9817
Szczegóły |
Tytuł |
9817 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9817 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9817 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9817 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Barbara Cartland
NIE ZAPOMNISZ O MI�O�CI
T�umaczy�a Magdalena Mazurek
OD AUTORKI
Dom, o kt�rym mowa w ksi��ce, naprawd� nazywa si� Longleat i jest najpi�kniejsz� rezydencj� rodow� w Anglii. Nale�y do markiza Bath i stanowi naj�wietniejszy przyk�ad renesansowej architektury el�bieta�skiej. Jego uroda jest tak subtelna, �e wydaje si� wyczarowana blaskiem promieni s�onecznych.
Pierwotnie Longleat by� klasztorem wzniesionym przez ojc�w Augustyn�w. W 1515 roku, gdy Henryk VIII rozwi�za� zakony w Anglii, posiad�o�� naby� sir John Thynne za pi��dziesi�t trzy funty.
Dom zachowa� si� w idealnym stanie. Wielka sie�, wy�o�ona posadzk� z p�yt kamiennych, z pi�knym belkowanym sufitem, pozosta�a nietkni�ta od 1559 roku, a w czerwonej bibliotece znajduje si� egzemplarz Wielkiej Biblii Henryka VIII z 1641 roku. Histori� Longleat u�wietni�a swoj� wizyt� kr�lowa El�bieta I, kt�r� w 1574 roku podejmowano w wielkiej jadalni. Oczywi�cie, jak w wi�kszo�ci angielskich dom�w o wielowiekowej tradycji, nocami mo�na w nim spotka� ducha. Ja pozna�am jednak innego ducha, kt�ry pojawi� si� w mojej wyobra�ni i zainspirowa� mnie do napisania tej ksi��ki.
Rozdzia� pierwszy
ROK 1818
- Sp�ni�e� si�! - zgani�a Nerissa brata. Harry w�a�nie wszed� frontowymi drzwiami i rzuci� szpicrut� na krzes�o.
- Wiem, ale musisz mi wybaczy�. Rumak, kt�rego uje�d�a�em, poczu� ducha walki i dawa� z siebie wszystko.
Nerissa u�miechn�a si�. Wiedzia�a, �e ilekro� nadarzy�a si� okazja, by poje�dzi� konno, Harry zapomina� o bo�ym �wiecie.
Czasami podczas mozolnych prac domowych, czy to gotuj�c na piecu tak starym, �e wci�� odmawia� pos�usze�stwa, czy borykaj�c si� z dziesi�tkiem innych k�opot�w, kt�re co rusz si� pojawia�y, marzy�a, �e kt�ra� z ksi��ek ojca z dnia na dzie� stanie si� poczytna i ojciec zdob�dzie s�aw�, a ca�a rodzina pieni�dze.
By�o to jednak ma�o prawdopodobne, wi�c Nerissa �mia�a si� ze swych dziecinnych uroje�, cho� wiele by da�a, aby Harry mia� konie, kt�rymi si� pasjonowa� oraz stroje, w kt�rych nie ust�powa�by elegancj� kolegom z Oksfordu.
I tak by�, jej zdaniem, najprzystojniejszy, nawet w znoszonym stroju do jazdy konnej, zszywanym i cerowanym przez siostr� tyle razy, �e chyba niewiele w nim zosta�o pierwotnego materia�u.
Nic dziwnego, przecie� ich ojciec, cho� w�osy przypr�szy�a mu siwizna, a twarz poora�y zmarszczki, by� jeszcze wyj�tkowo przystojnym m�czyzn�. Nerissa dziwi�a si�, dlaczego po �mierci matki �adna kobieta nie pr�bowa�a usidli� taty.
Kwitowa�a �miechem swoje domys�y, gdy� Marcus Stanley niew�tpliwie zapomnia� ju� o istnieniu p�ci pi�knej, poch�oni�ty prac� nad ksi��kami, �mudnymi opisami i badaniami nad rozwojem rodzimej architektury.
Harry nie tai�, �e nie jest do�� bystry, by zrozumie� te dzie�a, a nawet Nerissa, mimo ogromnej mi�o�ci do ojca, przyznawa�a, �e ich styl jest nader monotonny. Architectural Society ocenia�o je wysoko, lecz z powodu znikomej poczytno�ci dochody ze sprzeda�y by�y symboliczne. Niepodobna jednak nie czu� dumy, odkurzaj�c w bibliotece p�k�, na kt�rej spoczywa�o pi�� opas�ych tom�w z nazwiskiem ojca na grzbiecie.
Tymczasem Harry zdejmowa� zab�ocone po cholewy buty.
- Czy podzi�kowa�e� Jacksonowi, �e pozwoli� ci poje�dzi� na jednym ze swoich koni?
- To on mi podzi�kowa�! - odpar� Harry. - Powiedzia�, �e sam ba� si� go dosi��� i z niecierpliwo�ci� czeka�, a� wr�c� do domu. Wiedzia�, �e je�li kto� go poskromi, to tylko ja!
Nerissa spojrza�a na zab�ocone buty i spodnie, lecz brat uprzedzi� jej s�owa:
- Tak, zrzuci� mnie dwa razy! Musia�em si� nie�le nabiega�, �eby go z�apa�, ale gdy wracali�my na farm�, zacz�� uznawa� we mnie pana.
Rado��, jaka przebija�a z jego g�osu, nie usz�a uwagi Nerissy.
- Chod� do jadalni, gdy tylko umyjesz r�ce. Zawo�am tat�, cho� prawd� m�wi�c, obiad czeka ju� od godziny!
- Nie s�dz�, aby tata zauwa�y� to op�nienie! - stwierdzi� Harry, a Nerissa w duchu przyzna�a mu racj�.
Posz�a do kuchni, gdzie unosi� si� smakowity zapach potrawki z kr�lika, za� stara kobieta z r�kami wykrzywionymi reumatyzmem do�� niepewnie wyjmowa�a talerze.
- Ja to zrobi�, pani Cosnet - zaoferowa�a pr�dko Nerissa, wiedz�c, jak wiele talerzy st�uk�a ju� s�u��ca.
W ostatniej zdaje si� chwili uratowa�a naczynia i zanios�a je do jadalni, po czym szybko wr�ci�a, by wy�o�y� g��wne danie na porcelanowy p�misek. Ustawiwszy go na stole w jadalni, pobieg�a niewielkim korytarzem do gabinetu ojca.
- Obiad gotowy, tato - zawo�a�a - pospiesz si�, bo wr�ci� ju� Harry, i to g�odny jak wilk.
- Ju� obiad? - ojciec z trudem powraca� do rzeczywisto�ci.
Nerissa opar�a si� pokusie, by sprostowa�, �e dopiero b�dzie obiad, a ona sama by�a nie mniej g�odna ni� Harry. Z niech�ci� odk�adaj�c r�kopis i ksi��k�, kt�ra wida� stanowi�a materia� �r�d�owy, Marcus Stanley podni�s� si� i pod��y� za c�rk� do jadalni.
- Du�o si� dzi� napracowa�e�, tato - Nerissa nak�ada�a mu potrawk�, zdaj�c sobie doskonale spraw�, �e mi�so jest rozgotowane. - Musisz przej�� si� troch� po obiedzie, zanim powr�cisz do ksi��ek. Pami�taj, �e powiniene� za�ywa� �wie�ego powietrza.
- W�a�nie pisz� rozdzia� o okresie el�bieta�skim i jestem akurat w najciekawszym miejscu - odpar� ojciec. - Oczywi�cie nic prostszego ni� poda� przyk�ad naszego domu i opisa� jak jego ceg�y, cho� zmursza�e ze staro�ci, opieraj� si� dzia�aniu deszczu i wiatru lepiej ni� mury wznoszone ponad dwa wieki p�niej!
Nerissa nie odpowiedzia�a, gdy� w tej chwili do pokoju wszed� Harry.
- Tak mi przykro, �e si� sp�ni�em, tato - przeprasza� - ale ko� by� prawdziwie ognisty. Nieco go ujarzmi�em.
Marcus Stanley zatrzyma� zamy�lony wzrok na u�miechni�tej twarzy syna i powiedzia�:
- Pami�tam, �e gdy by�em w twoim wieku, nie uje�d�ony ko� stanowi� dla mnie nieodparte wyzwanie.
- Na pewno i teraz marzysz o przeja�d�ce - zach�ca� Harry, bior�c talerz z r�k siostry i zacz�� je�� z wilczym apetytem.
Obserwuj�c go Nerissa zastanawia�a si�, czy pod koniec wakacji brata b�dzie jeszcze co poda� na st�. Nawet podczas jego nieobecno�ci trudno by�o ze skromnych zasob�w, jedynych, jakie otrzymywa�a od ojca na utrzymanie, wygospodarowa� do�� �rodk�w na �ywno��.
Ale Harry przejada� ca�y dom, jak to okre�la�a w my�lach, musia�a wi�c popa�� w d�ugi, a co gorsza, l�ka�a si�, �e brat, cho� nigdy si� nie skar�y�, wstaje od sto�u g�odny.
Kr�lik by� u nich typowym daniem o ka�dej porze roku. Cieszy�a si� na my�l, �e nied�ugo farmerzy zaczn� strzela� do go��bi, niszcz�cych kie�kuj�ce zbo�e, a Harry zawsze uwielbia� pieczone przez ni� go��bie. �a�o�nie my�la�a, �e w�a�nie jest sezon na jagni�ta, a oni zn�w nie skosztuj� tego rarytasu.
Sta� ich by�o jedynie na zwyk�� baranin�, tani� z racji swej twardo�ci, kt�ra ust�powa�a jedynie po bardzo starannym przyrz�dzeniu.
K�ad�c do ust k�s kr�lika, Nerissa dzi�kowa�a losowi, �e matka by�a niezr�wnan� kuchark� i pokaza�a jej, jak przyrz�dza� ulubione dania ojca i Harry�ego, a tak�e jak sprawi�, aby skromny posi�ek wydawa� si� obfitszy. By�o to mo�liwe dzi�ki ziemniakom. Pieczone, sma�one, gotowane czy podsma�ane, warzywa te znakomicie uzupe�nia�y posi�ek, gdy porcje drogiego mi�sa z konieczno�ci stawa�y si� coraz mniejsze.
- Czy mo�na prosi� o dok�adk�? - przerwa� jej rozwa�ania Harry.
- Tak, oczywi�cie.
Na�o�y�a mu wszystko, co pozosta�o na p�misku, zaledwie odrobin� dorzuci�a tacie, wiedz�c, �e przebywa on w odleg�ych czasach el�bieta�skich, a spo�ywanie posi�k�w by�o dla� czynno�ci� automatyczn�. Zapewne nie mia� najmniejszego poj�cia, co w�a�ciwie trafia do jego ust.
Na stole by� jeszcze bochenek chleba z domowego wypieku. Harry ukraja� sobie du�� porcj� i umacza� w sosie.
- Palce liza� - delektowa� si� brat. - Nikt nie potrafi gotowa� tak, jak ty, Nerisso. To, co podaj� nam w Oksfordzie, jest zupe�nie niejadalne.
Siostra odpowiedzia�a na komplement u�miechem, zebra�a talerze oraz pusty p�misek i wszystko zanios�a do kuchni. W trosce o zm�czonego �wiczeniami Harry�ego przygotowa�a jeszcze nadziewane ciasto. Lekki, z�ocisty biszkopt ur�s� wysoko. Pozosta�o jedynie doda� d�em truskawkowy, kt�ry sporz�dzi�a w zesz�ym roku, a po polaniu odrobin� �mietanki, jak� uda�o jej si� zebra� z mleka, danie by�o, przynajmniej jak na gust brata, zadowalaj�ce.
Na zako�czenie pozosta� jedynie kawa�ek sera. Nerissa zamierza�a jecha� na zakupy w�a�nie dzi� po po�udniu, bo wczoraj na obiad, kt�ry w du�ej mierze przypomina� dzisiejszy, Harry zjad� o wiele wi�cej, ni� si� spodziewa�a.
Sko�czywszy swoj� porcj� ciasta, ojciec podni�s� si� od sto�u.
- Wybacz, Nerisso - t�umaczy� si�. - Pozwolisz, �e wr�c� do pracy.
- Nie, tato! - powiedzia�a c�rka stanowczo. - Przecie� wiesz, �e powiniene� najpierw za�y� troch� ruchu, wi�c proponuj�, aby� przeszed� si� po sadzie i sprawdzi�, jak przyj�y si� nowe sadzonki. Co� trzeba by�o zrobi�, na pewno pami�tasz, �e najcenniejsze drzewa stracili�my w marcowych zawieruchach!
- Tak, oczywi�cie - zgodzi� si� ojciec.
Potem, wida� w przekonaniu, �e im pr�dzej upora si� z niemi�ym zadaniem, tym lepiej, przeszed� do sieni, w�o�y� stary, filcowy kapelusz, a raczej jego strz�py, i wyszed� do sk�panego w promieniach s�o�ca ogrodu.
Harry roze�mia� si�.
- Ty go po prostu terroryzujesz!
- Ale on nie powinien dzie� i noc tkwi� w tym swoim dusznym gabinecie!
- Mo�e nie powinien ze wzgl�du na zdrowie, ale przecie� to jego najwi�ksza rado��!
Dopiero po chwili Nerissa odpar�a:
- Nie jestem tego pewna. Cz�sto czuj�, �e jemu bardzo brakuje mamy. Stara si� cho� na kr�tko o niej zapomnie� i dlatego pogr��a si� bez reszty w swoich ksi��kach.
M�wi�a bardzo mi�kko i �agodnie. Harry spojrza� na ni�.
- Tobie te� brakuje mamy! - zauwa�y�.
- Okropnie! Bez niej �ycie ju� nie jest takie samo. Gdy ciebie nie ma, a tata nie widzi, �e ja w og�le istniej�, jest mi bardzo trudno!
- Bardzo mi przykro - wsp�czu� Harry. - Nie mia�em poj�cia, �e tak si� czujesz. To chyba samolubne z mojej strony, �e bawi� si� beztrosko w Oksfordzie, podczas gdy ty si� zapracowujesz.
- Nie chodzi mi o zapracowywanie si�. Po prostu czasem ca�ymi dniami nie widuj� �ywej duszy, chyba �e wybior� si� do miasteczka. Wszyscy s� dla mnie mili, ale to nie to samo, co by� z mam� i podejmowa� jej znajomych.
- Nie, oczywi�cie, �e nie - zgodzi� si� Harry. - Czy ju� nas nie odwiedzaj�?
- Okazali pewn� sympati� po �mierci mamy, ale przecie� przyje�d�ali do niej, a nie do siedemnastolatki, jak� wtedy by�am, a nawet kiedy wspania�omy�lnie zapraszali mnie na rozmaite przyj�cia, nie by�o czym na nie pojecha� ani co na siebie w�o�y�.
Harry milcza� chwil�. Potem powiedzia�:
- Zosta� mi tylko rok studi�w, dopiero potem b�d� m�g� zarobi� troch� pieni�dzy. Chyba nie by�oby zbyt rozs�dne rezygnowa� nie otrzymawszy dyplomu.
Nerissa zawo�a�a ze zgroz�.
- Nie, oczywi�cie, �e nie! Nie wolno ci rezygnowa� ze studi�w. Przecie� dyplom jest najwa�niejszy.
- Zdaj� sobie z tego spraw� - przytakn�� Harry - a w ostatnim semestrze bardzo si� stara�em. Wyk�adowcy s� ze mnie bardzo zadowoleni.
Nerissa obesz�a st�, by obj�� i poca�owa� brata.
- Jestem z ciebie bardzo, bardzo dumna - powiedzia�a. - Nie zwracaj na mnie uwagi, gdy zrz�dz�. To moje szcz�cie, �e mam ci� w domu, tak jak i tat�, oczywi�cie w chwilach, gdy mnie zauwa�a! Nie mam prawa rozczula� si� nad sob� jak pani Withers.
Ubawi�a Harry�ego aluzj� do s�siadki. Otoczy� j� ramieniem i powiedzia�:
- Pomy�l o nowej sukni, bo postaram si�, aby� mia�a okazj� j� w�o�y�.
- Now� sukni�? - zawo�a�a Nerissa. - Sk�d mia�abym wzi�� tyle pieni�dzy?
- Dla chc�cego nic trudnego, jak mawia�a niania. Chyba najlepiej zrobimy, je�li po�wi�cimy jeden dzie� na post, a za to wystroimy ci� jak kr�low� Saby!
- Znakomity pomys� - roze�mia�a si� Nerissa. - Ju� wyobra�am sobie, jak� sukienk� kupi� kosztem takich wyrzecze�.
- Ja proponuj� tylko... - zacz�� Harry.
Jego propozycja nie zosta�a jednak�e wypowiedziana, gdy� w tej chwili rozleg�o si� nieoczekiwane, dono�ne pukanie do drzwi. Spojrzeli po sobie.
- Kto to mo�e by�? - zastanawia� si� Harry. - Sk�dkolwiek przybywa, zdaje si� niecierpliwy. Czy spodziewasz si� wierzycieli albo komornika z nie zap�aconym rachunkiem?
- Nie, oczywi�cie, �e nie.
Zdj�a fartuszek, kt�ry nosi�a przy pracach kuchennych, i ruszy�a korytarzem do drzwi
Harry pozosta� w jadalni, si�gn�� po du�y okruch ze sto�u i czym pr�dzej w�o�y� go do ust.
Potem jego uszu dobieg� okrzyk zdziwienia. Gdy tylko zd��y� wsta�, us�ysza�:
- To niemo�liwe! A jednak! Delfino, to ty!
- Wiedzia�am, �e ci� zaskocz�! - s�dz�c po g�osie, jej rozm�wczyni musia�a by� kobiet� �wiatow�.
Harry podszed� do drzwi, by przyjrze� si� go�ciowi. Delfina by�a ubrana zgodnie z najnowsz� mod� w wysoki kapelusz z drobnymi strusimi pi�rami, kolorem dobranymi do sukienki. Na ramiona mia�a narzucon� obszyt� futrem pelerynk�. Post�pi�a dwa kroki i zawo�a�a:
- Ju� zapomnia�am, jak tu ciasno!
- A my my�leli�my, �e zapomnia�a� o nas! - stwierdzi� bez ogr�dek Harry. - Jak si� masz, Delfino, cho� mo�e to zbyteczne pytanie.
Przyby�e zjawisko zamar�o w bezruchu, wpatruj�c si� bystrymi oczkami w jego wysok�, przystojn� posta� i niestarannie zawi�zany krawat.
- Jak ty uros�e�, Harry!
- No wiesz, nie widzia�a� mnie od sze�ciu lat! - odpar�. - Ale musz� przyzna�, �e wygl�dasz jak z �urnala!
- Dzi�kuj� - odpar�a Delfina z lekk� ironi�. - Potem zmieni�a ton. - Chc� z wami porozmawia�, chyba jest tu gdzie usi���? - powiedzia�a nieco obcesowo.
- Chod� do salonu - zaprosi�a Nerissa. - Nic tam nie zmieniali�my, wi�c pozosta� taki, jakim go chyba pami�tasz.
Otworzy�a drzwi w ko�cu korytarza. Weszli do niskiego pokoju, w kt�rym matka zawsze podejmowa�a szczeg�lnych go�ci. By� najlepiej umeblowany, tam te� umieszczono najcenniejsze przedmioty, jakie posiadali, a na wybitej boazeri� �cianie wisia�y najpi�kniejsze portrety przodk�w.
Delfina wesz�a z szelestem drogich, sztywnych halek.
Potem zdj�a pelerynk� obszyt� drogim futrem, wr�czy�a j� Nerissie, i usiad�a w fotelu przy kominku. Ani nie spojrza�a na siostr�, za to rozejrza�a si� po pokoju.
- Takim go pami�tam - powiedzia�a. - Najlepiej wygl�da wieczorem, w blasku �wiec.
- Po �mierci mamy rzadko tu przesiadujemy - opowiada�a Nerissa. - Wolimy gabinet taty, a Harry upodoba� sobie pok�j poranny.
Jednak siostra najwyra�niej jej nie s�ucha�a. Nerissa zastanawia�a si�, co j� sprowadza i to tak nagle, bez ostrze�enia. Starsza o cztery lata od Harry�ego, a o pi�� od Nerissy, Dellfina w wieku osiemnastu lat wysz�a za m�� za lorda Bramwella, kt�ry przez przypadek zobaczy� j� na przyj�ciu w ogrodzie namiestnika hrabstwa i zakocha� si� bez pami�ci. By� od niej o wiele starszy i matka s�dzi�a, �e nie nale�y przyjmowa� jego o�wiadczyn.
- Kwesti� ma��e�stwa trzeba przemy�le� bardzo starannie - mawia�a - a przecie� pozna�a� w �yciu tak niewielu m�czyzn. Poza tym lord Bramwell jest ju� bardzo leciwy!
- Ale za to maj�tny i wysoko postawiony, wi�c chc� za niego wyj��, mamo! - upiera�a si� Delfina.
Nie s�ucha�a b�aga� matki, aby ze spokojem rozwa�y�a, czy to rozs�dne posuni�cie, nie chcia�a te� d�ugiego narzecze�stwa. A poniewa� nie by�o innych przyczyn, dla kt�rych pa�stwo Stanley mieliby odm�wi� zgody na ten zwi�zek, Delfina dopi�a swego i czym pr�dzej odda�a sw� r�k� lordowi Bramwellowi.
Gdy tylko znikn�a w eleganckiej karocy zaprz�onej w cztery starannie dobrane konie czystej krwi, nie pojawi�a si� wi�cej w ich �yciu. Si�gaj�c pami�ci� wstecz Nerissa wci�� nie mog�a w to uwierzy�.
Delfina wydawa�a si� szcz�liwa na �onie rodziny, w ich zabytkowym, el�bieta�skim domu znanym jako Queen�s Rest. A potem przepad�a bez wie�ci, jakby w og�le nie istnia�a.
Cztery lata p�niej, gdy zmar�a pani Stanley, c�rka bawi�a akurat w Pary�u i nie przyjecha�a na pogrzeb. Napisa�a do ojca kr�tki, do�� ch�odny list kondolencyjny, po czym zn�w �lad po niej zagin��.
Nerissie, kt�ra kocha�a siostr�, jak wszystkich swoich bliskich, wydawa�o si� to nieprawdopodobne.
Nawet �wiadomo��, �e lord Bramwell mieszka w Londynie, a jego wiejska rezydencja znajduje si� w odleg�ym hrabstwie, nie pociesza�a jej. Delfina by�a przecie� jedn� z nich.
- Wys�a�am jej �yczenia urodzinowe - zwierzy�a si� kiedy� Harry�emu - ale nie odpowiedzia�a.
- Nie jeste�my ju� jej potrzebni - odpar� Harry. - Ona jest teraz wielk� pani�, uznan� pi�kno�ci� w pa�acu St. James.
- Sk�d wiesz?
- M�wili o niej koledzy na uczelni, a jej nazwisko cz�sto pojawia si� w kolumnach plotkarskich. W zesz�ym tygodniu og�oszono, �e jest najpi�kniejsz� kobiet� w Devonshire House, gdzie na jednostk� powierzchni przypada najwi�cej �licznotek w kraju!
Harry roze�mia� si�, szczerze ubawiony. Ale Nerissa nie tylko nie dowierza�a, ale i czu�a si� g��boko zraniona, �e siostra nie dba ju� ani o ni�, ani nawet o ojca.
A teraz patrz�c na Delfin� wiedzia�a, dlaczego okrzykni�to j� najpi�kniejsz� kobiet� w Londynie.
Siostra naprawd� by�a prze�liczna. Jej w�osy mia�y z�ocist� barw� dojrzewaj�cego zbo�a, oczy b�yszcza�y �ywym b��kitem, na cerze za� nie spos�b by�o dopatrze� si� cho�by najmniejszej skazy.
Mia�a ten sam typ urody co Georgiana, ksi�na Devonshire, i inne pi�kne kobiety, wspominane przez Harry�ego, kt�rymi zachwycali si� m�odzie�cy z otoczenia ksi�cia regenta.
Od czasu, gdy si� ostatnio widzia�y, Delfina wyszczupla�a, a jak zauwa�y�a Nerissa, ruchy jej r�k sta�y si� posuwiste, uwodzicielskie, za� �ab�dzia szyja mia�a w sobie co� bardzo delikatnego.
Gdy Harry usiad� z nimi, nast�pi�o d�u�sze milczenie. Wreszcie przem�wi�a Delfina:
- Spodziewa�am si�, �e zaskocz� was moim przybyciem, ale przyjecha�am, by prosi� was o pomoc.
- Nas o pomoc? - Harry nie posiada� si� ze zdumienia. - Nie wyobra�am sobie, co mo�emy ci zaoferowa�. S�ysza�em o koniach twojego m�a i wiem, �e dwa lata temu wygra� na wy�cigach fortun�.
Delfina do�� d�ugo milcza�a:
- M�j m�� nie �yje!
- Nie �yje?
Nerissa znieruchomia�a.
- Czy chcesz przez to powiedzie�, Delfino, �e owdowia�a�? - przem�wi�a wreszcie. - Dlaczego nikt nas nie powiadomi�?
- Pewnie nie sta� was na gazety - odpar�a zjadliwie Delfina. - On umar� rok temu i, jak widzicie, ju� zdj�am �a�ob�.
- Tak mi przykro - ubolewa�a Nerissa. - Czy bardzo ci go brakuje?
- Ani troch�. Dlatego w�a�nie potrzebuj� waszej pomocy.
- Na pewno nie zostawi� ci� bez grosza. Och, Delfino, jak mamy ci pom�c?
- Nie, oczywi�cie, �e nie! - rzek�a Delfina oschle. - Chyba nie przyjecha�abym tu prosi� o pieni�dze. Prawd� powiedziawszy nie�le mi si� powodzi. Chodzi o co� zupe�nie innego.
- A wi�c o co? - zapyta� Harry. - Bo tak si� sk�ada, �e bardzo zrani�a� Neriss� i tat� zrywaj�c z nami wszelki kontakt.
Delfina wykona�a wdzi�czny ruch r�kami.
- By�o mi trudno - powiedzia�a. - M�j m�� nie interesowa� si� moj� rodzin�, bo w�a�ciwie c� mia�oby go do tego sk�ania�?
- Mia�a� wi�c okazj�, by si� nas pozby� - Harry lubi� nazywa� rzeczy po imieniu.
- Niezupe�nie. Rozpocz�am nowe �ycie i chcia�am zapomnie� o dawnych udr�kach.
- Jakich udr�kach? - dopytywa�a si� Nerissa.
- Liczenia ka�dego grosza, chodzenia w starych sukniach i niedojadanie. - Nerissa wzi�a g��bszy oddech, lecz nic nie powiedzia�a. Siostra za� ci�gn�a dalej. - Ale to nie zmienia faktu, �e p�ynie w nas ta sama krew, wi�c nie uwierz�, �eby�cie nie zrobili dla mnie tego, o co prosz�.
- Mo�e najpierw powiedz nam, o co chodzi - zaproponowa� Harry.
M�wi� takim tonem, jakby mimo wszystko podejrzewa�, �e w jaki� spos�b idzie o pieni�dze. Nerissa pomy�la�a, �e jedyn� oszcz�dno�ci�, jak� jeszcze mog� poczyni� jest rezygnacja z jego studi�w w Oksfordzie. Bezwiednie wyci�gn�a ku niemu r�k�, gdy Delfina oznajmi�a:
- Mo�e b�dziecie zaskoczeni, gdy powiem, �e zamierzam po�lubi� ksi�cia Lynchester!
Teraz z kolei Harry zamar� w bezruchu ze zdziwienia, a potem zawo�a�:
- Ksi�cia Lynchester? Nie wierz�.
- Czy�by� nie �yczy� mi szcz�cia? S�dzi�am, �e b�dziecie dumni z siostry, kt�ra zostanie �on� najlepiej urodzonego, pomijaj�c oczywi�cie rodzin� kr�lewsk�, ksi�cia w Wielkiej Brytanii, pierwszego po�r�d par�w.
- Je�li mam by� szczery - powiedzia� Harry - to wygl�da mi na cud. Kiedy �lub?
Dopiero po chwili namys�u Delfina odpowiedzia�a:
- Szczerze m�wi�c nie poprosi� jeszcze o moj� r�k�, ale wiem, �e zamierza to uczyni�.
- Wi�c nie m�w hop, zanim nie przeskoczysz, to jedyne, co mog� ci poradzi�. Wiele s�ysza�em o tym cz�owieku, bo wszyscy o nim m�wi�. Konie Lynchestera wygrywaj� wszystkie zawody, ale jego samego nie zdo�a�a jeszcze zdoby� �adna kobieta.
- �adna przede mn� - powiedzia�a Delfina z moc�.
Poirytowana w�tpliwo�ciami brata rzuci�a mu gniewne spojrzenie. Zmierzyli si� wyzywaj�co wzrokiem.
Nieprzyjazne milczenie przerwa�a Nerissa:
- Je�li ksi��� uczyni ci� szcz�liw�, najdro�sza, to oczywi�cie �yczymy ci wszystkiego dobrego, a jestem pewna, �e gdy powiesz ojcu o swoich zar�czynach, b�dzie bardzo dumny.
- No i bardzo podekscytowany - wtr�ci� Harry. - Lynchester ma najpi�kniejszy el�bieta�ski dom w kraju, a tata pracuje teraz nad tym w�a�nie okresem.
- To mi bardzo pomo�e - powiedzia�a pr�dko Delfina.
- W czym? - zapyta�a Nerissa.
Jej siostra siedzia�a w milczeniu. Wreszcie przem�wi�a:
- Spr�bujcie zrozumie� to, co powiem. Ksi��� Lynchester zaleca si� do mnie od dw�ch miesi�cy i jestem niemal pewna, �e o�wiadczyny s� tylko kwesti� paru dni. - Krzykn�a cichutko, acz triumfalnie, po czym ci�gn�a dalej: - Pomy�lcie, co to oznacza! Wejd� do rodu stawianego obok rodziny kr�lewskiej. Zostan� jedn� z najwa�niejszych os�b w kraju, pani� wielu dom�w, z kt�rych najwspanialszym jest Lyn w hrabstwie Kent. B�d� nosi� klejnoty, na widok kt�rych wszystkie damy zzieleniej� z zazdro�ci, a przejd� do historii jako najpi�kniejsza z ksi�nych Lynchester!
Jej g�os brzmia� jak triumfalne fanfary.
Natomiast Nerissa zapyta�a spokojnie:
- Czy bardzo go kochasz?
- Czy go kocham? - Delfina zamilk�a na chwil�. - To trudny cz�owiek, nigdy nie wiadomo co my�li. Jednego tylko jestem pewna, mianowicie jego cynizmu wobec kobiet. Nic dziwnego, przecie� wszystkie mizdrz� si� do niego, b�agaj�c cho�by o jedno spojrzenie. - Za�mia�a si� niezbyt przyjemnie, a potem doda�a: - Ale ze mnie on oczywi�cie nie spuszcza wzroku, wybra� mnie spo�r�d ca�ej reszty i sprawi�, �e jestem na wszystkich ustach w Londynie. Teraz oboje go�cimy u markiza Sare.
Harry podni�s� brwi .
- Wi�c jeste� na zamku Sare? - zawo�a�. - To zaledwie pi�� mil st�d.
- Tak. Dlatego zdo�a�am tu przyby�, w czasie, gdy wszyscy panowie udali si� na przeja�d�k�.
- Daj� g�ow�, �e maj� tam par� wspania�ych koni.
- Ksi��� powiedzia�, �e chcia�by zobaczy� m�j dom i zaproponowa�, aby�my zjedli tu jutro kolacj�.
Zapad�a zupe�na cisza. Delfina wiedzia�a, �e rodze�stwo wpatruje si� w ni� rozszerzonymi ze zdumienia oczami.
- Obiad tutaj? - wyrwa�o si� wreszcie Nerissie. - Jak to mo�liwe?
- Ksi��� chce przyby� na kolacj� o si�dmej. Opowiedzia�am mu o Queen�s Rest, moim starym domu, w kt�rym bawi�a kr�lowa podczas jednej ze swych podr�y, a tak�e o zainteresowaniach taty architektur�. Jakie� by�o moje zdziwienie, gdy okaza�o si�, �e ksi��� s�ysza� o ksi��kach taty.
- Ale jak on ma zje�� tu kolacj�? - zapyta�a Nerissa z rozpacz�. - Co mam poda� na st�?
- Zaraz wam powiem. Dlatego w�a�nie przyjecha�am. - Rozejrza�a si� po salonie, jakby dla uspokojenia, po czym powiedzia�a: - Pok�j wygl�da ca�kiem nie�le, ale musicie postawi� �wie�e kwiaty i oczywi�cie nowe �wiece. To samo odnosi si� do jadalni. Podejrzewam, �e jest tak samo zaniedbana jak zawsze, ale przynajmniej portrety przodk�w robi� wra�enie, a meble pasuj� stylem do wn�trza.
- Ale� Delfino - zacz�a Nerissa.
- Pos�uchajcie - przerwa�a Delfina. - Ksi��� nie ma poj�cia o istnieniu kt�regokolwiek z was, wi�c nie widz� powodu, aby nagle przedstawia� rodzin�, kt�ra mo�e wyda� mu si� przeszkod�.
- Dok�d mamy si� uda�, skoro ma nas tu nie by�? - zapyta� Harry ostro. - Poza tym nie b�dziesz mia�a wiele do jedzenia, chyba, �e przywieziesz je z sob�.
- Pomy�la�am o wszystkim - powiedzia�a powoli Delfina. - Co do Nerissy, to ona pozostanie tutaj, cho� ksi��� jej nie zobaczy.
- Wi�c gdzie mam by�?
- W kuchni! Przecie� i tak zawsze tam tkwi�a� na zmian� z mam�.
- To znaczy, �e mam ci ugotowa� obiad, a ty nie przedstawisz mnie m�czy�nie, kt�rego zamierzasz po�lubi�?
- Wyrazi�a� to bardzo prosto i rzeczowo.
- A kto poda posi�ek, skoro nie wolno mi pokazywa� si� w jadalni? - dopytywa�a si� Nerissa.
Delfina obr�ci�a si� ku Harry�emu. Nie musia�a nic m�wi�.
- Niech mnie kule bij�, je�li si� na to zgodz�. - Jej brat nie wygl�da� na zachwyconego. - Opu�ci�a� nas, Delfino. Nie odpowiada�a� na listy Nerissy, nawet nie raczy�a� przyby� na pogrzeb mamy! Sk�adamy ci najserdeczniejsze �yczenia, b�d� szcz�liwa ze swoim ksi�ciem, ale nie pomo�emy ci usidli� go w spos�b tak podst�pny i, szczerze m�wi�c, nieelegancki.
Delfina nie wydawa�a si� zmieszana.
- Nie uwierz�, aby� by� tak g�upi i odm�wi� pomocy, gdy us�yszysz, w jaki spos�b wyra�� sw� wdzi�czno��.
- Ja osobi�cie, a chyba Nerissa tak�e, nie mam zamiaru dalej tego wys�uchiwa� - powiedzia� Harry. - Jestem te� przekonany, �e gdy tata dowie si� o twojej propozycji, b�dzie przera�ony. Mo�e i jeste�my biedni, Delfino, ale nasza krew w niczym nie ust�puje ksi���cej! A mamy te� sk�adnik, kt�rego mo�e jemu brakuje, mianowicie godno��.
Jakie� by�o jego zdziwienie, gdy Delfina roze�mia�a si�.
- Oto mowa Stanley�w! - skwitowa�a. - Trzeba j� w�o�y� mi�dzy opowiastki, jakich s�uchali�my w dzieci�stwie, o odwadze naszych przodk�w na polu bitwy, o ich poparciu dla wygnanego Karola II, wreszcie o tym, jak wychwalali pod niebiosa swoje szlachetne urodzenie, cho� kieszenie �wieci�y pustkami. To wszystko oczywi�cie chwalebne, ale ja osobi�cie wol� pieni�dze.
- To nie ulega najmniejszej w�tpliwo�ci - powiedzia� ironicznie Harry.
- Przecie� wiem, �e co� z tego powinni�cie mie� - ci�gn�a dalej Delfina - i gdyby� nie przerwa� mi tak niegrzecznie, dowiedzia�by� si�, �e jestem gotowa zap�aci� wam ni mniej ni wi�cej tylko trzysta funt�w.
Zamilk�a, a Harry�emu i Nerissie chyba zabrak�o tchu w piersiach. Wreszcie Nerissa odezwa�a si� niemal szeptem:
- Czy ja dobrze s�ysz�? Trzysta funt�w?
- Za t� sum� Harry wreszcie kupi konia, bez kt�rego usycha z t�sknoty - odrzek�a Delfina. - Zawsze g�owa mi p�ka�a od jego skarg. Ty za�, droga siostrzyczko, raz w �yciu sprawisz sobie porz�dn� sukienk� i b�dziesz mog�a zdj�� te �achmany, jakich powstydzi�aby si� Cyganka.
Harry nie zwa�a� ju� na jej zgry�liwo��, powtarzaj�c wci��, jakby nie dowierza� w�asnym uszom:
- Trzysta funt�w!
- Daj� wam je teraz, ale oczywi�cie tata nie mo�e si� o tym dowiedzie�. On wci�� jest przekonany, �e pieni�dze si� nie licz�, w przeciwie�stwie do starych cegie� i wal�cych si� ruin, kt�re nikogo poza nim nie interesuj�. Ale wy, m�odzi, powinni�cie mie� wi�cej rozs�dku.
- Czy sta� ci� na taki wydatek? - zapyta�a Nerissa.
- Oczywi�cie - odrzek�a Delfina. - Przecie� musz� zadba� o to, aby zaprezentowa� rodzin� Stanley�w si� jak si� patrzy i aby ksi��� wiedzia�, �e nie zni�a si� pojmuj�c mnie za �on�.
- Ale je�li on ci� kocha - zacz�a Nerissa - to nie zrazi si� twoj� rodzin�.
- Jak to dobrze, �e nikt z moich znajomych nie s�yszy, gdy opowiadasz takie bzdury! - skomentowa�a niegrzecznie Delfina. - Chyba nie wyobra�asz sobie, �e ksi��� Lynchester, kt�ry mo�e mie� ka�d� kobiet� w ca�ym kr�lestwie, pope�ni mezalians! Mog� zosta� jego metres�, dobrze zdaj� sobie z tego spraw�, ale jestem zdecydowana, tak, zdecydowana, �e b�d� jego ma��onk�.
Jej determinacja przypomnia�a Nerissie, jak w dzieci�stwie siostra potrafi�a znale�� spos�b, by przeciwstawi� si� matce i zawsze postawi� na swoim.
- Je�li chodzi o mnie - powiedzia� Harry - uwa�am, �e to obra�liwe, aby ksi���, czy ktokolwiek inny, ogl�da� ci� ze wszystkich stron jak konia i zastanawia� si�, czy warto ci� kupi�.
- Wulgarnie to wyrazi�e�, Harry ale taka jest prawda - przyzna�a Delfina. - Chyba nie jeste� tak g�upi i prostacki jak Nerissa, aby nie wiedzie�, �e w dobrym towarzystwie, w jakim si� przecie� obracam, koligacje i b��kitna krew s� nieodzowne, gdy przychodzi do zar�czyn. Za wysokie progi na nasze nogi.
Harry roze�mia� si�.
- Jedno musz� ci przyzna�, Delfino, nie owijasz nic w bawe�n�.
- Walcz� o co�, na czym bardzo mi zale�y - t�umaczy�a Delfina. - A teraz prosz�, aby�cie odpowiedzieli mi jasno: tak albo nie. Czy pomo�ecie mi?
W poczuciu, �e postawiono jej pytanie zbyt trudne, Nerissa spojrza�a na brata. Przed oczyma wci�� mia�a trzysta funt�w i �wiadomo�� zmiany �ycia ich wszystkich, a zw�aszcza Harry�ego. Widzia�a, �e brat toczy z sob� walk�. Nie cierpia� oszustwa i k�amstwa, lecz i jego kusi�a perspektywa posiadania okr�g�ej sumy, zw�aszcza �e m�g� j� przeznaczy� na konia. Marzy� te� o ubraniach. Przed powrotem do Oksfordu chcia� uprosi� Neriss�, aby znalaz�a pieni�dze na nowy frak. Wypada�oby zast�pi� wystrz�pion� garderob� now�, gdy� jeden z jego koleg�w obiecywa�, �e w nast�pnym semestrze mog� zosta� zaproszeni na obiad do pa�acu Blenheim.
Powoli, jakby wa�y� ka�de s�owo, jakie nasuwa�o mu si� na usta, zapyta�:
- A co zrobisz, Delfino, je�li odm�wimy?
- Je�li wskutek waszej odmowy strac� wzgl�dy ksi�cia, b�d� was nienawidzi� i przeklina� do ko�ca �ycia! - odpar�a Delfina. - On chcia� zobaczy� m�j el�bieta�ski dom, kt�ry opisywa�am mu w samych superlatywach, oraz pozna� mego ojca naukowca. Chyba nie ma w tym nic z�ego?
- Owszem, jest, i ty wiesz co - powiedzia� pr�dko Harry. - Mianowicie to, �e chcesz zamieni� siostr� w kuchark�, a brata w lokaja! Ale my�l�, �e mo�emy zabawi� si� w t� maskarad�, w Bogu nadzieja, �e ksi��� nigdy nie domy�li si� oszustwa.
Delfina zawo�a�a ze zgroz�.
- Je�li tak si� stanie, to przez wasz� g�upot�! Ale gdy si� uda, b�d� ksi�n� Lynchester.
B�ysk w jej oczach u�wiadomi� Nerissie, �e siostra z g�ry uwa�a�a t� batali� za wygran�.
Lecz mia�a dziwne, niewyt�umaczalne przeczucie, �e Delfina nigdy nie za�o�y ksi���cej korony. ozdobionej motywem li�ci truskawki.
Rozdzia� drugi
Delfina z pewno�ci� pomy�la�a o wszystkim - powiedzia�a Nerissa podchodz�c do kuchennego sto�u.
- Na pewno o wszystkim, co jej dotyczy - zapewni� Harry.
Jednak nie sili� si� zbytnio na ironi�, podekscytowany zbli�aj�cym si� wydarzeniem.
Widzia� ju� konia, kt�ry by mu odpowiada�, cho�, jak zwierzy� si� Nerissie, trzeba oszcz�dza�, wszak jego sto pi��dziesi�t funt�w ma wystarczy� na d�ugo. To on nalega�, aby Delfina wr�czy�a im pieni�dze przed wyjazdem.
- Mo�e post�pi�abym rozwa�niej upewniaj�c si� najpierw, �e wykonali�cie nale�ycie moje polecenia - oponowa�a.
Harry roze�mia� si�.
- Je�li my�lisz, �e ci ufamy, to si� mylisz! - Delfina rzuci�a mu gniewne spojrzenie, lecz on ci�gn�� dalej: - Jeste� mi jeszcze winna par� but�w je�dzieckich, kt�re obieca�a� przed �lubem z Bramwellem za pomoc przy weselu.
Delfina wydawa�a si� nieco zak�opotana.
- Przyznaj�, �e zapomnia�am o nich - powiedzia�a po chwili, widocznie nie chc�c dra�ni� brata.
- Wi�c wiemy, ile s� warte twoje obietnice - Harry nie spu�ci� z tonu. - Dlatego te� Nerissa i ja woleliby�my dosta� pieni�dze z g�ry.
Nerissa chcia�a si� sprzeciwi�, zak�opotana targowaniem si� z siostr�. Lecz Delfina, wida� po trosze rozumiej�c jego nieufno��, roze�mia�a si� i wyj�a z torebki kopert�.
Ku zdumieniu Nerissy znale�li w niej obiecan� kwot� w banknotach. Dziewczyna przem�wi�a pr�dko:
- Musimy je schowa� w jakim� bezpiecznym miejscu, a potem jak najszybciej wp�aci� do banku.
- To rozs�dne z twojej strony - zgodzi�a si� Delfina - bo je�li zostan� zgubione lub skradzione, nie b�d� wam p�aci� po raz drugi.
Harry wzi�� pieni�dze i powiedzia�:
- Dzi�kuj�, Delfino, zapewniam ci�, �e ka�dy grosz przeznaczymy na niezb�dne wydatki.
- O ile tylko wykonacie to, o co prosz�, nie zg�osz� reklamacji - o�wiadczy�a Delfina ostro. - Ale b�d� bardzo z�a, je�li wszystko popsujecie.
Dawa�o si� odczu�, jak bardzo zale�y jej na tej kolacji, kiedy to b�dzie mog�a zachwyci� ksi�cia znakomito�ci� swojego domu. Ale Nerissie serce si� kraja�o, �e nie zas�uguj� z bratem na przedstawienie przysz�emu szwagrowi.
Po wyj�ciu Delfiny Harry powiedzia�:
- Nie ma tego z�ego, co by na dobre nie wysz�o. Pomy�l tylko, ile mo�emy zdzia�a� z tymi pieni�dzmi.
- Szkoda, �e nie mogli�my odm�wi� - �a�owa�a Nerissa.
Ku jej zaskoczeniu Harry zgodzi� si�:
- O niczym bardziej nie marzy�em! C� mo�e by� przyjemniejszego ni� powiedzie� Delfinie, �e zrobimy to dla niej za darmo, gdy� jest nasz� siostr�, krwi� z naszej krwi i ko�ci� z naszej ko�ci. - M�wi� ostro i Nerissa wiedzia�a, �e przemawia przez niego zraniona duma. Potem zako�czy� lekko: - Jestem got�w przebra� si� za Hotentota lub udawa� pawiana, o ile kupi� sobie potem porz�dnego konia i ubranie, w kt�rym, dla odmiany, nie b�dzie mi wstyd si� pokaza�.
M�wi� jak ma�y ch�opiec otrzymuj�cy prezent gwiazdkowy, wi�c Nerissa zachowa�a dla siebie swoje spostrze�enia, cho� czu�a, �e Delfina poni�a nie tylko ich dwoje, ale i ca�� rodzin�.
- Gdy tylko zostanie ksi�n�, nigdy ju� jej nie zobaczymy - powiedzia�a sobie, pami�taj�c, jak siostra zachowa�a si� po pierwszym zam��p�j�ciu.
Jednak pozosta�o wiele do zrobienia, wi�c nale�a�o wzi�� si� do pracy. Delfina nie przesadza�a m�wi�c, �e przywioz�a wszystko, czego potrzeba do przyrz�dzenia posi�ku. Gdy Nerissa ujrza�a stos �ywno�ci, jaki u�o�ono na kuchennym stole, nie mog�a uwierzy� w�asnym oczom. By� tam udziec z jagni�cia, o jakim marzy�a dla ojca i �wie�y �oso�, zapewne z rzeki p�yn�cej nieopodal pa�acu Sare.
Jakimi� chytrymi, sobie tylko znanymi argumentami Delfina zdo�a�a nam�wi� szefa kuchni markiza, aby zaopatrzy� j� we wszystkie produkty: �wie�e ose�ki mas�a, ogromny garnek g�stej �mietany, przyprawy i m�ode warzywa prosto z ogrodu. Nie zabrak�o te� owoc�w, zapewne z oran�erii markiza. Mo�na ju� by�o przygotowa� zup�, oraz drobne, �wie�e grzybki na przystawk�.
Nie mog�a nie u�miechn�� si� na my�l, �e cho� Delfina w domu nigdy nie wyra�a�a uznania dla sztuki kulinarnej matki, znakomicie zapami�ta�a jej przepisy, chocia� raz wykorzystuj�c sw� pami�� w zbo�nym celu.
Gdy uradowany Harry uda� si� na ogl�dziny wszystkich koni w okolicy, Nerissa zabra�a si� fachowo do przygotowa�. Zastawi�a ju� st� w jadalni, w pokojach, id�c za rad� Delfiny, wymieni�a �wiece, znalaz�a te� czas, aby zerwa� wszystkie kwiaty kwitn�ce w ogrodzie i u�o�y� z nich kompozycje w salonie, w sieni oraz w jadalni.
- Gdybym mia�a czas - my�la�a - wyszorowa�abym meble, cho� w�tpi�, aby Jego Ksi���ca Mo�� to doceni�.
Prosi�a Harry�ego, by powiedzia� jej wi�cej o ksi�ciu Lynchester, a by�a niepomiernie zdziwiona, gdy okaza�o si�, �e brat sporo o nim s�ysza�.
- Jest znany nie tylko z racji swego wysokiego urodzenia. Szkoda, �e nie s�ysza�a�, jak rozmawiali o nim moi koledzy w Oksfordzie. To jeden z najznakomitszych sportowc�w w ca�ej Anglii. - W odpowiedzi na nieco �artobliwe spojrzenie Nerissy doda�: - Tak, to prawda, ma najwspanialsze konie, na jakie nie sta� nikogo innego, ale jest przy tym wybornym je�d�cem, �eglarzem i pi�ciarzem, a jak us�ysza�em w ostatnim semestrze, znakomicie fechtuje.
M�wi� z podnieceniem i nie spodziewa� si�, �e siostra po prostu za�mieje si�.
- Nie wierz�! Musi mie� i wady.
Harry u�miechn�� si� szeroko.
- Masz racj�, ale nie powinienem ci o tym m�wi�.
- Powiedz, prosz� - b�aga�a Nerissa.
- Prawd� powiedziawszy to Casanova jakich ma�o i moim zdaniem jest nader w�tpliwe, aby zechcia� po�lubi� Delfin�.
- Ale ona jest taka pewna, �e on poprosi j� o r�k�!
- Tak jak wiele kobiet przed ni� - t�umaczy� Harry. - Siostra mojego kolegi, kt�rej m�� zgin�� pod Waterloo, grozi�a, �e odbierze sobie �ycie, je�li on jej nie po�lubi.
- Dlaczego?
- Widocznie da� powody, by przypuszcza�a, �e j� naprawd� kocha, ale potem, wida� znudzony, opu�ci� j� dla innej.
- To straszny i okrutny cz�owiek! - zawo�a�a Nerissa.
- Nie mam powodu, by si� za nim ujmowa�, ale w�a�ciwie to nie jest w porz�dku. Kobiety, kt�re rozmy�lnie umizguj� si� do m�czyzny, nie maj� prawa skar�y� si�, �e on je zwodzi i porzuca.
Nerissa popatrzy�a na niego nie rozumiej�c, a potem zapyta�a:
- A co twoim zdaniem powinny robi�?
- Sprawia�, aby to on chcia� je zdoby�. M�czyzna powinien by� my�liwym, a nie zwierzyn�.
M�wi� z takim zaci�ciem, �e Nerissa zamruga�a oczami.
- Czy ty taki jeste�?
- Oczywi�cie! - us�ysza�a w odpowiedzi. - Ale musz� przyzna�, �e �adna rozs�dna kobieta nie u�miechnie si� nawet do m�odzie�ca bez grosza przy duszy, o ile oczywi�cie nie jest tak przystojny jak ja.
- Ale� to najwi�ksze zarozumialstwo, jakie w �yciu s�ysza�am - zawo�a�a Nerissa rzucaj�c w brata poduszk�.
Harry odrzuci� poduszk� i ksi��� zosta� na chwil� zapomniany po�r�d �miechu.
Gdy na jakie� p�torej godziny przed obiadem Harry zszed� na d� z przewieszonymi przez rami� ubraniami, Nerissa zapyta�a ciekawie:
- Co przynios�e�?
- Pomy�la�em sobie, �e skoro mamy zamieni� si� w s�u�b�, mogliby�my to zrobi� dobrze. Wiedzia�em, �e mamy jeszcze na strychu jakie� stare liberie z czas�w dziadka, a jedna nawet na mnie pasuje, cho� jest nieco przyciasna. Znalaz�em te� bia�e spodnie zapinane pod kolanami i kamizelk� w paski, kt�ra ma guzikami z herbem.
- Zapomnia�am, �e to wszystko mamy! - zawo�a�a Nerissa. - W takim stroju b�dziesz idealnym lokajem.
- Zostawi�em swoje ubranie wieczorowe w Oksfordzie. Wiesz przecie�, �e tutaj dla wygody
zawsze nosz� stary, aksamitny p�aszcz, a nie s�dz�, aby Delfina by�a zachwycona, je�li tak zaprezentuje si� s�u��cy jej rodziny.
Nerissa spojrza�a na niego z wyrzutem.
- Jestem pewna, �e przerazi�aby si�, gdyby� pojawi� si� w tak n�dznym, cho� szlacheckim stroju.
- A teraz co�, z czego moja siostra b�dzie naprawd� dumna - za�mia� si� Harry i wyci�gn�� bia�� peruk�, kt�r� nosi� lokaj jego dziadka.
Odczy�ciwszy srebrne guziki, poszed� na g�r�, by si� przebra�, za� Nerissa uzna�a, �e nale�y jeszcze raz uprzedzi� tat�, czego ma si� spodziewa�. Ojciec by� zaskoczony na wie�� o wizycie Delfiny, a tym bardziej ksi�cia Lynchestera, kt�ry w dodatku ma przyby� specjalnie po to, aby go pozna�.
- Lynchester! - zawo�a� ojciec. - Zanosi si� na pasjonuj�c� rozmow�. On ma niezmiernie ciekawy dom. Przyda mi si� do rozdzia�u o architekturze el�bieta�skiej. Uwa�am, �e to najlepiej zachowana rezydencja w kraju.
- B�dziemy bardzo si� starali, bo ksi��� jest naszym honorowym go�ciem, wi�c nie zdziw si�, �e podamy bardzo wystawny obiad, a przy stole b�dzie us�ugiwa� s�u�ba.
- S�u�ba? - wyszepta� ojciec. - Czyli kto?
- Najm�odszy syn Jackson�w, farmer�w z s�siedztwa. Ma na imi� George - wyja�ni�a pr�dko Nerissa. - Bardzo dobrze daje sobie rad�, wi�c nie musisz si� obawia�, �e pope�ni jaki� b��d.
Wybra�a George�a dlatego, �e wzrostem dor�wnywa� Harry�emu, a liczy�a, �e ojciec, kt�ry nie grzeszy� spostrzegawczo�ci� w tych sprawach, ani przez chwil� nie b�dzie podejrzewa�, �e w liberii lokaja wyst�puje jego w�asny syn.
Zaraz po tej rozmowie, gdy do kuchni wszed� Harry w rodzinnej liberii i peruce, w pierwszej chwili stwierdzi�a, �e wygl�da zabawnie. Nie ulega�o jednak w�tpliwo�ci, �e jego str�j jest nader stosowny dla lokaja w wielkim domu.
- Jak powiedzia�e�, Delfina b�dzie z ciebie dumna! - zauwa�y�a.
Roze�mia�a si�, gdy Harry przem�wi� tutejszym dialektem:
- R�czki ca�uj�, Wasia Ksi�zi�ca Mo��, mam nadziej�, �e mile sp�dzi pan cias w�r�d wiejskich g�omb�w.
- Nie roz�mieszaj mnie, Harry - poprosi�a. - A je�li naprawd� powiesz co� takiego, to mo�esz by� pewien, �e trzeba b�dzie zwr�ci� pieni�dze.
- Ch�tnie sp�ata�bym jej tego figla, ale, jak to m�drze zauwa�y�a�, nie warto ryzykowa� utraty tych �licznych banknocik�w i wyrzec si� konia, na kt�rym wygram nast�pny wy�cig w Sare.
- Ale je�li we�miesz w nim udzia�, musisz si� pilnowa�, �eby markiz ci� nie pozna� - ostrzeg�a Nerissa. - M�g�by powiedzie� ksi�ciu, a przecie� on ma nie wiedzie� o naszym istnieniu.
- B�d� o tym pami�ta� - obieca� Harry - chocia� nie pojmuj�, dlaczego Delfina nie mo�e zdoby� si� na szczero�� i wyjawi�, �e ma rodze�stwo.
Spojrza� na Neriss�, a baczny obserwator zauwa�y�by b�ysk ol�nienia w jego oczach.
Siostry by�y bardzo podobne, ale po raz pierwszy Harry dostrzeg� w Nerissie, najm�odszej i ci�gle traktowanej jak dziecko, przepi�kn� kobiet�. Nic nie powiedzia�, lecz w duchu przyzna�, �e Delfina powinna zap�aci� za to oszustwo, kt�re dla nich obojga by�o obelg�, a wobec ksi�cia podst�pem.
Pow�z ksi�cia przystan�� przed frontowymi drzwiami dok�adnie za dziesi�� si�dma. Harry na szcz�cie zd��y� otworzy� na o�cie� drzwi i roz�o�y� na schodkach bardzo stary czerwony dywan.
Wstrzyma� dech w piersi na widok koni w zaprz�gu. Wiedzia�, �e ka�dy z nich wart by� wi�cej, ni� zap�aci�a im Delfina. Wiele by odda�, aby cho� raz w �yciu mie� okazj� powozi� zaprz�giem tak czystej krwi, albo pogalopowa� na grzbiecie kt�rego� z wierzchowc�w.
Nie zapomina� jednak o swojej roli i sta� w otwartych drzwiach, podczas gdy lokaj we wspania�ej liberii zsiad� z koz�a, by otworzy� drzwi powozu. Pierwszy wysiad� ksi��� i Harry od razu wiedzia�, �e wszystko, co s�ysza� o tym cz�owieku od przyjaci�, musi by� prawd�. Nie widzia� jeszcze m�czyzny tak wysokiego, barczystego, w tak eleganckim i wyszukanym stroju, kt�ry wcale nie skrywa� atletycznie m�skiej figury.
- Tak chcia�bym wygl�da� - zamarzy� Harry.
Potem wdzi�cznie, z szelestem jedwabiu i powiewem egzotycznych perfum, wysiad�a z powozu jego siostra, a gdy mija�a go w progu, uda�o mu si� sk�oni� g�ow� z szacunkiem i odebra� od ksi�cia cylinder oraz pom�c mu zdj�� wytworn� peleryn�. Delfina nie czeka�a, a� Harry ich zaanonsuje, lecz �wawo, niczym m�oda dziewczyna, ruszy�a ku otwartym drzwiom salonu.
- Jeste�my nareszcie, tato! - zawo�a�a udaj�c spontaniczn� weso�o��.
Nerissa, zgodnie z instrukcj� Delfiny, postara�a si�, by ojciec oczekiwa� ich w przeciwnym kra�cu salonu. Cho� jego od�wi�tny ubi�r m�g� wydawa� si� stary, Marcus Stanley wygl�da� wyj�tkowo dostojnie i godnie. Delfina z�o�y�a lekki poca�unek na jego policzku, m�wi�c:
- To cudowne zn�w ci� widzie�, tato, i to w tak dobrym zdrowiu. Mam przyjemno�� przedstawi� ksi�cia Lynchestera, kt�ry mnie tu przywi�z�.
- Z wielk� rado�ci� pana widz� - Marcus Stanley wyci�gn�� r�k� - a ca�e popo�udnie czyta�em o Lyn i pa�skim przodku, kt�ry go zbudowa�.
Nieco surowa twarz ksi�cia rozpogodzi�a si� w u�miechu.
- Wiem, o jakiej ksi��ce pan m�wi, panie Stanley, cho� obawiam si�, �e to ci�ka lektura.
- Wr�cz przeciwnie, jest fascynuj�ca, a podane w niej informacje przydadz� mi si� akurat przy pisaniu mojej w�asnej ksi��ki. Tak wi�c poznaj� pana w bardzo szcz�liwej chwili.
- Zanim poruszysz sw�j ulubiony temat, tato - wtr�ci�a Delfina - nalej nam, prosz�, szampana. Zdaj� sobie spraw�, �e gdy raz pogr��ycie si� w rozmowie o architekturze angielskiej, zapomnicie o mnie na ca�y wiecz�r.
Spojrza�a na ksi�cia, kt�ry czym pr�dzej odpowiedzia�:
- Wiesz przecie�, �e to nieprawda. Ale je�li ci to sprawi przyjemno��, obiecuj�, �e w trakcie najciekawszej nawet konwersacji b�d� o tobie pami�ta�.
- Obym mog�a konkurowa� ze �wietno�ci� el�bieta�skiej architektury - westchn�a Delfina. - Pewnie zejd� na dalszy plan.
- Chyba lubisz s�ucha� komplement�w - odpar� ksi���.
Jego pe�ne podziwu spojrzenie nie usz�o uwagi Delfiny. Zada�a sobie wiele trudu, by wygl�da� cudownie dzi� wieczorem, a zarazem nie wystroi� si� zbytnio i nie da� ksi�ciu do zrozumienia, �e chce wywrze� na nim jak najlepsze wra�enie.
W�o�y�a wi�c sukni� b��kitn� jak kwiat barwinka, kt�ra uwydatnia�a barw� jej oczu, a cho� kreacja pochodzi�a z Bond Street i by�a wyj�tkowo droga, wygl�da�a zwodniczo prosto. D�ug� szyj� oplot�a naszyjnikiem z turkus�w i diament�w, a uszy i na nadgarstki zdobi�y podobne turkusowe klejnoty.
Bi�uteria, jak� dzi� w�o�y�a, by�a o wiele skromniejsza od tej, kt�r� ksi��� ju� mia� okazj� podziwia�.
Rozejrza�a si� po salonie, by z ulg� zauwa�y�, �e w w�t�ym �wietle �wiec wytarty dywan i wyp�owia�e zas�ony odzyskiwa�y dawn� �wietno��.
- To cudownie zn�w by� w domu - powiedzia�a mi�kkim, dziewcz�cym g�osem. - On znaczy dla mnie tyle, �e nigdy nie sprawia�o mi r�nicy, czy zbudowano go trzysta lat temu, czy dopiero wczoraj. Liczy si� tylko, �e zawsze by� pe�en mi�o�ci.
Jej towarzysz nie odpowiedzia�, lecz Delfina by�a pewna, �e jego surowy wzrok nieco z�agodnia� i spocz�� na jej ustach, jakby ksi��� pragn�� je uca�owa�.
Gdy Harry nieco grubym, zmienionym ze wzgl�du na ojca g�osem, oznajmi�, �e do sto�u podano, Delfina powiedzia�a sobie z satysfakcj�, �e wiecz�r zaczyna si� znakomicie. Co prawda ojciec do�� niezr�cznie rozprawia� o swojej ksi��ce i wyczerpuj�cych badaniach nad architektur� okresu el�bieta�skiego, lecz za to ksi��� ch�tnie opowiada� nie tylko o swoim domu, ale i o pracy i trosce, jak� trzeba by�o w�o�y� w budow� jednej z najpi�kniejszych rezydencji z czasu panowania kr�lowej El�biety I.
- Teraz wydaje si� dziwne - m�wi� ksi���, gdy zasiedli do sto�u - �e sprowadzano materia�y z tak wielu odleg�ych miejsc, co w tamtych czasach musia�o by� ogromnym przedsi�wzi�ciem.
- Tak wiele s�ysza�em o niezwyk�o�ci tego domu - przyzna� Marcus Stanley.
- Mog� szczerze powiedzie�, �e nie ma r�wnego sobie, jak Anglia d�uga i szeroka - chwali� si� ksi���. - M�j ojciec powiedzia� kiedy�, �e nigdy nie spotka� kobiety, kt�ra by go zachwyci�a, urzek�a i oczarowa�a na tak d�ugo, jak Lyn. Gdy jestem w jego murach, mog� to samo powiedzie� o sobie.
Delfina wyda�a cichy okrzyk grozy, a wyrzut, jaki odmalowa� si� w jej oczach, by� bardzo wzruszaj�cy.
- Czy dalej tak my�lisz? - zapyta�a.
- Czy musz� dodawa�, �e ka�da regu�a ma wyj�tek?
U�miech, jakim obdarzy�a go w odpowiedzi, by� promienny.
Nerissa przesz�a sam� siebie w sztuce kucharskiej, a Harry po odniesieniu kolejnego dania z kuchni powiedzia�:
- Jego Ksi���ca Mo�� jak dot�d chwali ka�de danie i nic nie zostawia na talerzu, wi�c z pewno�ci� znakomicie wywi�za�a� si� ze swojej roli.
- Czy tata ci� pozna�? - zapyta�a siostra.
- On wcale na mnie nie patrzy. Jest teraz w Lyn, i to trzy wieki temu. Nadzoruje budow� domu. Gdyby nawet mnie zauwa�y�, to zapewne stwierdzi�by, �e jestem duchem.
Nerissa roze�mia�a si�, a podaj�c mu ostatni� potraw� powiedzia�a:
- Postaw to pr�dko, zanim ostygnie. Potem b�dzie ju� tylko kawa.
- Dzi�ki Bogu! - zawo�a� Harry.
Nerissa zaparzy�a kaw� w przygotowanym specjalnie srebrnym dzbanuszku, a do misternie wykonanego srebrnego naczynka od kompletu nala�a nieco �mietanki.
Wreszcie Harry powr�ci� z salonu, usiad� na jednym ze sto�k�w i powiedzia�:
- Dzi�ki Bogu ju� po wszystkim!
- Czy nie zapomnia�e� postawi� karafki porto przed tat�?
- Nie zapomnia�em o niczym! - Harry zdj�� peruk� i rzuci� j� na st�. - A teraz, je�li pozwolisz, zdejm� t� liberi�, bo uwiera mnie pod pachami i czuj� si� jak w kaftanie bezpiecze�stwa.
- Ale znakomicie spe�ni�e� sw� rol�. - Nerissa u�miechn�a si�. - Nawet Delfina nie b�dzie ci mog�a nic zarzuci�.
- Z pewno�ci� nie - zgodzi� si� Harry. - Dopi�a swego, ksi��� jest pod wra�eniem starego domu i ojca naukowca, a w�tpi�, aby�my zobaczyli j�, zanim ten m�� umrze i ona b�dzie �apa� innego.
- Och, Harry, nie m�w takich rzeczy - protestowa�a Nerissa. - Ksi��� jest m�ody, a biedny Lord Bramwell by� ju� w podesz�ym wieku.
- Je�li si� nad tym zastanowi� - powiedzia� Harry - po ksi�ciu Delfina nie ma ju� potrzeby pi�� si� w g�r�, chyba �e z�owi jakiego� przedstawiciela rodziny kr�lewskiej.
M�wi� tak zabawnie, �e Nerissa roze�mia�a si� i podnosz�c si� od sto�u, powiedzia�a:
- A teraz tw�j obiad, zas�u�y�e� sobie na niego! Na pocz�tek smakowity �oso�, potem jagni�, kt�re zawsze chcia�am dla was kupi�.
- Zapewniam ci�, �e b�d� je spo�ywa� z nale�nym szacunkiem - obiecywa� Harry.
Nerissa podesz�a do pieca, lecz w tej chwili gdzie� blisko rozleg�y si� m�skie g�osy.
W pierwszej chwili s�dzi�a, �e to z�udzenie, ale gdy panowie podeszli bli�ej, wyra�nie us�ysza�a g�os ojca i zacz�a si� zastanawia�, co si� sta�o. Wiedzia�a, �e Delfina opu�ci popijaj�cych porto pan�w i p�jdzie na g�r�, by si� od�wie�y�.
- Nie zapomnij zapali� �wiec w swojej sypialni - napomina�a j� ostro. - Nie chc� wej�� do ciemnego pokoju.
- Nie zapomn� - uspokaja�a j� Nerissa. - Ju� o tym pomy�la�am.
A skoro Delfina jest na g�rze, to dlaczego ojciec idzie do kuchni?
Byli ju� blisko i Nerissa by�a pewna, �e min� kuchni�, lecz wtem drzwi otworzy�y si� szeroko i wszed� ojciec, a za nim ksi���. Oboje z Harrym na chwil� zamarli z zaskoczenia, za� ojciec stan�� na �rodku kuchni obja�niaj�c:
- A wi�c jak widzi Wasza Ksi���ca Mo��, jest to znakomicie zachowany el�bieta�ski sufit, nietkni�ty przez tyle wiek�w, je�li nie liczy� drobnych napraw. Prosz� spojrze� na te deski stropowe, jak�e mocnego drewna u�ywali nasi przodkowie, je�li przez tyle stuleci konstrukcja zachowa�a si� w tak znakomitym stanie.
Dopiero, gdy nie us�ysza� odpowiedzi ksi�cia, Marcus Stanley zauwa�y�, �e m�odsza c�rka patrzy na niego skonsternowana, a syn, z jakiej� nieznanej przyczyny odziany tylko w koszul�, siedzi przy stole kuchennym.
Ksi��� chyba by� nie mniej zaskoczony. Gdy gospodarz zaproponowa� zwiedzanie kuchni, oczekiwa�, �e zobaczy zwyk�� s�u�b�, kt�ra stanowi nieod��czne t�o domu. Zamiast tego ujrza� m�od� dziewczyn�, kt�rej rysy wyda�y mu si� jakby znajome.
Nerissa mia�a jasne w�osy, koloru wschodz�cego s�o�ca, wyraziste, przykuwaj�ce wzrok zielone oczy, w kt�rych ta�czy�y z�ociste ogniki, za� jej przezroczysta cera l�ni�a niczym per�a po�r�d staro�ytnych mur�w.
Zauwa�y�, �e dziewczyna przygl�