9818

Szczegóły
Tytuł 9818
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9818 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9818 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9818 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Barbara Cartland Petrina Rozdzia� 1 Rok 1819 Jeden z koni ci�gn�cych pow�z hrabiego Stavertona zacz�� nagle kule�. Hrabia zatrzyma� pojazd, a siedz�cy z ty�u powozu lokaj zeskoczy�, aby sprawdzi� co si� sta�o. - To pewnie kamie�, milordzie - zawo�a�. - Te drogi s� fatalne. - Istotnie - rzek� hrabia i tak�e wysiad�. Droga, kt�r� jechali, by�a us�ana drobnymi kamykami, wi�c nic dziwnego, �e jeden z nich wbi� si� w ko�skie kopyto. Hrabia wraca� do Londynu ze St. Albans, gdzie w domu znajomego ogl�da� walk� dw�ch znakomitych szermierzy. Widowisko wypad�o bardzo ciekawie i zwyci�zca otrzyma� od hrabiego spor� sum� pieni�dzy, lecz towarzystwo, kt�re tam zasta�, jak te� jedzenie okaza�y si� fatalne. By� mi�y wiosenny poranek, po�r�d drzew kwit�y ca�e dywany r�nobarwnego kwiecia. Hrabia przez chwil� przypatrywa� si�, jak lokaj oporz�dza okula�ego konia, potem przeni�s� wzrok na ca�� czw�rk�. Wszystkie konie by�y karej ma�ci, rasowe, doskonale dobrane. Takiego zaprz�gu mia� �aden z cz�onk�w klubu, w kt�rym bywa�. Aby rozprostowa� nieco nogi, hrabia przechadza� si� po trawie, nie zwracaj�c uwagi na py�ki kwiatowe czepiaj�ce si� jego wspaniale wyglansowanych but�w z cholewami. Niespodziewanie ujrza� ceglane ogrodzenie otaczaj�ce park nale��cy zapewne do jakiego� arystokraty. Ceg�y by�y stare i wyblak�e, a wiosenne s�o�ce rzuca�o na nie �wietlne b�yski. Pomy�la�, �e ogrodzenie jego domu w hrabstwie Oksford jest tego samego koloru, gdy nagle, tu� przed jego g�ow�, przelecia� przez mur jaki� ci�ki przedmiot. To co� z ha�asem upad�o ko�o jego st�p i hrabia ze zdumieniem zobaczy� sk�rzan� walizk�. Spojrza�, sk�d zlecia�a, i dostrzeg� na murze kobiec� sylwetk�. Ukazuj�c zgrabne nogi, kobieta ze�lizgiwa�a si� po ogrodzeniu, przytrzymuj�c si� wyst�p�w. Kiedy si� odwr�ci�a, ujrza�a hrabiego, a u jego st�p walizk�. - Niewiele brakowa�o, a ten przedmiot wyl�dowa�by na mojej g�owie - powiedzia� ze z�o�ci�. - Sk�d mog�am wiedzie�, �e po drugiej stronie kto� stoi? - rzek�a. - W tym miejscu ogrodzenie jest najni�sze. Zbli�y�a si� ku niemu. Dostrzeg�, �e ma z�ocistorude w�osy i nieco sko�ne oczy o trzpiotowatym spojrzeniu. Nie nale�a�a do pi�kno�ci, lecz w jej twarzy by�o co�, co odr�nia�o j� od innych dziewcz�t. - Zdaje mi si�, �e zdecydowa�a si� pani na ucieczk�? - powiedzia�. - Gdybym mog�a wyj�� przez bram�, nie prze�azi�abym przez mur - odrzek�a. Pochyli�a si�, �eby wzi�� walizk� i w tym momencie ujrza�a konie hrabiego. - Czy to pa�ski zaprz�g? - zapyta�a. - Tak - odpowiedzia�. - Przydarzy� mi si� drobny wypadek. Straszne macie tutaj drogi! - Nie mam z tym nic wsp�lnego - rzek�a dziewczyna. - Ach, jakie one pi�kne! Nigdy nie widzia�am wspanialszych koni! - Ciesz� si�, �e si� pani podobaj� - odpowiedzia�. - Dok�d pan jedzie? - Do Londynu. - Prosz� mnie zabra� z sob�. Ja te� si� tam wybieram, a by�oby mi�o pojecha� tak� doskona�� czw�rk�. Zwr�ci�a si� w stron� koni, zapominaj�c zupe�nie o walizce le��cej u n�g hrabiego. - Czuj� si� w obowi�zku zapyta�, od kogo pani ucieka i dlaczego - rzek�. Dziewczyna podesz�a do koni, przygl�daj�c si� im pa�aj�cymi oczami. - One s� cudowne! Jak si� panu uda�o dobra� je tak bezb��dnie? - Zada�em pani pytanie - odezwa� si� hrabia. - Ach tak, prawda - odrzek�a, jakby nagle to sobie przypomnia�a. - Uciek�am ze szko�y i je�li ju� odkryto moj� nieobecno��, powinni�my rusza�. - Nie �ycz� sobie wci�gania mnie w jak�� afer� - o�wiadczy� hrabia. - Jaki pan powa�ny - powiedzia�a z wyrzutem. - Je�li pan mnie nie zabierze, odwiezie mnie Jeb, miejscowy rze�nik, kt�ry powinien pojawi� si� niebawem. - Um�wi�a si� pani z nim? - Nie, ale jestem przekonana, �e zrobi to dla mnie. - Spojrza�a na drog�, a potem utkwi�a wzrok w twarzy hrabiego. - Prosz� mnie zabra� - prosi�a. - �adna si�a mnie tu nie zatrzyma, albo pojad� z panem, albo podwiezie mnie Jeb, cho� prawd� powiedziawszy wola�abym jecha� z panem. W tym momencie s�u��cy zako�czy� prac�. - Wszystko w porz�dku, milordzie, mo�emy rusza�. Dziewczyna spojrza�a na hrabiego. - Prosz� mnie zabra� - powt�rzy�a. - Zabior� pani�, lecz pod jednym warunkiem - powiedzia�. - Jakim? - Opowie mi pani, czemu pani uciek�a, a je�li uznam, �e pow�d jest niewystarczaj�cy, odwioz� pani� z powrotem. - Ale�, to szanta�! - zawo�a�a. - Pow�d mojej ucieczki jest powa�ny. - To dobrze - odrzek� hrabia. S�u��cy umocowa� waliz� i zaj�� swoje miejsce. Kiedy ruszyli, hrabia spostrzeg�, �e towarzyszka podr�y wci�� jest zaj�ta ko�mi, nie zwracaj�c na niego najmniejszej uwagi. - Ja czekam - powiedzia� w ko�cu. - Na co? - Pani specjalnie zwleka z opowie�ci�, �eby�my jak najdalej odjechali od szko�y. - Jest pan niezwykle domy�lny - powiedzia�a ze �miechem. - Nie jestem tak t�py, za jakiego mnie pani uwa�a - odezwa� si� z sarkazmem. - Z kim ma si� pani spotka� w Londynie? - Gdyby tak by�o, jak pan s�dzi, to ta osoba przyjecha�aby po mnie i nie musia�abym liczy� na pomoc Jeba lub przygodnego znajomego. - Wi�c nikt na pani� w Londynie nie czeka? Sk�d wi�c ta niecierpliwo��, �eby si� tam dosta�? - Poniewa� jestem ju� za stara na pozostawanie w szkole, a m�j niezno�ny opiekun zmusza mnie do sp�dzania wszystkich wakacji w Harrogate. - A c� tak pani� zniech�ca do Harrogate? - zapyta�. - Wszystko! To nudna miejscowo��, do kt�rej przyje�d�aj� tylko ludzie starzy i chorzy. Sp�dzi�am tam Bo�e Narodzenie i nie spotka�am ani jednego m�czyzny za wyj�tkiem pastora. Hrabia u�miechn�� si� mimo woli. - Wi�c tak bardzo si� pani tam nudzi�a - powiedzia�. - A nie by�o jakiego� innego miejsca, dok�d mog�aby pani si� uda�? - Nie, bo takie by�o �yczenie mojego opiekuna - odrzek�a dziewczyna. - Ten typ nawet nie odpowiada na moje listy, a ka�da pro�ba jest odrzucana przez jego adwokata. - Wygl�da na to, �e to jaki� cz�owiek ca�kiem pozbawiony uczu� - rzek� hrabia. - Domy�lam si�, �e przybywszy do Londynu, zamierza pani spotka� si� z nim? - Ale� nic podobnego! Wcale nie pragn� go widzie�, tym bardziej, �e, jak mi si� zdaje, jego milczenie �wiadczy zapewne o samowolnym wydawaniu moich pieni�dzy. Hrabia spojrza� na ni� uwa�nie. - S�dz�c po moim stroju nie uwierzy pan, �e jestem bogata, lecz moj� garderob�, na polecenie adwokata mojego opiekuna dobiera�a kuzynka Adelajda, osoba mocno zaawansowana wiekiem. - Zacisn�a wargi ze z�o�ci�, po czym m�wi�a dalej: - Mam osiemna�cie lat i wszystkie moje przyjaci�ki odby�y ju� sw�j towarzyski debiut w ubieg�ym roku. Ja nie zosta�am przedstawiona u dworu, poniewa� nosi�am �a�ob� po ojcu, lecz mia�am nadziej�, �e w tym roku na pewno b�d� mog�a pokaza� si� w Londynie. - Jakie powody poda� pani opiekun, odmawiaj�c zorganizowania debiutu? - Ju� panu m�wi�am, �e ten brutal nawet si� do mnie nie odezwa�! Napisa�em do niego wiele list�w, lecz jego adwokat odpowiedzia� mi tylko, �e musze pozosta� w szkole do nadej�cia dyspozycji. Czeka�am trzy miesi�ce, a� w ko�cu podj�am decyzj�. Postanowi�am wzi�� w�asny los w swoje r�ce. - Co zamierza pani robi� po przyje�dzie do Londynu? - zapyta� hrabia. - Postanowi�am zosta� kurtyzan�! - Kurtyzan�? - zdziwi� si�. - Brat mojej kole�anki Claire tak je nazywa�. Hrabia by� tak zdumiony, �e nie dopilnowa� koni. kt�re nagle zerwa�y si� do galopu. Powstrzyma� je i zapyta�: - Czy pani zdaje sobie spraw� z tego, co pani m�wi? - Oczywi�cie! Je�li nie mog� zaj�� przys�uguj�cego mi miejsca w towarzystwie, sama je sobie zdob�d�. - Podejrzewam, �e pani nawet nie wie, na co si� wa�y. - Claire wszystko mi obja�ni�a, zanim opu�ci�a szko�� - odrzek�a. - Ka�dy �wiatowiec ma kochank�, to znaczy dam�, kt�r� sobie wybra� i kt�ra nale�y wy��cznie do niego. Kurtyzana te� ma prawo wyboru. Gdy j� kto� nudzi, mo�e sobie znale�� innego, bardziej interesuj�cego m�czyzn�. - I pani wierzy, �e taki styl �ycia odpowiada� by pani? - To chyba bardziej zabawne ni� przesiadywanie w nudnej szkole. Oczywi�cie b�d� bardzo ostro�na w doborze m�czyzny, z kt�rym si� zwi���. - Mam nadziej�! - zauwa�y� hrabia. - Jaka� to rado�� m�c robi� to, na co ma si� ochot�. Gdy nie ma nikogo, kto by zatruwa� �ycie uwagami na temat niew�a�ciwego zachowania. - I jak si� pani zdaje, co b�dzie pani robi�? - Odwiedza� lokale, ta�czy�, odbywa� przeja�d�ki po parku i nie martwi� si� wcale, czy wyjd� za m��, czy te� nie. - A wi�c nie pragnie pani zam�cia? - Ale� oczywi�cie, �e nie! Ju� raczej wola�abym by� czyj�� kochank� do ko�ca �ycia! Wed�ug opowie�ci Claire, �ycie towarzyskie to nic innego jak matrymonialna gie�da. - Co pani przyjaci�ka przez to rozumie? - zapyta�. - Chcia�a powiedzie�, �e ka�da debiutantka walczy na wszelkie sposoby, �eby zdoby� jakiego� starego, grubego, lecz bogatego i utytu�owanego m�czyzn�. Wcale mi na tym nie zale�y, poniewa� jestem bogata. - Je�li to prawda, opiekun pozwoli pani zapewne na wydawanie cz�ci tych pieni�dzy. - Ju� panu m�wi�am, �e nie odpowiada na moje listy. A jego adwokat radzi, �ebym mu przysy�a�a rachunki, to on b�dzie je p�aci�, lecz ja bym chcia�a dostawa� pieni�dze do r�ki. - Znam wiele innych sposob�w na uzyskanie dost�pu do pieni�dzy, ni� po�wi�canie si� profesji, o jakiej pani wspomnia�a. - Profesji? - zapyta�a dziewczyna. - A zatem bycie kurtyzan� jest zawodem, tak jak zaw�d lekarza czy adwokata? Hrabia nic nie odrzek� i jecha� dalej z zachmurzon� twarz�. Zastanawia� si�, co m�g�by powiedzie� tej m�odej os�bce, kt�ra nie ma zielonego poj�cia w co si� wdaje. Wyobrazi� sobie niebezpiecze�stwa, na jakie by�aby nara�ona ze strony z�otych m�odzie�c�w odwiedzaj�cych w poszukiwaniu przyg�d wszystkie wy�cigi w kraju. - Czy mo�e mi pani wyjawi�, jak si� pani nazywa? - Petrina. - A nazwisko? - Ju� i tak zbyt wiele panu o sobie opowiedzia�am - rzek�a. - M�g�by si� pan okaza� na przyk�ad przyjacielem mojego ojca. - W takim wypadku z pewno�ci� namawia�bym pani� do porzucenia swoich plan�w. - Nic nie zdo�a mnie powstrzyma� - odrzek�a. - Ju� wszystko przemy�la�am, a kiedy moja sytuacja si� ustabilizuje, nawi��� kontakt z moim opiekunem. - My�l�, �e b�dzie pani do tego zmuszona z powodu braku pieni�dzy. - I o tym pomy�la�am. To dlatego tak d�ugo zwleka�am z wyjazdem do Londynu. - Co pani wymy�li�a? - Zebra�em ca�kiem spor� sumk�. - W jaki spos�b? - Wysy�a�am adwokatowi rachunki, kt�re sama podrabia�am. - Jakie rachunki? - Za kupno ksi��ek, mundurk�w szkolnych i r�nych drobiazg�w. My�la�am, �e mog� by� z tym problemy, ale nic podobnego - wyzna�a triumfalnie. - Jest pani bardzo sprytna - powiedzia� u�miechaj�c si�. - Teraz, kiedy zosta�am sama po �mierci rodzic�w, - nie mam innego wyj�cia - odrzek�a. - Nie mog� te� liczy� na krewnych. - Poniewa� hrabia milcza�, doda�a: - My�l�, �e tych pieni�dzy wystarczy mi na pocz�tek. Kiedy ju� wszyscy w mie�cie b�d� o mnie m�wi�, m�j opiekun zwr�ci mi maj�tek. - A je�li odm�wi? - Gdyby tak zrobi�, musia�abym poczeka�, a� uko�cz� dwadzie�cia jeden lat, a w�wczas dosta�abym po�ow�. Dopiero gdy b�d� mia�a dwadzie�cia pi�� lat mog� przej�� ca�o��. - My�l�, �e w umowie jest r�wnie� warunek uwzgl�dniaj�cy pani zam��p�j�cie. - Oczywi�cie, �e jest - zgodzi�a si� Petrina. - I w�a�nie dlatego nie chc� ma��e�stwa, bo w�wczas m�� m�g�by robi� z moimi pieni�dzmi co chce. M�g�by post�pi� jak m�j opiekun i wydawa� je na w�asne potrzeby, a mnie nie dawa� nic. - Nie wszyscy m�czy�ni s� tacy - zauwa�y� hrabia. - Claire opowiada�a mi, �e w wielkim �wiecie wielu arystokrat�w rozgl�da si� tylko za bogatymi �onami, kt�re mog� zapewni� im utrzymanie. Jestem przekonana, �e zrobi� lepiej... zostaj�c kurtyzan�. - Przy takim nastawieniu nie ma pani zbyt dobrej opinii o m�czyznach - rzek� hrabia. - trudno b�dzie znale�� kogo�, kto wyda si� pani poci�gaj�cy. Petrina zastanowi�a si� przez chwil�. - Nie mam wielkich wymaga� finansowych - rzek�a. - Brat Claire, Rupert, zwierza� si� jej kiedy�, �e utrzymanka kosztuje go maj�tek. Domaga si� stale nowych powoz�w, koni, bi�uterii, na co go w�a�ciwie nie sta�. - Nie mam poj�cia, kim jest brat Claire, ale odnosz� wra�enie, �e jego opis wielkiego �wiata niezupe�nie odpowiada prawdzie. - Bratem Claire jest wicehrabia Coombe - odezwa�a si� Petrina. - Claire utrzymuje, �e jest on arbitrem elegancji. By�a to prawda. Hrabia zna� wicehrabiego Coombe i uwa�a� go za mi�ego, lecz bardzo lekkomy�lnego m�odzie�ca trwoni�cego ojcowsk� fortun�. - Czy pan mo�e zna Ruperta? - zapyta�a Petrina. - Spotka�em go kiedy� - odrzek� hrabia. - Claire uwa�a, �e by�by on wymarzonym m�em dla mnie, ale wyt�umaczy�am jej, �e nie pragn� zam��p�j�cia, bo chc� by� niezale�na. - To niemo�liwe i zapewne zdaje pani sobie z tego spraw� - rzek�. - A w jaki spos�b inne kobiety zostaj� kurtyzanami? - One nie posiadaj� maj�tki. - A c� to za maj�tek, kt�rego nie mo�na u�ywa� - rzek�a. - Prosz� pos�ucha� mojej rady - powiedzia�. - Zanim wykona pani tak drastyczny krok, niech si� pani skontaktuje ze swoim opiekunem. - I co mi to da? - zapyta�a Petrina. - Przecie� on zaci�gnie mnie z powrotem do szko�y, sk�d zn�w b�d� musia�a uciec. - Przekona go pani, �e jest ju� za doros�a na dalsz� nauk�. Zapewne przyzna pani racj�. - Racj�! - wykrzykn�a. - A czemu dotychczas tego nie zauwa�y�? Czemu papa, spo�r�d tylu m�czyzn, musia� wybra� w�a�nie jego na opiekuna dla mnie? Jest pewnie stary, pomarszczony i zupe�nie nie ma zrozumienia dla rozrywek m�odego wieku. - Sk�d pani to przysz�o do g�owy? - Poniewa� papa prowadzi� �ycie pe�ne przyg�d i chcia� mnie zapewne przed tym uchroni�. Zawsze mi powtarza�: ,,Kiedy doro�niesz , nie mo�esz nigdy powt�rzy� moich b��d�w�. - A du�o tych b��d�w pope�ni�? - Nie s�dz� - odrzek�a Petrina. - Nie licz�c kilku pojedynk�w w obronie czci pi�knych dam. Ale niezale�nie od wszystkiego, zostawi� mi tego przekl�tego, starego opiekuna! Kiedy pomy�l� o moich pieni�dzach ukrytych pod jego ��kiem, chce mi si� p�aka�. Jechali chwil� w milczeniu, po czym hrabia odezwa� si�: - Nie chc� by� wci�gni�ty w spraw� pani szalonej ucieczki, lecz zwa�ywszy na okoliczno�ci naszego spotkania, mo�e m�g�bym porozmawia� z pani opiekunem. Petrina spojrza�a na niego zdziwiona. - Naprawd� pan by to zrobi�? - zapyta�a. - To by�oby bardzo uprzejme z pana strony. Cofam wszystko, co z�ego na pa�ski temat pomy�la�am. - A co pani pomy�la�a? - zapyta�. - Pomy�la�am, �e zachowuje si� pan jak dostojny i pe�en m�dro�ci starzec, kt�ry nie zamierza zni�a� si� do poziomu umys�owego niedo�wiadczonej dziewczyny. Hrabia mimo woli roze�mia� si�. - Jest pani najniezno�niejszym podlotkiem, jakiego w �yciu widzia�em! Wprost nie chce mi si� wierzy�, �e o swoich zamiarach m�wi pani powa�nie. Jednak pani reakcje s� do przewidzenia, wi�c zak�adam, �e chyba pani nie �artuje. - Ma si� rozumie�, �e m�wi� ca�kiem powa�nie - odrzek�a Petrina. - A gdyby panu przysz�o do g�owy porozumie� si� z moim opiekunem, to tak si� ukryj�, �e mnie nie znajdzie, i przeprowadz� swoje w�asne plany. - Pani plany s� nie tylko niepraktyczne, ale te� wysoce naganne - rzek� hrabia ostro - i nie przystoj[B1]� kobiecie, kt�ra chce by� dam�. Petrina u�miechn�a si�. - Wiedzia�am, �e pr�dzej czy p�niej dotkniemy tej sprawy. Dama nie powinna nigdy wychodzi� z domu bez r�kawiczek. Dama nigdy si� nie k��ci. Nie przystoi damie wychodzi� samej na ulic� ani te� wybiera� si� na ta�ce bez towarzystwa. Mam ju� do�� tych wszystkich ogranicze�. S� �miertelnie nudne! Ja chc� by� wolna! - Rodzaj wolno�ci, jaki pani dla siebie wybra�a, jest absolutnie nie do przyj�cia. - I to tylko dlatego, �e uwa�a mnie pan za dam�. - Bo pani ni� jest i nic na to nie mo�na poradzi�. - Chyba �e zaczn� zachowywa� si� jak kurtyzana - rzek�a, a po chwili doda�a: - Wci�� si� zastanawiam, jak one si� zachowuj�, ale my�l�, �e w Londynie b�d� mia�a okazj� je zobaczy�. Zdaniem Claire rozpoznam je bez trudu, poniewa� s� �adne, elegancko ubrane i je�d�� po parku bez eskorty, nie licz�c oczywi�cie towarzystwa pan�w. - Ale kobiety, kt�re pani ma na my�li, nie s� damami i nie maj� nawet po�owy maj�tku, kt�rym pani dysponuje. - Prosz� tylko pomy�le�, jak bardzo panowie si� uciesz�, �e nie b�d� musieli kupowa� mi powoz�w ani bi�uterii. - Hrabia milcza�, wi�c po chwili zapyta�a: - Ile pan wydaje rocznie na swoj� kochank�? Oszo�omiony, niemal straci� panowanie nad ko�mi. - Nie wolno pani zadawa� takich pyta� - powiedzia� ostro. - Nie powinna pani nawet m�wi� o tego rodzaju kobietach! Musi si� pani zachowywa� przyzwoicie! Czy pani mnie rozumie? - M�wi pan tak, jakby mia� pan jak�� w�adz� nade mn� - rzek�a. - Ale mog� odm�wi� wiezienia pani dalej - o�wiadczy�. Petrina spojrza�a na niego roze�miana. Dojechali w�a�nie do g��wnej drogi, gdzie �atwo by�o znale�� �rodek transportu. - Rozs�dek podpowiada mi - doko�czy� - �e powinienem tu pani� wysadzi� i pozostawi� w�asnemu losowi. - Mam wra�enie - powiedzia�a �miej�c si� - �e nie zamierza pan tego zrobi�. Jeste�my blisko Londynu i bez problemu kto� mnie tam podwiezie. - A kiedy ju� dojedziemy do Londynu, gdzie zamierza si� pani zatrzyma�? - W hotelu. - �aden szanuj�cy si� hotel pani nie przyjmie. - Znam nazw� jednego - odpowiedzia�a. - Rupert zwierzy� si� Claire, jak cz�sto zatrzymywa� si� tam w towarzystwie kurtyzany, wi�c s�dz�, �e i mnie nie b�d� robili trudno�ci. Ca�y k�opot polega na tym, pomy�la� ze z�o�ci� hrabia, �e wicehrabia Coombe jest zbyt szczery w zwierzeniach czynionych siostrze. - Czy zna pan hotel Gryf? Hrabia zna� dobrze i wiedzia�, �e nie jest to miejsce odpowiednie dla m�odej dziewczyny podr�uj�cej samotnie, a zw�aszcza dla osoby tak niedo�wiadczonej jak Petrina. - Zamierzam pani� zawie�� do opiekuna - powiedzia� g�o�no. - Przedstawi� mu pani niemi�e po�o�enie. Zapewne mnie wys�ucha i podejmie jakie� rozs�dne kroki. - Mo�e tak b�dzie, je�li uzna, �e jest pan cz�owiekiem maj�tnym i wp�ywowym, jak mo�na s�dzi� po pa�skim zaprz�gu. - Jak nazywa si� pani opiekun? - zapyta�. Petrina milcza�a przez chwil�, zastanawiaj�c si�, czy mo�na mu zaufa�. - A nich to wszyscy diabli - zawo�a� roze�lony jej wahaniem - Przecie� ja chc� pani pom�c. Ka�da inna dziewczyna na pani miejscu by�aby mi wdzi�czna. - Jestem panu wdzi�czna, �e zawi�z� mnie pan a� tak daleko - rzek�a. - Czemu wi�c teraz pani waha si� i nie chce mi zaufa�? - Waham si�, poniewa� wydaje mi si�, �e jest pan zbyt stary, �eby zrozumie� osob� w moim wieku. ,,Ja jestem stary! W wieku trzydziestu trzech lat!� - pomy�la�a, lecz widocznie takim wydawa� si� osiemnastoletniej panience. - Pani usi�uje mnie prowokowa�! - powiedzia�, widz�c w jej spojrzeniu szelmowskie ogniki. - Tak, istotnie, staram si� pana rozz�o�ci� - odrzek�a. - Jest pan zbyt mocno zadufany w sobie. Rozmawia pan ze mn� w taki spos�b, jakbym by�a zupe�nie pozbawiona rozumu, a tymczasem uwa�am si� za do�� inteligentn�. - To, co pani wymy�li�a, nie �wiadczy dobrze o pani inteligencji. - Wydaje mi si�, �e zala�am panu sad�a za sk�r� - za�artowa�a - i rada jestem z tego. - A to czemu? - Poniewa� stara si� pan zachowywa� tak, jakby obce by�y panu k�opoty zwyk�ych ludzi, takich jak ja. Ch�tnie rzuci�abym w pana czym� ci�kim. - Szkoda, �e nie trafi�a pani przerzucaj�c walizk� przez ogrodzenie - zauwa�y�. - Le�a�bym teraz nieprzytomny, a pani� aresztowano by i oskar�ono o napa��. Petrina u�miechn�a si� do niego drwi�co. - Wcale bym nie czeka�a, a� mnie aresztuj�, uciek�abym czym pr�dzej. - W czym jest pani rzeczywi�cie dobra! - I trzeba przyzna�, �e ucieczka mi si� uda�a, nieprawda�? Zbli�am si� do Londynu we wspania�ym powozie z... Zatrzyma�a si� w p� s�owa i spojrza�a na hrabiego. Spod szarej podr�nej kurtki wida� by�o �nie�nobia�y krawat i ��te obcis�e pantalony. Na g�owie nosi� cylinder. -Teraz ju� wiem, kim pan jest - zawo�a�a. - Pan jest dandysem. Zawsze marzy�am, �eby spotka� kogo� takiego. - Zamiast my�le� o mnie, niech pani lepiej wyjawi wreszcie nazwisko pani opiekuna, jak r�wnie� w�asne. - Dobrze, podejm� to ryzyko - odrzek�a. - Gdyby co� posz�o nie po mojej my�li, uciekn� i tyle mnie pan b�dzie widzia�. - To nie b�dzie �atwe, je�li zamierza pani zosta� osob� og�lnie znan� w mie�cie. - Jest pan bystrym rozm�wc�, lubi� to. Hrabia s�yn�� w towarzystwie z dowcipu i ci�tego j�zyka. Jego powiedzonka powtarzano sobie w klubach. Teraz jednak nic nie odrzek�, tylko czeka�. - Dobrze wi�c - westchn�a Petrina. - M�j okrutny, nieludzki opiekun, to hrabia Staverton! ,,Mog�em si� tego spodziewa�!� - pomy�la�. Powoli cedz�c ka�de s�owo, odezwa� si� po chwili: - A pani nazywa si� Londyn - pani ojciec by� Lucky Londyn! - Sk�d pan to wie? - Poniewa� tak si� nieszcz�liwie sk�ada, �e to ja jestem pani opiekunem! - Nie do wiary! To niemo�liwe! Jest pan na to zbyt m�ody! - Przed chwil� powiedzia�a pani, �e jestem zbyt stary! - My�la�am, �e m�j opiekun jest siwow�osy i chodzi o lasce. - Przykro mi, je�li sprawi�em pani zaw�d. - Je�li jest pan naprawd� moim opiekunem, to co pan zrobi� z moimi pieni�dzmi? - Mog� pani� zapewni�, �e pani stan posiadania jest nietkni�ty - rzek�. - Czemu wi�c zachowywa� si� pan wobec mnie tak nagannie? - Szczerze m�wi�c, zapomnia�em w og�le o pani istnieniu - odpowiedzia�, a widz�c zdumienie Petriny wyja�ni�: - Tak si� z�o�y�o, �e kiedy umar� pani ojciec przebywa�em za granic�, a kiedy wr�ci�em mia�em do za�atwienia wiele spraw zwi�zanych z odziedziczonym po ojcu maj�tkiem i tytu�em. Moje problemy zupe�nie odsun�y na bok pani spraw�. - Ale pa�ski adwokat musia� panu m�wi�, �e posy�a mnie na wakacje do Harrogate, gdzie zostaj� pod opiek� kuzynki Adelajdy. - Poleci�em mu, �eby wszystkie sprawy za�atwia� zgodnie z w�asnym rozeznaniem. - Ale pan zna� mojego ojca? - S�u�y�em z pani ojcem w jednym regimencie. Przed bitw� pod Waterloo wielu z nas pisa�o testamenty. �onaci oddawali pod opiek� dzieci, a nawet �ony, przyjacio�om, o kt�rych s�dzili, �e ich prze�yj�. - Ale przecie� papa by� starszy od pana. - Du�o starszy, lecz grywali�my razem w karty i mieli�my obaj wielkie upodobania do koni. - A wi�c dlatego, �e zna� si� pan na koniach, papa wybra� pana na opiekuna dla mnie - zauwa�y�a z gorycz� w g�osie. - My�l� jednak, �e stamt�d, gdzie si� teraz znajduje, widzi, ile zamieszania pan narobi� i jak si� pan wywi�za� ze swoich zobowi�za�. - Jestem zaskoczony, �e ojciec pani nie zmieni� swojej ostatniej woli. - Chyba nie znalaz� nikogo bardziej odpowiedniego. A poza tym, nie spodziewa� si� �mierci w tym w�a�nie momencie. - Czy zdarzy� si� jaki� wypadek? - Popijali sobie z przyjaci�mi, a kiedy wracali, kto� za�o�y� si� z nim, �e nie przeskoczy wysokiego muru. Papa bardzo powa�nie traktowa� zak�ady. - Jakie to przykre. - Kocha�am go - rzek�a Petrina. - Cho� by� cz�owiekiem nieobliczalnym. - A mama? - Umar�a podczas wojny, gdy papa by� w armii Wellingtona. - Wi�c zosta�a pani tylko kuzynka Adelajda. - Tak - potwierdzi�a Petrina zmienionym tonem - i nikt poza panem nie uzna�by jej za odpowiednie towarzystwo dla m�odej panienki. - Chyba nale�a�o zapyta� pani�, kogo chce mie� do towarzystwa - rzek�. - Nie potrzebuj� nikogo! - Wprost przeciwnie, potrzebuje pani - odpar�. - Moim obowi�zkiem, jako opiekuna, jest znale�� w�a�ciw� osob�, a je�li b�dzie pani dla mnie mi�a, pozwol� pani wybiera�. Petrina przygl�da�a mu si� podejrzliwie. - Zamierza pan zaprezentowa� mnie w towarzystwie? - My�l�, �e powinienem to uczyni�, lecz je�li mam by� szczery, wcale nie mam na to ochoty. Debiutantka, taka jak pani, to dla mnie wielki k�opot. - Ale ja wcale nie chc� wyst�powa� w roli debiutantki, lecz kurtyzany! - Je�li jeszcze raz o tym us�ysz�, sprawi� pani t�gie lanie, o czym zupe�nie zapomniano w ca�ym procesie pani wychowania. - Je�li pan zamierza traktowa� mnie w taki spos�b, uciekn� i nigdy mnie pan nie odnajdzie. - W�wczas zaczn� korzysta� z pani maj�tku - rzek� hrabia. - Ju� mnie pani raz podejrzewa�a, �e nadszarpn��em jej fortun�. - I zrobi� pan to? - Nie oczywi�cie, �e nie! Jestem cz�owiekiem bogatym. - Chcia�abym, �eby ca�y maj�tek przeszed� na mnie natychmiast. - Dostanie pani po�ow�, kiedy uko�czy dwadzie�cia jeden lat, a reszt� w wieku lat dwudziestu pi�ciu, chyba �e wcze�niej wyjdzie pani za m��. - Powtarza pan moje w�asne s�owa. Gdybym mog�a przewidzie�, kim pan jest, zaczeka�abym na Jeba, �eby mnie zawi�z� do Londynu. - Prosz� tylko pomy�le�, jakie szcz�cie pani� spotka�o, �e przez czysty przypadek trafi�a pani na swego opiekuna - m�wi� drwi�co. - Dzi�ki mnie pojawi si� pani w Londynie, zostanie przedstawiona kr�lowej, a mo�e nawet ksi�ciu regentowi, je�li b�dzie sobie pani tego �yczy�a. Zrobi pani skok w sam �rodek wielkiego �wiata. - Chce pan przez to powiedzie�, �e to dla mnie wielki zaszczyt by� pa�sk� podopieczn� i �e tylko dzi�ki temu zwr�c� na mnie uwag�. - Nie tylko, jest pani tak�e dziedziczk� fortuny - rzek�. - Nie zamierzam wychodzi� za m��, nawet gdyby pan znalaz� dla mnie odpowiedniego m�a. - Je�li pani s�dzi, �e b�d� si� zajmowa� pani amorami, jest pani w b��dzie! - odpar�. - Znajd� dla pani przyzwoitk�, a poniewa� mam wystarczaj�co obszerny dom, mo�e pani w nim zamieszka�. Gdyby jednak sprawia�a pani k�opoty, wynajm� dla pani osobny dom. - I nie b�d� pana widywa�? - zapyta�a. - Niecz�sto - powiedzia�. - Prowadz� dok�adnie zaplanowany tryb �ycia i, szczerze m�wi�c, m�ode dziewcz�ta mnie nudz�! - Je�li s� podobne do tych, kt�re spotka�am w szkole, to wcale si� nie dziwi� - odrzek�a. - Ale i one wyrosn� na dowcipne i pe�ne czaru kobiety, z kt�rymi zapewne cz�sto pan romansuje. - Kto pani naopowiada� takich rzeczy? - Claire m�wi�a, �e ka�dy d�entelmen utrzymuje kochank�, a wi�kszo�� pi�knych dam ma kochank�w. - Je�li przestanie pani powtarza�, co nabajdurzy�a pani niem�dra i �le poinformowana przyjaci�ka, to nasze kontakty lepiej si� u�o�� - powiedzia� z wyra�n� irytacj�. - Ale czy to prawda, czy te� nie? - dopytywa�a si� Petrina. - Ale co chce pani wiedzie�? - Czy to prawda, �e mia� pan wiele romans�w z pi�knymi damami? By�a to niew�tpliwie prawda, lecz dlatego w�a�nie hrabia wpad� w furi�. - Niech pani wreszcie przestanie rozprawia� o sprawach, o kt�rej m�odej panience m�wi� nie wypada! - krzykn��. - Je�li wprowadz� ci� do towarzystwa, Petrino, a powiesz co� takiego, zamkn� si� przed tob� drzwi najlepszych dom�w. - Post�puje pan wobec mnie nieuczciwie. Odpowiedzia�am szczerze na wszystkie pa�skie pytania. Jak mia�am k�ama�, skoro nie wiedzia�am, �e to pan jest moim opiekunem? Hrabia z trudem pohamowa� z�o��. - Ka�da dziewczyna w twojej sytuacji chcia�aby odnie�� sukces w wielkim �wiecie, a sukces ten b�dzie mo�liwy tylko w�wczas, je�li pow�ci�gniesz sw�j j�zyk. - Musia�am to robi� w szkole, lecz s�dzi�am, �e kiedy znajd� si� poza ni�, b�d� mog�a by� sob�. Nie bardzo rozumiem, co jest z�ego w mojej szczero�ci. - Ca�e twoje zachowanie jest niew�a�ciwe - rzek� powa�nym tonem. - M�ode panienki z twojej sfery wchodz� w �wiat, wychodz� za m�� nic nie wiedz�c o ciemnych stronach �ycia. - M�wi pan o kurtyzanach? - Tak. - Ale przecie� Claire dowiedzia�a si� o nich wszystkiego. - Claire ma nieodpowiedzialnego brata, kt�rego stosunek do siostry jest nieodpowiedni. - Wydaje mi si�, �e ja i Rupert mamy wiele cech wsp�lnych. - Niewykluczone - odpar�. - A mo�e by tak Rupert si� z tob� o�eni�. Nie mia�bym nic przeciw temu zwi�zkowi. - A wi�c o to chodzi! - zawo�a�a. - M�wi pan tak, jakby pan by� matk� wystawiaj�c� c�rk� na sprzeda� na ma��e�skim targu! - Wyd�a pogardliwie usta i doda�a: - Rupertowi przyda�yby si� moje pieni�dze, a panu si� zdaje, �e mnie skusi�by jego wicehrabiowski tytu�. Prosz� to sobie zapami�ta�, drogi opiekunie, �e nie zamierzam w og�le wychodzi� za m��, chyba �e zmieni� zdanie na temat m�czyzn. - Kt�rych pani zupe�nie nie zna, nie licz�c ksi�dza proboszcza. - Zn�w cytuje pan moje s�owa! - odrzek�a. - Mo�e istotnie niewiele wiem o m�czyznach, lecz nawet w Londynie ludzie wiedz�, co to takiego mi�o��. - Zdumiewa mnie, co s�ysz�. Po raz pierwszy wspomnia�a pani o tym wznios�ym uczuciu. - Jednak wiele o nim my�la�am - powiedzia�a powa�nym tonem. - Cieszy mnie to ogromnie. - Ale by� mo�e tego uczucia nigdy w �yciu nie zaznam. - A to czemu? - zapyta�. - Kiedy dziewcz�ta w szkole rozmawia�y o mi�o�ci, robi�y si� strasznie ckliwe. Opowiada�y o jakim� m�odzie�cu, kt�rego pozna�y podczas wakacji, jakby to by� jaki� Adonis. K�ad�y si� spa� z jego imieniem wypisanym na kartce, kt�r� chowa�y pod poduszk� w nadziei, �e b�d� o nim �ni�y. Claire to si� nawet ca�owa�a! - Mog�em si� tego domy�la� - odezwa� si� hrabia sarkastycznym tonem. - Opowiada�a mi, �e za pierwszym razem by�o to niemi�e, nie takie jak si� spodziewa�a, lecz za drugim razem ju� by�o bardziej romantycznie. - A czego ona oczekiwa�a? - zapyta� hrabia ze z�o�ci�. - Oczekiwa�a czego� na kszta�t mi�o�ci Dantego do Beatrycze czy Romea do Julii, lecz moim zdaniem, wsp�cze�ni m�czy�ni nie s� do tego zdolni. - Po chwili milczenia doda�a: - Postanowi�am, �e nie poca�uje mnie nikt, kogo nie obdarz� uczuciem. - Pani s�owa �wiadcz� o kompletnej ignorancji i nieznajomo�ci �ycia. Wie pani tylko to, co powiedzia�a Claire, a co ona sama us�ysza�a od brata. Radz�, �eby pani nie polega�a na tych wiadomo�ciach z drugiej r�ki. - Oczywi�cie zdaj� sobie spraw�, �e �ycie mo�e by� lepsze ni� moje o nim wyobra�enia. - Chcia�bym, �eby tak by�o. - Czy b�d� mog�a sprawi� sobie nowe suknie? - Ile tylko pani zechce. U�miechn�a si� z zadowoleniem. - Chcia�abym, �eby panowie podziwiali m�j wygl�d i �eby te� zwr�cili uwag� na moje poczucie humoru, bo jestem bardzo dowcipna. - Na razie �adne z pani powiedzonek nie zrobi�o na mnie wra�enia - rzek�. - Bo nie mia� pan do tego okazji. Czu�am si� nieco skr�powana. P�niej b�d� bardziej naturalna. - To, co pani dotychczas powiedzia�a, przyprawi�o mnie o dr�enie. - Pan wszystko bierze zbyt powa�nie - zauwa�y�a Petrina. - Zapomnia� pan ju�, co to znaczy by� m�odym i swobodnym. Gdy dojdzie do mojego debiutu, oka�� si� tak� debiutantk�, o kt�rej b�dzie m�wi� ca�y Londyn! - Tego si� w�a�nie obawiam! - rzek�. - Zn�w pan moralizuje - odpowiedzia�a. Rozdzia� 2 Gdy przybyli do Londynu i jechali przez Park Lane, Petrina przypatrywa�a si� wszystkiemu z zaciekawieniem. By�a z ojcem kilkakrotnie w Londynie, lecz ju� zapomnia�a, jak wygl�daj� jego barwne zat�oczone ulice. Ujrzawszy Staverton House, dozna�a ol�nienia. �adna z os�b, kt�re zna�a, nie mia�a tak wspania�ej siedziby. Rezydencja po�o�ona przy skrzy�owaniu dw�ch ulic, zajmowa�a z przyleg�o�ciami niemal trzy akry. Monumentalne wej�cie otacza�o osiem kolumn o�wietlonych latarniami, a �elazn� bram� zdobi�y rodowe insygnia. - I pan tutaj sam mieszka? - zapyta�a Petrina, przygl�daj�c si� rozleg�ym bocznym skrzyd�om domu. - Ciesz� si�, �e m�j dom zrobi� na pani takie wra�enie - odpar� hrabia. Gdy znalaz�a si� w ogromnym, wyk�adanym marmurem holu i ujrza�a mahoniowe drzwi ze z�otymi okuciami, kominek z kararyjskiego marmuru, stolik z blatami z lapisu lazuli, zdumia�a si� jeszcze bardziej. Dowiedzia�a si� p�niej, �e w rezydencji znajduje si� najwi�kszy w kraju zbi�r Rembrandta, a opr�cz tego dzie�a Velazqueza i Rubensa. W salonie wisia�y obrazy w�oskich, francuskich, flamandzkich i holenderskich mistrz�w, natomiast w mniejszym saloniku dzia�a Gainsborougha oraz namalowany przez Reynoldsa portret pani Siddons. Na razie Petrina o tym wszystkim nie wiedzia�a, mimo to, wchodz�c, czu�a wielki podziw pomieszany z za�enowaniem, i �eby doda� sobie odwagi, unios�a dumnie g�ow�. - Witamy w domu, milordzie! - sk�oni� si� majrodomus ubrany w szamerowan� z�otem liberi�, podobn� do tej, jak� nosi�o sze�ciu wysokich lokaj�w znajduj�cych si� w holu. - Prosz� przys�a� do mnie natychmiast pana Rochardsona! - rozkaza� hrabia, oddaj�c kapelusz i r�kawiczki. - Pragn� poinformowa� Jego Hrabiowsk� Mo��, �e dzi� rano przyby�a ksi�na Kingston - odezwa� si� majordomus tonem pe�nym uszanowania. - Jak to dobrze si� sk�ada! - zawo�a� hrabia i doda� zwracaj�c si� do Petriny: - Moja babka przyjecha�a, co mo�emy uzna� za bardzo pomy�lny zbieg okoliczno�ci. - Ksi�na pani teraz odpoczywa - wyja�ni� majordomus. - Prosz� powiedzie� pani Meadows, �eby si� zaj�a pann� Lyndon - poleci� hrabia i zacz�� wchodzi� na schody, mijaj�c kolekcj� portret�w zakupion� przez jego ojca u wsp�czesnych artyst�w. Znalaz�szy si� na pode�cie, skierowa� si� w stron� zachodniego skrzyd�a, gdzie umieszczano zazwyczaj go�ci, staraj� si�, �eby byli jak najdalej od cz�ci domu zajmowanego przez niego. Dwa pokoje sta�y zawsze gotowe na przyj�cie jego babki, gdyby sobie �yczy�a przyjecha� do Londynu. Siedzia�a teraz w wygodnym fotelu w saloniku przylegaj�cym do jej sypialni. Pachnia�o tam kwiatami przywiezionymi z oran�erii znajduj�cej si� w wiejskiej posiad�o�ci hrabiego. Gdy wszed�, ksi�na wdowa przywita�a go u�miechem. W m�odo�ci by�a wielk� pi�kno�ci�. Ksi��� Kingston zakocha� si� w niej od pierwszego wejrzenia i po�lubi� j� potajemnie wbrew woli rodziny pragn�cej dla niego znakomitszej partii. Obydwoje bardzo si� kochali, a wkr�tce okaza�o si�, �e ksi�na posiada nie tylko urod�, ale i osobowo��. Nie by�o prawie cz�owieka, poczynaj�c od kr�lowej a sko�czywszy na pracowniku maj�tku, kt�ry by jej nie podziwia� i szanowa�. Teraz posiwia�a, twarz mia�a pokryt� zmarszczkami, lecz nadal by�a urocza i wielu malarzy chcia�o j� portretowa�, a gracja, z jak� wyci�gn�a ku wnukowi d�onie, by�a naprawd� niezwyk�a. - M�wiono mi, �e nie ma ci� w domu, Durwinie - rzek�a. - Ale wr�ci�em i bardzo jestem rad, �e ci� tu widz�, babciu - powiedzia� ca�uj�c j� w r�k� a potem w policzek. - Co ci� sprowadza do Londynu? - Wybieram si� do dentysty - odrzek�a ksi�na wdowa. - Nie wydaje mi si�, �eby to by�a prawda! - rzek�. - Rozpoczyna si� sezon towarzyski i zapewne nie chcesz go straci�. Prawd� powiedziawszy, spodziewa�em si� twego przyjazdu w najbli�szych dniach. - Jestem ju� za stara na to, �eby bywa� w towarzystwie - odrzek�a ksi�na, a jej u�miech zaprzecza� s�owom. - Z nieba mi spad�a� w tym momencie - powiedzia� hrabia sadowi�c si� na krze�le. - Chcesz mi powiedzie� - rzek�a spogl�daj�c na niego - �e zamierzasz si� �eni�. Mam nadziej�, �e twoj� wybrank� nie jest jedna z tych m�odych wd�wek, kt�re tak goni� za tob�. - Nie, babciu - odpowiedzia� szybko. - Nie zamierzam si� �eni� ani z wdow�, ani z �adn� inn� kobiet�. - Ale z tego, co m�wi�, wiem, �e romansujesz z wieloma. - C�, nic si� przed tob� nie ukryje, babciu, skoro wiesz o wszystkim, co si� dzieje w Londynie, bo otrzymujesz wiadomo�ci z Carlton House i innych �r�de�. - Carlton House! - wykrzykn�a znacz�co. - Jest pewna sprawa, o kt�rej chcia�bym z tob� porozmawia� - odezwa� si� szybko hrabia, wiedz�c, �e je�li babka zacznie m�wi� o ksi�ciu regencie nie b�dzie temu ko�ca. - C� takiego? - Przypadkiem odkry�em, �e bardzo si� zaniedba�em wobec osoby, kt�r� pozostawiono pod moj� opiek� - wyja�ni�. - Pod twoj� opiek�? Nie wiedzia�am, �e uczyniono ci� opiekunem? - zdziwi�a si� ksi�na. - Nieboszczyk, m�j m��... - Wiem, �e dziadek doskonale wywi�zywa� si� ze swoich obowi�zk�w - przerwa� hrabia - tymczasem ja o swoim zapomnia�em, a� do dzisiejszego dnia. - A c� si� takiego dzisiaj wydarzy�o? - zainteresowa�a si� ksi�na. - Przypadkiem spotka�em moj� podopieczn� i zabra�em j� ze sob� do Londynu. - A wi�c to kobieta! - zawo�a�a ksi�na. - I to taka, kt�ra zapewne zaraz zechce ci� zaci�gn�� do o�tarza. - Wprost przeciwnie, babciu - u�miechn�� si� hrabia. - Ona w og�le nie pragnie wychodzi� za m��. - Nie chce wyj�� za m��? Trudno sobie wprost wyobrazi� panienk�, kt�ra nie pragn�aby z�apa� m�a, zw�aszcza takiego jak ty. - Poznasz wkr�tce Petrin�. Tak si� sk�ada, �e posiada ona spory maj�tek, wi�c nie musi si� spieszy� za zam��p�j�ciem. - Wi�c ta dziewczyna jest tutaj? - zdziwi�a si� ksi�na. - Tak. I chc�, �eby� jej pos�u�y�a za przyzwoitk�, przynajmniej na pocz�tku. - M�oda dziewczyna w Stanerton House? Nigdy jeszcze nie s�ysza�am o czym� podobnym! - Ani ja - o�wiadczy� hrabia - ale jej rodzice nie �yj�, a poniewa� opu�ci�a pensj�, wi�c nie ma si� dok�d uda�. - Jak ona wygl�da? - zapyta�a ksi�na. - Je�li s�dzisz, �e zgodz� si� by� przyzwoitk� dla wiejskiej g�ski bez wychowania, wykszta�cenia i urodzenia, to si� mylisz. - Ona jest bardzo �adna, a jej ojcem by� major Maurice Lyndon, z kt�rym s�u�y�em w jednym regimencie. - C�rka Lucky Lyndona? - S�ysza�a� o nim? - Oczywi�cie! Ty tego zapewne nie pami�tasz, bo ci� to nie interesowa�o, ale tw�j kuzyn Gervaise Cunningham, wyzwa� kiedy� Lyndona na pojedynek. - I pojedynek doszed� do skutku? - Ma si� rozumie�! - odpar�a ksi�na. - Lyndon lekko zrani� biednego Gervaise�a, cho� to nie on by� winien, lecz Lucky, kt�rego zasta� w kompromituj�cej sytuacji ze swoj� �on� Karolin�. - Je�li nawet co� o tym s�ysza�em, to zupe�nie zapomnia�em - rzek� hrabia. - Karolina nie by�a jedyn� kobiet�, kt�r� Maurice oczarowa� swoj� urod� i maj�tkiem. - A w jaki spos�b go zdoby�? - Na handlu akcjami, statkami i wszelkimi dobrami w r�nych stronach �wiata - wyja�ni�a ksi�na. - S�ysza�am, �e we Francji wygra� na loterii milion frank�w. - Je�li tyle wiesz o ojcu, zapewne zainteresuje ci� jego c�rka - powiedzia� hrabia. - Tylko b�agam ci�, babciu, nie opowiadaj jej o wyczynach tatusia. Ona i tak ma zbyt wielki poci�g do przyg�d. - Mam nadziej�, �e nie zd��y�a jeszcze robi� czego� niew�a�ciwego, je�li, jak powiadasz, przebywa�a na pensji. - B�dziesz nieco zdumiona jej zachowaniem! - zauwa�y� hrabia. Wsta� i wyszed� z pokoju, �eby przyprowadzi� Petrin�, kt�ra w czasie jego rozmowy z babk� zd��y�a zdj�� kapelusz i �akiecik i teraz w skromnym szkolnym mundurku wygl�da�a bardzo m�odo. Lecz �obuzerski wyraz oczu i u�mieszek na ustach u�wiadomi�y hrabiemu, �e jest to osoba wysoce nieobliczalna. - Moja babka zgodzi�a si� s�u�y� pani za przyzwoitk�, przynajmniej na razie - rzek� powa�nym tonem - a je�li b�dzie pani dla niej mi�a, to trudno wprost wyobrazi� sobie lepsz� osob� dla wprowadzenia w �wiat m�odej panienki. - Chce pan przez to powiedzie�, �e mam uwa�a� na s�owa - rzek�a Petrina. - I na zachowanie - doda� hrabia. - Odnosz� wra�enie, �e denerwuje si� pan z mojego powodu - powiedzia�a patrz�c na niego z u�miechem. - Nie chc�, �eby pani przynios�a wstyd mnie i sobie. - M�j spos�b bycia jest ca�kiem mi�y, je�li si� do niego przyzwyczai� - odrzek�a. - To pan jest napuszony i pe�en poczucia w�asnej wa�no�ci. Czas, �eby si� pan z tego otrz�sn��. - Nie zamierzam si� z niczego otrz�sa� i nie zamierzam traci� czasu na zabawy z pani� - rzek� powa�nie. - Mog� ci�, Petrino, w ka�dej chwili odes�a� do Harrogate, je�li oka�esz si� niepos�uszna. Petrina skrzywi�a si� z niesmakiem. - Oto s�owa nieugi�tego opiekuna! - za�artowa�a. Ale prosz� nie zapomina�, �e potrafi� uciec od pana! - W�a�ciwie to nie mia�bym nic przeciwko temu! - wypali�, a otwieraj�c przed ni� drzwi pokoju babki us�ysza� drwi�cy �mieszek. Petrina wsta�a wcze�nie rano i podchodz�c do okna sypialni ujrza�a jad�cego konno hrabiego. Wiedzia�a, �e rankiem udaje si� na przeja�d�k� po nie zat�oczonym jeszcze o tej porze parku. Ogarn�o j� przemo�ne pragnienie, �eby poprosi� go o zabranie jej kiedy� ze sob�. Zastanawia�a si�, czy jest um�wiony z jak�� dam�, czy te� je�dzi samotnie. Od chwili przybycia do Londynu wiele dowiedzia�a si� o zwyczajach hrabiego. Znalaz�szy si� w stolicy, powiadomi�a natychmiast o tym swoj� przyjaci�k� Claire, a ta by�a bardzo zdumiona, dowiedziawszy si�, kto jest opiekunem Petriny. - Czemu mi wcze�niej o tym nie powiedzia�a�? - pyta�a. - Bo si� wstydzi�am, �e m�j opiekun wcale si� o mnie nie troszczy - odrzek�a Petrina. - Ponadto czu�am do niego nienawi��, bo my�la�am, �e jest stary i niezno�ny. - Ale przekona�a� si�, �e nie jest ani stary, ani nieprzyjemny. Och, Petrino, jak ja co zazdroszcz�! - m�wi�a Claire. - Zawsze marzy�am, �eby pozna� hrabiego, lecz, jak powiadaj�, on nigdy nie nawi�zuje rozmowy z niezam�n� kobiet�. - Ze mn� musi rozmawia�. Petrina nie �mia�a przyzna� si� przyjaci�ce, �e odk�d zamieszka�a w Staverton House nie mia�a okazji do rozm�w z hrabi� i widywa�a go tylko podczas przyj��, siedz�cego przy okr�g�ym ko�cu sto�u. Od chwili pojawienia si� w Londynie, jej g��wnym zaj�ciem by�y zakupy. Przekona�a si� wkr�tce, �e ksi�nie sprawia przyjemno�� odwiedzanie eleganckich sklep�w na Bond Street, a ponadto wiedzia�a dok�adnie, jak powinna wygl�da� jej podopieczna, �eby przyci�gn�� uwag� ludzi z wielkiego �wiata. Pocz�tkowo Petrina obawia�a si�, �e ksi�na b�dzie j� namawia� na stroje uwa�ane za odpowiednie dla m�odej panienki, w kt�rych wygl�da�aby niepozornie i niczym si� nie odr�nia�a od innych debiutantek. Ku swej rado�ci przekona�a si�, �e ksi�na wdowa, kt�ra w swoim czasie odnios�a sukces dzi�ki swojej powierzchowno�ci, wiedzia�a doskonale, jak wyr�ni� si� dzi�ki ubiorowi, nie �ami�c jednocze�nie zasad dobrego smaku. To w�a�nie dzi�ki ksi�nej Petrina, gdy tylko pojawi�a si� na sali balowej, wywo�ywa�a sensacj�. Wcze�niej nie mia�a nawet poj�cia, �e jej w�osy upi�te wysoko mog� by� podobne do p�on�cej pochodni, a przy delikatnym u�yciu kosmetyk�w cera nabiera bieli i oczy wydaj� si� wi�ksze. Ponadto Petrina, nosz�c na pensji bezkszta�tne suknie zamawiane przez kuzynk� Adelajd�, nie zdawa�a sobie nawet sprawy jak doskona�a ma figur�. Ujawni�o si� to wyra�nie, kiedy przyodziana zosta�a w stroje b�d�ce dzie�em s�ynnego francuskiego krawca. - Dzi� wieczorem by�am z ciebie bardzo dumna, moja droga - powiedzia�a do niej ksi�na po powrocie z balu urz�dzanego przez ksi�n� Bedford, na kt�rym Petrina odnios�a niebywa�y sukces. - To pani zas�uga - odrzek�a Petrina skromnie. - Ale� to p�acisz za swoje stroje i nareszcie masz okazj� do podejmowania decyzji. Nigdy mi si� nie podoba�y m�ode panienki, kt�re zachowuj� si� w spos�b afektowany i udaj�, �e nie �mi� oderwa� wzroku od pod�ogi. Petrina u�miechn�a si� - Zdaniem mojego opiekuna zachowuj� si� niew�a�ciwie, nie objawiaj�c przystojnej mojemu wiekowi nie�mia�o�ci. On zawsze si� boi, czy nie powiem czego� nieodpowiedniego. M�wi�c to, u�wiadomi�a sobie, �e hrabia zupe�nie przesta� si� ni� interesowa�. Wprawdzie towarzyszy� im na liczne bale, ale ani razu nie zaprosi� jej do ta�ca, a jego partnerkami by�y dojrza�e, atrakcyjne kobiety. Du�o p�niej Claire wyja�ni�a jej w czym rzecz. _ Hrabia od blisko roku jest zwi�zany z lady Izold� Herbert. Owdowia�a w bardzo m�odym wieku, jej m�� poleg� na wojnie, a ona sama jest uwa�ana za najpi�kniejsz� kobiet� w Londynie. - Czy my�lisz, �e hrabia si� z ni� o�eni? - zapyta�a Petrina. Claire wzruszy�a ramionami. - Kt� to mo�e wiedzie�? Wiele kobiet pr�buje go usidli�, ale, jak powiadaj�, jego romanse nigdy nie trwaj� d�ugo. Gdy tylko lepiej pozna jak�� kobiet�, zaraz go nudzi. - Czy Rupert powiedzia� ci o tym? - zapyta�a Petrina. - Tak, bo go o to pyta�am. Dowiedzia�am si�, �e hrabia ma kochank� niezwyk�ej urody. Co� mi si� wydaje, �e Rupert sam mia� na ni� ochot�, ale nie sta� go na to. - Kim ona jest? - To Yvonne Vouvray, �piewaczka kabaretowa. - Chcia�abym j� zobaczy� - rzek�a Petrina. - W�tpi�, �eby ksi�na zaprowadzi�a ci� do podobnego lokalu jak Voux hall Garbens - odrzek�a Claire. - Ale poprosz� Ruperta o zabranie nas kiedy� z sob� tak, �eby nikt si� o tym nie dowiedzia�. - Postaraj si� o to koniecznie! - b�aga�a Petrina. By�a niezmiernie ciekawa, jak wygl�da kochanka hrabiego. Podejrzewa�a, �e b�dzie ciemnow�osa, podobnie jak Izolda Herbert. Jasne w�osy i niebieskie oczy, kt�ry to model uciele�nia�a ksi�na Devonshire traci� powoli na atrakcyjno�ci i teraz by�y w modzie brunetki zw�aszcza obdarzone tak� urod� jak lady Izolda. Jej kruczoczarne w�osy, przypominaj�ce barw� sier�� koni hrabiego, jej ciemne brwi i oczy, kt�rych czer� mia�a w sobie odcie� czerwieni, �wietnie si� prezentowa�y w oprawie z przepi�knych rubin�w, szmaragd�w i opali, jakie nosi�a co wiecz�r, a tak�e na tle r�nobarwnych toalet. - O czym tak rozmy�lasz? zapyta�a Claire Petrin�, gdy j� odwiedzi�a podczas podwieczorku. By�y same, poniewa� ksi�na wdowa, zm�czona wielogodzinnym odwiedzaniem sklep�w, posz�a do swojego pokoju, �eby odpocz��. Pi�y herbat� w ma�ym saloniku, kt�ry najbardziej przypad� Petrinie do gustu. - My�l� o lady Izoldzie - odrzek�a Petrina. - Spotka�a� j� wczoraj na balu. - Sk�d wiesz? - Widzia�am jak wchodzi�a�, a ona znajdowa�a si� w pobli�u. Czy z ni� rozmawia�a�? - Poda�a mi na powitanie zimn�, sztywn� d�o� i spojrza�a na mnie z g�ry z lekcewa�eniem - odpowiedzia�a Petrina. - To dlatego, �e przebywasz w Staverton House - rzek�a Claire. - Co do mnie, spotka�am j� dziesi�tki razy przy r�nych okazjach, a ona udaje, �e mnie nie zna. Petrina roze�mia�a si�. - Jest r�wnie nad�ta jak m�j opiekun - rzek�a. - Mo�e w�a�nie dlatego mu si� podoba. Claire rozejrza�a si� doko�a, jakby w obawie, �e kto� pods�uchuje, a potem rzek�a �ciszonym g�osem: - Rupert powiada, �e ona ma opini� salonowej lwicy? - Lwica? A c� to znaczy? - To znaczy, �e jest pe�na temperamentu. - Nie wygl�da na to. - Ona si� z tym kryje. W towarzystwie wydaje si� ch�odna i zachowuje dystans, ale gdy znajdzie si� sam na sam z m�czyzn�, kt�ry jej si� podoba... - Z takim na przyk�ad, jak hrabia - wyszepta�a Petrina. - Rupert m�wi, �e w klubach robi� zak�ady, czy on si� z ni� o�eni. Wok� ich zwi�zku kr��y tyle plotek, �e w ko�cu hrabia b�dzie musia� to zrobi�. - To niezbyt chwalebny spos�b na z�apanie m�a - odezwa�a si� Petrina. Claire u�miechn�a si�. - Ale jedyny, bo oni s� bardzo oporni - rzek�a. - Ciebie to nie dotyczy, bo jeste� inna, a ponadto masz spory maj�tek. Podobno wszyscy modnisie w klubach wychwalaj� twoj� urod� i, ma si� rozumie� wielko�� bankowego konta. - Nie chce mi si� w to wierzy� - odrzek�a Petrina. *** Petrina wesz�a do holu Staverton House, post�puj�c za ksi�n� wdow�, kt�ra porusza�a si� bardzo powoli z powodu reumatyzmu. Majordomus sk�oni� si� przed nimi z uszanowaniem o gdy starsza dama zacz�a wst�powa� na schody, zwr�ci� si� do Petriny: - Jego Lordowska Mo�� chcia�by z pani� porozmawia�. Jest teraz w gabinecie. Petrin� bardzo to zaproszenie zdumia�o. Ju� od dw�ch tygodni przebywa�a w Staverton House, a hrabia ani razu nie wezwa� jej do siebie. Chcia�a biec, lecz z uwagi na s�u�b� zachowa�a pozory oboj�tno�ci. Majordomus otworzy� przed ni� mahoniowe drwi i zaanonsowa�: - Panna Lyndon, milordzie! Hrabia siedzia� przy biurku usytuowanym po�rodku pokoju. Wsta�, gdy Petrina zbli�y�a si� do niego. Musia�a przyzna�, �e prezentowa� si� nie tylko imponuj�co, ale te� by� niezwykle przystojny. Ka�dy inny m�czyzna na jego miejscu da�by do zrozumienia, �e jest �wiadom wra�enia, jakie wywiera, on jednak mia� na twarzy zwyk�y wyraz znudzenia. Petrina odnios�a wra�enie, �e mniej widoczne znudzenie by�o w tej chwili, bo obrzuci� j� badawczym wzrokiem, jakby pragn�c znale�� w jej wygl�dzie jekie� uchybienie. Nie przej�a si� jednak, zdaj� sobie spraw�, �e jej ��ta suknia i naszyjnik z topaz�w, pochodz�cy z rodowej kolekcji Staverton�w, s� przyk�adem najlepszego smaku. Dygn�a przed nim, a on skin�� od niechcenia g�ow�. - Usi�d�, Petrino - powiedzia�. - Chcia�bym z tob� porozmawia�. - Czy zn�w zrobi�am co� nie tak jak potrzeba? - Wydaje mi si�, �e uwa�asz mnie za cz�owieka, kt�ry szuka dziury w ca�ym - odrzek�. - Czuj� si� wobec pana tak, jakby pos�a�a po mnie prze�o�ona na pensji - wyja�ni�a. - Jednak pragn� panu zakomunikowa�, �e pa�ska babka uwa�a moje zachowanie za wzorowe i, jak s�dz�, powinien pan p�j�� za jej przyk�adem. - Je�li wszystko jest tak, jak m�wisz, to czemu utraci�a� wobec mnie swego bojowego ducha? - zapyta� hrabia z nutk� rozbawienia. - Wydaje mi si�, �e przesz�a� do defensywy. - Interesuje mnie, czym si� pan zajmuje ka�dego dnia - powiedzia�a. - Wiem, �e rano odbywa pan konn� przeja�d�k�, widuj� te� pana czasem wieczorem na balu, ale wydaje mi si�, �e to nie wszystko. - Jak ju� ci powiedzia�em, zanim tu przyby�a�, m�j tryb �ycia jest zaplanowany w najdrobniejszych szczeg�ach i nie zamierzam wprowadza� �adnych zmian - odrzek� sucho. - By�am po prostu ciekawa - przyzna�a si� Petrina. - Wydaje mi si�, �e kochanki musz� zajmowa� panu sporo czasu. - Nie �ycz� sobie, �eby� wspomina�a o tych kobietach - rzek� ostrym tonem. - Nie mia�am nic z�ego na my�li - odpar�a Petrina, zdumiona jego gwa�town� reakcj�. - Szczerze m�wi�c, pomy�la�am o lady Izoldzie. Czy zamierza pan si� z ni� o�eni�? - Nie po to zaprosi�em ci� do mego gabinetu - powiedzia� ze z�o�ci� - �eby dyskutowa� o moich prywatnych sprawach. Zapami�taj sobie Petrino raz na zawsze, to nie jest spos�b, w jaki podopieczna zwraca si� do swego opiekuna. Nie przystoi te� debiutantce wspominanie o tego typu sprawach. - Zachowuje si� pan zupe�nie tak samo, jak w�wczas, kiedy si� poznali�my - powiedzia�a z u�miechem. - Mia�em nadziej�, �e mnie pan pochwali za �cis�e przestrzeganie pa�skich wskaz�wek, ale si� zawiod�am. Powiedzia�a to w taki spos�b, �e na ustach hrabiego zaigra� s�aby u�mieszek. - Pragn�, �eby� zawsze by�a wobec mnie szczera, ale twoja ciekawo�� dotycz�ca pewnych spraw jest niew�a�ciw�. - Nie widz� w tym nic niew�a�ciwego - odpar�a. - Ca�y Londyn o niczym innym nie m�wi, jak o tym, czy pa�ski �lub z lady Izold� dojdzie do skutku. Czu�abym si� bardzo g�upio, gdybym dowiedzia�a si� o tym dopiero z gazet. - Mog� ci� zapewni�, �e nie masz powodu do niepokoju w tej sprawie - rzek�. - Nie zamierzam si� �eni� z lady Izold� ani z nimi innym. - Ujrzawszy w oczach Petriny wyraz tryumfu doda� �artobliwie: - Uwa�asz zapewne, �e wyci�gn�a� ze mnie jakie� wa�ne zwierzenie. - Chyba zdaje pan sobie spraw� z tego, �e ludzie interesuj� si� panem - odrzek�a. Jest pan bardziej godny zainteresowania ni� stary, gruby ksi��� regent. - Nie powinna� w taki spos�b m�wi� o przysz�ym monarsze - zgani� j� hrabia. Petrina u�miechn�a si�. - Zn�w przyj�� pan ton prze�o�onej z pensji. Ale w jakim w�a�ciwie celu pan pos�a� po mnie? Hrabia powstrzyma� si� z uwag� o frywolnym zachowaniu Petriny i po kr�tkim milczeniu odezwa� si�: - Pragn� ci� powiadomi�, �e lord Rowlock przyby� do mnie, aby prosi� o twoj� r�k�. Powiedzia�em mu, �e nie tylko nie w