5348
Szczegóły |
Tytuł |
5348 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5348 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5348 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5348 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Josef Pecinovsky
Stary, rzucam ci lasso
Widok nabrzmia�ej twarzy Westera budzi� wstr�t. Nawet na
miniaturowym ekranie r�cznego telefonu jego �ysina
b�yszcza�a jak aureola.
- Niech si� pan �pieszy powoli, Dam, �eby si� pan nie
potkn�� - cedzi� przez z�by, a ja �a�owa�em, �e nie mog�
przy�o�y� w t� spocon� g�b�. - Niech si� pan lepiej zatrzyma,
�eby pana ta wiadomo�� nie zaszokowa�a.
- Mnie trudno zaszokowa�, ty �mierdz�cy waflu - u�y�em
przezwiska stosowanego wy��cznie pod jego nieobecno��, a
wywodz�cego si� z wszechobecnej reklamy z charakterystycznym
opakowaniem jego herbatnik�w. Ju� przeczuwa�em, co si�
stanie.
- Niech pan s�ucha uwa�nie, Dam, bo m�g�by si� pan
zamieni� w kupk� galarety, zanim sprawi to przyjemno��
publiczno�ci.
Te gadki o kupce galarety naprawd� potrafi�y mnie
zatrzyma�. Schodzone podeszwy moich sanda��w prawie na sta�e
stopi�y si� z asfaltem szerokiego chodnika przed budynkiem
Ministerstwa ��czno�ci. W tym momencie nie obchodzi�o mnie,
�e przeszkadzam �piesz�cemu si� t�umowi, chocia� w�a�ciwie
powinno zale�e� mi na tym, �eby jego s�owa s�ysza�o jak
najmniej ludzi.
- Cieszy mnie, �e si� dobrze rozumieny. Stary, rzucam ci
lasso. Dzisiaj o szesnastej siedemna�cie, koeficjent
czterdzie�ci osiem.
Z trudem prze�kn��em �lin�.
W my�lach zbiera�y mi si� cyfry i powoli uk�ada�y w
sze�ciorz�dow� liczb�. Czterdzie�ci osiem, to go musia�o
kosztowa� ponad milion!
- To jestem tyle wart?
- Czeg� si� nie robi dla rozerwania publiczno�ci!
Bezowocnie usi�owa�em sobie przypomnie�, czym go mog�em
tak zainspirowa�, �eby zainwestowa� sw�j milion w�a�nie
w moje wn�trzno�ci.
- Na Boga, Wester, dlaczego?
Jego nad�ta twarz z u�miechem na�o�onym na pozornie
bezz�bne usta szeroko si� rozci�gn�a na podobie�stwo �le
nastawionego monoskopu.
- Powiedzmy, �e to osobiste zainteresowanie sekretarki
Klaudii Ross. Alergia na bezczelnych rudzielc�w.
Zanim zd��y�em co� odpowiedzie�, jego g�ba znikn�a.
Zreszt� powiedzia� mi wszystko, co chcia�, a relacja trwa�a
przepisowych trzydzie�ci sekund.
Powoli pr�bowa�em wszystko ogarn��.
Od szesnastej siedemna�cie? Przecie� jest szesnasta
dwadzie�cia!
To oznacza, �e lasso ju� ruszy�o. Ale sk�d?
Rozejrza�em si� w panice, mo�e nawet by�a ona nazbyt
widoczna.
Teraz liczy si�, kt�ry z przechodni�w zauwa�y, jak bardzo
jestem przera�ony. Marcel, sko�czy�y si� �arty. Chodzi o
twoje �ycie! Przyczynami mo�esz si� zajmowa� p�niej, o ile
oczywi�cie b�dziesz mia� na to czas. Wester oczywi�cie
wiedzia�, gdzie jestem. Nie w�tpi�em w to, �e jaki� cz�owiek
z nabitym siod�em ju� wystartowa� i zbli�a si� z szybko�ci�
karetki reanimacyjnej w�a�nie w to miejsce. A ja w og�le nie
jestem przygotowany na dwudniow� gonitw�. Ani troszeczk�.
Ju� pomijam fakt, �e w moim przypadku trudno m�wi� o
jakiejkowiek kondycji fizycznej, tym bardziej �e przez zim�
przyty�em dobre trzy kilo i dostaj� zadyszki nawet na ma�ych
schodkach. Przede wszystkim jestem piekielnie niewyspany, a
podczas pogoni z lassem w�a�nie to jest najbardziej
zdradzieckie. A w ci�gu najbli�szych czterdziestu o�miu
godzin nie zmru�� nawet oka, chyba �e uda�oby mi si� gdzie�
ukry� na jaki� czas.
A� si� zdziwi�em, �e w takiej chwili potrafi� ch�odno
rozumowa�. Schowam si� tam, gdzie na pewno Wester nie b�dzie
mnie szuka�. Najciemniej bywa pod latarni�. Trzasn��em
telefonem o ziemi� i rozgniot�em go obcasem. Nawet gdyby
teraz do mnie zadzwoni�, us�yszy tylko sygna� oznaczaj�cy
awari�. Wiem, wlepi� mi mandat za umy�lne wy��czenie si� z
sieci, ale to drobnostka wobec tego, co mnie czeka.
Z pozornym spokojem ruszy�em przed siebie. Na razie nikt
mnie nie zauwa�y�, by�em dla wszystkich tak samo anonimow�
postaci�, jak oni dla mnie. A jednak dla tych tysi�cy ludzi za
par� godzin to w�a�nie ja b�d� synonimem emocjonuj�cej
rozrywki.
Westerowi nawet nie wpadnie do g�owy, �e m�g�bym szuka�
schronienia w domu. Przecie� to by�aby najwi�ksza g�upota,
na jak� m�g�bym si� zdoby�. A on zastawi wszystkie mo�liwe
sid�a, �eby mnie znale��. Zatrzyma ka�d� taks�wk�, sprawdzi
wszystkie poci�gi, jest w stanie zablokowa� wszystkie linie
autobusowe, spu�ci� psy go�cze. Oczywi�cie nied�ugo odkryje,
gdzie si� zaszy�em, ale wtedy ju� b�d� rze�ki i gotowy.
Potem mo�e sobie rzuca� lassem, jak chce.
Przeszed�em ko�o szeregu dom�w i wlaz�em do piwnicy o
trzy numery dalej. Ciemnym korytarzem (nie mia�em odwagi
zapali� �wiat�a) dobrn��em do klatki schodowej, ko�cz�cej
si� drzwiami, do kt�rych mam klucze. Przez chwil�
nas�uchiwa�em, ale w domu panowa� normalny spok�j. Szybko
wbieg�em na sz�ste pi�tro, otworzy�em i zatrzasn��em za sob�
drzwi. Opar�em si� o nie i mia�em zamiar odetchn��.
Wtedy zrozumia�em, �e nie jestem w domu sam.
W odleg�o�ci sze�ciu metr�w, dok�adnie po przek�tnej
pokoju, widzia�em zgrabnie skr�con� spiral� jaskrawozielono
po�yskuj�cego lassa, kt�rego najwyra�niejsz� dominant� by�a
czerwona �wiec�ca g��wka.
Lasso ruszy�o w moim kierunku.
To jasne, �e widzia�em lasso nie po raz pierwszy.
Zdarzy�o mi si� nawet kilkakrotnie otrze� o nie, ale
dotychczas g��wk� mog�em obserwowa� tylko w kolorze
zielonym. Nigdy mnie jako� nie podnieca�o i nie rozumia�em
tej szalonej watahy ci�gn�cej tu� za nim i �apczywie
obserwuj�cej ka�dy rozpaczliwy manewr ofiary. Prze�ladowany
mia� jedynie ten przywilej, �e dla niego g��wka by�a
czerwona. A teraz ja patrzy�em jak zamurowany na ten kolor
nieotynkowanych cegie� zbli�aj�cy si� do mnie na wysoko�ci
jednego metra nad pod�og� z szybko�ci� czterech kilometr�w
na godzin�. Od tego momentu lasso ju� si� nie zatrzyma.
B�dzie si� unosi� na sta�ej wysoko�ci (okre�olnej
podst�pnie, �eby w t�umie na chodniku z wi�kszej odleg�o�ci
nie by�o widoczne) i wytrwale sun�� naprz�d. Jego cel jest
jednoznaczny - ja. Nie by�o teraz czasu na �ale, �e nigdy
nie bra�em udzia�u w zabawie w lasso. Mog�em tylko wzi��
nogi za pas. Zna�em dok�adnie jego szybko�� i wiedzia�em, �e
ucieczka nie stanowi problemu. Ale nie zdawa�em sobie
sprawy, �e potrafi znale�� szczelin� mi�dzy por�cz� a
schodami i �e jego g��wk� b�d� mia� ca�y czas za plecami.
No, schody jako� pokona�em. Wpad�em w drzwi wej�ciowe i
zatrzasn��em za sob� ci�k� drewnian� mas�. Wiedzia�em, �e
ta s�aba przeszkoda nie mo�e lassa zatrzyma�, ale ciekawi�o
mnie, jak sobie z ni� poradzi. Przecisn�o si� przez dziurk�
od klucza. Bez straty szybko�ci.
Pierwsz� i w zasadzie naturaln� reakcj� by�a ucieczka.
Biec, uciec st�d, znikn�� mu z oczu. Ale jak dot�d nie
s�ysza�em jeszcze o cz�owieku, kt�remu uda�oby si� zgubi�
lasso. Znale�li si� herosi, kt�rzy prze�yli polowanie, ale
tylko dlatego, �e kto� utka� na nich lasso zbyt kr�tkie i
dzi�ki temu wytrzymali. Nieprzypadkowo pogo� zaczyna si� w
godzinach, kiedy na ulicach jest najwi�cej ludzi. Tak samo
jak w moim przypadku. Zacz�� biec, oznacza�o oddalanie si� od
potencjalnego niebezpiecze�stwa, ale za to przyci�ga�o
uwag� przechodni�w. A ten, kto pierwszy prawid�owo wska�e
prze�ladowan� osob�, otrzymuje nagrod� - wprawdzie
niewielk�, ale te� nie do pogardzenia. Poza tym zainteresuj�
si� nim dziennikarze, pojawi si� na pierwszych stronach
gazet jako cz�owiek o nadzwyczajnym refleksie i trudno chyba
znale�� kogo�, kto by przepu�ci� tak� okazj�. Ucieka� przed
lassem oznacza niepotrzebnie szybko wpisa� swoj� twarz w
pami�� milion�w, kt�re ju� przypilnuj�, �eby lasso nie
straci�o tropu. Je�li jednak p�jd� szybko, ale spokojnie,
mog� wygl�da� jak zwyk�y przechodzie�, kt�rego nie
interesuje, co si� dzieje za nim i kt�rego to w�a�ciwie
nawet nie dotyczy. Wtedy mo�e b�d� mia� szans� zej�� temu
potworowi z widoku. A lasso reaguje tylko na bezpo�redni
kontakt wizualny, w przeciwnym przypadku musi si� zda� na
informacje z t�umu.
Wiem, mog� tych wszystkich ludzi pos�a� do diab�a,
wszystkim bez ogr�dek o�wiadczy�, �e chodzi w�a�nie o mnie,
a potem i��. Lasso porusza si� z szybko�ci� czterech
kilometr�w na godzin�. Wystarczy i�� i i�� - przez
czterdzie�ci osiem godzin. Poka�cie mi kogo�, kto to
wytrzyma. Czterdzie�ci osiem godzin razy cztery kilometry -
drobiazg - sto dziewi��dziesi�t dwa kilometry non-stop
marszu czy biegu... I to licz�c w linii prostej, bo w
rzeczywisto�ci o wiele wi�cej, poniewa� lasso potrafi
skraca� wszystkie trasy.
Udawanie czegokolwiek okaza�o si� najzupe�niej zb�dne.
Ju� po dziesi�ciu krokach zauwa�y�em ma�y mikrobus po
drugiej stronie ulicy. Jak kolce katusa wystawa�y z niego
obiektywy kamer filmowych i telewizyjnych. Wester si�
ubiezpieczy�. Widzowie telewizyjni b�d� mieli niezr�wnane
wra�enia od pierwszych minut. Wyszczerzy�em si� do
wycelowanych we mnie d�ugoogniskowych obiektyw�w,
szukaj�cych w mojej twarzy �lad�w przera�enia czy paniki.
Sp�nili si�. Mo�e by to uchwycili, kiedy zbiega�em ze
schod�w.
Spojrza�em na swojego prze�ladowc�. Wisia� na
standardowej wysoko�ci i pe�z� za mn�. Czerwona g��wka
sygnalizowa�a �miertelne niebezpiecze�stwo. Zauwa�y�em
t�um, kt�ry zacz�� si� gromadzi� na pustej dot�d ulicy. Od
tego momentu opr�cz lassa b�d� mie� za sob� tysi�ce gapi�w
��dnych mojej �mierci. Wiem, �e rzadko kto asystuje lassu
d�u�ej ni� dwie, trzy godziny, tu i �wdzie kto� si� uchowa
siedz�c za kierownic�, dop�ki nie przeszkodzi mu w tym
policja, korek uliczny czy przepisy drogowe, ale liczba os�b
by�a raczej sta�a. I wszyscy, z�aknieni rozrywki i
pieni�dzy, nie daruj� sobie, �eby nie zameldowa� w
odpowiednim miejscu o jakiejkolwiek pr�bie mojej ucieczki.
Na chodniku prawymi ko�ami parkowa� m�j w�z. Nie
spodziewa�em si�, �e go tutaj znajd�. Jasne, �e mnie kusi�,
ale lasso ci�gn�o za mn� o nieca�e pi�� metr�w i mog�em nie
zd��y�. Przy�pieszy�em i obszed�em ca�y blok. Nikt mi nie
przeszkadza� - to by�o surowo zabronione. Prze�ladowanemu
nikt umy�lnie nie mo�e po�o�y� na drodze nawet s�omki. Ale
czy to czyja� wina, je�li nagle zasunie si� rygiel,
zatrzasn� drzwi lub samoch�d wjedzie na chodnik? Takie
rzeczy si� zdarzaj�. Ale nie teraz, w pierwszych godzinach
nagonki. To by si� za bardzo rzuca�o w oczy.
Kiedy po raz drugi zbli�y�em si� do zaparkowanego wozu,
lasso jeszcze nie wynurzy�o si� zza rogu. To ponad sto
metr�w, czyli minuta dla mnie. B�yskawicznie otworzy�em
drzwi i wskoczy�em za kierownic�. Oczywi�cie stara�em si�
wszystko wykonywa� rutynowymi ruchami, ale r�ce mi si�
trz�s�y. Nacisn�� sprz�g�o, obr�ci� kluczyk w stacyjce.
Jeszcze raz, i znowu. Lusterko zameldowa�o, �e czerwone
�wiate�ko wychyn�o z przecznicy w asy�cie czarnej masy
g�o�nego t�umu. W�z transmisyjny zatrzyma� si� dwa metry ode
mnie. Ale m�g�bym przejecha�, zasady nie zosta�y naruszone.
Starter obraca� si� jak �le naoliwiony kierat, ale silnik
nawet nie warkn��. Wyskoczy�em z wozu i szarpn��em mask�.
Pozornie wszystko by�o na swoim miejscu, ale zd��y�em
jeszcze zdj�� pokryw� rozdzielacza. Spokojnie m�g�bym si� z
Westerem w��czy� po s�dach przez ca�e lata, nigdy bym mu nie
udowodni�, �e to on kaza� wyj�� palec. Niepotrzebne kluczyki
z w�ciek�o�ci� cisn��em w kana�.
Wester prowadzi� jeden do zera.
Stwierdzi�em, �e nie by�oby od rzeczy urwa� si� lassu na
par� minut. Ale trudno ucieka� cz�owiekowi, kt�ry ma pusty
�o��dek i niesamowite pragnienie. Spr�bujcie jednak znikn��
z oczu lassu i hordzie ciekawskich. Z lassem mo�e nie by�oby
tak �le, ale ta wataha nie da cz�owiekowi spokoju. Zrobi�em
jednak jedn� nieudan� pr�b�, o kt�rej negatywnym efekcie
by�em z g�ry przekonany. Wyprzedzi�em lasso o jakie� p�
kilometra i kiedy si� obejrza�em, nie ujrza�em ani tej
czerwonej szypu�ki, ani niepoprawnych ciekawskich. Niestety
i tak mia�em do�� tropicieli depcz�cych mi po pi�tach.
Wskoczy�em do stoj�cej na postoju taks�wki.
- Na dworzec - wychrypia�em najbardziej oboj�tnym g�osem,
na jaki si� w tej chwili zdoby�em.
Nie w�tpi� w to, �e taks�wkarz s�ysza� i powt�rzenie
pro�by by�o ca�kowicie niepotrzebne. Mimo to dalej wypisywa�
co� w ma�ym bloczku i z niezwyk�� pieczo�owito�ci� spisywa�
cyfry z taksometru. Oczywi�cie, m�g� mnie zawie�� cho�by na
drugi koniec miasta, nic mu w tym nie przeszkadza�o i nikt
nie mia�by o to do niego pretensji. Ale on mia� poczucie
rzeczywisto�ci i zna� si� na towarzyskich zabawach. Kiedy
nie rusza�em si� przez dobr� minut�, przekr�ci� ga�k� i
w��czy� telewizor.
Cz�owiek w kadrze by� do mnie podobny jak kropla wody.
G�os komentatora przekonywa� wszystkich do tego, jak�
olbrzymi� przys�ug� wy�wiadcz� spo�ecze�stwu, je�li
zamelduj� o moim przebraniu czy jakiej� innej istotnej
okoliczno�ci. Wszystkie informacje b�d� oceniane i w
zale�no�ci od zas�ug honorowane. Najwy�ej zostanie
nagrodzona jednak ta informacja, kt�ra doprowadzi lasso do
ofiary w momencie, kiedy ju� nie mo�na uciec. Nazywa si� j�
ostatni� informacj� i dla informatora ma warto�� trzystu
tysi�cy. Potem wys�ucha�em reklamy delikatnych krakers�w
Westera. D�u�sze siedzenie w taks�wce nie mia�o sensu.
Zreszt� ju� na to nie mia�em czasu. Kilka sekund po tym,
kiedy znowu znalaz�em si� na chodniku, zielono l�ni�cy w��
przep�yn�� nad tylnymi siedzeniami parkuj�cego wozu.
Kierowca jeszcze skin�� mi r�k� i ironicznie �yczy�
szcz�cia. Trudno si� wczu� w tok jego rozumowania. Nic nie
zarobi�, a na dodatek straci� suty napiwek.
By�em g�odny i nie mog�em si� zatrzyma�. Nie chcia�em te�
wchodzi� do �adnego bistro. Wszystkie budynki to pu�apki. W
zamkni�tych pomieszczeniach lasso wybiera inn� taktyk�, a
szybko��, chocia� si� nie zmienia, sprawia wra�enie o wiele
wi�kszej. Mia�em jednak znajomego barmana, by� mi nawet co�
d�u�ny. Tylko trzeba si� do niego dosta�.
Dogoni�em tramwaj w momencie, kiedy opuszcza� przystanek.
Przyczepi�em si� do grona ludzi zwisaj�cego z tylnego
pomostu. By�o tam miejsce najwy�ej na jedn� r�k� i jedn�
nog�. Lasso zosta�o gdzie� w tyle i nikt z podr�nych ani
obs�ugi nie m�g� go zobaczy�. Mimo to... Po dwoch minutach
�elazny w�z nagle si� zatrzyma�, a motorniczy og�osi� awari�
trakcji. Przypadek?
Zreszt�, na ka�dym rogu wisz� telewizory i moja twarz
jest ju� najlepiej znana w ca�ym mie�cie. Prze�cign��em w
popularno�ci burmistrza i wszystkich senator�w, jestem
s�awniejszy od bokserskich gwiazd czy piosenkarzy pop. Z
jednym ma�ym wyj�tkiem - moja gwiazda nie b�dzie �wieci�
zbyt d�ugo. Tylko do czasu, kiedy zga�nie moje lasso.
Jedzcie krakersy Westera!
Kiedy wyobrazi�em sobie ich smak, zebra�o mi si� na
wymioty.
Zwolni�em. Dziesi�tki r�k wskazywa�y lassu kierunek,
chocia� nie musia�y. Lasso mnie czu�o i widzia�o. Pozwoli�em
temu w�owi o d�ugo�ci teraz ju� tylko czterdziestu siedmiu
metr�w podej�� na wyci�gni�cie r�ki. Nieomylnie i bez
wahania kierowa�o si� w tym jedynym s�usznym kierunku.
Chcia�em wypr�bowa�, jak si� zachowuje w bezpo�rednim
kontakcie. Wiem, �e to by� taniec na ostrzu no�a, ale
musia�em zyska� te wiadomo�ci, dop�ki jeszcze mia�em si�y.
Je�li mnie dogoni, gdy b�d� ledwo zipa�, m�g�bym pope�ni�
niewybaczalny b��d. Szed�em prosto przed siebie trzymaj�c
ten sznurek p� metra za sob�. Musia�em niemal zwalnia�, �eby
utrzyma� tak powolne tempo.
Wszed�em na przej�cie, kiedy zapali�o si� czerwone. Co�
mi przysz�o do g�owy. Pozwoli�em w�owi podej�� niemal do
r�ki, a potem ruszy�em na kr�tki taniec �mierci. Z
trudno�ci� wylawirowa�em przed tramwajem i w og�uszaj�cym
pisku hamulc�w zarzucaj�cego samochodu szczupakiem
skoczy�em na przeciwleg�y chodnik. Kiedy si� obejrza�em,
stwierdzi�em, �e mojego d�ugiego wroga tramwaj rozporcjowa�
na co najmniej siedem kawa�k�w. Przy�miona g��wka z resztk�
szyi zwija�a si� w skurczach na asfalcie, ale tylko do
momentu, kiedy zakry�a j� bezlitosna opona kolejnego
samochdu i rozgniot�a na pure.
Tak, Wester, czyli jeden do jednego.
Na pewno ciekawa by�aby obserwacja, jak wszystkie te
kawa�ki lassa b�d� si� skleja� do kupy i ponownie tworzy�
jedno��, t� rozkosz musia�em jednak zostawi� innym. Mog�em
by� pewien jednego. Pokawa�kowane lasso nie jest widokiem
powszednim, ka�dy b�dzie pragn�� nasyci� oczy wszystkimi
szczeg�ami tej bez w�tpienia trudnej metamorfozy. Uwaga
skoncentruje si� na czym� innym, mia�em czas.
Drugstore Billa pyszni� si� trzema flagami na trzech
rogach budynku. Nonszalancko wszed�em do �rodka i usiad�em
na taborecie przy samym ko�cu baru. W lokalu by�o prawie
pusto, tylko na parkiecie kto� si� ekstatycznie zwija� przy
szemrz�cej, nierytmicznej muzyce, i jakie� dziesi�� krzese�
okupowali najwyra�niej znudzeni go�cie. Bill sta� za lad�, a
jego �niada twarz ogl�da�a mnie sobie przez r�owy
kieliszek, ��cz�c tak przyjemne z po�ytecznym.
- Co pijesz, stary wiarusie? - us�ysza�em jego �agodny
g�os. - Zapominasz o kumplach, Dam, nie widzia�em ci� ju�
chyba z miesi�c. Przy twoim przys�owiowym pragnieniu chyba
nie musz� w�tpi� w to, �e dajesz zarobi� konkurencji.
Jak zwykle gada� bez sensu, ale to mi nie przeszkadza�o.
Zwraca� si� do mnie, jak wszyscy przyjaciele, po nazwisku.
Moje oczy mimowolnie ze�lizgn�y si� na p�k� nad lad� i
spocz�y na reklamie krakers�w Westera. Mia�em tysi�ce
pomys��w, co zrobi� z t� naklejk�, ale ani jedenego nie
mog�em niestety wprowadzi� w �ycie.
- Whisky. Podw�jn�. Nie chrzczon� - z�o�y�em zam�wienie
daj�c mu do zrozumienia, �e mam pewne podejrzenia co do jego
niemi�ych zwyczaj�w.
- Chyba nie b�dzie tak �le - na poz�r si� zachmurzy�. Ja
tylko mia�em nadziej�, �e jeszcze nie dotar�a do niego
wiadomo�� o mojej wpadce z lassem, nigdzie te� nie widzia�em
w��czonego telewizora. Bill fachowo odmierzy� nap�j i pos�a�
szklank� przez lad� blatu jak �y�wiark� figurow�, potem w
ten sam spos�b przys�a� mi l�d.
- Ci�kie czasy, co? - mrukn�� i wyczu�em w tych s�owach
pewn� dwuznaczno��. To wprawdzie przyjaciel, ale kto wie,
jak by si� zachowa�, gdyby wiedzia�... Nie mia�em ochoty go
testowa�. Tylko szybko skontrolowa�em, czy w barze wszystko
po staremu. W porz�dku. �lizgawka, prowadz�ca prosto na
ulic� i zako�czona �o�em z mocnego plastiku, wykorzystywana
przez Billa do pozbywania si� niepo��danych go�ci, nadawa�a
si� do u�ytku. Jedyn� niewygod� tego szybkiego sposobu
podr�owania m�g� by� tylko fakt, �e przechodnie czasami
mylili poduszk� na dole z toalet�.
Bill zacz�� sw�j nic nie znacz�cy monolog. Jak zwykle w
tych chwilach, kiedy nie by� przeci��ony prac�, potrafi�
godzinami m�wi� o niczym, a ja w�a�nie by�em w stanie, kiedy
takie niekonkretne gadkii pomaga�y mi zebra� energi�. W to,
�e m�g�bym si� tu schowa� na ca�e dwa dni, wola�em nie
wierzy�. Panuje tu a� za du�y ruch, a moja twarz jest zbyt
dobrze znana.
- Aha, tak na marginesie, Dam. Przecie� jeste�my
kumplami. Nie pozwol� ci� ze�re�.
Podskoczy�em jak oparzony. To naprawd� bardzo �adnie z
jego strony. O ile wiedzia� o tym, gdzie akurat jest moje
lasso, na pewno te� wiedzia� co nieco o tym, kto je tu
sprowadzi�. Teraz, �eby mie� z tego jeszcze wi�cej uciechy,
pozwoli mi uciec. Kiedy rzuci�em si� na o�lep w stron� jego
�lizgawki, jeszcze za sob� us�ysza�em:
- T� whisky masz u mnie na kredyt!
Pomy�la�em, �e istnieje tylko niewielkie
prawdopodobie�stwo, �e b�dzie mia� okazj� si� ze mn�
rozliczy�.
Trafi�em twarz� na stert� g�bki, a kiedy si� pozbiera�em,
zobaczy�em, �e u�miecha si� do mnie co najmniej tysi�czny
t�um. Przyci�gn�� tu za lassem, kt�re zreszt� nie kaza�o na
siebie d�ugo czeka�. Zjecha�o po �lizgawce, jakby ono
r�wnie� czerpa�o naturaln� rado�� z tego szybkiego ruchu.
Nawet nie zd��y�em dopi� drinka.
- Marcel Dam w sam� por� i z minimalnym wyprzedzeniem
opu�ci� swoj� chwilow� kryj�wk� w barze Syrena. Jeszcze raz
powt�rzymy jego efektown� ucieczk�, kt�ra jednak nie
dor�wnuje znanemu obrotowi Abrahama. Ze wzgl�du na to, �e
prze�ladowca depcze mu po pi�tach, mo�e tylko kontynuowa�
ucieczk�. Jakie my�li mog� si� l�gn�� w g�owie tego
interesuj�cego cz�owieka? Jakie triki jeszcze wymy�li, zanim
i on nie padnie w tej nier�wnej walce? Do tego musz� doda�,
�e jego operacja z tramwajem i chwilowym uszkodzeniem lassa
by�a wprawdzie skuteczna, ale niezbyt oryginalna. A my znamy
Dama jako cz�owieka bardzo przedsi�biorczego i jak sami
widzicie na swoich ekranach, niezmiernie rozwa�nego i
spokojnego. Po dw�ch godzinach pogoni post�puje ju� z
rozwag� do�wiadczonego matadora, nie ucieka na o�lep,
utrzymuje dostateczny i bezpieczny odst�p, i �ledzi
poczynania lassa. Oczywi�cie ma do�� si�y, ale jeste�my
dopiero na pocz�tku polowania. I, �ebym nie zapomnia�, to
nie podlega dyskusji, �e Marcel Dam regularnie jada krakersy
Westera...
To przywilej tego, kto potrafi rzuci� lassem. Przez ca�y
czas pogoni w telewizji id� wy��cznie jego reklamy,
nawet kosztem ofiary. Z jak� rozkosz� bym temu idiocie kopn��
w mikrofon!
Nie mia�em innego wyj�cia ni� zachowa� godno�� i i��
wolno dalej. Teraz nie mog� sobie pozwoli� na �adn� wpadk�
czy atak tch�rzostwa, skierowa�bym przeciw sobie
publiczno��. Ale nie podejrzewa�em, �e za chwil� ten
mikrofon znajdzie si� przed moim nosem. Moderator truchta�
za mn�, a kulisty owal jego nieujarzmionego brzucha
�miesznie wibrowa� podczas podskok�w.
- Jak pan my�li, Dam, wytrzyma pan to?
Zatrzyma�em si�, umo�liwiaj�c t�umowi podziwianie mojej
odwagi.
- Ja to wytrzymam - wysycza�em blady z w�ciek�o�ci - ale
tylko dlatego, �e nigdy w �yciu nie spr�bowa�em tych
zasranych krakers�w. S� g�wno warte.
Od razu tego po�a�owa�em, ale nie mog�em si� opanowa�.
Dobrze wiedzia�em, �e w�a�nie po takiej antyreklamie ich
konsumpcja wzro�nie co najmniej o dwadzie�cia procent.
Odepchn��em brzuchacza i wskoczy�em na rower, kt�ry jak
na �yczenie jaka� dobra dusza zostawi�a oparty o drzewo.
Wygl�da�o to jak paniczna ucieczka, w rzeczywisto�ci jednak
dobrze wiedzia�em, co robi�.
- Szanowni przyjaciele - s�ysza�em podkr�cone do maksimum
g�o�niki, kt�re przekrzykiwa�y si� nawzajem z obu stron
ulicy. - Prze�ladowany Marcel Dam ucieka teraz na
przyw�aszczonym rowerze marki Mortimer w kierunku
po�udniowym ulic� Hemingwaya i zbli�a si� do skrzy�owania z
ulic� Darwina. Oddala si� od swojego lassa z do�� du��
szybko�ci�, lasso oczywi�cie za nim nie nad��a. Czy Dam
uzyska zdecydowan� przewag�? Czy ju� teraz obserwujemy
decyduj�ce chwile ca�ej pogoni? Dam min�� skrzy�owanie z
ulic� Darwina i zbli�a si� do ulicy Berensteina...
Wredny g�os wreszcie ucich�, nie umilk� jednak warkot
wozu z kamerami telewizyjnymi. Bez przerwy podawa�y
informacje o moich ruchach i lasso wkr�tce mog�o skr�ci�
sobie drog�. Powinienem zachowa� prosty kierunek...
Zreszt� szybko zrozumia�em, �e nie zajad� daleko. Ulica
Berensteina by�a posypana co najmniej dwoma kilogramami
gwo�dzi. Nieznany dobroczy�ca by� na pewno jednym z tej
setki ludzi, kt�ra wychyla�a si� tu z okien. Mam si� u�ala�
na pecha? Przecie� nikt w �aden spos�b nie mo�e zatrzymywa�
prze�ladowanego...
Je�libym prze�y�, m�g�bym kaza� wszcz�� �ledztwo, kto
w�a�ciwie ma te gwo�dzie na sumieniu.
O ile bym to prze�y� i by�oby mnie na to sta�. W
przeciwnym wypadku nie b�dzie to obchodzi� absolutnie
nikogo.
Rzuci�em rower w t�um na chodniku z cich� nadziej�, �e
przynajmniej kto� zarobi guza. Moim zado��uczynieniem by�
fakt, �e zanim kamerzy�ci mogli ruszy� za mn�, musieli
zamie�� miot�� ca�� jezdni�.
Oczywi�cie, nie uciek�em im daleko.
Po p� godzinie znalaz�em si� znowu w miejscu, gdzie
zacz�� si� ca�y ten m�yn. By�em przed swoim domem.
W jakim� nag�ym ataku paniki wbieg�em do budynku i szybko
za sob� zamkn��em. T� panik� troch� pr�bowa�em gra�, ale w
rzeczywisto�ci niewiele mi do niej brakowa�o. Ju� od godziny
t�uk� mi si� po g�owie pomys�, o kt�rym s�dzi�em, �e jest
dobry, i teraz trz�s�em si�, �eby mi go nie zniweczy� jaki�
drobiazg. Wszyscy my�l�, �e jestem w pu�apce, ja jednak
zbieg�em po dziesi�ciu schodach do piwnicy. Teraz
b�ogos�awi�em siebie za to, �e dwa lata temu uleg�em namowom
dozorcy i w��czy�em si� do wielkiej akcji deratyzacyjnej.
System kana��w pod naszym blokiem i w najbli�szej okolicy
mia�em w ma�ym palcu. W�lizgn��em si� do niego w�azem, o
kt�rym opr�cz mnie wiedzia� tylko str�.
Teraz zajm� si� przeszukiwaniem domu, a lasso b�dzie
bezczynnie kr��y� po chodniku i czeka� na informacj�. Potem
przetrz�sn� wszystkie mieszkania i dopiero kiedy wpadn� na
to, �e nigdzie nie mog�em si� schowa�, przeszukaj� s�siednie
domy, a potem mo�e kto� sobie przypomni o kana�ach.
Szalej�cy t�um wpadnie do �rodka i spenetruje ka�dy metr
kwadratowy kanalizacji, bez w�tpienia wci�gnie za sob�
r�wnie� moje lasso, poniewa� b�d� panikowa� i w ciemno�ci
kto� we�mie s�siada za mnie. A ja w tym czasie b�d�
doskonale ukryty gdzie indziej.
Ju� si� �ciemnia�o, co mi doskonale pasowa�o. Mia�em
tylko niewielk� szans�, �e w domu o cztery bloki dalej kogo�
spotkam, mimo to w�az kana�u podnosi�em z najwy�sz�
ostr�no�ci�. Pokonanie sze�ciu pi�ter po schodach
przeciwpo�arowych to by�a dziecinna zabawa, a Margita
zazwyczaj zostawia otwarty �wietlik w �azience.
Dzisiaj r�wnie�. To, �e kilkakrotnie musia�em od niej
wychodzi� w�a�nie t�dy, okaza�o si� teraz zbawienne.
Dalej r�wnie� szcz�cie mi sprzyja�o, poniewa� by�a sama,
a nawet wyrazi�a rado��, �e mnie widzi. Bo�e, jakie to
b�ogie uczucie po trzech godzinach pogoni wreszcie si� m�c
zatrzyma� i pozwoli� ch�odnej wodzie sp�ywa� po ciele.
Sta�em pod prysznicem dziesi�� minut, potem zd��y�em jeszcze
si� ogoli�. Wreszcie znowu wygl�da�em jak cz�owiek. Je�li
Margita wyka�e si� rozs�dkiem, mo�e nawet uda mi si� tu
przespa�, a ona wygl�da�a na to, �e b�dzie rozs�dna. Le�a�a
na ��ku w rozchylonym szlafroczku. Wystarczy�o rozwi�za�
lekki troczek, kt�rym by�o przepasane to pseudochi�skie
ubranie. G�adzi�em jej mi�kkie bia�e cia�o i s�ucha�em
g�upiej paplaniny. Prawie zapomnia�em o tym, �e gdzie� tam
na ulicy pe�znie teraz ju� w�ciek�e lasso, a t�um ��dnych
pieni�dzy nikczemnik�w szuka Marcela Dama po ca�ym mie�cie.
Nie zgasi�em �wiat�a, zreszt� nie lubili�my tego w podobnych
chwilach. Zawsze sobie my�la�em, �e by�aby dla mnie idealn�
�on�, jednak ona nie chcia�a nawet s�ysze� o �adnym
stabilnym zwi�zku. Teraz bardzo mi pasowa�o, �e o naszym
romansie w zasadzie nikt nie wiedzia�.
Przyj�a mnie delikatnie i niezmiernie nami�tnie, a ja
zanurzy�em g�ow� w jej mi�kkim ciele st�sknionym za
porz�dnym ch�opem. W tym momencie us�ysza�em w pokoju jaki�
trzask.
- To klimatyzacja - wyszepta�a, ale ja ju� wyskoczy�em z
��ka. Momentalnie znalaz�em si� z powrotem w
rzeczywisto�ci, a moje nami�tno�ci zgas�y jak �wieczka na
wietrze. Zerwa�em zas�onk�, oddzielaj�c� pok�j od ma�ej
kuchenki. Tu� za ni� kuli� si� facet z kamer� telewizyjn�,
ca�y czas bezwstydnie rejestruj�c� wszystko, co odbywa�o si�
w garsonierze. Zrozumia�em, co teraz mo�e pokazywa�
bezpo�rednia transmisja, i gdyby ten facet si� przedwcze�nie
nie zdradzi�, mogli mie� uj�cia tak unikatowe, �e
zapewni�yby mi s�aw� na wieki. Niestety in memoriam.
Przez zamkni�te drzwi w�a�nie w�lizgiwa�o si� do
mieszkania moje czerwono �arz�ce si� lasso.
Ta dziwka na pewno ogl�da�a telewizj� tak samo uwa�nie
jak wszyscy, a kiedy zobaczy�a, gdzie znikn��em, �atwo si�
domy�li�a, dok�d mog� i��. Kamerzysta musia� tu by�
wcze�niej ode mnie... Ile te� mog�a po�wi�ci� dla n�dznych
trzystu tysi�cy! I niemal jej si� uda�o. Teraz jednak
rozdzieraj�co szlocha�a i do dzisiaj nie wiem, czy si� tak
wystraszy�a �ywego lassa w swoim pokoju, czy wrzeszcza�a
dlatego, �e pad� jej plan.
Nie by�o mowy o tym, �eby uda�o mi si� prze�lizn�� na
schody obok czerwonej g��wki. Zabawa w kotka i myszk� z
lassem mog�aby mi wychodzi� najwy�ej dwie minuty, nie m�wi�c
o tym, �e ta zo�za Margita na pewno w nieoczekiwanej chwili
podstawi�aby mi nog�, �eby judaszowa nagroda nie przesz�a
jej ko�o nosa. Nie mia�em innej mo�liwo�ci ni� wycofa� si�
do �azienki i wybiec na schody przeciwpo�arowe. Na dworze
jeszcze nie by�o ciemno, urz�dzi�em wi�c przedstawienie dla
dwudziestu mieszka�c�w tego ma�ego podw�rka i dla paru
milion�w przed telewizorami. Pewno podejrzewali, kt�r�dy
b�d� ucieka�, i poustawiali na dachach reflektory. Nagi jak
Adam bez listka figowego zjecha�em po stalowych schodach na
d�. Tym razem naprawd� stawk� by�o �ycie. Ta g��wka niemal
dmucha�a mi w kark, bo mia�em wra�enie, �e nawet zardzewia�e
schody zacz�y �wieci� na czerwono. Z najni�szego p�pi�tra
zeskoczy�em, bo inaczej nie doczeka�bym najbli�szych minut.
Ruszy�em do wielkiej bramy, kt�ra oddziela�a na podje�dzie
podw�rko od ulicy. Ale bezskutecznie szarpa�em klamk�.
Teraz mia�em okazj� zasmakowa� w uczuciach szczura,
zap�dzonego w r�g. Z jedn� ma�� r�nic� - gdybym tak jak on w
rozpaczliwej pr�bie zrobienia czegokolwiek zacz�� gry��
swojego prze�ladowc�, nie mog�oby go to odwie�� od niecnych
zamiar�w. Nie musia�em d�ugo si� zastanawia�, kto zamkn��
bram�. Na szcz�cie moje mi�nie pracowa�y nawet kiedy
zawodzi� m�zg. Tutaj na podw�rku mog�em przez chwil� zwodzi�
lasso. Najpierw musia�em odsapn��, chodzi�em wi�c przez
jakie� trzy minuty pod �cianami w t� i z powrotem. Lasso
�lepo mi towarzyszy�o. Potem je znowu wolno podprowadzi�em
do bramy, a st�d rzuci�em si� b�yskawiczn� rejterad� ukosem
przez podw�rko do kratki �ciekowej. By�a ci�ka jak sto
diab��w, jak kamie�, jak ska�a. W por� uciek�em przed
zbli�aj�c� si� katastrof�. Znowu troch� przechadzki. Ch�odno
rozmy�la�em. Zostaj� mi tylko schody przeciwpo�arowe i bieg
po nich na sz�ste pi�tro. Na zewn�trz musz� si� wydosta� przez
jedyne mieszkanie, kt�re tutaj znam. Czy potrafi� jednak
wchodzi� z szybko�ci� czterech kilometr�w na godzin�?
W�a�ciwie ile to metr�w na sekund�? Nie mia�em ochoty ani
czasu tego liczy�. Nie by�o sensu - albo uda mi si� wbiec,
albo... O tym wol� nie my�le�. Zerkn��em w g�r�. Margita
oczywi�cie sta�a w oknie jak wszyscy inni ciekawscy i dopiero
teraz us�ysza�em, �e ten t�um co� krzyczy, nie by�em jednak
w stanie ich zrozumie�. W�tpi�, czy mi kibicowali. Zw�aszcza
Margita musia�a by� nie�le wkurzona obserwuj�c, jak trzysta
tysi�cy dos�ownie wymyka jej si� z r�k.
Odetchn��, nape�ni� p�uca powietrzem, chodzi� powoli i z
rozwag�. Potem jak najdalej odwlec lasso. Teraz. Mam jedyn�
szans�, bez mo�liwo�ci powt�rki. Je�li si� potkn�, jutro
wydrukuj� m�j nekrolog.
P�ki dawa�em rad�, bra�em te brudne schody po cztery,
potem ju� tylko po trzy stopnie. Na zakr�tach nie
zatrzymywa�em si�, cho�by dlatego, �e ka�de spojrzenie w ty�
by�o strat� czasu.
Teraz ju� wiem, �e okno w garsonierze Margity osi�gn��em
w tej samej chwili co g��wka lassa. Mimo �e uj�cia ucieczki
po schodach pono� zgorszy�y wi�kszo�� widz�w, dowiedzia�em
si�, �e wieczorem powt�rzyli je w telewizji na og�ln�
pro�b�.
- Ty �winio! - j�kn�a Margita, kt�rej w�a�nie
definitywnie rozp�yn�a si� wizja mamony. Ona pierwsza
chwyci�a mnie za r�k�, naruszaj�c regu�� nietykalno�ci.
Oczywi�cie, chcia�a mnie trzyma� w obj�ciach r�wnie� w
chwili, kiedy j�cza�bym z rozkoszy i stawa� si� ofiar� tego
ohydnego w�a, a ona delektowa�aby si� moimi torturami, tym,
jak moje cia�o by si� rozp�ywa�o w oznakach ko�cz�cego si�
orgazmu, a ona by�aby bezpo�rednio przy tym. Odwr�ci�em si�
i wymierzy�em jej policzek. Na wi�cej nie mia�em czasu.
Lasso dotkn�o mojej r�ki.
Gwa�townie szarpn��em si� i poczu�em przera�liwy b�l.
Sk�ra w miejscu kontaktu natychmiast si� rozpu�ci�a i
wsi�k�a w cielsko lassa. Kiedy zbiega�em po schodach, na
lewym nadgarstku czu�em p�omie� spawarki. Na szcz�cie
wyrwa�em si� w ostatniej chwili, czyli w�a�ciwie by�em
szcz�ciarzem. Nikt nie zamkn�� drzwi wej�ciowych, czy
raczej nik ju� nie by� na tyle odwa�ny, to by si� za bardzo
rzuca�o w oczy - a poza tym, jaki to koniec, gdzie� za
zapro�em, poza zasi�giem oczu widz�w i pod nieobecno�� kamer
telewizyjnych.
Na ulicy czeka� na mnie t�um i trzy wozy transmisyjne;
ludzie skwapliwie rozst�powali si� przede mn�. Mia�em za sob�
trzy godziny po�cigu i dwukrotnie o ma�o si� nie
przejecha�em.
Czy to w og�le mo�na prze�y�?
Wspomnienia trzech nast�pnych godzin s� jak jakie�
niejasne odbicie my�li niepoczytalnego cz�owieka. Nie wiem,
kt�r�dy w�a�ciwie chodzi�em, nie wiem, z kim rozmawia�em ani
co robi�em. Podejrzewam, �e w og�le nie zszed�em z ulicy, a
mimo to po dziewi�tej wieczorem u�wiadomi�em sobie, �e
jestem w miar� porz�dnie ubrany. Zapewne odwiedzi�em jaki�
sklep i wbrew woli w�a�ciciela ubra�em si�. Pewno od razu
wykorzysta� to w bezpo�redniej transmisji do jakiej�
bombastycznej reklamy. Nie by�em g�odny ani spragniony, czyli
chyba zd��y�em te� wpa�� do jakiego� baru. Kiedy p�niej
skonfrontowa�em swoje ruchy z map�, wyliczy�em, �e od
si�dmej do dziesi�tej wieczorem zrobi�em jakie� pi�tna�cie
kilometr�w. W ko�cu jednak w chwili przytomno�ci umys�u
przy�apa�em si� na tym, �e chodz� wok� Placu Zgody, a za mn�
r�wnomiernym, krzywoliniowym ruchem sunie �w zielony w��, w
po�wiacie pomara�czowych �wietl�wek przybieraj�cy troch�
absurdalny odcie� - oczywi�cie opr�cz g��wki, na kt�r�
�wiat�o nie mog�o mie� �adnego wp�ywu, poniewa� jej
promieniowanie oddzia�ywa�o bezpo�rednio na centrum
samozachowawcze mojego m�zgu.
Ten sznurek by� ju� o sze�� metr�w kr�tszy, jednak mnie
si� wydawa�o, �e nie uby�o ani milimetra. T�um wok� nas
wprawdzie troch� si� przerzedzi�, ale ci�gle na m�j koniec
czeka�o sporo ludzi. Reszt� zapewne zniech�ci� fakt, �e
przesta�em pr�bowa� jakich� sztuczek czy pu�apek, prosta
ucieczka jest bardzo monotonna i chyba zwyczajnie nudna,
wi�c wi�kszo�� z�aknionych sensacji obserwator�w schowa�a
si� w cieple swoich mieszkanek z oczyma przyklejonymi do
tele�ciany.
Zatacza�em kr�gi wok� ma�ej fontanny i nie u�wiadamia�em
sobie, �e zostawiaj�c lassu wi�kszy odst�p tylko przed�u�am
tras� ucieczki. Dopu�ci�em je na dwa metry do siebie i od
t�umu, kt�ry utworzy� wok� mnie okr�g o �rednicy oko�o
pi��dziesi�ciu metr�w, otrzyma�em s�abe oklaski. To mnie
troch� otrze�wi�o. Zrozumia�em, �e praktycznie jestem u
kresu si� fizycznych. W ci�gu tych sze�ciu godzin lasso na
pewno przeby�o dwadzie�cia cztery kilometry, a ja o jakie�
pi�� wi�cej... Nigdy wcze�niej nie zrobi�em wi�cej ni�
dziesi�� kilometr�w na raz. Nie mia�em na nogach swoich
but�w, a te sanda�y, w kt�rych by�y uwi�zione moje stopy,
nadawa�y si� do wszystkiego, tylko nie do d�ugodystansowych
marsz�w. Wkr�tce wyskocz� mi p�cherze i zupe�nie
uniemo�liwi� chodzenie. Kwas mlekowy zacznie zmusza� mi�nie
do odpoczynku. Ile jeszcze godzin wytrzymam to mordercze
tempo? O ile nie wpadn� na nic genialnego, do rana b�d�
trupem, a ten n�dznik Wester zarobi kolejne pi�� milion�w
na reklamie, �ci�le zwi�zanej z moj� agoni�.
Wewn�trz opisywanego przeze mnie kr�gu sta�a tryskaj�ca
fontanna i niezwykle wysoki maszt z ostrymi reflektorami,
o�wietlaj�cymi rozleg�� przestrze� placu i pobliskie
renesansowe muzeum. Prowadzony nag�� my�l� ruszy�em wprost do
masztu. Wiem, pomys� by� szalony i nie s�ysza�em, �eby kto�
kiedy� porwa� si� na co� podobnego i w tej chwili w�a�ciwie
te� nie mia�em nadziei, �e ten numer m�g�by si� uda�.
Zatrzyma�em si� pod s�upem i poczeka�em, a� lasso
przype�znie zupe�nie blisko. Zrobi�o to w ci�gu kilku
sekund. Obrzydliwy o�liz�y g�odny w��. Zwijaj�cy si� robak.
Kontroluj�c jego po�o�enie obszed�em s�up. Musia�em si�
zgi��, �eby nie trafi� w cia�o zielonkawego potwora,
kt�rego g��wka opisywa�a p�tl� za mn� wiernie jak pluskwa.
Kiedy kr�g si� zamkn��, obszed�em maszt jeszcze raz, a potem
si� odbi�em i skoczy�em. Przelecia�em szczupakiem przez
p�tl�, kt�r� stworzy�o lasso wok� s�upa. Trzeba doda�,
�e nie jestem �adnym akrobat�, a beton Placu Zgody w niczym
nie przypomina puchu. Jednak jako tako zako�czy�em fiko�ek i
stan��em na nogi. Zerkn��em na lasso. Uda�o si�! Wlaz�o we
w�asn� p�tl� jak baran pod siekier� rze�nika. Jak
najszybciej dogoni�em ogon lassa, w przeciwie�stwie do
g��wki nieszkodliwy, i gwa�townie poci�gn��em. Gdybym
spr�bowa� co� takiego pi�� godzin p�niej, chyba �le bym
sko�czy�. Teraz tylko mog�em podzi�kowa� Westerowi, �e wys�a�
na mnie tak d�ugie lasso. Ci�gn��em jak tur i zaciska�em
w�ze�, kt�ry opl�t� si� wok� masztu, i chocia� g��wka
zbli�y�a si� do mnie, nie podesz�a bli�ej ni� na dwa metry.
P�niej mia�em okazj� si� dowiedzie�, �e m�j numer wszed�
do historii pod poj�ciem "Skok Dama" i jest stosunkowo
cz�sto stosowany.
Ano, nie czeka�em, a� lasso samo si� rozwi��e, mia�em
jednak nadziej�, �e zabierze mu to troch� czasu. Przeszed�em
przez t�um, kt�ry w�r�d pe�nych uznania owacji rozst�pi� si�
przede mn�, i sporo wysi�ku w�o�y�em w to, �eby i��
dostojnym krokiem i nie zacz�� biec. O dziwo, wysz�a mi te�
kolejna cz�� planu. Nie ruszy� za mn� nikt z gapi�w,
�adna kamera telewizji. Wszyscy byli ciekawi, w jaki spos�b
lasso wydostanie si� z tej po�a�owania godnej sytuacji i
nikt z kamerzyst�w nie mia� zamiaru nara�a� si� na ochrzan
szefa, �e przepu�ci� tak wyj�tkow� chwil�.
Wskoczy�em do taks�wki stoj�cej na postoju jakie� p�
kilometra dalej i poda�em cel oddalony o dobre dwadzie�cia
pi�� kilometr�w. Ku memu zdumieniu kierowca pos�usznie
ruszy�.
Reakcja taks�wkarza zaskoczy�a mnie - nie chcia�o mi si�
wierzy�, �e dzisiaj wieczorem jest w mie�cie ktokolwiek, kto
nie zna mojej twarzy. Mimo to siedzia� za kierownic� jak
sfinks i pilnie pod��a� do celu, kt�ry okre�li�em, ani razu
nie spojrza� w lusterko i nie dziwi� si�, jakiego
niecodziennego i nerwowego pasa�era wiezie. Byli�my na
miejscu za niespe�na p� godziny, zatoczy� �adne p�kole i
zatrzyma� si� w najciemniejszym k�cie.
- Jeste�my na miejscu, szefie - odezwa� si� typowym
taks�wkarskim slangiem. Teraz sobie u�wiadomi�em jeden
niezupe�nie nieistotny szczeg� - mog�em wprawdzie wyskoczy�
i wzi�� nogi za pas, ale i tak by mnie bez trudu dogoni�.
- Wie pan co, ja nie mam pieni�dzy - powiedzia�em
nie�mia�o oczekuj�c na zrozumienie. U�miechn�� si�.
- A sk�d by je pan wzi��, panie Dam. Nie chc� od pana ani
grosza, na tym kursie zarobi� co najmniej tysi�c. Niech pan
zniknie tak, �ebym nie widzia�, a za minut� dzwoni� do
urz�du, gdzie i kiedy pana widzia�em. Jasne?
By�o jasne bardziej ni� s�o�ce. Gdyby mnie nie wzi��,
by�by g�upcem, kt�ry pozwoli� wy�lizgn�� si� tysi�cowi z
r�k. Wydawa�o mi si� nawet, �e takie praktyki to dla niego
nie nowina. W tej chwili tylko on m�g� poda� informacj�,
gdzie si� znajduj�, i post�pi� zupe�nie fair, �e mi o tym
powiedzia�. Ale dlaczego by nie, to i tak nie ma �adnego
wp�ywu na jego pieni�dze.
Za dwie minuty by�em ju� ukryty w jakiej� nie rzucaj�cej
si� w oczy piwnicy i w og�le nie �a�owa�em, �e nikt mnie
nie spotka�. Mia�em przed sob� co najmniej sze�� godzin,
podczas kt�rych mog�em si� troch� przespa� i przygotowa� do
jutrzejszego zabieganego dnia. Po�o�y�em si� na kamiennej
pod�odze i zamierza�em wymy�le� jaki� kolejny trik. Nie
wymy�li�em nic, poniewa� w chwil� p�niej ju� spa�em.
Obudzi� mnie jaki� chrobot.
Dot�d nieprzenikniona ciemno�� zacz�a si� przeradza� w
s�abe oznaki budz�cego si� dnia. Nie wiedzia�em,
kt�ra godzina, ale od razu oczywi�cie przypomnia�em sobie
lasso, kt�re przez ca�� noc swoim r�wnomiernym tempem
p�yn�o przez ulice miasta do miejsca, kt�re poda�
taks�wkarz. Tam si� zatrzyma i zacznie kr��y�, co b�dzie
wskaz�wk� dla t�umu, �eby rzuci� si� do przeszukiwania
okolicy.
Dobrze wiedzieli, �e nie mog�em nigdzie znikn�� i �e nie
potrafi� ukry� si� tak dobrze, by nikt z milion�w
mieszka�c�w miasta mnie nie odkry�.
Chrobot w s�siednim pomieszczeniu przybiera� na sile, a
potem pod�wiadomie poczu�em, �e kto� chwyci� za klamk� drzwi
mojej kryj�wki. Zmys�y wyostrzy�y si� do niezwyk�ej
aktywno�ci. Tylko troch� j�kn��em, gdy przy piewszym ruchu
pu�ci�a cienka skorupka strupa na lewym przedramieniu, ale
wtedy by�em ju� na wysoko�ci p�tora metra i przeciska�em
si� przez uchylone okienko piwniczne, o kt�rym poprzednio
my�la�em, �e przejdzie przez nie tylko kot. Znalaz�em si� na
ma�ym podw�rku. Przez chwil� sta�em w miejscu i nie
zagl�daj�c mog�em wyczu�, �e kto� otworzy� drzwi do mojej
piwniczki, zrobi� par� krok�w, a potem niezwykle cicho za
sob� zamkn��. To nie byli �owcy, ci zachowywaliby si�
bardziej zdecydowanie i mieliby ze sob� �wiat�o. By� to kto�
z domu, ale to niestety w moim po�o�eniu niczego nie
zmienia�o. Gdyby mnie zobaczy�, zrobi�by to samo, co
zrobi�bym r�wnie� ja wczoraj o tej porze.
Nie, tutaj nie by�o bezpiecznie. Musia�em si� przemie�ci�
o par� blok�w dalej i wypr�bowa� tamtejsze piwnice. Idealny
by�by kana�, ale ze wzgl�du na podobne przypadki w�adze
miasta kaza�y je zaopatrzy� w kraty. Kana�y sta�y si�
pu�apkami, w kt�rych zgin�� niejeden prze�ladowany.
Postanowi�em sobie, �e spr�buj� odkry� puste mieszkanie,
kt�rego w�a�ciciele s� na urlopie czy gdzie� poza domem. Tam
m�g�bym prze�y� par� kolejnych godzin, zanim mnie znajd�.
M�g�bym mie� ju� za sob� po�ow� polowania, t� drug� jako�
b�d� musia� wytrzyma� na nogach. Dwadzie�cia cztery godziny
marszu to jeszcze sto kilometr�w. No, Marcel, do dzie�a!
Wyszed�em na ulic� i stan��em jak wryty. Opar�em si�
plecami o drzwi pokryte plamami poodpryskiwanego lakieru
niezdolny do jakiegokolwiek ruchu. Wszystkie moje plany
spali�y na panewce. Nie, si� mia�em jeszcze dosy�, ale w tym
momencie poczu�em si� zupe�nie bezwolny. Z gorycz� podda�em
si� losowi i czeka�em, a� lasso, kt�re p�yn�o w odleg�o�ci
nieca�ych pi��dziesi�ciu metr�w, doleci do mnie, opl�cze mnie
i zacznie z�era�. Jak zafascynowany patrzy�em na tego lekko
fosforyzuj�cego w�a majestatycznie unosz�cego si� niewysoko
nad chodnikiem. Depta�o mu po pi�tach jakich� trzystu ludzi,
przewa�nie wyrostk�w w czarnych, naszpikowanych metalowymi
�wiekami ubraniach. W ich z�owieszczych twarzach nie mo�na
by�o dojrze� ani krztyny lito�ci. Jeszcze dwie sekundy. Ju�
niemal czu�em dotyk tego bezmy�lnego przedmiotu, tego
po�eracza bezbronnego �ycia i znowu odezwa�a si� rana na
r�ce i zacz�a niezno�nie piec. Wkr�tce b�dzie mnie tak samo
bole� ca�e cia�o, wkr�tce taki sam b�l we�re si� g��boko we
wn�trzno�ci, a ja b�d� rozdzieraj�co wy� ku uciesze kilku
cynik�w. Jeszcze metr.
Zamkn��em oczy. Kiedy po chwili uchyli�em powieki,
zobaczy�em maszeruj�cy t�um ju� z ty�u, a lasso znika�o za
najbli�szym rogiem.
To nie by�o moje lasso!
Powinienem od razu zauwa�y�, poniewa� atakowa�o mnie
zielonym kolorem swojej g��wki. To jednak musi oznacza�, �e
gdzie� w okolicy ukrywa si� jeszcze jeden nieszcz�nik,
kt�ry podziela m�j los. Nie wiedzia�em, jak d�ugi by� ten
potw�r, ale poniewa� pogo� rzadko zaczyna si� w �rodku nocy,
mog�em si� domy�la�, �e r�wnie� ma za sob� co najmniej
osiem, dziewi�� godzin prze�ladowania. A lasso najwyra�niej
b��dzi�o, zda�em sobie z tego spraw� w chwili, kiedy znowu
wynurzy�o si� z alei lip i unosi�o si� obok mnie t� sam�
tras� obserwowane przez te same kamienne twarze z r�koma
w r�kawicach bokserskich i z zapa�kami.
- Hej, dziadku, nie widzia�e� gdzie� Filneya? -
wychrypia� jeden z nich, od niechcenia bawi�c si� brzytw�.
Wida� by�o, �e nie w smak mu moja obecno��. W nocy t�um
prze�ladowc�w zamienia si� w t�um morderc�w.
- Ju� od dw�ch godzin pr�buj� go znale�� - odpar�em
suchymi ustami. - Do dupy z tym skurwysynem - stara�em si�
przystosowa� do ich poziomu mentalnego.
- Ale� wymy�li�, baranie - powiedzia�, ale zostawi� mnie
w spokoju.
Mia�em niewiarygodne szcz�cie, �e mnie nie pozna�. Ale
on zapewne nawet nie zdawa� sobie sprawy, �e w tej chwili
trwaj� w mie�cie dwa polowania i �e m�g�bym by� na tyle
bezczelny, �eby wej�� w drog� innemu lassu. Pomy�la�em, �e
nie by�oby od rzeczy przy��czy� si� do tego t�umu - pod
latarni� bywa najciemniej - ale ju� si� nie pojawili. Chwil�
rozmy�la�em, a potem wr�ci�em do swojej nocnej kryj�wki.
Szybko przecisn��em si� przez okienko i stan��em twarz� w
twarz z najbardziej przera�onym cz�owiekiem, jakiego w �yciu
spotka�em.
- Nie trz� si� tak, Filney - stara�em si� go uspokoi�,
ale zupe�nie bezowocnie. Pad� przede mn� na kolana i modli�
si� do mnie jak do jakiego� bo�ka.
- B�agam pana, niech pan mnie zostawi, niech pan mnie nie
zdradzi. Ja nie jestem winiem, to ta �winia Wester...
Usiad�em obok niego. To niezwyk�e uczucie mie� obok
siebie przyjazn� dusz�. Trudno uwierzy�, �e taki przeci�tny
facecik m�g� podpa�� komu� tak mocnemu jak Wester, podpa�� na
tyle, �e ten zainwestowa� w niego kolejny milion. Ta
informacja w og�le by�a zaskakuj�ca - nigdy bym nie
pomy�la�, �e Wester by� w stanie jednego dnia zafundowa�
sobie na raz dwa lassa. Chyba postanowi�, �e takim
zdecydowanym posuni�ciem zlikwiduje ca�� konkurencj�, no a z
ni� jak drzazgi przy r�baniu drew zmiecie z powierzchni
ziemi takie mr�weczki jak Filney czy Dam.
Filney troch� si� opami�ta�, kiedy zobaczy�, �e nie si�gam
po telefon. Zreszt� gdybym nawet chcia�, nie mia�em go przy
sobie. On jednak ca�y czas nosi� na nadgarstku swoj�
bransolet�.
- Co mu pan zrobi�? - spyta�em ot tak, z ciekawo�ci.
Ci�ko westchn��.
- Zapatrzy�em si� na p�ywalni na pewn� �adn� dziewczyn�.
Kobiety to moja s�abo��. Kokietowa�a mnie, bawi�a si� ze mn�
w ciuciubabk�. Ja widzia�em w niej Wenus, ona we mnie zero.
Czy mog�o mi przyj�� do g�owy, �e to osobista sekretarka...
- Klaudia Ross? - przerwa�em mu w p� s�owa.
- Tak, tak w�a�nie si� nazywa.
Niez�a sekretarka, niez�a referentka. Wester zrobi� z
niej przyn�t�. Lassa nie mo�na rzuci� byle komu, trzeba mie�
do tego prawn� przyczyn�. Wester jest cz�owiekiem wolnym i
bez trudu mo�e tak� dziwk� zarejestrowa� jako swoj�
kochank�. Potem ka�dy m�czyzna, kt�ry pozwoli sobie na
jakikolwiek kontakt, w imieniu prawa mo�e by� oskar�ony o
naruszanie ogniska rodzinnego, a za tym mo�e i�� wyzwanie do
pojedynku. Oczywi�cie delikwent mo�e mu odp�aci� pi�knym za
nadobne. Ale musi mie� na to fors�.
Musi mie� fors�...
Gdybym mia� na to fors�, wyci��bym Westerowi pi�kny
numer. Ale on dobrze sobie obliczy�, �e wysoko�� mojego
konta nie wystarczy na uplecenie na niego nawet n�dznego
sze�ciometrowego bicza. A kto w tej sytuacji by mi po�yczy�?
Chyba jedynie wariat, kt�ry chcia�by dzie� p�niej biega� po
ulicy z lassem za plecami. To jasne, wszystkie nak�ady na
reklam� sp�ka Westera inwestuje wy��cznie za po�rednictwem
lassa. To najdro�sza, ale te� najskuteczniejsza propaganda.
- Jak� d�ugo�� ci rzuci�, Filney?
- Dwadzie�cia cztery metry, a� nadto. Mam s�abe serce,
wi�cej ju� chyba nie wytrzymam. Teraz musz� si� chocia�
troch� przespa�. Ca�� noc jestem na nogach, ca�� noc
ucieka�em.
- Kt�r�dy szed�e�?
Pr�bowa� mi troch� wyja�ni� tras� swojej ucieczki. Nie
powstrzyma�em si� przed udzieleniem mu paru rad o
podstawowych zasadach przy grze z lassem. Wygl�da�o na to,
�e ma w nogach prawie pi��dziesi�t kilometr�w czasami nawet
szybkiego biegu, a wystarcza�o w rzeczywisto�ci zupe�nie
spokojnie chodzi�. Ja mia�em ju� do��, ale Filney by� na
dnie. Kiedy zasypia�, jeszcze przez sen mi dzi�kowa�. W jego
oczach zosta�em tym naj�wi�tszym �wi�tym, jego zbawicielem.
Nie zna� jeszcze �ycia. Ja ju� troch� tak, ja ju� wczoraj
si� przekona�em, jakimi lud�mi jestem otoczony.
Po p� godzinie dwa razy go szturchn��em, ale nawet si�
nie ruszy�. Oszala�e lasso i t�um zabijak�w ci�gle jeszcze
kr��y gdzie� w pobli�u. Nacisn��em guzik jego telefonu
na nadgarstku i wybra�em kod.
- Przy aparacie Marcel Dam - trzeba by�o poda� ca�e
nazwisko.- Poszukiwany Filney znajduje si� w pomieszczeniach
piwnicznych na ulicy Nad Ogrodami, numer siedemna�cie.
To wystarczy�o.
- Finley! - potrz�sn��em nim i przez dobr� chwil� go
budzi�em. Uda�o mi si� to w momencie, kiedy otworzy�y si�
drzwi i w �wietle kieszonkowych latarek do �rodka wpe�z�o
lasso. Najpierw si� przerazi�em, �e ma czerwon� g��wk�, ale
na szcz�cie by�o inaczej.
- Znikaj! - krzykn��em na niego, a potem oboj�tnie
obserwowa�em, jak rozpaczliwie si� potyka, chwyta si� �cian
i wspina na czworakach po schodachna spotkanie ostatniego
�witu w swoim �yciu. By� tak wyczerpany, �e nie mia� �adnej
szansy. Nigdy te� nie dowiedzia� si�, kto sprowadzi� lasso.
Kiedy po jakiej� minucie wyszed�em na ulic�, znalaz�em go
jeszcze �ywego, ale ju� na wp� przetrawionego przez to
zielonkawe monstrum, kt�re omota�o go niczym pow�j i powoli
zamienia�o sta�e dot�d cia�o w ciecz, kt�r� wsysa�o w siebie
przy akompaniamencie nieapetycznych d�wi�k�w. T�um stoj�cy
wok� by� w ekstazie, teleobiektywy kamer skoncentrowa�y si�
na szczeg�ach twarzy i rozk�adaj�cych si� cz�ciach cia�a.
Wytrzyma�em ten widok do ko�ca zdziwiony, �e w og�le nic
nie czuj�, nawet wstydu. Zachowa�em si� zgodnie z prawem
d�ungli, kt�re obowi�zuje podczas zabawy w lasso. Ci�gle
jeszcze by�em pe�noprawnym obywatelem i zrobi�em tylko to,
co w danej sytuacji zrobi�by ka�dy.
Oczywi�cie, po kr�tkim czasie t�um nad z�artym Filneyem i
rozp�ywaj�cym lassem przekona� si�, �e nie musi d�ugo czeka�
na kolejn� rozrywk�. Moje lasso z jaskrawoczerwon� g��wk�
wype�z�o spoza rogu obserwowane przez niewielk� grupk�
wytrwa�ych, do kt�rych wkr�tce mieli do��czy� nast�pni.
- Przyjaciele, chod�cie za mn�, zapraszam - przem�wi�em
do t�umu i u�miechn��em si� do potencjalnych wrog�w. -
Nied�ugo b�dziecie �wiadkami kolejnych interesuj�cych
wydarze�.
Wszystko dobrze obliczy�em. Za zg�oszenie Filneya, za
ostatni� informacj�, otrzymam ca�ych trzysta tysi�cy. Za
zg�oszenie siebie samego, cho� to brzmi absurdalnie, nale�y
mi si� jeszcze dziesi�� tysi�cy, a o ile lasso by mnie
dopad�o