie drgn�a. - Zwr�� mu monet�, sprzedawco - odezwa�a si� s�odkim g�osem. - Nie potrzebuj�, �eby jaki� m�czyzna kupowa� mi s�odycze. - Wyj�a z sakiewki jedn� ze z�otych monet, kt�rymi Edward j� przekupywa�, i poda�a mu na otwartej d�oni. Wzbudzi�a sensacj�, poniewa� z�oto dziesi�ciokrotnie przewy�sza�o warto�ci� srebrn� monet� Warwicka, a poza tym kobieta rzadko posiada�a w�asne pieni�dze. To m�czy�ni zawsze p�acili za sprawunki i w swym mniemaniu okazywali m�sko�� oraz si�� ducha, dzier��c w r�kach sznurki od domowych sakiewek. Wreszcie odwr�ci�a si�, staj�c twarz� w twarz z Richardem Warwickiem. By� wci�� tym samym starym Dickonem, mia� te same jasne w�osy rzedn�ce z wiekiem i ciemnobr�zowe oczy kt�re stawa�y si� prawie czarne, kiedy na ni� patrzy�. Nie rozumia�a, PER�Y co to oznacza, kiedy patrzy� na ni� w taki spos�b, wiedzia�a jednak, �e wcale jej si� to nie podoba. Poza tym Richard Warwick rzuca� si� w oczy, jako �e wyr�s� wysoki, mia� pot�n� postur� i ca�kiem przyjemn� dla oka twarz. Sofii zawsze si� wydawa�o, �e jest jak jajo, kt�re zbyt d�ugo pozostawa�o w gnie�dzie - niby z wierzchu ca�kiem normalne, lecz �mierdz�ce, kiedy si� je rozbi�o. Oczy Warwicka zw�zi�y si� w szparki, jak zawsze, gdy na ni� patrzy�, i przybra�y t� niepokoj�co ciemn� barw�. Nie zamierza�a da� mu pozna�, �e jego wygl�d robi na niej takie wra�enie. Zadar�szy podbr�dek, potrz�sn�a g�ow� i na powr�t obr�ci�a si� do niego plecami. - Wezm� trzy te i pi�� tamtych - powiedzia�a do sprzedawcy, wskazuj�c na tac� z daktylami i figami. -A ty na co masz ochot�? - zwr�ci�a si� do przyjaci�ki. Edith przysun�a si� bli�ej do Sofii, jakby mog�o j� to ochroni� przed gniewnym spojrzeniem Warwicka. Sofia dosz�a do wniosku, �e Warwick jest taki sam jak wi�kszo�� m�czyzn. Je�li nie mog� panowa� nad kobiet� s�owami, si�� w�adzy czy rozumu (o kt�rym trudno by�o wiele m�wi� w przypadku Dickona Warwicka), niezmiennie pr�bowali j� przestraszy� gro�nym spojrzeniem. Oblicze Richarda Warwicka zdradza�o, �e sytuacja przyj�a niekorzystny dla� obr�t. Po kilku niezdarnych krokach stan�� u boku Sofii i odezwa� si� dono�nym, troch� skrzekliwym g�osem: - Prosz�, zdrad� mi, milady, sk�d masz z�ot� monet�? - Urwa� znacz�co, oceniaj�c efekt, jaki wywar�y jego s�owa. - To niespotykane. Od strony gromady gapi�w, kt�rzy przystan�li w pobli�u, obserwuj�c ciekaw� scen�, dobieg� szmer �ciszonych g�os�w. Richard Warwick u�miechn�� si� z zadowoleniem, podobnie jak towarzysz�cy mu kompani - m�odzie�cy z mo�nych rodzin i �wie�o pasowani rycerze: Thomas Montgomery, Robert de Lacy oraz Alexander Mortimer i William Pembroke. Wszyscy patrzyli na Sofi� w taki sam domy�lny spos�b. Postanowi�a udawa�, �e w og�le ich nie zauwa�a. 32 33 JILL BARNETT Zaraz potem jednak kto� uszczypn�� j� w po�ladek, i to mocno. Bardzo mocno. Sofia a� podskoczy�a, tak j� zabola�o. Nie mog�a si� powstrzyma� - spiorunowa�a wzrokiem Warwicka, kt�ry mia� tak niewinn� min�, �e wyczu�aby w nim winowajc�, nawet gdyby nie rozpozna�a brutalnej si�y jego palc�w. Bez w�tpienia by� os�em godnym najwy�szej pogardy, nic wi�c dziwnego, �e powiedzia�: - Mo�e milady otrzyma�a z�oto, sprzedaj�c co� za nie. - Co chcesz przez to powiedzie�, Dickon? - spyta�a ostro. Wzruszy� ramionami, jakby nie chodzi�o o nic wa�nego, przebiegaj�c szybkim spojrzeniem po twarzach widz�w. - M�w! - za��da�a. Wysun�� przed siebie rozpostarte d�onie, jakby si� przed ni� broni�, r�wnocze�nie unosz�c brwi w grymasie udawanej niewinno�ci. - Nic, poza tym, �e kobieta ma niewiele do sprzedania. - Zn�w na moment zawiesi� g�os. - Poza swymi... wzgl�dami. Ni mniej, ni wi�cej, tylko nazwa� j� publicznie sprzedajn� dziewk�. Mia�a tak wielk� ochot� go spoliczkowa�, �e a� j� sw�dzia�y d�onie. Zmusi�a si� jednak do zachowania spokoju. Ca�� si�� woli odwr�ci�a si� do sprzedawcy, obdarzy�a go szerokim u�miechem i swobodnym ruchem wskaza�a rz�dek fig u�o�onych na tacy. - Trzy sztuki - poprosi�a. Podczas gdy sprzedawca zawija� towar w suchy figowy li�� i obwi�zywa� w zgrabny pakunek, wolno odwr�ci�a si� z powrotem i przybra�a niedba�� poz�, opieraj�c si� o st�, na kt�rym wy�o�one by�y owoce. - Tak si� sk�ada, �e nie jestem na sprzeda� - powiedzia�a, patrz�c Warwickowi prosto w oczy. Nast�pnie opu�ci�a wzrok, udaj�c, �e strzepuje jaki� py�ek ze sp�dnicy. Po chwili milczenia doda�a: - S�dz�, �e ty i lord John przekonali�cie si� o tym w zesz�ym roku. - Machn�a d�oni� jeszcze dwukrotnie wyg�adzaj�c sp�dnic�, po czym spojrza�a na niego z promiennym u�miechem. Nie odpowiedzia�. - Czy� ty sam nie o�wiadcza�e� si� pi��, nie, osiem... - Dotkn�a PER�Y palcem �ci�gni�tych ust, a potem pokiwa�a g�ow�. - Tak, zgadza si�, osiem razy? M�czy�ni wybuchn�li �miechem. �miali si� z Warwicka. - To prawda, Warwick. - Thomas Montgomery klepn�� go w rami�. - Nie zechcia�aby ci� tak samo jak �adnego z nas. Cho�by� nawet b�aga� na kolanach! Warwick poczerwienia� jak burak; jego szyja przybra�a odcie� g��bokiej purpury. K�tem oka dostrzeg�a, jak opuszcza r�k�, przybli�aj�c j� do jej po�ladka. Wysun�a si� szybko przed Edith. Potkn�a si� przy tym i pewnie by upad�a, gdyby nie to, �e zd��y�a si� z�apa� s�upka namiotu. Dzwoneczki rozdzwoni�y si� przenikliwie w ciep�ym suchym powietrzu, jakby ostrzega�y przed tym, co ma nast�pi�. - Auu! - Edith podskoczy�a gwa�townie. Masuj�c obola�y po�ladek, patrzy�a z oburzeniem na Warwicka. - Uszczypn��e� mnie - rzuci�a oskar�ycielskim tonem. Warwick wyduka� co� niewyra�nie. - Uszczypn��e� mnie! - Chwileczk�, lady Edith... - Wyci�gn�� r�ce przed siebie. - Nie pr�buj zaprzecza�. Cokolwiek zamierzasz, Richardzie Warwicku, radz� ci tego poniecha�. O wszystkim powiem mojemu bratu. Brat Edith, Henry, lord Peveril, by� krzepkim m�czyzn� oko�o trzydziestki, niewiarygodnie bogatym i powszechnie znanym jako doskona�y wojownik, posiadaczem trzech najsilniejszych zamk�w w �rodkowej Anglii i jeszcze jednego daleko na p�nocy. Dzi�ki swemu bogactwu i wojennej s�awie zgromadzi� armi� licz�c� setki zbrojnych. By� oddany kr�lowi do szpiku ko�ci, uczciwy, lecz gro�ny i uwielbia� sw� �liczn�, �agodn� m�odsz� siostr�. Wszyscy w kraju wiedzieli, �e nie zawaha si� wyzwa� na pojedynek ka�dego, kto o�mieli si� jej uchybi�. - Przepraszam, lady Edith. - Richard sk�oni� si� g��boko, zataczaj�c przed sob� szeroki �uk r�k�. Gest by� tyle� przesadny, co nieszczery. Zaraz potem ca�a kompania ha�a�liwych m�odych m�czyzn ucich�a i zacz�a si� wycofywa�. Warwick obejrza� si� przez rami�, posy�aj�c Sofii w�ciek�e spojrzenie spod zmru�onych powiek, kt�re zapewne mia�o j� �miertelnie ugodzi�. 34 35 JILL BARNETT PER�Y Odpowiedzia�a mu u�miechem i lekkim machni�ciem palc�w, na co zacisn�� tylko z�by i oddali� si� sztywno wyprostowany. Edith przez chwil� przygl�da�a si� przyjaci�ce z namys�em. - To uszczypni�cie, od kt�rego wci�� jeszcze piecze mnie po�ladek, by�o przeznaczone dla ciebie. - Owszem. - Sofia pr�bowa�a powstrzyma� u�miech cisn�cy si� na usta. Ubolewa�a, �e Edith ucierpia�a z jej powodu. Jednak�e �wiat by� miejscem pe�nym niebezpiecze�stw i ka�dy powinien sam na siebie uwa�a�. Edith musia�a odgadn�� my�li Sofii albo te� przejrza�a jej podejrzanie niewinn� min�, bo nagle zacz�a si� �mia�. - Jeste� pod�a, Sofio. Strasznie pod�a. Pozwalasz, �eby twoja najlepsza przyjaci�ka ponosi�a kar�, kt�ra si� tobie nale�y. - To nie tak, Edith. - Sofia zawt�rowa�a jej �miechem. - Po prostu ruszam si� szybciej ni� ty. - No, tym razem ci si� uda�o. Ale nast�pnym razem b�d� uwa�a�, gdzie staj�, ilekro� zobacz� w pobli�u Richarda Warwicka. - Wyobra�asz go sobie jako m�a? - Sofia a� zadr�a�a. Zgroza! Za�o�� si�, �e kt�ry� z jego przodk�w musia� by� homarem. - 1 zrobi� si� na twarzy czerwony jak homar, kiedy powiedzia�am, �e poskar�� si� Henry'emu - doda�a Edith zagryzaj�c warg�. Sofia wyobrazi�a sobie twarz Dickona, a po chwili obie panny zanios�y si� zgodnym �miechem. - Znam ci�. Nie wspomnisz bratu o niczym. - To kusz�ce, ale z�oi�by Warwickowi sk�r� do krwi. Niemniej jednak czasem warto u�y� Henry'ego jako pogr�ki. - Pewnie. Czasami �a�uj�, �e