10778
Szczegóły |
Tytuł |
10778 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10778 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10778 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10778 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
R. Ingarden,
Wstęp do fenomenologii Husserla.
Wykłady wygłoszone na Uniwersytecie w Oslo
(15 wrzesień – 17 listopad 1967),
tł. A. Półtawski, PWN, Warszawa 1974,
s. 30-55.
WYKŁAD DRUGI
22 września 1967
Zanim zajmiemy się bezpośrednio niektórymi zagadnieniami me-
rytorycznymi, pragnę jeszcze podać pewne informacje o pierwszym
okresie fenomenologii, mianowicie o tym, kiedy rozwijał się krąg
związany z Husserlem w Getyndze, zaś nieco później również w Mo-
nachium. Chcę to uczynić, gdyż znajomość owych lat, jak również
ówczesnej literatury fenomenologicznej, jest dziś na ogól dość ogra-
niczona. Wydaje się: jakby cały ten okres, który nazywam okresem
,,rdzennej” (originell) fenomenologii Husserla, zniknął do pewnego
stopnia ze świadomości współczesnej. Mały przykład: gdy byłem w
zimie 1959 roku w Stanach Zjednoczonych, działało tam bardzo
niewielu fenomenologów. W Nowym Yorku pracowali np. Dorion
Cairns. Dietrich von Hildebrand, Aron Gurwitsch. Alfred Schutz już
nie żył. Panował natomiast neopozytywizm, tzw. logical positivism.
Mniej więcej dwa lata temu napisał mi ktoś, że sytuacja filozofii w
USA bardzo się zmieniła, że na wielu uniwersytetach kwitnie tam
fenomenologia. To było wszystko, czego się wówczas dowiedziałem —
i ucieszyłem się tym. Przed rokiem, po wizycie w Oslo, udałem się do
Paryża. Przyjechała tam wówczas, po drodze do Hannoveru na kongres
poświecony Leibnizowi, moja dawna uczennica z Krakowa, pani
Tymieniecka-Houthakker. Opowiedziała mi ona, że została specjalnie
zaproszona przez pewne kolegium w Pittsburghu, by wykładać o
fenomenologii, w szczególności zaś o Husserlu. Gdy bowiem mówi się
w Ameryce o fenomenologii, ma się na myśli Heideggera. a zatem
egzystencjalizm. Husserl zaś jest prawie nieznany — jak również
podstawowe zagadnienia filozoficzne, które doprowadziły go do
filozofii. Prawie ta sama sytuacja panuje we Francji. Przez
fenomenologie rozumiano tam zaraz po wojnie tylko Jean-Paul Sartre'a
i Merleau-Ponty'ego. O tym, że wcześniej istniała we Francji
fenomenologia, prawie już zapomniano. A przecież od zakończenia
pierwszej wojny światowej działali tam dwaj bezpośredni uczniowie
Husserla: Alexander Koyré i Jean Kering. Koyré podjął i opublikował
szereg prac z zakresu historii filozofii, później zaś z zakresu historii
nauk przyrodniczych. W latach trzydziestych wydawał poważne
czasopismo filozoficzne ,,Recherches philosophiques”. Wychodziło
ono przez szereg lat i grupowało wielu filozofów zbliżonych wówczas
do fenomenologii; m.in. J. P. Sartre ogłosił tam również artykuł o
Husserlowskiej teorii Ja transcendentalnego . Po drugiej wojnie
światowej jednak.teren opanowany został przez Sartre'a, Merleau-
Ponty'ego i Jean Wahla.
W Niemczech, począwszy od lat trzydziestych, filozofia Heideg-
gera i jego uczniów wyparła zupełnie Husserla i innych fenomeno-
logów z jego kręgu tak, że stali się tam oni właściwie nieznani. Dzięki
opublikowaniu po wojnie 11 tomów spuścizny Husserla, zaczyna się
wprawdzie renesans jego filozofii, nie dzieje się to jednak tak, jak
można by oczekiwać. Powstaje nauka o fenomenologii, natomiast nie
sięga się do Husserla po to, aby stworzyć żywą filozofię w jego duchu.
Osobiście sądzę, że Husserl w sposób radykalny przerósł wszystkich
swoich następców, i że powaga i precyzja naukowa analiz
fenomenologicznych zarówno jego własnych, jak i pierwszej generacji
fenomenologów, stoi o tyle wyżej od całej twórczości Heideggera i
jego następców, że osiągnięcia naukowe Husserla, jego przyjaciół i
uczniów nie powinny pójść w zapomnienie.
Chciałbym zatem dostarczyć pewnych informacji o getyngeńskim
kręgu fenomenologów oraz o fenomenologii ,,monachijskiej”.
Początki fenomenologii w Monachium są dość osobliwe. Na po-
czątku wieku prowadził tam świetna działalność Theodor Lipps. Po-
wstał też krąg jego uczniów i wszystko zdawało się wskazywać na to,
że będzie tam działać silna szkoła Lippsa. Jednocześnie jednak
pracował również w Monachium Alexander Pfander, który nie bez
przyczyny nadał swej książce, wydanej w roku 1900, tytuł Fenome-
nologia woli. Kilka lat później przeniósł się do Monachium Max
Scheler — i wkrótce zaczął studiować Badania logiczne Husserla i
omawiać je z grupą młodych przyjaciół. W ten sposób tworzyło się tam
stopniowo Towarzystwo Filozoficzne, którego członkami zostali,
oprócz dotychczas wymienionych, Moritz Geiger, Johannes Daubert,
Adolf Reinach, później zaś Dietrich von Hildebrand. Pewnego dnia
Daubert pojechał do Getyngi, poszedł na wykład Husserla i zaczął z
nim rozmowę filozoficzną. Był to początek bezpośrednich kontaktów
Husserla z „monachijczykami”. Po pewnym czasie Husserl odwiedził
Monachium i stosunki zaczęły się zacieśniać i ożywiać.
Johannes Daubert był osobliwą postacią. Zdaniem wszystkich
moich przyjaciół monachijskich, którzy mi o nim opowiadali, był on
tam najmądrzejszym filozofem. Nigdy jednak nie napisał ani słowa — i
dziś nikt nie może stwierdzić, co wiedział i co zrobił w filozofii
Daubert. W pewnym jednak sensie był on centralną postacią grupy
monachijskiej.
W roku 1911 ukazała się księga pamiątkowa ku czci Theodora
Lippsa pod tytułem Monachijskie rozprawy filozoficzne ; repre-
zentowani są tam Reinach, Pfander, Geiger i inni — całe monachijskie
Towarzystwo Filozoficzne. W tym czasie byli oni już wszyscy
fenomenologami, Adolf Reinach zaś wkrótce habilitował się w Ge-
tyndze i następnie rozwinął tam nader żywą działalność nauczycielską.
Był zresztą znakomitym nauczycielem, znacznie bardziej uzdolniony w
prowadzeniu seminarium i znacznie bardziej konkretny w
bezpośredniej rozmowie niż sam Husserl. Husserl był dla nas stale zbyt
mądry, zbyt trudny; gdy zadano mu jakieś pytanie, odpowiadał
rozważaniem, które zaczynało się niejako trzy kilometry wcześniej, aby
dopiero na tej drodze dojść do postawionego pytania i rozwinąć je w
zespole związanych z nim zagadnień. Reinach natomiast odpowiadał
krótko i posiadał na każde pytanie natychmiast gotową odpowiedź,
opatrzoną często trafnym przykładem. Posiadał wskutek tego znaczny
wpływ i uczniowie niezmiernie go żałowali, gdy poległ w Belgii, w
zupełnie młodym wieku, w roku 1917.
Gdy przybyłem do Getyngi na wiosnę 1912, grupa filozofów ota-
czająca Husserla była już wcale liczna i żywa. Często chodzili oni na.
wspólne spacery lub jadali wspólnie, prowadząc żywe dyskusje o
zagadnieniach fenomenologicznych. Również tu istniało już Towa-
rzystwo Filozoficzne, na którego posiedzeniach omawiany był przez
cały rok jeden obrany temat. Fenomenologia była dla tych młodych
ludzi czymś więcej niż duchową atmosferą; była pewnego rodzaju
wspólną formą życia.
Trzeba teraz powiedzieć coś o tych ludziach i ich pracach. Zacznę
może od grupy monachijskiej, która wprawdzie powstała później, ale
posiadała swoje własne — różne od Husserlowskiego — oblicze.
Istniały również w jej obrębie rozmaite odcienie, wszystko to jednak
razem było fenomenologią.
Najstarszym monachijczykiem był Alexander Pfander: po Fe-
nomenologii woli ukazało się w roku 1904 jego Wprowadzenie do
psychologii — podręcznik, ale oparty już wyraźnie o metodę opisową.
Następnie, we wspomnianej księdze pamiątkowej ofiarowanej
Lippsowi, ukazała się mała, ale szczególnie ważna praca: Motyw i
motywacja . Motyw i motywacja — to pojęcia psychologii opisowej,
które również u Husserla zajmują miejsce pojęcia przyczyny. Następna
praca psychologiczna, wydana w tomie I „Rocznika” Husserla, to
Psychologia usposobień. Później interesował się Pfander również
charakterologią i przez szereg lat wydawał „Jahrbuch fur
Charakterologie”, w którym ogłosił swoje podstawy charakterologii. W
roku 1921 ukazała się jego Logika . Nie jest to logika
psychologistyczna, również jednak nie jest matematyczna ani w
jakikolwiek sposób algebraiczna. Jest poniekąd analityczno-opisowa i
stara się opisać twory logiczne (pojęcia, zdania, wnioskowania) w ich
strukturze i funkcji logicznej. Można by powiedzieć, że jest to przede
wszystkim metodologiczny opis przedmiotów logicznych. W niektó-
rych miejscach praca nie jest wolna od pewnych motywów psycho-
logicznych. Mowa jest np. o „myślach” — i nie bardzo wiadomo, o co
chodzi. Trudno rozstrzygnąć, czy są to pewne wytwory, twory logiczne
— czy też jakieś operacje świadomościowe. Logika Pfandera nie jest
też napisana dość ściśle, można jej postawić szereg zarzutów. Mimo to
stanowi ona ważny postęp w stosunku do sposobu, w jaki logika tego
rodzaju była uprawiana, i przynosi cenne wyjaśnienia niektórych
tworów i funkcji logicznych. Później Pfander powraca do psychologii
uprawianej fenomenologicznie i w latach trzydziestych ogłasza pracę
pt. Dusza człowieka . Wszystkie te szczegóły ważne są dla
charakterystyki zarówno Pfandera, jak i całej grupy. Pfander nie był
może najzdolniejszy wśród nich — najzdolniejszy był na pewno Max
Scheler — wywarł jednak największy wpływ na środowisko i
podkreślał ciągle zagadnienia psychologiczne. Nie była to jednak, jak
widzimy, „psychologia bez duszy”, jak w wieku XIX, lecz właśnie
psychologia uznająca dusze ludzką. Położenie nacisku na zagadnienia
psychologiczne było charakterystyczne dla całej grupy. Husserl
zarzucał potem monachijczykom często, że nie dotarli do
autentycznych zagadnień filozoficznych fenomenologii
„transcendentalnej”.
Drugim filozofem działającym w Monachium był Moritz Geiger.
Był nieco młodszy od Pfandera i znany jest przede wszystkim z prac
estetycznych, wśród których wymienić należy szereg prac na temat
wczucia, Fenomenologię rozkoszy estetycznej (op. cit.) oraz Drogi do
estetyki. Uprawia on estetykę fenomenologiczną zorientowaną
subiektywnie. Rzecz szczególna, że prócz tego zajmował się Geiger
zupełnie inną problematyką; napisał np. Systematyczną aksjomatykę
geometrii euklidesowej. Przeczytałem tę książkę z wielkim zainte-
resowaniem i jego ujęcie istoty i roli aksjomatów w systemie de-
dukcyjnym było dla mnie, po zapoznaniu się w Getyndze z aksjo-
matyką Hilberta, szczególnie interesujące i sympatyczne. Nie jestem
jednak powołany do oceny tej książki.
Znacznie przewyższał zdolnościami innych członków grupy mo-
nachijskiej Max Scheler, który żył i działał w Monachium przez
wiele lat. Jego dorobek filozoficzny jest tak duży i ważny, że na
przedstawienie jego poglądów i ocenę jego roli trzeba by poświęcić
cały semestr. Przez wiele lat był on docentem prywatnym, w gruncie
rzeczy „prywatnym uczonym”, i żył w bardzo trudnych warunkach.
Dopiero ostatnie dziesięciolecie przed swą przedwczesną śmiercią
spędził jako profesor w Kolonu, gdzie mógł rozwinąć normalną
działalność akademicką. Ostatnie 15 lat życia Schelera wypełniła
niezmiernie bogata działalność pisarska na polu filozofii. Położył on
wielkie zasługi jako pionier nowego podejścia do zagadnień etycznych
i jako twórca nowoczesnej antropologii filozoficznej. Jego badania
etyczne rozwinął dalej Nicolai Hartmann. Z prowadzonych przez
kilka lat wykładów antropologii filozoficznej Schelera pozostała tylko
rozprawa O sytuacji człowieka w kosmosie , same wykłady, mimo
pierwotnych oczekiwań, nie zostały dotąd ogłoszone. Chciałbym
teraz powiedzieć kilka słów o tych z getyngeńskich uczniów Husserla,
którzy się u niego doktoryzowali. Należy do nich przede wszystkim
Wilhelm Schapp. W dedykacji swej pracy doktorskiej, Przyczynki do
fenomenologii spostrzeżenia , Schapp pisze, iż nie wie, kto właściwie
jest jej autorem, on sam czy też Husserl. Książka bowiem powstała z
rozmów z Husserlem; nie umiał więc oddzielić tego, co pochodziło od
niego, co zaś od Husserla. W każdym razie — stwierdza — nie napisał
nic, czego by sam nie zobaczył. Mówię o tym dlatego, że z książki tej
można się dowiedzieć o pewnych elementach Husserlowskich
poglądów na temat spostrzeżenia, które nie znalazły się w publikacjach
Husserla. W Ideach analiza zewnętrznego, transcendentnego
spostrzeżenia gra rolę rozważań wstępnych, służących wprowadzeniu i
ukazaniu roli fenomenologicznej redukcji transcendentalnej.
Wprowadza to do analizy spostrzegania nowe punkty widzenia oraz
pewne modyfikacje, które jeszcze nie pojawiają się na poziomie
rozważań Schappa; u Schappa nacisk spoczywa na tym, co w
spostrzeżeniu rzeczy jest bezpośrednio, naocznie dane. Po raz pierwszy
zostało tam wykazane, że nie są to wyłącznie tzw. jakości ,,zmysłowe”
(barwa, jakości dźwiękowe, jakości dotykowe), lecz również
materiałowe określenia rzeczy; że np. w spostrzeżeniu wzrokowym
dane są również naocznie jakości niewzrokowe, jak np. gładkość,
elastyczność itp.; że zatem nie istnieje w gruncie rzeczy spostrzeżenie
czysto wzrokowe. Natomiast o danych wrażeniowych, odcieniach
(wyglądach), które grają później tak ważną rolę w Ideach Husserla, nie
ma w książce Schappa w ogóle mowy.
To ujęcie spostrzeżenia żywe było wśród uczniów Husserla mniej
więcej do czasu ukazania się Idei. Może to było m.in. przyczyną pew-
nego zaskoczenia, jakie wywołały wśród uczniów Idee.
Schapp nie był z zawodu naukowcem; [obok filozoficznego] miał
wykształcenie prawnicze i był czynny jako adwokat. Po studiach w
Getyndze opublikował stosunkowo mało, m.in. książkę Nowa nauka o
prawie. Dopiero w ostatnich prawie latach jego życia ukazała się
bardzo osobliwa książka: Wplątani w historie . „Historie” — to różne
procesy, w których żyjemy i w których bierzemy udział, a więc
historie, które docierają do nas z różnych stron, „historie” naszych
krewnych i przyjaciół, różnych grup społecznych, do których należymy
i którym się przeciwstawiamy, historie społeczne i polityczne, zmiany i
prądy kulturalne itd. I oto żyjemy wplątani w tę lub ową „historię” i w
jakiś sposób ją przekształcamy. Książka skierowana jest w tym sensie
przeciwko stanowisku Husserla, że Schapp chciałby zrezygnować z
jego koncepcji istoty; wszystko bowiem zmienia się w historii,
również my pod naciskiem historii, w które jesteśmy ,,wplątani”,
ustawicznie się zmieniamy. Nie ma w nas nic trwałego, żadnej
stałej istoty, o której można by, lub trzeba by, postulować naukę
aprioryczną jako naukę najwyższą. Jest to teza dyskusyjna, książka
jednak jest bardzo interesująca. Pozostaje ona, oczywiście, pod
wpływem Diltheya i innych heglistów, może również Heideggera —
ale jest bardzo oryginalna i żywo napisana. Później napisał Schapp
jeszcze inną książkę, Filozofię historii , ale nie stoi już ona na tym
samym pozornie, jest to już pewien system.
Istnieje także druga rozprawa, która wyszła z kręgu
getyngeńskiego i ukazała się również około roku 1910 i uchodzi za
pracę psychologiczną. Jest to praca doktorska Heinricha Hofmanna
Badania nad pojęciem wrażenia . Punktem wyjścia jest pojęcie
wrażenia, wówczas bardzo rozpowszechnione wśród psychologów o
nastawieniu przyrodniczym. Hofmann związany był z Georgiem
Eliasem Müllerem, ówczesnym profesorem i kierownikiem instytutu
psychologicznego w Getyndze, bardzo poważnym uczonym,
nastawionym w swej psychologii przyrodniczo. Hofmann niewątpliwie
wiele się od niego nauczył. Psychologia Müllera była klasyczną,
eksperymentalną psychologią elementów; „wrażenia” różnych
rodzajów stanowiły podstawowy temat prac instytutu. Hofmann
był jednak również uczniem Husserla. W swej pracy postawił sobie
zadanie: najpierw odróżnić rozmaite pojęcia wrażeń, aby następnie
przedostać się w nurt prowadzący do teorii czy fenomenologii
spostrzeżenia zewnętrznego. W przeciwieństwie do Schappa, który nie
uznawał żadnych danych wrażeniowych, przeprowadza Hofmann
piękne analizy sposobów wzrokowego ukazywania się rzeczy, w
szczególności zaś tego, co Husserl nazywa wówczas „wyglądem”
(Ansicht). Książka napisana jest bardzo sugestywnie i zgadza się nie
tylko z tym, co Husserl napisał w Ideach I, lecz wychodzi w opisie poza
znane wówczas opisy Husserla. Natomiast Hofmann nie zajmuje się
pytaniem o to, co jest — względnie nie jest — „efektywną częścią”
spostrzeżenia zewnętrznego, a co Husserl rozważa w Ideach ze
specjalnym naciskiem. Praca Hofmanna pozwala wnioskować o tym,
co wykładał Husserl przed rokiem 1912 o spostrzeżeniu zewnętrznym;
mówiąc to nie zamierzam bynajmniej obniżać zasług samego Hof-
manna.
Przy tym rzecz szczególna: Hofmann-zaprzyjaźniony był z ów-
czesnym docentem psychologii w Instytucie getyngeńskim, uczniem G.
E. Müllera, Davidem Katzem. Katz pisał w tym samym czasie co
Hofmann książkę opartą na badaniach eksperymentalnych, która
później ukazała się pod tytułem Sposoby pojawiania się barw. Obaj
autorzy doszli do tych samych zagadnień i umówili się, że nie będą o
nich rozmawiać. Mimo to, okazało się w rezultacie, że książka Katza
zawiera szereg wyników eksperymentalnych zgodnych z tym, co
napisał Hofmann w swojej rozprawie o „wrażeniach”. David Katz był
psychologiem eksperymentalnym, pozostawał jednak, oczywiście, pod
wpływem atmosfery Husserla. Do pewnych zagadnień podchodzi on
fenomenologicznie, jednak w omawianej książce nie widać tego
wyraźnie; zaznacza się to dopiero w późniejszej jego pracy o świecie
dotykowym . Zawiera ona analizy spostrzegania dotykowego i tego,
co w nim jest dane. Moim zdaniem jest to piękna fenomeno-logiczna
analiza opisowa, która jednak przedstawiona została jako rozważanie
psychologiczne specjalnego rodzaju. Jest to przykład przyswojenia
sobie i rozwinięcia przez wybitnego psychologa metody
fenomenologicznego opisu.
Bardzo ważną rolę w fenernenologii getyngeńskiej odgrywał
Adolf Reinach. Nie zdążył on ogłosić wielu prac, gdyż w młodym
wieku zginął w pierwszej wojnie światowej. Po wojnie wydano jego
Pisma zebrane, obejmujące w jednym tomie wszystkie jego publi-
kacje. Wśród nich może najlepiej znana jest rozprawa O ta/c zwanym
sądzie negatywnym (1911). Napisał również polemikę z teorią
przyczynowości Hume'a. Najważniejsza praca Reinacha nosi tytuł O
apriorycznych podstawach prawa cywilnego i została pierwotnie
ogłoszona w pierwszym tomie „Rocznika” Husserla w roku 1913. W
ułamkach odtworzono rozprawę o ruchu — z notatek do ostatniego
seminarium, jakie prowadził w roku 1913/14 i częściowo z protokołów
tego seminarium. Pozostaje ona w związku z paradoksami Zenona i jest
próba ich przezwyciężenia. Było to może najpiękniejsze seminarium, w
jakim w swym życiu brałem udział. Niestety, wybuch wojny
uniemożliwił dokończenie tych badań.
Najwybitniejszą uczennicą Husserla była Hedwig Martius, później
Conrad-Martius. Doktoryzowała się ona u Husserla na wiosnę 1912
roku. Przebywała później przeważnie w Monachium, pisząc tam swoje
książki. Po drugiej wojnie światowej wykładała kilka lat na
Uniwersytecie Monachijskim, Jej praca doktorska dotyczyła
epistemologicznych podstaw pozytywizmu (1912). Następna rozprawa,
skierowana w gruncie rzeczy przeciw Husserlowi, nosi tytuł Z
antologii i nauki o pojawianiu się realnego świata zewnętrznego.
Zasadnicza część tej pracy jest szczegółową analizą podłoża zmysło-
wego spostrzeżenia zewnętrznego. Autorka podejmuje próbę opisu
mnogości danych wrażeniowych na terenie różnych zmysłów; wszystko
to czynione jest z zamiarem uzasadnienia pewnego rodzaju reali-
stycznego ujęcia świata. Conrad-Martius nie towarzyszyła Husserlowi
w jego przejściu do transcendentalnego idealizmu. Widać to
najwyraźniej z rozdziału wstępnego omawianej rozprawy, w którym
ukazany jest fenomen autonomii bytowej świata realnego. Dalsze
rozdziały jednak poświęcone są analizie prezentacji „wrażeniowej” i
„zjawiskowej” (Empfindungs und Erscheinungsgegebenheit) w do-
świadczeniu zmysłowym. Jest to jedna z najważniejszych prac
fenomenologicznych dotyczących tej problematyki, napisana z
niezwykłym talentem żywego, naocznego ukazywania konkretnych
zjawisk. Do tematu charakteru bytowego świata powraca autorka w
następnej swej ważnej rozprawie, w Ontologii realności. To jest
właściwie pierwsza praca fenomenologiczna poświęcona analizom
egzystencjalnym; odsłania ona z wielką przenikliwością pewne
pierwotne momenty bytowe i inne podstawowe, ontologiczne
stany rzeczy. Niestety, obie te prace nie zostały zakończone, a pani
Conrad-Martius zajęła się później innymi zagadnieniami z dziedziny
filozofii przyrody i metafizyki. Jej późniejsze dzieła, liczne i
niewątpliwie ważne, wychodzą już poza problematykę
charakterystyczną dla Husserla i fenomenologii getyngeńskiej i nie
możemy ich tu omawiać. Jeszcze poniekąd do wczesnego okresu
fenomenologii należy artykuł Conrad--Martius o czasie.
Było oczywiście również wielu innych, spośród których mogę
wymienić tylko niektórych: Alexander Koyre, Rosjanin z Odessy — po
pierwszej wojnie osiedlił się w Paryżu. Zaczął on studia filozoficzne u
Husserla, nie doktoryzował się jednak u niego i ukończył studia dopiero
we Francji. Interesował się pierwotnie problematyką filozofii
systematycznej, później zajął się historią filozofii i napisał szereg
książek z tego zakresu, np. Filozofia Jakuba Böhme, Descartes i
scholastyka, Trzy wykłady o Kartezjuszu. Następnie zwrócił się ku
historii nowożytnego przyrodoznawstwa, od Kopernika i Galileusza
zaczynając, i stał się [z czasem] wybitnym historykiem nauk
przyrodniczych, bardzo cenionym we Francji i Stanach Zjednoczonych.
Fenomenologia pozwoliła mu zrozumieć tendencje nowożytnego
przyrodoznawstwa, których nie dostrzegła philosophy of science.
Jean Hering, później profesor teologii w Strassburgu, był jednym z
najbliższych uczniów i przyjaciół Husserla jeszcze z czasów
getyngeńskich. Rozpoczął u niego pracę doktorską na temat a priori w
filozofii Hermanna Lotzego, pierwsza wojna światowa przerwała
jednak jego studia. Jako Alzatczyk, stał się po roku 1918 obywatelem
francuskim i skończył studia we Francji; pisał następnie tylko po
francusku. Jednak część jego pracy o Lotzem ukazała się pod tytułem
Uwagi o istocie, jakości idealnej i idei w czwartym tomie „Rocznika”
w roku 1921. Jest to artykuł o objętości około czterdziestu stron, jednak
szczególnie godny uwagi jako pierwszy krok ku dalszemu opracowaniu
pojęcia istoty, wychodzący poza to, co w tej sprawie zrobił Husserl. Jak
już wspomniałem, w Badaniach logicznych Husserl broni species jako
przedmiotów szczególnego rodzaju; nie opracował on jednak pojęcia
species (jak również pojęcia „ideacji” jako aktu, w którym species są
ujmowane). W Ideach wprowadza autor termin „istota” (Wesen) oraz
— równolegle — termin „zobaczenie istoty” (Wesenserschauung); nie
wypracował jednak bliżej pojęcia tego, czym jest istota czegoś. W
czasie czytania Idei w roku 1913 wszyscy odczuliśmy dotkliwie
niedojrzałość zawartej w tym dziele nauki o istocie. Było zatem rzeczą
naturalną, że Jean Hering, zająwszy się zagadnieniem a priori u
Lotzego, starał się. najpierw sprecyzować nieco teorię istoty.
Nawiązując do niektórych pojęć Arystotelesa odróżnił on „istotę”
pewnego przedmiotu indywidualnego od jakości idealnej (Wesenheit)
oraz od „idei”; starał się również określić dokładniej istotę czegoś
indywidualnego. W ten sposób otworzył on drogę dla dalszych
badań nad problematyką związaną z pojęciem istoty, badań
realizowanych następnie przez innych. Do nauki Husserla o redukcji
fenomenologicznej i do transcendentalnego idealizmu zarówno
Hering, jak i Koyre nastawieni byli negatywnie.
(Wreszcie pragnę tu jeszcze wspomnieć o Edith Stein. Nie wiem,
czy jest ona znana w Norwegii, po ostatniej wojnie stała się jednak
bardzo znana w Niemczech i Francji, a także w Ameryce, Stała się
nieoczekiwanie bardzo sławna, jednak nie wskutek swej działalności
filozoficznej. Pochodzenia żydowskiego, około roku 1920 przeszła na
katolicyzm, następnie w roku 1933 wstąpiła do klasztoru i jako za-
konnica została aresztowana w Holandii i spalona w Oświęcimiu.
Ostatnio otwarto jej proces beatyfikacyjny. Była uczennicą Husserla i
w roku 1916 doktoryzowała się u niego na podstawie rozprawy O
zagadnieniu wczucia. W jesieni 1916 roku została asystentką Husserla
i pracowała przez kilka lat nad przygotowaniem do druku jego
rękopisów. Tom drugi i trzeci Idei jak również Wykłady z feno-
menologii wewnętrznej świadomości czasu wydane zostały w oparciu o
jej redakcję. W swej rozprawie doktorskiej Stein zajmuje się
zagadnieniem, nad którym pracował również Husserl i które posiada
bardzo duże znaczenie dla jego filozofii; można to wyraźnie stwierdzić
na podstawie lektury Medytacji Kartezjańskich Husserla. Treść tej
książki była w zasadniczym zarysie przedmiotem jego wykładów w
Paryżu w roku 1929, opublikowana jednak została dopiero w roku
1931. Zagadnienie wczucia włączone jest tam w całokształt proble-
matyki idealizmu transcendentalnego. W Ideach I wydaje się, że po
redukcji fenomenologicznej pozostaje jedno tylko czyste Ego,
mianowicie „moje”, filozofujące Ja; inne Ego są już „wzięte w nawias”,
podlegają redukcji, jakby należały do świata realnego. Idealizm
transcendentalny przybiera w ten sposób charakter solipsyzmu, co
stawia pod znakiem zapytania trafność rozstrzygnięcia idealistycznego.
W ten sposób zagadnienie „wczucia” jako sposobu ujęcia innych
Ja i cudzych przeżyć świadomych posiada dla Husserla podstawowe
znaczenie. Jak wiemy, w IV i V Medytacji zmierza on do tego, by ująć
świat jako korelat żyjącej we wzajemnym porozumieniu wielości
podmiotów świadomościowych; do tego zaś konieczne było wy-
jaśnienie „wczucia”. Również Max Scheler pracował nad tym za-
gadnieniem. Temat dysertacji Edith Stein stał zatem w centrum
zainteresowań ówczesnej fenomenologii (był również rozważany przez
niemieckich estetyków — Theodora Lippsa i Johannesa Volkelta).
Później Stein napisała również kilka wartościowych prac z zakresu
filozoficznych podstaw psychologii . Z czasu jej pobytu w klasztorze
pochodzi ważna książka Byt skończony i byt wieczny, która jednak
stylem rozważania różni się już od fenomenologii getyngeńskiej.
Zainteresowanie Edith Stein podstawami filozoficznymi psycho-
logii jest rzeczą bardzo charakterystyczną. Jako pierwsza z fenome-
nologów posiadała ona wgląd w rękopisy Husserla i musiała się już
wówczas orientować, jakie znaczenie musiało mieć dla Husserla od-
graniczenie psychologii od fenomenologii transcendentalnej. Losy
psychologii w filozofii Husserla są zresztą dość osobliwe. Najpierw,
jako uczeń Brentana, był on psychologiem opisowym. Potem przestał
nim być, określił jednak swą fenomenologię jako psychologię opisową
— i to jeszcze w chwili, gdy napisał książkę będącą ostrą krytyką
„psychologizmu” w logice. Potem przez długi czas zdawało się, że j est
również zdecydowanym przeciwnikiem samej psychologii. Przez wiele
lat zawsze bronił się twierdząc, że fenomenologia nie ma nic
wspólnego z psychologią. Psychologia jest nauką wewnątrz-światową
(mundan) empiryczną o pewnych szczególnych przedmiotach w
świecie, tj. o ludziach. Fenomenologia zaś nie dotyczy świata, jest
czystym badaniem transcendentalnym, w którym ma być ukazane, w
jaki sposób konstytuuje się świat realny jako korelat czystej świa-
domości. Również to, co u Husserla nazywa się psychologia racjonalną,
jako nauka ejdetyczna miało być różne od czystej fenomenologii, gdyż
taka psychologia zajmuje się — lub ma się zajmować — badaniem idei
realnych indywiduów psychicznych, nie zaś czystej świadomości i
czystego Ja.
Jakkolwiek Edith Stein stoi w swej rozprawie doktorskiej na
stanowisku bardzo bliskim poglądom Husserla z jego Idei I to jednak
pewne tendencje tej pracy różnią się od jego postawy. Stein
studiowała obok filozofii historię, germanistykę i psychologię i inte-
resowała się bardzo zagadnieniem stworzenia podstaw nauk huma-
nistycznych tak, jak je w czasie jej studiów traktował przede wszystkim
Dilthey. Toteż rozpatruje ona zagadnienie wczucia od razu w
ścisłym związku z problematem ugruntowania psychologii rozu-
miejącej i nauk humanistycznych. Dlatego też rozwija w swej dysertacji
rozważanie — jak pisze — ,,konstytutywne” struktury człowieka
jako istoty cielesno-psychiczno-duchowej (eines leiblich--
seelisch-geistigen Wesen). Badanie to stanowi główny rozdział roz-
prawy i pozwala jej dopiero rozważyć, co jest właściwie przedmiotem
poznania przez „wczucie”. Ono mianowicie pozwala nam odkryć
cielesno-psychiczną istotę człowieka, natomiast dopiero nadbudowu-
jące się nad wczuciem rozumienie otwiera dostęp do ludzkiego bytu
duchowego. W ten sposób mają być stworzone podstawy psychologii
rozumiejącej w sensie Diltheya oraz nauk humanistycznych w ogóle;
chodzi przy tym o psychologię, która ma istnieć i być tworzona jako
osobna nauka obok czystej fenomenologii transcendentalnej. Trzeba
przy tym podkreślić, że Stein w czasie pisania swej rozprawy
doktorskiej nie znała jeszcze rękopisów Husserla, które służyły jej
potem jako podstawa redakcji drugiego tomu Idei. Z rękopisów tych
dowiedziała się ona w latach 1916 - 1918, jak bliskie były jej poglądy
na ciało i duszę człowieka poglądom Husserla. Jej próba stworzenia
podstaw psychologii rozumiejącej w sensie zbliżonym do
Diltheyowskiego była jednak raczej dość daleka od stanowiska
Husserla w okresie pisania przez niego pierwszego tomu Idei. Dopiero
wiele lat po pierwszej wojnie — jak już wspomniałem — miał Husserl
wejść na drogę do swego ujęcia psychologii fenomenologicznej jako
dyscypliny uprawianej obok czystej fenomenologii transcendentalnej,
przez co zbliżył się pod tym względem do stanowiska Edith Stein.
W pismach opublikowanych przez samego Husserla
zauważyć można dążenie do wprowadzenia psychologii w krąg swych
rozważań dopiero w artykule do Encyklopedii Brytyjskiej , który po-
wstał w roku 1927 jak zwykle w wielu redakcjach. W jego odczytach,
szczególnie zaś w wykładach uniwersyteckich, tendencja ta zarysowała
się już wcześniej, jak wiemy z opublikowanych ostatnio w serii
Husserliana rękopisów. Zachował on tam wprawdzie negatywne
stanowisko wobec Diltheyowskiego ujęcia psychologii rozumiejącej,
ale równocześnie rozwinął koncepcje psychologii fenomenologicznej,
która w pewien sposób zbliżała się do fenomenologii.
W artykule do Encyklopedii Brytyjskiej Husserl wyraża się w ten
sposób, jakby fenomenologia i psychologia stały bardzo blisko siebie, a
nawet jakby fenomenologia była przede wszystkim i pierwotnie
psychologią. Wydaje się tam, jakby wystarczyło dokonać pewnego
przegięcia czy pewnej modyfikacji sensu, aby od psychologii dojść do
czystej fenomenologii transcendentalnej. Czy był to jednak pewien
chwyt dydaktyczny, aby obcej publiczności brytyjskiej ułatwić dostęp
do fenomenologii, czy też próba, aby — po ukazaniu się książki Sein
und Zeit Heideggera i wywieraniu przez tę książkę coraz większego
wpływu — stworzyć w psychologii fenomenologicznej przeciwwagę
Heideggerowskich rozważań „egzystencji” ludzkiej?
Również wątek ostatniej książki Husserla, którą częściowo sam
opublikował, Krisis, przebiega przez długi czas w ten sposób, jakby w
fenomenologii chodziło o pewnego rodzaju psychologię. Dopiero przy
końcu okazuje się jednak, że należy przeprowadzić radykalną redukcję
fenomenologiczną, dzięki temu opuścić teren psychologii i dotrzeć do
problematyki czystej fenomenologii transcendentalnej. Wygląda to tak,
jakby psychologia fenomenologiczną stanowiła nie tylko łatwiejszy
dostęp, lecz również, że tak powiem, naturalny przedsionek
fenomenologii, choć ta ostatnia na swym transcendentalnym,
,,absolutnym” terenie zasadniczo różni się od wszelkiej psychologii.
Choć jednak drogi Husserla i Stein zdają się we wczesnych latach
dwudziestych przebiegać w omawianych punktach bardzo blisko, od
połowy tych lat Edith Stein oddala się coraz bardziej od Husserla. Z
jednej strony oddala się od jego transcendentalnego idealizmu, z
drugiej, w związku ze swym przejściem na katolicyzm, zainteresowanie
jej zwraca się ku wielkim problematom metafizycznym, które zbliżają
ją do Tomasza z Akwinu i zarazem do Arystotelesa. Ta zmiana
zaznaczyła się już w małej rozprawce Fenomenologia Husserla a
filozofia św. Tomasza z Akwinu, przybrała zaś wyraźną postać w
opublikowanej dopiero pośmiertnie, lecz napisanej już w latach 1933-6,
książce Byt skończony i wieczny (op. cit.).
Spośród getyngeńczyków wymienić jeszcze trzeba Fritza
Kaufmanna oraz Hansa Lippsa, który został później profesorem w Ge-
tyndze, a następnie poległ w Rosji w drugiej wojnie światowej. Tak
zatem przedstawiałby się w ogólnych zarysach obraz „koła
getyngeńskiego”, któremu czuję się osobiście bardzo bliski, choć prace
moje zaczęły się ukazywać w czasie, gdy gentyngeński okres fenome-
nologii należał już do przeszłości. Do tego koła należał jeszcze szereg
utalentowanych młodych ludzi, którzy zginęli na froncie w pierwszej
wojnie światowej.
Obecnie pragnę przejść do omówienia poszczególnych zagadnień
fenomenologicznych.
Stwierdzenie, iż fenomenologia Husserla począwszy od
Badań logicznych jest reakcją przeciwko atmosferze filozoficznej, jaka
panowała w Niemczech w latach dziewięćdziesiątych, latach jego mło-
dości — jest naturalnie uproszczeniem. Oczywiście bowiem to, co
Husserl w wyniku wieloletniej pracy osiągnął w zakresie stawiania i
rozwiązywania zagadnień, wykracza daleko poza taką reakcję.
Husserl był myślicielem samodzielnym lub też, powiedzieć można,
samoukiem. Tym, co kierowało jego pracą, były jego (jak nieraz
mówił) „pomysły”, jego intuicje — zaś niezadowolenie z istniejącej
filozofii stanowiło dla niego tylko zewnętrzny bodziec do samodziel-
nego myślenia. Mimo to, będzie rzeczą pożyteczną uświadomienie
sobie, przeciw jakim twierdzeniom i prądom mógł się on zwracać w
swych pracach. Przeciwstawienie takie ułatwi nam zrozumienie jego
własnych dążeń.
W atmosferze tej wyróżnić można dwa czynniki, które być może
były dla Husserla najważniejsze — a może nie tylko dla niego. Oczy-
wiście, nie wolno przy tym zapominać, że był on pierwotnie mate-
matykiem. Jednym z owych czynników, już wyżej wspomnianym, była
sytuacja w Niemczech po załamaniu się szkoły Heglowskiej:
powstanie psychologii empirycznej, eksperymentalnej, ale również i
opisowej i rozwijający się na tym podłożu psychologizm. Czynnikiem
drugim jest postać, jaką w tym czasie przyjęła filozofia, która nie
chciała zrezygnować z pozostania filozofią. Psychologowie bowiem
zrezygnowali niejako z filozofii, w najlepszym przypadku chcieli oni
stworzyć jej namiastkę — psychologię, która chciała być podstawową
nauką filozoficzną, ale jednak tylko podstawową nauką. Obok tych
psychologów istnieli jednak również filozofowie w sensie tradycyjnym.
Kto zatem kontynuował filozofię po katastrofie Hegla i całego
idealizmu niemieckiego? A także: z czego wyrósł pierwszy nowy prąd
filozoficzny? Otóż — z nauki o filozofii. Jaka zaś nauka o filozofii
istniała w tym czasie? Była to historia filozofii, którą uprawiano
wówczas bardzo gorliwie. Brano, że tak powiem, poszczególny cli
filozofów i poszczególne prądy filozoficzne pod lupę i analizowano
treść ich nauk. Najwybitniejszym historykiem początku tego okresu w
drugiej połowie wieku XIX był Kuno Fischer. Napisał on wiele bardzo
interesujących tomów. Był heglistą, posiadał więc wyczucie historii, a
zajmował się przede wszystkim filozofią nowożytną. Było również
wielu innych historyków filozofii. Inną grupę stanowili filologowie
klasyczni, studiujący z zapałem filozofię grecką, którzy przyczynili się
do zachowania dawnych tradycji filozoficznych. W ten sposób
powstała nauka, cała wiedza o istniejącej filozofii. Oddalała się ona,
powiedzieć można, coraz bardziej od filozofii, od zagadnień i od
świata, którym zajmuje się sama filozofia; nawiązywała wciąż tylko do
dzieł, do książek filozoficznych. Pracowano tu stale nad cudzymi
myślami, pojęciami i twierdzeniami. Powstał w pewnym sensie
szczególny sposób filozofowania, filozofia pojęć, w której
wypreparowywano, opracowywano, kombinowano itd. cudze pojęcia.
Postępowało to coraz dalej i coraz bardziej oddalało się od rzeczy-
wistości.
Spośród owych historyków wymienić trzeba dwu badaczy, którzy
wprawdzie również uprawiali wspomniany sposób filozofowania,
równocześnie jednak umieli wykorzystać istniejącą filozofię jako
bodziec dla własnego filozofowania i zapoczątkować nowy prąd filo-
zoficzny. Jednym z nich był Friedrich Albert Lange, autor Historii
materializmu , może najpoważniejszej książki na ten temat. Był on
jednak również pierwszym neokantysta.
Drugim był Otto Liebmann. Georg Simmel powiedział kiedyś o
nim żartobliwie: „Otto Liebmann był tak nadzwyczajny, że mógł być
tylko nadzwyczajnym profesorem”. Jego pierwsza książka, która dała
impuls do dalszych badań, nosiła tytuł Kant i epigoni. Kant — to
Krytyka czystego rozumu itd.; epigoni zaś — to Fichte, Schelling,
Hegel. Jest to zatem historia związanej z Kantem filozofii od Kanta aż
do punktu szczytowego idealizmu niemieckiego. Naprawdę jednak nie
jest to jedynie historia, gdyż nauka każdego z epigonów poddana jest
dokładnej analizie i ostrej krytyce. Każdy zaś rozdział kończy się
znanym zdaniem: ,,Powróćmy do Kanta!”. Epigoni nie liczą się —
powróćmy do Kanta! I to był właściwie początek neokantyzmu.
Odrębną odmianą neokantyzmu była tzw. szkoła
marburska, w której Liebmann, prócz dania jego pierwszego impulsu,
później właściwie nic nie zrobił. Jednak w roku 1883 ogłosił on
interesującą pracę pt. O analizie rzeczywistości — to jednak już
zupełnie inna sprawa. Natomiast szkoła marburska wydała, jak
wiadomo, Hermanna Cohena, który ogłoszoną w latach
siedemdziesiątych Teorię doświadczenia Kanta rozbudował później
do wielu tomów. Drugim obok niego głównym przedstawicielem
szkoły był Paul Natorp. Istniał jeszcze szereg innych, którzy nie byli
już — sit venia verbo — tak czysto ,,marburscy”, np. Ernst Cassirer,
pierwotnie historyk, autor wielkiego dzieła Zagadnienie poznania.
Później rozpoczął on szereg swych prac teoretycznych książką Pojęcie
substancji i pojęcie funkcji, aby dojść do nowego stanowiska —
filozofii form symbolicznych, w którym zbliżył się pod pewnymi
względami do fenomenologii . W ostatnich latach przed pierwszą
wojną światową należał do nich również Nicolai Hartmann; kształcił
się on w Marburgu i tam się habilitował, później jednak nie
pozostał wierny neokantyzmowi. Gdy Reinach pojechał na wiosnę
1914 roku do Marburga, aby wygłosić tam odczyt o fenomenologii,
powiedział nam po powrocie: ,,Z Hartmannem można mówić, z
nim możemy się wzajemnie zrozumieć”, Hartmann, idąc dalej w tym
kierunku, doszedł później do szczególnej odmiany fenomenologii,
pozostającej pod znacznym wpływem Kanta jak również neokantyzmu;
w ciągu długich lat ulegał też Hartmann wpływowi idealizmu
niemieckiego (por. Zagadnienie bytu duchowego). W latach
późniejszych, pod wpływem zwłaszcza Maxa Schelera, w swojej etyce
i w swej czterotomowej ontologii rozwinął własną odmianę
fenomenologii.
Mniej więcej w tym czasie, kiedy Husserl pisał i publikował -Ba-
dania logiczne, a zatem około roku 1900 i w latach następnych, szkoła
marburska i w ogóle neokantyzm był filozofią panującą, przynajmniej
w Niemczech. Husserl jednak był uczniom Brentana, Brentano zaś był
nastawiony wyraźnie przeciw Kantowi, a jeszcze bardziej przeciw
idealizmowi niemieckiemu i w ogóle przeciw niemieckiej filozofii.
Dotyczy to również brentanistów — Husserla, Twardowskiego,
Meinonga i in. Neokantyzm był wówczas potęgą, obok której Husserl
najpierw przeszedł mimo. Być może, pozostawał on w bliższych
stosunkach osobistych z Natorpem. Jednak najpierw ani nie walczył z
neokantyzmem, ani nie wypowiedział się za nim, po prostu przeszedł
mimo niego.
Tym, czemu Husserl przeciwstawiał się wewnętrznie w latach
dziewięćdziesiątych i później, była z jednej strony filozofia pojęć
(Begriffsphilosophie) — owa nauka o filozofii — z drugiej zaś strony
właściwie nie tyle psychologia, ile psychologizm wraz z jego
przyrodniczą metodą poznawczą. Z tym nie mógł się Husserl pogodzić
i przeciw temu musiał się zwrócić.
Czemu Husserl był tak przeciwny filozofii pojęć? Piętnując sytu-
ację ówczesnej filozofii użył on pewnego wyrażenia; powiedział mia-
nowicie, że osobiście oburzał go w niej Hader — sprzeczki, swary
różnych kierunków i szkół. To, że nie można było mieć jednej filozofii,
lecz jedynie spierano się ze sobą, pozytywiści z kantystami, kantyści z
pozytywistami itd.; wszystko to zaś działo się w takim oddaleniu od
samych rzeczy, przy posługiwaniu się ciągle tylko przyswojonymi
sobie cudzymi pojęciami itd.! Tego nie można przecież wytrzymać!
Musi przecież istnieć jedna nauka, jedna filozofia: istniała przecież w
tym czasie jedna matematyka. (Nie wiem, czy istnieje jeszcze dziś, tj.
czy istnieje dziś jedna interpretacja matematyki; można to podać w
wątpliwość. Jednak sama matematyka jako pewna całość [als Einheit]
niewątpliwie istnieje). A zatem idea jednej filozofii, nie zaś wielu
kierunków, była motorem pracy Husserla w ciągu całego jego życia.
Podejmował on ciągle próby ugruntowania jednej filozofii; próbował
zaś to urzeczywistnić na różne sposoby. Starał się o to z najwyższym
zapałem i entuzjazmem aż po ostatni rok swego życia. Jaka jednak
miała to być filozofia? Na to pytanie trzeba właśnie odpowiedzieć.
Co jednak nie podobało mu się w psychologizmie, w psychologii?
Przede wszystkim — gdy już dostrzegł, że w Filozofii arytmetyki szedł
błędną droga — to, że dochodzi tam do nienaturalnego sfałszowania
pojęciowego przedmiotów, o których się mówi; że nie trafia się we
właściwy przedmiot badania. Z jakiego powodu? Oczywiście pod
wpływem, psychologii — i to może nie tyle eksperymentalnej, ile
raczej opisowej, którą od dawna uprawiano w filozofii nowożytnej;
częściowo zaś pod naciskiem psychologii genetycznej.
Po drugie zaś: czemu teorie psychologistyczne tak bardzo fałszo-
wały przedmiot? Wynikało to z historycznej sytuacji owego czasu. Cóż
więc wówczas uległo załamaniu? Filozofia, która wyszła od Kanta, a
zatem wierzyła, że jedyną możliwością odpowiedzialnego uprawiania
filozofii jest filozofia aprioryczna (w sensie Kantowskim), przy czym
owo „a priori” związane było z Kantowską teorią apriorycznych form
naoczności i kategorii, U Kanta doprowadziło to niestety do powstania
między nami a rzeczywistością ściany — kategorii i form naoczności
— tak iż rzecz w sobie pozostawała właściwie niedostępna. Tę ścianę
trzeba było jednak w jakiś sposób przebić.
Jak wiadomo, istnieją dwie różne interpretacje Kanta: jedna —
powiedzieć można — antropologiczna, którą niektórzy określają jako
Kantowski psychologizm. W interpretacji tej kategorie i formy na-
oczności uważane są za szczególne formy intelektu i naoczności
konieczne dla człowieka. Tego rodzaju byłoby zatem jedynie poznanie
ludzkie. To my bylibyśmy tak szczęśliwi, czy tak nieszczęśliwi, że
musielibyśmy się z koniecznością posługiwać tymi formami naoczności
i tymi kategoriami. Szczęśliwi — gdyż, zdaniem Kanta, możemy na tej
drodze dotrzeć do poznania obiektywnego — tj. możemy w ramach
uwarunkowanego subiektywnie poznania ludzkiego uzasadniać
twierdzenia ogólne, lub lepiej: intersubiektywnie ważne (matematyczne
itd.). Nieszczęśliwi, gdyż owe konieczne formy odcinają nas od świata;
pozostajemy zamknięci w świecie zjawisk. Natomiast rzeczy same w
sobie pozostają niedostępne dla nas, ludzi, którzy musimy posługiwać
się tymi formami naoczności i kategoriami. Wielu sądzi jednak, że
Krytyki czystego rozumu nie można uważać za teorie antropologiczną,
lecz że jest ona, że tak powiem, „czystą”' krytyka poznania
przeprowadzoną dla transcendentalnego podmiotu; podmiot ten zaś nie
jest identyczny z człowiekiem, lecz jest podmiotem poznającym
wziętym w ogólności. Jeśli zatem musza być z koniecznością
stosowane kategorie i formy naoczności, to nie tylko my, ludzie, lecz
każde poznające Ja jest w ogóle odcięte od świata realnego, od świata
rzeczy w sobie.
Później, wiele lat po zaproponowaniu tych dwu interpretacji
Kanta, Heidegger zwrócił uwagę na to, że w Krytyce czystego rozumu
jest mowa o Intellectus Archetypus, tj. o Bogu, który wolny jest od
kategorii. Intelekt skończony natomiast, nie boski, nie ma dostępu do
rzeczy realnych, do rzeczy samych w sobie. Taki wniosek wynika z
książki Heideggera.
Wcześniej jednak, w wieku XIX, podejmowano przede wszystkim
szereg prób przebicia owej ściany, która miała nas oddzielać od świata
realnego (Fichte, Schelling, Hegel, Schopenhauer). Później powstała
inna interpretacja: odrzućmy rzecz w sobie. Jest to pojęcie graniczne,
którego wcale nie potrzebujemy. W ten sposób otrzymuje się
neokantowską interpretację marburska: idealizm transcendentalny bez
rzeczy w sobie.
W każdym razie filozofia pokantowska, w której starano się od-
zyskać w jakiś sposób dostęp do rzeczy samych w sobie, była również
,,aprioryczna”, choć odrzucała pewne teorie Kanta dotyczące a priori. I
ta „aprioryczna” filozofia idealizmu niemieckiego załamała się około
połowy XIX wieku. Co pozostało potem? Pogląd, że istnieje jedynie
poznanie empiryczne. Jakiego rodzaju? Oczywiście doświadczenie
zmysłowe. Któż bowiem wyszedł z kryzysu zwycięsko? Empiryczne
nauki przyrodnicze. One jako zwycięskie już od z górą stu lat
opanowały teren; tylko, że filozofowie czasem się bronią i nie chcą się
od razu poddać. Cóż zatem pozostaje filozofii, jeśli ma jeszcze istnieć?
Albo — jak często twierdzono — winna ona stać się syntezą wyników
nauk przyrodniczych, w ogóle nauki, science, jak np. „filozofia nauki”
(Philosophy of science). Albo też musi filozofia zdobyć sobie jakiś
własny teren badania. Nauki przyrodnicze — fizyka, chemia, biologia
— opanowały cały świat materialny. Pozostaje zatem tylko sfera
psychiki, którą miałaby się zajmować psychologia. W owym czasie, po
roku 1850, panuje wszak przekonanie, iż istnieją tylko dwa rodzaje
bytu: to, co fizyczne, i to, co psychiczne; jest to godny uwagi dualizm
— nieprawdaż: skoro coś nie jest fizyczne, a jednak w jakiś sposób
istnieje, zatem jest psychiczne. Jeśli więc ktoś chce pozostać
„filozofem”, może jedynie uprawiać psychologie. W jaki jednak sposób
można uprawiać psychologię? Jako aprioryczną naukę o istocie? Broń
Boże — twierdzono — oczywiście, że nie! Tu można postępować tylko
empirycznie. W konsekwencji psychologia, czy to Brentana, czy też
psychofizjologów — jest nauką empiryczną i posługuje się, rzecz jasna,
przyrodniczymi metodami poznawczymi. S