10950

Szczegóły
Tytuł 10950
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

10950 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 10950 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

10950 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Maciej Lorenc Thauglor Srebrno�uski cz�� I Pewnego letniego wieczoru, w bardzo mi�ej wulkanicznej rozpadlinie odbywa�a si� rozmowa. Mo�na by wyr�ni� kilka g�os�w, jednych grubych, innych troch� sykliwych... - Musssi zda� ten test - powiedzia� niski g�os (lekko zachrypni�ty, jednak wystarczaj�co dono�ny). - To jego najwa�niejszy egzamin - doda� inny. - Czy jest na to gotowy? - Cisza - piorunuj�cy rozkaz zosta� spot�gowany g�o�nym tupni�ciem - Nie do nas nale�y ta decyzja, lecz do wy�szej rady. - To gbury - stwierdzi� zachryp�y. Nie uzyska� odpowiedzi... M�ody ch�opak o d�wi�cznym imieniu Ditro szed� �cie�k� ze swojej rodzimej wioski do starej karczmy krasnoludzkiej. Ojciec wys�a� go ze szlachetn� misj� zakupu sze�ciu anta�k�w mocnej gorza�ki. Dla ch�opca by�o to pierwsze tak powa�ne zadanie. Trakt wi�d� poprzez w�wozy dobrze mu znane z dzieci�stwa - wielokrotnie oddawa� si� uciechom eksploracji wapiennych za�om�w skalnych i d�ugich jaski�. Sam w�w�z by� dawnym korytem rzeki, maj�cej �r�d�a w g�rach na p�nocy. Gdy w g�rach osiedli�y si� krasnoludy, zmieni�y koryto rzeki, na korzystniejsze dla ich poszukiwaczy z�ota. W ten spos�b powsta�y jedne z najwi�kszych jaski� na kontynencie. Ko�cz�c t� kr�tk� dygresj�, wr��my do naszego wielkiego podr�nika. Ch�opiec w�drowa� ze swoim os�em pod coraz ostrzejsze zbocze. Koryto rzeki, tutaj w�a�ciwie ju� strumienia, by�o dobrym pod�o�em pod drog�. P�askie kamienie pracowicie u�o�one przez krasnoludy stanowi�y niemal�e stopnie na tym odcinku drogi. Gdy teren si� wyr�wna�, ch�opiec zacz�� mija� wej�cia do jaski�, pe�nych wielowiekowych stalaktyt�w, stalagmit�w i stalagnat�w. Z jednego z nich wydobywa� si� dym. To dziwne... - pomy�la� Ditro - Nikt nie zapuszcza si� w te okolice, mo�e to banda zb�j�w? Zach�cony m�odzie�cz� ciekawo�ci� zerkn�� do �rodka. Otw�r otoczony by� prawie pe�nym pier�cieniem du�ych, wapiennych ska�. Zostawiwszy os�a na zewn�trz kr�gu zanurzy� si� w dym. U wej�cia do do�� du�ej jaskini us�ysza� rozmow�: - Musimy kogo� nastraszy�, czy� nie jest to potrzebne do wykonania twojego planu, potrzebujemy rozg�osu! - Hmmm, nie jestem pewien... nie lubi� ludzi, s� ma�o lojalni i kradn�, za szybko si� mno��..., ale nie... tak od razu, �eby robi� im krzywd�? - Dobra, damy sobie jako� rad�.... Hej ty, tam! No ju�, chod� tu! Ditro nie wiedzia�, kto go wypatrzy�, lecz czu� gor�c� atmosfer� pieczary i pi�kny aromat baraniny w sosie z borowik�w... Unikaj�c zadumy, wzi�� nogi za pas, wybieg� z jamy i... i nie wiedzie� czemu wzlecia� w powietrze i zawis� na takiej wysoko�ci, �e widzia� zajazd krasnolud�w, do kt�rego podr�owa�. Jego po�o�enie zmieni�o si� z pionowego na poziome, zobaczy� ca�� okolic� pieczary, kilka s�siednich odn�g w�wozu i niewielkiego nizio�ka stoj�cego pomi�dzy dwoma s�upami. Jakimi s�upami?!? - pomy�la� ch�opiec - psia ma�, to s� nogi!- po czym wrzasn��, zwymiotowa� na skutek l�ku wysoko�ci i zemdla�. W tej krainie atmosfera jest tak g�sta, �e d�wi�ki ulegaj� zniekszta�ceniu. Nie ulega w�tpliwo�ci, �e ogniste stworzenia w�a�nie dlatego j� wybra�y. Krajobraz ponury i kamienisty jest jednak do�� dziwnym domem dla jak�e nietypowej spo�eczno�ci... Ale c� to s�yszymy? Znowu k��tnie? - Cicho b�d�cie, nic nie s�ysz�! - Posssu� sssi�! - Postawcie j� gdzie indziej! W kryszta�owej kuli za mglist� spiral� mo�na by ujrze� jucznego os�a i nisk� osob� prowadz�c� kuca za uzd�. S�o�ce chyli�o si� ku zachodowi, gdy dw�ch w�drowc�w dociera�o do zajazdu. Ditro obudzi� si�, le�a� przerzucony przez o�li grzbiet. Nie wygodne - pomy�la� i powoli zsun�� si� na ziemi�, dotkn�� jej stopami i przewr�ci� si� na nier�wnych kamieniach. - Pech. - odezwa� si� g�os za plecami. By� to wyra�nie niezadowolony g�os mog�cy nale�e� tylko do rozz�oszczonego nizio�ka. Ch�opiec powoli wsta� i obr�ci� si� w stron� nieznajomego. - Kim jeste�? - zapyta�. - Ech... b�d� musia� Ci si� przedstawi�. - nizio�ek nabra� powietrza i z dum� w g�osie wyrecytowa�: - Mistrz Majonez Niegdysiejszy Szef Kuchni Na Dworze Kr�la Hinterlabdegara, Tera�niejszy Pe�ni�cy Obowi�zki Szefa Kuchni Na Dworze Diuka Thauglora. - Aha - odpar� Ditro. - "Aha", tylko tyle? - oburzy� si� Majonez - Mo�e by� si� przedstawi�? - Nazywam si� Ditro psze pana. Nizio�ek wskaza� palcem w stron� zajazdu. - Oto cel mojej podr�y, je�eli chcesz mo�esz tu ze mn� zosta� do jutra, lecz wiedz, �e jutro z samego rana wyruszam w drog� powrotn�. Zajazd cieszy� si� z�� s�aw�. Prowadzi�o go starsze krasnoludzkie ma��e�stwo, kt�re kupi�o go w stanie ruiny. Prowizorycznie naprawione zabudowania sk�ada�y si� z rozleg�ych piwnic, kuchni, cegielni, browaru, ku�ni, wsp�lnej sypialni i dw�ch alkierzy (o nich opowiem p�niej). Nowymi budynkami by�y kolejno sklep i stajnia, kt�ra powsta�a tylko ze wzgl�du na nielicznych ludzkich podr�nik�w. Przytulony do stajni sta� sklep, prowadzony przez brata w�a�ciciela gospody. Wisia� na nim du�y szyld: "SKLEP WIELOBRAN�OWY : NABIA� NARZ�DZIA G�RNICZE NAPOJE ALKOHOLOWE WULKANIZACJA US�UGI POGRZEBOWE - W�A�CICIEL STEFAN OPAL" W�a�cicieli dotyczy dosy� nietypowa historia. Pewnego wieczoru pa�stwo Opal znale�li przed wej�ciem do szybu dziecko. Kwestia adopcji by�a rozwa�ana przez kilka nast�pnych tygodni, ale do tego czasu pani Opal przyzwyczai�a si� do obecno�ci dziecka i nie chcia�a go odda�. Dziecko ros�o bardzo szybko, a� przesta�o si� mie�ci� w pieluchy. Pan Opal mia� niema�y problem. Okaza�o si�, �e dziecko jest znienawidzonym osobnikiem rasy elf�w szarych. Jak wiadomo elfie dzieci powoli dojrzewaj� i du�o psoc�, poza tym s� niewsp�miernie aroganckie. Kwestia edukacji wysz�a ju� na powierzchni�, gdy� dziecko nie tylko nie mie�ci�o si� w gaciach, ale tak�e i we w�asnym domu. Spo�eczno�� kopalni uwa�a�a pa�stwa Opal za odmie�c�w, i zmusi�a ich do przeprowadzki. Wbrew pozorom syn okaza� si� wybawieniem, ojciec od samego pocz�tku zauwa�y� w nim talent kowalski. W tym sk�adzie (powi�kszonym o jedn� kuchark� i jedn� kelnerk�) do dzi� funkcjonuje karczma. To dziwne po��czenie cech elfich i krasnoludzkich zaowocowa�o jednym z najlepszych kowali w okolicy. Na imi� dono mu Aaron (to jego wt�rne imi�, kt�re sam sobie nada� po odkryciu swoich korzeni). Niestety niewielu mo�e doceni� jego dzie�a, gdy� ober�a nie jest powszechnie znana w�r�d ludzi. Mistrz Majonez uni�s� praw� r�k� na przywitanie (lew� poprawiaj�c sztylet pod p�aszczem) i krzykn�� do elfa: - Cze��! Znajdzie si� jakie� wolne miejsce? - Oczywi�cie - roze�mia� si� Aaron - Id� do mojego ojca, z pewno�ci� co� znajdzie! - Zostawi� ci os�y. Zaprowad� je do stajni. Elf bez s�owa odszed� prowadz�c zwierz�ta na spoczynek. Dw�jka w�drowc�w natomiast wesz�a do g��wnego budynku. Wewn�trz by�o parno, duszno i �mierdzia�o mieszank� tytoniu, kiepskiego alkoholu i smakowitego gotowanego mi�sa. By�o to du�e pomieszczenie z kilkoma stolikami i d�ug� lad�. Za t� ostatni� znajdowa�y si� drzwi na zaplecze. Przy zabrudzonych stolikach siedzieli nieliczni wysocy ludzie, kt�rzy wygl�dali na sta�ych bywalc�w tawerny. Po prawej za otwartymi drzwiami, mo�na by�o dostrzec ciemne niskie pomieszczenie wkopane kilka �okci w ziemi�, bez okien i wentylacji. Unosi�y si� tam k��by dymu tytoniowego tak g�ste, �e niemal mo�na by je kroi�. Nizio�ek pewnym krokiem podszed� do barmana i rzek�: - To co zawsze! - Witaj! Dawno ci� nie widzia�em! - I ja ciebie - Majonez odwr�ci� si� w stron� cz�ci pijalno - jadalnej. Patrzy� na zgromadzonych (czy raczej, hmm.. rozrzuconych po k�tach) ludzi przez chwil� czy dwie. Lekko drgn��, gdy postuka� go w rami� Ditro. - Prze pana... - Tak, s�ucham? - Mog� ju� i��? Ojciec si� pewnie niecierpliwi. - Tak, mo�esz poczekaj tylko chwilk�... Majonez krzykn�� na sal�: - Uwa�ajcie ludzie, na to co m�wi�... albowiem wielka i z�a bestia zamieszka�a na waszej ziemi! Kradnie dzieci i zieje po�og�! Pijani i trze�wi, z�odzieje i hazardzi�ci wszyscy popatrzeli w jego stron�... rzeczywi�cie, s�uchali uwa�nie... Wbi� w �cian� sztylet z wiadomo�ci� o nagrodzie tak mocno, �e a� deski zaskrzypia�y. Po chwili ciszy podj��: - Za g�ow� poczwary m�j pan wyznacza nagrod� jednego tysi�ca koron. Wkr�tce po wyje�dzie nizio�ka zebra�a si� narada miejscowych, kilku je�d�c�w pogalopowa�o traktami w swoje strony, pojawi�a si� nawet bardzo szybko grupka alchemik�w. Pa�stwo Opal nie narzekali na brak klient�w, no mo�e troch� na ich maniery... DZIECI! - Krzykn�� smok - Nigdy nie krad�em dzieci! A tym bardziej ich nie po�era�em! - Przecie� musia�em zrobi� na nich wra�enie. - Odpar� nizio� - Wkr�tce zaczn� si� pojawia� klienci... - Hmm... wci�� nie rozumiem, dlaczego to wszystko odbywa si� kosztem tych ludzi? - Nie musisz im robi� krzywdy, wyb�r �rodk�w nale�y do ciebie. - M�wisz jak bezduszny... - M�wi�. - Przerwa� mu Majonez. - M�wi� jak nauczyciel. Przydzielono mnie do ciebie i musz� siedzie� tu z tob�, w tej dziurze a� do ko�ca pr�by. Ani ja, ani ty nie mamy na to wp�ywu. - Ale... - Nie ma ale. Jeste� tu w pewnym celu, prawda? No to do roboty! -Nizio�ek odwr�ci� si�, po czym schodz�c w g��b jamy krzykn��: -Aha, a co chcesz na obiad? - Sam sobie znajd� obiad, mrukn�� smok i wzbi� si� w powietrze. Pierwszy stawi� si� brudny rycerz z pobliskiego Ginerbergu. Nawet si� nie przedstawi�. Nawet nie chodzi o to, �e nie zd��y�... po prostu nie chcia� i ju�. Skrada� si� tak cicho, �e smok us�ysza�by go nawet z odleg�o�ci p� mili. Gdy wreszcie dojecha� do kraw�dzi kr�gu kamiennego, przystan�� i krzykn�� w kierunku jamy: -Poczwaro, za tw�j �eb dostan� tak� fortun�, �e kupi� sobie pa�ac! Przez d�u�sz� chwil� nie uzyska� odpowiedzi. Warto wspomnie�, �e rycerz �w przyjecha� w towarzystwie dw�ch giermk�w, kt�rzy jednak woleli os�ania� ty�y swojego pana z bardzo bezpiecznej (du�ej) odleg�o�ci. Wojak nosi� na sobie poka�ny zbi�r zardzewia�ych p�yt pochodz�cych od wielu r�nych komplet�w zbroi, mia� je�dziecki jednor�czny top�r i ma�� tarcz�. Na g�owie mia� he�m w kolorze zielono - rdzawym, lekko wgnieciony z ty�u, z �miesznie zagi�t� przy�bic�. S�owem wygl�da� jak siedem nieszcz��. Nie wiadomo, co kierowa�o go do tak wielkiego po�wi�cenia, jakim jest walka ze smokiem, ale wiadomo na pewno, �e to nie by�a odwaga. - No to dajemy kopcia! -Krzykn�� Majonez i da� znak swemu uczniowi. Po czym odkry� ognisko i wsypa� do niego stert� suchych li�ci. Pali�y si� szybko, wydzielaj�c du�e ilo�ci dymu. Smok wychyli� si� troch� w k��bach dymu z jamy, zobaczy� owego zardzewia�ego rycerza. Majonez stan�� obok niego, niewidoczny w gryz�cym oczy dymie, szepn��: - Zaczynamy. W tym momencie jeden z giermk�w stwierdzi�, �e jednak woli by� g�rnikiem lub marynarzem i wzi�� nogi za pas. Rycerz zobaczy� smoka i krzykn��, zaskoczony jego rozmiarami, z trudem utrzymywa� konia, kt�ry r�wnie� by� pod wra�eniem... Smok rykn��. Nie by� to ryk, kt�ry s�yszy si� w seryjnie produkowanych japo�sko- ameryka�skich filmach. Nie by� to ryk, kt�ry s�yszy si� w zoo, gdy jest pora karmienia. Ten by� tak g�o�ny, �e a� ziemia zadr�a�a, b�benki w uszach ludzi oddalonych o wiele mil skapitulowa�y, odbi� si� echem w krasnoludzkich kopalniach i zdmuchn�� ognisko. Rycerz spad� z konia, po cz�ci dlatego, �e jego ko� rzuci� prac�, a po cz�ci dlatego, �e powsta�a fala uderzeniowa by�a bardzo silna. Smok, pewien �e przeciwnik go nie s�yszy, powiedzia�: - Mi�o, �e wpad�e�, kolego. W tym czasie Majonez odszuka� drugiego giermka, krzykn�� na niego, lecz tamten nic nie s�ysza�. Kuli� si� tylko i cicho j�cza�. Majonez westchn��, og�uszy� go kawa�kiem drewna i zaci�gn�� pod wej�cie do jamy. Smok le�a� na grzbiecie, bawi�c si� he�mem rycerza, zapyta�: - I co, jak si� spisa�em? - Nie�le, hmm... co z nim zrobi�e�? - Zanios�em do s�siedniej doliny, le�y na trawie, jeszcze dycha. - D�ugo s�uch mu nie wr�ci. - A co zrobimy z tym jegomo�ciem? - Po�� go obok jego pana. Bez s�owa, lecz z niejasnym u�miechem na pysku smok wzbi� si� w powietrze. Za chwil� wr�ci�. Co? Smok w mojej krainie? - Krzycza� zez�oszczony kr�l - Przygotowa� moje wojsko, wyznaczy� za zabicie gadziny nagrod�! - Panie... kto� ju� to uczyni�... - Kto? - Nie wiemy, tysi�c koron za zabicie smoka, donosz� informatorzy. - W takim razie jeszcze zarobimy! Zebra� kwiat rycerstwa! W ci�gu dw�ch dni chc� pe�nej mobilizacji mojej stra�y zamkowej i �ucznik�w! No co tak stoicie? Bra� si� do roboty! cz�� II Nast�pny przyjecha� a� z po�udniowych ksi�stw, (zale�nych oczywi�cie od kr�lestwa Nivarlonu, na kt�rego tronie zasiada� kr�l Hinterlabdegar d�ugie imi� - wielu pos�a�c�w powtarza je sobie przed og�aszaniem woli w�adc�w s�siednich kr�lestw, gdy� wiedz�, �e przekr�cenie tego s�owa ma skutki zwi�zane z utrat� ko�czyn, lochami, ewentualnie roz�arzonymi do czerwono�ci pr�tami...). By� to w�adca sprawiedliwy i mocarny, dobrze rz�dzi� pa�stwem. To znaczy tak g�osi�y wszystkie kroniki, wszyscy poddani tak s�dzili, no mo�e wszyscy �ywi - je�eli nie, to w zaskakuj�cym tempie obro�cy prawa i porz�dku upewniali si�, by temperatura cia�a "ob��ka�ca" powoli, lecz stale opada�a lub ros�a szybko do przesadnych granic. Nie, sk�d�e nie by�y to rz�dy terroru, nasz w�adca nie jest przecie� tyranem? No w�a�nie... Dosy� dywagacji, zajmijmy si� naszym rycerzem. Po raz kolejny - jego ekipa zachowywa�a si� bardzo g�o�no - smok us�ysza� wroga z bardzo daleka. Tym razem nauczyciel zaproponowa� mu metod� w�asnej koncepcji: - We�miesz go "na kamie�" - Co? Wiesz dobrze, �e zmiana w kamie� jest nieodwracalna. - Nie jestem a� tak nierozwa�ny - u�miechn�� si� Majonez. - s�uchaj uwa�nie: wyjdziesz z jaskini i ustawisz si� bokiem do nadchodz�cego wroga, zastygniesz w bezruchu na kilka minut, nie reaguj nawet jak Ci� kopnie, poczekaj a� si� odwr�ci lub zsi�dzie z konia. A wtedy go capnij. Finito. Tyle. Do roboty! - Dobra, nie pop�dzaj mnie... Smok ustawi� si� wed�ug instrukcji i z �atwo�ci� zastyg� w gadzim bezruchu - nawet (a mo�e zw�aszcza?) ma�e jaszczurki to potrafi�. To, czego wi�kszo�� z nich nie potrafi*, to generowanie ma�ych wzork�w na ka�dej �usce, czego z pewno�ci� nikt nie uzna�by za cech� istot �ywych - dawa�o to smokowi sporo dobrego kamufla�u. W tej pozie wygl�da� jak rze�ba w skali jeden do jeden r�ki jakiego� zbyt ambitnego artysty, kt�remu chcia�o si� pracowa� nad wieloma nieistotnymi szczeg�ami. Rycerz zbli�a� si� na czele ha�astry wie�niak�w i jego osobistych giermk�w. Niew�tpliwie wygl�da� na kogo�, kto dorobi� si� fortuny na wyzysku (zwanym r�wnie� feudalizmem) i rabowaniu przypadkowych wiosek w czasie wojskowych wypad�w jego ksi�cia. Nie by� jednak typowym �owc� nagr�d, kierowa� si� rz�dz� w�adzy i s�awy - zn�w nie odwag�. Smok westchn�� w my�lach, czytaj�c z jego umys�u jak z ksi��ki. Nie musia� przeciwnika widzie�, �eby wiedzie� co on robi (aczkolwiek widzia� go k�tem oka). Ustawiony by� bowiem bokiem, pod k�tem - w pozie drapie�nika - bezwzgl�dnego zab�jcy, jednak paszcz� mia� zamkni�t� - Nie pal�. - Powtarza� sobie w my�lach - Nie zabij�, tylko oszo�omi�, przep�dz�, przestrasz� i nie wr�c�. Rycerz ostro�nie podszed� do smoka, przyjrza� mu si� dok�adnie, obszed� dooko�a, wreszcie podszed� do nieruchomych oczu i patrzy� na nie p� minuty, po czym odszed� si� skonsultowa� ze swoim doradc�. Po chwili przywi�za� konia do wi�kszego krzaka, jednego z niewielu w kamiennym kr�gu, kt�re prze�y�o obskubywanie przez Majonezowego os�a. Majonez wy�cieli� wej�cie do smoczej jaskini ko��mi zwierz�cymi, tak by odstrasza�o mniej zorganizowanych wie�niak�w i dzieci. Naje�d�cy jednak nie zwa�ali na te okoliczno�ci. Nie podeszli nawet do wej�cia jamy. Niestety nie wszystko posz�o po my�li naszego jaszczura. Wr�cz przeciwnie, rycerz podszed� do smoka i odwr�ci� si� do swoich podw�adnych. - Odkuwa�, pokruszy� na mniejsze kawa�ki i pakowa� po belkach na w�z, tylko nie naruszcie g�owy! * To, czego z pewno�ci� potrafi� ma�e jaszczurki, to topienie ska�y macierzystej w�asnym oddechem i mia�d�enie najtwardszych zbroi w dw�ch palcach, chocia� kto je tam wie.... Si�gnijmy wzrokiem na drug� stron� kryszta�owej kuli. Za mglistym, szarym ob�okiem i wulkanicznymi wyziewami kryli si� st�oczeni kibice... S�owo kryli si� jest troch� nie na miejscu, zw�aszcza, gdy za ob�oczkiem schowa� si� ma obiekt rozmiar�w ci�arowego ZI� - a. Tym bardziej nie na miejscu jest s�owo st�oczeni. St�oczeni ludzie na przyk�ad jad� porannym autobusem, gdy ca�e osiedle jedzie na t� sam� godzin� do pracy lub szko�y. Jest to r�wnie� osiemna�cie os�b w budce telefonicznej (lub inne podobnie ekstremalne przypadki). St�oczone samochody ci�arowe to co innego... jeszcze lepiej wyt�umaczy� ten efekt wizualny wype�nionym po brzegi kinem samochodowym wielko�ci parkingu przed du�ym supermarketem. Tak, a teraz wyobra�my sobie, �e ekran ma rozmiary telewizora czternastocalowego. To si� dopiero nazywa utrudniona obserwacja. Wiele przyjaci� naszego m�odego smoka, z braku lepszych rzeczy do robienia przygl�da�a si� jego poczynaniom. Najpierw polali mu szpony wod�, by rozmi�kczy� pod�o�e. Smok nie ukrywa� zdziwienia, niecierpliwi� si�, pr�bowa� nawet dawa� wszystkim do zrozumienia, �e jest �ywy. Mrugn�� okiem do jednego z kamieniarzy. Nie poskutkowa�o. Swoj� drog� wida� by�o, �e ten rycerz przygotowany by� na wszystko. Mia� nawet par� woz�w na fragmenty rze�by. Smok zmieni� wzory na �uskach kilka razy, nawet ich odcie�. Jednak ci ludzie byli inni, ni� poprzedni, kt�rych spotyka� spotka�. Niewielka jego cz�stka podpowiada�a mu o konieczno�ci dzia�ania. W tym momencie sta�o si� co� prze�omowego, kto� go uk�u� d�utem w nog�. Pa�stwo Opal mieli pe�ne r�ce roboty, w ich gospodzie zatrzymywa�y si� niezliczone zast�py gapi�w, bohater�w, przysz�ych bohater�w, zapomnianych bohater�w, niepozornych nizio�k�w, krasnolud�w, pos�a�c�w, �owc�w nagr�d i profesjonalnych zab�jc�w. Byli nawet alchemicy. Mag�w (jeszcze) nie by�o, lecz kilku obserwowa�o poczynania licznych poszukiwaczy przyg�d z daleka (r�nymi znanymi im sposobami, w�cibski mag potrafi wcisn�� swoje spojrzenie prawie wsz�dzie). Nie trzeba by�o narzeka� na brak pracy. Ka�dy z rodziny Opali mia� co� do roboty. Dochodzi�y wie�ci o armii kr�la Hinterlabdegara nadchodz�cej szybkim marszem z po�udnia. Do jutra ma by� przygotowane miejsce pod ob�z. Tymczasem w kierunku jamy bestii wyrusza kolejna grupa �upie�czo-wyzwole�cza. Ciekawe, czy oni sobie poradz�? Ca�kiem mo�liwe, bowiem s� to potwory z piek�a (czyt. - Miasta) rodem. Profesjonalni zab�jcy Smok�w. Okropni, bezwzgl�dni mordercy. Na dzisiejszy dzie� szczyc� si� "oswobodzeniem" p�nocnych ost�p�w spod panowania starej smoczycy, zosta�o jej niewiele �ycia po ranach zadanych w nieuczciwej walce. "Tylko podst�pem mo�na wykurzy� gadzin�", jak mawia� herszt bandy. Mia� blizny na twarzy po walce ze znajomym naszego smoka, kt�ry nadal leczy si� z ran. S�owem, s� to ludzie niebezpieczni. Korzystaj� z do�wiadcze� ludzko�ci w dziedzinie smokob�jstwa, zapisywanych przez ich poprzednik�w od wielu, wielu lat... W powietrzu unosi� si� zapach spalenizny, kilka woz�w i mn�stwo narz�dzi kamieniarskich pozosta�o rozrzucone w nie�adzie. Zak�opotany smok sta� obok zw�ok kilku nieszcz�nik�w, kt�rzy prubowali wywie�� jego nog�. Majonez pr�bowa� si� opanowa�. - Mia�e� nikogo nie zabija�!- krzycza�. - Ja nie chcia�em im zrobi� krzywdy, to by� odruch, no wiesz....ten...o, bezwarunkowy. - Co si� sta�o, to si� nie odstanie, a teraz grzecznie posprz�taj to z �aski swojej... A dzie� by� s�oneczny, niebo ca�kowicie bezchmurne. Nic nie zwiastowa�o z�a, kt�re mia�o nadej��. Magia wykracza poza granice wszech�wiata. Magia zmienia kszta�ty i umys�y. Magia jest jednak niebezpieczna w r�kach nieodpowiednich ludzi Majonez miesza� sos du��, drewnian� �y�k� w �elaznym garnku. Jego my�li b��dzi�y po wielkich zastawionych sto�ach dworskich. Co mnie podkusi�o? - my�la�. Przygotowywa� wcze�niej uczty dla setki os�b. Nie chodzi�o tu o ilo��. I by�o �atwiej. Nie trzeba by�o kroi�. Us�ysza� g�os Smoka: - Co tak pachnie? - Eeee...., sos,....grzybowy. - To dobrze. Jestem g�odny, a twoj� kuchni� wol� zdecydowanie od surowego mi�sa. Gady, jak wiadomo mog� d�ugo wytrzyma� bez jedzenia. Nawet par� miesi�cy. Smok jednak wybija si� ponad swoich krewniak�w. Jego skomplikowany system trawienny wymaga regularnych dostaw pokarmu, by podtrzyma� w gotowo�ci �atwopalne gazy... - Tam, Panie, tam! - Jeste�cie pewni? - Tak, bestia mieszka sama w straszliwym kr�gu kamiennym. Powiadaj�, �e wej�cie jest zas�ane ludzkimi ko��mi! - Dobrze, a teraz zostawcie nas. Precz powiedzia�em! Grupka wie�niak�w rozbieg�a si� w pop�ochu. W szerokim parowie pozosta�a tylko nieliczna grupka �owc�w nagr�d. Byli wy�adowani wszelkim sprz�tem smokob�jczym, nawet wnykami wielko�ci ko�a m�yna wodnego (po roz�o�eniu). Od dzieci�stwa szkolono ich w walce. Byli niebezpieczni dla ka�dego cz�owieka. Ale czy dla smoka? O tym si� przekonamy. W�sk� drog� le�n� jecha� kupiec. Zamierza� sprzeda� sw�j towar na rynku w stolicy ksi�stwa na po�udniu. Zobaczy� z daleka proporce jazdy z god�em Hinterlabdegara (wszyscy je znaj� - przez z�o�liwych okre�lane jako rozczapierzony gryf we krwi jego poddanych, a przez samego kr�la jako symbol w�adzy, pot�gi, waleczno�ci i braterstwa - prawda le�y, jak to cz�sto w takich przypadkach bywa, gdzie� po �rodku...). Zjecha� natychmiast z drogi, by ust�pi� miejsca ci�kiej je�dzie, kolumnom �ucznik�w i kusznik�w, a potem wozom z zaopatrzeniem i ci�kim maszynom obl�niczym, ci�gni�tym przez wo�y. Gdy po�egna� tyln� stra� sztucznym u�miechem, wr�ci� na trakt i kontynuowa� sw� podr�.... Tymczasem nieopodal przez las przedziera�a si� grupka najemnik�w. Miga�y no�e i bu�aty. Kryminalne twarze co raz pojawia�y si� i znika�y pomi�dzy drzewami. c.d.n.