1211
Szczegóły |
Tytuł |
1211 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1211 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1211 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1211 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Regine Deforges
Pod niebem Nowogrodu
Prze�o�y�a Ma�gorzata Tryuk
Przedruk z wydawnictwa "Bellona",
Warszawa 1992 r.
Od redakcji
Bohaterk� tej historycznej powie�ci
R~egine Deforges, doskonale znanej
naszym Czytelnikom autorki "Niebieskiego
roweru", jest Anna, c�rka ksi�cia
kijowskiego Jaros�awa M�drego.
Rzecz dzieje si� w po�owie XI wieku.
Pi�kna, pe�na rado�ci �ycia kniazi�wna
wyrusza w dalek� podr� do Francji, by
po�lubi� Henryka z rodu Kapetyng�w.
Koronowana na kr�low�, godnie wype�nia
obowi�zki wobec przybranej ojczyzny, ale w
marzeniach wci�� wraca do kraju swego
dzieci�stwa. Przez d�ugie lata sp�dzone na
francuskim dworze czuwa nad ni� z daleka
tajemniczy rycerz w srebrnej masce.
Wielokrotnie ratuje j� z opresji, ale pytany
o imi� uparcie milczy. O tym, �e jest to
Filip, wojownik z dru�yny jej ojca i jej
m�odzie�cza mi�o��, dowiaduje si� Anna
niemal u progu �mierci. Razem wyruszaj�
do Nowogrodu, gdzie zgodnie z ostatnim
�yczeniem chora i zm�czona kr�lowa
umiera w ramionach ukochanego. Wierny
Filip postanawia towarzyszy� jej i w tej
ostatniej podr�y...
Piotrowi, Lei i Annie
na pami�tk� ich prababki
We krwi goreje p�omie� sza�u,@ dusza
przez ciebie jest zraniona,@ ca�uj mnie:
s�odszy mi tw�j ca�us@ ni� wino i ni� mirra
wonna.@
Schyl ku mnie g�ow� sw� urocz�,@
i�bym frasunk�w pr�ny spocz��,@ nim
dzie� weso�y wyda tchnienie@ i nocne si�
pod�wign� cienie.@
Puszkin, 1825
t�um.
W�odzimierz S�obodnik
Prolog
- A wi�c je�li trzeba, niech mi j�
sprowadz� od samego diab�a! - wykrzykn��
kr�l Henryk blady ze z�o�ci.
Roger, biskup Ch~alons, prze�egna� si�
szybko, a Walter, biskup Meaux, wzruszy�
ramionami. Obaj nie mieli ju� si�y walczy�.
Od �mierci kr�lowej Matyldy w 1044
roku wnuk Hugona Kapeta nie chcia�
s�ysze� o powt�rnym o�enku. Liczy� sobie
trzydzie�ci dziewi�� lat; nie mia� ani
kochanki, ani konkubiny. Jego dziewcz�ce
miny obrzyd�y ju� matce, kr�lowej
Konstancji, a zniewie�cia�e gesty
przyjmowano jako afront wobec godno�ci
kr�lewskiej. Tym, kt�rzy mu przypominali,
�e nale�y da� potomka koronie, przedk�ada�
ten sam niepodwa�alny i bardzo wygodny
argument. Mawia�: "Wszystkie kobiety,
kt�re mi proponujecie, s� moimi krewnymi.
Rzym zabrania takich zwi�zk�w. Nie chc�
by� wykl�ty jak m�j ojciec Robert
Pobo�ny".
- Ale kt� m�wi o ekskomunice? -
wykrzykn�� kt�rego� dnia biskup Meaux. -
Pos�uchaj mnie, panie. Na kr�tko przed sw�
�mierci� Odylon, �wi�ty opat Cluny, pokaza�
mi list od kr�la Polski, Kazimierza, z
kt�rym prowadzi� wielce uczon�
korespondencj�...
- Do czego zmierzasz? Czy on ma kogo�
na wydaniu?
- Nie, ale o�eni� si� z siostr� ksi�cia
Rusi, ksi�niczk� Mari� Dobroneg�...
- Jaki to ma zwi�zek ze mn�?
- Panie, pozw�l mi sko�czy�. Jaros�aw,
wielki ksi��� Kijowa i Rusi, syn
W�odzimierza Wielkiego, spokrewniony
dzi�ki swemu ma��e�stwu z cesarzem
Bizancjum, z kr�lestwami Danii, Szwecji,
W�gier i Niemiec, ma c�rk�, ksi�niczk�
Ann�. Kr�l Kazimierz m�wi, �e to
sko�czona pi�kno��, bardzo pobo�na,
m�dra, wykszta�cona i hojna dla biednych.
- Czy dobrze je�dzi konno?
- Od najm�odszych lat dosiada koni i
odwa�nie poluje w towarzystwie braci.
- Tym lepiej.
- Nie to jest najistotniejsze -
wymamrota� milcz�cy dot�d biskup Roger.
- Wa�ne, �eby da�a kr�lestwu potomstwo.
Jej rodzina jest liczna: dziad W�odzimierz
mia� dwunastu prawowitych syn�w i tyle�
samo c�rek, nie licz�c b�kart�w. Jej ojciec
ma dziewi�cioro �yj�cych dzieci. Poza tym
ksi�niczka Anna pochodzi ze starego i
wielkiego rodu Filipa Macedo�skiego.
- A kt� to by� ten Filip i co to takiego
Macedonia?
- To ojciec Aleksandra Wielkiego.
Francja potrzebuje nie tylko spadkobiercy,
ale musi tak�e wzmocni� sojusze i zwi�kszy�
presti� w�r�d innych kraj�w.
- R�wnie� w oczach papie�a rzymskiego
- doda� biskup Walter.
Naburmuszona twarz Henryka rozja�ni�a
si�. Zmru�y� powieki, wyci�gn�� si� na
mi�kkich poduszkach i spr�bowa� wyobrazi�
sobie t� przysz�� �on�, kt�ra mia�a
wzmocni� s�ab� i m�od� dynasti�
Kapetyng�w.
- A wi�c, kr�lu?
- Wasze wielmo�no�ci, przychylam si� do
waszych racji. Chc� tylko, aby�cie wy,
biskupie Rogerze i wy, biskupie Walterze,
sami udali si� po ni�. Przywie�cie j� z
honorami nale�nymi przysz�ej kr�lowej
Francji.
W oczach biskup�w zaja�nia� triumf.
Uk�onili si� i opu�cili komnat�.
Rozdzia� I
Nowogr�d
Na r�wninie rozci�gn�� si� d�ugi sznur
je�d�c�w pod��aj�cych ze Smole�ska. Za
nimi jecha�y wozy.
- Anno, Anno, zaczekaj!
Pochylona nad b�yszcz�c� od potu szyj�
konia dziewczyna nie s�ysza�a nic. Wiatr
rozwi�za� jej warkocze, zar�owi� policzki i
wysuszy� wargi. Na zachodzie s�o�ce powoli
nabiera�o czerwonych barw. Chcia�a szybko
ujrze� gwiazd� o�wietlaj�c� rzek� i jej
rodzinne miasto. Stada g�si i dzikich kaczek
wzlatywa�y wzd�u� jeziora Ilmen nad wod�,
kt�ra rozbija�a si� o ko�skie kopyta. Nagle
Anna ujrza�a drewniany sob�r, zbudowany
na rozkaz jej ojca Jaros�awa w miejscu,
kt�re legenda wi�za�a z za�o�ycielem Rusi.
Przez chwil� my�la�a o Ruryku, swym
wielkim przodku. Zbli�a�a si� jesie�. ��k�y
li�cie brz�z i trawa z�oci�a si� w
promieniach zachodz�cego s�o�ca. Jego
czerwony kr�g sprawia�, �e niebo wydawa�o
si� jeszcze wi�ksze. Nagle, jakby wynurzaj�c
si� z otaczaj�cej go wody, ukaza� si�
Nowogr�d.
Anna �ci�gn�a mocno wodze, a� ko�
stan�� d�ba. Zar�a� z b�lu, potrz�sn��
grzyw�, lecz czuj�c siln� r�k� swej pani
szybko uspokoi� si� i znieruchomia� z pian�
na pysku. Przed ni� rozci�ga�o si� miasto
po�o�one nad rzek� Wo�chow i otoczone
potr�jnym pasem mur�w obronnych.
Widzia�a liczne �odzie zd��aj�ce do portu.
Z komin�w unosi�y si� dymy, s�ycha� by�o
bicie dzwon�w. Z wie� ko�cio��w i pa�ac�w
sk�panych w czerwonym jak krew �wietle,
przypominaj�cym raczej boga Peruna ni�
boga chrze�cijan, sp�ywa� niesko�czony
spok�j. Nad miastem g�rowa�a nowa
katedra o pi�ciu kopu�ach.
Z zadumy wyrwa�y Ann� okrzyki i
�miechy. Po chwili sta� przy niej Wsiewo�od
wraz z dru�yn�.
- Siostrzyczko, dlaczego na nas nie
zaczeka�a�? Pami�tasz, obieca�a� ojcu, �e
nie b�dziesz oddala� si� ode mnie.
- Braciszku, nic mu nie powiesz -
odrzek�a przymilnie, pochylaj�c ku niemu
g�ow�.
Wsiewo�od u�miechn�� si�. Nie potrafi�
niczego odm�wi� naj�adniejszej ze swych
si�str.
- Patrz, nasz brat W�odzimierz pod��a
nam na spotkanie.
Dwudziestu je�d�c�w wyjecha�o w�a�nie
przez Bram� Kijowsk� i p�dzi�o w ich
stron�, wznosz�c gromkie okrzyki. Ich
czarne sylwetki odcina�y si� na tle
rozognionego nieba.
- Wygl�daj� jak anio�owie S�du
Ostatecznego - szepn�� Wsiewo�od.
Dzieci Jaros�awa i towarzysz�ce im
dru�yny czyni�c radosny rwetes spotka�y si�
w chwili, gdy na horyzoncie znik�o s�o�ce.
Wszystko zgas�o. Anna zadr�a�a. Nie
przyzwyczai si� nigdy do zmierzchu. O tej
porze wraca�y strachy z dzieci�stwa.
Przypomina�a sobie o bogini �mierci, kt�ra
wci�ga ludzi do czelu�ci piekielnych. By�a
ochrzczona, ale nie mog�a zapomnie� o
starych b�stwach, cho� wierzy�a, �e czuwa
nad ni� anio� str�. Ale to nie by�a pora, by
rozpami�tywa� smutne sprawy. Liczy�a si�
tylko rado�� z ponownego ujrzenia
najstarszego brata, kniazia miasta, kt�re tak
kocha�a - Nowogrodu!
Kiedy wjechali w bramy, by�o ju� ca�kiem
ciemno. Kaga�ce, kt�re nie�li mieszka�cy
miasta, tworzy�y �wietlisty i ta�cz�cy szpaler.
Z obu stron drewnianego mostu, ��cz�cego
mury obronne, ubrani w kolorowe stroje
ch�opcy i dziewcz�ta klaskali, machali
wi�zankami kwiat�w i wo�ali weso�o:
- Witaj, Anno Jaros�awno!
- Niech �yje siostra naszego kniazia!
- Niech �yje W�odzimierz Rurykowicz!
- Chwa�a kniaziom Kijowa!
Przed ostatni� bram�, uwie�czon�
kopu��, przy wej�ciu na kreml, stali
przedstawiciele bractw kupieckich i
rzemie�lnik�w. Przybyli, by z�o�y�
uszanowanie nadje�d�aj�cym go�ciom. Anna
zeskoczy�a z konia, nim kto� zd��y� jej
pom�c, i rzuci�a si� w stron� starca
ubranego w ciemne szaty.
- Swejnaldzie, ojczulku! �yjesz, dzi�ki
Bogu!
- Dlaczego mia�bym nie �y�, moja
go��bko! Udam si� do Boga, ale najpierw
musz� ujrze� ciebie, u�ciska� przed twoim
wyjazdem do dalekiej Francji.
Kniazi�wna zdj�a r�ce z szyi starca.
Swejnald pokiwa� g�ow� ze zrozumieniem.
- Nie martw si�, Annuszko, wszystko
b�dzie dobrze. Patrz, my�la�em o tobie. To,
co chc� ci ofiarowa�, przyniesie ci szcz�cie
i b�dzie pami�tk� z Nowogrodu...
- Nigdy nie zapomn� Nowogrodu i nie
potrzeba �adnej pami�tki.
- Wiem, ale sp�jrz.
Dwaj s�u��cy podali kufer, na kt�rym
wymalowany by� �wi�ty Jerzy walcz�cy pod
murami miasta ze smokiem.
- Och, jakie to pi�kne! - wykrzykn�a
Anna, otwieraj�c pud�o.
Wyrze�biona z k�a morsa Matka Boska z
Dzieci�tkiem ukazywa�a na d�oni...
Nowogr�d! Wszystko tu by�o, niczego nie
brakowa�o: czterdzie�ci dwie wie�e
stra�nicze, dwadzie�cia sze�� ko�cio��w,
sob�r �wi�tej Zofii, pa�ac Jaros�awa, most
na rzece, fosy i mury obronne. D�ugo
patrzy�a z zachwytem, a potem podnios�a
oczy na starca.
- Swejnaldzie, to najpi�kniejsza rzecz,
jak� kiedykolwiek zrobi�e�.
- Te� tak my�l� - odpowiedzia� skromnie
starzec, u kt�rego sam cesarz Bizancjum
zamawia� pos��ki z ko�ci s�oniowej do
ozdobienia swych apartament�w.
- Dzi�kuj� ci, nigdy nie otrzyma�am
pi�kniejszego daru i nigdy nie otrzymam.
Wiedz�c, �e Nowogr�d jest pod opiek�
Naj�wi�tszej Matki Bo�ej, b�d� mog�a
spokojnie opu�ci� m�j kraj.
- Masz racj�, moje dziecko, jed� bez
trwogi. Z pomoc� bo�� lub bez niej nasz
kraj przezwyci�y wszelkie
niebezpiecze�stwa.
- Musimy jednak zachowa� czujno�� -
doda� knia� W�odzimierz - bo zewsz�d
otaczaj� nas wrogowie, kt�rych przyci�ga
bogactwo naszego grodu.
- Niech przybywaj�, kniaziu, czekamy na
nich! - krzykn�li jego m�odzi towarzysze,
potrz�saj�c mieczami.
- Wiem, moi dzielni wojownicy, �e mog�
na was liczy�. Ale nie czas teraz na okrzyki
wojenne, lecz na uczty i ta�ce.
S�owa te ucieszy�y zw�aszcza m�ode
dziewcz�ta, ubrane we wspania�e stroje
wyszywane z�otem, srebrem i kolorowym
jedwabiem. Wsiewo�od pom�g� siostrze
dosi��� konia i odda� drogocenny podarek
jednemu ze swych wojownik�w.
T�um zatrzyma� si� przed trzeci� bram�.
Jedynie panowie, kniaziowie oraz ich �wity
udali si� do cerkwi �wi�tej Zofii, gdzie na
progu czeka� biskup �Uka Chidiata w
otoczeniu ca�ego duchowie�stwa.
Kniaziowie pok�onili si� przez pra�atem.
Ten pob�ogos�awi� ich, a nast�pnie
poprowadzi� procesj�.
Cho� prace w �wi�tyni nie by�y jeszcze
uko�czone, przybysze z Kijowa przystan�li
ol�nieni. O�wietlone setkami dr��cych
p�omieni �wiec postacie widniej�ce na
freskach wygl�da�y jak �ywe, a z�ocenia
podkre�la�y �wie�o�� i �ywo�� barw. Czu�
by�o mocny zapach farb i wosku. Gdy
orszak wkroczy� do cerkwi, ku barwnym
sklepieniom wznosi�y si� radosne hymny.
Go�cie, cho� zakurzeni, ukl�kli na
wspania�ych kobiercach roz�o�onych na
kamiennych p�ytach.
Anna, znu�ona d�ug� podr� i ol�niona
pi�knem hymn�w, ikon i fresk�w, usn�a.
Delikatny kuksaniec jednej ze s�u�ek
przywo�a� j� do rzeczywisto�ci. Ko�czy�o si�
w�a�nie nabo�e�stwo. Biskup udzieli�
wiernym b�ogos�awie�stwa i oddali� si�.
Ann�, o�ywion� oparami pachn�cej
k�pieli, kt�ra czeka�a na ka�dego
podr�nego, masowa� w komnatach kobiet
ulubiony eunuch W�odzimierza. S�u��ce i
niewolnice wyjmowa�y ze sk�rzanych kufr�w
stroje kniazi�wny, wydaj�c okrzyki zachwytu
na widok cienkich materii, bogatych haft�w
ze z�ota, pere� i drogich kamieni, mi�kkich
sk�rzanych pantofli i delikatnych futer.
- Jak� sukni� w�o�ysz, c�rko? - zapyta�a
pi�kna i wysoka czterdziestoletnia kobieta o
szerokiej twarzy, okolonej jasnymi w�osami
przykrytymi kr�tkim welonem. To by�a
Helena, piastunka c�rki wielkiego kniazia
Kijowa. Nigdy nie odst�powa�a Anny i by�a
ca�kowicie jej oddana. Uwa�a�a kniazi�wn�
za swe dziecko i by�a gotowa uczyni�
wszystko, by pod��y� za ni� do Francji. W
Nowogrodzie, swym rodzinnym mie�cie,
zamierza�a po�egna� si� z rodzicami,
znanymi kupcami.
S�u��ce, na wy�cigi z niewolnicami,
pokazywa�y kniazi�wnie suknie, w
wi�kszo�ci przywiezione z Bizancjum. Anna
wybra�a t� przypominaj�c� gwia�dziste
niebo nad Nowogrodem, takie jak na
pocz�tku lata, zanim nast�pi� bia�e noce,
podczas kt�rych dziewcz�ta z trudem broni�
si� przed umizgami ch�opc�w. A niekt�re
nie mog� si� oprze�, kuszone przez wi�y *
w czasie letnich �wi�t, obchodzonych ci�gle
mimo zakaz�w wielkiego W�odzimierza i
przyj�cia chrze�cija�stwa przez lud Rusi.
Wi�y, zwane te� bierieginiami - nimfy
zamieszkuj�ce lasy.
- Dosy�, zostaw mnie. - Anna
odepchn�a d�onie eunucha.
Gruby masa�ysta wsta� sapi�c. Helena,
zniecierpliwiona jego powolno�ci�, wygoni�a
go z komnaty. Dwie m�ode niewolnice,
prawie dzieci, zawin�y kniazi�wn� w d�ugie,
cienkie p��tno i pomog�y usi��� na sto�ku
przykrytym futrem. Delikatnie g�adzi�y jej
g�ste, rude w�osy, piszcz�c z zachwytu. To
prawda, �e c�rka Jaros�awa by�a pi�kna.
Gdy tak siedzia�a, jej rozpuszczone w�osy w
kolorze p�omieni si�ga�y ziemi.
Prze�cierad�o okrywaj�ce kniazi�wn�
opad�o, ods�aniaj�c bia�e, kszta�tne, j�drne
cia�o, stercz�ce wysoko piersi, k�pki
g�stego, ognistego runa pod pachami i na
wzg�rku �onowym. Anna wsta�a, potrz�sn�a
w�osami, tak �e a� uderzy�y pochylone u jej
st�p niewolnice trzymaj�ce zwierciad�o.
Jedna z nich szepn�a co� do ucha swej
towarzyszce.
- Co jej powiedzia�a�? - spyta�a Anna.
Dziewczyna sp�on�a rumie�cem i
spu�ci�a g�ow�.
- Powiedz, albo ka�� ci� wych�osta�.
- Nie czy� tego, pani - odpowiedzia�a
druga niewolnica. - Powiedzia�a tylko, �e
przypominasz rusa�k�.
- Wielkie dzi�ki, rusa�ki maj� zielone
w�osy. Czy chcesz powiedzie�, �e ja te�?
- Oczywi�cie, �e nie, kniazi�wno, ale
jeste� pi�kna jak one i jak one ca�a...
- No, m�w dalej, czemu si� �miejesz?
Niewolnica odpowiedzia�a za sw�
towarzyszk�:
- Ona chcia�a powiedzie�... naga.
Anna i Helena wybuchn�y �miechem.
Piastunka wytar�a oczy r�bkiem sukni i
zapyta�a:
- Oczywi�cie widzia�y�cie rusa�k�, tak jak
ja was widz�?
- O tak, i bardzo si� przestraszy�y�my.
Schowa�y�my si� w sitowiu. Widzia�y�my j�
z didkiem. *
Demon �yj�cy w bagnach.
- Bawili si� w chowanego z wodnikiem.
- Wstyd opowiada� takie bajki -
rozgniewa�a si� Helena. - Jeste�cie przecie�
ochrzczone?
- Zostaw je i pom� mi si� ubra�. Te�
jeste� ochrzczona i mimo to czcisz stare
b�stwa.
- To nieprawda, opowiadam tylko stare
legendy.
- Czy mo�esz przysi�c na �wi�t�
Dziewic�, Przenaj�wi�tsz� Matk� Bo��, �e
nigdy nie sk�ada�a� ofiar bogom mi�o�ci? -
zapyta�a po cichu Anna.
- Tylko dlatego, �eby zapewni� ci
szcz�cie.
Jasne, niebieskozielone oczy Anny
zrobi�y si� prawie czarne, u�miechni�te usta
znieruchomia�y, a jej �adna twarz obla�a si�
rumie�cem.
- Nie m�w mi o tym, zabraniam ci o tym
wspomina�!
Wszyscy zamilkli, s�ysz�c ten wybuch
gniewu. S�u��ce ubiera�y kniazi�wn� w
skupieniu, uwa�aj�c na swe ruchy. Helena
ostro�nie czesa�a jej w�osy, wpinaj�c w
warkocze podarowane przez kr�low�
Ingegerd� wst��ki i per�y. Gdy sko�czy�a,
w�o�y�a na g�ow� Anny wysok� koron�,
tak�, jak� nosi�y ruskie kniazi�wny.
- U�miechnij si�, c�rko, nie przystoi ci
taka mina.
Dr��ce usta pr�bowa�y u�miechn�� si�,
ale oczy zalane by�y �zami.
- Och, Heleno!
- Wiem, dziecko, wiem. Tw�j ojciec i
matka smuc� si� na my�l o rozstaniu z tob�,
lecz musisz im by� pos�uszna. Ludzie
m�wi�, �e Francja to pi�kny kraj, a kr�l
Henryk to przystojny m�czyzna...
- Ale to tak daleko...
- Niestety! - westchn�a Helena.
- Och, wybacz mi, zapomnia�am, �e i ty
wszystko porzucasz, by jecha� ze mn�.
- Nie m�w nic. Nie ma mowy, �eby� tam
pojecha�a beze mnie. A i moja c�rka Irena
nie zostanie tu bez matki.
- �eby ci wynagrodzi�, poprosz� kr�la,
mojego ma��onka, aby bogato wyposa�y� m�
mleczn� siostr� i da� jej przystojnego m�a.
My�l o ewentualnym ma��e�stwie Ireny
odsun�a na plan dalszy jej w�asny �lub, a
oczy nabra�y zwyk�ej �agodno�ci.
Rozdzia� II
Wojna z Bizancjum
Sala, w kt�rej zwykle ucztowano, by�a
us�ana brzozowymi li��mi i o�wietlona
pochodniami przymocowanymi do �cian lub
trzymanymi przez niewolnik�w. Jaskrawe
malowid�a na drewnianych �cianach
opowiada�y o czynach kniazi�wny Olgi.
Babka zawsze imponowa�a Annie sw�
odwag�, okrucie�stwem, a tak�e m�dro�ci�.
Kniazi�wna marzy�a, by jej dor�wna�. Na
d�ugich sto�ach przykrytych czerwonymi
obrusami, w�r�d ga��zek i r�nego kwiecia,
sta�a poz�acana i srebrna zastawa, czekaj�c
w kolorowym nie�adzie na go�ci
W�odzimierza.
Do sali wkroczyli grajkowie a za nimi
W�odzimierz wraz z siostr�. R�ka Anny
spoczywa�a na ramieniu brata. Dalej
kroczy�a ma��onka kniazia, ksi�niczka
Sigrid ze Szwecji, i Wsiewo�od, potem
biskup �uka Chidiata, wiecownicy, ich �ony
i c�rki ubrane w ci�kie, haftowane suknie
o �ywych kolorach, ze wst��kami we
w�osach, w tiarach r�nej wysoko�ci,
przyozdobionych drogimi kamieniami. Na
ko�cu szli wojownicy z dru�yny kniazia.
W�odzimierz wskaza� siostrze miejsce po
prawej stronie, �ona zasiad�a po jego lewicy.
Na jego znak m�ody wojownik
przyprowadzi� licz�cego sobie czterdzie�ci
lat cz�owieka o zniszczonej twarzy,
ubranego w tunik� haftowan� srebrem i
jasnoszare spodnie, wpuszczone w wysokie
buty z ciemnoczerwonej sk�ry.
- Witaj, Wyszato. Anna Jaros�awna
b�dzie zaszczycona, je�li zasi�dziesz u jej
boku.
- Ca�y zaszczyt po mojej stronie, wielki
kniaziu - odpar� m�czyzna i uk�oni� si�,
zwracaj�c oblicze o pustych oczodo�ach w
stron� kniazi�wny.
Anna omal nie krzykn�a na widok tej
okaleczonej twarzy.
- Dlaczego mu wyk�uto oczy?
- Nie tylko wyk�uto mi oczy, Anno
Jaros�awno - odrzek� �lepiec i podni�s� ku
niej prawe rami� z obci�t� d�oni�.
- Nie tylko oczy! - powt�rzy�o za nim
kilkunastu wojownik�w, kt�rzy te� podnie�li
prawe kikuty. Byli to dawni je�cy, kt�rzy
wr�cili z d�ugiej niewoli.
Zapad�a grobowa cisza. Wojownicy
powr�cili na swe miejsca.
- Dlaczego okaleczono tych szlachetnych
�o�nierzy? - zapyta�a Anna.
Teraz zabra� g�os W�odzimierz.
- W ten spos�b w Bizancjum traktuje si�
je�c�w. Pami�tasz, to dzia�o si� w roku
tysi�c czterdziestym trzecim, siedem lat
temu. By�a� jeszcze dzieckiem. Wszystko
zacz�o si� od bijatyki mi�dzy ruskimi i
bizantyjskimi kupcami na bazarze �wi�tego
Mammasa w Carogrodzie. * Zabito
w�wczas jednego z bogatszych kupc�w z
naszego miasta. Jego przyjaciele zebrali si�
i poprosili naszego ojca Jaros�awa, by
za��da� odszkodowania od cesarza
Konstantyna. Ten za� odm�wi�. Oburzony
lud Nowogrodu g�osowa� za wojn�.
Stan��em na czele wojska. Kaza�em og�osi�
a� w Islandii, �e Nowogr�d werbuje
wojownik�w, by wyruszy� na wojn�
przeciwko bogatemu Carogrodowi. Przybyli
ca�ymi klanami z Norwegii, ze Szwecji, z
Grenlandii. Ka�dy otrzyma� zap�at� w
dobrej z�otej monecie. Wkr�tce sto tysi�cy
m�czyzn wsiad�o na �odzie, kt�rych by�o
tyle, �e nie da�o si� zliczy�. Wraz z
oddzia�em piechoty pod dow�dztwem
dzielnego Wyszaty pop�yn�li�my w d�
Dniepru, snuj�c mrzonki o skarbach miasta,
strze�onego przez Boga. By� pogodny
czerwiec. Aby umo�liwi� zebranie
wszystkich naszych si� przed przepraw�
przez Bosfor, zakotwiczyli�my u st�p fortecy
w Hieronie, kt�r� opu�cili stra�nicy,
przera�eni widokiem tylu dzielnych
wojownik�w gotowych do ataku na to
dumne miasto.
S�owia�ska nazwa Konstantynopola.
- Ta zw�oka du�o nas kosztowa�a, wielki
kniaziu - przerwa� wzburzony wojewoda
Wyszata.
- Tak, nale�a�o przypu�ci� szturm
natychmiast!
W�r�d rosn�cej wrzawy ka�dy wojownik,
kt�ry powr�ci� z tej wojny, stara� si�
powiedzie�, co nale�a�o w�wczas uczyni�.
- Uciszcie si�! - krzykn�� W�odzimierz,
wstaj�c i uderzaj�c w st� r�koje�ci� swego
miecza. - Teraz nie czas to rozpami�tywa�.
Wsp�lnie podj�li�my t� decyzj�, daj�c
niestety cesarzowi czas na przygotowanie
obrony. Przypomnijcie sobie, �e nie
chcieli�my wys�ucha� w�asnych pos��w,
kt�rzy nalegali, by�my nie zrywali pokoju
mi�dzy naszymi pa�stwami. Skoro tylko tak
si� sta�o, tysi�ce naszych rodak�w
wyp�dzono z miasta wraz z wieloma
przybyszami z P�nocy, kt�rych
podejrzewano o to, �e nam sprzyjaj�. O
�wicie trzeciego dnia, a by�a to niedziela,
flota nasza pop�yn�a w stron� Morza
Czarnego, ku cie�ninie. Flota nieprzyjaci�
czeka�a ju� po stronie europejskiej, a na jej
czele znajdowa�a si� cesarska galera w
kolorze purpury, dowodzona przez samego
Konstantyna. Ca�y dzie� sp�dzili�my stoj�c
naprzeciw siebie. Wieczorem cesarz
przekaza� nam nowe propozycje zawarcia
pokoju. W zamian za z�o�enie broni
za��da�em po trzy sztuki z�ota dla ka�dego
z mych wojownik�w. Nie otrzymali�my
�adnej odpowiedzi. Noc zesz�a na czekaniu.
Nad ranem linia naszych okr�t�w ci�gn�a
si� od jednego ko�ca cypla do drugiego.
Grecy stali u wej�cia do Bosforu. Przez jaki�
czas, wydawa�o si�, �e trwa to bardzo d�ugo,
obie floty sta�y w miejscu, ko�ysz�c si� na
lekkiej fali. Nagle ruszy�y na nas trzy
szybkie galery. To by� sygna� do ataku.
Nasze statki w ciasnych szeregach p�yn�y
naprz�d. Wojownicy dziurawili burty
nieprzyjacielskich �odzi d�ugimi w��czniami,
obcinali wrogom g�owy, ramiona, nogi, cho�
ognisty deszcz strawi� siedem naszych
statk�w. Wydawa�o si�, �e nasza odwaga i
si�a zapewni� nam zwyci�stwo, gdy nagle
burza o niezwyk�ej mocy przynios�a wraz ze
strasznym wiatrem od wschodu sztorm tak
gwa�towny, �e nasze �odzie zosta�y
odepchni�te a� do ska�, na urwisty brzeg,
gdzie si� roztrzaska�y. Wojownicy, kt�rzy
dotarli na l�d, zostali wyci�ci przez oddzia�y
skoncentrowane wzd�u� wybrze�a. Morze
by�o czerwone od krwi. Huragan zniszczy�
m�j okr�t. Iwan, syn Tworimira, zabra�
mnie na pok�ad swej �odzi. Nagle burza
ucich�a. Da�em rozkaz, by zebrano to, co
zosta�o z naszej floty. �cigani przez
Grek�w, znale�li�my schronienie w ma�ej
zatoczce u wybrze�y Tracji. Z ukrycia
zaatakowali�my dwadzie�cia cztery galery
wroga. To by�a bezlitosna walka gigant�w.
Zdobyli�my pi�� okr�t�w, w tym statek
admiralski dowodzony przez patrycjusza
Konstantyna Kabaluriosa, kt�rego zabili�my.
Inne posz�y na dno. Ogarni�ci w�ciek�o�ci�,
wszak tylu naszych �o�nierzy zgin�o,
masakrowali�my wroga bez lito�ci. Tylko
nieliczni zdo�ali uciec. Po tym zwyci�stwie
ruszyli�my w drog� powrotn�. Mieli�my za
ma�o �odzi, by przewie�� sze�� tysi�cy
wojska. Zdecydowano, �e cz�� p�jdzie
l�dem. Razem z moj� dru�yn� wsiad�em na
statek. Ze �ci�ni�tym sercem patrzy�em na
swych walecznych towarzyszy, kt�rych
zostawia�em w tak niebezpiecznym
po�o�eniu. Mia�em w�a�nie da� rozkaz
podniesienia kotwicy, gdy wojewoda
Wyszata rzek� do mnie: "Id� z nimi. Czy
prze�yj�, czy umr�, to razem z moj�
dru�yn�".
- Tak powiedzia�em - potwierdzi�
wojewoda. - Pomaszerowali�my ku ziemi
ruskiej, ale nie uszli�my daleko. Pod Warn�
wpadli�my w r�ce s�ynnego zwyci�zcy spod
Messyny, Katakalona Kekaumenosa.
Bili�my si� jak lwy, ale ulegli�my jego
przewadze. Pojmano o�miuset je�c�w.
Zakuto nas w �a�cuchy i pos�ano do cesarza
Konstantyna. W obecno�ci zgromadzonego
t�umu wyk�uto nam oczy i obci�to prawice.
Odr�bane r�ce zatkni�to na murach
Carogrodu obok innych d�oni, kt�re tam
wisia�y od pocz�tku wojny.
Zgromadzeni s�uchacze westchn�li.
- Wielki Jaros�aw podpisa� pok�j -
ci�gn�� Wyszata. - Po trzech d�ugich latach
odes�ano nas do kraju. Oto dlaczego, Anno
Jaros�awno, wyk�uto nam oczy.
Anna wsta�a, ukl�k�a przed wojewod�,
podnios�a jego okaleczon� r�k� i uca�owa�a
j�.
Wyszata cofn�� si�.
- Nie chc� twej lito�ci, kniazi�wno.
- To nie lito��, wojewodo. To wyraz
mojego szacunku i wdzi�czno�ci, uwierz mi.
- Tw�j g�os m�wi mi, �e jeste� szczera.
Chod�, niech ci� u�ciskam.
Anna przytuli�a si� do niego.
- Czy jeste� ci�gle tak samo pi�kna jak
ostatnim razem, gdy ci� widzia�em? By�a�
jeszcze dzieckiem. Pami�tam dobrze twoje
czerwone policzki i ogniste w�osy, gdy
wraca�a� z polowania u boku ojca. Ma
szcz�cie ten kr�l Francji, �e bierze za �on�
najpi�kniejsz� pann� z naszego kraju.
Anna zesztywnia�a. �lepiec wyczu� to.
- Czy�by� by�a niezadowolona z tego
ma��e�stwa? - spyta� cicho. - Wystarczy
jedno s�owo, a nie b�dziesz musia�a
wychodzi� za m��.
- Ach nie, wielki Wyszato, jestem bardzo
szcz�liwa...
- A wi�c - zawo�a� - zapomnijmy o
wojnach i masakrach! Pijmy za przysz��
kr�low� Francji. Nie zasmucajmy ostatnich
wsp�lnych chwil opowiadaniami o bitwach,
a zw�aszcza o kl�skach - doko�czy�,
zwracaj�c si� do kniazia Nowogrodu.
- Wojewoda Wyszata ma racj� -
powiedzia� W�odzimierz, wznosz�c puchar.
- Pijmy za wesele i przysz�o�� naszej siostry!
Wszyscy podnie�li puchary i wypili za
zdrowie Anny, kt�ra zaledwie umoczy�a
usta w kielichu z winem.
Nast�pi�a nie ko�cz�ca si� uczta,
przeplatana muzyk�, pokazami tresury
nied�wiedzi, ta�cami, zapasami. Wino z
Bizancjum sprawi�o, �e go�cie oddali si�
weso�emu i g�o�nemu pija�stwu.
Anna, czuj�c zm�czenie, wymkn�a si� z
sali.
Rozdzia� III
Wieksza
Na murach Nowogrodu noc wydawa�a si�
wspania�a, a powietrze by�o s�odkie i
pachn�ce. Anna z rozkosz� wdycha�a
zapach mi�ty i bagna. Ksi�yc o�wietla� t�
krain� jezior, moczar�w, majestatycznej
rzeki, tak blisk� jej sercu. Bracia i siostry
woleli wielki Kij�w, kt�ry Jaros�aw kaza�
wznie�� na podobie�stwo Carogrodu.
Podr�ni twierdzili, �e cerkiew �wi�tej Zofii
ze swymi trzynastoma kopu�ami i pi�cioma
nawami mog�a �mia�o rywalizowa� z
harmoni� katedry bizantyjskiej. Niezliczone
rzesze malarzy i rze�biarzy upi�ksza�y j� co
miesi�c, zdobi�c �ciany scenami religijnymi i
�wieckimi, opisuj�cymi �owy i zabawy. Ona
sama wraz z siostrami pozowa�a malarzowi
greckiemu, kt�ry na �cianach �wi�tyni zacz��
malowa� pot�ny fresk przedstawiaj�cy
wielkiego kniazia i jego rodzin�.
W Kijowie najbardziej podoba�y jej si�
olbrzymie lasy wok� miasta, pe�ne
zwierzyny. W polowaniu �adna kobieta nie
dor�wnywa�a Annie. Jak nikt dosiada�a
konia, tropi�a wilki, jelenie i dziki. W
Kijowie niekt�rzy pami�tali jeszcze, jak
szar�owa�a na tura, b��kaj�cego si� po lesie
z dala od swej kryj�wki. Z�ama�a w��czni�
na karku zwierz�cia, kt�re oszala�e z b�lu
zaatakowa�o konia, rani�c go w brzuch.
Kniazi�wna spad�a na ziemi� i uderzy�a o
drzewo. Cho� by�a ranna w g�ow�,
podnios�a si� i trzymaj�c sztylet w r�ku
stan�a naprzeciwko bestii. Krew ciek�a jej
po twarzy. Uratowa� j� m�ody, odwa�ny
wojownik z dru�yny ojca. Jeszcze dzi� widzi,
jak skacze na kark zwierz�cia, d�ga
kilkakrotnie no�em, a nast�pnie podrzyna
gard�o. Jaros�aw obsypa� go podarkami w
podzi�ce, a kniazi�wna przyj�a na
towarzysza �ow�w.
Anna ros�a razem z bra�mi, uczestniczy�a
w ich zabawach i nauce. Nie robiono
r�nicy mi�dzy ni� a ch�opcami. Tym
mocniej odczu�a zmian�, gdy matka jej,
Ingegerda, odes�a�a j� do komnat
niewie�cich, gdzie mia�a nauczy� si�
haftowa�, prz��� we�n� i zachowywa� jak
panna jej stanu. Przebywaj�c tam z
siostrami, matk�, z rzesz� s�u��cych i
niewolnic, s�ucha�a legend, kt�re stare
kobiety opowiada�y sobie podczas nie
ko�cz�cych si� zimowych wieczor�w. W
takich chwilach obszerna, ciep�a sala,
wymoszczona mi�kkimi poduchami,
kobiercami i futrami, zaludnia�a si�
dawnymi b�stwami, boginkami i duchami
Rusi. Najpierw pojawia� si� Perun ze sw�
z�ot� mask� i srebrnymi w�sami, kt�remu
przysi�gali wierno�� ksi���ta ruscy i ich
dru�yny. To by� b�g wojny i b�yskawicy, b�g
straszliwy. Sk�adano mu ofiary z ludzi.
Kobiety dr�a�y, s�uchaj�c opowie�ci o jego
napadach gniewu. Milszy by� Swar�g, b�g
s�o�ca i ognia, Niekt�re kobiety m�wi�y, �e
chodzi on po niebie. Wo�os, b�g poezji i
przypowie�ci, b�g byd�a i z�ota, raz by�
bogiem dobrym, a raz, gdy kuma� si� z
Perunem, z�ym. Mokosz, nie zawsze
przychylna, czuwa�a nad pracami domowymi
i tkactwem. Wszyscy pozostawali pod
urokiem nimf, ulubionych duszk�w
mieszka�c�w Rusi, z kt�rymi biskupi nie
mogli sobie da� rady. Mieszka�y w lasach, w
jeziorach, a tak�e w domach, gdzie lubi�y
psoci�, chowa� przedmioty i r�ni�
kochank�w. W ciep�ej izbie s�ycha� by�o
�miechy i weso�e okrzyki, a wszystko to pod
pob�a�liwym wzrokiem Ingegerdy. Anna
�mia�a si� wraz z siostrami, ale bardzo
szybko usypia�a z wrzecionem w r�ku,
marz�c o polowaniach i szalonych
gonitwach. Czasem udawa�o jej si�
wymkn�� do komnat ojca, gdzie by�o
mn�stwo drogocennych przedmiot�w i
ksi�g. Jaros�aw du�o czyta� i wiele czasu
sp�dza� w pa�acowej bibliotece w
towarzystwie t�umaczy, kopist�w, poet�w,
historyk�w i iluminator�w. Cz�sto
powtarza�:
- Ksi�gi s� jak rzeki, kt�re nawadniaj�
ca�� ziemi�. S� �r�d�em m�dro�ci.
Ojciec i c�rka czytali Pismo �wi�te,
dzie�a ojc�w Ko�cio�a, a tak�e kroniki i
dzie�a �wie�o przet�umaczone z greki lub
j�zyka cerkiewnego.
Matka i siostry, nawet Helena, �mia�y si�
z niej, �e woli towarzystwo uczonych
starc�w, kt�rymi otacza� si� Jaros�aw i od
kt�rych, jak mawia�a El�bieta, wion�o
starym capem i kadzid�em. Najgorzej
�mierdzia� uczony mnich Hilarion. Jego by�o
czu� ju� z daleka.
Na my�l o tym Anna roze�mia�a si�. To
prawda, �e Hilarion �mierdzia� jak cap.
- Dlaczego si� �miejesz?
Dziewczyna podskoczy�a.
- Filipie, to ty? Przestraszy�e� mnie!
- Wybacz, ale go�cie kniazia dziwi� si�,
�e ciebie nie ma. Obawiaj� si�, �e znudzili
ci� opowiadaniami o wojnach.
- Co za pomys�! To mnie nigdy nie
nudzi.
- My�la�em, �e dziewcz�ta wol�
opowie�ci o mi�o�ci.
Na szcz�cie by�o ciemno i nie m�g�
zauwa�y� rumie�ca na jej twarzy.
Odpowiedzia�a swobodnie:
- By� mo�e, ale nie ja. Dziwi ci� to?
- Tak - wyszepta�.
Noc skrywa�a twarz m�odzie�ca. Tylko
oczy b�yszcza�y i chcia�y dojrze�, co kryje si�
w �renicach dziewczyny.
- Nie patrz tak na mnie.
- Wybacz, ale ju� wkr�tce nie b�d� ci�
ogl�da�.
- Milcz! Rozkazuj� ci, milcz!
- Rozkazuj, je�li chcesz. I tak ci� nie
pos�ucham.
- Filipie, zapomnia�e�, do kogo m�wisz?
- Nie, Anno Jaros�awno. Nie
zapomnia�em, �e jeste� c�rk� mojego pana
ani te�, �e masz po�lubi� innego. Ci�gle
jednak przypominam sobie t� s�odk� chwil�,
gdy trzyma�em ci� w ramionach.
- By�am nieprzytomna.
- Tak, ale kiedy otworzy�a� oczy,
spojrza�a� na mnie z takim uczuciem...
- To normalne, uratowa�e� mnie przecie�
przed rogami tura.
- ...i wyszepta�a�: "dzi�kuj�".
- To drobiazg - doda�a z sarkazmem.
M�ody wojownik, zatopiony we
wspomnieniach, nie zauwa�y� tego.
- Zapyta�a�: "Jak si� nazywasz?"
- Filip...
- Powiedzia�a� to z tak� sam� s�odycz�
jak wtedy. Powt�rz jeszcze raz.
- Filip...
Anna opu�ci�a ramiona; sta�a w
p�mroku omdlewaj�ca i ogarni�ta s�odkim
odr�twieniem i patrzy�a na swego
towarzysza �ow�w tak, jakby widzia�a go
pierwszy raz. By� niewiele wy�szy od niej,
mia� jasne w�osy i brod�, ogromne
niebieskie oczy, prosty i wydatny nos, bia�e
z�by, usta o pe�nych wargach, szerokie
ramiona, umi�nione nogi i r�ce. Wygl�da�
na bardzo zwinnego. Cz�sto Anna w
�artach por�wnywa�a go do wiewi�rki, co
nie podoba�o si� Filipowi.
- Nie s�dz�, aby wiewi�rka mog�a
uratowa� ci� spod kopyt tura - oburza� si�.
Jego w�ciek�a mina tak j� bawi�a, �e
nazwa�a go "Wieksza". * Wkr�tce
m�odzieniec przyzwyczai� si� do tego
przezwiska i �mia� si� z niego.
Rosyjska gwarowa nazwa wiewi�rki.
Dlaczego r�ka, kt�r� pr�bowa�a unie�� w
jego stron�, by�a taka ci�ka? Gdy palce
dotkn�y jego policzka, wydawa�o si�, �e s�
z kamienia. Po chwili jednak o�y�y i
przesun�y si� do brody tak jedwabistej, �e
Anna a� zadr�a�a. Ojciec mia� zupe�nie inny
zarost; drapa� jej delikatne r�ce, gdy jako
dziecko przytula�a si� do niego. Ze strachu,
�e Anna przerwie pieszczot�, Filip
wstrzyma� oddech.
Stali tak w milczeniu, przestraszeni.
�miechy dochodz�ce zza mur�w
sprowadzi�y ich z powrotem na ziemi�.
Podni�s� si� wiatr. Nagle zrobi�o si� zimno.
Zeszli szybko po stromej drabinie, u st�p
kt�rej sta�a Helena. Rzuci�a ostre
spojrzenie w stron� Filipa.
- Co tam robi�e� z kniazi�wn�?
- Wybacz, Heleno... Po raz ostatni
spogl�da�am na r�wnin�.
- Czy wypada, aby panna spogl�da�a na
r�wnin� w towarzystwie ch�opca w
przeddzie� �lubu?
- Och, przesta� mi m�wi� o �lubie. Od
przyjazdu francuskich biskup�w m�wisz
tylko o tym.
- Tw�j ojciec te� tylko o tym m�wi. Czy
my�lisz, �e by�by zadowolony, gdyby
wiedzia�, �e jego c�rka pozwala sobie
zawraca� w g�owie, gdy on da� ju� swoje
s�owo?
Anna spojrza�a z gniewem na piastunk�.
Helena nawet nie drgn�a, gdy poczu�a na
twarzy uderzenie zimnej d�oni.
- Wiem, kim jest m�j ojciec i jakie jest
moje pochodzenie. Obra�asz mnie, my�l�c,
�e mog�am przez moment o tym
zapomnie�. Zosta�am wychowana na
kr�low� i z pomoc� Boga b�d� godna
miejsca, w kt�rym mnie postawi�.
Zapominaj�c o Filipie, kt�ry usun�� si� w
cie�, odwr�ci�a si� i powoli wr�ci�a do
pa�acu. Czeka� tam na ni� zatroskany
Wsiewo�od.
- Siostrzyczko, gdzie by�a�? Nasz brat
W�odzimierz rozgniewa� si� z powodu twej
przeci�gaj�cej si� nieobecno�ci, a i go�cie
si� dziwi�.
- Nie martw si�, powiem im, gdzie
by�am. Zrozumiej� mnie.
W sali, gdzie ucztowano, panowa�
zaduch. Twarze biesiadnik�w zrobi�y si�
czerwone i b�yszcz�ce od potu. Wo�
potraw, wina i cia� by�a tak mocna, zgie�k
tak du�y, �e Anna zatrzyma�a si� w progu.
Dow�dca dru�yny kniazia zauwa�y� j�,
uk�oni� si� i da� znak, by pod��a�a za nim.
Gdy dosz�a do W�odzimierza, poprosi�a go,
by uciszy� zebranych. Na znak kniazia
dow�dca dru�yny wyda� odpowiedni rozkaz
tr�baczom. Gdy biesiadnicy umilkli, Anna
wsta�a i przem�wi�a:
- Bracia, przyjaciele! Wiem, �e zdziwi�a
was moja nieobecno��. Niekt�rych mo�e
nawet zasmuci�a. Prosz� was o wybaczenie.
By�am na murach, sk�d po raz ostatni
podziwia�am szlachetny Nowogr�d.
Pomy�la�am, �e nic na �wiecie mi go nie
zast�pi i �e nigdy go nie zapomn�.
Wszystkim wam powierzam ten skarb, kt�ry
g�osi ca�emu �wiatu wielko�� naszego ludu.
Wzruszona Anna usiad�a. Zabrzmia�y
oklaski i okrzyki:
- Niech �yje Anna Jaros�awna! Niech
�yje Nowogr�d!
W�odzimierz wsta� i zawo�a�:
- Niech �yje Nowogr�d! Niech �yje
kr�lowa Francji!
- Niech �yje kr�lowa Francji! -
powt�rzy� t�um.
Uczty, polowania i festyny trwa�y jeszcze
par� dni. Mieszka�cy Nowogrodu i ich
knia� nie wiedzieli, jak jeszcze umili�
ostatnie chwile Annie, kt�ra mia�a opu�ci�
ich na zawsze. Kiedy nadszed� czas odjazdu,
chcieli j� odprowadzi� starzy i m�odzi.
Wszyscy j� b�ogos�awili, wielu p�aka�o. W
dw�ch wielkich wozach z trudem mie�ci�y
si� podarki, jakie otrzyma�a od kupc�w,
biskupa i W�odzimierza.
Anna po raz ostatni spojrza�a na miasto,
kt�re spowite w lekkiej porannej mgle jakby
si� unosi�o. Spi�a konia ostrogami. Filip
ruszy� za ni�.
Rozdzia� IV
Kij�w
Anna pr�bowa�a modli� si� w kaplicy
przylegaj�cej do komnat jej matki. Ci�gle
jednak wraca�a my�lami do wczorajszej
uczty, podczas kt�rej ojciec podejmowa� z
honorami wys�annik�w z Francji, biskup�w
Waltera i Rogera. Przybyli razem z
rycerzem Gosselinem z Chauny prosi�
oficjalnie o jej r�k� w imieniu kr�la
Frank�w.
Ich wygolone twarze i tonsury na
g�owach wprawi�y wszystkich w zdziwienie.
Jak�e inne by�y obyczaje w Kijowie! Jednak
znajomo�� greki szybko zyska�a im
przychylno�� kniazia i Hilariona. Wzruszy�
ich tak�e dar przes�any przez kr�la
Henryka dla �wi�tej Zofii. By� to z�oty
kielich delikatnej roboty, ozdobiony
rubinami i szafirami, zawieraj�cy fragment
Krzy�a �wi�tego.
Kr�lewscy wys�annicy z�o�yli uszanowanie
narzeczonej, po czym wr�czyli jej dary:
sukna z Reims, brokaty z Flandrii, koronki
z Orleanu, sk�rzane napier�niki z
$~etampes, poz�acane kapy z Corbie.
Wyrazili �yczenie jak najrychlejszego
powrotu do Francji razem z kniazi�wn�,
gdy�, jak twierdzili, kr�l i jego poddani z
niecierpliwo�ci� czekaj� na now� kr�low�.
Wyruszyli z Francji wiosn� 1050 roku.
Par� tygodni sp�dzili w Polsce na usiln�
pro�b� kr�la Kazimierza, kt�ry lubi�
wspomina� opata Odylona oraz czas
sp�dzony w opactwie w Cluny, gdzie o ma�o
co nie zosta� mnichem. Zatrzymali si� te� i
w Chersoniu, gdzie modlili si� u grobu
�wi�tego Klemensa z Rzymu i gdzie
opatowi Oldarykowi przekazali cenne
relikwie �wi�tego. Z powodu z�ej pogody i
licznych potyczek z rozb�jnikami dalsza
droga do Kijowa okaza�a si� bardzo ci�ka.
Po c� wraca� tak szybko? KNia�
Jaros�aw namawia� biskup�w do
wypoczynku. Zim� nie nale�y podr�owa�,
wkr�tce nastanie wiosna, a i w�wczas
podr� powrotna do Francji zabierze im
cztery do pi�ciu miesi�cy.
- Ale kr�l pragnie po�lubi� kniazi�wn�
na Zielone �wi�tki.
Na te s�owa wszyscy oniemieli.
- To przecie� za trzy miesi�ce! -
krzykn�� Jaros�aw.
Biskup Roger, kt�ry prowadzi�
pertraktacje w sprawie ma��e�stwa,
t�umaczy� to wol� kr�la.
- Rozumiem jego pragnienie - ci�gn��
Jaros�aw - ale czy nie lepiej poczeka� na
popraw� pogody? A i podr� b�dzie wtedy
l�ejsza dla mojej c�rki.
Kochany ojciec! Chcia�a go za to
uca�owa�! Wys�annicy kr�lewscy byli jednak
nieugi�ci.
- Kr�l przysi�ga� na �wi�te relikwie, �e
pojmie �on� w dzie� Zielonych �wi�tek.
Musimy wi�c wyruszy� za tydzie�,
powiedzia� biskup Roger.
Cho� wszyscy wydawali si� przera�eni t�
decyzj�, musieli si� przed ni� ugi��.
Ubrana w skromne szaty Anna w
towarzystwie swej mlecznej siostry Ireny i
Filipa po raz ostatni odwiedzi�a liczne
bazary Podola, na kt�rych sprzedawano
�ywno��, przyprawy korzenne, we�n� i
jedwabie, naczynia gliniane i miedziane,
bro�, futra i klejnoty. Zapragn�a ujrze� raz
jeszcze zr�cznych �ongler�w i akrobat�w,
�mia� si� z zapas�w tresowanych
nied�wiedzi. Ka�da dzielnica mia�a sw�j
targ: targ rze�nik�w z mocnym i
doprowadzaj�cym do md�o�ci fetorem, z
muchami i psami, kt�re handlarze
przep�dzali kopniakami; targ rybny, gdzie
la�a si� woda i gdzie kr�lowa�y koty
podniecone zapachami morza; targ
korzenny, na kt�rym kupcy przybyli z
dalekiego Bagdadu sprzedawali
kijowiankom ich ulubione pachnid�a oraz
kadzid�a, zapalane przed ikonami. Na targu
z suknami spotykali si� szlachetni rycerze i
bogaci kupcy w towarzystwie ma��onek lub
c�rek. Bra�y one w r�ce jaskrawe jedwabie,
wielobarwne wst��ki i przezroczyste
b�yszcz�ce welony. Sobie Anna kupi�a
welon, dobrany do koloru oczu. Dla Heleny
wyszuka�a sztuk� br�zowego aksamitu
przypominaj�cego jej ulubionego rumaka.
Wreszcie dla Filipa wybra�a sztylet u
s�ynnego podolskiego kowala. By�a to kopia
bardzo modnego w�wczas i trudnego do
zdobycia sztyletu arabskiego. Na jego
klindze kaza�a wyry� swoje imi�.
- Je�li spotkasz jak�� pann�, kt�r� �ciga
tur, mo�esz by� pewien zwyci�stwa -
roze�mia�a si�, wr�czaj�c mu n�.
Czerwieni�c si�, ze spuszczon� g�ow�
Filip przyj�� prezent.
- Nigdy ju� nie b�d� ratowa� �adnej
panny �ciganej przez tura - wymamrota�,
wsuwaj�c sztylet za pas.
- Matko Naj�wi�tsza, m�dl si� do Twego
Syna, by da� mi si�� opu�ci� ojca, matk�,
braci, pi�kn� ojczyzn� i zapomnie� o
Filipie. Spraw, Bo�e, bym by�a ma��onk�
wiern� i kochaj�c�, godn� c�rk� Jaros�awa i
W�odzimierza Wielkiego.
Jej my�li zn�w ulecia�y gdzie� daleko.
Przypomina�a sobie, jak odwiedza�a z ojcem
monastyr �wi�tego Jerzego, jedn� z licznych
szk�, za�o�onych przez niego w Kijowie,
Z�ot� Bram�, cerkiew Zwiastowania, groty
�awry wykute w ska�ach na brzegach
Dniepru i zamieszkiwane przez
�wi�tobliwych zakonnik�w, cerkiew g�ruj�c�
nad �awr� oraz fundamenty wielkiego
monastyru, kt�ry kaza� wznie�� i kt�ry mia�
by� najpi�kniejszy i najwi�kszy w ca�ej Rusi.
Jaros�aw M�dry, zwany przez swych wrog�w
"Przetr�cona Gole�", gdy� podczas jednej z
wojen ko� wysadzi� go z siod�a, po czym
zwali� si� na niego, �ami�c mu nog� w paru
miejscach, przekszta�ci� swe miasto w
miejsce wymiany i handlu. Bogate pa�ace i
cerkwie robi�y wra�enie na przybyszach.
Kijowianie dumni byli ze swego grodu, cho�
mieszkali za murami miasta, w biednych
ziemiankach na Podolu. S�awili kniazia za
to, �e kaza� wznie�� mury obronne, za
kt�rymi mogli si� schroni� w razie napa�ci
wroga.
Nagle Anna podskoczy�a. Poczu�a, �e
kto� po�o�y� r�k� na jej ramieniu. By� to
Hilarion, biskup Kijowa. Ca�kowicie
zatopiona we wspomnieniach nie wyczu�a
tej charakterystycznej woni - mieszaniny
wosku, kadzid�a, nie mytego cia�a - kt�ra
zawsze towarzyszy�a �wi�temu starcowi.
- Nie modlisz si�, c�rko?
Czy� on nie wie, jak trudno si� modli�,
gdy wci�� cisn� si� przed oczy wizerunki
tych, kt�rych trzeba opu�ci�, wspomnienia
miejsc, w kt�rych wzrasta�a?
- Odwagi, moje dziecko, wiem, co
czujesz. Jednak obowi�zkiem c�rki jest
s�ucha� rodzic�w, za�o�y� rodzin�. Gdy
nadchodzi pora, musi opu�ci� swych
rodzicieli i rodzin� m�a uczyni� swoj�.
Wielki zaszczyt uczynisz Panu, wychowuj�c
dzieci w wierze chrze�cija�skiej. Pami�taj,
aby szanowa� s�ugi bo�e i rozdawa� cz��
twego bogactwa Ko�cio�owi. B�d�
mi�osierna dla ubogich. Niech twoje siostry,
kt�re przyczyni�y si� do szcz�cia swych
ma��onk�w i poddanych, b�d� wzorem dla
ciebie.
Jak�e za nimi t�skni�a! Najstarsza,
El�bieta, po�lubi�a Haralda Norweskiego, w
kt�rym Anna kocha�a si� b�d�c ma��
dziewczynk�. Potrafi� tak zajmuj�co
opowiada� o swych przygodach na ca�ym
�wiecie, �e Jaros�aw i ca�a rodzina z
zapartym tchem s�uchali owych opowiada�.
Anastazja po�lubi�a Andrzeja W�gierskiego.
Za jej przyczyn� ochrzczono ca�y lud
w�gierski. Ciotka, Maria Dobronega,
zosta�a ma��onk� Kazimierza, kr�la
polskiego. Teraz za� biskupom francuskim
�pieszno by�o sprowadzi� j� do swego kraju!
Dziewczyna rozp�aka�a si�, co wielce
zirytowa�o mnicha, kt�ry w jej ma��e�stwie
widzia� tylko jedno: umocnienie sojuszu
Rusi z innymi krajami Europy. �zy
kniazi�wny nie mog�y przeszkodzi� polityce
Jaros�awa!
- Tw�j smutek obra�a Boga i ojca -
rzek� sucho i ostro. - Nie zachowujesz si�
ani jak dobra chrze�cijanka, ani jak
pos�uszna c�rka.
Anna wsta�a, wycieraj�c r�k� mokr�
twarz. Zagniewana, chcia�a co�
odpowiedzie�, lecz Hilarion uprzedzi� j�:
- Ugnij si�, kniazi�wno! Kobieta
znajduje ukojenie w uleg�o�ci wobec Boga,
ojca lub m�a.
Dlaczego nie urodzi�a si� ch�opcem!
Czy� nie jest tak samo m�dra jak jej bracia,
z wyj�tkiem Wsiewo�oda? Czy� nie je�dzi
konno tak samo dobrze jak oni? Czy� nie
dor�wnuje im na polowaniach, w p�ywaniu,
w rzucie oszczepem?
- Kl�knijmy i pom�dlmy si�.
Nazajutrz Anna, przyodziana w ci�kie
bizantyjskie stroje haftowane z�otem i
przyozdobione drogimi kamieniami,
uczestniczy�a w mszy odprawianej w
soborze �wi�tej Zofii z okazji jej za�lubin.
Gdy sko�czy�a si� d�uga liturgia, Anna
wsta�a niespiesznie. By�a oszo�omiona
�piewami i zapachem kadzide�. Wraz z
biskupami Rogerem i Walterem uda�a si�
przed o�tarz, u kt�rego st�p zgromadzi�o si�
ca�e duchowie�stwo oraz rodzina. Ukl�k�a
najpierw przed biskupem Kijowa, Grekiem
Teopemtem, kt�ry j� pob�ogos�awi�,
nast�pnie przed mnichem Hilarionem, a w
ko�cu przed ojcem i matk�, kt�rzy j�
uca�owali. �zy Ingegerdy sp�yn�y na twarz
Anny. Jej siostra Anastazja, kt�ra sama by�a
m�od� m�atk�, na pr�no stara�a si�
u�miecha�. P�aka�a. Bracia za� mieli tak
powa�ne miny, �e Anna o ma�o co nie
wybuchn�a �miechem. Jedynie bratowe,
Olga, �ona �wiatos�awa, i Gertruda, �ona
Izas�awa, cieszy�y si� z jej bliskiego �lubu.
Orszak na czele z Ann� i biskupami
opu�ci� sob�r �wi�tej Zofii. Kniazi�wna sz�a
wyprostowana w swej ci�kiej sukni. Na
rudych w�osach mia�a wysok� bizantyjsk�
koron�. Za kniazi�wn� maszerowa�o oko�o
dwudziestu rycerzy z Gosselinem z Chauny
na czele. Ich ostrogi g�o�no uderza�y o
marmurowe p�yty katedry. Za nimi szed�
Teopempt, Hilarion, Jaros�aw, Ingegerda,
kniaziowie, wojownicy. Par� krok�w dalej
pod��a�y dwie damy dworu, kt�re przys�a�
kr�l Henryk, by towarzyszy�y przysz�ej
kr�lowej.
Cho� wia� mro�ny wiatr i bez przerwy
pada� deszcz ze �niegiem, przed katedr�
czeka� zgromadzony lud Kijowa. Na widok
Anny zerwa� si� okrzyk rado�ci. Poczu�a
wszechogarniaj�c� fal� ciep�a i mi�o�ci. Na
widok tysi�cy twarzy zaczerwienionych od
mrozu i wyci�gni�tych r�k zatrzyma�a si�,
by rozkoszowa� si� t� chwil� rado�ci i
b�lem zarazem. Z�o�y�a r�ce na piersiach i
modli�a si�. Po jej policzkach pop�yn�y �zy.
- Bo�e Przenaj�wi�tszy, chro� lud ruski i
b�ogos�aw mu!
Na znak dany przez biskupa lud rzuci�
si� na kolana. Szerokim gestem Teopempt
pob�ogos�awi� ci�b�.
Deszcz pada� coraz wi�kszy i powr�t do
pa�acu na piechot� nie by� ju� mo�liwy. Ku
rozczarowaniu zgromadzonych rodzin� oraz
go�ci Jaros�awa unios�y wozy i lektyki.
Uczta, kt�ra potem nast�pi�a, trwa�a kilka
godzin. Anna nie by�a w stanie nic
prze�kn��. Nie mog�a opu�ci� sali, tak jak to
uczyni�a w Nowogrodzie, gdy� wszyscy na
ni� patrzyli. Filip, siedz�cy w�r�d dru�yny,
nie spuszcza� z niej p�on�cych oczu.
Wysila�a si�, by �mia� si� z �art�w braci, ze
sztuczek b�azn�w, z akrobacji nied�wiedzi.
Po mocnych trunkach rozpocz�y si� ta�ce.
To by� znak dla niewiast, biskup�w i
mnich�w, �e czas opu�ci� uczt�. Kniazi�wna
wr�ci�a do swych komnat w towarzystwie
francuskich dam i swych s�u��cych. Po raz
ostatni mia�a sp�dzi� noc w pa�acu ojca.
Rozdzia� V
Wyjazd
Ksi���cy pow�z zaprz�ony w cztery
przysadziste, p�owe konie o kr�tkich nogach
ju� czeka�. By� to prezent Jaros�awa dla
c�rki. Niewolnicy podwin�li sk�rzane
zas�ony. Par� krok�w dalej sta� Filip i
trzyma� za uzd� Mo�ni�. Na widok swej
pani rumak potrz�sn�� g�ow� i zar�a�
rado�nie. Anna wyrwa�a si� z r�k rodzic�w i
podbieg�a do konia. Cho� mia�a na sobie
ci�k� szub� podbit� sobolami, wskoczy�a
na� i ruszy�a galopem, przewracaj�c po
drodze trzy osoby, kt�re nie uskoczy�y w
por�. Filip, mianowany przez Jaros�awa
dow�dc� eskorty kniazi�wny a� do bram
Krakowa, pod��y� za ni�.
Zapanowa� powszechny rozgardiasz.
Biskup Meaux rozkaza� Gosselinowi z
Chauny ruszy� za przysz�� kr�low� wraz z
jej dw�rkami, kt�re z �alem spogl�da�y na
oddalaj�ce si� wygodne powozy. Po�egnanie
kniazia odby�o si� w po�piechu, w zupe�nym
nie�adzie, bez zachowania nale�ytego
ceremonia�u. Jaros�aw i jego synowie z
trudem zachowali powag�, widz�c
rozbieganych dostojnik�w. Wreszcie biskupi
dosiedli koni i oddalili si� truchtem,
b�ogos�awi�c po drodze t�um, kt�ry pad� na
kolana. Za nimi ruszy�a karawana: lektyki,
wozy za�adowane darami dla kr�la Francji,
baga�e, zapasy �ywno�ci dla ludzi i obrok
dla koni. Gdy ostatni rycerz min�� Z�ot�
Bram�, s�o�ce sta�o ju� wysoko na
kijowskim niebie.
Filip dogoni� Ann� przy murach
obronnych miasta. Mo�nia mia�a
zakrwawione boki. Rumak, zdziwiony
ostrymi uk�uciami ostr�g, do czego nie by�
przyzwyczajony, gna� coraz szybciej.
Oszala�y z b�lu poni�s� w ko�cu swoj�
pani�, kt�ra nie robi�a nic, by go uspokoi�.
Filip zr�wna� si� z Ann�, chc�c
powstrzyma� jej konia. Popu�ci� strzemiona,
stan�� na siodle i jednym skokiem znalaz�
si� za kniazi�wn�. Usiad� okrakiem na jej
wierzchowcu i chwyci� za wodze. Pomimo
tego dodatkowego obci��enia Mo�nia
jeszcze przez czas jaki� galopowa�a jak
szalona. Wreszcie zwolni�a kroku. Nogi jej
si� trz�s�y, z pyska ciek�a piana zmieszana z
krwi�, pot sp�ywa� z bok�w. Anna i Filip
zsiedli. Kniazi�wna, bez tchu, zachwia�a si�.
Zamkn�a oczy, oddycha�a ci�ko, serce
mocno jej wali�o. Nie zwraca�a uwagi na
drgawki konia. Filip zanurzy� d�onie w
mokrej od potu grzywie Mo�ni i patrzy� na
kniazi�wn� ze z�o�ci�.
- Dlaczego to zrobi�a�? Przecie� mog�a�
si� zabi�!
Anna zaprzeczy�a. Nie chcia�a umrze�,
lecz uciec z tej ziemi, kt�ra nie nale�a�a ju�
do niej. Poniewa� musia�a odjecha�, trzeba
by�o to uczyni� jak najszybciej, nie ogl�daj�c
si� za siebie.
- Nie zas�u�y�a� na Mo�ni�! Zobacz, w
jakim jest stanie. Odejd�, musz� si� ni�
zaj��.
Odepchn�� j� gniewnie.
- Dlaczego tak mnie popychasz? Ach,
Mo�nio, wybacz mi!
- Nie czas teraz na p�acz. Pom� mi
zdj�� z niej uprz��.
Ostro�nie zdj�li siod�o i wytarli brzuch
konia, po kt�rym sp�ywa�a krew.
- No, spokojnie, nie chcia�am ci zrobi�
nic z�ego. Wiesz przecie�... Zimno ci?
Anna odpi�a szub� i zarzuci�a j� na
Mo�ni� w chwili, gdy nadje�d�ali ruscy i
francuscy rycerze.
Ostry wiatr smaga� je�d�c�w, a mimo to
zsiadaj�cy z konia Gosselin z Chauny,
rycerz o smag�ej cerze, by� blady jak �mier�.
- Ksi�niczko, najad�em si� przez ciebie
strachu jak nigdy dot�d! S�owo rycerza i
chrze�cijanina!
Anna nie poj�a tego, co rzek�, ale
domy�li�a si� znaczenia jego s��w.
U�miechn�a si� i