6356
Szczegóły |
Tytuł |
6356 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6356 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6356 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6356 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
S�AWOMIR SIERECKI
...i zosta� tylko wiatr
KRAJOWA AGENCJA WYDAWNICZA
GDA�SK 1987
Projekt ok�adki i mapy Marta Zieli�ska
Rysunek na ok�adce wg rekonstrukcji Bjorma Landstroma
Opracowanie merytoryczne mapy S�awomir Sierecki
Redaktor Helena Mickiewicz
Opracowanie techniczne Bogus�aw Maresch
Korekta Barbara Chylak, Ludwika ListewnUc
� Copyright by S�awomir Slierecki, Gda�sk 1987 r.
ISBN 83-03-01908-2
�...Wystawcie sobie uczucia dow�dcy pi�knej tri-
remy na Morzu �r�dziemnym, dow�dcy odkomen-
derowanego nagle na p�noc: przebiega Gali� w po-
�piechu i powierzaj� mu jeden z tych statk�w, kt�-
re legioni�ci � wspaniale wszechstronni musieli
z nich by� majstrowie � budowali, jak si� zdaje,
ca�ymi setkami w przeci�gu miesi�ca lub dw�ch,
je�li mo�na wierzy� temu co si� czyta. Wyobra�cie
go sobie tam; istny koniec �wiata, morze barwy
o�owiu, niebo barwy dymu. Nic prawie odpowied-
niego do jedzenia dla cywilizowanego cz�owieka...
Falerne�skiego wina ani �ladu... Zimno, mg�a, bu-
rze, choroby, wygnanie i �mier� � �mier� czatuj�-
ca w powietrzu, w wodzie, w g�szczu. Musieli tu
gin�� jak muchy... O tak � dokona� tego, z pew-
no�ci� poprowadzi� bardzo dobrze t� wypraw�..."
Joseph Conrad � �J�dro ciemno�ci"
(przek�ad Aniela Zag�rska)
Pe
ewnego wiosennego dnia w 32 roku pryncypatu Oktawiana
Augusta, a wed�ug przyj�tej w�wczas rachuby czasu w 758 ro-
ku od za�o�enia Rzymu, pi�� pstro malowanych tr�jrz�dowych
galer wojennych, nazywanych triremami, podnios�o kotwice
i wolno, wolniutko wp�yn�o na g��wny nurt rzeki. Mia� on je
wynie�� na otwarte morze, gdzie zaplanowano spotkanie z in-
nymi okr�tami eskadry, aby wsp�lnie skierowa� si� ku niezna-
nym krainom �dok�d nie dotar� jeszcze nigdy �aden Rzymia-
nin", jak napisano p�niej w �res gestae" Oktawiana Augusta.
Sam boski princeps uwa�a� si� za inspiratora i wodza tej ekspe-
dycji, natomiast bezpo�rednim jej dow�dc� uczyni� Tyberiusza.
Klaudiusza Nerona, usynowionego rok wcze�niej swego pa-
sierba.
Gdy podnoszono kotwice, Tyberiusz nie wyszed� na pok�ad.
Z garnizonami legionowymi, z dow�dcami i z budowniczymi,
okr�t�w ju� si� po�egna�. Nie by� zadowolony z faktu, �e opusz-
cza l�d w momencie, kiedy wiele spraw wymaga�o tutaj jego
obecno�ci. Zaledwie trzy lata temu wr�ci� do Rzymu ze wschod-
nich rubie�y Morza �r�dziemnego. Powr�t do Rzymu, przywr�-
cenie mu rangi trybuna, adopcja, a nast�pnie skierowanie nad
Ren, czyni�o go odpowiedzialnym za wszystko, co zdarzy� si�
teraz mia�o na tym obszarze.
Na rzece okr�ty sz�y na wios�ach, przy pracy jednego rz�du
wio�larzy, aby umo�liwi� sternikom manewrowanie w�r�d piasz-
czystych mielizn. Dwa dalsze rz�dy wio�larzy mia�y zosta� w��-
czone do akcji dopiero w�wczas, gdy okr�tami kolebnie pierw-
sza fala Morza Germa�skiego, jak w�wczas Rzymianie nazywali
Morze P�nocne. Przy pomy�lnym wietrze i sile wszystkich wio-
se� mo�na by�o liczy�, �e eskadra rych�o po��czy si� z innymi
okr�tami i przed zmierzchem osi�gnie kotwicowisko w jednej
z wybranych na ten cel zatoczek. Piloci, prowadz�cy okr�ty,
znali dogodne miejsce na nocny post�j, a wyb�r taki by� sztuk�.
nie lada.
Na dziobie pierwszej galery, wskazuj�cej drog� dalszym okr�-
tom, sta� dzielny �o�nierz i znakomity �eglarz z Syrakuz, kapi-
tan tr�jrz�dowca, a obecnie nawigator ca�ej wyprawy, Marek
Rufinus. Ubrany by� w z�ocony p�pancerz, na�o�ony na tunik�.
Obok niego sta� legat rzymski � Lucan Probatus Secundus,
desygnowany przez samego princepsa, przy naturalnej aprobacie
senatu, na g��wnego organizatora wyprawy. Odpowiedzialny
by� za jej powodzenie przed senatem i tym samym przed jego
boskim przewodnicz�cym. By� to fantasta i marzyciel, ale tylko
kto� taki m�g� zainicjowa� podobne przedsi�wzi�cie, godz�c si�
z faktem, �e ho�dy przyjmowa� b�dzie kto� inny. Przydomek
Probatus, dziedziczony zreszt� po dziadku, znaczy: wypr�bowa-
ny, uznany i lubiany. Nie nale�a� do intrygant�w, rozmawia� tak
samo uprzejmie i okazywa� ch�tnie sw� pomoc zar�wno ludziom,
kt�rych los wyni�s� na wy�yny, jak i tym, kt�rzy sw�j los
przegrali.
Za nimi sta� centurion Simos z Arrabony, oficer z naddu-
najskiego fortu, odwo�any z pogranicza na �yczenie Lukana Pro-
batusa. By� �o�nierzem odwa�nym, bystrym i m�drym, goto-
wym spe�ni� ka�de polecenie i ka�dy rozkaz. M�wiono o nim,
�e wkroczy� ju� na drog� kariery, kt�ra mog�a go zaprowadzi�
wysoko do stopnia pierwszego centuriona pierwszej kohorty
i legionu.
Opuszczali brzegi, na kt�rych zgromadzili si� legioni�ci,
a s�ynne rzymskie or�y i symbole bojowe znaczy�y wyra�nie
zr�nicowane pochodzenie poszczeg�lnych oddzia��w. Okr�ty mi-
ja�y szeregi �o�nierzy, grupy oficer�w oraz urz�dnik�w w bia-
�ych, �wi�tecznych i l�ni�cych czysto�ci� togach, przyby�ych a�
z Oppidum Ubiorum, pod�wczas g��wnego centrum handlowego
nad Renem, w niedalekiej ju� przysz�o�ci maj�cego rozrosn�� si�
do rozmiar�w metropolii o nazwie Colonia Agrippina. Nie brak�o
tak�e germa�skich kupc�w, rzemie�lnik�w, hodowc�w byd�a,
kt�rzy zjawili si� wraz z-rodzinami. Przyjecha�y tak�e kurty-
zany, nawet te, kt�re zamieszkiwa�y stale w odleg�ych miejsco-
wo�ciach. Wszystkie ubra�y na t� okazj� barwne szaty i obwie-
si�y si� �wiecide�kami, w�r�d kt�rych klejnoty s�siadowa�y
z tandetnymi wyrobami z targowisk pogranicza.
I tak oto rozpoczyna�a si� jedna z najmniej znanych, a za-
pomniana wkr�tce, zw�aszcza po buntach w Illirii i Pannonii oraz
po kl�sce rzymskich legion�w w Lesie Teutoburskim, przygoda
staro�ytno�ci. Jedyne, znane w historii wej�cie eskadry rzym-
skich, wojennych okr�t�w na Ba�tyk.
Ca�ej prawdy o tej wyprawie nie zna nikt. Najlepiej pozna�
j� tylko ba�tycki wiatr, ale czy potrafi�by o niej opowiedzie�?
Zosta�my wi�c przy fantazji wybuja�ej nad lakonicznymi infor-
macjami �res gestae" Oktawiana Augusta, nad ksi�gami Pliniu-
sza Starszego i nad tuzinem, nie mniej sk�pych wie�ci, zawar-
tych w dzie�ach antycznych historyk�w i geograf�w. '
By�a to bowiem pi�kna i ma�o znana przygoda rzymskiej sta-
ro�ytno�ci, prze�yta pod niebem p�nocnej Europy.
Pos�uchajcie...
l. Stra�nica na kra�cach
Imperium
Noc by�a bardzo ch�odna i legat rzymski Lukan Probatus nie
odm�wi�, gdy Simos, oficer fortecy pogranicznej, zaoferowa� mu
p�aszcz, podbity ciep�ym, mi�kkim futrem. �Upodabniam si� do
barbarzy�c�w" � pomy�la� Rzymianin, ale nie powiedzia� tego
na g�os, nie chc�c urazi� oficera. Centurion uwa�a� si� przecie�
tak�e za Rzymianina, cho� nigdy nie widzia� Miasta. Pochodzi�
z Arrabony, ale m�g� zadziwi� manierami i sposobem wys�a-
wiania si�, gdy por�wnywa�o si� go z innymi wojskowymi po-
granicza. Jego str�j wzbudzi�by jednak na pewno sensacj�
w�r�d gawiedzi na Forum. Jego podw�adni sprawiali jeszcze
bardziej barbarzy�skie wra�enie ni� on sam, a m�wili dziwn�
mieszanin� gwar, w kt�rych rzymski j�zyk nabiera� cech pro-
stackich. �o�nierze cudzoziemskiego autoramentu cuchn�li po-
tem, pili jak�� sfermentowan� ciecz, kt�ra zast�powa�a im wino
i nucili dzikie pie�ni. Ale byli uzbrojeni i trzymali stra� nad
brzegiem wielkiej rzeki Dunaj, nazywanej tu Danubius, odgra-
dzaj�cej kresow� prowincj� rzymsk� Pannoni� od terytorium
�absolutnej ciemno�ci". Kr�tko rzecz nazywaj�c, strzegli granic
Imperium, zas�ugiwali wi�c na uznanie, a nawet szacunek. Na
p�noc od rzeki, na ziemie po�o�one na jej drugim brzegu nie
si�ga�a ju� w�adza Rzymu. Po tej stronie rzeki w pobli�u licz-
nych przepraw i przystani istnia�y miasta i fortece, natomiast
po stronie rzymskiej tylko warowne przycz�ki mostowe. Wy-
puszczano w g��b tego obszaru rozpoznawcze patrole i podjazdy,
ale by�a to wci�� ziemia niczyja i nieznana, �terra incognita",
jak �artobliwie nazywali j� legioni�ci: �terra ubi leones", �zie-
mia, na kt�rej �yj� lwy", cho� nikt jeszcze lwa w tych stronach
nie ogl�da�. By�y za to nied�wiedzie, tury, daniele, wilki, rysie
i by�a cicha, nieznana i mo�e tym straszniejsza �mier�. Niekie-
dy nie wraca�y z rekonesansu ca�e patrole i centurie, noc� na-
tomiast �wieci�y w oddali tajemnicze, purpurowe �uny; mo�er
to p�on�y lasy, stepy, osady, a mo�e �wieci�y tak obozowe ogni-
ska, stosy ofiarne lub sygna�y. Podobno w ci�gu jednej nocy
powstawa�y tam kr�lestwa, kt�re nast�pnej nocy znika�y, ust�-
puj�c innym ludom, kt�rych jedyn� to�samo�ci� by�a odwaga,
bitno�� i nienawi�� do Rzymu. Zdarza�o si�, �e zabijano tam
ka�dego �mia�ka, kt�ry oddali� si� od rzymskiego oddzia�u i wy-
cinano w pie� ca�e oddzia�y rzymskiego wojska, ale szanowano
kupc�w. Oczywi�cie nie znaczy�o to, �e nie zdarza�y si� rozbo-
je, ale by�y to przypadki nadzwyczajne, a nie powszechne.
� O, zn�w co� sobie przekazuj� � powiedzia� oficer Simos
z Arrabony. �Oni", to by� lud z tamtego brzegu, z kraju ni-
czyjego, gdzie prawa by�y p�ynne tak samo, jak granice ple-
miennych terytori�w. � Popatrzcie, panie, w tamtym kierun-
ku... Zaraz ku niebu wzi�ci druga raca... To ich j�zyk. Nie jest
to mowa mi�o�ci, raczej gniewu i �mierci.
Rzeczywi�cie!... Czarny horyzont nocy przeci�a �wietlista
smuga. B�ysn�a gar�ci� iskier, zapali�a refleksy w nurtach rze-
ki, zakre�li�a szeroki �uk i zgas�a.
� Jak oni to robi�? � spyta� legat.
� Nauczyli si� tego chyba od naszych �o�nierzy. Potrafi�.
budowa� balisty i proce, z kt�rych wyrzucaj� ku niebu p�on�ce
g�ownie, owini�te w s�om� i umoczone w �atwopalnej mazi z ba-
gien.
� Co to oznacza?
� Zawsze co innego. Nie znamy j�zyka ich sygna��w, jest
r�wnie barbarzy�ski jak oni sami, ale nigdy nie oznacza� czego�
dobrego. W Rzymie panuj� kamienni bogowie, tutejsi bogowie s�
inni. Straszniejsi. Rodz� si� z mgie� i z b�ota, na moczarach.
Serca ich s� czarne, zimne i pe�ne grozy.
� L�kasz si� ich?
Nie od razu odpowiedzia�. Stali na wysuni�tym bastionie,
umocnionym ziemnym nasypem i palisad�. Wysoko, nad nimi
czuwa� w gnie�dzie obserwacyjnym stra�nik. Wzd�u� p�ek
obronnych fortu zmienia�y si� w�a�nie stra�e, okrzykuj�c si�
has�ami. Z oddali brzmia�o to jak wo�anie wodnego ptactwa.
^
�- Nie, nie l�kam si� ich. Nie wolno mi si� niczego l�ka� �i
-odpowiedzia� wolno, z namys�em. � Ale wiem, kiedy serca mo-
ich �o�nierzy bij� szybciej i mocniej, i z tym biciem ich serc
musz� si� liczy�.
� Nie chwytacie je�c�w?
� Chwytamy, ale niewiele mo�na si� od nich dowiedzie�.
Ka�da wyprawa na tamten brzeg dostarcza ludzi m�wi�cych in-
nym j�zykiem. Najcz�ciej znaj� tajemnice plemion, kt�re ko~
czowa�y tu wczoraj, kiedy ich schwytano, a nie znaj� sekret�w
plemion, kt�re koczuj� tu dzi� � odpowiedzia�. � Ostatnio m�-
wi si� tam du�o o wodzu Marbodzie, kt�rego nawet niekt�rzy
nazywaj� kr�lem. Gdy legiony boskiego Druzusa wypar�y Mar-
koman�w znad Renu, przeszli oni w�wczas g�ry i usadowili si�
gdzie�, na wprost Yindobony, w centrum tego dzikiego kraju
za rzek�, podporz�dkowuj�c sobie inne plemiona. Na ich czele
stoi w�a�nie kr�l Marbod. Wychowany w Rzymie, bywa�y na
dworze samego boskiego princepsa i g�osz�cy pok�j z Rzymem,
ale pok�j z Rzymem, to przecie� nie to samo, co Pok�j Rzymski.
� Nie ufasz Marbodowi?
' � Ani Marbodowi, ani Markomanom, ani ludom, kt�re uzna-
j� go za wodza.
� A kupcy?
� Kupcy potrzebni s� zar�wno Rzymowi, jak i Markomanom
i innym ludom zamieszka�ym na p�noc od rzeki Danubius,
^ kupcom potrzebne s� wszystkie te ludy, jak i sam kr�l Mar"
bod. Kupcy znaj� swoje szlaki nawet tam, gdzie nie si�ga w�a-
dza Rzymu, na ca�ym obszarze mi�dzy Renem, rzek� Danubius
i Yistul�. Ale Yistula to granica ich szlak�w. Jedynie w uj�ciu
�rzeki wyprawiaj� si� na jej prawy brzeg, do kraju Est�w. I tam
�chyba ko�czy si� nasza wiedza o �wiecie.
� Czy na obszarze mi�dzy p�nocnym morzem, a rzek� Da-
nubius mieszkaj� wy��cznie Germanie?
� Mieszkaj� tam r�ne ludy, panie. Niekt�re z nich m�wi�
tak odmiennymi j�zykami, �e si� nie rozumiej� i nawet t�uma-
czy znale�� trudno. Najg�o�niej obecnie o ludzie germa�skim
Cherusk�w, kt�rym przewodzi niejaki Arminiusz i o ludzie Mar-
�koman�w, na czele kt�rych stoi Marbod. Moim zdaniem, je�li
wolno mi je g�osi�, niedobrze by si� sta�o, gdyby barbarzy�scy
10
kr�lowie zawarli sojusz mi�dzy sob�, skierowany przeciw Rzy-
mowi.
� A gdyby Rzym wszed� w zwi�zki przyja�ni z plemionami
m�wi�cymi innymi j�zykami i stroni�cymi zar�wno od Cheru-
sk�w, jak i Markoman�w?
� Oby bogowie nam w tym dopomogli! Teraz jeszcze sytua-
cja do tego nie nagli i prze��cze w Wysokich G�rach wolne s�
od obcej stra�y, cho� nie wolne niekiedy od rozb�jnik�w. Kara-
wany kupc�w chodz� cz�sto ku p�nocy, a� nad dalekie obce
morze i wracaj� z bursztynem, sk�rami i niewolnikami, ale na
wszelki wypadek bior� z sob� eskort� zbrojn�.
� A ludy, �yj�ce w uj�ciu Vistuli?
� Maj� swoich bog�w, swoje obyczaje i swoje miecze, panie.
Maj� tak�e swoje bogactwa.
� M�wi�e� ju�: bursztyn... � powiedzia� gwa�townie legat
i powt�rzy� inne nazwy czarodziejskiego kamienia. � Elektron...
Glaesum...
Centurion za�mia� si�.
� Maj� tam bursztyn, ale maj� tak�e pi�kne kobiety i zdro-
wych, zgrabnych ch�opc�w. Elektron u�ywaj� do czar�w, tak,
jak my, a tak�e do strojenia si�. Robi� z niego kolczyki, naszyj-
niki, zapinki, nawet pos�gi. Na pograniczu m�wi si�, �e... �
za j�ka� si� nagle, chyba niepewny, czy ma kontynuowa� rozpo-
cz�te zdanie.
� No, co takiego tu m�wi�? � nalega� legat.
� M�wi�, �e gdzie�, nad brzegiem p�nocnego morza, istnie-
je ca�e bursztynowe miasto, ale to pewnie bajka. Zreszt�, kto
ich tam wie? Maj� tam osady otoczone bagnami i dziesi�tkami
ramion rzecznych. Bez dobrego przewodnika trafi� tam nie spo-
s�b.
Ku niebu poszybowa�a nowa ognista raca, sypi�c iskrami
i trwo��c serca naddunajskich �o�nierzy.
� Czy zdarzy�o si�, �e przechodzili rzek�?
� Kto?
� No, barbarzy�cy! Czy przybywali na nasz brzeg? Oczy-
wi�cie nie z kupcami, ani nie jako je�cy, ale jako �o�nierze?
Centurion zn�w nie od razu odpowiedzia�, cho� zdawa� sobie
z tego spraw�, �e �adne pytanie legata rzymskiego nie mo�e po-
i�
zosta� bez odpowiedzi. Wreszcie spr�bowa� wykr�tnej drogi,
umo�liwiaj�cej mu nie odpowiada� wprost na postawione py-
tanie.
� Tutejszy �o�nierz umie si� bi�. Trudno go podej��^ trudno
zaskoczy�. Na granicy trwa zawsze wojna. Czasami obcy prze-
prawiaj� si�, korzystaj�c z nocnych po�ow�w na rzece � o w�a�-
nie, jak teraz... � Legat istotnie dojrza� na wodzie trzy, a po-
tem pi�� �wiate�, odbijaj�cych si� migotliwymi refleksami w za-
�amaniach fal. To rybacy wyp�yn�li na nocny po��w. � Bar-
barzy�cy potrafi� zmiesza� si� z rybakami i podej�� na ma�ych
��dkach do brzegu, ale my potrafimy tak�e przejrze� ich plany,
a potem goni� za nimi a� na drug� stron�... � doko�czy� centu-
rion.
� Daleko?...
� O, nawet bardzo daleko! By�em kiedy� a� u st�p Wiel-
kich G�r. Widzia�em ich o�nie�one szczyty. L�ni�y w s�o�cu jak
diamenty!... Je�eli bierzemy je�c�w, sprzedajemy ich potem w
Yindobonie, w Arrabonie, w Akwinkum i na pomniejszych tar-
gowiskach. Ale to �li ludzie, niepokorni, trudno ich przysposo-
bi� do niewolniczego stanu, a i w�wczas nigdy nie jest pewne,
czy nagle nie obudzi si� w nich dziki zwierz. Gdy powieje wiatr
z p�nocy, w�sz� jak psy, �ami� �a�cuchy i uciekaj�. W�druj�
ku swoim. �cigaj� ich w�wczas nasi �o�nierze i zabijaj�, ale to
ich nie odstrasza. Handluj�cy na tym szlaku niewolnikami ra-
dz� wi�c trzyma� ich w kajdanach i kaza� im pracowa� w ko-
palniach i kamienio�omach, ale i tam mie� na nich baczenie. Ju�.
raczej bra� nale�y ich m�ode kobiety, ch�opc�w i dzieci. Ale
handlarze niewolnik�w m�wi�, �e mog� wyrosn�� na dobrych
s�u��cych dopiero v/ trzecim pokoleniu, nie wcze�niej.
� Czy wiesz, jaka kraina le�y na p�nocy, za Wysokimi G�-
rami?
� M�wi�em ju� � puszcza, bagna... Rzeki p�yn� tam na p�-
noc...
� Dok�d?
� Do morza. To najmniej znana, borealna cz�� oceanu �wia-
towego, po kt�rym p�ywa l�d naszej ziemi, tak s�ysza�em w Vin-
dobonie. Tam, na dalekiej granicy horyzontu, mia� uton��
Faeton, kiedy ze s�onecznego rydwanu zrzuci� go gniew Jowi-
12
r^
gza. Z �ez si�str Faetona narodzi� si� mia� �w magiczny kamie�,
elektron.
� Nie n�ci�o ci� nigdy wyruszy� �am, sk�d wieje borealny
wiatr, aby na w�asne oczy zobaczy� najdalszy, p�nocny brzeg
oko�oziemskiego oceanu?
� Chadzaj� tam ju� nasi z karawanami: ekwici, �o�nierza
i kupcy. Je�eli dosta�bym taki rozkaz, to poszed�bym. To oczy-
wiste. Ale z w�asnej woli nie! Strzec musz� granicy. Je�eli lu-
dzie z p�nocy zjawiaj� si� w dzie�, to kieruj� nimi kupieckie
zamiary, ale je�eli noc�, to tylko w tym celu, �eby zabi�. Nie
wydaje mi si�, aby kiedykolwiek by�o inaczej.
Legat postanowi� zako�czy� ju� t� rozmow� i uda� si� na spo-
czynek. Wiedzia�, �e kwater� otrzyma �o�niersk�. Kocha� wy-
gody, ale kocha� je na r�wni z przygod�, a czy mo�na prze�y�
przygod�, nie nara�aj�c si� na niewygody? Mia� �wiadomo��, �e
tu gdzie� rozpoczyna si� wa�ny epizod jego �ycia, cho� jeszcze
oblicza tego epizodu nie rozpoznawa�. Instynkt mu jednak pod-
powiada�, �e wszystko, co zobaczy� i z czym zetkn�� si� nad
brzegiem tej wielkiej, granicznej rzeki, to dopiero pocz�tek...
� S�ysza�e� co� o karawanie, kt�ra przyby�a z P�nocnych
Las�w? � spyta� jeszcze, akcentuj�c t� nazw�, cho� chodzi�o
by� mo�e po prostu o ziemie poros�e puszcz�. � A mo�e nie-
obce ci jest imi� Idomena Luskusa z Arrabony?
� Pytasz mnie, panie, o sprawy odleg�e od �ych, kt�re do-
tycz� moich zada�. S�ysza�em wiele o Idomenie Luskusie, ale
plotki, kt�re o nim kr���, przecz� sobie nawzajem. Idomen Lu-
skus to cz�owiek bogaty, s�a� nawet w�asne karawany na p�noc
po bursztyn, a innym karawanom po�redniczy�. M�wi�, �e ma
w ogrodzie swojego dworu zakopany bursztynowy skarb, kt�-
rego starczy�oby na u�wietnienie igrzysk w Wielkim Cyrku w
Rzymie. M�wi� tak�e, �e kryje v/ swojej willi wi�kszy skarb:
dziewczyn�, tajemnicz� C�rk� P�nocnych Las�w, kt�r� on na-
zywa Le�n�-Silvan�. Co jeszcze chcesz wiedzie�, panie? M�wi�,
�e Idomen Luskus ma interesy, si�gaj�ce brzeg�w nieznanego
morza, do kt�rego wpadaj� rzeki p�yn�ce na p�noc. Ojczyzna
C�rki P�nocnych Las�w znajduje si� w uj�ciu Vistuli, tak m�-
wi�. Wierz� tym wie�ciom lub nie wierz�, ale moim zdaniem.,
tym, kt�re nie s� godne wiary, tak�e nale�y si� uwaga. Mo�e
13
wszystko, co m�wi� o Idomenie Luskusi�, to k�amstwo, ale-
prawd� jest, �e trzeba uwa�niej przygl�da� si� tym^ kt�rzy
przybywaj� z kraj�w borealnych i tym, kt�rzy tam si� udaj�,
a tak�e tym, kt�rzy z tymi krajami handluj�. W Pannonii jesi
dzi� spokojnie, ale jutro mo�e to ulec zmianie.
� Je�li wi�c tak pilnie obserwujesz ruch graniczny, powiedz,,
czy s�ysza�e� o Rzymianach, kt�rzy podobno obozuj� gdzie� w
uj�ciu Yistuli, w Kraju P�nocnych Las�w?
� O kupcach?
� Wszyscy podaj� si� tam za kupc�w.
� Nie rozumiem, panie...
� Powiem inaczej. M�wiono mi o Rzymianinie, kt�rego kup-
cy spotkali w osadzie nad Zatok� Wendyjsk� w uj�ciu Yistuli.
Podobno s�a� on stamt�d jakie� legacje do Marboda, wodza bar-
barzy�c�w. Do Marboda, kt�ry tworzy w�asne pa�stwo na po-
�udniowych kra�cach Germanii, poniewa� z p�nocnych regio-
n�w przep�dzi�y go legiony Druzusa.
� Niestety, panie, nic o tym nie wiem � pokr�ci� g�ow� ofi-
cer. Nie wiedzia�, czy nie chcia� wiedzie�?...
Probatus by� pow�ci�gliwy w ujawnianiu swoich plan�w
przed kimkolwiek, ale �w dow�dca plac�wki nadgranicznej nie
by� przecie� jego przeciwnikiem, a jego zmys� obserwacyjny
i talent kojarzenia pewnych fakt�w czyni� go interesuj�cym
partnerem rozmowy, legat spr�bowa� wi�c w kr�tkich zdaniach
nakre�li� ca�y szale�czy, ale jak�e ambitny plan...
� Chodzi w gruncie rzeczy, i po to tu jestem, o rozwa�enie
mo�liwo�ci za�o�enia rzymskiej plac�wki w uj�ciu Vistuli. Gdy-
by taka powsta�a, ukr�ciliby�my p�tl� na szyj� krn�brnych ple-
mion germa�skich, a r�wnocze�nie u�atwiliby�my sobie handel
� brzegami tego dalekiego morza, z jego bursztynowymi kopal-
niami. Rzecz w tym, �e, by� mo�e, nie pierwsi wpadli�my na
ten pomys�. Kto� inny m�g� zamierzy� co� takiego w zupe�-
nie innym celu.
Legat umilk� i star� z czo�a pot. Zrobi�o mu si� nagle gor�co
pod barbarzy�skim futrem, ujawni� przed dow�dc� ma�ej for-
tecy ca�y sekret swojej misji. Ale niech tam. nie musia� by�
sekretem, skoro m�wi�y o tym plotki wzd�u� ca�ej granicy Im-
perium.
14
Race nie wylatywa�y ju� z tamtego brzegu i gdyby nie wiatr
w sitowiu i migaj�ce �wiat�a na rybackich �odziach mo�na by
pomy�le�, �e obaj, Rzymianin i dow�dca pogranicznego fortu,
zawisn�li w mrocznej otch�ani, a ich rozmowy dotycz� spraw
jak�e dalekich i obcych tej nierealnej rzeczywisto�ci.
Legat przymkn�� oczy. Czy nie za wiele tu niezwyk�o�ci? Jak
rozpozna� co jest fantazj�, a co prawd�? Nie uwierzy� w wi�k-
szo��, to r�wnocze�nie zaprzeczy� samemu sobie, a by� mo�e
narazi� Imperium na niebezpiecze�stwo. Plemiona na drugim
brzegu rzeki Danubius zaczyna�y by� gro�ne. Uczy�y si� wal-
czy� broni� i sposobem rzymskim, opanowa�y rzymskie oby-
czaje, r�wnocze�nie nic nie zatracaj�c z w�asnych cech plemien-
nych, w�asnego obyczaju i sposobu walki. Do niedawna respekt
przed pot�g� Rzymu istnia� jako trwa�y puklerz pokoju, ale ju�
od czasu podboju Galii przez Juliusza Cezara �w respekt przy-
bra� bardziej cech� symbolu ni� rzeczywisto�ci. Barbarzy�c�w
pobito, ale nie pokonano i nie ujarzmiono. Oni tak�e zmienili
taktyk� walki z Rzymem.
� Bursztynowe kamienie nios� cz�sto w swoim wn�trzu za-
mkni�te muszki, motyle, robaczki, �d�b�a traw i kwiat�w... Po-
kazuj�c je, kupcy m�wi�, �e stworzenia te i ro�liny pochodz�.
z krainy cieni, ze �wiata umar�ych: z mrocznego Acheronu rze-
ki smutku, z Lete rzeki zapomnienia, z Kokytosu rzeki we-
stchnie� i ze Styksu... Ale czy widzia�e� kiedy, centurionie, ka-
mie� bursztynowy, w kt�rego wn�trzu tkwi�aby niezakrzep�a
kropla krwi? � pyta� legat.
� Nie, panie, � odpar� oficer pogranicznego fortu � ale-
s�ysza�em, �e co� takiego istnieje. To znak tajemny, panie i jak
ka�dy ze znak�w tajemnych wymaga odpowiednich zakl�� i sza-
cunku.
� Wierzysz w to, centurionie?
� Wierz�, panie. Kamie� taki przynie�� mo�e zapewne ra-
do��, szcz�cie, mi�o��, albo...
� Albo co, centurionie?
� Albo �mier�...
Umilkli.
Rybacy ju� odp�yn�li, �wiat�a ich �odzi znikn�y w oparach
mgie�, na niebie zgas�y gwiazdy, uciszy� si� wiatr.
15
- Czas p�j�� na spoczynek, panie. Zaraz uczyni si� wilgotno |
A Tzbli�a si� pora upior�w i widm, chcia�e� powiedzie� cen- !
^Te tylko, panie. Je�eli ci z tamtego brzegu atakuj�, czy-
.ni� to w�a�nie o takiej porze.
r^
2. Zew tamtego brzegu
Mimo zm�czenia i p�nej pory legat rzymski d�ugo nie m�g�
zmru�y� oczu. Noc wydawa�a mu si� duszna i w�wczas gwa�-
townie �ci�ga� z siebie futrzane okrycia, a po chwili wstrz�sa�y
nim dreszcze i odczuwa� wilgotny ch��d naddunajskich opar�w.
Izba by�a niska, a cho� przeznaczona dla nadzwyczajnych go�ci,
na pewno nie zbudowano jej dla takich, jak on legat�w rzym-
skich, ale co najwy�ej inspekcyjnych oficer�w naddunajskiego
legionu, kt�rego dow�dztwo sta�o gdzie� w Carnuntum.
Legat mia� ju� za sob� m�odo�� i m�odzie�czo "-"ale�stwa, kt�-
re kaza�y mu razem z centurionami w�drowa� \v ^or� Nilu,
mimo �e ju� w�wczas �caput Nil querere", czyli �szukanie �r�-
de� Nilu", oznacza�o potocznie wykonywa� prac� r�wn� trudo-
wi Syzyfa. Zwiedzi� Grecj�, aby odnale�� pra�r�d�a kultury, ale
by�y to starania chybione. Rzym musia� si� wyda� �a�osny,
�mieszny, jarmarczny i tandetny, je�li spogl�da�o si� na Im-
perium w ten spos�b. Rzymianie nie byli jak Grecy, kt�rzy po-
trafili ��czy� zmys� praktyczny z poezj�. Rzymianie w�szyli in-
teresy, zak�adali faktorie handlowe i zabezpieczali je garnizona-
mi wojskowymi.
Legat rzymski Lukan Probatus, drugi syn senatora Kryspusa
Oratora, mimo pe�nej poezji duszy i szczeg�lnej atencji dla,
wszelkiej tajemnicy i wszelkiej niezwyk�o�ci, a wi�c cech da-
lekich od wzorc�w znad Tybru, wzi�� na swoje barki zamiary
odmienne od upodoba�, lecz kiedy osi�gn�� ju� wysok� pozycj�,
wr�ci� do dawnych swoich s�abo�ci i marze�. Wszed� by� ju�
w wi&k m�ski, nawet do�� p�ny wiek m�ski, kiedy to w�adanie
mieczem przynosi kr�tki oddech i �cisk serca, ale ��dza podr�y
pozosta�a. Wiek ma jednak swoje prawa, wi�c zacz�� mi�owa�
2 � ...l zostal tylko wiatr
17
w tych podr�ach wygody, kt�re nawet na dalekich szlakach
zapewnia�a mu s�u�ba pa�stwowa. I tak oto dusza poety, geogra-
fa i filozofa zderzy�a si� z racjonaln� postaw� rzymskiego urz�d-
nika, wymuszon� przez misj�, kt�r� spe�nia�.
A przecie� legacj� t� wyb�aga� w senacie. Powierzono mu j�,
bo odziedziczone po ojcu oratorskie zdolno�ci pozwoli�y plotkom
nadgranicznym nada� rang� sprawy pa�stwowej. W tym co m�-
wi� by�o bowiem tyle samo ba�ni, co racji handlowych i wo-
jennych. Na jego sugestie zwr�ci� w ko�cu uwag� sam princeps
senatu Oktawian August i Lukan Probatus wys�any zosta� do
nadgranicznych garnizon�w nad Dunaj, aby znale�� tu potwier-
dzenie swoich podejrze� i swoich pomys��w. Wysun�� bowiem
projekt wys�ania floty rzymskiej na p�nocne, nieznane morze
i spenetrowania bursztynowego wybrze�a.
Ale zanim legat rzymski przyby� nad Dunaj i wda� si� w roz-
mow� z centurionem Simosem, zdarzy�a mu si� po drodze nie-
zwyk�a przygoda, kt�ra nie pozosta�a bez wp�ywu na przysz�y
raport, przygotowywany dla senatu i na tre�� rozmowy z do-
w�dc� pogranicznego fortu.
Zmierza� w�wczas do Arrabony, ale gwa�towna ulewa unie-
mo�liwi�a mu dotarcie do miasta. Zmuszony zosta� szuka�
schronienia w najbli�szym domu, a �w dom nale�a� do jedno-
okiego kupca Idomena Luskusa. By� to cz�owiek o wygl�dzie
rozb�jnika, cho� prowadzi� du�y dom handlowy.
Lukan Probatus nie by� zadowolony z tego przymusowego po-
stoju niemal u wr�t Arrabony, tym bardziej �e dw�r Jednookie-
go sprawia� z zewn�trz niemi�e wra�enie i bardziej podobny
by� do twierdzy ni� rezydencji. �aden bogacz z Palatynu nie
powstydzi�by si� rozmiar�w tej rezydencji, ale wzniesiona r�ka-
mi prowincjonalnych rzemie�lnik�w, z zamiarem na�ladowania
stylu sto�ecznego, pe�na by�a barbaryzm�w. W blasku pochodni
i dziesi�tek oliwnych lamp, zapalonych na cze�� przybysza, le-
gat rzymski ogl�da� z ciekawo�ci� wn�trza tej siedziby Cy-
klopa. �~
Deszcz pada� bez przerwy r�wn�, szumi�c� ulew�. Woda, sp�y-
waj�ca z dachu na podw�rze atrium, dawno ju� wype�ni�a brze-
gi sadzawki. Zreszt� woda zala�a ju� ca�� pod�og�, a jedynie dzi�-
ki budowniczemu, kt�ry przewidzia� tak� ewentualno��, szumi�cy
18
potoczek sp�ywa� kana�em z sadzawki wprost do ogrodu i po-
w�d� nie grozi�a dalszym pomieszczeniom. Mo�na by�o wi�c su-
ch� nog� dotrze� do komnaty na zapleczu, gdzie ustawiono ko-
cio�ek z �arem. Przy odrobinie wyobra�ni pomieszczenie to mo�-
na by�o nazwa� tablinum, cho� szczeg�lny wystr�j tego wn�trza
(rozwieszone na �cianach i rozpostarte na sofach i pod�odze sk�-
ry nied�wiedzi, rysi�w, wilk�w, lis�w i innych dzikich zwierz�t)
nadawa� komnacie niezwyk�y charakter. W tej w�a�nie salce,
p�nym wieczorem, przy migaj�cym blasku oliwnych lamp
i mruczandzie ulewy, przybysz znad Tybru pozna� rozkosze miej-
scowej kuchni i skosztowa� wina z naddunajskich winnic, wcale
nie gorszego od win Italii.
Gospodarz coraz bardziej intrygowa� Rzymianina. Idomen
wydawa� si� zarazem ucieszony i speszony t� niespodziewan�
wizyt�, kt�ra burzy�a monotoni� �ycia na tym pustkowiu. Gra�a
tu by� mo�e pewn� rol� r�wnie� duma gospodarza, �e oto dane
mu by�o podejmowa� legata z Rzymu i rozmawia� z nim. jak
r�wny z r�wnym, ale Jednooki zna� �ycie i wiedzia�, �e skutki
takiej wizyty mog� by� r�ne.
Zacz�li rozmawia� o brzydkiej pogodzie, ale gdy Idomen Lu-
skus zacytowa� nagle Horacego, i to ma�o znan� pie�� �Parcus
deorum cultor" zwi�zan� z osobistym prze�yciem poety w czasie
burzy, kiedy to pozna� on na w�asnej sk�rze �moc Jowiszow�",
dialog niepostrze�enie zszed� z oficjalnego tonu na tematy, kt�re
bardzo interesowa�y legata. Mi�dzy Jowiszem, a tym, co dzieje
si� na p�noc od granicy, by� jeszcze temat kobiety. Pie�� �Mar-
tiis caelebs" opowiada�a wprawdzie o spotkaniu Horacego z gnie-
wem Jowisza, ale zdarzy�o si� to w Kalendy marcowe, a Ka-
lendy marcowe to �wi�to kobiet. Kobiety za�...
� Wiem, znam wszystko, co napisano o urodzie kobiet Rzy-
mu � powiedzia� wtedy Jednooki � ale to, co na ten temat wie
ca�y �wiat barbarzy�ski, przy�miewa m�dro�ci wielu poet�w.
Legat pomy�la� natychmiast, �e kupiec wyg�asza bezzasadne
s�dy, co m�g� bowiem wiedzie� o urodzie niewiast nad Tybrem?
Kto wie, mo�e nawet nigdy w Mie�cie nie by�? Ale poniewa�
zacz�� nagle m�wi� o krajach barbarzy�skich, po�o�onych na
p�noc od Dunaju, Lukan Probatus postanowi� podtrzyma� dia-
log w nadziei, �e zdob�dzie jakie� nowe informacje.
2*
19
Wr�ci�a wi�c w dalszej rozmowie kwestia Bursztynowej Wys-
py, kt�r� pono� widzieli kupcy. S�ysza� ju� o niej i widzia� j�
sam Pyteasz z Massilii. Nazywa� j� Abalus, ale p�niej u innych
geograf�w nosi�a ona odmienne nazwy. Diodor Sycylijski nazy-
wa� j� Basili�, Ksenofont z Lampsakosu Balci�. Mianowano j�
tak�e czasem Glaedari�. Czy chodzi�o o r�ne wyspy u wybrze-
�y p�nocnych, czy wci�� o t� sam�, po�o�on� gdzie� oko�o uj�cia
Wis�y-Yistuli? Wed�ug jednych Bursztynowa Wyspa by�a bez-
ludna, wed�ug innych tam w�a�nie mie�ci�a si� stolica Est�w,
g��wnych mieszka�c�w Bursztynowej Krainy. Ale czym w ko�-
cu by� bursztyn, o kt�rym tyle na tym szlaku m�wiono? Poe-
tom wystarcza�o nazwanie go ��zami si�str Faetona", ale co
m�wili kupcy? Zach�cony przez legata, kupiec wydoby� z zaka-
mark�w nie tylko sekretne zapiski i szkice, ale i bia�e, ��te
i brunatne kamienie, matowe i przezroczyste, poci�te barwnymi
�y�kami i krynicznie czyste... W niekt�rych z nich tkwi�y jakie�
muszki, d�ugonogie komary, motyle, resztki ro�lin i kwiat�w,
jakby jubilerzy tej cudownej krainy na p�nocy znale�li spos�b
na wtapianie tych stworze� i zielsk w bursztynowe kamienie,
ale pr�by, czynione przez specjalist�w w Rzymie, zaprzeczy�y
temu. By�o to dzie�o natury, a wi�c dzie�o bog�w. P�nocne bur-
sztyny zna�y ju� ludy morskie za czas�w wyprawy na Troj�,
zdobili nimi swe twarzowe urny Etruskowie, kt�rzy handlowali
z P�noc�.
� Elektron to nie tylko szcz�liwy kamie�, ale i magiczny �
m�wi� kupiec. � Leczy wiele r�nych chor�b, zw�aszcza te,
kt�re rodz� si� pod wp�ywem wilgoci. S� zreszt� elektrony cza-
rodziejskie, kt�rych moce nie zosta�y nigdy zbadane. Mam. tu
jeden taki, cudowny, skrywany przed ciekawymi, aby po��da-
nia niepotrzebnego nie wzbudza� u nikogo. Tobie, panie, ten klej-
not jednak poka��.
Da� znak niewolnikowi i ten wrzuci� do p�on�cego tr�jnogu
nowe ziele, zmieszana z grudkami specjalnie dobranego burszty-
nu. Strzeli� p�omie� i zgas�, ale zaraz izb� wype�ni� opar �y-
wicznego zapachu, by� mo�e jakich� pradawnych, wielkich sos-
nowych bor�w, kt�re ros�y nad dalekim morzem, zanim jeszcze
pojawili si� w tamtych stronach pierwsi ludzie. Idomen wsta�,
zapraszaj�c Rzymianina, aby poszed� za nim. Nie wo�a� niewol-
20
nika, ale sam wzi�� kaganek i ruszy� ku drzwiom, za kt�rymi
schodki zawiod�y ich ku mrocznej niszy. Zn�w by�y drzwi,
zn�w korytarzyk i wreszcie ma�a komnata, w kt�rej sta�y oku-
te kufry. By��e to skarbiec Idomena? Kupiec nie otworzy� jed-
nak �adnego, ale odliczy� dwana�cie g�az�w od pod�ogi w g�r�,
potem tyle� samo w linii poziomej i si�gn�� po rze�biony g�az
trzynasty, z wyobra�onym na nim obliczem Gorgony. Bez l�ku
w�o�y� palec wskazuj�cy w otwarte do krzyku usta straszyd�a,
po czym wyci�gn�� ca�y g�az. Z wn�trza niszy wydoby� z�ote
puzderko, otworzy� je i wyj�� z niego osobliwy wisior, wykona-
ny ze sporej grudki przezroczystego bursztynu, oprawionego w
srebro. Podni�s� lampk�, prze�wietlaj�c w ten spos�b kamie�.
Legat spojrza� i wzdrygn�� si�. W samym �rodku grudki bur-
sztynu dojrza� zamkni�t�, p�ynn� kropl� czerwieni.
� To krew... � powiedzia� kupiec. � Nie wiem, czy pochodzi
od cz�owieka, czy potwora, czy mistrzowie znad p�nocnego mo-
rza kunsztownie j� tam wprowadzili, czy te� zamkn�� j� w tym
kamieniu �ywio�? Czy jest dzie�em bog�w, czy mo�e znakiem
z kr�lestwa umar�ych? To najwi�kszy skarb jaki posiadam...
Wr�cili potem do komnaty, pe�nej aromat�w zi� i sosnowej
�ywicy. Legii na sofach, a dwaj niewolnicy nalali im wina god-
nego sto�u Mecenasa na Palatynie. Kupiec pospieszy� z wy-
ja�nieniem.
� Zdj��em ten wisior z szyi najcudowniejszego zjawiska w
kobiecej postaci, jakie ogl�da�y moje oczy. Nazywam to zjawi-
sko C�rk� P�nocnych Las�w. Pochodzi bowiem z plemienia w�a-
daj�cego cz�ci� bursztynowej krainy, gdzie� nad Zatok� We-
ned�w w uj�ciu rzeki Vistuli. Przekroczy�a prze��cz w Wyso-
kich G�rach z karawan� kupieck�, ale z ca�ej karawany zosta�a
tylko ona i jej s�u�ka, innych cz�onk�w karawany wymordowali
rozb�jnicy.
� Co to by�a za karawana? Kto j� pos�a� i dok�d pod��a�a?
� Nic wi�cej nie wiem, panie. Obie kobiety znalaz�y u mnie
bezpieczny azyl, przyznaj�, �e wymuszony. Ale czy mog�em po-
st�pi� inaczej? Ostrze�ono mnie, �e bursztyn z kropl� krwi po-
trafi czyni� straszne cuda... Nie mog�em czeka�, zdj��em wi�c
ten wisior z jej szyi.
� Gdzie ta m�oda kobieta przebywa obecnie?
21
� Panie, .ch�tnie powiedzia�bym, �e znikn�a, albo �e wy-
wioz�em j� do Arrabony i -tam sprzeda�em, ale ju� tego nie po- .
wiem. Masz j� tutaj, panie. Masz j� tutaj i sam powiedz, czy
nie jest pi�kna?
Legat odwr�ci� si�. W dr��cym, migotliwym blasku lamp
oliwnych dostrzeg� smuk�� posta�, otulon� w we�niany p�aszcz,
narzucony na co�, co mog�o imitowa� str�j Rzymianki. By�a m�o-
da i rzeczywi�cie jej rysy mog�y zachwyci� oko znawcy. Jako
niewolnica zyska�aby w Rzymie na targowisku osza�amiaj�c� ce-
n�. Zauwa�y�, �e w�osy nosi�a u�o�one na spos�b rzymski, ale
ozdoby we w�osach by�y barbarzy�skie.
Tu� za ni� post�powa�a inna kobieta, nie tak strojna i nie tak
pi�kna, chyba jej s�u�ebna.
Legat zastanowi� si�, czy dziewczynie wolno by�o swobodnie
porusza� si� po wn�trzu domu, czy te� zmyli�a czyj�� czujno��
i korzystaj�c z zamieszania wywo�anego przybyciem go�cia, we-
sz�a wbrew zakazowi do biesiadnego pomieszczenia. Czego chcia-
�a?
Podesz�a wolno do spoczywaj�cego na sofie Rzymianina, sta-
n�a tu� przed nim, a� poczu� kadzidlany zapach jej szat i po-
wiedzia�a lekko dr��cym g�osem kilka s��w w j�zyku Horacego,
chyba wyuczonych w�a�nie na podobn� okazj�.
� Panie, zabierz mnie st�d. Jestem, tu bezprawnie wi�ziona.
� Kim jeste�? � spyta� legat, siadaj�c.
� Nazywaj� mnie Silvan�, jestem C�rk� P�nocnych Las�w,
krainy nad wielkim morzem, gdzie znajduj� bursztyn. Pod��a-
�am z karawan� do kr�la Markoman�w. W g�rach napadli na
nas zbrojni ludzie kupca Idomena Luskusa. Ocala�am tylko ja
i ta kobieta. Ode�lij mnie, panie, do kr�la Marboda, kt�remu
zosta�am ofiarowana.
� Mo�e ci� oddam kr�lowi Marbodowi, ale nim to si� stanie,
zabior� ci� z sob� do Rzymu. Zobaczysz Rzym!...
� Kiedy to nasit�pi,_j)anie? � spyta�a. � Jak d�ugo mam
cierpie� w niewoli?
Zanim odpowiedzia�, ods�oni�a energicznym ruchem pali� uka-
zuj�c nagie rami�, na kt�rym widnia� wypalony gor�cym �ela-
zem, nie zagojony jeszcze i ropiej�cy znak �I". W ten spos�b za.-
pewne sygnowano byd�o Idomena Luskusa.
22
� Nikt ci� tu wi�cej nie tknie � powiedzia� legat, podno-
sz�c si� z sofy. Zderzenie ba�niowo�ci z brutaln� rzeczywisto�-
ci� by�o zbyt gwa�towne nawet dla niego, kt�ry wiele widzia�.
Prowincjonalny tyran pozwala� sobie zapomina�, �e obszar ten
podlega jedynemu prawu rzymskiemu i �e dziewczyna ita nie by�a
jego niewolnic�, nale�a�a do Rzymu. � Nikt ci� ju� nie �mie
tkn��... � powt�rzy� legat. � Znajdujesz si� odt�d pod opiek�
rzymskiego senatu, a opiek� t� gwarantuj� ci ja, legat tego sena-
tu. Za samowol� wobec ciebie odpowie ka�dy stosownie do swo-
jej winy.
Zabrzmia�o to gro�nie. Kupiec poruszy� si� niespokojnie. Nie
by�o mu w smak, �e s�owa legata s�yszy jego s�u�ba, dla kt�rej
by� panem �ycia i �mierci. No wi�c sprawdza�o si� jego z�e prze-
czucie. Wizyta legata senatu to splendor, ale i k�opot, mo�e na>-
�wet przykro�ci.
� Jad� teraz nad granic�, ale najdalej za dwa tygodnie zja-
wi� si� tutaj ponownie, aby ci� zabra� do Rzymu � powiedzia�
legat. � Tam zdecyduj�, czy masz uda� si� do kr�la Marboda,
czy pozosta� w Rzymie.
A r�wnocze�nie pomy�la�, �e kto� mia� w tym okre�lony cel,
�l�c tak� pi�kno�� do Marboda. Ciekawe od jak dawna dziew-
czyna przebywa w domu Idomena i sk�d zna j�zyk Romy. Mo-
�e nauczono j� tutaj, ale mo�e kto� nauczy� j� tego znacznie
wcze�niej? Nale�y dowiedzie� si� czego� wi�cej o ca�ej spra-
wie...
M�oda kobieta podzi�kowa�a mu, sk�aniaj�c nisko g�ow�, od-
wr�ci�a si� i odesz�a. Idomen Luskus skuli� si� na swojej, sofie,
najch�tniej zamieni�by si� w ob�ok pary. Po odej�ciu dziewczy-
ny nie zmieni� pozycji ani nie odezwa� si�. Zrozumia�, �e b�dzie
musia� przemy�le�, jak si� przeciwstawi� gro��cemu mu nie-
bezpiecze�stwu. M�g� zosta� oskar�ony nawet o szkodzenie
Rzymowi na jego rubie�ach. By� z�y za swoje gadulstwo, za
brak czujno�ci wobec dziewczyny, za to, �e pokaza� przybyszo-
wi swoje skarby i �w bursztyn z kropl� krwi... Tak znakomicie
rozwijaj�ca si� atmosfera biesiady zosta�a nagle zburzona...
Legat da� znak s�u�bie, �e chce odej��, daj�c r�wnocze�nie
do zrozumienia gospodarzowi, �e nie powr�c� ju� do tematu Ho-
racego. Pogaw�dka zosta�a ostatecznie zerwana. Wi�c jednak
23
ten lokalny satrapa panno�ski, mimo z�udze� i poetyckich cy-
tat�w, by� zwyk�ym, rabusiem pogranicznym!
Gdy jednooki rabu� przyprowadzi� dziewczyn� do swojej re-
zydencji, pewnie zapragn�� zatrzyma� j� w charakterze konku-
biny, a gdy opiera�a si�, za kar� kaza� wypali� jej na, ramieniu
znak w�asno�ci. Potem zreflektowa� si� i zmieni� wobec niej tak-
tyk�. Da� jej rzymskie stroje i otoczy� opiek�. Ale uzyska� v/ za-
mian tylko jej nienawi��.
Co to by�a jednak za karawana, z kt�r� m�oda kobieta podr�-
�owa�a? �Z uj�cia Yistuli do kr�la Marboda"... Co to oznacza-
�c?... Marbod zna� obyczaje rzymskie i nawet swojej armii pr�-
bowa� nada� pewne cechy zaobserwowane w Italii. A mo�e,
w�a�nie ta sytuacja sk�oni�a kogo�, znajduj�cego si� w kraju nad
bursztynowym wybrze�em, aby wej�� w porozumienie z Marbo-
dem? Kogo jednak? Czy by�o prawd�, �e w uj�ciu Yistuli do
nieznanego morza znajdowali si� jacy� Rzymianie? A mo�e istot-
nie by� tam, jak m�wiono, wnuk uczestnika spisku na Cezara
Aulus Apollinaris, o przezwisku Lupus?
Trzecie kury zaczyna�y ju� pia�, kiedy legat rzymski zmru-
�y� wreszcie powieki, ale nawet w�wczas nie zazna� spokoju.
Zdawa�o mu si�, �e w�druje z legionami rzymskimi w stron�
p�nocnych krain, to zn�w, �e barbarzy�cy napadli na naddu-
najsk� stra�nic�...
Obudzi� si� wreszcie. Wyk�pa� si� w �o�nierskiej �a�ni i po-
leci� sposobi� sw�j orszak do odjazdu.
Dzie� zapowiada� si� pogodnie, jednak wkr�tce po wschodzie
s�o�ca g�sta mg�a spowi�a rzek�. Powiedziano mu w�wczas, �e
noc� nieprzyjaciel dokona� napadu na s�siedni� stra�nic�, nie-
wiele wi�c brakowa�o, aby jego sen okaza� si� cz�ci� rzeczy-
wisto�ci. Poinformowano go tak�e, �e napad nast�pi� nie od prze-
ciwleg�ej strony rzeki, ale wyszed� z r�wnin Pannonii. Wygl�-
da�o na to, �e jaka� grupa barbarzy�c�w dokona�a wcze�niej
wypadu w g��b prowincji i w�a�nie tej nocy wraca�a z �upami.
Granica nie by�a tak 'Taezpieczna, jak przypuszczano nad Ty-
brem.
Po�egna� centuriona, obiecuj�c nie zapomnie� o nim, a w g��bi
serca �ycz�c sobie, aby uda�o si� zabra� tego w�a�nie oficera na
zaplanowan� wypraw�. Pragn�� w drodze powrotnej zatrzyma�
24
si� we dworze Idomena Luskusa, aby ostatecznie zbada� i za-
mkn�� spraw� karawany i C�rki P�nocnych Las�w. Ale zamie-
rzenia tego nie uda�o' mu si� zrealizowa�.
W rezydencji Idomena zasta� wojsko i skryb�w s�dowych
z Arrabony. Dw�r zosta� bowiem napadni�ty, a oszczepy, jakie
znaleziono wskazywa�y, �e ataku dokonali ludzie spoza granic
rzymskich. By� mo�e byli to ci sami, kt�rzy ubieg�ej nocy na-
padli na pograniczny fort, wracaj�c z Pannonii. Cz�� s�u�by
i niewolnik�w, kt�rzy chwycili za bro�, wybito. Cia� barbarzy�-
c�w nie znaleziono, a nie wydawa�o si� mo�liwe, �eby nikt z nich
w tej walce nie poleg�. Czy�by wzi�li ze sob� zar�wno rannych,
jak i zabitych?
Wn�trze spl�drowano, ale, co Rzymianinowi wyda�o si� dziw-
ne, �adnej niewolnicy nie zgwa�cono, �adnej nie uczyniono
krzywdy. Zrabowano troch� broni i ozd�b, ale skarbiec ocala�.
Co wi�c by�o celem napadu? Lub mo�e kto? Legat domy�la�
si�, ale nie mia� zamiaru u�atwia� pracy s�dowym skrybom.
Znikn�a C�rka P�nocnych Las�w i jej s�u�ebnica. Napastnicy
okrutnie obeszli si� z gospodarzem. Wydarto mu drugie oko,
a ca�e jego cia�o nosi�o �lady przypale� rozpalonym �elazem,
takim samym, jakim znaczono jego byd�o i jakim wypalono ini-
cja� �I" na ramieniu porwanej dziewczyny. �y� jeszcze, kiedy
przyby� legat rzymski, ale nie m�g� m�wi�. Zmar� oko�o po�ud-
nia, a jego cia�o zacz�o natychmiast cuchn��.
Jedyn� czynno�ci� legata by�o zabranie notatek, na jakie
natkn�� si� w skarbcu, dotycz�cych bursztynowego szlaku. Oczy-
wi�cie uczyni� to w obecno�ci s�dowych skryb�w. P�niej, ju�
bez �adnych �wiadk�w, poszed� jeszcze raz do pustego skarbca
(kufry zabrano ju� wcze�niej do Arrabony), otworzy� skrytk� w
murze i wyj�� magiczny amulet z bry�k� bursztynu, w �rodku
kt�rej p�ywa�a kropla czerwonej, �ywej krwi...
5. Tyberiusz wodzem wyprawy
� Je�eli to prawda... � powiedzia� Oktawian August i po-
wt�rzy� po chwili jeszcze raz. � Je�eli to prawda, drogi Ty-
beriuszu... Kto� musi tam dotrze� i zbada� wiarygodno�� tych
plotek. Je�eli bowiem istotnie cz�owiek imieniem Aulus Apolli-
naris istnieje i je�eli ma on co� wsp�lnego ze �mierci� Druzusa
�w czasie jego powrotu z drugiego brzegu rzeki Albis... Je�eli
ponadto uciek� z grup� zdrajc�w i rozbi�, jak m�wi�, ob�z
u uj�cia rzeki Vistuli, u samej bramy do bursztynowej krainy,
trzeba go odnale�� i zabi�. Powtarzam: zabi�, drogi Tyberiuszu,
bo dla tego cz�owieka lito�ci mie� nie mo�na. Pochodzi z rodu,
kt�ry by� zawsze przeciwny Rzymowi. Jego dziadek bra� udzia�
w spisku na �ycie Cezara, potem umkn�� i poleg� w boju pod
Filippi. Jego ojciec zgin�� jako stronnik Sekstusa Pompejusza.
Warto by�oby prze�ledzi� jego drog� �ycia, unikn�� bowiem, na
niej wielokro� mieczy sprawiedliwo�ci. Na koniec jednak znalaz�
si� podobno w armii Druzusa i z armi� t� ruszy� do Germanii.
Tam, nad rzek� Albis jego �lad si� urywa. Nie wierz�, by poleg�
w obronie Druzusa, ale sk�onny jestem wierzy�, �e mia� co�
wsp�lnego z jego �mierci� i �e �yje nad Zatok� Wened�w w
uj�ciu Vistuli, pr�buj�c wej�� w kontakt z r�nymi przebieg�y-
mi wodzami German�w.
Tymi s�owami odezwa� si� boski princeps Oktawian August.
Patrzy� prosto w oczy stoj�cemu naprzeciwko pasierbowi, tak
niedawno usynowionemu i wyra�nie wskazanemu na konty-
nuatora linii boskich w�adc�w. Princeps le�a� na sofie, a jego
nagie stopy, z kt�rych ostatnio ucieka�o cz�sto czucie, maso-
wa� grecki eskulap. Mi�dzy jednym a drugim zdaniem prin-
ceps zajada� soczyste winogrona. W perystylu by�o cicho, tylko
26
z ogrodu dochodzi� �wiergot wr�bli Niebo by�o b��kitne i czy-
ste, a s�o�ce jaskrawe, cho� nie upalne, rzuca�o sko�ny cie�.
W tym cieniu znajdowa� si� Oktawian August, pod kolumnad�
czuwali s�u��cy, a w g��bi perystylu dwaj pretorianie. Nie by-
�a to rozmowa ojca z synem, ju� raczej dow�dcy z podw�adnym.
Tyberiusz sta� w pe�nym s�o�cu, lecz nie odczuwa� jego �aru,
raczej ch��d, kt�ry przenika� go od kamiennej posadzki. Przez
podeszwy sanda��w, stopy, l�d�wie i wzd�u� kr�gos�upa mrozi�
czaszk�. Rozumia�, �e b�dzie to wa�na dla niego pr�ba. Musia�
dowie��, �e godny jest powierzenia mu w przysz�o�ci w�adzy
nad Imperium. Albo zostanie nast�pc� boskiego, na co mia� wiel-
k� szans�, albo umrze, jak inni jego poprzednicy, �mierci� na-
turaln�, albo tajemnicz�.
Oktawian August lubi� podkre�la�, �e jest kontynuatorem bo-
skich cech Juliusza Cezara, bezpo�rednim spadkobierc� jego
my�li i jego czyn�w, a wi�c tak�e bogiem. Syn boga nie mo�e
mie� tych samych cudownych cech, co jego ojciec. W rzecz.y-
wisto�ci Oktawian by� adoptowanym przez Juliusza Cezara
wnukiem jego siostry. Spadkobierc� swej boskiej w�adzy nad
wci�� rozrastaj�cym si� obszarem Imperium Romanum (co
zreszt� nie by�o ju� zgodne z testamentem Cezara, nakazuj�cego
utrwalenie zdobyczy, a nie ich powi�kszanie) widzia� pocz�tko-
wo w osobie Marcellusa, syna swej siostry, ale on niespodziewa-
nie zmar�. W�wczas Oktawian August doszed� do wniosku, �e
lini� w�adc�w rodu julijskiego m�g�by podtrzyma� znakomity
w�dz Agryppa, o�eniony z Juli�, c�rk� princepsa. Ale widocz^-
nie tajemnicze fatum prze�ladowa�o ludzi wybranych na konty-
nuator�w boskiej linii. Agryppa zmar� podobnie niespodziewa-
nie, jak poprzednio Marcellus. W�wczas zacz�to m�wi� o Dru-
zusie i Tyberiuszu, jako ewentualnych nast�pcach, obaj byli bo>-
wiem synami Liwii, aktualnej �ony Oktawiana Augusta, cho�
zrodzonymi z jej poprzedniego ma��e�stwa. Kto z nich dw�ch
bardziej przypad� do serca princepsowi? Wkr�tce okaza�o si�,
�e Druzus. Nast�pi�o to czterna�cie lat przed opisywanymi tu
wypadkami. Ale zaledwie wyb�r Oktawiana Augusta sta� si�
znany, Druzus poleg� w bitwie z Germanami nad rzek� Albis,
czyli wsp�czesn� nam �ab�. �mier� Druzusa zmusi�a legiony
do cofni�cia si�...
27
Wydawa�o si�, �e Oktawian August wska�e nast�pnie na Ty-
beriusza jako na kontynuatora swojego dzie�a... Ale nie wska-
za�. A przecie� Tyberiusz nie tylko by� synem Liwii, ale o�e-
niono go z wdow� po ukochanym przez princepsa wodzu, Agryp-
pie. Wdow� t� by�a c�rka Oktawiana Augusta. Boski w�adca
raptownie odwr�ci� si� od Tyberiusza, jakby pod wp�ywem ja-
kich� podejrze�. Ale czy Tyberiusz m�g� mie� co� wsp�lnego
ze �mierci� Druzusa? W �wczesnym Rzymie, kt�ry pogrzeba�
republik�, a wyni�s� wysoko w�adz� policyjn�, kt�rej instru-
mentem niezawodnym stali si� pretorianie, wszystko mog�o si�
zdarzy�. Tak wi�c boski August wyznaczy� na swych nast�pc�w
dw�ch ma�oletnich syn�w Agryppy i Julii � Gajusza i Lucju-
sza. A� ch�� bierze napisa�, �e �jak �atwo zgadn��" obaj zmarli
w bli�ej nieznanych nam okoliczno�ciach. Ot, po prostu: zacho-
rowali jeden po drugim i zmarli. Co� dziwnego dziaj�o si� z wy-
znaczonymi przez Oktawiana Augusta, �aden nie �y� d�ugo po
wskazaniu go jako kontynuatora rozpocz�tego dzie�a.
I wtedy Oktawian August jakby nagle spostrzeg� Tyberiusza,
wyra�aj�c gotowo�� usynowienia go. Adopcja i wyznaczenie go
na kontynuatora dzie�a odby�a si� w warunkach do�� niezwyk-
�ych. R�wnocze�nie z obu decyzjami, boski imperator poleci� Ty-
beriuszowi adoptowa� syna Druzusa. Syn Druzusa nosi� imi� Ger-
manik i cieszy�a si� ju� w�wczas uznaniem Rzymu za swoje wo-
jenne czyny. Czy�by w Germaniku upatrywa� ,,pierwszy Rzy-
mianin" nast�pc� ,,w razie �mierci Tyberiusza"? Bo r�wnocze�-
nie polecono Tyberiuszowi uda� si� do Germanii i tam zorgani-
zowa� wypraw� morsk� na wsch�d od najdalszych morskich baz,
rzymskich w uj�ciu Renu, �tak daleko jak przedtem nie dotar�
�aden Rzymianin".
Tak niedawno Tyberiusz odczuwa� ch��d, a teraz �ar rozlewa�
si� po ca�ym jego ciele, poczynaj�c od g�owy, szyi i bark�w.
Ju� si�gn�� l�d�wi. Poczu�, �e poci si� i toga przylepia si� mu
do cia�a. A mo�e to skutek s�o�ca? Nie, to nie by� skutek upa�u.
Wi�c l�k? Na jego czole'pojawi�y si� krople potu, kt�re princeps
musia� spostrzec.
� W ci�gu zimy w uj�ciu Renu zbudujesz flot� � m�wit
boski August. � We�miesz dobrych marynarzy i dobrych ster-
nik�w. Zasady organizacji wyprawy przedstawi� w senacie legat
28
Lukan Probatus. We�miesz go z sob� do Germanii. Niech ci po-;
wie, co jest niezb�dne do zorganizowania takiej wyprawy. Po-
legaj na nim. Przebywa� ostatnio na bursztynowym szlaku w
pannonii i przyni�s� stamt�d wiele niezwyk�ych wiadomo�ci. Po-
twierdzi�y one tylko celowo�� takiej wyprawy. Lukan Probatus
wysun�� nawet my�l za�o�enia obozu rzymskiego w uj�ciu Vi-
stuli, na ostatnim odcinku bursztynowego szlaku. Brzmi to jak
ba��, ale rzecz trzeba rozwa�y� na miejscu. Lukan Probatus ma
sam wyszuka� ci mistrza od �eglowania, kt�ry by�by g��wnym
nawigatorem ekspedycji. Uda� si� obecnie w tym celu na Sy-
cyli�, gdzie w zimowych bazach zamierza odnale�� takiego
naut�. Wymieni� ju� nawet jego imi�, ma to by� �o�nierz i �e-
glarz, Marek Rufinus.
Przerwa� na chwil�, skubi�c owoce winogron i jakby nie zwra-
caj�c uwagi na fakt, �e Tyberiusz sta� dalej w pe�nym s�o�cu,
podczas gdy g�ow� imperatora chroni� cie�.
� My�la�em o tym. Wydaje mi si�, �e nie powinno w tej
wyprawie wzi�� udzia�u zbyt wiele okr�t�w, ale na pewno trzon
eskadry powinny stanowi� tr�jrz�dowce, bo to uniwersalne okr�-
ty. Natomiast dla dzia�a� rozpoznawczych mo�esz wzi�� kilka
galer dwurz�dowych, kt�re mog�yby utrzymywa� kontakt z por-
tami Germanii, gdyby czas wyprawy si� przed�u�y�. Na pok�a-
dzie ka�dego okr�tu musisz mie� oddzia� legionist�w. Du�ych
okr�t�w przeciwnika nie spotkacie, ale nie o to przecie� chodzi...
Musicie na pocz�tek dotrze� do Przyl�dka Cymbr�w v/ Cie�-
ninie Koda�skiej. Dalej rozpo�ciera� si� ma morze, nad kt�rym
le�� bursztynowe wybrze�a. Pop�yniesz tak daleko, jak ci si�
uda. Nie chc� traci� ciebie, ani innych, kt�rzy z tob� pop�yn�.
Je�eli uznasz to za konieczne, wr�cisz po osi�gni�ciu Przyl�dka
Cymbr�w i wyznaczysz ludzi, kt�rzy pop�yn� dalej, a� do uj�cia
Vistuli, je�eli oka�e si� to mo�liwe. Nie chcia�bym, aby� zatra-
ci� si� w tych barbarzy�skich krajach, aby� pozostawi� pograni-
cze Germanii bez opieki. Twoi �eglarze powinni przekon