Kopciuszek baśń dla małych dzieci

Szczegóły
Tytuł Kopciuszek baśń dla małych dzieci
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Kopciuszek baśń dla małych dzieci PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Kopciuszek baśń dla małych dzieci PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Kopciuszek baśń dla małych dzieci - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 <•*< I WARSZAWA Gebethner i Wolff Strona 2 wm Strona 3 księgarnia ' Ot K ! A V {j A W NICZEJ POLSKIEJ vV u h A u G W I Ł Strona 4 Strona 5 Książek nie niszcz Strona 6 Strona 7 Książek nie hla*c*y< BAŚŃ Z 6 k o lo ro w a n e m i illustracyam i W ARSZAW A N a k ł a d G feb eth n era i W o lf f a Strona 8 1 ^ (m o-ieiio U,en3ypoio BapuiaBą, 5 OfŁTfflópa 1893 ro^a r H,5 6 y . b i i y /A ą S Z A W A . pR UK pyW IL A ^ K -I W S K IE G O 4983 K365/439 Strona 9 K O P C IU S Z E K . Ks i ąż e k n i e n i s z c z e ć ewien b o g a ty rycerz m iał żonę i b a r­ dzo dobrą i grzeczną córeczkę, M ary­ nię; ale choć je bardzo kochał, rzadko kiedy m ógł mieszkać razem z niemi w pięk­ n ym zamku, bo król wzywał go ciągłe to na wojnę, to do rady. W ięc rycerz wojował z królem, jeździł w dalekie kraje, a g dy powracał do zamku, cieszył się z żoną, córką, ale po krótkim p o ­ bycie m usiał je znowu opuszczać. Raz, g d y nie było go w domu, m atka Ma-' ryni bardzo zachorowała; długo leżała w łóż­ ku, a potem , choć zaczęła wstawać, ta k b yła osłabioną, iż czuła, że niezadługo umrze. W ciepłe dni słudzy wynosili j ą do ogrodu, bo sama ju ż chodzić nie mogła, i tam na słońcu leżała w wygodnym fotelu, Strona 10 — 4 — a M a ry n ia z ry w a ła d la niej n ajp ię k n ie jsz e k w ia tk i, u k ła d a ła p rz y niej b u k ie ty i nie o d ­ stę p o w a ła an i n a k ro k swojej u kochanej m a­ te cz k i. T y m cz asem b ie d n a m a tk a coraz sła b sz ą b y ła , w ięc z a w o ła ła M ary n i, k a z a ła je j usiąść o b o k n a n izk im sto łe c z k u i ta k m ó w iła d o n ie j: M o ja d ro g a M ary n iu , w k ró tce um rzeć m uszę; p a m ię ta j-ż e , g d y m nie nie b ęd zie, b y ć zaw sze d o b rą , cichą, p ra c o w itą , ja k dzisiaj, a P a n B ó g z n ie b a b ęd zie się to b ą o p iek o w ał, lu d zie cię k o c h a ć b ę d ą , a j a czuw ać n a d to b ą n ie p rz e sta n ę . M a ry n ia p ła k a ła b ard z o , p rz y rz e k ła b y ć d o b rą , cich ą, p ra co w itą , m o d liła się, żeb y m a ­ m a jesz c z e n ie u m a rła , ałe to nic n ie p o m o g ło , bo w n ie d łu g im czasie z o s ta ła sie ro tą . B ie d n a dziew czy n k a b ard zo b y ła nieszczęś­ liw ą, g d y ż ojciec je j w łaśnie z k ró le m p o je ­ ch a ł n a w o jn ę i n ie w ied ział o śm ierci żony. S am a je d n a w d u ży m zam k u sm u tn a b y ła i ci­ cha, ro b iła w szy stk o , ja k za życia m am y , ale d n i ta k ie d łu g ie je j się w y d aw ały , że nie m o g ­ ła się n ig d y d o czek ać w ieczoru. Strona 11 N ajlepiej lubiła teraz siadać przy grobie m am y, p o d starym , w yprócliniałym dębem , nied alek o rzeczki; stro iła grób w świeże kw ia­ ty , w ieńce i b ukiety, i często m yślała o tern, co jej m am a m ówiła. N akoniec przyjechał ojciec. D ow iedziaw - szy się o nieszczęściu, zapłakał z żalu, potem pieścił córeczkę, opiekow ał się nią, ja k m atka, i ta k dobrym b y ł dla niej, że biedna M arynia pok o ch ała go jeszcze bardziej. A le niezadługo znów m usiał odjeżdżać (król w ezw ał go do siebie) i wiedział, że nieprędko w róci, więc nie chcąc samej sierotki pozosta­ wić w dom u, ożenił się z je d n ą panią, k tó ra m iała dwie córeczki: Różę i B lankę. Zdaw ało mu się, że ta k będzie najlepiej, że p rzy b ran a m atk a i siostry będą się opieko­ w ały najm łodszą M arynią tak, ja k jej praw dzi­ wa m am a. A le inaczej się stało: m acocha M aryni b y ­ ła złą kobietą, a Róża i B lanka także m iały bardzo złe serca. Zdawało im się, że kiedy ich m atk a została żoną rycerza, to cały zam ek do nich ju ż tylko należy, w szystkie pokoje, w szyst­ kie piękne sprzęty, w szystkie kw iaty w ogród- Strona 12 ku, i zazdrościły M aryni w szystkiego, i sukie­ nek, i zabaw ek, i jej pokoiku, i ślicznego łó ­ żeczka, i każdej, każdej rzeczy. W ięc zaczęły jej dokuczać: nie ełiciały z nią rozm aw iać, nie pozw alały zbliżać się do siebie, a m aeoclia zab rała jej kochany pokoik,, w k tó ry m dawniej m ieszkała z m am ą, jej su­ kienki porozdaw ała swoim córkom , ciągle się n a nią gniew ała, wszędzie jej M arynia prze­ szkadzała. B iedna sierotka uciekła do kuchni, ale i tam by ły ju ż nowe sługi, k tó ry m się nie po­ dobało, że na nie p atrzała. W ięc chciały jej się pozbyć. W te d y M arynia, żeby były dla niej dobre, zaczęła im pom agać w pracy: za je d n ą o b tarła szklanki i talerze, drugiej p rzy ­ niosła drzew a, trzeciej p odała wody, i p o d o ­ b ała się służącym . W idząc, że im pom aga, nie w ypędzały jej z kuchni i^ ło b re by ły dla niej, choć ja k tylko co zbroiły, zaraz na nią składa­ ły winę. M acocha była też rada, że nie widzi M a­ ry n i w pokoju, i ja k tylko ją zobaczyła, zaraz w ysyłała do kuchni z ja k ą robotą, nazyw ając darm ozjadem . A le Róża i B lanka cały dzień Strona 13 Strona 14 Strona 15 nic nie robiły, tylko siedziały p rzed lustrem , stro iły się w nowe suknie i przym ierzały rożne pióra i klejnoty. A M arynia coraz częściej i dłużej b y ła w kuchni, coraz mniej się poka- 1 zyw ała w pokoju, a że m usiała nieraz rozpalić ogień, popiół w ygarniać z kom ina, prać, zm y­ wać, sp rzątać, więc nie m egłajbyć czysto u b ra­ ną, n o s i ł a p ro s tą , ^fezarą, p łó cien n ą sukienkę, k tó ra smoliła* się łatw o, i dlatego m acocha Kopciuszkiem ją przezw ała. P o te m i siostry tak ją nazyw ać zaczęły, za Łniemi cała służba, i w niedługim czasie zapom niano, że K opciu­ szek m a jeszcze inne imię. O jca długo w dom u nie było, więc nie m iała biedaczka p rzed kim się pożalić i tylko w ieczorem , kiedy m acocha z córkam i siedziały w ciepłym i w idnym pokoju, śm iejąc się i roz­ m aw iając, ona w ym ykała się cichutko z kuchni i śpieszyła na g ró b m atki pom odlić się i po­ płakać. ' - ' — 0 , m am o, 4namb!— m ówiła—-jak mi tu źle n a świecie! Wolałabym iść do ciebie do n ie­ ba, i ty lk o żal mi ojca zostaw iać sam ego. A w tem na gałązce dębu usiadł b iały go­ łąb ek i zaczął g ruchać tak słodko, ja k b y j ą Strona 16 — 8 — pocieszał, a p o tem sfrunął M aryni na ram ię i pieścił ją skrzydełkam i, i głów ką, i dziob­ kiem . U cieszyła się dziew czynka, p ogłaskała go­ łąb k a, i o dtąd, ile razy przyszła na grób m atki, b iały ptaszek przylatyw ał, g ru ch a ł i pieścił M arynię, i m iała w nim clioć jed n eg o p rzy ja­ ciela. K iedy ojciec pow rócił, m acocha i jej córki po w itały go serdecznie, lecz na K opciuszka sk arżyły się, że nieposłuszny, niegrzeczny, że za karę m usiały odesłać go do kuchni, bo tym sposobem m oże się popraw i. Ojcu łzy sta n ęły w oczach, ta k m u żal b y ­ ło córeczki, ale nie śm iał się sprzeciw iać m a­ cosze, bo m yślał, że praw dę mówi. A gdy M a­ ry n ia przyszła go uściskać, przyw itał ją nie ta k czule, prosił, żeby słuchała we w szystkiem swojej drugiej m atki, kochała B lankę i Różę i nie m artw iła go złem postępow aniem . M arynia pom yślała sobie, że jeszcze b a r­ dziej by się zm artw ił, gdy b y m u pow iedziała p raw dę, a m ożeby jej nie uw ierzył, — więc p rzy rzek ła tylko być dobrą, ucałow ała m u rę ­ ce, zap łakała cichutko i poszła na grób m am y. Strona 17 — 9 — I wiele la t ta k u płynęło. K opciuszek w y­ ró sł na dużą dziew czynkę, coraz więcej praco­ w ał i coraz b ył piękniejszy, ale sypiał zawsze w kuchni przy kom inie i dla tego zawsze b y ł zasm olony i brzydko w yglądał. Pew nego dnia, kiedy ojca znów nie było w dom u, król zaprosił na wielki bal w szystkie dziew częta z całego kraju, bo m łody królewicz m iał z pom iędzy nich w ybrać żonę. U cieszyły się córki m acochy, kiedy się o tern dow iedziały, bo obie b y ły ład n e, i m y­ ślały, że królewicz pewno je d n ą z nich w ybie­ rze. Gliciały się najpiękniej ubrać, więc zawo­ ła ły K opciuszka, bo n ik t nie um iał tak ładnie, ja k ona, czesać i dobierać strojów . A żeby nie pow alać sukien B lanki i Róży, M arynia um yła się czyściutko, w łożyła czystą, choć szarą sukienkę, i przyszła do pokoju. P rzy b ran e siostry usiadły p rzed lustrem , a ona je czesała i ub ierała po kolei. A le gdy zobaczyła je ta k ślicznie ubrane, w now ych trzew iczkach, w różow ych sukienkach, w kwia­ ta c h na głowie, z b u kietam i w ręku, żal jej się bardzo zrobiło, że ona nie zobaczy królew skie- Strona 18 go balu, i zaczęła prosić m acochy, żeby ją ta k ­ że wzięła. Lecz m acocha i jej córki śmiać się tylk o zaczęły. — P iękniebyś w yglądała, ty K opciuszku, n a królew skich pokojach!— m ów iła jed n a. — P ew noby wszyscy goście przestraszyli się i pouciekali— dodała druga. — Dość tego! — rzekła m acocha: — do kuchni, K opciuszku, ro b o ta dawno tam czeka. — Z abierzcie m nie i pozw ólcie choć p o ­ p a trz eć zdaleka— prosiła b ied n a dziew czynka. Ż eby się jej pozbyć, m acocha w zięła szklankę m aku, w sypała w popiół i rzekła: — Jeżeli za godzinę w szystek m ak w y­ bierzesz z tego popiołu, to może cię wezmę. M arynia pośpieszyła zaraz do roboty, ale przekonała się prędko, że naw et przez dzień cały nie w ybrałaby szklanki m aku z popiołu. W te d y zaczęła płakać, w ybiegła do ogrodu i zaw ołała: — O, mój gołąbku biały, poratuj m ię w tej biedzie! W tem b iały gołąbeczek uk azał się w p o ­ w ietrzu, a za nim całe stado wróbli. W szyst- Strona 19 K s ) iź ©k n j q n i s z c zyć W r/t Strona 20