Bisson Terry - Maksy

Szczegóły
Tytuł Bisson Terry - Maksy
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Bisson Terry - Maksy PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Bisson Terry - Maksy PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Bisson Terry - Maksy - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Autor: TERRY BISSON Tytuł: maksy (macs) Z "NF" 4 Co wtedy myślałem? To samo co dzisiaj. Że było to nieco dziwne, nawet jeśli zgodne z prawem. Ale chyba zgadzałem się z rodzinami, że musiało nastąpić Zamknięcie. Wyjrzyjcie przez tamto okno. Zapewniam was, to nienormalne być tak wysoko w Oklahoma City. Od tamtej pory to miasto miało kręćka na punkcie wysokich budynków. Tak jakby tamten sukinsyn zrównał je z ziemią. Do diabła, my też chcieliśmy Zamknięcia, ale oni mieli oficjalny nakaz od samego Sądu Najwyższego. Z początku myślałem, że chodzi o politykę, i przyznaję, że byłem odrobinę wkurzony. Nie cytuj słowa wkurzony. Z jakiej właściwie jesteś gazety? Nie znam, ale to ja. W każdym razie byłem rozeźlony - rozeźlony? tak się mówi? - dopóki nie zrozumiałem, że chodzi o prawa ofiar. Tak więc odwołaliśmy egzekucję, zbudowaliśmy kadzie i resztę już znasz. Cóż, jeśli chcesz szczegółów, powinieneś porozmawiać z moim ówczesnym zastępcą, który się tym zajmował. Teraz jest naczelnikiem. Powiedz mu, że cię przysłałem. Pozdrów go ode mnie. Myślałem, że wywołało to coś w rodzaju otwarcia puszki Pandory i tak wtedy powiedziałem. Ale okazało się oczywiście, że nie były aż tak liczne i nie tak wielkie. Te, które są, dostajemy wszystkie. Jesteśmy kimś w rodzaju dyrektorów tego miejsca. Widzisz ten szlam na kadziach? Patrzysz na jedenaście faceta, który porywał małe dziewczynki w Ohio, obrażenia narządów rodnych, pamiętasz? Nawet jedenaście jest niezwykłe. Zazwyczaj budujemy cztery, może pięć pokryw. I nigdy nic o rozmiarach maksów. Budujemy, hodujemy, cokolwiek. Jeśli interesuje cię technologia, będziesz musiał porozmawiać z samym szefem kadzi. Tak właśnie go nazywamy, w porządku gość. Przyjechał z technikum rolniczego dla maksów i został na zawsze. Był na wymianie studenckiej, ale poznał dziewczynę z MacAlester i już nigdy nie wrócił do domu. Dziwne, jak to działa, nie? Była moją siostrzenicą, więc teraz mam krewniaka Hindusa. Oczywiście, on w rzeczywistości wcale nie jest Hindusem. Unitarianinem w gruncie rzeczy. Jest nas parę osób w MacAlester, ale ja jestem jedyny z więzienia. Byłem świeżo po szkole i to był mój pierwszy przydział. Jak można określić taką robotę? W moim kraju nie mieliśmy na to... cóż, wiesz, o co mi chodzi. Było to odrażające i fascynujące zarazem. Wszyscy opanowali dziś technologię klonowania. Problemem jest tempo wzrostu. Zwierzęta dojrzewają o tyle szybciej, a my dokonaliśmy sporych postępów. Sześciotygodniowe bydło, dziesięciodniowe kaczki. Przestawianie genów. Akceleratory enzymów. Chcieli mieć w pełni rozwiniętych maksów w dwa i pół roku; daliśmy im stu sześćdziesięciu ośmiu trzydziestolatków w jedenaście miesięcy! Kiedyś przychodziłem tutaj i patrzyłem, jak rosną. Nie mów nikomu, przede wszystkim mojej żonie Jean, ale w pewien sposób ich polubiłem. Ciężko? Było ciężko, pewnie, ale uprawa ziemi też jest ciężka, jeśli się o tym pomyśli. Rolnik może kochać swoje wieprzki, ale odsyła je, i wszyscy wiemy, dokąd. Powinieneś zapytać o to dział prawny. To nie należało do moich obowiązków. Wyhodowaliśmy już stu sześćdziesięciu ośmiu i musiałem zniszczyć jednego, zanim jeszcze zaczął chodzić, tylko po to, by mogli dołączyć prawdziwego. Zapytaj, czy sprawiło mi to przyjemność! To był drugi nakaz sądowy. Przyszedł po tym, jak maksy znalazły się w kadziach. Genialny pomysł kogoś z Ministerstwa Sprawiedliwości. Chyba doszli do wniosku, że włączenie McCoya uprawomocni, by tak rzec, całą operację, ale wtedy trzeba było zdecydować, kto ma go dostać. Ministerstwo nie chciało z tym mieć nic wspólnego, my też nie, więc ściągnęliśmy jedną z tych firm, która organizuje loterie, ponieważ tym to właśnie było, loterią, ale trochę dziwną, jeśli wiesz, o co mi chodzi. Dziwną z tego powodu, że zwycięzca miał nie wiedzieć, czy wygrał, czy nie. On lub ona. To jak pluton egzekucyjny, w którym nie wiadomo, kto ma ostre naboje. Nikt ma nie wiedzieć, kto dostaje prawdziwego. Na pewno jest to gdzieś w archiwach, ale wszystko oczywiście utajnione. Powiedziałeś, że z jakiego jesteś czasopisma? Utajnione? Zostało zniszczone. Tak przewidywała umowa. Pewnie ci, którzy numerowali maksów, potrafiliby odpowiedzieć, ale to było pięć lat temu, a zajmowało się tym wielu ludzi. Pewnie można by się zorientować, rozmawiając z kierowcami, którzy ich rozwozili, albo tymi, którzy zabierali resztki, albo nawet samymi rodzinami. Ale to byłoby nielegalne, prawda? A także nieetyczne, według mnie, ponieważ kłóciłoby się z tym, o co chodziło w całej tej sprawie, czyli z Zamknięciem. Prawami ofiar. Dlatego zostaliśmy wynajęci, żeby utrzymać to w tajemnicy, i to właśnie zrobiliśmy. I tyle. UPS stanowiło naturalny wybór, ponieważ właśnie przejęliśmy ConTran i chcieliśmy wejść w branżę dostarczania więźniów na zlecenie Biura do Spraw Więziennictwa. Maksy były oczywiście w większości miejscowe, ale nie wszyscy. Kilku mężczyzn opuściło granice stanu; dwóch, na przykład, pojechało do Kalifornii. Nie mieliśmy z tym problemu, ponieważ przeważnie byli bardzo potulni. Sądzę, że w ten sposób ich tresowano. Czy tresowano to właściwe słowo? W każdym razie problem stanowiła opinia publiczna. A właściwie jej reakcja na nasz widok. Nie można jeździć ot tak sobie furgonetką pełną maksów. I większość rodzin nie chce, by dostarczano im telewizję i gazety pod drzwi niczym Publishers Clearing House. (Chociaż niektóre tak!). Dowoziliśmy ich więc po dwóch, trzech za jednym razem, przeważnie rano, bez zbytniego rozgłosu. Dziennikarzom mówiliśmy, że wciąż pracujemy nad szczegółami, aż było już po wszystkim. Jacyś ludzie sfilmowali dostawę. Podejrzewam, że to ci sami, którzy sfilmowali egzekucje. Nie należałem do tych, których ta sprawa jakoś poruszała. Co to to nie. Jeździłem z moimi kierowcami, szczególnie na początku, i chciałbym, żebyś widział wyraz wdzięczności na ich twarzach. Dostajesz swojego własnego maksa do zabicia w taki sposób, jaki ci odpowiada. Oto Zamknięcie. Poczułem się dumny, że jestem Amerykaninem, mimo że cała sprawa okazała się taką straszliwą tragedią. Niewypowiedzianą tragedią. Rozmawiaj z kierowcami, ile tylko chcesz. Mówiłeś, że z którego jesteś kanału? Nie uwierzyłbyś, jaki wywołało to wtedy szum. To był wielki triumf dla zwolenników praw ofiar, które dzisiaj są częścią konstytucji, nieprawdaż? Ale może się mylę. W każdym razie nie było to coś, co można by nazwać szczególnie przyjemną pracą, chociaż całym sercem sympatyzowałem z rodzinami, Zamknięciem i całą resztą, i nadal z tym sympatyzuję. Wyglądali jak każdy. Wyglądali jak ty, może z wyjątkiem brody. Żaden się nie wyróżniał. Wszyscy byli tacy sami. Jeden z nich był podobno prawdziwym McCoyem, ale co z tego? Czyż cała istota klonowania nie polega na tym, że każdy następny jest taki sam, jak ten pierwszy? Nikt wcześniej nie podnosił tej kwestii. Nie jesteś przypadkiem z któregoś z tych telewizyjnych tok szołów? Nawet gdyby chcieli, nie mogliby z nami porozmawiać, a my nie mieliśmy zamiaru gadać z nimi. Byli cali pozaklejani wyjąwszy oczy, i powinieneś był widzieć te oczy! Cały czas człowiek starał się unikać ich wzroku. Miałem jednego, który zarzygał mi całą furgonetkę, mimo że teoretycznie nie dało się rzygać przez te taśmy. Powiedziałem dyspozytorowi, że moja furgonetka wymaga teoretycznego czyszczenia. Wszyscy wydawali mi się tacy sami. Jakby spanikowani i ponurzy. Trudno mi było ich nienawidzić, pomimo tego, co zrobili, albo co zrobił ich tatuś, czy jakkolwiek chcesz to ująć. Mówią, że i tak mogli żyć tylko pięć lat, bo potem wnętrzności zamieniały im się w próchno. Oczywiście nie był to problem. Zgodnie z zapisami praw ofiar należało to zrobić w ciągu trzydziestu dni, to znaczy od daty dostawy. Ja dostarczyłem trzydziestu czterech maksów, na ogólną liczbę stu sześćdziesięciu ośmiu. Poznałem trzydzieści cztery miłe rodziny i był to ciekawy przekrój amerykańskiej rzeczywistości: czarni i biali, katolicy i protestanci. Niezbyt wielu żydów. Obiło mi się to o uszy. Takie plotki nie są niczym dziwnym, kiedy jeden z nich ma być prawdziwym McCoyem. Były też inne pogłoski, na przykład taka, że jeden z maksów został ułaskawiony przez swoją rodzinę i posłany do szkoły gdzieś na prowincji. To byłoby trudne. Wiesz, jeśli dostałeś maksa, to miałeś obowiązek zwrócić jego ciało w ciągu trzydziestu dni. Słyszałem historię o ludziach, którzy podobno zamienili ciała po wypadku samochodowym. Inni rzekomo zwrócili spalone na stosie ciało kogoś innego. Ale trudno mi w to uwierzyć. Tylko jeden z maksów został spalony na stosie i musieli uzyskać na to specjalne pozwolenie. Do diabła, w Oklahomie nie można już nawet palić liści! Zbierał ich SaniMed, firma transportująca odpady medyczne, ponieważ nam nie wolno było przewozić resztek. Nie powiedzą ci zbyt wiele. Jedynym, co naprawdę zrobiło na mnie wrażenie, okazało się ukrzyżowanie. To był niewłaściwy przekaz, jeśli chcesz wiedzieć, co o tym myślę. Nie mieliśmy sposobu, by stwierdzić, który z nich był prawdziwym McCoyem. Nie po tym, co zbieraliśmy. Powinieneś porozmawiać z bliskimi. Mili ludzie, może czasem odrobinę niecierpliwi. Trzeci tydzień był najtrudniejszy pod względem planowania. Ludzie tak długo wyczekiwali na Zamknięcie, że bawili się przez tydzień ze swoimi maksami, a one robiły się stare. Bawili się to niewłaściwe słowo, ale wiesz, co mam na myśli. Potem bum bum i kochanie, dzwoń po SaniMed. Chcieli, żeby jak najszybciej zabrać ich z domu. Nie chodzi o to, że spóźnialiśmy się z robotą, ale plan mieliśmy bardzo napięty. Jeśli chodzi o to, co zbieraliśmy, to nie było dla mnie takie trudne. To przecież nie ludzie. Niektórzy byli całkiem przemieleni. Niektórzy - przemieleni całkiem nieładnie. Nie wolno mi rozmawiać o konkretnych rodzinach. Mogę powiedzieć tyle: ceremonia, osądzenie, egzekucja, jakkolwiek chcesz to nazwać, nie zawsze było to tym, czego wszyscy się spodziewali czy czego chcieli. Jedna rodzina chciała nawet uwolnić swojego maksa. Ponieważ nie wolno im było tego uczynić, zdecydowali się na pogrzeb. Pogrzeb toksycznych odpadów! Obowiązuje mnie zakaz podawania ich nazwisk i numerów. Ale tyle chyba mogę ci powiedzieć. To było pomiędzy sto trzy i sto pięć. Nie wstydzę się tego. Jesteśmy chrześcijanami. I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. Próbowaliśmy to zalegalizować, ale władze stanowe nie chciały o tym słyszeć, ponieważ nakaz egzekucji był już podpisany. Mieliśmy trzydzieści dni, poczekaliśmy więc do ostatniego tygodnia i użyliśmy jednego z tych zestawów do eutanazji, tego ze śmiertelnym capstrzykiem. Chciałem powiedzieć - zastrzykiem. Lekarz go przywiózł, ale sami musieliśmy nacisnąć tłoczek. Wydaje mi się, że taki powinien być jeden z punktów praw ofiar - ale chyba nie. Rozeszła się plotka, że jedna rodzina przebaczyła i uszło jej to na sucho, ale nigdy ich nie spotkaliśmy. Podobno zamienili ciała w wypadku samochodowym i posłali swojego maksa do technikum leśniczego w Kanadzie. Nawet jeśli to prawda, w co wątpię, miałby teraz prawie pięć lat, a to połowa okresu ich życia. Podobno ich wnętrzności twardnieją po dziesięciu latach. Powiedział pan, że z jakiego jest urzędu? Wyrzuciliśmy naszego z samolotu. Wujek miał w okolicach Mayfield duże ranczo z własnym pasem startowym i w ogóle. Cessna 172. Było to nielegalne, ale co mogli nam zrobić? C'est la vie, czy raczej c'est la mort. Czy cokolwiek. Kazali nam go zabić. Czy nie należał do nas, tak że mogliśmy zrobić z nim, cośmy tylko chcieli? Czy nie taka była idea? Zabił mojego tatusia jak psa i jeśli chciałem związać go jak psa, czy nie była to moja sprawa? Czy nie jesteś odrobinę nazbyt wyrośnięty jak na licealistę, chłopcze? Na krześle elektrycznym. Stoi w garażu. Chcesz je zobaczyć? Wciąż ma ślad po gównie na tapicerce. Mój tatuś przyszedł do domu z maksem, po czym zabrał mnie i moją matkę na dwór i kazał patrzyć, jak do niego strzela. Podziurawił go jak sito, od stóp w górę. Wszystko razem zabrało mu dziesięć minut. Nie sądzę, żeby to komukolwiek pomogło, moja ciotka nadal nie żyje. Nigdy nie znaleźli większości jej ciała, tylko dolną część nogi. Poczęstuje się pan czekoladką? To z Anglii. Epoka? Minęło zaledwie jakieś pięć lat. Nigdy nie przyjąłem dostawy. Myślałem, że byłem jedyny, ale potem dowiedziałem się, że było jeszcze ośmioro innych. Sądzę, że po prostu umieścili je z powrotem w kadzi. I tak nie mogły żyć dłużej niż pięć lat. Twardniały im wnętrzności. Mieli nieczynne przełączniki kwasu DNA czy coś w tym rodzaju. Sam urządziłem sobie Zamknięcie na własny sposób. Tam stoi zdjęcie mojej córeczki. Co do maksów, to wszystkie nie żyją. Kropka. Żyły przez jakiś czas, cierpiały i umarły. Czym to się różni od reszty z nas? Nie dosłyszałem, z jakiego jest pan Kościoła? Mogę podać panu nasze prawdziwe nazwisko, ale proszę cytować nas jako numer czterdziesty dziewiąty. Taki numer otrzymaliśmy na loterii. Dostaliśmy naszego maksa w środę, trzymaliśmy go przez tydzień, po czym usadziliśmy na krześle w kuchni i palnęliśmy w łeb. Nie mieliśmy pojęcia, ile narobimy bałaganu. Władze powinny dać nam jakieś instrukcje albo wskazówki. Nikt nie wiedział, który jest tym prawdziwym, i tak właśnie powinno być. W przeciwnym razie zepsułoby to Zamknięcie wszystkim pozostałym. W każdym razie na pewno nie był to nasz. Takie miałem przeczucie. To dlatego po prostu strzeliliśmy mu w głowę i zakończyliśmy całą sprawę. Nie podniecało mnie zabijanie czegoś, co wydawało się i tak ledwie żywe, chociaż teoretycznie miało mieć wszystkie uczucia i wspomnienia. Ale byli ludzie, którzy w to weszli i uczestniczyli w kilku egzekucjach. Stanowili coś w rodzaju siatki. Proszę pokazać mi pańską listę. Z tymi dwiema koniecznie bym porozmawiał: sto dwanaście i czterdzieści trzy. I może jeszcze trzynaście. Czy tak właśnie nas nazywają, sto dwanaście? A więc znowu jestem numerem. Myślałem, że przeszedłem już przez to w wojsku. Doszliśmy do wniosku, że mamy prawdziwego, autentycznego McCoya, bo był taki trudny do zabicia. Pocięliśmy go na kawałki piłą łańcuchową, małą husqvarną. Nie, szanowy panie, nie przeszkadzał nam bałagan, i tak nienawidziliśmy każdej minuty. Wszystkich dwudziestu paru, bo tyle mniej więcej to trwało. Nakarmiłbym nim psy, gdyby nie to, że trzeba było zwrócić ciało. I, kurwa, tyle. Ach tak! Podwójna przyjemność, podwójna radość. Właściwie potrójna. Jedyne, czemu byłem przeciwny, to numer sześćdziesiąty pierwszy. Ukrzyżowanie. Sądzę, że przekaz był niewłaściwy, ale sąsiedzi podobno się zachwycali. Topienie w ubikacji było bardzo popularne. Trucie, palenie, wieszanie, cokolwiek chcesz. Ludzie wypożyczali stare książki z biblioteki, ale do tych średniowiecznych metod potrzebowali specjalnego wyposażenia. Jeden facet zbudował koło tortur, ale sąsiedzi skarżyli się na krzyki. Myślę, że są jakieś granice, nawet jeśli chodzi o prawa ofiar. Stąd pomysł stosu. Jestem pewien, że nasz maks nie był prawdziwym McCoyem. Chcesz wiedzieć, dlaczego? Był taki spokojny i smutny. Jestem przekonany, że prawdziwego trudniej byłoby zabić. Mój maks nie był niewinny, ale nie był też złoczyńcą. Chociaż wyglądał na trzydziestolatka, miał tylko osiemnaście miesięcy i w pewien sposób było to widać. Zabiłem go tylko po to, by wyrównać rachunki. Nie zemsta, ale Zamknięcie. Po wydaniu tych wszystkich pieniędzy na sprawę sądową i ugodę, nie wspominając już o klonowaniu i dostawach, marnotrawstwem byłoby tego nie zrobić, nie uważasz? Słyszałem o tym, że któryś przeżył, ale to tylko plotki. Jak z Elvisem. Było dużo plotek. Mówiono, że jedna rodzina próbowała ułaskawić swojego maksa i posłała go do Kanady czy coś takiego. Nie sądzę! Możesz spróbować z tymi: numer czterdziesty trzeci. Ciągle się chwalili, że mają prawdziwego. Mogę ci powiedzieć, że nie podobało mi się to i nadal nie podoba, ponieważ wszyscy mieliśmy mieć równy udział w Zamknięciu. Ale niektórzy ludzie zawsze muszą być najlepsi. Teraz i tak jest już po wszystkim. Mówiłeś, że dla jakiej kancelarii pracujesz? Wiedziałem, że to oryginał dzięki temu hardemu błyskowi w jego oczach. Nie był już taki hardy po tygodniu w karcerze. Niektórzy ludzie zawsze będą protestować, wysyłać listy i tak dalej. Ale co z czymś, co urodziło się, żeby pójść na śmierć? Jak można protestować przeciwko czemuś takiemu? Zamknięcie, o to w tym wszystkim chodziło. Ja żyłem dalej. Ożeniłem się powtórnie i już zdążyłem się rozwieść. Z którego właściwie jesteś liceum? Prawdziwy McCoy? Myślę, że trzymał gębę na kłódkę i umarł tak, jak wszyscy pozostali. Miał powiedzieć "to ja" i pogorszyć swoją sytuację? A co do tej plotki o jego przeżyciu, możesz włożyć ją między bajki. Była również historia o tym, że ktoś zamienił ciała po wypadku samochodowym i posłał swojego maksa do Kanady. W to również zbytnio bym nie wierzył. Ludzie w tych okolicach nawet nie myślą o Kanadzie. Podobnie jak o przebaczeniu. Użyliśmy państwowego sprzętu, tego zestawu do eutanazji. Słyszałem, że podobnie postąpiło około dwudziestu rodzin. Po prostu posadziliśmy go i May nacisnęła tłoczek. Jak spuszczenie wody w toalecie. May i mnie - ona już nie żyje, niech ją Bóg błogosławi - interesowało Zamknięcie, a nie zemsta. Numer trzynaście powiedział mi kiedyś, że miał prawdziwego McCoya, ale według mnie były to tylko pobożne życzenia. Nie sądzę, by w ogóle dało się rozpoznać prawdziwego. Wręcz nie sądzę, by należało próbować, nawet gdyby było to możliwe. Obawiam się, że go pan o to nie zapyta, ponieważ wszyscy zginęli w pożarze, cała rodzina. To było dokładnie w przeddzień zaplanowanej przez nich ceremonii, która miała trwać bardzo długo i mieć coś wspólnego z drutami. Nastąpił wyciek gazu czy coś w tym rodzaju. Wszyscy stracili życie, a ich maks zginął w eksplozji. Pożar i wybuch. Jaką firmę ubezpieczeniową właściwie pan reprezentuje? To było - ma pan mapę? o, ładna! - dokładnie tutaj. Na rogu Oak i Increase, tylko pół mili, o ironii, od miejsca tamtego wybuchu. Domu już nie ma. Widzi pan ten nowy pasaż handlowy? Sklep z ubraniami znajduje się na miejscu, gdzie stał tamten dom. Rodzina, która w nim mieszkała, straciła bliską osobę w zamachu w Oklahoma City. Dostali jednego z maksów w ramach ugody sądowej, ale niestety tragedia spotkała ich ponownie, zanim zdążyli doczekać Zamknięcia. Dziwne, jak niezbadane są ścieżki Pana. Nie, żadne z nich nie przeżyło. Jeden bezdomny facet kręcił się w pobliżu, ale policja go przepędziła. Miał brodę jak pańska. Mógł być przyjacielem rodziny, kuzynem niespełna rozumu, kto wie. Taka tragedia ich spotkała. Teraz mieszka w pojemniku na śmieci na tyłach pasażu. Tam. Tamten żółty pojemnik. Nigdy go nie opróżniają. Nie wiem, dlaczego miasto nie każe go wywieźć, ale stoi już tak od prawie pięciu lat. Nie podchodziłbym tam. Facet nie kontaktuje się z ludźmi. Nie jest agresywny, ale wie pan, jak to jest. Jak pan uważa. Proszę zapukać, wtedy wyjdzie, bo pomyśli, że przyniósł mu pan jedzenie albo coś w tym rodzaju. Dzieciaki robią tak czasem dla zabawy. Ale uwaga, strasznie cuchnie. - Tatusiu? Przełożył Marcin Wawrzyńczak TERRY BISSON Jak sam powiada, urodził się dawno temu. Jest autorem pięciu powieści oraz kilkudziesięciu opowiadań publikowanych głównie w "Asimov's Science Fiction", "SF Age", "Fantasy and Science Fiction" i "Playboyu". Popularność zdobył dzięki opowiadaniu "Niedźwiedzie odkrywają ogień", za które w latach 1990 i 1991 otrzymał Hugo, Nebulę, Nagrodę im. Theodore'a Sturgeona oraz wiele innych wyróżnień. Pisuje też słuchowiska i sztuki teatralne, a także nowelizacje filmów. Mieszka w Nowym Jorku. Opowiadanie "maksy" jest inspirowane tragicznym wydarzeniem z 19 kwietnia 1995 r., kiedy to w wyniku eksplozji potężnego ładunku wybuchowego umieszczonego w samochodzie zaparkowanym przed budynkiem federalnym w Oklahoma City, zginęło 168 osób. Główny sprawca tej tragedii otrzymał karę śmierci, jego wspólnik został skazany na dożywotnie więzienie. (anak)