875

Szczegóły
Tytuł 875
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

875 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 875 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

875 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

J�zef Ignacy Kraszewski Bajbuza Czasy Zygmunta 3. Przeds�owie I oto lektura sko�czona. Co bardziej sentymentalni czytelnicy ocieraj� ukradkiem �z�. A� �al, �e to ju� koniec. Ale bardziej niechaj �a�uj� ci, kt�rzy powie�ci nie przeczytali w og�le. J. I. Kraszewski ma ustalon� pozycj� w�r�d czytelnik�w. Jest autorem znanym i lubianym, a przez to poszukiwanym w ksi�garniach. Nie ma biblioteczki domowej, w kt�rej nie sta�oby chocia� jedno z dzie� Kraszewskiego. "Bajbuza" to jednak nie "Stara Ba��", bowiem powie�� ta nie jest znana szerszemu og�owi i dlatego, podejrzewam, nawet kupiona, spe�nia� b�dzie jedynie funkcj� dekoracyjn� w wielu domach. A szkoda. Kraszewski to pisarz p�odny. Pracowity. O tym wiedz� wszyscy. Wielu jednak dodaje, a czyni� to na og� intelektuali�ci o wysublimowanym smaku estetycznym, �e nie jest on pisarzem wysokiego lotu. OPinia jak najbardziej fa�szywa i krzywdz�ca! A oto jej skr�towa geneza. Kraszewski ca�y sw�j ogromny talent wyeksploatowa� do ko�ca, nie ogl�daj�c si� na w�asny interes, s�aw�. Zamiast napisa� dwie, trzy powie�ci, jak przysta�o na genialnego tw�rc� - pozostawi� ich po sobie niezliczon� ilo��! I w ten spos�b zamiast geniuszem, sta� si� po prostu utrapieniem dla genialnych krytyk�w, kt�rzy najch�tniej wyrokuj� o autorach cieniutkich ksi��ek. Bo na czytanie grubych s� za leniwi. Na szcz�cie Kraszewskiego czytaj� ci, do kt�rych on swoje powie�ci adresowa�. I na tym polega jego nieprzemijaj�cy sukces. Autor "Starej ba�ni" wiedzia� dobrze o co walczy. Chcia�, aby historii uczono si� tak�e i z jego ksi��ek, bo ta forma podawania wiedzy jest bardziej przyst�pna. By� patriot�, wra�liwym na losy ojczyzny. Niepokoi� go i rani� jej stan �wczesny. Nie zapominajmy, �e pisa� powie�� w 1885 roku. Szuka� przyczyn upadku Rzeczypospolitej. Chcia�, jednym s�owem, przez histori� wychowywa�. Przypomina� minione dzieje i ostrzega�. Tytu�em ksi��ki jest po prostu nazwisko jej g��wnego bohatera - postaci dla wielu krytyk�w wymy�lonej, dla nas, czytelnik�w, jak najbardziej autentycznej. Zawsze, pami�tam, przera�a�y mnie pos�owia i r�nego rodzaju wst�py, w kt�rych udowadniano niezbicie i z ca�� naukow� powag�, �e dzieje bohater�w danej ksi��ki s� fikcj� literack�. Owi krytycy, na og� ci sami, kt�rzy odmawiali Kraszewskiemu talentu, znajdowali szczeg�lny rodzaj przyjemno�ci w dr�czeniu �atwowiernego czytelnika. Odebra� mu do ko�ca wszelkie z�udzenia. Zabiegi tego rodzaju stosowanno np. z powodzeniem w biblistyce, gdzie obwieszczano triumfalnie ca�emu �wiatu fikcyjno�� postaci Jezusa czy aposto��w. Bajbuza istnia� naprawd�. Bo nie sta� by�o ci�ko chorego autora na wymy�lanie jego przyg�d i perypetii w sytuacji, kiedy dysponowa� ogromnym materia�em pami�tnikarsko_kronikarskim. Umia� poza tym jak nikt inny szuka� i znajdowa� autentycznych ludzi, po kt�rych zosta�y mniej lub bardziej wyra�ne �lady w dokumentach rodowych czy archiwalnych. S�owo "Bajbuza", to jak wyja�nia Gloger - wyraz pochodzenia tureckiego z�o�ony z dwu cz�on�w: Baj - bogaty i buza - ciel�. Czyli t�umacz�c dos�ownie - bogate ciel�! Jak zobaczymy sami, dzia�anie bohatera nie mia�o nic wsp�lnego z takim okre�leniem. Gdyby wi�c by�a to posta� wymy�lona, dlaczego autor mia�by j� dodatkowo obra�a�? Jaki mia�by w tym cel? Nazwiska nikt sobie nie wybiera, podobnie jak i losu. I dlatego pozosta�o takie, jakie by�o. Gdyby na przyk�ad powie�� o Bajbuzie napisa� �eromski - by�by on pierwszym Judymem, kt�ry wyrzeka si� wszystkiego, co dla �miertelnika jest najwa�niejsze, a wi�c mi�o�ci i wyg�d domowych na rzecz ojczyzny i idei, kt�r� dla niego jest walka o sprawiedliwo�� i prawd�. Kraszewski nie jest taki patetyczny jak �eromski i dlatego o jego Bajbuzie nikt nie dyskutuje tak nami�tnie, jak o Judymie. Tamten wyzywa ca�y �wiat za pomoc� romantycznych gest�w, ten pow�ci�gliwie, z dystansem, jak na �o�nierza przysta�o. Akcja powie�ci obejmuje lata 1596_#1607. W trzech tomach pomie�ci� Kraszewski jedena�cie lat wewn�trznych niesnasek, podzia��w i dramat�w n�kaj�cych nasz kraj. Odrywaj�ce si� z wysokich szczyt�w drobne kamyki i fragmenty ska�, przerodzi�y si� nagle w ogromn� lawin� spadaj�c� na barki takich ludzi, jak Bajbuza i Szczypior. Takich ludzi jak my. Jeszcze wymachuj� szabelkami, jeszcze pokrzykuj�, id� na bratob�jcz� walk�, ale s� to dzia�ania pozorne. Nie mog�ce przynie�� po��danych efekt�w. Lawina r�szy�a. Czy to nie dziwne, �e przewertowawszy trzy tomy powie�ci ani razu nie trafili�my w niej na opis uczty? Je�li nawet jada si� tam i pije, to byle jak, bez staropolskiego ceremonia�u. Bo nasta� czas �a�oby. Toczy si� bitwy, walczy, ci�gle walczy, od czasu do czasu wygrywa jak�� potyczk�, ale nie ma rado�ci ze zwyci�stwa, nie ma zwyci�zc�w w sytuacji, gdy wszyscy s� pokonani. Jest kr�l - marionetkowy, kar�owaty, cichy i milcz�cy, pobo�ny - paktuj�cy dyskretnie z dworem rakuskim, �eni�cy si� po dwakro� z ksi�niczkami austriackimi, otaczaj�cy si� cudzoziemcami, wspomagany cudzoziemskim wojskiem. S� senatorowie, podtrzymuj�cy jego dobre samopoczucie, bo czerpi� z tego namacalne korzy�ci. Jest marsza�ek Myszkowski - rozmawiaj�cy jedynie po w�osku, a z drugiej strony Zamoyski odsuwany od �ask, bo my�li po swojemu i �mie poucza� kr�la, co ma czyni�. A potem jego duchowy nast�pca i wychowanek Zebrzydowski, skumany z Radziwi��em - podnosz�cy rokosz przeciwko kr�lowi! Najn�dzniejsze szlachetki o�mielaj� si� spisywa� dziesi�tki zastrze�e�, wniosk�w i postulat�w, zwanych grawaminami, pod adresem kr�la. Ca�y kraj wzi�� si� dzielnie do spisywania owych zarzut�w, licz�c na to, �e sprawiedliwy kr�l przeczyta je i rozstrzygnie po my�li og�u. Ale nic takiego nie nast�pi�o. A tymczasem mocny gmach Rzeczpospolitej zaczyna chwia� si� w posadach. Lawina ruszy�a. I nie b�dzie ju� ratunku. Ile potrzeba jeszcze lat, �eby doczeka� si� rozbior�w Polski, wieloletniej niewoli, jarzma, kt�re musia� d�wiga� tak�e i Kraszewski, przebywaj�c w czasie pisania "Bajbuzy" w twierdzy magdeburskiej. A mo�e w latach 1597_#1608 istnia�a ostatnia szansa uratowania kraju przed upadkiem? W�a�Nie w tym okresie? Tylko dlaczego jej nie wykorzystano? Tyle energii, tyle si� witalnych posz�o na marne. �ciera�y si� racje i pogl�dy. Taktyki i sposoby wzajemnego wyprowadzania si� w pole. A tymczasem gdzie� tam na uboczu pozosta�a ojczyzna, POlska, o kt�rej zapomniano. POlska, kt�rej nie rozumia� kr�l, Zygmunt III Waza, przybysz z dalekiej Szwecji. NIe mog�a nauczy� go mi�o�ci do tego kraju pierwsza �ona, Anna Austriaczka, ani jej siostra, obie nie znaj�ce j�zyka polskiego, daj�ce namacalny wyraz swojej nienawi�ci do wszystkiego, co polskie. Zygmunt by�by doskona�ym kr�lem w innym kraju i w innych czasach. W Polsce, gdzie po m�sku, na wz�r Chrobrego czy Jagie��y nale�a�o zasypia� z mieczem w d�oni, jego ma�e, delikatne r�ce, bardziej przywy�e do lutni i rob�t jubilerskich - nie mog�y ud�wign�� ci�aru kr�lewskiego ber�a. To wtedy zacz�� si� czas rozterek, rozdarcia i podzia�u, nawet w obr�bie jednej rodziny. Brat szed� przeciwko bratu. I obu wydawa�o si�, �e czyni� szlachetnie. Uczciwy Bajbuza, zakochany w swoim Nadstyrzu, nie ma czasu na upraw� roli, na uciechy domowe, na rozrywki. Poch�aniaj� go bez reszty i absorbuj� te do niczego w efekcie nie prowadz�ce rozgrywki i gierki polityczne. NIepokoi go i odbiera mu sen to wewn�trzne sk��cenie narodu, bardziej mo�e ni� najci�sza walka z nieprzyjacielem. Tam dzia�a pewnie, precyzyjnie i ochotnie. Tutaj nie jest przekonany do ko�ca. Czasy panowania Zygmutna III by�y czasami nie�atwych decyzji i wybor�w, zmusza�y do okre�Lenia si�, co dla wielu uczciwych ludzi by�o dramatem. Dla naszego Bajbuzy tak�e. Chocia� on jako humanista i erudyta potrafi� g��boko ukry� swoje rozterki i w�tpliwo�ci. Staje przy Zamoyskim, i waha si�. Wi��e si� z kr�lem, i te� nie jest do ko�ca przekonany o s�uszno�ci swoich racji. LOsy naszego bohatera s� skromne i zwyczajne. MIeszka na odludziu, w towarzystwie wiernego druha Szczypiora, starej s�u�ki, kt�r� kocha jak matk�, i kilku jeszcze innych przyjaci�. A obok, po s�siedzku, mieszka pi�kna wdowa, ksi�na Teresa, do kt�rej po cichu wzdycha i kt�ra darzy go wzajemn� sympati�. Jak bardzo chcemy, aby ci ju� niem�odzi, uczciwi ludzie pobrali si�. Ale niestety! Do owego ma��e�stwa nigdy nie dojdzie. Taki bogaty, przystojny, wykszta�cony m�czyzna do�yje swoich dni w samotno�Ci. Jego ca�e �ycie to gor�czkowe szukanie wyj�cia z labiryntu, w kt�rym znalaz�a si� POlska. Obawa, sta�y l�k, przed pope�nieniem omy�ki. Ka�da decyzja, kt�r� si� w�wczas podj�o, nie by�a �atwa. Kr�l czy rokoszanie? Kto ma racj�? Kraszewski bardzo dyskretnie ukazuje skutki istnienia kompleksu kr�la, w�a�Nie na przyk�adzie Bajbuzy. Powie on przecie�: "Mam�e ci si� t�umaczy�? Dop�ki to nieszcz�sne rokoszowanie trwa, musz� mu s�u�y�, bo mi go �al, a ju�ci kr�lem naszym jest..." NIe dlatego mu s�u�y, �e ma racj�, ale dlatego, �e jest kr�lem! Dzi� okazuje si�, �e w sporze, kt�ry zaistnia� i kt�ry sko�czy� si� braterskim przelewem krwi, najmniej racji mia� w�a�Nie Zygmunt. Te� jeden z bohater�w powie�ci. Widziany z daleka. Pokazany tajemniczo, dyskretnie. To w�a�Nie Zamoyski wprowadzi� go na tron, wygrywaj�c batali� z Maksymilianem. Ale kr�l odsun�� hetmana od �ask, bo tak mu podpowiedzieli doradcy. Epoka niefortunnych doradc�w zacz�a si� w tamtych latach i przetrwa�a w dobrym zdrowiu do naszych czas�w. Ten kr�l by� ca�y zamieniony w s�uch. POdobno nic nie m�wi�, a jedynie s�ucha�. Tego, co szeptali mu zausznicy, a nast�pnie kr�lowa i jej przyjaci�ka, wyra�aj�ce opinie, s�dy i �yczenia Rakuskiego dworu. Rokoszanie kontynuowali polityk� Zamoyskiego. Chcieli uczuli� kr�la na polsk� racj� stanu. A on jej nie uznawa�. Pertraktowa� dyplomatycznie ze szlacht�, �eby zdusi� w zarodku bunt, nic w zamian nie ofiarowuj�c. M�wi� po polsku, a my�la� po niemiecku. Na tyle by� Polakiem, na ile si� tej polsko�ci nauczy� z ksi��ek. Zamienia� wielkich wodz�w na ma�e p�otki, �eby tych pierw szych upokorzy�. NIe czyni� nic, aby doprowadzi� do faktycznego porozumienia sk��conych stronnictw. W czasach kiedy zewsz�d zagra�ali Polsce wrogowie, i potrzebna by�a solidarno�� w dzia�aniu. Broni�c si� zaciekle przed ��daniami rokoszan, da� si� osaczy� przez zausznik�w. Obawa przed ograniczeniem w�adzy kr�lew skiej poch�ania�a ca�� jego energi�. Uczulano go i to z dobrym skutkiem, na ten jeden aspekt panowania w Polsce. Zlikwidowanie rokoszu mia�o usun�� automatycznie wszystkie k�opoty naszego kraju. Czasy pokaza�y, �e nie by�o to szcz�liwe rozwi�zanie. Polska s�ab�a. Dezorientowane rycerstwo dawa�o si� zaskakiwa� obcym wojskom, a je�li odnoszono sukcesy, to by�y one udzia�em wybitnych wodz�w dzia�aj�cych poza plecami kr�la. Kraszewski nie oskar�a kr�la wprost. Waha si�, ostateczny s�d pozostawiaj�c nam, czytelnikom. Ale go przecie� nie oszcz�dza. Przypomina wiele razy, �e Zygmunt zamierza� przehandlowa� Polsk�, zrzec si� tronu i wr�ci� do Szwecji. Jakby by�o mu w gruncie rzeczy wszystko jedno, co si� z Polsk� stanie za sto lat. Byleby teraz tylko mia� �wi�ty spok�j. "Bajbuza" nie jest wcale, jak by to si� niekt�rym wydawa�o, zwyczajnym "czytad�em". To wielka powie��, inspiruj�ca ka�dego wra�liwego czytelnika do nie ko�cz�cych si� rozwa�a�. Rodz� si� podczas lektury pytania, na kt�re trudno znale�� jednoznaczn� odpowied�. W�tpliwo�ci, kt�rych nie da si� rozstrzygn��. NIepok�j g��wnego bohatera ksi��ki, Bajbuzy, sta� si� naszym niepokojem. Jego rozdarcie naszym rozdarciem. Bo on dzisiaj jest po prostu jednym z nas. Szlachetnym, dobrym cz�owiekiem, okradzonym ze wszystkiego i oszukanym doszcz�tnie przez histori�. (Tadeusz MOcarski) Pani Stefanii z Su�kowskich Kraszewskiej * Na pami�tk� odwiedzin dnia 21 sierpnia przesy�a wdzi�czny J. I. Kraszewski Stefania z Su�kowskich Kraszewska - �ona Lucjana, brata pisarza. Odwiedzi�a szwagra w wi�zieniu magdeburskim wraz z m�em w sierpniu 1885. Cz�� pierwsza Rozdzia� I W pierwszej po�owie grudnia 1586 roku do dworu w Nadstyrzu, * wioski dziedzicznej rotmistrza Iwasia Bajbuzy, po kopnej drodze, przebijaj�c si� przez zaspy �nie�ne, pod��a� je�dziec zakapturzony, kt�remu dwoje czeladzi konno towarzyszy�o. Nadstyrze - nazwa fikcyjna, nie zna jej "S�ownik geograficzny". Zamie� wprawdzie by�a usta�a, niebo si� zaczyna�o wyja�Nia�, ale drogi by�y tak przysypane �Niegiem, kt�ry wiatr najdziwaczniej poroznosi� i poskupia�, �e nawet obeznanemu z nimi trudno by�o si� pokierowa�. Okolica te� na wp� poleska, zaros�a, lesista, dzika, w�r�d kt�rej ma�e tylko dro�yny si� przesuwa�y w r�nych kierunkach, utrudnia�a rozpoznanie miejsca, a wiatr by� jedyn� wskaz�wk�, �e si� nie zbi�o na stron� i nie zb��ka�o. Wioski i osady, na�wczas rozsypane bardzo i od siebie odleg�e, nie spotyka�y si� na drodze, pora za� trzyma�a ludzi po domach i na go�ci�cu nikogo spotka� nie by�o mo�na. Lecz podr�ny na dzielnym koniu i dwaj jego towarzysze obyci by� musieli z podobnymi w�dr�wkami w r�nych porach roku i m�nie posuwali si� naprz�d. Siwo_jab�kowity wierzchowiec pana, cho� z niego para bucha�a, rwa� si� ochoczo naprz�d. S�udzy cz�sto spozierali na ziemi�, gdzie wiatr zwia� �Niegi, aby si� przekona�, �e przynajmniej z drogi si� nie zbili na bezdro�e. Wtem zza ga��zi lasu, z kt�rych �Nieg opada�, ukaza� si� wysoki brzeg Styru i na wzg�rku drzewami otoczonym dachy dworu, wygl�daj�ce zza starego wa�u. Zm�czonej czeladzi wyrwa� si� wykrzyknik z piersi, a nawet sam pan mimowolnie zawo�a� jakby do siebie: - Bogu dzi�ki! Nadstyrze. Tak si� zwa�a wie� rotmistrza Bajbuzy, w kt�rej on zamieszkiwa�, gdy nie by� na wyprawie jakiej, na wojnie lub na us�ugach Rzeczypospolitej i wsp�braci szlachcie. Z dala, pod ca�unem �Nieg�w, kt�ry wszystko pokrywa� i kszta�ty wszelakie zatar�, niewiele dworu w Nadstyrzu widzie� by�o mo�na. NIe by�a to pa�ska rezydencja ani budowanie wytworne, cho� pan jej m�g� si� nazwa� bogaczem; niewiele dbano o powierzchowno�� w tych czasach, klecony wiekami, dobudowywany, przerabiany, dw�r si� sk�ada� z najdziwaczniej z sob� powi�zanych izb, sal, komor i alkierzy. POnad nim wysoki dach, po�amany, pogi�ty, z kominami olbrzymimi, wznosi� si� tak nieregularny, jak budowa, kt�r� pokrywa�. Jedyn� ozdob� jego by�y herbowne Bajbuz�w * strza�y, stercz�ce jako wietrzniki * nad szczytami. Dworzec zreszt�, cho� bardzo stary i poczernia�y, trzyma� si� krzepko i dobrze, bo wzniesiony by� z olbrzymich k��d dobieranego drzewa. O herbie Bajbuz�w czytamy w "Encyklopedii staropolskiej" Glogera informacj� nast�puj�c�: "Bajbuza - herb polski, wyobra�aj�cy z�ot� strza�� na polu czerwonym, zwr�con� be�tem do do�u i przebijaj�c� na wylot g�ow� w�a przy ziemi, o kt�r� jest ostrzem be�tu oparta, pomi�dzy rosn�cymi na niej grzybami. W�� ogonem dosi�ga pi�r strza�y. Nad tarcz� he�m, a nad nim korona szlachecka. Herb ten otrzyma� w r. 1580 za waleczno�� murza tatarski Hrybunowicz, pisz�cy si� potem: z Bajbuzowa na Rajgrodzie Bajbuza Hrybunowicz. Piecz�tuj� si� nim osiedli na Litwie Ambroziewiczowie, Bajbuzowie, Bie�kowscy. Wyraz Bajbuza jest z pochodzenia turecki, a a z�o�ony z dw�ch: "baj" - bogaty i "buza" - "ciel�". "HErbarz polski" A. Bonieckiego podaje imi� owego murzy tatarskiego - MIcha�. Informuje te�, �e �w protoplasta rodu otrzyma� herb od Stefana Batorego wraz z rozleg�ymi ziemiami nad Su��, Udajem, So�onic� i �u�kiem za "pos�ugi rycerskie przy ksi�ciu MIchale Wi�Niowieckim". Chodzi tu o ksi�cia MIcha�a Wi�Niowieckiego, kasztelana kijowskiego, ojca ksi�cia Jeremiego, a dziada kr�la MIcha�a. Sam Kraszewski pisa� tak o wiele wcze�niej, bo w roku 1854, o herbie Bajbuza w szkicu "POezja szlachecka, Legendy herbowne", drukowanym w "Gazecie WArszawskiej" nr 332_#335: "...Bajbuza - herb dziwaczny, wystawiaj�cy strza�� z obwini�tym w�em wko�o i trzy rosn�ce na ziemi grzyby, nadany by� jakiemu� murzie tatarskiemu za zr�czny wystrza� do w�a..." Wietrznik lub powietrznik (st. pol.) - tutaj oznacza chor�giewk� na dachu, obracaj�c� si� za kierunkiem wiatru. Umieszczano na niej, zwyczajem szlacheckim, herbowy znak w�a�ciciela dworu. Dla pana rotmistrza, kt�ry �onaty nie by�, starczy� ten gmach, a dw�r jego niezbyt liczny i po�owy izb pustych nie zajmowa�. Za to te, kt�re zamieszkane by�y, zdobi�y sprz�ty kosztowne, nagromadzone od dawna i na pr�g wchodz�c, pozna� by�o �atwo, �e tu pa�ski mieszka� dostatek. Panem i dziedzicem Nadstyrza by� na�wczas Iwa� Bajbuza. * Rodzina, do kt�rej nale�a�, nigdy �adnego wa�niejszego nie zdoby�a sobie stanowiska w hierarchii Rzeczypospolitej i nie wyp�yn�a nad fale szlachty, do kt�rej si� liczy�a. Nazwisko Bajbuz�w brzmi jako� dziko, z tatarska, cho� od niepami�tnych czas�w ju� je w ksi�gach ziemskich zapisane znajdujemy. O pochodzeniu rodziny �aden heraldyk nie stworzy� bajecznej legendy. Informacje na temat osoby bohatera powie�ci, wymienionego tu Bajbuzy, zamieszczono w "POs�owiu". W chwili gdy si� to opowiadanie rozpoczyna, rotmistrz, czynny pod Po�ockiem * i we wszystkich BAtorego wyprawach, ranny w jednym z obl�e�, zmuszonym by�, powr�ciwszy do domu, z ran si� leczy� i wypoczywa�. Obl�enie PO�ocka w wojnie Batorego przeciw Rosji odby�o si� w sierpniu 1579 r., a a zatem do pocz�tku wypadk�w powie�ciowych up�yn�o 7 lat. By� to m�czyzna w sile wieku, mo�e czterdziestoletni, ale cia�em i duchem m�ody jeszcze i krzepki. Ogromnego wzrostu, szerokich ramion, wydatnej piersi, jakby do noszenia zbroi przeznaczonej, mia� przy tym niemal senatorsk� jak�� powag�. Wyraz spokojnej, pewnej siebie si�y i energii pi�tnowa� t� pi�kn�, m�sk� posta�, kt�rej oblicze nie uderza�o jednak�e rysami zbyt wyszukanego wdzi�ku. Twarz by�a jakby d�utem mistrza zarysowana grubo i nie wyko�czona, ale og� rys�w harmonijn� tworzy� ca�o��, a czasami, gdy w ni� wst�powa�o �ycie, gdy wewn�trz ogie� zap�on��, Iwa� Bajbuza stawa� si� majestatycznym, pos�gowo pi�knym. Takim on bywa�, gdy szed� do szturmu lub z kopi� na koniu �ama� nieprzyjacielskie szeregi. W �yciu powszednim powolnym by�, rozwa�nym, pami�tnym na siebie, jak gdyby czu�, i� jakie� kap�a�stwo w sobie nosi�. �agodny i dobry, nie dawa� si� z sob� zbytnio spoufala� ani m�skiej swej dostojno�ci chwilowym nawet roztargnieniem podawa� w w�tpliwo��. Rycerz by� czuwaj�cy nad sob� zawsze. Wobec tych, kt�rzy na �wieczniku stoj�c, blaskiem swym za�miewa� chcieli, spotykaj�c dum� i nad�to��, Bajbuza r�s� i wcale si� zatrze� nie dawa�. "R�wny wojewodzie" - sta�o zapisane na jego twarzy i w ca�ym cz�owieku. Do pokornych ch�tnie si� zni�a�, je�eli pokora nie by�a k�aman�, przed pysza�kiem nigdy nie sp�aszczy�. PO ojcu i matce, z domu kniazi�wnie KUrcewicz�wnie, * kt�ra reszty fortuny niegdy� znacznej wnios�a w rodzin� Bajbuz�w, Iwa� odziedziczy� posiad�o�ci ogromne. NIe m�wi�c o przestrzeniach ziemi, kt�rych obw�d na mile si� liczy� i zajmowa� znaczn� cz�� pogranicza mi�dzy Wo�yniem a Polesiem - skarbiec Bajbuz�w, kt�rego nikt nie zna�, wedle powszechnego rozg�osu mia� w sobie zawiera� korcami mierzone srebro i z�oto, i ca�e pere� skojce. NIczym by�o dla rotmistrza wyst�pi� w kilkadziesi�t koni, kt�rych same siod�a i rz�dy od srebra i z�ota tysi�cami szacowano. Izba jedna pe�n� by� mia�a naczy� srebrnych i poz�ocistych, kt�re na podarki przeznaczone by�y. Futer te�, jedwabi�w, szkar�atnego sukna, opon, kobierc�w, or�a drogiego i osobliwego zliczy� nie by�o mo�na. Tak opiewali ludzie, co do inwentarz�w zajrzeli. Matka Bajbuzy, Genowefa z KUrcewicz�w, wnosi do pochodzenia g��wnej postaci powie�ci zwi�zki ze znaczn� kniaziowsk� rodzin� rusk�. Wskazuje na to r�wnie� imi� naszego Bajbuzy Iwa�, oraz imi� brata jego matki, Semen. Rzecz znamienna, �e w dalszym ci�gu powie�ci autor raczej nie wspomina imienia bohatera i kszta�tuje obraz dworu w Nadstyrzu wed�ug wzor�w �ycia w zamo�nym, prawie wielkopa�skim, dworze szlachcica rdzennie polskiego pochodzenia. POmimo tych zasob�w pa�skich, Iwa� Bajbuza prowadzi� �ycie szlacheckie bardzo skromne, co by�o powodem, �e go sk�pym nazywano. By� za� w istocie szczodrym bardzo, gdy sz�o o dobro og�lne, o spraw� Rzeczypospolitej lub o dobry uczynek. W owych czasach przywi�zywano wielkie znaczenie do dwor�w, kt�rymi mo�ni si� otaczali, a by�y one do zbytku obsadzone i liczne. Nie m�g� si� i Bajbuza obej�� bez komornik�w, dworzan, hajduk�w czeladzi, ale stosunkowo ogranicza� si� likiem * ich nie bardzo wielkim. Dobiera� za to ludzi, a gdy na wojn� szed�, z w�asnej woli na swym koszcie prowadzi� najmniej sto g��w takiego �o�nierza, i� lepszego nie mia� nikt. Lik (st. pol.) - liczba. Z dala na Iwasia Bajbuz� patrz�cy, ci, co o nim co� zas�yszeli, nawet tacy, co si� o niego kiedy niekiedy ocierali, nie obcuj�c ci�gle, fa�szywe sobie o nim wyrabiali poj�cie. Jedni go dumnym, drudzy mienili sk�pcem, inni mieli za postrzelonego dziwaka. W istocie pospolitym ludziom trudno by�o sobie jasno wszystkie jego wyt�umaczy� czynno�ci. Lepiej go s�dzili ci, co od m�odo�ci na niego patrzyli. Iwa� ojca, cz�owieka rycerskiego, ale nie odznaczaj�cego si� nadzwyczajnymi przymioty, utraci� by� bardzo wcze�Nie. Pozosta�a mu opiekunk� matka, niewiasta rozumna, wielkiego ducha, i brat jej, ubogi, sterany na wojnach, zam�czony pieniactwem, chor��y Semen, knia� Kurcewicz, kt�ry na �asce siostry, przy niej osiad�szy, by� jej pomoc� w gospodarstwie i interesach. Jejmo�� jednak�e, pos�uguj�c si� nim, zwierzchni� komend� zachowa�a przy sobie. Pani staro�cina Genowefa, z kniazi�w Kurcewicz�w, Baj buzina, przywi�zana do jedynego syna, kt�rego przysz�o�� wyobra�a�a sobie nader �wietn�, z jednej strony usi�owa�a mu mienia przysporzy�, z drugiej tak go wychowa�, aby panem by� umia�. �y�a tylko w tym dzieci�ciu. LOs szcz�Liwie bardzo nastr�czy� jej do pokierowania wychowaniem Iwasia niepospolitego cz�owieka, kt�ry wp�yw niezmierny wywar� na swego wychowa�ca. By� to ubogi potomek odszczepionej ga��zi mo�nej rodziny pruskiej, w pocz�tkach �o�nierz za m�odu, p�niej �arliwy reformator i wittemberczyk, * czynny w ko�ach dysydent�w, na koniec nawr�cony na katolick� wiar� duchowny. W tej sukni ju� dosta� si� Wejher do domu, w kt�rym jako przyjaciel do �Mierci przemieszkiwa�. NIepospolicie uczony, zami�owany w nauce, natchn�� wychowa�cowi upodobanie w powa�nych zaj�ciach, chocia� natura go wi�cej na �o�nierza stworzy�a. Skutkiem wp�ywu Wejhera, duch rycerski po��czy� si� w Iwasiu z mi�o�Ci� nauki, tak samo jak w Zamoyskim, * kt�ry obok tytu�u hetmana chlubi� si� swym rektorstwem padewskim. Wittemberczyk - tyle, co wyznawca LUtra. Marcin LUter w Wittemberdze og�osi� swoje s�ynne tezy, a miasto owo sta�o si� jednym z o�rodk�w protestantyzmu. Jan Zamoyski (1542_#1605) - kanclerz wielki koronny, przyw�dca szlachty polskiej, g��wna posta� polityczna w czasach Henryka Walezego, Stefana BAtorego i Zygmunta III Wazy, znakomity m�wca sejmowy i zwyci�ski w�dz wielu wypraw wojennych. W czasie studi�w prawniczyich w uniwersytecie w Padwie zosta� w roku 1563 wybrany rektorem. By�a to godno�� przyw�dcy m�odzie�y, a nie rektora w dzisiejszym rozumieniu. Przej�cie przez ogie� reformy, jak nie pozosta�o bez skutku na Wejherze, tak si� i na uczniu jego odbi�o. Wiara jego by�a o�wiecon� i gruntown�. PO �Mierci tego nauczyciela, kt�ry w ko�cu przyjacielem by� tylko i bratem, Bajbuza sam ju� ��dk� swoj� kierowa�. Knia� Kurcewicz zmar� by� wkr�tce, a i matka, doczekawszy si� zaledwie, �e syn ju� lat doszed� m�odzie�czych, odumar�a go sierot�. Z raz obranej drogi Bajbuza nie da� si� ju� sprowadzi�, poszed� ni� dalej. Uczy� si� po trosz�, po trosz� wojowa�, wpraszaj�c si� ze swym oddzia�em ochotnik�w, gdzie tylko o szcz�Ku or�a zas�ysza�. Panowanie Batorego by�o dla niego doskona�� szko��, a Zamoyski wzorem. Czasu wojny natychmiast spieszy� do szereg�w, a gdy na granicach pok�j panowa�, wraca� do domu i bawi� si� my�listwem i ksi��kami. Do tych cech, kt�re go w oczach ludzi czyni�y dziwakiem, liczy�a si� g��wna, i� co tylko kraj obchodzi�o, co by�o interesem Rzeczypospolitej, do tego si� natychmiast ofiarowa� na us�ugi. NIe ��dany i nie powo�ywany bieg� ochotnikiem, jak na wojn�. POspolici ludzie widzieli w tym ch�tk� odznaczenia si�, maj�c� go poprowadzi� na krzes�o senatorskie, do wy�szych dostoje�stw, ale Bajbuza nigdy si� nie ubiega� o nie. �e za� zawsze o ka�dy wakans stara�o si� kilku takowych, tak i� op�dzi� si� im by�o trudno, Bajbuza, przeciwnie, �adnych nie czyni� zabieg�w i par� razy nawet Zamoyskiemu powiedzia�, �e urz�d�w nie pragnie, a nagr�d nie potrzebuje, pozostawiono go na stronie, dziwi�c si� tylko tej dumnej oboj�tno�ci cz�owieka, kt�ry swym tytu�em rotmistrza, zupe�nie by� zaspokojony. NIe widywano go nigdy na dworze poluj�cego na wakanse, kt�re si� zjawia�y, ale na wie�� o potrzebie, o wojnie, Bajbuza stawa� pierwszy. Tym on sobie pozyska� mi�o�� Batorego, zaufanie i przyja�� hetmana_kanclerza, kt�ry go innym za wz�r stawi�. By� mu za� tym sympatyczniejszym, �e razem z nauczycielem swym, Wejherem, d�ugo kr�c�c si� po W�oszech, przesiaduj�c w Padwie, ucz�c po r�nych uniwersytetach, mia� to humanitarne �wczesne wykszta�cenie, kt�re najwy�ej stawi�o cz�owieka. Zamoyski, �miej�c si�, czasami tylko wyrzuca� mu brak ambicji, dowodz�c, �e ona te� jest cz�owiekowi potrzebn�, bo pole jego dzia�alno�ci rozpiera. Bajbuza dot�d jednak post�powania swego nie zmieni�. Tak do lat niemal czterdziestu do�ywszy, Iwa�, mo�na by�o powiedzie�, kobiet nie zna� prawie i widywa� je tylko z daleka. Pami�� matki dawa�a mu o nich wysokie wyobra�enie. O o�enieniu nie mia� czasu pomy�le� dot�d i �adna z tych dzieweczek, kt�re po �wiecie spotyka�, wielkiego na nim nie czyni�a wra�enia. Wszystkie zar�wno wydawa�y mu si� mi�e i powabne, ale go ku sobie nie poci�ga�y. Pierwsza, kt�r� si� zaj�� �ywiej nieco, by�a m�odziuchna wdowa po jednym z kniazi�w Sanguszk�w, rodem Wielkopolanka, pi�kna jak obrazek, wykszta�cona, stateczna i w�a�Nie takiego charakteru, kt�ry na Bajbuzie najsilniejsze m�g� uczyni� wra�enie. Zmar�y m�� jej, chocia� do mo�nej nale�a� rodziny, nie zostawi� jej po sobie nic, opr�cz bardzo skromnego do�ywocia. Ona sama posa�n� nie by�a. Ksi���cy tytu� wi�c niemal jej ci�y� przy bardzo szczup�ym maj�tku, z kt�rym si� nie tai�a, weso�o znosz�c prywacje, * na kt�re by�a nara�on�. By�a to kobieta wielkiego charakteru i energii niepospolitej. Wszelki fa�sz i udawanie by�y jej wstr�tnymi, zastosowywa�a si� wi�c do tej mierno�ci, jaka jej przypad�a losem, zamkn�a na wsi i nie stara�a po ksi���cemu wyst�powa�. Prywacje (z �ac.) - straty, szkody. Bajbuza, spotkawszy j� po raz pierwszy w ko�ciele, naprz�d uderzony by� niemal dziewiczym wdzi�Kiem postaci ksi�nej, kt�ra nie mia�a nad lat dwadzie�cia i ��czy�a w sobie urok m�odo�ci z powag� matrony. Skromny jej dw�r by� tak�e na owe czasy zjawiskiem uderzaj�cym. W s�siedztwie p�niej Iwa� na jakich� imieninach, obchodzonych uroczy�cie, bli�ej j� pozna� i bardzo sobie upodoba�. Nie widywano go nigdy tak d�ugo i weso�o zabawiaj�cego si� z kobietami, kt�rych unika� dot�d. Przyjaciele natychmiast wr�y� zacz�li, �e si� o ni� stara� b�dzie, ale zawiedli si� w oczekiwaniu. Iwa� przyznawa�, �e mu si� podoba�a, ale otwarcie m�wi�, �e o o�enieniu nie my�la�, wiele wymagaj�c od niewiasty, kt�rej by da� imi� swe i uczyni� j� do�ywotni� towarzyszk�. Ksi�na tak�e, okazuj�c mu �yczliwo��, nie zdaa�a si� chcie� go poci�ga� ku sobie, bo wcale zalotn� nie by�a. Zawi�za�a si� przyja�� jaka� spokojna, z kt�rej �miano si� po trosz�, bo jej nie rozumiano. Bajbuza g�o�no powtarza�, �e dot�d do stanu ma��e�skiego nie czu� wcale powo�ania. Kiedy niekiedy odwiedza� ksi�n� i mile sp�dza� u niej godzin kilka, w obcych domach spotykaj�c si� z ni�, wyr�nia� i ch�tnie si� przysiada� na d�ugie rozmowy, ale w ko�Cu nawet naj�akomsi na plotki przestali wr�y�, aby co� z tego by� mog�o. - Ambitny jest - m�wiono - chce mu si� wielkiego maj�tku i imienia razem. Kobiety zarzuca�y ksi�j�nie Teresie, �e nie umia�a poci�gn�� ku sobie bogatego s�siada i �e ka�da inna w jej miejscu g�ow� by mu zawr�ci�a. Stosunki dobrej przyja�ni trwa�y tak nierozerwane, a co dziwniej, wdowa, kt�ra mia�a wielu staraj�cych si� o jej r�k� wdowc�w maj�tnych, odpowiada�a wszystkim, �e za m�� i�� nie my�li. �ycie jej up�ywa�o nad krosienkami i w�r�d ma�ego fraucymeru szlacheckich dzieweczek, kt�re wychowywa�a. PO wyprawie na PO�ock, na Wielkie �uki, * powr�ciwszy rannym do Nadstyrza Bajbuza, jak tylko zdrowszym si� uczu�, po�pieszy� przypomnie� si� s�siadce, kt�ra go przyj�a bardzo serdecznie, ale ani on, ani ona nie zmienili nic we wzajemnym post�Powaniu. MIejscowo�� ta, wa�ny w�Ze� komunikacyjny na drodze do Nowogrodu i Moskwy, zosta�a zdobyta przez wojska Batorego 4 IX 1580 roku. Zapytywany czasem �artobliwie Iwa�, kt�rego przyjaciele ksi�n� prze�ladowali, nie odpowiada� na to wcale, ani si� broni�, ani chcia� przyzna�, a�eby mia� co na my�li. Przede wszystkim �o�nierz, przewidywa� on dalsze prowadzenie wojny jako nieuchronne, nie wierz�c w powodzenie zabieg�w Possewina, * i na nowe si� wyprawy gotowa�. Gdzie� mu by�o my�Le� o o�enieniu? NIe przeszkadza�o to odwiedzaniu i przesiadywaniu u ksi�nej Teresy, ale zawsze zabiera� kogo� z sob�, aby ludzkim z�ym j�zykom nie da� siebie i jej na pastw�. Ksi�na Teresa powtarza�a ci�gle g�o�no, �e za m�� i�� nie my�Li i po staremu byli dobrymi przyjaci�mi, nic wi�cej. Tylko starzy i wytrawni ludzie poruszaj�c g�owami szeptali, �e pr�dzej czy p�niej musi si� to sko�czy� u o�tarza. Possevino - Antonio POssewino, legat papieski w POlsce, jezuita; po�redniczy� w uk�adach pokojowych mi�dzy Stefanem BAtorym a Iwanem Gro�nym. Watykan zamierza� pozyska� w ten spos�b Moskw� dla katolicyzmu. Poniewa� "zabiegi Possevina" zako�czy�y si� w roku 1582, w tym za� momencie akcji powie�ci mamy rok 1586, chodzi tu raczej o w�tpliwo�� Bajbuzy, czy pok�j mi�dzy Polsk� i Moskw� mo�e by� trwa�y. Takie by�o po�o�enie Iwasia Bajbuzy w chwili, gdy chor��y Szczypior, dobiwszy si� do HOrodyszcza w Nadstyrzu, otrz�sn�wszy ze �niegu, zapyta� starego s�ug�, kt�ry wychodzi� na spotkanie, czy zasta� rotmistrza w domu. - A gdzie� by na taki czas m�g� si� ruszy�? - odpar� staruszek. - Ta� to od dw�ch dni taka by�a wiuha, �e nosa na podw�rze nie wytkn��. Zabrano natychmiast ludzi i konie do go�cinnych stajen, a Szczypior nie przebieraj�c si�, jak sta�, wierzchni� tylko opo�cz� zrzuciwszy, za przewodnikiem do sypialni Bajbuzy po�Pieszy�, kt�ry tak daleko od wjazdu w zacisznym siedzia� k�cie, �e go�cia ani zobaczy�, ani pos�ysze� nie m�g� przybywaj�cego. Chor��y Szczypior by� mniej wi�cej w wieku Bajbuzy, ale powierzchowno�ci wcale odmiennej, ma�y, kr�py, muskularny, gor�czkowych ruch�w, krzykliwego g�osu, zamaszysty, rubacha, �o�nierz,. jednym s�owem, kt�ry wi�cej w obozach i taborach ni� po pa�acach i dworach zwyk� si� by� obraca�. Ale za to by� to �o�nierz, jakich ma�o, rozmi�owany w swym rzemio�le, odwa�ny, do�wiadczony, przezorny. Nauki nie mia� wiele, ale z �ycia zaczerpn�� du�o i w trudnych razach mia� instynkta nadzwyczaj szcz�Liwe. Jak wszystka szlachta owych czas�w, Szczypior wi�cej by� winien obcowaniu z lud�mi ni� szkolonemu wychowaniu i ksi�gom. Uczono si� na�wczas z �ywego s�owa, nie z karty, i dlatego dzi� tyle w przesz�o�ci pozosta�o tajemnic, bo ich nikt nie czu� potrzeby zapisywa�, jako rzeczy powszechnie znanych, dzi� niepowrotnie zatraconych. Otwartej g�owy, weso�ego humoru chor��y, jak wielka wi�kszo�� szlachty, zna� troch� historii, �acin� rozumia� i przys�owiami jej si� pos�ugiwa�, zreszt� papierami i pi�rem si� brzydzi�. W obej�ciu si� �o�nierska jego prostota, charakter szlachetny, otwarto�� czyni�y go mi�ym Bajbuzie. Zaprasza� go do siebie, obcowa� z nim jak z bratem, a potajemnie pomaga� mu wiele, bo Szczypior opr�cz wioszczyny gdzie� na Bia�orusi nie mia� nic. Zobaczywszy go w progu, Bajbuza zakrzykn�� na wp� uradowany, wp� zdziwiony: - A to� ty mi z nieba spad�! I obie r�ce wyci�gn�� ku niemu: - B�g zap�a�, bo w tak� zamie� pu�ci� si� w podr�, na to potrzeba Szczypiora! Chor��y wita� si�, ale daleko mniej ra�nie i weso�o, ni� by� zwyk�; spojrzeli sobie w oczy. Bajbuza si� domy�li�, �e mu przyni�s� co� z�ego. - Co ci to, Szczypior! Zmarz�e�, ko� ci pad� na drodze? M�w! - zawo�a�. - A, bodajby mi wszystkie lepiej pozdycha�y - westchn�� chor��y ponuro. - Nie ma co �artowa�! - Na Boga, c� si� sta�o? - podchwyci� Bajbuza niespokojnie. - Najwi�ksze nieszcz�cie, jakie nas wszystkich spotka� mog�o! - odpar� Szczypior. - Mi�osierny Bo�e - �ami�c r�ce podchwyci� Bajbuza i zwiesi� je bezsilne - m�w... - Kr�l! Kr�l nasz umar�! * wybuchn�� g�osem jakby ze �kaniem pomieszanym Szczypior. Stefan Batory zmar� 12 grudnia 1586 roku w Grodnie. PO jego �mierci kr��y�y po Polsce wie�ci, jakoby zosta� otruty, co Kraszewski dalej notuje. - Kr�l! Kr�l! - odst�puj�c na krok, powt�rzy� rotmistrz. - NIe do wiary! - NIestety! - przerwa� Szczypior podchodz�c machinalnie ku kominowi. - Prawda to, jak B�g Bogiem. NIe ma go! Smutna ta wiadomo�� obiega ju� ca�� Rzeczpospolit� i lada chwila by�aby do was dosz�a. Bajbuza sta� jak os�upia�y. - To cios! - zawo�a�. - silny, zdr�w, niestary! C� mu si� sta�o? Chor��y ramionami poruszy�. - B�g wie jeden, ale fama g�osi powszechna, �e go otruto. By�o przy nim lekarzy dosy� - m�wi� dalej - ani na W�ocha Buccell�, ani na Simona * podejrzenia nie ma, bo ci by byli w�asne �ycie dla niego dali, ale kto zar�czy, �e w�r�d tych, co go otaczali, zdrajc�w nie by�o przekupionych przez Zborowskich * i Rakuskich praktykant�w. * Struli go, pewnie struli! Buccella i Simon - lekarze nadworni Stefana BAtorego. Zborowscy - magnacka rodzina Zborowskich by�a wrogo usposobiona do Stefana BAtorego i Jana Zamoyskiego, kt�ry z wyroku kr�lewskiego kaza� �ci�� w roku 1584 Samuela Zborowskiego, BAnit�, warcho�a, knuj�cego zamachy na kr�la i kanclerza. Brat Samuela, Krzysztof, zosta� skazany na wygnanie w roku 1585 za udowodnione dzia�anie przeciw kr�lowi i pa�stwu. W swych wichrzycielskich d��no�Ciach opiera�a si� rodzina Zborowskich g��wnie na Habsburgach, kt�rych obawia�a si� zn�w szlachta polska jako kandydat�w do tronu polskiego, z powodu ich absolutystycznych d��no�ci. Z tego m.in. powodu utar�o si� w tych czasach w POlsce powiedzenie: "praktyki Rakuskie", czyli intrygi polityczne, d���ce do wprowadzenia na tron dynastii Rakuskiej, tj. austriackiej. Bajbuza si� wzdrygn�� ca�y. - A, ci Zborowscy! - zgrzytn��. - Jeszcze z nimi nie ma ko�ca! - MNie si� widzi, to dopiero pocz�tek, teraz dopiero wichrze� zaczn� - m�wi� Szczypior. - W ca�ym kraju wszystko si� burzy i rusza, jak gdyby spiskowi na to has�o tylko czekali. JU� s�ysz�, G�rka, * Czarnkowski * i co ich tam jest Rakuszan, zbieraj� �o�nierza, zwo�uj� zjazdy. Jeszcze zw�oki nie zastyg�y, a ju� czu�, �e go nad nami nie ma. G�rka - Stanis�aw G�rka, wojewoda pozna�ski, przyw�dca szlachty wielkopolskiej, osobisty wr�g Jana Zamoyskiego, znany z zamo�no�ci i wystawnego �ycia. By� po �Mierci Stefana Batorego g�ow� stronnictwa rakuskiego zamierzaj�cego na tronie polskim osadzi� arcyksi�cia Maksymiliana Habsburga. Czarnkowski - Stanis�aw Czarnkowski, referendarz koronny, posta� znana w wewn�trznych walkach politycznych w POlsce od czas�w Zygmunta Augusta. PO �Mierci Batorego sta� si� p�atnym agentem Habsburg�w. Odznacza� si� gwa�town� nienawi�ci� do Jana Zamoyskiego. Wiele sejm�w zajmowa� swymi prywatnymi sprawami. Stara� si� o godno�� ko�cieln� biskupa koadiutora (zast�pcy) gnie�nie�skiego, chocia� by� cz�owiekiem �wieckim. W latach kiedy toczy si� akcja powie�ci, nie ustawa� w intrygach politycznych mimo staro�ci i �Lepoty. Wtem Bajbuza krzykn�� z gwa�towno�ci�, kt�ra rzadko bra�a nad nim g�r�: - A Zamoyski?! - NIe za�Pi on pewnie - rzek� Szczypior - i jako hetman b�dzie mia� z kim naprzeciwko nim wyst�pi�, ale doczekamy si� wojny domowej, gdy nieprzyjaciel zewsz�d czyha. Rakuszanin z tego skorzysta. Pos�pnie zamy�li� si� Baj- buza i w tym milczeniu przeszed� par� razy po izbie. - NIe ma tu co rozmy�la� - rzek� - powinno�� wskazuje ko�o Zamoyskiego si� gromadzi�, kto Boga ma w sercu. Doma siedzie� nie pora. Obr�ci� si� ku Szczypiorowi. - NIe wiesz, gdzie si� hetman znajduje? - spyta�. - NIe wiem. Wiadomo�� o �Mierci kr�la zasta�a mnie u krewnych na Litwie, zbieg�em do was, aby si� naradzi� i da� wam zna�. - Niech B�g p�aci! - powt�rzy� par� razy Bajbuza. - My�le� tu nie ma co, oko�o hetmana zbiera� si� potrzeba. Cesarscy ani chybi ju� si� ko�o G�rki i Zborowskich kupi� musz�. Nie wiem, czy na Gody (Bo�e Narodzenie) w domu mo�bna b�dzie pozosta�. Sejm rych�o Karnkowski zwo�a� musi, aby co pr�dzej o elekcji postanowi�, a na sejm wszystkie si� warcho�y zbiegn�. Nam te� tam potrzeba by�. Wiadomo�� ta jak piorun pad�a na Bajbuz� niespodzianie. - NIe mo�e to by� - wo�a� - aby �mier� by�a naturaln�, grozili mu i od dawna si� sposobili zg�adzi� go ze �wiata. ZObaczycie, �e Zborowski Krzysztof natychmiast si� tu znajdzie, cho� banit� jest. - S�ysza�em po drodze, �e i on, i Andrzej ju� ze Szl�ska przybyli i publicznie si� ukazuj�, przeciwko hetmanowi odgra�aj�c - rzek� Szczypior. - Nie w�tpi�, �e i hetman znajdzie ludzi, ale Rakuszanie wcze�Niej si� gotowali ni� on, co pewnie tak nag�ego nie przewidywa� zgonu. Karnkowski z nim trzyma� b�dzie, a to interrex. * Karnkowski - Stanis�aw Karnkowski, prymas Polski. W czasie bezkr�lewia nosi� prymas tytu� interrex (�ac.), kr�l tymczasowy", gdy� zast�pczo reprezentowa� w�adz� kr�lewsk�. Bajbuza zacisn�� usta. - Gdzie kr�l zmar�? - spyta�. - W Grodnie - rzek� Szczypior. - Ma�o co chorza� nawet, a teraz si� medycy za �by bior�, kto winien. W tym jest r�Ka z�oczy�cy! Bajbuza sta� jeszcze pogr��ony w sobie, r�k� wyci�gn�� ku chor��emu i po�o�y� mu j� na ramieniu. - S�uchaj no - rzek� - struli go zb�je, czy nie, B�g jeden wie, ale my tego nie powinni�My ani przypuszcza�, ani g�osi�, nawet przeciwko Zborowskim, bo warcho�y s�, ale bracia nasi i dzieci tej ziemi. Srom z nich pad�by na nar�d. Wiem, �e oni pope�ni� to mogli, niech ich B�g s�dzi, my milczmy. Gdybym na miejscu hetmana by�, mo�e bym tak �ci�� kaza� Samuela, jak on, dla postrachu i grozy, ale o trucizn� i morderstwo kryjome bym ich nie oskar�a�. Szczypior s�ucha� z uwag�. Wierzy� on tak w rozum Bajbuzy, �e na �lepo szed� za nim. Zamilk� wi�c, a rotmistrz ci�gn�� dalej: - �acno przewidywa�, co nast�pi. Zamoyski pewnie kt�rego z Batorych na tron forytowa� b�dzie, a szlachta si� wilczych z�b�w * boi i nie zechce ich; kr�lowa * poprowadzi siostrze�ca, kr�lewicza szwedzkiego; Rakuszanie - Maksymiliana * lub cesarza. Wi�cej ju� nie wiem kogo by mo�na obiera�. Zechc� Piasta, moim zdaniem, Zamoyski jeden godzien po Batorym panowa�, ale ani jego nie zechc�, ani on nie zechce. Nadto ma nieprzyjaci�. NO, na ostatek LItwa, ta gotowa cara moskiewskiego dla pokoju wybiera�, ale POlska go nie przyjmie! Wilcze z�by - znajdowa�y si� w herbie rodowym kr�la Stefana BAtorego. MOwa tu o Annie Jagiellonce, siostrze Zygmunta Augusta. Projektowano jej ma��e�stwo z Henrykiem WAlezym, znacznie jednak od niej m�odszym. Ma��e�stwo Anny ze Stefanem batorym mia�o tylko formalny charakter. Zygmunt III by� jej siostrze�cem. Osadzenie go na tronie polskim planowa�a Anna od dawna. Maksymilian - Arcyksi��� austriacki z rodu Habsburg�w, kandydat do korony polskiej po �Mierci BAtorego. M�wi� to, chodz�c, Bajbuza, gdy w progu ukaza� si� w czarnej sukni, s�usznego wzrostu, chudy i blady ksi�yna, kt�ry niskim polk�onem kolatora * Wita�. Z twarzy jego wyczyta� by�o mo�na, i� ju� smutn� wiedzia� nowin�. Za�ama� r�ce. KOlator (z �ac.) - opiekun ko�Cio�a miejscowego (przypis redakcji). - Kr�l umar�! - szepn��. - O, my nieszcz�liwi! Dysydenci g�ow� podnios�, a w kraju znowu nie b�dzie spokoju. Biada domowi podzielonemu i rodzinie rozprz�onej. Co nas czeka? Panie rotmistrzu, co nas czeka? Bajbuza si� u�miechn�� smutnie. - Ci�ka chwila do przebycia - rzek� z powag�, wskazuj�c ksi�dzu krzes�o - ale si� w�tpi� nie godzi o mi�osierdziu Bo�ym. Mamy przecie kanclerza, a oko�o niego skupi� si� ludzie poczciwi. Wtem proboszcz, ksi�dz Poklatecki, zwr�ci� si� do Szczypiora. - A to wy, panie chor��y, przywie�li�cie nam wie�� t� straszn�? - zapyta�. - POwiedzcie� nam co wi�cej? O chorobie kr�la nie s�yszeli�my. - Kr�tko te� chorza� - rzek� chor��y, kt�ry ju� z trucizn� nie �mia� wyst�pi�. - Mia� a� dwu lekarzy przy sobie, kt�rzy si� dzi� spieraj�, jak go leczy� by�o potrzeba. - Sta�a si� wola Bo�a - przerwa� Bajbuza. - Zarz�d�cie, ksi�e proboszczu, nabo�e�stwo �a�obne za dusz� pana. Nam trzeba my�le�, aby�My co rychlej innego sobie obrali i w bezkr�lewiu a bez�adzie nie trwali. - A, biedna kr�lowa! - westchn�� proboszcz. - Po Henryku by�a s�omian� wdow�, po tym te� przysz�o jej �a�ob� nosi�, a teraz patrze� b�dzie musia�a na nowego pana, kt�remu si� jej pok�oni� ka�� mo�e... - Kt� wie, czy siostrze�ca jej nie wybierzemy? - odpar� Bajbuza. - Jagiello�ska w nim krew p�ynie, a po��czenie ze Szwecj� nie od rzeczy dla nas, boby�my Moskwie z ni� �acniej czo�o stawi� mogli. - Kr�lowa Anna - odezwa� si� ksi�dz - ju� go dwakro� przecie ca�ymi si�ami na tron forytowa�a, a nie powiod�o si� jej, mia�a�by by� teraz szcz�liwsz�? - By� mo�e! - zawo�a� Bajbuza. - Na�wczas m�ody Zygmunt mia� lata niepe�ne, dzieckiem by�, dzi� dwudziestu dochodzi, je�eli si� nie myl�, i z pomoc� Zamoyskiego rz�dzi� potrafi. - Ale czy Zamoyski go zechce? - rzek� Szczypior. Nikt nie odpowiedzia� na to. - Stolica Apostolska - odezwa� si�, wzdychaj�c, proboszcz - niechybnie Rakuszanina popiera� b�dzie. Ma on zwolennik�w wielu, ale i nieprzyjaci� niema�o. - Burzliwa b�dzie elekcja - doda� Bajbuza - dlatego kto �yw, a Boga w sercu ma, jecha� na ni� powinien i stawa� w szeregach, bo warcho�y nie za�pi�. - Pami�tajcie� ino - wtr�ci� ksi�dz - aby znowu kr�lowi na Henrykowskie artyku�y * przysi�ga� nie kazano. Dacie wy "pacem dissidentibus", * ale oni wam go nie dadz�, a wezm�li g�r�, przepadnie wiara, ko�cio�y i z nimi Rrzeczpospolita, kt�rej tyle �y�, p�ki Rzymu c�rk� jest. Henrykowskie (lub Henrycja�skie) artyku�y zaprzysi�gali kr�lowie elekcyjni w POlsce. Opr�cz gwarancji swob�d szlacheckich por�cza�y one tak�e swobod� wyznaniow� dla r�nowierc�w. PO raz pierwszy przedstawiono je do zaprzysi�enia Henrykowi Walezemu, sk�d nazwa. Pacem Dissidentibus (�ac.) - pok�j dla dysydent�w - r�wnouprawnienie dla r�nowierc�w. Bajbuza milcza� troch�. - M�j ocjcze - rzek� - przebaczcie mi odmienne zdanie. Lepiej jest dysydentom pok�j zaprzysi�c, ni� im wypowiada� wojn�. NIe ma u nas dla nich sposobnej roli, posiane nie zejdzie ziarno, a gdy zaczniemy n�ka� ich, wywo�amy si��, kt�r� wszelka przemoc rodzi. - Rotmistrzu? Wy za dysydentami?! - zawo�a� proboszcz. - Uszom mi si� wierzy� nie chce. - Bajbuza si� u�miecha�. - NIe, ojcze m�j - rzek� - ale�My wzorem Batorego post�powa� powinni. �ydom synagogi budowa� pozwalamy, niech i zbory stoj� spokojne. NIe p�jdzie do nich nikt, dop�ki do nich ucisk nie poci�gnie. Ksi�dz g�ow� poruszy�. - Zgubne to pob�a�anie - szepn�� - bo oni go dla nas nie maj�, a zuchwali s�. - My si� im obronimy - odpar� Bajbuza - ale tymczasem nie o dysydent�w spraw� idzie, Zborowscy nam pokoju nie dadz�, z tymi si� naprz�d rozprawi� nale�y. - Dysydenci w�a�Nie w ich si� znajd� obozie - przerwa� proboszcz. - Tym gorzej dla nich - rzek� Bajbuza. Przez chwil� milczeli zadumani. Ogie� tylko trzaska� na kominie. - B�g �askaw - odezwa� si� w ko�cu gospodarz - r�bmy, co naszym obowi�zkiem, reszt� na Niego zdajmy. U mnie - doda� - od dzi� dnia wszystko na wojennej stopie, ludzi zbiera� ka��, a jak skoro b�d� gotowi, puszcz� si� albo do hetmana, lub do pana Stanis�awa ��kiewskiego, aby czynnym by� i Rakuszanina nie dopu�ci�. NIe zechce szlachta BAtorego z obawy, aby zbyt surowym nie by�, poprowadzimy Szweda, * kt�rego kr�lowa niemal jak w�asne dziecko z dawna ukocha�a. Byle nam ksi�dz Karnkowski szyk�w nie mi�sza�. Szwed - kr�lewicz szwedzki Zygmunt Waza. Zwr�ci� si� gospodarz do proboszcza. - A wy, ojcze, m�dlcie si� gor�co do Boga, aby Rzeczpospolit� z tej toni wyratowa� i kr�lowi wielkiemu godnego naznaczy� nast�pc�. Szczypiorrze kochany - zwr�ci� si� do starego towarzysza - ty ze mn�. I u�cisn�� go w milczeniu. Rozdzia� II Ostra w pocz�tkach zima z�agodnia�a w ko�Cu stycznia. W Nadstyrzu wszystko ju� by�o w gotowo�ci do ci�gnienia, ale te� nadchodz�ce tu wiadomo�ci czyni�y je obowi�zkiem. To, co w pierwszej chwili przywi�z� z sob� Szczypior, w zupe�no�ci si� potwierdza�o. NIkt nie przypuszcza� nawet, aby Zborowscy, pogn�bieni �mierci� Samuela i banicj� Krzysztofa, na si�y takie zdoby� si� mogli; i nie zebraliby ich, pomimo przyjaci� swych, gdyby nie pokrewie�stwo z wojewod� pozna�skim, a jego niech�� i zazdro�� zastarza�a przeciwko Zamoyskiemu. Hetman i on �artobliwie si� niegdy� przezywali, pierwszy rektorem padewskim, drugi wittembergskim; * dzi� nienawi�� G�rki, �mierci� Samuela podniecona, nie zna�a granic, a mia� za sob� nie tylko ca�� Wielkopolsk�, ale mnogich nieprzyjaci� hetmana i dysydent�w, kt�rzy go za g�ow� i wodza swego liczyli. Aluzja do Wittembergii, kolebki protestantyzmu, kt�rego polscy zwolennicy, zwani w powie�ci dysydentami, popierali G�rk�. Na pierwsz� wie�� o zgonie BAtorego ruszy�o wszystko, co �elazna jego r�ka dot�d w pozornym pokoju trzyma�a, �ywio�y niespokojne i burzliwe podnios�y si� gwa�townie. Opr�cz G�rki, stary, schorza�y arcybiskup gnie�nie�ski Karnkowski jawnie bra� stron� przdeciwnik�w hetmana, do kt�rego nawet list wys�a�, radz�c mu, aby si� nie pokazywa� na sejmie. Sz�o o spraw� Zborowskich, kt�rzy nie zwa�aj�c na to, i� prawo sejmowi konwokacyjnemu * o niczym wi�cej stanowi� nie dopuszcza�o opr�cz terminu elekcji, chcieli co najpr�dzej zrzuci� z siebie wywo�anie i wr�ci� do praw, jakie im odj�� wyrok Batorego. Sejm KOnwokacyjny - sejm, na kt�rym uchwalono termin i miejsce elekcji kr�la. Nie zwa�aj�c na to, czy Zamoyski na sejm przyby� zechce lub nie, Bajbuza gotowa� si� stan�� przy ��kiewskim lub po��czy� z tym obozem, kt�ry stron� Zamoyskiego mia� trzyma�. Ludzie ju� si� �ci�gn�li do Nadstyrza a Iwa� niecierpliwi� s�ysz�c o tym, co si� dzia�o na �wiecie, gdy on tu siedzia� z za�o�onymi r�kami, a� jednego dnia zawo�a� na Szczypiora: - Chor��y! jad� ksi�n� Teres�, s�siadk� moj� �askaw�, po�egna�; nie uchodzi, abym ci� z sob� nie wzi��. Zobaczysz tak� kobiet�, powiadam ci tak�, jakiej drugiej ani ze �wiec�, ani z pochodni� nie znale��. - Oho! - przerwa� Szczypior - to mi dopiero niewiasta, kiedy wy to o niej m�wicie. - Rych�o i wy to powt�rzycie za mn� - rzek� rotmistrz - odziej�e si� szykownie, sanki zajad� i pojedziemy. Szczypior by� ciekawy, bo nigdy nic o ksi�nie nie s�ysza�. - Stara, m�oda? - spyta�. - M�oda i pi�Kna - rzek� Bajbuza - ale mog�aby by� star� i brzydk�, a trzeba przed ni� bi� czo�em. - A� mi strach! - roz�Mia� si� Szczypior - alem ciekawy. Par� mil od Nadstyrza by�o do Nad�ug�w ksi�nej. Szczypior nie chcia� wierzy�, �e do rezydencji ksi�nej zaje�d�ali, gdy sanki ich przez wysok�, star�, kryt� bram� wtoczy�y si� na dziedziniec i przed prosty dw�r szlachecki, oko�o kt�rego cicho by�o i ma�o ludzi si� kr�ci�o. Stary s�uga w wyszarzanej sukni d�ugiej, ciemnoburakowego koloru przywita� ich w progu i zaraz do izby wielkiej wprowadzi�, gdzie zastali ksi�n� nad krosnami, kt�rej m�ode dziewcz� z ksi��ki co� czyta�o. MIeszkanie by�o skromne, ale wyszukanej czysto�ci i woniej�ce �wie�o�ci� jak��. Ksi�na Teresa wsta�a uradowana na powitanie s�siada, kt�ry jej przyjaciela przedstawia�. - Przyjechali�my po�egna� ksi�n� pani� - rzek� - i doprasza� si� b�ogos�awie�stwa. - Dok�d? Na wojn�? - zapyta�a �ywo. - Tak dobrze, jak na wojn� i gorzej ni� na Poha�ca - odpar� Bajbuza - bo na Turka id�c, serce si� raduje, �e si� wojowa� b�dzie z nieprzyjacielem krzy�a �wi�tego, a my mo�e z bra�Mi si� bi� b�dziemy musieli. - NIe dopu�Ci Pan B�g - wes- tchn�a wdowa, w kt�r� Szczypior oczy mia� wlepione jak w obraz cudowny. Pocz�� tedy przyby�y go�� rozpowiada�, co si� �wi�ci�o, a ksi�na go z wielk� s�ucha�a uwag�. Szczypior milcza�. Przyniesiono wino i s�odycze. - Mo�cia ksi�no - �artobliwie odezwa� si� rotmistrz - rad bym zawczasu wiedzia�, za kim wy b�zdiecie na to kr�lestwo, abym i ja z nim by�. Roz�mia�a si� gosposia. - Ale ja, panie rotmistrzu - odpar�a - niespe�na wiem nawet, kto staje na kandydata, a temu �yczy� b�d� korony, kto j� godnie Batorego nosi� b�Dzie. Kt� si� do niej swata? - �e nie zabraknie PIast�w i obcych, to pewna - m�wi� Bajbuza - ale najbli�szy jest siostrzan kr�lowej i Rakuszanin. Zg�osz� si� i Batorowie, a bodaj wielki knia� moskiewski. - A wy z kim b�dziecie? - spyta�a ksi�na. Ruszy� ramionami rotmistrz. - Wierz� w rozum i poczciwo�� Zamoyskiego - rzek� - z nim p�jd� na �Lepo, a to znaczy, �e w �adnym razie nie z RAkuszany trzymamy, bo tych Zborowscy s�. Gdy to m�wili Szczypior patrza� a patrza� na ksi�n�, nie mog�c od niej oczu oderwa�. Wyobra�a� j� sobie i pi�kn�, i mi��, kiedy Bajbuza tak j� wielbi�, ale tak�, jak� ujrza�, wcale si� nie spodziewa� zobaczy�. Ksi�na by�a w�a�Nie w tym wieku naj�wietniejszego rozkwitnienia, gdy kobieta jest w ca�ej swej pi�kno�ci pot�dze. Z�otego w�osa, wielkich oczu niebieskich, bia�a, z p�ci� nadzwyczaj delikatn�, �redniego wzrostu, kszta�tna, instynktowo ruchy maj�ce pe�ne uroku, cho� zalotn� nie by�a, dla Szczypiora wdowa wciela�a idea� kobiety, o jakiego istnieniu nawet nie marzy�. Oniemia� te� na widok jej, os�upia� i siedzia� zapatrzony tak, �e si� �Miesznym m�g� wydawa�. Potrzebowa� troch� czasu, nim wyszed� z tego upojenia i do rozmowy si� m�g� wmi�sza�. By� najmocniej teraz przekonanym, �e rotmistrz by� musia� do r�Ki wdowy pretendentem. Ona tymczasem z nim wiod�a swobodn�, weso�� i spokojn� rozmow�, ale Szczypior w niej pr�no szuka� cho�by cienia jakiego� porozumienia i uczucia. Oboje teraz z kandydat�w do korony wybrali zgodnie Zygmunta. - Nale�y si� cho� to zado��uczynienie ostatniej z Jagiellonek - m�wi�a gospodyni - tej biednej kr�lowej, kt�r� za �ycia rodzic�w w k�t zasuwano, za �ycia brata na uboczu trzymano, po wyborze Henryka osadzono na koszu, a ze Stefanem po��czono tylko dla ceremonii. S�ysza�am i wiedz� wszyscy, �e kocha Zygmusia jak syna, �e sobie wizerunki jego posy�a� ka�e. Na jej mo�e intencj� po polsku go uczono. PObo�nym by� ma i statecznym, m�odym jest, do kraju si� przywi��e, bierzcie go! - Jam