860
Szczegóły |
Tytuł |
860 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
860 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 860 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
860 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Stefan Kisielewski
Abecad�o Kisiela
Jak powsta�o "Abecad�o"? Pomys� by� dziecinnie prosty: r�wnie prosty jak samo abecad�o. Jaki� czas temu re�yser Marian Terlecki postanowi� zrobi� film o Kisielu i zaprosi� mnie do wsp�pracy. Ju� w trakcie kr�cenia zdj�� okaza�o si� - co zreszt� zupe�nie oczywiste - i� g��wny bohater wplata we w�asn� biografi� niezliczone anegdotki i wspomnienia dotycz�ce ludzi, z kt�rymi mia� do czynienia w najrozmaitszych okoliczno�ciach. Opowie�ci te rozsadza�y wprawdzie zaplanowane ramy filmu, lecz by�y tak smakowite, �e dla ich ocalenia przyst�pili�my niezw�ocznie do robienia filmu nast�pnego. Zasiad�em wi�c przy Kisielowym stole, rozmiarami przypominaj�cym boisko do pi�ki r�cznej, i napr�dce nabazgra�em na kartce z g�r� sto nazwisk. Czujne pi�ro gospodarza skre�li�o z tej prowizorycznej listy paru delikwent�w (zgadnij Koteczku - kogo mianowicie?), lecz w zamian dopisa�o kilkunastu innych godnych uwiecznienia. Nast�pnie, przy u�yciu metod niegodnych i podst�pnych - niskie pochlebstwa, szanta� moralny, obiecywanie gruszek na wierzbie etc - uda�o si� Mistrza sk�oni� do pok�sania dalszych stu kilkudziesi�ciu bli�nich. Ksi��eczka niniejsza stanowi zatem wierny zapis Kisielowej gaw�dy, zubo�onej tylko o charakterystyczne chrz�kni�cia, sadystyczne pomruki oraz b�ogie westchnienia. Odst�pili�my te� od nazbyt rygorystycznych poprawek faktograficznych i od fryzowania wypowiedzi niedo�� u�adzonych. W zamian mo�e cho� w cz�ci uda�o si� ocali� niepowtarzaln� swoisto�� stylu, klimat i ton tej narracji. To w istocie "pami�tnik m�wiony", i jako taki powinien zachowa� w�a�ciwo�ci gatunku. A wi�c nie tyle statecznie uporz�dkowany "Alfabet wspomnie�", ile raczej "Abecad�o" i to takie, co w�a�nie z pieca spad�o; w dodatku na �eb, na szyj�. Zarazem �miem przecie� twierdzi�, �e te swobodnie snute opowie�ci maj� wag� dokumentu historycznego, cho� nie obarcza ich baga� solennych przypis�w ani aparatury bibliograficznej. Ich walor le�y gdzie indziej. Te dykteryjki przywracaj� naszym wsp�czesnym dziejom - tak u�adzonym i tak doskonale bezosobowym - normalny, ludzki wymiar. Kisiel spersonalizowa� polsk� histori�. W�a�nie tak, ucz�owieczy� j� i zhumanizowa�, gdy� ten m�dry prze�miewca wie dobrze, i� za ka�dym procesem dziejowym, za ka�dym politycznym faktem - kryj� si� �ywi ludzie z krwi i ko�ci. Jest to rzecz o biskupach i m�ach stanu, policjantach i opozycjonistach, pisarzach i dyplomatach, komunistach - by u�y� por�wnania samego Kisiela - tak czerwonych "jak kardyna�owie �owi�cy raki w Morzu Czerwonym" i reakcjonistach tak czarnych "jak Murzyni czyszcz�cy komin z sadzy w noc bezksi�ycow�". W tym samym wszak�e stopniu jest to rzecz o Stefanie Kisielewskim, kt�ry wsp�czesn� histori� Polski nie tylko w sobie w�a�ciwy spos�b opisuje, ale kt�ry tak�e j� wsp�tworzy ju� od p�wiecza. Pierwszy felietonista Rzeczypospolitej swoje 250 ofiar potraktowa� w gruncie rzeczy �agodnie. Jego niewyparzony j�zyk k�uje, ale nie rani. Bowiem Kisiel, przy ca�ej drapie�no�ci i sarkazmie, kompletnie wyzuty jest z jednego, bardzo ludzkiego uczucia. Uczucia nienawi�ci wobec bli�nich. Rozprawia si� z nimi zarazem zgry�liwie i dobrodusznie, z przek�sem i wyrozumia�o�ci�. Leje im mi�d na serce i natychmiast doprawia szczypt� soli z pieprzem. Smacznego! Tomasz Wo�ek Proszono mnie, �eby si� wypowiedzie� o r�nych ludziach. Sprawa jest ryzykowna, ale trudno. Wi�c spr�buj�, wed�ug alfabetu. A Jerzy Andrzejewski - zna�em go chyba 55 lat, by� to m�j przyjaciel, ale nie bardzo�my si� lubili. Mo�e to wynik�o z r�nicy usposobie� i temperament�w. Prawdziw� pretensj� mia�em do niego o powie�� "Popi� i diament", bo uwa�am, �e ona zafa�szowa�a obraz Polski bezpo�rednio powojennej, �e w�a�ciwie da�a komunistom okazj�, �eby wyt�umaczy� sprawy trudne, np. A$k w spos�b nieprawdziwy - co mu zreszt� m�wi�em. Wynik�o z tego tyle, �e�my do siebie kilkana�cie lat nie m�wili w og�le. Ale potem si� z nim pogodzi�em. On tej powie�ci nie odwo�a�, a m�odzie� dzi� zdaje si� uwa�a, �e jest to powie�� doskona�a i wolno�ciowa. Mam inny pogl�d. A Jerzego... Moja �ona go bardzo lubi�a, a ja go �rednio lubi�em. Ale by� to nieprzeci�tny cz�owiek, niew�tpliwie. B W�adys�aw Bartoszewski - m�j wielki przyjaciel. Wi�zie� O�wi�cimia i r�nych oboz�w. Szalenie wygadany. Pami�tam, �e po Pa�dzierniku by�y sprawy s�dowe o odszkodowania za wi�zienia. Powo�ywano Bartoszewskiego na �wiadka i kiedy s�dzia si� dowiadywa�, �e on ma by� �wiadkiem, to nie dopuszcza� do rozprawy. Przyznawa� odszkodowanie byleby on nie gada�, bo m�wi� jak maszyna. Mia� r�ne przykro�ci. Teraz jest w Niemczech. Wybitny historyk - moim zdaniem. Ja mam do niego pretensj�, �e zburzy� Warszaw�, ale on twierdzi, �e Powstanie musia�o by�. To jest r�nica mi�dzy nami. Ale oczywi�cie �artuj�, bo to raczej nie on zburzy�... Arcybiskup Eugeniusz Baziak - po �mierci Sapiehy zast�powa� arcybiskupa krakowskiego. Ja mia�em z nim takie zetkni�cie, �e po Pa�dzierniku wydano mi po raz drugi "Sprzysi�enie" i znowu wynik�a historia, �e to prawie pornografia. Ksi�dz Bardecki, asystent ko�cielny w "Tygodniku", prosi�, �ebym poszed� do Baziaka i mu to wyt�umaczy�. Poszed�em, on by� bardzo �agodny. Powiedzia�: "Czy pan mo�e mi napisa�, �e pan �a�uje, i� panu wydali?" Ja m�wi�: "Ekscelencjo, no dobrze, �a�uj�...". To nigdy nie mia�o dalszego biegu. Tylko tyle go zna�em. Wojciech B�k - poeta, pozna�czyk, katolik. Zna�em go w czasie okupacji. Troch� by� alkoholikiem... nawet du�o. Bardzo antykomunistyczny i po wojnie by�y z nim niesamowite historie w Poznaniu, poniewa� odgra�a� si�, �e przyjedzie na zjazd literat�w - a nie chcieli go drukowa� - wyg�osi przem�wienie i otruje si� na estradzie. Ale ksi�dz, przeor dominikan�w z Poznania, kt�ry to us�ysza�, przyjecha� do Warszawy i uprzedzi� Putramenta, �e mo�e by� taka historia. PUtrament zmobilizowa� jakich� facet�w, tak, �e jak B�k chcia� wej�� na estrad�, to go chapn�Li... I by� w domu wariat�w chyba przez pewien czas. Tragiczna posta�, niez�y poeta. Jakub Berman - nie zna�em, nie widzia�em, niewiele mam do powiedzenia poza jedn� spraw�, jak uratowa�em "Tygodnik Powszechny" i Zawieyskiego. Mianowicie jak by�a wojna korea�ska, to Berman wpad� na pomys�: zaprosi� grup� literat�w, kt�rych sam wybra�, i powiedzia�, �e ka�dy z nich musi napisa� do jakiego� pisarza na Zachodzie list protestuj�cy przeciwko wojnie, przeciwko Ameryce. Zawieyskiemu wyznaczy� Grahama Greene'a, �e on ma do niego napisa�. I pogrozi� mu, �e to fatalnie wp�ynie na "Tygodnik" i na wszystko, je�eli on odm�wi. Mnie nie by�o wtedy w Krakowie. Przyje�d�am i m�wi� mi, �e Zawieyski napisa�, �e to na pierwszej stronie idzie, ju� cenzura pu�ci�a... Ja to czytam... no to by�o okropne! Bo on si� napi� w�dki, wpad� w histeri�, i napisa� szczerze, rzeczywi�cie, ze szwungiem, ale bzdury niebywa�e. Wi�c ja m�wi� do Turowicza: "S�uchaj, ... je�eli to si� uka�e, to ja przestaj� pisa� w "Tygodniku". On m�wi: "Ale nie wyg�upiaj si�, przecie� to ju� przesz�o przez cenzur�, ju� wiedz�". Ja m�wi�: "Daj� s�owo honoru - je�eli to si� uka�e, koniec". No i wtedy Go�ubiew si� wtr�ci�: "S�uchajcie, je�Li Stefan daje s�owo honoru, to musimy to powa�nie traktowa�, musimy si� naradzi�". I zdj�Li to w ko�cu na ca�e szcz�cie, bo by�oby po "Tygodniku" i po Zawieju... W�adys�aw Bie�kowski - ciekawa posta�, komunista, ateista, kt�ry mia� do nas jaki� sentyment. Jeszcze w roku 1946 urz�dza� dyskusj� marksist�w z katolikami w Krakowie u "Wierzynka", gdzie g��wnymi dyskutantami byli pan Drobner i ksi�dz Piwowarczyk. Dyskusja by�a wspania�a, np. Drobner m�wi�, �e Marks napisa� tak i tak. Ksi�dz PIwowarczyk m�wi� na to: "Nie. On powiedzia� nie tak". Wi�c Drobner na to: "Ksi�dz szanowny si� myli". "Ja si� nie myl�, ale pan zna tylko lipskie wydanie Marksa, a nie zna pan londy�skiego, gdzie on napisa� to i to". No wi�c by�a to wysoka szko�a jazdy. Potem Bie�kowski zosta� wyrzucony jako gomu�kowiec. A w 1956 znowu si� zjawi� w Krakowie, zacz�� rozmowy z Go�ubiewem, z Zawieyskim, obiecywa� nam, �e b�dzie wiele klub�w katolickich, �e wejdziemy do Sejmu, Zawieyski do Rady Pa�stwa, no i skusi� nas... a potem sam wylecia� po kilku latach, poniewa� Gomu�ka, kt�rego by� bliskim przyjacielem w czasie okupacji, zdenerwowa� si� jego dowcipami. Robi� w Sejmie dowcipy rzeczywi�cie dziwne. Powiedzia� kiedy�, �e mamy ile� tam tysi�cy nauczycieli szk� ni�szych_idiot�w. A sk�d si� wzi�li?... Z socjalizmu, socjalizm ich wychowa�. Po takich dowcipach Kliszko si� denerwowa�. Wyrzucili Bie�kowskiego najpierw z ministerstwa, zosta� dyrektorem ochrony przyrody czy las�w, czy czego�. Potem go z partii wyrzucili i zosta� polskim D�ilasem, wydawa� za granic�. Mieszka w tym domu zreszt� co i ja. Mi�y cz�owiek. Ja si� z nim k��ci�em: "Pan ci�gle wierzy w marksizm, tylko pan m�wi, �e �le wykonano. Niestety po tylu latach to ju� okazuje si� chyba, �e tego nie mo�na dobrze wykona�". Taka by�a r�nica mi�dzy nami. Czes�aw Bobrowski - wybitny ekonomista, przed wojn� dobry znajomy pana Giedroycia. Uczestniczy� w "Klubie 11 Listopada" stworzonym przez Rydza_$�mig�ego. Omawiano tam sprawy gospodarcze. Ciekawa kariera. Po wojnie by� wiceprezesem C$u$p, po czym Minc zmieni� front, zacz�� niszczy� ustr�j tr�jsektorowy, nast�pi�a "bitwa o handel". Bobrowski bardzo si� sprzeciwia�, zosta� ambasadorem w Szwecji, sk�d uciek� do Pary�a. Wr�ci� do Polski w 1956 r. Znowu zosta� wiceprezesem w Radzie Ekonomicznej, ale nie bardzo go s�uchano, bo Gomu�ka by� uparty. W 1968 na Uniwersytecie B. opowiedzia� si� po stronie student�w i pobili go chyba - jaka� by�a draka i wtedy zn�w wyjecha� - by� w Algierze doradc� gospodarczym. Wr�ci� znowu pod koniec epoki gierkowskiej - i jak wiadomo te� niewiele m�g�. Powiedzia� kiedy� w telewizji: "Skoro nie mo�emy wprowadzi� systemu rynkowego, to trzeba ci�gn�� to co jest". Bardzo niem�ody, chyba ju� po osiemdziesi�tce. Adolf Boche�ski - by� wybitnie zdolnym cz�owiekiem. Zgin�� jak wiadomo po bitwie pod Ankon�. Uchodzi� za olbrzymi talent polityczny, ale jego ksi��ka "Mi�dzy Niemcami a Rosj�" zaczyna si� od za�o�enia, �e w Europie przez 30 lat nie b�dzie wojny. No, za�o�enie w 1938 roku dosy� zabawne. Poczuwa� si� do winy, �e tego nie przewidzia� i chyba dlatego zgin�� - szed� na najniebezpieczniejsze miejsca. To by� wielki charakter. Aleksander Boche�ski - czyli Olo. M�j przyjaciel. Rzeczywi�cie bardzo ju� niem�ody. W�a�ciwie jeden z tw�rc�w "Paxu", jeden z najwierniejszych. Realista polityczny, in�ynier, by�y dyrektor browaru w Okocimiu. Autor ksi��ki "Dzieje g�upoty w Polsce", kt�rej wydanie za�atwi�em po wojnie w prywatnej firmie "Panteon". I wcale nie posz�a, mimo �e w ma�ym nak�adzie wydana - 3000, tak �e wydawca, pan Ry�ca mia� do mnie pretensje. Ale jest to ksi��ka nies�ychanie ciekawa, w�a�ciwie apologia Targowicy, wszelkich porozumie� i tak dalej. Jest to ciekawy umys�, niepopularny umys�. Natomiast jego tezy gospodarcze, �e �aden rynek, tylko trzeba stworzy� totalizm gospodarczy, wzi�� wszystkich za mord� i produkowa� - chyba nies�uszne. Ale jest to cz�owiek z wielkiej rodziny, interesuj�cy, zabawny, ma ju� po osiemdziesi�tce grubo i... ja go lubi�. Ksi�dz J�zef Boche�ski - nie znam go osobi�cie. Uchodzi za wielkiego filozofa. Kiedy� - co zabawne - by� poniek�d cenzorem rzymskim. I on w�a�nie wzi�� na Indeks ksi��k� Piaseckiego i pismo "Dzi� i Jutro". To zabawne, �e jego brat by� tw�rc� "Paxu", a on to wci�gn�� na Indeks. No, ale to jest taka rodzina, paradoksalna. Ciekawy cz�owiek - nie uwa�am, �eby by� wielkim filozofem. Czyta�em jego artyku�y o Ko�akowskim, o ksi��ce, kt�r� ja uwa�am za najlepsz� - "G��wne nurty marksizmu" - i w�a�ciwie on niewiele mia� o tym do powiedzenia. Jest to bardzo osobliwy... wariat, przepraszam, kt�ry sam prowadzi samolot, sam p�dzi samochodami - po osiemdziesi�tce to jest rzecz niezwyk�a. Ciekawa posta�. Jerzy Borejsza - nie zna�em go osobi�cie, ale by�em na paru jego zebraniach literacko_dziennikarskich w Krakowie, w 1945 roku. By� to cz�owiek, kt�ry politycznie du�o k�ama�, ale mia� szalon� ambicj�, �eby do Polski Ludowej i do wydawnictw wci�gn�� wszystkich endek�w i prawicowc�w. W�a�ciwie by� jednym z tw�rc�w "Paxu" - to do niego zg�osi� si� Olo Boche�ski i jego to zainteresowa�o, bo chcia� mie� swoj� prawic�. Sko�czy� marnie, bo w ko�cu w partii jako� �le go widzieli, poza tym zakocha� si� w dziewczynie "reakcyjnej". Mia� katastrof� samochodow�, po kt�rej - jak m�wiono - straci� pami��. By� taki dowcip, �e powierzono mu wobec tego napisanie historii Polski. Ale to by�a niebanalna posta�, ciekawa. Jego bratem przyrodnim by� chyba R�a�ski, znany z U$b. Oni nazywali si� Goldbergowie, czy co� takiego. To by� ciekawy cz�owiek. Kazimierz Brandys - d�ugie lata z nim dyskutowa�em jako z komunist� i marksist�, zna�em go jeszcze z czas�w okupacji. Teraz si� nawr�ci� i przeciwn� funkcj� spe�nia. Nie bardzo go lubi�, ale to jest kulturalny cz�owiek i bardzo dobry pisarz, chyba. A co jeszcze napisze to nie wiadomo. Moim zdaniem jego ksi��ka "Mi�dzy wojnami" obok "Popio�u i diamentu" i "Pami�tki z celulozy" jest w�a�ciwie najgorszym przejawem socrealizmu. M�wi�, �e "Obywatele" byli gorsi. Ja twierdz�, �e "Mi�dzy wojnami" jest gorsze. No, ale si� nawr�ci� i jest zupe�nie inny. Stefan Bratkowski - jest to pozytywna posta�, chocia� mnie irytuje okropnie to jego zad�cie sp�dzielczo_spo�eczno_pozytywistyczne, takie jakie� naiwne. Zreszt� zrobi� do mnie aluzj� w jednym ze swoich artyku��w. Napisa�, �e nie lubi takich libera��w, co si� boj� robotnik�w, i tylko licz� na pieni�dze. Ale musz� powiedzie�, �e on ma szalony szwung i dzia�a z przekonaniem, dzia�a na wszystkich frontach. Ja go jeszcze pami�tam, jak redagowa� "�ycie i Nowoczesno��", dodatek do "�ycia Warszawy", i z przekonaniem to robi�. Jest to w�a�ciwie Polak z Dolnego �l�ska, bo we Wroc�awiu urodzony chyba, gdzie ojciec by� konsulem. Wiem, �e on si� przyja�ni� z Osma�czykiem. Czasem go bardzo lubi�, a czasem mnie potwornie dra�ni, tak na przemian. Roman Bratny - zna�em go s�abo. Pisarz znany. Akowiec kiedy�, a potem przeciwnie. Podobno jak go przyjmowali do partii to si� kaja�, �e on strzela� do komunist�w, ale wierzy� w to, a teraz chce odkupi� winy. No i go przyj�Li. Jerzy Braun - ciekawa posta�. W gruncie rzeczy debiutowa�em literacko u Brauna. Wydawa� on pismo "Zet", kt�re by�o czym� w rodzaju organu filozofii narodowej Hoene_Wro�skiego. Bardzo wybitni ludzie pracowali w tym pi�mie - Regamey, nast�pnie nijaki Homolacs, erudyci ogromni. Braun te� by� filozofem, erudyt�, poet�, powie�ciopisarzem. Troszk� naiwnym cz�owiekiem. W czasie okupacji by� tw�rc� Unii, unii grup katolickich, potem Stronnictwa Pracy. By� chyba ostatnim delegatem rz�du londy�skiego, tylko kr�tko. Po wojnie s�dzi�, �e odegra rol� polityczn�, ale Bierut kaza� zamkn�� dzia�aczy Stronnictwa Pracy. Popiel wyjecha�, lecz zamkni�to Studentowicza, Kwasiborskiego, Antczaka, Brauna i innych. Bardzo d�ugo siedzia� w wi�zieniu. Straci� oko, bo dosta� jaskry. Zmar� w Rzymie. Tadeusz Breza - bardzo inteligentny cz�owiek, ale troch� obrzydliwy, bo taki jaki� mi�kki cynik. Bardzo m�dry, na ka�d� spraw� patrzy� dwuznacznie... stosowa� kompromitacjonizm, jak m�wi� Irzykowski. Je�eli si� czyta jego "Spi�ow� bram�", to on tak niby nie lubi tych ksi�y, ale... lubi, sam kiedy� by� w zakonie, zreszt� arystokrata. Jest taka jego ksi��ka "Niebo i ziemia", w dw�ch tomach. Pierszy tom jest znakomity, a drugi jest idiotyczny, bo okaza�o si�, �e przyszed� socrealizm, i od niego za��dali, �eby przerobi� ten drugi tom. I on go przerobi�. Uwa�a�, �e c�, tak �ycie si� toczy, jak ka��, to trzeba. W rozmowie by� znakomity. Rozm�wca przyjemny, subtelny, wszystko rozumiej�cy. A w �yciu publicznym posta� dwuznaczna. Zbigniew Brzezi�ski - posta� znana i s�awna. Styka�em si� z nim wiele razy. Urodzony na Ho�ej w roku 1928. POlak, warszawianin. Jego ojciec by� konsulem w Montrealu. On sam od dziesi�tego roku �ycia �y� w Ameryce. No i zacz�� si� wspina� po szczeblach kariery naukowo_politycznej. Z nami si� spotyka� - z Giedroyciem w Pary�u, tu w Warszawie by� kilkakrotnie. Czasem mu dawali wiz�, czasem nie. Pami�tam bardzo �mieszny wypadek, kiedy przyjecha� do Warszawy i zaprosi� mnie na obiad, do w�gierskiej restauracji. Gdy wychodzimy, szalona uprzejmo�� - szatniarz podaje p�aszcze, idziemy - kto� ust�puje miejsca. On m�wi, �e musi pojecha� taks�wk�, tam stoj� jacy� faceci, m�wi�: "A, prosimy, prosz� stan��". Wi�c Brzezi�ski m�wi: "Widz�, �e pan ma tu du�o znajomych". Ja m�wi�: "Wie pan, ja podejrzewam, �e to s� pana znajomi". Jego szczytem kariery by�o to, �e zosta� doradc� do spraw wojennych Cartera, zreszt� on wymy�li� Cartera w og�le. NIe bardzo to wysz�o, zw�aszcza ta historia z helikopterami pod Teheranem go wyko�czy�a, bo to by� jego pomys�. Zacz�li m�wi�, �e to typowo polska robota... Ale jest to bardzo inteligentny cz�owiek - m�wi po polsku z akcentem, lecz bardzo dobrze. Jest szalenie uczynny wobec POlak�w i mi�y. Czy jest wielkim politykiem...? R�wnie� jego brat mieszka w Montrealu, jest �onaty z Polk�, nawet znam. A on jest �onaty z kuzynk� Benesza, z Czeszk�. No i jest postaci� bardzo znan�. Ryszard Bugaj - nie mam o nim wiele do powiedzenia. NIe zgadzam si� z nim... Na og�. Ma on ci�goty, jak to m�wi�, czerwone, chcia�by to pogodzi� jako� z opozycj�. Nie wiem, czy jego koncepcje gospodarcze, gdyby zacz�� je praktykowa�, nie doprowadzi�yby do jakich� fatalnych skutk�w. A poza tym ma brod�... C J�zef Czapski - posta� s�awna. Malarz i w�a�ciwie cz�owiek, kt�ry "odkry�" Katy�. To jest jego zas�uga, bo on by� w�r�d tych czterystu, kt�rych z Ostaszkowa gdzie� przewieziono. Anders wyznaczy� go do poszukiwania zaginionych oficer�w, i z tego powodu je�dzi� po ca�ej Rosji. Niesamowicie wysoki, dwumetrowy, w mundurze angielskim. I wykry�, �e tych oficer�w nie ma. Zreszt� opisa� to w ksi��ce "Na nieludzkiej ziemi" - bardzo ciekawie. To szalenie sympatyczny cz�owiek, z rodziny arystokratycznej, mi�dzynarodowej. MI�dzy innymi ich krewnym by� Cziczerin - pierwszy sowiecki minister spraw zagranicznych. W 1920 roku Czapski je�dzi� do Rosji szuka� jakich� zaginionych polskich je�c�w, czyli spe�nia� t� sam� funkcj�. Bardzo ciekawy cz�owiek. Chyba przekroczy� dziewi��dziesi�tk�. Dobry malarz, �wietne pi�ro. Mieszka w Maisons_$laffitte, razem z Giedroyciem, cho� nie zawsze si� lubili. Pod koniec �ycia prawie ociemnia�y, ale zawsze w �wietnej formie. Adam Cio�kosz - najpoczciwszy cz�owiek �wiata i najbardziej naiwny, jaki chyba istnia�. Spotka�em go te� w Pary�u w 1957 roku, i zacz�� mnie pyta�, co to takiego w�a�ciwie nadzwyczajnego jest w tym Cyrankiewiczu. M�wi: "Przecie� to m�j ucze�, nic specjalnego, dlaczego on jest premierem, dlaczego on taki wa�ny, jakie on ma zas�ugi, gdzie on si� wykaza�?" Wi�c ja m�wi�: "Wie pan, on du�o zrobi�. On zrobi� wielk� rzecz". Cio�kosz pyta: "Jak�?" Ja m�wi�: "�e �yje! Bo m�g� nie �y�, dziesi�� razy". No wi�c on si� u�miechn�� i m�wi: "Prosz� pana, je�eli to jest taki cz�owiek przyzwoity jak pan m�wi, to czy pan m�g�by go poprosi� o jedn� rzecz?" "Jak�?" "W Tarnowie, w domu takim a takim, na strychu, znajduje si� skrytka, gdzie jest m�j kufer z dokumentami P$p$s_owskimi, bardzo wa�nymi. I �eby on mi to odes�a�". Ja m�wi�: "Wie pan, ja mu nawet s��wkiem o tym nie wspomn�, bo on oczywi�cie ten kufer we�mie, ale panu go nie ode�le". Wi�c on m�wi: "No widzi pan, �e to jest �winia!" Ja m�wi�: "Nie, to jest polityk, kt�ry chce �y�...". Biskup Zygmunt Choroma�ski - zna�em ma�o. By� twardy, urz�dowa� tutaj na Ksi���cej w Kurii, k��ci� si� z komunistami jak diabe�. By� moment, �e chcieli go aresztowa�, kiedy ks. Kaczy�ski by� w wi�zieniu. No, ale jako� si� wybroni�. Potem jak Wyszy�ski wr�ci�, on chyba jeszcze �y�. Nie pami�tam, w kt�rym roku umar�. J�zef Cyrankiewicz - ciekawe, bo niby posta� reprezentuj�ca P$p$s, a ja nigdy o nim przed wojn� nie s�ysza�em. M�j ojciec by� przecie� starym pepeesowcem, zna�em r�nych pepeesowc�w, a o �adnym Cyrankiewiczu jako �ywo nigdy poj�cia nie mia�em. Rodem z Krakowa, a w�a�ciwie z Tarnowa, z endeckiej rodziny, bo ojciec by� cz�onkiem Stronnictwa Narodowego, brat M�odzie�y Wszechpolskiej. A on si� wy�ama� i by� pepeesowcem. Znana posta� na uniwersytecie, dowcipny, weso�y, i tak dalej. Przychodzi okupacja i jest czynnym dzia�aczem W$r$n, czyli P$p$s_u antykomunistycznego, niepodleg�o�ciowego. Przypadkiem dostaje si� w r�ce Niemc�w, znajduje si� w O�wi�cimiu, gdzie zreszt� �wietnie si� zachowywa�. Tu m�g�bym powiedzie� anegdotk�. Jest taki literat, pan O..., kt�ry by� z nim razem w O�wi�cimiu i m�wi�, �e mieli znajomego kapo, kt�ry twierdzi�, �e przed wojn� by� kierownikiem sali w Bristolu i �e zna wszystkich Polak�w. Ten kapo rezerwowa� dla nich miejsce uprzywilejowane, to znaczy dozorcy klozetu, bo tam si� nic nie robi�o. Pewnego dnia przychodz� do niego i m�wi�, �e przyjechali Sawan i Malicka. A ten kapo pyta: "Co to za jedni?", "Jak to? S�awni aktorzy, co pan, nie wie takich rzeczy. Sawan - najpi�kniejszy m�czyzna w Polsce". "A, no to dobrze, to ja go dam do klozetu". A ten Sawan wygl�da� jak p�tora nieszcz�cia - by� ostrzy�ony na zero, mia� sraczk� nieustaj�c�, niedopasowany pasiak, kulawy by� w og�le jaki�. Po paru dniach przychodzi ten kapo i m�wi: "S�uchajcie, on nie ma prezencji, on si� nie nadaje. Przyjdzie komendant, wyrzuci jego, a mnie powiesi. Ale ja to miejsce dla was rezerwuj� - dajcie innego". PO paru dniach przyszed� inny i ten kapo na drugi dzie� m�wi: "No, to jest ch�opak do rzeczy". A to by� J�zef Cyrankiewicz. I on w tym O�wi�cimiu, a potem w NIemczech skuma� si� jako� z komunistami. W ka�dym razie przyjecha� do Polski chyba z ide� koalicji. I wiem, �e by�o zebranie pepeesowc�w w Krakowie, gdzie Zygmunt Zaremba szalenie przestrzega� przed tym. A nagle Cyrankiewicz i Rusinek, kt�rzy przyjechali z obozu, powiedzieli, �e oni w�a�nie jad� do Bieruta, maj� zaproszenie. Tam jakby piorun strzeli�. "Rany Boskie! Co robicie!" - socjali�ci na rany Boskie si� powo�ywali. A on powiedzia�: "Nie, ja mu przedstawi� wasze postulaty, wszystko b�dzie inaczej". Ale Zaremba mi m�wi� - ja go kiedy� w Pary�u spotka�em - �e ju� nigdy potem si� nie pokaza�, nic nie przedstawi�. No ale pokaza� jak�� zr�czno�� polityczn�. Podobno Stalin go polubi� szalenie. By�a taka scena na Kremlu - w czasie obiadu, na kt�rym byli przedstawiciele P$p$r, P$p$s, wszystkich czterech stronnictw. Stalin bez przerwy m�wi�: "No tak, P$p$s to jest narodowa partia, kt�ra nie chce z komunistami, kt�ra chce osobno... ja wiem..." Ci�gle do Cyrankiewicza pi�. Nagle Cyrankiewicz zabra� g�os i powiedzia�: "Tak, towarzyszu Stalin, my jeste�my parti� narodow�, mamy wielkie tradycje, my by�my chcieli i�� osobno, ale zrobimy tak, jak wy sobie b�dziecie �yczy�. A wiecie dlaczego? Bo wy dla nas jeste�cie jedynym s�o�cem �wiatowego socjalizmu". Stalin rozpromieni� si�, powiedzia�: "Wot go�ubczik". I od tego czasu przez szereg rz�d�w pan J�zio si� trzyma�, z tym, �e nie posz�o mu z t� r�k� obcinan� w Poznaniu, ale potem si� zrehabilitowa� w jaki� spos�b. W�a�ciwie nale�a� do tej grupy reformistycznej, pu�awskiej - raczej. Przy czym w Poznaniu opowiadali mi, �e on pojecha� kiedy� do tego samego "Cegielskiego", gdzie w�a�Nie o tej r�ce m�wi�. I tam si� szykowali na niego, �e "my tego tutaj drania splantujemy". A on od tego zacz��: "Ja tu na pewno zostawi�em z�e wspomnienie, powiedzia�em o tym obcinaniu r�ki. No, ale wiecie przecie�, jakie to by�y czasy, wiecie, gdzie �yjemy". I tu pokaza� r�k� na wsch�d, i wtedy ogromne oklaski: "Morowy ch�op", "sw�j cz�owiek". A Gomu�ka si� tam nie podoba�, bo m�wi� o gospodarce, a by�o wida�, �e nie ma o niej poj�cia. I ten J�zio si� d�ugo trzyma�, nawet kiedy Gierek doszed�, to go zrobi� przewodnicz�cym Rady Pa�stwa... Ju� wiele on nie znaczy�, ale za stalinizm nie odpowiada�, za gomu�kizm nie odpowiada�, i w�a�ciwie za nic nie odpowiada� - co dowodzi zr�czno�ci. To znaczy za socjalizm odpowiada�, ale ja go kiedy� zapyta�em: "Czy pan dalej wierzy w socjalizm?". "A w co mam wierzy�? Czy mo�na budowa� kapitalizm bez kapita�u". No - pomy�la�em sobie - ma racj�, nie mo�na. Ta posta� ma swoje pod�o�e cyniczne, bo polityk tego rodzaju musi by� cynikiem. Ale stara� si� jako� wyp�yn�� tak, �eby go Polacy lubili, nie powiem - kochali, ale �eby go nie powiesili jak dojdzie co do czego. D Maria D�browska - pisarka, wybitna. Nie bardzo j� adorowa�em, bo by�a apodyktyczna i lubi�a si� wywy�sza�. Ale to mo�e by� moje osobiste odczucie. Mia�em z ni� zatarg, zreszt� niem�dry. Ona by�a przyjaci�k� Stanis�awa Stempowskiego, wielkiego masona. Syn Stempowskiego, Jerzy - znany pisarz - by� w Szwajcarii i nagle w "Tygodniku" kto� powiedzia�, �e on umar�. Ja to poda�em Bartoszewskiemu, kt�ry prowadzi� wtedy u nas kronik� "Zmarli". On to wydrukowa�. Okaza�o si�, �e Stempowski �yje. Spotykam potem pani� D�browsk� i ona m�wi: "To podobno pan poda� t� wiadomo��". Ja m�wi�: "No w�a�nie" i zaczynam si� �mia�. Ona m�wi: "Nie widz� w tym nic �Miesznego" - z tak� w�ciek�o�ci� na mnie spojrza�a, �e nogi mi si� ugi�y... Ale by�a to wybitna osoba. Co prawda ja nie czyta�em "Nocy i dni", tylko fragmenty... Jest jedna rzecz wstydliwa. Ot� w 1956 by�a kandydatk� do Nagrody Nobla. Ale tak si� z�o�y�o, �e po �mierci Stalina w 1953 roku Putrament wymusza� od ludzi jakie� wypowiedzi na temat tej �mierci. To przez to si� "Tygodnik" przewr�ci�. I od niej wymusi�. Napisa�a takie co�, �e "potworna wiadomo��", "co b�dzie z nami", "co b�dzie z Polsk�" i tak dalej. I podobno gdy by�a kandydatk� do Nobla, kto� to poda� do Sztokholmu przet�umaczone, no i skosi�. Tak Polacy robi�. Roman Dmowski - ha! Nie b�d� si� wypowiada�. Raz w �yciu z nim rozmawia�em w Drozdowie u pa�stwa Lutos�awskich. Chodzi� po ogrodzie i my�my chodzili. Zacz�li�My rozmawia�. Nie by�a to wa�na rozmowa. On zapyta�: "Jak si� panom podoba nowa kompozycja Koca?". Podoba� mi si� jako niebanalny typ polskiego polityka. Bo stary kawaler, bardzo elegancki, bywaj�cy du�o za granic�, znaj�cy j�zyki, �wietnie m�wi� po angielsku. Tw�rca polskiego nacjonalizmu, a jednocze�Nie siedzia� w Dumie. My�l�, �e zrobi� wielk� rzecz na KOngresie Wersalskim, czy przed Kongresem. Natomiast w Polsce nie odegra� ju� wielkiej roli, bo jednak nienawi�� do Pi�sudskiego wp�yn�a na to, �e wszystko postawi� na zwalczanie sanacji. No i odbi�a si� od niego m�odzie�. Najpierw O$n$r, potem "Falanga" i r�ne inne. My�l�, �e za du�o by�o tej nienawi�ci. Jednak zaciemni�o mu to widzenie. Jan Dobraczy�ski - co tu m�wi�. Nawet z nim jestem na "ty". Uwa�am, �e jest to cz�owiek dziwnie zak�amany. Bo pobo�ny, kt�ry si� trzy razy na tydzie� spowiada, a jednocze�Nie buja, m�wi rzeczy nieprawdziwe. Wyda� taki pami�tnik "Tylko w jednym �yciu" i tam napisa� o zamkni�ciu "Tygodnika Powszechnego" - wszystko nieprawda, co mu zreszt� sprostowali. Nawet endecy prostowali - Maci�ski. Wi�c to jest zak�amany facet, ale on o tym nie wie. Uwa�a, �e jest w porz�dku. NO... dziwne. Adam Doboszy�ski - nie zna�em osobi�cie, tylko czyta�em jego powie��, kt�rej nikt nie czyta�: "S�owo ci�arne". Jest to powie�� o przysz�o�ci, o Polsce, kt�r� rz�dzi c�rka Pi�sudskiego. I jest wynalazca, co wynalaz� proszek, kt�ry jak go rozpyli� nad jakim� krajem, to dzieci przestaj� si� rodzi�. Wi�c on go rozpyla nad Niemcami, gdzie po paru miesi�cach robi si� tam pop�och. BArdzo zabawna powie��, nikt jej nie czyta�. Poza tym Doboszy�ski, jak przyjecha� do Polski - a za nim U$b je�dzi�o wsz�dzie - to ze wszystkimi si� chcia� spotka�, ze mn� te� mi�dzy innymi. No i z ksi�dzem Piwowarczykiem ca�� noc przedyskutowali w jakim� klasztorze, i wtedy po jego aresztowaniu ksi�dz Piwowarczyk by� wzywany na proces. Ksi�dz Piwowarczyk nie lubi� endek�w, i nie lubi� jego teorii spo�ecznej, bo on napisa� ksi��k� - "Gospodarka narodowa" - i szalenie si� ksi�dz Piwowarczyk biesi� na t� ksi��k�. Wiem, �e Piasecki go chcia� uratowa�, ale nie uda�o mu si�. Wyrok �mierci po procesie wykonano. Boles�aw Drobner - posta� znana, moim zdaniem ma�o powa�na. Pepeesowiec, ale zawsze dysydent, komunizuj�cy troch�. Mia� rodzin� komunistyczn� w Rosji. Jego zi�� by�, zdaje si�, przez Stalina wyko�czony. Drobner pojecha� na bia�e nied�wiedzie w czasie wojny, pomimo ca�ej swojej lewicowo�ci. Siedzia� gdzie� w kraju Jakut�w. Opowiada� mi w Sejmie, �e gdy go zwolniono, przyjecha� do Moskwy i w Moskwie spotka� na ulicy Zambrowskiego. Zambrowski m�wi: "Aha, to wy�cie wr�cili z obozu. To �wietnie. Dzi� idziemy do Mo�otowa, bo b�dziemy ustala� wschodni� granic� Polski". Drobner m�wi: "Jak to? Ja nic nie wiem, ja by�em na zes�aniu". "To nic". I m�wi mi: "Przychodzimy. Mo�otow ma czerwony i niebieski o��wek i kre�li - tu Krosno, tu co� tam". Drobner m�wi: "Absurd. Rz�d jest w Londynie, ja wracam z zes�ania i mam ustala� granice Polski". Twierdzi� zreszt�, �e co� wytargowa�, w�a�nie ko�o Krosna, czy gdzie� tam - ale czy to prawda, to nie wiem. Bardzo zreszt� by� zabawny. To mu mam za z�e, �e niszczy� w Krakowie prywatn� inicjatyw�. Stare sklepy zamyka�. A jego rodzina by�a bardzo bogata i te� mieli takie sklepy, wi�c on mia� jaki� kompleks. Potem si� w Sejmie bardzo narazi�, bo by� najstarszym pos�em, otwiera� Sejm, i co� takiego powiedzia�, co si� Kliszce nie podoba�o. Kliszko by� nerwus straszny i zabroni�, �eby ju� kiedykolwiek Drobner zabiera� g�os w tych sprawach. Zabawna to by�a posta�, ale niezbyt powa�na. Stanis�aw Dygat - aaa, to zabawna, ciekawa posta�. I bardzo zdolny. Ja go ceni�, bo to pisarz, kt�ry si� potrafi� ustawi� poza komunizmem - ale nie przeciw, poza socrealizmem, poza wszystkim. Mia� swoje zainteresowania, swoj� lini�. Przed wojn�, co tydzie� by�a inna wystawa "Wiadomo�ci LIterackich" na Placu Saskim. To Eile projektowa� te wystawy, takie �adne plastycznie, nowoczesne. I w ka�dy poniedzia�ek zabierano to i robiono now�. Ot� przychodzi� jaki� m�ody cz�owiek, kt�ry wynosi� wszystko, z w�asnego amatorstwa to robi�... nikt nie wiedzia�, kto to jest. To by� Sta� Dygat, kt�ry zreszt� nic wtedy nie pisa�. Natomiast "Jezioro Bode�skie" nam w czasie okupacji da� do czytania: to by�o tak od�wie�aj�ce, tak oryginalna ksi��ka. P�niej "Po�egnania", tak samo doskona�e. Nigdy �le nie pisa�, wszystko pisa� dobrze. Mia� wrodzony talent. A w og�le on by� nerwus i histeryk, co ukrywa�. Poza tym szalenie interesowa� si� sportem, przyja�Ni� si� z mistrzem olimpijskim Komarem. Ale lubi� si� popisywa� pesymizmem. Pami�tam, ja co� zaczynam m�wi� o sporcie, a on m�wi: "S�uchaj, ty sobie nie zdajesz sprawy, to nie jest �aden sport, to wszystko jest p�atne, to wszystko jest z g�ry um�wione, to s� kombinacje, nie ma �adnego sportu, nic..." I dopiero jego siostra, �ona Lutos�awskiego, powiedzia�a mi: "Nie s�uchaj, co Sta� m�wi, bo on si� popisuje takimi rzeczami". Umar� tragicznie, poniewa� go oskar�ono o ten film "Hotel Palace", �e to jest film niepatriotyczny, tam POlacy s� wy�miani i on w�a�ciwie nie jest Polakiem, bo matka by�a Francuzka, czy ojciec... On si� szalenie przej�� tym, �e by�a dyskusja w Urz�dzie Filmowym, prowadzi� j� Janusz Wilhelmi, nieboszczyk, kt�ry zaatakowa� potwornie Dygata, a po nim wszyscy atakowali, co Dygat potem skomentowa� z gorycz�: "A moi przyjaciele siedzieli cicho, Konwicki, inni, nikt nie zabra� g�osu w mojej obronie". Wr�ci� do domu, dosta� ataku serca i umar�. Przej�� si� tym, �e jego przyjaciele go nie bronili. Miros�aw Dzielski - m�j przyjaciel polityczny, �arliwy neolibera�, neokapitalista, ideolog. Drukowa� pismo "13". Za�o�y� Towarzystwo Przemys�owe w Krakowie. By� to bardzo ciekawy i inteligentny facet. Opowiada�em si� za nim. Niestety, umar� zbyt wcze�Nie. E Marian Eile - bardzo ciekawy dziennikarz z "Wiadomo�ci Literackich". Kierownik plastyczny "Wiadomo�ci". Ca�e �ycie marzy�, �eby stworzy� co� w rodzaju polskiego "Playboya i stworzy� "Przekr�j". M�j pierwszy etat by� w "Przekroju". Mam pierwsze numery i tam by� taki abstrakcyjny humor, �e Hitler �yje, ale si� ukrywa. By�a dziewczyna z warkoczami o rysach Hitlera, p�niej pos�g jaki� nagi - okaza�o si�, �e to Hitler udaje i takie r�ne kawa�y. To tak sz�o par� numer�w. Nagle przyjecha� Borejsza z Warszawy, wezwa� Eilego, zwymy�la� go potwornie, �e to jest bur�uazyjny formalizm. Powiedzia�: "Ja panu dzi�kuj� za prac�". Czo�em - cze��. No i Eile zgin��, poszed� gdzie�... i przera�enie, bo go nie ma dwa dni, mo�e odebra� sobie �ycie? Zacz�li go szuka� nad rzek�. No, ale w ko�cu si� znalaz�. Borejsza go po�a�owa� i przywr�ci�. By�o par� numer�w o orce, o ko�chozach, ale potem "Przekr�j" si� rozwin��. Grzegorz Fitelberg - wybitna posta�, wielki dyrygent. Co najciekawsze, cz�owiek, kt�ry zakocha� si� w kulturze polskiej. By� synem dyrygenta wojskowego z Rygi, �yda rosyjskiego. W dzieci�stwie nie m�wi� po polsku w og�le. A w Polsce tak si� zakocha�, w polskiej kulturze i muzyce. Sta� si� propagatorem, przyjacielem Szymanowskiego. By� to �wietny muzyk, ale nie bardzo dobry dyrygent, bo si� tremowa�. Na pr�bach pracowa� wspaniale, mia� doskona�y s�uch i uczy� orkiestr�, a koncert potrafi� zawali�, bo mia� takie dziwne ruchy. Ale to bardzo ciekawy cz�owiek. Arogant potworny, niesamowity. Pami�tam bardzo �mieszn� z nim histori�. Mianowicie przeszed� na katolicyzm przed wojn� i by� szalenie pobo�ny, chodzi� w procesjach i tak dalej... wojn� sp�dzi� w Po�udniowej Ameryce. Po wojnie zosta� mianowany dyrektorem orkiestry w Katowicach - bezpartyjny oczywi�cie. Tam by� dyrektor administracyjny partyjny i drugi jeszcze sekretarz partii. Kiedy� jechali samochodem w Katowicach i nagle widz�, �e procesja idzie do ko�cio�a. Fitelberg m�wi: "Prosz� zatrzyma� auto". Wysiad�, poszed� z t� procesj�, poszed� si� modli�. A oni si� schowali za w�g�em, bo si� wstydzili. No i potem Fitelberg przychodzi i m�wi: "A panowie co? �ydzi?". NO i wspania�� rzecz zrobi�, kiedy umar� Stalin. Fitelberg przyszed� na pr�b� orkiestry i m�wi: "Prosz� pan�w, prosz� wsta�. Dzi� w nocy umar� wielki radziecki... kompozytor Sergiusz Prokofiew, m�j przyjaciel, autor tego, tamtego, owamtego. Prosz� uczci� minut� milczenia". Minuta milczenia, siadaj�, on si� odwraca do koncertmistrza i m�wi: "Panie Wochniak, podobno Stalin te� umar�". Bo oni umarli tego samego dnia. G Tadeusz Gali�ski - by� to cz�owiek zabawny, bo w�a�ciwie bojowy, to znaczy ba� si� wszystkiego i wszystkich pod ka�dym wzgl�dem, ale... stara� si� by� rozs�dny. Ja pami�tam spraw� Wodiczki. Wodiczk� wyrzucono z filharmonii, i akurat Gali�ski zosta� ministrem kultury. Spotka�em go w Sejmie i m�wi�: "Jak wy mo�ecie najwybitniejszego dyrygenta i to pioniera, wyrzuca�!?". On pr�buje si� t�umaczy�, m�wi: "Prosz� pana, ale przychodzi�y delegacje orkiestry, �e on pijany przychodzi� na pr�by..." Ja m�wi�: "To jest nieprawda. Owszem, on pi� lubi�, ja nawet z nim zaczyna�em karier� picia, ale teraz wiem, �e by� ci�ko chory na w�trob�, od paru lat w og�le nie pije". On powiada: "Ale co zrobi�, kiedy ju� tak� decyzj� powzi��em?..." Ja m�wi�: "No, minister... to powinno ministra sta� na to, by cofn�� swoj� decyzj�...". I prosz� sobie wyobrazi�, �e on mianowa� Wodiczk� dyrektorem Opery. Jednak pos�ucha�, co by�o niespodziank�, wielk� zreszt�. Wi�c wspominam go nie�Le, z tym, �e spotka�em go, jak by�a "Solidarno��"... I on m�wi: "Panie, ja przeszed�em na emerytur�, tak z �on� liczyli�my, �e par� lat spokoju... No i ma pan. Znowu historia. I wie pan co b�dzie?... Domy�la si� pan?..." No wi�c zabawny by�... Konstanty Ildefons Ga�czy�ski - denerwowa� mnie wielokrotnie, bo to by� wariat. Ale wspania�y poeta. Ja twierdz�, �e by� lepszym poet� przed wojn� ni� po wojnie. Ten jego przedwojenny zbi�r "Utwory poetyckie" jest znakomity. To Stanis�aw Piasecki z "Prosto z mostu" go zainspirowa�. Natomiast te r�ne "Niobe" i tak dalej po wojnie, to ju� z niego Eile wydusza�. Ga�czy�ski mia� straszn� obaw� przed bied�, �e nie b�dzie mia� pieni�dzy, no bo nie miewa�. Wi�c pisa� takie r�ne. Ja mam jego cztery tomy zbiorowe - to jest historia polskiej inteligencji, ostatnie pi��dziesi�t lat. Genialne wiersze - niekt�re. Ale z nim rozmawia�, to by�a ci�ka rzecz. My�my mieszkali pod nimi w Krakowie ze dwa lata. On jak nie pi� w�dki, to pi� mas� kawy. Zaczyna� rano - po kilkana�cie czarnych kaw potrafi� wypi� i by� szalenie podniecony. Jak by� podniecony, to musia� z kim� rozmawia�. Przychodzi� do nas. Przychodzi i m�wi: "S�uchaj, ty jeste� muzyk". Ja m�wi�: "Tak", "No wi�c Bach". Ja m�wi�: "No Bach, to co". "Geniusz?" Ja m�wi�: "Tak". "No to m�w". "Co ci b�d� m�wi�, ja nie mam czasu". "M�w! Bach! Bach! Bach!". W og�le szaleniec by� zupe�ny, zabawny cz�owiek. Ale wielki poeta. Bronis�aw Geremek - bardzo pe�en wdzi�Ku, bardzo inteligentny, o szerokim spojrzeniu, u niego brak programu nie razi, poniewa� on ma og�lniejsze spojrzenie, historyczne - powiedzia�bym. A pami�tam straszne nagonki na niego... U$b: wydawali na niego w stanie wojennym jakie� paszkwilanckie broszury... A teraz jest najbardziej szacowny. Ale bo te� to rzadki talent polityczny. Mamy ma�o takich ludzi. Nawet "Solidarno��" ma ich ma�o. Tak �e to jest m�j kandydat na premiera. Zbigniew Gertych - to by� wicepremier, kt�rego znam st�d, �e w 1957 roku w wyborach w NOwym S�czu jedynym pos�em, kt�ry nie dosta� 50 procent g�os�w, by� Antoniszczak, przewodnicz�cy Rady Narodowej w Krakowie - potwornie niepopularny. A niepopularny by� z tego powodu, �e kiedy� w domu studenckim zatru�y si� studentki jakimi� nie�wie�ymi rybami. No i zrobiono wielkie �ledztwo, bo tam by�y wypadki �miertelne. Przyjecha� Antoniszczak to zbada�. One m�wi�, �e ryby... A on na to: "Tak, ryby... a potem si� oka�e, �e to by�a ci��a". W�ciekli si� na niego, �e kawa� chama. Wtedy Gertycha dali - partyjnego. Dosta� olbrzymi� ilo�� g�os�w i by� bardzo mi�y w Sejmie. W Skierniewicach by� dyrektorem zak�adu ro�lin. Nagle zrobi� karier�, zosta� wicepremierem. Nawet go spotka�em potem, pogadali�my. My�l�, �e on nic nie m�g� i nic nie znaczy�. Ale Gertych w rz�dzie - przyjemne. Jerzy Giedroy� - znam ponad 50 lat, u niego zacz��em pisa� w "Buncie M�odych", potem w "Polityce". U niego wyda�em szereg ksi��ek. Ksi��� podobno. Urodzony chyba w Moskwie, a gimnazjum ko�czy� w Mi�sku. Ci�gle tylko my�li o Wschodzie, o wolnej Ukrainie, o rozbiciu Rosji i to s� jego idee. Wspania�y cz�owiek, szalonej pracowito�ci, kt�ry w�a�ciwie wola�by by� politykiem ni� redaktorem i dyrektorem wydawnictwa, ale mu si� to nie z�o�y�o. Ja ca�e �ycie z nim si� w�a�ciwie k��c�, ale mu wszystko zawdzi�czam. Jest urodzony w 1906 - w tej chwili ile ma lat? Du�o. No, ale pracuje ci�gle jak ko�. Powiedzia�, �e po jego �mierci "Kultura" ju� nie powinna wychodzi�, a ksi��ki to inna sprawa. "Kultura" bez niego nie mog�aby wychodzi�, bo on tam wynalaz� jakich� starych Litwin�w, Ukrai�c�w, kt�rzy pisuj�. Tego nikt z m�odych nie b�dzie kontynuowa�. NIe potrafi�. Ja w og�le stwierdzi�em, �e tylko na emigracji s� ludzie, kt�rzy Rosj� znaj� i kochaj�. Bo przecie� przed wojn� by� znacznie wi�kszy kontakt z Rosj� ni� jest teraz - istny paradoks. Biali Rosjanie w Warszawie - tego by�o mas�. Ale w og�le by�y piosenki rosyjskie, by�y t�umaczenia. By�o jakie� zainteresowanie, by�o mas� ziemian z Ukrainy. W tej chwili oni wszyscy s� na emigracji, albo wymieraj�. Przywioz�em kiedy� do "Kultury" p�yt� Okud�awy, to Giedroy� ma�o nie p�aka� jak us�ysza� "Przy kominku" i takie r�ne. No bo on si� wychowa� na Wschodzie. Edward Gierek - no c�... Gierek si� skompromitowa�, a nie wie chyba o tym. Je�eli kto� czyta� raport komisji Grabskiego, to przecie� tam wychodz� �mieszne rzeczy, niepowa�ne, jak facet m�wi, �e dopiero po o�miu latach si� dowiedzia� o zad�u�eniu Polski, i tak dalej... On nas wci�gn�� w przepa��, a wci�gn�� przez to, �e by� sympatyczny, m�wi� obcymi j�zykami, i kocha� go Helmut Schmidt, lubili go Francuzi, i bulili mu ogromn� fors� - dzisiaj nie chc� da� grosza, a jemu dawali miliardy. W�a�ciwie sekretarze partyjni zmarnowali te miliardy, bo ka�dy chcia� mie� inwestycj� dewizow�, najwi�Ksz� by�a Huta Katowice, jak wiadomo, no i te wszystkie pieni�dze posz�y w ko�cu w b�oto. I teraz mamy skutki, a on zdaje si� wcale nie wie, �e to on wszystko narobi�. Inna rzecz, �e kto� mi powiedzia�: "A co mia� robi� sekretarz partii, przynajmniej da� dziesi�� lat z�udnego dobrobytu, wybudowa� par� dworc�w, par� lotnisk, to po nim zostanie". Dzieli� si� z nami... J�drzej Giertych - niesamowitej pracowito�ci, ale pomylony. Jego urazy maso�skie, �ydowskie, antypi�sudczykowskie... On mi przysy�a� swoje ksi��ki. Mi�dzy innymi o Pi�sudskim, tak� grub�, maczkiem wydrukowan� w Londynie gdzie�, w�asnym kosztem. Benedykty�ska praca, szczeg�y ca�ego �yciorysu. Zaczyna si� bardzo dobrze - jaki by� ten PI�sudski, �e to rodzina szlachecka, powstanie... POtem, jak zaczyna po nim jecha�, to ju�... w potworny spos�b zupe�nie. Jest to maniak, ale pracowito�ci niesamowitej. I syna tak nastawi�, tego Macieja. Zreszt� on ma dw�ch syn�w w Polsce. Jeden jest dominikaninem w Krakowie, a drugi Maciej w K�rniku i w Radzie Prymasowskiej. Leopold Gluck - bardzo ciekawa posta�, endek pozna�ski, w kt�rym si� zakocha� Gomu�ka. Mianowa� go wiceministrem Ziem Odzyskanych, poniewa� Gluck by� szalenie antyniemiecki i bardzo si� podnieci� spraw� Ziem Odzyskanych. I ten Gluck ci�gle by� w rz�dzie, nie siedzia� w wi�Zieniu. Ja pami�tam po wojnie takie spotkanie u pani Janiny Kolendo - wiadomo, kto to by� - szwagierka Piaseckiego. I tam ca�y "Pax" si� zbiera�, jeszcze podziemny, jeszcze partyzanci. Nagle m�wi�, �e przychodzi wiceminister - Leopold Gluck. Ja nie wiedzia�em, kto to jest - przychodzi taki wielki ch�op, rozmawiamy, rozmawiamy, po czym wychodz� z nim i z jak�� pani�, ale nie mog� si� zorientowa�, kto to jest. M�wi�: "Wie pan, tu si� dziwne towarzystwo zebra�o" - bo tam byli sami falangi�ci, Piasecki, Kurzyna... A Gluck m�wi: "Tak, dziwne, ale ja sobie nie mam nic do wyrzucenia. Ja zawsze by�em za Stronnictwem, jak by� roz�am w POznaniu, ja si� opowiedzia�em za Stronnictwem". Ja my�l�, co on gada, cholera, za jakim Stronnictwem. Wiceminister? NO, a to by� wiceminister endecki. R�wny facet, kt�ry bardzo du�o wie, jest emerytem. By� wiceprezesem Banku Polskiego. Powiedzia� mi kiedy� jak go spotka�em: "Wie pan, w tym ustroju cz�owiek dostaje takiego bzika, �e gdy przeszed�em na emerytur�, to sobie czytam, chodz� - pierwszy raz od 30 lat co� takiego mi si� zdarza". To jest cz�owiek, kt�ry du�o wie, nie wszystko powie i nie ka�demu. Ale ciekawy wypadek. Zreszt� wtedy m�wiono w 1945 roku, �e kiedy� ka�dy szlachcic mia� swojego �yda. A wtedy bywa�o, �e ka�dy �yd mia� swojego endeka. Antoni Go�ubiew - wielki cz�owiek, bardzo g��boki. Co mnie w nim najbardziej fascynowa�o, �e cz�owiek z Litwy, z Wile�szczyzny, kt�ry tak potrafi� si� przestawi�. Jak ich wyrzucili z Litwy, przyjechali do Polski, gdzie strasznie biedowa�, najpierw w �odzi, potem w Zakopanem, z rodzin�. Ja go zapyta�em: "No jak wy si� czujecie tutaj?" A on m�wi: "Przestawiamy si� z koncepcji jagiello�skiej na koncepcj� piastowsk�". Bardzo g��boki cz�owiek. I straszna tragedia - dw�ch syn�w straci� po kolei. Uton�Li obaj i to on ich nauczy� p�ywania kajakami. Obaj uton�Li pod koniec jego �ycia. Umar� smutno, nawet Papie�a w Krakowie nie zobaczy�. Witold Gombrowicz - napisa�em o nim w 1938 recenzj� o "Ferdydurke" i Giedroy� jej nie umie�ci�, poniewa� przyjaciel Gombrowicza Czes�aw Staszewicz by� wtedy w "Polityce", wi�c on nie chcia� zadziera�. Uwa�am, �e napisa� par� �wietnych utwor�w. Ja nie lubi� "Ferdydurke", ale "Transatlantyk", nowele niekt�re - �wietne - i "Dziennik". Tylko, �e to by� cz�owiek, kt�ry my�la� wy��cznie o sobie i o swojej karierze. Zadziwiaj�ce, bo w ko�cu si� przebi� z tej Argentyny. Ale pami�tam jak jego bliski przyjaciel, Stefan Otwinowski, powiedzia� mi kiedy�, gdy Gombrowicz chcia� wr�ci� do Polski: "S�uchaj, jakby on wr�ci� i jakby go w partii przekabacili, to on by nam tak da� w dup�, �e Wa�yk to mucha". Ale wielki pisarz. W�adys�aw Gomu�ka - znana posta�, c� ja mog� powiedzie�. NIe zna�em go osobi�cie i nie chcia�em. A ochrzani� mnie w przem�wieniach parokrotnie. Pami�tam tak�e potworn� awantur�, jak� on zrobi� Zawieyskiemu w pewnej ambasadzie, kiedy kardyna� Wyszy�ski mia� jakie� kazanie, kt�re si� nie podoba�o Gomu�ce. A Gomu�ka uwa�a�, �e ko�o "Znak" jest po to, �eby za�atwia� te sprawy. NO i nagle s�ysz� potworny ryk. Stoi Zawieyski czerwony, a Gomu�ka krzyczy: "Panie Zawieyski, od czego wy jeste�cie?! Co to znaczy. Co on m�wi! Wy nie macie wp�ywu!". Tu stoj� Amerykanie, Anglicy zdumieni, co to si� dzieje. G�upi by� ten Gomu�ka, chocia� mia� format rzeczywistego polityka. Gustaw Gottesman - znam bardzo ma�o, tylko z gry w pokera, bo�my grywali w Zakopanem kilkakrotnie i przegrywa� nawet ze mn�, wi�c to rzadko��, bo ja na og� przegrywam, a z nim wygrywa�em. I wygra�em z nim zak�ad o jaki� mecz. Te� o par� tysi�cy z�otych. I zap�aci� - taki honorowy facet. Wies�aw G�rnicki - mam do niego taki kontradykcyjny stosunek jak do Passenta. To znaczy wszyscy my�l�, �e ja jestem jego wrogiem, bo ten G�rnicki na mnie pisa�, ja pisa�em na niego - a ja w rzeczywisto�ci go rozumiem. To jest uwik�any cz�owiek, ale dobrych intencji w�a�ciwie. On jest naprawd� chyba patriotyczny, tylko �e wierzy� w r�ne g�upstwa, a potem si� nie chcia� do tego przyzna�... Z Kambod�� mia� takie hece i wiele innych. Natomiast kiedy� si� postawi� w O$n$z_cie w obronie Izraela, to by�o ciekawe, bo wylali go wtedy. Ja z nim w�wczas rozmawia�em - by� rozgoryczony, ale uwa�a�, �e walczy� w s�usznej sprawie. Potem potrafi� pisa� obrzydliwe rzeczy, ale potrafi� i doskona�e. Pami�tam tak� jego ksi��eczk� "Wyprawa po gar�� ry�u", kt�r� bardzo pochwali�em w "Tygodniku Powszechnym": to by� reporta� z Indii chyba czy z Wietnamu, bardzo dobry... A p�niej, no c� - cz�owiek niezr�wnowa�ony, uwik�a� si� w tych r�nych fa�szach, ale w ko�cu do�� odwa�nie rzuci� pisanie i wyl�dowa� jako doradca... A pisa� rzeczywi�cie r�nie. Pami�tam z Kambod��, jak jednego dnia pochwali�, a drugiego musia� zgani�. On prowokator taki troch�. Ale sercem prowokowa�. Dwuznaczna posta�, dostojewszczyzna... Stanis�aw Grabski - Stanis�awa Grabskiego raz w �yciu spotka�em. By�o spotkanie z m�odzie��, gdzie on opowiada� o swoich prze�yciach w Rosji. Zosta� aresztowany, skazany na 25 lat obozu za kontrrewolucj�, chocia� t�umaczy�, �e nie by�o rewolucji - "dlatego w�a�nie nie by�o, �e wy�cie tam dzia�ali..." - po czym nagle, kiedy ju� by� dogorywaj�cy, chudy i s�aby, przyjechali do obozu jacy� faceci z jedzeniem, z garniturem, z maszynk� do golenia. Wspaniale go odnowili i zawie�Li prosto do Stalina. Stalin go zacz�� przeprasza�: "Panie profesorze, zasz�a pomy�ka, tu wielki kraj, zdarzaj� si� pomy�ki... My wiemy, �e pan zna� Lenina w Zurychu, i w og�le... �e pan by� jednym z tw�rc�w P$p$s_u... przepraszamy... Co by pan chcia� teraz robi�?" Grabski m�wi: "Ja bym si� chcia� porozumie� z moim rz�dem w Londynie". Stalin: "A oczywi�cie, natychmiast..." I specjalnym samolotem wys�ali go do Londynu. Mimo tych prze�y� by� zawsze za sojuszem z Rosj�, no i by� zast�pc� Bieruta w K$r$n_ie, siedzia� z d�ug�, siw� brod� przy Bierucie... A tu, w Alejach Ujazdowskich je�dzi� na koniu, pod Podchor���wk�. Co rano go by�o wida�, jak z t� siw� brod� trenowa�. Aleksander Gieysztor - ja go ceni�em, bo m�wili, �e to kr�l mason�w... Ale on zaprzecza, wi�c... jak nie jest mason, no to co? To nie ma si� kim interesowa�, nie? Ale za to dyrektor Zamku. Pami�tam, jak spotka�em kiedy� profesora Lorentza, kt�ry zacz�� wymy�la� na Gieysztora, �e on Gierka zaprosi� do Zamku, czy kogo� tam... A ja powiedzia�em: "Panie, na Zamku mieszka� gubernator Paskiewicz, wi�c tradycja jest, nie ma co si� oburza�". Andrzej Gwiazda - nie znam, nie wiem. Wiem, �e boi si� go Wa��sa. Poza tym nic nie wiem, tyle, �e in�ynier stoczniowiec, tw�rca "frakcji" w "Solidarno�ci". Mieczys�aw Grydzewski - ja go nie zna�em osobi�cie. By� podobno dyktator szalony, uparty, niesamowity pracu�. I zabawne, bo "Wiadomo�ci Literackie" mia�y stempel pisma niby lewicowego, natomiast on w Londynie, jako redaktor "Wiadomo�ci" okaza� si� absolutnym prawicowcem, nacjonalist� polskim, t�pi� wszelk� lewic� i komunizm. By� wielk� indywidualno�c� na sw�j spos�b. Z tym, �e prosz� pomy�Le�, i� "Wiadomo�ci LIterackie" mia�y w najlepszym okresie te 12 tysi�cy nak�adu: na dzisiaj to jest nic. Ale rz�dzi�y rynkiem. M�j ojciec bardzo ich nie lubi�. M�wi�, �e oni utopili Le�miana, i now� poezj�, i Mi�osza, i Irzykowskiego, i ca�� prawic�. W�a�ciwie ton nadawa� S�onimski, Irena Krzywicka, Boy: ta linia, kt�rej Grydzewski wyrzek� si� w Londynie zupe�nie, i wiem, �e nawet z Tuwimem ca�kiem zerwa� stosunki z powodu jego lewicowo�ci. H Aleksander Hall - bardzo mi�y cz�owiek, najmilszy ch�opak jakiego znam. Bardzo mi si� podoba�o jedno jego posuni�cie, kiedy si� ukrywa� i nagle napisa�, �e si� nie zgadza tam z czym�. Podpisywa� razem z Wa��s�, a potem napisa�, �e si� nie zgadza. Bardzo mi�y ch�opak, ale powiedzieli mi, �e to nie jest prawdziwy endek, tylko taki Wasiuty�ski. Bo za inteligentny. Lubi� go. Ostatnio go urazi�em, bo powiedzia�em: "Masz jedn� wad�, �e jeste� ma�o pracowity". A on pyta: "A sk�d wiesz?" Ja m�wi�: "Bo mi Michnik powiedzia�". Troszeczk� si� na to skrzywi�, zdaje si�. A mo�e to dobrze? Kiedy� Talleyrand powiedzia�, jakie jest pierwsze przykazanie dla polityk�w i dyplomat�w: "Zw�aszcza nie za du�o gorliwo�ci". No wi�c mo�e... Bardzo mi�o si� rozmawia z Hallem. Adam Hanuszkiewicz - m�j s�siad. Nie za wielki aktor, nie za wielki re�yser, ale cz�owiek kultury. Bardzo ciekawy jednak - nie orze�, ale taki szalenie zapalony do sztuki. Raz on Dejmka wyrzuci�, potem Dejmek wyrzuci� jego - taka by�a jaka� polka. W tej chwili je�dzi po Niemczech, po Finlandii, gdzie� tam re�yseruje. Nie zna j�zyk�w, ale robi to doskonale. Robi nazwisko. Lwowianin, posta� malownicza. Rozmawiamy o teatrze. Zna�em wielkich ludzi teatru - Osterw�, Horzyc�, Wierci�skiego. M�wi�: "Wie pan, ciekawe, bo or�y to nie by�y". Ale on nie chwyci� na szcz�cie, �e to do niego. A mo�e w teatrze nie potrzeba or��w... Marian Hemar - nie zna�em go, ale jedn� rzecz powiedzia�bym, o kt�rej